Jan Chryzostom Pasek


Jan Chryzostom Pasek - życiorys

Jan Chryzostom Pasek urodził się około 1636 r. w okolicach Rawy Mazowieckiej w rodzinie szlacheckiej herbu Doliwa. Pochodził z drobnej szlachty, która utrzymywała się z dzierżaw. Nieznany jest nam młodzieńczy okres życia pisarza. Całą resztę znamy z jego jedynego, opartego w dużej mierze na własnych przeżyciach, dzieła - [i]Pamiętnikach[/i]. Lata wczesnej młodości pozostają tajemnicą, bowiem nie zachowały się początkowe karty pamiętnika.

Jak sam Pasek wyznaje, kształcił się w kolegium jezuickim w Rawie. Wiadomo, że wcześnie znalazł się w wojsku i w latach 1656-1666 służył pod komendą Stefana Czarneckiego. Walczył ze Szwedami, Węgrami, Moskwą, uczestniczył także w wyprawie Czarneckiego do Danii. Podczas rokoszu Lubomirskiego opowiedział się po stronie króla, mimo że był wrogo nastawiony do Francuzów, a w szczególności do Marii Ludwiki i jej otoczenia. Do ważniejszych wydarzeń w życiu Paska należał także udział w elekcjach Michała Korybuta Wiśniowieckiego i Augusta II oraz dowodzenie podjazdem pospolitego ruszenia przeciwko Turkom. W rodzinne strony powrócił Pasek w roku 1667, ożenił się wówczas z wdową Anną z Remiszewskich Łącką, matką sześciorga dzieci. Własnego potomstwa pisarz nie doczekał się. Osiadł na wsi w Krakowskiem i wiódł odtąd żywot ziemiański, utrzymując się z dzierżawienia wsi i dożywocia żony. Nie należy jednak sądzić, że było to życie spokojne - Pasek był znanym pieniaczem i awanturnikiem, procesował się, między innymi, z właścicielami dzierżawionych dóbr. Za pogwałcenie spokoju publicznego (pobicie szlachcica, najazd na dwór) pięciokrotnie skazano go na banicję, a roku 1700 także na infamię (utratę czci i dobrego imienia).

I. Chrzanowski, znawca literatury staropolskiej, tak krytycznie wypowiadał się o Pasku:
”Bo też był to człowiek żywy i ruchliwy, porywczy i gwałtowny, w gorącej wodzie kąpany; wesoły, jowialny, gadatliwy, pełen animuszu rycerskiego i fantazji, ale o głowie ciasnej i sercu małym; pieniacz, chciwy grosza i procesujący się o byle co po całych latach, choćby o jedną głupią krowę; do tego pijak, awanturnik, zawadiaka, kłótnik.”

Nie cieszył się więc Pasek dobrą opinią, inaczej stało się jednak z jego dziełem. Spisane u schyłku burzliwego życia pamiętniki (gdy kończył pracę nad nimi, dobiegał już prawdopodobnie sześćdziesiątki). Współcześnie „Pamiętniki” znane były jedynie w rękopisie i do naszych czasów zachowały się w XVIII-wiecznym odpisie. Z tej uszkodzonej (nie zachowało się pięćdziesiąt początkowych kart) kopii wydał je w 1836 r. Edward Raczyński. Po ogłoszeniu drukiem odegrały „Pamiętniki” niezwykłą rolę. Początkowo pojawiły się nawet głosy, że jest to wielka mistyfikacja literacka - dzieło świetnego współczesnego pisarza, któremu udało się tak zręcznie naśladować styl barkowy. „Pamiętniki” wzbudziły zachwyt polskich twórców: Mickiewicza, Słowackiego, Krasińskiego, Kraszewskiego, Sienkiewicza, szczególne znaczenie miały zwłaszcza dla rozwoju powieści historycznej. Utwór Paska przełożono na wiele języków europejskich.

