ROZDZIAŁ 27 WIADOMOŚĆ


ROZDZIAŁ 27. WIADOMOŚĆ

„Wczoraj skrzydła ucięli,

dzisiaj każą mi latać”

Wróciliśmy do domu wieczorem. Od razu położyłam się spać. Było mi strasznie niedobrze. Od rana źle się czułam, miałam zły humor. Rano czułam się lepiej. Umyłam się, zjadłam śniadanie i pojechaliśmy do naszej rodziny. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy o naszej podróży poślubnej. Esme, Balla i Edward ciągle pytali o moje wrażenia po ujrzeniu wyspy. Pytali czy mi się podobała i takie tam. Każdy się cieszył z naszego powrotu, z wyjątkiem Rose. Każdy tęsknił, oprócz Rose. Ta blondyna działała już mi na nerwy. Wtedy znów naszło mnie zmęczenie. Było mi niedobrze, więc postanowiłam, że się przejdę. Sama. Przed domem spotkałam Leah, która właśnie szła nas odwiedzić. Pochodziłyśmy samotnie po lesie, rozmawiając o wszystkim.

-Emm. Ty chyba będziesz chora, albo już jesteś. -powiedziała z troską.

-To nic takiego. Zwykłe przeziębienie. Niedługo mi przejdzie. -powiedziałam i wzięło mnie na wymioty.

Zwymiotowałam dzisiejsze śniadanie na trawę.

-Zabieram cię do domu. Carlisle musi cię zbadać. -powiedziała stanowczo.

-Ale…

-Nie ma żadnego ale. -powiedziała, ciągnąć mnie z powrotem do domu.

Szłam powoli, bo ciągle kręciło mi się w głowie. Przed samym domem doktora upadłam na ziemię.

-Kochanie, kochanie. Co się stało? -słyszałam głos mojego męża.

-Carlisle powinien ją zbadać. -powiedziała Leah.

Nic więcej nie słyszałam. Ocknęłam się na kanapie w objęciach Alec 'a. Nie wiedziałam co się dzieje. Każdy na coś czekał. Byłam słaba, by cokolwiek powiedzieć. Do pokoju wszedł Carlisle.

-Nie ma powodów do obaw. -powiedział -Zwykłe zatrucie pokarmowe.

Wszyscy odetchnęli z ulgą.

-Ale… -zaczął ponownie doktor - Coś mnie niepokoi. Emmo będę musiał ci jutro zrobić jeszcze kilka badań, więc do tego czasu zostaniecie u nas.

Odwróciłam twarz w stronę Alec `a.

-Badania? Przecież ci mówiłam, że nie chcę żadnych badań! -zaczęłam krzyczeć na męża.

-Perełko, to dla twojego dobra. -powiedział obejmując mnie mocniej ramieniem.

-Zostaw mnie! -krzyknęłam, odsuwając się od Alec `a, wstając z miejsca -Zostawcie mnie wszyscy! Dajcie mi święty spokój. -krzyknęłam w stronę wszystkich i wybiegłam na zewnątrz.

W drzwiach wpadłam na Seth `a.

-Co się stało? -zapytał.

-Nic!- na niego również krzyknęłam -I tak cię zabiję! Rozumiesz?

Pobiegłam do garażu, gdzie stał mój mercedes. Wsiadłam do niego i pojechałam do wujka Charlie 'go. Wujek też pytał co się stało.

-Prosiłam Alec `a, że nie chcę, mieć żadnych badań, ale on się uparł. -wytłumaczyłam -Mówiłam, że to tylko zwykłe przeziębienie, ale mnie nie słuchał.

-Może jednak to dobrze, że doktor Cullen zrobił ci te badania.- powiedział wujek -Przynajmniej wiesz, że nic ci nie dolega.

-Tu nawet nie chodzi o te badania wujku. Mówiłam, że nie chcę żadnych badań. Nie chcę mieć nic wspólnego, co kojarzy się ze szpitalem. -powiedziałam i zapłakana poszłam do swojego starego pokoju.

