Krystyna Czuba Media i władza


KRYSTYNA CZUBA

MEDIA I WŁADZA

WPROWADZENIE DO TEMATU

To musi na wierzch wyjść, musi wyjść na wierzch Ja milczeć Panie? Nie, ja mówić będę.

Tak głośno jak wiatr pótnocny. Niech niebo, ludzie szatany, wszystkie moce świata wotajd na mnie: Milcz! Ja mówić będę.

W. Shakespeare "Otello"

O manipulacji w środkach przekazu mówi się w Polsce w czasie przeszłym, podobnie jak o dyspozycyjności dziennikarzy w sensie politycznym. Nie jest to jednak tak. To nie wolność przynosi prawdę. To prawda daje wolność. A prawda jest ograniczona, fałszowana, preparowana w życiu publicznym, w polityce, w mediach. Została przywrócona "wolność mowy" jakby powiedział C. K. Norwid - a nie wolność słowa.

Do kogo należą dziś środki masowej informacji? W przeważającej większości do tych, do których należały. Zmieniły się tytuły, winiety, objętości, kolory: "Trybuna Ludu" stalce się "Trybuną". Inne "Głosy Ludu" - coś dodały lub odjęły. "Sztandary Ludu" - przechrzciły się na "Dzienniki", ale nie zmieniły się prawie nic na lepsze! Niektóre gazety lub tygodniki "znalazły" możnych sponsorów. Dotyczy to zwłaszcza pism kolorowych, ilustrowanych, które sprzedając siebie, chcą sprzedać młodzieży i dorosłym, a nawet dzieciom swój bezideowy, moralnie zdeprawowany świat anty-wartości. Zadziwiać może refleksyjnie nastawionego człowieka fenomen "startu z niczego"

5

zwłaszcza niektórych gazet. Aby powstała gazeta czy nawet tygodnik potrzebne są ogromne nakłady finansowe.

Nie zmieniły się równieź zespoły redakcyjne. Byłam świadkiem, jak jeden z redaktorów miesięcznika edukacyjnego, finansowanego przez Ministerstwo Edukacji Narodowej, nie tylko nie chciał zmian w śmiertelnie nudnym i nieprzydatnym prawie nikomu miesięczniku, szantażował również MEN, że nie zgadza się na żadne zmiany w ekipie redakcyjnej bardzo miernej i biernej, ale własnej komunistycznej i od lat niezmienionej. Pozostał miesięcznik, pozostali dziennikarze. Ekipy redakcyjne czasów komunistycznych były strukturami wypróbowanymi w służbie kłamstwa. Celem ich było wychowanie "nowego człowieka". Ekipy pozostały i cel nie uległ zmianie. Zauważyć należy, że były profesje, w tym dziennikarstwo szczególnie, do których rekrutowani byli ludzie wyłącznie "sprawdzeni", gwarantujący lojalność wobec władzy. Powiedział mi pewien dziennikarz, że on znajdzie zawsze pracę, bo potrafi dostosować się do każdej sytuacji. Inteligentny i dyspozycyjny. Oczywiście ludzie podatni są najbardziej przydatni. Potrafią pisać na zamówienie, powielać obowiązujące tendencje i interpretować rzeczywistość według mody.

Kiedy rozpoczynałam pracę rzecznika prasowego MEN myślałam, że to brak wyrobienia, nieudolność przekazu czy może upór trwania przy pewnych tematach podsuwają hasła informacyjne. Naiwność do potęgi nieokreślonej. Dziennikarze muszą odpowiedzieć na tematy dnia. Tematy są zadane: "łomiarz", korupcja, AIDS, nietolerancja. Tematy "niemodne", choć nikt ich nję zakazuje, nie znajdą się ani w prasie, ani w radiu, ani w telewizji. Wiele razy próbowałam dziennikarzom proponować relacje z konkursów, ważnych spotkań, na próżno. Zaprzyjaźnieni tłumaczyli, że szef nie chce się zgodzić, choć sami byliby zainteresowani.

Jak wyglądają relacje prasowe, radiowe i telewizyjne, i co jest dziś przebojem - w małej dawce pokazało "Źródło": Na bal w "Gazecie Wyborczej" przybyła pewna kobieta przebrana za Matkę Boską z Wałęsą w klapie. Telewizja miała miejsce i fundusze na przekazanie tego obrażającego ludzi wierzących "dowcipu" karnawałowego, a w gazecie "Wprost" ukazał się fotoreportaż

z balu. Gdy w tym samym czasie, w jednej z reklam Zyd zachęcał do kupowania towarów, "Gazeta Wyborcza" rozpoznała w tym przejaw antysemityzmu. W toruńskim studenckim "Radio Centrum" młody dziennikarz oparł swoją audycję o nagraną, sfingowaną spowiedź. Socjolog Jerzy Wertenstein - Żuławski piszący często w "Gazecie Wyborczej" zwrócił się do młodych parateatralnych grup ulicznych z zachętą, by tematem ich zabaw stała się także "działalność Kościoła" ("Źródło" 10/94).

O środkach przekazu mówi się, że są czwartą władzą. Myślę, że są pierwszą. Wszechpotężną władzę nad ludźmi m+ telewizja. Kiedy rozpoczęłam pisanie, został zdymisjonowany jeden z wiceministrów. Spotkałam wówczas sąsiadkę, inteligentkę, po wyższych studiach, która ubolewała nad dymisją i wychwalała "poszkodowanego". Na moje pytanie: "Czy pani zna owego pana?" Odpowiedziała: "Nie, nie znam, ale w telewizji o nim mówili". Ponieważ moja wiedza prywatna (nietelewizyjna) nie pokrywała się z tą opinią, rozstała się ze mną pełna oburzenia na moją ignorancję. Odtąd odpowiada na mój ukłon, ale bez uśmiechu. Telewizja - jak pisze J. M. Jackowski w "Bitwie o Polskę" - pacyfikuje świadomość siła młota i precyzją zegarmistrza. Mówi sig nawet: kto ma telewizję, ten ma władzę, gdyż statystyczny Polak poświęca małemu ekranowi 130 minuź dziennie, a w niedzielę ponad 4 godziny. Jak dobrze, że jest jeszcze wielu Polaków, którzy bardzo rzadko oglądają telewizję, inaczej cyfry "statystyczne" układałyby się na wyższym poziomie, a świadomość na coraz niższym.

Jak uświadomić ludziom uśpionym narkotycznym obrazem małego ekranu, że na obraz ten patrzeć trzeba z dużą dozą realizmu i świadomości, że białe nie zawsze jest białe, a czarne właśnie często białe?

Sposób przekazu z jednej strony usypia czujność, z drugiej strony stresuje i antagonizuje społeczeństwo. Jest w nim często prymitywna rozrywka, rzadko dobry film czy teatr. Znam rodziny z Podhala, które upojone "Dynastią" wyjechały na emigrację i własnym życiem zaczęły odtwarzać telewizyjny horror rodzinny. Pokarmem rozrywkowym dla telewidza są kabarety O. Lipińskiej i im podobne; lekcją polityki "Polskie ZOO". Programy informacyjne są tak skonstruowane, aby komentarz nie pozostawiał

6 7

wątpliwości niewyrobionemu widzowi. Publicystyka - zamiast rozjaśniać problemy, często je zaciemnia, służy dysponentowi, a nie społeczeństwu.

Współczesny człowiek podatny jest szczególnie na różnego rodzaju ideologie wypreparowane z prawdy. Są to różne mity: mit klasy, mniejszości, rasy, innych preferencji płciowych, wreszcie mit wolności absolutnej. Odwracają one człowieka od prawdy o nim samym i od prawdy o rzeczywistości. Media są skutecznym sposobem realizacji takich mitów. Są często metodą wykorzeniania człowieka ze swej istoty i sprowadzają go do roli medium - wolności i sukcesu. W świecie tak bardzo pluralistycznym - jak obecny - środki przekazu, jeżeli są używane do niewłaściwych celów lub dostosowane do potrzeb jakiejkolwiek władzy, sprowadzają człowieka do roli przedmiotu i "użytkownika". Powodują dalsze i głębsze rozłamy w społeczeństwie, kłócą lud2i i narody.

Być dziennikarzem oznacza czujność wobec wszystkiego co niesie życie w różnorodności i wielorakości swojego biegu. Oznacza jednocześnie mieć świadomość, że wszelka informacja, myśl, czy refleksja - włączona w kanały przekazu - wymyka się ze sfery osobistej i włącza w obieg społeczny. Staje się zapłonem innych idei i refleksji, które przyczyniają się do kształtowania opinii publicznej jednego z najważniejszych dziś zjawisk. Kto ma media, ten ma władzę nad człowiekiem i nad światem.

Publikacja jest refleksją nad własnym doświadczeniem dziennikarza i rzecznika prasowego MEN. Staram się pozostać w zgodzie z prawdą i nie niszcząc ludzi, lecz odsłaniając rzeczywistość, dać św+ądectwo prawdzie. Relacje prasowe są tylko małym wycinkiemdli3 ilustracji problemu. Cytowanie pełnej dokumentacji, czy prowadzenie pełnej analizy tematu manipulacji nie jest możliwe ze względu na rozmiary publikacji.

ROZDZIAŁ I

MANIPULACJA INFORMACJiĄ

Media kłamią - takie słowa od czasu do czasu padają z ust polityków, publicystów, a nawet "szarych ludzi". Padają nawet w mediach. Przyjmuje się jednak, że są one rozgoryczeniem poszczególnych ludzi, może nawet jednostkowym przypadkiem, ale przecież nie zaplanowaną metodą działania. Spróbujmy jednak temu się przyjrzeć. Jednym ze sposobów sprawowania władzy jest manipulacja informacją. Dezinformacja nie jest pomysłem naszego stulecia. Od wieków była wykorzystywana jako broń strategiczna w polityce. Znana była w Chinach już w VI w. przed Chrystusem. Opisał ją słynny strateg chiński Sun Tze. Powstaje pytanie - czy polityka, czy życie społeczne i przekaz informacyjny mogą obejść się bez kłamstwa? Do czego potrzebne jest kłamstwo, czy tylko do wprowadzania w błąd? Potrzebne jest do utrzymania władzy nad ludźmi. Pisze A. Sołżenicyn: Przemoc szybko się starzeje, po kilku Latach traci pewność siebie, totei, aby się utrzymać, zachować czerstwość przynajmniej z wyglq.du, sprzymierza się z kłamstwem ("Żyj bez kłamstwa").

Uczestniczymy w kłamstwie mediów bez świadomości i chęci uczestnictwa. Uczestniczymy poprzez ekran telewizyjny, radiową plotkę, czy fałszywą informację prasową. Więcej, powtarzamy kłamstwo dalej, dodając mu świadectwa własnej wiarygodności. Jak więc czytać, shxchać i patrzeć?

9

ŚRODKI PRZEI(AZU "AREOPAGIEM" POLITYKI

Środki przekazu osiągnęły ogromne znaczenie. Nie ma dziś dziedziny życia, która mogłaby się obejść bez środków informacji. Każdy rząd, ministerstwo, partia, stronnictwa polityczne, stowarzyszenia i zwiazki zawodowe, regiony, gminy, województwa a nawet większe przedsiębiorstwa posiadają własny system informacyjny. Środki przekazu osiągnęły obecnie takie znaczenie, że stały się nie tylko głównym narzędziem informacyjnym, ale i formacyjnym. Są przewodnikiem i natchnieniem w zachowaniach indywidualnych, rodzinnych i społecznych. Wzrastają nowe pokolenia uwarunkowane przez mass media. Daje to polityczną możliwość sterowania życiem ludzkim. Jest to zarazem zagrożenie na wielką skalę. W istocie media przedstawiają się jako rzeczywistość "siły wyrazu", a często jako "narzucanie sposobów istnienia i działania". Media zawsze w jakiś sposób służą władzy, lub są w opozycji do władzy, zależnie od tego w czyich są rękach. W Polsce wciąż pozostają w rękach ludzi, którzy od półwiecza sprawowali władzę. Jeżeli nie dopuszcza się do pluralistycznego udziału i szerokiej konkurencji w środkach przekazu, formują one rzeczywistość totalitarną. System sprawowania władzy nie musi być wtedy dyktaturą, może być nawet demokracją. Jest jednak demokracją pozorowaną. Wolność faktycznie nie istnieje również tam, gdzie mimo jakiegoś zachowania wolności, towarzyszy jej bez przerwy, rozwinięte na wielką skalę, szukanie korzyści, a także jawne czy ukryte naciski na środki przekazu. W naszej transformacji i w naszym polskim uczeniu,.się demokracji, gdy środki przekazu należą do określonych posiadaczy, nie będzie łatwo wybić się na rzeczywistą wolność.

ŚRODKI "SPOIrECZNEGO" PRZEI(AZU

Media są środkami "społecznego" przekazu, środkami komunikacji "społecznej". Powinny więc szanować dobro społeczne i służyć społeczeństwu. Władza też powinna służyć całemu społeczeństwu, a najczęściej służy określonym grupom społeczny m. Grupom, a nie społeczeństwu służą też środki

10

przekazu. Środki społecznego przekazu powinny być poddane prawom społeczeństwa, rodzin, jednostek. Powinny służyć w szczególności temu, co dotyczy kultury i wychowania. Środki "społecznego" przekazu nie mogą ulegać prawom interesu, sensacji, czy natychmiastowego skutku. Czy ci, którzy na co dzień mają kontakt z mediami z racji swego zawodu, mogliby powiedzieć z czystym sumieniem - media służą dobru społecznemu?

Przekaz jest często nieuczciwym, beztroskim i nieodpowiedzialnym przekazywaniem faktów, których skutki społeczne są dalekosiężne i często nie do odwrócenia. Dla przykładu podam fakt. Dziennikarka telewizyjna programu I'relacjonując konferencję prasową na zakończenie roku szkolnego podała informację dotyczącą zwolnień nauczycieli nie posiadających pełnego wyższego wykształcenia od stycznia 1994 r. Ponadto podała informację o zwiększeniu tzw. "pensum dydaktycznego" do 40 godzin tygodniowo. Natychmiast rozdzwoniły się telefony od protestujących nauczycieli. Tymczasem projekt nowego statusu dla nauczycieli przewidywał, że od 1996 r, pensum będzie "ruchome", to znaczy nauczyciele mogliby sami decydować, czy zrealizować dotychczasowe pensum, czy zwiększone od 2 do 4 godzin przy odpowiednim wzroście wynagrodzenia. A podnoszenie kwalifikacji miało być obligatoryjne do roku 2000. Sprostowania do telewizji skierowane przez Biuro Prasowe MEN wywołały oburzenie zainteresowanej dziennikarki, a także nieskuteczną reakcję kierownictwa telewizji. Takie relacje na pewno nie służą dobru nauczycieli i szerokiej rzeszy zainteresowanych szkołą dzieci, młodzieży i rodziców.

CO TO ZNACZY MANIPULACJA?

Z manipulacją mamy do czynienia wtedy, gdy ktoś wpływa na czyjś obraz rzeczywistości. Wpływ jest po to, aby zniekształcić informację i ograniczyć cudze decyzje. Decyzje są wtedy nie

` autentyczne, bo nie są podejmowane w prawdzie i w wolności. ' Warunkiem skutecznej manipulacji jest jej niedostrzegalność. ł Dają się zmanipulować ci, którzy z reguły są otwarci i posiadają ' szczególne zaufanie do słowa przekazu.

W czasach PRL Polacy byli wyczuleni na manipulację. I

A mimo wszystko często w naszej podświadomości pozostawał jakiś ślad niepewności - może tym razem tak jest naprawdę jak mówią i piszą. Wyobraźmy sobie sytuację, w której ktoś relacjonuje nam jakiś niemiły fakt dotyczący naszych najbliższych. Mamy zaufanie do męża czy żony, staramy się odrzucić i odrLUCamy jad plotki, ale w podświadomości pozostaje rysa. "Mów, mów aż wmówisz" - stwierdza przysłowie. Naprawdę trzeba być silnym, a przede wszystkim bardzo świadomym, aby nie dać się manipulacji. Manipulacja zawsze jest groźna. Można powiedzieć, że nawet groźniejsza w ustroju demokratycznym. Demokracja - to system, gdzie wszelkie wybory dokonują się dzięki informacji. Informacja jest źródłem kształtowania poglądów i od niej zależy co i jak człowiek wybiera. Jeżeli media przekazują nieprawdziwy obraz rzeczywistości, jeżeli człowiekowi potrafią wmówić - co wybrać powinien (a służy temu nie tylko reklama) - to człowiek przestaje być sobą. Wybiera, co mu podsuną do wyboru. Ostatnie wybory do Sejmu i Senatu 19.09.1993 r., o których tyle się pisze i mówi, że były "prawdziwie demokratyczne", były prawdziwym spektrum manipulacji. Przykłady? Tak! Od dłuższego czasu opinia publiczna była informowana przez środki przekazu, że Kościół w Polsce "miesza się do polityki". Argumentem miało być to, że partie chrześcijańskie weszły do Sejmu poprzedniej kadencji tylko przez naciski Kościoła na wierzących. To prawda, że Kościół popierał poszczególnych ludzi, deklarujących współpracę dla dobra wspólnego. Popierał także tych, których deklaracje okazały się zawodne. Ale o tym media w tych kategoriach nie pisały. Mając różne doświadczenia, a w szczególności ostrą nagonkę mediów, duchowni w tych kampaniach wyborczych milczeli. I tylko właśnie o to chodziło. A prasa, radio i telewizja nie milczały. Nieprawdziwy obraz działań poprzedniej ekipy, nieprawdziwy obraz działań poszczególnych ministerstw, partii i stronnictw politycznych związanych z prawicą, nieprawdziwy obraz ludzi uczestniczących w życiu społecznym - przekazywany był przez nierzetelną i działającą z zamysłem manipulacji informację. Media działały na rzecz swoich. I sukces wyborczy okazał się pełny. Chciałabym podzielić się pewnym obrazkiem z akcji wyborczej. Dotyczy on właśnie mediów i ich roli w wyborach.

12 13

Jako rzecznik prasowy MEN zostałam zaproszona do "Interpressu" na relacje wyborcze. Obecni byli przede wszystkim dziennikarze i politycy. Atmosfera pełna gościnności przy suto zastawionych stołach. Była to okazja do wymiany poglądów, zobaczenia środowiska i osobistych relacji. Około godziny 22.00 prawie wszyscy zwrócili się w kierunku ustawionego aparatu telewizyjnego. Zaczęły się relacje z pierwszych wyników. Od początku lewica była górą. Jakiż aplauz i entuzjazm wywołał ten wynik wśród dziennikarzy: "Są nasi!". Rozejrzałam się wokoło. Tak, stwierdziłam, są to ci sami ludzie, których znam z osobistych spotkań i z ekranu telewizyjnego. Kilku było przerażonych sytuacją powyborczą. Co ja tu robię? Wybiegłam, łapiąc pierwszą spotkaną taksówkę. Kierowca zapytał: - Czy coś się pani stało? - Tak, wybory - odpowiedziałam.

Są więc działania mediów, w których manipulacja i dezinformacja wpływa na kształt życia całego społeczeństwa. Są działania, które mają wymiar nie do odrobienia, pokolenia będą za to płaciły.

SŁOWA NARZI:+DZIEM DEZINFORMACJI

Słowo jest podstawowym sposobem kontaktów pomiędzy ludźmi. Nadaje im charakter ludzki, pozwala je pogłębić i uczynić porozumieniem. Co więcej, w odczuciu ludzkim słowo posiada moc twórczą przemieniającą rzeczywistość. Słowem można "wyczarować" najbardziej pozytywne przeżycia. Słowem można także zabić i unicestwić.

Dziś trudniej niż kiedykolwiek uzgodnić wspólne znaczenie i rozumienie słów.'' Słów, choćby najważniejszych, od których zaleźy los człowieka+i ćałych społeczeństw. Dla przykładu słowa: miłość, wolność, sprawiedliwość - dla wielu ludzi znaczą co innego. Konieczna staje się więc nieufność wobec słów. Tymczasem przekaz informacyjny odbywa się niemal wyłącznie za pomocą słowa. Bez słowa więc nie można zdobyć ani wiedzy, ani porozumienia. Stosując słowa "wytrychy" można otumanić ludzi i zaproponować im, co się chce. Zakodować sposób ich życia, Do najczęściej używanych słów w języku mediów należą: tolerancja, postęp, prawa człowieka, pluralizm. Są one

analogiczne do wprowadzanych przed laty: walka klas, nowy porządek, naukowy sposób myślenia. Słowa te były żargonem ideologicznym klasy rządzącej "robotniczo-chłopskiej". Podobnie słowa używane dziś w mediach są żargonem ideologii indywidualistyczno - liberalnej. A media wiernie służą tej ideologii, podobnie jak służyły poprzednięj. Prócz słów media posługują się także zbitkami słownymi, które stanowią zarówno żargon, jak i pewien stereotyp. Powstaje tylko pytanie czy dziennikarze posługując się żargonem i stereotypem słownym są mało kompetentni w znaczeniu słów, czy są tak doskonałymi manipulatorami ludzką świadomością? Może warto zatrzymać się na bardzo rozpowszechnionym dziś. przez media sformułowaniu: "Kościół chce państwa wyznaniowego". Czy kiedykolwiek media wyjaśniały rzetelnie, co to znaczy? Państwo wyznaniowe oznacza to, że władca polityczny jako przedstawiciel Boga kieruje życiem politycznym, ekonomicznym, społecznym i religijnym narodu. Chrześcijaństwo odrzuca pojęcie takiego państwa, które jest teokratyczne. A media straszą nim ludzi, którzy nie wiedzą naprawdę co to oznacza i powtarzają jako własny sposób myślenia. Metodą stosowaną w sferze samego języka jest nadawanie pewnym słowom zupełnie nowej treści. Na przykład miłość - w powszechnym obiegowym użyciu mediów miłość najczęściej równa się seks, a nie więź pomiędzy ludźmi. Słowo to samo, a inny jest jego sens. Takie zabiegi dokonywane na słowach - "drogowskazach" pociągają za sobą nieoblic2alne skutki: niszczą tożsamość człowieka i jego istnienie. Czy Polacy, którym media programowo oferują dezinformację słowną, potrafią odczytać jeszcze klasyczne pojęcie słów, wśród których wzrastali? Pojęcia: dobra, zła, honont, uczciwości? Czy potrafią?

SPOSOBY MANIPCILACJI SŁOWEM

Biskup Adam Lepa w artykule "Manipulowanie człowiekiem" ("Ethos" 17/92) wymienia nąjczęściej spotykane sposoby manipulowania człowiekiem poprzez informację. Są to:

1. Informacje nieprawdziwe.

2. Informacje nieważne lub mato ważne z pominięciem najważniej szych.

14 75

3. Informacje bardzo ważne przekazywane jednak jako mało ważne lub bez znaczenia.

4. Informacje spreparowane w wyniku celowych interwencji. 5. Informacje wieloznaczne, aby utrudnić ich rozumienie.

6. Informacje przekazywane w nadmiarze, aby spowodować chaos dezinformacją.

Wszystkie te sposoby mają na celu odarcie człowieka z prawdy.

1. Informacje nieprawdziwe

Ludziom, którzy czytają gazety, słuchają radia czy oglądają telewizję, a nie uczestniczą w przygotowaniu informacji, wydaje się niemożliwe, aby podać informację "wziętą z Księżyca". W początku września 1993 roku zadzwoniła do Biura Prasowego MEN dziennikarka z lokalnej "Gazety Wyborczej" informując, że jeden z kuratorów pomorskich polecił wprowadzić do szkół kasety z edukacją patologii seksualnej. Stwierdziła przy tym, że informacja ta pochodzi z jej rozmowy z kuratorem. Znałam kuratora i wydało mi się to zupełnie niewiarygodne. Zadzwoniłam jednak, aby ustalić fakty. Kurator odpowiedział, że żadna rozmowa z dziennikarką "Gazety Wyborczej" nie miała miejsca. Oświadczył, że nie posiada kaset pornograficznych i nic w tej dziedzinie nie zalecał szkołom. Przykład następny. "Gazeta Gorzowska" - przyniosła wiadomość lokalnej społeczności, że urzędujący wówczas wiceminister oświaty kupił dom towarowy. I bomba - jak zdołał zebrać tyle pieniędzy. Ta bajka znalazła się w prasie naprawdę! Interesujący jest fakt, że prasa nie podaje do publicznej wiadomości rzeczywistych właścicieli np. magazynów "Billa". A warto śię+'upomnieć o tę wiedzę publicznie.

Informacje nieważne lub mało ważne z pominięciem najważniejszych

Wyobraźmy sobie sytuację, gdy ktoś pyta nas o godzinę, a my w zamian robimy wykład o konstrukcji zegarka. Pierwszy program telewizji zrobił to znacznie lepiej. Dziennikarka była obecna przez półtorej godziny na konferencji prasowej. Zadawała jakieś pytania dotyczące spraw egzystencji szkół i nauczycieli.

Po konferencji poprosiła o osobisty wywiad z ministrem. Po czym w "Wiadomościach" przekazana była 28-sekundowa relacja na temat oświaty, a 3 minuty - w tej samej audycji, były poświęcone różnym gatunkom i rasom kotów jakie hodują Polacy. Być może u niektórych telewidzów koty budzą większe zainteresowanie niż oświata. Warto jednak zadać pytanie - co społecznie jest ważniejsze? I drugie pytanie - dlaczego tak a nie inaczej został przedstawiony program w czasie największej oglądalności?

W dniu 17.08.94 r. "Wiadomości" i "Panorama" - ważnym tematem dnia uczyniły problem przyjazdu do Polski rabina Aviego Weisa wraz z sześcioma innymi Żydami. Ponadto w I programie telewizji - w "ramówce" - "Puls dnia" -. do rozmowy na ten temat zaproszono ks. prof. W. Chrostowskiego i przewodniczącego Federacji Żydów Polskich pana Sz. Szurmieja. Wypowiedzi obydwu były interesujące i mądre. Ks. prof. W. Chrostowski stał na stanowisku, że roszczenia Żydów nie mogą negować praw katolików i Polaków na ich ziemi ojczystej. P. Sz. Szurmiej wypowiedział między innymi piękną myśl, że Żydzi polscy, w jakiejś mierze, przyjmują jako cząstkę ich kultury równieź symbole kultury chrześcijańskiej. Mówiono o dialogu, którego inspiratorem jest Ojciec Święty Jan Paweł II. Powstaje jednak pytanie - czy przyjazd kilku Żydów, ich agresywne i awanturnicze wypowiedzi i działania, pod którymi nie podpisuje się żydowska społeczność międzynarodowa, należy uczynić tak ważnym tematem dnia? W tym samym dniu kilkaset osób z całej Polski, przeciwników aborcji, protestowało przez wiele godzin pod Parlamentem, a telewizja nie przekazała nawet zdania na ten temat.

3. Informacje bardzo ważne przekazywane jako mało ważne albo wręcz bez znaczenia

Klasycznym przykładem tego typu manipulacji przekazem jest bardzo wiele z tego, co odnosi się do osoby i nauczania Jana Pawła II. Często wiadomość o Jego wystąpieniach i bardzo ważnych spotkaniach podawana jest w ostatniej lub dalekiej kolejności. Nawet spotkanie z Szymonem Perezem - prezydentem Izraela było podawane w dalekiej kolejności. Denver

16 17

spotkanie Papieża z młodzieżą świata było w polskiej telewizji pokazywane jako informacja mniejszego znaczenia, dotyczy to zwłaszcza programu I TV (program II TV pokazał centralne uroczystości). Podobnie było także podczas ostatniej pielgrzymki w 1991 roku Jana Pawła do Ojczyzny. Wystarczy sobie przypomnieć ton i komentarze wielu dzienników i tygodników, niektórych programów telewizyjnych i radiowych. Co rejestrowały? Odwracając uwagę od moralnych aksjomatów, które stawiał papież mówiąc o Dekalogu, opowiadano ile Polskę kosztować będzie ta gościnność. Jakie będą straty w gospodarce narodowej spowodowane przez przerwy w pracy. Ile kosztował jaki ołtarz podobno w Radomiu 2 mld. Ołtarz służy dziś jako kościół wiejskiej parafii, ale tej dopowiedzi nie było nigdy. Warto zwrócić uwagę na ilustrację do sposobu przekazu, klasyczną w przypadku pielgrzymek Jana Pawła II. Kamery filmowe ustawiane były tak, aby byto w nich jak najmniej ludzi - a więc na obrzeżach. Podczas przemówienia można pokazać ludzi klaszczących, choćby ich było tylko kilku. Moźna też pominąć takie sceny, choć oklaskiwane. W pierwszym przypadku będzie to aplauz dla mówcy, w drugim dezaprobata. Przekłamanie wskutek opuszczenia lub zdyskontowania znaczenia danej sytuacji nie jest latwe do uchwycenia. Jedynie przez porównanie tej sytuacji w innym programie można wyrobić sobie opinię na dany temat.

4. Informacje spreparowane w wyniku celowych interwencji

Temat dyżurny - problem aborcji. Media prześcigały się w możliwościach różnorakiej strategii walki o człowieka i jego sumienie. Z relacji mędiów wynika, że Sejm poprzedniej kadencji prawie o niczym innym nie mówił tytka o ustawie antyaborcyjnej. Tymczasem podczas obrad poświęcono tej sprawie tylko kilka godzin - dwa średnie czytania. Najbardziej agresywne i pełne spreparowanych informacji w tym względzie przedstawiały "Gazeta Wyborcza" i "Trybuna", o czym świadczy m. in. i to, że ta ostatnia tylko w jednym numerze zamieściła aż 11 tekstów opowiadających się za referendum i "prawem" do aborcji (ks. M. Chmielewski "Walka o człowieka" "F,ad", styczeń 1994).

5. Informacje wieloznaczne, aby utrudnić ich rozumienie

W "Życiu Warszawy" z 9 marca 1993 r. został zamieszczony artykuł T. Wróblewskiego z Waszyngtonu "Kościół polski przeciwko polskim rodzinom". 'I+tul ostry wybitnie. Kościół katolicki według amerykańskiej fundacji PAI jest odpowiedzialny za najgorszy w świecie system opieki zdrowotnej i planowanie rodziny. W artykule tym zastosowana jest manipulacja stereotypowa. Kościół został raz pochwalony i kilka razy zganiony za wszystko. Wiele spraw nie jest jasnych. Dlaczego Kościół jest odpowiedzialny za stan opieki zdrowotnej, a nie Ministerstwo Zdrowia? Chyba dlatego, że przeszkadza w najnowszych pomysłach dotyczących różnych "bezpiecznych metod". Artykuł jest tak sformułowany, aby jasne było jedno przesłanie: "Kościół katolicki jest przeciwko".

6. Informacje przekazywane w nadmiarze, aby spowodować chaos dezinformacją

Nadmiar informacji dotyczyć może ilości faktów i szybkości przekazu. Błyskawiczność informacji ma bardzo ważne konsekwencje. Potęguje siłę, czyli ważność informacji podawanych w czołówce, dalsze informacje dezaktualizuje. Jest to skuteczny i mało uświadomiony sposób manipulowania odbiorcą. Manipulacja często polega na wielomówstwie. W żargonie dziennikarskim nazywa się to stosowaniem "waty". Taki sposób przekazu przytępia wrażliwość na wszystko, czego się słucha i co się czyta. Proponuję doświadczenie własne: kto, co i ile zapamiętał z "Teleekspresu"?

ODWOŁYWANIE Sllr DO EMOCJI

Jedną z cech ludzkiej osobowości jest myślenie uczuciowe. Żaden człowiek nie jest wolny od takiego myślenia. Są jednak ludzie, u których myślenie uczuciowe odgrywa rolę szczególną. Odgrywa rolę niemal kierowniczą, choć często ukrytą pod pozorami racjonalnego rozumowania. Uczucia stanowią ustosunkowanie się człowieka do jakiejś osoby, przedmiotu, wydarzenia

18 19

czy sytuacji. Można je podzielić na dodatnie i ujemne. Dodatnie wyzwalają reakcję "do", ujemne dedykują tendencje "od". Jeden z najbardzięj poczytnych brukowców, którego nigdy nie miałam w ręku, przeczytałam tylko analizy dotyczące jego zawartości, pisał: Ulżca Pawła Flndera w Warszawie przemianowana została na ulicę Serca Jezusowego. Trzeba będzie telefonować: wywieźcie śmieci z Serca Jezusowego. W Krakowie ulicę SoLskiego przemianowano na Świętego Tomasza, Plac Stwosza na Plac Marii Magdaleny. Zmiany ida. nie tylko w kierunku dewiacyjnym, ale i paranoicznym. ("Nie" 4j90 r.)

Czy ktoś sprawdza czy fakty są prawdziwe? Raczej niewielu. Informacje takie wywołują jednak emocje i to negatywne. I po to właśnie, a nie inaczej, zostały przygotowane.

Bardzo ważny i budzący emocje problem reprywatyzacji. Został on tak podsumowany w owej cytowanej gazecie: Czcigodny i utytułowany rektor KUL (prywatnej uczelni za państwowa forsę) uspokoił mieszkańców Lublina: KUL odzyska to wszystko, co zapisała mu hrabina Potulicka. Wyegzekwuje takie kamienice, domy, place, stanowiące własność sutanno-habitowych. Rośnie więc niechęć i antypatia do Kościoła katolickiego, nie dlatego, że Polacy zaczęli być małej wiary, jak pisze "Życie Warszawy" (16.02.94 r.), ale dlatego, że ktoś robi wszystko, aby im wiarę odebrać. O tym "Życie" nie napisało jeszcze. Może napisze?

Manipulacja przy pomocy emocji dokonuje także antagonizowania grup społecznych w myśl zasady: "dziel i rządź". Dla przykładu w "Polityce" (27/93 r.) ukazał się artykuł "My nihiliści". Autor dzieli Polaków na dwie grupy - zawziętych i obojętnych. Latwo się. domyślać nawet bez lektury kim są zawzięci. oczywiście są to ci" którzy aktywnie bronią swej polskości. Tylko jak ich polubić skoro są zawzięci?);atwo polubić absolutnie wolnych Europejczyków, którzy odrzucają tradycję, religię, prawo, moralność. Są po prostu wolni.

INFORMACJE - JAKO NIEWZRUSZONY PEWNIK

Metodą takiej informacji jest eliminowanie wszystkich elementów, które mogłyby podważyć jej wiarygodność. Najlepiej,

aby pod informacją podpisane były wysokie autorytety naukowe. W dniu 14. 02. 1994 r. w "Życiu Warszawy" ukarał się artykuł list Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Naukowego AIDS, w którym czytamy m. in.:... W zwiazku z tym, s k u t e c z n a metoda zapobiegania zakaźeniom HIV pozostaje stosowanie prezerwatyw i ta metoda jest propagowana przez Światową Organizację Zdrowia... W tej sytuacji, bardzo niepokojacym zjawiskiem jest rozpowszechnianie przez różne środowiska fałszywych pogladów popieranych rzekomymi wynikami badań naukowych, majacymi świadczyć o nieskuteczności stosowania prezerwatyw w prewencji Zakażeń HIV Podpisane autorytety ośmiu profesorów z Z. Kuratowską i Z. Lwem Starowiczem, jeden docent, jeden doktor i jeden magister. Jak ma nie wierzyć w prawdę informacji szary czytelnik często nieutytułowany. Tymczasem są inne publikacje i inne autorytety także naukowe, które są odmiennego zdania. Np. publikacja "AIDS - zmowa milczenia" - Gene Antonia. Autor też jest wybitnym specjalistą amerykańskim, cytuje także innych wybitnych uczonych o sławie światowej. Są oni odmiennego zdania niż nasze rodzime autorytety. Prezerwatywy nie sa wiarygodnym środkiem prewencyjnym. Według badań opublikowanych ostatnio przez najpowaźniejsze amerykańskie pismo medyczne, 30 procent partnerów osób zakaźonych HIV po roku używania prezerwatyw została zainfekowana wirusem. Wśród tych, którzy zdecydowali się na wstrzemięźliwość, nie odnotowano przypadku zakażenia.

Kto, kogo i za ile wprowadza w błąd? Czy pewnik jest rzeczywiście pewnikiem?

POWSZECHNOŚĆ W PERCEPCJI DANEJ INFORMACJI

Zostańmy przy temacie AIDS. Pisze się lub mówi bardzo często: "powszechnie" wiadomo, że wirus HIV jest przenoszony wyłącznie drogą płciową lub przez zakażenie krwi, w innym przypadku zarazić się nie można. Opinia publiczna przyjęła te informacje rozpowszechniane przez mass media ze zrozumiałą ulgą. "Powszechną" wiedzę rozpowszechniają właśnie media. Okazuje się jednak, że powszechnie to nie znaczy prawdziwie. Piszą inni: Wirus AIDS jest nieprawdopodobnie trwały. Wiadomo,

20 21

że w temperaturze pokojowej mole żyć w środowisku wodnym nawet przez tydzień. Niektóre badania pokazujq., że nawet w stanie wysuszonym zachowuje aktywność przez podobnie dłi.+gi okres. Wirus o takiej trwałości musi zakaiać innymi drogami, poza kontaktem seksualnym - konkluduje dr John Seale.

Ludziom zdanym na "powszechność", na wątpliwe autorytety chcące dostosować się do mody, nie jest łatwo dostrzec manipulację. łatwo natomiast jest ją zaszczepić. Bo reklama "powszechnej" wiedzy i postępowość jest "ciekawsza" niż dobro i trudne wybory. Trudniej iść pod wiatr "postępu".

TYTUIrY PRASOWE - METODĄ DEZINFORMACJI

Tytuły prasowe są bardzo ważne. Ich zadaniem jest informować czytelnika co jest treścią danego artykułu. Jest rzeczą oczywistą, że nie wszystko może zainteresować w danym czasopiśmie. 'I+tuły więc konstruowane są tak, aby przyciągnąć czytelnika. Niestety, konstruowane są również po to, aby czytelnika wprowadzić w błąd. W archiwach wycinków prasowych można znaleźć mnóstwo takich składanek kłamstwa lub głupoty. Oto niektóre z nich: "Księża za kratkami" (o pracy kapelanów więziennych), "Pijany ksiądz na rowerze" (powtórzenie fikcyjnego przysłowia, które jakoby zacytował policjant), "Koty dzięciołami" (znęcanie się nad pierwszakami w szkołach średnich), "Zaćmienie" (poziom wykształcenia Polaków), "Zachowanie świętego interesu" (o rzekomym zmniejszaniu się popytu na dewocjonalia). Jeśliby pewne tytuły uważnie zanalizować, można by je czasem uznać nawet za inteligentne, gdyby nie pevfie "ale". Otóż z relacji badań nad teorią informacji masowej dowiadujemy się, że odbiorca informacji pamięta zaledwie około 40 proc. jej treści. Po kilku dniach pamięta już tylko około 15 proc. treści informacyjnej. Po miesiącu wiedza sprowadza się do symbolicznej znajomości zagadnienia. Kojarzy się ona najc2ęściej z tytułem. Po co więc tytuły? Już wiemy! Mają one budować ludzką świadomość. Świadomość staje się zlepkiem niepewności, przeinaczeń, pomówień, zarzutów. Na tym właśnie polega manipulacj a.

TELEFONICZNA OPINIA PUBLICZNA

Posługuje się nią "Gazeta Wyborcza". Zdarzało mi się wiele razy dzwonić do "Gazety", aby stać się "opinią publiczną". Podobne testy przeprowadzali także moi przyjaciele. Był taki czas głośnych dyskusji na temat obrony życia, religii w szkole, nastroje przed i po wyborach 19 września 1993 r. "Zorganizowaliśmy" wówczas własną opinię publiczną i dzwoniliśmy. W żadnej "Gazecie Wyborczej" nie ukazała się ani jedna z tych wypowiedzi. Czy dlatego, że było ich tak wiele? Raczej nie przypuszczam, aby to byt powód. Wypowiem więc moją opinię publiezną: redakcja zamieszcza tylko treści opinii pożądane przez siebie. A co do "opinii publicznej" - nasuwa się szereg wątpliwości. Ludzie telefonujący są zupełnie nieznani. Nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za swoje wypowiedzi. Nie można z nimi dyskutować ani polemizować. Nie wiemy kim są naprawdę i czy w jakiś sposób są wiarygodni. Wnioski oczywiste - zadaniem tzw. "opinii publicznej" jest wprowadzenie w błąd opinii publieznej lub jej "urobienie" według określonego modelu. Zabieg ten nie jest uczciwy. Jest działaniem manipulatorskim. A skutki społeczne mają cel przewidziany przez manipulatorów.

STATYSTYKA I LICZBY - METODI+ DEZINFORMACJI

Informacje statystyczne są szczególnie trudne do uchwycenia. Działają przede wszystkim na ludzką podświadomość. Dotyczą różnych bardzo spektakularnych sposobów przekazu, najczęściej liczb i danych statystycznych. "Torty", prostokąty, klocki statystyczne mają szybko i sprawnie coś pokazać człowiekowi. To "coś" na ogół jest sterowane. Często mają człowiekowi pokazać - zmień swoje myślenie, bo jesteś "w tyle". Niedawno informowano, że policja posiada największy prestiż społeczny. W marcu 1994 r. okazało się, że policja jest korupcyjna, Badania podają często bardzo dziwne statystyki. Nawet temperatura powietrza w danym dniu i o danej godzinie - podawana w tym samym, bloku audycji radiowych różni się często o kilka stopni (może "niechlujstwo" dziennikarskie?). Taki sposób przekazu ma za zadanie ujednolicenie postaw i opinii.

22 23

ROZDZIAŁ II

NISZCZENIE I KREOWANIE AUTORYTETOW

Z autorytetem związani jesteśmy wszyscy. W jakimś sensie można powiedzieć, że naszą formację zawdzięczamy autorytetom. Stykamy się z nimi na co dzień: w życiu rodzinnym, w szkole, w Kościele, w społeczeństwie, w państwie, w narodzie. Autorytet ma różne postaci: moralną, intelektualną, przywódczą. Istnieje dziś moda, czy raczej świadome działanie, które pomniejsza wartości autorytetów i często usuwa je z życia. Dlaczego się tak dzieje? Filozofia indywidualistyczna, która doszła do głosu, odrzuca wząjemną troskę i uznanie. Na ich miejscu pojawia się teoria kultu sukcesu i awansu. Autorytety nie są potrzebne. Autorytetem przestają być rodzice, nauczyciele, przywódcy. Przestają istnieć autorytety wysokiej miary i czasu próby. Tymczasem autorytety są zawsze niezbędne w życiu i to na wszystkich pozionjąch edukacji. Konieczne są też w życiu społecznym i politycznym narodu. Bez autorytetów niemożliwa staje się jakakolwiek odbudowa moralna. W artykule "Autorytety wehikułem propagandy" bp Adam Lepa tak napisał: To już nie jest tyUto kryzys autorytetów. Sytuację obecna w tej dziedzinie porównać można do "klęski żywiołowej". Przyczynił się do tego swoisty pogrom autorytetów, który dokonany został zrazu w imię ideałów komunistycznych, a później od 1989 r., wspierany był bardziej pluralistycznymi motywacjami. Przy czym w czasach totalitarnych tępiono autorytety z tzw, rokreślonych" przyczyn

24 25

dlatego, źe były one reakcyjne, klerykalne, kapitalistyczne itp. Dziś natomiast nie wiadomo do końc0. dlaczego np. niszczony jest autorytet parlamentu, prezydenta, Kościoła, narodu. Dlaczego?

Zycie społeczne nie znosi jednak pustki. Na miejsce dawnych autorytetów pojawiają się nowe "g+.viazdy" i "super gwiazdy". Kreowane są zazwyczaj przez media.

NISZCZENIE AUTORYTETÓW

Nawet w stosunkach "na małym podwórku", gdy kogoś nie lubimy, szukamy w myślach, jaką by mu "łatę przypiąć", czyli przypisać wadę. Wada będzie go dyskwalifikowała w oczach naszych i otoczenia. Bóg zna tę słabość człowieka, skoro w Dekalogu umieścił przykazanie: "Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu". Mowa - słowo ludzkie może dać świadectwo prawdzie o drugim człowieku, albo przeciwnie, może go zniesławić. Taka mowa jest złem, choć może być podawana i preparowana tak, że robi wrażenie dobra. To jest właśnie manipulacja autorytetami. Egzystencja człowieka na tym świecie opiera się właśnie na świadectwach o nim, poczynając od świadectwa chrztu, poprzez świadectwa szkolne, świadectwa pracy, świadectwa prasowe, świadectwa sądowe. (Mało kto myśli o tym, że na końcu będzie świadectwo zgonu). Dobre świadectwa stanowią szczególny łańcuch w rozwoju człowieka i jego społecznych skutkach. Złe świadectwa przeciwnie - niszczą ludzi, partie, systemy, narody. Autorytet człowieka można zniszczyć w różny sposób. Media często są tego początkieiri,+ a nawet przyczyną.