„Pamiętniki” Jana Chryzostoma Paska mają formę gawędy. Przypominają wypowiedź ustną, przeznaczoną dla określonego grona słuchaczy. Świadczy o tym nieskrępowana regułami kompozycji narracja i jej poszczególne wątki, obfitość dygresji, bogactwo anegdot i przysłów. Także zastosowane licznie słownictwo potoczne, luźno połączone ze sobą struktury składniowe, właściwy temu gatunkowi żart i humor. Dzieło Paska niesie ze sobą także szczególnie charakterystyczne dla gawędy wyolbrzymianie wyczynów i zasług bohatera i narratora w jednej osobie.

Pisarz idealizuje i koloryzuje elementy swojej opowieści. W wielu miejscach swobodnie grupuje i łączy zdarzenia, plastycznie kształtując ich bieg. Żywioł gawędy jest tak u Paska ekspansywny, iż narzuca się nieodparte wrażenie, że tekst „Pamiętników” musiał powstać w wyniku spisania po latach historii wielokrotnie przez niego opowiadanych.

U Paska możemy zaobserwować jednak dwoistość właściwą pamiętnikarstwu staropolskiemu, współistnienie dwóch warstw: dokumentarnej i literackiej, które ma znaczące konsekwencje dla stylu narracji i decyduje o jej rozwarstwieniu. W. Czapliński obrazowo mówi, że:
”[…]”Pamiętniki” swe pisze Pasek jakby dwoma piórami, albo też jednym piórem maczanym w różnych inkaustach”
Owo rozwarstwienie dostrzec można z łatwością, porównując fragmenty opartych na faktach relacji sąsiadujących z prezentacją własnej osoby autora. Mamy, więc w „Pamiętnikach” swoista dychotomię: styl retoryczny - styl potoczny. Ten drugi zdecydowanie ożywia opowieść, nadaje jej barwności, potoczystości. Pasek potrafi pisać żywo, dobierać celne i dobitne słowa. W razie potrzeby stosuje zdania krótkie, nawet bez czasowników, niekiedy zaś dla ożywienia opowiadania posługuje się „praesens historicum”. Często dla krótkiego przedstawienia jakiejś kwestii sięga do przysłowia lub utartego powiedzenia. Najlepsze epizody fabularne nasycone są anegdotami i przysłowiami, wiele z nich ma zabarwienie humorystyczne lub ironiczne. Wartością literacką wyróżniają się zwłaszcza opisy batalistyczne.

Walory językowe utworu Paska podkreśla, między innymi, historyk literatury I. Chrzanowski:
”Pamiętniki” Paska to przepyszny okaz mowy polskiej XVIII wieku i niezrównane arcydzieło stylu gawędziarskiego. Mistrz z Paska nad mistrzami nie tylko w rąbaniu ręką, ale i w obracaniu językiem: rękę wyćwiczył sobie w bitwach i pojedynkach, a język - przy butelkach i gąsiorach w wesołym gronie znajomych i przyjaciół, którym chętnie opowiadał o swoich „okazyjach”, nie dbając naturalnie o poprawną budowę zdania i „koloryzując” często, to jest kłamiąc jak najęty; i tak jak opowiadał te „okazyje”, przekazał je piórem przytomności. Tak żywo i barwnie, tak naturalnie i zamaszyście, z takim humorem błaznowatym, ale i szczerym i naprawdę ogromnie zabawnym - nie umiał opowiadać nikt chyba… jeden tylko Zagłoba. Z tą barwną, wciągającą czytelnika gawędą współistnieje jednak drugi nurt, zdecydowanie słabszy. Widoczny jest on zwłaszcza w partiach kronikarskich oraz w przytaczanych przez autora mowach, wyćwiczonych w szkole jezuickiej oracjach. Podobnie rzecz wygląda z instrukcjami sejmowymi, listami, tekstem traktatu z Lubomirskim czy paszkwilem na Mikołaja Prażmowskiego. Sporo miejsca zajmują - znów nie najlepsze - wstawki wierszowe.

Wiersze te i mowy pisarz przywołuje jako autentyczne, w istocie są jego własnym wytworem. „Pamiętniki” są więc dziełem niejednolitym stylistycznie, z tym że jednak, na szczęście, opowiadania o zdarzeniach przeważają i to właśnie im podporządkowana jest konstrukcja całości.

