KOT I DZIECKO W JEDNYM DOMU


KOT I DZIECKO W JEDNYM DOMU

0x01 graphic

Dla wielu kotów fakt pojawienia się w domu małego dziecka czy wręcz dopiero zajścia w ciążę przez jego opiekunkę oznacza bardzo wielkie zmiany - często są to zmiany tragiczne w swojej wymowie - koty są porzucane, oddawane, usypiane.
Przez lata narosło tyle mitów odnośnie kotów że wręcz staje się to zastanawiające. Tak jakby koty budziły dziwne, wcale nie rozsądne - emocje u niektórych osób. Co gorsza - opinie na temat fatalnego wpływu kotów na kobiety ciężarne i dzieci wygłaszają również lekarze - co już zakrawa na jakąś obsesję w tym temacie. Nie ma absolutnie żadnych dowodów na to by zajście w ciążę nakazywało kobiecie odcięcie się od kontaktów z kotami - a już szczególnie ze swoimi.
Zawsze mnie fascynowało to że i lekarze i ogromna rzesza ludzi słysząc nowinę iż jest się w ciąży - automatycznie niemalże odpowiada że w takim wypadku kotów należy się pozbyć.
Zapytani: dlaczego? Nie potrafią odpowiedzieć. Nie potrafią także udzielić odpowiedzi na pytanie dlaczego, skoro tak dbają o to nienarodzone jeszcze dziecko - nie udzielają rad typu iż nie należy w ogóle z domu wychodzić - bo przecież każdy napotkany na ulicy obcy człowiek jest 1000 razy większym zagrożeniem dla kobiety w ciąży czy też małego dziecka - niż kot.
Ludzie - szczególnie obcy (ale nie tylko - wszelkie ciocie obcałowujące nowonarodzone dziecko czy wujkowie gratulujący przyszłej mamie potomstwa również) - mogą być nosicielami ogromnej ilości chorob które są w stanie zaszkodzić kobiecie ciężarnej czy też małemu człowiekowi. Zwykła grypa wystarczy za przykład. A co z anginą, gruźlicą, mononukleozą, cytomegalią czy innymi tego typu chorobami?
Niestety - o tych prawdziwych zagrożeniach nikt nie mówi. A wystarczy wspomnieć że ma się kota - i nagle wszyscy w koło okazują się fachowcami od wyimaginowanych chorób zakaźnych... I wszyscy nagle baaardzo dbają o zdrowie kobiety w ciąży i jej dziecka...

W rezultacie nie dosyć że takie bezsensowne i nieuzasadnione gadanie wyrządza często wielką krzywdę kotu - to jeszcze w pośredni sposób zagraża kobiecie i jej dziecku. Ponieważ nie wspomina się, czesto wręcz bagatelizuje - te prawdziwe, realne zagrożenia - które faktycznie powinny być minimalizowane w miarę możliwości.

