TUWIM - OPRACOWANIE
Rzecz czarnoleska - analiza i interpretacja
Cały tomik Tuwima „Rzecz czarnoleska” ma w przeważającej części ton autotematyczny, jego tematem jest poeta i jego warsztat
poetycki. Tytułem zbioru i zarazem wiersza, który go rozpoczyna, autor przywołuje z tradycji literackiej postać Jana Kochanowskiego. Nawiązuje także do wiersza Norwida „Moja piosnka”, w którym poeta napisał:
„Czarnoleskiej ja rzeczy |
Dla Tuwima rzecz czarnoleska to pewien proces, w którym świat ze stanu chaosu przechodzi w ład i staje się porządkiem. Naczelnym zadaniem poezji jest odmienne ukazywanie rzeczywistości. Tworzenie poezji jest odkrywaniem innego, zakrytego, pierwotnego sensu. Tuwim bliski jest tutaj - w swoim pojmowaniu poezji - koncepcjom romantycznym. Jak romantycy mówi o poezji jako o żywiole, które „przypływa, otacza, nawiedzonego niepokoi dziwem”.
Słowo może być przeistaczane. I dopiero takie, przeistoczone przez poetę, staje się prawdziwe. Przeistoczenie polega na utworzeniu ładu z wcześniejszego chaosu. Poeta nadaje światu porządek poprzez własne tworzenie. Jedną zaś z funkcji
tworzenia jest nazywanie świata.
Tworzywo poetyckie, któremu poeta nadaje ład, samo podsuwa swoje nazwanie:
„I woła, jak się nazywa”. |
Słowo poetyckie potrafi samo tworzyć. Jest bowiem pierwotne - wyrasta z tradycji. Tylko ono ma taką właściwość. W pewnym sensie jest niezależne od samego twórcy. Tuwimowi w utworze tym przyświeca klasyczny ideał ostatecznego ładu. Taki ład nadaje światu poezja. Wyzwala ona „ciemny sens człowieczy” z chaosu.
Sokrates tańczący - interpretacja
Wiersz Sokrates tańczący pochodzi z tomu poetyckiego Juliana Tuwima pod tym samym tytułem, cieszącego się ogromnym powodzeniem wśród czytelników. Popularność tomu była tak duża, że w ciągu dziesięciu lat od premiery, wydawnictwo dodrukowywało egzemplarzy aż trzykrotnie.
=
Zbiór został wydany drukiem w Warszawie w 1920 roku i zawiera wiersze poety powstałe w różnych okresach jego życia. Odnajdziemy tam utwory z lat 1913 - 1917, które nie zmieściły się w tomie Czyhanie na Boga, a także wiersze z lat 1917 - 1918.
Tuwim w tym tomie złożył pokłon postaci Sokratesa, z którą zapoznał się i oswoił po wielokrotnej lekturze Platońskiego Fedona, Apologii Ksenofonta oraz Chmur Arystofanesa. Przedstawił go jednak odmiennie - jako homo ludens, czyli człowieka bawiącego się.
Interpretacja
Tytułowy wiersz tomu Juliana Tuwima Sokrates tańczący, akcentujący postawę pełną witalności, radość płynącą z życia, hedonizm, dynamizm (ruch, taniec) oraz biologizm człowieka (dziki taniec) jest wierszem programowym. To wyraz nonszalanckiego stosunku poety do historii antycznego bohatera, którą autor Prośby o piosenkę celowo przeinacza i dostosowuje do swoich celów. Poza tym utwór jest apoteozą sił życiowych, sił natury i młodości, nieustannego pędu życiowego, uciech oraz postawy hedonistycznej, kontynuacją motywu dionizyjskości w poezji.
Tuwim pokazuje czytelnikowi nieznane oblicze Sokratesa - jednego z największych filozofów w dziejach ludzkości, który cnotę okrzyknął najwyższą wartością. Jego wizja jest zgoła odmienna od powszechnie obowiązującego wizerunku poważnego mędrca. Antyczny myśliciel nie jest dystyngowanym filozofem ani mistrzem erudycji, lecz afirmującym życie i jego uciechy starszym panem, który - chcąc zaznać trochę swobody - schodzi z pomnika wystawionego mu przez dzieje.
