Dzieje PRL Grudzień 1970 Jerzy Eister 2


Jerzy Eister

Wydaniepiemze

D

Warszawa 1995 Wydawnictwa Szkolne i Pedago$czne

UL/

Dzieje PRL

pod redakcją naukową:

prof. dr. hab. Andrzeja Garlickiego

i prof. dr. hab. Andrzeja Paczkowskiego

Projekt okładki Andrzej Oziębfo

Na podstawie scenariusza Jerzego E/s/era dobór ilustracji Grażyna Bryk. Podpisy 'pod ilustracjami Andrzej Friszke

Redaktor serii Anna Schuiz

Redaktor techniczny

Krystyna Milewska 'Uniwersytetu

ul. Now> Świ« lei

Książka zalecana przez ministra edukacji narodowej do użytku szkolnego i wpisana do zestawu książek pomocniczych do nauki historii w szkołach ponadpodstawowych. Nr w zestawie 283/95

Biblioteka WDiNP UW

1098007058

© Copyright by Jerzy Eisler 1995

© Copyright by Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne, Warszawa 1995

ISBN 83-02-05833-5

Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne

Warszawa 1995

Wydanie pierwsze

Ark druk 9

Rzeszowskie Zakłady Graficzne

Rzeszów ul. pik. L Lisa-Kuli 19. Zam. 3177/95.

i I

Spis treści

Narastanie kryzysu /5

Podwyżka cen /9

Wybuch konfliktu /13

Eskalacja konfliktu /19

Nieprzemyślane decyzje czy polityczna prowokacja? /35

Kreml wobec wydarzeń w Polsce /43

Gdynia i Szczecin /46

Przesilenie /58

Polityczna rozgrywka /63

Nota bibliograficzna /70

Narastanie kryzysu

Na przełomie 1970 i 1971 r. Polska Rzeczpospolita Ludowa pr7S7vwała jeden z najgłębszych w swoich dziejachkryzysów politycznych i zara-zen^wsiKąsówspołecznych. Hrzez Kraj przeto-czyła się fala strajków i protestów, najgwałtow-niejsza na Wybrzeżu. Apogeum kryzysu przypad-ło na kilka tragicznych dni grudniowych, kiedy to~tite-pt? idz jjTeAwszyH niestety nie oslalopy historii PRL przeciwko protestującym robotnikom użyto broni palnej. Jednocześnie w~tym samym czasie w kierownictwie Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej toczyła się skomplikowana, niejawna rozgrywka polityczna, która miała doprowadzić do zmiany na stanowisku I sekretarza KC PZPR, a w konsekwencji do szerszej wymiany kadrowej w aparacie partyjnym i administracji państwowej.

Kryzys polityczno-społeczny narastał w Polsce co najmniej od kilku lat. W drugiej połowie lat sześćdziesiątych część społeczeństwa dostrzegała postępującą stagnację ekonomiczną, ale tylko nieliczni mówili o tym otwarcie i próbowali się temu przeciwstawiać. Polityczne kierownictwo nie podejmowało poważnych prób zmiany tego stanu rzeczy, choć o potrzebie przeprowadzania reformy gospodarczej niejednokrotnie dyskutowano w trakcie różnych zebrań i narad.

W pięcioleciu 1956—1960 płace realne wzrosły przeciętnie o prawie 30 proc. ale już w następnym zwiększyły się tylko o 8 proc, zamiast planowanych 23 proc. Te negatywne tendencje utrwaliły się i pogłębiły w drugiej połowie lat sześćdziesiątych. Władze prowadziły bowiem restrykcyjną politykę w zakresie wzrostu płac realnych, który w tym czasie kształtował się na symbolicznym, praktycznie w ogóle nie odczuwalnym, poziomie 1—2 proc. rocznie. Szczególnie ,.napięta" była sytuacja na rynku mięsnym. Według oticjainycF ddiiydi lylkw—w—krtach 1965—1967 roczne spożycie mięsa i jego przetworów na osobę wzrosło w PRL z 48 do 52 kg, ale i tak było znacznie niższe niż w Niemieckiej Republice Demokratycznej (59 kg) i w Czechosłowacji (62 kg). Niemniej w celu ograniczenia jego spożycia w listopadzie 1967 r. wprowadzo-

no w Polsce podwyżkę cen mięsa i jego prze-tworów przeciętnie o 16,7 proc—Naturalnie tego typu posunięcia ~nie~7rrogty~ na dłużej poprawić ogólnej sytuacji ekonomicznej.

Społeczeństwo polskie właściwie zapomniało już, że I sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka, powracając do władzy w październiku 1956 r., był wielką nadzieją na lepszą przyszłość. Wówczas dość powszechnie zaufano mu i chyba uwierzono, że uczyni system bardziej sprawnym i wydajnym ekonomicznie oraz bardziej sprawiedliwym i efektywnym politycznie. Stosunkowo szybko jednak okazało się, że to, na co Gomułka skłonny był przyzwolić społeczeństwu, w żadne] mierze nie zaspokajało ambicji i aspiracji jego znacznej — najbardziej wyrobionej politycznie i najlepiej wykształconej — części. W drugiej połowie lat sześćdziesiątych coraz więcej osób zdawało sobie sprawę z tego, że czas Gomułki minął bezpowrotnie, że jego program polityczny i ekonomiczny wyczerpywały się w przyspieszonym tempie. Systematycznie rosła więc społeczna frustracja, stale rozszerzał się krąg niezadowolonych, czemu sprzyjały mnożące się konflikty władzy z różnymi odłamami społeczeństwa. Szczególny rozgłos zyskiwały konflikty z Kościołem katolickim, a zwłaszcza ostry spór o kształt polskiego milenium oraz gwałtowna kampania antykościelna po „Orędziu biskupów polskich do ich niemieckich braci w Chrystusowym urzędzie pasterskim".

Podobnie układały się stosunki ze znacznymi odłamami inteligencji twórczej. System, który po Październiku 1956 r. uległ dość istotnej liberalizacji, w połowie lat sześćdziesiątych ponownie — choć w skali i zakresie zupełnie nieporównywalnym do okresu stalinowskiego — stał się represyjny. Stopniowo postępował proces ograniczania swobody wypowiedzi; rosła liczba procesów wytaczanych ludziom świata nauki, kultury i sztuki.

Odchodzenie od stosunkowo liberalnej polityki popaździernikowej zaczęło z czasem wywoływać protesty przedstawicieli środowisk opiniotwórczych,'którzy patrzyli na ten proces z ros-

Władysław Gomułka z Leonidem Brezniewem. Z tylu Aleksiej Kosygin i Józef Cyrankiewicz. (CAF)

nącym zaniepokojeniem, przechodzącym w zniecierpliwienie. Wielu intelektualistów z nieufnością odnosiło się do wypowiadanych publicznie zapewnień o trosce władzy i zrozumieniu postulatów tych środowisk. Wątpliwości mogła też budzić polityka kulturalna, a zwłaszcza faktyczna omnipotencja w tym zakresie partyjnych biurokratów.

Wszystko to (w połączeniu z zakulisowymi rozgrywkami frakcyjnymi w PZPR) doprowadziło w 1968 r. do wybuchu głębokiego kryzysu polityczno-społecznego. Badacze nie są zgodni, czy ,,wydarzenia marcowe" traktować jako preludium do kryzysu 1970 r. czy tez jako kryzys samoistny. Nie ulega wszakże wątpliwości, że przynajmniej przejściowo podważyły one pozycję Gomułki w partii i w państwie. Wydaje się, że utrzymał on wówczas stanowisko I sekretarza KC przede wszystkim w wyniku rozwoju wydarzeń na arenie międzynarodowej. Trudno bowiem zapomnieć, że. rok 1968 wyznaczały w Polsce nie tylko szykany i represje wobec kontestujących /studentów i intelektualistów, bezprzykładna (fala półu rzędowego antysemityzmu i gwałtowna kampania antyinteligencka, ale również udział Wojska Polskiego w zbrojne) inter-

wencji państw Układu Warszawskiego w Czechosłowacji.

Gomułka aktywnie popart ideę tej interwencji, a nawet namawiał do niej sekretarza generalnego KC Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego Leonida Breżniewa. Ten z kolei -- jak się wydaje — w decydującym momencie poparł Gomułkę przeciwko jego głównemu ówczesnemu rywalowi Mieczysławowi Moczarowi. Ostatecznie na V Zjeździe PZPR w listopadzie 1968 r. Gomułka raz jeszcze wybrany został I sekretarzem, choć niemała grupa jego towarzyszy uważała, że czas ,,Wiesława" minął bezpowrotnie i powinien ustąpić miejsca komuś młodszemu i bardziej dynamicznemu. Na pytanie, czy i na ile Gomułka i ludzie z jego najbliższego otoczenia dostrzegali te niekorzystne dla nich zjawiska, nie sposób dziś precyzyjnie odpowiedzieć.

Ówcześni współpracownicy Gomułki zgodnie wspominają, że z roku na rok stawał się on coraz bardziej apodyktyczny. Na posiedzeniach Biura Politycznego, które odbywały się nieregularnie i coraz rzadziej, nie prowadzono otwartej dyskusji; to zwykle Gomułka wygłaszał parogodzinny monolog. Ingerował osobiście w różne, niekiedy zupełnie drobne, sprawy; starał się sam

6

MliililiifNf!!!'!!;;!!!^::;;!!!!!!!-'™!':"::11:;;""":;::::1:";;-™;!!!

Podpisanie układu o podstawach normalizacji stosunków między PRL i RFN 7 XII 1970 r. Podpisy składają Willy Brandt i Józef Cyrankiewicz. (CAF)

Uścisk dłoni po podpisaniu układu 7 XII 1970 r. (CAF)

', \

obejmować wszystkie najważniejsze, jego zdaniem, kwestie. Sam też często podejmował kluczowe decyzje, choć formalnie „firmowało" je Biuro Polityczne. Stawał się drażliwy i coraz częściej się denerwował Niejednokrotnie zdarzało się, że także w miejscach publicznych wdawał się w ostre spory z członkami kierownictwa partyjnego.

Bożena Korczyńska opowiadała, że jej mąż, zaprzyjaźniony z I sekretarzem, w czasie balu sylwestrowego w 1969 r. pokłócił się z Gomuł-ką. Wzburzony gen. Grzegorz Korczyński miał wówczas powiedzieć Gomułce: „W 1968 r. wpuścili cię i nie panujesz nad sytuacją. Gdyby studenci znaleźli dojście do robotników, nie utrzymałbyś się wtedy".

Trudno powiedzieć, czy Gomułka był świadom tego, że jego czas mija. Niemniej pozostaje faktem, iż od połowy lat sześćdziesiątych zaczął rozglądać się za swoim ewentualnym następcą. Stanisław Trepczyński. który w owym czasie był kierownikiem Kancelarii Sekretariatu KC, wspomina, że współpracownicy Gomułki zauważyli, że zaczyna on wyraźnie faworyzować trzech młodszych działaczy: Stanisława Kociołka. Stefana Olszowskiego i Józefa Tejchmę. Zdaniem Trepczyńskiego. Gomułka zwykle wszystkich trzech słuchał „uważnie i nigdy żadnego z nich na posiedzeniu Biura czy Sekretariatu nie zrugał. Wiem, że rozważał starannie walory każdego z nich. [...] uważał, iż w największym stopniu kwalifikacje na ewentualnego przyszłego I sekretarza KC posiadał Tejchma. Kociołka nie wykluczał, ale raczej liczył na jego przydatność

w rządzie" (J. Eisler, S. Trepczyński, Grudzień 10 wewnątrz ,,Białego Domu", Warszawa 1991, s. 57—58).

/ W drugiej połowie 1970 r. władze PRL za 'sprawę najważniejszą uważały zakończenie rokowań z Republiką Federalną Niemiec. J8 li-_ stopada /pa rafowano^ .jjkłajirniędzy Polską

Rzeczpospolitą Ludową a Republiką"" r-ederalną^ Niemiec o podstawach normalizacji ich wzajemnych stosunków", który oficjaTnte-podpiaot-ty został / grudnia I970 r. podczas wizyty kanclerza Willy Brandta w Warszawie. Obok kanclerza RFN układ podpisali premier Józef Cyrankiewicz oraz ministrowie spraw zagranicznych Stefan Jędrychowski i Walter Scheel. Ceremonia odbyła się w Sali Kolumnowej w gmachu Rady Mini-a uroczystości ,,patronowałr

strów, a uroczystości ,,patronował'<fT3omułka. dla którego był to z pewnością jeden z najważniejszych i najszczęśliwszych dni w całej karierze politycznej. Powszechnie przecież wiadomo było, jak wielką wagę przywiązywał do stosunków

jpolsko-niemieckich i uznania granicy na Odrze

/i Nysie Łużyckiej.

Wydaje się, że Gomułka żywił przekonanie, iż wydarzenie to było podobnie odbierane przez ogół społeczeństwa, w czym miał go ponoć utwierdzić Cyrankiewicz. Obaj uznali więc, że jest to najlepszy moment do przeprowadzenia planowanej podwyżki cen na wiele artykułów pierwszej potrzeby Sądzili zapewne, że gorycz podwyżki osłodzi Polakom satysfakcja z zawarcia układu z RFN. Wkrótce miało się okazać, jak bardzo się mylili.

Podwyżka cen

Projektowana podwyżka cen była jednym z elementów ograniczonej reformy gospodarczej, którą przygotowywano pod kierunkiem członka Biura Politycznego i sekretarza KC Bolesława Jaszczuka, odpowiedzialnego w kierownictwie PZPR za politykę gospodarczą. Wzrost efektyw-ności zamierzano osiągnąć wprawadzajac na pocżatgn ridwei T^^^tkj. 1 stycznia 1971 r.,

system tzw, bodźców materialnego zainteresowania.

Wydaje się jednak, że reforma Jaszczuka pomyślana była tak, żeby w istocie nie zmieniać nic lub prawie nic w anachronicznej strukturze gospodarczej realnego socjalizmu. Nadal doTnino-wać miał "przemysł ciężki (utrzymano wysokie nakłady inwestycyjne na produkcję środków produkcji), nadar tansowano ekonomiczną ąutąr-kię. Właściwie jedynym rzeczywistym celem tej reformy było silniejsze związanie wydajności pracy z wysokością zarobków. Łączyło sic-^-łym podnoszenie norm jakościowych i Ilościowych, przy czym przez dwa pierwsze lata obowiązywania „eksperymentu" nie przewidywano podwyżek płac, a w niektórych grupach zawodowych „planowano""wręcz spadek zarobków. Nic więc dziwnego, że robotnicy na ogół podchodzili do reformy i nieufnością, widząc w niej-element wzrostu ich eksploatacji

/ L wpTowadza7ią-virżycie reformą związana była „regulacja cen", w praktyce oznaczająca dość znaczną podwyżkę cen podstawowych artykułów żywnościowych. Zdaniem Jędrychowskie-go, podwyżka ta była pomysłem Gomułki. Następnie w szczegółach opracowywał ją Jaszczuk i Wydział Ekonomiczny KC, a ostateczny kształt nadał jej I sekretarz. „Sprawa zmiany cen została omówiona i ustalona na nie protokołowanym posiedzeniu członków i zastępców członków Biura Politycznego KC w dniu 30 października" (Tajne dokumenty Biura Politycznego. Grudzień 1970. W opracowaniu Pawła Domańskiego,

Londyn 1991, s. 7).________ _________

/"i 6 listopada 1970 r. Sekretariat "KCTpostancP /wił zwołać na U grudnia VI Plenum KC PZPR oraz zadecydował, że uczestnicy plenum otrzy-,

mają tekst referatu, który wygłosi Jaszczuk. „W części tajnej referatu omówiona zostanie sprawa zmiany cen detalicznych na niektóre artykuł^/ rynkoweA Część ta zostanie rozesłana członkom \ KĆ~cT5ptero w przeddzień przewidywanej zmiany cen". Ponadto w związku „z przewidywaną zmianą cen detalicznych postanowiono wysłać do wszystkich podstawowych organizacji partyjnych list Biura Politycznego KC, w którym zostaną wyjaśnione i uzasadnione podjęte decyzje. [...] W dniach 12 i 13 grudnia odbędą się zebrania podstawowych organizacji partyjnych, na których będzie odczytany list Biura Politycznego oraz udzielone będą odpowiedzi na pytania" (Tamże, s. 8).

JWładze co najmniej od kilku tygodni przygotowywały się do podwyżki cen. Licząc się z możliwością społecznych protestów, podjęto kroki mające na celu „zapewnienie porządku i bezpieczeństwa publicznego w kraju". 8 grudnia minister obrony narodowej gen. Wojciech Jaruzelski wydał rozkaz „W sprawie zasad współdziałania Ministerstwa Obrony Narodowej i Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w zakresie zwalczania1 wrogiej działalności, ochrony porządku i bezpieczeństwa publicznego oraz przygotowań obronnych". Jaruzelski nakazywał, aby w przypadku „poważnego zagrożenia lub naruszenia porządku i bezpieczeństwa publicznego" MON „każdorazowo na podstawie decyzji kierownictwa partyj-no-rządowego" udzielało pomocy MSW „wydzielając odpowiednie siły i środki, zwłaszcza Wojsk Ochrony Wewnętrznej, do wykonania zadań we współdziałaniu z siłami i środkami resortu spraw wewnętrznych". Wielkość, charakter i zakres pomocy wojskowej, w tym również „warunki użycia broni", miał zgodnie „z wytycznymi kierownictwa partyj no-rządowego" ustalać minister obrony narodowej w porozumieniu z ministrem spraw wewnętrznych (E. J. Nalepa, Wojsko Polskie w Grudniu 1970. Warszawa 1990.

s 31V)

Wrazte potrzeby MON miało użyczyć środków „transportu samochodowego i lotniczego oraz specjalnego sprzętu wojskowego". Przewi-

Bolesław Jaszc^uk, członek Biura Politycznego, sekretarz KC PZPR odpowiedzialny za sprawy ekonomiczne (WAF)

Siefan Jędrychowski. członek Biura Politycznego, minister spraw zagranicznych 1968—1970 (CAF)

dywano też utworzenie wspólnych milicyjno--wojskowych patroli, a nawet ,,planowanie i koordynację współdziałania wydzielonych sił wojskowych z siłami resortu spraw wewnętrznych", powołanie przez obu ministrów zespołów, złożonych z przedstawicieli obu resortów na szczeblach ministerstw, okręgów wojskowych, województw i garnizonów i — co ciekawe — postanowiono, iż ,,wiodącą rolę w zespołach spełniają przedstawiciele resortu spraw wewnętrznych" (Tamże, s. 32). Prawdopodobnie pierwszą konsekwencją wspomnianego rozkazu było powołanie 9 grudnia Sztabu MSW, który miał działać zarówno na szczeblu centralnym, jak i odpowiedno na szczeblach wojewódzkich. ilO grudnia 1970 r. członkom Biura Politycznego rozesłano materiał na temat projektowanej podwyżki cen, który następnego dnia miał być dyskutowany na posiedzeniu BP. Materiał nie zawierał szczegółowych propozycji, które na posiedzeniu 11 grudnia zreferował Jaszczuk. Projekt — podobno — poparł premier Cyrankiewicz i zaproponował, aby podwyżkę wprowadzić jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia. Według Jędrychowskiego. większość członków Biura Politycznego robiła wrażenie, jakby nie rozumiała lansowanej przez Jaszczuka reformy ,,bodź-

ców materialnego zainteresowania". Tylko on — ekonomista z wykształcenia — zgłosić miał zastrzeżenia i wątpliwości. Twierdził, iż ..nie są zbadane skutki społeczne proponowanej podwyżki cen. Przedstawiono jedynie ogólny rachunek". Oświadczyć miał tez, iż „w zakładach przemysłowych — z powodu braku perspektyw — panuje niezadowolenie" i wyraził przypuszczenie, że przygotowania do ,,wdrożenia tzw. nowego systemu bodźców i proponowana operacja cenowa mogą spotkać się ze sprzeciwem ze strony klasy robotniczej i społeczeństwa. Na to tow. Gomułka powiedział: »Jaka będzie postawa partii, taka będzie reakcja klasy robotniczej i społeczeństwa« i zwrócił się do Edwarda Gierka, łączącego wówczas funkcje członk,a—Biura Politycznego i I sekretarza Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Katowicach, o jego ocenę. "Towarzyszu Wiesławie — odpowiedział Gierek — będzie ciężko, ale damy sobie radę«" (S. Jędry-chowski. Mój pogląd na źródła kryzysów w Polsce Ludowej. ,,Zdanie" 1982, nr 1. s. 2i"Tj

W wywiadzie udzielonym Januszowi Rolickie-mu Gierek zdecydowanie zaprzeczył, jakoby uczestniczył w posiedzeniu BP 11 grudnia 1970 r. Jednak z opublikowanych notatek i protokołu z tego posiedzenia wiadomo, iż Gierek nie tylko

10

był obecny, ale nawet zabiera! głos. Czy Gierek zapomniał o tym czy też wolał kłamać? W świetle roli, jaką odegrał w grudniu 1970 r., bardziej prawdopodobna wydaje się ta druga możliwość. /-W posiedzeniu Biura Politycznego uczestniczyli wówczas — w kolejności zapisanej w protokole -- Gomułka, Cyrankiewicz. Gierek, Jasz-czuk, Jędrychowski, Zenon Kliszko. Kociołek. Władysław Kruczek, Ignacy Loga-Sowiński, Marian Spychalski, Ryszard Strzelecki, Tejchma; zastępcy członków Biura Politycznego: Mieczysław Jagielski. Piotr Jaroszewicz, Moczar, Jan Szydlak; sekretarze KC Olszowski i Artur Stare-wicz oraz „zaproszony tow. Blinowski". Przedyskutowano i ostatecznie zatwierdzono tekst referatu pt. ,,Sytuacja Ekonomiczna kraju i węzłowe zadania polityki gospodarczej w 1971 r.", który miał być wygłoszony na VI Plenum KC. 11 grudnia wprowadzono także poprawki do komunikatu Polskiej Agencji Prasowej na temat podwyżek cen oraz ,.zatwierdzono list do podstawowych organizacji partyjnych w sprawie zmiany cen", przeznaczony do odczytania w czasie zebrań partyjnych, które miały odbyć się następnego dnia w całym kraju.

?vy obszernym dokumencie pisano m.in: „Podwyżki cen na szereg artykułów powszechnego użytku nie mogą być, z natury rzeczy, przyjmowane z zadowoleniem przez masy pracujące. Chodzi o to, aby przyjęte zostały ze zrozumieniem. To właśnie ma na celu niniejszy list. Najważniejszym więc zadaniem, stojącym przed wszystkimi członkami partii i przed wszystkimi organizacjami partyjnymi w chwili obecnej, jest wyjaśnienie wszystkim ludziom pracy przyczyn i słusznych celów, jakimi powodowała się partia i rząd podejmując te doniosłe decyzje" {Tajne dokumenty... s. 17). Szeregowym członkom PZPR kierownictwo wyznaczało rolę swoistych buforów czy może raczej piorunochronów społecznego niezadowolenia

jfw sobotę 12 grudnia w całym kraju odbywały się zebrania partyjne. Ponieważ kierownictwo było świadome, że ta niepopularna decyzja może spotkać się z dezaprobatą wielu członków PZPR, postanowiono, że w zebraniach partyjnych w największych zakładach przemysłowych kraju udział wezmą przedstawiciele władz centralnych. I tak w bardzo burzliwym zebraniu na wydziale K-3 w gdańskiej Stoczni im. Lenina, które rozpoczęło się o 16.00, uczestniczył członek Biura Politycznego i zarazem wicepremier Stanisław Kociołek, który jeszcze pół roku wcześniej pełnił funkcję I sekretarza Komitetu Wojewódzkiego w Gdańsku. Obecnych było ok. 300 osób. Na wiadomość o podwyżce cen sala zareagowała protestami. Kociołek oświadczył jednak

Zmiana cen detalicznych

szeregu artykułów rynkowych

Komunikat Polskiej Agencji Prasowej

lada Ministrów na p6łJ*di# nlu w dniu 13 grutfnJo br. podjęła uchwalą

0 imianlł cłn dctalicinfeh ca w)rabów. Nawa cena d*n|jcinai

aboni^Twać b^da. od dnia 13 grudp e> br.

Zmiany e"n iq rainDfci*riłni w* i ob* mujq ftaiunkowo uarakl lahwi

towaró* rf nkffwrck

JvfliiQ V'] Ęł«ł OarKUicana} flOłt IP"-

Fch arup wyrąb** łrtJnifl o p ¦ac-i na

Ł odbMmlkl Ultwfipfcka odbiorniki radiowa Im ja lulali U,B 13,1 17 Ił. bflfe 1 brykitlT w Cpni kolt* SOJ 10 TD.I

L lampy, tiwrłHłTT 1 ongha radiowo. 19J Ift » [Taiunj baHatnlan* 1 baiwrinD- n.(

B. L pralki 17.0 11 UtaiunF inlaiW-iMkiibuM. nH bda-

1. odŁunHf 10l3 a. 13. Łkariinr t ]«iwaJiiu omurłiBłfB 1TJ

w. UtlEńuy ¦LMawo-bawBnilBMb Uaftt. UJ u. msKlofa DiaoLilr a J*TwaMn bAk^ 1B,O

IL 1L Ełuohnj aLini>"TO baliTłłn?tT**r oddal Wł tnaiunr ciaatnn-tfianow^ wiianow 1V,T e SftB 14. 19 n. a»n ] pltoj walnjŁłł* 2S,D 13,4 13,B

13. tłumny laminowana, •lawwo-blWłJ 11. nfSH&rm wywbr puHciWłulun 1 ba- '"

Ił lł łkania; i Jedwabiu ajntttpisMfla UuoLnj wafitlaas i doniiaBZJCą •L*CT u WHluy biaiula \ pifamy pDpsUnowia, oddtŁ 1BJ 10,ł

m. io V- world iiuAiM-Jtonoiiiia

ił. pończochy *U łonowa 40.1 31- plafhtr im*np **^

IL to. pończochy *|aallbmt ikirpclf. podkoLaudwłc] ¦taifllowłj 29.3 33. 33 i*. rehmrlnhi a|nłrŁa,ne t*!(

wylOby dJJtwiłraki* t •nklmj Hut w tfm: wtl* 19.1

daid IM prcw. 39,4 X'

U wyroby tte»wlanftl* l anlUJly pfl. SŁ nlafeidre HiT'^b)r fanTucftUyezUł OJ

nacłyni* blłiianł | żaliłua 19J

23. kn^mi* i biudn _m» hm" i*,a Tl wjToby hiilnlcił iii

!4 Draniu bH-LoncPWt 2B.3 3S. Q'

IŁ t^ikarS'"1"^^ "*"*¦ to™"k*1* 33 J3 un^pchy 17J

U tarflwkl Bf61vTl*(o ^ebtbSU. taro^U nle>tflr* izklsnkl Sił

rowerowe 1 flo laUreK kkatumkow^i:!! IZ 7 40 ronar*, moroiowBry 1 ftlrtióra arL7-

27, rLDiyH do lal^ua _Pn>HLlver" 33.0 I2,f

ZŁ prołitl do pruua pZfnf 1 paaly typu ao 41. łi MolocTlrtt WSK 1U 13.0

3fi. U- puMrj laKriEraftF^n" V,l

30. mjdlo UialFbTW* 14

Sl. 1S ulłktórt meble 1 ¦¦Iaf*r1a drwwni Ul

3. ¦ypifl dla dLled IM

t itłorzyw Bcll>cmrch

M. 18,1

nltklOra arlyiru^r nju<(l^"i UlfT- c Dnltki 1 podwyŁki c«n thanln apdwot

>ovlkdn1q imtHnT cen w trefi w i

31 maklArF ¦"^fl* ¦**¦ aloł&włłS 13,* ¦JtB rtln ¦JaUrcilaiE podwvihLl cen łnrVu

nleht&ra fcrtTtiłr pn«mrahi B ¦PO iywiStTci' tpowoduj* odpowiedni W ¦°"

30. aSand 30.1 Hit ulfjaia zjniniliii o^ny poairkbw abi na-

itowy^h *Tdi nauycfi w iHJowkach tu-

»- papa Hlaltowa »fl dfit ilchlcli, Inrb-naUfh aEkoluj^ti ŁlaDlcak li 1

1 Htnociainiaj tattah pddwrłiiOn* C*- L¦" l«dnoaUiacłi ir«him11 ibtWweto H-

rtj nati4pujqcfcłi grup artftulv*i śi łd* oan *ł«łO# D4J4 pnu budlłl partitwa.

nio a proci Tt cdzdnom D ulniłznych dochodach na

•ni >nka rodzdny pr^yaial? i1q dodatki do ta.

V 11,1 allk O" rodflniiT^i ¦ ll"l r, Łtńryrii U< ^na

w Ijtp: ml«*a wotow* «j 16,1 Ł*. ?t* Ityrńetle otL 920 m111oa6w liotych.

n.i Oł dnia 1 (trcniił 1B7I r oboibnt m ul*

ETHEwarr Dlwta) IM Dl*

C bnlUallu ul*fB]4 taSlł tplltr ndh. Jiotaj 1 Irluhi lakupów nUlsł>cb w lUll

Utnowr ^^ ¦,0 Mi tnptłtgo utrtka, 1(10 rTc6 Cfnj w hilu

Ł. pratwory mlacn* a" 11 TUdnJa EVtaIy abntłoDK. ObEUIwi* ap litania odpowiadać b*dxl» pro«nt«n ?b-

1 mr 1 Brtłłworł rybne iij Dli U cimj wyrobu (jkupiołiayD Ob raty 1 dq-

W tfnj: rrbj móialda. iwlate 1 fm*>- kor iajiq mtanl* prw Umoraola tp

10J oab Uibth rat nUKmaśfi.

i" P rai ie ontama cn> dcULlsny^b art ku-

ryby ałodkowOd^B 00 L7 tł"mio4ckn>ycb pod wytann* »*!*!) oo-

fl. dlłtfŁ marmolada, po wid La »J Cjl rw1<r!#Hł*J podwy&izcino canif 1^

4 vbDpnaive|Q 4 1-M cJ zzt 1 *Ł f taj

D^rtm*o euMaaU^en 1 pitkanUa iku pu drobin 0 Z H tt ^i 1 crit akupu nla-

dnrtma IŁł ta w taionJ* diwwm 0 Djfi zl u 11 lr

¦ kM.it xho±0wp BŁ] wota C-idwTlłł tart tłllifl w nlłznacm tJTn

D Ima manna 11 0 ¦tOfl 01 u pnewrtło turni Hmlek «n 1 ko-

1 4. Tnłfcaron nifllnirł tonratntr ai^rtrwoai U? kó< TodeUmyfh. obnltaila opFat Ił!rat 1 Obniżenia iplal ailfuŁ-rt c LymJu B mulnych łryroB^w trvatvaO UŁy la unn podwrfkt cen ikupu ty«l FJ-U-1 1

¦Ha. PrŁcwldyii'*ftł miana itniktuiT ¦ m-

daChovkB łłiamlezHł JJJ ¦un pcJt |u( * konni nAu iv?i ipimme w\t

bfla L9.9 PO* Luft* c«(rn jbilanawaiiLB imł 1 horr

14. fasrłra, d»wDD iaft»3n«, Itrdda Ibjij Noicrd zn^^ianycb 1 H^bacaś anlan^ caD

taili OflłriL

.Trybuna Ludu" z 13 XII 1970 r.

11

zebranym: ,.Ja do was po pomoc nie przyjechałem, macie robić swoje, pomocy nie potrzebuję". Jednocześnie zarzucił łamanie dyscypliny partyjnej tym wszystkim, którzy zgłaszali jakiekolwiek wątpliwości, i przypominał, że zarobki stoczniowców są i tak stosunkowo wysokie. Zebranie zakończyło się w atmosferze ogólnego zamieszania. Przekazując do Warszawy meldunek o nastrojach w Gdańsku, stwierdzono zgodnie ze stanem faktycznym: ..Generalnie rzecz biorąc podstawowe organizacje partyjne odrzucają list Biura Politycznego') {Grudzień 1970, Paryż 1986, s. 32)

Wieczorem tego samego dnia za pośrednict-wem radia i telewizji poinformowano społeczeń-stwooWprowaCzanei z dniem u grudnia podwyżce cen. Z perspektywy późniejszych podwyżek z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych tamte zmiany jawią się jako zgoła niewielkie. Trzeba też pamiętać, ze oficjalny komunikat PAP mówił o tym, iż „zmiany cen są różnokierunko-we i obejmują stosunkowo szeroki zakres towarów rynkowych". Rzeczywiście obok podwyżki cen na wiele artyk1jTow7TCoTTianrkaf zapowiadał tez obniżkę innych, 3 dla lepszego wrażenia podawano najpierw, jakie artykuły potaniały. Były to więc niektóre artykuły przemysłowe, w tym telewizory o 13 proc, radia turystyczne o 19 proc, lodówki o 15 proc, pralki o 17 proc. odkurzacze o 15 proc maszyny do szycia o 10 proc, magnetofony o 21 proc, żarówki o 32 proc, proszki do prania, płyny i pasty ..lxi""o 20 proc. farby, lakiery, mydło o 10 proc. ..niektóre rodzaje pasty do zębów" o 19 proc, tkaniny elano-bawełniane o 30 proc, pończochy i rajstopy o 30 proc. — w sumie obniżono ceny ._..czterdziestu grup--towarów". Miała to być forma rekompensaty za wprowadzoną równocześnie podwyżkę cen wielu artykułów pierwszej potrzeby. Nie przewidywano natomiast żadnej rekompensaty pieniężnej. Zapowiedziano jedynie, że rodzinom o najniższych dochodach zostaną przyznane zasiłki, nie precyzowano jednak komu, kiedy i w jaki sposób.

Wśród towarów, których ceny rosły, znalazło się mięso i jego przetwory -średjiio—o—+7-,6 proc, ryby, przetwory rybne o 11.7 proc, mąka

żytnia i pszenna o 16,6 proc. powidła, marmolady i dżemy średnio o 36,2 proc, kasza jęczmienna o 31 proc. kasza manna o 23 proc, makarony o 15,3 proc Oprócz artykułów spożywczych drożały również między innymi: węgiel o 10 proc, koks o prawie 20 proc. cegły budowlane o 36,6 proc, dachówka o 17,8 proc, tkaniny bawełniane o 14.5 proc. tkaniny jedwabne o 37 proc. dywany i chodniki o 25 proc, szklanki o 33 proc. O 23.8 proc wzrastały też ceny ..niektórych rodzajów obuwia skórzanego". Ponadto podrożały m.in. przetwory mleczne i pieczywo cukiernicze, sprzęt sportowy, motocykle, motorowery, rowery, meble, sprzęt fotograficzny, artykuły papiernicze, najpopularniejsza pasta do zębów i zasypki dla dziecTj(..Trybuna Ludu" z 13 XII 1970).

