Katolicko-protestancka debata na temat autorytetu Biblii
— filed under: katolicyzm, biblia
Co sądzić o Kościele Rzymskokatolickim? Część 3. KATOLICKO-PROTESTANCKA DEBATA NA TEMAT AUTORYTETU BIBLII - artykuł Normana L. Geislera i Ralpha E. MacKenzie, który ukazał się w Christian Research Journal, Wiosna/Lato 1994, s.24). Redaktorem naczelnym Christian Research Journal jest Elliot Miller.
Niniejszy materiał został przetłumaczony z artykułu w jęz. angielskim dostępnego w internetowych zasobach Christian Research Institute (CRI). Jest to trzecia część z serii artykułów pod wspólnym tytułem: "What Think Ye of Rome?" Niektórym dyskusjom pomiędzy ewangelicznymi chrześcijanami odnośnie ich stosunku do Kościoła Rzymskokatolickiego towarzyszy więcej ognia niż światła. W części pierwszej Kenneth R. Samples rzuca szersze światło na współczesny katolicyzm (zbyt wąsko i zbyt schematycznie spostrzegany przez niektóre kręgi fundamentalistów). Część druga podejmuje temat: "Czy Kościół Rzymskokatolicki posiada cechy niebiblijnego kultu, sekty?" Wiele osób w kręgach ewangelikalnych trzymuje, że ten, kto odpowie na to pytanie przeczącą znajduje się poza granicami Reformacji. Kenneth R.Samples prezentuje powody dla których nie można klasyfikować Kościoła Katolickiego jako kultu. Naświetla również te główne doktryny, które oddzielają katolików od reszty ewangelicznych chrześcijan. Zarówno katolicy jak i protestanci zgadzają się, że Biblia jest nieomylnym Słowem Boga. Lecz katolicy dodatkowo uznają, że tradycja kościoła jest równie autorytatywna. To prowadzi ich do popierania doktryn, które protestanci - utrzymujący, że jedynie Biblia jest nieomylna - odrzucają. Jakie argumenty katolicy podają na obronę swego poglądu i jaką odpowiedź udzielają im protestanci? Norman L. Geisler i Ralph E. MacKenzie odpowiadają na to pytanie w części trzeciej (niniejszej). Część czwarta, stanowi kontynuację części trzeciej w dyskusji na temat autorytetu Biblii i podejmuje temat nieomylności papieża.
W zasobach CRI możesz znaleźć elektroniczną wersję ok. 200 artykułów apologetycznych z Christian Research Journal oraz prawie 100 artykułów z Christian Research Newsletter. Istnieje też możliwość wyszukania interesującej informacji.
W niniejszym artykule wszystkie cytaty w jęz. polskim (o ile nie zaznaczono inaczej) są na podst. 3-go wydania katolickiej Biblii Tysiąclecia.
SPIS TREŚCI
1. Wstęp
Tradycyjnie, rzymski katolicyzm zawsze, w swych oficjalnych wypowiedziach, miał w wielkim poważaniu Pismo święte. Faktycznie, tacy doktorzy Kościoła jak: Hieronim, Augustyn, Anzelm czy św. Tomasz z Akwinu - w swoim traktowaniu Pisma świętego - brzmią jakby byli protestantami. Na nieszczęście, rzymski katolicyzm nie poszedł za ich przykładem, lecz wyniósł pozabiblijną tradycję do poziomu równego Biblii. Autorzy uznają to za poważny błąd powodujący straszne konsekwencje w praktycznym formowaniu chrześcijańskiej wiary osób świeckich. Pismo św. powinno być ostatecznym i autorytatywnym przewodnikiem dla chrześcijan. Jak apostoł Paweł przypomina Tymoteuszowi "Od lat bowiem niemowlęcych znasz Pisma święte, które mogą cię nauczyć mądrości wiodącej ku zbawieniu przez wiarę w Chrystusie Jezusie." (2Tym.3:15)
W jaki sposób protestanci ewangeliczni postrzegają współczesny rzymski katolicyzm? W pierwszych dwóch odcinkach tej serii [1] Kenneth R. Samples pokazał, że klasyczny katolicyzm i protestantyzm zgadzają się odnośnie najbardziej zasadniczych doktryn wiary chrześcijańskiej, tak jak zostało to sformułowane w starożytnych kredach ekumenicznych. Z drugiej strony, Samples zarysował 5 zagadnień doktrynalnych różniących rzymski katolicyzm od protestantyzmu. Są to kwestie: autorytetu, usprawiedliwienia, mariologii, sakramentalizmu i mszy, oraz religijnego pluralizmu.
Samples zauważył, że choć rzymski katolicyzm posiada fundamenty osadzone w chrześcijańskiej ortodoksji, to zbudował jednak na tych fundamentach wiele nauk skłaniających się zarówno do kompromisu jak i podkopywania chrześcijańskich fundamentów. Doszedł do wniosku, że katolicyzmu nie powinno się postrzegać ani jako kultu, sekty (tj. systemu niechrześcijańskiego), ani jako biblijnego kościoła. Rzymski katolicyzm jest historycznym kościołem chrześcijańskim, który pilnie potrzebuje biblijnej reformy.
Pierwsze dwa odcinki tej serii w większości poświęcono ustaleniu, iż katolicyzm jest historycznym kościołem chrześcijańskim. W pozostałych odcinkach skierujemy naszą uwagę na najbardziej krytyczne różnice doktrynalne pomiędzy katolikami a protestantami. Jest to szczególnie istotne w czasie, gdy wielu ekumenicznie nastawionych protestantów jest gotowych przedstawiać różnicę pomiędzy katolikami a protestantami w kategoriach niewielkich różnic, które spotkamy pomiędzy wieloma denominacjami protestanckimi. Gdyż, chociaż różnice doktrynalne pomiędzy katolikami a protestantami nie usprawiedliwiają obdarzania się nawzajem epitetem kultu, czy sekty, to jednak usprawiedliwiają oficjalne rozdzielenie obu obozów, które rozpoczęło się Reformacją protestancką XVI wieku i jest kontynuowane do dziś.
Pośród wielu różnic doktrynalnych między katolikami a protestantami, żadne nie jest tak fundamentalne jak kwestia autorytetu i usprawiedliwienia. W odniesieniu do tych kwestii Reformacja podkreśliła dwie zasady: formalną (sola Scriptura) i materialną (sola fide) [2] : tylko Biblia i tylko wiara. W tej części oraz w części czwartej skupimy się na formalnej przyczynie Reformacji - sprawie autorytetu. W części piątej (i ostatniej) przyjrzymy się przyczynie materialnej - kwestii usprawiedliwienia.
2. PROTESTANCKIE ROZUMIENIE ZASADY SOLA SCRIPTURA
Przez sola Scriptura protestanci rozumieją, że tylko Pismo jest podstawowym i ostatecznym źródłem wszelkiej doktryny i praktyki (wiary i moralności). Przez pojęcie sola Scriptura należy rozumieć następujące rzeczy. Po pierwsze, Biblia jest bezpośrednim objawieniem od Boga. Stąd Biblia posiada boski autorytet - to co Biblia mówi Bóg mówi.
Po drugie, Biblia jest wystarczająca, zawiera wszystko co jest potrzebne do wiary i pobożności. Dla protestantów "sola Scriptura" oznacza, że "tylko Biblia" jest ostatecznym autorytetem dla naszej wiary.
Po trzecie, Pismo św. nie tylko jest wystarczające, ale także posiada ostateczny autorytet. Jest ostateczną instancją do której możemy się odwołać we wszelkich sprawach doktrynalnych i moralnych. Bez względu na to, jak dobrym byłoby ich słuchać, wszyscy Ojcowie kościoła, papieże i sobory są omylne - tylko Biblia jest nieomylna.
Po czwarte, Biblia jest zrozumiała (jasna). Zrozumiałość Pisma św. nie znaczy, że wszystko w Biblii jest doskonale jasne, lecz raczej, że jest tak odnośnie zasadniczych nauk. Innymi słowy: główne kwestie w Biblii są proste, a proste kwestie są kwestiami głównymi. Nie znaczy to, jak katolicy często zakładają, że protestanci nie korzystają z żadnej pomocy Ojców Kościoła, czy wczesnych soborów. W rzeczy samej, protestanci uznają wielkie teologiczne i chrystologiczne obwieszczenia pierwszych czterech soborów. Więcej, protestanci odnoszą się z wielkim szacunkiem do nauczania pierwszych Ojców, chociaż w oczywisty sposób nie wierzą w ich nieomylność. Tak więc, nie można powiedzieć, tradycja chrześcijańska jest bezużyteczna czy niepotrzebna, jej znaczenie jednak jest sprawą drugorzędną.
Po piąte, Biblia interpretuje Biblię . Jest to tzw. zasada analogii wiary. Kiedy mamy trudności ze zrozumieniem trudniejszych i mniej oczywistych fragmentów Pisma, kierujemy się do innych jego fragmentów. Gdyż najlepszą interpretacją Biblii jest sama Biblia. Używamy więc bardziej oczywistych fragmentów Pisma św. aby poprzez nie interpretować fragmenty mniej oczywiste.
3. KATOLICKIE ARGUMENTY ZA TRADYCJĄ JAKO DODATKIEM DO BIBLII
Jedną z największych różnic pomiędzy katolikami a protestantami jest kwestia tego, czy sama Biblia jest wystarczającym i ostatecznym autorytetem dla wiary i pobożności, czy też jest nim Biblia oraz pozabiblijna tradycja apostolska. Katolicy nadal utrzymują, że istnieje konieczność aby Magisterium nauczające (tzn. papież i jego biskupi) rozstrzygało odnośnie tego co wchodzi, a co nie, w skład autentycznej tradycji apostolskiej.
Nie wszyscy katolicy zgadzają się na temat związku jaki tradycja ma z Pismem. Niektórzy np. sądzą, że są to dwa równoległe źródła objawienia. Inni z kolei myślą, że tradycja jest jakąś niższą formą objawienia. Jeszcze inni postrzegają tradycję w sposób prawie protestancki, tzn. jako zwykłą (choć nieomylną) interpretację objawienia które znajdujemy jedynie w Biblii. Tradycyjni katolicy tacy, jak Ludwig Ott i Henry Denzinger, zmierzają do tej pierwszej kategorii. Zaś współcześni katolicy tacy, jak John Henry Newman czy kardynał Joseph Ratzinger, do tej drugiej. Język Soboru Trydenckiego wydaje się popierać tradycyjne rozumienie. [3]
Bez względu na to czy pozabiblijna tradycja apostolska jest uznawana za drugorzędne źródło objawienia, czy nie, nie ma wątpliwości, że Kościół Rzymskokatolicki utrzymuje, iż tradycja apostolska jest zarówno autorytatywna jak i nieomylna. I to jest kwestia, którą chcemy tutaj rozważyć.
Katolickie argumenty na rzecz nieomylności tradycji apostolskiej.
Sobór trydencki dobitnie ogłosił, że sama Biblia nie jest wystarczająca dla wiary i pobożności. Bóg ustanowił tradycję jako dodatek do Biblii, aby stanowiła wiarygodny przewodnik dla kościoła.
Bezbłędne przewodnictwo w interpretowaniu Biblii pochodzi z kościoła. Jednym z określających to kryteriów jest jednomyślna zgoda Ojców [4] . Zgodnie z wyznaniem wiary Soboru Trydenckiego (z 13 listopada 1565), wszyscy wierni katolicy muszą zgodzić się i wyznawać, że "Nigdy nie zaakceptuję ani nie będę interpretował ['Pismo św.'] inaczej jak tylko w zgodzie z jednomyślną zgodą Ojców..." [5]
Uczeni katoliccy wysuwają szereg argumentów na dowód jako ostatecznego autorytetu zarówno Biblii jak i tradycji (w przeciwieństwie do samej tylko Biblii). Jednym z ich ulubionych argumentów jest to, że Biblia nie naucza, że tylko ona jest naszym ostatecznym autorytetem dla wiary i moralności. W ten sposób nawet na gruncie protestanckim nie ma powodu do uznawania zasady sola Scriptura. Katolicy faktycznie wierzą, że takie stanowisko protestanckie jest niespójne i nieuzasadnione, gdyż Biblia nie naucza, że jest jedyną podstawą dla wiary i moralności.