Filozof przedstawiony przez Tuwima, choć stary, to jednak chce tańczyć, bawić się, śpiewać i ucztować. Do towarzyszenia mu podczas zabawy
namawia innych. Nie chce myśleć o pracy
. Woli leniwie wygrzewać się na prażącym słońcu niczym kot, popijając mędrsze wino, a w chwilach ochoty - oddać się zapomnieniu w obłąkańczym, wręcz obsesyjnym tańcu:
Prażę się w słońcu, gałgan stary... |
Mimo iż jest świadomy powszechnego oburzenia i nieprzychylności otoczenia, wynikającego z jego stylu życia, odrzuca normy i konwenanse nakazujące staremu człowiekowi siedzieć bezczynnie w fotelu. W przypływach dobrego humoru wzmocnionego alkoholem śpiewa sobie beztrosko.
Słońce mi grzeje stare gnaty |
Sokrates czuje się dobrze, gdy skupia na sobie uwagę innych. Pragnie wręcz, by mu się przyglądano. Skutecznie zabiega o uwagę środowiska, nie przejmując się uszczypliwymi uwagami swoich uczniów:
Z zaułka śmieją się uczniowie, |
Podchodzi do siebie z dystansem, sam z siebie drwi, stać go na prowokację. Nie boi się nazwać siebie wybrańcem (zrywając zatem z własną maksymą „wiem, że nic nie wiem” i poglądem o świadomości własnej niewiedzy, ograniczeń w poznaniu świata), a kpiną zagadnień stanowiących od wieków przedmiot rozważań największych myślicieli, czym jeszcze bardziej prowokuje otoczenie. Wyszydza swoje nauki, drwi z wartości, które wpajał uczniom i które starał się rozpropagować w szerszych kręgach:
Zło! Dobro! - prawda? - Ludzie, bogi, |
Wymowa wiersza jest jednoznaczna. Buntowniczy ton liryku zapowiada protest Tuwima przeciwko epokowości historii. Poeta tym lirykiem - podobnie jak i wieloma swoimi dziełami - stara się jeszcze raz przekonać do swojej witalistycznej filozofii życia. Nie ma w niej miejsca na nudę, bezcelowość czy materializm.
Zamiast tego Tuwim proponuje radośnie cieszyć się ze zwyczajnego życia, afirmować codzienność i oddawać się hedonistycznym uciechom, stawiając za wzór Sokratesa, który w kulminacyjnym punkcie utworu wyznaje, że wszystko jest kpiną. Daje tym samym dowód na to, iż na nic człowiekowi mądrość, jeśli nie będzie szczęśliwy. Tuwim jeszcze raz podkreśla, że wbrew wpajanej od najmłodszych lat nauce, mądrość nie niesie ze sobą szczęścia, lecz polega na uświadomieniu sobie, że aby być szczęśliwym, trzeba szukać w życiu przyjemności i radości płynącej z samego życia.
Wiadomości wstępne
Wiersz Mieszkańcy Juliana Tuwima, zaliczany do poezji skamandryckiej, pochodzi z tomu Biblia cygańska, opublikowanego w 1933 roku.
Utwór jest nowym, antyurbanistycznym portretem miasta, które Tuwim ukazał nie jako idealne środowisko życia (jak na przykład w wierszu Ranyjulek! czy Do prostego człowieka), lecz jako jądro degrengolady moralnej, przyczynę zatracenia człowieczeństwa, siedlisko kołtunerii, tępoty umysłowej gnuśnych i bezmyślnych mieszczuchów.
Jak pisze Tomasz Wójcik w monografii Poeci polscy XX wieku. Biogramy. Wiersze. Komentarze:
Fascynacja mieszczaństwem czy raczej drobnomieszczaństwem, swoisty mit tej grupy społecznej , z której wywodził się Julian Tuwim, zanika w jego poezji pochodzącej z lat 30., więcej nawet - zmienia się we własne przeciwieństwo. Drobnomieszczanie - tak czule i sentymentalnie wielbieni przez poetów w dawniejszych wierszach - stają się teraz uosobieniem najgorszych cech, przede wszystkim synonimem umysłowej płaskości i ograniczoności. Wiersz Mieszkańcy (…) jest przechylony niechęcią - by nie rzec: odrazą - zbiorowym portretem tej warstwy |
(T. Wójcik, Poeci polscy XX wieku. Biogramy. Wiersze. Komentarze, Warszawa 2000, s. 39).
