Bolesław Prus, Lalka - treść
Tom I, rozdz. 1 Jak wygląda firma J. Mincel i S. Wokulski przez szkło butelek?
Początek roku 1878. Na świecie: pokój san-stefański, wybór papieża, zagrożenie wojny w Europie. W Warszawie kwestią jest przyszłość sklepu na Krakowskim Przedmieściu. Pan Deklewski (fabrykant powozów, który zdobył majątek pracując w jednym fachu) i radca Węgrowicz (od 20 lat członek i opiekun Tow. Dobroczynności) przepowiadali Wokulskiemu ruinę, bo nie pilnuje swego fachu i nie szanuje fortuny. Pojechał on ze spadkiem po żonie na turecką wojnę robić majątek, zapewniając dostawy dla wojska.
W 1860 r. Wokulski był subiektem u Hopfera (stołówka serwująca wina i delikatesy), miał 20-kilka lat. Nocami studiował w Szkole Przygotowawczej, potem w Szkole Głównej. Mimo że był opryskliwy, przyciągał klientów jako subiekt-student, głównie innych studentów. Po roku rzucił Szkołę Główną, przystąpił do powstania i wylądował koło Irkucka. W 1870 wrócił do Warszawy z niewielkim majątkiem. Dzięki protekcji Rzeckiego, Minclowa przyjęła go do sklepu. A że była wdową, to rok potem się z nią ożenił. Była dużo starsza od niego, po 4 latach umarła.
Sklep nie upadł mimo wyjazdu Wokulskiego. Pogłoski o bankructwie przyciągały klientów, a po wjeździe właściciela po towary zgłaszali się rosyjscy kupcy. Trzej subiekci mieli pełno roboty - blond-włosy suchotnik, brodaty filozof i elegant z wąsikiem. Sukces sklep zawdzięczał jednak głównie zarządcy - Ignacemu Rzeckiemu, który od 40 lat tu pracował.
rozdz. 2 Rządy starego subiekta
Od 25 lat Rzecki mieszkał w pokoju przy sklepie. Zmieniali się właściciele i szyldy, ale on trwał. W pokoju nic nie zmieniał, codziennie wstawał o 6. Pół godziny potem już był w sklepie i czytał rozkład dnia.
Do sklepu pierwszy przychodził Klein (suchotnik). Rozmawiali o Wokulskim i wojnie. Rzeckiego nie obchodziła taka, w której nie bierze udziału Bonaparte. Klein polemizował, mówiąc, że większą potęgą od bonapartyzmu jest socjalizm. Drugi przyszedł Lisiecki (z brodą), który docinał Rzeckiemu (z wzajemnością) kolejnymi konceptami. Mraczewski (elegant) wpadał dopiero koło 9, oczywiście z szeregiem usprawiedliwień. Gdy tylko wszedł klient, jeden z subiektów już był przy nim i nim ten zdążył się otrząsnąć, już płacił za coś w kasie. Szczegóły z życia współpracowników Rzecki zapisywał w swym katalogu. Wieczorami Rzecki robił podsumowanie i plany na kolejny dzień.
Niedziela to najprzyjemniejszy dla Rzeckiego dzień, bo wtedy planował wystawy na cały tydzień. Okna miały streszczać zasoby sklepu, ale i przyciągać uwagę. Bawił się przy zmianie wystaw ruchomymi zabawkami.
Czekał na powrót Stasia, by wyjechać na całe lato. Nie miał z kim rozmawiać, więc mówił do siebie i pisywał pamiętnik.
rozdz. 3 Pamiętnik starego subiekta
Coraz mniej jest dobrych subiektów i polityków, bo stosują się do mody i zmieniają poglądy. Politykę powinno się opierać na wielkich dynastiach, a nie jednostkach. Napoleon IV na razie uczy się w Anglii, ale on jeszcze światu pokaże.
Ojciec Rzeckiego był żołnierzem, a potem woźnym w Komisji Spraw Wewn. Mieszkali z ciotką na Starym Mieście. Skromnie, ale Rzecki wesoło wspomina dzieciństwo. Ojciec ozdabiał pokój Napoleonami, ciotka - świętymi. Ojciec z kolegami - Raczkiem i Domańskim - snuł wizje przyszłości rodu Napoleonów. To on uczył Rzeckiego czytać, pisać, kleić koperty i musztrować się.
Ok. 1840 roku ojciec zachorował. Usłyszawszy, że Napoleon odnalazł się, umarł spokojnie. Ignacego wysłali do Mincla, a Raczek ożenił się z ciotką Zuzanną. Napoleona wsadzili do fortecy.
Jan Mincel był właścicielem sklepu, który po sufit wypchany był towarem. Na wystawie wisiał kozak, który ruszał się za pociągnięciem sznurka. Mincel od czasu do czasu nim ruszał. Drugim częstym jego zajęciem było liczenie dochodów i bicie rózgą subiektów - Franca i Jana Minclów i Ignacego. August Katz nie dostawał rózgą nigdy. Służąca i matka Mincla robiły im bułki i kawę. Ignacy był tam 8 nudnych i monotonnych lat. Towary kolonialne i mydło były tanie i sprzedawały się w dużych ilościach. W galanterii trzeba było wyczuwać nastroje wytwornych klientów, ale oni też dużo kupowali. W niedzielę Mincel dawał Rzeckiemu lekcje towarów, cen i ich historii. Wigilię spędzali razem. Przy wypłacie musieli wylegitymować się ze sporządzonych oszczędności.
Mincel i jego matka lubili Niemców, a nienawidzili Napoleona. Młodzi Minclowie i Katz - odwrotnie. W 1846 r. Jan Mincel umarł (zasnął w fotelu po sprawie w sądzie o rozbijanie własnych szyb, gdy obroty spadały), Rzecki został subiektem, a Ludwik Napoleon uciekł z więzienia. W 1850 r. Franc został na Podwalu z towarami kolonialnymi, a Jan przeniósł się z galanterią i mydłem na Krakowskie, gdzie są do tej pory. Jan ożenił się z Małgorzatą Pfeifer, późniejszą żoną Wokulskiego. Matka starego Mincla żyła jeszcze długo.
Kiedyś pryncypał żył życiem sklepu, a praktykantów traktował jak uczniów. Dziś zajmuje się jedynie zyskami i troszczy się o to, by dzieci jego nie zostały kupcami.
Staś nadal jest w Bułgarii, ale pisze, że wojny nie będzie, mimo że Austria się zbroi.
rozdz. 4 Powrót
Mimo marcowej zawiei śnieżnej, Rzecki jest wesoły i przygrywa sobie na gitarze, bo wraca Staś, więc zbliżają się jego wakacje. Wrócił po 8 miesiącach. Wieści ze świata: Austria chce zabrać Bośnię i Hercegowinę. Również Anglia dostanie kompensatę na koszt Turcji. Wg Wokulskiego to jest sprawiedliwe, bo po prostu silniejsi przetrwają. Pomnożył majątek z 30 tys. na 300 tys. rubli.
Staś dopytywał się o Łęckiego. Rzecki twierdzi, że ten zbankrutuje i sprzedadzą jego kamienicę, nawet u nich w sklepie ma kredyt. Izabela Łęcka jeszcze nie wyszła za mąż, bo nie ma posagu. Wokulski opowiadał o tym, jak go łapała tęsknota za krajem i... nie tylko. Sklep go mało obchodził, chciał tylko znać wysokość kredytu Łęckiego i to, co ostatnio kupował Izabela.
rozdz. 5 Demokratyzacja pana i marzenia panny z towarzystwa
Tomasz Łęcki mieszkał nie w swojej kamienicy, ale w wynajmowanym lokalu przy Alejach Ujazdowskich. Z nim mieszkała córka Izabela i kuzynka - panna Florentyna. Mieszkanie było wygodne, eleganckie, ale nie za ozdobne.
Łęcki miał 60-kilka lat, był niewysoki i przy tuszy. Pochodził z senatorskiego rodu, ale majątek zabrały zdarzenia polityczne (powst. styczniowe lub reforma uwłaszczeniowa z 1864 r., która pozbawiła go pańszczyźnianej siły). Wiele podróżował, był w bliskich stosunkach z Wiktorem Emanuelem II (król Włoch zjednoczonych). Jakiś czas temu wycofał się z życia towarzyskiego i wstąpił do Resursy Kupieckiej (sądził, że naraża się arystokracji, co nie było prawdą, to tylko jego przewrażliwienie). Izabela nadal bywała u hrabiny Karolowej, więc poszły pogłoski, że Łęcki ukrywa majątek, by wydać Izę za mąż z miłości, a nie dla jej majątku - wielbiciele znów się pojawili, do czasu pogłoski, że Łęckiemu licytują kamienicę.
Izabela była piękna. Świat uważała za zaczarowany ogród, a siebie samą za boginkę. Była niesamowicie rozpieszczana. Nawet w czasie burzy na morzu uśmiechała się, myśląc, że to przedstawienie dla niej, a nie rzeczywiste niebezpieczeństwo. W jej otoczeniu artystów, inżynierów, kapitanów i panów panowało wieczne święto - z wizytami, obiadami, spacerami, koncertami itp.
Świat inny oglądała Iza z okien karety i podobała jej się jego malowniczość. Był to świat rolników, rzemieślników, kupców, przekupek. Stamtąd pochodziły rzeczy jej potrzebne - sprzęty i jedzenie oraz Mikołaj i Anusia - służba. Wiedziała, że część jest nieszczęśliwa, więc często dawała jałmużnę, sądząc, że to Chrystus pod postacią ubogiego staje na jej drodze. Sądziła, że ci ludzie popełnili ciężki grzech, skoro Bóg skazał ich na pracę.
Przestraszył ją widok fabryki żelaza we Francji, gdzie zobaczyła brudnych i ciężko pracujących robotników. Był to widok jak z Okopów Św. Trójcy jej dalekiego kuzyna, Zygmunta (Nieboska komedia).
Świat arystokracji mieścił ludzi o odpowiednim urodzeniu i majątku - a to dostają tylko wybrane przez Boga familie. Trzeba uważać, by ostrożnie dobierać małżonków, aby Bóg im pobłogosławił. Miłość pojawia się potem, by żona mogła dobrze prezentować się w domu, a mąż asystować jej w świecie. Teraz jest coraz więcej mezaliansów. Izabela czuła wstręt do małżeństwa i do mężczyzn. Teraz zostało przy niej tylko dwóch kandydatów - baron i marszałek, bogaci, ale starzy. Nigdy nie była zakochana, kochała tylko posąg Apolla, który dzięki tej miłości ożył (jak posąg Pigmaliona;)).
