Brodziak Andrzej Alchemia twoich marzeń


ALCHEMIA TWOICH MARZEŃ

 

Andrzej Brodziak

0x01 graphic

Spis treści

* WYJAŚNIENIA DLA KOGO NAPISANO TĘ KSIĄŻKĘ

I. CZŁOWIEK, KTÓREGO KOCHAM PORZUCIŁ MNIE ...

... pierwsza pomoc psychologiczna

... przeczytaj na "wszelki wypadek"

  1. Próba zdefiniowania fenomenu miłości

  2. Zastrzeżenia do definicji.

  3. A teraz ! Czy Twój były partner wykazywał cechy wyliczone w opisie fenomenu.

  4. Niekompletne formy miłości

  5. Mieszanina miłości i nienawiści

  6. Formy miłości wg Stenberga

  7. Rozwój femomenu

  8. Czy jest szansa na odzyskanie partnera?

  9. Demontaż głodu

  10. Szczerość rozmów

(1) Opowiadanie: "O liściu"

  1. Nowa znajomość

II. JEŚLI INTERESUJE CIĘ TEORIA JAK ROZPOZNAĆ WŁAŚCIWEGO

DLA SIEBIE PARTNERA CZYTAJ TEN SAM TEKST

... wyjaśnienia jak czytać tekst "na wspak".

III. ENNEAGRAM - NOWY MODEL OSOBOWOŚCI

... teoria wydarta z brzucha historii po to aby umożliwić odgadnięcie kto jest kim

IV. W CO GRAJĄ LUDZIE

... czyli o tym co robią ludzie, jeśli niezdolni są do przeżywania intymności i seksu

... lub o tym jak Eric Berne zdołał uzupełnić Zygmunta Freud'a w wyjaśnianiu przyczyn "upodobania do nieszczęścia"

  1. Przykład gry życiowej: "ALKOHOLIK"

  2. Przykład gry małżeńskiej: "OZIĘBŁA KOBIETA"

  3. Przykład gry seksualnej: "GWAŁT"

  4. A więc jakie są Twoje ulubione gry ?

V. PIĘĆ KRĘGÓW WTAJEMNICZENIA DO SPRAW DAMSKO-MĘSKICH

... czyli przewodnik do 15-tu najważniejszych powieści, które mogą zastąpić Ci czytanie nudnych wywodów zawartych w rozdziale I-IV.

** PEŁNA LISTA WSPOMNIANYCH W TEKŚCIE POZYCJI LITERATUROWYCH, WG KOLEJNOŚCI ICH WYMIENIANIA

                                                     0x01 graphic

 

 

* WYJAŚNIENIA DLA KOGO NAPISNO TĘ KSIĄŻKĘ

Książka ta nie jest powieścią. Jest to narzędzie, którym możesz się posłużyć w kilku okolicznościach, kiedy czujesz, że "coś jest nie tak". Nie jest to poradnik napisany przez psychologa. Chcę przekazać Ci tutaj wiedzę nabytą przez ludzi stosunkowo niedawno, wiedzę pochodzącą raczej z literatury pięknej, prac z zakresu neurofizjologii oraz rozmów z moimi pacjentami, dotyczących fenomenów miłości, nienawiści, celu ludzkiej egzystencji, możności osiągania szczęścia i upodobania do nieszczęścia (* 1- 84).

Jeśli tekst ten "dodaje sił", to nie przez podawanie gotowych recept, ale przez próbę uchwycenia istoty takiego s t a n u d u c h a, kiedy to ludzie czują się s z c z ę ś l i w i i odwrotnie takiego stanu ducha, kiedy wpadają w r o z p a c z. Pisząc ten tekst nie miałem żadnych intencji, nie jestem psychologiem, nie jestem filozofem, nie jest moralistą, jestem tylko lekarzem, więc mogę być neutralny wobec uznanych, obowiązujących lub modnych szkół i kierunków tych dziedzin.

Jak Państwo wiecie lekarz wysłuchując pacjenta powinien wstrzymać się od ocen moralnych tego co pacjent zrobił, tego jak się zachowywał, a nawet jeśli robił rzeczy fatalne powinien on stanąć po jego stronie, w opozycji wobec moralizatorów, rozmaitych systemów karania i powinien bronić jego racji prawnych.

Tekst ten będzie więc s z o k o w a ł wielu czytelników. Proszę zwrócić jednak uwagę, że poszczególne rozdziały są kierowane do ludzi, którzy znaleźli się w dramatycznych okolicznościach. Rozdział I, wypowiedziany ustami dwudziesto-kilkuletniej dziewczyny kierujemy do osób, które przez zawód miłosny są doprowadzone do takiej rozpaczy, że są o krok od targnięcia się na swoje życie.

Rozdział II proponuje, aby treść poprzedniego rozdziału "przeczytać na wszelki wypadek", "na zapas" i co ważniejsze, nawet w warunkach "spokoju", posłużyć się jego przesłaniem jako teorią, która może ułatwić rozpoznanie: "mężczyzny, który jest dla Ciebie" lub "kobiety, którą szukałeś całe życie".

Gdzieś indziej twierdzę, że nie sposób jest czuć się dobrze jeśli jest się głęboko przekonanym, że "ludzka egzystencja jest bez sensu". Mimo, iż mało kto o tym mówi i mało kto formułuje to pytanie na głos, lub "otwartym tekstem", lecz wiem, że wielu ludzi bezustannie pyta samego siebie lub próbuje znaleźć gdzieś odpowiedź na pytanie: "jaka jest moja funkcja ?" lub innymi słowy "po co ja żyję na tym świecie?". Próbę sformułowania odpowiedzi stanowi moja poprzednia publikacja pt. "Funkcja Ewy" (*1), która odwołuje się często do jeszcze wcześniejszej książki pt. "Jesteś nieśmiertelny ... (* 17).

Powody odbierania przez wiele miesięcy, przez całe lata lub nawet przez większość życia wrażenia, że "coś jest nie tak!" do niedawna nie mogło być prosto i jasno wytłumaczone osobom w sta- nie frustracji, długotrwałej "handry", a nawet przewlekłej depresji. Sam czułem się przez lata bezradny w próbach zrozumienia tego co się wokół mnie dzieje. Nic dziwnego. Nasza cywilizacja, nasza kultura pojęła to stosunkowo niedawno. Przez ostatnie ćwierć wieku napisano na ten temat już wiele. Postanowiłem wytłumaczyć to Państwu przez odwołanie się do dwóch książek fachowych: [ "W co grają ludzie" (* 4) - Rozdział IV, "Enneagram" (* 37) - Rozdział III ] oraz polecenie 15-tu specjalnie dobranych powieści.

Wielu czytelników zadaje sobie zapewne w tej chwili pytanie: Ale jaka to "wiedza zdobyta przez ludzi stosunkowo niedawno" leży u podstaw tej książki ?

Odpowiedzią jest oczywiście całość tego tekstu. Ale, jeśli na wstępie miałbym powiedzieć to bardzo krótko, przy pomocy kilku haseł, to spróbowałbym wypowiedzieć to w sposób następujący :

[ Ludzie dopiero niedawno odkryli, że obowiązkowe smutne wypełnianie obowiązków, ciężka, mozolna praca, życie według planu wytyczonego i sięgającego niejako "do końca życia" jest p o s t a w ą niekorzystną. Praca może być

fascynująca, a świat może być postrzegany jako wspaniały. Wielu ludzi pojęło już, że każdy z nas jest potrzebny, że każdy z nas ma jakąś funkcję, która jest ważna, że człowiek "składa się głównie z m a r z e ń", że marzenia to nie program ideologiczny i można je w ciągu następnej nocy zmodyfikować, że snucie planów, marzeń, ciekawość świata i jutra dostępna jest tylko dla osób, które potrafią kochać, że jest j u ż z r o z u m i a ł e c o t o z n a c z y k o c h a ć i b y ć k o c h a n y m, że zamiast mówić samemu, ciekawiej jest poświęcić większość czasu na słuchanie innych i zadawanie im pytań, dociekanie "co w nich siedzi", że z pogodą ducha, spokojem należy patrzeć na "nagłe zmiany", "katastrofy", "pojawiające się nagle nowe idee", że co najwyżej pomoże to w m y ś l e n i u w ł a s n y m, modyfikacji planów lub w sformułowaniu nowych m a r z e ń, że ważne jest, aby przyjąć do wiadomości, że każdy ma swoją słabość i nie ma ludzi idealnych, a nawet, że niedobrze gdyby tacy byli, gdyż chcieliby wtedy odebrać nam prawo do naszych własnych zapatrywań, że pomocne jest uświadomienie sobie swoich inklinacji (czyli tak jak to wcześniej ujmowano swoich wad) po to, aby "nie przesadzać", że niezmiernie ważne jest, aby n i e m y ś l e ć o s o b i e ź l e, odwrotnie, że niezmiernie ważne jest, aby uświadomić sobie, że niektóre z swoich własnych cech są szczególne, oryginalne, niepowtarzalne i wartościowe dla innych.

Najważniejszą jednak sprawą, która zaczyna świtać w umysłach ludzi teraz, czyli pod koniec XX-wieku i która zapewne stanie się banałem w połowie XXI wieku jest nagłe odkrycie, że "k i e r u j e n a m i p r z y s z ł o ś ć". Zdanie to, iż kieruje nami rodzaj opaczności, która nie jest wszechmogąca, lecz jest jedynie łańcuchem coraz to bardziej rozwiniętych cywilizacji (inteligentnych kultur) leżących w odległej p r z y s z ł o ś c i jest, jak sądzę tak kontrowersyjne, że nie jestem w stanie uzasadnić je sam. Postanowiłem więc podbudować tę tezę przez przytoczenie krótkich cytatów zaczerpniętych z kilku książek. Proszę czytaj je uważnie i proszę nie obrażaj się wyłącznie na mnie, ale i także na autorów powieści i rozpraw cytowanych w tekście tej książki ! ]

No więc zacznijmy studiowanie pierwszej partii cytatów, które umieściłem na wstępie. W następnych rozdziałach jest ich także wiele. Jeśli coś wyda Ci się niejasne sięgnij do tekstów źródłowych. Nawiasem mówiąc, zwiedzanie pustawych zazwyczaj czytelni, bibliotek uniwersyteckich, dostępnych przecież dla wszystkich jest wspaniałym zajęciem. Poznasz tam wiele ciekawych osób. Ale do rzeczy, przeczytaj i pomyśl !

"Tajemnica jest kurtyną zasłaniającą przed nami przyszłość. Tajemnica towarzyszy wszelkiej refleksji nad sensem życia i nad sensem istnienia w ogóle".

Grzegorz Białkowski(* 53)

"Sobota chyliła się ku wieczorowi, przechadzał się sam po Zurychu i wdychał zapach wolności. Za rogiem każdej ulicy kryła się przygoda. Przyszłość znów stała się tajemnicą .... odczuwał słodką lekkość istnienia, które zbliżało się do niego z głębi przyszłości..."

Milian Kundera (* 71)

"Nie konieczność, ale przypadek ma w sobie czar. Jeśli miłość ma być miłością niezapomnianą, od pierwszej chwili muszą się ku niej zlatywać przypadki jak ptaki na ramiona św. Franciszka z Asyżu."

Milian Kundera (* 71)

"Ludzie najczęściej uciekają przed swymi zmartwieniami w przyszłość. Wyobrażają sobie na drodze czasu linię, poza którą ich dzisiejsze zmartwienie przestaje istnieć."

Milian Kundera (* 71)

".... układy biologiczne w jakiś sposób są zdolne wykorzystywać odwrotny kierunek biegu czasu tak, iż przyszłość oddziałuje (promieniuje) na ich przeszłość ..."

Fred Hoyle (* 52)

"W skali kosmicznej, efekt wtłaczania informacji z przyszłości (w przeszłość) ma także daleko idące konsekwencje (filozoficzne)..."

Fred Hoyle (* 52)

"... P i e r w o t n a p r z y c z y n a to nie coś co istniało wcześniej i z czego powstajemy, lecz coś co jest źródłem informacji, rodzajem 'wyższej inteligencji' - jeśli wolicie, która jest umiejscowiona w odległej przyszłości."

Fred Hoyle (* 52)

"... Biorąc to pod uwagę można przesłania religijne odczytać w ten sposób : 'Pochodzisz z czegoś co tkwi gdzieś tam w przestrzeni. Szukaj tego a znajdziesz znacznie więcej niż się spodziewasz'".

Fred Hoyle (* 52)

"Wpływanie na przeszłość jest czymś zasadniczym dla Tworu tkwiącego w przyszłości, gdyż uzasadnia to i umożliwia wręcz jego istnienie".

Fred Hoyle (* 52)

Ostatnie, ważne zdanie Fred Hoyle uzasadnia jednym krótkim, uderzającym zdaniem :

"Wszystko co istnieje, istnieje dzięki uprzejmości wszystkiego innego (Everything exists at the courtesy of everything elese)" (* 52).

Najbardziej szokujące jest jednak przekonanie astrofizyka (który uzasadnia je szeroko w podrozdziale swojej książki zatytułowanej: "The self-contained cosmos"), że "przeszłość dokonuje interwencji w przyszłość głównie przez subtelne, jednostkowe ("kwantowe") wpływy na jednostki tzn. poszczególne osoby. Interwencje te zachodzą głównie przez tworzenie pewnej pary partnerskiej. ("... although the future can interfere with the past through the subtle effects on individual quantum events. ... future intervene that two people form a couple..."), (* 52).

"... cras amet qui numquam amavit quique amavit cras amet..."

"Jutro pokocha ten, kto nie kochał nigdy, ten kto kochał, jutro pokocha."

John Fowles (* 67)

"Silny egazm chroni przed chorobą, ale w końcu człowiek musi zacząć kochać, by nie zachorować i musi zachorować, jeśli na skutek swej postawy negacji nie potrafi kochać."

Zygmund Freud

Większo?ć cytatów dotyczyło wpływu p r z y s z ł o ? c i na nasze życie, które toczy się t e r a z. Dwa przedostatnie cytaty przechodzą niejako do szczegółów. Wynika z nich, że "CO?", co tkwi w przyszło?ci dokonuje interwencji w naszą tera?niejszo?ć, głównie poprzez: (ujmując to banalnymi słowy) "inicjowanie znajomo?ci" lub bardziej dosadnie "kojarzenie par". Dlaczego to takie ważne ! Otóż, dlatego że dopiero "kontakt fizyczny" i "fenomen miło?ci" tworzy warunki do przekazania innej osobie swojego poglądu, lub więcej, przekonania go. Nie wierzysz, to wypróbuj sposób znany ludziom z rejonu Pacyfiku. Polega on na tym, że w trakcie rozmowy dotykasz "niby przypadkowo" Twoją ręką, Twoim palcem "ciała" rozmówcy. Jak kto? powiedział, rozmówca "natychmiast łagodnieje". Co więcej, zaczyna "słuchać co do niego się mówi", a nawet jest skłonny "dać się przekonać". W innych warunkach argumenty docierają wolno lub wcale. Tak, ale to "CO?", co tkwi w przyszło?ci nie jest wszechmogące. Połowa spraw zależy od Ciebie. Je?li się z a m k n i e s z i przyjmiesz ową p o s t a w ę n e g a c j i, o której mówi Z.Freud (ostatni cytat), to nie poznasz nikogo ciekawego, nikogo kto "pasuje do Ciebie". Rezultat będzie zerowy. Gorzej Z.Freud twierdzi, że grozić Ci będzie wtedy choroba. W niedawnej rozmowie, jaką prowadziłem ze swoim kolegą, lekarzem wiede<167>skim, usłyszałem równie bezkompromisowe sformułowania. Prof. G.Langer, psychiatra, który może pod?wiadomie czerpie wiele fluidów od Z.Freud'a, który praktykował w tym samym mie?cie przed 80 laty, powiedział mi: "Słuchaj, je?li do Twojego gabinetu wchodzi chory, który nie złamał nogi w niezawinionym przez siebie wypadku, lecz zgłasza objawy jakiej? częstej choroby internistycznej lub psychicznej to można powiedzieć z góry, jeszcze przed zbieraniem wywiadu, że z p a r t n e r e m układało mu się ?le, i odwrotnie, je?li wiadomo, że pewna osoba k o c h a k o g o ? i jest k o c h a n a to na nic poważnego zachorować nie może.". Własne obserwacje lekarskie doprowadziły mnie do tego samego wniosku już dawno (* 1, 11-16, 40). Je?li więc jest tak, to u c z u c i e j e s t l e k a r s t w e m ! ! Zadaniem lekarskim jest więc również umieć komu? powiedzieć na czym ono polega, a nawet, być może więcej, umieć poradzić "co zrobić, aby się zakochać", no i niestety także dalej co zrobić je?li "kto? kogo? kochał i został przez tę osobę porzucony". Każdy oddział internistyczny przyjmuje przecież miesięcznie, ?rednio, kilka osób, które dokonały prób samobójczych, osób przeżywających zawód miłosny, bąd? odczuwających potrzebę demonstracji wobec partnera swojego NIE !!! No tak, ale p o c o c z e k a ć n a n i e s z c z ę ? c i e, przecież teorię, o której mówimy można by poznać zawczasu. Znajomo?ć teorii nie gwarantuje dobrych rezultatów w praktyce, ale znajomo?ć teorii, jak mi się wydaje, nie powinna przeszkadzać. Formułuję to ostrożnie, gdyż wiem, że wiele osób nie lubi rozważań teoretycznych, chce żyć, być szczę?liwa i wiedzieć, że postępuje słusznie. No wła?nie, chce jednak także widzieć sens w tym co robi. Proponuję więc tutaj metodę przewrotną. Nie lubisz teorii to czytaj ją na wspak. Sądzisz, że nie masz problemów uczuciowych, lecz czujesz się niezbyt zdrowa lub nie w pełni szczę?liwa to przeczytaj argumentacje studentki Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie, o tym czym jest miło?ć. To, że mówi ona do osób w szczególnej sytuacji, gdyż do takich, które kochały, lecz zostały nagle porzucone, nie jest takie ważne. A raczej jest ważne tylko przez to, że ekstremalne sytuacje sprzyjają dosadnym, celnym okre?leniom sytuacji, do której prowadził długotrwały proces. Skoro się ?le czujesz to jest problematyczne, czy aby nie znajdujesz się w którym? punkcie opisanego tam procesu. Je?li nie czujesz się czytelniku w pełni szczę?liwy, to nawet je?li nie chodzi o jako?ć Twojego uczucia, to na pewno chodzi o jako?ć Twojego s t a n u d u c h a. Od stanu ducha w dużej mierze zależy wła?nie zdrowie. O związkach stanu ducha, ilo?ci odczuwanego stresu piszę szerzej w innej mojej publikacji (* 54). W niniejszej książce koncentruję się natomiast na próbie przedstawienia trudnych teorii, które dotyczą fenomenu miło?ci, wygasania uczucia i sposobów na życie, jakie są dyktowane przez pod?wiadome inklinacje, sposobów, które są coraz bardziej sztuczne i dokuczliwe, gdy zanika zdolno?ć do intymno?ci. Książka jest więc próbą udzielenia pomocy w trzecim etapie procesu uodpornienia się na lęki, stres, niepokoje egzystencjalne, zło?ć, urazę i przygnębienie. Podwaliny (I) miał stworzyć popularny wykład optymistycznej teorii filozoficznej, przedstawiony w książce "Jeste? nie?miertelny - je?li nie wierzysz, posłuchaj konkluzji fizyków, biologów i lekarzy o wnioskach płynących z Zasady Antropicznej". Próbę przeniesienia wspomnianej teorii na poziom pojedynczej, konkretnej osoby (II), a więc niejako pomoc w ustaleniu sensu i celu własnego życia, ma stanowić druga moja publikacja pt. "FUNKCJA EWY" (* 1). Książka niniejsza (III) jest natomiast nie tylko próbą uodpornienia Cię na frustracje wynikające z konfliktów z partnerem, ale i również próbą przedstawienia teorii o związkach fenomenu miło?ci z energią psychiczną i energią życiową i teoriami o możno?ci kształtowania i wykorzystywania uczuć. Krótko o FENOMENIE MIŁO?CI JAKO LEKARSTWIE. Cykl jest kontynuowany (IV) w mojej następnej książce pt. "STAN DUCHA A ZDROWIE - czyli o stresie inaczej", która podaje wiele rad bardzo praktycznych (* 54).

Andrzej Brodziak

I. CZŁOWIEK KTÓREGO KOCHAM PORZUCIŁ MNIE ...

* PIERWSZA POMOC PSYCHOLOGICZNA *

Pierwotną wersję scenariusza kasety audio opracował, na podstawie podanej niżej literatury prof. dr hab. med. Andrzej Brodziak, kierownik V Katedry i Kliniki Chorób Wewnętrznych Śląskiej Akademii Medycznej. Ostateczna forma tekstu powstała przez dyskusje w kole naukowym Kliniki.

* * *

Uwaga !! Istnieje odpowiednik tekstu nagrany na taśmie magnetofonowej przez studentkę Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie.

*

Skoro włączyłeś tę taśmę to zapewne problem Cię dotyczy. Albo rzeczywiście ktoś, kogo kochasz powiedział Ci NIE, nie będę się z Tobą więcej spotykał, znajomość nasza jest skończona albo sytuacja taka interesuje Cię, fascynuje Cię lub jest dla Ciebie zagadnieniem profesjonalnym.

Przesłania tego słuchają więc różne osoby. Wszystkim im powinnam wyjaśnić wpierw dokładnie jaki jest cel tego przekazu i jakie są moje zastrzeżenia. To co tu będę mówić może się wydawać czasami cyniczne; tak cyniczne ! Uwaga więc ! Taśma nie jest przeznaczona dla osób, którym nic nie grozi. Jest to przesłanie dla osób w rozpaczy, dla osób bliskich popełnienia nierozważnych kroków. Ma to być próba ratunku, próba zmniejszenia emocjonalnego bólu, który odczuwasz.

Ponieważ zamierzam mówić tu rzeczy poruszające, które będą budzić niejednokrotnie protest, chcę podkreślić, że jakkolwiek sama mam niewiele lat, treść skonsultowałam ze specjalistami, to znaczy z lekarzami i psychologami, którzy rozmawiali z dziesiątkami osób, które zgłaszały się do nich, bądź zostały przywiezione do szpitala na skutek tzw. próby samobójczej. Przesłanie firmuje więc swoim autorytetem pracownia medycyny psychosomatycznej V Katedry i Kliniki Chorób Wewnętrznych Akademii Medycznej. Treść sformułowały więc osoby starsze o wieloletnim doświadczeniu. Aby przesłanie było wiarygodne, formę ostateczną przesłaniu nadałam ja, dwudziestokilkuletnia kobieta. Dlaczego ? Po prostu ! Problem dotyczy najczęściej młodych kobiet ! (Uwaga ! Tekst ten dotyczy jednak także mężczyzn !)

Skoro cierpisz, gdyż nadal kochasz kogoś, który okazał się nie godny Ciebie to muszę Ci z a b r a ć to uczucie! Nie wiem, czy mi się to uda ! Będę podkopywała Twoje uczucie, ale zapewne uda mi się zmniejszyć je tylko o kilka procent, bądź ukierunkować je nieco inaczej. Na razie to wystarczy !

Chcę Cię także przekonać, że osoba, która Cię porzuciła może do Ciebie jeszcze wrócić. Nie wiem jednak, czy Ty będziesz wtedy jeszcze tego chciała !

Oczywiście możesz zakochać się jeszcze raz, w kimś innym. Sądzę, że skoro już raz zakochałaś się, to może Ci przytrafić się to ponownie. Widać, że potrafisz kochać ! Dobrze to o Tobie świadczy. Aby mogło się to powtórzyć musisz zmniejszyć jednak głód do osoby, którą kochasz teraz. Nie jest to cyniczne. Zakładam bowiem, że cierpisz tak iż potrzebujesz ulgi, pomocy ! Muszę Cię więc ratować.

Proponuje więc wpierw abyśmy zastanowili się wspólnie nad tym, czy Twoje uczucie to rzeczywiście m i ł o ś ć ?Powiesz, że przecież nikt na świecie nie wie dokładnie co to jest miłość, najwyżej wie się tylko tyle, że się kogoś kocha. Sądzę, że rzeczywiście sprawy do końca nie wyjaśniono. Spośród setek powieści, poematów, rozpraw naukowych i rozpraw filozoficznych można wybrać jednak te, które mówią najcelniej o tym, czym jest miłość. Powtórzę więc tu prostymi słowami najtrafniejsze spostrzeżenia. Pamiętaj jednak ! że mówię tu o tym, tylko po to, aby Twoje uczucie u n i c e s t w i ć .

Aby zniszczyć coś abstrakcyjnego, czego nie widać, trzeba wpierw uświadomić sobie, co chcemy zaatakować.

Skoro Twoje sprawy potoczyły się tak źle, może to co czujesz, wcale nie jest miłością? Musimy zastanowić się wspólnie, jeśli bowiem to co czujesz nie jest prawdziwym uczuciem, to co jest łatwo będzie podważyć. A o to mi chodzi ! Chcę zredukować Twoje emocje, aby Ci ulżyć, abyś przestała odczuwać gniotący ból w okolicy serca. Powiem więc wprost. Miłość w czystej postaci, tak jak złoto wysokiej próby, zdarza się niezmiernie rzadko. Znacznie rzadziej niż ludzie sądzą. Wynika to między innymi stąd, iż fenomen miłości wymaga pielęgnacji i toczyć się może tylko wtedy, jeśli będzie przyzwolenie, tzn. wewnętrzna zgoda dwojga osób. Znacznie częściej przeżywamy złudzenie, że kogoś kochamy. Mylimy miłość z przywiązaniem, a więc rodzajem przyzwyczajenia podobnego do nałogu. Owszem odczuwamy głód osoby, która znikła i głód ten jest nieprzyjemny, zapewne tak samo nieprzyjemny jak głód narkomana. Czy jest to miłość? Możesz orzec to tylko wtedy jeśli zastanowisz się, co się działo jeśli kochana przez Ciebie osoba była obecna i czy zachodziły wtedy wydarzenia i zjawiska, które są charakterystyczne dla miłości "wysokiej próby".

Możesz powiedzieć mi teraz ponownie : "Przecież nikt nie wie co to jest miłość" ! Sądzę, że to nieprawda. Wiadomo już co to jest miłość. Napisano na ten temat setki książek. Można sięgnąć po najlepsze, przeczytać i porównać z tym co sama o tym fenomenie wiesz. Pod koniec taśmy podaję źródła literaturowe, na których oparłam moje przesłanie. Nie ważne jest jednak, w tej chwili, czy nazwiska pisarzy, filozofów, bądź też lekarzy zaimponują Ci. Sędzią wiarygodności, tego co mówię, możesz być tylko Ty sama. Sama się przekonasz, czy mój opis m i ł o ś c i k o m p l e t n e j jest prawdziwy. Przecież akurat jesteś zakochana, należysz więc do nielicznych, w Twojej okolicy, ekspertów w tej dziedzinie. Nawet miłość bez wzajemności zdarza się przecież rzadko. Wiele osób przez całe życie nikogo nie kochało.

 

?. PRÓBA ZDEFINIOWANIA FENOMENU MIŁOŚCI

No więc zaczynamy ! Kiedy się to ludziom przydarza ? Otóż tylko wtedy, jeśli poznając nową osobę dostrzeżesz, początkowo niewyraźnie, jak przez mgłę, pewien BLASK, blask stanowiący pewną WARTOŚĆ, wartość, która jest Ci bardzo potrzebna, gdyż wysyca pewną skłonność, która jest istotną cechą Twojej natury, cechą, która jest nawet pewną rysą (RYSA), pewną Twoją ułomnością. Ów początkowo, intuicyjnie wyczuwany blask i rysa Twojej psychiki to jak klucz, KLUCZ pasujący do pewnego zamka. Sądzi się, iż owa rysa to być może pewna skłonność, umiejętność rozpoznania pewnej wartości, zaszyta w obwodach neuronalnych Twojego mózgu, która czeka tam już od chwili Twojego poczęcia lub od wczesnego dzieciństwa. Powiem później, gdzie wyczytałam, iż owa rysa może być związana z pewnym wydarzeniem, przeżytym w dzieciństwie i schowanym głęboko w świadomości. Osoba do której nagle pałamy uczuciem, być może powtórzyła to wydarzenie, które kiedyś w dzieciństwie sprawiło nam przyjemność. Wzbudzenie, a więc wywołanie z pamięci przez osobę kochaną dawno przeżytego wydarzenia to jednak tylko teoria. Nie jest tu ważne czy teoria ta jest prawdziwa. O tym samym można powiedzieć bardziej literacko. Milian Kundera (* 71) pisze w swojej powieści, że "miłość zaczyna się w chwili, kiedy kobieta wpisze się swym pierwszym słowem do naszej, poetyckiej pamięci".

Aby dowiedzieć się dokładnie co rozumie on przez ów "poetycki obszar pamięci" trzeba przeczytać całą jego powieść. Ale tak w skrócie: to taki obszar, "który rejestruje to, co nas urzekło, wzruszyło, co dało piękno naszemu życiu".

Osobiście wierzę w to, co powiedziałam wcześniej, a mianowicie iż m o j a r y s a , moja zdolność rozpoznawania osoby właściwej tkwi we mnie od urodzenia, a ściślej od chwili poczęcia. Podoba mi się poza tym zdanie, które niedawno wyczytałam w artykule pt.: "Co czuję kiedy czuję, że kocham", które stwierdza, że: "Miara człowieka potrzebna, aby nam się podobał, jest dość dokładnym miernikiem nas samych". Napisała to kobieta, napisała je w wielonakładowym miesięczniku popularno-naukowym. Łatwo znajdziesz ten artykuł.

No tak, ale to iż ktoś dostrzegł w kimś coś, co mu się spodobało, co mu bardzo odpowiada nie oznacza jeszcze, iż go pokochał. Miłość zaczyna się dopiero wtedy, gdy ten ktoś postanawia p r z y j r z e ć s i ę po b ł y s k u j ą c e j w a r t o ś c i . Kiedy postanawia m i e ć j e j w i ę c e j , co sprowadza się do tego, że zdecydowanie postanawia "iść ku niej", po to aby ją "lepiej widzieć"! Osoba taka musi więc zacząć dokonywać takiego ruchu ku owemu rozbłyskującemu ognikowi, aby go odnaleźć we mgle, aby być tak "blisko ognia" by w końcu widzieć iskry, dym, płomienie, całe ognisko !

W trakcie owego ruchu ku osobie, która jest nosicielem cechy, która nam zaimponowała dzieje się wiele przedziwnych rzeczy. One właśnie stanowią f e n o m e n m i ł o ś c i .

Jeśli chcesz jednak zastanowić się nad tym, czy to co czujesz do osoby, która Cię porzuciła jest prawdziwą miłością, to musisz słuchać mnie dalej. Musimy bowiem zastanowić się, czy jak mówi Max Scheler, w swoim fundamentalnym dziele na temat "istoty miłości i nienawiści", dokonywałaś TY i czy dokonywał ON takiego ruchu, który cytuję : "na podłożu pewnej dostrzeżonej początkowo wartości powodował realizację wyższej wartości".

Pozwól, że przytoczę tu dość trudną definicję miłości Maxa Schelera. Otóż sądzi on, że :

"Miłość jest jednoczesnym, zachodzącym z naprzeciwka ruchem powodującym, że osoby noszące pewne wartości zaczynają je sobie lepiej uświadamiać, dostrzegać, cenić, tak iż powoduje to p r z y r o s t t y c h w a r t o ś c i , przy czym owe nasilenie tych walorów jest zgodne z ich idealnym, naturalnym przeznaczeniem, swoistym dla natury osób, które mają szczęście podlegać fenomenowi miłości".

W tym trudnym zdaniu chodzi o prostą rzecz ! Prawdziwa miłość to nie poszukiwanie takich przymiotów, w kochanej osobie, na których nam zależy. To po prostu zachwyt nad tymi cechami, które stanowią charakterystyczne cechy jej ciała, jej psychiki, jej ducha.

 

???ZASTRZEŻENIA DO DEFINICJI

Wiesz, ja jestem osobą leniwą ! Jak coś już zrozumiem to nie chce mi się dalej tego rozważać, drobiazgowo i intensywnie nad tym pracować. Toteż nie będę się męczyć tutaj zanadto, aby to co muszę jeszcze Ci powiedzieć o istocie miłości ujmować moimi własnymi słowami, Po co? Przecież Max Scheler powiedział to najlepiej z wszystkich.

Przytoczę więc kilka jego zastrzeżeń, dotyczących owego ruchu ku wartości kochanej osoby, który czyni, iż wartość ta staje się "w y ż s z a".

