Bolesław Śmiały Szczodry i biskup Stanisław Dzieje konfliktu Tadeusz Grudziński

background image

Panorama dziejów Polski

Fakty i mity

Tadeusz Grudziński

Bolesław Śmiały-Szczodry i biskup Stanisław

Dzieje konfliktu

Warszawa 1982
Wydawnictwo Interpress
P
l l
r-
l
Seria realizff^SS&iu} porozumieniu z Instytutem Historii Polskiej Akademii Nauk
Konsultant naukowy prof. Janusz Tazbir
Na okładce
Wizerunek Bolesława Śmiałego
z „Kroniki wszytkiego świata"
Marcina Bielskiego
Opracowanie graficzne Stanisław Kazimierczyk
Redaktor Adela Grochowska
Źródła ilustracji
Biblioteka Narodowa w Warszawie, Biblioteka Jagiellońska w Krakowie, Biblioteka
Kapituly Krakowskiej, Biblioteka Kórnicka, Muzeum Narodowe w Krakowie, Muzeum
Narodowe we Wrocławiu, Zbiory KoJciola na Skalce w Krakowie, Centralna Agencja
Fotograficzna, Fotoserwis Polskiej Agencji Interpress, „Szkice historyczne XI wieku" T.
Wojciechowsldego, „Dzieje papieży" K. Seppelta i K. Ldfflera, „Początki pieniądza
polskiego" R. Kieranowskiego, „Bolesław Śmiały" M. Kokoszą (w: „Życiorysy
historyczne, literackie i legendarne" pod red. Z. Stefanowskiej i J. Tazbira),
„Wyobrażenia męczeństwa biskupa Stanisława" A. Kartowskiej-Kamzowej (w:
„Interpretacja dzielą sztuki"), „Polonia Tipographica Saeculi Sedecim", „Romańska
nasternid malba v Cechach a na Morowe" -Jifi
Maiina
Autorzy zdjęć
St. Kolowca, T. Ltnk, Z. Łagocki, St. Markow»fci, J. Morefc, Z. Moser, T. Praźmowski, J.
Rosifcon, R. Sumik, L. Zielaskowski
Autorzy reprodukcji A. Florkowski, T. Kaźmiersfci, S. Łopatka, J. RosikońSpis treści
Od autora .
Rozdział I.
Rozdział II.
Rozdział III.
Rozdział IV.
Rozdział V.

background image

Rozdział VI.
Rozdział VII.
Państwo polskie w czasach rządów Bolesława Szczodrego . Kościół w Polsce w dobie
panowania Bolesława Szczodrego . Podstawowe źródła do dziejów konfliktu króla
Bolesława II z biskupem Stanisławem .... Bohaterowie konfliktu . -. . Analiza relacji
Anonima Galia i Mistrza Wincentego . Próba rekonstrukcji genezy i przebiegu
konfliktu .... „Sprawa świętego Stanisława" w tradycji historiograflcznej i w polskiej
świadomości zbiorowej
V
U
72
86 117
125 164
Spis ważniejszych źródeł i opracowań Spis ilustracji......
204
241 247
Motto
„Polska jest dotąd dla pisarzy powieści historycznych nietkniętą kopalnią. Jej dzieje
przedstawiają mało krwawych faktów; jest to pole, na którym powieściopisarz zbiera
żniwo, gdy dla poety tragicznego pozostaje pokłosie... Mamże więc zagrzebać się w
ciemnych zakamarkach bibliotek, aby wyszukiwać tam skarby starożytnych tradycji?
Mamże uczyć się hieroglifów dawnego gotyckiego pisma? Czy jestem zresztą pewny,
że odgrzebując te martwe i okaleczone ciała potrafię przyodziać je -właściwymi i
żywymi barwami? Uczyniłbym to, gdybym czuł w sobie dość sił, aby wzbudzić w
czytelnikach zamiłowanie do historii Kronik, historii tak pięknej, przeplatanej tu i ówdzie
dziwami i cudami. Gdybym czuł dosyć sił, aby walczyć z chłodnymi historykami naszych
czasów, którzy już nie chcą, by naszego Popielą zjadły myszy, nie chcą, by nasz
Przemysław zdobył tron sprawiwszy, że konie jego przeciwników biegły drogą posianą
gwoździami, gdy .swojego kazał podkuć tak, że zabezpieczył go od wszelkiej szkody.
Według nich Krakus wcale nie walczył ze smokiem, ba, nie chcą nawet, aby Bolesław
Śmiały zakończył życie w klasztorze w Osjaku po zabójstwie świętego Stanisława.
Przez to, niestety, upadła piękna tragedia, przez to raczej niż z powodu białych wierszy,
w które niefortunny pomysł autora ubrał sława tego monarchy mówiącego tylko dobrą
prozą albo, jak chcą klasycy, wierszem dobrze rymowanym i tak rytmicznym, że
średniówka nie przerywa nigdy zdania w środku wyrazu"
Juliusz Słowacki: Król Ładawy (Le Roi de Ladawa)
— początek niedokończonego romansu historycznego o rewolucji w Polsce w
przekładzie Leopolda Staffa Dzieła wszystkie Juliusza Słowackiego w opracowaniu
Juliusza Kleinera Wrocław 1958Od autora
W przytoczonym fragmencie znakomity poeta polski doby romantyzmu,
Juliusz Słowacki, wyraził niezupełnie uzasadniony żal pod adresem zawodowych
historyków, że oddramatyzowują w swoich uczonych rozprawach najciekawsze,
najbardziej tajemnicze i baśniowe wątki naszych dziejów, odbierając im przez to — w
swoim upartym poszukiwaniu prawdy — swoisty urok, jaki niesie z sobą to wszystko, co
okrywa mrok odległej, legendarnej przeszłości.

background image

Broniąc profesji historycznej przed zarzutami poety można powołać się na słowa
wybitnego współczesnego dramaturga angielskiego Petera Brooka, który w pracy The
Empty Space (Pusta przestrzeń) stwierdził, że do tego, aby mógł powstać dobry teatr,
potrzebna mu jest tylko pusta przestrzeń, którą nazwałby „nagą sceną", człowiek idący
po niej i drugi człowiek, który nań patrzy. Przenosząc tę myśl Brooka na obszary historii,
zwłaszcza politycznej czy dyplomatycznej, można by powiedzieć, że aby zaczęła się
dziać historia, wystarczy również tylko przestrzeń, czas i dwoje ludzi, mających
możliwość aktywnego działania i podejmowania decyzji. Historia i teatr mają więc wiele
wspólnego, w tym również i to, że jak teatr żyje przez dramatyzm scen, obrazów i treści,
tak i historia zawiera w sobie wewnętrzną dramaturgię dziejów ludzkich która sprawia,
że ich odtwarzanie może stać się opowieścią fascynującą. Ten pełen napięcia
dramatyzm ujawnia się najsilniej i w sposób najbardziej widoczny w wielkiej polityce i w
wielkich grach dyplomatycznych.
Historia średniowiecza europejskiego pełna była wielkich konfliktów politycznych,
społecznych, ideologicz-
nych i moralnych, a surowe, żeby nie powiedzieć barbarzyńskie, obyczaje epoki
doprowadzały niejednokrotnie do stosowania nadzwyczaj okrutnych represji,
praktykowanych często w aureoli prawa zwyczajowego, państwowego i kościelnego.
Na tle stosunków panujących w tej sferze życia w Europie Zachodniej, gdzie ustrój
feudalny wykształcił się znacznie wcześniej i wytworzył własne struktury prawne,
sytuacja w Polsce wczesnośredniowiecznej (X— —XII w.) miała swoją specyfikę i
wyglądała nieco odmiennie. Obyczaje i przepisy prawa zwyczajowego (niepisanego)
ukształtowały się łagodniej, chociaż okrutne i najwyższe kary były również stosowane.
W panującym rodzie piastowskim tylko sporadycznie dochodziło do spięć tragicznych,
aczkolwiek w miarę jego rozra-dzania się w ciągu wieków sprzeczne interesy
doprowadzały niekiedy do wybuchów gwałtownych sporów.
Byłoby zatem mijaniem się z prawdą twierdzić, że Polska tej doby była państwem o
sielankowych stosunkach politycznych i społecznych. Wszelako w kraju naszym,
leżącym na peryferiach rzymśkochrześcijańskiej Europy, wielkie konflikty ideologiczne i
polityczne epoki cd-bijały się znacznie słabszym echem, a stosunki feudalne przybrały
swoiste kształty, dalekie od klasycznego modelu ustroju feudalnego na Zachodzie.
Największy spór ideologiczno-polityczny, który wstrząsnął posadami świata
zachodniego w XI wieku (i z różnym natężeniem ciągnął się przez następne stulecia), a
mianowicie walka o inwestyturę między cesarstwem i papiestwem, będąca w istocie
rzeczy rywalizacją na wielu płaszczyznach życia o pierwszeństwo w chrześcijańskim
orbis terrarum, znalazł w Polsce wczesnośredniowiecznej tylko bardzo słabe, w
źródłach niemal nieuchwytne, odbicie.

10
A jednak i w Polsce doszło w tym samym czasie do wielkiego konfliktu między królem
Bolesławem II Szczodrym, zwanym też Śmiałym (1058—1079) i czołowym
przedstawicielem Kościoła — biskupem krakowskim, Stanisławem, zakończonego
osobistym dramatem obu bohaterów: śmiercią biskupa i wygnaniem monarchy z kraju.
Skala i przebieg tego sporu, wyjątkowego w swojej ostrości, jeśli rozważamy go w
kategoriach tragicznego finału, porównywalne być mogą jedynie z losami i historią
angielskiego arcybiskupa Canterbury i przez czas jakiś kanclerza królk angielskiego

background image

Henryka II Plantageneta (1154—1189) — Tomasza Becketa. Konflikt tamten,
późniejszy od wydarzenia, które będzie głównym przedmiotem tej książki, o dobre 90
lat, toczył się wokół praw Kościoła angielskiego, któremu król narzucił w 1164 r. tzw.
konstytucje klarendońskie, ograniczając jego uprawnienia sądowe, skarbowe i prawo
odwoływania się do Rzymu w wypadkach spornych. Spór zakończył się tragicznie, gdyż
arcybiskup został zamordowany przez stronników króla w katedrze kan-
terberyjskiej,29"grudnia 1170 r. Zbrodnią tą opozycja obciążała Henryka II, który
musiał odbyć publiczną pokutę, odwołać konstytucje klarendońskie, i tylko dzięki temu
utrzymał tron i władzę. Trudno nie dopatrywać się narzucających się nawet na pierwszy
rzut oka pewnych analogii między konfliktem Bolesława ze Stanisławem i Henryka II z
Tomaszem Becketem, chociaż stwierdzić trzeba, że zachodzą między nimi również
bardzo istotne różnice. Inne też, poza osobistymi konsekwencjami poniesionymi przez
strony znajdujące się w sporze, były ich skutki. Henryk II wyszedł w sumie ze starcia
obronną ręką, gdyż przywileje dla Kościoła nie stanowiły dla interesów państwa i władzy
świeckiej klęski: były one zjawiskiem powszechnym w średniowiecznej Europie i
uzyskanie ich było tylko kwestią
11
czasu. Natomiast w wypadku wydarzeń w Polsce tragizm losów i klęsk osobistych obu
bohaterów konfliktu pociągnął za sobą fatalne skutki i dla państwa polskiego, i dla
Kościoła. W ich wyniku Polska na ponad 200 lat utraciła koronę i przestała być
monarchią, którą po krótkim epizodzie z koronacją Przemyśla II w 1295 r. i
Wacława II w 1300 r., przywrócił dopiero na trwałe Władysław Łokietek w 1320 r. W
sferze następstw, natychmiastowo odczuwalnych po katastrofie Bolesława Szczodrego,
najdotkliwsza była zmiana w międzynarodowym położeniu państwa polskiego,
które z ważnego czynnika politycznego w Europie środkowowschodniej w dobie jego
rządów, w okresie panowa- \ nią jego następcy Władysława Hermana (1079—1102) j
stacza się do roli przedmiotu politycznego w tej części Europy. Następuje wówczas
niemal całkowita zatrata inicjatywy politycznej na zewnątrz, system przymierzy ulega
odwróceniu, niekorzystnemu z punktu widzenia interesów państwa, prowadząc do
ponownego uzależnienia Polski od cesarstwa, z którym podjąć miał walkę dopiero
Bolesław Krzywousty (1102—1138). Straty były zatem wielorakie i dalekosiężne.
Brak źródeł nie pozwala dostatecznie jasno i precyzyj-" nie określić szkody poniesionej
przez Kościół polski w . .wyniku śmierci biskupa Stanisława. Jednakże znając
ówczesną słabość organizacyjną Kościoła i szczupłość szeregów duchowieństwa, w
tym szczególnie przedstawicieli episkopatu pochodzenia polskiego, katastrofa biskupa
krakowskiego, który w polskiej hierarchii kościel-^ nej odgrywał czołową rolę, a przez
pewien czas niejako zastępował nie funkcjonującego na urzędzie arcybiskupa
gnieźnieńskiego — stanowiła dotkliwy cios.' Ucierpiał też niewątpliwie ogólny
autorytet Kościoła uwikłanego w osobie^tJft^awa w konflikt który —

13
12
jak będę to dalej uzasadniał — miał w znacznej mierze
podłoże polityczne.
Historia dramatu, któremu poświęcam tę książkę, miała i ma do dzisiaj szczególne
miejsce w świadomości zbiorowej Polaków. Mimo upływu dokładnie dziewięciu

background image

wieków od tego wydarzenia, podnieca ono umysły, rozpala wyobraźnię i dzieli tych
wszystkich, dla których to, co minione, jest tylko projekcją dnia dzisiejszego, na
stronników jednej bądź drugiej strony personae dra-matis, w mniejszości pozostawiając
tych, którzy beznamiętnie i bez emocji nie szukają „winnego", lecz penetrują i analizują
źródła, w nich pokładając nadzieję
na poznanie prawdy.
Byłoby nie na miejscu manifestować tutaj przynależność autora do tej mniejszości,
ale chcę podkreślić własne pragnienie wyzwolenia się spod ciśnienia, jakie nawet na
zawodowego historyka wywierają dyskusje, polemiki i ideologie, żyjące swoim własnym
wewnętrznym życiem przez 900 lat. Bo spór o ocenę konfliktu rozpoczął się niemal
natychmiast po wypadkach 1079 roku i w świadomości pewnych kręgów społeczeństwa
polskiego, z różnym stopniem natężenia w różnych o-kresach, toczył się przez
następne stulecia. Nie sposób oprzeć się wypowiedzeniu refleksji, że czas już
najwyższy, aby przestał on funkcjonować w świadomości zbiorowej jako element
konfliktowy i dezintegrujący w walce światopoglądów i postaw ludzkich i aby został
wreszcie umieszczony tam, gdzie jest jego właściwe miejsce, to jest w historii, gdzie
stanie się tylko fragmentem wiedzy o przeszłości, a nie źródłem sporów. Dlatego słynne
zdanie autora Szkiców historycznych jedenastego wieku — Tadeusza
Wojciechowskiego — „Przy grobie Stanisława jest o czym pomyśleć", które wywołało
całą otchłań namiętności i polemik, chciałbym sparafrazować w duchu odmiennym od

zapewne bezwiednej - intencji tego znakomitego badacza „Nad grobami Bolesława
Szczodrego i Świętego Stanisława warto pomyśleć".
W kilku słowach chciałbym wyjaśnić, dlaczego w tekście książki w stosunku do
Bolesława II konsekwentnie używam przydomka „Szczodry", podczas gdy w naszej
tradycji historiograficznej i literackiej dość powszechnie panuje określenie „Śmiały".
Mimo całego szacunku dla tradycji stoję na stanowisku, że decydować w tej sprawie
winno źródło, w którym najwcześniej przy imieniu Bolesława II pojawił się przydomek.
W pierwszej polskiej kronice Anonima Galia z początków XII w. określenie „Szczodry"
(Largus) występuje kilkakrotnie i to wyraźnie jako przydomek bądź przezwisko.
Natomiast innych określeń króla jak „śmiały" (cmdaz), „wojowniczy" (bellicosus) czy
„dziki" (efferus), kronikarz używał w znaczeniu przymiotnikowym. Dopiero w Kronice
wielkopolskiej z przełomu XIII i XIV w. przybrały one postać przezwisk, a pierwsze z
nich, z niejasnych powodów, w następnych stuleciach weszło w powszechny obieg
naukowy i literacki, skazując na długo na zapomnienie jedynie słuszny, bo pierwotny,
przydomek „Szczodry".
Toruń, czerwiec 1980 r.Rozdział J
Państwo polskie w czasach rządów Bolesława Szczodrego
„Skoro więc Kazimierz [Odnowiciel — T.G.] pożegnał się z tym światem [28 listopada
1058 r. — T.G.], syn jego pierworodny, Bolesław, mąż hojny a wojowniczy, rządził
królestwem polskim". Tymi słowami Anonim tzw. Gali rozpoczął w swojej kronice opis
panowania Bolesława II Szczodrego.
Urodzony około f(042/r. Bolesław miał w chwili objęcia samodzielnejNtffadzy książęcej
około 16 lat. Jego młodsi bracia mieli wówczas kolejno: Władysław (Herman) około 15
lat, Mieszko 13 lat (zmarł już w 1065 r.), a najmłodszy Otto, urodzony około 1046 r.,
zmarł jako dwuletnie dziecko w 1048 r. Większość historyków stoi na stanowisku, że

background image

Kazimierz Odnowiciel podzielił przed śmiercią państwo między dwóch najstarszych
synów, przydzielając Władysławowi Hermanowi dzielnicę mazowiecką i
podporządkowując go zwierzchniej władzy starszego brata. Jest to jednak tylko
hipoteza, nie mająca silniejszego oparcia w źródłach, a sama okoliczność, iż Władysław
był szczególnie związany w późniejszych latach z Mazowszem, niczego nie może
przesądzać. Ponieważ inne przekazy zupełnie zawodzą, a Gali Anonim nie informuje o
losach Hermana po 1058 r., wypadnie przyjąć, że do podziału kraju przez Kazimierza
Odnowiciela nie doszło i że najstarszy syn Bolesław otrzymał po ojcu całe dziedzictwo.
Na temat zaopatrzenia młodszych synów, Władysława i Mieszka, można tylko snuć
przypuszczenia.
O ponad dwudziestoletnich rządach wewnętrznych Bolesława Szczodrego, z wyjątkiem
jego polityki kościel-
15
nej, niemal nic nie wiemy. Ta strona działalności władcy nie znalazła odbicia we
współczesnych i późniejszych przekazach • źródłowych, których autorzy interesowali się
przede wszystkim sferą działań zewnętrznych, wydarzeniami militarnymi i politycznymi.
W tej pomroce dziejowej jedynie trzy fakty rzucają snop światła na wewnętrzne
problemy państwa, wszystkie, niestety, odnoszące się do trzech ostatnich lat
panowania Bolesława II: koronacja w 1076 r., konflikt z biskupem krakowskim
Stanisławem i wygnanie króla z kraju w 1079 r. Czy zatem nic godnego uwagi dziej
opisów nie zdarzyło się w Polsce w ciągu pierwszych osiemnastu lat rządów
Szczodrego, czy też raczej ogólny niedostatek źródeł i jednostronność informacji jest
zasadniczym powodem, dla którego czasów tych nie można nasycić faktami
szczegółowymi?
W odtwarzaniu przeszłości historyk jest bezradny jedynie w jednej sytuacji: kiedy
całkowicie zawodzą go źródła mające bezpośrednio lub pośrednio informować
0 przedmiocie badania. W naszym przypadku musimy poprzestać na wnioskach
ogólnych, wyciągniętych z tej sfery działania Bolesława II, która jaśniej zarysowuje się w
przekazach źródłowych, to znaczy z jego polityki zagranicznej i militarnej. Na obu tych
polach czasy Szczodrego żywo przypominają epokę Bolesława Chrobrego, ale zanim
przejdę do bardziej szczegółowego ich przedstawienia, chciałbym krótko określić
podstawę wyjściową, czyli międzynarodową sytuację państwa polskiego w momencie
śmierci Kazimierza Odnowiciela
1 objęcia władzy przez jego pierworojłnego syna. Bolesław otrzymywał w spadku
państwo, w skład którego wchodziły wszystkie najważniejsze ziemie polskie:
Małopolska, Wielkopolska, Śląsk, Ziemia sieradzko-łę-czycka i Mazowsze. Pomorze
Gdańskie pozostawało wprawdzie poza obrębem polskiej organizacji państwo-
i
t l
16
wej, ais od 1047 r. stanowiło obszar trybutarny, zobowiązane płacić polskim władcom
daniny i udzielać im pomocy zbrojnej. Natomiast Pomorze Zachodnie usamodzielniło
się całkowicie pod rządami własnej dynastii książęcej. Wstrząsy wewnętrzne, jakich
areną stała się Polska w trzydziestych latach XI w., były zbyt silne, aby ich skutki zdołał
usunąć Kazimierz Odnowiciel po powrocie z wygnania do kraju. Obok bowiem
konieczności odbudowania państwa ze zniszczeń trzeba było podjąć prace nad

background image

przywróceniem wewnętrznej integracji organizmu państwowego, osłabionej przede
wszystkim kilkunastoletnim przejściem Śląska pod władzę czeskich Przemyślidów w
wyniku agresji Brzetysława I w 1039 r., a także dziesięcioletnim panowaniem samoz-
wańczego księcia — Miecława (Masława) na Mazowszu. W sferze stosunków
międzynarodowych poważnym balastem obciążającym relacje polsko-czeskie — dla
strony polskiej szczególnie uciążliwym, a nawet upokarzającym — był narzucony w
wyniku arbitrażu cesarza Henryka III w Kwedlinburgu w 1054 r. obowiązek płacenia
Czechom corocznego czynszu ze Śląska (30 grzywien złota i 500 grzywien srebra),
który Kazimierz uiszczał zapewne regularnie aż do końca panowania. Niewątpliwie
jednak najdotkliwszym elementem zmienionej w latach klęsk wewnętrznych sytuacji
międzynarodowej państwa polskiego było utracenie niezależności politycznej wobec
cesarstwa. Mimo braku wyraźnego potwierdzenia w źródłach, z danych pośrednich
zdaje się wy-nilkać, że Kazimierz uznał się za lennika cesarskiego! na co wskazywałyby
okoliczności jego powrotu z wygnania z militarną pomocą Henryka III, posłuszne
stawienie się polskiego księcia, podobnie jak czeskiego, na sąd cesarski do
Kwedlinburga, a także cały splot działań polskich i czeskich związanych z konfliktem
śląskim. W praktyce oznaczało to możliwość mieszania

17
się dworu cesarskiego w niektóre wewnętrzne i zewnętrzne (na przykład w spory
polsko-czeskie) sprawy państwa polskiego. Na temat stosunków Polski z kurią papieską
trudno powiedzieć coś bliższego. Trudna sytuacja w Kościele polskim w czasach
rządów Odnowiciela zdaje się wskazywać na rozluźnienie wzajemnych kontaktów,
chociaż sporadycznie szukano w Polsce pomocy Rzymu, jak w wypadku wysłania
skargi na Brzetysła-wa za grabienie polskich kościołów. Mimo ogromnych osiągnięć
Kazimierza w dziele odbudowy państwa, w chwili zgonu księcia sytuacja w kraju daleka
była od tej, w jakiej na przykład Bolesław Chrobry przekazywał władzę swojemu
następcy. Przed nowym młodym władcą polskim stanęły liczne i ogromnie trudne
problemy wewnętrzne i zewnętrzne, których rozwiązanie wymagało wieloletnich
zabiegów. Kazimierzowi udało się wprawdzie spacyiikować stosunki ze wszystkimi
sąsiadami Polski, z Rusią Kijowską utrzymać nawet przyjazne kontakty, wyrażające się
we wspólnym działaniu przeciw Miecławowi (w efekcie tego współdziałania Odnowiciel
zlikwidował separatystyczne księstwo mazowieckie w 1047 r,), ale każda próba zmiany
niekorzystnego układu w relacjach z Czechami i cesarstwem mogła prowadzić do
poważnego naruszenia tych stosunków. W ogólnym bilansie nie sposób wreszcie nie
wspomnieć o f utracie w początkach lat trzydziestych XI w. korony królewskiej — tego
symbolu suwerenności państwowej, i w związku z tym o degradacji w skali europejskiej
państwa polskiego z rzędu królestw do pozycji księstwa, co oznaczało umniejszenie
jego międzynarodowego autorytetu.]
Przejęcie władzy po ojcu przez Bolesława i początki jego rządów przebiegły
najprawdopodobniej bez żadnych Wstrząsów i oporów, tak ze strony ogółu możnych,
jak
18
i pozostałych synów Kazimierza. Okoliczności te pozwoliły Szczodremu skupić uwagę w
pierwszych latach panowania na sprawach polityki zewnętrznej, niezwykle ważnej dla
przyszłości państwa. [Problem odzyskania pełnej suwerenności kraju, jak to zdaje się

background image

wynikać z całokształtu poczynań politycznych Bolesława II, narodził się już u progu jego
rządów i dominował nad innymi kwestiami również w następnych latach. jPonieważ
własne siły były jeszcze zbyt małe dla realizacji tego zadania, istotne było znalezienie
sprzymierzeńca, zainteresowanego podobnym problemem, którego siły w połączeniu z
potencjałem Polski stanowiłyby skuteczną przeciwwagę dla cesarstwa i jego czeskiego
lennika. Okazja pozyskania sojusznika pojawiła się już wkrótce. Wynikła ona z rozwoju
sytuacji na Węgrzech, gdzie doszło do konfliktu na tle walki o władzę między Andrzejem
I, panującym od 1046 r., i jego bratem Belą, który na mocy zawartego układu władał
trzecią częścią' państwa i miał zagwarantowane następstwo tronu po śmierci króla.
Braterski układ został jednak złamany w chwili, gdy Andrzejowi urodził się syn —
Salomon, któremu ojciec postanowił zapewnić koronę po sobie. Przeciw koronacji
kilkuletniego księcia wystąpiła część możnych węgierskich, opowiadając się po stronie
Beli. Zagrożony Andrzej wysłał w 1058 r. poselstwo do Niemiec z propozycją zawarcia
pokoju i umocnienia go małżeństwem Salomona z siostrą króla Henryka IV — Judytą.
Oferta została mile przyjęta i wkrótceLBela, którego rządy w dzielnicy, a nawet życie,
zostały zagrożone, musiał opuścić kraj. Na przełomie 1059/60 r. znalazł się w Polsce,
szukając na dworze Bolesława wsparcia i licząc na pomoc przeciw wspólnym
przeciwnikom. Nie bez znaczenia była okoliczność, że \ Bolesław był siostrzeńcem
Beli,]gdyż koligacje rodzinne dobrze tłumaczą wiele ówczesnych wydarzeń.
19
Sprawa udzielenia polskiego wsparcia Beli przeciw Andrzejowi była niezwykle delikatnej
natury, ponieważ atak na stronnictwo procesarskie na Węgrzech godził bezpośrednio w
interesy niemieckie w tym kraju i mógł być odczytany na dworze cesarskim jako
nieprzyjazny krok ze strony polskiego wasala. Na otwarty konflikt z Henrykiem IV
Bolesław nie mógł sobie jeszcze pozwolić, natomiast pozostawienie Beli samemu sobie
oznaczałoby rezygnację z szansy pozyskania dla siebie cennego sprzymierzeńca na
przyszłość. JW wielkiej tajemnicy Bolesław zawarł z Belą przymierze, następnie zaś
wspólnie opracowali plan kampanii. Przewidywał on powrót księcia węgierskiego, z
wiernymi mu towarzyszami i trzema posiłkowymi hufcami polskimi, do kraju i
zaatakowanie brata. W tym samym czasie Szczodry z pozostałymi siłami uderzyć miał
na pogranicze czeskiej aby na wypadek spodziewanej interwencji niemieckiej na rzecz
Andrzeja nie dopuścić do połączenia się wojsk czeskich z oddziałami Henryka IV.
Książę polski świadomie nie wyruszył osobiście na Węgry, żeby nie spotkać się
bezpośrednio na polu bitwy z Henrykiem, gdyż jako jego wasal musiałby ponieść
wszelkie konsekwencje wynikające z takiego postępowania.
Jesienią 1060 r. zamierzenia sojuszników zostały zrealizowane. Bela wyruszył
przeciwko Andrzejowi, którego możnowładcy węgierscy, oburzeni wieścią, iż król
całkowicie przeszedł do obozu cesarskiego, gromadnie opuszczali i przechodzili na
stronę brata. Wielka bitwa stoczona przez Belę z połączonymi wojskami Andrzeja i
znacznymi posiłkami niemieckimi skończyła się wiel-kimfźwycięstwem Beli., Andrzej,
raniony, spadł z konia i, stratowany w tumulcie walki, wkrótce skonał. Bela,
powszechnie uznany, w triumfalnym pochodzie wyru-
20
szył do stolicy, gdzie 6 grudnia 1060 r. koronowany został na króla Węgier.
Bolesław również wywiązał się z przypadającego mu zadania, ponieważ wraz z
posiłkami pomorskimi zaatakował pograniczny gród morawski Hradec. Gród wprawdzie

background image

nie został zdobyty, ale uderzenie przyniosło oczekiwane rezultaty, gdyż książę czeski
Spitygniew, na wieść o wyprawie polskiej na jego kraj, mimo wezwania Henryka IV,
zmienił kierunek marszu swoich wojsk i ruszył ku polskiej granicy, aby bronić własnego
kraju. Na Węgrzech zwyciężyło antyniemieckie stronnictwo Beli, który, zawdzięczając
swój sukces polskiej pomocy, stał się wiernym sprzymierzeńcem Bolesława. Sukces
osiągnięty na południu przyćmiony został wkrótce niepomyślnymi wieściami
nadchodzącymi z północy. Zaangażowanie się Bolesława w sprawy węgierski^ i
niepowodzenie militarne pod Hradcem: wykorzystali Pomorzanie, aby zerwać więzy
trybutarne. "• Wydarzenia te wiąże w czasie Anonim tzw. Gali, ale dla ścisłości dodać
trzeba, że niektórzy historycy oderwanie się Pomorza Gdańskiego przesuwają na okres
późniejszy, najczęściej na 1066 r., chociaż argumenty mające przemawiać za tą datą są
wątpliwej wartości. Natomiast jeśli chodzi o stosunki z Czechami, to można
przypuszczać, że konflikt z 1060 r. doprowadził do zakłócenia w płaceniu na ich rzecz
polskiego czynszu ze Śląska. Nowa sytuacja polityczna, jaka powstała w rezultacie
uformowania się przymierza polsko-węgierskiego, musiała mocno poruszyć dwór
cesarski, skoro tamtejszą reakcję na opisane wydarzenia zrozumiano w obozie nowych
sojuszników jako stan zagrożenia wojną odwetową. Bela i Bolesław, aby nie dopuścić
do nowego konfliktu zbrojnego, podjęli różne kroki pojednawcze w stosunku do Henryka
IV i księcia czeskiego. Król węgierski zwrócił bez zwyczajowego okupu wszystkich
21
jeńców niemieckich, a z dowódcą wyprawy, margrabią saskim Wilhelmem, zaręczył
swoją córkę — Zofię. Kiedy zaś w sierpniu 1063 r. zwołano sejm Rzeszy do Moguncji,
na którym zapadła decyzja podjęcia wielkiej wyprawy na Węgry w oelu restytucji
Salomona na tron ojcowski, Bela — według relacji niektórych źródeł niemieckich — miał
podobno tłumaczyć się z wypadków w 1060 roku i wyrażać gotowość zwrócenia tronu
Salomonowi, jeśli tylko będzie mógł zachować dawne swoje księstwo. Trudno w pełni
zawierzyć tym stronniczym przekazom, ale jest prawdopodobne, że Bela poczynił w
celach taktycznych jakieś pojednawcze kroki, żeby utrzymać pokój i władzę.
Bolesław tymczasem zaangażował się w sprawy czeskie i na tym froncie usiłował
osłabić pozycję cesarstwa.' W końcu stycznia 1061 r. zmarł książę czeski Spitygniew i
rządy w Pradze przejął jego brat — książę morawski Wratysław, który zaraz uznał się
za wasala Henryka IV. Wratysław był żonaty z Adelajdą, siostrą Salomona, i było
pewne, że w ewentualnej przyszłej wojnie będzie wspierał swojego szwagra, nie tylko
jako wasal cesarski. Wkrótce doszło w Czechach do konfliktu między Wra-tysławem i
jego młodszym bratem Jaromirem, który odmówił wyboru kariery duchownej i zażądał
udziału . w spadku, a kiedy przymuszono go do przyjęcia święceń na diakona, zebrał
garstkę wiernych towarzyszy i wiosną 1061 r. uszedł do Polski; Kierunek1 ucieczki
zdaje się wskazywać, że stosunki polsko-czeskie nie były wówczas zbyt dobre.
W początkach 1061 r., po zgonie żony Wratysława, węgierskiej księżniczki Adelajdy,
doszło do zaskakującego mariażu księcia czeskiego z siostrą Szczodrego — Swię-
tosławą (czeska forma — Swatawa). Informuje o tym czeski kronikarz Kosmas, nie
podając powodów zmiany klimatu politycznego między wrogimi dotychczas stro-
22
nami. Sprawa wymaga zatem krótkiego komentarza. Wratysław musiał liczyć się z
obecnością na dworze polskim Jaromira, który z pomocą Bolesława mógł upomnieć się
o dzielnicę na Morawach. Szczodry dążył zapewne do neutralizacji Wra-tysława na

background image

wypadek1 ataku niemieckiego na Węgry, a jego atutami w próbie zbliżenia się z
Czechami mogły być obietnice powstrzymania pretensji Jaromira i powrotu do płacenia
czynszu śląskiego. Oddanie Swięto-sławy za żonę Wratysławowi byłoby zatem
przypieczętowaniem zawartego układu politycznego, o którym źródła bezpośrednio nie
wspominają. Porozumienie polsko-czeskie miało ważne, ale doraźne znaczenie będąc
wyrazem aktualnej sytuacji politycznej obu partnerów, z których każdy myślał o
własnych korzyściach.
Dwór cesarski nie dał się podejść pojednawczymi gestami sojuszników i w końcu
września 1063 r. duże siły niemieckie ruszyły na Węgry. Zanim doszło do walnej bitwy,
chory od dłuższego czasu Bela zakończył życie, a jego młodociany syn, Gejza, nie był
w stanie stawić skutecznego oporu, ucieczką ratując się od niewoli. Woj-na skończyła
się niezwykle szybko i w sposób, który nie trudno było przewidzieć, choć Wratysław,
zgodnie zapewne z warunkami ugody z Bolesławem, nie wziął w niej udziału. Henryk IV
wprowadził Salomona na tron węgierski, podczas gdy Gejza, otrzymawszy odmowę na
prośbę o wydzielenie mu dawnej dzielnicy ojca, opuścił wraz z dwoma braćmi ojczyznę i
schronił się w Polsce.
Na temat, dlaczego Bolesław nie wziął udziału w wojnie na Węgrzech, można tylko
snuć domysły. Wydaje się prawdopodobne, że musiały go zaabsorbować wówczas inne
sprawy i że z tego powodu nie mógł wesprzeć B°li i Gejzy. Dysponujemy, niestety
niedatowaną, in-
23
formacją Anonima Galia o niespodziewanym ataku Po-morzan- na północne kresy
państwa. Być może, że Szczodry, zamiast na Węgry, zmuszony był wyruszyć na
północ, gdzie nie bez trudu odniósł zwycięstwo.! Czy przy tej okazji Pomorze Gdańskie
ponownie stało się trybutariuszem polskim? Źródła nie przekazują na ten temat żadnych
wiadomości, ale nie jest to wykluczone.
Ograniczony sukces na froncie pomorskim nie stanowił żadnego ekwiwalentu w
porównaniu z prawdziwą klęską militarną i polityczną poniesioną na południu. Bolesław
nie mógł pogodzić się z rozstrzygnięciami na Węgrzech i natychmiast podjął
przygotowania do kontruderzenia. Jeszcze w ostatnich tygodniach 1063 r. Gejza na
czele wojsk polskich wkroczył do ojczyzny i szybko jednając sobie możnych
węgierskich, uzyskał przewagę nad Salomonem. Za pośrednictwem biskupa Raaby —
De-zyderiusza — doszło w styczniu 1064'r. do zawarcia kompromisowego pokoju, na
mocy którego Salomon zwrócił Gejzie dawną dzielnicę jego ojca, natomiast książę
uznał jego prawa do korony węgierskiej i władzę zwierzchnią. Układ raabski nie
zadowalał całkowicie żadnej ze stron. Był tylko tymczasowym kompromisem, o tyle
jednak korzystnym dla Polski, że w praktyce neutralizował zagrożonego stale przez
Gejzę Salomona jako potencjalnego sojusznika cesarstwa. Natomiast przyszłość Gejzy
w znacznej mierze zależna była od poparcia Bolesława. Czas miał pokazać, czy będzie
można w sprawie węgierskiej uczynić dalszy krok na drodze do odbudowy
poprzedniego przymierza. W ciągu kilku następnych lat w polityce zagranicznej
Szczodrego nastąpił jak gdyby okres stagnacji i zmniejszonej aktywności. Wywołany on
został pewną stabilizacją stosunków w tej części Europy, jaka nastąpiła po 1064 r., a
może tylko milczenie źródeł sprawia takie
24

background image

wrażenie. W 1068 r. nieoczekiwanie zaszły komplikacje w dotychczas przyjaznych
kontaktach z Rusią Kijowską, które zmusiły Bolesława do czynnej ingerencji w
wewnętrzne sprawy ruskie.
W Kijowie, po śmierci Jarosława Mądrego, rządził ks. Izjasław, z którym Bolesław był
związany podwójnymi nićmi pokrewieństwa^ bowiem jako syn Dobroniegi, siostry
Jarosława, był bratem ciotecznym jego pięciu synów, ponadto jeszcze siostra
Kazimierza Odnowiciela, Gertruda, wydana została za mąż za Izjasława. Państwo
kijowskie weszło wówczas w okres intensywnego rozbicia dzielnicowego, przy czym
książęta toczyli z sobą częste walki, w których dużą rolę odgrywały liczne i bogate
miasta ruskie. W 1068 r. Izjasław poniósł klęskę w wojnie z Połowcami, ponadto w
Kijowie wybuchło przeciw niemu powstanie, na czele którego stanął uwolniony z
więzienia rywal księcia do tronu kijowskiego, jego stryj Wszesław. W beznadziejnej
sytuacji Izjasław ratować się musiał ucieczką do Polski? Na dworze polskim zapadła
decyzja podjęcia wyprawy w celu przywrócenia panowania Izjasława w Kijowie.
Przypuszczalnie wpłynęły na nią dwa motywy zasadnicze: chęć udzielenia pomocy
szwagrowi oraz zapewnienie Polsce dobrych stosunków z państwem kijowskim w
okresie, kiedy główny wysiłek skierowany był na aktywną politykę zachodnią. Nie bez
znaczenia była także zapewne perspektywa przywiezienia bogatych łupów wojennych.
Po starannych przygotowaniach zimowych, wiosną 1069 r. Bolesław II, mając u boku
wygnańca, ruszył" "starynr-szlakiem Chrobrego na wschód. Przerażony Wszesław, nie
stawiając większego oporu, uciekł do swojej własnej dzielnicy połockiej j. droga do
Kijowa stanęła otworem. 2 maja Szczodry wkroczył do miasta, uderzając w
symbolicznym geście na znak zwycięstwa mieczem w Złote Wrota grodu. W relacji
25
Anonima Galia pierwszym, który tak miał postąpić, był rzekomo Bolesław Chrobry w
1018 r. Kronikarz chciał zapewne dodać jeszcze jeden kwiatek do wieńca chwały
Wielkiego Bolesława, gdyż w rzeczywistości Złote Wrota w nowym wielkim grodzie
kijowskim ufundował Jarosław Mądry dopiero w 1037 r., to jest w 19 lat po pochodzie
Chrobrego.
Wyprawa kijowska osiągnęła swoje cele. Izjasław wprowadzony został na tron
wielkoksiążęcy i pod presją Polaków zaakceptowany przez Kijowian,.Wojska polskie, po
długim marszu, odpoczywały w zamkach i miastach ruskich, a kiedy doszło do
rabunków i gwałtów, ludność miejscowa zaczęła mścić się potajemnie, zabijając
polskich wojów. W końcu lata Bolesław pozbierał wojska i ruszył w drogę powrotną^ do
kraju, wioząc ze sobą ogromne bogactwa i łupy. Wyprawa kijowska była jednym z
najświetniejszych epizodów w całym panowaniu Szczodrego. Podniosła ona
międzynarodowy autorytet państwa polskiego oraz umocniła wewnętrzną pozycję
Bolesława, przyczyniając się do wzrostu siły i znaczenia władzy książęcej.
Sprawy ruskie nie pochłonęły Szczodrego tak dalece, aby całkowicie zaniedbał działań
na południu. Stosunki z Czechami, kiedy chwilowe zbliżenie, umocnione małżeństwem
Wratysława ze Swiętosławą, spełniło swoje zadanie, uległy pogorszeniu. Obok
Drażliwe] kwestii trybutu śląskiego fakt przebywania Jaromira na dworze polskim musiał
niekorzystnie oddziaływać na postawę księcia czeskiego wobec Bolesława.|Potencjalne
zagrożenie ze strony buntowniczego juniora stało się bardziej realne, gdy Jaromir, być
może z namowy Szczodrego, rozpoczął knowania z dzielnicowymi książętami

background image

morawskimi: Konradem z Brna i Ottonem z Ołomuńca, którzy, pragnąc większej
samodzielności, stanęli w opozycji do seniora — Wratysława. Kiedy w końcu 1067 r.
26
zmarł biskup praski Sewer, książęta morawscy w 1068 r. wezwali z Polski Jaromira i
mimo oporu seniora przeforsowali jego wybór na biskupstwo praskie w słusznym
przekonaniu, że wpłynie to na osłabienie pozycji Wratysława. Bolesław Szczodry nie
tylko życzliwie patronował tym przedsięwzięciom i bez oporu wypuścił cennego
uchodźcę, ale — jak się wydaje — zebrał wojska nad czeską granicą, aby w razie
potrzeby interweniować zbrojnie. Wskazuje na to okoliczność, że Wra-tysław wymógł na
braciach rozpatrzenie kandydatury Jaromira na wiecu w obozie wojskowym w
miejscowości Dobienin koło Kłodzka, tam, gdzie według Kosmasa była „brama, którędy
wiodła droga do Polski". Najwidoczniej książę praski liczył się z możliwością militarnego
wsparcia wygnańca przez hufce polskie i gromadził siły nad polską granicą, aby
zapobiec ewentualnej interwencji, j Ponieważ opozycjoniści morawscy i czescy
zmusili Wratysława do osadzenia Jaromira na biskupim stolcu praskim, do konfliktu
zbrojnego nie doszło, Wzajemne stosunki uległy jednak znacznemu pogorszeniu i
można mieć wątpliwości, czy czynsz ze Śląska był nadal uiszczany przez stronę polską.
Z roku wyprawy kijowskiej pochodzi także jedna z najdziwniejszych wiadomości,
przekazana przez wysoko w nauce cenionego kronikarza normandzkiego Orde.cy.-ka
'Vitalisa, autora dzieła Historia EcclesiasticaĘZano-tował p'n,"że król duński Swen
Estrydsen, przygotowując w 1069 r. wyprawę na Anglię, wezwał oddziały posiłkowe
spośród okolicznych ludów, wymieniając na pierwszym miejscu Polaków (Poleni), a
następnie Fryzów, Sasów i WieletówjjJ Zdania historyków o wiarygodności informacji
Orderyka Yitalisa na temat Polaków są podzielone i niektórzy badacze wręcz ją
odrzucają bądź też nomenklaturę Poleni interpretują jako pojęcie geograficzne.
Jednakże mamy tutaj do czynienia z faktem

27
źródłowym, stwierdzającym wprost zwrócenie się Swe-na do Polaków o pomoc i udział
w ekspedycji wojennej przeciw Anglii, co wyklucza rozumienie tej informacji w sensie
geograficznym, a zaufanie, jakim autor dzieła cieszy się powszechnie, każe poważnie ją
traktować mimo całej jej niezwykłości. Ponieważ była to wyprawa morska, .mieli w niej
<zapewne wziąć udział pomorscy żeglarze z Pomorza Gdańskiego, związanego z
Polską stosunkiem trybutarnym i obowiązkiem niesienia pomocy wojskowej (Pomorze
Zachodnie było wówczas całkowicie niezależne od Bolesława II), stąd autor dzieła
.uznał tę ziemię za część państwa polskiego. Same kontakty polsko-skandynawskie nie
były wówczas czymś nadzwyczajnym. Ich początki sięgają czasów Mieszka I i
Bolesława Chrobrego, a w okresie późniejszym odgrywają dość istotną rolę w polityce
Bolesława III Krzywoustego, mógł więc i Szczodry swoje zainteresowania skierować ku
północy, względnie Dania ku słowiańskiemu partnerowi nad Bałtykiem. Jeżeli staniemy
na gruncie przekazu Orderyka, to musimy zadawać sobie pytania, jakie cele
przyświecały zbliżeniu polsko--duńskiemu (którego efektem była prośba Swena) i co
chciał osiągnąć Bolesław w zamian za posiłkowanie króla duńskiego w najeździe na
daleką od polskiej sfery działania Anglię? Odpowiedzi na te pytania poszukamy później,
zadowalając się na razie samym faktem, poświadczającym szeroki zasięg politycznych
zaintereso-[jvań Bolesława Szczodrego.

background image

W_1070 i początkach 1071 r. nabrzmiewał nowy konflikt z Czechami, który wkrótce
przerodził się w otwarte starcia zbrojne o ograniczonym jednak terytorialnie zasięgu.
Niezupełnie jasne są powody nękających pogranicznych napaści, ale dalszy przebieg
wydarzeń zdaje się wskazywać na to, że stroną częściej atakującą był BolesławAjZ
Pragi szły bowiem skargi na dwór cesar-
Sar-^•
28
ski na polskiego księcia o napady na czeskie granice i na odmowę płacenia czynszu ze
Śląska, a może nawet (chociaż źródła milczą na ten temat) i o mieszanie się
Szczodrego .,., w wewnętrzne spory Wratysława z junio-
Jesienią 1071 r. Henryk IV wezwał obu książąt: Bolesława i Wratysława do Miśni w celu
rozsądzenia istniejącego między nimi zatargu, załagodzenia kilkuletniej niezgody i
zlikwidowania wzajemnych najazdówD Nie wiemy czy po raz pierwszy, ale na pewno po
raz ostatni Bolesław jechał posłusznie do Niemiec jako wasal na sąd cesarski. Pod
groźbą zemsty Henryk rozkazał obu książętom, aby natychmiast zaprzestali wojny i
kon-tentowali się „swoimi granicami".
Wyrok' miśnieński miał spełnić dwa zadania: wzięcie w obronę posłusznego cesarstwu
Wratysława oraz poskromienie niesfornego księcia polskiego, którego polityczne
poczynania niepokoiły dwór niemiecki. Opisujący zjazd miśnieński niemiecki kronikarz
Lambert z Hersfeldu w ogóle nie wspomniał o tym, by omawiano wówczas sprawę
czynszu śląskiego. Wydaje się jednak więcej niż prawdopodobne, że domagał się tego
Wratysław i że Henryk w tej kwestii potwierdził prawa czeskie do pobierania czynszu od
Polaków. Cesarstwo było przecież gwarantem tej opłaty od pamiętnego zjazdu
kwedlinburskiego z 1054 r., a konkretna sytuacja polityczna w 1071 r. skłaniała Henryka
do utrzymania status quo ante. Od siebie możemy dodać, że miśnieński arbitraż był
politycznym sukcesem cesarskim, ponieważ konflikt polskb-czeski stworzył Henrykowi
IV okazję do wmieszania się w spór między jego wasalami na zasadzie pełnoprawnego
arbitra. Okoliczności te utwierdzały wpływy niemieckie w Polsce i Czechach,
potwierdzały nadrzędność Henryka wobec Bolesława i Wratysława, a w wypadku
niepodporządkowania się Bolesława
29
wydanemu wyrokowi dawały Henrykowi podstawy prawne do interwencji zbrojnej
przeciw nieposłusznemu wasalowi.
Z faktu, iż Szczodry osobiście, a nie przez posłów, stawił się w Miśni wynika, że
oficjalne stosunki polsko--niemieckłe do tego momentu układały się formalnie
poprawnie i książę mógł nie obawiać się wysunięcia zarzutów dotyczących jego
postawy wobec cesarstwa, z wyjątkiem konfliktu z Wratysławem. Z różnych natomiast
danych pośrednich można domyślać się, że wyjazd do Miśni dał mu okazję rozpoznania
wewnętrznej sytuacji w cesarstwie oraz nawiązania pierwszych kontaktów z
antyhenrykowską opozycją w Niemczech, w tym z biskupem miśnieńskim Bennonem,
późniejszym czołowym przeciwnikiem Henryka IV i wiernym stronnikiem papieża
Grzegorza VIIU. ]
SnDramatyczny przełom w stosunkach polsko-niemieckich t JiastąpU w
^!'[2_rlljgjdlkajniesiecy po wyroku miśnieńskim. Niepomny groźby Henryka IV Bolesław
ponownie zaatakował Czechy, zrywając w ten ^sposób manifestacyjnie zależność
wasalną od cesarstwa/ Od tej chwili można mówić o odzyjkaniu przez państwojaolskie r

background image

z^e-cz y wi s t e j "suwerenności politycznej. Równocześnie Polska stawała się jednym
z głównych przeciwników cesarstwa w Europie środkowo-wschodniej oraz ważnym
punktem oporu przeciw niemieckiej ekspansji.] W rozumieniu feudałów niemieckich,
przywykłych uważać obszary wschodnie za ich sferę wpływów politycznych, państwo
polskie było teraz prawdziwym ogniskiem buntu.
Reakcja dworu cesarskiego na krok Bolesława była bardzo szybka, mimo że Niemcy
były rozdarte wewnętrznymi walkami różnych koterii politycznych i buntami książąt,^-
szczególności zaś zagrażała Henrykowi opozy-. cyjna postawa Sasów, rządzonych
przez potężny ród
30
książęcy Bili ungówj Ponadto szybko narastało napięcie między cesarstwem i
papiestweml W czasie pobytu w^ Augsburgu w Zielone Święta f 19 maja) 1073 r.
Henryk IV ogłosił wielką wyprawę do Polski, motywując ją złamaniem przez Bolesława
pokoju z Czechami]/ Zapewne obrona czeskiego wasala miała jakieś' znaczenie w tym
feudalnym świecie, ale w rzeczywistości wyprawa miała być prowadzona przede
wszystkim w interesie niemieckim, w celu poskromienia zbuntowanego wasalaTjL
Wojska miały się zebrać w dniu 22 sierpnia, a punkt zborny wyznaczono w
miejscowości Hersfeld w Saksonii.
[Wyprawa przeciw Polsce, na którą cesarz wezwał Ba-warTśwr Szwabów,
Lotaryńczyków, Franków i Sasów, a więc niemal całe Niemcy Jnie _doszłaj ednak do
skutku JŁ-Eowodu^wyijucJlu^ wielkiego buntu Sasóv^Henryk Hfl wiązał z ekspedycją
polską duże nadzieje licząc, że przeprowadzona tak dużymi siłami doprowadzi dc
ujarzmienia Bolesława.lEowstanie saskie całkowicie zaskoczyło cesarza, który musiał
ratować się ucieczką z Saksonii, by uniknąć pochwycenia przez swoich przeciwników. Z
kilkoma spośród nich Szczodry pozostawał w bliskich kontaktach. Odnosi się to przede
wszystkim do
— - • fŁ . i
ośrodka opozycji — saskiego dworu BillungówM|.ą!gnusrf .syn księcia saskiego Ottona,
a po jego zgonie, w marcu 1072 r., książę saski, był nawet, wprawdzie dość luźno,
spokrewniony z Bolesławem, pojął bowiem za żonę rodzoną siostrę księcia
węgierskiego Gejzy — ZofieJ która w młodości przez kilka lat przebywała wraz z braćmi
na dworze polskim. Jej małżeństwo z Magnusem zwiększało możliwości ijliższego
związania się Polski i Węgier z opozycją saską^p.rugą osobistością, z którą Szczodry
wiązał nadzieje, był znany mu od 1071 r. biskup Miśni Benno, jeden z przywódców
sprzysiężenia przeciw Henrykowi IV^Jrzecim człowiekiem bliskim Szczodremu
l
31
był wreszcie margrabia Miśni ^Ekhejt/(1068—1090), członek spisku przeciw cesarzowi,
Ina ziemiach którego będzie później Bolesław walczył. ^
W obozie saskim wybuch powstania uzasadniano tym, że Henryk tylko pozorował
wyprawę na Polskę, w rze-' czywistości zaś przez wprowadzenie wojsk do Saksonii
chciał zgnieść opozycję, a nawet wytępić saskie plemię i na jego ziemiach osadzić
wiernych sobie Szwabów. Był to oczywisty pretekst, użyty we wzajemnej wojnie
propagandowej, gdyż ekspedycja na Polskę była już postanowiona i Henryk IV
ewentualności buntu Sasów w tym czasie w ogóle nie brał pod uwagę. Z różnych
przesłanek pośrednich zdaje się wynikać, że termin wybuchu powstania był uzgodniony

background image

między dworem saskim, Bolesławem i zapewne Gejzą. Na istnienie tajnego
porozumienia polsko-saskiego wskazuje po-
jfg», -•
selstyo wysłane przez Billungów do Henryka, przebywającego w Goslarze, które prosiło
króla o zwolnienie wojsk saskich z obowiązku udziału w kampanii polskiej. Posłowie
uzasadniali prośbę tym, że Saksonia jest zagrożona przez pogańskich Wieletów i
wojska saskie muszą dniem i nocą czuwać, aby nie dać się zaskoczyć nieprzyjacielowi.
Argument ten był całkowicie fałszywy. Z zupełnie pewnych źródeł wiemy, że nieco
wcześniej Henryk IV przez posłów proponował Wieletom, w zamian za pomoc przeciw'
Sasom, ogromne zdobycze, wiele złota, a nawet część ziem saskich, ci jednak, chociaż
do niedawna zawzięci wrogowie Sasów, odmówili pomocy. Tłumaczyli się brakiem
chęci do walki (!), pragnieniem zachowania pokoju i całkowitym usatysfakcjonowaniem
z obecnego przebiegu granicy wielecko-saskiej. Wyprzedzając nieco wypadki należy
dodać, że w dwa lata później, w 1075 r., gdy na dworze saskim przebywali posłowie
polscy, równocześnie zjawiło się poselstwo wiełeckie, które, podobnie jak Polacy,
ofiarowało Sasom
32
pomoc przeciw Henrykowi i wszystkim ich wrogom.
^Wszystkie powyższe fakty pozwalają stwierdzić bezsporne istnienie co najmniej od
1073 r. potrójnego przymierza polsko-sasko-wieleckiego, skierowanego przeciw królowi
niemieckiemu, przymierza, które w pełni funkcjonowało jeszcze w 1075 .rTjTeraz staje
się jasne, dlaczego Sasi domagali się zwolnienia ich od udziału w wyprawie Henryka na
Polskę i dlaczego Wieleci odrzucili jego propozycję uderzenia na Saksonię. Były to
zwykłe wybiegi taktyczne, bez odkrywania rzeczywistych przyczyn zajmowanego
stanowiska. Platformą porozumienia polsko-saskiego była wspólna wrogość wobec
Henryka IV, manifestowana przez Bolesława zerwaniem więzów wasalnych, przez
Sasów otwartym konfliktem z królem. Rok 1073 był momentem próby dla przymierza. W
obliczu wojny z Polską Sasi nie tylko odmówili wzięcia w niej udziału, ale podnieśli
żagiew wojny domowej paraliżując plany Henryka. Wierni mu książęta, którzy
przyprowadzili do Hersfeldu swoje wojska, w nowej sytuacji zaproponowali powrót do
domów w celu lepszego przygotowania się do wojny z... Sasami. Henryk zmuszony był
propozycje te zaakceptować.
0 ile przymierze polsko-saskie w znanej nam już sytuacji politycznej nie budzi
zdziwienia, o tyle układy sasko-wieleckie i proponowana przez Wieletów w 1075 r.
pomoc Sasom przeciw Henrykowi należą do najbardziej zdumiewających kontaktów
nawiązanych przez dwóch nieprzejednanych do niedawna wrogów.
Do 1070 r. trwała zadawniona, mściwa wrogość, odczuwana przede wszystkim w
Związku Wieleckim, na którego ziemie raz po raz kierowały się ciężkie, wyniszczające
najazdy saskie. W latach 1067—1070 pociągnęły one za sobą podbój części terytorium
wieleckiego
1 zniszczenie głównego, obok rugijskiej Arkony, centrum

33
pogańskiego kultu Słowiańszczyzny północno-zachod-niej w Radogoszczy. Od 1070 r.
wyprawy saskie urwały się nagle, a po dalszych trzech latach mamy źródłowe dowody
nawiązania między niedawnymi zawziętymi przeciwnikami dobrych, a nawet

background image

przyjaznych stosunków. Można wątpić w mało prawdopodobną ewentualność
nawiązania ich w wyniku dwustronnych pertrak-"tacfi i w tym miejscu dochodzimy do
osoby polskiego księcia jako pośrednika w zbliżeniu sasko-wieleckim. W 1073 r.
Bolesławowi najbardziej zależało na tym, aby Wieleci nie wsadzili Sasom noża w plecy,
gdyż wówczas powstanie saskie albo w ogóle by nie wybuchło, albc, gdyby nawet
doszło do skutku, nie miałoby szans powodzenia. Trudno wprawdzie było liczyć na
poważną pomoc militarną Związku Wieleckiego, chociaż była ona proponowana Sasom,
ale już sama życzliwa neutralność Wieletów miała ogromne znaczenie polityczne i
militarne.
Aby hipoteza o roli Szczodrego w montowaniu zbliżenia saskowieleckiego zyskała na
prawdopodobieństwie, obok dobrze poświadczonych w źródłach bliskich związków
polsko-saskich, należy naświetlić kontakty polsko-wie-leckie. Z braku bezpośrednich
przekazów na ten temat musimy się posłużyć przesłankami pośrednimi. Można tylko
domyślać się, że początek kontaktów wiązał się z rokiem 1069 i ze wspólną wyprawą z
wojskami Swena Estrydsena na Anglię. Korzystne dla Wieletów powstrzymanie od 1070
r. najazdów saskich na ich ziemie można by zatem uważać za rezultat mediacyjnego
działania polskiego dworu, który zapewne podtrzymywał stosunki z Radogoszczą.
Następną przesłanką jest zjazd Henryka IV z królem duńskim w Liineburgu w 1071 r.
Swen zapomniał o wydarzeniach z 1069 r. i w zamian za uzyskanie części ziem
należących do Marchii Północnej zobowiązał się dostarczyć królowi niemieckiemu
2 — Bolesław Smały

34
pomocy „przeciw wszystkim jego wrogom, a w szczególności przeciw Sasom". Poza
Saksonią jedynie Związek Wielecki w tym regionie mógł być innym wrogiem Henryka,
ale tylko wówczas przedstawiał on pewne niebezpieczeństwo, jeżeli był związany
układem z Polską. W przeciwnym wypadku Wieletów oddzielała od Henryka
nieprzyjazna im jeszcze w tym czasie Saksonia. Kolejne ogniwo to omawiana już próba
cesarza z 1073 r., zmierzająca do wyłączenia Wieletów z porozumienia polsko-
saskiego, zakończona zupełnym fiaskiem. Odpowiedź Związku o pragnieniu
zachowania pokoju z Sasami i niekwestionowaniu granicy z nimi świadczy, że
trójporozumienie polsko-sasko-wieleckie stało się faktem. Dowodnie potwierdza to
równoczesny pobyt posłów polskich i wieleckich wiosną 1075 r. na dworze Bil-lungów z
identyczną ofertą pomocy zbrojnej w walce z Henrykiem IV. Wydaje się, że czynnikiem
spajającym trójporozumienie był wrogi stosunek wszystkich jego partnerów do króla
niemieckiego. Równocześnie poprawa stosunków sasko-wieleckich zmieniała sytuację
polityczną Związku i odsuwała w przyszłość groźbę jego podboju i zniszczenia.
Intensywna polska działalność polityczna na północnym zachodzie w latach 1069—
1075 nie oznaczała zaniedbywania spraw na południu. Po zjeździe miśnieńskim z 1071
r. Bolesław w ciągu kilku następnych lat nie zaprzestał najazdów na czeskie granice, a
równocześnie mieszał się w konflikty wewnętrzne w Czechach. Władca polski popierał
książąt: Ottona ołumunieckiego i Konrada brneńskiego w ich sporach z Wratysławem
oraz biskupa Jaromira, który stanął w ostrej opozycji wobec księcia praskiego.
Wszystkie te trudności spowodowały, że Wratysław, uwikłany w rozgrywki wewnętrzne i
zagrożony z zewnątrz, czuł się niepewnie i chwilowo był unieszkodliwiony jako
ewentualny sojusznik Henry-

background image

<ri.
i
35
ka IV. Taki też był cel poczynań Bolesława wobec Czech w tym czasie, kiedy to główne
zadanie polegało na osłabianiu króla niemieckiego, aby uniemożliwić mu najazd na
Polskę.
Inaczej natomiast potoczyć się miała rozgrywka o Węgry i ich miejsce w narastającym
konflikcie polsko-niemiec-kim. Układ raabski z 1064 r. był rozwiązaniem tymczasowym i
nie zadowalał żadnego z partnerów. jGej za, czując się silnym dzięki oparciu w
Polsce, a może i z inspiracji Bolesława wichrzył przeciw Salomonowi, który, wobec
rosnących trudności Henryka IV w kraju, był zupełnie osamotniony. Sympatie coraz
liczniejszych możnych węgierskich kierowały się również w stronę energicznego Gejzy.
W początkach 1073 r. doszło do zaburzeń wewnętrznych, niewątpliwie inspirowanych
przez młodego księcia. Mimo chwilowego załagodzenia konfliktu, napięcie wciąż rosło.
Salomon zwrócił się wówczas do Henryka IV z prośbą o pomoc, której jednak król nie
był w stanie mu udzielić, uwikłany w wojnę z Sasami i z częścią książąt niemieckich.
Gej-za również szukał pomocy, wysyłając posłów i swoich braci: Władysława i Lamberta
do księcia kijowskiego Światosława, Bolesława Szczodrego, Zwojnimira chorwackiego i
Ottona ołomunieckiego, którego żoną była rodzona siostra książąt węgierskich —
„Eufemia. W lutym 1074 r. Salomon — jak podaje kronikarz Lambert z Hersfeldu —
„napadnięty został wojną przez Gejzę", książę zatem był inicjatorem wojennej rozgrywki
z proniemieckim królem. Przebieg działań był błyskawiczny, a zwycięstwo Gejzy
bezapelacyjne, ponieważ rycerstwo węgierskie opuściło Salomona i uniemożliwiło mu
stawianie oporu. Król z trudem uniknął niewoli, uchodząc do położonego blisko
niemieckiej granicy Wieselburga, Gej za wśród ogólnej radości koronowany został w
Białogrodzie na króla Węgier.

