obrona wiary nie kture zarzuty


W oczach Kimberly Gerry był „rycerzem w lśniącej zbroi”, posłanym przez Boga, by ocalić jej męża od herezji. Zdecydowanie miał wszelkie ku temu kwalifikacje. Jako laureat wysokich wyróżnień naukowych był członkiem prestiżowego Towarzystwa Phi Beta Kappa, specjalizował się w starożytnej grece i łacinie, znał hebrajski i aramejski. Był aż nadto przygotowany do przyjęcia pojedynku.

W trakcie rozlicznych rozmów międzymiastowych próbowaliśmy wspólnie ustalić, w czym błądzi Kościół katolicki. W czymś przecież błądzić musiał - to było nie do podważenia. Ale jak tego dowieść? Za każdym razem gdy czuliśmy, że już już odkrywamy jego „piętę Achillesa”, nie tylko znajdowaliśmy odpowiedź, ale była to odpowiedź nie do obalenia. Sytuacja stawała się poważna.

Różaniec i Maryja

Byłem zaszokowany własną ślepotą i niewdzięcznością. Natychmiast podziękowałem Bogu za Jego miłosierdzie, wróciłem do Różańca i od tej pory odmawiam go codziennie. Jest to potężna modlitwa - niewiarygodna broń, czerpiąca moc z faktu Wcielenia. Bóg wybrał pokorną, wiejską dziewczynę i wyniósł ją do godności Tej, która dała bezgrzeszną naturę ludzką Drugiej Osobie Trójcy Świętej, aby mógł stać się naszym Zbawicielem.

Zacząłem po prostu mówić to, co w danym momencie przychodziło mi do głowy:

- To bardzo proste, Chris. Przypomnij sobie tylko dwie podstawowe zasady biblijne. Po pierwsze, jak ci wiadomo, Chrystus będąc człowiekiem idealnie wypełnił prawo Boże, łącznie z przykazaniem „czci ojca swego i matkę swoją”. Hebrajskie słowo „czcić” - kabodah dosłownie znaczy „oddawać chwałę”. Chrystus czcił nie tylko swego Ojca Niebieskiego, ale także doskonale uczcił swoją ziemską matkę, Maryję, obdarzając ją swoją własną, boską chwałą. Druga zasada jest jeszcze prostsza - naśladowanie Chrystusa. Naśladujemy Go nie tylko czcząc nasze ziemskie matki, ale i oddając cześć Tej, której On oddaje cześć - oddając Jej taką samą chwałę, jaką On Jej oddaje.

Po długiej chwili ciszy usłyszałem głos Chrisa:

- Nigdy nie słyszałem, żeby ktoś mówił o tym w taki sposób.

Szczerze mówiąc, ja również nie słyszałem.

- Chris, to po prostu skrót tego, co mówią od wieków kolejni papieże na temat kultu maryjnego. Rozpoczął nowy atak:

- No dobrze, papieże papieżami, ale gdzie masz to w Biblii?

Niewiele myśląc odpaliłem:

- Chris, Łk 1,48 brzmi: „Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia”. Tym właśnie jest Różaniec, Chris, spełnieniem tego Słowa.

Papież

- Doktorze Gerstner, jak pan wie, Ewangelia Mateusza uwypukla rolę Jezusa jako syna Dawida i króla Izraela, posłanego przez Ojca, by zapoczątkować królestwo niebieskie. Sądzę, że Mt 16,17-19 pokazuje, jak Jezus to czyni. Dał On Szymonowi trzy rzeczy: po pierwsze - nowe imię „Piotr” (czyli Skała); po drugie - obietnicę, że zbuduje na nim swój Kościół; po trzecie - klucze królestwa niebieskiego. Szczególnie ten trzeci element wydaje się bardzo zastanawiający. Mówiąc o „kluczach królestwa” Jezus nawiązuje do ważnego starotestamentowego fragmentu z Księgi Iząjasza 22,20-22, gdzie król Ezechiasz, spadkobierca tronu Dawida, mianuje Eliakima nowym zarządcą pałacu, zastępując nim dotychczasowego zarządcę, Szebnę. Każdy może łatwo rozpoznać, który z dotychczasowych członków rady królewskiej został nowym zarządcą, gdyż otrzymuje on „klucze królestwa”. Zawierzając „klucze królestwa” Piotrowi, Jezus ustanowił urząd zarządcy, kierującego sprawami Kościoła będącego Jego królestwem na ziemi. „Klucze” są więc symbolem urzędu i prymatu Piotra, przekazywanego kolejnym następcom, jak to miało miejsce w ciągu wieków.