"BYŁY AUTORYTET NASZYCH CZASÓW" (tytuł zapożyczony od Adama Michnika)

Jan Paweł II, człowiek, którego autorytet był dotąd niekwestionowany w świecie, i to niezależnie od poglądów politycznych czy ideologicznych. W 47/93 numerze krakowskiego dwumiesięcznika "Arka" ukazał się interesujący esej Ewy Polak na temat teorii i praktyki narzekania na Papieża. Kto nie narzeka dziś

na Jana Pawła II, skoro jego nauczanie wydaje się "nieżyciowe" i głęboko sprzeczne z ideałami "nowoczesnego człowieka". W opinii wielu gazet, a zwłaszcza "Gazety Wyborczej" Papież przegrywa nie tylko ze światem, ale i z własnym narodem. Ewa Polak obok przedstawionej analizy werbalnej tego zjawiska ukazuje stosowanie zabiegów socjotechnicznych mających na celu osłabienie autorytetu Papieża: Oto ilekroć w "Gazecie Wyborczej° pojawia się twarz Jana Pawła 11, jest to twarz śmiertelnie zmęczona lub zdesperowana. Ma ona sugerować, że Papiei r przegrał". Papież krzyczdcy ma zaś uosabiać frustrację człowieka, którego działalność rozmywa sil z oczekiwaniami niegdysiejszych jego fanów. Zdaniem tej samej "Gazety" (242/93) Jan Paweł II nie miał szans na pokojową nagrodę Nobla, bo Jego poglądy napotykały na ostry opór w wielu środowiskach zarówno katolików, jak i protestantów. (Może na marginesie dodać warto, że godnym pokojowej nagrody okazał się skazany za zabójstwo policjanta Nelson Mandela, faworyt lewicy). "Gazeta Wyborcza" "podnosi" natomiast swój autorytet przez błyskawiczne i pluralistyczne światopoglądowo publikacje na temat spraw bieżących. Szybko też opublikowała wywiad Ojca Świętego Jana Pawła II dla włoskiej "La Stampa", ale - jednocześnie zamieściła refleksje A. Michnika we francuskim lewicowym dzienniku "Liberation": "O zbawczej i groźnej sile konserwatyzmu". Redaktor naczelny posłużył się właściwą jemu metodą "szerokiego widzenia rzeczywistości". Najpierw napisał o dziejowym przełomie pontyfikatu: Jan Paweł 11 zabił smoka totalitaryzmu. Nikt w Polsce nie ma wdtpliwości, że rola Papieża Polaka w procesie destrukcji systemu komunistycznego była istotna. Wybranie Kardynała Wojtyły na papieźa w październiku 1978 roku oznaczało eksplozję nadziei. Cóż, jednak nadzieje rozwiały się szybko. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że Jan Paweł II tkwi na straconych pozycjach walki przeciw aborcji i przeciw antykoncepcji, nie schlebia ludziom, ale ukazuje ich dramat. Cóż za nierozsądny brak działania na rzecz własnego autorytetu! Warto może jeszcze wspomnieć o wystąpieniu na łamach "Gazety Wyborczej" znanej katolickiej intelektualistki w artykule "Dlaczego nie krytykują Papieża?". Konkluzja - z powodu litości dla prostaczków i ich świata

26 27

wartości, aby wszystkiego im nie odebrać.

Odmienne zdanie od "Gazety Wyborczej", co do popularności Jana Pawła II ma J.Gawroński, przedstawiciel "La Stampa": Wasza Świątobliwość jest - być może - dzisiaj jak nigdy popularny bardziej niż w momencie wyboru na Stolicę Piotrowq.. To zupełny m+'q.tek w przypadku kogoś, kto jest ru władzy" od 15 lat. Nie brak jednak i krytyki pod adresem Waszej Świdtobliwości, nawet w Polsce. Jak to jest możliwe, że równieź w Polsce? Jan Paweł II nie ma wątpliwości, że przyczyną są media: To prawda, że środki przekazu w Polsce o pewnej orientacji ideologicznej starajd się przedstawić papieża w świetle raczej negatywnym. Powodem według oceny samego Papieża jest właśnie jego inne pojęcie wejścia Polski do Europy niż to lansują media. Jestem przeciwny próbom uczynienia z tego swego rodzaju bożka, fałszywego bożka. Według zwolenników tego planu, wejście do Europy miałoby oznaczać wprowadzenie w Polsce całego systemu ultraliberalnego, konsumistycznego, pozbawionego wartości i wprowadzenia go siłd propagandy. Wszystko to na tym polega. ("La Stampa").

W polskich mass mediach (szczególnie w "Gazecie Wyborczej") panuje zwyczaj wybiórczego stosunku do prasy zachodniej. I tak "Gazeta" w prezencie na 14. rocznicę pontyfikatu Jana Pawła II przedrukowała z francuskiego "Le Monde" artykuł "Pontyfikat na mieliźnie". Autorzy artykułu nie ukrywąją satysfakcji z powodu rzekomo złego stanu zdrowia Jana Pawła II oraz złośliwie krytykują Ojca Świętego: Rządy w stylu Piusa Xll... pontyfikat potrzebuje odnowy... brakuje mu nowych idei i ambicji.., ręstrykcje ograniczajd wolność teologów. Natomiast "Gazeta" nie pr+edt-ukowała następnego artykuhz, który prezentował wręcz odmienną tezę. Czy nie mamy do czynienia ze zjawiskiem wyrażnego manipulowania informacją i z instrumentalnym, wybiórczym podejściem do pontyfikatu Jana Pawła II?

"ŚWIAT WEDŁUG GLEMPA" (tytuł rubryki z miesięcznika "Bez Dogmatu")

Bardzo skromny i dość powściągliwy w wypowiedziach ks. Prymas J. Glemp też nie jest oszczędzany przez media.

podobno J. Urban poświęca mu regularnie publikacje. Jest również Stowarzyszenie na Rzecz Praw i Wolności - "Bez Dogmatu", które wydąje miesięcznik o tej samej nazwie. Szczególnie nie lubi ks. Prymasa. Pracując "na rzecz praw i wolności" szczególnie niszczy autorytet ks. Prymasa i ośmiesza jego wypowiedzi. Wynika z tego, że prawa i wolność rezerwuje dla swoich. Miesięcznik redaguje Bohdan Chwedeńczuk przy współpracy publicystów "Gazety Wyborczej": Zbigniewa Mikołejki i Jacka Zychowicza. Koordynatorem jest prof. Barbara Stanosz. Co budzi nienawiść mediów do Prymasa? Spróbuję przytoczyć tylko niektóre problemy. Falę emocji i nienawiści rozbudziło jego dwukrotne wystąpienie na Jasnej Górze. Pierwsze dotyczyło Sióstr Karmelitanek w Oświęcimiu i stosunków polsko - żydowskich. Kardynał powiedział: Czyż, Szanowni Żydzi nie wiecie, że wystąpienie przeciwko nim narusza uczucia wszystkich Polaków, nasz suwerenność z takim trudem zdobywaną? Waszd potęgą sc+ środki przekazu będdce w wielu krajach do Waszej dyspozycji. Niech one nie sł+.iźą rozniecaniu antypoLonizmu. Homilia Prymasa wyważona w całej swej treści, będąca wezwaniem do pojednania, wywołała jednak chorobliwe i irracjonalne ataki prasy nie tylko polskiej. Tekst homilii był zbędny dla "zainteresowanych". Wybierano jedynie wyjęte z całości cytaty, które miały stanowić dowód antysemityzmu Prymasa. Aneksem do problemu niech będzie fakt, że w USA Krajowa Rada Rabinatu przyznała tytuł rabina roku 1993 rabinowi z Brooklynu Aviemu Weisowi - za wytężoną pracę dla dobra żydowskiej grupy religynej.* Jako powód wyróżnienia wymieniono m. in. pobyt na terenie klasztoru Sióstr Karmelitanek w Oświęcimiu i walkę z Kardynałem J. Glempem. Ks. Prymas ostro naraził swój autorytet także po raz drugi, gdy 26 sierpnia 1993 roku na Jasnej Górze podjął problematykę wychowania moralnego. Wtedy to Prymas ośmielił się nazwać homoseksualizm - zboczeniem. Dla "postępowych" jest to oczywiście nieporozumienie. Ale przez takie nieporozumienia traci się autorytet. Autorytet Prymasa jest niszczony przez prowadzone * Na przyznanie jakiego tytułu zdecyduje się Rada Rabinatu po tegorocznych wybrykach Avrahama Weisa w Oświęcimiu? o których pisze Autorka w dalszej części ksiażki (przyp. wydawcy)

28 2g

z nim wywiady i technikę telewizyjnego przekazu. A wielu ludzi bez zastanowienia powtarza sformułowania, które "ukuły" media. "Gazeta Wyborcza" (202/93) dołącza się do wypowiedzi przeciw Prymasowi, oczywiście czyni to nie pierwszy raz. Tym razem "listem czytelniczki" zgorszonej agresywną, jqtrzdcd, wywołującą gorycz homilią Prymasa. List zakończony jest swego rodzaju "proroctwem", że po takich homiliach w przyszłym roku, połowa pielgrzymów obecnych w 1993 roku, nie przybędzie na święto Matki Bożej.

"ZNISZCZI+ CHAMY NAS"

Każda metoda jest "dobra", aby zlikwidować przeciwnika. W czasie kampanii wyborczej politycy nie szczędzili sobie wzajemnych epitetów. Prasa szalała z radości. Jest o czym pisać. łódzka spółka "Głos Press" objaśniała skrót ZChN - na łamach drukowanego przez siebie dziennika jako zniszczcl chamy nas.

Pamiętam - było to cztery lata temu. Na Uniwersytecie Warszawskim odbył się słynny pojedynek M. Jurek - A. Michnik. Telewizja pokazała to spotkanie. Myślę, że niewielu kibiców przyznało wtedy zwycięstwo "pierwszemu człowiekowi Adamowi". Wielu natomiast zapamiętało M. Jurka i to wcale z nie najlepszej strony. Jak mógł? Jak śmiał? - powtarzano. Oczywiście Markowi Jurkowi już odtąd nie darowano. Został sponiewierany przez brukowce i przez "intelektualistów". Wyszydzany za swoją wiarę i deklarację polskości. Znany jako ten, który katuje dzieci i innym podobnie zaleca. Dlaczego nie lubiany jest Jan łopuszański? Bo njenawidzi ludu! Taką laurkę wystawiły mu media. Wystawiły, pokazując fragmenty jego wypowiedzi w kategorycznych imperatywach, których J, łopuszańskiemu nie brakuje. Ale dlaczego? Nie wszyscy wiedzą (lecz media na pewno), że J. łopuszański stał się głównym promotorem walki 0 odebranie majątku byłej PZPR. Żarliwy obrońca życia nie narodzonych. W poglądach politycznych narodowiec, bojownik o suwerenność Polski, przeciwnik integracji z EWG. Słowem J. Łopuszański jest ksenofobem. I jeszcze modlił się na różańcu i o tym mówi. Jest więc ksenofobem z Ciemnogrodu, a nie Europejczykiem. I nie należy go lubić.

"spuścić zE scHO+ów"

Głośne było zajście w Warszawie w noc wyborc2ą. Sądzę, że je pamiętamy. Dotyczyło napaści policjantów na kroczącą grupę ludzi z PC. Jarosław i Lech Kaczyńscy interweniowali w tej sprawie u ministra Milczanowskiego. Sytuację skomentowała "Gazeta Wyborcza" (233/93) za pomocą "głosu telefonu opinii publicznej". Ktoś wreszcie powinien im (panom Kaczyńskim) powiedzieć, gdzie ich miejsce (...) Ja bym na miejscu p. ministra, spuścił obu braciszków ze schodów (...) Tyle "Gazeta". Zadajmy pytanie - czy szanująca się gazeta, jeżeli nawet, gdyby rzeczywiście głos taki miał miejsce, powinna dopuścić do.takich relacji i zamieszczenia w druku słów godzących w kogokolwiek? W tym przypadku w czołowego działacza politycznego i prezesa centralnego urzędu państwowego! Czy powinna?

KLINICZNA NIENAWIŚĆ

"Kliniczna nienawiść" - artykuł M. Niewiadomskiej ("Najwyższy Czas!" - marzec, kwiecień 1993 r.) - ukazuje, jak niszczony był polityczny autorytet J. Olszewskiego. Poczynając od drobnych dowcipów dziennikarskich "Gazety Wyborczej" i "Polityki" - o brudnych butach czy koszulach w niestosownych kolorach urągających dobremu smakowi. Gazety licytowały się w różnych pomówieniach: nie brał ślubu kościelnego, ma dwie córki pozamałżeńskie, był członkiem Komitetu Centralnego PZPR. J. Kuroń o zdarzeniach w Sejmie w dniu 4 czerwca 1992 roku mówi z ujmującą szczerością: Składam tę relację dysząc żądzd mordu.. Po raz pierwszy w życiu przegrywam ze swojci nienawiścią. Ale to nie zdjęcie J. Kuronia opublikował na stronie tytułowej z biegnącym przez twarz czarnym napisem: nienawiść, tygodnik "Wprost". To twarz byłego premiera J. Olszewskiego.

Niejednego paszkwilu doczekał się senator Waleńan Piotrowski, znany obrońca życia, a przy tym óśmielił się przejść w wyborach na przewodniczącego komisji konstytucyjnej. Z publikacji Lidii Ostałowskiej zamieszczonej w "Gazecie Wyborczej" (267/92) możemy dowiedzieć się o Panu Senatorze: w Zielonej

30

Górze mówi sig o nim Waleriusz Aborcjusz i nie darzy się sympatid... Niezłomny biały gotąb. Wyśle człowieka na stos, gdy wina, że to konieczne dla zbawienia. Zarzuca mu się miłość do splendoru i koniunkfuralizmu, o Senatorze, mówi się, że jest lisem.

Podawały media: otóż były minister nazwał przywódcę jednej z partii kapusiem. Ów zrewanżował się odpowiednio, że minister jest szmata. W "Gazecie Wyborczej" zniesławiono przewodniczącego śląskiej "Solidarności" używając przy tym takich inwektyw jak: kopidót, napoleonek, replika Grudnia. Redaktor G. Miecugow z TV przezwał redaktora Jacka Kurskiego wszą i komisarzem ludowym. I był nawet proces.

KTO RZP+DZIŁ EDUKAC)P+?

Rządził ZChN i to według opinii mediów, która była wmawiana społeczeństwu, rządził przez 4 lata. Warto więc się temu przyjrzeć, który z ministrów Edukacji Narodowej był członkiem ZChN: prof. H. Samsonowicz? - nie; prof. R. Głębocki? - nie; prof. A. Stelmachowski? - nie; prof. Z. Flisowski? - nie. W ekipie premier H. Suchockiej w Ministerstwie Edukacji Narodowej był tylko jeden wiceminister K. Marcinkiewicz, który był członkiem ZChN. Swojej przynależności nie ukrywał, a jednak opinia publiczna została przekonana przez media, że edukacją rządził ZChN. Warto spojrzeć na to w świetle powtarzanych przez media wiadomości o ekspertach i ministrach lewicowych, rzekomo bezpartyjnych. Ministrowie edukacji ostatnich kadencji nie należeli na ogół do żadnych partii politycznych. Dlaczego więc byli niszczeni? Pragnęli zmian, a zmiany w ustabilizowanym przez pół wieku resbrcie,.to więcej niż trzęsienie ziemi. Zmian bali się nie tylko pracownićy resortu zajmujący stanowiska od czasów komunistycznych. Bało się także wielu nauczycieli, zwłaszcza słabo przygotowanych, również w wielu przypadkach pochodzących 2 selekcji komunistycznych. Wtórowały im głośno związki zawodowe. W "Polityce" (22/93) ukazał się artykuł L. Gawreckiego: "Nędzna szkoła, nędzny nauczyciel". Autor "przykłada" kolejnym ministrom: H. Samsonowicz zlikwidował instytuty naukowe MEN (czego skutki teraz widać wyraźnie w dyletantyzmie niektórych decyzji); R. Głębocki "ścidł" cztery

godziny w każdej klasie (pierwszoklasista przebywa w szkole dziennie ledwie 3-4 godziny, czego nie ma w żadnym nowoczesnym systemie oświatowyrr+; A. Stelmachowski zlikwidował praktycznie bezpłatnd działalność pozalekcyjna oraz znacznie ograniczył opiekę medycznd w szkole. Obecny minister Z.Flisowski już zapowiedział zniesienie dopłat do stołówek szkolnych. Wydaje się jednak, że to, z czego autor czyni zarzut, ktoś inny może zobaczyć jako cnotę. Dla przykładu tylko zauważyć warto, źe "dyletantyzm decyzji" - nie musi płynąć z braku instytucji naukowych przy MEN. Instytucje te, jak wiemy, w okresie minionym, nie podwyższały poprzeczki polskiej oświaty. Stołówki mogą być konieczne.w szkołach, co nie oznacza jednak, że muszą być dotowane. Do zniszczenia autorytetu "dobry" jest każdy zabieg. Można go już dokonać w samym tytule prasowym. "Kali mianuje" - M. Lewandowska ("Trybuna" 237). Rzecz dotyczy ministra Z. Flisowskiego. Można też zmienić wypowiedż niemal całkowicie przekręcając słowa i intencje mówiącego. Byłam świadkiem, kiedy to podczas oficjalnego otwarcia roku szkolnego w Korzkwi minister Z. Flisowski udzielał wywiadu dziennikarzowi "Gazety Wyborczej". Dziennikarzowi zepsuł się magnetofon. Posłużył się więc nazwiskiem kobiety, która napisała: "Minister przyjaciel" podczas wiosennych strajków w niczym nie zawiniłem. Przecież tylko broniłem nauczycieli, a jeżeli strajkuj przeciwko mnie, to niesprawiedliwe. Nie widza. tego, źe jestem ich przyjacielem, a nie wrogiem - dodał ("Gazeta Wyborcza" 205/93). Tylko to ostatnie zdanie z całego wywiadu jest prawie prawdziwe. Wypowiedziane było jednak w innym kontekście.

Relacja następna jeszcze bardziej zmanipulowana. Było to podczas spotkania, na którym minister Z. Fłisowski podsumował pracę odchodzącej ekipy. K. Gacek napisał: Minister Flisowski wystawił cenzurkę resortowi oświaty ("Życie Warszawy" 246/93). Byłem blokowany przez niekompetentnych i ile pracujdcych urzędników, mianowanych przez poprzednich ministrów powiedział wczoraj na pożegnalnym spotkaniu minister edukacji Zalobysław Flisowski. Minister mówił o pewnych trudnościach w resorcie, ale nie powiedział tego, co napisał dziennikarz. Ten sam dziennikarz napisał kilka podobnych relacji

32 33

dotyczących problemów personalnych i finansowych. W MEN zawrzało. Każdy poczuł się zniszczony przez ministra, z którym współpracował. Więc to jest podziękowanie ministra? Więc takie świadectwo wystawił odchodzący minister nie tylko współpracownikom, ale i poprzednikom? O sprostowaniach nie byto mowy, mimo, że 31 artykuł prawa prasowego nakazuje w przypadkach przekłamań zamieścić sprostowanie. Sprostowania wysyłane były wielokrotnie do gazet, w tym bardzo często do "Życia Warszawy". Pozostawały bez reakcji. Minister zdecydował, że wyśle do gazet płatne ogłoszenie jako odpowiedź na artykuł: Podziękowanie Ministra Edukacji Narodowej. W zwiqzku z zakończeniem pracy gabinetu Pani Premier Hanny Suchockej, w tym mojej pracy w Ministerstwie Edukacji Narodowej składam najserdeczniejsze podziękowanie wszystkim Pracownikom Minisferstwa, a w szczególności dyrektorom, wicedyrektorom, naczelnikom, pracownikom technicznym i administracyjnym za dobrd współpracę, wysokie kompetencje i ogromny wkład pracy. Jednocześnie wyrażam ubolewanie z powodu przekłamania, które ukazało sig w prasie, fałszuj+c moje intencje. Minister Edukacji Narodowej - prof Z. Flisowski. Po tym fakcie dziennikarz przeprosił na schodach nie ministra, lecz wiceministra K. Marcinkiewicza. Czy to wystarczy? Poznałam prof. Z. Flisowskiego jako człowieka wielkiej kultury i niezwykle łagodnego. Nikomu "nie dołożył". Starał się bronić nawet swoich przeciwników. Miał żal do psalmisty Starego Testamentu, że wszystkie gromy ściąga na swoich wrogów. Dlaczego nie był lubiany i tak ostro zwalczany? Warto wiedzieć, że w edukacji byli niszczeni nie tylko ministrowie, ale także kuratorzy. Byli to oczywiście ci, których media'ńie.lubiły za poglądy rodem z "Ciemnogrodu". Dwóch prasa szczególnie ścigała: lubelskiego i tarnowskiego. O tym ostatnim pisała "Gazeta Krakowska" (233/93): Człowiek z betonu, który miał w nosie krzywdę sierot i nieugięcie podtrzymywał własna, błędną decyzję. Ludzie z betonu, twierdzi dziennikarka, to formacja ponadpartyjna. Wszystko to było głęboką krzywdą wyrządzoną dobrej stawie człowieka, o którego upominało się środowisko. Wycinki prasowe dotyczące niszczenia tych ludzi można by ważyć w kilogramach.

Obalanie autorytetów nie oznacza niszczenia tylko tych,

którzy sprawują władzę. Ma to wymiar nie tylko polityczny, ale i moralny. Przyjrzyjmy się jak radzą sobie z autorytetem nauczycieli niektóre wydawnictwa skierowane do uczniów. Bardzo deprawujący jest "Kalendarz szalonego małolata rok 1993/94". Jeżeli nie wskażesz nauczycielowi jego błędów on przypisze je Tobie! Weż się do roboty: złap beka na nieuctwie. Ile razy można odpytywać ucznia w ciqgu roku? Czy twoi nauczyciele nie przegięli aby czasem. Nie uwzięli sig na Ciebie? I ten sam kalendarz o rodzicach: Twoi starzy to chodzrice ideały aż do przesady. Brakuje im dystansu do młodych, stanowczości, umiejętności rozmowy. Wolq wojskowy dryl, niż świadome współdziałanie. Rozdzwoniły się do MEN telefony,.przychodziły listy protestacyjne. Nauczyciele i rodzice pisali protesty do gazet. Ile ich wydrukowano? Kto mial okazje przeczytać te protesty?

Fenomen niszczenia autorytetu człowieka dotknął również nic nie przewidujących państwa Porczyńskich. Jeżeli nawet jacyś znawcy dzieł sztuki podważyć mogą wiarygodność autorstwa obrazu, to dlaczego batalia przeciw bezinteresownym dobroczyńcom jest aż tak jadowita? Kto zgadnie? Wiele napisano złych artykułów, aby odebrać im dobre imię ofiarodawców. Co zrobili? Ofiarowali Kościołowi katolickiemu w Polsce kolekcję kilkuset obrazów - jako owoc swej pracy życiowej.

"Redukowani" są także autorzy książek, czy nawet wyróżnień, laureaci konkursów, którzy pomnażają dobra kultury narodowej. Ile złych słów i relacji prasowych bardzo złośliwych i nie na poziomie doczekała się np. książka "Zanim wybierzesz przygotowanie do życia w rodzinie". Zanim wybierzesz... autorzy ostrzegajd przed korzystaniem z tego, czym może poszczycić się najnowsza medycyna. Dr Lew Starowicz stwierdził, że ksiqźka ta może spowodować negatywne następstwa w życiu seksualnym człowieka ("SM" 122/93). Były jeszcze bardzo liczne komentarze w mediach nacechowane szyderstwem i cynizmem. Autorzy wyszydzani byli za to, że uczyli się swej wiedzy w Kościele. Jest rzeczą oczywistą, że nie wszystkim muszą podobać się sformułowania i ich autorzy. Lecz inne myślenie jest prawem wolnego człowieka. Dlaczego więc media obcinają głowy tym, którzy myślą inaczej? Aby przestali myśleć!

34 35

KREOWANIE ALITORYfETÓW

Dziedzina ta należy również do waźnych specjalności mediów. Żaden człowiek nie może "zaistnieć" w opinii publicznej, jeżeli nie pomogą mu media. Odkrycia naukowe, wynalazki techniczne, wspaniałe książki i cudowne obrazy mogą pozostać nieznane nikomu, jeżeli się o nich nie napisze i nie powie. Kreowanie autorytetów podobnie jak ich niszczenie to sprawa dość zakamuflowana. Biskup A. Lepa tak pisze o kreowaniu autorytetów: Propagandowa technika autorytetu jest stosowana o wiele częściej niź na ogót się wydaje. Wszystko jednak inscenizowane jest tam w otoczce sytuacji, które majd zawsze uwiarygodnić dany autorytet, a zwtaszcza deklaracje, które on wygłasza. Dlatego technika autorytetu bywa dość tntdna do wykrycia, co z kolei staje się warunkiem jej wielkiej skuteczności. Kreowanie autorytetów odbywa się na różne sposoby i okoliczności.

"RÓBTA, CO CHCETA"

Potrzebny był też szczególnie autorytet dla młodzieży, idol, którego młodzież lubi i shzcha, a dorośli szanują. Wybór padł na J. Owsiaka. Wszystkie media ogólnopolskie i lokalne zostały uruchomione. Pojawił się nie wiadomo skąd J. Owsiak, który sam o sobie powiedział w wywiadzie: na marginesie dodam, że jestem katolikiem. Był promotorem piosenki "ZChN już się zbliża" - skomponowanej na melodię pieśni kościelnej, żeby ją przy okazji wyszydzić. Aby uwiarygodnić swój "postępowy" sposób widzenia świata brał udział w koncercie 7.11.1993 r. w klubie,"Alcati-+z"a,przy placu Bankowym w Warszawie w finale akcji "Guma do majtek"* ("SM" 5.11.93).

"Róbta co chceta"... Trzeba stracić rozum i serce, aby młodzieży dać taką receptę. Z tej recepty bierze się: "bezhołowie", anarchia, "zadyma", AIDS i łzy matki, ojca, dziewczyny, chłopaka. A więc "Róbta co chceta". Kiedy byłam rzecznikiem MEN, napisał J.Owsiak prośbę, aby przysłać dla "Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy" adresy wszystkich

* Chodziło o promocję prezerwatyw (przyp. wydawcy)

36 37

kuratoriów, by uruchomić do swojej akcji wszystkie szkoły. Poprosiłam o przysłanie programu. W odpowiedzi przysłał czerwone serca. Kto nie da się złapać na serce? W jednej z parafii gnieźnieńskiej dziewczyny pogniewały się na księdza, że poprosił je o udział w imprezie dla starszych i chorych w dniu, w którym była impreza Orkiestry. Młodzież pogniewała się nie tylko z księdzem, lecz co gorzej - z rodzicami, o J. Owsiaka. Przy okazji akcji Orkiestry "dołożono" jeszcze Kościołowi i Jasnej Górze: Bo czemu Kościól nie robi tego, co Jurek robi za nich? Robi, i to od wieków, tylko media o tym mówić nie chcą! J.Owsiak miał właśnie pomóc w obalaniu autorytetu Kościoła, oczywiście nie sam! Paru częstochowskich dziennikarzy z "Gazety Wyborczej" i "Dziennik - 24 Godziny" miało znakomitą okazję, aby zamanifestować swój antyklerykalizm i nieskrywand niechęć do Kościoła. Tym razem zaatakowali Podprzeora klasztoru jasnogórskiego... Czyżby ten element owsiakowej akcji był również zręcznie wyreżyserowany? Telewizja przecież błyskawicznie to podchwyciła i jednoznacznie oceniła ("Gazeta Polska"2/26).

"PATOLOGIA JEST TAK BARWNA JAK KWIAT ORCHIDEI"

Na autorytet w dziedzinie dobroczynności i dobrego serca kreowany jest M. Kotański. Problem tego autorytetu budzi szczególny niepokój ze względu na jego wypowiedzi dotyczące moralności. "Niedziela" pokazuje jeden z jego kwiatków. Przeczytaliśmy ' ' wypowiedź p. M. Kotańskiego "Patologia jest barwna jak +ćwiat orchidei°: HNarkomani wcale mnie nie brzydzą. Właśnie w patologii widzę ogromny koloryt i głębi. Myślę, że tzw. normalne życie jest pełne obrzydliwości". Sądzimy, że p. Kotańskiemu naleźy się w tym przypadku nasza wdzięczność. Wyraził zwięźle pewną ideologię, którą się przemocą naszemu społeczeństwu wpiera. W czyim interesie? Zapewne tych, co ową patologię w różnych formach produkujd, czerpidc z tego zyski ("Niedziela" 4/94).

"EKSPERCI"

Metodą kreowania autorytetów można posłużyć się w inny sposób. "Znakomitą" osobistość przeciwstawia się innym, którzy w jakiś sposób pretendują do wiedzy, ale gdzie im do autorytetu. Np. wina - kara i dzieci. Najwyższym autorytetem jest Maria Łopatkowa. Obecna we wszystkich tego typu rozprawach i zdarzeniach. Jest ekspertem przeciw Markowi Jurkowi. Jest ekspertem w sporze ze Stanisławem Sławińskim - dyrektorem do spraw reformy w edukacji. Zdaniem S. Sławińskiego nawet pewna kara fizyczna może mieć wychowawcze działanie wobec dziecka. S. Sławiński - choć nie autorytet dla wielu, wytoczono przeciw niemu wszystkie autorytety obok p. M. łopatkowej. Są to: Erazm z Rotterdamu, Jan Jakub Rousseau, S. Konarski, H. Kołłątaj. I jeszcze "znany historyk" J. Tazbir. Powołuje się ten ostatni na autorytet Starego Testamentu, gdzie rodzice są uświadamiani, że często używane rózgi świadczą o ich miłości do dzieci. Według "znanego historyka" Księga Przypowieści głosi, że ty go wybyesz rózgd, a duszę jego z piekła wybawisz ("Głos Pomorza" 204/93). Księga Przypowieści nie istnieje. Autor zacytował Księgę Przysłów. Tekst jest jednak inny. Jest następujący: Nie kocha syna, kto rózgi żałuje, kto kocha go, w porę go skarci (Prz. 13,24). Autorom wyboru "cytatów" można zadedykować inny werset z Księgi Przysłów: Głupi nie lubi sil zastanawiać, Lecz tylko swe zdanie przedstawiać (Prz. 18,2).

Do metod kreowania należy tzw. "przeniesienie autorytetu". Ktoś jest uczonym, pisarzem czy poetą - nakłania się go do wypowiedzi na tematy zupełnie nie związane z jego profesją i kompetencjami. Znana jest powszechnie wypowiedź Cz. Miłosza na temat prawa do aborcji. Czesław Miłosz jest poetą. Nie jest więc autorytetem w dziedzinie medycyny czy etyki. Zastosowano wypróbowany "chwyt" przeniesionego autorytetu. Liczy się wtedy na bezmyślność odbiorców tej informacji. Skutek był oczywisty, nawet inne autorytety, w tym szczególnie polityczne, powoływały się na autorytet Cz. Miłosza. A jeżeli autorytety tak myślą, to co dopiero zwykły "szary człowiek"?

W kreowaniu autorytetów uruchamia się również technikę

38 39

wzmacniającą działanie. Jest więc przede wszystkim celowe i metodyczne ośmieszanie autorytetu przeciwnika. Do MEN przyszedł nowy minister. Trudno ustalić - świadomie czy nieświadomie - powiedział, że "nie będzie używał laski". Była to reakcja na wypowiedź ministra A. Stelmachowskiego. Wypowiedź była niezręczna czy ojcowska - można dyskutować. Prasa podchwyciła, bo się to bardzo podobało. Minister stał się autorytetem bez laski ("SM" 211/93).

AUTORYTETY POLITYCZNE

Wśród polityczńych autorytetów zostal wykreowany niejeden. Interesująca może być kreacja autorytetu J. Kuronia. Specjalista od urabiania publiczności. Fatwość wymowy, gesty współczucia dla emerytów i najuboższych dodały mu wiarygodności. Nic nie przeszkadzało, że często niewiele miał do powiedzenia poza pewną demagogią. Nic nie przeszkadzalo, że w nie najlepszej formie pokazywał się w telewizji i na konferencjach prasowych. Po prostu był autorytetem. 27.03.1994 roku media znów opowiedziały o rosnącej popularności polityka. Powtórzyły to również w dniu 17.06.1994 r. Widać - znów jest potrzebny taki autorytet.

Autorytety polityczne same nie powstają. Służą im media, które jawnie lub skrycie reprezentują tę samą grupę polityczną, jaka dysponuje (dziś na ogół raczę] w sposób dyskretny) tytułem prasowym. A więc UW ma najwięcej autorytetów, bo ma "Gazetę Wyborczą". O tych autorytetach mówi się ze szczególną atencją dodając do nazwiska tytuły profesorskie lub inne. Bo się przecież należy! Prof. Gererjnek, prof. Kuratowska, prof. Zieliński są na czele utytułówanych. Natomiast z wielką powściągliwością lub wcale media nie wymieniają tytułów ludzi prawicy, np. prof. A. Grześkowiak, prof. A. Stelmachowskiego, prof. Z. Flisowskiego. Na intelektualistę jest się "pasowanym". Samemu nie można zostać intelektualistą. "Pasowanie" należy do tych, którzy sterują opinią publiczną. Należy do mediów. Ci natomiast, którzy mają własne zdanie, którzy się wyłamują i co więcej, związani są z tzw. "wartościami" - tych spotyka cywilna śmierć! Te "pasowane" autorytety mówią o polskim

Ciemnogrodzie i nietolerancji. Samych siebie przedstawiają jako wzór tolerancji i europejskości. Nieszczęście polega na tym, że znaczna część społeczeństwa wierzy, że jedni są autorytetami bezspornymi, a inni nigdy nimi nie byli i nie będą. Ci, których media "pasowały" na autorytety, są to ludzie "o historycznych zasługach", wydają najlepsze gazety, rozumieją najlepiej świat. A inni, którzy "nie dorastają do poziomu", lub ośmielają się polemizować z autorytetem - biada im. Uruchamia się wtedy całe media, aby im zamknąć usta, ośmieszyć, zniszczyć, usunąć z zajmowanych miejsc czy stanowisk. Uruchamia się nawet ich własnych przyjaciół, czy ich rodziny przeciw nim. Ale czy człowiek może być autorytetem raz na zawsze? Czy autorytet nie weryfikuje się każdego dnia i przez każdy wybór, przez to co człowiek mówi i co robi?

40

Czy dziennikarz, który w tak mało odpowiedzialny sposób przygotował tak dramatyczny program, też jest wyznawcą "luzu"?

WOLNOŚĆ CZY PUŁAPKA?

ROZDZIAŁ 111

ltt,CEPTY NA ZYCtE

Seks, erotyzm, pornografia - to tematy szczególnie często pojawiające się we wszystkich mediach. Towarzyszy temu instruktaż i zachęta do stosowania środków antykoncepcyjnych oraz zachowań dewiacyjnych z pogwałceniem podstawowych wartości rodziny i rodzicielstwa. "Luz" - stał się obyczajem lansowanym przez media. Erotyzują życie: okładki pism, filmy, reklamy, muzyka, tańce, ubiory. "Luz" - w relacjach międzyludzkich, "luz" - w mowie, "luz" - w działaniu, "luz" - na ulicy, "luz" w szkole. "Daj se luz"! To hasło ma oddziaływać na podświadomość człowieka i być wezwaniem do bycia nowoczesnym i postępowym. Jest więc sposobem manipulacji człowiekiem.

Opowiadała mi koleżanka, która spędziła rok w Wielkiej Brytanii - jak zaszokowało ją pewnego dnia tzw. "luźne" zachowanie. SiedziałaC w. bardzo szacownym urzędzie rozmawiając o ważnych problemach informatycznych. W pewnym momencie gwałtowny trzask, wyleciały w pokoju drzwi. To dwaj mężczyźni na pełnym "luzie" wykopali drzwi.

A u nas? 26.02.94 "Wiadomości" pokazały jak chuligani w wieku kilku do kilkunastu łat obrzucają pociągi kamieniami, niszcząc pojazdy, raniąc ludzi. "Daj se luz". Dla kontrastu chyba telewizja pokazała dwóch bardzo przerażonych starszych panów, pasażera i kolejarza, którzy wyrażali słabo uargumentowany protest. Czy inni są na takim "luzie", że rozumieją takie ekscesy?

Pytanie to trzeba nagłośnić. Trzeba powtarzać je nieustannie. Dokąd prowadzi taka wolność?

Coraz częściej dyskutuje się nad wartościami, nad zasadami, nad strukturami - w imię wolności człowieka. Coraz cżęściej chrześcijanie dyskutują też nad imperatywem Dekalogu. Dyskutują, bo modny jest "luz" - a nie zasady. Czy ktoś jednak słyszał, że zwolennicy moralności laickiej dyskutują nad "Deklaracją praw człowieka"? Dokąd prowadzi etyka, która nie pochodzi znikąd? Kto stanowi wartości? Człowiek jest miard wszechrzeczy (o ile sra); jeśli ich nie ma - jest miarcl tego, że nie istnieją (Pitagoras). Współczesny człowiek chce być pitagorejczykiem, który określa miarę istnienia i nieistnienia, dobra i zła. Wolność czy pułapka?

"LUZ" WZGL+DEM ŻYCIA - "PRO CHOICE"

Media manipulują przede wszystkim problematyką fundamentalną dotyczącą życia. Wartość życia jest relatywna. Z jednej strony nie ma ochrony życia poczętego, z drugiej jest głośne domaganie się zniesienia kary śmierci dla przestępców. Piszą o tym wszystkie gazety. A co jeszcze bardziej podkreśla r2eczywistość, to podawanie "jednym tchem" i często w tych samych transmisjach apelu o ratowanie środowiska naturalnego i prawną ochronę zwierząt, występując przeciw prawnej ochronie człowieka. Ma to być otwarciem drzwi do Europy. Manipulowanie w tym temacie dotyczy także praktyki powoływania się na badania opinii publicznęj, które niemal zawsze są negatywne wobec projektu ustawy o ochronie życia poczętego. Jeżeli tylu jest przeciwko, to czy ty możesz być "za" - na jakiej żyjesz planecie? O problemach życia nie dyskutuje się merytorycznie, lecz w klimacie sensacji. Szczególnych emocji "niemerytorycznych" nabiera pytanie - od kiedy człowiek staje się

42 43

człowiekiem? W tej materii wszystkie chwyty manipulacyjne są dozwolone. "Trybuna"- np. obiecuje nagrodę Nobla w dziedzinie filozofii temu, kto jednoznacznie rozstrzygnie czy zapłodniona komórka to już człowiek (110/90).

Jeżeli nawet podaje się argumenty merytoryczne, to skonstruowane są tak, aby obudzić wątpliwość widza czy słuchacza. A może "Trybunie" warto przydzielić Nobla za rozległą wiedzę o tym czym jest genetyka, fizjologia, filozofia! Przelicytowało "Trybunę" radio. W dniu 17. 11. 93 w audycji "Zapraszamy do Trójki" podano, że kryterium człowieczeństwa może być możliwość adopcji. Jeżeli nie można adoptować, to nie można mówić, że człowiek jest człowiekiem.

W mediach często zamiast argumentów merytorycznych podaje się tzw. argumenty logiczne: "Każda kobieta ma prawo rozporządzania własnym ciałem". Czyż nie brzmi to logicznie? Czy jednak kobieta nie powinna rozporządzać swoim ciałem zanim zdecyduje się na zabicie dziecka nie narodzonego? Poza tym "własne ciało" to prawda, ale żyje w nim drugi człowiek. Lub: "Nikt nie powinien narzucać innym swojej religijnej moralności", jest to prawda chrześcijańska a zarazem ludzka i demokratyczna. 'Ij+lko, że nie religia dokonała odkrycia kiedy zaczyna się życie, lecz genetyka.

W artykule ks. Marka Chmielewskiego ("ład", styczeń 1994) czytamy: Unikając argumentacji merytorycznej prasa najczęściej ucieka sig do silnego oddziaływania na sferę emocjonaLno - wolitywncf. Czyni to na wiele sposobów, którym nie można odmówić psychologicznego profesjonalizmu. Już same tytuły mają charakter opiniotwórczy, nie mówiqc o treści artykułów, zazwyczaj wyolbrzymiajdcych+ re+tn+kcyjny charakter przygotowywanej ustawy, jakby wymieszonej przeciwko kobietom. Ocenia się ją więc jako wyraz zacofania Polski, toteż jedynym słusznym wt+'ściem z tej sytuacji jakd stwarza niepożądana cidża jest aborcja za granicą, do czego skwapliwie namawia między innymi "Trybuna° (I. Konarska "Piszę do pani bo mi żal", 77/90). Bardzo interesującym wydaje się odkrycie, że te lekcje o aborcji za granicą "Trybuna" pobierała już dawno na Zachodzie (Aborcja polikliniczna kobiet belgijskich w Holandii - "Bevolinking en Gezin", 2/ 1978).

W rok po ustawie "O planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży" Polska Federacja Ruchów Obrony Życia w dniu 25 maja 1994 r. zwołała konferencję prasową, na której zostały przedstawione raporty Ministerstw Zdrowia, Sprawiedliwości i Edukacji odnośnie realizacji ustawy. Z raportów wynika, że liczba aborcji zmalała w skali kraju do 777, z czego 736 z powodu zagrożenia życia lub zdrowia matki, 36 z powodu ciężkiego uszkodzenia dziecka. Dr J. Umiastowski - przewodniczący Komisji Etyki Lekarskiej stwierdził, że z raportu nie wynika, by wzrosła liczba powikłań aborcyjnych, co jest pośrednim dowodem, że tzw. "podziemie aborcyjne" i turystyka w tym celu nie mają dużej skali. Stwierdzono jeden przypadek zgonu kobiety po nielegalnie dokonanej aborcji; w poprzednich latach, gdy obowiązywało inne prawo, takich sytuacji było więcej. ("Głos dla życia", 2/ 12 1994).

Polska prasa o tym pisze bardzo niewiele. Wychwytuje natomiast najdrobniejsze sensacje dotyczące tej problematyki. I tak 29 lipca "Wiadomości" telewizyjne o godz. 19.30 podały sensacyjną informację, że gdzieś na świecie jakiś mężczyzna, fanatyk, zastrzelił czekających na dokonanie aborcji.

Odnośnie restrykcyjnego charakteru projektu ustawy aborcyjnej A. Jędrzejczyk stwierdza na łamach "Gazety Wyborczej": Bardziej skuteczne okazuje się takie prawo, które pozwala, niż takie, które zabrania ("Życie ma swoje prawa" "GW' 71/90). Teoria "owocu zakazanego", który lepiej smakuje - jest częstym sposobem manipulowania na temat prawa i etyki. Czy może idąc drogą tego rozumowania warto stworzyć prawa, które pozwalają na kradzież, przemoc czy zabójstwo nie narodzonych?

We wrześniu odbędzie się w Kairze konferencja demograficzna. Projekt dokumentu przygotowanego na tę konferencję jest kontrowersyjny i groźny z powodu metod tzw. polityki populacyjnej. Do metod tych należą aborcja, antykoncepcja, sterylizacja.

Polskie media zachowują jakby zmowę milczenia wokół tęj konferencji. Dlaczego? Minęła połowa sierpnia i do tej pory nic się nie pisze i nie mówi o składzie polskiej delegacji na konferencję. Nie informuje się też o stanowisku polskiej delegacji wobec projektu kairskiego. Dlaczego media przestały być dociekliwe?

44 45

Dlaczego media razem z parlamentem nagłaśniały i oklaskiwały nowelizację ustawy o aborcji, a tutaj milczą, dlaczego?

"LUZ" JAI(O PROPOZYCJA DLA DZIECI

"Seks? Ojej, co to jest?" - Broszura, komiks, którą Francuskie Stowarzyszenie na Rzecz Planowania Rodziny ofiarowało polskim dzieciom. Media usiłowały zrobić z tego lekturę szkolną. Oto niektóre hasła edukacji dla dzieci: Masturbacja nie jest chorobd, ani zboczeniem seksualnym. Niektórzy jq uprawiają niezależnie od wieku, inni nie. Jedni sami, jedni z partnerem. Można się cieszyć własnym ciałem, czemu. nie? (...) Nieważne upojenie, wystarczy pragnienief Słuchaj, mała, chyba juź czas? (...) Biorąc pigułki nie należy palić papierosów (...) Prezen,uatywa jest j e d y n y m środkiem przeznaczonym dla chłopca, który nie chce jeszcze zostać ojcem.

We wstępie "znany seksuolog" podnosi zalety tej publikacji, francuski wdzięk, poczucie humoru, bez śmiertelnej powagi a nawet z lekkim przymrużeniem oka. A w komiksie brak choćby podstawowej wiedzy z psychologii rozwojowej. Natomiast nie brak w nim agresji wobec rodziców i wychowawców. Autorzy zadbali także o to, aby poprzez manipulację komiksem i słowem

"dołożyć' Kościołowi: kurs tańca erotycznego jako przeciwstawienie spotkania z ks. Markiem z "Opus Dei", który jest "pedał". Walka o to, aby komiks nie stał się lekturą szkolną była

wojną z mediami i ich mocodawcami. Prowadzili ją rodzice i Ministerstwo Edukacji. Interesujący jest cel wydawniczy tej lektury: EST Ą VENIR - chce przynieść konkretna, solidarną pomoc dokładnie adpowiadajdcd potrzebom społeczeństwa obywatelskiego krajów Europy środkowa-wschodniej. Działania naszego stowarzyszenia są długofalowe i maja. na celu skuteczne wsparcie tych odłamów spoteczeństwa obywatelskiego, które są gwarantami demokratyzacji całego społeczeństwa. To należy przeczytać kilka razy, aby dobrże zrozumieć - co znaczy wejście do Europy, kto je gwarantuje, kto je wspiera. Wszystkie kolorowe pisma młodzieżowe służą tym samym celom i mają to samo zaplecze. Norma i patologia w nich nie istnieją. Sugeruje się raczej, że norma jest zjawiskiem patologicznym.

"AIDS i TY"

W tę akcję zaangażowały się wszystkie "znane autorytety" mocno wspierane przez media ogólnopolskie i lokalne. Temat przyszedł z importu. W Holandii w 1984 roku zaczęło się darmowe rozdawanie strzykawek i substytutu heroiny pozwalającego rozładować głód narkotyczny. W Szwecji dwunastolatkom rozdąje się w szkole prezerwatywy, by bronić przed wirusem HIV. W Ameryce podobnie. A przyczynił się do tego ich własny wynalazek domów męskiej prostytucji. Ponadto haitańska medycyna ludowa, w której notorycznie używa się tej samej igły dla wielu pacjentów. Wystarczyło, żeby epidemia HIV objęła cały kraj. W Paryżu co trzeci młody mężczyzna umiera na AIDS. A Francuzi są też demokratyczni i postępowi, bo dwudziestotrzymetrowej wysokości prezerwatywa była wystawiona w Paryżu jako symbol ochrony przed HIV. Polskie media odnotowały to z największą aprobatą. My też otrzymaliśmy "szczególną pomoc" w tej sprawie z Wielkiej Brytanii. Zaczęło się w czerwcu 1993 roku. Wydana przez PWN i Brytyjskie Towarzystwo Lekarskie broszura "AIDS i Ty" - jest jedną z najbardziej kontrowersyjnych publikacji w ciągu ostatnich kilku lat. Brytyjskie Towarzystwo Lekarskie dopisało klauzulę, że jest to ksiąźka przeznaczona dla lekarzy i wychowawców. Polskie Wydawnictwo, któremu patronowało Ministerstwo Zdrowia, opuściło to zastrzeżenie.

