Brzozowski Stanisław AFORYZMY


Brzozowski Stanisław

AFORYZMY

I

Kaleka ze zwęgloną duszą chodzę sam wśród ludzi, którzy dalej są ode mnie niż te drzewa.

Nauczyłem się bać snów: przerażającym jest świat, z którego one idą; nie nagość ciała, ale nagość duszy jest straszna.

Każdy człowiek ma takie chwile, w każdym człowieku jest potencjalnie pełny cykl ludzkiego istnienia, ludzkiego — a wszystkie kosmologie i metafizyki to epizody biografii, to czyjś puls przyspieszony, czyjś błysk oczu — to wszystko w człowieku.

Troska codzienna w życiu myśliciela i poety bywa źródłem natchnienia, a przynajmniej pewnej drogocennej strugi krwi w tym natchnieniu.

Starać się, aby ani jeden dzień nie przechodził bez wzniesienia się myślą do zasadniczych celów i zadań.

Miej ciągłą obecność własnych zainteresowań.

Tylko kiedy mieszkasz myślą w sobie — jesteś tchórzem.

Strzec się trzeba pokusy samoukochania.

Nie pisz o nikim, z kim nie wiąże cię osobisty, sumieniowy stosunek.

Co wiesz, co czujesz, masz widzieć. Sam dla siebie, jakbyś był pierwszym i ostatnim okiem.

Twój los, twoja idea, twój Bóg — to ty...

Człowiek ma rację, kiedy poza nim nie ma już błędu.

Z doświadczenia osobistego wiem, jak często w pewnej szczęśliwej chwili odsłania się nam nagle prawdziwy sens myśli, które dotychczas znaliśmy czysto zewnętrznie.

Nikt nie zmieni faktu, że każdy z nas jest nieustannie przeżywany, że widzi, jak płyną fale życia, wsiąkając w coś nieznanego. Czas kradnie nam nas samych; na czym oprzeć się wobec niego?

Ja wiem tylko to, że jest to coś, w czym praca nasza trwa jak w krysztale.

Nieskończoność gwiazd, które płaczą tam w przestworzach, cały świat, który był i będzie: wszystko to nie przekracza mnie, to we mnie jest. To tylko to, co myśl moja ma, co myśl moja zrozumiała.

Myślę jak gdyby odwrotną stroną pojęć, jak gdyby tymi obrzeżami mroku, które rozpoczynają się poza krawędzią ich poznanej treści.

Myśl nasza, ilość pojęć — to równocześnie jakby ilość nowych organów, nowych soczewek wzroku duchowego.

Mam całe pokłady myśli, które, nie wypowiedziane, kamienieją.

Same myśli, myśli i myśli bez końca.

Nie znam historycznego przeznaczenia, znam tylko zadanie historii.

Nie wie, czym jest praca filozoficzna ten, kto nie rozumie wysiłku stopniowego wydobywania myśli, kto nie pojmuje, że widzenie zasadnicze musi żyć latami, musi latami dążyć do wypowiedzenia, nim wyrobi sobie wreszcie organy własnego istnienia.

Nieodwracalność i nie cofniona niezmienność czasu, załamana w fakcie naszego świadomego istnienia, jest równoznaczna z wiecznością wrastającą jako fakt w nasze życie, obecną w nim i nieuniknioną.

Zapomnieć można to, co się uczyniło, nigdy to, co uczyniono z nami, co w nas wrosło.

Bywają wypadki, kiedy społeczeństwo samo targa wszelkie węzły łączące z nim jednostkę.

Na dnie ostatecznego pognębienia znajduje się jeszcze możliwość kochania czegoś, życia w czymś, w jakimś okruchu, swobodzie.

Ale wiem, że myśli służyłem całą siłą: nie ukradłem jej ani jednej godziny.

Co nie jest biografią, nie jest w ogóle.

Nasza rdza, nasza rdza — krwi krople, zapomnianej, spiekłej, serdecznej.

II

Dzisiaj ja, rozbity i wyrzucony poza życie człowiek, przeklinam cię jeszcze, ty roztkliwiająca dobroci polskich rodzin.

Jakże nienawidziłem ja tego wszystkiego. Tej całej atmosfery relikwii i szkaplerzy, unii lubelskich i odsieczy wiedeńskich. Ja przecież dzieckiem widziałem odwrotną stronę tego sztychu.

Nikt tu nigdy nie był szczery z samym sobą. Prawda wewnętrzna i zewnętrzna były raz na zawsze usunięte z tej atmosfery myślowej.

Wychowanie rodzinne jest dziś u nas bezwiednym zaszczepianiem i pielęgnowaniem wszystkich instynktów i wszystkich kłamstw bezwiednych, wszystkich nałogowych wybiegów, jakie niezbędne są niewolnikowi, który ma się łudzić przez całe życie, że jest członkiem społeczeństwa, synem i obywatelem narodu.

Czymkolwiek bądź jest rzecz sama w sobie, bułka ranna nie zawiedzie, to był także dogmat.

Z jakim pańskim spokojem, z jaką poufałą dezynwolturą sądów tu klepano po ramieniu idee i ludzi.

Każdy z nas ma w sobie szlachcica i sądzi, że się wykupi, gdy ukaże, jak szlachcic ten jest w nim ukrzyżowany.

Widziałem jasno jak na dłoni, jakie drapieżne szpony, jakie wilcze głody, jaka lisia obłuda wyrastają i rozwijają się poza męczeńską maską.

Ile razy trafisz Polskę posiadającą w rentę, ona odkrzyknie jak widmo spod Maciejowic.

Byle Kmicic pojął Oleńkę, a pan Stach Marynię — wszystko da się przetrwać: cały pozostały świat to już tylko tło tej zasadniczej sprawy.

W razie ataku na beztroskliwość, lekkomyślność, próżniactwo, wywoływano wnet krwawe i żałobne mary: widmo Rejtana strzegło progu każdej polskiej spiżarni i każdej narodowej alkowy.

W imię rodziny popełnia się najwięcej podłości. Ona dostarcza największej ilości usprawiedliwień.

Polski indywidualizm to owoc tragizmu naszej historii: naszego odwróconego na wspak feudalizmu.

Optymizmem nazywa się w Polsce sprzyjającą pogodzie umysłu ograniczoność.

Każdy Polak, zaczynając myśleć, czuje się wierzycielem losu.

Od wspólności ze światem kultury i pracy myśl polska odrąbała się przede wszystkim czynem heroicznym. Warneńczyk, Zawisza, Żółkiewski, Jan III są wytycznymi postaciami tego dramatu. Jednak Król Duch dziejów polskich już od XVII wieku zwał się w Europie Don Kichotem.

Polskie Odrodzenie było olbrzymią maskaradą, zapustami weneckimi w Polsce.

Oddawszy się od świata szlachcic polski zaczaj się od niego gruntownie odsypiać.

Saski trąd, szlacheckie parchy nie przestają nas przeżerać.

Polski dorobek dziejowy, polska ukształtowana przez historię i niewolę psychika jako wystarczająca sobie całość — oto co stanowi sensorium naszych artystów, podstawę myślową naszych metafizyków, jądro rozumowań naszych politycznych doktrynerów.

Czy myślicie, że nasz socjalizm wolny jest od szlacheckich infiltracji, od szlacheckiego lenistwa?

Podstawą polskich metafizyk jednodniowych jest zastarzałe polskie nieuctwo, niedbała i leniwa uprawa polskich mózgów.

Tragedia duszy polskiej — an und für sich — ma wciąż to samo napięcie, jakie miała w pierwszym dniu niewoli.

Polski liryczny irracjonalizm to właściwie ta sama postawa duchowa, która wypowiada się w postępowym racjonalizmie.

Niewola jest zmienna jak Proteusz i analityka z wielkim mozołem bada i wykrywa jej nieskończenie wielorakie formy.

Męczymy się wszyscy w Polsce: nie jest to żaden argument.

Chęć zastąpienia myśli, prawdy przez kontemplację prawd, jakie by się znać mogło, poznania rzeczywistego przez wiedzę istniejącą jako fikcyjny gest sztuki, chęć zastąpienia własnej wewnętrznej pracy przez kontemplację pracy, która by mogła być dokonana, jest zjadliwą chorobą współczesnej myśli polskiej.

Emigracja musiała ocalić, ugruntować Polskę jako własne przeżycie wewnętrzne, jako własne przekonanie, akt woli i wiary, i jednocześnie tak ocaloną Polskę w życiu stworzyć.

Prawem zasadniczym romantyzmu polskiego jest ocalenie narodu, któremu nic prócz słowa nie pozostało, w słowie i przez słowo.

Pracujemy w kierunku wprost przeciwnym zadaniom życia, zamieniamy romantyzm w truciznę: z niego, który usiłował stworzyć moc zdolną przetrwać bezczynność przymusową, czynimy szkołę bezsiły i bezczynu.

Powiedzieć można, że dla Młodej Polski krzyż jest ucieczką przed pługiem, poprzez Golgotę dochodzi ona do krużganków hamletycznej Elsynory.

Istnieją tu dwa przeciwieństwa: łatwy spokój, bierny optymizm, lub też nie dostrzegający samego trudu życia, szybujący ponad nim — duch. Pan

Jowialski i Król Duch spowinowaceni są ze sobą, wyrastają z tego samego dziejowego podłoża.

Sienkiewicz urodził się klasykiem, ale urodził się klasykiem warstwy znajdującej się w upadku.

Jest on skończonym przez ograniczoność, plastykiem przez ślepotę, artystą przez bezwiedny egoizm.

I u Żeromskiego wali się Żółkiewski do nóg upiora Samuela. Zawsze mit ukrzyżowanego szlachcica.

Człowiek, który chciałby w Polsce walczyć z samymi tylko ideami, nie napotkałby niemal oporu: idee jako takie nie obchodzą niemal nikogo.

Myślimy o sobie samych niehistorycznie i tę naszą niehistoryczność przenosimy do naszych poglądów na inne społeczeństwa.

Z Zachodu wzięliśmy to przede wszystkim, co wydaje nam się argumentem na korzyść bezwiednie, jak instynkt działających w nas postulatów.

W Polsce wynaleziono sposób tracenia wiar nawet nie pozyskanych. Polska nauczyła się przeżywać wszelkie załamania myśli nowoczesnej nie przeżywając jej wzlotów, wszystkie porażki nowoczesnego człowieka kładły się tu na duszę śmiertelnym pokostem.