Wzrastały ceny tych towarów, które kupuje się stosunkowo często — przede wszystkim żywność — taniały zaś te. które nabywane są rzadziej, niekiedy nawet raz w życiu rodziny. Oczywiste było też, iż podwyżka w pierwszej kolejności uderza w rodziny o najniższych dochodach. Społeczeństwo było tego świadome i z nieufnością, a nawet irytacją podchodziło do globalnych wyliczeń, w myśl których — przy utrzymaniu dotychczasowej struktury zakupów — suma podwyżek miała w skali rocznej wynieść 15,7 mld złotych, suma obniżek 10,9 mld. Różnicę zamierzano wyrównać poprzez obniżenie opłat telewizyjnych, wprowadzenie wspomnianych dodatków do zasiłków rodzinnych dla rodzin o najniższych dochodach, podniesienie cen skupu żywca i mleka, i inne podobne posunięcia. Niemniej były to wyliczenia globalne, nie mające wiele wspólnego z budżetem domowym przeciętnej polskiej rodziny.

Niedziela 13 grudnia była dniem handlowym. Polacy dokonywali przedświątecznych zakupów już po nowych cenach. Naturalnie trudno cokolwiek pewnego twierdzić na temat ówczesnych nastrojów społecznych, lecz bez większego ryzyka można przypuszczać, że były jednoznacznie złe Na dziesięć dni przed świętami Bożego Narodzenia przyszłość rysowała się po prostu czarno.

był obecny, ale nawet zabierał głos. Czy Gierek zapomniał o tym czy też wolał kłamać? W świetle roli, jaką odegrał w grudniu 1970 r„ bardziej p/aw_dopodobna wydaje się ta druga możliwość, , -W posiedzeniu Biura Politycznego uczestniczyli wówczas — w kolejności zapisanej w protokole -- Gomułka, Cyrankiewicz, Gierek, Jasz-czuk, Jędrychowski, Zenon Kliszko, Kociołek, Władysław Kruczek, Ignacy Loga-Sowiński, Marian Spychalski, Ryszard Strzelecki, Tejchma; zastępcy członków Biura Politycznego1 Mieczysław Jagielski, Piotr Jaroszewicz, Moczar, Jan Szydlak; sekretarze KC Olszowski i Artur Stare-wicz oraz „zaproszony tow. Blinowski". Przedyskutowano i ostatecznie zatwierdzono tekst referatu pt. ,,Sytuacja ekonomiczna kraju i węzłowe zadania polityki gospodarczej w 1971 r.", który miał być wygłoszony na VI Plenum KC. 11 grudnia wprowadzono także poprawki do komunikatu Polskiej Agencji Prasowej na temat podwyżek cen oraz ,,zatwierdzono list do podstawowych organizacji partyjnych w sprawie zmiany cen", przeznaczony do odczytania w czasie zebrań partyjnych, które miały odbyć się następnego dnia w całym kraju.

obszernym dokumencie pisano m.in: ,.Pod-cen na szereg artykułów powszechnego użytku nie mogą być, z natury rzeczy, przyjmowane z zadowoleniem przez masy pracujące. Chodzi o to, aby przyjęte zostały ze zrozumieniem. To właśnie ma na celu niniejszy list. Najważniejszym więc zadaniem, stojącym przed wszystkimi członkami partii i przed wszystkimi organizacjami partyjnymi w chwili obecnej, jest wyjaśnienie wszystkim ludziom pracy przyczyn i słusznych celów, jakimi powodowała się partia i rząd podejmując te doniosłe decyzje" {Tajne dokumenty. ., s. 17). Szeregowym członkom PZPR kierownictwo wyznaczało rolę swoistych buforów czy może raczej piorunochronów społecznego niezadowolenia.

LW sobotę 12 grudnia w całym kraju odbywały się zebrania partyjne. Ponieważ kierownictwo było świadome, że ta niepopularna decyzja może spotkać się z dezaprobatą wielu członków PZPR, postanowiono, że w zebraniach partyjnych w największych zakładach przemysłowych kraju udział wezmą przedstawiciele władz centralnych. I tak w bardzo burzliwym zebraniu na wydziale K-3 w gdańskiej Stoczni im. Lenina, które rozpoczęło się o 16 00, uczestniczył członek Biura Politycznego i zarazem wicepremier Stanisław Kociołek, który jeszcze pół roku wcześniej pełnił funkcję i sekretarza Komitetu Wojewódzkiego w Gdańsku. Obecnych było ok. 300 osób Na wiadomość o podwyżce cen sala zareagowała protestami. Kociołek oświadczył jednak

Zmiana cen detalicznych

szeregu artykułów rynkowych

Komunikat Polskiej Agencji Prasowej

Rodo MinlibAw na powadianlu w dniu IZ grudnia br. podjata a limanu c*f1 dłrarlie jriTfh calago uvmgu wf'Obów. Nowt cm* dltaliein* obowiqzi<wuć b*óq od dnia 13 grudnia br.

Zmian* c*» tą nMnaknrunlmw* I ab*jmujq Ratunkowa ntintl ufam towarów rrnfch

Odbiorniki b*l Odbiorniki radłowa. I aainochodowe

kmpr. Ł-aiiijakaj I

P-.-r.lki dl

i> rmnj dttolicrno nartipu- grup wrrebAw tradnm o proc:

116 1TJ

nlaiu

lfc*njnT tlairawo-bawełnianą

daniny tluwwo-irtHHłm. 1 torJeoow* SOJI

Uta/uny .JimLi^wBTw, *1bdowo-Ław*ł-nkiiM I bawełniana 13.0

tKnnlUr z Jedwabiu ayn Fetrcmeia tSfi Urinijij ¦¦mian* i dominui łlnir I flnjlanj L?0

*-'-' pnl1«vt"wt tnij

ponaochr ttitoacmm tan

pończoch? k

31.1 H.4

lO.fl

16,3

rfljilopT rlłaŁyezua . wyroby dcLewLai ikl< t anllanj dard 100 proc.

»rvrrjhy <fe| ewlUllS* f mlTraj

BU-ltF)

kMLiil* | bluzki .mm Imn* branki lorlcTHinł Obuwie JnleklAr* rodzą]*

f I do j.it.ir-k klB

nlelit&E- wyTOBT mekLon rodia.1' ptftr

wyrobr dOSpOduritrrt,

umkowycK .12 ? f ¦ 3B.D

paBty typu

9.0 .P 4

] cyr k

35. nlolfińca BrtT*iJ&

ny nnil-purqfych grup ni<p a proc:

w tTłni mtwi wdow*

ma*a p

mlako fcoiUUfnpcTlu n

4 prjcr*'"r

w tnn 4-Kntip Ł ryby 1 OiWTwwy rrhn» W t)Hi: irtj morrtJł. I ton*

fledzla »k«lt Blrtł

UJ

Itfl IM

lfl.D

19.0 J 1.7

dtera, mirawlad*. powidła nlricUTB ™l«L«*i twarda I

totki

pralki owlltn* (nakaniD

nlFhtdr* tODCtninlr , ulalitdra nni-rW bi

•m lym nfll* dhd

31.0 130

kafla . dwra Łprtacoift

II koka 1 DrylusLy

w [ym koka 11 "pud kamimnr

3D.B Li,3 39.0

p

. Lhajunr InlAU-pakuIazi*, aJ no~ konopna

4Kwinj z t-dwŁMv aUDni . JilfkEcre Łkuilnr wchuane

procanlonai

ni-KEdn Uanmj a Jtfwabhi utm-

nfpt

drwur I cnudnikl

KOCa 1 pl«d- wł-rti.juił

mi-T.lfira wynUf dittTtanld* i

FiLelttofaj w

faMzula 1 DfEamr pomUnowE odd i tkanin zgr^eonrch workd Enlano-kononna

piachry Enlwnt

uiłklór^ rodzą i e obuwli. ikAmnep

cckawlnkl sirtrzane

irodkp opatrunków*

w Cym wala

nlafeldre r/frobf farm*ctij cywili* nacrmia blaszan* | irllwnt wyrobT hurnu-zr

15,ł

0B0

19.8 rz.ll

kiilv ¦.rv.rl.i-r Mni."vk> IVSK ¦prwl '(HnootTTzn»

nlfllftf5rł""rmnff» flipiarrilC njrtUifl mflblF I (¦lnnlarfl pusta do »b4» Hn-w dlwkl I ¦ypkl dla da*d

Obnltin 1 ick1^v?H rrn tkai-rvL"ł :m-inv fe -dBtofnlaaE podwytkl ce od pov* m

id n ¦

Cni w ffHtronomtl. Wie ulegają zmLanLt Płn}1 pOpUków abma-meniowrc}] wydawanych w fttfdwluch łiu-il^rnlrklch. UiEarnaŁach izkolii/tti łloBluch 1 vrudH'kolacli. Wrfaw lto»n poailfcrj™ w iTch li-ilrniftknrh fyurirriiB ibloioJ1**! tl-Aumui bed« pim budial paflatwi-

Roddnom o nainlżnych dochoriłrti na Członka mddnr iniyjJia^H »lfl dodtUU rl° U' allkOw roddnnreh w IpTl r, fcttłTCfr laCal* kwota wynlB*|» oŁ MQ mlUcnta itotf ch.

Od dnia i itrcmia lin r. obniłou «onaal<

¦ 40lt '!¦¦ 3ii fl mlul«CDi4 DOUlŁ.a uzyn-Dla iŁixqd2od telewl zy| nych.

ObnltKLJu alofala UUi apEatr tfdhiteri ludnoła i trtułu zakupów rztilnpeh wy:o-bów B^raTeio uźj-Um, ktoiTch t»r ¦ *¦¦¦¦<¦ 13 cmdrUa J»taJr obnlŁont Oboizail* nHatj udlulcula odpowiadać bsdzlr pto<»nł^w| ur.-^Izkl ceny wyrobu zakupionego 04 nly 1 (*o-kotlaiM aoalanl* dtebi iunon«Qj« ptrilnty iHinuiirh iml nalefiuśdr

Wrai » miLiin flco rfrta[l(xnrcb arlyku-Ww (rwnoldOŁt.h podwybzorie L«taly a 13,1 proc ćmy nUwanoh pajwwyfh Jajdno-czejnle pi cpJo pfŁnDlawnla nuwo|U PTO-dukrjl nn«riKaj podwyzmne nny iKupu ływn wlgpTm*ei|o o JSO et u I kt »OJ Ikuou drobią o ! ii u t| | tmr Pkurłu minka * wzonla zimowm o 0 iii jJ za litr.

Kwnti podwyżek e»n tylko w nieEnacmyra •nprllu przewyższa «umq obntiek »n 1 »:& nłłd Liidno^ i lyiułu JwIbUidw dc W*T-kfrra rodCnnycb, obnlznla oolpi t^lrwifyl-nych ChbniJi-nin ipla.1 cadlutefi r ętuIu uku-pOw nl*ln-rh iprmt^rw trwaUfo. ulyi>o-wanre oraz p.-l»>-iU can ikupu lywo 1 mleka, Frawldrwana zmiana itrukDirT koQ-¦umpcji |ui W ¦n^icu roku 1B7I powinna prJne ib-1nniomnIr iln! I lurlnnłd związanych t obłcn*. (niltiul ULLh

„Trvrbuna Ludu" z 13 XII 1970 r.

11

w najwyższych władzach partyjno-państwo-wych. Domagano się, żeby przemówił I sekretarz KW Alojzy Karkoszka. ale był on nieobecny, ponieważ uczestniczył w obradach VI Plenum w Warszawie. W zastępstwie Karkoszki do zebranych wyszedł sekretarz KW ds. organizacyjnych Zenon Jundziłł. Z samochodu ,,Łączności" przez megafon wezwał robotników, żeby się rozeszli i powrócili do pracy. Apel ten został źle przyjęty, skwitowano go gwizdami. Jednocześnie w tłumie rozeszła sę pogłoska o aresztowaniu robotniczej delegacji, która weszła do budynku. W tej sytuacji — po opanowaniu samochodu z megafonem — demonstranci zażądali zwolnienia aresztowanych. Ogłoszono też wtorek 15 grudnia dniem strajku powszechnego i zapowiedziano, że jeszcze w poniedziałek o 16.00 odbędzie się wiec przed KW.

Uczestniczący w obradach plenum KC ówczesny kierownik Wydziału Nauki i Oświaty KC Andrzej Werblan dość wcześnie zauważył, że do siedzącego w prezydium Gomułki kilkakrotnie podchodził Trepczyński i przekazywał mu jakieś informacje. Zaintrygowany tym Werblan przy pierwszej nadarzającej się okazji —jeszcze przed przerwą — wyszedł z sali posiedzeń za Trep-czyńskim i dowiedział się od niego o strajku w Gdańsku.

Stanisław Kociołek, członek Biura Politycznego i wicepremier.

O wydarzeniach rozgrywających się w Gdańsku Trepczyński został telefonicznie powiadomiony przez zastępcę kierownika Wydziału Organizacyjnego KC Teodora Palimąkę. Natychmiast też wiadomości te przekazał Gomułce. Cy-rankiewiczowi, Kliszcze, Kociołkowi i Karkoszce. jednak I sekretarz o wydarzeniach w Gdańsku oficjalnie nie poinformował zebranych aż do końca obrad, choć naturalnie krótko po 12.00 praktycznie wszyscy uczestnicy plenum wiedzieli z rozmaitych nieformalnych źródeł — jeden od drugiego — że w Gdańsku ,,coś się dzieje". Go-mułka polecił Trepczyńskiemu przygotować różne wyliczenia ekonomiczne, które mogłyby być wykorzystane w propagandzie jako argument potwierdzający zasadność wprowadzonej podwyżki cen.

j^Około południa Kociołek, który uprzednio telefonicznie kontaktował się z dyrektorem naczelnym Stoczni Gdańskiej, poinformował Gomułkę i Cyrankiewicza, że w towarzystwie Karkoszki oraz nadzorującego przemysł stoczniowy ministra Franciszka Kaima, a także sekretarza KW w Gdańsku Włodzimierza Stazewskiego i I sekretarza Komitetu Zakładowego PZPR w Stoczni Gdańskiej Jerzego Pieńkowskiego chciałby natychmiast udać się samolotem do Gdańska. Go-mułka z Cyrankiewiczem zaakceptowali tę propozycję. W ten sposób wspomniani działacze partyjni i państwowi - - nie mając jednak ,,żadnych dodatkowych instrukcji ani specjalnych uprawnień" — ok. 13.00 przylecieli do Gdańska. W czasie lotu ustalono, że Kaim i Pieńkowski prosto 2 lotniska udadzą się do Stoczni im. Lenina, natomiast Kociołek, Karkoszka i Stazewski do gmachu K\Nr\

o 12.45 Sza"b MSW, uznając siły milicyjne w Gdańsku, które liczyły ogółem 750 funkcjonariuszy, za niewystarczające do zapewnienia porządku, polecił komendantowi Szkoły MO w Słupsku „przemieszczenie się z 500 funkcjonariuszami do dyspozycji KW MO w Gdańsku dla wsparcia miejscowych sił". Jednocześnie minister spraw wewnętrznych Kazimierz Świtała podjął decyzję o wysłaniu na Wybrzeże swojego zastępcy gen. Henryka Słabczyka. O 13.15 gen. Słabczyk wraz z grupą pracowników resortu odlecieli do Gdańska, dokąd przybyli ok. 14.50. Niespełna pół godziny później, o 15,15, Kliszko telefonicznie zakomunikował Sztabowi MSW polityczną decyzję użycia sił milicyjnych przeciwko manifestantom. Polecenie to niezwłocznie przekazano Słabczykowi.

^W tym samym czasie w Gdańsku odbyła się roSbcza narada, w której uczestniczyli m.in.: Kociołek, Karkoszka, komendant wojewódzki MO płk Roman Kolczyński, zastępca dowódcy Po-

Gen. Henryk Słabczyk. wiceminister spraw wewnętrznych (CAF)

morskiego Okręgu Wojskowego cis. obrony terytorialnej gen. Józef Kolasa i dowódca 7 Dywizji Desantowej, a zarazem dowódca Garnizonu Gdańsk pik Tadeusz LJrbańczyk. Pod wpływem zaprezentowanych opinii i sądów na temat rozwoju wydarzeń Kociołek wystąpił z inicjatywą wykorzystania pododdziałów stacjonującego na tym terenie 13 pułku Wojsk Obrony Wewnętrznej do ochrony (wewnątrz budynku) siedziby władz partyjnych i miejskich oraz strategicznych obiektów na terenie Trójmiasta. W tej sprawie Kociołek telefonicznie kontaktował się z Jaruzel-skim, który zasłaniał się tym, że nie może wydać takiego rozkazu. Ostatecznie sprawa dotarła do Cyrankiewicza. który podjął decyzję, żeby 499 żołnierzy 13 pułku WOWewn. objęło ochroną dwanaście obiektów na terenie Trójmiasta.

Tymczasem po 12.00 tłum przed KW podzielił się na kilka grup, z których jedna wróciła do Stoczni im Lenina, inne zaś skierowały się w stronę Wrzeszcza, aby zaagitować studentów Politechniki Gdańskiej oraz nakłonić kierownictwo Polskiego Radia do nadania komunikatu sytuacji w Gdańsku. O 13.15 liczna grupa demonstrantów wkroczyła na teren Stoczni Północnej i za pomocą głośnika zainstalowanego na ,,zdobytym" przed gmachem KW radiowozie wzywała pracowników do przerwania pracy

i przyłączenia się do manifestacji. Część demonstrantów skierowała się w stronę Politechniki Gdańskiej. Po 14.00 300 osób weszło na dziedziniec politechniki nawołując studentów, aby przyłączyli się do manifestacji. Na ich spotkanie wyszli rektor Janusz Staliński i I sekretarz Komitetu Uczelnianego Zdzisław Przewócki. Chcieli przemówić, ale nie dopuszczono ich do mikrofonu znajdującego się w radiowozie. Wedle relacji ,,Głosu Wybrzeża" z 28 grudnia 1970 r., profesor Staliński został uderzony w twarz, a jeden z towarzyszących mu pracowników naukowych stoczniowym hełmem w głowę. Ponieważ wezwania, by studenci przyłączyli się do demonstracji, pozostawały bez odpowiedzi, po ok 40 min. manifestanci opuścili teren politechniki. Część z nich skierowała się w stronę akademików przy ulicy Wyspiańskiego, a inna grupa przed gmach rozgłośni Polskiego Radia/)

Widząc nadciągający pochód obsługa techniczna Polskiego Radia zdemontowała urządzenia nadawcze. Krótko po 15.00 demonstranci zażądali od dyżurnego technika uruchomienia w ciągu 15 min. nadajnika, aby można było przekazać komunikat o sytuacji w Gdańsku i nadać apel do pracowników w innych częściach kraju. Technik skierował delegację manifestujących do zastępcy redaktora naczelnego Tadeusza Wierzbanow-skiego, który poinformował, że ich żądanie nie może być spełnione, gdyż aktualnie radiostacja w Chwaszczynie nie zasila gdańskiej rozgłośni. Według niektórych relacji część demonstrantów groziła radiowcom ,,rozbijaniem głów". Faktem jednak pozostaje, że do żadnych rękoczynów wówczas nie doszło i po kilkunastu minutach, nic nie osiągnąwszy, manifestanci opuścili gmach radia, kierując się w stronę centrum miasta. Bezpośrednio po ich wyjściu z rozgłośni obiekty radiostacji, telewizji oraz stacji przekaźnikowej w Chwaszczynie „zostały zabezpieczone przez oddziały milicji".

/Wracający z Wrzeszcza pod KW kilkutysięczny pochód o 15.55 w rejonie mostu Błędnik został zaatakowany przez stosunkowo niezbyt liczne siły milicji. Po raz pierwszy w tych wydarzeniach doszło do ulicznych starć. Milicjanci użyli petard i gazów łzawiących, demonstranci zaś zaczęli ich obrzucać kamieniami. Siły porządkowe okazały się zbyt słabe, aby zatrzymać robotniczy pochód, który skierował się w stronę centrum miasta, na Dworzec Główny i na Targ Drzewny. Tam ok. 17.00 siły porządkowe użyły armatek wodnych w celu rozproszenia manifestacji. Tam też — wedle niektórych relacji — padły pierwsze strzały. O 18.15 grupy młodych mężczyzn dwukrotnie usiłowały podpalić gmach KW. Udało im się w końcu spalić znajdujące się w piwnicy urzą-

15

RM

Walki na ulicach Gdańska. (CAF)

¦

dzenia drukarni. Tłum został przez milicjantów zepchnięty na skwer przed Dworcem Głównym i na Węzeł Piastowski.

Ponieważ siły porządkowe nie mogły dać sobie rady z demonstrantami, o 18.00 wprowadzono do akcji 500 elewów ze Szkoły Podoficerskiej MO ze Słupska, a o 19.00 Sztab MSW polecił komendantowi Szkoły MO w Szczytnie ,,przygotowanie się do wyjazdu z funkcjonariuszami do Gdańska, a Szkole MO w Słupsku wysłanie pozostałej ilości funkcjonariuszy ". W późniejszych godzinach wieczornych skierowano do Gdańska dodatkowe siły ze Szkoły MO w Iwicz-nej, a komendantowi Szkoły MO w Pile polecono przygotowanie ,,stanu szkoły do przerzutu". W sumie 14 grudnia w rozpraszaniu ulicznych manifestacji wzięło udział około 1200 milicjantów, z czego 99 miało odnieść obrażenia, w tym pięciu ciężkie.

Gdy doszło w Gdańsku do pierwszych starć ulicznych. Sztab MSW zarządził blokadę telefoniczną i teleksową informacji na temat sytuacji w Trójmieście dla zagranicy. O 16.40 zarządzono także kontrolę na drogach wylotowych z województwa gdańskiego, którą przejąć miały KW MO w Koszalinie, Bydgoszczy i Olsztynie; zleco-

no wzmożoną ochronę radiostacji w tych województwach.

^Tymczasem w Gdańsku niemal do północy w różnych częściach miasta dochodziło do starć między milicją i demonstrantami. W ich trakcie kilkakrotnie podejmowano próby wznoszenia barykad. Na skrzyżowaniu ulic Heweliusza i Rajskiej demonstranci rozpalili wielki stos, palono m.in. wydawnictwa propagandowe PZPR. Gdy od strony stoczni nadjechał wóz straży pożarnej, młodzi demonstranci opanowali go i wepchnęli w ogień. Wybuch zbiornika z benzyną podsycił ogień. Około 19.00 grupa manifestantów, licząca blisko 2 tys. osób, pojawiła się na dziedzińcu Politechniki Gdańskiej. Ponownie namawiano studentów, aby poparli strajk zwołany przez robotników na 15 grudnia. Po krótkim wiecu grupa ta ruszyła w stronę śródmieścia Gdańska. Na ulicy Grunwaldzkiej dołączyła do pochodu grupa studentów z domów akademickich przy ulicy Wyspiańskiego. W tym samym czasie do budynku KW, gdzie przebywało już 40 żołnierzy, wprowadzono w celu wzmocnienia ochrony dodatkowo 160 żołnierzy WOWewn.

Gwałtownym walkom ulicznym towarzyszyły stosunkowo liczne przypadki podłożenia ognia

16

Franciszek Szlachcic, wiceminister spraw wewnętrznych. fWAF)

wyjaśnienia przyczyn i przebiegu konfliktów społecznych w dziejach Polski Ludowej, ..Nowe Drogi" 1983, numer specjalny, s. 40).

W Gdańsku przebywało więc trzech członków Biura Politycznego (Kliszko, Kociołek, Loga-So-wiński), wiceministrowie spraw wewnętrznych i obrony narodowej, minister nadzorujący przemysł okrętowy oraz I sekretarz KW. Nazajutrz po południu do Gdańska przybyli wiceminister spraw wewnętrznych Franciszek Szlachcic oraz

Gen Grzegorz Korczyński, wiceminister obrony narodów (CAF)

szef Sztabu Generalnego WP gen. Bolesła Chocha. Obecność tylu działaczy partyjnyc i państwowych nie sprzyjała koordynacji działa niekiedy były one wzajemnie sprzeczne. N ustalalono też wzajemnej podległości i w efekc wykształciły się tam dwa, a może nawet tn bardzo luźno ze sobą powiązane sztaby kierom nicze. Nieformalnym szefem był jednak Kliszk' pozostający w stałej łączności z Gomułką.

O IO

»¦¦¦ ¦:

Eskalacja konfliktu

W nocy z poniedziałku na wtorek strajk rozszerzył się, obejmując kolejne wydziały portu gdańskiego oraz inne zakłady pracy Trójmiasta. W Gdyni w Stoczni im Komuny Paryskiej nie podjęto pracy na wydziale N. Około 7.00 rano przy suchym doku zgromadzili się pracownicy wydziałów kadłubowych. Wznoszono okrzyki:-„Chcemy chleba". „Żądamy starych cen", „Żądamy podwyżki zarobków", a później: ,,Chodźcie z nami" oraz „Suche bułki dla Gomułki". W czasie wiecu przed halą GO-8 w Stoczni im. Komuny Paryskiej sformowano liczący ok. 800 osób pochód, do którego po drodze dołączali pracownicy (głównie młodzi) z różnych wydziałów, podążający w stronę bramy. Brama ustąpiła pod ich naporem. Stoczniowcy wyszli na ulicę „szeregami liczącymi po kilkanaście osób, zorganizowani, w ubraniach roboczych i z narzędziami w rękach". Przeszli przez port. obok Stoczni Remontowej, Zakładów Rybnych, Przedsiębiorstwa Połowów Dalekomorskich i Usług Rybackich „Dalmor". Przyłączyło się do nich wiele osób, tak że gdy pochód wkroczył na ulicę Świętojańską, liczył już ok. 5 tys. osób. Mieszkańcy Gdym nagradzali maszerujących oklaskami: śpiewano ,,Międzynarodówkę" i hymn narodowy. Po krótkim zatrzymaniu się przed gmachem Miejskiej Rady Narodowej manifestanci skierowali się w stronę budynku Komitetu Miejskiego PZPR.

W tym czasie pracownicy, którzy pozostali na terenie Stoczni im. Komuny Paryskiej, zgromadzili się przed budynkiem dyrekcji. Przybyli dyrektorzy. Michał Tymiński i Władysław Szajewski oraz sekretarz KZ PZPR Wacław Porzycki. Przez radiowęzeł apelowali o zachowanie spokoju i powrót do pracy, lecz wezwania nie odniosły skutku. Około 8.30 teren stoczni opuścił drugi pochód i po kilkudziesięciu minutach połączył się z pierwszym. Tłum demonstrantów kierował się przed gmach KM PZPR. Na terenie Stoczni

ii. Komuny Paryskiej pozostała część pracow-ików, ale pracy nie podejmowano. Zupełnie inny obrót przybrały wydarzenia idąńsku. Od rana strajk objął kilka wydziałów

Stoczni im. Lenina, a także zakład nr 1 Gdańskich Fabryk Mebli, Fabrykę Konserw Rybnych (Blaszanka), Zakłady Naprawcze Taboru Kolejowego i Stocznię Północną. Przed budynkiem dyrekcji Stoczni Gdańskiej zebrało się kilka tysięcy protestujących, przy czym tłum rósł z każdą chwilą. Do robotników próbował przemawiać J^seKtalaiz-J$Z_PZT^R Pieńkowski. ale jego wystąpienie przerywano" gwfzda mi i nieprzyjaznymi okrzykami. Część stoczniowców postanowiła ponownie wyjść na ulice, m.in. po to, aby uwolnić kolegów aresztowanych poprzedniego dnia. Krótko po 7.00 pochód — według różnych danych szacowany na 3 do 6 tys. osób — wyruszył z terenu Stoczni im. Lenina. W tym samym czasie zaczęli też wychodzić na ulice pracownicy innych strajkujących zakładów. O 7.15 czołówka pochodu dotarła do KW PZPR. Ponieważ drzwi były zamknięte i nikt nie podejmował z robotnikami rozmów, tłum skierował się przed gmach KW MO w celu uwolnienia przetrzymywanych tam uczestników wczorajszej demonstracji. Liczba manifestantów kierujących się w stronę gmachu KW MO systematycznie rosła.

Około 7.30 demonstranci znaleźli się w pobliżu Komendy Miejskiej MO przy ulicy Swier-czewskiego. Tutaj milicjanci zaatakowali manifestantów, z których część była uzbrojona w rozmaite pręty oraz butelki z płynami łatwopalnymi, niektórzy mieli zaś stoczniowe hełmy i prowizoryczne, zrobione przez siebie tarcze. Wiele osób rzucało wyrwanymi z bruku kamieniami, milicjanci zaś ciskali w tłum petardy i granaty łzawiące. Pod wpływem naporu demonstrantów tyraliera milicji stojąca na ulicy Swierczewskiego zaczęła się wycofywać. Część milicjantów schroniła się w komendzie, część w gmachu Miejskiej Rady Narodowej, jeszcze inni po prostu cofnęli się w głąb ulicy.

28 grudnia „Głos Wybrzeża" tak zrelacjonował te dramatyczne chwile: ,,Następuje atak na gmach komendy Szturmowane jest wejście i parterowe okna pomieszczeń Komendy Ruchu Drogowego. Inna grupa łomami próbuje rozbić obite blachą wrota bramy wjazdowej na podwó-

19

Gdaftsk- Odynla - Elbląg

Obraz wydarzeń

Chełmy odtworzyć wyJomnis liadmlu $rwS-niowrch dm na Vttii\!B!<i No poditawe relacji ¦¦i niiiy.li :,¦¦-¦ od kow. Informacji <n\adi I *jamych ohierwacil, pragnltiiiY pritdi|awit laVi7. kiórc 11 koi o/y nq bratm Iłn rn w tbutki. Bfakuje jinm Jbizcjb wihIu ofemłntó*, by ilyoriyi pnfni obraz lego r.j t'\Ą eid|o Nie mDzanif j«fnolc czekać, fli>|einc. {frcmalycffl* dni iq iBriiDŁsm todzieji-¦¦r' i dyskusji.

Chcenij-. by lebrocił prz« nai mafBrinJy pomogły * ocenie ttydJerień, f Łtófłtft ipalil ,n; ¦1'nlaj pozorów Olacrajgcy wielu In 'n UJawmJo łrt rcbolniŁza jOfgOjyczenia. w fr|órTcFi - i n ¦ i-i - r.t- znij'al|o oFiorroin I pnfini .i abo-wiqzku ifl i(ro/iy wi^isicsci ipatautAitwo.

Chcamy jłokaiać |ak, na flOrgineiin roboł-n|c»] mnnlPeiłocjI, * warunkach ulicach de-

aipaJtcinyth/ nfczt z-icJelikich. jak pad wpr^w rozwoju wydoriłń r priyondlcOwytli „przywódco nailępawala •fcicyłCCja iłumu, kłOra doprow dź iJa do Irngodli.

Ondi. M 15.

y „

I .PIBH .\laim*1" IV niłi-r

i1." tutrH I BankK '¦

WClUCTliiym . i.; ......I -mfn

.. im. i,,......., .^..i"1'

II fliyby. Kordon mllitU u l^nrfon^ a0 ilrony [t.J-:i]La

m.i..........knur, pr^iiri/miij

jn-ak nr'il iu-Ji-I

l lt

Tłu

.¦n^rstB przed inurti L

fladi. IŁU. Kcfslrr iiu ¦ ... WUwA ¦. .1 k*mi,-m do ikirn ' hratnJc irupi mki .1 nifiDult podpalić butf W kręcił udaie Im ilo

cli

II I

PONIEDZIAŁEK 14 GRUD Mli

*b ib-mt pr»d dw Wtul Pbulowlkl,

u,jbj n I-.....-¦-......Moipopol'-

''.>-¦¦. -¦ . ;. roKijłcH »H " m< i^iiIki.lH. oivM piy i«-k dilrkm dr(. Wcl- *la« 1 płrtrdł nit pflw|lW-

m(nvJJU™kiikl™tii. ° « eodi 21 IekbIi rez.udi/ u-

Ik.

"ya'?li|ow, ^'lilu * m ad I FaiLac! ' Po łH >rnidal Ha mlitcrtłeh d*"ianl(r»nrj opu-Zl)ą Iłimi |.n ..... Vi

anyt»inJLi ul Lłewatluiu I ul.-JlijlkŁflJ Binc|> wJol

ptalu olPciPjRcbEc pobili^

nrf imadliem KH^E*!* «^f»™rf n»di ¦ol^M^.raa. Naigfcollni- ^^liwle^a d«r

islWIiHch. w itocinlowych '"l"""^ =n^ln, po K iiHblU. Na helriL.cli -tymbc' mi "JKtłk ^ '

ghlfldzlil«k -; d^i^plin;. llfM ia- lr«[" *¦ >"'

V1 ¦¦' ...... i ,t]

r-.i- KW. 1-zpp. ¦ m

ldl

glltfl. Trfa wl

Li-.ki urzy HotĘlu „^JondlłtL

łpllfn^li f ¦'. v dwa INI- '--

W EUlll "lii ptred "5T-rur, Glo^nini fcllku m|- ¦/¦tił rów rniblla K-iuH -Tlu-.,, o-hok Pnychauiil RoliJfllMj. ¦

i .... i n-.'l.i. .i ii'r A. V. kilku r„ ..iii-., h . ri7-ł'<

W clżbla I pr»nv'r'h.u'u J44 '..j ^1 ¦¦ nac rylka 4 nalblLz-IfHh IZtrrjKh. Wkr^ttł ood-

^l^tin ii twntoml 1fi-

11(1 ni].if'i, Kl r. Wjfuv-a

»]i PocEnio~fo«, klfirawe-' Z li do nn.arh-. D...-I rtrln dni '.!:".(.¦ flrn^Ml urn /\i-

¦ąk popycha, lama-'¦' .'i lllm fniriLlJl ll('pa^ hid, hrA-y i-,-- |r dt ku

llf jednak dj|tJ tlln-Jahi ¦J.

em KW 1^

iy

I dr L do itn> J | |H

B.]l we -.If.rłk

»d 1 UJi. ! ¦iip

if iCiJt apel* ¦ rB( ™"J

a ¦ Idu IIdB 1 Pfil nenr

nitfi . poUtierriŁ. (ThR " t"['IJ "I!11 Dl*'Lll'lDJll''1^''

ryn-jk PDlitrkj I Ulinici- H" *'*r;0"i--o*mi (.ąmawL.

pgtfiOct klłriil. ne do Po- uruchomienia urząd'"' &t-

^inliŁi Cdiflikl«. « lOriMku >««» iłLulku-]aL Pni 1.1 l.irn. - -n dl

njłt. II U. TImtb wy*łź» irOdrnl«(la.

nifl płUlwhnlhł. Okalo Jnn • - . _¦_¦ __

U 1 d-i^ziiHn u Li*].-1 "V«ł IŁ ii W rcjnnla rr.o-

¦^U dO g*Pd.u »!« ni' ^ Blh'<rt'llr r"'m^U1ieruP"crW"

J'SiHllń<k( l I irkiV.jii rm^ *tulku. TyrallEra zmo-

p»iir| Z- PrM^rófkt Hj mryiowBpMJC nd*odv MO

luł/r^lofa, 1 Ujmu 'dp. 1Cłl *J* "i111*' ^ po^ifrz/.

n,^il«n j«J=nn6*|-; IfllL.ci . m u - fliłH a p&bo^łi, prpjEpj-

ddnn, ny' i^dduL mlkrolon' ł*Jłc-'** kimierilł Urnie 10-

rffo [tklora!' Jfldf(i * ik- llli^HUdU1 pTMd-^yiUorieni

^ł p .¦ tf^ryin dr, ptuffli&

IhaDil ulicy P&|ijLd»ft-

Jb 1 Kril ir/ v rgibllila. 'Atu ... * . 11 1 .i.i^i...-L eia

etątt Ptrtjdlnm WftW Tł-drun B«|m. Ap<Juja a ram-

tttk. znif-uft iwrun ¦!? do rabutnikiłi, klOriy odhud^y-4hII 'uluii.h a ,'ihi.iJ1 ifin-

I jdcm Apeluje o phr^xtpo-

fciZłńilLya w *y LiDlawanlu

iiluM " 1 . lamodujdu. au

-u- "far( tfn[ń„ 'mS^'^',

r.Glos Wybrzeża" z 28 XII 1970 r.