MEN nie wyraziło zgody na wprowadzenie tej broszury do szkół, co wywołało protesty niektórych "autorytetów od seksuologii". Szalały też media w walce z Ciemnogrodem z MEN. Wiceminister zdrowia nazwał tę postawę MEN szczytem kołtuństwa -- co skwapliwie powtarzały radio i telewizja. Wiceminister edukacji K. Marcinkiewicz, który był wyrazicielem opinii MEN w sprawie broszury, jest tępiony do dziś. Niewątpliwie z tego powodu "Polityka" przypisała mu nawet jakąś nierównowagę seksualną.

Broszura "AIDS i 'I+" jest brutalnym instruktażem dotyczącym technik seksualnych. Zarówno treść, jak i forma nie mają nic wspólnego z życiem seksualnym normalnego człowieka. Nie ma też żadnego związku z prawdą o ludzkiej płciowości i odpowiedzialności.

46 47

Co sądzą o tym zwolennicy tego typu edukacji?

Z. Kuratowska: Uwaźam broszurę za bardzo wartościową i godnd polecenia dla szkól ponadpodstawowych, jak i ostatnich klas szkoty podstawowej.

Z. Lew Starowicz: Broszura ta nie może być przekazywana młodzieźy bez przygotowania. Zawiera pewne informacje, które mogą być dla młodzieży wstrząsem. Dla młodego człowieka majdcego romantyczne wyobrażenie o miłości informacja, że do stosunku oralnego należy zakładać prezerwatywę, może być szokujaca.

M. Kozakiewicz: Ministerstwo wystcipiło w osobliwej roli cenzora. Argument, że jest to podręcznik, który musi być przez MEN zatwierdzony, jest argumentem kłamliwym. Podręcznik jest ksicLiką przeznaczoną do nauczania konkretnego przedmiotu, nie ma takiego przedmiotu, jak AIDS. O tym, czy tę broszurę polecić uczniom czy nie, powinien decydować nauczyciel. Ja osobiście uważam, źe nie tna w niej nic gorszdcego. Praktyka młodzieży wynikajc;ca z niewiedzy może być znacznie gorsza.

O merytorycznych uwagach dotyczących oświaty i podręczników trudno z profesorem dyskutować. Jeżeli nie ma przedmiotu, książka nie musi być polecana. Dla uzupełnienia jednak informacji o oddziaływaniu byłego marszałka Sejmu warto wiedzieć o jego "prywatnym" zaangażowaniu w tę tematykę: Seks to sprawa prywatna - przekonywał prof. M. Kozakiewicz -ale bawimy się teraz razem, likwidujemy kulturowe tabu, mówimy o tym, bo zabawa i rzeczowa rozmowa wyzwala nas od Lęku. ("Bzykanie w Alcatraz" - Beata Prasałek, "SM" 16.11.93)

Prof. A. ylaczewski - twórca Podyplomowego Studium Edukacji Seksualni'j: Nie można mówić, że jest to ksiqżka dla nauczycieli i lekaizy. To jest dla nauczycieli i lekarzy obraźliwe. Ta ksidżeczka jest prymitywn0. zawiera informacje podstawowe. Nadaje sig do zawodówek. I to jest jej ogromnd zaletą. Na pewno nikomu nie może zaszkodzić i nie sądzę, aby ktokolwiek mógł przeżyć szok z powodu jej gorszącej treści. Jeden z głównych stawianych jej zarzutów dotyczqcych szokujących praktyk seksualnych, które są w niej opisane. To naprawdę nie jest tak, że młodzi Ludzie przeczytajq, że H tak można° i natychmiast zaczną tę możliwość testować.

48 49

Co sądzą o tym zwolennicy tego typu edukacji?

Z. Kuratowska: Uwaźam broszurę za bardzo wartościową i godnd polecenia dla szkół ponadpodstawowych, jak i ostatnich klas szkoty podstawowej.

Z. Lew Starowicz: Broszura ta nie może być przekazywana młodzieży bez przygotowania. Zawiera pewne informacje, które mogą być dla młodzieży wstrząsem. Dla młodego człowieka majdcego romantyczne wyobrażenie o miłości informacja, że do stosunku oralnego należy zakładać prezerwatywę, może być szokujdca.

M. Kozakiewicz: Ministerstwo wystapiło w osobliwej roli cenzora. Argument, że jest to podręcznik, który musi być przez MEN zatwierdzony, jest argumentem kłamliwym. Podręcznik jest ksidiką przeznaczoną do nauczania konkretnego przedmiotu, nie ma takiego przedmiotu, jak AIDS. O tym, czy tę broszurę polecić uczniom czy nie, powinien decydować naurzycieL Ja osobiście uważam, że nie rna w niej nic gorszdcego. Praktyka młodzieży wynikajc;ca z niewiedzy może być znacznie gorsza.

O merytorycznych uwagach dotyczących oświaty i podręczników trudno z profesorem dyskutować. Jeżeli nie ma przedmiotu, książka nie musi być polecana. Dla uzupełnienia jednak informacji o oddziaływaniu byłego marszałka Sejmu warto wiedzieć o jego "prywatnym" zaangażowaniu w tę tematykę: Seks to sprawa prywatna - przekonywał prof. M. Kozakiewicz -ale bawimy się teraz razem, likwidujemy kulturowe tabu, mówimy o tym, bo zabawa i rzeczowa rozmowa wyzwala nas od Lęku. ("Bzykanie w Alcatraz" - Beata Prasałek, "SM" 16.11.93)

Prof. A. +.Iaczewski - twórca Podyplomowego Studium Edukacji Seksualnej: Nie można mówić, że jest to ksiqżka dla nauczycieli i lekaizy. To jest dla nauczycieli i lekarzy obraźliwe. Ta ksidżeczka jest prymitywn0. zawiera informacje podstawowe. Nadaje sig do zawodówek. I to jest jej ogromnd zaletą. Na pewno nikomu nie może zaszkodzić i nie sądzę, aby ktokolwiek mógł przeżyć szok z powodu jej gorszącej treści. Jeden z głównych stawianych jej zarzutów dotyczqcych szokujących praktyk seksualnych, które są w niej opisane. To naprawdę nie jest tak, że młodzi Ludzie przeczytajq, że H tak można° i natychmiast zaczną tę możliwość testować.

,.

+/ v i

+' + sex' n `+'

48 49

(Wszystkie wypowiedzi przytaczam za "Przeglądem Tygodniowym" 30/93, zebrała Agnieszka Wołk-faniewska)

Wydaje się, że twórcy Podyplomowego Studium Edukacji Seksualnej nie można darować pewnych sformułowań. Otóż fakt, że nauczyciele i lekarze powinni się obrazić, iż nie posiadają informacji szczegółowych o technikach i zboczeniach seksualnych można pozostawić bez komentarza, choć jest to zastanawiające. Obrazić się za wypowiedź prof. A. Jaczewskiego natomiast powinni nauczyciele i uczniowie zawodówek, że zaleca im się "wiedzę prymitywną". W innym miejscu mówi A. Jaczewski, że w ramach studiów dla nauczycieli zamierzamy także organizować spotkania "towarzysko-kominkowe" z Ludźmi, którzy mają coś ciekawego do powiedzenia o sprawach seksu. W planach jest spotkanie z członkami grupy rLambda" ("GW" 165/93, A. Nowakowska - "Seks uniwersytecki"). Grupy "Lambda" są to homoseksualiści.

Na instruktaż wobec szkoły zawziął się również "Monar". W rozprowadzaniu książek było wiele taniej i słabej demagogii: Kto się nie boi ksicłżki na indeksie, ten dostanie ją za darmo! Kto nie weźmie ten jest skończonym koltunem. Szybko, szybko, już po mnie idą, zaraz mnie zwiną - krzyczał M. Kotański podpisujqcy wczoraj na Starówce ksidżkę "AIDS i Ty"a dla 15-latka ksidżka dobra będzie? Bo mam wnuczka troszczy sig starsza pani. Dobra, w sam raz. Bierzcie, chowajcie, nie pokazujcie, że macie, bo was przymkną. ("GW" 19.07.93, Magda Szczypiorska).

Inny współpracownik M. Kotańskiego z Opola powiedział: Jeżeli ksidżka nie zostanie zakwal'fikowana do wykorzystania przez uczniów, tó polscy monarowcy "będd ją rozprowadzać na własną rękę. Także przed szkotami°. ("Trybuna Opolska" 80/93). Rozprowadzali przed szkołami nie tylko w Opolu.

W sprawie tak ważnęj, jak AIDS telewizja nie mogła pozostać w tyle. Przodowały "Wiadomości".

W dniu 7.07.93 r. "Wiadomości" przedstawiły program propagujący tzw. "edukację seksualną" sprowadzoną do instrukcji używania prezerwatyw i publicznej reklamy środków antykoncepcyjnych. Udział w tym programie miała uczennica szkoły medycznej. Matka tej dziewczyny w stanie nąjwyższego

zdenerwowania przyszła zaprotestować do nauczycielki, że nie zgadza się na deprawację dziecka.

W dniu 8.07.93 r. "Wiadomości" podały zmanipulowaną do jednego zdania, wyciętą z kontekstu wypowiedź rzecznika MEN, dając jednocześnie szeroką możliwość dla wszelkich wypowiedzi ludzi "przypadkowych" z ulicy.

W tym samym dniu w audycji "Kariery-Bariery" wystąpił Z. Lew Starowicz, główny ekspert od patologii seksualnej (będący ekspertem Ministerstwa Zdrowia). Drugim "ekspertem" była Anastazja P. - Marzena Domaros - oszustka, autorka brukowców i p. A. Bober (kiedyś ekspert od programów gospodarczych). W audycji brała udział także młodzież. W audycji niszczono podstawowe normy etyki seksualnej. Było wiele inwektyw i wypowiedzi ośmieszających MEN. Przekazano informację o jakiejś rzekomej instrukcji ministerstwa dotyczącej Zachowań kokieteryjnych dziewcząt. Prowadzący audycję Z. Lew Starowicz stwierdził, co jest jego tezą, że problemy seksu należy traktować "filuternie". Tymczasem temat ten dotyczy początku człowieka lub jego śmierci - w przypadku AIDS. Warto też zauważyć, że przy pomocy problemu AIDS próbuje się przedstawić fałszywy obraz Polski i udowodnić ksenofobię i kołtuństwo Polaków ("Mówiąc po polsku o seksie" - komentarz "Newsweek" - "SM" 131/93). Liczne telefony do MEN od dziennikarzy z różnych miast Europy i ich relacje były tego ewidentnym dowodem. Komu na tym zależy?

"SAMI SOBIE"

Program na pierwszy rzut oka pozytywny. Młodzież chce pomóc młodzieży. Tylko w czym i kto za tym stoi? Młodzież ze szkół medycznych pod przewodnictwem pielęgniarki Iwony Mackiewicz zorganizowała ten ruch. Ruchowi patronuje Z. Lew Starowicz i Z. Hałat - ówczesny minister zdrowia, i oczywiście media.

Cele ruchu są następujące:

1. Zapobieganie AIDS i innym chorobom przenoszonym drogą płciową.

2. Zapobieganie nie chcianej ciąży młodych kobiet.

50 51

Miał to być najpierw program doraźny, wakacyjny, od 10 lipca do 30 września. Ogłoszony przez prasę, radio i telewizję. Odbywały się spotkania z młodymi ludźmi przebywającymi na wakacjach. Instruktorki posługiwały się informacją słowną, wręczając materiały drukowane i prezerwatywy. Według telewizyjnej i radiowej relacji ruch "Sami sobie" w czasie akcji letniej rozdał młodzieży 36 tysięcy prezerwatyw i 100 tys. innych środków antykoncepcyjnych. Terenem działań ruchu były obozy, campingi, dyskoteki, koncerty, mecze i oczywiście szkoły podstawowe i średnie. Manipulacja szczególna. Młodzieź odpoczywa, brak kontaktu z rodzicami, możliwość bycia na "fali" i jeszcze okazja bycia "gwiazdą" w telewizji. Byłam niejednokrotnie świadkiem, z jakim przejęciem biorą udział w wywiadach nie tylko uczniowie, ale i nauczyciele. Są, zaistnieli w mediach! Wielu spośród młodzieży nie podjęłoby współżycia płciowego, gdyby nie zostali zachęceni i wyposażeni w "pewne" środki gwarantujące "bezpieczny seks". Liderzy Ruchu prowadzili swoje akcje poza wiedzą i zgodą rodziców, konfliktując tym samym rodziców z dziećmi. Ruch koncentruje się na zapobieganiu nie chcianej cidży, przemocy seksualnej ora2 na promocji bezpiecznych zachowań w życiu seksualnym. - Ma to być działalność oświaty zdrowotnęj. Ruch współpracuje z 65 szkołami. ("Głos Wybrzeża" 156/93, "Minister zaleca wstrzemięźliwość").

Kto za tym stał? Oczywiście - prezerwatywa, czyli ci, którzy na cudzej głupocie i deprawacji robią pieniądze. W artykule Luizy Kowalskiej "Prezerwatywy wsadzę do automató+i' (należy zwrócić uwagę na język używany w tytule) czytamy: Czekamy tylko na denominację złotówki. Jesteśmy przygotowani, by wprowadzić +cfutpmaty już jesienią - poinformował Emil Dziwota, prezes krakowskiego "Unimilu". "Unimil" zamierza wyprodukować w tym roku co najmniej 300 milionów kondomów, z czego 26 milionów chce rozprowadzić w Polsce. Firana proponuje 30 rodzajów prezerwatyw. - Odstąpiliśmy tylko od produkcji prezerwatyw koszernych. Mamy już takie piwo, wódkę a nawet wodę mineraLnd, więc prezerwatywy wybiliśmy sobie z głowy mówi Dziwota ("ŻW",159/93). Wielka szkoda! "Unimil" zastanawia się, czy automaty sprowadzić z Niemiec (koszt około 1 tysicica marek), czy z Korei (425 marek). Być może będzie

w nich można, oprócz prezerwatyw, kupić też soki owocowe i tampony. Nie postawimy ich na ulicach, bo byłoby to samobójstwo. Polacy potraficl oszukać automat nawet za pomocą guzika powiedział Dziwota. Nie sadzę, że też uda się nam postawić je w szkołach ("ŻW", 159/93). I piękne zdjęcie wiceministra Z. Hałata, który prezentuje wartość prezerwatywy!

Oczywiście rozpoczęły się próby wejścia do szkół z automatami z prezerwatywą. Dziesiątki telefonów do MEN w tej sprawie przez całe wakacje i na początku roku szkolnego. Telefony byty od firm i od wesołych dziennikarzy, którzy kolejny raz próbowali ocenić szczególne zacofanie resortu, niektórych kuratoriów i dyrektorów szkół. ("SM" 133/93)

E. Dziwota - dyrektor "Unimilu" - twierdzi, że być bankrutem tracąc zyski na prezerwatywie - to samobójstwo. MEN nie chciało dać dzieciom i młodzieży prezerwatyw, bo one też w pewnym sensie są środkiem samobójczym dla dorastających. Komuś zależy na tym, ażeby wychować monotematycznie. Komuś zależy, aby młodych "ubezwłasnowolnić". Seks ma taką ubezwłasnowolniającą moc, bo jest popędem silnym. I wtedy pojawia się problem antykoncepcji, bo człowiek "nie może" się powstrzymać - "musi".

"Postępowi" naukowcy nie zrezygnowali jednak z walki o postęp cywilizacyjny. Piszą w imieniu Polskiego Towarzystwa Naukowego: W związku z szerzeniem się tych zakażeń głównie drogd płciowa., do zmniejszenia ich częstotliwości prowadzi monogamiczny model relacji seksualnej. Jednakże popularyzacja tego modelu seksualnego, jak uczy doświadczenie, daje ograniczone wyniki'. ("ŻW' 14.02.94) Czy naprawdę jest z nami aż tak tragicznie? Czy są to tylko własne doświadczenia liderów postępu?

"KSIĄŻECZKI Z BIBLIOTECZKI" (tytuł z "Gazety Wyborczej")

Czy wobec narastających problemów erotyczno-seksualnych wśród młodzieży MEN nie miał nic do powiedzenia uczniom? Ministerstwo Edukacji Narodowej ma propozycję dla młodzieży. Dotyczy ona integralnego wychowania człowieka, wychowania

52 53

prorodzinnego. Jak zareagowały media? Już same tytuły z gazet mogłyby dać ocenę propozycji MEN przez media: "O antykoncepcji w szkole - najlepiej szklanka wody" - Joanna Kadej Krzyczkowska ("SM" 133/93), "Za wiedzą księdza biskupa prezerwatywa na uszy" - Antoni Fedyk ("Trybuna" 203/93), "Całkowanie seksu" - Jędrnej Litewski ("Głos Pomorza" 248/93), "Seks na geografii" - Beata Pawłowicz ("Słowo Polskie" 209/93), "MEN - myśli o uczennicach w ciąży" - podpisane "ike" ("Dziennik Szczeciński" 206/93). To tylko bardzo wąski wycinek rzeczywistości całego przekazu w walce z programem MEN. W tej dyskusji widać, że nie jest to walka z programem MEN na argumenty. Jest to po prostu walka z człowiekiem obliczona na ośmieszenie go, zmanipulowanie i zniszczenie. Przytaczam jeden z fragmentów tzw. polemiki: Niektóre sformułowania rprogramu' wywotujd zapewnie nle zamierzony, choć nieodparcie komiczny efekt. Dotyczy to np. "zasad życia seksualnego° skojarzenie z zasadami ruchu drogowego - nasuwa się samo. Podobnie uśmiech wywotuje passus o wycieczkach, na których to także wychowawca realizować ma ntę tematykę°. Pamiętam z lat szkolnych nasze dwie wycieczki, a szczególnie tę drugą w klasie maturalnej. Oj, realizowało sig "tę tematykę°, realizowało. Prawie przez cały czas trwania wycieczki. Żaden z jej uczestników nie dopuściłby jednak i wtedy, i dziś myśli, że pomagaj w rtym° miałby nam wychowawca ("Całkowanie seksu", Jędrnej Litewski, "Głos Pomorza" 248/93). Nie ma tu mowy o kulturze przekazu, ani o tolerancji, o której tak wiele mówią propagatorzy nowej moralności. Owszem, ma być tolerancja, ale nie dla inaczej myślących, lecz dla "inności seksualnych". Mediom wtórują (według+'ich relacji) również ludzie odpowiedzialni za wychowanie. I tak- kuratorium wrocławskie - nie zgadza się z prorodzinnym projektem MEN. Dlaczego? Zbyt mało miejsca poświęca kształceniu tolerancji dla inności. (...) Program MEN został opracowany w czasie, gdy na zachodzie świata zalegalizowano małżeństwa homoseksualistów (w tym przypadku ciężko jest przekazać informacje o prokreacyjnym charakterze takiej rodziny). A może prokreacja nie należy do zadań rodziny? Pominięte może zostać całe spektrum życia - ujęte w literaturze pięknej lub faktach z życia zwierzqt - które nie będą sprzyjać

propagowanym przez program wartościom. Co ma na myśli kuratorium wrocławskie? Trudno zgadnąć.

Niepokój jednak rośnie o tyle, że argumenty p. wicekurator godzą w podstawy relacji międzyludzkich. W artykule czytamy dalej: Również nauczyciele wychowania fizycznego będd mieli kłopot chcąc przekazać młodym ludziom, że wspótzawodnictwo w zawodach sportowych i szacunek dla starszych może iść w parze. Tak? Czy nie?

W opinii psychologów ujawnianie dzieciom sekretów życia intymnego nie wpływa negatywnie na ich rozwój emocjonalny, a jedynie przełamuje kulturowe tabu, które staje sig często przyczyna rozpadu zwidzków między ludźmi - stwierdza Jolanta Ferez ("Seks na geografii" B. Pawłowicz",Słowo Polskie" 209/93). Powstaje tylko pytanie, czy pani wicekurator naprawdę to wszystko powiedziała? Czy i ile powiedziała w jej imieniu gazeta?

Jak zawsze, z pomocą dla wylansowania określonych tematów przychodzą też ankiety CBOS. Co mówią? Lekcji o seksie domaga się 54 proc. Zdecydowanie "nie" - mówi 32 proc. "Gazeta Poznańska" porównuje te procenty z zainteresowaniem uczniów religią w szkole. Stwierdza, że przedmiot "seks" nie został wprowadzony do szkół w rezultacie wrogiej postawy Kościoła ("Gazeta Poznańska" 119/93). Trudno nie postawić pytania czy "Gazeta Poznańska" nie wie, że o programach szkolnych nie decyduje Kościół? O programach szkolnych decyduje MEN zobowiązane do ścisłego przestrzegania praw rodziców do wychowania - zagwarantowanych w ustawodawstwie polskim oraz w konwencjach międzynarodowych ratyfikowanych przez Polskę. Deklaracja Rzeczpospolitej Polskiej złożona pod "Konwencją o prawach dziecka" jest następująca: Rzeczpospolita Polska uważa, źe poradnictwo dla rodziców oraz wychowanie w zakresie planowania rodziny powinno pozostać w zgodzie z zasadami moralnymi.

Co o programach wychowania seksualnego mówią niektóre media na Zachodzie? Dr Wande Franz psycholog, profesor Uniwersytetu West Virginia jest zdania, że programy szkolne edukacji seksualnej w Stanach Zjednoczonych wychodziły z fałszywych przesłanek psychologicznych. Dawały wiedzę, lecz bez elementów wartościujących. Przedstawiały tylko fakty.

54 55

Silny akcent był położony na wolność wyboru dokonywanego przez samych nastolatków. Świadczy to o ignorancji w zakresie psychologii rozwojowej. Nastolatek nie jest w stanie poprawnie zanalizować i zinterpretować informacji. Zasadnicze błędy programowe pomnażane przez lekceważący stosunek do wartości tradycyjnych i religijnych zachęciły do szerokiej aktywności seksualnej. ("Ostrożnie z programami wychowania seksualnego." Oprac. H. Krucuk, "Słowo" 92/1993)

W Polsce - jak ostatnio informują media - powstała "Fundacja Playboya". Jęj zadania to szerzenie wiedzy seksualnej w szkołach, propagowanie "bezpiecznego seksu", wspieranie otwartego mówienia o seksie. Radę Fundacji tworzą: M. Kozakiewicz (prezes), Z. Kuratowska, O. Lipińska, St. Podlewski, J. Santorski, B. Milewska.

PORNOGRAFIA BEZ OGRANICZEŃ?

Na roboczym sympozjum zorganizowanym przez Polski Komitet Międzynarodowej Unii Organizacji Rodzinnych dr E. Malkiewicz mówiła o problematyce rodzinnej w mediach w Czechach. Były to jej własne doświadczenia zebrane podczas pobytu w Czechach. Stwierdziła, że program pornografii w tamtejszych mediach jest znikomy. Nie widać pornografii w kioskach, w telewizji, w filmach. Uczestnicy byli zdziwieni. Do Czech też przecież wchodzi Zachód, ale jak widać innymi drzwiami. A u nas, można mówić o zalewie pornograficznym. Dlaczego? Trzeba rozbić niektóre wartości tradycyjne i religijne, których nie zdołał zniszczyć komunizm. Trzeba uderzyć całym arsenałem środk+w propagandowych. Zniszczyć świadomość i postawy rodzinne; tradycyjne, katolickie. Rozmiękczyć, zaproponować luksus lub "luz". Jeśli kogoś nie stać na luksus, niech wybierze "luz". To też oferta na postęp. Coś się od życia należy! Na pewno jest to także test, na ile jesteśmy podatni na "nowe horyzonty" życia. Do niedawna tylko kolorowe pisma "z importu" (choć u nas wydawane) miały oblicze pornograficzne. Obecnie pornografią "wabią" nie tylko uliczne afisze - których barwy krzyczą, ranią oczy i umysły; i nie tylko szmatławce gazetowe. Nagłośniają pornografię i czynią ją swoją wszystkie niemal

gazety. Wśród gazet codziennych przoduje "Sztandar Młodych". W "Sztandarze Młodych" dwa razy w tygodniu zamieszcza się Sexbutik - czyli erotyczny przegląd prasy. Raz w tygodniu Sexbook, czyli fragmenty książek pornograficznych. "Dobrego" miejsca nie można odmówić także "Gazecie Wyborczej". Jej "szczytowym" osiągnięciem była publikacja M. Szczygła "Onanizm polski" (17.07.93) Artykuł ten uwłacza godności człowieka, kulturze i "Gazecie". Do tego "osiągnięcia" "Gazeta" przygotowywała się przez liczne publikacje niemal od początku swego istnienia. Już w 1990 roku przekonywała czytelników, że seks także w wydaniu pornograficznym ma dobroczynne działanie. Wpływa pozytywnie również na osobowy rozwój młodego człowieka. Literatura okazać się moźe pomocna, wstrząśnie twoją biernościcł, roztoczy nowe horyzonty. Jednoznaczność ifcnalżzm dobre są w koszarach, a my zdążamy przecież do Europy. Idź zatem do księgarni i kup coś z katalogów, jakie ci polecam ("Odwrót od momentów", Mirosław Ratajczak, "Gazeta Wyborcza" 276/93). Takie stanowisko potwierdza Ernest Skalski - piszący kiedyś na łamach czasopism katolickich: Spora grupa seksuologów uważa, ie pornogra, fia jest w wielu przypadkach pożyteczna. Bo instruuje co poniektórych i wzbogaca ich życie erotyczne, do czego każdy ma prawo. ("Gazeta Wyborcza" 57/1991). Trzeba przyznać, że jest to "niezaprzeczalne" prawo do demokracji, które wraz z nią zostało podarowane polskiemu społeczeństwu. Odnotować można, niestety, że dobrą opinię o pornografii przekazują również tzw. "katolicy postępowi". Pisze Jan 'I+Zrnau: Nie byłoby problemu pornografii, gdyby nie zwyczaj odziewania stę, który zresztą jest sprawd nie "natury". Bo też zresztd może o kulturę tu chodzi, może porno jest nie tyle sprawą etyczna., ile estetycznd ("Moralografia", Jan Turnau, "Gazeta Wyborcza" 64/ 1991).

Warto przypomnieć, że kultura przestaje być kulturą, jeżeli uwłacza godności człowieka. W przypadku pornografii jest właśnie tak. Propaguje bowiem sprymityzowaną wizję człowieka, którego główne działanie koncentruje się na aktywności seksualnej. A estetyka ma także powiazanie z etyką, jak prawdziwe piękno z prawdziwym dobrem. Obok artykułów i felietonów o charakterze pornograficznym zamieszczanych nawet na

56 57

pierwszych stronach gazet i czasopism, nie brak też recenzji o ksiąźkach i filmach z tego zakresu! Są ogłoszenia o usługach erotycznych, o "salonach masażu erotycznego", fotografie i rysunki pornograficzne. Lubi je również, uznane przez wielu dotąd "Życie Warszawy". Oferuje czytelnikom cywilizacyjne oferty homoseksualne. Robi to nawet wtedy, gdy artykuł wyraża sprzeciw wobec zachowań dewiacyjnych. Miało to miejsce np. w polemice ks. doc. Z. Sareło z prof. K. Pospiszylem ("Życie Warszawy", 8-9.01.94). Niestety, seks nie jest nieszkodliwy i niefrasobliwy - jak to propagują media. A w pornografii tkwi ogromne niebezpieczeństwo, szczególnie dla psychiki młodzieży. To prawda, że seks w tym wydaniu obiecuje zamiast życia wiecznego - życie pełne uciech. Ale seks wiąże się z ciałem, które podlega rozkładowi, a dewiacje ukazują jego zmowę ze śmiercią.

MAŁŻEŃSTWO I RODZINA - DO LAMUSA

Wyzwolenie i "luz", które lansują media, obejmuje życie ludzkie na każdym odcinku. Wszystko jest w jakiś sposób podważone, a w szczególności wartość małżeństwa i rodziny. Według kobiet "wyzwolonych", zgrupowanych w feministycznych kręgach - "kobiety płacą za wszystko". Płacą za to, że są kobietami - "niewolnice płci". Dotyczy to zwłaszcza problemu macierzyństwa. Macierzyństwo w opinii większości gazet nie stanowi żadnej podstawy dla godności kobiety. Podstawą jest natomiast uroda i awans zawodowy. Niszczone są tradycyjne modele życia rodzinnego jako anachroniczne i nie odpowiadające standardom europejskim. W "Trybunie" - ówczesny rzecznik praw obywatelskich E. fętowska stwierdza, że instytucja małżeństwa nie spełnia już oczekiwań Polek ("Kobieta do kobiety o kobietach", "Trybuna" 99/1991). W dniu 10.01.1994 r. redaktorka III programu radiowego prowadziła audycję o małżeństwie i seksie. Co w niej usłyszeliśmy? Małżonkowie powinni mieć wielu kochanków, bo to jest szalenie interesujdce i niesłychanie ubogaca rodzinę. (...) Seks z innd osobą jest atrakcja, podczas gdy z małżonkiem staje sig nudą. (...) Kochanie poza małżeństwem budujg rodzing. (...) Płacenie za seks jest rzeczd normalną, jak płacenie za zakupy. (...) W USA seksem

sig leczy i słuid do tego domy publiczne. Zwyrodnienie sięga tutaj do najgłębszych pokładów ludzkiej świadomości. Wszystko to jest prymitywne, wulgarne i budzące niesmak. Narusza nie tylko normy wszelkiej przyzwoitości, ale i poczucie godności człowieka. Takie recepty otrzymujemy nierzadko z polskiego radia. A III program najwyraźniej specjalizuje się w tej tematyce. Również "Sztandar Młodych", niemal codziennie, lansuje niczym nie skrępowaną swobodę seksualną. Zdrada małżeńska - cóż to takiego? Jest to raczej metoda socjoterapeutyczna niż naruszanie podstawowych relacji międzyludzkich. Wierność małżeńska - takie pojęcia nie przechodzą przez usta nawet "oświeconym" katolikom. Temat nie istnieje, ani w mediach, ani na rynku wydawniczym. Natomiast media, zwłaszcza telewizja importuje z Zachodu specjalne święta dla zakochanych tzw. "walentynki". Ostatnie "walentynki" 1994 r. ceremonię ślubną odtwarzały, całujące się i obejmujące jak dorośli przedszkolaki. V kręgu tych zabaw znalazła się także ceremonia niby ślubu. Prezenter telewizyjny wygłosił na tę okazję entuzjastyczny komentarz: Ślub walentynkowy ma takie zalety, że miłość nie trwa długo, jak się skończy, można bez kłopotu pozbyć się współmałżonka. A może ceremonie ślubu powinny odbywać się tylko z okazji "walentynek"? Po co się żenić, po co tworzyć rodzinę i być "niepostępowym"? Związek małżeński to rzeczywista zależność ludzi "skazanych" na siebie i to przez całe życie. Lepiej związek "wolny". Nie trzeba zrywać. Można tylko wybierać jeszcze większą wolność.

Tymczasem małżeństwo chrześcijańskie - to "fundacja" oparta na Absolucie i do tego zakorzeniona w Wieczności. Dlaczego zwalcza się tę "fundację"? Tym, co wszystkie systemy totalitarne zwaiczaj+ w rodzinie, nie jest "wartość mieszczańska', ale zarzewie oporu przeciwko wszechmocy państwa, ale komórka sprzeciwu wobec zniewolenia (Andre Frossard, "awiat Jana Pawła II", s. 135).

Żyjemy w świecie, w którym człowiekowi zostaje przedstawiony nawet nie substytut wolności, ale jej zaprzeczenie. Zasady moralne nie są magiczną receptą, aby człowieka obarczać jarzmem przymusu. Są zasadami, które potrafią człowieka wyzwalać z egoizmu - najgorszego wroga ludzkiego szczęścia.

58

ROZDZIAŁ IV

KOSCIOI_. KATOLICKI PRZESZKODĄ W CYWILIZACJI.

Przez całe wieki religia była ludziom pott°+ebna jak codzienny pokarm. W ostatnich stuleciach pozwolili sobie wmówić, źe religia okrada ich z wolności. Tajemnice wiary ograniczają ich inteligencję. Pozwolili sobie wmówić, że w niedalekiej przyszłości zostanie całkowicie wyjaśniona tajemnica życia. Wobec prób dokonywanych przez genetyków, o których w atmosferze sensacji informują media, wielu stawia pytanie - horror czy nauka. Jeżeli próby te - twierdzą niektórzy - przyniosą wynik pozytywny, wówczas tajemnica wiary przestanie oddzielać człowieka od rzeczywistości. Dewizą stało się "stawiamy na wszystko na tym świecie, inny świat nie istnieje". Ale wtedy ostatnie słowo należy do śmierci, a człowiek chce żyć wiecznie. Pisze A. Frossard: Czyź jednak trzeba wyliczać wszystko, cośmy utracili tracdc religii?'Codzienne życie z trudem nas o tym poucza. Nieszczęścia, z powodu których. cierpi świat, maja. tylko jednd i tę samd przyczynę. Żadne nowe szczęście nie przyszło po to, aby nas zmusić do zapomnienia o nieszczęściu oddalenia się od Boga' ("Świat Jana Pawła II"). Bóg jest więc potrzebny. Ale jaki Bóg?

W tej polityce - jaki Bóg, jaka religia? - biorą udział również, może przede wszystkim, media. W publikacji: "Bóg i religia w prasie laickiej w latach 1989-92" ks. A. Siemieniewski stwierdza: rBóg', który pojawia się na łamach prasy tego okresu, nie jest już tym samym, który w latach 50. był przeciwstawieniem

naukowego myślenia o świecie, w latach 60. był wrogiem cywilizaci+'nego rozwoju i postępu, i wreszcie w latach 70. tolerowany był z pewna pobłażliwością jako przejaw słabości intelektualnej czy emocjonalnej pewnego typu ludzi. W Latach 90. inaczej już mówi się o Bogu. Bóg jest obecny w świecie i w historii człowieka, a Jego działanie nie stoi w sprzeczności z nauka.. Bóg prasy Laickiej pierwszych lat 111 Rzeczpospolitej to Istota Najwyższa, której istnienie rac2ej nie bywa kwestionowane. To do Niej kienyd się różne religie świata i wszystkie wyznania chrześcyańskie. Wierzenia różnych wyznań chrześc+ańskich, w tym także katolików sd w tym względzie traktowane jako pewna kulturowo ukształtowana mutacja ogólnoludzkiego ddżenia do odkrycia Istoty Najwyższej. Tak więc potrzebny jest Bóg. Tylko po co Kościół?

RODOWÓD NOWEGO ANTYKATOLICYZMU

Problem ten pomógł zobaczyć George Weigel, filozof i teolog amerykański. Napisał artykuł: "Nowy antykatolicyzrri', opublikował go w czasopiśmie "Commenfray" (czerwiec 1992 r.). Czasopismo wydawane jest przez Komitet Żydów Amerykańskich. Artykuł G. Weigla przedstawił Jan Bilewicz w "Niedzieli" (wrzesień 1992 r.): Gdyby jakakolwiek inna religyna instytucja pisze G. Weigel - była przedmiotem tak ordynarnych napaści jak Kościół katolicki na przestrzeni ostatnich Lat, krzyk protestu (całkowicie usprawiedliwiony) podniósłby się od Atlantyku do Paciyfku. AIe w tym wypadku nie słychać protestu. Wprost przeciwnie, media hojnie Bajd miejsce antykościelnej propagandzie. Antykatolicyzm w Ameryce ma swój rodowód osadniczy. Pierwszymi osadnikami byli protestanci. Amerykanizm i protestantyzm stały się syndromem ludzi Nowego Kontynentu. Nowego antykatolicyzmu - pisze G. Weigel - nie należy rozumieć jako świeckiej formy starej protestanckiej pogardy dla Rzymu, aże jako istotny czynnik radykalnej kampanii zmierzajdcej do ustanowienia sekularyzmu jako oficjalnej doktryny Stanów Zjednoczonych. W zwidzku z dyskusjd o aborcji zaczęto mówić, ie Kościół "narzuca innym swoje wartości°. Ale ci sami, którzy stawiają ten zarzut - pisze dalej autor - sami są mu winni.

60 61

To oni usiłują ustanowić nowy porządek. To oni są antypluralistami i spotecznymi monistami. To właśnie oni pragną zrównać wszystkie przekonania Amerykanów w jeden monotonny sekularyzm. W komentarzu do tej wypowiedzi J. Bilewicz stwierdza, że sekularyści próbują narzucać ten monizm życiu publicznemu Ameryki w imię Liberalizmu. Tkwi w tym jeszcze jedna ironia - sekularyzm jest głęboko nieliberalny. G. Weigel tak podsumowuje swoją wypowiedź: Nowy antyklerykalizm jest szczególnie niebezpiecznym narzędziem w szerokiej wojnie kulturowej, w której jedna strona zdecydowana jest narzucić swój sekularyzm i moralny relatywizm życiu publicznemu przy pomocy państwa. Gdyby ten sekularystyczny projekt zwyciężył, Kościół katolicki przetrwa, ale amerykańska demokracja ulegnie fundamentalnej zmianie.

Jawi się pytanie - czyżby dyskusja o aborcji była fundamentem nowego antykatolicyzmu?

O ŹRÓDŁACH POLSKIEGO LAICYZMU

Chrystus i Maryja - są oni korzeniami dziejów Polski i Polaków. Stereotyp Polak-katolik funkcjonował przez stulecia. Bóg, honor i Ojczyzna - wpisane były w dzieje walk o suwerenność narodową. Czy nagle to wszystko zdmuchnął wiatr historii, który przyniósł wolność? Czy laicyzm czasu komunistycznego tak głęboko zapuścił korzenie przez pół wieku historii? Laicyzm, który daje o sobie znać także w środowiskach katolickich. Światło na tę rzeczywistość rzuca artykuł ks. E. Werona "Spowiedź marksisty - czyli o źródłach polskiego laicyzmu" (Magazyn - "Słowo" 3/94). Autor omawia autobiograficzną książkę znanego teoretyka marksizmu A. Schaffa, który siebie określa jako agnostyka: nie twierdzę, że nie ma Boga, lecz jedynie nie wiem, czy Bóg istnieje. Urodzony w rodzinie żydowskiej zachowuje wobec Kościoła katolickiego postawę wrogą, przypisując jednocześnie postępowe tendencje Kościołowi protestanckiemu. Aby Polska sprostała przemianom postsolidarnościowym, powinna zdaniem Schaffa wyrzec się klerykalizmu opartego na samobójczej polityce Kościoła katolickiego. Na czym polega owa samobójcza polityka Kościoła katolickiego wedlug

62 63

Schaffa, próbuje to zobaczyć i ukazać ks. E. Weron. Według Schaffa Kościół katolicki patronuje obecnie najbardziej reakcyjnym faszystowskim siłom w naszym kraju. Ma tutaj na myśli zapewne partie przyznające się do chrześcijaństwa. Drugim problemem jest to, że Kościół stara się o wpisanie wartości chrześcijańskich w życie i akty prawne IlI Rzeczpospolitej. Dalej to, że Episkopat polski realizuje narzuconą sobie niekorzystną dla Polski politykę wschodnią Watykanu. Schaff-agnostyk powołuje się tutaj na treść objawienia z Fatimy, które mówi o nawróceniu Rosji na katolicyzm, a wobec niespełnienia tego proroctwa, Polska, jako kraj katolicki musiałaby podjąć się dzieła reewangelizacji Europy i świata. Ponieważ jednak podzielone społeczeństwo polskie nie kwapi się do tego zadania, kler podsuwa zastępcze tematy, takie jak aborcja i nauczanie religii w szkole. Podsuwanie zaś tematów zastępczych jest elementem walki Kościoła o władzę w państwie. Tyle przesłanek zebrał ks. E. Weron z wypowiedzi teoretyka problemu. W tej sytuacji - zdaniem Scha+fa - klerykalizm staje się nieszczęściem politycznym Polski, które fo nieszczęście zwalczać powinni i bgdq. to czynić - również Ludzie wierzdcy, jeśli czuja. sig Polakami (A. Schaff, "Pora na spowiedź", Warszawa 1993).

Tutąj syndrom materialistycznego poglądu spotyka się i czuje spokrewniony z liberalnym systemem cywilizacji utylitarystycznej. Źródła polskiego laicyzmu stają się więc coraz bardziej widoczne. Mają zasadnicze związki z ideologią komunistyczną i ideologią indywidualistyczno - liberalną.

WARTOŚCI CHRZEŚCI)AIVSI(IE W MEDIACH?

Uchwalony w kwietniu 1993 roku dzięki Senatowi zapis gwarantujący respektowanie w mediach chrześcijańskiego systemu wartości wywołał burtę. A. Schaff miał "rację" - chrześcijańskie wartości są "zagrożeniem" dla III Rzeczpospolitej. Lewica stara się podtrzymać odziedziczony po komunistach rzeczywisty i prawny stan, w którym religię traktowano jako rodzaj opium czy zarazy. Proponuje koncepcję państwa laickiego, które oznacza nieobecność wartości chrześcijańskich w życiu publicznym. Oznacza to zepchnięcie Kościoła z życia

publicznego. Oznacza dominację światopoglądu laickiego. Wartości chrześcijańskie niepokoją nawet uśpione sumienia i przeszkadzają człowiekowi być panem ładu moralnego. Zagrażają laicyzmowi. Jeżeli choć jeden człowiek żyje moralnie trudno nie pytać dlaczego?

Spór o wartości chrześcijańskie w mediach, a zwłaszcza w telewizji ma wymiar nie tylko symboliczny - pisze S. Niesiołowski ("Niedziela" 46/92). Jest to spór o system etyczny, o to jak wychować człowieka. Ten zapis utrudnia traktowanie ideologii moralnie odrażajdcych, kultu zboczeń i zboczeńców jako swego rodzaju godnego źyczLlwego zainteresowania sposobu na życie. Zapis o "wartościach chrześcijańskich" jest w polskich mediach nie tylko nie respektowany, ale szczególnie naruszany. 2 października 1993 r. w programie satyrycznym "Polskie ZOO" miała miejsce profanacja Tabernakulum. Widzowie składali protesty, listy pełne świętego oburzenia. Protesty te ukazały się wyłącznie w prasie katolickięj. Oto jeden z nich: Stanowczo protestuję przeciwko publicznemu znieważaniu przedmiotu kultu relig+nego. W pierwszym programie państwowej telewizji, której abonenci sd w większości ludźmi wierzdcymi, w porze największej oglddalności, pokazano scenę z ottarzem i Tabernakulum, wewncłtrz którego umieszczono kukłę zwierzęcia. W wykładni chronionego prawem pojęcia przedmiotu kultu religynego, na pierwszym miejscu wymienia się Hostię, którd autorzy HPolskiego ZOO" zmienili na psa czy jakiegoś innego zwierzaka. Niezależnie od motywów zastosowania tej scenografii, mamy tutaj do czynienia ze świadomym naruszeniem prawa. Wiadomo bowiem na ogót wszystkim, a specjalistom od mass mediów w szczególności, źe telewizja jest medium obrazów, które działają również na podświadomość odbiorców. Emitowana 30 minut po Dobranocce audycja "Polskie ZOO" bywa oglądana przez dzieci ze względu na humorystyczne scenki z udziałem kukiełek zwierzęcych. Nie zawsze jednak - co zrozumiałe - pojmują one aluzje i podteksty zawarte w programie. To co dzieci mogą zapamiętać, to kukła psa w Tabernakulum (Jacek Popko, Lublin, "Niedziela" 43/93). Drwi się z tego, co najświętsze. Drwi się z ludzi i ich wiary przy głośnym wołaniu mediów, że to właśnie katolicy są nietolerancyjni. Protesty

64 65

składane do telewizji nie znajdują żadnego odzewu. Jest to jeden z fragmentów tzw. "respektowania" wartości chrześcijańskich w mediach. Czy jest to jeden z testów zmierzających do sprawdzenia - ile wolno?

Uniwersalne zasady etyki chrześcijańskiej, które znalazły się w zapisie ustawy o systemie oświaty z 7.09.91 r. też były i są terenem walki o to - jaki będzie człowiek. Ten zapis zdaniem lewicowych polityków wszedł do ustawy poprzez naciski ze strony hierarchii Kościoła katolickiego. Tak mówi Wiktor Kulerski w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej". Występuje on w charakterze świadka. Twierdzi, że naciski w tej sprawie na komisję senacką wywierali: ks. Prymas J. Glemp, arcybiskup B. Dąbrowski i biskup A. Orszulik ("Rzeczpospolita" 15-16.05.93 - "W którym miejscu jest bumerang"). W odpowiedzi zabiera też głos świadek A. Suchem-Grabowska. Autorka stwierdza, że z tą inicjatywd wyst+piło Katolickie Stowarzyszenie Wychowawców i pod nid zebrato ponad 70 tysięcy podpisów. Propozycję t+ poparło oświadczenie autorskie Jerzego Mikke - podpisane przez 91 osób spośród inteligencji stołecznej - pracowników nauki, oświaty i innych. A. Suchem-Grabowska pisze, że bardziej radykalne sformułowania zawierała propozycja świeckich, od tej, którą wprowadził Ks. Prymas. Najważniejszą korektę stanowiło zdanie: Nauczanie i wychowanie - respektujdc chrześc+ański system wartości za podstau.+ę przyjmuje uniwersalne zasady etyki. Kościót instytucjonalny podał ten wariant, który uczynił go bardziej akceptowalnym dla osób spoza Kościola niż pierwotna propozycja laikatu, my bowiem nie mówiliśmy o uniwersalnych zasadach etyki, lecz o r uniwersalnych wartościach etyki chrześcyańskiej° ("`Uniwersalne zasady etyki", "Rzeczpospolita", 19-20. 06.93).

Uniwersalne zasady etyczne nie płyną tylko z wiary. O nich świadczy rozum, co potwierdza fakt, że etyka znana była zarówno Grekom, jak i Rzymianom. Prawda ta jednak nie dociera do zacietrzewionych przeciw Chrześcijaństwu.

KOŚCIÓŁ KATOLICKI - ZAMIAST PZPR

Metoda fałszywych analogii ma szczególne wzięcie w mediach i polityce. Stosuje się analogię pomiędzy ugrupowaniami czy partiami politycznymi. Może to być zrozumiałe. Ale nawet i w tych przypadkach analogia może być zawodna. Wnioskowanie przez analogię jest często zawodne nawet wtedy, gdy idzie o te same sposoby istnienia. W filozofii nazywa się to analogią w bytowaniu. Istnieją niewątpliwie analogie w bytowaniu, gdy idzie o partie polityczne. Nie ma analogii pomiędzy partiami i Kościołem.

