Historia Gospodarcza
Wielki kryzys gospodarczy w Polsce na tle kryzysu ogólnoświatowego.
Do 26 r. stopniowy kres systemu demokracji parlamentarnej. Kwestie ekonomiczne odgrywały w zamachu majowym poboczną rolę. Upadek wiary w system gospodarczy przyczynił się do zaaprobowania przez część społeczeństwa użycia siły. Zamach majowy trwał w czasie tzw. drugiej inflacji. Doprowadzając do deprecjacji kursu złotego od początku 1926 roku, spowodowała pojawienie się inflacyjnej premii eksportowej, korzystnie nakręcającej koniunkturę. Sanacja kontynuowała więc politykę Zdziechowskiego utrzymywania umiarkowanej inflacji. Rządy sanacyjne wzmacniają korzystne czynniki koniunkturalne, m. in. przez wprowadzenie w 1927 r. drugiej reformy stabilizacyjnej, za rządu J. Piłsudskiego. Ta druga inflacja była niższa, ale pozostał psychologiczny strach przed nią. Reforma monetarna nie była więc konieczna. W 1927 r. formalnie zdewaluowano złotego o 42% w stosunku do kursu Grabskiego w 1924 r. Za $1 po reformie płacono 8,91 zł. Stabilizacja była zabezpieczona pożyczką inflacyjną z zagranicy, która wynosiła 62 mln. Dolarów i 2 mln. funtów. Kosztem było dopuszczenie do kontroli zagranicy. Podwyższono zabezpieczenie emisji z 30% do 40%, a w praktyce na początku wynosiło ono nawet 70%. W praktyce rząd stopniowo uzależniał od siebie Bank Polski, choć formalnie był on spółką akcyjną, w której rząd nie miał kontrolnego pakietu. Podstawowym kanonem wszystkich reform jest polityka deflacyjna: należy zmniejszyć wydatki budżetu i zwiększyć jego dochody.
Okres 26-29 r. jest wzrostowy, koniunktura wzrasta zdecydowanie szybciej w porównaniu z innymi fazami dwudziestolecia. Od 29 r. wszystkie państwa o gospodarce rynkowej doświadczyły kryzysu we wszystkich gałęziach, kryzysu najgłębszego i najdłuższego w dziejach świata.
Wśród mechanizmów sprawczych główną rolę miała nadprodukcja; spór między historykami dotyczy kwestii czy i na ile błędy w polityce gospodarczej spowodowały, że załamanie przybrało rozmiary apokaliptyczne: System Rezerwy Federalnej wprowadził już po widocznych objawach kryzysu politykę wspierającą przegrzane kierunki produkcji i spekulację giełdową.
Październik 1929 roku przyniósł krach na giełdzie w Nowym Jorku, ale osłabienie koniunktury widoczne były już na początku roku (obniżenie cen i spadek produkcji). W ciągu kilku dni października 1929 r. ceny akcji spadły o połowę, do podobnych rzeczy doszło w innych krajach. Długość kryzysu była różna. Kraje wyżej rozwinięte, wysokouprzemysłowione miały kryzys krótszy, ale bardziej dotkliwy - do 33 r. Kraje rolno-przemysłowe i rolnicze miały kryzys mniej dotkliwy, ale za to dłuższy - do 35 r.
Od tej zasady były jednak wyjątki. Jednym z nich jest opóźniona gospodarczo, rolniczo-przemysłowa Polska (ok. 80% ludności wiejskiej, 80% produkcji rolniczej w PNB). Polska miała kryzys dłuższy - do 35 r. , ale jeden z najgłębszych w świecie: kryzys agrarny i przemysłowy. Przemysł II RP zachowywał się tak, jakby był przemysłem USA lub Niemiec. Pokryzysowy wskaźnik produkcji w Polsce jest mniejszy o 40% w stosunku do przedkryzysowego, na świecie średnio o 30%.
Główną przyczyną tak silnego kryzysu w Polsce jest bardzo silne powiązanie kapitałowe z krajami drugimi. Do zamachu majowego kapitał zagraniczny obawiał się inwestować w Polsce, po nim sytuację Polski uważano za stabilną (brak często zmieniających się rządów). Przed kryzysem ok. 30-40 % kapitału Polski było w rękach zagranicznych. Stąd bodźce pro i de koniunkturalne na świecie szybko były widoczne w Polsce. Również w Ameryce Łacińskiej kraje rolno-surowcowe przechodziły ogromny kryzys, bo były bardzo silnie kapitałowo powiązane. Zjawiska składające się na wielki kryzys były odmienne w zależności od gałęzi (przemysł, rolnictwo, finanse, handel zagraniczny).
