MAGDALENA TULLI


MAGDALENA TULLI

Urodziła się w 1955, debiutowała w 1995 roku opowieścią Sny i kamienie, za którą otrzymała Nagrodę Fundacji im. Kościelskich (1997). Niemiecki przekład tej książki ukazał się w 1998 roku. Druga książka autorki, W czerwieni, została nominowana do nagrody NIKE w 1999 (w roku 2000 ukazała się w przekładach francuskim i niemieckim), a trzecia, TRYBY - w 2004 . Magdalena Tulli tłumaczy także literaturę włoską i francuską (m.in. Italo Calvino i Marcela Prousta); za przekład zbioru opowiadań Fleur Jaeggy Gniew niebios otrzymała nagrodę "Literatury na Świecie".

Od 1995 roku, kiedy ukazały się Sny i kamienie, mamy do czynienia z nowym zjawiskiem - antyprozą, na pewno nie prozą niefabularną, choć na różne sposoby łamiącą tradycyjne reguły fabularności. W swojej pierwszej książce Magdalena Tulli jako miejsce akcji ukazuje miasto skupiające w sobie cechy wszystkich miast, mające plan rzeczywisty i fantomatyczny, przy tym z grubsza przypominające Warszawę. Z pozoru wydaje się ono posłuszne uroszczeniom umysłu narratora, w miarę jednak rozwoju akcji coraz silniej ulega procesom odśrodkowej dezorganizacji. Prawdziwym tematem jest tu przemijanie i rozpad wszelkich ustanowionych porządków, cierpienie zrodzone z samej natury świata.

Powieść W czerwieni dzieje się w stworzonym na jej potrzeby "świecie możliwym", zasadniczo odpowiadającym strukturze "naszego" świata, lecz pozbawionym cechy stałości realiów - tła i drugie plany zachowują się jak dekoracje w teatrze, znikają raz po raz i są zastępowane innymi, ale postacie, rozgrywając swoje dramaty, przeżywając swoje cierpienia, żyjąc i umierając. Cierpienie jest w tej historii wszechobecne, choć opowiedziane przez niewspółczującego, bezlitosnego narratora - zabieg literacki, za pośrednictwem którego apeluje się tu do współczucia bardziej uniwersalnego.

Smutna powieść Tryby, przez wielu opacznie czytana jak literacki rebus, jest w istocie przejmującą książką o braku przejrzystości świata - więc sensu; o braku miłości, sprawiedliwości, a wreszcie i prawdy o naszym życiu. Narrator usiłuje opowiedzieć banalną historię trójkąta małżeńskiego, lecz przeszkadzają mu w tym zaburzające jego konstrukcję fabularną inne, bardziej tragiczne opowieści, które cisną się niejako za jego plecami na pierwszy plan, opowiadają się niejako same, bez jego udziału. Wśród nich opowie się i ta o jego własnym losie. Autorka demonstracyjnie odmawia budowania pozorów realności świata przedstawionego, ale w tle tej odmowy opowieść nieustająco odwołuje się do historii rzeczywistych, przyczajonych za każdym zmyśleniem.

„Skaza"

Nikt tak jak Tulli nie daje nadziei, że literatura nie wyrzekła się swego powołania i dalej chce wymierzać sprawiedliwość widzialnemu światu, ale nikt tak jak ona nie pozbawia nas złudzeń, że to jeszcze ciągle możliwe. Najchętniej powiedziałbym, że "Skaza" jest swego rodzaju literacką ewangelią. Taką, jaką dzisiaj uczciwie pisarz może napisać. Albo jaką chciałby napisać z czystym sumieniem. Jeśli - jak na ewangelię przystało - chce być "dobrą nowiną", to musi sprostać gorzkiej wiedzy, jaką mamy o nas samych.

Tulli swoim zwyczajem buduje opowieść na sposób metaforyczny. Mamy więc miasto gdzieś w Europie i kilkunastu jego mieszkańców - realia są tylko zamarkowane. Oto gdzieś niedaleko upadek ciężkiej ogniotrwałej kasy z ramienia dźwigu spowodował wstrząs i zniszczenia, który zaowocowały katastrofą. Najpierw krachem na giełdzie, potem zamachem stanu, narastaniem fali rewolucyjnego zamętu, wreszcie dyktaturą. Z kasy zniknęły wszelkie kosztowności, papiery wartościowe i obligacje. Wszystko, co wydawało się trwałe, rozpłynęło się bez śladu. Na miejskim placu zaczęli pojawiać się uchodźcy: to efekt wysiedleń, do jakich doszło w wyniku rozlewającego się politycznego kryzysu. To oni okażą się ofiarami tej awantury - "obcy", w końcu zawsze relegowani ze wspólnoty.

