Tomasz Mann Czarodziejska Góra
TOM I
Rozdział pierwszy
PRZYJAZD
W środku lata, pociągiem z Hamburga do uzdrowiska Davos w kantonie Graubünden, podróżuje młody Hans Castorp; 2 dni podróży oddaliły go od zwykłego otoczenia (obowiązków, interesów, kłopotów); przed wyjazdem Hansa zajmował egzamin oraz mające wkrótce nastąpić praktyki w firmie „Tunder & Wilms” (stocznia, fabryka maszyn i odlewnia), teraz Hans zostawił te sprawy za sobą i unosił się pomiędzy nimi, a tym, co go czeka
Pociąg zatrzymał się na stacji Davos-Wieś, po Hansa przyjeżdża powozem jego kuzyn Joachim Ziemssen; Hansa zainteresował kulejący portier Międzynarodowego Sanatorium „Berghof”, jak się później okazało - inwalida wojenny
Mężczyźni udają się do powozu i rozmawiają o kondycji zdrowotnej Joachima, który czuje się znacznie lepiej, ale nie jest całkiem zdrowy (chyba coś nie tak z płucami) oraz podziwiali okolicę
NR 34
Mężczyźni dojechali do sanatorium, portier zaprowadził ich do pokoju Hansa - nr 34. Był to zaciszny pokój z białymi tapetami i meblami oraz z balkonem. Joachim postawił n stoliku własnoręcznie zabrany bukiecik kwiatów; mężczyźni opuścili pokój i udali się na posiłek
W RESTAURACJI
Kuzynowie zamówili butelkę Graund Larose i zjedli posiłek; Hans pochłaniał wszystko, Joachim ledwie tknął potraw, twierdził, że po 5 miesiącach pobytu, tutejsza kuchnia przejadła mu się
Joachim jest zadowolony z przyjazdu kuzyna, jest to „jakaś odmiana, (…) wyłom, pauza w tej wiecznej, bezgranicznej monotonii” (kwestii czasu jest w tej książce chyba bardzo istotna, cały cza się o niej mówi); Joachim>> „nie upływa wcale, to w ogóle nie jest czas i w ogóle to nie jest życie - o nie, na pewno nie”.
Panowie rozgadali się o przebywających w uzdrowisku kuracjuszach, w pewnym momencie Joachim zasępił się i zaczął mówić o swym smutnym losie: „A ja gniję tutaj jak woda w brudnej kałuży, w butwiejącym bajorze”.
Mężczyźni opuścili restaurację; Hans poznał doktora Krokowskiego i wdał się z nim w krótką pogawędkę.
Joachim odprowadził kuzyna do pokoju, Hans udał się na spoczynek, podczas którego śnił mu się kuzyn w „powykręcanej” pozycji wywożony na bobsleju (tak, jak wywożą umarłych).
Rozdział drugi
O CHRZCIELNICY I O DZIADKU W DWOJAKIEJ POSTACI
Kiedy Hans był w wieku między 5 a 7 rokiem zmarli jego rodzice. Przyczyną śmierci matki był skrzep, ojciec z tego powodu popadał w obłęd i wstanie depresji popełniał błędy. Teraz rozpoczyna się opis pobytu Hansa u dziadka. Następuje opis gabinetu i przedmiotów znajdujących się u dziadka Hansa (chrzcielnica z talerzem). Dziadek przypomina małemu Hansowi jego oraz jego ojca chrzest.
Gdy Hans jako młodzieniec analizował swe doznania, stwierdził, że obraz dziadka wyrył mu się w pamięci bardziej niż rodziców. Może dlatego, że dziadek był najwybitniejszą indywidualnością w rodzinie.
Był człowiekiem surowych zasad chrześcijańskich, obrządku reformowanego, nie lubił nowinek, wyznawał pogląd arystokratyczny - tylko wąska klasa społeczna godna jest rządów; był senatorem. Senator Castorp był chudy i wysoki, jednak wiek pochylił mu plecy i kark. Wnuk pamięta dziadka tak jak wyglądał na portrecie przedstawiającym go w urzędowym stroju. Narrator od razu przechodzi do chwili pożegnania - pogrzebu senatora. Hans Lorenz Castorp zmarł ponieważ nie wygrał walki z zapaleniem płuc. Podczas choroby dziadka wnuk nie miał do niego dostępu, oszczędzano mu widoku zmagania się ze śmiercią. Po śmierci dziadka mały Castorp zmienił dom i otoczenie.
O POBYCIE U TIENAPPLÓW I OBLICZU DUCHOWYM HANSA CASTROPA
Castorp dostał się do domu swego urzędowego opiekuna - konsula Tienappla (wuj zmarłej matki Hansa). Żył w dostatku. Konsul zarządzał schedą Castorpa, zlikwidował też firmę Castorp i syn, Import i Eksport, pieniądze ulokował w papierach i co kwartał odliczał dla siebie 2%. Konsul był człowiekiem poważnym, zawsze ubrany w najlepsze angielskie materiały; jego żona dawno nie żyła, miał 2 synów. Piotra i Jamesa. Gospodarstwem zajmowała się panna Schalleen ona to, w miarę możliwości, zastępowała matkę Hansowi Castorpowi.
Atmosfera wielkiego miasta portowego była dla Hansa czymś normalnym, czuł się w niej dobrze. Przyglądał się dźwigom, pracy w dokach, powstającym w stoczni statkom.
Hans lubił żyć wygodnie, pomimo swego anemicznego i wydelikaconego wyglądu był przywiązany do prostych rozkoszy życiowych. Miał wypielęgnowane dłonie ozdobione pierścionkiem z platyny i segmentem odziedziczonym po dziadku.
Nie był geniuszem ani głupcem, narrator nie chce jednak nazywać go przeciętnym.
Udawało mu się przebrnąć przez szkołę; zdarzało się, że powtarzał klasę. Długo jednak nie mógł zdecydować kim zostanie w przyszłości.
Zawsze interesowały go okręty. Ktoś podsuną ł mu pomysł aby studiował budowę okrętów. Hans miał szacunek dla pracy chociaż osobiście go męczyła. Wytężona praca szybko go denerwowała i prędko nużyła.
Jego umysł i ciało byłyby bardziej skłonne do pracy gdyby w głębi duszy umiał wierzyć w pracę jako w wartość bezwzględną i samą w sobie.
Hans zdołał uniknąć powołania do wojska.
Kiedy wybrał się w podróż, o której wcześniej byłą mowa, miał 23 lata. Miał już za sobą 4 półrocza studiów na politechnice gdańskiej i 4 kolejne w wyższych szkołach politechnicznych w Brunświku i Karlsruche; teraz miał zamiar wstąpić na praktykę do firmy „Tunder & Wilms” jako inżynier - wolontariusz. W tym momencie w jego życiu dokonał się następujący zwrot.
Uczył się wytrwale do egzaminu, po powrocie wyglądał nienajlepiej, dlatego doktor zalecił mu, aby przed praktykami spędził kilka tygodni w górach.