Zacząłem więc wykazywać, że ideą nadającą sens całej wierze katolickiej jest koncepcja Bożej rodziny przymierza. Wyjaśnia to rolę Maryi jako matki, papieża jako ojca, świętych jako naszych braci i siostry, świąt jako uroczystości rodzinnych takich jak rocznice czy urodziny.

- Doktorze Gerstner, wszystko zaczyna mieć sens, jeśli widzi się, że w centrum Pisma Świętego stoi przymierze. Kiedy na moment zostaliśmy sami, powiedziałem: - Gerry, czuję się oszukany przez naszą reformacyjną tradycję. Przyszedłem tu z myślą, że wreszcie ktoś wydobędzie mnie z toni. Tymczasem katolicy znowu zdobyli wszystkie punkty.

Dlatego nasi Ojcowie założyciele dali nam coś jeszcze prócz konstytucji - dali nam rząd, składający się z Prezydenta, Kongresu i Sądu Najwyższego, których zadaniem jest interpretowanie konstytucji i wcielanie jej w życie. A jeśli coś takiego jest niezbędne dla potrzeb takiego kraju jak nasz, to o ile bardziej dla zarządzania Kościołem o zasięgu światowym. Dlatego właśnie ja osobiście zaczynam podejrzewać, że Chrystus pozostawił nam coś więcej niż Księgę i swego Ducha. Prawdę mówiąc, w Ewangelii nie znajdziemy nawet wzmianki o tym, aby On sam pisał cokolwiek do swoich apostołów; zresztą także wśród nich liczba autorów ksiąg włączonych do Nowego Testamentu nie sięga nawet połowy. Znajdziemy natomiast słowa Chrystusa, wypowiedziane do Piotra: „Na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą” (Mt 16,18). Wydaje mi się więc logiczne, że Jezus pozostawił nam Kościół - złożony z papieża, biskupów i soborów - którego zadaniem jest interpretowanie Pisma Świętego i wcielanie go w życie.

- Doktorze Gerstner, sądzę, że sprawą najistotniejszą jest to, co o Słowie Bożym mówi Biblia, gdyż nigdzie nie ogranicza ona Słowa Bożego jedynie do Pisma Świętego. Wręcz przeciwnie, w wielu miejscach poucza nas, że autorytatywne Słowo Boże można znaleźć w Kościele: w jego tradycji (2 Tes 2,15; 3,6), przepowiadaniu i nauczaniu (l P 1,25; 2 P 1,20-21; Mt 18,17). Dlatego uważam, że Biblia potwierdza katolicką zasadę sola verbum Dei: „samo Słowo Boże”, a nie protestanckie sola scriptura: „samo Pismo”.

Doktor Gerstner w odpowiedzi zapewnił mnie kilkakrotnie, że nauczanie tradycji katolickiej, papieży i soborów ekumenicznych jest sprzeczne z Pismem Świętym.

