Grudziński T Bolesław Śmiały Szczodry Dzieje konfliktu

background image

Panorama dziejów Polski

Fakty i mity

Tadeusz Grudziński

Bolesław Śmiały-Szczodry i biskup Stanisław

Dzieje konfliktu

Warszawa 1982

Wydawnictwo Interpress

P

l l

r-

l

Seria realizff^SS&iu} porozumieniu z Instytutem Historii Polskiej Akademii Nauk

Konsultant naukowy prof. Janusz Tazbir

Na okładce

Wizerunek Bolesława Śmiałego

z „Kroniki wszytkiego świata"

Marcina Bielskiego

Opracowanie graficzne Stanisław Kazimierczyk

Redaktor Adela Grochowska

Źródła ilustracji

Biblioteka Narodowa w Warszawie, Biblioteka Jagiel

lońska w Krakowie, Biblioteka

Kapituly Krakowskiej, Biblioteka Kórnicka, Muzeum Narodowe w Krakowie, Muzeum

Narodowe we Wrocławiu, Zbiory KoJciola na Skalce w Krakowie, Centralna Agencja

Fotograficzna, Fotoserwis Polskiej Agencji Interpress, „Szkice historyczne XI wieku" T.

Wojciechowsldego, „Dzieje papieży" K. Seppelta i K. Ldfflera, „Początki pieniądza

polskiego" R. Kieranowskiego, „Bolesław Śmiały" M. Kokoszą (w: „Życiorysy

historyczne, literackie i legendarne" pod red. Z. Stefanowskiej i J. Tazbira),

„Wyobrażenia męczeństwa biskupa Stanisława" A. Kartowskiej-Kamzowej (w:

„Interpretacja dzielą sztuki"), „Polonia Tipographica Saeculi Sedecim", „Romańska

nasternid malba v Cechach a na Morowe" -Jifi

Maiina

background image

Autorzy zdjęć

St. Kolowca, T. Ltnk, Z. Łagocki, St. Markow»fci, J. Morefc, Z. Moser, T. Praźmowski, J.

Rosifcon, R. Sumik, L. Zielaskowski

Autorzy reprodukcji A. Florkowski, T. Kaźmiersfci, S. Łopatka, J. RosikońSpis treści

Od autora .

Rozdział I.

Rozdział II.

Rozdział III.

Rozdział IV.

Rozdział V.

Rozdział VI.

Rozdział VII.

Państwo polskie w czasach rządów Bolesława Szczodrego . Kościół w Polsce w dobie

panowania Bolesława Szczodrego . Podstawowe źródła do dziejów konfliktu króla

Bolesława II z biskupem Stanisławem .... Bohaterowie konfliktu . -. . Analiza relacji

Anonima Galia i Mistrza Wincentego . Próba rekonstrukcji genezy i przebiegu

konfliktu .... „Sprawa świętego Stanisława" w tradycji historiograflcznej i w polskiej

świadomości zbiorowej

V

U

72

86 117

125 164

Spis ważniejszych źródeł i opracowań Spis ilustracji......

204

241 247

Motto

„Polska jest dotąd dla pisarzy powieści historycznych nietkniętą kopalnią. Jej dzieje

przedstawiają mało krwawych faktów; jest to pole, na którym powieściopisarz zbiera

żniwo, gdy dla poety tragicznego pozostaje pokłosie... Mamże więc zagrzebać się w

ciemnych zakamarkach bibliotek, aby wyszukiwać tam skarby starożytnych tradycji?

background image

Mamże uczyć się hieroglifów dawnego gotyckiego pisma? Czy jestem zresztą pewny,

że odgrzebując te martwe i okaleczone ciała potrafię przyodziać je -właściwymi i

żywymi barwami? Uczyniłbym to, gdybym czuł w sobie dość sił, aby wzbudzić w

czytelnikach zamiłowanie do historii Kronik, historii tak pięknej, przeplatanej tu i ówdzie

dziwami i cudami. Gdybym czuł dosyć sił, aby walczyć z chłodnymi historykami naszych

czasów, którzy już nie chcą, by naszego Popielą zjadły myszy, nie chcą, by nasz

Przemysław zdobył tron sprawiwszy, że konie jego przeciwników biegły drogą posianą

gwoździami, gdy .swojego kazał podkuć tak, że zabezpieczył go od wszelkiej szkody.

Według nich Krakus wcale nie walczył ze smokiem, ba, nie chcą nawet, aby Bolesław

Śmiały zakończył życie w klasztorze w Osjaku po zabójstwie świętego Stanisława.

Przez to, niestet

y, upadła piękna tragedia, przez to raczej niż z powodu białych wierszy,

w które niefortunny pomysł autora ubrał sława tego monarchy mówiącego tylko dobrą

prozą albo, jak chcą klasycy, wierszem dobrze rymowanym i tak rytmicznym, że

średniówka nie przerywa nigdy zdania w środku wyrazu"

Juliusz Słowacki: Król Ładawy (Le Roi de Ladawa)

— początek niedokończonego romansu historycznego o rewolucji w Polsce w

przekładzie Leopolda Staffa Dzieła wszystkie Juliusza Słowackiego w opracowaniu

Juliusza Kleinera W

rocław 1958Od autora

W przytoczonym fragmencie znakomity poeta polski doby romantyzmu,

Juliusz Słowacki, wyraził niezupełnie uzasadniony żal pod adresem zawodowych

historyków, że oddramatyzowują w swoich uczonych rozprawach najciekawsze,

najbardziej tajemnicze i baśniowe wątki naszych dziejów, odbierając im przez to — w

swoim upartym poszukiwaniu prawdy

— swoisty urok, jaki niesie z sobą to wszystko, co

okrywa mrok odległej, legendarnej przeszłości.

Broniąc profesji historycznej przed zarzutami poety można powołać się na słowa

wybitnego współczesnego dramaturga angielskiego Petera Brooka, który w pracy The

Empty Space (Pusta przestrzeń) stwierdził, że do tego, aby mógł powstać dobry teatr,

potrzebna mu jest tylko pusta przestrzeń, którą nazwałby „nagą sceną", człowiek idący

po niej i drugi człowiek, który nań patrzy. Przenosząc tę myśl Brooka na obszary historii,

zwłaszcza politycznej czy dyplomatycznej, można by powiedzieć, że aby zaczęła się

dziać historia, wystarczy również tylko przestrzeń, czas i dwoje ludzi, mających

background image

możliwość aktywnego działania i podejmowania decyzji. Historia i teatr mają więc wiele

wspólnego, w tym również i to, że jak teatr żyje przez dramatyzm scen, obrazów i treści,

tak i historia zawiera w sobie wewnętrzną dramaturgię dziejów ludzkich która sprawia,

że ich odtwarzanie może stać się opowieścią fascynującą. Ten pełen napięcia

dramatyzm ujawnia się najsilniej i w sposób najbardziej widoczny w wielkiej polityce i w

wielkich grach dyplomatycznych.