Konsul zgodził się na Hansa wyjazd, poprosił o odwiedzenie kuzyna Hansa - Joachima Ziemssena. Hans zdecydował się na wyjazd. Pojechał na 3 tygodnie.
Rozdział trzeci
GODNE ZASĘPIENIE SIĘ
Hans obudził się wcześnie rano, wyko0nał poranną toaletę i zabrał się do porządkowania swych rzeczy; następnie wyszedł na balkon i przyglądał się okolicy. Jego uwagę przykuła starsza kobieta spacerująca ścieżką, Hans popadł w zadumę, którą przerwały nieprzyzwoite odgłosy dochodzące z pokoju obok, zniesmaczony chłopak opuścił balkon. W pokoju hałas był jednak większy i rozgniewany Hans spostrzegł, że jest cały czerwony na twarzy, co jeszcze bardziej go rozłościło. W tym momencie do jego pokoju zapukał kuzyn Joachim.
ŚNIADANIE
Hans spytał o starszą kobietę, którą widział przed chwilą. Dowiedział się, że nazywają ją Tous-les-deux (po franc. obydwaj), jest Meksykanką odwiedzającą chorego syna. Kobieta nie zna języka, a zapytana odpowiada tylko Tous-les-deux.
Kuzynowie zeszli na śniadanie. Hans oznajmił, że nie chce zawierać znajomości z rosyjskim małżeństwem (tym hałasującym zza ściany), ponieważ są źle wychowani. W jadalni Hans ukłonił się gościom, a Joachim przedstawił mu zebranych. Podczas śniadania Hans zamienił kilka słów z kobietą, która wydała mu się szwaczką i z panią Stohr.
Opuszczając jadalnie panowie natknęli się na pewnego mężczyznę Hans miał możliwość poznać Behrensa radcę dworu, towarzyszył mu doktor Krokowski.
PRZEKOMARZANIE SIĘ. WIATYK. ZMĄCONA WESOŁOŚĆ
Kuzynowie wyszli na powietrze. Udali się drogą na tył sanatorium. Hans zapalił cygaro marki „Maria Mancini” (jedyne jakie palił). Hans nie może rozumieć dlaczego kuzyn nie pali dla niego bowiem „dzień bez tytoniu byłby dniem zupełnie pustym i bez powabu”.
Wędrowali dalej. Hans przyglądał się ludziom schodzącym z góry. Osłupiał na widok dziewczyny, która go minęła i gwizdała, ale niezrozumiałym sposobem ów gwizd wydobywał się z płuc.
Joachim wyjaśnił mu, że gwizdała sztuczną odmą (kiedy jedno płuco jest chore nacina się je i wypełnia gazem, przeważnie azotem, przestaje ono wtedy funkcjonować i wstanie spoczynku wraca do zdrowia). Całe towarzystwo, które minęło kuzynów miało sztuczną odmę, sami przezwali się „Stowarzyszeniem Jednego Płuca: Hans długo nie mógł powstrzymać się od śmiechu słysząc wyjaśnienia Joachima.
Ku zdziwieniu Hansa cygaro, które palił, nie smakowało mu, wydawało mu się, że ma to związek z porannymi wypiekami na twarzy.
Kuzynowie zaczęli rozmowę o pobycie w uzdrowisku. Hansa interesowała sprawa śmierci które zdarzają się w sanatorium. Joachim wyjaśnił, że zabiegi z ciałem czynione są poza oczami pacjentów, aby ich nie denerwować. Joachim widział jednak pewnego dnia księdza, który z wiatykiem zmierzał do pokoju chorej Barbary Hujus, która na widok księdza zaczęła przeraźliwie krzyczeć. Prawdopodobnie „bała się tak straszliwie, bo zrozumiała, że musi umrzeć”. Kiedy młodzieńcy rozmawiali o śmierci i umierających zbliżył się do nich mężczyzna.
SATANA
Joachim przedstawił kuzynowi pana Settembriniego. Kiedy Włoch dowiedział się, że Hans przybył w góry tylko na kilka tygodni, powiedział mu, że zeszedł w głębie, gdzie umarli chodzą bez celu. Nazwał też lekarzy Minosem i Radamantysem. Dalej rozmowa poprzez inf. o tym, że ów mężczyzna jest literatem, przeszła na temat diabła, ale jak twierdził literat nie tego złego.
Mężczyźni rozmawiali jeszcze o samopoczuciu oraz o radcy Behrensie i siostrze przełożonej Adriatice Von Mylendonk. Settenbrini wszystkich obgadywał. Towarzystwo zaczynało się zbierać, bo zbliżała się pora werandowania. Hans udał się za Joachimem do pokoju.
BYSTROŚĆ UMYSŁU
Joachim zmierzył sobie temp.; panowie zaczęli toczyć rozważania na teat czasu i jego rzeczywistego trwania. Zastanawiali się też nad samym pojęciem czasu.
Mężczyźni odpoczywali na leżakach, kiedy rozległ się gong wzywający na drugie śniadanie. Po śniadaniu Hans spytał, czy pójdą na daleką przechadzkę.
O JEDNO SŁOWO ZA DUZO
Joachim stwierdził, że nie wybiorą się daleko. Poszli przez Davos-wieś do Uzdrowiska. Kuzynowie rozmawiali o towarzyszach, z którymi siedzieli przy stole, m.in. o Marusi, Pani Stohr, miss Robinson, szwaczce, która okazał się być nauczycielkę (panna Engelhart), Leonie Blumenkohlu.
Kuzynowie zatrzymali się przy kortach tenisowych i przyglądali grze. Joachim powiedział, że pacjentom nie wolno grać, kolejną zabronioną rzeczą dla pacjentów jest poker.
Kuzynowie wrócili do domu. Hans szybko zasnął, czując niespokojne bicie serca.
NATURALNIE, KOBIETA!
Hans zbudził się na obiad. Podczas obiadu trzasnęły drzwi, co zdarzało się w trakcie każdego posiłku, ale dopiero teraz Hans miał odwagę zobaczyć kto wchodzi. Była to Rosjanka - Madame Chauchat, czego Hans dowiedział się od panny Engelhart.
Dzięki dobrej obsłudze kobiety karlicy, obiad szybko się skończył. Hans wrócił do pokoju.
PAN ALBIN
Przenosimy się do głównej leżalni, gdzie pan Albin, ku przerażeniu zebranych bawi się nożem, następnie przynosi swój rewolwer, na którego widok część pacjentów uciekła. Albin tłumaczy wszystkim, że trzyma go tylko dlatego, żeby się zastrzelić kiedy już nie będzie mógł dać rady.