Podobną wymowę ma także inne dzieło poety - Wiosna. Dytyramb.
Innymi polskimi antyurbanistycznymi utworami są:
Chłopi oraz Ziemia obiecana Władysława Stanisława Reymonta;
Ludzie bezdomni Stefana Żeromskiego;
Powązki Stanisława Trembeckiego;
Wesele Stanisława Wyspiańskiego.
Interpretacja
Podmiot liryczny w wierszu Juliana Tuwima wyraża swój krytyczny stosunek do tytułowych mieszkańców. Jest obserwatorem jednego dnia z życia miasta, „widzi” codzienną egzystencję mieszkańców od środka, zna ich obawy, myśli, sposób postrzegania świata, styl życia, powody ich powszedniego pośpiechu czy radości. Wszystko to sprawia, że czuje wstręt do dusznego miasta i jego mieszkańców. Dlaczego?
Po pierwsze, obserwowani przez podmiot liryczny ludzie tracą czas na wykonywanie bezsensownych i bezużytecznych czynności, po obudzeniu cały dzień bezczynnie chodzą, na wszystko narzekają i grymaszą z byle powodu:
Od rana bełkot. Bełkocą, bredzą, |
Są niewolnikami własnych przyzwyczajeń i obaw. Czasem Sprawdzą godzinę, sprawdzą kieszenie, / Krawacik musną, klapy obciągną, innym razem poczytają gazetę, od której puchnie im głowa:
Jak ciasto
biorą gazety w palce |
Tuwim sportretował mieszczan jako pustych, tępych, bezmyślnych, bezradnych bezideowców. Każdą codzienną czynność, nawet najzwyklejsze zawiązanie sznurowadeł czy poprawienie krawata, realizują z pedanterią i niemal pietyzmem. Mimo iż chodzą do kina, do teatru, na wystawy, stale dyskutują o przeżytych doświadczeniach artystycznych, to jednak nie są zdolni do przeżyć intelektualnych, nie potrafią się „odchamić”.
Jakby tego było mało, mieszkańcy miasta są pozorantami, ich hipokryzja nie zna granic. Choć sami wiodą pusty żywot a ich horyzonty myślowe są ciasne niczym za małe rękawiczki, pierwsi zabierają głos jeśli chodzi o ocenianie czy dawanie rad innym:
A patrząc - widzą wszystko oddzielnie ... że Stasiek... że koń... że drzewo... |
Ich świat jest „pocięty” na kawałki. Mimo iż mieszkają obok siebie, codziennie kupują
papierosy w tym samym kiosku czy bułki w tej samej osiedlowej piekarni, nie łączą ich mocne społeczne, sąsiedzkie więzy. Wiodą samotniczy żywot, dbając jedynie o czubek własnego nosa o Własność wielebną, święte nabytki, o to, co Swoje, wyłącznie, zapracowane. Są skąpi, ich postępowanie cechuje egoizm i brak zainteresowania czymkolwiek. Za cel postawili sobie nieustanne gromadzenie rzeczy materialnych, dóbr doczesnych oraz zaspokajanie najbardziej przyziemnych, prymitywnych potrzeb. Są niewolnikami wydatków oraz konsumpcji i…jak widać z wiersza Tuwima - chyba im z tym dobrze.
