Co z tą miłością?
O miłości nieustannie się myśli, mówi, śpiewa i pisze, ale ona uparcie wymyka się definicjom.Dlatego zwykle definiujemy miłość humorystycznie lub paradoksalnie. Miłości nie można zmierzyć, jest więc bliższa sztuce niż nauce. Nauka jednak, jak można się było się tego spodziewać, nie darowała miłości. Co z tą miłością?
Helen Fischer, naukowiec i eseistka, w książce „Dlaczego kochamy” (Rebis) stara się odpowiedzieć na to pytanie. Okazuje się, że miłość, zwana tu romantyczną, dla rozróżnienia np. od rodzicielskiej, jest głęboko zakorzeniona w strukturze i chemii ludzkiego mózgu. By odkryć, co wytwarza zjawisko miłości, Fischer postanowiła wykorzystać najnowszą technikę badania mózgu, czyli metodę magnetycznego rezonansu jądrowego. Wsadzała zakochanych do magnetycznej tuby i skanowała ich mózgi. Wyniki ją poruszyły. Zakochanym żarzyło się tak zwane jądro ogoniaste mózgu, ciało odpowiedzialne za uczucia.
Fischer jest już pewna, że miłością sterują hormony. Prastarym demonem - pożądaniem - u obu płci rządzi testosteron. Dopamina - miłością romantyczną. Za uczucia bliskości i przywiązania u kobiet odpowiada oksytocyna, zaś u mężczyzn wazopresyna. Dlatego - ostrzega nas pani Fischer - z seksem trzeba uważać, wskakujemy do łóżka pchnięci pożądaniem, czyli testosteronem, ale po cudownym zbliżeniu automatycznie wzrasta nam poziom dopaminy. I już jesteśmy w sidłach miłości! Po kilku tygodniach oksytocyna lub wazopresyna scementuje nasz związek na amen.
Płomienna miłość - jak pożar - nigdy nie płonie zbyt długo, to też zbadano. Bywa za to, że długo trwają związki małżeńskie, wtedy czasami ludzie odkrywają, że nigdy do siebie nie pasowali, tylko kiedyś zaślepiła ich miłość, czyli hormony. Dlatego chodzenie do łóżka z byle kim jest tak niebezpieczną zabawą - łatwo w byle kim się zakochać.
Jest też naukowe uzasadnienie siły bólu i złości, związanej z odtrąceniem. Biologia mści się na nas za to, że nie udało nam się znaleźć partnera i przystąpić do pracy nad przedłużeniem gatunku. Kogo nie porusza to, że ludzie, którzy tak się kiedyś kochali, potem tak się nienawidzą. Jest wyjaśnienie - kiedy pobudza się sztucznie układ nagradzania w mózgu kota, odczuwa on wielką przyjemność. Jeśli jednak zaprzestanie się stymulacji, kot jest wściekły i gryzie. Podobnie ma się rzecz z odtrącanymi kochankami - ogarnia ich rozpacz, a potem wściekłość. Miłość i nienawiść są w mózgu sąsiadami. Wściekłość z powodu porzucenia jest niezbędna, by szybko wywikłać się z nieudanego związku, wylizać rany i ruszać na nowe poszukiwania. (Pamiętam, że kiedyś okrutnie zostałem rzucony - czułem najpierw wielką rozpacz, by nagle poczuć nienawiść, która mnie wyzwoliła z miłości. Serdecznie ci dziękuję, biologio!)
Odkryto, dlaczego tak różne są zachowania zakochanych mężczyzn i kobiet. U mężczyzn aktywizują się dwa pola - jedno odpowiedzialne za wrażliwość na obrazy, a drugie - za erekcję. Dawno temu mężczyźni musieli na pierwszy rzut oka ocenić, czy kobieta nadaje się na matkę ich dzieci - tak nadal robią zwierzęta. Młode, proporcjonalnie zbudowane kobiety, co potwierdzają badania, rodzą zdrowsze dzieci.
U kobiet tradycyjnie uaktywnia się ta część mózgu, która odpowiada za emocje i pamięć. Kobiety nie tylko rodziły, ale też opiekowały się potomstwem. Musiały więc, wybierając partnera, pamiętać choćby, co i kiedy upolował. Dlatego kobieta bez wahania powie, jak kilka dni temu był ubrany mężczyzna, co i kiedy powiedział, kiedy ma urodziny. Mężczyźni takich rzeczy nie pamiętają, co doprowadza kobiety do pasji - także moją żonę. ( Nie pamiętam dnia, kiedy się poznaliśmy i podobnych rocznic, a ona ma to wszystko w głowie i w sercu.)
Od dawna używałem określenia „jest chemia”, „nie ma chemii” między mną a kobietą. Kiedyś nawet tak się tłumaczyłem, zrywając związek. A ona była wstrząśnięta. I słusznie. Nie była jeszcze naukowo przygotowana do takiego postawienia problemu. Może za jakiś czas będziemy w takich sytuacjach wręczać zaświadczenie od lekarza - badania potwierdzają, że miłość wygasła.