SZATAN ROBI NIEGODNE PROPOZYCJE
Po 2 godzinnym leżeniu kuzynowie zeszli na podwieczorek, później udali się na spacer, a po 1,5h jedli kolacje. Po kolacji wszyscy wyszli do hallu na tzw. Towarzyskie spotkanie. Hans wdał się w rozmowę z Settembrinim. Hans mówił, że wydaje mu się, iż jest w sanatorium już bardzo długo, a w rzeczywistości tylko dzień. Młodzieniec nie mógł też sobie długo przypomnieć ile właściwie ma lat. Zaczął też narzekać na swe samopoczucie. Włoch podsunął mu pomysł, aby w nocy wyjechał z sanatorium. Jednak Hans stwierdzi, że to nierozsądne i nie podda się tak szybko.
Hans poszedł z Joachimem do jego pokoju i udał się na werandowanie ( leżenie na leżaku na balkonie), nie wytrzymał długo bo, zaczęły trząść nim dreszcze, udał się więc do swego pokoju.
Wbrew przypuszczeniom Hans nie mógł zasnąć. Udało mu się zapaść w drzemkę, podczas której nawiedziły go dziwaczne sny. Śniła mu się np. jego szkoła, a w niej Madame Chauchat jako jego koleżanka z klasy. Później śnił mu się dr Krokowski, który chciał analizować jego duszę, a Hans przed nim uciekał. W następnych snach znaleźli się kolejni kuracjusze sanatorium. Madame Chauchat śniła mu się jeszcze 2 razy, Hans całował wewnętrzną stronę jej dłoni. Poczuł wtedy wielką przyjemność.
Rozdział czwarty
NIEZBĘDNE ZAKUPY
3 dnia pobytu Hansa w górach pogoda gwałtownie się zmieniła i pomimo początku sierpnia, spadł śnieg. Hans był zdziwiony. Joachim wyjaśnił, że u nich z pogodą jest bardzo różnie, śnieg potrafi spaść w każdym miesiącu, a zimą Mozę być gorąco.
Hans udał się z kuzynem do Davos, aby kupić sobie ciepłe koce. W drodze powrotnej dogonili Settembriniego i wdali się z nim w rozmowę. Włoch mówił o swoim ojcu. Później zaczął narzekać na lekarzy i niektórych pacjentów. Mężczyźni rozmawiając wrócili do swych pokojów.
DYGRESJA O ZMYŚLE CZASU
Joachim uczył kuzyna techniki owijania się kocami . Następują teraz refleksje na temat samopoczucia i ogólnej kondycji Hansa. Narrator mówi też o jego uregulowanym rozkładzie dnia, stwierdza jednak, że jeszcze nie „wżył się” w tutejsze życie. Dalej jest filozoficzny wywód o procesie „wżywania się” i o przeżywaniu czasu, monotonia i pustka powstrzymują bieg czasu a interesujące rzeczy przyspieszają go (to wg narratora błędne przekonanie). O rozważaniu na temat biegu czasu w momencie, kiedy przebywamy w jakimś nowym miejscu (początkowo czas się dłuży). Hansowi właśnie tak mijał czas, wydawało mu się początkowo, że jest w schronisku już od dawna.
HANS CASTORP PRÓBUJE SWYCH SIŁ WE FRANCUSKIEJ KONWERSACJI
Hansowi trudno dostosować się do życia panującego w sanatorium. Stopniowo poznawał osobliwości tego miejsca. Podczas pierwszych dni pobytu nie zawarł większych znajomości, uważał się za gościa i obserwatora. Zawarł jednak znajomość z pielęgniarką i Meksykanką Tous-les-deux. Hans usiłował porozmawiać w j. francuskim z ową Meksykanką, wymienił z nią dosłownie kilka wyrazów, ale był z tego zadowolony. Stwierdził wtedy, że łatwiej dochodzi do porozumienia z ludźmi smutnymi. Hans toczył rozważania na temat śmierci, smutku i widoku trumny, który nie jest dla niego przykry.
POLITYCZNIE PODEJRZANA
Nadeszła niedziela i 5 dzień pobytu Hansa. Pacjenci w niedziele chodzili bardziej odświętnie ubrani. Po drugim śniadaniu na tarasie rozbrzmiały dźwięki orkiestry. Nie wszyscy też przestrzegali wtedy werandowania. Hans z kuzynem przyglądał się gromadce osób, którzy nie werandowali. Zjawili się lekarze, którzy wdali się w rozmowę z pacjentami, przyszedł Settembrini w swej włochatej marynarce i żółtawych spodniach. Settembrini dosiadł się do kuzynów. Wyjaśnił, że nie lubi brać udziału w tego typu imprezach, ponieważ chce mieć dla siebie trochę wolności. Dalej rozmowa zeszła na temat muzyki. Settembrini stwierdził, że ma do niej polityczną niechęć. Muzyka jest nieoceniona jako środek budzenia zachwytu, ale poprzedza ją literatura. Sama muzyka nie pchnie świata naprzód. Joachim uważał, że muzyka idealnie wypełnia dłużący się czas. Settembrini uważa, że muzyka może być politycznie podejrzana. Hans nie słuchał uważnie Włocha, bo zwracał uwagę na pozostałych pacjentów. Orkiestra grała polkę.
HIPPE
Popołudniu niektórzy goście udawali się na przejażdżkę powozami. Kuzynowie przypatrywali się odjeżdżającym, Hans w szczególności patrzył na Madame Chauchat, która jak zawsze kogoś mu przypominała, ale nie wiedział kogo.
W poniedziałek nastąpił odczyt dla Krokowskiego seria prelekcji pt. „Miłość jako potęga chorobotwórcza”. Settembrini nigdy nie przychodził na odczyty. Hans narzekał kuzynowi na werandowanie i zbyt często przyjmowaną pozycję poziomą, chciał wybrać się na długi spacer i tak też uczynił. Był zadowolony wspinając się, podśpiewywał piosenki. Jednoczesne śpiewanie i wędrowanie było fatalne w skutkach, Hans wykończony padł na ziemię pod sosną. W drodze powrotnej zatrzymał się przy strumieniu i wsłuchiwał się w szum. Kiedy usiadł, buchnęła mu krew z nosa, kiedy już opanował krwotok, położył się na wznak na ławce. W tym momencie nawiedziły go myśli z pewnego wcześniejszego snu.
Hans miał 13 lat, przebywał w szkole, była przerwa między lekcjami, rozmawiał z Przybysławem Hippe, synem historyka. Hans interesował się owym chłopcem, ale nie wiedział dlaczego. Wewnętrzne „uwielbienie” dla Przybysława trwało bardzo długo. Hans przypomniał sobie moment, kiedy tylko raz miał okazję rozmawiać z chłopcem - było to wtedy, kiedy pożyczył od niego ołówek. Z tej okazji zachował sobie nawet strużyny od nowego ołówka.
Hansa olśniło - to właśnie Przybysława przypominała mu Madame. Hans ocknął się ze wspomnień i powrócił do sanatorium, kiedy do niego wchodził, akurat rozpoczynał się odczyt Krokowskiego.
