Jakie gwarancje praw narodu?
W wypowiedzi dla "Naszego Dziennika" (24 maja 2007 r.) pan poseł Marek Jurek stwierdził, że dwie rzeczy są kluczowe dla Polski w trakcie debaty nad propozycjami zmian systemu traktatowego Unii Europejskiej. Pierwsza to zachowanie nicejskiego sposobu liczenia głosów w Unii, który gwarantuje równowagę pomiędzy dużymi a mniejszymi państwami członkowskimi Unii. Druga to wyraźne potwierdzenie związku pomiędzy Europą a chrześcijaństwem - jeżeli miałoby tego nie być, to Polska powinna odmówić potwierdzenia jakiejkolwiek akceptacji wartości, która pomijałaby chrześcijaństwo. Inne kwestie, jak na przykład polityka zagraniczna, mogą podlegać negocjacjom.
Zgadzam się z tezą o szczególnej wadze traktatowego potwierdzenia związku pomiędzy Europą a chrześcijaństwem. Zgadzam się także z tezą, że nicejski system liczenia głosów w Unii zapewnia jej wewnętrzną równowagę. Dodam, że jest on niezbędny dla realizacji dobra Polski w ramach Unii, skoro już w niej jesteśmy.
Dodam ponadto, że próba narzucenia Polsce i pozostałym nowym członkom Unii nowego i nader niekorzystnego dla nas sposobu liczenia głosów - dokonana raptem w kilka miesięcy po rozszerzeniu Unii o 10 nowych państw członkowskich - nasuwa podejrzenie, że w procesie negocjacji mieliśmy do czynienia ze świadomym matactwem ze strony starych członków Unii. W Nicei i Atenach zgodzili się oni na korzystny dla mniejszych, przystępujących państw sposób liczenia głosów, aby tym łatwiej skłonić je do przyjęcia warunków akcesji. Zaraz po ich przystąpieniu do Unii wykorzystują zaś uzależnienie nowych członków od Unii i uruchamiają wielorakie naciski, aby skłonić nowych członków do rezygnacji z praw, które dopiero co nabyli.
Chciałbym natomiast, w kontekście wypowiedzi pana posła Marka Jurka, postawić kilka istotnych pytań. Kieruję je zarówno do Pana Posła i do polityków Prawicy Rzeczypospolitej, jak i do wszystkich polityków, którzy dziś zabiegają o poparcie katolickiego i patriotycznego elektoratu. Tego samego, który w imię niepodległości i suwerenności Polski sprzeciwiał się akcesji Polski do Unii Europejskiej.
Czy dopuszczalna jest dla nich sytuacja, w której wprawdzie nie dochodzi do traktatowego potwierdzenia związku pomiędzy Europą a chrześcijaństwem, ale Polska - nie dopuszczając do potwierdzenia jakichkolwiek wartości, które pomijają chrześcijaństwo - negocjuje jednak korekty traktatowe, na przykład w sprawie polityki zagranicznej? Czy zatem dopuszczalna jest dla nich sytuacja, w której Polska, deklarując werbalnie odmienność ideologiczną, uczestniczy jednak w kreowaniu coraz to głębszych uzależnień od wrogów cywilizacji chrześcijańskiej?
W cytowanej wypowiedzi pan Marek Jurek w ogóle nie ustosunkował się do kluczowego faktu, że istotą Traktatu ustanawiającego konstytucję dla Europy z 2004 roku jest ustanowienie nowego państwa kontynentalnego, nadrzędnego nad państwami członkowskimi, a zatem także nad Polską. Ponieważ ten tekst eurokonstytucji stał się tekstem roboczym do prac nad kolejnymi zmianami traktatowymi, chciałbym dowiedzieć się, czy Pan Poseł osobiście, a także czy Prawica Rzeczypospolitej, dopuszcza możliwość zgody na ustanowienie takiego europejskiego super-państwa, nadrzędnego nad Rzeczpospolitą Polską?
Odtrąbiono ostatnio triumf polskiej polityki zagranicznej, w związku z niedopuszczeniem do zawarcia porozumienia pomiędzy Unią Europejską a Rosją, które w istniejących okolicznościach mogłoby naruszać istotne interesy polskie. Podkreśla się, iż Unia zachowała się solidarnie wobec Polski. Czy wszyscy mają świadomość tego, że Unia nie mogła zachować się inaczej niż solidarnie wobec Polski? Czy wszyscy pamiętają, że Unia dlatego nie mogła zachować się inaczej niż solidarnie, gdyż zgodnie z obowiązującym systemem traktatowym Polska ma prawo weta w sprawach unijnej polityki zagranicznej? Czy rozumiemy zatem, że Unia nie musiałaby zachować się solidarnie, gdyby Polska nie miała takiego prawa?
Czy w ramach negocjacji nad przyszłym kształtem polityki zagranicznej Unii Europejskiej pan poseł Marek Jurek i Prawica Rzeczypospolitej dopuszcza możliwość rezygnacji z prawa weta przez państwa członkowskie?
I na tym tle pojawia się znacznie szerszy problem. We współczesnym świecie mamy do czynienia z ekspansją programów globalistycznych. Wszystkie one negują nie tylko prawa narodów, ale kwestionują nawet samą zasadność ich istnienia. Zakładają, że w oparciu o te wielkie, wielopokoleniowe wspólnoty kulturotwórcze, którymi są narody, w dzisiejszych czasach nie można już budować znaczących programów politycznych. Programy globalistyczne znajdują swe oparcie w globalnych siłach ekonomicznych i medialnych. Pod pozorem promocji multikulturowości w istocie prowadzą do wykorzenienia narodowych kultur i tożsamości.
Nie trzeba chyba nikogo informować, że programy globalistyczne są z istoty swej najgłębiej przeciwstawne cywilizacji chrześcijańskiej, a czynniki anty-Kościoła stanowią ich forpocztę. W tych warunkach na przykład podstawową zasadę filozofii społecznej, którą jest zasada pomocniczości, jeżeli w ogóle przywołuje się, to chyba tylko na pośmiewisko (jak to ma miejsce w traktatach unijnych). Tymczasem to właśnie ta zasada okazuje się kluczowa w debacie o zagadnieniu praw narodów w czasie, w którym podejmowane są wysiłki ustanawiania coraz ściślejszej wspólnoty narodów.
W tej smutnej sytuacji bodaj większość polityków współczesnego świata projektuje swe programy i swoje osobiste aspiracje poprzez wpisywanie ich w ogólnoświatowy trend globalizacyjny. Niestety, całkowicie bez związku z prawami i aspiracjami ich własnych narodów. I bez zadawania zasadniczego pytania - jaka jest relacja pomiędzy dobrem narodów a ekspansją globalizmu? Po czasie okazuje się, że działania tych polityków stanowią kolejne źródła zawodu dla narodów. Rezygnując bowiem programowo z obrony praw narodów, przestają być zdolni do stawania w obronie dobra tych, którzy im zaufali. Przykładem takiego przystosowania do udziału w ekspansji globalizmu jest między innymi budowa europejskiego superpaństwa.
Czy zatem polityka państwa polskiego powinna być zorientowana na gwarantowanie praw Narodu we współczesnych, niezwykle trudnych warunkach globalizacji i kontynentalizacji? Jeżeli tak, to w jaki sposób? Czy też może polityka państwa polskiego powinna być zorientowana na przeróżne przystosowania, których od Polaków wymagają architekci globalizmu czy kontynentalizmu - na przystosowania podejmowane w biernej nadziei, że może pomimo wszystkich strat jakoś przetrwamy?
Jan Łopuszański
2