Tak zarysowana fabuła wydaje się znajoma i opowiadana nam już po wielekroć nie byłaby tytułem do chwały, ale mistrzowski metaforyczny skrót nadaje opowieści znamiona uniwersalności, a Tulli nie zaniedbuje nigdy szczegółu. To sprawia, że świat Skazy staje się światem niekłamanej grozy, budzi w nas niepokój i litość. Tulli nie wyzbywając się nigdy lakoniczności oddaje atmosferę narastania i panoszenia się przemocy. Pokazuje mechanizm służalczego cynizmu i stygmatyzowania ofiar, ustanawiania porządku rang i zależności w świecie, który stacza się w barbarzyństwo, troszcząc się o pozory ładu. Nie tylko: również bezbronność ciała pozbawionego munduru czy stroju wymuszającego respekt, egoizm mobilizujący się do obrony stanu posiadania. Jej powieść można śmiało postawić w rzędzie klasycznych dzieł traktujących o narodzinach faszyzmu.

o przesądza o świetności tej prozy? Staje się ona traktatem filozoficznym o tym, co wynika ze sposobu, w jaki świat dla nas istnieje. Tulli daje swoją historię poprzez "historyjki" opowiadane z punktów widzenia narratora i postaci. Niczym refren powtarzają się zwroty: "Jeśli jestem studentem ", "notariuszem", "służącą", "policjantem", "gazeciarzem", "motorniczym", "lokatorem spoglądającym spoza firanki", "jednym z ludzi w drelichach"; "A jeśli to moja historyjka, to " itd.

Czemu to służy? Ano, uprzytomnieniu, jak ważnym stało się dla nas odkrycie, że opowieść jest obecna w naszym życiu jako struktura rozumienia świata i scenariusz naszych działań. Każdy fakt, nawet ten ze świata przyrody, jest dla nas dostępny jedynie poprzez czyjąś o nim opowieść. Porastająca fakt "historyjka" steruje naszym rozumieniem świata i jego interpretacjami. A skoro nie ma nagich faktów, lecz tylko interpretacje, wszelkie nasze wypowiedzi o świecie są tylko fragmentem naszej autobiografii. Zagadnienie odpowiedzialności za nasze słowa i produkowane przez nas "historyjki" jawi się z nową siłą.

Tymczasem plac zapełnia się uchodźcami i "przywleczonymi przez nich wątkami". Jest i niewidoczna "przestrzeń manewrowa" teatralnej sceny: to magazyn klisz fabularnych i metafor, które mają wpływ na to, co się na niej dzieje. Zamontowane przypadkiem fragmenty starych dekoracji do opowieści o "udrękach życia pod ciśnieniem dyktatury" przesądzają o losie uchodźców, zmieniając melodramat w tragedię.

Świat Tulli jest areną ścierających się opowieści. "Historyjki" ze sobą konkurują, urozmaicają świat, czyniąc go ziemią czarów, ale częściej rzucają się sobie do gardła i zmieniają go w piekło na ziemi. Ta ambiwalencja to gwarancja cudowności świata, ale i jego niezbywalny defekt. Jeśli wszystko dla nas istnieje tylko w opowieści, to istnieje niedoskonale. Świat "Skazy" skażony jest prowizorycznością i bylejakością bytujących w nim tworów. To świat pozoru, nie ma "głębi". Wszelka "głębia jest czystą iluzją, farbą i dyktą". Wszelka władza uzurpacją. Narrator nie jest już wielkim reżyserem. Reżyserem jest zawsze ktoś inny. Prawdziwymi demiurgami są wiecznie niezadowoleni "upadli aniołowie zapleczy", "wykonawcy robót", opiekunowie instalacji i maszynerii niezbędnej do funkcjonowania prześwietnej sceny: "ludzie w drelichach", krawiec (cała opowieść zaczyna się od pochwały "sztuki garderoby"), majstrowie, praktykanci z kulisów sceny. To oni mają prawdziwą, cyniczną wiedzę o świecie. Ale i oni przecież nie mają pełni władzy. Świat, jaki pokazuje Tulli, nie jest pozbawiony tajemnicy: jest nią dialektyka przypadku i konieczności brzemienna w skutki dla żyjących w nim postaci.

Jak widać, ta książka może się stać przedmiotem niejednego uniwersyteckiego seminarium. Ale sekretem sztuki Tulli jest, że to, o czym opowiadają nam trudne teksty głośnych dziś filozofów, ona sama opowiada w sposób prosty, przystępny i wzruszający.

