Ruch oporu w popkulturze - teorie Johna Fiske'a.
Kasia Michalska
"Mam pięćdziesiąt lat i wielokrotnie byłem w Disneyworld, spędzałem całe dnie w shopping mallach. Oglądam dużo telewizji, filmów i reklam. Pasjonuję się sportem, uwielbiam wideo i gry telewizyjne."
W taki sposób mówi o sobie profesor, jeden z wybitniejszych teoretyków mediów , a przede wszystkim wielki fan popkultury John Fiske.
Przez jednych okrzyknięty objawieniem wpółczesnego kulturoznawstwa, przez innych lewicujacym szaleńcem. Jednak dla większości zwykłych czytelników jego teoretycznych książek jest kimś w rodzaju "intelektualnego Elvisa Presleya". Kogoś kto spojrzał na otaczającą nas popkulturę w sposób nowatorski, a zarazem fascynujący.
1.
Fiske w swojej książce " Reading Popular Culture"("Czytając popkulturę") analizuje między innymi plażę, centra handlowe, karnawał, świat mody i salony gier wideo w kategoriach przyjemności. Znosi podział na kulturę wysoką i niską. W zamian oferuje różne definicje czerpania przyjemności z różnych zjawisk kulturowych.
Na ogół przyjmuje się, że to, co zalicza się do tzw. kultury niskiej nie może sprawiać przyjemności osobom o bardziej wysublimowanych gustach i potrzebach. Tak więc brazylijski serial i disco polo nie mogą dostarczyć przyjemności profesorowi uniwersytetu. Tymczasem twierdzi Fiske twierdzi Nic bardziej błędnego, gdyż możemy doświadczać dwóch podstawowych rodzajów przyjemności.
Pierwsza z nich jest przyjemnością bezpośrednią, zmysłową, niemalże orgazmiczną. Fiske, czerpiąc z teorii Rolanda Barthesa, nazywa ją juissance. Dla przykładu: dla prostej gospodyni domowej przyjemność oglądania mydlanej opery, będzie przyjemnością bardzo emocjonalnego angażowania się w losy bohaterów, autentycznych wzruszeń i radości. Z kolei dla fana disco polo przyjemnością zmysłową będzie przyjemność" potańcowania sobie" przed ekranem telewizora w niedzielny poranek.
Drugi rodzaj przyjemności, jaki wyróżnia Fiske to plasir, czyli przyjemność dyskursywna, zdystansowana. Sięgając znów do przykładu, dla niektórych przyjemnością czerpaną z oglądania disco relaksu, jest świadomość tego, że nie sprawia im to przyjemności wprost. Przyjemność jest w tym przypadku równoznaczna z oporem. Gdyż , jak mówi Fiske, kultura popularna to miejsce oporu jej użytkowników wobec dominacji systemów władzy.
2.
Miejscu, któremu Fiske poświęca w swoich pracach dużo uwagi są arkady, czyli salony gier video. Jego analiza może wydawać się niektórym dość szokująca, a nawet bulwersująca, gdyż zdaniem większości psychologów, socjologów i pedagogów arkady są nałogiem, odwracają uwagę młodzięzy od obowiązków szkolnych, generują drobne przestępstwa. Ponadto skłaniają do marnotrawienia pieniędzy, wandalizmu i chuligaństwa.
Poza tym arkady wyrządzają wiele krzywdy naszym milusińskim, podstępnie wymuszając na nich, by pieniądze przeznaczone na drugie śniadanie wydali na gry video.
Fiske proponuje natomiast inną interpretacje zjawiska, jakim są arkady. Nie mówi o szkodliwości, a wręcz przeciwnie powołując się na najnowsze badania, udowadnia, że zaledwie 7% dzieci grających w salonach gier wydaje tam pieniądze przeznaczone na posiłek, a tygodniowe wydatki na arkady, nie przekraczają 80% wartości biletu do kina. Fiske jednak najbardziej zainteresowany jest zupełnie innym aspektem salonów gier video. Otóż twierdzi on, że arkady pozwalają odwrócić normalne stosunki społeczne i właśnie ten fakt jest przyczyną niepokoju rodziców i wychowawców.
