To nie tak


Była noc. Przez las przedzierała się pewna osoba. Była nią kobieta. W jej oczach czaiło się przerażenie, po jej bladych jak śnieg policzkach płynęły łzy. Łzy strachu. Biegła trzymając coś na rękach. Otulone w koce i przytulone do piersi dziecko. Tuliła je mocno próbując zagłuszyć jego płacz. Wiedziała że nie ucieknie ale nie mogła pozwolić skrzywdzić swojego synka. Musiała go uratować za wszelką cenę. Nawet z cenę własnego życia. Nie poddawała się, obcierając raniona o pnie drzew, kluczyła próbując się wydostać z tego przeklętego lasu. Nie wiedziała dokąd biegnie. Wiedziała tylko że nie może się zatrzymać. Oglądnęła się za siebie nie ustając w rozpaczliwym biegu. Nikogo za nią nie było, lecz wiedziała, że to jeszcze nie koniec. Była tego pewna. Odwróciła się by biec dalej. Nagle zatrzymała się. Tuż przed nią stał postawny mężczyzna, jego wzrost był ponadprzeciętny podobnie jak cała postura. Potężne bicepsy wskazywały na siłę kulturysty jednak nie odzwierciedlały całej siły która drzemała w mężczyźnie. Ostre rysy twarzy nie dawały szans na rozpoznanie z jakiego zakątka świata pochodzi. Powiew letniego wilgotnego wiatru delikatnie przenikał przez długie do ramion czarne włosy powoli odsłaniając oczy mężczyzny, były one czerwone jak krew. A ich wyraz wskazywał, że tego właśnie w tej chwili pragną. Kobieta odrzuciła zawinięte dziecko na leśne runo. Licząc na to że tego nie zauważył. Nie myliła się. Napastnik był skoncentrowany na niej. Pełne krwiożerczego szału źrenice powiększyły się jeszcze bardziej by wpuścić więcej przytłumionego przez korony drzew blasku księżyca. Teraz przybrały rozmiary nieludzkie zasłaniając całą czerwoną tęczówkę. Wielkie czarne źrenice pozostały teraz same na tle przekrwionych białek. Mężczyzna podszedł bliżej i zaatakował. Kobieta uniosła ręce w ostatnim bezsensownym akcie samoobrony. Jej życie dobiegło końca.

Nastawał dzień. Zza horyzontu powoli wyłaniało się ponad czubki drzew czerwone słońce. Jakby wiedziało o przelanej tu wczorajszej nocy krwi. Jego złociste promienie przebijały się przez liście oświetlając pomału jeszcze pogrążony w mroku las. Gdzieś w oddali słychać było klekot starego dieslowskiego silnika. Przez leśną drogę jechała furgonetka z napędem na cztery koła. W środku byli dwaj mężczyźni, starszy prowadził a młodszy siedział obok i próbował nastawić radio. Furgonetka toczyła się powoli po czym skręciła łagodnie na polane. Silnik zamarł i pasażerowie wysiedli. Młodszy obszedł samochód i sięgnął na pakę wozu by wyciągnąć strzelbę. Po chwili obaj byli już głęboko w lesie. Starszy prowadził. Doskonale znał ten las wkońcu spędził w nim większość swojego życia. Dokładnie pamiętał jak ojciec zabierał go na wspólne polowania właśnie tu. Przeżył z nim wiele niezapomnianych chwil ucząc się od niego nie tyko sztuki polowania. Wszystko to co osiągnął zawdzięcza właśnie swojemu ojcu, który był przy nim zawsze i na którym mógł polegać. Teraz to on zabiera tu swojego syna. Młodzieniec szedł za nim uśmiechnięty. Najwyraźniej lubił polowania z ojcem. Szli uważając na każdy krok, starali się nie spłoszyć potencjalnej zwierzyny. W lesie było cicho, słychać było jedynie śpiew ptaków. Nagle coś poruszyło się w krzakach, co od razu przykuło uwagę starszego już doświadczonego w polowaniach myśliwego. Jego oczy zabłyszczały radośnie. Mężczyzna w średnim wieku odwrócił się do syna i palcem wskazał jelenia który niczego niepodejrzewając szedł szczypiąc trawę. Chłopak uniósł strzelbę i przycisnął ją do ramienia. Wycelował. W jego głowie brzmiały słowa ojca, który uczył go obchodzić się z bronią. Powoli jego palec coraz mocniej napierał na spust. Nagle rozległ się płacz małego dziecka, jeleń się spłoszył. Jednak nie tylko on, na twarzach mężczyzn malowało się zdziwienie. Ojciec położył rękę na grzbiecie lufy i opuścił ją. Poczym obaj ruszyli w kierunku skąd dobiegał płacz. Oboje wiedzieli że nikt nie zapuszczałby się tak głęboko w las z niemowlęciem, tym bardziej że dopiero świtało. Coś było nie tak. Płacz był coraz głośniejszy i wyraźniejszy to znak że podążają w dobrym kierunku. Mężczyźni przyspieszyli kroku musieli już być blisko. Nagle młodszy zauważył coś leżącego na liściach. To był płaczący malec.