1. Charakterystycznym zjawiskiem jest spadek produkcji i cen. Światowe wskaźniki wskazują na 33% spadek cen i 33% spadek produkcji. W Polsce produkcja spadła o ponad 43%. Tak wielki spadek produkcji zrodził inne problemy. Jednym z nich było wielkie bezrobocie. Przed kryzysem w krajach gospodarczo rozwiniętych wynosiło ono 16 mln., w czasie - 50 mln. W samych USA bez pracy było 12 mln. ludzi tj. 20% (wg oficjalnych szacunków), a w Niemczech ok. 43% zatrudnionych w przemyśle. Są to wskaźniki zaniżone, obejmujące tylko zarejestrowanych. Statystyce wymyka się bezrobocie częściowe np. praca dwa razy w tygodniu, przy odpowiednio skorygowanej płacy. Bezrobocie jest rezultatem redukcji poziomu zatrudnienia i zamykania zakładów. Kolejną cechą charakterystyczną tego kryzysu jest szybki przyrost zrzeszeń monopolistycznych. Ceny wyrobów produkowanych przez zrzeszenia monopolistyczne spadają znacznie wolniej niż w pojedynczych przedsiębiorstwach. Kontrolując całą gałąź monopole mają wpływ na ceny. Poza tym monopolizacja przydaje się w eksporcie. Monopole mogą walczyć o pozostanie na rynkach zewnętrznych. Ze względu na nadprodukcję poszczególne kraje przechodzą do protekcjonizmu. Monopole mogą sobie pozwolić na straty na rynkach zewnętrznych, zachowując tam rynki, bo koszty eksportu pokrywają sprzedażą po wysokich cenach w kraju. W Polsce cukier kontrolowany był przez kartel cukrowy, który na eksport sprzedawał go po cenach dumpingowych (poniżej cen światowych i kosztów produkcji) 17 gr. za kg, a w Polsce kosztował 1,44 zł. za 1 kg.
2. W rolnictwie kryzys przebiegał nieco inaczej. Pomimo spadku cen nie spadła produkcja rolna, wręcz przeciwnie - nawet wzrosła. Producenci rolni w obliczu zmniejszania zysku z produkcji zwiększają ją. Z tego powodu zwiększa się podaż przy malejącym popycie. Mamy do czynienia ze szybszym spadkiem cen na artykuły rolne niż przemysłowe (nożyce cen nr 1). Aby kupić tę samą ilość produktów przemysłowych rolnicy muszą wyprodukować znacznie więcej produktów rolnych. Nożyce cen nr 2 polegają na zmniejszaniu się udziału producenta rolnego w detalicznej cenie towaru. Szybciej spadają ceny skupu niż marże handlowe, koszty transportu itd. Jeżeli przed kryzysem cena worka pszenicy wynosiła 9 a producent z tego otrzymywał 6, to po kryzysie liczby te wynosiły odpowiednio 4 i 2.
3. Kryzys walutowy. Po I wojnie światowej do systemy waluty złotej nie powrócono. W drugiej połowie lat dwudziestych przywrócono wymienialność na złoto w innej postaci. Powstały dwie nieco odmienne formy tego systemu, zwanego pozłacanym:
a) system waluty sztabowo-złotej polegał na tym, że waluta krajowa była wymienialna na sztaby złota, czyli trzeba było wymieniać wielką sumę (w 29 r. w Polsce sztaba złota kosztowała 10 000 zł.);
b) system dewizowo-złoty, w którym pieniądze mogły być wymieniane tylko na walutę obcą. Generalną zasadą było więc utrudnienie wymiany. Wielki kryzys gospodarczy doprowadził do napięć w bilansach handlowych, konieczne było regulowanie złotem deficytu budżetowego. Stąd powszechnie odchodzono od wolności dewizowej, wprowadzano zakaz wywożenia walut, zawieszano wymienialność, ustawowo dewaluowano waluty w krajach złotych. Jednak niektóre kraje bronią wartości swoich walut. Zawiązał się „Złoty blok”, w którego skład wchodziła także Polska. Państwa „Złotego bloku” nie wprowadzają zawieszalności wymiany ani dewaluacji. W końcu wszystkie państwa rezygnują z tej taktyki, nie czyni tego tylko Polska, co było błędem ze względu na walkę z kryzysem. Polityka deflacyjna miała przyciągać zagraniczny kapitał, ale zwalczanie kryzysu powinno było polegać raczej na zwiększaniu obiegu pieniężnego. Kapitał nie przyszedł, a deflacja w bardzo dużym stopniu utrudniała wyjście z kryzysu.
4. Handel zagraniczny. W warunkach nadprodukcji poszczególne rynki zamykają się barierami protekcyjnymi, stąd bardzo trudno eksportować. Nawet Anglia przeszła na protekcjonizm. Miał więc miejsce ponad 30% spadek handlu międzynarodowego. Poszukiwano na gwałt możliwości eksportu, stosując politykę dumpingu.