36
Wydaje się, że w wydarzeniach węgierskich nie brały udziału obce posiłki, chociaż
niektórzy badacze na podstawie późnych przekazów przyjmują obecność wcisk
morawskich Ottona i oddziałów polskich. Bardziej prawdopodobne jest jednak, że
Bolesław, dla którego moment wojny domowej na Węgrzech był do tego stopnia
korzystny, iż każe domyślać się bezpośredniego wpływu polskiego księcia (szczytowy
okres jego konfliktu z Henrykiem IV), szachował na wszelki wypadek Wratysła-wa, aby
nie dopuścić do ewentualnej jego ingerencji w rozgrywkę między stryjecznymi braćmi w
królestwie węgierskim.
Zwycięstwo Gejzy było również sukcesem politycznym Szczodrego, znakomicie bowiem
wzmacniało ono blok sił zaangażowanych w walkę z Henrykiem IV. Tymczasem
Salomon słał z Wieselburga błagalne poselstwa na dwór niemiecki prosząc o pomoc, do
której Henryk zupełnie się nie kwapił. Dopiero kiedy wygnaniec za ponowne osadzenie
go ^ajtr^njje^js^sgiej^mi^rzyrzekł przyjąć państwo w lenno od cesarza, obiecał płacić
trybut i być całkowicie wiernym, a tytułem gwarancji podjętych zobowiązań przekazywał
Henrykowi sześć potężnych pogranicznych grodów i dwunastu znacznych zakładników
— dwór niemiecki zareagował pozytywnie. Henryk był — według doskonałego
określenia Lamberta z Hersfeldu — „kupiony tą ceną" i rozpoczął przygotowania do
wyprawy projektowanej na sierpień 1074 r. Salomon wysłał również posłów do papieża

background image

Grzegorza VII ze skargami na Gejzę, licząc na moralne i polityczne wsparcie głowy
Kościoła. I w tej rozgrywce u-biegł go jednak Gejza, który już w przeddzień rozprawy z
Salomonem wyprawił poselstwo do Rzymu z prośbą o ochronę i opiekę papieską. List
Gejzy nie zachował się, ale jego treści można domyśleć się z natychmiastowej
odpowiedzi Grzegorza VII. W bulii do Gejzy z 17 marca
37
1074 r., wysłanej w czasie, gdy na Węgrzech wojna domowa była już prawdopodobnie
zakończona, papież przyrzekał mu obronę przed nieprzyjaciółmi, zapewnIaTJ o swojej
wielkiej życzliwości i obiecywał "opiekę. Nic więc dziwnego, że w odpowiedzi na list
Salomona Grzegorz wysłał bullę sformułowaną w zupełnie innym tonie. Wyszła ona z
kancelarii papieskiej 28 października 1074 r., to jest w ponad pół roku po bulli do Gejzy i
po oddaniu przez Salomona Węgier w lenno cesarskie. W liście adresowanym do „króla
Węgrów" papież dał upust swemu oburzeniu, zarzucając mu w ostrych słowach, że
postąpił bezprawnie przekazując państwo w lenno Henrykowi, ponieważ „królestwo
węgierskie jest własnością Świętego Kościoła Rzymskiego i już dawniej oddane zostało
przez króla Stefana świętemu Piotrowi prawnie i z wszelką władzą". Następnie papież
wyrzucał Salomonowi, że „i w innych sprawach od królewskiego męstwa i zwyczajów
odchodząc" jednostronnie złamał dobrowolnie przez przodków przyjęte zobowiązania,
czyniąc tym krzywdę: Stolicy Apostolskiej. Nie odzyska przeto łaski świętego Piotra i
poparcia papieża, dopóki nie naprawi uczynionego zła i nie uzna, że kró-f lestwo
węgierskie jest lennem Rzymu a nie cesar-r stwa.
Nie ulega wątpliwości, że gwałtowny ton bulli był przede wszystkim odbiciem napiętych
stosunków papieża z Henrykiem IV, ale wcześniejsze pełne poparcie kurii dla drobnego
księcia dzielnicowego, jakim w przededniu wojny z legalnym królem Salomonem był
Gejza, jest zadziwiające w świetle ostrożnej praktyki dyplomatycznej Rzymu. Próbując
wyjaśnić przyczyny takiej postawy papieża warto zwrócić uwagę na fakt, że
bezpośrednio po swojej elekcji Grzegorz VII rozesłał do różnych władców europejskich
pisma zawiadamiające o swoim Pontyfikacie. Niestety nie dysponujemy" takim pismem
38
papieża do Bolesława, co jednak nie wyklucza, iż mogło ono być wysłane i zaginęło jak
wiele innych dokumentów tej doby. W formie przeto domysłu wolno wysunąć sugestię,
że Szczodry, wchodząc w fazę zaostrzonych stosunków z Henrykiem, skorzystał z
okazji i w odpowiedzi na list Grzegorza wysłał posłów do Rzymu w celu nawiązania
bezpośrednich kontaktów z nowym papieżem. Niżej będzie mowa o tym, że przed 20
maja 1075 r. poselstwo polskie gościło w Stolicy Apostolskiej z całą pewnością, nie
wiemy tylko, czy była to pierwsza wizyta, czy może raczej druga. W każdym razie
wydaje się prawdopodobne, że przed 17 marca 1074 r. (data wysłania bulli do Gejzy)
stosunki polsko-papieskie były już nawiązane, a wobec tego uzasadniony może być
domysł, że to pierwsi wysłannicy Bolesława do Rzymu przedstawili papieżowi sytuację
na Węgrzech i postawę obu walczących tam stron wobec cesarstwa i problemu
suwerenności państwa. Nie ulega przy tym wątpliwości, że Grzegorz VII wiedział już o
niedawnym zerwaniu przez Bolesława więzów zależności od cesarstwa i o
narastającym konflikcie polsko-niemieckim. Papież, dysponujący przede wszystkim
atutami moralnymi i ideologicznymi, szukający wsparcia realnych i materialnych sił do
walki z Henrykiem IV, musiał poważnie potraktować zasoby i możliwości koalicji pol-
sko-węgierskiej. Rzecz przy tym jasna, że z racji swojej pozycji w świecie

background image

chrześcijańskim stawał się głową wszystkich sił walczących z przewagą cesarska. Tak
więc uformowany w 1073 r. front antyhenrykowski, złożony z Polski, Saksonii i Związku
Wieleckiego, w 1074 r. wzmocniony został przez Węgry, a następnie przez papiestwo,
które w dalej rozwijanych bezpośrednich kontaktach z Europą środkowo-wschodnią
ujrzało nowe możliwości zaszachowania swojego głównego przeciwnika ze wschodu.
39
Tymczasem zaś Henryk IV, pod wpływem daleko idących obietnic i zobowiązań ze
strony Salomona, w połowie sierpnia 1074 r. ruszył wraz z nim na wyprawę przeciw
Gejzie. Była to prawdziwie głodowa wojna dla Niemców, którym Gejza, nie wydając
otwartej bitwy, usuwał z drogi żywność dla ludzi i furaż dla koni. W beznadziejnej
sytuacji Henryk zdecydował się na niesławny odwrót, zajmując w drodze powrotnej
nadgraniczne tereny i grody węgierskie. Należały one wprawdzie do obszarów
obiecanych mu przez Salomona, ale wobec niedopełnienia warunku przywrócenia mu
tronu, obsadzenie ich było zwykłym bezprawiem nawet w stosunku do nieszczęsnego
wasala.
Milczenie źródeł na temat ewentualnego udziału Czechów i Polaków w wojnie
niemiecko-węgierskiej tłumaczy się tym, że Wratysław otrzymał od Henryka zadanie
zaatakowania Bolesława w celu związania sił polskich i niedopuszczenia do ich
wyruszenia na pomoc Gejzie. Plan powiódł się. Wyprawa czeska nie przyniosła
wprawdzie większych sukcesów militarnych, ale też miała jedynie ograniczone cele.
Gejza dał sobie jednak radę bez obcych posiłków. Od tej chwili sojusz polsko--węgierski
funkcjonował już bez żadnych zakłóceń przez wiele następnych lat, stanowiąc
fundament polityki polskiej, aczkolwiek sprawa_ praw Salomona_dq_ tronujzo-stała
wkrótce wznowiona z najmniej oczekiwanej strony, a mianowicie przez sprzymierzeńca
Bolesława i Gejzy — papieża Grzegorza VII.
Już wkrótce bowiem okazało się, że w kwestii węgierskiej kuria papieska zaczyna
prowadzić politykę nie liczącą się z interesami sojuszników i obliczoną na wy
eliminowanie wszelkich praw cesarskich do zwierzchnictwa lennego nad państwem
węgierskim i objęcie go wyłączną opieką Stolicy Apostolskiej. Początkowo mogło się
wydawać, że Salomon przestał się zupełnie li-
40
czyć jako polityczny partner i że po nawiązaniu przez Gej ze stosunków z Rzymem
sprawa prawnej obediencji Węgier została przesądzona na rzecz papieża. Grzegorz
yil miał jednak co do tego jakieś wątpliwości, które w miarę pobytu Salomona w
Niemczech stopniowo się pogłębiały. Już wymawianym liście z 28 października 1074 r.
papież, po surowych słowach potępienia, wyraził gotowość przebaczenia mu pod
warunkiem przekazania przez niegó~Wę"gter~W lenno namiestnikowi św. Piotra.
Dlatego w późniejsze"] korespondencji kuria konsekwentnie tytułowała Gejzę
„księciem Węgrów", mimo że już w początkach 1074 r. odbyła się jego koronacja, a w
listach do Salomona i jego żony Judyty używała tytułów: „król Węgrów" i „królowa
Węgrów". Gej za starał się podtrzymywać stały kontakt z papieżem. Na przełomie lat
1074/1075 przebywali w Rzymie jego posłowie, ale nie osiągnęli wiele, gdyż właśnie w
czasie ich wizyty, 10 stycznia 1075 r., Grzegorz VII wysłał list do żony Salomona, w
którym dał wyraz żywej dla niej sympatii, bolał nad jej losem i polecał w Bogu pokładać
nadzieję, że jej nieszczęścia związane z utratą tronu i wygnaniem wkrótce skończą się,
o co on

background image

modli się gorliwie.
Wkrótce po pobycie w Rzymie poselstwa węgierskiego i po liście do Judyty, 23 marca
1075 r., z kancelarii papieskiej wyszło pismo do Gejzy o dość tajemniczej i niejasnej
treści. Po zapewnieniu „księcia" o swojej przyjaźni papież wypowiedział się na temat
przyszłości państwa węgierskiego. Najpierw stwierdził ponownie, że królestwo
węgierskie winno być niezawisłe i nie podlegać żadnemu obcemu władcy świeckiemu,
lecz wyłącznie Kościołowi rzymskiemu. Dalej Grzegorz powtarzał myśl, że prawo to
złamał Salomon, który z rąk króla niemieckiego posiadł władzę. Wreszcie, jakby w
konkluzji, zaklinał Gejze, aby w imię dobra Kościoła okazał
41
całkowite posłuszeństwo przybywającym doń legatom papieskim, ponieważ w jego
rękach znajduje się klucz do pomyślnego rozwiązania sprawy. Zestawienie treści obu
omawianych pism papieskich z początku 1075 r. pozwala rozszyfrować ostatnie zdanie
drugiego z analizowanych listów. Legaci papiescy mieli wystąpić w roli mediatorów i
doprowadzić do zawarcia między Gej za i Salomonem takiej ugody, aby ten ostatni
mógł powrócić pod zwierzchnictwo papiestwa. W praktyce żądanie to oznaczało
konieczność ustąpienia władcy węgierskiego z tronu na rzecz „króla Salomona" i
zadowolenia się wydzielonym mu księstwem dzielnicowym. Dopiero bowiem wtedy
Salomon mógł przekazać na powrót Węgry św. Piotrowi jako pełnoprawny ich władca.
Stąd domysł, iż papież mógł zabiegać na przykład jedynie o osadzenie Salomona na
księstwie dzielnicowym, pozostającym pod zwierzchnictwem Gejzy, nie może wchodzić
w rachubę.
Żądania Grzegorza VII były daleko idące i wymagały od Gejzy politycznego
samounicestwienia. Nic dziwnego, że król nie ulegał im, chociaż papież nie ustawał w
naciskach. Jeszcze w okresie pobytu legatów na dworze Gejzy z kancelarii papieskiej
wyszło nowe pismo, znacznie jaśniej od poprzedniego formułujące postulaty pod
adresem opornego władcy. W liście tym (z 14 kwietnia 1075 r.) zaadresowanym
do~'^ćsięcia" Gejzy papież domagał się"— przejmując rolę mediatora w sporze —
zawarcia przez niego pokoju z „królem" Salomonem, przy czym każdy z nich miał
zachować to, co mu się prawnie należy, tak aby żaden nie był pokrzywdzony— i aby
granice sprawiedliwości nie zostały przekroczone. Po układzie pokojowym — pisał dalej
papież — władca panujący w królestwie węgierskim „królem tam, a nie królikiem
będzie", podczas gdy Salomon, oddawszy się w lenno niemieckie, godny jest tylko
imienia „królika".
i
r
42
Teraz wszystko stawało się jasne. Z samej tytulatury mających układać się stron
wynika, że Grzegorz VII władzę królewską na Węgrzech rezerwował dla Salomona, a
Gejzie wyznaczał rolę księcia dzielnicowego. Stawiane przez papieża żądania żywo
przypominały^ dawne postanowienia układu w Raabie z 1064 r., formalnie zatem stały
na gruncie zachowania prawa. Rzecz oczywista, że dla Gejzy były one nie do przyjęcia,
a w ówczesnej sytuacji w tym regionie Europy pozbawione też były realizmu
politycznego.
Zadziwiające jest, że papież tak dalece nie liczył się z Gej za, który reprezentował
zdecydowanie antyhenry-kowską orientację polityczną i dążył do utrzymania

background image

suwerenności państwa węgierskiego w stosunkach z cesarstwem. A przecież nikt nie
mógł kurri zagwarantować, że Salomon, po powrocie na tron, całkowicie zerwie liczne
więzy łączące go z Henrykiem IV, nawet jeżeli odda się pod opiekę Stolicy
Apostolskiej. Grzegorz VII nie brał również zupełnie pod uwagę stanowiska mas
rycerstwa węgierskiego i tamtejszych wielmożów, którzy popierali polityczną linię Gejzy,
i twardo stał na stanowisku, że jedynym legalnym władcą królestwa węgierskiego
pozostaje Salomon. l Zatrzymaliśmy się dłużej nad sprawami węgierskimi, ponieważ
zabiegł papieża wokół przywrócenia tronu Salomonowi nie mogły być obojętne
Bolesławowi II, który poważne nadzieje łączył z nawiązanym sojuszem polsko-
węgierskim i osobiście z Gej za. Źródła nie informują bezpośrednio o jakimkolwiek
udziale władcy polskiego w pertraktacjach Grzegorza VII z Gej za, ale opór stawiany
przez tego ostatniego wobec żądań kurii zdaje się świadczyć o tym, że król węgierski
miał na dworze krakowskim silne wsparcie. Zastanawiające jest, że w zaledwie sześć
dni po ponaglającym liście do Gejzy, zawierającym żądanie zawarcia pokoju z
Salomonem
43
na ciężkich dla niego warunkach, 20 kwietnia 1075 r. papież wysłał pierwszą znaną
nam bullę do Bolesława. Jej treść dotyczyła przede wszystkim zagadnień kościelnych,
które będą omówione na innym miejscu; jest natomiast w niej jedno, typowe dla
stylistyki Grzegorza enigmatyczne zdanie: „Z powodu więc tych i innych spraw, o
których tu nie uważamy za stosowne pisać, tych legatów do Was wysyłamy". Legaci
mieli zatem omówić ze Szczodrym, oprócz kościelnych, również jakieś inne kwestie,
których nadawca listu nie chciał w nim poruszać. Wobec braku dowodów trudno
wyrokować, że wśród owych „innych spraw" przekazanych legatom do ustnych
pertraktacji z polskim księciem znajdowała się także sprawa węgierska i stosunek do
niej Bolesława, ale dopuszczalny jest domysł w tej kwestii. Bez poparcia Szczodrego
polityczna pozycja Gejzy byłaby bowiem znacznie osłabiona na arenie
międzynarodowej. Nic więcej jednak nie da się powiedzieć na ten temat.
Usilne starania papieża, zmierzające do osadzenia Salomona na tronie węgierskim,
spełzły ostatecznie na niczym. Od kwietnia 1075 r. aż do śmierci.Gejzy 25 kwietnia
1077 r., a więc na przestrzeni dwóch lat, brak śladów dalszej korespondencji czy
jakiegokolwiek innego działania Grzegorza VII w sprawie Salomona. Kiedy chory król
zakończył życie, panowie węgierscy i rycerstwo wybrali na następcę jego brata
Władysława jako starszego i godniejszego, Z chwilowego bezkrólewia chciał skorzystać
Salomon, który z niewielkimi siłami przekroczył granicę węgierską, ale natychmiast
zareagował na to Bolesław i na czele wojsk polskich zmusił go do odwrotu, zapewniając
w ten sposób Władysławowi możność spokojnego objęcia władzy. Gali Anonim pisał, że
„Bolesław nazywał Władysława swoim królem, Władysław natomiast uznawał, że przez
niego uczyniony zo-
44
stał królem", a nieco dalej włożył w usta Szczodrego słowa: „Tego młodzieńca [tzn.
Władysława] wychowałem w Polsce i tego jako króla na Węgrzech osadziłem". Nie
ulega wątpliwości, że Władysław, przez wiele lat w młodości przebywający na dworze
polskim, był protegowanym Bolesława i jego kandydatem na tron węgierski po
bezdzietnym Gejzie, gwarantującym podtrzymanie i dalsze umocnienie sojuszu polsko-
węgierskiego.

background image

Rozwój sytuacji na Węgrzech spowodował, że papież zmuszony był uznać, iż dalsze
trwanie przy koncepcji osadzenia Salomona na tronie nie jest możliwe. Urywa przeto
korespondencję z nim i jego żoną. W 45 dni po zgonie Gejzy i po powołaniu
Władysława na tron,' 9 czerwca 1077 r., Grzegorz VII wysłał pismo do arcybiskupa
Węgier w Strzygomiu — Nemii — w którym o Władysławie wypowiedział się jako o
„królu" wybranym przez Węgrów, prosząc równocześnie arcybiskupa i
możnowładców, aby skłonili nowego panującego do wysłania posłów do kurii rzymskiej
dla złożenia czci Stolicy Apostolskiej i określenia kierunku swojej przyszłej polityki. Była
to diametralna zmiana stanowiska, oznaczająca godne przyznanie się wytrawnego
dyplomaty do porażki i wyciągnięcie z niej właściwych wniosków. Dla dopełnienia
obrazu dodajmy, że Władysław przychylnie potraktował propozycje papieża i wkrótce
wysłał do Rzymu posłów, o czym dowiadujemy się z bulli Grzegorza VII z 21
marca 1079 r., wysłanej tym razem już wprost na ręce króla. Papież chwalił w niej
Władysława, jego pobożność i oddanie Stolicy Apostolskiej, co wskazuje na nawiązanie
przyjaznych stosunków.
Dla porządku odnotować trzeba, że po wstąpieniu Władysława na tron sojusz polsko-
węgierski trwał aż do końca panowania Bolesława, a nawet dłużej. Kiedy bo-
45
wiem wygnany król polski schronił się w 1079 r. na Węgrzech, Władysław — według
relacji Anonima Galia — przyjął go jak przyjaciela i brata, udzielając mu gościny i
schronieniajL
(JDrugą obok węgierskiej sprawą, w którą Grzegorz VII uwikTSt "się w tych latach bez
szansy powodzenia, były usiłowania kurii zmierzające do oderwania Czech od
cesarstwa i wciągnięcia ich w orbitę wpływów Rzymu. Znane już nam wrogie stosunki,
panujące między księciem czeskim i polskim, sprawiały, że na dworze krakowskim
bacznie śledzono tę kolejną rozgrywkę polityczną.
Bezpośrednim pretekstem umożliwiającym kurii rzymskiej ingerowanie w wewnętrzne
sprawy czeskie był spór, jaki wybuchł między Wratysławem i jego bratem, biskupem
praskim Jaromirem-Gebhardem, wspomaganym przez pozostałych braci, książąt
dzielnicowych na Morawach — Ottona i Konrada. Książę praski, pragnąc ograniczyć
wpływy opozycji kościelno-politycznej, najpierw doprowadził do powstania odrębnego
biskupstwa dla Moraw z siedzibą w Ołomuńcu, wykrojonego z posiadłości i granic
diecezji praskiej, a następnie utworzył niezależną od biskupa praskiego kapitułę
wyszeh-radzką, podległą wprost papiestwu. Były to otwarcie wrogie posunięcia wobec
Jaromira, które musiały doprowadzić do wybuchu ostrego konfliktu. Po akcie fizycznej
przemocy Jaromira na biskupie morawskim Janie (napad połączony z pobiciem) i po
zajęciu przez biskupa praskiego, przy pomocy książąt morawskich, spornych
posiadłości biskupstwa ołomunieckiego, oburzony Wratysław zwrócił się bezpośrednio
ze skargą do kurii z pominięciem arcybiskupa mogunckiego, bezpośredniego
zwierzchnika Jaromira.
Skarga, którą posłowie Wratysława wnieśli w pierwszych miesiącach 1073 r., została w
Rzymie mile przy-
46
jęta, ponieważ dawała papiestwu okazję wmieszania się w konflikt wewnętrznoczeski.
Wkrótce też przybyli do Czech dwaj kardynałowie-legaci, którzy wobec niestawienia się
Jaromira na zwołany przez nich na czerwiec 1073 r. zjazd, pozbawili go godności

background image

biskupiej i kapłańskiej oraz dochodów płynących z biskupstwa praskiego. Według relacji
kronikarza czeskiego Kosmasa krok legatów wzburzył duchowieństwo czeskie, które
przerwało praktyki religijne, domagając się przywrócenia biskupa do godności i urzędu.
Legaci, opuszczając Czechy, wezwali obie strony sporu do stawienia się w Rzymie na
sąd papieski.
Grzegorz VII, otrzymawszy informacje legatów o wynikach icłr misji w Czechach, 8 lipca
1073 r. wysłał do Wratysława pismo, w którym dziękował mu za pełne czci przyjęcie
kardynałów, a wspominając o nieposłuszeństwie Jaromira nalegał, żeby książę skłonił
brata do uległości. W spór wmieszał się z kolei arcybiskup moguncki Zygfryd, zwracając
się ostro sformułowanym listem do kurii, dochodząc „krzywd" podległego mu su-fragana
praskiego. Ponieważ Zygfryd należał do zwolenników Henryka IV, a przez swoje
stanowisko w konflikcie stawał przeciw Wratysławowi, przed papieżem zarysowała się
możliwość ściślejszego powiązania księcia czeskiego z Rzymem.
17 grudnia 1073 r. z kancelarii papieskiej wyprawiony został następny list do
Wratysława, w którym Grzegorz w niezwykle przyjaznych słowach potwierdzał mu
prawo używania nadanej przez swego poprzednika Aleksandra II mitry książęcej i
akceptował decyzje podjęte przez legatów oraz zapowiadał rozpatrzenie sporu na
sądzie papieskim. Ponieważ Jaromir nie stawił się w Rzymie w wyznaczonym terminie,
papież upomniał go ponownie, ale częściowo zdjął z niego suspensę nałożoną przez
legatów i przywrócił mu majątki biskupstwa
47
z wyłączeniem spornych terytoriów biskupstwa oło-munieckiego. 31 stycznia 1074 r.
Grzegorz listownie zawiadomił księcia czeskiego o swoich decyzjach, powtórnie
wzywając obu biskupów i samego Wratysława lub jego posłów do Rzymu.
Zaproszenie księcia na moment rozstrzygnięcia sporu między biskupami czeskimi
oznaczało, że wyrok będzie korzystny dla Wratysława. Wszystkie te zabiegi miały
zbliżyć księcia do papieża i przekonać go, że tylko dzięki życzliwości kurii zdoła
rozwiązać swoje trudności wewnętrzne. Jeszcze przed planowanym na kwiecień
zjazdem rzymskim, 18 marca 1074 r., Grzegorz wysłał krótkie pismo do książąt
morawskich, w którym pod groźbą sankcji kościelnych żądał, by nie ważyli się naruszać
praw kościoła ołomunieckiego. Konrad i Otto są w nim określeni jako „bracia
Wratysława, księcia Czechów", co miało oznaczać, że papież pisze nie do udzielnych
książąt, lecz braci podległych praskiemu seniorowi, reprezentującemu całe państwo. Był
to jeszcze jeden gest przyjaźni pod adresem Wratysława. Datę 18 marca 1074 r. noszą
jeszcze dwa listy Grzegorza VII. Jeden, adresowany do arcybiskupa Zygfryda, złośliwie
wyrzucał mu zajęcie stronniczego stanowiska w sporze biskupów czeskich i brak troski
o sufragana ołomunieckiego, drugi, skierowany do Wratysława, informował go o treści
pisma do Zygfryda oraz zawiadamiał, zgodnie z uprzednim życzeniem księcia, o
przesłaniu relikwii i przywileju dla budowanego kościoła wyszehradzkiego. Mimo tak
gorliwych zabiegów wypadki potoczyły się inaczej, niż tego życzył sobie papież. W
oznaczonym dniu 13 kwietnia 1074 r. spośród osób wezwanych przed sąd papieski
zjawił się w Rzymie tylko Jaromir, pozostali nie podali nawet przyczyn swojej absencji.
Powstałą sytuację wykorzystał sprytny Jaromir dla pomyślnego dla siebie
przedstawienia genezy całego konfliktu

48

background image

i oskarżył księcia o to, że nie wykonując polecenia papieża, czyni mu przeszkody w
odzyskaniu grodu św. Wacława i związanej z nim prepozytury,. Zdezorientowany i
rozgniewany Grzegorz ogłosił wyrok korzystny ,dla Jaromira i w liście do Wratysława z
16 kwietnia 1074 r. wyjaśniał powody zmiany swojego stanowiska oraz domagał się,
aby książę podporządkował się jego decyzji i szanował prawa kościoła praskiego. W
kwestii sporu między biskupami papież poinformował, że nie wydał wyroku, odkładając
go, wobec nieobecności jednej ze stron, do następnego synodu, na który wzywał
również posłów książęcych. Do tego czasu sporne dobra miały pozostać w posiadaniu
biskupa Jana. Było to pierwsze ostrzeżenie udzielone przez papieża księciu czeskiemu,
wskazujące na oziębienie atmosfery. Trudno powiedzieć, dlaczego Wratysław nawet
przez posłów nie stawił się w Rzymie. Być może obawiał się, iż w czasie, kiedy
znajdujący się w opałach Henryk IV oczekiwał od niego dowodów wierności, kontakt z
papieżem, który chciał go silnie związać z sobą, może niekorzystnie wpłynąć na
stosunki czesko-niemieckie. Z kolei Jaromir nie ominął zapewne okazji, aby
poinformować Grzegorza, że Wratysław należy do najbardziej zaufanych króla
niemieckiego.
Rozzuchwalony łatwym sukcesem biskup praski, nie bacząc na ugodową postawę
Wratysława, siłą opanował sporne terytoria na Morawach, zajął gród Podiwin i sięgnął
po gród świętego Wacława, rzucając klątwy na przeszkadzających mu w tym
urzędników książęcych. Książę ponownie, w tej sytuacji skierował skargę do kurii.
Papież i tym razem skorzystał z okazji, aby zapewnić sobie jego przyjaźń i poparcie. 22
września 1074 r. wysłał serię listów skierowanych do Jaromira, Wratysława i Jana. W
pierwszym ostro potępił biskupa praskiego za dokonane czyny i wzywał na najbliższy
synod. W drugim dziękował księciu za przesłane mu 100 grzywien srebra tytułem
czynszu, uznawał słuszność zarzutów postawionych Jaromirowi i wreszcie polecał
zastosowanie siły w stosunku do niego, gdyby stawiał opór w oddaniu majątków
Kościoła morawskiego. Równie przyjazny był list do biskupa Jana, którego także
wzywał na synod. Wratysław mógł teraz mniemać, że długoletni spór z bratem znajdzie
ostateczne i korzystne dla niego rozwiązanie.
W ustalonym terminie, to jest w .końcu stycznia 1075 r. obaj biskupi stawili się w
Rzymie. Meritum wydanego wyroku znamy z pisma Grzegorza VIl~z 2 lutego 1075 r. i
stanowi ono prawdziwe zaskoczenie. Papież wspominał w nim tylko o jakimś sporze o
dziesięciny między biskupami oraz polecał zawarcie pokoju między stronami,
zarządzając iście salomonowe, aby posiadłości, o które toczyła się walka, biskupi
podzielili na dwie równe części. W ten sposób skarżący i oskarżony potraktowani zostali
jednakowo, a cały probjLJ3H--ed-pciczątku mający charakter wybitnie polityczny,
sprowadzony został przez Grzegorza do mało istotnego, lokalnego zatargu o
dziesięciny i dobra dwóch biskupów czeskich. Rozstrzygnięcie papieskie
odzwierciedlało w istocie zmianę stosunku kurii do- Wratysława. Znalazło to wyraz w
liście do księcia z 17 kwietnia 1075 r., w którym Grzegorz zimno i lakonicznie żądał od
niego przestrzegania pokoju między nim i braćmi oraz między biskupami, pomijał zaś
całkowicie, w imię konieczności zachowania pokoju, sprawę kilkuletniego sporu
księcia z Jaromirem. Równocześnie papież wysłał bullę do wszystkich Czechów,
domagając się wprowadzenia w całym kraju swojego programu kościelnego, który
między innymi zmierzał do uzyskania prymatu władzy kościelnej nad świecką. Biorąc
pod uwagę bliskie związki Wratysława z Henrykiem IV, a także omówiony wyżej

background image

50
konflikt z Jaromirem, treść pisma nabiera szczególnej wymowy. Była ona wymierzona
przeciw księciu praskiemu i oznaczała zerwanie z dotychczasową polityką szukania z
nim zbliżenia.
W trzy dni po wysłaniu ostatniego pisma do Wratysła-wa papież skierował swoich
legatów do Polski w celu bezpośredniego omówienia z Bolesławem ważnych
spraw natury kościelnej i politycznej. Nacisk położony w przywiezionym przez nich liście
na wysoką dyskrecję przedmiotu rozmów wskazuje, że miały być otoczone tajemnicą
problemy polityczne, a nie kościelne. Uderza przy tym przyjazny dla Bolesława,
głównego przeciwnika Wratysława, ton pisma. Wydaje się zatem prawdopodobne, że
tematem dyskusji na dworze polskim były nie tylko sprawy węgierskie, o czym pisałem
wyżej, ale również problem dalszego stosunku do Czech, aktualnych wobec
nieustępliwej prohenrykowskiej postawy władcy czeskiego.
Dalsze wypadki już wkrótce potwierdziły słuszność decyzji papieża zerwania z
Wratysławem. ^Kiedy Henryk IV zwołał na czerwiec 1075 r. wielką wyprawę
przeciw, Sasom, książę czeski stawił się pod Hersfeldem z tak wielkimi siłami, że
kronikarz niemiecki Lambert stwierdził, iż sami Czesi zdołaliby pokonać wojska
saskie.
W tym samym czasie, kiedy rozstrzygały się, zgodnie zresztą z interesami polskimi,
zawikłane sprawy węgierskie i czeskie, przed Bolesławem stanęła nowa, trudna do
rozwiązania kwestia, tym razem na wschodzie. W marcu 1073 r. wielki książę
kijowski Izjasław, sojusznik polskiego władcy, ponownie zrzucony został z tronu
przez swoich braci, Swiatosława i Wszewołoda, i znowu poszukał schronienia na
dworze krakowskim. Jednakże tym razem wisząca w powietrzu wojna nie-miecko-
polska i zagrożenie ze strony Czech uniemożli-
51
wiły Bolesławowi powtórzenie interwencji na rzecz krewniaka. Niebezpieczny
rozwój wypadków na granicy zachodniej wymagał spokoju na wschodniej rubieży
państwa, dlatego też wkrótce, w 1074 r., doszło do zbliżenia między Bolesława i nowym
Księciem kijowskim Swiatosławem; Który nie czuł się zbyt pewnie na tronie ruskim, a
pobyt Izjasława w Polsce powiększał jeszcze stan zagrożenia. Jednym z warunków
zawartego układu była obietnica ruskiej pomocy zbrojnej na wypadek wojny Szczodrego
z Niemcami i Czechami. Rozumiało się samo przez się, że książę ruski nie będzie
układał się z cesarstwem przeciw Polsce, co byłoby możliwe w wypadku zagrożenia
go ewentualną interwencją Bolesława na rzecz Izjasława. Należy tu przypomnieć, że
Swiatosław ożeniony był z niemiecką hrabianką z rodu Stade — Odą, co mogło mu
ułatwić kontakt z dworem cesarskim. Strona polska musiała zobowiązać się do
niepopierania Izjasława, a nawet pozbycia się go z Polski. Nieszczęsny wygnaniec stał
się zatem ofiarą nowego przymierza polsko-ruskiego. Echa tych wypadków
znajdujemy w relacji Latopisu ruskiego, który informuje o jakimś konflikcie, w wyniku
którego Bolesław miał zabrać Izjasławowi wszystkie przywiezione z Kijowa
skarby i „pokazał drogę od siebie", to znaczy kazał mu wyjechać z Polski. Izjasław,
zorientowany dobrze w stanie stosunków pol-sko-niemieckich, już w styczniu 1075 r.
znalazł się w Moguncji na dworze Henryka IV, prosząc go o pomoc w powrocie do
władzy^ Razem ze skargami na brata książę miał — według relacji Lamberta z
Hersfeldu — przywieźć ogromne dary, a informacja ta podważa dokładność wzmianki

background image

Latopisu o odebraniu mu wszystkiego, co miał z sobą, przez Polaków. Henryk chętnie
wysłuchał skarg wygnańca i natychmiast wysłał posła do Swiatosława z żądaniem
zwrotu tronu bratu, grożąc w
l
53
52
wypadku odmowy wyprawą zbrojną-JMożna zapytać, co powodowało królem
niemieckim, że zainteresował się losem tułacza? Odpowiedź wydaje się
prosta.CErzymierze polsko-ruskie nie było dla niego wygodne i chciał je rozerwać,\a
mógł to osiągnąć przez popieranie Izjasława tak długo, dopóki Swiatosław nie uzna, że
groźby niemieckie i pobyt brata w Niemczech są na tyle niebezpieczne, iż lepiej
zrezygnować i wycofać się z przyjaźni z wrogim Henrykowi Bolesławem. Izjasław stał
się więc ponownie obiektem przetargu, tym razem w grze między dworem cesarskim a
księciem kijowskim. W istocie rzeczy jednak Henryk w swojej ówczesnej sytuacji w kraju
nie miał żadnych szans wcielenia w życie pogróżek, ale sam pobyt u niego Izjasława,
skłóconego i z bratem, i ze Szczodrym, był dla niego korzystny, ponieważ stwarzał
możliwości stosowania nacisków politycznych. Dodać przy tym trzeba, że/prosząc
Henryka LjDpmoc Izjasław zobowiązał się uznac"~"żwierzchnictwo cesarstwa nad
Rusią Kijowską. ""T
Zabiegi Henryka w Kijowie me przyniosły naturalnie żadnych rezultatów i rozgoryczony
ich fiaskiem Izjasław, w tajemnicy przed królem niemieckim, przez swojego^ syna
Jaropełka zwrócił się o pomoc i poparcie do Grzegorza VII. W przedsięwzięciu tym dużą
rolę — jak się wydaje — odegrała żona Izjasława Gertruda, córka króla polskiego
Mieszka II, ciotka Bolesława Szczodrego. W świetle jej Księgi modlitw księżna kijowska
rysuje się jako postać nieprzeciętna, kobieta, która mogła być rzeczniczką kościelnego
zbliżenia Rusi Kijowskiej do Kościoła rzymskiego. Nie bez znaczenia jest fakt, że do
Rzymu przyjechał jej ukochany syn, któremu poświęciła znaczną część swoich modlitw i
próśb. Potwierdzeniem udziału Gertrudy w inicjatywie rzymskiej i w perspektywach
roztoczonych .przez Jaropełka przed papieżem może być list Grzegorza z 17 kwietnia
przedstawia
nie mniejsze sylwetki
l u
. zony Irany,
wyobrażenie mi-
nie , rt
do IzjasJawa i Gertrudy l
, i drgiego.
.
cia moralnego i polityc znego^ n przywrócić mu
mi dkamdolnyn
Jaropełka do Gertrudy, po-do ruskiej
celu d ż -_
wrotu P
nował materialnymi "tron i władzę. " wydaje się cgr dewocyjno-kościelnego
nieważ przeczy temu treść pary książęcej. Najbardzipi wariant, według którego
zaangażowanie papieża w akcji ~ gotowania warunków' polityczno-

background image

do Kijowa Izjasława wspieranego
Przyjęciu tej wersji mielibyśmy do czynienia z na-

der skomplikowaną intrygą polityczną ruskiego wygnańca. Kiedy w początkach 1075 r.
oddawał się on pod zwierzchnictwo Henryka IV, nie liczył zapewne na bezpośrednie
wprowadzenie go na tron kijowski przy pomocy wojsk niemieckich, ale mógł sądzić, że
groźby dworu niemieckiego skłonią Swiatosława do rozluźnienia lub nawet zerwania
przymierza z Bolesławem. Ale samo pogorszenie się stosunków polsko-ruskich też nie
oznaczało konieczności przerzucenia się Szczodrego na stronę Izjasława. Potrzebny
był jeszcze dodatkowy impuls, który mógł wyjść jedynie z Rzymu. Przebywając dość
długo na polskim dworze wygnaniec miał wgląd w kontakty Bolesława z papieżem i
orientował się, jak bardzo księciu polskiemu zależy na rozwoju dobrych stosunków z
kurią, liczył więc, że Szczodry nie oprze się ewentualnemu naciskowi Grzegorza w jego
sprawie. Aby więc efekt poselstwa Jaropełka był skuteczny, Izjasław wyposażył syna w
ogromne pełnomocnictwo. Przebieg rozmów rzymskich znamy jedynie ze
wspomnianego listu Grzegorza do ruskiej pary książęcej. Postanowienia w nich podjęte
dotyczyły spraw niezwykle ważnych, ale pozostających w sferze nie dających się
spełnić planów tak długo, jak długo Izjasław pozostawał na obczyźnie. Przede
wszystkim Jarnppłk- przekazywał państwo kijowskie św. Piotrowi i prosił o otrzymanie
go z powrotem w lenno z rąk papieża. Grzegorz zapowiadał przekazanie władzy
Izjasławowi i zobowiązywał się do otoczenia pieczą i opieką jego królestwa. Ponadto
papież informował, że z powodu tych i innych spraw, o których w liście nie pisze, wysyła
legatów prosząc, aby Izjasław dobrze ich przyjął i okazał posłuszeństwo wobec tego,
co oni postanowią. Sformułowania pisma wskazują, że w kancelarii papieskiej
posłużono się tym samym formularzem co w przypadku listu do Bolesława.
55
Treść listu papieskiego ujawnia, że Grzegorz podjął inicjatywę Izjasława. Układy
rzymskie przedstawiały się korzystnie dla kurii, która mogła sięgnąć po wpływy
polityczne na ziemiach ruskich, a wraz z tym doprowadzić do likwidacji rozłamu przez
połączenie Kościoła wschodniego z łacińskim. Osoba Gertrudy, gorliwej „ła-cinniczki",
zapowiadała w tej kwestii pomyślne rokowania. Ukazujące się na wschodzie
perspektywy były w pełni zgodne z programem Grzegorza VII, łączącym w sobie
zarówno cele czysto kościelne, jak i polityczne, mające wspólnie ugruntować
przewodnictwo papiestwa nad całym światem chrześcijańskim. W trzy dni po wysłaniu
listu do Izjasława i Gertrudy Grzegorz skierował, wspomniany już kilkakrotnie, jedyny
znany list do Bolesława (20 kwietnia 1075 r-), w którym krótki fragment poświęcony jest
Izjasławowi. Można by oczekiwać, że będzie w nim poruszona sprawa najważniejsza —
żądanie udzielenia pomocy zbrojnej przez Bolesława ruskiemu wygnańcowi,
tymczasem papież domagał się jedynie od księcia polskiego jrwrntn
\pjLnie^z^_2abrany_d^jzja^wowi, grożąc karami wiecznymi w wypadku okazania
nieposłuszeństwa. Niemal wszyscy badacze uważają jednak, że legaci, którzy pismo
papieskie przywieźli do Polski, żądali od Szczodrego podjęcia wyprawy na Ruś w celu
ponownego osadzenia usuniętego księcia na tronie kijowskim. Jako głowa Kościoła
papież nie chciał pozostawiać pisanych świadectw, ukazujących jego bezwzględne
metody działania, stosowane dla realizacji politycznych celów kurii, i wolał
najważniejsze i najbardziej delikatne sprawy przekazywać przez posłów. Stąd w liście

background image

ów zwrot, że dla „innych spraw, o których tu nie uważamy za stosowne pisać, tych
legatów do was wysyłamy", mimo jego stereotypowego charakteru jest
interpretowany jako wskazanie, iż obok takich tematów politycznych, jak
56

problem węgierski, czeski, niemiecki i oczywiście problem dwustronnych stosunków
papiesko-polskichfkwe-stia pomocy polskiej dla Izjasława należała do najważniejszych
punktów pertraktacji wysłanników Grzegorza z Bolesławem.
Jaki był rezultat nacisków legatów na polskiego księcia? Historycy niemal zgodnie
uważają, że_ZEk}lej>ław jjstj|piłjod presja^papieża, kt_ór%Jbył mu niezbędny w
uregulowaniu spraw kościelnych, i posłusznie przystąpił do przygotowywania
wyprawy zbrojnej na Ruś, a ostatecznym jej efektem było powtórne osadzenie
Izjasława na stolcu kijowskim w 107Tr.' Nie podzielam tego poglądu o bezpośrednim
związku między żądaniami legatów z wiosny 1075 r. i wyprawą kijowska z 1077 r.
Sądzę, że Bolesław prowadził rozmowy z wysłannikami kurii mając w polu widzenia
przede wszystkim polskie interesy i nie miał powodów działać przeciw nim. Cóż bowiem
zyskiwałby Szczodry rozpoczynając w 1075 r. zbrojny konflikt ze sprzymierzonym i
wiernym Swiatosławem i zamieniając pewne, przyjazne z nim stosunki na ryzyko
wyniku wojny i niepewność postawy chwiejnego Izjasława? Z punktu widzenia potrzeb
ówczesnej polityki polskiej jakakolwiek zmiana w sytuacji na wschodzie, kiedy Bolesław
był głęboko zaangażowany w aktywne działania na zachodzie, była nadzwyczaj
niepożądana. Niezależnie od tego Szczodry musiał poczuć się osobiście dotknięty,
kiedy z pisma papieża dowiedział się, że został w kurii oskarżony o grabież skarbów i
mienia nieszczęsnego wygnańca i fakt ten na pewno zmieniał stosunek polskiego
księcia do osoby oskarżającego. Ponadto na dworze polskim zorientowano się
zapewne, że książę ruski udał się z Krakowa do Henryka IV, któremu przyrzekł oddać
się w lenno, co nie mogło być przez Bolesława dobrze ocenione. Wszystkie wymienione
względy — jak sądzę — sprawi-
57
}y, że Szczodry oparł się naciskowi papieża i ani w 1075 r., ani w 1076 r. nie podjął
wyprawy na Kijów, utrzymując w mocy swoje zobowiązania sojusznicze wobec
Swiatósława. Książę kijowski ze swej strony także wypełniał warunki układu, czego
najlepszym dowodem jest fakt, iż w 1076 r. wojska ruskie pod dowództwem
Włodzimierza — syna Wszewołoda — i Olega — syna Swiatósława, brały udział razem
z siłami polskimi w wojnie toczonej z Czechami na terenie pogranicza śląskiego i Miśni.
Negatywny stosunek Bolesława do sprawy pomocy dla Izjasława zadecydował o tym,
że papież najwidoczniej porzucił swoje plany ruskie, pój "ńiewazTod
"te^~^aślT'TEirTa'^rezyg"nówała z podtrzymywania kontaktów z wygnanym księciem.
Sprawy ruskie wypłynęły jednak ponownie już wkrótce, aczkolwiek bez
bezpośredniego związku z papie-stwem. _27_grudnia 1076 r. zmarł wierny sojusznik
pol-ski, wieJkFksiążę kijowski ŚwTatosław, i rządy po nim oTćrjął jego brat Wszewołod.
Wieści nadchodzące z Kijowa nie były pomyślne, ponieważ Wszewołod nie był w
dobrych stosunkach ze Swiatosławem, nie było zatem wiadome, jaką postawę zajmie
on wobec układów brata. Być też może, że próby Bolesława odnowienia przymierza z
nowym władcą kijowskim nie dały rezultatu, musiał więcr-podjąć decyzję, przed którą

background image

dotychczas się wzbraniał. Na przełomie maja i czerwca 1077 r. wojska polskie pod
dowództwem Szczodrego, przy boku którego znajdował się .Izjasław, wkroczyły
jmJ^uś.. Zaskoczony Wszewołod nie stawiał oporu i podjął pertraktacje, w wyniku
których 15 lipca tegoż roku Izjasław >po raz trzeci zasiadł na tronie wielkoksiążęcym
w Kijowie, podczas gdy Wszewołod wrócił na swoje księstwo dzielnicowe.
Druga wyprawa kijowska Bolesława Szczodrego rysuje się jako całkowicie samodzielne
przedsięwzięcie polskie-

58
go władcy, nie pozostające w związku z polityczną akcją Grzegorza VII sprzed dwóch
lat. Decydując się na interwencję zbrojną Bolesław kierował się interesem zachowania
pełnego spokoju na wschodniej rubieży, uzyskał też zapewne obietnicę pomocy
militarnej. Izja-sław napotkał jednak już wkrótce w kraju na poważne trudności
wewnętrzne, wybuchły nowe waśnie między książętami ruskimi, i państwo kijowskie
zostało na pewien czas wyeliminowane z wielkiej polityki międzynarodowej.
Spektakularnym sukcesem drugiej wyprawy kijowskiej były Grody Czerwieńskie, które
po 46 latach wchodzenia w obręb państwa ruskiego Izjaslaw za udzieloną pomoc
zgodził się oddać Polsce. <Na dobrowolny charakter ich pozyskania wskazuje fakt, że
do końca swojego panowania Bolesław znajdował się w dobrych stosunkach z Rusią
Kijowską. Jan Długosz zajęcie Grodów Czerwieńskich, a właściwie ziemi przemyskiej,
odniósł mylnie do pierwszej wyprawy kijowskiej Szczodrego z 1069 r.
Przedstawione tu dzieje stosunku Grzegorza VII do Węgier, Czech i Rusi Kijowskiej w
latach 1073—1077 są również w pewnym stopniu elementem stosunków pol-sko-
papieskich w tym okresie, aczkolwiek rysującym się tylko hipotetycznie. Wynika to z
prostego faktu, że strona polska była powiązana różnymi interesami z wszystkimi
wymienionymi partnerami papieża, a pozostając w bezpośrednich kontaktach z nimi
miała możność wpływania na rozwój spraw. Trzeba jednak zgodnie z rzeczywistym
stanem źródeł stwierdzić, że bezpośrednie kontakty między Rzymem i Krakowem,
nawiązane — jakby to wynikało z całego kontekstu środkowo-wschcd-niej europejskiej
polityki Grzegorza VII — zapewne w 1073 r., rysują się dość wątle. Domysły, że .były
one bogatsze, niżby to wynikało z jedynego znanego listu papieża z 20 kwietnia 1075 r.,
wysuwane muszą być
59
ostrożnie, ponieważ opierają się jedynie na pośrednich przesłankach.
TWydaje się oczywiste, że Grzegorz, znając antycesarskie nastawienie Bolesława,
pragnął włączyć państwo polskie w orbitę swoich planów politycznych, podobnie jak
chciał to uczynić z innymi słabszymi partnerami. Narastający konflikt kurii i Polski z
Henrykiem IV był naturalnym łącznikiem, ułatwiającym porozumienie między papieżem
i księciem polskim. Do wiosny 1075 r. mogło się wydawać, że zbliżenie to może
przybrać charakter trwałego związku. Ale efekt rozmów legatów papieskich z
Bolesławem musiał być bardzo mizerny, jeśli Grzegorz postanowił dokonać właśnie w
tym czasie poważnego zwrotu politycznego, a właściwie nawet wycofać się całkowicie
ze swoich planów w kwestii węgierskiej, czeskiej i ruskiej. Urwał też kontakty z dworem
krakowskim, co wskazywałoby na to, że rozczarował się do polskiego władcy, który
okazywał najwidoczniej całkowitą samodzielność polityczną i nie chciał być
narzędziem nawet w rękach papieża. W Boże Narodzenie 1076 r. Bolesław Szczodry

background image

koronowany zosta!Tna"Lróla Polski. ^Uroczystości koronacyjne odbyły się
najprawdopodobniej w odbudowanej katedrze gnieźnieńskiej, a koronatorem był
arcybiskup gnieźnieński — według misternej hipotezy T. Wojciech owskiego —
tajemniczy Bogumił. Zgodnie z informacją Lamberta z Hersfeldu miało w niej
uczestniczyć 15 biskupów, ale najżarliwsi nawet obrońcy wiarygodności tego przekazu
nie potrafili doliczyć się tylu przedstawicieli episkopatu. Albo więc w tekście nastąpiła
pomyłka i zamiast pięciu kronikarz wpisał piętnaście XV zamiast V), albo mamy po
prostu do czynienia '- typową przesadą pisarską.
Wiadomość Lamberta stała się jednak kamieniem węgielnym przyjmowanej przez wielu
badaczy hipotezy,

60
według której Bolesław otrzymał zgodę na koronację od Grzegorza VII, a w liczbę 15
biskupów biorących udział w koronacji, obok pięciu polskich, wlicza się legatów
papieskich. Nie trzeba dodawać, że jest to słaby argument. Sięga się więc dodatkowo
do'tekstiTIiśTu ^Grzegorza do Bolesława^ w którym mowa jest o przesła-^niu oblacji
przez polskiego księcia św. Piotrowi (tj. pa-piestwu), przez co uczynił on Stolicę
Apostolską swoim dłużnikiem. Tadeusz Wojciechowski, znakomity autor* Szkiców
historycznych XI wieku, już w początkach naszego stulecia przypisał tej wzmiance
wielkie znaczenie nubliczno-prawne. Stwierdził on, że treścią pbjacji.jjyjjj ' (poddanie
państwa polskiego pod opiekę św. Piotra, co miało łączyć się z obowiązkiem płacenia
świętopieTfża"' oraz ze zobowiązaniem do wiernej służby i posłuszeństwa (tak jak w
lennie świeckim), w zamian zaś Bolesław żądał wskrzeszenia królestwa polskiego i
obrony :prZ&L zakusami cesarstwa na suwerenność Polski. JDruga wyprawa kijowska z
1077 r. w koncepcji tego autora była prostym wykonaniem przez Bolesława polecenia
Grzegorza VII.
Jak starałem się uprawdopodobnić, wyprawa na Kijów w 1077 r. nie była podjęta na
skutek żądań papieża. Natomiast wspomniane oblacje nie kryły w sobie żadnych
stałych zobowiązań finansowych Polski na rzecz~kuni, stanowiły tylko dobrowolną i
jednorazową ofiarę materialną dla św. Piotra, przyjętą zwyczajowo. Składając /Ją
Bolesław chciał zapewnić sobie przychylność Grzegorza dla dzieła odnowy Kościoła
polskiego, a także zapewne dla uzyskania zgody na koronację, ale dary złożone
zostały zapewne w 1073 lub 1074 r., kiedy stosunki z papiestwem przedstawiały się
zgoła inaczej niż po 1075 r. i po niepowodzeniach polityki rzymskiej w
rozgrywkach na Węgrzech, w Czechach i na Rusi.
61
Niezależnie od powyższego warto przypomnieć, że wiele współczesnych koronacji
miało miejsce bez zgody, kurii. Nie starali się o uzyskanie akceptacji Stolicy Apostolskiej
Salomon, Bela, Gejza, Władysław węgierski, Swen duński i Wratysław czeski, żeby
tylko na tych przykładach poprzestać. Nie musiał jej mieć i polski Bolesław, a
ewentualne starania o nią w Rzymie po 1075 r. i bez daleko idących zobowiązań z
polskiej strony mogły nie być ani łatwe, ani krótkie. Kronikarze niemieccy, piszący o
koronacji Szczodrego, uważali ją za samodzielny krok księcia polskiego. Mimo zatem
sprzeciwu niektórych badaczy, decyzję o koronacji Bolesława )uznać wypadnie za
podjętą w kra-Ju' ,a isi przesłanek szukać trzeba zarówno w sfer^e^to-sunków

background image

wewnętrHay^7~P^~prźe3e^ćvszystkim w ówczesnej międzynarodowej pozycji
państwa polskiego. Dobór momentu jej dokonania nie był przypadkowy. Henryk IV, po
obłożeniu go przez papieża klątwą, która , zwalniała wszystkich jego poddanych i
lenników od przysięgi wierności, uwikłany nadto w wojnę domową, znajdował się w
krytycznym położeniu i nie miał możności bezpośredniego zareagowania na krok
Bolesława?) Przymierza z Węgrami i Rusią Kijowską zapewniały' spokój na południu i
wschodzie. Zbrojne starcia z Wra-tysławem prowadził Szczodry wraz z posiłkami
ruskimi z własnej inicjatywy, aby utrudnić sytuację Henryka i jego sojusznika, były więc
wyrazem jego siły i pewności siebie. Trudno było sobie wymarzyć korzystniejszą chwilę
na przeprowadzenie koronacji. Czym była koronacja Bolesława w aspekcie
międzynarodowym? Była ona konsekwencją wszystkich dotych-:zasowych sukcesów
politycznych i militarnych polskiego władcy na arenie międzynarodowej. Uzyskanej de
jacto w 1072 r. niezależności państwowej wobec cesarstwa nadawała teraz moc
prawną, podnosząc Pdskę
62
ponownie, po 51 latach, do rangi królestwa. Korona Szczodrego poważnie umacniała
międzynarodowy autorytet państwa polskiego i jego samego, stawiając go jako króla w
rzędzie najprzedniejszych władców ówczesnej Europy. Nie od rzeczy będzie
wspomnieć, że na następną koronację Piasta trzeba było czekać aż 219 lat, a i
wówczas korona Przemyśla II wielkopolskiego nie oznaczała tego, co oznaczała korona
Bolesława II. Bez obawy o popadniecie w przesadę można stwierdzić, że na szlaku
tradycji historycznej Polski jako królestwa koronacja Bolesława II była ważnym ogniwem
łączącym pamięć o koronach Bolesława Chrobrego i Mieszka II z pamięcią o koronie
Przemyśla II.
Koronacja Bolesława Szczodrego odbiła się najszerszym, ale oczywiście
nieprzychylnym echem w Niemczech. Dwaj kronikarze, należący do zagorzałych
stronników Grzegorza VII i przeciwników Henryka IV, zgodnie ocenili ją jako uzurpację i
bezprawie w stosunku do cesarstwa. Saski annalista, Lambert z Hersfeldu, z
oburzeniem napisał, że „książę Polaków, który od wielu już lat był trybutariuszem
królów niemieckich" tak wbił się w pychę, że „wbrew sprawiedliwości i prawom
większych od niego... na hańbę królestwa niemieckiego... uzurpował sobie godność i
imię króla". Takie opinie głosił kronikarz bliski opozycji saskiej, powiązanej z
Bolesławem, pisarz, który o innych wydarzeniach z dziejów ówczesnych stosunków
niemiecko-polskich pisał z dużą dozą obiektywizmu i bez emocji zaciemniających
zdrowy rozsądek. Pochodzący z dalekiej Szwabii rocznikarz Bernold skwitował
koronację Szczodrego jednym zdaniem: „Książę Polaków koronował siebie na króla", w
którym również przebija ocena pejoratywna, chociaż w odległej Szwabii „uzurpacji" i
„samowoli" Bolesława nie poświęcono większej uwagi w czasie, kiedy najważniejszymi
sprawami były rozgrywki między ce-
63
sarstwem i papiestwem. Jeżeli otwarci przeciwnicy Henryka IV zajęli tak jednoznacznie
negatywne stanowisko wobec koronacji Szczodrego, to możemy domyślać się jak
oceniali ją król niemiecki i jego stronnicy, którzy głosili ideę, że prawo dysponowania
koronami przysługuje cesarzowi jako świeckiemu zwierzchnikowi wszystkich władców
chrześcijańskich. Niestety z braku źródeł nie można tego powszechnego przekonania
poprzeć konkretnymi dowodami i trzeba poprzestać na domysłach.