Przeciętna dusza polska zatraciła poczucie rzeczywistości, gdyż sama nie ma jej w sobie.

Niczego tak chętnie nie składa Polak na ołtarzu Ojczyzny jak pracy swej wewnętrznej. Gdy chodzi o wykazanie pogardy i lekceważenia dla najgłębszych problematów myślowych, sumienie obywatelskie przemawia w nas niezwykle głośno.

Głowy nasze są urządzone na kształt latarni magicznej, w której ktoś nieznany zmienia nieustannie obrazki.

Polska staje się psychicznym zaciszem, w którym wypoczywa się po trudach europejskiej kultury; Europa broni nas od duchowej śmierci.

Rysem charakterystycznym naszego umysłowego życia jest, że naszymi autorytetami są najczęściej wielcy nieznajomi.

Własna bezdziejowość nasza ukazuje nam bezdziejowość wszędzie: widzimy bowiem w zjawiskach kultury to tylko, co jest związane z naszym do nich stosunkiem.

Wyrośliśmy na wszystkich klęskach nowoczesnej ludzkości. Teraz to wszystko będzie mnożyć się, żyć i działać.

Błazeństwo nasze ma zawsze mesjanistyczne zabarwienie, głupcami jesteśmy przez szlachetność, łotrami przez skromność, a szulerami przez altruizm.

Myśl Polski wytwarza się gdzieś poza nią lub w niej samej wprawdzie, lecz bez jej udziału.

Zrozumiejmy, że uczuciowy kult tradycji jest tylko formą naszego duchowego lenistwa.

Jedność narodowa była i jest dotąd zawsze dla większości żywych ludzi należących do narodu — tylko jednością ucisku i wyzysku.

W Polsce nie ma miejsca na właścicieli, na spożywających: tu jest zastęp oporu i pracy, więcej nic.

Jedność narodowa nakazywała zawsze wchodzić nam w sojusze z targowicą i władzę jej oddawać.

Niepodobna być przyjacielem zasad wolności w Rosji, gdy się jest ich wrogiem w Polsce.

Pierwiastki postępowe naród tworzą, wsteczne — imienia jego wzywają nadaremno.

Naród, który czci i wielbi przeszkody rozwoju, sam stanie się w końcu dla życia swego przeszkodą.

Każdy okruch duszy ludzkiej jest momentem dziejów tego narodu, w którym dusza ta stworzona została.

Kto się urodził i wychował w jakimś narodzie, nie zdoła już samego siebie twórczo przeżyć poza nim: albo ocali w nim duszę własną, albo zniknie.

Człowiek bez narodu jest duszą bez treści, obojętną, niebezpieczną i szkodliwą.

Kto narodowi każe szukać innego oręża prócz prawdy — nie wierzy w naród.

Gdy tylko Polak uwierzy, że ma prawo wybierać, wybiera bohaterstwo.

Słowo polskie zwiastować ma myśli, do których nikt w świecie się jeszcze nie dopracował.

III

Ja narodziło się z ciemnego trudu.

Bóstwa dojrzałych ludzi i ich demony obcują bez ich wiedzy z dziećmi.

Myślę, że uczucie głęboko wrośnięte w duszę nie zaciera się nigdy. Istnieją w nas sfery wzruszeń i uczuć, w których do zgonu pozostajemy dziećmi.

Aromat młodości i zdrowia bywa wielkiej wagi argumentem w wątpliwościach metafizycznych, argumentem, który przezwycięża je najskuteczniej, najpewniej bowiem zwalczamy to, czego nie jesteśmy w stanie przeżyć.

Wspomnienia młodości mogą stać się pokrzepieniem w walce z trudnościami nie mającymi nic wspólnego z treścią tych wspomnień.

Miłość i przyjaźń uczą psychologii.

Świat przeżyć płciowych jest dziedziną, w której mają swe źródła nieraz najbardziej zasadnicze bankructwa i upadki duchowe, zdrady człowieka względem samego siebie.

W duszy każdego z nas odnajdziemy zawsze coś, co jest podobne do każdego szczegółu naszego ciała. Pogarda ciała jest skutkiem zabicia ducha.

Przez nasze ja seksualne najściślej jesteśmy zrośnięci ze światem.

Społecznym wytworem jest stosunek nasz do własnego ciała.

Życie erotyczne to żywioł, w którym wchodzimy w grę nie jako psychika, lecz jako wytwarzający tę psychikę żywioł. Gdy poprzestajemy na pewnych formach psychiki, przyjmujemy właściwie te postacie żywiołu, które je wytworzyły.

W pogardzie dla cielesnej strony istnienia tkwi głębokie poczucie niewoli, odzwyczajenia się od samej myśli, że wartość ma konkretne nasze życie.

Ciało nasze jest organem całkowitym prawdy.

Ciało jest organem naszych stosunków z wszechświatem; myślą obcujemy tylko z samymi sobą.

Miara, jaką ktoś mierzy swą miłość, jest miarą biologicznej jego wartości.

Niewiara w miłość jest najgłębszą formą zaniku religijnych, głębokich sił w człowieku lub społeczeństwie.

Ideał prawny jest wtedy tylko mocno ugruntowany, gdy jest ściśle związany z ideałem erotycznym.

Ciało brzydkich kobiet stanowi ich prywatną własność, piękne są elementem życia jak powietrze.

Miłość jest dumna i bez dumy nie może się rozwinąć. Miłość bez dumy jest chora i upokarzająca.

Dlaczego boicie się namiętności i miłości ? Dlaczego to wszystko jest kłamstwem?

Poznać siebie, zobaczyć siebie można tylko ginąc.

Takie tylko samozaprzeczenie jest istotne, które zrodziło się z najwyższej autoafirmacji.

Człowiek na próżno obawia się snów, najstraszniejszy sen jest niczym wobec życia.

Kto z nas wie, umie rozróżniać, gdy myśli naprawdę, a gdy tylko sam siebie zwodzi?

Żyjemy nieustannie poza własnymi plecami: życie nasze ukrywa się przed nami za zakrętem myśli, jak ktoś, co wie, że mu niepodobna zaufać.

Widzimy właściwie tylko to, w co jesteśmy zdolni uwierzyć, tylko to, co nie przekracza granic nazbyt naszej osobistej natury.

Życie duchowe osób znanych nam wytwarzamy sami z zasobów własnego swego duchowego życia.

Często operujemy myślami, których nie analizujemy umyślnie w danym rozumowaniu, chcąc zabezpieczyć pewien charakter wynikowi.

Siła przekonań często w tym właśnie się wyraża, że żyją one w nas wbrew niekonsekwencjom, nielogicznościom, są one tak silne w nas, że mogą ży

ć tuż obok najzawziętszych nieprzyjaciół.

I doprawdy trudną jest sztuką zmusić ludzi do widzenia samych siebie.

Społeczna natura naszej psychiki bynajmniej nie wypowiada się w naszych świadomie uznawanych społecznych przekonaniach.

Każda jednostronność musi się mścić, bo zaniedbanie wyrasta jako wróg.

Kto może koordynować co najwyżej dwa, trzy szeregi pojęciowe — nie będzie w stanie zrozumieć myśli tego, kto koordynuje ich sześć lub siedem. Będzie miał zawsze do wyboru pomiędzy różnymi jednostronnościami.

Początkiem jakiegoś nowego barbarzyństwa jest stan, w którym pewne dziedziny duszy własnej są głuchonieme wobec siebie.

Nie dziwię się, że dla ludzi, którzy w siebie nie wierzą, życie duchowe innych jest tylko hipotezą.

Nie mając powagi w sobie, nie żąda się jej od innych.

Kto pozwala sobie żyć fikcyjnym znaczeniem swej psychiki — sam staje się fikcją.

Każda z nich, z tych sił, których kompromisowy stan nazywamy światem, działa na nas.

Jednostce silnej potrzebny jest cały świat i to głęboko potrzebny, brak jej czegoś nieustannie.

Psychika nasza dopiero wtedy ma znaczenie, gdy jej zwycięstwa nad sobą opierają się na zwycięstwach nad światem.

Siła indywidualności leży nie w tym, czym jest, lecz w tym, czym nie jest.

Stany dusz, ukazujące się nam zrazu jako wyniki czysto indywidualne, prowadzą nas niezmiernie głęboko w przeszłość.

Pewne nienawiści nie dojrzałyby w nas wcale, gdyby w pierwszych swoich fazach nie były podobne do uznania, podziwu, wdzięczności.

Nienawidzi tylko ten, kto czuje, że nigdy już nie uczyni niebyłym, nie istniejącym tego, co się stało.

Bardzo często surowość intelektualna i niezbłagana logika są tylko formami zewnętrznymi głębokiej, nieuświadomionej złości.

Nieustraszone okrucieństwo samopotępień i samooskarżeń to wyrafinowana i obłudna forma oszczędzającego siebie tchórzostwa.

Oschłość jest także sentymentem, jak i entuzjazm samozaparcia i poświęcenia.

Utajona apokalipsa jest zawsze obecna tam, gdzie mamy do czynienia z jakąś formą sentymentalnego zwyrodnienia świadomości.

Cierpienie określone jest zawsze optymistyczne, związane ono jest z tym lub innym przedmiotem.

Cierpienie łatwiejsze jest od pracy: nie wymaga ono tworzenia w sobie nowych wartości, zrywania z pewnymi okręgami duszy.

Poprzestać na odczuciu znaczy to wyznawać swą niemoc.

Rozpacz jest rzeczą łatwiejszą niż spokojne i zimne spojrzenie na rzeczy tak jak one są.

Rozpacz łatwiejsza i płytsza jest od walki.

Negacja bywa bardzo dogodną formą próżniactwa.

Idealizowanie klęski, rozbicia, wszystkich negatywnych stanów duszy, jest jedną z najzjadliwszych chorób.

Ostatnią formą bezsiły jest autohipnoza, mocą której wydaje się rozwiązaniem zdeptać siebie dobrowolnie.

Potępienie i zguba bywają niekiedy mocnym czynem duszy. Ktokolwiek wejdzie na pustynię, już jest zbłąkanym wędrowcem, jeżeli świat nasz jest lodowym bezbrzeżem — znamy tylko towarzyszy niedoli.

Gdy spotkasz nawet własną padlinę na drodze i zimne niebo powie ci: na próżno — cuchnie już! — nie trać odwagi; to ginie może serce wczorajsze.

Obcowanie z globem i jego przestrzeniami uczy rozumu i logiki w szacowaniu stosunków ludzkich.