Rok temu, gdy Łęcki wstąpił do Resursy, Wokulski zobaczył Izę i się w niej zakochał. Hrabina Karolowa natomiast namawiała Izę na małżeństwo, by ratować majątek. Ktoś kupił długi Łęckiego.
rozdz. 6 W jaki sposób nowi ludzie ukazują się nad starymi horyzontami
Początek kwietnia, przełom zimowo-wiosenny. Iza czyta „Une page d'amour” Zoli. Rozmyśla o stroju na Wielkanoc i na kwestę przy grobie Chrystusa, na którą jeszcze ją nie zaproszono. Modli się „Aktem rezygnacji” (z siebie) o najlepszą toaletę i najlepszy kościół do kwesty.
List od Karolowej nie przyniósł zaproszenia, ale propozycję wykupienia sreber (za 3tys.), bo podobno ofertę ich kupna złożyła znienawidzona przez nie Krzeszowska (za 5 tys.). W ps-ie dodaje, że Wokulski dał 1000 rubli na jej ochronkę. Florentyna pociesza Izabelę, że jej ojciec jednak ma pieniądze. Pan Tomasz twierdzi, że ich srebra trafią na bankierski stół, jak kiedyś na kozacki czy tatarski, z tym, że teraz trwa wojna nie na kosy, ale na ruble.
Łęcki chce z Wokulskim zorganizować mieszczaństwo i stworzyć towarzystwo do handlu ze Wschodem. Wg Izabeli Wokulski to gbur, pień o czerwonych rękach (odmrożone na Syberii). Humor jej poprawił list od Joasi (Karolowa), w którym przepraszała za propozycję wykupu sreber i zapraszała ją na kwestę, na którą kupi jej suknię. Wydało się, że Łęcki wygrywa pieniądze na drobne wydatki w karty, grając z Wokulskim. A zadłużają się u lokaja.
Izabeli śni się, że jedzie z ojcem pociągiem nad przepaścią pełną dymu i pary, w której jest Wokulski i gra z jej ojcem w karty. Iza chce po przebudzeniu oddać serwis jednak ciotce za mniejszą kwotę, ale srebra są już kupione przez Wokulskiego. Iza przeczuwa, że to on wykupił weksle Łęckiego, a wszystko po to, by ją zdobyć - nie wielbić, ale zdobyć.
rozdz. 7 Gołąb wychodzi na spotkanie węża
Karolowa pożyczyła Izabeli powóz na Wielką Środę. Pojechała do sklepu Wokulskiego, czując się jak w zoo, gdy chciała dotknąć tygrysa w ucho. (Prus wspomina tylko o polskim napisie na sklepie, specjalnie pomija rosyjski!) Poprosiła Mraczewskiego o rękawiczki i perfumy. Wokulski siedział w kącie nad rachunkami i czuł, że Izabela jest mu obojętna. Na jej pytanie odpowiedział, że srebra zamierza sprzedać z zyskiem za granicą. Mimo obojętności coś go zakłuło, gdy Mraczewski przechwalał się, że zdobędzie Izę.
rozdz. 8 Medytacje
Wokulski był zniechęcony do wszystkiego, do nowego sklepu, do ludzi, którym dał zatrudnienie. Twierdził, że ludzie mają tylko złudzenie, że kierują swym życiem, że w rzeczywistości pcha ich jakiś fatalny prąd. Wszystkie dzieła ludzkich rąk przeminą. Domy ubogich nad Wisłą były dla niego miniaturą kraju, gdzie wszystko dąży do upadku. On sam oddałby się nauce, gdyby nie ujrzał w teatrze Izabeli. By się z nią poznać, zdobył dyplom potwierdzający szlachectwo i wyjechał do Bułgarii po majątek, za namową Suzina, przyjaciela z Syberii.
Przed wyjazdem Wokulski był u Szumana, znajomego lekarza-Żyda, który badał włosy. Pytał go o chorobę, kiedy obojętnieje się na śmierć, a kobietę kocha się idealnie, bez pożądania. Wg Szumana to zakochanie. W wieku 45 lat jest gorsze od pierwszej miłości, bo nie ma już nadziei na kolejne. Szumanowi zmarła narzeczona, otruł się więc chloroformem, ale uratował go kolega.
Nad Wisłą Wokulski spotkał furmana Wysockiego i dał mu pieniądze na święta. Po nich miał się zgłosić do niego po pracę. Jego brata, Kaspra, obiecał przenieść na stację kolejową do Skierniewic. Wg Wokulskiego Wysocki miał szczęście, bo łatwo mu pomóc. Widział jedną nadzieję dla ludzkości - pracę obowiązkową, ale słusznie wynagradzaną. W Anglii wszystko się doskonali, ale u nas wyższa warstwa wytworzyła osobny gatunek i ma wstręt do reszty. On i Izabela są jak robak i motyl. Zaszła w nim zmiana - widział nędzę ludzi i nieme prośby o pomoc. Umiał współodczuwać, miał nowe cele - pomoc.
W sklepie Krzeszowska targowała się o neseser, gdy wszedł jej maż, baron i nakupił pełno drobiazgów do jazdy konnej. Do niej się nie odezwał, bo trwa między nimi proces o majątek. Ona nie chce mu dać rozwodu, on nie pozwala jej kupić kamienicy po Łęckich, w której baronowa mieszka i gdzie straciła córkę.
Mraczewski dostał wymówienie. Oboje Krzeszowscy wstawiali się za nim, sądząc, że to z ich winy. Rzecki też się wstawił za nim, sądził, że Wokulski go zwolnił za to, że Mraczewski nie popierał socjalistów. Przyszedł za niego Zięba, który dostosował się do wszystkich - przy Rzeckim był bonapartystą, przy Lisieckim - antysemitą, przy Klejnie - socjalistą.
rozdz. 9 Kładki, na których spotykają się ludzie różnych światów
Wokulski poszedł do kościoła dopiero w Wielką Sobotę. Był w kościele ostatnio na ślubie i na pogrzebie żony. Nie mógł zrozumieć, po co ludzie tu przychodzą. Z drugiej strony takie budynki dawały mu dowód na istnienie innego świata.
W kościele były trzy światy - ten, który modlił się i stawiał pałace na chwałę Boga (już wymarł), drugi, który modlił się, ale wznosił tylko swoje lepianki, trzeci, który wznosił sobie pałace, a w kościołach urządzał schadzki. Wokulski dał plik banknotów na stół hrabiny. Izabela szydziła po angielsku, wiedząc, że nie zrozumie. Na prośbę hrabiny obiecał dać Mraczewskiemu posadę w Moskwie z wyższą pensją. Wokulski obserwował Izabelę z konfesjonału, postanowił kupić powóz i nauczyć się angielskiego, narzekał na obłudę i zakłamanie dzisiejszych czasów. Hrabina i Izabela nudziły się, gdy po drugiej stronie kościoła biedacy na kolanach czołgali się do krzyża.
Wokulski zainteresował się młodą piękną kobietą z córeczką. Ale wtedy do stolika podszedł młodzieniec, na widok którego Iza się zarumieniła. W kościele była też prostytutka, płakała. Wokulski wziął ją do siebie, zapłacił jej długi, dał pracę i wysłał do magdalenek. Wiedział już, że społeczeństwa nie naprawi, bo potrzebna jest gruntowna odbudowa.
W Wielką Niedzielę Wokulski zajechał wynajętą karetą do hrabiny. Ze względu na niego Łęcki się z nią pogodził. Książę, kuzyn Karolowej, martwił się, czy interes Wokulskiego nie zniszczy polskich fabryk, oczywiście chodzi mu o dobro państwa. Na pewno zmniejszy ich dochody i zlikwiduje monopol, a Staś dba o zmniejszenie kosztów dla klientów i swój zysk, w ramach zdrowej konkurencji. Przedstawiono go prezesowej Zasławskiej. Na wspomnienie stryja Wokulskiego, który walczył w powstaniu listopadowym, a zmarł 5 lat temu, prezesowa rozpłakała się. Stryj jego jest pochowany w Zasławiu. Po powrocie z emigracji mieszkał tam i co dzień odwiedzał ruiny zamku, szczególnie stary kamień. Byli kochankami, ale ona była bogata, a on nie. Poprosiła, żeby Staś w jej imieniu postawił mu nagrobek z kamienia (z fragmentem „Do M***”), na którym siadywali. Wokulski wyszedł nie widząc już Izabeli. Wracał w obłąkaniu na piechotę. Iza wyznała wieczorem Florentynie, że się go boi.
rozdz. 10 Pamiętnik starego subiekta
Rzecki bał się budowy nowego sklepu w niepewnych czasach, gdy Anglia, Austria i Turcja się zbroją (1878). Ale wojny nie ma, a interes kwitnie. Wspomina czas, gdy Ludwik Napoleon (III) uciekł w 1846 r. z więzienia, gdy ukazywały się nowe pisemka, a znikali ludzie (powst. krakowskie było zupełnie niezależne od ucieczki Napoleona). W 1848 ukazał mu się zmarły ojciec, a wuj Raczek dał pieniądze i z Katzem poszedł do Węgier bić Austriaków. Dalej opowiada o bitwie, którą dowodził Bem; wciąż zwraca się do Katza. Dopóki nie weszli w linię ognia wszystko wyglądało wspaniale, ale mało strasznie. Przez dym i huk wycofali się, ale oficerowie pchali ich do przodu. Strzelali na oślep, w zaślepieniu zabijali. Po bitwie uklękli do modlitwy.
Potem już w większości przegrywali. Pod Komornem czekali na dobre wieści, ale twierdza skapitulowała. Poszli w przebraniu w stronę Turcji. Katz gorączkował, mówił, że nikt się za nimi nie wstawi, że trzeba było zginąć na froncie. Tej nocy zastrzelił się. Rzecki sam błąkał się po świecie, jedyną pociechą były wieści o Napoleonie, który został już prezydentem; cesarstwa nie przywrócił, ale zostawił syna. W 1851 r. Rzecki wrócił do kraju, do Zamościa (więzienie), gdzie dobrze drwa rąbał (prace więzienne). Jan Mincel sprowadził go dwa lata potem do Warszawy. Wszystko było po staremu - babcia z kawą i Franc drwiący z Napoleona, przez co kłócił się wciąż z bratem. Franc uważał się za Niemca, Jan za Polaka. Mimo to, Franc zapisał bratu cały majątek, a zmarł w 1856 r.
Rzecki nie rozumie Stasia, jego niespokojnego zabiegania o wciąż nowe rzeczy, spółki i dochody. Nie wiem, po co pomaga biednym. Rzecki ciężko przeżył przeprowadzkę na nowe mieszkanie, ale Staś przeniósł mu do pokoju wszystkie sprzęty ze starego. Wiele swatów przychodzi do sklepu, ale Staś nie chce się żenić. Mówiono o nim, że dochody z wojny są zapewne nieuczciwe, a teraz swym handlem zabija przemysł krajowy.
Niepokoi Rzeckiego, że wizytówki zostawia Stasiowi nauczyciel angielskiego, ale powiązał to z zamachem Hodla. Pani Meliton zaprasza go do Łazienek, z których wrócił z wieścią, że w Berlinie zbierze się kongres do zakończenia wojny. Inne takie schadzki wiązały się też z politycznymi wiadomościami.