Stało się dla nas czymś oczywistym, że pisana dzisiaj literatura musi mieć w tle zdarzenia i wiedzę o naszej bolesnej przeszłości. Przeszłości nie da się wymazać, jest dla wielu ciągle niezaleczoną raną. Istnieje prawdopodobieństwo, że zbrodnia raz popełniona powtórzy się, jeśli pamięci o doświadczeniu ludzi, którzy w złym czasie znaleźli się w złym miejscu, nie uczynimy częścią naszego własnego świata. Tulli tak właśnie postępuje. Jej książka jest najgłębiej osobista i to w wielu aspektach. Pierwszoosobowy narrator jest maską, która zostanie zrzucona. „Na proste pytanie, które samo się narzuca - kto tu powiedział »ja « kilka razy - nie ma uczciwej odpowiedzi. Ukrywanie się jest wyczerpujące, na dłuższą metę zgoła niemożliwe. Lecz słówko »ja « niczego tu nie wyjaśni. Za mało ono samo w sobie znaczy. Mniej niż podpis na wekslu, tyle co kulawy inicjał, który czyjaś ręka zostawiła na odrapanej ścianie. W tych dwóch literkach treści jest tak mało, że należą do wszystkich i do nikogo” - czytamy na początku tej opowieści. A jednak rozwój wypadków sprawi, że narrator przyzna się do współczującego wspólnictwa ze światem wymykającym się spod jego kontroli.

Nie jest to łatwa decyzja ani łatwe zadanie. On sam, jak każdy, wolałby odwrócić od siebie ten kielich i zostać autorem jednej z tych dobrze skrojonych, zabawnych i zalecających się melodramatycznych opowieści tak chętnie czytywanych pod każdą szerokością geograficzną. Solidarność z ofiarami jest ryzykowna. Ale w zakończeniu opowieści wyzna: "Wszystko tutaj należy do mnie" . Odpowiedź na pytanie, jak wyjść z sytuacji niemożliwej, okazuje się paradoksalnie łatwa za sprawą wyobraźni i literatury. "Jestem przekonany - zapisał kiedyś Saul Bellow - że każda rzecz, którą można sobie wyobrazić, musi się urzeczywistnić choć raz. Wszystko, co ludzkość jest zdolna sobie wyobrazić, musi się zrealizować". Granica między fikcją a rzeczywistością jest zatem umowna. Tak zresztą zdaje się sądzić Tulli: "Z pewnego punktu widzenia nie ma zmyślonych opowieści. Każda na koniec, choćby wbrew wszelkim pozorom, okazuje się prawdziwa i nieunikniona. Każda jest sprawą życia i śmierci. Ten, kto przemieszkuje na jej niewidocznym zapleczu, musi przyjąć cały zamknięty w niej ból, bezpański i wspólny, który przelewa się to tu, to tam, bo naczynia którymi płynie, są połączone". Właśnie dwuznaczna i złowróżbna łatwość stwarzania świata nakłada na piszącego brzemię - odpowiedzialność za swój proceder.

W porządku fabularnym znanych nam Wielkich Narracji, ideologicznych i filozoficznych, o doświadczeniu historycznym XX wieku uchodźcy zostają przysypani gaszonym wapnem, a ich oprawcy robią wszystko, by pamięć o nich zaginęła. Są w końcu tylko kozłem ofiarnym, nawozem historii, "bez nich świat będzie lepszy". W "historyjce" Tulli stanie się inaczej. Jej narrator bierze władzę, ale i odpowiedzialność za losy powieściowego świata. W jej prywatnej, odkupicielskiej narracji uchodźcy ocaleją. Wszyscy zostaną ewakuowani "taksówkami jadącymi prosto do Ameryki". Tam będą prowadzili swoje nowe życie, godziwe bądź występne, szczęśliwe albo podszyte rozpaczą. Ameryka okaże się dla nich domem, ale też na miarę możliwych dziś szczęśliwych zakończeń. W końcu, "przecież to jasne, że Ameryka wyszła z tych samych rąk, które spartaczyły wszystko, czego dotknęły". Świat może być tylko trochę lepszy, nigdy doskonały. W tej opowieści nie ma morału, ale jest ukryta optymistyczna lekcja: dopóki słowa są w ruchu, nie ma zagłady.


