Moralny niepokój w poezji Czesława Miłosza
Laureat literackiej Nagrody Nobla z 1980 r., Czesław Miłosz, był przez kilkadziesiąt lat skazany w Polsce na zapomnienie. Jego wierszy nie wolno było drukować, jego nazwisko nie mogło być wymieniane w żadnym kontekście. Powodem była decyzja o emigracji, jaką Miłosz podjął w 1950 r. Dorobek literacki poety jest ogromny i różnorodny. Składają się nań liczne tomy poezji, powieści, eseje oraz przekłady. Już same wiersze świadczą o niezwykłej i doniosłej roli, jaką Miłosz odegrał i odgrywa w kształtowaniu się naszej świadomości etyczno-estetycznej.
Po krótkim okresie katastroficznej twórczości przedwojennej wypracował Miłosz własny charakter swojej poezji. Cechuje ją łączenie refleksji z lirycznym wzruszeniem, poszukiwanie uniwersalnych prawd, dążenie do ocalenia fundamentalnych wartości. Widać to już w wierszach, które powstały w czasie wojny, np. w wierszu Campo di Fiori.
Powstał on w kwietniu 1943 r., w czasie likwidacji getta żydowskiego w Warszawie. Natomiast sam tytuł nawiązuje do placu w Rzymie, na którym w 1600 r. został spalony Giordano Bruno. Aby zrozumieć więc przesłanie zawarte w wierszu, należy uwiadomić sobie wagę tych dwóch wymienionych wyżej wydarzeń.
Giordano Bruno był włoskim filozofem, pisarzem, teologiem. Przez pewien czas był zakonnikiem, ale zafascynowany teorią Mikołaja Kopernika, zwątpił w słuszność doktryny kościelnej i został oskarżony o herezję. Z wyroku inkwizycji siedem lat przebywał w więzieniu i w końcu w lutym 1600 r. został publicznie spalony właśnie na Campo di Fiori.
Rozpoczęte 19 kwietnia 1943 powstanie w żydowskim getcie było heroicznym zrywem dwustu bojowników, głównie Żydowskiej Organizacji Bojowej i Żydowskiego Związku Wojskowego. Powstanie nie miało wcale na celu pokonania hitlerowców, bo to było niemożliwe. Powstańcy chcieli pokazać światu, że potrafią godnie umierać, że sami mogą wybrać sobie rodzaj śmierci.
Skąd w jednym wierszu dwa tak odległe od siebie chronologicznie i problemowo wydarzenia? Kluczem do zrozumienia utworu jest obojętność ludzi na nieszczęście drugiego człowieka. Kiedy płonął Giordano Bruno, poza przelotnym zainteresowaniem, nikt nie zwrócił na to wydarzenie większej uwagi. Handel na placu, „różowe owoce morza (...). kosze oliwek i cytryn”, załatwianie codziennych sprawunków, okazały się ważniejsze od śmierci nie znanego nikomu człowieka. Śmierć wielkiego uczonego była tylko chwilową ciekawostką, przelotną atrakcją.
Skojarzenie z wydarzeniami na Campo di Fiori narzuciło się poecie, gdy był świadkiem likwidacji żydowskiego getta. Getto było od reszty Warszawy oddzielone murem, zza którego dochodziły odgłosy wystrzałów. Warszawiacy nie zwracali na nie większej uwagi, koło muru Niemcy ustawili karuzelę, na której „wzlatywały pary wysoko w pogodne niebo”. Strzały zagłuszała muzyka. Choć czasem wiatr przynosił z tamtej strony spalone strzępy papieru, nikt się tym nie przejmował. Agonia Żydów, rzeź mieszkańców getta, nie wzbudzała zainteresowania ani współczucia.