background image

Przedstawiona wyżej dość szeroko intensywna działalność polityczna Bolesława
Szczodrego na arenie międzynarodowej i jej efekty w postaci przekształcenia państwa
polskiego w ważny czynnik polityczny w Europie środkowo-wschodniej — dają
podstawy do wyprowadzenia ogólnych wniosków o rozwoju wewnętrznym Polski w
dobie panowania tego władcy. Nie ulega bowiem wątpliwości, że poważny_^wysiłek
militarny państwa, skutecznie wspierający przez wiele lat ryzykanckie niekiedy
poczynania polityczne, mógł być możliwy jedynie wówczas, gdy wyrastał z jego
rzeczywistych możliT wości gospodarczych i demograficznych. Stosunkowo mało
aktywne pod wzglądem politycznym pierwsze dziesięciolecie rządów Bolesława było
zapewne wykorzystane na kontynuowanie zapoczątkowanej przez Kazimierza
Odnowiciela odbudowy wewnętrznej państwa. Można przypuszczać, że postępowała
ona w trzech kierunkach. Pierwszy zmierzał do pełnego przywrócenia wewnętrznej
integracji całego państwa, którego znaczne obszary (Śląsk, Mazowsze i częściowo
Pomorze Gdańskie) przejściowo znalazły się poza związkiem politycznym z księstwem
piastowskim. Zasadniczą sprawą było d_okońLzenie odbudowy i umocnienie
prowincjonalnej i centralnej "administracji państwowej wraz z całym aparatem
władzy, finansami i systemem danin ksia_żę-
64
cych. Jako drugi kierunek rysuje się konieczność rozwoju demograficznego, a właściwie
odbudowy nadszarpniętego wypadkami z lat trzydziestych potencjału ludzkiego.
Zagadnienie to miało podstawowe znaczenie dla gospodarki i dla jego możliwości
mobilizacyjnych na wypadek wojny. Trzeci Jderunek polegał na odbudowie i rozwoju
potencjału gospodarczego państwa, zachwianego również w okresie niedawnych
katastrof. Bez sukcesów na wskazanych polach nie można było poważnie myśleć o
prowadzeniu skutecznej, wielkiej polityki zagranicznej.
Źródła współczesne nie dostarczają wielu bezpośrednich informacji na ten temat.
Pośrednich danych doszukać się można drogą analizy różnych dziedzin wewnętrznego
życia ówczesnej Polski, z tym wszelako zastrzeżeniem i ograniczeniem, że trudno je
umiejscowić dokładnie w ramach chronologicznych panowania Bolesława II, ponieważ
mamy tutaj do czynienia raczej z długotrwałymi procesami przemian niż z
jednostkowymi faktami.
Dla potrzeb niniejszej pracy ważne jest jednak przede wszystkim odnotowanie przemian
następujących w układzie stosunków społecznych, w tym również zmian, jakie w drugiej
połowie XI wieku nastąpiły w organizacji wojskowej kraju. W okresie wcześniejszym siła
wojskowa państwa polskiego opierała się na elitarnej, dobrze uzbrojonej i pozostającej
w stałej gotowości bojowej drużynie książęcej oraz na pospolitym ruszeniu wszystkich
wolnych ludzi, zwoływanym według potrzeb z części lub całości terytorium kraju. Z
czasem drużyna książęca zatracała coraz bardziej swoje dawne znaczenie, na co
wpływ miała postępująca feudalizacja stosunków społecznych i wraz z nią zwiększenie
się rodów możnowładczych i rycerstwa. Pospolite ruszenie wolnej ludności chłopskiej,
wobec przechodzenia coraz
65
większej jej części w ludność zależną, również przestało być sprawnym instrumentem
działań wojennych. Na miejscu tej pierwotnej organizacji polskiej siły zbrojnej od drugiej
połowy XI wieku pojawia się nowa struktura wojska w postaci oddziałów książęcych (nie
mających jednak wiele wspólnego z dawną drużyną książęcą), oddziałów

background image

możnowładczych, oddziałów złożonych z rycerzy, oddziałów biskupich (np. arcybiskupa
gnieźnieńskiego) i w mniejszym już zakresie oddziałów pospolitego ruszenia
chłopskiego.
Zmiany w organizacji wojskowej były odpowiednikiem przemian strukturalnych,
zachodzących w społeczeństwie polskim w ciągu XI wieku. Polegały one, ogólnie rzecz
biorąc, na rosnącej polaryzacji społecznej, wyrażającej się w powstawaniu coraz
wyraźniej szych przedziałów i różnic społecznych między poszczególnymi grupami
ludności. Nadole_ drabiny społecznej znajdowała się ludność niewolna, głównie
pochodzenia jenieckiego, pracująca w majątkach książęcych i posługach dworskich, w
dobrach możnych i bogatszych rycerzy oraz na ziemi instytucji kościelnych. Nieco wyżej
stała ludność chłopska feudalnie zależna od księcia, możnych, Kościoła itd., której
liczba wraz z rozwojem ustroju wczesnofeudalnego systematycznie rosła. Dominującą
liczebnie była jednak nadal masa wolnych chłopów--oraczy, obowiązanych jedynie do
składania danin na rzecz państwa. Stopniowo, w miarę jak umacniały się stosunki
feudalne, kurczyła się ona przez przechodzenie wolnych chłopów w szeregi ludności
zależnej, zmuszanej do świadczeń, czyli renty feudalnej (daniny, po-sługi, praca na roli
pana), również wobec jej panów. Właściwą klasę feudalną, społecznie uprzywilejowaną,
tworzyły dość zróżnicowane majątkowo grupy, ale po-;zone jednakowym stosunkiem
własności do ziemi, stanowiła podstawę tworzącego się ustroju feudal-
Bolesław Śmiały
66
nego. Doły tej klasy złożone były ze stosunkowo licznych rzesz drobnego i średniego
rycerstwa, przeważnie własnoręcznie uprawiającego swoje niewielkie nadziały ziemskie
i obowiązanego wobec państwa jedynie do powinności wojskowych. Górę jej tworzyli
możni, liczebnie stanowiący znikomy procent ogółu ludności, posiadający majątki
ziemskie kilkakrotnie, czasem wielokrotnie przewyższające dobra rycerskie.
Eksploatacja majątków ziemskich możnych prowadzona przy pomocy nie-wolnych i
chłopów zależnych, w znacznym stopniu o-pierała się na gospodarce hodowlanej, ale
systematycznie rosło znaczenie uprawy roli i produkcji roślinnej. Do tej elity feudalnej
zaliczyć również trzeba przedstawicieli najwyższej hierarchii kościelnej i instytucje
kościelne, jak biskupstwa, kapituły i klasztory. Największym posiadaczem była cała
dynastia piastowska, a przede wszystkim panujący książę, który, zgodnie ze
zwyczajem, uważał się za pana całej ziemi, chociaż bezpośrednio eksploatował tylko te
dobra, które nie były w rękach wymienionych wyżej grup ludności. Nie mam tutaj
możliwości przedstawienia złożonej i dyskutowanej w nauce genezy możnowładztwa
polskiego, ani różnorodnych źródeł jego wyjątkowej siły gospodarczej. Trzeba jednak
wskazać na fakt, iż dynamicznie rozwijające się państwo polskie, podobnie jak i inne
powstałe współcześnie organizacje państwowe, prowadziło intensywną ekspansję
zewnętrzną. Jednym z głównych źródeł bogactwa możnych były wojny i najazdy,
przynoszące liczne łupy i jeńców osadzanych na ziemi jako siła robocza.
W źródłach tego okresu zaczynają pojawiać się rodziny możnowładcze, które,
występując solidarnie jako związki krewniacze, nie tylko kumulowały coraz większe
obszary ziemskie (powiększane przez małżeństwa zawierane między rodzinami
możnych), ale również stawa-
67

background image

ły się aktywną siłą polityczną, tym ważniejszą że same stanowiły drużyny wojskowe.
Spośród możnowładztwa wywodziła się najściślejsza grupa rządząca państwa:
członkowie przybocznej rady książęcej względnie królewskiej, najwyżsi urzędnicy dworu
książęcego, kasztelanowie i inni wysocy funkcjonariusze administracji prowincjonalnej.
W czasach, o których tutaj piszemy, w nielicznych przekazach źródłowych zupełnie
czytelnie rysuje się szybko wzrastająca polityczna rola takich rodzin możnowładczych
jak Awdańców, Pałuków, Ła-będziów, Starżów (nazw tych używamy tylko umownie dla
tego okresu, w rzeczywistości bowiem weszły one w obieg dopiero później dla
określenia tzw. rodów heraldycznych) i innych, które przekształciły się w całe „dynastie"
ludzi przebywających w najbliższym otoczeniu kolejnych polskich monarchów.
Umacnianie się siły gospodarczej możnych prowadziło do wzrostu ich ambicji
politycznych i chęci wpływania na panującego i na losy państwa, a osiągnięte sukcesy
polityczne (kariery) same z kolei stwarzały sprzyjające warunki dla dalszego bogacenia
się. Zachodziło tu zatem sprzężenie zwrotne. Aspiracje polityczne możnych przejawiały
się niekiedy (już od schyłku X w.) w formowaniu się grup opozycyjnych wobec
monarchy, reprezentujących odmienną orientację i kierunek polityczny tak w zakresie
stosunków zewnętrznych, jak przede wszystkim w sferze stosunków wewnętrznych.
Najwięcej kontrowersji wzbudzały wzajemne relacje między zakresem prerogatyw
władzy książęcej a rosnącymi dążeniami elity możnowładczej do ograniczania tych
prerogatyw i do współdecydowania o najważniejszych sprawach państwa.
Na tak ogólnie zarysowanym tle stosunków społecznych °cena koronacji Bolesława
Szczodrego, rozpatrywana od strony sytuacji wewnętrznej, wygląda inaczej niż w
m
63
aspekcie międzynarodowym. W środowisku możnych, najbliżej związanych z osobą
monarchy i najbardziej zaufanych, a także w szerokich kręgach ludności z różnych
warstw umacniała ona autorytet i pozycję władcy jako tego, którego władza przez
pomazanie pochodzi od Boga. Również w szeregach duchowieństwa wszystkich
szczebli sakralny charakter koronacji przydawał monarsze szczególnego znaczenia i
blasku. Inaczej rzecz się miała z oceną koronacji Bolesława przez tych z
najpotężniejszych możnowładców, którzy aspirowali do władzy i dążyli do ograniczenia
władzy centralnej lub nawet zajmowali wprost postawę opozycyjną wobec Szczodrego.
Byli oni zapewne świadomi tego, że koronacja umacniała centralizm piastowski i że
naznaczony boskim charyzmatem Bolesław został teraz wysoko wyniesiony ponad
wszystkicn. Musiało to wzbudzić w tych kołach poważne zaniepokojenie, a groźba
ograniczenia Wpływów i roli politycznej mogła wywołać różne obawy i reakcje. Mimo
woli przypomina się tutaj sytuacja sprzed 45 lat, kiedy ówcześni możnowładcy
gromadnie odstąpili króla Mieszka II i przeszli do wrogiego mu obozu księcia Bezpryma.
Czy i teraz historia potoczy się kołem i królestwo polskie okaże się tylko efemerydą?
Odpowiedź na to pytanie przynieść miała już najbliższa przyszłość.
Bolesław Szczodry wykazywał również sporo inicjatywy w działalności gospodarczej.
Na czasy jego panowania przypada prawdziwy przełom w dziejach polskiego pieniądza
i mennictwa. Wcześniejsi władcy polscy, począwszy od Mieszka I, bili wprawdzie
własną monetę, ale nie miała ona znaczenia jako środek płatniczy i miernik wartości.
Produkowana w minimalnej ilości miała charakter raczej reprezentacyjny i swoją

background image

symboliką kościelną na rytych wizerunkach manifestowała chrześci-jańsko-książęcą
władzę kolejnych Piastów. W rzeczywi-
69
stym obiegu natomiast kursowała wielka ilość monet obcych: arabskich, angielskich,
duńskich, niemieckich i w mniejszej liczbie innych państw, tworząc prawdziwy
konglomerat monetarny, przyjęty wprawdzie w ówczesnych stosunkach, ale i kłopotliwy.
Bolesław II, jako pierwszy władca Polski, powołał do łyda dwie mennice państwowe,
które rozpoczęły masową produkcję monety rodzimej — denarów, stopniowo
wypierającej z obiegu monetę obcą/ Numizmatycy obliczają ogólną liczbę wybitych w
jego czasach monet na kilka milionów sztuk, co świadczy, że stały się one istotnym
elementem życia gospodarczego, a wchodząc na rynek przynosiły skarbowi
książęcemu znaczne dochody. Monety Bolesława II znajdowane są zarówno w tak
zwanych skarbach, czyli w zwartych znaleziskach o znacznej liczbie egzemplarzy, jak i
w znaleziskach luźnych (pojedyncze sztuki), co wskazuje na ich dość szerokie
rozpowszechnienie. Zasoby kruszcowe, niezbędne do utrzymania ciągłej produkcji tak
licznych emisji, pochodziły w większości z danin i ogromnych łupów wojennych
(zwłaszcza pochodzenia ruskiego), zdobywanych w licznych wyprawach na kraje
sąsiednie. Monety Bolesława pochodzą przede wszystkim z mennicy krakowskiej i w
małej ilości z mennicy wrocławskiej. Zasadniczo rozróżnia się tylko dwa typy, co
świadczy o świadomym dążeniu do unifikacji pieniądza. Jeden denarzwany książęcym
produkowany był zapewne do czasu koronacji. (Denary książęceVnają w otoku na
awersie napis BOLEZLAYS, a vf polu w okrągłej
ceVnają w vf polu w
obwódce widnieje głowa władcy, na rewersie znajduje Sle, postać rycerza na koniu,
trzymającego w prawej rę-włócznię, w lewej trójkątną tarczę. [Denary królew-bite po
koronacji w 1076 r., nie niają żadnych na-
pisów, Na awersie plastycznie rysuje się głowa uwieńczona koroną i ręka z mieczem,
na rewersie znajduje
* E
70
się budowla z trzema wieżami, zwieńczona kopułami, która może wyobrażać konkretny
obiekt sakralny lub pałac królewski, ale równie dobrze przedstawiać symboliczny motyw
schematyczny, nie mający odpowiednika w rzeczywistości.
Na koniec wspomnieć jeszcze należy, że stosunkowo liczne fundacje klasztorne
Szczodrego miały również znaczenie gospodarcze, ponieważ wzorowo prowadzona w
nich działalność rolnicza i ogrodnicza benedyktynów była modelem promieniującym na
pobliskie im regiony. Wokół grodów państwowych powstawały w dalszym ciągu,
znane"T z wcześniejszego okresu, tzw. osady służebne, zamieszkałe przez ludność
wyspecjalizowaną w określonym typie wytwórczości rzemieślniczej, produkującą na
potrzeby załogi i mieszkańców grodu. Siady tych osad pozostały w postaci nazw
miejscowych, takich jak: Koniary, Winiary, Skotniki, Szczytniki, Piekary, Rybaki, Grotniki
i wiele innych. Podkreślić też trzeba, że w omawianym okresie nie wytworzył się jeszcze
ogólnopolski rynek wymiany, a istniejące rynki lokalne miały również ograniczony
charakter i zasięg wobec stosunkowo małych nadwyżek produkcyjnych w rolnictwie i
słabości produkcyjnej ośrodków rzemieślniczo--miejskich. Niewiele da się powiedzieć o
roli handlu dalekosiężnego, międzynarodowego, w życiu gospodarczym kraju. Z ziem

background image

polskich eksportowano tradycyjnie skóry, bursztyn, "miód, wosk, malejące z czasem
ilości niewolników i inne towary, a sprowadzano przede wszystkim broń oraz przedmioty
luksusowe, świadczące o rosnących wymaganiach i wyższego rzędu potrzebach elity
możnowładczej. Przez obszar Polski południowej przechodził ważny międzynarodowy
szlak handlowy ze wschodu na zachód Europy, prowadzący od Kijowa przez Przemyśl,
Kraków i stąd rozgałęziający się w kierunku na Gniezno, Wrocław i Pragę czeską. Z
handlu
71
tranzytowego pewne korzyści, w postaci ceł i myt, czerpał panujący. Na północy powoli
zyskiwał na znaczeniu w wymianie międzynarodowej morski szlak bałtycki?) ale wydaje
się, że bardziej liczący się w nim udział ziem polskich przypadł na okres nieco
późniejszy. Powyższe, ledwo naszkicowane kontury działalności gospodarcze
jiJJplesława II, pozwalają widzieć w nim władcę, który wbrew ogólnemu przekonaniu nie
tylko był ryzykanckim politykiem i wojowniczym monarchą, ale również dobrym i
zapobiegliwym gospodarzem, dbającym o rozwój ekonomiczny kraju i żyjącej w nim
ludności, oraz śmiałym nowatorem nie lękającym się wprowadzania w życie ważnych
reform.
Rozdział II
Kościół w Polsce w dobie panowania Bolesława Szczodrego
U progu rządów Bolesława Szczodrego sytuacja Kościoła w Polsce była jeszcze daleka
od ustabilizowania po katastrofach z lat trzydziestych. Odnowicielska praca Kazimierza
przyniosła wprawdzie poważne rezultaty, ale dzieło odbudowy duchowieństwa i
materialnych podstaw Kościoła oraz reaktywowania i ewentualnie rozszerzenia
organizacji kościelnej na wszystkich jej szczeblach musiało być kontynuowane przez
jego następcę. Wydaje się, że wszystkie katedry biskupie, włącznie z archikatedrą
gnieźnieńską, należało odbudować z gruzów po zniszczeniach powstałych w toku
powstania ludowego i po najeździe czeskiego Brzetysława. Wprawdzie w Krakowie
katedra wystawiona przez Bolesława Chrobrego przetrwała te klęski, ale jej zasadniczy
korpus zawalił się i czynne pozostało jedynie prezbiterium z transeptem. Być może
biskup Aron rozpoczął budowę ncwej katedry krakowskiej, której konsekracja odbyła się
dopiero w 1142 r., do tego więc czasu siedziba biskupia miała tylko tymczasowe i
prowizoryczne wyposażenie kultowe. O czasie rozpoczęcia odbudowy katedr w
Poznaniu i Wrocławiu brak wiarygodnych danych. Najpilniejszym zadaniem było
odbudowanie archikatedry gnieźnieńskiej jako kościelnej stolicy państwa.
Przystąpił do tego dzieła Kazimierz Odnowiciel, zapewne wkrótce po powrocie do kraju,
a budowy dokończył Bolesław Szczodry^-co pozwoliło w 1064 r. na jej konsekrację. Z
faktu, iż wkrótce rozpoczęła się jej przebudowa i rozbudowa w postać okazałej trój
nawowej bazyliki z trzema apsydami i dwiema wieżami, zakończona

73
kolejną konsekracją w 1097 r., można wnosić, że w poprzednim etapie postawiono tylko
bardzo skromny obiekt, który po upływie krótkiego czasu okazał się niewystarczający.
Etapom odbudowy katedr biskupich odpowiadał zapewne czas osadzania na nich
biskupów. Ciągłość obsady stolca biskupiego w pierwszej połowie XI w. poświadczona
jest źródłowo (a i ona nie jest całkowicie pewna) jedynie dla biskupstwa krakowskiego,
na którym od lat czterdziestych zasiadał Aron. Mimo zastrzeżeń niektórych historyków

background image

nie należy lekceważyć późniejszej tradycji ^przypisujące j Aronowi szczególną rolę w
Kościele polskim po okresie zamętu i zniszczenia jego pierwsze wówczas miejsce w
hierarchii kościelnej mogło być uzasadnione zarówno wieloletnim wakansem na stolicy
arcybiskupiej, jak i specjalnymi uprawnieniami nadanymi mu ad personam w tej
szczególnej sytuacji przez papieża, bez konieczności otrzymania paliusza
arcybiskupiego. "Aron zmarł jednak już w 1059 i\]i w kościele krakowskim musiały
wyłonić się trudności z jego następcą, ponieważ wakans trwał aż dwa lata.
Najwidoczniej z powodu braku polskiego arcybiskupa nowy kandydat musiał udać się
aż do Rzymu po święcenia, gdyż mało jest prawdopodobne, aby w tym celu pojechał do
któregoś arcybiskupa niemieckiego, np. kolońskiego, Na-'stępcą Arona został Suła-
Lambert, prawdopodobnie Polak z pochodzenia, który rządy objął dopiero w 1061 r.
Rzecz jasna, że nie ..majajL_specjalny.ch_ pełnomocnictw papieskich, analogicznych
do tych, jakimi dysponował Aron, nowy biskup krakowski nie""'inogTurtrzymać jego
nadrzędnej pozycji w polskiej hierarchii kościelnej, co późniejsza tradycja pisana
tłumaczyła faktem, że zaprzepaścił on godność arcybiskupią nie wystarawszy się o
paliusz. |Kząd^_Suły-Lamberta trwały dziesięć lat,
74
a po jego śmierci w 1071 r. zastąpił go również Polak — biskup Stanisław (1072—
1079).J Na biskupstwie wrocławskim po Hieronimie,! który panował zapewne do 1066
r., według późnych katalogów biskupów wrocławskich ^zasiadali kolejno: Jan, zmarły
około 1072 r. i od roku następnego Piotr^\ale do wymienionych dat nie można mieć
zaufania. W najgorszej sytuacji jesteśmy jeśli chodzi o obsadą biskupstwa
poznańskiego. Zakres zniszczeń materialnych i ludzi duchownej profesji był tam
największy, toteż podzielam pogląd tych badaczy, którzy uważają, że panował tam
wieloletni wakans, a 'pierwszym biskupem poznańskim został Franko,/dopiero około
1075 r. Jeżeli wcześniej rozpoczął sprawowanie swych funkcji arcybiskup gnieźnieński,
to on mógł rządzić całą Wielkopolską do czasu odbudowy katedry w Poznaniu i
nominacji na nią biskupa.
Na zupełnie niepewnym gruncie poruszamy się też przy próbie określenia czasu
reaktywowania godności arcybiskupa gnieźnieńskiegp. Właściwie istnieje tylko jedna
pośrednia wskazówka, która pozwala wysunąć domysł, iż fakt ten nastąpił w 1064 r., a
mianowicie jest nią wiadomość źródłowa o konsekracji w tym roku katedry
gnieźnieńskiej. Dopuszczalne byłoby wobec tego przyjąć, że równocześnie doszło do jej
obsadzenia przez nowego metropolitę. Tak też postąpił Tadeusz Wojciechow-ski, który
w subtelnym wywodzie analitycznym znaną dwunastowiecznym przekazom postać
arcybiskupa Bogumiła przeniósł w wiek jedenasty i związał przyczynowo i czasowo z
wyświęceniem katedry w Gnieźnie, a następnie widział go na stolicy arcybiskupiej aż do
1079 r. Konstrukcja T. Wojciechowskiego, akceptowana do dzisiaj przez wielu
historyków, chociaż mieści się w granicach prawdopodobieństwa, oparta jest na bardzo
kruchych przesłankach. Dlatego z pewnym zastfzeże-
75
niem wspomniałem wyżej o Bogumile jako przypuszczalnym koronatorze Bolesława
Szczodrego. Ostrożniej byłoby mówić o nieznanym z imienia arcybiskupie, kto-* ry w
1064 r. zasiadł na stolicy gnieźnieńskiej, a i takie sformułowanie opatrzeć trzeba
znakiem zapytania, jak
0 tym będzie mowa niżej.

background image

"[Sytuacja Kościoła polskiego przez wiele lat rządów Szczodrego była bardzo trudna i
płynna. Zasadniczy krąg problemów odnoszących się do sprawy odnowienia
1 uporządkowania struktury organizacyjnej Kościoła łączy się z nawiązaniem przez
Bolesława II bezpośrednich stosunków z Grzegorzem VII. Bez pomocy papiestwa nie
była możliwa pełna odbudowa organizacji kościelnej i kadr duchowieństwa, nie było też
możliwe kreowanie nowych biskupstw, a dalsze utrzymywanie stanu tymczasowości
organizacyjnej
biskupów i Kościoła w Polsce metropoliom niemieckim, spośród których magdeburska
od dawna wysuwała roszczenia^ jło zwierzchnictwa kościelnego nad ziemiami polskimi.
Jak wspominaliśmy, dysponujemy, niestety, tylko jednym zachowanym listem
Grzegorza VII, skierowanym do Bolesława w dniu 20 kwietnia 1075 r., w którym część
miejsca papież poświęcił polskim sprawom kościelnym. Jego sformułowania, jak zwykle
enigmatyczne i ogólnikowe, dopuszczają różnorakie interpretacje i domysły, nie
pozwalając na niepodważalne ustalenia. Stąd w poniższych uwagach będę dążył do
odgraniczenia tego, co wydaje się pewne, od tego, co może być tylko hipotezą lub
prostym przypuszczeniem. Przede wszystkim papież stwierdzał, opierając się na
informacjach przekazanych wcześniej kurii przez posłów księcia polskiego, że w
stosunku do liczby ludności jest w Polsce zbyt mało biskupów. Wypowiedź tę można
rozumieć trojako: jako ogólną zapowiedź powiek-
76
77
szenia ilości biskupstw na ziemiach polskich bądź jako pragnienie obsadzenia biskupów
na tych stolicach, gdzie nadal trwały wakansy, bądź wreszcie łącznie jako obietnicę
osadzenia biskupów w opustoszałych siedzibach i powołanie do życia nowych
biskupstw. Wydaje się, że ostatnia interpretacja jest najbardziej prawdopodobna wobec
luk w obsadzie katedr biskupich w Poznaniu, w Gnieźnie i być może we Wrocławiu.
Skądinąd wiemy także, żelj>d 1075 r. zaczęło funkcjonować nowe biskupstwo w Płocku
dla Mazowsza,^)które dotychczas
•"MWMWMIIMMM^"*M"*««M^n"''MOT" "™'""^*"'"''ł»™n«tai«^»"'^**f
pozbawione było własnego biskupa i podlegało Gnieznu i Poznaniowi. (Pierwszym
biskupem płockim mianowany został podobno — według późnych przekazów — Stefan,
duchowny obcego pochodzenia. Druga kwestia poruszona w piśmie przez Grzegorza
VII jest bardziej dyskusyjna, ponieważ piszący wyraził swoją myśl mało precyzyjnie.
Papież stwierdzał, że biskupi polscy są zbyt niezależni i wolni, ponieważ nie mają
ustalonej siedziby metropolitalnej, której powinni podlegać. Jak należy rozumieć te
słowa? Od tysiącznego roku Gniezno było niekwestionowaną polską stolicą kościelną.
Czy wobec tego wolno sądzić, że po zniszczeniach z lat trzydziestych zaginęła pamięć
o jego stołeczności, a arcybiskupstwo aż do 1075 r. nie zostało reaktywowane i nie
urzędował metropolita gnieźnieński? Okoliczność, że papież o sprawach kościelnych
pisał do księcia, a nie* do arcybiskupa, mogłaby na to wskazywać. Domysłom tym
przeczy jednak wiadomość o konsekracji katedry gnieźnieńskiej w 1064 r., ponieważ
wydaje się, że z faktem tym należałoby łączyć działalność arcybiskupa. Z drugiej strony
wiemy o szczególnej roli biskupa krakowskiego Arona w Kościele polskim. Wprawdzie
zmarł on już w 1059 r., ale jego następca Suła-Lam-bert (a po nim Stanisław), mimo iż
nie uzyskał specjalnego przywileju z Rzymu, mógł sobie rościć prawa do

background image

dalszego przewodnictwa kościelnego nad całym krajem, a w takim wypadku nominacja
arcybiskupa w Gnieźnie w 1064 r. mogła doprowadzić do sytuacji konfliktowej. Snując
dalej te przypuszczenia wolno zapytać, czy inni biskupi, na przykład wrocławski, nie
poczuli się — jak to określił papież — zbyt niezależni i wolni, nie musząc w takich
warunkach podporządkować się żadnemu z dwóch ośrodków pretendujących do roli
centrum kościelnego państwa? Nie umiemy odpowiedzieć jednoznacznie na
postawione wyżej pytania i wątpliwości.
Jedno wszelako wydaje się pewne, że[§trona organizacyjna Kościoła w Polsce
wymagała uporządkowania i że rzeczywistą odnowę przeprowadzić mógł tylko
najwyższy zwierzchnik — papież^ W tym celu, zapewne na przełomie maja i czerwca
1075 r., przybyli legaci z listem papieskim i odpowiednimi pełnomocnictwamLMie-li oni
zapewne działać w ogólnym duchu zgodnym z doktryną Grzegorza VII, uwzględniając
jednak „młodość" chrześcijaństwa polskiego i specyfikę miejscowych warunków. W lecie
tego roku legaci prawdopodobnie zwołali synojOw czasie którego podjęte zostały
decyzje "o" źasa3mczym znaczeniu dla dalszych losów Kościoła w Polsce.
Potwierdzono na nim, że Gniezno było, jest i będzie w przyszłości siedzibą polskiej
metropolii i prowincji kościelnej, likwidując ostatecznie nieporozumienia wynikłe z
przejściowej specjalnej roli biskupstwa krakowskiego. Jeżeli dotychczas nie było w
Gnieźnie arcybiskupa, to legaci wyświęcili nowego metropolitę, może właśnie
hipotetycznego Bogumiła. Wyświęceni też zostali dalsi biskupi na te biskupstwa, które
dotychczas wakowały. Ustanowione zostało nowe biskupstwo mazowieckie z siedzibą
w Płocku i powołano na nie pierwszego pasterza. Nie wiadomo w jakiej formie, ale pod-
78
kreślono pierwsze miejsce biskupa krakowskiego wśród innych biskupów polskich, co
wyraźnie widać w czasach późniejszych. Przy biskupstwach zorganizowano kapituły, a
w Gnieźnie i Krakowie pbwstały zapewne szkoły katedralne, które kształcić miały
przede wszystkim przyszłych duchownych. Po raz pierwszy określone też zostały
dokładnie granice poszczególnych biskupstw, które do tej pory pokrywały się ogólnie
rzecz biorąc z granicami historycznymi ziem wywodzących się z dawnych podziałów
plemiennych. W wyniku przeprowadzonych korekt granicznych południowe \_części
Mazowsza przeszły pod obediencję biskupstwa poznańskiego, natomiast pozostałe
obszary mazowieckie, należące wcześniej do Gniezna, uzyskały własne biskupstwo.
Istnieją uzasadnione przypuszczenia, że diecezja płocka, poza Mazowszem, swoim
zasięgiem oddziaływania objąć miała również terytorium Pomorza Gdańskiego jako
potencjalnego terenu misyjnego.
Jeżeli wyniki niedawnych badań Henryka Łowrniań-skiego zostaną potwierdzone,
wypadnie przyjąć, żeVów-nolegle do przeprowadzonej reorganizacji kościelnej sieci
administracyjnej j3,Qlesław Szczodry_ zapoczątkował uposażenie arcybiskupstwa
gnieźnieńskiego, innych biskupstw i kapituł w dobra ziemskie, kładąc podwalmy pod
przyszłą potęgę ekonomiczną Kościoła w Polsce. Aczkolwiek wielka własność kościelna
o charakterze latyfundialnym była jeszcze kwestią odległej przyszłości, to jednak już
pierwsze nadania dały zaczątek tworzeniu się nowych podstaw gospodarczych
działania Kościoła, który przynajmniej częściowo miał się uwolnić od aktów dobrej woli
panującego. Miało to ogromne znaczenie w przyszłości dla rosnącej politycznej roli
biskupów, którzy, nie czując się majątkowo zależnymi od władzy książęcej,
przekształcili się w czynnych polityków, decydujących niejednokrotnie w okresie rozbi-

background image

79
cia dzielnicowego Polski o losach księstw i książąt, a także podejmujących niekiedy
walkę z książętami o wyższość władzy kościelnej nad świecką. IJa razie jednak
niepodważalna była jeszcze potęga księcia Bolesława i jego bezpośredni wpływ na
sytuację KościołavDo niego należała inicjatywa wszczęcia w kurii starań zmierzających
do uporządkowania spraw kościelnych w Polsce. _L)d zjazdu gnieźnieńskiego w 1000 r.
do zakresu uprawnień panującego wchodziły decyzje personalne w kwestii obsady
stolic biskupich.1 Był to ważny atut w ręku Bolesława, ponieważ pozwalał mu wysuwać
na nie kandydatów, wobec których miał pełne zaufanie, że będą z nim zgodnie
współpracować. Mimo szczupłości szeregów duchowieństwa książę starał się
powoływać na biskupów ludzi polskiego pochodzenia,
0 czym świadczy przykład krakowskiego Stanisława
1 ewentualnie arcybiskupa gnieźnieńskiego Bogumiła. Ze skarbca książęcego szły
środki na odbudowę zniszczonych katedr i na wzniesienie katedry w Płocku, z tego
samego źródła budowano kaplice i kościoły grodowe. Czy odnosiło się to i do kościołów
parafialnych, nie wiemy, ale wiele na to wskazuje. Materialna zależność Kościoła
polskiego od władcy szła zresztą o wiele dalej. Niezależnie bowiem od
zapoczątkowania doźacji majątków ziemskich, których znaczenie miała dopiero
pokazać dalsza przyszłość, podstawę uposażenia Kościoła stanowiły jednak nadal
dochody pochodzące z dziesięciny od książęcej renty feudalnej, zbieranej od ogółu
ludności. Dopiero z czasem główne źródło materialnych śwnadczeń na rzecz Kościoła
uległo zmianie, przechodząc od państwa do ogółu wiernych, którzy zobowiązani zostali
do płacenia dziesięciny kościelnej! Nic przeto dziwnego, że w kalendarzu kapituły
krakowskiej znalazła się zapiska nekrologiczna: „Zmarł król Polski Bolesław, który
ustanowił w Polsce biskupstwa". Trudno w kilku
słowach pomieścić większą pochwałę szczodrego władcy, prawdziwego odnowiciela i
fundatora Kościoła polskiego, niż to uczynił anonimowy pisarz. A przecież nie było to
wszystko, co zdziałał Bolesław w zakresie spraw kościelnych.'Na czasy jego panowania
przypadł drugi po okresie Chrobrego etap rozwoju życia zakonnego w Polsce. Z
inicjatywy Szczodrego i dzięki jego hojności powstało wówczas wiele nowych
klasztorów benedyktyńskich, jwśród których szczególnie bogato uposażone zostały
Tyniec i Mogilno. Spośród innych wymienić trzeba Lubin, Płock i Wrocław, ale były
zapewne i inne, o początkach których nie świadczą wiarygodne źródła. Najlepiej
zachowały się relikty wspaniałej, imponującej rozmiarami, trzynawowej bazyliki
romańskiej, zbudowanej przy klasztorze w Mogilnie. Kamienny kościół z granitowych
ciosów miał transept, czyli nawę poprzeczną, i jedną wieżę. Podobnie romański kościół
w Tyńcu był trzynawową bazyliką, bez tran-septu, z trzema apsydami i dwiema
wieżami, wzniesioną z bloków wapiennych i piaskowych. W fundowaniu silnych
klasztornych centrów benedyktyńskich, a zwłaszcza w ich rozmieszczeniu, niektórzy
historycy widzą planową działalność Bolesława Szczodrego, który świadomie zmierzać
miał do utworzenia jednego opactwa w każdej diecezji: Tyniec w krakowskiej, Mogilno w
gnieźnieńskiej, ale z zadaniem działalności misyjnej również na Mazowszu i Pomorzu
Gdańskim, Lubin w poznańskiej, Płock w mazowieckiej i Wrocław w śląskiej.
Rozwój życia zakonnego wynikał z różnych potrzeb Kościoła. W pierwszym rzędzie
klasztory prowadziłv_ akglg_ misyjną na wydzielonych im terytoriach, które były jeszcze

background image

dalekie od całkowitego schrystianizowania. Siedziby opactw i ich kościoły stanowiły
centra kościelne
81
0 pogłębionym życiu chrzęści j ańskim, promieniując na najbliższą okolicę i
zapewniając jej ludności obsługę religijną wszędzie tam, gdzie nie było kościołów
parafialnych i grodowych. Na czele klasztorów stali opaci, których inwestyturę miał w
swoich rękach książę jako fundator?"!
Pewna liczba zakonników obracała się w kręgu dwori królewskiego Bolesława. Jako
ludzie wykształć a przede wszystkim znający język łaciński, który ogólnoeuropejskim
jeżykiem korespondencji i dyplomacji w zachodniochrześcijańskim świecie, byli oni
użyteczni i wprost niezbędni w życiu publicznym państwtf. Sądzę, że na czasy
panowania Szczodrego przypadły początki tworzenia się dworskiej kapelli i pierwocin
kancelarii królewskiej, w których pracowali kapelani
1 skrybowie. Spośród kleru dworskiego rekrutowali się też zapewne posłowie, wysyłani
w misjach dyplomatycznych do krajów ościennych, oraz doradcy panującego. Częstymi
gośćmi na dworze królewskim byli również biskupi, należący do rady królewskiej i z tego
tytułu mający pewien wpływ na bieg spraw państwowych.
^••^
Wspomnieć też trzeba o roli duchownych różnej proweniencji w rozwoju polskiej kultury
drogą przenoszenia z zachodu różnego rodzaju „nowinek" i adaptowania ich do polskich
warunków. Trudno ocenić wkład kleru w ^budownictwo sakralne, a pośrednio i w
świeckie, nawiązujące do monumentalnych budowli kościel-nych7]To samo można
powiedzieć o wewnętrznym wystroju świątyń i klasztorów.(Duchowni przywozili z sobą
do Polski wspaniale zdobione rękopiśmienne księgi liturgiczne i traktaty naukowe,
tworząc na przykład w kapitule krakowskiej wcale bogaty jak na stosunki polskie
[księgozbiór, "Uzupełniony pięknymi strojami i sprzętami liturgicznymi.;jDgromna
wreszcie była rola ludzi Kościoła w utrwalaniu na piśmie polskiej tradycji
82
kościelnej i państwowej .JWjczasack. Bolesława II prawdopodobnie wznowiono, a na
pewno kontynuowano w kapitule krakowskiej pisanie najstarszegcPpóTskiego rocznika,
w którym kolejni anonimowi pisarze notowali najważniejsze wydarzenia z życia
państwa, dynastii piastowskiej i Kościoła o bezcennej wprost wartości, bo spisywane na
bieżąco.
0 tym, jakim był ówczesny Kościół polski w swoim życiu wewnętrznym, w swojej
organizacji wewnętrznej
1 .strukturze doktrynalno-prawnej, trudno powiedzieć coś bliższego, gdyż brak źródeł
nie pozwala wypowiadać się w tych sprawach jednoznacznie. W nauce trwa na ten
temat ciągła dyskusja i nie ustają wysiłki, aby penetrować coraz głębiej nie dostrzegane
dawniej problemy. Przykładowo można tu wskazać zagadnienia początków i roli parafii.
Musi też rodzić się pytanie, jakim był ten polski Kościół w porównaniu z Kościołem
zachodnim, w szczególności niemieckim, i w jakim zakresie utrzymywał związki i
kontakty z zachodnimi ośrodkami kościelnymi, z tamtejszymi centrami reformatorskimi,
bo od odpowiedzi na te pytania zależą oceny stanu katolicyzmu polskiego. I w tym
zakresie milczenie źródeł uniemożliwia nawet ogólne naszkicowanie sytuacji dla
czasów rządów Bolesława II. fo kontaktach z kurią papieską była już mowa, Wiacromo
jednak, że — pomijając wpływ papiestwa na uporządkowanie organizacyjnej strony

background image

życia kościelnego w Polsce — doktryna Grzegorza VII i jego program reform nie znalazł
odbicia w ówczesnym Kościele polskim i realizowany był dopiero w początkach XIII
wieku. Wynikają z tego dwa wnioski: 1. że stosunki kościelne polsko-papieskie były
sporadyczne i wątłe oraz 2. że etap rozwojowy polskiego chrześcijaństwa był na tyle
wstępny, iż nie było ono jeszcze w stanie włączyć się do wielkiego dialogu i walki o
odnowę wewnętrznego życia Kościoła
83
powszechnego, pozostając na odległych peryferiach zasadniczych wydarzeń epoki.]
Równie mało da się powiefłźieć o związkach kościelnych polsko-niemieckich. Nieco
informacji mamy na temat wcześniejszych stosunków z ośrodkami kościelnymi w
Niemczech. Utrzymywał je Kazimierz Odnowiciel w szczególności z
arcybiskupstwem w Kolonii, gdzie rządy sprawował jego wuj, arcybiskup Herman.
Można przypuszczać, że pomoc dla wstępnej odbudowy Kościoła polskiego po
zniszczeniach z lat trzydziestych Odnowiciel uzyskał właśnie z Niemiec. Istnieją
przypuszczenia, że Aron otrzymał sakrę biskupią właśnie od arcybiskupa Hermana, a
ewentualne konwenty mnichów przybyły z klasztorów bawarskich. O tym, czy kontakty
te były nadal podtrzymywane w czasach Bolesława II, trudno powiedzieć coś pewnego.
Napięcia w państwowych stosunkach polsko-niemieckich, jakie powstały po 1072 r., na
pewno nie sprzyjały ich rozwojowi, chociaż nie uniemożliwiały go całkowicie.
Benedyktyńskie klasztory z archidiecezji kolońskiej i z Bawarii dostarczyły zapewne
konwenty mnichów do nowo zakładanych polskich ośrodków klasztornych, chociaż, być
może, sięgano i do innych centrów kościelnych, jak na przykład Leodium. Klasztory
południowoniemieckie zachowały pamięć o zasługach Bolesława II położonych przy
fundowaniu i uposażeniu ich polskich filii, a zapewne i o składaniu bogatych darów ich
macierzom. Z nekrologu słynnego opactwa benedyktyńskiego św. Emerama w
Ratyzbonie wiemy, że modlono się tam za dusze Kazimierza Odnowiciela i jego syna
Mieszka, a następnie Bolesława II. Zofia Kozłowska-Budkowa słusznie przyjęła, że
aniwer-sarze ojca i brata zamówił sam Szczodry, który wobec tego musiał pozostawać
w kontaktach z tym ważnym ośrodkiem zakonnym w południowych Niemczech. Ale z
faktu, że klasztor ratyzboński filialnie związany
84
był z opactwem lotaryńskim w Górze i tworzył grupę 16 opactw związanych wspólnotą
zwyczajów klasztornych i modlitw oraz pragnieniem odnowy życia zakonnego, można
wnosić, że jakieś prądy tamtejszej reformy dotarły na ziemie polskie? Zapewne tak, ale
nic konk-N kretnego na ten temat nie można też powiedzieć. Podsumowując powyższe
uwagi trzeba zauważyć, że odnowiony przez Bolesława Szczodrego Kościół polski
rozpoczął nowy jakościowo etap swojej działalności w ramach dobrze zorganizowanej
prowincji kościelnej. Był to jednak nadal, podobnie jak za pierwszych Piastów,
Kościórgan^^wLx wszystkimi swoimi żywotnymi interesami powiązany z państwem i
dynastią. Nie sądzę, aby w środowiskach kościelnych kwestionowana była już w
czasach Bolesława II, odziedziczona po poprzednikach, jurysdykcja monarsza w
stosunku do ludzi Kościoła, aczkolwiek poszczególne posunięcia króla wobec
duchownych mogły być inaczej oceniane w kręgu dworskim, a inaczej w środowisku
hierarchii kościelnej. Jeżeli wzorem Kościoła zachodniego zaczęto i w Polsce zwoływać
synody i podejmować na nich uchwały dotyczące życia kościelnego (poza
przypuszczalnym synodem -zwołanym w lecie 1075 r. przez legatów papieskich o

background image

innych właściwie nie wiemy), to w niektórych wypadkach mogły się one spotkać ze
sprzeciwem panującego, a mianowicie wówczas, gdy ze swego punktu widzenia uznał,
że wkraczają one w jego kompetencje. Ale jeżeli nawet tak było, to [sprzeciwić się
trzeba jakimkolwiek domysłom, że w dobie rządów Bolesława II wystąpiły tendencje do
konfrontacji racji Kościoła i racji państwa, których ewentualnie końcowym rezultatem był
konflikt między królem i biskupem krakowskim. Na tego rodzaju zjawiska było w Polsce
jeszcze o wiele za wcześnie, a Kościół polski w zbyt wielkim stopniu był wciąż
Kościołem monarszym i bez opieki, pomocy i za-
85
opatrzenia króla nie mógłby po prostu samodzielnie egzystować i działać zgodnie ze
swoim przeznaczeniem. Z drugiej strony Bolesław, zapewniając Kościołowi dobre
podstawy materialne, opiekę i poparcie, oczekiwał, że ludzie Kościoła, a przede
wszystkim jego najwyżsi przedstawiciele — biskupi, będą aktywnym czynnikiem
wpływającym na umocnienie władzy państwowej i autorytetu monarchy."Rozdzżai III
Podstawowe źródła do dziejów
konfliktu króla Bolesława II
z biskupem Stanisławem
Podstawa źródłowa do dziejów konfliktu miedzy Bolesławem Szczodrym i biskupem
Stanisławem jest nie tylko niezwykle skąpa, ale ponadto pry pkgggjod a j ące
.informacje o nim nie powstały ani współcześnie z dramatem, ani nawet w
bezpośredniej bliskości czasowej od samego wydarzenia. .Okoliczność ta ma
podstawowe znaczenie dla oceny stopnia ich wiarygodności^. We współczesnej nauce
jedynie dwa źródła są przedmiotem poważnej analizy i w opinii powszechnej mogą
służyć odtworzeniu tła i przebiegu konfliktu. Wszystkie inne mają bądź znaczenie
marginalne, bądź są tylko pochodnymi w stosunku do tamtych, a ponieważ były
produktem czasów znacznie już odleglejszych, odbiły się w nich i nawarstwiły
późniejsze wypadki i oceny, zniekształcające mniej lub bardziej obraz wydarzeń
zanotowany przez najwcześniejsze przekazy. Owe dwa pierwsze źródła^tp Kronika
Anonima tzw. Galia i póź-niejszia niemal o sto lat Kronika Polska Mistrza Win-^<
centego zwanego KadłubkiemrOd nich też zacząć trzeba wszelkie rozważania.
Relacja Galia o interesującym nas tutaj wydarzeniu za-__ pisana została w 27 rozdziale
pierwszej księgi Kroniki i jest niezmiernie lakoniczna i ogólnikowy. Brzmi ona
następująco:
„Jakim zaś sposobem król Bolesław został z Polski wypędzony, długo byłoby
opowiadać, lecz to powiedzieć wolno, że pomazaniec na pomazańcu nie powinien
cieleśnie mścić się za jakikolwiek grzech. To bowiem bar-
87
dzo mu zaszkodziło, gdy do grzechu dodał grzech, gdy za bunt [w innych przekładach
„za zdradę" — T.G.] wydał biskupa na obcięcie członków. Ani bowiem buntownika [w
innych przekładach „zdrajcy" — T.G.] biskupa nie uniewinniamy, ani też króla
mszczącego się tak haniebnie, nie pochwalamy, lecz tu w środku pozostawmy i
wyłóżmy, jak na Węgrzech został przyjęty".
O tym przyjęciu na Węgrzech kronikarz pisze w następnym, 28 rozdziale. Dowiadujemy
się z niego, że Bolesław musiał ujść z kraju i szukać schronienia u swojego przyjaciela,
króla węgierskiego Władysława. O dalszych losach Szczodrego będziemy pisać

background image

później, gdyż dla odtworzenia samego konfliktu mają one też pewne znaczenie. W tym
miejscu wystarczy jednak zacytowany fragment.
Relacja Mistrza Wincentego jest znacznie obszerniejsza, ale nie tak zwarta jak Galia, a
do tego przerywana anegdotami z czasów starożytnych, tak typowymi dla pisarstwa
Kadłubka. Poniżej cytuję tekst tylko bezpośrednio dotyczący Bolesława i Stanisława z
rozdziału 18 i 20 drugiej księgi:
„A z takim zapamiętaniem prowadził on [tzn. Bolesław] wojnę, iż rzadko przebywał w
zamku, ciągle w obozie, rzadko w ojczyźnie, zawsze u nieprzyjaciół. To zamiłowanie ile
państwu przyniosło korzyści, tyle sprawiło kłopotu, ile dawało sposobności do uczciwej
zaprawy, tyle zrodziło wstrętnej pychy. Gdy bowiem król bardzo długo przebywał już to
u Rusinów, już to w okolicach niemal poza Partami, niewolni nakłaniają żony i córki
panów do ulegania ich chuciom: jedne znużone oczekiwaniem mężów, inne
doprowadzone do rozpaczy, niektóre przemocą dają się porwać w objęcia niewolników.
Ci zajmują domostwa panów, obwarowują miasta, nie tylko zabraniają panom powrotu,
lecz nawet wojnę
u m. 88
•enra
89
po powrocie im wydają. Za tak niezwykłe zuchwalstwo panowie wytracili ich, wydawszy
na niezwykłe męki. Również i niewiasty, które dobrowolnie uległy niewol-nym, musiały
ponieść zupełnie słuszną karę, gdyż poważyły się na okropny i niesłychany występek,
którego nie da się porównać z żadną zgoła zbrodnią...". „Odtąd oliwka zamieniła się w
oleaster [tzn. w dzikie drzewo oliwne — T.G.], a miód w piołun. Bolesław bowiem
poniechawszy [swojego] oddania dla prawości, wojnę prowadzoną z nieprzyjaciółmi
zwrócił przeciwko swoim. Zmyśla, że oni nie mszczą na ludzie swoich krzywd, lecz w
osobie króla na królewski nastają majestat. Albowiem czymże będzie król pozbawiony
ludu? Mówi, że nie podobają mu się żonaci, gdyż więcej obchodzi ich sprawa niewiast
niż względem władzy uległość. Żali się, iż nie tyle opuścili go oni wśród wrogów, ile
dobrowolnie na pastwę wrogów wydali. Domaga się przeto głowy dostojników, a tych,
których otwarcie dosięgnąć nie może, dosięga podstępnie. Nawet niewiasty, którym
mężowie przebaczyli, z tak wielką prześladował potwornością, że nie wzdragał się od
przystawienia do ich piersi szczeniąt po odtrąceniu niemowląt, nad którymi nawet wróg
by się ulitował. Twierdził bowiem, iż tępić a nie popierać należy gorszący nierząd. Gdy
prześwięty biskup krakowian Stanisław nie mógł odwieść go od tego okrucieństwa,
najpierw groził mu zagładą królestwa, wreszcie wyciągnął ku niemu miecz klątwy. Atoli
on, jak był zwrócony w stronę nieprawości, w dziksze popadł szaleństwo, bo pogięte
drzewa łatwiej złamać można niż naprostować. Rozkazał więc przy ołtarzu, w infule, nie
okazując uszanowania ani dla stanu, ani dla miejsca, ani dla chwili — porwać biskupa!
Ilekroć okrutni służalcy próbują rzucić się na niego, tylekroć skruszeni, tylekroć na
ziemię powaleni łagodnieją. Wszak tyran, lżąc ich z wielkim oburzeniem,
sam podnosi świętokradzkie ręce, sam odrywa oblubieńca od łona oblubienicy,
pasterza od owczarni. Sam zabija ojca w objęciach córki i syna w matki wnętrznościach.
O żałosne, najżałobniejsze śmiertelne widowisko! Świętego bezbożnik, miłosiernego
zbrodniarz, biskupa niewinnego najokrutniejszy świętokradca rozszarpuje,
poszczególne członki na najdrobniejsze cząstki rozsiekuje, jak gdyby miały ponieść
karę poszczególne części członków.

background image

A ja ze zdumienia i z jakowegoś przerażenia całkiem zdrętwiałem, tak iż ledwie pojąć, a
cóż dopiero językiem, cóż dopiero piórem wyrazić zdołam, jakże wyrazić potrafię
cudowne dzieła na tym świętym przez Zbawiciela zdziałane! Wśród opowiadania
bowiem zawodzi rozum, zrozumieniu nie dopisuje mowa, a słowa nie wyjaśniają rzeczy
zgodnie z tym, co zaszło. Albowiem ujrzano, że z czterech stron świata nadleciały
cztery orły, które krążąc dosyć wysoko nad miejscem męczeństwa odpędzały sępy i
inne krwiożercze ptaki, żeby nie tknęły męczennika. Ze czcią go strzegąc czuwały bez
przerwy dniem i nocą. Mamże to nocą nazwać czy dniem? Dniem raczej nazwałbym niż
nocą, to jest bowiem druga noc, o której napisano: «A noc jak dzień będzie oświetlona*.
Tyle bowiem boskich świateł przedziwnej światłości rozbłysło w poszczególnych
miejscach, ile rozrzuconych było cząstek świętego ciała, tak iż niebo samo jakby
zazdrościło ziemi jej ozdoby, jej chwały, ziemi gwiazd jakichś światłością zdobnej i
jakimiś — myślałbyś — słońca promieniami. Niektórzy zaś z ojców, ożywieni radością z
powodu tego cudu i gorliwą pobożnością zapaleni, pragną usilnie pozbierać rozrzucone
cząstki członków. Przystępują krok za krokiem, znajdują ciało nie uszkodzone, a nawet
bez śladu blizn! Podnoszą je i zabierają, drogocennymi wonnościami namaszczone
chowają w bazylice mniejszej Świętego Michała.
90
Aż do dnia podniesienia, którego przyczynę dobrze znasz, nie ustąpił stamtąd silny
blask wspomnianych świateł.
Po tym wydarzeniu ów okrutnik, przerażony, nie mniej przez ojczyznę, jak i przez
senatorów znienawidzony, uchodzi na Węgry... ówże zaś spryciarz [tzn. Bolesław w
czasie pobytu na Węgrzech — T.G.] tak dalece zrzucił z siebie podejrzenie
świętokradztwa, że niektórzy nie tylko nie uważali go za świętokradcę, lecz [widzieli w
nim] najczcigodniejszego mściciela świętokradztw. Albowiem to, że w wolności
urodzone niewiasty wydane zostały niewolnikom na rozpustę, że świętość
małżeńskiego związku tak haniebnie została skalana, że zgraja niewolników
sprzysięgła się przeciw panom, że tyle głów na śmierć wystawiono, że wreszcie
spiskowaniem królowi gotowano zagładę — to wszystko zrzucił na świętego biskupa.
Twierdzi, że w nim jest początek zdrady, korzeń wszelkiego zła; to wszystko mówi,
wypłynęło z tego zgubnego źródła... Opojem nazywa go, nie biskupem, piekarzem, nie
pasterzem. Był [mówi] ciemięzcą od ciemiężenia, nie arcykapłanem, [ale] zbieraczem
bogactw, nie biskupem, [ale] szpiegiem, nie stróżem, i, na oo ze wstydu rumienić się
trzeba, że z badacza spraw świętych stał się badaczem lędźwi. I dlatego popuszczał
cugli lubieżności innych, ponieważ gdzie są wspólnicy tej samej zbrodni, brak
oskarżyciela. I cóż więcej? Całe jego zachowanie było karą dla wszystkich. «Czegóż
wiec — rzecze — dopuszczono sdę, gdy usunięto zakałę królestwa, potwora ojczyzny,
zgorszenie dla religii, gdy w rzeczypospolitej zgaszono publiczny pożar?» Chociaż te
kłamstwa w pojęciu ludzi nieświadomych przyniosły męczennikowi pewną ujmę, jednak
nie mogły pozbawić go powagi świętości". Tyle podają o konflikcie dwa podstawowe
przekazy, w których wiadomości nie są, niestety, datowane; na ich
91
podstawie nie moglibyśmy nawet umieścić wydarzenia dokładnie w czasie. Anonim Gali
nie wymienia również imienia biskupa i nie informuje, na jakiej stolicy biskupiej on
zasiadał, najwidoczniej uważając, iż o sprawach powszechnie znanych nie ma potrzeby
pisać, natomiast mistrz Wincenty podał wyraźnie, że ofiarą króla był Stanisław, biskup

background image

krakowski. ,Data dramatu krakowskiego znana jest jednak z krótkich zapisek różnych
roczników polskich (z nich przedostała się do późniejszych żywotów, kronik, kalendarzy
i innych źródeł) ł kalendarzy „jjlzecz przy tym znamienna, że najstarszy, zachowany we
fragmencie Roczn^^wi^tok^skijd^-5JLJ? pierwszej połowy XII wieku, który podaje sporo
informacji o wydarzeniach mających miejsce w ciągu XI stulecia i zamieszcza
wiadomości o urodzinach Mieszka, syna Szczodrego, o koronacji Bolesława II i
wreszcie o śmierci tego króla, nie zanotował w ogóle faktu zgonu biskupa Stanisława.
Natomiast trzynastowieczne i czternastowieczne roczniki, których autorom znany był
tekst Kroniki Kadłubka i żywotów świętego Stanisława oraz fakt jego kanonizacji w 1253
r., zapisały pod rokiem 1079 informację o męczeństwie biskupa Stanisława, przy czym
notatki te w poszczególnych rocznikach tylko minimalnie różnią się między sobą co do
formy i treści. Na przykład Rocznik kamieniecki podaje: „Roku 1079, 11 kwietnia,
umęczony został święty Stanisław biskup krakowski". Rocznik krótki pod rokiem 1079
zapisał: „Błogosławiony Stanisław został umęczony". Autor Rocznika Traski pod rokiem
1079 zanotował: „Święty Stanisław, biskup Krakowa, umęczony został 11 kwietnia". W
Roczniku krakowskim pod rokiem 1079 pisarz zanotował: „Umęczony został Stanisław
biskup krakowski". Nieco szerzej napisał rocznikarz w Roczniku Sędziwoja pod tym
samym rokiem: „Święty Stanisław został zabity w kościele św.
92
Michała na Skale przez Bolesława Śmiałego i tamże został pogrzebany". Podobne
zapiski są w Roczniku świętokrzyskim, Roczniku miechowskim i w innych. Najwięcej
można by oczekiwać po największym zachowanym roczniku polskim: po Roczniku
kapituły krakowskiej, który znamy w redakcji z lat sześćdziesiątych XIII wieku, ale który
niewątpliwie zawarł w sobie zapiski z jedenastowiecznych roczników, prowadzonych w
kapitule krakowskiej. Niestety wśród typowych dla najstarszych roczników lakonicznych
notek, dotyczących wcześniejszych i późniejszych wydarzeń, pierwotny zapis,
przypuszczalnie znajdujący się pod rokiem 1079, został niewątpliwie przez
trzynastowiecznego kopistę opuszczony, a na jego miejsce pisarz wpisał obszerny tekst
odnoszący się do wypadków związanych ze śmiercią biskupa Stanisława, bez żadnej
wątpliwości oparty na źródłach trzynastowiecznych i świadczący o znajomości faktu
przeprowadzonego już procesu kanonizacyjnego. Z tego względu przekaz, który z
powodu swojego krakowskiego pochodzenia mógłby przynieść ważne informacje, nie
jest przydatny do odtworzenia przebiegu wydarzeń z 1079 r. To samo da się powiedzieć
o Kalendarzu krakowskim, który znamy z redakcji trzynastowiecznej, pokanonizacyjnej,
która mimo że zawiera w sobie zapiski wcześniejszych, może nawet
jedenastowiecznych, redakcji, odnośnie „sprawy św. Stanisława", zawodzi niemal
całkowicie.
Wersja konfliktu w ujęciu Mistrza Wincentego znalazła w XIII_stuleciu rozwinięcie i
uzupełnienie w duchu ówczesnej umysłowości i pobożności, a także dzięki dodatkowym
informacjom o szerzeniu się kultu biskupa, „w dwóch żywotach św. Stanisława.
Pierwszy z nich, zwany. Żywotem mniejszym, pióra dominikanina Wincentego z Kielc})
powstał na krótko przed rozpoczęciem procesu kanonizacyjnego i stanowił niejako jego
literacki
93
prolog umożliwiający wszczęcie postępowania procesowego w kurii. Ten sam autor
około 1260 r., a więc już po kanonizacji, opracował drugi żywot, zwany (_Ż.yujo-tem

background image

większym; w którym niektóre wątki Żywota mniejszego skrócił, inne rozwinął, a także
dodał nowe. Oba żywoty, opierając się szeroko na relacji Kadłubka, nie mogły
naturalnie wnieść nowych elementów do poznania dziejów konfliktu biskupa z królem.
Ponieważ jednak w krótkim czasie stały się bardzo popularne i szeroko czytane,
narzuciły następnym wiekom i późniejszym autorom swój pogląd na życie i śmierć
biskupa krakowskiego oraz za Wincentym obciążyły pamięć Szczodrego odrażającą
wersją bezpośredniego zabójcy przyszłego świętego. I na tym polegało ich główne
znaczenie, pomijając oczywiście rolę tych żywotów w popularyzacji ijszerzeniu kultu
świętego Stanisława. Dużą role w tym zakresie odegrała tzw. legenda p:o-trawińska,
zanotowana po raz pierwszy w Żyiuocie mniejszym. Autor przedstawił w niej historię
sporu, jaki powstał między biskupem krakowskim i spadkobiercami niejakiego komesa
Piotra co do prawa własności nadwiślańskiej wsi Piotrawin. Bracia i krewni zmarłego
komesa nie uznali transakcji kupna-sprzedaży wymienionej wsi i zażądali od Stanisława
jej zwrotu, a znając wrogi stosunek króla do biskupa, do niego złożyli skargę, a
następnie pozwali Stanisława przed sąd królewski. Król orzekł, że biskup musi oddać
wieś jeśli nie dowiedzie swoich do niej praw przedkładając odpowiedni dokument kupna
lub stawi na świadka tego, który sprzedał swoją własność, względnie innych
wiarygodnych świadków. Ponieważ ci ostatni uchylili się od zeznań, Stanisław poprosił
o odroczenie rozprawy na trzy dni, które poświęcił postom i modlitwom, a następnie
udał się do Piotrawina. Tam, po odprawieniu mszy, w stroju pontyfikalnym, rozkazał
otworzyć grób
94
komesa Piotra i wezwał go do zmartwychwstania. Piotr powstał i prowadzony przez
biskupa udał się na sąd królewski, gdzie poświadczył prawomocność transakcji, po
czym Stanisław odprowadził go do miejsca spoczynku. Niezwykłość tej historii
fascynowała późniejszych pisarzy i w ogóle ludzi pióra, owocując niezliczonymi wprost
utworami o bardzo różnej wartości. Spisana prawdopodobnie pod koniec XIII wieku
Kroni-NoT wielkopolska (a przynajmniej jakaś jej pierwotna redakcja) swoją opowieść o
czasach Bolesława II i jego sporze z biskupem oparła przede wszystkim właśnie na
Kronice Kadłubka i żywotach świętego Stanisława, rozwijając bądź skracając
poszczególne wątki. Pojawił się też w niej nowy motyw zohydzający „króTa-zabój-cę".
Kronikarz, powołując się na opinię nie wymienionych z imienia osób, pomówił
Bolesława o zboczenie seksualne, ściślej — sodomię, aczkolwiek zaraz zastrzegł się,
że ufać raczej należy innym pisarzom, którzy uważają, że nie było to prawdą. Być
może, że wątek ten opiera się na dowolnej interpretacji jednego niejasnego zdania
Żywota mniejszego świętego Stanisława. Bardzo szeroko rozwinął ten motyw w XV
wieku znakomity historykQinJDługosz_«Ł-sMroich Rocznikach czyli kronikach
stawnego królestwa polskiego oraz w nowym Żywocie świętego Stanislawa, przypisując
Bolesławowi uprawianie sodomn) podczas siedmioletniego pobytu Polaków na Rusi.
Niezależnie od tego początki zatargów między królem i biskupem autor uzasadnia
upomnieniami, jakie Stanisław miał kierować pod adresem Szczodrego za
cudzołóstwo i porwanie Krystyny, żony rycerza Mścisława, co miało wywołać oburzenie
dumnego władcy. Na tym tle pisarz szeroko rozbudował opowieść o procesie o wieś
Piotrawin, występującą już w pierwszych żywotach. Nie ma potrzeby dodawać, że
historia Krystyny i sprawa cudzołóstwa króla są wymy-
95

background image

słem Długosza, który dla tych wątków nie mógł znaleźć podstawy w całej znanej mu
wcześniejszej tradycji pisanej. Niemniej podkreślić trzeba, że nawet ten autor, którego
dzieło należy do czołowych osiągnięć historiografii europejskiej XV wieku, znając
dokładnie Kronikę Anonima Galia, w opisie konfliktu ani jednym słowem nie nawiązał do
jego relacji, pomijając ją całkowitym milczeniem. Na Janie Długoszu kończą się
średniowieczne relacje
0 „sprawie świętego Stanisława". Przegląd wszystkich kolejnych źródeł, które mniej lub
bardziej dokładnie opisują ją, prowadzić musi do jedynie zasadnego wniosku, o
którym już wspomniałem, że poza samą datą roczną konfliktu, zanotowaną przez różne
polskie roczniki, tylko dwa teksty mog§ stać jsię^ podstawą analizy naukowej dla
rekonstrukcji przebiegu wypadków w 1079 r.: Kronika Anonima Galia i Kronika Mistrza
Wincentego. Wszelka interpretacja samych tekstów źródłowych jest możliwa dopiero
po dokonaniu oceny stopnia wiarygodności przekazów, stanowiących podstawę tej
analizy. W ocenie wiarygodności, obok wielu innych kwestii szczegółowych,
któreliistoryk musi sobie wyjaśnić, zasadnicze znaczenie ma ustalenie miejsca
1 czasu powstania źródła oraz określenie ogólnej jego wiarygodności, czyli stopnia
zaufania do przekazywanych przez nie informacji. Nie wchodząc w wiele problemów
szczegółowych, zajmiemy się przeto bliżej obu głównymi przekazami i ich autorami.
Pierwsza Kronika polska jest dziełem nie znanego z imienia mnicha benedyktyńskiego,
który prawdopodobnie przybył z prowansalskiego klasztoru w Saint Gilles w 1091 r. do
nowo założonej jego filii w Samo-gyvar na Węgrzech i stamtąd, około 1106-^1107 r.,
przyjechał do Polski na dwór Bolesława Krzywouste-go. Wiele wskazuje na to, że nie
miał on tutaj żadnej

96
oficjalnej funkcji i że jedynym jego zadaniem miało być napisanie kroniki, czy raczej
biografii Krzywoustego, chociaż liczni badacze wiążą go z kapellą bądź z kancelarią
książęcą. Kronika pisana była głównie w Krakowie i tamtejsze środowisko, przede
wszystkim dworskie, stanowiło dla kronikarza podstawowe źródło informacji o
przeszłości, chociaż nie jest wykluczone, że bywał on i w północnych częściach kraju,
sądząc po szczegółowych wiadomościach, jakie miał o walkach Bolesława
Krzywoustego z Pomorzanami. Dzieło Anonima Galia, bo takie miano nadano w naszej
historiografii anonimowemu przybyszowi z odległej Prowansji, .nawiązując do kraju jego
pochodzenia, powstało w la-jach llOTjulUg. Składa się ono z trzech ksiąg, z których
pierwsza stanowi tło historyczne traktujące o dziejach dynastii piastowskiej, począwszy
od ich legendarnych początków aż do momentu narodzin właściwego bohatera Kroniki
— Bolesława Krzywoustego w 1085 r. Księga druga zawiera opis młodości tego
księcia, a księga trzecia przedstawia pierwsze lata jego samodzielnych rządów,
kończąc się nagle w toku relacji o wypadkach z połowy 1113 r. Wydaje się, że pierwsza
księga pisana była w latach 1107—1108, po czym kronikarz przerwał pracę na jakiś
czas i następnie podjął ją ponownie. Dla nas istotna jest pierwsza księga. W niej
zawarty został między innymi opis panowania Bolesława Szczodrego i jego konfliktu z
biskupem Stanisławem. Istnieje uzasadnione domniemanie, że pisarz, odtwarzając
dzieje pierwszych Piastów, korzystał jedynie z dwóch źródeł pisanych, a mianowicie
z zaginionego dzisiaj Żywota świętego Wojciecha, z którego zaczerpnął opis zjazdu
gnieźnieńskiego w roku 1000, i z nieistniejącej również dziś redaltcji Rocznika kapituly

background image

krakowskiej, który oprócz dostarczenia Anonimowi pewnego zasobu krótkich,
sięgających nawet czasów Miesz-
97
k'a I, wiadomości z życia dynastii i Kościoła, umożliwił mu, dzięki dokładnemu
datowaniu zapisek, właściwe uszeregowanie ich w czasie. Poza tymi nielicznymi
źródłami pisanymi
nował jedynie tradycją dworską*...przechowującą pieczołowicie pamięć o
wcześniejszych dziejach piastowskich oraz dodatkowymi informacjami, dostarczanymi
mu przez ludzi nie związanych już bezpośrednio z dworem książęcym. Mimo wszystko
krąg jego informatorów był dość ograniczony, na co wpływ miała też okoliczność, że
kronikarz w toku pisania pierwszej księgi nie znał języka polskiego i mógł komunikować
się jedynie z tymi, którzy potrafili posługiwać się łaciną. W środowisku dworskim
człowiekiem, który w powstaniu całego dzieła odegrał pierwszorzędną rolę i który
troskliwie opiekował się przybyszem, był kanclerz KraywoustegoJlJ\|ichał, z potężnego
rodu możnowład-^zegó~~Awdanców. W liście wstępnym do pierwszej księgi jego
jednego autor nazwał swoim „współpracownikiem" i „sprawcą podjęcia tej pracy".
Michała uznać przeto należy za głównego informatora pisarza o przeszłości dynastii,
ponieważ miał on dostęp do wszystkich znajdujących się na dworze zabytków pisanych"
z czasów minionych, a ponadto pozostawał w bezpośrednim kontakcie z księciem i
należał do jego najbliższych doradców. Ród Awdańców, który w czasach Bolesława
Szczodrego zaliczał się do czołowych stronników króla, za jego następcy stracił na
znaczeniu, gdy do głosu doszli przeciwnicy zegnanego władcy, i dopiero w okresie
rządów Krzywoustego ponownie odzyskał dawną pozycję. Na jego dworze Awdańcy
obsadzili najważniejsze stanowiska. Michał był kanclerzem .książęcym,
Skartaimir - - palatynem, czyli wojewodą stojącym na ezeh ,v:-3k polskich, a był
jeszcze „Stary Michał", za-pewne senior rodu, o którym Gali wyraża się z peł-
* — Bolesław Śmiały
98
nym szacunkiem i wyjaśnia, że do jego rad przychylali się wszyscy, włącznie z księciem
Bolesławem. Wydaje się prawdopodobne, że przynajmniej ów „Stary Michał" doskonale
pamiętał czasy Szczodrego i być może przebywał wówczas w kręgu najbliższych jego
współpracowników. Można przypuszczać, że dość surowy, ale w sumie sympatyczny
obraz Bolesława II, przekazany w Kronice, jest wynikiem tonu relacji, które Anonim
odczuwał w ich opowieściach i wspomnieniach z tamtych czasów. Krzywousty mógł
również poprzez kanclerza przekazywać własne informacje, sądy i oceny przeszłości, a
także podsuwać wątki, których poruszenie uważał za istotne dla pokazania decydującej
dla losów państwa dziejowej roli dynastii piastowskiej, tego korzenia, z którego miała
wyrosnąć jego sława. Hipotetycznie trzeba również wskazać na anonimowych
kapelanów książęcych oraz innych duchownych przebywających na dworze, a także na
pracowników kancelarii książęcej jako na potencjalnych informatorów Anonima w
różnych kwestiach dotyczących bliższej i dalszej przeszłości. Spoza środowiska ściśle
dworskiego tekst Kroniki pozwala wymienić jeszcze w tym charakterze cały ówczesny
episkopat polski z arcybiskupem gnieźnieńskim na czele. Biskupi bywali zapewne
częstymi gośćmi na dworze, należeli też do składu rady książęcej. Kontakty pisarza z
przedstawicielami hierarchii kościelnej mogły być też utrzymywane podczas jego
podróży po kraju. Poza materiałami do dziejów dynastii kronikarz uzyskał zapewne od

background image

nich przede wszystkim informacje dotyczące historii Kościoła polskiego. Trzeba jednak
podkreślić, że albo tych wiadomości zebrał niewiele, albo nie były one przedmiotem
jego żywszego zainteresowania, gdyż w jego dziele sprawy kościelne zajmują
niezwykle mało miejsca, a zdarza się dość często, że sposób naświetlenia niektó-
99
rych z nich mógł wywołać najgorętszy sprzeciw biskupów polskich. Spośród
ówczesnego episkopatu kronikarz wyróżnił szczególnie biskupa poznańskiego Pawła,
którego, łącznie z pozostałymi Biskupami, z wdzięcznością wymienił tak w liście
wstępnym do pierwszej księgi, jak i w liście wstępnym do drugiej księgi, kiedy to już
jego jedynego umieścił w dedykacji i określił jako obdarzonego „szacunku godną
roztropnością". W momencie, kiedy Gali pisał 27 rozdział pierwszej księgi o
okolicznościach zegnania Bolesława Szczodrego, od konfliktu króla z biskupem
krakowskim minęło dopiero niepełne trzydzieści lat. Nie może przeto ulegać żadnej
wątpliwości, że wśród ludzi dostarczających kronikarzowi informacji o przeszłości żyło
wielu takich, którzy w__owym czasie byli dorośli i czynnie działali w życiu
publicznym7~^anśtwowym TTioscleTnym!Od 1088 r., wjctórym szczątki biskupa
Stanisława przeniesiono z kościoła na Skałce.do^kafedryTEraEowśHejpmi-nęło
zaledwie dwadzieścia lat, obraz przeto tych wy-'' darzeń, tak niezwykłych i doniosłych,
tkwić musiaf^ jeszcze żywo w świadomości środowiska dworskiego i k^ścielneg^ Nawet
pobieżna lektura tekstu Anonima poucza, że pisarz miał na ich temat wiele
szczegółowych i zapewne znacznie różniących się między sobą relacji, dzięki którym
mógł wyrobić sobie własny pogląd na tło i przebieg konfliktu. Delikatność materii,
szczególnie dla pisarza-mnicha z profesji, powstrzymała jego pióro przed bardziej
wyczerpującym opisem sprawy. Sam jednak w słowach: „Jak zaś doszło do wypę-
dzemajg-óła Bolesława z Polski, długo_______
-Sl^^iś-Jyi-6 wszakTe~wolńoi "powlellźIećZ'^ dał do zrozumienia swolnTczyfelńiRom, że
jego wlecfża o konflikcie była znacznie rozleglejsza niż to, co na ten temat Wożę
napisać. Z przytoczonych słów wynika jasno, że autor cofnął się „przed
przedstawieniem frapującego go
100
z pewnością wydarzenia, tak jak je poznał i zrozumiał z przedstawionych mu z różnych
źródeł wersji, czując jakąś obawę przed ukazaniem całej prawdy o wypadkach z 1079
r., a przede wszystkim przed ich szczegółowym i pełnym przedstawieniem czytelnikowi.
W tym miejscu należało by się zapytać, czego czy kogo autor bał się i komu
wyczerpujący opis wydarzeń mógł nie podobać się w Polsce w 1108 r. i następnych?
Przy próbie udzielenia odpowiedzi na to trudne pytanie nie da się wyłączyć
przypuszczenia, że Gali nie był w stanie wyrobić sobie ostatecznego sądu "na temat
dramatu króla i biskupa, ponieważ zetknął się z tyloma odmianami jego interpretacji i z
tyloma ocenami moralnymi i politycznymi, iż musiał dopuścić istnienie różnych Prawd" o
konflikcie. Z drugiej strony prosta logika nakazuje mniemać, że kronikarz obawiał się
kogoś (w liczbie pojedynczej lub mnogiej), kto był na tyle silny i wpływowy, iż w
wypadku okazania niezadowolenia ze sposobu opisania „sprawy świętego Stanisława"
mógł stać się niebezpieczny dla pisarza i jego dzieła. Najprościej byłoby przyjąć, że
pełna relacja o konflikcie mogłaby spotkać się z krytyką Krzywoustego (i jego
otoczenia), gdyby Szczodry, jako jego stryj, ukazany w niej został zdecydowanie
negatywnie, byłoby to bowiem pośrednie uderzenie w dynastię i to w momencie, gdy

background image

książę miał przeciw sobie, w swoim sporze ze starszym bratem Zbigniewem,
arcybiskupa gnieźnieńskiego Marcina.
Równie dopuszczalna wydaje się inna możliwość. Pisarz móg|by_narazić się czołowym
przedstawicielom hierarchii kościelnej, gdyby z przedstawienia przez niego ca-łośćr
sporu" króla z biskupem wynikała oczywista negatywna rola tego ostatniego. Nie
zawsze jednak rozwiązania najprostsze są najlepszymi. Osobiście uważam, i będę
starał się niżej to uzasadnić, że pełne naświetle-
101
nie genezy i przebiegu konfliktu oraz jego następstw nie leżało w interesie żadnej z
wymienionych stron i w związku z tym Anonim stanął wobec zadania niewykonalnego,
jeśli pragnął bardziej wszechstronnie opisać te sprawy. Dlatego wymówił się wiele
znaczącym wykrętem: „tyle wszakże wolno powiedzieć", robiąc znamienny unik, który w
intencji piszącego miał go wytłumaczyć i usprawiedliwić przed ciekawym i dociekliwym
czytelnikiem. Tu chyba leży przyczyna, dla której właściwy problem kronikarz
przedstawił niezwykle krótko, w trzech świadomie enigmatycznych zdaniach, w których
nie uznał nawet za stosowne podać imienia biskupa ani jego diecezji. Czy oznacza to
wszakże, że cofnął się w ogóle przed zajęciem własnego stanowiska w ocenie
konfliktu? Na pytanie to spróbujemy odpowiedzieć w dalszej części pracy.
Kronika Galia należy, do typ_u „gestów" (chansons de gęste), czyli dzieł historyezno-
literackich, w których głównym przedmiotem zainteresowań pisarzy były „czyny",
szczególnie czyn v wojenne. Ten gatur.;k >:,:-sarstwa rozwinął się w drugiej połowie XI
wieku w północnej Italii i południowej Francji. Tam też szukać trzeba źródeł inspiracji
pisarskiej Anonima, który w swojej Kronice wielokrotnie stwierdza, że zamierza
opisywać przede wszystkim „czyny książąt i władców Polski". Stwierdzenie to nie jest
obojętne dla oceny ogólnej wiarygodności dzieła, któremu materia historyczna, złożona
z faktów szczegółowych, narzucała w ramach Przyjętej konwencji pisarskiej
rzeczowość i trzyma-.nie się konkretu historycznego. Nie oznacza to, że pi-arz, tam
gdzie odczuwał brak informacji, nie dodawał Jasnych interpretacji i niepełnych
wiadomości w dob-3 wierze, że tłumaczą one bieg dawnych dziejów. Ge-eralnie można
jednak powiedzieć, że wypadki takie należą do rzadkości i dotyczą raczej czasów
bardziej
102
odległych, przy naświetleniu których pamięć ludzka już zawodziła. Nic dziwnego zatem,
że Kronika Galia cieszy się dużym uznaniem u większości badaczy, którzy słusznie
uważają ją za wiarygodne i najważniejsze źródło do poznania najwcześniejszych
dziejów Polski aż do początku XII wieku, za jedyny przekaz, który w sposób ciągły i
konsekwentny przedstawia określony przedmiot historii, to jest przeszłość i
teraźniejszość dynastii piastowskiej. A ponieważ rola Piastów wiąże się ściśle z
instytucją państwa, przeto Kronika jest zarazem w znacznej mierze historią państwa w
czasach pierwszych Piastów, bez której nasza wiedza o najwcześniejszych dziejach
Polski byłaby niezwykle uboga i fragmentaryczna.
Wiarygodność ogólna w stosunku do badanego źródła zwiększa zaufanie historyka do
wiarygodności przekazywanych przez nie wiadomości szczegółowych. Kiedy przeto
stwierdzamy, że Anonim o konflikcie króla z biskup am pisał w Krakowie, miejscu
wydarzeń, że czas powstania przekazu dzielił od opisywanych wypadków tylko okres
jednego pokolenia, a autor miał do dyspozycji najlepszych informatorów, którzy

background image

niewątpliwie znali prawdziwy przebieg zdarzeń z 1079 r., że pisał z szacunkiem dla
faktów i nie miał skłonności do zmy-śłań i koloryzowania, to konkluzja może być tylko
jedna: przekaz Galia Anonima o sporze Bolesława z biskupem Stanisławem zasługuje
na największą uwagę i musi być potraktowany jako główne źródło do jego dziejów, bez
niego bowiem pozbawilibyśmy się w ogóle możliwości odtworzenia istoty sprawy,
choćby nawet tylko w ogólnych zarysach. Ile i jakich informacji w tym przedmiocie
dostarcza Kronika i o ile dadzą się one powiązać z naszą wiedzą o tych odległych
czasach, postaramy się określić w toku szczegółowej analizy odnośnego jej fragmentu.