Komu świat jest trumną, ten snadź jest już trupem.

IV

Względność nasza jest naszym absolutem.

Każda chwila naszego życia rodzi skutki rozrastające się w nieskończoność.

Każdy człowiek jest miejscem, w którym świat siebie sądzi.

Kto sądzi, że siebie tylko kaleczy, świat cały zubaża.

Każdy moment, który nie wznosi nas w gwiazdy, w bagnisku nas grzebie.

Życie nasze, ja nasze — to jest posterunek, gdy my go opuścim, utraci go już cała ludzkość na zawsze.

Kto chce być samoistnym, ten wie, że sam poniesie następstwa każdego swojego zaniedbania.

Każdy okruch żywiołu, bezwiedności przezwyciężonej jest zwycięstwem.

Kto nie troszczy się o zagadnienie budowania, ten idzie sam na budulec, na wapno i spój, ale zaiste nie wie, co z niego wyrasta.

Kto w niczym życia nie ukochał, w niczym, chociażby we własnej wzgardzie i nienawiści do niego — ten nigdy niczego dla życia nie uczyni.

Winien jest każdy, kto przyzwala.

Nie twórzmy tylko teorii usprawiedliwiających bezczynność.

Nie wolno nigdy samego siebie czynić niewolnikiem.

Każda śmierć, każde zmarnowane życie ludzkie, to potępienie dla tego, co jest.

Zła to jest pokora, która każe nam unicestwiać siebie ze czci przed światem.

Nieprawdą jest, że człowiek, który swoje ja, całe jego dziedziny depce, żyje moralnie: upośledzając siebie, upośledza cały świat.

Zbrodnia i grzech lepsze są niż kłamstwo duszy, lepsze, jeżeli zbudzi się z nich życie, trwalsze są, jeżeli choć zbrodnię swą tragiczniej bezinteresownie zdoła przeżyć człowiek.

Hańba i brzydota są sławą i pięknem, których nie stworzyliśmy, a musimy stworzyć — będziemy na zawsze tym, czym się uczynimy.

Bezwzględność jest wszechobecna. Sprawy gwiazd, których człowiek nigdy nie dojrzy, drobnoustrojów na dnie morza, są rozstrzygane w każdym naszym biciu serca.

Każda nasza bierna i pusta chwila zabija coś poza nami, w nie znanych nam, obcych nam ludziach. Nasza etyka jest równie zacofana jak nasza poezja.

Zjadacz form i barw, tkacz ślepoty — fastidium formarum quotidianarum — cichostęp — nuda zużywa samą rzeczywistość.

Kto nie dźwiga, przygniata, kto nie wyzwala, grzebie.

Czyn nasz jest właściwie promieniowaniem: wysyłamy światło i nie widzimy go. Wola nasza nie włada kierunkiem promienia, nie znany jest nam bowiem współczynnik przełamania.

Harmonia czynów trudniejsza jest do ustalenia niż harmonia czuć.

Nie ma prawd trzymających się własną mocą, niezależnych od nas, zabezpieczonych: aby istnieć, muszą one być stwarzane, rodzone w nas i z nas przez własne nasze działanie.

Człowiek, który chce przemycić swe trudności osobiste pod pretekstem wiary w bezosobisty postęp, oszukać chce życie o swe własne istnienie.

Czym mam być, bym był samowładny — oto pytanie zasadnicze wieku.

Człowiek może być naszym wrogiem, ale nigdy nie powinien być dla nas warunkiem istnienia.

Swoboda na czyimkolwiek ograniczeniu oparta jest zależnością. I przywilej jest skrępowaniem.

Swobodnym jest tylko ten, kto wystarcza sobie.

Pełna, konkretna, żywa psychika ludzka jest zawsze jedyną naszą wieścią o życiu, naszym objawieniem. To jest zawsze nie tylko najpełniejsza, ale najgłębsza postać prawdy o człowieku.

Jedynym argumentem w sprawach życia jest stworzyć zdolny trwać i istnieć fakt życiowy.

Trzeba połączyć w jedno te dwie myśli: naszą jedyność i powszechność.

Droga w powszechność staje się coraz bardziej indywidualna, i uniwersalizm w dziwny sposób utożsamia się z najtajniejszym, najbardziej osobistym źródłem indywidualności.

Indywidualność nie jest zaprzeczeniem powszechności, lecz jej ujawnieniem.

Dla nas nie dość jest rozwijać sumienia, przede wszystkim idzie o zmianę ich natury.

Nie należy mieć litości — trzeba być brutalnym w prawdomówności.

Etyka litości jest właściwie sceptycyzmem etycznymi jest aktem zwątpienia o celach i wartości życia, działalności i tworzenia. Światopogląd litości jest łagodną formą nihilizmu.

Moralista jest najstraszliwszym, najkonsekwentniejszym, najobłudniejszym egoistą.

Autonomia formalnego ja jest autonomią entuzjastycznie przyjmowanej niewoli.

Szczęście jest równoznacznikiem bezwzględnego przystosowania.

Polityka idzie najczęściej w parze z zaniedbaniem rozwoju ludzkiego w sobie.

Wieże kościelne są konduktorami chroniącymi nas przed burzą sumienia.

U ludzi kulturalnych organem egoizmu jest wyobraźnia.

Kto się do żadnej odpowiedzialności nie poczuwa — nie ma żadnej kompetencji.

Neguje się zakresy życia, na które nie umie się wywrzeć żadnego wpływu.

Zrzeczenie się odpowiedzialności na korzyść jakiegoś coś, jakiegoś nieopanowanego przez nas prawa — byłoby tworzeniem własnej klęski.

Swoboda jest zawsze swobodą nad czymś; być swobodnym od czegoś, znaczy zrzekać się i wyrzekać — najbardziej obłudna forma zależności.

Od tego tylko się wyzwalamy, co umiemy zastąpić, wyzwolenie przez zaprzeczenie jest fikcją.

Zwyciężają ci, co najwięcej mają odwagi dla siebie i od siebie żądać.

Tu nie idzie o znalezienie dla siebie miejsca w życiu. Życie samo ma stać się czymś innym.

Zagadnienia wartości nie mogą być rozwiązywane ostatecznie w kategoriach określonej wartości.

Sprawdzian moralny jest to wartość obowiązująca dla wszystkich.

Gdy chcę zważyć wartość mojej maksymy — mam zbadać, czy świat mógłby istnieć, gdyby ona była w nim prawem.

Prawo jest sposobem konkretnym myśli o ludziach poza nami, nie naruszającym ich niezależności.

Na związku z pracą opiera się wyłącznie różnica pomiędzy prawdą a błędem, dobrem a złem, świętością a obłąkaniem, bohaterstwem a zbrodnią.

Niezależność od pracy jako norma znaczy także: zależność pracy jako norma.

Wyodrębnienie klasowe proletariatu jest jedyną drogą prowadzącą do ugruntowania moralnej atmosfery w ludzkości, do odnalezienia sensu słowa: człowiek.

Tylko przynależność życiowa, moralna do nowego świata, stanowi pewną podstawę intelektualnej pracy dla niego.

Proces wytwarzania prawdy jest tylko cząstką bardziej ogólnego procesu wytwarzania charakteru.

To jest zwycięstwo jedyne: kształtować przyszłość.

Prawda niedopełniona prowadzi do utraty świadomości prawdy samej.

Sprawę prawdy może czynić tylko ten, kto ma ją w sobie.

Każda sprawa musi być sprawą tego właśnie człowieka, który ją czyni. Nie dość jest rozpiąć ponad głową człowieka chłodne i jasne sklepienie obowiązku. Trzeba, aby na sklepienie wzeszło słońce, roztapiające lodową powłokę.

Szczęście poznane, przyjęte jako własne dzieło, tworzy jasność myśli, która wymaga całkiem odrębnego miejsca.

Kto chce ukochać słońce, musi być jak słońce.

Człowiek człowiekowi winien jest tylko sprawiedliwość.

W człowieku nie ma nic, co by nie było materiałem moralnej świętości.

Póki jeden choćby człowiek w sobie nie dokonał odrodzenia wewnętrznego, w całej ludzkości odrodzenie to jest niezupełne.

W jaki sposób my, którzy jesteśmy sami dla siebie jedynym organem, możemy uczynić z samych siebie organ prawdy?

Kto nie wierzy w ludzkość, niech milczy.

Requiescat. Kłaść nacisk na podświadome, byle nie używać słów, które kaleczą wolnomyślne uszy.

Piekło, jako idea: niezniszczalność czynów.

V

Ludziom powinno się rozbudzać tylko problemy.

Krytykiem jest ten, kto mękę swego pokolenia przeżywa świadomie.

Krytyka jest analizą naszego oddychalnego powietrza. Wykrywa ona genezę jego pierwiastków i ich wartość.

Praca krytyka współczesności ma pewne powinowactwa z tą, jaką wykonywa paleontolog, gdy ze znalezionego fragmentu szkieletu odbudowuje postać zaginionego zwierzęcia.

Krytyk i biograf mają do czynienia z tymi samymi zagadnieniami, ale pracują w innych warunkach.

Krytyk nie poprzestaje na falach świeżości w powietrzu, ale szuka źródeł, nie poprzestaje na aromacie, ale szuka rośliny.

Krytyk nie powinien nigdy pisać teodycei. Powinien kochać właśnie dramatyczność życia, w którym nie można kochać ani nienawidzieć, ani zachwycać się, ani potępiać, nie narażając się na niebezpieczeństwa wewnętrzne.

Krytyk daje zawsze silnie udramatyzowane starcie własnej duszy z problemami wysokiej kultury.

Krytyk dzisiejszy jest jak Sokrates, tylko że zamiast małego ateńskiego światka — ma całą ludzkość.

Nikt nie jest obowiązany być krytykiem, kto może nim nie być: nawet lepiej, gdy taki nim nie będzie.

Krytyka w naszej opinii jest czymś pośrednim pomiędzy plotką, denuncjacją a reklamą.

Krytyk nowoczesny jest najbardziej nieuchwytną istotą: przystosowuje się do wszystkich form i sam nie ma żadnej.

Krytyka nasza bywa nieraz subtelna aż do ślepoty.

Sam na sam z wiecznością bez życiowych osłon obcują tylko polscy krytycy, którzy posługują się twarzą Jehowy zamiast zwykłego lusterka do golenia.

Nie przewidział wieszcz, że najgorszymi spośród zjadaczów chleba są gastronomowie ducha.