- Tato tutaj! - krzyknął niespełna czternastoletni chłopiec. - skąd się tutaj wziął?

Starszy myśliwy rozejrzał się w poszukiwaniu jakichkolwiek wskazówek. Jego wzrok utkwił na zboczu górki. Nienaturalnie ułożona ścieżka z liści prowadziła ze szczytu wzniesienia aż po samego malca. Niewątpliwie stoczył się on z tej górki.

- Zostań tutaj - rzucił ojciec i udał się za tropem. Szedł rozglądając się uważnie. Wtem jedno z drzew przykuło jego uwagę. Na pniu drzewa znajdowała się mała rdzawa plama. Doskonale wiedział co to jest, nie mogło to być nic innego. Uniósł strzelbę i wspinał się dalej z każdym krokiem przybywało rdzawych plam. Był niepewny. Wkońcu dotarł na szczyt. Obrócił się wokół własnej osi z strzelbą przyciśniętą do ramienia. Tuż przed nim zza drzewa wystawała ludzka stopa. Serce teraz łomotało mu próbując wyrwać się z piersi a czoło oblało się zimnym potem. Szybko ale ostrożnie obszedł drzewo nie opuszczając broni. To co ujrzał sprawiło że zmiękły mu kolana.

- O Boże - szepnął opuszczając strzelbę. - Tom zabierz dziecko i biegnij do samochodu! - krzyknął do kucającego niżej syna.

- Co się stało? - zaniepokoił się chłopak.

- Biegnij i wezwij pomoc!

Tomek szybko podniósł dziecko i skierował się do stojącej furgonetki. Otworzył drzwi po czym ostrożnie położył zawiniętego malca na siedzeniu pasażera. Sam usiadł za kierownicą, chwycił słuchawkę CB Radia i ustawił kanał 9. W tym samym czasie za jego plecami stanął ojciec. Jego twarz była blada, jednak starał się zachować spokój. Syn podał mu mikrofon. Artur wcisnął przycisk nadawania. Zielona kontrolka na starym radiu zabłyszczała. To znak że zaczął nadawać.

- Wzywam pomoc! - jego głos był beznamiętny i przytłumiony. Jakby sparaliżowany strachem. W swoim życiu widział różne rzeczy, ale to co zobaczył przed chwilą… Nie, nie może teraz dać się opanować przez strach. -Wzywam pomoc! - powtórzył puszczając przycisk. Zielona dioda zgasła ustępując miejsca czerwonej która przez chwile migała by w końcu odebrać sygnał i zaświecić pełną mocą.

- Kanał alarmowy. Co się stało? - odezwał się kobiecy głos. Był on spokojny i aksamitny.

- Zdarzył się wypadek. Kobietę zaatakowało jakieś dzikie zwierze… - nie mógł dłużej tłumić emocji. - … ona nie żyje - powiedział łamiącym się głosem.

- Czy ktoś jeszcze został ranny?- jej głos był niezmiennie uspakajający.

- Nie.. - próbował zebrać myśli.

- Gdzie doszło do wypadku?

- Znajduję się w lesie nieopodal miasteczka Leszno. Najszybciej można tutaj dotrzeć powiatową drogą jadąc na południowy-wschód. - powoli jego dłoń otworzyła się uwalniając przycisk na słuchawce CB Radia. Czerwona dioda znów obudziła się do życia.

- Przyjęłam. Pomoc jest już w drodze. Koniec. - w eterze znów słychać było jedynie trzaski.

- Wsiadaj- krzyknął ojciec do syna, który był za samochodem i szukał czegoś na pace.

Po chwili wszyscy troje toczyli się już leśną drogą, która powinna ich wyprowadzić z lasu. Artur siedział sztywno, a jego wzrok utkwiony w drodze był pusty i bez wyrazu. Syn siedział obok trzymając niemowlę na kolanach.