103
Drugim przekazem, który z największą uwagą musi być poddany szczegółowemu
rozbiorowi przy rozpatrywaniu „sprawy świętego Stanisława", jest Kronika polska
Mistrza Wincentego, zwanego też Kadłubkiem. Jej autor urodził się między 1150 a 1161
rokiem w rodzinie rycerskiej. Po ukończeniu szkoły katedralnej w Krakowie udał się na
studia zagraniczne do Bolonii względnie Paryża. Różnice zdań na ten temat wiążą się
też z dyskutowaną kwestią, czy Wincenty był magistrem sztuk wyzwolonych, czy prawa,
ale niewątpliwe jest uzyskanie przez niego tytułu naukowego, a Kronika daje
bezsporne dowody rozległej erudycji pisarza w zakresie literatury kościelnej i
świeckiej oraz doskonałej znajomości prawa kanonicznego. Około 1183 r. Kadłubek
powrócił do kraju i według niektórych poglądów objął kierownictwo szkoły katedralnej na
Wawelu. Około 1190 r. związał się z krakowskim dworem księcia Kazimierza
Sprawiedliwego, od którego otrzymał mandat czy zachętę do napisania Kroniki, o czym
dwukrotnie nadmienił w tekście. Istnieje przypuszczenie, że siedemnastoletnie
rządy tego umiłowanego księcia Wincenty opisał w typie gestów (tj. głównie
przedstawienia czynów) władcy, podczas gdy całość dzieła ma raczej charakter
traktatu naukowego. Być może Kazimierz Sprawiedliwy miał możność poznania tej
części Kroniki, która poświęcona była jego rządom. W walce stronnictw politycznych,
jaka rozgorzała w Małopol-sce po śmierci Kazimierza, Kadłubek sympatyzował
wojewodą Mikołajem i później z jego następcą Go-Workiem, a nie z ówczesnym
potężnym biskupem krakowskim Pełką. Zapewne w okresie pobytu na dworze
krakowskim Wincenty otrzymał prepozyturę sandomierską, ale nadal utrzymywał
kontakt z Krakowem. po zgonie biskupa Pełki w 1207 r. Kadłubek został - po raz
pierwszy w Polsce — wybrany przez kapitułę
104
105
*
krakowską na biskupa i po pewnych perturbacjach z kontrkandydatem Gedką
ostatecznie zasiadł w 1208 r. na biskupstwie krakowskim.
0 jego rządach w diecezji wiemy niewiele. Był niewątpliwie wiernym
współpracownikiem czołowego ówczesnego reformatora Kościoła, arcybiskupa
Henryka Kietlicza, ale o jego działalności na polu reformy i na arenie politycznej źródła
niemal nie informują. Nieco więcej wiadomo na temat zabiegów gospodarczych
Wincentego i pomnażania majątku diecezji krakowskiej. Uczestniczył także w kilku
krajowych zjazdach kościelnych, a w 1215 r. brał udział w obradach IV powszechnego
S3boru lateraneńskiego/W 1218 r. Kadłubek z niewiadomych powodów ustąpił z
biskupstwa krakowskiego i ostatnie pięć lat życia przebył w klasztorze cystersów w

background image

Jędrzejowie, gdzie zmarł w 1223 r. w Kronika Mistrza Wincentego objęła swoim
zapisem dzieje Polski j>d_ czasów bajecznych do 1202 r. Składa się ona z czterech
ksiąg, z których trzy pierwsze napisane są w formie dialogu prowadzonego między
arcybiskupem Janem i biskupem krakowskim Mateuszem, natomiast czwarta ma
postać opowiadania ciągłego. Dla opisania dziejów pierwszych Piastów Kadłubek
wykorzystał przede wszystkim Kroniką Anonima Galia, ale korzystał z niej w dość
specyficzny sposób, wybierając selektywnie, lecz na ogół dość wiernie, fakty
historyczne, które następnie samodzielnie i dowolnie przeinaczał
1 interpretował w duchu moralizatorstwa i prostego dydaktyzmu. Klasycznym
przykładem może tu być anegdota Galia o biednym kleryku i szczodrym królu, która w
wersji Wincentego dotyczy nie kleryka a „pewnego biedaka", tak chciwego bogactw
ofiarowanych mu przez Bolesława, że załamał się pod ich ciężarem i wyzionął ducha.
Morał jest prosty i czytelny: szalonym jest ten, kto pieniądze nad życie przedkłada. I tak
jest

w wielu innych miejscach, gdzie pisarz nie krępuje się faktografią Galia, szukając w niej
tych elementów, które pozwalają mu rozprawiać o cnotach i grzechach, moralizować,
stawiać przykłady i wyrażać przestrogi, a wszystko to przetykane jest gęsto
opowieściami i przypowieściami z dzieł i historii antycznej, przenoszonymi na polski
grunt przy zastosowaniu terminologii klasycznej, rzymskiej, dla opisu polskiego życia
publicznego i prawno-politycznego. Zgodnie z ustaleniami B. Kurbi-sówny Kroiuką in#
cbgr?ktąr~..traktaju historycznego, nawiązującego swoją retoryką i erudycją do
panującej u schyłku XII wieku we Francji i w Anglii mody wśród tamtejszej elity
intelektualnej i środowisk dworskich. Tkwiąc silnie w świecie pojęć prawa rzymskiego i
kanonicznego autor nie umiał się z nich wyzwolić, co w efekcie przydaje jego narracji
cech sztuczności i napuszo-ności, widocznych zwłaszcza w niezrozumiałej często
metaforyce.
Dzieje badań źródłoznawczych nad Kroniką Mistrza Wincentego, nie tak bogate, jak w
przypadku dzieła Galia, pokazują, jak z biegiem lat zmieniały się poglądy na
wiarygodność i wartość źródłową tego przekazu. O ile dawniej uważano, że Kromka w
głównym swoim zrębie była pisana dopiero pod koniec życia Kadłubka, w okresie jego
pobytu w klasztorze jędrzejowskim, to dzisiaj utrwala się przekonanie, że powstanie jej
przypadło na Pj^ełotn_20n[J^^
pewne już podczas pobytu na dworze Kazimierza Sprawiedliwego. Nie zmienia to faktu,
że od interesującego nas tutaj konfliktu króla z biskupem krakowskim do schyłku XII
wieku minęło_okołoj.20—125 lat, czyli że Pięć kolejnych pokoleń musiało sobie
ustnie^przekazy-wać informacje o tym wydarzeniu. A wiadomo, że wraz : upływem
czasu relacje ustne ulegają deformacjom 1 obrastają w różne nowe wątki,
zniekształcające w
106
mniejszym lub większym stopniu pierwotną wersję. Stąd w najnowszej historiografii
polskiej brak tak powszechnego dawniej zaufania do historycznych treści Kroniki, w
związku z czym wymaga się od każdego badacza kprz^stającego_z_ tego źródła
wyjątkowej ostroż-jipjcjJ^uże^oJkryJy_cjzmu7~Z druglej~s!rony podkreśla się, że dzieło
Wincentego, mało wiarygodne dla czasów dawniejszych, w trzeciej, a zwłaszcza w
czwartej księdze, opisującej okres bliski lub nawet współczesny życiu pisarza, zyskuje

background image

na wartości i rzeczowości. W świetle tych uwag staje się jasne, że relacja autora o
czasach panowania Bolesława Szczodrego, mimo iż powstała, podobnie jak Kronika
Galia, w środowisku krakowskim, nie może się z nią równać pod względem wartości
źródłowej i musi być analizowana szczególnie skrupulatnie i ostrożnie. Należy przy tym
brać pod uwagę różne okoliczności dodatkowo wpływające na kronikarza i skłaniające
go do daleko posuniętego przekształcania opowiadania Anonima.
Dzieje badań naukowych nad dramatem biskupa Stanisława i króla Bolesława II są w
istocie rzeczy historią sto s u n k u badaczy do dwóch przedstawionych wyżej
przekazów źródłowy c IC Historycy o orientacji katolickiej w swojej ogromnej
większości, a historycy wywodzący się bezpośrednio z kręgów kościelnych niemal
wszyscy (chociaż podkreślić trzeba odmienne stanowiska ks. Jana Fijałka, w mniejszym
stopniu ks. Józefa Umińskiego i niektórych innych), odrzucali przekaz Anonima Galia,
dając bezwzględne pierwszeństwo relacji Mistrza Wincentego i w dalszej konsekwencji
innym późniejszym źródłom od nie j'pochodnym. Inni badacze nie zajmowali jednolitej
postawy, usiłując w krytyce źródeł utrzymać się na pozycjach obiektywizmu naukowego.
Ostateczne wnios-
107
ki były — według ich mniemania — wynikiem dochodzenia do prawdy, a nie rezultatem
powziętych z góry przekonań. W miarę doskonalenia się narzędzi krytycznych w
warsztacie badawczym historycy ci coraz częściej uznawali przekaz Galia za jedyne
wiarygodne źródło i eliminowali z rozważań relację Kadłubka. Niekiedy wybitni nawet
historycy stwierdzali wprost, że istniejąca podstawa źródłowa do „sprawy świętego
Stanisława" nie pozwala odtworzyć tła i przebiegu konfliktu w sposób choćby tylko
przybliżony do prawdy i oświadczali sceptycznie: Ignoramus et ignordbimus, tzn. „Nie
znamy i nie poznamy". Najrzadziej wszelakjDjwJtistoripj^
ka~slę- stanowisko7 które usiłowałoby pogodzić oba przekazy, znaleźć między nimi
choćby wątłe nici łączące; tak dalece utrwaliło się przekonanie, że wykluczają się one
wzajemnie. Czy jest tak rzeczywiście? Czy można ostatecznie, w oparciu o krytyczną
analizę tych źródeł, zawyrokować, że Mistrz Wincenty, czerpiący swoją Wiedzę o
Bolesławie II i Stanisławie przede wszysjtkim z Kroniki Anonima Galia, a dopiero potem
z różnych późniejszych relacji ustnych, całkowicie odrzucił jedyne źródło pisane i sam
lub po3 wpływem swoich informatorów i opinii panującej w kapitule krakowskiej
przeinaczył zupełnie przekazaną przez nie wersję wydarz eń?~$to pytanie o
podstawowym znaczeniu, pytanie, które współczesny historyk nie tylko musi zadać
przystępując do badania dziejów konfliktu, ale na które musi również spróbować sobie
odpowiedzieć, w przeciwnym bowiem razie wciąż będziemy obracać się w
zaczarowanym kręgu dylematu: Gali czy Kadłubek? A wiadomo jest doskonale, że
dylemat ten nie prowadzi do pogodzenia różnorakich stanowisk i tylko umacnia opinię,
iż „faktum świętego Stanisława" jako problem
108
109
l
badawczy ma wymiar wieczny, ponieważ nigdy nie znajdzie zadowalającego wszystkich
rozwiązania. Na koniec tej prezentacji źródeł do „sprawy świętego Stanisława" osobne
słowo poświęcić należy grupie przekazów różnej proweniencji i różnego rodzaju, które
na przestrzeni dziesięcioleci badań historycy próbowali włączać i do dziś włączają do

background image

rozważań, pragnąc wzbogacić nad wyraz ubogą podstawę materiałową. Spośród źródeł
pisanych wymienić tutaj trzeba rzekomy list czeskiego Wratysława do Bolesława
Szczodrego, w 3':;r5zej literaturze uważany niekiedy za wartościowy przyczynek do
dziejów konfliktu. Dzisiaj nikt już go nie uwzględnia, dowiedziono bowiem, że w istocie
rzeczy pismo to skierowane było do tegoż Wratysława i nie ma nic wspólnego z Polską.
O wiele bardziej skomplikowanie przedstawia się sprawa z nieznaną z oryginału bullą
papieża Paschalisa II (1099—1118), datowaną na około 1115 r. Opinia badaczy na
temat, czy dotyczyła ona spraw polskich i w związku z tym samego sporu króla z
biskupem, jest do dzisiaj podzielona. Najbardziej wnikliwe studium poświęcił temu
pismu papieskiemu Mieczysław Gębarowicz (1937), który zdecydowanie opowiedział
się za jego przynależnością do polskich źródeł, a stanowisko to poparł w pełni Roman
Gródecki (1947) i inni historycy. Zofia Kozłowska-Budkowa (1937) i ostatnio Ma-r:.an
Plezia równie zdecydowanie oponują przeciw łączeniu listu z Polską, a wielu innych
badaczy waha się w wydaniu jasnego sądu na ten temat. Należąc do tej ostatniej grupy
uważam, że przy dzisiejszym stanie badań nad tym dokumentem o jego adresacie
winna przesądzać treść pisma, a ta, wbrew opinii Mieczysława Gę-baro wieża, zdaje się
dotyczyć raczej arcybiskupa węgierskiego w Spalato lub Ostrzyhomiu niż metropolity
gnieźnieńskiego. Z tego względu, nie mogąc tutaj pro-
blemu źródłoznawczego rozwinąć, przekaz ten eliminuję z rozważań. Ponieważ jednak
w tej sytuacji czytelnik może mieć wątpliwości, czy pominięcie tego źródła nie przyniesie
poważnej szkody badawczej, wypada je wyjaśnić przynajmniej krótką informacją
dodatkową
O tl*2SCl DUU l* \_/t)OZ piSmo x^3SCil&ll§3._ Jj.Jlł_1,^2ij3.QQ,rGSO^V3IlG
do nie wymienionego...? imienia^ arcybiskupa, dotyczy sprawy złożenia przez niego
przysięgi wierności papież żowi w związku ż "otrzymaniem paliusza, W argumentacji
kurii, domagającej się w imię dobra Kościoła owej przysięgi posłuszeństwa, znalazło się
wtrącone zdanie: „Czyż to nie twój poprzednik' bez wiedzy rzymskiego papieża ukarał
biskupa?" Przy przyjęciu tezy, że adresatem bulli był arcybiskup gnieźnieński Marcin
(1092— —1118), treść przytoczonego zdania można by powiązać z wypadkami z 1079
r. i uznać za Romanem Gródeckim, iż decyzję Bolesława II wydania na śmierć biskupa
poprzedził w czasie „sąd kościelny, w każdym razie kościelne rozeznanie sprawy przez
ówczesnego arcybiskupa, z tym wynikiem, że arcybiskup uznał biskupa krakowskiego
winnym (damnavit episcopum), po czym dopiero nastąpiło wydanie go w ręce władzy
świeckiej". Czy wiadomość ta wprowadza poważne zmiany do rozpoznania źródeł
konfliktu? Sam Roman Gródecki musiał przyznać, że nowe wyniki, uzyskane na
podstawie omawianej bulli, przedstawiają się skromnie i sprowadzają się do dwóch
punktów: 1. potwierdzają dane Kro-: niki Galia o wyroku sądowym wydanym na
biskupa, j_2._virprowj.dzają nowy fakt w postaci orzeczenia koś- " cielnego arcybiskupa
gnieźnieńskiego, który jeszcze przed sądem królewskim ukarał (czy może tylko potępił)
Stanisława. Pośrednio fakt ten upoważnia do stwierr"^ dzenia, żs metropolita, a może
nawet synod,..biskupiej w sporze Stanisława z Bolesławem opowiedział się po. stronie
monarchy, l Nie bagatelizując znaczenia takich
_^r~*---~
•l 110
ustaleń, gdyby były one niewątpliwe, dla prześledzenia sytuacji wewnętrznej w kraju w
okresie bezpośrednio poprzedzającym moment kulminacyjny dramatu, chcę podkreślić,

background image

że analogiczne wyniki — jak o tym będzie mowa — można uzyskać na innej drodze.
Byłoby oczywiście bardzo istotne, gdyby dały się one potwierdzić informacjami listu
Paschalisa II, ale do czasu ostatecznego wyjaśnienia adresata jego pisma bezpieczniej
będzie powstrzymać się od włączenia go do analizy.
Obok źródeł pisanych w nauce powołuje się niekiedy również inne rodzaje przekazów,
usiłując wzbogacić możliwości snucia różnych hipotez dotyczących konfliktu. Przez
dłuższy już czas trwa polemika na temat chronologii pawstania_chrjcie1 nicy_-
W_JTrydo,w_Skanii (Szwecja), na której znajdują się trzy płaskorzeźby mające
wyobrażać sceny z legendy o wskrzeszeniu przez świętego Stanisława rycerza Piotra i
stawieniu go w roli świadka na procesie przed królem. Badacze nie są w stanie
rozpoznać, czy kamienne płaskorzeźby pochodzą ze schyłku XII, czy też z XIII wieku, a
poszczególne stanowiska są w większym stopniu uzależnione od przyjmowanego z
góry izałożenia na temat początków kultu świętego Stanisława niż od samodzielnej
analizy źródłoznawczej. Po studiach uczonych szwedzkich. J. Roosvala (1918) i K.O.
Tynella (1921), podstawowe rozprawy ogłosili historyk Władysław Semkbwicz (1925) i
historyk sztuki Mieczysław Gębarowiez (1927/1928), z których zwłaszcza ten ostatni
przedstawił nieodparte — moim zdaniem — argumenty dla tezy, iż płaskorzeźby są
wytwnrptn drugiej połowy XIII wieku. Wy-
.-----«/ --*---•"- * —— •B-1—«Ł—
J. . .. */ ---- ----- , |____^, __ *•
obrażone na nich motywy, jeśli istotnie odnoszą się do Polski, co wcale nie jest pewne,
są prawdopodobnie ćdblcienrjakie j ś wersji późnej tradycji zapisanej w żywotach
świętego Stanisława i w związku z tym nie
111
mogą być źródłem do interesującej nas tutaj sprawy między królem i biskupem.
podobny charakter i znaczenie mają czternastowieczne malowidła w bazylice Sw.
Franciszka w Asyżu, które badaTKarpl Estelćher^~Dó~feJ"samej kategorii przekazów
"wtórnych należy zaliczyć późne przerysy nie istniejących już płaskorzeźb, które
niegdyś zdobiły wrocławski kościół Sw. .Wincentego. Utrzymywanie, jakoby oryginał
można było datować na XII wiek (Witold Sawicki) i wiązać z rzekomo już wtedy
istniejącym na Śląsku kultem biskupa Stanisława, nie ma szans naukowej akceptacji.
Wyobrażenia na ^płaskorzeźbach według wszelkiego prawdopodobieństwa w ogóle nie
dotyczą świętego Stanisława albo w najlepszym razie oparte zostały na w pełni już
uformowanej w źródłach pisanych XIII stulecia legendzie stanisławowskiej. W latach
sześćdziesiątych wyłoniła się nowa kwestia źródłoznawcza. W 1963 r. dwaj specjaliści
krakowscy w zakresie medycyny sądowej: Jan Ólbrycłit i Marian Kusiak dokonali
ekspertyzy naukowej relikwiarza z katedry krakowskiej, zawierającego, według tradycji,
czaszkę św. Stanisława. W 1985 r. opracowanie ich opublikowane zostało w formie
Protokołu badania relikwiarza z czaszką św. Stanislawa Szczepanowskiego, z pełną
dokumentacją 25 fotografii. W pierwszej części opracowania eksperci opisali sam
relikwiarz i czaszkę, a przede wszystkim jej ubytki i uszkodzenia. Stwierdzili, że czaszka
należała do osobnika płci męskiej, liczącego 40 lub więcej lat. Przez pewien czas
znajdowała się ona zapewne w ziemi, na co wskazują dwie smugi na kościołach
ciemieniowych. Niezależnie od oczywistych zmian pośmiertnych ekspertyza wykazała
liczne wgniecenia blaszek zewnętrznych kości, które nie mają znamion zmian

background image

pośmiertnych i są prawdopodobnie wynikiem urazów zadanych przy pomocy narzędzia
tępo-
112
krawędziastego. Najgłębsze i najdłuższe wgniecenie (ok. 6 cm) znajduje się na potylicy,
ciągnąc się od góry ku dołowi. Mniejsze wgniecenia są na kości czołowej i kościach
ciemieniowych. W drugiej części Protokolu biegli podsumowali swoje wnioski na temat
badanej czaszki stwierdzając ostrożnie, że wyłącznie w oparciu
0 poddaną analizie czaszkę nie są w stanie określić przyczyny śmierci osobnika, do
którego ona należała.
Wyniki badań czaszki stały się podstawą interpretacji historycznej dokonanej przez
Mariana Plezię (1966). Autor postawił hipotezę, że „badaną czaszkę można uznać za
czaszkę Stanisława", ponieważ w całym okresie między śmiercią biskupa a jego
kanonizacją w 1253 r. znane było miejsce przechowywania zwłok, nie ma przeto
podstaw do obaw co do ich identyfikacji. Po kanonizacji czaszka znajdowała się w
katedrze krakowskiej jako relikwia, będąca przedmiotem kultu. W 1478 r. badania
czaszki dokonała kapituła krakowska, znajdując ją w podobnym stanie, w jakim jest
obecnie w świetle Protokołu z 1963 r. Wcześniejsze, to jest przedkanonizacyjne,
miejsca przechowywania czaszki Marian Plezia rekonstruuje następująco: przed połową
XII wieku ciało Stanisława spoczywało w kościele Sw. Michała, ale czy w kościele pod
tym wezwaniem na Skałce, jak podają trzynastowieczne żywoty św. Stanisława, czy w
kościele wawelskim, mającym tego samego patrona, autor nie precyzuje jasno. Do tego
ostatniego kościoła — zdaniem M. Plezi — zwłoki biskupa przeniesiono zapewne w
1088 r., chociaż Rocznik krótki
1 Żywot większy wspominają o translacji do katedry. Autor słusznie odrzuca tę
informację, ponieważ budowę romańskiej katedry, tzw. katedry Hermana, zakończono
dopiero w połowie XII wiekhi i wtedy nastąpiła powtórna translacja szczątków
Stanisława do tzw. ka-

113
plicy Wazów, gdzie przetrwały do kanonizacji. Podzielając w zasadzie ten pogląd warto
jednak zwrócić uwagę na fakt, że w 1118 r. (chociaż mogło to się zdarzyć i później) w
krypcie św. Leonarda katedry na Wawelu pochowano szczątki zmarłego wówczas
biskupa krakowskiego Maura (1109—1118), którego grób odkryto w 1938 r.
Teoretycznie zatem jest możliwe, że podobnie uczyniono z ciałem Stanisława
trzydzieści lat wcześniej. Przeniesienie zwłok biskupa w 1088 r. na Wawel M. Plezia
kojarzy ze ślubem Mieszka, syna Bolesława Szczodrego, z księżniczką ruską.
Uroczystości weselne odbywały się na krakowskim dworze Władysława Hermana i w
tym kontekście umieszczenie szczątków Stanisława w kościele prokatedralnym na
Wawelu, zwanym przez Wincentego basilica minor, można uważać za akt
zadośćuczynienia i pojednania. Autor zdecydowanie odrzuca możliwość podstawienia w
okresie przedkanoni-zacyjnym cudzej czaszki w miejsce autentycznej, wysuwając dwa
argumenty: 1. ponieważ relikwie fałszowano wówczas, gdy szczątki należały do osoby
już kanonizowanej i otoczonej atmosferą kultu, 2. ponieważ nie podkładano by czaszki z
widocznymi na niej obrażeniami, podczas gdy legenda Kadłubkowa podaje o zrośnięciu
się ciała „nawet bez śladu blizn", a zatem w wyniku fałszerstwa stan faktyczny byłby
niezgodny z „cudem" opisanym przez Wincentego.

background image

Przesłanki, którymi M. Plezia posłużył się dla umocnienia swojej tezy o autentyczności
badanej czaszki, budzą poważne wątpliwości. Jeżeli nawet przeważały wypadki
podstawiania fałszywych szczątków kostnych postaci już kanonizowanych, to nie da się
również wykluczyć, a nawet trzeba uznać za wysoce prawdopodobne, że czyniono to
także wtedy, gdy były trudności z odnalezieniem ciała osoby, wokół której rodziły się za-
;
114
lążki kultu lub w stosunku do której w dalszym etapie jego rozwoju zamierzano podjąć
starania kanonizacyjne. W przypadku nadzwyczajnych okoliczności towarzyszących
egzekucji Stanisława, w atmosferze zamętu i przerażenia wywołanego gniewem
króla, wydaje się bardzo wątpliwe, żeby istniały możliwości przeprowadzenia
normalnego pogrzebu szczątków biskupa. W sprawie drugiego argumentu trzeba
wskazać, że widoczne na czaszce uszkodzenia były obrażeniami wewnętrznymi,
kostnymi, które wobec tego nie stoją w sprzeczności z opowieścią Kadłubka o braku
blizn na ciele, czyli o zewnętrznym wyglądzie zwłok. W tym stanie rzeczy należy
bardzo sceptycznie podchodzić do ewentualnej identyfikacji badanej czaszki z czaszką
Stanisława. Obaj autorzy Protokołu nie tylko nie wysunęli na ten temat żadnych
sugestii, ale nawet uznali niemożność ustalenia przyczyn śmierci posiadacza czaszki,
ograniczając się do ostrożnego przypuszczenia, że jedno z wgnieceń jest rezultatem
ciosu zadanego tę-pokrawędziastym narzędziem. Od tych ogólnych diagnoz do
łączenia czaszki z osobą biskupa krakowskiego droga jest bardzo daleka i pod
względem naukowym całkowicie niepewna. Nie można również wiązać większych
nadziei z rezultatami ewentualnych dalszych badań nad przypuszczalnymi pozostałymi
szczątkami kostnymi Stanisława, rozsianymi na obszarze diecezji krakowskiej. Do
czegóż zresztą badania takie mogłyby doprowadzić? Czy da się po dziewięciuset latach
odróżnić ciosy kata od ciosów ewentualnych stronników króla lub samego Bolesława?
Sądzę^ że rokowania naukowe w tym zakresie są więcej niż wątpliwe, gdyż nawet
bliższe określenie uszkodzeń ciała i narzędzi, które je sprawiły, pozostaną ustaleniami
badawczo zupełnie jałowymi, nie poddającymi się sprawdzalnie dalszym in-
115
terpretacjom. Nie da się też, w moim przekonaniu,, nigdy udowodnić, że omawiana
tutaj czaszka i jakiekolwiek inne szczątki sa^jmaterialn^rm^^^z^sjtałpściamł po
Stanisławie, a kierowanie wysiłków naukowych na ten tor, aczkolwiek pozornie może
być pociągające, prowadzi badania w ślepy zaułek złudzeń. Sprawa powyższa ma
wszelako jeszcze jeden aspekt, nie obojętny dla analizy przekazu Mistrza
Wincentego, a nawet dla samego tematu. Chodzi o to, że kronikarz wiedział z dzieła
Galia, o poćwiartowaniu ciała Staai-, sława i nie miał powodu wątpić w informację
swojegc poprzednika. Nasuwa się w związku z tym pytanie, w jaki sposób i dlaczego
wpadł na pomysł, aby skomponować opowieść o cudownym zrośnięciu sig_„nawet
bez.-śladu blizn", rozsiekanych „na najdrobniejsze cząstki" szczątków biskupa?
Wyjaśnienie może być tylko jedno. Najwidoczniej Kadłubkowi było wiadome, że w
czasie translacji ciała Stanisława do katedry Św. Wacława po 1150 i. nie stwierdzono
na nim śladów obcinania członków (a zapewne zwrócono na to baczną uwagę ze
względu na przekaz Galia Anonima) ani żadnych innych widocznych uszkodzeń. Dla
pobożnego kronikarza był to oczywisty cud boski i tak też tajemnicze zjawisko objaśnił

background image

w swoim dziele, dopisując nadto różne okoliczności towarzyszące w postaci orłów
strzegących zabitego .i. inne
nie z czystą fantazjąj_wy_-
>
mysłem pisarza, lecz" z Jego interpretacją usiłującą wytłumaczyć dwie, wzajemnie się
wykluczające,, informacje o stanie szczątków Stanisława. Interpretacja Wincentego,
zgodna z duchem epoki, nie może dziwić. A jak ma postąpić współczesny historyk?
Przede wszystkim musi przyjąć do wiadomości przekaz Galia o wykonaniu wyroku
obcięcia członków i informację Kadłubka, iż po jakimś czasie szczątki Stanisława zna-
116
leziono. całe i bez śladów obcinania członków. Pogodzenie sprzeczności rzeczowych
występujących w obu przekazach jest możliwe w postaci wniosku: ciało, które po 1150
r. przenoszono do katedry wawelskiej Sw. Wacława, nie było szczątkami biskupa
Stanisława.Rozdział IV
Bohaterowie konłliktu
Ponieważ w rozdziałach następnych przejdę do analizy źródeł sporu między
Bolesławem II i biskupem Stani-sławem oraz próby przedstawienia jego przebiegu,
przeto celowe wydaje się w tym miejscu zaprezentowanie obu bohaterów dramatu, ich
sylwetek psychologicznych i charakterologicznych, jednym słowem ich wewnętrznej
osobowości i indywidualności — tak jak rysują się one .w źródłach. Wydaje się bowiem,
że w cechach osobistych i dyspozycjach wewnętrznych oraz w temperamencie króla i
księcia Kościoła widzieć trzeba główne przesłanki przyszłych tragicznych wydarzeń.
Przystępując do tego niełatwego zadania nie zamierzamy jednak odwoływać się do
dawniejszych badań Stanisława Zakrzewskiego (1912), który w próbie portretu
Bolesława Szczodrego przekroczył naszym zdaniem dopuszczalne naukowo granice w
stosowaniu metody psychologicznej i elementów genetyki (tendencje te, w słabszym
jednak stopniu, dają o sobie znać i w niektórych współczesnych pracach).
Możliwość nakreślenia szkicu do portretu Bolesława II zawdzięczamy Gallowi, który
pisząc o pierwszych Piastach, najwięcej miejsca, poza Bolesławem Chrobrym,
poświęcił właśnie Szczodremu. Dla czasów Bolesława I kronikarz nie dysponował
jednak w pełni wiarygodną tradycją ustną (a tym bardziej pisaną) i dlatego jego sylwetę
zaznaczył rysami schematycznymi tworząc, w fauę świadomie przyjętych założeń
kompozycyjnych dzieła, model idealnego władcy, pozbawiony realiów historycznych i
nie podbudowany faktami szczegółowymi. Inaczej zgoła przedstawia się sprawa z
obrazem Bolesława II. Kronikarz — jak podkreślałem — miał do

118
dyspozycji znakomitych informatorów, pamiętających czasy Szczodrego i
działających wówczas na dworze polskim. ,W Gallowym opisie panowania Bolesława II
nie ma bodaj ani jednego wydarzenia, przy którym pisarz nie zamieściłby jakiejś
wzmianki, która charakteryzuje osobowość tego władcy. Przemieszanie się w tych
opiniach ocen pozytywnych i negatywnych nadaje im koloryt autentyzmu, wolny od
schematu, pełen krwistych cech rzeczywistego człowieka, co sprawia, że możemy im
zaufać, mimo widocznej miejscami u kronikarza nuty sympatii dla tragicznego króla.
Przechodząc do bardziej szczegółowej charakterystyki Bolesława Szczodrego wyjść
trzeba od wniosków nasuwających się po tym wszystkim, co napisano w rozdziale

background image

pierwszym. W świetle całego swojego panowania rysuje się on jako władca o
niepospolitych walorach, , Rzutki i ryzykancki polityk, potrafiący dla osiągnięcia celu
konsekwentnie prowadzić zawiklane gry polityczne na arenie międzynarodowej,
budować sojusze i koalicje, które umacniały jego pozycję i osłabiały przeciwników. Na
polu militarnym dał się poznać jako zdolny i energiczny wódz, czego świadectwo
znajdujemy w dwóch błyskotliwych wyprawach kijowskich i w pomyślnych wojnach z
Czechami i na Węgrzech. W polityce wewnętrznej okazał się mądrym władcą, który
poprowadził dzieło odbudowy gospodarczej kraju, wprowadził na znaczną skalę do
obiegu polską monetę i zapoczątkował proces nadań ziemskich na rzecz Kościoła,,
możnowładztwa i rycerstwa, dzięki czemu uzyskał nowe-podstawy dla wzmocnienia
potencjału wojskowego. Odbudował pod każdym względem Kościół polski i umocnił
jego siłę ekonomiczną. Podobnie jak niegdyś do Mieszka II, tak do Bolesława II
mogłyby z pełnym uzasadnieniem odnosić się słowa Matyldy szwabskiej, iż był to król
„najbardziej chrześcijański", który położył
119
wielkie zasługi na polu krzewienia wiary katolickiej na ziemiach polskich.
Wśród pierwszych najważniejszych cech, którymi Anonim Gali charakteryzuje
Bolesława II, wymieniona jest szczodrość i hojność. Przydomek „Szczodry" jest
powtórzony w stosunku do tego króla w Kronice wielokrotnie i ma wszelkie cechy
przezwiska, którym już współcześni obdarzyli swojego władcę. Występuje ono w tekście
włącznie z odmianą „hojny", aż 13 razy, a wliczając tytuliki rozdziałów, co do których nie
ma pewności, czy pochodzą od kronikarza, łącznie 19 razy. W jednym miejscu Gali
nazywa króla „najhojniejszym ze szczodrych rozdawców darów". W innym miejscu
przytacza anegdotę, która pokazać ma nadzwyczajną hojność władcy. JJbogi kleryk,
będąc świadkiem, jak... Bolesław na dziedzińcu zamku krakowskiego oglądał w
otoczeniu dworzan haracze Rusinów i innych ludów składających mu daniny, westchnął
z boleścią na widok takich bogactw. Usłyszawszy westchnienie król kazał go wezwać i
polecił mu wziąć sobie tyle skarbów, ile zdoła unieść. A kiedy płaszcz biedaka pękł od
nadmiaru złota i srebra, szczodry król zdjął ze swoich ramion płaszcz i pomagał mu go
wyładować, aż kleryk zawołał, że kark mu pęknie, jeśli dołoży jeszcze więcej.
Niezależnie jednak od takich i podobnych jednorazowych gestów szczodrobliwości
wydaje się, że słąwiLilgJIIości Bolesława ugruntowała się również dzięki nadaniom
ziemskim na rzecz Kościoła i możnych. ~
Dalsze cechy osobowości Bolesława, podkreślane przez Anonima, wiążą się z
toczonymi przez niego wojnami. Kronikarz pisze, że Szczodry był „„mężem wojowni-
•'zym", „rycerzem odważnym i dzielnym" o „zuchwałej śmiałości rycerskiej". Nie ma
potrzeby podkreślać, jak te zalety rycerskie były wysoko cenione w owych czasach i jak
potrafiły zjednywać ludzki szacunek, budzić
120
podziw, uznanie i przywiązanie. Biorąc pod uwagę liczne wojny prowadzone przez
Bolesława od pierwszych lat jego rządów, w tym wiele wypraw dowodzonych osobiście
przez niego, określniki Galia znajdują pełne potwierdzenie.
Następna cecha sylwety duchowej Bolesława, wymieniona przez kronikarza, to
łaskawość i gościnność dla ludzi przebywających na dworze. Możemy domyślać się, że
wzorem przodków Szczodry wyprawiał wspaniałe uczty i biesiady dla
współpracowników oraz gości krajowych i zagranicznych. Na jego dworze przebywali

background image

latami, znajdowali gościnę, opiekę i schronienie liczn; książęta-wygnańcy z krajów
sąsiednich, z Czech, Węgier i Rusi. Z wyjątkiem Izjasława, który za drugim swoim
pobytem w Polsce, dla wyższych racji państwowych, musiał opuścić dwór Bolesława,
wszyscy inni nie mogli uskarżać się na .polskiego króla. Książę wę~gieT= ski
Władysław — jak pisał Gali — „od"dzieciństwa chowany był w Polsce i pod względem
obyczajów i sposobu życia niejako stał się Polakiem". Wdzięczność Władysława
znajduje potwierdzenie w sposobie przyjęcia, jakie, już jako król węgierski, zgotował
Bolesławowi, kiedy ten udał się do niego na wygnanie. Kronikarz podkreślił też
„wieloraką zacność" (tj. prawość, szlachetność) Bolesława, cechę wysoko wówczas w
odniesieniu do władców cenioną przez poddanych i dlatego wymienioną w Kronice, aby
pokazać ją „na wzór tym, którzy władają państwami". Owa zacność dotyczyła zapewne
przede wszystkim możnych i wpływowych przedstawicieli wielkich rodów oraz
biskupów, była przeto zarazem dowodem mądrości politycznej króla, który nie będąc
przecież władcą absolutnym musiał opierać się na współdziałaniu szerokich kręgów
feudalnych, na radach i współpracy wielu ludzi dzierżących różnorakie wysokie funkcje
państwowe i kościelne.
121
Zacność Bolesława II nie stała w sprzeczności z inną cechą charakteru króla, a
mianowicie z jego dumą i poczuciem majestatu najpierw książęcego, potem
królewskiego. Samo dążenie do korony może być rozpatrywane między innymi i z tego
punktu widzenia, chociaż rzecz jasna nie wyłącznie. Wszystkie wysiłki Bolesława,
zmierzające do zapewnienia całkowitej suwerenności państwowej Polsce, odpowiadały
również osobowości Szczodrego, który nie chciał uznawać nikogo ponad sobą. W
skrajnych przypadkach osobisty stosunek Bolesława do niektórych władców sąsiednich
wskazuje na nadmiernie rozwinięte poczucie własnej ważności, które mogło uformować
się na pożywce ogromnych sukcesów politycznych. Sprawiły one, że przez wiele lat
władca polski był w Europie środkowo-wschodniej pierwszoplanową postacią i
rozstrzygał o obsadzie tronów w sąsiednich państwach.
Przechodząc do przedstawienia negatywnych cech charakteru i osobowości
Szczodrego zacznijmy od stwierdzenia kronikarza, że w okresie młodości, w pierwszych
latach panowania, książę bywał lekkomyślny i uparty. Wydaje się nawet, że właściwość
ta dochodziła do głosu i w czasach późniejszych, kiedy nazbyt ryzykancko i zuchwale
nie doceniał przeciwnika, czy to Czechów, którzy według relacji Galia wyprowadzili go
raz w pole podstępem, czy to w akcji przeciw Pomorzanom. Efektem takiego
postępowania miała być utrata Pomorza Gdańskiego na wstępie panowania, innym
razem nieosiągnięcie sukcesu militarnego, który w spotkaniu z Czechami wydawał się
już pewny, jeszcze innym razem poniesienie zbyt wielkich strat na polu walki z Po-
morzanami.
Ważnym przyczynkiem do poznania charakteru Bolesława są słowa Anonima: „Byłby on
na pewno dorównał swoimi czynami czynom przodków [kronikarz miał tu
122
na myśli przede wszystkim Bolesława Chrobrego], gdyby nie kierował nim pewien
nadmiar ambicji i próżności". Można by te pejoratywne c,echy charakterologiczne
uzupełnić jeszcze porywczością króla i jego nieprzemyślanymi, spontanicznymi
reakcjami,"nawet""w drobnych sprawach, oraz zapewne atrakcyjnymi dla obecnych, ale
w istocie raczej efekciarskimi gestami, które mogły przynieść w ostatecznym rachunku

background image

więcej szkody niż pożytku. W każdym takim wypadku kronikarz znajduje
usprawiedliwienie dla niewątpliwych nawet wad Bolesława dodając: „Lecz nie ma co się
dziwić, jeśli ktoś nieco zbłądzi z nieznajomości rzeczy, skoro zdoła potem mądrością
naprawić to, co zaniedbał", jakby tłumacząc, że pomyłki są niezbędną stroną życia
każdego władcy, natomiast ważne jest to, żeby „mądrością" je naprawiać, czyli umieć
wyciągać słuszne wnioski z popełnionych błędów.
Podobnie jak w wypadkach określania Szczodrego przy pomocy cech dodatnich, tak też
w przypadkach pisania
0 jego wadach Gali natychmiast egzemplifikuje je konkretnymi faktami. „On również...
jako zdobywca wkroczył do stolicy królestwa Rusinów, znamienitego miasta Kijowa, i
uderzeniem swego miecza pozostawił pamiętny znak na Złotej Bramie" — pisał
kronikarz, dodając nieco dalej, że Izjasław prosił Bolesława, aby publicznie „oddał mu
pocałunek pokoju dla czci jego narodu". Kiedy jednak doszło do spotkania Bolesław
nawet „nie zsiadając z konia, lecz targając go ze śmiechem za brodę, oddał mu
ten nieco kosztowny pocałunek".
Szczyt nadmiernego „majestatu królewskiej władzy"
1 niemal chorobliwej dumy znajdujemy w Gallowym opisie przybycia Bolesława na
Węgry w 1079 r., już w charaklerze~"wygnańca szukającego pomocy: „Bolesław
nazywał Władysława «swoim królem», a Włady-
123
sław uznawał, że to istotnie on go królem uczynił. Jedno przecież u Bolesława położyć
należy na karb próżności, co wiele zaszkodziło jego dawniejszej zacności: choć bowiem
jako zbieg przybywał do cudzego królestwa i choć zbiega nie słuchał nawet żaden
chłop, Władysław, jako mąż pokorny, pospieszył wyjść naprzeciw Bolesława i oczekiwał
zbliżającego się z daleka, zsiadłszy na znak uszanowania z konia. A tymczasem
Bolesław nie miał względów dla pokory uprzejmego króla, lecz uniósł się w sercu
zgubną pychą mówiąc: «Ja go za lat pacholęcych wychowałem w Polsce, ja osadziłem
na tronie węgierskim. Nie godzi się więc, bym mu ja, jako równemu, cześć okazywał,
lecz siedząc na koniu oddam mu pocałunek jak jednemu z książąt*. Zauważywszy to
Władysław obruszył się nieco i zawrócił z drogi, polecił jednak, by mu wszędzie na
Węgrzech niczego nie brakło. Później atoli zgodnie i po przyjacielsku spotkali się
między sobą jak bracia; Węgrzy wszakże owo zajście głęboko sobie i na trwałe w sercu
zapisali. Wielką ściągnął na siebie Bolesław nienawiść u Węgrów i — jak mówią —
przyspieszył tym swoją śmierć". W przytoczonych przykładach mamy wprost klasyczne
dowody nadmiernie wybujałej pychy, próżności, ambicji i przeświadczenia o swojej
wyższości oraz skłonności do posługiwania się spektakularnymi, robiącymi na
postronnych obserwatorach zapewne ogromne wrażenie gesta-{nj^ które zazwyczaj
później sprzyjają tworzeniu się legendy.
Pozytywne i negatywne rysy Bolesława, ukazane przez Anonima Galia, dają w sumie
obraz człowieka i władcy
0 skomplikowanym i trudnym charakterze, o różnych zaskakujących reakcjach,
sympatycznych i grubiań-skich, o przeroście ambicji, poczucia swojego znaczenia
1 swojego majestatu, a nade wszystko o królu wojowniczym, dzielnym, łaskawym i
niezwykle szczodrym dla

background image

124
poddanych. We wszystkich tych cechach wewnętrznych osobowości tkwiły potencjalne
zarodki powstawania sytuacji konfliktowych w stosunkach z ludźmi, zv/łaszcza
wówczas, gdy druga strona prezentowała podobne właściwości charakterologiczne i nie
ustępowała popędliwoś-ci Bolesława.
Czy biskup Stanisław był człowiekiem podobnego pokroju? Czy stanowisko księcia
Kościoła kazało mu przedstawiać swoje racje w równie bezwzględny sposób i reagować
podobnie drastycznymi słowami ł gestami — oto pytania, na które gdyby można było
odpowiedzieć, postawiłyby całą sprawę sporu na pewno w znacznie jaśniejszym
świetle. Niestety, na temat portretu psychologicznego biskupa krakowskiego nic nie da
się powiedzieć, ponieważ nie dysponujemy żadnymi wiarygodnymi, współczesnymi
Stanisławowi źródłami, a późniejsze przekazy, o czym będzie mowa w dalszej części
pracy, rekonstruowały jego sylwetę duchową już. w aureoli i legendzie świętego, bez
możliwości oparcia się o świadectwa bezpośrednie i o informacje współczesnych.
Historyk może tylko głęboko ubolewać z powodu niemożności przedstawienia jednego z
dwóch aktorów tragedii, która wstrząsnęła posadami państwa. Biskup Stanisław, jako
człowiek i pierwszoplanowa postać w Kościele polskim, pozostaje w cieniu historii, co
poważnie utrudnia rozwikłanie jednej z największych tajemnic naszych dziejów w epoce
średniowiecza. Poszukiwania odpowiedzi na pytania o przyczyny i sam przebieg
dramatu muszą być wobec tego prowadzone na innej drodze, ale przedstawiony wyżej
zarys portretu Bolesława Szczodrego stanowi wiele mówiące tło wydarzeń, które
rozegrać się miały w Krakowie w pamiętnym 1079 r.Rozdział V
Analiza relacji Anonima Galia i Mistrza Wincentego
A. Przekaz Kroniki Anonima Galia
Tekst Anonima Galia poświęcony opisowi sporu króla z biskupem krakowskim
niezwykle trudno poddaje się krytycznej interpretacji, ponieważ z wyżej wymienionych
przyczyn kronikarz celowo całość sprawy jprzed-stawił lakonicznie i ogólnikowo,
operując raczej symbolami niż faktami szczegółowymi. Pojedyncze słowa użyte w
relacji nie są jednoznaczne i dopuszczają różne ich rozumienie. W niektórych
wypadkach nieodzowne przeto będzie posłużenie się tutaj określeniami łacińskiego
oryginału, aby uniknąć zarzutu jednostronnego i subiektywnego ich przekładu. Co
zatem „wolno" było kronikarzowi napisać o tych wydarzeniach bez narażenia się — jak
zapewne sądził — na niebezpieczeństwo osobiste, względnie też z powodu ograniczeń
narzuconych pisarzowi racją stanu czy racją dynastii lub nawet Kościoła?
Przede wszystkim trzeba podkreślić, że w przekonaniu Galia między śmiercią
Stanisława i wypędzeniem Bolesława II istniał ścisły związek przyczynowy. "Wynika to'
niedwuznacznie z początkowego fragmentu tekstu: „Jakim zaś sposobem król Bolesław
został z Polski wypędzony, długo byłoby opowiadać, lecz to [tylko] powiedzieć wolno, że
pomazaniec na pomazańcu nie powinien cieleśnie mścić się za jakikolwiek grzech. To
bowiem bardzo mu zaszkodziło..." A więc „mszczenie się" króla na biskupie przyczyniło
się do wypędzenia gc 2 kraju, ponieważ „bardzo mu to zaszkodziło". Zemsta królew-