Ostatnia zwrotka obnaża fałszywą pobożność mieszkańców. Ich religijność nie dotyczy wiary. Jest tylko codziennym, odbębnianym obowiązkiem. Modlitwa jest wyklepaną formułką, podczas której wyłączają oba płaty mózgu i nie myślą o niczym:
Potem się modlą: "od nagłej śmierci... |
Wiersz jest zatem głosem pogardy dla kołtunerii, dulszczyzny, małostkowości, zakłamania oraz obłudy miasta i jego „tępych” mieszkańców. Tuwim stworzył antyurbanistyczny poemat, zrywając tym samym z kultywowaną w XX-leciu międzywojennym apoteozą miasta. Ukazał jego najważniejsze i najczęściej spotykane grzechy, przyczyniając się do sformułowania definicji małomiasteczkowości. Już dwa pierwsze wersy wystarczą, byśmy poczuli niesmak życiem mieszkańców, którzy nie kierują się żadną filozofią życiową, nie mają wytyczonych celów, są puści, kierują się przyzwyczajeniem. Ich życie jest zautomatyzowane. Ulęgając wizji czytanych gazet, postrzegają świat jako widmo i fantom.
Prośba o piosenkę - interpretacja
Wiadomości wstępne
Wiersz Prośba o piosenkę Juliana Tuwima pochodzi z wydanego w 1926 roku tomiku poetyckiego Słowa we krwi. Dotyczy - jak mówi tytuł wiersza - kwestii poetyckiego natchnienia, daru tworzenia oraz samookreślenia roli i zadań swojej twórczości artystycznej.
Ten ekspresywny wiersz będący utworem programowym zapowiadającym nastanie nowej poezji nie jest wyrazem radosnej afirmacji codzienności, witalizmu oraz zachwytu nad biologizmem człowieka, co dowodzi to, iż został napisany w późniejszym etapie życia Juliana Tuwima, zwróconego w dojrzałym wieku ku problemom artystycznego wyrazu swoich poglądów, ku społecznemu oraz politycznemu zaangażowaniu się w problemy innych ludzi.
Tuwim prosi, by Bóg dał mu dar natchnienia do stworzenia utworu najbliższego piosence, ponieważ ten gatunek prości ludzie, znający definicję ciężkiej pracy i trud zdobycia kawałka chleba, będą w stanie najszybciej i najpełniej przyswoić. Zdaniem Tuwima tylko piosenka - nie górnolotne hymny czy wystylizowane peany - poprzez swoją moc, mogła uwolnić biedaków z otumanienia i spod władzy bezwzględnych tyranów.
Interpretacja
Julian Tuwim w swoim wierszu Prośba o piosenkę prosi Stwórcę o inspirację, nadprzyrodzoną siłę oraz natchnienie poetyckie, które pomogłoby mu w stworzeniu kolejnego dzieła - tym razem chodzi o piosenkę.
Kreacja podmiotu lirycznego jest nieskomplikowana. Bohaterem jest poeta, który prosi Stwórcę o natchnienie poetyckie, wyrażone w tym przypadku jako bicie serca przypominające gniew oceanów, wichura krwi.
Tuwim wyraża w utworze szacunek do tradycji poprzez przywołanie dawnych poetów oraz nazwanie ich prostymi i szlachetnymi. Podmiot prosi, by Bóg dał mu możliwość uderzania w możnych i tyranów, niczym jego wzór - artyści tworzący przed wiekami, kultywujący i realizujący prostotę i szlachetność słowa poetyckiego.
Zaznacza jednak, że nie chodzi mu o dar tworzenia górnolotnych, romantycznych hymnów dla bogatej arystokracji, możnych i tyranów:
(…) bo nie hymnów trzeba |
A biegną za orkiestrą, co gra capstrzyk królom.
Tuwim nie opisuje biednych ludzi bezkrytycznie, zdaje sobie sprawę, że czasami są mało rozgarnięci i niekiedy nie grzeszą inteligencją, ponieważ dają się rozproszyć w dążeniu do poprawy bytu byle rozrywce, ale z drugiej strony wie, że nie mogą liczyć na jakąkolwiek pomoc.
Gotowością do pisania utworów dosłownych, napastliwych, atakujących, ale przede wszystkim dla zwykłych ludzi daje tym samym dowód znajomości sytuacji społecznej w państwie, w którym - wbrew natrętnej propagandzie rządu - nie walczy się z ubóstwem, nie pomaga się pokrzywdzonym przez los. Zatem to kolejny społecznikowski wiersz Tuwima, który znany był ze swojej chęci pomocy najbiedniejszym oraz z trzeźwego, choć ironicznego i trochę nonszalanckiego, sposobu patrzenia na świat.