Z punktu widzenia Polski istotna jest analiza polityki gospodarczej rządów sanacyjnych. Na świecie wielki kryzys aktywizował politykę gospodarczą państw, jest cezurą, wyznaczającą kres wiary w liberalną politykę gospodarczą w sferze handlu wewnętrznego. Większość państw przechodzi do interwencjonizmu państwowego - odgórnego nakręcania koniunktury. Rządy sanacyjne w latach 29-35 nie prowadzą specjalnie aktywnej polityki gospodarczej o charakterze aktywizującym. Jednak w miarę przedłużania się kryzysu widać wahnięcie (32 r.) w kierunku umiarkowanego interwencjonizmu. W latach 29-32 mamy do czynienia z brakiem polityki antykryzysowej, po prostu przeczekiwaniem kryzysu. Matuszewski - minister skarbu do 31 r. prowadził politykę deflacyjną i przeciwstawiał się wszystkim pragnącym aktywnej polityki. Był znany z tego, że lubił się pojedynkować, raz w pojedynku uratował go guzik od rozporka. Kolejny minister skarbu Jan Piłsudski (przykład nepotyzmu) pił tylko herbatkę (czym zyskał sobie przydomek Janko Ryzykant) i dbał jedynie o kredyty dla wojska. W 1932 r. ministrem skarbu został W. Zawadzki, który zrezygnował z całkowicie liberalnej polityki swych poprzedników. Od jesieni prowadzono więc bardziej aktywną politykę. Polegała ona na:
zwrocie ceł przy eksporcie i dopłatach do eksportu dumpingowego;
rozpoczęciu akcji służącej podniesieniu cen produktów rolnych: umarzano zadłużenia gospodarstw rolnych w bankach państwowych i rozpoczęto interwencyjny skup artykułów rolnych przez państwo;
próbowano obniżyć ceny na artykuły przemysłowe produkowane przez monopole (zakładano, że w ten sposób ceny szybciej osiągną dno); wprowadzono więc ustawę antymonopolową, która jednak była sprzeczna ze sprzyjaniem zwiększenia eksportu (eksportować zdolne były tylko monopole); w praktyce zwalczano więc tylko monopole nieeksportujące;
próbowano ograniczyć bezrobocie, które szacowano na 1 mln osób tj. na 50% robotników przemysłowych i 30% pracowników umysłowych: wprowadzono roboty publiczne, w których zatrudniano 100 tys. osób; wspierano przedsiębiorstwa prywatne, niedopuszczając do ich bankructwa - gdy przedsiębiorstwo stawało się niewypłacalne przejmowało je państwo (etatyzm) - w latach 29-35 sektor państwowy powiększył się od 10% do 30% kapitału akcyjnego.
Niezależnie od reorientacji w kierunku interwencjonizmu nakręcić koniunktury się nie udało - gospodarka polska wcale nie przezwyciężyła kryzysu. Czynnikiem za to odpowiedzialnym jest właśnie deflacja, która była sprzeczna z interwencjonizmem. Deflacja to ograniczanie wydatków budżetowych, interwencjonizm polega na ich zwiększaniu. Deflacyjny charakter jest specyfiką całej polityki gospodarczej II RP.
Reforma rolna i interwencjonizm państwowy.
II RP była krajem rolno-przemysłowym ze zdecydowaną przewagą rolnictwa. 75% ludności żyło na wsi, 25% w miastach. Kraj znajdował się na dość wstępnym etapie rozwoju przemysłowego, co wynykało z zaszłości historycznych: dualizm agrarny, XVII-wieczne wojny, zależność polityczna. Polska przechodziła późną, nieskończoną rewolucję przemysłową. Istniały w międzywojennej Polsce dwa zasadnicze problemy utrudniające rozwój przemysłu: słabość rynku wewnętrznego (dominuje biedna ludność wiejska, która nie może być istotnym odbiorcom wyrobów przemysłowych) oraz słabość kapitału prywatnego. Reforma rolna i interwencjonizm państwowy lat 30-tych stanowiły próbę złagodzenia tych barier i wykreowania impulsu rozwojowego. Z państwowym interwencjonizmem wiązano nadzieje na zastąpienie kapitału prywatnego przez państwowy, państwo miało wziąć na siebie industralizację. Powyższe próby nie zakończyły się jednak sukcesem, w 39 r. w Polsce było 70% ludności wiejskiej.
Problem reformy rolnej wynikał ze swoistej, wewnętrznej cechy rolnictwa polskiego tj. dysproporcjonalnej struktury własności: w posiadaniu zmakomitej mniejszości znajdowała się znakomita większość. W liczbie gospodarstw te powyżej 100 tys. ha stanowiły 0,5%, ale stanowiły one 30% wszystkich gruntów rolnych i 45% użytkowanych. Gospodarstwa małe posiadały 45% gruntów rolnych i 40% użytków rolnych. Większość gospodarstw chłopskich musiała być ekonomicznie słaba i wydajnie nieefektywna. Z tej dysproporcji wynikało przeludnienie agrarne - nadmiar pracy w rolnictwie. Ok. 4-5 mln ludzi trudniących się w rolnictwie było zbędnych - ich odejście z tego sektora nie miałoby wpływu na produkcję rolną. Przeludnienie agrarne było bardzo głębokim problemem politycznym. Przeludniona wieś buntowała się bardzo często, miały miejsce liczne rozruchy i strajki chłopskie. Ok. 2 mln ludzi wyemigrowało, ale 1 mln przyjechał na wieść o odrodzonej Polsce. Uważano, że obdarzenie ludzi ziemią rozwiąże problemy.