.126
ska jest jednak przez autora potraktowana tylko jako d o 4jLtjkj;Lw a> a n i e wyłączna
okoliczność pogarszająca sytuację Bolesława, istniał przeto jesz c ze inny powód
(względnie powody), który w równym przynajmniej stopniu mu zagroził. Jeżeli

background image

poprawnie rozumiemy analizowany tekst, to wszystkie dotychczasowe interpretacje,
stawiające znak równania między dwoma faktami: śmiercią biskupa i wygnaniem króla
— są wyjściem po za to, co Gali myślał i napisał.
Fragment cytowanego zdania, że „pomazaniec na po-mazańcu nie powinien mścić się
za jakikolwiek grzech", zawiera jedną interpretację kronikarza i dwie ważne wiadomości
rzeczowe. Do interpretacji zaliczam jego opinię, iż pomazaniec-król (przypominam, że
obrzęd koronacji połączony był z namaszczeniem olejami świętymi, w związku z czym
miał znamiona sakry kościelnej), bez względu na charakter postępku drugiego
pomazań-ca-biskupa, nie powinien był stosować wobec niego sankcji cielesnych (w
przekładzie M. Plezi z 1965 r.: „karać cieleśnie"). Właśnie owa sankcja cielesna,
zakończona śmiercią Stanisława, dla wielu badaczy problemu stała się kamieniem
węgielnym hipotezy, że w jej następstwie podniósł się bunt przeciw królowi, który
doprowadził do zegnania go z tronu, ponieważ w świetle ówczesnych pojęć prawnych i
obyczaju miał to być fakt niesłychany. Biskup bowiem podlegał rzekomo wyłącznie
sądownictwu kościelnemu i dla panującego był osobą fizycznie nietykalną.
Zgadzam się całkowicie na to, że Anonim, wykształcony w wysokiej i od dawna
chrześcijańskiej kulturze francuskiej, a przy tym światopoglądowo uformowany w
klasycznym modelu zhierarchizowanego zachodniego ustroju feudalnego, w którym
Kościół osiągał już nową
127
pozycję wobec władzy świeckiej, nie mógł inaczej oceniać postępku króla. Ale bardzo
wątpię, czy w podobnych kategoriach oceniały go kręgi polskiego duchowieństwa, a
zwłaszcza możni i rycerstwo. Trzeba bowiem wziąć znaczną poprawkę na surową i
prostą ówczesną kulturę polityczną, obyczajową i prawną w Polsce
wczesnośredniowiecznej w porównaniu z kulturą zachodnią. Schrystianizowanie nawet
górnych warstw społecznych w skali całego państwa dalekie było jeszcze od
zakończenia, ponadto liczyć się trzeba z dość powierzchownym traktowaniem religii,
zwłaszcza na obszarach dalej położonych od centrów państwowych i kościelnych. W
tych warunkach znaczny był zakres uprawnień panującego,
'lu^gi-iii • i .i!y_ii.,ii •liimini n • i i. ...ii___._ ____ .....r"—ni iiu„_.uni —11 TT
który był sędzią najwyższym dla wszystkich swoich poddanych, nie wyłączając
duchownych wszystkich stop-nijWraz z biskupami, których sam powoływał na diecezje.
Sądy kościelne, jeśli działały już systematycznie, obejmowały swoim zakresem
zapewnY^TjpTawjTlfciśle związane z dyscypliną kościelną kleru. Należy przeto — moim
zdaniem — wprowadzić istotne rozróżnienie między oceną Anonima i oceną polskiej
elity politycznej represji zastosowanej przez króla wobec biskupa, a wówczas
podkreślony, już ograniczony, aczkolwiek poważny, wpływ tej represji na usunięcie
Bolesława z tronu stanie się jeszcze bardziej zrozumiały i uzasadniony.
Pierwszą z dwóch „rzeczowych informacji zawartych w analizowanym zdaniu jest
wiadomość, że postępek kr/"a. pozostawał w związku z „grzechem" (peccatum) bisku-
E§Ł_G*H wprowadza tutaj pojęcie z zakresu chrześcijańskiej doktryny moralnej, które
nie jest zupełnie jasne, gdyż istota grzechu i jego różnorakie aspekty były przedmiotem
długotrwałych sporów i dyskusji największych autorytetów teologicznych. Jeżeli
generalnie uznać można, że w religii tak monoteistycznej jak
128

background image

chrześcijaństwo przez „grzech" rozumie się dobrowolne i świadome przekroczenie
obowiązujących norm re-ligijno-etycznych, pojmowanych jako nakazy boskie i
kościelne, to przecież w określonych i zmiennych warunkach historyczno-społecznych,
zwłaszcza w młodych państwach chrześcijańskich, w których interesy Kościoła i
państwa były ściśle z sobą sprzężone, a nawet często identyfikowane, „grzechem"
mogło być także przekroczenie funkcjonujących przepisów i norm p*ań-stwowego
prawa zwyczajowego. W każdym razie granica między wykroczeniem przeciw nakazom
Kościoła i państwa w wielu wypadkach w tych czasach była płynna i za taką musiała
być uważana, co mogło prowadzić do odmiennej interpretacji i oceny faktów przez
władzę kościelną i świecką. Rodzi się więc kolejny dylemat: jak rozumieć Gallowe
określenie „grzechu" biskupa — czy wyłącznie w kategoriach chrześcijańskich zasad
moralnych i kościelnych, czy też w sensie wykroczenia przeciw prawu państwowemu,
którego najwyższą ema-nacją był król Bolesław? Obawiam się, że definitywna
odpowiedź na tak postawione pytanie nie jest możliwa, ale dyskutując o tym
zagadnieniu należy zwrócić uwagę na kilka przesłanek pośrednich, które mogą nas
przybliżyć do uznania jednej z dwóch wysuniętych możliwości za bardziej
prawdopodobną.
Badacze zajmujący się Kroniką Galia i osobą jej autora zgodnie podkreślają, że ten
mnich benedyktyński nie był moralizatorem ani z temperamentu, ani z upodobania, ani
ze skłonności umysłowych. Jego wiara była oczywista, żarliwa i głęboka, ale dość
daleka od tendencji dogmatyczno-teologicznych i teoretyzowania. _Jeżeli zatem
mielibyśmy rozpatrywać sprawę w świetle tego, co wiemy o charakterze i mentalności
kronikarza, tu musielibyśmy powiedzieć, że w omawianym przypadku pod
określeniem ,,grzech" rozumiał on raczej przekro-
l
Drzeworyt z XVI wieku przedstawia króla Bolesława Szczodrego
" .,;>
M
l

l
n
129

24. W miejscu, w którym według Legendy zginął biskup Stanisław, wiś dziś
osiemnastowieczny obraz przedstawiający świętego
czenie norm prawa państwowego niż kościelno-moral-nego. Abstrahujemy w tej chwili
od późniejszych prze-• kazów, które całość sporu króla z biskupem rozważały w
kategoriach konfliktu racji wyłącznie moralnych. Korzenie tych poglądów i postaw są
łatwe do rozszyfrowania i uczynimy to w dalszym ciągu. Swego czasu Tadeusz
Wojciechowski wysunął domysł, że ówczesny arcybiskup gnieźnieński Bogumił (?)
stanął w toku konfliktu po stronie króla, w związku z czym podzielił jego los i utracił
urząd. Autor powołał się na późną legendę dobrowską, według której Bogumił był
prześladowany i dlatego zrezygnował z godności, chroniąc się w eremie w Dobrowie,
gdzie zmarł dopiero w 1092 r. Ile w tej legendzie wątków fikcyjnych, a ile
prawdopodobnych, odgadnąć nie podobna. Faktem jest jednak, że najstarsze roczniki

background image

polskie nie odnotowały ewentualnego rzucenia klątwy na króla przez arcybiskupa
(wprawdzie brak w nich również informacji na temat samego dramatu), co byłoby
zrozumiałe w wypadku, gdyby metropolita stanął w sporze po stronie biskupa
krakowskiego. Gdyby uznać racje niektórych badaczy (Mieczysław Gębarowicz, Roman
Gródecki, Gerard Labuda i inni) i włączyć do „sprawy świętego Stanisława" wspomniany
wyżej list Paschalisa II, to znaleźlibyśmy w jego treści, niezależnie od sugestii, że
Stanisław stanął najpierw przed sądem arcybiskupa, potwierdzenie opinii legendy
dobrowskiej, iż metropolita popierał króla, a nie swojego biskupa. Wynikałoby z tego, że
spór wybuchł nie na tle wmieszania się Bolesława w etyczno-moralne przewinienia
Stanisława i nie był rezultatem uzurpowania sobie przez króla prawa do rozstrzygania
kwestii, które podlegały kompetencjom władzy kościelnej.
Najmocniejsze jednak wsparcie dla hipotezy, iż u podłoża konfliktu z 1079 r. nie leżały
przewinienia etycz-
5 — Bolesław Śmiały
5*1
130
131
ne czy kościelne Stanisława, a w każdym razie, że takie było przekonanie kronikarza,
oparte na uzyskanych informacjach, upatruję w drugiej wiadomości rzeczowej
przekazanej przez niego w analizowanym zdaniu. Chodzi o stwierdzenie, że król „mścił"
się za „grzech" biskupa. Czasownik ińndicare—mścić się, użyty został w całym opisie
sporu dwukrotnie i trudno widzieć w tym czysty przypadek. Nie ma też potrzeby unikać
głównego jego znaczenia w przekładzie na język polski, jak uczynił to Marian Plezia,
który w poprawionym przez siebie dawnym tłumaczeniu Romana Gródeckiego podaje
wersję: „...nie powinien... za żaden grzech karać cieleśnie", a w drugim zdaniu zamiast
dosłownego przekładu: „...ani króla mszczącego się tak haniebnie", wprowadza tekst
polski w brzmieniu: „...ani nie zalecamy króla, który tak szpetnie dochodził swoich
praw...". Wydaje się, że tłumacz posłużył się w tych miejscach pewnego rodzaju
eufemizmami i w tzw. wolnym przekładzie zbyt daleko odszedł od myśli i intencji
Anonima. Pozostając bowiem wiernie przy tekście i słownictwie Galia musimy jego
określenie postępku Szczodrego jako „zemsty" w stosunku do biskupa rozumieć w
dosłownym sensie, naturalnie w odczuciu ludzi XII wieku. W pojęciu „zemsty" mieści się
poczucie osobistej krzywdy, doznanej rzeczywiście lub fikcyjnie przez osobę, która w
związku z tym pragnie zemścić się ,na krzywdzicielu. Jeżeli w przekonaniu Anonima
Bolesław posunął się do zastosowania „zemsty" wobec Stanisława, to widocznie musiał
uznać, że „grzech" biskupa dotykał go osobiście i wymierzony był przeciw niemu.
W omawianym zdaniu znajduje się jeszcze jedna informacja rzeczowa o „cielesnej"
zemście króla na biskupie, ale nie dotykamy tej sprawy tutaj, ponieważ w następnym
zdaniu kronikarz dokładnie wyjaśnił, na czym ona polegała. Fragment ten brzmi: „To
bowiem bardzo mu
zaszkodziło, gdy do grzechu dodał grzech, gdy za bunt [vel zdradę] wydał biskupa na
obcięcie członków". W przekładzie Romana Gródeckiego i Mariana Plezi, pomijając
tutaj dyskusyjne określenie pro traditione, są drobne odmiany tłumaczenia. Pierwszy
przełożył: „To bowiem wiele mu zaszkodziło, gdy przeciw grzechowi grzech zastosował,
gdy za zdradę wydał biskupa na obcięcie członków". Drugi nadał przekładowi
następującą formę: „Wiele mu to bowiem zaszkodziło, gdy przeciw grzechowi grzech

background image

zastosował i za zdradę wydał biskupa na obcięcie członków". Różnice w tych trzech
próbach przekładu nie są zbyt wielkie, ale dyskusyjny może być przekład słowa
adhibuit, użytego przez pisarza w tym zdaniu aż dwukrotnie. Czasownik adhibuit ma
wiele znaczeń i nie ulega wątpliwości, że za każdym razem anonim nadawał mu inny
sens. W drugim wypadku jego użycia przekład „wydał biskupa na obcięcie członków"
mógłby równie dobrze brzmieć: „kazał biskupowi obciąć członki", albo lepiej: „skazał
biskupa na obcięcie członków".
Pierwszy człon tego zdania: „To bowiem bardzo mu zaszkodziło..." analizowałem już
wyżej i nie ma potrzeby tu do niego wracać. Drugi człon: „...gdy do grzechu dodał
grzech...", wymaga komentarza. W pierwszym wy-' padku chodzi oczywiście o „grzech"
biskupa, natomiast w drugim Anonim ma na myśli „grzech" króla, ponieważ zaraz
wyjaśnia, na czym miał on polegać. Analiza „grzechu" Bolesława nie nastręcza
trudności. Gali stwierdza wprost, że król popełnił grzech wydając biskupa na obcięcie
członków, a więc na śmierć. Mamy tu do czynienia z podwójną jakby kwalifikacją czynu
Szczodrego przez kronikarza: moralną i prawną. Zjed-nej strony kara śmierci
zastosowana przez władcę wobec bSEupa była przestępstwem moralnym, z drugiej
stanowiła przekroczenie uprawnień panującego, który „nie
132
133
powinien" żadnego grzechu księcia Kościoła represjonować przy pomocy praw
regulujących życie państwa. Gregorianizm kronikarza, tak często dyskutowany w
nauce, dochodzi tu wyraźnie do głosu jako jedna z nowinek zaszczepianych na polskim
gruncie przez wykształconych przybyszów z zachodu Europy. Bez względu na to, jak
będziemy tłumaczyć czasownik adhibuit: czy jako „wydał", czy jako „skazał", jedno w
świetle relacji Galia i informacji, jakimi pisarz dysponował, jest pewne, a mianowicie, że
król osobiście nie brał żadnego bezpośredniego ""ud z i a ł u w cielesnym ukaraniu
biskupa Stanisława. On był tylko tym, który je postanowił i polecił wykona ć. Z tym
stwierdzeniem dochodzimy do problemu „sądu" i „wyroku" królewskiego, który przez
długie dziesięciolecia ekscytował badaczy i nie tylko badaczy, ale również tych
wszystkich, którzy w publicystyce, a także w różnych dziedzinach sztuki, ulegli
ogromnej dramaturgii tego niespotykanego w naszych dziejach wydarzenia i swojej
fascynacji dawali wyraz na wielu polach twórczości.
W rzeczywistości jednak' dylemat, czy śmierć Stanisława postanowiona została na
mocy formalnego wyroku sądu królewskiego, czy też była samowolną decyzją
Bolesława, jest dylematem pozornym. Nie istniał on także dla Galia, który — jak
wspomniałem — odrzucał wszelką formę cielesnego karania biskupa przez władcę
świeckiego, uważając takie postępowanie za akt bezprawia. Nieporozumienie polega
jednak na czym innym. W Polsce XI wieku najwyższa władza sądowa, mająca swoje
źródła w prawie zwyczajowym, należała do panującego i obejmowała cale
społeczeństwo i wszystkich poddanych, którzy obowiązani byli do wierności względem
niego. Przestępstwa pospolite rozpatrywali
urzędnicy prowincjonalni, działający z upoważnienia władcy, ale od ich wyroków
przysługiwało skazanym prawo odwołania się do sądu książęcego. Z natury rzeczy
książę czy król rozpatrywał przede wszystkim przestępstwa ciężkie i owe apelacje, w
przeciwnym bowiem razie działalność sądownicza absorbowałaby nadmiernie
panującego. Sądy te miały miejsce zarówno w stolicy państwa, jak i w prowincjonalnych

background image

ośrodkach władzy państwowej, które książę często odwiedzał, będąc w ustawicznych
podróżach po kraju, a nawet w sytuacjach nadzwyczajnych, jak np. w obozie
wojskowym itd. Byłoby nieporozumieniem i anachronizmem, gdybyśmy pod pojęcie
ówczesnego „sądu" książęcego podkładali nowoczesne wyobrażenia o formie, trybie,
organizacji i scenerii działania sądownictwa. Roki sądowe były wytworem czasów
znacznie późniejszych i stopniowego, poprzez wieki kształtującego się obyczaju
sądowego i jego organizacji. W XI wieku panujący mógł ferować wyroki
przeprowadzając wstępne rozpoznanie sprawy i zasięgając opinii świadków oraz
zaufanych doradców, ale mógł także z równą mocą prawną wydać wyrok w postaci
samodzielnie zarządzonego rozkazu. Stąd pojawiające się opinie, że we wczesnym
średniowieczu władca dysponował prawem karania poddanych bez sądu, są
wewnętrznie sprzeczne. Omawiany tekst Galia nie daje podstawy do rozstrzygnięcia,
czy w przypadku biskupa Stanisława król podjął decyzję po uwzględnieniu stanowiska
najbliższych doradców spośród rady królewskiej, w tym również arcybiskupa
gnieźnieńskiego, czy też wyrokował całkowicie samodzielnie. Relacja Anonima zawiera
wszelako pewne sugestie, przemawiające za drugim z wymienionych trybów
postępowania. Zdaje się na to wskazywać kwali-ikacja moralna postępku Bolesława
przez kronikarza jako „grzechu", ale przede wszystkim dwukrotne pod-
134
kreślenie, iż król „mścił się" na biskupie. Określenia te sugerują, że na podstawie
uzyskanych informacji Gali wyrobił sobie pogląd, iż wyrok zapadł nagle i że opinia
dworska była nim zaskoczona, od^zuwając^goraczej jako. akt osobistej zemsty, niż jako
sprawiedliwą kafęT Historyk musi być jednak bardziej wstrzemięźliwy w swoich sądach.
Nawet jeżeli król nakazując uśmiercenie biskupa okazywał przejawy gniewu i
wzburzenia, musimy wziąć pod uwagę domniemanie, że działał zgodnie z wewnętrznym
przekonaniem, uważał się bowiem, zgodnie z prawem, tradycją i obyczajem, za
sędziego najwyższego, za uprawomocnionego do karania wszystkich swoich
poddanych. Można przy tym wątpić, czy młody, a do tego dotknięty niedawnymi
klęskami, polski chrystianizm, dopiero co organizacyjnie odbudowany, był zdolny ów
wiekowy obyczaj ograniczyć i wypracować dla siebie w opinii społecznej własne prawa i
obyczaje, zawężające atrybuty władzy monarszej. Bez względu zatem .na okoliczności
bezpośrednio towarzyszące wydaniu decyzji zgładzenia biskupa musimy przyjąć, że
miała ona pełną moc prawną.
Fundamentalne znaczenie dla określenia „grzechu" Stanisława ma ostatni człon
omawianego zdania, wyjaśniający, dlaczego król wydał go na śmierć i dlaczego wybrał
taki rodzaj kary — „zemsty". Słynne wyrażenie Gallowe pro traditione stało się
przedmiotem zaciekłych sporów historiograficznych, ciągnących się do dzisiaj. Jakby
tego było mało, kronikarz w następnym zdaniu wprost nazwał Stanisława: traditor
episcopus. W dosłownym przekładzie słowo traditio znaczy „zdrada", a określenie
traditor znaczy „zdrajca". Ci badacze, którzy uznawali tekst Galia za rozstrzygające
źródło do poznania tła konfliktu, niemal zawsze rozumieli owe wyrażenia dosłownie,
przypisując wobec tego Stanisławowi łączenie się z wrogami zewnętrznymi na szkodę
pań-
135
stwa polskiego. Najpełniejszą i najpowszechniej przyjmowaną konstrukcję tego
stanowiska opracował Tadeusz Wojciechowski, aczkolwiek miał w tym zakresie dość

background image

licznych poprzedników. Z kolei ci historycy, którzy eliminowali przekaz Anonima jako
jednostronnie tendencyjny w sensie negatywnym dla biskupa i opierali się na relacji
Kadłubka i późniejszej, pochodnej od niego tradycji pisanej, w ogóle nie musieli
zajmować stanowiska wobec problemu „zdrady" Stanisława, ponieważ w źródłach tych
motyw zdrady nie odgrywa roli, a nawet nie istnieje. Tylko nieliczni historycy okre-ślniki
Galia usiłowali analizować sine ira et studio na tle słownictwa całego dzieła autora i w
kontekście całej sytuacji wewnętrznej w Polsce w ostatnich latach rządów Bolesława
Szczodrego. Na ich czele należy postawić Joachima Lelewela, który już w 1847 r. w
drugim tomie dzieła: Polska wieków średnich taką właśnie metodę pierwszy zastosował.
Idąc tropem wielkiego historyka XIX wieku zbadałem wszystkie wypadki występowania
w Kronice Anonima określeń traditio i traditor w połączeniu z kontekstem, w którym
zostały zastosowane. Aby nie nużyć czytelnika szczegółowymi wywodami w każdym
przypadku, w którym terminy te znalazły się w użyciu, pominę je tutaj przechodząc od
razu do wypływających z tej analizy wniosków i bilansującego rozpatrzenia, w jakim
znaczeniu pisarz posługiwał się nimi. Określenia traditor i traditio występują w Kronice w
czterech różnych znaczeniach. Na ogólną liczbę 13 ich zastosowań "w.2 wypadkach
oznaczają niedotrzymywanie umów zawartych między państwami, w 2 wypadkach sens
ich nie jest""Jagny i dopuszcza interpretację zarówno jako „zdrady" w postaci łączenia
się z wrogiem ewnętrznym, jak i „buntu", czyli przeciwstawienie się panującemu. W 3
dalszych wypadkach oznaczają „zdra-
»j
i
8 t
136
137
de" jako powiązanie z nieprzyjacielem zewnętrznym. I wreszcie w pozostałych 6 razach
określenia traditio i traditor użyte zostały przez pisarza bez wątpienia w znaczeniu
„bunt" i „buntownik" (w tym l raz raczej jako „spisek") w celu określenia postawy wrogiej
wobec władcy, ale „buntownicy" nie kontaktowali się z siłami zewnętrznymi. Dwukrotna
przewaga ilościowa tego ostatniego znaczenia nad „zdradą" czy „zdrajcą" w „czystym"
sensie tego terminu zdaje się wskazywać, iż kronikarz najczęściej i najchętniej
posługiwał się terminami tymi w sensie „buntownik" i „bunt". Niemal w każdym z
analizowanych 13 przypadków użycia omawianych określeń można dość łatwo ustalić
ich znaczenie z.kontekstu. Natomiast kiedy w rozdziale 27 pierwszej księgi Gali nazwał
biskupa traditor, to poza dodaniem, iż popełnił on jakiś „grzech" i wobec tego król pro
traditione wydał go na obcięcie członków, brak wszelkich wskazówek, które
umożliwiłyby rozpoznanie właściwego znaczenia owych terminów.
Czywobec tego wolno uznać, że Stanisław był „zdraj-cą^~wskutek powiązania się z
wrogami zewnętrznymi, czy też raczej był „buntownikiem", występującym opozycyjnie
przeciw królowi, na co wskazywałaby znaczna przewaga liczbowa posługiwania się
terminem traditor przez pisarza w tym właśnie znaczeniu? Sądzę, że chociaż druga
możliwość wydaje się bardziej prawdopodobna, poszukiwanie rozstrzygającej
przesłanki dowodowej co do charakteru „grzechu" biskupa wyłącznie w zawodnej
statystyce byłoby ryzykowne. Co najwyżej może to być poszlaka pomocnicza, a dróg do
jej rozwinięcia, wobec braku bezpośrednich przekazów, szukać należy w całym zespole
wydarzeń, jakie miały miejsce w Polsce poczynając od 1075 r. Głównym bowiem

background image

wynikiem uzyskanym w toku badania odnośnej terminologii Galia jest to, że traditor w
języku kronikarza miał kilka zna-
czeń i nie koniecznie musi być pojmowany jako „zdrajca" — jak to przyjmowali niemal
wszyscy badacze biorący za podstawę tekst Anonima. Relacja Galia nie daje podstaw
do takiej interpretacji i kto /zechce wysunąć twierdzenie, iż biskup był zdrajcą, który w
powiązaniu z wrogami zewnętrznymi spiskowały przeciw królowi, ten musi je udowodnić
w oparciu o inne źródła niż Kronika Anonima i przy pomocy innych przesłanek. Tadeusz
Wojciechowski tezy takiej nie zdołał udowodnić i dziwić się można, że jego konstrukcja
zyskała na kilka dziesiątków lat tak szerokie uznanie w nauce. Nie trzeba dodawać, że
sama niemożliwość wykazania „zdrady" Stanisława na podstawie tekstu Kroniki
świadczyć będzie za drugą interpretacją terminu traditor, to jest, że biskup w
przekonaniu kronikarza był „buntownikiem", który czynnie wystąpił przeciw Bolesławowi
i jako opozycjonista został, zgodnie z rozmiarem swojej winy, ukarany. W opinii
Anonima kara była nawet zbyt wysoka w stosunku do popełnionego „grzechu" i ta
okoliczność „bardzo zaszkodziła" królowi, ale pamiętać przy tym należy, że słowa te
pisał „gregorianista". „Tadeusz Wojciechowski jedną z głównych przesłanek
dowodowych swojej tezy widział w ostatniej informacji podanej przez kronikarza w
analizowanym zdaniu na temat rodzaju kary. Otóż „obcięcie członków" (truncatio
membrorum) wedługlegó badacza i wielu innych było znaną i typową karą stosowaną
we wczesnym średniowieczu za zdradę. Nie negując tego trzeba jednak wskazać, że
posługiwano się nią także wobec „buntowników1^ na równi np. z oślepieniem (jak w
przypadku wojewody Skarbimira w 1117 r., ukaranego tak przez Krzywou-stego) bądź z
oślepieniem połączonym z podcięciem języka (jak w wypadku Piotra Własta skazanego
na przełomie 1145-1146 r. przez Władysława II). Obcięcie
138
członków należało do słowiańskiej obyczajowości i nie zawsze da się je powiązać z
prawem karnym. Kiedy w 1066 r., w toku wielkiego powstania wieleckie-go doszło do
uśmiercenia biskupa meklemburskiego Jana przez pogańskich Słowian, obcięcie mu
rąk, nóg i głowy wydaje się być raczej aktem zemsty niż karą sądową. Wskazane
przykłady pozwalają stwierdzić, że argument Tadeusza Wojciechowskiego traci na
ostrości, ponieważ biskup Stanisław mógł być równie dobrze wydany na śmierć „za
zdradę" w potocznym znaczeniu tego słowa, jak i „za bunt" w znaczeniu
przeciwstawiania się królowi, czy też łączenia się z jego przeciwnikami wewnętrznymi. I
w tym przeto wypadku próby wyjaśnienia przyczyny ukarania biskupa obcięciem
członków szukać trzeba poza tekstem Anonima, w szerokim kontekście spraw, których
widownią była Polska w końcowym etapie rządów Bolesława II. Jak wynika z powyższej
analizy relacja Kroniki Galia, mimo całej swojej tajemniczości i niejasności, dostarcza
niezwykle ważnych informacji na temat konfliktu króla z biskupem krakowskim. W jego
przedstawieniu obaj bohaterowie dramatu popełnili błędy, określone przez autora jako
„grzechy", przy czym rozumieć te grzechy należy w kategoriach raczej polityczno--
prawnych, a nie moralnych. Wy_gnanie Bolesława nie było jednak wyłącznym skutkiem
śmierci biskupa. Skazanie Stanisława, według kronikarza nadmiernie surowe, królowi
„bardzo zaszkodziło", co by wskazywało, że Szczodry, niezależnie od sporu z
biskupem, już wcześniej znalazł się w trudnej sytuacji. Wykonanie wyroku na pasterzu
diecezji krakowskiej stało się tylko katalizatorem wyzwalającym i przyspieszającym

background image

wybuch otwartego buntu przeciw królowi. Na tym tle łatwiej też zrozumieć, dlaczego
wydanie Stanisława na śmierć stało się hasłem wywoławczym do wybuchu prze-
139
ciw Szczodremu buntu politycznego, w którym wzięli udział przeciwnicy Bolesława i
stronnicy Stanisława. Mało prawdopodobne jest natomiast, żeby samo skazanie
biskupa na śmierć za przeciwstawianie się panującemu (tym bardziej gdyby powód
represji miał źródło w przestępstwie natury moralnej), w znanej nam sytuacji
obyczajowo-religijnej Polski u schyłku XI wieku, mogło wywołać taki efekt i doprowadzić
do zegnania króla z tronu.
B. Przekaz Kroniki Mistrza Wincentego
Dzieje konfliktu Bolesława Szczodrego z biskupem Sta-niesławem opisane w Kronice
Mistrza Wincentego rozpatrywać należy w pełnej świadomości, że/autor opowiadał o
nich w około 120 lat później i że ich główną podstawę źródłową znalazł w relacji
Anonima Galia, j Nie można również wyłączyę znajomości przez pisarza ewentualnych
krótkich zapisek1 rocznikarskich, np. w pierwotnej, zaginionej redakcji Rocznika kapituły
krakowskiej. Oddzielną rolę spełniała tradycja ustna utrwalana w krakowskim
środowisku kapitulnym, w którym już znacznie wcześniej pojawiły się nie tylko próby
rehabilitacji Stanisława, "ale i pierwsze ślady jego kultu. Trzeba jednak stwierdzić, że
roczniki, jeśli w Ogóle zawierały jakieś informacje o konflikcie, i relacje ustne nie wniosły
wiele nowego materiału faktograficznego do czasów rządów Szczodrego i faktowi temu,
ze względu na oddalenie czasowe, trudno się dziwić. Proste porównanie tekstu
Kadłubka poświęconego czasom Bolesława II z analogicznym tekstem Galia ukazuje
jasno, że Wincenty, podobnie jak przy opisywaniu dziejów pierwszych Piastów, tak i w
przypadku Szczodrego obficie korzystał ze swojego źródła. Można nawet powiedzieć,
że jeżeli chodzi o samą ilość przekazanych fak-

l
140
tów historycznych, to przekaz Wincentego wydaje się uboższy od przekazu Anonima,
ponieważ autor, nie dodając wielu nowych szczegółów od siebie, traktowa! materiał
Gallowy selektywnie, wybierając z niego przede wszystkim te informacje, które najlepiej
nadawały się do dalszej obróbki literackiej, a zwłaszcza do snucia na ich tle różnorakich
przypowieści i rozważań morali-zatorsko-dydaktycznych. Posługując się taką metodą
kronikarz swobodnie pomijał liczne wiadomości Anonima, j^aehowjłł jednakże
G^llojSQr_jgprzadek rzeczy i układ chronologiczny, co w rezultacie sprawia, że
gdybyśmy znajomość czasów Szczodrego oprzeć musieli na relacji Mistrza
Wincentego, nasza wiedza byłaby o wiele uboższa od tej, jaką dysponujemy dzięki
pierwszej polskiej kronice.
Całość opowiadania Kadłubka o Bolesławie II robi wrażenie realizowania przez pisarza
pewnej zamierzonej z góry koncepcji historiograficznej. Autor niewątpliwie bardzo
skrupulatnie i dokładnie studiował odnośne rozdziały dzieła Galia i na ich kanwie
opracował własny scenariusz^panowania i oceny postaci Szczodrego. Ka^ dłubkowa
wizja polskiego króla za punkt odniesienia przyjęła przede wszystkim jfinał jego rządów i
konflikt z biskupem krakowskim i z tej ograniczonej perspektywy pisarz oceniał
Bolesława, chociaż epizody ruski i pomorski zostały także zaznaczone. Konsekwencją
takiego założenia było zachwianie wewnętrznych proporcji w relacji o panowaniu

background image

Szczodrego, które tak znakomicie rozłożone u Galia, tutaj wykazują wyraźne załamania
przy położeniu głównego nacisku na dramat króla i biskupa. Pisarza nie interesowały
błyskotliwe sukcesy militarne Bolesława na Rusi, w Czechach i na Węgrzech,
przedstawione przez poprzednika. Ale mimo to z opowieści Galia wyłonił mu się jednak
obraz władcy niepospolitego, który przez długie lata był postacią po-
141
zytywną, i pisarz nie mógł przejść nad tym całkowicie do porządku dziennego. Dlatego
przekaz Mistrza Wincentego o Szczodrym składa się z dwóch nierównych części. W
pierwszej, znacznie krótszej, autor nawiązał obszernie do przydomku „Szczodry",
szeroko opisując tę cechę króla. Mamy więc znacznie rozbudowaną Gal-lową anegdotę
o nędzarzu obdarowanym przez szczodrego władcę. Opowiadanie to okraszone jest
ponadto stosownymi przypowieściami arabskimi na temat chciwości i żądzy posiadania.
Nawet wiadomości o wyprawie kijowskiej i osadzeniu Izjasława oraz o uderzeniu
mieczem w Złotą Bramę miasta pisarz .podał jakby mimochodem, na marginesie
głównego tematu mówiącego o szczodrości króla i o jego pogardzie dla wszelkiego
bogactwa. Anegdota Galia o wytarganiu brody Izjasława podana jest tutaj w innym
kontekście, dając autorowi okazję do pokazania, że Bolesław lekceważył dobra
materialne uważając, iż „najlepszym schowkiem dla nich jest dziurawy worek i że
żadnego zgoła władztwa nie jest godny [ten], kto woli być workiem na rzeczy niż
władcą". Pogarda bogactw łączyła się według Kadłubka u Bolesława z przyjemnością
ich rozrzutnego rozdawnictwa i obdarowywania nimi innych. Podobnie opowiadanie
Anonima o interwencji na Węgrzech w celu usunięcia Salomona i wprowadzenia na tron
Władysława staje się dla Wincentego pretekstem do ponownego podkreślenia stosunku
Szczodrego do rzeczy doczesnych. Gdy Salomon, pragnąc ilniknąć wojny, miał
ofiarować Bolesławowi wielką sumę pieniędzy za pokój, pisarz włożył w usta króla takie
oto słowa: „Polacy nie widzą przyjemności w posiadaniu złota, lecz w rozkazywaniu
tym, którzy posiadają złoto; i większą hańbą jest dać się przekupić, niż ulec w walce, a
królom nie przystoi w kramarskie wdawać się targi, gdyż broni potrzebują, nie bogactw".
W wypowiedzi tej pojawiają się,
i
a
H

142
143
wprawdzie tylko pośrednio, znane z relacji Galla,_ cechy Bolesława, takie jak:
wojowniczość, dzielność i nowa: wierność wobec „wychowanka Polski" — Władysława.
0 waleczności i zuchwałej odwadze króla w boju jest też mowa w dwóch dalszych
fragmentach: w opisie odparcia najazdu czeskiego na Polskę, w którym Bolesław
określony jest wprost jako „dzielny król", oraz w przenośni — jako „dzik" dosięgający
kłami wroga oraz w krótkiej wzmiance o ataku na powracających z Polski z łupami
Pomorzan, kiedy to Szczodry „spostrzega rabusiów bezpiecznie już oddzielonych
szeroką rzeką i bez wahania wskoczywszy w nurty rwącej rzeki..." Obie opowieści,
odpowiednio zmienione, zaczerpnięte zostały z Kroniki Galia.
1 na tym kończy się właściwy opis panowania Bolesława II, a zaczyna się
przedstawienie samego konfliktu króla z biskupem. W jego toku kronikarz jeszcze

background image

dwukrotnie wspominał o różnych cechach charakteru króla, raz wymieniając jego
zamiłowanie w wojnach, drugi raz stwierdzając, iż dotąd był „oddany dla prawości".
Autor nie spostrzegł przy tym, że przypisując Bolesławowi owo „zapamiętanie" w
prowadzeniu wojen, które miało prowadzić do tego, iż król „rzadko przebywał w zamku,
ciągle w obozie, rzadko w ojczyźnie, zawsze u nieprzyjaciół", nie_p_ogarł swojej opinii
odpowiednimi przykładami w pierwszej części relacji. Stwierdzenie to dało mu jednak
sposobność do wyprowadzenia zapowiedzi przyszłych przemian osobowości króla,
gdyż zamiłowanie do wojen „ile państwu przyniosło korzyści, tyle sprawiło kłopotu, ile
dawało sposobności do uczciwej zaprawy, tyle zrodziło wstrętnej pychy". Mamy
więc „grzech" pychy, a w dalszym ciągu, gdy przyszło do karania niewiernych niewiast,
pojawił się i „grzech" okrucieństwa. Interesujące jest jednak, że Kadłubek nie przejął z
Galia całej gamy właściwości charakterolo-
gicznych, przy pomocy których pierwszy kronikarz namalował wewnętrzny portret
Szczodrego, a przede wszystkim jakby nie zauważył cech świadczących
0 gwałtownym, popędliwym i spontanicznym charakterze króla. Nasuwa się pytanie:
nie zauważył, czy nie chciał zauważyć?
Pytanie to wydaje się tym bardziej uzasadnione, że podkreślane przez Anonima
popędliwość i brak refleksji Bolesława mogłyby tłumaczyć ostrość represji zastosowanej
wobec biskupa. Być może Wincenty nie chciał w ten sposób tłumaczyć przyczyny
śmierci Stanisława, ponieważ „wina" króla byłaby wówczas jak gdyby umniejszona, a
nawet możliwa do usprawiedliwienia
1 wybaczenia, np. przez pokutę „grzesznika". Dlatego odnośny tekst Galia odczytał
zgoła inaczej, niż życzył tego sobie autor. Stąd też _nie JDOjawiłsigju^ Kadłubka motyw
szaleństwa czy choroby umysłowej króla, a określenie, iż Szczodry „jak był zwrócony w
stronę nieprawości, w dziksze popadł szaleństwo-", które, odczytane przez
późniejszych pisarzy, stało się główną przesłanką coraz szerzej rozwijanych wątków o
chorobie psychicznej — było zwykłą przenośnią, mającą podkreślić niezwykły
wymiar zamachu na życie biskupa.
Przechodząc do analizy tekstu Kadłubka bezpośrednio odnoszącego się do tła i
przebiegu konfliktu od razu należy wyeliminować posądzenie kronikarza o złą wolę w
rozumieniu treści przekazu Galia i o świadome przeinaczanie jego relacji. Trzeba zatem
założyć, że Wincenty nie odrzucił natychmjasj_wadomgś^_Gallpwy_ch, jak to czynił w
innych wypadkach, lecz pojął je na swój sposób, zrozumiały dla siebie i dla przyszłych
czytelników.
kluczowym przeto problemem staje się wyjaśnienie stosunku Kadłubka do Galia,
stosunku, który w tej
\
144
konkretnej sprawie mógł być ukształtowany pod wpływem przychylnej Stanisławowi
tradycji, rozwijającej się w ciągu XII wieku w kręgach kapituły krakowskiej. Dołączyła się
do tego specyficzna umysłowość Wincentego, jego niezwykła pobożność i wielki
rygoryzm moralny, każące mu widzieć i oceniać wydarzenia i ludzi przede wszystkim
w kategoriach moralnych: cnoty i grzechu. Trudno więc dziwić się, że jako moralista
odczytał przekaz Galia dosłownie i kiedy ten operował przenośniami i symbolami,
to_Kadłubek rozumiał jego „grzech" jako grzech, czyli przekroczenie norm życia
chrześcijańskiego i nakazów Kościoła. Konflikt króla z biskupem musiał zatem

background image

przedstawić mu się jako dramat nie polityczny, lecz moralny, dramat postaw
chrześcijańskiego władcy i księcia Kościoła. Znając jego poglądy na wzajemny
stosunek władzy świeckiej i kościelnej nie będziemy zaskoczeni faktem, że przyjmując
wersję tragedii moralnej, zgodnie z duchem epoki i własnymi przekonaniami, uznał, iż
słuszność, cnota, prawość ">j i prawda były po stronie biskupa jako rzecznika spra-'•\
wiedliwości i wyraziciela praw Kościoła i jego nauki, a zatem zła wola i „grzech" mogą
być przypisane wyłącznie królowi. W tym też duchu pisarz amplifikował opowieść
Gallową, przydając jej w najlepszej wierze interpretacje, mające tłumaczyć i
wyjaśnić niedopowiedzenia relacji Anonima w sposób zrozumiały dla mentalności mu
współczesnych. Musiało to miejscami doprowadzić do wypaczenia sensu źródła,
z którego kronikarz korzystał, a nawet do jawnego rozmijania się z prawdą, gdy
chodzi o nasycanie opowieści informacjami, które mogą być pojmowane jako
wiadomości szczegółowe.
Już na początku właściwej części tekstu odnoszącego się do konfliktu między królem i
biskupem autor, bez żadnych podstaw rzeczowych, przypisał Bolesławowi i je-
145
go wojskom wieloletni pobyt „u Rusinów, już to w okolicach niemal poza Fartami".
Pomijając owych Fartów, można odrzucić samą informację o długich pobytach Polaków
poza granicami państwa, ponieważ przeczą jej relacje współczesnych źródeł: Latopisu
tzw. Nestora, Kroniki Czechów Kosmasa i naszego Galia, a poza tym w ówczesnej
praktyce wojennej wyprawy agresywne, prowadzone na terytorium przeciwnika, były z
regujy krótkie i trwały od kilku dni do kilku tygodni. Tylko nieliczne, jak na przykład
ekspedycje kijowskie Bolesława Chrobrego i Bolesława Szczodrego, były obliczone na
kilka miesięcy ze względu na ich duży zasięg terytorialny i konieczność realizowania na
miejscu, w Kijowie, polskich celów politycznych, wymagających dłuższego pobytu. W
innych wypadkach łupiono i palono ograniczony obszar i wycofywano się ze zdobyczą i
jeńcami bądź — jak w przypadku terenów pomorskich — obsadzano ponadto tamtejsze
grody polskimi załogami lub zmuszano miejscowych wielmożów do składania przysięgi
wierności. Nie ma przeto żadnych podstaw do snucia na podstawie relacji Kadłubka
domysłów o kilkuletnim pobycie Bolesława II i jego oddziałów na Rusi. W tej sytuacji
trudno też sobie wyobrazić, żeby podczas kilkumiesięcznej nieobecności rycerstwa w
domu doszło w kraju do opisanych przez Wincentego ekscesów i rozpaczy żon
stęsknionych do mężów. Motyw ten uznać można|za wymysł pisarzk. O rzekomym
buncie niewolników żadne wcześniejsze źródła nic nie wspo-mmaJ3, wątpliwe jest
również, żeby na ten'temat kronikarz zaczerpnął wieści z tradycji ustnej, ponieważ
wydarzenie takie wydaje się zupełnie nieprawdopodobne. Być może zdarzyły się jakieś
sporadyczne przypadki związania się żony rycerza z człowiekiem niższego stanu w
czasie nieobecności jej męża, ale nie sądzę, żeby wiadomość o takim pojedynczym
fakcie mogła przejść
I
*
5
146
147
do tradycji i utrwalić się na pokolenia. Dlatego też całą tę opowieść o zdradach żon,
buncie niewolnych, o surowym karaniu jednych i drugich przez powracających •z wojny

background image

rycerzy, ozdobioną anegdotami o Scytach i Spartanach, mimo pojawiających się
współcześnie odmiennych opinii uznać musimy za całkowicie sztuczną ^onstrukcję
kronikarza.
Źródła tej wymyślonej konstrukcji nie są jasne. Rzecz jednak znamienna, że Wincenty w
ogóle nie wspomniał
0 obszernie opisanym przez Galia powstaniu ludowym w Polsce w trzydziestych latach
XI wieku. Prawdopodobne jest zatem, że autor dowolnie przeniósł relację Anonima w
czasy Bolesława II, ponieważ dobrze mu przylegała do przyjętego scenariusza
wydarzeń. Natomiast cel tego zabiegu wydaje się przejrzysty. Kro-
.
nikarz szukał motywu moralnego dla wyjaśnienia genezy sporu biskupa z królem,
wymyślił zatem opowieść, która miała być wstępem do niego i wobec tego musiała
zawierać w sobie aspekt moralny. Można nawet przypuszczać, że ten wstępny konflikt,
rozwinięty stopniowo w relacji na cały naród, pisarz następnie jak w soczewce
skoncentrował na dwóch osobach dramatu. Nie okazał przy tym swego miłosierdzia,
ponieważ nie tylko nie potępił okrucieństwa panów wobec niewolnych
1 grzesznych żon, ale wręcz je zaakceptował: „Również i niewiasty, które dobrowolnie
uległy niewolnym, musiały ponieść zupełnie słuszną karę, gdyż poważyły się na
okropny i niesłychany występek, którego nie da się porównać z żadną zgoła
zbrodnią".
W tym momencie Wincenty wprowadza do opowiadania osobę Bolesława, podając trzy
informacje, których nie ma w Kronice Galia. Otóż król miał zarzucać swoim rycerzom i
dostojnikom, że opuścili go wśród wrogów, co należałoby rozumieć, iż na wieść o
zdradach żon i buncie niewolnych rycerstwo, bez rozkazu i przyzwo-
lenia króla, tłumnie powracało z Rusi do kraju. Ponieważ druga i ostatnia wyprawa
Bolesława na Kijów odbyła się w 1077 r., do tego więc czasu należałoby odnieść
relacjonowane przez kronikarza wydarzenia, natomiast wypędzenie króla nastąpiło
dopiero po maju 1079 r. Z drugiej strony wiadomo, że na wyprawy ruskie rycerstwo
ciągnęło szczególnie chętnie, gdyż łączyły się one zazwyczaj z wyjątkowo obfitymi
łupami, bogacącymi uczestników. Stąd bezładny i w pojedynkę odbywany powrót przez
ogromne połacie nieprzyjacielskiego kraju wydaje się mało prawdopodobny. Z relacji
Kadłubka wynika, że król miał również za złe swoim rycerzom, że masowo stosują
surowe i niesprawiedliwe represje wobec ludu. Mimochodem autor przedstawia tu
Bolesława jako obrońcę ludu w obliczu prześladowań przez panów pisząc, że król
zarzucał im, iż „nie mszczą na ludzie swoich krzywd, lecz w osobie króla na królewski
nastają majestat. Albowiem, czymże król będzie pozbawiony ludu?" Ostatnie zdanie
jest do prawdy zdumiewające pod piórem kronikarza, który wielokrotnie na kartach
swojego dzieła daje wyraz pogardzie dla ludzi niższego stanu. Czyżby miało ono za cel,
jak przypuszczał już Joachim Lelewel, obniżenie majestatu Bolesława w oczach
rycerstwa i możnowładztwa i przeciwstawienie króla, jako stojącego po stronie
ludu, wyższym warstwom społecznym? Dwajppwody -- według kronikarza —
kierowały_J3zczp-drym, kiedy wystąpił on przeciw rycerzom i dostojnikom: odstąpienie
ich od króla w toku wyprawy ruskiej i samowolne wracanie do kraju oraz ochrona ludu
przed zemstą panów, przy czym w tej obronie ludu upatrywał on podstawy swojego
panowania. Ubocznie tylko dochodzi do głosu trzeci powód: niechęć Bolesława do
żonatych rycerzy, których „więcej obchodzi sprawa nie-

background image

l

148
wiast niż względem władcy uległość", ale jest on tylko pochodną faktu dezercji.
Po takim ustawieniu całości sprawy pisarz miał już jasno sprecyzowany konflikt
społeczno-moralny. Z jednej strony znajdował się król — obrońca ludu, który,
korzystając z sytuacji, targnął się na czyny niesłychane, usiłując zburzyć odwieczny
naturalny porządek rzeczy, ład moralny i społeczny oraz prawa Kościoła. Po drugiej
stronie barykady stanęli rycerze i możni, strażnicy tego ładu moralno-społecznego,
którzy surowo, ale sprawiedliwie ukarali buntowników i gwałcicieli ich żon oraz
niewierne małżonki. Okrutny władca wszczyna walkę z możnymi - dostojnikami,
żądając głów, ale nawet na tym nie poprzestaje uzurpując sobie prawo wtar- ' gnięcia w
ich sprawy rodzinne i w niesłusznym przeko-. naniu, że owe grzeszne żony nie zostały
należycie ukarane przez mężów, „z tak wielką prześladował potwornością, że nie
wzdragał się od przystawiania do ich piersi szczeniąt po odtrąceniu niemowląt, nad
którymi nawet wróg by się ulitował".
Na temat źródeł motywu ze szczeniętami historycy wypowiadali się różnie.
Większość uważa go za wymysł kronikarza lub za wytwór legendy o świętym
Stanisławie. Inni (Pierre David, Karol Górski) widzieli w nim wpływ pewnych wyobrażeń
z rzeźb romańskich, przedstawiających wtrącone do piekła nieczyste kobiety, karmiące
piersią szczenięta i ropuchy. Z kolei Marian Ple-zia wysunął przypuszczenie, że mamy
tu do czynienia z autentyczną tradycją, przekazaną przez krakowskie środowisko
kościelne, i że Bolesław rzeczywiście zastosował starosłowiańskie okrutne prawo
zwyczajowe wobec cudzołożnych żon, które tylko z trudem łagodziła religia
chrześcijańska, ale potem wycofał się z tego pomysłu. Bez względu na to, jak będziemy
tłumaczyć genezę tego wątku w Kronice Wincentego, najważniejszy
149
jest powód posłużenia się nim w tym miejscu przez autora.
Nie omylimy się zapewne przyjmując, że pisarzowi chodziło w tym momencie o
doprowadzenie do kulminacji napięcia emocjonalnego u przyszłego czytelnika.
Okrucieństwo króla przekracza wszelkie granice, zwłaszcza że chodzi o
„sprawiedliwych" — matki i niewinne dzieci (niemowlęta). Straszliwe kary mają też
posmak ohydy, nie pozwalającej od tej chwili odczuwać sympatii i miłosierdzia w
stosunku do okrutnika. W tak literacko przygotowaną sytuację musi wkroczyć ktoś
„sprawiedliwy" i stanąć w obronie elementarnych praw, moralności i obyczajów. Tym
interwentem jest biskup krakowski, który z racji swego urzędu i godności czuje się
moralnie upoważniony i zobowiązany do napomnienia króla i powstrzymania go od
nieludzkich prześladowań. I z tą chwilą — według kronikarza' — rozpoczyna się
właściwy dramat.
„Gdy. prześwięty biskup krakowian Stanisław nie mógł •odwieść go od tego
okrucieństwa, najpierw grozi mu zagładą królestwa, wreszcie wyciągnął ku niemu miecz
klątwy". W tym zdaniu Wincenty zamknął w ogromnym skrócie całość sporu i
związanych z nim wydarzeń, bo reszta będzie już tylko konsekwencją kroku Stanisława
i finałem. Mimo woli narzuca się porównanie z odnośnym tekstem Galia: podobna
ogólnikowość i niejasność, chęć odgrodzenia się od konkretu, chociaż Kadłubek pisał w

background image

warunkach politycznych całkowicie odmiennych. Z cytowanego zdania zdaje się
wynikać, że w mniemaniu biskupa jedynym przewinieniem króla było jego nadmierne
okrucieństwo okazane w stosunku do cudzołożnych żon rycerzy i ich samych. Stanisław
wobec tego w pierwszym etapie swojej interwencji sta-Ta się perswazją wpłynąć na
Bolesława, aby zaprze-

150
stał prześladowań. Gdy tym sposobem nie osiąga efektu „grozi mu zagładą królestwa".
Do tak sformułowanej groźby niezbędny jest komentarz, ponieważ kronikarz nagle w
tym miejscu przenosi cały przedmiot sporu ze sfery moralnej na płaszczyznę polityczną.
„Zagłady królestwa" nie można oczywiście rozumieć jako groźby zagłady państwa, bo
między zbyt surowym karaniem części poddanych przez władcę a upadkiem państwa
nie zachodzi bezpośredni stosunek wzajemnej zależności. Groźba dotyczyła zatem,
wyłącznie osoby Bolesława i to jego przestrzegał biskup, że jeżeli nie zmieni swojego
postępowania, to utraci korc-nę i tron. Jeżeli działania Szczodrego były tego rodzaju, Te
Stanisław uznał za konieczne sięgnąć po argument — groźbę o charakterze dla króla
ostatecznym, to jasne jest, iż zarzuty nie mogły ograniczać się tylko do oskarżenia o
zbyt okrutne karanie niewiernych żon rycerzy i ich samych, ponieważ były to sprawy
niewspółmierne i nikt pozostający przy zdrowych zmysłach nie groziłby władcy
zrzuceniem z tronu z powodu konfliktu o takiej skali. Wydaje się przeto, że tę w istocie
rzeczy czysto polityczną groźbę powiązać trzeba~2rtreś=^ cią poprzednio omówionego
fragmentu relacji, w której kronikarz pisał o wybuchu ostrego sporu między królem i
rycerstwem, czy też raczej możnowładztwem („dostojnicy"), wywołanego samowolnym
opuszczeniem Bolesława przez część uczestników w toku wyprawy kijowskiej i
następnie surowego ich karania. Chwytamy tutaj na gorąco jakiś niejasny i nie znany w
szczegółach sgór polityczny w obozie rządzącym, powodujący, iż król represjonuje
nieposłusznych możnych, którzy „na królewski nastają majestat", domagając się „głów
dostojników, a tych, których otwarcie dosięgnąć nie może, dosięga podstępnie".
Represje doprowadzają z kolei do uformowania się opozycyjnej w stosunku do króla
gru-
151
py możno władcze j, która staje się tak silna, jje—biskup-krakowski może posłużyć się
nią jako realną groźbą w swoim karceniu Bolesława. „Zaprzestań represji, bo w
przeciwnym razie wybuchnie otwarty bunt, który pozbawi cię tronu" — oto rzeczywisty
sens rzuconej groźby o „zagładzie królestwa". Pozbawione realizmu byłoby
rozważanie, czy Stanisław był tylko świadomy osłabienia pozycji króla i siły opozycji,
czy też w taki czy inny sposób był z nią związany, ponieważ źródła nie pozwalają
oświetlić tej sprawy. Prawdopodobne jest jednak, że centrum konfliktu znajdowało się w
ziemi krakowskiej, czyli na obszarze diecezji biskupa Stanisława, a więc tam, gdzie jego
wpływy były największe.
Powyższe rozważania nie miały na celu określenia stopnia wiarygodności
poszczególnych informacji zawartych w przekazie Wincentego, ponieważ brak do tego
odpowiednich kryteriów rzeczowych. Można by wprawdzie sugerować, że u schyłku XII
wieku w tradycji rodowej wielkich rodzin możnowładczych z terenu ziemi krakowskiej
egzystowały jeszcze szczątki pamięci o prześladowaniu ich protoplastów (połączonym
być może z konfiskatą majątków, co szczególnie silnie mogło się zapisać w pamięci

background image

potomnych) przez Szczodrego, ale będą to tylko nie dające się skontrolować domysły.
Problemem podstawowym w ocenie wartości źródłowej relacji Kadłubka i jej
przydatności dla rozwikłania tajemnicy konfliktu jest sprawa stosunku tego pisarza do
odpowiedniego fragmentu tekstu jego praźródła, czyli określenia, w jaki sposób
Wincenty odczytał i pojął zapis Gallowy.
Jak już wspomniałem, Kadłubek bardzo dokładnie analizował przekaz Galia o konflikcie.
Wyczytał z niego w pierwszym rzędzie, iż spór miał podłoże moralno--prawne („grzech"
króla i „grzech" biskupa, przy czym

t
l
152
153
ten ostatni odrzucił jako niewiarygodny). Ale obok tego Gali podpowiedział mu, że
skazanie Stanisława na śmierć królowi tylko „bardzo zaszkodziło", zrozumiał
przeto, iż na wygnanie Bolesława złożyć musiały się jeszcze inne powody. Od tego
stwierdzenia był już tylko krok do logicznego wniosku, że jedyną materialną siłą zdolną
pozbawić Bolesława tronu byli potężni możno-władcy, którzy za jego czasów
decydowałi_jyż_qjQbga-dzie książęcego stolca krakowskiego. Niezależnie więc od
konfliktu moralnego, w który uwikłał się biskup z królem, istniał już wcześniej w
państwie poważny konflikt, który podzielił elitę polityczną kraju na dwa wrogie
ugrupowania: króla i jego stronników (będzie o nich Kadłubek pisał w dalszej części
swojej relacji) oraz opozycję możnowładczą. Oba te podstawowe wątki zaczerpnięte z
Kroniki Galia Wincenty przeniósł na karty swojego dzieła, dając im rozwiniętą postać
według własnego rozumienia rzeczy i zgodnie z własnym światopoglądem.
Tak poważny stosunek Wincentego do przekazu Galia może nawet nieco dziwić jeśli
zważymy, że pierwszy nasz kronikarz przypisał Stanisławowi „grzech" i dwukrotnie
nazwał go wprost traditor („buntownik" względnie „zdrajca"), co w każdym przekładzie
ma wyłącznie pejoratywne znaczenie. Jeżeli pobożny biskup krakowski nie odrzucił
całkowicie wersji Anonima, to przypisać to można, zdaje się, dwom opiniom tego
autora, które popierał w całej rozciągłości. Pierwsza wyrażała myśl, że „pomazaniec"-
król nie powinien był wobec „po-mazańca"-biskupa stosować represji cielesnej bez
względu na charakter i rozmiar popełnionego przez niego „grzechu". Druga określała
postępek króla jako „haniebną zemstę", co pozwoliło Kadłubkowi utwierdzić się w
przekonaniu, że Gallowe przedstawienie biskupa jako grzesznika polega na
niesprawiedliwym i nieprawdzi-
wym oskarżeniu rzuconym na niego przez wrogiego władcę, a przeto wina i „grzech"
odnosić mogą się wyłącznie do Bolesława. Oczyszczony w ten sposób z oszczerstw
Stanisław, ofiara zbrodniczego okrucieństwa, a w rzeczywistości stróż prawa,
sprawiedliwości i moralności, mógł być teraz przedstawiony jako męczennik.
I istotnie już w pierwszym zdaniu, w którym pisarz wprowadza Stanisława na widownię,
pojawia się określenie: „prześwięty biskup krakowian", powtórzone w dalszej relacji w
różnym kontekście wielokrotnie i konsekwentnie. Obok tego występują nowe określniki:
„niewinny biskup", „męczennik", „miejsce męczeństwa", „cząstki świętego ciała" „święty
Stanisław" i wreszcie ,,cud boski przy cielesnych szczątkach biskupa. Z drugiej strony
król to nie tylko „okrutnik", ale przede wszystkim „Zbrodniarz" i „świętokradca".

background image

W żadnym z wcześniejszych źródeł Stanisław nie był nazwany „świętym" ani też
„męczennikiem", a Bolesław „zbrodniarzem" i „świętokradcą". Mistrz Wincenty był
pierwszym, który użył takich określeń, wyprzedzając rzeczywistą kanonizację o około
pół wieku i stając się tym samym pierwszym literackim twórcą kultu Stanisława. Jego
wersja stała~slę następnie archetypem dla całej tradycji hagiograficznej o biskupie
krakowskimi w następnych wiekach z tym, że przymiotnik' „święty"1 zyskał podstawy
prawne już w momencie zakończenia! procesu kanonizacyjnego. W przedstawieniu
Kadłubka pojawiły się niemal wszystkie niezbędne atrybuty świętości: wystąpienie w
obronie słusznej sprawy, męczeńska śmierć i cudy dziejące się przy ciele męczennika.
W ten sposób droga do kanonizacji biskupa stanęła otworem, l , a zrealizowanie tego
niewątpliwie wielkiego pragnienia Wincentego było już tylko kwestią czasu oraz energii
r: i
154
i inicjatywy duchowieństwa krakowskiego. Na pytanie zaś, czy kronikarz był również w
ogóle prekursorem kultu Stanisława, jak przyjmuje część badaczy, postaram się
odpowiedzieć dalej.
Powracając do analizowanego tekstu Kroniki, w którym autor przedstawia środki, jakie
biskup zastosował kolejno wobec króla, dochodzimy wreszcie, po nieskuteczności
napomnień i groźby utraty tronu, do ostatecznego argumentu, jakim dysponował:
„wyciągnął ku niemu miecz klątwy". Późniejsza tradycja, a za nią liczni historycy,
zgodnie uznała, że Stanisław rzeczywiście obłożył Bolesława klątwą. W istocie
rzeczy pogląd taki uznać jednak trzeba za dowolną i nazbyt rozszerzoną interpretację
przekazu Wincentego. Sądzę, że gdyby kronikarz miał choćby mało wiarygodną
informację z tradycji ustnej o klątwie, to zawierzyłby jej i umieścił w swojej relacji, gdyż
każdy czytelnik jego dzieła miał prawo zapytać, dlaczego święty biskup nie skorzystał z
zastosowania wobec grzesznika kary kościelnej. Najwidoczniej Mistrz Wincenty nie
miał absolutnie żadnych podstawTzeczo-wych, aby napisać o obłożeniu
Szczodrego klątwą, a nie chcąc zniekształcać prawdy i posługiwać się
kłamstwem, poprzestał na przypisaniu Stanisławowi jedynie działania za pomocą
groźby czy zapowiedzi klątwy, co mieściło się w granicach prawdopodobieństwa, a
równocześnie nie deformowało rzeczywistości. Interesujące jest przy tym, że autora nie
intrygowała okoliczność, iż tak wysoką karą kościelna groził królowi biskup krakowski, a
nie jego zwierzchnik i głowa Kościoła polskiego — arcybiskup gnieźnieński, który z racji
piastowanej funkcji był najbardziej pre-dystynowany do podjęcia takiego kroku wobec
monarchy. Można stąd wysnuć wniosek, że nawet w świetle wyraźnie
nieprzy-
155
jaznej Boles Ławowi tonacji opowieści Wincentego król nie znalazł się w kolizji z
Kościołem czy z całą polską hierarchią kościelną, lecz wyłącznie w konfrontacji z
pasterzem diecezji krakowskiej. Konstatacja ta nie jest bez znaczenia dla naświetlenia
tła konfliktu.
W odpowiedzi na groźbę kary kościelnej i dopiero wtedy^ według kronikarza —
Bolesław „w dziksze popadł szaleństwo". W tym momencie narracja doprowadza "
napięcie do stanu kulminacji. Król, oburzony do głgbi zapowiedzią biskupa,
postanawia fizycznie zniszczyć przeciwnika, przy czym w tekście można doczytać się
dalszego działania w stanie wzburzenia i gniewu. Rozkazuje zatem „okrutnym

background image

służalcom" porwać Stanisława z kościoła w chwili, gdy ten w infule odprawia przy
ołtarzu nabożeństwo. W tym miejscu nie dowiadujemy się, czy porwanie miało na celu
wydanie biskupa od razu na śmierć, czy też chodziło tylko o uwięzienie i zastosowanie
bardziej umiarkowanych represji. Ale ilekroć owi „służalcy próbują rzucić się na niego,
tyle-kroć skruszeni, tylekroć na ziemię powaleni łagodnieją". Rozsierdzony tym
Bolesław sam porywa się na Stanisława, rozsiekując jego ciałojna kawałki. I tak oto
jesteśmy w relacji Wincentego na progu zbrodni, dokonanej osobiście przez króla na
osobie niewinnego biskupa. W tym miejscu musi rodzić się pytanie: skąd kronikarz mógł
uzyskać informacje pozwalające na takie przedstawienie wypadków, względnie w jaki
sposób i dlaczego doszedł do skonstruowania takiej wersji wydarzeń?
Źródła pisane dostępne autorowi, a zwłaszcza Kronika Galia, nie dawały żadnych
podstaw do powyższej interpretacji, a szczególnie do pomówienia Bolesława o
dokonanie osobiście mordu Stanisława. Nie wydaje się też
t l
4
i
i
i
156
prawdopodobne ani uzasadnione posądzenie kronikarza
0 wymyślenie całej historii od początku do końca. Z drugiej strony kuszący jest domysł,
że tak teatralnie udra-matyzowana scena: biskup w infule przy ołtarzu, siepacze
porażeni leżą na posadzce i oszalały z gniewu król-świętokradca kawałkuje mieczem
jego ciało, byłaby znakomitym prologiem do pasowania Stanisława na męczennika i
świętego oraz do uformowania zaczątków legendy, która zaspokajać mogła wszystkie
upodobania
1 gusty czytelników, ponieważ odpowiadała pobożności i obyczajowości epoki. Ale
Kadłubek w zasadzie dość wiernie trzymał się w swoich opowieściach przekazu Galia
Anonima i podstawowe fakty szczegółowe, chociaż w różny sposób
przetransponowane, wielokrotnie powtarzał. Okoliczność ta zdaje się wskazywać, iż na
treść jego relacji miała zapewne wpływ formująca się w ciągu XII wieku w krakowskim
środowisku kapitulnym atmosfera, sprzyjająca kształtowaniu się pierwocin kultu biskupa
i dla tego celu kreowane były, wraz z upływem lat, coraz bardziej odbiegające od
rzeczywistości różne wątki opowieści o przebiegu wydarzeń z 1079 r. Nie sądzę przy
tym, że lansowana w nich była jako jedyna wersja o bezpośrednim zabójstwie
Stanisława przez króla. Natomiast bardziej prawdopodobne wydaje się, że wśród
różnych odmian tradycji i legendy ustnej, zapewne niejasnych i sprzecznych w
szczegółach, pojawiła się też nuta o osobistej odpowiedzialności Bolesława za śmierć
biskupa i że tę właśnie nutę wychwycił Wincenty, w najlepszej wierze nadając jej pełny i
rozbudowany kształt dramatyczny. W ten sposób widziałbym genezę opowieści
Kadłubka o zbrodni króla.
Rzecz jasna w świetle przekazu Galia relacja Wincentego, chociaż stać się miała w
przyszłości podstawą całej późniejszej hagiografii związanej z postacią Stanisława, nie
ma wartości źródłowej i historyk musi ją eli-
157

background image

minować z zestawu materiałów służących do rekonstrukcji zespołu faktów
towarzyszących śmierci biskupa krakowskiego.
Na tle tak skonstruowanego dramatu kronikarz, zgodnie z wymogami współczesnej mu
mentalności i pobożności, sięgnął do wielkiej i wzniosłej retoryki, dając pełen symboli
opis „cudownych dzieł", które miały się zdarzyć przy ciele „męczennika".
Pojawiły się więc cztery orły strzegące ciała przed krwiożerczymi sępami, cząstki zwłok
jasno świeciły, a kiedy duchowni zbliżyli się, aby pozbierać i pochować rozrzucone
członki, znaleźli ciało „nie uszkodzone, nawet bez śladu blizn". Ostatni motyw dał w
późniejszej historiografii (Żywot większy św. Stanislawa pióra Wincentego z Kielc i
Kronika wielkopolska) początek, zna-nemu proroctwu, że jak członki św. Stanisława
zrosły się bez śladu, tak też i podzielone na dzielnice królestwo polskie zjednoczy się
ponownie w jedną niepodzielną™-,.
całość.
Po tej erupcji podniosłej cudowności pisarz powraca do konkretów i podaje, że
duchowni zabrali ciało biskupa, namaścili je wonnościami i pochowali „w bazylice
mniejszej Świętego Michała". Informacja o namaszczeniu wonnościami nie bardzo
godzi się z sytuacją i okolicznościami, ale odpowiada normalnym czynnościom
związanym z pochówkiem dostojników kościelnych w czasach współczesnych
pisarzowi.
Jeśli chodzi z kolei o miejsce pogrzebania zwłok, to od czasu badań Tadeusza
Wojciechowskiego przeważa opinia, że Stanisław został pochowany w kościele Sw. Mi-
________^_ ST "~i------"~ ___U_________________i_ .. __
i-----------------------rai
chała na Wawelu. Późniejsza tradycja lokalna, zapisana w XIII wieku przez Wincentego
z Kielc i przekazana przez Katalogi biskupów krakowskich podawała, że był to kościół
Sw. Michała na Skałce (in Rupella) pod Krakowem i sądzę, że można jej zawierzyć. Je-

