Posłuchaj. Teraz tylko Ty
Renata Arendt - Dziurdzikowska
„Tak, słucham cię” to jedna z lepszych definicji miłości. W samym sercu miłości jest gotowość do słuchania, słuchania z czułym szacunkiem wszystkiego, co dotyczy kochanej osoby. Uważne słuchanie oznacza, że tak dalece zależy mi na tobie, iż odkładam swoje sprawy, zapominam o ulubionych przekonaniach i wyobrażeniach, jak powinien wyglądać nasz związek. Zależy mi tylko na tym, by cię poznać i zrozumieć. Uważnie słuchać to nie znaczy opuszczać siebie i zgadzać się z partnerem. Można pozostać przy swoim, a jednocześnie rozumieć, co dzieje się w wewnętrznym świecie bliskiej osoby. To się nie wyklucza. Miłość obejmuje całość
„Wróciłam wzburzona po rozmowie z tatą. Usiadłam zrezygnowana przy stole, nie miałam siły zdjąć płaszcza. Kątem oka zobaczyłam, że On podchodzi do telewizora i wyłącza go. Delikatnie odsuwa krzesło i siada obok mnie przy stole. Patrzy na mnie, czeka. Po minucie, dwóch zaczynam mówić. Opowiadam, co się stało, wyrzucam z siebie słowa i emocje. On słucha, lekko pochyla się w moją stronę. Mówię, nie pamiętam jak długo, pół godziny, godzinę. Aż wszystko zostanie powiedziane. W końcu milknę. Siedzimy jeszcze przez chwilę w ciszy. Już spokojnie rozbieram się i idę do łazienki. Zasypiam natychmiast. Rano budzę się z jasnym umysłem - wiem, co spowodowało tak burzliwą wymianę zdań między mną a tatą, widzę rozwiązanie; czuję się, jakbym na nowo oglądała świat. Nigdy wcześniej nie doświadczyłam w taki sposób siły uważnego słuchania. Być wysłuchaną, zrozumianą to więcej niż »kocham cię«, więcej niż wszystko, co zdarzyło się w naszym narzeczeństwie”.
Czyż można się dziwić, że Maja, która opowiedziała mi tę historię, wyszła za mąż za Słuchającego Mężczyznę pół roku wcześniej, niż planowała?
Wielu autorów, pisząc o wadze uważnego słuchania, podkreśla, że jest to najważniejszy atrybut miłości. Martin Rovers w książce „Uzdrowić miłość” (W Drodze 2007) odwołuje się do słuchania jako do lekarstwa na miłość zranioną. Proponuje nową definicję miłości, która brzmiałaby: „tak, słucham cię”. W samym sercu miłości jest gotowość do słuchania, słuchania z czułym szacunkiem wszystkiego, co dotyczy kochanej osoby. „Miłość chce poznać i być poznana. Najwspanialszą rzeczą jest fakt, że ona mnie zna. Najbardziej żenującą rzeczą jest to, że ona mnie zna! Zna moją najlepszą i najgorszą stronę, moje zalety i moje zranienia”.
Uważne, skoncentrowane słuchanie jest zawsze aktem miłości - pisze Morgan Scott Peck w swojej kultowej już książce „Drogą mniej uczęszczaną” (Medium 1998). Miłość polega na cichym porozumieniu, które może się zrodzić jedynie podczas słuchania. Thich Nhat Hanh, buddyjski nauczyciel, w swoich książkach takie słuchanie nazywa „głębokim”, ponieważ sięga głębszego poziomu, wolnego od dualizmu „dobry - zły”, od korzyści, od pragnienia udowadniania swoich racji. Głębokie słuchanie to przyjęcie z głębi serca lęków, wątpliwości, frustracji czy zmartwień, ale też wewnętrznych stanów szczęścia i radości bliskiej osoby. Kto z nas jednak potrafi uważnie słuchać? Bez czytania w myślach, bez przerywania, oceniania, komentowania, zaprzeczania, niedowierzania, kłopotliwych pytań. Kto z nas posiadł tę sztukę?