Na oczach czytelnika zostaje powołany do życia wielkomiejski plac, po którym krąży tramwaj.
0x01 graphic

W tej minimalistycznej scenerii zawiązuje się historyjka o dniu powszednim i utajonych namiętnościach mieszkańców: notariusza obarczonego rodziną, studenta radykała, ospałego policjanta, młodej służącej. Sprawy te jednak pozostają w cieniu niejasnej gry, prowadzonej na zapleczach, gdzie ważne są tylko pokątne korzyści niewidocznego personelu, odpowiedzialnego za zewnętrzną oprawę zdarzeń. Wszechobecna, destrukcyjna prowizorka jest wyrazem jego arogancji, która udziela się mieszkańcom, zatruwając uczucia. Ze swej strony pogardzają oni każdym, kto jest od nich zależny. Pogarda wprawia w ruch mechanizm przemocy i wykluczenia, gdy plac zapełnia przybyły tramwajem tłum, nagle pozbawiony dachu nad głową. Im mniej ktoś w tym świecie znaczy, tym więcej cudzych win przychodzi mu dźwigać.

Świat przedstawiony w "Skazie" Magdaleny Tulli może w zasadzie przyjąć miano "każdego świata". Tłem dla wydarzeń jest plac w mieście, którego nazwa nigdy nie pada. Relacja narratora wyraźnie wskazuje na typowość opisywanego miejsca. W opisie przestrzeni znajdziemy szkołę, hotel i kawiarnię, plac przecinają natomiast tory tramwajowe.

Wydarzenia nie dzieją się tu tak po prostu: świat, z którym mamy do czynienia ukazany jest z punktu widzenia jego konstruktora. Spoza wydarzeń przeziera rusztowanie całej konstrukcji, zresztą wadliwej - świadczą o tym np. problemy z tłem, czy kostiumami dla ogrywających swoje role postaci. Pojawia się również kwestia finansowania i realizowania całego przedsięwzięcia (np. narratorka komentuje olbrzymie zużycie srebrnych gwoździ, jej zdaniem większe niż wymagałoby tego skonstruowanie takiego świata).

Każdy z bohaterów porusza się po przestrzeni, jaką wyznacza jego rola w okolicznościach stanowiących tło powieści. Mamy tu do czynienia z czasem swoistej rewolucji, która ukazana jest w sposób karykaturalny: oto tramwaje przywożą na plac tłumy uchodźców, poszukujących lepszego życia, porządek na placu jest zaś pilnowany przez gwardzistów, odgrywanych przez uczniów gimnazjum. Przyczyny całego zamieszania nie są do końca jasne: liczą się raczej zachowania ludzi w obliczu katastrofy społecznej.

Bohaterowie zamieszkujący ową przestrzeń to postaci schematyczne, obdarzone cechami typowymi dla danej profesji: młoda służąca, która marzy o zamążpójściu, student skrywający się za obłokiem dymu papierosowego, rozmyślający o politycznym przewrocie, czy wreszcie notariusz - bogaty i nie do końca radzący sobie z życiem prominent. Ich smutna egzystencja wypełniona jest straconymi złudzeniami. Policjant, weteran z czasów wojny, doczekał lat zaściankowej służby i szarego życia prywatnego u boku od dawna obojętnej mu żony. Jego spojrzenie przyciąga służąca. Ta młoda dziewczyna zatrudniona jest u rodziny notariusza. Wykorzystywana przez pana domu, marzy o zamążpójściu, dlatego wolne chwile poświęca przeglądaniu ogłoszeń matrymonialnych i myślom o studencie, w którym jest zakochana. Ten z kolei wykorzystuje katastrofę społeczną do przebrania się w piórka dowódcy, czas jego chwały jest jednak krótki.

Książka Magdaleny Tulli uderza, ale nie przebojowością i nie elementami szokującymi. Poraża tu pewna surowość i brak emocji. Wszystko po prostu się dzieje: narratorka nie zatrzymuje się nad uczuciami swoich bohaterów, nie próbuje również stosować ocen. Postaci również nie zadają pytań, przynajmniej nie na tyle głośno, by ukazały się one na kartach powieści. Świat, który jawi się nam podczas lektury, to świat surowy, odarty z przykrywającego kalectwo opakowania. "Skaza" to zatem nie tylko tytuł książki Magdaleny Tulli. To także jej główna bohaterka.

Magdalena Tulli stworzyła powieść ambitną i uniwersalną. Kwestią otwartą pozostaje przyznanie jej Literackiej Nagrody NIKE. Niezależnie jednak od werdyktu jury "Skaza" wydaje się zasługiwać na wyróżnienie i uwagę czytelników.

