Czego chrześcijanie nie wiedzą o Izraelu
What Christians Don't Know About Israel
Grace Halsell
Amerykańscy Żydzi sympatycznie odnoszący się do Izraela zdominowali kluczowe pozycje we wszystkich komórkach naszego rządu, w których podejmowane są decyzje w sprawach Środkowego Wschodu. W związku z tym - czy możemy mieć jakąkolwiek nadzieję na zmia-nę polityki USA? Prezydent Bill Clinton tak jak większość członków Kongresu popierają Izrael - i wiedzą dlaczego. Amerykańscy żydzi sympatyzujący z Izraelem hojnie dokładają się do ich funduszy wyborczych.
Wypracowanie właściwej polityki wobec Środkowego Wschodu zależy od tych, którzy wspie-rają Izrael nie wiedząc dlaczego. Ta grupa to ogromna większość Amerykanów. Oni są życzliwymi, uczciwymi chrześcijanami odczuwającymi więż z Izraelem - i syjonizmem - często z poczucia słusznych poglądów, w niektórych przypadkach pochodzących z czasów dzieciństwa.
Jestem jedną z nich. Dorastałam słuchając historii o tajemniczym, uduchowionym Izraelu.
Tak było zanim nowoczesna polityczna jednostka o tej nazwie pojawiła się na naszych mapach. Chodziłam do niedzielnej szkoły i obserwowałam nauczyciela rysującego w formie okienek mapy Ziemi świętej. W pamięci zostały mi historie o dobrym i wybranym ludzie, który toczył walki z niedobrymi, `nieWybranymi' wrogami.
Kiedy miałam około 20 lat, zaczęłam podróżować po świecie, utrzymując się z pisania. Bliskim Wschodem zajęłam się dosyć późno. Brakowało mi wiedzy na ten temat. Wszystko to co wiedziałam, wyniosłam z niedzielnej szkoły.
Podobnie jak wielu chrześcijan amerykańskich, jakoś uważałam nowoczesne państwo powstałe w 1948 jako ojczyznę żydów prześladowanych przez nazistów, jako odpowiednik mistycznego, uduchowionego Izraela, o którym słyszałam jako dziecko. Kiedy w 1979 pojechałam do Jerozolimy, planowałam napisać o trzech wspaniałych religiach monotei-stycznych, pomijając zupełnie sprawy polityczne. `Nie piszesz o polityce?' zdumiał się Palestyńczyk, paląc fajkę wodną w dzielnicy starego miasta. `My żyjemy polityką rano, w południe i w nocy!'.
Nauczyłam się, że polityka jest o ziemi i współubiegających się o nią: rodowitych Palestyń-czykach żyjących na nich od 2.000 lat, i Żydach zaczynających wracać w dużych ilościach po drugiej wojnie światowej. Mieszkając wśród izraelskich żydów, jak również palestyńskich chrześcijan i muzułmanów, widziałam, słyszałam i czułam oraz doświadczyłam taktyk poli-cyjnego państwa Izraela stosowanych wobec Palestyńczyków.
Moje poszukiwania doprowadziły do powstania książki zatytułowanej `Podróż do Jerozolimy'.
Moja podróż nie tylko oświeciła mnie w odniesieniu do Izraela, ale również doprowadziła mnie do głębszego smutniejszego zrozumienia własnego państwa. Mówię o smutniejszym zrozumieniu ponieważ zaczęłam dostrzegać, że w polityce Blisko Wschodniej, decyzji nie podejmujemy my, ludzie, ale robią to sponsorzy Izraela. I tak jak większość Amerykanów, sądziłam, że amerykańskie media były `wolne' w przedstawianiu obiektywnych wiadomości.
`To nie powinno być publikowane. Jest anty-izraelskie.'