Faktem jest, argumentują katoliccy teologowie, że Biblia naucza iż powinniśmy podążać za apostolska "tradycją" tak samo jak za spisanymi słowami apostołów. Św. Paweł napomina chrześcijan w Liście do Tesaloniczan, pisząc: "Przeto, bracia, stójcie niewzruszenie i trzymajcie się tradycji, o których zostaliście pouczeni bądź żywym słowem, bądź za pośrednictwem naszego listu." (2Tes.2:15 por. 3:6)
Jeden z katolickich apologetów nawet posunął się w argumentacji do stwierdzenia, że apostoł Jan wierzył, że tradycja posiada pierwszeństwo wobec Pisma gdyż napisał: "Wiele mógłbym ci napisać, ale nie chcę użyć atramentu i pióra. Mam bowiem nadzieję, że zobaczę cię wkrótce, i wtedy osobiście porozmawiamy." (3Jan.13) Dodał też: "Dlaczego apostoł dał pierwszeństwo ustnej Tradycji wobec spisanej Tradycji... jeśli zwolennicy sola Scriptura utrzymują, że Pismo jest nadrzędne w stosunki do ustnej Tradycji?" [6]
Rzymskokatolicki apologeta, Peter Kreeft, przedstawia szereg argumentów na rzecz tradycji: "Taki pogląd rozdziela od siebie Kościół i Pismo, które stanowią jedność. To nie są dwa rywalizujące konie w wyścigu o autorytet, lecz raczej jeden jeździec (Kościół) dosiadający jednego konia (Pismo)." Dalej, dodaje: "Nie jesteśmy nauczani przez nauczyciela bez księgi, ani przez księgę bez nauczyciela, lecz przez jednego nauczyciela, Kościół, z jedną księga - Biblią." [7]
Kreeft dalej argumentuje, że "sola Scriptura pogwałca zasadę przyczynowości mówiącą, że skutek nie może być większy od swej przyczyny." Gdyż "następcy apostołów, biskupi Kościoła, określili kanon, listę ksiąg, które zostały ogłoszone jako nieomylne i należące do Pisma św." I "jeśli Pismo jest nieomylne, to w tym przypadku, Kościół musi również być nieomylny." [8]
Według Kreeft'a "denominacjonizm jest, wg standardów Pisma, skandalem nie do przyjęcia - zob. Jan.17:20-23 i 1Kor.1:10-17." Dalej stwierdza: "pozwólmy aby pięćset osób zaczęło interpretować Biblię bez autorytetu Kościoła, a wkrótce będziemy mieli pięćset denominacji." [9] Tak więc odrzucenie autorytetu apostolskiej tradycji prowadzi do niebiblijnego skandalu denominacjonizmu.
Kończąc, Kreeft argumentuje, że "pierwsi chrześcijanie nie mieli Nowego Testamentu, lecz tylko Kościół, który ich uczył." [10] W tym przypadku, używanie samej Biblii bez tradycji apostolskiej było zatem niemożliwe.
4. PROTESTANCKA OBRONA ZASADY SOLA SCRIPTURA
Chociaż te argumenty wydają się być przekonywające dla przeciętnego katolika, są w rzeczywistości błędne u podstaw. Dalej pokażemy, że każdy z katolickich argumentów przeciwko protestanckiej doktrynie sola Scriptura jest błędny, oraz że katolicy nie są w stanie dostarczyć znaczącej podstawy dla katolickiego dogmatu o nieomylności ustnej tradycji.
Czy Biblia naucza sola Scriptura?
Odnośnie tego czy Biblia naucza zasady sola Scriptura należy podkreślić dwie sprawy. Po pierwsze, tak jak uznają to też uczeni katoliccy, nie jest konieczne, aby Biblia jawnie i otwarcie nauczała sola Scriptura aby zasada ta była prawdziwa. Wiele chrześcijańskich doktryn stanowi nieunikniony wniosek z dedukcji logicznej pewnych jednoznacznych fragmentów Biblii (np. Trójca). Sola Scriptura mogłaby zatem również być wywnioskowana dedukcyjnie z tego, co naucza Biblia.
Po drugie, Biblia naucza domyślnie (implicite), jeśli nie jawnie (explicite), że jest jedyną nieomylną podstawą dla wiary i moralności. Można to wykazać na wiele sposobów. Np. faktem jest, że samo Pismo, bez potrzeby tradycji zostało określone jako "natchnione przez Boga" (theopnuestos) aby każdy wierzący był "doskonały, przysposobiony do każdego dobrego czynu." (2Tym.3:16-17) To stwierdzenie rozbrzmiewa ponad katolickim twierdzeniem, że Biblia jest oficjalnie niewystarczająca bez pomocy tradycji. Św. Paweł twierdzi, że natchnione przez Boga Pisma są wystarczające. I w przeciwieństwie do niektórych katolickich apologetów, zawężanie tego fragmentu Biblii do samego Starego Testamentu nie pomoże katolikowi z dwóch powodów: po pierwsze, Nowy Testament jest również nazwany "Pismem" (2P.3:15-16; 1Tym.5:18 por. Łk.10:7); i po drugie, jest niespójnym argumentować, że natchnione przez Boga pisma Starego Testamentu były wystarczające, a pisma Nowego Testamentu już nie.
Dalej, Jezus i apostołowie nieustannie odwoływali się do Biblii jako ostatecznego autorytetu. Czynili to poprzez często stosowaną frazę: "jest napisane", która to występuje w Nowym Testamencie ok. 90 razy. Jezus użył tej frazy trzy razy odwołując się do Pisma jako ostatecznego autorytetu podczas dysputy z szatanem (Mt.4:4,7,10).
Oczywiście, Jezus (Mt.5:22,28,31; 28:18) oraz apostołowie (1Kor.5:3; 7:12) czasami odnosili się do ich własnego, danego im przez Boga, autorytetu. Twierdzenie jednak, że to mogłoby być potwierdzeniem wiary w to, iż kościół Rzymu wciąż dziś posiada nieomylny autorytet jest tylko twierdzeniem pozbawionym uzasadnienia, gdyż nawet oni sami przyznają, że nie ma dzisiaj żadnego nowego objawienia takiego, jakie występowało w czasach spostolskich. Innymi słowy, jedynym powodem dla którego Jezus i apostołowie mogli odwoływać się do autorytetu spoza Biblii było to, że Bóg wciąż dawał wtedy normatywne (tzn. ustanawiające standard) objawienie na temat wiary i moralności wierzących. To objawienie było często wpierw obwieszczane ustnie zanim zostało spisane (np. 2Tes.2:5) co nie upoważnia nas do odwoływania się do ustnego objawienia Nowego Testamentu jako dowodu na to, że dziś występuje również jakiś pozabiblijny, nieomylny autorytet.
Co więcej, Jezus jasno pokazał, że Biblia jest szczególna, wyjątkowa i wyniesiona ponad wszelką tradycję. Zganił faryzeuszy za odrzucanie sola Scriptura i negowanie ostatecznego autorytetu Słowa Bożego poprzez swoją religijną tradycję, gdy powiedział: "Dlaczego i wy przestępujecie przykazanie Boże dla waszej tradycji? (...) I tak ze względu na waszą tradycję znieśliście przykazanie Boże." (Mt.15:3,6)
Ważne jest odnotować, że Jezus nie ograniczał swego stwierdzenia do zwykłej ludzkiej tradycji lecz odnosił je szczególnie do tradycji rozpowszechnianych przez religijne autorytety, które stosowały swoje tradycje aby błędnie interpretować Pisma. Istnieje bezpośrednia paralela pomiędzy tradycjami Judaizmu, które narosły wokół (i zaciemniły a nawet zanegowały Pismo) a chrześcijańskim tradycjami, które od pierwszego wieku narosły wokół (i zaciemniły a nawet zanegowały) Pismo. W końcu nawet katoliccy uczeni sami dokonują porównywań pomiędzy najwyższym kapłaństwem Starego Testamentu a rzymskokatolickim papiestwem - wydaje się to zatem być dobrą analogią.
I w końcu, mówiąc słowami św. Pawła, Biblia nieustannie ostrzega nas, że "nie wolno wykraczać ponad to, co zostało napisane" (1Kor.4:6) [11] Ten rodzaj nawoływania znajdujemy w całej Biblii. Mojżeszowi Bóg powiedział: "Nic nie dodacie do tego, co ja wam nakazuję, i nic z tego nie odejmiecie" (Deu.4:2). Salomon potwierdził to w Księdze Przysłów, mówiąc: "Każde słowo Boga w ogniu wypróbowane, (...) Do słów Jego nic nie dodawaj, by cię nie skarał: nie uznał za kłamcę." (Prz.30:5-6) Również w ostatnich słowach zamykających Biblię Jan w ten sam sposób nawołując oznajmił "Ja świadczę każdemu, kto słucha słów proroctwa tej księgi: jeśliby ktoś do nich cokolwiek dołożył, Bóg mu dołoży plag zapisanych w tej księdze. A jeśliby ktoś odjął co ze słów księgi tego proroctwa, to Bóg odejmie jego udział w drzewie życia i w Mieście Świętym - które są opisane w tej księdze." (Obj.22:18-19). Czyż można bardziej dobitnie wyrazić zasadę sola Scriptura?
Oczywiście żaden z tych fragmentów nie zabrania możliwości pojawienia się jakichś objawień w przyszłości. Lecz powyższe fragmenty można zastosować w rostrzygnięciu różnicy pomiędzy protestantami a katolikami na temat tego, czy są jakieś autorytatywne i normatywne objawienia poza tymi, które zostały już objawione apostołom i prorokom a które zostału zawarte w Biblii. Powyższe cytaty poruszają dokładnie ten temat. Faktycznie to nawet sam prorok nie mógł niczego dodawać do objawienia jakie mu dał Bóg. Prorocy nie byli nieomylni we wszystkim co rzekli, lecz tylko wtedy, gdy Bóg udzielał im objawienia (i do tego nie wolno im było ani dodać, ani ująć żadnego słowa).
Skoro zarówno katolicy jak i protestanci zgadzają się, że nie ma żadnego nowego objawienia tej rangi, co objawienie dane apostołom na początku naszej ery, to z tego prosty wniosek, że powyższe cytaty popierają protestancką zasadę sola Scriptura. Gdyż jeśli nie ma już żadnego normatywnego objawienia po apostołach, i jeśli nawet samym prorokom nie wolno było dodawać do objawienia, to z tego wynika, że Pismo św. jest jedynym nieomylnym źródłem boskiego objawienia.
Rzymscy katolicy przyznają że Nowy Testament jest jedynym, jakie posiadamy, nieomylnym źródłem nauczania apostolskiego z pierwszego wieku. Jednakże nie wydają się doceniać znaczenia tego faktu, że to przeważa szalę w kierunku protestanckiej argumentacji za sola Scriptura. Gdyż nawet wielu wczesnych Ojców poświadczało fakt iż całe apostolskie nauczanie zostało włożone w Nowy Testament. Przy całym uznaniu faktu istnienia tradycji apostolskiej, J.D.N. Kelly konkluduje, że "przypuszczalnie nie ma dowodów na istnienie innych wierzeń czy praktyk wystepujących w tych czasach, które by nie zostały wzmiankowane w księgach znanych później jako Nowy Testament." Faktycznie wielu wczesnych ojców, włączając Atanazego, Cyryla Jerozolimskiego, Chryzostoma czy Augustyna wierzyło, że Biblia jest jedyną nieomylną podstawą dla wszelkiej doktyny chrześcijańskiej. [12]
Zatem, jeśli Nowy Testament jest jedynym nieomylnym zapisem nauczania apostolskiego, to wtedy wszelki inny zapis z pierwszego wieku musi być omylny. Nie ma znaczenia, że katolicy wierzą iż nauczające Magisterium kościoła później ogłosiło, że pewna część pozabiblijnej tradycji jest nieomylna. Faktem jest, że nie posiadają oni żadnego nieomylnego zapisu z pierwszego wieku na bazie którego mogliby podjąć taką decyzję.