Historia średniowiecza europejskiego pełna była wielkich konfliktów politycznych,

społecznych, ideologicz-

nych i moralnych, a surowe, żeby nie powiedzieć barbarzyńskie, obyczaje epoki

doprowadzały niejednokrotnie do stosowania nadzwyczaj okrutnych represji,

praktykowanych

często w aureoli prawa zwyczajowego, państwowego i kościelnego.

Na tle stosunków panujących w tej sferze życia w Europie Zachodniej, gdzie ustrój

feudalny wykształcił się znacznie wcześniej i wytworzył własne struktury prawne,

sytuacja w Polsce wczesnośredniowiecznej (X— —XII w.) miała swoją specyfikę i

wyglądała nieco odmiennie. Obyczaje i przepisy prawa zwyczajowego (niepisanego)

ukształtowały się łagodniej, chociaż okrutne i najwyższe kary były również stosowane.

W panującym rodzie piastowskim tylko sporadycznie dochodziło do spięć tragicznych,

aczkolwiek w miarę jego rozra-dzania się w ciągu wieków sprzeczne interesy

doprowadzały niekiedy do wybuchów gwałtownych sporów.

Byłoby zatem mijaniem się z prawdą twierdzić, że Polska tej doby była państwem o

sie

lankowych stosunkach politycznych i społecznych. Wszelako w kraju naszym,

leżącym na peryferiach rzymśkochrześcijańskiej Europy, wielkie konflikty ideologiczne i

polityczne epoki cd-

bijały się znacznie słabszym echem, a stosunki feudalne przybrały

swoiste

kształty, dalekie od klasycznego modelu ustroju feudalnego na Zachodzie.

Największy spór ideologiczno-polityczny, który wstrząsnął posadami świata

zachodniego w XI wieku (i z różnym natężeniem ciągnął się przez następne stulecia), a

mianowicie walka o inwe

styturę między cesarstwem i papiestwem, będąca w istocie

rzeczy rywalizacją na wielu płaszczyznach życia o pierwszeństwo w chrześcijańskim

orbis terrarum, znalazł w Polsce wczesnośredniowiecznej tylko bardzo słabe, w

źródłach niemal nieuchwytne, odbicie.

background image

10

A jednak i w Polsce doszło w tym samym czasie do wielkiego konfliktu między królem

Bolesławem II Szczodrym, zwanym też Śmiałym (1058—1079) i czołowym

przedstawicielem Kościoła — biskupem krakowskim, Stanisławem, zakończonego

osobistym dramatem obu

bohaterów: śmiercią biskupa i wygnaniem monarchy z kraju.

Skala i przebieg tego sporu, wyjątkowego w swojej ostrości, jeśli rozważamy go w

kategoriach tragicznego finału, porównywalne być mogą jedynie z losami i historią

angielskiego arcybiskupa Canter

bury i przez czas jakiś kanclerza królk angielskiego

Henryka II Plantageneta (1154

—1189) — Tomasza Becketa. Konflikt tamten,

późniejszy od wydarzenia, które będzie głównym przedmiotem tej książki, o dobre 90

lat, toczył się wokół praw Kościoła angielskiego, któremu król narzucił w 1164 r. tzw.

konstytucje klarendońskie, ograniczając jego uprawnienia sądowe, skarbowe i prawo

odwoływania się do Rzymu w wypadkach spornych. Spór zakończył się tragicznie, gdyż

arcybiskup został zamordowany przez stronników króla w katedrze kan-

terberyjskiej,29"grudnia 1170 r. Zbrodnią tą opozycja obciążała Henryka II, który

musiał odbyć publiczną pokutę, odwołać konstytucje klarendońskie, i tylko dzięki temu

utrzymał tron i władzę. Trudno nie dopatrywać się narzucających się nawet na pierwszy

rzut oka pewnych analogii między konfliktem Bolesława ze Stanisławem i Henryka II z

Tomaszem Becketem, chociaż stwierdzić trzeba, że zachodzą między nimi również

bardzo istotne różnice. Inne też, poza osobistymi konsekwencjami poniesionymi przez

strony znajdujące się w sporze, były ich skutki. Henryk II wyszedł w sumie ze starcia

obronną ręką, gdyż przywileje dla Kościoła nie stanowiły dla interesów państwa i władzy

świeckiej klęski: były one zjawiskiem powszechnym w średniowiecznej Europie i

uzyskanie ich było tylko kwestią

11

czasu. Natomiast w wypadku wydarzeń w Polsce tragizm losów i klęsk osobistych obu

bohaterów konfliktu pociągnął za sobą fatalne skutki i dla państwa polskiego, i dla

Kościoła. W ich wyniku Polska na ponad 200 lat utraciła koronę i przestała być

monarchią, którą po krótkim epizodzie z koronacją Przemyśla II w 1295 r. i

Wacława II w 1300 r., przywrócił dopiero na trwałe Władysław Łokietek w 1320 r. W

sferze następstw, natychmiastowo odczuwalnych po katastrofie Bolesława Szczodrego,

background image

najdotkliwsza była zmiana w międzynarodowym położeniu państwa polskiego,

które z ważnego czynnika politycznego w Europie środkowowschodniej w dobie jego

rządów, w okresie panowa- \ nią jego następcy Władysława Hermana (1079—1102) j

stacza się do roli przedmiotu politycznego w tej części Europy. Następuje wówczas

niemal całkowita zatrata inicjatywy politycznej na zewnątrz, system przymierzy ulega

odwróceniu, niekorzystnemu z punktu widzenia interesów państwa, prowadząc do

ponownego uzależnienia Polski od cesarstwa, z którym podjąć miał walkę dopiero

Bolesław Krzywousty (1102—1138). Straty były zatem wielorakie i dalekosiężne.

Brak źródeł nie pozwala dostatecznie jasno i precyzyj-" nie określić szkody poniesionej

przez Kościół polski w . .wyniku śmierci biskupa Stanisława. Jednakże znając

ówczesną słabość organizacyjną Kościoła i szczupłość szeregów duchowieństwa, w

tym szczególnie przedstawicieli episkopatu pochodzenia polskiego, katastrofa biskupa

k

rakowskiego, który w polskiej hierarchii kościel-^ nej odgrywał czołową rolę, a przez

pewien czas niejako zastępował nie funkcjonującego na urzędzie arcybiskupa

gnieźnieńskiego — stanowiła dotkliwy cios.' Ucierpiał też niewątpliwie ogólny

autoryte

t Kościoła uwikłanego w osobie^tJft^awa w konflikt który —

13

12

jak będę to dalej uzasadniał — miał w znacznej mierze

podłoże polityczne.

Historia dramatu, któremu poświęcam tę książkę, miała i ma do dzisiaj szczególne

miejsce w świadomości zbiorowej Polaków. Mimo upływu dokładnie dziewięciu

wieków od tego wydarzenia, podnieca ono umysły, rozpala wyobraźnię i dzieli tych

wszystkich, dla których to, co minione, jest tylko projekcją dnia dzisiejszego, na

stronników jednej bądź drugiej strony personae dra-matis, w mniejszości pozostawiając

tych, którzy beznamiętnie i bez emocji nie szukają „winnego", lecz penetrują i analizują

źródła, w nich pokładając nadzieję

na poznanie prawdy.