158
159
żeli tak było w istocie, to Wincenty podając jako miejsce spoczynku
Stanisława „bazylikę mniejszą Sw. Michała", czyli kościół na wzgórzu
wawelskim, miał zdaje się na myśli stan, jaki powstał w latach 1088—1089^ po
przeniesieniu zwłok biskupa ze Skałki na Wawel. Wprawdzie trzynastowieczne
przekazy (Żywot mniejszy, Żywot większy, Katalogi biskupów krakowskich) mówią
wyraźnie o translacji do katedry Sw. Wacława na Wawelu, ale Danuta B orawska
wykazała, że romańska katedra, tzw. katedra Władysława Hermana, była w 1088 r.
jeszcze bardzo daleka od ukończenia i wyświęcono ją dopiero około 1150 r., przeto
złożenie w niej szczątków Stanisława w 1088/1089 r. wydaje się wątpliwe. Pisząc w
następnym zdaniu o translacji ciała biskupa z „bazyliki mniejszej" Sw. Michała, tzn. z
kościoła wawelskiego, który dotychczas zastępczo spełniał funkcje katedry, autor myślał
zapewne o kolejnej, drugiei jjuż- translacji, tym razem do właściwej katedry Sw.
Wacława i fakt ten możemy datować na czas bezpośrednio po konsekracji tej budowli, a
więc na początek drugiej połowy XII wieku. Mogłoby się wydawać, że Wincenty
zakończy na tym swój opis konfliktu króla z biskupem. Istotnie w następnym fragmencie
tekstu mamy dość wiernie za Kroniką Galia powtórzoną historię o ucieczce Bolesława
na Węgry, o uprzejmości króla Władysława i bucie wygnańca. Niespodziewanie jednak,

background image

po przekazaniu tych informacji, kronikarz powraca ponownie do niedawnego dramatu,
dopisując jak gdyby jego dalszy ciąg w postaci kolejnej rozgrywki króla z nie żyjącym
już Stanisła-wem, która według autora zmierzała do pośmiertnego pohańbienia go i
odebrania mu dobrej sławy. Oto „spryciarz" 'Bolesław „tak dalece zrzucił z siebie [na
Węgrzech] podejrzenie świętokradztwa, że niektórzy nie tylko nie uważali go za
świętokradcę, lecz [wi-
dzieli w nim] najczcigodniejszego mściciela świętokradztw". KróL_bpwiem zrzucić
miał wszystkie winy na „świętego biskupa"T~wydanie wolnych niewiast nie-wolnym na
rozpustę, pohańbienie związków małżeńskich, bunt niewolnych przeciw panom,
zgładzeni? wielu rycerzy i dostojników oraz spiskowanie przeciw panującemu —
wszystko to było wynikiem działania Stanisława, w którym był „początek zdrady, korzeń
wszelkiego zła". Ciekawe, że w tej rzekomej mowie oskarży-cielskiej Bolesława pojawia
się motyw Gallowej „zdrady" oraz jakiejś rozgrywki króla z możnymi, którzy
„spiskowaniem królowi gotowali zagładę", a więc wątku walki politycznej, widocznej już
w początkowej części opisu konfliktu. Kiedy dodamy do tego wyrażenie kronikarza
użyte w miejscu referowania o ucieczce Szczodrego z kraju, że król, „niemniej przez
ojczyznę, jak i przez senatorów [w języku Wincentego są to możni i dostojnicy —
T.G.] znienawidzony, uchodzi na Węgry", to można przyjąć, że chociaż autora
interesowały przede wszystkim moralne aspekty dramatu, nie umiał się przecież
wyzwolić od konieczności ciągłego wspominania o politycznym konflikcie Bolesława z
możnowładztwem. Trudno -byłoby widzieć w tym wpływ przekazu Galia, gdyż na ten
temat nie ma w nim żadnych informacji, ani nawet aluzji. Wygląda więc na to, że Mistrz
Wincenty dysponował lokalną, krakowską tradycją, zapewne proweniencji
rodowo-możnowład-czej, w której przetrwały jakieś wątki opowieści o spisku części
możnych przeciw królowi, o Jbtfac_h_i_repre-sjach zastosowanych przez Bolesława i
wreszcie o otwartym buncie zmierzającym do „zagłady" króla. Po serii oskarżeń,
które dotyczyły spraw moralnych i politycznych, pojmowanych w aspekcie publicznym
i w wymiarach państwowych, Bolesław — według Wincentego — przeszedł do
wysunięcia przeciw biskupo-
160
161
wi zarzutów moralnych i obyczajowych, ale tym razem natury ściśle osobistej. Kronikarz
jednak był świadomy, że mimo takiego charakteru oskarżenia, odnoszące się do
wysokiego dostojnika kościelnego, stawały się sprawą publiczną o poważnym
znaczeniu. W otoczeniu węgierskim Szczodry miał przedstawić biskupa jako „opoja",
„piekarza, nie pasterza", który był „ciemięzcą od ciemiężenia, nie arcykapłanem, ale
zbieraczem bogactw, nie biskupem, ale szpiegiem, nie stróżem, i, na co ze wstydu
rumienić się trzeba, że z badacza spraw świętych stał się badaczem lędźwi. I dlatego
popuszczał cugli lubieżności innych, ponieważ gdzie są wspólnicy tej samej zbrodni,
brak oskarżyciela". Kronikarz dodał do tej sfingowanej mowy oskarży cielskie j
Bolesława, pełnej retorycznych efektów, komentarz, który jest jednocześnie informacją
szczegółową: „Chociaż te kłamstwa w pojęciu ludzi nieświadomych przyniosły
męczennikowi pewną ujmę, jednak nie mogły pozbawić go powagi świętości".
Nie ulega wątpliwości, że włożenie powyższych zdań w usta Szczodrego Jbyło
literackim zabiegiem Wincentego. Niektóre rzekome zarzuty króla, jak np. popieranie
rozpusty, stanowią odwrócenie poprzedniej sytuacji, kiedy to Stanisław miał oskarżać

background image

Bolesława o to samo. Pomówienia dotyczące skłonności biskupa do pijaństwa
wyglądają na literacki schemat i pustą retorykę. Czy wobec tego uznać należy, że
opowieść o próbie przerzucenia przez wygnańca całej winy na Stanisława jest czystym
wymysłem pisarza, który mógł domniemywać, że Szczodry chciał się wobec
węgierskich przyjaciół oczyścić z zarzutu, iż zamordował księcia Kościoła, i dlatego
pomówił go o zniesławienie zmarłego? Niestety, brak dowodów na to, że Wincenty
dysponował dla tej sprawy informacjami z tradycji ustnej. Można tylko w formie domysłu
wysunąć tezę, że niektóre elementy
„mowy" Bolesława do Węgrów noszą znamiona faktycznych oskarżeń wysuwanych
przez króla przeciw biskupowi, ale nie po jego zgonie, lecz jeszcze w ogniu konfliktu, i
że wieść o nich zachowała się w jakiejś postaci w pamięci następnych pokoleń. Do tych
rzeczywistych zarzutów zaliczyłby „szpiegowanie" i „zdradę" (chociaż ten ostatni mógł
być przejęty z Kroniki Galia) oraz „ciemiężenie" i nadmierną skłonność do „zbierania
bogactw". Oba te zarzuty łączą się z sobą rzeczowo, ponieważ „ciemiężenie" mogło
oznaczać stosowanie nadmiernego wyzysku wobec ludności chłopskiej, żyjącej w
dobrach biskupstwa krakowskiego, a jego efektem było „zbieranie bogactw". Mógł też
biskup w nazbyt gorliwy i natrętny sposób zabiegać u króla o powiększenie dóbr i
dochodów z biskupstwa. A przypomnieć trzeba, że diecezja krakowska była największą
i najbogatszą polską prowincją kościelną, a jej pasterz pod względem zaopatrzenia i
dochodów nie miał sobie równych wśród ówczesnych biskupów z metropolitą
gnieźnieńskim włącznie. W świetle tak sformułowanych domysłów prawdopodobieństwa
nabierają słowa kronikarza, że oskarżenia wysunięte przez króla przeciw Stanisławowi
przyniosły mu „pewną ujmę" — oczywiście nie pośród Węgrów, tylko w polskiej opinii
publiaznej, i zakwalifikowanie ich przez pisarza jako „kłamstw", w które uwierzyli tylko
„ludzie nieświadomi", nie zmienia samego faktu.
Na tym kończymy analizę przekazu Wincentego. Zbierzmy raz jeszcze pokrótce wnioski
z niej wypływające. Najważniejszy wydaje się wniosek ogólny sprowadzający się
do tego, że dla odtworzenia genezy i przebiegu konfliktu na linii król — biskup relacji
Kadłubka - wolno odrzucać a limine i w całości pod pozorem, z pisarz nie przyjął do
wiadomości wersji Galia na ten emat, a eliminując ją skonstruował własną, całkowicie
6 -Bolesław Śmiały
Ii
162
163
odmienną i pozbawioną źródłowych podstaw jej muta-Lję. Sądzę, że porównanie
tekstów w obu kronikach pozwoliło wykazać, że Wincenty dokładnie wczytał się w opis
Anonima i --traktował go poważnie, ponieważ stanowił on jego jedyne źródło pisane,
umożliwiające rozpoznanie tajemniczej sprawy konfliktu. Kronikarz wy rozumował na
jego podstawie, że dramat powstał w wyniku konfrontacji postaw moralnych, w których
racje były po stronie biskupa, a wina po stronie króla. W konsekwencji przypisał
Bolesławowi „grzech" nadmiernego okrucieństwa, jako zresztą niemal jedyne
przewinienie przed popełnieniem zbrodni. O wiele bogatszy jest zestaw zarzutów, które
w jego relacji, wymienione jak gdyby wbrew intencji pisarza i przeciw jego koncepcji,
skierowane zostały przeciw Stanisławowi.
Obok głównego wywodu, który przedstawić miał zderzenie się racji moralnych, w jego
opowieści raz po raz dochodzi do głosu wątek walki politycznej toczonej mię-dy królem i

background image

częścią możnych-dostojników, na tle której pojawia się motyw szpiegowania i zdrady ze
strony biskupa, czyli jego działania politycznego przeciw Bolesławowi. Królewskie
represje przeciw opozycjonistom stały się przedmiotem ostrej interwencji Stanisława,
który, znowu chyba wbrew intencjom autora, sam swoją postawą zajmuje miejsce po
możnowładczej stronie barykady, wrogiej wobec monarchy. Te wątki, nie zaczerpnięte z
Kroniki Galia, powtórzone kilkakrotnie w różnych miejscach tekstu Wincentego, skłonny
jestem uznać za odbicie rzeczywistych wydarzeń, o których mogła przetrwać pamięć w
tradycji wielkich rodzin możnowładczych, zapewne dotkliwie represjonowanych przez
króla fizycznie i majątkowo.
Natomiast okoliczność, iż kronikarz nie uwzględnił relacji Anonima w kwestii formy kary
zastosowanej wobec
biskupa przez króla i przypisał mu własnoręczne morderstwo, wydaje się być wynikiem
wykorzystania pewnych opinii rozwijających się w kręgach kapituły krakowskiej, jawnie
wrogich Bolesławowi i inicjujących różne przejawy kultu Stanisława. Ta część opowieści
Wincentego powinna być naszym zdaniem odrzucona __na korzyść przekazu Galia,
który znajdując się jeszcze pod kontrolą licznych żyjących świadków wydarzeń sprzed
ćwierćwiecza, nie mógł sobie pozwolić, nawet gdyby chciał, na zbyt dalekie odejście od
prawdziwego przedstawienia tragicznego epilogu sporu i okoliczności, jakie złożyły się
na jego powstanie. Tak więc do „sprawy świętego Stanisława" muszą być wykorzystane
dwa główne źródła pisane: Kronika Anonima Galia i Kronika Mistrza Wincentego.165
Rozdział VI
Próba rekonstrukcji genezy i przebiegu, konfliktu
A. Hipoteza na temat tlą dramatu i rozwój wypadków
Wyniki przeprowadzonej w rozdziale poprzednim analizy przekazów źródłowych do
dziejów konfliktu Bolesława Szczodrego z biskupem Stanisławem pozwalają tylko w
bardzo ogólnym i ograniczonym zarysie pojąć istotę i przebieg sporu, zakończonego
dramatem osobistym obu jego bohaterów. Włączenie ich w szerszy kontekst historii
ostatnich lat panowania Bolesława II powinno umożliwić nasycenie tematu pewną
ilością nowych szczegółów, istotnych dla pełniejszego rozpoznania sprawy. Musimy
przy tym pamiętać, że jak w wielu innych wypadkach, tak i w tym nieliczne i małomówne
źródła uniemożliwiają odtworzenie przebiegu wydarzeń w całym ich bogactwie
faktograficznym, a tym bardziej rekonstrukcji klimatu i atmosfery, w której rodził się i
narastał wielki konflikt. Historyk, stykając się z taką sytuacją badawczą, staje trochę
bezradny, nie mogąc przebić ani jasno oświetlić roztaczających się przed nim mroków
dziejowych. Ale bezradność ta nie jest całkowita i nie może ona prowadzić do
sceptycyzmu poznawczego, który wytrącałby pióro z obezwładnionej nim ręki. W
dowodzie historycznym, gdy zabraknie danych pozwalających osiągnąć końcowy wynik
badawczy równający się rozwiązaniu podjętego problemu, w miejsce pełnego rezultatu
naukowego historyk może wprowadzić hipotezy, czyli konstrukcje myślowe, które
stanowią częściową odpowiedź, względnie próbę odpowiedzi
na wysunięte pytania. W hipotezie naukowej wymagana jest dyscyplina postępowania
badawczego, sprowadzająca się — najogólniej rzecz biorąc — do poprawności
logicznej prowadzonego rozumowania, zgromadzenia maksymalnej ilości argumentów
źródłowych i pozaźródło-wych, potwierdzających mniej lub bardziej pośrednio
wysuwaną tezę i tworzących zadowalającą pod względem poznawczym odpowiedź na
pytania dotyczące ustalenia faktów historycznych i ich objaśnienia. Należy również

background image

rozważyć i eliminować wszystkie możliwe kontrargumenty, działające przeciw
prowadzonemu dowodowi. W wypadku, gdy brak jest warunków do skonstruowania
hipotezy naukowej, badaczowi wolno operować przypuszczeniami i domysłami,
stanowiącymi tymczasową i słabiej niż w przypadku hipotezy uzasadnioną próbę
wyjaśnienia badanego problemu. Wszelako wówczas jest on zobowiązany jasno
określić charakter zdań, którymi się posługuje, i ocenić stopień wiarygodności i
prawdopodobieństwa wypowiadanych opinii.
Niech powyższe uwagi, z wyjątkową wprost o-strością odnoszące się do naszego
tematu, będą usprawiedliwieniem faktu, że autor nie tylko nie będzie w stanie udzielić
wyczerpującej odpowiedzi na wszystkie pytania, które w tej tajemniczej historii mogą
dręczyć czytelnika, ale również nie przedstawi zwartego i ciągłego dowodu
historycznego, rozwiązującego cały problem. W moim głębokim przekonaniu, jeżeli nie
zajdą jakieś szczególne okoliczności, na przykład odkrycie nowych źródeł, co jest raczej
mało prawdopodobne, „sprawa świętego Stanisława" skazana jest na pozostawanie w
kręgu hipotez, przypuszczeń i domysłów. Dlatego też uwagi poniższe będą również
należały do tych kategorii wypowiedzi historyka, które nie roszczą sobie pretensji do
ostatecznego wyrokowania w kwestii nie pozwalającej się rozstrzygnąć jednoznacznie i
całkowicie. W obie-
166
gu naukowym, kiedy badany problem jest nierozwiązal-ny, funkcję zastępczą zamiast
pełnego wyniku przejmuje ta z hipotez, która najlepiej spełnia wymienione wyżej
warunki, eliminując z niego inne, gorzej umotywowane tezy i opinie, dla których
pozostaje miejsce w dziejach historiografii.
Przystępując do przedstawienia własnego poglądu na temat konfliktu Bolesława II z
biskupem Stanisła-wem pragnę na wstępie odciąć się od dwóch poglądów, dotychczas
funkcjonujących w naszej nauce, chociaż z bardzo różnym stopniem ich uznania i
powszechności. Przede wszystkim nie zamierzam rozważać kwestii rzekomej choroby
psychicznej króla, egzystującej w historiografii od dziesięcioleci, a współcześnie
podtrzymywanej między innymi w pracach Witolda Sawickie-go. Wszystkie cechy
charakterologiczne Bolesława II, tak obficie wymienione przez Galia i uzupełnione przez
Mistrza Wincentego, wydobyte w toku analizy tekstów, przesądzają, jak' się wydaje, o
tym, że znajdował się on w granicach normy psychicznej, bez odchyleń w kierunku
patologii umysłowej, chociaż niewątpliwie był człowiekiem wewnętrznie
skomplikowanym i być może trudnym w kontaktach z otoczeniem. Przypisywany
Szczodremu przez późniejsze źródła obłęd wynikał z mylnego odczytania pewnych
wypowiedzi Kadłubka, a pojawiwszy się raz, podchwycony został i rozwinięty przez
kolejnych pisarzy. Również postępowanie króla po zgonie Stanisława i w toku ucieczki
na Węgry wykazuje pełnię świadomości: kierował się do jedynego zaufanego
przyjaciela, Władysława, aby u niego szukać pomocy; zabrał też z sobą rodzinę, w tym
syna — następcę tronu. Opisane przez Galia przejawy pychy okazanej wobec króla
węgierskiego i jego otoczenia były znane i charakterystyczne dla osobowości Bolesława
już dużo wcześ-nie| i nie mogą świadczyć o utracie zmysłów. Byłoby też
167
bardzo dziwne, gdyby biskup krakowski, mając do czynienia z psychicznie chorym
monarchą, próbował działać perswazją, argumentem utraty korony i wreszcie groźbą
rzucenia klątwy — jak to przedstawił Wincenty. Nie będę również rozpatrywał poglądu,

background image

któremu u schyłku XIX wieku początek dali Franciszek Stef-czyk i Maksymilian
Gumplowicz, natomiast w postać pełnej hipotezy przyoblekł Tadeusz Wojciechowski. O-
piera się ona na odczytaniu Gallowych określeń Stanisława i jego działania: traditor i
traditio jako „zdrajca" i „zdrada", co doprowadziło tego badacza do przekonania, że
biskup „był w zmowie" z Czechami i Niemcami przeciw królowi. Dodatkową przesłanką
dla Wojcie-chowskiego było odwrócenie polskich przymierzy w okresie rządów
Władysława Hermana w stosunku do tych, jakie nawiązał Bolesław II. Wymienieni
badacze całkowicie odrzucali przekaz Wincentego, a równocześnie dla podbudowy
swojej tezy wykorzystali inne źródła, które późniejsza krytyka naukowa odrzuciła jako
nie odnoszące się do Polski i samego konfliktu. Niestety, nie mam 'możliwości
przeprowadzenia na tym miejscu wyczerpującej dyskusji z hipotezą Tadeusza
Wojciechowskiego, ale ogólnie można stwierdzić, że we współczesnej nauce nie cieszy
się ona już tak powszechnym jak dawniej uznaniem jako : zbyt skrajna i oparta na mało
przekonującej analizie źródłowej, a także wykazująca przerosty myślenia dedukcyjnego
i intuicyjnego. W nawiązaniu do dawniejszych badań Joachima Lelewela, Adama
Miodońskiego i Stanisława Smółki wykazałem wyżej, że traditor w języku Anonima
rzadko oznacza „zdrajcę" w sensie, jaki przyjął Wojciechowski, najczęściej zaś pisarz
określał w ten sposób „buntownika". Jeśli więc nie ma dodatkowych ważnych
przesłanek, które uzasadniałyby w pełni przyjęcie pierwszego znaczenia tego terminu,
to należy zastosować

163

drugie jako bardziej potoczne. A sądzę, że takich przesłanek w źródłach nie można się
doszukać, nie pozostaje zatem nic innego jak uznać, iż spór między królem i biskupem
rozgrywał się wyłącznie na arenie "wewnętrznej, bez udziału w nim czynników obcych.
Biskup Stanisław, którego wcześniejszych dziejów i kariery nie znamy, objął diecezję
krakowską w 1071 r. po zgonie poprzednika na tym stanowisku Suły-Lam-faerta.
Dopiero późna tradycja pisana związała Stanisława z możnowładczym rodem Turzynów
oraz wsią Szczepanowem, ale wersji tej nie można skontrolować. Jedno wszelako jest
pewne, że swoją godność biskupa krakowskiego otrzymał z wyboru i decyzji księcia
Bolesława II, który — podobnie jak jego poprzednicy na tronie polskim od czasów
zjazdu gnieźnieńskiego w roku tysięcznym — dysponowali prawem inwestytury
świeckiej w stosunku do Kościoła. Przyjąć tedy trzeba, że książę na pasterza
najważniejszej diecezji w państwie, do tego mającej stolicę w Krakowie, gdzie była
główna siedziba dworu i najwyższych organów zarządzania królestwem, wybrał
najlepszego kandydata, którego wierności i posłuszeństwa był całkowicie pewny.
Przynależąc najpewniej do krakowskiego kleru kapitulnego, blisko powiązanego z
dworem książęcym, był zapewne Stanisław dobrze znany księciu, a może nawet
korzystano z jego usług w celach kancelaryjno-dy-plomatycznych. Wprawdzie jest to
tylko domysł, ale o tyle prawdopodobny, że w otoczeniu panującego niewielu było ludzi
wykształconych i musiano sięgać do pomocy tamtejszego ośrodka kościelnego. jWolno
przypuszczać, że Bolesław myśląc o odbudowie podstaw i reorganizacji sieci
administracyjnej Kościoła, w biskupie krakowskim upatrywał swojego głównego

background image

współpracownika i realizatora tych doniosłych planów. Nie ma powodów wątpić, że
zgodne współdziałanie biskupa z księ-

169
ciem trwało przez pierwsze cztery lata jego rządów w diecezji i że Stanisław, wobec
ewentualnego przedłużającego się wakansu na stolicy arcybiskupiej w Gnieźnie, był
czołową postacią polskiego episkopatu, pełniąc zapewne zastępczo, podobnie jak'
wcześniej Aron i Suła, funkcję rzeczywistej głowy Kościoła w Polsce. Kiedy wiosną
1075 r. przybyli na ziemie polskie legaci papiescy, w ich pracach, obok księcia, musiał
czynnie u-czestniczyć biskup krakowski, którego diecezja, jako jedyna bez większych
klęsk przetrwała zawieruchy z lat trzydziestych i funkcjonowała bez przerwy, już przez
to samo zdobywając sobie wyjątkowe miejsce pośród innych stolic biskupich. Nie
wiemy, czy legaci zwołali synod, na którym powzięto ważne dla przyszłości Kościoła w
Polsce decyzje, czy też raczej, wobec poważnych braków w obsadzie biskupstw,
postanowienia zapadły na dworze książęcym, w wąskim gronie złożonym z
wysłanników papieskich, Bolesława i jego najbliższych doradców oraz biskupa
Stanisława i ewentualnie biskupa wrocławskiego, niektórych kanoników krakowskich i
może opatów największych klasztorów benedyktyńskich. Miejscem obrad był zapewne
Kraków i okoliczność ta przydawała roli Stanisława, jako gospodarza, szczególnego
posmaku i znaczenia.
W tym miejscu należy odciąć się od poglądów występujących w naszej dawniejszej
literaturze, jakoby sedno sporu powstałego między królem i biskupem tkwiło w tym, że
Bolesław dążył do przeprowadzenia reformy kościelnej w Polsce w duchu idei
gregoriańskich, natomiast Stanisław był rzecznikiem poglądów konserwatywnych, a
przede wszystkim przeciwnikiem wprowadzenia celibatu (bezżeństwa) kleru świeckiego.
Koncepcja ta jest całkowicie wydumana i na jej poparcie trudno znaleźć jakikolwiek
rzeczowy argument. Legaci mogli przedstawić polskiemu środowisku kościelnemu
l
M
170
i dworowi podstawowe założenia ideowe i kościelno-poli-tyczne Grzegorza VII, ale
musieli liczyć się z faktem, że Kościół polski był absolutnie nie przygotowany do
akceptacji i wprowadzenia reform w tym duchu. Idee emancypacyjne wobec władzy
świeckiej, w tym walka z inwestyturą książęcą, a także problemy celibatu i wzmożenia
dyscypliny wewnętrznej miały się w Polsce ujawnić dopiero w ponad sto lat później,
najpierw na zjeździe łęczyckim w 1180 r., a ze znaczniejszą siłą w początkach XIII
wieku. Rozpatrywanie z gruntu fałszywego założenia, w myśl którego książę był
zwolennikiem programu gregoriańskiego, godzącego w konsekwencji w jego
uprawnienia — choćby jako decydenta przy obsadzie wakujących biskupstw —
natomiast biskup miał być tegoż programu przeciwnikiem, chociaż jego przyjęcie
podniosłoby prestiż i zwiększyło władzę książąt Kościoła, a więc i jego samego —
wydaje się zbędne.
Pośród innych krańcowych i nie do przyjęcia koncepcji znajduje się teza, której
najpełniejszy kształt nadała przed dwudziestu laty Karolina Lanckoroń-ska. Był to
wówczas okres wzrostu zainteresowań niektórych historyków sprawą żywotności

background image

reliktów liturgii słowiańskiej na ziemiach polskich, w szczególności na południu, gdzie
utrzymać się miała słowiańska organizacja kościelna jako pozostałość z czasów, kiedy
obszary te u schyłku IX stulecia na pewien czas znalazły się w politycznym związku z
państwem wielkomoraw-skim i pod wpływem misji prowadzonej przez Cyryla i
Metodego. Obrządek słowiański nie zdołał się utrzymać na Morawach, natomiast
przetrwać miał rzekomo na północ od łuku Karpat. W czasach Chrobrego dysponować
miał w Polsce własną metropolią, a w Krakowie urzędowali dwaj biskupi: jeden łaciński,
drugi słowiański. Po zaburzeniach z trzydziestych lat XI wieku
171
ziemie wchodzące w skład owej prowincji słowiańskiej przekazano Aronowi z zadaniem
ich latynizacji. W 1075 r. Bolesław Szczodry, zrywając z przyjazną polityką ojca i
pragnąc ekspansji terytorialnej na wschodzie, w ścisłym porozumieniu z Grzegorzem
VII przystąpił rzekomo do odnowienia metropolii słowiańskiej i całej sieci podległych jej
biskupstw, wykrojonych głównie z terytoriów diecezji krakowskiej. Doprowadzić . to
miało do powstania napięcia w stosunkach z biskupem Stani-sławem, który bronił
całości swojej diecezji, a w końcu połączył się przeciw królowi z buntowniczym juniorem
— Władysławem Hermanem.
Przedstawiona tutaj w skrócie konstrukcja pełna jest nieporozumień i opiera się na
fałszywych przesłankach. Cała sprawa rzekomego przetrwania na ziemiach południowej
Polski obrządku słowiańskiego, a tym bardziej jego instytucjonalnej organizacji, nie
znajduje potwierdzenia w żadnych źródłach i wywodzi się z całkowicie dowolnie
interpretowanej wzmianki z Żywota św. Metodego o misji prowadzonej w tzw. państwie
Wiślan po jego podboju przez Swiętopełka morawskiego około 880 r. Nie do przyjęcia
jest również pogląd, jakoby Grzegorz VII był rzecznikiem rozszerzania na wschodzie
Europy liturgii słowiańskiej. W istocie było wręcz przeciwnie, jak to jasno wynika z jego
stosunku do obrządku słowiańskiego w Czechach, a także z planów rozszerzenia
zasięgu Kościoła łacińskiego na ziemie ruskie, związanych z osobą Izjasława. Do rzędu
oczywistych nieporozumień zaliczyć także trzeba ocenę ruskiej polityki Bolesława II i
jego rzekomych zamysłów podboju na wschodzie z równoczesnym ogarnięciem tych
obszarów słowiańską organizacją kościelną. Dla okresu wczesnopiastowskiego
przypisywanie takich zamiarów któremukolwiek z Piastów jest jawnym anachronizmem.
Odrzucając główne linie wywodów Karoliny Lanoko-
•r»-
M
172
rońskiej (i niektórych innych historyków) stwierdzić równocześnie trzeba, że wśród
powodzi zdań wywołujących ostry sprzeciw autorka wniosła kilka świeżych i twórczych
spostrzeżeń i interpretacji tekstów źródłowych, które muszą być poważnie wzięte pod
uwagę przy ..rozpatrywaniu tła konfliktu./ o^c) Do takich naukowo płodnych pomysłów,
zdaje się należeć koncepcja autorki, iż genezy sporu biskupa z królem szukać trzeba w
dążeniu Bolesława II do uporządkowania organizacji Kościoła polskiego i erygowania
nowych biskupstw. Można przypuszczać, że sam plan odbudowy zniszczonej struktury
kościelnej nie budził zastrzeżeń Stanisława i że współdziałał on ze Szczodrym w
nawiązaniu w tej kwestii kontaktu z papieżem. Biskup krakowski mógł uważać za więcej
niż prawdopodobne, że będzie pierwszym wśród kandydatów na objecie funkcji
metropolity gnieźnieńskiego (podobna sytuacja była w tysięcznym roku z biskupem

background image

Ungerem). Rzeczywistość okazała się inna i na stolicy arcybiskupie,! zasiadł kto inny, a
fakt ten musiał napełnić Stanisława uczuciem rozczarowania i rozgoryczenia. Z
faktycznie pełnionej dotychczas roli zwierzchnika Kościoła polskiego, chociaż być może
nie przez wszystkich uznawanego w tym charakterze, miał w przyszłości stać się tylko
jednym z kilku biskupów podporządkowanych metropolicie i mógł to odczuwać jako
obniżenie swojej rangi i znaczenia, bo tak właśnie musiało się stać. Niepo-wołanie go
na stolicę gnieźnieńską mógł też interpretować jako swoiste wotum nieufności ze strony
księcia. W tym momencie jesteśmy, jak się wydaje, u prapocząt-ku zmiany wzajemnych
stosunków między Stanisła-wem i Bolesławem.
Książęce plany reorganizacji i rozbudowy struktury kościelnej również nie musiały
wzbudzać entuzjazmu biskupa krakowskiego. Oznaczały one nie tylko pod-

,
173
porządkowanie nowemu metropolicie, ale także godziły w całość podległej mu diecezji.
Biskupstwo krakowskie swoim obszarem przewyższało bardzo znacznie terytoria
pozostałych diecezji, nie wyłączając arcybiskupstwa gnieźnieńskiego. W wiekach
późniejszych należało do największych w Europie. W omawianym czasie, chociaż o
precyzyjnym wyznaczeniu granic między poszczególnymi diecezjami na zjeździe w
1000 r. i w następnych dziesięcioleciach trudno mówić, biskupowi krakowskiemu
podlegały: ziemia krakowska, sandomierska, lubelska, być może część ziem
mazowieckich i tzw. Grody Czerwieńskie wraz z ziemią przemyską w okresach ich
przynależności do państwa polskiego. Projekt rozbudowy sieci biskupstw oznaczał
konieczność dokonania nowego podziału terytorialnego państwa pod względem
kościelnym, a powstanie każdego nowego biskupstwa musiało prowadzić do rewizji i
uszczuplenia terytoriów dotychczas przynależnych do diecezji krakowskiej.
Nie wiemy, czy zamierzenia Bolesława ograniczały się do erygowania tylko jednego
nowego biskupstwa dla Mazowsza, czy też nosił się z myślą utworzenia jeszcze innych
diecezji, na przykład w Sandomierzu dla kresów wschodnich. Gdyby taka supozycja
wchodziła w grę, to ograniczenie kreacji nowych siedzib biskupich tylko do Płocka
byłoby zapewne rezultatem opozycyjnego stanowiska Stanisława, ponieważ powstanie
diecezji sandomierskiej łączyłoby się ze znacznym okrojeniem granic biskupstwa
krakowskiego. Można więc przypuszczać, że z pobytem i działalnością legatów
papieskich w lecie 1075 r. w Polsce łączyły się dramatyczne dla Stanisława sytuacje i
dyskusje, w których zapewne w najlepszej wierze — jak przyjmuje Lanckorońska —
walczył on > nienaruszalność i całość swojej diecezji. Ostatecznie utworzono tylko
biskupstwo płockie, któremu podlegać
i
174
175
miało północne, położone na prawym brzegu Wisły Mazowsze, gdy tymczasem jego
południowa, lewobrzeżna część, tzwTpóźnlej archidiakonat"Czerski, znalazła się w
granicach diecezji poznańskiej (według niektórych opinii, np. Jerzego Dowiata,
postanowienia z 1075 r. utrwalały tylko stan wcześniejszy).
Jeżeli tak' wyglądał w zarysach scenariusz wydarzeń, to mielibyśmy do czynienia ze
swoistym paradoksem. Bolesław jako rzecznik interesów państwa i protektor całego

background image

Kościoła w swoim dziele odnowy i rozwoju struktur kościelnych napotkał na opór
czołowego księcia Kościoła, który albo nie był zdolny pojąć doniosłości zamierzonego
przedsięwzięcia, w co raczej trudno uwierzyć, albo myślał kategoriami partykularnymi,
broniąc własnej pozycji i majątku biskupstwa krakowskiego. Stajemy przy tym bezradni
wobec pytania, czy w opozycji Stanisława kryła się przyczyna, która spowodowała, że
Bolesław nie powierzył mu arcybiskupstwa gnieźnieńskiego, czy też raczej wyznaczenie
na tę godność innej osoby wywołało opór biskupa.
Z uporządkowaniem spraw kościelnych w lecie 1075 r., ścisłym wyznaczeniem granic
diecezji i powołaniem na wszystkie wakujące stolice biskupów z arcybiskupem
gnieźnieńskim włącznie, połączył Bolesław jeszcze jedną ważną sprawę, nie mającą
precedensu we wcześniejszych dziejach Kościoła w Polsce. Aczkolwiek ostatnio zdaje
się przeważać opinia, że początki uposażania biskupstw w dobra ziemskie wiązać
można z czasami Chrobrego i decyzjami podjętymi w Gnieźnie w 1000 r., to nie ulega
wątpliwości, że nadania te, jeżeli w ogóle miały miejsce, były bardzo ograniczone, a i
możliwości eksploatacji gospodarczej ówczesnego Kościoła uznać trzeba za nad wyraz
skromne. Z niedawnych badań Henryka Łowmiańskiego wyłania się — jak' się wydaje
— nowy obraz tej kwestii. Autor ten przypisał Bolesławowi
II dokonanie znacznych nadań terytorialnych na rzecz Kościoła, zmieniających istotnie
jego pozycję materialną i ograniczających bezpośrednią zależność pod tym wzgl<?dem
od panującego, zwłaszcza że równocześnie zapewne postępował proces
obciążania_ogółuJLudnośd_ obowiązkiem płacenia dziesięciny kościelnej, która
zastępowała pierwotną książęcą dziesięcinę grodową. Nie mogłoby wywołać
zdziwienia, gdyby okazało się, że ogromna diecezja krakowska, w rezultacie postawy
Stanisława wobec podejmowanych wówczas decyzji, w najmniejszym zakresie
skorzystała z ja.ajiańjjwnarszyjdl. Jeżeli domysł taki jest zasadny, to widziałbym tutaj
trzeci motyw powstania rozdźwięku między Stanisła-wem i Bolesławem. Od tego czasu
i od sprawy, która winna była jeszcze silniej niż poprzednio zespolić biskupa z księciem-
dobroczyńcą Kościoła, drogi ich rozeszły się na zawsze, a w końcu doprowadziły do
tragicznego finału.
t Można zastanawiać się, czy doszło wówczas do konfrontacji postaw moralnych księcia
i biskupa^-Bolesław kierował się niewątpliwie racjami politycznymi i państwowymi, ale
był również przekonany, że działa dla dobra Kościoła. Stanisław miał także pełne
moralne prawo do obrony całości swojej diecezji i do dalszego umacniania jej podstaw
gospodarczych. W epoce, o której tutaj piszemy, starania i zabiegi o rozszerzanie
granic biskupstw i ich majętności były zjawiskiem nagminnym w całej łacińskiej Europie
i niejednokrotnie prowadzono je używając ostrych i niezbyt etycznych sposobów i
metod. Biskupi popadali często w drastyczne i gorszące spory na tym tle z panującymi,
z książętami rzeszy niemieckiej ^ wielkimi feudałami świeckimi, a nawet między sobą,
prowadząc przewlekłe i mało budujące procesy na forum wewnętrznym i w kurii
rzymskiej. Biorąc pod uwagę tego rodzaju praktyki biskup krakowski miał
176
swoje racje moralne, które pozwalały mu stawiać księciu opór z otwartą przyłbicą w imię
dobra kościoła krakowskiego.
Z rozważań powyższych widać, jak bardzo niejasno przedstawia się w źródłach i
możliwościach interpretacyjnych tło i początek konfliktu między Bolesławem i
Stanisławem. Zarysowana wyżej możliwość objaśnienia tej ciemnej i tajemniczej sprawy

background image

jest tylko jedną z wielu egzystujących w nauce prób rozwiązań. Ma ona znamiona
hipotezy w licznych swoich elementach podpartej z konieczności jedynie
przypuszczeniami i domysłami.
Rozpatrując spór Bolesława z biskupem krakowskim stajemy w obliczu dwóch
ciemnych problemów. O jednym — tle i przyczynach jego — mowa już była, drugim są
powody i okoliczności usunięcia króla z tronu. Z relacji Galia wiemy na ten temat tylko
tyle, że represjonowanie Stanisława bardzo Bolesławowi zaszkodziło, ale nie
zadecydowało o -jego wypędzeniu. Znaczenie tej informacji jest ogromne, ponieważ
stanowi ona koronny dowód na to, że już wcześniej rozwinął się w kraju inny konflikt, w
który Szczodry się uwikłał i który przybrał bardzo poważne wymiary. Niestety, jest to
niemal wszystko, co dzięki Anonimowi wiemy w tej kwestii, znając jeszcze tylko epilog
wydarzeń w postaci ucieczki króla z Polski, który jest o tyle istotny, że daje orientację w
skali i stopniu trudności, w jakiej znalazł się Bolesław pod koniec swoich rządów.
Późniejsza o około sto lat wersja Mistrza Wincentego, jakoby zegnanie króla z tronu
wiązało się ze sporem, w jaki Szczodry popadł z możnymi („dostojnikami") i .rycerstwem
na tle stosowania zbyt surowych represji wobec tych, którzy samowolnie powrócili z
wyprawy ruskiej do domów na wieść o wiarołomstwie żon i buncie niewolnych, nie
wytrzymuje krytyki i musi odpaść z dalszych rozważań.
177
Wyprawy kijowskie należały do tych ekspedycji, które przynosiły największe korzyści
materialne możnym i rycerstwu: bogaciły jednych i drugich, wzbudzały przeto raczej
entuzjazm niż niechęć. Jeżelibyśmy zatem mieli podtrzymywać wątek kronikarza o
opuszczaniu króla w Kijowie przez część możnowładców (i związanych z nimi rycerzy),
to widzieć by w tym fakcie należało nie pierwszą przyczynę późniejszych napięć w
kraju, lecz jeden z etapów walki z królem podjętej już wcześniej przez pewne grupy
wielmożów. Przyczyn i początków tej walki należałoby więc szukać w wydarzeniach
poprzedzających drugą wyprawę kijowską. W tym miejscu Czytelnik może zapytać
dlaczego większość historyków uparcie stoi na stanowisku, że Bolesław II utracił tron i
władzę w wyniku starcia z opozycją możnych? Odpowiedź na to pytanie jest
stosunkowo prosta. Jeżeli wyeliminujemy ewentualność, iż o wygnaniu króla
zadecydowały siły zewnętrzne (Czesi i Niemcy), a wyłączyć ją trzeba z rozważań,
ponieważ brak dla niej najmniejszego oparcia w źródłach, to hipoteza o buncie
możnowładczym pozostaje bez alternatywy. Tylko ta grupa społeczna dysponowała
środkami materialnymi zdolnymi obezwładnić Bolesława i zmusić go do udania się na
wygnanie. Przyjęcie tezy o czynnym wystąpieniu możnych w 1079 r. jest konieczne,
gdyż rezygnacja z niej równałaby się zrezygnowaniu z usiłowań naświetlenia przyczyn
upadku tego monarchy. Dzieje ościennych państw w wiekach X-XII roją się od
ó^ych^oliiIiHol^oaayc^grup"możnowład-czych i wielkich rodów z panującymi. Tak było
na Rusi Kijowskiej, na Węgrzech i w Czechach, nie inaczej było też w Polsce.
Wystarczy przypomnieć Przybywo-Odylena na progu rządów Chrobrego, wystąpienia
bunty możnych przeciw Mieszkowi II, Bezprymowi, Rychezie i Kazimierzowi
Odnowicielowi, a później w

l
179
Im

background image

la* ±
178
okresie panowania Władysława Hermana zbrojne wsparcie udzielane przez wielmożów
Zbłgniewowi i Krzywoustemu przeciw ojcu, następnie bunt Skarbi-mira w 1117 r. i
wreszcie rozstrzygającą rolę możno-władców w rozgrywce Władysława II Wygnańca z
jego młodszymi braćmi. Znaczenie tej grupy społecznej rosło w państwie z upływem
czasu, wzrastały też jej aspiracje polityczne, a te musiały raz po raz doprowadzać do
starć z panującymi książętami, ponieważ Piastowie nie zamierzali dobrowolnie godzić
się z próbami ograniczenia zakresu ich władzy.
Przyjmując tezę, że bezpośrednią przyczyną główną upadku Bolesława II był bunt
możnowładczy, spróbujmy zastanowić się nad powodami powstania napięć i określić
moment, w którym trwająca przez wiele lat rządów Szczodrego akceptacja jego polityki
przez ogromną większość wielkich wielmożów najpierw została cofnięta, a w dalszym
rozwoju wypadków przekształciła się w ,-zbrojne wystąpienie przeciwkrólowi. f Wydaje
się, że pierwsza okazja do wyłonienia się roz-dźwięków między Bolesławem i
czołowymi możnymi sięgać może, podobnie jak w wypadku Stanisława, 1075 r., a
spowodowały je uczynione wówczas książęce nadania ziemskie na rzecz Kościoła.
Wywołały one zapewne wielkie poruszenie wśród możnych rodów, chciwych bogactw i
pragnących dalszego powiększania swoich majętności. Ciernia nabierała w tych
czasach coraz większej wartości z powodu rozwoju hodowli, jak też ze względu na
rosnące możliwości eksploatacji rolnej przez licznych niewolnych, zdobywanych w
częstych wyprawach na ziemie sąsiadów. Być może niektórzy możno-władcy mieli za
złe Bolesławowi tę jednostronną szczodrobliwość dla Kościoła i poczuli się
pokrzywdzeni pominięciem ich w tym rozdawnictwie. Ze wspomnianych badań Henryka
Łowmiańskiego zdaje się wynikać, że

praktykę donacyjną na większą skalę w stosunku do możnych i rycerstwa
zapoczątkował dopiero Bolesław Krzywousty. Teza ta wydaje się uzasadniona, a sam
proces nadawczy był w dużym stopniu wynikiem nacisku tych grup społecznych na
księcia, nacisku, który rodził się pod wpływem wcześniej zapoczątkowanych donacji
ziemskich dla instytutów kościelnych. '
W Boże Narodzenie 1076 r. odbyły się w Gnieźnie uroczystości koronacyjne Bolesława
II. Podniesienie państwa polskiego do rangi królestwa było logiczną konsekwencją
dotychczasowych sukcesów politycznych na arenie międzynarodowej. Sięgnięcie po
koronę trzeba też uznać za ogromny osobisty sukces Bolesława bez względu na to,
czy zgodę dał na to papież, czy też obyło się bez starań o przyzwolenie Grzegorza VII.
Polska hierarchia kościelna, tak wiele świeżo zawdzięczająca Szczodremu,
uczestniczyła w samym akcie, którego dokonał arcybiskup gnieźnieński. Jedynie biskup
krakowski, chociaż najpewniej przybył do Gniezna, nie podzielał zapewne radości
innych, kryjąc w sercu urazę do monarchy.
Można przypuszczać, że pośród licznie zgromadzonych w Gnieźnie świeckich panów i
dostojników oraz przed-niejszego rycerstwa nastroje były podzielone. Ludzie najbliżej
związani z królem, wysocy urzędnicy dworscy, kasztelanowie i ci możni, którzy czerpali
korzyści z udziału w sprawowaniu władzy i z łask oraz szczodrości panującego, byli
świadomi doniosłości aktu koronacyjnego i eałkowicie go akceptowali. Ale byli i tacy —
zapewne niektórzy urzędnicy i możni prowincjonalni, a być może także pewni dostojnicy

background image

centralnego zarzą-- którzy z różnych powodów czuli się niedocenieni rzeź władcę i
negatywnie odnosili się do jego polityki wewnętrznej lub zewnętrznej, i ci inaczej
oceniali ko-onację. Wszystkie osoby pojedyncze i grupy opozycyj-
180
nie nastawione wobec rządów Szczodrego, a także ci, którzy znali trudny jego charakter
i wybujałe skłonności do umacniania autorytetu monarszego, mogli słusznie obawiać
się, że korona, wynosząc Bolesława wysoko ponad najmożniejszych panów królestwa,
umocni w nim dążenia centralistyczne, mogące przerodzić się ** 'w nieliczący się z
nikim despotyzm i autorytaryzm. Trzeba przy tym zauważyć, że stosunek wczesnopol-
skiego społeczeństwa, a ściślej mówiąc jego elity politycznej, do instytucji królestwa i
kolejnych koronacji Piastów kształtował się dość osobliwie. Trafnie zauważył to Jerzy
Dowiat pisząc, że „korona... nie przynosiła Piastom szczęścia". W istocie rzeczy nie
chodziło o szczęście, lecz o podstawowe zagadnienia ustrojowo-po-lityczne, których
źródła tkwiły w głębokiej przeszłości, w fazie wykształcania się na ziemiach polskich
władzy książęcej.
Kolejni książęta piastowscy, aczkolwiek sam ród uzyskał niekwestionowaną w zasadzie
władzę dziedziczną, pod względem zwyczajowo-prawnym _uważani jbyli przez
najpotężniejszych możnowładców jedyme~~za~~pTerw-^zych pośród nich.
Ukształtowana dość wcześnie w postać na poły instytucjonalną rada książęca
skutecznie ograniczała ewentualną groźbę absolutyzmu piastowskiego, ale przede
wszystkim zapewniała istotny wpływ czołowych wielmożów na najważniejsze sprawy
państwa. Grupa ta nie była zainteresowana popieraniem koronacyjnych planów książąt,
ponieważ korona, dzięki sakrze kościelnej, przenosiła istotę nadawania władzy z rąk
„ludu" w gestię Boga. Musiało to być odczuwane jako niebezpieczne dla tradycyjnego
układu sił społecznych zwiększenie wewnętrznej suwerenności króla wobec
najmożniejszych nawet poddanych jak i doradców bez możliwości jej skutecznej kontroli
i ograniczenia.
181
Jeżeli spośród tzw. pierwszych Piastów, liczonych do Bolesława Krzywoustego
włącznie, jedynie niektórzy pokusili się o koronę, to fakt ten tylko w części przypisać
można wpływowi czynników zewnętrznych, głównie zaś oporowi, a co najmniej brakowi
poparcia ze strony najbardziej wpływowych możnowładców. Bolesław Chrobry, mimo że
w 1000 r. cesarz Otto III znanym gestem u-znał jego suwerenną władzę, jeszcze 25, a
od pokoju bu-dziszyńskiego 7 lat czekał na jej formalne potwierdzenie w akcie
koronacyjnym i trudno w tym zwlekaniu widzieć jedynie przeszkody natury zewnętrznej.
Zgon pierwszego w naszych dziejach króla w zaledwie kilka miesięcy później nie
pozwala wniknąć w reakcję polskiego możnowładztwa na tę koronację. Ale
równocześnie zapewne przeprowadzona koronacja jego syna, Mieszka II, nie spotkała
się z aprobatą elity politycznej, skoro młody władca niemal od początku swoich rządów
borykał się z aktywną opozycją możnych, a^ w końcu całkowicie odmówiono mu
poparcia. Odzyskał je dopiero po powrocie z wygnania,'Iae3y~zrezygnował z korony.
Świadomy niechętnych nastrojów panujących w tych kręgach społecznych Bezprym
odesłał polskie insygnia koronacyjne na dwór cesarski, manifestując tym krokiem nie
tyle swoją rezygnację z korony wobec cesarza, ile w stosunku do własnego
możnowładztwa, o którego względy musiał zabiegać. W sumie królestwo polskie
przetrwało w pierwszym etapie jedynie 6 lat, w drugim zaś Bolesław II utracił koronę w

background image

niespełna 3 lata. Trudno nie dopatrywać się w tym pewnej prawidłowości. Uzasadnione
wydaje się przeto mniemanie, iż koronacja Szczodrego doprowadziła grupy opozycj
nastawionych możnych do połączenia swoich sił i raz Bardziej zdecydowanej krytyki
króla. 3ogłębiający się konflikt mógł doprowadzić do politycznej izolacji Bolesława,
który rozgrywał w tym cza-
i
się swoje największe i najważniejsze partie w płaszczyźnie międzynarodowej i nie mógł
sobie pozwolić na osłabienie własnej pozycji w kraju. Dalsze poparcie możnowładztwa
było mu niezbędne i aby je odzyskać musiał poczynić pewne kroki, które świadczyłyby o
tym, że król dba o interesy możnych i rycerstwa. W kategoriach gestu wobec tych grup
społecznych i dla przywrócenia nadszarpniętej popularności widziałbym drugą wyprawę
kijowską w 1077 r. Miałem już okazję przedstawić, że nie była ona skutkiem interwencji
Grzegorza VII u Szczodrego w sprawie księcia Izjasława. Ale teraz trzeba powiedzieć,
że nie była ona również niezbędna z punktu widzenia ówczesnych interesów państwa
polskiego, ponieważ dobre stosunki z księciem kijowskim Wszewołodem Bolesław mógł
bez większego trudu nadal zachować, a o nic więcej na wschodniej flance Polski
królowi nie chodziło. Ekspedycja na bogate ziemie ruskie i przebogaty Kijów miała
natomiast istotne znaczenie dla możnych i rycerstwa, umożliwiając po raz drugi na
przestrzeni 8 lat zdobycie ogromnych łupów i licznych potrzebnych do pracy jeńców. Te
cele wyprawy zrealizowano w całości, ale wątpliwe jest, czy król osiągnął zamierzone
rezultaty.
W czasie kilkumiesięcznego pobytu wojsk polskich na Rusi zaszły najwidoczniej jakieś
wydarzenia, które nie tylko nie złagodziły uraz, ale wręcz przeciwnie — doprowadziły do
wzrostu napięcia między królem i niechętnymi mu towarzyszami wyprawy. Nie wiemy,
co było tego powodem. Może wojska rozłożone na leżach dopuszczały się nadmiernych
ekscesów, grabieży i Bolesław surowo karał za nie dowódców (Polacy przybyli przecież
jako sojusznicy Izjasława), co spowodować mogło nowe zadrażnienia i wywołało
oburzenie. Nie odrzucałbym, nie pozwalającej się niestety skontrolować, informacji
Mistrza Wincentego o samowolnym porzucaniu
183
Bolesława na Rusi przez niektórych możnych i rycerzy i ich powrocie do kraju.
Pomijając podany przez pisarza motyw tych powrotów w postaci wieści o wiarołomnych
żonach i buncie niewolników, w samych danych szczegółowych przebija jakby ślad
rzeczywistej tradycji u-stnej, która w pewnych małopolskich rodzinach możno-
władczych mogła przechować pamięć o tak niezwykłych wydarzeniach.
Przed zimą 1077 r., opromieniony nowym sukcesem militarnym, Bolesław wraz z
głównymi siłami powrócił do kraju. Jeżeli wolno pójść dalej tropem sugerowanym przez
Kadłubka, to należałoby przyjąć, że w stosunkach króla z niektórymi możnymi i
rycerzami nastąpił teraz kolejny etap eskalacji konfliktu. Wyrazić on się miał z jednej
strony w okrutnym prześladowaniu przez Szczodrego jako zdrajców winnych
opuszczenia go podczas wyprawy (król miał uważać, że go „wydali na pastwę
wrogów"), z drugiej — w łączeniu się wszystkich opozycjonistów, w obliczu grożącej im
fizycznej zagłady, w jednolitą grupę spiskową, przygotowującą otwarty bunt przeciw
królowi.
O tym, że przybierająca na sile walka wewnętrzna w Polsce wypełniła cały najbliższy
okres, od późnej jesieni 1077 r. przez cały 1078 do początków 1079 r., świadczyć

background image

może całkowita cisza, jaka po wyprawie kijowskiej nastąpiła wtalT~bogatej~dotychczas
i pełnej wydarzeń polityce zagranicznej Bolesława, którą trudno byłoby tłumaczyć
wyłącznie brakiem źródeł. Król najwidoczniej został sparaliżowany biegiem wypadków w
kraju i coraz dalej postępującymi przejawami oporu ze strony spiskowców. W relacji
Wincentego pojawia się teraz wersja o spisku na życie Bolesława: „spiskowaniem
krowi gotowano zagładę" — tak miał Szczodry przedstawiać Węgrom sytuację w
Polsce, poprzedzającą jego ;ieczkę na wygnanie. Czy taki spisek na życie Bolesła-

184
185
wa miał rzeczywiście miejsce i czy król zdołał go na czas wykryć, i ukarać jego
uczestników, nie dowiemy się nigdy, ale prawdopodobieństwo takiego przebiegu
wypadków jest znaczne. Nie byłaby to ani pierwsza, ani ostatnia w owych czasach
próba likwidacji znienawidzonego czy uznanego za niesprawiedliwego władcy przez
przeciwników politycznych. Wątek o spisku mógłby znaleźć potwierdzenie w głównym
nurcie relacji Kadłubka, jaki na temat przemian wewnętrznych zachodzących w
Bolesławie przewija się w całej drugiej części jego opowieści o tym władcy.
Występująca w pierwszej części opowiadania cecha niebywałej szczodrości księcia
ustępuje teraz miejsca niezwykłemu okrucieństwu króla.
Następstwem wykrycia spisku przeciw Bolesławowi musiało być rozszerzenie zasięgu
represji i wyroków śmierci spadających na głowy jego uczestników, a podejrzenia i
oskarżenia w atmosferze rozgorzałej walki politycznej mogły dotknąć również ludzi
niewinnych. W tej fazie rozgrywki na widowni politycznej kraju pojawia się ponownie
biskup krakowski. Według Mistrza Wincentego usiłował on powstrzymać okrucieństwo
króla najpierw perswazją, następnie groźbą utraty tronu, co oznaczać może tylko
zapowiedź wybuchu otwartego buntu, a wreszcie zagroził rzuceniem klątwy. Według
Anonima Galia biskup wystąpił przeciw Bolesławowi jako „buntownik". W ówczesnej
sytuacji byłoby to równoznaczne z połączeniem się Stanisława z przeciwnikami króla,
na co zresztą wskazuje również Wincenty pisząc o wzięciu ich w obronę przez biskupa.
Pytanie tylko, czy Gallowa kwalifikacja postawy Stanisława jest obiektywna i zgodna z
rzeczywistością? Jak wiadomo, liczne są głosy w naszej literaturze podkreślające albo
stronniczość pisarza w ocenie obu postaci dramatu, albo przynajmniej korzystanie z
relacji tych
informatorów, którzy przebieg sporu oceniali z różnych względów z pozycii przychylnej
królowi. Jeśli jednak zapytamy, którzy to konkretnie ludzie w początkach XII wieku byli
zainteresowani w takiej ocenie wypadków sprzed ćwierćwiecza i dlaczego właśnie oni
zdołali narzucić Anonimowi swój punkt widzenia, to odpowiedź będzie nad wyraz
trudna. Przede wszystkim samo sformułowanie pytania zawiera w sobie element
stronniczości, ponieważ niejako apriorycznie zakłada, iż relacja Galia nie odpowiada
prawdzie wybielając Szczodrego i oczerniając Stanisława, aczkolwiek założenie takie
nie ma dostatecznej motywacji. Ale mimo wszystko zwróćmy się do bogatej
literatury źródłoznawczej związanej z Kroniką Anonima i spróbujmy rozejrzeć się w
środowisku, z którego autor korzystał przy opisywaniu czasów Bolesława II. Uznać przy
tym należy za niewątpliwe, że kronikarz, jako obcy przybysz, nie związany
pochodzeniem ani tradycją z Polską, nie miał powodów kierować się emocjami czy
innymi względami subiektywnymi i dlatego mógł stać na pozycjach neutralnego

background image

rejestratora miejscowych opinii. Otóż z dotychczasowych badań prowadzonych nad
Kroniką jako informatorzy pisarza — jak już wspomniałem — wyłaniają się w pierwszym
rzędzie dwie postacie: kanclerz Krzywoustego Michał z rodu Awdańców i biskup
poznański Paweł. Na dalszym planie hipotetycznie można jeszcze wymienić księcia,
pozostałych biskupów, dalszych Awdańców (Michał „Stary" i wojewoda Skarbi-mir) i
ewentualnie członków kapelli — kancelarii dworskiej. Bardzo wątpię czy komukolwiek
udałoby się przedstawić przekonywające powody, dla których wy-zsj wymienieni
ludzie mieliby osłaniać i usprawiedliwiać Bolesława, a potępiać Stanisława jako
„buntowni-> gdyby rzeczywistość przedstawiała się zgoła ina-j i to w sytuacji, kiedy treść
Kroniki była kontrolo-
l
186
187
wana i „cenzurowana" na bieżąco przez współczesnych, naocznych świadków
wydarzeń krakowskich z 1079 r. Gdy do tego dodamy, że przecież Gali zdecydowanie
negatywnie ocenił wyrok królewski jako „grzech" (a wątpliwe jest, żeby tak go
zakwalifikowali ci informatorzy, którzy byli zdeklarowanymi stronnikami Szczodrego), to
w konsekwencji wersję kronikarza o biskupie-bun-towniku musimy uznać za
odpowiadającą prawdzie. Czy oznacza to jednocześnie, że punkty widzenia króla i
Stanisława na to, co dzieje się w kraju, były identyczne? Wydaje się, że nie. Dla
Bolesława, jak dla każdego ówczesnego władcy, było jasne, że buntowników
sprzeciwiających się jego władzy należy karać i likwidować z całą bezwzględnością.
Biskup krakowski, wywodzący się z tamtejszego rodu możnowładczego i powiązany
węzłami krewniaczymi z innymi rodzinami, podobnie jak wszyscy prześladowani i karani
przeciwnicy króla stał na stanowisku, że panujący przekracza swoje kompetencje, a
jego niesprawiedliwość i okrucieństwo dyskwalifikuje go i moralnie i jako władcę „z łaski
Boga". Przypomnieć przy tym trzeba, że sam Stanisław należał też zapewne do grona
ludzi odczuwających osobiście krzywdy, jakie według jego przekonania wyrządził mu
Bolesław. Biskup czuł się więc moralnie rozgrzeszony łącząc się z opozycją polityczną,
stając w obronie represjonowanych i grożąc okrutnikowi strąceniem z tronu i karami
kościelnymi. Tak więc sam fakt czynnego wystąpienia Stanisława przeciw królowi nie
może budzić wątpliwości. Dlatego też stał się on „buntownikiem" nie tylko w
przekonaniu Szczodrego, ale również w opinii tych wszystkich, którzy mieli możność
obserwowania wypadków nie biorąc w nich bezpośredniego udziału. Motyw spisku
przeciw królowi i motyw zdrady biskupa, występujący w relacji Mistrza Wincentego:
„spiskowaniem królowi gotowano
zagładę", „w nim (w biskupie) jest początek zdrady, korzeń wszelkiego zła", nie wygląda
na przejątek z dzieła Galia, ponieważ z jego kwalifikacją „grzechu" Stanisława pisarz
zdecydowanie nie godził się, lecz na zupełnie niezależną od przekazu Anonima wersję
„zdrady" biskupa, egzystującą w środowisku krakowskim w XII wieku, z którą autor
podjął polemikę.
Opowiedzenie się biskupa krakowskiego po stronie politycznych przeciwników
Bolesława musiało zostać odczytane na dworze jako jawny bunt Stanisława przeciw
prawowitemu władcy. Sprawa jurysdykcji prawnej panującego w stosunku do
duchowieństwa w Polsce XI wieku jest — jak już wspomniałem — przedmiotem
ciągłych dyskusji, ale wydaje się, że duchowni w sprawach majątkowych i karnych

background image

stawali przed sądem monarszym i podlegali wyrokom i karom zgodnie z prawem
świeckim. Dlatego nie widzimy uzasadnienia dla wysuwanych niekiedy poglądów,
jakoby wymierzenie biskupowi kary za bunt, było ze strony króla nadużyciem jego
uprawnień. [Mniemanie takie, słuszne dla warunków zachodnioeuropejskich, dla
stosunków polskich w XI stuleciu grzeszy anachronizmem, przypisując Kościołowi i jego
przedstawicielom pozycję i rolę, jaka stała się ich udziałem w czasach znacznie
późniejszych. W okresie o którym tutaj piszemy, biskup podlegał sądowi
arcybiskupiemu i w ogóle sądowi kościelnemu, jeżeli taki już rzeczywiście funkcjonował
jako instytucja prawna, jedynie w sprawach kościelnych. In-erpretacji takiej nie
przeczą opowieści Galia o wielkiej ;ci> jaką Chrobry okazywał biskupom i jak
postępował 7 wypadku sporów sądowych między możnymi świeckimi i duchownymi.
Można przy tym wątpić, czy rela-
""->
l
^
••j
\
$ c
188
cje te dotyczą rzeczywistych przykładów, czy też raczej należą do zespołu wyobrażeń
pisarza o „złotym wieku" Bolesława Wielkiego.
Dopiero na tle tak zarysowanej sytuacji wewnętrznej można pokusić się o
naszkicowanie ogólnego przypuszczalnego scenariusza wydarzeń, które rozegrały się
wiosną 1079 r.
W atmosferze narastającego oporu możnowładczego i represji zastosowanych przez
Bolesława wobec przeciwników ujawnienie związków łączących biskupa krakowskiego
z opozycją doprowadziło konflikt między nimi do apogeum. Król postanowił surowo
ukarać Stanisława, licząc zapewne, że w ten sposób stłumi ogniska buntu i rzuci
postrach na wszystkich swoich wrogów. Wtedy doszło do wydarzeń ostatecznych. Z
rozkazu Bolesława biskup został pojmany i jako buntownik podległ karze obcięcia
członków. Stało się to 11 kwietnia 1079 r. Jak już wspomniałem, rozpatrywanie
fikcyjnego problemu, czy nad Stanisławem odbył się sąd królewski, czy też biskup
zginął z rozkazu Bolesława, pozbawione jest dla tych czasów wszelkiego sensu. Wola
monarchy miała wymiar legalnego wyroku, dlatego też decyzję króla musimy uznać za
pozostającą w granicach jego uprawnień i to nawet przy przyjęciu, że w opinii
współczesnych kara była zbyt surowa w stosunku do „grzechu" biskupa. )
Wysuwana przez niektórych historyków teza (Roman Gródecki, Zygmunt Sułowski i
inni) jakoby wyrok królewski poprzedzony był sądem arcybiskupim nad Stanisławem
zasadza się na przyjęciu poglądu, iż omawiany wyżej list Paschalisa II odnosi się do
Polski, a kara wymierzona przez nie wymienionego z imienia arcybiskupa odnosiła się
do biskupa krakowskiego. Sądzę, że dotychczasowy stan badań nad tym pismem nie
pozwala bezpiecznie korzystać z jego treści. W każdym ra-

189
zie ewentualny wyrok metropolity nie miałby nic wspólnego z wyrokiem królewskim.
Gdyby zresztą Stanisław został potępiony i ukarany przez sąd kościelny, to jego życie

background image

pośmiertne w postaci formującej się już wkrótce legendy o męczeństwie i świętości
wyglądać by musiało zgoła inaczej.
Podzielam domysł Tadeusza Wojciechowskiego, że egzekucja biskupa odbyła się na
dziedzińcu zamku wawelskiego i miała charakter publiczny, podobnie jak inne tego typu
wyroki. Chodziło przecież o to, aby buntownikom pokazać siłę i zdecydowanie
Bolesława, a jednocześnie dać do poznania, że każdy spiskujący przeciw królowi, bez
względu na godność i stanowisko, zostanie surowo ukarany. Kara obcięcia członków
miała w sposób dla wszystkich zrozumiały pokazać charakter winy biskupa: by ł a to
kara za bunt przeciw królowi.
Zapewne w ciągu najbliższej nocy po wykonaniu wyroku duchowni z kręgu kapituły
krakowskiej zabrali z dziedzińca wawelskiego ciało Stanisława i tymczasowo pogrzebali
je w kościele Sw. Mikołaja na Skałce. Nad pierwszym aktem dramatu zapadła kurtyna.
Czy śmierć biskupa miała wpływ na dalszy bieg wypadków w kraju, czy też jego rola
dziejowa została zakończona wraz ze zgonem?
O Bolesławie napisał Gali Anonim: „To bowiem bardzo mu zaszkodziło, gdy do grzechu
dodał grzech, gdy za bunt wydał biskupa na obcięcie członków'j. Wieść o egzekucji
Stanisława, która w intencji króla miała pora-- przeciwników, w rozumieniu kronikarza
stała się skrą podpalającą żagiew buntu. Wyrok wykonany na 'sobie biskupa był takim
fenomenem, że musiał wywo-wstrząsające wrażenie na obszarze całej diecezji.
('daje się prawdopodobne, że wrodzy królowi możni Akowscy zebrali się na doraźnie
zwołanym zjeździe,
190
na którym rozpatrzono kroki, jakie należało podjąć w tej sytuacji. Uznano, że Bolesław
wydając Stanisława na śmierć raz jeszcze pokazał, że jest władcą okrutnym i
niesprawiedliwym, królem, który postępuje despotycznie i działa przeciw dobru narodu i
państwa, a wobec tego jest niegodnym sprawowania władzy monarszej. Postanowiono
przeto czynnie wystąpić przeciw Szczodremu i siłą zmusić go do ustąpienia z tronu. W
tym miejscu wypada słów kilka poświęcić dyskutowanej w nauce sprawie .tzw. prawa
oporni. Instytucja ta powstała i rozwinęła się na zachodzie Europy i najogólniej rzecz
biorąc oznaczała prawo osób i grup społecznych do odmówienia posłuszeństwa
względnie nawet czynnego występowania przeciw władcy łamiącemu u-stalone normy
postępowania i zwyczaje lub prawa przyznane osobom i zbiorowościom. Na grunt nauki
polskiej hipotezę o funkcjonowaniu takiej instytucji od czasów powstania państwa
polskiego przyniósł Jan Adamus, znajdując poparcie innych badaczy (m.in. Juliusz
Bardach). W jego interpretacji każde wystąpienie możnych przeciw władcom oznaczało
praktyczne zastosowanie prawa oporu. Większość historyków uważa jednak, że prawo
oporu w Polsce i w innych państwach słowiańskich sformułowane zostało znacznie
później, poczynając od XIII wieku. Wypada więc uznać, że bunt możnych przeciw
Szczodremu nie może być rozpatrywany w kategoriach uświadomionego i legalnego
działania ludzi korzystających z instrumentu prawnego, będącego produktem procesu
społecznego i mającego* na celu ochronę interesów społecznych w wypadku
zagrożenia ich przez monarchę.
Niezale-żnie od powyższych uwag wydaje się, że możni, czując się upoważnieni do
współdecydowania w sprawach państwa i władzy, mogli uważać, iż przeciwstawiając
się samowoli króla postępują słusznie. Decyzja
191

background image

o zbrojnym wystąpieniu została szybko wprowadzona w życie, kiedy jeszcze trwało
wzburzenie opinii publicznej z powodu tragedii Stanisława.
Zapewne w maju lub czerwcu 1079 r. oddziały możno-ruszyły na Kraków. Opuszczony
przez -więk-
szość król znalazł się w izolacji i nie był zdolny zebrać sił, aby stawić skuteczny opór i
stłumić otwarty bunt. Być może działał także moment zaskoczenia. W każdym razie
brak przesłanek źródłowych dla domysłu Stanisława Kętrzyńskiego, jakoby walka
zbrojna w kraju trwała dość długo. W obliczu klęski Bolesław II zabrał najbliższą rodzinę
— żonę i syna Mieszka — i wraz z nielicznym pocztem najwierniejszych towarzyszy
opuścił Kraków, przekroczył południową granicę państwa,. udając się na wygnańczy
szlak na Węgry. Drugi akt dramatu dobiegł końca, pozostawiając na scenie dziejowej
opustoszały tron monarszy.
B. Historyczne skutki konfliktu
Dramatyczny finał rządów Bolesława II tym z badaczy, którzy odrzucali późniejsze
przekazy, począwszy od Kroniki Mistrza Wincentego, sprawiał ogromne kłopoty
interpretacyjne zmuszając do snucia niekiedy pociągających, ale dość dowolnych
hipotez i przypuszczeń. Największy rozgłos naukowy osiągnęły wyniki badań Tadeusza
Wojciechowskiego, który skonstruował pomysłową hipotezę o buncie możnych przeciw
Szczodremu, ale nadał jej całkowicie odmienny od wyżej przedstawionego charakter.
Według tego badacza spisek możno-władców przeciw królowi miał swoich przywódców
w osobach młodszego brata Bolesława — Władysława Hermana, późniejszego
wojewody Hermana — Sieciecha z rodu Starżów-Toporczyków i biskupa Stanisława,
przy Czym sprzysiężenie to nawiązało ścisłe kontakty z cesarzem Henrykiem IV i
księciem czeskim Wratysła-
192
wem w poszukiwaniu pomocy zewnętrznej w walce z Bolesławem. Teza ta nie znajduje
jednak' najmniejszego oparcia w źródłach, a brak śladów interwencji czeskiej czy
niemieckiej w wydarzenia polskie z 1079 r. k~aze odłożyć ją do lamusa koncepcji, które
zrobiły niezasłużoną karierę w nauce.
Podobnie rzecz wygląda z przypisywaniem Władysławowi Hermanowi i Sieciechowi
przywódczej roli w organizowaniu buntu. Jeżeli chodzi o młodszego Piasto-wica, to
domysł ten wywodzi się ze znanych w okresie wcześniejszym i późniejszym wypadków,
kiedy niezadowoleni z podziałów spadkowych bracia książęcy organizowali spiski
przeciw temu, który był wyznaczony przez ojca na następcę tronu, bądź też, gdy
buntujący się przeciw władcom możni wciągali do spisków ich starszych lub młodych
braci i innych członków dynastii. Precedensy te, aczkolwiek dość liczne w okresie
wczesnośredniowiecznym, wobec całkowitego milczenia źródeł nie mogą być
wystarczającym dowodem udziału Hermana w wypadkach 1079 r., a tym bardziej jego
in-spiratorskiej roli w organizowaniu opozycji przeciw Szczodremu. Sama okoliczność,
że Władysław przejął po wygnaniu króla ster rządów (nie wiemy nawet, czy fakt ten
nastąpił bezpośrednio po ucieczce Bolesława), o niczym nie może świadczyć, ponieważ
było oczywiste, że jako jedyny przebywający w kraju Piast tylko on jest naturalnym
następcą po bracie. W przeciwnym bowiem razie musielibyśmy uznać, że możni
posunęli się do zakwestionowania „przyrodzonych" praw dynastii piastowskiej do
sprawowania władzy książęcej w Polsce. Wówczas jednak tym bardziej nie mogłoby
być mowy o czynnym udziale Hermana w spisku przeciw Bolesławowi, a jego dojście do

background image

władzy trzeba by ocenić jako zwycięski finał starcia z przeciwnikami rządów
piastowskich. W sumie domysły na temat udziału brata-junio-
193
ra w spisku polegają na czystej_jiedukcji opartej na milcząco przyjętym założeniu, iż
usunięcie Szczodrego z tronu leżało w jego interesie, ponieważ otwierało mu drogę do
władzy. Tylko w pozornej sprzeczności z tym stwierdzeniem pozostaje jedyna poszlaka
źródłowa w postaci emendowanego przez Wojciechowskiego zdania Galia z 28
rozdziału pierwszej księgi, w którym kronikarz dość niejasno wyraził się, iż w wyniku
strącenia Bolesława jego brat stał się wrogiem króla węgierskiego Władysława, gdyż ta
opinia dotyczy sytuacji późniejszej.
Przeciw sugestiom Tadeusza Wojciechowskiego wysunięto niedawno nowe argumenty,
które z natury rzeczy też nie mają silnego oparcia w przekazach źródłowych. I tak
Zygmunt Sułowski wręcz stwierdził, że po wygnaniu króla przez zbuntowanych
możnych Władysław Herman, rezydujący w Płocku, dopiero na wieść o śmierci
brata objął rządy w kraju. Tym tłumaczy się fakt, iż na stolicy biskupiej w Krakowie po
zgładzeniu Stanisława przez trzy lała trwał wakans, brak bo- l wiem było księcia,
który wyznaczyłby następcę. Z kolei Jerzy Dowiat stanął na stanowisku, że późniejsza
orientacja polityczna Hermana i Sieciecha nie różniła się zbyt drastycznie od polityki
Szczodrego. W środowisku dworskim w czasach rządów Władysława Bolesław II
pozostał w dobrej pamięci, a nawet powstawała legenda o tym władcy mieszająca jego
czyny z czynami Bolesława Chrobrego. Natomiast Stanisław nie był tam traktowany
jako męczennik, a jego postępowanie oceniano krytycznie. Autor podtrzymał też
dawniej wysuwane spostrzeżenie, Je jjennan riadał swojemu syno-imię wygnanego
brata, co byłoby niezrozumiałe, tfyby był sprawcą jego katastrofy. Do uwag tych
moż-dodać, że z przedstawienia Galia wyłania się portret -go księcia jako człowieka
słabego charakteru, pozba-
Boleslaw Śmiały
l
i.