Jeśli zastrzeżenia te dotyczą Ciebie, tego co przeżyłaś, to zastanów się, c z y b y ł a t o r z e c z y w i ś c i e m i ł o ś ć ?

Odpocznij więc, posłuchaj może muzyki, rozluźnij mięśnie, wypij drinka. To co będę mówić nie będzie bowiem przyjemne. Przepraszam Cię również, że moje zastrzeżenia do Twojego uczucia będę numerować, ale jest to zwyczaj wielu filozofów. Popatrz na oryginały dzieł Spinozy lub Wittgensteina. Zastrzeżenie pierwsze. Cytat M.Schelera:

Z-1 : "Miłość nie jest gapieniem się na wartość, która staje przed nami i jest nam dana. Nie kieruje się ona także na te wartości osoby tylko wyłącznie przez to, że jest ona posiadaczem wartości, która nam odpowiada. Możemy przecież widzieć piękno, wdzięk i dobroć jakiejś osoby nie czując do niej żadnej miłości. M i ł o ś ć j e s t o b e c n a d o p i e r o t a m , g d z i e d o p o c z ą t k o w e j s ł a b o , w r ę c z u ś w i a d a m i a n e j w a r t o ś c i p e w n e j o s o b y d o ł ą c z y ł s i ę r u c h odkrywania, ruch powodujący, iż wartość, która początkowo tylko rozbłyskiwała dzięki Twojej własnej aktywności, stała się bardziej widoczna."

Z-2 : Drugie zastrzeżenie Schelera polega na tym, że nie możesz chcieć, aby kochana przez Ciebie osoba była nosicielem takich cech, które są Twoje. Ona może być tylko sobą. M i ł o ś ć n i e p o l e g a w i ę c n a w y s z u k i w a n i u w p a r t n e r z e t a k i c h c e c h , k t ó r e T y, w e d ł u g T w o i c h p r z e k o n a ń u w a ż a s z z a w ł a ś c i w e . Byłoby to kierowanie zainteresowania na "dobre strony partnera" i osłabienie zainteresowania "brakami" osoby. Miłość objawia się właśnie tym, że dostrzegamy wprawdzie braki danej osoby, lecz k o c h a m y j ą w r a z z t ym i b r a k a m i . Miłość nie gaśnie dlatego, że nie natrafiłaś na pożądane cechy partnera.

Przecież porzucił Cię, a jednak go jeszcze kochasz ! Max Scheler mówi że, cytuję :

"wolno wprawdzie powiedzieć, że autentyczna miłość, otwiera oczy duszy na coraz to wyższe wartości kochanej osoby i powoduje, że one widzą, lecz nie oślepia jak głosi bardzo niedorzeczne przysłowie, które zwraca uwagę oczywiście tylko na zmysłowy aspekt fenomenu".

Inny filozof Jaspers mówi na ten temat, moim zdaniem trafnie : "To nie wartości odkrywane są w miłości, lecz wszystko staje się w niej wartościowsze.".

Nie jest to sprzeczne z tym, co powiedziałam poprzednio. Zapłonem miłości musiała być jakaś cecha kochanej osoby, ale to w końcu nie przez tę cechę nadal kochamy. To sama miłość jest tym, co w sposób ciągły doprowadza do wyłaniania się coraz to nowych, wyższych wartości, jak gdyby one same "wytryskiwały" z ukochanej osoby. Owe wyższe wartości n i e s ą w p e ł n i d a n e na początku procesu. Ujawniają się one niejako dopiero w trakcie owego ruchu, poniekąd na jego końcu.

Nie jest również sprzeczne, z tym co powiedziałam wcześniej, dalsze uściślenie istoty fenomenu miłości, podane przez Maxa Schelera, który pisze, że miłość wcale nie tworzy w ukochanej osobie nowych wyższych wartości :

"Mogłoby to bowiem oznaczać tylko to, że kochający przenosi wartości z siebie w coś kochanego, tzn. wyposaża owo coś w bardziej lub mniej zewnętrzne wartości, których ono faktycznie, wcale nie posiada. Wkłada swoje własne wartości w inną osobę. To byłaby iluzja. Naturalnie, istnieją takie iluzje, ale na pewno nie są one uwarunkowane miłością do osoby. Są one wywołane właśnie jej przeciwieństwem, niemożnością uwolnienia się od upodobania we własnych myślach, uczuciach, zainteresowaniach. Często przytaczana skłonność kochającego do "przeceniania", "podnoszenia", "idealizowania", itd. przedmiotu miłości bynajmniej nie charakteryzuje istoty fenomenu miłości. Często dochodzą do tego mniemania tylko - "ludzie zimni", ponieważ nie widzą oni szczególnych wartości indywidualnych, które istnieją w innych osobach, na które wyostrza spojrzenie jedynie miłość. Ślepota leży zatem po stronie "zimnego człowieka".

Jednak rzeczywiście, w wielu przypadkach, faktycznie istnieje skłonność do "idealizowania". Ale skoro ona istnieje, to należy ją zapisać nie na rachunek miłości do drugiego, lecz na rachunek zahamowania, które miłość znajduje w skrępowaniu własnymi skłonnościami, zainteresowaniami, ideami, ocenami. Jest to właśnie następstwo częściowo "egoizmu", nie wychodzenia z siebie samego oraz swoich procesów psychicznych."

Z-3 : Trzecie zastrzeżenie Maxa Schellera polega na tym, że kochając nie tylko nie poszukujesz w partnerze swoich własnych wartości, lecz co więcej n i e m o ż e s z c h c i e ć p o p r a w i ć b ą d ż u l e p s z y ć T w o j e g o p a r t n e r a . Pragnienie uczynienia partnera lepszym zakłada n a s t a w i e n i e p e d a g o g i c z e , k t ó r e n a t y c h m i a s t p o w o d u j e z n i k n i ę c i e u c z u c i a . Mówi się często przecież, że "kochamy ludzi takimi jakimi oni są".

Każde "powinieneś być taki a taki" wzięte poniekąd jako warunek miłości niszczy od podstaw jej istotę. Toteż jeśli oczekuje się miłości, a znajduje wychowawczy gest, jakieś "powinieneś" następstwem tego będzie u p ó r i "u r a ż o n a d u m a". Mówiąc krótko, istota postawy sprzyjająca trwaniu fenomenu miłości polega na tym, że zamiast mówić p o w i n i e n e ś b y ć t a k i a t a k i mówimy niejako "s t a w a j s i ę t y m k i m j e s t e ś ? "

Zaproponowałam Ci więc definicję, lub lepiej opis fenomenu miłości i t r z y uściślające zastrzeżenia. Jeśli mam Ci pomóc to muszę poprosić Cię teraz o dokonanie dużego wysiłku umysłowego.

Skoro jednak kogoś kochasz, to znaczy jesteś inteligentna. Podobno, umiejętność kochania idzie w parze z inteligencją, a sam fenomen ma tą samą strukturę co inteligencja. Będę o tym mówić później. Jestem więc pewna, że zdołasz wykonać moje zadanie. Na czym polega trudność. O trudności tej pisze również Krystyna Lubelska we wspomnianym artykule pt.: "Co czuję kiedy czuję, że kocham" (* 3), pisze, że cytuję :

"dla zakochanego ważne jest w istocie to co sam czuje i co myśli o swojej miłości. S t o s u n e k p a r t n e r a d o n i e g o , a także je- go opinia mają znaczenie drugorzędne."

 

?. A TERAZ ! CZY TWÓJ BYŁY PARTNER WYKAZYWAŁ CECHY WYLICZONE W OPISIE FENOMENU

Otóż musisz zrobić teraz coś odwrotnego. Musisz wyobrazić sobie to co Twój były partner czuł do Ciebie. Musisz ustalić według Twojej chłodnej (postaraj się chłodnej !) oceny c z y o n C i ę k o c h a ł , s k o r o j u ż w i e s z , c o to z n a c z y k o c h a ć . Ustal (1) co było dla niego owym pierwotnym "blaskiem we mgle" lub pierwszym "wpisem do poetyckiego obszaru pamięci, (2) czy dokonywał on potem wysiłku, aby poznać Cię lepiej oraz (3) czy chciał widzieć w Tobie swoje własne wartości lub Twoje wartości i czy (4) próbował Cię "p r z e r o b i ć n a l e p s z e g o c z ł o w i e k a ", według swoich wyobrażeń. Jeśli już odpowiesz na te pytania, to będziesz wiedziała, czy Twój były partner kochał Cię czy nie. Wynik rozmyślań zapisz w formie tabelki, która ma wiele kolumn i dwa wiersze. Pierwszy wiersz to Ty, drugi wiersz to Twój partner. Pierwsza kolumna to sprawa Twojej rysy i pierwotnego blasku, trzy następne to trzy zastrzeżenia do definicji wg Maxa Schelera.

* * *

Jak zakończysz pracę to odpocznij, posłuchaj muzyki. Dopiero jak się odprężysz będziemy mogli przystąpić do następnego etapu rozważań. Najlepiej jak rozważania nasze będziesz kontynuowała dopiero n a s t ę p n e g o d n i a . Muszę poza tym szczerze Cię ostrzec, że nie wiadomo do jakich konkluzji rozważania te doprowadzą Cię ! O s t r z e g a m , że dokonuję na Tobie m a n i p u l a c j i ! Jeśli moja metoda nie odpowiada Ci to przestań słuchać tej taśmy. Wyrzuć ją przez okno. Zupełnie bez żartów, p o d k r e ś l a m z c a ł ą p o w a g ą , że nie ponoszę odpowiedzialności za następstwa słuchania tej taśmy ! Nie będziesz mogła mnie oskarżyć, gdyż ja w istocie cytuję tylko uznane autorytety, opinie filozofów, psychologów i lekarzy, którzy to samo co mówię opublikowali w swoich ogólnodostępnych pracach.

Jeśli masz zamiar słuchać mnie dalej to powiem Ci z góry, jaki mam plan na następne pół godziny. Otóż chcę omówić z Tobą niekompletne formy miłości, a potem zmusić Cię do tego, abyś zastanowiła się jaką formę miało uczucie Twojego byłego partnera i jaką formę ma Twoje uczucie.

 

?. NIEKOMPLETNE FORMY MIŁOŚCI

Posłuchaj więc. Każda osoba składa się z : (1) ciała , (2) psychiki, czyli szczególnych cech swojej osobowości, swoich podstawowych wierzeń, przekonań, sposobów i umiejętności reagowania oraz z (3) jej ducha.

Pod koniec XX-go wieku nie trzeba już tłumaczyć, że prócz ciała człowiek ma jeszcze niematerialną psychikę, którą można by porównać do oprogramowania komputera powiedzmy XY. Czym jest jednak d u c h człowieka ? Nie mogę się tu zbytnio rozwlekać na ten temat. To temat na osobne sympozjum. Poświęciliśmy temu zagadnieniu zresztą inną broszurkę pt. : "Jesteś nieśmiertelny - jeśli nie wierzysz to posłuchaj konkluzji fizyków, biologów i lekarzy o wnioskach płynących z zasady antropicznej" (* 17).

Musisz tutaj jednak mnie zrozumieć, przynajmniej intuicyjnie! Otóż przypomnij sobie definicję trójkąta. Ponoć jest to "figura geometryczna, złożona z trzech punktów A,B,C płaszczyzny, nie leżących na jednej prostej, wyznaczających tak zwane wierzchołki trójkąta oraz trzy odcinki łączące te punkty, zwane bokami trójkąta".

Otóż ciało i psychika żyjącej na przestrzeni wielu lat osoby wyznacza wiele "punktów", które formują w czasoprzestrzeni skomplikowaną figurę. Utworzona w ten sposób, przez daną osobę, figura to d u c h tej osoby. Zostaje ona we wnętrzu kuli czasoprzestrzeni na zawsze, a raczej na czas istnienia naszego Wszechświata (* 17).

Max Scheler rozróżnia trzy składowe, tzw. f o r m y, fenomenu miłości. Otóż Twoja miłość może być ukierunkowana mniej lub bardziej na c i a ł o, na p s y c h i k ę bądź na d u c h a Twojego partnera. I przeciwstawnie Twój partner mógł żywić do Ciebie głównie miłość zmysłową, bądź głównie miłość psychiczną, bądź miłość do Twojego ducha.

Otóż jest w tym coś niezwykłego ! Podobno m i ł o ś ć k o m p l e t n a , to znaczy taka miłość, aby ów "blask" i wywołany przez niego "ruch" był ukierunkowany na wszystkie trzy składowe osoby jest n i e z w y k ł ą r z a d k o ś c i ą.

Większość z nas na ogół sądzi, że nasza miłość, jako że jest "przemożna", więc jest zupełna i kompletna. A to właśnie nie jest prawdą !!!

O dziwo! po dziewięćdziesięciu latach od czasu spisania dzieła filozofa, fenomenologa Maxa Schelera, pt.: "Istota i formy sympatii", do tych samych wniosków doszli współcześni psychologowie. świadczy o tym artykuł pt.: "Jak mierzyć miłość", opublikowany w kwartalniku Polskiego Towarzystwa Psychologicznego pt.: "Przegląd Psychologiczny" (* 2). Otóż autor tego artykułu nie zna dzieła Schelera, gdyż go nie cytuje. Cytuje on natomiast najnowsze koncepcje dwóch amerykańskich psychologów, a mianowicie Roberta Stenberga i Susan Grajek. Przyjmują oni założenie, że m i ł o ś ć j e s t p o k r e w n ą i n t e l i g e n c j i i w związku z tym stosują podobną metodologię badań. Swoją metodologię wywodzą z odkrycia iż u podstaw inteligencji leży niewiele, j e d e n ! bądź najwyżej dwa ! lub trzy czynniki. Główny z nich, nazwany w roku 1927 przez Charles'a Spearmana czynnikiem G, był później nazywany "e n e r g i ą u m y s ł o w ą", po angielsku "mental energy". Z prac Spearmana wynikały zresztą późniejsze, lapidarne ujęcia, iż " ś w i a d e c t w e m z d r o w i a p s y c h i c z n e g o j e s t z d o l n o ś ć d o p r a c y i m i ł o ś c i " !!!

Wracając jednak do pracy Roberta i Susan, otóż twierdzą oni, że miłość składa się z trzech składowych, a mianowicie z: (a) namiętności, (b) z możności kontaktu psychicznego, przejawiającego się s z c z e r o ś c i ą r o z m ó w lub inaczej mówiąc d u ż y m s t o p n i e m i n t y m n o ś c i oraz z (c) w e w n ę t r z n e j d e c y z j i czyli p r z y z w o l e n i a , ż e b ę d ę k o c h a ł , to znaczy angażował się w miłość do danej osoby.

Autor artykułu pt.: "Jak mierzyć miłość", oraz para Robert i Susan czują się bezradni w próbach zdefiniowania fenomenu miłości, mimo iż sto lat temu prześcignął już ich Max Scheler. Doszli oni jednak do tych samych wniosków co on. Wyróżnili te same składowe miłości ! Widać więc c o ś w t y m j e s t . Widać, że odkryto t ę s a m ą " n a t u r ę r z e c z y ".

To utwierdza mnie w tym, aby zadać Ci teraz dwa jasne pytania : (1) Czy prócz tego, że namiętnie kochałaś się z Twoim partnerem, (2) byłaś skłonna p o w i e r z y ć m u s w o j e n a j w i ę k s z e t a j e m n i c e ?

Stop ! Przesadziłam ! Nie jest to możliwe, ani nie jest to pożądane, ani nie jest to potrzebne. Trzeba wręcz umieć zachować pewną dozę swojego życia sekretnego. To z kolei powiedział inny psycholog i to jest inne zagadnienie !

Dla Ciebie, tutaj ważne jest jednak, że jakkolwiek nie możesz lub nie chcesz zwierzać się z kilku Twoich zasadniczych cech, bądź przebytych wydarzeń lub działań, których za żadne skarby nie chcesz ujawnić (i dobrze), to jednak z resztą spraw powinnaś być otwarta dla osoby, którą kochasz. Rozmowa z nią powinna być szczera, bez ograniczeń, pamiętaj "bez ograniczeń". Tylko wtedy w rozpoczętej już tabeli, w kolumnie nr 6 w wierszu nr 1 (który Ciebie dotyczy) będziesz mogła postawić "+" lub "1".

Dobra. W wierszu nr 2 dotyczącym Twojego byłego partnera postaw "1" lub "0".

Teraz możemy zająć się kolumną nr 7 czyli kolumną tabeli, która określa, czy Ty chciałaś go kochać i to czy on chciał Ciebie kochać.

Muszę powiedzieć Ci teraz brutalnie ! Wielu ludzi, nie czując nic do pewnej osoby na poziomie psychicznym, nie decyduje się wewnętrznie na kochanie jej, czyli na zakochanie się w niej. Jeśli nie podobała mu się Twoja psychika, Twoje "ja", to na pewno nie mógł pokochać Twojego ducha. No, ale jeśli nie kochał Twojego "ja", ani Twojego ducha, to co według pary Roberta i Susan zostało ? Popatrz do Twojej tabeli, została tylko miłość zmysłowa. Przepraszam, że wrócę do zamierzchłych, surowych XIX-wiecznych czasów Maxa Schelera. Ale wypowiedział się on dosadnie na temat takiej sytuacji, kiedy to Twój partner w kolumnie 6 i 7 miał dwa "zera". Cytuję :

"Często zmysłowe zachowanie się, np. wobec jakiegoś człowieka, jest zarazem zachowaniem absolutnie wyzutym z miłości i zimnym. Bierze ono drugiego człowieka z konieczności w zwykłą służbę własnego doznania zmysłowego, użycia i co najwyżej - rozkoszy. Takie zachowanie zupełnie nie da się jednak pogodzić z żadnym rodzajem intencji miłości, skierowanej na drugiego jako drugiego. Pod względem etycznym zachowanie takie jest w pełni uprawnione wobec przedmiotów, które nie noszą żadnych innych wartości jak wartości tego, co przyjemne tzn. zawsze w stosunku do rzeczy martwych i danych jako "martwe". Jeśli natomiast zachodzi ono w stosunku do przedmiotu, który w ogóle fenomentalnie nosi jeszcze inne wartości, mianowicie "wyższe" od "tego co zmysłowo przyjemne" (choćby to była tylko najskromniejsza i najmniej znacząca wartość witalna), np. w stosunku do jakiejś rośliny czy zwierzęcia, a poza tym zachodzi tylko ono, nie będąc jedynie zjawiskiem towarzyszącym innym intencjom uczuciowym, to zachowanie takie jest "niegodziwe" lub "złe" (złe w najwyższym stopniu, gdy chodzi o jakąś osobę)."

Niestety nie jest to koniec ponurych spraw ! Wierz mi, że później będę się starała mówić także na temat " co r o b i ć d a l e j " i będę mówiła już tylko o przyjemnych rzeczach.

 

?. MIESZANINA MIŁOŚCI I NIENAWIŚCI ??

Teraz muszę Cię jednak jeszcze "dosmucić". Otóż niekompletna, niezupełna miłość to nic w porównaniu z tym co może się wydarzyć :

Otóż m i ł o ś ć j e s t b l i s k a n i e n a w i ś c i . To ten sam fenomen. Cytowany tutaj często przeze mnie rozdział książki Maxa Schelera ma tytuł :"O miłości i nienawiści".

Jest tylko m a ł a r ó ż n i c a między miłością a nienawiścią. Max Scheler pisze, cytuję :

"Podczas, gdy miłość jest ruchem zmierzającym od wartości niższej do wyższej, w którym wyższa wartość jakiegoś przedmiotu lub osoby dopiero rozbłyskuje, nienawiść jest ruchem przeciwstawnym. Należy przez to rozumieć, że nienawiść kieruje się na możliwe istnienie niższej wartości, na wykluczenie, nawet możliwego istnienia wartości wyższej".

To jest niepokojące, przyznasz ! Zwłaszcza, że ten starzec napisał jeszcze, że cytuję :

"Ta sama osoba, na wspomnianych trzech stopniach swej egzystencji i swej wartości (ciało, psychika, duch), może być jednocześnie przedmiotem nienawiści i miłości (a "zmysłowa skłonność" może poza tym przybrać jeszcze jakiś szczególny kierunek). Możemy np. głęboko kochać kogoś kto nie wzbudza w nas "namiętnej skłonności", a cała jego strona witalna może nas wręcz odpychać. Zdarza się także, że ktoś bardzo namiętnie kocha (a nie tylko żywi "zmysłową skłonność"), przy czym jego psychiczna egzystencja, sposób odczuwania, duchowe zainteresowania, rodzaj jego duchowej formy, postaci i wykształcenia nie budzą miłości. Poeci często opisują typ człowieka, który namiętnie kocha i zarazem nienawidzi psychiczną istotę drugiej osoby".

"Z drugiej strony, nawet w najgłębszej, wszystkie stopnie poza samą osobą - obejmującej nienawiści może zachować się pragnienie "zbawienia drugiego człowieka". Nienawiść obejmująca ten najwyższy stopień egzystencji jest "diabelska", nienawiści, która dotyczy egzystencji duszy "zła", nienawiść witalna - tylko "niegodziwa"."

Mimo, że Max Scheler był filozofem, a nie lekarzem, jego rozważania prowadzą do wniosków niezwykle ważnych dla psychologii klinicznej, to znaczy dla rozumienia istoty tanów nerwicowych wielu ludzi. Praktyczne konkluzje, ważne dla tego problemu, wynikają z następującego stwierdzenia:

"Ludzi, u ktorych występuje taki stan rozdarcia i taki "konflikt" między ich nienawiścią a miłością, nazywamy zazwyczaj "naturami dysharmonijnymi". Już sam fakt, że mogą istnieć wszystkie te rodzaje "dysharmonii" przemawia za możliwością rozdzielenia owych funkcji miłości. "Natura harmonijna" jest raczej tylko s z c z e g ó l n y m, s z c z ę ś l i w y m p r z y p a d k i e m ."

Przyznasz, że jest to straszne ! Zmusza mnie to, aby doradzić Tobie, aby w kolumnach 5,6,7 u dołu skorygować wszystkie znaki o wartości "zero (0)" i wpisać ewentualnie znak "-1" jeśli ustalisz, że Twój partner, w danym zakresie, w istocie nienawidził Cię. Tak teraz masz już rozeznanie Twojej sytuacji.

* * *

Znowu proponuję odpoczynek. Pomyśl ! Wróć do mojej taśmy jutro.

Na razie za dużo tego ! Może mnie już nigdy nie włączysz ? Szkoda ! Przyzwyczaiłam się do Ciebie ! Powiem Ci jednak jeszcze co będę mówiła, jeśli włączysz mnie jeszcze kiedyś.

Otóż jeśli masz nietypową, niekompletną konstelację plusów, zer i minusów to musimy zastanowić się wręcz, czy nie podlegałaś prostemu złudzeniu, czy nie myliłaś miłości z sympatią, przyjaźnią, koleżeństwem, przywiązaniem, ucieczką przed samym sobą, wspólnotą zainteresowań, szacunkiem, patologicznym zniewoleniem przez rys osoby kochanej wcześniej, czy nie myliłaś miłości do partnera płci przeciwnej z miłością macierzyńską, ojcowską, z miłością kazirodczą, z miłością homoseksualną.

Później musimy zastanowić się co robić dalej. Jeśli nadal będziesz obstawała przy tym, że kochasz osobę, która Cię porzuciła, to proponuję zastanowić się nad tym, czy ów początkowy blask jeszcze trwa. No i dalej, czy decydujesz się na jedną z czterech możliwych ścieżek postępowania :

  1. Próba odzyskania partnera,

  2. Modyfikacja i szybko jeszcze raz to samo względem kogoś innego,

  3. Zmniejszyć głód utraconej osoby i czekać, czyli liczyć na wtargnięcie l e o p a r d a do Twojego pokoju,

  4. Sposób "aktywny" - patrz ostatni podrozdział.

 

 

?. FORMY MIŁOŚCI WEDŁUG STENBERGA.

Myślę, że co robić dalej w Twojej sytuacji, powinno zależeć od rozeznania i l e j e s t w a r t e uczucie Twojego partnera do Ciebie i ile jest warte Twoje uczucie do niego. Jeszcze raz ! Według Stenberga, namiętność czyli intymne kontakty seksualne są podstawą miłości, ale jeśli jest tylko tyle (jedynka w rubryce namiętności i dwa zera w kolumnach nr 6 i 7), to było to tylko z a ś l e p i e n i e nazywane też często, w pierwszej fazie tzw. m i ł o ś c i ą o d p i e r w s z e g o w e j r z e n i a . Jeśli nie dołączyła się ze strony obojga z Was intymność czyli poczucie bliskości, doświadczanie ciepła uczuciowego, przywiązanie i p r z e d e w s z y s t k i m s z c z e r o ś ć r o z m ó w , to związek nie miał wielkich szans na przetrwanie, z góry był skazany na niepowodzenie. Nawet jednak dwie jedynki za namiętność i za intymność, czyli szczerość, nie czynią uczucia k o m p l e t n y m . Takie dwie jedynki według Stenberga to tzw. m i ł o ś ć r o m a n t y c z n a , taka młodzieżowa odmiana miłości. Jak wiadomo starsi ludzie wiedzą, że romantyczne uczucie trwa niezbyt długo. Gwoli ścisłości, zwracam uwagę, że jeśli ze strony jednego z Was była tylko intymność, bez namiętności, to w ogóle to nie była miłość tylko sympatia, czyli przyjaźń. Tak twierdzi Stenberg !

No dobrze, przejdźmy do innej niekompletnej formy uczucia. Była namiętność, szczere, ciepłe uczuciowo rozmowy, ale nie było wewnętrznej decyzji, przyzwolenia jednego z Was i oczywiście nie było specjalnego zaangażowania się w podtrzymywanie uczucia. Tak, jest to możliwe ! Można z kimś się spotykać na "rozbierane randki" i prowadzić w ich trakcie szczere rozmowy, będąc jednocześnie przekonanym : "ona nie jest dla mnie", gdyż np. "ona jest całkiem inna niż ja", "ona nie jest w stanie mnie zrozumieć", tak naprawdę to "ona jest głupia i egoistyczna". Jak widzisz, większość takich możliwych zastrzeżeń, w świetle teorii Maxa Schelera, wynika bądź z braku pierwotnej inicjacji przez "blask", braku chęci poznania istotnych cech osobistych partnera, bądź przyjęcia postawy wyższości typu : "ja wiem najlepiej jaka ty powinnaś być" (postawa rodzica, postawa pedagoga).

Przedziwne jest to, że według Stenberga, prócz niekompletności mogą być jeszcze sytuacje paradoksalne. Otóż możliwa jest chęć kochania, a przynajmniej chęć dalszego kochania, mimo braku namiętności i intymności. Zdarza się to często w starszych parach małżeńskich. Nie chcą już ze sobą sypiać, gdyż nie sprawia im to żadnej przyjemności, a raczej odwrotnie zwiastuje zażenowanie lub awanturę. Nie mają sobie już nic więcej do powiedzenia, gdyż wszystko już nawzajem od siebie usłyszeli (tak przynajmniej sądzą), nie chcą się jednak rozstać. Są skłonni obustronnie podtrzymywać swój związek. Stenberg mówi, że jest to tzw. m i ł o ś ć p u s t a. Pamiętając terminologię Maxa Schellera można by powiedzieć, że jest to miłość już j e d y n i e d o d u c h a danej osoby, no bo już nie do jego ciała, ani do jego psychiki. Etap ten osiągany jest często poprzez stadium pośrednie. "Jeszcze ze sobą sypiają, ale nie mówią już do siebie szczerze". Taką formę Stenberg nazywa m i ł o ś c i ą f a t a l n ą . Według niego forma taka może istnieć od początku. Sama nie wiem dlaczego jest to miłość fatalna. Może Ty łatwiej wpadniesz na trop wyjaśnienia, dlaczego Stenberg nazywał to miłością fatalną.

Niekompletne formy miłości są najczęstsze. Mówi o nich także Max Scheler tyle, że innymi słowy. Zacytuję go tutaj ponownie:

"Istnieje także rzekoma miłość, która jest tylko oddaniem, ponieważ dla kogoś "tak wiele uczyniliśmy", tyle "energii i troski włożyliśmy w niego" - zgodnie z wartościowaniem podyktowanym przez przekonanie :"Dobre jest to, co wiele kosztuje". Albo np. rzekoma miłość z przyzwyczajenia, tzw. "przywiązanie". Albo rzekoma miłość wywodząca się z "ucieczki przed sobą"(niemożność bycia samemu), bądź ze "wspólnoty zainteresowań", albo patologiczne zniewolenie przez jakiś rys kochanego przedmiotu, podobny do rysu osoby kochanej wcześniej, albo "wspólnota przekonań", która niekoniecznie obejmuje miłość, lecz polega tylko na "szacunku". Albo wspólnota losu, jak np. "koleżeństwo", które bardzo różni się od przyjaźni, wspierającej się na miłości".

Skoro jest tak źle, że nadal słuchasz mojej taśmy, więc na pewno, przynajmniej w ostatniej fazie Waszej znajomości Twój partner żywił do Ciebie tylko którąś z niekompletnych form miłości. Może tak było od początku. Może było tak również z Twojej strony.

A wiesz !! niezależnie od tych uczonych wywodów, które przytaczam tu, według tego co słyszałam w trakcie dyskusji na posiedzeniu koła naukowego w Klinice, znam inną, prościutką definicję miłości i swój własny, prosty test na to, czy ktoś jest jeszcze zakochany czy nie.

Tę prościutką definicję zaczerpnęłam z motta, od jakiego Francoise Sagan rozpoczyna swoją powieść "Pewien uśmiech" (* 61). Motto to jest fragmentem tekstu Rogere Taillard'a, które stwierdza, że:

"Miłość to, to co dzieje się pomiędzy ludźmi, którzy się kochają."

Pozornie to nic nie tłumaczy, czyli definicja "idem per idem", ale zastanów się ! c z y s i ę p o m i ę d z y w a m i c o ś d z i e j e i CO SIĘ DZIEJE ?? Ja w każdym razie wypisałam to zdanie na wewnętrznej stronie zamknięcia mojej torby na ramię, którą noszę, gdy wybieram się na zajęcia na uczelnię.

Powieść "Pewien uśmiech" kończy się w momencie, kiedy dziewczynie o imieniu Dominika miłość do mężczyzny o imieniu <149>ukasz mija. Stwierdza ona wtedy, że "i znów jestem sama". Dominika oczywiście chce powiedzieć przez to : znów moje myśli są swobodne, nie będą krążyć stale wokół Łukasza. Wynika z tego, że być zakochanym znaczy być myślami z kimś. No i oczywiście odwrotnie, przestać kogoś kochać oznacza przestać być myślami z nim. Myślę, że w każdej chwili, szybko można zastanowić się i ustalić: "czy jestem jeszcze często myślami z nim ?". Czyli każdy może w ciągu 2-5 minut ustalić "czy jeszcze kogoś kocha".

Gdy powiedziałam o tym moim teście w Klinice, ktoś ze starszych lekarzy skomentował to. Powiedział, tak to się zdarza, o tym pisał nawet pewien filozof ks. prof. dr hab. Józef Tischner (* 51). Cytat z jego tekstu brzmi następująco:

"Człowiek nie myśli w samotności, lecz myśli z kimś - z innym człowiekiem. Kim jest ten inny ? Może to być przyjaciel, może wróg, a może ktoś obojętny. To z kim myślimy wpływa decydująco na to, o czym myślimy i na to jak myślimy ..."

Wrócę jednak do głównego nurtu naszych rozważań. Otóż właśnie wiadomo już powszechnie, że fenomen miłości nie jest czymś statycznym.

 

 

?. ROZWÓJ FENOMENU.

Po fazie "marsjanina", czyli poznawania obcego jeszcze człowieka, jak gdyby przybysza z innej planety, kiedy wydaje się on często niezwykle atrakcyjny, następuje faza B, kiedy to ustalane są proste parametry zjawiska, dotyczące poziomu szczerości, jakości seksu i tego, czy lubisz ducha partnera. Jeśli fenomen nie załamał się w fazie B, to najczęściej ulega degeneracji w fazie C, to znaczy wtedy, kiedy to okazuje się. że wykryte cechy partnera nie stanowią dla Ciebie wartości i nic nie chcesz z tych cegiełek budować. Następuje wtedy demontaż znajomości, czyli nieprzyjemna faza D. Partnerzy "przymykają przysłony", zaczynają "ślepnąć", już nie chcą widzieć znaczenia nawet pozytywnych wydarzeń.

Mówiłam właśnie, że słuchając tej taśmy, będziesz musiała dokonać nie raz dużego wysiłku umysłowego. Wiem, że nie masz głowy do tego teraz. Ale z drugiej strony Twoje myśli krążą przecież stale, jedynie wokół tej sprawy. Staram się więc tylko wzbogacić Twoje rozważania. Przejdziemy zresztą wkrótce do działań konkretnych, bo tak jak zapowiedziałam, będziesz musiała wybrać jedną z czterech możliwych strategii postępowania : (1) odzyskać partnera, (2) jak najszybciej zapomnieć o nim i szybko zaangażować się w nowy związek, (3) spokojnie czekać, (4) aktywnie szukać osoby dla Ciebie właściwej.