Byłoby nie na miejscu manifestować tutaj przynależność autora do tej mniejszości,

ale chcę podkreślić własne pragnienie wyzwolenia się spod ciśnienia, jakie nawet na

background image

zawodowego historyka wywierają dyskusje, polemiki i ideologie, żyjące swoim własnym

wewnętrznym życiem przez 900 lat. Bo spór o ocenę konfliktu rozpoczął się niemal

natychmiast po wypadkach 1079 roku i w świadomości pewnych kręgów społeczeństwa

polskiego, z różnym stopniem natężenia w różnych o-kresach, toczył się przez

następne stulecia. Nie sposób oprzeć się wypowiedzeniu refleksji, że czas już

najwyższy, aby przestał on funkcjonować w świadomości zbiorowej jako element

konfliktowy i dezintegrujący w walce światopoglądów i postaw ludzkich i aby został

wreszcie umieszczony tam, gdzie jest jego właściwe miejsce, to jest w historii, gdzie

stanie się tylko fragmentem wiedzy o przeszłości, a nie źródłem sporów. Dlatego słynne

zdanie autora Szkiców historycznych jedenastego wieku — Tadeusza

Wojciechowskiego

— „Przy grobie Stanisława jest o czym pomyśleć", które wywołało

całą otchłań namiętności i polemik, chciałbym sparafrazować w duchu odmiennym od

zapewne bezwiednej -

intencji tego znakomitego badacza „Nad grobami Bolesława

Szczodrego i Świętego Stanisława warto pomyśleć".

W kilku słowach chciałbym wyjaśnić, dlaczego w tekście książki w stosunku do

Bolesława II konsekwentnie używam przydomka „Szczodry", podczas gdy w naszej

tradycji historiograficznej i literackiej dość powszechnie panuje określenie „Śmiały".

Mimo całego szacunku dla tradycji stoję na stanowisku, że decydować w tej sprawie

winno źródło, w którym najwcześniej przy imieniu Bolesława II pojawił się przydomek.

W pierwszej polskiej kronice Anonima Galia z początków XII w. określenie „Szczodry"

(Largus) występuje kilkakrotnie i to wyraźnie jako przydomek bądź przezwisko.

Natomiast innych określeń króla jak „śmiały" (cmdaz), „wojowniczy" (bellicosus) czy

„dziki" (efferus), kronikarz używał w znaczeniu przymiotnikowym. Dopiero w Kronice

wielkopolskiej z przełomu XIII i XIV w. przybrały one postać przezwisk, a pierwsze z

nich, z niejasnych powodów, w następnych stuleciach weszło w powszechny obieg

naukowy i literacki, skazując na długo na zapomnienie jedynie słuszny, bo pierwotny,

przydomek „Szczodry".

Toruń, czerwiec 1980 r.Rozdział J

Państwo polskie w czasach rządów Bolesława Szczodrego

background image

„Skoro więc Kazimierz [Odnowiciel — T.G.] pożegnał się z tym światem [28 listopada

1058 r.

— T.G.], syn jego pierworodny, Bolesław, mąż hojny a wojowniczy, rządził

królestwem polskim". Tymi słowami Anonim tzw. Gali rozpoczął w swojej kronice opis

panowania Bolesława II Szczodrego.

Urodzony około f(042/r. Bolesław miał w chwili objęcia samodzielnejNtffadzy książęcej

około 16 lat. Jego młodsi bracia mieli wówczas kolejno: Władysław (Herman) około 15

lat, Mieszko 13 lat (zmarł już w 1065 r.), a najmłodszy Otto, urodzony około 1046 r.,

zmarł jako dwuletnie dziecko w 1048 r. Większość historyków stoi na stanowisku, że

Kazimierz Odnowiciel podzielił przed śmiercią państwo między dwóch najstarszych

synów, przydzielając Władysławowi Hermanowi dzielnicę mazowiecką i

podporządkowując go zwierzchniej władzy starszego brata. Jest to jednak tylko

hipoteza, nie mająca silniejszego oparcia w źródłach, a sama okoliczność, iż Władysław

był szczególnie związany w późniejszych latach z Mazowszem, niczego nie może

przesądzać. Ponieważ inne przekazy zupełnie zawodzą, a Gali Anonim nie informuje o

losach Hermana po 1058 r., wypadnie przyjąć, że do podziału kraju przez Kazimierza

Odnowiciela nie doszło i że najstarszy syn Bolesław otrzymał po ojcu całe dziedzictwo.

Na temat zaopatrzenia młodszych synów, Władysława i Mieszka, można tylko snuć

przypuszczenia.

O ponad dwudziestoletnich rządach wewnętrznych Bolesława Szczodrego, z wyjątkiem

jego polityki kościel-

15

nej, niemal nic nie wiemy. Ta strona działalności władcy nie znalazła odbicia we

w

spółczesnych i późniejszych przekazach • źródłowych, których autorzy interesowali się

przede wszystkim sferą działań zewnętrznych, wydarzeniami militarnymi i politycznymi.

W tej pomroce dziejowej jedynie trzy fakty rzucają snop światła na wewnętrzne

proble

my państwa, wszystkie, niestety, odnoszące się do trzech ostatnich lat

panowania Bolesława II: koronacja w 1076 r., konflikt z biskupem krakowskim

Stanisławem i wygnanie króla z kraju w 1079 r. Czy zatem nic godnego uwagi dziej

opisów nie zdarzyło się w Polsce w ciągu pierwszych osiemnastu lat rządów

Szczodrego, czy też raczej ogólny niedostatek źródeł i jednostronność informacji jest

background image

zasadniczym powodem, dla którego czasów tych nie można nasycić faktami

szczegółowymi?

W odtwarzaniu przeszłości historyk jest bezradny jedynie w jednej sytuacji: kiedy

całkowicie zawodzą go źródła mające bezpośrednio lub pośrednio informować

0 przedmiocie badania. W naszym przypadku musimy poprzestać na wnioskach

ogólnych, wyciągniętych z tej sfery działania Bolesława II, która jaśniej zarysowuje się w

przekazach źródłowych, to znaczy z jego polityki zagranicznej i militarnej. Na obu tych

polach czasy Szczodrego żywo przypominają epokę Bolesława Chrobrego, ale zanim

przejdę do bardziej szczegółowego ich przedstawienia, chciałbym krótko określić

podstawę wyjściową, czyli międzynarodową sytuację państwa polskiego w momencie

śmierci Kazimierza Odnowiciela

1 objęcia władzy przez jego pierworojłnego syna. Bolesław otrzymywał w spadku

państwo, w skład którego wchodziły wszystkie najważniejsze ziemie polskie:

Małopolska, Wielkopolska, Śląsk, Ziemia sieradzko-łę-czycka i Mazowsze. Pomorze

Gdańskie pozostawało wprawdzie poza obrębem polskiej organizacji państwo-

i

t l

16

wej, ais od 1047 r. stanowiło obszar trybutarny, zobowiązane płacić polskim władcom

daniny i udzielać im pomocy zbrojnej. Natomiast Pomorze Zachodnie usamodzielniło

się całkowicie pod rządami własnej dynastii książęcej. Wstrząsy wewnętrzne, jakich

areną stała się Polska w trzydziestych latach XI w., były zbyt silne, aby ich skutki zdołał

usunąć Kazimierz Odnowiciel po powrocie z wygnania do kraju. Obok bowiem

konieczności odbudowania państwa ze zniszczeń trzeba było podjąć prace nad

przywróceniem wewnętrznej integracji organizmu państwowego, osłabionej przede

wszystkim kilkunastoletnim przejściem Śląska pod władzę czeskich Przemyślidów w

wyniku agresji Brzetysława I w 1039 r., a także dziesięcioletnim panowaniem samoz-

wańczego księcia — Miecława (Masława) na Mazowszu. W sferze stosunków

międzynarodowych poważnym balastem obciążającym relacje polsko-czeskie — dla

strony polskiej szczególnie uciążliwym, a nawet upokarzającym — był narzucony w

wyniku arbitrażu cesarza Henryka III w Kwedlinburgu w 1054 r. obowiązek płacenia

background image

Czechom corocznego czynszu ze Śląska (30 grzywien złota i 500 grzywien srebra),

który Kazimierz uiszczał zapewne regularnie aż do końca panowania. Niewątpliwie

jednak najdotkliwszym elementem zmienionej w latach klęsk wewnętrznych sytuacji

międzynarodowej państwa polskiego było utracenie niezależności politycznej wobec

cesarstwa. Mimo braku wyraźnego potwierdzenia w źródłach, z danych pośrednich

zdaje się wy-nilkać, że Kazimierz uznał się za lennika cesarskiego! na co wskazywałyby

okoliczności jego powrotu z wygnania z militarną pomocą Henryka III, posłuszne

stawienie się polskiego księcia, podobnie jak czeskiego, na sąd cesarski do

Kwedlinburga, a także cały splot działań polskich i czeskich związanych z konfliktem

śląskim. W praktyce oznaczało to możliwość mieszania

17

się dworu cesarskiego w niektóre wewnętrzne i zewnętrzne (na przykład w spory

polsko-

czeskie) sprawy państwa polskiego. Na temat stosunków Polski z kurią papieską

trudno powiedzieć coś bliższego. Trudna sytuacja w Kościele polskim w czasach

rządów Odnowiciela zdaje się wskazywać na rozluźnienie wzajemnych kontaktów,

chociaż sporadycznie szukano w Polsce pomocy Rzymu, jak w wypadku wysłania

skargi na Brzetysła-wa za grabienie polskich kościołów. Mimo ogromnych osiągnięć

Kazimierza w dziele odbudowy państwa, w chwili zgonu księcia sytuacja w kraju daleka

była od tej, w jakiej na przykład Bolesław Chrobry przekazywał władzę swojemu

następcy. Przed nowym młodym władcą polskim stanęły liczne i ogromnie trudne

problemy wewnętrzne i zewnętrzne, których rozwiązanie wymagało wieloletnich

zabiegów. Kazimierzowi udało się wprawdzie spacyiikować stosunki ze wszystkimi

sąsiadami Polski, z Rusią Kijowską utrzymać nawet przyjazne kontakty, wyrażające się

we wspólnym działaniu przeciw Miecławowi (w efekcie tego współdziałania Odnowiciel

zlikwid

ował separatystyczne księstwo mazowieckie w 1047 r,), ale każda próba zmiany

niekorzystnego układu w relacjach z Czechami i cesarstwem mogła prowadzić do

poważnego naruszenia tych stosunków. W ogólnym bilansie nie sposób wreszcie nie

wspomnieć o f utracie w początkach lat trzydziestych XI w. korony królewskiej — tego

symbolu suwerenności państwowej, i w związku z tym o degradacji w skali europejskiej

background image

państwa polskiego z rzędu królestw do pozycji księstwa, co oznaczało umniejszenie

jego międzynarodowego autorytetu.]

Przejęcie władzy po ojcu przez Bolesława i początki jego rządów przebiegły

najprawdopodobniej bez żadnych Wstrząsów i oporów, tak ze strony ogółu możnych,

jak

18

i pozostałych synów Kazimierza. Okoliczności te pozwoliły Szczodremu skupić uwagę w

p

ierwszych latach panowania na sprawach polityki zewnętrznej, niezwykle ważnej dla

przyszłości państwa. [Problem odzyskania pełnej suwerenności kraju, jak to zdaje się

wynikać z całokształtu poczynań politycznych Bolesława II, narodził się już u progu jego

rządów i dominował nad innymi kwestiami również w następnych latach. jPonieważ

własne siły były jeszcze zbyt małe dla realizacji tego zadania, istotne było znalezienie

sprzymierzeńca, zainteresowanego podobnym problemem, którego siły w połączeniu z

potencj

ałem Polski stanowiłyby skuteczną przeciwwagę dla cesarstwa i jego czeskiego

lennika. Okazja pozyskania sojusznika pojawiła się już wkrótce. Wynikła ona z rozwoju

sytuacji na Węgrzech, gdzie doszło do konfliktu na tle walki o władzę między Andrzejem

I, pan

ującym od 1046 r., i jego bratem Belą, który na mocy zawartego układu władał

trzecią częścią' państwa i miał zagwarantowane następstwo tronu po śmierci króla.

Braterski układ został jednak złamany w chwili, gdy Andrzejowi urodził się syn —

Salomon, któremu ojciec postanowił zapewnić koronę po sobie. Przeciw koronacji

kilkuletniego księcia wystąpiła część możnych węgierskich, opowiadając się po stronie

Beli. Zagrożony Andrzej wysłał w 1058 r. poselstwo do Niemiec z propozycją zawarcia

pokoju i umocnienia go

małżeństwem Salomona z siostrą króla Henryka IV — Judytą.

Oferta została mile przyjęta i wkrótceLBela, którego rządy w dzielnicy, a nawet życie,

zostały zagrożone, musiał opuścić kraj. Na przełomie 1059/60 r. znalazł się w Polsce,

szukając na dworze Bolesława wsparcia i licząc na pomoc przeciw wspólnym

przeciwnikom. Nie bez znaczenia była okoliczność, że \ Bolesław był siostrzeńcem

Beli,]gdyż koligacje rodzinne dobrze tłumaczą wiele ówczesnych wydarzeń.