ANALIZA
Hans był wyczerpany po wyprawie, cicho usiadł na końcu sam i przyglądał się zebranym, później usiłował skupić się na wykładzie dotyczącym miłości. Dr wykładał o przerażających formach jakie czasem przybiera miłość, o osobliwych, bolesnych i niesamowitych sposobach jej przejawiania się. Prawił o pragnieniu miłości oraz wstydzi i odrazie. W duszy człowieka toczy się walka między potęgą miłości a potęgą czystości. Pozornie zwycięża czystość tłumiąc prawdziwą miłość. Odepchnięta miłość przybiera postać choroby. Symptomy choroby są zamaskowanymi przejawami miłości.
Castorp przyglądał się siedzącej przed nim Madame. Rozmarzył się. Uważał, że życie jest piękne choćby dlatego, że kobiety ubierają się kusząco.
Krokowski kończył wykład propagandą metody analizy duszy.
WĄTPLIWOŚĆ I ROZWAŻANIA
We wtorek Hans dostał swój pierwszy rachunek za pobyt i udał się z kuzynem do zarządu, aby zapłacić należną kwotę.
ROZMOWY PRZY STOLE
Hans nie czuł się dobrze w sali jadalnej, nie mógł powstrzymać drżenia głowy odczuwał wewnętrzny niepokój. Teraz wyczekiwał trzaśnięcia drzwiami Madame. Panna Engelhart domyśliła się jego stanu napięcia uczuciowego. Specjalnie wychwalała przed nim Madame. Mówili m.in. o jej mężu, którego wyjeżdżając zostawiła w Rosji. Można powiedzieć że żyją oni każde z osobna, ponieważ Madame często wyjeżdża, chociaż pewnie nie jest aż tak bardzo chora. Hans dowiedział się też, że ma ona na imię Kławdia.
ROSNĄCY LĘK. O OBU DZIADKACH ORAZ O PRZEJAŻDŻCE ŁÓDKĄ NA PRZEŁOMIE DNIA I NOCY.
Z biegiem czasu Hans zaczynał obawiać się, że zbyt wcześnie nadejdzie termin jego odjazdu, upływał już 2. tydzień. Było to chyba spowodowane zainteresowaniem osobą Madame. Jednego dnia Chauchat zauważyła jego spojrzenia podczas posiłków i sama zaczęła mu się przyglądać. Hansowi nie przychodziło do głowy zawarcie rzeczywistej znajomości z Chauchat i zapomni o wszystkim w pierwszych dniach jego praktyki, swój cichy stosunek do p. Chauchat uważał za przelotną przygodę wakacyjną. Starał się pomagać przypadkowi. Zaczął np. spóźniać się na posiłki tak jak p. Chauchat, licząc na to, że spotka ją po drodze. Kiedyś udał ze zapomniał chustki, wrócił się po nią i minął Madame, która cały czas się w niego wpatrywała. Pierwszy raz widział jej twarz z bliska ( I tutaj mamy opis jej twarzy) i najbardziej zwrócił uwagę na szaroniebieskie oczy, które przypominały oczy Hoppego. Podobieństwo Madame do Hoppego wprawiło go w stan budzący nadzieję, zarazem niesamowity a nawet groźny, Hans poczuł konieczność pomocy z zewnątrz. Myślał o Joachimie ( i tu następuje opis Joachima, który chciał szybko opuścić sanatorium ponieważ chciał pełnić służbę wojskową, a po drugie zbyt pociągała go jedna z pacjentek- Marusia (uciekał przed kobietą).
Później Hans pomyślał o Settembrinim, zastanawiał się, czy warto zbliżyć wewnętrznie do niego, Włoch przecież nazywał siebie pedagogiem; widocznie chciał wywierać wpływ, a młody Hans Castorph odczuwał silną potrzebę poddania się czyjemu wpływowi. Zwrócił więc większą uwagę na Włocha. Settembrini lubił opowiadać ciekawe historyjki z życia towarzyskiego niektórych pacjentów, Joachimowi i Hansowi Lodovico opowiadał też o sobie, o swym pochodzeniu. Opowiadał m.in. o swoim dziadku, który był adwokatem i patriotą, należał do opozycji, spiskował przeciwko Austrii i Świętemu Przymierzu; był członkiem tajnych stowarzyszeń. Te wydarzenia działy się blisko 100 lat temu. Podczas lat wygnania dziadek poświęcił się walce o konstytucję w Hiszpanii i niepodległość w Grecji. Po 10 latach tułaczki osiadł jako adwokat w Mediolanie. Dziadek pokazywał się zawsze w czarnym ubraniu, bo nosił żałobę po swojej włoskiej ojczyźnie, ginącej w niewoli. Hans przypomniał sobie swojego dziadka, uważał, ze jest podobny do dziadka Włocha.
Settembrini wysoko cenił technikę i komunikację ze względu na ich moralne znaczenie dla rozwoju ludzkości. Technika jest najpewniejszym środkiem wzajemnego zbliżania ludów, pomaga im we wzajemnym poznawaniu się, wyrównuje dzielące je przepaści, prowadzi do ogólnego zbratania. Mówił o Zbawicielu chrześcijaństwa, który pierwszy ujawił zasadę zbratania się, rozpowszechnioną później przez prasę drukarską i podniesioną do rangi najwyższego prawa przez wielki przewrót państwowy we Francji. Hans nigdy nie myślał o rzeczach od siebie odległych > moralności i technice i nie łączył ich w jedno. Hans starał się powściągać od protestu przeciwko poglądom Settembriniego. Jednak nakaz sumienia mu w tym przeszkadzał (w proteście). Te wydarzenia działy się blisko 100 lat temu. Podczas lat wygnania poświęcił się walce o konstytucję w Hiszpanii i niepodległość w Grecji. Po 10 latach tułaczki osiadł jako adwokat w Mediolanie. Dziadek pokazywał się zawsze w czarnym ubraniu, bo nosił żałobę po swojej włoskiej ojczyźnie, ginącej w niewoli. Hans przypomniał sobie swojego dziadka, uważał, że jest podobny do dziadka S.
Settembrini wysoko cenił technikę i komunikację ze względu na ich moralne znaczenie dla rozwoju ludzkości. Technika jest najpewniejszym środkiem wzajemnego zbliżania ludów, pomaga im we wzajemnym poznawaniu się, wyrównuje dzielące je przepaści, prowadzi do ogólnego zbratania. Mówił o Zbawicielu chrześcijaństwa, który pierwszy ujawił zasadę zbratania się, rozpowszechnioną później przez prasę drukarską i podniesioną do rangi najwyższego prawa przez wielki przewrót państwowy we Francji. Hans nigdy nie myślał o rzeczach od siebie odległych moralności i technice i nie łączył je w jedno. Hans starał się powściągać od protestu przeciwko poglądom Settembriniego. Jednak nakaz sumienia mu w tym przeszkadzał (w proteście).