Nasza profesorska krytyka jest zawodowym i systematycznym grabarstwem geniuszów.

Jesteśmy wszyscy hiperkrytyczni, nie możemy uwierzyć wprost w szczerość tak dawno przeminionych złudzeń.

Na całym świecie prace krytyczne pisane są dla tych, co znają same dzieła, u nas wymaga się od krytyka, by jego pisma mogły zastąpić tę znajomość, uwolnić od niej.

W polemice literackiej zwycięża ten, kto sporną myśl umie dobitniej przybrać w sympatyczne lub antypatyczne barwy.

Zdolność do życia rozstrzyga ostatecznie: tej zaś nie dają jeszcze zwycięstwa polemiczne ani też nie odejmują jej porażki.

Rozumie się i ocenia tylko to, co było etapem naszej własnej pracy.

Nie dość jest wiedzieć, że ktoś w jakąś prawdę wierzył, nie dość jest nawet odczuwać, że dobrze by było w nią wierzyć samemu.

Zapewniam, że to bezwzględnie swobodne, bezinteresowne obcowanie z duszami kultur jest jedną z kultur najsubtelniejszych, najtrudniejszych do odparcia.

Rozumienie jest dostępne tylko temu, kto umie zdobyć się w dziedzinie ducha i tragicznej historii na głębokie współczucie, na przejęcie się istotą życia, które ma być zrozumiane.

Odległość historyczna nic nie stanowi. Wszystko, co jest wielkie, jest sobie współczesne.

Licząc się z wielkim duchem, liczymy się poprzez niego z Bogiem, a więc sobą.

Krzywdę wyrządza się duchowi w pełni życia, gdy się najwyższy choćby szczyt przez niego osiągnięty za coś innego uważa niż za fazę.

Prawdą twórcy jest zawsze to, jak sam siebie utrzymywał i stwarzał, nie zaś jak siebie oglądał i posiadał.

Praca umysłowa wymaga pogodnego zaufania do samej siebie: na szczytach zaś właśnie, gdzie myśl nasza staje się najpłodniejszą, opuszcza nas to zaufanie.

Czytelnik nie powinien być przekonany, że nie zrozumiał, gdy myśli jego wprawione są w stan niepokoju.

Nazywanie jest dziełem bezpłodnych.

Przegadanie jest od przemilczenia stokroć złośliwsze i niebezpieczniejsze.

Wyrazy dodatnie są tak nudne i wyświechtane przez głupotę, jak nieśmiertelny biały koń Lafayette'a.

Inną jest rzeczą kulturę tworzyć, a inną rozumieć i tłumaczyć to, co już stworzone.

„Spirytualizm" polskiej literatury polega na niechęci widzenia.

Kraj wieczności i kraj rzeczywistości? Powiedzmy raczej: kraj frazesu i kraj badania, kraj nieuctwa i kraj prawdy mozolnie poznawanej.

Literatura polska jest dziś wielkim uczuciowym kłamstwem, chociaż jest szczera.

Polska literatura nie była śmiałą nawet w zacofaniu.

Żyjemy w epoce wszechwładzy frazesu. W literaturze polskiej obowiązuje jeszcze stylistyka, logika dawno zatraciła swoje prawa.

Dziś w polskiej estetyce myśl odgrywa rolę przeszkody: bezwiedność jest ideałem.

Absolut als Sprechvogel: oto cały sekret polskiej literackiej metafizyki.

Tam gdzie wystarczyłoby powiedzieć: nie wiem, piszemy: głębia, tajemnica, abyssus.

Każdy polski pisarz ma w samym sobie jakiegoś nieuchwytnego cenzora.

Milczenie talentów wymowniejszym bywa niż ich najwymowniejsza działalność.

Są książki, które wydają mi się dziełem złośliwej chęci pomszczenia się.

Są pisarze, których można by nawet ukrzyżować, nie czyniąc przez to prac ich godnymi czytania.

Panowanie gestu w sztuce, literaturze, myśli — jest to hegemonia estradowej kokieterii w życiu narodu.

Iluzjonizm jest jednym z najbardziej banalnych stanowisk myśli ludzkiej. Dlatego też jest on bez końca eksploatowany przez literaturę piękną.

Nierzeczywistością w literaturze lubuje się epoka, która czuje, że w rzeczywistości jest niczym.

Kto chce schronić się przed ludzkim losem w czysty artyzm, ten stanie się prędzej czy później i dla artyzmu zbyt lekkim.

Nad życiem umysłowym, oderwanym od dziejowej pracy, panować zaczyna wszechwładnie erotyka — nie jako namiętność, ale jako pewien gatunek seksualnej ambicji.

Fagocyty są idealistami, potrzebne im jest przekonanie, że stwarzają świat, który trawią.

Samobójstwo duchowe leży na dnie każdego estetyzmu, gdy jest głęboki i tragiczny: powstaje on jakby wskutek odwrócenia łożyska, jakim płynie krew naszego życia; karmimy nią to, co nami nie jest; życie staje się magią, wywoływaniem upiorów, których oczyma pragniemy na świat spojrzeć, by zobaczyć piękno.

Nic bezpłodniejszego niż myśl o początku, gra w słowa, zawsze już tylko retoryka, literatura, poemat, zaklęcie.

Literatura polska odczuwa mękę biernego, zamkniętego w swej niewyczerpalności cierpienia; literatura rosyjska cierpienie uważa tylko za pobudkę do pracy.

I Dostojewski mówi to z całą męską stanowczością: ja chcę, aby Rosja żyła, świat bez Rosji to dla mnie pustynia, grób, nie mógłbym żyć w takim świecie.

Zachodnioeuropejskie stosunki literackie nie są lepsze, są tylko bardziej wyrafinowane.

Literat polski instynktem czuje, że literat niemiecki jest rozwinięciem tego typu, który w nim bez jego winy jest umęczony.

Pewne jest to jedno, że dla pisarza francuskiego zagadnienie jego indywidualności jest rozstrzygnięte, gdy znajdzie on dla siebie wystarczającą formę wysłowienia.

Rzecz charakterystyczna: training jest wyrazem, jakim posługują się Anglicy nawet wtedy, gdy chodzi o najsubtelniejsze uzdolnienia myślowe, dialektyczne, artystyczne lub pisarskie.

Im głębiej tkwi w organizmie kultury dana myśl lub stanowisko duchowe, tym niedostępniejsze są one dla cudzoziemca.

Artyści dziełami swymi stwierdzają tylko prawdy, którymi ich społeczeństwa żyją.

Kto niczego w życiu nie kocha, gdyż prawdą życia gardzi, piaskiem zasypuje źródło swej twórczości.

Sądzę, że właściwie tych tylko ludzi twórcami nazwać się godzi, którzy są w stanie ukazać coś, co oni widzą, a w stosunku do czego wszyscy inni są ślepi.

Literatura w ogóle jest to luksus, jeśli się wierzy w politykę, ale literatura subtelnie, dokładnie, z miłością znana literatura to jedna z najniezawodniejszych dróg, prowadzących do wyzwolenia od brutalnie głupich i deprawujących zabobonów politycznych.

Pisarz powinien kochać swój zawód obyczajowo, powinien być zainteresowany tym wszystkim, co bytowo zrośnięte jest z jego sposobem życia.

Gdy jakiś pisarz skarży się na nędzę — w formie mniej lub więcej bezpośredniej — wydaje mi się zawsze, że czytam ogłoszenie: Sumienie do wynajęcia lub na sprzedaż, dla stałych klientów rabat!

Poezja musi być pojmowana jako twórcza autodefinicja człowieka.

Linie architektoniczne muszą być wybrane tak, aby przedmiotu nie wiązały, ale jednocześnie muszą być przejrzyste.

Zagadnienie formy jest w gruncie rzeczy zagadnieniem praktycznej psychologii zbiorowej.

Każdy początek dziejowy jest zawsze pogwałceniem smaku, żadna z ustalonych form nie może poznać się na tym, co jest zaczynaniem.

Jest to ciekawy odcień naszej psychiki: tchórzostwo wobec form.

Musimy nauczyć się rozpoznawać wrastanie twórczości ludzkiej w konkretne, określone postacie rzeczywistości.

Paleontolog może odczytać z kości zaginionych zwierząt klimat i glebę epok, które przeminęły, my musimy budować kraj, klimat, ziemię dla istot, które nie tyle są, ile raczej zapowiadają swą przyszłą naturę.

Dopóki się pisać i tworzyć będzie o ludzie, a nie sam lud, wszystko to będzie tylko nowy gatunek sportu, nowa moda.

Więc w każdym razie nie „wiejski lud". Albo tak, lecz dla tych, co umieją myśleć sytuacyjnie z niego, nie „dla niego".

Klasa robotnicza nie zdobędzie się na swoją poezję, póki czynić ją będą wykonawczynią jakiejś teologii. Pomazańcy pańscy nie śmieją się, są oni sztywni i uroczyści jak marionetki.

Parweniusz ceni tylko to, co go maltretuje.

Dworak nie wzbudza we mnie litości nawet swymi podartymi trykotami.

Życie jest podobno najtęższym ironistą, fałszywy demonizm go nie zastrasza.

Wobec sztuki to jedno jest rozstrzygające: czy jest ona rzetelnym głosem przeświadczenia ludzkiego, czy wmówieniem.

Tworzenie jest nieustannym traceniem siebie i dostrzeganiem obcości w samym sobie.

Erotyzm nie jest obcym sztuce, jest jej istotą. Posągi tworzone są nie w marmurze lub brązie, lecz w tym, co jest nami, co ukazuje się nam jako kształt nasz.

Jest w rzeźbie wielka mądrość: że człowiek może liczyć tylko na to, czemu sam zdoła nadać postać swego życia.

Homerycki świat jest to świat, którego ewangelia zlała się z plastycznym istnieniem.

Cisza dowiaduje się o sobie dopiero wśród zgiełku. Sama przez się jest zbyt głęboką, by się znała. I wieczny wróg ciszy — zgiełk, jest jej dobrodziejem.

Wierzajcie — bezpieczniej bywa niekiedy nie widzieć poważnego oblicza kryjącego się poza roześmianą twarzą żartu.

Śmieszność bywa przemijającą grą światła i cienia, gdy miedzy nami i słońcem jest potworność.

Gardzi człowiekiem, kto nie umie czcić go poprzez śmiech: Tylko kłamstwo, złudzenie, pozór — są zawsze poważne.

