Czy Polska jest dobrym celem dla terrorystów?
Terroryzm jest zjawiskiem, które już od dawna towarzyszy historii państw Europy i całego świata. Pomimo tego, w Polsce wciąż jest traktowany dosyć egzotycznie. Wiedzę o tym, czym tak naprawdę jest terroryzm i jakie niesie za sobą zagrożenia, Polacy zaczęli zgłębiać po najgłośniejszym ataku terrorystycznym na Word Trade Center z 11 września 2001 roku. Wcześniej wiedza o terroryzmie była znikoma, ograniczona jedynie do tego co przekazywali politycy i media.
Politycy nie chcą jednak mówić o terroryzmie. Widać, że wolą raczej usypiać czujność społeczeństwa, powtarzając, że Polska nie jest żadnym celem dla zamachowców. Czy to prawda? Po zamachu w Iraku na polskiego ambasadora, Edwarda Pietrzaka, wśród polityków i w mediach przeszło echo wypowiedzi, jakoby atak był „przypadkowy” i narodowość porwanego nie miała znaczenia. Podobne wypowiedzi padły również, gdy kilka dni później ostrzelano polską ambasadę w Bagdadzie. Gdy grupy szyickie przyznały się do zamachu i obiecały Polakom „utopienie ich w irackim bagnie”, były minister obrony narodowej, Aleksander Szczygło wyraził wątpliwość co do prawdziwości wyemitowanych w internecie nagrań.
Dane wydarzenia miały jednak miejsce, co wydaje się być co najmniej niepokojące. Za tezą, że Polska jest dobrym celem dla terrorystów najmocniej przemawiają dwa argumenty. Po pierwsze, USA jest stałym celem ataków terrorystycznych, więc można podejrzewać, że takim celem mogą się również stać państwa sojusznicze i prowadzące zagraniczną politykę proamerykańską. W tę definicję wpisuje się również Polska- jako kraj wspieramy amerykańskie działania przeciw islamistom. Po drugie, polacy są relatywnie nieprzygotowani na zagrożenia jakie niesie za sobą terroryzm. Wciąż żyjemy w ochronnej bańce usnutej z przekonania, że nic złego się nie może stać. Obecna sytuacja w Polsce może przypominać nam nieco sytuację w USA przed atakiem z 11 września. Wydaje się, że pomimo tego, iż istnieją służby zajmujące się bezpieczeństwem państwa, to zagrożenia ze strony terrorystów nikt tak naprawdę nie traktuje priorytetowo.
Wydaje się, że możemy mieć tylko nadzieję, że obawy okażą się jednak przesadzone i nie staniemy się bohaterem podobnego zjawiska, którego byliśmy pośrednimi świadkami ponad 12 lat temu. Pozostaje jednak pytanie, na które boimy się odpowiedzieć: „co jeśli?”