Wygrać znaczy przegrać
Bez uważnego słuchania nie ma porozumienia, nie ma kontaktu. Słuchanie wymaga zaufania. „Gdy jedna osoba odsłania serce, a druga słucha, to jest jak taniec miłości” - pisze Scott Peck. Pięknie brzmi. Ale by tańczyć w ten sposób, trzeba się nieźle napocić i natrudzić. „Dobre słuchanie jest ciężką pracą - podkreśla Peck. - Tej umiejętności nigdy nie nabywa się bez wysiłku. Większość z nas nie zdaje sobie z tego sprawy i nie ma ochoty zadawać sobie trudu. Koncentracja wymaga energii, którą może obudzić tylko miłość. Tej energii przeważnie nam brak. Odnosimy wrażenie, że słuchamy wytrwale, ale zazwyczaj jest to słuchanie selektywne, z nastawieniem na określone cele. Podczas rozmowy zastanawiamy się, jak je osiągnąć i możliwie szybko zakończyć dialog albo skierować go na tory, które bardziej nam odpowiadają”.
Jesteśmy w tym ćwiczeni od dziecka: przeforsować swoje zdanie, przekonać do swojej „prawdy” jako jedynej właściwej, dyskutować, spierać się, pokierować rozmową tak, aby moje było na wierzchu. Wygrać! Ale partner, który przegrywa w rozmowie, czuje się niewysłuchany, pominięty, poniżony, zepchnięty na bok. Słowne wojny dzielą i niszczą. Jesteśmy zanurzeni w kulturze prawa silniejszego. Jeśli błyskotliwie żonglujemy słowami, nie pozwalamy się zwieść, zastraszamy, manipulujemy, używamy szantażu, mamy szansę wyjść zwycięsko z werbalnych walk. Ale czy zdołaliśmy się porozumieć? I jak czujemy się wtedy, gdy wygrywamy, ale bliska osoba przegrała? „Każdy z nas ma doświadczenie werbalnego pogwałcenia innej osoby. Znamy gorzki smak tej formy przemocy, nawet jeśli w pierwszej chwili czuliśmy satysfakcję. Ten gorzki smak pochodzi ze wstydu” - pisze Flavia Mazelin Salvi w swojej świetnej książce „Zen w życiu we dwoje” (Studio Astropsychologii 2007).
Wychwala się czasem walory scen małżeńskich, przypomina w swoich publikacjach Thich Nhat Hanh. Krzyczeć, tłuc, obrażać - ma to uwalniać z duszącej emocjonalnej presji. Sceny małżeńskie to spektakl dwóch ego, ślepych i głuchych. Już sama nazwa „scena” sugeruje teatralny spektakl. Gramy i wydaje się, że wszystkie środki wyrazu są dopuszczalne. Jednak sceny małżeńskie ani na milimetr nie przybliżają do siebie partnerów, nie budują więzi i bliskości. Nadużywanie raniących słów, brak przestrzeni do słuchania, przyjmowania i rozumienia pozostawiają ślady niewidoczne, za to bardzo realne. Słuchanie otwiera, „scena” zamyka. Słuchanie przyjmuje, „scena” odrzuca.
Nie przegap okazji do milczenia
Wysłuchać i zrozumieć to nie znaczy opuszczać siebie i zgadzać się z partnerem. Można pozostać przy swoim, a jednocześnie rozumieć, co dzieje się w świecie wewnętrznym bliskiej osoby. To się nie wyklucza. Miłość obejmuje całość.
Podstawowym warunkiem dobrego słuchania jest oczywiście milczenie. Podoba mi się zasłyszana rada, abyśmy nigdy nie przegapili doskonałej okazji, żeby pomilczeć. Ale jak to zrobić? Mamy przecież tyle do powiedzenia; tyle mądrości na zmarnowanie?
Odsunięcie siebie na bok wiąże się z całkowitą akceptacją bliskiej osoby. Właśnie akceptacja ma w uważnym słuchaniu podstawowe, uzdrawiające znaczenie. Niewiele mamy w życiu takich chwil, kiedy czujemy się całkowicie przyjęci, dlatego dar pełnej akceptacji tak bardzo zapada w serce, otwiera i koi. Wyzwala z więzienia lęków.
Scott Peck podkreśla, że w samym akcie takiego słuchania zawiera się możliwość przekroczenia siebie. Gdy czujemy, że to, co mówimy, zapada w serce słuchającego, następuje poszerzenie jaźni i dosięgamy nowych obszarów poznania, szczególnych wglądów. Chiński ideogram słowa „słuchanie” składa się z czterech symboli: Ucha, Oczu, Niepodzielnej Uwagi i Serca. Myśliciel chiński Laozi tak pisał o tym, kto słucha: „To jego słuchanie/ Otacza nas ciszą/ W której w końcu zaczynamy słyszeć/ Kim mamy być”.