19

Sprawa udzielenia polskiego wsparcia Beli przeciw A

ndrzejowi była niezwykle delikatnej

natury, ponieważ atak na stronnictwo procesarskie na Węgrzech godził bezpośrednio w

background image

interesy niemieckie w tym kraju i mógł być odczytany na dworze cesarskim jako

nieprzyjazny krok ze strony polskiego wasala. Na otwarty konflikt z Henrykiem IV

Bolesław nie mógł sobie jeszcze pozwolić, natomiast pozostawienie Beli samemu sobie

oznaczałoby rezygnację z szansy pozyskania dla siebie cennego sprzymierzeńca na

przyszłość. JW wielkiej tajemnicy Bolesław zawarł z Belą przymierze, następnie zaś

wspólnie opracowali plan kampanii. Przewidywał on powrót księcia węgierskiego, z

wiernymi mu towarzyszami i trzema posiłkowymi hufcami polskimi, do kraju i

zaatakowanie brata. W tym samym czasie Szczodry z pozostałymi siłami uderzyć miał

na pogranicze czeskiej aby na wypadek spodziewanej interwencji niemieckiej na rzecz

Andrzeja nie dopuścić do połączenia się wojsk czeskich z oddziałami Henryka IV.

Książę polski świadomie nie wyruszył osobiście na Węgry, żeby nie spotkać się

bezpośrednio na polu bitwy z Henrykiem, gdyż jako jego wasal musiałby ponieść

wszelkie konsekwencje wynikające z takiego postępowania.

Jesienią 1060 r. zamierzenia sojuszników zostały zrealizowane. Bela wyruszył

przeciwko Andrzejowi, którego możnowładcy węgierscy, oburzeni wieścią, iż król

całkowicie przeszedł do obozu cesarskiego, gromadnie opuszczali i przechodzili na

stronę brata. Wielka bitwa stoczona przez Belę z połączonymi wojskami Andrzeja i

znacznymi posiłkami niemieckimi skończyła się wiel-kimfźwycięstwem Beli., Andrzej,

raniony, spadł z konia i, stratowany w tumulcie walki, wkrótce skonał. Bela,

powszechnie uznany, w triumfalnym pochodzie wyru-

20

szył do stolicy, gdzie 6 grudnia 1060 r. koronowany został na króla Węgier.

Bolesław również wywiązał się z przypadającego mu zadania, ponieważ wraz z

posiłkami pomorskimi zaatakował pograniczny gród morawski Hradec. Gród wprawdzie

nie został zdobyty, ale uderzenie przyniosło oczekiwane rezultaty, gdyż książę czeski

Spitygniew, na wieść o wyprawie polskiej na jego kraj, mimo wezwania Henryka IV,

zmienił kierunek marszu swoich wojsk i ruszył ku polskiej granicy, aby bronić własnego

kraju. Na Węgrzech zwyciężyło antyniemieckie stronnictwo Beli, który, zawdzięczając

swój sukces polskiej pomocy, stał się wiernym sprzymierzeńcem Bolesława. Sukces

osiągnięty na południu przyćmiony został wkrótce niepomyślnymi wieściami

nadchodzącymi z północy. Zaangażowanie się Bolesława w sprawy węgierski^ i

background image

niepowodzenie militarne pod Hradcem: wykorzystali Pomorzanie, aby zerwać więzy

trybutarne

. "• Wydarzenia te wiąże w czasie Anonim tzw. Gali, ale dla ścisłości dodać

trzeba, że niektórzy historycy oderwanie się Pomorza Gdańskiego przesuwają na okres

późniejszy, najczęściej na 1066 r., chociaż argumenty mające przemawiać za tą datą są

wątpliwej wartości. Natomiast jeśli chodzi o stosunki z Czechami, to można

przypuszczać, że konflikt z 1060 r. doprowadził do zakłócenia w płaceniu na ich rzecz

polskiego czynszu ze Śląska. Nowa sytuacja polityczna, jaka powstała w rezultacie

uformowania się przymierza polsko-węgierskiego, musiała mocno poruszyć dwór

cesarski, skoro tamtejszą reakcję na opisane wydarzenia zrozumiano w obozie nowych

sojuszników jako stan zagrożenia wojną odwetową. Bela i Bolesław, aby nie dopuścić

do nowego konfliktu zbrojnego, podjęli różne kroki pojednawcze w stosunku do Henryka

IV i księcia czeskiego. Król węgierski zwrócił bez zwyczajowego okupu wszystkich

21

jeńców niemieckich, a z dowódcą wyprawy, margrabią saskim Wilhelmem, zaręczył

swoją córkę — Zofię. Kiedy zaś w sierpniu 1063 r. zwołano sejm Rzeszy do Moguncji,

na którym zapadła decyzja podjęcia wielkiej wyprawy na Węgry w oelu restytucji

Salomona na tron ojcowski, Bela

— według relacji niektórych źródeł niemieckich — miał

podobno tłumaczyć się z wypadków w 1060 roku i wyrażać gotowość zwrócenia tronu

Salomonowi, jeśli tylko będzie mógł zachować dawne swoje księstwo. Trudno w pełni

zawierzyć tym stronniczym przekazom, ale jest prawdopodobne, że Bela poczynił w

celach taktycznych jakieś pojednawcze kroki, żeby utrzymać pokój i władzę.

Bolesław tymczasem zaangażował się w sprawy czeskie i na tym froncie usiłował

osłabić pozycję cesarstwa.' W końcu stycznia 1061 r. zmarł książę czeski Spitygniew i

rządy w Pradze przejął jego brat — książę morawski Wratysław, który zaraz uznał się

z

a wasala Henryka IV. Wratysław był żonaty z Adelajdą, siostrą Salomona, i było

pewne, że w ewentualnej przyszłej wojnie będzie wspierał swojego szwagra, nie tylko

jako wasal cesarski. Wkrótce doszło w Czechach do konfliktu między Wra-tysławem i

jego młodszym bratem Jaromirem, który odmówił wyboru kariery duchownej i zażądał

udziału . w spadku, a kiedy przymuszono go do przyjęcia święceń na diakona, zebrał

garstkę wiernych towarzyszy i wiosną 1061 r. uszedł do Polski; Kierunek1 ucieczki

zdaje się wskazywać, że stosunki polsko-czeskie nie były wówczas zbyt dobre.

background image

W początkach 1061 r., po zgonie żony Wratysława, węgierskiej księżniczki Adelajdy,

doszło do zaskakującego mariażu księcia czeskiego z siostrą Szczodrego — Swię-

tosławą (czeska forma — Swatawa). Informuje o tym czeski kronikarz Kosmas, nie

podając powodów zmiany klimatu politycznego między wrogimi dotychczas stro-

22

nami. Sprawa wymaga zatem krótkiego komentarza. Wratysław musiał liczyć się z

obecnością na dworze polskim Jaromira, który z pomocą Bolesława mógł upomnieć się

o dzielnicę na Morawach. Szczodry dążył zapewne do neutralizacji Wra-tysława na

wypadek1 ataku niemieckiego na Węgry, a jego atutami w próbie zbliżenia się z

Czechami mogły być obietnice powstrzymania pretensji Jaromira i powrotu do płacenia

czynszu śląskiego. Oddanie Swięto-sławy za żonę Wratysławowi byłoby zatem

przypieczętowaniem zawartego układu politycznego, o którym źródła bezpośrednio nie

wspominają. Porozumienie polsko-czeskie miało ważne, ale doraźne znaczenie będąc

wyrazem a

ktualnej sytuacji politycznej obu partnerów, z których każdy myślał o

własnych korzyściach.