Według Settembriniego dwie zasady walczą o świat: siła i prawo, tyrania i wolność; konserwatyzm i postęp. Pierwszą można nazwać zasadą azjatycką, drugą europejską. Zwycięstwo odniesie zasada oświecenia i doskonalenia się zgodnie z zasadami rozumu. Nadejdzie kiedyś dzień, gdy w gruzy rozpadną się monarchie i religie, i zajaśnieje jako jutrzenka zbratania ludów, pod znakiem rozumu, nauki i prawa. Cały świat objęty zostanie powszechną republiką. Trzeba wcześniej dać cios azjatyckiej zasadzie zachowawczości i uderzyć w Wiedeń. Te wywody Settembriniego nie interesowały Hansa i wywoływały w nim niemiłe wrażenie. Settembrini twierdził że te poglądy były tradycją rodzinną w jego domu. Dalej Settembrini toczył wywody na temat kultu słowa, którym chlubi się ludzkość i które czyni życie godnym człowieka. Pięknie pisać znaczy to samo co pięknie myśleć, a stąd już blisko do pięknych czynów. Wszystko (kultura duchowa i moralne doskonalenie) ma początek w literaturze i tworzy jedną całość - cywilizację.
Myśli Hansa znajdowały się po drugiej stronie, przeciwnej patriotyzmowi godności ludzkiej i literaturze pięknej; po stronie, gdzie znajdowała się Kławdia.
TERMOMETR
Hans uregulował już 2 rachunek za pobyt (160 franków) i wydał on się bardzo niski. Hans zaczął nawet robić obliczenia związane z rocznym pobytem. Hans rozpoczął 3 tydzień pobytu. Czas wydawał się Hansowi szybko mijać. Opowiadał kuzynowi o wrażeniach pobytu w sanatorium. Wspomniał o ciągłych wypiekach, krwi na chustce i katarze, którego się nabawił.
Regularny rytm, pewność i poczucie bezpieczeństwa napawały Hansa zadowoleniem, a w połączenieu z muzyką sprawiały, że w czasie wieczornego werandowania czuł się naprawdę szczęśliwy. Nie uchroniło go to od przeziębienia się podczas werandowania. Joachim mówił do Hansa „Lepiej tu nie chorować, bo nikogo to nie obchodzi” dał jednak znać kąpielowemu. Hansa odwiedziła von Mylendonk (siostra przełożona). Hans dostał polecenie zmierzenia temp., musiał jednak wcześniej kupić termometr od pielęgniarki. Kiedy to uczynił pielęgniarka go zostawiła.
Hans zmierzył temp., okazało się, że wynosi 37,6 to dużo, zwłaszcza przed południem. Hans uważał, że to jest gorączka tylko z przeziębienia i powiedział o wszystkim kuzynowi, następnie obaj zeszli na śniadanie. Wiadomość o podwyższonej temp. Wywołała wśród pacjentów powszechne zainteresowanie i poruszenie. Po posiłku kuzynowie wybrali się na spacer, Joachim zaproponował, aby Hans udał się jutro razem z nim na badanie do doktora, kuzyn się zgodził. Spacerując spottkali Behrensa i przy okazji umówili się z nim na jutrzejszą wizytę.
Wizyta na początku był zbadany Joachim. Kiedy Hans został zbadany, usłyszał od Behrensa, że dobre by było, gdyby został w sanatorium trochę dłużej. Wywnioskował to na podstawie „obstukania” pacjenta i szmerów oraz przytłumionych tonów, które były wynikiem owego obstukania, stwierdził też, że jego płuca są zagrożone.
Rozdział piąty
ZUPA WIECZNOŚCI I NAGŁA JASNOŚĆ
Następuje zwrot do czytelnika. Narrator snuje refleksje na temat czasu. Podczas choroby wszystko jest jednostajne, formy czasu zacierają się zlewają się z sobą.
Hans, zgodnie z zaleceniami lekarza, spędzał czas w łóżku. Dla Hansa choroba była niespodzianką, musi się przyzwyczaić do tego, że jest pacjentem, a nie, jak dotychczas - gościem. Na razie myślał o tym, że nie spędzi w górach długiego czasu i nie pora jeszcze na załatwianie sobie ubrań i sprowadzanie pieniędzy.
Kiedy Hans, z nakazu lekarza, leżał w łóżku, odwiedzał go Joachim i zdawał relację z wydarzeń dziejących się w sanatorium. Hans wysłał do domu list z inf., że jego pobyt trochę się przedłuży.
Po 12 dniach „leżenia”, Hansa odwiedził Settembrini z pytaniem o samopoczucie. Hans opowiedział mu wszystko, swoją historię związaną z chorobą. Nie wie jeszcze ile czasu spędzi w sanatorium, ale będzie to wiedział po zdjęciach. Settembrini podchodzi do tego nieufnie, uważa, że klisza fotograficzna pokazuje czasami zmiany chorobowe,, których tak naprawdę nie ma. Dalej rozmowa przeszła n temat rodziny Hansa oraz ludzi znajdujących się w dole (nie w sanatorium górskim). Hans: ludzie tam są twardzi i zimni „To znaczy okrutni. Tak, tam na dole panuje okrutna, nieprzejednana atmosfera. Kiedy się tak leży i patrzy z oddali na to wszystko, prawdziwy lęk może ogarnąć człowieka”. Settembrini uważał, że Hans ma takie poglądy, ponieważ odzwyczaił się od tamtejszych warunków; Settembrini nie chce jednak, żeby to odzwyczajenie postępowało. Włoch opowiedział o młodzieńcu, któremu życie w sanatorium tak „wpłynęło w krew”, że gdy znalazł się u siebie w domu, musiał wracać do sanatorium, gdyż uważał je za swoją ojczyznę (zmienił się cały system wartości owego młodzieńca). Następnie mężczyźni zaczęli rozmawiać o śmierci: „śmierć jest godna czci jako kolebka życia, jako macierzyńskie łono odradzania się. Rozważana w oderwaniu od życia, staje się upiornym potworem - a nawet czymś jeszcze gorszym. Bo śmierć jako samoistna potęga duchowa jest bezecną potęgą; siła jej nieczystej atrakcji jest wprawdzie bardzo wielka, ale sympatyzowanie z tą potęgą jest bez wątpienia najokropniejszym zboczeniem ducha ludzkiego”.
Rozmowę mężczyzn przerwał Joachim, Settembrini zostawił kuzynów i opuścił pokój.
Po 3 tygodniach leżenia Behrens pozwolił Hansowi wstać z łóżka i powiedział, że w najbliższym czasie zrobi portret jego wnętrza (wnętrza Hansa, nie łóżka)
„MÓJ BOŻE, JA WIDZĘ!”
Lekko chorzy nie mieli w Berghofie dużego znaczenia, mówiono o nich z lekceważeniem, spoglądano na nich z góry - o takich osobliwościach sanatorium stopniowo dowiadywał się Hans na podstawie swych obserwacji i podsłuchanych rozmów, przypominało to Hansowi ducha arystokracji i szczebli społecznych. Hans znajdował się na niskim szczeblu hierarchii sanatoryjnej.