2C

rze. Na parkingu przed budynkiem stoi 6 milic nych radiowozów i 3 samochody prywat Działa tu grupa trzech podpalaczy. Pracują s tematycznie. Pierwszy stalowym kątowniki rozbija zbiorniki z benzyną, drugi trzyma w- rc płonącą żagiew, trzeci wymachuje pistolet* stanowiąc »obstawę«. Padają okrzyki: »Wyf ścić aresztowanych«". I znów trudno pow dzieć, kim byli owi podpalacze: zdesperowany demonstrantami, pospolitymi chuliganami i też prowokatorami?

Obustronna agresja rosła z minuty na mini Jedna z grup demonstrantów wdarła się do t dynku komendy, opanowując pomieszczenia parterze, gdzie min. znajdował się magazyn b ni. Milicjantom z „drogówki" w ostatniej chv udało się wynieść stamtąd kilkadziesiąt pisto tów maszynowych z magazynkami. W rei* „Głosu Wybrzeża" czytamy, że w trakcie atc na więzienie funkcjonariusze używali jako brt „petard, kamieni, krzeseł". Były to chwile „n wyższego napięcia. Jeżeli atakującym uda osiągnąć mur więzienia, trzeba będzie użyć bi ni. Dowodzący obroną budynku jest wystawie na jeszcze jedną wielką próbę. Na ul. Swierc; wskiego przyparci do ściany budynku MO fur cjonariusze milicji zasypywani są gradem karn ni, cegieł, śrubr mosiężnych kolanek służący do łączenia rur, itp. Z okien Komendy widać tłum przy pomocy desek masakruje otoczone milicjanta". Organ gdańskiego KW nie poinft mował jednak swoich czytelników, że ów fur cjonariusz ZOMO, którym był starszy sierżL Marian Zamroczy ński, chwilę wcześniej oczach tegoż wzburzonego tłumu zastrzelił r botnika, który zastąpił mu drogę w celu uni możliwienia ucieczki. Były to pierwsze ofU śmiertelne w Gdańsku w czasie grudniowy zajść. Około 8.00 do Szpitala Wojewódzkie^ przywieziono też pierwszych rannych robotr ków.

: W opracowaniu ze stycznia 1971 r, przygot wanym w MSW dla członków kierownictwa p< tyjnego, czytamy, że ok, 7.30 podczas stt przed budynkiem KM MO ,,w stronę funkcjon riuszy MO padły z tłumu strzały z broni paln Były to w ogóle pierwsze strzały, jakie pac w czasie zajść na Wybrzeżu. W wyniku strzałć z tłumu zostało rannych 3 funkcjonariuszy W (postrzał jamy brzusznej — stan bardzo cięż postrzał lewego uda i pośladka). Ponadto stwie dzono ślady strzałów na elewacji budynku K MO oraz 6 wyraźnych odbić pocisków wewnął budynku" (Tajne dokumenty..., s. 45).

Jest to niezwykle istotna informacja, która b> może okaże się pomocna przy wyjaśnianiu oko czności, w jakich doszło na Wybrzeżu do mas

kry. Otóż wiadomość o tym, że pierwsze strzały padfy ze strony demonstrantów pojawia się we wszystkich znanych sprawozdaniach i raportach przygotowywanych przez kolejne komisje partyjne, powoływane w celu wyjaśnienia okoliczności, w jakich w grudniu 1970 r. doszło do tragedii. Informacja mówiąca o tym, że ..z tłumu padły pierwsze strzały w tych wydarzeniach" miała też 15 grudnia rano skłonić Gomułkę do podjęcia decyzji ,,w sprawie użycia broni przez siły porządkowe i wojsko". Wszystko wskazuje na to, że właśnie ta wiadomość stała się przyczyną niewątpliwej eskalacji konfliktu i miała decydujący wpływ na użycie przeciwko demonstrantom takich, a nie innych środków.

Czy była to jednak informacja prawdziwa? Oczywiście trudno na to pytanie odpowiedzieć jednoznacznie. Początkowo przypuszczałem, że wiadomość ta nie miała nic wspólnego z rzeczywistością, że chodziło jedynie o odwrócenie uwagi od faktu użycia broni palnej przez milicjantów, a także przekonanie adresatów tych opracowań: najpierw kierownictwa partyjnego, a z czasem także szerokich kręgów społeczeństwa, że w ogóle nie doszłoby do użycia broni palnej na szeroką skalę przez wojsko i milicję, gdyby wcześniej nie strzelano z tłumu do milicjantów. Ale na sprawę tę można także spojrzeć inaczej. Należy wyraźnie stwierdzić, ze fakt, iż strzały padły z tłumu, wcale nie musi oznaczać, ze strzelali manifestanci. Równie dobrze — a osobiście uważam to nawet za bardziej prawdopodobne — mogli to być wmieszani w tłum prowokatorzy. Wiadomo przecież, że w PRL dostęp do broni palnej nie był łatwy. Jeśli trafiała ona do rąk ludzi z marginesu społecznego, to na ogół służyła do popełnienia konkretnego przestępstwa. Jest mało prawodpodobne, żeby kryminaliści zabrali ze sobą na demonstrację pistolety czy rewolwery, robiąc z nich użytek i tym samym ryzykując ich zaginięcie lub konfiskatę przez milicję.

Jednocześnie wypada przypomnieć, że problemów z dostępem do broni palnej nie mieli wojskowi oraz funkcjonariusze MSW. Nie można więc wykluczyć, że strzały istotnie najpierw padły z tłumu, a strzelającymi byli wmieszani w szeregi robotników funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa. Lech Wałęsa wspomina: T.gdzieś w listopadzie, tuż przed grudniem 1970, przyjęcie do Stoczni dwustu nowych ludzi, cichcem i szybko rozesłanych na poszczególne wydziały [...]. Ludzie później analizowali ten moment, przypominali sobie, że wieiu z tych dwustu nowo przyjętych do pracy było w czołówce podczas wyprowadzania robotników na ulicę w strajku 1970 roJaT/L Wałęsa, Droga nadziei. Kraków

1989, s. 53). Mówiono także, iz kilka tygodni przed wybuchem robotniczego protestu do pracy w stoczni oddelegowanoJpodobno, kikunas-tu czy kilkudziesięciu oficerów Wojsk Ochrony Pogranicza, lecz nie wiadomo, w jakim celu \

Zwraca wreszcie uwagę przywołana wcześniej informacja, mówiąca o tym, ze 14 grudnia

0 11.20, a więc ok. 20 min. po tym, jak pochód robotniczy opuścił teren Stoczni im. Lenina

1 skierował się w stronę gmachu KW PZPR, Sztab KW MO wysłał pięćdziesięcioosobową ..nie umundurowaną grupę interwencyjną w celu prowadzenia działań rozpoznawczych i destrukcyjnych w tłumie".

Jak już jednak powiedziałem, dziś jeszcze nie sposób stwierdzić autorytatywnie, czy rzeczywiście jakieś siły polityczne w grudniu 1970 r. chciały robotniczymi rękami doprowadzić do wymiany kierowniczej elity i w tym celu przygotowały starannie polityczną czy może raczej policyjną prowokację? Wszelako należy przypomnieć, że pierwsze strzały w Gdańsku miały być oddane już w poniedziałek 14 grudnia.

Tymczasem we wtorek o 8.00 rano w gabinecie ministra spraw wewnętrznych Kazimierza Świtały odbyła się narada kierownictwa resortu. Nie wiadomo, co było jej tematem. Można się tylko domyślać, ze omawiano meldunki napływające z Gdańska i zapewne analizowano rozmaite scenariusze dalszego rozwoju wydarzeń. Uczestniczący w te) naradzie wiceminister Szlachcic zanotował w swoich wspomnieniach, że Świtała ,,wydał polecenie, aby do Szczecina wyleciał wiceminister spraw wewnętrznych Ryszard Matejewski z podobnym zaleceniem, z jakim do Gdańska poleciał wiceminister Słabczyk. O godz. 8.40 zadzwoniono z KC i wezwano Switałę na godz. 9.00 do I sekretarza". Świtała zabrał ze sobą komendanta głównego MO gen. Tadeusza Pietrzaka, którego poprzedniego dnia wieczorem — na wniosek Szlachcica — mianował szefem/ sztabu koordynacyjnego w MSW. (F. Szlachcic,; Gorzki smak władzy. Wspomnienia, Warszawa1

1990, s. 128). Niewątpliwie kluczowa dla dal-j szego biegu wydarzeń na Wybrzeżu decyzja została podjęta właśnie w trakcie tej narady u Go-j mułki, we wtorek 15 grudnia o 9.00. Wzięłyi w niej udział osoby piastujące najwyższe stano-' wiska w partii i państwie: I sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka, przewodniczący Rady Państwa, marszałek Polski Marian Spychalski, premier Józef Cyrankiewicz oraz sekretarze KC: odpowiedzialny za sprawy ekonomiczne Bolesław Jaszczuk, za sprawy bezpieczeństwa i wojska gen. Mieczysław Moczar, za sprawy wewnątrzpartyjne Ryszard Strzelecki, a także ,,wezwani na posiedzenie": kierownik Wydziału Ad-

21

Gen. Tadeusz Pietrzak, wiceminister spraw wewnętrznych. (WAF)

ministracyjnego KC Stanisław Kania, minister obrony narodowej gen. Wojciech Jaruzelski. minister spraw wewnętrznych Kazimierz Świtała i komendant główny MO gen. Tadeusz Pietrzak. Andrzej Kurz, rzeczywisty autor Sprawozdania z prac Komisji KC PZPR, napisał na ten temat: ,.W chwili rozpoczęcia posiedzenia znane były informacje o mających miejsce w dniu poprzednim groźnych destrukcyjnych wydarzeniach. a w szczególności o demolowaniu sklepów, mienia społecznego, niszczeniu pojazdów mechanicznych, usiłowaniu podpalenia budynku KW PZPR, dewastacji dworca PKP Wiadomo było również, że od wczesnego rana dnia 15 grudnia wypadki rozwijają się lawinowo. Strajk rozszerzył się na port gdański, pozostałe stocznie Gdańska i Gdyni oraz niektóre inne zakłady pracy. Tłumne uliczne pnnhnHy kifirn\&taiy-się pnd __

J<W,_gda~ńs~ką MRN i Komendę Wojewódzką MO. Napływały informacje o ataku na budynek Komendy Ruchu Drogowego MO i więzienie, a następnie na budynek KW PZPR". Do Warszawy dotarła również informacja, że „z tłumu padły pierwsze w tych wydarzeniach strzały, w których wyniku zostało rannych trzech funkcjonariuszy MO". Gomułka, biorąc pod uwagą napływające z Wybrzeża informacje, która* ,,świadczyły o gwałtownym i niebezpiecznymi; rozszerzeniu się niszczycielskiego nurtu wyda-"

rżeń, podjął decyzję w sprawie użycia brc przez siły porządkowe i wojsko. Broń miała b używana w przypadku bezpośredniego ataków nia milicjantów i żołnierzy, podpalania lub nis czenia obiektów, stwarzania zagrożenia dla życ ludzkiego. Zasady użycia broni W. Gornuł określił następująco/ po ostrzeżeniach głose pierwsze strzały oddawać w górę, następne | [5—10 sekundach, w przypadku zbliżania się at [kującego tłumu do milicjantów i żołnierzy —¦ sa /ami w nogi. Decyzja ta wchodzi w życie o gi Sjzinie 12.00 dnia 15 grudniaj)

Decyzja W. Gomułki podjęta w obecnoś przewodniczącego Rady Państwa i prezesa Rac Ministrów nabrały tym samym rangi państwc wej. W. Gomułka polecił J. Cyrankiewiczo^ przekazać te decyzje gen. G. Korczyńskiemu r Wybrzeżu, co zostało natychmiast przez preze: Rady Ministrów wykonane" (Sprawozdań z prac Komisji KC PZPR..., s, 40—41).

Ten obszerny cytat wymaga pewnych uzupe nień i sprostowań. Do kwestii, czy rzeczywiśc „pierwsze w tych wydarzeniach strzały" padi 15 grudnia rano ze strony demonstrantów, już s wcześniej ustosunkowałem. Sprawa pozostaje n do końca rozstrzygnięta. Być może w przyszłoś: wraz z dostępem do materiałów operacyjnyc MSW uda się ją ostatecznie wyświetlić. Drug sprawa, która wymaga wyjaśnienia, to kwestia le galności prawn o-konstytucyjnej decyzji podjetyc przez Gomułkę. W Sprawozdaniu z prac Komis KC PZPR napisano, iż „podjęte w obecność przewodniczącego Rady Państwa i prezesa Rad

Mieczysław Moczar, sekretarz KC odpowiedzialny za spraw bezpieczeństwa. (CAF)

22

'

Ministrów nabrały tym samym rangi państwowej". Można zadać pytanie, czy gdyby w obecności tych dwóch osób, piastujących najwyższe stanowiska w państwie, jakąkolwiek decyzję podjął przysłowiowy ,,Kowalski", to czy tym samym nabrałaby ona od razu ..rangi państwowej"? Rozumiem, że Gomułka to jednak nie „przeciętny obywatel", ale zapis mówiący o kierowniczej roli PZPR został wprowadzony do Konstytucji PRL w roku 1976. Gomułka jako I sekretarz rządzącej partii sprawował najwyższą władzę w państwie zwyczajowo, ale nie na podstawie zasad prawno-konstytucyjnych. Wynika z tego — wbrew sugestii zawartej w Sprawozdaniu — że decyzja Gomułki „w sprawie użycia broni przez siły porządkowe i wojsko" była nie tylko tragiczna w skutkach (co nigdy nie ulegało wątpliwości), ale również bezprawna czy, może ściślej rzecz ujmując, pozaprawna. Konstatację tę wydaje się potwierdzać trzecia sprawa, wymagająca uściślenia.

Otóż w rozkazie gen. Jaruzelskiego z 8 grudnia stwierdzono, że^warunki użycia broni ustala minister obrony narodowej w porozumieniu z ministrem spraw wewnętrznych, zgodnie z wytycznymi kierownictwa partyjno-rządowegoj) [podkr. — J.E.]. I rzeczywiście: ze wszystkich znanych dziś dokumentów i relacji wyraźnie wy-nikaJ^S to Gomułka podjął decyzję w sprawie użycia broni palnej i określił zasady jej stosowania. Przy podejmowaniu tej decyzji obecni byli ministrowie obrony narodowej i spraw wewnętrznych, co można interpretować, że w myśl rozkazu z 8 grudnia decyzję podjęto ,,zgodnie i wytycznymi kierownictwa partyjno-rządowe-go".}Warte podkreślenia jest natomiast, że nikt z obecnych na wtorkowej porannej naradzie u Gomułki nie tylko nie sprzeciwił się tej decyzji, ale nie zgłosił nawet najmniejszych zastrzeżeń czy wątpliwości. A przecież w spotkaniu tym uczestniczyli marszałek Spychalski oraz trzej generałowie: Jaruzelski, Moczar i Pietrzak, i zwłaszcza oni powinni rozumieć, co w istocie oznaczało polecenie Gomułki i jakie w praktyce musiało przynieść skutki.,

Przy analizowaniu tego problemu nie wolno zapominać o autorytarnej osobowości Gomułki. Jego dawni współpracownicy zgodnie podkreślają, że dość trudno się z nim dyskutowało. Jeśli na jakąś sprawę wyrobił sobie pogląd, to przekonać go do innych rozwiązań było niełatwo. A zajmował się osobiście różnymi, naprawdę liobnymi sprawami i ingerował we wszystkie praktycznie sfery życia publicznego. Gomułka, który wierzył w „naturalne" skłonności Polaków do anarchii, i uważał, ze silny rząd powinien sprawować władzę nad narodem, aby ten swoim

Gen. Wojciech Jaruzelski. minister obrony narodowej. (CAF)

postępowaniem nie doprowadził Polski do katastrofy, w grudniu 1970 r. uznał strajk i demonstrację robotniczą w Gdańsku właśnie za przejaw ,,polskiej anarchii" i może dlatego od samego początku kryzysu myślał raczej o spacyfikowaniu protestu siłą niż o rozwiązaniach politycznych. Wysyłani przez niego lub wyjeżdżający do Gdańska za jego przyzwoleniem działacze partyjni i państwowi mieli doprowadzić za wszelką cenę do stłumienia wystąpień. Również w gmachu KC w czasie kolejnych narad i konsultacji pobrzmiewał ten sam ton. Ich uczestnikom — jak się wydaje — chodziło w pierwszej kolejności o zdławienie niezadowolenia, a nie o polityczne rozwiązanie kryzysu.

Trudno też zapomnieć, że Gomułka pozostawał pod presją wzajemnie się uzupełniających, ale w obu przypadkach skrajnie wyostrzonych, by nie rzec przejaskrawionych informacji o rozwoju sytuacji na Wybrzeżu, jakie systematycznie napływały do niego bezpośrednio od Kliszki z Gdańska oraz od odpowiedzialnego w kierownictwie PZPR za sprawy związane z wojskiem i bezpieczeństwem publicznym Moczara. Wydaje się nie ulegać wątpliwości, że to oni przede wszystkim wytworzyli u Gomułki przeświadczenie, iż w Trójmieście doszło do kontrrewolucji, którego konsekwencją była decyzja ,,w sprawie użycia broni przez siły porządkowe i wojsko".

23

Tymczasem w Gdańsku przed 9.00 demonstranci zostali odrzuceni spod komendy. Rosnący tłum liczył wkrótce co najmniej 20 tys. osób. W rejonie ulic Hucisko i Kalinowskiego wykorzystywano do walki z milicją zatrzymane samochody ciężarowe. Rozpędzano je w stronę milicjantów, a następnie wyskakiwano w biegu. Jedna z tych prób skończyła się tragicznie. Wyskakujący z szoferki młody człowiek uderzył głową o skrzynię znajdującego się obok w ruchu innego pojazdu Zginął na miejscu. Tę formę ataku zastosowano także przed gmachem KW, gdzie m.in. manifestanci w charakterze tarana wykorzystali samochód załadowany ciężkimi elementami budowlanymi. W drodze pod siedzibę KW część demonstrantów wdarła się do siedziby Wojewódzkiej Komisji Związków Zawodowych. Budynek po splądrowaniu został podpalony) Na placu przed Ekspedycją Towarową Dworca Głównego paliły się samochody milicyjne i wojskowe oraz pocztowe wózki akumulatorowe.

O 9.50 demonstranci podłożyli ogień pod ewakuowany już wcześniej gmach KW. który obrzucili butelkami z benzyną i z denaturatem, pastą do podłóg i rozpuszczalnikami. Zdesperowany tłum nie dopuszczał interweniującej straży pożarnej, przy czym podobno spalono jeden wóz strażacki. Gwałtowne walki uliczne toczyły się niemal w całym śródmieściu Gdańska. Znów doszło do rabowania sklepów. Ponadto zdesperowani i wzburzeni brutalnością sił porządkowych demonstranci podpalili przylegający do gmachu KW budynek Naczelnej Organizacji Technicznej. Według niektórych relacji, pożar w siedzibie NOT-u został wywołany prp©2 ogień rozprzestrzeniający się z płonącego) Domu Partii, który w grudniowe dni został przez gdańszczan przezwany „Reichstagiemi

Władze były świadome tego, że siedziba lokalnej instancji partyjnej stanie się jednym z głównych celów ataku. Świadczyć o tym mogły zarówno gwałtowne starcia w tamtym rejonie poprzedniego dnia wieczorem, jak i skierowanie już wtedy do siedziby KW PZPR łącznie 200 żołnierzy WOWewn. 15 grudnia rano do akcji wprowadzono pododdziały miejscowego garnizonu, których zadaniem było umożliwienie wydostania się z płonącego budynku osobom tam pozostającym.

Kierujący tą akcją ówczesny dowódca 35 pułku desantowego ppłk Edward Wejner (późniejszy generał) tak wspominał tamten dzień: ,,We wtorek piętnastego grudnia około siódmej rano mój bezpośreni przełożony, dowódca dywizji obrony Wybrzeża płk Tadeusz Urbańczyk, w paru słowach streścił mi sytuację [...]. W gmachu KW znajduje się dziewiętnastu etatowych praco-

wników komitetu. Są tam również żołnierze z dnostki Wojsk Obrony Wewnętrznej, którzy m ten gmach chronić, jest też kilkunastu stoczn wców. Drzwi wejściowe są zabarykadowane zewnątrz, w oknach parteru kraty. Dostęp blok je dziesięciotysięczny tłum. który podpala sam chody milicyjne i strażackie". Żołnierzom poi cono wydać po 60 sztuk ślepej i po 15 szt bojowej amunicji. Kolumna pojazdów wojsk wych wyruszyła z koszar we Wrzeszczu ok. 8.C Gdy dotarli na miejsce, „widok budynku K w ogniu budził grozę. Płomienie wydobywa się już z drugiego piętra, palił się nawet dach

Ponieważ przed gmachem wywiązała się sz motanina z manifestantami, z których część u; łowała wyrwać żołnierzom broń, zdołano uwc nić z płonącego domu tylko „grupkę stoczniov ców-podpalaczy, którzy sami byli w panice, t też nie mogli wyjść", wspomnianych żołnier; WOWew. oraz „kilku milicjantów w opłakany, stanie". Nie udało się natomiast dotrzeć do z; barykadowanych na najwyższym piętrze etatc wych pracowników KW.

„Wróciliśmy do koszar około jedenastej -wspomina Wejner. — Okazało się, że brakuj czternastu sztuk broni. Cztery kałasznikowy ze stały żołnierzom wyrwane, jeden erkaem był cal kowicie zniszczony, dziesięć sztuk broni saperz wyciągnęli na drugi dzień z Raduni" {Obrzuci t/um granatami. Z generałem Edwardem Wejne rem rozmawia Lech Scibor-Rylski. „Po prostu z 24 V 1990).

Chociaż doszło do szamotaniny w tłumie a przy próbie wyrywania żołnierzom broni padłi w górę przypadkowa seria, nikt nie został zabił* ani ranny. W relacji Wejnera zwraca uwagę fakt że gdy przed 8.00 rano wyruszał ze swoimi żołnierzami pod gmach KW, zabrali ze sobą ostr; amunicję, choć decyzja o użyciu broni zostałf podjęta przez Gomułkę dopiero po 9.00, a przekazana telefonicznie do Gdańska przez Cyrankie-wicza o 9.50.

Dziesięć minut później, o 10.00, na naradzie u Gomułki zebrali się: Spychalski, Cyrankiewicz, Jaszczuk, Strzelecki, sekretarz KC odpowiedzialny za sprawy propagandy Starewicz i protokołujący Trepczyński. W notatce z tej narady-czytamy: „Tow. Gomułka poinformował, źe milicja i wojsko w Gdańsku dostały polecenie użycia broni we własnej obronie. Sytuacja jest poważna, już we wczorajszych starciach było ok. 90 milicjantów rannych. Przygotowuje się zarządzenie o stanie wyjątkowym w Gdańsku i o godzinie milicyjnej. [Niestety, nikt nie znał prawodawstwa na ten temat]. Obecnie zawiadamia się ludność przez głośniki uliczne, że Milicja ma prawo użycia broni.

24

(dVD)

Tow. Gomułka polecił napisać szybko tekst ulotki i przemówienia, które powinno być wygłoszone przez TV w Gdańsku. [...] Ulotkę adresować do klasy robotniczej i ludzi pracy w Gdańsku. Wydrukować, jeśli będą możliwości w Gdańsku, a jeśli nie — w Warszawie i dziś jeszcze przestać do Gdańska" (J. Eisler, S. Trep-czyński, op. cit, s. 14—15).

W związku z decyzjami podjętymi w trakcie tej narady o 11 30 osobisty sekretarz Gomutki Wa-lery Namiotkiewicz sporządził następującą notatkę na podstawie informacji telefonicznej z MSW'

,,Straty i szkody w dniu 14 grudnia (poniedziałek) były następujące: sjkI) 2 funkcjonariuszy MO zabitych

2) 140 funkcjonariuszy rannych (w tym 29 ciężko -- leżą w szpitalu)

3) zniszczono łącznie 18 samochodów (w tym 10 osobowych samochodów spalono, zniszczono 1 wóz straży pożarnej, 1 autobus, 2 ciężarówki)

4) zdemolowano 16 sklepów (z tego w 10 stwierdzono ewidentny zabór mienia — zagrabiono futra, alkohol, garnitury, artykuły spożywcze)

5) w wielu sklepach i placówkach handlu powybijano szyby, m. innymi w hotelu orbisows-kim »Monopol«

6) podpalono kiosk »Ruchu« i pawilon CEPELIA.

Dziś rano podjęto próbę podpalenia Komendy Miejskiej MO w Gdańsku" (Tamże, s. 15).

W powyższym dokumencie szczególną uwagę zwraca informacja mówiąca o śmierci dwóch funkcjonariuszy MO. Otóż według podawanych później oficjalnych danych/14 grudnia w ogóle miało nie być ofiar śmiertelnych, a w czasie pięciu dni gwałtownych zajść na Wybrzeże w kilku miastach łącznie miało zginąć 2 lub 3 funkcjonariuszy MO.) Nasuwa się tedy pytanie, czy w cytowanym dokumencie podano informację prawdziwą, później usuniętą w celu pomniejszenia rozmiarów i charakteru wydarzeń rozgrywających się na Wybrzeżu, czy też świadomie podsuwano Gomułce wiadomość nieprawdziwą, licząc na jego jeszcze większe wzburzenie i na to, że w konsekwencji sytuacja polityczna w kraju ulegnie dalszemu zaostrzeniu? Naprawdę trudno uwierzyć, ze w tak ważnej sprawie, jak kwestia ewentualnych ofiar śmiertelnych wśród milicjantów mogła zajść przypadkowa pomyłka. Jeśli zaś MSW podawało Gomułce nieprawdziwe dane, to chyba uprawniony jest wniosek, że działo się tak na polecenie lub przynajmniej za przyzwoleniem gen. Moczara.

Powyższe wątpliwości ulegają pogłębieniu, gdy czyta się projekt — przygotowanej 15 grudnia na polecenie Gomułki — ulotki DO KLASY

ROBOTNICZEJ I LUDZI PRACY W GDAŃSKU! Pierwotnie znajdował się w niej następujący fragment- ,,Elementy przestępcze zaatakowały organa porządku publicznego, nie cofając się nawet przed mordami. W dniu wczorajszym zostało zabitych 2 funkcjonariuszy MO, ponad 140 milicjantów jest rannych, w tym wielu bardzo ciężko". Ten sam fragment po dokonaniu poprawek i zmianach redakcyjnych brzmiał: ,,Awanturnicy zaatakowali milicjantów, którzy bronili porządku publicznego. Dopuszczono się morderstw na funkcjonariuszach milicji i osobach cywilnych. Ponad 150 milicjantów odniosło rany, w tym wielu bardzo ciężkie". (Tamże, s. 16).

Jak widać, usunięto informację mówiącą o śmierci dwóch milicjantów i zwiększono o 10 liczbę rannych funkcjonariuszy. Ciekawe, kiedy tych poprawek dokonywano? Najprawdopodobniej po południu 15 grudnia było już wiadomo, iż nie ma ofiar śmiertelnych wśród funkcjonariuszy MO, a w takim razie stwierdzenie mówiące

0 morderstwach ,,na funkcjonariuszach milicji" byłoby zwykłym nadużyciem, by nie powiedzieć kłamstwem. Może jednak nie wiedziano nic na ten temat, ale z jakichś nie znanych nam dzisiaj powodów postanowiono tej szczegółowej informacji nie umieszczać w ulotce, lecz zastąpić bardziej ogólnym stwierdzeniem?

O 13.50 odbyło się w gabinecie Gomułki kolejne posiedzenie kierownictwa partyjno-pań-stwowego w podobnym składzie jak rano. Tym razem nieobecny był Kania: dołączyli natomiast sekretarze KC Olszowski i Starewicz oraz gen. Chocha. Gomułka „znajdujący się w stanie skrajnego napięcia nerwowego" zarzucił siłom porządkowym i lokalnym władzom w Gdańsku mało energiczne oraz nieskuteczne działanie

1 w efekcie podjął decyzję o utworzeniu tam sztabu lokalnego pod kierownictwem gen. Kor-czyńskiego. W skład sztabu wchodzić mieli: Kociołek, Karkoszka, Słabczyk, płk Kolczyński. Zdecydowano też o wysłaniu do Gdańska gen. Chochy w celu ,,okazania pomocy planistyczno--sztabowej".

/"Ciekawe, że w skład sztabu, który ,,nie działał systematycznie i kolegialnie" nie weszli Loga--Sowiński i Kliszko, który „spełniał na Wybrzeżu rolę człowieka dysponującego najwyższymi, choć nieformalnymi pełnomocnictwami i faktycznie dyktował szereg poleceń sztabowi lokalnemu" (Sprawozdanie z prac Komisji KC PZPR.... s. 41)\

Uderza fakHstworzenia w Gdańsku kilku o-środków decyzyjnych. Nieodparcie nasuwa się pytanie, czy było to wynikiem nieudolności organizacyjnej i braku politycznej wyobraźni, czy może działaniem w pełni świadomym, mającym

26

w przyszłości utrudnić, czy może nawet uniemożliwić, ustalenie konkretnej odpowiedzialności politycznej i prawnej poszczególnych osób? / Dlaczego Kliszko i Loga-Sowiński nie weszli ijacgkładsztabu lokalnego. którymJcjsiawal4--ICox^_ czyńskiTTCoCToteic^-pBfeteTh pozostaje, że niezależnie od intencji kierownictwa stworzenie paru ośrodków decyzyjnych w najbliższych dniach miało przynieść tragiczne konsekwencje.

W obliczu narastania konfliktu na Wybrzeżu władze podejmowały coraz to nowe decyzje, mające na celu wzmocnienie potencjału sił porządkowych. Pomiędzy 8.57 a 13.00 osiem wojskowych samolotów transportowych (w dwóch rejsach) przetransportowało z Piły do Gdańska 700 słuchaczy szkoły MO, których praktycznie od razu włączono do akcji. W Gdyni o 11.00 pododdziały Marynarki Wojennej, realizując wydane o 8.00 polecenie Kociołka, przystąpiły do obsadzania i organizowania wewnętrznej ochrony siedmiu gmachów użyteczności publicznej — Komitetu Miejskiego PZPR, Prezydium Miejskiej Rady Narodowej, Komendy Miejskiej MO, Sądu i Prokuratury, dwóch banków i aresztu śledczego.

Tymczasem pochody, które rano opuściły teren Stoczni im. Komuny Paryskiej, a następnie połączyły się w jeden, ok. 10.00 znalazły się przed siedzibą lokalnych władz partyjnych. Tłum chciał rozmawiać z I sekretarzem KM PZPR, ale Hugon Malinowski od rana przebywał wraz ze swoimi zastępcami w sztabie Marynarki Wojennej. Stamtąd telefonicznie skontaktował się z Karkoszką, który poinformował go o podpaleniu gmachu KW w Gdańsku. Z pytaniem o sytuację w Gdyni telefonował tez z Warszawy premier Cyrankiewicz Po tej rozmowie wiceadmirał Ludwik Janczyszyn miał stwierdzić ,,Towarzyszu Malinowski, partii nie ma, ja przejmuję dowództwo". Niedługo potem Malinowski udał się do gmachu KM, który w chwilę wcześniej zajęli podchorążowie MW. (W. Kwiatkowska, Grudzień 1970 w Gdyni, Warszawa 1986, T. 11 Archiwum „Solidarności", s 24).

W tym czasie tłum odszedł już w stronę sie-dzib/TS"FTNKJeszcze przed gmachem KM pojawiły si^-pierwsze wezwania do bardziej radykalnych działań (m.in. grupa młodych robotników chciała siłą — przy użyciu świdrów i młotów — wedrzeć się do budynku), lecz wyperswadował im to 21 -letni pracownik PPDiUR „Dalmor" Edmund Hulsz, który od tego momentu stał się faktycznym przywódcą strajku w Gdyni. Ostatecznie w gmachu KM demonstranci nie znaleźli — poza uzbrojonymi w automaty milicjantami - nikogo z przedstawicieli władzy. W tej sytuacji padło hasło marszu pod gmach

Admirał Ludwik Janczyszyn, dowódca Marynarki Wojennej (WAF)

MRN. Manifestanci dotarli tam ok. 11 00. Manifestacja przez cały czas przebiegała w spokoju, nie odnotowano żadnych ekscesów czy przypadków niszczenia mienia prywatnego lub publicznego. Tłum domagał się jedynie rozmów z przedstawicielem władz miejskich. Ówczesny przewodniczący Prezydium MRN wspominał po latach tamte chwile: ,,Miałem przygotowaną tubę akustyczną (pożyczoną z Miejskiego Komitetu Kultury Fizycznej), wyszedłem na balkon, próbowałem przemówić, Plac przed gmachem wypełniony był rozgorączkowanym tłumem, młodzi ludzie wdrapali się na stojące obok drzewo — stamtąd wykrzykiwali, na tyłach pochodu wybuchła petarda, zewsząd padały okrzyki, nikt. mnie nie słuchał. Padały żądania, w dalekim od kurtuazji tonie, abym zszedł na dół" (Tamże, s. 26). Bardzo zdenerwowany Jan Mariański stanął twarzą w twarz z rozgorączkowanymi i wzburzonymi ludźmi. Jako jeden z nielicznych polityków w tamte grudniowe dni wykazał się spokojem i politycznym rozsądkiem, co zresztą nie spotkało się z uznaniem zwierzchników. Jeszcze tego samego dnia w sztabie MW wyrzucano mu: ..Zachciało ci się z bandziorami rozmawiać".

W istocie — Mariański oświadczył, ze jest qo-¦lów'piz/jąć delegację na rozmowy. „Manifestanci zgóa*2lli się "- - wspomina -: i od razu wskazali, kto ich będzie reprezentował Byli więc

27

już jakoś zorganizowani [...]. Weszliśmy do gmachu, pokazaliśmy się na balkonie. Zażądano wtedy, abym się przedstawił — zrobiłem to. Dopiero wtedy zaczęły się rozlegać okrzyki aprobaty, mogłem przemówić. Powiedziałem, że porozmawiam z delegacją, że będę się starał żądania demonstrantów przez przewodniczącego WRN, Tadeusza Bejma, przekazać wicepremierowi Kociołkowi, obiecałem także zabiegać o to, by odpowiedź Kociołka nadała telewizja". (Tamże).