Według Fiska świat dorosłych opiera się na produkowaniu i konsumowaniu dóbr. Takie miejsca jak praca, dom, szkoła podlegają ścisłej kontroli społecznej. Maszyny w świecie kontrolowanym przez system społeczny służą wytwarzaniu dóbr. Człowiek i maszyna stanowią w takim przypadku wspólnie działającą siłę mającą na celu pomnożenie pieniędzy.Arkady umożliwiają odwrócenie tej sytuacji. Mamy tutaj do czynienia z maszynami, które nie produkują, a konsumują dobra. Gracz nie pracuje z maszyną, a przeciwko niej. Im szybszy, bardziej zręczny jest gracz, tym mniej pieniędzy zarabia właściciel maszyny, w tym przypadku salonu gier.
Dla młodego człowieka taka sytuacja jest wymarzonym miejscem oporu przeciwko systemowi i normom społecznym, które mówią: po pierwsze- oszczędzaj czas, a po drugie - użytkuj swoje umiejętności i talenty wyłącznie w celach produkcyjnych.
Fiske używa określenia: " bit a system", co oznacza" dokop systemowi". Za pomocą marnotrawienia czasu, bo im szybszy i lepszy jest gracz tym dłużej gra, powodując tym samym większe straty właściciela salonu gier.
Paradoksalnie sama maszyna jest tak skonstruowana, by dopingować gracza do lepszej gry, co oczywiście jest sprzeczne z interesami jej właściciela. Na ekranie pojawiają się zwroty: "Jesteś dobry", "Graj dalej", darowywane są ekstra życie, bonusy itp. Tak więc oszukiwanie właściciela salonu gier jest według Fiska największą przyjemnością użytkownika gier wideo, który tym samym stawia czynny opór systemowi kapitalistycznemu.
3.
Innym obszarem zainteresowań Fiska są ogromne centra handlowe tzw. Shopping malle. Pierwowzorami shopping malli były galerie dla przechodniów w Paryżu, gdzie można było zakupić różnego rodzaju towary, na dosyć zwartej powierzchni. Niejeden krakowianin byłby zdziwiony, gdyby dowiedział się, ze polskim pierwowzorem centrów handlowych były sukiennice, gdzie obok siebie można było zakupić tekstylia, wyroby garmażeryjne, oscypki i biżuterie.
W Stanach Zjednoczonych razem z rozwojem motoryzacji w latach 30-tych pojawiły się zadaszone przestrzenie handlowe z wydzielonymi miejscami parkingowymi. Tak było na przykład w Los Angeles, gdzie powstał Farmer's Market Hall, pierwszy shopping mall w nowoczesnym tego słowa znaczeniu.
Jednak największym centrum handlowym na świecie jest West Edmonton Hall w Kanadzie, określany jako ósmy cud świata. Obok sklepów, są tam parki rozrywki, baseny, kina i innego rodzaju atrakcje, które rocznie przyciągają ok. .78 milionów klientów. Socjologowie i kulturoznawcy od jakiegoś czasu zastanawiają się, czemu to wszystko służy i co oznacza.
Najbardziej popularna teoria głosi, ze shopping malle zastępują powoli świątynie. Klientom nie chodzi bynajmniej o zaspokajanie autentycznych potrzeb, ale o pewien rytuał kupowania. Potrzeba rytuału jaka istnieje w każdej kulturze, zostaje spełniona podczas niedzielnych zakupów, a nie jak to bywało dotychczas w świątyniach. Dlatego tez centra handlowe często porównuje się do katedr, a sam proces kupowania zostaje poddany sakralizacji. Fiske uważa, że jest to błędna metafora, gdyż shopping malle to teren nieustajacej wojny partyzanckiej. Centrum handlowe jest niczym innym jek zogniskowaną jak w soczewce ideologią konsumpcjonizmu czyli mechanizmu, który wytwarza u ludzi potrzebę posiadania coraz bardziej zbędnych produktów. Zachłannego kupowania, nie poddającego się żadnym logicznym ograniczeniom.
Chodzi tylko o to, by tę ideologię zdemaskować - na przykład za pomocą guerilla warforce, czyli wojny podjazdowej. Fiske zamienia metaforę religijną na metaforę sygnałów wojennych. Klienci mają już nie tylko biernie kupować wszystko, co tylko wpadnie im w ręce, ale mogą stawiać opór, odmawiając udziału w gorączkowym rytuale wypełniania koszyka.