Przez cały okres trwała w sejmie burzliwa debata na temat reformy rolnej. Opowiadała się za nią lewica niepodległościowa i PSL-Piast. Przeciw była prawica i chadecja. Problem ten dzielił bardzo mocno całą scenę polityczną. Wysuwano następujące argumenty za przeprowadzeniem reformy:
ekonomiczny: dochodzono do wniosku, że reforma rolna rozszerzy rynek wewnętrzny w Polsce - gospodarstwo chłopskie wzmocni się, a więc chłop będzie mógł wystąpić jako nabywca wyrobów przemysłowych, uważano, że im większe nadanie, tym bardziej wzrośnie popyt; reformę rolną traktowano jako koło zamachowe rewolucji;
społeczny: złagodzenie przeludnienia agrarnego doprowadzi do zlikwidowania przeludnienia wsi;
etyczny: konieczność reformy wynika ze sprawiedliwości społecznej;
polityczny: groźba powstania lub rewolucji chłopów (w 1920 r. na terenach zajętych przez Armię Czerwoną chłopi dokonywali tzw. dzikiej parcelacji).
Przeciwnicy wysuwali kontrargumenty:
ekonomiczny: wielka własność rolna jest bardziej wydajna (mniej więcej o 20-30%) - po przeprowadzeniu reformy rolnej spadnie więc produkcja rolna, przez co wzrosną ceny i koszt utrzymania w miastach, a zatem i koszt produkcji przemysłowej; nie wierzono, że popytowe skutki jakie reforma może przynieść zrównoważą jej efekty podażowe;
społeczny: reforma nie rozwiąże problemu przeludnienia wsi, bo ziemi do nadziału jest zbyt mało;
etyczny: nie można naruszać świętej własności prywatnej;
polityczny: na kresach reforma uderzy w ziemiaństwo polskie i wzmocni białoruskich i ukraińskich chłopów.
W 1919 roku stosunkiem głosów 183:182 sejm przeprowadził uchwałę na rzecz reformy rolnej. Jednak przeciwnikom udało się doprowadzić do tego, że była to tylko uchwała, a więc wyraz poglądu sejmu a nie obowiązujące prawo. W lipcu 1920 roku, gdy Armia Czerwona zbliżała się do Warszawy ten sam sejm jednogłośnie przyjmuje ustawę o reformie rolnej. Formułuje ona zasadę, że parcelacji podlegać będą tylko nadwyżki ziemi powyżej 180 ha, na Kresach Wschodnich i w Wielkopolsce powyżej 400 ha, a w majątkach uprzemysłowionych powyżej 700 ha. Miała to być reforma przymusowa, za odszkodowaniem równym połowie ceny rynkowej, przeprowadzana przez państwowe urzędy powołane specjalnie do tego celu. Chłopi mieli je otrzymywać na niskich kredytach, inwalidzi wojenni 1920 roku za darmo (to wyśmiewane przez prawicę: jak inwalida uprawia rolę). Dopuszczono parcelację majątków kościelnych (Polska nie podpisała wtedy jeszcze konkordatu). Chłopi którzy dokonywali parcelacji na terenach zajętych przez Armię Czerwoną mieli być wyłączeni spod niej w myśl ustawy.
Art. 99 uchwalonej w 1921 roku Konstytucji Marcowej stwierdzał, że własność prywatna w Polsce jest chroniona i można ją uwłaszczać tylko za pełnym odszkodowaniem. Wskutek sprzeczności wcześniejszej ustawy z konstytucją reforma rolna została wstrzymana, do uzgodnienia tej ustawy z ustawą zasadniczą. Poza tym zajęto się hiperinflacją, która sprowadziła problem reformy rolnej na bok. W maju 1923 roku Pakt Lanckoroński doprowadził do władzy rząd chjeno-piasta. W listopadzie opracowano projekt ustawy z 1920 roku w złagodzonej formie, ale rozłam w PSL-u doprowadził do upadku rządu. W grudniu 25 r. przyjęto projekt Grabskiego (było to już po jego odejściu). Nowa ustawa dostosowała zasady parcelacji do konstytucji. Parcelacji miały podlegać tylko nadwyżki, limity z małymi wyjątkami pozostawiono bez zmian. Ale reforma miała być w zasadzie dobrowolna - rocznie parcelacji miało podlegać 200 tys. ha (reforma bardzo stopniowa i powolna) i miała być przeprowadzana w drodze sprzedaży po rynkowej cenie ziemi chłopom. Dopiero wtedy gdy rozparcelowano mniej niż 200 tys. ha , urzędy państwowe dopełniały to w drodze przymusu. Dostęp do ziemi mieli więc tylko bogaci chłopi, tacy którzy już ziemię posiadali. W sejmie doszło do pewnych ekscesów, posłowie komunistyczni gwizdali na gwizdkach, zagłuszając obrady i zostali siłą usunięci z sali przez Straż Marszałkowską. Straż Marszałkowska przydała się również niedawno podczas wizyty Kohla. Z powodu niskiej frekwencji w sejmie musiano przebrać ją za posłów.