W sklepie jest 5 nowych subiektów i nie mogą się porozumieć ze starymi. Wszyscy dokuczają Henrykowi Szlangbaumowi, który jako sprzedawca jest niezrównany, ale jest Żydem, a do nich rośnie niechęć. Był on na Syberii ze Stasiem i Szumanem. Nazywał się Szlangowski i był zasymilowanym Żydem. Teraz już się nie ochrzci, bo nienawiść do niego i tak by się nie zmieniła. [Stwórca świata formując cud natury, zwany kobietą, z pewnością nie zastanowił się, jakiej klęski narobi kupcom.]
Mraczewski przyjechał z Moskwy z jakimiś „prykaszczykami” (subiekci) i broszurami. Rzecki wietrzy rewolucję. Mraczewski został socjalistą i nihilistą, głosił, że Boga nie ma, a kapitaliści to złodzieje, że po rewolucji wszystko będzie wspólne.
Rzecki upatrzył kobietę dla Stasia - młodą wdowę z córeczką. Na uroczystości poświęcenia sklepu bardziej troszczono się o obiad, niż o księdza. Pisano o nich w gazetach, reporter twierdził, że najlepszą reklamą byłaby jakaś tragedia, nie przyjął „prezentu”. Na przyjęciu był mówca, który musiał być literatem, bo gadał dużo i bez sensu. Mraczewski odgadł po co to wszystko - dla Łęckiej. Szuman orzekł, że w Stasiu jest dwóch ludzi - romantyk sprzed roku '60 i pozytywista z '70.
rozdz. 11 Stare marzenia i nowe znajomości
Pani Meliton była oddaną nauczycielką, ale nie lubiano jej. Wyszła za mąż późno, za podstarzałego guwernera, który pił i bił ją. Gdy umarł, zaopiekowała się psem, ale on z kolei dostał wścieklizny. Pół roku była w szpitalu, przez co postarzała się przedwcześnie. Odtąd rekomendowała nauczycielki i swatała pary, wszystko za opłatą. Wokulskiemu pomagała w zbliżeniu się do Izabeli, np. mówiła mu, kiedy wybiera się na spacer do Łazienek.
Tego dnia wybierał się do Łazienek, gdzie miała być Iza, hrabina i prezesowa, ale zatrzymał go książę - wziął go do siebie, by kilku znajomym objaśnił projekt spółki. Książę uważał, że istnieje klasa panów i zwykły tłum. Był motłochowi życzliwy, jak Prometeusz, który musi biednym sprowadzić ogień z nieba. Za punkt honoru uważał cierpienie nad położeniem kraju. Czuł i cierpiał za miliony, ale nigdy nie zrobił nic pożytecznego. Zarzutem przeciw projektom Wokulskiego było oczywiście to, że podkopują krajowy przemysł tkanin. Wg Wokulskiego te „nasze” fabryki są w większości niemieckie. Poza tym towary byłyby tańsze, a pieniądze włożone w ten interes przyniosłyby zysk samym interesantom. Zgarbiony hrabia i hrabia-Anglik („tek”, Liciński) od razu się zgodzili.
Łęcki przedstawił Wokulskiemu ich kuzyna, Juliana Ochockiego. Poszli we dwóch do Łazienek. Ochocki skończył przyrodę i mechanikę, ulepszył mikroskop i lampę elektryczną, ale chciałby stworzyć machinę latającą cięższą od powietrza. Swatają go z Izą, ale jego laboratorium nie pasuje do jej salonów. Miał dwa pytania - kiedy Stasiowi zobojętniała nauka (rok temu, gdy miał 45 lat) i kiedy obojętnieją kobiety (nigdy). Wokulski potem długo błąkał się po ogrodach, myślał nawet o samobójstwie, ale oprzytomniał.
rozdz. 12 Wędrówki cudzymi interesami
Na Stasia czekał list od pani Meliton, w którym radziła oświadczać się, bo kamienica Łęckich idzie pod licytację i posag Izabeli przepadnie, a wtedy będzie skazana na starego marszałka. Radzi też kupić klacz, którą baron Krzeszowski sprzedał niedawno żonie i w ogóle podejść ostro do Izabeli, bo kobiety lubią silną rękę.
Nazajutrz Mraczewski przyszedł z propozycją sprzedania klaczy. Dobili targu. Wokulski poszedł obejrzeć kamienicę Łęckich, która była najbardziej żółtym domem w okolicy. Spotkał tam kobietę z dzieckiem, tę samą, co w kościele. Była to Helena Stawska. Oprócz niej mieszkała tu Krzeszowska, Maruszewicz, emerytka i studenci. Ktoś ćwiczył gamy, a studenci lali wodę na głowę Krzeszowskiej. U adwokata Wokulski kazał kupić kamienicę na 90 000, mimo że baronowa dawała tylko 60 000. Wg adwokata to romantyczne mrzonki, lepiej zdusić przeciwnika i zabrać łup (Izę). Staś poprosił Szlangbauma, żeby był trzecim kupcem, tylko po to, by podbić cenę dla zachowania pozorów. Przy okazji dowiedział się, że Żydzi zajmują się szaradami, ćwiczą rozum, więc zawojują świat, nie to, co polska arystokracja.
Staś chciał wprowadzić klacz do wyścigu bezimiennie. Był pewien, że jeśli wygra, Iza go pokocha. Tuż przed wyścigiem hrabia-Anglik w imieniu barona chciał odkupić klacz za 1200 rubli. Odszedł z niczym, ale wydało się, że wszyscy wiedzą, że on kupił klacz.
rozdz. 13 Wielkopańskie zabawy
Tłum na wyścigach był dla Wokulskiego odpychający dopóki nie przyjechała Izabela. Była mu wdzięczna za kupno konia, bo założyła się z ciocią, że baron go do wyścigów nie utrzyma. Założyła się też, że klacz wygra. I rzeczywiście, dżokej Yung wygrał. Wygraną dał Staś Izie na ochronkę. Baron zirytowany wpadł na Wokulskiego, wymienili się bilecikami - będzie pojedynek.
Szuman narzekał na złą korektę jego pracy o włosach. Staś poprosił go na sekundanta. Drugim był Rzecki, a po drugiej stronie - hrabia-Anglik i jakiś egiptolog. Baron był gotów przeprosić listownie Stasia, ale w końcu stanęło na strzałach do pierwszej krwi. Tak naprawdę był się, bo baron nazwał go wielbicielem Izy, a ją wtedy oblał rumieniec wstydu. Baron mało spał tej nocy, nie trafił Stasia, a sam dostał w skroń. Staś wyznał mu, że dostał, bo obraził kobietę.
Gdy Wokulski miał lekcję angielskiego, przyszedł Maruszewicz z wiadomością, że nie może mu pomóc w licytacji kamienicy (to jego wynajął Szlangbaum). Ale zaraz na drugi dzień przyszedł prosić o pożyczkę w imieniu barona, tak naprawdę pieniądze wziął sobie. Adwokat doniósł, że niektórzy chcą się wycofać ze spółki, bo Wokulski jeździ na wyścigi, a pieniądze potem rozdaje - jak arystokrata. Jeśli kupi kamienicę za drogo, to mu nie zaufa już nikt. Rzecki wyznał, że ludzie mówią, że Staś zaczyna wariować, robi duży szwindel, a na pewno zbankrutuje. Łęcki zaprosił go w imieniu córki na obiad.
rozdz. 14 Dziewicze marzenia
Iza była w kropce, bo nie mogła Wokulskiemu przyszyć łatki, był zbyt skomplikowany. Był to zuchwały kupczyk, który chciał ją zdobyć; zakochany i pełen czci dla niej; parweniusz, o znajomość z którym zabiegali najwięksi arystokraci. Iza kochała salony, ale zaczęła gardzić ludźmi, bo odsuwali się od niej z powodu utraty majątku. Mimo to Wokulski mógłby być dla niej jedynie doradcą, przyjacielem, nawet mężem, ale nigdy kochankiem. Kiedy jednak chciała go zobaczyć w Łazienkach, jego akurat nie było.
Przez kolejne dni wszyscy w mieście mówili o Wokulskim w superlatywach. Iza stwierdziła, że chciał przez nią wejść na salony, ale udało mu się to i bez niej, dlatego nie zabiega już o nią. Wtedy miała miejsce historia z klaczą. Gdy Staś wyzwał barona na pojedynek, stwierdziła, że byłby on miłym wielbicielem, gdyby nie był kupcem galanteryjnym. Po pojedynku była zdziwiona, że opłakany przez nią łaskawie we śnie Wokulski nie zginął. Łęccy zaczęli miewać gości. Do tego baron pogodził się z Izą. Iza marzyła, że Staś będzie jej idealnym wielbicielem, że znajdzie jej męża, jej dzieciom - bony, a gdy ona umrze, zastrzeli się na jej grobie.
rozdz. 15 W jaki sposób duszę ludzką szarpie namiętność, a w jaki rozsądek
Głos rozsądku mówił Wokulskiemu, żeby unikał samic innego niż on gatunku, bo nawet lew jest wstrętny dla krowy. Ale wariat tkwiący w nim chciał się żenić. Patrząc na pomnik niedocenionego za życia Kopernika, Staś stwierdził, że może pracować dla szczęścia, ale dla społeczeństwa czy przyszłej sławy - nigdy. Fryzjer, który go ciął, opowiadał, że teraz młodzież boi się pojedynku, nawet gdy ktoś damę uderzy. Staś ubrał w końcu frak, a nie surdut i pojechał.
rozdz. 16 „Ona” - „On” - i ci inni
Iza była rozmarzona, bo przyjechał wielki włoski tragik, Rossi i wypytywał o nią. Pięknie ubrana poszła do ciotki, ale on nie przyjechał, przysłał tylko list wyjaśniający. W domu czytała „Romea i Julię” od Rossiego. Staś mógłby być powiernikiem jej miłości.
Przed obiadem Staś rozmawiał z Łęckim. Miał dostać pieniądze ze sprzedaży kamienicy i obiecał Łęckiemu 20% zysku. Obłęd i pomieszanie opuściły Stasia, gdy tylko usiadł przy Izabeli. Nawet obliczył koszt jej ubioru. Specjalnie robił błędy przy stole. Gdy jadł rybę nożem i widelcem, Łęcki zaczął jeść tak samo! Uznał, że odkocha się przed końcem obiadu. Tłumaczył im, że prawdziwe wysokie towarzystwa nigdy nie są niewolnikami etykiety i zachowują się jak im wygodniej. Wzbudził podziw w rozmówcach.
