4 Z dziennika Paula


4. Z dziennika Paula

Wszystkich trafiło wpojenie tylko nie mnie. No nie licząc Leah. I gdzie tu sprawiedliwość? Nawet Jacobowi się to trafiło, a przecież tak bardzo kochał tą swoją Bellę. Ale daleko z tym swoim wpojeniem nie zawędrował. Dlaczego musiał sobie wpoić właśnie Reneesme Cullen? Córkę Belli i Edwarda. No tak nie jego wina. Ale po co mnie tam ciąga. Nudzi mi się tam, a ten wampirzy zapach wprost pali mi nozdrza. Dobra mieliśmy sojusz. Walczyliśmy u swojego boku i stanęliśmy oko w oko z tymi Volturi. Ale żeby od razu łączyć z nimi jakąś silną więź? To już lekka przesada.

Najchętniej to bym Jake'owi przyłożył. Ale z kim by się tu trzymać. Nie mogę patrzeć jak Sam z Emily się ślinią do siebie to samo tyczy się Jareda i Kim. Quil też sobie dziewczyna znalazł. Na niego i Clarie też za bardzo patrzeć nie mogę. Zostaje tylko Jacob. Ta jego Nessi (tak ją nazywa kiedy Bella nie słyszy) nie jest w sumie taka zła jako jego partnerka. Przynajmniej razem na polowania chodzą.

Kiedy mnie trafi? Może nie miało to nastąpić nigdy.

Odkąd pokonaliśmy tych nowonarodzonych z Seattle i stanęliśmy oko w oko z Volturi nic się tutaj ciekawego nie dzieje. Mógłby zaatakować jakiś wampir, przynajmniej jakaś rozrywka by była.

No i już przylazł. Ten to już z samego rana musi lecieć do tej swojej Nessi. Może to jednak dobrze, że nie trafiło mnie żadne wpojenie.

Muszę zwrócić uwagę na zachowanie Jacoba, po tym jak go trafił ten grom z jasnego nieba. Stał się potulny jak baranek, jak taki mały piesek, który jest na zawołanie. Po jego starego zachowania nic już nie zostało. A szkoda.

Kiedy miałem ochotę trochę się rozerwać i powalczyć ten od razu mówił, że nie może się zachowywać jak gówniarz.

Bardzo wolno podniosłem się z łóżka, żeby zrobić mu na złość. Podziałało, zawołał mnie jeszcze raz. Po woli zszedłem schodami na dół. Swoje imię usłyszałem po raz trzeci. Wyszedłem w końcu do niego i Jake od razu rzucił się do mnie z mordą.

-Co tak długo?! Wiesz, że mi się spieszy.

-Wiem. Przesadzasz stary. Nie musisz być u niej tak wcześnie, jest dopiero dziewiąta. Mała pewnie jeszcze śpi.

-Ale jak się obudzi i mnie przy niej nie będzie, zrobi jej się smutno.

Kretyn. Idiota. Imbecyl. Zachowuje się jak nadopiekuńcza matka. No tak taka prawda. Najchętniej to by się on z nią nigdzie nie rozstawał.

Zmieniliśmy się w wilki i pobiegliśmy przez las do posiadłości Cullenów. Kawałek przed domem wróciliśmy do swojej ludzkiej postaci i założyliśmy na siebie szorty. Przeszliśmy koło otwartego garażu. Na tak te Emmett to od rano już musi grzebać w swoim aucie. Zauważyłam, że ich kolekcja aut się powiększyła i świetne nowiutkie Audi R8.

-Fajne auto - zawołałem do wampira - to audi. Kogo tym razem? Pewnie tej twojej laski.

-Nie. Nikogo z naszej rodziny - odpowiedział i zniknął pod podwoziem swojego jeepa.

Nie powiem zdziwiło mnie to. Kogo mogło ono być skoro nikogo z jego rodziny. Pewnie jakiś inny wampir przyjechał do nich w odwiedziny. Świetnie jeszcze tego tu brakowało. Weszliśmy z Jacobem przez drzwi wejściowe do salonu Cullenów. Jak zwykle wszyscy siedzieli przed telewizorem. Bella trzymała na rękach Reneesme, obok niej siedział Edward, ta mała wróżbitka Alice i jej maniak od wojen Jasper. Po chwili na dół zeszli Carlisle ze swoją żoną.