Rozpoczęły się bardzo trudne rozmowy, w których początkowo uczestniczyło 8 delegatów, lecz ich liczba w niedługim czasie wzrosła do 20 osób. Mariański przyznał, że związki zawodowe nie spełniły swojej roli, i dodał, iż ponieważ strajk widoczny jest gołym okiem, to tym samym jest on de facto oficjalny. Składając jesienią 1977 r. zeznania przed Międzynarodową Komisją Intelektualistów im. Andrieja Sacharo-wa, uczestniczący w tamtych rozmowach Hulsz wspomniał, że delegaci zażądali, aby Mariański dał im na piśmie oświadczenie, iż ,,strajk jest strajkiem oficjalnym i że my przejmujemy rolę ziązków zawodowych. Naturalnie Jan Mariań-ski nie bardzo chciał się na to zgodzić. Nerwowo wskazywał w kierunku Zatoki Gdańskiej i mówił: Tam już płynie flota radziecka, a do granicy rosyjskiej nie jest daleko. A oni to już potrafią strzelać i wy się opanujcie, co wy robicie?! Niemniej sam przyznał, że nie można inaczej rozładować sytuacji, jak tylko przez uznanie naszych wniosków i naszych żądań. Uznał i podpisaliśmy dokument, [...] Uzgodniliśmy, że zorganizuję na terenie »Dalmoru« komitet strajkowy, który będzie obejmował całe miasto. I tak też było ustalone w naszym dokumencie" {Grudzień 1970, Warszawa 1980, s. 18).

Wspomniany w powyższej relacji dokument nazywano „protokołem uzgodnień" bądź „protokołem porozumiewawczym". Oficjalny jego tytuł brzmiał: „Protokół porozumiewawczy pomię-dzy delegacją siedmioosobową zakładów pracy Stoćzm Komuny Paryskiej, Stoczni Remontowej, Zarządu Kortui Dal moru z przedstawicielami Trezyaium Miejskie] Hady Narodowej w Gdym" spisany w dniu 15 grudnia 1970 r. w Prezydium MRN w Gdyni". Ze względu na to, że tego typu 3ok"umYnt został podpisany po raz pierwszy^ w dziejach PRL, warto chyba przywołać jego treść i poddać analizie jego język. Wiesława Kwiatkowska zwraca uwagę, że postulaty robotnicze nie miały charakteru ultymatywnego i sformułowane były w sposób niezwykle powściągliwy. „Na siedem postulatów ¦¦— stwierdza Kwiatkowska - - cztery dotyczą rozpiętości zarobków między robotnikami a administracją zakładów, ściślej — między robotnikami a inteligencją te-

chniczną. Można tu postawić tezę, że robotniczy bunt grudniowy mia) — przynajmniej w Gdyni — charakter klasowy" (W. Kwiatkowska, op. it. s. 9).

Trudno powiedzieć, na ile diagnoza ta jest trafna. Wszelako nie ulega wątpliwości, że wydarzenia w Gdyni od pierwszej chwili miały swoją specyfikę i odrębną od równoległych w czasie wydarzeń w Gdańsku dynamikę. Wydaje się również, iż w ciągu kilkunastu godzin 15 grudnia protest społeczny uległ pewnej ewolucji — stal się bardziej dojrzały. Rankiem miał charakter w pełni spontaniczny i żywiołowy. W trakcie rozmów z przedstawicielami Prezydium MRN wyłoniła się robotnicza delegacja i pojawili się przywódcy strajkowi. Delegacja zgłosiła wówczas pod adresem władz postulaty, które zawarte zostały w „protokole porozumiewawczym". Robotniczy delegaci postulowali: /\.1. Zredukowanie rozpiętości zarobków pomiędzy zarobkami pracowników umysłowych (kierownictwa zakładu) a zarobkami pracowników fizycznych.

2. Wobec wprowadzonej podwyżki cen artykułów spożywczych — płace robotników powinny być w odpowiedniej wysokości podniesione.

3. Zarobki pracowników fizycznych winny być mniejsze o około 100 zł od zarobków pracowników z wykształceniem średnim zawodowym.

4. Różnica pomiędzy zarobkami pracowników fizycznych i z wykształceniem wyższym winna wynosić 200 zł.

5. Dyrektor przedsiębiorstwa powinien zarabiać nie więcej niż jeden tysięc złotych od pracownika z wykształceniem wyższym.

6. Należy bezwzględnie podwyższyć minimalne wynagrodzenie pracowników, a przede wszystkim kobiet najniżej zarabiających.

7. Zasiłki chorobowe winny być stuprocentowe, tzn. w pełni odpowiadać utraconemu zarobkowi", f*"

Jak widać, postulaty miały jednoznacznie ekonomiczny i socjalny charakter. Można się też w nich bez trudu dopatrzeć tendencji skrajnie egalitarnych, a może nawet populistycznych. Na pewno jednak na tym etapie trudno byłoby jeszcze mówić o żądaniach politycznych. Natomiast w jakimś sensie charakter polityczny miały punkty 8 i 9 odręcznie dopisane przez Hulsza „8. Strajk okupacyjny trwać będzie tak długo, aż nasze postulaty zostaną spełnione". Wyrażenie „zostaną spełnione" Hulsz własnoręcznie podkreślił. Następnie — już pod podpisami.....dodał punkt 9,

który brzmiał następująco: „Pracownicy wybierają nowe wład/e /wią/ków zawodowych" Oprócz tego na górze kartki, nad punktem 1,

28

dopisał niezupełnie zrozumiały punkt 1a: ,,Wszyscy w czwartek 17 XII 70 zbierają się tu ponownie dla dalszego trwania strajku. W godzinach rannych".

Zarówno dla Kwiatkowskiej, jak i dla mnie punkt "la me jest w pełni jasny. Jeżeli miał to być strajk okupacyjny, to dlaczego przewidywano, że za dwa dni wszyscy zbiorą się przed gmachem Prezydium MRN? „Chyba, że — zastanawia się Kwiatkowska — chodzi tylko o delegację zakładów pracy do rozmów z władzą, a brak precyzyjności wynika ze zdenerwowania i pośpiechu. W każdym jednak razie w tych pospiesznie dopisanych postulatach widać jakąś krystalizującą się myśl polityczną. Ale Edmund Hulsz nie był robotnikiem sensu stricto, był pracownikiem technicznym z wykształceniem średnim. Jedno nie ulega wątpliwości: delegaci traktowali strajk jako międzyzakładowy, co wynika ze składu uczestników, a jeszcze bardziej z faktu dopisania Stoczni Remontowej, choć w PRMN nie było jej przedstawiciela" (W Kwiatkowska, Gdynia 1970 [w:] Postulaty. Materiały do dziejów wystąpień pracowniczych w latach 1970/71 i 1980 [Gdańsk, Szczecin]- Pod redakcją Beaty Chmiel i Elżbiety Kaczyńskie). Warszawa 1988, s. 193—196)

O 12.15 Mariański telefonicznie przekazał Bej-mowi treść ,,porotokołu porozumiewawczego" i poinformował go. że ..jest to klinicznie czysty przypadek manifestacji robotniczej". Wcześniej w towarzystwie swoich zastępców, a przede wszystkim delegatów, raz jeszcze pojawił się na balkonie. Hulsz przez tubę pożyczoną do Mariańskiego odczytał treść podpisanego dokumentu. Towarzyszyła temu owacja tłumu. Następnie uformowano pochód, na czele którego kroczyli dwaj młodzi stoczniowcy z biało-czerwoną flagą. „Ja szedłem gdzieś pięćdziesiąt metrów dalej z tylu — opowiadał po latach Hulsz — w równym szeregu, w środku. Za mną rozpoczynał się olbrzymi, największy w dziejach Gdyni pochód. Co rusz informowałem społeczeństwo o naszych sukcesach. Ludzie żegnali się, rzucali nam kwiaty, cieszyli się. śmiali, wołali: »Nareszcie!« (Grudzień 1970. Warszawa 1980. s. 19). Zapraszano ,,wszystkich chętnych" na 16.00 do Zakładowego Domu Kultury przy ulicy Polskiej. Po drodze do pochodu przyłączyli się też pracownicy Stoczni Remontowej i wiele przygodnych osób.

Pochód dotarł na teren „Dalmoru", gdzie odbywał się wiec. Przemawiali różni ludzie, a Hulsz oświadczył zebranym, że jest organizowany komitet strajkowy, który będzie mógł działać - zgodnie z obietnicą złożoną przez Mariańskiego — w ZDK przy ulicy Polskiej. Apelował o wybranie w zakładach delegatów do wspo-

Edmund Hulsz — przewodniczący Komitetu Strajkowego w Gdyni (Zbiory A. Friszke)

mnianego komitetu. Następnie komitet strajkowy z ,,Dalmoru" udał się do Zarządu Portu Gdynia, gdzie przez radiowęzeł ogłosił, iż „strajk jest strajkiem oficjalnym". Choć w tym czasie strajk w Gdyni przybrał już charakter powszechny, w mieście nadal panował spokój, nie dochodziło do żadnych zakłóceń porządku publicznego. Jakże inaczej rozwijały się wydarzenia w Gdańsku.

W płonącym budynku KW pozostało dwóch milicjantów (ppłk Juliusz Wyszomirski i elew Szkoły Podoficerskiej MO w Słupsku Andrzej Wróbel), których nie udało się ewakuować helikopterem z dachu, gdyż silny wiatr znosił linę. Podjęto w związku z tym decyzję o ponownym wysłaniu do centrum miasta „niebieskich beretów", czyli żołnierzy z 35 pułku desantowego 7 Dywizji Desantowej. Zadaniem ich miało być rozpędzenie zgromadzenia przed gmachem KW. Ppłk Wejner wspominał, że gdy usłyszał rozkaz swojego przełożonego płk Tadeusza Urbańczyka: „Załadować pułk na wozy bojowe, udać się w rejon KW, dworca i mostu Błędnik i skutecznie rozproszyć tłum gąsienicami, ogniem i granatami", zażądał potwierdzenia rozkazu na piś-mie^W. odpowiedzi usłyszał iż ten punkt regulaminu odnosi się do warunków pokojowych, a to są działania wojenne.

29

fffilfflfj "

¦¦¦

Widok płonącego gmachu Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Gdańsku (CAF)

Ostatecznie kolumna składająca się z 7 czołgów PT-76 i 33 transporterów opancerzonych (topas) wyruszyła na ulice. Od pierwszych chwil posuwanie się kolumny, na czele której jechał ppłk Wejner. było niezwykle trudne, gdyż ludzie niejednokrotnie desperacko blokowali jezdnię. Pojazdy były nieuzbrojone, niemniej w każdym wozie znajdowała się skrzynka zawierająca 20 sztuk bojowych granatów. Szybko też okazało się, iż włazy pojazdów trzeba pozamykać, ponieważ ludzie rzucają w pojazdy kamieniami, walą w nie żelaznymi łomami i łańcuchami, którymi próbowali też blokować gąsienice, oraz podejmują, początkowo nieudane, próby podpaleń.

Potem było jeszcze gorzej, choć udało się uwolnić milicjantów zamkniętych w płonącym budynku KW. Ppłk Wejner nakazał dowódcom pojazdów sformować kolumnę trójkową. Szczególnie niebezpieczna była jazda po torowiskach tramwajowych, gdyż groziło to zetknięciem się 4-metrowych anten, zainstalowanych na wozach bojowych, z siecią trakcyjną pod napięciem. Dowódcy pojazdów pytali swego przełożonego, co mają robić w przypadku podpalenie czołgu bądź topasa, a Wejner niezmiennie odpowiadał: , Jeśli zapali się przedział silnikowy — zabierać amuni-

cję, granaty, broń i opuszczać wóz" (Z. Damski, Gen, bryg. Edward Wejner: Dostałem rozkaz użyć broni!, „Polska Zbrojna" z 14—16 XII 1990).

W grudniowe popołudnie dym pożarów i przede wszystkim obłoki gazów, używanych przez milicję, niewątpliwie ograniczały widoczność kierowcom pojazdów opancerzonych. „Na ulicy — wspomina Wejner — były już barykady z autobusów, tramwajów i przewróconych ciężarówek. Ludzie mieli nie tylko butelki, ale całe wiadra z benzyną. Jeden lał, a drugi trzymał w ręku płonącą żagiew. Inni demonstranci bardzo skutecznie powstrzymywali nas gaśnicami pianowymi. Wielu kierowców jechało na ślepo, bo peryskopy ich wozów zostały zalane pianą. Co chwila przez radio słyszałem meldunki: »Palę się!. Jestem unieruchomiony, mam zerwaną gąsienicę, co robić?« Odpowiadałem: Zgodnie z planem.

A plan był jeden _j=-__opuszczać wozy. Nie strzelać1 W pewnym momencie poczułem, ze mój topas staje dęba. To był autobus, postawiony w poprzek jezdni. Mało brakowało, a wylądowalibyśmy na plecach. Kto stanął, był spalony. Tak straciliśmy dwa transportery, a trzeci kulał parę ¦ kilometrów na jednej gąsienicy. Inny

30

znów został uprowadzony przez demonstrantów. Mieliśmy siedemnastu rannych, w tym siedmiu ciężko1 trzech było pobitych, ze złamaniami kończyn, czterech poparzonych. Ale nikt nie zginął i my nikogo nie zabiliśmy". (Obrzucić tłum granatami...)

Ta ostania informacja nie jest ścisła. Otóż jedna osoba została potrącona przez rozpędzony transporter, inna zaś rozjechana przez to pasa, lecz do dziś trudno precyzyjnie rozstrzygnąć, czy wydarzyło się to w chwili, gdy pojazdem kierowali jeszcze wojskowi, czy też w czasie, gdy transporter opanowali już demonstranci i jeden z nich usiłował go uruchomić. Tę ostatnią wersję, spopularyzowaną przez ..Głos Wybrzeża" z 28 grudnia, konsekwentnie podtrzymywano w oficjalnych relacjach i opracowaniach. Wszelako jedno nie ulega wątpliwości, że była to przypadkowa ofiara zajść, które w godzinach popołudniowych w rejonie KW i Dworca Głównego przybrały szczególnie gwałtowny charakter.

Jeden z dowódców zniszczonych wówczas

transporterów wspominał: „Kiedy stanęliśmy naprzeciwko dworca, demonstranci zablokowali przejazd i otoczyli nas — wszędzie było pełno ludzi. Śmiali się z nas. że chcieliśmy ich wystraszyć czołgami. Nagle podpalono transporter. Nie wiem, jak to się stało i kto to zrobił — czy oblano go benzyną czy inaczej. Nagle w środku pojazdu poczuliśmy dym i przez wizjery zobaczyliśmy ogień. Kiedy zorientowaliśmy się, że się palimy, otworzyliśmy włazy i próbowaliśmy wyjść. Ludzie nam w tym pomogli — wyciągnęli nas z płonącego transportera. Ogień wtedy jeszcze nie był wielki. Kiedy ja wychodziłem, ktoś mnie uderzył w głowę. Nie wiem, kto i czym, bo na kilka minut straciłem przytomność. Czy bito też innych członków mojej załogi - ¦ nie wiem, ale raczej nie. To był wielki tłum"

Zatrzymanych żołnierzy manifestanci odprowadzili w spokoju, bez bicia, na dworzec, gdzie przebywali przez kilka godzin na terenie kolejowego posterunku milicji. {Dostaliśmy rozkaz: jechać i bronić, „Gazeta Wyborcza" 14 XII 1990).

Płonący transporter opancerzony przed dworcem w Gdańsku, fot anonimowa. (Zbiory A. Friszke)

31

Ponieważ demonstranci uprowadzili jeden z topasów do stoczni, a następnie jeździli nim po mieście z rozwiniętą flagą biało-czerwoną, wieczorem 15 grudnia ppłk Wejner otrzymał no-we zadanie od swego dowocfcy7".. Wydziel ićgru-pę szturmową z kilku czołgów i »Topasów«, odszukać jeżdżący na ulicach miasta uprowadzony transporter i zniszczyć go!" Wejner znów bezskutecznie żądał potwierdzenia tego rozkazu na piśmie. Ostatecznie cała sprawa skończyła się jednak dobrze i do krwawej rozprawy nie doszło. Okazało się, że opanowanym przez manifestantów transporterem kieruje stoczniowiec, były żołnierz dywizji desantowej. Dwa czołgi i dwa to-pasy zablokowały ów transporter, któremu zresztą kończyło się już paliwo i bez walki wzięły go na hol.

Niewiele brakowało, żeby Wejner za swoje wątpliwości i niezdecydowanie popadł w kłopoty. Tego samego dnia wieczorem płk Urbań-czyk, przedstawiając go Kliszce, powiedział: „To jest ten dowódca pułku, który nie wykonał żadnego naszego rozkazu". Jeszcze groźniej grzmiał gen. Korczyński: „Nie wykonaliście rozkazów, a w kraju jest kontrrewolucja. Pójdziecie pod sąd" (Z. Damski, op. cit). Istotnie gdyby nie zmiany polityczne, które nastąpiły w ciągu kilku następnych dni, Wejner najprawdopodobniej stanąłby przed sądem wojskowym pod zarzutem niewykonania rozkazu w warunkach bojowych. Skończyło się jednak tylko na tym, że Urbańczyk zakomunikował mu, iż pułk zostaje wycofany z wszelkich działań i przechodzi do odwodu.

W obliczu narastającego konfliktu już 15 grudnia rano — zgodnie z poleceniem Sztabu Generalnego WP — dowódca Pomorskiego Okręgu Wojskowego gen. Józef Kamiński zarządził wprowadzenie stanu podwyższonej gotowości bojowej dla wojsk okręgu. Równocześnie nakazano przerwanie wszelkich ćwiczeń i kontroli oraz powrót żołnierzy do macierzystych garnizonów. O 10.05 gen. Kamiński wydał rozkaz przegrupowania wydzielonych sił 16 Dywizji Pancernej z Elbląga do Pruszcza Gdańskiego, co okazało się posunięciem zbyt pochopnym, jako że wieczorem w Elblągu zaczęły się na ulicach gromadzić grupy młodych ludzi, a nawet podjęto nieudaną próbę podpalenia butelkami z benzyną gmachu Komitetu Miejskiego i Powiatowego PZPR.

O 13.00 gen. Kamiński rozkazał przegrupować 8 Dywizję Zmechanizowaną z Koszalina oraz 4 pułk z 7 Dywizji Desantowej ze Słupska w rejon zachodniego Gdańska. Do kierowania działaniem wydzielonych wojsk PO W na terenie Trójmiasta powołano grupę operacyjną pod do-

wództwem szefa Sztabu Okręgu gen. Stanisława Antosa. O 14.30 grupa rozwinęła swoje stanowisko dowodzenia w rejonie lotniska w Pruszczu Gdańskim, a godzinę później nawiązała bezpośredni kontakt z dowódcą 16 Dywizji gen. Edwardem Łańcuckim.

W Pruszczu Gdańskim z gen. Antosem nawiązał też kontakt przybyły z nowymi dyrektywami z Warszawy gen. Chocha. W ten sposób w pionie wojskowym na terenie Trójmjaslar-eke-itrwT-ceministra Korczyńskiego^acz§]i__również dzia-~łać generałowie CTiocha i Antos. Wydaje się jednak, że przez cały czas głos decydujący mieli politycy, a zwłaszcza Kliszko, pozostający w stałej łączności telefonicznej z Gomułką.

Trudno jednak zapomnieć o Ministerstwie Obrony Narodowej, Przez wiele lat po Grudniu 1970 „szeptana propaganda" podtrzymywała nie mającą nic wspólnego z rzeczywistością plotkę mówiącą o.tym, że gen. Jaruzelski miał być wówczas przetrzymywany w areszcie domowym. Ostatecznie i oficjalnie plotkę tę zdementował dopiero 8 kwietnia 1990 r. gen. Czesław Kisz-czak w wywiadzie opublikowanym na łamach „Trybuny". Zdaniem Kiszczaka, w czasie grudniowego dramatu Jaruzelski nie decydował samodzielnie o działaniu wojsk, decyzje o ich użyciu praktycznie płynęły „obok i ponad normalną strukturą dowódczą — z pominięciem Sztabu Generalnego WP i ministra obrony narodowej. [.,.] wprost do wiceministra obrony narodowej gen. Grzegorza Korczyńskiego, który został skierowany do Trójmiasta bezpośrednio przez Go-mułkę, jako zaufany człowiek I sekretarza". (Przeczy temu wszakże obecność w Gdańsku osoby nr. 2 w MON — gen. Chochy).

Kiszczak stwierdził również, że kierownictwo MON starało się „w maksymalnym stopniu zapobiec działaniom pochopnym, nerwowym, niosącym tragiczne skutki.'Przekazywało zatem za pośrednictwem Sztabu Generalnego zakaz użycia broni, będącej na wyposażeniu pojazdów pancernych, zalecenie używania przede wszystkim ślepej amunicji) itp," Według Kiszczaka, część kierownictwa MON w ogóle była przeciwna używaniu wojska do rozwiązywania konfliktowej sytuacji. „Należałem do tego grona ludzi, darzących się wzajemnym zaufaniem. Podzielaliśmy opinię, że należy natychmiast sięgnąć po rozwiązania polityczne, a wojsko zawrócić do koszar. Nie ograniczaliśmy się jednak do jałowych dyskusji i roztrząsań powstałego problemu, czyniliśmy wszystko, aby zapobiec katastrofie".

O tym, jakie kroki podejmował Kiszczak i współdziałający z nim oficerowie, będzie mowa w dalszej części. W 1970 r. gen. Kiszczak był

32

zastępcą szefa WSW, w chwili zaś udzielania cytowanego wywiadu wicepremierem i ministrem spraw wewnętrznych. Nie ulega wątpliwości, że powiedział tylko tyle, ile uznał za wskazane. Cały dramat grudniowy budzi zresztą znacznie więcej wątpliwości, wiele spraw do dziś jest niejasnych.

Do kwestii nie do końca wyjaśnionych należy np. misja wiceministra Szlachcica w Trójmieście. W myśl informacji zawartycn w Sprawozdaniu z prac Komisji KC PZPR Szlachcic dotarł do Gdańska 15 grudnia ok. 14.00 w celu zorganizowania tam „zapasowego stanowiska kierowania MSW [...TTTaktycznie jednak stanowisko ta--ktern^Źostato zorganizowane". Można więc zadać pytanie, jaki był rzeczywisty cel podróży Szlachcica na Wybrzeże? Jest to pytanie tym bardziej zasadne, że wokół jego misji narosło bardzo wiele mitów i legend; otaczała ją aura tajemniczości, towarzyszyły jej niezliczone plotki. W następnych latach przyczyniał się do tego w jakimś stopniu sam Szlachcic. Zapytany przez Marka Zieleńiewskiego o cel swojej podróży, odparł nieco zirytowany: „A jakże — słyszałem, ze na Wybrzeże jechałem jako wysłannik Gierka. Żeby oczywiście pomóc obalić Gomułkę. Tylko że po pierwsze — przyczyną dramatu na Wybrzeżu nie tyle były działania polityczne, ile nieumiejętność dowodzenia na miejscu. Po drugie — przyjechałem na Wybrzeże w dzień po Kliszce. oddanym przecież bez reszty Wiesławo-wi, który w Gdańsku miał najwięcej do powiedzenia. A po trzecie — Gdańsk był tradycyjnie ostoją autorytetu i popularności Gomułki i trudno założyć, aby komukolwiek zależało akurat tam na sprowokowaniu zajść przeciwko niemu" (M. Zieleniewski. Przez lekko uchyloną bramę. Gierek, Jaroszewicz, Bab/uch, Cyrankiewicz, Szlachcic i inni, Poznań 1989, s. 71).

Wywód Szlachcica nie przekonuje. Nie jest wcale pewne czy rzeczywiście Gomułka cieszył się dużym autorytetem w Gdańsku. Trudno też zgodzić się z poglądem, że „przyczyną dramatu na Wybrzeżu nie tyle były działania polityczne, ile nieumiejętność dowodzenia na miejscu". Być może jest to stylistyczna niezręczność, ale zdanie to dopuszcza następującą interpretację: gdyby siły milicyjno-wojskowe na Wybrzeżu działały skuteczniej (były lepiej dowodzone), to w ogóle nie byłoby kryzysu, a z tym nie sposób się zgodzić!

(^Trzeba także wyjaśnić, kto posłał Szlachcica do Gdańska. Otóż on sam twierdzi, że to Moczar.1! Pamiętać przy tym należy, że Szlachcic powszechnie uważany był i — co nie mniej ważne — sam się uważał za przyjaciela i bliskiego współpracownika nie tylko Moczara. ale i Gier-

ka. Wiele wskazuje na to, że w 1968 r z mniejszym czy większym skutkiem usiłował być pośrednikiem i łącznikiem w kontaktach pomiędzy tymi dwoma działaczami.

Choć do końca swego życia Szlachcic uparcie zaprzeczał, jakoby w grudniu 1970 r. miał uczestniczyć w jakiejkolwiek rozgrywce, noszącej znamiona politycznego spisku czy puczu, to jednak w wydanych na krótko przed śmiercią wspomnieniach podał kilka informacji, które takie właśnie przypuszczenia mogłyby potwierdzać. Otóż 15 grudnia ok. 10.00 zatelefonował do niego z Gdańska Słabczyk, informując o dalszym zaostrzeniu się sytuacji. Jednocześnie narzekał na nieudolność kierowania i zaproponował, aby Szlachcic przyleciał do Gdańska w celu objęcia dowodzenia siłami MSW. „Ty jesteś starym wiceministrem — miał przekonywać Stabczyk -masz większe doświadczenie, jesteś członkiem KC i znasz dobrze Kliszkę, Logę i Korczyńskiego, będzie ci łatwiej dogadać się z nimi".

Szlachcic pisze, iż poradził Słabczykowi. aby w tej sprawie telefonicznie skontaktował się z Moczarem i Świtała, co ten uczynił. Moczar, po konsultacji z Gomułką. polecił Szlachcicowi lecieć do Gdańska w celu przygotowania zapa-

Obwiesiczenie o wprowadzeniu godziny milicyjnej w Trójmieście. {Fot. A. FrisAe)

iklHOWlJ

M tĄlt/M

Idartska, Gdyni i Sopotu

ii- ******i*^^iftHiflSSR(fttihiMityiuv". *

up »•«•¦•*-<—•i^iiłłi'*łi4ł łłl****i-ii: h *) U« m'tt»'»». . ****, - »>. 4,,,M t|.]l

3 — Grudzień '70

33

sowego stanowiska kierowania, choć I sekretarz nie zgodził się na podporządkowanie wojska rozkazom Szlachcica, co było przedmiotem jego zabiegów za pośrednictwem Moczara. Również Świtała zaaprobował wyjazd na Wybrzeże swojego zastępcy. Szlachcic wspomina też, że przed odlotem zatelefonował do Katowic, do Gierka, i poinformował go o wyjeździe do Gdańska. W świetle relacji Szlachcica można odnieść wrażenie, iż Gierek nie był zachwycony tym pomysłem. „Nie wtrącaj się — miał powiedzieć — bo możesz napytać sobie nieprzyjemności". Szlachcic przyznaje, że — jak się okazało — Gierek miał rację: „do dziś żałuję, że się zgodziłem, bo miałem z tego powodu moc przykrości i kłopotów. Z Gdańska ani razu nie dzwoniłem do Katowic" (F. Szlachcic, op. cit.. s. 129—130).

W tej ostatniej kwestii — świadomie lub nie — Szlachcic chyba jednak się myli. Otóż Gierek — któremu akurat w tym przypadku byłbym skłonny wierzyć — utrzymuje, iż 17 grudnia Szlachcic zatelefonował do niego z Gdańska i poinformował „o rozmiarach tragedii i przybliżonej liczbie ofiar". Gierek wspomina, że w czasie tej rozmowy Szlachcic był „w takim szoku, że wręcz płakał. Autentycznie" (J. Rolicki, Edward Gierek — przerwana dekada. Warszawa 1990. s. 53).

dniu wjitornieniach stanął także DworzecGTów-jry. Około 15.00 duże grupy robotników~pDwró-ciły do stoczni, gdzie proklamowano strajk okupacyjny. Jednocześnie nadal trwały walki na ulicach Około 18.00 do miasta wprowadzono dodatkowe siły wojska. W centralnych punktach Gdańska pojawiły się transportery opancerzone i czołgi. Również o 18.00 wprowadzono w Trójmieście godzinę milicyjną, która miała obowiązywać do 5.00 rano. Wedle oficjalnego komunikatu zginęło tego dnia w Gdańsku sześć osób. Liczba rannych jest praktycznie nieznana. Wiadomo tylko, że na ogólną liczbę ponad 2,5 tys, milicjantów, biorących w tym dniu udział w rozpędzaniu demonstrantów, raniono 254. Było tei kilkunastu rannych żołnierzy, wielu manifestantów, a także postronnych osób. Tego dnia zatrzymano ok. 500 osób, w tym 134 oskarżone o grabież mienia społecznego i podpalenia. W trakcie zajść ulicznych zniszczono i uszkodzono 16 pojazdów MO i 3 WP oraz 16 cywilnych. Ponadto ograbiono i zdemolowano 54 sklepy. Nastąpiła obustronna eskalacja agresji; konfliki z wolna zaczął tracić lokalny charakter. Następne godziny miały go jeszcze bardziej zaognić.

Nieprzemyślane decyzje czy polityczna prowokacja?

W godzinach wieczornych do 2DK w Gdyni, gdzie — jak powiedziano — obradowa) Główny Komitet Strajkowy, przybył Mariański w towarzystwie Hulsza. W czasie gdy przewodniczący Prezydium MRN przebywał w ZDK, w telewizji nadającej program lokalny wystąpił Kociołek. Mariański nie wysłuchał jednak ostrego w treści i formie przemówienia, gdyż telewizor w ZDK był w tym czasie wyłączony. Nie wiedział więc, że kierownictwo odrzuca praktycznie linię dialogu z buntującymi się robotnikami. Gdy niedługo potem Mariański opuścił ZDK i po~nownTe~ucrał 5ię~dtr- sztabu Maiyiidiki^Wojenńej, zarzucono mu — co już było cytowane — że podjął rozmowy z „bandziorami".

Tymczasem po jego wyjściu członkowie komitetu wysłuchali powtarzanego przemówienia Kociołka i przystąpili do redagowania „Odezwy". Jest to dość dziwny dokument, będący krokiem wstecz w porównaniu z kilka godzin wcześniejszym, podpisanym u Mariańskiego „protokołem porozumiewaj|VC2ynV\ Nie wiadomo, kto i w jakim celu z/„Odezwy^Dusunął polityczne punkty, dopisane w południe przez Hulsza. Jednocześnie język tego dokumentu nieodparcie kojarzy się z oficjalną frazeologią. Pomijając już nawet takie zwroty, jak „obywatele" czy „ludu pracy", trudno zrozumieć, dlaczego autorzy „Odezwy" potępili „ekscesy chuligańskie", które „miały miejsce w Gdańsku, w wyniku których przelana została krew i zniszczone nasze dobro" (W, Kwiatkowska, Gdynia 1970.... s. 198—200). W czasie redagowania „Odezwy" ponownie pojawiła się kwestia przywództwa strajku. Stanisław Słodkowski, który został przewodniczącym GKS, zaproponował Hulszowi, żeby formalnie stanął na czele komitetu, lecz on się nie zgodził. Wkrótce zresztą przestało to mieć jakiekolwiek znaczenie.

Krótko przed północą — mimo że drzwi były otwarte — do gmachu ZDK siłą wtargnęła grupa milicjantów. „To się wydaje nieprawdopodob-

ne — mówił potem jeden z delegatów Tadeusz Nowak — ale oni naprawdę mieli pianę na ustach. Wyglądali jak szaleńcy. I zaczęło się! Wszystko fruwało w powietrzu. Walili na oślep. Spadłem z tych schodów. Na dole milicjanci ustawili się w szpaler przy drzwiach, trzeba było przejść ten szpaler i przedostać się przez drzwi. Nie było to takie proste, bo drzwi były zamknięte i trzeba było przełazić przez dziurę wybitą w drzwiach. Obrywało się więc z tyłu — w pośladki i z przodu — w wychylającą się z otworu głowę i ramiona" (W. Kwiatkowska, Grudzień 1970..., s, 32—33). Inny członek GKS, Kazimierz Muskała, wspominał, że członków komitetu parami skutych w kajdanki bili pałkami milicjanci ubrani w czarne kombinezony — „jak drogówka". Gdy jeden ze skutych przewrócił się, „drugi nie mógł uciekać, ciągnął tamtego [...]. Nie myślałem, że coś takiego może się zdarzyć u nas" (Tamże, s. 33).

Członków komitetu upychano do milicyjnych samochodów, które odwiozły ich do więzienia w Wejherowie. Po drodze, obawiając się, że dokument ten mógłby wpaść w „niepowołane ręce", ,'!Słodkowski zjadł schemat organizacyjny i spis imienny członków GKS.

Aresztowanie członków komitetu w Gdyni miało istotny wpływ na dalszy rozwój wydarzeń. W mieście proklamowano strajk: nastroje społeczne uległy radykalnemu pogorszeniu. Cała akcja nosiła znamiona policyjnej prowokacji, nasuwa się więc pytanie: kto podjął decyzję o brutalnym aresztowaniu członków GKS? Zapytany o to w 1980 r. Kociołek utrzymywał, że nie brał udziału w podejmowaniu tej decyzji: „Może dowiedziałem się po fakcie, ale na pewno nie uczestniczyłem przy podejmowaniu takiej decyzji" {Polityka i człowiek. Ze Stanisfawem Kociołkiem — / sekretarzem Komitetu Warszawskiego PZPR — rozmawiają Marzena i Tadeusz Wożniakowie, „Czas" z 7 XII 1980).