Po obiedzie do Tomasza przyszedł list od hrabiny (właściwie od niego samego), bo musiał zostać sam, by się zdrzemnąć. Gdy zostali sami, Iza podziękowała Stasiowi za „uprzejmości”. Chciała się zrewanżować. Poprosił o to, by mógł jej służyć. Długo jeszcze rozmawiali we trójkę. Postanowili razem jechać do Paryża.
rozdz. 17 Kiełkowanie rozmaitych zasiewów i złudzeń
Staś miło wspominał wieczór, wyzbył się uprzedzeń do wielkich panów. Chciał nagle pomagać całej ludzkości. W sklepie zastał płaczącego inkasenta Obermana, który zgubił ponad 400 rubli. Przy ludziach kazał mu zapłacić, ale po cichu powiedział, że te pieniądze mu zwróci. Znalazł zajęcie byłej prostytutce, a zakwaterował ją u Wysockiego. Postanowił też pomóc Krzeszowskiemu, ale go nie wpuszczono. Do tego baron naopowiadał Licińskiemu, że Staś traci pieniądze na wyścigi, że się zadaje z Maruszewiczem i ten postanowił mieć go na oku. Adwokat powiedział Stasiowi, że hrabia zażądał ostrej kontroli wydatków spółki.
Wokulski dogadał się u adwokata ze Szlangbaumem, który miał kupić za niego kamienicę, a potem pobiegł do Łazienek. Iza wzięła go na spacer do Pomarańczarni. Mówiła mu o Rossim, że Warszawa go za mało oklaskuje. Wokulski obiecał, że to się zmieni (zlecił to Obermanowi). Łęcki zirytował się, gdy hrabina zauważyła, że Staś interesuje się Belą.
rozdz. 18 Zdumienia, przywidzenia i obserwacje starego subiekta
Zainteresowania Stasia włoskimi teatrami strasznie dziwiło Rzeckiego. Do tego przez teatr zaniedbałby interes ze Szlangbaumem (Ignacy się tym zajął) i nie przyjął zaproszenia na wieczór u mecenasa. Sam Rzecki musiał wręczać Rossiemu jakiś album! Jego staromodne ubranie i fryzura sprawiły, że potraktowano go jak prowincjonalnego dziwaka. Rzecki zauważył, że Iza była zamagnetyzowana Rossim, Wokulski - Izą, a do tego Staś dyrygował klakierami. Wieczorem Rzecki upił się w karczmie! Drugiego dnia spóźnił się do sklepu. Przyszedł list od „życzliwej”, żeby Staś opamiętał się i nie kupował kamienicy. Chodziły pogłoski, że Wokulski kupuje ją przez podstawioną osobę. Ignacy wypytał o to Henryka Szlangbauma - zasymilowanego syna Szlangbauma starszego.
Przyjechał Mraczewski. Opowiadał o Stawskiej, której mąż uciekł do Stanów i nie wiadomo, czy jest mężatką czy wdową. Suzin chce zabrać Stasia za darmo do Paryża, ale ten odmawia, choć ma jechać i tak za parę dni. Ignacy był pewny, że to wszystko przez politykę.
Rzecki poszedł zobaczyć licytację kamienicy, wyrzucając sobie, że zaniedbuje obowiązki kupieckie. Kobiety w sądzie zbierają się, by obejrzeć zabójcę i usłyszeć mowę - to lepsze od teatru. Ignacy był świadkiem, jak Szlangbaum kaptował ludzi do podbijania ceny. W kościele widzi baronową i Łęckiego, każde prosi Boga w swojej sprawie. Szlangbaum kupuje dom za 90 tysięcy. Mimo to, Rzecki nadal twierdzi, że pogłoski o Stasiu i Izabeli to tylko plotki.
rozdz. 19 Pierwsze ostrzeżenie
W sklepie Mraczewski rozpacza, że Staś nie chce jechać z Suzinem do Paryża, żeby zarobić 50 tysięcy. Przyszedł list od Beli, w którym zaprasza Stasia, by przygotować pożegnanie Rossiego i wspólny wyjazd do Paryża. Rzecki powiedział wprost - Staś musi dać sobie spokój z Łęcką, bo ona kocha innego, wobec kobiet trzeba być bezczelnym, Staś nie potrafi. Groch o ścianę - za moment przyszedł Łęcki. Skarżył się, że kamienica poszła za tanio. Wokulski ocucił go z ataku apopleksji, a potem obiecał 10 tysięcy rocznie nawet od wkładu 30 tysięcy.
Iza myślała, że te 10 tysięcy to 10% (masakra...). Wieczorem przyszedł Szpigelman, od którego Iza wreszcie dowiedziała się, że jej ojciec ma od dłuższego czasu duże długi. Ciotka oznajmiła, że z Anglii przyjechał Kazio Starski. Radziła Beli nie jechać do Paryża, ale wziąć się za Starskiego.
Na drugi dzień przyszli Żydzi-wierzyciele. Napisano po Wokulskiego, by uregulował dług. Przyszedł list od Krzeszowskiej, w którym prosiła, by wstawić się za nią, by nie wypędzano jej z kamienicy - Iza dowiedziała się, kto naprawdę ją kupił i za ile. Ojciec wyjaśnił jej, że Staś bawi się w przyjaźń z nimi, a robi interesy i kamienicę sprzeda drożej. Przyszedł Wokulski. Już wyznał Izie, że jest ich wiernym sługą, że chce im spod nóg usuwać przeszkody, gdy przyszedł Starski. Rozmawiali po angielsku, flirtując. Tymczasem lekarze zalecili Łęckiemu jechać na wieś. Staś postanowił jechać do Paryża jeszcze tej nocy.
Tom II, rozdz. 1 Pamiętnik starego subiekta
Rzecki wietrzył w wyjeździe Stasia polityczny podstęp związany ze zbliżającą się wojną, Napoleonem i interesem Suzina. Starski jechał tym samym pociągiem. Szuman na dworcu stwierdził, że ludzie są najgorszymi ze zwierząt, bo u nas kobieta nie może należeć do mężczyzny, któremu się podoba, za dużo warunków musi być spełnionych. Poza tym klasy inteligentne nie przestrzegają higieny miłości, która mówi: „Jedz, kiedy masz apetyt”.
Przyjechał Machalski, kiper od Hopfera, który był z Ignacym na Węgrzech. Rozmawiali o dawnych czasach i o Stasiu. W 1857/58 r. Ignacy zobaczył u Hopfera po raz pierwszy Stasia i jego ojca, który krzyczał na syna, że wydaje pieniądze na książki, a nie na proces o majątek po dziadku. Staś w ogóle nie zwracał wtedy uwagi na córkę Hopfera. Uczył go Leon, który wmawiał mu, że muszą być gotowi na ofiary, jak Chrystus, że kiedyś nadejdzie świat, gdzie wszyscy będą równi. W 1861 r. Staś rzucił handel, zamieszkał u Rzeckiego i zaczął chodzić na wykłady. Gdy rzucał sklep, zabrali mu drabinę, by nie mógł wyjść z piwnicy i zobaczył jak to jest sięgać za wysoko - ale Staś sobie poradził i wyszedł. Uczył się całymi dniami i robił eksperymenty z balonami. Małgorzata Minclowa próbowała go swatać, ale bez skutku.
Rzecki poszedł raz ze Stasiem do piwnicy Machalskiego, gdzie Leon organizował zebranie. Leon wzywał do czynu i tylko Staś się odważył skoczyć na bruk ulicy. Odtąd rzucił książki i wziął się za konspirację, aż wreszcie wyjechał i odezwał się z Irkucka. Wrócił w 1870 r. jako uczony. Nie dostał zajęcia w sklepie jako uczony, a na uczelni jako eks-subiekt. W tym czasie zmarł Jan Mincel, a Wokulski ożenił się pół roku potem z wdową. Staś wziął się do pracy i polepszył znacznie obroty sklepu, ale żona miała go zupełnie pod pantoflem. Po 5 latach Małgorzata natarła się jakimś kosmetykiem i zmarła, przekazawszy mężowi cały majątek. Staś znów zagrzebał się w książkach. Rok po jej śmierci Staś poszedł do teatru, zmienił się, wyjechał do Bułgarii po majątek.
rozdz. 2 Pamiętnik starego subiekta
Rzecki myśli, że w grudniu będzie wojna, mimo że ludziom się zdaje, że wojna może wybuchnąć tylko wiosną. Węgrzy zajęli Bośnię i Hercegowinę, partyzant Hadżi Loja daje im się we znaki. Rzecki zajmuje się teraz kamienicą. Budynek jest w opłakanym stanie, nikt nie płaci czynszu.
Rzecki zgadał się z gospodarzem domu, Wirskim, który walczył pod Magentą (1859), teraz był eks-obywatelem (byłym szlachcicem-ziemianinem). Pokazał on Ignacemu kilka mieszkań - brudny pokój studentów (Malecki, Patkiewicz i trzeci), którzy w trupich główkach trzymali tytoń i cukier i chodzili nago, gdy było gorąco; u baronowej było pełno kurzu, narzekała na sąsiadów i błagała przez łzy w imię zmarłej córki, by jej nie wyrzucać, a nawet czynsz zmniejszyć; mieszkanie Stawskiej było zadbane i przytulne, żyła tam z córką i matką, którą wciąż czekała na zięcia - Ludwika (znaleziono mordercę i ogłoszono jego niewinność, mógł wracać do kraju), Rzecki zmniejszył im czynsz i obiecał wyjaśnić sprawę męża w przeciągu roku.
rozdz. 3 Szare dnie i krwawe godziny
Wokulski jechał jak w apatii, tylko po ludziach w przedziale wiedział, czy są w Niemczech czy we Francji. Odebrał go Suzin. Paryż go przytłoczył swoim ogromem i wspaniałością - i dobrze mu z tym. Lajlichszy sklep jest piękniejszy od jego sklepu, najlepszego w Warszawie. Wszędzie widzi Izę.
Po powrocie do hotelu załatwiał interesantów. Jeden oferował swoje usługi jako przewodnik, inny chciał sprzedać karabin, inny ruletkę, dyplomy, ordery. Baronowa chciała mu sprzedać za 20 tysięcy pewną tajemnicę. Potem Jumart wyłożył mu teorię o czterech rodzajach ludzi: których i dochody i wydatki zna, których dochody zna, których wydatki zna, o których nic nie wie.
Wokulski znów poszedł na spacer i doszedł na plac Zgody, gdzie został sprytnie okradziony przez rzekomego przewodnika. Odtąd często zwiedzał miasto, przerywając wycieczki naradami u Suzina. Czasem tylko przypominał sobie o ranie w duszy, wypijał wtedy karafkę koniaku. Wkrótce odkrył logiczny plan w zabudowie Paryża - ma on kształt półmiska. Uznał, że w społeczeństwie nie ma przypadku, ale nieugięte prawo. Cywilizacja miała pomóc mu odkryć też tajemnice jego duszy. Tu wszystko jest użyteczne, ale i piękne, kolejne pokolenie przejmuje dorobek poprzedniego. Staś postanowił nie wracać do Warszawy.
rozdz. 4 Widziadło
Wśród interesantów do Wokulskiego był Geist. Potrzebował majętnego desperata, a widział, że Staś chciał skakać z galerii. Poradził Wokulskiemu, żeby zamiast skakać z powodu kobiety, przyszedł do niego do pracowni. Wynalazł nowy materiał wybuchowy i sposób na zmianę ciężaru gatunkowego ciał. Potrzebuje pieniędzy do pracy nad metalem lżejszym od powietrza, który odda prawdziwym ludziom, by głupota się nie szerzyła.