Reforma rolna zgodnie z ustawą była realizowana tylko w latach 26-28. Później uniemożliwił ją wielki kryzys. Po ugodach sanacji z ziemiaństwem (Nieśwież, Dzikówka) władze nie zmuszały do parcelacji. Po 1928 roku nigdy nie osiągnęła ona 200 tys. ha. W 1934 roku ministrem rolnictwa został Juliusz Poniatowski (człowiek Mościckiego). Działał on na rzecz przyśpieszenia reformy. Tempo parcelacji rośnie, ale ledwo przekracza 100 tys. ha rocznie. Wojewoda poleski Kostek-Rogacki zagroził, że zamknie Poniatowskiego do ciupy, jeżeli pojawi się on na jego terenie, ten więc omijał Polesie z daleka.
Do 1939 roku rozparcelowano w sumie 2,5 mln. ha , pozostało jeszcze co najmniej 2 mln (licząc nadwyżki przewidziane w ustawie). Reforma rolna była więc stopniowa i nieprzeprowadzona do końca. W Europie radykalną reformę rolną, za niskim odszkodowaniem zrobiły Węgry, kraje bałtyckie, Finlandia, Rumunia. Pomijając fakt, że były to kraje z lepiej rozwiniętym przemysłem niż Polska reforma rolna nie doprowadziła do istotnego przeobrażenia ze struktury rolniczej na przemysłową. Być może 20 lat to zbyt krótki okres by było to możliwe.
Polska reforma rolna nie doprowadziła do wzrostu popytu. Jako jedyny ratunek dla uprzemysłowienia pozostawał więc interwencjonizm państwowy, odgórna interwencja państwa na rzecz przemysłu. Wcześniej niż w połowie lat trzydziestych podjęcie takich działań było niemożliwe: najpierw trzeba było zintegrować gospodarkę, później pojawiły się problemy inflacyjne, a w końcu wielki kryzys gospodarczy. Na świecie po wielkim kryzysie powstaje bardzo korzystna atmosfera dla interwencjonizmu państwowego. W latach trzydziestych XX wieku przybiera on zupełnie inny charakter niż kiedykolwiek indziej. Od zakończenia epoki merkantylizmu po wielki kryzys gospodarczy dominowały standardy liberalne, interwencjonizm pojawiał się epizodycznie, tylko dla rozwinięcia konkretnego problemu i był zawsze selektywny - był ukierunkowany na pewne części gospodarki i pośredni (poprzez podatki, stopy procentowe, etc. a nie bezpośrednie decyzje prodjukcyjne czy własnościowe). Wyjątkiem była I wojna światowa, kiedy nastąpiło przejście do gospodarki państwowej, wojennej.Wielki kryzys przyniósł znaczną zmianę charakteru interwencjonizmu, gdyż kryzys ten przyniósł załamanie wiary w samoczynne mechanizmy gospodarki. Teraz interwencjonizm państwowy staje się permametny, stały, nie występuje tylko w okresie złej koniunktury. Poza tym jest całościowy(dotyczy całej gospodarki), a obok środków pośrednich pojawiają się środki bezpośrednie: elementy planowania, zarządzania, inwestycji, i in.
Interwencjonizm jest to wszelka ingerencja państwa w gospodarkę.
Nakręcanie koniunktury to interwencjonizm państwowy jaki miał miejsce od lat 30-tych tj. ukierunkowany na kształtowanie lub utrwalanie dobrej koniunktury. Może mieć ono miejsce tylko w państwach kapitalistycznych.
Etatyzm jest formą interwencjonizmu, jego radykalnym narzędziem, powoduje rozbudowę sektora państwowego poprzez przejmowanie zakładów na własność państwa lub budowanie państwowych zakładów przemysłowych za państwowe inwestycje.
Nacjonalizacja jest budową sektora państwowego drogą okreśłonych ustaw, a więc poprzez zmianę prawa.