194
wionego inicjatywy i większych ambicji politycznych, a przy tym schorowanego.
Wobec poważnych wątpliwości co do bezpośredniego aktywnego udziału Władysława w
przygotowaniu spisku przeciw bratu w innym także świetle rysuje się rola Sieciecha.
Jego powiązanie z buntem rozumiano bowiem w ten sposób, że współdziałał w spiisku
z Hermanem, torując mu drogę do tronu, za co później wynagrodzony został przez
księcia pierwszym w kraju urzędem — pa-latyna, który przy słabości Hermana zapewnił
mu pozycję rzeczywistego władcy państwa. Jeżeli jednak Władysława wyeliminujemy
spośród tych, którzy doprowadzili do obalenia Bolesława II, to motylwacja późniejszych
wyjątkowo silnych zwliązków łączących Hermana i Sieciecha ulega znacznemu
osłabieniu. Nie oznacza to jednak, iż Sieciech, niezależnie od Władysława, nie mógł
samodzielnie brać czynnego udziału w buncie przeciw Szczodremu jako jeden z
niezadowolonych możnych, a wybitna rola odegrana w toku wydarzeń pozwoliła mu w
latach późniejszych zrobić karierę polityczną. Stanowisko takie reprezentuje ostatnio
Gerard Latouda, chociaż pogląd ten musi pozostać tylko domysłem. Jedynym zatem
znanym z imienia uczestnikiem spisku przeciw królowi, którego w tym charakterze

background image

widziało i oceniało środowisko dworskie w początkach XII wieku oraz inni ludzie
pamiętający przebieg wydarzeń sprzed 25 lat, był biskup krakowski Stanisław. Wszyscy
pozostali czołowi członkowie sprzysiężemia i potem zbrojnego buntu pozostaną,
niestety, na zawsze nieznani. Tajemnicze są także dalsze losy króla Bolesława. Wyjazd
na Wągry był wyborem świadomym, ponieważ tylko stamtąd mógł oczekiwać
skutecznej pomocy zbrojnej dla odzyskania tronu. Pełne pychy powitanie przez
wygnańca króla Władysława wskazuje, że liczył on z całą pewnością na wsparcie
militarne jako rewanż za wcześ-
195
niejsze świadczenia udzielane mu przez Polskę. Sytuacja konfliktowa została jednak
zażegnana, a więzy starej przyjaźni okazały się silniejsze od chwilowego gniewu i
rozporyczenia. „Węgrzy jednak zapisali to sobie w sercu głębiej i trwałej. Z jego powodu
[Bolesław] ściągnął na siebie wielką nienawiść Węgrów i dlatego prędzej — jak mówią
— ostatni dzień go u-przedził" — napisał Gali w ostatnich słowach poświęconych
Szczodremu.
W świetle tej relacji nie ma podstaw do snucia różnych domysłów na temat rzekomego
zamachu na życie wygnańca przez jego polskich przeciwników, a w szczególności
udziału w nim Władysława Hermana. Przekaz Anonima, aczkolwiek nie całkowicie
jednoznaczny i powołujący się na opinie innych, Poz,waljł_j)rzLcjej
ganizowany przez nie znanych nam węgierskich przeciwników polskiego króla. Czy
wywodzili się oni z dworu Władysława, czy też spośród zwolenników Salomona,
któremu Szczodry skutecznie zagrodził drogę do tronu węgierskiego, trudno
wyrokować. Śmierć Bolesława nastąpiła — według niedawnych ustaleń Zofii
Kozłowskiej-Budkowej — w nocy 7 2 na 3 kwietnia. Natomiast data roczna jest bardziej
dyskusyj-na- Rocznik kapituły krakowskiej podaje zgon króla pod rokiem 1081, ale jego
daty są często przesunięte o jeden rok, ponadto można podejrzewać, że
trzynastowieczny jego pisarz, żyjący w atmosferze kultu niedawno kanonizowanego
Stanisława, mógł tendencyjnie przyspieszyć ten fakt w czasie aby pokazać, że
,,zabójca" świętego rychło doczekał się kary bożej. Pochodzący z pierwszej połowy XII
wieku i zachowany w oryginale Rocznik świętokrzyski dawny zgon Bolesława zanotował
pod ro-iem 1082 i jego informacja ma dzisiaj licznych zwolen-

196
197
ników w nauce. Dodać trzeba, że obie daty nie stoją w sprzeczności z cytowanym wyżej
zdaniem Galia. Mniejsze natomiast uzasadnienie mają występujące niekiedy w
opracowaniach daty 1079 i 1080. Bez względu na to, czy przyjmiemy rok 1081 czy 1082
jako datę śmierci, nie ma podstaw, przyjmować późną tradycję więżącą ostatnie lata
życia Bolesława z klasztorami w Osjaku czy w Wilten, gdzie miał rzekomo wieść żywot
pokutnika aż do ostatnich swoich dni.
Niezwykle interesujące są wydobyte przez Zofię Kozło-wską-Budkową dowody
źródłowe w postaci zapisek ne-krologicznych (aniwersarzy) zarówno polskich (nekrolog
kapituły krakowskiej oraz kalendarz opactwa benedyktyńskiego św. Jana w Ostrowie),
jak i zagranicznych (np. nekrolog słynnego opactwa benedyktyńskiego św. Emerama w
Ratyzbonie), odnoszących się do Bolesława II. Wskazują one, że i w kapitule
krakowskiej, i w wymienionych ośrodkach benedyktyńskich (a zapewne także w

background image

Osjaku), które miały szczególne powody do wdzięczności wobec polskiego króla za
zakładanie na ziemiach polskich i szczodre uposażenia nowych klasztorów tej reguły,
modlono się za duszę wypędzonego władcy. Nie może ulegać wątpliwości, że nie
uważano go tam za „zabójcę" biskupa Stanisława, a przeciwnie — widziano w nim
człowieka wielce zasłużonego dla Kościoła polskiego. Szczególny, wymowny w tym
względzie jest fakt odprawiania modłów za duszę Bolesława w katedrze krakowskiej, na
miejscu jego rzekomej zbrodni! Śmierć wygnanego króla, zamykająca nieodwołalnie
drogi jego ewentualnego powrotu do ojczyzny, kończy trzeci i ostatni akt dramatu.
Całkowite ciemności spowijają pierwsze lata po upadku Bolesława. W bliżej nie znanym
momencie rządy objął Władysław Herman jako jedyny członek dynastii przebywający w
kraju. Na siedzibę władzy i dworu książę-
cego obrał sobie Płock, w którym i do tego czasu stale przebywał. ~ Przeniesienie
centrum zarządu państwem na Mazowsze może tłumaczyć się zagrożeniem ziemi
krakowskiej przez Czechów, którzy od jej opanowania zostali zapewne powstrzymani
przez króla węgierskiego. Pretensje czeskie znalazły swój wyraz w koronowaniu się
Wratysława II czeskiego w 1085 r. za zgodą Henryka IV na króla Czech i Polski. Fakt
ten nie pociągnął za sobą zgubnych dla państwa polskiego skutków, mie,-dzy innymi
terytorialnych, w czym częściowo można widzieć polityczną rolę małżeństwa Hermana z
księżniczką czeską Judytą, a częściowo wpływ dworu węgierskiego, który czuwał nad
polskimi sprawami. U boku króla węgierskiego wciąż bowiem przebywał jedyny syn
Bolesława II — Mieszko, niewątpliwy kandydat do tronu polskiego. Na dworze
słabowitego Władysława Hermana faktyczne rządy przejął wojewoda Sieciech, który
całkowicie podporządkował sobie księcia; on też decydował o sprawach polityki
zagranicznej państwa. Następstwa zegnania Bolesława II najbardziej dotkli-, wie dały
się odczuć w międzynarodowej sytuacji państwa polskiego. Jjdynie _z Rusią Kijowską
^utrzymań e zostały zapewne dobre stosunki, na co wskazywałby fakt, iż w 1088 r.
sprowadzony do kraju Mieszko Bolesławowie ożeniony został przez Hermana z
księżniczką ruską. Przyjacielskie i najbliższe kontakty z Węgrami doznały w wyniku
katastrofy Szczodrego prawdzi-" wego załamania, które trwało — jak można sądzić —
do 1086 r., kiedy to w rezultacie porozumienia obu dworów, węgierskiego i polskiego,
doszło do powrotu do kraju syna wygnańca i jego matki. Największe zmiany nastąpiły w
stosunkach z Czechami i cesarstwem. W bliżej nie znanym czasie Władysław Herman
zdołał w jakiś sposób zaspokoić zadawnione pretensje czeskie (być* może powrócił do
płacenia czynszu ze Śląska), a zawar-
8 — Bolesław Śmiały
198
te porozumienie umocniło małżeństwo polskiego księcia z córką Wratysława II —
Judytą. Porozumienie to oznaczało głęboki przełom w dotychczasowych kierunkach
politycznych Polski, ponieważ zbliżenie do Czech, przy jednoczesnym zerwaniu z
Węgrami, prowadziło do zasadniczej zmiany w relacjach polsko-cesarskich, jako że
Wratysław II nadal pozostawał w obozie Henryka IV jako jego wierny sojusznik. Król
czeski pośredniczył zapewne nawiązanie bezpośrednich kontaktów między dworem
cesarskim i Hermanem, który w ówczesnej sytuacji nie mógł sobie pozwolić na
zachowanie wrogiej Henrykowi linii politycznej Bolesława II. Dla_cesarza wydarzenia w
Polsce były prawdziwym dobrodziejstwem losu, który na wschodniej granicy zlikwidował
i groźnego przeciwnika i Henryk nie omieszkał skorzystać z nadarzającej się okazji

background image

zmiany układu stosunków. Szczegółowych postanowień porozumienia nie znamy, ale
sądząc z późniejszego stanu rzeczy doszło wówczas /^do poważnych jednostronnych
cesji polskiego księcia, ( który, za cenę uznania przez cesarstwo swojej władzy, V
rezygnował z korony królewskiej. Uznanie się przy tej okazji za wasala Henryka IV,
aczkolwiek nie poświadczone bezpośrednio źródłami, wydaje się prawdopodobne i
można sądzić, że cesarz dążył do tego.
Układy polsko-niemieckie w latach następnych doznały dalszego umocnienia. Kiedy w
końcu 1085 r. zmarła żona Hermana — Judyta, książę zawarł wkrótce (w 1088 lub 1089
r.) nowy związek małżeński, tym razem z siostrą Henryka IV -- również Judytą (salicką).
Zbliżenie do cesarstwa musiało doprowadzić do zerwania kontaktów Polski z papieżem
Grzegorzem VII, którego położenie w walce z cesarzem stale się pogarszało. W latach
osiemdziesiątych można odnotować wiele faktów świadczących o nawiązaniu przez
dwór polski i Kościół kontaktów z niemieckimi ośrodkami kościel-
199
nymi, co także trzeba interpretować jako rezultat zerwania z kurią i ułożenia stosunków
z niemieckim sąsiadem na nowej płaszczyźnie.
W sumie w pierwszych latach rządów Hermana nastąpiło całkowite odwrócenie
sysłemu~polskich związków i przymierzy politycznych w stosunku do tych, które
tworzyły fundamenty wielkiej międzynarodowej polityki Bolesława II.
Państwo_polskie_^pierws2ej potęgi w Europie środkowo-wschodniej w ciągu niewielu
lat przekształciło się w jedno ze słabszych księstw, przestając na dłuższy czas aktywnie
uczestniczyć w polityce międzynarodowej. Ta zmiana roli Polski z podmiotu dziejów w
ich przedmiot była bolesną implikacją wydarzeń z 1079 r., a wydobycie państwa z
głębokiej depresji miało stać się naczelnym zadaniem dopiero następcy Władysława
Hermana, jego syna — Bolesława III Krzywoustego.
Kilka słów poświęcić jeszcze należy losom Mieszka Bo-lesławowica, który, póki żył, poty
był potencjalnym kandydatem do tronu polskiego. Urodzony w 1069 r. jedyny syn
Szczodrego w chwili zegnania ojca z tronu miał 10 lat. Po siedmioletnim pobycie na
dworze węgierskim, w 1086., w dość tajemniczych okolicznościach, zapewne jednak
wskutek nalegań króla węgierskiego, Herman sprowadził siedemnastoletniego księcia
wraz 7- jego matką do Polski. Wysuwane niekiedy w literaturze przypuszczenia, że
Mieszka osadzono w ziemi krakowskiej, polegają chyba na nieporozumieniu, ponieważ
nic nie poświadcza, jakoby miał on tam sprawować władzę. Z faktu, iż w 1088 r.
Władysław Herman doprowadził do małżeństwa Mieszka z nieznaną z imie-1]a
księżniczką ruską, zdaje się wynikać, że książę oswo-się z myślą o stałym pobycie
bratanka w kraju i że go mieć przy swoim boku niż jako politycznego
200
wygnańca na obczyźnie, gdzie knuć mógł plany odzyskania ojcowizny przy poparciu
Węgier. Ze swej strony Bolesławowie zaakceptował zapewne władzę stryja i nie
wysuwał roszczeń do stolca książęcego, chociaż narodziny w 1085 r. długo
wyczekiwanego przez Hermana syna — Bolesława (Krzywoustego) praktycznie
niweczyły perspektywy objęcia przez Mieszka tronu po zgonie starego księcia. W 1089
r., w wieku zaledwie 20 lat, Mieszko nagle zmarł. Powołując się na anonimowych
informatorów Gali tak skomentował jego niespodziewany zgon: „Mówią bowiem, że
pewni współzawodnicy, lękający się, ażeby nie zemścił się za krzywdę ojca, trucizną
zgładzili chłopca wielkiego talentu; niektórzy zaś, który z nim pili, ledwie wymknęli się

background image

niebezpieczeństwu śmierci". Wedle tej wersji byłaby to zatem zbrodnia polityczna
popełniona przez rywali pragnących pozbyć się młodego księcia w obawie, że będzie
ścigał wrogów ojca, a może raczej, że zechce sięgnąć po tron. Pierwsze więc
posądzenie pada na Władysława Hermana, który przez usunięcie Bolesławowica
utorowałby swojemu synowi drogę do stolca książęcego.
Mimo dość powszechnego przyjęcia w nauce relacji kronikarza podane motywy
zamachu budzą różnorakie wątpliwości. Okoliczności sprowadzenia Mieszka do kraju,
jego ożenek i inne wypadki związane z pobytem na płockim dworze, nie wskazują na
Hermana jako na inspiratora mordu. Po zgonie Bolesława II nie czuł on się zagrożony, a
jego władza, mimo zastrzeżeń niektórych historyków, była całkowicie legalna i nie
mogła budzić u nikogo zastrzeżeń natury prawnej. Rola truciciela bratanka nie bardzo
godzi się z wizerunkiem Hermana skreślonym piórem Anonima Galia, który zresztą
zbrodnią tą nie obciąża księcia, przerzucając oskarżenie na określonych liczbą mnogą
„współzawodników". Jeżeliby
,

201

u
terminu tego nie brać dosłownie, to w zamachowcach na życie Mieszka można by
upatrywać dawnych przeciwników Bolesława II, którzy obawiali się, że po ewentualnym
dojściu do władzy młody książę — jak pisze kronikarz — będzie się mścił „za krzywdę
ojca". Cały 29 rozdział pierwszej księgi Kroniki poświęcony Mieszkowi robi na
czytelniku dziwne wrażenie, tak silnie nasycony jest przesadnymi pochwałami pod
adresem Piastowica, a nawet niezbyt przecież uzasadnionymi nadziejami na jego
przyszłe panowanie. W całym dziele Galia nie ma ani jednego Piasta, któremu pisarz
polwięćilBy chociaż jedno pełne zdanie, jeśli nie był panującym księciem. O licznych
synach książęcych autor nie wspomniał słowem i nie wymienił nawet ich imion, a w tym
wypadku otrzymujemy wielki pean na cześć młodzieńca, który nie dał się jeszcze
poznać i sprawdzić. Mimo woli budzi się podejrzenie, iż panegirycz-na ocena Mieszka i
literacko wyolbrzymiona żałoba, jaka po jego zgonie miała ogarnąć cały kraj i wszystkie
grupy społeczne („Po śmierci zaś chłopca-Mieszka, cała Polska tak bolała, jak matka po
śmierci jedynego syna. I nie tylko owi, którym był znany, rozwodzili żale, lecz także ci,
którzy nie widzieli go nigdy, towarzyszyli z płaczem marom zmarłego. Wieśniacy
mianowicie porzucali radła, pasterze bydło, rzemieślnicy zajęcia, pracownicy roboty
zaniedbali z żalu po Mieszku. Także mali chłopcy i dziewczęta, a nadto słudzy i
służebnice pogrzeb Mieszka napełnili łzami i westchnieniami"), została kronikarzowi
narzucona przez tych, którzy w okresie rządów Hermana utracili dawne wpływy i zeszli
na dalszy plan, ale równocześnie na dworze książęcym mieli dość powiązań i
kontaktów, aby na kartach Kroniki przeforsować dla potomnych taką właśnie wersję
losów i oceny Mieszka oraz zaznaczyć swoje nadzieje z nim zwią-ane. Wysunięte przez
nich podejrzenia najsilniej doty-
202
kaja wojewody Sieciecha, o którym kronikarz w innyrn miejscu napisał, że dążył do
wygubienia wszystkich Piastów i zajęcia ich miejsca. Czyżby więc miał on swój udział w
obaleniu Bolesława II i teraz obawiał się zemsty Mieszka? Wszelkie domysły w tym

background image

względzie są możliwe, nawet całkowite zakwestionowanie wiarygodności wersji
Anonima jako ewentualnej insynuacji podsuniętej autorowi dla zohydzenia pewnych
osób, ale, niestety, nie pozwalają się skontrolować. Zbrodnia popełniona na
młodocianym Mieszku dopełniła miary dramatu Bolesława II i jego rodziny. Śmierć jego
syna była ostatnim echem wielkiego konfliktu, który przyniósł tak tragiczne żniwo; była
również epilogiem dramatu, który jest przedmiotem tej książki. Kurtyna dziejów, która
zapadła nad opisanymi tutaj wydarzeniami, pokryła mrokami tajemnicy wiele
szczegółów.
Jedno wszakże jest pewne. Konflikt biskupa Stanisława z królem Bolesławem
Szczodrym był niewątpliwym fenomenem w dziejach polskiego średniowiecza.
Pociągnął on za sobą tragiczne skutki, które nie zamykają się jedynie w ramach
osobistych dramatów ludzi, biorących w nim bezpośredni udział, chociaż i tych nie
wolno lekceważyć. O katastrofie państwa polskiego, jaka nastąpiła w wyniku wygnania
Bolesława II, wspomniałem już wyżej.
! Ogromne straty poniósł też Kościół w Polsce. Po śmierci Stanisława największe i
najważniejsze w kraju biskupstwo przez trzy lata pozostawało bez nowego pasterza,
zanim diecezję krakowska w 1082 r. objął biskup Lambert (III). Fakt ten dobitnie ukazuje
miarę wstrząsu, jakiego doznało państwo i Kościół w toku wydarzeń z 1079 r. Gdyby
uznać istnienie i przechowanie w późnej tradycji (i ewentualnie w liście Paschalisa II)
prawdziwych okruchów przeszłości, to należałoby obraz ów-
203
czesnej sytuacji w Kościele uzupełnić równie dramatycznymi losami arcybiskupa
gnieźnieńskiego (Bogumiła czi Henryka?), który do końca pozostał wierny Bolesławowi,
a stając w sporze króla z biskupem po stronie pierwszego, podzielił wraz z nim
wygnanie, pokutując następnie długie lata w pustelni. ^Jeżeli-, ist.ntnigjfak' się rzecz
miała, to trudno się dziwić, że nad dziejami arcy-biskupstwa w schyłkowych latach XI
wieku zalegają ciemności i że źródła nie dostarczają wiarygodnych informacji na temat
obsady stolicy metropolitalnej. Organizacyjnych i moralnych szkód poniesionych przez
Kościół, którego wysoki dostojnik uwikłał się w tragiczny konflikt z monarchą, nie
sposób wprost wyliczyć. Ale obok niewątpliwego obniżenia autorytetu ideowego i
moralnego hierarchii kościelnej w opinii społecznej sam fakt przeciwstawienia^ się
biskupa władcy świeckiemu był nowym elementem politycznej rzeczywistości Polski w
drugiej połowie XI stulecia. Był on zapowiedzią przemian, które w niezbyt już odległej
przyszłości, w rozbitej na dziełnice-księstwa Polsce, przekształciły Kościół w
samodzielną siłę polityczną, kierującą się własnymi celami i interesami, nie zawsze
zgodnymi z interesami władzy świeckiej.Rozdział VII
„Sprawa świętego Stanisława"
w tradycji historiograficznej
i w polskiej świadomości
zbiorowej
W uwagach wstępnych wspomniałem, że konflikt między Bolesławem II i biskupem
Stanisławem nie przestał żyć w emocjach i tradycji Polaków oraz w polskiej myśli
historycznej z chwilą zejścia obu jego bohaterów ze sceny dziejowej. Już bowiem
wkrótce rozpoczął on nowe życie, odmienne w swojej naturze, przyczyniając się do
kształtowania postaw ideowych i światopoglądowych następnych pokoleń i stając się
istotnym składnikiem polskiej kultury w najróżniejszych jej przejawach. Liczne i

background image

wielopłaszczyznowe implikacje wielkiego sporu, zakończonego tragicznym finałem, dały
o sobie znać zaledwie w ćwierć wieku po śmierci króla i biskupa w Kronice Anonima
Galia i od tej pory, z różnym stopniem natężenia, funkcjonowały w świadomości
zbiorowej przez następne wieki aż do naszych
' czasów.
Pisarze średniowieczni aż po Długosza włącznie w przy-"czynach i przebiegu konfliktu
nie dopatrywali się konfrontacji między Kościołem i państwem, nie dopuszczając myśli o
możliwości tak drastycznego przeciwstawienia sobie dwóch instytucji rządzących
społeczeństwem średniowiecznym. Przesuwali oni rączej punkt ciężkości sporu w
sferę moralną, w miarę upływu czasu coraz bardziej obciążając grzesznego króla
różnymi przewinami, a równocześnie ukazując biskupa w aureoli świętości jako stróża
sprawiedliwości, obyczaju i morał-

25. Biskup Stanisław przedstawiony na karcie tytułowej Żywotów arcybiskupów
griieznienskich z ilustra-cjami Stanisława Samostrzelmka - ok. 1534 roku
26. Na bordiurze w Żywotach arcybiskupów gnieźnieńskich odnajdujemy też wizerunek
Bolesława Szczodrego
205
'W*
Ł
•i

43. Najwybitniejsze współczesne dzieło plastyczne poświecone j edenas-towiecznemu
władcy to Grobowiec Bolesława Śmiałego - wypukio-rzeźba Xawerego Dunikowskiego
ności, w obronie których to wartości duchowych poniósł w końcu męczeńską śmierć z
ręki zbrodniczego władcy. Jeszcze dla Anonima Galia Stanisław nie był ani
męczennikiem, ani świętym, tylko buntowniczym biskupem, zbyt surowo ukaranym
przez króla. Oczywisty w tym dowód, że w początkach XII wieku nawet w krakowskim
środowisku kościelnym, \v którym obracał się kronikarz, nie było jeszcze mowy o
jakichkolwiek formach kultu Stanisława. A nie było zapewne dlatego, że żyli wówczas
liczni świadkowie wydarzeń 1079 r., znający ich prawdziwy przebieg i mogący
przeciwstawić ewentualnym próbom przeinaczenia obrazu konfliktu wersję opartą na
faktach.
Sam spór pisarz potraktował jako przykry epizod, który niespodziewanie i fatalnie
przyczynił się do skrócenia znakomitego panowania Bolesława II i nic ponadto. Było to
o tyle dziwne, że według wszelkiego prawdopodobieństwa już w 1088—1089 r., a więc
zaledwie w 9 lat po pamiętnych wydarzeniach, szczątki Stanisława przeniesiono jawnie
i oficjalnie z kościoła na Skałce do kościoła Sw. Michała na Wawelu. Zanotowany przez
roczniki fakt ten uznać trzeba za pierwszą, nieśmiałą jeszcze próbę rehabilitacji pamięci
biskupa w krakowskim ośrodku kapitulnym.
Pierwsza translacja świadczy o tym, że w owym środowisku byli ludzie, którzy z takich
czy innych powodów postawy biskupa w sporze z królem nie potępiali i mieli odwagę
zamanifestować jego przynależność do kleru krakowskiego, nie licząc się nadmiernie z
opinią dworu siążęcego. Nie będziemy tutaj dochodzić źródeł tej orientacji,
poprzestając na odnotowaniu jej istnienia. W początkach drugiej połowy XII stulecia,

background image

kiedy jesz-e nadal, bodaj jedynym pisanym świadectwem konflik-i była powstała przed
półwieczem Kronika Galia i kiedy wciąż nie napotykamy wyraźnych śladów kultu Sta-
H W
206
nisława, kapituła krakowska uczyniła dalszy krokŁ dokonując kolejnej translacji
Liaia_bJ^ŁŁiLajz kościoła Sw. Michała do nowo. odbudowanej i Wyświęconej katedry
wawelskiej S w. Wacława. W.,-akcie tym, odbytym zapewne z całym obowiązującym
ceremoniałem kościelnym i w obecności licznie zgromadzonych wiernych (wybrano
prawdopodobnie w tym celu ważne święto kościelne), widać wyraźnie, że pamięć o
Stanisławie była w kapitule wciąż żywa, a w samej uroczystości przebija już pragnienie
upowszechnienia i uaktualnienia tej pamięci wśród ludności diecezji. Niezależnie od
tego sam fakt przeniesienia szczątków do kościoła katedralnego, w którym na co dzień i
od święta bywali nie tylko biskupi i kanonicy, ale także książę z rodziną i najprzedniejsi
panowie krakowscy, rozumieć należy jako manifestacyjne uczczenie Stanisława przez
duchowieństwo kapitulne i akceptację tego postępowania przez dwór oraz opinię
możnych i rycerstwa.
Wydaje się, że p_nj}nwtń|-n ej translacji n a tpr_ęj]jjp_Krp Vn-^ wa, a przede wszystkim
kapituły, Gallowa wersja konfliktu, jako uwłaczająca pamięci biskupa, poszła w znacznej
mierze w zapomnienie, i okoliczność, iż była ona nieco później znana Mistrzowi
Wincentemu, poglądowi temu nie przeczy. Zaczęła natomiast się formować nowa ustna
wersja, przedstawiająca coraz bardziej odmienny od przekazu Anonima przebieg sporu,
w którym Stanisław stopniowo kreowany zostaje na ofiarę Bolesława II. Dzieło Galia,
pieczołowicie przetrzymywane w bibliotece kapitulnej, nigdy nie zdobyło popularności, a
okoliczność ta ułatwiała powstawanie innych ocen konfliktu. Nie oznacza to jednak,
jakoby już w drugiej połowie XII stulecia Stanisław był na terenie Krakowa przedmiotem
rozwiniętej czci. Supozycji takiej przeczy łączna inicjatywa kapituły i księcia Kazimierza
Sprawiedliwego sprowadzenia do Krakowa w 1184 r. relikwii św. Floria-
207
na, które służyć miały podniesieniu znaczenia tamtejszego ośrodka kościelnego i
politycznego. Najwidoczniej zatem nadziei takich nie łączono ze Stanisławem i nie
myślano jeszcze o jego kanonizacji. Kult świętego Floriana, mimo obiecujących
początków, nie rozwinął się jednak na większą skalę, a Wincenty w swojej Kronice
wykazuje w stosunku do niego wyraźną obojętność. W zmienionej już przeto
atmosferze, wytworzonej wokół biskupa-ofiary króla, przebywał w Krakowie u schyłku
XII wieku Mistrz Wincenty. Wychowany w duchu nowej pobożności i rygorystycznej
moralności, znalazłszy się pod wpływem panujących w kapitule przychylnych
Stanisławowi opinii, musiał odrzucić znany sobie przekaz Galia o „grzechu" biskupa i
uformować własny obraz sporu. Stanisław-książę Kościoła jawił mu się jako bojownik
walczący z niesprawiedliwością i rozwiązłością grzesznego i okrutnego monarchy,
ponoszący śmierć w imię wyplenienia zła moralnego.
Podzielam poglądy badaczy, którzy w Kadłubku widzą pierwszego hagiografa
Stanisława; położył on literackie podwaliny" pod przyszły kult biskupa. Stanisław
przedstawiony jest przez pisarza według dawnego archetypu świętego, który przede
wszystkim był męczennikiem i którego męczeńska śmierć była głównym i
wystarczającym powodem uznania jego świętości. Wincenty wprost też określa
Stanisława jako „męczennika" i „świętego", który sam wprawdzie jeszcze nie czyni

background image

cudów, ale przy ciele którego natychmiast po zgonie dzieją się cudowne zdarzenia,
wskazujące na szczególną łaskę bożą.
Natomiast postać biskupa krakowskiego, jego sylweta duchowa, religijność i działalność
jako księcia Kościoła 1 pasterza diecezji, nie wzbudziły zainteresowania kro-ikarza,
podobnie jak wcześniej Anonima Galia. Wincenty nie skomponował nowego modelu
świętego, który
208
209
nieco później wypracowały zakony żebracze dominikanów i franciszkanów, pozostając
przy tradycyjnym, wyłącznie męczeńskim jego wyobrażeniu, dalekim od ideałów
pobożności trzynastowiecznej. Wygląda na to, że autor pisał o konflikcie jeszcze pod
koniec XII wieku, kiedy wyznawców kultu Stanisława nie było wielu i w związku z tym
pisarz nie odczuwał jeszcze potrzeby tworzenia wzorca świętego, na który „popyt"
społeczny był zapewne zbyt nikły. Zamiast sprawiedliwego podzielenia win między króla
i biskupa w sporze i jego skutkach — widocznego w dziele Galia — Wincenty
zdecydowanie całą odpowiedzialnością obciążył monarchę i wszystkie, chociaż tylko
zdawkowo ujęte, racje słuszności przyznał Stanisławowi, narzucając swoim autorytetem
moralnym i pisarskim przekazaną w Kronice ocenę konfliktu jako obowiązującą
wszystkim późniejszym autorom średniowiecznym.
Wpływ działalności zakonów żebraczych na podniesienie ogólnego poziomu życia
religijnego w Polsce oraz propagowanie przez nie kultu wyznawców wymagały około
połowy XIII wieku bliższego' sprecyzowania i określenia wewnętrznej sylwetki
Stanisława, jeśli miał on stać się przedmiotem powszechnego kultu. Można by więc
spodziewać się, że w kolejnych chronologicznie przekazach, to jest w obu żywotach
świętego Stanisława, spisanych z inspiracji kapituły krakowskiej przez dominikanina
Wincentego z Kielc, dojdą do głosu przede wszystkim te cechy osobowości nowego
świętego, które preferowały zakony żebracze: religijność, podniesiona do rangi wysoko
cenionej ascezy, gorliwość we wspieraniu ubogich i chyba dążność do ubóstwa,
chociaż ten ewangeliczny wymóg nie dotyczył zapewne biskupa i mógł być jedynie
postulowany jako cnota, którą dobry chrześcijanin powinien się odznaczać.
Tymczasem, wskutek być może sugestii kapitulnych dysponentów pisarza,
zaprezentował on czytelnikom bliski rzeczywistej pozycji i roli biskupów
trzynastowiecznych model osobowości, nie wolny przy tym od oczywistych
anachronizmów. Jawi się nam Stanisław jako członek możnowła-dczego rodu, mający
za sobą studia uniwersyteckie, potężny książę Kościoła, wyniesiony na stolicę biskupią
w drodze wyboru przez kapitułę, co w podtekście miało oznaczać jego niezależność od
monarchy. Jest też sprawnym administratorem diecezji, dbającym o dyscyplinę kleru i
klienteli dworskiej, a przy tym sprawiedliwie traktuje lud i tępi nadużycia przy pobieraniu
dziesięcin i nie korzysta z prawa stacji (obowiązek gościny i utrzymania dworu
biskupiego w czasie przejazdu). Inne elementy sylwety Stanisława skreślone są w
żywotach zupełnie zdawkowo. Odnosi się to do skromności i zgodności, a także
działalności charytatywnej czy osobistej pobożności, nie mówiąc już o cnocie ubóstwa,
o której autor w ogóle nie wspomina. Stanisław miał również wykazywać dużo
stanowczości i energii w sporze o majątek biskupstwa z możnowładcą świeckim, co
znalazło wyraz w legendzie piotrawińskiej, i co mogło być w pełni akceptowane przez
współczesnych, kiedy podobne sprawy były na porządku dziennym. W sumie jest to

background image

portret biskupa trzynastowiecznego, o określonej postawie społeczno-politycznej, ze
słabo zarysowanymi przymiotami, ale bez wad osobistych. Równocześnie oba żywoty
Wincentego z Kielc zawierają pewne nowe akcenty polityczne. W Żywocie mniejszym
(Vita minor) autor ubolewa, że z powodu zbrodni Bolesława nastąpił upadek królestwa
polskiego, a w pokanonizacyjnym Żywocie większym (Vita maior) wyraźnie wysuwa
ideę zjednoczenia państwa oraz odnowienia królestwa — i to w oparciu o Kraków, gdzie
na godnego, powołanego przez Boga księcia, oczekują schowane w skarbcu
kościelnym polskie insygnia koronacyj-
H
W
t i
210
ne. Rola Krakowa podniesiona jest przy tym do ośrodka pierwszej rangi, ponieważ
równocześnie pisarz nie ukrywa ambicji tamtejszej kapituły do utworzenia arcy-
biskupstwa i zajęcia pierwszego miejsca w Kościele polskim.
Żywoty świętego Stanisława i rozwijający się kult nowego świętego były, poza
wszystkim innym, istotnym czynnikiem ideologicznym w dziele jednoczenia państwa,
pobudzającym rozwijającą się świadomość narodową i integrującym poczucie
jedności politycznej wszystkich mieszkańców ziem polskich. Zabiegi Kościoła
krakowskiego wokół szerzenia kultu Stanisława zbiegły się ze zjednoczeniowymi
aspiracjami książąt krakowskich w drugiej połowie XIII wieku, dla których posiadanie
świętego — patrona całej Polski oznaczało podniesienie prestiżu dzielnicy małopolskiej.
Sprzyjało to pogłębieniu powiązań kultu Stanisława z ideologią zjednoczeniową,
czemu służyły konstrukcje historiogra-ficzne zawarte w Żywocie większym
Wincentego z Kielc i innych ówczesnych i późniejszych przekazach, sugerujące, iż
podziały dzielnicowe i ich ujemne skutki były karą za zabójstwo męczennika. Na gruncie
tej koncepcji, w otoczce religijnej frazeologii, pojawiły się dwie paralele historyczne nie
obojętne dla formowania świadomości narodowej i dla rozwoju propagandy,
zmierzającej do odbudowy zjednoczonego królestwa polskiego. Połączyły one ściśle
osobę biskupa krakowskiego z losami państwa. Pierwsza mówiła o tym, że tak jak
Szczodry poćwiartował ciało męczennika na części, tak jemu i jego następcom Bóg
odebrał koronę, a państwo rozpadło się na wiele dzielnic. Druga wywodziła natomiast,
że tak jak Bóg spowodował cudowne zrośnięcie się rozsiekanych cząstek ciała biskupa,
iż nawet nie widać było śladu blizn, tak samo, dzięki wstawiennictwu męczennika, w
odpowiednim czasie doprowadzi do pono-
211
wnego połączenia się wszystkich dzielnic w jedno kró-~ lestwo, ozdobione koroną
królewską jej władców. Nieprzypadkowo też Rocznik kapituły krakowskiej przypisał
wstawiennictwu Stanisława zwycięstwo Władysława Łokietka nad wojskami krzyżackimi
w 1331 r. pod Płowcami, wiążąc postać patrona polskiego z obroną jedności państwa.
Bezpośrednio po kanonizacji zasięg kultu świętego Stanisława był ograniczony do
diecezji krakowskiej, ale już pod koniec XIII stulecia przekroczył jej granice,
najwcześniej rozprzestrzeniając się w liturgii kościelnej. Znalazł też odbicie w
kalendarzach. Nowy święty nie stał się wprawdzie przedmiotem powszechnego kultu
plebejskiego, ale stopniowo, w ciągu XIV wieku, został uznany za patrona całej Polski,
zastępując dotychczasowego patrona — świętego Wojciecha, którego kult w tym i

background image

poprzednim stuleciu przeżywał wyraźny regres. Nawet powstały wówczas drugi cykl
żywotów świętego Wojciecha, mający przyczynić się do ożywienia kultu przez
ukazanie świętego w literackim obrazie, zgodnym z duchem trzynastowiecznej
pobożności i mentalności, nie spełnił nadziei gnieźnieńskiego ośrodka kapitulnego i kult
biskupa praskiego był wypierany stopniowo przez kult nowego narodowego świętego,
któremu fundowano kościoły we wszystkich diecezjach. W jeszcze mniejszym zakresie
z kultem świętego Stanisława mógł rywalizować szerzący się na Śląsku kult świeżo
kanonizowanej (1267 r.) księżnej Jadwigi, żony Henryka Brodatego, jednego z
pierwszych książąt świadomie próbujących zjednoczyć państwo.
Kraków nie dał jednak odebrać sobie pozyskanych w o-sobie nowego świętego atutów.
Już 8 maja 1254 r., z licznym udziałem duchowieństwa i czterech książąt piastowskich z
krakowskim Bolesławem Wstydliwym na czele, odbyły się krajowe uroczystości
ogłoszenia kano-
' J
212
nizacji oraz podniesienia kości Stanisława i rozdania ich jako relikwii różnym świątyniom
w całym kraju. W ciągu XIV i XV wieku Stanisław był już świętym o ogólnopolskim
zasięgu, włącznie ze Śląskiem, o czym świadczą nie tylko ówczesne pomniki
dziejopisarstwa polskiego, jak Kronika tzw. Mierzwy, Kronika wielkopolska, czy bardzo
popularny Żywot świętego Stanisla-wa pióra Jana Długosza (1465), ale również liczne
kościoły pod jego wezwaniem i bogata twórczość ikonograficzna.
Kraków pozostał jednak z natury rzeczy centralnym ośrodkiem kultu świętego
Stanisława. Jego żywotność tam zauważali również obcy, jak na przykład
przebywający na studiach w Akademii Krakowskiej w początkach XV wieku niejaki
Dominik z Prus (Dominikus von Preussen), który w swoich wspomnieniach z młodości
pisał, że Polacy mają świętego Stanisława w największej czci, uważając go niemal za
swego Boga. Kościół katedralny w Krakowie, mający w swoim wnętrzu relikwie
męczennika, nabrał z czasem szczególnego charakteru w zjednoczonym Królestwie
Polskim jako miejsce trofealne i gracjalne. Co najmniej od bitwy grunwaldzkiej w 1410 r.
aż po zwycięstwo Jana Sobieskiego pod Wiedniem w 1683 r. przy grobie świętego
Stanisława — patrona państwa i narodu — królowie polscy i wodzowie składali
dziękczynienia za wojenne sukcesy i ofiarowywali zdobyte na wrogach chorągwie i inne
trofea. Tutaj też, począwszy od Władysława Łokietka, odbywały się uroczystości
koronacyjne polskich władców i tutaj królowie polscy zaślubiali swoje małżonki, a po
śmierci składano ich na wieczny spoczynek w grobowcach. Słusznie pisze Michał
Rożek, że katedra krakowska wraz z grobem świętego Stanisława stawała się „ołtarzem
Ojczyzny" fara Patriae) i „świątynią chwały" (templum glor-iae), wyrastając na pierwszy
kościół w Rzeczypospolitej
Obojga Narodów. Sam zaś święty Stanisław stał się obrońcą państwa, a kult jego w tym
również charakterze poświadcza wielokrotnie Jan Długosz, dla którego interwencje
męczennika w najtrudniejszych dla narodu chwilach stawiają go pośród najbardziej
zasłużonych postaci Polski średniowiecznej.
Jak wynika z powyższego, dynastia Jagiellońska również w pełni zaakceptowała
świętego Stanisława jako patrona państwa.,Na jednej z dwóch płaskorzeźb zdobiących
słynny Dzwon Zygmunta, ufundowany w 1522 r. przez króla Zygmunta Starego dla
katedry wawelskiej, widnieje postać biskupa w szatach pontyfikalnych, niewątpliwie

background image

wyrażająca taki powszechny charakter jego kultu. Wcześniej Władysław Jagiełło u
grobu Stanisława złożył zdobyte na polach Grunwaldu chorągwie krzyżackie w
podzięce za wstawiennictwo świętego. Do miejsca spoczynku relikwii Stanisława w XVI
stuleciu pielgrzymowano z całej Polski. W rozwijającej się twórczości ikonograficznej
warto odnotować powstające wówczas kompozycje całych cyklów legendarnych
osnutych na motywach losu świętego Stanisława, zawierające dość schematycznie
ustalony zestaw wątków opartych na trzynastowiecznych żywotach Wincentego z Kielc.
Od XVI wieku obserwować też można rozwój twórczości poetyckiej poświęconej
świętemu Stanisławowi. Pisano niewielkie wiersze i epigramaty, ale także obszerne
poematy — wszystkie o bardzo różnej, przeważnie jednak miernej wartości literackiej i
artystycznej. Postać Stanisława pojawiła się także jako temat w teatrze ludowym w XVI i
XVII stuleciu. Jeżeli chodzi o żywotopi-sarstwo, to po żywocie świętego Stanisława
pióra Jana Długosza w następnych wiekach powstały dalsze, pisa-bądź po łacinie, bądź
po polsku. W okresie przed-'Zbiorowym szczególnie trzy z tych żywotów: Skargi,
214
Baroniusza i Jaroszewicza zyskały wielką poczytność i były wielokrotnie wydawane.
Niewątpliwie ważnym etapem w rozwoju kultu była realizacja długo prowadzonych
przez kapitułę krakowską starań o wprowadzenie officjum (obrządek kościelny, pacierze
kapłańskie) i mszy o świętym Stanisławie w Kościele powszechnym. Starania te
uwieńczyło powodzenie u schyłku XVI stulecia, kiedy to papież Klemens VIII w 1595 r.
dzień 7 maja wprowadził do Breviarium Romanum Kościoła Rzymskiego i polecił
święcić go ku czci świętego Stanisława. W Kościele polskim świętemu Stanisławowi
oddaje się cześć 8 maja. W XVII wieku, w dobie panowania w Polsce dynastii Wazów,
kult świętego Stanisława nabrał nowych treści, w których dominowały elementy
patriotyczne, osiągając w tym zakresie bodaj swoje apogeum. Z inicjatywy i środków
biskupa Marcina Szyszkowskiego ufundowany został w centrum katedry krakowskiej
wspaniały jako dzieło sztuki grobowiec świętego Stanisława według projektu
nadwornego architekta królewskiego Gio-yanniego Battisty Trevano (1629). W cztery
lata później król Władysław IV wyposażył grobowiec w ogromną i bogatą srebrną
trumnę wykonaną w Augsburgu. Podtrzymywali ją klęczący aniołowie, a na bokach jej
znajdowały się sceny wyobrażające życie i męczeństwo świętego Stanisława. Trumna
ta i inne elementy wyposażenia grobu zniszczone zostały przez Szwedów w okresie
„potopu" (1655—1657). Nową trumnę ufundował biskup krakowski Piotr Gembicki, a
wykonał w Gdańsku Piotr von der Rennen (ok. 1670). Zachowała się ona do dzisiaj.
Poza bogatą ornamentyką roślinną na trumnie widnieje dwanaście scen legendy
stanisławowskiej, przedstawiających wybitne walory artystyczne. Ponadto w
prezbiterium katedry, odrestaurowanym w 1617 r., zawieszono siedem ogromnych
obrazów pędzla dwor-
215
skiego malarza Wazów Tomasza Dolabelli, przedstawiających cuda świętego
Stanisława. Trzeba jednak powiedzieć, że do pielęgnacji i rozwoju kultu męczennika
przyczynili się wówczas przede wszystkim biskupi i kapituła krakowska. Grób
Stanisława był też wciąż sanktuarium patriotycznym, któremu wodzowie i hetmani
oddawali hołd i dziękczynienie za sukcesy odnoszone na polach bitew. Mniejszym —
zdaje się — uznaniem kult świętego cieszył się w samej dynastii Wazów. Poza
ufundowaniem trumny z inicjatywy króla Zygmunta III i złotą statuą świętego,

background image

podarowaną przez króla Władysława IV, brak właściwie śladów szerszego
zainteresowania tej dynastii w szerzeniu kultu Stanisława. Zapewne rację mają ci
badacze, którzy uważają, że jedenastowie-czny konflikt biskupa krakowskiego z królem
Bolesławem Szczodrym mógł budzić niemiłe Wazom skojarzenia i analogie z aktualną
rzeczywistością polityczną, w której zatargi magnaterii 'z władcami i nękające rokosze
były niesłychanie dokuczliwe dla dynastii. Na tym tle lepiej tłumaczą się słynne śluby
lwowskie króla Jana Kazimierza w 1656 r., podczas których ogłosił on Matkę Boską
patronką i „Królową Korony Polskiej" i ślubował w imieniu całego narodu, iż w wypadku
odniesienia zwycięstwa nad Szwedami wszelkimi sposobami będzie szerzyć jej kult i
nie dopuści do ciemiężenia ludu. Śluby lwowskie nie zmieniły jednak pozycji Stanisława
jako ogólnonarodowego świętego. Kult jego osoby, u-tkany z wątków dziejopisarstwa
średniowiecznego, rozwijał się i szerzył swobodnie w następnych stuleciach. W tym
samym XVII wieku znalazł on liczne odbicia w pomnikach literackich, w sztukach
plastycznych i dziejopisarstwie, a wspomniany wyżej podstawowy kanon wyobrażeń o
„sprawie świętego Stanisława", opar-7 na motywach średniowiecznych legend,
obowiązywał tylko w Kościele, gdzie pozostał nie zmieniony do
216
dzisiaj (Jan Lisowski — 1953, Stanisław Bełch — 1976), ale również ve wszelkiego
rodzaju twórczości, w tym także świeckiej.
Pierwsze jaskółki zmian w patrzeniu na „faktum biskupa Stanisława" pojawiły się
dopiero w epoce Oświecenia. Dotyczyły one zarówno samych ocen króla Bolesława i
biskupa Stanisława, jak i legendy powstałej wokół tego ostatniego. Wyraźnie
zróżnicowano wówczas ocenę, przeważnie pozytywną, rządów i dokonań Szczodrego i
tragicznego finału konfliktu z biskupem. W ikonografii przykładem pierwszej mogą być
obrazy Franciszka Smuglewicza: Btlesław Śmiały wprowadza na tron węgierski Belę i
Bolesław II Śmiały dobywa Kijowa, drugiej natomiast -- łaciński poemat Stanisława
Golań-skiego Boleslaus II Rex Poloniarum, S. Stanislai episco-pi et martyris
Cracoviensis occisor... (1735) czy też praca rytmiczna Daniela Chodowieckiego
Bolesław karze wiarołomne żony (1796). Dowodem podtrzymywania kultu męczennika
przez dwór może być ustanowienie przez ostatniego króla Rzeczypospolitej Stanisława
Augusta Poniatowskiego Orderu św. Stanisława, a później ufundowanie w Rzymie
kościoła polskiego pod wezwaniem świętego Stanisława. W pewnym stopniu nowym
elementem w szerzeniu kultu biskupa krakowskiego było podkreślanie przez
ówczesnych kaznodziejów polskości i rodzimości patrona narodu (Karol Fabiani i inni).
U-wypuklano też jego wielką odwagę moralną i wartości etyczne zarówno w kazaniach,
jak i w ikonografii, na przykład w obrazie Stanisława Stroińskiego Napominanie
Bolesława Śmiałego przez świętego Stanisława biskupa.
Na tle powszechności kultu Stanisława, w jego tradycyjnym legendarnym kształcie,
wytyczonym przez hagiografię średniowieczną, nowym spojrzeniem odznaczały się
poglądy Jana D. Ochockiego (1766—1848), szla-
217
chcica wołyńskiego i szambelana Stanisława Augusta, autora obszernych i cenionych
pamiętników, w których podkreślał zgodność swoich ocen z „duchem wieku". Przy
okazji snucia wspomnień o swoim pobycie w Krakowie i na Skałce w osiemdziesiątych
latach XVIII wieku zanotował wielce znamienną refleksję: „Historia przedstawia nam
Bolesława drugiego, zwanego Śmiałym, jako wielkiego króla i rycerza, który granice

background image

państwa rozszerzył orężem, ukorzył nieprzyjaciół — ale słabym był jako człowiek.
Kiedym to miejsce zwiedzał [tj. Skałkę], duch wieku, w którego łonie wychowany
zostałem, wskazywał mi świętego męczennika bardziej jako ofiarę własnego fanatyzmu,
niżeli bohatera". Wspomniany „duch wieku" najwyraźniej zaznaczył się w
dziejopisarstwie polskim, które w epoce Oświecenia poczęło się jako twórczość
naukowa, zawierająca w sobie elementy krytyki źródłowej. W odniesieniu do naszego
tematu najbardziej istotnym novum stało się ponowne włączenie w orbitę zainteresowań
pisarzy przemilczanej przez wieki relacji Anonima Galia. Jeszcze u schyłku XVIII wieku
Adam Naruszewicz, autor monumentalnej Historii Narodu Polskiego, w swojej ocenie
rządów Bolesława Szczodrego i w opisie przebiegu konfliktu króla z biskupem pozostał
w zasadzie na pozycjach Mistrza Wincentego i wywodzącej się z niego późniejszej
tradycji pisanej. Silniej jednak od poprzedników podkreślał wielkość Bolesława i liczne
sukcesy dwudziestoletniego jego panowania, które zniszczył tragiczny finał. Ale już w
drugim wydaniu tego dzieła z 1803 r., przy relacji o sporze pojawiła się znamienna w
swojej treści nota Tadeusza Czackiego, wybitnego historyka, współzałożyciela
Towarzystwa Przyjaciół Nauk 'f Warszawie i twórcy Liceum Krzemienieckiego, której
'kst, jako przełomowy dla sprawy tutaj rozpatrywanej, przytaczam w całości:
218
„Miło jest widzieć, że dzieje wystawują razem w jednej osobie św. Stanisława, i obrońcę
cnót, które kaził Bolesław, i ludzi których uciemiężał. Lecz kiedy wdzięczność
obywatela, uszanowanie katolika, oddały tak długo czci pokoleń św. Stanisława, miłość
prawdy jednak wymaga, aby o nim współczesne prawie przywieść świadectwo i
pokazać jego błąd, kiedy zawsze jego śmiałość, jako cechę niepospolitego człowieka
cenimy, kiedy okazaniem win nie umniejszamy jego świętości, którą uznał przez tyle
wieków katolik. Marcin Gallus [tak nazywa Czacki Anonima Galia — T.G.] w tym
rękopiśmie, które teraz z woli Zgromadzenia Przyjaciół Nauk ma być drukowane,
wyraźnie mówi, że Stanisław biskup, miał zmowy z Czechami. Wyższy ten pisarz w tym
względzie nad swój wiek, wyrzuca zbrodnię królowi, że zabił biskupa, ale biskupowi nie
przepuszcza winy obywatela. Wszak i Tomasz kantuaryeński arcybiskup ma zaletę
swoich cnót, a księga historyi zawiera równie opis jego stałości i zgonu, jak i win, które
zbyt uniosły Henryka II, i ledwo na niego nie ściągnęły też same wypadki, jakich
doświadczył nasz Bolesław".
Rewelacyjny na owe czasy pogląd Tadeusza Czackiego na polityczny charakter
konfliktu, wypowiedziany zresztą tylko incydentalnie na marginesie dzieła Narusze-
wicza, mylnie przy tym przypisujący Gallowi wiadomość o „zmowie" biskupa z
Czechami, ma dzisiaj znaczenie jedynie z punktu widzenia dziejów problemu, ponieważ
współcześnie nie spotkał się z uznaniem i nie nabrał rozgłosu. W opracowaniach
historycznych pierwszej połowy XIX wieku nadal dominowała tradycyjna interpretacja
przebiegu sporu. W 1824 r. klerykalna cenzura wyraziła sprzeciw wobec wydania przez
Jana Wincentego Bandtkiego Kromki Anonima Galia z rękopisu Czartoryskich,
zawierającego autentyczny tekst kronikarza w przedmiocie konfliktu króla z biskupem, w
219
miejsce dotychczasowych interpolacji z Mistrza Wincentego w znanym wcześniej i
szeroko wykorzystywanym rękopisie tzw. heilsberskim.
Od połowy XIX stulecia coraz liczniej zaczęły pojawiać się w nauce historycznej poglądy
krytycznie oceniające dotychczasową apologetyczno-hagiograficzną historiografię. Z

background image

konieczności musiało dojść do zmiany stosunku wobec relacji Galia Anonima na temat
konfliktu. Początek rewizji tradycyjnych ujęć widać w pracy wielkiego historyka tej doby
Joachima Lelewela Pols?ca wieków średnich (1847). Uczony ten dokonał wnikliwej jak
na owe czasy krytyki źródeł i przekonująco wykazał, że Wincenty niemal wszystko o
sporze biskupa z królem przejął z Galia, którego opowieść rozwinął i po swojemu
zinterpretował. Lelewel przyjął wprawdzie ostatecznie faktografię z Kadłubka w swojej
wykładni przebiegu wypadków i upadku Bolesława II, ale wychodząc z tekstu Anonima
wziął króla w obronę i stwierdził, że „surowość królewska szła drogą legalną". Pisząc o
spisku przeciw Szczodremu autor dodał: „Padły podejrzenia na biskupa... wszakże
królowi sprzyjająca opinia... obciążała biskupa, w samej klątwie wspólnictwo jego
upatrywać mogąca. Biskup był zdrajcą". Analizując przypadki użycia przez Galia
terminu traditor Lelewel dochodzi do wniosku: „Wątpliwości nie podpada, biskup
przeniewierzał się Bolesławowi, był mu niechętny, knował przeciw niemu, wypędzić jeśli
nie zgubić go zamierzał". Godna uwagi jest też konkluzja wybitnego badacza: „We
trzydzieści lat po zgonie biskupa, Gallus, re-probując gwałtowny królewski postępek i
nie chcąc pochwalać że swej krzywdy tak bezecnie dochodził..., przyznaje grzech
biskupa i zdrajcy nie oczyszcza. Za jego tedy czasu dla wielu nie było wątpliwości, że
biskup przeciw Bolesławowi zawinił. W tym sensie mówi i Mateusz" (tak autor nazywa
Mistrza Wincentego).