Jumart wziął Wokulskiego na pokaz magnetyzera Palmieriego. Potrafił on wmówić komuś, że trzyma w ręce bardzo ciężką rzecz - Staś stwierdził, że tak go nabrał Geist. Palmieri jednak uznał, że Stasia nie da się uśpić. Chyba że przez długi czas (jak Izabela?).
Wokulski kupił tomik Mickiewicza i zlecił baronowej odnalezienie Stawskiego. Spędzał czas intensywnie, ale brak celu go męczył. Odwiedził znów Geista i uderzyło go ubóstwo jego pokoju i ubioru, chemik całe fundusze przeznaczał dla dobra przyszłej ludzkości. Staś sprawdzał autentyczność metali. Geist wytłumaczył mu, że zmienił ich budowę, zastępując pełne cząstki pustymi, co zmniejszyło ich ciężar. Ofiarował mu jeden z kamieni i zaprosił znów, kiedy skończy już obrachunki ze światem. Wokulski nosił metal w złotym medalionie na szyi. Uznał, że to sentymentalne poglądy na miłość romantyków (s. odeskie) zatruło się życie jego i dwóch pokoleń. Stwierdził jednak, że Mickiewicz pisał tak, bo kochał kobietę, z którą nie mógł być, winna wszystkiemu jest więc arystokracja i odwieczne konwenanse.
Wokulski już postanowił, że zostanie w Paryżu, ale dostał list od prezesowej, w którym zapraszała go do siebie, gdzie jest Bela. Natychmiast wyjechał do kraju...
rozdz. 5 Człowiek szczęśliwy w miłości
Wokulski po powrocie zastał wiele listów, jedne od jego zwolenników, inne z pogróżkami. Jego dochody znacznie wzrosły, więc budził powszechne zainteresowanie. Staś zgodził się na nowy interes z Suzinem, ale na razie wyjechał do prezesowej.
W pociągu przysiadł się do niego siwy już baron Dalski. On też jechał do prezesowej. Mówił o meblowaniu mieszkania, pokazywał klejnoty, a Staś myślał, że to wszystko dla Izabeli. Okazało się jednak, że Dalski oświadczył się Ewelinie Janockiej, wnuczce prezesowej. Opowiadał mu o swoim szaleńczym zakochaniu. Nawet ją sprawdził, wypisując intercyzę - miała dostać 50 tys. rubli, gdyby zerwał zaręczyny. Ale ona się nie pokusiła, nawet płakała, że jej nie ufa.
U prezesowej była jeszcze 30-letnia wdówka Kazimiera Wąsowska, Kazimierz Starski, 18-letnia Fela Janocka, kuzynka Eweliny, Ochocki, a czasem wpadał Łęcki z córką.
rozdz. 6 Wiejskie rozrywki
Na spotkanie Wokulskiego i barona wyjechał brek z Julianem Ochockim, Starskim, Wąsowską, Eweliną i Felicją. Starski nadskakiwał wdowie, która go ironicznie odprawiała, Fela była zauroczona Wokulskim, z Ochockiego śmiano się, że nie umie powozić, a baron wciąż całował swą smutną i pełną obaw narzeczoną w rękę. Dotarli wreszcie do Zasławka.
Po śniadaniu Wokulski poszedł na spacer. Ugłaskał psa, który najpierw na niego warczał, a potem domagał się pieszczot. Od Ochockiego dowiedział się, że Starski robi długi i podróżuje, a w międzyczasie bałamuci młode mężatki. Prezesowa czytała poważne rozprawy naukowe, a w swej posiadłości miała przytułek dla starców i ochronkę dla parobcząt.
Po obiedzie Starski dowodził, że sens mają tylko małżeństwa zawarte z rozsądku, a nie z miłości. Wszyscy mówią, że pieniądz jest podły, ale on daje swobodę. Dzięki niemu mężczyzna ma czas, by ubóstwiać kobietę. Ewelina potajemnie rozmawiała ze Starskim. Prezesowa poszła na obchód swego folwarku, zwierzęta witały ją radośnie.
Wokulski zdziwiony był, że baron nie widzi, że Ewelina jest z nim tylko dla pieniędzy. Nowe pokolenie ma mocne głowy i zimne serca.
Drugiego dnia Wąsowska wzięła Stasia na przejażdżkę konno. Udowadniał jej, że to nie pieniądze dają szczęście. Wąsowska sprowokowała sytuację, kiedy dotknęła kolanem Wokulskiego, ale ten nie zareagował. Irytowały go jej przechwałki o licznych podbojach. Ona zaś odparła, że to świat mężczyzn obdziera kobietę z ideałów, a gdy już zgodzi się na małżeństwo i konwencje, zabrania jej powrotu do kochania.
rozdz. 7 Pod jednym dachem
Prezesowa wezwała Izabelę do siebie na wieś. Iza zrezygnowała ze Starskiego, bo ten nie dziedziczył majątku prezesowej, poza tym wyznał jej, że nie ożeniłby się z „gołą panną”. Zmiana obiektu westchnień barona (na Ewelinę) ugodziła w jej miłość własną.
Wąsowska dowiedziała się od prezesowej, że Wokulski może kochać się w Izabeli. Wg jej mniemania, można uwielbiać tylko ją, więc wzięła go na spacer i zrobiła scenę z siodłem. W tym czasie dotarła Izabela. To, że Staś jej nie przywitał, znów ją ubodło.
Prezesowa złościła się na uprzedzenia Beli wobec kupców i na jej względy na urodzenie. Wysławiała Stasia i zapewniała, że wkrótce salony będą stały w jego przedpokoju, bo to człowiek czynu.
Wokulski przed obiadem był zmieszany, ale gdy zobaczył Izę rozmawiającą ze Starskim, wezbrał w nim gniew, nawet przekomarzał się z Wąsowską. Powoli przekonywał się jednak, że Starski interesuje się Eweliną.
Gdy baron poszedł po szal dla Eweliny, ta próbowała wyciągnąć z Wokulskiego, co sądzi o jej zamążpójściu (z litości i dla pieniędzy). Odparł, że nie żebrałby nigdy o miłość i takiej wyżebranej ofiary by nie przyjął. Starski wywołał go do reszty towarzystwa, a sam został z Eweliną. Prezesowa z wdową poszły przodem, a Staś rozmawiał z Izą o Paryżu. Mówił, że dopiero widząc jego wspaniałości docenia się siłę i moc człowieka. Kłócił się z nią, że to nie arystokracja stworzyła dzieła Luwru, ale ludzie pracujący fizycznie i umysłowo. Pielęgnowanie uczuć i obyczajów należy do kobiet, a nie do jakiejś wyższej rasy. Iza posądzała go o przepłacenie za ich dom, ale teraz Krzeszowska chce dać 90 tysięcy.
Wieczorem Staś spławił barona, mówiąc, że może za bardzo ubóstwiają kobiety, a to Starski właśnie znalazł do nich drogę. Przejażdża drugiego dnia miała odbyć się w parach - narzeczeni, Starski z wdową, Ochocki poprosił Izę, a Stasiowi została Fela.
rozdz. 8 Lasy, ruiny i czary
Ochocki zostawił Izę na koźlę, gdy usłyszał, że Wokulski opowiada o jeździe balonem. W lesie każda para miała zbierać grzyby osobno. Fela poszła ze służącymi, Ochocki zamyślony poszedł sam i Iza została z Wokulskim. Wyznała mu, że geniusz nie będzie jej mężem. W lesie Iza dostrzegała różne kształty, kościoły, rynek... Nie zgadzała się, że las ma wartość sam w sobie, wg niej był stworzony tylko na pożytek człowiekowi. Staś wyznał jej, że myśli o niej dniami i nocami. Pozwoliła mu o sobie myśleć.
Zasławska poleciła Stasiowi i reszcie pojechać do ruin zamku, gdzie na kamieniu miał być wyryty napis ku czci jej ukochanego. Proboszcz zajął się sprawą, polecił ją Węgiełkowi. Rezolutny chłopak tak spodobał się Wokulskiemu, że obiecał mu zabrać go do Warszawy. Zaprowadził jego i Izę do zamku i opowiedział legendę - kiedyś płynęła tędy rzeka, a na jej dnie był kamień zasłaniający wejście do podziemi, gdzie śpi śliczna panna, a jej łzy zmieniają się w klejnoty. Śpi, bo ma szpilkę wbitą w głowę, a pilnują jej różne straszydła. Kamień odsuwał się w Wielkanoc i na św. Jana. Zobaczył ją raz kowal i nie mógł już zaznać spokoju. Stara baba poradziła mu, by zszedł do podziemi i nie lękał się zjaw, a uratuje pannę. Zrobił jak mu kazała. Przeląkł się dopiero wtedy, gdy panna krzyknęła z bólu przy wyciąganiu szpilki. Krew kowala wytrysnęła na kamienie (do dziś ją widać), potok wysechł, a panna została na zawsze w podziemiach na wpół rozbudzona.
Iza tak wzruszyła się historią, że na pytanie Wokulskiego, czy kiedyś obudzi się dla niego odpowiedziała, że jest to możliwe. W breku zdawało mu się, że coś zaszło między Izą a Starskim. Na drugi dzień, przed jej wyjazdem, wyznał wszystkie swe uczucia. Nie otrzymał odpowiedzi, ale też nie dostał odmowy. Wieczorem Staś rozmawiał z prezesową. Ubolewała nad kobietami-lalkami, które oddają swoje serce starym bogaczom lub śmiałym hultajom, a gdy chcą poznać prawdziwego człowieka, jest już za późno. Wokulski nie wiedział, czy chodzi jej o Ewelinę czy o Izabelę. Baronowi powiedział, że nie da się walczyć z prawem, które każe suce iść za psem, a nie za lwem.
Wokulski pojechał do lasu zobaczyć miejsca, gdzie byli z Izą. Marzącego na pniu zastała go Wąsowska. Ostrzegła go, że w obecnych czasach kobiety są inne, ładne, miłe, dbają tylko o przyjemności. Staś postanowił wyjechać, co miał mu za złe Ochocki, który nie zdążył z nim porozmawiać. Wokulski zaprosił Ochockiego do siebie, gdy będzie w Warszawie, zabrał Węgiełka, którego żegnała mama, i wyjechał.