0x01 graphic



Toxoplazmoza - niemal choroba widmo, od dawien dawna straszono nią kobiety w ciąży, bardzo często używano także jako argumentu za tym by kot z domu kobiety ciężarnej "zniknął".
O ile można zrozumieć, od biedy, demonizowanie tej choroby przed wieloma latami, gdy wiedza medyczna była jeszcze na znacznie nizszym poziomie niż teraz - to obecna jej ponura sława zadziwia. I przypomina w swojej wymowie zabobon.
Kobieta planująca ciąże lub gdy już w nią zajdzie powinna obowiązkowo zrobić sobie oznaczenie poziomu przeciwciał przeciwko tej chorobie (bez względu na to czy kota posiada czy nie). Może się bardzo zdziwić wynikiem - ponieważ prawdopodobnie okaże się że już ją przechorowała - nawet o tym nie wiedząc. Podobnie jak okolo 70 % Polaków.
Przechorowanie tej choroby w przeszłosci daje stałą odporność, poza sytuacjami wyjatkowego spadku odpornosci, np. podczas zachorowania na AIDS czy białaczkę - lub podczas specjalnie obniżanego poziomu odporności po przeszczepach czy podczas długiej sterydoterapii.
Pozytywny wynik poziomu przeciwciał świadczących o przebytym zakażeniu w przypadku kobiety ciężarnej daje jej praktycznie gwarancję spokoju w tym temacie - o ile jej stan zdrowia nie jest jakis naprawdę zły.
Może się zdarzyć że wynik będzie negatywny. Oczywiście że tak. Ale to także nie oznacza że kota trzeba się pozbyć! W końcu - gdyby był takim strasznym siewcą oocyst toxoplazmozy - to jakim cudem kobieta nadal jeszcze nie miała z nimi kontaktu? Ano właśnie.
Tak się jakoś dziwnie składa że zarazić się od kota można - ale jest to bardzo trudna sprawa. Ponad 80 % przypadków zakażenia wynika ze spożycia oocyst w... pokarmie! Głownie jest to surowe lub niedogotowane mięso (ale także np. krojenie przykładowo jarzyn, jajek, chleba na niedokładnie umytej i sparzonej po krojeniu mięsa desce), ale także wybrudzone ziemią i niedokładnie umyte warzywa, owoce - okazuje się także że oocysty znajdowane są w wodzie pitnej z kranu. Praca w ogrodzie czy piknik na trawie i przetarcie ust ręką wybrudzoną ziemią - to także możliwe źródło zakażenia.
A ciekawe ile kobiet w ciąży tą wiedzę uzyskiwało. Sądzę że znikoma ilość.
Mając świadomość tego że nie ma się odporności na toxoplazmozę i będąc jednocześnie w ciąży - trzeba po prostu zachować ostrożność, szczególnie podczas przygotowywania posiłków. Mięso dokładnie gotować, wszystko co miało z surowym mięsem kontakt dokładnie myć a najlepiej zlewać wrzątkiem. Nie jeść surowych warzyw i owoców bez ich dokładnego umycia. W ogrodzie pracować w rękawicach. Kuwete kocią też sprzatać w rekawiczkach a najlepiej zlecić tą pracę komuś innemu. Kot także nie powinien w tym czasie dostawać surowego mięsa.
No i przede wszystkim - badania krwi. Powinno się je robić, pod kontrolą lekarza - regularnie przez całą ciążę - tak by wychwycić ewentualne zakażenie jak najszybciej. Bo to nie jest tak że zachorowanie na toxoplazmozę w ciąży oznacza automatycznie poronienie lub uszkodzenie płodu! Wiele zachorowań wogóle przebiega bez wpływu na płód, kobieta nawet nie wie co się działo jeśli badań sobie nie robiła. A jeśli infekcję się wykryje - to po prostu się ją leczy i tyle. Istnieją skuteczne, bezpieczne dla płodu leki które pozwalają ją zwalczyć zanim nawet pomyśli o tym że mogłaby nienarodzonemu dziecku zaszkodzić :)
Znacznie gorzej wygląda sytuacja w przypadku tak powszechnych i łatwo przenoszących się chorób jak cytomegalia, mononukleoza czy grypa - których leczyć w ciąży praktycznie nie można (leki na nie są bardzo toksyczne dla płodu) a które mogą doprowadzić do poważnych uszkodzeń płodu lub poronienia. Tylko że tych chorób koty nie przenoszą - robią to ludzie...
Czy ktoś będąc w ciąży usłyszał że ma się zamknąć w domu i z niego nie wychodzić?...
Bo każde kichnięcie w jego stronę, każde podanie ręki czy całus na przywitanie to zagrożenie?

0x01 graphic

My mamy siedem kotów, bardzo często stykamy się z wieloma obcymi.
W ciążę zaszłam bez żadnego problemu, sama ciąża przebiegała super i bez komplikacji - mimo czarnowidztwa niektórych troskliwych osób. Nawet w poczekalni u lekarza weterynarii spotkałam się z opinią że w moim stanie powinnam bardzo uważać na moje kontakty z kotami... Pomijam już kręcenie nosem przez lekarzy ginekologów.
Poród przebiegł gładko (no ale o wpływie kotów na poród nic nie słyszałam więc w tym temacie się nie rozpisuję ;)) - urodził nam się śliczny, zdrowy i dorodny chłopak - a na dokładkę bardzo grzeczny :)

Bardzo zastanawialiśmy się jak będzie wyglądał nasz powrót do domu z nowym domownikiem - bo w końcu nasze koty z dziećmi, szczególnie tak małymi - kontaktu wcześniej nie miały. A ponieważ jest ich aż siedem - więc i każdy ma inny charakter, każdy też mógł na swój sposób zareagować. Agresji absolutnie się nie obawialiśmy - bardziej nadmiernej miłości :)
Okazało się że nasze koty pobiły na głowę wszelkie nasze najbardziej optymistyczne przewidywania.
Przywitały Przemka bardzo delikatnie i z wyczuciem - i cały czas w ten sposób się do niego odnoszą. Podejdą, obwąchają, pomruczą - ale nie posuwają się dalej. Jedynie Skierka momentalnie się w maluchu zakochała, coś tam do niego często ćwierka i śpi z nim w łóżeczku :)
Jednakże cały czas jest bardzo delikatna, tak jak wszystkie nasze koty uważa żeby na maleństwo nie nadepnąć, nawet w czasie najdzikszych zabaw (a u nas wtedy wióry leca!) mogę spokojnie zostawić Przemka leżącego na łóżku i mieć pewność że żaden z kotów nawet go nie dotknie.

