Sprzeczka, kłótnia, zwada, scysja, zatarg, spięcie, zgrzyt - język polski bogato określa to, co eufemistycznie nazywamy "ostrą wymianą zdań". W słowniku człowieka szanującego siebie i innych tych wszystkich pojęć nie ma. Istnieje za to "asertywne wyrażanie gniewu".
Niektórzy z nas dzielą uczucia na "dobre" i "złe". Za dobre uważają np. miłość i radość, za złe - zazdrość, smutek, gniew. Prawdopodobnie jednak żadne uczucie nie jest złe, za to my jesteśmy nauczeni nieodpowiednio je wyrażać. Gniew sam w sobie to po prostu uczucie, które się pojawia - złe jest dać się ponieść złości, ranić innych i siebie.
Komu zdarzyło się choć raz wrzasnąć w złości? Kto podczas kłótni choć raz trzasnął drzwiami albo demonstracyjnie hałasował naczyniami? Kto choć raz obłudnie zamilkł, tłamsząc w sobie wściekłość? Kto, nie umiejąc wyrazić gniewu wprost, (pod)świadomie wyżył się na niewinnej ofierze? Czy można zrobić coś, żeby w przyszłości dumnie odpowiedzieć na te pytania "Nie ja"? Owszem, można nauczyć się asertywnego wyrażania gniewu.
Agresywni i milczki
Potraktujmy gniew jako sygnał, że: a) dzieje się coś niepokojącego, b) w wyniku tego za chwilę zmieni się ilość naszej wewnętrznej energii. Odebrawszy ten sygnał, człowiek agresywny podejmie działania niszczące - będzie chciał fizycznie albo psychicznie uszkodzić obiekt wywołujący gniew. Osobie agresywnej nie chodzi o usunięcie tego, co jej przeszkadza, ona chce zadać ból - obrazić, uderzyć, zranić. Jednak agresja rodzi agresję - więc zamiast "załatwić sprawę", wsiąkamy w bezsensowną wymianę razów. Na zasadzie "mam cię w d... - masz mnie w d... ".
Zagryzione wargi i tłumiona wściekłość to kolejny sposób na okazanie złości. Rzecz w tym, milczki, że rozmówca nie czyta w waszych myślach, więc dana mu będzie błoga nieświadomość, że się na niego gniewacie. Co więcej, nawet jeżeli doraźnie stłamsicie złość, ona nie zniknie. Skumuluje się, by ujść z nas przy pierwszej lepszej okazji. Po prostu się na kimś wyżyjemy. Człowiek pasywny, gromadząc w sobie uczucie gniewu (tzw. technika przyklepywania g... a), obciąża się niepotrzebnym napięciem. Z psychiki przełoży się to na ciało - organizm zareaguje bólem głowy, drżeniem mięśni, w dalszej konsekwencji także chorobą żołądka. To z kolei przełoży się na zmiany osobowościowe - staniemy się wiecznie niezadowolonymi, zgorzkniałymi, rozżalonym na cały świat typkami. A wszystko to dzięki "przyklepaniu g... a".
Od 'ty` do 'ja`
Asertywny człowiek radzi sobie ze złością inaczej. Nie jest agresywny, nie jest pasywny. Owszem, wyrazi gniew, nawet krzycząc, ale nie naruszy praw innych osób - nie obrazi, nie wytknie słabości, nie wypomni, nie uderzy. Nie będzie mówił: "Bo ty... !". Nie będzie generalizował: "Ty zawsze... ! Ty nigdy... !". Nie użyje nigdy słów "ty idiotko", "odwal się" itd. Człowiek asertywny zaczyna zdanie od "ja", a nie "ty". Może mówić głośno, nawet krzyczeć, ale zamiast "Ty chamie, czemu ciągle bierzesz bez pytania moje rzeczy!?" powie: "Jestem wściekła na ciebie, że znów wziąłeś bez pytania moją rzecz! Nie podoba mi się to, że pomimo moich próśb, zabierasz te rzeczy ode mnie z pokoju".