Tymczasem w załącznikach do Sprawozdania

35

komisj PZPR Biura że ..ar decyzj i powoł; na czel Polityczn esztowar podjęte nej przez B 3 której w 1 sgo Władysła ie Kom i te ty_ w Sztabie uro Polityczne KC rynarki Wojennej — Malinowski. W dyskusji 971 r. stał członek głos zabierali: Bereśniewicz. Tkaczyk, Kliszko, n Kruczek, czytamy, Pieńkowski, Kociołek, Loga-Sowiński, Nikoła-nasiąpiło na mocy jew, Pieczewski, Bejm, Hajduga i Karkoszka. Po-Lokalnym. Za pod- nieważ w pierwszych wypowiedziach przedsta-

jęciem miary Warsz tow. C jąc ze gen L tetu L Uczes Kliszk( decyzj . danie Komiti W roz prosił o inte zresztf jakob\ Przypc bywał w Ch przem wizję. Ucz tej decy w tym p awy i zo .yrankiew znanie pr łabczyk trajkowe niczyi i p i, Loga-S ę podjęte mu wsz rtu" ( E. mowie 2 o listę na rwencję nie ucz1! uczestr imniał, że w droc waszczyr Dwienie t ^stniczył sjLopDwiedzt zedmiocie pr stały zaakcep icza, Switałę, zed komisją powiedział: „i go odbyło s zy podjęciu t owiński i Kc ), to tow. Kc ystkich nazw J. Nalepa, op: e mną Kock zwisk (ktoś i w sprawie ]( 'nit), ale jedn iczył w po\ kiedy ją pod ze do, a p ie, skąd w\ ransmitowane natomiast wr aii-*ic-wszyscy~~Za- wicieli władz lokalnych dało się zauważyć ten-?ekazane zostały do dencję do minimalizowania znaczenia i groźby, towane przez tow. jaką niosły ze sobą rozgrywające się na Wybrze-Pietrzaka". Składa- żu wydarzenia, Kliszko zabrał głos pouczając ze-29 czerwca 1971 r. branych: „Słuchając dotychczasowych wypo-\resztowanie Korni- wiedzi i ocen odnosi się wrażenie, że instancje ę za naszą zgodą. partyjne zrobiły wszystko, co możliwe. W takim ej decyzji tow. tow. stanie rzeczy zachodzi pytanie, dlaczego doszło ciołek. Kiedy już tę do wystąpień w Gdańsku, a nie w innych woje-ciotek prosił o po- wództwach? Wśród was jest taki nastrój, że sami isk członków tego tego nie rozumiecie. Główna przyczyna tego, co . cit., s. 148—149). się stało, leży w was, bo sami nie jesteście prze-}łek potwierdził, że konani o konieczności decyzji w sprawie cen. wrócił się do niego Jutro ostatecznie powinna nastąpić całkowita li-ikiejś osoby, czego kwidacja zamieszek i przywrócenie spokoju Na-ocześnie zaprzeczył. leży przyjąć trzy linie działania na rzecz ładu vzięciu tej decyzji. społecznego i zaprowadzenia spokoju. Pierwsze ejmowano. on prze- dwie akcje zabezpieczają milicja i wojsko, trzecią otem z radiostacji działania partyj no-polityczne. [...] W sprawie głosił wspomniane podwyżki płac żadnego postulatu się nie spełni przez lokalną tele- i to trzeba wyraźnie mówić" {Tajne dokumenty..., s. 18—19). az z Kliszką, Logą- Kliszko nie miał wątpliwości, że za rozwój wy-

-Sowi Pośpk PZPR rady \ tego ; Alojzy naś, \ Jałosz rek. T Krupa dysłav nowsk wy KV sław S wszysi dium Dzieln ski, 1 czyk. ław E kiej K Grześk Gdańs Stoczr czący dzieży \Prze situ z szczec 36 ńskim i szyńskim w Gdańs v gmach ebrania Karkoszl Vłodzimie yński, Stt adeusz E Wojciecr i Po rzyć k i, Stanisł V nieobe kowron. kich pu V1RN Jar cowego sekretarz sekretar ereśniew omisji Z owiak. kiej Jerz\ i Gdańs Zarządu Socjalist bieg wyc eferował ólny nac sekretarzem w posiedzer ku. które o 2 j Prezydium wiemy, że w .a, Zenon Ju rz Stażewsk' inisław Celic ejm, Feliks owska, Rom i, Ryszard Ja sw Bejger. Z ^ny na tym 2 Zostali naton iktów": prze Nikołajew, PZPR W rzęs KD PZPR P< z KD PZPR cz, przewód wiązków Za sekretarz i Pieńkowski ciej Karol Ha Wojewódzki ycznej Zygm arzeń 14 i 1 Jundziłł, a i sk na złą syti CRZZ Kyszardem darzeń w Trójmieście odpowiedzialność ponosiły liu egzekutywy KW władze lokalne. Ciekawe, że wysuwając takie 2.00 rozpoczęło ob- zarzuty nie wspomniał o odpowiedzialności MRN. Z protokołu władz centralnych. Nie dostrzegał -— a w każ-zięli w nim udział: dym razie tak się zachowywał, jakby nie dostrze-ndziłł, Wacław Ba- gał — żadnej winy kierownictwa PZPR. Jest to , Jerzy Hajer. Jan o tyle zrozumiałe, iż opinię tę wygłaszał człowiek iowski. Piotr Stola- nr 2 w partii. W czasie tego samego posiedzenia Dieczewski, Barbara Kliszko poinformował, że 16 grudnia o 4.00 do an Kolczyński, Wła- Trójmiasta wkroczą dwie dywizje „dla ochrony giełło, Hugon Mali- zakładów i obiektów użyteczności publicznej", członków egzekuty- Oceniając charakter wydarzeń stwierdził, iż ebraniu był Włady- władza ma do czynienia „z kontrrewolucją, liast „zaproszeni do a z kontrrewolucją trzeba walczyć za pomocą wodniczący Prezy- siłyyCfeśli zginie nawet 300 robotników, to bunt sekretarz Komitetu zost&ffie zdławiony^Gz-udz/eri 1970. Przebieg zez Józef Łacmań- wydarzeń na Wybrzeżu Gdańskim, Gdańsk 1989, )rtowa Henryk Tka- s. 15). Śródmieście Stanis- W trakcie posiedzenia rozszerzonej egzekuty-niczący Wojewódz- wy KW zaakceptowano także treść wspomnianej /rodowych Ludwik już — przygotowanej w Warszawie — ulotki <Z PZPR Stoczni „Do klasy robotniczej i ludzi pracy w Gdańsku", zastępca dyrektora Ponadto przewidując, że nazajutrz może dojść iduga i przewodni- do ulicznych demonstracji, aby uniemożliwić ro-3go Związku Mło- botnikom sformowanie pochodu, Kliszko nakazał jnt Czarzasty. blokadę przez milicję i wojsko wyjścia ze Sto-5 grudnia w Gdań- czni im. Lenina. n Gdyni — kładąc Kliszko oraz pozostający pod jego silnym lację w stoczni Ma- wpływem Gomułka praktycznie od pierwszej

chwili przyjęli założenie, że na Wybrzeżu doszło do kontrrewolucji. Wydarzenia te podobnie postrzegała przynajmniej część kadry oficerskiej WP, która przekonywała żołnierzy, że w Gdańsku doszło do zbrojnego wystąpienia elementów reakcyjnych proniemieckich, że za całą tą akcją kryją się siły przeciwne normalizacji stosunków z RFN

Oczywiście o tragicznych wydarzeniach, rozgrywających się na Wybrzeżu, społeczeństwo w kraju nie było informowane. Milczały na ten temat także światowe agencje i rozgłośnie radiowe. Informację o zajściach w Gdańsku i wprowadzeniu w Trójmieście godziny milicyjnej jako pierwsze przekazało Radio „Wolna Europa". Nastąpiło to 15 grudnia o 23.56. Okoliczności towarzyszące nadaniu tego pierwszego komunikatu przypomniał dyrektor Sekcji Polskiej RWE Jan Nowak-Jeziorański. Otóż 15 grudnia wieczorem — ze względu na fakt, że właśnie tego dnia była słaba słyszalność rozgłości wrocławskiej Polskiego Radia — dyżurny pracownik nasłuchu RWE nastawił odbiór na częstotliwość Gdańska, „O godzinie 23.32 przez muzykę zaczął przedzierać się głos spikera. Andrzej Przewoski i Krystyna Gąsiorowska zorientowali się, że chwytają wiadomość wielkiej wagi i włączyli natychmiast magnetofon. W kilka minut później Gąsiorowska oznajmiła mi przez telefon, że w Gdańsku została wprowadzona godzina policyjna. [...] Schodziliśmy z anteny o północy. W ostatnich minutach redaktor zdążył jeszcze podsunąć spikerowi wiadomość. W ten sposób do Polski i całego świata dotarła z naszego radia wiadomość o rozruchach, które wybuchły w Trójmieście w poniedziałek rano, a więc trwały już od dwóch dni" (J. Nowak, Polska z oddali. Wojna w eterze — wspomnienia, Tom II: 1956 1976, Londyn 1988, s. 269—270).

W nocy z 15 na 16 grudnia, realizując polecenie Kliszki, gen, Chocha postawił zadania dowódcom 16 Dywizji Pancernej i 7 Dywizji Desantowej. 16 Dywizja wraz z 28 pułkiem zmechanizowanym, wydzielonym z 8 Dywizji Zmechanizowanej, oraz 13 pułkiem WOWewn. miały działać w sektorze nr 1, obejmującym wschodnią część Gdańska, łącznie ze Stocznią im. Lenina, węzłem dróg i mostem Błędnik oraz koloniami Suchanino i Emaus. W sektorze nr 2, obejmującym pozostałą część miasta — 7 Dywizja Desantowa i przybyły z Olsztyna 14 pułk WOWewn. Do 4.00 wyznaczone pododdziały WP zajęły swoje pozycje. Szczególnie gęstym pierścieniem zostały otoczone ulice prowadzące do Stoczni Gdańskiej.

Tymczasem od wczesnych godzin rannych załogi Stoczni im. Lenina, Remontowej i Północnej

proklamowały strajki okupacyjne. Strajki solidarnościowe ogłoszono w ZNTK, porcie i „Unimo-rze". Krótko po 7.00 przed gmachem dyrekcji Stoczni Gdańskiej zebrał się tłum liczący blisko 5 tys. osób. Zgromadzeni domagali się podwyżki płac i obniżenia cen na artykuły żywnościowe. Równocześnie trwała swoista „wojna nerwów" pomiędzy stoczniowcami a blokującymi od zewnątrz bramę nr 2 milicjantami i żołnierzami. Siedzący na ogrodzeniu stoczni młodzi robotnicy wznosili okrzyki: „Wojsko z nami!" i podejmowali próby bratania się z żołnierzami. Towarzyszyły temu komunikaty, nadawane przez wojskowe urządzenia nagłaśniające, zawiadamiające o blokadzie stoczni i wzywające do przerwania nielegalnego strajku. Jednocześnie informowano o zakazie opuszczania stoczni. Nastroje wśród żołnierzy były — podobno — niedobre. W pewnym momencie pojawił się wśród nich — nie bardzo wiadomo w jakim celu — wiceminister Szlachcic, ubrany w wojskowy mundur polowy.

W tym miejscu wypada dodać, że ze względu na charakter rozgrywających się wydarzeń wszyscy wojskowi — z wyjątkiem gen. Korczyńskie-go, który przez cały czas występował w mundurze wyjściowym — chodzili w mundurach polowych. Również niektórzy milicjanci ubrani byli w mundury polowe, co ze względu na podobieństwo do uniformów Marynarki Wojennej (w obu przypadkach czarne dodatki: pasy, buty itp.) przyczyniło się do powstania i utrwalenia opinii o milicjantach przebierających się w mundury wojskowe. W sytuacji gdy ogromną rolę odgrywały emocje i gdy w grudniowej szarówce widoczność dodatkowo ograniczały środki chemiczne, używane przez siły porządkowe, każdy mógł praktycznie zobaczyć to, co chciał widzieć. Pamiętając o przywiązaniu niemałej części Polaków do wojska jako instytucji, wydaje się zrozumiałe, że niektórym demonstrantom zapewne łatwiej było pogodzić się z brutalnością „ich" milicji niż „naszego" wojska, co mogło prowa-l!Iz"ic do zamazania, a nawet zafałszowania rzeczywistego obrazu wydarzeń. Wydaje się zresztą, że kwestia, kto strzelał: milicja czy wojsko, była sprawą drugorzędną. W ostatecznym rachunku w obu przypadkach w czasach pokoju Polacy strzelali do Polaków, i chyba to jest najtragiczniejsze!

W cytowanym już kalendarium, opracowanym w MSW z myślą o adresatach z najwyższego kierownictwa partyjno-państowego, napisano na temat dramatu, jaki rozegrał się 16 grudnia krót-ko po 8.00 rano: „kilkusetosobowa grupa mło-~ .dych Tobotnikow Łloc^m tm—Lenina, Użbtojona w_łomv, pałki itp. próbowała

37

czni przez bramę nr 2 i wyjść na miasto z kolejną demonstracją, jawnie zapowiadającą dalsze poważne ekscesy. Ostrzeżenia milicji podawane przez urządzenia rozgłaszające nie odnosiły rezultatu. Wychodząca grupa, po odrzuceniu stosunkowo szczupłych sił milicji, napierała na wojsko, zagrażając mu bezpośrednim napadem, rozbrojeniem i opanowaniem wozów bojowych. Wobec nieusłuchania również ostrzeżeń ze strony wojska dowódcy blokujących bramę nr 2 pododdziałów wydali komendę do oddania strzałów w powietrze, a następnie w ziemię, co wykonano amunicją bojową. Demonstranci cofnęli się na teren stoczni" {Tajne dokumenty..., s. 51).

Wiele, wskazuje na to, że wydarzenia wyglądały nieco inaczej. Jeden z pracowników Stoczni Gdańskiej, Alfons Suszka, wspominał, że po kolejnym ostrzeżeniu i wezwaniu stoczniowców, by się cofnęli, dowódca polecił żołnierzom, aby przygotowali broń. „Pamiętam — mówił Suszka — że w tym momencie między rzędami była rozdawana amunicja. Następnie wojsko otrzymało rozkaz do przygotowania się do użycia siły. Wojsko dzieliło od ludzi 10—15 metrów. Ludzie stali gdzieś 5—6 metrów za bramą. Pierwszy rząd wojska, jeśli się nie mylę. klęknął. Drugi rząd był przygotowany do strzału. W tym momencie, gdy były oddawane strzały, już nie pamiętam, czy był dawany jakiś rozkaz. Ludzie cofnęli się w popłochu. W pierwszej chwili wydawało się to bardzo tragiczne, że były dziesiątki, setki zabitych, bo bardzo dużo ludzi leżało nieruchomo. Wynikało to z tego, ze wielu zostało stratowanych. Odczułem to z własnego przeżycia, gdyż zostałem przewrócony i zdeptany. Były nawet okrzyki, że jestem zabity lub ranny" [Grudzień 1970. Paryż 1986. s. 132).

Przed bramą nr 2 stały wówczas 4 czołgi i 15 transporterów opancerzonych z 55 pułku zmechanizowanego 16 Dywizji Pancernej, a ogień do stoczniowców mieli otworzyć na rozkaz jednego z oficerów tejże dywizji żołnierze z 10 pułku WOWwewn. Przebywający tam wówczas płk Eugeniusz Stefaniak ze Sztabu Pomorskiego Okręgu Wojskowego wspomniał po latach, że „dowódca pułku nakazał wycofać kilka czołgów nieco w głąb, do tyłu. Zachęciło to małą grupę stoczniowców, oderwali się od płotów i pragnęli sforsować wojskowy kordon. Nie wiadomo dokładnie, o co im chodziło: czy o wybadanie zachowania się wojska, czy też pragnęli oni udać się do domu. Z niektórych wypowiedzi żołnierzy — już po zdarzeniu — wynikałoby, że grupa stoczniowców groziła zniszczeniem czołgów. Czy tak było naprawdę — trudno powiedzieć. Na widok zbliżającej się grupy stoczniowców

jeden z żołnierzy obsługi czołgu nie wytrzymał nerwowo i puścił dłuższą serię z karabinu maszynowego. [,,.] zamiast wygasić pożar protestu robotniczego — a była taka szansa w środę 16 grudnia — doszło dorozlewu krwi robotniczej, w sytuacji nałkifirrrm^pntr7fihnej'' (E. Stefaniak, -Gdański Grudzień 1970, „Polityka" z 15 XII 1990).

W wyniku oddanych strzałów — wedle oficjalnego komunikatu — przed bramą nr 2 zginęły wówczas 2 osoby, a 11 odniosło rany. Zważywszy opisane okoliczności oddania ognia, liczby te budzą wątpliwości.

Stoczniowcy po wycofaniu się na teren zakładu wyłonili komitet strajkowy i definitywnie pro-J<tgmTJwa1r~gTraTir okupacyjny, W "sicfad wyłonionego prezydium Rady Delegatów Robotników Strajkujących weszli: Jerzy Górski, Zbigniew Jarosz, Stanisław Dziembło, Ryszard Podhajski i Lech Wałęsa. Wyznaczono milicję robotniczą, która miała odpowiadać za porządek na terenie stoczni i ustalono zasady aprowizacji. Zabitych stoczniowców uczczono minutą ciszy, a ponadto na wszystkich halach, bramach i dźwigach pojawiły się biało-czerwone flagi, przepasane czarną krepą, na znak żałoby opuszczone do połowy masztu.

__VV_ciągu dnia w kolejnych zakładach (m.in. w stoczniach PÓTnocnej i Remontowej) proklamowano strajk okupacyjny i wyłaniano robotnicze reprezentacje. Odbywały się wiece, w trakcie których podnoszono głównie postulaty ekonomiczne i społeczne. I tak np. pracownicy portu żądali podwyżki płac o 30 proc. i domagali się „uregulowania spraw mieszkaniowych".

W mieście przez cały czas utrzymywała się napięta atmosfera, m.in. w Oliwie, gdzie grupa stoczniowców agitowała robotników budowlanych do podjęcia strajku. Wieczorem Komenda Miejska MO poinformowała, że jeden z patroli zatrzymał mężczyznę posiadającego ręczny granat, a w Nowym Porcie ujęto dwóch mężczyzn, którzy grożąc pobiciem, zmusili kierownika stacji benzynowej do wydania kilku litrów benzyny. Mimo że dochodziło do różnych incydentów, sytuacja w Gdańsku z wolna normalizowała się. Władze zdecydowane były jednak za wszelką cenę złamać strajk.

Po 9.00 rano dyrektor Stoczni im. Lenina, sekretarz KZ i szef produkcji wydziałów kadłubowych udali się do gmachu KWMO. gdzie rozmawiali z Kliszką, Loga-Sowińskim i Kociołkiem. Zreferowali rozwój wydarzeń w stoczni. Kliszko oświadczył im z brutalną otwartością: „Mamy do czynienia z kontrrewolucją i nieważne jest, że zginie 200 lub więcej stoczniowców [...] zostanie zburzona stocznia, a na gruzach starej zbu-

38

dujemy nową — z nową załogą" {Grudzień 1970. Paryż 1986, s. 52).

Nie był to zresztą jednorazowy wybuch gniewu i złości. Kliszko wydawał się być zdeterminowany. Ówczesny szef sztabu POW gen. Antos wspominał, że kiedy 15 grudnia po południu znalazł się w Pruszczu Gdańskim, Kliszko polecił mu, aby: „przy użyciu wojska »spacyfikować« Gdańsk. Odpowiedziałem, że nie wiem, jak to się robi. Wówczas Kliszko zaczął opowiadać, jak to robiono w Powstaniu Warszawskim" (Z. Bra-nach. Grudniowe wdowy czeka/ą, Warszawa --Wrocław 1990. s. 160). Po 10.00 w gmachuPrezydium WRN odbyła

"sięTćólejna narada, w której tym razem uczestniczyli: Kliszko, Loga-Sowiński, Karkoszka. Bejm, Słabczyk oraz sekretarze KW, Kliszko ponownie w ostrych słowach poddał krytyce działania sił porządkowych, tym razem na terenie Gdyni. Miał pretensję, że milicja nie użyła wszystkich dostępnych środków do opanowania sytuacji. Jednocześnie polecił Słabczykowi opracowanie planu „działań w stosunku do robotników okupujących stocznię gdańską, użycia wszystkich sił porządkowych, zmuszenia robotników do opuszczenia stoczni i opanowania terenu". Słabczyk usiłował tłumaczyć, że „wprowadzenie sił porządkowych na teren stoczni, w przypadku gdy będzie tam parę tysięcy robotników, spowoduje ostre walki w rejonie stoczni i może dojść do masakry zarówno ze strony robotników, jak i sił MO oraz WP, które mają działać na obcym, nieznanym terenie", lecz nieprzejednany Kliszko podtrzymał wydane polecenie. (Tajne dokumenty-., s. 51—52).

O 14.00 Sztab KWMO poinformował przełożonych, iż otrzymał od Kliszki polecenie opracowania planu wyprowadzenia robotników ze Stoczni im. Lenina. Plan, który miał być dwuwa-riantowy (a. przy pomocy środków propagandowych, b. przy użyciu siły oddziałów zwartych MO), na szczęście nie został realizowany, gdyż w nocy z 16 na 17 ws^yjc^strajJiujący opuścili nle~~tylko tere7i~Stoćźril"im. Lenina, ale Stoczni

"POłnocnej i btoczni Hernóntowej. Wydaje się wszakże, że Kliszko stracił głowę i zaczął działać w sposób dość chaotyczny. Pytanie zasadnicze brzmi: czy chaos ten był celowy czy przypad-.kowy?

'Najbardziej tragiczne konsekwencje tego stanu rzeczy miały zresztą dopiero nastąpić w Gdyni, gdzie od rana utrzymywała się napięta sytuacja. Na jej pogorszenie wpłynęło niewątpliwie rozejście się informacji o brutalnym aresztowaniu Głównego Komitetu Strajkowego. Na znak solidarności z Gdańskiem nie podjęły pracy w tym dniu Stocznia im. Komuny Paryskiej, „Dalmor"

i Zarząd Portu. W zakładach utrzymywała się „atmosfera wiecowania". O 11.00 na placu naprzeciwko budynku wydziału K-4 Stoczni im. Komuny Paryskiej zorganizowano wiec, w trakcie którego nawoływano do pójścia pod siedzibę dyrekcji z konkretnymi postulatami. Przede wszystkim domagano się usunięcia wojska z okolic ronda przy ulicy Polskiej oraz wypuszczenia aresztowanych w nocy członków GKS.

Pięćdziesiąt minut później przed budynkiem dyrekcji zebrało się ok, 4 tys. osób. Tłum zachowywał się dość agresywnie. Mimo to do zebranych wyszli dyrektorzy Tymiński i Szajewski i zaproponowali wytypowanie po 2—3 delegatów z każdego wydziału, z którymi mogłyby być prowadzone rozmowy. Szybko wybrano kilkanaście osób. a kilka dalszych zgłosiło się samych. Ponieważ delegaci nie zgodzili się na prowadzenie rozmów w gmachu dyrekcji, Tymiński zaproponował dowolnie wybrane miejsce. Ostatecznie rokowania, w których obok przedstawicieli_dy- ,. rekcji i KZ uczestniczyło 16 delegatów robotni-czychTpTowadzono w sali konferencyjnej. Roz-"mowy jednak praktycznie nie posuwały się naprzód, gdyż stoczniowcy żądali przede wszystkim uwolnienia do 14.00 aresztowanych w nocy delegatów.

tymczasem o 12.35 delegacja złożona z 4 przedstawicieli strajkujących ze Stoczni im. Komuny Paryskiej w towarzystwie I sekretarza KZ Władysława Porzyckiego została w sztabie Marynarki Wojennej przyjęta przez wiceadmirała Ludwika Janczyszyna i jego zastępcę do spraw politycznych kontradmirała Władysława Szczer-kowskiego. Obecny był też I sekretarz KM PZPR Malinowski, który postulaty stoczniowców uznał za nierealne. Jednocześnie wobec mnożących się plotek o tym, że w budynkach zamieszkałych przez rodziny milicjantów i wojskowych będą grasować „grupy chuliganów", podjęto określone — nie zawsze zresztą rozsądne — kroki. I tak np. przed sztabem MW na Skwerze Kościuszki w Gdyni ustawiono zasieki z drutów kolczas-tVcTT7~WsT^d~przedstawicieli władzy rozes"źfa się tez plotka, że stoczniowcy wyprowadzą na redę statki znajdujące się w budowie i będą je tam podpalać i zatapiać. Niewątpliwie przyczyniła się ona do podjęcia dalszych decyzji, które doprowadziły do tragedii. Kociołek po latach uznał za zdumiewające, że wówczas ani on sam, ani żadna spośród osób podejmujących w Trójmieście decyzje nie uznała za wskazane zweryfikować wiarygodność tej informacji.

O 16.30 Kliszko przekazał wezwanym przez siebie przedstawicielom władz miasta i stoczni (Malinowskiemu, Mariańskiemu, Tymińskiemu i Porzyckiemu) wiadomość o blokadzie Stoczni

im. Komuny Paryskiej przez siły milicyjno-wojs-kowe. Nie zgodził się przy tym, żeby informacja o tej decyzji została podana przez środki masowego przekazu. (Skąd więc robotnicy mieli wiedzieć, że droga do Stoczni będzie zablokowana?) Co więcej, Kliszko nie zezwolił na wstrzymanie komunikacji miejskiej w dniu 17 grudnia, (utrudniłoby to wielu ludziom dotarcie do zablokowanej stoczni); a przede wszystkim nie wyraził zgody na zatrzymanie dojazdowej kolejki elektrycznej Wejherowo-Gdańsk. Nie pozwolił nawet na to, żeby w związku z zablokowaniem przez milicję i wojsko dostępu da_LtacznLJriL, Komuny _Pa_ryakiej--te9Q-wtaśn.ie dnja kolejka nie zatrzymywatasię_jTa_slacii_Sdyriia-Stocznia. ------rttezaTeżnie od intencji, jakimi się~kier6wał Kliszko, z dzisiejszej perspektywy należy ocenić jego decyzje jako zbrodnicze. Nawet jeśli była to kompletna głupota i totalny brak wyobraźni, nie zmienia to faktu, że cenę za nie zapłaciło życiem wielu ludzi. Można dyskutować, co do zasadności decyzji o zablokowaniu Stoczni im. Komuny Paryskiej, ale jeśli ją już podjęto, to należało o niej niezwłocznie — choćby za pośrednictwem lokalnej telewizji — poinformować głównych zainteresowanych, czyli pracowników stoczni. Nieuczynienie tego było nie tyle politycznym błędem, co po prostu zbrodnią z premedytacją. Po wydaniu odpowiednich dyspozycji Kliszko nieoczekiwanie udał się w środowy wieczór do Warszawy. Nie wiadomo, o której godzinie przyleciał do stolicy i czy zdążył jeszcze wziąć udział w naradzie u Gomułki, która rozpoczęła się o 18.00. Niestety, ponieważ w naradzie tej — podobnie zresztą jak i w porannej o 9.00, i wieczornej wtorkowej też o 18.00 — nie uczestniczył Trepczyński, nie dysponujemy żadnymi notatkami i nie wiemy nawet, kto w nich uczestniczył, choć można się domyślać, że byty to osoby obecne przy podejmowaniu decyzji o użyciu broni we wtorek rano. Prawdopodobnie Kliszko przekazał Gomułce niezwykle emocjonalną interpretację wydarzeń rozgrywających się na Wybrzeżu. Wszelako nie jeden Kliszko ponosi odpowiedzialność za tragedię, jaka 17 grudnia miała się rozegrać na ulicach Gdyni.

W środę o 17.30 do Stoczni im. Komuny Paryskiej dotarł ze Zjednoczenia Przemysłu Okrętowego oficjalny telefonogram z decyzją o zawieszeniu pracy w stoczni aż do odwołania. Dwie i pół godziny potem Zjednoczenie przekazało do stoczni telefonogram o przerwaniu pracy w dniu 17 grudnia. Treść komunikatu przesłano dyrekcji PKP z prośbą, żeby nadawała go przez megafony na stacjach kolejki elektrycznej. Było to tym bardziej ważne, że Kliszko podjął już nieco wcześniej dodatkową decyzję o zwolnieniu

2 pracy wszystkich pracowników Stoczni im. Komuny Paryskiej i przeprowadzeniu weryfikacji załogi.

Sytuacja wydawała się krytyczna, ale najgorsze miało dopiero nastąpić. O 20.00 przed kamerami lokalnej telewizji, podobnie jak poprzedniego wieczora, wystąpił J<ociołek i wezwał robotników, aby odstąpili od strajku i następnego '^ma~rano3L5^irsi5IW2pri'ćyr Decyzje Kliszki TKociołka były ewidentnie sprzeczne i nie trzeba specjalnej przenikliwości, by dojść do wniosku, że w praktyce musiały zaowocować tragedią. I znów nasuwa się pytanie: czy sprzeczność decyzji była zamierzona c^y też wynikała z faktu istnienia w Trójmieście kilku niedostatecznie ze sobą skoordynowanych ośrodków decyzyjnych? Dziesięć lat później Kociołek powiedział: „Tak,^ wzywałem wówczas do powrotu do pracy, podczas gdy — równocześnie bądź nieco wcześniej [...] podjęta została decyzja o zablokowaniu stoczni. Oczywiście, w takiej sytuacji nieuniknionym następstwem było starcie, przelanie krwi. Tragedia gdyńska — ja tu niczego nie usprawiedliwiam, lecz konstatuję fakty — była wynikiem zderzenia się dwóch różnych koncepcji, dwóch kierunków działania, bowiem istniały wówczas co najmniej dwa, trzy, a może więcej różnych ośrodków dyspozycji. Przyjąłem wówczas i z uporem starałem się realizować hasło powrotu do pracy, ponieważ w moim rozumieniu — w sytuacji, kiedy część załóg pracowniczych wyszła na ulicę — ich powrót do zakładów pracy mógł być krokiem do dalszego politycznego rozwiązania sytuacji" {Polityka i człowiek...).

Kociołek wspominał, że kiedy zorientował się, iż w wyniku sprzecznych decyzji może dojść do tragedii, wraz ze współpracownikami podjęli działania, które miały jej zapobiec. Mimo obowiązywania godziny milicyjnej zaczęto wysyłać posłańców do hoteli robotniczych i prywatnych mieszkań, żeby nakazali ludziom pozostanie w domu. Nierzadko jednak do tych emisariuszy odnoszono się nieufnie, wszak „w telewizji" Kociołek wzywał, by iść rano do pracy. Dyrekcji stoczni udało się załatwić wstrzymanie dojazdu porannych autobusów do przystanków w pobliżu zakładów.

W cytowanym wywiadzie Kociołek przedstawia się jako człowiek zaplątany w wielkie historyczne wydarzenie. Wyznaje, iż w 1970 r. niewłaściwie oceniał sytuację i niedostatecznie rozumiał „głębię poruszenia i protestu ludzi". Jego zdaniem, „jasność widzenia przesłaniał nurt niszczycielski, jaki się wyzwolił podczas wydarzeń w Gdańsku. [...] Był to czynnik utrudniający ocenę sytuacji i reakcję na nią. Była to jedna z przesłanek do tego, że znaleźli się wówczas

40

dujemy nową — z nową załogą" (Grudzień 1970, Paryż 1986, s. 52).

Nie był to zresztą jednorazowy wybuch gniewu i złości. Kliszko wydawał się być zdeterminowany. Ówczesny szef sztabu POW gen. Antos wspominał, że kiedy 15 grudnia po południu znalazł się w Pruszczu Gdańskim, Kliszko polecił mu, aby: „przy użyciu wojska »spacyfikować« Gdańsk. Odpowiedziałem, że nie wiem, jak to się robi. Wówczas Kliszko zaczął opowiadać, jak to robiono w Powstaniu Warszawskim" (Z. Bra-nach, Grudniowe wdowy czekają. Warszawa--Wrocław 1990, s. 160).

Po 10.00 w gmacJTuPrezyd[um WRN odbyła ~się"~k~oiejna narada, w której tym razem uczest-TiTczyMT KTiszko, Loga-Sowiński, Karkoszka, Bejm, Słabczyk oraz sekretarze KW. Kliszko ponownie w ostrych słowach poddał krytyce działania sił porządkowych, tym Tazem na terenie Gdyni. Miał pretensję, że milicja nie użyła wszystkich dostępnych środków do opanowania sytuacji. Jednocześnie polecił Słabczykowi opracowanie planu „działań w stosunku do robotników okupujących stocznię gdańską, użycia wszystkich sił porządkowych, zmuszenia robotników do opuszczenia stoczni i opanowania terenu". Słabczyk usiłował tłumaczyć, że „wprowadzenie sił porządkowych na teren stoczni, w przypadku gdy będzie tam parę tysięcy robotników, spowoduje ostre walki w rejonie stoczni i może dojść do masakry zarówno ze strony robotników, jak i sił MO oraz WP, które mają działać na obcym, nieznanym terenie", lecz nieprzejednany Kliszko podtrzymał wydane polecenie. (Tajne dokumenty..., s. 51—52).

O 14.00 Sztab KWMO poinformował przełożonych, iz otrzymał od Kliszki polecenie opracowania planu wyprowadzenia robotników ze Stoczni im. Lenina. Plan, który miał być dwuwa-riantowy (a. przy pomocy środków propagandowych, b. przy użyciu siły oddziałów zwartych MO), na szczęście nie został realizowany, gdyż

w nocy z 16na17ws^y^cx_sir_ajkuL4cy .opuścili___

nie tylko terenStoczni im. Lenina, ale Stoczni "Pńłnocne^Ji _ Stoczni Remontowej. Wydaje się wszakże, ze Kliszko stracił głowę i zaczął działać w sposób dość chaotyczny. Pytanie zasadnicze brzmi: czy chaos ten był celowy czy przypadkowy?

'Najbardziej tragiczne konsekwencje tego stanu rzeczy miały zresztą dopiero nastąpić w Gdyni, gdzie od rana utrzymywała się napięta sytuacja. Na jej pogorszenie wpłynęło niewątpliwie rozejście się informacji o brutalnym aresztowaniu Głównego Komitetu Strajkowego. Na znak solidarności z Gdańskiem nie podjęły pracy w tym dniu Stocznia im. Komuny Paryskiej. „Dalmor"

i Zarząd Portu. W zakładach utrzymywała się „atmosfera wiecowania". O 11.00 na placu naprzeciwko budynku wydziału K-4 Stoczni im. Komuny Paryskiej zorganizowano wiec, w trakcie którego nawoływano do pójścia pod siedzibę dyrekcji z konkretnymi postulatami. Przede wszystkim domagano się usunięcia wojska z okolic ronda przy ulicy Polskiej oraz wypuszczenia aresztowanych w nocy członków GKS.

Pięćdziesiąt minut później przed budynkiem dyrekcji zebrało się ok. 4 tys. osób. Tłum zachowywał się dość agresywnie. Mimo to do zebranych wyszli dyrektorzy Tymiński i Szajewski i zaproponowali wytypowanie po 2—3 delegatów z każdego wydziału, z którymi mogłyby być prowadzone rozmowy. Szybko wybrano kilkanaście osób, a kilka dalszych zgłosiło się samych. Ponieważ delegaci nie zgodzili się na prowadzenie rozmów w gmachu dyrekcji, Tymiński zaproponował dowolnie wybrane miejsce. Ostatecznie rokowania, w których obok przedstawicieli dy- ,, $ rekcji i KZ uczestniczyło 16 delegatów robotni- ' 7* czych, prowadzono w sali konferencyjnej. Roz-

umowy jednakpraktycznie nie posuwały się naprzód, gdyż stoczniowcy żądali przede wszystkim uwolnienia do 14.00 aresztowanych w nocy delegatów.