Swoiste zróżnicowanie cechuje przedstawianie kolejnych faz życia bohatera. W sposób bardziej żywy ujęte zostały wydarzenia wcześniejsze, kiedy mowa o Pasku młodym. Przeważa wtedy gawęda żołnierska, pełna fantazji i dosadnego, rubasznego humoru. Zarówno dynamizm, jak i humor stopniowo zanikają - bohater traci wcześniejszy wigor, zmienia się też styl narracji. W końcowych partiach dzieła, kiedy Pasek opisuje lata wiejskiej egzystencji, zastępuje początkową gawędę syntetycznym zapisem, do tego stopnia zwięzłym, że czasami ogarniającym kilkuzdaniową notatką cały rok. Być może te wydarzenia wydawały się pisarzowi mniej atrakcyjne niż jego burzliwe przygody wojenne i dlatego właśnie potraktował je tak skrótowo. Zresztą takie podejście do opisywanych zdarzeń właściwe jest całemu utworowi - szczegółowo omawia te epizody, które mogą zająć słuchacza (np. duży objętościowo rozdział o wyprawie do Danii), stara się unikać monotonii, przeskakuje z tematu na temat, selekcjonuje materiał, grupuje fakty, niekiedy nawet naruszając chronologię zdarzeń.

Charakterystyczna jest ponadto obecność łaciny w poszczególnych odmianach stylistycznych opowieści. Kiedy Pasek posługuje się stylem retorycznym wtręty łacińskie pojawiają się nieustannie, w języku potocznym - zdecydowanie rzadziej. Latynizmy typu: akcyje, frakcyje, ordynanse (`rozkazy') występują najczęściej, jeśli chodzi o zapożyczenia z języków obcych. Zresztą łacina zgadnie z normą panującą w Baroku odcisnęła swoje piętno na języku polskim, nie tylko na leksyce, ale i frazeologii. Liczne są także wpływy innych języków: włoskiego (np. kamera `pokój', gonduła `łódź') oraz coraz liczniej przenikające wówczas do języka polskiego zapożyczenia francuskie, jak: deboszować, szarża, pawilon `zasłona nad łóżkiem', metr `nauczyciel'. Ponadto nie brak w słownictwie Paska wyrażeń zaczerpniętych z niemieckiego czy tureckiego. Takie wtrącanie wyrazów obcych w tekst rodzimy nazywane jest makaronizowaniem. W „Pamiętnikach” obecne są także wyrażenia gwarowe takie, jak: kurfistrz `elektor', ciąnem `ciąłem', dopiro, wielgomożny, namieśnik `zastępca porucznika', garło i wiele innych. Na ogół jednak język pisarza jest potoczny, zdaje się oddawać rzeczywisty przebieg myśli autora, przeciętnego szlachcica XVII-wiecznego. I głównie dlatego właśnie „Pamiętniki” są cennym zabytkiem literackim i językowym. Ich rangę podkreśla fakt, że opracowano specjalny słownik gromadzący słownictwo, którym posługiwał się Jan Chryzostom Pasek.