Cała tradycja apostolska znajduje się w Biblii
Prawdą jest, że Nowy Testament mówi o naśladowaniu "tradycji" (tj. nauczania) apostołów czy to w formie ustnej czy pisemnej. Jest tak dlatego, że byli oni żyjącymi autorytetami ustanowionymi przez samego Chrystusa (Mt.18:18; Dz.2:42; Ef.2:20). Jednakże kiedy oni zmarli, nie było już więcej autorytetu żyjących apostołów, gdyż tylko ten, kto był naocznym świadkiem zmartwychwstania Chrystusa, mógł posiadać autorytet apostoła (Dz.1:22; 1Kor.9:1) Ponieważ Nowy Testament jest jedynym (nieomylnym) zapisem tego, czego nauczali apostołowie, stąd wynika że od śmierci apostołów jedynym apostolskim autorytetem jaki mamy jest natchniony zapis ich nauczania znajdujący się w Nowym Testamencie. Tak więc cała tradycja apostolska (nauczanie) odnośnie wiary i praktyki znajduje się w Nowym Testamencie.
To niekoniecznie oznacza, iż wszystko czego apostołowie kiedykolwiek nauczali, jest w Nowym Testamencie. Nie oznacza również tego, że wszystko co powiedział Jezus też tam się znajduje (por. J.20:30; 21:25). Oznacza jednak, że całe apostolskie nauczanie, które Bóg uznał za konieczne dla wiary i praktyki (moralności) zostało tam zachowane (2Tym.3:15-17). Jedynym rozsądnym wnioskiem jest to, że Bóg zadbał o to aby zostało zachowane to, co natchnione.
Fakt, że apostołowie czasami odnosili się do "tradycji" podawanych ustnie w sposób autorytatywny w żaden sposób nie umniejsza protestanckiej argumentacji za sola Scriptura. Po pierwsze, nie jest konieczne aby te ustne nauki musiały być natchnione czy nieomylne . One mogły być tylko autorytatywne. Wierzący byli proszeni aby się ich "trzymali" (1Kor.11:2) i "trwali przy nich" (2Tes.2:15). Lecz ustne nauki apostołów nie były nigdy nazwane "nieomylnymi", "niepodważalnymi", czy czymś w tym rodzaju, dopóki nie zostały zachowane jako Pisma.
Apostołowie byli żyjącymi autorytetami, lecz nie wszystko co rzekli było nieomylne. Katolicy rozumieją przecież różnicę pomiędzy twierdzeniem autorytatywnym a nieomylnym gdyż sami dokonują takiego rozróżnienia pomiędzy zwykłymi orzeczeniami papieża a orzeczeniami nieomylnymi ex cathedra ("z urzędu" św. Piotra).
Po drugie, tradycje (nauki) apostołów, stanowiące objawienie, zostały zapisane - są więc natchnione i nieomylne gdyż stanowią teraz Nowy Testament. To co katolicy muszą dowieść (a czego nie potrafią) jest to, że Bóg, który uznał za istotne dla wiary i moralności Kościoła natchnąć zapisanie 27 ksiąg nauczania spostolskiego, dopuścił aby zabrakło w nich jakiegoś istotnego objawienia. Jest nieprzekonywujące, że Bóg dopuścił aby następne pokolenia zmagały się, czy nawet walczyły, aby uściślić gdzie to domniemane objawienie możnaby znaleźć. Tak więc, jakkolwiek autorytatywni byli apostołowie przemawiający ze swego urzędu, tylko te ich słowa, które zostały zapisane są natchnione i nieomylne (2Tym.3:16-17; por. J.10:35).
Nie znajdujemy nawet śladu dowodu na to, by którekolwiek z objawień jakie apostołowie otrzymali od Boga aby zaprezentować je szerszemu ogółowi, nie zostało zapisane w tych unikalnych księgach - natchnionych księgach Nowego Testamentu - które pozostawili Kościołowi. To zaś prowadzi nas do następnego punktu.
Biblia jasno stwierdza, że Bóg od początku pragnął aby Jego normatywne objawienia były spisane i zachowane dla następnych pokoleń. "Spisał więc Mojżesz wszystkie słowa Pana." (Ex.24:4) a jego księga została zachowana w Arce (Deu.31:26). Dalej, "Zawarł więc Jozue w tym dniu przymierze z ludem i nadał mu ustawę i nakaz (...)" i "Jozue zapisał te słowa w księdze Prawa Bożego." (Joz.24:25-26) tak jak nakazał mu Mojżesz (por. Joz.1:7). Podobnie, "Samuel ogłosił ludowi prawa władzy królewskiej, zapisał je w księdze i złożył ją przed Panem." (1Sam.10:25). Izajasz otrzymał polecenie od Pana: "weź sobie wielką tabliczkę i napisz na niej zwykłymi literami" (Iz.8:1) oraz: "wypisz to na tabliczce, przy nich, i opisz to w księdze, żeby służyło na przyszłe czasy jako wieczyste świadectwo" (Iz.30:8). Daniel posiadał kolekcję "ksiąg" Mojżesza i proroków skończoną za proroka Jeremiasza (Dan.9:2).
Zarówno Jezus jak i pisarze Nowego Testamentu używali zwrotu "jest napisane" ponad 90 razy (por. Mt.4:4,7,10), podkreślając znaczenie spisanego słowa Boga. Kiedy Jezus ganił przywódców żydowskich to czynił to nie dlatego, że nie postępowali zgodnie z tradycjami, lecz ponieważ "nie rozumieli Pism" (Mt.22:29). Widać stąd jasno, że Bóg chciał od początku aby Jego objawienie było zachowane w Piśmie, a nie w pozabiblijnej tradycji. Twierdzenie, że apostołowie nie spisali całego objawienia, jakie dał im Bóg jest tym samym, co twierdzenie, że nie byli oni posłuszni Bożemu rozkazowi obowiązującemu proroków, by nie odejmować ani dodawać żadnych słów od siebie.
Biblia nie stoi na stanowisku preferowania ustnej tradycji
Katolickie użycie 3 Listu Jana dla dowodzenia nadrzędności ustnej tradycji jest klasycznym przykładem wyrywania tekstu z kontekstu. Jan nie porównuje tutaj żadnej tradycji ustnej ze spisaną odnośnie przeszłości lecz przeciwstawia pisemną formę komunikacji formie ustnej dziejącej się w teraźniejszości . Zwróćmy uwagę, że Jan powiedział: "Wiele mógłbym ci napisać, ale nie chcę użyć atramentu i pióra. Mam bowiem nadzieję, że zobaczę cię wkrótce, i wtedy osobiście porozmawiamy." (3J.13). Kto nie wolałby rozmowę w cztery oczy z żywym apostołem zamiast otrzymywać od niego list?
Biblia posiada większą klarowność niż tradycja
Biblia posiada większą klarowność niż jakiekolwiek tradycje, które miałyby pomóc nam ją zrozumieć. Tak, jak stwierdzono wyżej, w przeciwieństwie do raczej szerokiego niezrozumienia przez katolików, klarowność nie oznacza iż wszystko w Biblii jest absolutnie jasne lecz to, że główne przesłanie jest jasne. Tzn. wszelkie doktryny esencjonalnie istotne do zbawienia i życia zgodnie z wolą Bożą są wystarczająco klarownie przedstawione.
Faktyczne zakładanie, że ustna tradycja apostolska, nie zapisana w Biblii, jest nieodzowna do rozpoznania natchnionych fragmentów Biblii jest argumentowaniem, że nienatchnione jest bardziej zrozumiałe od natchnionego Czyż nie jest kompletną zarozumiałością zakładać, że omylny człowiek wypowiada się w sposób bardziej zrozumiały od nieomylnego słowa Boga? Jest nierozumnym obstawać przy tym, że słowa apostołów, które nie zostały zapisane, są bardziej zrozumiałe od tego o czym oni pisali - wiemy z doświadczenia, że tak nie jest.
Tradycja i Pismo nie są nierozdzielne
Twierdzenie Petera Kreeft'a, że Pismo i tradycja apostolska są nierozdzielne jest nieprzekonywające. Nawet jego ilustracja konia (Pismo) i jeźdźca (tradycja) sugeruje, że Pismo i tradycja apostolska są czymś oddzielnym. Dalej, nawet jeśli założymy, że konieczne jest istnienie tradycji, to katolicki wniosek iż z tego wynika, że tradycja musi być nieomylna - i oczywiście chodziłoby tu o nieomylną tradycję Kościoła Rzymskokatolickiego - jest niezasadniony. Protestanci, którzy wierzą w sola Scriptura akceptują tradycję jako taką; nie wierzą tylko w jej nieomylność. I w końcu, argument Kreeft'a błędnie zakłada, że Biblia została wytworzona przez Kościół Rzymskokatolicki. Jak dalej zobaczymy, nie zachodzi tu taki przypadek.
Nie ma pogwałcenia zasady przyczynowości
Argument Kreeft'a że sola Scriptura pogwałca zasadę przyczynowości jest błędny z jednego podstawowego powodu: jest oparty na fałszywym założeniu. Kreeft błędnie zakłada (nieświadomy tego, co Sobór Watykański II oraz I powiedział o kanonie [13] ), że kościół ustanowił kanon. Faktycznie to Bóg ustanowił kanon poprzez natchnienie tych ksiąg, a nie innych. Kościół jedynie odkrył to, które księgi Bóg ustanowił (natchnął) aby należały do kanonu. W tym więc przypadku argument Kreeft'a, że przyczyna musi być równa (lub większa) swoim skutkom jest błędny i nie na temat.
Odrzucenie autorytetu tradycji nie musi prowadzić do skandalu denominacjonalizmu
Wniosek Kreeft'a, że odrzucenie poglądu rzymskokatolickiego na nieomylność tradycji prowadzi wprost do skandalu podziałów międzywyznaniowych nie jest słuszny z kilku powodów. Po pierwsze, błędem jest zakładać, że wszelkie podziały są skandaliczne (zobacz np. 1Kor.11:19 - przypis tłum.) Nie musi tak być dopóki dane wyznania nie odrzucają zasadniczych doktryn kościoła chrześcijańskiego oraz prawdziwej duchowej jedności z innymi wierzącymi (w przeciwieństwie do formalnej, zewnętrznej jednolitości organizacyjnej). Nikt też nie może argumentować, że niewierzący nie są w stanie dostrzec jedności duchowej skoro Jezus powiedział: "Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali." (J.13:35).
Po drugie, ortodoksyjni katolicy dobrze wiedzą, że skandal liberalizmu jest tak samo wielki wewnątrz kościoła katolickiego jak i poza nim. Kiedy katoliccy apologeci ogłaszają, że pośród katolików panuje znacząco więcej zgody doktrynalnej niż między protestantami, muszą porównywać ortodoksyjnych katolików ze wszystkimi protestantami (ortodoksyjnymi i nieortodoksyjnymi) - co oczywiście nie jest uczciwym porównaniem.
Tylko kiedy ktoś porównuje takie rzeczy jak: rodzaj i warunki kandytata do chrztu, zakres władzy kościelnej, poglądy na eucharystię czy inne mniej zasadnicze doktryny, to pomiędzy ortodoksyjnymi protestantami rzeczywiście istnieją większe różnice. Kiedy jednak porównamy różnicę pomiędzy ortodoksyjnymi katolikami i ortodoksyjnymi protestantami, czy pomiędzy wszystkimi katolikami i wszystkimi protestantami, odnośnie bardziej zasadniczych doktryn, nie znajdziemy żadnej wyraźnej przewagi katolicyzmu. Ten fakt neguje wartość domniemanego nieomylnego Magisterium nauczającego Kościoła Rzymskokatolickiego. W rzeczy samej protestanci wydają się być tak samo jednomyślni odnośnie zasadniczych doktryn posiadając tylko nieomylną Biblię bez żadnych jej nieomylnych interpretatorów!
Po trzecie, ortodoksyjne denominacje protestanckie, chociaż jest ich tak wiele, nie podzieliły się w sposób historyczny tak bardzo jak różne "obrządki" Kościoła Katolickiego. Różnice pomiędzy ortodoksyjnymi protestantami dotyczą w większości zagadnień drugorzędnych a nie doktryn pierworzędnych (fundamentalnych). Więc ten katolicki argument przeciwko protestantyzmowi równie dobrze uderza w sam katolicyzm.
Po czwarte, jak zaważył J.I.Packer "prawdziwe i głębokie podziały zostały spowodowane nie przez tych, którzy trzymali się zasady sola Scriptura lecz przez tych, którzy choć będąc protestantami, podobnie jak katolicy ją odrzucili. Dalej, "jeśli zwolennicy sola Scriptura odcięli się jedni od drugich to przyczyną był raczej grzech niż protestancka cześć odddawana Biblii." [14] Z pewnością to jest często tego powodem. Zła hermeneutyka (metoda interpretacji Pisma) jest bardziej istotna w dewiacji od ortodoksji niż odrzucenie nieomylnej tradycji Kościoła Rzymskokatolickiego.