- To znaczy z czyj ą interpretacją Pisma Świętego? - uściśliłem. - Poza tym wszyscy specjaliści od historii Kościoła zgodnie twierdzą, że skład Nowego Testamentu został ustalony na synodzie w Hipponie, w roku 393, i na synodzie w Kartaginie, w roku 397, przy czym oba te synody posłały swoje werdykty do Rzymu, celem uzyskania aprobaty papieża. Zgodzi się pan ze mną, że od roku 30 do 393 upłynęło trochę zbyt dużo czasu, by można było obyć się bez Nowego Testamentu? Prócz tego, istniało wiele innych ksiąg, które w tamtych czasach można było uznać za natchnione. Na przykład List Barnaby, Pasterz Hermasa, czy Dzieje Pawła. Nowy Testament zawiera natomiast takie księgi jak Drugi List świętego Piotra, List świętego Judy, czy Apokalipsa, które zdaniem niektórych powinny zostać z niego wykluczone. Czyją decyzję uznamy więc za godną zaufania i ostateczną, jeśli odrzucimy nieomylny autorytet Kościoła?

Papieże, biskupi i sobory mogą popełniać błędy. Na jakiej podstawie twierdzisz, Scott, że Bóg zapewnił Piotrowi nieomylność?

Zastanowiłem się chwilę:

- Cóż, doktorze Gerstner, protestanci i katolicy zgadzają się co do tego, że Bóg ewidentnie zapewnił Piotrowi nieomylność co najmniej w kilku wypadkach, na przykład, gdy pisał Pierwszy i Drugi List świętego Piotra. Skoro więc Bóg zapewnił mu nieomylność w jego nauczaniu na piśmie, dlaczego nie miałby zachować go od błędów, gdy osobiście występował jako autorytet? Pójdźmy dalej - jeśli Bóg uczynił to dla Piotra (i pozostałych autorów Pisma Świętego), dlaczego nie mógłby zrobić tego samego dla jego następców? Zwłaszcza że mógł przewidzieć anarchię, która nastąpiłaby w wypadku przeciwnym. Poza tym, doktorze Gerstner, jak możemy być pewni, że dwadzieścia siedem ksiąg tworzących Nowy Testament rzeczywiście stanowi nieomylne Słowo Boże? Ich lista została przecież sporządzona przez omylne sobory kościelne i papieży.

Nigdy nie zapomnę jego odpowiedzi.

- Scott, znaczy to po prostu tyle, że dysponujemy jedynie omylną kolekcją nieomylnych dokumentów!

NOWO narodzi

Biblia nie mówi nigdzie: „Musisz przyjąć Jezusa jako swojego osobistego Pana i Zbawiciela”. Jest to bardzo ważne, ale nie o tym mówi Pan, tłumacząc Nikodemowi w Ewangelii św. Jana 3,3, że musi się „na nowo narodzić”. Jezus sam wyjaśnia sens tego zwrotu dwa wiersze dalej, gdy mówi: „Jeśli ktoś się nie narodzi z wody i z ducha”, nawiązując tymi słowami do chrztu. Jan nie pozostawia czytelnikowi wątpliwości pod tym względem. Bezpośrednio po opisie rozmowy Jezusa z Nikodemem (wiersze 2-21) zaczyna następny wiersz od słów: „Potem Jezus i uczniowie Jego udali się do ziemi judzkiej. Tam z nimi przebywał i udzielał chrztu”. Kolejne kilka wierszy dalej Jan opisuje, jak „faryzeusze usłyszeli, iż Jezus pozyskuje sobie więcej uczniów i chrzci więcej niż Jan”. Innymi słowy, Jezus mówiąc, że musimy się „na nowo narodzić”, miał na myśli chrzest.

że fundamentaliści nie mają prawa twierdzić, jakoby katolicy nie byli prawdziwymi chrześcijanami. I to tylko dlatego, że nie używaj ą pewnych fraz biblijnych w określony sposób. Natomiast oni sami nie potrafią nawet poprawnie zinterpretować tych fraz w ich oryginalnym kontekście.

doktryny czyśćca.

