Andrzej Kłosiński: Co z tą dominacją
"Nasz pies nie chce nas słuchać, bo kompletnie nas zdominował. Przychodzi na zawołanie kiedy chce, podobnie wykonuje nasze polecenia, chyba, że mamy pod ręką coś smacznego. Zdarza mu się warczeć na nas, kiedy próbujemy zrzucić go z kanapy lub zapinamy mu obrożę". Tego rodzaju skargi zdarza mi się często słyszeć z ust opiekunów moich czworonożnych pacjentów. Kiedy pytam jak do tej pory radzili sobie z trudnym zachowaniem pupila, zwykle otrzymuję opis działań zalecanych przez najbardziej popularne poradniki wychowania psa. "Nie pozwalamy psu dominować nie pozwalając mu przechodzić przez drzwi przed nami, karmimy go dopiero po naszym posiłku lub jemy coś przed psem, nie pozwalamy by wygrywał w zabawach, ignorujemy go kiedy domaga się naszej uwagi, zwłaszcza kiedy wracamy do domu". Kiedy proszę o zademonstrowanie podstawowych umiejętności dobrze wychowanego psa, takich jak siad, zostań czy waruj, do tej pory spokojni i pełni ciepłych uczuć do swojego pupila opiekunowie zmieniają się w okamgnieniu w nadgorliwego kaprala Legii Cudzoziemskiej. Stają zwykle na baczność i nienaturalnie podniesionym głosem wydają psu komendy. Ten zaś, wyraźnie skonfundowany, stara się po psiemu załagodzić trudną i mało zrozumiałą dla niego sytuację. Najczęściej wykonuje czynności zastępcze lub prezentuje inne tak zwane sygnały uspokajające, co z kolei wkurza opiekunów i nasila ich krzyki. Przejawy agresji pupila spotykają się natomiast z ostrą reprymendą lub fizycznym "dominowaniem" - chwyceniem za kark lub przewróceniem psa na plecy. Bardziej uległe z natury psy zwykle uczą się unikać opiekunów w potencjalnie trudnych sytuacjach, u pozostałych problem agresji mniej lub bardziej narasta.
Skąd biorą się tego rodzaju nieporozumienia i wynikające z nich trudności? Czemu usiłując podporządkować sobie psa osiągamy efekt wprost przeciwny do zamierzonego?
Sądzę, że u podstaw tego typu ludzkich działań leży fałszywie pojęta i niestety głęboko zakorzeniona w naszej mentalności teoria dominacji, wyrosła kilkadziesiąt lat temu na gruncie, także fałszywych, jak to spróbuję dalej pokazać, obserwacji społeczności wilków.
Nasz sposób rozumienia relacji z psem oraz sposoby wychowania i szkolenia opierają się na zasadzie "Ja jestem panem, a ty psem, ja każę, ty robisz". Jasne i oczywiste jest to, że pies powinien być posłuszny i podporządkowany człowiekowi, jednak sposób w jaki to próbujemy osiągnąć opiera się na zasadzie przewagi egzekwowanej przez silniejszego "przywódcę stada". Według tej zasady przywódca jest zawsze silniejszy, zawsze ma większe prawa i przywileje, zawsze podporządkowuje sobie słabsze osobniki.
Pies jest potomkiem żyjących w hierarchicznie zorganizowanych grupach wilków, a zatem funkcjonowanie psa wśród ludzi opierać się musi na podobnych regułach jakie rządzą wilczą społecznością. Tymczasem, jak wykazały poczynione ostatnio badania i obserwacje, po pierwsze, społeczność wilków nie jest zorganizowana w tak sztywny i bezwzględny sposób, jak dotąd sądzono, po drugie w trwającym kilkanaście tysięcy lat procesie udomowienia pies przestał w dużej mierze, także w sferze zachowania być wilkiem. Mówiąc bardziej dobitnie jest wilkiem w takim mniej więcej stopniu jak my, ludzie jesteśmy małpami.
Hierarchiczna struktura wilczej watahy wyznaczana jest przez trzy zasadnicze cele - zdobycie pożywienia, unikanie zagrożeń i szanse reprodukcji. Aby upolować zdobycz konieczne jest ścisłe współdziałanie wszystkich członków watahy oraz kontrola grupy przez parę Alfa. Podobnie rywalizacja między samcami o szanse reprodukcji gwarantuje przekazanie najlepszych genów, a więc przetrwanie grupy jako całości i wszystkich jej osobników. Jednakże okazuje się, że żyjące w silnie zhierarchizowanych grupach wilki w sytuacji konfliktu unikają fizycznej konfrontacji, a do rozstrzygania wszelkich sporów używają bogatego języka sygnałów i gestów.