Włączyłam muzykę i położyłam się na łóżku. Wsłuchiwałam się w słowa piosenki, którą nagrał dla mnie wujek, a ból wspomnień powrócił. Znów nieproszony. Nie miał zamiaru wyjść. Myślałam, że skoro mogłam pierwszy raz kochać się z mężem, że skoro wspomnienia mnie nie dręczyły, to będzie tak już zawsze. Myliłam się. Ból nadal był w moim sercu. Był mniejszy, ale nadal rozrywał moje serce na strzępy. Moje serce było rozdarte między rzeczywistością, a wspomnieniami. Zamknęłam oczy, które zmęczyły się od płaczu. Zasnęłam. Śniła mi się włoska rodzina. Volturi. Znów przybyli, tym razem, aby walczyć. Stałam w środku kręgu, w którym była moja rodzina i wilkołaki. Zaczęła się walka, a ja nie chciałam na to patrzeć, więc zamknęłam oczy. Gdy je otworzyłam nie było nikogo, oprócz mnie i Volturi. Rozejrzałam się i spostrzegłam, że wszystkie wilki leżą martwe. A gdzie ciała mojej rodziny? Gdzie ciała mojego męża? Przywódca wampirów spoglądał na mnie z zaciekawieniem, a następnie wskazał palcem wielkie ognisko, z którego wydobywał się czerwony dym. Obudziłam się z krzykiem, a po policzkach spływały mi łzy.

-Kochanie. Przepraszam. -usłyszałam głos męża -To dla twojego dobra. Zrozum to.

Spojrzałam na moją miłość i uśmiechnęłam się do niego.

-Już dobrze. -powiedziałam i złapałam go za rękę -Musiałam trochę pomyśleć. Zostać z tym sama.

Nie chciałam go stracić, więc musiałam jakoś załagodzić naszą sprzeczkę. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby mój mąż zginął. Podniosłam się do pozycji siedzącej i przytuliłam się do zimnego ciała ukochanego.

-To ja przepraszam. -wyszeptałam -Przepraszam, że nie umiem docenić, że się o mnie martwisz.

-Teraz już wiesz. Wiesz, że zależy mi na tobie i nie chcę cię stracić. Gdyby coś ci się stało, całe swoje istnienie obwiniałbym tylko siebie. -powiedział, składając na mych ustach pocałunek.

-Mi również na tobie zależy. Boję się, że kiedyś cię stracę, że jeśli będę stara i brzydka, to nie będziesz mnie już chciał.

-Nie mów tak. -powiedział lekko zdenerwowany -Zawsze będę cię chciał i nie ważne czy będziesz brzydka, czy stara, zawsze będę cię kochał. Dzięki tobie moje serce bije. Bije tylko dla ciebie. Dla ciebie żyję i nie chcę cię stracić.

Przytuliłam się mocniej do męża i pocałowałam go delikatnie. Zaczęliśmy się całować. Tak bardzo chciałam, by wspomnienia zniknęły. Zapomnieć o nich i dać ponieść się emocjom. Dać ponieść się wyobraźni i jeszcze raz poczuć w sobie ciało Alec `a. Nie udało się, ale i tak byłam szczęśliwa. Wieczorem wróciliśmy do domu rodziny(nie mogę już mówić „do domu Cullenów”, bo w końcu mam tak samo na nazwisko). Gdy zajechaliśmy do domu, znów poczułam się źle. Tym razem było jeszcze gorzej. Pół nocy wymiotowałam. Mój organizm nie przyjmował jedzenia. To co zjadłam, zaraz lądowało w ubikacji.

-Proszę. Pozwól zrobić jutro te badania Carlisle `owi. Zrób to dla swojego dobra. Dla mnie. -powiedział, gdy nad ranem był ze mną w łazience, odgarniając mi włosy z twarzy.

Skończyłam wymiotować i przepłukałam usta wodą.

-Dobrze. Zrobię. -powiedziałam i upadłam na podłogę.

Ocknęłam się tak jak wczoraj w salonie w ramionach męża. Jak wczoraj każdy czekał na informację.

-Nie masz co się odchudzać. -powiedziała z sarkazmem Rosalie -I tak jesteś chuda jak patyk.

-Nie odchudzam się. -odpyskowałam.

-Nie wcale. Zobacz jaka ty gruba jesteś. -powiedziała wskazując na mój brzuch.

Spojrzałam w miejsce pokazane przez blondynkę, ale nic szczególnego nie zobaczyłam.

-Nie jestem gruba i się nie odchudzam. -odpyskowałam jej ponownie, aż cała się trzęsłam ze złości.

Miałam wielką ochotę wstać i walnąć ją w ten jej durny łeb.

-Teraz nie jesteś, ale przytyjesz, więc zacznij się już teraz odchudzać.