Hans wrócił do trybu życia sprzed czasu spędzonego w łóżku. Pacjenci wcale nie zwrócili uwagi na jego powrót, ponieważ wcale nie uświadamiali sobie przerwy, jaka zaszła w ich spotykaniu się z Hansem. Wyjątkiem był Włoch i Kławdia Chauchat. Uczucie do Chauchat „zrobiło znaczne postępy” u Hansa, myślał o niej nieustannie podczas 3 tygodniowego czasu spędzonego w łóżku. Hans nie mówił Joachimowi o Kławdii, rozmawiał tylko o niej z nauczycielką. Hans dowiedział się, że Rosjankę odwiedza jakiś mężczyzna z Uzdrowiska, Castorp chciał zbadać o kogo chodzi, poprosił o to nauczycielkę. Dowiedziała się ona tyle, że od jakiegoś czasu ktoś Kławdie portretuje. Wiadomość ta wywołała wielkie zdziwienie u Hansa.
Hans zauważył też, że pewien chory z Mannheimu przygląda się Madame Chauchat tak, jak on. To odkrycie bardzo zaniepokoiło Castorpa. Tak minął tydzień i Hans poszedł na prześwietlenie. W poczekalni natknęli się na panią Chauchat, która zaczęła rozmawiać z Joachimem, a Hans siedział obok zaczerwieniony i z przyspieszonym biciem serca.
Po zdjęciach rentgenowskich przyszedł czas na przyglądanie się wnętrzu ciała przez jakiś, bliżej nieokreślony przyrząd. Hans widział pulsujące serce Joachima, był tam bardzo poruszony. Później przyszła kolej na Hansa. Po skończonych badaniach lekarz stwierdził, że widział u Hansa „pasma z gruzełkami”. Mężczyźni opuścili gabinet.
WOLNOŚĆ
Hans był w górach już 7 tygodni. Settembrini pouczał go, aby nie zwracał uwagi na narzekających pacjentów, gdyż w rzeczywistości, gdyby znaleźli się na dole, to i tak chcieliby powrócić do sanatorium; Hans powinien też wystrzegać się tutejszej ironii.
Hans nie zawsze zgadzał się ze wszystkimi poglądami Włocha, np. z tym, że choroba i rozpacz są często formami rozwiązłości.
Hans wystosował list do wuja Jamesa Tienappla z informacją o sytuacji, w jakiej się znalazł i z prośbą o pieniądze. Napisanie owego listu umocniło wolność Hansa Catorpa.
KAPRYS MERKURIUSZA
Nadszedł październik i niespodziewanie wróciła piękna pogoda. W rozdziale jest mowa o zakochaniu się Hansa w Kławdii. Zakochanie przyprawiało go o cierpienie, ale dawało też wiele radości. Hans zastanawiał się dlaczego nie ma większego odezwu ze strony Chauchat, przecież on już aklimatyzował się w tutejszy świat: „czyż był przelotnym hospitantem, przybyłym na trzy tygodnie, niegodnym jej sfery, czyż nie wyzwolił się z terminu dzięki wilgotnej plamce - czyż nie był włączony w szeregi i przynależny do nich, nie był jednym z nas tu w górze, z przydziałem co najmniej na dwa miesiące, i czyż merkuriusz jego już wczoraj wieczór nie podniósł się do 37,8?... Ale to właśnie, to dopełniało czary jego cierpień! Merkuriusz przestał się podnosić!”. Pewnego dnia Hans miał możliwość wymienienia słów z Kławdia, było to zwykłe ,,dzień dobry” podczas spaceru, ale sprawiło Hansowi niesłychanie wiele radości, a wieczorek, kiedy mierzył temp. okazało się, że słupek rtęci znów się podniósł, z czego również był zadowolony.
ENCYKLOPEDIA
Hans mało zadawał sobie trudu aby trzymać swe uczucia na wodzy i je ukrywać, nie tylko ze względu na szczerość jego charakteru, ale też dlatego, że zachęcała do tego panująca w Berghofie atmosfera. Pacjenci zaczęli podejrzewać jego uczucia do Kławdii.
Dalej jest przedstawiona rozmowa Hansa z Settembrini podczas oczekiwania pewnej niedzieli na listy. Settembrini jak zwykle wygłaszał swoje filozofie, głownie na temat czasu. Później mężczyźni przeszli do czytelni i Włoch pokazał dokumenty przysłane mu przez Ligę Organizacji Postępu, której głównym poglądem jest to, że naturalnym powołaniem człowieka jest jego doskonalenie się; obowiązkiem więc każdego jest przyczynianie się do postępu ludzkości. Ponadto Liga pracuje nad przezwyciężeniem walki klas za pomocą ulepszeń społecznych. W ostatnim czasie Liga uchwaliła wydanie wielotomowego dzieła pt. ,,Socjologia cierpienia” (tomy formatu encyklopedii). Dzieło to opisze i podda analizie wszystkie przypadki ludzkich cierpień. Settembrini ma w tym wszystkim zadanie odszukania i podania analizie wybitne utwory literatury powszechnej zajmującej się tymże zagadnieniem. Włoch powiedział to wszystko Hansowi, aby przywołać go do porządku, żeby nie przestał wierzyć w swoje wartości i nie pogrążał się w świecie ,,na górze”. Settembrini radzi Hansowi wrócić do domu. Dalej mówi Settembrini o antytezie ciała i ducha, ciało jest pierwiastkiem szatańskim, bo ciało jest naturą, która w przeciwieństwie do rozumu jest zła i mistyczna. Z ciałem trzeba walczyć „jeżeli przeciwstawia się dążeniu do światła jako pierwiastek ciężkości i bezwładności, odwracać się od niego ze wstrętem, jeżeli reprezentuje zasadę choroby i śmierci, jeżeli jest przepojone duchem przewrotności, duchem zgnilizny, rozpusty i hańby…”
Rozmowę mężczyzną przerwał Joachim
HUMANIORA
Hans z kuzynem wypoczywali po obiedzie na świeżym powietrzu, zbliżył się do nich Behrens. Hans i Behrens wymienili się cygarami. Następnie na prośbę Hansa, Behrens wziął obu mężczyzn aby im pokazać własnoręcznie namalowane obrazy. Wśród obrazów Hans znalazł to, czego szukał portret Kławdii Chauchat, jednak nie bardzo odzwierciedlał on jej oblicze, istna fuszerka, a nie profesjonalny obraz. Hans fałszywie wychwalał idealne dzieło, tak naprawdę tylko dekolt był godny uwagi. Hans ściągnął obraz i chciał powiesić w bardziej rozświetlone miejsce, jednak tak się rozgadał, że zabrał go ze sobą do sąsiedniego pokoju, gdzie Behrens wziął się za zaparzanie kawy. Behrens na prośbę Hansa zaczął mówić o skórze, o jej właściwościach, czerwienieniu się itp. ; później prawił o limfie i ogólnie o ciele człowieka.