My mieliśmy troszkę łatwiej - bo futrzaków mamy kilka i nie było elementu zazdrości - który może wystąpić w sytuacji gdy w domu jest tylko jeden kot.
Ale w takim momencie także to kot jest bardziej zagrożony niż dziecko. Po prostu może źle znosić psychicznie fakt że już nie jest w centrum zainteresowania (przy kilku kotach jest to znacznie mniej dla nichodczualne), że jego ukochana pani czy pan teraz uwagę dzielą miedzy niego a nowego domownika (ze wskazaniem na tego drugiego, niestety).
Mając jednego kota powinno się od razu zwrócić na to uwagę - i choć może nie być to łatwe (przy zaaferowaniu niemowlęciem - co jest jak najbardziej naturalne), starać się po powrocie do domu kociaka dopieszczać szczególnie, żeby nie poczuł się zagrożony, odrzucony. Warto nawet przechodząc tylko obok niego - coś zagadać, delikatnie pogłaskać - takie symbole zainteresowania bardzo ułatwią kotu przetrwanie tego trudnego dla niego okresu i zaadaptowanie się w nowej sytuacji.
Z czasem sytuacja ta szybko się unormuje - najważniejszy jest sam początek - gdy kot nie tylko nagle musi dzielić swoje miejsce na ziemi z kimś dla niego obcym (kto wydaje dodatkowo bardzo głośne dźwięki które dla kociego ucha mogą być bardzo przykre, szczególnie na poczatku - choć nasze koty wogóle zdają się ich nie słyszeć) - to jeszcze widzi że cała uwaga jego ukochanych ludzi skierowana jest własnie na tego "obcego".
To może spowodować dużą krzywdę psychiczną dla kota i trudniejszy proces zaakceptowania nowego domownika. Dodatkowo sytuację może pogarszać fakt że wiele osób w takich chwilach nie pozwala kotu na zapoznanie się z dzieckiem - co sprawia że kot zaczyna podchodzić do niego coraz bardziej nieufnie.
My po powrocie ze szpitala postawiliśmy nosidełko najpierw na podłodze i wszystkie koty mogły spokojnie obwąchać Przemka - nie zważając na wydawane przez niego dźwięki :)
Po krótkim obwąchaniu i oporządzeniu malucha, gdy ten się już uspokoił po drodze ze szpitala - położyliśmy go śpiącego na naszym łóżku - i wtedy nastąpił kolejny etap zapoznawania się - koty mogły już na spokojnie go obwąchać (Okruszek z Puszkiem polizały go w stopy :)) i obejrzeć, stwierdzić że nie wygląda groźnie ale raczej do zabaw jeszcze się nie nadaje :)
Po tym zapoznaniu wszystkie koty go zaakceptowały i od tego czasu ich stosunki układają się znakomicie - a ja mam z każdym dniem wrażenie coraz większe że koty odnoszą się do małego ze stale rosnącą czułością - na początku były troszkę nieufne (bo w końcu nie wiedziały czego mogą się po nim spodziewać), obecnie coraz częściej podchodzą blisko by poobserwować maluszka lub coś mu tam pomruczeć do ucha :)

0x01 graphic

Podobnie jest w domach w których kot dzieli teren z dzieckiem starszym, już samodzielnie się poruszającym - to nie zwierzę jest zagrożeniem dla dziecka, ale na odwrót.
Dlatego na rodzicach spoczywa ogromna odpowiedzialność - nauczenie pełnego życia dziecka szacunku dla zwierzęcia, dla jego prawa do odpoczynku i nietykalności jeśli jej potrzebuje. Na początku może być troszkę ciężko - bo dziecko nie rozumie dlaczego może tarmosić misia i ciągać go za łapkę lub wyrwać oczko - a podobnie wyglądającego kotka już nie.
Warto w ten proces wychowywania dziecka zaangażować samego kota - nie zabraniając im kontaktów, nie ingerując w nie bez potrzeby (zapewne ingerencje będą potrzebne - ale głownie w kierunku dziecka) - a jedynie obserwując. I dziecko i kot muszą się nawzajem nauczyć własnej mowy ciała i tego na co mogą sobie nawzajem pozwolić.
Niestety - prawdopodobnie kot czasem bedzie musiał na dziecko syknąć czy też przyłożyć mu łapą - by nie doszło do jakiegoś poważniejszego, acz przypadkowego urazu (skóra dziecka jest delikatna) kot stale powinien mieć skrócone pazury.
Jednakże za akty samoobrony ze strony kota w żadnym razie nie należy go karcić ponieważ dziecko wtedy zrozumie to na swoją korzyść - i uzna że można zwierzę męczyć, a ono nie ma prawa się bronić. Podobnie uzna kot i po prostu zamiast być przyjacielem, kompanem dla dziecka - będzie sie go bał, unikał. A zapędzony w kąt - może faktycznie mocno podrapać - ze strachu.
Dlatego wlaśnie tak bardzo ważne jest żeby i kot i dziecko - oboje, sami między sobą się dogadali - pod jedynie kontrolą dorosłych.