- Co z nim zrobimy? - chłopiec przerwał dłuższą chwilę milczenia.

- Zabierzmy go na razie do domu. Pójdziesz sam, ja musze poczekać tu na przyjazd policji.

Czerwone światła furgonetki zabłyszczały. Wkońcu pojazd zatrzymał się, tuż przy polnej mocno zarośniętej trawą drodze. Tomek pociągnął za klamkę i wysiadł. Zanim zamknął drzwi nachylił i zajrzał do auta.

- Powiesz policji o dziecku? - spytał patrząc na ojca.

- Nie wiem… - wydusił nie odwracając wzroku od drogi. Po czym wrzucił bieg i ruszył. Był już niedaleko szosy. Po chwili zjechał z piaszczystej drogi i zaparkował obok starego dębu. Wysiadł i oparł się o samochód. Rozejrzał się w obie strony, szosa była pusta. Nie było w tym nic dziwnego. Dopiero za jakąś godzinę ruch się zacznie. Odruchowo spojrzał na zegarek. Była za dziesięć piąta. Opuścił mankiet swojej kraciastej koszuli i sięgnął do kieszeni na piersi. Wyciągnął paczkę papierosów. Otworzył ją i wyjął jednego. Pamiętał jak obiecywał żonie że rzuci to draństwo. Jednak nie teraz, nie w takiej sytuacji. Sięgnął do kieszeni myśliwskiej kamizelki, gdzie zawsze trzymał zapalniczkę. Objął ją obiema rękami zasłaniając płomień przed wiatrem. Dym wypełnił jego płuca. Uspokajało go to. Koledzy nawet żartowali ze tytoń jest jego najlepszym przyjacielem. Miał wrażenie, że wydychany dym zabiera ze sobą wszystkie troski. Zza lekkiego zakrętu wyłoniły się reflektory policyjnego wozu. Za nim niespiesznie podążał ambulans. Artur rzucił niedopałek na ziemię i przycisnął go butem. Wyszedł bliżej szosy, po chwili wszyscy byli już na miejscu i zabrali sie do swoich obowiązków. Jeden z policjantów przesłuchiwał stojącego przy drzewie Artura, a drugi przyglądał sie pracy kucającego przy ciele kobiety lekarza sądowego.

- Wygląda to na atak dzikiego zwierzęcia- rzucił w końcu zniesmaczony niecodziennym widokiem. Wykrzywiając usta w grymasie obrzydzenia.

- Tak, głębokie rany szarpane na klatce i szyi wskazują na zwierze, jednak ich wygląd nie pasuje do żadnego mi znanego a tym bardziej zamieszkującego te okolice drapieżnika.- starszy już doktor zmarszczył czoło i skupił się na przeszukiwaniu rany w nadziei odnalezienia w niej jakichkolwiek śladów pozostawionych przez napastnika.

- Chce pan powiedzieć, że to może nie być wypadek?

- Na takie wnioski jeszcze za wcześnie komisarzu, muszę dokładnie zbadać ciało w kostnicy. Sekcja na pewno ujawni nam sekrety tej sprawy.- podniósł lekko głowę i wydusił uśmiech do stojącego za nim policjanta.

3



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
bo to nie tak
Edyta Górniak To nie tak jak myślisz
bo to nie tak
ZZ Bo to nie tak
Bo to nie tak DM
Edyta Górniak To nie tak jak myślisz
To nie tak miało być
To nie tak
PORAZKA I WSCIEKLOSC SALONU NIE TAK MIALO BYC POLACY SIE BUDZA, PREZYDENT KACZYNSKI, A CO BEDZIE
ekonomia -testy, ( 1-wsza cześć to odpowiedź TAK/NIE, druga natomist to wybór poprawnej odpowiedzi,
Okultyzm, magia, horoskopy, wróżby… Czy rzeczywiście są tak groźne, jak powiadają niektórzy Czy z ty
Okultyzm, magia, horoskopy, wróżby… Czy rzeczywiście są tak groźne, jak powiadają niektórzy Czy z ty
307 Sixto J Castro, Co jest nie tak z „Nie podoba nam się to”
CHCESZ SIĘ ODCHUDZIĆ TO NIE OGLĄDAJ TEGO !!!!!!!!!!
higiena to nie tylko czystośc ciała
Rak to nie choroba, Zdrowie
To nie jest żart
To proste tak
Co jest ze mną nie tak Kiedy uda mi się poczuć trochę radości

więcej podobnych podstron