Świadomość Kościoła i sposób jego istnienia ma dwa wymiary: historyczny - tu i teraz, i eschatologiczny, czyli wieczny. Żadna partia polityczna nie może przypisać sobie wieczności. I co właśnie najbardziej bulwersuje i niepokoi to inność Kościoła. Stąd wysiłki zmierzające do sprowadzenia Kościoła do rzędu społeczności politycznych. Od początku ustanowienia Kościoła trwa taka walka. Draźni wieczność jako perspektywa obrachunku z własnym sumieniem. Złoszczą dogmaty - jako prawdy niewzruszone, nawet gdy świat pędzi naprzód oferując nowe propozycje, które jutro przestaną być aktualne, bo są nowsze. Czy na złość Kościołowi ludzie żyją bez dogmatu i tworzą niezależne stowarzyszenia i pismo "Bez Dogmatu"? Bardzo interesujący komentarz do tej ideologii napisał autor "Rozmaitości" w tygodniku "Niedziela": Bez dogmatu - słowa te stanowią tytuł znanej powieści H. Sienkiewicza. Jej bohater, człowiek nie wierzc;cy i nie uznajdcy żadnych wartości moralnych, nie tylko sam marnuje swoje życie, ale i unieszczęśliwia kocham osobę, kończąc samobójstwem. Czyżby Stowarzyszenie taką właśnie perspektywy swoim stronnikom chciało ukazać? ("Niedziela" 12/94). Gdy ktoś obok nas żyje inaczej, nie daje to komfortu psychicznego. Jest raczej jakby wyzwaniem. Aby to wyzwanie "odbić", trzeba odbudować poczucie własnej wartości, które jest niezbędne dla społecznego funkcjonowania człowieka. Odbudować kosztem "dogmatyków" i "fundamentalistów". I często wówczas bronią staje się atak. Analogia - czy jak pisze bp A. Lepa - mit - musi funkcjonować, bo są to metody walki. Walka może być otwartą konfrontacją

66 67

wobec Kościoła. Może być również zręcznie manipulowana i zakamuflowana, obliczona na to, aby wciągnąć obserwatorów i posiać wątpliwość - Kościół katolicki c2y PZPR?

Kościół katolicki według licznego przekazu dąży, aby być "siłą przewodnią". To prawda, że Kościół jest przewodnią siłą człowieka w walce ze złem. "Kościół chce rządzić i wepchnąć Polskę w zaścianek". Wiktor Kulerski pisze: Kościót wspierany przez różne partie i partyjki wpychajdce Polskę w pułapkę ksenofobii i zaściankowości, fanatyzm i nacjonalizm, oraz takie, które uruchamiajd hasło walki z komunizmem, którego już nie ma i nie będzie, jako Zasłony dymnej wyłącznie po to, by tym chwytliwym sloganem osłaniać właściwe cele - ewolucję Polski w kierunku państwa wyznaniowego ("Rzeczpospolita", 15-16.05.93). W dalszym ciągu wypowiedzi następuje porównanie terroru Kościoła do terroru systemu totalitarnego. Kulerski przelicytował wielu. Robi to również przy wtórze tzw. "katolików" Robert Marciniak w "Więzi" (10/93) pisze, że krytycyzm inteligencji połączył się z ludowym antyklerykalizmem i że Kościół zagubił głoszone przez Papieża poszanowanie godności człowieka i należy go krytykować.

To są slogany, brak w nich - jak zwykle w manipulacji konkretów, ale zostawiają jakiś ślad w ludzkich umysłach i właśnie na to są obliczone. Metodą analogii czy fałszywej symetrii, która utożsamia Kościół katolicki z PZPR posługują się nawet specjalistyczne pisma kobiece ("Kobieta i Życie" 7/94)

RELIGIA W SZKOLE?

Fakt powrotu religii do szkół państwowych w 1990 roku został przyjęty w spósób bardzo zróżnicowany. Jest przedmiotem dyskusji i ataków do dziś. Dyskusji, jak zwykle przewodzą media. Ale odbywa się ona również w kołach kościelnych, gdzie stawia się pytanie - czy nie osłabi to oddziaływania wychowawczego i kontaktu ze wspólnotą parafialną? W kręgach o charakterze lewicowym i chrLeścijańsko-lewicowym stawia się szereg zarzutów. Podważa się przede wszystkim prawny sposób wprowadzenia religii do szkół - przez dekret MEN, a nie na mocy ustawy sejmowej. Eksponuje się obciążenie bardzo małego

budżetu MEN. Ocenia się jako klerykalizację szkoły, zagrożenie wolności i tolerancji. Widzi się szczególną przeszkodę przy tzw. "wchodzeniu do Europy". Zainteresowanych i zatroskanych - czy naprawdę w tym względzie jesteśmy "zaściankiem polskim" - odsyłam do artykułu ks. J. Charytańskiego ("Ateneum Kapłańskie" 498/92).

W Rzymie 13-15 kwietnia 1991 r. odbyło się forum europejskie dotyczące pytania o religię w szkole. W Europie, choć jest pluralizm co do form nauczania religii, jest ona obecna w edukacji i w szkole. Za zachowaniem istniejącego pluralizmu opowiedział się również Jan Paweł II. Czy polskie media relacjonowały te fakty? Trudno dostrzecl Natomiast z wyjątkiem katolickich środków przekazu nie było wzmianki o fakcie, że religia była obecna w programach szkolnych, że została usunięta przez władze komunistyczne, i że religia w szkole to znaczy odzyskanie przez katolików należnych im praw. W Polsce religia wróciła do szkół po raz drugi w ciągu półwiecza. Pierwszy powrót w roku 1956 był powrotem tryumfalnym. Widzieliśmy w nim wartość jednoczącą Polaków. Drugi w 1990 roku był dla wielu kontrowersyjny. I tę kontrowersyjność przygotowały media. Opinia społeczna była pytana czterokrotnie o powrót religii do szkoły. Pytanie postawiło CBOS. Dwa razy badano dorosłych, dwa razy młodzież. Badania miały charakter próby reprezentatywnej. W maju 1990 roku za "tak" według CBOS opowiedziało się 60 proc., w marcu roku następnego 70 proc. Według relacji za powrotem religii opowiadali się częściej starsi niż młodsi, częściej posiadający niższe niż wyższe wykształcenie. Tyle dorośli. A młodzież według CBOS, podobnie jak dorośli, "za" częściej opowiadały się dzieci chłopów i robotników 72-80 proc., rzadziej pochodzenia inteligenckiego - tylko 25 proc. Częściej dziewczęta 67 proc., niż chłopcy 55 proc. Powstaje pytanie - czy jest to stereotyp lansowany przez media? Czy też w taki sposób kształtuje się świadomość religijna w polskim społeczeństwie? Oczywiście, inteligencja steruje mediami i media wychowują przede wszystkim inteligencję. Dlaczego inteligencja jest przeciw? Interesująca wydaje się analiza Marka Arpada Kowalskiego. Opiera ją na literaturze i histońi: Stanisław Wyspiański w r Weselu' odmalował ówczesny obraz inteligencji: pełna

68 69

hipokryzji, zakłamania, strojąca się w narodowe i wzniosłe frazesy, lecz liżąca buty każdemu panu. A przecież i wtedy, i aż do dziś inteligencja uchodziła za tg warstwę, która chroni najwyższe wariości, tradycję cnoty narodowej. A znacznie później, po Wyspiańskim pan Jacek +Yznadel w "Hańbie domowej ° odmalował kolejny obraz inteligencji, jak dobrze jej się wiodło w PRL. Poblddziła - mówiło się po 1989 roku. Każdy może pobłtldzić. Ale jak długo i iIe razy? ("Najwyższy Czas!" 40/93).

Religia jest "Opium dla uczniów". Jest to podobno list ucznia (pisany ręką dziennikarza?): Chodzę do bardzo "opornej" klasy. Od razu zaznaczam, że nasze postępy w nauce sci raczej zadowalajqce, a nasze zachowanie takie znośne. Nasze "opory° dofyczd religii, a ściślej - naszego księdza. Dalej list mówi o nieudolności księdza. Co taki umie? Nie dyskutuje nad aborcjd, nad celibatem, nad koniecznością stosunków przedmałżeńskich. Umie "odbębnić° swoje Wierzę w Boga, Ojcze Nasz, Niech będzie pochwalony, i z głowy, byle prędzej w swoje bezpieczne miejsce za ołtarzem ("Opium dla uczniów", L.N. "Dziennik Lubelski" 113/93). Czy taki list mógł napisać uczeń wierzący? "Swoje" Wierzę w Boga i resztę "nasze". Czy to naprawdę ten, który chodzi na religię? Nie można zaprzeczyć, że bywają księża, którzy mają słaby kontakt z młodzieżą. Ale są też wspaniali. Tylko czy tych wspaniałych pokazują. Czy o nich piszą polskie media? Jeżeli ksiądz występuje w telewizji, to jest to raczej wyraz politycznej sytuacji niż prawdziwa okazja do podzielenia się z wiernymi katechezą. Powiedział mi pewien młody i utalentowany wszechstronnie ksiądz, że modli się o pracę w więzieniu zamiast w szkole. W szkole nie jest w stanie już wytrzymać z powodu uczniów i nauczyćieliy Swoisty obraz polskiego katolicyzmu. Media czynią wszystko, aby ksiądz był śmieszny i nieporadny. Jest to stereotyp laicyzmu i komunizmu, takim stereotypem był niegdyś Żyd - handlarz.

Owszem, kapłan może zaistnieć w mediach, ale trzeba, aby go wbić w masę i upodobnić do współczesności. Może być wówczas nawet w charakterze wspaniałego i dzielnego. Pracuje nad tym, obok brukowców, telewizja i "Gazeta Wyborcza" (154/93). 'I+m razem list do redakcji "Gazety Wyborczej" autentyczny z nazwiskami: "List° o księdzu, który organizuje

w Białej Podlaskiej komitety obrony przed Żydami. Ciemnogród katolicki, narodowy, antysemicki. A może antyklerykalny histeryczny donos? Jadę sprawdzić. Autor listu kończy pytaniem: Nie jestem katolikiem - więc jestem nikim? Jak żyć w kraju, gdzie Kościół zwalcza wszystkich inaczej myśLqcych? Kogo, gdzie i kiedy zwalcza Kościół katolicki? Czy nie jest to szczególny paszkwil? "Gazeta Wyborcza" ma metodę: "Jeśli jesteś wrogo nastawiony do Kościoła katolickiego, to powiedz, że Kościół właśnie ciebie niszczy". Jest to temat także o religii w szkole, bo "Gazeta Wyborcza" wciągnęła w ten antysemityzm panią kurator oświaty, dyrektora szkoły, nauczycieli i miejscowych księży. Jak tacy mogą uczyć tolerancji?

Media miały z religią w szkole wiele problemów. Czy może wisieć krzyż w szkole? Czy może być krzyż inny niż katolicki np. prawosławny? Co z modlitwą w szkole? Przepis o krzyżu i modlitwie w szkole, jak stwierdził Trybunał Konstytucyjny, ma swoje uzasadnienie w przepisach konstytucyjnych - art. 181 ust. 1 i art. 6 ust. 2 ustawy o gwarancjach wolności sumienia i wyznania. Mówią one, że nikogo nie można zmuszać do nie brania udziału w czynnościach i obrzędach religijnych, ani do brania w nich udziału. Artykuł 13 ustawy o systemie oświaty mówi, że szkoła publiczna powinna stworzyć uczniom podtrzymywanie poczucia tożsamości narodowej, etnicznej i religijnej. Kontrowersje wywołują oceny z religii czy z etyki na świadectwie. Kreska na świadectwie to prawie "hańba" na całe życie. Pisały o tym wszystkie gazety, mówiły radio i telewizja. Wmówiły niektórym uczniom i rodzicom, że trzeba mieć wątpliwości. I mają! Tutaj manipulacja miała różne oblicza: dotyczyła obrony inności religijnych, ateistów, a nawet żalu, że mogą zmarnować się stare wydrukowane świadectwa ("Gazeta Robotnicza" 134/93).

Manipulacja na temat religii w szkole dotyczy także wiedzy, jak problemy te widzą inne państwa. Do PAP została przysłana informacja z Londynu, która nie ujrzała w polskich mediach światła dziennego. Pisze o tym Z. Bradel w artykule "Komu informację komu" ("Niedziela" 15/93). Pamiętamy, bo to media w Polsce przekazały, że był tragiczny wypadek - dwóch chłopców dziesięcioletnich zamordowało dwuletnie dziecko. W Wielkiej

70 7i

Brytanii rozpoczęła się dyskusja publiczna nad stanem moralności, obowiązków rodziców i szkoły. Angielski minister oświaty John Patten zapowiedział, że zwróci się do zwierzchników Kościołów o wprowadzenie jednolitego programu wychowania religijnego. Zdaniem ministra - wychowanie religyne powinno być widziane jako fundamentalna część życia szkoły. Poinformował także, że wyda rządowe wytyczne, które nadadzą większą rangę oświacie moralnej w każdym nauczanym przedmiocie szkolnym. Nie pasuje to do koncepcji, jakd grono nawiedzonych "obywateli świata° chce zrealizować w szkole nad Wisła. Nie pasuje też do lansowanego przez czotowe media w Polsce pogkldu, źe miarzl postępu i europejskości jest systematyczne laicyzowanie całego procesu nauczania i wychowania naszych dzieci i naszej młodzieży. 1 jeszcze jedno. Uważam, że dziennikarz, który bierze pieniqdze za cenzurowanie tego typu informacji, powinien po prostu zostać usunięty z Agencji. Jego szef również.

KATOLICYZM "INTELEKTUALNY"

Ten katolicyzm na ogół lubią media. Związany jest z "Tygodnikiem Powszechnym" i w jakiś sposób z "Gazetą Wyborczą". Dla niektórych jest sposobem myślenia nastawionego przede wszystkim na racjonalne przeżywanie rzeczywistości, mimo tego, że siebie nazywają wierzącymi. Mają oni prawo do wolności wyboru i sumienia. Prawo to jednak przestaje mieć walor zobowiązujący, gdy zagraża wolności innych. Ci inni - +o większość polskich katolików. W odróżnieniu od intelektualistów ol+t-eślani są przez media jako "zwolennicy teologii endeckiej",'"fundamentaliści", przedstawiciele "irlandyzmu" czy nawet "chomeinizmu". Jak to się nierzadko zdarzało w polskich mediach w kontekście wyroku wydanego na Salmana Rushdiego. Te sformułowania można odnaleźć w wielu artykułach cytowanych czasopism. W ten sposób intelektualiści twierdzą, że są dwa Kościoły. Kościół ewangelicznych wartości i Kościół walki politycznej. Przeciwstawienie człowieka człowiekowi jest istotą walki klas a nie istotą chrześcijaństwa. Jest to jedna z metod walki i manipulacji, a nie naprawiania

Kościoła i człowieka. Czy Bóg jest po lewicy, czy po prawicy? Bóg jest po prawicy, gdy nakłada przykazania i żąda ich wypełnienia. Po lewicy, gdy przebacza wszystkie wykroczenia. Oczywiście przebacza, ale żąda od człowieka nazwania rzeczy po imieniu. Tymczasem lewicujący intelektualiści chcą widzieć tylko rozgrzeszenie, lecz bez znaku pokuty. Wiara w Boga i wyznanie, że jest się katolikiem, oznacza rozróżnienie dobra i zła, i świadome dążenie do wybrania dobra. W Katechizmie Kościoła katolickiego czytamy: Istniejq konkretne zachowania, których wybór jest zawsze błędem, ponieważ prowadzi do nieporzddku woli, ten. do zła moralnego. Kościół liczy się z wolnością człowieka, ale nie może zaakceptować zła. Co innego przyjąć słabość człowieka, co innego uznać ją za normę. Cała formuła "Gazety Wyborczej" jest wyzwaniem dla Kościoła, który zostaje napominany, że w demokratycznym i pluralistycznym społeczeństwie należy przyjąć tolerancyjną postawę życzliwego obserwatora. W konsekwencji w imię tolerancji mamy być obojętni na zło i fałsz, a jeśli próbujemy oponować, to jest to traktowane jako zamach na kogoś. Tak pojęta tolerancja, która przedtem miała swoje uzasadnienie w odniesieniu do rzeczy niesprawdzonych, gdyż wiara dotyczy właśnie rzeczy niesprawdzonych (inaczej byłaby wiedzcł a nie wiard) - teraz staje sig często dość zmyślonym narzędziem manipulacji. W jej imieniu narusza się sprawiedliwość, wymagając byśmy byli tolerancyjni, czyli de facto przymknęli oczy na niesprawiedliwy podział dóbr. W jej imieniu dobro wspólne traktować mamy jako dobro osobiste, gdzie każdy może mówić i robić co mu sig źywnie podoba. Pod pozorem osobistych przekonań następuje zalew fałszywych informacji, a pod pozorem osobistych postaw dość wqtpliwych wzorców. Jeśli sd to tak osobiste rzeczy, to po co je rozgłaszać? Bo przecież, gdy sq, rozgłoszone, przestają być prywatne, a wtedy wszyscy majd prawo do nich ustosunkować się i to według kryteriów obiektywnych, a nie osobistych. Mamy tu więc do czynienia z wyraźnym pomieszaniem porządków (P. Jaroszyński, "Etyka", s.110-111). Tolerancja nie jest już dzisiaj uszanowaniem obcego - również wówczas kiedy on błądzi; stała sil obowiqzkiem akceptowania błędu, nawet jeśli zabya on twoje rodzone dziecko" (o. J. Salij, "Kościół i demokracja", "W drodze" 09.1993).

72 73

Czy jest to naprawdę działanie dla dobra? Czy oznacza rzeczywiście tolerancję?

Stosując i odmieniając przez wszystkie przypadki słowo "tolerancja" mamy do czynienia z nie przez wszystkich dostrzeganą manipulacją. Manipulacją prawdą, nauką, sprawiedliwością i dobrem wspólnym. Jest to manipulacja w imię tzw. dobra "innych preferencji". Kościół katolicki przypomina te prawdy "w porę i nie w porę" (por. 2 Tm 4,2). Historia uczy pisze Jan Paweł II w "Veńtatis Splendor" - że demokracja bez wartości przemienia się w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm ("VS" 101). Jest to totalitaryzm wobec tych, którzy się odważą stać przy wartościach. Redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" stwierdza: Kościół zawsze miał niefortunnych polityków i hierarchów słabo rozumiejdcych ducha czasu, ale miał też proroków i świętych, którzy przywracali naszej cywilizacji świadomość metafizycznych pytań i moralnych prawd. Takie stwierdzenie mogłoby być niekiedy do przyjęcia, gdyby nie słowo z a w s z e. Takie słowo jest niebezpieczne. Stanowi nie tylko manipulację prawdą. Niszczy ludzi, niszczy relacje osobowe.

"POLAK KATOLIK - MAŁEJ WIARY" (tytuł z "Życia Warszawy" 16.02.94)

"Życie Warszawy" chce zmienić fakt, czy stereotyp funkcjonujący w świadomości i w życiu społecznym, że Polak to katolik. Chce udowodnić przy pomocy badań opinii publicznej, że taki model daleki jes>;._dziś od rzeczywistości. Artykuł ukazuje rozmijanie się życia i religii. Według tej relacji demonstraci+'ność i patos były miernikiem siły katolicyzmu. Mogą się tu zdarzyć nawet nie tak rzadko ludzie, którzy przedstawiają siebie czy swoją wiarę patetycznie i demonstracyjnie. Autorka artykułu ma jednak bardzo słabą wiedzę o tym, co jest siłą katolicyzmu. Siłą jest Jezus Chrystus! Każde dziecko wie, że chodzenie do kościoła niewiele miewa wspólnego z przykładnym życiem. Ze smutkiem można stwierdzić, że są takie dzieci i może nawet bliskie autorce. Może jest to jej doświadczenie. Ale słowa "każde dziecko" - jest to szczególne nadużycie manipulacji, jak cały

/.+; i

y/ lRrCl+ I

t

++. Zo __ f

."`: ADRESY

'. p+DATNE NA cD ++ af:++`: DIIE+y ReDo+ s4Mo +4ks

chód

I+++rfek Za sio9i

k°pY

74 + 75

zresztą sposób przekazu. Czytamy dalej: Typowo polskim fenomenem jest fakt, że aż I9,4 proc, niewierzdcych chodzi w niedzielę do kościoła. Dlaczego? Z powodu tradycji i presji środowiska. Dotyczy to przeważnie wsi i małych miasteczek, gdzie po prostu wypada co niedzielę pokazać sig w kościele.

Jeżeli przyjąć za CBOS, że w maju 1991 roku 58 proc. katolików brało udział w Mszy św. niedzielnej każdego tygodnia, to w Mszy św. uczestniczyło tylko 36,6 proc. wierzących. Tekst zamieszczony w "Życiu Warszawy" został zmanipulowany. Dane dotyczące polskiego katolicyzmu są nieprawdziwe. Autorzy opracowań źródłowych wystosowali w tej sprawie protest do "Życia Warszawy". Nie znalazł żadnego odezwu. Nie było sprostowania. Nie było też odpowiedzi na protest. Jest to niemal regułą dla "Życia Warszawy" - nie dać sprostowania i milczeć.

KOŚCIÓŁ - "WIELKI NIEZNAJOMY" POLSKIEJ PRASY

W wywiadzie udzielonym KAI bp A. Lepa tak powiedział o relacjach pomiędzy Kościołem i mediami: Kościól dla olbrzymiej części prasy świeckiej w Polsce jest jak mniemam nadal "wielkim nieznajomym°. A szkoda, ponieważ sam w sobie jest dla całej prasy wielkim i zawsze aktualnym tematem. Stosunek części prasy świeckiej do Kościoła przypomina mi trochę zachowanie nieszczęsnego kamerzysty, którego wysłano z telewizji do wielkiej katedry na uroczystą sumę pontyfikalną i on uruchamia swoje kamery tylko wtedy, gdy powstaje jakikolwiek ruch w prezbiterium, np. rejestruje skwapliwie maszerujqcych ministrantów z kadzielniccł. Niestety, nie jest w stanie "chwycić" tego, co w uroczyśtości jest najważniejsze ("Niedziela" 50/93). Na ogół dziennikarże nie mają podstawowej wiedzy o Kościele. Błąd ich rozumowania polega na tym, że myślenie własne utożsamiają z myśleniem innych. Nie znają liturgii ani teologii. Aby o czymś pisać czy mówić, trzeba mieć wiedzę. Jeżeli nie posiada się wiedzy, trzeba ją zastąpić mową o niczym lub mową przeciwko.

METODY WALKI Z KOŚCIOŁEM

Ani działania mediów, ani działania na szczeblu władzy nie są metodą otwartej walki z Kościołem katolickim. Trwają

i systematyczne rozmowy pomiędzy Kościołem i państwem. Nierzadko inicjatywa wychodzi od władz państwowych. Kościół i jest potrzebny. Zarówno państwo jak i media pragną uczynić

Kościół narzędziem swego działania. Kościół ma też do dyspozycji siłę przekazu - przekaz słowa. I z tym trzeba się liczyć. Dlatego o Kościele nie mówi się, że jest przeciwnikiem. Nie jest wygodny tylko Kościół silny. Dlatego należy osłabić jego autorytet. I czynią to media. Czynią to na wielu płaszczyznach. Ważne jest pozbawienie autorytetu ludzi Kościoła. Dlatego dzieli się ludzi według znanej zasady: "dziel i rządź". Oddziela się "intelektualistów i postępowych katolików" od "konserwatywnych i fundamentalistów". Przeciwstawia się biskupów otwartych i tych którzy są anty-dialogowi i zacofani. Tych pierwszych nagradza się, wyróżnia, prowadzi z nimi wywiady, oklaskuje. Chyba, że w jakimś momencie zorientują się w grze i stawiają weto. Wystarczy list pasterski jednego z biskupów, aby przestał być popularny i podziwiany przez media. Ci drudzy biskupi, konserwatywni, "policjanci" struktur są winni klerykalizacji życia w Polsce. Podobnie, gdy idzie o księży. Są tacy, których media lubią i nie lubią. Nawet ks. J. Tischner, którego media szanują i chętnie relacjonują, ma osobiste doświadczenia

i manipulacji mediów. Tę manipulację nazywa przedrozumieniem. Co to jest przedrozumienie? Weźmy ńp. encyklikę Jana Pawła II

i komentarz jej dotyczący. Niemcy skoncentrowali się na ograniczemu praw teologów, a z kolei Anglicy - na stosunku do mniejszości seksualnych. I choćby Papież napisał o rąbaniu drewna, to i jedni, i drudzy zwróciliby uwagę głównie na te właśnie ulubione przez siebie tematy... Przyznał, że ma żal do jednej z gazet za opublikowanie zdjęcia z posiedzienia PEN Clubu, na którym stoi razem z prezesem PEN Clubu Arturem Międzyrzeckim, a przed nimi - na pierwszym planie - widnieje rząd kieliszków.

To jeszcze nic - przerwała Tischnerowi prof Ewa Łgtowska, prowadzdca konferencję - inna gazeta opublikowała zdjęcie

76 77

ministra dłubidcego w nosie.

No tak, ale on rzeczywiście dłubał w nosie, a tymczasem ja w ogóle nie piłem, jak sugeruje zdjęcie. 1 to jest różnica odpowiedział ks. Tischner. ("Siła przedrozumienia" - Dominika Wielowieyska, "Gazeta Wyborcza", luty 1994).

Metodą manipulacji jest mówienie o Kościele tak, aby tendencyjność i stronniczość miały pozory obiektywizmu. W tym celuje "Gazeta Wyborcza". Ostatnio jednak nawet pozory przyzwoitości przestały być ważne. Na przełomie czerwca "Gazeta Wyborcza" weszła do ośmiu polskich miast z akcją plakatową. Była to szczególna akcja ofensywna przed wyborami samorządowymi. Miasta te oblepiono plakatami. Jeszcze dziś plakaty te "zdobią" niektóre przystanki komunikacji miejskiej w Warszawie. Jeden z plakatów przedstawia grupę księży "nieudaczników" walczących w przeciąganiu liny z młodymi ludźmi w czerwonych krawatach. Drugi - przedstawia pranie wiszące na sznurku, obok policyjnego munduru wiszą sutanny i biret. Wszystko to wymaga prania. I napis: my jesteśmy czyści - "Gazeta Wyborcza".

Katolicy wystąpili z licznymi protestami. Domagano się usunięcia plakatów, które firmowala "Gazeta Wyborcza" - organ Unii Wolności. Efekt protestów żaden. Zareagowała lokalna "Gazeta Wyborcza" w Poznaniu. W odpowiedzi na protest ks. arcbp. Jerzego 5troby "Gazeta" przyznała Arcybiskupowi "pyrę tygodnia".

Aby poróżnić Kościół z ubożejącym społeczeństwem mówi się o tzw. przywilejach Kościoła i o jego rzekomych bogactwach. Problem "tacy" +..+tał się problemem obrad sejmowych.

Kościół wyraża zasadniczy sprzeciw wobec niszczenia zasad etycznych. I tutaj tkwi chyba "najpoważniejsza" racja, dla której media współpracują w niszczeniu Kościoła. Każdy, kto wyraża zaniepokojenie, czy protest wobec problematyki moralnego "luzu" otrzymuje etykietę "integrysty rodem z Ciemnogrodu". Kościół otrzymuje taką etykietę z urzędu. Analiza porównawcza sformułowań i zarzutów kierowanych pod adresem Kościoła z lat 580. prowadzi do wniosku, że są to te same stereotypy i metody walki. Hasła: "katolicy postępowi", "Kościół zacofany". "kierownicza rola kleru", "religia sprawą prywatną", "mieszanie

się Kościoła do polityki", "tajemnicze finanse Kościoła", "polityka wschodnia Watykanu" - są to hasła znane i przerabiane przez manipulację. Doszły niektóre nowe sytuacyjne powiedzenia: "Ciemnogród katolicki", "irlandyzacja", "chomeinizacja". Metody manipulacji pozostały i mają wiernych wyznawców.

Nawet dla katolików, którzy słuchają argumentów płynących z mediów, wydawać się może, że media mają rację. Po co Kościół wtrąca się w prywatne życie człowieka? Odpowiedź wydaje się prosta. Czy potrzebni są przewodnicy, którzy określają trasę wędrowania? Czy licząc na "instynkt" człowiek na pewno dojdzie do celu? Czy sportowiec może zostać zwycięzcą bez trenera? Czy może powstać muzyka bez reguł i akordów'? Reguły i zalecenia moralne są wskazówkami drogi, aby umożliwić prawdziwy rozwój człowieka.

Pytanie: "Dlaczego Kościół miesza się do polityki?" Jeżeli polityką, za Arystotelesem, nazwiemy troskę o wspólne dobro to Kościół jest zobowiązany do uczestnictwa w tej trosce i jest to wyrazem jego służby. Kościół bywa "w zależności od koniunktury politycznej" raz poprawiany, że "za słabo uczestniczy w realizacji przemian", kiedy indziej strofowany, że "miesza się do polityki". Racją bytu wszelkiej polityki jest służba człowiekowi. Jest to fundamentalna teza politycznej myśli Jana Pawła II. Racją bytu Kościoła jest dawanie świadectwa prawdzie, miłości i wolności (por. "Redemptor Hominis" 12). Jest to właśnie droga rozwoju człowieka i narodu i na tej drodze służy Kościół. Droga ta biegnie przez moralność, a nie obok niej. Miłość do Boga i miłość do człowieka stanowi przecież sam korzeń moralnośći. Dlatego walka z religią jest uderzeniem nie w Boga, aIe w człowieka, w jego niezbywalne prawo do szczęścia poprzez wiarę, nadzieję i miłość. Walka ta pocidga za sobą demoralizację już nie tylko poszczególnych Ludzi, ale całych narodów a nawet pokoleń, na co dowodów nie trzeba daleko szukać (P. Jaroszyński, "Etyka", s. 115).

78

ROZDZIAŁ V

TELEWIZJA PRAWDĘ CI POWIE

O dzisiejszym człowieku mówi się, że jest "homo ludens" człowiek zabawy, rozrywki. Niewielu ludzi zdaje sobie sprawę z tego, że w kręgu naszej cywilizacji człowiek ma stosunkowo więcej wolnego od pracy czasu dziś niż dawniej: sto lat temu w USA obowiązywał siedemdziesięciogodzinny tydzień pracy, we Francji osiemdziesięciogodzinny. Człowiek ma więc więcej czasu, który przeznacza na rozrywkę. Głód rozrywki wiąże się często z postawą konsumpcyjną. W postawie tej dominuje chęć używania życia, pragnienie wygody i przyjemności bez podejmowania odpowiedzialności. Naprzeciw tym pragnieniom wychodzą media, w szczególności telewuja. Głównym i istotnym jęj zadaniem jest dostarczyć w obfitości i nadmiarze "towaru". "Towarem" jest łatwa, wszystkim dostępna rozrywka. Jest to rzeczywiście "toXwar", gdyż produkuje się go przy zaangażowaniu olbrzymich pieniędzy. Producenci "towaru" liczą się nie tylko z gustami i prawami rynku. Liczą się przede wszystkim z tymi, którzy finansują przedsięwzięcia. Składa się więc coraz więcej ofert telewidzowi, aby wraz z nim osiągnąć maksymalne zyski i zawładnąć człowiekiem. W żargonie pracowników telewizji nazywa się to "robieniem telewizji dla tzw. prostego człowieka".

Telewizja posiada najpotężniejszy wpływ na ludzką świadomość, formację intelektualną i moralną. Jest najłatwiejszym środkiem percepcji, gdyż działa poprzez obraz. Podstawowe zdobywanie wiadomości przez dzieci, czy ludzi nie znających

jakiegoś języka, a także duża i istotna część komunikacji i relacji pomiędzy ludźmi dokonuje się za pośrednictwem obrazu, Człowiek pragnie nie tylko usłyszeć, ale i zobaczyć. Potęga przekazu telewizyjnego wzmaga się wraz z osiągnięciami techniki i informatyki. Powstają nowe formy telekomunikacji i przekazu: łączność satelitarna, telewizja kablowa, wykorzystanie włókien optycznych, kaset magnetowidowych, płyt kompaktowych. Telewizja czyni glob ziemski i ludzkość "światową wioską". Ludzie z całego świata "są gośćmi w naszych domach".

"SIŁĄ" DO EUROPY I AMERYKI

Głównym przesłaniem telewizji jest wepchnięcie "siłą" polskiego telewidza do Europy i Ameryki. Co to oznacza? Oznacza konsumum, seks, sensację i przemoc przede wszystkim. Dziedziną szczególnie eksponowaną w telewizji jest seks, erotyka i pornografia. Wszystko to określa się mianem "miłość'. Tak rozumiana "miłość" jest obsesją całej kultury mediów, a telewizja dostarcza różnorodnych odmian tego obrazu. Obraz działa najsilniej na emocje człowieka. Człowiek ma zapotrzebowanie na intensywne przeżycia. Tej intensyfikacji dostarcza właśnie tzw. "miłość". "Miłość" staje się wszelkim archetypem górującym nad całą kulturą masową. "Miłość" przekracza normy i bariery seksualne. "Miłość" przezwycięźa wszelkie przeszkody, aby dopełnić zjednoczenia ciał. Przedstawiana przez telewizję miłość rzadko wiąże się z małżeństwem. Jest to raczej "miłość", która rozbija się o barierę małżeństwa. Słowo "małżeństwo" schodzi na drugi plan, niemal zanika w mediach.

Kim są bohaterowie telewizyjnych programów? Są młodzi i atrakcyjni - bożyszcza mas, przedmiot intensywnych pragnień, marzeń i projekcji psychicznych. Poszukiwacze szalonej rozrywki, którzy w pogoni za nią uzyskują nudę. Odurzają się hasłem luzu i głośnej muzyki - rockowej czy metalowej. Największego znaczenia nabrała młodość. Dawniej nie cenili jej sami młodzi. Pragnęli jak najszybciej znaleźć się w kręgu dorosłych. Obecnie ceni się tylko młodość. Ona jest przedmiotem zazdrości i naśladowania ze strony starszych. Mamy do czynienia z naśladowaniem zachowań i ubioru, wszelkiej mody. Wcieleniem

80 81

i uosobieniem piękna są dziś uznane powszechnie gwiazdy filmu i piosenki. Nie zawsze są gwiazdami. To telewizja kreuje je na gwiazdy. Tych wykreowanych obdarza się podziwem. Oni to skupiają uwagę wszystkich. Powinniśmy wyglądać jak pani czy pan z telewizyjnego programu. Kiedyś namawiała mnie ekspedientka w sklepie do zakupu bluzki, bo taką posiada prezenterka z telewizji. Na mój argument, że prezenterki nie są dla mnie ideałem mody, była zaskoczona i zdegustowana. Życie "tych z telewizji" prywatne, prawdziwe czy zmyślone jest przedmiotem zainteresowania, legendy i marzeń. W wyobraźni wielu są jak bogowie z Olimpu, ich życie wydaje się dopiero "życiem prawdziwym", nasyconym luksusem, podziwem i "miłością". Na ekranie pokazują się w sposób fascynujący, umieją się kochać i bawić, są interesujący, młodzi, zdrowi, piękni. Oto dlaczego ludzie oglądają seriale amerykańskie czy francuskie. Czlow+iek powinien tak wyglądać i tak żyć jak ci z ekranu. Jeżeli nie ma takiej szansy, może to przeżyć razem z telewizją. Wiele postaci telewizyjnych i gwiazd filmowych staje się jakby alternatywną rodziną, wspólnotą przyjaciół i znajomych. Telewizyjny sposób przekazu ułatwia swym konsumentom proces projekcji i identyfikacji z bohaterami i gwiazdami. Masowy widz obdarza pięknego bohatera sympatią niezależnie od tego, czy żyje uczciwie i moralnie. Podświadomie identyfikuje się z nim w jego wyborach. Niezależnie od jego postępowania życzy mu powodzenia, a nie zagłady. Na tym polega manipulacja człowiekiem, że wzorce bohaterów telewizyjnych stanowią projekt na życie. Wzorce erotyczne, które często proponuje telewizja dalekie są od normalności. Kto widział w telewizji dobry polski film, w którymi. miłość wiąże się z małżeństwem, z rodziną i wiernością? Telewizja proponuje dziś na ogół już tylko tzw. "wolną małość", a wzorce zboczonych nazywa "innymi preferencjami". Taki instruktaż jest promocją dewiacji i pornografii. W "Ladzie" (44/92) Jan Pobóg w tekście z cyklu "Zapiski doświadczonego telewidza" pisze m. in. o telekonferencji Dwójki, podczas której prezes PRiTV, Janusz Zaorski, uzasadniając swoją decyzję o wyemitowaniu w telewizji polskiej filmu pornograficznego "Emmanuelle", stwierdził, że w dążeniu do Europy również to powinniśmy nadgonić. Nie trzeba szukać

dowodów na to, że emitowana w mediach pornografia jest źródlem przemocy i przestępstw. Takich doświadczeń dostarcza życie codzienne. Jednak w Polsce nie robi się badań i nie mówi się o tym wcale. Bo na pornografii ktoś zarabia ogromne pieniądze. Z relacji prasy francuskiej można się dowiedzieć jaki odzew mają "proeuropejskie" działania w tym zakresie w życiu codziennym. Zestawienie zamieścił tygodnik "Le Point" (17/92). Podano w nim liczbę scen przemocy i seksu wyemutowanych w ciągu jednego tygodnia w programach telewizji francuskiej. Bilans jest następujący: 670 zabójstw, 15 gwałtów, 848 bójek, 419 strzelań lub eksplozji, 14 porwań, 11 napadów na bank, 8 samobójstw, 32 wzięcia zakładników, 27 scen tortur, 18 narkomanów, 9 wyrzuceń przez okno, 13 prób uduszenia, 11 scen wojennych, 11 striptizów, 20 daleko posuniętych scen seksualnych. Jak podobny bilans przedstawiałby się w Polsce? Wydaje się niestety, że niedaleko jesteśmy od Europy. I coraz bliżej Ameryki.

Próbowałam przeprowadzić analizę programów telewizyjnych z kilku ostatnich miesięcy. Przeważająca większość filmów emitowanych przez naszą telewizję, to seriale i filmy USA. Nie oglądam tych filmów. W ogromnej większości - szkoda czasu. Są to filmy mało ambitne, często po prostu głupie, nie mówiąc o tym, jak bardzo patologiczne i zdeprawowane. 9 marca 1994 obejrzałam jeden z takich filmów, chyba był to koniec serialu amerykańskiego "Sprawy Rosie O'Neill". film zaczął się dość romantycznie i trochę zabawnie. Dziewczyna miała totalnego "pecha". Jako adwokat prowadziła sprawę dotyczącą wypadku. Chciała pomóc ludziom młodym - małżeństwu i ich nie narodzonemu dziecku. Zrobiła to kosztem własnego życia. Popełniła samobójstwo w aurze cudownego nastroju wyzwolenia się od "pecha". film bardzo niebezpieczny. Była to próba swoistego gloryfikowania samobójczyni, nadania jej rangi niemal bohaterki. Tak czynili w starożytnej Grecji cynicy, potem stoicy. Kiedy podzieliłam się moją refleksją z tymi, co częściej oglądają filmy w telewizji, powiedzieli, że jest to jedna z wielu podobnych recept na życie dostarczanych przez polską telewizję przy pomocy amerykańskich wzorców niemal codziennie. W "Ladzie" (19/94) jest artykuł K. Zanussiego "Skazani

82 83

na Harlequiny i Dynastię", w którym autor stwierdza: Seńal europejski, jeśli się pojawia to jest popularny tylko wtedy, gdy jest kopia, serialu amerykańskiego.. Widzieliśmy to ostatnio w wykonaniu Francuzów, a także w wykonaniu Włochów. "Die Scharzwald Klinik" - to jest przecież amerykański seńal nakręcony po niemiecku. A zatem obraz świata, pochodzący tylko z tamtej strony oceanu, jest obrazem świata, który do ludzi dzisiaj dociera.

Niszczenie polskich wartości w telewizyjnym przekazie ma różne oblicza. Często jest świadomym niszczeniem polskich tradycji narodowych i rodzinnych. Na tej fali znalazł się serial telewizyjny "Panny i wdowy" w reżyserii J. Zaorskiego. Maria Nurowska - autorka książki, z której zrobiono scenariusz, tak skomentowała ten serial: Pierwszy odcinek "Panien i wdów° w reżyseńiJ. Zaorskiego, obecnego prezesa telewizjijest parodid, a nawet kpiną z Powstania Styczniowego, ze zwiqzku kobiety z mężczyzna., nawet z religii. ("Gazeta Wyborcza", 17.02.92). Film naprawdę jest nieporozumieniem intelektualnym i historycznym. Świadomym niszczeniem obrazu rodziny - "twierdzy wiary i polskości". Rolę kobiety w tym okresie dziejów polski trudno przecenić. Była wszystkim w życiu rodziny i narodu. Bardzo to ciężkie porównanie, że wróg Polaków, tłumiciel buntu z 1863 roku - gen. gubernator Fiodor Berg, w swoich "Pamiętnikach o polskich spiskowcach i powstańcach" - pisał z nieporównywalnie większym szacunkiem i podziwem o polskich kobietach, niż czynił to J. Zaorski w swoim filmie. Trudno nie postawić jednoznacznej oceny. Jest to film przeciwko rodzinie, historii i Polsce.

W polskiej telewizji brak wzorców polskich rodzin. Więcej, brak jakichkolwiek korców rodzin normalnych. Są "okienka", w których np. redaktor J. M. Jackowski przedstawia program "Rodzina - Rodzinie". Są to dialogi, wymiana doświadczeń, opowieści z życia zwykłych ludzi. Rodziny wówczas przemawiają własnym głosem. Są to programy jeszcze bardzo nieśmiałe i co gorzej, emitowane w czasie małej oglądalności. Profesor na Wydziale Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego - Andrzej Jurga mówi, że został przygotowany 24-godzinny magazyn dla rodzin. 42 proc. czasu poświęcono w nim na emitowanie gatunków telewizyjnych, w których bohaterami byliby chłopcy,

dziewczęta, całe rodziny, samotne matki czy ojcowie wychowujący dzieci - w konwencji serio i żartobliwej. Autor stwierdza, że telewizja rodzinna jest propozycją na odniesienie sukcesu komercyjnego w każdym kraju ("Niedziela" 10/94). Dlaczego nie może być u nas?

Jakie wzorce kobiece pokazuje się w telewizji? Kto, kiedy widział kobiety matki mówiące o problemach własnych, o swoich dzieciach, o wychowaniu? Jaki model kobiety jest lansowany dziś w polskiej telewizji? Na pewno nie kobieta matka. Jest kobieta prezenterka, spikerka (z urzędu), kobieta "od miłości", kobieta z reklamy, kobieta aktywistka.

Czy telewizja pokazuje polską kulturę i tradycję? Kultura -tak, zdarza się coś dobrego i bardzo dobrego: muzyka klasyczna w najlepszym wykonaniu, interesujące rozmowy o literaturze i sztuce, ale w porze nocnej 24-5 rano. Jaki widz wytrwa przy takim programie?

W dniu 14 sierpnia 94 r. w przededniu rocznicy zwycięskiej Bitwy Warszawskiej z 1920 r., zwanej "Cudem nad Wisłą", która zdecydowała o losach Europy i świata, nie było ani słowa na ten temat w głównym wydaniu "Wiadomości". Dostarczono nam innych problemów. "Wiadomości" pięć minut przekazu przeznaczyły na temat tzw. "seks-telefonów". Zabawa dla ludzi o brudnym i ociężałym umyśle i sercu.

Czy wobec takich faktów wolno nam milczeć? CzV wolno ze spokojem i z "zamkniętymi oczyma" - co miesiąc wypełniać przekaz za abonament telewizyjny?

'I+vórcy programów na usprawiedliwienie powiedzą, że 15 sierpnia w "Wiadomościach" wystąpił świadek bitwy. To prawda. Było to jednak wystąpienie kilkusekundowe. Natomiast zaraz po "Wiadomościach" było inne, długie wystąpienie. Mówił doktor historii z Instytutu PAN. Starał się udowodnić tezę, że bitwa ta była wygrana z powodu dobrze przygotowanej strategii militarnej. Podkreślał szczególnie jedność ugrupowań i zaangażowanie lewicy. Nie chodzi o to, aby przeczyć mądrej strategii wojskowej. Można z niej także uczynić prLedmiot narodowej dumy. A "Cud nad Wisłą" - czy jest tylko pięknym mitem narodowym?

Bitwa Warszawska była w szczególnej mierLe zwycięstwem

84 85

siły ducha. Była zwycięstwem ks. Ignacego Skorupki - idącego na czele chłopięcego batalionu uczniów-ochotników ze szkół warszawskich - i im podobnych. Była zwycięstwem wielkiej modlitwy mieszkańców Warszawy. Cud miłości i wiary - okazał się "Cudem nad Wisłą".

A Polacy i młodzież polska mają prawo do tego, aby im o tym powiedziano także w publicznej telewizji polskiej w wolnej Ojczyźnie, skoro przez 50 lat był to temat zakazany.

A tradycja polska? Jest przekazana skąpo i nie najpiękniej! Ale co warta jest tradycja, zwyczaje i folklor w dzisiejszym świecie pędzącym naprzód z niepojętymi wynalazkami? Komu mogą się jeszcze pódobać, komu przydać? To właśnie tradycja stanowi o tym, że nasz rodowód jest zapisany i opisany. Zapewnia ciągłość życia człowieka. Bez niej dowód osobisty czy paszport są niekompletne. Jest spoiwem dla narodu. Postęp ma swoją wymowę, ale "jakość" ludzka się psuje, traci coś z naturalności, dostojeństwa i mądrości. K. Zanussi w wywiadzie dla KAI (5/93) powiedział: Wiek Xlff, w który wchodzimy, jest wiekiem wielkiej pułapki, w jakd wpada kultura europejska. Jest to jakaś przestroga. Natomiast dyskusyjny wydaje się pogląd K. Zanussiego, który twierdzi, że przemiany we współczesnych mediach dokonują się na prośbę samej publiczności. Gdyby nawet tak byto, że publiczność ma małe aspiracje, to zadaniem mediów jest znaleźć takie formy przekazu, aby nie obniżać, lecz podwyższać poprzeczkę, bo powinny pomóc tworzyć rzeczywistą kulturę.