Podmiot w ostatnich wersach utworu prosi jeszcze raz o dar twórczej, nieskrępowanej pracy. Jego słowa są niezwykle plastyczne, dowcipne i pełne ekspresywności:
Lecz słowom mego gniewu daj błysk ostrej stali, |
Ranyjulek - analiza i interpretacja
Interpretacja
Wiersz Juliana Tuwima Ranyjulek jest pochwałą ulicznego życia zawadiaki, pijaka i włóczykija. Podmiot liryczny wylicza zasady, jakimi powinien się kierować, by być szczęśliwym:
Jego marzeniem jest bezcelowe włóczenie się nocą z wiatrami, radosne chwianie się W tłoku miast oraz tłoczenie w zbiegowiskach (…) w kwiatach w stanie wskazującym. Chciałby zygzakami się toczyć przez całą szerokość ulicy, Od rynsztoka do ściany, nabijać sobie sińce na słupach, wdrapywać się wiosną na parkany, by zerwać pachnący bez, łykać gwiazdy.
Za wzór stawia sobie andrusów, dryndziarzy, mistrzów w gwizdaniu, przeklinaniu. To od nich chciałby się uczyć pohukiwać na psiakrew i psiamać!
Tytułowe zawołanie Ranyjulek! staje się dla podmiotu lirycznego synonimem życia, jakie zawsze chciał wieść. Pragnął i nadal pragnie być swobodny, bezpański jak pies! Marzył o założeniu dziurawego kapelusza, ustrojeniu go liliowymi kwiatami i chlaniu aż do utraty tchu.
Wymowa wiersza jest raczej pesymistyczna, czego dowodzi pierwsze słowo utworu: Powinienem. Refleksyjny charakter oraz przypuszczający tryb świadczą o tym, iż podmiot liryczny prowadzi całkiem inne życie, niż to, o którym rozwodzi się w wierszu. Zapewne nie jest to swobodny żywot gawędziarza, zachwycającego się pięknem przyrody, zrywającego bez z parkanu czy łykającego gwizdy. Tuwim napisał tę pochwałę zwykłego, codziennego życia, ponieważ był zmęczony tradycyjnym konserwatyzmem, zakłamaniem i nudą swojego środowiska.
Wiersz świadczy o tym, że czasami zdarzało mu się marzyć o innym życiu, pozbawionym obłudy, póz, masek.
Do krytyków - interpretacja
Wiersz Do krytyków podejmuje na pierwszy rzut oka banalny i prozaiczny temat - jazdę tramwajem. Po kolejnej lekturze widać jednak, że zachwyt majową przejażdżką jest tylko pretekstem do refleksji nad koncepcją sztuki, nad życiem oraz przyrodą.
Tuwim realizuje tym samym program
Skamandrytów, z którymi postulował zerwanie z patosem, odrzucenie narodowych treści, polityczno-patriotycznego przekazu na rzecz skupienia się na tym, co zwyczajne (mimo iż przez niektórych uważane za nieważne czy mało „poetyckie”) i przedstawianie tego w prosty sposób. Według niego mowa codzienna także mogła doskonale poradzić sobie w poezji, trzeba było jedynie dać jej szansę.
Interpretacja
Julian Tuwim w wierszu Do krytyków daje wyraz swoim poglądom, choć powierzchownie jest to tylko relacja z przejażdżki tramwajem i nie ma tam żadnego śladu programu poetyckiego. Widać, że podmiot liryczny preferuje beztroski tryb życia i spontaniczność w zachowaniu, bezgraniczny entuzjazm, prędkość oraz afirmację życia. Cieszy go świadomość, że przebywa w mieście. Nieograniczone możliwości
metropolii, mnogość oferujących przez nią uciech przeszywa na wskroś.
