Picie brzemienne
Jedno małe piwo, kieliszek wina, lampka szampana - czy nawet tak niewielka ilość alkoholu może być niebezpieczna dla kobiet w ciąży? Dla nich nie, ale na rozwijający się płód ma wpływ fatalny.
Lekarze stają się coraz bardziej powściągliwi - znakomita większość nie widzi w słabości ciężarnych, które dają się skusić na okazjonalnego drinka, niczego zdrożnego. Wielu ginekologów w ogóle nie interesuje, czy ich pacjentom zdarza się pić alkohol. A są i tacy, którzy nawet polecają im kieliszek czerwonego wina przed snem. Z przeprowadzonych w 2005 r. badań Ipsos wynika, że 15,8 proc. respondentów spotkało się z opinią medyków, iż regularne spożywanie niewielkich ilości czerwonego wina ma korzystny wpływ na kobiety w ciąży.
- To niezwykle fałszywy mit - oburza się dr Piotr Raczyński z Kliniki Ginekologii i Położnictwa Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie. - Nie żyjemy w czasach króla Ćwieczka, by po kolorze identyfikować wino z krwią i wierzyć, że poprawia morfologię.
Zawiane neurony
Dr Raczyński należy do tej grupy lekarzy, która stanowczo opowiada się za całkowitą abstynencją kobiet w ciąży. W swoim archiwum skompletował niemal 700 artykułów z fachowej prasy medycznej, jednoznacznie wskazujących na szkodliwy wpływ nawet niewielkich dawek alkoholu na rozwijający się płód. W 2002 r. prowadził badania ankietowe, które ujawniły ogromną skalę tego zjawiska: 22 proc. pytanych przyznało, że piło alkohol. We wspomnianym sondażu Ipsos wynik był jeszcze gorszy: jedna trzecia ankietowanych Polek, które urodziły jedno lub więcej dzieci, przyznała się do spożywania niewielkich ilości trunków. Nawet do porodu niektóre kobiety zgłaszają się na rauszu lub wręcz pijane.
Do niedawna sądzono, że szkodliwy wpływ alkoholu na płód występuje wtedy, gdy matka jest nałogową alkoholiczką. Coraz więcej wyników badań wskazuje jednak na to, że nawet okazjonalny drink może mieć fatalny wpływ na rozwój dziecka i nie da się określić tzw. bezpiecznej dawki alkoholu spożywanego przez kobietę ciężarną. Jak pisze Phyllida Brown w lipcowym wydaniu „New Scientist”: „Nawet jedna chwila zapomnienia może grozić poważnymi następstwami, które nie tyle wiążą się z tzw. płodowym zespołem alkoholowym, co z całym spektrum zaburzeń, na które narażone jest dziecko”.
Helen Barr z University of Washington od trzech dekad śledzi losy dzieci narażonych przed urodzeniem na kontakt z używkami dorosłych i porównuje je z tymi, które rozwijały się w abstynencji. Na tej podstawie doszła do konkluzji, że dzieci matek alkoholiczek są niższe, bardziej impulsywne, mają problemy z nawiązywaniem kontaktów, koncentracją uwagi i pamięcią. „Im mniej alkoholu w życiu płodowym, tym problemy są subtelniejsze” - sumuje dr Barr.
Dr Piotr Raczyński dodaje, że dzieci z płodowym zespołem alkoholowym często przychodzą na świat z anomaliami w centralnej części twarzy: mają wąską górną wargę, spłaszczoną rynienkę między nosem i ustami oraz charakterystyczny fałd skóry przy wewnętrznym kąciku oka. A co do ich wielkości, jest to również problem u matek palących. - Ale te noworodki szybko odzyskują prawidłowy wzrost po porodzie, natomiast dzieci kobiet pijących zawsze będą niższe.
Neurobiolog John Olney z Washington University w St. Louis badał wpływ alkoholu na tkankę mózgową małych gryzoni, traktując ją jako model dający się porównać z ośrodkowym układem nerwowym u ludzi. Ustalił, że alkohol sprzyja zaprogramowanej śmierci neuronów (zwanej apoptozą), zwłaszcza gdy matka pije w okresie, w którym tworzy się gęsta sieć połączeń między komórkami nerwowymi. U szczurów proces ten przebiega zaraz po urodzeniu; u ludzi rozpoczyna się już w drugiej połowie ciąży. Z badań Olney'a wynika również, że trunki zaburzają pracę receptorów ważnych substancji przenoszących impulsy nerwowe (GABA i glutaminianu) oraz niszczą neurony hipokampa - struktury mózgu zaangażowanej w procesy zapamiętywania i uczenia się. Zdaniem naukowca okres ekspozycji na alkohol wpływa na późniejsze problemy: jeśli matka pije na początku ciąży, gdy kształtuje się twarzoczaszka dziecka, następstwa będą widoczne w jego wyglądzie; gdy pije pod koniec, kiedy tworzą się wspomniane połączenia nerwowe - zaburzenia dotkną funkcji psychicznych.
Groźny łyk
Polskie Towarzystwo Ginekologiczne dotąd nie wprowadziło do standardów prowadzenia ciąży wskazówek dla lekarzy i położnych, jak identyfikować problem pijących ciężarnych i szybko nań reagować. Zdaniem dr. Raczyńskiego jest to konieczne, bo z jego obserwacji wynika, że 80 proc. kobiet, które usłyszą w gabinecie lekarskim, że nie powinny pić, zmienia swoje zachowania i znacznie zmniejsza ilość spożywanego alkoholu lub całkowicie odstawia go na okres ciąży. Problemem pozostaje grupa młodych dziewcząt, które dowiadują się o ciąży w 8 czy 10 tygodniu, po wielu już suto zakrapianych imprezach. - Byłoby idealnie, gdyby wszystkie przyszłe matki planując ciążę decydowały się na abstynencję, ale skoro nie jest to możliwe, każdy moment odstawienia trunków wydaje się dobry - ocenia rozmówca.