Humor jest stanem duszy religijnym, a niweczącym obrzędowość: jest wyzwoleniem żyda od wewnętrznego popa, przed którym można się wykłamać.

Humor przełamuje platonizm wartości, a zachowuje jej moc zespalającą, zespala ona sam wysiłek, nie zaś jakiś przepisany rezultat.

Tragizm jest zaprzeczeniem indywidualności osiągniętym poprzez jej spotęgowanie najwyższe.

W każdej tragedii jest tchnienie otchłani.

Jest tylko jedna rzecz piękniejsza od Kanta: tragedia grecka.

Żywe i nie skrępowane słowo zastąpi w wielu wypadkach druk, który jest dziś nie tyle środkiem rozpowszechniania myśli, ile raczej zabezpieczania własności duchowej.

Nic wspanialszego nad prostą mowę rzeczy wielkich.

VI

Zaiste trzeba umieć czytać filozofów i szczególniej między tekstem czytać, jeśli chce się z nich wyczytać ich prawdy.

Dialog Platona zrodziła kultura czasów, gdy o filozofii rozmawiano na rynkach, gdy była ona sprawą społeczną, a nawet towarzyską, gdy była namiętnością całego oświeconego narodu.

Gnostycy usiłowali zawsze odnaleźć intelektualne zaklęcie przeciw losowi: formułę mogącą służyć do bezpiecznego przebycia groźnych dzielnic piekła.

Nie można łudzić się, że prawda zostanie ustalona doktrynalnie. Tomasz z Akwinu należy na zawsze do przeszłości.

Machiavelli to zrozumienie, że prawdziwym czynem politycznym jest nie zamierzenie, ale skutek wykonanego przez nas zamierzenia.

Carducci ma słuszność: niebo Galileusza to rozszerzenie na świat cały polityki Machiavellego, gdy zabrakło jej miejsca na ziemi.

Nieraz już myślałem, że ten świat Ludwika XIV, na przykład, to było jedno z najfantastyczniejszych środowisk duszy, i gdy kto ją tu odnajdzie, będzie widział straszliwie skomplikowaną szczerość masek, prawdziwość udania, nie dającą spokoju bezpośredniość sztuczności.

Idea renesansu jako treść salonowego życia, konwersacja jako droga do znaczenia.

Ci ludzie grają, ale ich gra jest walką, ich rola jest dożywotnia, i za pomyłkę płacą życiem.

Prawo pięści zostało stłumione, ale w pierwotnej tylko swojej postaci — istota jego została. Rozstrzyga ono i decyduje wszystko jako prawo świetności i dowcipu.

SaintSimon jest jasnowidzącym: własne jego złudzenia otwierają nam oczy.

Logika racjonalistyczna jest apelem do gotowego świata: trzeba tylko dowieść, że ma się wobec niego rację.

Ze świata stworzonego przez Spinozę nie było nawrotu do samego Spinozy.

Intelektualizm narodził się z psychiki zindywidualizowanych rozpojedynczonych rozbitków historii: z eremityzmu wewnętrznego nie mniej zdecydowanego niż ten, który pędził ludzi z miast precz na pustynię.

„Czysty" człowiek da się tak zdefiniować, że z jego punktu widzenia będzie zawsze logiczne to, co ma być logiczne dla tego, co tworzy definicje.

Człowiek myślący teoretycznie przestaje być człowiekiem jakiegokolwiek bądź określonego typu.

Racjonalizm może służyć zwyciężającym, ale organizuje na przyszłość klęskę.

Każdy racjonalizm kryje w sobie dwóch zwaśnionych dekadentów: nie zdołali tylko dojrzeć lu rozwinąć się, albo zawarli kompromis.

Racjonalista wtedy dopiero czuje, że zwycięstwo jego jest zupełne, gdy już całkowicie nie rozumie, w jaki sposób myśli jego przeciwnik.

Wyzwolenie się od racjonalistycznego dogmatyzmu jest właściwie tylko przyjęciem odpowiedzialności za jego trwanie.

Niezręczne, zawikłane okresy Vico nagle zdradzają w sobie dziwny majestat; spoza tego lub owego słowa wyjrzy ku nam cień liktorów.

Vico jest największą postacią całej nowoczesnej filozofii. Leibniz jest przypadkiem. Mógłby być wykreślony z filozofii bez straty — pomimo geniuszu.

Vicowi odpowiada Pascal. On jest stwierdzeniem, że dopóki myśl nie tworzy prawa, jest niczym.

Filozofia Kantowska ma dwa oblicza: niewolnicze i królewskie. Rzeczą naszą, naszej wartości, naszej najgłębszej przyrody jest to, które w niej dojrzymy.

I rewolucja francuska, i Kant są aktami pryncypialnego wyzwolenia ludzkości.

W maksymie etycznej Kanta, że człowiek człowiekowi może być tylko celem, leży podwalina metodologii nauk społecznych.

Schopenhauer powinien był gardzić muzyką jako pociechą. Nicość, zaprzeczenie życia nie potrzebują, by po nich płakano.

Dwadzieścia tomów Hegla, cała herkulesowa praca jego życia, jest właściwie rozwinięciem jednej zasadniczej wizji umysłowej, poczucia bezwzględnej wartości tego, co jest.

Hegel tworzył całe tomy suchych rozumowań, żeby zapewnić sobie widzenie umysłowe, dostrzegając w każdej treści życie wszystkich innych.

Byt musiał być od samego prapoczątku ciężarny Prusami; bo tylko rozrost tego społeczeństwa, do którego psychicznie należał on, był sprawdzianem dla osobistej myśli Hegla.

Feuerbach kochał konkretnego człowieka, konkretne życie ludzkie, lecz miłością abstrakcyjną.

Romantyzm to bunt kwiatu przeciwko swoim korzeniom.

Stan świadomości i kultury romantycznej polegał na tym, by zaprzeczać wartości tym samym formom działalności, mocą których istniały społeczeństwa utrzymujące samą tę świadomość.

Można powiedzieć, że dlatego właśnie romantyzm jest czymś więcej niż kierunkiem literackim, że odbija on rozdarcia w psychice, nie umiejącej wyrzec się rezultatów działania, którego nie może uznać za swoje.

Romantyzm poprzestaje na poczuciu swojej wartości, swojej indywidualności: zastępuje mu ono rzeczywistość.

Romantycy — to ludzie, którzy wierzą, że ich ja, ich sposób czucia jest sprawdzianem zasadniczym.

Romantyk żąda od miłości i przyjaźni, by dokonały one dla niego i w nim czegoś, co właściwie powinno być dokonane przez niego samego, stanowić podstawę samych tych uczuć.

Przyjaciel romantyczny to nie jest człowiek, jak inni, to jest nasza podstawa, uzasadnienie.

Romantyk sprzeniewierza się organizmowi w sobie, tej głębokiej prawdzie moralnej, która kryje się poza faktem naszego ciała. I bunt ciała jest nieraz brutalną i pozornie amoralną lub umyślnie immoralną formą, w której wyraża się protest prawdy życia przeciw obłudzie lub samoomamieniu romantyzmu.

Romantyk jest istotą zbyt mało uczciwą, aby była tragiczną, wartość jej przebywa poza życiem, które zmaga się z losem — unosi się ona w dziedzinie bezcielesności.

Jaźni romantycznej pozostaje właściwie to jedno kryterium: możność wypowiedzenia.

Romantyzm przeżywa się raz na zawsze w dniu, w którym ukazuje się przed nim zagadnienie realizacji.

Herbert Spencer nie był daleki od Byrona, jak myślał. Plechanow nie jest całkiem obcy Pieczorynowi.

Oddychamy i żyjemy wynikami twórczości romantyków i naukowa koncepcja świata jest bezwzględnie wytworem uczuciowości romantycznej.

Zimna rzeczywistość to byt społeczny stwarzany bez poczucia, że dźwigamy nieustannym wysiłkiem źródło wszelkiej wartości dla nas: ojczyznę naszą. Tylko w tak rozdartej świadomości mogło powstać coś podobnego: widmo życia naszego a nie naszego: świat Darwina jest jedną z metamorfoz świata Rousseau.

Przyrodniczo pojęta rzeczywistość społeczna jest hipostazą uczucia obcości, wniesionego w życie zbiorowe przez izolowaną świadomość romantyczną.

Ewolucjonizm jest tylko apokalipsą dla filistrów: królestwo boże już nastało lub staje się, choć nikt tego nie wie; można nie dbać o życie, które jest, bo żyje się w innym świecie.

Marks myślał i czuł zawsze wszystko jako przedmiot własnej świadomej woli; miał on umysł, czy może duszę tak zbudowaną, że gdy chciał zrozumieć świat, myślał o tym, w jakich warunkach jego myśl i wola mogłyby nim zawładnąć.

Marks mówił o sobie, że postawił na nogi dialektykę Heglowską, która chodziła na głowie. Mógłby był powiedzieć z nie mniejszą słusznością, że wyjaśnił on rzeczywiste znaczenie i genezę Kantowskich kategorii.

Filozofia Hegla w swej ostatecznej formie, jaką nadali jej Marks i Engels, jest istotnie do dziś dnia ostatnią filozofią. Wszystkie późniejsze wytwory myśli są zjawiskiem reakcji lub rozkładu.

Karol Marks uczynił filozofię życiem, wyprowadził z niej ostateczny wniosek, uczynił rzeczywistością Kantowskie pojęcie samowładzy praktycznego rozumu.

Teoria wartości to nie jest tylko ekonomiczna teoria, to kamień filozoficznego gmachu Marksa.

Marks sformułował postulaty utajone w samej istocie, w samej logice wewnętrznej filozofii i myśli europejskiej, ale utożsamił logikę tego sformułowania z logiką samej rzeczywistości, która ma tu być stworzona.

U Marksa ludzie w żyłach mają nie krew, lecz ogień i spiż zrozumianej historii.

Właściwie Engelsowi wystarczało poczucie, że reprezentuje on logicznie i intelektualnie formę życia godną zwycięstwa i władzy.

Tacy ludzie, jak Engels, jak gdyby nie rodzą się wcale, oni czekają, aż świat do nich dojrzeje.

Agnostycyzm nie przełamuje intelektualizmu, i Herbert Spencer jest istotnie tylko zwapniałą cząsteczką filozofii Hegla.