Bohaterowie tej powieści są prawdziwi i nieprawdziwi, znajdują się w sytuacji realnej i symbolicznej jednocześnie. Czy wszystkie wypadki, do których dochodzi na jakimś nieokreślonym placu miejskim, zdarzyły się naprawdę? A może tylko mogły się zdarzyć i sama ta możliwość je uprawomocnia? Albo zdarzyły się kiedy indziej i gdzie indziej, a to tak samo, jakby zdarzały się wciąż i wszędzie. "Z pewnego punktu widzenia nie ma zmyślonych opowieści. Każda na koniec, wbrew wszelkim pozorom, okazuje się prawdziwa i nieunikniona" - czytamy w Skazie.

Powieść Tulli, chociaż spełnia wszystkie wymogi prawdopodobieństwa, nie jest realistyczna. To raczej przypowieść, w której dba się wprawdzie o szczegóły, opisuje uczucia i przedstawia zdarzenia, ale nie po to, żeby ograniczać je do jakiejś jednostkowej sytuacji. Chodzi raczej o ideę - sytuacji, człowieka, świata w ogóle. Dlatego w Skazie nie ma wyrazistych postaci o żywej, głębokiej psychologii, są raczej statyści rzuceni w świat jakby w tandetną inscenizację w marnych dekoracjach.

Wrażenie sztuczności potęgują komentarze narratora Skazy. To on, niczym wielki demiurg, nieustannie stwarza świat tej powieści, to on bawi się rozmaitymi wariantami tych samych sytuacji, jakby bawił się kukiełkami, jakby był w mocy odmienić bieg zdarzeń lub przynajmniej go przewidzieć: "Ze względu na rozmiary tego placu więcej niż dwa przystanki nie będą tu potrzebne - czytamy. - Niech jeden znajdzie się po północnej stronie, drugi po południowej stronie". Niech tak będzie i tak jest. Rzeczywistość w powieści Tulli nie jest obiektywnie dana i nie podlega po prostu opisowi. Ona podlega ciągłemu wymyślaniu i nie istnieje, dopóki nie zostanie wypowiedziana.

Świat pokazany w Skazie jest opresyjny. W mieście dochodzi do zamachu stanu i przejęcia władzy. O zamachu wprost niby się nie mówi, nie wiadomo zresztą, kto miałby władzę tracić ani kto ją przejmować, ale, chociaż nic, jak w przypowieści właśnie, nie zostaje wypowiedziane wprost, podejrzeń jest aż nadto. Akcje lecą w dół, nieruchomości tanieją, makler próbuje dzwonić do notariusza, powinni ustalić, jak ratować zyskowne lokaty. W witrynie zakładu fotograficznego pojawia się nagle nieznana twarz w wojskowym uniformie, to chyba podobizna nowego przywódcy, kilku wyrostków umieszcza na wysokim słupie stare radio, które robi za megafon, "kolejka po wodę wije się z pustymi słoikami przy zamkniętym hydrancie". Powstaje gwardia porządkowa, przyjmują do niej wszystkich młodych, ale wyrzucają syna notariusza, notariusz ma służącą. Na placu zbierają się ludzie w zimowych paltach z resztkami dobytku. To uchodźcy. Niektórzy mają na rękawach czarne żałobne opaski. Dobra okazja dla miejscowych - za parę kromek chleba lub butelkę świeżej wody można od nich kupić niezłą zastawę stołową. Dzieci z sierocińca, nie wiadomo, skąd się wzięły, grzebią w śmietnikach w poszukiwaniu resztek jedzenia.

Wcześniejszy świat, pewnie tak samo prawdziwy i nieprawdziwy jak ten, który obserwujemy, uległ niespodziewanej, łatwej odmianie:

"Student wpuścił nogawki spodni w cholewy, na marynarce zapiął skórzany pas wojskowego typu, który z miejsca zniweczył urok zgrabnie skrojonej i dobrze uszytej cywilnej garderoby, lecz za to nadał ubraniu ton zuchwałej buty, która nie cofnie się przed niczym."



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Postmodernistyczne alegorie Magdaleny Tulli (2)
Magdalena Tulli, Sny i kamienie
Magdalena Tulli (2)
Skaza Magdalena Tulli
Magdalena Tulli, sny i kamienie, w czerwieni
Tulli Magdalena Tryby
Tulli Magdalena Sny i kamienie
Tulli Magdalena W czerwieni
Tulli Magdalena Sny i kamienie
Tulli Magdalena Włoskie szpilki
Tulli Magdalena Skaza
Tulli Magdalena W czerwieni
Ochrona Powietrza 2[P] MagdalenaG TEMAT
Ewangelia według Marii Magdaleny
0930 zabiorę cię magdaleno vox A5HYNJO7ZP6MAEYNCMAGKNURQHUJS46637FEJBQ
Manuskrypt Marii Magdaleny
ZABIORĘ CIĘ MAGDALENO
Manuskrypt Marii M

więcej podobnych podstron