Na kamieniu widniał już napis z Do M*** Mickiewicza: „Na każdym miejscu i o każdej dobie, / Gdziem z tobą płakał, gdziem się z tobą bawił, / Wszędzie i zawsze będę ja przy tobie, / Bom wszędzie cząstkę mej duszy zostawił”.
rozdz. 9 Pamiętnik starego subiekta
Rok 1879. Końcem poprzedniego Anglia zaczęła wojnę z Afganistanem, Austria miła kłopoty w Bośni, a w Macedonii wybuchło powstanie. Miały miejsce zamachy na królów - hiszpańskiego Alfonsa i włoskiego Humberta. Zmarł hr. Józef Zamoyski, przyjaciel Stasia. Teraz Anglicy zaczęli kolejną wojnę - w Afryce, na Przylądku Dobrej Nadziei. W okolicach Astrachania wybuchła dżuma i kupcy posądzają Wokulskiego, że wraz z towarami z Moskwy sprowadzi tę chorobę.
Krzeszowska wytoczyła Stawskiej proces kryminalny o kradzież. Z tego zmartwienia Rzecki zaczął wpadać do knajpy na piwo. Postanowił wyswatać Stasia ze Stawską, a potem strzelić sobie w łeb. Tymczasem Wokulski wrócił z Moskwy z 70 tysiącami rubli. Życzliwi radzili Rzeckiemu, by ostrzegł go przed Suzinem, który jest podejrzany. Mówili, że Staś szkodzi polskiemu przemysłowi.
W październiku Matejko skończył Bitwę pod Grunwaldem. Maruszewicz przyszedł z propozycją od baronowej - chciała odkupić kamienicę za 90 tys. rubli. Adwokat poradził wziąć więcej, bo teraz ceny kamienic rosną.
Rzecki wraca do procesu - baronowa nie lubiła Stawskiej, myśląc, że wszyscy się w niej kochają; chciała też tanio kupić kamienicę. Ignacy często odwiedzał Stawską po różnymi pozorami. Domownicy (pani Misiewiczowa, pani Helena i mała Helunia) przyjmowali go życzliwie. Rzecki obserwował studentów walczących z Krzeszowską, Maruszewicza, którego życie było bardzo regularne (regularnie nie płacił czynszu, regularnie odwiedzał go komornik, regularnie odzyskiwał meble).
Rzecki namówił Stasia, by odwiedził Stawską. Zakomunikował im wieści o Ludwiku - dwa lata temu był w NY, potem chory przeniósł się do Londynu. Dziecko w podzięce ucałowało Wokulskiego. Sąsiedzi ich obserwowali. Rzecki był zły, bo Staś nie zrobił nic, by zacieśnić znajomość ze Stawską. Sądził, że to przez zapach kalafiorów z kuchni.
Na drugi dzień Wokulski dostał anonim od baronowej, w którym zarzucała mu potajemne schadzki z kobietą złego prowadzenia i donosiła, że Rzecki obniża wartość kamienicy zmniejszając czynsze. Anonim radził, by jak najszybciej pozbyć się domu za małą cenę. Potem przyszedł do nich adwokat Krzeszowskiej, mówiąc, że chce kupić dla pewnego „Litwina” kamienicę za 80 tys. rubli. Wokulski zarządał 100 tys. do Nowego Roku i wyrzucił go za drzwi. Rzecki chciał ostrzec Stawską przed baronową, ale w zamian poszedł do baru. Tam radca Węgrowicz powiedział mu, że Żydzi kupują sklep od Wokulskiego. Rzecki chciał bić się ze Szprotem, gdy ten powiedział, że to pewnie dla Łęckiej go sprzedaje. Wokulski odparł, że nawet, gdyby sprzedał sklep i ożenił się z Łęcka, to co w tym byłoby złego. I tak przekonał Rzeckiego... A o procesie dalej nic nie wiemy... :/
rozdz. 10 Pamiętnik starego subiekta
Misiewiczowa z wnuczką siedziały jak zwykle w oknie i obserwowały światła w budynkach, które układały się w literki. Wyglądanie oknem to ich jedyna przyjemność. Opowiedziały, że odwiedziła je baronowa i na widok Heluni rozpłakała się. Krzeszowska poprosiła Stawską o pomoc w uporządkowaniu gospodarstwa, za odpłatą oczywiście. Baronowa całe dnie spędzała w pokoju córeczki, mało co jadła, przyjmowała Maruszewicza, adwokata i jakieś stare kobiety, z którymi rozmawiała o mężu. Namawiała Stawską, by wstawiła się za nią u Wokulskiego. Na wzmiankę o rzekomym ślubie Wokulskiego Stawska wyszła z pokoju. Za baronową wstawiali się też inni - książę, nawet ksiądz.
Krzeszowska pozwoliła Stawskiej przychodzić na sprzątanie z córeczką. Heluni podoba się najbardziej lalka Mimi, która mówi „mama”. Dziewczynka nie może jednak dotykać zabawek.
W końcu baronowa kupiła kamienicę za 100 tysięcy. Części lokatorom podwyższyła czynsz, część wyrzuciła. Wszyscy przychodzili na skargi lub żale do Rzeckiego.
Stawska przyszła do sklepu kupić lalkę. Dostała ją za 3 ruble. Baronowa zrobiła jej scenę za to, że nie wstawiła się za nią u Stasia, więc Stawska zrezygnowała z posady. Krzeszowska wymówiła im mieszkanie od Nowego Roku. Przed Wigilią baronowa oskarżyła Stawska o kradzież lalki. Wpadła z rewirowym, kazała zabrać lalkę, spisać protokół i oddać sprawę do sądu. Sąd Stawską uniewinni, ale skandal pozostaje.
W mieszkaniu Stawskiej panowała grobowa atmosfera. Wokulski uspokoił kobiety, zamówił już dla nich adwokata, który miał oskarżyć baronową o oszczerstwo. Stawskiej zaproponował posadę kasjerki w sklepie, który przeszedł po śmierci właściciela na niego, zarządzała nim wdowa. Ofiarował Helenie 75 rubli na miesiąc. Wirski znalazł im nowe mieszkanie.
Anglicy na początku 1879 r. zwyciężyli w Afganistanie pod wodzą jen. Robertsa. W Witlance wybuchła dżuma, a Wokulski i Rzecki dostali wezwania do sądu. Wszyscy mieli przed sprawą złe przeczucia. Rano kobiety poszły do spowiedzi. W sądzie toczyła się sprawa między baronową a studentami, których chciała wyrzucić. Zarzucała im hałasowanie, wylewanie płynów z okien, zwabianie służących, stukanie do jej okna trupią główką. Patkiewicz straszył ją robiąc miny trupie. Nie chciała już komornego, chciała, żeby się tylko wyprowadzili. Wyrok kazał im zapłacić komorne i wyprowadzić się przed 8 lutego. Patkiewicz zemdlał. Zebrani wskazywali na boronową jako na przyczynę nieszczęścia.
Wokulski poszedł porozmawiać z sędzią. Sędzia był z Rosji (mówi „nu, a cośtam...”). Stawska była po spowiedzi spokojna. Maruszewicz jakoś nie chciał potwierdzić, że jest pewien, że lalka Stawskiej należy do baronowej. Wewnątrz lalki był napis „Mincel i Wokulski”, a baronowa kupiła swoją u Lessera. Służąca baronowej przyznała się, że stłukła lalkę. Stawską uniewinniono.
rozdz. 11 Pamiętnik starego subiekta
Przykład Stawskiej posłużył udowodnieniu, że istnieje sprawiedliwość. Rzecki jest pewien, że Stawska i Wokulski wezmą ślub, a Napoleon zostanie cesarzem i podbije Niemców.
W knajpie Rzecki dowiedział się, że Wokulski rzekomo sprzedał sklep Szlangbaumowi. Szuman wyznał mu natomiast, że Stach zapisał mu 20 tys. rubli, a sam wciąż brnie w związek z Izabelą. Kiedy Wokulski zaczął się koło niej kręcić, pojawili się inni wielbiciele, on to widzi, ale Iza jest dla niego bóstwem, od którego nie może się uwolnić. Staś był rozdrażniony, bo nie dostał jeszcze zaproszenia na bal u księcia!
Wokulski przyznał, że sprzedaje sklep Szlangbaumowi. Żydzi według niego zostali wytępieni, ale najsilniejsi przetrwali - oni mistrzowsko władają pieniądzem. Staś nie chce zatrzymywać sklepu, nie zyskał przez niego żadnego uznania, same tylko oszczerstwa. Rzecki próbował mu udowodnić, że arystokraci go wykorzystują. W końcu przyszło zaproszenie, ale Wokulski je podarł, postanowili iść do Stawskiej. Łęcki już go prawie przekonał do pójścia, ale znów interwencja Rzeckiego odwiodła go od tego zamiaru.
Tego wieczoru Misiewiczowa narzekała na wielkie damy, które są gorsze i bardziej grymaśne od Zydówek. Staś rozmawiał ze Stawską, Rzecki myślał, że coś zaiskrzyło. Wokulski tej jeszcze nocy wymknął się pod dom księcia i patrzył w okna. Rzecki i Misiewiczowa postanowili działać. Ignacy sądził, że to lalka łączy tę parę - od procesu Wokulski zaczął zwracać uwagę na Helenę. Bywał teraz częściej u niej. Cała kamienica już wiedziała, że się w niej podkochuje - taka tajemnica.
Wirski opowiedział Rzeckiemu, jak studenci „wyprowadzali się” z kamienicy. Zamknęli się od środka, komornik ze ślusarzem próbowali się dostać do nich. Tymczasem oni zaczęli wyrzucać rzeczy przez okno, a potem spuszczali Patkiewicza na sznurach. Na wysokości okna baronowej krzyknęli, że się sznur urywa, więc stójkowy kazał mu pukać. W mieszkaniu pokazał baronowej trupa i wyszedł. Baronowa poszła też do Stawskiej i prosiła kobiety o wybaczenie jej procesu.
MacMahon upadł, a miał zrobić zamach na rzecz Napoleona. Prezydentem został mieszczanin Grevy, a Napoleon pojechał na wojnę do Natalu w Afryce.
rozdz. 12 Damy i kobiety
Izabela (25 lat) zaczęła się zastanawiać, czy bale w ich domu nie zawdzięczają swej popularności Wokulskiemu. Panowie mieli do niego interesy, panie chciały wydać za niego za mąż siebie lub swe córki. Sam Staś zaś wahał się między uwielbieniem a zwątpieniem.
Na prośbę Łęckiego książę zaczerpnął wieści o Wokulskim. Szlachta chełpiła się nim, przeciwstawiano go żydowskim bankierom, kupcy zarzucali mu „wielkopaństwo”, wiele prostych ludzi, studentów, robotników wychwalało go za pomoc. Iza zdecydowała się już na ślub. Wąsowskiej wyznała swój plan. Chce przekonać Stasia do sprzedania sklepu, waha się, czy zostawić spółkę handlową, bo przy niej dochody są dużo wyższe, zastrzegła sobie zatrzymanie wszystkich dotychczasowych stosunków. Prezesowa mawiała ponoć, że z Wokulskim nie można igrać, a Iza doceni jego wartość za późno. Zasławska jest umierająca.