"WIĄI?OMOŚCI" KŁAMIĄ I STRASZ

Od czterech laf zmieniają się w telewizji prezesi, dyrektorzy programów, a "Wiadomości" się nie zmieniły. Dla kogo są "Wiadomości"? Dla rządu, dla posłów? Być może. Nie są to jednak informacje dla społeczeństwa, choć miliony je oglądają. "Wiadomości" raczej instruują społeczeństwo niż je informują. Niemal dokładnie tak, jak to było w czasach komunistycznych. Przez kilka miesięcy służbowo, a więc bardzo uważnie i regularnie oglądałam "Wiadomości". Doświadczenie pozwala mi tak powiedzieć: "Wiadomości" kłamią i straszą. Zacznę od przykładu.

86 87

W maju 1993 roku podczas matur rozpoczęły się strajki nauczycielskie. Były w MEN konferencje dla dziennikarzy. Dwukrotnie każdego dnia zbieraliśmy wiadomości dotyczące strajków od kuratorów oświaty. Osobiście przekazywałam informację, że strajkuje co dziesiąta szkoła. "Wiadomości" twierdziły, że strajkuje co trzecia. Zadzwoniłam do dyżurnego w telewizji pytając, skąd ma takie informacje. Powiedział, że takie otrzymał i prostował nie będzie. Strajk nauczycieli podsycały środki przekazu, zwłaszcza powszechnie oglądane "Wiadomości". Moje doświadczenie jest takie - telewizyjne "Wiadomości" nigdy nie zamieściły żadnych sprostowań. 24.06.93 "Wiadomości" podały nieprawdziwe informacje dotyczące nauczycieli. Nierzetelnie podano wypowiedź wiceminister A. Urbanowicz, przy okazji zmieniając jej nazwisko. Nikt nie przeprosił za tę zmianę. "Ale to już było i nie wróci więcej"? Zobaczmy.

W marcu 1994 r strajkujący górnicy zgłosili jako jeden z pierwszych postulatów ujawnienie listy osób związanych z aferą Banku Śląskiego. "Wiadomości" podały inne postulaty, ten pominęły. "Gazeta Polska" (10/94) zamieściła list A. Macierewicza do prezesa W. Walendziaka: Szanowny Panie, w dniach 1 i 2. 03. 94 dziennki TV i "Panorama" przekazały fałszywe informacje stwierdzajdc, że jako Minister Spraw Wewnętrznych odmówiłem udostępnienia akt tajnych współpracowników w sprawie zamordowania St. Pyjasa. Każdorazowo interweniowałem domagajqc się zgodnie z odpowiednimi przepisami prawa sprostowania, którego tekst przekazałem p. Modlingerowi ("Dziennik Telewiztll'ny°) i p. Maliszewskiemu ("Panorama°). Gdy okazało się, to nieskuteczne skierowałem dwa pisma do Pana (2 i 3 marca) `wraz ze sprostowaniem. Mimo to, do dnia dzisiejszego telewizja nie przekazała mojego stanowiska, świadomie wprowadzaj+c w błąd opinię publiczna. Jestem świadom trudnej sytuacji, w jakiej Pan się znajduje, wyrażam jednak zdziwienie, że wbrew dobrym obyczajom godzi sig Pan na kontynuowanie przez telewizję praktyk manipulowania prawda. i łamania prawa. Antoni Macierewicz. 5.03.94. Po dwóch przeszło tygodniach ukazało się sprostowanie. Metodą manipulacji jest opóźnić jak najwięcej sprostowanie. Chodzi o to, aby nie było bezpośredniego odniesienia do faktu. Zapomina się

wtedy, czego sprostowanie dotyczy. Nieprawda natomiast "poleciała" w świat. Są to niewątpliwie manipulacje, których bardzo wiele dopatrzeć się mogą tylko ludzie "od polityki". Osobiście usłyszałam od dwóch osób bardzo wysoko postawionych w sprawowaniu rządów popr2edniej kadencji, że oglądając przekaz telewizyjny nie mogli zidentyfikować siebie w określonej sytuacji.

Chcąc odwrócić uwagę od spraw istotnych, czy bardzo ważnych, a w danej sytuacji niewygodnych uruchamia się też specjalne "bodźcowe" wiadomości. Ile razy na pierwszym planie, przed wszystkimi społecznymi i politycznymi wydarzeniami, była informacja o "łomiarzu", który zabija kobiety? Podaje się informacje o przestępstwach, o napadach, o szerzących się chorobach. Np. 17.03.94 jako pierwszą podano wiadomość, jak strasznym dla Polaków zagrożeniem są choroby nowotworowe. Podobno przerażające cyfry. Od czego miały odwrócić uwagę? Ogłaszane w "Wiadomościach" klęski, katastrofy, pożary, napady bywają bardzo spektakularnym sposobem przekazu. Można np. powiedzieć, że w katastrofie autobusowej 70 osób zostało rannych, lub że zanotowano lekkie obrażenia u około 70 osób. Jest to zupełnie inna informacja. W marcu 1994 r, podczas strajków "Solidarności", "Wiadomości" podały informację - strajkuje tylko kilka zakiadów pracy. Nie podały, że strajkują największe zakłady i że strajk ten ma charakter "kroczący". Tak zmanipulowana informacja zmienia obraz rzeczywistości. Nie chodzi o to, aby pomniejszać wiadomości negatywne, lecz o to, by wiadomość ta nie była sensacją dnia. Chodzi o to, aby pokazać pozytywne strony życia, bo one stanowią stos pacierzowy historii.

Sposób realizowania zależy od tych, którzy te informacje przygotowują i przekazują. Manipulacją może być również ton głosu, który tylko pozornie jest niezaangażowany. Wiadomości są tak przekazywane i preparowane, aby z góry ilustrowały założoną tezę. Temu służą podejmowane tematy, temu służą badania opinii publicznej. Są eksperci, którzy potrafią powiedzieć, jak jest i jak być powinno. Socjologowie - eksperci mówią, że fanatycy nie potrafią właściwie opisać rzeczywistości. W miejsce faktów wprowadzają własne pragnienia czy uprzedzenia. Trzeba więc ich nauczyć i dać instruktaż, jak należy myśleć. Decyzję za nas

88 89

podejmują więc jakieś anonimowe autorytety np. specjaliści od reklamy, psychologii, socjologii. Może nam się wydawać, że mamy niezależne poglądy, gdy tymczasem naprawdę powtarzamy to, co mówi nam telewizja.

SPRAWDZONY ZESTAW KREACJI OSOBOWYCH

Sposobem na manipulację rzeczywistością społeczno-polityczną i człowiekiem są odpowiednio dobrani ludzie w mediach. Dotyczy to zarówno dziennikarzy, jak i polityków.

Jacy dziennikarze? Niezmiennie ci sami od lat. Są ekspertami od wszystkiego i we wszystkich możliwych dziedzinach. Czyżby w wielomilionowym narodzie tylko tych czterdziestu, czy choćby stu było mądrych, kompetentnych, znających się na wszystkim? Doświadczenie telewidza pokazuje, że to nie od warsztatu dziennikarskiego, umiejętności przygotowania materiału filmowego, czy umiejętności prowadzenia dyskusji zależy obecność w programie.

"Sto pytań do..." czy "Godzinę szczerości" - prowadzą zawsze ci sami "niezawodni i sprawdzeni". Może sobie myśleć przeciętny widz, że gdyby ich zabrakło "zawaliłaby się" telewizja. Obecność prowadzących nadaje nie tylko klimat całemu spotkaniu, ale także wprowadza na ogół tylko określonych ludzi z określonych partii politycznych. Promuje to określoną politykę. "Wydarzenia tygodnia" - kto prezentuje, kto uczy polityki?

Analogicznie ci sami, których wszyscy znają, pamiętają i niemal na pamięć wiedzą, jaki może być ich komentarz.

Jest rzeczą.. oczywistą, że człowiek z doświadczeniem lat nabiera kompetencja, że sam czuje się niemal niezastąpiony. Są też widzowie, którzy lubią te same twarze i gesty. Są też tacy, którzy się nad tym nie zastanawiają. Są jednak i ci, którzy patrząc dziś na tych, którzy w wojskowych mundurach zapowiadali regularnie stan wojenny, czy im podobnych, jeżeli nie wyłączają programu, to na pewno pytają dlaczego i za jaką cenę ci ludzie nas reprezentują i stale "pouczają"?

Wielu z tych dziennikarzy mówi, że są "neutralni". Pojęcie neutralność nie istnieje. W kaidym przypadku człowiek musi zająć jakieś stanowisko. Tzw. "neutralność" jest także zajęciem

stanowiska, to znaczy, że angażuje się po stronie "ustalonego porządku". Nie chodzi o to, aby wszyscy dziennikarze byli "neutralni i apolityczni". Jest to po prostu niemożliwe. Chodzi o to, aby pełnym głosem mogli mówić w telewizji również inaczej myślący. To stanowi o demokracji i o możliwości społecznych wyborów.

Podobnie jak z dziennikarzami, rzecz ma się i z politykami. Ci sami są nieustannie eksponowani na wszechwiedzących i ekspertów. Ci sami są pokazywani i mają swoje "okienka" (lub mieli). Jest tak, że są politycy, którzy mówią łatwo i o niczym, i telewizja lubi robić z nimi wywiady. Są też politycy, których wypowiedzi nie można porównać do mów Cycerona, ale też ich się pokazuje i to często, bo są "swoi".

Dla niektórych polityków przebicie się do telewizji, nawet tzw. "służbowe", jest szczególnie trudne. Do takich należał minister Zdobysław Flisowski. Były strajki i obowiązkiem ministra było wystąpić w telewizji i poinformować społeczeństwo, zwłaszcza nauczycieli, o polityce resortu. Telewizja nie miała "okienka" na tę okoliczność. Wreszcie udało się wystąpienie "zorganizować" poprzez różne prywatne kontakty. Podobnie było na zakończenie roku szkolnego. Dziennikarz przygotowujący "ramówkę" poinformował, że minister może przemówić tylko cztery minuty, bo zaraz potem jest festiwal "Opole 93". A ile godzin trwał przegląd festiwalowy? Jeszcze większe trudności wystąpiły na początku roku szkolnego 1993/94. Przez wiele dni nie miał kto podjąć decyzji, czy i kiedy minister może wystąpić w telewizji.

Nie twierdzę, że minister lubił wystąpienia telewizyjne. Miał zawsze ogromną tremę. Chciał jednak solidnie i w poczuciu obowiązku podjąć to, co było niezbędne, powiedzieć do oczekujących tego nauczycieli.

Kilka razy podczas spotkań z nauczycielami w Warszawie i w Krakowie - Nowej Hucie, musiałam wyjaśniać oburzonym nauczycielom, dlaczego minister nie pokazuje się w telewizji. Wielu słuchało z niedowierzaniem. Ludzie, o których nie mówi się w środkach przekazu i którym nie udzieliło się głosu, zmuszeni są de facto do milczenia, nawet jeśli mają obowiązek mówić.

90 g

Pokazywanie czy nie pokazywanie kogoś w telewizji jest metodą walki politycznej. Ta walka trwa we wszystkich mediach na całym świecie. Zło jest jednak wtedy, gdy walka przeszkadza w rzeczywistym informowaniu społeczeństwa. W rzeczywistości ludzie, którzy w różny sposób kreują telewizję, stale realizują cenzurę. Tylko jest to cenzura nie nazwana, ale określona przez nich samych.

EDUKACJA W TELEWIZJI

W instrukcji "Aetatis novae" - ogłoszonej przez Papieską Radę do Spraw Środków Społecznego Przekazu czytamy: Potęga środków przekazu jest tak wielka, ie wptywajq. nie tylko na to, jak ludzie myślcl, ale także o czym myślq.. Dla wielu izeczywistościd jest to, co środki przekazu uznajq za rzeczywiste. Wszystko, czemu nie poświęcaj uwagi wydaje się pozbawione znaczenia.

Czym edukuje społeczeństwo, a przede wszystkim młodzież i dzieci polska telewizja? Szczególnym programem edukacyjnym dla młodzieży jest tzw. "Luz". Jest to program, w którym sami młodzi zostają zaproszeni do jego realizacji. Wspaniała idea, tylko jakie kryje oferty programowe? Odważam się powiedzieć częściej złe niż dobre, częściej deprawacyjne niż edukacyjne.

"Luz" jest w każdy poniedziałek. Kilka razy oglądałam go "służbowo". Autorzy i realizatorzy programu uczą wszystkiego, czego normalny młody człowiek sam by nie był w stanie wymyśleć. Główną specjalnością "Luzu" jest "bezpieczny seks" i związane z tym techniki antykoncepcyjne. "Bezpieczny seks" czyli jedynym,.złem "niebezpiecznego seksu" jest płodność. "Bezpieczny seks" ożnacza natomiast maksimum przyjemności bez jakiejkolwiek odpowiedzialności. Komuś na tym zależy, aby wychować człowieka o określonych zainteresowaniach, aby go uzależnić a nawet "ubezwłasnowolnić". Seks jest silnym popędem i ma taką "ubezwłasnowolniającą" moc. I wtedy potrzeba antykoncepcji. Takie programy dofinansowuje MEN. Tylko, że ministerstwo mimo usilnych starań, nie ma wpływu na program telewizyjnej edukacji w zakresie "seksu bezpiecznego". Telewizja nie liczy się z sugestiami ministerstwa, ani z protestami rodziców. Do MEN przychodziły protesty od przygnębionych

tą sytuacją rodziców. Protestowali ludzie związani z nauką, a nie jak to chcą media, niedouczeni. Protestowali profesorowie z Uniwersytetu Warszawskiego, Politechniki Warszawskiej, Gdańskiej.

Co oprócz "Luzu" otrzymuje nastolatek? Ostatnio alternatywą jest "Raj" - program o dobrym smaku też robiony przez młodzież. Jest zapotrzebowanie na ten program, wielu go ogląda dając recenzję: "wreszcie coś normalnego".*

W artykule "Nastolatek przed ekranem" zamieszczonym w "F,adzie" J. Szafraniec - członek KRR i TV pisze o tym, że telewizja polska ma zwyczaj emisji filmów fabularnych zaraz po "Wiadomościach", to znaczy w czasie nąjwiększej oglądalności. Jakie to są filmy? Bardzo często - deprawacyjne. Jest to sprzeczne z art. 18 ustawy o radiofonii i telewizji, która mówi: audycje, które mogą zagrażać psychicznemu, uczuciowemu lub fizycznemu rozwojowi dzieci i młodzieźy nie mogą być rozpowszechniane pomiędzy godz. 16.00 a godz. 23.00. Nie chodzi tutaj tylko o filmy erotyczno-pornograficzne, lecz także o takie, które pokazują przemoc i okrucieństwo. One to stają się wzorcem negatywnych "bohaterów", którzy odzwierciedlają je w zachowaniach przestępczych. Przykłady przynosi codzienna prasa. Policja twierdzi, że na przestrzeni jednego roku liczba najcięższych zbrodni - zabójstw dokonanych przez małoletnich wzrosła o 100 proc. W 1992 było to 10 przypadków, w 1993 odnotowano 20 przypadków. Zabójstwo jest najtragiczniejszą dezintegracją osobową. Mamy w nim do czynienia z okrucieństwem i brutalnością, które często wymykają się prawnym ocenom.

W tym samym artykule J. Szafraniec pisze: Brytyjska komisja do spraw kwalifikowania filmów (BBFC) przewidujdc konsekwencje spoleczne takich emocji, decyduje sig na wycinanie scen przemocy i agresji w filmach adresowanych nawet do dorosłej widowni. Natomiast francuska Najwyźsza Rada ' Niestety, dobrego smaku zabraklo jednak i tutaj. Podczas telewizyjnej "zabawy" na Rynku Nowego Miasta w Warszawie w pierwszą sobotę września br. "Raj" filmował sobowtóra Jana Pawła II, rozdającego przy tym "papieskie" autografy. W innym programie TV osobnik ten przechadzał się z zadowoleniem w towarcystwie sobowtóra Hitlera. (przyp. wydawcy)

92 g3

Audiowizualna (CSA) zakazała emisji filmów po głównym wydaniu dziennika dla widzów powyżej 12 roku życia. Podobnie w Niemczech filmy dla widzów powyżej 16 lat nie mogą być pokazywane przed 22.00. U nas przepis wspomnianego artykułu 18 jest przez nadawcę ignorowany.

Obok tego typu filmów w czasie największej oglądalności jest reklama, która nie cofa się przed wykorzystaniem nie tylko nagości ciała we wszystkich możliwych sposobach przekazu, lecz także symboli sakralnych. Chodzi przede wszystkim o zwrócenie uwagi kosztem skandalu obyczajowego. To właśnie ma przyciągnąć do oferty.

Zdumiewać może, że wielu ludzi nie jest w stanie dostrzec tych manipulacji. Wielu powtarza wmówione im przez media stereotyp: "przecież my nie żyjemy w średniowieczu, odrzucamy seksualne tabu i irracjonalne ograniczenia, których domaga się etyka katolicka". Kiedyś podczas prowadzonego ze mną wywiadu na żywo w "Radiu dla Ciebie", ja zadałam dziennikarce pytanie czy antykoncepcję i pornografię oferuje swoim dzieciom? Odpowiedziała: Nie widzę w tym nic złego, przecież to nie średniowiecze.

Manipulacja dotyczy całej edukacji człowieka. Często jest powtarzany slogan, że "lepiej być pięknym i bogatym". Sposobem na zdobycie tego prestiżu jest między innymi telewizyjna oferta "Koło fortuny". Przyszła z Paryża. Tam była fascynacją i naturalnym tłem dla rodzinnych i przyjacielskich spotkań. Jest to niby dobra zabawa. Powstaje jednak pytanie, czy jest to wzór edukacyjny? "Fortuna kołem się toczy", ale o tym nie mówi się i nie myśli.,

Każdy program:.może być okazją do manipulacji, nawet bardzo podniosły i sportowy, jak Zimowa Olimpiada w Lillehammer. W programie artystycznym olimpiady znalazły się ceremonie odtwarzające elementy wręcz pogańskie, przeciw którym protestowali biskupi protestanccy w Norwegii. Była to apoteoza pogańskiej warstwy legendarnej związanej rzekomo ze światem skandynawskich wierzeń. Podobnie w zakończeniu olimpiady pokazywano jakieś stworki - trolle. Komentator z Lillehammer powiedział, że są to wyobrażenia dobra i zła. Ale polski komentator telewizyjny był "lepszy". Stwierdził,

że dobro i zło poza nami nie istnieje. Jest dziełem naszej świadomości i wyobraźni. Nie była to relacja dotycząca tylko wiadomości sportowych. To było swoiste orędzie ideowe, które manipuluje ludzką świadomością i podświadomością.

Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na jeden jeszcze problem - jak docenia się w telewizji wagę sportu. Oceną osiągnięć sportowych są nagrody. Jest to oczywiste. Telewizyjni sprawozdawcy przedstawiają sport, często jednak w taki sposób, że wydaje się jakoby najważniejsza była ta impreza, w której dużo płacą. Te wydarzenia kreowane są jako pierwszoplanowe. Czy te właśnie "ideały" przynoszą honor sportowcom? Czy sport ma kierować się twardymi prawami produkcji i konsumpcji? Czy ma być raczej szlachetną konfrontacją, miejscem spotkania, więzi, solidarności, przyjaźni, która nie zna granic? Są dziś głosy, że sport powinien być uwolniony od nadmiaru techniki i profesjonalizmu na korzyść spotkania. Czy o tym mówią media?

NIE MA)UŻ "BOLKA I LOLKA"

Czym karmione są polskie dzieci przez polską telewizję? Nie ma już "Bolka i Lolka", czeskiego "Rumcajsa" czy rosyjskiego "Wilka i zająca" i wielu im podobnych. Były to filmy, które ukazywały dzieciom pozytywne wzorce zachowań. Mówiły, co jest dobre, a co złe. Co otrzymują dzieci w zamian? Spróbujmy zwrócić uwagę na dwie warstwy przekazu: treść i formę.

Najpierw treść, czyli wzorce zachowań. Dzieci powinny być "postępowe", jak dorośli. A więc dostają wszelkie nowe wzorce. Nowe oznacza obce. W naszej telewizji jest zalew filmów japońskich dla dzieci (może tanio kupionych?). Nie mają żadnego odniesienia do wzorców europejskich, kulturowo są im obce. Przekazują swój odmienny wygląd, swoją mimikę i swój świat zachowań. Jest to narzucanie dzieciom jakiejś linii rozwoju, sprzecznej z zasadami wzorców rodzinnych. Dziecko w pierwszym okresie rozwoju zwrócone jest na zewnątrz, na wychwytywanie bodźców z otoczenia. Dostaje więc wzorzec obcy, a zarazem agresywny i brutalny.

Gdzie się podział uroczy i łagodny Disney? Na miejsce tych pięknych, subtelnych i mądrych bajek wszedł świat złych

94 95

stworów, świat, który straszy i przeraża. W filmach dla dzieci, emitowanych przez telewizję polską przeważa agresja, walka i zagrożenie. Jest to obce dziecięcej psychice, w której dominuje potrzeba bezpieczeństwa. Wzorce te są kodowane w podświadomości i stają się potencjalnym zagrożeniem dla osobowości dziecka.

Często pokazywane są filmy dziecięce propagujące magię. Nie jest to świat bajkowy, który uruchamiał wyobraźnię, gdzie zło było nazwane po imieniu, a dobro było dobrem. Dobrzy walczą ze sobą tymi samymi metodami, co źli, tak samo zabijają. Wszystko jest rozmyte. Dobro w charakterze magii przywołuje jakieś "moce". Zła wiedźma ma postać anioła. Natomiast postać tradycyjnie wyobrażająca diabła spełnia dobre czyny. Jest to zakamuflowana polemika z wartościami chrześcijańskimi. Podobnym celom służy ulubiony temat filmu dziecięcego kosmos.

Programy z dziećmi stanowią również specjalną kreację osobowościową. Dzieci kreowane są na dorosłych. Mają ubiory dorosłych, naśladują sposób bycia dorosłych. Wybór miss piękności. (A także konkursy naśladowania "gwiazd" pop-music, gdzie wydekoltowana i wysmarowana szminką kilkuletnia dziewczynka naśladuje erotyczne pląsy Tiny Turner - przyp. wydawcy). To nie może być śmieszne. To jest wielka krzywda wyrządzona dzieciom. Jest tak dlatego, że u podstaw rozwoju i kontaktu z innymi jest zasada identyfikacji. Dziecko przyjmuje od dorosłych bezkrytycznie świat zasad i wartości. Niestety, tą drogą przekazuje się również uprzedzenia, reakcje wrogości, metody rywalizącji i zabobony.

l+lmy dla + dźie+i o tematyce sportowej też są na ogół japońskie. Nie jest to piękna rywalizacja sportowa, ale zmaganie

Uroczy i łagodny Disney to dawna, lepsza twarz wytwórni filmów, której obecne produkcje bywają drastyczne i pełne niebezpiecznych wzorców. Znana jest sprawa filmu ze studia Disneya, po którym wśród nastolatków w USA zapanowała "moda' na samobójczy "sport", polegający na leżeniu między pasami ruchu na autostradzie.

Natomiast TVP bezkrytycznie wyświetliła dzieciom blok filmów studia Disneya, w którym tuż po kreskówce nastąpił... horror, z wszystkimi atrybutami tzw. "kina grozy". (przyp. wydawcy)

96 9 7

pełne zawziętości, a nie szlachetności.

Można stwierdzić, że brzydota i obrzydliwość w filmach i programach dla dzieci stanowią "normę". Jest to wciąganie dzieci w świat zła, kłamstwa i brzydoty. Jest to projekcja kontra natura. Dzieciom jest to dawane "na siłę". Jest to szczególna manipulacja. Dziecko nie jest jej w stanie ocenić. Zdolność oceny możliwa jest przez porównania czy alternatywę. Takich możliwości telewizja dzieciom raczej nie dostarcza. Próbowałam skonfrontować ten problem z osobami prowadzącymi prywatne przedszkola. Stwierdzają, że po takich filmach dzieci stają się agresywne, trudne i nieznośne. Natomiast kiedy wychowawcy pokazują dawne projekcje "Śpiącej Królewny" czy "Szewczyka Dratewki", dzieci są zasłuchane, uspokojone i mają piękne wspomnienia.

"DD" - "Wiadomości dla dzieci" - uważnie oglądałam jubileuszowe, setne (19.03.94)*. Jest w nich indoktrynacja, jak w czasach komunistycznych. "Pan premier pojechał do Rosji" - wielki aplauz dla wielkiego sąsiada. "Wyświęcanie kobiet na kapłanów". Czemu służy taka informacja? Polemika z katolicyzmem?

Manipulacja na dzieciach dokonuje się nie tylko poprzez treść, ale także poprzez formę przekazu. Tempo przekazu jest bardzo duże, podobnie jak w mediach dla dorosłych. 'Iylko minimalny odsetek małych telewidzów posiada swój czas percepcji bodźców identycznych z czasem nadawania obrazu. Zwróćmy uwagę, jak dziecko przygląda się nowo poznanemu przedmiotowi, zwierzęciu czy człowiekowi. Jak długo obserwuje wędrującego owada czy ptaka.

Słowa podawani w szybkim tempie są dla dziecka często bełkotem, zagłuśzającym wszelką informację. Dla rozwoju dziecka poprzez symbolikę słowną konieczny jest kontakt

' "Małe wiadomości DD" to program zasługujący na baczną, krytyczną uwagę rodziców. Dzieci bowiem mogą obejrzeć tutaj prawie wszystko, co w "dużych" "Wiadomościach": przemoc, wojny, dyplomacja wielkich mocarstw, rekordy z księgi Guinessa, AIDS, afery i rozgrywki polityczne. Jest także zblazowany kilkuletni "korespondent" z "I:ondynu'". Oczywiście J. Kuronia promuje się na wielkiego przyjaciela maluchów, a Marka Jurka wskazuje jako tego, który bezwzględnie bije dzieci. (przyp. wydawcy)

z człowiekiem dojrzalszym, rozumiejącym symbolikę słów. Rodzice jednak mało uwagi poświęcają tym zagadnieniom. A telewizja nie uczy znaczenia - symbolu słów. Ponadto tempo przekazu działa na podświadomość i wywołuje potrzebę silnych wraień. Tempo może być sposobem przekazania pewnych reklam, czy tematów na tzw. "trzeciej ścieżce" (o czym będzie mowa w następnej części). Specjaliści powinni przeprowadzić szczegółową analizę tych problemów.

Dzieci wychowane na telewizyjnym obrazie nie potrafią myśleć samodzielnie, nie potrafią wyciągać wniosków. Pytane o problemy bardziej ogólne, nie rozumieją pytań. Takie doświadczenia przekazują nauczyciele nauczania początkowego.

Ponadto oddziaływanie obrazu wyczerpuje się w jego naśladowaniu na płaszczyźnie obrazu i akcji. Motyw przeżywania jest zawsze ten sam - dziecko pragnie utożsamić się z bohaterem. Jest to wielkie zagrożenie wobec tak licznych wzorców negatywnych.

Symbolika filmów dla dzieci przedstawia odrealniony, wynaturzony świat. Królują zabawki - stworki. Im bardziej wynaturzone, tym więcej mają zainteresować i działać na wyobraźnię. Niestety, takie projekcje zaludniają dziecięce sny i marzenia lękami i niepokojami. Są bezładną plątaniną, zbitką różnych drastycznych obrazów.

Do bardzo częstych symboli należy pięcioramienna gwiazda. Dla nas był to symbol ucisku. Dlaczego jest pokazywany dzieciom?

Kolorystyka filmów jest bardzo agresywna i w złym gaście. Styl, "smak" wyrabia się dzięki dobrym wzorcom. Skąd je brać? W domu nie zawsze można się tego nauczyć. Telewizja dla dzieci jest złą nauczycielką. Dzieci, a nawet młodzież snują spontaniczne marzenia, które gdy są tylko obrazowe ale bezsłowne, tym bardziej skrępowane są zakresem doznania zmysłowego, którego nie są w stanie przekroczyć. Badania psychologiczne wykazują, że dzieci są zdolne do przekroczenia doznań, ale tylko w kierunku perwersji. Oznacza to przestawienie naturalnego porządku w skali doznań przykrości i przyjemności, pożądania i lęku tworząc zbitki w doznaniach psychicznych, sprzeczne z rzeczywistością. Wszystkie te prawa znają specjaliści od manipulacji

98 99

i zgodnie z nimi adresują swoje oferty.

Nawet bardzo ogólna analiza problemu pozwala dostrzec elementy groźnej manipulacji świadomością i podświadomością dziecka. Są one zbieżne z tymi, które są metodą manipulacji w świecie oferowanym młodzieży i dorosłym. Celem ich jest przygotowanie człowieka o określonych preferencjach. W wielu wypadkach rodzice nie rozpoznają dostatecznie zagrożeń. Przeważnie zwracają uwagę na środowisko przyjaciół, w jakim obracają się ich dzieci. W mniejszym stopniu zwracają uwagę na treść, którą wnoszą w "bezpieczne" i "pewne" zacisze ich domu - telewizja, radio, prasa, komiksy. W ten sposób środki masowego przekazu wchodzą w życie najmłodszych bez pośrednictwa, niestety często, rodziców i wychowawców.

EKSPERYMENTY NA LUDZKIEJ PODŚWIADOMOŚCI

Ten teren działania jest jedną z nąjgrożniejszych form manipulacji, którą bardzo trudno zauważyć nawet przy wielkiej czujności. Na czym polega?

Prof. A. Jurga w swojej pracy: "Seans filmowy a seans hipnotyczny" - ukazuje zasady tej manipulacji. Autor stwierdza, że seans filmowy jest do pewnego stopnia hipnozą - jakby niepełnym snem. Widz oderwie się wtedy od otaczającej go rzeczywistości, a przyswaja bodźce filmowe, czyniąc je częścią własnych przeżyć. Istnieje różnica pomiędzy snem prawdziwym a snem hipnotycznym. W śnie prawdziwym napięcie uwagi jest zniesione. W hipnozie jest wzmożone, jednak krytycyzm ulega zawieszeniu w., stosunku do udzielanych sugestii. W podobny sposób działa na +człpwieka "dobrze" zrobiony film. Aby działanie było skuteczne, kónieczne są następujące czynniki: uruchomienie intelektu na odpowiednie bodźce, działanie na emocje, powtarzanie pewnych treści, a także niemal hipnotyczne unieruchomienie i skupienie się na ekranie.

Podejście intelektualne sprawia, że człowiekowi się wydaje, iż wszystko rozumie i daje mu to satysfakcję. Przekaz ma być w takiej formie, aby niezachwiana była jego autorytatywność. Jest tak skonstruowany, aby nie budził wątpliwości odnośnie podanych informacji. Widz korzysta z sugestii "mędrców", którzy

wiedzą "lepiej". Film może uruchomić również wyobraźnię widza, jeżeli twórca stosuje zasady fragmentarycznego ukazywania rzeczywistości. Oglądany na ekranie przedmiot zmusza widza do odtwarzania sobie w wyobraźni przypuszczalnej całości. Na tym bazuje również pornografia.

Podejście emocjonalne jest grą na ludzkich uczuciach. Film może przedstawić zarówno zdarzenia proste jak i wielkie konflikty, najważniejsze jest jednak, aby potrafił zaangażować emocje i wyobraźnię widza w dany problem. Widz powinien ujrzeć na ekranie projekcję niepokojów i pragnień związanych z życiem własnym i życiem społecznym. Może też uruchomić w człowieku nieświadome potrzeby - np. agresji, seksu i kradzieży. Obraz w ten sposób zaplanowany jest odtworzeniem rzeczywistości, w której nie tyle liczy się rejestracja rzeczywistości, co wewnętrzne odkrywanie pewnych zależności w człowieku. Z psychofizjologicznych właściwości człowieka wynika, że wzrok i słuch najaktywniej reagują na ruch fizyczny. Ruch ten może być odtworzony przy pomocy światła i materii. Ze zderzenia tych elementów powstaje tzw. nastrój. Wszystko to jest oprawą do wzmocnienia zaplanowanej reakcji w człowieku.

Ważnym elementem manipulacyjnym jest powtarzanie bodźców i szybkość przesuwu taśmy filmowej, której widz nie jest w stanie zauważyć. Amerykanie zrobili próby ze wstawkami reklamowymi w filmach. Wstawek tych nie było widać, ani słychać ze względu na szybkość przesuwu taśmy. Badania wykazały, że człowiek posiada właściwości fizjologiczne, które pozwalają na docieranie do niego pewnych zakresów fal, pozornie niewidzialnych i niesłyszalnych. Na tej zasadzie zaatakowano widza reklamą, wmawiając mu z bardzo dobrym rezultatem określone towary. Te manipulacje powtarzano w innych krajach. Można w ten sposób działać na podświadomość człowieka preparując jego osobowość. Autor stwierdza, że dzieła filmowe tracą swoje właściwości "hipnotyczne" - czyli manipulatorskie, jeżeli nie zostają przedstawione we właściwym czasie. Dzieje się tak dlatego, że życie ludzkie związane jest z pewnym naciskiem różnorakiej mody. Na podświadomość dziala również muzyka, która jest sposobem kontaktu przez telewizję i radio, Były prowadzone eksperymenty np. w Bułgarii, przy pomocy

100 101

których odbywała się nauka języków obcych. Z analiz medycznych i psychiatrycznych dowiadujemy się o szczególnym wpływie długofalowowego słuchania muzyki rockowej - na powstanie głębokich urazów fizycznych i psychicznych. Mogą to być następujące zmiany: zmiana pulsu i oddechu, podniesienie wydzielania gruczołów endokrynologicznych, w szczególności gruczołu śluzowego, który kieruje procesami życiowymi w organizmie. Częste są też zmiany słuchowe i zwiększenie liczby chorób wieńcowych i chorób błędnika. Jeżeli chodzi o wzrok, to intensywność oświetlenia i używania promieni laserowych poczyniły nieodwracalne schorzenia u wielu uczestników koncertów rockowych. Obok zmian fizjologicznych istnieją również zmiany psychiczne. Do najczęstszych należą głębokie rozkojarzenia emocjonalne od depresji i frustracji aż do niekontrolowanej gwałtowności, samookaleczenia, samozniszczenia, wandalizmu, tendencje samobójcze i zabójcze. Słuchający na ogół nie mają pojęcia, że są manipulowani, wydaje im się, że to oni sami wybierają określony sposób rozrywki, bo im się podoba. Tymczasem również wśród rówieśników panuje w tym względzie terror - trzeba oglądać i shzchać tego co inni. Inaczej pozostaje się w izolacji, która jest cierpieniem i może stać się regresją - zerwaniem więzi wspólnotowej z ludżmi. Wydaje się, że mamy tutaj do czynienia z t2w. "błędnym kołem" bycia na fali, aby być z innymi. Stwarza to wielkie zadanie dla rodziców, nauczycieli, wychowawców.

Telewizja w Polsce nie spełnia roli dobrego i rzetelnego informatora. Przekazuje często zniekształcony obraz świata, stosunków rodzinnych i międzyludzkich. Jest narzędziem ideologicznej i polityczni+j manipulacji. Programy są często bardzo słabe, mierzone kryterium sukcesu i zysku a nie dobra, prawdy i piękna. Dążenia do zysku i reklamy wywierają szczególny wpływ na treść przekazu. Popularność góruje nad jakością programów. Telewizja nie odpowiada na autentyczne potrzeby człowieka i rodziny, lecz stara się rozbudzić sztuczne potrzeby i tworzyć konsumpcyjne i dewiacyjne wzorce.

102

ROZDZIAŁ VI

PRASÓWI(A

DLA SPRAWUJĄCYCH WŁ.ADZĘ

"specjalnym" językiem, w "specjalnym kolorycie" wydarzeń. Często kłamliwe i deprawacyjne. W niezmienionym języku właściwym dla tego pisma były przedrukowane w prasówce rządowej. Były też oczywiście informacje z prasy ogólnopolskiej i lokalnej.

W początku przejmowania i sprawowania władzy przez koalicję SLD-PSL informacje Biura Prasowego Rządu niczym nie różniły się od prasówek peerelowskich - "równo i zgodnie, w przyjaznej atmosferze". Trudno ocenić czy nie został pobity nawet rekord ukłonów w lewą stronę. Wspaniałe relacje "opinii publicznej" o osiągnięciach i nadziejach wobec koalicyjnego rządu.

"PORANNY PRZEGLĄD PRASY"

Każdy, kto w jakiś sposób pragnie uczestniczyć w rzeczywistości społeczno-politycznej sięga po prasę. Jest oczywiste, że po prasę sięgają także sprawujący władzę. Przeczytać wszystko nie jest możliwe. Gąszcz informacji na tematy polityczne, społeczne, ekonomiczne w prasie ogólnopolskiej i lokalnej nie jest realnie do przebrnięcia. Wyboru dokonują pracownicy Biura Prasowego Rządu. Biuro to dostarcza informacji prasowej ministrom, rzecznikom, dyrektorom, parlamentarzystom. Prasówkę otrzymuje się dwa razy dziennie. Jest "Poranny przegląd prasy" i "Codzienny przegląd prasy". Ponadto istnieje "Biuletyn Tygodniowy", który zawiera informację o pracach rządu obsługiwanych przez środki masowego przekazu. Informacje te przygotowują rzecznicy prasowi resortów dla Biura Prasowego Rządu. '

Próba opisu 'tej sytuacji jest analizą faktów prasowych podawanych przez Biuro Prasowe Rządu podczas kilku miesięcy dwóch ostatnich gabinetów władzy: premier Hanny Suchockięj i premiera Waldemara Pawlaka. Biuro Prasowe premier Hanny Suchockięj sięgało często po prasę obozu opozycyjnego. Niestety, poczesne miejsce wśród informacji miało wówczas "Nie" J. Urbana. W okresie lipca, sierpnia, września 1993 r. informaeje z tego pisma stanowiły jedną trzecią, a często więcej, całego bloku informacyjnego. Są to informacje brukowe, pisane

Składa się z dwóch bloków informacyjnych:

I Informacje i komentarze na temat najnowszych wydarzeń. II Opinie, stanowiska, publicystyka.

Przegląd ten powstaje na podstawie publikacji w dziennikach ogólnopolskich. Są nimi: "Rzeczpospolita", "Życie Warszawy", "Gazeta Wyborcza", "Sztandar Młodych", "Trybuna", "Słowo Dziennik Katolicki". Nie stanowi on szczególnej rewelacji. Jest codziennym pochyleniem się nad prasą. Niemniej zdecydowanym pochyleniem w lewą stronę. Jest to być może zrozumiałe, gdyż prasa codzienna jest lewicowa lub lewicująca. Pewnym wyjątkiem jest "Życie Warszawy", które stara się ukazać jako pluralistyczne i demokratyczne.

Jednak to samo "Życie Warszawy", choć dopuszcza różne opinie polityczne, jest ukierunkowane amoralnie i demoralizacyjnie. Ogłoszenia "agencji towarzyskich" - zajmują w nim niemałe szpalty. Drugim wyjątkiem, o małym nakładzie, jest "Słowo - Dziennik Katolicki", który z natury rzeczy powinien służyć informacji rzeczywistej i dla którego "w lewo zwrot" byłby rozminięciem się z katolicyzmem. Reszta niemal jednoznacznie jest lewicowa, choć istnieją różnice pomiędzy "Trybuną", "Sztandarem Młodych" i "Gazetą Wyborczą". "Rzeczpospolita" pismo dla menedżerów firm państwowych ma zdecydowanych przyjaciół na lewicy, sejmowy sondaż ostatniej kadencji dał temu

104 105

wyraz. Przegląd poranny w końcu września, październiku i listopadzie jest podbudowaniem sprawujących władzę koalicyjną. Podbudowuje szczególnie SLD dając niemal jednoznacznie wyraz swym upodobaniom. Bardzo "interesującym" tematem prasowym w tym czasie był problem - jakiej marki samochodem jeżdżą sprawujący władzę. Był to jeden z populistycznych chwytów czy gestów nowej władzy. W prasówce rządowej nie odbiło się to jednak w sposób szczególny. Krytyka pod adresem rządu w tym czasie w prasówce prawie się nie pojawia. Istnieje natomiast stała krytyka pod adresem opozycji. Nowej władzy ustawodawczej broni rzecznik praw obywatelskich T. Zieliński: Niereprezentatywny sejm - teza niebezpieczna. Jest to teza rzecznika.

Ważna do odnotowania w dziale II - Opinie, stanowiska, publicystyka - jest wypowiedż szefa Biura Prasowego Rządu i doradcy prasowego premier Hanny Suchockiej - Z. Milewskiego. Dzieli się on spostrzeżeniami o poziomie dziennikarstwa i funkcjonowania prasy, radia i telewizji. Od Ludzi, którzy wygrali wybory słyszymy - stwierdza - że dziennikarze są źli, gazety, radio i telewizja - kłamliwe. Może to sprawić próby rpoprawiania" sytuacji. Wprawdzie nie wrócimy do urzędu cenzwy, ale można Liczyć na strach i sen.uilizm. Można Liczyć, że autocenzura zastąpi urzdd cenzury, że opierajqc się na resztkach instytucjonalnej zależności mediów publicznych, możliwość embarga informacyjnego dla niepokornych wprowadzi autocenzurę (Wypowiedź do "Życia Warszawy" przedrukowuje "Poranny przegląd prasy" z dnia 25.10.93). Wypowiedź Z. Milewskiego, niewątpliwie znającego arena mediów i sposoby manipulacji, który chyba czytał tyle wspaniałych pochwał kierowanych pod adresem nowej władzy, pótraktować można jedynie w kategoriach politycznych - jako manifestowanie opozycji do tej władzy. Co dominuje w porannym przeglądzie? Przede wszystkim punktowany jest totalny atak na prezydenta Lecha Wałęsę. W grudniowych numerach przeglądu większość informacji jest tak przekazywana, aby dać wyraz negatywnej roli i negatywnym działaniom prezydenta. Sytuacja ta jest podobna do kwietnia 1994 r. włącznie (ten czas jest cezurą mojej analizy). Informacje negatywne o prezydencie zajmują przeważającą część całego bloku.

Przekaz jest tak podany, aby nie było wątpliwości, że prezydent się nie nadaje. Jest to jednocześnie początek kampanii rządu lewicowego. I służy temu "bezstronny" przegląd prasy rządowej. Premier W. Pawlak jest pokazywany różnie. Jest koniunktura "za" i "przeciwi'. Relacje te są zależne od układów koalicyjnych. Wydaje się jednak zależne również od osoby, która przygotowuje prasówkę. Pisma regionalne, zwłaszcza rolnicze dobre postrzegają premiera. Zostało to odnotowane w prasówce 24.01.1994 r. Sondaże CBOS (bardzo często podawane w tych przeglądach) są też specjalnym sposobem presji na opinię publiczną. Trudno nie widzieć w nich tendencyjności. Poranny przegląd prasy z dnia 25.02.94 r. tak przytacza te "rewelacje": Nie cieszą sig dobra opinid ("Rzeczpospolita" s.2) - sondaż CBOS na temat popularności polityków. Największym zaufaniem cieszą się (w kolejności): W. Pawlak (77 proc.), J.Kuroń, K. Skubiszewki, H.Suchocka, A. Kwaśniewski (56 proc.), A. Olechowki (52 proc.), J.Oleksy, T. Mazowiecki, T. Zieliński i W. Cimoszewicz (47 proc.). Największą nieufnością - T. Mazowiecki, H.Suchocka, zaraz za nimi W. Cimoszewicz (23 proc.). Informacja ta jest sprzeczna sama w sobie. W pierwszym zdaniu jest mowa o zaufaniu i podane są te same nazwiska, co w zdaniu drugim, gdzie jest mowa o nieufności. Nasuwają się nieodparte pytania. Po pierwsze, czy sondaż taki nie był robiony w Sejmie? Po drugie, czy jest to swoista dezinformacja dla słabo myślących, czy też brak logicznego myślenia? Poranny przegląd prasowy przynosi codziennie nazwiska wojewodów: tych do zwolnienia i tych, co mają zastąpić ich na stanowiskach. Jest to wystawianie państwowych stanowisk na licytacje partyjne. Tutaj niekiedy zdarzają się relacje obiektywne. Pokazywane są także głosy przeciwników, którzy koalicję nazywają zwycięzcą żadnym łupów. Prasówka (za prasą) ukazuje obok tych informacji i to, że każda ekipa rządząca wymieniała kadry.

Temat koniecznie obecny - to krytyka Kościoła katolickiego. Przedstawiany jest w formie jawnej i zakamuflowanej przy okazji innych tematów. Sporą część tego tematu zajmuje ratyfikacja Konkordatu. W tej sprawże głos zabierają różni ludzie. Zabiera głos ten sam dziennikarz, który obsługuje "Trybunę" i "Nie" P. Gadzinowski.

106 107

W prasówce rządowej dochodzą do głosu czasem elementy pewnej obiektywizacji informacyjnej. Tak na przykład 8.04.94 znajdujemy interesującą wiadomość: "Konferencja prasowa KLD", podczas której przedstawiciele oprotestowali "punkty za pochodzenie" przy wyborze członków rad Narodowego F+.mduszu Inwestycyjnego. Liberałowie wyrazili zaniepokojenie zahamowaniem prac nad usamodzielnieniem PAP i dziennika "Rzeczpospolita". Skrytykowali też próby wywierania nacisków politycznych na decyzje KRR i TV przez naczelny organ państwowy. D. Tusk skrytykował także powołanie i finansowanie "Wiadomości Kulturalnych" przez Ministerstwo Kultury i Sztuki, nazywając to ingerencją w wolność prasy.

W prasie rządowej odbywała się kampania wyborcza A. Kwaśniewskiego przy pomocy tzw. "opinii publicznej" i "osławionego" CBOS. A. Kwaśniewski jest "najlepszym" kandydatem na urząd prezydenta.

Konkludując - prasówka rządowa jest pomocą do osiągnięcia dobrego samopoczucia sprawujących władzę, szczególnie dostrzega, obdarza sympatią i zaufaniem SLD.