Nie wiadomo, czy restrykcyjny zakaz spożywania alkoholu kiedykolwiek pojawi się w oficjalnych zaleceniach towarzystw naukowych. Ma z tym problem cały świat. W USA, skąd pochodzi najwięcej badań podkreślających niebezpieczeństwo, nie brakuje zwolenników odmiennej filozofii. Czy wszystkie impulsywne dzieci sprawiające problemy wychowawcze i mające kłopoty z nauką w szkole to ofiary nierozsądnych matek, które zgrzeszyły łykiem burbona? Straszenie kobiet hasłami typu „Picie w ciąży kończy się kacem na całe życie” może je przerazić do tego stopnia, iż pochopnie zaczną domagać się aborcji.
Prof. Włodzimierz Baranowski, kierownik Kliniki Chorób Kobiecych z Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie, też nie jest za tym, by straszyć: - Zaraz po II wojnie światowej, gdy nie znano jeszcze leków działających rozkurczowo na macicę, podawano kobietom dożylnie roztwór alkoholu, który na kilka dni hamował u nich skurcze. Nie wiem, czy ktoś badał dzieci urodzone z tak leczonych ciąż, ale moim zdaniem lampka wina raz w tygodniu to nie jest wykroczenie.
Kłopot w tym, że może to być wstęp do uzależnienia. Zdaniem psychologów picie wśród ciężarnych głuszy lęki, depresję, nieraz samotność, a gdy na pierwszy plan wybijają się problemy emocjonalne - dzieli je tylko krok od nałogu. Moda na tzw. lekkie alkohole jeszcze bardziej ułatwia przekroczenie tej granicy.
Zresztą według psychologów Sandry i Josepha Jacobsonów z Wayne State University w Detroit, nie ma znaczenia ilość ani rodzaj wypijanych trunków. Przebadali pod tym kątem 480 kobiet i tylko jedna piła codziennie. Reszta zostawiała sobie tę przyjemność najczęściej na koniec tygodnia. „Dla zdrowia dziecka, to czy kobieta pije codziennie, czy przepija tę samą ilość alkoholu w dwa wieczory, nie stanowi żadnej różnicy” - podsumowują, co potwierdzają obserwacje naukowców z San Diego State University w Kalifornii: magnetyczny rezonans jądrowy uwidocznił zmiany w strukturach mózgu również u tych dzieci, których matki piły niewiele.
Akcja edukacja
Pozostaje pytanie: co to znaczy niewiele? Żadna komisja etyczna nie zezwoli na badania określające tzw. bezpieczną dawkę alkoholu, bo kto zaleci ciężarnym, by piły (taka grupa kontrolna musiałaby w tym eksperymencie bez wątpienia powstać)? Zdaniem dr. Raczyńskiego, już dawka 10 g etanolu może potencjalnie uszkodzić płód (12 g zawiera 270 ml piwa lub 100 ml wina albo 30 ml wódki 40-proc.).
W wielu krajach zalecenia lub zakazy związane ze spożywaniem alkoholu dotyczą tzw. standardowego drinka, który wcale nie jest standardowy: w Polsce wynosi 12 g alkoholu etylowego, w Wielkiej Brytanii - 8, ale w Japonii aż 19,75 g. Ta rozbieżność rzutuje na odmienne zasady postępowania wobec ciężarnych. Amerykanie, Francuzi i Kanadyjczycy mówią przyszłym matkom, by po prostu nie piły od momentu, gdy dowiedzą się, że są w ciąży. Australijki są zachęcane do rozważenia abstynencji. Natomiast w Anglii dozwoloną granicę ustalono dla ciężarnych na 1-2 dawki wypijane 1-2 razy w tygodniu. Tylko jaką wartość praktyczną mają te normy, skoro 61 proc. Brytyjek przyznaje w sondażach, że regularnie pije? W Stanach Zjednoczonych, gdzie wymaga się od ciężarnych całkowitej abstynencji, do łamania tego zakazu przyznaje się 13 proc.
- Mam nadzieję, że wkrótce pojawi się prosty test, dzięki któremu moglibyśmy identyfikować kobiety pijące alkohol. Wtedy łatwiej byłoby je przekonać do zmiany zachowań - mówi dr Piotr Raczyński. Prawdopodobnie wkrótce uda się wyizolować enzymy, które będą czułymi markerami spożycia alkoholu w czasie ciąży i posłużą do stworzenia wspomnianego testu.
Pozostaje edukacja. Płodowy Zespół Alkoholowy (nazywany z angielska w skrócie FAS - Fetal Alcohol Syndrome) doczekał się dnia, w którym na całym świecie uświadamia się jego znaczenie. Data i godzina rozpoczęcia tej akcji nie są przypadkowe: 9 września o godz. 9.09 - same dziewiątki mają symbolizować zalecaną przez 9 miesięcy abstynencję. Od kilku lat problematyką FAS zajmują się w Polsce: Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, Stowarzyszenie Zastępczego Rodzicielstwa w Lędzinach oraz Fundacja Daj Szansę. Ale wciąż brakuje programów prewencyjnych, które uświadamiałyby skalę problemów związanych z zespołem zaburzeń poalkoholowych u noworodków. Zdaniem ekspertów negatywne skutki spożywania alkoholu przez kobiety w ciąży mogą występować u 2-3 proc. urodzonych w Polsce dzieci, czyli u ponad 7 tys.