Dwór cesarski nie dał się podejść pojednawczymi gestami sojuszników i w końcu

września 1063 r. duże siły niemieckie ruszyły na Węgry. Zanim doszło do walnej bitwy,

chory od dłuższego czasu Bela zakończył życie, a jego młodociany syn, Gejza, nie był

w stanie stawić skutecznego oporu, ucieczką ratując się od niewoli. Woj-na skończyła

się niezwykle szybko i w sposób, który nie trudno było przewidzieć, choć Wratysław,

zg

odnie zapewne z warunkami ugody z Bolesławem, nie wziął w niej udziału. Henryk IV

wprowadził Salomona na tron węgierski, podczas gdy Gejza, otrzymawszy odmowę na

prośbę o wydzielenie mu dawnej dzielnicy ojca, opuścił wraz z dwoma braćmi ojczyznę i

schronił się w Polsce.

Na temat, dlaczego Bolesław nie wziął udziału w wojnie na Węgrzech, można tylko

snuć domysły. Wydaje się prawdopodobne, że musiały go zaabsorbować wówczas inne

sprawy i że z tego powodu nie mógł wesprzeć B°li i Gejzy. Dysponujemy, niestety

n

iedatowaną, in-

23

formacją Anonima Galia o niespodziewanym ataku Po-morzan- na północne kresy

państwa. Być może, że Szczodry, zamiast na Węgry, zmuszony był wyruszyć na

background image

północ, gdzie nie bez trudu odniósł zwycięstwo.! Czy przy tej okazji Pomorze Gdańskie

ponownie stało się trybutariuszem polskim? Źródła nie przekazują na ten temat żadnych

wiadomości, ale nie jest to wykluczone.

Ograniczony sukces na froncie pomorskim nie stanowił żadnego ekwiwalentu w

porównaniu z prawdziwą klęską militarną i polityczną poniesioną na południu. Bolesław

nie mógł pogodzić się z rozstrzygnięciami na Węgrzech i natychmiast podjął

przygotowania do kontruderzenia. Jeszcze w ostatnich tygodniach 1063 r. Gejza na

czele wojsk polskich wkroczył do ojczyzny i szybko jednając sobie możnych

węgierskich, uzyskał przewagę nad Salomonem. Za pośrednictwem biskupa Raaby —

De-zyderiusza

— doszło w styczniu 1064'r. do zawarcia kompromisowego pokoju, na

mocy którego Salomon zwrócił Gejzie dawną dzielnicę jego ojca, natomiast książę

uznał jego prawa do korony węgierskiej i władzę zwierzchnią. Układ raabski nie

zadowalał całkowicie żadnej ze stron. Był tylko tymczasowym kompromisem, o tyle

jednak korzystnym dla Polski, że w praktyce neutralizował zagrożonego stale przez

Gejzę Salomona jako potencjalnego sojusznika cesarstwa. Natomiast przyszłość Gejzy

w znacznej mierze zależna była od poparcia Bolesława. Czas miał pokazać, czy będzie

można w sprawie węgierskiej uczynić dalszy krok na drodze do odbudowy

poprzedniego przymierza. W ciągu kilku następnych lat w polityce zagranicznej

Szczodrego nastąpił jak gdyby okres stagnacji i zmniejszonej aktywności. Wywołany on

został pewną stabilizacją stosunków w tej części Europy, jaka nastąpiła po 1064 r., a

może tylko milczenie źródeł sprawia takie

24

wrażenie. W 1068 r. nieoczekiwanie zaszły komplikacje w dotychczas przyjaznych

kontaktach z Rusią Kijowską, które zmusiły Bolesława do czynnej ingerencji w

wewnętrzne sprawy ruskie.

W Kijowie, po śmierci Jarosława Mądrego, rządził ks. Izjasław, z którym Bolesław był

związany podwójnymi nićmi pokrewieństwa^ bowiem jako syn Dobroniegi, siostry

Jarosława, był bratem ciotecznym jego pięciu synów, ponadto jeszcze siostra

Kazimierza Odnowiciela, Gertruda, wydana została za mąż za Izjasława. Państwo

kijowskie weszło wówczas w okres intensywnego rozbicia dzielnicowego, przy czym

książęta toczyli z sobą częste walki, w których dużą rolę odgrywały liczne i bogate

background image

miasta ruskie. W 1068 r. Izjasław poniósł klęskę w wojnie z Połowcami, ponadto w

Kijowie wybuchło przeciw niemu powstanie, na czele którego stanął uwolniony z

więzienia rywal księcia do tronu kijowskiego, jego stryj Wszesław. W beznadziejnej

sytuacji Izjasław ratować się musiał ucieczką do Polski? Na dworze polskim zapadła

decyzja podjęcia wyprawy w celu przywrócenia panowania Izjasława w Kijowie.

Przypuszczalnie wpłynęły na nią dwa motywy zasadnicze: chęć udzielenia pomocy

szwagrowi oraz zapewnienie Polsce dobrych stosunków z państwem kijowskim w

okresie, kiedy główny wysiłek skierowany był na aktywną politykę zachodnią. Nie bez

znaczenia była także zapewne perspektywa przywiezienia bogatych łupów wojennych.

Po starannych przygotowaniach zimowych, wiosną 1069 r. Bolesław II, mając u boku

wygnańca, ruszył" "starynr-szlakiem Chrobrego na wschód. Przerażony Wszesław, nie

s

tawiając większego oporu, uciekł do swojej własnej dzielnicy połockiej j. droga do

Kijowa stanęła otworem. 2 maja Szczodry wkroczył do miasta, uderzając w

symbolicznym geście na znak zwycięstwa mieczem w Złote Wrota grodu. W relacji

25

Anonima Galia pierws

zym, który tak miał postąpić, był rzekomo Bolesław Chrobry w

1018 r. Kronikarz chciał zapewne dodać jeszcze jeden kwiatek do wieńca chwały

Wielkiego Bolesława, gdyż w rzeczywistości Złote Wrota w nowym wielkim grodzie

kijowskim ufundował Jarosław Mądry dopiero w 1037 r., to jest w 19 lat po pochodzie

Chrobrego.

Wyprawa kijowska osiągnęła swoje cele. Izjasław wprowadzony został na tron

wielkoksiążęcy i pod presją Polaków zaakceptowany przez Kijowian,.Wojska polskie, po

długim marszu, odpoczywały w zamkach i miastach ruskich, a kiedy doszło do

rabunków i gwałtów, ludność miejscowa zaczęła mścić się potajemnie, zabijając

polskich wojów. W końcu lata Bolesław pozbierał wojska i ruszył w drogę powrotną^ do

kraju, wioząc ze sobą ogromne bogactwa i łupy. Wyprawa kijowska była jednym z

najświetniejszych epizodów w całym panowaniu Szczodrego. Podniosła ona

międzynarodowy autorytet państwa polskiego oraz umocniła wewnętrzną pozycję

Bolesława, przyczyniając się do wzrostu siły i znaczenia władzy książęcej.