Chrześcijanie pierwszych wieków posiadali Pismo i żyjących apostołów
Argument Kreeft'a że pierwsze pokolenie chrześcijan nie posiadało Nowego Testamentu lecz jedynie kościół, który ich nauczał pomija kilka podstawowych faktów. Po pierwsze, zasadniczą Biblią pierwszych chrześcijan, jak to stwierdza NT (por. 2Tym.3:15-17; Rz.15:4; 1Kor.10:6), był Stary Testament. Po drugie, pierwsi chrześcijanie nie potrzebowali dalszego objawienia od Apostołów w formie pisemnej z jednego oczywistego powodu: wciąż mieli żyjących apostołów, którzy mogli ich nauczać. Jednakże gdy apostołowie umarli stało się rzeczą niezbędną aby zapis ich nauczania stał się szerzej dostępny. I tak się stało z apostolskimi pismami zwanymi potem Nowym Testamentem. Po trzecie, argument Kreeft'a błędnie zakłada, że istniała apostolska sukcesja (zobacz część 4, następne zagadnienie). Jedynym nieomylnym autorytetem który zastąpił apostołów było ich nieomylne nauczanie - Nowy Testament.
5. ARGUMENTY PROTESTANCKIE PRZECIWKO NIEOMYLNOŚCI TRADYCJI
Jest wiele powodów dla których protestanci odrzucają rzymskokatolickie twierdzenie, że apostolska tradycja jest równa autorytetowi Biblii. Poniżej kilka najważniejszych argumentów.
Ustne tradycje są niewiarygodne
W rzeczy samej, ustne tradycje są notorycznie niewiarygodne. Są one główną glebą z której wyrastały różne mity i legendy. To, co jest zapisane, jest w łatwiejsze do zachowania w niezmienionej formie. Holenderski teolog Abraham Kuyper zauważa cztery korzyści płynące z faktu spisania Bożego objawienia: (1) Zachowuje ono trwałość - nie wchodzą w grę błędy pamięciowe, świadome lub przypadkowe zniekształcenia treści, powstające zwykle na przestrzeni tak długiego okres czasu, (2) Może być rozpowszechnione przez tłumaczenia i reprodukcje, (3) Cechuje się stałością i czystością, (4) Jest ostateczną normą, którą nie mogą być inne formy komunikowania się. [15]
Dla kontrastu, to co nie jest zapisane łatwiej ulega zniekształceniu. Istniała niespisana "tradycja apostolska" (tzn. rzeczywiście pochodząca od apostołów) oparta na niezrozumieniu słów Jezusa. Niektórzy błędnie zakładali, że Jezus stwierdził iż apostoł Jan nie umrze. Jednakże sam Jan zdemaskował tą fałszywą tradycję swoim autorytatywnym zapisem (J.21:22-23).
Zdrowy rozsądek i doświadczenie historyczne pokazują, że pokolenie ludzi żyjące w tym samym czasie, co domniemane objawienie, jest w dużo łatwiejszej sytuacji, aby moć ocenić jego wartość niż następne pokolenia (i to setki lat później). Wiele tradycji zostało przez rzymskokatolickie Magisterium ogłaszonych za boskie objawienie w setki lat po tym jak się pojawiały. I w przypadku niektórych z nich nie ma solidnych dowodów, że daną tradycję wyznawała znacząca ilość ortodoksyjnych chrześcijan nawet i całe wieki później. Także ci żyjący tak wiele lat później są w dużo gorszej sytacji niż ówcześni apostołowie aby wiedzieć co jest rzeczywiście objawieniem od Boga.
Istnieje wiele wzajemnie sprzecznych tradycji
Wszyscy przyznają, nawet uczeni katoliccy, że istnieją wzajemnie sprzeczne tradycje chrześcijańskie. W rzeczy samej wielki teolog okres średniowiecza, Peter Abelard, odnotował całe setki różnic. Np. niektórzy Ojcowie (Augustyn) popierali apokryfy (tj. chodzi o tzw. księgi deuterokanoniczne - przyp. tłum.) Starego Testamentu, podczas gdy inni (Hieronim) się im sprzeciwiali. Niektórzy wielcy nauczyciele (św. Tomasz z Akwinu) sprzeciwiali się niepokalanemu poczęciu Marii podczas gdy inni (Scotus) je popierali. Tak więc niektórzy Ojcowie sprzeciwiali się zasadzie sola Scriptura podczas gdy inni ją popierali.
Teraz każdy z tych faktów czyni niemożliwością aby zaufać tradycji w jakimkolwiek autorytatywnym sense, gdyż zawsze powstaje pytanie: która z przeciwnych sobie tradycji (nauk) powinna zostać przyjęta. Odpowiedź typ: "ta, która została autorytatywnie orzeczona przez kościół" jest rozmowaniem w błędnym kole, gdyż nieomylność tradycji stanowi już część argumentu na rzecz doktryny o nieomylnym autorytecie kościoła. Autorytet kościoła powinien zaś zostać dowiedziony bez odwoływania się do siebie samego. Fakt, że jest tak wiele sprzecznych tradycji pokazuje, że tradycja jest niewiarygodnym źródłem do autorytatywnego określania dogmatów.
Nie jest też wystarczające argumentowanie, że chociaż poszczególnym Ojcom nie można w pełni dać wiary, to jednak ich "jednomyślnej zgodzie" można zaufać. Po prostu nie było czegoś takiego jak jednomyślna zgoda Ojców odnośnie niejednej doktryny ogłaszanej "nieomylnie" przez Kościół Rzymskokatolicki (zobacz niżej). W niektórych przypadkach nie było nawet zgody większości! Stąd odwoływanie się do nauczającego Magisterium Kościoła Katolickiego dla definitywnego rozstrzygnięcia sporów teologicznych jest błędem.
Katolicy w odpowiedzi podają analogię, że tak jak żona rozpoznaje głos swego męża w tłumie, tak kościół rozpoznaje głos swego Męża w rozstrzyganiu, która tradycja jest wiarygodna. Analogia jednak jest błedna (pomijając już to, że analogia niczego nie udowadnia lecz tylko ilustruje - przyp. tłum.) Po pierwsze, zakłada arbitralnie (bez żadnego dowodu), że istnieje jakaś wyznaczona przez Boga postapostolska droga pozabiblijnego decydowania, które tradycje pochodzą od Boga.
Po drugie, w stosunku do tradycji rzymskokatolickich nie można znaleźć żadnych dowodów historycznych takich jak te, których się używa na poparcie wiarygodności Nowego Testamentu. Np. nie ma dobrych dowodów na istnienie naocznych świadków w pierwszych wiekach (przekonanych przez cuda), którzy mogliby poświadczać słuszność tradyci ogłaszanych nieomylnie przez Kościół Rzymskokatolicki. Faktycznie, wiele katolickich doktryn jest opartych na tradycjach, które wyłoniły się dopiero wieki później i z którymi nie zgadzały się zarówno inne tradycje jak i Biblia (np. cielesne wniebowstąpienie Marii).
I w końcu, cały argument katolicki redukuje się subiektywnego, mistycznego doświadczenia, i tylko dlatego jest podnoszony bo użyto błędnej analogii. Ani Kościół Katolicki jako taki, ani jego przywódcy nie doświadczali poprzez wieki czegoś takiego jak nieustanne słyszenie Bożego głosu, tak żeby można go było rozpoznać za każdym razem. Prawda jest taka, że domniemane rozpoznawanie głosu Męża nie jest niczym innym jak tylko subiektywną wiarą w autorytet nauczającego Magisterium Kościoła Rzymskokatolickiego.
Katolickie korzystanie z tradycji jest niespójne
Nie tylko istnieją wzajemnie sprzeczne tradycje, lecz także Kościół Rzymskokatolicki jest arbitralny i niekonsekwentny w swoim wyborze tradycji, którą uznaje za nieomylną. Jest to widoczne w wielu dziedzinach. Po pierwsze, Sobór Trydencki wybrał słabszą tradycję w ogłoszeniu ksiąg apokryficznych księgami natchnionymi. Wcześniejsze i lepsze autorytety, włączając tłumacza rzymskokatolickiej Łacińskiej Wulgaty - św. Hieronima - sprzeciwiali się apokryfom.
Po drugie, poparcie tradycji dla dogmatu cielesnego wniebowstąpienia Marii jest późne i słabe. Pomimo braku jakichkolwiek istotnych dowodów z Pisma oraz braku jakichkolwiek dowodów z nauczania wczesnych Ojców, Rzym wybrał ogłoszenie tego nieomylną prawdą katolickiej wiary. Krótko mówiąc, czasami rzymskokatolickie dogmaty zamiast wyrastać z racjonalnego wyważenia dowodów z tradycji, wyrastały z arbitralnego wyboru tego którą z wielu wchodzących ze sobą w konflikt tradycji pragnęli ogłosić nieomylną. Stąd "jednomyślna zgoda Ojców", której Sobór Trydencki nakazał się poddać, jest zwykłą fikcją.
Po trzecie, tradycja apostolska jest niejasna, zamglona. Tak, jak zawsze to wskazywano, "Kościół Rzymskokatolicki nigdy nie posiadał kompletnej i wyczerpującej listy z zapisem pozabiblijnej tradycji apostolskiej. Nie ośmielił się tego uczynić, gdyż tradycja ustna jako taka jest niejasna". [16] To zatem nam mówi, że nawet gdyby całe pozabiblijne objawienie rzeczywiście gdzieś istniało w ktorejś z tradycji (jak twierdzą katolicy), to w której z nich należy doszukiwać się właściwego objawienia nigdy nie zostało obwieszczone.
I w końcu, gdyby metoda dzięki której katolicy wybierali którą tradycję należy kanonizować była praktykowana w krytyce tekstu Biblii, nikt nigdy by nie był w stanie sensownie zrekonstrować treść oryginalnych manuskryptów. Gdyż krytyka tekstu uwzględnia badanie dowodów tego, co powiedział oryginał a nie odczytywanie tego, co mówiły poprzednie pokolenia. Faktycznie nawet większość współcześnych katolickich badaczy Biblii nie postępuje wg tak arbitralnej procedury przy ustalaniu tłumaczenia oryginalnego tekstu Pisma (jak np. w wypadku The New American Bible).
Wniosek jest taki, że w sprawie różnic pomiędzy katolikami a protestantami kluczową sprawą jest kwestia autorytetu - to, czy Biblia sama posiada nieomylny autorytet. Uważnie przebadaliśmy najlepsze katolickie argumenty na poparcie dodatkowego autorytetu obok Biblii - nieomylnej tradycji - i stwierdziliśmy że są niezadowalające. Dalej, przedstawiliśmy wiele argumentów na rzecz akceptowania samej Biblii jako wystarczającego autorytetu we wszelkich sprawach wiary i moralności. Sama Biblia podtrzymuje takie stanowisko i brzmi ono rozsądnie. W części 4, zajmiemy się dalszą analizą kwestii autorytetu Kościoła Rzymskokatolickiego poprzez ocenienie katolickiego dogmatu o nieomylności papieża.
6. PRZYPISY
[1] Zobacz: Kenneth R. Samples, "What Think Ye of Rome?" (cześć pierwsza i druga), Christian Research Journal. Winter (pp. 32-42) and Spring (pp. 32-42) 1993.
[2] Niektórzy teolodzy reformowani pragną wskazywać, że zasada meterialna powinna faktycznie brzmieć "tylko Chrystus" gdyż wiara jest tylko środkiem dostępu do Niego.
[3] Henry Denzinger, The Sources of Catholic Dogma (London: B. Herder Book Co., 1957) [section] 783, 244. Z Sobor Trydenckiego, Sesja 4 (8 kwiecień 1546).
[11] Istnieje trochę różnic pomiędzy protestanckimi uczonymi odnośnie tego, czy Paweł odnosi się w tym miejscu do swoich poprzednich twierdzeń czy do Pisma jako całości. Skoro użyta tu fraza jest zarezerwowana wyłącznie dla Pisma św. (por. 2Tym.3:15-16) to wydaje się że następne słowa odnoszą się do tego przypadku.
[13] Zobacz: Sobór Watykański II. Konstytucje, dekrety, deklaracje., Konstytucja dogmatyczna o objawieniu Bożym Dei verbum, wyd.3, s.350-363.