 

 

J . CZY JEST SZANSA NA ODZYSKANIE PARTNERA ?

Po tym długim wstępie Ty sama możesz odpowiedzieć sobie b e z b ł ę d n i e na to pytanie. Popatrz do Twojej tabeli i przeanalizuj fazy rozwojowe fenomenu miłości A = B = C = D . Otóż jeśli Twoje uczucie i uczucie Twojego partnera do Ciebie miało charakter kompletny, a rozwój fenomenu "zaciął się" w fazie C, to jest pewna szansa. Trzeba by przebudować procesy, zjawiska istotne dla fazy C. Zapewne Twój partner nie wie co to jest faza C. Nie wytłumaczysz mu tego w skrócie. Być może szansa leży w tym, aby dokładnie zrozumiał, dlaczego nie powiodło się Wam.

Możesz p o ż y c z y ć więc mu ten tekst (kasetę).

Nie dawaj mu jednak jej na w ł a s n o ś ć , gdyż muszę szczerze Ci powiedzieć, że szansa by zmienił On zdanie jest mała. Dlaczego ? Otóż fenomen miłości nie jest czymś nieruchomym, czymś statycznym, wbrew temu co sądzi wielu ludzi, zwłaszcza tych, którzy są zakochani. Oni właśnie zakładają na ogół, że ich miłość będzie t r w a ł a w i e c z n i e . Odwrotnie, fenomen miłości zawsze zachowuje się jak "kamień stoczony ze szczytu". Kamień ten spocznie w jednej z kilku niżej położonych dolin. Na początku nie wiadomo w której. Na ogół brak jest sił, aby przenosić go do innej doliny, a tym bardziej wywindować go z powrotem na szczyt. Fenomen miłości ma więc na ogół charakter procesu nieodwracalnego !

Nie oznacza to jednak, że nie można stoczyć ze szczytu innego kamienia !

Wiem. Nie masz na to teraz najmniejszej ochoty, odczuwasz głód osoby, którą kochasz i która Cię opuściła. Nie chcesz nikogo innego. No dobrze, ale jeśli wynik Twoich przemyśleń wskazuje na to, że doszło w umyśle Twojego partnera do nieodwracalnej degeneracji, niekompletnej od zarania formy miłości to co Ci pozostaje? Pozostaje tylko praktyczny problem, jak zlikwidować narkotyczny, chorobliwy głód tej osoby.

 

 

?. DEMONTAŻ GŁODU

Zakładam więc, od tej chwili, że taka jest właśnie sytuacja i przystępuję do n i s z c z e n i a t e g o g ł o d u . Zastanów się. Jeśli tego nie chcesz, nie słuchaj dalej tej taśmy, bo możesz mieć do siebie i do mnie pretensje. Jeśli nie chodzi jedynie o resztkowy patologiczny głód, to dalszy ciąg mojego przesłania brzmiałby cynicznie ! Podkreślam, dalsze moje rady nie dotyczą wszystkich ludzi porzuconych przez kochaną osobę, dotyczą one tylko tych osób, które miałyby cierpieć tygodniami bez żadnego uzasadnienia, gdyż bez żadnej nadziei.

Walka z narkotycznym głodem będzie tym skuteczniejsza im lepiej sobie przypomnisz, co było owym pierwotnym bodźcem inicjującym Twoje uczucie, co było tym blaskiem, tą wartością oraz to co działo się dalej.

Wiesz ! wyczytałam w książce, opublikowanej w Stanach Zjednoczonych przez Mc Graw-Hill Company, przez psychologa doktora Halperna, że dobrym, praktycznym sposobem jest sporządzanie na piśmie pamiętnika, a raczej zapisu rozpadu znajomości. Jest rzeczą ważną by był prowadzony codziennie, co drugi dzień lub po każdym spotkaniu. Nagrywaj wspomnienia na taśmę, zapisuj. Do tekstu pisanego łatwiej zajrzeć i przypomnieć sobie. Jeśli łatwiej wyrażać Ci swe przeżycia w mowie, notatnik nagrywaj. Ważne, aby zapis był autentyczny, bez zahamowań, upiększeń, niedomówień, itp. Gdy spełni swoją rolę możesz go zniszczyć. Twój pamiętnik ma specjalne przeznaczenie. Powinien on przypominać nie tylko wydarzenia, ale także możliwie wiele przeżytych emocji. Właśnie będzie to rodzaj dobrej powieści, jeśli tylko będziesz pisała ją szczerze. Dr Halpern ilustruje zalecany przez niego sposób prowadzenia takiego notatnika, przykładem autentycznego ponoć wpisu, dokonanego przez chłopaka o imieniu Jason, o swojej dziewczynie imieniem Dee. Dee często lekceważyła Jasona, używając go na ogół w charakterze "koła ratunkowego", Jason do swojego notatnika wpisał następujące teksty :

"Ale dziwka. Praktycznie nigdy nie choruję, ale dzisiaj wirus mnie trafił, mam gorączkę i dreszcze. Rozmawiałem rano z Dee. Powiedziała, że nie ma czasu, by do mnie wpaść. Idzie na lunch ze znajomą i na zakupy. Nawet do mnie wieczorem nie zadzwoniła. Przysłała mi za to kwiaty. W d... mam kwiatki !"

"Wieczór u Kena. Dee flirtowała z każdym. Widziałem jak jednemu wsunęła ukradkiem w dłoń kawałek papieru. Numer jej telefonu ? Pokłóciliśmy się później. Zaprzeczyła. Oskarżyła mnie, że owładnęła mną paranoja i że chcę ją trzymać w klatce. Ale wiem co widziałem. Nie mogłem spać."

Dr Halpern zaleca pisać taki pamiętnik już w momencie pierwszych oznak kryzysu. W okresach dłuższej nieobecności partnera można do niego zajrzeć. Zmniejsza on wtedy nasilenie głodu.

Jeśli doszło do całkowitego zerwania znajomości, to można spisać pamiętne sceny i rodzaj bilansu znajomości (rodzaj powieści typu : pamiętnik ! wspomnienia !) . Taki bilans, prócz charakterystyki znajomości, podobnej do tej o jakiej mówiłam już wcześniej, na podstawie dzieł Schelera i Stenberga, powinien zdaniem doktora Halperna uprzytamniać także jaki przeciętny nastrój towarzyszył Waszym spotkaniom. Jak czułaś się na ogół przed spotkaniem ? Czy w trakcie spotkania przeżywałaś często nudę, przygnębienie, zazdrość, rozdrażnienie bądź poczucie zagrożenia ? Czy znajomość dawała Ci odczucie spełniania się Twoich pragnień, potrzeb uczuciowych, psychicznych i seksualnych?

Dr Halpern radzi także, aby spisać listę adorowanych przez Ciebie osób, które znałaś uprzednio. Przydatne jest, aby każdą znaną Ci uprzednio osobę scharakteryzować według jej cech fizycznych (wzrost, budowa, kolor włosów, kolor oczu) oraz cech psychicznych, takich jak : optymizm - pesymizm, aktywność - pasywność itp.. Możesz rozszerzyć tabelę, którą za moją sugestią, być może, sporządziłaś poprzednio. Owe zestawienie uprzednich, ważnych dla Ciebie cech powinno umożliwiać Ci poszukiwanie Twojego "schematu wszelkich Twoich znajomości". Dr Halpern twierdzi, że wielu z nas ma pewne preferencje fizyczne i psychiczne i dość często się nimi kieruje. Jeśli jednak niekorzystny przebieg znajomości powtarza się, to może Twój schemat, Twoje wstępne preferencje nie są dobre. Być może każdy Twój kolejny romans, w zestawieniu z Twoją konstrukcją psychiczną jest próbą osiągnięcia rzeczy niemożliwej ?

Możliwe są jeszcze inne pomocnicze zapisy pisemne lub magnetofonowe. Otóż to, że ktoś Cię porzucił musiało bardzo podważyć Twój autoportret, Twoje mniemanie o sobie. Trzeba z tym walczyć, gdyż od Twojej pozytywnej samooceny zależeć będzie możność szybkiej eliminacji stanu apatii, paraliżującego Ciebie przygnębienia i włączenia się ponownie w nurt życia. Dr Halpern radzi więc, aby w osobnym miejscu notesu spisać s w o j e w ł a s n e p o z y t y w n e u w a g i o s o b i e . Spisywać je można w o k r e s a c h n i e c o l e p s z e g o s a m o p o c z u c i a , a zaglądać do nich w momentach nasilenia przygnębienia. Okresy lepszego samopoczucia mogą pojawiać się rano, po dobrze przespanej nocy, po wizycie u przyjaciół, czasem po pewnej dozie alkoholu. Przykładami takich stwierdzeń mogą być : "Wcale nie jestem brzydka, przecież podobam się wielu mężczyznom", "Wiele razy, ktoś chciał nawiązać ze mną znajomość, tyle tylko, że mówiłam wtedy nie", "Moją mocną cechą jest inteligencja i poczucie humoru", "Mam ładne nogi" itp.

Innym nieco, bardziej złożonym sposobem na wydobycie przekonywujących, pozytywnych sądów o samym sobie, jest tzw. metoda zdań niedokończonych. Jeśli chcesz z niej skorzystać to najpierw spisz początkowe, niedokończone fragmenty zdań takich jak :

1. Zawsze chciałam .....

2. Sądzę, że prawdziwy przyjaciel ....

3. Ideałem mężczyzny jest dla mnie ....

4. Gdy widzę kobietę z mężczyzną ....

5. Najlepiej pracuje mi się z ....

6. Sądzę, że jestem wystarczająco zdolna, aby ....

7. Jeśli ktoś pracuje pod moim kierunkiem to ....

8. Czekam na ....

9. W szkole moi nauczyciele ....

10. Nie lubię ludzi, którzy ....

Zdań takich może być wiele, listę można wydłużać dowolnie. Później szybko, odruchowo dokończ niedokończone formy. Dowiesz się o sobie dużo. Wybierz z tak uzyskanego zbioru zdania pozytywne i dopisz je w Twoim notesie do wcześniej ustalonych, pozytywnych sądów o sobie. Negatywne sądy zachowaj, ale nie analizuj ich teraz. Przyjdzie na to czas, kiedy będziesz poszukiwała już nowej znajomości. Być może uznasz wtedy za korzystne, aby niektóre Twoje cechy, wzorce zachowań, przyzwyczajenia skorygować.

Prócz wyliczonych r o d z a j ó w p o m o c y p i s e m n y c h dr Halpern radzi, aby w Twojej sytuacji koniecznie z w r ó c i ć s i ę d o p r z y j a c i ó ł . Po pierwsze trzeba zmusić się, aby z a d b a ć o s w ó j w y g l ą d z e w n ę t r z n y : fryzurę, makijaż i ubiór, i zmusić się, aby wyjść z domu, do kogokolwiek i rozmawiać o czymkolwiek. Pamiętaj !Najlepszy doraźny sposób na przygnębienie polega na tym, aby w miejsce nawracających, "chodzących w kółko" medytacji, posłuchać radia, potem ubrać się elegancko i wyjść z domu. Później należy ustalić kto z Twoich znajomych jest osobą właściwą, aby omówić treść tego co zapisałaś w swoim notatniku. Dyskusja z Twoim przyjacielem powinna pomóc podjąć Ci ostateczną decyzję o zerwaniu, jeśli Wasza "kryzysowa" znajomość utrzymuje się jeszcze. Przyjaciel, analizując z Tobą treść Twoich ustaleń o Waszej znajomości być może pomoże Ci przezwyciężać "głód utraconej osoby". Dr Halpern sądzi, że można uwzględnić osobowość grona znajomych i przeznaczyć im odpowiednie role. Niektóre osoby są bardziej skłonne słuchać wynurzeń, inne są skore tłumaczyć i wyjaśniać. Najbliżsi powinni pilnować, aby w chwilach załamania nie dokonywać żałosnych, bezsensownych prób odzyskania układu, który według drobiazgowej analizy skazany jest na niepowodzenie.

Kontakt z przyjaciółmi ułatwia kontakt z ludźmi nowopoznanymi. Zdaniem dr Halperna rozmowy ze znajomymi powinny w następnej fazie służyć coraz bardziej ustaleniu "czego się w istocie od życia oczekuje", "czego się od życia chce" oraz usta- lenia k o n k r e t n e g o p l a n u d z i a ł a ń n a p r z y s z ł o ś ć. Posiadanie j a s n o s p r e c y z o w a n e g o c e l u jest podobno jednym z czynników najbardziej stabilizujących psychikę (* 1).

Plan działania natomiast, skoro jesteś prawdziwą kobietą powinien dotyczyć uruchomienia na nowo fenomenu miłości. "Posiadanie" właściwego dla siebie mężczyzny jest bowiem celem każdej kobiety. Po tak długim wykładzie wiesz już teraz na kogo zwrócić uwagę i co robić później. Na postawione wcześniej pytanie moja odpowiedź brzmi, ani sposób "szybko z byle kim", ani sposób "bierne czekanie", lecz sposób czwarty "aktywny" przez uważne obserwowanie poznawanych mężczyzn, odsłonięcie się i propozycje, aby oni także mówili o sobie.

* * *

Uwaga ! Proponuję znowu zrobić 1-2 dniową przerwę, mój tekst jest bowiem ciężko strawny. W między czasie przeczytaj jakieś opowiadanie science-fiction ! Dlaczego s-f Wiem co robię ! Na pewno nie czytasz s-f . Polecam Ci następujące łatwo dostępne teksty :

1. James Tiptree jr : "Houston, Houston", FANTASTYKA, 1983, nr 3.

2. Colin Kapp : "Formy chaosu", FANTASTYKA, 1984, nr 1-2.

3. Jonathan Carroll : "Kraina Chichów", FANTASTYKA, 1987, nr 7-10.

4. Kim Stanley Robinson : "ślepy geometra", FANTASTYKA,1989,nr 10.

5. George R.R.Martin : "<204>eglarze nocy", FANTASTYKA, 1989, nr 11-12.

Pismo "Fantastyka" jest przechowywane w każdej większej bibliotece . Każdy z tych tekstów ma charakter erotyczny, jednocześnie "budujący nastrój". To co Ci zalecam nie jest przypadkowe, wiem co robię !! Są to bezczelne teksty erotyczne, które należą jednak do takiego rzadkiego gatunku, który ekscytując nie wywołuje później odczucia smutku lub niesmaku, lecz odwrotnie stymuluje budowanie marzeń, planów; ogólniej, zwiększa ową "energię umysłową", co niżej Ortega y Gasset nazywa "wysokim stopniem żywotności".

Nawiasem mówiąc, jest to temat kluczowy. Carl Gustaw Jung, jak wiadomo, pokłócił się z Freudem i jego termin l i b i d o zdefiniował inaczej. Cytując za Jerzym Prokopiukiem (* 50), który wydawał w języku polskim jego dzieła: " Jung osłabił nacisk jaki Freud kładł na znaczenie kompleksu Edypa, tłumienie instynktów i tabu kazirodztwa, krytykował wyłączne doszukiwanie się genezy nerwic w dzieciństwie, podkreślając wagę sytuacji aktualnej i potrzebę znalezienia drogi rozwoju w przyszłości, sformułował myśl o regulacyjnym i u k i e r u n k o w a n y m n a p r z y s z ł o ś ć - charakter n i e ś w i a d o m o ś c i, a nawet wyraził przekonanie o wrodzonym charakterze narodowych i s p o ł e c z n y c h impulsów człowieka ...r o z s z e r z y ł zakres pojęcia l i b i d o , które odtąd miało oznaczać ogólną energię psychiczną ..."

Da nas, rozważających teorię Twoich związków z partnerem i rysującą się w związku z tym przyszłość, istotne jest spostrzeżenie, że ważna jest: "zdolność do intymności i seksu oraz umiejętność w y d o b y w a n i a s t ą d ogólnej energii życiowej, która właśnie wyznacza i tworzy przyszłość".

 

 

?. SZCZEROŚĆ ROZMÓW.

Zaproponowana wyżej strategia "aktywnego poszukiwania właściwego partnera" wymaga umiejętności szczerych rozmów. A o to nie jest tak łatwo. Właśnie już na okazję poznania innej osoby przyda Ci się więc bardzo taka umiejętność. Być może posiadasz ją, nie wiem ? Na wszelki wypadek podaję jednak tu kilka praktycznych rad. Pamiętaj, szczerość w dużej mierze określa intymność, a ona jest jedną z kluczowych składowych fenomenu miłości. R.Stenberg i S.Grajek uzasadniają to tym, iż bez szczerości rozmów nie są możliwe "szczegółowe składowe" INTYMNOŚCI I PRZYZWOLENIA, jakimi są :

1. głębokie wzajemne zrozumienie,

2. wzajemna wymiana informacji i myśli,

3. dzielenie się intymnymi uczuciami i myślami,

4. udzielanie sobie wzajemnej pomocy w pracy nad rozwojem własnym,

5. dawanie i przyjmowanie emocjonalnego oparcia i wzajemnej pomocy,

6. wyrażanie i odbieranie uczuć w trakcie wzajemnych kontaktów,

7. stawanie się potrzebnym drugiej osobie i potrzebowanie jej.

Nagłe zwiększenie szczerości wobec rozmówcy jest trudnym zadaniem . Nie dziw się więc przeto, iż zamierzam Ci to ułatwić przez zalecenia działań sugerowanych przez autorów znanych książek.

Jeanne Segal (Ph.D.) autorka książki "Feeling Great" (* 9), iż krokiem wstępnym powinno być zwiększenie stopnia szczerości wobec najbliższego przyjaciela. Z przyjacielem bowiem omawia się często chwilowe zatargi z partnerem. Stopień szczerości z przyjacielem, wbrew pozorom bywa jednak także niezbyt duży. Jeanne Segal radzi więc, aby zdobyć taką umiejętność przez ćwiczenia :

 

------------------------------------------------------------------------------------

ĆWICZENIE - 1

  1. Zapewnij sobie ok. 30 minut wolnego czasu, weź ulubiony, dobrze piszący długopis lub ołówek i papier i usiądź gdzieś na osobności. Najlepszą porą dnia jest czas tuż przed pójściem spać lub po obudzeniu się.

  2. Wyobraź sobie, że mówisz (tyle iż robisz z Twojej wypowiedzi krótki pisemny zapis, chociażby w punktach>) do NOWO-POZNANEGO-PRZYJACIELA, do którego od razu poczułeś pełne zaufanie bez żadnych zastrzeżeń. Powinieneś wyobrazić sobie dokładne cechy tej osoby na przykład takie iż jest to także kobieta, w Twoim wieku, szczupła, wysoka blondynka, która ukończyła np. studia z anglistyki i dużo podróżowała.

  3. Pierwsza część dialogu z Twoim NOWO-POZNANYM-PRZYJACIELEM-DO KTÓREGO MASZ PEŁNE ZAUFANIE powinna polegać na tym, iż przedstawiasz się i mówisz mu rzeczy pozytywne o sobie.

  4. N-P-PRZYJACIEL zapytuje Cię jednak : No dobra! Ale czy opuściłeś coś w opowieści o sobie? Powiedz mi coś co jest ważne, ale o czym trudno jest Ci mówić.

  5. Możesz więc teraz wypowiedzieć się na jeden z tematów, który uważasz za sekretny, z którym się z nikim nie dzielisz. No bo przecież mówisz z NOWO-POZNANYM-PRZYJACIELEM-DO-KTÓREGO MASZ PEŁNE ZAUFANIE. Ćwiczenie polega na w tym, że wypowiadając się na piśmie możesz wyobrazić sobie reakcje Twojego N-P-PRZYJACIELA. Na pewno usłyszysz co osoba ta Ci powie (odbywa się po prostu dialog wewnętrzny z podjednostkami Twojej osobowości, którymi są m o d e l e w y o b r a ż a n y c h o s ó b).

  6. Wysłuchując odpowiedzi NOWO-POZNANEGO-PRZYJACIELA możesz odnotować reakcje Twojego ciała w momencie, gdy słuchasz odpowiedzi. Możesz wtedy odczuwać lęk, poczucie winy, wstyd, zdenerwowanie. Może się zdarzyć nawet, że Twoje serce będzie biło szybko, że się spocisz lub odwrotnie, że jego wypowiedź bardzo Cię uspokoi.

  7. Nie jest potrzebne, aby coś dalej zrobić w tej chwili z Twoimi wypowiedziami i odpowiedziami Twojego N-P-PRZYJACIELA . Notatki w punktach możesz chwilowo zachować. Ćwiczenie na tym się kończy.

  8. Ćwiczenie należy powtarzać wielokrotnie.

---------------------------------------------------------------------------------------------

Pamiętając treść Twoich wewnętrznych dialogów z N-P-PRZYJACIELEM możesz teraz spróbować dokonać następnego kroku : Możesz zainicjować rozmowę na te same tematy z Twoim prawdziwym, realnym przyjacielem lub przyjaciółką. Będzie to ĆWICZENIE-2. Może być tak, że nie znasz nikogo takiego z kim można by prowadzić takie dialogi. Pozostaje wtedy możliwość poszukiwania rzeczywiście n o w y c h p r z y j a c i ó ł .

Jeśli przeprowadziłaś już takie odważne rozmowy z przyjacielem, jesteś teraz przygotowana na stosowanie szerokiego SEKTORA SZCZEROŚCI z osobą, która mogłaby być potencjalnie biorąc, Twoim partnerem. Jesteś również przygotowana na ewentualne szczere rozmowy z Twoim byłym partnerem, jeśli próbujesz go jednak odzyskać. Możesz po prostu część problemów poruszyć w rozmowie wspólnej z okazji następnego przypadkowego (lub zaaranżowanego spotkania) między Tobą, Twoim przyjacielem i Twoim byłym partnerem. Obecność przyjaznego świadka, tłumiącego na ogół emocje i możliwe zacietrzewienie w trakcie dysputy, a także jego wypowiedzi negocjujące znacznie ułatwią poruszenie tematów drażliwych. Twoja odwaga, aby o problemach tych wspomnieć na pewno będzie większa. Sesje takie należałoby powtarzać. Po takim przygotowaniu możesz spróbować dokonać czwartego kroku. Mianowicie już bez obecności przyjaciela-negocjatora, możesz teraz przystąpić do szczerych rozmów z Twoim byłym partnerem lub inną osobą z najbliższego otoczenia na której Ci zależy, a wobec której miałeś znaczne trudności ze szczerym wypowiadaniem się.

Zapytasz może znowu po co tyle mówię o szczerości rozmów ?

Otóż nie chodzi tylko o to, że jest to istotny element uczucia. Chodzi również o to, aby on również respektował Twoją ODMIENNOŚĆ i PRAWO DO ROZWOJU. Tylko to może odblokować impas. Może Ci chodzić również o to aby Cię bardziej kochał, ale to od słownej argumentacji niewiele zależy. Chodzi więc o DEMOKRACJĘ W TWOIM UKŁADZIE tzn. aby szanowano Twoją godność, tolerowano Twoje istotne potrzeby psychiczne, aby nie wywierano znacznej presji psychicznej zwłaszcza z pozycji "psychologicznego Rodzica" mimo, że jesteś dorosły.

Drugi, zbliżony praktyczny cel takich rozmów z osobą, o którą jeszcze walczysz, to redukcja stanu napięcia, owej ciężkiej atmosfery, która wytwarza się zawsze wtedy jeśli domownicy nie mogą się swobodnie wypowiadać, kiedy nie mogą robić tego co chcą, kiedy czują, że nie zachowują się na tyle swobodnie, aby móc powiedzieć, że są s o bą.

Jeśli rozejrzysz się wokół, to szybko spostrzeżesz się, że ilość par, która jest wobec siebie bardzo szczera i umie ze sobą rozmawiać, tak aby rozwiązywać narastające konflikty jest niewielka.

Otwarte, nie zakamuflowane wypowiedzi, o tym co się myśli w gronie szerszym niż 2-3 osoby są jeszcze większą rzadkością. Stąd nuda wiejąca w trakcie wielu spotkań rodzinnych i towarzyskich.

* * *

A wiesz, tak w ogóle, to poradzę Ci coś jeszcze !! Zrób ĆWICZENIE-3 . Nie jest to ćwiczenie określone przez J. Segel, lecz przeze mnie. Tak więc napisz po prostu, tak jak ja ! to co wiesz najważniejszego o sobie ! To co wypływa z głębokich pokładów Twojej psychiki.

Nie wiem, czy będziesz w stanie ? Posłuchaj więc, jako przykładu fragmentów mojej powieści "O Liściu":

Rozdział I.

Było chłodne, jesienne popołudnie. W ten właśnie dzień, z drzewa bliżej nieokreślonego spadł Liść. Liść ten nudził się przez całe życie. Dlatego też, czasem wolał wmieszać się w wir życia, które uważał za g ł u p i e . Oczywiście robił to tylko dlatego by nudzić się trochę mniej. Trochę mniej, bo nudził się zawsze ! Nawet wtedy gdy świadomie wpychał się w sprawy innych, które powinny być również jego !!, ale nigdy nie wiedział dlaczego należą do niego.

Czyżby samemu istnieniu już coś się należało ? Tak naprawdę lubił tę nudę, lubił życie ! zwolnione, narkotyczne; życie, które w zależności od oszołomienia było wyostrzonym szczegółem lub zamgloną całością. Jedno i drugie zresztą przyjemne. Poza tym l u b i ł l u d z i . Dziwne to stworzenia ! Liść sobie rósł, miał swoje problemy, a oni ? Oni pojawiali się wiosną i spadali jesienią. Tak, ludzie są rozrzewniający. Trwają tak krótko, a zimą nikt o nich nie pamięta. Ludzie są periodyczni.

Tak więc, liście nie są ludźmi, ale Liść jest człowiekiem. Uwielbiał absurdy, sztukę i jesień. Absurdy, podobnie jak chwilami życie i ludzie bawiły go. Sztukę cenił; uważał ją za bóstwo, z którym jest na Ty. Był głównie odbiorcą, ale nie tylko i to nie koniecznie tylko z tego powodu, że życie to teatr.

Owszem grywał, łgał, mącił, ale grywał dla testowania, igrał dla wygody, a mącił z powodów paru i z nudów.

Razu pewnego nawet się wystraszył, bo zauważył. że nie potrafi już t a k k ł a m a ć , b y m u w i e r z o n o . Zastanawiał się nawet nad powodami. Doszedł do wniosku, że albo igrał za dużo, albo sytuacje go zaskakują (ale tę możliwość szybko wykluczył, bo lubił niespodzianki i wychodził z nich dobrze), albo zauważył, że wraz ze zwiększającą się liczbą wyżów intelektualnych nadchodzą i niże. To był teatr i nie-teatr ; niech na razie będzie to milczeniem.

Za wyjątkiem tego, że swego czasu Liść zauważył, że wszystko jest dziełem sztuki, później owo wszystko podzielił na: 1) dzieła sztuki, 2) dzieła techniki i 3) dzieła chały i sądzę, że podział ten będzie trwał dopóki, dopóty nowy nie przyjdzie mu do głowy !

Uwielbienie jesieni wynikało z faktu, że jesień to refleksje. Refleksje są boskie i o tym Liść wiedział, uważając wiosnę za banalną, lato za nudne, o zimie mówił, że jest pusta, może dlatego, że wtedy nie istniał, a może z innych powodów, co zresztą można Liściowi wybaczyć.

Liść wiedział wiele, ale tak naprawdę nic ! Potrafił działać n a ś r e d n i c h d y s t a n s a c h . Właśnie na ś r e d n i c h , nie na krótkich, bo na tych ostatecznie potrzebna jest i n t e l i g e n c j a , nie na długich, bo do tego potrzebne jest m y ś l e n i e . Natomiast średnie dystanse , wymagają tylko k i l k u p r z y p a d k o w y c h r u c h ó w , dlatego trwają dłużej niż dystanse krótkie, choć nie z tak błyskotliwym przebiegiem, a krócej niż dystanse długie, bo ostatecznie jak długo przypadki mogą być pomyślne.

A swoją drogą Liść uważał, że sprawa przypadków jest dziwna. Liść bardzo szybko zauważył i wiedział, ale mimo to nie działał. Dlaczego ? Może lenistwo, może właśnie tylko ta możliwość postrzegania już bez możliwości działania. Kichać ! Liść zapewne kiedyś do tego dojdzie !! Sprawa przypadków dość długo fascynowała Liścia. Swego czasu przypuszczał nawet, że może nimi s t e r o w a ć . Nazwał je wtedy p r z y p a d k a m i, k t ó r e s i ę s p r a w d z a j ą . Zapytany o dokładniejsze wyjaśnienie Liść odmówił odpowiedzi, albowiem było mu to wybitnie nie na rękę ...

Są dni, w których wszystko jest nie ważne. Liść o tym wiedział i przeżywał te chwile tak jak dzisiaj ...

A był to dzień wyostrzonych szczegółów i barw bardzo intensywnych, bo aż mokrych. Liść chciał wtedy albo u m r z e ć , albo maleć i wiedział, że gdyby wtedy nadeszła śmierć nie bałby się. Tylko czekał. A na takie rzeczy Liść lubił czekać. Nie jest to oczekiwanie nudne lub pełne niepokoju. Jest to raczej połączenie akceptacji z ciekawością i biernością, no i trochę zachwyt. Z tym, że sprawa c i e k a w o ś c i nie jest tak mocna jak samo to s ł o w o . To raczej kaprys - jakby pozwolenie na to co ma się stać. Faktem pozostaje to, że Liść lubił owe stany, które jak wszystko zresztą mijają. A jaki jest sens zastanawiać się nad tym co mija - tego Liść jeszcze nie wiedział, a co grosza dziś na pewno nie wymyśli, bo skoro przyjmowanie faktów jest obecnie dla Liścia nieosiągalne, to co dopiero sensowne rozmyślania.

Rozdział II - "Zmęczenie"

A więc kolejną fascynacją Liścia, z której zdał sobie sprawę niedawno to stany, których pierwszą literą jest Z, a więc Zmęczenie ...

Liść bardzo długo zastanawiał się co najpierw jest poddawane zmęczeniu : części ciała nad, czy pod oczyma. Zostawiając w spokoju sens powyższego podziału, Liść korzystając z nieograniczonej swej wiedzy empirycznej stwierdził, że szybciej budzi się i męczy część nad oczyma, a to co jest pod nimi, budzi się bardzo wolno, długo jest śpiące i Liściowi przypomina łagodny mikroklimat. Część górna ma ogromne amplitudy, dopiero gdy jest bardzo zmęczona, staje się łagodna. A czy Liść jest łagodny, czy nie do końca będzie to dla niego zagadką.

Z n u ż e n i e Liść uważał za przyjemne, ale pod warunkiem, że istnieją perspektywy w y p o c z y n k u , tak więc bywały czasy, gdy po prostu musiał na coś machnąć ręką i co trzeba mu przyznać robił nieźle. W całym tym problemie istniała rzecz, z której Liść był przeraźliwie d u m n y .Mianowicie : od samej myśli by machnąć łapą, aż do wszystkich skutków machnięcia, ze stoickim spokojem i z ogromnymi możliwościami przewidywania przyjmował on wszelkie obrzydliwe tego konsekwencje.

Odkrycie możliwości spokoju i możliwości przewidywania było dla Liścia zaskoczeniem, lecz bardziej zaskakujący był ów spokój, zresztą diabli wiedzą czy nie wynikał on z l e n i s t w a , nad czym to jednak Liść wolał się głębiej nie zastanawiać, albowiem obawiał się niezdrowych dla siebie wniosków. A o tym, jak bardzo on dbał o swoje zdrowie psychiczne wie naprawdę mało istnień, mimo że komfort psychiczny był rzeczą, do której Liść dążył z n i e s a m o w i t ą p a s j ą i była to jedyna dziedzina, w której l e n i s t w o było bez żadnego trudu, prawie samoistnie s p y c h a n e n a b o k . To było jak atak histerii , gdzie nic się nie liczy , tylko jedna droga, bo wtedy innych nie ma.

Dziś Liść widział na ulicy samochód wiozący jesienne liście. Na początku nie wiedział co tam jedzie, dopiero gdy jeden z nich spadł z wozu na ulicę wtedy dopiero Liść zrozumiał co było w wozie. I jeszcze raz Liść upewnił się, że d o p i e r o j e d n o s t k i są n a p r a w d ę z a u w a ż a n e , dopiero wtedy, gdy są same ! widać w pełni indywidualność i osobowość.