Tak rozumiany wiersz zawiera bardzo ważne problemy: obojętności ludzi wobec czyjejś tragedii i samotności człowieka umierającego. Ludzie nie chcą albo nie potrafią dostrzec właściwego wymiaru cierpienia innych. Dopiero z perspektywy wielu lat można przekonać się o historycznej wadze wydarzeń, na które współcześni nie zwrócili większej uwagi. Dla zabitych czy zamęczonych jest już jednak o wiele za późno. Ostatni fragment utworu porusza problem roli poety w takim bezwzględnym świecie. Słowa:
|
„I wtedy po wielu latach Na nowym Campo di Fiori Bunt wznieci słowo poety.” |
można interpretować różnie. Wydaje się jednak, że najważniejszym wnioskiem, jaki można z nich wyciągnąć, jest przeświadczenie o tym, że poeta powinien dostrzegać więcej niż tłum „ciekawej gawiedzi”, powinien budzić sumienia ludzi, nawoływać ich do opamiętania, do zauważenia nieszczęścia innego człowieka.
W 1945 r. powstał wiersz W Warszawie. Poeta na gruzach katedry św. Jana w stolicy rozmyśla nad sytuacją swej poezji. Jest rozdarty pomiędzy własną wizją poezji wolnej od obowiązków narodowych a koniecznością uwiecznienia w literaturze okrutnej rzeczywistości. Nie chciałby być „płaczką żałobną”, rozpaczającą nad losami Polaków, ale rzeczywistość nie pozwala na inną twórczość. Płacz współczesnej Antygony, szukającej zmarłych braci, nie pogrzebane kości najbliższych, zmuszają poetę do pisania o nich. Tragiczne losy narodu wymagają poezji poważnej, podniosłej. Poeta buntuje się przeciw obowiązkowi opiewania cierpień rodaków. Stąd wołanie:
|
„Zostawcie poetom chwilę radości, Bo zginie wasz świat. Szaleństwo tak żyć bez uśmiechu”. |
Niestety, w konkretnej sytuacji zadanie poezji jest określone:
|
„dwa powtarzać wyrazy... Dwa ocalone wyrazy: Prawda i Sprawiedliwość”. |
Poezja jest sposobem ocalania wartości moralnych zagrożonych przez wojnę, przez historię. Jest wyrazem prawdy i sprawiedliwości, przez co chroni je przed zagładą. Odtąd Czesław Miłosz pozostaje wierny wyznaczonemu sobie zadaniu.
Piosenka o końcu świata jest utworem o życiu i śmierci. Podmiot liryczny porusza w wierszu sprawę ostatecznego momentu w dziejach ludzkości. Koniec świata właśnie nadchodzi, właśnie się staje. Nie jest to jednak obraz przepełniony apokaliptycznymi wizjami, znanymi nam z tradycji biblijnej Apokalipsy św. Jana, czy choćby wierszy katastrofistów drugiej awangardy. Czesław Miłosz przełamuje te stereotypy i schematy kulturowe. Dzień, w którym nastąpi koniec świata, nie wyróżnia się niczym spośród wszystkich innych dni. Obrazy opisujące świat przedstawiony kojarzą się raczej z sielanką niż z ostatnimi chwilami istnienia rodzaju ludzkiego: gdzieś brzęczy pszczoła, rybak naprawia sieci, delfiny pływają w morzu, wróble baraszkują na dachu, przyroda nie spodziewa się żadnej katastrofy. Nastrój pogodnego rozleniwienia udzielił się także ludziom. Kobiety chronią się przed słońcem pod parasolkami, pijak przysypia na trawniku, sprzedawcy zachęcają do kupowania. Nie ma mowy o Apokalipsie; ci, którzy ją zapowiadali i oczekiwali są zawiedzeni zwyczajnością końca świata. Jedyną osobą, która zachowuje godność i spokój w obliczu śmierci, jest staruszek, który mógłby być prorokiem. Mruczy pod nosem, że ,,innego końca świata nie będzie”. On wie, że śmierć jest nieuchronna, jednak potrafi przyjąć ten wyrok mądrze. Mimo pogodnego nastroju wiersz jest ostrzeżeniem. Trzeba być przygotowanym, trzeba czuwać, bo koniec może nastąpić w każdej chwili.