[14] J. I. Packer, "Sola Scriptura: Crucial to Evangelicalism," in The Foundations of Biblical Authority. ed. James Boice (Grand Rapids: Zondervan, 1978), 103.
[15] Zobacz: Bruce Milne, Poznaj prawdę. Kompedium teologii chrześcijańskiej (Wydawnictwo Aeropag, 1992), s.23.
7. O autorach
Dr Norman L. Geisler jest dziekanem Southern Evangelical Seminary w Charlotte, NC. Jest autorem i współautorem ponad 40 książek i posiada doktorat z filozofii zdobyty na rzymkokatolickim Uniwersytecie im. Loyouli w Chicago.
Ralph E. MacKenzie prowadzi dialogi z rzymskimi katolikami od ponad 40 lat. Skończył Bethel Theological Seminary West zyskując stopień Master of Arts in Theological Studies (M.A.T.S.), w odniesieniu do historii kościoła.
[Materiał dla tego artykułu stanowi wyjątki z książki obu autorów pt. Roman Catholics and Evangelicals: Agreements and Differences (Rzymscy katolicy i Ewangelicy: Podobieństwa i Różnice) wyd. przez Baker Book House]
Mateusz Wichary: "Sola Scriptura: Wystarczalność Pisma Świętego ."
W historii Kościoła poprzez wieki i dziś autorytet Biblii był i jest postrzegany różnie. Konserwatywne kościoły protestanckie, jako wyrosłe z Reformacyjnego powrotu do źródła chrześcijaństwa, rozumianego jako Biblia właśnie, przyznają jej najwyższy autorytet w sprawach wiary i życia. Innymi słowy, uważają, że Biblia jest w stanie być jedyną normą i najwyższym przewodnikiem w życiu i wierze: jest wystarczająca do tego zadania.
Autorytet Biblii był i jest dziś pomniejszany z przynajmniej dwóch stron, i każda z nich pomniejsza włąśnie wystarczalność Biblii. Po pierwsze, przez rzymskokatolików. Uważają, że potrzeba ich nieomylnych nauczycieli, by dobrze ją rozumieć. Podobny schemat przyjmują również różne kulty wyrosłe z chrześcijaństwa, jak np. Świadkowie Jehowy, którzy wierzą w konieczność słuchania "świadka wiernego i prawdziwego," niektórzy Adwentyści Dnia Siódmego, którzy wierzą w nieomylną jakość wykładni pisma prorokini Ellen G. White. Po drugie, przez niektórych charyzmatyków i liberałów, którym wydaje się, że Biblia, sama w sobie jest martwa - staje się Słowem Bożym dopiero dotykając nas przez działanie Ducha.
Po co chrześcijaninowi Biblia? Jak należy ją traktować?
Zastanówmy się nad autorytetem Biblii rozważając samą zasadę sola Scriptura, w świetle której to Pismo jest ostatecznym autorytetem oraz owe dwa zarzuty.
Sola Scrpitura - sama Biblia wystarczy
Nauczanie, tak silnie akcentowane przez mężów Bożych w historii, a nazwane z łacińskiego dogmatem sola Scriptura - tylko Pismo (jest ostatecznym i rozstrzygającym autorytetem dla odrodzonego, posłusznego Bogu chrześcijanina we wszelkich dziedzinach życia, o których się wypowiada) w zasadzie sprowadza się do przekonania co do następujących prawd:
Po pierwsze, że Słowo Boże jest ostatecznym autorytetem. "Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi." Biblia, jako słowa nie tylko ludzkie, ale i Boże, są ostatecznym autorytetem. Dlaczego? Bo nie ma autorytetu ponad Boga. Skoro Bóg mówi, mówi z autorytetem. Bóg po prostu ostateczny autorytet ma, bo jest Bogiem; a kiedy mówi, jego słowa mają tę samą cechę.
Po drugie, że owym Słowem Bożym jest Pismo Święte. Stąd: jest ostatecznym autorytetem.
Po trzecie, że w związku z tym wszelkie inne opinie głoszone przez ludzi, w tym i największych świętych i najwspanialszych teologów w historii kościoła, należy oceniać w świetle spolegliwości względem samego Pisma Świętego.
Dalej, sam charakter Pisma Świętego, w przeciwieństwie do np. Urzędu Nauczycielskiego KRzK przekonuje nas o jego autorytecie. "Niebiańska treść Pisma Świętego, skutecznośc jego doktryny, majestat jego stylu, zgodność wszystkich jego części od początku do końca, fakt, że na wszystkich swoich kartach oddaje ona wszelką chwałę Bogu, pełnia objawienia jedynej drogi zbawienia - to wszystko razem wraz z innymi niezrównanymi cechami oraz Jego absolutna doskonałość - niezbicie przekonuje nas, że jest Słowem Bożym" (Londyńskie Wyznanie Wiary, I.5).
Nie oznacza to, że reformatorzy zaprzeczali działaniu Ducha Świętego. Przeciwnie: właśnie ponadnaturalne przekonanie o konieczności zmian powodowało, że nie uginali się pod naporem sytuacji, i pomimo ryzyka reformowali w świetle Pisma kościół, bez względu na koszty. W świetle Pisma, które odkryli; którego prawdy pokochali całym sercem.
Co to w praktyce oznacza? Opinia nikogo nie może być ważniejsza niż nauczanie Pisma. Wzorem jest tu z pewnością dla wszystkich dzieci Bożych Luter, który nie zawahał się wystąpić przeciwko utartym, skostniałym, nie odrodzonym religijnym autorytetom swojego wieku - zarówno tym świeckim, jak i kościelnym. Dlaczego? Czyżby odwoływał się do jakiegoś "wewnętrznego światła"? A może nauczania papieża? Jeśli tak, to by nas - baptystów - nie było. Luter szybko by skończył albo wydrwiony i ośmieszony, albo w jakimś odpowiedniku dzisiejszego szpitala dla obłąkanych (nota bene wielu amatorów prywatnych objawień w owych pożytecznych instytucjach kończy, i dobrze). Nie. Owszem, miał wewnętrzne przekonanie, ale ową rewolucją nie było przeciwstawianie autorytetu ludzkiego ludzkiemu - bo ani papieży, różnych nauczycieli, ani też różnorakich objawień w kościele katolickim nie brakowało, że przypomnimy choćby św. Teresę z Avili. Rewolucją był właśnie powrót do autorytetu Pisma, jako normie władcy, której musi podlegać każdy, bez względu na swoją pozycję czy władzę czy wpływy. Ostrzu, które obnaża i które wskazuje wszystkim ludziom ich miejsce: pokornych sług Bożych, którzy mają z całego serca podążać za Bożym Słowem, wolą Króla, bez żadnych dyskusji.
Czy Pismo samo tego uczy, że jest ostatecznym, rozstrzygającym autorytetem? Zanim odpowiemy na to pytanie, musimy uświadomić sobie 2 sprawy:
Po pierwsze, jest tylko jeden ostateczny autorytet. Może być wiele różnych autorytetów, ale kiedy mówimy o ostatecznym, to z konieczności mówimy o jednym. Mówimy o kimś (o czymś) na co możemy wskazać i powiedzieć: tu znajduje się odpowiedź.
Po drugie, ostateczny autorytet sam siebie ustanawia. Znów, z konieczności. Bardzo dobrą ilustracją tego jest fakt, że np. Biblia nigdy nie udowadnia istnienia Boga. Dlaczego? Bo dla Boga jest to oczywiste, że On istnieje. On sam dla siebie jest przekonywujący; nie musi się upewniać co do faktu własnego istnienia. I Jego słowa wyrażają tą Jego własną pewność. Stąd, Bóg sam siebie ustanawia; jest prawdziwie ostatecznym i rozstrzygającym autorytetem, bo do żadnego innego nie sięga, aby uzasadnić swoje Słowo. Bóg nie potrzebuje żadnej "autoryzacji" swojego istnienia od nikogo. Byłoby to żałosne, zaprzeczające Jego Boskości, gdyby np. szukał w nauce potwierdzenia swojego istnienia, czy w opinii kościoła, czy kogokolwiek innego. To Jego opinia jest wiążąca; a jest taka, bo to Jego - Boga - opinia. Dlatego nie podlega wszelkiej dyskusji. Dlatego nie wymaga dla swojego istnienia żadnych innych autorytetów. Jest właśnie ostatecznym autorytetem - a skoro jest ostateczny, oznacza to, że jest suwerenny. I choć różne inne autorytety potwierdzają jego prawdziwość , nie potrzebuje tego potwierdzenia .
Zastosujmy te zasady do Pisma Świętego. A więc, po pierwsze, Biblia uczy że jest Słowem Bożym, i że jako taka jest ostatecznym autorytetem. Skoro ostateczny autorytet jest jeden, nie ma więcej ostatecznych autorytetów. Gdyby Biblia w jakiś sposób wciąż była otwarta, wciąż niedokończona - wtedy całkiem słuszne byłoby dopisywanie nowych rozdziałów. Wiemy jednak, że żaden z nas nie może tego uczynić z kilku istotnych powodów. Nowy Testament jest objawieniem Jezusa Chrystusa, które pisane było pod bezpośrednim i widzialnym prowadzeniem apostołów, mających szczególny autorytet budowania fundamentu dla całego kościoła Pańskiego w historii (Ef 2:20-22). To im, oraz świętym prorokom, została dana tajemnica, która była niezbędna, aby kościół mógł istnieć i się rozwijać (Efezjan 3:4-12). Żaden z nas do grona apostołów nie należy. Żaden z nas Go nie słyszał; nie przebywał z nim; w końcu, nie otrzymał obietnicy wprowadzenia we wszelką prawdę (J 15:13). Oczywiście, Duch Święty nas w nią wprowadza, niemniej inaczej niż apostołów: ich bezpośrednio, a nas za pośrednictwem ich nauki. Apostołów wprowadził tak, że dzięki nim mamy Nowy Testament, który jest nauką apostolską, której się musimy trzymać, żeby właściwie czcić Boga Ojca przez Chrystusa i w Duchu; nas więc wprowadza w taki sposób, że poznajemy objawienie Boże już spisane, które jest Pismem Świętym Nowego Przymierza (2P 3:16). Niemożliwe jest więc dopisywanie czegokolwiek do Nowego Testamentu. Tym bardziej do Starego. Mamy trwać w nauce apostolskiej, żyć Słowem Ewangelii, sprawować Ustanowienia Pańskie, aż On przyjdzie (1Kor 11:26).
Duch Święty potwierdza w naszym sercu, że Biblia jest Słowem Chrystusowym. "Owce moje głosu mojego słuchają i Ja znam je, a one idą za mną. Lecz wy nie wierzycie, bo nie jesteście z owiec moich" (J 10:27, 26). Ktoś może twierdzić, że komuś potwierdza, że Koran jest Słowem Bożym. Jest mi to obojętne. Działanie Ducha Bożego w moim życiu jest oczywiste: popycha mnie do Biblii; sprawia, że nią właśnie się karmię. O czym to świadczy według Jezusa? Że jestem jego owcą - że znam jego głos, i że całkowicie słusznie idę za nim. Pismo potwierdza Pismo; a Duch, który nakłonił mnie do wiary w Ewangelię, potwierdza, iż w owym Słowie jest zdeponowana łaska Boża, którą mam przyjmować wiarą, aby żyć na wieki.
Oczywiście, tu ktoś może mi zarzucić, że nie odnoszę się do żadnych autorytetów, by potwierdzić autorytet Pisma. Robię to rozmyślnie i z pełnym przekonaniem. Otóż, każdy człowiek - świadomie bądź nie - ma pewien autorytet, którego nie kwestionuje; autorytet dla niego ostateczny. Niekwestionowany = ostateczny, bo nie podważalny. Który po prostu jest, i jako taki, służy za normę, za punkt orientacyjny w życiu, który weryfikuje co uznajemy za prawdę, a co za fałsz. Nie jesteśmy w stanie go dowieść, bo za jego pomocą dowodzimy. Tak po prostu jest. Pytanie, które każdy człowiek musi więc sobie zadać nie brzmi: czy wierzyć? Bo w coś wierzyć muszę. Każdy musi. Nikt nie jest w stanie udowodnić w swym światopoglądzie wszystkiego; zawsze, jeśli dostaniemy się (przez trafne pytania, głównie: „skąd wiem, że...”) wystarczająco głęboko, dojdziemy do pewnych założeń wstępnych, które po prostu arbitralnie przyjęliśmy za prawdziwe. Pytanie więc brzmi: w co wierzę? Co jest moim ostatecznym autorytetem? Czy Kościół, Czy Pismo, czy moje emocje, czy dobre rady mamy?