Hegel czynił z nas uczestników dziejów, uczył nas wiązać każdy szczegół życia i myśli z zagadnieniami dziejowej doniosłości. Zadaniem nowoczesnych filozofów jest uczynić nasz stosunek do wszystkich spraw świata i historii prywatnym.

Podobnie jak Vico, tak i Nietzsche przeżywa w miniaturze treść swojej filozofii. Vico w ramkach klasycyzmu przeżywa myśl rdzennie nowoczesną.

Nietzsche w ramkach najbardziej ciasnego pozornie subiektywizmu przezywa treść najbardziej obiektywną, przeżywa filozofię, będącą najbardziej systematycznym zaprzeczeniem subiektywizmu.

Nietzsche jest może najbardziej klasycznym przykładem, jak bardzo panuje nad pracą myślową jednostki najbardziej genialnej zawartość świadomości, jaką znajduje ona w kulturze swojej epoki i swojej warstwy, i jaka staje się dla niej światem.

Gmach Nietzschego wsparty jest bezpośrednio na huczącym morzu. I poprzez luki myśli każdej chwili wdziera się ciemna woda mistyki.

Przezwyciężenie apriorycznej logiki przez nielogiczność, niejasność, nieokreśloność apriorycznych założeń, nazywa się nazbyt często w nowoczesnej filozofii empiryzmem.

Jako wyzwolenie od filozofii ukazuje się zazwyczaj chaotyczny i bezładny filozoficzny eklektyzm.

Poza każdym logikiem kryje się sentymentalista.

Amorficzne nagromadzenie na jednej płaszczyźnie abstrakcyjnej myśli ludzkiej pojęć i wartości wyrwanych z życia różnych epok i narodów jest jedną z najzjadliwszych form oświeconego barbarzyństwa.

Pewna mieszanina idylli socjalizmu i chrześcijaństwa, rewolucji, ewangelii i café chantantu unosi się dziś w powietrzu.

Funkcje wyłamawszy się ze swej jedności zagrażają sobie wzajemnie.

Ile sceptycyzmu, zobojętnienia, ile cynicznego lekceważenia dla wysiłków i pracy geniuszów myśli tkwi w naszym zamiłowaniu do historii filozofii i obojętności dla filozofii samej.

Och, gdybyśmy się nauczyli mniej cenić w człowieku to, iż jest synem pewnej epoki, a za jedyny sprawdzian jego wielkości uważali, w jakim stopniu i mierze był on świadomym synem wieczności.

Mniejsza o to, jaką filozofią posługujemy się w swych argumentacjach. Rzeczą ważną i jedynie ważną jest, jaką filozofią żyjemy.

VII

Wszystko, co było kiedykolwiek bądź dziejami, jest naszą sprawą.

Niepodobna wyskoczyć z wątku snutego przez czas. Rodzimy się zawsze tym, czym uczyniła nas przeszłość.

Każda dusza urobiona jest przez wieki i chce czy nie chce wieki tworzy.

Tam tylko są ruiny, gdzie gmachy były.

Ruin istotą jest obecność wieków. Kto ruiny budzi, wieki budzi.

Granice dotychczasowej historii są granicami, jakich nie może przekroczyć nasze poznanie.

Konkretna, obyczajowohistoryczna rzeczywistość ludzka jest podstawą ostateczną wszystkich umysłowych tworów.

Platonizm historyczny był wytworem realnego podporządkowania jednostek czemuś obcemu.

Dogmatyczny historyzm stal się niebezpieczeństwem dla samej historii.

Stwarzamy sztuczną konstrukcję życia widzianego ze stanowiska jednej warstwy i nazywamy ją historią narodu.

Gdy usiłujemy wyzwolić się od historii, padamy ofiarą historii nie zrozumianej.

Każde nasze poruszenie jest krytyką dziejów, krytyką najgłębszą i najtragiczniejszą, gdyż dosięgającą je nie w naszym o nich wyobrażeniu, lecz w samej ich istocie. Każda historia, dopokąd żyje, krytykuje samą siebie bezlitośnie.

Każdy przytułek przeszłości jest więzieniem.

Gdy przestajemy być świadomymi uczestnikami twórczości dziejowej, stajemy się igraszką mistyfikującej nas fizjologii.

Historia jest zbiorową, solidarną sprawą — nie tylko siebie przeżywamy — przeżywamy nieustannie innych.

Determinizm stworzony jest przez nas samych.

Historia była i jest procesem wytwarzanym przez człowieka, lecz nie pojętym i nie opanowanym przez niego.

Oszczędzilibyśmy sobie wielu złudzeń, gdybyśmy pamiętali, że plany i dążenia dziejowe budowane są z rzeczywistego życia tych, co je snują, a nie zaś z tego życia, które ma być ich wynikiem.

Nie człowiek jest momentem z historii rzeczy, lecz rzeczy są momentem z historii człowieka.

Kant historii nie narodził się dotąd.

Kryzys dziejowy, roztwierający nowe widnokręgi dziejowe, wydaje się klasom przeżytym krańcem wszelkich widnokręgów.

Treść historycznego zadania, jeżeli ma być dokonane, musi stać się treścią życia tych ludzi, którzy pragną być świadomymi pracownikami historii.

Dążenie historyczne staje się niepowstrzymane, kiedy staje się naturą jednostek, prawem ich żywiołowego rozwoju.

Przyszłość to inna postać swobody tworzenia.

Rewolucyjna działalność, aby była zdrowa, opierać się musi na pozytywnej treści, którą wnosi w życie dane organizujące się pokolenie.

Rewolucjoniści powinni umieć samych siebie wychowywać, powinni w sobie własną siłę tworzyć.

Zuchwalstwo rewolucyjne może iść w parze z wielkim ubóstwem rewolucyjnego ideału.

Przyszłości się nie poznaje, lecz się ją tworzy.

Fatalizm historyczny jest usiłowaniem zamaskowania przed sobą własnej odpowiedzialności.

Materializm dziejowy zabija raz na zawsze to inne, którego maską tylko jest ludzkość.

Materializm dziejowy przepaja świadomością całą przeszłość historyczną i jej wynik: gniotący nas świat.

Materializm dziejowy wskazuje, że ludzkość pozawiązywała sama te węzły, nad rozwiązaniem których się trudzi.

Umiemy myśleć w kategoriach materializmu dziejowego o wszystkim, z wyjątkiem świadomości klasowej proletariatu.

Lud, który tworzył mity, żyć zaczyna plotką i potwornie przekręconymi pogłoskami, echami życia warstw „myślących".

Skoro wszelka myśl jest tylko nadbudową — najlepiej jest nie myśleć.

Automatyzm ekonomicznego rozwoju jest mitologiczną karykaturą myśli Marksa, nie o automatyzm ten idzie — lecz o warunki, jakie on stwarza.

Materializm dziejowy, powtarzam raz jeszcze, nie jest kamieniem filozoficznym alchemików: nie uwalnia od pracy.

Niesłychanie ważną jest rzeczą, byśmy zrozumieli, że to, co ukazuje się nam jako ograniczoność dziejowej epoki, było właściwie jedyną treścią myśli tej epoki, jedyną rzeczywistością tej myśli, nią samą.

W każdym historycznym wpływie istnieje zawsze ten pierwiastek: najsilniej ulegają wpływowi w znaczeniu dramatyzującej hipnozy ludzie najmniej zdolni prowadzić dalej pracę tych, których wpływowi ulegają. Logika pracy zaś i logika roli są zupełnie różne; pierwsza wymaga walki z przeszkodą: samo zwycięstwo ma coś w sobie z chropawej powierzchni, z jaką ścierał się pracujący, rola wymaga efektowności.

Pamiętać należy, że siła i przemoc, które nas zwyciężają, musiały być duszą wytrwałą i mężnie dojrzewającą, nim stały się siłą.

Nazbyt często przypisuje się machiawelizmowi jednostek to, co jest jedynie działaniem samej logiki, samej siły ciążenia urządzeń.

Nasza metafizyka jest zawsze mitologią społeczną, przypisuje bowiem samoistne znaczenie momentom społecznego istnienia.

Świat, o którym mówi nam społeczeństwo, jest światem stworzonym przez życie: wszystko, co może być nazwane, określone, należy już do tego świata.

Nie społeczeństwo jest wynikiem jakiegoś pozaludzkiego świata, lecz przeciwnie, wyobrażenie o pozaludzkim świecie jest zawsze wytworem takich lub innych urządzeń zbiorowego życia.

Obiektywne społeczeństwo powstaje na gruzach narodu albo jego warstwy, i członek społeczeństwa to rozkładająca się resztka obywatela.

Typ ucisku społecznego rozstrzyga o typie pozaludzkiej podstawy wszystkich wartości moralnych.

Nigdy zanadto nie możemy strzec się form, które wiodą nas wstecz ku stanowiskom dogmatyzującego spożycia.

O przeżyciu się danej klasy stanowi to, że wytworzenie w niej charakterów inaczej, jak w drodze wyjątków, jest niemożliwe.

Dużo tchórzostwa jest w tej odwadze i dużo dogmatu w tym bezdogmacie, niewiara w jutro jest najlepszą z wiar dla tych, dla których dzisiaj ma być dniem ostatnim.

Gdzie nie ma już walki, pasowania się, wysiłku, natężenia woli, myśli, mięśni — tam istotnie jasne już i skończone jest wszystko.

Stosunek do swojej klasy, warstwy kulturalnej, epoki, jednostka przeżywa jako swój stosunek do świata.

Pod pozorami normalnego typu zachowania wobec wszechświata rozprawiano zawsze o normalnym zachowaniu się w świecie gotowej pracy.

Przekształcenie socjalistyczne to nie wyzwolenie od pracy — to wyzwolenie pracy.

W społeczeństwach dotychczasowych idea zasługi jest całkowicie oderwana od idei pracy.

Tylko bóstwa współczesnych społeczeństw są nieosobiste, jak one same.

Socjalizm nie jest tylko kwestią siły: jest on powstawaniem, rodzeniem się prawa.

Żadne zwycięstwo nie oparte na świadomości mas nie jest ostatecznym ani pewnym.

Rewolucje są momentami, w których społeczeństwa zapoznają się ze swoją istotną strukturą.

Bezgranicznie społecznym jest taki sposób odczuwania życia, w którym tworzenie się, zdobywanie nowych właściwości, a więc konieczne wyodrębnianie się nie jest pojmowane jako proces antyspołeczny.

To, co nazywamy dorobkiem kulturalnym ludzkości, to, co ukazuje się nam jako rozum ludzki, jako jego treść — jest utrwalonym przez mowę wynikiem przeżyć różnych, ściśle określonych grup ludzkich.