Podmiot zachwyca się słonecznym majem. Jest pod wrażeniem urody wiosennej pory oraz piękna otaczającego go świata, miejskich ulic oraz budzącej się do życia przyrody. Radują go kwiaty i drzewa, które wypuszczają pierwsze pąki:
A drzewa w porywie natchnienia |
Niczym dziecko
poszukuje kolorów, chłonie zapachy, wychwytuje gesty ludzi, obserwuje przyrodę, ponieważ te czynności wywołują w nim radość. Uśmiechem rozbawienia kwituje ostre zakręty pojazdu. Widać, że podchodzi bardzo optymistycznie do życia, ma do niego nonszalancki stosunek. Nie przejmuje się problemami, skupiając uwagę na banalnych zdarzeniach, które szczerze go zachwycają, na przykład jazda na przedzie tramwaju.
Miasto na wskroś go przeszywa, a w jego głowie pojawiają się różne myśli i pomysły:
Pędy, zapędy, ognie, ogniwa, |
Taka przejażdżka tramwajem motywuje autora-podmiot liryczny do snucia refleksji na temat świata i swojego życia. W konsekwencji zwraca się tym wierszem do krytyków, których nazywa wielce szanownymi panami i prowokuje do poszukiwania ukrytego znaczenia w analizowanych i często negowanych utworach. Tak jak jego liryk powierzchownie jest tylko o wiosennej przejażdżce miejskim środkiem lokomocji, a rzeczywiście - o afirmacji świata, tak i recenzenci powinni podchodzić do swojej pracy
z otwartym umysłem i przyjemnością.
Julian Tuwim w wierszu Do krytyków chciał udowodnić i przekonać, że literatura nie jest w poddańczym stosunku do jakiś odgórnych reguł i funkcji, narzuconych w konsekwencji wszystkich zbrojnych konfliktów, w których uczestniczyła Polska.
Poeta chciał upowszechnić pogląd, że po odzyskaniu niepodległości polscy artyści mogą wybierać na temat swojej twórczej aktywności to tylko, co chcą. Według Tuwima wszystko mogło być przedmiotem sztuki. Nie trzeba było ograniczać się do tematyki patriotycznej, być narodowym wieszczem. Tym przeświadczeniem stawiał grubą kreskę między sposobem „realizacji” poezji dominującym w przeszłości (poezja zajmująca się sprawami doniosłymi i ważnymi), a własną, nowoczesną wizją motywów „niepoetyckich” (codzienne życie, zwyczajne sprawy).
Sitowie - analiza i interpretacja
Podmiotem lirycznym wiersza jest poeta, który tęskni za przyrodą taką, jaką ją poznał w wieku dziecięcym. Wszystko było wtedy piękne i klarowne, podmiot spędzał czas nad sitowiem, kontemplując piękno przyrody. Nie musiał jeszcze wtedy tworzyć poezji, nie musiał znajdować słów na opisanie świata. Nie wiedział wtedy jeszcze, jak trudne, jak męczące jest tworzenie. Już wtedy tworzył, ale jedynie pojęciowo, bez słów, co symbolizuje tkanie sitowia i nie łowienie nim niczego:
„z nich splotę siatkę leciutką i cienką, |
Poeta wyraża żal za młodością, żal za tym, co przeminęło, za ”widzeniem zwyczajnym”. Tęskni za widzeniem rzeczy i zjawisk takim, jakie są. Skierowane do Boga pytania retoryczne świadczą o zwątpieniu podmiotu w to, że kiedykolwiek będzie mu dane
obcować ze światem bezpośrednio, bez potrzeby posiłkowania się słowami.
W „Sitowiu” poezja jest przedstawiona jako powołanie, zadanie, a także swoisty przymus. Tworzenie poetyckie wymaga całkowitego oddania. Ciągłe zaangażowanie w sprawy słowa wywołuje u poety zmęczenie. Nieustanne tworzenie, „wyrywanie” słów zastanych w świecie natury wiąże się z wysiłkiem:
„Nie wiedziałem, że się tak będę męczył, |
Osoba poety naznaczona jest potrzebą ciągłego tworzenia. Jego widzenie świata jest widzeniem artysty. Różni się od widzenia rzeczywistości przez zwykłego człowieka. Jest to zarówno dar, jak i swego rodzaju piętno, a nawet przekleństwo. W wierszu nie odnajdujemy jednak buntu przeciwko takiemu stanowi rzeczy. To, co prześwieca przez utwór, to bardziej tęsknota za chwilowym chociaż oderwaniem się od działalności poetyckiej, chęć chwilowego „odpoczynku” od ciągłego poszukiwania odpowiednich słów i układania ich w poezję.
