Dr.Dreszcz
Gwałt!
„Jeśli boisz się śmierci
i trzymasz się kurczowo życia,
to widzisz jak demony ci je wyrywają,
ale jeśli pogodzisz się ze śmiercią,
to demony stają się aniołami,
które uwolnią cię od życia na ziemi.”
- Ludwig Erhard
W małym miasteczku, w pobliżu gór, mieszkała młoda dziewczyna. Lat miała siedemnaście, a jej pasją była fotografia. Miała stary aparat, który podarowała jej matka, na dziesiąte urodziny.
Najbardziej lubiła robić zdjęcia motylom i kwiatom. To były jedyne kolorowe obrazy w jej szarym życiu.
Mieszkała wraz z ojczymem w dwupokojowym mieszkaniu. Od kiedy jej mama zmarła, ojciec zaczął pić. Stracił pracę, zaniedbał siebie oraz ją. Ale nigdy o niej nie zapomniał, o nie...
Była bardzo ładna. Miała długie kruczoczarne włosy sięgające łopatek, lazurowe oczy, zgrabny, lekko zadarty nosek oraz pełne, różowe usta. Mimo to stroniła od ludzi. Nie miała przyjaciół ani żadnych znajomych. Była cichą, szarą myszką.
Wiele osób chciało się z nią zaprzyjaźnić, ale ona nie chciała. Nie chciała, żeby ktoś się do niej zbliżał. Nie chciała, żeby ktoś poznał jej sekret.
Dla czego mówię w czasie przeszłym? Ponieważ tej dziewczyny nie ma już wśród nas...
***
Tego dnia wróciła do domu później niż zwykle. Nie miała ochoty po raz kolejny oglądać zalanego ojca. Wolała połazić po parku fotografując wszystko i wszystkich.
Weszła, zdjęła buty i kurtkę po czym rozejrzała się po mieszkaniu. Kuchnia, pokój ojca, jej pokój. Nic. Cisza. Pusto. Jego nie ma.
Z jej ust wydobywa się westchnienie ulgi. Choć przez chwilę będzie miała spokój.
Skierowała swoje kroki w stronę lodówki. Wyciągnęła masło, szynkę, ser i zrobiła sobie kanapki. Potem poszła do swojego pokoju. Odrobiła lekcje, a następne wzięła do rąk książkę i pogrążyła się w lekturze. Nie wiedziała nawet kiedy zdążyła zasnąć.
Obudził ją trzask zamykanych drzwi. Wiedziała już, że on wrócił. Ale miała nadzieję, że dziś do niej nie przyjdzie, iż zostawi ją w spokoju.
Niestety po chwili usłyszała nawołujący ją głos...
- Gdzie jesteś córeczko? Tatuś ma ochotę się z tobą pobawić. - wołał zalanym głosem ojczym.
Nie odpowiedziała. Schowała się pod kołdrę i starała się być cicho, aby jej nie usłyszał.
Cały czas było słychać nawoływania, coraz bardziej zdenerwowanego opiekuna.
- Wyłaź, szmato! I tak wiem, że gdzieś tu jesteś! - krzyczał wkurzony.
Trzasnęły drzwi do jej pokoju.
- Tu jesteś, mała dziwko. - powiedział zapijaczony ojciec - No to teraz ładnie podziękujesz tatusiowi za wszystko.
Podszedł do łóżka na którym leżała skulona dziewczyna. Ściągnął kołdrę bez najmniejszego wysiłku, mimo iż dziewczyna uczepiła się jej kurczowo. Ujrzała nad sobą czerwoną twarz starego. Ten wykrzywił ją tylko jeszcze bardziej w ohydnym uśmiechu i mocno szarpnął ją za włosy.
Dziewczyna krzyknęła. Po jej policzkach spłynęły łzy.
- Zostaw mnie... - szepnęła ledwo słyszalnie
- Coś ty powiedziała?! - wrzasną zdenerwowany ojczulek i walnął ją na odlew w twarz. - Przeproś!
Nastolatka przycisnęła dłoń do pulsującego policzka, ale się nie odezwała. Dziś coś w niej się zmieniło. Nie miała zamiaru przepraszać. Nie miała tez zamiaru błagać, tak jak robiła to do tej pory.
- Powiedziałem przeproś!
- Nie! Zostaw mnie! - krzyknęła dziewczyna.
- Jak śmiesz tak do mnie mówić? - wykrzyczał , purpurowy na twarzy ojczym po czym zaczął okładać pięściami córkę.
Nie patrzył gdzie bił. Ciosy spadały na nią jeden za drugim. Lał ją po całym ciele, a ona tylko cicho płakała.
Gdy juz minęła mu złość, przestał. Twarz dziewczyny była zmasakrowana. Z rozciętych łuków brwiowych i warg ciekła gęsta, czerwona krew. Pod oczami wykwitły już pokaźne, fioletowe sińce. Z każdym wydechem z rozkwaszonego nosa wydostawały się krwawe bańki powietrza. Kilka zębów było wybitych.