Biblia ukazuje, jak wiele razy Bóg objawiał się swemu ludowi w ogniu, by odnowić z nim swoje przymierze. Jako „dym […] wydobywający się z pieca i ogień niby gorejąca pochodnia” Abrahamowi w Księdze Rodzaju 15,17; w płonącym krzewie Mojżeszowi w Księdze Wyjścia 3; w słupie ognistym Izraelowi w Księdze Liczb 9; w ogniu niebieskim spalającym ofiary na ołtarzu Salomonowi i Eliaszowi w Pierwszej Księdze Królewskiej 8 i 18; w Językach jakby z ognia” Apostołom w dzień Pięćdziesiątnicy w Dziejach Apostolskich 2,3… Po prostu o to, że gdy List do Hebrajczyków 12,29 opisuje Boga jako „ogień pochłaniający”, niekoniecznie dotyczy to Jego gniewu. Istnieje ogień piekielny, ale nieskończenie gorętszy ogień płonie w niebie - jest nim sam Bóg. Ogień wyraża więc nie tylko wieczny gniew Boga, ale o wiele bardziej Jego nieskończoną miłość. Natura Boga jest jak szalejąca otchłań ognistej miłości. Innymi słowy, w niebie musi być o wiele goręcej niż w piekle.

- Nic dziwnego, że Pismo Święte określa aniołów najbliższych Bogu mianem serafinów, co po hebrajsku znaczy dosłownie „ci, którzy płoną”. Dlatego też św. Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian 3,13 pisze, że wszyscy święci muszą przejść przez próbę ognia, w której Jawne się stanie dzieło każdego: odsłoni je dzień [Pański]; okaże się bowiem w ogniu, który je wypróbuje, jakie jest…”

- Paweł nie może mówić tu o ogniu piekielnym, ponieważ to święci są tu sądzeni. Mówi o ogniu, który ma ich przygotować do wiecznego życia z Bogiem w niebie; cel ognia jest więc oczywisty: objawić, czy ich uczynki to czyste „złoto i srebro”, czy też nieczyste „drzewo, trawa lub słoma”.

- Wiersz 15 stwierdza jednoznacznie, że niektórzy przeznaczeni do nieba święci przejdą przez cierpienie ognia: „Ten zaś, którego dzieło spłonie, poniesie szkodę: sam wprawdzie ocaleje, lecz tak jakby przez ogień”. Ogień ma więc na celu oczyszczenie świętych. Dlatego też nazywa się ogniem czyśćcowym. Takim, który wypala brud i przygotowuje świętych, by mogli przebywać na wieki w pochłaniającym ogniu miłującej obecności Boga.

Kult eucharystyczny

czy Żydzi mieliby o co tak się obrażać, gdyby Jezus mówił jedynie o wierze i symbolicznym obrzędzie upamiętniającym ofiarę Jego Ciała i Krwi? Odeszli zgorszeni myśląc, że mówi o kanibalizmie. Dlaczego Jezus miałby pozwolić na to, by wielu z Jego uczniów opuściło Go z powodu zwykłego niezrozumienia? I nawet swoim najbliższym Apostołom nie wyjaśnił, że mówił jedynie o wierze, posługując się symboliką swojej zbliżającej się Ofiary. W innych fragmentach Pisma Świętego wyjaśniał przynajmniej na użytek swoich najbliższych uczniów to, czego nie rozumieli z Jego nauczania.

Wydawało mi się to jednak zbyt prostym wyjaśnieniem, dopóki nie skojarzyłam go ze znajdującym się w pierwszej części szóstego rozdziału Ewangelii św. Jana opisem cudu rozmnożenia chleba i ryb. Rozmnożenie pokarmu było przygotowaniem do cudownego rozmnożenia Ciała i Krwi Jezusa dla życia świata. I chociaż Jezus jako człowiek nie mógłby oddzielić w Wieczerniku swego Ciała i Krwi, by dać je uczniom, to przecież był On nie tylko człowiekiem. Będąc w pełni Bogiem, podobnie jak był w pełni człowiekiem, mógł przebywać wśród uczniów w swoim ziemskim ciele, a jednocześnie zamienić chleb i wino w swoje Ciało i Krew.