Wiosna. Dytyramb - analiza i interpretacja
Podtytuł utworu nakierowuje nas na nawiązanie do gatunku dytyrambu. Dytyramb była to pieśń pochwalna na cześć greckiego boga wina Dionizosa, związana z obrzędami Dionizji. Obrzędom tym nierzadko towarzyszyły orgie seksualne i libacje. Podobną orgię opisuje utwór Tuwima.
Bohaterem utworu jest tłum, który wiosną wybiega na ulice miasta celem dokonywania zbiorowej kopulacji. Na ulicach rozpalane są ogniska (jest to wyraźne nawiązanie do obrzędów Dionizji, którym także palenie ognisk towarzyszyło), a tłum
„na ulice wylegnie, |
Porównanie mieszkań ludzkich do nor oraz mówienie o ludziach że „wypełzną” świadczy o animalizacji - przedstawieniu człowieka jako zwierzęcia. Owo zezwierzęcenie człowieka, którym rządzą niepohamowane instynkty, przenikać będzie przez cały utwór.
Tłum jest opętany przez własną płciowość, szaleje w erotycznym tańcu, wszędzie jest gwarno i dynamicznie. Odnaleźć w tym można elementy filozofii Bergsona, jego „elan vital”, czyli „pęd życia”. Według Bergsona wszystko w świecie podporządkowane jest wszechogarniającej sile życiowej. W „Wiośnie” ten „pęd” jest wyraźnie widoczny. Przejawia się w ruchu, wzmożonej dynamice; wiąże się z tym, co cielesne. Podmiot liryczny niejako zachęca tłum do orgii, o czym świadczą rozkaźniki: „Przyj!”, „Rodźcie”, „Gwałćcie!”, „Śmigajcie!”, „Szalej!”.
Podmiot nakłania tłum do szybkiego seksu na ławce, młode dziewczęta do ulegania erotycznej pokusie i sprzedawania się obleśnym starcom. Tłum kieruje się pierwotnymi instynktami, o czym świadczą słowa:
„Elementarny, cudowny, wspaniały!” |
Seks przedstawiony jest w utworze w bardzo brutalny, wulgarny sposób. Nie ma w nim miejsca na uczucia, jest czysty biologizm, związany z potrzebą zaspokojenia własnych instynktów i pragnieniem przedłużenia gatunku. Sam podmiot liryczny często używa wulgaryzmów, o rodzących się dzieciach mówi „bękarty, pędraki”, o kobietach w ciąży - „brzuchate kobyły”, o dziewczynach uprawiających seks - „samice”. Niektóre obrazy przedstawione w utworze są przerażające - jak np. wyrywanie noworodkom języków czy wrzucanie ich do kloak, aby potem iść płodzić następne.
Wiosna. Dytyramb - analiza i interpretacja
Stosunek podmiotu lirycznego do tłumu jest ambiwalentny - z jednej strony podżeguje go do seksualnej orgii, jest nim zafascynowany, mówi:
„Tłumie! Ty masz RACJĘ!!!”, |
z drugiej strony często wypowiada się o nim w sposób pejoratywny, zdaje sobie sprawę z jego zepsucia moralnego, mówi o nim z obrzydzeniem:
„Ty gnoju miasta, tytanicznej krosty”. |
Zamiarem Tuwima nie było chyba jednak nawoływanie do zbiorowej orgii, nie można utożsamiać go z podmiotem lirycznym. Poeta chciał raczej pokazać degrengoladę moralną miasta i uwarunkowania biologiczne, które na nią wpływają. Negatywnie ocenia miasto jako miejsce upadku moralnego człowieka.
Warto dodać, że wiersz ten odegrał znaczącą rolę w twórczości Tuwima. Wokół „Wiosny” rozpętała się batalia. Utwór wywoływał oburzenie. Tuwim, wydając ten wiersz, stał się postacią kontrowersyjną, a przez to niesłychanie popularną.