Niestety, obserwacje czynione kilkadziesiąt lat temu, początkowo na wilkach żyjących w niewoli, co siłą rzeczy miało duży wpływ na repertuar ich zachowań, a także nastawienie badaczy, doprowadziły do sformułowania wniosków o konfrontacyjnym i opartym na fizycznej sile, charakterze relacji między wilkami. Nie ma w takim tradycyjnym postrzeganiu nic dziwnego, bo przecież jeszcze na początku XX wieku zamieszkujące Amerykę Południową czy Afrykę ludy pierwotne określano jako barbarzyńskie, odmawiając im mniej lub bardziej otwarcie ludzkich uczuć czy "cywilizowanych" obyczajów.
Jeśli wnikliwiej przyjrzeć się wilczym obyczajom, co poczyniono w ostatnich dwudziestu latach, można dostrzec szereg elementów sprzecznych z tradycyjnym oglądem hierarchicznych zachowań. Gdyby na przykład mające wyższą pozycję osobniki posilałyby się zawsze pierwsze, jak mogłyby przeżyć szczenięta i młodzież stojące na samym końcu hierarchicznej drabiny? Gdyby nie przeżyły, z kim polowałyby te silniejsze i kto zastąpiłby je w przyszłości? Wiele z tak zwanych zasad dominacji jest łamanych ponieważ, jak wspomniano, wilki unikają konfliktów, a prawdziwie pewne siebie osobniki zachowują się raczej łagodnie. Społeczność tak silnie bazująca na pracy zespołowej, zarówno jeśli chodzi o wspólne łowy jak i opiekę nad młodymi, byłaby społecznością niezdolną do przetrwania, gdyby młode skazywano na czekanie z pustymi żołądkami na to, aż pierwsi pożywią się "przywódcy". Jak wynika z obserwacji dzikich psów afrykańskich, nie tylko najmłodsze szczenięta jedzą pierwsze, następne w kolejce są roczne i dorastające osobniki. Taka organizacja ma na celu zapewnienie przetrwania grupie, a w konsekwencji każdemu z jej członków.
Podobnie wspólne rozszarpywanie upolowanej zdobyczy jest zachowaniem polegającym na współpracy, a nie jak do tej pory sądzono, na bezwzględnej rywalizacji.
Pies jest zwierzęciem wyjątkowym pod wieloma względami. Jedynym, dla którego naturalnym środowiskiem jest społeczność ludzka. Dlatego jako jedyne zwierzę jest wszędzie tam gdzie dociera i żyje człowiek od rejonów arktycznych po równik. Jest także jedynym, które możemy karać, a ono i tak do nas wróci. Wystarczy spróbować tradycyjnych metod szkolenia psa wobec jakiegokolwiek innego zwierzaka, choćby kota, by przekonać się, że odmówi jakiejkolwiek współpracy lub wyprowadzi się do sąsiadów.
Przyjmuje się, za profesorem Raymondem Coppingerem, autorem odkrywczej monografii na temat psów, że pies jest niejako zatrzymanym w fazie młodzieńczej wilkiem, który zachował przez całe życie chęć do zabawy i pozbył się właściwej wszystkim dorosłym dzikim zwierzętom neofobii - lęku przed nieznanymi dotychczas sytuacjami. Dlatego tak łatwo przystosowuje się do wszelkich ludzkich warunków i zmian - podróży, ruchu ulicznego, kontaktu z wieloma ludźmi, innymi psami i innymi zwierzętami. Potrafi doskonale, choć po psiemu, rozumieć nasze zachowania i emocje. Od bardzo długiego czasu nie musi polować by zdobyć pożywienie czy rywalizować o szanse reprodukcji, a zatem reguły hierarchicznej struktury wilczej watahy przestały odgrywać w jego życiu ważną rolę. Tego rodzaju zmiany w zachowaniu w toku udomowienia utrwaliły się także w genach.
Opracowane na podstawie tradycyjnego rozumienia hierarchii stada sposoby redukcji pozycji psa w ludzkim "stadzie" miały na celu uzyskanie psychologicznej przewagi i uzyskanie kontroli nad jego zachowaniem. "Zasady" mówiące o konieczności ustalenia właściwej pozycji w stadzie wydawały się być cudownym rozwiązaniem: zachowanie naszego pupila kontrolować możemy za pomocą środków psychologicznych. Aby dobrze wychować swojego towarzysza wystarczyło zachowywać się jak pies dominujący lub osobnik "Alfa" stosując się do kilku prostych zasad: jedz zawsze przed psem, pierwszy przechodź przez drzwi, nigdy nie pozwalaj wygrywać psu w zabawach siłowych, nie pozwalaj psu zajmować wyższej pozycji np. poprzez siadanie na sofie lub na szczycie schodów, nie pozwalaj psu ciągnąc na smyczy, ignoruj go kiedy domaga się twojej uwagi i kiedy wracasz do domu.