Maryja

Po pierwsze, nie jest ona boginią - jest godna czci i szacunku, ale nie uwielbienia, które należy się jedynie samemu Bogu. Po drugie, jak żadna inna matka, jest stworzeniem uformowanym w niepowtarzalny sposób przez swojego Syna. Po trzecie, Maryja radowała się w Bogu, swoim Zbawicielu (co wyraziła w Magnificat), ponieważ Jezus wybawił ją od grzechu od chwili poczęcia. Innymi słowy, jej bezgrzeszność była darem łaski, działającej, zanim popełniła grzech. (Z pewnością Bóg uchronił wielu z nas od wielkiej rozwiązłości, zanim zdążyliśmy w nią popaść. Możliwe więc, że Maryję uchronił jeszcze wcześniej. Uznałam to za prawdopodobne.)

Po czwarte, tytuł Królowej Nieba nie oznaczał - jak mylnie uważałam - że Maryja została poślubiona Bogu. Wynikał stąd, że spotkał ją zaszczyt stania się Królową Matką Jezusa, Króla Królów i Syna Dawida. W Starym Testamencie Król Salomon, także syn Dawida, wyniósł swą matkę, Batszebę, na tron po swojej prawicy, oddając jej ze swym dworem hołd jako królowej matce. A w Nowym Testamencie Jezus wyniósł swoją Matkę, Najświętszą Maryj ę Pannę, na tron po swojej prawicy w niebiosach, zapraszając nas, byśmy oddali jej hołd jako Królowej Matce Niebios.

Po piąte, misją Maryi jest wskazywanie nie na siebie, lecz na swego Syna mówiąc: „Uczyńcie, cokolwiek wam powie”. W tym momencie uświadomiłam sobie, że niektóre formy kultu maryjnego, koncentrujące się na Maryi z pominięciem Jezusa, mogą być sprzeczne z nauką katolicką na jej temat. Być może ci biedni ludzie, nawet nieświadomie, obrażają Najświętszą Pannę. Próbują oddawać jej cześć, a jednocześnie ignorują jej podstawową misję prowadzenia nas do Syna.

- Maryja jest arcydziełem Boga. Czy byłaś kiedyś na wystawie, na której twórca prezentował swoje prace? Czy uważasz, że obraziłby się na ciebie za to, że przypatrujesz się czemuś, co uważa za swoje arcydzieło? Czy miałby pretensję, że patrzysz na nie, a nie na niego? Czy wołałby: „Hej, ludzie, macie patrzeć na mnie!”? - Nie, artysta poczytywałby sobie za honor to, że z uwagą oglądasz jego dzieło. Właśnie Maryja jest dziełem Boga, od początku do końca.

- Gdy ktoś chwali któreś z naszych dzieci - kontynuował Scott - czy przerywasz mu mówiąc: „Chwal tego, komu się to należy”? Nie, bo przecież wiesz, że zaszczyt, który spotyka nasze dziecko, jest także twoim zaszczytem. Podobnie Bóg odbiera cześć i chwałę, gdy czczone są Jego dzieci.

Gdy wieczorem zastanawiałam się nad tym wszystkim podczas modlitwy, po raz pierwszy zapytałam Boga, co On myśli o Maryi. W moim sercu pojawiły się takie sformułowania jak: „Ona jest Moją umiłowaną Córką”, „moje wierne Dziecko”, „mój piękny Przybytek”, i „moja Arka Przymierza, niosąca Jezusa światu”.