Warstwy kulturalne uważają swoje perypetie w nabywaniu kultury, swoje przejścia ideologiczne, stany dusz za właściwy rdzeń dziejów.

Rzeczywistość europejska to frazeologiczne fikcje danego momentu.

Świadomość kulturalna nie może przemóc widma gotowego świata, żyje ona nieustannie złudzeniem, że w jej wnętrzu dokonywa się przeistoczenie rzeczywistości.

Każda epoka upadku jest zarazem epoką współistnienia obok siebie, nawet w jednej duszy, stylów, wiar, mniemań.

Klątwa nowoczesnej kultury, współczesnej opinii, w tym wyraża się, że oddaje ona losy swe w ręce sił, którymi gardzi.

We wszystkim potrzebujemy masek. Własna fizjonomia wieku jest czymś niedostrzegalnym. Zobaczyć lub ukazać twarz ludzką jest nieprzyzwoitością.

Jest istotnie organiczna niechęć i niemoc kulturalna w epoce: rozproszona ciekawość, nieuporządkowane ambicje — nie pozwalają wytworzyć się psychice, zdolnej dźwigać kulturę osobistą.

Dziwnym musi być grunt moralny kultury, w której zrozumienie, że myśli i przekonania wyrastają z jej życia, odbiera tym myślom władzę nad umysłami.

Obca kultura jest zawsze dla nas światem wyzwolenia duchowego, oderwania się od życia, i dlatego ukazuje się ona nam w innym zupełnie świetle niż nasza własna.

Idealizm na cudzym gruncie łatwą jest rzeczą: tam ukazują się nam zawsze postulaty, nigdy ciężar ich urzeczywistnienia.

Platoniczne współczucie „mękom", „udręczeniom" innych narodów, jest ohydną, płaczliwą formą jezuityzmu.

Im głębiej tkwi w organizmie kultury dana myśl lub stanowisko duchowe, tym niedostępniejsze są one dla cudzoziemca.

Nawet zbuntowana przeciwko istniejącemu państwu myśl rosyjska — służyła w myśl niezwalczonej logiki dziejowej potędze tego państwa.

Filozofia niemiecka tworzyła naokoło Niemiec psychologię ponadnarodowego panteizmu, w samych Niemczech była ona przedziwnym organem narastającej mocy wewnętrznej.

Psychologia historyczna inteligencji rosyjskiej jest jedną z głębszych racji istnienia caryzmu.

Kultury ukazują nam się jako wystarczające sobie całości wtedy tylko, gdy zostały już stworzone.

Wielkie kataklizmy przyrody, niszczące w mgnieniu oka pracę wielu pokoleń mrowia ludzkiego, mogą być uważane za pewien rodzaj kosmicznej krytyki naszej kultury.

Wszystkie postacie i formy nowoczesnej myśli, wszystkie wybitne indywidualności są próbami rozwiązania tego problematu: uczynić życie swoje, cały swój stosunek do świata własnym dziełem.

Dla twórcy kultury — wszelka rzeczywistość jest zadaniem, dla człowieka czynu — niemoc jest wezwaniem, jeżeli nie dostrzega sił, sam staje się pierwszą siłą.

Mężczyzna europejski sto już lat odbywa kuwadę i znieść już nie można tych jęków i skomleń — altruistycznego porodu.

Trzeba wiedzieć, że wielkie sprawy są w grze: to cały wiek XIX zmienia swe znaczenie, przeistacza się, wyrasta w coś nowego.

Kultura jest to zawsze przekształcenie typu człowieka przez człowieka.

Przewrót musi się dokonać w momencie, kiedy jesteśmy najmniej przygotowani do jego wykonania.

VIII

To, co ma być stworzone, dowiedzione być nie może: zrywa bowiem zamknięte koło tożsamości.

Nasza rzekomo naukowa wyobraźnia sama już jest wyrazem rozstroju społecznego w naszej duszy.

Nasza logika, nasza teoria myśli i kultury jest wciąż jeszcze oparta na potężnych i usystematyzowanych niedorzecznościach, na całkowitym odwróceniu wszystkich istotnych stosunków.

Gdy się wkracza do XIX wieku, trzeba uznać „pojęcia" i „metody" naukowe za jeden ze środków ekspresji artystycznej.

Być może z biegiem czasu uznana zostanie „filozofia", synteza naukowa, za rodzaj twórczości literackiej, w którym nasz czas stworzył rzeczy najciekawsze i najcharakterystyczniejsze.

Naukowość jest pewnym rodzajem romantycznej rezygnacji, ale nie prowadzi nas ona nigdzie poza ogólne założenia tego stanu rzeczy.

Logika i sentymentalizm idą w parze, są to dwie strony, dwie postacie jednego i tego samego stanowiska.

Teoria poznania usiłująca w ten lub inny sposób wydedukować naukę, czy to z natury przedmiotu i czystego ducha, czy to z przyrody, czy z woli bożej, jest równie naukowa jak dyscypliny, które zajmowałyby się rozstrzyganiem zagadnień, w jakiej strefie rodzą się lokomotywy lub na jakim drzewie dojrzewają kalosze.

Teoria poznania jest i musi być zamaskowaną teologią czy metafizyką. Jest mitologią naszych czasów.

Kto nie rozumie, że prawo Newtona jest jednak tylko myślą ludzką, tylko formą naszej myśli, może by wyrzekł zajmowania się filozofią.

Profesorowie teorii poznania wszystkich kierunków przezwyciężeni są przez każdy tramwaj elektryczny, w jakim jadą.

Nic łatwiejszego, jak wywołać wrażenie realizmu czy empiryzmu, potrzeba dlatego zająć tylko stanowisko zajmowane przez przeciętną większość.

Niemieccy profesorowie filozofii zasługują na to, aby władał nimi Kaligula.

Wszelki dogmatyzm kończy i musi kończyć samobójstwem.

Ludzkość wprawdzie produkuje naukę, ale nie wie, dlaczego się to jej udaje.

Świat jest dla nas zawsze odpowiedzią zależącą od pytania, z jakim się do niego zwracamy.

Każde pojęcie jest tylko wyrazem celowości poznawczej i zakres jego jest uzależniony od wymagań tej celowości.

Nauka jest pewną postacią żyda, jest konstruowaniem środowiska podległego woli ludzkiej.

Rzeczywistość ujęta w ramy i prawa naukowego poznania jest sumą rozwiązanych przez ludzkość zadań.

Władza pojęciowa nad rzeczywistością jest odbiciem władzy fizycznej nad nią.

Przęsła logiczne w ten tylko sposób się ustalają: przęsła logiczne są pomostami narzucanymi przez naszą wygodną myśl nad dźwigającą nasz świat, nasze ja, same jego logiczne właściwości, gehenną.

Wiedza przyrodnicza to świadomość władzy nad przyrodą.

Prawdziwym wiązadłem przyczynowym praw przyrody w danym momencie jest przemysłowa i naukowa technika danego momentu.

Nauka była masowym usprawiedliwieniem: tak lub inaczej ona z czasem wywiedzie, wykaże naszą słuszność, ale teraz słuszność musi być

wywiedziona z nas samych i przez nas samych.

Myśl sama przez się nie styka się nigdy z żadną pozaludzką rzeczywistością.

Aby wierzyć w konieczność naukową, człowiek musi wierzyć w moc własną ustanawiającą tę konieczność.

Myśl nie pozostająca w żadnym stosunku z ręką jest czczym mamidłem.

Nasza logika i nasz intelektualizm muszą odradzać się z bezrozumu i przezeń być nieustannie tworzone, i to jest ich jedyną podstawą w świecie.

Teoretyczne zachowanie się zjawia się jako środek pożądany lub niezbędny z punktu widzenia zachowania się praktycznego.

Wszędzie i zawsze (nawet w geologii itp.) uczony jest tylko eksperymentalnym posterunkiem życia.

Rozum nasz to suma doświadczeń przebytych i zaklasyfikowanych.

Miara dokonania jest miarą poznania samego.

Całe zagadnienie teorii poznania zawarte jest w tym pytaniu: w jaki sposób określenia psychiki mogą prowadzić do wyników ostających się poza granicami tej psychiki w świecie?

Prawda jest wyrazem rzeczywistości o tyle tylko, o ile człowiek może nagiąć świat do zamierzonego skutku.

Te same czynności, które wytwarzały formę naszej myśli, zdobywały treść naszej wiedzy.

Myśl, obraz spostrzeżony zawsze jest tylko zaklasyfikowaniem czegoś dokonanego.

Mówiąc o materii człowiek uświadamia sobie tylko to, czym jest, co stworzył, co zdziałał: mówi więc tylko o sobie.

Czy pan o tym myślał, że tę nieskończoność nad nami wyżłobiła jednak myśl ludzka?

Rozum, w moich oczach, jest dziełem człowieka.

O tyle posiadamy prawdę, o ile jesteśmy w stanie za pomocą woli dokonać rzeczy trwałych.

To uważasz za świat, co wiesz o świecie.

To, co ja jakieś uważa za swój świat, jest zakresem działania, jaki przyswoiło sobie.

Myślimy całym ciałem, myślimy rodziną, dobrobytem, całym istnieniem swoim; kto jest związany istnieniem swym ze społeczeństwem, prędzej czy później uświęci, uprawni ten związek w miarę własnego rozumu.

Metoda umysłowa nie jest czymś zewnętrznym: nie można jej bezkarnie zarzucić dla jakiejkolwiek innej.

O metodzie nie rozstrzyga dogodność subiektywna, lecz przedmiotowa i bezwzględna konieczność wywiązująca się z samej natury zadania, o które idzie.

Na tym zasadza się istota metody oznaczanej mianem materializmu dziejowego, że nie przesądza ona o życiu na podstawie teorii.

Nauka i prawo pozostają w bezpośrednim związku. Gdy czujemy się bezsilnymi w społecznowytwórczym życiu, szukać musimy pozanaukowych form ustosunkowania naszego ja z wszechświatem.

Bezsilna, nieudolna nasza psychika ukazuje się nam jako zapoznana siła przyrody.

Socjologia to organ myślenia o życiu dziejowym w kategoriach dziejowej niezdolności.

Myślimy zawsze jako społeczeństwo za pomocą organów wytworzonych przez przeszłość, i aby myśleć krytycznie, musimy sobie zdawać sprawę z natury tych organów.