DOCIEKANIA
Nadeszła zima (połowa listopada), początkowa łagodna, później sroga, a z nią ogrom śniegu (pominiemy tutaj opis pogody). Pacjenci coraz częściej mówili o Bożym Narodzeniu, taki etap jak Boże Narodzenie był dla nich punktem oparcia i pozwalał przeskakiwać przez puste okresy czasu. Rozmyślano nad corocznym prezentem dla lekarzy. Hans pozostawał do później nocy na swoim balkonie, zatrzymywał go tutaj czar zimowej nocy i muzyka dobiegająca z doliny. Następuje opis ogólnego samopoczucia Hansa wzrost temp., szybkie męczenie się, zawroty głowy, dreszcze, silna potrzeba snu.
W sanatorium znajdowała się biblioteka, lekturze oddawali się „początkowi” pacjenci, ci zasiedziali - rzadziej. Swego czasu poczytna była broszurka „Sztuka uwodzenia”, niektórzy pacjenci kłócili się nawet o pierwszeństwo jej przeczytania. Sam Hans zaczął czytywać podręczniki anatomii, fizjologii i biologii (zakupił je dla siebie). Teraz jest filozoficzny wywód na temat życia i śmierci, nie będę go streszczała. W konkluzji wychodzi na to, że życie jest wytworem cieplnym czegoś, co utrzymuje formę, choć samo jej nie ma, jest gorączką materii towarzyszącą procesowi bezustannego rozkładu i odradzania się drobin białka. Nie jest materialne i nie jest z ducha. Jest czymś pośrednim. A teraz uwaga jest sekretnie wyczuwalną ruchliwością w dziewiczym chłodzie wszechbytu, „lubieżnie skrytym niechlujstwem przyswajania i wydalania, tchnieniem wydzielającym na zewnątrz dwutlenek węgla i cuchnące substancje utajonego pochodzenia i nieznanej jakości”. Hansowi zwidziało się kiedyś ciało mięsiste, matowobiałe, parujące, kleiste, pokryte skórą z plamami, brodawkami, pęknięciami. Stało na jednej nodze we mgle swych oparów. Hans pojmował, że to ciało (człowiek) jest jednostką życiową wysokiego rzędu. Ta jednostka jest zespolona w jedność za pomocą jednostek niższego rzędu. Hans śledził w podręcznikach rozwój organizmu. Nie streszczam dalej tego rozdziału, bo jest mowa o anatomii i patologii, ale nie sposób tego sensownie pomieścić w kilku zdaniach^^.
TANIEC SZKIELETÓW
Zbliżała się Wigilia Bożego Narodzenia, czas do tego dnia upłynął Hansowi bardzo szybko. Następują kolejne rozważania o czasie - godzina, dzień, tydzień są niczym.
Kuzynowie otrzymali prezenty od swych rodzin (ubrania, skórzane przedmioty, orzechy, jabłka). W jadalni paliła się choinka, wszyscy byli odświętnie ubrani. Menu było wyszukane. Wręczono prezent Behrensowi - Rosjanie dali srebrny talerz z monogramem Behrensa (wielce bezużyteczna rzecz), pozostali - szezlong.
Pierwszy dzień Bożego Narodzenia był wilgotny i mglisty. Tego dnia odbył się specjalnie urządzony dla mieszkańców Berghofu wieczór pieśni. Drugi dzień świąt minął niepostrzeżenie. Przed Nowym Rokiem zmarł sportsman. Hans bardzo się przejął, gdyż pewne przejawy życia sportsmana należały do najwcześniejszych jego wrażeń (Hansa). Castorpowi udało się uzyskać zgodę na „odwiedzenie” zwłok zmarłego. Po przyglądnięciu się zmarłemu rozmawiał z wdową po nim. Hans w łacińskiej formułce RIP złożył cześć zmarłemu i zaczął zastanawiać się nad łaciną rytualną, która zawsze pojawia się w przypadku śmierci. Kuzynowie wracają do pokoju. Hans ma pretensje do tego, że mieszkając obok chorych i cierpiących, udając, że nic ich to cierpienie nie obchodzi, pacjenci są od niego odgradzani (nie mogą np. widzieć momentu wynoszenia zwłok). Hans uważa to za niemoralne, postanawia w przyszłości bardziej zająć się ciężko chorymi i umierającymi, (np. zamieniać z nimi kilka słów przed śmiercią). Pomysł Hansa tkwił w proteście przeciwko egoizmowi oraz w potrzebie poważnego traktowania i uszanowania choroby i śmierci.
Podczas posiłku pan Popow, epileptyk, dostał ataku. Karygodne było wtedy zachowanie większości pań - krzyczały, miotały się, robiły zamieszanie. Część osób zaczęła uciekać. Wszystko to świadczyło o braku obcowania pacjentów z przypadkami naprawdę chorymi.
Na piętrze obok kuzynów leżała bliska śmierci, młoda Leila Gerngross, Hans postanowił urzeczywistnić swój plan. Kupił jej hortensję i wysłał z bilecikiem życząc powrotu do zdrowia. Dziewczyna była bardzo uradowana, wkrótce poznała darczyńców (Hansa i Joachima).
Kolejną osobą, która odczuła samarytańskie zapędy Hansa był Fritz Rotbein. Chory dostał wiązankę róż, goździków i lewkonii, długo rozmawiał z gośćmi i był bardzo poruszony. Ci pacjenci wkrótce zmarli.
Behrens zauważył działania Hansa i postanowił mu trochę pomóc - wprowadzał go do ciężko chorych pacjentów. Jako pierwszą odwiedzili „przepełnioną”. Kobieta nieustannie wybuchała śmiechem. Kiedy Hans został z nią sam, usłyszał historię, jak to po sztucznej odmie została za mocno napełniona tlenem i wróciła do sanatorium z przypadłościami sercowymi i brakiem tchu. Kilka dni po wizycie Hansa „przepełniona” zmarła.
Joachim zaciągał kuzyna do innych ciężko chorych. Wkrótce kuzyni poczęli uchodzić za samarytan i braci miłosierdzia. Odwiedzili też syna pani Tous-les-deux Laura oraz Antona Karłowicza Fergego, u którego nie powiódł się zabieg sztucznej odmy. Pacjent opowiadał gościom o tym, a także o swym wcześniejszym życiu. Mężczyźni odwiedzali też panią Natalię von Mallinckrodt i 19 letnią Karen Karstedt. Tą ostatnia, mieszkającą w Devos - wsi, zajęli się szczególniej na prośbę Behrensa. Odwiedzali ją i wychodzili razem na łyżwy, bądź przyglądać się wyścigom bobslejowym. Kiedy nadszedł dzień rozrywki wybrali się na niego aby z ciekawością przyglądać się konkurencjom. Ludzie tam zebrani byli różnej narodowości: Anglicy, Amerykanie, Rosjanie, Holendrzy, Niemcy, Szwajcarzy.