Warto pamiętać, by informowanie innych o naszej złości zaczynać od słów: "Nie lubię, gdy... ", "Nie podoba mi się, że... ", "Drażni mnie to... ". Można też od razu określić intensywność swojego uczucia: "Jestem teraz tak wściekły, że z trudem się opanowuję!". Uwaga na wulgaryzmy! Wzmagają agresję - zarówno u osoby, w stronę której je kierujemy, jak i u nas. Przez to, że niosą ładunek negatywnych odczuć, sprawiają, że dodatkowo się "nakręcamy".
Pomocne w likwidowaniu przyczyny złości jest tzw. stopniowanie reakcji. Pamiętajmy, że kłótnia pojawia się zwykle, gdy coś lub ktoś przeszkadza nam w osiągnięciu celu. Cele są różne - przejechanie tramwajem na uczelnię, zrobienie notatek z wykładu itp. Dojrzały, asertywny, mądry człowiek osiągnie to, czego pragnie, bez naruszania godności osobistej swojego rozmówcy.
Reakcja czterostopniowa
Amerykańska trenerka asertywności Pamela Butler stworzyła teorię reakcji czterostopniowej. Stopień pierwszy: gdy czyjaś reakcja (słowa czy zachowanie) przeszkadza mi, po prostu zwracam tej osobie uwagę, prosząc, by zachowała się inaczej. Załóżmy, że siedzę w kawiarni, a mój towarzysz wydmuchuje dym z papierosa tak, że leci on prosto na mnie. Informuję spokojnie, co się ze mną dzieje (przecież ktoś może nie zdawać sobie sprawy, że robi coś, co mi przeszkadza): "Wiesz, wydmuchujesz dym tak, że leci na mnie. Bardzo mi to przeszkadza. Czy mógłbyś coś z tym zrobić?" - ta reakcja powinna zakończyć sprawę (scenariusz optymistyczny, najczęstszy).
Co jednak zrobić, gdy ktoś nie zmienia swojego zachowania mimo to? Cóż, trzeba ponowić prośbę o zmianę zachowania, jednak tym razem bardziej stanowczo: "Proszę, nie wydmuchuj dymu na mnie. Przeszkadza mi to!" (można powiedzieć z większą siłą). W tym momencie okaże się, czy nasz towarzysz chce zmienić swoje zachowanie. Jeśli tak - super, jeżeli nie - krok trzeci: przywołanie tzw. zaplecza. "Zaplecze" to moje zabezpieczenie przed bezsilnością. Użyję go, gdy okaże się, że prośba nie działa: "Sorry, ale jeżeli nadal będziesz dmuchał na mnie dymem, wstanę i wyjdę". Uwaga: musimy wybrać takie zaplecze, z którego na 100% skorzystamy. Rzucanie słów na wiatr, blefowanie działa na naszą niekorzyść - stajemy się niewiarygodni, upewniamy rozmówcę, że nie umiemy sobie poradzić z sytuacją. Dlatego, jeżeli nie jesteśmy gotowi zerwać kontaktu z osobą, której zachowanie nam nie odpowiada, nie przywołujmy jako zaplecza argumentu: "Bo już nigdy się do ciebie nie odezwę / nie przyjdę / wyjdę i nie wrócę itd." Psychologowie zalecają wówczas użycie najbardziej uniwersalnego zaplecza, czyli naszych emocji, do których wyrażania mamy prawo w każdej sytuacji. Ostatecznie zostaje etap czwarty - skorzystanie z zaplecza.
Warto zrozumieć, że zaprzeczeniem asertywności jest zbyt intensywne reagowanie na początku konfliktowej sytuacji. Naskoczenie na kogoś znienacka sprawia, że reaguje on odruchem oporu. Jak my byśmy się poczuli, gdyby ktoś siedzący obok nas na wykładzie raptem wrzasnął: "Zdejmij stopę z mojego plecaka, bo poproszę wykładowcę, żeby cię usunął z sali!"?
Rozmawiajmy zatem, dyskutujmy, prośmy. Reagujmy asertywnie. Żeby "zwad, kłótni, zatargów i scysji" było jak najmniej!
Katarzyna Kubat