Śmiertelna choroba


Śmiertelna choroba - powaga

Ludzie cierpią na różne choroby. Niektóre mają podłoże genetyczne, inne są za chodzenie bez szalika, inne wreszcie powodują swędzenie jak wróci się z Kuby po uciechach artystycznych z mieszkankami wyspy. Pewność jest taka, że choroby muszą brać się skądś, mało kto wie że są dużo gorsze choroby niż te najgorsze.

Ludzkość, szczególnia ta wykształcona część, cierpi na paskudną przypadłość pt. Jestem poważny. Co za beznadzieja. Wtedy oni mają tzw. poważne problemy, potrzebne są skomplikowane wielopłaszczyznowe rozwiązania i inne takie pierdoły. I siedzą i dumają i rozmyślają. Chodzą do znanych psychoterapeutów, jedzą znane leki psychotropowe, mają problemy i są tak zadowoleni, gdy mówią "życie to nie bajka". I są dodatkowo żałośni.

Choroba ta zaczyna się objawiać w dzieciństwie, gdy słyszymy od babci albo poważnego wujka, że 6-latkowi "nie wypada" się tak zachowywać. Instalacja "nie wypada" jest zresztą podstawowym fundamentem choroby i rozwija się wraz z wiekiem i przyjmowaniem pewnych ról społecznych.

Uczeń nie może rozrabiać, ma siedzieć spokojnie w ławce i patrzeć na nauczyciela, nie rozmawiać z kolegami i nie wrzucać ziemi z kwiatów kumplom za kołnierz.

Nastolatek słuchający Britney Spears to porażka - zostanie obśmiany przez kumpli udających, że dobrze się bawią przy Nirvanie. Disco nie jest trendy, techno też to wstyd, najważniejsze by robić tak jak robi większość, wtedy jest bezpiecznie.

Student, aaach, na każdym kierunku jest inne nie wypada. Na prawie nie wypadało mi chodzić w dresach na uczelnię, tylko w garniturach. Na psychologii straszny błąd popełniałem dobrze się bawiąc - to było najgorsze, bo nie byłem wtedy sobą. Na psychologii dowiedziałem się też że zatrzymałem się w stadium oralnym rozwoju (co mi pasuje, lubię tak) i że nie potrafię dotrzeć do swego "prawdziwego ja".

Pamiętam, jak kiedyś na zajęciach statystyki liczyliśmy nastrój w grupie. Jako iż było wtedy dwóch facetów w klasie, a ja jednym z nich, nie trzeba być matematykiem by opanować bezbłędnie ten rachunek. Można było wybierać poziom swego nastroju na skali od -5 do +5. I u ponad 20 kobiet wyszło równo -3, a u facetów +5. Ja wpadłem w konwulsyjny, dziki śmiech i spadłem w krzesła, na to wyraźnie niezadowolona koleżanka rzekła - Aaaach ten Mateusz, on zawsze rozwala prawdziwy wynik grupy. Buahahahahahahahahaahhahahaha

Bo ja nie lubię chorować. Zdarzyło mi się, cierpiałem na związane z powagą przeintelektualizowanie, co zdarza się tym co sądzą że jak mają pewien tytuł to są lepsi od innych. Cięzki symptom to jest powagi.

I potem stałem się dorosły, pojawiła się genialna odpowiedzialność że wszystko zależy ode mnie i jakby co tylko ja mogę coś zrypać, ale równie dobrze ja mogę to naprawić. I część mojej rodziny tłumaczyła mi, że skoro jestem prawnikiem, to powinienem pracować jako prawnik, bo przecież to jest poważny, dobrze opłacany zawód. Przekupiłem ich jakiś czas temu robiąc koszmarnie drogie prezenty i zmienili zdanie - a myślałem że mieli dużo powagi.. I ponieważ mało kto rozumie czym ja tak do końca się zajmuję, bo ciężko mnie dopasować do jakiejkolwiek typowej kategorii, może po prostu jestem w wielu z nich albo w żadnej. Nie wydawało mi się to nigdy aż tak ważne. Ale mimo to, nie będąc w schemacie, nie jestem poważny.

Mam serdecznego przyjaciela, który jest tutaj na Forum - to Cziczeron. Spędzając czas z Cziczeronem mamy wyjątkową zdolność robienia sobie jaj z wszystkiego i wszystkich i ciągłego szukania odpowiedzi na pytanie - jaki jeszcze powód można znaleźć do brechtów. I mam takie filtry, które wrzucają nam śmiechy dzikie w najrózniejszych okolicznościach, najczęściej oczywiście "gdy nie wypada". Byliśmy niedawno w bardzo trendy klubie gejowskim dobrze się bawić. I ponieważ jesteśmy dobrymi gejami, dlatego zabawa była przednia, dopóki nie wpadliśmy na pomysł, że można w takt muzyki wciskać różne przyciski na swoim ciele - i wiem, czytając o tym możesz myśleć - What the fuck? - ale nas to rozwaliło. A jedno, co nie wypada w gejowskim klubie, to przewracać się na ziemię ze śmiechu. I dobry bucik mieliśmy i koszulki z Zary, a jednak trafiliśmy w "nie wypada".

Bo społeczeństwo i kultura ma najwięcej "nie wypada". Na przykład w Polsce nie wypada się cieszyć bez powodu i śmiać za dużo, szczególnie w zimie. Nie wypadało kiedyś nie pić, potem nie wypadało nie brać dragów. Wypada być sceptykiem i realistą, a nie wypada optymistą. Wypada być wykształconym na renomowanej uczelni, a nie wypada mieć doktoratu z wyników. Gdybym miał tak żyć, to co dzień bym wymiotował.

Nie słyszałem i nie doświadczyłem, by ktoś kto śmieje się ze swoich problemów uważał, że są one poważne. Nie widziałem, by ludzie stresowali się skacząc jak zające w takt muzyki cyrkowej. Nie widziałem, by chorowali, gdy bez przerwy się śmiali, byli życzliwi i wyluzowani. Wygląda mi na to, że jak się jest nie-poważnym (nie: niepoważnym, ale nie-poważnym, czyli innym niż poważny), można się dobrze bawić w życiu. Ciekawe. W tym wszystkim cieszy mnie rzecz jedna - i cieszy mnie najbardziej.

Ta choroba jest uleczalna.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Szczepionka na świńską grypę powiązana ze śmiertelną chorobą nerwów
Anna Lipska Anoreksja moda czy śmiertelna choroba
choroby naczyn i serca(1)
ŻYWIENIE A CHOROBY 4b
Choroby układu nerwowego ppt
Produkty przeciwwskazane w chorobach jelit II
Choroba niedokrwienna serca
CZLOWIEK I CHOROBA – PODSTAWOWE REAKCJE NA
Choroby nerwów czaszkowych
Choroby Cywilizacyjne 5
3 Seminarium Patofizjologia chorób rozrostowych
Replikacja DNA i choroby związane
Choroby ukadu pok
Żywienie a choroby
Krew i choroby układu krwionośnego

więcej podobnych podstron