Ćwiczenia w sztuce słuchania
Ćwiczenia czynią mistrza: Mniej mówić. Wolniej się poruszać. Obserwować wewnętrzne stany. Posłuchać w milczeniu przynajmniej przez 10 minut. Sprawdzać, czy słucham uważnie, czy dobrze rozumiem. Spotkać ukochanego pod postacią Nieznajomego. Popatrzeć na jego fotografię. Przeżyć ostatnie spotkanie
Bez projektów i bez planów
W najbliższy weekend nie przyjmujcie żadnych zaproszeń, niczego nie planujcie. Postarajcie się zadowolić przeżyciem tych dni takimi, jakimi się przed wami ukazują. Bądźcie obok siebie albo każdy ze sobą. Zwracajcie uwagę na wszelkie doznania i emocje, jakie przez was przepływają: irytację, ulgę, niepokój, uspokojenie... Starajcie się obserwować te wewnętrzne stany. Po prostu obserwować. Mniej mówić, wolniej się poruszać. Być razem, ale też „przy sobie”.
Dziesięć do dziesięciu
Jeśli słuchanie siebie nawzajem przychodzi wam z trudnością, pomocne może być ćwiczenie z terapii par. Raz w tygodniu zarezerwujcie dla siebie 20 minut. Zadbajcie, aby nikt wam nie przeszkadzał. Włączcie muzykę, którą oboje lubicie. Przez 10 minut jedno z was tylko mówi, drugie tylko słucha. Potem zmiana. Mówicie, o czym chcecie, w takim tempie, jakie wam odpowiada. Partner, który słucha, nie może przerywać ani zadawać pytań. Gdy on będzie mówił, może nawiązać do tego, co usłyszał, albo zacząć nowy temat.
Pomysł tego ćwiczenia oparty jest na tradycji narad plemiennych rdzennych mieszkańców Ameryki Północnej. W czasie narady może mówić tylko jedna osoba, ta, która trzyma orle pióro - symbol prawdy. Wszyscy, łącznie ze Stwórcą, słuchają tego, kto ma pióro, z wdzięcznością, miłością i szacunkiem.
Czy dobrze cię zrozumiałam?
Zanim nie nabierzemy wprawy w uważnym słuchaniu, po wysłuchaniu partnera dobrze jest powtórzyć treść usłyszanej wiadomości swoimi słowami i zapytać: „Czy dobrze cię zrozumiałam?”. Jeśli usłyszymy: „Tak, właśnie to chciałem powiedzieć. Dziękuję, że mnie wysłuchałaś”, to znak, że jesteśmy na najlepszej drodze.
Spotkanie z nieznajomym
Dziś potraktuj partnera tak, jakbyście się spotkali po raz pierwszy. Pytaj go o jego upodobania, pragnienia, proś go o radę. Przyjrzyj mu się prawdziwie. Jego twarzy, dłoniom, całej postaci. Słuchaj go, nie przerywając: nie, nie wiesz z góry, co zamierza powiedzieć! Mów do niego tak, jakby nic o tobie nie wiedział. Z uwagą traktujcie każdą sekundę spędzoną razem.
Fotografia
Weź jego (jej) fotografię i fiszkę z brystolu, na której napiszesz poniższe słowa. Wypowiedz je na głos, pomału, patrząc na jego (jej) twarz na zdjęciu:
Tak jak ty potrzebuję czułości
Tak jak ty potrzebuję pocieszenia
Tak jak ty potrzebuję czasu dla siebie
Tak jak ty potrzebuję, żebyś mnie wysłuchał
Tak jak ty potrzebuję popełniania błędów
Ostatnie spotkanie
Dziś, właśnie dziś popatrzę w oczy bliskiej osoby i jej posłucham - uważnie i czule, ponieważ nie wiem, czy nie jest to nasze ostatnie spotkanie. Nigdy nie mamy pewności, ile jeszcze czasu nam zostało.
(Ćwiczenia na podstawie: Martin Rovers „Uzdrowić miłość”, Flavia Mazelin Savi „Zen w życiu we dwoje”).