Tymczasem o 12.35 delegacja złożona z 4 przedstawicieli strajkujących ze Stoczni im. Komuny Paryskiej w towarzystwie I sekretarza KZ Władysława Porzyckiego została w sztabie Marynarki Wojennej przyjęta przez wiceadmirała Ludwika Janczyszyna i jego zastępcę do spraw politycznych kontradmirała Władysława Szczer-kowskiego. Obecny był też I sekretarz KM PZPR Malinowski, który postulaty stoczniowców uznał za nierealne. Jednocześnie wobec mnożących się plotek o tym, że w budynkach zamieszkałych przez rodziny milicjantów i wojskowych będą grasować „grupy chuliganów", podjęto określone — nie zawsze zresztą rozsądne — kroki. I tak np. przed sztabem MW na Skwerze Kościuszki w Gdyni ustawiono zasieki z drutów kolczas-tycFT~WsTod" przedstawicieli właclzy rozeszła" się tez plotka, że stoczniowcy wyprowadzą na redę statki znajdujące się w budowie i będą je tam podpalać i zatapiać. Niewątpliwie przyczyniła się ona do podjęcia dalszych decyzji, które doprowadziły do tragedii. Kociołek po latach uznał za zdumiewające, że wówczas ani on sam, ani żadna spośród osób podejmujących w Trójmieście decyzje nie uznała za wskazane zweryfikować wiarygodność tej informacji.

O 16.30 Kliszko przekazał wezwanym przez siebie przedstawicielom władz miasta i stoczni (Malinowskiemu, Mariańskiemu, Tymińskiemu i Porzyckiemu) wiadomość o blokadzie Stoczni

^

ludzie, którzy uznali, iż trzeba jednak uciec się do uruchomienia siły, bo nie ma innego wyjścia". Kociołek oświadczył też, iż w roku 1970 miał poczucie „wielkiej własnej bezradności" (Tamże).

Wywód ten jednak nie przekonuje, tym bardziej że wywiad miał być zapewne próbą oczyszczenia się u progu nowego etapu kariery politycznej. Jesienią 1980 r. Kociołek został bowiem I sekretarzem Komitetu Warszawskiego. Z dzisiejszej perspektywy jeszcze wyraźniej widać, iż

— świadomie lub nie — raczej zamazywał pewne sprawy, niż je wyjaśniał. Utrzymywał np, że „jasność widzenia przesłaniał nurt niszczycielski, jaki się wyzwolił podczas wydarzeń w Gdańsku", ale jego wywiad dotyczył przede wszystkim tragedii, jaka rozegrała się w Gdyni. Tymczasem

— jak już powiedziano — w dniach 14—16 grudnia wydarzenia w Gdańsku i Gdyni miały diametralnie inny przebieg. W Gdańsku niemal od pierwszych chwil przybrały one charakter gwałtowny, w Gdyni zaś w ciągu pierwszych trzech dni nie tylko nikt nie zginął, ale w ogóle nie było żadnych starć ulicznych ani przypadków grabieży i niszczenia mienia społecznego.

Wśród niemałej części mieszkańców Gdyni żywe pozostaje przeświadczenie, że masakra 17 grudnia była zemstą władz za upokorzenia, jakich doznaty w~G~da~ńsku. Czasem wysuwany bywa też element strachu (komuniści bali się np. w płonącym gmachu KW w Gdańsku i „obiecali" sobie, że już więcej nie będą się bać „mot-łochu"). Oczywiście tego typu emocjonalnej motywacji nie można wykluczyć. Ale może warto również zadać pytanie, czy nie był to przypadkiem także strach przed potraktowaniem w sposób partnerski robotniczych delegatów, przed podjęciem rozmów z jakimś niezależnym, prawdziwie społecznym ciałem? Konsekwencją takich rozmów — w rozumieniu partyjnego aparatu — byłoby zapewne jakieś mniej czy bardziej wyraźne samoograniczenie, a to z pewnością pozostawało poza sferą wyobrażenia Gomułki i ludzi z jego najbliższego otoczenia.

Niekiedy można się też spotkać z poglądem, że wydarzenia 16 i 17 grudnia były polityczną prowokacją, mającą na celu dalszą eskalację konfliktu. Gdyby wydarzenia przybrały — jak to się zresztą stało — jeszcze bardziej gwałtowny obrót, na porządku dnia stanęłaby w Polsce kwestia zmiany kierownictwa politycznego. Zwolennicy tego poglądu utrzymują, że była to przede wszystkim prowokacja wymierzona w Go-mułkę. Na obecnym etapie historycznego poznania nie sposób jednak powiedzieć, na ile ta teza jest zasadna.

Niemniej już teraz można pewne fakty zebrać

Przemówienie Stanisła do mieszkańców iici*j -ry >lqpH czlanefa Biura Potilf cinago KC PZPS. wicepremiar Slanii^ant KocIc^aL Olo lnic jego wa Kociołka Gdańska

Stanisław Kociołek

do mieszkańców Trójmiasta

Nagłówki z ..Głosu Wybrzeża"

i uporządkować. Otóż przegrupowanie oddziałów wojska wyposażonych w czołgi i transportery opancerzone, które miały zablokować dostęp do stoczni i portu w Gdyni, rozpoczęto już 16 grudnia o 22.00. W tym samym mniej więcej czasie Kociołek zaczął wysyłać „gońców", mających nakłonić robotników do pozostania w domach. Wezwania te często pozostawały bez odezwu. Nasuwa się pytanie, dlaczego skoro nie można było odwołać (jeśli rzeczywiście nie można było tego zrobić np. za pośrednictwem lokalnej telewizji) apelu Kociołka, nikt nie pomyślał o zatrzymaniu uzbrojonych oddziałów .wojska j minćjf? Gdyby dysponenci władzy chcieli uniknąć rozlewu krwi, powinni tak postąpić. Być może więc niektórym osobom, podejmującym wtedy kluczowe decyzje, chodziło o eskalację gwałtów? Jeśli rzeczywiście tak było, to cel został osiągnięty.

Trzeba bowiem pamiętać, że właśnie 16 grudnia gwałtowny konflikt w Trójmieście, stopniowo przekształcający się w robotnicze powstanie, przygasał, co było głównie efektem działania sił porządkowych, zarazem jednak zaczął się rozprzestrzeniać na inne regiony kraju. O 10.00 za-strajkowała załoga Słupskiej Fabryki Sprzętu Okrętowego. Najbardziej zdecydowani robotnicy domagali się rozmów z dyrekcją, a następnie z I sekretarzem Komitetu Miejskiego i Powiatowego PZPR. Podjęte rozmowy z załogą pierwszej zmiany trwały do 14.00. W tym czasie wiadomość o strajku rozeszła się po mieście. Jednocześnie na ulicach pojawiły się napisy: „Popieramy Gdańsk", „Chcemy chleba", „Precz z PZPR" oraz — jak to określono w materiałach MSW — „wulgarne hasła przeciwko przywódcom partii i rządu"

Wieczorem doszło na ulicach Słupska do starć

pomiędzy grupami manifestantów a siłami MO, wspieranymi przez aktyw partyjny i zetemesow-ski. O 21.00 zaczęły się tworzyć grupy młodzieży, liczące od 100 do 600 osób. Jedna z nich usiłowała podpalić gmach Prezydium Powiatowej Rady Narodowej, lecz pożar szybko ugaszono. Przywracanie porządku na ulicach Słupska trwało do północy.

Do zamieszek ulicznych doszło 16 grudnia również w_E|bJ4&u^-§dzie pod wpływem wydarzeń poprzedniego dnia na prośbę sekretarza KP PZPR pododdziały wojska stacjonujące w mieście objęły ochroną gmachy użyteczności publicznej. Około 17.30 w rejonie placu Jedności zgromadziły się grupy młodzieży, które — według materiałów MSW — zachowywały się agresywnie: obrzuciły kamieniami radiowozy MO, demolowały i rabowały sklepy. Łącznie na terenie Elbląga tego dnia zniszczono 50 placówek handlowych. Milicja przywróciła porządek na ulicach dopiero w późnych godzinach wieczornych.

Mimo istnienia w oficjalnych środkach masowego przekazu blokady informacyjnej na temat wydarzeń na Wybrzeżu, coraz więcej osób w kraju — głównie za sprawą polskojęzycznych rozgłośni radiowych — wiedziało o tragedii w Trójmieście. Właśnie w środę władze bezpieczeństwa przechwyciły ponad 600 ulotek ^większości wymierzonych przeciwko." władzom" PRL. Z tej liczby ponad 530 ulotek znaleziono w Warszawie. Zdecydowaną większość z nich (495 sztuk) pozbierano w śródmieściu Warszawy; w godzinach popołudniowych rozrzucano je z wyższych pięter domu przy ulicy Hibnera 13 w rejon Domów Towarowych „Centrum".

Do próby zorganizowania manifestacii ulicznej doszło w Krakowie; o 18.10 w rejonie Rynku Głównego zebrała się ok. 100-osobowa grupa młodzieży (studenci i uczniowie szkół średnich). Wznoszono okrzyki: ..Niech żyje Gdańsk", „Solidaryzujemy się z Gdańskiem", „Pomścimy Gdańsk" itp. Grupa ta udała się w kierunku Do-

mu Studenckiego „Żaczek", lecz na widok pododdziału MO rozproszyła się. Władzom bezpieczeństwa udało się też w „Żaczku" przechwycić 17 ulotek, w których wzywano do udziału w wiecu solidarności z Gdańskiem 17 grudnia

0 18.00 na Rynku Głównym. Wbrew faktom informowano tam także, iż „Warszawa i Śląsk wyszły na ulice". Trudno powiedzieć, jaki był rzeczywisty zasięg oddziaływania wspomnianych ulotek, jaką ich część przechwycili funkcjonariusze i agenci MSW — tym bardziej nie wiadomo, kto był ich autorem. Nie ma nawet żadnej pewności, że ich istnienie nie było wymysłem służb specjalnych, których przedstawiciele w grudniu 1970 r. prowadzili jakąś własną polityczną rozgrywkę.

Jest przy tym oczywiste, że w niesuwerennej Polsce nie mogła się ona toczyć bez wiedzy

1 akceptacji, a może i nawet inspiracji ze strony Kremla. Pytanie zasadnicze brzmi zatem: czy impuls wyszedł z Warszawy czy z Moskwy? Innymi słowy, czy przywódcy radzieccy domagali się od „polskich towarzyszy" usunięcia Gomułki i poważnych zmian w kierownictwie PZPR, czy też przedstawiciele jakiejś koterii w PZPR wystąpili do Moskwy z pytaniem, czy mogą podjąć kroki prowadzące do zmian na kluczowych stanowiskach w partii i w państwie. Oczywiście na dzisiejszym etapie wiedzy — bez pełnego dostępu do archiwów, w tym zwłaszcza b. KPZR — nie można na to pytanie udzielić poważnej odpowiedzi, a niewykluczone, że nie będzie to w ogóle kiedykolwiek możliwe. Tego typu działania — jeśli rzeczywiście były podejmowane — z natury rzeczy cechowała znaczna powściągliwość dokumentacyjna. Bliskie pewności jest stwierdzenie, że podejmowano je wykorzystując bezpośrednie kontakty i w efekcie zapewne wcale nie powstawała żadna dokumentacja pisana. Wszelako są pewne ślady świadczące — co zresztą jest zupełnie zrozumiałe — o znacznym zainteresowaniu i zaniepokojeniu strony radzieckiej rozwojem wydarzeń w Polsce.

Kreml wobec wydarzeń w Polsce

Przywódcy radzieccy patrzyli z rosnącym zaniepokojeniem na gwałtownie rozwijający się konflikt polityczno-społeczny w Polsce. Na pewno ważniejsze było dla nich, żeby zapanował spokój, niż utrzymanie się Gomułki na stanowisku I sekretarza KC PZPR. Jego następca. Gierek, po latach usiłował zresztą dowieść, iż zmiana na stanowisku szefa partii dokonała się bez udziału „towarzyszy radzieckich". W rozmowie z Rolic-kim podkreślał, że został wybrany I sekretarzem KC PZPR ..w sposób suwerenny, bez żadnych uprzednich uzgodnień z Rosjanami" (J. Rolicki, op. cit, s. 55).

Tymczasem niektórzy byli współpracownicy Gierka utrzymują — przywołując m.in. jego wcześniejsze kontakty z kierownikiem sektora polskiego w KC KPZR Piotrem Kostikowem — że stał się on potencjalnym kandydatem Breż-niewa do sukcesji po Gomułce już w latach T96B— I9ga^ Czy tak~~istotnie było, nie sposób dziś autorytatywnie stwierdzić. Warto wszakże przywołać relację Werblana. który wspomina, że gdy w czasie jednej z rozmów, prowadzonych z Gomułką w końcu lat siedemdziesiątych, kreślił tło społeczne grudniowego dramatu, „Wiesław" wykrzyknął. „Co Wy mi tu opowiadacie, mnie zdjął Breżniew, gdyż zawsze otwarcie mówiłem, że on nie ma głowy do polityki" (A. Werblan. Stalinizm w Polsce, Warszawa 1991. s. 42).

Sądzę, że prawdy — jak to często bywa — szukać należy pomiędzy tymi dwoma krańcowymi wypowiedziami. Nie ulega wątpliwości, że jakąś — z pewnością niemałą, ale dziś jeszcze nie do końca znaną — rolę w działaniach, które doprowadziły do zmiany na stanowisku I sekretarza KC PZPR, odegrali „towarzysze radzieccy", ale też trudno zapomnieć o społecznej presji i rozprzestrzeniającej się po kraju robotniczej rewolcie, wymuszającej polityczne rozwiązania. Trudno powiedzieć, który z tych dwóch czynników był decydujący.

Niemnie] faktem jest, że już we wtnmk luh w środę u Gomułki zjawił się amBaśador ZSRR

w PRL Awierkij Aristow.jMożna się tylko domyślać, co "było tematem tamtej rozmowy. Wydaje się, że strona radziecka miała do Gomułki pretensje, iż na bieżąco nie informował jej o rozwoju wydarzeń.

W 1971 r. Cyrankiewicz wspominał, że właśnie w środę 16 grudnia dowiedział się, iż „towarzysze radzieccy chcieliby znać ocenę sytuacji ze strony rządu — poufnie, ponieważ tow. Gomuł-ka w ogóle do tego czasu nie odezwał się telefonicznie, a dzieją się rzeczy poważne. Upoważniony przeze mnie towarzysz odbył taką rozmowę, oświetlając wydarzenia w ich ówczesnej fazie i ich przyczyny oraz proponując, na moje polecenie, skoro tow. Gomułka nie dzwoni, aby mimo wszystko tow. Breżniew zadzwonił do niego, bo taka rozmowa może być pożyteczna" {Tajne dokumenty..., s. 422).

Jest to niezwykle ciekawe wyznanie. Wynika z niego niezbicie, że w grudniu 1970 r. Cyrankiewicz nie był lojalny wobec Gomułki i poza jego plecami kontaktował się z radzieckimi przywódcami. Trudno tego typu działania określić inaczej niż mianem spisku. Wypada też zapytać. kto był owym wymienionym przez Cyrankiewi-cza emisariuszem?

Wszystko wskazują na to, że był to ówczesny zastępca członka Biura Politycznego, wicepremier i zarazem przedstawiciel Polski w Radzie Wzajemnej Pomocy Gospodarczgj Piotr _Jaros7e-wicz, który 14 grudnia wieczorem po zakończe-niu obrad_VI Plenum KC PZPR polecjajd.o_Mos^_ kwy. Dwa dni później, w godzinach wieczor-"Tiych. niespodziewanie odbył on rozmowę w cztery oczy z premierem ZSRR Aleksiejem Ko-syginem, o treści której poinformowany został tylko sekretarz generalny KC KPZR Leonid Breżniew. Obaj Rosjanie nie żyją już i prawdopodobnie nie ma sposobu, żeby ją zweryfikować. Równocześnie trudno nie zauważyć, że wspomnienia Jaroszewicza są nasycone niechęcią do niektórych współtowarzyszy z kierownictwa partyjnego, a zwłaszcza do Kani, Jaruzelskiego i w ja-

43

r

II! iiiimi wuumu ¦mmmmmi EillUHtl i Wedle relacji Jaroszewicza, Kosygin miał

W ¦¦Ul bardzo zdecydowanie występować przeciwko

liilii.. ewentualnej kandydaturze Moczara na stanowis-

1 ,1 1 liłllililllllill H ko 1 sekretarza KC PZPR. „Chociaż nie chcemy

i 1 1 się wtrącać w wasze wewnętrzne sprawy, to je-

1 1 ¦ dnak wiedząc o dyktatorskich zapędach Mocza-

1 ra, KPZR będzie odradzała polskim towarzyszom

>! jV z KC PZPR wysunięcie Moczara na stanowisko

ii -hssłcretarza KomneTU centralnego — mówił Ko-

li sygin. Jeśli zaś Moczar nie zaniecha swego za-

llurllli tjŁ ¦

i; 1 li, li 11 cli U, UgTOblllly pUbldUdllt? iMdieildfy, SWfduCZąCfc?

IlUiii lir Mmq\ li bardzo ujemnie o jego partyzanckiej przeszłości.

A i 'Ul J i Sądzę — powiedział Kosygin — że nasza opinia

iii! bf' r IL jeszcze dziś poprzez jednego z przyjaciół Mocza-

L w: ¦¦"Hl! 1 ra zostanie mu przekazana i zapewne ostudzi

k i jego zapędy" [Radziecki premier poinformował

też Jaroszewicza o liście kierownictwa KPZR do

k KC PZPR, w którym ,,radzieccy towarzysze"

mieli doradzać zmianę polskiego kierownictwa

1 1] partyjno-państwowego.1

1 Na zakończenie tej rozmowy Kosygin miał

stwierdzić: „Dowiedzieliśmy się dzisiaj, że nie-

którzy członkowie waszego kierownictwa partii

w rozmowach z naszym ambasadorem w War-

szawie liczą, że w wypadku rozszerzenia się 1

Piotr J sroszewic Z, Wl ;epremier od grudr ia 1970 r. p remjer. konfliktu nastąpi radziecka interwencja i pomoc

(WAF) wojskowa! Nie iczcie na żadną naszą interwen-

cjęJ Musicie sami szybko opanować sytuację.

kimś stopniu Mo czara. T Jie możr ia więc w yklu- Nie będzie żadnej wojskowej interwencji ZSRR

czyć. że rela< :ja t a jest n locno 4 )odkoloryz owa- w Polsce. Do dziś nie wygrzebaliśmy się z kło-

na", "liemnie by oby blc dem jej pominięć e. potów politycznych i gospodarczych w stosun-

Ro; mowa niał ) się od oyć w g abinecie re dzie- kach z Zachodem po interwencji w Czechosło-

ckieg 3 wic< :prer niera. przedsta wiciela '/. 'SRR wacji. [...] Nie można co dwa lata urządzać na

w RV /PG Mi chai a Lesie ;zki. „Kc sygin na > /vstę- scenie światowej takiego widowiska" (B. Roliń-

pie p Dwiedzi 3ł relacje nuje Ja oszewicz — że ski. Piotr Jaroszewicz — Przerywam milczenie

kierov vnictwc KP ZR i rzą d radzie; ;ki są pow ażnie 1939—1989. Warszawa 1991, s. 156—159).

zanie| )okojen roz wojem sytuacji ia polskim Wy- Wywód Kosygina, o ile oczywiście w ogóle

brzeżi j, a szc zege )lnie w Gdańsk j. Jeszcze bar- miai miejsce, nie przekonuje. Opisywane wyda-

dziej niepok oi i z\\ syti acja w kierowni ^twie rżenia miały miejsce dwa lata po zbrojnej inter-

PZPR . Jest ono rozbite rozpoc ;ęła się w nim wencji w Czechosłowacji, a zarazem dwa lata po

walka o wła dzę, którą uż od 968 r. pr ag nie proklamowaniu tzw. doktryny Breżniewa, gło-

przeć iwycić Mie czysław Moczą ' i jego g rupa. szącej ograniczoną sdwerenność „państw blo-

Wszy itko ws kazi je na t( j, że su< gestie i za ^hęty ku"'! Nie ulega chyba wątpliwości, że gdyby

do pc >dpaleń i re bunkóv / w Gd< ińsku są \ vyni- w grudniu 1970 r. nie udało się w Polsce opa-

kiem jziałani a pr< )wokatc rów. Gc mułka wy <azu- nować sytuacji i rozwiązać kryzysu środkami po-

je nie zdecyd< jwa lie, chv /iejność i słabość. Brak litycznymi, a krwawy kryzys zaczął przekształcać

mu k oncepc_ i za równo rozwiąż; nia kryzys owej się w wojnę domową, to kierownictwo radziec-

sytua ;ji w Gt iańs <u, jak w kiero wnictwie Darti. kie było zdecydowane interweniować zbrojnie.

Sytua cja w Pols ce rozv /ija się tak, jakby ktoś Temu poważnemu zaniepokojeniu strony ra-

dolew 'ał oliw / do ognia wskazy wał, jak gdzie dzieckiej dał zresztą wyraz Breżniew, telefonując

należ / atako\ vać, jakie w ysuwać hasła, a n e ma -do Gomułki w trakcie odbywającej się u niego

nikoc o, kto Dy t( ) przerv /ał". Zd( iniem Kos /giną kolejnej narady w czwartek 17 grudnia ok. 13.30.

„trzet a nie n lieć rozumu żeby n e mając z abez- Na wiadomość o telefonie obrady przerwano,

piecz 3nia w Drow adzać n grunc :ie rzeczy bez- a po krótkim czasie Gomułka zreferował treść

bronr ie czołg i w tłum. C nyba tyl co z powz ętym rozmowy. [Breżniew pytał, „jak wygląda sytuacja

wcze śniej ze mia em, by je tłur i zniszczy ł dla i czy nie ma obaw, że wydarzenia rozprzestrzenia

podt 44 zymanit na ;t rojów ulicy". się na cały kraj. Oświadczył, że się bardzo nie-

pokoją, spać nie mogli całą noc. Zwrócił uwagę na szeroki zakres dokonanej podwyżki cen. Pytał, jaka jest sytuacja w wojsku i czy wystarczą nam własne środki dla przywrócenia porządku. Tow. Gomułka odpowiedział, że przyczyną wydarzeń nie jest już sprawa zmiany cen, ale przede wszystkim zajścia mają tło polityczne. Jak dotychczas, wystarczają nam własne siły dla przywrócenia porządku. Jeśli zajdzie potrzeba.

zwrócimy się oczywiście o pomoc do władz radzieckich. Mogą być przekonani, że Polska zawsze pozostanie niewzruszonym członkiem Układu Warszawskiego" (J. Eisler, St. Trepczyń-ski, op. cit, s. 29).

Co Gomułka miał na myśli, mówiąc Breżnie-wowi, że „jeśli zajdzie potrzeba", zwróci się do ZSRR o pomoc? Bez obawy większego ryzyka można sądzić, iz chodziło o ,,pomoc" militarną.

Gdynia i Szczecin

Tymczasem na Wybrzeżu zbliżał się moment kulminacyjny dramatu. Wczesnym rankiem 17 grudnia w rejon stacji Gdynia-Stocznia nadjeżdżały kolejne pociągi, przywożące coraz to nowe grupy pracowników stoczni i portu i mimo że przez dworcowe megafony informowano, iż stocznia jest zamknięta, robotnicy zachęceni apelem Kociołka udawali się w stronę obstawionego przez milicję i wojsko skrzyżowania ulic Marchlews-kiego. Czechosłowackiej i Polskiej. Około 6.00 padł strzał z czołgu i następnie otworzono ogień

w stronę robotników kierujących się ku Stoczni im. Komuny Paryskiej.

Blokadę milicyjno-wojskową umieszczono nie bezpośrednio przed bramą Stoczni im. Komuny ( Paryskiej, lecz w odległości ok. 1,5 km od niej ^ miejscu zamkniętym z różnych stron, z której go ostrzelani ludzie nie mieli gdzie uciekać. Kolejki dowoziły coraz to nowych ludzi, którzy napierali na tłum i w ten sposób pierwsze szeregi, niezależnie od intencji tworzących je osób, systematycznie przybliżały się do sił milicyjno-wojs-

Oddziały milicji na stacji Gdynia-Stocznia 17 XII 1970 r foi, anonimowa. (Zbiory A. Friszke)

I!

46

kowych. Ludzie przechodzili długim, drewnianym mostem nad torami i peronami stacji Gdy-nia-Stocznia, i kierowali się w stronę wiaduktu, za którym stały siły porządkowe. Milicjanci wzywali robotników, żeby zawrócili, ci jednak naciskani od tyłu, nie mogli tego zrobić, a zapewne tez nie za bardzo chcieli słuchać wezwań milicjantów.

Gdy rozległy się strzały, ,,padać zaczęli nie ci w pierwszych szeregach, lecz z dalszych, bo oni strzelali w bruk, pociski odbijały się od kocich łbów i straszliwie raziły, bo najgorszy jest właśnie taki rykoszet, powoduje największe rany. Koło mnie — wspominał później Stanisław Kodzik — dostał jeden w krtań, a drugi w nogę" (W. Kwiatkowska, Grudzień 7970.-. s. 41).

Ostrzelani ludzie rzucili się do ucieczki; wokół rozgrywały się prawdziwie dantejskie sceny. Wojciech Drożak wspomina kobietę około 40--letnią trafioną odpryskami. ,.Wyglądała strasznie. Twarz zmasakrowana, nosa, oczu nie było widać, no strzępy, strzępy twarzy; żyła jeszcze i widok był straszny". W chwilę potem, gdy uciekał w stronę pomostu, zauważył, że „została ranna kobieta w ciąży, również w twarz. Widziałem bardzo dobrze, byłem przy niej, że miała cały policzek, oko, okolice nosa poszarpane. Była w zaawansowanej ciąży, a stało się to na pierwszych stopniach prowadzących na pomost, patrząc od strony stoczni" (Tamże).

Stanisław Stonka, który został wówczas postrzelony w nogę, mówił po latach: ..Wydaje mi się, że ten strzał musiał się odbić o słup betonowy, który znajdował się w pobliżu, bo był tłok i stało się to w tłumie. Bałem się nawet krzyczeć, prosić o pomoc, bo... dziwiłem się. jak to możliwe, że można zostać postrzelonym w takim tłoku. Na jednej nodze doskakałem do wiaduktu [...] krzyknąłem do jednej kobiety, żeby mnie podtrzymała. Ona na widok krwi krzyknęła przerażona i wtedy wzięli mnie mężczyźni, zanieśli na drugą stronę, na ul. Czerwonych Kosynierów, wsadzili mnie do samochodu" (Tamże. s. 41—42).

Ogień przy stacji Gdynia-Stocznia otworzyli żołnierze 32 pułku zmechanizowanego, który poprzedniego dnia o 4.20 na rozkaz gen. -Cho-chy został wyłączony z dowodzonej przez płk. Stanisława Kruczka (brata członka Biura Politycznego) 8 Dywizji Zmechanizowanej i przekazany do dyspozycji dowództwa Marynarki Wojennej- Wykorzystując materiały archiwalne, pochodzące ze zbiorów wojskowych, Edward Jan Nalepa stwierdza, że przemieszczający się tłum zmusił ,,tworzące zewnętrzny pierścień blokady pododdziały MO" do wycofania się ..poza rubież ochronną. Po dojściu tłumu do rubieży bezpieczeństwa dowódca 32 pz wspólnie z dowódcą

Gdynia 17 XII 1970 r. Skrwawiona flaga na słupie drutów trolejbusowych. (CAF)

3 batalionu tego pułku wyszli na stanowiska ogniowe i wezwali manifestantów do zatrzymania się. Padło ostrzeżenie; »Nie zbliżać się, bo wojsko będze strzelaćk Nie dało to żadnego rezultatu. W tej sytuacji dowódca 32 pz, działając zgodnie z uprzednio otrzymanym rozkazem zastępcy dowódcy MW do spraw Obrony Wybrzeża gen. bryg. Henryka Rzepkowskiego. o godzinie 5.50 17 grudnia 1970 roku wydał dowódcy rozlokowanej za bramami stoczni 7 kpz' rozkaz do oddania strzałów ostrzegawczych — kilku długich serii z km pociskami świetlnymi oraz wystrzału armatniego z czołgu" (E. J. Nalepa, op. cit.. s. 61).

Fragment ten wymaga kilku zdań uzupełnienia i komentarza. Przede wszystkim należy dopowiedzieć, że dowódcą 32 pz był wówczas ppłk Władysław Łomot i że, podobno, po oddaniu pierwszych strzałów znalazł się w stanie kompletnego szoku, przejściowo tracąc nawet zdolność dowodzenia podległymi mu żołnierzami. Drugie uzupełnienie jest następujące: otóż wystrzał z czołgu — zdaniem części obserwatorów i badaczy — będący w istocie sygnałem do o-

tworzenia ognia, oddany został w kierunku wzgórz morenowych ostrym nabojem, którego jednak nie odnaleziono. Po trzecie, w czwartek w Gdyni system dowodzenia wojskiem, od samego początku kryzysu niejasny i niejednolity, uległ dalszemu skomplikowaniu. Oto bowiem w dowództwie MW znajdowały się rozwinęte; część stanowiska dowodzenia gen. KorczvńsJ<ie-go, który od 9.00 objął dowodzenie całością sił porządkowych w Gdyni, wysunięte stanowisko dowodzenia gen. Antosa, który dotarł tam o 6.58 i do przybyciiTTorczyńskiego dowodził całością sił używanych w mieście, wysunięte stanowisko dowodzenia KW MO i SB w Gdańsku oraz część stanowiska dowodzenia _KM_MCL w Gdyni, którymi kierował gen. Szlachcic. Nie można przy tym zapominlić7~zir"w-tyffi-ezasie na tym samym terenie działał też dowódca MW wiceadmirał Janczyszyn. Wszyscy ci ludzie wydawali rozkazy, które nierzadko były wzajemnie sprzeczne. A gdy się na to wszystko nałoży dyrektywy płynące z Warszawy od Gomułki i Cy-lankiewicza (a także prawdopodobnie od Mo-czara i Jaruzelskiego) oraz decyzje podejmowane w Trójmieście przez Kliszkę, Kociołka i innych działaczy, to obraz chaosu decyzyjnego będzie jeszcze pełniejszy. Nie ulega wątpliwości, że chaos ten nie pozostawał bez wpływu na ogrom ofiar i gwałtowność rozgrywających się wydarzeń. Gdy jedni chcieli ,,gasić" i lać oliwę na wzburzoną wodę, w tym samym czasie inni na tę oliwę rzucali ogień. Nadal nie wiadomo, na ile chaos ten był spontaniczny i wynikał ze skrajnego napięcia, błędnego odczytania istoty robotniczych protestów, niekompetencji i braku wyobraźni, na ile zaś był efektem świadomej manipulacji informacjami i konsekwencją kroków podejmowanych przez tych działaczy, dla których opanowanie gwałtownie rozwijającej się rewolty stało się sprawą drugorzędną. W nieporównanie większym stopniu pochłaniały ich zakulisowe rozgrywki polityczne, które już niedługo miały doprowadzić do gruntownych zmian na najwyższych szczeblach władzy? Niezależnie od tego wszystkiego, nie ulega wątpliwości, że organizacyjny i decyzyjny chaos, jaki panował wówczas w kraju, niezwykle utrudnia dziś odtworzenie przebiegu grudniowego dramatu. Ustalenie odpowiedzialności prawnej bądź prawno-konstytu-cyjnej konkretnych osób jest praktycznie niemożliwe, a w każdym razie bardzo trudne. Niewykluczone, że właśnie o to chodziło, aby w przyszłości nie można było ustalić indywidualnej odpowiedzialności.

Czwarta uwaga dotyczy braku informacji mówiących o strzelaniu do demonstrantów. Nie ma ich w znanych dokumentach i opracowaniach

pochodzących z kręgów szeroko rozumianej władzy (materiałach partyjnych, wojskowych i milicyjnych). W najlepszym razie można tam znaleźć stwierdzenia, iż w wyniku niszczycielskich działań tłumu, pod wpływem gwałtownie rozwijających się wydarzeń — niemal zawsze przy tym po wcześniejszym uprzedzeniu i wezwaniu do spokojnego rozejścia się — siły porządkowe oddały strzały ostrzegawcze w górę albo użyły ślepej amunicji, a w najgorszym razie, że oddały strzały w ziemię i w wyniku rażenia rykoszetami padli zabici i ranni. Gdyby rzeczywiście użycie broni palnej miało wyglądać tak, jak jest to przedstawione w tych materiałach, to nieodparcie nasuwa się pytanie^ dlaczego w Grudniu 1970 r. zginęło kilkadziesiąt osób, a kilkaset odniosło rany postrzałowe?)

Odpowiedź jest — jak sądzę — stosunkowo prosta. Przyznanie się do strzelania z odległości kilkunastu czy kilkudziesięciu metrów do zwartego tłumu ludzi ogniem na wprost, jest de facto przyznaniem się do popełnienia lub przynajmniej współudziału w popełnieniu morderstwa. Należy przy tym wyraźnie odróżnić odpowiedzialność moralną (wcale nie wykluczam wyrzutów sumienia u niektórych strzelających , którzy stali się bezpośrednimi sprawcami ludzkiej śmierci) od odpowiedzialności prawno-sądowej. Jest to zresztą sprawa niezwykle skomplikowana i delikatna. Ocena, czy można w tym przypadku mówić o morderstwie, w znacznym (decydującym) stopniu uzależniona jest od tego, kto jej dokonuje; w którym z politycznych obozów był w 1970 r. i w którym plasuje się obecnie.

Wcale przy tym nie jest pewne (nie ma na to żadnych dowodów), żeby ktokolwiek ze strzelających i wydających bezpośrednie rozkazy miał takie poczucie. Poza tym jeśli przyjąć, iż było to zabójstwo (w specyficznych warunkach, ale jednak zabójstwo), to konsekwencją przyjęcia takiego założenia powinny być procesy sądowe strzelających i wydających takie rozkazy, a w konsekwencji najprawdopodobniej jakieś wyroki skazujące. A to — jak wiadomo ¦— do dzisiaj nie nastąpiło ze względu na fakt, że siły polityczne, które ponosiły współodpowiedzialność za- grudniową tragedię przez następne dwadzieścia lat sprawowały władzę lub przynajmniej (prezydent Jaruzelski) współuczestniczyły w jej sprawowaniu. Jest zrozumiałe, że nie można było zorganizować procesu i oskarżyć o spowodowanie na Wybrzeżu śmierci kilkudziesięciu osób, żołnierzy i milicjantów, nie poruszając równocześnie kwestii odpowiedzialności tych, którzy podejmowali wówczas kluczowe decyzje. Póki więc istniała PZPR, proces taki był praktycznie niemożliwy!

Niezależnie jednak od tego, należy stwierdzić, iż wszystkie znane materiały, wytworzone w kręgu władzy, charakteryzują się tendencją do pomniejszania rzeczywistego zakresu stosowania broni palnej. Konsekwencją tego jest zniekształcony (także i tej książce) obraz wydarzeń. Im mniej gwałtowne starcia i mniej liczne ofiary, tym precyzyjniej jesteśmy w stanie odtworzyć przebieg wypadków (vide: Gdańsk w poniedziałek 14 grudnia), im zaś ofiar śmiertelnych więcej, a walki bardziej gwałtowne, tym mniej o nich wiemy. W efekcie niewątpliwie najbardziej gwałtowne zajścia w Szczecinie pozostają najsłabiej rozpoznane.