0x01 graphic

Ingerować we wzajemne kontakty należy tylko wtedy gdy dziecko pozwala sobie na za dużo względem kota - bez znaczenia czy ten dzielnie to znosi czy widać że ma już dość. Niestety - niektóre koty pozwalają dzieciom na zbyt wiele, cierpliwie znoszą czasem naprawde dziwne zabawy i pieszczoty - jednakże tutaj rodzice także powinni trzymac rękę na pulsie i dbać o bezpieczeństwo i komfort życia kota. To że kot bez protestów pozwala się ciągać za ogon po parkiecie nie powinno dawać dziecku pozwolenia na takie jego traktowanie. Trzeba umieć wyznaczyć granice.
Znacznie łatwiej jest gdy kot sam je wyznacza - choć dla wielu kotów okazywanie zniecierpliwienia czy skarcenie dziecka łapą bardzo źle się kończy :(.
Dostają metkę kota agresywnego, zagrażającego dziecku - i w najlepszym razie (?) są od dziecka przeganiane. Często także trafiają do schronisk czy pewnej ciemnej nocy w pewnym ponurym miejscu, gdzies pod blokiem lub na jakiejś wsi - pojawia sie nowy, zagubiony i nieszczęśliwy kot...

0x01 graphic

Nie można oczekiwać od kota by ze spokojem znosił maltretowanie ze strony dziecka - ponieważ świadczyłoby to o tym że kot jest przez nas traktowany jak zabawka, bez własnej woli, uczuć, potrzeb. Zabawka która jest fajna gdy jest niekłopotliwa.
A przecież kot to żywe stworzenie które ma prawo do tego by mieć spokój gdy go potrzebuje, które niekoniecznie musi mieć ochotę być ciągane za ogon po podłodze czy ubierane w sukieneczki.
Dlatego musi mieć też prawo pokazać dziecku że ma dość takiej zabawy.
Ale na początku znajomości samo syczenie, kładzenie po sobie uszu czy inne sygnały tak już oczywiste dla nas, dla małego dziecka są jeszcze nieczytelne i na pewno będą ignorowane, w przeciwieństwie do mocnego pacnięcia łapą. Dziecko szybko się nauczy że syk, specyficzna pozycja ciała to symptomy poprzedzające uderzenie - i na tym etapie zazwyczaj na takim czymś właśnie wszystko się zakończy - kot osiągnie swój cel a dziecko znajdzie sobie inną zabawę :)

0x01 graphic

Czasem, owszem - zdarza się, że to kot stwarza jakieś problemy (np. mimo starań jest zazdrosny o dziecko lub zbytnio się nim interesuje - szczególnie niemowlęciem) - ale coż, kot to istota żywa, która ma swoje uczucia, czasem miewa także nietypowe zachowania.
Dlatego tak ważne jest żeby na poczatku kontaktów: kot - dziecko uważnie je obserwować i umiejętnie ingerować, tak żeby nie zrazić jednej strony do drugiej, ale jednocześnie aby układ miedzy nimi stał się trwały i nie krzywdzący dla żadnej. To naprawdę da się osiągnąć :) Po prostu potrzeba troszkę chęci i wyczucia.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Różnice i podobieństwa Domu Dziecka a Rodzinnego Domu Dziecka
Stanislaw Krawczyk Badacz z fanem w jednym domu
Małe dziecko w naszym domu
Kurcz Węzłowe problemy opieki i wychowania w domu dziecka
Kolekcja Dziecka Kot w Butach[agaj]
Konspekt Zajęć w Domu Dziecka, pedagogika opiekuńcza, Metodyka pracy opiekuńczo - wychowawczej
Agresja wśród wychowanków Domu dziecka, Pedagogika
metodyka pracy opiekuńczo wychowawczej, Nowy model domu dziecka, Nowy model domu dziecka
konspekt PODSTAWOWE ZADANIA DOMU DZIECKA W DZIEDZINIE ROZWOJU UMYSŁOWEGO I NAUKI SZKOLNEJ WYCHOWAN
Dzecięce marzenia o prawdziwym domu E Lipska Dom Dziecka
KONSPEKT DO ZAJĘĆ DZIECI W DOMU DZIECKA W WIEKU 7-18 LAT, wypracowania
Pomagaj w domu, zachowanie ucznia i dziecka
11 FUNKCJE I ZADANIA DOMU DZIECKA
ZESTAW ĆWICZEŃ DO PRACY Z DZIECKIEM W DOMU USPRAWNIAJĄCYCH KOORDYNACJĘ WZROKOWO, Praca z dziećmi nie

więcej podobnych podstron