autor: Arianę XD
korekta: Karolcia955
Na basenie...
Zawsze wiedziałam, że Edward robi na mnie ogromne wrażenie, ale nawet w najśmielszych przypuszczeniach nie sądziłam, że aż takie. Zaczęło się niewinnie. Wracaliśmy w piątek ze szkoły, gdy Edward niespodziewanie zaproponował:
- Co ty na to, żebyśmy wybrali się na basen? - zapytał. Zdziwiłam się, że po tym wszystkim, co wiedział o mojej koordynacji ruchowej, w ogóle pomyślał o wspólnym pływaniu.
- Chętnie - odparłam entuzjastycznie, obawiając się, by nie zmienił zdania. Pływanie było jedynym sportem, który lubiłam i który mi wychodził. W wodzie znikała moja niezdarność i nigdy nie robiłam sobie w niej krzywdy. Zerknęłam na Edwarda i parsknęłam śmiechem, widząc jego szczere zdumienie.
- Wiesz, że nie musisz tego robić, jeśli nie chcesz - zaczął się wycofywać. Był taki uroczy, kiedy nie wiedział, czy jego rozmówca żartuje, czy mówi serio. W tej chwili najwyraźniej sądził, że się z niego nabijam.
- Nie muszę, ale chcę - powiedziałam stanowczo. - Od dawna miałam ochotę popływać, ale jakoś tak nie było okazji - poza jedną, o której wolałam nie wspominać, bo omal nie skończyła się dla nas tragicznie. - Lubię pływać - dlaczego mój ukochany miał minę, jakbym mu właśnie powiedziała, że jest brzydki? Znów zachichotałam. - Umiem pływać. I nie bój, się, nie obijam się o brzegi basenu.
- W takim razie już nie mogę się doczekać - Edward zrozumiał w końcu, że nie żartuję, bo wyszczerzył się do mnie. - To, kiedy jedziemy do Port Angeles? - spytał, przechodząc do konkretów. No tak, nie byłam do tej pory na basenie, bo w Forks nie było pływalni.
- Może jutro? - zaproponowałam. Wiedziałam, że Edward nie wybiera się na polowanie, więc nie powinno być problemu. - Charlie wybiera się na ryby, wróci późno. Będziemy mieli cały dzień.
- Jak zwykle o dziewiątej? - spytał.
I tak oto siedziałam w samochodzie Edwarda wiozącym mnie do Port Angeles. Mój ukochany prowadził jak wariat i po dwudziestu minutach byliśmy na miejscu. Basen był częścią większego kompleksu sportowego, całkiem dużego jak na tak niewielkie miasto. Pływalnia znajdowała się w sporym, niskim budynku pomalowanym na pastelową zieleń. Obok niej stało coś, co zidentyfikowałam jako kort tenisowy. Nie wnikałam, co jeszcze znajdowało się na terenie kompleksu, dla mnie jedynym bezpiecznym miejscem był ów zielony budynek. Zauważyłam, że całość była zadbana i sprawiała sympatyczne wrażenie, nawet dla mnie.
Edward otworzył drzwi i pomógł mi wysiąść. Nie żebym sama nie umiała sobie poradzić, to tylko z uprzejmości. Na ramieniu miał swoją torbę i mój plecak. Wyciągnęłam rękę po moją własność, ale on tylko uśmiechnął się i pokręcił głową. Tak, klapki, strój kąpielowy i mydło były dla mnie stanowczo za ciężkie, pomyślałam, ale nie oponowałam. Niech nosi, skoro chce, dla niego nawet ja nie byłam ciężka.
Sympatyczna kasjerka sprzedała nam bilety, wręczyła małe kluczyki na paskach i wskazała dwoje drzwi, do męskiej i damskiej przebieralni. Teraz dopiero odzyskałam mój plecak. Oddając mi go, Edward szepnął do mnie:
- Postaraj się nie zrobić sobie krzywdy, dobrze? Wiem, że jesteśmy na basenie, ale szatnia chyba się w to nie wlicza. - poprosił błagalnie.