Niekiedy są wzmianki na temat prawicy. Jeżeli jednak ukazuje się tzw. sukces prawicy, która się jednoczy, to obok dla "równowagi" przytacza się kryzys innej koalicji centroprawicowej. Cytuję notatkę prasową: "O czwórporozumieniu" - dołqczeniu do koalicji PC, ZChN, PSL-PL, RdR z R. Szeremietiewem informujd dziś wszystkie gazety. Szeremletiew powiedział "Gazecie Wyborczej°, że powstaje w ten sposób najważniejszy ośrodek jednoczenia centroprawicy. Na "czwórkę' głosowało okotu 3 mln wyborców. Jędnocześnie prasa informuje o kryzysie innej koalicji centroprawicouiej PK, UPR, PChD, SLCh. W sobotę podczas spotkania Partii Konserwatywnej z Mazowszem doszło do starcia pomiędzy K. Ujazdowskim i liderem partii A. Hallem. Pierwszy jest zwolennikiem współpracy z ZChN, PC, PL i RdR, drugi powtarza, że "cywilizowanie tej koalicji° go nie interesuje. Woli zachować status quo lub szuJcać zbliżenia z UD i KLD ("Przegląd poranny prasy" 24.01.94).

"CODZIENNY PRZEGLĄD PRASY"

Składa się z następujących bloków informacyjnych: Materiały pod adresem rządu, Wypowiedzi członków rządu, Sprawy gospodarcze, Sprawy społeczne, Sprawy parlamentarno - ustrojowe, Sprawy ugrupowań politycznych, Spray prasy, radia i telewizji.

Przegląd ten w czasach rządów H. Suchockiej powstawał na podstawie przede wszystkim informacji prasowych bloku przeciwnika. Można to uznać za rozsądek polityczny. Krytyka, która znajduje się w tych publikacjach jest osądem działania rządu. Osąd ten nie musi być słuszny. Jest jednak ważny dla sprawujących władzę. Osąd jest zawsze konieczny do słusznego i sprawnego działania władzy w ustroju demokratycznym. Zmiana rządu zmieniła taktykę informacyjną Biura Prasowego Rządu, podobnie jak to jest w "Przeglądzie porannym". W końcu września, październiku i listopadzie informacje są oparte niemal wyłącznie o prasę lewicową. Rzecz jasna, że prasa ta jest sprzymierzeńcem rządu a nie jego przeciwnikiem. Trudno ustalić na podstawie tekstów, czy wiązalo się to ze specjalnymi dyrektywami, czy było dbałością o pozycje pracowników Biura Prasowego Rządu.

W październiku, listopadzie i grudniu przegląd ten powstawał na podstawie publikacji w "Polityce", "Nie" i "Przeglądzie Tygodniowym". I tak np. 23 listopada 1993 na 40 informacji prasowych, informacji z "Polityki" byto 8, z "Przeglądu 'I+godniowego" i "Nie" po 7. W dniu 7.12.93 na 45 informacji z "Polityki" pochodziło 8, z "Nie" - 7. Opracówane były przez tę samą autorkę, nąjwidoczniej sympatyczkę obu wymienionych czasopism.

Do przeglądu informacyjnego w tym czasie dołączają: "Zielony Sztandar", "Gromada" "Rolnik Polski", "Gazeta Rolnicza" - co jest ukłonem w stronę PSL i premiera. Odnotowano także "Nowe Skandale", których autor pozytywnie wyraża się o asystentce premiera E. Wachowicz, zarzucajqc jej przeciwnikom kołtuństwo, jakby uroda i młodość wykluczały kwalifikacje ("Nowe Skandale" 51/93 - "Codzienny przegląd prasy" z dnia 15.12.93r.).

108 109

W styczniu zaczyna zmieniać oblicze "Codzienny przegląd prasy". Ukazują się informacje z różnych gazet, także lokalnych. Wydaje się, że jest to działanie P. Osuchowskiego, dziennikarza krakowskiego, który został asystentem E. Wachowicz. Można tak przyjąć, ponieważ w przeglądzie zaczynają się znajdować coraz częściej wycinki z prasy krakowskiej, nawet z "Czasu Krakowskiego" i "Tygodnika Powszechnego". Stwierdzić też można, że odtąd w prasówce rządowęj znajdują się coraz częściej gazety opozycyjne, dotąd nieobecne zupełnie. Są nawet wycinki z "Gazety Polskiej", "Najwyższego Czasu!", "f,adu", "Niedzieli", "Tygodnika Solidarność", "Tygodnika Powszechnego". Przegląd bywa różny w żależności od tego, kto redaguje prasówkę. W marcu jest to niemal rzeczywisty przegląd prasowy. Dnia 17.03.94 obok "Wprost" - 10 wycinków jest "Tygodnik Solidarność" - 8 wycinków, "Gazeta Polska" - 6 wycinków. Pojawiają się wycinki z "Nie" - są niemal zawsze wyborem tej samej autorki analiz prasowych. Są także wycinki z innych czasopism, jak "Veto" czy "Tygodnik Popularny", które wspierają "Nie". Autor "Tygodnika Popularnego" (12/94) domaga się dowartościowania "Nie". Tytuł artykułu "Reglamentacja wiarygodności" - S. Nowakowski. Autor opowiada się zdecydowanie przeciwko - jak pisze - reglamentacji wiarygodności. Gdy przestępstwo (domniemane) wyśledzi "Gazeta Wyborcza" lub inna siła pochodzenia "styropianowego° - pisze - to zajmuje sig tym prokuratura, sddy, specjalne komisje oraz TV. W sytuacji gdy "Nie" co tydzień przynosi "kwiatki z łączki korupcyjno-tapówkarsko-nepotycznych osidgnięć nowych elit° naszej ojczyzny, to fakty te choć nigdy prawie nie zaskarżone i prawie nie kwestionowane sd tyl cp smaczkiem towarzyskich rozmów. Nikomu z tych bohaterów za przyczynd "Nie° włos z głowy nie spadł stwierdza autor. Co najwyżej utracili mandat wyborczy. Podsumowujdc autor powtarza, że wolałby, aby wolna prasa była jednakowo traktowana, a przyznawanie wiarygodności temu, czy innemu tytułowi wynika nie z powidzania z taką czy inną orientacja., a z rzetelności podawanych przez niego faktów. ("Codzienny przegląd prasy" 18.03. 94). To ostatnie zdanie jest podkreślone drukiem wybijającym problem. Można je raczej zostawić bez komentarza.

Jakie tematy w "Codziennym przeglądzie prasy" należą do najważniejszych?

Podobnie jak w przeglądzie porannym najczęściej przedstawiana jest krytyka prezydenta L. Wałęsy. Można nawet mówić o totalnej walce z prezydentem. Warto odnotować, co na ten temat ma do powiedzenia "Tygodnik Powszechny" piórem W. Beresia. "O co chodzi prezydentowi?" - Zdaniem autora prezydent działa przeciwko koalicji lewicowej. Problem w tym, czy działania te nie zakończą się poważnym kryzysem państwa. Jeżeli tak, to jest to wariant, który już przerabialiśmy - pisze autor - kryzys, upadek Lewicy, budowanie gospodarki od początku. A ile razy można zaczynać od poczqtku? ("Tygodnik Powszechny" 15/94, "Przegląd" 7.04.94). Można tylko postawić pytanie: czy "Tygodnik Powszechny" w takich relacjach składa deklarację, z kim sympatyzuje? Ataki na prezydenta podejmuje nawet "Przekrój" (12/94). Po raz pierwszy "Przekrój" - w nagrodę znalazł się w przeglądzie rządowym (18.03. 94).

Jest też czasem krytyka pod adresem premiera W. Pawlaka. W. Giełżyński (piszący kiedyś w katolickich gazetach) przeprowadza wywiad o premierze z M. Kozakiewiczem. Przytaczam go za przeglądem rządowym (28.01.94) "Apetyt na stanowisko" - W opinii prof. M. Kozakiewicza premier W. Pawlak jest między innymi zimnym pragmatykiem, który ma jednak rozszczepienie jaźni przez sprzeczną z pragmatyzmem skłonność do skupienia wszystkiego w swoim ręku. Jest wcidż premierem, prezesem PSL i przewodniczącym klubu parlamentarnego PSL. To praktyczny absurd. I podstawowy błąd, gdyż sprawowanie odpowiedzialności za państwo i za własny elektorat - to rola konfliktowa. Powinien oddać kierownictwo partu komuś innemupodsumował M. Kozakiewicz ("Gazeta Olsztyńska" 18/94).

Od początku rządów lewicowej koalicji w przeglądzie jest prowadzona dość zręcznie kampania prezydencka lewicy, zwłaszcza A. Kwaśniewskiego. Zostają "uhonorowani" i "dowartościowani" przez częstą obecność w przeglądzie niektórzy ministrowie: L. Miller, J. Zochowski, I. Sekuła, W. Cimoszewicz. Nierzadko cytowane są wywiady z B. Labudą.

W przeglądzie jest obecna częsta krytyka pod adresem Kościoła katolickiego. Jedną z takich wypowiedzi jest podobno

110 111

samokrytyka Kościoła. Najprawdopodobniej jest zmanipulowana. Znalazła się w przeglądzie w dniu 23.11.93. Przytaczam w całości:

"Kościół - lewica - dialog?" H. Refkowska - rozmowa z kierownikiem Zakładu Prawa Wyznaniowego UW prof. Michałem Pietrzakiem głńwnie na temat wypowiedzi papieźa o wartościach komunizmu i konkordatu. Rozmówca nie zgodził sig z podejściem, że Kościół koniunkturalnie zabiega o względy SLD. SLowa papieia - traktuje jako ocenę minionej epoki z pozycji bezstronnego sędziego. Samokrytyka Kościoła dokonana przez bp. Pieronka, świadczy o tym, źe zaczyna on rozumieć powody, dla których społeczeństwo zaczęło się odwracać od niego i ugrupowań cieszących się jego poparciem, źe nie można występować w imieniu spoleczeństwa nie wiedzdc, czego ono chce. Groźbę "wojny krzyżowej" koalicji z Kościotem uznał za nonsens, wierzy bowiem w kompromis. Na pytanie o możliwość konf Likfu w sprawie konkordatu odpowiedział, że jego winowajco! nie będzie ani koalicja, ani Kościół a rząd H. Suchockiej, który bez poparcia parlamentu, pośpiesznie podpisał ten doku rent, w wielu punktach niedopracowany, niejasny, wręcz niefortunny. Przy tej okazji warto zwrócić uwagę jak stylistycznie źle bywają redagowane wiadomości.

Przegląd nie skąpi krytyki pod adresem poprzedniej koalicji. Jest to oczy+ista pomoc dla koalicji lewicowej, rodzaj mechanizmu obronnego. Mechanizm ten działając poniżej progu świadomości przerzuca winy za własne niepowodzenia na innych. Jest to tak, jak w przypadku dziecka, które potykając się o kamień wraca, aby go kopnąć jako sprawcę wypadku. A więc atakowani są często: H. Suchocka, H. Goryszewski, M. Dyka, M. Piątkowski, Z. Flisowski:

Niewielką część-informacji w przeglądzie zajmują problemy edukacji narodowej. W poprzednich przeglądach napaści na edukację i ministra stanowiły dużą część bloku. Minister i jego ekipa źle sprawowali politykę edukacyjną. Koalicjantów lewicowych należy pochwalić! Przegląd rządowy przytacza wypowiedź ministra A. Luczaka z 28. 01.94 skierowaną do "Dziennika Lubelskiego" 19/94. "MEN paktuje z diablem" M. Romejko. Za najbardziej bolesną dla siebie sprawę wicepremier uznał budźet oświaty, który utrzyma się na poziomie

roku ubiegłego. Stwierdził jednak, że nawet te środki, które posiada MEN, można Lepiej wykorzystać. Gazeta cytuje słowa wicepremiera Łuczaka, źe w celu poprawienia sytuacji oświaty "sprzęgnie się nawet z diabłem". Przerażajdca obietnica - pakt z diabłem, to wejście w ciemność i unicestwienie wszelkiego dobra. Wypowiada się i jest cytowana wiceminister D. Grabowska - zdaniem której "z dotychczasowego reformowania oświaty nie może wiele wynikać, bo opracowany przez MEN dokument "Dobra i nowoczesna szkota", nie jest ani dobry, ani nowoczesny, zaś rzetelnie przygotowany raport pod koniec lat 80, ze względów politycznych nie doczekał sig naLeźytej uwagi. ("Gazeta Kielecka" 235/93/ "Codzienny przegląd prasy" 7.12.93). Pani wiceminister z nostalgią wraca do tego co znała i na czym się znała. "Polityka" i "Gazeta Wyborcza" umieściły wypowiedzi profesorów przeciwko nominacji K. Dery na stanowisko wiceministra edukacji. Protesty środowisk akademickich w związku z tą nominacją były liczne. Przegląd rządowy z 23.03.94 przytacza jedną z nich: "Odwołać wiceministra" - sprzeciw środowisk akademickich wywołała nominacja na stanowisko wiceministra edukacji K. Dery, który - jak głosi uchwała Senatu Uniwersytetu Gdańskiego - jako były dyrektor Departamentu Kadr w Ministerstwie Nauki jest współodpowiedzialny za decyzje polegajqce na usuwaniu ze stanowisk rektorów i dziekanów sprawujdcych fw+Jccje z wyboru ("Głos Pomorza" 72/94).

Autorka analiz Biura Prasowego Rządu z dnia 7.12.93 w sposób nie bezpośredni, ale posługując się wypowiedzą "Nie" (49/93) i sprawą pani kurator z Bielska - Białej zadała pytanie władzom MEN - co robi jeszcze w ministerstwie rzeczniczka prasowa MEN. Jest to przykład ewidentnej manipulacji. Rozmowa nie miała w ogóle miejsca. Tymczasem, (cytuję przegląd) Dziennikarz "Nie" próbujący wyjaśnić sprawę w MEN usłyszał, że rzeczniczkę MEN mierzi tytuł "Nie". Gdybym stwierdziła, że mierzi mnie ten tytuł, to byłoby to nieprawdziwe, bo zbyt delikatne. Musiałabym użyć stwierdzenia zdecydowanego. Z "Nie" - nie rozmawiam, nie czytam, nie biorę do ręki.

Tematem niemal codziennym, jak ataki na Belweder, jest problem odwoływania wojewodów. Ważność tego tematu powoduje, że cytowane są nawet tygodniki lokalne np. "Tygodnik

112 113

Piotrkowski" (chyba po raz pierwszy). W tych relacjach 0 odwoływaniu wojewodów prasa lewicowa pisze bez zażenowania, że stosuje klucz partyjny. Kompetencje nie są ważne, bo o nich mało lub wcale. Jest to prawdziwa dezorganizacja pracy w terenie. Jest to sprawowanie rządów systemem totalitarnym, a nie demokratycznym, gdzie liczą się właśnie kompetencje.

Przegląd rządowy jest przeglądem usługowym. Służy tym, którzy sprawiną władzę. Nie jest to przegląd bezstronnych ważnych i istotnych dla życia publicznego wydarzeń. Jego celem jest formacja świadomości odbiorców. Utrzymany w stylu odpowiadającym sposobowi myślenia sprawujących władzę. Przewaga analiz jest korzystna dla silniejszego koalicjanta SLD. Jest przeglądem "produkowanym" przede wszystkim dla tego odbiorcy. Jest produkcją na życzenie lub pod kontrolą. Taki sposób przekazu powoduje zupełną alienację władzy od społeczeństwa.

Problem ten nie jest przedmiotem mojej głębszej analizy, nie próbuję go też zobaczyć na przestrzeni dłuższego czasu. Jest tylko pokazaniem pewnych faktów i sygnałem dla tematu: "Media i władza".

ROZDZIAŁ VII

INDYWIDUALNE SI(UTI(I DEZINFORMACJI

Niech wasza mowa będzie: tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od złego pochodzi. (Mt 5,37)

Dziś świat jest jednym wielkim poligonem w wyścigu informacyjnym. Informacje prawdziwe, kłamliwe, przerażające, udane, zmyślone; informacje naukowe, reklamowe, handlowe, rozrywkowe, informacje o codziennych wydarzeniach, informacje antyczłowiecze. Widz, słuchacz, czytelnik rzadko zdaje sobie sprawę z tego, że świadomość jego jest podłączona do banku informacyjnego z rozmaitych dziedzin: zabawowych, naukowych, medycznych, plotkarskich. Ktoś mówi, pisze, głosi "prawdy" sprzeczne z prawdami innych. Ktoś mówi z przekonania, dla pieniędzy, dla przyjemności, dla pogłębienia i zniszczenia innych. Informacje te jednych wynoszą, innych pogrążają, niszczą, bawią. Odbiorca informacji jest przekonany, że zna świat, że rozumie wiele, że jest dobrze obeznany z rzeczywistością. Zalew informacyjny działa unifikująco na psychikę odbiorców. Ludzie karmią się tym samym "pożywieniem", myślą według podobnych wzorców, działają według określonych schematów.

Gdyby człowiek miał naturalny zakres świadomego odbierania częstotliwości elektromagnetycznej, jego psychika nie wytrzymałaby szumu informacyjnego. Nasze zmysły nie odbierają pól elektromagnetycznych innych poza zakresem optycznym, czyli światłem. To światło sprawia, że możemy widzieć. Bardzo trudno jest jednak w tym szumie informacyjnym widzieć i słyszeć

115

prawdziwie. Bardzo trudno jest dziś być zarówno przekazicielem informacji, jak i jej odbiorcą. Żyjemy w świecie dotkniętym kłamstwem. Technologia kłamstwa ma nie tylko swoich wyznawców, ma, co więcej, swoich specjalistów.

Ale czy może informacja być prawdą dla wszystkich? Czym jest prawda informacji? Czy o prawdzie i fałszu może orzekać człowiek? To prawda, że dziś jest wielu, którzy siebie samych czynią wyrocznią prawdy. Według takiego kryterium prawda byłaby zmienna, miałaby różne twarze w różnych sytuacjach. Czy istnieje jakaś antropologia według której informacja jest niezawodna? Pyta czytelnik, widz, słuchacz - kto mówi prawdę? Kto zna prawdę? Ci z lewa czy ci z prawa? A może prawda jest pośrodku? Czy istnieje rejonizacja prawdy? A jednak odbiorca informacji chce prawdy i poszukuje prawdy.

Prawda to zgodność z rzeczywistością. Przeciwieństwem prawdy jest kłamstwo. Są to więc dwa bieguny ludzkich możliwości i ludzkich wyborów: prawda - fałsz, dobro - zło. Tę symetrię wartości moralnych znał pierwszy człowiek i każdy człowiek. Prawda jest związana z dobrem. I jest wyborem trudnym. Kłamstwo jest związane ze złem. I jest z pozoru łatwiejsze.

MANIPULACJA NISZCZY SPRAWCĘ

Manipulacja jest świadomym uczestnictwem w kłamstwie. Trudno wyobrazić sobie, ażeby przygotowujący informację nie miał świadomości, że działa według określonych kryteriów. Człowiek z natury jest predysponowany do poznania dobra i zła moralnego. I za to poznanie jest odpowiedzialny.

Na ogół ++przy+otowujący informację dziennikarz wie, że istnieje manipulacja, ale cóż on ma z tym wspólnego? Dziennikarze "Gazety Wyborczej" wiedzą to szczególnie. Dziennikarz tej gazety pisze relacje, czy artykuł. Wie jednak, że jego praca poddana jest przez szefa bezpośredniej obróbce. Zarówno w treści, jak i w tytule ostatnie słowo nie należy do piszącego. On tylko firmuje temat swoim nazwiskiem. Za to otrzymuje pieniądze. Podejrzewam, że w innych gazetach jest podobnie, choć nie mam bezpośrednich relacji na ten temat. Ale dziennikarz myśli sobie - cóż ja mogę? W takim środowisku

116 117

żyje, takie są dziś warunki społeczne, a z tego nie da się wyskoczyć. Nawet, gdyby się zdecydował przekonać innych, że tak nie należy, to kto by go posłuchał? Przekonać szefa czy kolegów niepodobna. Trzeba więc robić swoje i trudno rozdzierać szaty, że taki jest świat. Wszyscy tak samo działają. Czy istotnie nie ma wyjścia? Czy tylko pozostaje czekać, może się to zmieni? Może odwróci się koniunktura? Może inni zrozumieją? Bo tak naprawdę człowiek sam nie może zmienić świata, może go zmienić tylko przy dobrej woli innych.

Kłamcami są inni, a ja przez przypadek! Jest to odwieczny dramat każdego człowieka, który broni się przed rzeczywistością faktów, który walczy o dobre samopoczucie, który nie chce zła. A jednak kłamstwo jest wewnętrznie złe, dlatego nigdy nie jest dozwolone.

Kłamstwa nie stanowi dopiero wyraźna wola oszukania kogoś. Kłamstwo - to również świadome mówienie nieprawdy. W tym jest również zawarta chęć oszustwa. Kłamstwo niszczy tego, kto jest jego sprawcą. Niszczy także tego, kto jest jego biorcą. Człowiek nie czyniłby zła, gdyby nie widział w tym jakiegoś dobra dla siebie. Kłamstwo nie jawi się jako dobro. "Dobrem" jest sposób działania, okoliczności lub korzyści z niego płynące. Dobrem dla jednych jest prestiż nauczyciela czy wychowawcy społecznego. Dla innych dobro to pieniądze czy środowisko, w którym pracuje.

l+lozof - etyk Wojciech Chudy pisze, że kłamstwo ma moc niszczącą do tego stopnia, że nazywa je korupcją antropologicznd. b acińskie słowo "corruptio" pochodzi od słowa "corrumpo".;Korupcja znaczy w sensie najpierwotniejszym "połamać", a w sęnsie najbardziej metaforycznym "zepsuć", tzn. po pierwsze;,całkowicie zniszczyć", po drugie "uczynić złym", ale także "sprofanować" i "zhańbić". W tym sensie kłamstwo jest korupcją człowieka i rzeczywistości. Przede wszystkim jest jednak korupcją, "zepsuciem prawdy" ("Ethos" 17/92).

Jakie ma to skutki dla życia człowieka?

Człowiek, aby mógł się rozwijać, musi kierować się poszukiwaniem prawdy. Rozminięcie się z prawdą, to odejście od rzeczywistości. Człowiek na ogół nie chce mieć świadomości uczestnictwa w nieprawdzie. Jest to mechanizm obronny.

Jest jednak prawdziwym paradoksem, że ten, kto z natury swego zadania - powinien być przekazicielem prawdy - niszczy prawdę i niszczy siebie.

Pisze Aleksander Sołżenicyn:... okłamujemy tylko samych siebie, by samych siebie uspokoić. Nie jacyś "oni" ponoszq. za wszystko winę, Lecz my sami, wyłącznie my... Cóż z tego, że kłamstwo wszystko przesłoniło, że rzddzi wszystkim, my będziemy upierać się przy czymś mniej ważnym: niech rzddzi, ale beze mnie. ("Żyj bez kłamstwa").

Jest to bardzo trudna decyzja, ale wyzwalająca. Decyzja, która jest powinnością, aby kłamstwo zmniejszało swój zasięg. Decyzja, poprzez którą człowiek ratuje siebie samego.

MANIPULOWAĆ - ZNACZY OKŁAMYWAĆ SIEBIE SAMEGO

Można powiedzieć, że ten, kto kłamie, nie ma szacunku dla rzeczywistości. Zdarzało mi się słyszeć od dziennikarzy wyznanie, że nie muszą znać prawdy, najważniejsze jest, by fakty brzmiały ciekawie. Jest to niejako recepta na przekaz informacji. Można powiedzieć, że taki człowiek zachowuje się wobec rzeczywistości tak, jakby ona wcale nie istniała. Świat i jego rzeczywistość jest do pewnego stopnia tylko narzędziem służącym do osiągnięcia celów.

Kłamstwo jednak przede wszystkim uderza w samego kłamcę. Jest to samookłamywanie siebie. Człowiek, przekręcając fakty i tłumacząc je inaczej nie zawsze uświadamia sobie, do jakiego stopnia wchodzi w konflikt z prawdą. Pisze W. Chudy, że kłamstwo powoduje rozdwojenie, a nawet mnożenie się światów: Każdy kłamca musi się pilnować, aby nie zostać zdemaskowany. Narasta w nim swoisty schizofreniczny sposób patrzenia na rzeczywistość. Żyje w dwóch światach. Kłamstwo miało mu pomagać, a obcidża. Wraca niespodziewanie, jak bumerang, do tego, kto kłamie. Istnieje jedyny świadek, który pilnuje kłamcy przy każdym kolejnym kłamstwie - on sam, a ściślej jego refleksja. Tego świadka się nie pozbędzie. Budzi to z kolei nieszczerość, nieufność, podejrzliwość wobec całego świata poza nim.

118 119

Dziennikarz, który manipuluje informacją, który żyje z samookłamywania się, zaprzecza przede wszystkim temu, że ignoruje prawdę. Jest to zdecydowanie najgorsze dla samego manipulatora. Ten, kto mówi: "wiem, że kłamię" - przynajmniej nie oszukuje samego siebie. Ten kto kłamie poprzez manipulację prawdą, duchowo jest bardziej chory, bo zło tkwi w podświadomości, w głębszych pokładach jego osobowości. To spychanie do podświadomości niszczy osobowość, stwarza życie w iluzji. Trudno wówczas coś zmienić, skoro człowiek wie, że zmiany nie potrzebuje.

NAJGORLIWSI

Kto jest szczególnie podatny na manipulację? Rafał A. Ziemkiewicz w artykule "Jaka prasa?" pisze, że młodzi dziennikarze znaczniej częściej i bardziej wyraźnie łamią etykę zawodu dziennikarza, niż czynią to starsi. barcią ją częściej niż ci systemowi, doświadczeni dziennikarze. To oni sd autorami najbardziej jednostronnych i napastliwych komentarzy. To oni przycinają agencyjne depesze w taki sposób, aby całkowicie wypaczyć sens przekazywanej injórrnacji; oni wreszcie fałszują dane już na poziomie podstawowym - uczestnicząc jako reporterzy w wydarzeniach politycznych i przygotowujqc z nich relacje na których potem opierać się będq inni ("Nąjwyższy Czas!" 5/93). Autor sądzi, że nie otrzymali oni pozytywnego wzorca etosu dziennikarskiego. Dziennikarstwo wymaga także, a może przede wszystkim, pokory. Znaczy to, że dziennikarz nie powinier!,_ uzurpować sobie wychowawczych wpływów na społeczeństwó. '.

Zadaniem dżiennikarza jest informacja zgodna z prawdą. Człowiek, mający szacunek dla prawdy, nie kompensuje żadnych kompleksów. Związek pomiędzy poszanowaniem prawdy a pokorą znajduje swój wyraz w powiedzeniu: "pokora jest prawdą". Można powiedzieć odwrotnie. Rzeczywiście w prawdzie żyje tylko człowiek pokorny. Człowiek, który umie powiedzieć "tak" w odniesieniu do rzeczywistości. Tymc2asem polscy dziennikarze hołubicl głębokie przekonanie, iż stanowiq elitę, iż są Lepsi i mddrzejsi i lepiej zorientowani niż ktokolwiek

inny w spoLeczeństwie, które wszak "nie dojrzało do demokracji". A skoro tak - prZypisujq. sobie misję "wychowania° tegoż społeczeństwa. Chcą sprawić, aby jak najwięcej ludzi nabrało właściwych pogl+dów - to znaczy takich, jakie podzielają sami dziennikarze. Oczywiście scł to poglądy postępowe, właściwe "ludziom rozumnym". Młodych nikt zresztą nigdy w Polsce nie uczył, że samodzielność jest cnotą. Uczono ich natomiast, że dobrze się wiedzie tym, którzy maja, dobrych przyjaciół (R. A. Ziemkiewic2 - tamże).

Zamiast własnego sposobu myślenia dziennikarze dostosowują się często do określonej mody. Każdy, kto nie chce czy nie potrafi myśleć samodzielnie, nie lubi tych, którzy mają własne zdanie. Jakiś rodzaj zafałszowania cechuje tych, którzy podatni są na sugestie, którzy powtarzają poglądy innych, bo nie mają własnego sądu. Jest to szczególny rodzaj konformizmu. W takiej postawie brak jest wolności wyboru. Człowiek ów nie jest twórcą, ale "pozwala się nieść zbiorowości". Konformizm oznacza jednolitość, a nie jedność z ludźmi. Jest to ukierunkowane na korzyść lub oszczędzanie sobie trudów i przykrości. Wówczas sam człowiek, jak i społeczność, w której żyje, ponoszą straty.

Brak pokory - czy brak prawdy i prawdziwej wiedzy mogą prowadzić do tego, że dziennikarz staje się bezczelny, "wszechwiedzący" i Jeśli człowiek świeżo po studiach nagle staje się władny w setkach tysięcy egzemplarzy udzielać Lekcji Prymasowi, rozstawiać po kątach biskupów, pouczać Prezydenta i jeszcze jest za to chwalony, sam Michnik klepie go po plecach czy można się dziwić, źe ulega on deprawacji (Rafał A. Ziemkiewicz - tamże). Potem podchodzi do ludzi i spraw w poczuciu urojonej wyższości. Kilka razy byłam świadkiem, jak dziennikarz z telewizji, czy dziennikarze pouczali i strofowali ministra edukacji. Dalekie to było od kultury, szacunku, choćby dla starszych od siebie i dobrego wychowania. Jeśli dziennikarz wie, że wszystko pojmuje najlepiej, wówczas nawet nie zadaje sobie trudu zrozumienia jakiejś sprawy do głębi. Dla niego nie istnieje nic większego od niego samego, chyba, że szef, którego służbowo należy słuchać. Znamy takich, którzy myślą o sobie - jak ja to dobrze powiedziałem, napisałem, przekazałem. Jest to swoista krótkowzroczność i brak myślenia, że się siebie

120 121

samego zuboża a w końcu niszczy, niszcząc własne sumienie.

w psychologii społecznej postawę człowieka nastawionego na manipulowanie innymi nazywa się makiawelizmem.

A. Sołżenicyn stawia radykalny program oporu wobec kłamstwa:...nigdy świadomie nie popierać kłamstwa... Gdy zorientujemy sig, gdzie biegnie granica kłamstwa (każdy widzi jq, na swój wtasny sposób) - wycofajmy się z tej skażonej gangreną lina. Nie oklejajmy łuską martwego szkieletu Ideologu, nie cerujmy sparciałych jej łachmanów - a ze zdumieniem ujrzymy, jak szybko i bezradnie opadni strzępy kłamstwa; to, co powinno być nagie, ukaże sig światu w całej swej nagości.... niech każdy dokona wyboru, albo pozostanie świadomym sługą kłamstwa (nie z upodobania, rzecz jasna, lecz po to, aby wyżywić rodzinę i wychować dzieci w duchu kłamstwa!) lub dojrzy, że nadszedł czas, by sig z tego wszystkiego otrLdsnąć, by być człowiekiem uczciwym, zasł+.+gujclcym na szacunek własnych potomków oraz współczesnych. Od tego dnia człowiek ów:

- nigdy już nie napisze, nie podpisze i nie wydrukuje ani jednego zdania, które zniekształciłoby, w jego mniemaniu prawdę.

- zdania takiego ani w rozmowie prywatnie, ani teź publicznie w obecności wielu osób nie wypowie; i to zarówno we własnym imieniu jak i ze ścidgaczki, jako agitator, nauczyciel, wychowawca Lub aktor.

- w malarstwie, rzeźbie, fotografii, technice, muzyce, nie wyrazi, nie odtworzy, nie przetransponuje ani jednej fałszywej myśli, anijednego ziarenka zniekształconej prawdy, gdy je dostrzeże.

- nie przytoczy ustnie lub na piśmie ani jednego cytatu z myślą przewodnia. +o,to, by się przypodobać, ubezpieczyć, osidgnąć sukces w pracy, jeśli cytowanej myśli nie podziela Iub też

gdy nie ma ona z jego własna. wypowiedzią bezpośredniego zwicłzku.

... Ten zaś, komu zabraknie odwagi nawet na to, by bronić własnej duszy niech nie opowiada dumnie o postępowości swoich poglddów, niech sig nie chełpi, że jest człowiekiem Akademii Nauk, bądź otrzymał tutaj tytuł artysty ludowego, jest zasłużonym działaczem lub generałem. Niech sam wtedy sobie powie: bydlę ze mnie i tchórz, zależy mi tylko na żarciu i cieple. ("Żyj bez kłamstwa" s. 103-104).

MANIPULACJA NISZCZY ODBIORCI+

W manipulacji wyraża się pogarda dla odbiorcy i dla wartości. Mimo to, manipulacja ma na celu zdobycie odbiorcy, zawładnięcie jego świadomością, dysponowanie jego działaniem. Aby zdobyć, trzeba ofiarować coś, co jawi się jako dobro. Media głoszą swoje pouczenia w tak zręcznych półprawdach, że mają one smak dobra, prawdy i postępu. A ten, kto je otrzymuje, jest przeświadczony, że zdobywa jakby nowe objawienie dla siebie. Znajduje w nim niezbyt uciążliwe zasady postępowania, które pozwalają mu żyć przyjemnie i, jak mniema, bez stresów.

Dla współczesnego człowieka, będącego pod "naciskiem" filozofii indywidualistycznej, własne "ja" jest źródłem poczucia indywidualnego szczęścia. "Pozostać wiernym sobie samemu"jest pierwszym przykazaniem wielu dzisiejszych ludzi. Nie zastanawiają się oni jednak nad tym; nie wiedzą, na czym owa "wierność sobie" polega. Jest to hasło rzucone przez propagandę indywidualistyczną. Indywidualizm oznacza takie użycie wolności, o którym decyduje wyłącznie sam człowiek. On sam też ustala, co jest dobre, a co jest złe. Tymczasem granicą wolności jest prawda i wolność drugiego człowieka. W imię tej wewnętrznej autonomii człowiek odchodzi od norm i autorytetów, od tradycji kulturowych, zaprzeczając często nawet autorytetowi samego Boga. Nie wie, lub wiedzieć nie chce, że na to miejsce wchodzą inne "prawdy" i inne "autorytety," biorąc go we władanie i w niewolę. Jest prawdą, że bez aktywnego i świadomego działania na rzecz prawdziwej i własnej tożsamości i zdecydowanego "płynięcia pod prąd" nie udaje się człowiekowi przeciwstawić naciskom kultury masowej.

UZALEŻNIENIE MYŚLI

Manipulacja człowiekiem oznacza zawładnięcie jego świadomością. Można powiedzieć, że współczesny człowiek posiada umysłowość "uzależnioną" od tworzywa informacji. W jaki stan wiedzy wyposażają człowieka dzisiejsze środki przekazu? Wśród sformułowań dotyczących postaw człowieka media najczęściej przekazują dwubiegunowość: postępowy lub zacofany. W rękach

122 123

"postępowych" jest ogromna większość środków przekazu. Człowiek współczesny otrzymuje więc recepty, jak być "postępowym". Z "postępem" wiąże się przede wszystkim fascynacja światem techniki, a szczególnie informatyki. Daje to człowiekowi często prymitywną satysfakcję panowania nad światem, poczucie zwielokrotnienia własnych sił. Promieniuje to na stosunek do siebie samego - osłabia krytycyzm.

Przedmiotem satysfakcji 2 postępu staje się wszystko, co wybiega naprzód, co "może być", co może zaistnieć. Dzisiejszy człowiek dostaje lekcję od mediów, aby nie ośmielił się wzorować na żadnych tradycjach, na tym, co było. Liczą się najnowsze teorie. Nieustannie czytamy i słyszymy o tym, że "najnowsze badania wykazały". Któż zatem może oprzeć się "najnowszym"?

W związku z tym wszystko, co dawne i "stare" stanowi mniejszą wartość, łącznie ze starym człowiekiem. Człowiek więc poddaje się tej obróbce nowoczesności, mobilizując uwagę przede wszystkim na tym, co opatrzone jest etykietą "najnowszej teorii". Poprzez przekaz mediów niejako świat "przychodzi" do człowieka, dając mu poczucie wszechobecności i wszechwiedzy o tym, co być powinno i jak należy czynić.

Można powiedzieć, że ekspansja mediów sprawia także, że zakres ogólnych wiadomości współczesnego człowieka jest szerszy, niż przed kilkudziesięciu laty. Uderza jednak brak prawdziwej wiedzy, brak analizy i syntezy, do których wielu ludzi nie jest w ogóle zdolnych.

Zdarzenia polityczne, gospodarcze, problemy dotyczące wartości i zasady etyczne - odbiorca - dotknięty manipulacją interpretuje według zadanych schematów.

Do usprawńieyia manipulacji uruchamiane są pojęcia fałszywe, jakby "żywcem" wzięte ze słownika orwellowskiej nowomowy. To media sprawiają, że umysłowość człowieka dzisiejszego jest nastawiona na przeżywanie wrażeń, a nie na myślenie. Ma on niechęć do abstrakcji i zaufanie do doświadczenia. Źródłem wiedzy i kryterium prawdy staje się doświadczenie. Poprzestaje on na opisach ujmujących życie w wymiarach "tu i teraz".

124 125

UKIERUNKOWANIE ZAINTERESOWAŃ

Natręctwo informacji nie tylko nasyca przeciętną chłonność ludzkiego umysłu. Utrwala ono także postawę biorcy. Postawa ta oscyluje pomiędzy informacją, propagandą i reklamą. Człowiek przyjmuje za prawdę to, co widzi i słyszy. Nie poddaje w wątpliwość i nie ocenia wnikliwie przekazu. Biorca nie jest też zdolny do koncentracji uwagi, wobec tempa informacji. Nerwicowość i nerwowość ma także swój związek ze sposobem przekazu.

Poprzez media zostają ukierunkowane zainteresowania problematyką seksualną. Wypreparowany z miłości seks zyskuje rangę wartości autonomicznej, podporządkowanej wyłącznie prawu przyjemności. Można powiedzieć, że media ukierunkowują zainteresowania człowieka na panseksualizm, który urasta do roli światopoglądu. Współczesny człowiek przestał dostrzegać tę sytuację, co jest tym większym zagrożeniem. Problematyka seksualna w mediach jest nie tylko poddana wartościowaniu etycznemu, ale wartościowanie i norma są napiętnowane jako zacofanie. Sposób przekazu jest taki, aby zapanował nad człowiekiem. Człowiek zostaje tylko z "tym" tematem, ma tylko "jedną rzecz w głowie". Egzaltacja tematem pociąga za sobą obniżenie krytycyzmu i pojawienie się logiki pasji, wtedy rozum jest faktycznie ujarzmiony. Temat seks staje się dla wielu - jako centralny dla ich życia. I właśnie o to chodziło. Działa wtedy na człowieka jak śpiew syren z "Odysei" Homera. I wówczas zasłuchani żeglarze zapomnieli o wszystkim, co się działo. Zapomnieli i narazili się na niebezpieczeństwo rozbicia. Na takie niebezpieczeństwo narażony jest odbiorca mediów:

"NAUCZENIE" WARTOŚCIOWANIA

Lansowany przez media styl życia i bycia ukierunkowuje człowieka na konsumizm. "Mieć" - stanowi zasadę dobrze rozegranego i udanego życia. "Muszę zaznać wszystkiego i mieć wszystko, co mają inni". Styl życia ukierunkowuje nas wtedy i zatrudnia na przemian na zdobywanie i konsumowanie. Prawie nigdy nie słyszy się w mediach o tym, że człowiek powinien

nauczyć się określać zakres swoich potrzeb. Powinien nauczyć się konfrontacji pomiędzy potrzebą o wolnością. Rozwój polega na wyznaczeniu sobie granic pomiędzy gromadzeniem i konsumowaniem. Kto, kiedy o tym w mediach powiedział? Najogólniej biorąc, można powiedzieć, że media uczą wartościowania utylitarnego. Jest to utylitaryzm w dziedzinie moralności, działania i zdobywania. Utylitaryzm - to cywilizacja skutku uźycia - cywilizacja "rzeczy" a nie osób, cywilizacja, w której osoby stajd się przedmiotem użycia, podobnie jak używa się rzeczy. Tak więc na gruncie cywilizacji użycia kobieta bywa przedmiotem dla mężczyzny. Dzieci stają się przeszkoda dla rodziców. (Jan Paweł II "List do Rodzin" rozdz. 13).

Narzucony sposób wartościowania dotyczy przede wszystkim poglądów. Trzeba zauważyć jednak, że przemiany w poglądach i postawach głębiej rzutują na psychikę, niż doraźne zachowania. Hipnotyzer, chcąc wywołać określone zachowania człowieka, nie mówi mu o tym, co ma robić, mówi mu o tym, kim jest i w jakiej znajduje się sytuacji. Na tym właśnie polega hipnoza mediów. I na tę właśnie manipulację podatny jest odbiorca, sądząc, że to on sam wybiera, nie tracąc własnej wolności.

Sprowadzanie rzeczywistości do pewnych obligatoryjnych schematów tzw. "postępu", a jednocześnie rozbudzenie nieufności wobec przekazów konkurencyjnych, niszczy ludzką indywidualność. Odbiorca często nieświadomie modeluje swoje zachowanie ze wzrokiem utkwionym w zwierciadło mediów. Znaczna część zachowań człowieka sprowadza się wówczas do reakcji zdeterminowanych, często do naśladowania. W konkurencji jest wyjaśnialna i przewidywalna - jako dzieło manipulacji.

Jest to zahamowanie indywidualnego rozwoju człowieka. W przypadkach krańcowych prowadzić może nawet do patologii społecznych. Nierzadko można spotkać różnego rodzaju przypadki patologicznych zachowań wobec etyki, czy nawet mody, podyktowane przez media. Skrajności pociągają człowieka, staje się on we własnych oczach ważnym indywiduum. A z drugiej strony jest rozbity, chce zapomnieć o sobie w masie podobnych ludzi. Poddaje się rytmowi oszałamiającego tempa, odurzającej rozrywki, wulgarnych piosenek, ogłuszającej muzyki. Oddaje

f 26 127

więc swoją niepowtarzalność modnemu mitowi społecznych zachowań.

KSZTALTOWANIE POSTAW

Manipulacja jest nie tylko po to, aby człowiekowi wmówić pewne ideologie. Jest również po to, aby człowiekiem dysponować i aby on był dyspozycyjny. Dlatego składa się człowiekowi propozycje na życie. Altruizm jest w cieniu wszelkich wyborów jako mało opłacalny. Sposób przekazu pozwala widzieć życie jako kryterium interesu, korzyści i skuteczności. Takie postawy ofiarowuje współczesna filozofia poprzez mass media. Święcą one dziś szczególnego rodzaju triumf. Człowiek zafascynowany tym przekazem ulega zludzeniu, że jest w stanie przemienić życie według własnego zamysłu, że jest w stanie tu i teraz stworzyć szczęście dla siebie. Człowiek zaczyna sądzić, że jest on jakoby sam sobie celem, sam jedynym sprawcą i demiurgiem własnej historii (KDK 20). Oznacza to również swoisty sposób patrzenia na wartości absolutne. Jeżeli media zostawiają w swoich programach miejsce dla religii, to jest to pewien sposób zaspokojenia "irracjonalnych" potrzeb człowieka. Potrzeby te widzi się i ukazuje na równi z potrzebami podziwu piękna, poezji czy dramatu. Przeżycie religijne ma jakieś znaczenie. Natomiast treść wiary nie istnieje i nie ma znaczenia. W mediach mogą być symbole religijne i czynności liturgiczne. Nie może być żadnych wymagań kierowanych przez wiarę do człowieka.

Sposób przekazu informacji i ich masowość sprawia, że człowiek nie 'jest zdolny do powiązania ich w całość. Umysł nie jest zdolny do++głębszej refleksji, do zamyślenia się nad światem i Bogiem. Rodzi się więc postawa agnostyczna. Odbiorca sam o tym nie wie, że staje się obserwatorem, a nie prawdziwym uczestnikiem życia. Totalitaryzm mediów atakuje rozum i wolę człowieka. Jego najważniejszym zadaniem jest zniszczenie myślenia i zdolności do podejmowania decyzji. A decyzja jest aktem najbardziej osobistym i suwerennym. Zycie ludzkie jest oparte na decyzjach. Ale tylko w momentach granicznych człowiek zdaje sobie sprawę z wagi własnych

decyzji. A decyduje i wybiera nieustannie. Manipulacja, która niszczy zdolność do decyzji, niszczy istotę osobowego człowieczeństwa. Niszczy człowieka.

MANIPLILACjA DZIECKIEM

Dziecko całe jest zwrócone na zewnątrz i nastawione na wychwytywanie bodźców z otoczenia. Tak więc obraz, zarówno komiks, jak i film jest najmocniejszym doświadczeniem do poznania świata i rozwoju.

Niestety, świat proponowanych przez media wzorców mija się z dobrem, prawdą i bezpieczeństwem, a często stanowi ich zaprzeczenie. Działanie widowiska ma na celu przyjęcie naśladownictwa w płaszczyźnie obrazu i akcji. Motyw przeżywania przez dziecko tego odbioru - to utożsamianie się z bohaterem. U dziecka dominuje chłonność i spontaniczność, łatwo więc utożsamia się z wzorcem. Może to wzbogacić życie dziecka ograniczone domową atmosferą i liczbą osób w najbliższej rodzinie. A może być odwrotnie. Dzieci przeżywają kolejne projekcje i wcielają się w kolejnych bohaterów. Niestety, coraz częściej są to bohaterowie okrutni, bez zasad i bez skrupułów. Jest w tych bohaterach fascynacja walką i śmiercią. Powoduje to odwrażliwienie dziecka na przemoc i śmierć. A ktoś potem zada pytanie młodocianemu przestępcy dlaczego zabiłeś?

Telewizja jest proponowana dzieciom przez rodziców jako lekarstwo na własny spokój i zajęcie czasu. Niedawno jeszcze wieczorne gawędy i bąjki na dobranoc gromadziły dzieci i rodziców. Teraz brak nawet wspólnego oglądania filmów. Wówczas często rodzice wyłączyliby telewizor lub dali osobisty komentarz do przedstawienia. Rzadko tylko rodzice z tzw. "względów pedagogicznych", a nie ze względu na dziecko, dyskutują na temat filmu czy oglądanego komiksu. W większości przypadków dziecko samo przetrawia swoje przeżycie bodźców oferowanych przez media. Jest to "odsunięcie" dziecka przez rodziców, które najczęściej nie dokonuje się świadomie. Rodzice na ogół oddzielnie konsumują "swój" program. Czasem dla "świętego spokoju" pozwalają, aby włączyło się dziecko. Wówczas

128 129

najczęściej nieświadomie godzą się na deprawację własnych dzieci. A potem kiedyś zapytają: czy to moźliwe, aby moje dziecko mogło tak wybierać i tak żyć?