Jacob jak oparzony podskoczył do tej swojej „dziewczyny” i już głaskał ją po główce. Psychol. Odkąd byłem z nim tu ostatnim razem (pięć dni temu) Nessi urosła i wyglądała już na siedem lat. Te wampirze cechy.

Za jakie grzechy muszę się tu znajdować. Zawsze ta mała wróżbitka tak na mnie dziwnie patrzyła. Usiadłem w fotelu i wziąłem pilota do ręki.

Przynajmniej jedyny plus był tego, że jak powiedział Carlisle mam się czuć tu jak u siebie w domu. I nie zamierzałam mu wcale odmawiać. Zatem robiłem tak jak u siebie.

Mała się obudziła i już Jacob zmienił się w wiernego pieska i robił teraz wszystko co dziewczynka mu kazała zrobić. A że była rozpieszczana i przez rodziców i przez Jacoba miała czasami bardzo wygórowane prośby.

Zmieniłem kanał bo leciał jakiś durny serial. No ale jak zawsze w wakacje o godzinie dziewiątej trzydzieści w telewizji nic ciekawego nie leciało. Zmieniłem kolejny kanał i dzięki swojemu genialnemu słuchowi usłyszałem puszczaną wodę w łazience u góry.

Jak wampir brał prysznic? Wampiry nie potrzebowały kąpieli, snu, jedzenia i tym podobne. Chyba, że osoba która brała na górze prysznic nie była wampirem, a człowiekiem. No tak to pewnie Charlie, ojciec Belli przyjechał do niech w odwiedziny.

Po chwili woda ucichła i otworzyły się drzwi.

I zobaczyłem ją. Schodziła właśnie na dół do nas. Była piękna. Miała kasztanowe, proste włosy do piersi, idealny nos i usta. Oczy koloru zieleni. Była do kogoś podobna, ale nie mogłem sobie przypomnieć do kogo. Weszła do salonu, ze zdziwieniem patrzyła na mnie i na Jacoba. Obczaiłem jej ciało. Smukła sylwetka, piersi średnich rozmiarów, takie w sam raz (jestem tylko facetem).

Ktoś jej nas przedstawił, ale nawet nie zwracałem uwagi kto. Tak samo ten ktoś przestawił ją nam.

-To jest Scarlett.

-Miło nam cię poznać Scarlett - rzuciłem nonszalancko, chociaż w środku wcale tak się nie czułem.

Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Nie, to nie było wpojenie, a jaka szkoda. Dlaczego nie mogło to być wpojenie? Wpój ją sobie, wpój! Rozkazałem sam sobie. Ale jestem kretynem. Wszystko wyglądało na początku jak wpojenie, tak jak wychwyciłem w myślach każdego wpojonego wilkołaka, ale ta Scarlett nie była moim centrum wszechświata. Po prostu była piękna i seksowana, a ja jestem facetem.

-Ekhem- usłyszałem chrząknięcie wydane przez Edwarda.

No tak, tan wampir szczególnie działał mi na nerwy z tym swoim czytaniem w myślach.

Poszedłem za nią do kuchni. Jadła śniadanie, więc poprosiłem ją, żeby mi też przygotowała. Zrobiła to. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Była najpiękniejszą dziewczyną - człowiekiem jaką kiedykolwiek widziałem.

Wręcz chłonąłem jej każdy kawałek ciała.

Podała mi talerz z kulkami czekoladowymi i zabrałem się na jedzenie. Oczywiście Alice musiała mi dogryźć jednak zignorowałem ją, bo nie było sensu się kłócić. Kiedy skończyłem jeść pozmywałam po mnie i poszła do pokoju. Usiadła na kanapie i zmieniła kanał telewizyjny. Usiadłem obok niej. Zauważyłem, że kątem oka na mnie spojrzała.

Bella zaproponowałam Jacobowi polowanie razem z nią, Edwardem i Nessi. No oczywiście Jake się zgodził. Normalka.