Jeśli ktoś twierdzi, że owa nauka apostolska, której spisanie nadzorował Duch Święty, obecny teraz w Kościele i prowadzący nas w wierze, to za mało, zaprzecza przez to mądrości i miłosierdziu Bożemu. Jeśli bowiem przez 2000 lat Bóg nie dał czegoś, co jest nam potrzebne, lub też, że nie mówił prawdy polecając nam trwać w tym, co objawił za pośrednictwem apostołów, oznacza to, że nie mamy czegoś, co jest nam potrzebne; dalej, jest to w jawnej sprzeczności z tym, co Pismo mówi.
Sola Scriptura (sama Biblia wystarczy) a prowadzenie Boże
Warto podkreślić, że zasada Sola Scriptura nie oznacza, że Bóg nie może nami dzisiaj kierować, dawać nam pewnych silnych przekonań, niemal namacalnie wskazywać co mamy czynić. Nie oznacza to również, że nie może nam dawać przekonania, że mamy coś komuś powiedzieć, że nie może dać nam myśli, które objawiają nam ukryte prawdy o naszych braciach czy siostrach. Nie oznacza to, że Bóg nie może nam dawać wizji.1 Niemniej oznacza to, że uznajemy w przyjmowaniu tego wszystkiego swoją omylność. Uznajemy, że Bóg nie dał nam obietnicy dostarczenia owego przesłania bezbłędnie. Możemy na to liczyć, i liczymy, że się nami opiekuje. Niemniej, nie mamy owej obietnicy bezbłędności, natchnienia. Obietnicy Bożej tego, że Duch Święty będzie czuwał nad nami w szczególny sposób tak, aby każde Słowo, które wypowiemy, było słowem "autoryzowanym" przez samego Boga; którego ostatecznym autorem jest On sam. Dlatego nie możemy powiedzieć komuś: "TAK mówi Pan:..." - bo nie jesteśmy natchnionymi autorami Pisma Świętego. Możemy powiedzieć: "Słuchaj, Bóg mnie przekonuje, by powiedzieć ci cos takiego: (....)”; albo: „Jestem przekonany, że Bóg chce, abym Ci powiedział...” - niemniej, w taki sposób, by osoba ta wiedziała, że rozmawia z człowiekiem nie natchnionym: by nasza prezentacja tych przekonań miała następujący sens: „pamiętaj, ja nie jestem natchniony(a), więc masz swą wolność chrześcijańską, by w swoim sumieniu, w świetle Pisma Świętego, rozważyć to, co ci powiedziałem(am)."
To bardzo ważne, by nie przekroczyć owej cienkiej linii utożsamienia prowadzenia Bożego z byciem natchnionym. Niestety, jesteśmy świadkami tego, że wielu ją przekracza. I tego, co się później dzieje. Jak pycha ludzka prowadzi do mówienia różnych bzdur. Zazwyczaj wydają się stosunkowo nieszkodliwe. I w zasadzie, gdyby nie owa otoczka wywyższania siebie przez tajemnicze "tak mówi Pan" to byłoby to wręcz budujące -bo pobożne rozmowy z pewnością się Bogu podobają. Podobnie dawanie dobrych rad. Niemniej, częste przypisywanie tym ludzkim przemyśleniom znaczenia "objawienia," podobnie jak kapiąca stale woda, która powoli, niezauważalnie, wywołuje rdzę, sprawia, że chrześcijanie zamiast drżeć przed Bożym Słowem (Iz 66:2), zaczynają utożsamiać prawdziwe Boże Słowo - Pismo Święte - z owym zalewem "słów Pana" dostarczanych przez omylnych braci i omylne siostry. I z równą nieuchronnością niszczy autorytet kazań - tego, co powinno być dla chrześcijanina najważniejsze, bowiem poprzez kazanie, które jest wykładem Bożego Słowa przez dojrzałych braci, z zaakcentowaniem przez nich owych aspektów nauczania Pisma, które uważają za istotne w danej sytuacji zboru, nad którym Bóg im powierzył opiekę (Hbr 13:17), Bóg dostarcza swojemu zborowi duchowy pokarm, który jest nam niezbędny do zdrowej wiary (2Tm 3:12-17). Dalej, w konsekwencji uodparnia chrześcijan na zdrową, biblijna naukę; zniechęca pastorów do solidnego przygotowywania się do kazań, do wgłębiania się w przesłanie Pisma, zachęcając ich raczej do karmienia zboru podobna papką własnych domysłów; paradoksalnie, niszczy wszelki autorytet. Tobie Bóg mówi jedno, a mi drugie. Ty mi mówisz, żeby nie kraść, ale ja mam "słowo od Pana" że akurat w moim przypadku to nie jest kradzież, ale Bóg chce mi to dać. Ty mi mówisz, żeby nie wiązać się z niewierzącym, ale ja wiem swoje. I co? Spór nierozstrzygnięty. Jeśli Pismo przestaje być rozstrzygającym autorytetem, bardzo szybko przestaniemy być zborem Pańskim, a staniemy się gromadą niesfornych, potrafiących wszystko nagiąć pod siebie egoistów, którzy z nikim i niczym się nie liczą. I mających na to glejt od samego Ducha. Pytanie którego.
W końcu, w przynajmniej kilku miastach zbory baptystyczne mogły być świadkami - na przykładzie innych społeczności - ostatniego skutku utożsamiania swoich myśli (jakkolwiek by nie były pobożne) z Bożym Słowem. Bardzo przykrego skutku - rozłamu w zborze. Zazwyczaj przebiega to według tego samego schematu: nieszczęśliwy charyzmatyczny przywódca "dostaje" jakieś objawienie, które ogłasza w zborze jako Słowo Boże. Może to na przykład być "Słowo" o tym, że jakiś chory członek zboru zostanie uzdrowiony. A on jakoś nie chce wyzdrowieć, lecz umiera (po czym również nie chce niestety zmartwychwstać). Może być przekonanie o tym, że Bóg chce, żeby pastor jeździł czerwonym Porsche, i kto nie będzie na to płacił, zostanie wykluczony, bo to przecież Słowo od Pana. Albo jakieś jeszcze inne dziwne przesłania. To rodzi ból. Niszczy jedność. Wiele osób zniechęconych do wiary odchodzi, mamy nadzieję, że nie na zawsze. To rodzi zranienia, pomówienia, osądzanie, lekceważenie niedawno jeszcze walczących wspólnie ramię w ramię za Bożą sprawę braci i sióstr. Wszystko dlatego, że ktoś przekroczył ową cienką, lecz jakże konieczną do zachowania granicę. Mam nadzieję, że Bóg nas, Ciebie i mnie, Czytelniku, od tego uchroni; że da nam dość pokory, aby - bez względu na doznania, jakie przechodzimy - zawsze niewzruszenie stać na fundamencie starej, sprawdzonej, i zawsze charakteryzującej zdrowe, biblijne zbory zasadzie: tylko Pismo.
Sola Scriptura. Tylko Pismo jest wiążące dla mojego chrześcijańskiego sumienia. Chcesz mnie do czegoś przekonać? Pokaż mi to w Piśmie. Jesteś do czegoś przekonany, czegoś, co wydaje się wynikać z Pisma, choć nie możesz tego jasno wskazać w Piśmie? Wspaniale: podziel się tym ze mną. Niemniej, nie zmuszaj mnie już do posłuszeństwa, bo nie jesteś Chrystusem. Powiedz, co masz do powiedzenia; podziel się tym, co Bóg położył ci na serce. Będę za to wdzięczny. Jednak, powtarzam, pozostaw mi decyzję, co z tym zrobię. Wezwij mnie, żebym to sprawdził w świetle Pisma i przemodlił. I pozostaw Bogu moją decyzję. Nie zmuszaj mnie do słuchania ciebie. Jeśli jestem dzieckiem Bożym, to mam Ducha Świętego, który będzie mnie do Twojej rady skłaniał, jeśli rzeczywiście wynikała z Jego prowadzenia.
Sola Scriptura (sama Biblia wystarczy) a autorytet kościoła
Sola Scriptura nie neguje również autorytetu kościoła. Przeciwnie, wręcz ów autorytet potwierdza. A nawet jeszcze więcej - Pismo Święte wręcz ustanawia autorytet kościoła. Gdyby nie Pismo Święte, kościół autorytetu by nie miał. No bo niby jakim prawem zbór miałby np. moc dyscyplinować, z ekskomuniką włącznie, za odstępstwo - czy to moralne czy od zdrowej nauki? Żadnym. Niby dlaczego miałby mieć takie prawo? Nie miałby takiego prawa. Opinia człowieka przeciw opinii człowieka. Grzesznik przeciw grzesznikowi. Ale ponieważ w Mt 18:17 czytamy, że zbór ma prawo po trzykrotnym napomnieniu wykluczyć nie pokutującego grzesznika, więc mamy do tego prawo. Dlaczego niby starsi mają pilnować nauczania w zborze? "A akurat mnie dzisiaj Pan prowadzi, żeby powiedzieć kazanie, i co z tego, że pół roku dopiero jestem nawrócona. Choć jeszcze nie wiem, o czym będę mówiła. Ale lubię kazalnicę, nie przypadkowo, bo przypadków nie ma, prawda?, i Bóg na pewno nie chce mi odbierać przyjemności stania za nią." Ano, nie tak prędko. Tyt 1:7-11: starsi mają prawo pilnować nauczania w zborze. Co do nauczania kobiet całego zboru (włącznie z mężczyznami) Paweł wypowiada się równie jasno - to wbrew Jego świętej woli: 1Tm 2:12. Za tym Słowem stoi sam Bóg. Chcesz z Nim dyskutować - proszę bardzo, popolemizuj sobie z Bogiem. A my będziemy robić to, czego od nas wymaga.
Z drugiej strony Pismo również ogranicza autorytet kościoła. Ono wyznacza mu ramy, których nikomu przekroczyć nie wolno. Kto dał papieżowi prawo do mówienia ex cathedra? Sam je sobie nadał. Niby dlaczego mam mu wierzyć jak Bogu? Przecież to tylko człowiek, a historia papiestwa dowodzi, że mądrość i prawowierność papieży pozostaje pobożnym życzeniem katolików. Jakim prawem Kościół rzymskokatolicki uważa, że jedynie ich interpretacja Pisma jest słuszna? Nie czytam w Piśmie nic o Urzędzie Nauczycielskim Kościoła, czy prawie jego ustalania, że Maria zmartwychwstała, i że to prawda wiary taka sama jak doktryny, które widzę w Piśmie. Kto dał "prorokini" autorytet, by zmuszać członków zboru do kupowania pastorowi Porsche? Nikt. Nie widzę takiego polecenia w Piśmie. Jak chce, to może do tego zbór zachęcać, o to się modlić - niech ćwiczy swoją wiarę, skoro ma takie przekonanie. A najlepiej, niech sama da dobry przykład. I nic więcej.
Zasada Sola Scriptura nie nawołuje również wcale do podejrzliwości wobec autorytetów ludzkich. Widać to w naszych zborach, w których przecież zazwyczaj dlatego właśnie wybieramy pastorów, że rozpoznajemy w nich pewne umiejętności tłumaczenia Pisma; że im ufamy. I bardzo dobrze - nic w tym złego. Niemniej, powinno dla nas zawsze być oczywiste iż owo zaufanie nie oznacza zaufania ślepego i bezgranicznego; że zawsze mamy prawo zastanawiać się po kazaniu z Pismem w ręku, "czy tak się rzeczy mają" bo to zaprawdę szlachetne usposobienie. Tak więc, Sola Scriptura nie przeczy potrzebie nauczycieli. Wskazuje jedynak należne im miejsce - są autorytetami, ale nie ostatecznymi, gdyż ostatecznym jest samo Pismo.
Sama Biblia nie wystarczy - potrzeba natchnionego interpretatora?
W tej części artykułu skupię się na najważniejszym argumencie katolickim przeciwko zasadzie sola Scriptura. Kościół Katolicki twierdzi, że nie wolno każdemu człowiekowi samemu interpretować Biblii, potrzeba natchnionego interpretatora, którym jest Kościół Rzymskokatolicki. Biblia, tłumaczą, sama w sobie jest niezrozumiała. Jeśli pozostawi się jej rozumienie ludziom, a nie wyznaczy odgórnie jak ją rozumieć, to będziemy mieli 1500 fałszywych interpretacji. Czyż tego właśnie nie dowodzi rozdrobnienie i różnice zdań w protestantyzmie?