MANIPULACJA ROZWOJEM MŁODEGO CZŁOWIEKA Młody człowiek przeżywa życie spontanicznie. Sądzi, że wszystko jest dostępne i osiągalne. Jest to pewna prawidłowość rozwoju. Na to zapotrzebowanie odpowiadają media. Młodzi ludzie, wbrew ich własnych mniemaniom i oświadczeniom, najbardziej podatni są na wpływ otoczenia. Najbardziej teź są podatni na wpływ wzorców lansowanych przez media. Naśladują sposób mówienia, bycia, gesty i słowa modnych aktorów czy śpiewaków estradowych. Ubierają się tak, jak to dyktuje aktualna moda, propagowana przez telewizję czy popularne magazyny.

Młodzi otrzymują równieź gotowe recepty na życie opatrzone etykietą niepodważalności. Jest w nich kult młodości, siły i piękna. Dlatego młodzież nie chce wrastać w świat dorosłych. Jest w nich fascynacja dobrami materialnymi - jakby w nich zamykał się horyzont ludzkich aspiracji. Jest w nich mit o wolności bez granic. Jest pochwała seksualnych dewiacji. Tak skondensowaną receptę na życie otrzymuje dziś młodzież od dorosłych "właścicieli" informacji i uzurpatorów do władania ludzką duszą. W tym przekazie człowiek odarty jest z odwiecznej prawdy o nim samym. Jego istotę stanowi ciało. Ciało, które wywołuje uśmiech, podnieca wyobraźnię, daje rozrywkę. Brak w nim jędnak prawdy o przemijalności ludzkiego ciała. Takie wzorce +povyodują, że młody człowiek udaje kogoś, kim nie jest i być nie powinien. A manipulacja sprawia, że młodzi ludzie "grają" zadane im role, zamiast być sobą. Te role powstają w wyobraźni, są najczęściej zlepkiem propozycji filmowych i ofert magazynów pornograficznych. Taka manipulacja niszczy sumienie młodego człowieka, czyli zdolność do rozeznania dobra i zła. Dobro nazywane jest przez przekaz skierowany do młodzieży - "zacofaniem", a zło "postępem cywilizacyjnym". Jest to szczególnie groźne, gdyż rozwój hierarchii wartości w wieku młodzieńczym jest nacechowany nie tyle

uczestnictwem w autorytecie rodziców, co osób z zewnątrz. W młodości myślenie i decyzje powstają na podstawie przykładu i autorytetu dorosłych. Dopiero w wieku dojrzałym człowiek jest w stanie osiągnąć zdolność do samodzielnej oceny dobra i zła.

Można stwierdzić, że bez świadomej obrony przed manipulacją rozwój człowieka jest podcięty, a nawet unicestwiony. Media powodują, że "czas" i moda stają się busolą życia. Wskazówką postępowania jest świeżo przeczytana gazeta, usłyszana audycja radiowa czy program oglądany w telewizji. Młody człowiek nie posiada, wbrew oświadczeniom, własnego stylu życia, nie przyjmuje aksjomatów i dogmatów, brak mu konsekwencji w podejmowaniu wysiłków.

W dniu 24 czerwca, na zakończenie roku szkolnego usłyszeliśmy w "Teleekspresie" relację: Skończyła sig szkolna udręka... Dziś na ulicach widziałem wielu pyanych uczniów... Taki zestaw relacji jest zjawiskiem smutnym, choć prawdziwym. Warto sobie jednak uświadomić fakt, że moralna degradacja znacznej części młodzieży, to przede wszyskim działanie mediów, zwłaszcza telewizji. Te działania to: podważanie autorytetu rodziny, szkoły, Kościoła. To akcja "Luzu" i "róbta, co chceta". Kto, kiedy przekazuje młodym - jakim człowiekiem warto być? Co znaczy być uczciwym? Co znaczy być "dla innych"?

Mówiąc o indywidualnych skutkach manipulacji, które uderzają w ich sprawcę i biorcę, powinniśmy zadać pytanie czy w świecie jest możliwy przekaz obiektywny?

A. Frossard tak odpowiada: Oczywiście, obiektywizm jest trudny, jak trudna jest kontemplacja, wyrzeczenie sil siebie i pokora. Jeśli jednak ktoś wam mówi, że jest niemożliwy, bcłdźcie pewni, że ten ktoś będzie zdolny jedynie do nawiqzania relacji pomiędzy przedmiotami, których nie darzy sig miłościcł, będzie jak ten pajcik, który rozciąga swd sieć w kcłcie strychu, aby w nią łapać muchy ("Bóg i ludzkie pytania" s. 53, Kielce 1992).

130

ROZDZIAŁ VIII

SPO+,ECZNE SICUTI(I DEZINFORMACJI

"Amicus Plato, sed magis amica veritas" - "Przyjacielem jest mi Platon, milsza jest mi jednak prawda" - mawiano w starożytności.

A dziś? Dziś jest zorganizowana na wielką skalę strategia kłamstwa i dezinformacji. Jest to strategia, która za wszelką cenę pragnie być powszechna, stwarzając blok, a nawet wszechświat dezinformacji. Nie jest to stwierdzenie literackie i alegoryczne. Jest to rzeczywistość, w której jesteśmy zanurzeni. Ktamstwo sięga po tytuł światopoglądu - religii, świata. Ponieważ jednak człowiek nie jest z istoty zły, a wola pragnie wybierać dobro - należy kłamstwo tak zakamuflować, aby na jego sztandarach były hasła humanitarnej idei, wyzwolenia i raju dla cz+Qwieka. Na tym właśnie polega manipulacja, aby człowiek uwierzył, że to wszystko mówi się dla jego dobra i jego wyniesienia:

Od początków dziejów człowiek był wystawiony na tę próbę. Próba ta stale jest urozmaicana i ciągle się aktualizuje. Dziś aktualizuje się na ogromną skalę, bo dotarcie do człowieka jest dziś szczególnie łatwe. Tę łatwość dotarcia niosą media. Można powiedzieć, że dzisiejszy czlowiek swoją wiarą w środki przekazu utwierdza mit o wszechmocy i wszechwiedzy mediów. Mówi się o "społeczeństwie epoki informacyjnej" czy "pokoleniu mass mediów". Te stwierdzenia według "Aetatis novae"

zwracają uwagę na pewien znamienny fakt: ludzka wiedza o życiu i sposób myślenia o nim są w znacznym stopniu zdeterminowane przez środki przekazu, ludzkie doświadczenie jako takie stało się w dużej mierze doświadczeniem zdobytym za pośrednictwem środków przekazu. W tym znaczeniu walka o środki przekazu jest walką o człowieka, o jego duszę. Jest walką, która nie jest prowadzona dla dobra człowieka, ale w celu jego podporządkowania. W życiu publicznym oznacza to: gubienie tożsamości ludzkiej i prawdy o świecie, niszczenie więzi międzyludzkich, obniżanie poziomu wiedzy, skomercjalizowaną liberalizację, deprawację seksualną, cywilizację śmierci, niszczenie Kościoła katolickiego, grzech antypatriotyzmu, reklamę jako prawdę, uniformizację życia i powstawanie sztucznej kultury masowej.

ZNISZCZENIE PRAWDY MOWY-, ZANEGOWANIEM RZECZYWISTOSCI

Jedną z metod zanegowania rzeczywistości jest stworzenie języka iluzji, który zawiera jakiś pozór prawdy. Język jako sposób komunikacji jest strategią mediów. W latach 80. Orwell odkrył i upublicznił nowomowę. Wydawało nam się wówczas, że jest ona pomysłem komunizmu. Dziś odkrywamy, że nowomowa jest także komunikacją spoleczną i publiczną w systemach demokratycznych. O. J. Salij tak pisze: W nowomowie czasów komunistycznych rozpoznawaliśmy totalitarną próbę zanegowania rzeczywistości prawdziwej w celu budowania jakiejś niszczącej człowieka rzeczywistości pozornej. Ale tamta nowomowa była nam narzucana na siłę, prawie wszyscy czuliśmy jej obcość i nieprawdę. Nowomowy demokratycznej nikt nam nie narzuca, asymilujemy ją spontanicznie i z całd dobrowolnościq czynimy jd naszym własnym językiem, mimo, że przecież gruntownie wypacza nasz ogtdd rzeczywistości. Ta nowomowa zostaje nam zaaplikowana przez media. Ona wchodzi w naszą podświadomość niejako bez naszej zgody. Trzeba mieć ogromnie wyostrzony słuch i wzrok, aby dostrzec jej nieprawdę i zagrożenie. Ta nowomowa jest dramatem dla człowieka, dla jego prawdy o świecie i sobie samym. Słowo, które ma

132 133

odkrywać prawdę, zamazuje ją. Podczas ostatniej pielgrzymki do Ojczyzny Jan Paweł II powiedział: Niewielki będzie pożytek z mówienia i pisania, jeżeli słowo będzie używane nie po to, aby szukać prawdy, wyraźać prawdę i dzielić się niq, ale tylko po to, aby zwycigźać w dyskusji i bronić swoje - może u+laśnie błędne - stanowisko. Słowa mogq, czasem wyrażać prawdę w sposób dla niej poniżajdcy. Może zdarzyć się, źe człowiek mówi jakd,ś prawdę po to, aby uzasadnić swoje kłamstwo. Wielki zamęt wprowadza człowiek w nasz ludzki świat, jeśli prawdę próbuje się oddać na służbę kłamstwa. Wielu ludziom trudniej wtedy rozpoznać, że ten światjestBoźy (Olsztyn 6.06.91).

Kłamstwo mowy sprawia, że żyjemy w fikcyjnym świecie udając, ze jesteśmy szczęśliwi i że wszystko jest w porządku. Tymczasem można mówić nawet o specjalnej stylistyce kłamstwa, w którą zaangażowane jest słownictwo, frazeologia i sposób przekazu. Kłamstwo to nie tylko narzuca poglądy, idee i sposób wartościowania wszystkim tym, którzy posługują się mową, a więc każdemu z nas. Kłamstwo to zmierza do tego, aby odebrać wiarygodność temu, co jest prawdziwe i godne. Kłamstwo niszczy całą społeczną komunikację, niszczy wszelkie relacje społeczne zakłamując rzeczywistość.

Niszczenie rzeczywistości polega nie tylko na fałszu, iluzji i manipulacji. Polega także na tym, że zanegowana została w życiu publicznym i w mediach estetyka i kultura słowa. Czy gazeta, radio, telewizja mogą dziś spełniać funkcję językowej edukacji? Zdawałoby się, że sztukę słowa, pięknego słowa, powinni przekazywać dziennikarze. Warsztat słowa przekazu jest jednak daleki od piękna mowy. Podczas czytania gazety, czasopism, nie tylkó bfukowych, nierzadko "włos się jeży" od sposobu przekazu. Zamiast++informacji, zrozumienia i porozumienia wciska się językowy strumień barbarzyństwa i bełkotu, agresji, złości, nienawiści, alienacji. Słowa płynące z mediów zamiast pokoju, zaufania, uspokojenia czy wzruszenia - niosą napięcie, smutek, przerażenie, chęć ucieczki i śmierci.

Mowa mediów jest nierzadko jak mowa uliczna: wulgarna, prymitywna, splugawiona. I media te niestety, mają swoich czytelników i swoich sympatyków, którzy tę mowę przenoszą w życie codzienne i publiczne.

W

134 135

ZNISZCZENIE WIFrZI MIIrDZYLUDZICICH

Miejsce więzi międzyludzkich zajmuje intensywny kontakt z mediami. Na spotkaniach rodzinnych i towarzyskich punktem uwagi jest bardzo często telewizyjny przekaz, a nie drugi człowiek.

Telewizja na różne sposoby alienuje człowieka z jego naturalnej społeczności, jaką jest rodzina. Nierzadko zamyka członków rodziny w osobnych światach. Przekaz dla dzieci czy dla mlodzieży obala autorytety rodziców. Zdarza się, że nawet w polskich rodzinach posiada się kilka aparatów audiowizualnych: telewizor, magnetowid, komputer. Każdy wówczas,jest ząjęty światem własnych zainteresowań i przeżyć.

Jan Paweł II w orędziu na Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu 1994 r. tak mówi do rodzin: Rodzice, którzy systematycznie t na duźą skalę posługują się telewizjd jako swego rodzaju elektronicznd niańką, wyrzekają sig swej roli najwaźniejszych wychowawców własnych dzieci. Takie uzaleźnienie się od telewizji moźe pozbawić członków rodziny okazji do wywierania wpływu na siebie nawzajem przez rozmowę, wykonywanie razem czynności czy wspólni modlitwę. Mddrzy rodzice wiedzd także, źe nawet dobre programy powinny być uzupełnione przez inne źródła informacji, rozrywki, wiedzy i kultury.

Telewizja w szczególny sposób wpływa poprzez obraz na zniesienie dystansu pomiędzy nadawcą i odbiorcą. Odbiorca przywiązuje się do ról i fikcyjnych bohaterów. Jest w tym duże niebezpieczeństwo. Odgrywanie roli lub marzenie o roli jest zahamowaniem ś2ans własnych możliwości i własnego rozwoju. Obraz - wzorzec +móże stać się kreacją osobową człowieka, a nawet życiem w świecie imaginacji i fikcji.

Niszczenie więzi międzyludzkich to niszczenie autorytetów. Tego niszczenia media dają szczególny popis. Czynią to często z właściwym sobie cynizmem, ośmieszając społeczne autorytety: rodziców, nauczycieli, polityków, ludzi nauki, hierarchię kościelną - wszystkich, którzy mają niepodległe myślenie.

Niszczenie więzi dotyka także kobietę poprzez telewizyjny obraz. Obraz kobiety w mediach, a zwłaszcza w telewizji, jest

niemal jednowymiarowy. Najczęściej kobieta występuje w roli obiektu seksualnego. Niezwykle ważna jest jej fizyczna atrakcyjność, ona poniekąd ma stanowić o wartości kobiety. W związku z tym reklamy i konkursy miss piękności są modelem kobiecości. Bardzo rzadko, prawie nigdy, kobieta występuje jako zona i matka. Szczególny wpływ na ten obraz kobiety ma pośrednio ruch feministyczny. Ruch ten żąda dowartościowania roli kobiety w życiu społecznym, stawiając sobie jednocześnie za cel rewolucję obyczajową i kulturową, która ma obalić Zdroworozsądkowe doświadczenia wieków. Taki obraz kobiety jest niszczeniem, a nie umacnianiem więzi rodzinnych i wspólnotowych. Nie jest też wyniesieniem, podkreśleniem wartości kobiety.

Media w swoim przekazie bardzo często działają niszcząco na życie rodzinne przez propagowanie fałszywych wartości i wzorów postępowania, przez zachwalanie fałszywych wizji życia, które sprzeciwiają się zasadzie wzajemnego szacunku, wierności i uczciwości. Słowa te w pr2ekazie - w kontekście życia rodzinnego - zostały zapomniane, niemal wyeliminowane. Dużą rolę w obalaniu, a nawet niszczeniu więzi między pokoleniami, ma tzw. muzyka pop. Muzyka ta stanowi granicę pomiędzy światem młodych i światem dorosłych. Jest nie tylko zjawiskiem kulturowym, jest jednocześnie sposobem na życie, nawet tragicznym i niszczącym.

Niszczeniem więzi jest szczególna promocja młodych i poniżanie, a nawet pogarda, wobec ludzi starszych. To stąje się wymogiem życia publicznego, tego nierzadko uczą media. W artykule B. Wilka - "Cash" (12/94) "Ramole po trzydziestce", jest mowa o dyskryminacji ze względu na wiek. Metryka ma większą moc w osiągnięciu dobrej pracy, niż najlepsze referencje i kompetencje.

OBNIŻANIE POZIOMCI WIEDZY

Środki społecznego przekazu podają informację, ale nie wiedzę, uświadamiają, ale nie wychowują. Obniżanie poziomu wiedzy uderza w poszczególnego człowieka (o czym była mowa w poprzednim rozdziale), ale też powoduje obniżanie poziomu

136 137

wiedzy w społeczeństwie. Sytuację tę pogłębia nie tylko brak kompetencji ze strony przekazujących. Powodem tego jest też styl i metoda przekazu. Zdarzenia polityczne, gospodarcze, popularyzacja czy raczej wulgaryzacja osiągnięć naukowych, sensacje dnia, wiadomości sportowe czy pogoda - wszystko to podawane jest na tej samej "fali" ważności lub ze świadomym pominięciem hierarchii ważności problemów. Słyszymy "huraganową" informację o tym, że. ktoś skoczył o centymetr wyżej od zeszłorocznego rekordzisty świata. I słyszymy beznamiętną informację o tym, że biją się dwa narody, od dawna będące w dobrosąsiedzkich relacjach. 105 minut zajmują w polskiej telewizji informacje ze Światowego Kongresu Rodziny, który trwał cztery dni i którego prelegentami byli profesorowie i różne wybitne osobistości ze świata. I tyleż samo czasu zajmuje dwukrotnie powtórzona audycja "Luz" - deprawująca młodzież. Taki sposób przekazu nie może pomnażać wiedzy, nie może pomnażać dobra.

Bierna postawa odbiorcy nawykowo utrwalona, nie jest w stanie poszukiwać prawdy i stawiać pytań. A przecież jedno i drugie jest nieodłącznym wymogiem pogłębiania wiedzy. A przecież wiedza jest komunikacją o świecie i o człowieku, i jest szansą rozwoju człowieka. Obniżanie poziomu wiedzy jest obniżaniem społecznej kultury i humanizacji. Konsumenci wiedzy otrzymują globalne wizje podawane w sugestywnym przekazie. Przekaz ten poprzestaje na opisie człowieka w wymiarach socjologii, historii czasem psychologii, pomijając jego wymiar duchowy. Jest to zjawisko groźnej deformacji prawdy o człowieku.

SKOMERCJALIZOWANA LIBERALIZACJA

Przesłania i program mediów są odbiciem rzeczywistości, świata, w którym żyjemy. Przesłaniem świata jest cywilizacja komsumistyczna. Jest to stałe nasycenie, które kusi reklamą "aby mieć". Zło nie polega "na mieć" jako takim, ale na takim posiadaniu, które nie uwzględnia jakości i uporządkowanej hierarchii posiadanych dóbr. Jakość i hierarchia, które płynq z podporzddkowania dóbr i dysponowania nimi, "byciu"

człowieka i jego prawdziwemu powolaniu. (SRS 28)

Ten sposób przekazu, w którym liczy się posiadanie i wolność, która jest absolutem - atakuje rozum i wolę człowieka. Trzeba być bardzo czujnym i bardzo silnym, częstokroć nawet heroicznym, aby nie ulec kuszeniu "wielkością i siłą". Taki przekaz eliminuje z życia słabszych i mniej zaradnych,

Za ofertą liberalizmu kryją się ogromne zyski różnych posiadaczy koncernów: tytoniowych, alkoholowych, narkotycznych, pornograficznych, antykoncepcyjnych. Przesłaniem 18 Światowego Kongresu Rodziny, przekazywanym przez uczciwych ludzi z Zachodu dla Polski, było: nie dajcie się wcictgndć w pułapkę liberalizmu, który dla człowieka i jego rodziny jest destn.+kcyjny. Ta skomercjalizowana liberalizacja - nie jest to więc pomysł naszych rodzimych mediów. To kultura elektroniczna, która "jednoczy" świat i jest przekazicielką tych antywartości. Jest w niej apelowanie do niskich instynktów i słabości człowieka. Na tym właśnie można "zrobić pieniądze". Niestety częstym kryterium przekazu jest, że "dobre jest to, co się dobrze sprzedaje". Sprzedaje się dobrze, bo odbiorca "towaru" jest porażony w swej świadomości i w swej decyzji. Taki sposób przekazu powoduje, że centralnym punktem zainteresowań staje się dla wielu moda i własny wygląd. Skomercjalizowana liberalizacja to dyktatura reklamy, pizzy i coca+oli. Dyktatura narkotyków, pornografii i antykoncepcji. Strategia pożądania tych "wartości" staje się "biblią świata".

Michael Keating z USA podczas 18 Międzynarodowego Kongresu Rodziny mówił "o ukradzionym pokoleniu" - Od okolu 30 lat świat młodzieźy został ostro zaatakowany przez pewna grupy dorosłych, którzy chcieli przejąć nad nimi kontrolę dla własnych korzyści. Cel ten można nazwać politycznym. Poprzez opanowanie świata młodych chcieli zawładnqć całym społeczeństwem. Tę strategię można nazwać "złapaniem młodzieży, aby pochwycić władzę nad przyszłością"....Czgsto jednak chcieli sig tylko szybko wzbogacić... Odkryli, że droga do portmonetki młodych ludzi prowadzi poprzez zaspokajanie wszystkich ich zachcianek. Trzeba tu zaznaczyć, że niezależnie od pierwotnej motywacji działania przechwycenie młodzieży zostało już w znacznym stopniu osicągnięte. Kultura młodzieżowa

138 139

rozpoczęła już inwazję do szerszych kręgów społeczeństwa, częściowo poprzez dorastanie młodych, częściowo poprzez "inteligentny" marketing. Ten sam bunt i bn.italność, zmysłowość i egoizm oraz poszukiwanie szczęścia przez realizowanie własnej chwilowej przyjemności, odb+a się echem również w świecie dorosłych.

Szczęście nie zawiera się jednak w konsumpcji. Nie będziemy umieli żyć, jeśli nie odnajdziemy racji życia.

DEPRAWACJA SEKSUALNA

Media kwestionują niemal wszystkie prawdy o człowieku, o jego rozwoju i przeznaczeniu, odbierając mu prawo osoby uprzedmiotawiają człowieka. Społeczne skutki dezinformacji w dziedzinie ludzkiej płciowości należą do najbardziej katastrofalnych. Wolność w życiu seksualnym, w powszechnym niemal przekazie przybiera różne oferty. Zakwestionowana jest przede wszystkim chrześcijańska etyka seksualna jako "restrykcyjna wobec seksu". Wolność seksualna nie jest nawet propozycją złudzeń o miłości. Wolność ta ma służyć jako rekreacyjna potrzeba, odprężenie, przyjemność. Edukacja seksualna jest tak zaprogramowana, aby zapomnieć o małżeństwie. Taką edukację w polskich mediach przedstawia przede wszystkim "Luz" i różne pseudoedukacyjne pisma młodzieżowe. Wolność seksualna oznacza zanegowanie stosunków płciowych heteroseksualnych jako jedynie słusznych i normalnych. Znany publicysta Rafał A. Ziemkiewicz pisze w "Gazecie Polskiej" (11 /94): Jeszcze tak niedawno homoseksualizm, jeśli trwał na łamy, to jedynie fachowej prasy rited+cznej. Dopiero w ostatnich latach dokonała sig tu gwałtowna zmiana. Gazety, szczególnie "Wyborcza° i "Wprost", wręcz ptześcigajd się w dowartościowaniu homoseksualistów, załamywaniu rdk nad nietolerancją i dyskryminacjd, której ofiar jakoby padają oraz zagrzewaniu ich do walki "o swoje prawa". Lewicowi politycy nawołują do umieszc2ania w prawie (nawet w samej konstytucji specjalnych zapisów "o zakazie dyskryminacji ze względu na orientację seksualną". Stawiane jest żddanie legalizacji "małżeństw" pederastów i lesbyek oraz przyznawania takim prawa do adopcji.

140 141

Homoseksualiści wydają miesięcznik "Inaczej". Tematyka jego nie wzbudza powszechnych zainteresowań. Jednak w periodyku tym "zagościł" jeden z czołowych "autorytetów moralnych" A. Michnik. W kolejnym numerze "kochający inaczej" mogli zapoznać się z wywodami p. Kuratowskiej: Otóż zdaniem pani profesor, rzeczą istotną jest, aby pary homoseksualne mogły adoptować dzieci, ponieważ posiadanie dzieci ustabilizuje ich życie uczuciowe i odwiedzie partnerów od niewierności... Podobnie zachowuje się kolejny gość tegoż miesięcznika A. Małachowski, według którego wyczyny Kościoła katolickiego widoczne sd także współcześnie między innymi w oceniajqcych surowo homoseksualizm wypowiedziach prymasa Glempa oraz ostatniej encyklice Papieża.

R. Krasowski w artykule "Tolerancja już jest, teraz akceptacja?" ("ŻW" 26.11.93) stwierdza: W kulturze europejskiej, w cywilizacji zachodniej nie przyznaje się i nigdy się nie przyznawało - przywilejów ze względu na sposób zaspokajania potrzeb seksualnych. Mimo to homoseksualiści, a raczej ich protektorzy nie ustają w walce o te przywileje za pośrednictwem mediów.

W jakiejś mierze odpowiedzialność za dramat AIDS spoczywa również na mediach. Nieprawdy o życiu seksualnym człowieka, szerzone przez media, powodują rozszerzanie się tej tragicznej choroby naszego czasu. W wypowiedzi prof. Ryszarda Legutko zamieszczonej w "Życiu Warszawy" (30.12.93) czytamy: Pewien młody człowiek, który w telewizji powiedział, że AIDS jest karą boskd, jest z pewnością większym nonkonformistd, niż wszystka podkreślające swoją niepokorność grupy młodzieżowe czy'int+ligenckie.

Media ze szcżególną przesadą podkreślają, że niemal każdy nastolatek uprawia seks. Jest to oczywiście prowokująca bajka. Media za Lwem Starowiczem głoszą, że onanizuje się 28 proc. dorosłych kobiet i 64 proc, mężczyzn. Młodzież męska onanizuje się niemal w całości, żeńska niemal w potowie i jeśt to przejściowa forma w rozwoju psychoseksualnym. ("Słowo Polskie" 174/93). Media swoim przekazem wzmacniają aktywność seksualną i dewiacyjną człowieka.

Kto kiedy czytał i słyszał w mediach, że wczesny seks jest

przyczyną występowania chorób przenoszonych drogą płciową, że jest przyczyną nieodwracalnych zmian patologicznych, że jest przyczyną niepłodności? Pisze o tym jedynie specjalistyczna gazeta dla lekarzy przedrukowywana w Polsce "Medical Tribune" (7-8/93)

Demoralizacja seksualna propagowana przez media nie tylko narusza ludzką godność, ale niszczy człowieka i całą ludzką cywilizacj ę.

CYWILIZACJA ŚMIERCI

Przekaz mediów służy także cywilizacji śmierci. Powstają mity o katastrofalnym przeludnieniu świata. Media donoszą o "bombie demograficznej" która rozwali świat. Człowiek nie narodzony staje się zagrożeniem dla wygodnych i używających świata. Media niosą programy na rcecz niszczenia życia. Zachęcają do antykoncepcji, aborcji, do sterylizacji. 'Iruierdzą, że sam człowiek jest źródłem prawa moralnego, w tym także prawa do życia. Media przekazują, że prawo do życia jest sprawą konwencji, referendum, woli parlamentów. Jest więc wyrazem woli silniejszego. Są publikacje, w których czytamy, że człowiek nie może się potwierdzić w sposób suwerenny inaczej, jak tylko przez samobójstwo a nawet eutanazję.

Cywilizacja śmierci wkrada się do wszystkich mediów. "'I+godnik Powszechny" (21.03.93) zamieścił artykuł Tadeusza Jagodzińskiego "Śmierć na życzenie?" W artykule czytamy: Postawy relig+nej uznajqcej, że człowiekowi nie wolno niszczyć życia darowanego przez Boga, nie da się pogodzić z tymi nw-tami filozofii wolności i autonomii jednostki, które zakładajd prawo człowieka do nieskrępowanej swobody decydowania o własnym bycie. Jedyną płaszczyznd porozwnienia może być tyUco tolerancja oraz wzajemny szacunek przy równoczesnym dyplomatycznym założeniu, że obie strony są zgodne co do tego, że się nie zgadzajq. Błędem byłoby jednak wycidgnięcie z tego wniosku o bezsensie dialogu na temaf eutanazji. W "Tygodniku Powszechnym" ukazują się często publikacje przedstawiające tzw. "pogranicze etyczne". Te granice etyczne zostały zatarte. Skutki tej filozofii dla człowieka i narodu są przerażające.

142 143

Cywilizacja śmierci ma różne oblicza. W niektórych krajach nie ma w ogóle przyrostu naturalnego. M. Kośmicki, w artykule który jest wspomnieniem ze stażu naukowego w Niemczech, zadał pytanie: "Czy w Niemczech są jeszcze dzieci?" ("Niedziela" 17/94).

A u nas słychać dzwonek alarmowy, że została już naruszona prosta zastępowalność pokoleń. Ten dzwonek jest jednak raczej niesłyszalny w mediach.

Cywilizacja śmierci to przemoc przekazywana tak obficie przez media. Dziś przemoc jest nie tylko prawem silniejszego w świecie ludzi dorosłych. Dziś przemoc, i to często za sprawą mediów ubiera się w "krótkie majteczki". Ma 7, 10 i 16 lat. A jednak to ludzie dorośli tworzą przemoc, a dzieci ich tylko naśladują.

Powróćmy do tego co mówił M. Keating: Mam młodego przyjaciela, który pochodzi z małej wyspy na Pacyfiku. Po ukończeniu studiów w Nowej Zelandii niedawno razem powrócił w rodzinne strony po kiUcu Latach nieobecności. Powiedział mi, że mtodzież na jego wyspie bardzo gwałtownie zmieniła się w krótkim czasie. Wzrosło nadużywanie narkotyków, wandalizm i bijatyki z poLicjd. Młodzi stracili szacunek dla starszych, co jest szczególnie smutnym objawem w społeczeństwach, które żyły dotychczas w oparciu o tradycje rodzinni. Spyta+tem go - skąd ta zmiana? Przecież jego rodzinna wyspa jest trudno dostępna. Powiedział mi, że młodzi zaczęli ogkldać telewizję satelitarną oraz słuchać i śpiewać ametykańskd muzykę rockowa. Od niedawna muzyka ta króluje na wyspie i miejscowa młodzież zwariowała na jej punkcie. Młodzi przyjęli nie tylko nowy styl muzyki, ale nowy sposób patrz+ńta na świat. To doświadczenie rejestruje się również w Polsce.+Cywilizacja śmierci wygląda jak wielki wyścig po całym świecie.

Cywilizacja śmierci oznacza, źe banalne i nieważne stały się cierpienia i śmierć innych. Doświadczenia na ludzkich embrionach stały się sensacją mediów usiłujących usprawiedliwić ten współczesny horror. Cywilizacja śmierci to również narkotyki. Z cywilizacją śmierci złączony jest wielki biznes i wielkie pieniądze. Cywilizacja śmierci to okaleczony rozum i okaleczone serce.

144 145

Tak oto prawem stała sig przemoc - uzurpujqc dla siebie Liierę prawa! Czy jednak nie jest to śmierć prawa? Czy nie jest to zamach stanu na samą instytucję państwa? 1 czy nie jest to samobójcza śmierć Europy? (ks. Tadeusz Styczeń - "Narodzić się aby kochać", "Niedziela" 19/94). Czy nie jest to samobójcza śmierć świata?

A przecież należymy do uczniów Tego, który powiedział: Przyszedłem, by mieli Życie i żeby mieli je w obfitości (J 10.10).

NISZCZENIE KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO

Przez całe półwiecze media walczyły z Kościołem katolickim w Polsce. Ostatnie cztery lata, od czasu upadku komunizmu, walka ta stała się bardziej zakamuflowana, bardziej ostra i bardziej skuteczna społecznie. Ludzie dali się uwieść propagandzie. Walka ta jest stosowaniem specjalnej metody manipulacji - trochę pochwalić, aby w odpowiednim momencie przeprowadzić druzgocącą w słowach krytykę wszystkiego, co jest sprzeczne z liberalnym ideałem mediów. Tę metodę przyjmują wszyscy krytycy Kościoła katolickiego i chrześcijańskiego sposobu widzenia świata. Totalna bowiem krytyka nie wydaje się skuteczna, raczej przynosi skutki odwrotne do zamierzonych. Tego doświadczył już komunizm.

Ewa Polak pisze: Na polskim rynku prasowym pojawiły się tytuły, w których szyderstwo z chrześc+aństwa, dogmatów wiary, zasad Ewangelii, duchowieństwa jest chlebem codziennym. Po raz pierwszy w histońi Polski niepodległej państwowe środki przekazu nadawały programy, w których było miejsce dla motywów bluźńier'czych.

Po raz pierwszy iu histońi Polski nie słyszeliśmy także głosu protestu w sprawie tak jawnego łamania zasady szacunku dla religii ze strony polskich intelektualistów i opiniotwórczych środowisk inteligenckich, dla których to grup zarezerwowane były w niedalekiej przeszłości terminy takie jak: "sumienie narodu" i "autorytety moralne". Wiele się jednak musiało zmienić od tego czasu, skoro niegdysiejszy szef stołecznego KIK-u protestował przeciwko przyjętej przez poprzedni sejm ustawie ograniczającej aborcję. ("Arka" 47/93).

Atak na Kościół katolicki przez media to nie tylko uderzenie w duchowieństwo, choć w tym punkcie media się specjalizują. Sposobem atakowania jest także, a może przede wszystkim, propagowanie postaw sprzecznych z etyką chrześcijańską i prawdą o człowieku. Jednocześnie media, a zwłaszcza te pseudokatolickie, proponują religie z Bogiem, ale bez odpowiedzialności moralnej i bez powiązań wiernych z Kościołem hierarchicznym. Metodą niszczenia jest także dzielenie duchownych na "postępowych" i "fundamentalistów". Ci ostatni blokują drogi człowieka do "prawdziwej wolności" i dróg Polski "do prawdziwej demokracji". A. Micewski, autor książek o Kardynale Wyszyńskim, o Kościele i "Solidarności" tak powiedział dla "Rzeczpospolitej" (37/93): T7-zeba by zrobić w Episkopacie sondaź, żeby odpowiedzieć, jaka grupa przeważa. Ja bym powiedział, źe u steru są najczęściej starsi. Po prostu młodsza generacja myśli inaczej.... Księia pochodzc+cy ze wsi sympatyzują z ruchem ludowym i sd księża starszej generacji, którzy mogel sympatyzować z endekami czy piłsudczykami i są księża najinteligentniejsi, najgłębsi, którzy wiedza., źe Polska będzie pluralistyczna.

Media, a w nich dziennikarze, którzy przez całe lata służyli komunizmowi, pouczają: "Kościół musi się nauczyć tolerancji". Domagają się tolerancji dla siebie, nie wykazując jej w najmniejszym stopniu wobec innych.

Dokonuje się też fikcyjnych sondaży, które mają wykazać spadek zaufania do Kościoła katolickiego. Twierdzi się, że zaufanie do Kościoła jest mniejsze niż do wojska, policji, czy nawet do telewizji. ("Rzeczpospolita" 37/93).

Ta manipulacja w mediach znajduje odźwięk w społeczeństwie. Slogany powtarzane za mediami przez tzw. zwykłych, prostych ludzi są banalne i żenujące. Na ogół dotyczą poziomu życia duchowieństwa, a zwłaszcza tego, jakiej marki samochodami jeżdżą proboszcz i wikary. Z kolei tzw. inteligencja korzystając z różnych uogólnień cywilizacyjnych, mniej zwraca uwagi na marki samochodów, zarzucając Kościołowi katolickiemu próbę narzucania siłą zasad moralnych.

Agresję wobec religii i Kościoła ukazuje O. J. Salij: To, co teraz dzieje się w Polsce określiłbym jako agresję wolności wobec

146 147

tej części spoteczeństwa, dla której religia jest czymś ważnym. Dqżenie do wydezynfekowania Tycia publicznego z religii odbieram właśnie jako agresję. Rozumiem, że wiara może być komuś obca. Trudno mi jednak zrozumieć dlaczego ten ktoś jako zagrożenie traktuje moja chęć jej prceżywania także w wymiarze publicznym. Odnoszę wrażenie, ie w niektórych środowiskach laickich religię uważa sig za rodzaj zarazy, przed którd należy Tycie publiczne chronić. 1 jeszcze trudniej mi zrozumieć tych katolików, którzy godzd się z nietolerancyjnymi żddaniami, żeby wiarę zamJcndć ca&owicie w domu i kościele. ("Spotkania" 52-53/92).

Świat jest terenem walki z Bogiem. Polska jest terenem do zdobycia przeciw Bogu. Kościół katolicki w Polsce zjednoczony z narodem, służący narodowi jest przeszkodą w tym "cywilizacyjnym postępie". Jest "znakiem sprzeciwu"! Jest "znakiem sprzeciwu" - wobec deprawacji i niszczenia człowieka, który "za wielką cenę został nabyty" (por. 1 Kor 6, 20).

Jest "znakiem sprzeciwu" wobec fałszu dokonywanego na człowieku, bo człowiek nosi na sobie odwieczny stygmat Boży jest "obrazem i podobieństwem Boga" (por. Rdz. 1,26).

GRZECH ANTYPATRIOTYZMU

Środki masowego przekazu usiłowały zatrzeć znaczenie takich pojęć jak Polska, Ojczyzna, Naród, pafriotyzm... Gorzej, bo mass media antagonizowały naród naśmtewajdc sig z obywateli, którzy chcieli być wierni Ewangelii i Krzyżowi, wierni tradycjom ojców i zwyczajom wyrosłym na poźywkach zdrowego patriotyzmu. Antagońiżówąnie narodu to wuelki grzech nieodpowiedzialności za kraj. (Kardynał H. Gulbinowicz, "Jasna Góra" 12/93). Autor wypowiedzi używa czasu przeszłego co wynika z kontekstu. Teraźniejszość ma jeszcze smutniejszą twarz. To media sprawiły, że Bóg, Honor i Ojczyzna - nie są przedmiotem dumy, ale powodem drwin i szyderstwa. Mówi się, że minęła moda na patriotyzm. To dziwne, bo Amerykanin, który kocha swój kraj i wierzy w Boga - jest szanowanym obywatelem. To dziwne, bo Żyd, który kocha swój kraj i modli się pod "Ścianą Płaczu" i chodzi w jarmułce jest szanowanym obywatelem. A jeśli Polak

kocha swoją Ojczyznę i wierzy w Boga i po Bożemu chce żyć to jest z ciemnogrodu, jest zacofany i nie warto go brać pod uwagę, bo nie rozumie czym jest postęp.

Dlaczego? Czy dlatego, że mediami kierują ludzie, którzy nie lubią Polski? Podczas 18 Międzynarodowego Kongresu Rodziny Bernard Margueritte zadał pytanie Michaelowi Medvedowi - jak on się czuje jako Zyd, skoro tyle się mówi, że mediami władają Żydzi, i to oni powodują manipulację. Amerykanin-Żyd odpowiedział, że przyczyną niszczenia prawdy w mediach nie są Żydzi, którzy wierzą w Boga, ale mogą być nimi ci, którzy w Boga nie wierzą. I jest tak, bo wiara tworzy kulturę, a kultura jest także wiarą.

W antypatriotycznej batalii biorą udział telewizja radio i prasa od "Tygodnika Powszechnego" do "Polityki" i "Ga2ety Wyborczej". Jest w tym "współzawodnictwie" obecny nawet laureat nagrody Nobla - Czesław Miłosz ze swoją "Historią literatury polskiej", opublikowaną w dużym nakładzie przez Wydawnictwo "Znak". A taka historia literatury to groźne medium przeciw patriotyzmowi. Na łamach "Czasu Krakowskiego" (12/93) Jacek Bartyzel zamieścił jej krytyczne omówienie: Cała historia Literatury, idei, myśli spolecznej stanowi dla Miłosza pasmo ciągle ponawianej i nigdy nie kończqcej się walki oświeconych, postępowych, demokratyczno-liberalnych intelektualistów z religynym dogmatyzmem, społecznd "reakcja." i nacjonalistycznym robłędem°. Według J. Bartyzela mamy do czynienia ze strategid podejrzeń wobec dogmatycznej teologii, realistycznej filozofii, hierarchii społecznej, instytucji rodziny i własności prywatnej. Iluż wielkich pisarzy otrzymywało od Miłosza oceny negatywne. Sienkiewicz był od pozytywistów "intelektualnie słabszy" i mniej poważny. Przyznanie Reymontowi nagrody Nobla miało wzbudzić wśród Polaków oburzenie. Słowacki i Krasiński - twórcy irytujdcy. Krasiński nie ma prawa stać obok wieszczów. Czy "dzieło" noblisty nie może stanowić znakomitej pożywki dla antypatriotyzmu mediów? A przecież cała wielka literatura polska narodziła się z misji edukacyjnej, moralnej i politycznej. A przecież tej literaturze zawdzięczamy naszą tożsamość narodową. Kultura polska, a przede wszystkim literatura podczas zaborów była przestrzenią, w której

148 149

realizowała się idea Polski.

Według wielu publicystów i polityków zdrada interesu narodowego, nie jest zdradą, ale wallenrodyzmem. "Wallenrodyczna histeria" - jest to tytuł artykułu Jana Pieszczachowicza zamieszczonego w "Polityce" (5/94). Jest to problem istniejącego od dwóch stuleci sporu na temat: patriotyzm - wallenrodyzm zdrada. Autor artykułu omawia książkę S. Chwina "Literatura a zdrada. Od Konrada Wallenroda do Małej Apokalipsy". Tak ujmuje zagadnienie: Wallenrodyczna nerwica narastała nad Wisłą już od XIX wieku, kiedy Francja zajęta była zdobywaniem kolonii mniejszd wagę przywidzujdc do braku etyki w polityce. Polacy (czy raczej - podkreślamy - ich część) zapragnęli natomiast patriotyzmu niezwykle szlachetnego, absolutnie jednoznacznego, wysnutego z idealistycznych marzeń o Polsce wielkich przeznaczeń, choć zniewolonej. Prowadziło to do ocen i soldów kategorycznych, wyostrzonych bez światłocienia, mało liczących sig z "przyziemnymi" realiami, gdzie pierwiastki "diabelskie" i "anielskie" zostały oddzielone tak rygorystycznie jak to w życiu sig na ogót nie zdarza. Wielu patriotów zapłaciło za to wysoka. cenę - wydania, prześladowań, więzienia, wreszcie śmierci - to jest dziedzictwo godne szacunku, ale szeroko rozumiany wallenrodyzm wywoływał także patriotyczne powikłania i wysoką gorączkę nienawiści. Artykuł ten wskazuje na niemożliwość oceny postawy - patriota czy nie patriota? W tym kręgu postaw autor widzi Prymasa Tysiąclecia S. Wyszyńskiego i Kardynała Glempa. Prowadzili bowiem dialog z władzami komunistycznymi. Jest to jednak szczególna manipulacja prawdą, bo di+o+ ten miał zdecydowane oblicze. Konkluzja artykułu jest następująca: Patrioci pochwycili wallenrodyzm, żeby móc wzajemnie się oskarżać i sprawiać sobie udrękę niejako zastępczo, w odwecie za swoją bezsilność, która zrodziła agresję a nawet auioagresjg.

Czy więc nie da się powiedzieć jednoznacznie, że ten kocha Ojczyznę, a tamten bardziej siebie, niż dziedzictwo któremu na imię Ojczyzna? Czy można powiedzieć, że postawa Prymasa Tysiąclecia i postawa Kardynała Glempa są niejednoznaczne?

W dwumiesięczniku "Arka" (50/ 1994) ukazał się list otwarty jako protest przeciw opublikowanemu na łamach "Gazety

Wyborczej" artykułowi: "Polacy - Żydzi: czarne karty powstania". W liście tym zatytuowanym "O prawdę i odpowiedzialność" czytamy m. in.: Są pewne granice, których przekraczać nie wolno. Taka granicę przekroczyła "Gazeta Wyborcza", publikujdc (ów artykuł) poprzedzony rekomendacjd Adama Michnika. Artykuł ten, zniesławiając powstańców, Armię Krajowa i inne formacje niepodległościowe, nanrsza godność Polski i Polaków... Dziwne, że Adam Michnik, majqcy wykształcenie historyczne, rekomenduje tekst obciążony tak zasadniczymi wadami metodologicznymi... Redaktorzy "Gazety Wyborczej" próbujd narzucić groźny w skutkach scenariusz pięćdziesięcioleciu Powstania 1944 r.... Rozpoczęta przez "Gazetę Wyborczą" akcja może wywołać niebezpieczne konflikty między Polakami a Żydami... Inicjatywa "Gazety Wyborczej" grozi zakłóceniem atmosfery obchodów 50. rocznicy Powstania Warszawskiego za granicą... List ten podpisali przedstawiciele niemal wszystkich środowisk społecznych i zawodowych z całej Polsl+.

O dalszych manipulacjach "Gazety Wyborczej" - dotyczących Powstania Warszawskiego dowiadujemy się z artykułu J. B. Deczkowskiego "Laudańskiego" zamieszczonego w "ladzie" (31/1994): Zainteresowało mnie, co "Gazeta Wyborcza" skreśliła z mojego Listu. Cytuję tyUco fragmenty, a opuszczone zdanie podkreślam "Propagandzie stalinowskiej zaleiało na fałszowaniu, pomniejszaniu Lub przemilczaniu osiągnięć AK i NSZ w walce z okupantem, a nawet oczerniano te organizacje zarzutem wspólpracy z hitlerowskimi Niemcami lub staniem z broniq, u nogi. Były to kłamstwa, które ogłupiały polskie społeczeństwo. Pomniejszały one boleśnie i skutecznie udział Polaków w walce z okupantem. Teraz dowiaduję się z recenzji Michała Cichego, że podczas powstania warszawskiego AK i NSZ wytłukły mnóstwo niedobitków z getta (!!!)... Każdy z uwolnionych miał swobodę decydowania o swoim losie. Kilkunastu z nich było przyjętych do baonu "Zośka". Byli naszymi kolegami, towarzyszami broni. Siedmiu z nich poległo śmiercid żolnierza.

Patriotyzm to tożsamość i korzenie. Należy do istoty i istnienia człowieka. To świadomość genealogii i odpowiedzialności

150 151

w podejmowaniu zadań. To obrona przed mitem imperium, który ciąży nad historią, człowiekiem i ludzkością.