Żywi kują narzędzia, za pomocą których nadal myślą nimi, kierują umarli, często zmory tylko i widzenia, jakie i tym umarłym już na piersiach wyrosły.

Myślimy nie tylko mózgiem, lecz całym ciałem, wszystkimi nałogami, zwyczajami, stosunkami rodzinnymi, z jakimi jesteśmy zrośnięci.

Myśl nasza jest jak tresowany pies. Węszy i tropi na pozór swobodnie, w gruncie rzeczy bada, czy już przeszedł tędy jej pan.

Myśl nasza leniwsza jest od mięśni, bardziej wyćwiczona w wybiegach pozwalających pracy uniknąć.

Plecy chore, nie wyprostowujące się przez całe życie, nogi, które powykrzywiały się pod brzemieniem ciężarów, ręce pełne odcisków stwarzają także własny światopogląd.

Badajcie, co działo się z ciałem ludzkim w ciągu historii — a poznacie, czym musi być rozum.

Cokolwiek bądź przeżył człowiek — to żyje dziś w jego myśli.

Umysł ludzki jest sam dla siebie jedyną rzeczywistością: nigdy poza siebie nie wykracza; i nie może napotkać nic, co by nie było w istocie swej historią i biografią.

Gdy człowiek mówi: byt, czytaj: przestarzałe martwe środowisko.

Greccy bogowie narodzili się też z robót polnych. Dlatego są tak piękni.

Na tkance historii poznajemy te węzły, które tkaczludzkość wiązała na rwących się niciach.

Nasz świat mroków uwarunkowany jest przez nasz świat słoneczny.

Jako logiczna całość przedstawia się życie wyłącznie, gdy czujemy się w posiadaniu życia tak lub inaczej zabezpieczonego.

Swoboda myśli przy skrępowaniu pracy staje się swobodą paradoksu.

Nie to siejesz, co myślisz, lecz to, co wyrasta.

Cokolwiek bądź możemy powiedzieć o świecie, będzie to zawsze wynik pewnej historii wypowiedziany w terminach pewnej literatury (pojmując przez tę ostatnią całą twórczość językową).

Stosunek myśli do rzeczywistości nie może być nigdy wyrażony w formie przewidzianej przez gramatykę.

Światopogląd wtedy tylko jest zupełnym, gdy jest upodstawowaniem i uzasadnieniem określonego obowiązku.

Bezwzględne samopoznanie jako tożsamość poznającego i poznawanego — do tego dąży wszelka dialektyka.

Niezmienność musi zawierać w sobie logiczną możliwość zmiany.

Nauka jest tylko pewną postacią sumiennego życia.

Myślenie filozoficzne ma to do siebie, że powinno być nieustannie dialogiem między myślami.

Filozofia rodzi się, gdy gmach kultury jest już faktycznie ukończony.

Ilekroć filozofia zbliża się do prawdy, zbliża się do prostoty rzeczy oczywistych.

I nie myślmy, że komukolwiek udaje się uniknąć filozofii.

Nie potrzebujemy wracać do nikogo, wystarczy myśleć za siebie.

IX

Stary Proteuszbyt przybrał jednak dzisiaj tylko nowe formy.

Bezmiar jest wiecznie obecny w każdym słowie, w każdym tchnieniu człowieka.

Poza sobą i ponad sobą ludzkość otacza mrok i próżnia.

Kłamstwem jest sprzymierzona z człowiekiem natura; marą jest i zwierza się jej mara.

Ludzkość bije pale w dno czy bezedna ludzkiego chaosu, kosmosu. Na własnym gruncie wznosi własne życie.

Bardzo realna jest ta otchłań, w którą ciskać potrzeba bez ustanku życia, całkowite życia pokoleń, by istniała dla nas jakakolwiek zawartość psychiczna, by istniał jakikolwiek ludzki świat.

Cały bezmiar pracy, dążenia, zawieszony jest nad próżnią na własnej swej, nigdy nie gotowej woli.

Każda nasza chwila jest przeciwstawieniem się głębinie.

Człowiek nie jest dalszym ciągiem ewolucji, lecz przeciwnie, zerwaniem wątku, przeciwstawieniem się mu.

Ten twardy glob nie jest macierzystym duchem gotowym przyjąć, wcielić naszą duszę — nie, to jest uczłowieczony już, ułagodzony obraz bezwzględnej obcości.

Głos wytworu przyrody nie wchodzi w rachubę, jest szmerem towarzyszącym reakcji chemicznej i niczym więcej.

Cóż jest przyrodą? To, wobec czego wiemy, jak się mamy zachowywać, wobec czego umiemy określać logikę własnych czynów.

Przyroda jest najogólniejszą treścią rzeczywistych i możliwych wypowiedzi.

Te same Unie, które zakreślają granice stworzonego świata, są granicami także, poza którymi huczy bezmiar niewypowiedzianego.

To, co uważamy za wyraz żywiołu poza nami, jest w gruncie rzeczy żywiołem w nas, grą wyobrażeń nie poddanych prawidłu.

Pomiędzy myślą a światem nie ma przedustawnej harmonii.

Ludzkość nie ma czasu: Wezuwiusz przypomina nam, że przyroda nie ma względem nas żadnych niezależnych od naszej siły nad nią zobowiązań.

Dekorator, który setki razy zmieniał krajobraz w swym teatrze, zawiedzie się — zapewniam was — gdy uwierzy, że jest panem i twórcą pejzażu milczącego naokoło człowieka i nad nim.

Gotowych faktów nie ma.

Dogmatyczne zrzeczenie się steru własnych losów przez ludzkość na rzecz przyrody jest rzeczą niemożliwą. Mechanizm przyrody jest nieokreślony.

Przyroda jako taka nie działa nigdy na człowieka bezpośrednio, lecz zawsze poprzez pryzmat pewnego ustroju społecznego, i sposób jej działania zależy od natury tego ustroju. Utożsamiać ustrój ten z samą przyrodą mogą tylko ci, których klasowa psychologia czyni niezdolnymi do wyjścia poza ten ustrój.

Człowiek zapanowuje nad przyrodą, stwarzając sobie sztuczne środowisko.

Duch ludzki narzuca prawa światu poprzez dłoń.

Praca jest ideą Hegla przetłumaczoną na język realny.

Ciało pracującej, walczącej z tym, co pozaludzkie, ludzkości rozczłonkowanej na wyrastające ze wspólnego dna narody — oto kryterium prawdy.

Pod pseudonimami wszystkich bogów występował zawsze ślepy cyklop — człowiek pracujący.

Praca jest tym językiem, na który odpowiada przyroda.

Gmach posłusznej myśli przyrody zbudowany jest na kościach pracy.

Myśli jest ciężko w świecie, bo świat nie był przygotowany na myśl — on ją porodził sam z siebie nie wiedząc.

Idzie o to, aby myśl nasza wrosła w świat, w samo wnętrze żyda, aby pracowała w głębi.

Rozum działania był zawsze poza działaniem.

Musimy nauczyć się myśleć o tym, co ośmieliliśmy się zrobić.

Praca ma tylko prawa, które sama sobie stwarza.

Swoboda to nie nasza zgoda z rzeczywistością, lecz zgoda rzeczywistości z nami.

Dzisiejszy stan ludzkości jest najgłębszym dziełem metafizycznym człowieka, najgłębszą rzeczywistością i przede wszystkim rzeczywistością.

Społeczne życie nasze jest pierwotną, pierwszą, jedyną, bezpośrednio daną nam rzeczywistością, wszystko inne jest już jej wynikiem.

Nie ma przed tym ucieczki: tyle jest prawdy, myśli, wartości absolutnie dla nas, ile jej dziś żyje w zbiorowej masie ludzkiego istnienia.

Życie, zbiorowe życie jest sprawdzianem prawdy, jest jej manifestacją, rzeczą samą, o ile jest ona w człowieku.

Słońce ludzkości nie wstawało jeszcze i nie było dotąd prawdziwych narodów.

Człowiek nie był jeszcze człowiekiem i nie zaczęła się dotąd jego historia.

Ludzkość stwarzająca samą siebie — oto jest podstawowa, zasadnicza idea filozofii.

Rzeczywistość człowieka jest względna, niegotowa, nieskończona, nie ma żadnej gotowej, skończonej, zamkniętej rzeczywistości.

Przeznaczenie nasze ma dla nas zawsze kształt ludzki.

Ze wszystkich snów ludzkości niedosiężnym i bezwzględnie kłamnym jest tylko sen o śmierci.

Ludzkość będzie zawsze żyła na podstawie walki z czymś obcym.

Człowiek ma tylko siebie i nic prócz siebie wobec wszechświata.

Istnienie człowieka jest niewytłumaczalne, jest twórczym dziełem własnej twórczości.

Człowiek nie wykonywa wzorów, jest skłębieniem samorodnych sił.

Każdy wybitny, silnie żyjący człowiek zmienia coś w tych postulatach, które są zawiązkiem wszystkich pewników, całej rzeczywistości ludzkiej.

Jesteśmy sami, a więc wszystko do nas należy.

Raz jeszcze: przyjmuję świat, w którym jedynie zużywając niepowrotnie swoje własne przemijanie, zapewniamy sobie warunki przemijania przyszłego.

Na piasku ruchomym chwil trzeba stawiać gmach wieczności.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Brzozowski Stanisław MEDYCEUSZE
Brzozowski Stanisław ETYKA SPENCERA
Brzozowski Stanisław Pamiętnik
Brzozowski Stanisław legenda mlodej polski
Brzozowski Stanisław Legenda Młodej Polski
Brzozowski Stanisław Materializm dziejowy jako filozofia kultury
Brzozowski Stanisław ŚWIATOPOGLĄD PRACY I SWOBODY
Brzozowski Stanisław TEATR KRAKOWSKI
Brzozowski Stanisław RELIGIA I SPOŁECZEŃSTWO
Brzozowski Stanisław PSYCHOLOGIA I ZAGADNIENIE WARTOŚCI
Korab brzozowski stanislaw
Brzozowski Stanisław FRYDERYK NIETZSCHE
Brzozowski Stanisław DROGI ZADANIA NOWOCZESNEJ FILOZOFII
Brzozowski, Stanisław Drog i i zadania nowoczesnej filozofii w Kultura i życie , Warszawa 1973
Brzozowski Stanisław Pamiętnik
Brzozowski, Stanisław Kant W stulecie śmierci w Kultura i zycie , Warszawa 1973

więcej podobnych podstron