W późnych latach siedemdziesiątych, kiedy przyjechałam do Jerozolimy, nie wiedziałam, że redaktorzy mogli i klasyfikowali wiadomości zależnie od tego kto był ich autorem i co robił dla kogo. W ciągu pierwszej wizyty do Izraela-Palestyny, przeprowadziłam dziesiątki wywiadów z młodymi Palestyńczykami. Około jeden na czterech opowiadał mi o torturach.
Izraelscy policjanci przyszli w nocy, wyciągnęli ich z łóżek I założyli im na głowy kaptury. Później w więzieniu Izraelczycy przetrzymywali ich w odizolowaniu, bombardowali ich głoś-nymi, nieustannymi hałasami, wieszali ich do góry nogami i sadystycznie okaleczali im genitalia. Nigdy nie czytałam takich historii w amerykańskich mediach. Czy to nie były wia-domości? Oczywiście, naiwnie myślałam, że amerykańscy redaktorzy nie mieli pojęcia, że one miały miejsce.
Kiedy byłam w Waszyngtonie, osobiście wręczyłam list do Franka Mankiewicza, ówczesnego szefa publicznej stacji radiowej WETA. Wyjaśniłam, że mam taśmy z nagranymi wywiadami z Palestyńczykami, którzy byli poddani torturom. Dostarczę je jeśli będzie ich potrzebował. Nie dostałam żadnej odpowiedzi. Dzwoniłam kilka razy, w końcu połączono mnie z rzecznikiem panią Cohen, która oświadczyła, że mój list zaginął. Napisałam ponownie. Po jakimś czasie zdałam sobie sprawę z tego czego nie wiedziałam. Gdyby to żydzi byli torturowani, to byłyby dopiero wiadomości. A wywiady z poddanymi torturom Arabami `gubiły się' w radiu WETA.
Sam proces publikacji mojej książki `Podróż do Jerozolimy' był również nauką. Bill Griffin, który podpisał ze mną umowę w imieniu firmy Macmillan, to były ksiądz katolicki. Zapewnił mnie, że nikt inny nie mógłby zredagować tej książki. Kiedy podróżowałam do Izraela i Palestyny w poszukiwaniu materiału, często spotykałam się z Griffinem, pokazując mu kolejne rozdziały. `Wspaniale' - mówił.
W dniu kiedy książka miała się ukazać, przyszłam do Macmillana. Wpisując się w recepcji, zauważyłam Griffina w swoim pokoju sprzątającego biurko. Jego sekretarka, Margie, podeszła przywitać się ze mną. Płacząc wyszeptała bym spotkała się z nią w toalecie. Kiedy już byłyśmy same, zwierzyła się `zwolnili go'. Powiedziała, że powodem było podpisanie umowy na książkę sympatyczną wobec Palestyńczyków. Dodała, że Griffin nie ma dla mnie czasu.
Później spotkałam się z innym pracownikiem MacMillana, Williamem Curry. „Kazano mi dostarczyć twój rękopis do izraelskiej ambasady, by przeczytali i ewentualnie nanieśli korektę. Nie byli zadowoleni. Powiedzieli, że chyba nie mam zamiaru wydać tej książki. Zapytałem: znaleźliście jakieś błędy? Nie. Ale to nie powinno być opublikowane, ponieważ jest anty-izraelskie.'
To samo pytanie
Mówiąc o niesprawiedliwości, niezmiennie słyszałam to samo pytanie: dlaczego o tym nie wiedziałam? Albo ktoś inny powiedział: ale nie czytałem o tym w mojej gazecie. Opowiadałam o moich doświadczeniach zgromadzonym w salach kościelnych, że widziałam całe stada amerykańskich korespondentów przysłanych do tego małego kraju. Mówiłam, że nie zauważyłam tak wielu reporterów w stolicach świata takich jak Bering, Moskwa, Londyn, Tokio, Paryż.
Dlaczego, pytałam, mały kraj z populacją tylko 4 milionów (1980) wymagał więcej reporterów niż Chiny, z miliardem mieszkańców?