Byłem tam tydzień. Po tygodniu chcę jechać: nie puszczają. Żeby jednak owi ludzie mieli wiadomość o mnie, posłał gospodarz swego kozaka, przez którego dałem im ordynans, żeby przeszedszy na tamte stronę Białegostoku , wlekli się powolej, póko ja ich nie nagonię, ażeby mi w Lidzie i w Ośmianie zostawili o sobie wiadomość. Byłem tedy tam i drugi tydzień w owej konwersacyjej miłej, w owych komplementach ab invicem, obiecując mi różne promotiones, ofiarując mi swoję siostrzenicę, pannę Rudominównę, dziedziczkę, która miała substancyjej lepiej niżeli na sto tysięcy, tylko że dopiero dziewiąty rok była zaczęła. Z owych tedy nieodmiennych afektów upewnieniem, z owymi eksekracyjami, kto by słowa nie dotrzymał, rozjechaliśmy się. Owe zaś wszystkie mowy, jak do senatorów, tak i te przy jego bytności do króla, kazał mi sobie komunikować i przepisać, zostawić; nawet i owę kołową od księdza Piekarskiego przepisał ręką swoją i chował, okrutnie delektując się tym, choć nie było czym tak dalece, i mówiąc: „Choćbyś nic więcej nie miał substancyjej nad tę, która w głowie, wielka to jest dosyć substancyja, na którą ją dam siostrzenicę moje.” Pojechałem tedy pożegnawszy się cum plenitudine owych szczerych i nieodmiennych afektów, co [raz] wyjeżdżając, to się znowu wracając, jak to. zwyczajnie w dobrej przyjaźni bywa. Przyjechałem do Ośmiany, jeszczem nie zastał swoich ludzi i wiadomości o nich. Domyśliłem się jednak, że na żółwiu jadą będąc ordynansowi i nazbyt posłuszni. Aż trzeciego dnia po mnie przyjechał wachmistrz samotrzeć, quidem to pisać gospód; postrzegszy ich z daleka, kazałem wrót przywrzeć, żeby o mnie nie wiedzieli. Zajechali do burmistrza; fukają powiedając, że 100 -koni pod chorągwią; pokazują królewski list, 'mnie dany, gdzie piszą, że „dajemy pod komendę jego ludzi”, a nie specyfikują jak wiele. Mieszczanie w zgodę, bo też o nich już od tygodnia słyszeli, że się włóczyli po wioskach; pozwolili im złotych 70, piwa beczkę, chleba, mięsa etc. Kazałem tedy gospodarzowi pilnować, kiedy już będą liczyć piniądze, i dawać sobie znać. W skok tedy zawinęli się, już prowiant na saniach,, bo miał minąć miasto, wstydząc się za swoje wojsko. Tu też piniądze mieszczanie składają, a on na drugim końcu stoła pisze do mnie, dając o sobie wiadomość, którą tam miał zostawić u burmistrza — a ja we drzwi. Obaczywszy mię, do czapek. Patrzą tedy mieszczanie, dziwują się, już mię tu trzeci dzień w mieście widzą: co to jest? Pytam ja tedy: „Co to za piniądze liczą?” Odpowie: „Nam też to na podkowy pp. mieszczanie ofiarowali z łaski.” Mieszcza[nie] nic nie mówią, a myślą, że to zła taka łaska, kiedy komu obuchem do karku przymierzą. Pytam burmistrza: „Na coście się zgodzili?” Powieda, że „na 70 złotych, piwa beczka, chleba, mięsa; oto już prowiant stoi na saniach.” Dopiero rzekę: „Prowiant nasz, piniądze wasze — schowajcie jak swoje. Nie masz teraz gołoledzi ani grudy; nie podbije się koń, bo śnieg po tebinki, droga miękka, nie trzeba podków.” Mieszczanie za piniądze, do worka z nimi, a pan fiercyk nos zwiesił. Mieszczanie tedy do nóg; co mię przedtem nie znali, ani wiązki siana nie przyniesiono, bom też o to i nie mówił — w. skok składać się, nosić różnych rzeczy. Alem tego nie chciał; konie nakarmiwszy pojechałem, a oni też: z ochoty wstawili na sanie barełkę gorzałki w 6 garcy. Poszedłem tedy z nimi