Tak, to dotyczy również obrazów. Istnieje jednak bardzo silna osobowość, która jest możliwa do zauważenia w masie, nie przeczę - ale to już pół-bóg.

Rozdział III - "Rozmyślania"

Rozmyślania Liścia służyły dwom, a właściwie trzem celom. Pierwszy to rozmyślania w celu w y b r n i ę c i a z s y t u a c j i , były bardzo gorączkowe i na ogół kończyły się pozytywnym wnioskiem. Liść wkładał w nie c a ł ą s w ą i n- t e l i g e n c j ę . Gdy wiedział. że rozwiązanie nie będzie dla niego korzystne wtedy p ł a k a ł . A był to płacz pełen żalu i jeszcze większej złości. Złości na wszystko, łącznie z sobą za zapaprane sprawy i na zbyt małą zdolność kojarzenia. Przypominało to Liściowi bezsilność. Bo to była bezsilność, a tego bardzo nie lubił; uważał to za upokarzający u p a d e k .

Sprawa u p o k o r z e n i a była dla Liścia sprawą ciekawą, albowiem Liść zastanawiał się co jest upokorzeniem, a co nim nie jest. Stwierdzenie, że upokorzenie jest wtedy gdy Liść czuł się upokorzonym, wydawało się mało precyzyjne, choć sugerowało duże przywiązanie i wiarę w subiektywizm. Skoro Liść już w miarę uporał się nad i s t o t ą upokorzenia, zaczął się zastanawiać nad s k u t k i e m upokorzenia. Otóż skutki są dwojakie, upokorzeniem można się p r z e j ą ć bądź też nań się wypiąć ! Ale wówczas zgodnie z d e f i n i c j ą reakcja druga nie mogła być wywołana upokorzeniem, albowiem gdy jest się upokorzonym nie można się na to wypiąć, chyba, że p o p e w n y m c z a s i e . A wypięcia mogą być dwojakiego rodzaju : p i e r w s z e , to tzw. w pełni p u s z c z a n i e m i m o u s z u , a drugie to r a c j o n a l n e w y t ł u m a c z e n i e p r o c e s u i stwierdzenie, że ma się to g d z i e ś. Uważał, że bardziej godną formą jest sposób drugi, albowiem oprócz tego, że rozwija inteligencję, u c z y f a ł s z u , ale o tym w następnym rozdziale.

Rozdział IV - miał być o fałszu i prawdopodobnie, by nie zawieść fałszywych i

fałszem się parających czytelników będzie !

Otóż w tej sprawie Liść czuł się pewnie, a to z tej racji, że czasami, jak na Liścia przystało, bywał zielony, a ów kolor co niektórzy łączą z fałszem, posądzając go o tę brzydką cechę. Po kilku takich oskarżeniach Liść postanowił zastanowić się c z y w i s t o c i e b y w a f a ł s z y w y c z y t e ż n i e . Postanowił problem rozpatrzyć biorąc pod uwagę całe swe życie, a nie tylko te momenty, w których bywał zielony, co zresztą było trochę sprzeczne z uwielbieniem, które Liść posiadał dla eklektyzmu, bo jakiż on wygodny !!!

Tak więc ogólnie Liść stwierdził : "Diabli wiedzą, czy jestem fałszywy czy nie .". Po wypowiedzeniu tego wniosku Liść zauważył n o w y t r o p . Właśnie ! diabli niech to wezmą ! Lecz po tym olśnieniu, nastąpiło przygaszenie, albowiem z olśnieniem jest za dużo roboty, efekty niepewne. Tak więc problem ten pozostał otwarty, zresztą może i dobrze ! Co znaczy być fałszywym , co znaczy doznać olśnienia ?

Cel drugi rozmyślań - to sprowadzanie na s w o j e t o r y m y ś l o w e i n n y c h. Oczywiście uwidaczniało się to w rozmowie. Liść rozmawiając słuchał pilnie, czasem zadawał krótkie pytania, czasem przeczył i znowu c h o l e r n i e p i l n i e słuchał. Rzecz jasna po to wszystko, by znaleźć odpowiedzi na pytania, które go dręczyły, a których to odpowiedzi nie umiał sobie dostarczyć. Liczył na to, że ktoś mówiąc o czymś-tam, powie jakieś słowo, zdanie, które będzie Liściowi pasowało i które przez to nawet Liścia oszołomi. Wówczas wsadzał owo rozwiązanie do jakiejś szufladki i zapamiętywał je na zawsze ...

W przypadku, gdy rozmówca nie dokonał takiego odkrycia Liść czuł się rozczarowany i stawał się nihilistą.

Trzeci przypadek rozmyślań to rozmyślania z n u d ó w i właściwie nie ma co tego więcej rozwijać, bo na ogół są to brednie. F i k c j a by uciec od rzeczywistości.

Rozdział V - "Tchórzostwo"

Doprowadzało Liścia do szewskiej pasji, niezależnie od tego czy własne czy innych. Uważał je za najbardziej parszywą cechę jaką można posiadać.

Swego czasu mawiał, że "tchórzostwo rodzi heroizm". Ale to chyba dotyczyło tylko przypadków gdy ze strachu dokonuje się rzeczy, których n o r m a l n i e by się nie zrobiło.

Liść pogardzał tchórzami. Gdy widział sytuację, a w niej tchórza starał się zachowywać tak by dodać mu siły by wreszcie, do cholery ! nie był tchórzem. Liść zauważył, że rzadko to się udaje i opłaca. T c h ó r z pozostanie tchórzem. Niestety ! I nie pomoże wytłumaczenie ! Od pewnego czasu ma się to po prostu we krwi. Tchórz przez swoje tchórzostwo się poniża. Jest to szczególnie przykre dla otoczenia. Gdy w tym otoczeniu znalazł się Liść, jeśli mógł, starał się to zamaskować, a gdy nie mógł robiło mu się słabo.

Przykre jest również to, że wśród otoczenia Liścia za dużo jest tchórzy. Przyszło mu do głowy, że to jego wina, będzie musiał nad tym pomyśleć. A czy Liść był tchórzem ?! Na to pytanie Liść nie mógł lub wolał nie odpowiadać.

Rozdział VI - "O zabijaniu"

Zabijać nie należy - wiadomo ! Liść jednak zabijał. Dlatego wiedział, że można zabijać szybko i powoli, we śnie i na jawie, siebie i innych. Liść zabijał w obronie własnej, a z innego powodu tylko we śnie, bo wtedy "musiał" i to jest prawo snu. Liść we śnie bywał okrutny, zresztą w rzeczywistości też. Liść zabija ze spokojem (bo inaczej nie ma sensu). Spokój ten jest wynikiem przekonania, że robi słusznie. Ale dlaczego zabijał siebie ? Bo łatwiej jest zabić siebie niż przekonywać otoczenie o błędnym postępowaniu otoczenia. Przy zabijaniu siebie jest mniej wrzasku !

* * *

Przytoczone wyżej opowiadanie (esej ?),ani nie napisałam ja, aktorka Wyższej Szkoły Teatralnej, ani firmujący całość tekstu, wymieniony z nazwiska lekarz. Napisała je kobieta, która czytała pierwotną wersję tekstu. Tekst swój udostępniła, zrzekając się praw autorskich. Dlaczego tak postąpiła ? O co jej chodziło ?

Sądzę. że chodziło jej o pokazanie do jakiego stopnia ludzie są inni niż teoretyczne książkowe założenia, zwłaszcza założenia psychologów. Zapytaj siebie ! Lubisz autorkę cytowanego tekstu ? Zauważ, zrobiła ona Ci pewna przysługę ! Powiedziała naprawę to co o sobie myśli !!!

Dlatego przytoczyliśmy ten tekst. Jest on autentyczny! Napisała go dziewczyna, która ma 20 lat. Ile Ty masz lat ? Może coraz trudniej powiedzieć Ci coś szczerze o sobie !!!

To prawda, na ogół szczerość wypowiedzi niknie w miarę upływu lat. Dlaczego, to już inna sprawa.

Trudności w prowadzeniu szczerej rozmowy wynikają często również z założenia, że psychika kobiety jest taka sama jak mężczyzn ( o absurdalności założenia, że ludzie powinni być podobni do siebie i to podobieństwo wymuszać - już wspominałam). Dopiero od dwóch lat pisze się naukowe rozprawy o zasadniczych różnicach w funkcjonowaniu psychiki kobiet i mężczyzn. Jedną z takich publikacji jest książka Anne Moir i Davida Jessel'a pt.: "Brainsex", wydana niedawno w Anglii. Autorzy przypominają fakty znane neurologom od lat. Wylew krwi do lewej półkuli mózgu u kobiet nie wywołuje na ogół tak głębokiej afazji motorycznej jak u mężczyzn. Wynika to stąd, iż pole mowy u kobiet nie jest tak ściśle zlokalizowane w lewej półkuli jak u mężczyzn. Kobieta częściej posługuje się całościową, intuicyjną percepcją realizowaną przez prawą półkulę mózgu, a strumień informacji (ilość połączeń) pomiędzy prawą a lewą półkulą mózgu jest większy. Stąd kobieta podobno "barwi" znacznie silniej wszystkie swoje spostrzeżenia emocjami. Kobietom łatwiej jest również wyrazić uczucia w słowach. Już od dzieciństwa kobiety są głębiej zainteresowane innymi ludźmi i ich sprawami, są odważniejsze w kontaktach międzyludzkich, bardziej rozmowne, znacznie l e p i e j i s z y b c i e j poznają się na ludziach.

Natomiast kobietom często nie zależy na osiągnięciu tzw. sukcesu, w męskim rozumieniu znaczenia tego słowa. Anne Moir i Davida Jessel na pytanie "Co sprawia Ci satysfakcję?" od mężczyzn uzyskiwali z reguły odpowiedź : "sukces", a od kobiet najczęściej "robienie czegoś co przynosi satysfakcję innym".

Kobieta może nie chcieć! nie potrzebować ! wyjawiać swych teoretycznych ustaleń o świecie. W miejsce publikowania książek, teorii, rozpraw, artykułów kobieta może, ewentualnie swe ustalenia przekazać tylko jednej osobie, w ustnych rozmowach i to ją satysfakcjonuje równie jak mężczyznę, który stał się sławny dzięki swym publikacjom. Może to być nawet przyczyną współczesnej słabej znajomości n a t u r y k o b i e t y . Kobiety w sensie teoretycznym (teorii o sobie),po prostu "milczą", na modłę jakiejś hipotetycznej cywilizacji poza ziemskiej, która nie miałaby ochoty podzielić się swą wiedzą z nami Ziemianinami (czytaj Ziemianinami - mężczyznami). Problem leży bowiem w tym, że jeśli kobieta jest bardzo aktywna jako teoretyk to w sensie swojego "brainsex" - tak jak to rozumie A.Moir i D.Jessel - "jest mężczyzną".

To, że problem istnieje potwierdzają wypowiedzi Z. Freuda. Pod koniec swego życia, po napisaniu kilkunastu książek z zakresu psychologii kobiet zwierzył się on swej przyjaciółce, iż on w zasadzie nie wie "czego kobieta pragnie ? (Was will das Weib ?) " (wg * 10).

W tym kontekście nie dziwi więc, że dla anonimowej autorki opowiadania wartością może być lub jest absurd. Autorka napisała przecież : "Liść miał parę upodobań, uwielbiał absurdy, sztukę, jesień .... absurdy, podobnie jak chwilami życie i ludzie bawiły go.".

Proszę zestawić mentalność pracowitych mężczyzny z strategią życiową, wyrażoną zdaniem : "Liść .... był głównie o d b i o r c ą, ale nie tylko i to nie koniecznie tylko z tego powodu, że życie to teatr. Owszem grywał, łgał, mącił, ale grywał dla t e s t o w a n i a , łgał dla w y g o d y , a mącił z powodów paru i z n u d ó w ."

Proszę zwrócić uwagę na rozróżnienie dystansów krótkich, średnich i długich, spostrzeżenie, iż kobieta stawia na działania na d y s t a n s a c h ś r e d n i c h . Autorka tłumaczy dlaczego ! Krótkie wymagają inteligencji !, długie myślenia !! Mówi także, że "Liść ... nie działał. Dlaczego ? Może lenistwo, może właśnie tylko ta m o ż l i w o ś ć p o s t r z e g a n i a j u ż b e z m o ż l i w o ś c i d z i a ł a n i a . Kichać ! " Autorka mówi także, że "komfort psychiczny był rzeczą, do której dążył z niesamowitą pasją i była to jedyna chyba dziedzina, w której lenistwo było bez żadnego trudu, prawie samoistnie spychane na bok."

Tu uwaga ! Coś dla młodej kobiety może wymagać wysiłku, lecz będzie on chętnie podjęty, jeśli wysiłek ten zwiększy komfort psychiczny. No tak, ale zostało powiedziane też wiele na temat owego komfortu psychicznego. Jest podany sposób na "olewanie" spraw, które przeszkadzają : " ... wypięcia mogą być dwojakiego rodzaju. Pierwsze, to tzw. w pełni puszczanie mimo uszu, a drugie to racjonalne wytłumaczenie procesu i stwierdzenie, że ma się to gdzieś ... bardziej godną formą jest sposób drugi, albowiem oprócz tego, że rozwija inteligencję, uczy fałszu ".

Jak na mężczyzn !, zwłaszcza z rodzaju kujonów, prymusów i innych odmian ludzi sukcesu, szokującą jest także chyba strategia zdobywania istotnych informacji. Autorka opowiadania pisze przecież, że "cel drugi .... to sprowadzanie na swoje tory myślowe innych ! "

A propos ! Jedna z moich znajomych , która przeczytała wyznanie Zygmunta Freuda, iż nawet pod koniec swego życia nie wiedział on "czego pragnie kobieta ? - przytoczone przez Kazimierza Pospiszyla w jego niedawnym artykule (* 10) - powiedziała :"Jak to! przecież to jest jasne czego chce każda kobieta. Ona po pros- tu: - c h c e r z u c i ć m ę ż c z y z n ę n a k o l a n a -."

Mocno powiedziane ! ale trzeba to przypomnieć humanistycznie ukierunkowanym czytelnikom, że "działanie układów samosterownych" najprościej określić przez określenie celi ekstremalnych, a rezultaty wynikną z d y n a m i k i p r o c e s u . Celem mężczyzn nie jest bowiem "pozostawać na klęczkach". Jak potwiedza to Anne Maoir i Dawid Jessel, oni po prostu myślą raczej o tym " a b y z o s t a ć k i m ś ". Z naprzeciwka zarysowane są więc d w a p r z e c i w s t a w n e c e l e , a dynamika każdego poszczególnego "procesu" wykaże "co się stanie". Ważne jest jednak, aby zbytnio się nie zapędzać i zbytnio się nie przejmować. Ważne jest, aby wiedzieć jak trzeba było "zorganizować" naszą ludzką populację, aby po prostu działała (* 1,17,52).

Dobrym modelem psychiki ludzkiej jest bowiem fizyczny model "czarnej dziury" i otaczającej ją przestrzeni, czyli współczesny model kosmologiczny "Wszechświata". Kula czasoprzestrzeni w obszarach o d l e g ł y c h od jej centrum lub inaczej od jej początku jest płaska, wyrównana, bezpieczna. Na obwodzie jest w miarę spokojnie ! W miarę zrozumiale ! Dość racjonalne ! Obowiązują bez specjalnych "przerw" pewne prawa fizyczne, a więc również psychologiczne.

Jeśli zbliżać się jednak zbytnio do j ą d r a l u b d o p o c z ą t k u to logika przestaje działać, j e s t , a l e n i e t ł u m a c z y n i c z e g o , jest coraz d z i w n i e j , zaczyna się spiralny, ostro zaciskający się w i r m a t e r i i l u b s p r a w. Na "mapie duszy ludzkiej" widać, iż zbliżamy się do obszarów s e k s u , z a z d r o ś c i , o k r u c i ń s t w a i ś m i e r c i .

Będąc daleko jeszcze od jądra, pisząc jedynie o dniach, które są nie ważne, autorka stwierdza : ".... był to dzień wyostrzonych szczegółów i barw bardzo intensywnych, bo aż mokrych. Liść chciał wtedy albo umrzeć, albo oszaleć i wiedział, że gdyby wtedy nadeszła śmierć nie broniłby się. Tylko czekał. A na takie rzeczy Liść lubił czekać. Nie jest to oczekiwanie nudne lub pełne niepokoju. Jest to połączenie akceptacji z ciekawością i biernością no i trochę zachwytu.".

* * *

Zapytasz może jeszcze raz po co w takim razie cytujemy opowiadanie "O Liściu" ? Prosta sprawa ! Jeśli Twoja opowieść będzie równie szczera, to zawarte w niej będą Twoje n a j b a r d z i e j c h a r a k t e r y s t y c z n e c e c h y . Daj ją przeczytać nowo poznanemu mężczyźnie. S z y b c i e j dowie się, jaka jesteś. Albo od razu powie Ci : N I E c h ę C i ę z n a ć , albo dostrzeże Coś co mu bardzo odpowiada.

Widzisz lepszą drogę ? Może lepiej "wstawić mu" jakiś "pozytywny obrazek" ? Albo się spostrzeże, albo nie ! To prawda ! To będzie zależało od jego analitycznej inteligencji !

Pisanie tekstów, takich jak "Opowiadanie o liściu" jest poza tym jednym z możliwych sposób pokonywania przykrego fenomenu dotyczącego życia każdego z nas, a polegającego na tym, iż na ogół reagujemy na zapotrzebowania (bodźce) innych, żyjących blisko nas ludzi i w odpowiedzi wytwarzamy ... zbyt wzniosłe, ... zbyt piękne, zbyt okrągłe i kompletne, pozornie tylko prawdziwe, zdania, które później nas przytłaczają.

Fenomen opisał jasno Witold Gombrowicz i nazwał go bezustannym wytwarzaniem tzw. FORMY (* 55).

Jest to sprawa tak ważna, iż przytoczę tu kilka jego najcelniejszych zdań (* 55). Pisze on mianowicie, że:

"... Nie przeczę, że istnieje zależność jednostki od środowiska - ale dla mnie o wiele ważniejsze, artystycznie bardziej twórcze, psychologicznie bardziej niepokojące jest to, że c z ł o w i e k j e s t s t w o r z o n y t a k ź e p r z e z p o j e d y n c z e g o c z ł o w i e k a, przez inną osobę. W przypadkowym zetknięciu. W każdej chwili. Mocą tego, że ja jestem zawsze "dla innego", obliczony na cudze widzenie, mogący istnieć w sposób określony tylko dla kogoś i przez kogoś, egzystujący - jako forma - poprzez innego ..."

"... ja sam dla siebie nie potrzebuję formy, ona mi jest potrzeba po to, aby ten drugi mógł mnie zobaczyć, odczuć, doznać ..."

"... mój człowiek jest stworzony od zewnątrz, czyli z istoty swojej nieautentyczny - będący zawsze nie sobą, gdyż określa go forma, która rodzi się między ludźmi ..."

"... wieczysty aktor, ale aktor naturalny, ponieważ sztuczność jest mu wrodzona, ona stanowi cechę jego człowieczeństwa - być człowiekiem to znaczy udawać człowieka - być człowiekiem to "zachowywać się jak człowiek" - nie będąc nim w samej głębi ..."

"... przecież nie jest tak, że człowiek ma się pozbyć swojej maski: - gdy poza nią nie ma żadnej twarzy - tu tylko można żądać, aby uprzytomnił sobie swoją sztuczność i ją wyznał. Jeśli skazany jest na fałsz, jedyna szczerość mu dostępna polega na wyznaniu, że s z c z e r o ś ć j e s t m u n i e d o s t ę p n a ..."

" człowiek nie może wyrazić siebie na zewnątrz nie tylko dlatego, że inni go spatrzają - nie może wyrazić siebie przede wszystkim dlatego, że tylko to, co w nas jest już uładzone, dojrzałe nadaje się do wypowiedzi, a cała reszta, czyli właśnie n i e d o j r z a ł o ś ć n a s z a, jest milczeniem. Wobec czego forma będzie zawsze czymś dla nas kompromitującym - jesteśmy poniżeni formą. I nie trudno dostrzec ... cały nasz dorobek kulturalny, powstały dzięki temu skrywaniu niedojrzałości, będący dziełem ludzi podciągających się do poziomu, którzy są tylko na z e w n ą t r z swoją mądrością, powagą, głębią, odpowiedzialnością - jak te wszystkie nasze sztuki, filozofie, moralności k o m p r o m i t u j ą nas, albowiem nas p r z e r a s t a j ą i dojrzalsze od nas, wtrącają nas w jakieś wtórne zdziecinnienie. M y k u l t u r z e n a s z e j n i e m o ź e m y s p r o s t a ć ..."

"... w głębi jesteśmy wieczystymi chłystkami..."

"Jeśli forma moja urabia się z innymi, to mogą to być ludzie wyżsi ode mnie, lub niżsi ..."

"... Niższy. Młodszy stwarza na swój sposób wyższego, ponieważ tam ..."

" ale nie zapominajmy także, że człowiek nie lubi dojrzałości - ponieważ woli młodość swoją ..."

"I na koniec, czyż człowiek, będący zawsze poniżej wartości, zawsze skompromitowany ... nie poszuka wyładowania swojego życia psychicznego w sferze jemu właściwej, to jest w sferze tandety? Dojrzał to Bruno Schulz w swoim studium o Ferdydurke ... nazywa to 'sferą treści podkulturalnych', nie dokształconych ... gdzie wyżywa się niedojrzałość ludzka ... nasza nie dojrzałość ... a może w gruncie rzeczy nasza żywotność ... związana jest tysięcznymi węzłami, spleciona tysięcznymi atawizmami z tym drugorzędnym garniturem form, z tą kulturą drugiej klasy. Podczas gdy pod powłoką oficjalnych form oddajemy cześć wyższym, wysublimowanym wartościom, nasze istotne życie odbywa się pokątnie i bez wyższych sankcji w tej brudnej sferze, a ulokowane w niej e n e r g i e e m o c j o n a l n e są stokroć potężniejsze niż te, którymi rozporządza - chuda warstewka oficjalności ..."

"... ujmują mnie na ogół jako jedną więcej walkę ze społeczeństwem, krytykę społeczeństwa. Zobaczmy, czy mój człowiek nie rozsadzi tego ujęcia:

  1. Człowiek stworzony przez formę ...

  2. Człowiek jako wytwórca formy, jej niezmordowany producent

  3. Człowiek zdegradowany formą, będący zawsze "niedo" - niedokształcony, niedojrzały

  4. Człowiek zakochany w niedojrzałości

  5. Człowiek stworzony przez Niższość i Młodość

  6. Człowiek poddany "międzyludzkiemu" jako sile nadrzędnej, twórczej, j e d y n e j (vide zapatrywania filozoficzne Gombrowicza) d s t ę p n e j nam boskości

  7. vide W. Gombrowicz

  8. Człowiek dynamizowany ludźmi, nimi wywyższony, spotęgowany."

Wytwarzanie FORMY prowadzi więc powoli do fenomenu stopniowego, powolnego blokowania psychiki i działań człowieka.

Każdy z nas wypowiada i zapamiętuje tyle pięknych opinii i zobowiązujących zdań, że jest w końcu zniewolony. Poza tym widzi świat przez pryzmat zbudowanej przez siebie i zapamiętanej w swoim umyśle FORMY lub jak nazywa to George Kelly przez pryzmat "własnego konstruktu osobistego".

Są więc dwa rodzaje wypowiedzi lub tekstów. Takie, które są tworzone na użytek publiczny, i takie, które są tworzone na użytek własny.

A u t e n t y c z n y k o n t a k t , I N T Y M N O Ś Ć polega na wymianie treści tkwiących w Twoim mózgu, nie stanowiących formę, oddających Ciebie w sposób możliwie prosty, naturalny, prawdziwy. Gdy rozumiesz już różnicę pomiędzy "czymś własnym, prawdziwym", a czymś wyśrubowanym, sformułowanym dla innych, to możesz już spróbować napisać swoje opowiadanie "O Liściu", tak jak zrobiła to autorka tego eseju.

?. NOWA ZNAJOMOŚĆ ?

Wykorzystaj c a ł o ś ć w i e d z y, którą Ci przekazałam w próbie zawarcia nowej znajomości. Zapytasz po co ? Dlaczego koniecznie mam kogoś kochać ? Moja odpowiedź: "bo miłość jest twórcza, sprzyja powstawaniu nowych wartości, nowych obiektów, tworzy okienko łączności z kimś innym, takie że "wszystko jest wartościowsze", wiele się dzieje, wiele powstaje, gdyż jak powiedział Platon "miłość jest ruchem od niebytu do bytu".

* * *

Zapewne jesteś znudzona już teoretycznymi rozważaniami toteż ponownie odłóż czytanie tekstu ! Wypij drinka, bo chcę cytować filozofa ! Przytoczę mianowicie fragmenty Jose' Ortegi y Gasseta, że "warto kogoś kochać" (8). Ale możesz zrobić inaczej !!

Możesz zacząć czytać, którąś z powieści "o miłości", którą wymieniamy w rozdziale V, a do tego miejsca wrócić później. Nie zapomnij jednak wrócić w to miejsce !!

Cytaty filozofa przydadzą Ci się może w dyskusji z nowo poznanym mężczyzną. Ortega y Gasset kierował Katedrą Metafizyki na Uniwersytecie Madryckim w latach 1910-1936. Pamiętaj ! Wielu mężczyzn lubi rozważania teoretyczne. Wielu lubi filozofię. Pamiętaj !Najważniejsze rozróżnienie ludzi: to na tych co lubią mówić tylko o rzeczach "widzialnych" i na tych, którzy lubią mówić głównie o sprawach, których na pozór nie widać. W każdym razie to jest pierwsze ustalenie jakie powinnaś zrobić poznając nowego mężczyznę. Może się mylę ? Ortega y Gasset powiedział jednak :

"Abstrahując tymczasem od związków miłości z s i ł a m i k o s m i c z n y m i ukrytymi w naszej naturze, uznaję miłość za całkowite przeciwieństwo siły żywiołowej. Powiedziałbym - choć zdaję sobie sprawę, że stoję na krawędzi błędu - że miłość przypomina r o d z a j l i t e r a c k i . Określenie to ... zirytuje niejednego czytelnika, zanim zechce on rzecz całą poważnie rozpatrzyć. Oczywiście, gdyby pretendowało ono do miana ostatniego słowa, byłoby przesadne i nie do przyjęcia, ale ja chcę nim zasugerować tylko, że m i ł o ś ć n i e j e s t i n s t y n k t e m , l e c z r a c z e j t w o r z e n i e m,i t o t w o r z e n i e m n i e b y l e j a k i m . Nie wiedzieli o tym dzicy, nie wiedzieli Chińczycy i Hindusi, Grecy zaś z czasów Peryklesa ledwie się czegoś domyślali. Czy obie wymienione cechy - tworzenie duchowe i pojawienie się fenomenu miłości tylko na określonych szczeblach rozwoju i w określonych formach ludzkiej kultury - nie mogłoby doskonale posłużyć do definicji rodzaju literackiego ? "

"... ponieważ miłość jest najdelikatniejszą i najbardziej absolutną czynnością duszy, będzie ona odzwierciedlać jej stan i naturę. Miłości samej w sobie nie powinno się zatem przypisywać cech osoby kochającej. J e ś l i c z ł o w i e k n i e j e s t w r a ż l i w y , t o c z y m o ż e b y ć c z u ł a j e g o m i ł o ś ć ? Jeśli nie jest głęboki, to czyż miłość jego może być głęboka ? Jaki człowiek, taka będzie jego miłość. Tym samym odnajdujemy w miłości najbardziej przekonywujący objaw prawdziwej natury człowieka. Wszystkie pozostałe czyny i gesty mogą wprowadzić nas w błąd co do autentycznej natury człowieka, ale miłość odsłoni pieczołowicie ukrywaną tajemnicę jego jestestwa. Jest to szczególnie prawdziwe w odniesieniu do wyboru ukochanego. W żadnym innym działaniu nie odkrywamy nasze- go najgłębszego charakteru tak, jak to czynimy poprzez wybór erotyczny."

“.... Wszystko, co zostało tu powiedziane, daje racje bytu - niczego więcej nie pragnę - następującemu twierdzeniu : jeżeli chce się bliżej przyjrzeć zjawisku miłości, to trzeba przede wszystkim zerwać z wyświechtanym poglądem, który ujmuje miłość jako uczucie powszechne, dostępne niemal każdemu, bez względu na rasę, narodowość, status społeczny i czas, w jakim żyje. Cechy, wyszczególnione na poprzednich stronach, znacznie ograniczają możliwość występowania miłości, usuwając z jej kręgu wiele rzeczy błędnie tutaj pomieszczonych. Uczyńmy jeszcze jeden krok i powiedzmy bez zbytniej przesady, że miłość jest wydarzeniem rzadkim, uczuciem, którego mogą się spodziewać tylko nieliczne istoty ; w rzeczywistości zaś to swoisty talent, jaki posiada niewielu, przyznany im zazwyczaj w połączeniu z innymi talentami, lecz mogący również występować oddzielnie."

" ... Tak, kochanie jest cudownym darem, który otrzymały nieliczne stworzenia ; jak zdolność układania poematów, zdolność do poświęceń, jak melodyczne natchnienie, osobista odwaga, jak umiejętność rządzenia. Nie każdy potrafi kochać, a nawet nieraz ludzie zdolni do tego nikogo nie obdarzają uczuciem. Ten boski przypadek zachodzi tylko wówczas, gdy zarówno podmiot, jak i przedmiot spełniają pewne rygorystyczne warunki. Bardzo niewielu może kochać i bardzo niewielu być kochanymi. Miłość ma swoją r a t i o , swoje prawo, jedyną i tożsamą istotę, która nie wyklucza jednak ze swego kręgu nieprzebranych ilości kazuistycznych odmian oraz twórczej zmienności."

".... Aby sąd o rzadkim występowaniu miłości uczynić przekonywującym, trzeba jedynie wyliczyć kilka warunków i założeń koniecznych do zakochania. Nie roszcząc sobie prawa do roztrzygnięć końcowych, możemy stwierdzić, że te warunki są trojakiego rodzaju. Albowiem trzy są zasadnicze składniki miłości : p o s t r z e g a n i e , konieczne do zobaczenia osoby, którą się pokocha ; e m o c j a , którą odpowiadamy na widok ukochanego, oraz w e w n ę t r z n a g o t o w o ś ć n a s z e j i s t o t y czy t e ż d u s z y . Choć postrzeganie i emocja mogą działać bez zarzutu, miłość nie poruszy, nie wzburzy, nie porwie nas, gdy dusza pozbawiona jest g ł ę b i, elastyczności, zborności lub ż y c i o d a j n y c h s i ł.

Zajmijmy się krótko każdym z tych warunków. Aby ulec urokowi drugiej osoby, musimy przede wszystkim być z d o l n i d o j e j z o b a c z e n i a , a do tego nie wystarczą otwarte oczy. Potrzeba s z c z e g ó l n e g o r o d z a j u u p r z e d n i e j c i e k a w o ś c i , która jest daleko głębsza i rozleglejsza niż codzienne zainteresowanie różnymi rzeczami (nauka, technika, turystyka lub też podróżami) czy nawet poszczególnymi działaniami ludzi (np. plotkarstwo). Potrzeba żywego zainteresowania człowieczymi sprawami, a konkretnie, jednostką jako samoistną całością, przejawem indywidualnego istnienia. Bez tego zainteresowania najznakomitsi ludzie mogą przemaszerować przed nami i nie wywrzeć na nas żadnego wrażenia."

"...Należy jednak zauważyć, że ciekawość tego typu zakłada spełnienie wielu innych warunków. Jest to życiowy luksus dostępny t y l k o o r g a n i z m o m o w y s o k i m s t o p n i u ż y w o t n o ś c i . Jednostki słabej nie stać na bezinteresowność, na poświęcenie uwagi temu, co dzieje się poza nią samą. Obawia się ona rzeczy nieoczekiwanych, które kryć się mogą w zakamarkach życia, i dlatego szczelnie zamyka się dla spraw bezpośrednio z nią nie związanych. Owo paradoksalne "b e z i n t e r e s o w n e " z a i n t e r e s o w a n i e znaczy miłosnym piętnem, we wszystkich jego przejawach i formach, jak czerwony stempel depesze Brytyjskiej Marynarki Królewskiej."