Keynes położył koncepcję nowej polityki gospodarczej. Samoczynny mechanizm rynkowy działa w sposób niedoskonały, w długim okresie ujawnia się nierównowaga w między popytem a podażą (odwrotnie rozumowali liberałowie). Trzeba więc go równoważyć. Poza tym według Keynesa inna jest przyczyna periodycznych kryzysów (stanów nadprodukcji): powstają nie dlatego, że podaż jest za duża, ale dlatego, że nie nadąża za nią popyt - w czasie kryzysu trzeba wydawać a nie oszczędzać. Należy wtedy zwiększać popyt inwestycyjny i konsumpcyjny. Miały to być takie inwestycje, które zwiększają popyt, a nie podaż, a więc infrastrukturalne lub zbrojeniowe. Teorie Keynesa spowodowały przewrót w ekonomii. Na świecie wykształciły się dwa modele wcielające je w życie: model amerykański (new deal) i model niemiecki (gospodarka faszystowska). Wspólne dla nich było zaktywizowanie na zwiększenie popytu, wszystko inne je różniło. W modelu amerykańskim większość działań skierowanych było na zwiększenie dochodów ludności, mniej na inwestycje. W III Rzeszy aktywizowano popyt inwestycyjny w sektorze zbrojeniowym. W USA polityce rządu towarzyszy wzrost dochodów, w III Rzeszy, utrzymując co prawda aktywną politykę socjalną, zamrożono płace i ceny. Inna jest również polityka finansowa: w USA lekko pro inflacyjna (Roosvelt zdewaluował dolara o 41%); w Niemczech próba stworzenia autarkii, ograniczenie wymienialności międzynarodowych i próba stworzenia samowystarczalności. W Niemczech obok nakręcania koniunktury interwencjonizm państwowy polega też na państwowych planach gospodarczych (4-letnie plany gospodarcze). Mamy tu wyraźnie do czynienia z etatyzmem, a nawet wprowadzaniem elementów nakazowych i centralnego planowania. Jest to próba budowy państwa nakazowego w oparciu o własność prywatną. Tego wszystkiego oczywiście nie ma w USA.
POLSKA. Rząd Sławoja-Składkowskiego z wiceministrem Kwiatkowskim doprowadził nie tylko do kontynuacji dotychczasowych linii interwencjonizmu, lecz także wprowadził nowe. Rozpoczęło się centralne planowanie, inwestycje, doprowadzające do rozszerzenia bezpośredniej kontroli państwa na sfery życia gospodarczego, takie jak przemysł ciężki, ceny przemysłowe i rolnicze, zaopatrzenie surowcowe, reglamentacja dewizowa.
Druga połowa lat 30-tych to specyficzny okres II RP. W 1935 r umarł Piłsudski, co spowodowało walki w obozie sanacji (dekompozycja obozu). Od 1935 roku obowiązuje stricte autorytarna konstytucja, która stwarza większe możliwości interwenistyczne dla rządu. Kwiatkowski i w rządzie Kościakowskiego i w rządzie Sławoja-Składkowskiego, powstałym w 1936 roku, jest wicepremierem i ministrem skarbu. W latach 1926-1930 był ministrem przemysłu i handlu. Rozbudowa Gdyni do postaci ważnego portu w drugiej połowie lat dwudziestych była kojarzona z nazwiskiem Kwiatkowskiego. Nie cieszył się on jednak zaufaniem Piłsudskiego, po zatargach z Piłsudskim musiał ustąpić ze stanowiska. Był dyrektorem fabryki, a po śmierci Piłsudskiego wrócił do rządu jako wicepremier i minister skarbu.
Po śmierci Piłsudskiego nastąpił podział władzy między dwa najsilniejsze obozy sanacyjne: grupa zamkowa, skupiona wokół Mościckiego i grupa GISZ-u (wokół Rydza-Śmigłego) - w 1936 roku obie grupy porozumiały się i podzieliły władzą. W tym okresie, do drugiej wojny światowej osobą nr 3 w Polsce był Beck, osobą nr 4 Kwiatkowski, osobisty przyjaciel Mościckiego. Premier Sławoj-Składkowski miał słabą pozycję, raczej godził zwaśnione strony i promował sławojki (drewniane kible stawiane w obejściach na wsiach w celu poprawy warunków sanitarnych).
Celem Kwiatkowskiego było użycie interwencjonizmu dla trzech potrzeb: nakręcenia koniunktury, rozbudowy potencjału zbrojeniowego oraz uczynienia z interwencjonizmu koła zamachowego polskiej industrializacji. Te ambitne zamierzenia wymagały zmian w polityce bankowej. Kwiatkowski zastanawiał się, czy dewaluacja nie byłaby korzystna, ale nie był jej chętny w przeciwieństwie do GISZ-u. W 1936 roku Kwiatkowski wprowadził reglamentację dewizową: skończył się liberalizm walutowy i kruszców szlachetnych - jakikolwiek wywóz zagranicę wymagał koncesji udzielonej przez instytucje państwowe. Wszelki import miał być licencjonowany przez państwo, a sumy wyrażone w walutach obcych musiały być odsprzedawane państwu (kompresowane na złotówki). Chodzi o zapobieżenie wypływowi walut obcych z Polski, który przybierając duże rozmiary groził uszczupleniem walut obcych i złota z Banku Polskiego. Trzeba było zatrzymać zachodni kapitał. Dowodzi się, że był to krok spóźniony. Od połowy lat 30-tych wywożono tyle walut obcych ile było przeciętnie przez kapitał prywatny i państwo inwestowanych. Te działania ze strony Polski prowadzą do erozji Złotego Bloku. Pozostałe państwa bloku wprowadziły dewaluację złota, co doprowadziło do upadku Złotego Bloku. Później w Polsce wprowadzono przymus odsprzedaży walut państwu za złoty, ale dewaluacji nie wprowadzono. Prowadzono politykę bezdeficytową i utrzymywano złoty na niezmiennym poziomie. Dewaluacja o 40 parę procent dolara w 1934 roku spowodowała, że 1$ kosztował około 5 złotych, a nie około 9. W Polsce (i wszędzie tam, gdzie przeżyto wielkie inflacje) wzbraniano się przed finansowaniem interwencjonizmu przez inflację. Jednak w 38 roku, ulegając naciskom ludzi Śmigłego, Kwiatkowski doprowadził do inflacji, a przed samą wojną była nawet dodatkowa emisja złotego - było to konieczne jeżeli Kwiatkowski chciał wprowadzić w życie plany chociaż w połowie.