- Zrobię, co się da - zapewniłam go. Weszłam do przebieralni, która składała się z rzędu kabin z szafkami. Odszukałam tę, która odpowiadała numerkowi na kluczyku, i weszłam. Gdy ściągałam z siebie ubranie, dotarł do mnie pewien ważny szczegół, który wcześniej jakoś mi umknął. Po pierwsze, będę musiała pokazać się Edwardowi w stroju kąpielowym. Sama ta myśl sprawiła, że oblałam się rumieńcem. Po drugie, co ważniejsze, Edward również będzie prawie nagi. Czułam, że moje policzki stają się jeszcze bardziej czerwone. Uspokój się, powiedziałam sobie. Już go widziałaś bez koszuli.
-I co z tego? - nawet nie zorientowałam się, że powiedziałam to na głos.
- Mówienie do samej siebie to pierwsza oznaka wariactwa, wiesz? - usłyszałam jakąś starszą kobietę z kabiny obok. Zacisnęłam zęby, żeby się nie roześmiać i skupiłam się na wciśnięciu wszystkich włosów pod czepek. Po chwili zrezygnowałam. Czepki nie były obowiązkowe, wystarczyło mieć związane włosy. No cóż, i tak Edward się naczeka, jak będziemy wychodzić.
Zaplotłam warkocz i przejrzałam się w lustrze dla ocenienia efektu. Całkiem nieźle, stwierdziłam zadowolona. Schowałam wszystkie rzeczy do szafki, zamknęłam ją i wyszłam. Wbrew obawom Edwarda bez przeszkód dotarłam do basenu. Schody zaczęły się dopiero tam.
Edward czekał już na mnie, mokry i blady. Przyspieszyłam kroku, chcąc jak najszybciej znaleźć się u jego boku. Jego ciało wyglądało, jakby wyrzeźbione zostało z białego kamienia. Był tak piękny, tak cudowny, że nagle zapragnęłam otulić się szczelnie ręcznikiem i zasłonić własne, niedoskonałe ciało, a jednocześnie nie mogłam oderwać wzroku od jego idealnych mięśni. Rzuciłam ręcznik na ławkę, nie patrząc nawet, czy trafiłam. W końcu tam, kilka metrów dalej, czekał na mnie mój bóg, niczym starożytny posąg. Ledwie zarejestrowałam fakt, że on przyglądał się mi tak samo intensywnie, jak ja jemu.
Jak zwykle musiałam coś zepsuć. Przez głowę przemknęła mi zwyczajowa dla mnie „cholera”, gdy niespodziewanie potknęłam się. Z rozmachem wpadłam do basenu razem z klapkami. Kątem oka zauważyłam jedynie, że z twarzy Edwarda zniknął uśmiech. Woda wydała mi się przeraźliwie zimna. Mimo to miło było znów się w niej znaleźć, bez względu na sposób, w jaki w niej wylądowałam. Niestety, nie dane mi było cieszyć się chwilą. Para zimnych rąk wyszarpnęła mnie brutalnie na powierzchnię.
- Bella? Bella? - to autentyczne przerażenie w jego głosie omal nie wywołało we mnie ataku śmiechu. Miałam nieodpartą chęć zamknąć oczy i udawać, że go nie słyszę, ale Edward wziąłby to za bardzo do siebie.
- Nigdy więcej tego nie rób! - powiedziałam ostro, jednocześnie pozwalając się wyciągnąć na brzeg.
- Czego? - spytał Edward urażonym tonem. Najwyraźniej zauważył, że nic mi nie jest.
- Po pierwsze, następnym razem mnie uprzedź, jeśli zamierzasz tak bosko wyglądać. Po drugie, nie panikuj, ja też potrafię wstrzymać oddech - wyrzuciłam z siebie jednym tchem. Mina Edwarda była bezcenna. Przez chwilę nie wiedział, czy ma się roześmiać, czy obrazić. Zdecydował się chyba na to drugie, bo odsunął się ode mnie i założył ręce na piersiach. Skorzystałam z okazji i wskoczyłam do wody, żeby wyłowić klapka, który leżał smętnie na dnie basenu. Kiedy podpłynęłam do brzegu, żeby go odłożyć, Edward znalazł się obok mnie. Najwyraźniej uznał, że dość już się naobrażał.
- To co, chcesz się ścigać? - spytał, uśmiechając się łobuzersko. Wywróciłam oczami. Taaak, jasne. Niemniej, pozwoliłam sobie spróbować go dogonić, gdy umykał mi, sunąc po dnie basenu.