".... Wszystkie niemal kobiety i mężczyźni żyją pogrążeni w sferze własnych zainteresowań (niewątpliwie, wiele z nich jest pięknych i chwalebnych) i nie czują potrzeby wyjścia poza swój krąg. Traktowani dobrze czy też źle przez własne otoczenie zadowalają się w końcu ciasną linią swego horyzontu i nie dokuczają im własne ograniczone możliwości. Tego stanu rzeczy nie sposób pogodzić z ciekawością głębszą, która jest w końcu niewyczerpanym instynktem wędrowania, nieokiełznanym popędem do odchodzenia od siebie ku drugiemu. Dobrze jest niekiedy przyjrzeć się naszym ludziom z "towarzystwa" :brak ożywienia w dialogu i w gestach szybko odsłania, że znaleźliśmy się wśród postaci drzemiących (zimowy sen niektórych gatunków biolodzy nazywają vita minima). Niczego nie wymaga się od mijającej chwili, niczego nie oczekuje się po następnej, ani - w ogóle - od życia. Z mego punktu widzenia, jest rzeczą niemoralną nie dokładać starań, aby jak najbardziej ożywić każdą chwilę swego istnienia."

".... Oto przyczyna, dla której drobnomieszczanom obojga płci tak ciężko przychodzi zakochać się w autentyczny sposób. Obstają przy znanym i powszednim, czują pełnię zadowolenia z codziennej monotonii zajęć i na tym polega dla nich życie".

"....Tę ciekawość, będącą jednocześnie szalonym pragnieniem życia, można znaleźć jedynie w duszach otwartych, gdzie swobodne powietrze - kosmiczne powietrze pełne gwiezdnego pyłu - krąży bez ograniczeń. A l e s a m a t y l k o c i e k a w o ś ć n i e w y s t a r c z y do "zobaczenia" delikatnej, złożonej struktury człowieka. Ciekawość przysposabia oko, to jednak także musi być czujne. I ta właśnie z d o l n o ś ć r o z p o z n a w a n i a okazuje się w istocie talentem pierwszorzędnej wagi i nadzwyczajną wprost umiejętnością, która działa jako składnik w miłości. Pozwala nam natychmiast, intuicyjnie, poznawać innych ludzi, łączyć naturę ich wnętrza z treścią wyrażoną przez ciało. Dzięki temu potrafimy "odróżnić" ludzi, szacować ich wartość, ich płyt- kość lub głębię ; jednym słowem, stopień ich życiowej doskonałości. Proszę nie rozumieć przez to, że próbuję tutaj intelektualizować uczucie miłości. Zdolność postrzegania niewiele ma wspólnego z intelektem i choć jest bardziej prawdopodobna u osób z głową otwartą, niemniej może istnieć samodzielnie, niczym talent poetycki, który niejednokrotnie pojawia się u ludzi bezdennie głupich. Większy lub mniejszy stopień zdolności rozeznawania nie zależy w istocie od poziomu inteligencji. I tak właśnie się składa, że o w a i n t u i c j a stosunkowo r z a d z i e j c e c h u j e m ę ż c z y z n n i ż k o b i e t y , gdy tymczasem zdolności intelektualnie znacznie częściej można odkryć u mężczyzn."

Jeżeli zapytasz teraz, no dobrze ! ale ta moja wiedza jest bezużyteczna, bo wielu mężczyzn nie czytało Platona, Maxa Schelera czy Ortegi y Gasseta i nie zrozumieją o co mi chodzi. Moja odpowiedź: Nie krępuj się, p o ż y c z m u t e n z e s z y t , jeśli nie zrozumie, machnij ręką.

 

II. JEŚLI INTERESUJE CIĘ TEORIA JAK ROZPOZNAĆ WŁAŚCIWEGO DLA SIEBIE PARTNERA, CZYTAJ TEN SAM TEKST!

Rozdział I dotyczył sytuacji, która pozornie biorąc była nieszczęściem. Chcę Ci właśnie wytłumaczyć, że było to tylko nieszczęście pozorne. Skoro ktoś przestał kochać to widać tak miało być. Zgodnie z przytoczonym na wstępie "zaklęciem":

"Jutro pokocha ten, kto nie kochał nigdy,

ten kto kochał, jutro pokocha."

Innymi słowy ! sterująca nami p r z y s z ł o ś ć sprawiła, że ktoś przestał kochać, po to z a p e w n e , aby stworzyć warunki by pokochać kogoś innego, lub jak kto woli pójść do klasztoru lub oddać się fizyce teoretycznej, programowaniu komputerów, lub pisaniu wierszy.

Twoja przyszłość tylko po części zależy jednak od nadrzędnej inteligencji, tkwiącej w przyszłości. Zgodnie z tym, co pisałem na wstępie, Twój los może być wspomagany przez NIĄ, zapewne tylko przez dostępne dla NIEJ efekty "kwantowe", które w tym wypadku mogą polegać tylko na tym, że dwoje ludzi przypatrzy się sobie, spodoba się sobie i zacznie coś robić albo wspólnie, albo bardziej intensywnie.

PRZYSZŁOŚĆ pomaga takim działaniom, gdyż niezbędnie ich potrzebuje. Potrzebuje ich dlatego, gdyż od takich "nowych znajomości" i nowych działań zależy jej istnienie (vide: pojęcie pętli czasowej (*52)).

PRZYSZŁOŚĆ pomoże Ci więc jeśli Ty jej pomożesz. Ale na czym ma polegać Twoje działanie ? Otóż, paradoksalnie, PRZYSZŁOŚCI nie jest potrzebny wielki trud, mozół lub nieszczęścia, ona chce tylko tego, abyś był/była szczęśliwa, gdyż tylko wtedy zdziałasz coś co może być jej przydatne.

Receptę na pomyślność Twojego losu [i losu "lokalnej" PRZYSZŁOŚCI, która nawiasem mówiąc zrobi wszystko co w jej mocy, aby uzasadnić jej "lokalne" istnienie (* 1,17,52)] mogłoby być więc następujące zdanie:

# Odnaleźć i ujawnij swoją odmienność i uczyń z niej wartości; poszukuj i uświadamiaj sobie wartości osób, którym się przypatrujesz, które Ci się spodobały, i próbuj wykorzystać to, bądź składać z nich większe całości, które będą pomocne duchom przyszłości # ("duchy przyszłości" - vide: *17,52).

 

Łatwo powiedzieć, trudniej przeprowadzić to w praktyce. Otóż ludzie są różni i nie każdy pasuje do każdego. Być może najlepiej zostawić wybór partnera nie uświadamianym działaniom ("siłom naturalnym"). Działania takie, jak pisze o tym Carl Gustav Jung - to "operation of uncontrollable natural forces", czyli działanie nie dających się opanować sił natury, lub, co według jego określenia - na jedno wychodzi, "woli Boga" (* 50).

No tak, ale tekst niniejszy jest próbą zapisu teorii, teorii która ma pomóc działaniom owych "sił naturalnych". Nie twierdzę, że teorie te są skuteczne, twierdzę jedynie, że teorie na ten temat istnieją. Chodzi mi przy tym tutaj o profesjonalne, "trwałe", tzn. znane na świecie, cytowane teorie oparte o osiągnięcia neurofizjologii, nauki o mechanizmach poznawczych i psychologii.

Nie zajmujemy się więc tutaj gołosłownym dawaniem rad, lecz prezentujemy dość trudne teorie, które można wykorzystać jako narzędzia w rozwiązywaniu własnych problemów.

Otóż wychodząc choćby właśnie z zapatrywań C.G.Junga, każdy człowiek, prócz uświadamianych cech swojego charakteru, ma zbiór cech, tzn. upodobań, pragnień, inklinacji, podświadomych taktyk i nieświadomych celów, które można nazwać jego C I E N I E M. Ów CIEŃ nie jest uświadamiany. Otoczenie, rodzina, znajomi widzą go natomiast dość dobrze. Jung pisze nawet, że "każdy zrozumie łatwo i szybko. Co mamy na myśli mówiąc o 'cieniu', 'niższej osobowości', a gdyby zaś tego już nie wiedział, to niedzielne kazanie, własna żona lub urząd podatkowy, mógłby z łatwością odświeżyć jego pamięć".

Jeśli mamy mówić więc o teoriach, które mogą Ci pomóc w dostrzeżeniu właściwego dla Ciebie partnera to musimy wspomnieć właśnie o teoriach dotyczących owego "Cienia". Jung powiedział na temat tej części natury ludzkiej, która jest nazywana "CIENIEM" wiele interesujących rzeczy.

W największym skrócie, elementy teorii Junga ważne dla problemu "jak rozpoznać właściwego dla siebie partnera" są następujące.

Otóż, młody człowiek w pierwszej połowie życia wchłania dane o świecie zewnętrznym, dane te porządkuje, myśli o nich, innymi słowy "poszerza wtedy p o l e ś w i a d o m o ś c i" (patrz I na rys. 1) dotyczące "tego co na zewnątrz". Zadaniem tego okresu życia jest również ukształtowanie tzw. giętkiej "p e r s o n y". Przez personę rozumie Jung tę część EGO, która "łączy człowieka ze światem zewnętrznym, chroniąc go przed nim i zarazem z nim wiążąc".

Pamięć człowieka to jednak również rozległe obszary, do których świadomy dostęp jest tylko pośredni, wyrywkowy, niepełny. Jest to tzw. podświadomość lub "nieświadomość". Wiedza zawarta w tych obszarach pamięci bądź została przekazana poprzez zapis genetyczny, bądź przez podświadome percepcje i spostrzeżenia zachodzące w dzieciństwie, bądź wiedza, która pochodząc z opowieści rodziców, przedszkolanek, księży, nauczycieli oraz powieści i filmów i została skonsolidowana w sposób podświadomy i tworzy w mózgu struktury reprezentujące wyobrażenia matki, kobiety, ojca, mędrca, bóstwa itp. Jung nazywa te struktury a r c h e t y p a m i i twierdzi, że wyobrażenia te ujawniają się w postaci s y m b o l i c z n e j wtedy, gdy człowiek śni, czasami w trakcie zasypiania pod postacią marzeń dziennych, no i przede wszystkim w postaci "wtargnięć z obszaru nieświadomości", powodujących podejmowanie najważniejszych decyzji życiowych (owe działanie niekontrolowanych sił natury).

W młodości człowiek nie interesuje się nieświadomymi pokładami psychiki. Jest skłonny to uczynić s a m o i s t n i e poprzez rozmyślania częste w d r u g i ej p o ł o w i e ż y c i a (patrz II na rys. 1).

Inteligentny, młody człowiek może jednak rozpatrzyć to, co tkwi w cieniu świadomego Ego, niejako "wcześniej", dla "wzbogacenia się" lub rozwoju.

Otóż teoretycznie biorąc, od chęci rozpatrzenia (dyskutowania) swoich nieświadomych inklinacji zależy zdolność do możliwie bezkonfliktowego, giętkiego, pogodnego współżycia.

Uświadomienie sobie swoich podświadomych inklinacji, pewnego wygięcia charakteru, nasilonej namiętności, umożliwia bowiem przyjęcie do wiadomości i przekonanie się do prostej prawdy, że przyczynę większości napięć psychicznych we współżyciu z partnerem należy przypisywać sobie.

Zgodnie z przedstawionym poniżej, w rozdziale III modelem osobowości nie ma osób "bez skazy". Odwrotnie każdy z nas ma pewną, nasiloną skłonność do jednej z następujących inklinacji i namiętności:

1. urazy i gniew - PERFEKCJONISTA

2. schlebiania i pychy - DAJĄCY

3. próżności i oszukiwania - CZŁOWIEK CZYNU

4. melancholii i zazdrości - TYP TRAGICZNO-ROMANTYCZNY

5. złośliwości i skąpstwa - OBSERWATOR

6. tchórzostwa i lęku - PRZERAŻONY

7. zachłanności - EPIKUREJCZYK

8. żądzy i zemsty - WŁADCA

9. lenistwa - MEDIATOR

Są osoby, które mimo argumentów nigdy nie uznają, iż rzeczywiście kieruje nami któraś z powyższych namiętności.

Osoby takie przypisują na ogół swoje pragnienia, inklinacje, sposób widzenia świata innym. W języku fachowym psychologii zakładanie, że inni mają takie same pragnienia, zamiary itp. jak my sami. Jest zwane rzutowaniem projekcji na innych.

Są więc osoby skłonne "rozpatrzyć swój cień" i "zdjąć projekcje" z innych i takie, które nigdy tego nie zrobią, gdyż nie lubią tzw. "grzebania się w swoim wnętrzu".

Mimo iż mówiliśmy to już wyżej, przy okazji rozpatrywania definicji fenomenu miłości, musimy teraz powtórzyć, z okazji streszczania teorii Junga dotyczącej rozwoju psychiki, tzn. tzw. procesu indywiduacji, jaki jest drugi warunek bezkonfliktowego współżycia.

Otóż według C.G.Junga, po uświadomieniu sobie natury swojego cienia, kolejnym etapem rozwoju jest uświadomienie sobie skrytego, drugiego obrazu swojej duszy. Jest nim kobieca strona psychiki mężczyzny, tzw. anima, ukształtowana głównie na podstawie spostrzeżeń dotyczących matki oraz męska strona psychiki kobiety, tzw. animus, który to obraz ukształtowany jest na "wzór ojca".

Dlaczego jest to tu istotne. Otóż często niekończące się, niekonstruktywne niesnaski, awantury, bądź spory z partnerem polegają na: "rozmowie kobiecej strony duszy mężczyzny z męską stroną duszy kobiety".

Uwzględnienie tych nieświadomych elementów naszej psychiki prowadzi do przyjęcia wobec partnera postawy przyjaznego, pogodnego obserwatora, a nawet wielbiciela w miejsce prób "przerobienie go na innego" w cudzysłowie "lepszego" człowieka, na swoją modłę.

Wynikają stąd pierwsze wskazówki teoretyczne dotyczące wyboru Twojego ewentualnego, przeszłego partnera. Otóż, jeśli ma istnieć między Tobą a Nim jako tako giętki kontakt, to teoretycznie biorąc (podkreślam - teoretycznie biorąc), Ty powinnaś uświadomić sobie, jaki jest Twój CIEŃ, a partner powinien wiedzieć, jaki jest jego CIEŃ.

Więcej, Ty powinnaś uświadomić sobie, jaki jest OBRAZ TWOJEJ DUSZY, czyli Twój ANIMUS i on powinien uświadomić sobie, czym jest jego ANIMA.

Zdaję sobie sprawę, że postulaty Junga są bardzo teoretyczne i bardzo wymagające. Na szczęście 60-siąt lat później problem podjęto ponownie. G.J.Gurdżijew, C.Navajo i H.Palmer sformułowali teorię, która rozróżnia dziewięć zasadniczych odmian CIENIA - ANIMY - ANIMUSA. Krótkie omówienie tej teorii podaję w rozdziale III-cim. Jest dostępna również książka Helen Palmer, omawiająca na czterystu stronach dziewięć typowych "usposobień ludzkich".

Ułatwiliśmy więc Ci zadanie. Jeśli chcesz teoretyzować w życiu, jeśli chcesz mieć aparat pojęciowy zdatny do opisu tego, czego podświadomie chce poznany przez Ciebie mężczyzna, oraz czego podświadomie oczekujesz Ty sama, to wiesz już, gdzie o tym spisano jakieś - w miarę rozsądne myśli.

Z teorii Enneagramu wynikają podobno nawet wskazówki, jakie "typy charakterów" mogą "miękko" współżyć z osobami o naturze odmiennej.

Studiując uznane, ważne, wnoszące teorie, dotyczące natury człowiek, często tutaj cytowane (* 2-4, 6-8, 37, 73), zauważyłem jednak ogólną ich ułomność.

Otóż, wszystkie teorie opisują : (1) bądź pozytywne relacje między ludźmi lub sposoby poprawienia ich spraw - jeśli podtrzymują oni intymności i uprawiają jeszcze seks, (2) bądź złe, zawistne, rozliczeniowe wydarzenia zachodzące między ludźmi, u których intymność i seks zanikły już.

Potrzebna byłaby więc "dobra", "efektywna" teoria, która wyjaśniałaby, dlaczego fenomen miłości najczęściej przeradza się w "mieszaninę miłości i nienawiści", bądź czystą, prostą nienawiść.

Nie jest mi znana również teoria, która tłumaczyłaby jak wzbudzić w sobie możność do przeżywania intymności i chęć bogatych kontaktów fizycznych pomiędzy osobami, u których nie nastąpiło to na wskutek, tak jak ujmuje C.G.Jung: "of operation of uncontrollable natural forces". Poszukiwanie takiej teorii można jednak uznać za dobrą zabawę, bądź pasjonujące zadanie stawiane czytelnikowi.

Dla ułatwienia poszukiwań dobrej teorii na temat "dlaczego zdolność do kontaktów fizycznych, intymności, seksu u niektórych osób jest słaba, bądź zanika" wyliczymy tutaj jedynie znalezione przez nas do tej pory poszlaki, które mogą być pomocne w budowaniu takiej teorii.

I. Jeśli przyjrzeć się lokalnemu "systemowi tabu" lub czasami opacznie rozumianemu systemowi kulturowemu i obyczajowemu, to można spostrzec, że we wczesnym dzieciństwie często wdrażane są przekonania, że:

(a) doznawanie przyjemności jest czymś grzesznym, czymś wsydliwym, czymś godnym potępienia (w odróżnieniu od doznawania cierpienia),

(b) seks w większości sytuacji i form jest czymś grzesznym, czymś co jest pochodne grzesznej natury człowieka, wynikającej z popełnienia grzechu pierworodnego,

(c) miłość jest czymś niebezpiecznym ,gdyż niejako niespodziewanie może "napaść na człowieka" i później go zranić, na ogół na wskutek zmiany podstawy partnera, z czego wynika opaczny wniosek, że przed uczuciami należy się bronić,

(d) świat jest rodzajem "klatki doświadczalnej", w której stworzona dusza podlega testowaniu głównie odnośnie inklinacji do niepotrzebnej przyjemności, seksu, niepotrzebnych romansów, a takie złe uczynki będą ukarane przez wiekuiste potępienie.

Uznanie tych przekonań za prawdziwe, po własnych "negatywnych" doświadczeniach życiowych prowadzi często do wniosku, że "jestem zły, gorszy i czeka mnie potępienie".

II. Zgodnie z cytowanymi wyżej spostrzeżeniami Maxa Schelera. Po latach znajomości, w miejsce miłości partnerzy żywią względem siebie "mieszaninę miłości i nienawiści", bądź ewidentną, czystą niechęć. Aleksander Lowen zauważa przy tym, że: n i e n a w i ś ć m o ż n a o k r e ś l i ć j a k o o s t y g ł ą m i ł o ś ć, a proces powstawania nienawiści nie jest gwałtowny" (* 57). Pisze on dalej, że aby miłość ostygła trzeba wielu rozczarowań.

Jest to ważne stwierdzenie, gdyż ze zdania wynika pewna wskazówka jak zrozumieć mechanizm powstawania "noszonej w sercu urazy", bądź również owe "mieszaniny miłości i nienawiści".

Ze zdania tego wynika również wskazówka, jak "zdemontować" nienawiść. Otóż wydaje się logiczne, że aby u n i c e s t w i ć n i e n a w i ś ć czyli noszoną w sercu urazę, chęć rewanżu, zemsty trzeba się "dobrać" do p r z e s z ł e j m i ł o ś c i, trzeba się zastanowić "czy to rzeczywiście była miłość"?. Pisaliśmy o tym w rozdziale I. Dlaczego to ma związek z omawianą tu zdolność do intymności. Otóż wydaje się, że trudno być otwartym, skłonnym do bliskich kontaktów "mając serce pełne urazy".

III. Warto uświadomić sobie, znane z doświadczeń własnych, obserwacji innych oraz lektury konstatacje, że "miłość jest uczuciem, które niejako samoistnie wyczerpuje się" i zmienia znak. W poprzedniej publikacji (* 1) zwracałem uwagę, że fenomen miłości, zapewne podobnie jak inne ważne fenomeny, takie jak wyobrażenia, świadomość jest zapewne procesem i t e r a c y j n y m . Można się doszukać kolejnych iteracji w życiu pewnej pary partnerskiej, rozpatrując to co się "dzieje między nimi każdego kolejnego dnia w ich życiu". Otóż spostrzegane przez nich wartości mogą być wykorzystywane, mogą posłużyć do tworzenia i budowy. Pętla iteracyjna ma jednak to do siebie, że ma ona określone okoliczności przerwania akcji. Fenomen miłości, jeśli jest procesem więc iteracyjnym, to z góry skazany jest na wygaśnięcie lub przynajmniej na pewną przemianę.

Co więcej, jeśli snuć rozważania w stylu matematyczno-inżynieryjnym to natychmiast przychodzi ma myśl prosta zasada metodologiczna: znając definicję fenomenu można się zastanawiać nad okolicznościami "u n i c e s t w i e n i a z j a w i s k a" zaprzeczając warunkom wymienionym w definicji.

Jeśli więc zgodnie z cytowaną wyżej definicją Maxa Schelera "miłość jest jednocześnie zachodzącym z naprzeciwka ruchem", w takim razie miłość z a m i e r a jeśli nie ma warunków do:

a) przyglądnięcia się, przypatrzenia się wartościom pewnej osoby gdyż: (1) ukrywa je, jest nieszczera, nie chce rozmawiać, unika tematów rozmów zainicjowanych wcześniej, jest niezmiernie wstydliwa, (2) nie posiada żadnych wartościowych cech (uwaga!!, mało prawdopodobne !!! to chyba brak Twojej spostrzegawczości),

b) osoba ta (partner) nie ceni Twoich wartości, uporczywie chce od lat "przerobić Cię" na swoją modłę,

c) realnie, istniejące, już odkryte Twoje i Jego "wartości" są permanentnie negatywne, nie można ich "zużyć", "wykorzystać", gdyż Twój partner odmawia jakiejkolwiek formy pracy wspólnej (współpracy), bądź nawet paraliżuje działania wszczynane niejako "w pojedynkę",

d) pierwotny błysk, dostrzeżona wartość "wpisana do poetyckiego obszaru pamięci" okazuje się wartością z a p o ż y c z o n ą, pokazaną według intuicyjnego "wyczucia przydatności", jako "p r z y n ę t a" ["przynęty" działającej specjalnie na mężczyznę to upodobanie do seksu, upodobanie do tworzenia, upodobanie do tematów abstrakcyjnych) a działające specyficznie na kobiety to zapowiedź budowania, domostwa, zapowiedź tworzenia bezpiecznej fortecy - zabezpieczającej wzorowe wychowanie dzieci, zapowiedź zapewnienia statusu ].

IV. Zachodzi możliwość, że zdolność do kontaktów fizycznych, przyzwolenia na intymność, seks uwarunkowana jest zapamiętanym obrazem własnego ciała (* 43). Czytelników zainteresowanych tą możliwością odsyłamy jednak do literatury specjalistycznej.

V. Zgodnie z przytoczonymi cytatami z rozpraw Ortegi y Gaseta, zdolność do przeżywania miłości warunkowana jest poziomem "energii życiowej" lub inaczej "energii psychicznej".

Innym przejawem energii psychicznej jest snucie marzeń, planów, wyznaczanie celi, posiadanie wizji przyszłości. Ktoś kto jest skoncentrowany na pozytywnym obrazie przyszłości, zazwyczaj obdarzony jest wysokim poziomem energii psychicznej.

Jest to jedynie spostrzeżenie istniejącej zależności.

Nie wiadomo bowiem, czy przemiana polegająca na roztoczeniu pozytywnej wizji przyszłości pociągnęłaby za sobą podwyższenie libido.

Jeśli żyjesz z osobą, która unika prostej, otwartej postawy, unika intymności to dla zapełnienia przestrzeni między wami, dla zapełnienia czasu muszą być wprowadzone zachowania sztuczne. Aby ułatwić Ci orientację w takiej sytuacji zamieszczamy szerokie omówienie teorii Erica Berne, którą opublikował on w swojej książce pt.: "W co grają ludzie?" (* 4).

Podsumowując - radzimy - jeśli przypatrzysz się nowo już poznanemu człowiekowi aby :

  1. zastanowić się, jakie są jego podświadome inklinacje, jego podświadoma "namiętność",

  2. zastanowić się, czy to co potencjalny partner wpisał do Twojego "poetyckiego obszaru pamięci", a więc to co zapoczątkowało uczucie jest rzeczywiście "jego wartością", czy też tylko wartością zapożyczoną, użytą jako "przynęta",

  3. spróbować ocenić na ile człowiek, któremu się przypatrujesz, myśli o sobie źle, gdyż przesadnie przejął się wszystkim tym, co mówiono mu o jego grzesznej naturze, na ile jest zdolny do otwarcia, szczerości, intymności.

Większość osób balansuje bowiem pomiędzy dwoma postawami.

Wiele osób zdaje sobie sprawę, że jeśli nie reprezentuje sobą pewnego, nie do końca odkrytego planu, tajemnicy bądź sekretu to będzie się wydawać osobą nieciekawą. Możliwa jest tu jednak przesada, gdyż prawdziwe jest również zdanie, że utrzymanie w tajemnicy większości swoich myśli, przekonań, dążeń tworzy osobę nieszczerą, niezdolną do takiej otwartej rozmowy, która nie jest grą.

Może być to uciążliwe, gdyż zazwyczaj ludzie przestrzegają również zasady "szczerość za szczerość",

  1. oceń, czy możliwe, celowe i opłacalne jest uświadomienie mu istoty Twojego Cienia, jego Cienia i jakiejkolwiek próby wykazania " w co on (lub ona) gra".

Praktycznie sprowadza się to do tego, czy Twój potencjalny partner czyta, ogląda filmy i słucha ludzi z wytężoną uwagą próbując stale odbierane przesłania brać do siebie po to, aby uodpornić lub rozbudować swoją konstrukcję psychiczną. Należy bowiem zauważyć, że wielu ludzi nie traktuje takich przesłań na serio wychodząc z przeświadczenia, że akurat oni to są już "kompletnie i właściwie uformowani psychologicznie", lub że "filozofowanie" to tylko taka zabawa, nie mająca związku z tzw. "prawdziwym życiem", a nawet jeśli coś w tym jest to dotyczy to ewentualnie innych,

  1. spróbuj ocenić, jaka jest inklinacja osoby, której się przypatrujesz do optymizmu, do wiary w przyszłość, do snucia marzeń, planów i ustanawiania celi, mówiąc krótko jaki jest jej poziom energii życiowej. W poprzedniej publikacji (* 1) sugerowałem bowiem, że część osób ma tzw. "upodobanie do nieszczęścia", tzn. czerpie satysfakcję z "upodobania i wydostawania się z sytuacji nieszczęśliwych" (upadek i satysfakcja z wydźwignięcia się),

  2. jeśli ocenisz, że Twoja wiedza o jego nieświadomości powinna pozostać sekretem to spróbuj ocenić, czy to co będzie się działo w tych warunkach, w przyszłości, zadowoli "duchy przyszłości",

  3. jeśli ustalisz, że przyszłe wydarzenia nie będą zadawalały "i n t e r e s ó w" duchów przyszłości, to oceń, czy masz ochotę i dość sił, aby odgrywać rolę niszczącą, destrukcyjną; - to też jest potrzebne - jakkolwiek jest to rola niewdzięczna.

Dużo tej teorii, ale brakuje jeszcze jednego elementu. Powiedzmy, że poznałaś już kogoś, który Ci się spodobał, a znajomość nie tylko została zawiązana, ale jest już w toku i ważne dla Ciebie jest teraz co zrobić, aby ta osoba z a k o c h a ł a s i ę w t o b i e i aby u c z u c i e t o b y ł o m o ż l i w i e t r w a ł e. Czy da się powiedzieć na ten temat coś istotnego od strony teoretycznej? Myślę, że można sformułować "teoretyczną" receptę; w wielkim skrócie jest ona następująca:

Rp.:

  1. Zrelizuj to co było już powiedziane wyżej, tzn.

    1. poznaj samego siebie i spraw, aby myśleć o sobie dobrze, aby polubić, a nawet pokochać samego siebie, wtedy będziesz mogła dawać coś z siebie, coś użyczać,

    2. naucz się patrzeć na świat i ludzi obiektywnie, nie tak jak wynika to z Twoich pragnień, lecz tak aby widzieć, jakim on rzeczywiście jest (krótko: zdejmij projekcje, szczegóły podano wyżej, a rozwinięto je w innej mojej publikacji pt. "STAN DUCHA a STAN ZDROWIA).

  1. Zapewne na wskutek punktów I(a) i I(b) poznałaś człowieka, którego już polubiłaś. Zgodnie z podaną wcześniej teorią jest on zapewne w pewnym sensie, w istotnych rysach podobny do Ciebie, a wiele innych cech ma intrygujących, budzących ciekawość. Zapewne jednak widzisz w nim jakieś swoje przemienione odbicie i w pewnym sensie to odbicie właśnie Cię pociąga.

  2. Przyglądając się tej osobie uważnie nie tylko ją podziwiaj, ale staraj się p r z e n i k n ą ć j e g o m a r z e n i a, j e g o p l a n ż y c i o w y, jego filozofię życiową, ustal jego ulubione pożądane sytuacje, w których lubi on pozostawać (Szerzej o regułach rozważania planu życiowego pisałem w innej mojej publikacji pt.: FUNKCJA EWY).

I T E R A Z N A J W A Ż N I E J S Z E S K Ł A D N I K I R E C E P T Y

  1. Dokonaj stałego wysiłku umysłowego, aby nigdy nie być dla Twojego partnera nudny.

  2. Znając jego marzenia, plan życiowy i sytuacje pożądane, staraj się sprawić abyś stał się dla Twojego partnera n i e z b ę d n y. Nie może to być jednak "niezbędność wymuszona", powinna być to wartość, walor. Czyni się to w taki sposób, jak próbowaliśmy to przedstawić wyżej.

Nie podejmuj jeszcze decyzji. Czytaj tekst do końca. Przeczytaj zalecane przez nas powieści.

Sądzimy, że wtedy wiele nieświadomych do tej pory inklinacji potrzeb, taktyk stanie się dla ciebie zrozumiałych. Będziesz zdolna/y wtedy dyskutować o tym, co tutaj rozważamy w rozmowach z Twoim partnerem lub przynajmniej milcząc obserwować i interpretować jego reakcje.

Nawet jeśli nie pomoże Ci to w doraźnym sterowaniu bieżącą sprawą, to sądzimy, że nabierzesz umiejętności szybkiego rozpoznawania "jaka sztuka jest akurat grana", jak i w podejmowaniu decyzji, czy się do niej włączyć.

III. ENNEAGRAM - NOWY MODEL OSOBOWOŚCI

Wydaje się, że nowe koncepty z zakresu psychologii docierają do naszego kraju i przenikają do świadomości pacjentów i lekarzy znacznie wolniej niż osiągnięcia technologiczne w postaci leków czy urządzeń diagnostycznych.

Sądzę że znajomość nowych teorii psychologicznych jest istotna nie tylko dla psychiatrów, neurologów oraz wszystkich tych lekarzy, którzy rozpoznają i próbują leczyć zespoły nerwicowe i psychosomatyczne, ale także dla ich pacjentów, jeśli próbować przedstawić je w sposób możliwie przystępny.

Nawet niektóre starsze teorie, które były wręcz "kamieniami milowymi" rozwoju psychologii nie wywarły do tej pory większego wpływu na teorię i praktykę lekarzy u nas w kraju. Dla przykładu, słabo znany jest u nas, sformułowany w 1955 r., koncept tzw. "konstruktu osobistego" (ang. Personal Construct) George'a Kelly'ie-go (* 27, 28, 31, 33-36). Jest to ze szkodą nie tylko dla medycyny, ale i również dla wielu nauk humanistycznych, a nawet literatury. George Kelly jako jedyny chyba dotąd zawodowy psycholog potraktował wszystkich nas, niejako na równi i stwierdził, że "każdy jest naukowcem". Każdy od urodzenia doznaje odmiennych wrażeń i obserwując świat tworzy na jego temat swoją własną teorię, ów "konstrukt osobisty". Ta osobista teoria o świecie umożliwia danej osobie ocenę innych, następnych doświadczeń, wyznacza reguły podejmowania decyzji, umożliwia przewidywanie przyszłości i wyznaczenie osobistej strategii, która z grubsza biorąc zawsze polega ponoć na próbie podjęcia takich działań, które według "własnego rozeznania świata" umożliwią, po zaistnieniu skutków podjętych działań, lepsze perspektywy na przyszłość (większą umiejętność przewidywania przyszłości) i rozbudowę swojego własnego konstruktu osobistego.

Wydana nieco później, gdyż w roku 1964, książka Erica Berne pt.: "Games people play" została wydana w języku polskim dopiero w roku 1987 (* 4).

Jak wiadomo dzieło E.Berne "W co grają ludzie" było światowym bestsellerem. Jego teza, że ludzie podświadomie, najczęściej po to aby uniknąć intymności prowadzą swoje specyficzne gry, aby otrzymać "wypłatę w walucie, która im najbardziej odpowiada" bulwersuje do tej pory.