Nie mogłam zrozumieć, dlaczego cały czas odnosiłam wrażenie, że katolicy oddają Maryi cześć boską. Wiedziałam przecież, że jest to wyraźnie zabronione przez Kościół. W pewnym momencie olśniło mnie. Uświadomiłam sobie, że protestanci przez oddawanie czci Bogu rozumieją śpiew, modlitwę i głoszenie kazań. Skoro więc katolicy śpiewają pieśni maryjne, zwracają się do niej w modlitwie i nauczają o niej w kazaniach, protestanci dochodzą do wniosku, że oddaje się jej cześć boską. Katolicy natomiast przez oddawanie czci Bogu rozumieją ofiarę Ciała i Krwi Pańskiej. I nigdy nie przyszłoby im do głowy, by składać w ofierze Maryję ani też jej składać ofiary na ołtarzu. Było to dla mnie niezwykle odkrywcze spostrzeżenie.

A jak rozumiesz 12 rozdział z Apokalipsy? - usłyszałam.

- Nie wiem. Nie przypominam sobie, żebym go czytała. Zaraz wezmę Biblię.

Gdy wróciłam do telefonu przynosząc Biblię, Dave wyjaśnił:

- Rozdział ten mówi o czterech czołowych postaciach biorących udział w bitwie. Jeśli nawet uznamy je za symbole różnych grup ludzi, noszą one też cechy konkretnych osób.

Kobieta z męźczyzną-synem to Maryja z Jezusem. Spójrzmy na werset 17: „I rozgniewał się Smok na Niewiastę, i odszedł rozpocząć walkę z resztą jej potomstwa, z tymi, co strzegą przykazań Boga i mają świadectwo Jezusa”.

Byłam zdumiona. Jak to możliwe, że przeoczyłam ten fragment w moim studium dotyczącym Maryi. Byłam zmuszona przyznać:

- Chyba znaczy to, że jeśli mam świadectwo Jezusa i strzegę Jego przykazań, to duchowo jest Ona moją matką. No proszę! Maryja jako dziewica-wojownik, która przez swoje macierzyństwo uczestniczy w bitwie. - Z takim obrazem mogłam się zidentyfikować.

Fragment ten pomógł mi zrozumieć, co stało się u stóp Krzyża w czasie agonii Jezusa, a co zapisał w swojej Ewangelii św. Jan (19,26-27): „Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: ŤNiewiasto, oto syn twójť. Następnie rzekł do ucznia: Ť0to Matka twojať. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie”. Opierając się na tym fragmencie, Kościół katolicki naucza, że oddanie Maryi przez Jezusa umiłowanemu uczniowi było figurą oddania Jej każdemu z Jego umiłowanych uczniów.

Ja także byłam umiłowanym uczniem. Czy więc, na wzór Jana, miałam również przyjąć Ją do swego domu jako matkę? Zamiast postrzegać Maryję jako kolosalną przeszkodę, zaczęłam widzieć Ją jako cenny dar od Pana. Jako Tą, która mnie kocha, troszczy się o mnie i modli za mnie jak matka. Przestała już być dla mnie tylko doktryną, którą musiałam przyjąć. Stała się osobą, do której mogłam przylgnąć całym sercem!

Modlitwa wstawiennicza

jak stwierdza List św. Jakuba 5,16, modlitwa sprawiedliwego ma wielką moc, to o ile większą modlitwa tego, który już się udoskonalił? Skoro mogę poprosić o modlitwę moją ziemską matkę ufając, że Bóg wysłucha jej próśb, dlaczego nie miałabym poprosić o to samo Matki Jezusa? Jest to zupełnie co innego niż nekromancja - chodzi o dusze żyjące, nie martwe. Nie proszę też je o przepowiadanie przyszłości, lecz o to, by wstawiały się za mną. Dokładnie na tej samej zasadzie, jak proszę o to moich braci i siostry w Chrystusie żyjących na ziemi. Nie zwracam się do nich zamiast do Jezusa, ale idę do Niego wraz z nimi, tak jak czynimy to na ziemi.