Z trudem łapała powietrze. Miała połamane żebra. Każdy wdech sprawiał jej ból. Czuła jak jej kości poruszają się pod skórą. Ledwo mogła się ruszyć.
Tymczasem ojczym już ochłonął. Nie przejął się stanem córki. Wręcz przeciwnie. Był zachwycony. Ten widok sprawiał mu przyjemność. Czuł jak jego męskość zaczyna budzić się do życia.
- Czas się zabawić - powiedział z wielkim obleśnym uśmiechem ukazującym krzywe, zepsute zęby.
Podszedł do córki i ponownie mocno złapał ją za włosy. Wolną ręką rozpiął pasek, rozporek i wyjął swojego nabrzmiałego członka.
Dziewczyna opierała się. Zacisnęła mocno usta, ale to na nic. On i tak był silniejszy. Wepchnął jej swojego penisa do ust. Brutalnie posuwał go raz w przód raz w tył. Krztusiła się. Czuła w ustach ohydny smak moczu i brudu. Miała ochotę zwymiotować. W końcu nie wytrzymała i z całej siły zacisnęła na nim zęby.
Jej uszu dobiegł dziki wrzask ojczyma. Zaraz potem poczuła kolejne uderzenie i kolejne. Po kilku ciosach padła nieprzytomna na łóżko.
Ojczym badał swojego fallusa w obawie, że nie będzie mógł dokończyć tego co zaczął. Ale wszystko było w porządku. Po chwili jego członek znów stanął w pełnej gotowości. Spojrzał na córkę i zauważył, że wciąż jest nieprzytomna.
Poszedł do łazienki, wziął wiadro i nalał zimnej wody. Wrócił do pokoju i wylał jego zawartość na zmasakrowane ciało dziewczyny. Nastolatka krztusi się i dławi lodowatą wodą, ale po chwili jest już całkowicie przytomna. On spogląda na jej mokre ubranie. Ten widok podnieca go jeszcze bardziej. Jego męskość staje się jeszcze bardziej nabrzmiała i drga żądając zaspokojenia.
Dziewczyna dostrzega pożądanie w oczach ojczyma. Podciąga nogi wysoko pod brodę i łka. On podchodzi, łapie ją za kostki i mocno pociąga. Następne jedną ręką łapie ręce dziewczyny, a drugą zrywa bluzkę. Jego oczom ukazują się pełne piersi. Wydaje z siebie warkot pełny zadowolenia. Łapie sutka w usta i mocno gryzie.
Ona krzyczy. Próbuje się wyrwać, ale nie może. Nie ma siły. Boli ją dosłownie wszystko. Ale nie chce się poddać. Nie dziś.
Ojczym już nie chce dłużej czekać. Zdziera spodnie, rozrywa majtki i brutalnie w nią wchodzi. Raz, drugi, trzeci... Za każdym razem coraz mocniej i mocniej.
Dziewczyna czuła otyłe cielsko ojczyma na swoim. Czuła jak wchodzi w nią. To bolało, tak strasznie bolało. Nie mogła już tego wytrzymać. Krzyczała. Coraz głośnej i głośniej. Z jej oczu nieustannie płynęły wielkie łzy.
Nagle, niewiadomo skąd poczuła przypływ siły. Jakimś cudem zepchnęła z siebie jego cielsko i z całej siły kopnęła go w krocze. Mężczyzna zwinął się z bólu. Ona wykorzystała to i chwiejnym krokiem, przytrzymując się ściany wyszła z pokoju. Nie czuła już bólu, tylko dziwną determinację.
Dotarła do kuchni i rozejrzała się po niej. W oczy rzucił jej się stojak na noże. Podeszła do niego i chwyciła największy i najostrzejszy nóż. Usłyszała zbliżające się kroki ojczyma. Ale już się nie bała, o nie. Była przygotowana. Chciała krwi, jego krwi. Aż sama sobie się dziwiła skąd u niej taka zmiana. Czuła się tak jakby to ktoś sterował nią i jej ciałem.
- Ty mała dziwko! Pożałujesz tego. Zjebie cię jak psa! - usłyszała wrzask.
Rozgniewany mężczyzna wszedł do pomieszczenia i skierował swoje kroku ku córce.
- Nie zbliżaj się - powiedziała twardym głosem dziewczyna. Zamarł. Zobaczył w jej rękach nóż. Nie przestraszył się, tylko roześmiał szyderczo.
- Bo co zabijesz mnie? - powiedział z krzywym uśmieszkiem i znów ruszył.
Dziewczyna poczuła przypływ paniki. Ale gdy tylko poczuł jego obleśny dotyk... pchnęła.
Poczuła jak ostry jak brzytwa nóż wchodzi w ciało ojca niczym w masło. Wyciągnęła ostrze i cofnęła się o krok. Mężczyzna przez chwilę patrzy na nią ze zdziwieniem po czym pada na posadzkę. Na jego brzuchu wykwitła plama barwiąc jego koszulę na czerwono.
Nastolatka przez chwilę patrzyła na to z przerażeniem, ale po chwili jak w jakimś transie podeszła i klękła przy ojczymie.