Bardziej znana jest być może u nas w kraju teoria Alberta Ellisa, który jako jeden z pierwszych zwrócił uwagę na fakt, że niektóre z naszych poglądów, naszych wierzeń są ważniejsze, bardziej podstawowe (* 30). One wyznaczają przyswajanie następnych przekonań i podejmowanie decyzji. Zdaniem A.Ellisa przyjęte czasami poglądy są na tyle przesadne, że muszą wręcz podtrzymywać pewną strategię działania, pewien wzorzec zachowania, który jest chorobotwórczy (np. nikotynizm, alkoholizm, szeroko pojęta narkomania, przekarmianie, wzór zachowania "A", sprzyjający rozwojowi choroby wieńcowej).

W tym miejscu warto uwypuklić, że opublikowana w 1949 roku praca Hebba, która była pracą z zakresu teorii behawioralnych stała się jedną z prac czytanych najczęściej przez neurofizjologów i robotyków (* 32).

Prawo Hebba, sformułowane w wersji zaadaptowanej do terminologii tzw. psychologii poznawczej jest także bardzo przydatne. Stwierdza ono, "że pewne wierzenie (przekonanie) jest schematem poznawczym, który sprawia, że widzimy świat (dostrajamy percepcje) w taki sposób, że to co spostrzegamy wzmacnia (konsoliduje) ów schemat poznawczy".

Wspomniane tu koncepcje behawioralne i poznawcze, a zwłaszcza pojęcie "poglądów (wierzeń) podstawowych" wywarły znaczny wpływ na rozwój wielu technik terapeutycznych. Dla przykładu można tu wymienić tzw. "Rational-Emotive Therapy (RET)" lub "Cogniti-ve Restructuring" (* 8,9).

Wydaje nam się, że właśnie na tle wymienionych tu teorii możliwe było sformułowanie niedawno nowej, ciekawej, użytecznej praktycznie teorii osobowości i wynikającej z niej typologii ludzi (* 37-39).

Czytelnicy mogą się żachnąć tutaj, stwierdzając, że typologie ludzi nie mają specjalnego sensu, bo tylko niepotrzebnie "szufladkują" ludzi, co nie przynosi nikomu pożytku.

Wydaje się, że tym razem sformułowano jednak nie tyle sposób "na typowanie" ile sposób umiejscowienia siebie na mapie podstawowych postaw, tylko po to, aby zauważyć, "jakie inne możliwe postawy rozważana osoba przejdzie w warunkach działania (stresu) i w okresach spokojnych, bezpiecznych jak i także po to, aby zobaczyć jakie postawy są na tyle bliskie własnemu "typowi", że zabarwiają mniej lub bardziej własną charakterystykę. Celem typologii nie jest tu "zaszufladkowanie", lecz wskazanie głównych nabytych "słabości", "skrzywień" czy też "neurotycznych namiętności" po to aby umieć się od nich, przynajmniej czasowo uwolnić. Zdaniem autorów teorii nabycie umiejętności uświadomienia sobie własnej inklinacji w odbieraniu (spostrzeganiu świata) i wynikającej z niej, stale powtarzanej strategii działania jest cenne z kilku powodów.

Po pierwsze umożliwia, przynajmniej czasowe, przynoszące ulgę przejście od owej doskwierającej, głównej "słabości charakteru" w kierunku "postawy (predyspozycji rozwojowej)", którą poszukujemy, za którą gonimy niejako od urodzenia. Udana próba takiej przemiany powinna przynieść wręcz ustąpienia stanu napięcia i dyskomfortu psychicznego.

Po drugie znając typ partnera i innych najbliższych osób możemy próbować przynajmniej czasowo "wcielić się w nich", tak, aby patrzeć na świat jak rozważane osoby po to, aby lepiej rozumieć motywy ich działań, często niezrozumiałe, denerwujące reakcje, powody niemożności nawiązania

z nimi kontaktu.

Mapa, stanowiąca specjalny sposób prezentacji teorii, ułatwia nawet zorientowanie się, które z możliwych, wobec cech szczególnych rozważanej pary, z m i a n y u s t o s u n k o w a n i a się (zmiany postawy) rokują większe nadzieje na osiągnięcie korzystnej przemiany sytuacji w parze partnerskiej.

Teoria umożliwia nawet próby rozwijania w sobie obcych nam (naszemu typowi), ale skutecznych sposobów i n t u i c y j n e g o spostrzegania i reagowania.

Wydaje mi się więc, że warto zapoznać lekarzy w naszym kraju z tą nową koncepcją, zwłaszcza że wręcz "prosi się ona" o próby empirycznej, obiektywnej weryfikacji. Założenia teoretyczne teorii osobowości G.J.Gurdżijewa - C.Narajo - H.Palmer .

Teoria zakłada, że każdy człowiek rodzi się z pewnymi dość ogólnymi, ale naturalnymi predyspozycjami: umysłu, "serca" i ciała. We wczesnym dzieciństwie reagujemy zgodnie z ową, d a n ą n a m n a t u r ą. Reakcje dziecka są spontaniczne, działania nie wymagają przemyśleń aby zostały podjęte.

Otoczenie, rodzina wywiera zazwyczaj silną presję na dziecko. Zdaniem autorów teorii, niemal każda osoba w dzieciństwie zaczyna odczuwać presję i zagrożenie dla swojej prawdziwej, głębokiej natury. Reakcją jest wytworzenie sposobów na obronę swojej prawdziwej natury przed naciskiem otaczającego świata. Tworzący się system obronny prowadzi do uformowania tzw. osobowości, a więc głównie n a b y t e j o s o b o w o ś c i.

Nabyta osobowość sprawia, że jesteśmy wyczuleni, zwracamy uwagę na wybrane tylko aspekty świata i reagujemy stale według pewnej, dość sztywnej strategii. To właśnie sprawia, że jeśli dwojga ludzi pójdzie na spotkanie towarzyskie to ich obserwacje uczestnikach, sympatie, sposoby prowadzenia rozmowy będą różne, najczęściej bardzo ukierunkowane.

W obrębie owego "schematu patrzenia i reagowania" na świat daje się wyosobnić pewną: (a.) g ł ó w n ą s ł a b o ś ć , s k r z y w i e n i e c h a r a k t e r u. Można nawet powiedzieć, że jest to w ł a ś c i w e n a m skrzywienie, inklinacja neurotyczna.

Ponieważ predyspozycje, możliwe reakcje, mają charakter bądź bardziej mentalny (przymioty umysłu), bądź bardziej emocjonalny (przymioty "serca"), więc prócz wspomnianej, głównej słabości autorzy teorii zwracają także baczną uwagę na (c.) główną neurotyczną p a s j ę , n a m i ę t n o ś ć.

Teoria zakłada, że jest dziewięć głównych, dających się rozróżnić typów osobowości, które najłatwiej i najszybciej jest scharakteryzować wymieniając główną słabość (a.) i namiętność (c.); np. dla typu "pierwszego": a. uraza, c. gniew, dla typu "drugiego": a. schlebianie, c.duma. Cecha c., czyli owa neurotyczna namiętność została nazwana przez autorów teorii słowami określającymi siedem chrześcijańskich grzechów głównych; plus dwa określenia dodatkowe: deceit (kłamliwość) i fear (strach).

Początkowo, dziewięć rozróżnianych typów charakteryzowano właśnie tymi określeniami negatywnymi.

Helen Palmer zaproponowała jednak, aby nadać im bardziej neutralne nazwy. Tak więc proponuje się rozróżniać następujące typy osobowości:

1.PERFEKCJONISTA (THE PERFECTIONIST), 2.DAJĄCY (THE GIVER), 3. CZŁOWIEK CZYNU (THE PERFORMER), 4. TYP TRAGICZNO-ROMANTYCZNY (THE TRAGIC-ROMANTIC), 5. OBSERWATOR (THE OBSERVER), 6. PRZERAŻONY (THE DEVIL'S ADVOCATE), 7. EPIKUREJCZYK (THE EPICURE), 8. WŁADCA (THE BOSS), 9. MEDIATOR (THE MEDIATOR).

Zgodnie z podstawowym założeniem teorii, że każdy z nas ma odczucie: że kiedyś w dzieciństwie był inny, że utracił pewną wartościową cechę, że pragnąłby "odnaleźć się", bądź "odkryć, odnaleźć swoje rzeczywiste ja", ; Helen Palmer zaproponowała, aby charakteryzować każdy typ osobowości także dwoma innymi krótkimi hasłami. Proponuje ona, aby podawać, prócz nazwy, słowo określające ową (b.) g ł ó w n ą p r e d y s p o z y c j ę r o z w o j o w ą (higher mind),która jest w stanie przezwyciężyć ową słabość (skrzywienie neurotyczne) i (d.)słowo określające potencjalną zaletę (virtue), która jeśli rozwijana, może przezwyciężać neurotyczna namiętność. Określenie słowem (b.) wyznacza w istocie cechę przeciwstawną do (a.) głównej słabości, a określenie słowem (d.) wymienia pasję przeciwstawną dla (c.) tzn. głównej neurotycznej namiętności. Zdaniem autorów cechy b (higher mind) id (virtue) są właśnie owymi utraconymi w dzieciństwie przymiotami właściwej, danej nam natury.

Każdy typ osobowości określony jest dobrze jeszcze przez t r z y n a j b a r d z i e j p o d s t a w o w e t r o s k i , które dotyczą (e.) relacji seksualnych, (f.) relacji towarzystkich, (g.) problemów życia codziennego [problemów przeżycia]. Każda osoba w danym okresie życia martwi się bardziej i rozwiązuje na swój sposób jedną z podstawowych trosk typu e,f,g.

W ostatnich latach współtwórcy przedstawionego tu modelu osobowości, a mianowicie Charles T.Tart i Helen Palmer (12, 14) rozwinęli teorię, gromadząc konkretne dane empiryczne o specyficznych dla każdego z dziewięciu rozróżnianych typów: (h.) tematach zainteresowań , (i.) głównych

mechanizmach obronnych i (j.) stylach, strategiach intuicyjnych.

ENNEAGRAM, czyli mapa usytuowania typów osobowości

Przedstawiony model, jak już wspomniano na wstępie, ma tę przewagę nad wcześniejszymi teoriami osobowości, że w istocie nie klasyfikuje on sztywno ludzi, lecz raczej umiejscawia ich na mapie naturalnych dla nich przemian i kolorytów nadawanych przez sąsiedztwo.

Ową mapę tworzy 9-cio ramienna gwiazda, zwana z greckiego : ennea - dziewięć, grammos - punkty. Mapę ilustruje rys. 2 i 3. Symbol graficzny autorzy teorii przyjęli od anonimowych Kabalistów (hebr. Kabbala), którzy rozważali tzw. "drzewo życia"; późniejszych mistyków islamskich Sufi (mistyczny kierunek Islamu, zapoczątkowany w VII wieku, wywodzący się z tradycji indyjskich i perskich, opozycyjny wobec ortodoksyjnego islamu, rozwijany dzięki autorytetowi al-Ghazalego - filozofa arabskiego, 1059- 1111). Helen Palmer, być może tylko po to aby skompletować dla ulubionego przez nią "Enneagramu", źródła inspiracji pochodzące z trzech głównych koncepcji teologicznych przytacza także katolickie reminiscencje, wyrażone przez Jezutitę B.Ochs'a (* 37).

Gwiazdę Enneagramu tworzy główny wewnętrzny trójkąt, reprezentujący trzy najbardziej wyraziste typy osobowości.

Zanim symbol Enneagramu zastosowano dla prezentacji usytuowania dziewięciu różnych typów osobowości stosowano go dla zobrazowania trzech składowych wszelkiego działania, którymi są: 3. akcja, 6. destrukcja, 9. zachowanie (zabezpieczenie). Innymi słowy jest to: 3. aktywność, 6.odbiór, 9. pojednanie.

Środkowy trójkąt gwiazdy sugeruje, że istnieją t r z y g ł ó w n e t r o s k i u m y s ł u : 3. wywieranie wrażenia na innych (próby rozsiewania uroku), 6. strach, 9. bezinteresowność.

W dziewięcio-ramiennej gwieździe wyróżnia się jeszcze: prawe i lewe sk r z y d ł o oraz p r z e j ś c i a z p r a w e j s t r o n y n a l e w ą i o d w r o t n i e .

Owe dodatkowe zarysy gwiazdy wyznaczają obok każdego z trzech głównych typów: 3,6,9 punkty "dla osobowości" nieco podobnych. Każdy z głównych punktów sąsiaduje więc z dwoma pobocznymi.

Trzy główne punkty i jego pobocza wyznaczają tzw. s k r z y d ł a , które na rys.1. zaznaczono linią przerywaną.

Każde ze skrzydeł grupuje trzy dość podobne typy osobowości. Te trzy trójki charakteryzują trzy główne t r o s k i u m y s ł u i trzy główne p a s j e . Są nimi 3.wywieranie wrażenia (troska "co ja właściwie odczuwam"), 6. paranoja (strach), 9.bez- interesowność, zapominanie o własnych interesach i gniew.

Osoba o pewnym typie osobowości może być nieco podobna do położonego wzdłuż okręgu typu sąsiedniego z jednej lub drugiej strony, nawet jeśli rozważamy typ leżący na granicy skrzydeł. "Sąsiad" może nadawać koloryt rozważanemu typowi charakteru.

Co więcej, zaznaczone na rys. 2 i 3. strzałki określają przejścia (przemiany, zmiany postaw), jakie są naturalne dla danego typu osobowości w warunkach działania (stresu) [----] i w warunkach okresu zacisza, spokoju, relaksu [--<->].

Ze schematu wynika więc, że trzy główne typy osobowości przemieniają się wzajemnie (co podobno symbolizuje wynik dzielenia 1:3 = 0.3333...).

Na prawym skrzydle zachodzą przejścia 1-4-2, a na lewym przejścia 8-5-7. Podobno symbolizuje to wynik dzielenia 1:7 = 0.142857142857...

W warunkach stresu lub spokoju możemy się upodobnić więc do typu osobowości, który nie jest bliski naszemu (nie sąsiaduje z naszym typem), ale który stanowi naszą naturalną predylekcję.

Autorka najnowszej wersji teorii Enneagramu (* 37) twierdzi, że osoby żyjące ze sobą (partnerzy): o ile są (zgodnie z ich naturą) tacy sami (tego samego typu) to co najwyżej wzmacniają właściwy im sposób widzenia świata. Jeśli są to natomiast partnerzy ze skrzydeł 1-4-2 lub 8-5-7 to bądź spotykają się w punktach sąsiadujących, bądź w punktach sąsiadujących po jednym "dalekim przejściu". Tak dla przykładu partnerzy o osobowości 6 i 8 mogą zmodyfikować swoje postawy i współdziałać ("spotkać się") bądź to w sąsiadujących punktach 7, lub po jednym dalekim przejściu w punktach 5 i 9. Dwa dalekie przejścia (np. "szóstego" do "3" a "ósme- go do "2") nie powodują przemian optymalnych dla współdziałania.

Ostatni zapis teorii dokonany przez Helen Palmer liczy ok. 400 stron. Rozdział niniejszy może być jednak pomocny dla wstępnego rozeznania w podświadomych inklinacjach.

Wiele nie spisanych tu właściwości modelu można wydedukować z rys.3, który ilustruje dodatkowo odmienności charakterów według cech a,c,e,f,g. Poniżej zamieszczam krótką, opisową charakterystykę typów 1-9, którą dla wygody odtworzono na rys. 2. Rysunek ten może posłużyć czytelnikowi do szybkiego odnalezienia się na mapie Enneagramu. Wątpliwości natomiast lepiej jest rozstrzygać przy pomocy rys. 3.

OPISOWA CHARAKTERYSTYKA DZIEWIĘCIU TYPÓW OSOBOWOŚCI

1. P e r f e k c j o n i s t a

Krytyczny wobec siebie i innych. Przekonany, że istnieje tylko jedne właściwe rozwiązanie. Ma poczucie wyższości etycznej. Odkładający podejmowanie decyzji ze względu na lęk przed popełnieniem pomyłki. Często używa słów: powinieneś, musisz.

Rozwinięty "typ pierwszy" może być człowiekiem bystrym i przenikliwym. Może być moralnym wzorcem (bohaterem).

a. uraza, b. doskonałość, c. gniew, d. pogoda ducha, e. zazdrość, f. trudności adaptacji, g. zalęknienie, h. ocenianie co jest właściwe, a co nie w każdej napotkanej sytuacji, i. obmyśliwanie właściwej reakcji, j. ocenianie porównawcze według strategii "jak doskonałe mogło to by być".

2. D a j ą c y

Wymaga uczucia i akceptacji. Stara się aby być kochanym i docenianym w ten sposób, że stara się być niezbędnym dla innych ludzi. Poświęca się, aby spełnić oczekiwania innych. Ma inklinację do manipulacji. Ma kilka wersji swojej osobowości ("twarzy") i pokazuje różne z nich względem każdego znaczącego przyjaciela. Agresywnie uwodzący.

Rozwinięty "typ drugi" może być autentycznie opiekuńczy i pomagający.

a. schlebianie, b. pycha, c. wolność, d. pokora, e. agresywnie uwodzący, f. ambicja, g. szukanie przywilejów, h. pożąda uwagi ze strony innych, i. auto-represja, j. przemienia się aby spełnić oczekiwania innych.

3. C z ł o w i e k c z y n u

Stara się aby być kochany za jego działalność i osiągnięcia. Wchodzi łatwo w rywalizację. Ma obsesję na punkcie wrażenia (obrazu) jakie wywiera na innych i swojego statusu, który porównuje z innymi. Jest mistrzowski w roztaczaniu pozorów. Osobowość typu "A". Myli, słabo odróżnia swoje ego (swoją tożsamość) z rolą jaką odgrywa w pracy. Umie stwarzać pozory, że jest znacznie bardziej produktywny niż jest nim w rzeczywistości.

a. próżność, b. nadzieja, c. oszukiwanie, d. prawość, e. prezentowanie wrażenia doskonałej męskości lub kobiecości, f. demonstrowanie prestiżu, g. troska o bezpieczeństwo, h. oczekuje skon- centrowania uwagi innych na własnych dokonaniach i osiągnięciach, i. identyfikacja, j. szybkie przemiany wizerunku po to aby spraw-nie dać sobie radę z wykonywaniem zadania.

4. T y p T r a g i c z o - R o m a n t y c z n y

Pociąga go nieosiągalne. Ideał nigdy nie jest ani tu ani teraz. Odczucie tragizmu, smutku, wrażliwy, zainteresowany sztuką. Rozmyślający o nieobecnym kochanku lub utraconym przyjacielu.

Rozwinięty "typ czwarty" może być twórczy i zdolny do pomocy innym przez swoje bolesne odczuwanie. Przyciąga go piękno i wydarzenia znaczące emocjonalnie, takie jak: narodziny, śmierć, seks, porzucenie, kataklizmy.

a. melancholia, b. zazdrość, c. oryginalne źródło miłości (inspiracji), d. opanowanie, e. rywalizacja, nienawiść, f. odczucie wstydu, g. wytrwałość (nieustraszoność), niezważanie na następstwa, h. uwaga, zainteresowanie, zmienia się w zależności (odwrotnej) od dostępności do ludzi i przedmiotów; uwaga wybiórczo koncentruje się na najlepszych stronach tego co nieobecne i najgorszych stronach tego co obecne.

i. autoagresja (introjekcja), j. dopasowanie się do nastroju drugiej osoby.

5. O b s e r w a t o r

Utrzymuje dystans emocjonalny względem innych. Chroni swojej prywatności, nie przyzwala na zaangażowanie się. Działanie w pojedynkę jest obroną przed zaangażowaniem się. Przystąpienie do współdziałania wywołuje odczucie wykorzystywania, "drenowania" przez potrzeby innych.

Stara się minimalizować zobowiązania, stara się odgradzać się od ludzi, emocji, a nawet rzeczy.

Rozwinięty "typ piąty" może być wprawny w podejmowaniu "decyzji", może być wspaniałym myślicielem typu "intelektualista z wieży z kości słoniowej", może być skromnym zakonnikiem.

a. uszczypliwy, zjadliwy, b. wszechwiedzący, c. skąpy, d. niezaangażowanie, e. dzielenie się zaufaniem, dotrzymywanie tajemnic, f. poszukiwanie totemów (dowodów i symboli przynależności do pewnej wybranej grupy), g. poszukiwanie twierdzy, tworzenie domu, h. stara się zachować "prywatność", jest wrażliwy na oczekiwania innych, i. izolowanie się, j. oddziela się od emocji aby obserwować.

6. P r z e r a ż o n y

Wylękniony, uważający, stale dotknięty zwątpieniem. Odkłada nawykowo działanie "na następny dzień" lub "na inną okazję" - myślenie zastępuje działaniem - obawa przed podjęciem działania, ponieważ prowadzi to do odsłonięcia się i narażenia na atak. Identyfikuje się z góry z "przegranymi w konflikcie", sprzeciwia się autorytetom, pełen poświęcenia, lojalny.

"Typ szósty" w stadium "fobii" waha się, czuje się prześladowany, "zapada się", "poddaje się" (ulega naciskowi) jeśli jest "otoczony".

"Typ szósty" w stadium odwrotnym niż fobia (przeciwstawnym do fobii) czuje się stale osaczony i postanawia przejść do konfrontacji z terrorem w agresywny sposób.

Rozwinięty "typ szósty" może dobrze zawiadywać zespołem, może być lojalnym żołnierzem, dobrym przyjacielem. Może działać na rzecz pewnej sprawy (wspólnej sprawy) w taki sposób jak inni potrafią działać wyłącznie w imię osobistych korzyści.

a. tchórzostwo, b. wiara, c. strach i zwątpienie, d. odwaga, e. siła (moc) i piękno, f. zwątpienie, g. ciepło, czułość i przy- wiązanie, h. "przeszukuje" otoczenie, aby spostrzec oznaki ukrytych intencji innych osób, i. wyobrażanie sobie możliwych, prawdopodobnych sytuacji, następstw (projekcja), j. wykorzystywanie wyobrażeń jako narzędzia umożliwiającego widzenie tego co jest ukryte.

7. E p i k u r e j c z y k

Wieczny młodzieniec, Piotruś-Pan, dyletancki, powierzchowny, awanturniczy, dancingowy kochanek. Postawa łakomczucha wobec życia. Trudno mu zaangażować się, chce utrzymać wszystkie opcje otwarte, chce być stale w dobrym nastroju. Ogólnie biorąc szczęśliwy, stymulujący innych "aby byli na bieżąco", ma zwyczaj podejmowania wielu aktywności i nie kończenia ich.

Rozwinięty "typ siódmy" może być dobrym teoretykiem, syntetyzującym sprawy, typem "renesansowym".

a. planowanie, b. praca, c. zachłanność, d. wstrzemięźliwość, e. sugestywny, podsuwający myśli, f. poświęcający się, g. ochraniający rodzinę, h. koncentruje się na przyjemnych skojarzeniach i wyobrażeniach oraz optymistycznych planach co do przyszłości, i. racjonalizacja (uzasadnianie), j. umie wykorzystywać skojarzenia.

8. W ł a d c a

Ekstremalnie zapobiegliwy (zabezpieczający). Podnosi wyzwania wobec siebie i przyjaciół, wojowniczy, podejmuje odpowiedzialność, miłość i walkę. Chce kontrolować bieg wydarzeń. Otwarcie przejawia gniew i siłę. Respektuje oponentów, którzy podejmują walkę i opierają mu się. Realizuje kontakt z innymi przez seks i konfrontację typu "ząb za ząb". Nieumiarkowany styl życia: "za dużo", "do późna w nocy", "za głośno".

Rozwinięty "typ ósmy" może być wspaniałym przywódcą, zwłaszcza w roli adwersarza. Może być potężnym pomocnikiem dla innych, zwłaszcza gdy chce sprawić, aby jego przyjaciele mieli wolną, bezpieczną drogę.

a. zemsta, b. prawda, c. pożądanie (żądza, lubieżność), d. niewinność, e. posiadanie, podporządkowanie, f. poszukiwanie przyjaźni, g. przeżycie satysfakcjonujące, h. koncentruje się na możliwych przejawach utraty kontroli, i. wypieranie (zaprzeczanie), j. wyczulenie na stopień posiadania władzy (mocy).

9. M e d i a t o r

Obsesyjnie ambiwalentny (natrętnie niepewny, wahający się, nie potrafiący dokonać wyboru). Uznaje wszystkie punkty widzenia. Łatwo zastępuje swoje życzenia pragnieniami innych jak i realne własne interesy (cele) niezbyt istotnymi aktywnościami. Tendencja do narkotyzowania się przy pomocy pożywienia, telewizji, alkoholu. Zna potrzeby innych lepiej niż własne, tendencja aby być "w oddaleniu", niepewny czy "chce tu być czy nie", czy chce być w zespole (grupie, układzie) czy nie. Sympatyczny, miły. Gniew przejawia pośrednio.

Rozwinięty "typ dziewiąty" może być wspaniałym "stymulatorem", doradcą, negocjatorem, może osiągnąć dużo jeśli jest "na właściwym tropie".

a. lenistwo (opieszałość, ospałość), b. miłość, c. lenistwo, d. działanie, e. poszukiwanie połączenia (łączności, związku), f. uczestnictwo, g. apetyt, h. ustalanie jakie są plany działania (lista piorytetów) i punkt widzenia innych osób, i. narkotyzowanie się, j. ma umiejętność "pomieszania się", utraty swojej tożsamości przez "zintegrowanie się" (połączenie harmonijne, wygładzone, spokojne).

 

IV. W CO GRAJĄ LUDZIE

W 1964 roku ukazała się w Stanach Zjednoczonych książka pt.: "Games Poeple Play", napisana przez Eric`a Berne, która szybko stała się bestsellerem, uczyniła z autora milionera, lecz co ważniejsze okazała się kamieniem milowym w rozwoju psychologii i medycyny behawioralnej oraz istotnym przyczynkiem do rozumienia zachowań ludzi. W roku 1986 została ona wydana w języku polskim.

Sadzę, że powinieneś poznać podstawowe myśli Erica Berne. Nie tylko, że lepiej zrozumiesz, co się wokół Ciebie dzieje i będzie to miało korzystny wpływ na Twoje zdrowie, ale również staniesz się posiadaczem "niebezpiecznego" narzędzia, które oczywiście lepiej nie wykorzystywać wobec osób nie wtajemniczonych, gdyż byłoby to wobec nich "nie fair". Wielu psychologów sądzi, iż znajomość "analizy transakcyjnej" oddaje do ręki adeptom tej wiedzy niebezpieczną broń. Muszę również ostrzec Cię przed innym niebezpieczeństwem, jakie jest związane z zapoznawaniem się z tymi konceptami. Otóż Eric Berne jest niesłychanie bezczelny. Swoją książkę napisał tak, iż wielokrotnie dotyka ona (obnaża ona) czytającego tak znacznie, iż jest on gotowy "cisnąć ją w kąt". Jest ona po prostu niesłychanie s z c z e r a. Aby więc gromy czytelnika niniejszego tekstu nie poleciały na mnie osobiście, często będę więc po prostu cytował oryginalne fragmenty książki Erica Berne.

Fragment spisu treści książki jest następujący :

Rozdział 6 : GRY ŻYCIOWE

1.Alkoholik 2. Dłużnik 3. Kopnij mnie4. Teraz Cię mam ty sukinsynu 5. Patrz, co przez Ciebie zrobiłem

Rozdział 7 : GRY MAŁŻEŃSKIE

1. Kozi róg2. Sąd3. Oziębła kobieta4 Udręczona5. Gdyby nie Ty

6. Patrz, jak się starałem

7.Kochanie

Rozdział 8 : GRY NA PRZYJĘCIACH

1. Ależ to okropne

2. Wada

3. Spryt (Schlemiel)

4. Dlaczego Ty nie tak ale

Rozdział 9 : GRY SEKSUALNE

1. Walczcie ze sobą

2. Perwersje

3. Gwałt

4. Gra w pończoszkę

5. Awantura

Rozdział 10 : GRY ŚWIATA PODZIEMNEGO

1. Policjanci i złodzieje

2. Jak się stąd wydostać

3. Wytnij numer Józkowi

Rozdział 11 : GRY TERAPEUTYCZNE

2. Ja tylko próbuję Ci pomóc

3. Ubóstwo

5. Psychiatra

Rozdział 12 : GRY KONSTRUKTYWNE

1. Pracowite wakacje

2. Szarmancki

3. Filantrop

4. Lokalny mędrzec

5. Będziecie jeszcze dumni, że mnie znacie

Wyjściowe, podstawowe założenia Erica Berne są następujące :

"... niemowlęta pozbawione przez dłuższy czas opieki są skłonne stopniowo popadać w n i e o d w r a c a l n e o t ę p i e n i e, w końcu mogą ulec powikłaniom chorobowym.

...na bazie tych obserwacji powstało pojęcie g ł o d u b o d ź c ó w. Okazuje się, że najkorzystniejsze są bodźce, których dostarcza b l i s k o ś ć f i z y c z n a.

... podobne zjawisko obserwuje się u osób dorosłych poddanych deprywacji sensorycznej ... deprywacja taka może wywołać krótko trwałą psychozę ... podobne skutki deprywacji społecznej i sen sorycznej dostrzeżono już dawniej u osób skazanych na długotrwałe przebywanie w 1-osobowej celi ... długotrwałe odosobnienie stanowi rzeczywiście jedną z najstraszniejszych kar, nawet dla więźniów odpornych na fizyczną brutalność ..."

"... głód bodźców może mieć taki sam związek z szansą przetrwania ludzkiego organizmu, jak głód pożywienia."

"dotychczasowy stan badań można podsumować następującym zdaniem : Jeżeli nie jesteś "głaskany", twój rdzeń kręgowy usycha. Stąd po z a k o ń c z e n i u o k r e s u b l i s k i e j i n t y m n o ś c i z m a t k ą j e d n o s t k a s t o i p r z e d t r u d n y m w y b o r e m o d k t ó r e g o z a l e ż y j e j l o s i p r z e t r w a n i e ... z jednej strony rozmaite siły społeczne systemy tabu przypisek), psychologiczne przekaz kulturowy rodziców (przypisek) i biologiczny (np. starzenie się przypisek) przeszkadzają w utrzymaniu f i z y c z n e j b l i s k o ś c i typu niemowlęcego, z drugiej człowiek nieustannie do niej dąży. W rezultacie z a z w y c z a j g o d z i s i ę n a k o m p r o m i s . Uczy się zadawalać bardziej subtelnymi, n a w e t s y m b o l i c z n y m i formami dotyku, aż w końcu w y s t a r c z a mu tylko powitalne kiwnięcie głową, chociaż jego pierwotne dążenie do f i z y c z n e g o k o n t a k t u w c a l e n i e m u s i s ł a b n ą ć . Dochodzenie do kompromisu można określić różnymi terminami, np. jako sublimacje, ale niezależnie od nazwy jego rezultatem jest częściowe prze kształcenie niemowlęcego głodu bodźców w coś, co można by nazywać "potrzebą główną" (*). W miarę jak złożoność kompromisu wzrasta, ludzie coraz bardziej różnicują się w dążeniach i te właśnie różnice wprowadzają urozmaicenie w stosunkach społecznych i decydują o losie człowieka. Aktor filmowy może potrzebować s e t e k "g ł a s k ó w" na tydzień od anonimowej masy wielbicieli, by uchronić swój "rdzeń kręgowy przed uschnięciem", natomiast naukowiec może być fizycznie i psychicznie zdrowy otrzymując jeden "głask" rocznie od poważnego mistrza a ..."

A więc "głask" będzie dla nas podstawową jednostką funkcjonowania społecznego. Wymiana "głasków" tworzy transakcję, która jest jednostką stosunków społecznych.

"... każdy stosunek społeczny, bez względu na swój charakter, ma biologiczną przewagę nad brakiem stosunku w ogóle. Wykazał to eksperymentalnie S.Levine w swych znakomitych doświadczeniach ...

Znamienną cechą tych eksperymentów było odkrycie, że delikatny dotyk i bolesne wstrząsy elektryczne były jednakowo skuteczne dla zachowania zdrowia zwierząt."

Dalej Eric Berne, w następnym rozdziale pt.: Strukturalizowanie czasu", pisze :

"Przyjmujemy, że dotykanie niemowląt i jego symboliczny równoważnik u osób dorosłych potrzeba główna , jest niezbędne dla przetrwania. Powstaje pytanie "Co dalej ?".

Dla dojrzewającej młodzieży nieustannym problemem jest "Co mam mu (jej) powiedzieć ? Zresztą nie tylko młodzież bardzo nieprzyjemnie odczuwa społeczną lukę, okres milczenia, nieustrukturalizowany czas, kiedy nikt z obecnych nie potrafi powiedzieć niczego ciekawszego niż: "nie uważasz, że ściany są dziś pionowe". Człowiek ma wieczny problem z ustrukturalizowaniem każdej godziny swojego czuwania. W sensie egzystencjalnym, funkcja wszystkich istot społecznych polega na wzajemnym użyczaniu sobie wsparcia w drodze do tego celu."