powoli, konie dobrze karmiąc. Po wsiach, po miastach, wszędzie dawano jeść i pić, ale piniędzy — Panie zachowaj! — nie kazałem nigdzie wziąć. Tak tedy idąc aż pod Lepel , zażywaliśmy pewnie dobrego bytu gdyby był kożdy podobno miał i dziesięć brzuchów, to było co jeść i pić. O to tylko na mnie narzekał ów oficer, żem piniędzy nigdzie nie dał brać; mówił, że za tym listem mógłbym był wziąć z kilka tysięcy, póko nie dojdziemy do obozu, i namawiał mię na to pokazując pożytek; alem ja nie pozwolił, bo o maję chodziło reputacyją. Mieli przecie drabi swoje sposoby do nabycia piniędzy: nabrawszy leguminy w jednym miejscu, to, ją w drugim przedawali miejscu ludziom. Jedziemy raz puszczą wielką, aż między lasem duża wieś i słychać tam krzyk, hałas. Wdowa mieszkała we dworze, nie pomnie, jako ją zwano. Przyjeżdżamy bliżej, aż dwór rabują, szlachcianka chodzi, załamuje ręce. Tu troczą na konie wieprze oprawne, połcie, niektórzy fanty, bydło na powrozach prowadzą z obory. Rozumiałem, że to jaka egzekucyja; nie mieszam się, pomijam wrota; a już też tam w tej wsi miałem stanąć, bo noc zachodziła. Aż owa postrzegłszy wypadnie: „Zmiłuj się, M,[o]ści Panie, rabują mię, ubogą sierotę, gorsi Moskwy, gorsi od nieprzyjaciela.” Pytam: „Co to za ludzie?” Powieda, że wolontarze pana Muraszki. Wrócę się tedy na podwórze i mówię: „Panowie, nie boicie się Boga? Dworowi szlacheckiemu taką czynicie wiolencyją!” — „A Waści co do tego?” Rzekę: „Do tego, bom i ja szlachcic!” Potem do niej mówię: „Mościa Pani, każ to Waść odbierać.” Owi: „Nie będziesz odbierał.” Pani chłopom kazała brać: oni do szabel, do strzelby; my też także — po sobie! Wyparowaliśmy ich z podwórza; dostało się i temu, i temu po trosze; pod jednym tylko konia zabito jak dragon między nich strzelił. I z naszych też jednego konia po boku postrzelano, ale nie bardzo. Owę zdobycz wszystkę porzucili; chłopi im wzięli kilka koni, alem je kazał wygnać za nimi. Poczęła tedy okrutnie dziękować wołając: „Święty lud Czarnieckiego, przeklęty sapieżyński!” Na nocleg tedy stanęliśmy w tajże wsi w jednej gospodzie, bom wiedział, że oni stoją o dwie mili; z hulajstwem sprawa, żeby się mścić nie chcieli.” A jeszcze wtenczas związkowym byliśmy tak mili jako jeż psu, co go chce zjeść, a ukusić go nie może. Kilku ich wzięło paragrafy słuszne: supponebam, że będą myśleli coś o zemście, i tak się stało.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
HLP - barok - opracowania lektur, 43d. Jan Chryzostom Pasek, Pamiętniki, R.P. 1662-1664, oprac. Małg
HLP - barok - opracowania lektur, 43a. Jan Chryzostom Pasek, Pamiętniki, RP 1656 - 1659, oprac. Gabr
polski-chryzostom pasek szlachcic sarmata , JAN CHRYZOSTOM PASEK - PRZYKŁAD PRAWDZIWEGO SZLACHCICA S
HLP - barok - opracowania lektur, 43e. Jan Chryzostom Pasek, Pamiętniki, R.P. 1665 - 1668, oprac. Ka
Wstęp do Jan Chryzostom Pasek Pamiętniki
Jan Chryzostom Pasek PAMIĘTNIKI
Jan Chryzostom Pasek Pamiętniki opracowanie
Jan Chryzostom Pasek
jan chryzostom pasek
Jan Chryzostom Pasek i W Potocki sarmaci polscy
Jan Chryzostom Pasek streszczenie
Chlebowski Bronisław JAN CHRYZOSTOM PASEK I JEGO PAMIĘTNIKI
Jan Chryzostom Pasek
JAN CHRYZOSTOM PASEK
Sw Jan Chryzostom przeciw Zydom
JAN CHRYZOSTOM HOMILIE NA EWANGELIĘ WEDŁUG ŚW MATEUSZA
Jan Chryzostom O wychowaniu dzieci
Św Jan Chryzostom O wychowaniu dzieci

więcej podobnych podstron