Modlitwa za wstawiennictwem świętych nie ujmuje niczego Bogu. Objawia raczej Jego chwałę przez to, że w Nim możemy żyć jako bracia i siostry w wierze. Różne fragmenty Pisma Świętego ułożyły się w jedną całość, a ja zaczęłam radować się bogactwem doktryny świętych obcowania. Wszyscy oni byli moim starszym rodzeństwem w Panu!

Problem dotyczy tu czegoś innego niż tego, czy powinny one w ogóle istnieć, gdyż już w Starym Testamencie, wkrótce po ustanowieniu Dziesięciu Przykazań, odnajdujemy konkretne instrukcje, jak wykonać posągi, mające być częścią Świętego Świętych. Na przykład wyobrażenie ogrodu i postaci cherubinów ponad tronem miłosierdzia. Bóg nakazał też Mojżeszowi, by sporządził węża z brązu, umieszczonego na palu, by ludzie pokąsani przez węże mogli spojrzeć na niego i odzyskać zdrowie. Albo Bóg zaprzecza sam sobie, albo w przykazaniu chodzi o to, by nie oddawać chwały posągom (jak uczynili to Izraelici ze złotym cielcem pod górą Synaj), a nie o to, by ich w ogóle nie mieć.

Ta i inne dyskusje dały mi wiele do myślenia. Pojawił się nowy dylemat: czuję, że pociąga mnie Kościół katolicki, ale co mam zrobić z uczuciami żalu i gniewu, które przeciwko niemu żywiłam? Bywały chwile, że nienawidziłam Kościoła, winiąc go za brak jedności w moim małżeństwie i zakłócenie szczęśliwego życia rodzinnego. Za odebranie mi radości mojej własnej relacji z Bogiem przez to, że Kościół wmieszał się w moje życie. Opłakiwałam niespełnione marzenia. A teraz tenże „wróg” stawał się moim przyjacielem, a przynajmniej tak mi się wydawało.

Miałam obawy, że Różaniec jest przykładem czczego wielomówstwa, wyraźnie potępionego przez Jezusa. Jednak wprowadzenie do Różańca napisane przez zakonnicę sprawiło, że zobaczyłam go z nowej perspektywy. Zachęcała wierzących, by nie patrzyli na siebie jak na wielkich, dorosłych chrześcijan, ale jak na maleńkie dzieci przed Panem. Przypominała czytelnikom, na przykład, że gdy nasze własne małe dzieci powtarzają w kółko: „Mamusiu, kocham cię”, nie odpowiadamy im: „Skarbie, porzuć to czcze wielomówstwo”. Podobnie w Różańcu zwracamy się do Maryi powtarzając jak małe dzieci: „Mamo, kocham cię, módl się za mnie”. Mimo że jest to jednostajne, staje się czczym wielomówstwem jedynie wtedy, kiedy wypowiadamy te słowa bez zwracania uwagi na ich znaczenie.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Papież ustępuje w Roku Wiary, nie realizując wielu swych planów
Obama nie będzie zarzutów ws stosowania tortur (17 04 2009)
W Brytania Obrona wiary czy dyskryminacja
nie do wiary
nie do wiary
testowe tego nie drukuj, wojtek studia, Automatyka, studia 2010, obrona inz, Pytania na obrone, bra
TRACIMY TO CZEGO NIE UŻYWAMY, Fundamenty wiary Josh McDowell
polski-krasicki satyry , "DO KRÓLA" Zarzuty wobec króla: szlacheckie pochodzenie, a nie kr
47. NIE w liczbie siła, STUDIA EDB, Obrona narodowa i terytorialna
Talaga Obrona, nie ekspedycje karne
Aborcja nie jest zwykłym chirurgicznym zabiegiem, obrona życia, dramat aborcji
Nie do wiary
Nie tracę wiary
Jak się nie wstydzić WIARY Tomasz Adamek
Imię Jezusa potężnym umocnieniem wiary, przez nie stajemy się dziećmi Bożymi
nie do wiary
piesn ix kto mi wiary dac nie chce daj ja oku swemu

więcej podobnych podstron