"... Najbardziej powszechna, wygodna i użyteczna metoda strukturalizowania czasu polega na stworzeniu p l a n u d z i a ł a n i a w materii świata zewnętrznego, co w języku codziennym nazywa się p r a c ą."

Interesuje nas ona tutaj w tej mierze w jakiej aktywność ta stwarza formę dla tzw. (a) r y t u a ł ó w, (b) r o z r y w e k i (c) p r o w a d z o n y c h g i e r.

P r a c a i związane z nią tradycyjne wymiary r y t u a l n e daje w efekcie układność, potocznie zwaną "dobrymi manierami". Rodzice we wszystkich częściach świata uczą swoje dzieci manier, przez co poznają one właściwe sposoby pozdrawiania się, jedzenia, wydalania, rytuały zalotów i żałoby. Uczą się też, co wolno, a czego nie wolno poruszać w rozmowie, taktu i dyplomacji. Część tych nauk jest uniwersalna, część zaś ma zasięg lokalny. Czkanie przy posiłkach albo pytanie o zdrowie małżonki może być dobrze widziane lub też zabronione przez lokalną, odziedziczoną po przodkach tradycję.

Eric Berne twierdzi, na następnych stronach swej książki, że człowiek może strukturalizować swój czas jedynie poprzez p r a c ę, r y t u a ł y, podobne do nich r o z r y w k i oraz pochodzącą od czasów niemowlęctwa i n t y m n o ś ć lub tzw. g r y , które są prowadzone po to, aby zastąpić intymność i otrzymać nagrodę (wypłatę) w zakresie z a s t ę p c z e j p o t r z e b y g ł ó w n e j.

Eric Berne pisze dalej, że r y t u a ł y, r o z r y w k i i g r y są substytutami prawdziwego życia, które cechuje się tym, iż jest w dużej mierze wypełnione "i n t y m n o ś c i ą". I n t y m n o ś ć jest możliwa tylko wtedy, gdy człowiek jest sobą. Prototypem intymności jest a k t m i ł o s n y. Nie jest to jednak jedyna forma intymności. Każdy okres czasu spędzony z partnerem bez skrępowania, w taki sposób iż jest on zgodny z własnymi predyspozycjami i oczekiwaniami (kiedy jest się sobą) jest intymnością. Według E.Berne długotrwała intymność zdarza się jednak rzadko. W jej miejsce znacznie częściej ludzie wprowadzają jakąś potrzebę zastępczą i zaczynają stosować gry, mające na celu zaspokojenie owej potrzeby zastępczej.

Przyczyny zamiany "potrzeby intymności" na "pewną zastępczą potrzebę główną" lub kilka powiązanych ze sobą "potrzeb zastępczych" n i e s ą j e s z c z e p r z e z n a u k ę (psychologów) dobrze poznane.

Może być wręcz p a s j o n u j ą c y m z a d a n i e m intelektualnym, poszukiwanie odpowiedzi na to pytanie w dostępnej literaturze bądź przez rozważania własne lub rozmowy z przyjaciółmi. Faktem niezbitym pozostaje jednak to , iż ludzie przez większość swojego czasu prowadzą owe gry Eric'a Berne'go.

G R A jak pisze E.Berne to: okresowy, często powtarzający się zestaw transakcji, pozornie bez zarzutu, o utajonej motywacji, czy też bardziej potocznie, seria posunięć z pułapką albo "sztuczką". Gry wyraźnie różnią się od rytuałów i rozrywek dzięki dwom podstawowym właściwościom :

  1. swojemu ukrytemu celowi związanemu z "potrzebą główną",

  2. wypłacie dokonywanej w "walucie głównej potrzeby zastępczej".

P r a c a i r y t u a ł y mogą być skuteczne, a r o z r y w k i korzystne, lecz wszystkie one są z definicji szczere, mogą pociągać za sobą rywalizację, ale nie konflikt, a ich zakończenie może być sensacyjne, lecz nie dramatyczne.

Każda g r a jest natomiast w swoim założeniu n i e u c z c i w a, a wynik ma wydźwięk d r a m a t y c z n y, a nie jedynie ekscytujący, którego dotychczas nie omówiliśmy.

O p e r a c j a jest transakcją prostą albo zestawem transakcji podejmowanych w wyraźnym, ściśle określonym celu. Jeżeli ktoś szczerze prosi o zaufanie i otrzymuje je, to jest to operacja. A jeżeli ktoś prosi o zaufanie i następnie nadużywa go d z i a ł a j ą c n a n i e k o r

z y ś ć p a r t n e r a, to j e s t t o g r a . Zewnętrznie gra wygląda więc jak zestaw operacji, lecz po wypłacie okazuje się, że "operacje" te były w rzeczywistości manewrami nie uczciwymi prośbami, lecz posunięciami w grze.

"... Nas jednak interesują w tej pracy n i e ś w i a d o m e gry zwykłych ludzi, zaangażowanych w podwójne transakcje, z których istnienia nie w pełni zdają sobie sprawę, a które są najważniejszym przejawem życia na całym świecie".

"Użycie słowa "gra" nie powinno nas wprowadzać w błąd. Jak wyjaśniano już we wstępie, gra nie musi wiązać się z uciechą, czy choćby przyjemnością. Wielu sprzedawców, agentów ubezpieczeniowych, maklerów giełdowych wcale nie uważa swej pracy za zabawę, co jasno pokazał Artur Miller w swej sztuce "<181>mierć komiwojażera". Mecze piłki nożnej traktuje się dziś bardzo serio, lecz nie bardziej niż takie gry transakcyjne jak : "Alkoholik" czy też "Gwałt trzeciego stopnia". "To samo odnosi się do słowa "grać", co przyzna każdy, kto "grał" ostro w pokera, czy też "grywał" na giełdzie przez dłuższy czas. Fakt, że gry i zabawy bywają poważne i mogą mieć poważne skutki, jest dobrze znany antropologom. Najbardziej złożona gra, jaka kiedykolwiek istniała "Dworzanin", opisany tak świetnie przez Stendhala w "Pustelni Parmenskiej", jest śmiertelnie poważna. Najbardziej bezlitosna ze wszystkich jest oczywiście 'woj na'."

Następny rozdział książki to PRZYKŁAD GRY "Najpospolitsza gra małżeńska zwana jest potocznie : "Gdyby nie ty". Używamy jej tu dla przedstawienia ogólnej charakterystyki gier.

"Pani White skarży się , że mąż ograniczył jej kontakty społeczne, tak że nigdy nie nauczyła się tańczyć. Dzięki zmianom jej postawy, wywołanym leczeniem, mąż stał się mniej pewny siebie i bardziej pobłażliwy. Zapisała się na lekcje tańca i wtedy ku swej rozpaczy odkryła, że ma chorobliwy lęk przed parkietem, po czym zrezygnowała z tych lekcji.

To niefortunne i inne podobne przedsięwzięcia odsłoniły ważne aspekty struktury jej małżeństwa. Spośród wielu konkurentów wybrała n a m ę ż a c z ł o w i e k a d o m i n u j ą c e g o. Pozwoliło jej to potem skarżyć się, że mogłaby robić wiele rozmaitych rzeczy g d y b y n i e o n . Wiele jej koleżanek również miało dominujących mężów i gdy spotykały się na porannej kawie, spędzały sporo czasu g r a j ą c w "g d y b y n i e o n".

Jednakże, jak okazało się, na przekór jej skargom, mąż oddawał jej prawdziwą przysługę, powstrzymując ją od przedsięwzięć, których się bała i chroniąc wręcz przed uświadomieniem sobie własnych lęków. Właśnie dlatego jej "D z i e c k o", przenikliwie wybrało takiego męża. ("Dziecko" tutaj to pojęcie oznaczające "część osobowości").

Lecz to nie wszystko. Jego z a k a z y i jej s k a r g i często doprowadzały do kłótni, tak że ich p o ż y c i e s e k s u a l n e było poważnie zakłócone. Mąż czuł się winny i z tego powodu sprawiał jej kosztowne prezenty. Zapewne, gdy obdarzył ją większą swobodą, jego prezenty stały się mniej kosztowne i rzadsze. Ponieważ poza sprawami domowymi i dziećmi niewiele mieli ze sobą wspólnego, kłótnie wyróżniały się jako ważne wydarzenia i głównie przy tych okazjach prowadzili ze sobą autentycz ne rozmowy. T a k c z y o w a k ż y c i e m a ł ż e ń s k i e n a u c z y ł o j ą j e d n e g o : że w s z y s c y m ę ż c z y ż n i s ą p o d l i i d e s p o t y c z n i. Jak się potem okazało, postawa ta była związana z j e j d a w n i e j s z y m i f a n t a z j a m i w k t ó r y c h w i d z i a ł a s i e b i e j a k o o f i a r ę s e k s u a l n e j a g r e s j i m ę ż c z y z n y."

Eric Berne wprowadza w swojej książce kilka terminów fachowych, służących do charakterystyki każdej opisywanej w książce poznanej już gry ludzi. Warto poznać te terminy, gdyż będziesz mógł posłużyć się nimi dla charakterystyki nowej, obserwowanej przez Ciebie gry, prowadzonej niekoniecznie przez współmałżonka, partnera czy Twojego przyjaciela. Gry prowadzą także często rządy totalitarne względem swych obywateli, partie polityczne względem swych członków, liderzy grup wobec swych współwyznawców.

Proszę więc, poświęć jeszcze trochę uwagi, aby zrozumieć podstawowe tezy Erica Berne : Otóż sądzi on, iż każda gra charakteryzuje się tym, iż można w niej wyróżnić :

1/ T E Z Ę . Jest to hasłowe ujęcie istoty gry, analogiczne do takich określeń gier planszowych jak "Samotnik", "Kółko i krzyżyk". Przykłady wyliczyliśmy, cytując spis treści książki E. Berne.

2/ A N T Y T E Z Ę . Jest to także hasłowe ujęcie sytuacji, kiedy to uczestnicy gry chwilowo odmawiają uczestnictwa w niej. Grozi to jednak "obcięciem" wypłat (nagrody), przewidzianej w grze. Eric Berne pisze, że :

"Wobec bardzo stanowczej odmowy gracza, czy też skutecznego obcięcia wypłaty, wpada on w stan nazwany "rozpaczą", pod pewnymi względami podobny do depresji, lecz różniący się od niej pod istotnymi względami. Jest on ostrzejszy i zawiera elementy frustracji i oszołomienia. Może się na przykład objawić wybuchem wprawiającego w zakłopotanie płaczu. W uwieńczonej powodzeniem sytuacji terapeutycznej, płacz ten przechodzi nieraz szybko w pogodny śmiech oznaczający konstatację "Dorosłego" : "znowu zaczynam".

Gra może toczyć się tak długo, jak długo np. mąż zabrania. Jeśli zamiast "Nie waż się" mówi on "Dalej śmiało", leżące u podstaw fobie zostają zdemaskowane i żona nie może już dłużej "zwalać" na niego, co pokazuje przypadek pani White.

Dla jasnego zrozumienia gry antyteza powinna być znana, a jej skuteczność zademonstrowana na praktycznym przykładzie.

3/ C E L . "Określa po prostu ogólny cel gry. Czasami istnieją cele alternatywne. Cel gry GBYBY NIE TY (GNT) można określić jako u s p o k o j e n i e s i ę : ("Nie chodzi o to, że się boję, tylko że on mi nie pozwala") lub usprawiedliwienie "Nie chodzi oto, że nie próbuję, tylko że on mnie powstrzymuje"). Uspokojenie jest łatwiejsze do wyjaśnienia i bardziej zgodne z potrzebą bezpieczeństwa żony, dlatego przyjmuje się, że celem GNT jest po prostu uspokojenie.

4/ R O L E . "Gry można opisać jako: dwustronne, trójstronne, wielostronne, itd., zgodnie z liczbą oferowanych ról.

GNT jest dwustronną grą i wymaga "skrępowanej żony" i "dominującego męża". Żona może grać rolę, albo jako ostrożny: "Do rosły" ("Najlepiej, żebym robiła tak, jak on mi radzi"), albo jako rozdrażnione "Dziecko". Dominujący mąż może trwać w "stanie ego Dorosłego" ("Najlepiej rób tak, jak ci radzę") albo przejść w "stan ego Rodzica" ("lepiej rób, co ci każę").

5/ P O S U N I Ę C I A . Posunięcia w grze z grubsza odpowiadają "głaskom" w rytuale. W każdej grze, zdobywając praktykę gracze stają się coraz bieglejsi. Jałowe posunięcia są eliminowane, a pozostałe lepiej służą celowi. Wieczyste przyjaźnie polegają często na tym, że gracze uzupełniają się wzajemnie w sposób niezwykle ekonomiczny i dający zadowolenie, tak że ze swych gier odnoszą maksymalną korzyść przy minimum wysiłku.

6/ K O R Z Y Ś C I . E.Berne pojęcie to ujmuje następująco:

"Jak już mówiliśmy, głaskanie może przybierać różne formy, tak że biologiczną korzyść z gry da się określić w kategoriach dotykowych. Rola męża w GNT nasuwa na myśl klaps (całkiem różny od policzka stanowiącego bezpośrednie upokorzenie drugiej osoby), zaś odpowiedź żony jest czymś w rodzaju złośliwe go kopniaka w goleń. Zatem biologiczny zysk GNT bierze się z wzajemnego zaczepiania i drażnienia: przykry to, ale jak widać skuteczny sposób na zachowanie zdrowia tkanek nerwowych".

Berne odróżnia tzw. (a) "korzyść egzystencjalna" (życiową) od (b) korzyści psychologicznej wewnętrznej, którą można opisać następującym cytatem: "W GNT społecznie akceptowane uleganie władzy męża chroni kobietę przed przeżywaniem lęków neurotycznych, zaspokajając zarazem potrzeby masochistyczne, jeśli takie istnieją.

Terminu masochizm używamy tu w jego klasycznym sensie podniecenia seksualnego w sytuacjach deprywacji, upokorzenia lub bólu."

oraz (g) <zewnętrznej korzyści psychologicznej, polegającej na tym, że dzięki grze unika się sytuacji lękowych. Jest to szczególnie widoczne w GNT, gdzie stanowi najważniejszą motywację. Stosując się do krytycznych uwag męża, żona unika sytuacji społecznych, których się obawia.

S p o ł e c z n a k o r z y ś ć w e w n ę t r z n a wyraża się także w nazwie gry (patrz teza gry). Dzięki swej uległości żona zdobywa przywilej oświadczenia "GDYBY NIE TY". Pomaga to jej ustrukturalizować czas, który musi spędzić z mężem. W przypadku pani White potrzeba ustrukturalizowania była szczególnie silna z braku innych wspólnych zainteresowań, szczególnie przed przyjściem na świat potomstwa i potem, gdy dzieci dorosły. W tym czasie małżonkowie grywali mniej intensywnie i nie tak często, gdyż dzieci spełniały swą zwykłą funkcję strukturalizowania czasu rodziców i stwarzały okazję do uprawiania GNT w szerszej, nawet akceptowanej, wersji stale zajętej pani domu.

S p o ł e c z n a k o r z y ś ć z e w n ę t r z n a jest wyznaczona przez to jaki użytek robi się z gry w szerszych kontaktach społecznych.

"W przypadku "GDYBY NIE TY" (są to słowa adresowane przez żonę do męża) zachodzi przekształcenie gry w rozrywkę "GDYBY NIE ON", umilającą spotkanie z koleżankami przy kawie. Tu znów widać wpływ gier na selekcję znajomych i przyjaciół. Nowa zaproszona na kawę sąsiadka jest jednocześnie zaproszona do udziału w "GDYBY NIE ON". Jeśli przyjmuje propozycję i dobrze się spisuje szybko stanie się serdeczną przyjaciółką starego grona. Jeśli odmówi przedstawiając korzystny wizerunek swego męża, nie zagrzeje długo miejsca w tym towarzystwie. To tak jakby konsekwentnie odmawiała "picia na przyjęciach" w wielu środowiskach skazałaby się tym samym na wykreślenie z listy gości. W ten sposób analiza formalna cech GNT dobiega końca. Procedurę tą rozjaśnia jeszcze analiza: "Dlaczego ty nie tak ale" najpospolitszej gry na spotkaniach towarzyskich, na zebraniach i w grupach psychoterapeutycznych na całym świecie.

Następne podrozdziały książki E.Berne zatytułowane są FUNKCJA GIER. Wybrałem z nich dwa następujące cytaty:

"Z przyjętego punktu widzenia wychowanie można uznać za proces edukacyjny, w którym uczy się dziecko, w jakie gry grać i jak w nie grać. Uczy się je także procedur, rytuałów i rozrywek, stosownych dla jego pozycji, w lokalnej sytuacji społecznej, lecz są one mniej istotne. Od jego wiedzy i biegłości w procedurach, rytuałach i rozrywkach zależeć będzie, jakie otworzą się przed nim szanse, lecz stosowane przez niego gry determinują wykorzystanie tych szans. Będąc elementem scenariusza, czy też nieświadomego planu życiowego, ulubione gry decydują też o jego losie: powodzeniu w małżeństwie, karierze i o k o l i c z n o ś c i a c h ś m i e r c i".

"Ponieważ tak mało jest okazji do intymności w codziennym życiu, a niektóre jej formy (zwłaszcza te intensywne) s ą d l a w i ę k s z o ś c i l u d z i p s y c h o l o g i c z n i e n i e m o ż l i w e, nasze życie społeczne w p r z e w a ż a j ą c e j c z ę ś c i u p ł y w a n a g r a c h. A zatem gry są zarówno konieczne jak i pożądane, a cały problem sprowadza się do tego, czy gry uprawiane przez daną osobę są dla niej najbardziej korzystne. W tym miejscu warto przypomnieć, że istotną cechą gry jest jej kulminacja albo w y p ł a t a. Zasadniczą funkcją wstępnych posunięć jest stworzenie sytuacji dla tej wypłaty."

Tak więc w grze "S p r y t" (robienie bałaganu i następnie przepraszanie) wypłatą i celem gry jest uzyskanie wybaczenia, wymuszonego usprawiedliwieniem się, ... robienie plam i wypalanie dziur papierosami to jedynie kroki na drodze do końcowej wypłaty, ale każdy z tych kroków daje w rezultacie osobną przyjemność. Przeprosiny są krytycznym bodźcem prowadzącym do rozwiązania sytuacji.

Oprócz funkcji społecznej, polegającej na strukturalizowaniu czasu, pewne gry pełnią rolę niezbędnego czynnika zdrowia dla niektórych ludzi. Ich równowaga psychiczna jest tak chwiejna, a pozycja utrzymywana z takim trudem, że pozbawienie gier może pogrążyć ich w trwałej rozpaczy a nawet psychozie. Ludzie tacy będą mocno oponować przeciwko wszystkim posunięciom

wywodzącym się z a n t y t e z y. Często można zaobserwować to zjawisko w sytuacjach małżeńskich, kiedy poprawa na skutek terapii psychiatrycznej jednego z małżonków tzn. porzucenie gier destrukcyjnych) prowadzi do nagłego pogorszenia u partnera, dla którego gra była n i e z m i e r n i e w a ż n a w utrzymaniu równowagi. Dlatego też w analizie gier trzeba zachowywać ostrożność.

N a s z c z ę ś c i e k o r z y ś c i z w o l n e j o d g r y i n t y m n o ś c i , która jest czy też powinna być n a j d o s k o n a l s z ą f o r m ą ż y c i a c z ł o w i e k a są tak duże, że nawet osobowości o chwiejnej równowadze mogą bezpiecznie i z radością poniechać swoich gier, jeżeli znajdą odpowiedniego partnera dla lepszego związku.

Na większą skalę gry są integralnymi i dynamicznymi składnikami nieświadomego p l a n u ż y c i o w e g o , czy też scenariusza każdej jednostki, wypełniają one czas aż do śmierci, a przy tym p o s u w a j ą a k c j ę n a p r z ó d . Ponieważ ostatni akt scenariusza domaga się na ogół "cudu" lub "katastrofy", odpowiadające mu gry są również k o n s t r u k t y w n e lub d e s t r u k t y w n e. I tak mówiąc potocznie, osoba której scenariusz jest zorientowany na "czekanie na gwiazdkę z nie ba" będzie pewnie chętnie grała w "Ach jaki pan jest wspaniały", zaś właścicielowi t r a g i c z n e g o s c e n a r i u s z a k o ń c z ą c e g o s i ę o c z e k i w a n i e m "r i g o r i s m o r t i s" łatwiej wybrać : "Teraz cię mam, ty sukinsynu".

"Warto zaznaczyć, że wyrażenia potoczne, podobne do użytych w poprzednim zdaniu, stanowią integralną część analizy gier i, że uczestnicy seminariów i grupowej psychoterapii posługują się ni mi zupełnie swobodnie. Wyrażenie "oczekiwanie rigoris mortis" pochodzi ze snu pacjentki, w którym zdecydowała się zakończyć swoje sprawy przed nadejściem śmierci. Inny pacjent uczestniczący w seansie tej grupy wskazał na fakt, pominięty przez terapeutę: w p r a k t y c e o c z e k i w a n i e n a g w i a z d k ę z n i e b a i n a ś m i e r ć s ą s y n o n i m i c z n e. Ponieważ wyrażenia potoczne są tak ważne w analizie gier, poświęcimy im później więcej miejsca".

Eric Berne, we wstępnych rozdziałach swojej książki, proponuje także różne sposoby klasyfikacji rozmaitych gier, prowadzonych przez ludzi. Klasyfikuje on te gry według: liczby graczy, używanej "waluty" oraz "intensywności". Dla zachęty przeczytania tej książki w całości przytoczę klasyfikację gier, prowadzonych przez ludzi, według ich cechy, którą można by nazwać i n t e n s y w n o ś c i ą. Otóż autor pisze, że :

"Wymienione trzy zmienne w sumie sprawiają, że gry można uznać za delikatne bądź gwałtowne. U ludzi zaburzonych psychicznie można często zauważyć progresję pod tym względem, co pozwala mówić o gradacji. Schizofrenik paranoidalny może zacząć od elastycznej, swobodnej i łagodnej gry pierwszego stopnia : "Ależ to okropne" i przejść aż do sztywnej, nieustępliwej i ostrej gry trzeciego stopnia. Rozróżniamy następujące stopnie :

a/ Gra pierwszego stopnia to taka, która jest społecznie akceptowana.

b/ Gra drugiego stopnia to taka, która nie powoduje żadnych trwałych nie dających się naprawić szkód, lecz jej uczestnicy wolą ją ukrywać przed innymi ludźmi.

c/ Gra trzeciego stopnia to taka, która kończy się dopiero na s a l i o p e r a c y j n e j , w s ą d z i e l u b k o s t n i c y .

a. PRZYKŁAD "GRY ŻYCIOWEJ" ALKOHOLIK

Nie mam zamiaru przepisywać tu książki E.Berne, chcę tylko zachęcić do jej przeczytania. Toteż następne cytaty jej wybranych fragmentów mogą być niejasne. Nie pozostaje nic innego jak tylko sięgnąć do oryginału (dostępnego zapewne w większych bibliotekach).

Wydaje się jednak ważne, aby przytoczyć przynajmniej końcowy fragment długiego, wielostronicowego, popularnego, zrozumiałego opisu gry pt.: "Alkoholik". Analityczny krótki opis tej gry według przytoczonej wyżej terminologii E.Berne jest następujący :

ALKOHOLIK

1. TEZA : "tyle złego już zrobiłem , spróbuj mnie powstrzymać."

2. ...

3. CEL : samooskarżanie się

4. ROLE : Alkoholik, Oskarżyciel, Wybawca, Kozioł Ofiarny, Pośrednik

W najpełniejszym kształcie jest to gra pięciostronna, chociaż role mogą być zagęszczone do tego stopnia, że na po początku i na końcu staje się ona dwustronna. Główną rolą wspomagającą jest rola O s k a r ż y c i e l a, którą najczęściej gra osoba odmiennej płci, zazwyczaj partner w małżeństwie. Trzecią rolę gra W y b a w c a, przeważnie tej samej płci, na przykład dobry lekarz domowy, interesujący się pacjentem i jego nadmiernym piciem. W klasycznym wydaniu lekarzowi udaje się wybawić alkoholika od jego nałogu. Po sześciomiesięcznej abstynencji White'a ci dwaj gratulują sobie nawzajem. Następnego dnia White leży pijany w rynsztoku.

Czwartą rolą jest K o z i o ł O f i a r n y lub Figurant. W powieściach odgrywa ją barman, który dobrodusznie rozszerza kredyt White'owi, daje mu kanapkę i filiżankę kawy, nie próbując ani go oskarżać, ani ratować. W normalnym życiu zwykle rolę tę spełnia m a t k a pijaka, która daje mu pieniądze i współczuje z powodu niewyrozumiałej żony. Ten fragment gry wymaga od White'a usprawiedliwienia swych p o t r z e b f i n a n s o w y c h jakimś g o d z i w y m c e l e m, który oboje przyjmują pozornie za d o b r ą m o n e t ę. Choć naprawdę d o s k o n a l e wiedzą, na co te pieniądze będą przeznaczone. Pomocniczym fachowcem we wszystkich grach, związanych z piciem jest barman albo sprzedawca w sklepie monopolowym. W grze "Alkoholik" piątą rolę odtwarza P o ś r e d n i k, bezpośredni dostawca, który także rozumie gadanie alkoholika i w pewien sposób jest najzacniejszą osobą w życiu każdego uzależnionego. Różnica pomiędzy Pośrednikiem a innymi osobami polega na różnicy między profesjonalistami a amatorami i odnosi się do każdej gry : "zawodowiec wie kiedy przestać". W pewnym momencie dobry barman odmawia obsługiwania "Alkoholika", który zostaje pozbawiony wtedy swych dawek, aż do chwili, gdy nie znajdzie bardziej pobłażliwego Pośrednika. We wczesnych stadiach "Alkoholika" ż o n a może grać w s z y s t k i e t r z y r o l e wspomagające: o północy jest K o z ł e m O f i a r n y m rozbierającym go, podającym kawę i podtrzymującym na duchu; rano jest O s k a r ż y c i e l e m robiącym wyrzuty z powodu niewłaściwego postępowania, wieczorem przemienia się w W y b a w c ę błagającego o zmianę postępowania.

5. POSUNIĘCIA : Trudno precyzyjnie prześledzić formowanie się tej gry z powodu jej z ł o ż o n o ś c i. Jednakże d z i e c i, szczególnie d z i e c i a l k o h o l i k ó w przejmują wiele manewrów charakterystycznych dla Alkoholika: "Spróbuj mnie powstrzymać", w co wchodzi kłamstwo, chowanie rzeczy, poszukiwanie uwag krytycznych i ludzi, którzy mogą pomóc, znajdowanie życzliwego sąsiada, który wspomoże w potrzebie itp. Samooskarżanie często odkłada się na lata późniejsze.

6. KORZYŚCI :

    1. Wewnętrzna psychologiczna (a) Picie jako bunt, podniesienie na duchu i pośrednie zaspokojenie chęci intymności ; (b) samooskarżanie (prawdopodobnie, przypisek: jako odmiana "potrzeb masochistycznych"),

    2. Zewnętrzna psychologiczna unikanie intymności seksualnej i innych jej form ,

    3. Wewnętrzna społeczna "Spróbuj mnie powstrzymać” ,

    4. Zewnętrzna społeczna "Kociokwik", "Martini" i inne rozrywki,

    5. Biologiczna oscylacja między miłością a nienawiścią,

    6. Egzystencjalna "Każdy chce mnie skrzywdzić".

 

b. PRZYKŁAD GRY MAŁŻEŃSKIEJ : OZIĘBŁA KOBIETA

Wracając do podstawowej tezy twórcy "Analizy Transakcyjnej" iż gry służą do tego, aby unikać intymności, przytoczę tutaj jeszcze fragment opisu gry pt.: "OZIĘBŁA KOBIETA".

1. TEZA: skrótowo "jest to zawsze gra małżeńska, gdyż trudno przypuścić by związek nieformalny dostatecznie długi stwarzał niezbędne warunki i przywileje. Związek taki nie mógłby zresztą przetrwać wobec zaistnienia tej gry. Mąż zaleca się do swej żony i zostaje odtrącony. Po kolejnej próbie żona mówi mu, że wszyscy mężczyźni to zwierzęta, że on jej na prawdę nie kocha, czy też nie kocha jej dla niej samej, a chodzi mu wyłącznie o seks."

"Przez jakiś czas mąż daje spokój, potem próbuje znów z tym samym skutkiem. Ostatecznie poddaje się i nie ponawia już zalotów. W miarę upływu czasu, żona zachowuje się coraz bardziej swobodnie, a czasem jest jakby roztargniona. Spaceruje po sypialni na wpół rozebrana, albo zapomina czystego ręcznika, kiedy się kąpie i prosi męża, żeby go przyniósł. Jeżeli uprawia grę w ostrej formie lub sporo pije, może zacząć flirtować w towarzystwie. Wreszcie małżonek reaguje na te prowokacje i znowu próbuje doprowadzić do zbliżenia. I tym razem zostaje odepchnięty, co wywołuje grę "AWANTURA", w której strony wzajemnie wypominają sobie swoje niedawne zachowanie, powołują się na inne pary, kłócą się o teściów i szwagrów, pieniądze i niepowodzenia, a wszystko to kończy się 'trzaśnięciem drzwiami'."

"Tym razem mąż stwierdza, że ma już dosyć i że znajdą "modus vivendi bez seksu". Mijają miesiące. On ignoruje paradowanie w negliżu i manewr z ręcznikiem. Żona staje się coraz bardziej prowokująco swobodna i roztargniona, ale on wciąż się opiera. Aż któregoś wieczoru sama podchodzi do niego i całuje go. On z początku nie reaguje, pamiętając o swoim postanowieniu, lecz wkrótce natura bierze górę, po długim poście i teraz jest już pewien, że to zrobi. Jego pierwsze nieśmiałe gesty nie są odrzucane. Staje się więc coraz bardziej zmysłowy. W krytycznym momencie żona cofa się i krzyczy : "Przecież ci mówiłam ! Wszyscy mężczyźni to zwierzęta. Ja chciałam tylko uczucia, ale tobie chodzi tylko o seks ! Następuje gra "AWANTURA", często z pominięciem faz wstępnych, a więc zamiast zaczynać od niedawnego zachowania, teściów, itp., przechodzi się od razu do pieniędzy."

"Należy zaznaczyć, że najczęściej, mimo protestów, mąż obawia się zazwyczaj zbliżenia nie mniej od swojej żony, gdyż często bywa tak, iż starannie wybrał on w przeszłości partnerkę, tak by zminimalizować niebezpieczeństwo nadmiernego eksploatowania swej zaburzonej potencji, za którą może winić ją."

"Grę tę w jej powszechnej formie uprawiają często niezamężne kobiety w różnym wieku. W takich wypadkach gra często zlewa się z innymi grami, takimi jak "OBURZENIE" lub "GWAŁT".

2. ANTYTEZA :"Gra ta jest niebezpieczna, a ewentualne antytezy są równie niebezpieczne. Wzięcie kochanki jest ryzykowne. Nie wykluczone, że wobec takiej stymulującej konkurencji, żona zaprzestanie gry próbując zainicjować normalne pożycie małżeńskie, ale może być już za późno. Z drugiej strony, może ten fakt wykorzystać (często z pomocą prawnika), jako broń przeciw mężowi w grze "Teraz cię mam, ty sukinsynu". Trudno też przewidzieć, co się stanie jeżeli mąż zasięgnie rad i zrozumie istotę swojej sytuacji, a jego żona tego nie zrobi. Jej gra może się załamać z chwilą, gdy mąż nabierze sił i spróbuje zdrowszych sposobów przystosowania się. J e ż e l i żona gra o s t r o, poprawa jego stanu może doprowadzić do r o z w o d u. Najlepiej byłoby gdyby obaj udali się po poradę taką, aby obnażone zostały ukryte korzyści gry i leżąca u jej podstaw p a t o l o g i a s e k s u a l n a. Potem małżonkowie mogliby próbować intensywnej psychoterapii indywidualnej. Może to zaowocować powtórnym małżeństwem typu "psychologicznego". Jeżeli się to nie uda, każda ze stron będzie przynajmniej w stanie lepiej dostosować się do istniejącej sytuacji.

Sensowną antytezę dla powszechnej formy gry stanowi również znalezienie innej towarzyszki życia. Niektóre dotkliwsze, czy też brutalniejsze antytezy są niemoralne lub wręcz kryminalne."