UNIFORMIZACJA ŻYCIA SPOŁECZNEGO

Z doświadczeń budowania systemu demokratycznego w Polsce można wypowiedzieć twierdzenie, że pluralizm w środkach przekazu jak dotąd jest fikcją. Mimo to, że od czasu do czasu, w mediach głos mają różni politycy, mimo to, że są programy katolickie i że są zapraszani do mediów przedstawiciele Kościoła - jest to pozór pluralizmu, a nie rzeczywistość. Jest tak bo środki przekazu należą w ogromnej większości do grup, które posiadały czy posiadają władzę. Mimo procesu transformacji władza wciąż sprawuje kontrolę nad wszystkimi głównymi funkcjami życia, nie tylko politycznego, ale również społeczno-kulturalnego. Programy są w taki sposób przedstawianie czy emitowane, aby dostarczyć ideologii, która wciąż dominuje w serwisach informacyjnych. Można bez przesady powiedzieć, że bajką są niezależne media, jak niezależna etyka. Zarówno media, jak i etyka mogą być niezależne od Boga, od wartości, od prawdy o człowieku, ale zależne są od różnych układów sił społeczno-politycznych. Mit o wolności i dostępności mediów masowych jest szerzony i utrzymywany przez teorie liberalne i teorie o społecznej odpowiedzialności. Nie istnieje społeczna odpowiedzialność jako taka. Istnieje odpowiedzialność poszczególnych ludzi i partii politycznych za niesprawiedliwość i alienację w dziedzinie przekazu.

'I+lko ogromna rzetelność dziemzikarzy pozwoliłaby obronić się przed naciskam. politycznymi. Niestety, nie jest to,cnota notowana zbyt cżęsto. Natomiast jeden wyłom w kierunku propozycji czy nacisku powoduje lawinę manipulacji.

Widać wyraźną koncentrację władzy nad sieciami komunikacyjnymi. Jest to zarazem koncentracja kontroli ekonomicznej. Można mówić o fakcie imperializmu kulturowego mediów.

Imperializm ten jest zakorzeniony w filozofii idealistycznej, od której rzekomo "zdecydowanie" odżegnuje się współczesny człowiek. Prof. S. Swieżawski niebezpieczeństwo myślenia związanego z filozofią idealistyczną uważa za zagrożenie większe

niż marksizm. Nazywa je "obręczą kantowską" czyli pułapką subiektywizmu, która zaczęła się od "cogito" - myślę. Według prof. S. Swieżawskiego przejawem niebezpieczeństwa były wszystkie totalizmy, ale również to, co moglibyśmy nazwać ideologią płynącd z bogatego Zachodu, takci podszewką ideologicznd, którą na przykład wyraża się New Age. Jest to nurt bardzo typowy, gdyż tego rodzaju myślenie teozoficzne stanowi jeden z wyraźnych przejawów myślenia idealistycznego. Podejście teozoficzne wyraża się przede wszystkim w dwóch tezach: w panteistycznej koncepcji Boga nieosobowego, będqcego jakdś siła. przenikajqcq świat, która według określenia myślicieli średniowiecznych jest duszcl świata oraz w zupełnej względności religii, gdzie wszystkie religie sq. równie dobre.... Relatywizm relig+ny jest niesłychanie błędny.... O wiarygodności religii świadczy jej historyczność ("Powściągliwość i Praca" 5/92).

W tym nurcie ideologicznej unifikacji religii media budują uniformizację życia społecznego. Media polskie nie tylko nie są samodzielne w sposobie przekazu, ale dostarczają "jedynie słusznych" światowych recept na życie.

Media zawłaszczają i reinterpretują poshtgiwanie się słowem, symboliką i instytucjami w sposób umożliwiający sprawowanie nad nimi kontroli ideologicznej. Ta ideologia religijna jest źródłem ideologii życia. U jej podstaw jest teoria indywidualistyczna i subiektywistyczna.

Uniformizujący wpływ mass mediów na zachowanie całego społeczeństwa jest praktycznie nieograniczony. Jest wypreparowaniem człowieka z jego indywidualności, niszczeniem tożsamości regionalnej, społecznej i narodowej. Na ich miejsce pojawiają się alternatywne subkulturowe wzory komunikacji.

Odbiorcy informacji bardzo słabo uświadamiają sobie, że istniejący system komunikacji gromadzi informacje, aby sprawować nad nimi kontrolę. Nie uświadamiają sobie także, że cały system komunikacji niszczy ich tożsamość, ich szanse społeczne i narodowe.

Za dobro przyjmują zjawiska homogenizujące świat, występujące jako jednorodność kultury, standaryzacja gustów, postaw i zainteresowań. Człowiek poddąje się temu procesowi ujednolicenia w myśleniu, w odczuwaniu, w doznawaniu.

152 153

Rezygnuje z przyjętych tradycyjnych wzorów postępowania. Na ich miejsce przyjmuje nowe, zmienne i krótkotrwale wzory jak wszystkie wzory kultury masowej. Media mają także wpływ na homogenizację świata poprzez narzucane tempo przekazu. To właśnie media są czynnikiem wzmagającym szybkość wydarzeń. Wciągają odbiorców w tryby pośpiechu, włączają do ogólnej gonitwy.

Ta homogenizacja świata jest niestety cywilizacją smutku i samotności, a nie cywilizacją miłości, jedności i porozumienia.

Francuski filozof Etienne Borne powiedział, że po filozofii "śmierci Boga", w sposób nieunikniony musiała przyjść filozofia "śmierci człowieka", prowadząc do przeżywanej obecnie filozofii "śmierci prawdy - kryzysu wszelkich kryzysów". Źródłem tego kryzysu w zasadniczej mierze jest przekaz informacyjny.

Ćzy istnieje jakaś szansa na zmianę "smutnej twarzy mediów", o której pisze Piotr Skórzyński. Pisze on, że Prawdziwa chorobą polskich mediów jest UDAWANIE niezależności, podczas gdy wewnątrz redakcji panuje dyscyplina niemal wojskowa i wiadomo powszechnie kto bojowd dr-uiynd dowodzi... wszystkie role s+ obsadzone i widz chroniony jest przed jakimiś niespodziankami. Trudną materię społeczną rozjaśnia mu niezmiennie Ireneusz Krzemiński, refleksję humanistycznd dostarczy Andrzej Szczypiorski, historiozoficzną zadumą podzieli się Bronisław Geremek, a z czego się śmiać podpowie Marcin Wolski wraz z Olgd Lipińską. Gdyby zaś zechciał oderwać się od trudnych spraw krajowych szersze spojrzenie oferuje mu dobrane grono światowców według niezmiennego wzoru Jacka Kley+fa:

Wttei+wizji czterej znawcy od nawoZU i od świata Orzekają co się zdarzy

w Gwatemali za trzy lata. Masy pracujdce stracq, gdy realna płaca spadnie. Gwatemala nie dostrzega jak elita władzy kradnie.

Czy istnieje jakaś szansa na zmianę? ("+d++ 494)

CO NALEŻY CZYNIĆ?

Diagnoza jest oczywista - świat mediów jest chory! Co robić, aby uchronić choć trochę świat komunikacji, który niszczy prawdziwą komunikację pomiędzy ludźmi?

Dzisiaj czeka nas wielka praca nad mowa, jaką się posługujemy. Ogromna praca. Nasze słowo musi być wolne, musi wyrażać nasz wewnętrzną wolność. Nie można stosować środków przemocy, aby narzucić człowiekowi, co powinien mówić. Środki przemocy mogq być takie, jakie znamy z przeszłości, ale w dzisiejszym świecie także i środki przekazu mogq. być środkami przemocy. Jeśli stoi za nimi jakaś inna przemoc, jakaś inna potęga. Słowo ludzkie jest i powinno być narzędziem prawdy. Prawda was wyzwoli - powiedział Chrystus (Jan Paweł II, Olsztyn 1991).

1. Potrzebna jest nowa filozofia komunikacji, w której wolność nie znaczy liberalizm. To jest iluzja wolności! Potrzebna jest filozofia, w której wolność znaczy prawda i odpowiedzialność. Bez prawdy człowiek porusza się jak niewidomy, idzie tam, dokąd go prowadzą. Potrzebna jest filozofia prawdy, bo tylko ona pomoże człowiekowi w jego rozwoju. Potrzebny jest Bóg osobowy, bo tylko On jest w stanie człowieka wyzwolić.

2. Konieczny jest bardziej sprawiedliwy dostęp do informacji. Jest on niezbędny do zaspokojenia podstawowych potrzeb ludzkich: edukacyjnych, kulturalnych, zdrowotnych.

3. Konieczne jest, aby wszystkie grupy społeczne, w tym przede wszystkim rodzina, mogły wnieść wkład do informacji, która byłaby podstawą decyzji na szczeblu lokalnym i ogólnopolskim. Partie, ruchy społeczne powinny mieć moźliwość przedstawiania swoich poglądów.

4. Profesjonaliści są niezbędni, ale nie mogą oni zastąpić "szarego" obywatela w komunikacji. Ich obowiązkiem jest wspomóc i tak ukierunkować komunikację, aby człowiek mógł mówić własnym głosem.

5. Problemy komunikacji społecznej powinny znaleźć się w programach edukacyjnych i być szeroko dostępne dla ws2ystkich.

6. Konieczne jest, aby informacje były nie tylko dostępne,

154 155

ale i użyteczne, aby służyły dobru i prawdzie, aby służyły człowiekowi, a nie niszczyły człowieka.

7. Powinno się przezwyciężyć tendencje do preferowania aspektów kryzysowych, do nagłośniania kataklizmów, do punktowania sensacji, do manipulacji słowem, do niszczenia autorytetów i sztucznego kreowania "gwiazd" opinii publicznej. Domaganie się obiektywnego przekazu informacji wiąże się ze zdemaskowaniem kontroli grup sprawujących władzę.

Nie chcę stwierdzić, że wszyscy pracujący w mass mediach mają przekonanie, że "wszystko jest w porządku". Są tacy, którzy niewątpliwie widzą potrzebę zmian i nie ucześtniczą świadomie w manipulacji.

8. Konieczna jest niezależna organizacja, która umożliwi zbiorową krytykę - "głos odbiorcy".

9. Konieczne jest organizowanie szerokiego uczestnictwa w mediach lokalnych. Media lokalne bardziej angażują odbiorców. Wciąż jednak brak w nich szerokiego uczestnictwa - sprawy komentują, pouczają i narzucają tematy sami dziennikarze. Jeżeli media zyskają ludzi mówiących "własnym głosem" i o swoich sprawach, zyskąją poparcie i staną się bardziej masowe. Może uda się w ten sposób rozjaśnić "smutną twarz mediów" prawdą mowy zwykłych ludzi.

Z ostatniej chWll

Konferencją.. w Kairze, problem światowy i w sposób szczególny związany.z tematem - "Media i władza". Stał się niejako główną teżą polityki świata, a media na jej usługach. Przez kilkanaście dni temat ten był obecny we wszystkich mediach. Główne przesłanie polskich mediów, z wyjątkiem katolickich, szło w kierunku: "Watykan przeciwstawia się", "Watykan blokuje", "Watykan nie zgadza się", "Watykan prowadzi tajemne rozmowy z islamem", "Watykan jest popierany przez kilka państw latynoamerykańskich". W relacjach tych chodziło o to, aby stworzyć ilustrację, że przeciw dopuszczalności aborcji jest tylko Watykan i ci, którzy pozostają pod jego

wpływem. Należało posiać wątpliwość u katolików czy Watykan może mieć czyste intencje "dogadując się z fundamentalistami islamskimi".

W mediach publicznych, z wyjątkiem katolickich, nie było też żadnej merytorycznej dyskusji na temat dokumentu kairskiego. Kair był eksponowany w relacjach sensacji "za" i "przeciw". Przeciętny czytelnik, widz czy słuchacz nie mógł mieć żadnego prawdziwego obrazu o tym, co zawiera dokument.

Projekt dokumentu został tak przygotowany, aby z jednej strony wskazać na troskę o poziom życia ludności świata, a z drugiej strony przedstawiał postulat ograniczenia liczby ludności świata poprzez "bezpieczną aborcję", sterylizację j i antykoncepcję.

Wprowadzał niejasne pojęcia, co zawsze jest celem manipufacji świadomością ludzi. Do takich pojęć należały na przykład "zdrowie reprodukcyjne" czy "bezpieczna aborcja". Aby zrobić wrażenie obiektywizmu, w dokumencie znalazły się stwierdzenia o propagowaniu dobrowolnej abstynencji, dziewictwa i odpowiedzialnych zachowań seksualnych - co przyczynia się do trwałości rodziny i do zapobiegania patologii.

Czego naprawdę dotyczyła kairska konferencja?

William N. Correy, Amerykanin, wicedyrektor ds. rozwoju międzynarodowego Ligi "Małżeństwo małżeństwu" tak stwierdza w wywiadzie dla "Słowa - Dziennika Katolickiego" (180/94): Moje wrażenie z konferencji podtrzymało podejrzenia, że będzie fo prawdziwa waUca z Fl+nduszem Ludnościowym ONZ, Międzynarodowd Federacjd Planowania Rodzicielstwa oraz innymi organizacjami promujdcymi kontroli ludności. Działo sig to także w Meksyku, ale obecna walka jest zintensyfikowana. Dokument końcowy był przygotowywany prrcez kilka ostatnich Lat. Oficjalnie był o ludności i rozwoju. Ale faktycznie nie był o rozwoju! Przy analizie komputerowej tekstu okazało się, że słowa takie jak budowle, drogi, autostrady, porty Lotnicze czy morskie nie występują nawet raz. Tymczasem termin rzdrowie reprodukcyjne" aż 99, a "aborcja" - 41. Patrzę na konferencję jako na walkę między bogatymi a biednymi. Myślę, że to był demograficzny imperializm. Nie ma żadnego powodu, żeby Afryka ograniczała pizyrostludności. Jej problem to brak ludności.

156 157

To prawda, że przyrost naturalny jest tam większy niż na innych kontynentach - 6,1 to średnia liczba dzieci przeciętnej matki w Afryce. Ale żeby zapewnić zastępowalność pokoleń, kobieta afrykańska musi mieć ponad czworo dzieci, bo ich umieralność jest bardzo wysoka.

Ja naprawdę nie wierzę, że USA, Europa Zachodnia i Japonia chcą widzieć rozwój w Trzecim Świecie. Jeśli będzie rozwój będzie większy popyt na surowce, które zdrożejd.

O konferencji kairskiej mogliśmy się więc dowiedzieć dzięki temu, że Katolicka Agencja Informacyjna zorganizowała w dniu 15.09.94 r. konferencję prasową. Było to prawie natychmiast po przybyciu polskiej delegacji do Warszawy. W konferencji wzięły udział: wiceminister Centralnego Urzędu Planowania dr Maria Lubera - wiceprzewodnicząca delegacji rządowej, dr Maria Smereczyńska i dr Dorota Kornas-Biela - delegatki organizacji pozarządowych. Na konferencji obecni byli dziennikarze z wielu redakcji prasowych i radiowych. Nie przybyli, mimo zaproszenia, przedstawiciele telewizji publicznej. Tak więc widzowie telewizyjni zostali pozbawieni możliwości konfrontacji i obiektywizmu. Byli dziennikarze z telewizji "Polsat" i przekazywali w swojej telewizji relacje.

Powstaje pytanie skierowane do mediów. Czy ktoś poinformował rzetelnie Polaków, że prezydent Lech Wałęsa skierował przesłanie do przedstawicieli rządów krajów obecnych na konferencji, w którym zdecydowanie opowiedział się przeciwko aborcji? Czy media nie miały obowiązku przedstawić tak ważnego faktu?

Polskie mec+ią,nagłośniały konsensus w końcowym dokumencie, który rzekomo przyjął także Watykan. Jest to nieprawdziwe! Kościół nie zmienia zdania w sprawach rodziny, aborcji i antykoncepcji. Nie przyjął więc dokumentu kairskiego.

Nie osiągnięto też konsensusu w skali ogólnoświatowej. William N. Correy tak o tym mówi: ONZ jest organizacją, która opiera się na konsensusie swoich członków. Nie ma żadnej wtadzy, w sensie policyjnym, żeby wymusić swojd wolę. Dlatego ważne jest dla ONZ mieć konsensus. 1 nie osidgnęła konsensusu! Chociaż próbowano robić wrażenie, że jest konsensus lub przekręcać nawet samo rozumienie zgody wspólnej.

158 159

Do projektu dokumentu zgłoszono natomiast liczne poprawki. Wiceminister Maria Lubera stwierdziła, że zastrzeżenia zgłosiło kilkadziesiąt krajów, więc nie kilka, jak informowały nas media. Powiedziała też, że sukcesów jest kilka. Najważniejszy to ten, że z dokumentu - w rozdziale o rodzinie został usunięty passus mówiący o tym, że związki homoseksualne można uznać za rodzinę.

W końcowym dokumencie nie padło też sformułowanie, że aborcja może być metodą planowania rodziny.

Na konferencji w KAI usłyszeliśmy też informację, o której milczą media. Jest wiele krajów, w których jest liberalny system moralny i prawny - dotyczący rodziny, mimo to kraje te twierdzą, że aborcja nie może być metodą planowania rodziny. Do takich krajów należy, między innymi, Norwegia.

W części dotyczącej kształcenia i wychowania młodzieży wprowadzono poprawki. Pierv+otna wersja dokumentu zapewniała całkowity i dowolny' dostęp młodzieży do informacji o programach seksualnych i reprodukcyjnych. Wersja końcowa ukazuje, że prawo do wychowania swoich dzieci posiadają w pierwszym rzędzie rodzice.

Projekt dokumentu pomijał też zróżnicowane problemy sytuacji regionalnych, narodowych i religijnych. W dokumencie końcowym zgodzono się, że kraje te mogą realizować postanowienia kairskie według własnych tradycji. Jakie będą możliwości realizacji postanowień może okazać się dopiero w praktyce. W. N. Correy stwierdza: Jestem pewien, że będzie wiele ekonomicznego szantażu wobec krajów Trzeciego Świata. Żeby otrzymać koniecznd pomoc, muszel wprowadzić kontrolę Iudnoścl. Myślę, że będzie+to trwało, dopóki kraje Trzeciego Świata, które stanowią 80 procent populacji, nie potdczct sig i nie przeciwstawią razem temu rodzajowi ekonomicznego szantażu. 1 poddadzą sprawę osądowi opinii publicznej. Ale bojr.! się! Jeden z Nigeryjczyków powiedział: "My głosujemy za, ponieważ boimy sig naszych kolonialnych panów." Ta prawda dotyczy nie tylko Nigerii.

Interesujące wydaje się zbliżenie kontaktów pomiędzy katolikami i muzułmanami. Było to już widoczne na międzynarodowej konferencji w Warszawie w dniach 6-8 marca 1992 r.

Konferencja była przygotowywana, w związku z Rokiem Rodziny, przez organizację ONZ - Międzynarodową Unię Organizacji Rodzinnych. Wówczas katolicy i muzułmanie przemawiali tym samym głosem. Ze światem islamu łączy katolików przede wszystkim świadomość, że rodzina jest miejscem sacrum. bączy nas promocja ochrony życia i wartości macierzyństwa. Jest to niezwykle ważne! Tak więc, nie tajemne rozmowy, eksponowane przez media, lecz wartość i dobro rodziny było tematem porozumienia Watykanu i państw islamskich.

ORGANIZACJE POZARZ+DOWE W KAIRZE I MEDIA

Każde państwo miało prawo do zgłoszenia dwóch organizacji pozarządowych. Kto pojechał z Polski?

Federacja Ruchów Obrony Życia - reprezentująca 92 polskie organizacje prorodzinne, Stowarzyszenie Rodzin Katolickich i NSZZ "Solidarność" - wspólnie - zgłosiły dwie kandydatki: dr Marię 5mereczyńską i dr Dorotę Kornas-Bielę. Nie uzyskały one jednak oficjalnej akredytacji rcądowej. Otrzymały ją natomiast, nikomu nieznane organizacje "Ekologia i zdrowie" oraz "Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny"

Organizacje pozarządowe nie miały oficjalnego wpływu na przebieg konferencji. Tworzyły natomiast wokół niej atmosferę. Nasze przedstawicielki: dr Maria Smereczyńska i dr Dorota

Kornas-Biela przybliżyły nam atmosferę konferencji, ukazując jej kulisy. O tym, kto otrzyma akredytację decydowało centrum nowo] orskie.

Wśród pięciu tysięcy członków delegacji pozarządowych, tylko kilkuset stanowili członkowie ruchów obrony życia. Ruchy "pro choice" - "za wolnym wyborem" - są subsydiowane przez różne koncerny świata. Miały pieniądze, stoiska i prasę. Organizowały liczne konferencje prasowe. Opanowanie środków przekazu jest to kluczowa metoda w kampanii przeciw życiu i przeciw rodzinie.

Ruchy "pro life" - za życiem - były blokowane i nie były dopuszczane do głosu w dyskusji. Dr Maria Smereczyńska powiedziała, iż odnosiło się wrażenie, że dyskusja była

160 161

świadomie prowadzona tak, aby sprawy wracały do punktu wyj ścia.

Relacjonując konferencję w KAI Natalia Skipietrow z "Gazety Wyborczej" (216/94) kwituje relacje przedstawicielek "pro life" z Polski stwierdzeniami:...żaliła sig Mama Smereczyńska...wtórowała jej Dorota Kornas-Biela. Nie żaliły się, lecz ukazywały fakty! I dalej: Przedstawicielki obrońców życia oburzało zainteresowanie, które budziła na konferencji Wanda Nowicka, przewodnicząca Federacji na rzecz Kobiet. Jest to ewidentna nieprawda! Przedstawicielki "pro life" nie oburzały się na zainteresowanie wyżej wymienioną, lecz odpowiadały na pytania z sali dotyczące wystąpieńia W. Nowickiej. Jest to więc inna prawda, od tej, którą przedstawiono w "Gazecie Wyborczej". Przeglądając prasę, po konferencji w KAI, odnotowałam relacje tylko w "Słowie - Dzienniku Katolickim" i w "Gazecie Wyborczej", mimo, że byli obecni redaktorzy z licznych gazet.

Konferencja w KAI, w jakiejś mierze jednak, pomogła upublicznić nieznaną "stronę medalu" wydarzeń w Kairze. Na forum świata przetoczyła się publiczna debata na temat rodziny i ludzkiego życia. Wielu polityków po raz pierwszy usłyszało jak to powiedziała wiceminister Maria Lubera - że aborcja to po prostu zabijanie człowieka.

Nie możemy zapomnieć, że to Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II w ogromnej mierze zawdzięczamy, że debata nie była konsensusem przeciwko ludzkości. Jemu to zawdzięczamy też opracowanie przez Papieską Radę ds. Rodziny dokumentu: "Etyczny i pastoralny wymiar przemian demograficznych"

i uwrażliwienie świata na ten problem.

ROZDZIAł IX

MEDIA I POLITYKA

Analiza mediów pozwala stwierdzić, że są one z jednej strony na usługach polityki, z drugiej strony kreują politykę. Spróbujmy przyjrzeć się w jaki sposób to się dzieje. Zacznijmy od wiadomości. Każdy z nas czyta je i ogląda niemal codziennie. Spróbujmy spojrzeć na nie z pewną refleksją. Co to są wiadomości? Wiadomości nie muszą być do końca prawdziwe. Muszą być jednak interesujące. Czy zwróciliśmy uwagę na fakt, że niejednokrotnie prawdopodobieństwo wydarzeń awansuje do rangi wiadomości?

A najważniejszy jest tzw. "news". Pierwszeństwo ponad wszystko przysługuje "nowościom". One mają być "dobrą nowiną postępu". Niezależnie od tego, czego dotyczą. Skutkiem takiego przekazu życie codzienne i obraz świata, który oglądamy przez pryzmat wiadomości, jest po prostu zniekształceniem rzeczywistości.

Stały fenomen stanowi fakt, że eksponowane są raczej wiadomości negatywne, dlatego, że są negatywne. Gdyby były pozytywne, nie byłyby interesujące. Tak bardzo często myślą twórcy mediów.

Funkcjonowanie informacji wzoruje się coraz częściej na języku reklamy. Chce się "sprzedać" to, co jest na dziś koniecznie zaplanowane "do sprzedaży".

163

WŁADZA I "RESZTA"

Dominującym problemem przekazu, zwłaszcza telewizyjnego, jest władza i jej elity. Najlepiej, jeśli można ukazać spory pomiędzy rządzącymi. Koniecznie trzeba mówić i pisać negatywnie o tych, których media nie lubią. Nie lubią, bo są ludźmi innej opcji. Nie lubią, bo inaczej myślą, niż to jest w "modzie i obowiązku". Uparcie źle przedstawia się tych polityków, którzy nie godzą się na rezygnację z własnego myślenia, a tym samym nie uczestniczą w "postępie".

W przekazie poza elitą i "masami", brak jest po prostu ludzi. Jeżeli przekazuje się wiadomości o zwykłych ludziach, to mogą być to tylko wiadomości negatywne.

Po cóż pokazywać lekarza, który pracuje z największym poświęceniem w ciężkich warunkach szpitalnych? Można go pokazać dopiero, gdy w determinacji uczestniczy w proteście głodowym.

Po cóż pokazywać pracę "szarego nauczyciela"? Gdyby pobił uczniów, to byłaby dopiero interesująca relacja. Po co mówić o zwykłych rodzinach, przecież to nudne. Rodzinę można pokazać dopiero w kontekście ucieczki córki z domu. Ucieczki dobrze zaplanowanej i przygotowanej przez inspiratorów. Mówić o zwykłych ludziach, to żadna wiadomość! Wiadomością może być dopiero, gdy ów człowiek podpalił las, lub popełnił morderstwo.

Indywidualizm i jego filozofia powoduje, że informacje o ludziach pokazywane są w kontekście: "kto wygrał, kto przegrał". "Sukces" jest "bogiem" świata politycznego, jest "bogiem" mediów; Temu, kto wygrywa, niezależnie od metod, towarzyszą oklaski. Temu, kto przegrywa - zniecierpliwienie. Zniecierpliwienie, a nawet pogarda, że śmie być jeszcze na scenie.,

Media bardzo rzadko, lub prawie nigdy nie mówią o tym, czym jest polityka.

A jeżeli pragną mówić o polityce, to tylko przez swoich "niezależnych" ekspertów w imię "jedynej słuszności", która w świetle prawdy żadną słusznością nie jest. Zwykle owej relacji towarzyszy debata mająca na celu jakiś pozór pluralizmu.

Taka debata z jedynym (może po prawicy stojącym) i resztą przyjaciół miała miejsce na przykład w II programie telewizji 10 stycznia 1995 r. w audycji: "Pytania o Polskę". W takiej "demokratycznej" debacie telewizyjnej frazesy i hasła - stają się często ważniejsze od problemów i argumentów.

Politykę na ogół przedstawia się w kontekście - czy politykom udało się, czy nie, przeprowadzić swoją wolę w ramach panujących układów czy koalicji. Pod jakim kątem śledzi się przebieg wyborów politycznych czy administracyjnych? Nikt lub prawie nikt, ze strony twórców mediów, nie śledzi wyborów z punktu widzenia aspiracji, nadziei, programów, czy interesów jasno sformułowanych. Śledzi się je wyłącznie w kategoriach kto wygra, kto przegra, kto za kim stoi. Co najwyżej robi się badania o tym, kogo opinia publiczna uważa za przystojnego, kogo za inteligentnego, a kto dobrze prezentuje się w marynarce i krawacie. 'I+lko brak jasnych kryteriów, kto jest znawcą testów na inteligencję, a kto najlepiej ocenia blask urody. Jest to zwykła i dość prymitywna gra na ludzkich uczuciach. Ale ludzie tego nie wiedzą i wierzą badaniom "opinii publicznej". Niestety dość łatwo też wpisują się w jej schemat.

W przekazie telewizyjnym coś jakby drgnęło od przyjścia Walendziaka do TV. Widać jednak, że przeciwnicy wszystko zrobią, aby Walendziak przestał mieć głos.

"MEDIA WOBEC WŁADZY RACZEJ OBIEKTYWNE"

Jakby na przekór temu co piszę w książce - "Rzeczpospolita" z dn. 27. 12. 94 r. na pierwszej stronie zamieściła artykuł pod tytułem: "Media wobec władzy raczej obiektywne". Są to badania przeprowadzone dla "Rzeczpospolitej", która jakoś stara się 0 obiektywizm, jak to nierzadko podkreśla. W artykule czytamy: Ponad potowa Polaków (53 procent) uważa, że środki masowego przekazu informujq. "obiektywnie' lub "raczej obiektywnie" o życiu politycznym kraju - wynika z sondażu przeprowadzonego na zlecenie nRzeczpospolitej" przez sopockd Pracownię Badań Spolecznych. Respondenci PBS najlepiej oceniają informacje mediów na temat parlamentu, rzqdu, mniej wierz4 w obiektywizm prasy i telewizji w stosunku do prezydenta.

164 I 165

Media informujd o całości życia publicznego nobiektywnie" taki poglcld wyraziło 14 procent badanych, dalszych 39 procent stwierdziło, iż wiadomości sd nraczej obiektywne°. Jedynie mniej niż jedna trzecia Polaków uważa, że informacja o polskim życiu politycznym przedstawiana jest w prasie i w telewizji "raczej nieobiektywnie", zaś 15 procent nie ma zdania. (..)

Nieufność wobec mediów rośnie z wiekiem. O ile 46 procent Ludzi młodych (w wieku 18 - 24 lat) twierdzi, że środki masowego przekazu obiektywnie informują o polityce, to już w grupie ludzi starszych (powyżej 59 lat) odsetek ten wynosi 32 procent. Mass mediom nie sd skłonni wierzyć także ludzie z niskim wykształceniem. Zaufanie do informacji politycznych prasy, radia i telewizji wzrasta natomiast wraz ze wzrostem dochodów.

Nasuwają się liczne pytania i refleksje. Jeżeli chodzi o wyczucie polityczne młodzieży, to jest ono raczej niewielkie i brak jest dziś zainteresowania młodzieży polityką. Młodzież zainteresowana polityką stanowi niewielki odsetek. Z natury ludzie młodzi łatwiej wierzą mediom, niż własnym rodzicom i wychowawcom. Ale jakie są tego skutki?! I dalsza refleksja - czyżby ludzie z niskim wykształceniem ze swoją nieufnością do mediów mieli najgłębsze rozeznanie i najlepszą świadomość wobec stanu rzeczy? Wykształcenie nie zawsze idzie w parze ze świadomością i rzeczywistym poszukiwaniem prawdy. Analizując dalej ten wynik badań tzw. opinii publicznej, można się z niego wiele nauczyć: "Lewica krytyczna"... Na stosunek do informacji mass mediów o życiu politycznym wpływ mają także deklarowane przez nas poglddy polityczne. Najostrzej oceniają prasę, radio i telewizję potePcjalni wyborcy ugrupowań, które uważają, że mass media są i:u rękach ich przeciwników: Sojuszu Lewicy Demokratycznej (38 proc. ocenia informacje jako rraczej nieobiektywne") i Unii Pracy (37 proc.), najłagodniejsi wobec środków masowego przekazu sd natomiast zwolennicy prawicowego Przymierza dla Polski, "Solidarności" i Unii Wolności.

A to już trudno rozstrzygnąć, czy to tylko dowcip, że prawica posiada swoje środki przekazu? Swoją "Gazetę" posiada Unia Wolności, raczej to pewne. Tylko gdzie tu "prawica"? Myślę, że większość polityków i sympatyków Unii nie podpisałaby się pod tym sformułowaniem, że są prawicą. Media należą

w ogromnej przewadze do lewicy.

Czyżby prawicowi politycy "Przymierza dla Polski" czy "Solidarności" z wyrozumieniem kiwali głowami wobec tych, którzy niszczą ich tożsamość? Czyżby Marian Krzaklewski był szczęśliwy, a z nim "Solidarność", że media jakże często robią z niego niemal idiotę ekonomicznego i politycznego? Osobiste, niedawne spotkanie z Przewodniczącym "Solidarności" i bardzo długa rozmowa, pozwoliły mi zobaczyć zupełnie inną twarz Mariana Krzaklewskiego, niż pokazują to media. Ucieszyłam się z tej inności i solidarnościowej wiarygodności.

W tym samym artykule: "Dobrze o Wałęsie". Polacy najbardziej podejrzliwi sd wobec wiadomości prasowych, radiowych i telewizyjnych dotyczdcych prezydenta, choć i w tym przypadku ponad polowa ankietowanych (51 proc.) przychyla się do oceny ich jako "obiektywne" (16 proc.) i r raczej obiektywne" (35 proc.). Jednak aż 38 proc. respondentów z rzetelności informacji na temat głowy państwa było niezadowolonych - wśród nich największe grupy stanowid zwolennicy partii nieprzychylnych Lechowi Wałęsie: Unii Pracy (46 proc.) i SLD (40 proc.). Warto zauważyć, że wyborcy proprezydenckiego BBWR ocenili informacje o pracy Wałęsy jako robiektywne" i "raczej obiektywne" (19 + 47 = 66 proc.). Można stad wnioskować, iż - w oczach optnii publicznej - w radiu, telewizji i prasie o prezydencie mówi sig i pisze raczej dobrze - czyli według lewicy za dobrze.

Ta "zabawa" wydaje się być już raczej nieprzyzwoita. Można lubić prezydenta lub nie. Ale nikt z uczciwych ludzi podobnych wypowiedzi nie mógłby się spodziewać. Prezydent jest w centrum ataków i manipulacji. Trzeba mieć wyjątkową odporność, aby to wytrzymać. Jego "image" został wyjątkowo zniszczony. Zasług już nikt nie pamięta, a błąd staje się niewybaczalny. To nie obrona prezydenta, ale poczucie przyzwoitości, każe mi o tym powiedzieć.

A refleksję nad badaniami, że zaufanie do mediów wzrasta wraz ze wzrostem dochodów - pozostawiam refleksji i inteligencji czytelnika. Niech sam odpowie! Niech sam postawi kropkę nad "i".

166 167

WNIOSKI O POLITYCE MEDIÓW

Media są uwikłane w politykę, mimo własnych twierdzeń o niezależności. Jest to oczywiste, że nie może istnieć obiektywizm absolutny i całkowita bezstronność. Jest to nieosiągalne ze względu na indywidualną naturę człowieka i związanymi z tym uwarunkowaniami. Już sam sposób doboru wiadomości, choćby najbardziej rzetelny, nosi znamiona tego, kto tego wyboru dokonuje.

Warto zauważyć, że media bardzo rzadko mówią o problemach, a raczej tylko o zjawiskach. Dotyczy to nieomal każdej dziedziny przekazu. O sztuce i literaturze mówi się w relacjach kto jest czołowym artystą i czym się zasłużył. Podobnie mówi się o muzyce. W taki sam sposób przekazuje się relacje z największych konkursów międzynarodowych.

Tak samo rzecz się ma z innymi zjawiskami społecznymi. Ukazuje się na przykład przemoc jako fakty, a bardzo rzadko lub wcale, nie mówi się o przemocy typu strukturalnego. Trzeba by wówczas mówić o niesprawiedliwości i wyzysku w skali społecznej i międzynarodowej. A to mogłoby być raczej narażeniem się pewnym kręgom odpowiedzialnym za te struktury.

Media pozostawione są prawom rynku. Jest to sprowadzenie wszelkich informacji do "towaru". Oznacza to jednocześnie sprowadzenie całej prawdy o wolności człowieka do wolności ekonomicznej. Jest to liberalistyczne ujęcie człowieka i moralności. Nie podlega dyskusji, że wybory człowieka wiążą się, ze względu na różne poglądy, z różnymi zapotrzebowaniami. A jednak prawo +do;wszelkiego wyboru musi być oparte o reguły etyczne. Na tym+polega prawdziwa wolność. I tylko wtedy jest zapewniony consensus demokratyczny.

Bóg nad człowiekiem - odwieczny temat w kulturze i jej przekazie. Żyjemy dziś w świecie, który media za wszelką cenę starają się zmienić. W świecie, w którym Boga - Istotę Najwyższą - zastępuje "wartość" ustanowiona przez człowieka. Bóg jest "zagrożeniem" dla polityki. Jest "zagrożeniem" dla mediów. Lepiej, aby Go nie było, bo trzeba by się z Nim liczyć.

Media, chcąc sprawować władzę nad człowiekiem, wzbudzają

w nim uczucia, że nic od niego nie zależy. Uplątani jesteśmy jakby w sieci historii. I człowiek zaczyna wierzyć, że nic w tym świecie od niego nie zależy. Wolność zamiast być darem, staje się dla człowieka ciężarem. Człowiek pogrąża się w zwątpienie o własnej autonomii, podczas, gdy tyle się mówi o niezależności i suwerenności człowieka. Jest to jeden z paradoksów naszych dni.

Polityka mediów jest prowadzona tak, że cywilizacje ludzkie z ich językami i tradycjami, ze swoistym wyrazem ludzkiego ducha, nie mają prawa do ochrony.

Mediów używa się jako środka propagandy, który przekracza granice państw, zwłaszcza w dobie satelitarnej ekspansji. Staje się wtedy bronią "masowego rażenia" w wojnach ideologicznych i politycznych.

Autorzy mediów starają się nierzadko udowodnić, że treści i sposób przekazu podawane są w odpowiedzi na zapotrzebowanie odbiorców. Wniosek jest fałszywy. Jest to manipulacja. Sposób przekazu mediów jest tak zaplanowany, aby działać na podświadomość. Odbiorca mediów domaga się tego, czego domaga się jego podświadomość. Jest to zamknięte koto manipulacji.

Masowe środki przekazu połączone z propagandą reklamy, mogą zniszczyć człowieka. Mogą wzbudzić w nim potrzeby niemożliwe do zaspokojenia. Mogą doprowadzić do stałego niezadowolenia z własnego życia i do depresji. Istnieje też inna alternatywa. Odbiorcy mediów, zadowoleni z siebie, mogą sądzić, że zdolni są do formułowania niezależnych sądów i podejmowania własnych decyzji. Tymczasem są rzecznikami tych, którzy tworzą media. Postawy te są wynikiem manipulacji mediów.

Jeśli ktoś próbuje ukazać te problemy, jeśli próbuje coś zmienić w mediach, wtedy wota się z wielkim oburzeniem o pogwałceniu wolności mediów i o cenzurze. Cenzura działa dziś w mediach - systematyczna i zaplanowana. 'I+lko odbiorcy nie dostrzegają jej, bo nie znają i nie domyślają się mechanizmów manipulacji.

168 1gg

EDUKACJA DO ODBIORU MEDIÓW

Niezbędna jest stała i zaplanowana edukacja do odbioru mediów. Edukacja powinna objąć szerokie kręgi społeczne, a zwłaszcza młodzież. U jej podstaw musi znależć się prawda, że wolność domaga się odpowiedzialności. Zdecydowana większość odbiorców słucha radia czy ogląda telewizję najczęściej po powrocie z pracy czy ze szkoty. Człowiek jest na ogół zmęczony i media mają być dla niego odprężeniem i rozrywką. Zmęczenie odbiera kontrolę świadomego odbioru. Większość telewidzów uważa, że obraz w telewizji to rzeczywistość. Uważa tak, choć sama nazwa wskazuje na co innego: tele "wizja". Wizja - a nie rzeczywistość.

Należy więc uświadomić człowiekowi dystans pomiędzy rzeczywistością a obrazem. Nawet, jeżeli twórcy obrazu nie zakładają manipulacji, jest on zawsze czyjąś p r o j e k c j ą. Jest to zawsze jakiś projekt i jakaś konstrukcja.

Uświadomić należy telewidzowi, że inny jest język techniki audiowizualnej, a inny przekazu werbalnego - linearnego. Język mediów, a zwłaszcza telewizji, trafia najpierw do uczuć, a potem, lub wcale - do intelektu. Język szkoły jest językiem werbalnym. Choć w szkole obecnie często sięga się po język mediów. Tym bardziej więc potrzebna jest edukacja do odbioru mediów.

Edukacja do odbioru oznacza także postawienie pytania jak pogodzić mniejsze zapotrzebowanie na tematy ambitne i trudniejsze, wymagające wysiłku intelektualnego, z powinnością ich przekazu ze względu na dobro społeczne. Edukacja ta powinna odbywać się w oparciu o przykłady i za pośrednictwem samych mediów::, telewizji, prasy, radia. Można poświęcić specjalne rubryki w prasie i ramki w radiu, które będą omówieniem metod i skutków przekazu telewizyjnego.

Edukacja do odbioru mediów pozwoli zmniejszyć przepaść pomiędzy tymi, którzy tworzą telewizję i tymi, którzy ją odbierają.

Pozwoli dokonać etycznej oceny programów. Służy to człowiekowi i jego rozwojowi.

Edukacja taka stanowi troskę o prawdę i demokrację.

***

Nie twierdzę, że wszystkie media manipulują i wszyscy dziennikarze świadomie w tym uczestniczą. Manipulacja i dezinformacja są jednak zjawiskiem tak częstym i tak groźnym, że trzeba bić na alarm!

Świadome, czy nawet nieświadome przekazywanie fałszywego świadectwa jest ogromnym zagrożeniem dla prawdy o człowieku. Walka idzie o ludzką wolność, o ludzką tożsamość!

styczeń 1995 r.

170

SPIS TREŚCI

Wprowadzenie do tematu.....................................................................,............5

Rozdział 1 MANIPULACJA INFORMACJĄ.............................................9

Środki przekazu "areopagiem" polityki 10, Środki "społecznego" przekazu 10, Co to znaczy manipulacja? 11, Słowa narzędziem dezinformacji 14, Sposoby manipulacji słowem 15, Odwoływanie się do emocji 19, Informacje - jako niewzruszony pewnik 20, Powszechność w percepcji danej informacji 21, 'I+tuły prasowe metodą dezinformacji 22, Telefoniczna opinia publiczna 23, Statystyka i liczby- metodą dezinformacji 23.

Rozdział ll NISZCZENIE I KREOWANIE AUTORYTETÓW.................24

Niszczenie autorytetów 26, "Były autorytet naszych czasów" 26, "Świat według Glempa" 28, "Zniszczą Chamy Nas" 30, "Spuścić ze schodów" 31, Kliniczna nienawiść 31, Kto rządził edukacją? 32, Kreowanie autorytetów 36, "Róbta, co chceta" 36, "Patologia jest barwna jak kwiat orchidei" 38, "Eksperci" 39, Autorytety polityczne 40.

Rozdział 111 RECEPTY NA ŻYCIE......................,.........................................42

Wolność czy pułapka? 43, "Luz" względem życia - "pro choice" 43, "Luz" jako propozycja dla dzieci 46, "AIDS i'I+" 47, "Sami sobie" 51, "Książeczki Z...biblioteczki" 53, Pornografia bez ograniczeń? 56, Małżeństwo i rodziny - do lamusa 58.

Rozdział IV KOŚCIÓf. KATOLICKI - PRZESZKODĄ

W CYWILIZACJI.........................................,...........,..................60

Rodowód nowego antykatolicyzmu 61, O źródłach polskiego laicyzmu 63, Wartości chrześcijańskie w mediach? 64, Kościół katolicki - zamiast PZPR 67, Religia w szkole? 68, Katolicyzm "intelektualny" 72, "Polak katolik - małej wiary" 74, Kościół - "wielki nieznajomy" polskiej prasy 76, Metody walki z Kościołem 77.

Rozdział V TELEWIZJA PRAWDA CI POWIE..,......................................80

"Siłą" do Europy i Ameryki 81, "Wiadomości" kłamią i straszą 86, Sprawdzony zestaw kreacji osobowych 90, Edukacja w telewizji 92, Nie ma już "Bolka i Lolka" 95, Eksperymenty na ludzkiej podświadomości 100.

Rozdział VI PRASÓWKA DLA SPRAWUJĄCYCH WLADZh,..........104

"Poranny przegląd prasy" 105, "Codzienny przegląd prasy" 109.

Rozdział Vll INDYWIDUALNE SKUTKI DEZINFORMACJI,............115

Manipulacja niszczy sprawcę 116, Manipulować - znaczy okłamywać siebie samego 119, Najgorliwsi 120, Manipulacja niszczy odbiorcę 123, Uzależnienie myśli 123, Ukierunkowanie zainteresowań 126, "Nauczenie" wartościowania 126, Kształtowanie postaw 128, Manipulacja dzieckiem 129, Manipulacja rozwojem młodego człowieka 130.

Rozdział Vlll SPOIrECZNE SKUTKI DEZINFORMACJI...................132

Zniszczenie prawdy mowy - zanegowaniem rzeczywistości 133, Zniszczenie więzi międzyludzkich 136, Obniżanie poziomu wiedzy 137, Skomercjalizowana liberalizacja 138, Deprawacja seksualna 140, Cywilizacja śmierci 143, Niszczenie Kościoła katolickiego 146, Grzech antypatriotyzmu 148, Uniformizacja życia społecznego 152, Co należy czynić? 155, Z ostatniej chwili 156, Organizacje pozarządowe w Kairze i media 161.

Rozdział IX MED1A I POLITYKA...............................................................163

Władza i "reszta" 164, "Media wobec władzy raczej obiektywne" 165, Wnioski o polityce mediów 168, Edukacja do odbioru mediów 170.

172 173

WYDANIE DRUGIE POSZERZONE

z ilustracjami ROMUALDA SŁAWIŃSKIEGO

Ks. Krzysztof Piękoś

INICJATYWA WYDAWNICZA « ad astra » WARSZAWA 1995



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Piotr Żuk Media i władza s 78 117, 200 209, 294 300
media miedzy wladza a spoleczenstwem1
cytaty władza media polityka, magisterka, magisterka
MEDIA JAKO CZWARTA WŁADZA, Notatki Europeistyka Studia dzienne
Media pierwsza czy czwarta władza M Kocur
media miedzy wladza a spoleczenstwem1
Media spoleczenstwo rynek wladza
Referat Media jako czwarta władza
prezentacja power media
Sieci media transmisyjne
Media Transmisyjne
7 władza w bliskim związku
Java Media FreamWork
Moduł IV WŁADZA W013
Przemoc w rodzinie, media, cyberprzemoc
Media w metodzie projektów Jesień wokól nas

więcej podobnych podstron