V Dopiexe_o 6145Jźetrzymano ruch kolejki dojazdowej; (od stronyWeiherowa na stacji Gdynia-strony Gdańska "na stacji bopóT

-Chylonta—"a~oc W tym samym czasie spod przystanku Gdynia--Stocznia w kierunku Prezydnium MRN wyruszył pochód, którego uczestnicy domagali się rozmów z Mariańskim. Jednocześnie przez cały czas trwały starcia uliczne, a karetki pogotowia, taksówki i przygodne samochody niemal bez przerwy odwoziły rannych do zapełniających się z minuty na minutę szpitali. Henryka Halmann. pielęgniarka w Szpitalu Miejskim w Gdyni, która w nocy ze środy na czwartek miała dyżur, tak wspominała tamte chwile. „To było naprawdę

coś okropnego. [...] myśmy nie czekali na wózek, myśmy na operacyjną, na drugie piętro na rękach nosili. Wszyscy — lekarze, pielęgniarki, palacze — kto był. Boże kochany! Ilu takich, cośmy donieśli, nie było już po co dawać na stół .. I tam pod salą pokotem leżeli. Były też takie wypadki, że się doszło do samochodu, o-twiera się drzwi — a tu trup leży. [...] Przez cały czas wejście do szpitala pilnowane było przez asystujących portierce palaczy, bo co i rusz milicja próbowała dostać się do środka. Raz nawet się wdarli i krzyczeli: »My was skurwysyny wymordujemy! Wy buntowników ratujecie!«" (W. Kwiatkowska, Grudzień 1970..., s. 44).

Jednym z najtrwalszych symboli ..krwawego, czwartku" w Gdyni jest obraz pochodu, na czele którego niesiono na drzwiach zwłoki młodego mężczyzny. Pochód ten krążył po ulicach miasta, a jego uczestnicy śpiewali pieśni patriotyczne i religijne. Dziś wiadomo, że takich pochodów było więcej. Wiesława Kwiatkowska, która odtwarzaniu masakry gdyńskiej poświęciła wiele czasu i energii, utrzymuje, iż mogły to być nawet cztery różne, niezależne od siebie pochody.

Przez cały dzień w Gdyni, w której przesunięto jodzinę milicyjną na 17 00, trwało prawdziwe polowanie na ludzi. Wielokrotnie dochodziło do gwałtownych starć z siłami porządkowymi. Po

Zabity robotnik niesiony na drzwiach Gdynia 17 XII 1970 r. (oryg. fot. Edmund Pepliński, kopia CAF)

4 — Grudzień '7C

Niezależnie jednak od tego, należy stwierdzić, iż wszystkie znane materiały, wytworzone w kręgu władzy, charakteryzują się tendencją do pomniejszania rzeczywistego zakresu stosowania broni palnej. Konsekwencją tego jest zniekształcony (także i tej książce) obraz wydarzeń. Im mniej gwałtowne starcia i mniej liczne ofiary, tym precyzyjniej jesteśmy w stanie odIworzyć przebieg wypadków (vide: Gdańsk w poniedziałek 14 grudnia), im zaś ofiar śmiertelnych więcej, a walki bardziej gwałtowne, tym mniej o nich wiemy. W efekcie niewątpliwie najbardziej gwałtowne zajścia w Szczecinie pozostają najsłabiej rozpoznane.

o 6.4bzatrzymano ruch kolejki dojaz-

dowej; rod stronyWeiherowa na stacji Gdynia-

Gdańska na stacji bopot.

W tym samym czasie spod przystanku Gdynia--Stocznia w kierunku Prezydnium MRN wyruszył pochód, którego uczestnicy domagali się rozmów z Mariańskim. Jednocześnie przez cały czas trwały starcia uliczne, a karetki pogotowia, taksówki i przygodne samochody niemal bez przerwy odwoziły rannych do zapełniających się z minuty na minutę szpitali. Henryka Halmann, pielęgniarka w Szpitalu Miejskim w Gdyni, która w nocy ze środy na czwartek miała dyżur, tak wspominała tamte chwile: „To było naprawdę

coś okropnego. [...] myśmy nie czekali na wózek, myśmy na operacyjną, na drugie piętro na rękach nosili. Wszyscy — lekarze, pielęgniarki, palacze - - kto był. Boże kochany! Ilu takich, cośmy donieśli, nie było już po co dawać na stół... I tam pod salą pokotem leżeli. Były też takie wypadki, że się doszło do samochodu, o-twiera się drzwi a tu trup leży. [...] Przez cały czas wejście do szpitala pilnowane było przez asystujących portierce palaczy, bo co i rusz milicja próbowała dostać się do środka. Raz nawet się wdarli i krzyczeli: »My was skurwysyny wymordujemy! Wy buntowników ratujecie!«" (W. Kwiatkowska, Grudzień 1970..., s. 44).

Jednym z najtrwalszych symboli ,.krwawego, czwartku" w Gdyni jest obraz pochodu, na czele którego niesiono na drzwiach zwłoki młodego mężczyzny. Pochód ten krążył po ulicach miasta, a jego uczestnicy śpiewali pieśni patriotyczne i religijne. Dziś wiadomo, że takich pochodów było więcej. Wiesława Kwiatkowska, która odtwarzaniu masakry gdyńskiej poświęciła wiele czasu i energii, utrzymuje, iż mogły to być nawet cztery różne, niezależne od siebie pochody

Przez cały dzień w Gdyni, w której przesunięto godzinę milicyjną na 17.00, trwało prawdziwe polowanie na ludzi. Wielokrotnie dochodziło do gwałtownych starć z siłami porządkowymi. Po

Zabilv robotnik niesiony na drzwiach Gdynia 17 XII 1970 r. (oryg. fot. Edmund Pepliński. kopia CAF)

A — Grudzień VC

49

W

SP

i

„•<¦ ¦"¦

Gdynia 17 XII 1970 r. Starcia z milicją w rejonie ul. Władysława IV. (CAF)

ulicach jeździły milicyjne samochody, z których wystrzeliwano petardy i granaty łzawiące. Nad miastem krążyły śmigłowce, z których zrzucano środki chemiczne służące do rozpraszania tłumu, a — wedle niektórych religii — strzelano też do demonstrantów. Do poważnych zajść doszło m.in. przed gmachem Prezydium MRN, do którego demonstranci siedmiokrotnie próbowali się wedrzeć, na Wzgórzu Nowotki, na ulicy Władysława IV w pobliżu strzeżonej przez siły porządkowe stacji benzynowej. Według oficjalnych danych, w Gdyni zginęło lub zmarło z powodu odniesienia ran 18 osób w wieku 16—-34 lat. Udzielono pomocy ambulatoryjnej 347 osobom i przyjęto do szpitali 233 rannych. W trakcie starć demonstranci podpalili V Komisariat MO na Obłużu oraz spalili dwie budki milicyjne. Wybito sźVby w kilku sklepach i samochodach. W odróżnieniu od wtorkowych zajść w Gdańsku, gdzie doszło do obustronnej eskalacji agresji, w przypadku Gdyni można z całą pewnością mówić o masakrze — przynajmniej początkowo — bezbronnego tłumu. Użyte środki milicyj-no-wojskowe były niewspółmierne do rzeczywistego stopnia zagrożenia porządku publicznego.

Nie mniej dramatyczny przebieg, ale znacznie mniej znany, miały wydarzenia w Szczecinie, gdzie od kilku dni utrzymywała się naplęta~~ai-mosfera, lecz dotychczas nie było ulicznych demonstracji i starć z siłami porządkowymi. Rankiem 17 grudnia zastrajkowała Stocznia Szczecińska im Adolfa Warskiego, a niedługo potem Szczecińska Stocznia Remontowa i szereg innych zakładów. Około 11.00 — po nieudanej próbie nakłonienia robotników do powrotu do pracy, podjętej przez dyrektora Stoczni im. Adolfa Warskiego Tadeusza Cenkiera i I-sekretarza KZ Eugeniusza Muszyńskiego — stoczniowcy sformowali pochód, który wyszedł na ulicę. Cel tego pochodu nie jest jasny. Nie wydaje się, żeby jego uczestnicy od razu myśleli o marszu pod gmach KW PZPR. W tym czasie trwało juz zresztą w mieście obsadzanie 24 wyznaczonych obiektów pododdziałami WP. Szczególna rola przypadła stacjonującej w Szczecinie 12 Dywizji Zmechanizowanej, dowodzonej przez płk Mieczysława Urbańskiego, której 5 pz wziął pod ochronę siedzibę lokalnych władz partyjnych

Do pierwszego starcia doszło na ulicy Duboisa krótko po 11.00, gdy trzy kompanie ZOMO,

A

w

(dV3) "s!oclna 'ln 9|uo[bj m bjoiij

używając środków chemicznych, uderzyły na wspomniany pochód robotniczy. Jednocześnie zaczęły formować się nowe grupy manifestantów. Tym razem trzon pochodu mieli stanowić pracownicy Stoczni Remontowej, do których przyłączyła się C2ęść załogi fabryki maszyn budowlanych oraz sporo osób przygodnych, szczególnie dużo młodzieży. Do kolejnego starcia doszło na ulicy Malczewskiego, przed placem Grunwaldzkim Za pomocą gazów łzawiących milicjantom przejściowo udało się rozbić pochód na kilka mniejszych grup, ale w tym samym czasie utracili kilka samochodów, podpalonych przez demonstrantów.

Manifestanci nie dawali za wygraną. Podobnie jak wcześniej w Trójmieście i Elblągu z każdą chwilą rosła obustronna agresja. Około 13.00

grupy stoczniowców, spychane przez milicjantów w stronę Stoczni im. Adolfa Warskiego, połączyły się z pochodem ze Stoczni Remontowej i wspólnie ruszono w kierunku budynku KW PZPR, dokąd dotarto przed 14.00. Juz co najmniej od godziny gromadzili się tam mieszkańcy Szczecina.

O 13.10 komendant wojewódzki MO poinformował Sztab MSW o krytycznej sytuacji w mieście. W wielu miejscach dochodziło już bowiem do starć wręcz. Milicjanci w hełmach i z tarczami używali pałek oraz wystrzeliwali w tłum petardy i granaty łzawiące, demonstranci zaś obrzucali ich kamieniami i coraz częściej także butelkami z płynami łatwopalnymi. Krótko po 14.00 tłum demonstrantów, szacowany na ok. 15 tys. osób, wrzucając.do okien butelki z ben-

Transportery opancerzone przed gmachem Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Szczecinie. (CAF)

52

Widok na ulicę z płonącego gmachu KW PZPR w Szczecinie (CAF)

zyną. przystąpił do ataku na gmach KW. z którego zawczasu ewakuowano kierownictwo wojewódzkiej instancji partyjnej; I sekretarz KW Antoni Walaszek wraz ze współpracownikami zostali przewiezieni do sztabu 12 DZ.

Sytuacja z każdą chwilą stawała się coraz bardziej dramatyczna i nie były jej w stanie opanować pododdziały WP wydzielone do obrony rejonu KW oraz skierowane tam siły zwarte MO. Andrzej Zieliński, który w owym czasie był radcą prawnym w wojsku, wspomina rozmowę telefoniczną znajdującego się w płonącym gmachu KW dowódcy 5 pz płk. Henryka Ziemiańskiego z zastępcą dowódcy 12 Dywizji ds. politycznych płk. Zdzisławem Drewniowskim: ,,Usłyszałem dramatyczny krzyk telefonistki: Ratujcie! Palimy się! Nigdy nie zapomnę tego krzyku. Wtedy pułkownik Drewniowski [...] zaczął walić: Pułkowniku Ziemiański, rozkazują otworzyć ogień. I na to usłyszałem odpowiedź, a była to sytuacja bojowa: Obywatelu pułkowniku, odmawiam wykonania rozkazu. A potem usłyszeliśmy - Do kogo. kurwa, będę strzelał, tam są kobiety i dzie-

Spalony gmach KW PZPR w Szczecinie. (CAF)

Szczecin 17 XII 1970 r. Oblężenie Komendy Wojewódzkiej MO przez demonstrantów. (CAF)

ci". (M. Szejnert. T. Zalewski, Szczecin: Grudzień-Sierpień-Grudzień, Londyn, 1986. s. 39).

Tymczasem już od pewnego czasu trwało plądrowanie budynku KW. Przez okna wyrzucano różne sprzęty i wyposażenie. Przed budynkiem rozpalono stos, w którym znalazły się m.in. portrety przywódców partii i państwa. Wojsko biernie przyglądało się podpalaniu siedziby KW. chociaż demonstranci nie dopuszczali wozów straży pożarnej do gaszenia ognia.

Główne siły milicyjno-wojskowe przesunięto stopniowo w stronę oddalonego o 200 m gmachu KW MO. Liczący ok. 10 tys. osób tłum demonstrantów przystąpił do ataku na zabudowania milicyjne. Obrzucono je kamieniami i bu-

telkami z benzyną. Bezpośrednią przyczyną ataku była pogłoska o aresztowaniu niektórych uczestników strajku, którzy mieli być przetrzymywani w KW MO. Podpaleniu uległy budynki pomocnicze w pobliżu komendy (biuro paszportowe i kasyno). Po splądrowaniu parteru budynku WKZZ także i on został podpalony przez demonstrantów.

Około 17.00 z okien KW MO padły pierwsze strzały do tłumu. Strzelano z broni maszynowej i ręcznej — byli pierwsi zabici i ranni. Marian Juszczuk zapamiętał, że ,,kiedy odezwały się strzały, cały tłum ruszył na gmach MO, nie bacząc zupełnie na niebezpieczeństwo. Potężne drzwi budynku były zaryglowane. Na placyku

\

'¦¦ dlii

;......¦.::;.:;»;i.i,iii.iiłflBfjl

UHIill ii 1

%?*** ;¦-¦¦

ItUMlliilllilH

i.'

11

'¦ >; H-.

Szczecin 17 XII 1970 r Starcia stoczniowców z milicją w rejonie portu i Wałów Chrobrego. (CAF)

Gen. Tadeusz Tuczapski, wiceminister obrony narodowej. (WAF)

naprzeciw stała szalupa dla zabawy dla dzieci. Tłum ją uniósł i zaczął taranować drzwi. Bez skutku. Tuż przy drzwiach palił się skot. Z gmachu wyrzucano rakiety z gazem. Myśmy je odrzucali Wkrótce zaczęty się palić firanki, story. Oni mieli wodę i gasili" (Tamże, s. 40).

Jednocześnie inna grupa demonstrantów próbowała sforsować bramę więzienia. Straż więzienna odpierała atak strzelając z wież obserwacyjnych. Także i tam padli ranni i zabici. W czasie walk w rejonie komendy MO podpalono 6 transporterów opancerzonych i trzy czołgi. Podobnie jak w Gdańsku również w Szczecinie

0 18.00 wprowadzono godzinę milicyjną. Mimo to właśnie w godzinach wieczornych nasiliły się rabunki sklepów. Do późnych godzin trwało swoiste polowanie na ludzi. Miasto patrolowały grupy milicjantów, ormowców i żołnierzy.

Gwałtownością i bezwzględnością wydarzenia w Szczecinie na pewno nie ustępowały temu, co działo się w Gdyni. Miały natomiast szerszy zasięg, uczestniczyło w nich więcej ludzi, większe też były zniszczenia. Liczba ofiar w Gdyni

1 Szczecinie jest porównywalna. Wypada jeszcze odnotować, że dowództwo siłami WP w Szczecinie objął przybyły wieczorem samolotem z Warszawy wiceminister obrony narodowej gen. Tadeusz Tuczapski, siłami milicyjnymi zaś wicemi-

nister spraw wewnętrznych gen. Ryszard Mate-jewski.

Nie ulega wątpliwości, że najpóźniej w czwartek sytuacja w kraju wymknęła się spod kontroli kierownictwa PZPR/ Przez trzy dni (14—16 grudnia) nie poinformowano społeczeństwa polskiego o robotniczych protestach na Wybrzeżu i rozgrywającym się tam krwawym dramacie. Dopiero 16 grudnia o 16.00 Polskie Radio w programie ogólnopolskim przekazało pierwsze informacje na ten tematN Nazajutrz wieczorem przed kamerami telewiżjt, emitującej program ogólnopolski, wystąpił premier Cyrankiewicz, który w sposób tendencyjny i daleko niepełny, by nie powiedzieć kłamliwy, przedstawił społeczeństwu bardzo ogólny obraz rozgrywających się na Wybrzeżu wydarzeń, kładąc oczywiście szczególny akcent na nurt niszczycielski robotniczych protestów.

Wielu ludziom przemówienie to przypominało pamiętną mowę Cyrankiewicza z czerwca 1956 r., w której groził wrogom ,.władzy ludowej" odrąbywaniem rąk. Wydaje się jednak, że w 1970 r. nie miał możliwości — a od pewnego momentu chyba i ochoty — ,,obcinać rąk". Gdy w kierownictwie PZPR rozpatrywano kwestię wprowadzenia w Polsce stanu wyjątkowegp/Cyrankie-wicz przez całą noc potrafił napisac-tylko: „0-głaszam stan wojenny" i to było wszystko, na co się zdobył. Okazało się przy okazji, że nikt w kierownictwie partyjno-państwowym nie znał obowiązujących w tym zakresie przepisów i aktów normatywnych }

Żołnierze 12 Dywizji Zmechanizowanej w czasie patrolu na jednej z ulic Szczecina. (CAF)

56

Apelujemy o obywatelsk odpowiedzialność i rozwa

Przemówienie telewizyjne i radiowe premiera .1. Cyrankiewicza

Froies Radj Ministrów, Joief Cyrankiewici wygłosił wcioraj pne mówienie przed kamerami telewizji i mikrofonami Polskiego Radia.

obywatele 1 obywatelki;

Zwracam »(« do Waa w chwili, IttftreJ powagę odciu-wacie chyba wszyscy.

Trafienie wydarsenls w Gdańiku i na Wybrzriu pn«-iywemy wsij-jcy bardzo gl«-bako, a la obowlątkiem pried-itawicieLk ¦ władzy ludowej, przedstawicieli państwa. nadrzędnym obowiązkiem ' JRt,' niezależnie od talu myśleć kalfgotiaml państwowymi, kierować «(« Interesem państwa jaku całości, narodu jaki catoici, internajni przyazło-ici naiiego kraju 1 zdecydowanie elatyt tym nadrzędnym Interesom. -

Na pewno przekonacie ile, 1 zrozumiecie wszyscy, że ta nadrzędne interesy państwo -we i narodowe zawierają w i obie najbardziej istotne intei resy każdego z Was, kaide] polskiej rodziny, nie tylko na dzid, ale trwale. Na pewno przekonają się o tyin wcie^ SnieJ czy pćźniej I d, których dziś porwały inne emocje.

Wykorzystane zostały one. Jak zwykle, tneba o tym przy wszelkich odruchach w Poi-ice pomyileć. z jedne] strony przei elementy anarchiityci-ne, chuligańskie i kryminalne, e drugUJ itrony — priei wrogów loejaliimu, priez wrogów Polski. Dopowiedzcie sobie, ezyiby Polska byU Jedynym krajem na świecie, który.ni« ma.wrogicri sil działających wewnątrz? 2yde ru jeden Jeszcze dowiodło, te do rfsmeMitracJf 'ultcznychi cho. elażby Jej , organizatorzy nie mieli ttych, TiwanWrnleiych Intencji. dołączają il« wsiel.-kle elementy wrogie, 1 narchll' slyctne. kryminalna, wykorzystując t» demotutracja do rabunku, podpaleń, bezmyslne-fio niszczenia.

Od 3 dni Odańilc | Wybrze-te są widownią zajść ulicznych I naruszeń lądu 1 porządku publicznego.

W toku tych wypadków do-izlo do zdemolowania 1'podpalenia 'wielu budynków publicznych, do grabieży I splądrowania wielu sklepów, ¦ do zniszczenia ' wielu samochodów. Doazlo do atakowania I strzelania do milicjantów I żołnierzy, stojących n« itraiy porządku mienia publicznego i.prywatnego,.a.także bezpieczeństwa obywateli. Doazlo do tragicznych stare, w których slly porządkowe zmuszonaLzo-sialy.do uiyda broni. Są ofiary w ludziach — kilkunastu —""-»¦" '-"v,...t rannych.

Te ¦ PWcte. ooinsnslitoy praeą ¦ klasy.- robottiieiej, cale-Lo narodu, .. naszym. wielkim wysrłklern gospodarczym, na-itą .- koraftk j.-siitfią polityka sojuszu- w - Związkiem Ha-diieckim .'.i. Innymi bratnimi krajami ;iocj Mistycznym i, naszym'wkładem dodzirla jedności :0bolu . BociaUstyczneeo. ktdra tunniui gl4wtgą gwarancją naszego bezpieczeństwa 1 ppmyilnego ^roiwoiu. >..Mamy ip sóM! bogale i ho-lesn»- historyczne ¦ doświadczenia, trziba . o nich pamiętać zawsze, .a rnade 'wszystko w Ohwilach^.trudnych.. Wskutek anarchii..upadła Polska szlachecka, wskutek egoizmu kla-.soweKO. I .antyradsiecklego za-ileplenla upadla polska bur-tuazyjni.;

-Z mroku krwawej hitlerowskie] . okupacji na drogę rozwoju . gospodarczego I kulturalnego, na. drog« Jedności narodu 1 socjalizmu — wydobyła Poliki; klasa robotnicza pod prztwedem «woj ej partii. 1 tylko na te] ćlrodto może nasi kraj ''zabezpieczyli swó] pomyślny roiwój I umocnić swo-Ji nlapodlMlesć.

W, i wleci«. dzlilejszyni I J utrze] szym Polska może cos znaczyć tylko wledy. kiedy bedtio nadąiaó" za szybkim poslepem -rewolucji ',iaukowo-teehnioznej, ' kiedy' '¦¦polrsti szybko;powiększać swój po-toneja! gospodarczy, kiedy po-trafl -zespolić wsiyitkie swe slly dla osiągnięcia tych ogólnonarodowych,! łocjalistycz-nyeH. caliw1.:;,' .Cele te ]ed- inleteł lisidcęti inai

Kort It*tu Centf ii n ego. P 2PR,

Tyra celom, tlnfy ńyscypZni ipołe ci n* 2 X m Or ¦] n o-po lity ci-na JcdnoJg narodu.

^ dyscyplinę; len p^ »T»1łłk chcą zsklódć siły aniTctilstycuie I wrogie, a JńJ temu cl, ktńny w

ci'«nW, iiJUiJł.Ich weswaniu. Apelujemy Ł&6 wizyntklch fl TOtwąts i Toi^dek, t> pociu-da ^odpowledzriltioici o esyn-

TOtwąts i Toi^dek, t> pociu-da ^odpowledzriltioici, o esyn-ny wtpohidtlkl w óbranlp pć-riądku I spokoju pbywittlt.

Nasil cTZz\7.łot,L pelm ]«L bohiteritwat chwaty. 4leUk-ts kleiH,11 nieprzemyślanych odruchów. Przez dwa-oatatnie aluki 'tzUimy od kloaki, do Lriok 1045 i'amknał.10 '.narodowych klęck i

Inną. dfogą — iWkt w

gospodarczym, postępie nauki I kultury, drogą umocnienia naszego bezpieczeństwa I międzynarodowej pozycji Pciski w sojuszu z bratnimi socjali-slycalyml krajami- Dzięki Temu ostatnio zamknęliśmy ostatecznie problem uznania prze; u-sLystklch naszych granic na Odrze I N^sieh podpisi:ja.r u-k3ad e drugim państwem niemieckim, 1 Niemiecką Republiką Federalną. Odczul to z satysfakcją cały naród polski. Ntech pamiętają, o tym mieszkańcy Gdańska* Gdym, Szczecina i wszystkich Zachodnich ziem Polski,

Niech pamiętają Łei o tym, Ele krwi pr»let żołnierz polski nbok ŁoInleLza rHdileckiego, Lie milion^/ Polaków rsinęlo w nierównej walce z hitlerowskim okupantem, abyicie Wy lem mogH tyć I pracować.

Żeby fitvorzyc dorobek, którym dzlfi &Ję mczycimy. trzeba było ZS lat Trudnych wysiłków całego narodu. Niech każdy z Was także zmierzy swój wkład w ten 25-letnl dorobek, a tak-te oceni, na ile nasz ogólny dorobek i mofllwoćcL, Jakie g tworzy la Polska Ludowa,

prryczy 11 iły sŁę do odmiany 1&-aćw jego samego, jego rodziny, a przede wszystkim Waszych dzieci ] ich pn>SElu^rl.

Zbudować dam jest trudiio, wymaga pracy i ciężkiego wy-siłkUr Fodpal.e i ŁmsiCiyi — jesl łatwo, WlEid^n ludowa nigdy nie dnpufccl dn tego, aby len ciężko wynratnwany rfoio-hek byl wystawiony na mebec-pieczeństwo- Jest n^siym święlym obowiaTkiem bronić lego dorobku wszystkimi koniecznymi irortkami Posadek I l?d tam, gd^le zasiały niro-* szone, są Już wprowadzane 1 będą wprowadzano konsek-w=^r^le do knńca.

Zwracam się z obywatelskim apelem do klasy robotnicze), do łowarzvsiy wspólnej wa,kl I pracy, do wszysiklch ludzi pracy. Odrzućcie od sleMe pro-wnkatorńw, nie dawajcie posłuchu awanturnikom; niech każdy na swoim posterunku, * poczuciu aripofiedrialnoćcf za kra) I państwo, przeciwstawi nie wszelkim anarchistycznym odruchom I Ktahfe W'ObrnniS ładu, porządku 1 dyscypliny społecznej. Budźcie Swjuduml powagi chwili.

Uchwała Rady Ministrów

z dnia 17 grudnia 1970 r. w sprawie

zapewnienia bezpieczeństwa i porządku publicznego

W zwlaiku 1 jyowainym] naruszeniami, porządku pub-UcTJiegd. ¦ którt ' w ostatnich dniach miały mlejice na le-rmir Gdańska i Wybrzeża, a w, szczególności w związku z grabieżą mtenia państwowe-Eo. społecznego I mienia obywateli, podpalaniem I msz,-czeńlem gmachów oraz uną-dzEń publicznych, ]akŁ ró^-niei z wypadkami zabójstw I ciezJuch uszirEadier. dała — Rada Ministrów na podstawia flrt 33 pkt. 1 Konstytucji PoŁskiej Rreczypospolilej Ludowej postanawia co następuje:

Płt. 1

Zobowiązują się organy śrl-ganla I porządku publicznego oraz inne współdziałaj^ce % nimi organy w ochronie porządku i bezpieczeństwa publicznego do bezzwłocznego podjęcia odpowiednich ftrod-k*w zjTilpriaj^cych do pny-wrócenla naruszonego porządku 1 tadu publicznego oraz zapobieżenia próbom jego zakłócenia.

Far. t

boaujpj się Qrjąny,Jil-r licji Obr*aŁel«kfe], afutby bazp/eczenBtwa I Inna współdziałające z nimi organy do podjęcia wazystkieb prawnie dostępnych środków przymusu włącznie do użycia broni pt-Łeciwko osobom dopuszczającym sle. gwałtownych zamachów na tycie I zdrowie obywateli, grabieiy I niszczenia mie, nia orazurządzeń publicznych.

Pai. 3

je slĘ wszystkie organy państwowe do udziela-nia organom ścigania wszelkiej pomocy niezbędnej do. wykonania I et) zadań.

Tar. 1

Wtywa sLe wszystkich obywateli óo ppdrjHirząd kowani a Się zarządzeniom podejmowanym pnez powołane organy państwowe w c«*lu zapewnienia porządku publlcjncgo-

PREZES RADY MINISTRÓW

.Trybuna Ludu" z 18 Xli 1970 r

57

Przesilenie

17 grudnia gwałtowny protest społeczny dalej się rozprzestrzeniał. Zaostrzeniu uległa m.in. sytuacja w Elblągu, gdzie ok. 15.00 doszło do sporej demonstracji przed gmachem Komitetu Miejskiego i Powiatowego PZPR. W ruch poszły kamienie i butelki z benzyną. W centrum miasta wzniecono 11 pożarów, a gwałtowne walki trwały kilka godzin. Wiele osób było rannych. 65 manifestantów zatrzymano. W „Zamechu" ogłoszono strajk i powołano oddział samoobrony, który pilnował, aby nikt nie dostał się na teren zakładu. Około 17.00 tłum w rejonie MRN okrążył kompanię MO i grupę spieszących jej z pomocą żołnierzy. Po wprowadzeniu do akcji czołgów zgromadzenie rozpędzono, niemniej siły porządkowe w mieście ostatecznie opanowały sytuację dopiero ok. 23.00.

Do ulicznych zamieszek doszło ponownie w Słupsku. O 16.30 w kilku punktach miasta zaczęły się formować grupy młodzieży, które wznosząc okrzyki o treści antyrządowej i antykomunistycznej zaatakowały budynek ZMS oraz szkołę milicyjną. Także i tu grabiono i wybijano szyby w sklepach, szkołach i hotelu. O 18.15 tłum. uzbrojony w części zdemolowanych ławek parkowych, kamienie i butelki z benzyną, zaatakował budynek KMiP PZPR, niszcząc go i usiłując podpalić. O 19.40. liczące ok. 250 funkcjonariuszy siły MO, wspierane przez ,,aktyw robotniczy i ZMS-owski". opanowały sytuację w mieście.

W tym samym dniu doszło do kolejnych manifestacji w Krakowie. O 17.40 — mimo że Rynek Główny zablokowały siły milicji i ORMO — w pobliżu pomnika Adama Mickiewicza zgromadziło się ok. 600, głównie młodych, osób. Jednocześnie inne grupy zaczęły się zbierać na ulicach odchodzących od Rynku, na którym wznoszono okrzyki i śpiewano ,,Międzynarodówkę" W akcji przywracania w Krakowie porządku za pomocą armatek wodnych, środków chemicznych i pałek uczestniczyło 878 funkcjonariuszy milicji i 255 ORMO, którym demonstranci przeciwstawili dość oryginalną taktykę wa-

lki. ..Kilkudziesięcioosobowa grupa demonstrantów — pisze Ryszard Terlecki — zbierała się w jednym miejscu, skandowała atnyrządowe hasła, a gdy tylko powstało większe zbiegowisko, demonstranci rozbiegali się, uprzednio umówiwszy następne miejsce spotkania. W ten sposób protestujący tłum pojawiał się przy Barbakanie, pod Bagatelą, pod Uniwersytetem itd„ a gdy MO zdążyła przegrupować siły i zaatakować demonstrację, jej organizatorzy zaczynali właśnie gromadzić się w innym punkcie miasta. W rezultacie chmury gazu wypełniły wkrótce całe Śródmieście, a MO zablokowała wstęp na Rynek i przyległe ulice. Świadkowie tych wydarzeń twierdzili, że w pobliżu Komitetu Wojewódzkiego oraz komendy MO na pl. Szczepańskim instalowano na dachach karabiny maszynowe" (R. Terlecki, Grudzień 1970 w Krakowie, ,,Krakowski Czas" z 14 XII 1990). /Siły MO przy pomocy 300 żołnierzy miejscowej jednostki WOWewn. zaprowadziły po 20.00 spokój w mieście. Równocześnie jednostka ta przejęła ochronę 9 obiektów na terenie Krakowa. W Białymstoku, gdzie nie było jeszcze prób organizowania manifestacji ulicznych, 17 grudnia pododdziały WOWewn. przejęły ochronę zespołu budynków KW PZPR, sądu i prokuratury. Do manifestacji ulicznej doszło natomiast w Wałbrzychu; milicja rozpędziła grupy młodzieży gromadzące się przed budynkiem KP PZPR oraz na placu Grunwaldzkim Materiały MSW informowały także o ujawnieniu na terenie kraju 80 wrogich napisów na budynkach i parkanach, a także ponad 400 ulotek, z czego 234 znaleziono w Warszawie. 208 z nich ujawniono w Hucie Warszawa, zawierały ostrą krytykę przywódców partii i rządu. Niektóre — poza treścią wyrażającą solidarność z Gdańskiem — wzywały do udziału w strajkach, jak np. 2 ulotki pochodzące z terenu Politechniki Warszawskiej. W tej samej uczelni zlikwidowano również wykonany odręcznie plakat-ulotkę, który wzywał studentów do wzięcia udziału w wiecu 18 grudnia. Materiały MSW informowały o niepokojach i przerwach

58

Przejazd transporterów opancerzonych ulicami Szczecina, (fot. Wizusz, CAF)

w pracy w zakładach produkcyjnych w Częstochowie, Kaliszu, Krakowie, Łodzi, Nysie, Warszawie i Wrocławiu.