Jednego dnia wybrali się z chorą na wyścigi bobslejowe a innego na seans filmowy (grano film erotyczno-kryminalny). Kuzyni wstępowali też po chorą kiedy wybierali się na codzienny spacer. Podczas jednego ze spacerów udali się na cmentarz leżący na górze Dorfberg. Stąpali powoli i czytali napisy na nagrobkach, które świadczyły, że spoczywają tu bardzo młodzi ludzie. W środku cmentarza znajdowało się pomiędzy grobami płaskie miejsce długości ludzkiego ciała. Wszyscy troje zatrzymali się i nic nie mówiąc przyglądali się tej pustej przestrzeni. Panowie ukradkiem spojrzeli na Karen, która wymusiła na siebie uśmiech.
NOC WALPURGI (tak lud niemiecki nazywa noc z 30 kwietnia na 1 maja, poprzedzającą dzień św. Walpurgi, opatki klasztoru w Heidenheim, zm. W roku 77-. Według podań ludowych nocy tej odbywa się na górze Blocksberg - podobnie jak w polskich legendach na Łysej Górze - sabat czarownic i złych duchów. „Noc Walpurgi” to tytuł jednej z części „Fausta” Goethego)
Od przyjazdu Hansa upłynęło 7 miesięcy. Był czas karnawału i zbliżały się ostatki. Hans był ciekaw jak się to tutaj odbywa. Settembrini odpowiedział: wesoło tu jakby w Praterze (cytat z Fausta, w tym rozdziale jest zamieszczone wiele cytatów z Fausta). Settembrini był ironiczny; uważał ten czas za bal idiotów i wariatów. Wieczorem w wielkiej Sali była bardzo wesoła atmosfera. Nie zabrakło serpentyn, confetti, lampionów, szampana. Wszyscy mieli dobry humor. Tylko Settembrini podchodził do wszystkiego bardzo ironicznie i kpiąco. Wysłał nawet do stolika kuzynów kartkę:
A gdy wraz z błędnym ognikiem się błądzi,
Lecz zważcie! szał dziś górą rządzi,
Niejedno czasem się przydarza.
Hans chciał odpowiedzieć na ów list, ale nie mógł znaleźć ołówka. Wtedy przypomniała mu się Kławdia. Spojrzał w jej stronę; była ubrana w nową suknię, z prawie czarnego jedwabiu i mieniącą się złotobrązowym odcieniem, obnażającą ramiona. Ten widok był dla Hansa wstrząsający. Do stolika Hansa dosiadł się Settembrini i komentował dzisiejszy dzień porównując go do nocy Walpurgi z Fausta. Hans przyglądał się przebranym pacjentom. Byli wśród nich mężczyźni przebrani za kobiety, kobiety za mężczyzn, pieroci, księciowie itp. Pani Stohr przebrała się za posługaczkę ze szczotką i wiadrem w ręce. Settembrini nazwał ją Starą Baubą (wg mitologii greckiej - rozpustna piastunka bogini Demeter). Nagle pojawiły się 2 cudaczne postaci - jedna przebrana za termometr i trzymająca w ręce wykres temp., druga była cała niebieska. To pan Albin i pani Iltis, na piersiach mieli tabliczki: „Niemowa” „Niebieski Henryk”. Przybyli wywołali salwę oklasków.
Po chwili wyłoniła się Kławdia, Hans wodził za nią wzrokiem, a Settembrini nazwał ją Lilith - -druga żona Adama (wg hebrajskiej legendy), która stałą się nocnym upiorem niebezpiecznym dla młodzieńców wskutek swych pięknych włosów. Hans powiedział do Settembriniego coś na temat jego zachowania, ale zwrócił się do niego w formie „ty”, a nie per pan, co oburzyło Włocha. Tu następuje wywód Hansa, w którym dziękuje Włochowi za opiekę i mówi, że już na tyle się znają aby zaprzestać grzecznościowej formie „pan”. Mężczyźni udali się po poncz, którego rozlewał Behrens. Settembrini nazwał radcę Urianem (ludowa nazwa diabla). Następnie wszyscy przypatrywali się Behrensowi, którzy z zamkniętymi oczami narysował świnkę, próbowano powtórzyć jego wyczyn, ale nikomu się to nie udało. Swych sił spróbował również Hans, ale mu się nie powiodło, gdyż miał zbyt krótki ołówek. Zaczął wykrzykiwać po Sali w celu zdobycia porządnego ołówka. Krzycząc podszedł do Kławdii i spytał o ołówek. Ta wyciągnęła go z torebki i ponaglała Hansa, aby szedł rysować, Hans odparł, że ona musi to zrobić, ale kiedy dotarli do stolika zabawa była już skończona i zaczęła grać muzyka. Hans i Kławdia usiedli przy stoliku i zaczęli rozmowę. (Cała rozmowa jest głównie w j. francuskim, ale na końcu książki mamy tłumaczenie). Kławdia nie przystała na propozycję tańców, Hans poetycko odparł: „Będziemy tu siedzieli i patrzyli jak we śnie. Bo dla mnie, musisz wiedzieć, jest jak sen, że tu razem siedzimy - jak sen niezwykle głęboki, bo trzeba bardzo głęboko spać, aby tak śnić… A właściwie: jest to sen dobrze mi znany, który śnię od niepamiętnych czasów, dawny, odwieczny, tak - siedzieć przy tobie tak jak teraz, oto wieczność”. Po krótkiej wymianie zdań Kławdia powiedziała, że wyjeżdża jutro po obiedzie. Hans był zszokowany, Kławdia mówiła, że ceni sobie wolność. Kobieta zastanawia się, dlaczego Hans nie odezwał się do niej wcześniej. Castorp wypytywał o jej stosunki z Rosjaninem, który ją odwiedza. Okazało się, że to tylko dobry znajomy, z którym Klaudia rozmawia o filozofii, Bogu, człowieku, moralności.
Nie było już żadnego pacjenta w Sali, wszyscy udali się na spoczynek, a oni nadal rozmawiali. Hans powiedział, że nigdy nie zwróci się do nie per pani „Ten sposób zwracania się do innych osób, sposób przyjęty przez kulturalny Zachód i cywilizowaną ludzkość, wydaje mi się bardzo mieszczański i pedantyczny”. Następnie Hans odważył się i powiedział Kławdii o jego uczuciu miłości do niej „kochałem cię od samego początku, boś ty jest owym Ty mojego życia, moim snem, moim przeznaczeniem, moim pragnieniem, moją nigdy nie sytą żądzą…”. Dalej następuje dosyć ciekawe wyznanie miłości - Hans prosi Kławdię, aby pozwoliła mu wchłaniać woń skóry pod kolanami, pozwoliła dotknąć przedniej części uda, pozwoliła upajać się wyziewami jej porów i zginąć z ustami na jej ustach. Kławdia powiedziała, że to oświadczenie miłosne jest istnie niemieckie i pożegnała go nazywając księciem karnawału, a przy drzwiach wspomniała o zwrocie ołówka.