Pojawiły się elementy centralnego planowania w krajach wolnorynkowych. Centralne planowanie: 1) cło odcinkowe - dotyczyło tylko pewnych gałęzi gospodarki (Kwiatkowski planował tylko inwestycje państwowe); 2) w gospodarce wolnorynkowej planowanie nie ma charakteru nakazowego i jest raczej założeniem, prognozom pewnej polityki niż nakazaniem pewnych działań; 3) jest to planowanie ogólne - Kwiatkowski planuje jedynie sumy jakie na poszczególne inwestycje będą wydane oraz generalne priorytety dla przemysłu. Plan 4-letni (36-40) zakładał inwestycje państwowe na ok. 2,4 mld zł i zbudowanie 400 nowych zakładów mniej więcej równomiernie rozmieszczonych w Polsce. Oczywiście miał on też charakter propagandowy i w rezultacie zdecydowana większość środków inwestycyjnych była skierowana na obszar Centralnego Okręgu Przemysłowego w widłach Sanu i Wisły. Utworzenie COP-u planowano już 1928 roku, ale przeszkodził kryzys. Kwiatkowski rozszerza obszar COP - teraz stanowi on pogranicza województw lubelskiego, krakowskiego, lwowskiego [i jeszcze jakiegoś]. Na obszarze tym mieszkało 15% ludności Polski. Przestrzeń tę wybrano w celach strategicznych, ale nikt nie brał pod uwagę ataku od południa. W przeszłości był tu Staropolski Okręg Przemysłowy. Obszar miał trochę surowców, dobre zaopatrzenie w żywność oraz dobrą bazę roboczą (przeludnienie agrarne na tych terenach wynosiło 450-700 tys. ludzi. Nie było tam przemysłu. W planach były zarówno inwestycje prywatne jak i państwowe, ale skończyło się głównie na tych drugich. Kapitał prywatny był osłabiony przez kryzys, a kapitał zagraniczny raczej nawiewał z Polski, w związku z zaostrzającą się sytuacją międzynarodową, a poza tym nigdy chętnie nie inwestował od podstaw. Ludzie z GISZ-u opracowali 6-letni plan rozwoju sił zbrojnych, rozpoczął się więc wyścig o środki państwowe. Inwestycje Kwiatkowskiego były w 60% wojskowe, a w 40% stricte cywilne, mimo to pojawiały się zarzuty wojskowych, miały miejsce liczne konflikty. De facto realizowano dwa plany. 6-letni plan zakładał inwestycje wynoszące około 3 mld zł, a więc dużo większe niż Kwiatkowskiego. Budżet państwa tylko w części finansował inwestycje, reszta środków pochodziła z pożyczek wewnętrznych - zakładano różne fundusze obronne, które czasami spotykały się ze sporym odzewem. Plan 4-letni (plan wydatków finansowych) został zrealizowany już w 1939 roku. W COP-ie umieszczono sporo zakładów przemysłowych pracujących na potrzeby wojska: przemysł hutniczy (do dzisiaj pracuje huta w Stalowej Woli), przemysł chemiczny, przemysł energetyczny (powstały elektrownie cieplne i wodne). Interwencjonizm Kwiatkowskiego miał więc charakter pro zbrojeniowy . Przemysł chemiczny i hutniczy w dużej części pracował na potrzeby wojska. W dość dużym stopniu interwencjonizm Kwiatkowskiego zbliżony był do standardów niemieckich.. Polityka etatystyczna zaktywizowała się w Polsce w czasie wielkiego kryzysu poprzez przejmowanie kontrolnych pakietów akcji przedsiębiorstw przez państwo. Ta forma etatyzmu nie niknie, ale Kwiatkowski dołącza do niej nową: budowanie zakładów od podstaw. Poza tym stosuje wiele mechanizmów mających ograniczyć mechanizm rynkowy. Rzecz zaczęła się od handlu zagranicznego: poprzez wprowadzenie ograniczeń dewizowych państwo przejęło kontrolę nad eksportem i importem. Konsekwencją rozbudowy przemysłu ciężkiego była kontrola nad nim. Poza tym wprowadzono odgórną kontrolę cen: ustanawiano limity cen, a nawet ceny bezpośrednie. Stosowano przymusowe projekty rozjemcze przy konfliktach o pracę.