Połączyłam to pytanie z tym co dowiedziałam się , że New York Times, The Wall Street Journal, The Washington Post - i większość naszych mediów - należą do/są kontrolowane przez żydów popierających Izrael. I z tego powodu, domyśliłam się, wysyłali tylu reporterów do Izraela - by pisali o wszystkim z izraelskiego punktu widzenia.
Doświadczenie jakie zdobyłam pozwoliło mi zrozumienie, jak łatwo mogłam stracić przy-jaciółkę żydowskiego pochodzenia, gdybym krytykowała Izrael. Mogłabym bez ograniczeń krytykować Francję, Anglię, Rosję a nawet Stany Zjednoczone. Każdą sprawę dotykającą życia w Ameryce. Ale nie państwo Izrael. Straciłam więcej przyjaciół żydów niż jednego po publikacji `Podróży do Jerozolimy' - wszystkie z nich to smutne straty, ale jedna szczególnie, być może, najsmutniejsza.
W latach 60 i 70, przed wyjazdem na Bliski Wschód, napisałam o życiu czarnych w książce `Soul Sister', jak również o życiu amerykańskich Indian w książce `Żółtowłosa Bessie', i o problemach dotykających nielegalnych robotników z Meksyku w `The Illegals'/Nielegale. Te książki zostały nawet zauważone przez `matkę' New York Times'a, panią Arthur Hays Sulzberger.
Jej ojciec był założycielem tej gazety, później jej szefem był jej mąż , jej syn był również wydawcą. Zapraszała mnie do jej mieszkania na obiady i kolacje. I wiele razy byłam jej weekendowym gościem w jej domu w Greenwich, Conn.
Znałyśmy się przez wiele lat. Miała otwarty umysł, chwaliła moją walkę za tych mniej pokrzywdzonych, a nawet w jednym z listów napisała: jesteś najbardziej niezwykłą kobietą jaką kiedykolwiek znałam.'. Nie wiedziałam, że będąc tak hołubioną, przestała mnie znać kiedy nagle odkryła, że upominam się o tego `złego' pokrzywdzonego.
Stało się to kiedy byłam gościem w jej obszernym domu w Greenwich, kiedy przeczytała szpalty mojej książki `Podróż do Jerozolimy'. Kiedy już wychodziłam, wręczyła mi moje szpalty ze smutnym spojrzeniem: `moja droga czy zapomniałaś holokaust?' Czuła, że to co stało się w nazistowskich Niemczech do żydów kilkadziesiąt lat temu powinno uciszyć jakikolwiek krytycyzm państwa żydowskiego. Mogła skoncentrować się na holokauście żydów negując nowoczesny holokaust Palestyńczyków.
Wtedy zrozumiałam, nawet boleśnie, że to koniec naszej przyjaźni. Iphigene Sulzberger nie tylko zapraszała mnie do jeje domu by spotykać jej słynnych przyjaciół, ale na skutek jej sugestii, The Times zlecało mi artykuły. Napisałam wiele artykułów na różne tematy m.in. o czarnych Amerykanach, amerykańskich Indianach, jak również o nielegalnych robotnikach. Od tamtej pory pani Sulzberger i inni pomniejsi władcy New York Times'a bardzo wysoko oceniali moją prace w zakresie niesienia pomocy grupom tych nieszczęśliwych ludzi, teraz ta różnica była bardzo widoczna: najbardziej liberalni amerykańscy żydzi stają po stronie wszystkich biednych i dotkniętych przez życie ludzi oprócz jedynych - Palestyńczyków.
I co bardziej interesujące, Iphigene Sulzberger wiele mi opowiadała o swoim ojcu, Adolfie Ochs. Powiedziała mi, że nie należał do wczesnych syjonistów. Nie był nawet zwolennikiem stworzenia państwa Izraela.