Do wydarzeń związanych z wojną odnosi się też utwór Piosenka o porcelanie. Wiersz jest pisany bardzo płynnym, ładnym językiem, dostosowanym do tematu, zawiera dużo zdrobnień, obrazowych opisów, metafor. Podmiot liryczny unika formułowania gwałtownych, dosadnych wyrażeń obrazujących grozę wojny. Poeta poprzestaje na trosce o los rozbijanej w czasie wojny porcelany. Jednak po uważnym przeczytaniu wiersza okazuje się, że jest to utwór wielowarstwowy. Porcelana może oznaczać osiągnięcia cywilizacyjne całej ludzkości. Wojna niszczy wypracowany przez wieki w ogromnym trudzie dorobek wielu pokoleń filozofów, artystów, poetów. Jednak Miłosz zwraca również uwagę na kruchość ludzkich ideałów i norm etycznych. Skontrastowanie porcelany z czołgiem ma uświadomić, że kultura i myśl ludzka są bezsilne w konfrontacji z brutalną siłą.
Z kolei Który skrzywdziłeś to wiersz - studium totalitarnego dążenia do podporządkowania człowieka jakiejś obłąkanej idei. Wynikiem takich dążeń jest ludzka krzywda. Podmiot liryczny przestrzega przed konsekwencjami nieliczenia się z jednostką, poniżania godności prostego człowieka. Poeta jest tu obrońcą wartości moralnych i etycznych. Bez względu na konsekwencje musi bronić słabych i prześladowanych. Wie, że człowieka można zabić, ale wie również, że na miejsce zabitego poety przyjdzie nowy i nie ustanie w swoim dziele nawoływania do buntu przeciw tyranii i dyktaturze.
Oeconomia divina to wizja świata ogarniętego chaosem. Jest to chaos moralny, duchowy, etyczny. Ludzie zostali przez Boga dotkliwie ukarani, bowiem pozwolił im „działać jak tylko zapragną”. Ludzie, pozostawieni sami sobie, nie potrafią utrzymać ładu i porządku, wyznaczonego kiedyś przez Boga. Na całokształt świata składają się dwa obszary: sacrum i profanum. Sacrum to obszar święty, duchowy, wspaniały i czysty. Profanum kojarzy się z czymś niskim, przyziemnym, grzesznym. Gdy nie będzie Boga, nie będzie sacrum. Pozostanie zło i ludzkie słabości. Po raz kolejny Miłosz przestrzega. Tym razem przed życiem pozbawionym wartości nadrzędnych, którymi mogą być wiara i ład moralny.
Sumą moralnych przekonań, swoistym dekalogiem poety jest Traktat moralny. Podmiot liryczny przyjmuje tu funkcję nauczyciela i mistrza wychowującego, uczącego jak żyć. Omawia między innymi problem stosunku człowieka do historii, tłumaczy, że mimo wszystko ma się wpływ na jej bieg i nie należy być bezwolnym:
|
„Lawina bieg od tego zmienia Po jakich toczy się kamieniach”. |
Nowe czasy, obfitujące w zbrodnię i zło, wymagają szczególnej czujności i mężnej postawy w obronie dobra oraz niegodzenia się z kłamstwem i rozdwojeniem moralnym.
Refleksja nad własną twórczością występuje w wierszu Moja wierna mowo. Dotyczy ona zwłaszcza stosunku do języka, do ojczystej mowy. Stała się ona dla poety ojczyzną, przystanią, miłością. Zastąpiła mu kraj rodzinny, który opuścił. Liczył, że będzie też pośredniczką między nim a czytelnikami w Polsce. Przeżył jednak rozczarowanie, rodacy zawiedli go, gdyż żyją w upodleniu, nienawiści, akceptują zdradę. Mimo tego rozczarowania pisarz deklaruje, że pozostanie wierny mowie polskiej, bo w niej odnajduje ład i prawdziwe piękno.
Poezja Czesława Miłosza, oprócz funkcji czysto estetycznej, posiada także wymiar głębszy. Miłosz jest z przekonania moralistą. Uczy jak żyć, przestrzega przed popełnieniem błędów, wskazuje wartości, którymi ludzie powinni kierować się w swoim postępowaniu. Poeta ma do spełnienia bardzo ważne zadanie - ma czuwać nad światem, nie pozwalać na krzywdzenie bezbronnych i głośno krzyczeć w proteście przeciw niesprawiedliwości i podłości tych, którzy na co dzień nie liczą się ze zwykłym człowiekiem.