Pod koniec 38 roku Kwiatkowski przedstawił plan 15-letni. Był to plan inwestycyjny, który miał doprowadzić do pełnej industrializacji. Rozpisany był na 5 trzyletnich odcinków, z których każdy miał realizować inny plan. Miał on zniwelować różnice pomiędzy Polską A i Polską B. Zacząć się miał już w 1939 roku. Duże jest prawdopodobieństwo, że byłby on finansowany przez inflację, gdyż na pożyczki wewnętrzne nie można było już liczyć.
Z punktu widzenia koniunkturalnego okres interwencjonizmu był wzrostowy. Polska została zasilona mocnym gospodarczo Zaolziem. Gorzej było z rolnictwem, które zaczęło przeżywać załamanie - 20% spadek cen. Koniunkturalnie jest to okres korzystny, nie wiadomo jednak na ile było to wynikiem inwestycji Kwiatkowskiego, a na ile ogólnoświatowej poprawie koniunktury
W kwestiach wojskowych inwestycje podjęto zbyt późno. Jeśli idzie o industrializację to problem ten przerastał skalę czasową planu 4-letniego, który stworzył w COP-ie zaledwie 100 tys. miejsc pracy. Zatrudnienie w przemyśle zwiększyło się z 17 do 20% ogółu zatrudnienia. Okres ten może być potraktowany jako wstęp polityki industrializacyjnej. Na tle dwóch zasadniczych modeli - amerykańskiego i niemieckiego - interwencjonistyczna polityka Kwiatkowskiego jest zdecydowanie bliższa typowi niemieckiemu. Popyt jest ukierunkowany w głównej mierze na zbrojenia - celem Kwiatkowskiego było nie tylko nakręcanie koniunktury, ale także industrializacja i zbrojenia. W Polsce były ograniczenia walutowe tak jak w państwach faszystowskich. W przeciwieństwie do USA nie było dewaluacji waluty. Jednak skala inwestycji i priorytetu dla zbrojeń w Polsce była dużo mniejsza niż we Włoszech i w Niemczech, a konsumpcję zmniejszano tylko przez pożyczki wewnętrzne, bez zamrażania cen i płac.
Bilans II RP. Koniunktura: załamanie 1918-1919, 1919-1923 wzrost koniunktury (dozbrojenie armii i korzystne mechanizmy inflacyjne od 1921); 1923-1926 kryzys poinflacyjny (hiperinflacja); 1926-1929 faza wzrostowa jako efekt wysokiej koniunktury światowej i drugiej inflacji (premia eksportowa) oraz ustabilizowania złotego przez rządy sanacyjne i napływ kapitałów po zamachu majowym; 1929-1935 wielki kryzys; 1935-1939 interwencjonizm Kwiatkowskiego. Między historykami występuje spór czy punkt dojścia II RP porównywać z rokiem 1913 czy z początkiem lat 20-tych. W pierwszym porównaniu produkcja globalna z 38 roku była niższa, a licząc wzrost ludności to na 1 mieszkańca spadła o 18-19%. Okres ten można więc określić stagnacyjnym, a nawet spadkowym. Jednak od 89 roku porównuje się 1938 rok raczej z rokiem 1922, kiedy decyzyjnie przejęto Górny Śląsk, chociażby dlatego, że w 1913 roku ziemie polski stanowiły terytoria innych państw, a więc porównania takie nie mają sensu. Porównując z 1922 rokiem produkcja na 1 mieszkańca wzrosła o 20%.
Porównując z innymi krajami mamy wyższe tempo wzrostu od Anglii, Włoch, Niemiec itd. ale niższe od Finlandii, Węgier, Łotwy, Litwy, Rumunii - a więc krajów zapóźnionych tak jak Polska. W grupie krajów rolno-przemysłowych Polska stanowczo nie była w czołówce. Patrząc na przemiany strukturalne w 1922 roku w Polsce z górą 70% ludności mieszkało na wsi, a w 1938 około 70%. W 1938 roku Węgry miały ok. 45% ludności miejskiej, a kraje bałkańskie 20-kilka. Udział Polski w obrotach handlu międzynarodowego spada. Przy podsumowywaniu II RP należy raczej odchodzić od porównań tempa wzrostu na rzecz porównań strukturalnych.
Trzy wielkie problemy II RP nie zostały rozwiązane: przeludnienie agrarne, słabość rynku wewnętrznego (poziom popytu nie uległ zmianom, co stanowiło stałą barierę rozwojową) oraz brak rodzimego kapitału (słaby kapitał polski ze względów historycznych - industrializacja nie wytworzyła kapitału). Kapitał zagraniczny nie chciał napływać, bo uważano, że niepodległość Polski jest przejściowa. Gdy już wpłynął po 26 roku szybko doszedł do 30%, miał on jednak 2 cechy: inwestował w przedsiębiorstwa już istniejące, a poza tym większość zysków wywożono z Polski, bo brak było pola do bezpiecznych inwestycji. Dlatego też kapitał ten nie mógł być kołem zamachowym industrializacji. Szczytowy udział w 1934 roku kapitału zagranicznego w przemyśle wynosił 47%. Później zaczął spadać.