Adama Michnika wizja historii i nowy patriotyzm
W stronę realnego świata
Poniedziałek,
29 lipca 2013
prof. dr hab. Mieczysław Ryba
Kierownik Katedry Historii Systemów Politycznych XIX i XX w. Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II
Adam Michnik na łamach „Gazety Wyborczej” napisał o generale Jaruzelskim takie słowa: „Wbrew kalumniom głupich i podłych pismaków powiadam jasno: to jest biografia polskiego patrioty. Patriotyzm generała jawi mi się jako mieszanina idei Polski »szklanych domów« rodem z Żeromskiego z przekonaniem zrodzonym z wojny, że tylko Polska prosowiecka ma szansę istnieć na mapie Europy. (...)
Chciałbym dołączyć do życzeń zdrowia, spokoju i pomyślności kilka słów człowieka, który był wrogiem i więźniem w czasie stanu wojennego, a stał się kimś wdzięcznym generałowi za jego decydujący udział w procesie pokojowego demontażu dyktatury w Polsce. (...)
Przypominam to wszystko, by dziś, w dniu urodzin, podziękować generałowi za wszystko, co uczynił dla Polski w 1989 r., decydującym dla polskich przeznaczeń. Do tych słów dorzucam też wdzięczną pamięć, że jako prezydent państwa był lojalnym sojusznikiem polskiego obozu reform. (...) Pamiętam wielką klasę, z jaką generał znosił obelgi ludzi, którzy jeszcze niedawno byli gotowi żebrać o jego względy. Pamiętam, z jaką klasą i lojalnością wobec państwa odchodził z Belwederu. Za to wszystko należy mu się szacunek i wdzięczność″.
Wydawałoby się zatem, że Michnik pisze tu nie o człowieku, który całą swą karierę polityczną związał z partią komunistyczną i z komunistycznymi służbami, a więc z obozem sowieckim; który brał udział w wydarzeniach 1968, 1970, 1981 roku jako człowiek władzy. To opis niemalże bohatera narodowego, któremu zawdzięczamy wolność. Michnik zatem cały czas przeżywa lęki przed odrodzeniem nacjonalkatolicymu i żywiąc się tymi lękami popiera wszystkich, którzy uniemożliwili temu narodowemu „demonowi″ dojście do władzy.
Michnikowa wizja najnowszej historii zaczyna się przekładać również na film. I choć wydawało się nam, że już nic bardziej w filmowej historiografii nie jest w stanie nas zaszokować po serialu „Nasze matki, nasi ojcowie”, niedługo możemy się przekonać jak bardzo się myliliśmy. Otóż Agnieszka Holland ma nakręcić film o generale Wojciechu Jaruzelskim na bazie dzienników córki generała. Nawet jeśli nie będzie to hagiografia podobna do filmu o Lechu Wałęsie, to na pewno film taki zmierzać będzie do „uczłowieczenia” generała.
Zupełnie inaczej film o Jaruzelskim mógłby wyglądać, gdybyśmy zrealizowali go na podstawie pamiętników córki jakiegoś opozycjonisty prześladowanego lub zamordowanego w czasie stanu wojennego. Jaruzelski nie jawiłby się tutaj z pewnością jako postać wallenrodyczna, ale jako współarchitekt zbrodniczego systemu. Próba stworzenia produkcji filmowej na bazie wspomnień córki komunistycznego despoty przypomina trochę sytuację, jakby nakręcić film o Adolfie Hitlerze na bazie zapisków Ewy Braun lub wspomnień Josefa Goebbelsa.
Widzimy zatem, że próbuje się budować w Polsce nowe ikony historyczne, tworzy się nową ”narrację„ naszych polskich dziejów. Bardzo znamienne jest z jakim pietyzmem podchodzą redaktorzy ”Gazety Wyborczej„ do postaci Zygmunta Baumana. W ogóle jego komunistyczna przeszłość jakby nie miała znaczenia, jakby nie była moralnym obciążeniem. Bauman, według „Wyborczej”, to „Najsłynniejszy żyjący polski socjolog. Wnikliwy filozof. Najlepszy analityk świata ponowoczesnego: świata internetu , rozpadających się więzi międzyludzkich, niepewności. Świata, w którym wszystko płynie″.