-Zamknij się blondynko! -krzyknęłam, a każdy spojrzał na nas, próbując załagodzić nasz spór.

-I kto to mówi blondynko? -powiedziała, odsłaniając swoje śnieżnobiałe kły, jakby szykowała się do ataku.

-Skończcie się kłócić. -powiedział doktor, który właśnie znalazł się na schodach.

Czekaliśmy wszyscy na informację. Każdy miał poważną minę, oprócz Edwarda który się uśmiechał. Jako jedyny wiedział, co do przekazania ma doktor.

-Wszystko jest w porządku. Nic tobie nie dolega. -powiedział i zniknął z powrotem na górze.

Edward ciągle się uśmiechał. Nie chciałam go pytać, bo wiedziałam, że odpowie wymijająco. Zaraz przyszedł doktor z kubeczkiem w ręku. Podał mi go i uśmiechnął się do mnie.

-Pij. -powiedział -Teraz będziesz tego potrzebować.

Spojrzałam na ciecz, która znajdowała się w środku.

-Krew? -zapytałam, a na widok czerwonego płynu zrobiło mi się nie dobrze.

-Gratuluję. Jesteś w ciąży. -powiedział i przeniósł wzrok na mojego męża, który krzywił się od zapachu krwi.

-Jak to w ciąży? -zapytałam zaskoczona -Przecież ja tylko… Znaczy się my tylko raz… Nie to nie możliwe.

-Ale to prawda Emmo. Sprawdzałem twoje wyniki dwa razy. -powiedział, przechylając kubeczek, bym wypiła krew.

„Nie. To nie może być prawdą” -pomyślałam biorąc pierwszy łyk krwi, od której miałam gorsze mdłości niż wcześniej. Zaraz do mnie podskoczyła Rosalie, podkładając mi poduszkę pod głowę. Zdziwiło mnie jej zachowanie, ale wtedy przypomniałam sobie o tym, co mówiła mi Alice. Biedna Rose nie może mieć dziecka więc chce odebrać mi moje? Po moim trupie.

-Coś ci przynieść? Potrzebujesz czegoś? -zapytała Rose bardzo miło.

-Tak. Mam do ciebie jedną prośbę. -powiedziałam cicho, bo nadal było mi niedobrze, po wypiciu krwi.

-Słucham. -usiadła obok mnie nastawiając ucho.

-Raz na zawsze odczep się ode mnie. - powiedziałam cicho -I zapamiętaj, że mojego dziecka nigdy nie dostaniesz. Po moim trupie! Rozumiesz!? -wrzasnęłam jej do ucha.

-Ale nie musisz tak krzyczeć. Słyszałam cię bardzo dobrze. -powiedziała odsuwając się ode mnie i mrucząc coś pod nosem, ale zaraz potem powiedziała głośno.

-Nie mam zamiaru odbierać ci dziecka. -jej głos drżał, jakby miała zaraz płakać.

Płakać i tak nie mogła bo była wampirem. Oddałam pusty kubeczek Carlisle 'owi i spojrzałam na ukochanego. Na jego twarzy malowały się różne uczucia. Zaczynając od zaskoczenia, poprzez dezorientację, a kończąc na szczęściu. Spojrzałam mu w oczy. Szkliły się jak dwa małe złote światełka w których zobaczyłam swoje odbicie.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
28 rozdzial 27 vmxgkzibmm3xcof4 Nieznany (2)
OPTO Rozdzial 1 27 04
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 27
02 Rozdział 01 Wiadomości wstępne o równaniach różniczkowych
Rozdział 27, Dni Mroku 1 - Nocny wędrowiec
28 Rozdziae 27 id 31977 Nieznany (2)
Bestia Zachowuje się Źle Shelly Laurenston Rozdział 27
07 Rozdział 06 Wiadomości podstawowe z teorii funkcji zmiennej rzeczywistej
09 Rozdzial 27 30
13 Rozdział 12 Wiadomości podstawowe z teorii funkcji zmiennej zespolonej
28 rozdzial 27 vmxgkzibmm3xcof4 Nieznany (2)
Rozdział 27
Rozdział 27
02 Rozdział 01 Wiadomości wstępne o równaniach różniczkowych
Sunrise historia Renesmee Rozdział 27
4 Pretty Little Liars Unbelievable Rozdział 27
Rozdział 27
Kresley Cole Urok Rozdzial 27

więcej podobnych podstron