3. CEL : "... Krytyczny moment "OZIĘBŁEJ KOBIETY" stanowi końcowa faza w postaci AWANTURA". Jeżeli już do niej dojdzie, intymność seksualna nie wchodzi w rachubę, gdyż obie strony czerpią teraz perwersyjną satysfakcję z "AWANTURY" i nie odczuwają potrzeby dalszych wzajemnych podniet seksualnych. A więc istota "ANTY OZIĘBŁEJ KOBIETY" polega na tym by nie dać się wciągnąć w “AWANTURĘ". Pozostawia to żonę w stanie seksualnego niezaspokojenia, które może być tak ostre, że zrobi się ona bardziej uległa."

4. KORZYSCI :

1. Psychologiczna wewnętrzna : a) podtrzymanie istotnego przekonania

"Jestem czysta" ; b) uwolnienie się od poczucia winy za fantazje sadystyczne (Uwaga! Jest to jedynie hipoteza Erica Berne oparta na teorii Z.Freuda. Tym nie mniej! Czytelniku! wymyśl lepsze hipotezy niż te, które sformułował Z.Freud. przypisek)

2. Psychologiczna zewnętrzna: uniknięcie budzącej lęk nagości męża i stosunku seksualnego.

g. PRZYKŁAD GRY SEKSUALNE "GWAŁT"

1. T E Z A : Jest to gra tocząca się pomiędzy kobietą i mężczyzną, której łagodniejszą formę można by grzeczniej nazwę "ODCZEP SIĘ" albo "OBURZENIE ". Jej intensywność bywa rozmaita. (1) "GWAŁT PIERWSZEGO STOPNIA ", czy też "ODCZEP SIĘ" często odbywa się na spotkaniach towarzyskich i polega w zasadzie na łagodnym flircie. Pani Withe sygnalizuje , że jest do zdobycia i czerpie przyjemność ze starań określonego mężczyzny. Z chwilą gdy ten się zaangażuje, gra się kończy.

Jeżeli jest uprzejma, może całkiem szczerze powiedzieć:

"Doceniam twoje komplementy i dziękuję ci za nie" i przejść do dalszych podbojów. Jeżeli jest mniej wspaniałomyślna, może po prostu zostawić mężczyznę samego. Osoba grająca z talentem, na dużych przyjęciach może bardzo przedłużać grę, chodząc z miejsca na miejsce, co zmusza mężczyznę do wykonywania skomplikowanych manewrów, by być przy niej, a jednocześnie nie zwracać na siebie uwagi obecnych. (2) W " GWAŁCIE DRUGIEGO STOPNIA ", czy też "OBURZENIU" zaloty Blacka sprawiają Pani White jedynie uboczną satysfakcję, główną przyjemność czerpie ona natomiast z o d t r ą c a n i a go. Dlatego gra ta znana jest też pod potoczną nazwą "SPŁYWAJ FRAJE RZE ".Pani White doprowadza Blacka do znacznie silniejszego zaangażowania niż łagodny flirt przy "GWAŁCIE I-go stopnia" i cieszy się widokiem jego porażki. Black, rzecz jasna nie jest, aż taki bezradny na jakiego wygląda, i w rzeczywistości mógł sobie zadać sporo trudu by się zaangażować. Zazwyczaj Black gra w jakąś odmianę "KOPNIJ MNIE ".

(3) "GWAŁT TRZECIEGO STOPNIA " j e s t z ł ą i o k r u t n ą grą, która kończy się morderstwem, samobójstwem albo rozprawą sądową. Tutaj pani White prowokuje Blacka do kompromitującego go kontaktu fizycznego, a następnie twierdzi, że dokonał na nią kryminalnego napadu, czy też wyrządził jej nieodwracalną szkodę. W najbardziej cynicznej formie pani White może faktycznie zezwolić na pełen akt seksualny, z którego sama czerpie przyjemność, zanim jeszcze zaatakuje mężczyznę. Atak może nastąpić natychmiast, np. w formie krzyku "gwałconej" kobiety, lub po dłuższym czasie pod postacią samobójstwa, czy zabójstwa, po rozciągniętym w czasie romansie. Jeśli pani White decyduje się odegrać przestępczy napad, bez trudu znajduje zwykle płatnych lub chorobliwie wścibskich sprzymierzeńców, takich jak prasa, policja, adwokaci i krewni. Czasami jednak te osoby postronne w cyniczny sposób tak nią pokierują, że traci inicjatywę i staje się n a r z ę d z i e m i c h g i e r.

W niektórych przypadkach osoby postronne spełniają inną funkcję. Zmuszają one siłą panią White do podjęcia gry, ponieważ same chcą grać w "WALCZCIE ZE SOBĄ". Stawiają ją w takiej sytuacji, że aby zachować twarz i ocalić swoją reputację musi krzyczeć: GWAŁT !!. Zdarza się tak zwłaszcza, gdy dziewczyna jest niepełnoletnia, a jej związek z mężczyzną zostanie wykryty, czy wyjdzie na jaw. Może się ona wtedy czuć zmuszona do przekształcenia romansu w "GWA<149>T TRZECIEGO STOPNIA" , mimo że ma nań nadal ochotę.

2. A N T Y T E Z A : Mężczyzna nie daje się wciągnąć w grę, czerpie dużo przyjemności z łagodnych flirtów w ramach "ODCZEP SIĘ".

O D M I A N Y: Męskie wersje "GWA<149>TU" spotyka się nagminnie w transakcjach business-u i handlu. Inne wersje męskie to gra "WYRZUCENIE Z ŁÓŻKA"(a potem ona dostaje figę) i "PRZYTUL SIĘ"(a potem wylewa się ją z pracy).

3. C E L : Celem gry jest zemsta za d o m n i e m a n e, d o z n a n e k r z y w d y.

  1. K O R Z Y Ś C I :

  1. Psychologiczna wewnętrzna : wyrażenie nienawiści i projekcja poczucia winy, podtrzymanie przeświadczenia "jestem bez skazy".

  2. Psychologiczna zewnętrzna : uniknięcie emocjonalnej intymności seksualnej.

  3. Społeczna wewnętrzna : w postaci wypłat "Teraz cię mam ty sukinsynu".

  4. Społeczna zewnętrzna : w postaci wywypłat gier towarzyszących:"Ależ to okropne", "Sąd", "Walczcie ze sobą".

 

d. W CO GRAJĄ LUDZIE PODSUMOWANIE

Po dokładnym opisaniu wielu gier (patrz fragment spisu treści książki) jej autor w końcowych rozdziałach wyciąga następujące konkluzje: (UWAGA! podaję jedynie fragmentaryczne cytaty):

W ROZDZIALE 13 pt. ZNACZENIE GIER, Eric Berne pisze:

"1. Gry są przekazywane z pokolenia, na pokolenie. Ulubioną grę danej osoby można prześledzić wstecz do jej r o d z i c ó w i d z i a d k ó w , wprzód zaś do d z i e c i, które jeśli nie nastąpi skuteczna interwencja, nauczą jej z kolei swoje dzieci ... wstecz można się przy tym cofnąć z pewnością aż do stu lat, a w przód rzutować na lat co najmniej pięćdziesiąt. Przerwanie tego łańcucha, w którym uczestniczy pięć albo więcej pokoleń, może mieć g e o m e t r y c z n i e p o s t ę p u j ą c e skutki. Na świecie żyje wielu l u d z i, którzy mają przeszło dwustu potomków (przypisek: Ewa urodziła człowieka 200 000 lat temu [* 45-47]). Gry mogą z pokolenia na pokolenie słabnąć lub się zmieniać, chociaż wydaje się, że istnieje silna tendencja do kojarzenia się osób, które g r a j ą w podobne, jeżeli nie te same gry. Jest to tzw. h i s t o r y c z n e znaczenie gier."

"2. W y c h o w a n i e polega głównie na nauczeniu dzieci w jakie gry mają grać. Różne kultury i klasy społeczne preferują różne typy gier, a rozmaite plemiona i rodziny wybierają rozmaite ich odmiany. Jest to tzw. k u l t u r o w e znaczenie gier".

"3. Gry są jak gdyby wciśnięte między rozrywki i intymność. Rozrywki stają się nudne przy powtarzaniu tak jak i sprzyjające im spotkania towarzyskie. I n t y m n o ś ć wymaga dużej ostrożności, zagraża jej : "RODZIC", "DOROSŁY" (Sic) i "DZIECKO". Społeczeństwo k r z y w i s i ę n a s z c z e r o ś ć poza zaciszem domowym, rozsądek podpowiada, że może być ona n a d u ż y t a, a DZIECKO lęka się jej ponieważ wiąże się ze z d e m a s k o w a n i e m. Zatem żeby uciec od nudy rozrywek, nie narażając się przy tym na n i e b e z p i e c z e n s t w a i n t y m n o ś c i, większość ludzi idzie na kompromis g i e r tam gdzie to możliwe, i one głównie wypełniają im najciekawsze ze wspólnie spędzanych godzin. Jest to tzw. s p o ł e c z n e znaczenie gier."

"4. Ludzie wybierają na przyjaciół kolegów i najbliższe osoby, które grają w te same gry. Dlatego "każdy kto jest kimś" w danym kręgu społecznym (arystokracji, paczce młodzieżowej, klubie, miasteczku studenckim itp.) zachowuje się w sposób, który może wydawać się całkiem obcy członkom innego

kręgu społecznego. I odwrotnie, lecz będzie serdecznie przyjęty w innym kręgu społecznym. Jest to tzw. o s o b i s t e znaczenie gier."

W jednym z następnych rozdziałów, kończących dzieło pt.Ł "GRACZE" autor pisze, że " Na codzień najbardziej zapalonymi graczami są dwie kategorie osób: PONURACY I SKWERZY (Skwerod square, który w slangu amerykańskim oznacza człowieka sztywnego, konwencjonalnego, kogoś kto jest " jak należy "-przypisek tłumacza książki E.Berne na j. polski). PONURAK to człowiek, który jest "zły na swoją matkę" (lub ojca przypisek). W badaniu wychodzi na jaw, że złość ta trwa od wczesnego dzieciństwa. Często ma po temu istotne "Dziecięce" po wody: matka mogła go zostawić w krytycznym okresie jego dzieciństwa, bo zachorowała i poszła do szpitala, czy też mogła urodzić zbyt wiele rodzeństwa. Czasem porzucenie to jest bardziej dobro wolne mogła go oddać komuś na wychowanie, aby ponownie wyjść za mąż. W każdym razie od tego czasu stał się ponury i nadąsany. Nie lubi kobiet choć bywa Don Juanem. "Ponieważ dąsanie się jest umyślne, mężczyzna PONURAK może świadomie z niego zrezygnować, w dowolnym momencie życia, tak jak robił to w dzieciństwie, gdy nadchodził czas kolacji. Warunki niezbędne do takiej rezygnacji są takie same w przypadku dorosłego co i małego PONURAKA . Chodzi o to by, mógł on zachować twarz i by otrzymał jakąś atrakcyjną ofertę w zamian za przywilej dąsania się. (...)." "Z żeńskimi PONURAKAMI sytuacja jest taka sama, "mutatis mutandis", g d y m a j ą z ł o ś ć d o o j c a. Terapeuta-mężczyzna musi potraktować ich "DREWNIANĄ NOGĄ" (-"CZEGO SPODZIEWAĆ SIĘ PO KOBIECIE, KTÓRA MIAŁA TAKIEGO OJCA" z jeszcze większą dyplomacją). Inaczej ryzykuje, że zostanie skreślony jako "M ę ż c z y z n a p o d o b n y d o o j c a". "Każdy z nas ma także w sobie troszeczkę SKWERA, a celem analizy gier jest zredukowanie tej cząstki do minimum. SKWER to ktoś, kto jest n a d m i e r n i e w r a ż l i w y na wpływy RODZICIELSKIE. Stąd w momentach ważnych, krytycznych, wtedy, kiedy oceniają go inni, wpływy te zakłócają jego dorosłe przetwarzanie danych i jego DZIECI, spontaniczność, co daje w rezultacie niestosowne, niezręczne, czasami śmieszne, mało imponujące ZACHOWANIE. W ekstremalnych przypadkach SKWER bywa Lizusem, Pozerem i Natrętem. (...) "PIŁA" jest jeszcze bardziej nienaganna od "SKWERA". Określenie to jest zarezerwowane dla kobiet, chociaż czasem mówi się tak o mężczyznach mających nieco kobiece skłonności." W jednym z ostatnich rozdziałów swojej książki pt.: "AUTONOMIA" autor pisze, że: "Odzyskanie a u t o n o m i i ujawni się poprzez wyzwolenie, czy też odzyskanie trzech zdolności: a. WRAŻLIWOŚCI, b. SPONTANICZNOŚCI oraz c. INTYMNOŚCI", "WRAŻLIWOŚĆ”: oznacza zdolność widzenia ekspresu do kawy i słyszenia śpiewu ptaków na własny sposób, nie tak jak nas nauczono. Można zasadnie przyjąć, że niemowlęta słyszą i widzą.""Wtedy pojawia się " dobry ojciec ", który uważa, że powinien "uczestniczyć" w doświadczeniach dziecka i pomóc mu rozwijać się"

Mówi: "to jest sójka, a to jest wróbel". Z chwilą gdy chłopiec zacznie się skupiać nad tym, który ptak jest sójką, a który wróblem, nie potrafi już widzieć ptaków, ani słyszeć, jak śpiewają. Musi je widzieć i słyszeć tak, jak życzy sobie ojciec. Ojciec ma ze swojej strony słuszność, ponieważ niewielu ludzi może pozwolić sobie na przejście przez życie zachwycając się śpiewem ptaków, i im szybciej chłopiec rozpoczyna swą "edukację" tym lepiej." "Niektórzy jednak potrafią patrzeć i słuchać w dawny sposób. Ale większość przedstawicieli gatunku ludzkiego utraciła wrażliwość m a l a r z a , p o e t y czy też m u z y k a i nie pozostawiono im możliwości widzenia i słyszenia wprost, nawet jeżeli mogą sobie na to pozwolić. Muszą do tego dojść wtórnie. Odzyskanie tej zdolności będziemy nazywać odzyskaniem "WRAŻLIWOŚCI", lub odzyskaniem możności osobistego obserwowania świata. Takie wrażliwe odbieranie świata wymaga przede wszystkim aby jak najczęściej żyć "tu i teraz", a nie gdzieś indziej, w przyszłości albo w przeszłości. Daleko duchem jest ktoś, np., który spieszy się, dla którego najważniejsza jest punktualność. Człowiek wrażliwy jest żywy, ponieważ wie jak czuje, wie gdzie jest i co dzieje się w danej chwili." "SPONTANICZNOŚĆ oznacza z kolei wolność wyboru i wyrażania własnych uczuć z dostępnego ich asortymentu. Oznacza wyzwolenie od przymusu grania i odczuwania tylko tego, czego człowieka odczuwać nauczono." "INTYMNOŚĆ to spontaniczna, wolna od gier otwartość osoby świadomej, osiągnięcie stanu podobnego do osobowości nieskażonego dziecka, w całej jego naiwności żyjącego tu i teraz. ...." "Ponieważ intymność jest w istocie funkcją naturalnego "DZIECKA", zazwyczaj zostaje spełniona, jeśli nie zakłócą jej gry. Tym, co ją niszczy, jest na ogół przystosowanie się do wpływów "RODZICA". Niestety, jest to zjawisko prawie powszechne. Lecz zanim tak się stanie, większość dzieci okazuje miłość, która jest sednem intymności." "Świadomie, bądź nieświadomie, rodzice od urodzenia uczą swe dzieci, jak się zachowywać, myśleć, czuć i spostrzegać. Uwolnienie się od tych wpływów nie jest sprawą łatwą, ponieważ są one głęboko zakorzenione i podczas pierwszych dwudziestu czy trzydziestu lat życia niezbędne dla biologicznego i społecznego prze trwania. W gruncie rzeczy wyzwolenie to jest w ogóle możliwe tylko wówczas, gdy jednostka staje się a u t o n o m i c z n a, to znaczy zdolna do wrażliwego spostrzegania, spontaniczności i intymności, i ma własny sąd o tym, co zaakceptować z rodzicielskich nauk. (... ) Wtedy jest przygotowana do kontaktów wolnych od gry. " Od czasu wydania książki E.Berne w roku 1964 i uzyskania przez jego teorię rozgłosu napisano wiele rozpraw naukowych, książek popularyzujących, jak i literackich felietonów odwołujących się do jego konceptów (* 42,44,75,77,78,80). Czytając te teksty odnosi się jednak wrażenie, że najcelniej, dosadnie i efektywnie ujmował to jednak pierwowzór. Dzieło "W co grają ludzie?" jest systematyczne, uporządkowane, przekazuje konkretną wiedzę. Co proponuję więc. ZASTANÓW SIĘ, JAKIE GRY prowadzisz Ty sam. Być może nie posługujesz się manipulacyjnymi rozgrywkami zbyt często lub przynajmniej jakaś złożona gra nie jest Twoją jedyną pasją życiową. Jest jednak mało prawdopodobne, abyś gier nie prowadził w ogóle. Jeśli ustalisz już celne nazwy na prowadzone przez Ciebie gry, to spróbuj uświadomić sobie także, jakie są ich CELE, ANTYTEZY, ROLE przypisane innym (komu?) i KORZYŚCI. Jak już będziesz miał taką świadomość to możesz o swoich grach porozmawiać z kimś bliskim. No, ale z kim. Czy aby nie z partnerem ?-----------------------------(*) Przypisek: Dla ułatwienia prezentacji teorii E.Berne wprowadzam tu pojęcie "potrzeby głównej" po to, aby nazywać krótko i jednolicie "coś" co E.Berne rozumie jako głód czegoś innego, czyli pewną wtórną potrzebę psychiczną; czasami jest to głód po znania, głód sławy; czasami potrzeba umartwiania się (lekko nasilony masochizm) lub upokarzania innych (lekko nasilony sadyzm).

 

V. PIĘĆ KREGÓW WTAJEMNICZENIA DO SPRAW DAMSKO-MĘSKICH

Celowo nie podaję tu omówień wybranych powieści. W miejsce krytyk literackich proponuję zabawę i zagadki. Poniżej podaję dane bibliograficzne 15 powieści, wybranych w języku polskim, często wznawianych, łatwo dostępnych w bibliotekach. Część z nich zapewne już czytałeś.

Bez trudu spostrzeżesz się więc o jakie kręgi wtajemniczenia tu chodzi.

Jeśli nie masz jasności na czym polega proponowana tu gradacja no to cóż, będziesz musiał przeczytać więcej tych dzieł. żadna z wyliczonych powieści nie jest nudna. Skomplikowanie spraw narasta również w obrębie każdego "kręgu". Każdą z powieści możesz traktować nie tylko jako rozrywkę, lecz również jako wyzwanie intelektualne. Spróbuj ustalić, jakie fragmenty cytowanych teorii psychologicznych są "ilustrowane" przez kolejną czytaną przez Ciebie powieść, życzymy Ci dobrej kondycji psychicznej, gdy sięgniesz po powieści wyliczone w grupie piątej.

I. 1. Irwin Show : POGODA DLA BOGACZY, PIW, Warszawa, 1980

2. John Braine : JEDYNA I OSTATNIA MIŁOŚĆ, PIW, Warszawa, 1987,

3. John Steinbeck : NA WSCHÓD OD EDENU, PIW, Warszawa, 1982,

II. 1. Francoise Sagan : PEWIEN UŚMIECH, KAW, Warszawa, 1974,

2. Christine Arnothy : KAżDEMU JEGO RAJ, KAW, Katowice, 1989,

3. Francoise Sagan : WITAJ SMUTKU, PIW, Warszawa, wznowienie w 1989,

III. 1. John Updike : WYJDŹ ZA MNIE, PIW, Warszawa, 1982,

2. John Fowles : KOCHANICA FRANCUZA, PIW, Warszawa, 1973,

3. Henry Mulish : DWIE KOBIETY, PIW, Warszawa, 1989,

IV. 1. John Fowles : MAG (tom I i II), PIW, Warszawa, 1982,

2. Jonathan Corrol : KRAINA CHICHÓW, Warszawa, 1990,

3. Michał Bułhakow : MISTRZ I MAŁGORZATA, Zakład Narodowy im.

Ossolińskich, Wrocław, 1990,

V. 1. Margarit Durras : KOCHANEK, PIW, Warszawa, 1984,

2. Milan Kundera : NIEZNOŚNA LEKKOŚĆ BYTU, Wydawnictwo Alfa,

Warszawa, 1991,

3. Jerzy Nikodem Kosiński : KROKI, PIW, Warszawa, 1989.

LITERATURA

  1. Brodziak A.: Funkcja Ewy. Wydawca: Zakład Poligraficzny. Bytom, ul. Wolności 37, 1991.

  2. Waldemar Kozłowski : Jak mierzyć miło\2sc\1 ? Przegląd Psychologiczny, 1988, nr 2 , s.527-541.

  3. Krystyna Lubelska : Co czuję kiedy czuję, że kocham. Wiedza i Życie, 1989, nr 7-8, s.34-36.

  4. Eric Berne : W co grają ludzie ?, PWN, Warszawa 1987.

  5. John Bancroft : Le desir sexuel. La Recherche, 1989, nr 213, s.1060.

  6. Rober Crooks, Karla Baur : Our Sexuality, The Benjamin - Cummings Publishing Company. Inc. Menlo Park 1983.

  7. Erich Fromm : O sztuce miłości. PWN, Warszawa 1971.

  8. Jose Ortega y Gasset : Szkice o miłości. Czytelnik, Warszawa, 1989.

  9. Jeanne Segal : Feeling Great. Oreda Unity Press, Santa Cruz (California, USA), 1983.

  10. Kazimierz Pospiszyl : W mrokach podświadomości - trzeci odkrywca. Wiedza i Życie, 1989, nr 9.

  11. Brodziak A. : Współudział czynników psychologicznych w rozwoju chorób organicznych narządów wewnętrznych. Polskie Archiwum Medycyny Wewnętrznej, 1978, 6, 653-658.

  12. Brodziak A. : Pojęcia łączące naurofizjologię i psychologię lekarską. Przegląd Lekarski, 1987, nr 9, 655-665.

  13. Brodziak A. : Psychomatyka. Skrypt śląskiej Akademii Medycznej, Katowice, 1983.

  14. Brodziak A. : Ewolucyjny model pojęcia choroby ze szczególnym uwzględnieniem zaburzeń psychosomatycznych. Polski Tygodnik Lekarski, 1985, 39, 801-805.

  15. Brodziak A. : Próba oszacowania przekonań podstawowych osób chorujących na niektóre schorzenia narządów wewnętrznych. Polski Tygodnik Lekarski, 1986, 41, 1040-1044.

  16. Brodziak A.: Niektóre elementy wzoru zachowania osób otyłych. Pol.Arch.Med.Wewn. 1987, 73, 121-129.

  17. Brodziak A.: Jesteś nieśmiertelny - jeśli nie wierzysz to posłuchaj konkluzji fizyków, biologów i lekarzy o wnioskach płynących z Zasady Antropicznej. Wydawca: Zakład Poligraficzny, Bytom (ul. Wolności 37), 1990.

  18. Brodziak A.: Zastosowanie elementów teorii mnogości do rozpoznawania różnicowego. Polski Tygodnik Lekarski, 1967, 22, 121.

  19. Brodziak A.: Algorithmization of natural medical diagnostic. An approach to the electronic system, indicating correct diagnostic procedure. Ann.Med.Sec.Pol.Acad.Sci. 1970, 15, 5-36.

  20. Brodziak A.: Psychonika - Teoria struktur i procesów informacyjnych centralnego układu nerwowego człowieka. Wydawnictwo PAN, Katowice, 1974.

  21. Brodziak A.: Czym jest ból i przyjemność. Problemy, 1988, nr 3.

  22. Brodziak A.: Podstawowe mechanizmy regulacji fizjologicznych. Rozdział wstępny do podręcznika pt. "Fizjologia człowieka z elementami fizjologii klinicznej", PZWL, Warszawa, 1989.

  23. Brodziak A.: Engram pamięciowy i istota wyobrażeń. Problemy, 1989, nr 6.

  24. Brodziak A.: Jak mózg człowieka "ładuje" do pamięci życiorys - czyli o utracie orientacji w czasie i przestrzeni. Młody Technik, 1989, nr 2.

  25. Brodziak A.: życie sztuczne. Problemy, 1990, nr 1-3.

  26. Brodziak A.: Dalekosiężny nasłuch. Problemy, 1978, nr 4.

  27. Bannister D. Issues and approaches in personal construct theory. Academic Press. Orlando-San Diego-London, 1985.

  28. Beail N.: Repertory grid technique and personal constructs. Application in clinical and educational settings. Croom Helm Pub.Inc. London-Sydney, 1985.

  29. Eliot R.S.: Stress and the heart. Mechanisms-Measurements-Management. Futura Publishing Co. Inc. Mount Kisco-New York, 1988.

  30. Ellis A.: The essence of rationale psychotherapy: A comprehensive approach to treatment. Institute for Advanced Study in Rational Psychotherapy, New York, 1970.

  31. Fransella F. Thomas L.: Experimenting with personal construct psychology. Routledge and Kegan Paul, London-New York, 1988.

  32. Hebb D.O. The organization of behavior. J.Wiley and Sons, New York, 1949.

  33. Kelly G.A.: The psychology of personal constructs. Norton Co. New York, 1955.

  34. Kelly G.A.: Man's construction of his alternatives. W podręczniku G.Lindzey (Ed.) Assessment of human motives. Rinehart and Co. New York, 1958.

  35. Kelly G.A.: A theory of personality. The psychology of personal constructs. Norton Co. New York, 1963.

  36. Neimeyer R.A. Neimeyer G.J.: Personal construct therapy case-book. Springer Publ.Co. New York, 1987.

  37. Palmer H.: The Enneagram. The definitive guide to the ancient system for understanding yourself and the others in your life. Harper and Row Publishers, San Francisco-New York, 1988.

  38. Tart C.: Transpersonal Psychologies. Harper and Row Publishers, San Francisco-New York, 1975.

  39. Wagner J.P. Walter R.E.: Reliability and validity study of a Sufi personality typology: The Enneagram. Journal of Clinical Psychology, 1983, 39(5), 161-168.

  40. Baranowski M. Jonderko K. Brodziak A.: Niektóre elementy wzoru zachowania pacjentów z wrzodziejącym zapaleniem jelita grubego i chorobą wrzodową dwunastnicy. Przegląd Lekarski, 1990, 7, 521.

  41. Mankiewicz M.: Tylko dla mężatek. P.A. Interpress (Seria czasopisma Uroda), Warszawa, 1988.

  42. Osiecka A.: Zabawy poufne. KAW, Katowice, 1990.

  43. Wołak K.: Problematyka badań nad tożsamością własnej cielesności. Przegląd Psychologiczny, 1989, nr 4.

  44. Osiecka A.: Czarna wiewiórka. Czytelnik, Warszawa, 1989.

  45. Poulton J.: Wszystko o Ewie. New Scientist, 1987, nr 5, przedruk tłumaczenia artykułu na j.polski w "Problemach", 1987, nr 12.

  46. Lestienne C.: Odnaleziono Ewę. Sciences et Avenir 1988, nr 494, przedruk w "Problemach", 1988, nr 11.

  47. Iłowiecki M.: Ewa - nasza czarna pramatka. Fantastyka, 1988, nr 11.

  48. Scheler M.: Wessen und Formen der Sympathie. [1922], (wydanie drugie, poprawione, tekstu zatytułowanego: Zur Phönomenologie und Theorie der Sympathiegefühle und von Liebe und Hass. 1913) - tłumaczenie polskie wydane w roku 1980 przez PWN pt. "Istota i formy sympatii".

  49. Weber R.: Dialogues with Scientists and Sages: The Search for Unity. Penguin Books Ltd. Harmondsworth, Middlesex, England 1986 - tłumaczenie polskie wydane pt. "Poszukiwanie jedności - Nauka i mistyka", Wydawnictwo "Pusty Obłok", Warszawa, 1990.

  50. Jung C.G.: Archetypy i symbole. Wydawnictwo "Czytelnik", Warszawa, 1981.

  51. Tischner J.: Kryzys jako kryzys myślenia. Tygodnik Powszechny, 1985, nr 46 (17.IX.1985).

  52. Hoyle F.: The Intelligent Univers. A new view on creation and evolution. Michael Joseph Ltd. London, 1985.

  53. Białkowski G.: Wyobrażenia i emocje w nauce i sztuce, Wiedza i Życie, 1989, nr 10.

  54. Brodziak A.: Stan ducha a zdrowie - czyli o stresie inaczej. Wydawnictwo BT, Katowice, 1991.

  55. Gombrowicz W.: Dziennik 1957-1961. Wydawnictwo Literackie, Kraków, 1988.

  56. Swanbrow D.: Paradoks szcz\2es\1cia. przedruk z Psychology Today w Wiedza i Życie, 1990, nr 6.

  57. Lowen A.: Miłość, seks i serce. Wydawnictwo Pusty Obłok, Warszawa, 1990.

  58. Irwin Show : POGODA DLA BOGACZY. PIW, Warszawa, 1980.

  59. John Braine : JEDYNA I OSTATNIA MIłOŚĆ. PIW, Warszawa, 1987.

  60. John Steinbeck : NA WSCHÓD OD EDENU. PIW, Warszawa, 1982.

  61. Francoise Sagan : PEWIEN UŚMIECH. KAW, Warszawa, 1974.

  62. Christine Arnothy : KAŻDEMU JEGO RAJ. KAW, Katowice, 1989.

  63. Francoise Sagan : WITAJ SMUTKU. PIW, Warszawa, wznowienie w 1989.

  64. John Updike : WYJDŹ ZA MNIE. PIW, Warszawa, 1982.

  65. John Fowles : KOCHANICA FRANCUZA. PIW, Warszawa, 1973.

  66. Henry Mulish : DWIE KOBIETY. PIW, Warszawa, 1989.

  67. John Fowles : MAG (tom I i II). PIW, Warszawa, 1982.

  68. Jonathan Carroll : KRAINA CHICHÓW. Warszawa, 1990.

  69. Michał Bułhakow : MISTRZ I MAŁGORZATA. Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław, 1990.

  70. Margarit Durras : KOCHANEK. PIW, Warszawa, 1984.

  71. Milan Kundera : NIEZNOŚNA LEKKOŚĆ BYTU. Wydawnictwo Alfa, Warszawa, 1991.

  72. Jerzy Nikodem Kosiński : KROKI. PIW, Warszawa, 1989.

  73. Szafraniec L.: Takie dni jakie noce. Twój Styl, 1990, nr 5.

  74. Wojdyłło E.: Lubię lubić. Twój Styl, 1990, nr 5.

  75. Rödiger Rogoll : Aby być sobą. PWN, Seria Logos, Warszawa, 1989.

  76. Gray M.: Siły życia. PWN, Seria Logos, Warszawa, 1990.

  77. Christenson L. Christenson N.: Przyjaźń, miłość, małżeństwo. Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa, 1990.

  78. Fischaleck Fritz : Uczciwa kłótnia małżeńska. Instytut Wydawniczy PAX. Warszawa.

  79. Dąbrowski K.: W poszukiwaniu zdrowia psychicznego. PWN, Seria Logos, Warszawa, 1989.

  80. M.S.: Zostawcie facetów w spokoju: Kobieta i Mężczyzna, 1991, nr 6.

  81. James Tiptree jr : "Houston, Houston". FANTASTYKA, 1983, nr 3.

  82. Colin Kapp : "Formy chaosu". FANTASTYKA, 1984, nr 1-2.

  83. Kim Stanley Robinson : "ślepy geometra". FANTASTYKA, 1989, nr 10.

  84. George R.R.Martin : "Żeglarze nocy". FANTASTYKA, 1989, nr 11-12.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Alchemia twoich marzeń Andrzej Brodziak
Alchemia Twoich marzeń Andrzej Brodziak
ALCHEMIA Twoich marzen Brodziak A
Brodziak Andrzej Alchemia marzeń
Brodziak Andrzej Jesteś nieśmiertelny
Brodziak Andrzej Funkcja Ewy czyli o racjonalnej metodzie przewidywania przyszłości
Brodziak Andrzej Pulapka osobista
Brodziak Andrzej Funkcja Ewy Sens Ludzkiej Egzystencji
Brodziak Andrzej Pułapka jak się z niej wydostać
Brodziak Andrzej Kwantowanie czasoprzestrzeni
Brodziak Andrzej Gwiazdy i Ty
Brodziak Andrzej I twój niezwykły umysł także
Jak poznać, umówić się i nawiązać relację z piękną kobietą, ucieleśnieniem Twoich marzeń
Siła Marzeń Gosia Andrzejewicz
Gosia Andrzejewicz SIŁA MARZEŃ
kram z marzeniami, przedszkole, Andrzejki

więcej podobnych podstron