17 grudnia był najkrwawszym dniem robotniczego powstania na Wybrzeżu, 0 ile w początkowym stadium kryzysu zdecydowanie dominowały hasła ekonomiczne i społeczne, o tyle najpóźniej w czwartek pojawiły się żądania o treści wyraźnie politycznej. Protest robotniczy stawał się~~coraz bardziej d67r^y7"T%nTajwyrażtT!eT"uJ5W^ niło się w Szczecinie. W odróżnieniu od Trójmiasta, gdzie 18 grudnia w zasadzie na ulicach panował spokój, choć oczywiście nadal utrzymywała się napięta sytuacja, w Szczecinie prak-tycznie przez cały dzień dochodzrfo~^6~~5THrć i utarczek ulicznych, ale jednocześnie wieczorem istawiciele

TO" zakładów strajkujących lub zamierzających podjąć strajk nazajutrz, zebrali się w Stoczni im. Adolfa Warskiego i wraz z tamtejszym komitetem strajkowym podjęli decyzję o utworzeniu Ogólnomiejskiego Komitetu Strajkowego. Nim do tego doszło, 18 grudnia o 4.00, zgodnie z decyzją płk. Urbańskiego, zatwierdzo-

ną następnie przez gen. Tuczapskiego, w rejon Stoczni im. Adolfa Warskiego przetransportowa-"no pododdziały WP. Wojsko blokowało teren stoczni w odległości ok. 80 -100 metrów od bram wejściowych, bezpośrednią ochronę bram powierzając milicji. Gdy rano robotnicy przyszli do pracy, przed bramą stoczrii__zaslaji czołgi i transportery_Ofianćfirzone. ""Krótko po 6.00 tłum zaczął gromadzić się przed budynkiem dyrekcji. Rozpoczął się wiec, lecz jednocześnie doszło do incydentów przed bramą, gdzie część - zwłaszcza młodszych — robotników zachowywała się dość agresywnie. Podejmowano próby podpaleń czołgów, mimo że na wezwanie robotników żołnierze odwrócili czołgowe lufy pierwotnie wycelowane w kierunku Stoczni im. Adolfa Warskiego. Sytuacja niemal z każdą chwilą stawała się coraz bardziej napięta. „Ktoś się uwiesił za lufę — zapamiętał Juszczuk. — Czołg zaczął wtedy manewrować, do tyłu, do przodu. Przyniesiono ogromną śrubę, wsadzono ją między gąsienicę i kółko napędowe. Czołg zaczął się kręcić w kółko.

w; ciekłe , jak b ąk. Znalazła się benz* /na czy ropa, . i jziemy pertraktow; IĆI' , wyszli pr; ^ez b amę

st; ł spo cojnie pal ł się z zewnątr '- 1 .] lekkim c ocjować z dowoefi :ą Ł ołnierzy bTć TTując ych w yi-

płc jmien em. T en drugi, kt óry stał dak ;j, podje- a cie ze stoczni. Ze SciS niętym gar jłem udało

ch ał za sunął z działka. Po cisk okro pni 3 świecą- s ię pokonać odległe )ŚĆ 150—200 n dz elącą ch

cy utkw ił w ś ;ianie budyr ku. Gruc hn; jł i zaczął c d żołnierzy i przek ifna ć ich dowó dcę. ^eby v i/y-

się wyce fywać , a ludzie za :zęl go < jon ć. Wtedy c ofał wojsko spod i )rar ny stoczni, że sa ni sto CZ-

od Dubc )is W ! itronę Firlika wyszła 1 yra iera mili- r iowcy zapewnią ;po <ój i porzć dek. Niestt rty

ej i żoł lierzy [...] byfem ednym z pi srwszych, r ie oznaczało to 1 ;oń ca gwałtóv / i p rzemc cy

ktc irzy g onil 1 en czołg. K toś rzuć ł k amieniem \ Vądołowski wspon lin; , że wraca ąc d D StOC zn

P osypa ły się strzały" (M. Szejnert, T. Zalewski, z auważył, ..jak młc dy chłopak c snął W CZ olc I

op . cit. s. 44 . t tutelkę z benzyną. W ybiegł zza płotu rzi Clł

Stanis law V ^ądołowsk tak zapa mię tał tamte F 'orucznik wyciągn ął oistolet i s trzelił w n °g I

ch wile: „Stali Smy na wz górzu, t lisk o Bramy t emu chłopakowi. Z czołgu wy ;kocz yło k Iki 1

Gł ówne. . I W | )ewnym mor nencie. t yło to chyba f loparzonych. jedne go wyciągnęli chyb a w z yrr

ok oło gi Ddziny dziesiątej, z auwazyli ;m\ , że idzie ; tanie. Ten chłopal ; z ustał trafior y gd zieś k ołc

mi icja. 1 bror ią długą wy ciągniętą pr; :ed siebie t ostki, bo złapał s ię pochylił. Nie wiadc mc

[¦¦ ] o tworzy 1 ogień do tłumu. ;tór y stał na t iyło, kogo bardziej zał ować, czy tego żołnie rza

sk arpie na dc >le. Kolega p adł zaraz ja wpadłem !¦ tórego wyciągnięte . c ;y tego czło wiek; . do t tó

w bram 1 Zac ;ęto znosić rannych" (T amże). r ego strzelano, i żal mi było w sur nie te go of ce

Nedk go pc tem Wądołc wski spe >tka ł sekreta- r a, który musiał str zelc ć" (Tamże s. 4 5—46 )¦

rz; i KZ Eugen usza Muszy ńskiego w raz z nim Na terenie stoczn Lly Tirzaspm pr zefara wadzi )nc >

or az czt erema innymi stoc zniowca ni z rękoma \ vybory t/w. trójek (pc > trzech del egató w z k aż

pc dnies onymi do góry. kt życząc: , Nit i strzelać, c ——-— .ego wydziału), kt bre — wyło niły k jmite : straj ko-

Stt ajk oku pacyjny w Stoczni Szc zecińskiej {CA F)

i] 11! ill ! " 1

1 ¦ Ę

1 ^łiii i | , ¦ .! tat.

13 ijgZ i 11; Ul 1'"'iiiT*

¦f —t.....nuir ¦«• mm 5S??........!1" UW"1"*1 1

1 '¦¦""I iiikl ;.l 1

; '% 1 1 Wili .ii ' ii II 'lir 11 'Itiiiitiilrlh: ¦ii! ,. ™»iWu 1. .i.. i • ¦i ti,l ul ,; i, ¦'¦ttill. 'Iii! [

, I 1 \\l '11 1 i r * '1

i1 m,; ] ¦ P i 1 1 111 lf i! i«~ r. 1 B

1 i i pi ¦ 1 In li I

'flmltlll' 111111 1, ¦Bil ii A i 111.1. 1 ...........;ff* , ¦ U lii*1""""" "ł"«m i ' TtT -'i iUl.l Uli

wili 1 i r l i t \ h x 1 ^H l!1 ii 1 i ! ,. . .. 111 liiil BltiUi ilu ......'!¦• <l"

Ijl ni ii ill 1 l 1 1

19 tUllliilil! ¦ii • liiii itll ii 1 iL \\[ i IlUllIlTMl ni li J 1llłltt4rlltlttłłlt ±ŁŁ.

1 im ji H ill liii te 1 111 '} I llHlIHiilt >IH(ln llBS!Bfc„ łlłill 1 UttM K!!l!l!i!IHt!ii||i ii W wiiiiK im I 'iiu..... 1 Mm I

6C

III f i II

Szczecin. Transparent z hasiami protestacyjnymi

Hasła strajkujących stoczniowców. (CAF)

wy. Na jego czele stanął Mieczysław Dopierała. Obok Dopierały jeszcze kilku innych członków komitetu strajkowego należało do PZPR. Fakt tak znacznego zaangażowania się w strajk szeregowych członków partii świadczył o całkowitym oderwaniu się kierownictwa PZPR od aspiracji i oczekiwań „dołów partyjnych". Równocześnie jednak zaangażowanie w ruch strajkowy stosun-kowo wielu członków PZPR wpływało w sposób tonujący na radykalizm robotniczych postulatów.

W stoczni powołano do życia straż robotniczą, która wewnątrz pilnowała zamkniętych bram za"^~ kładowych, patrolowała teren, by nie doszło do prowokacji czy akcji o charakterze sabotażowym. Zakładowy radiowęzeł przekazywał komunikaty komitetu strajkowego oraz bieżące informacje o rozwoju wydarzeń. Komitet strajkowy wyłoniono też w Stoczni Remontowej. Ponadto do strajku przystąpiły m.in. Huta ,,Szczecin", port szczeciński, Polmo, Papiernia ..Skolwin", kombinat w Policach. W mieście nie kursowała komunikacja. Choć załogi strajkowały na terenie zakładów, na ulicach jeszcze kilkakrotnie w tym dniu dochodziło do gwałtownych starć. f~ O 15.30. pracownicy Stoczni im. Adolfa War?

/ skiego wysunęli żądania o charakterze jednozna

/ cznie politycznym. Domagali się spotkani;

I z przewodniczącym CRZZ Logą-Sowinskirr i powołania bezpartyjnego kierownictwa związ-\ ków zawodowych, uwolnienia aresztowanych 1 stoczniowców, którzy nie brali udziału w rabutr

( ku mienia społecznego.

W godzinach wieczornych przewodniczący Prezydium WRN Marian Łempicki w lokalnej telewizji wygłosił przemówienie, w którym apelo-

wał o spokój, ale też zarazem w sposób zawoa-lowany zgłaszał pod adresem stoczniowców mglistą ofertę podjęcia rozmów. Niemniej w Stoczni im. Adolfa Warskiego, która stanowiła niekwestionowane centrum ruchu strajkowego w Szczecinie, utrzymywało się napięcie. W nocy na kanale oddzielającym ją od Stoczni Remontowej pojawiły się okręty MW. Stoczniowcy, obawiając się ataku z tej strony, oświetlali okręty reflektorami, uważnie śledząc ich ruchy.

17 i 18 grudnia w Szczecinie — według z pewnością zaniżonych oficjalnych danych — zginęło lub zmarło z powodu odniesionych ran 16 osób. Wedle tych samych danych rannych miało być 117 osób cywilnych, 71 milicjantów i 24 strażaków. Zatrzymano 498 osób. z których część aresztowano w prywatnych mieszkaniach, do których wkraczali funkcjonariusze MO. Podobnie jak w innych miastach regułą było brutalne bicie zatrzymanych.

W piątek uległa dalszemu zaostrzeniu także sytuacja w Elblągu; pracy nie podjęły załogi Zakładów Drzewnych im. Wielkiego Proletariatu. Zakłady Napraw Samochodowych. Zakłady Odzieżowe ,,Trusto", Spółdzielnia im. Dzier-żyńskiego oraz niektóre wydziały „Zamechu". Około 15.00 zaczęli gromadzić się demonstranci. Grupa blisko 200-osobowa, używając butelek z płynami łatwopalnymi, podjęła próbę podpalenia budynku KMiP PZPR. Godzinę później inna grupa na ulicy Hetmańskiej podpaliła czołg pododdziału ochraniającego więzienie. Z armaty czołgowej oddano w powietrze trzy strzały ostrzegawcze ślepą amunicją. Pododdziały ZOMO rozproszyły tłum. Na ulicy 1 Maja grupa licząca ok. tysiąca osób z kamieniami, łomami i śrubami

atakowała milicjantów i żołnierzy. Do starć ulicznych doszło też w pobliżu ochranianych przez siły porządkowe Centrali Telefonicznej, poczty i banku, gdzie ok. 17.00 użyto broni palnej. Według oficjalnego komunikatu w Elblągu zginęła jedna osoba, a trzy zostały ranne. 18 grudnia

— wzorem Gdyni — godzina milicyjna obowiązywała już od 17.00.

Mimo że o 15.30 wprowadzono w Krakowie blokadę Rynku Głównego doszło do kolejnych prób organizowania manifestacji. Podobnie jak poprzedniego dnia w rozpraszaniu ulicznych zgromadzeń i patrolowaniu centrum miasta uczestniczyło 878 milicjantów i 255 ormowców, wspomaganych przez ,, milicję robotniczą". W sumie — według danych MSW — w ciągu kilku grudniowych dni w Krakowie i okolicy zatrzymano łącznie 172 osoby.

18 grudnia protest społeczny zaczął się rozszerzać na kolejne regiony kraju. Zastrajko-wała załoga białostockiej Fabryki Przyrządów i Uchwytów. Pracownicy żądali 30-procentowej podwyżki płac oraz zwolnienia z zajmowanego stanowiska zastępcy dyrektora ds. technicznych. Domagali się rozmów z przedstawicielami KW. W tym samym dniu w Białymstoku nie podjęło też pracy 78 pracowników nocnej zmiany w Hucie Szkła. Nazajutrz w mieście, gdzie do strajku przyłączyły się Zakłady ,,Madro"r Fabryka Szkła Gospodarczego i częściowo Zakłady Budowy i Naprawy Wagonów Kolejowych, „siły MO

— jak czytamy w opracowaniu przygotowanym w MSW — kilkakrotnie w ciągu dnia rozproszyły zbierające się grupy chuligańskie, próbujące wywołać ekscesy".

_ 19 grudnia milicja rozpędzała również uliczne

zgromadzenia w Bydgoszczy "nadto w piątek

Chorzowie. Po-~ lub dłuższe

i sobotę krótsze przerwy w pracy zanotowano m.in. w zakładach w Krakowie, Malborku, Oświęcimiu, Pucku, Warszawie. Właclysławuwie',~Wr"oć7awT1jTlAi' so-

strajkdwaT6~~w sumie ok. 100 zakładów w siedmiu (na siedemnaście) województwach. Sytuacja wymknęła się spod kontroli. W wielu regionach władze lokalne traciły głowę, apelując

0 coraz większe zaangażowanie oddziałów WP. W tej sytuacji już 17—18 grudnia przegrupowano w rejon Krakowa jedną jednostkę pancerną

1 jedną zmechanizowaną, w okolice Poznania związek taktyczny zmechanizowany, pod Wrocław jedną jednostkę zmechanizowaną, i wreszcie do Warszawy jeden taktyczny związek zmechni-zowany i jeden pancerny (zatrzymany w większej odległości od stolicy) oraz jedną brygadę WOWewn. Ponadto „kilka związków taktycz-

nych i jednostek jako siły odwodowe postawiono w stan wysokiej gotowości w stałych miejscach zakwaterowania".

Nie ulega wątpliwości, ze — do 13 grudnia 1981 r. — wojsko nigdy na taką skalę nie zostało postawione w stan gotowości bojowej i w takim zakresie wykorzystane do zapewnienia nie tylko porządku publicznego, ale również-po-rządku politycznego panującego w PRL/W Trójmieście użyto do akcji 13 tys. żołnierzy, vv~Szcze-cinie 12 tys.. a na całym Wybrzeżu łącznie ok. 27 tys. żołnierzy WP oraz 550 czołgów, 750 transporterów opancerzonych i 2100 samochodów. Zaangażowano 108 samolotów i śmigłowców, a także 40 jednostek pływających MW. ,.Razem z siłami, które zostały przesunięte w wyznaczone rejony, ale nie użyte do akcji, jak również łącznie z grupami skierowanymi do dyspozycji miejscowych władz dla wewnętrznej ochrony obiektów na znacznym obszarze kraju — zaangażowano około 61 tys. żołnierzy, 1700 czołgów, 1750 transporterów opancerzonych. 8700 samochodów" (J. Eisler, S. Trepczyński, op. cit. s. 175—176).

Jeśli chodzi o siły podległe MSW, to z do-, kumentów. którymi dysponujemy, wynika, że w grudniu 1970 r. w rozpędzaniu ulicznych manifestacji udział wzięło co najmniej kilka tysięcy milicjantów, funkcjonariuszy ŻOMO i ORMO. Liczba funkcjonariuszy SB bezpośrednio zaangażowanych w pracę operacyjną pozostaje nie-

znana-

s"\8 grudnia padły ostatnie strzały i ostatnie ) (^ofiary w tragedii rozgrywającej się na Wybrzeżu. Jej bilans jest przerażający. Wedle oficjalnych — z pewnością zaniżonych — danych śmierć poniosło łącznie 45 osób, rannych było 1165, w tym 564 osoby cywilne, 531 funkcjonariuszy MO i ORMO. 70 żołnierzy i oficerów WP. 153 osoby odniosły rany postrzałowe. W trakcie zajść podpalono 19 obiektów użyteczności publicznej, w tym budynki KW PZPR w Gdańsku i Szczecinie. Straty spowodowane zniszczeniami na Wybrzeżu Gdańskim oceniono na 105 min, a w Szczecinie ok. 300 min zł. W trakcie ulicznych walk zniszczono lub poważnie uszkodzono 10 czołgów, 18 transporterów opancerzonych i 7 samochodów wojskowych. Uszkodzono osprzęt na 51 czołgach. 71 transporterach i 7 samochodach. Ponadto zniszczono 51 samochodów milicyjnych i 47 pojazdów prywatnych. Organa porządkowe od 14 do 20 grudnia zatrzymały na Wybrzeżu 2989 osób. („Nowe Drogi" 1971 r, numer specjalny, s. 14, 42).

Polityczna rozgrywka

Pogłębiający się systematycznie kryzys politycz-no-społeczny wymagał działań o charakterze politycznym, a nie represyjnym. Część działaczy partyjnych i państwowych szczebla centralnego podjęła (naturalnie w pełnej tajemnicy) kroki mające na celu doprowadzenie do zmiany na stanowisku I sekretarza KC. Coraz więcej osób w kierownictwie zdawało sobie sprawę z tego, iż odejście Gomułki jest jednym (chociaż nie jedynym) z warunków uspokojenia sytuacji w kraju.

W piątek 18 grudnia Kania telefonicznie ściąg-naTz_G_dańska_jizj_achcica. który po przylocie do Warszawy od razu udał się do gabinetu Jaruzel-skiego. Babiuch i Kania pninfnrmnwali__gn o ogólnej sytuacji w kraju, a także o tyrruże _GJerek powinierL^za^tąpr G^mnłk"—Boniew_az Szlachcic był przyjacielem Gierka, chcieli, aby to on pojechał do Katowic i przekazał mu tę propozycję. Około północy Szlachcic i towarzyszący mu Kania rządowym mercedesem dotarli do domu Gierka. W trójkę odbyli rozmowę i wstępnie omówili skład nowego kierownictwa. Kania jeszcze tej samej nocy powrócił do Warszawy.

W czasie gdy Kania i Szlachcic wyruszali do Katowic, Gomułka powrócił do swego domu. Po 21.00 zatelefonował do niego ambasador Aris-tow, który pragnął wręczyć mu wspomiany przez Jaroszewicza list kierownictwa KPZR do Biura Politycznego PZPR. „Byłem tak bardzo wyczerpany — relacjonował w marcu 1971 r. Gomułka — że zaproponowałem, aby pismo wręczył mi nazajutrz, w sobotę rano. Odpowiedział, że ma obowiązek doręczyć mi ten list natychmiast oraz że może go doręczyć również na ręce któregoś z członków BP Zgodziłem się' na^

aby ten list wręczył tow. Cyran

y

łez tow/ArfśTowTego wieczojn_-u.Gz.yn+ł.-Na sobotę" 19 grucjnift "T^niaińm—posiedzierrre—BP w pełnym składzie jegoczlonków" (Gomufka 'Tmnr Dokumenty~T~arĆhJwum KC 1948—1982. Wstęp, wprowadzenie i przypisy Jakub Andrze-jewski, [A Paczkowski], Warszawa 1986, s. 221).

Gomułka z listem, w którym ,,towarzysze ra-

dzieccy" wyrażali nadzieję, że KC PZPR ,,potrafi opanować sytuację", zapoznał się w sobotę przed południem. Również w sobotę rano, gdy konferował w swoim gabinecie z Jaszczukiem, zatelefonował Tejchma, prosząc o spotkanie w cztery oczy. Gomułka wspominał potem, ze Tejchma ,,wzburzony wewnętrznie, zdenerwowanym głosem zaczął mówić: »Jeśli chcecie uratować swoją twarz, powinniście złożyć rezygnację ze stanowiska I sekretarza KC, me wiecie, co się dzieje w tym gmachu i w Warszawie. Aktyw partyjny jest przeciwko Warn, nie zgadza się z Waszą polityką. [...]JOzisjaj na posiedzieniu BP powinniście złożyć rezygnację i jeszcze dzi-siaj powinno się oHByć plenum KC -- aby" wy-" brać nowego I sekretarza KC i nowe kierownict-

Stanisław Kania, kierownik Wydziału Administracyjnego KC PZPR. (WAF)

63

wo«. Wypowiedzi tej, której treść oddaję jak najbardziej wiernie, wysłuchałem z pełnym spokojem. [...] Zapytałem go, w czyim imieniu wyszedł wobec mnie z tą propozycją, z kim ją uzgodnił. Odparł ze złością, że przemawia we własnym imieniu. Było dla mnie jasne, że kłamie i to mnie bardziej zaskoczyło jak jego propozycja. Byłem bowiem zawsze najlepszego zdania

0 tow. Tejchmie".

Gomułka trafnie odczytał sens wizyty Tejchmy

1 słusznie przypuszczał, iż nie występował on wyłącznie we własnym imieniu./Zresztą także i Gomułka przygotował się do posiedzenia Biura Politycznego. Miał na nim zamiar przedstawić „propozycję prawie natychmiastowego zawieszenia n-a okres 3 miesięcy podwyżki cen na mięso i przetwory mięsne wprowadzonej w życie 13 grudnia") Ponadto nosił się z zamiarem zaproponowania, aby na czas jego choroby /.Komitet Centralny powierzył pełnienie obowiązków I sekretarza KC" Gierkowi, sam zaś deklarował, iż zrzeknie się formalnie stanowiska bez względu na stan swego zdrowia „na każde żądanie Biura\

Posiedzenie Biura Politycznego rozpoczęło się

0 14.20. Obrady pod nieobecność Gomułki otworzył premier Cyrankiewicz. Nagle do sali posiedzeń wszedł Gomułka w towarzystwie lekarza, który poinformował zebranych o chorobie

1 sekretarza. Od czwartku stan zdrowia Gomułki uległ bowiem wyraźnemu pogorszeniu. Był on wyczerpany, przemęczony i znajdował się w stanie skrajnego napięcia, co w tamtej konkretnej sytuacji było w pełni zrozumiałe. Zdaniem świadków tamtej sceny, ogólny stan zdrowia I sekretarza był zły i Gomułka wymagał szpitalnego leczenia. Opublikowany w „Trybunie Ludu" 31 grudnia 1970 r. oficjalny kor-nHniknt n

zdrowia „Wiesława" głosił, iż „od kilku tygodni ^a zaburzenia w zakresie

układu krążenia, powodując przemijające zakłócenia sprawności widzenia". Według komunikatu, 19 grudnia rano „powyższe dolegliwości pojawiły się ponownie w stopniu nasilonym" i zaistniała konieczność poddania Gomułki badaniom. Konsylium lekarskie ,,zaleciło leczenie szpitalne, któremu pacjent się poddał. Rozpoznano podwyższenie ciśnienia tętniczego, zaburzenia krążenia, prowadzące do przejściowego upośledzenia widzenia oraz stan ogólnego zmęczenia".

Tymczasem podczas posiedzenia Biura Politycznego, które wraz z tą dramatyczną przerwą trwało w sumie ok. 7 godzin, wywiązała się burzliwa dyskusja. Zaproszony na nie (w charakterze gościa) Jaruzelski poinformował zebranych o dyslokacji wojsk i przekonywał, ze „gdyby

w Warszawie rozpoczęły się zajścia w te li, jak \c/ Gdańsku i Szczecinie, wojsko ii. fizycznej możliwości przeciwstawienia się skuL cznie"|! Trudno powiedzieć, na ile informacja ta była prawdziwa. Nie ulega wątpliwości, że Jaruzelski należał wówczas do tych działaczy, którzy najbardziej zdecydowanie opowiadali się za zmianą na stanowisku I sekretarza. Jako dodatkowego argumentu szef MON użył informacji o telefonicznej rozmowie, którą odbył rano zdradzieckim ministrem obrony narodowej marszałkiem Andriejem Greczką. Greczko pytał go o rozwój wydarzeń w Polsce i poinformował, iż Biuro Polityczne KC KPZR zbierało się trzykrotnie w ciągu tygodnia/równocześnie dziwił się, że polskie Biuro Politycznie ani razu nie spotkało się w komplecie. Wspomniał, że Breżniew kilka razy rozmawiał telefonicznie z Gomułka, a Kosy-gin z Cyrankiewiczem)

Jaruzelski poinformował, iż „przedstawił marszałkowi Greczce sytuację w lepszym świetle, niż uczynił to na obecnym posiedzieniu Biura Politycznego. Powiedział przede wszystkim, że problemy wojskowe rozwiązujemy sami i nie widzimy potrzeby włączania się dodatkowych czynników wojskowych" (B. Seidler, Kto kazał strzelać? Grudzień 10, Warszawa 1991, s. 48, 50).

Czesław Kiszczak wspomina, że obradom towarzyszyły „swoiste manewry gabinetowe zmierzające do tego, by nie zmieniać składu kierownictwa partii, by nie odwoływać I sekretarza [..,]. Istniało przy tym trudne do przewidzenia niebezpieczeństwo dyktowania warunków politycznych z pozycji siły. Uzyskaliśmy wówczas informację, że brygada Wojsk Obrony Wewnętrznej, stacjonująca w Górze Kalwarii i podlegająca gen. Grzegorzowi Korczyńskiemu, została wyprowadzona z koszar i ruszyła w kierunku Warszawy.

Było bardzo ważne, aby gen. Jaruzelski, od kilku godzin przebywający na posiedzieniu Biura Politycznego, poznał bieżącą sytuację, rozmiar zagrożeń, rozkład sił. w tym położenie wojsk. Chodziło o to, aby te informacje przekazać pilnie ministrowi obrony narodowej. Ustalono, że to ja wraz z gen. Mieczysławem Grudniem mam to zadanie zrealizować.

Narada z udziałem bardzo wąskiego kręgu oficerów odbyła się w gabinecie gen. Józefa Urba-nowicza, szefa GZP WP. [,..] uznaliśmy, że generałowi Jaruzelskiemu może w jakimś niekorzystnym momencie rozwoju sytuacji grozić nawet fizyczne niebezpieczeństwo i aby temu zapobiec zaplanowaliśmy określone przeciwdziałanie. [...] gdy gen. Urbanowicz »wyprawiał mnie w dro-gę«, spytał, czy jestem uzbrojony. Stwierdziłem z zaskoczeniem, że nie. Nie możesz pójść bez

64

Tym, czym ta książka jest dla Gdyni, tym dla wydarzeń w Szczecinie jest praca Małgorzaty Szejnert i Tomasza Zalewskiego Szczecin: Grudzień — Sierpień — Grudzień po raz pierwszy wydana w 1984 r. jako tom inaugurujący Archiwum „Solidarności". Wyjątkowego znaczenia tej książki nie zmniejsza fakt. że tylko w części odnosi się ona do tragedii z 1970 r.

Ważnym uzupełnieniem źródłowym są też dwa zbiory dokumentów dotyczące wydarzeń w Szczecinie. W 1988 r. Lucjan Adamczuk i Franciszka Dowejko w ograniczonym nakładzie opublikowali Dokumenty i materiały rewolty szczecińskiej 1971. Zbiór ten jednak — zgodnie z tytułem — odnosi się przede wszystkim do styczniowej fazy kryzysu. Natomiast wiele cennego materiału źródłowego, a zwłaszcza teksty robotniczych rezolucji, znaleźć można w książce Robotnicze wystąpienia w Szczecinie 1970/1971 (Wybór dokumentów i materia/ów) autorstwa Andrzeja Głowackiego, z pewnością należącego do badaczy, którzy poświęcili najwięcej czasu na studiowanie grudniowego dramatu i mają największe zasługi w wydobywaniu go z urzędowego zapomnienia.

Dodać wypada, że już po napisaniu niniejszej pracy, w końcu 1993 r. ukazała się w Szczecinie książka Aleksandra Strokowskiego pt. Lista ofiar. Grudzień 1970 r w Szczecinie, w której zamieszczono imienne listy osób poszkodowanych (zabitych i rannych) w czasie zajść w grudniu 1970 r.

Dla lepszego zrozumienia politycznej rozgrywki toczonej wtedy w kierownictwie PZPR pomocne mogą być także wspomnieniowe książki aktorów tamtych wydarzeń. Mimo że są to źródła wymagające szczególnej ostrożności, do których na pewno nie można podchodzić bezkrytycznie, to jednak z pewnością nie można z nich też w ogóle zrezygnować. Należy wszakże stale pamiętać, iz autorom wspomnień przyświecały określone cele. każdy z nich zapewne chciał się zaprezentować w jak najlepszym1, świetle i pragnął, by to właśnie jego wersja dramatu na trwałe zakotwiczyła się w świadomości społecznej. Nie przypisując więc tym książkom mniejszego lub większego znaczenia należy wymienić: Janusza Rolickiego. Edward Gierek: przerwana dekada. Warszawa 1990 oraz wydana w tym samym roku Replika. Bohdana Rolińskiego, Piotr Jaro-szewicz: przerywam milczenie. Warszawa 1991, Stanisław Kania w rozmowie z Andrzejem Urbańczykiem: zatrzymać konfrontację. Warszawa 1991, wreszcie Franciszka Szlachcica. Gorzki smak władzy. Wspomnienia. Warszawa 1990. Ciekawe, że na temat Grudnia 1970 praktycznie wcale nie wypowiada się gen. Jaruzelski

w swojej wspomnieniowo-rozliczeniowej książce Stan wojenny dlaczego... opublikowanej w Warszawie w 1992 r. Można natomiast znaleźć nieco informacji na ten temat w wydanych w tym samym roku w Warszawie i napisanych z pomocą Bohdana Rolińskiego wspomnieniach byłego kierownika sekcji polskiej w KPZR Piotra Kostikowa Widziane z Kremla. Moskwa—Warszawa. Gra o Polskę. Nie od rzeczy będzie przypomnieć, że opisowi wydarzeń w Gdańsku w grudniu 1970 r. poświęcony jest też odpowiedni frangment książki Lecha Wałęsy Droga nadziei opublikowanej w Krakowie w 1989 r.

Wspomniano już, iż dysponujemy stosunkowo bogatą, choć mocno zróżnicowaną, literaturą przedmiotu. Wymieniam te prace w porządku alfabetycznym, ograniczając się wszakże wyłącznie do książek w całości lub w znacznej części poświęconych kryzysowi z lat 1970—-1971.

1. Branach Zbigniew. Grudniowe wdowy czekają. Warszawa—Wrocław 1990. Oparty na zebranych przez autora relacjach oraz częściowo materiałach zgromadzonych przez komandora Jana Siemianowskiego z Prokuratury Marynarki Wojennej w Gdyni publicystyczny zapis grudniowego dramatu.

2. Dudek Antoni, Marszałkowski Tomasz, Walki uliczne w PRL 1956—1989. Kraków 1992. Praca w znacznym stopniu pionierska, choć akurat w odniesieniu do kryzysu z lat 1970—1971 — mimo wykorzystania m.in. niektórych materiałów archiwalnych ze zbiorów MSW — nie wnosi wiele nowego, raczej porządkując dotychczasową wiedzę.

3. Głowacki Andrzej, Kryzys polityczny 1970 roku. Warszawa 1990. Książka napisana przede wszystkim przy wykorzystaniu materiałów archiwalnych partyjnej proweniencji.

4. Głowacki Andrzej, Kryzys polityczny 7970 roku w świetle wydarzeń na Wybrzeżu Szczecińskim, Szczecin 1985. Ze względu na zawarte w niej analizy i interpretacje praca w jakimś stopniu na pewno przestarzała, lecz zebrany w niej materiał* dokumentacyjny oczywiście zachował ogromną wartość.

5. Górski Tadeusz, Kula Henryk. Gdańsk—Gdynia—Elbląg '70. Wydarzenia grudniowe w świetle dokumentów urzędowych, Gdynia 1990. Wbrew tytułowi autorzy nie ograniczyli się wyłącznie do dokumentów urzędowych i dzięki temu otrzymaliśmy jedną z najlepszych prac na temat Grudnia 1970- Bogaty materiał dokumentacyjny poddany został analizie, która na ogół wytrzymuje próbę krytyki.

6- Korybutowicz Zygmunt, Grudzień 1970, Paryż 1983. Pierwsza próba monograficznego opracowania tematu podjęta przez znanego dziś

71

badacza dwudziestowiecznej historii Polski Andrzeja Friszke. Choć z oczywistych powodów autor nie miał dostępu do wielu znanych nam dzisiaj materiałów, zwłaszcza w warstwie analitycznej jego książka w wielu partiach może być nadal przydatna.

7. Nalepa Edward Jan. Wojsko Polskie w Grudniu 1970, Warszawa 1990. Poważne opracowanie naukowe w oparciu o solidną bazę źródłową ukazujące rolę WP w tragedii 1970 r. Autor dołączył też cenne dokumenty w sposób mniej czy więcej bezpośredni związane z tematem jego książki.

8. Piecuch Henryk, Rozstrzelany grudzień. Warszawa 1990. Książka przygotowana pospiesznie i tym samym dość niestarannie. Autor nie zawsze potrafi! zrobić właściwy użytek z dość bogatego materiału historycznego, jakim dysponował.

9. Postulały. Materiały do dziejów wystąpień pracowniczych w latach 1970/71 i 1980 (Gdańsk, Szczecin). Pod redakcją Beaty Chmiel i Elżbiety Kaczyńskiej, Warszawa 1980. Ten cenny tom wydany został przez Uniwersytet Warszawski w symbolicznym nakładzie 100 egzemplarzy.

10. Rakowski Mieczysław Franciszek Przesilenie grudniowe. Przyczynek do dziejów najnowszych. Warszawa 1981. Niezależnie od zgłaszanych pod adresem tej książki rozmaitych pretensji i zastrzeżeń pozostaje ona ważnym opracowaniem tematu, przede wszystkim ze względu na fakt, że w 1970 r. autor był zastępcą członka KC PZPR i redaktorem naczelnym „Polityki" i uczestniczył w posiedzeniach KC, w trakcie których omawiano raporty i sprawozdania przygotowane przez kolejne partyjne komisje badające okoliczności „wydarzeń grudniowych".

11. Seidler Barbara. Kto kazał strzelać? Grud: 70, Warszawa 1991. Ze względu na wykon tane przez autorkę materiały jest to jedno z i lepszych opracowań tematu, choć zastrzeże może budzić pewien chaos panujący w tek; autorskim.

12. Tarniewski Marek, Płonie komitet (G dzień 1970 — Czerwiec 1976). Paryż 19 Opracowanie autorstwa znanego socjologa . kuba Karpińskiego, który w typowy dla sie sposób zajmuje się przede wszystkim tzw. h torią jawną.

13. Wojsko Polskie w wydarzeniach grudn* wych 1970 roku. Warszawa 1991. Opublikow ne przez Wojskowy Instytut Historyczny materi ły 2 sympozjum, które odbyło się w Warszaw 17 grudnia 1990 r. Oprócz referatów merytor cznych tom tworzą także wspomnienia wyzszyc dowódców wojskowych — uczestników gruc niowego dramatu.

Na zakończenie tego z konieczności skrótc wego przeglądu literatury przedmiotu chcę przy wołać nazwisko jeszcze jednego historyka, któr poświęcił już kilka lat na badanie grudniowegi dramatu i pod kierunkiem Andrzeja Głowackiegi przygotowuje w Szczecinie rozprawę doktorsk na ten temat. Michał Paziewski. o którym t mowa. jest bez wątpienia jednym z najlepszyc znawców problemu. Dzieje grudniowego kryzy su poznał we wszelkich możliwych aspektach o czym miałem okazję sam się przekonać, gd1 zechciał zapoznać się z pierwotną wersją tej pra cy i podzielić ze mną szczegółowymi uwagami Sugestie te pozwoliły mi uniknąć co najmnie kilku błędów i potknięć, za co w tym miejsci wyrażam mu słowa wdzięczności.

BIBLIOTEKA

Wydzfiłu Dziennikarstwa I Nauk if

U ni wersy «f u Warszawskiego

ul Nowy Ś*i»t 69. 00-0*6 WaisM*«

tol 6*MBf 1 « »5 29t



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Grudzień 1970 geneza, przebieg, konsekwencje Jerzy Eisler
Jerzy Eisler, Grudzień 1970 Geneza, przebieg, konsekwencje, wydanie II rozszerzone (fragment)
Polityka gospodarcza PRL w latach 1970 -1989 - opracowanie, PRL I
Marzec 1968, Marzec 1968 - grudzień 1970
Postulaty strajkujących (Grudzień 1970)
Zaremba Dzieje glupoty w PRL
Bolesław Śmiały Szczodry i biskup Stanisław Dzieje konfliktu Tadeusz Grudziński
Jerzy Buzek agent wywiadu PRL
Bolesław Śmiały Szczodry i biskup Stanisław Dzieje konfliktu Tadeusz Grudziński
Jerzy Kajetanowicz Związki taktyczne i oddziały polskich wojsk pancernych i zmechanizowanych w lata
Bolesław Śmiały Szczodry i biskup Stanisław Dzieje konfliktu Tadeusz Grudziński
Bolesław Śmiały Szczodry i biskup Stanisław Dzieje konfliktu Tadeusz Grudziński
Grudziński T Bolesław Śmiały Szczodry Dzieje konfliktu
EISLER, Jerzy Refleksje nad wykorzystywaniem relacji jako źródła w badaniu historii PRL (Rozmowy z

więcej podobnych podstron