Wypowiedziałem swoje żale na głos, a Scarlett się tym zainteresowała. A dokładniej wpojeniem. Wytłumaczyłem jej co i jak, a on słucha. Kiedy skończyłem mówić przełączyła kanał, po chwili jednak wstała i oznajmiła wszystkim, że idzie się przejechać.

Zapytałem się, czy mogę się z nią przejechać. Zgodziła się.

Poszedłem za nią do garażu i pojechaliśmy do restauracji tych Newtonów. Przez całą drogę jechała ostrożnie i patrzyła przed siebie. Nie oglądała się na boki, za co zresztą jej dziękowałem, bo mogłem na nią patrzeć.

Wypiliśmy kawę w restauracji, a potem zaproponowałem spacer. Nawet nie zauważyliśmy jak zrobiło się późno. Wróciliśmy do Cullenów i wróżbitka jak zawsze dla mnie nie miła, która zresztą okazała się być babcią Scarlett (tego to jeszcze nie grali), przygotowała nam obiad. W końcu z Jacobem wróciliśmy do La Push.

Wszedłem do domu i od razu walnęłam się na łóżko. Myślami już byłam u Scarlett. Pomyślałam co może teraz robić. Zaproponowałem jej przyjazd do mnie, ale nie wiem czy przyjedzie.

Myślałem o jej idealnej sylwetce, delikatnej skórze i tych zielonych ufnych oczach. I tak pięknie się uśmiechała. Dlaczego nie mogę jej sobie wpoić? Głupek ze mnie i tyle.

Myśląc o Scarlett nawet nie zauważyłem, że zasnąłem.

Rano wziąłem prysznic i założyłem na siebie tradycyjnie szorty. Było mi w nich po prostu najwygodniej. Zszedłem do kuchni i przygotowałem sobie śniadanie. Włożyłem brudne naczynia do zlewu. Rodzice umyją. Miałem zamiar pobiegać sobie po lesie pod postacią wilka, dlatego wyszedłem z domu, ale pod niego właśnie podjechało czarne audi R8. Przyjechała! Wysiadła z samochodu i się ze mną przywitała. Uśmiechnąłem się do niej i zaprowadziłem do środka. Podałem jaj puszkę coli i zaproponowałem spacer.

Poszliśmy na plażę. Usiedliśmy na pisaku, Scarlett po nim pisała, a ja rzucałem kamieniami do morza. Spędziliśmy tak miło cały dzień. Przygotowałem dla nas nawet obiad, ale za bardzo dobry to on nie wyszedł. Facet jestem to gotować nie umiem. Wieczorem Scarlett pojechała do domu, a ja znowu o niej rozmyślałem i domagałem się wpojenia.

Rodzice przyjechali wieczorem, przywitali się ze mną i od razu poszli spać. A ja myślałem o dniu spędzonym ze Scarlett. Przynajmniej ona jedna nie chce zostać wampirem. Miałem nadzieję, się we mnie zakocha. Mi do tego stanu daleko nie brakowało.

Ciekawe czy jutro mnie odwiedzi? A jak nie to zgłoszę się ochoczo Jacobowi, że pójdę z nim do Cullenów. Zresztą nawet go to nie zdziwi, bo drań podsłuchał wszystkie moje myśli dotyczące Scarlett.

Dobra na dziś to będzie tyle, bo zaraz oczy mi się same zamkną.

4



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
8 Z dziennika Paula
Dzienniki mowy
SP dzienni w2
Wyklad1 bilans BK dzienne zaoczne cr (1)
RIWKS dzienne W 1
Gatunki dziennikarskie
SP dzienni w1
IK dzienne 1
Gatunki dziennikarskie licencjat PAT czesc 2
RIWKS dzienne W 11
RIWKS dzienne W 2
RIWKS dzienne W 6
2012 KU W5 tryb dzienny moodle tryb zgodnosci
Koalicja brnie w kłamstwo smoleńskie Nasz Dziennik
Kodeks pracy Dziennik Ustaw poz 94 nr 21 z 1998 roku
Co Krasnokutski przekazał na pokład tupolewa Nasz Dziennik

więcej podobnych podstron