Fiske zaobserwował dwa rodzaje zakupów, spełniających warunki oporu przeciw ideologii , oferowanej przez centra handlowe.
Pierwszym z nich jest tzw. proletarian shopping, czyli zakupy proletariackie. Bezrobotni chodzą po shopping mallu, a ponieważ nie mają pieniędzy, konsumują jedynie wygląd towarów, biorą je do ręki, oglądają, podziwiają dekoracje i wystrój centrum handlowego, nie dając żadnego zysku producentom. Bardziej radykalną odmianą "proletarian shopping" są tricksters czyli figlarze, psotnicy, którzy nie tylko nic nie kupują, ale wyśmiewają innych kupujących, plują na podłogę i przekładają towary na półkach.
Drugim rodzajem zakupów, jakie wyróżnia Fiske jest tzw. radical shopping, co w wolnym tłumaczeniu mogłoby brzmieć: zakupy ekstremistów. Polegają one po prostu rozbiciu szyby i ucieczce z towarem za który się nie zapłaciło.
Obydwa wymieniane przez Fiska rodzaje zakupów demaskują ideologię shopping malli jako ideologię stworzoną przez kapitalizm.
Fiske jednak nie jest skrajnym lewicowcem, chodzi mu jedynie o pokazanie dróg oporu, do jakiego może być zdolny każdy człowiek w odbiorze dóbr popkultury .
4.
Pojęcie oporu w odczytywaniu narzuconych odgórnie interpretacji znaków, Fiske tłumaczy na przykładach zaczerpniętych z telewizji. Każde dzieło telewizyjne bądĽ filmowe zostało stworzone z intencją przekazania widzom jakiejś prawdy o życiu lub systemu wartości. Wymarzoną sytuacją jest odczytanie przez odbiorców dokładnie intencji producenta. Na przykład morałem "Kopciuszka" jest stwierdzenie, że dobro zawsze zwycięża zło. Tymczasem John Fiske zaprzecza istnieniu tak prostych mechanizmów.
W epoce eksplozji kanałów telewizyjnych, jeśli ludzie tak łatwo poddawaliby się narzucanym im przesłaniom, można by mówić o zbiorowej manipulacji masami. Tak jednak nie jest, gdyż jak twierdzi Fiske, masy są zdolne do semiotycznego czyli znakowego oporu. Mówiąc prościej, każdy może w dowolny sposób odczytywać i interpretować obrazy telewizyjne lub filmowe. Fiske podaje przykład australijskich aborygenów, którzy biorą Rambo za przedstawiciela trzeciego świata walczącego przeciwko klasie białych urzędników.
Z kolei bezdomnym rdzennym Amerykanom koczującym w zakamarkach Madison wiele przyjemności daje oglądanie w telewizji starych westernów. Największy aplauz budzi moment triumfu Indian, wdarcie się Indian do zagrody lub pociągu. Wtedy wyłączają telewizor, aby nie patrzeć na odwet i nieuchronne zwycięstwo białych.
Niezwykłą popularność w Stanach Zjednoczonych wrestlingu czyli amerykańskich zapasów, Fiske również tłumaczy w sposób dość przewrotny. Jego zdaniem główną cześć przyjemności oglądania tego niezwykłego przedstawienia stanowi bezradność sędziego wobec nieustannie łamanych reguł przez zapaśników.
Wszystkie zjawiska, które analizuje Fiske prowadza do jednej konkluzji. Jako uczestnicy popkultury mamy prawo nie tylko do demokratycznego wybierania rządów, ale również do demokracji semiotycznej. Mówiąc prościej - uczestnicząc w jakimkolwiek zjawisku popkulturowym, czy będą to zakupy w hipermarkecie czy oglądanie reklam telewizyjnych, mamy prawo do własnej interpretacji, tego czego doświadczamy. Możemy w dowolny sposób odbierać, a nawet zupełnie przekręcać intencje tych, co popkulturę tworzą. Do tego szczerze zachęca swoich czytelników John Fiske.