Gdy Iza rozmawiała z Wokulskim, przyszli panowie Rydzewski i Pieczarkowski zaprosić ją na przyjęcia w wielkim poście do państwa Rzeżuchowskich, gdzie jada się kaszę tatarczaną na srebrnych półmiskach. Iza patrzyła na nich z zachwytem. Staś nie mógł zrozumieć, jak może to robić, gdy jeszcze przed chwilą to jego kokietowała. Spokój znajdował Wokulski w towarzystwie Stawskiej, była dla niego jak święta. Stawska początkowo czuła do Wokulskiego wdzięczność, potem podziw. Współczuła mu i była niechętna Łęckiej. Myślała wciąż o nim, ale nie potrafiła go pokochać. Wkrótce zaczęły się plotki, że Stawska jest kochanką Wokulskiego. Helena powiedziała matce hardo, że nie jest jego kochanką tylko dlatego, że jeszcze tego nie zażądał, bo ten człowiek zabrał jej duszę. Rzecki poszedł naradzić się do Szumana.
rozdz. 13 W jaki sposób zaczynają otwierać się oczy
Szuman postanowił wreszcie zarabiać i powierzyć kapitał Szlangbaumowi. 10 lat zmarnował na badanie włosów i nic mu to nie przyniosło. Twierdził, że żydowski system triumfuje nad polskim. Szuman został zwolennikiem nowego programu. Za złe miał Wokulskiemu, że ogląda się za Izą zamiast powiększać majątek, Ochockiemu - że nie kontynuuje badań, ale jeździ po Warszawie z Wąsowską. Ludzie nie powinni trwać w miejscu i obrastać mchem jak kamienice, ale piąć się w górę.
W czasie postu organizowano bale i festiwale z „okazji” wezbrania Wisły, powodzi w Szegedyniu. Arystokracja uczestniczyła w prelekcji krakowianina, kandydata na Osady Rolne. Iza bywała wszędzie, wzdychali za nią Rydzewski, Pieczarkowski, Niwiński, Malborg, a Szastalski był bliski odebrania sobie życia.
Przyjechał skrzypek Molinari. Recenzje miał jak najlepsze, ale Wokulskiemu się nie podobał. Mimo to podjął się załatwienia jego koncertu na prośbę Izabeli. Służba hotelowa żartowała, że skrzypek zabawia się z paniami w różnych pokojach.
Do Wokulskiego przyszedł Węgiełek - chciał się ożenić z Marianną, magdalenką. Bał się tylko, czy Marianna nie chodzi do Wokulskiego, bo tak ludzie gadają. Węgiełek pogardzał występkiem, ale Marianna była nieszczęśliwa, dlatego miał dla niej miłosierdzie. Ta logika spodobała się Stasiowi.
Na koncercie Molinariego u Rzeżuchowskiej Wokulski spostrzegł, że jest on podobny do Starskiego. Z największą namiętnością słuchała go Łęcka, której został przedstawiony. Tego wieczoru Iza nie zwracała w ogóle uwagi na Wokulskiego. Ochocki stwierdził, że na szczęście Wokulski ma odskocznię, gdy się ocknie - wynalazki. Wąsowska wyznała, że Staś ją obchodzi, ale właśnie dlatego chce mu dać tą, którą on pokochał. Molinari nieco lekceważył Izę, zajmując się innymi, ale to tylko bardziej ją do niego przyciągało. Pożegnała go jednak chłodno, bo dowiedziała się, że zrobił na towarzystwie złe wrażenie. Wieczorem wspominała z rumieńcem jego namiętne gesty, wyznania miłości. Zapomniała o skrzypku parę dni po jego niechlubnym opuszczeniu Warszawy.
Wokulski siedział w domu i rozmyślał o teorii Darwina. Doszedł do wniosku, że ludzkim instynktem przetrwania jest obawa przed śmiercią i że jest ona bezzasadna. Nie pojechał dać Łęckiemu procentu, bywał za to u Stawskiej, czym ucieszył Rzeckiego. Opowiedał jej historie - że człowiek jest jak ćma, co zbliża się do ognia, ale może oprzytomnieć; że byli przyjaciele, którzy rozminęli się jadąc się odwiedzić, a w drodze spali w pokojach obok siebie nie wiedząc o tym. Ofiarował pieniądze na sklep dla Stawskiej.
Od Wąsowskiej Wokulski dowiedział się, że Iza kokietowała Molinariego w odwecie za jego zainteresowanie Stawską. Od razu pobiegł do Izy, ona mu wielkodusznie przebaczyła i dała nadzieję. Ofiarował jej medalion z blaszką od Geista - wybrał swą przyszłość. Uznał się za jej narzeczonego. Od Rzeckiego dowiedział się, że Stawski żyje w Algierze jako Ernest Walter. Stawska zastanawiała się nad wyjazdem z Warszawy...
rozdz. 14 Pogodzeni małżonkowie
Baronowa złagodniała, przygotowując się na przyjęcie męża, który nie miał już z czego spłacać długów, więc była szansa, że do niej wróci. Przygotowywała mieszkanie i czekała. Baron wprowadził się z Leonem (to ten sam lokaj, który wcześniej nazywał się Konstanty), który kazał sobie dać osobny pokój. Miał mnóstwo rzeczy, a baron walizkę i parasol.
Baron wyrzucał żonie, że ma trzy procesy, które hańbią nazwisko. Jego procesy o długi się nie liczyły. Zarzucał jej pisanie anonimów i to, że Stawska musiała wyjechać. Postanowił zakończyć procesy, dać baronowej opiekę, uratować nazwisko. Pozamykał procesy, Stawskiej posłał bukiet i przeprosiny, składał wizyty z żoną, a przez Maruszewicza informował, że brak rewizyty będzie równał się wyzwaniu gospodarza na pojedynek. Baronowa w zamian spłacała jego długi.
Kiedy Rzecki upomniał się o spłatę długu (bo oddawali sklep), wyszło na jaw, że Staś dał baronowi 600 rubli za klacz, a kwit wziął na 800 - to Maruszewicz zwiększył tę liczbę. Maruszewicz też sfałszował kwit na pieniądze pożyczone od Wokulskiego.
Baron i Wokulski pogodzili się. Krzeszowski chciał przepis na zdobycie majątku. Maruszewicza chciał posłać do więzienia. Sam Maruszewicz przyszedł potem do Stasia, grożąc, że zabije jego, a potem siebie. Wokulski podarł papiery go obciążające, by nie mieć na sumieniu uwięzienia człowieka (dla Izy oczywiście), nie pomyślał, że mógł uwolnić świat od oszusta.
rozdz. 15 Tempus fugit, aeternitas manet
Przyznawano, że Wokulski postąpił z Maruszewiczem szlachetnie, ale nie po męsku. Staś zaczął czuć wstręt do sklepu, bo tracił w oczach Izy jako kupiec. Zaangażował się w spółkę, bo ona przynosiła dochód. Był bezgraniczne oddany Izabeli, choć trochę mu było żal Stawskiej. Nie pojechał na pogrzeb Zasławskiej, by nie rozstawać się z Izą!
Wyjechali do Krakowa, gdzie Izę wzywała bogata chora krewna. Łęcka zabrała też Starskiego. W pociągu rozmawiała z nim po angielsku spokojnym tonem, by zmylić co do treści Wokulskiego, którego nie podejrzewała o znajomość tego języka. Usłyszał, że zgubili blaszkę, gdy „szukali medalionu”, który Iza nosiła na piersi.
Na stacji w Skierniewicach Wokulski poprosił o kieliszek wódki, ale jej nie wypił. Kazał konduktorowi podać sobie kartkę - niby telegram. Obwieścił, że musi wracać do Warszawy. Przedtem pożegnał Starskiego kilkoma przytykami, dając do zrozumienia, że wszystko zrozumiał. A Łęckiej krzyknął: Farewell, miss Iza, farewell. Czuł się jak pod gruzami, spod których nie ma wyjścia. Trzeba było poznawać kobiety nie przez okulary Mickiewiczów, Krasińskich albo Słowackich, ale ze statystyki, która uczy, że każdy biały anioł jest w dziesiątej części prostytutką. Potem zdawało mu się, że jest w lesie sosnowym, a skrawki nieba układają się w uścisk Izy i Starskiego. Z kamienia zmienił się na czas znajomości Izy w człowieka, ale został po tym tylko żal. Miał pianę na ustach. Poczuł cierpienie i rzucił się pod pociąg. Z torów ściągnął go Wysocki - dróżnik. Staś usiadł pod drzewem i zapłakał, wzywając Boga, a potem zasnął. Rano podziękował Wysockiemu, ale radził mu na drugi raz nie ratować człowieka, który chce dobrowolnie stanąć ze swą krzywdą przed boskim sądem.
rozdz. 16 Pamiętnik starego subiekta
Zawiązały się dwie koalicje - Rosja z Turcją i Niemcy z Austrią i Anglią. Garibaldi agituje we Włoszech przeciw Austrii. Napoleon, który walczy w wojsku angielskim, zostanie zrobiony cesarzem, Anglia pomoże wykupić od Niemców Alzację i Lotaryngię. Wtedy Bismarck z dużymi funduszami zacznie wojnę. Podobno pasjami lubi on Polaków, a za żonę ma Puttkamerównę, spokrewnioną z Mickiewiczami.
Rzecki jest już zmęczony, nie ma zajęcia. Chciałby przed śmiercią pojechać na Węgry. W mieście i w gazetach jest coraz większa nagonka na Żydów. Szuman znów na nich narzekał, bo Szlangbaum chciał go naciągnąć, z potulnego zmienił się w aroganta. Dla gości jest uniżony, ale podwładnych depcze.
Wirski namawiał Rzeckiego do wyjazdu, Klejn chodzi na jakieś tajne sesje. W kamienicy barona zamieszkali znów Maleski i Patkiewicz. Dokuczają Maruszewiczowi, a Klejn odbywa z nimi tajne sesje.
Wokulski teraz leży u siebie całymi dniami. Szuman domyślił się powodów powrotu Stasia, ale Rzecki myśli, że miał on telegram od Suzina. Mraczewski (który często odwiedza Stawską pod Częstochową) potwierdził wersję Szumana. Rzecki w końcu zdecydował się na wyjazd, ale wysiadł zaraz na pierwszej stacji i wrócił...
rozdz. 17 Dusza w letargu
W drodze ze Skierniewic Wokulski oprzytomniał dopiero koło Alej Jerozolimskich. W mieszkaniu stracił rachubę czasu, zapadł w letarg. Szuman próbował go leczyć. Powoli przechodził z apatii w ból. Powoli wracała mu świadomość, wspominał Paryż, przeglądał rysunki, gł. Don Quichota. Potem czytał. W literaturze polskiej znalazł kiedyś złudzenia, obca dawała mu teraz spokój, gł. Tysiąc i jedna noc.