Ale, amerykańscy Żydzi stopniowo stawali się ofiarami a zarazem zwolennikami syjonizmu, ruchu nacjonalistycznego, przez wielu traktowanego jako religię. Podczas gdy nauka etyki wszystkich wspaniałych religii - łącznie z naukami Mojżesza, Mahometa i Chrystusa - podkreśla, że wszyscy ludzie są równi, syjoniści wyznają, że zabicie nie-żyda nie brane jest pod uwagę.
Przez ponad 50 lat syjoniści bezkarnie zabijali Palestyńczyków. W 1966 ostrzeliwując bazę ONZ w Qana (Liban), Izraelici zabili więcej niż 100 szukających schronienia cywilów.
Izraelski dziennikarz Arieh Shavit tak wyjaśnił tą masakrę:
`Wierzymy z absolutną pewność, że teraz, z Białym Domem w garści, senatem w garści i New York Times'em w garści, życie innych nie liczy się tak jak nasze własne.'
Izraelici dzisiaj, wyjaśnia żyd antysyjonista Izrael Shahak, ` nie opierają swojej religii na etyce i sprawiedliwości. Nie akceptują Starego Testamentu tak jak został napisany. Religijni żydzi raczej zwracają się do Talmudu. Dla nich, żydowskie prawo talmudyczne staje się ;biblią'. I Talmud uczy, że żyd może zabić nie-żyda bezkarnie'.
W naukach Chrystusa nie było nauk Talmudu. On chciał leczyć chorych i pomagać cierpiącym.
Dla amerykańskich chrześcijan czyha niebezpieczeństwo - z Izraela zrobili ikonę, wpadamy w pułapkę wybaczania wszystkiego co robi Izrael - nawet bezcelowe morderstwa - jakby były zaaranżowane przez Boga.
Nie jestem odosobniony sugerując, że kościoły amerykańskie stanowią ostatnie zorganizo-wane wsparcie dla praw Palestyńczyków. To wynika z naszych powiązań historycznych z krajem Chrystusa i częściowo z kwestii moralnych z powodu naszych podatkowych dolarów finansujących akceptowane przez rząd izraelski pogwałcanie praw człowieka.
Podczas gdy Izrael i jego oddani amerykańsko-izraelscy sponsorzy wiedzą że mają w garści prezydenta i większość kongresu, martwią się o zwykłych Amerykanach - dobrych chrześci
janach dbających o sprawiedliwość. Do tej pory większość chrześcijan nie miała pojęcia o tym, czego nie wiedzieli o Izraelu. Mieli wyprane mózgi przez jego sponsorów w ich własnym kraju, a kiedy podróżowali do Ziemi Chrystusa, robili to przy wsparciu Izraela. Z tego powodu było nie do pomyślenia by chrześcijanin kiedykolwiek mógł spotkać Palestyńczyka lub dowie
dział się jakie były przyczyny konfliktu izraelsko-palestyńskiego.
Ten stan rzeczy stopniowo ulega zmianie. I to właśnie przeszkadza Izraelitom. Na przykład delegaci uczestniczący w chrześcijańskiej konferencji Sabeel w Betlejem mającej miejsce wcześniej w tym roku mówili, że byli nękani przez służby bezpieczeństwa Izraela na lotnisku w Tel Awiwie.
Pytali nas - powiedział jeden z delegatów - dlaczego skorzystaliśmy z oferty palestyńskiego biura podróży zamiast izraelskiego.
Przepytywania były tak intensywne i wrogie, że organizatorzy konferencji zwołali specjalną sesję, na której instruowali delegatów jak mają sobie radzić z tymi nieprzyjaznymi gestami.
`Oczywiście' - powiedział inny delegat - `oni chcą nas zniechęcić do przyjazdu do Ziemi świętej, chyba że odbywa się to z ich wsparciem. Nie chcą by chrześcijanie dowiedzieli się tego, czego do tej pory nie wiedzieli o Izraelu.'
Grace Halsell jest autorem 14 książek, w tym `Podróż do Jerozolimy' i `Proroctwo i polityka'