Sprawy ruskie nie pochłonęły Szczodrego tak dalece, aby całkowicie zaniedbał działań

na południu. Stosunki z Czechami, kiedy chwilowe zbliżenie, umocnione małżeństwem

background image

Wratysława ze Swiętosławą, spełniło swoje zadanie, uległy pogorszeniu. Obok

Drażliwe] kwestii trybutu śląskiego fakt przebywania Jaromira na dworze polskim musiał

niekorzystnie oddziaływać na postawę księcia czeskiego wobec Bolesława.|Potencjalne

zagrożenie ze strony buntowniczego juniora stało się bardziej realne, gdy Jaromir, być

może z namowy Szczodrego, rozpoczął knowania z dzielnicowymi książętami

morawskimi: Konradem z Brna i Ottonem z Ołomuńca, którzy, pragnąc większej

samodzielności, stanęli w opozycji do seniora — Wratysława. Kiedy w końcu 1067 r.

26

zmarł biskup praski Sewer, książęta morawscy w 1068 r. wezwali z Polski Jaromira i

mimo oporu seniora przeforsowali jego wybór na biskupstwo praskie w słusznym

przekonaniu, że wpłynie to na osłabienie pozycji Wratysława. Bolesław Szczodry nie

tylko życzliwie patronował tym przedsięwzięciom i bez oporu wypuścił cennego

uchodźcę, ale — jak się wydaje — zebrał wojska nad czeską granicą, aby w razie

potrzeby interweniować zbrojnie. Wskazuje na to okoliczność, że Wra-tysław wymógł na

braciach rozpatrzenie kandydatury Jaromira na wiecu w obozie wojskowym w

miejscowości Dobienin koło Kłodzka, tam, gdzie według Kosmasa była „brama, którędy

wiodła droga do Polski". Najwidoczniej książę praski liczył się z możliwością militarnego

wsparcia wygnańca przez hufce polskie i gromadził siły nad polską granicą, aby

zapobiec ewentualnej interwencji, j Ponieważ opozycjoniści morawscy i czescy

zmusili Wratysława do osadzenia Jaromira na biskupim stolcu praskim, do konfliktu

zbrojnego nie doszło, Wzajemne stosunki uległy jednak znacznemu pogorszeniu i

można mieć wątpliwości, czy czynsz ze Śląska był nadal uiszczany przez stronę polską.

Z roku wyprawy kijowskiej pochodzi także jedna z najdziwniejszych wiadomości,

przekazana przez wysoko w nauce cenionego kronikarza normandzkiego Orde.cy.-ka

'Vitali

sa, autora dzieła Historia EcclesiasticaĘZano-tował p'n,"że król duński Swen

Estrydsen, przygotowując w 1069 r. wyprawę na Anglię, wezwał oddziały posiłkowe

spośród okolicznych ludów, wymieniając na pierwszym miejscu Polaków (Poleni), a

następnie Fryzów, Sasów i WieletówjjJ Zdania historyków o wiarygodności informacji

Orderyka Yitalisa na temat Polaków są podzielone i niektórzy badacze wręcz ją

odrzucają bądź też nomenklaturę Poleni interpretują jako pojęcie geograficzne.

Jednakże mamy tutaj do czynienia z faktem

background image

27

źródłowym, stwierdzającym wprost zwrócenie się Swe-na do Polaków o pomoc i udział

w ekspedycji wojennej przeciw Anglii, co wyklucza rozumienie tej informacji w sensie

geograficznym, a zaufanie, jakim autor dzieła cieszy się powszechnie, każe poważnie ją

traktować mimo całej jej niezwykłości. Ponieważ była to wyprawa morska, .mieli w niej

<zapewne wziąć udział pomorscy żeglarze z Pomorza Gdańskiego, związanego z

Polską stosunkiem trybutarnym i obowiązkiem niesienia pomocy wojskowej (Pomorze

Zac

hodnie było wówczas całkowicie niezależne od Bolesława II), stąd autor dzieła

.uznał tę ziemię za część państwa polskiego. Same kontakty polsko-skandynawskie nie

były wówczas czymś nadzwyczajnym. Ich początki sięgają czasów Mieszka I i

Bolesława Chrobrego, a w okresie późniejszym odgrywają dość istotną rolę w polityce

Bolesława III Krzywoustego, mógł więc i Szczodry swoje zainteresowania skierować ku

północy, względnie Dania ku słowiańskiemu partnerowi nad Bałtykiem. Jeżeli staniemy

na gruncie przekazu Orde

ryka, to musimy zadawać sobie pytania, jakie cele

przyświecały zbliżeniu polsko--duńskiemu (którego efektem była prośba Swena) i co

chciał osiągnąć Bolesław w zamian za posiłkowanie króla duńskiego w najeździe na

daleką od polskiej sfery działania Anglię? Odpowiedzi na te pytania poszukamy później,

zadowalając się na razie samym faktem, poświadczającym szeroki zasięg politycznych

zaintereso-

[jvań Bolesława Szczodrego.

W_1070 i początkach 1071 r. nabrzmiewał nowy konflikt z Czechami, który wkrótce

przerodził się w otwarte starcia zbrojne o ograniczonym jednak terytorialnie zasięgu.

Niezupełnie jasne są powody nękających pogranicznych napaści, ale dalszy przebieg

wydarzeń zdaje się wskazywać na to, że stroną częściej atakującą był BolesławAjZ

Pragi szły bowiem skargi na dwór cesar-

Sar-

^•

28

ski na polskiego księcia o napady na czeskie granice i na odmowę płacenia czynszu ze

Śląska, a może nawet (chociaż źródła milczą na ten temat) i o mieszanie się

Szczodrego .,., w wewnętrzne spory Wratysława z junio-

background image

Jesieni

ą 1071 r. Henryk IV wezwał obu książąt: Bolesława i Wratysława do Miśni w celu

rozsądzenia istniejącego między nimi zatargu, załagodzenia kilkuletniej niezgody i

zlikwidowania wzajemnych najazdówD Nie wiemy czy po raz pierwszy, ale na pewno po

raz ostatni

Bolesław jechał posłusznie do Niemiec jako wasal na sąd cesarski. Pod

groźbą zemsty Henryk rozkazał obu książętom, aby natychmiast zaprzestali wojny i

kon-

tentowali się „swoimi granicami".