Ten spojrzał na nią ze wściekłością i próbował ją złapać. Nie pozwoliła mu. Zanim zdążył to zrobić ponownie wbiła mu nóż w pierś. Ojczym wrzasnął. W jego oczach widziała już tylko strach. Ona zaś poczuła satysfakcję. Zawsze to ona się go bała. Teraz role się odwróciły.
- Teraz zapłacisz mi za to wszystko - powiedziała z nienawiścią w głosie.
Złapała w rękę jego genitalia i przysunęła do nich nóż.
- Pożegnaj się z nimi - wyszeptała po czym zaczęła go kroić. Robiła to powoli, tak jakby to był zwykły chleb czy pomidor. Jedno jądro, drugie aż w końcu członek. Krew była wszędzie. Na posadzce, na ojczymie, na niej...
Teraz, w tym miejscu było tylko poszarpane nerwy i naczynia krwionośnie z których nieprzerwanie tryskała krew. Ojczym tylko wrzeszczał i wrzeszczał. Aż w końcu nie wytrzymał tego bólu i zemdlał, a potem się wykrwawił i umarł.
Wzięła w ręce odcięte już części ciała , podeszła do szafki ze sprzętem kuchennym i wyciągnęła maszynkę do mielenia. Złożyła ją i podłączyła do prądu. Przez chwilę się zastanawiała czy dobrze robi, ale stwierdziła, że ojczym sobie na to zasłużył.
Juz bez wyrzutów sumienia wrzuciła wszystko do maszyny i wcisnęła guzik uruchamiający. Urządzenie ruszyło i zaczęło mielić zawartość. Słychać było tylko chrzęst i mlask. Po chwili z sitka zaczęła się wylewać krew zmieszana ze spermą pozostałą jeszcze w jądrach. W następnej zaczęły się wyłania przemielone genitalia.
Dziewczyna patrzyła na to ze spokojem i z uśmiechem zadowolenia na ustach. I nagle... jakby wybudziła się z transu.
Spojrzała na swoje zakrwawione ręce, na nieruchome ciało ojca, na wciąż jeszcze pracującą maszynkę z której wyłaziły jeszcze resztki zmielonego mięsa...Nie wytrzymała. Zwróciła całą zawartość żołądka, płacząc zarówno z bólu jaki przeszywał jej żebra przy każdym spazmie jaki z bezsilności. Nie wiedziała co ma zrobić. Stała tak pochylona nad zlewem wymiotując najpierw swoją kolacją potem już tylko żółcią.
Gdy już nie miała siły osunęła się na podłogę. Jej wzrok padł na błyszczący w świetle księżyca nóż, który wcześniej upuściła. Podczołgała się do niego i chwyciła trzonek. Obracała go w dłoni zastanawiając się... Po krótkiej chwili namysłu zanurzyła ostrze w swoim ciele. Przecięła wzdłuż całe swoje przedramię, krzycząc z bólu. Ale to był dobry ból. Kojący. I ostatni jaki czuła.
Juz więcej nie będzie musiała znosić obelg i wyzwisk ze strony ojczyma. Już nie będzie musiała się bać, że on przyjdzie i znów zgwałci. Już nie będzie czuła nic. Nie będzie jej. Rozpłynie się w nicość.
Tak sobie rozmyślała czując z rozciętych żył ucieka krew. A wraz z nią życie. Ale się nie bała. Nie... Umarła z uśmiechem na ustach. Uśmiechem ulgi...
***
I tak oto kończy się ta historia. Być może jest ona przeciętna. Być może zdarzyła się ona nie pierwszy raz. Ale czy my nie możemy zadbać o to, aby była ostatnia? Czy my naprawdę nie możemy pomóc takim osobom? Czy gdy widzimy osobę podobną do tej dziewczyny, nie możemy do niej podejść i zagadać? Wyciągnąć pomocną dłoń, pomimo, iż ona nie chce? Czy musimy się z nich wyśmiewać i robić z nich ofiary losu? Skąd możemy wiedzieć co taka osoba przeżywa? Nawet najdrobniejszy gest może pomóc. Gest, który może uratować komuś życie. Zastanówmy się...
Koniec
Słowo do narodu
No to jest kolejna moja miniaturka. Mam wrażenie, że jest trochę słabsza niż poprzednia, ale nie mogę określić czemu. Mam nadzieję, że Wy mi pomożecie ustalić w czym rzecz.
Ta historia jest moim wymysłem, ale nie jest wykluczone, że być może nieraz się zdarzyła. To jest smutne, ale niestety prawdziwe.
No cóż by tu jeszcze...
Ach, dziękuję wszystkim, którzy skomentowali moje poprzednie dziecko. Bardzo się cieszę, że przypadło wam do gustu.
I mam nadzieję, że ta miniaturka tez się spodoba.
No i oczywiście ponownie proszę o komentarze.
Bo jak nie...
To niedawno kupiłam sobie nowe widły i bicz i nie zawaham się ich użyć.
Dziękuję za uwagę.
Dr.Dreszcz