220
221

Rozważana w kategoriach dramatu politycznego teza Joachima Lelewela o
przyczynach śmierci Stanisława i upadku Bolesława II znalazła wkrótce następców i
dalej została rozwinięta. W 1873 r. w „Tygodniku Wielkopolskim" Aleksander Skorski
niemal prowokacyjnie wobec dominującej legendarnej wykładni sporu pisał: „Za
niezachwianą już niczym prawdę historyczną uważać musimy, że Stanisław był zdrajcą
i zasłużoną, acz może za srogą od Bolesława odebrał karę". W 1885 r. Franciszek
Stefczyk ogłosił pracę pt. Upadek Bolesława Śmiałego, w której ostro zakwestionował
szeroko popularyzowaną przez historyków kónserwa-tywno-klerykalnych (Kazimierz
Krotoski, Anatol Le-wicki i inni) tezę o kościelnym podłożu konfliktu, rozwijaną na tle
zachodnioeuropejskiego sporu o inwestyturę. W jej świetle Bolesław II miał rzekomo
być przeciwnikiem reform gregoriańskich w Kościele polskim, natomiast Stanisław
gorącym ich rzecznikiem, co na gruncie naszych stosunków w drugiej połowie XI wieku
było oczywistym anachronizmem. W swoim pozytywnym wywodzie Stefczyk rozwinął
myśl Tadeusza Cza-ckiego o zdradzieckich knowaniach biskupa z Czechami i jego
zmowie z możnymi, przeciwstawiającymi się absolutnej władzy króla. Odrzucił także
domysły o u-dziale w buncie przeciw Szczodremu jego brata Władysława Hermana.
W 13 lat później, w 1898 r., uczeń Tadeusza Wojciecho-wskiego — Maksymilian
Gumplowicz — powrócił do hipotezy o konflikcie ideologiczno-kościelnym w Polsce, ale
poprzestawiał w niej osoby bohaterów i ich postawy ideowe: król jako sprzymierzeniec
Grzegorza VII był orędownikiem reformy Kościoła polskiego, natomiast biskup
krakowski, może żonaty, miał występować z pozycji konserwatywnych przeciw
celibatowi' i programowi gregoriańskiemu. Myśl tę rozwinął później Wacław So-

background image

bieski. Maksymilian Gumplowicz w całpj rozciągłości podtrzymał pogląd Stefczyka o
zdradzie Stanisława i jego związkach z Czechami i Niemcami oraz o powiązaniach z
opozycja możnowładczą sugerując, że współczesny Gallowi episkopat polski tak
właśnie oceniał biskupa. Rozprawa autora, zawierająca wiele nowych i odkrywczych
myśli, roi się jednak od pomysłów zgoła fantastycznych i niesprawdzalnych, które
poważnie 0'bniży-ły jej wartość naukową.
Zdumiewające jest to, że wszystkie owe krytyczne w stosunku do tradycyjnej wykładni
sporu wystąpienia młodej generacji historyków nie wywołały żywszego oddźwięku, nie
zostały nawet poczytane za naukowy skandal ani też nie spotkały się z poważną
repliką. Równolegle niejako do nich ukazywały się prace Antoniego Ma-łeckiego,
Kazimierza Krotoskiego, Anatola Lewickiego, a nawet najbardziej po"śród nich
krytycznego Stanisława Smółki i innych, w których z mniejszymi lub większymi
zmianami spór przedstawiany był w aureoli świętości Stanisława, co wskazuje na
eliminację przekazu Galia, a oparcie się na późnej tradycji pisanej lub też na przyjęcie
płaszczyzny ideowo-kościelnego starcia programu reform gregoriańskich z
zachowawczymi tendencjami obozu królewskiego.
Piszący z pozycji zachowawczych Antoni Małecki w pracy Rewizja dziejów polskich w
pierwszych dwóch wiekach politycznego istnienia (1875) pierwszy nie odrzucił relacji
Galia, stwierdzając nawet, że określenie traditor „nie było... na wiatr rzucone". Tylko ono
doprowadziło autora do dopuszczenia supozycji, iż Stanisław mógł przekroczyć
przynależne mu z racji pełnionej funkcji uprawnienia i gdy „broń duchowna" nie wywarła
wrażenia na królu „mógł się obejrzeć i za świeckimi środkami, które by poparły to
wkroczenie władzy kościel-lej w rządową. To się mogło królowi — i rodzinie kró-
15 —
Bolesław Śmiały
222
lewskiej później, za której czasów Gallus, cudzoziemiec przywykły do innych pojęć —
wydawać zdradą, chociażby nawet nie było to miało na celu zaraz detronizacji upartego
monarchy". Te ostrożne i z licznymi zastrzeżeniami wygłoszone myśli stanowiły
przecież zwiastuny nowego spojrzenia na istotę konfliktu i na polityczną jego genezę.
W 1904 r. znakomity historyk galicyjski Tadeusz Woj-ciechowski ogłosił drukiem Szkice
historyczne XI wieku, w których w sposób niezwykle sugestywny i w postaci pewnych i
skończonych hipotez rozwinął wcześniejsze tezy Franciszka Stefczyka i Maksymiliana
Gumplowicza — całkowicie odrzucając przekaz Mistrza Wincentego na korzyść Kroniki
Galia. I stała się rzecz dziwna. Ustalony autorytet naukowy autora, urzekający styl jego
pisarstwa i konstruowania dowodu historycznego wywołały zachwyt dla Szkiców w
opinii części badaczy i liberalnej opinii publicznej. Z uznaniem przyjęto w tych kręgach
rezultaty dociekań Wojciechowskiego i w pełni zaaprobowano wyniki jego analizy tekstu
Galia, z której autor wywiódł tezę o powiązaniach biskupa-zdrajcy z Czechami i
Niemcami oraz o spiskowaniu jego z Hermanem, co w rezultacie doprowadziło do buntu
i zegnania Bolesława II.
Już w 1905 r. krakowska Akademia Umiejętności przyznała Wojciechowskiemu nagrodę
za najlepszą pracę historyczną, a w uzasadnieniu uchwały o nagrodzie napisano
prorocze zaiste słowa: „Szkice p. Wojciechowskiego pozostaną zawsze książką
klasyczną, podającą najcenniejsze wskazówki metodyczne w sposobie, w jaki się
zmusza małomówne teksty do wyjawienia tajemnic, szczelnie w nich zawartych, a

background image

przecież wydobywanych na jaw przez potężną inteligencję zżytego z epoką i
materiałem historyka". Z drugiej jednak strony Szkice zostały odczytane przez
223
pewne naukowe i pozanaukowe kręgi konserwatywnej inteligencji jako skandaliczne
wystąpienie antykościelne i antyklerykalne i na ich autora wylano w druku, w
publicystyce, w dyskusjach, a nawet z ambon, niezliczoną ilość inwektyw,
odsądzających go od czci i wiary. Zachowawcza Galicja trzęsła się z oburzenia.
Odpowiadając na ogromne poruszenie opinii publicznej jezuicki „Przegląd Powszechny"
zamieścił w 1909 r. na swoich łamach dyskusję naukową przeciwników tez
Wojciechowskiego, w której jej organizatorowi Kazimierzowi Krotoskiemu udało się
zapewnić udział jedynie czterech historyków (Wojciecha Kętrzyńskiego, Wiktora
Czermaka, Antoniego Prochaski i Stanisława Smółki) oraz jednego filologa (Adama
Miodońskiego). Dyskusja ta ukazała się w tymże roku w osobnym wydaniu książkowym
pt.: W sprawie św. Stanisława, powtórzonym następnie wraz z rozszerzonym
wystąpieniem Krotoskiego w 1926 r. Z frontalnym atakiem polemistów spotkały się
przede wszystkirr dwa szkice: Stracenie i żegnanie króla Bolesława II i Faktum biskupa
Stanisława.
Wojciechowski nie pozostał im dłużny i ogłosił ostry, a nawet gwałtowny w tonie artykuł,
nie wolny od akcentów pamfletowych, obraźliwie dla przeciwników zatytułowany: Plemię
Kadłubka, w którym bronił swoich tez i konstrukcji. W zagajeniu dyskusji w „Przeglądzie
Powszechnym" pióra Krotoskiego doszły do głosu opinie skrajnie klerykalne i
antysemickie, te ostatnie wymierzone w Maksymiliana Gumplowicza i niechętnie
PrzYJęte w liberalnych kołach naukowych. Krotoski po-unął się do wysunięcia zarzutu,
że Wojciechowskiemu
"zyświecał cel „oszczerstwem świadomym, czy nieświa-
^fm — nie rozstrzygamy — kalać narodową świę-
• A przyznając, iż publicystyka polska przyjęła
'-kice z entuzjazmem, zjadliwie i nie naukowo stwier-
224
dzal: „«Sprawa jśw. Stanisława stracona* — pisano za Wojciechowskim: «sprawa
św. Stanisława stracona* — powtarzali uczeni, literaci, studenci, powtarzali młodzi
nauczyciele gimnazjalni, gimnazjaliści, powtarzały pisma żydowskie, socjalistyczne,
liberalno-radykalne, powtarzały feministki niewierzące z radością. Rewelacje
Gumplowicza-Wojciechowskiego zwano «ściśle naukową hipotezą*, «ostatnim
wyrazem nauki»". W drugim wydaniu ankiety „Przeglądu Powszechnego" z 1926 r.
Krotoski zarzucił Wojciechowskiemu powinowactwo naukowe z Gumplowiczem, o tym
ostatnim pisząc: „Otóż żydowski pamflecista przedstawia postać Patrona Polski jako
skończonego infamisa. Był zdrajcą króla i Ojczyzny na rzecz Czechów i Niemców... Były
to fantazje i halucynacje chorobliwego umysłu...". Nie sposób oprzeć się refleksji nad
długą drogą, jaką Krotoski przebył od 1901 r., kiedy ogłosił rozprawę: Sw. Stanislaw
biskup krakowski w świetle historyografii nowożytnej, w której dał ceniony do dzisiaj,
stosunkowo obiektywnie chociaż z pozycji klerykalnych napisany przegląd
dotychczasowego dorobku historiograficzne-go, do swojego wystąpienia w ankiecie w
1926 r. Tak oto na gruncie naukowego sporu o ocenę wydarzeń sprzed ponad ośmiu
wieków starły się na początku naszego stulecia zasadnicze postawy badawcze,
polityczne i ideowe, typowe dla ówczesnego stanu światopoglądowego i zamętu

background image

ideologicznego wśród społeczeństwa polskiego, w szczególności na obszarze zaboru
austriackiego. We Wstępie do trzeciego wydania Szkiców w 1951 r. Aleksander
Gieysztor nadzwyczaj trafnie pisał: „W bibliografii tego sporu, ciągnącego się przez
trzy pokolenia historyków, jednego z najbardziej znamiennych w naszej historiografii,
odzwierciedliły się wszystkie właściwe tym pokoleniom postawy badawcze, od swoiście
spóźnionego fideizmu, poprzez agnostycyzm poznawczy
225
do rac j Dualistycznego i realistycznego pojmowania zjawisk dziejowych". W innym
miejscu swojego szkicu o Wojciechowskim Aleksander Gieysztor tak bilansował swoje
refleksje: „Polityczna ideologia Szkiców wyrażała w formie naukowej narracji istotne
dążenia narodowe, choć formułowane z ponadklasowych rzekomo pozycji, zapewniła
autorowi szeroki front inteligencki czytelników, zapładniając ich wyobraźnię historyczną i
polityczną. Opinia postępowa uznała jednak Wojciechow-skiego za swego, słusznie
upatrując w jego osobie ogniwo wiążące historiografię współczesną z demokratycznymi
i pozytywistycznymi tradycjami nauki polskiej". Niezależnie jednak' od toczącej się przez
długi okres czasu polemiki klerykalnych i konserwatywnych publicystów i historyków z
tym sposobem widzenia „sprawy świętego Stanisława", jaki przedstawił Wojciechowski,
jego tezy, mimo różnych szczegółowych zastrzeżeń i wątpliwości co do metody
badawczej i nadmiernego in-tuicjonizmu autora, zostały zaakceptowane przez
większość badaczy i w okresie międzywojennym stały się niejako obowiązującą
wykładnią, przechodząc do podręczników, opracowań ogólnych i syntez. W niemal
powszechnym chórze uznania umiarem i powściągliwością badawczą korzystnie
odbijały głosy Stanisława Zakrze-wskiego w Historii politycznej Polski (1920), a
zwłaszcza Romana Gródeckiego w I tomie Dziejów Polski średniowiecznej (1926),
gdzie autor skrupulatnie oddzielił rzeczywiste osiągnięcia Wojciechowskiego od
czystych domysłów i nieuzasadnionych koncepcji. Poglądy swoje na ten temat Gródecki
podtrzymał również po latach w studium Sprawa św. Stanisława (1946, druk' — 1969).
Do ustaleń Wojciechowskiego i Gródeckiego nawiązał ; Popularno-naukowej książce
Polska Piastów (1960) aweł Jasienica, który widzi spór w kategoriach wyda-
l
226
rżenia wyłącznie politycznego, tj. spisku możnowładztwa przeciw umacniającej się
władzy królewskiej. W powojennej historiografii w miarę upływu czasu rósł i pogłębiał
się krytyczny stosunek historyków do tez Wojciechowskiego, ale ani próby nowych
ustaleń faktograficznych, ani propozycje odmiennych rekonstrukcji konfliktu króla z
biskupem w studiach Józefa Umińskie-go, Karola Górskiego, Mariana Plezi, Jakuba
Sawickie-go, Karoliny Lanckorońskiej, Witolda Sawickiego i innych, nie zyskały
szerszego rozgłosu i uznania krytyki naukowej. Odrzucając zbyt słabo uzasadnione lub
wręcz dowolne kombinacje w postaci domysłów o walce kościoła łacińskiego ze
słowiańskim, na tle której rozegrać się miał dramat krakowski (Karolina Lancko-rońska i
inni), lub o chorobie psychicznej króla jako źródle katastrofy Bolesława i Stanisława
(Witold Sa-wicki i inni) historycy współcześni stoją w obliczu dość skomplikowanej
sytuacji badawczej. Z jednej bowiem strony nie mogą już, wobec postępu badań,
przyjmować w całej rozciągłości rewelacyjnej na określonym etapie naukowej wizji
Tadeusza Wojciechowskiego, chociaż na dobrą sprawę nikt po dziś dzień nie dokonał
całościowej, krytycznej analizy jego wyników, nie od-cedził plew od ziarna w świetle

background image

współczesnego stanu naszej znajomości rzeczy w szerszym kontekście historii nie tylko
politycznej, ale także społecznej, gospodarczej i ustrojowej. Nie sposób przeto
precyzyjnie o-kreślić, co z dorobku tego uczonego uznać można za trwały wkład w
naukę, a co było tylko ulotną wartością, domysłem lub inspiracją twórczo zapładniającą
innych. Z drugiej strony, mimo ogromnych osiągnięć badawczych powojennej
mediewistyki, nikt nie przedstawił dotychczas równie skończonej jak u
Wojciechowskiego i wyczerpującej wszystkie aspekty sprawy konstrukcji
227
naukowej, która zajęłaby jej miejsce i zyskała równie powszechną akceptację.
Ostatnio obraz takiej nowej koncepcji, ale przedstawionej tylko w największym zarysie i
bez aparatu dowodowego, ogłosił Gerard Labuda w szkicu opublikowanym w pracy
zbiorowej: Piastowie w dziejach Polski (1975). W znacznej mierze, z dodaniem
pewnych własnych uzupełnień i zmian, poszedł za nią Aleksander Gieysz-tor w eseju
poświęconym Bolesławowi Szczodremu zamieszczonym w zbiorowym opracowaniu:
Poczet królów i książąt polskich (1978). Można przypuszczać, że zbliża się
kolejny etap czy nawet przełom w widzeniu przez badaczy „sprawy świętego
Stanisława" i w ogóle ostatnich lat panowania Bolesława II. Gerard Labuda rehabilituje
bowiem w ogromnym stopniu całkowicie zdawałoby się skompromitowaną przez
Tadeusza Wojciechowskiego wartość źródłową przekazu Mistrza Wincentego. W
zbliżonym kierunku poszły też ostatnie badania Henryka Łowmiańskiego (1979).
Czytelnik tej książki zauważył już zapewne, że główne linie mojego wywodu zmierzają
do równoległego wykorzystania relacji obu pierwszych polskich kronik, a przekonanie o
konieczności uwzględnienia wersji Wincentego wyraziłem już w 1959 r. w artykule:
Nowa hipoteza o konflikcie Bolesława Śmiałego z biskupem Stanisła-wem pisząc: „Nie
ulega też wątpliwości, że przyszły badacz ostatnich lat rządów Bolesława Szczodrego i
tragi-
znego ich finału będzie musiał poważnie zmodyfikować
dotychczasowe poglądy nauki na wartość relacji Win-
tego dla wyjaśnienia genezy sporu i wyrwać się z
kręgu obowiązującego do dzisiaj sądu na temat tej rela-
^ autora Plemienia Kadlubka — T. Wojciechowskie-
Nazbyt ogólny charakter wypowiedzi Labudy, wy-
Przedzający niezbędną analizę źródłową i pełną argu-
II
Ir"
i
228
mentację (autor ten — jak się dowiedziałem — przygotował do druku obszerną
rozprawę), uniemożliwia jeszcze zajęcie wobec niej stanowiska. Bujnie rozwijająca się
od drugiej połowy XIX wieku historiografia polska, sięgająca często piórem znakomitych
badaczy do naszej najdawniejszej przeszłości, odegrała ogromną rolę w kształtowaniu
kultury historycznej w szerokich kręgach inteligencji, będąc prawdziwą szkołą
politycznego i obywatelskiego myślenia. Byłoby jednak błędem sądzić, że ówczesne
pokolenia Polaków wychowywały się historycznie wyłącznie na tej strawie duchowej,
której dostarczyli historycy w licznych monografiach, studiach i wielkich syntezach
dziejów naszego narodu i państwa. Nie może podlegać dyskusji fakt, że mimo

background image

pojawiających się obficie w nauce prób rewizji tradycyjnych ocen konfliktu króla z
biskupem krakowskim, równolegle niejako współistniały i powstawały prace ujmujące
przebieg sporu według dawnego stereotypu i te ilościowo wciąż przeważały,
oddziaływając na poglądy czytelników. Tego typu opracowania ukazują się zresztą i
współcześnie, żeby tylko przykładowo wymienić Jana Lisowskiego i Stanisława Bełcha.
Odrębną, ale wcale nie mniej ważną rolę w kształtowaniu opinii w tej sprawie, w
społeczeństwie od wieków katolickim, odegrał Kościół, w którego praktyce kult świętego
Stanisława, widziany przez pryzmat hagiografów średniowiecznych, był szeroko i
systematycznie szerzony i rozwijany. Co najmniej przeto aż do wybuchu pierwszej
wojny światowej, a częściowo do dzisiaj, toczył się i toczy spór ideologiczny, często
nawet nie uświadamiany sobie przez współczesnych. Trwa odwieczny problem starć
między starym i nowym, będący w gruncie rzeczy sporem o postawę filozoficzną,
światopoglądową i o rozumienie zarówno przeszłości, jak i teraźniejszości, w który
wciągani byli nie tylko
229
^1
•••••k >*•
specjaliści, ale również wszelkiego rodzaju twórcy. Je-denastowieczny dramat,
niezależnie od tego, że był nieustannie aktualny i obecny w świadomości zbiorowej,
pociągał ich swoją niezwykłością i wewnętrzną dramaturgią, skłaniając do tworzenia
własnych wizji artystycznych, a często i historiozoficznych, które stawały się kolejnym
przyczynkiem do trwających sporów i dyskusji nad „faktum biskupa Stanisława", i w
istocie rzeczy były swoistym głosem w walce o kształtowanie postaw
światopoglądowych współczesnych pokoleń. W ten sposób różnego rodzaju twórczość
artystyczna, czerpiąca inspiracje z wyników badań historycznych, kultu i legendy
kościelno-żywotopisarskiej, a także z polemik publicystycznych, sama z kolei utrwalała
aktualność „sprawy świętego Stanisława w pamięci ludzkiej i przyczyniała się do
formowania różnorodnych poglądów na jej temat. Tak zresztą dzieje się po dzień
dzisiejszy.
Trzeba tu mocno podkreślić, że historyk dąży przede wszystkim do oświetlenia
naukowego badanej sprawy. Z tego względu po przeglądzie wątków legendarnych i
hagiograficznych w dziejopisarstwie średniowiecznym i nowożytnym, dłużej
zatrzymaliśmy się na historiografii naukowej XIX i XX wieku, która odegrała wielką
społeczną rolę, zarówno w dążeniu do odkrycia prawdy, jak i krystalizowania ludzkich
sądów o Bolesławie i Stanisławie. Jednakże integralną częścią legendy historio-
graficznej stała się legenda we właściwym rozumieniu tego określenia, którą najszerzej
określić by można ja-
0 artystyczną. Jej różnorakie wątki, podejmujące dzie-
króla i biskupa, a wywodzące się z różnych nurtów
ażnych źródeł, poczęły żyć własnym życiem, przetwa-
ijąc się w swoistą siłę, oddziaływającą na świadomość
storyczną wielu pokoleń Polaków. Odrębne jej tu
^mówienie podyktowane zostało tylko chęcią zachowa-
fr7f
N
230

background image

231
nią porządku relacji według pewnego układu rzeczowego, ale należy zdawać sobie
sprawę z tego, że legenda świętego Stanisława i Bolesława II nie tworzy odrębnej
sprawy i stanowi drugi, niejako równorzędny człon pisarstwa historycznego.
Pośród licznych postaci twórczości szczególną rolę odegrała oczywiście literatura
piękna w całej swojej złożoności gatunków i rodzajów, ponieważ środki wyrazu, jakimi
dysponuje, i najszerszy rezonans społeczny, jaki wywołuje, zapewniły jej w dziejach
Polski, od epoki romantyzmu począwszy, charyzmat „sumienia narodu". Miała ona
zresztą za sobą najstarszą tradycję rozwoju, sięgającą całej niemal średniowiecznej
twórczości pisanej, zapoczątkowanej Kroniką Anonima Galia. Poza twórczością ściśle
historiograficzną wspomnieć należy o sięgającej przełomu XIII i XIV wieku literaturze,
która w różnego rodzaju zapisach kościelnych, pieśniach — początkowo łacińskich,
później także polskich, kazaniach ł litaniach nawiązywała do motywów związanych
ze świętym Stanisławem i była wyrazem jego kultu. Wystarczy tu przykładowo wymienić
znane pieśni Gau-de Mater Polonia z XIII względnie XIV w. czy piętna-stowieczną
Chwalą Tobie Gospodzinie, głoszące chwałę świętego i potępiające grzesznego i
okrutnego króla. W epoce Odrodzenia, w XVI stuleciu, pośród nadal obowiązującej
konwencji w moralnej ocenie bohaterów konfliktu pojawiły się nowe akcenty, a przede
wszystkim zwrócił uwagę osobisty dramat Bolesława II. W łacińskim wierszu Epitaphium
Boleslao Audaci, Regi Polo-niae Mikołaja Sępa Szarzyńskiego dał o sobie znać nie
znany wcześniej wątek refleksji nad tragicznym upadkiem wielkiego króla, który nie
chcąc dopuścić do wybuchu wojny domowej wybrał dobrowolne wygnanie. Z tegoż
stulecia odnotować też trzeba łacińskie wiersze
Szymona Szymonowica z motywami poświęconymi świętemu Stanisławowi i również
łaciński utwór Bole-slaus furens, określony przez Leona Eustachiewicza jako
„najdawniejszy w literaturze polskiej dramat o Śmiałym i jego walce ze św.
Stanisławem". W XVII i XVIII wieku powstawały dalsze liczne, zgodne z epoką, utwory
dramatyczne jak' misteria, dialogi dramatyczne, moralitety i inne, w których dominowały
treści apologizujące postać biskupa, a jednocześnie w sposób dość prymitywny
komunikujące czytelnikowi natrętny morał religijno-etyczny. Poziom tych utworów był
najczęściej bardzo niski, ale spełniały one swoją funkcję podtrzymywania w
świadomości zbiorowej żywotności tematu konfliktu z XI wieku, i to w społecznościach o
bardzo zróżnicowanym poziomie intelektualnym. Swego rodzaju kuriozum rodzajowym
był utwór ks. Wacława Sierakowskiego z końca XVIII stulecia: Opera w muzyce na
honor ś. Stanisława, biskupa krakowskiego, który w formie libretta operowego
przedstawiał zabójstwo Stanisława i pokutę króla, nie szczędząc Bolesławowi wyrazów
żalu i przebaczenia. W dziełach epickich tego okresu rozbudowana została legendarna
wersja pokutniczego życia Szczodrego króla w klasztorze w Osjaku, szczególnie widać
pociągająca wyobraźnię twórczą ludzi pióra.
Wątek ten, rozpatrujący losy króla-tułacza, przewija się również w okresie klasycyzmu,
nabierając po rozbiorach Polski specjalnego aktualnego wydźwięku. O grobie
królewskim w dalekim karynckim Osjaku i dziejowej rehabilitacji Bolesława II pisał w
swoich Śpiewach historycznych Julian Ursyn Niemcewicz (1816):
Ten król, przed którym narody truchlały, Dotknięty klątwą, królestwo opuszcza; Jest
klasztor Ossa na pochyłku skały,
Wl

background image

l
232
A czarna w koło okrąża go puszcza,
Tam mąż nieszczęsny w wieku jeszcze sile,
Długą pokutą płaci gniewu chwile.
Tam dotąd kamień leży mchem pokryty, Jodła mu cienia i chłodu dodawa; Na głazie
zbrojny mąż z koniem wyryty. Polak czytając imią Bolesława, Pomny na jego
nieśmiertelne czyny, Płacząc nad losem, nie pamięta winy".

W tych samych latach XIX wieku, kiedy rodziło się Królestwo Kongresowe, w
warszawskim teatrze wystawiono dwie pięcioaktowe klasycystyczne tragedie
zatytułowane Bolesław Śmiały. Pierwsza z nich pióra Antoniego Hoffmana, stojąca na
wysokim poziomie literackim, wychodziła z aktualnej sytuacji narodu i państwa i po raz
pierwszy nadała jedenastowiecznemu dramatowi wymiar czysto polityczny, wolny od
wątków hagiograficznych i jakby w swojej fakturze ideologicznej i wizji artystycznej
wyprzedzała Szkice Tadeusza Wojciechowskiego. Druga, pióra Franciszka Wężyka, nie
miała już tej siły wyrazu, ponieważ autor główny akcent położył na legendarny romans
Bolesława z Krystyną, natomiast tragedię na Skałce i dalsze losy wygnańca zepchnął
na margines.
Wśród wybitnych pozycji z tego okresu wymienić także trzeba dramat historyczny
Józefa Korzeniowskiego Mnich ((1826), plastycznie kreślący psychologiczną sylwetkę
pokutującego w klasztornych murach Osjaku samotnika. Na historię Bolesława II i
biskupa Stanisława nie pozostał również obojętny wybitny poeta doby romantyzmu
Juliusz Słowacki, który pod koniec życia (ok. 1847) napisał nie skończony mistyczny
poemat Krół--Duch, mówiący o pierwotnych dziejach Polski i poj-
^•••HBL^
233
mowany przez autora jako wielki epos historiozoficzny. Poeta w kolejnych rapsodach
ukazał w nim różne wcielenia się w coraz to nowe kształty duchów prowadzących
naród. W rapsodzie piątym przedstawił wielką, ale i okrutną postać króla Bolesława jako
jednego z kolejnych Królów-Duchów, nawiązując do głównych wątków legendarnych z
epizodem piotrawińskim włącznie. Motyw konfliktu wystąpił także u Słowackiego w
części wstępnej nie dokończonego romansu historycznego o rewolucji w Polsce,
napisanego w języku francuskim pt. Le Roi de Ladawa.
U schyłku XIX wieku, w związku z intensywnym rozwojem badań historycznych i
wzrostem zainteresowań dziejami jedenastowiecznego konfliktu, pojawiło się wiele
nowych utworów dramatycznych poświęconych temu tematowi: Adama Bełcikowskiego,
Józefa Łabuń-skiego, Włodzimierza Antoniewicza, Wojciecha Dziedu-szyckiego,
Kazimierza Glińskiego, Henryka Druckiego--Lubeckiego i innych. Dziełka te
prezentowały, niestety, bardzo nikłą wartość artystyczną, a jeszcze mizernie jszą
wartość historiozoficzną.
Tradycyjne wątki legendarne konfliktu znalazły również odbicie w tym samym czasie w
twórczości powieściowej. Talentem pisarskim, dużą erudycją źródłową i realizmem
historycznym przewyższył innych piszących na ten temat Józef I. Kraszewski w
powieści Bo-leszczyce (1877), która zyskała sobie ogromną poczyt-ność. Aczkolwiek jej
fabuła pozostała w zasadzie zgodna z podstawowymi wątkami hagiograf icznymi, to

background image

jednak ukazana została w powieści przez pryzmat realistycznego opisu ostatnich lat
panowania Szczodrego, narastania sprzeczności społecznych i kierowania się
odrębnymi zasadami moralnymi bohaterów, w tym nie tylko biskupa i króla, ale także
wiernych temu ostatniemu drużynników Boleszczyców. Natomiast w całkowita
g
234
235
niepamięć u potomnych poszły poślednie, nijakie artystycznie, jałowe historycznie i
ideowo, częściowo przeznaczone dla młodzieży powieści takich autorów, jak:
Franciszek Rawita, Jan Grajnert, Franciszek Szyndler, Wiktor Szalay i innych, które
dzisiaj funkcjonują jedynie w zapisie bibliograficznym.
Początek XX stulecia otwierają nieporównanie bardziej wartościowe jako dzieła sztuki i
głębsze myślowo utwory Stanisława Wyspiańskiego. Najpierw powstały epi-cko-wizyjne
rapsody historyczne: Bolesław Śmiały i Światy Stanisław, wyraźnie nawiązujące do
historycznych wizji Słowackiego w Królu-Duchu. Po nich poeta napisał dwa dramaty:
Bolesław Śmiały (1903) i Skałka (1906), dobitnie świadczące o jego fascynacji
fenomenem tragedii krakowskiej i tak dobrze mu znaną z autopsji scenerią wzgórza
wawelskiego i kościoła na Skałce. Tych samych początków nowego wieku dotyczą,
niestety nie zrealizowane, wstrząsające ekspresją wyrazu projekty witraży
Wyspiańskiego dla katedry wawelskiej, wśród których, obok gigantycznych postaci
Kazimierza Wielkiego i Henryka Pobożnego, występuje również osoba biskupa
Stanisława. Wraz z twórczością pisaną motyw ten dowodzi, że w końcowym etapie
życia znakomity artysta wyjątkowo intensywnie przeżywał je-denastowieczny dramat i
wiele o nim myślał i czytał. Wracając do obu dramatów podkreślić trzeba silne
nasycenie ich treści pierwiastkami historii i mitu historycznego, którym autor wyznacza
odrębne role w kształtowaniu świadomości narodu. I chociaż Bolesław Śmiały powstał
zanim wyszły Szkice Wojciechowskiego, a Skdl-ka już po ich wydaniu (Wyspiański
przeczytał Szkice natychmiast po ich ukazaniu się w druku), to bohaterowie obu
dramatów w swoim konflikcie są postaciami tragicznymi, obciążonymi winą i zbrodnią,
mimo iż kierowali się odmiennymi racjami nadrzędnymi, w ich
mniemaniu obiektywnymi, w rzeczywistości subiektywnymi. Ideowy czy raczej
historiozoficzny sens sporu króla z biskupem Wyspiański sprowadził do powtarzającego
się w ciągu dziejów konfliktu odmiennych punktów widzenia i różnych racji dwóch
potęg-sił: państwa i Kościoła. I chociaż podstawowy zrąb faktograficzny twórca
przejął z Kadłubka i legendy hagiograficznej, to jednak Bolesław II zyskał w jego
przedstawieniu wymiar tragicznej wielkości, zaplątanej wprawdzie w zawiłościach
niepohamownaego i skomplikowanego cha-charakteru, ale monarchy niepospolitego,
dzierżącego w pewnych rękach wielkość państwa i narodu. Natomiast biskup Stanisław
pozbawiony został wyłącznych praw do reprezentowania prawdy, sprawiedliwości i
słuszności głoszonych racji moralnych, zdany w swoim ludzkim tragizmie na
dwuznaczność działania i obciążenie sumienia różnymi wątpliwościami. Jakże to
spojrzenie odległe od punktu widzenia Mistrza Wincentego! W maju 1903 r. w teatrze
krakowskim odbyła się premiera Bolesława Śmiałego. Obsadzony przez znakomitych
aktorów, starannie przygotowany spektakl, którego scenografię i kostiumy
zaprojektował sam Wyspiański, czuwający też nad próbami przedstawienia, stał się
wielkim wydarzeniem teatralnym i kulturalnym Krakowa, przyciągającym uwagę

background image

krytyków i publiczności. Interesujące jest, że po napisaniu Skałki Wyspiański zalecił
grać oba dramaty łącznie, przeplatając ich akty, co w rezultacie miało dać widowisko
symultaniczne, dziejące się równocześnie w dwóch planach: na Wawelu i na Skałce.
Autor traktował je zatem jako organiczną jedność.
Nowa faza badań historycznych, dyskusji i polemik, jaka nastąpiła wraz z pojawieniem
się Szkiców Wojciechowskiego, wywołała również rezonans w literaturze w następnych
latach XX wieku. W 1907 r. Stanisław Roguski
l
236
napisał kolejny dramat na ten temat pt. Bolko Szczodry, pozostający pod wyraźnym
wpływem koncepcji autora Szkiców, niestety, mizerny pod względem artystycznym.
Niewiele wyżej można postawić ekspresjonistycz-ny dramat Jerzego Hulewicza
Bolesław Śmiały (1921). Marginalnie wątek Osjaku wystąpił w powieści Jarosława
Iwaszkiewicza Czerwone tarcze (1934) Pod autentycznym urokiem Szkiców znalazła
się Maria Dąbrowska, autorka dramatu Bogumił i Stanisław (1947), w którym konflikt
między królem i biskupem pokazała jakby z boku, poprzez pryzmat innego starcia:
Stanisława z hipotetycznym arcybiskupem gnieźnieńskim Bogumiłem, stojącym
wiernie przy tronie monarszym. Utwór Dąbrowskiej jest dramatem na wskroś moralno--
społeczno-politycznym, podejmującym na kanwie je-denastowiecznego sporu
podstawową współczesną problematykę moralną i ideową.
Na poły młodzieżowy charakter ma z kolei powieść Karola Bunscha Imiennik (1949),
podejmująca dzieje panowania Bolesława II i na tym tle dość realistycznie
przedstawiająca spór między królem i biskupem krakowskim. Motyw konfliktu wystąpił
także w powieści znakomitego pisarza Teodora Parnicklego Nowa baśń (1961), ale
roztopiony został w typowej dla jego pisarstwa historycznego psychologicznej fikcji,
która staje się dla autora tworzywem umożliwiającym snucie oryginalnych
konstrukcji historiozoficznych, mających odniesienie do współczesności i do dramatu
człowieczego bytu. Zupełnie odmienny charakter ma natomiast napisana w
sześćdziesiątych latach trylogia Anieli Gruszeckiej Po-wieść o Kronice Galia, w której
postaci Bolesława i Stanisława pojawiają się wielokrotnie, zarówno w toku samego
sporu, jak i w recepcji pierwszej polskiej kroniki przez późniejsze dziejopisarstwo
polskie. W zbiorku trzech nowel pod wspólnym tytułem Cud w Piotrawinie
237
(1979) Tadeusza Łopalewskiego jedno z opowiadań traktuje o legendzie piotrawińskiej.
Dramat Stanisława w sporze z rycerzem o wieś biskupią autor przedstawił w
kategoriach moralitetu religijnego. Głęboko wierzący biskup, ufny w słuszność swojej
sprawy, naiwnie uznał, że Bóg pomoże mu wskrzesić Piotra i powołać go jako świadka
na sąd królewski, gdy w rzeczywistości wyszedł z grobu przygodny wędrowny
komediant, który fałszywie świadczył na rozprawie.
Od pierwszych dziesięcioleci XIX wieku różne elementy motywu konfliktu króla z
biskupem i losów obu bohaterów pojawiały się w poezji epickiej. Wątek ten znalazł się w
balladach romantycznych: w Liliach Adama Mickiewicza, w Pokutniku Antoniego E.
Odyńca (1824) oraz w powieści poetyckiej Święty Stanisław Szymona Konopackiego, w
Legendzie lirycznej o św. Stanisławie, biskupie i męczenniku Antoniego Czaykowskłego
i innych. W początkach XX stulecia znakomity liryk młodopolski, Tadeusz Miciński, w
swoim słynnym zbiorze poetyckim W mroku gwiazd (1902) ogłosił ekspres j onisty-czny,

background image

pełen tajemniczego symbolizmu posępny poemat Król w Osjaku, w którym niepokojąca
fantastyka miesza się z nieokreśloną grozą. Wreszcie w 1953 r. Stefan Flu-kowski
wydał interesującą w skojarzeniach filozoficznych Balladę o Śmiałym.
Przedstawiony wyżej w wielkim skrócie i wyborze przegląd twórczości literackiej, w
której odbicie znalazł jedenastowieczny dramat, skłania do wypowiedzenia kilku
refleksji. Nie ulega wątpliwości, że rozwój badań historycznych, ukazujących genezę,
przebieg i skutki konfliktu, a z drugiej strony żywotność tego tematu w tradycji i
codziennej praktyce kościelnej podsycały i podsycają nadal nieustającą obecność tej
problematyki w polskiej świadomości zbiorowej. Stały się one również źródłem ciągłej
inspiracji dla ludzi pióra. W
238
rzeczywistości nie ma bodaj gatunku literackiego, w którym różne wątki tragedii
krakowskiej nie znalazłyby swojej reprezentacji ł poprzez które pisarze, poeci i
dramaturdzy nie chcieliby wypowiedzieć się w kwestiach najbardziej ogólnoludzkich.
Dramat jednostek spełnia bowiem często zapładniającą funkcję i stanowi jeden z
najistotniejszych problemów człowieka zaplątanego w zawiłe sprawy życia, które nieraz
go przewyższają i z którymi nie umie sobie poradzić. W omówionej twórczości literackiej
odzwierciedliły się różne prądy, mody literackie i filozoficzne, różne koncepcje moralne,
społeczne i polityczne, dając w rezultacie niesłychanie bogatą paletę poglądów,
kształtujących wyobraźnię i przekonania kolejnych pokoleń Polaków, szczególnie
podatnych na strawę duchową podawana im przez piśmiennictwo narodowe.
Równocześnie nie sposób oprzeć się stwierdzeniu, że przedstawione utwory, z
nielicznymi tylko wyjątkami, nie osiągnęły najwyższych lotów artystycznych, jak
gdyby treść musiała w nich dominować nad formą. Nawet w twórczości tych
największych, gigantów pióra i wieszczów polskiego piśmiennictwa, dzieła poświęcone
Bolesławowi i Stanisławowi, może poza rapsodem Słowackiego i Bolesławem Śmiałym
Wyspiańskiego, mieszczą się raczej w dolnych, w najlepszym razie w środkowych
regionach literackiej produkcji, zarówno jeśli chodzi o ich wartości artystyczne, jak i o
doniosłość i głębię przedstawianych w nich koncepcji myślowych. Nierównie mniejsze
niż w pisarstwie odbicie w świadomości społecznej znalazły i znajdują wątki konfliktu
podjęte przez sztuki plastyczne, aczkolwiek w rzeźbie (pomniki), malarstwie (Jan
Matejko), ikonografii świeckiej i kościelnej oraz w innych gatunkach są one dość licznie
reprezentowane. Ze względu na rozproszenie rodzajowe i rzeczowe nie sposób ich
omówić w krótkim
239
szkicu, a zwykłe wyliczenie, bez analizy treściowo-arty-stycznej, mijałoby się z celem.
Ograniczam się przeto do podkreślenia, że także sztuki plastyczne, recypując na
bieżąco pojawiające się nowe konstrukcje i idee na temat starodawnego dramatu,
przetwarzały go we właściwy sobie sposób, przyczyniając się do podtrzymania i
rozwijania społecznej kultury historycznej. Temat nasz stał się również przedmiotem
zainteresowania jednej z najmłodszych muz — filmu. W ostatniej dekadzie
doczekaliśmy się dwóch obrazów filmowych, w których przedstawiono czasy
Szczodrego i tragiczny finał jego panowania, zakończonego katastrofą. Powstały
przed kilku laty film Bolesław Śmiały w reżyserii Wojciecha Lesiewicza pod względem
treściowym oparty został na kronikach Anonima Galia i Mistrza Wincentego i w sposób
dość tradycyjny odtwarza panowanie Bolesława II, a końcowy epizod konfliktu nie

background image

znalazł należytego wyrazu dramaturgicznego. Krytycy filmowi i widzowie nie mieli zbyt
wysokiego mniemania o tym dziele. Ciekawszym pod względem formalnym i
artystycznym było w 1977 r. widowisko filmowo-telewizyjne Kronika polska w reżyserii
Grzegorza Królikiewicza. Reżyser, w oderwanych od siebie obrazach filmowych
opatrzonych ilustracją słowną autora Kroniki, przedstawił kolejne rozdziały dzieła Galia,
nadając swoim wizjom ogromny ładunek trudnej niekiedy w odbiorze symboliki.
Epilog Szczodrego i Stanisława ukazany został w dwóch scenach: „sądu wagi", kiedy
rozsierdzony Bolesław przeciw położonej na jednej szali winie biskupa rzuca na drugą
koronę, symbol monarchii polskiej, i w obrazie uciekającego na Węgry króla-ojca
trzymającego na koniu w objęciach małego syna Mieszka, podczas gdy równolegle z
cwałującym wierzchowcem po nierównościach gościńca i poboczach toczy się korona
królewska (a toczyć się miała przez wieki, aż do podjęcia jej

240
przez Przemyśla II u schyłku XIII stulecia). Epizody te zawierają wiele wewnętrznej
dramaturgii i ekspresji w pokazaniu tragedii władcy i katastrofy państwa, na tle których
dramat biskupa został jakby pomniejszony. Takie ujęcie sensu konfliktu nawiązuje do
najlepszych tradycji polskiego piśmiennictwa historycznego i do największych
pomników polskiej literatury. „Sprawa świętego Stanisława", pod którą — idąc dalej od
Tadeusza Wojciechowskiego — rozumiemy dzisiaj cały splot uwarunkowań
historycznych, społecznych i politycznych, jakie legły u podłoża sporu króla Bolesława
Szczodrego z biskupem krakowskim Stanisławem, rozwiązanego zegnaniem
pierwszego z tronu, śmiercią drugiego i upadkiem młodego królestwa polskiego, na
pewno nie jest ani całkowicie zakończona, ani zamknięta jako epizod historyczny, który
wydarzył się przed dziewięcioma wiekami. Tkwi ona jako fenomen naszych dziejów w
polskiej świadomości zbiorowej w żywej i różnorodnej postaci i nie trudno przewidzieć,
że spory i dyskusje naukowe na jej temat trwać będą i nadal, a nowe hipotezy i
koncepcje, jakie pojawią się w przyszłości, będą podnietą i inspiracją dla dalszych
poczynań twórczych ludzi sztuki. Na dotychczasowych pozycjach stać będzie z
pewnością Kościół i jego wizja św. Stanisława przekazywana wiernym. Z tych
wszystkich źródeł czerpać będą i kształtować swoje poglądy szerokie kręgi odbiorców,
szukając w nich uogólniających nauk i wzorców zachowań*.
« Już po oddaniu niniejszej książki do druku ukazało się kilka pozycji bezpośrednio
dotykających tematu tej pracy. Między innymi •trzeba tutaj wymienić następujące
opracowania: Z. Adamek, Sw. Sta-nislaw ze Szczepanowa i Bolesław Śmiały w
literaturze polskiej. Historia motywu, „Tarnowskie Studia Teologiczne", Tarnów—
Kraków 1979, l. 188—204; „Znak" z maja 1979, R. 31, nr 298/299 — zbiór studiów
wydany na 900-lecie śmierci św. Stanisława; „Analecta Cracoylensia", t. XI za rok 1979,
Kraków 1980 — tutaj między innymi obszerna rozprawa Mariana Plezl Dookoła sprawy
iw. Stanisława. Studia zródloznawcze, f. 251—412; Mieczysław Rokosz, Bolesław
Smlaly w tomie opracowanym przez Zofię Stafanowską i Janusza Tazblra Życiorysy
historyczne, literackie i legendarne. Warszawa 1980. Z wymienionych prac autor nie
mógł Już skorzystać ze względów technicznych.

Spis ważniejszych źródeł i opracowań
A. Źródła:

background image

List papieża Grzegorza VII do Bolesława Szczodrego. Pomniki Dziejowe Polski, t. I.
Wydał A. Bielowski, Lwów 1864.
Anonima tzw. Galia Kronika czyli dzieje książąt i władców polskich. Pomniki Dziejowe
Polski, seria II, tom II, wydał,
wstępem i komentarzem opatrzył K. Maleczyński, Kraków 1952,
Anonim tzw. Gali, Kronika polska. Przełożył R. Gradeciki. Przekład przejrzał, wstępem i
przypisami opatrzył M. Plezia. Biblioteka Narodowa, Seria I, Nr 59, Wrocław—
Warszawa— Kraków 1965.
Powieść minionych lat (Powiesi' wriemiennych let). Charakterystyka historyczno-
literadka, przekład i komentarz Fr. Sielicki, Wrocław—(Warszawa—Kraków 1968.
Kosmosu Kronika Czechów. Przekład, wstęp i komentarze M. Wojciechowaka,
Warszawa 1968.
Roczniki polskie. Pomniki Dziejowe Polski, t. II, wydał
A. Bielowski, Lwów 1872.
Mistrza Wincentego Kronika Polska. Pomniki Dziejowe Polski, t. II, wydał A. Bielowski,
Lwów 1872.
Mistrza Wincentego Kronika polska, tłumaczyli K. Abgarowicz i B. Kiirbis, wstęp i
komentarze B. Kiirbis, Warszawa 1974.
Żywoty i cuda św. Stanisława (Vita minor, Vita maior i Miracula). Pomniki Dziejowe
Polski, t. IV, wydał W. Kętrzyński, Lwów 1884.
Kronika Wielkopolska. Przekład K. Abgarowicz, wstęp i komentarze B. Kiirbisówna,
Warszawa 1965.
Jana Długosza Roczniki czyli kroniki sławnego Królestwa Polskiego, księga III i IV.
Przekład J. Mnukówna, komentarz K. Pieradzka, Warszawa 1969.
B. Opracowania:
Abraham Władysław, Organizacja Kościoła w Polsce do polowy wieku XII, wyd. 3,
Poznań 1962.
242
Adamuis Jan, O monarchii Gallowej, Warszawa 1952.
Balzer Oswald, Genealogia Piastów, Kraków 1895.
Bartkiewicz Kazimierz, Obraz dziejów ojczystych w świadomości historycznej w
Polsce doby Oświecenia, Poznań 1979.
Bełch Stanisław, Święty Stanisław biskup — męczennik, patron Polaków,
Londyn 1976.
Borawska Danuta, Z dziejów jednej legendy. W sprawie genezy kultu św.
Stanisława biskupa, Warszawa 1950.
Dąbrowski Jan, Dawne dziejopisarstwo polskie (do roku 1480), Wrocław—
Warszawa—Kraków 1964.
Dowiat Jerzy, Historia Kościoła katolickiego w Polsce (do połowy XV w.), Warszawa
1968.
Dowiat Jerzy, Polska — państwem średniowiecznej Europy, Warszawa 1968.
Gębarowicz Mieczysław, Początki kultu św. Stanisława i jego średniowieczny zabytek w
Szwecji, „Rocznik Zakładu Narodowego im. Ossolińskich", t. l—Z, Lwów 1928.
Gębarowicz Mieczysław, Polska, Węgry czy Sycylia odbiorcą listu Paschalisa II,
„Kwartalnik Historyczny", R. 51, 1937 (tamże najlepszy tekst listu).

background image

Gieysztor Aleksander, Bolesław II Szczodry, (w:) Poczet królów i książąt polskich,
Warszawa 1978.
Gieysztor Aleksander, Przemiany ideologiczne w państwie
pierwszych Piastów a wprowadzenie chrześcijaństwa (w:) Po-
czątki państwa polskiego. Księga Tysiąclecia, t. II, Poznań 1962.
Górski Karol, O sprawie św- Stanisława, „Nasza Przeszłość",
t IV, 1948.
Grajewski Henryk, Kara śmierci w prawie polskim do polowy XIV wieku, Warszawa
1956.
Gródecki Roman, Dzieje Polski średniowiecznej, t. I, Kraków 1926.
Gródecki Roman Mistrz Wincenty, biskup krakowski (zarys biograficzny), „Rocznik
Krakowski", t. 19, 1923.
Gródecki Roman, Sprawa św. Stanisława, (w:) Polska Piastowska, Warszawa 1969.
Grudzińśki Tadeusz, Bolesław Szczodry. Zarys dziejów pa-nowania, cz. I, Toruń 1953.
Grudzińśki Tadeusz, Nowa hipoteza o konflikcie Bolesława Śmiałego z biskupem
Stanislawem, „Kwartalnik Historyczny" R. LXVI, 1959, nr 4.
Grudziński Tadeusz, Polityka papieża Grzegorza VII wobec
243
państw Europy Środkowej i Wschodniej (1073—1080), Toruń 1959.
Hagiografia polska. Słownik bio-MbUograficzny, pod redakcją O. Romualda Gustawa
OFM, t. II (hasło „Sw. Stanisław"), Poznań—Warszawa—Lublin 1972.
Kartowska-Kamzowa Alicja, Wyobrażenia męczeństwa biskupa Stanisława
Szczepanowskiego (do połowy XVI wieku), (w:) Interpretacja dzieła sztuki, Warszawa—
Poznań 1976.
Kętrzyński Stanisław, Kazimierz Odnowiciel 1034—1058, (w:) Polska X—XI wieku,
Warszawa 1961.
Kętrzyński Stanisław, Na marginesie „Genealogii Piastów", „Przegląd Historyczny", 29,
1931.
Kościół w Polsce. T. I: Średniowiecze. Praca zbiorowa pod redakcją Jerzego
Kłoczowskiego, Kraków 1968.
Kozłowska^Budkowa Zofia, Który Bolesław? (w:) Prace z dziejów Polski feudalnej
ofiarowane Romanowi Gródeckiemu w 70 rocznicę urodzin, Warszawa 1960.
Kozłowska-Budkowa Zofia, Repetorium polskich dokumentów doby piastowskiej, zesz.
l, Kraków 1937 (dokument 22).
Labuda Gerard, Miejsce powstania Kroniki Anonima-Galla (w:) Prace z dziejów Polski
feudalnej ofiarowane Romanowi Gródeckiemu w 70 rocznicę urodzin, Warszawa 1960.
Labuda Gerard, Piastowie twórcami państwa polskiego (w:) Piastowie w dziejach
Polski, pod redakcją Romana Hecka, Wrocław—Warszawa—Kraków—Gdańsk 1975.
Lanckorońska Karolina, W sprawce sporu między Bolesławem Śmiałym a św.
Stanislawem, „Teki Historyczne", t. 9, Londyn 1958.
Lelewel Joachim, Bolesława Szczodrego czyli Śmiałego upadek, (w:) Polska wieków
średnich, t. II, Poznań 1847.
Lisowski Jan, Kanonizacja świętego Stanisława w świetle procedury kanonizacyjnej
Kościoła dawniej i dzisiaj, Rzym 1953.
Lowmiański Henryk, Król Bolesław II i biskup krakowski Stanisław. Dwie tendencje
ustrojowe: jedynowładcza i patry-monialna, „Studia Historyczne", 22, 1979

background image

Lowmiański Henryk, Dynastia Piastów we wczesnym średniowieczu, (w:) Początki
państwa polskiego. Księga Tysiąclecia, t. I, Poznań 1962.
Lowmiański Henryk, Przemiany feudalne wsi polskiej do 1138 r., „Przegląd
Historyczny", t. LXV, 1974, zesz. 3.
./S
244
Nowakowsiki Jan, Wstęp do wydania dramatów St. Wyspiańskiego: „Bolesław Śmiały" i
„Skalka", Wrocław 1969.
Plezia Marian, Epitafium św. Stanisława w katedrze krakowskiej, „Eos", nr 57,
1967/1968.
Plezia Marian, Kronika Galia na tle historiografii XII wieku, Kraków 1947.
Plezia Marian, Problem św. Stanisława biskupa, „Homo Dei", R. 19, zesz. 4—5, 1966.
Poczet królów i książąt polskich [eseje od Bolesława Chrobrego do Władysława
Hermana) pod redakcją Andrzeja Garlic-kiego, Warszawa 1978.
Polska pierwszych Piastów. Państwo — społeczeństwo — kultura, pod redakcją
Tadeusza Manteuffla, wyd. 2, Warszawa 1970.
Rożek Michał, Katedra wawelska w XVII wieku, Kraków 1980.
Sawieki Witold, „Plemię Kadłubka" i „Szczep Anonima" (Na marginesie zatajonego
źródła), „Zeszyty Naukowe KUL", R. 13, Lublin 1970, nr 1.
Sawicki Witold, Przyczyny upadku Bolesława Śmiałego w świetle nowszych badań,
„Zeszyty Naukowe KUL", R. V, Lublin 1962, nr 4.
Sawicki Witold, Terminologia prawnicza Kroniki Anonima źródła prawa i ustroju państw
średniowiecznej Europy. „Archiwa, Biblioteki i Muzea Kościelne", t. 24, 1972.
Sawicki Witold, Terminologia prawnicza Kroniki Anonima Galia w świetle instytucji
obcych i rodzimych, „Annales Uni-versitatis M. Curie-Skłodowska", Sectio G, 17, 1970.
SemkfOwicz Władysław, Sprawa św. Stanislawa w świetle nowego źródła
ikonograficznego (w:) Księga pamiątkowa ku czci O. Balzera, t. 2, Lwów 1925.
Słownik Starożytności Słowiańskich, pod redakcją W. Ko-walenki, G. Labudy i Z.
Stiebera, od 1961 r., t. I—VI (według haseł).
Sułowski Zygmunt, Nowsze badania nad budową polskiej organizacji kościelnej,
„Roczniki Humanistyczne", R. 10, 1961, zesz. 2.
Umiński Józef, W sprawie zatargu św. Stanisława z Bolesławem Szczodrym, „Przegląd
Historyczny", t. 37, 1948.
Wojciechowski Tadeusz, Kościół katedralny w Krakowie, Kraków 1900.
245
Wojciechowski Tadeusz, Szkice historyczne jedenastego wieku. Wyd. 3, ze wstępem
Aleksandra Sieysztora, Kraków 1951.
W sprawie św. Stanisława biskupa. Ankieta redakcji „Przeglądu Powszechnego", wyd. l,
Kraków 1909, wyd. 2, Kraków
1926.
Wyrozumski Jerzy, Historia Polski do roku 1505, Warszawa 1978.
Wyrozumski Jerzy, Posłowie, (w:) Roman Gródecki, Polska piastowska, Warszawa
1969.
Zakrzewski Stanisław, Bolesław Szczodry. Próba portretu, (w:) Księga pamiątkowa ku
uczczeniu 250-tej rocznicy założenia Uniwersytetu Lwowskiego przez króla Jana
Kazimierza r. 1661, t. 2, Lwów 1912.

background image

Zakrzewski Stanisław, Historia polityczna Polski, cz. 1: Wieki średnie, Warszawa 1920.
Zakrzewsiki Stanisław, Ossyak i Wilten. Przyczynek do poznania związków
dynastycznych Bolesława Śmiałego. Rozprawy AU Hist.-Fil., T. 46, Kraków 1903.

^
t247
Spis ilustracji
• ii
I
1. Najbardziej znany wizerunek wyobrażający Bolesława zwanego Śmiałym lub
Szczodrym — rysunek Jana Matejki, XIX wiek. Wg Poczet królów i książąt polskich,
Muzeum Narodowe we Wrocławiu. Fot. CAF.
2,3. Najstarsze wizerunki Bolesława Szczodrego odnajdujemy na współczesnych mu
monetach. Oto denar książęcy Bolesława — awers i rewers w powiększeniu. Wg R.
Kieranowski, Początki pieniądza polskiego, Warszawa 1962. Repr. Tadeusz
Kaźmierski.
4,5. Denar królewski Bolesława Szczodrego — awers i rewers w powiększeniu. Wg: R.
Kieranowski, Początki pieniądza polskiego, Warszawa 1962. Repr. Janusz Ro-sikoń.
6. Bolesław Szczodry był fundatorem licznych klasztorów benedyktyńskich, w
tym: w Mogilnie i w Tyńcu. Na zdjęciu: opactwo benedyktynów w Tyńcu.' FOT.
CAF.
7. Klasztor w Mogilnie został ufundowany w 1065 roku. Na zdjęciu: krypta
zachodnia kościoła benedyktyńskiego w Mogilnie. Fot. Stanisław Kolowca.
8. Bolesław koronuje swego wuja Belę na króla węgierskiego — litografia Karola
Auera według XVIII-wiecz-nego obrazu Franciszka Smuglewicza. Zbiory Biblioteki
Narodowej w Warszawie.
9. Król czeski Wratysław, żonaty z siostrą Bolesława Szczodrego —
Świętosławą. Malowidło ścienne z pocz. XII wieku w kaplicy św. Katarzyny w
Znojmie. Wg: Jifi Maśin, RomanskA nasienna, malba v Cechach a na Morave, Praha
1954. Repr. Tadeusz Kaźmierski.
10. Postacie władców niemieckich z Ewangeliarza emme-ramskiego z ok.
1090 roku: cesarz Henryk IV — polityczny przeciwnik Bolesława Szczodrego —
oraz królowie Henryk i Konrad. Wg: Tadeusz Wojciechowiski. Szkice historyczne XI
wieku, Warszawa 1970. Repr. Tadeusz Kaźmierski.
11. Papież Grzegorz VII — polityczny sojusznik Bolesława Szczodrego. Wg: K.
Seppelt i K. LSffler, Dzieje papieży, Poznań 1936. Repr. Tadeusz Kaźmierski.
l i
13.
14.
248
12. Cesarz Henryk IV korzy się przed papieżem Grzegorzem VII w Canossie. Obraz
van Pletscha z 1856 roku. Wg: K. Seppelt i K. Loffler, Dzieje papieży, Poznań 1936.
Repr. Tadeusz Kaźmierski.

background image

Święty Piotr i książęca para ruska: Jaropełk Izjasła-wicz Włodzimierski z żoną Ireną.
Miniatura ruska, zapewne wołyńska, z Codex Gertrudiajius. Wg: Tadeusz
Wojciechowski, Szkice historyczne jedenastego wieku, Warszawa 1951. Repr. Tadeusz
Kaźmierski. Pierwsza księga Kroniki Galia Anonima (początek XII wieku) zawiera opis
konfliktu między Bolesławem Szczodrym i biskupem Stanisławem. Karta z najstarszego
zachowanego odpisu tzw. Kodeksu Zamojskiego z XIV wieku. Wg edycji Juliana
Krzyżanowskiego, Warszawa 1948. Zbiory Biblioteki Narodowej w Warszawie.
Trzynastowieczny witraż w kościele Dominikanów w Krakowie przedstawiający biskupa
Stanisława. Zbiory Muzeum Narodowego w Krakowie, Oddział Szołajskich. Repr.
Tadeusz Kaźmierski.
Drzeworyt z XVI wieku przedstawia króla Bolesława Szczodrego. Wg: Maciej
z Miechowa [Miechowita], Chroriica Polonorum, Kraków 1519. Zbiory
Biblioteki Jagiellońskiej w Krakowie. Repr. S. Łopatka. Z XVI wieku pochodzi
iluminacja, na której wyobrażone jest zabójstwo biskupa Stanisława
Szczepanow-skiego. Iluminacja inicjału w rękopisie z XVI wieku. Zbiory Biblioteki
Kapituły Krakowskiej. Fot. Zakład Repr. Biblioteki Narodowej w Warszawie.
Relikwiarz na głowę św. Stanisława, pochodzący z 1504 roku, zawiera kilka scen z
zabójstwa świętego. Skarbiec katedry wawelskiej w Krakowie. Fot. Jan Morek, Janusz
Rosikoń.
19. Siedemnastowieczny sztych przedstawia biskupa Stanisława. Zbiory Kościoła na
Skałce w Krakowie. Fot. Jan Morek, Janusz Rosłkoń. Uwaga! We wkładce ilustracyjnej
— błędny podpis.
20,21. Przedstawienia męczeństwa św. Stanisława na ołtarzu głównym w kościele w
Kobylinie — ok. 1518 roku. Wg: Alicja Karłowska-Kamzowa. Wyobrażenia męczeństwa
biskupa Stanisława, (w:) Interpretacja dzieła
15.
16.
17.
18.
249
sztuki, Warszawa—Poznań 1976. Repr. Andrzej Flor-kowski.
22. Według hipotez niektórych historyków miejscem egzekucji biskupa
Stanisława Szczepanowskiego był dziedziniec zamku wawelskiego. Fot. Lech
Zielaśkowski.
23. Podanie głosi, że biskup Stanisław Szczepanowski zginął zamordowany
przez króla Bolesława Szczodrego w kościele na Skałce w Krakowie. Fot. Jan
Morek, Janusz Rosikoń.
24. W miejscu, w którym według legendy zginął biskup Stanisław, wisi dziś
osiemnastowieczny obraz przedstawiający świętego. Fot. Jan Morek, Janusz
Rosikoń.
25. Biskup Stanisław przedstawiony na karcie tytułowej Żywotów
arcybiskupów gnieźnieńskich z ilustracjami Stanisława Samostrzelnika — ok.
1534 roku. Wg: Jan Długosz, Catalogus archieposcoporum Cnesnensium.
Zbiory Biblioteki Narodowej w Warszawie. Repr. Andrzej Florkowski.

background image

26. Na bordiurze w Żywotach arcybiskupów gnieźnieńskich odnajdujemy też
wizerunek Bolesława Szczodrego. Wg: Jan Długosz, CataZogus archieposcoporum
Gnesnensium, Zbiory Biblioteki Narodowej w Warszawie.
27. Zabójstwo św. Stanisława przedstawione na szesnasto-wiecznym
drzeworycie. Wg: Jan Długosz, Żywot św. Stanisława, Kraków 1511. Zbiory
Biblioteki Jagiellońskiej w Krakowie. Repr. S. Łopatka.
28. Grobowiec św. Stanisława w katedrze wawelskiej stał się w XVII wieku
sanktuarium patriotycznym, przy którym wodzowie i hetmani oddawali hołd i
dziękczynienie za sukcesy odnoszone na polach bitew. Fot. Jan Morek, Janusz
Rosikoń.
29. Święty Stanisław, patron biskupstwa krakowskiego — ilustracja z
Breviarum Cracoviensis, ok. 1507—1508 roku. Wg: Polonia Tipographica Saecułi
Sedecim, Wrocław 1962.
30,31. Siedemnastowieczne relikwiarze św. Stanisława ze złotej blachy znajdują się w
skarbcu katedry wawelskiej. Fot. Jan Morek, Janusz Rosikoń.
32. Pierścień zwany pierścieniem św. Stanisława (XII/XIII wiek) znajdujący się w
skarbcu katedry wawelskiej. Wg: Tadeusz Wojciechowski, Szkice historyczne XI wieku,
Warszawa 1970. Repr. Tadeusz Kaźmierski.
J
250
35.
36.
37.
38.
33. Siedemnastowieczny wizerunek Bolesława Szczodrego -miedzioryt. Zbiory
Biblioteki Kórnickiej.
34. Bolesław Szczodry _ miedzioryt z roku 1702 Benoit Fanart, Bolesław
Śmiały. Zbiory Biblioteki Narodowej w Warszawie.
Pierwszy polski malarz historyczny Franciszek Smugle-wicz (XVIII wiek) tak oto
przedstawił Stanisława Szczepanowskiego przed tronem Bolesława ze wskrzeszonym
rycerzem Piotrem. Franciszek Smuglewicz Stanisław Szczepanowski przed tronem
Bolesława Śmiałego ze wskrzeszonym Piotrowinem. Zbiory Biblioteki Narodowej w
Warszawie.
Z 1636 roku pochodzi obraz z kościoła w Piotrawinie gdzie św. Stanisław - jak głosi
legenda - wskrzesił zmarłego rycerza Piotra. Repr. Andrzej Florkowski Sw. Stanisław
- karton do witrażu projektowanego przez Stanisława Wyspiańskiego, wybitnego
malarza i pisarza z przełomu XIX/XX wieku. Muzeum Narodowe w Krakowie. Repr.
Andrzej Florkowski. Wyspiański uczynił Bolesława Szczodrego bohaterem swojego
dramatu, do którego sam projektował stroje Oto jeden z tych projektów
zwanych „lalkami bole-sławowskimi". Wg: Mieczysław Rokosz, Bolesław Śmiały,
(w:) Życiorysy historyczne, literackie i legendarne Warszawa 1980. Repr. Tadeusz
Kaźmierski. Bolesław Śmiały - dramat Wyspiańskiego grywany jest obecnie dość
często w polskich teatrach. Na zdjęciu: inscenizacja tego dramatu w Teatrze Ziemi
Opolskiej. Fot. Zdzisław Moser.

background image

Boleslaw Śmiały w Teatrze Ludowym w Nowej Hucie. Fot. Zbigniew Łagocki. 41.
Bolesław Śmiały Wyspiańskiego w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Fot. Tadeusz
Link.
Postacią wybitnego władcy zainteresował się też film. Oto Ignacy Gogolewski w
filmowej roli Bolesława Śmiałego w 1972 roku. Fot. Roman Sumik.
. Najwybitniejsze współczesne dzieło plastyczne poświęcone jedenastowiecznemu
władcy to Grobowiec Bolesława Śmiałego — wypukłorzeźba Xawerego Dunikow-
skiego, wykonana w 1948 roku. Muzeum Xawerego Du-
vS nikowskiego. Fot. m----- ^sTuT-N.
39.
40.
42.
lagogiczna Biblioteka Wojewódzka w Lodzi
O > "V Z % ź. ź -i Ć* ' H >
0) -D- 2 W3 N. O •< O :_ '< C
3 3 -g- . g" 3 1= 3 P g, o

2: c
~ P
o aq
S" C
S 3
~ a) o ero
00
•<
CTQ
D
Tysiąc dziewięćset sześćdziesiąta szósta publikacja Wydawnictwa Interpress
Książka ukazuje się również w języku angielskim
Copyrtght by Wydawnictwo Interpress Warszawa 1982
Prlnted in Poland ISBN 83-223-1966-5
Wydawnictwo Interpress. Warszawa 1982
Wyd. I. Nakł. 30000 egz. Papier druk. mat. kl. III 80g 82X104 Ark. wyd. 10. Ark. druk.
15,75+2 ark. druk. wkl. ilustr. RSW „Prasa-Książka-Ruch" PZGral. w Łodzi. Z.
951/81 Z—85.
t
»•. l , l
te


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Bolesław Śmiały Szczodry i biskup Stanisław Dzieje konfliktu Tadeusz Grudziński
Bolesław Śmiały Szczodry i biskup Stanisław Dzieje konfliktu Tadeusz Grudziński
Bolesław Śmiały Szczodry i biskup Stanisław Dzieje konfliktu Tadeusz Grudziński
17 a Konflikt Bolesława II Szczodrego i biskupa Stanisława
17 Konflikt Bolesława II Szczodrego i biskupa Stanisława
Grudziński T Bolesław Śmiały Szczodry Dzieje konfliktu
Bolesław II Śmiały ( Szczodry )
Bolesław Śmiały Stanisław Wyspiański
Wyspiański Stanisław Bolesław Śmiały
wyspianski stanislaw boleslaw smialy
Wyspiański St boleslaw smialy
Biskup Stanisław Adamski w materiałach SB
Odbudowa państwa polskiego Kazimierza Odnowiciel Bolesław Śmiały 2
BOLESŁAW ŚMIAŁY
Homilia księdza biskupa Stanisława Stefanka TChr, wygłoszona podczas Mszy św na IV Światowym Kongres
Bolesław II Szczodry prezentacja

więcej podobnych podstron