To nie koniec sensacji dotyczących miłości, jeśli ktoś chce w nie wierzyć. Obserwując obyczaje zwierząt Fischer odkryła, że one też odczuwają coś w rodzaju romantycznego pociągu do siebie nawzajem. Niedźwiedź grizzly szturcha nosem boki samicy i sapie jej do ucha. Szympansy całują się i to nawet z języczkiem! Co gorsza, nawet stworzenie tak przez nas pogardzane jak karaluch wie, co to jest czułość. I gładzi czułkami partnera lub partnerkę. Straszne, ale prawdziwe (całe szczęście, że nie mam w domu karaluchów, jak po uzyskaniu takiej wiedzy zabić czułego amanta?).
Zakochane zwierzęta tracą apetyt, są wytrwałe, całują się, liżą, zalecają się do wybranego osobnika, kokietują. I, podobnie jak większość kobiet i niektórzy mężczyźni, nie z każdym pójdą do „łóżka”. Miłość od pierwszego wejrzenia jest dla zwierząt na porządku dziennym i nocnym. (Czyli ludzka miłość od pierwszego wejrzenia, która ma świadczyć o boskiej magii miłości, jest tylko zwierzęca?). Fischer uważa, że to chemia zmusza małe i duże zwierzęta do uwodzenia i wybierania konkretnych partnerów. Zmusza więc też ludzi.
Zbadano, jakie substancje wydzielają się w różnych miłosnych sytuacjach. Np. noradrenalina ma związek ze specyficzną dla ssaków zalotną pozą, lordozą - przykucaniem samicy na przednich kończynach, z wyginaniem grzbietu do dołu i wypinaniem pośladków ku zalotnikowi, co świadczy o jej gotowości do kopulacji. Robią to także kobiety.
Czy więc miłość romantyczna to przede wszystkim wytwór układu motywacyjnego w mózgu? A wielka miłość to fundamentalny popęd ukierunkowany na dobór partnera, mobilizacja organizmu, by zdobyć właśnie Jego? To może wyjaśnić, dlaczego miłość jest tak niepohamowana i uporczywa. Taką wytrwałość wykazują niemal wszystkie zwierzęta. (Znam na wsi pewnego psa o imieniu Dyzio, którego nawet wykastrowano z powodu tej wytrwałości. Żal mi Dyzia, chociaż wielu facetów, gdyby ich wykastrowano, żal by mi nie było.)
Do zakochania wiodą liczne strumienie. Upodobanie do symetrii ( w ocenieniu urody), chęć pomagania kobietom w niebezpieczeństwie, pociąg, jaki kobiety odczuwają do bogactwa i wysokiej pozycji społecznej - to wszystko może uruchomić mózgowy mechanizm miłości romantycznej. Istotna bywa też rola przypadku. Najważniejsza jest jednak osobista mapa człowieka - tworzą ją doświadczenia z okresu dzieciństwa, lat młodzieńczych.
Wspominając swoje dzieciństwo, nabieram pewności, że wielką rolę w moich gustach dotyczących kobiet odegrała reprodukcja obrazu Boticellego, która wisiała w moim dziecięcym pokoju. Rośniemy w morzu chwil, które powoli rzeźbią nasze romantyczne wybory. Ta mapa jest jedyna w swoim rodzaju. I to właśnie ona kieruje nas w stronę określonej osoby. Wiele tu komplikacji, np. sądzi się, że czasami wybieramy partnera podobnego do rodzica, z którym mamy nierozwiązany konflikt z okresu dzieciństwa, i nieświadomie, staramy się go rozwiązać w życiu dorosłym. Bywa prawdą również to, że miłość może rodzić miłość. Nie jest więc niedorzeczna rada matek: „Jeśli będziesz go bardzo, bardzo kochać, on kiedyś też pokocha ciebie”.
Miłość w ujęciu Fischer jest wielką grą natury. Prawie każda żywa istota na tej planecie nieświadomie knuje wymyślne intrygi, by przekazać swoje DNA przyszłości.
Od tysięcy lat ludzie szukają cudownego środka, by obudzić miłość. Po przeczytaniu tej książki można uwierzyć, że skoro już wiemy, co się dzieje z mózgiem, gdy kochamy, to bliscy jesteśmy recepty na miłość. Czy więc powstanie pigułka na zakochanie się? Albo na odkochanie? Aż dreszcz przechodzi po plecach, do czego to może doprowadzić. Ktoś powiedział, że świat kręci się dzięki miłości. Czy kiedyś będzie się kręcił dzięki pigułce?
Po lekturze czuję, że to wszystko prawda i zarazem nieprawda. Przecież w tym całym naukowym gadaniu o miłości nie ma miejsca na takie proste, piękne zdanie jak to, które otrzymałem w liście od jednej z czytelniczek: „Miłość bywa taka trudna, gdyż człowieka trzeba kochać takiego, jakim jest, a nie takiego, jakim chciałoby się go widzieć”.
Kto rozumie tę myśl, wie więcej o miłości niż ten, kto przestudiuje wszystkie naukowe książki.
Może za jakiś czas będziemy wręczać zaświadczenie od lekarza - badania potwierdzają, że miłość wygasła.