To 88-letni Zygmunt Bauman, na którego sobotni wykład we Wrocławiu wtargnęli ogoleni na łyso narodowcy i kibole ze Śląska Wrocław. Krzyczeli: „Wypier...!″ i „Norymberga dla komuchów!”. Interesujące jest, że „Wyborcza” absolutnie jest przeciwna „Norymberdze dla komuchów”. Ciekawe zatem, dlaczego nie zgłasza sprzeciwu wobec „Norymbergi dla nazistów”. Bo niby czym się różnił w kwestii dokonanych zbrodni system narodowo-socjalistycznych Niemiec, od systemu stalinowskich Sowietów. Ludzie decyzyjnie związani z jednym lub z drugim systemem powinni się przecież ze swojej przeszłości rozliczyć. Dlaczego tego nie robią?
O swojej przeszłości Bauman mówi: „Do KBW poszedłem, bo byłem wiernym członkiem partii. Partia mnie tam posłała, to tam byłem. Do głowy mi nie przyszło, że mógłbym zrobić inaczej. (...) Poza tym chciałem budować socjalizm, to była forma budowy socjalizmu. A już na pewno nie wstydzę się wyboru, jakiego dokonałem wtedy, bo nie tylko do dziś go nie poddaję krytyce, ale jeszcze bardziej się w nim utwierdziłem”. („Gazeta Wyborcza” 29-30 czerwca 2013, s. 17-19).
Z pewnością dla ludzi „Gazety Wyborczej” życiorys Baumana jest typowym, dla środowiska, które „Gazeta” reprezentuje. Taki życiorys miał Jacek Kuroń, Stefan Michnik (brat Adama) i wielu innych działaczy ze środowiska lewicy laickiej. Rozliczenie komunizmu musiałoby ich dotknąć osobiście. Jednakże wydaje się, że chodzi tu o coś więcej. Bauman sam siebie określa jako socjalistę, znany jest również jako guru postmodernizmu. A to przecież ta ideologia jest dominującą, jeśli bierzemy pod uwagę profil ideowy środowiska „Gazety Wyborczej”. Zatem rozliczanie się z ludźmi, którzy dokonali ideowej ewolucji z jednej formy marksizmu (bolszewicki komunizm) w formę drugą (nowa lewica) jest nie do przyjęcia.
Co zatem łączy generała Jaruzelskiego i Zygmunta Baumana oprócz komunistycznej przeszłości? Co powoduje, że stali się obaj autorytetami dla Adama Michnika? Ano to, że stanowią pewien symbol dominacji nowej lewicy w polskiej przestrzeni publicznej po okrągłym stole. Michnik jest przekonany, że gdyby nie dogadanie się z Jaruzelskim przy okrągłym stole, a dalej gdyby nie brak dekomunizacji i uwłaszczenia nomenklatury, to w Polsce rządziliby ludzie spod znaku „nacjonalkatolicyzmu”, których symbolizują „ogoleni na łyso narodowcy i kibole ze Śląska Wrocław”. Owi kibole oczywiście nie mają prawa do rozterek ideowych, jakich doświadczał Zygmunt Bauman w młodym wieku. Są oni ucieleśnieniem wszelkiego zła, nawet jeśli nikogo nie zabili (czego oczywiście nie można powiedzieć o żołnierzach KBW), ale dokonali zbrodni największej - zakłócili wykład postmodernisty Zygmunta Baumana.
Potężne pragnienie wprowadzenia nowej formy socjalizmu na grunt polski doprowadziło zatem środowisko liberalne do kompletnego relatywizmu historycznego, o niewyobrażalnie destrukcyjnych skutkach. Zmierzają oni bowiem do tego, by niemalże w jednym szeregu ustawić żołnierzy wyklętych i zbrodniarzy komunistycznych, a wszystko określić mianem różnego „przeżywania patriotyzmu” przez te dwie grupy ludzi.