CZARODZIEJSKA GÓRA po raz pierwszy bohaterem jest tutaj człowiek zwyczajny, ani geniusz, ani głupiec. Hans Castorp pochodzi jak bohaterowie Buddenbrooków z patrycjatu hanzeatyckiego. Wcześnie osierocony przez rodziców, wychowywany przez dziadka i wuja, przed podjęciem praktyki w stoczni udaje się z porady lekarza domowego na kilka tygodni w góry dla poratowania zdrowia. Zostaje tu na parę lat. Gdy zjawia się w Davos, w sanatorium "Berghof", ma 23 lata i jest "niezapisaną kartą". W odciętej od zewnętrznego świata przestrzeni sanatorium panuje czas "otwarty", elastyczny, nieuchwytny. Hans Castorp, zwyczajny bohater, maminsynek z hamburskiej rodziny i przeciętny inżynier, zyskuje zdolność do przygód moralnych, duchowych i zmysłowych, o których nie miałby pojęcia w świecie określanym tu ironicznie jako równina, niziny czy tam w dole. W pierwszej fazie swego wtajemniczenia Castorp wnika w rejony rozkładu: fizycznego, biologicznego, moralnego i duchowego. Dzięki informacjom i pouczeniom, jakich mu nie skąpią ludzie w tej materii biegli: lekarze i pacjenci w "Berghofie", ale także dzięki własnym żarliwym studiom (anatomia patologiczna, embriologia, itp.), lekturom i dociekaniom oraz osobistym doświadczeniom i przeżyciom (miłość do tajemniczej i egzotycznej piękności - Kławdii Chauchat). A także dzięki dwu swoim sanatoryjnym nauczycielom, którzy toczą symboliczną walkę o jego duszę.
Pierwszy z nich to włoski intelektualista, wielomówny racjonalista i humanista, Settembrini, który chce uodpornić Castorpa na destrukcyjne wpływy "Berghofu", pragnie uczynić z młodego niemieckiego inżyniera Europejczyka, człowieka Zachodu, miłośnika życia czynnego, rozumu, analizy i postępu.
We wręcz odwrotnym kierunku szły zapędy drugiego z nich, który zjawia się później, w tomie drugim - małego i brzydkiego exjezuity, Żyda galicyjskiego, Leona Naphty. Głosił on wyższość pierwiastków irracjonalnych nad racjonalnymi, wiary nad nauką, choroby nad zdrowiem. Settembrini powiada o nim, że jego formą jest logika, ale jego istotą jest zamęt. Ale najwyższy rodzaj wtajemniczenia w zagadkę życia i śmierci osiąga Castorp sam, gdy w głośnym rozdziale pt. Śnieg opisuje autor jego samotną wycieczkę w góry, podczas której łapie go burza śnieżna, a bohaterowi będącemu na granicy jawy i marzenia, życia i śmierci, objawia się totalna wizja życia gatunku ludzkiego. Najpierw przynosi ona wrażenia uszczęśliwiające, radosne: Hans widzi czarowną krainę śródziemnomorską zamieszkaną przez rozumną, pogodną, piękną i młodzieńczą ludzkość (np. zachwyt na widok młodej matki karmiącej dziecko i serdecznie pozdrawiającej przechodzących). Ale spojrzawszy za siebie, ujrzał piętrzące się kolumny porosłe mchem, przeraził go widok dwu ohydnych staruch, wiedźm pożerających łapczywie ciałko małego dziecka. Objawia mu się prawda o dwoistej naturze bytu: apollińskiej i dionizyjskiej. W długim monologu wewnętrznym krystalizuje się jego ostateczna koncepcja człowieka. Miejsce jego jest pośrodku między ucieczką a rozumem, jego zadanie polega na godzeniu ze sobą i przezwyciężaniu sprzeczności. Pojawia się w tym monologu bohatera jedyne zdanie w powieści podkreślone przez autora: Człowiek w imię dobroci i miłości nie powinien dać śmierci panować nad swymi myślami. Odnajduje zgubioną drogę do sanatorium, wraca do "Berghofu". Pozornie nic się nie zmienia w jego życiu, uczestniczy nadal w dyskusjach Settembriniego z Naphtą, doznaje nowych wrażeń, ale są one już powierzchowne. Z wyjątkiem tych, których mu dostarcza nowa, wielce ekscentryczna i malownicza postać Mynheera Peeperkoma, uosobienie ekstatycznej, dionizyjskiej i dynamicznej postawy wobec życia. Castorp wyznaje, że przy Peeperkornie Settembrini i Naphta, obaj wygadani wychowawcy, którzy pod wpływ swój zagarnęli jego biedną duszę, wydawali się nieledwie karłami. Ale i Peeperkom nie powstrzymuje jego powolnego staczania się w życie poza czasem, bez troski i nadziei, gnijące w zastoju i rozwiązłości, życie martwe. Z tej zapaści wyrywa Castorpa dopiero, kończąca powieść, wiadomość o wybuchu w Europie wielkiej wojny w 1914 r.
Nie wiadomo, co zrobił Hans Castorp po tym powrocie do "zdrowia". Możemy się domyślać tego tylko pośrednio, na podstawie wielkiej tetralogii biblijnej Manna - Józef i jego bracia.