Zasady te jednak, jak się okazuje, niewiele mają wspólnego z właściwym rozumieniem zachowania psa, jego natury i potrzeb. Jedzenie przed psem może być frustrujące i dzięki wzbudzeniu negatywnych emocji przyczynić się do wzmożenia problemów z agresją dla tych psów, dla których ma ono szczególną wartość, jak na przykład labradory. Natomiast dla psów takich jak shih-tzu czy york nie ma specjalnego znaczenia. Psy leżą na kanapach po prostu dlatego, że jest tam im wygodnie i czują nasz zapach, nie zaś dlatego, że próbują nas zdominować. Pozwalanie im na to lub nie jest kwestią reguł, jakie my ludzie ustalimy i nie ma związku z naszą relacją z psem, choć oczywiście posłuszeństwo lub jego brak ma taki związek. Z kolei niepozwalanie psu na "wygrywanie" na przykład w zabawach z przeciąganiem nie jest dla niego przyjemne i zniechęca do kontaktu z nami. Ile razy zagrałbyś Drogi Czytelniku w tenisa z kimś, kto zawsze wygrywa i jakbyś czuł się gdyby Twoi domownicy ignorowali Cię kiedy wracasz do domu lub o coś ich prosisz?
Współczesne podejście i metody szkolenia psów opierają się na niekonfrontacyjnym związku z psem oraz na wykorzystywaniu jego naturalnych zdolności i pozytywnej motywacji. Obrazowo mówiąc można skłonić psa do przebywania w określonym kącie pokoju okładając go kijem, kiedy tylko przebywa w jakimkolwiek innym niż ów kąt miejscu, albo też można nagradzać go kiedy tylko skieruje się tam lub znajdzie. Podobnie chodzenia przy nodze uczyć można "korygując" (czytaj: karząc psa) szarpnięciem kolczatki czy łańcuszka zaciskowego za każdą próbę oddalenia się od nogi opiekuna lub też nagradzać go kiedy tylko znajdzie się w pobliżu naszej nogi lub zajmie odpowiednią pozycję. Pytanie za 100 punktów - jak czuje się pies koncentrujący się podczas nauki na unikaniu kary i jak wpływa to na zaufanie do jego przewodnika? Jaki ma stosunek do uczenia się nowych umiejętności?
Szkolone metodami pozytywnymi psy nie obawiają się eksperymentować z nowymi zachowaniami prezentując chętnie w nadziei otrzymania nagrody, całą ich masę, próbując niejako odgadnąć o co nam chodzi. Naszym zadaniem jest wyłapanie i nagrodzenie tych, o które nam chodzi, naprowadzenie psa nagrodą lub kształtowanie poszczególnych elementów zachowań, jak to ma miejsce w treningu z klikerem. Także eliminacja niepożądanych zachowań polegać może na wyuczeniu w ich miejsce równie satysfakcjonujących zachowań, które akceptujemy.
Pracując w ten sposób z psem nie tylko wzmacniamy jego zaufanie do nas, ale też przede wszystkim potrafimy świetnie kontrolować psa i jego zachowanie, a o to przecież nam chodzi, kiedy mówimy o posłuszeństwie czy podporządkowaniu naszym poleceniom.
Jak zatem mogą poradzić sobie z zachowaniami swojego pupila cytowani na początku artykułu opiekunowie? Zastanów się Drogi Czytelniku....
Filozofia stosowania kar czy język dominacji zostały już jakiś czas temu wyeliminowane z repertuaru środków jakie stosujemy w wychowaniu dzieci. Jeśli moja pięcioletnia córeczka jest nie posłuszna, jakoś nie przychodzi mi na myśl by ją "zdominować". Zamiast kary, która zawsze jest wyrazem bezradności, próbuję pokazać jej konsekwencję niewłaściwego zachowania, uspokoić emocje lub wzbudzić motywację do właściwego postępowania. Oczywiście my ludzie posługujemy się językiem werbalnym i potrafimy nieporównywalnie doskonalej wyobrażać sobie przyszłość, a co za tym idzie skutki naszych działań, jednak analogia do metod wychowawczych jakie obecnie stosujemy wobec dzieci jest tu całkiem na miejscu. Pies jest zwierzęciem związanym z nami od tysiącleci mającym motywację społeczną do przystosowania się do nas i do naszych wymagań. Zrozumienie i zaspokojenie jego potrzeb oraz wykorzystanie motywacji jest kluczem do kształtowania właściwych relacji z psem i uczenia go potrzebnych nam umiejętności.