Pierwszy problem takiego postawienia sprawy pojawia się gdy się zapytamy: a kto tak powiedział? I dlaczego miałbym temu komuś wierzyć? Usłyszymy wtedy: "Kościół. Nieomylny, katolicki." A skąd mam wiedzieć, że jest nieomylny? Co mnie ma do tego przekonać? Jakie świadectwa na to mi zaprezentujesz? Tu okazuje się, że jest z nimi problem. Jeśli bowiem katolik odwoła się do Pisma, to zaczyna zachowywać się jak protestant - to Biblia ustanawia autorytet kościoła w tym momencie, a przecież ma być na odwrót - to kościół ma go posiadać bezpośrednio od Boga, aby mieć odpowiedni autorytet do bezbłędnego, prawdziwego wyjaśniania Pisma. Nie może przecież być tak, że Kościół Katolicki wie tylko tyle, ile w Piśmie przeczyta - jeśli na tym opiera się cały wyjątkowy autorytet Kościoła Katolickiego, to jest to lipa - na tej samej zasadzie autorytet zyskuje i protestant. A więc nie byłoby wtedy jakościowej różnicy w autorytecie: protestant i katolik rozmawiają jak równy z równym, bo żaden nie może wykazać się jakąś wyższością, a przecież właśnie o tej wyższości katolicy, jako Natchnieni Interpretatorzy Pisma, są przekonani. Cóż więc? Okazuje się, że mam wierzyć, że kościół katolicki jest nieomylny, bo po prostu jest nieomylny, a mówiąc tak ma rację, bo po prostu ją ma i już. Innymi słowy: argumentów brak. Kościół staje się samo-ustanawiającym się autorytetem, na wzór Pisma Świętego w protestantyzmie.
To oznacza, że Kościół katolicki uważa, że jest lepszym ostatecznym autorytetem niż Pismo Święte. Lepiej ufać nam, naszemu zrozumieniu Pisma Świętego, niż samemu Pismu, twierdzi. W porządku więc: zbadajmy w jaki sposób kościół katolicki w historii owym ostatecznym autorytetem się okazywał.
Jaką więc Kościół Katolicki prezentuję alternatywę dla osobistego osądzania interpretacji Biblii? Cóż takiego proponujecie w zamian? Odpowiedź brzmi niezmiennie: my mamy specjalnych, nieomylnych fachowców od tego, by mówić Ci, w co wierzyć. Oni nas jednoczą. Popatrz na protestanckie rozdrobnienie i naszą jedność. Wasz stan to prosty skutek odrzucenia owego wspaniałego błogosławieństwa, jakim jest nieomylny Urząd Nauczycielski Kościoła.
To bardzo silny argument psychologiczny. Szczególnie dobrze działa na tych, którzy nie mają zielonego pojęcia o nauczaniu Pisma, których w życiu do niego nic nie ciągnęło, i którzy z prawdziwą radością pozostawiają jego poznawanie w rękach owych Wykwalifikowanych Fachowców. Dalej, wydaje się to być potwierdzone praktyką z innych dziedzin - każda dziedzina wiedzy ma swoich fachowców, którzy są w danej sprawie autorytetami. Dlatego przeciętnemu katolikowi nauczanie to wydaje się słuszne i sensowne.
Cóż na to odpowiemy? Przede wszystkim, rzeczywiście, istnieje podobieństwo pomiędzy "fachowcami od Pana Boga" i fachowcami z innych dziedzin, niemniej jednak niepełne. Żaden komputerowiec, choćby najlepszy i mający wielki posłuch, nie będzie twierdził, że jest nieomylny w sprawach komputerów. Twierdzenie takie może mogłoby zrobić wrażenie na nieuświadomionym plemieniu w centrum Afryki, ale dla każdego, kto choć trochę się na nich zna, będzie naiwne i zarozumiałe. Podobnie z innymi dziedzinami wiedzy. Innymi słowy: czym innym jest wskazanie na potrzebę autorytetów w danej dziedzinie, a czym innym przypisywanie im nieomylności. Z pewnością więc uzasadnione czy nawet konieczne jest istnienie autorytetów w sprawach wiary. I zasada Sola Scriptura wcale temu nie przeczy: przeciwnie, owe ludzkie autorytety nawet ustanawia (o czym już napisałem - o autorytecie kościoła). Niemniej, zasada Sola Scriptura sprzeciwia się wskazywaniu na jakiegokolwiek fachowca ludzkiego z przekonaniem, że jest on nieomylny. Wszyscy fachowcy, choćby najlepsi, mogą się pomylić. Dlatego mamy prawo ocenić, czy rzeczywiście się na swojej robocie znają. Jak? Sprawdzając ich zrozumienie Pisma w samym Piśmie.
Następna część odpowiedzi to bliższe przyjrzenie się owym nieomylnym autorytetom, których oferuje Kościół Katolicki. Jest z nimi pewien problem. Otóż przede wszystkim, ciężko na nie wskazać, a co za tym idzie, w zasadzie nie można ich poznawać i na nich polegać. Kto w zasadzie jest nieomylny? W praktyce jest to biskup, czy nawet proboszcz, gdyż dla świeckiego katolika to oni reprezentują hierarchię kościoła, w której gdzieś owa nieomylność jest zdeponowana. Spróbuj jednak zacytować któregoś z nich w dyskusji z katolickim apologetą. Od razu okaże się, że jesteś w błędzie; że tak naprawdę to nie oni są nieomylni. A więc kto? Teolodzy? Teolodzy również nie są nieomylni, gdy trzeba - czyli gdy są niewygodni (co oczywiście nie przeszkadza powoływać się na ich zdanie, gdy potwierdzają tezę naszego dyskutanta). Szukamy dalej - sobory. Sobory, co ciekawe, również wcale nie są nieomylne. To znaczy, w zasadzie są nieomylne (nie można temu oficjalnie zaprzeczyć), ale w praktyce są. Znów - kiedy trzeba. Czyli, taki na przykład Sobór Trydencki, gdy rozmawiasz z katolikiem bardziej znającym Pismo Święte, jako niewygodny, jest lekceważony. "Przypatrz się przyjacielu nauczaniu 2 Soboru Watykańskiego" radzi ci z uśmiechem. Gdy mu zwrócisz grzecznie uwagę, że zdaje się, wszystkie sobory kościoła katolickiego w równej mierze są obowiązujące, oraz że Vaticanum 2 w żadnej mierze nie wycofał poprzednich twierdzeń doktrynalnych, uśmiech zniknie z jego twarzy. Okaże się, że we wstrętny sposób się czepiasz. Jeśli wytłumaczysz mu, że nie, że po prostu poważnie zastanawiasz się nad owym błogosławionym Nieomylnym Głosem Kościoła, który przecież nie objawił się w połowie XX wieku, lecz niezmiennie prowadzi, zdaniem katolików, ich w prawdzie 2000 lat, okażesz się szczególnym impertynentem.
Zastanówmy się więc: skąd taka reakcja? Ano stąd, że jeśli rzeczywiście Vaticanum 2 wprowadził istotne zmiany, i to takie, które dezaktualizują nauczanie niektórych wcześniejszych soborów, to najwyraźniej nie ma nieomylnego, wciąż tego samego głosu prowadzącego niezmiennie katolików przez 2000 lat. I trzeba to przyznać. I to boli; boli uświadomienie tego oczywistego faktu. Bo jeśli zmiana nastąpiła, to nastąpiła; znaczy się - coś się zmieniło. Czyli: z czegoś się wycofaliśmy i twierdzimy coś innego.
Jeśli natomiast trafimy na konserwatywnego katolika, który twierdzi, że zmiany nie ma, czyli Urząd Nauczycielski wciąż głosi to samo, czy to Trydent czy sobory watykańskie, pojawia się kolejny problem. Które sobory są obowiązujące? Które opinie papieży są obowiązujące? I jak odróżnić te obowiązujące i nieomylne od tych nieobowiązujących i omylnych?
Przypatrzmy się papieżom, z którymi sprawa wygląda podobnie. W praktyce prawie zawsze jest nieomylny (szczególnie obecny w naszym, rozmiłowanym w nim kraju). Ale jak trzeba, to nieomylny nie jest. Trzeba wtedy, gdy coś w życiorysie przeczy chwalebnemu przekonaniu o nieomylności. Na przykład Papież Victor /192/ najpierw zatwierdził montanizm a później go potępił. Liberiusz /358/ przyzwolił na potępienie Anataziusza i przyznał się do arianizmu, by móc wrócić z wygnania i odzyskać swój tron biskupi. Grzegorz I /785-790/ nazwał antychrystem każdego, kto przyjąłby miano uniwersalnego biskupa; a w przeciwieństwie do tego Bonifacy III /607-609/ pozwolił nadać sobie ten tytuł przez cesarza. Eugeniusz IV /1432-1439/ zatwierdził sobór w Bazylei i przywrócenie kielicha eucharystycznego Czechom; Pius II /1458/ to odwołał. Hadrian II /867-872/ zawyrokował, że cywilne małżeństwa są ważne; gdy zaś Pius VII /1800-1823/ potępił je. Sykstus V /1585-1590/ opublikował edykt o Biblii i bullą zalecał, aby ją czytano; natomiast Pius VII potępił czytanie Biblii. Przykłady można mnożyć. Ważna jest obecna ich interpretacja, w myśl zasady: jeśli fakty nie dowodzą naszej tezy, tym gorzej dla faktów. Okaże się, że pomimo tego, iż dany papież wydawał w swoim mniemaniu wiążące dla kościoła opinie, wcale takie nie były. Jakim prawem? Takim prawem, że on umarł, a my żyjemy i ustalamy, kto i co jest nieomylne. Jacy my? I skąd wiemy, że ktoś nas po śmierci nie uzna za omylnych? Znów się czepiasz!
Podobnie sprawa ma się z Doktorami Kościoła, którzy zdaje się, również są nieomylni. Tu sprawa wygląda już zupełnie beznadziejnie, gdyż wielu z nich nie tylko przeczy sobie nawzajem, ale nawet niektórzy z nich zmieniali swoje poglądy w czasie życia (całkiem normalne skądinąd i ludzkie, trudno ich za to winić, choć również trudno uznawać za nieomylnych), co tworzy problem w zasadzie nierozwiązywalny, które z ich przekonań uznawać za słuszne i nieomylne, a które nie.
Tuż przed podsumowaniem próbka owych nieomylnych tekstów, które mają zwykłym wierzącym pomagać w wierze, dając im właściwe zrozumienie Pisma Świętego:
"Kościół rzymskokatolicki ma prawo do przymuszania siłą do wiary. Twierdzenie, że KRK może jedynie stosować perswazję i przekonywanie, i że przymuszanie siłą jest przekroczeniem ze strony KRK jego władzy, jest heretyckie, gdyż "Bóg obdarzył Kościół mocą nie tylko kierowania przez radę i przekonanie, ale i nakazywania poprzez prawa, wymuszanie i przymuszanie siłą niestałych i upartych za pomocą zewnętrznych sądów i zbawiennych kar". (Auctorem Fidei)
"Palenie heretyków jest zgodne z wolą Ducha św. Zaprzeczanie temu jest zgubną herezją, obraźliwą i szkodliwą dla wiary." (Exsurge Domine)
"Posłuszeństwo każdej ludzkiej istoty biskupowi rzymskiemu jest niezbędne do osiągnięcia zbawienia." (Unam Sanctam)
"Wprowadzenie do użycia języka narodowego do modlitw liturgicznych - jest fałszywe, zuchwałe, zakłócające pokój dusz". (Auctorem Fidei)
Zgubnym dla wiary błędem jest twierdzenie, że "bez miłości nie ma prawdziwego posłuszeństwa wobec Prawa" (Ex Omnibus).
"Zgubnym dla wiary błędem jest twierdzenie, że "Żadna łaska nie przychodzi inaczej jak tylko przez wiarę". (Unigenitus)
Zgubnym dla wiary błędem jest twierdzenie, że "Kościół, czyli cały Chrystus, ma jako głowę wcielone Słowo, lecz członkami są wszyscy święci" (Unigenitus).