Szalngbaum próbował wyciągnąć od Wokulskiego jego wkład w sklep oraz udziały w spółce. W Paryża przyszły dokumenty potwierdzające śmierć Stawskiego, ale Staś nie wiedział, co z nimi zrobić. Szuman namawiał go do połączenia się z Żydami - Wokulski został stłamszony przez arystokrację, jak Żydzi przez wieki. Żydzi będą nową inteligencją ludu, nauczą go nowej filozofii, polityki i ekonomii. Szuman gardził jednostkami, ale szanował gromadę - Wokulski odwrotnie. Chcę, by dzięki Wokulskiemu spółką zawładnęli Żydzi uniwersyteccy, a nie chederowi.
Rzecki coraz bardziej upadał na zdrowiu. Przyniósł wieść, że Klejna i studentów aresztowano za sprawą Maruszewicza. Maruszewicz aż sam się przestraszył tego, co się stało. Nawet Rzecki wygadywał na Żydów, że zajmują wszystkie stanowiska. Kazał Stasiowi żenić się ze Stawską, bo Mraczewski go ubiegnie. Dla Wokulskiego wszystkie kobiety uosabiały głupotę i fałsz.
Szuman i Szlagbaum chcą się porozumieć w imię interesu. Szuman nawet zgadza się ochrzcić, bo chcą go żenić. Wokulskiemu radził zapomnieć o przeszłości i znaleźć sobie nowy cel. Wokulski zrozumiał, że postępował głupio - był wyleczony. Zaczął korespondować z Suzinem. Geist wierzył, że większość ludzi to bydlęta, ale rasa człowiecza ma przed sobą przyszłość. Wokulski uznawał zwierzęta ludzkie za wyjątki. Szuman twierdził, że jedynymi nie-zwierzętami są Żydzi i to się nie zmieni. Pesymizm Szumana zaczął silnie wpływać na Wokulskiego.
Wokulski wycofał się ze spółki. Książę zarzucał mu, że teraz opanują ich starozakonni, więc Staś poradził, by nie zamykali swej sfery, a znajdą Polaka, który będzie im przewodniczył. Zarzucił arystokracji pogardę dla pracy i obowiązków. Spółkę przejęli Żydzi. Wokulski miał wiele odwiedzin, ale nikomu nie współczuł, zobojętniał na ludzi. Zdawało mu się, że choruje na modną chorobę woli (zapowiedź dekadentyzmu).
Węgiełek opowiedział Wokulskiemu jak w Zasławiu widział Starskiego z Eweliną (żoną barona). Marianna zapłakała na jego widok - to on sprowadził ją na złą drogę. W złości Węgiełek wyznał wtedy baronowi, że jego żona jest w krzakach ze Starskim. Węgiełek nie może już patrzeć na żonę jak dawniej.
Wokulski doszedł do wniosku, że to nie Starski jest przyczyną nieszczęść, ale głupota jego ofiar. To społeczeństwo jest zakażone.
Ochocki przyniósł wieści, że baron rozwodzi się. Pojedynkował się ze Starskim i został ranny. Starski wyjechał za granicę. Dzięki tej przygodzie testament prezesowej pójdzie na sieroty, a nie dla Starskiego - chciał on się procesować, a dzięki Ewelinie już prawie przekonał do tego barona. Baron poza tym zgodził się na sfinansowanie pracowni technologicznej. Ochocki nie będzie na nią czekał, jedzie za granicę.
Wokulski zrobił sobie małą pracownię chemiczną i zaczął eksperymenty. Pojechał do Łazienek, by sprawdzić swą wytrzymałość, ale przypomniał mu się wyjazd Izabeli z Zasławka - jeszcze go bolało. Śniło mu się, że umizgi Izy w pociągu były tylko snem. Zaczął nabierać chęci na wyjazd do Geista, ale brakowało mu impulsu do działania.
Wąsowska zaprosiła Wokulskiego. Robiła mu wyrzuty za porzucenie Łęckich i spółki. Zaprosiła na wieś. Baron był dla niej człowiekiem bez honoru, bo zhańbił kobietę. Lepiej by było, gdyby sam się zastrzelił. Wokulski twierdził, że umysłem i pracą kobieta jest niższa od mężczyzny, ale obyczajami i uczuciem ma go przewyższać - to się wyrównuje. Jeżeli kobieta handluje sobą, zasługuje na pogardę. Oszustwem nie jest samo posiadanie kochanków, ale pozowanie na niewinność, gdy się ich posiada. Przez miłość idealną świat może stracić pożytecznego człowieka. Wąsowska powiedziała, że Bela gotowa jest mu przebaczyć. Ale on był już od niej wolny po tej rozmowie. Wąsowska zaczęła mu się podobać, na ulicy zauważał inne kobiety.
Wokulski poznał nareszcie, jaka bogini posągowa jawiła mu się w marzeniach ukryta w chmurach. Była to Sława. Na jej szczytach największą przyjemnością jest prawa i niebezpieczeństwa. Szukał od dzieciństwa rzeczy wielkiej i nieznanej, a ponieważ kobiety znał tylko dzięki poetom - myślał, że to one są tą rzeczą. Wąsowska dała mu list otrzymany od Izabeli. Pisała, że umiera z nudów, ojciec robi jej wymówki za Wokulskiego, a marszałek oświadczył się o jej rękę. Wokulski poczuł, że gardzi nią, ale wciąż ją kocha.
Wąsowska wezwała go na drugi dzień. Chciała się poradzić, kiedy kupić franki, bo końcem roku jedzie za granicę. Był to pretekst, w rzeczywistości chciała pogodzić go z Izą. Zerwał z nimi obiema. Na koniec Staś odwiedził starego Rzeckiego. Wyznał mu, że wyjeżdża i albo zrobi coś dla świata, albo zakończy życie. Wyjechał nagle. Jego ruchomości kupił Szlangbaum.
rozdz. 18 Pamiętnik starego subiekta
Chodzą wieści, że 26 listopada zginął w Afryce Ludwik Napoleon. Rzecki nie czytuje już gazet, bo komentarze mieszają w głowach. Podejrzewa jednak, że Napoleon się ukrył. Klejna nie ma, a Lisiecki przeniósł się do Astrachania nad Wołgę. Na urodziny Szlangbauma przyszli wszyscy przyjaciele i nieprzyjaciele Wokulskiego. Krzeszowską nazywa się najzacniejszą, bo dała 200 rubli na jakiś przytułek.
O Żydach mówi się coraz gorzej, a Szuman cieszy się z tego, żałuje, że nie są bardziej solidarni. Wokulski wyjechał do Moskwy do Suzina. Mraczewski oświadczył się Stawskiej i został przyjęty. Jeśli otworzą sklep w Warszawie, to Rzecki przy nich zamieszka. Zaczyna już wątpić w odgórny plan świata. Może wszystkim rządzi przypadek.
rozdz. 19 ... ? ...
Rzecki cierpiał na serce. Subiekci go lekceważyli, goście dziwnie mu się przypatrywali. Myślał wiele o Wokulskim. Wegrowicz i Szprot go odwiedzili z piwem. W mieście mówią, że Wokulski zbankrutował. Wszyscy na niego pomstują. Szuman wygonił gości, bo Rzeckiemu nie wolno pić. Według Szumana Wokulski to polski romantyk, zawsze dążył do czegoś, czego nie miał, poza rzeczywistość.
Szuman przyniósł wieści, że Wokulski wyjechał do Odessy, skąd chce się udać do Indii, Chin, Japonii i Ameryki. Rzecki zaczął czuć się coraz gorzej.
Ochocki poinformował Rzeckiego, że zmarł Łęcki. Iza przyjęła marszałka, ale z pewnym inżynierem jeździła często do ruin zamku. Tęskniła za Stasiem. Gdy inżynier to spostrzegł, przestał z nią jeździć. W tym samym czasie zostawił ją marszałek. Łęcki zmarł. Rzecki uściskał Ochockiego, gdy ten powiedział, że Staś to człowiek o szerokiej duszy, patrzący w przyszłość. Zrozumiał, że Wokulski chce zerwać z przeszłością - on sam spalił kiedyś podręczniki łaciny i greki, bo przypominały mu 5 dni i nocy nieustannej nauki. Rozmowa ta podziałała uzdrawiająco na Rzeckiego.
Podobno furman zmarłej prezesowej widział Wokulskiego na koniu w lesie zasławskim. Żyd handlujący węglami mówił, że widział go w Dąbrowie, podobno kupował dynamit. Przyszedł z Moskwy testament Stasia. 140 tys. zapisał Ochockiemu, 25 tys. Rzeckiemu, 20 tys. Heluni Stawskiej, a 5 tys. na swą służbę i znajomych biedaków. Polecił, by traktować go jak umarłego, a testament otworzyć dopiero w październiku.
Ochocki chciał z całą sumą wyjechać za granicę. Z Geista podobno śmieje się cała Akademia, jak z wariata. Sklep trochę podupadał. Szuman dowiedział się od Wysockiego o próbie samobójczej Wokulskiego. Wywnioskował z tego, że Stach na pewno już nie żyje. Węgiełek napisał, że we wrześniu miał miejsce podwójny wybuch w zamku. Matka Węgiełka spotkała wtedy Wokulskiego idącego w stronę zamku. Nie znaleziono żadnego ciała. Postawili tam krzyż z napisem Non omnis moriar. Według rzeckiego Stach zniszczył zamek tak jak Ochocki swoje książki, ale sam żyje.
W sobotę rzecki po raz kolejny ustawiał wystawę sklepową. Nakręcił swoim zwyczajem wszystkie lalki. Część powywracała się - nie potrafiły sobie pomóc, ale niszczyć cudze życie umiały jak ludzie. Izydor Gutmorgen śledził go - Rzecki pracował za darmo, więc podejrzewano, że kradnie. Wydało się, bo Izydor musiał wyjść z kryjówki, bo było mu niedobrze.
Rzecki napisał list do Stawskiej, czy nie chce wejść z nim w spółkę i otworzyć sklepu w Warszawie. Drugi do Lisieckiego - czy nie chciałby pracować w jego sklepie. Coś go zakłuło. Zamknął oczy i zobaczył swe życie. Wkrótce ogarnęła go ciemność. Służący Kazimierz znalazł go w porze obiadowej.
Łęcka wyjechała za granicę, do klasztoru. Ochocki też zbierał się do wyjazdu. Szuman ubolewał, że zostawali tylko ludzie tacy jak Szlangbaum czy Maruszewicz. Zmarł ostatni romantyk. Z kieszeni wystawała mu kartka z napisem Non omnis moriar.
THE END
19