"Poznanie tajemnic religii nie powinno być przekazywane kobietom poprzez czytanie Pisma Świętego." (Unigenitus)
"Zgubnym dla wiary błędem jest twierdzenie, że "Zabranie z rąk chrześcijan Nowego Testamentu, bądź trzymanie go zamkniętego dla nich poprzez odebranie im środków umożliwiających jego zrozumienie, to zamykanie przed nimi ust Chrystusa." (Unigenitus)
"Zgubnym dla wiary błędem jest twierdzenie, że "Zakazywanie chrześcijanom czytania Pisma Świętego, a szczególnie Ewangelii, jest zakazywaniem synom światłości korzystania ze światła oraz powodowanie, iż cierpią oni pewnego rodzaju ekskomunikę" (Unigenitus)
Podsumowując: Urząd Nauczycielski nie zdaje testu na ostateczny autorytet. To autorytet wirtualny, kształtowany dla potrzeb bieżących trendów w kościele katolickim. Bardzo niechętnie ujmowany w jakieś ramy, gdyż jakiekolwiek wyraźne ujęcie owego "nieomylnego drogowskazu" grozi odkryciem prawdy, że król jest nagi; że kościół się myli, że zmienia swoje przekonania. I bardzo niechętnie przedstawiany protestantom. Nam, oraz świeckim katolikom, pokazuje się tylko ogólną koncepcję, reklamując ją słuszną skądinąd potrzebą fachowców również w dziedzinie teologii. Pamiętajmy jednak, że potrzeba fachowców to nie to samo, co roszczenie sobie prawa do nieomylności - nie dajmy się więc tej argumentacji zwieść.
Jaka więc jest alternatywa? Bardzo prosta. Uznajmy, że nie ma natchnionego interpretatora; że każdy jest odpowiedzialny za zrozumienie Słowa Bożego i nie może zrzucić tego obowiązku na kogoś innego. Oczywiście, nie każdy jest tak samo obdarowany do tego, aby Słowo to rozumieć i wykładać: Bóg dał Kościołowi dar nauczycieli właśnie po to, aby ci, którzy mają trudności z przebiciem się przez znaczenie Pisma Świętego, mieli pomoc. Niemniej, nie zaprzeczając ważnej roli nauczycieli, naukowców, którzy w pełen szacunku sposób prowadzą studia nad księgami Pisma, należy sobie jasno powiedzieć, że każdy chrześcijanin, zdając dobie sprawę zew swych ograniczeń (Rz 12:3), bez nieuzasadnionego braku zaufania do nauczycieli, jest jednak odpowiedzialny za to, co przyjmuje, pamiętając, że od tego zależy jego doczesność i wieczność (Gal 1:8; 1Kor 15:1-2).
Sama Biblia nie wystarczy - potrzeba Ducha, by była Słowem Boga?
Paweł pisał "litera zabija, duch zaś ożywia" (2Kor 3:6); czy też 1 Kor. 4:20: "Albowiem Królestwo Boże zasadza się nie na słowie, lecz na mocy." Czyż nie uczy nas tutaj, że litera - Słowo Pisma - zabija, i dopiero ożywione staje się dla nas zbudowaniem? I, że prawdziwie żywy kościół opiera się nie na Piśmie, ale na mocy Ducha Bożego?
Oba te twierdzenia są zupełnie bezpodstawne, i wystarczy choć trochę zorientować się w kontekście, żeby to zrozumieć. 2Kor 3:6 to nie kontrast Biblii z jakimś duchem, lecz nowego i starego przymierza. Ów duch to synonim nowego przymierza - "zdolność nasza jest z Boga, który też uzdolnił nas, abyśmy byli sługami nowego przymierza, nie litery, lecz ducha;" litera - starego. Cała dyskusja nie dotyczy zagadnienia tego, czy Bóg działa przez Słowo - to dla Pawła, jak postaram się dalej dowieść, jest oczywiste; raczej, Paweł pokazuje, że nie potrzebuje żadnych "listów polecających" (3:1), które by dowodziły jego apostolskiego autorytetu, gdyż najlepszym takim listem, potwierdzającym jego autorytet jest fakt, iż działa poprzez niego Duch Boży, a dowodem na to jest przemiana ich serc (3:3), której przeciwieństwem są "tablice kamienne" Starego Przymierza. 1Kor 4:20 również nie mówi o słowie Pisma. Paweł mówi tutaj o "słowie pysznych" którzy nie mają mocy - jedyne co potrafią, to oskarżać i pomawiać (4:19). I dodaje, że nie na tym polega chrześcijaństwo - nie na gadaniu, choćby bardzo efektownym, ale na mocy - tym, co robimy. Bo moc Boża objawia się nie poprzez nasze deklaracje, ale zmiany w życiu; owoc Ducha Bożego (Gal 5:22). Podobnie oczywiście mówi i Jakub - nie wystarczy mówić, że jest się chrześcijaninem; trzeba nim być, a to oznacza nie zmienione, uduchowione formułki grzecznościowe, lecz zmienioną postawę (Jak 2:14-17).
Podstawowy problem osób, które przekonane są, że sama Biblia nie ma mocy polega na myleniu dwóch działań Ducha Świętego - natchnienia z oświeceniem. Natchnienie to działanie Ducha Świętego nie w nas, ale w autorach Pisma Świętego (2P 1:21), którym Bóg objawił swoje tajemnice (1Kor 2:10). Natchnienie sprawia, że słowa ludzkie są jednocześnie Słowem Bożym. I dlatego autor Listu do Hebrajczyków odnosząc się do cytatów ze Starego Testamentu ma prawo a nawet obowiązek nie mówić jedynie, że Izajasz czy Jeremiasz czy Mojżesz czy ktokolwiek inny pisze, ale, że to (choć to również ich słowa) mówi sam Bóg: "kiedy wprowadza na świat Pierworodnego, mówi: ..." (1:6); "poświadcza nam to również Duch Święty, powiedziawszy bowiem ..." (10:15); "dlatego, jak mówi Duch Święty: ..." (3:7); itp. Natchnienie autorów jest dla nas podstawą do przekonania o bezbłędności słów proroków i innych autorów Pisma - nie można bowiem utożsamiać omylnych słów ludzkich z Bożym Słowem; Bóg nie wymaga od nas posłuszeństwa błędom. Te więc słowa, które są w Biblii, będąc natchnionymi, są bezbłędne. Dlatego mają moc, moc osądzania nas; moc objawiania Bożej woli; w końcu, moc zradzania nas do nowego życia (Jak 1:8).
Oświecenie zaś to działanie Ducha Bożego, poprzez natchnione Słowo Boże, w nas. 1Kor 2:14-15 mówi o tym, że aby właściwie rozumieć objawienie, samemu trzeba mieć Ducha Bożego. Dlaczego? Gdyż Pismo, właśnie jako duchową rzeczywistość (jest nią, zanim my do niego podchodzimy i czytamy) należy interpretować mając w sobie nową, odrodzoną naturę. Bez niej, choć zrozumiemy warstwę treści Pisma, nie pojmiemy jej duchowego odniesienia do naszego życia; nie będziemy w stanie podporządkować naszego życia Bożemu Słowu. W Efezjan 1:16-18 Paweł się modli właśnie o takie duchowe wejrzenie w znaczenie doktryn zawartych w Piśmie dla Efezjan; nie tylko o zrozumienie intelektualne Ewangelii, ale przylgnięcie całym sobą do prawd Pisma, o duchowe przejrzenie, które sprawia, że całe nasze życie rozjaśnia piękno i bogactwo tego, co mamy w Chrystusie: "nie przestaję ... wspominać was w modlitwach moich, aby Bóg ... dał wam Ducha mądrości i objawienia ku poznaniu jego, i oświecił oczy serca waszego, abyście wiedzieli, jaka jest nadzieja, do której was powołał, i jakie bogactwo chwały jest udziałem świętych w dziedzictwie jego, i jak nadzwyczajna jest wielkość mocy jego wobec nas, którzy wierzymy."
Jestem przekonany, że oświecenie, owo duchowe zrozumienie Słowa Bożego - nagłe, choć często poprzedzone długimi i ciężkimi walkami duchowymi - jest doświadczeniem wszystkich dzieci Bożych. Że Słowo nas czasem poraża swą prostota i głębią; uderza; przeszywa, wskazując ukryty grzech, wzywając do pokuty, czy sprawiając w nas wielką i niewysłowioną radość z tego, co mamy w Chrystusie. Ale czasem owo oświecenie jest również owocem wiernego, codziennego studium, nie powiązanego z jakimiś emocjami, gdy po prostu nachodzi nas w pewnym momencie nieodparcie jakiś wniosek, który wynika z jakiejś dłuższej historii czy czytania Pisma z okresu ostatniego tygodnia czy nawet miesiąca.
To wszystko jest wspaniałym przywilejem i zaszczytem dzieci Bożych. To wszystko jest jednak możliwe tylko i wyłącznie dlatego, że Duch tłumaczy, czy odnosi do naszego życia samo Słowo Boże, którym jest Pismo, ze względu na natchnienie ludzkich jego autorów przez Ducha Bożego. Cieszmy się oświeceniem; wspaniałym i pełnym mocy działaniem Ducha w nas. Ale nigdy nie przeciwstawiajmy mu równie wspaniałego działania Ducha w autorach Biblii. Duch Święty sobie nie przeczy. On siebie potwierdza; potwierdza swe działanie w autorach Pisma - ich prawdziwość i wieczną aktualność - poprzez zmiany, jakie następują w nas, poprzez nasze obcowanie z Pismem; i potwierdza działanie Ducha w nas poprzez Słowo Boże Pisma Świętego, które dowodzi, że nasze doświadczenia nie są naszym widzimisię, ale właśnie samym Bożym działaniem, które zapowiedział i które potwierdza autorytetem swojego nieomylnego Słowa. Nie bądźmy więc winni grzechowi zaprzeczania działaniu Ducha Bożego!
Podsumowanie
Mam nadzieję, że widzimy, że Sola Scriptura to bardzo praktyczna nauka. Porządkuje i ustala we właściwej hierarchii wszystko - całe nauczanie i życie Bożego kościoła - czyli każdego z nas.
Mam nadzieję również, że rozumiemy, że bez osobistego, jaki zborowego podporządkowania się Pismu jako ostatecznemu, wystarczającemu dla nas autorytetowi utracimy ową sól, która w nas jest; sól prawdziwego, bezkompromisowego i jednoznacznego, bez światłocienia, posłuszeństwa Bogu, gdzie tak jest tak, a nie jest nie. Jeśli nie - nie pomoże ani wspaniałe uwielbienie, ani ciągle pomnażane przeżycia. Dlaczego? Niech odpowie nam święty Piotr:
Skoro dusze wasze uświęciliście przez posłuszeństwo prawdzie ku nieobłudnej miłości bratniej, umiłujcie czystym sercem jedni drugich gorąco, Jako odrodzeni nie z nasienia skazitelnego, ale nieskazitelnego, przez Słowo Boże, które żyje i trwa. Gdyż wszelkie ciało jest jak trawa, A wszelka chwała jego jak kwiat trawy. Uschła trawa, I kwiat opadł, Ale Słowo Pana trwa na wieki. A jest to Słowo, które wam zostało zwiastowane.
(1P 1:22-25)
Uświęcenie dusz naszych przez posłuszeństwo prawdzie prowadzi do właściwego życia - uwielbienia Boga przez nieobłudną miłość. Mówiąc językiem teologii ortodoksja (zdrowa nauka) prowadzi do ortopraksji (zdrowej pobożności), podczas gdy heterodoksja (fałszywa nauka) do heteropraksji (fałszywej pobożności). Piotr to potwierdza w dalszej części fragmentu. To uświęcenie wynika z tego, że nasze odrodzenie jest spowodowane niczym innym, jak tylko samym Słowem Bożym. Jak z dobrego nasienia wyrasta dobra roślina, jak z dobrego drzewa zrywamy dobre owoce, tak z nasienia Słowa Bożego, które żyje i trwa, o ile jest nam zwiastowane i przez nas przyjmowane, rodzi się prawdziwie chrześcijańskie życie. I nie ma innej drogi. Wszelkie inne nasiona to podróbki. Bo nie ma innego nasienia, przez które Bóg Duch Święty nas zradza: „Gdy zechciał, zrodził nas przez Słowo prawdy...” (jak 1:18). Obyśmy nigdy z niej nie zeszli. Ani na drogę rzymską, ani mistyczną.