Wyrok' miśnieński miał spełnić dwa zadania: wzięcie w obronę posłusznego cesarstwu

Wratysława oraz poskromienie niesfornego księcia polskiego, którego polityczne

poczynania niepokoiły dwór niemiecki. Opisujący zjazd miśnieński niemiecki kronikarz

Lambert z Hersfeldu w ogóle nie wspomniał o tym, by omawiano wówczas sprawę

czynszu śląskiego. Wydaje się jednak więcej niż prawdopodobne, że domagał się tego

Wratysław i że Henryk w tej kwestii potwierdził prawa czeskie do pobierania czynszu od

Polaków. Cesarstwo było przecież gwarantem tej opłaty od pamiętnego zjazdu

kwedlinburs

kiego z 1054 r., a konkretna sytuacja polityczna w 1071 r. skłaniała Henryka

do utrzymania status quo ante. Od siebie możemy dodać, że miśnieński arbitraż był

politycznym sukcesem cesarskim, ponieważ konflikt polskb-czeski stworzył Henrykowi

IV okazję do wmieszania się w spór między jego wasalami na zasadzie pełnoprawnego

arbitra. Okoliczności te utwierdzały wpływy niemieckie w Polsce i Czechach,

potwierdzały nadrzędność Henryka wobec Bolesława i Wratysława, a w wypadku

niepodporządkowania się Bolesława

29

wydanemu wyrokowi dawały Henrykowi podstawy prawne do interwencji zbrojnej

przeciw nieposłusznemu wasalowi.

Z faktu, iż Szczodry osobiście, a nie przez posłów, stawił się w Miśni wynika, że

oficjalne stosunki polsko--

niemieckłe do tego momentu układały się formalnie

poprawnie i książę mógł nie obawiać się wysunięcia zarzutów dotyczących jego

postawy wobec cesarstwa, z wyjątkiem konfliktu z Wratysławem. Z różnych natomiast

danych pośrednich można domyślać się, że wyjazd do Miśni dał mu okazję rozpoznania

wew

nętrznej sytuacji w cesarstwie oraz nawiązania pierwszych kontaktów z

antyhenrykowską opozycją w Niemczech, w tym z biskupem miśnieńskim Bennonem,

background image

późniejszym czołowym przeciwnikiem Henryka IV i wiernym stronnikiem papieża

Grzegorza VIIU. ]

SnDramatyczny p

rzełom w stosunkach polsko-niemieckich t JiastąpU w

^!'[2_rlljgjdlkajniesiecy po wyroku miśnieńskim. Niepomny groźby Henryka IV Bolesław

ponownie zaatakował Czechy, zrywając w ten ^sposób manifestacyjnie zależność

wasalną od cesarstwa/ Od tej chwili można mówić o odzyjkaniu przez państwojaolskie r

z^e-

cz y wi s t e j "suwerenności politycznej. Równocześnie Polska stawała się jednym

z głównych przeciwników cesarstwa w Europie środkowo-wschodniej oraz ważnym

punktem oporu przeciw niemieckiej ekspansji.] W roz

umieniu feudałów niemieckich,

przywykłych uważać obszary wschodnie za ich sferę wpływów politycznych, państwo

polskie było teraz prawdziwym ogniskiem buntu.

Reakcja dworu cesarskiego na krok Bolesława była bardzo szybka, mimo że Niemcy

były rozdarte wewnętrznymi walkami różnych koterii politycznych i buntami książąt,^-

szczególności zaś zagrażała Henrykowi opozy-. cyjna postawa Sasów, rządzonych

przez potężny ród

30

książęcy Bili ungówj Ponadto szybko narastało napięcie między cesarstwem i

papiestweml W

czasie pobytu w^ Augsburgu w Zielone Święta f 19 maja) 1073 r.

Henryk IV ogłosił wielką wyprawę do Polski, motywując ją złamaniem przez Bolesława

pokoju z Czechami]/ Zapewne obrona czeskiego wasala miała jakieś' znaczenie w tym

feudalnym świecie, ale w rzeczywistości wyprawa miała być prowadzona przede

wszystkim w interesie niemieckim, w celu poskromienia zbuntowanego wasalaTjL

Wojska miały się zebrać w dniu 22 sierpnia, a punkt zborny wyznaczono w

miejscowości Hersfeld w Saksonii.

[Wyprawa przeciw Pol

sce, na którą cesarz wezwał Ba-warTśwr Szwabów,

Lotaryńczyków, Franków i Sasów, a więc niemal całe Niemcy Jnie _doszłaj ednak do

skutku JŁ-Eowodu^wyijucJlu^ wielkiego buntu Sasóv^Henryk Hfl wiązał z ekspedycją

polską duże nadzieje licząc, że przeprowadzona tak dużymi siłami doprowadzi dc

ujarzmienia Bolesława.lEowstanie saskie całkowicie zaskoczyło cesarza, który musiał

ratować się ucieczką z Saksonii, by uniknąć pochwycenia przez swoich przeciwników. Z

background image

kilkoma spośród nich Szczodry pozostawał w bliskich kontaktach. Odnosi się to przede

wszystkim do

— - • fŁ . i

ośrodka opozycji — saskiego dworu BillungówM|.ą!gnusrf .syn księcia saskiego Ottona,

a po jego zgonie, w marcu 1072 r., książę saski, był nawet, wprawdzie dość luźno,

spokrewniony z Bolesławem, pojął bowiem za żonę rodzoną siostrę księcia

węgierskiego Gejzy — ZofieJ która w młodości przez kilka lat przebywała wraz z braćmi

na d

worze polskim. Jej małżeństwo z Magnusem zwiększało możliwości ijliższego

związania się Polski i Węgier z opozycją saską^p.rugą osobistością, z którą Szczodry

wiązał nadzieje, był znany mu od 1071 r. biskup Miśni Benno, jeden z przywódców

sprzysiężenia przeciw Henrykowi IV^Jrzecim człowiekiem bliskim Szczodremu

l

31

był wreszcie margrabia Miśni ^Ekhejt/(1068—1090), członek spisku przeciw cesarzowi,

Ina ziemiach którego będzie później Bolesław walczył. ^

W obozie saskim wybuch powstania uzasadniano tym, że Henryk tylko pozorował

wyprawę na Polskę, w rze-' czywistości zaś przez wprowadzenie wojsk do Saksonii

chciał zgnieść opozycję, a nawet wytępić saskie plemię i na jego ziemiach osadzić

wiernych sobie Szwabów. Był to oczywisty pretekst, użyty we wzajemnej wojnie

propagandowej, gdyż ekspedycja na Polskę była już postanowiona i Henryk IV

ewentualności buntu Sasów w tym czasie w ogóle nie brał pod uwagę. Z różnych

przesłanek pośrednich zdaje się wynikać, że termin wybuchu powstania był uzgodniony

między dworem saskim, Bolesławem i zapewne Gejzą. Na istnienie tajnego

porozumienia polsko-saskiego wskazuje po-

jfg», -•

selstyo wysłane przez Billungów do Henryka, przebywającego w Goslarze, które prosiło

króla o zwolnienie wojsk saskich z obowiązku udziału w kampanii polskiej. Posłowie

uzasadniali prośbę tym, że Saksonia jest zagrożona przez pogańskich Wieletów i

wojska saskie muszą dniem i nocą czuwać, aby nie dać się zaskoczyć nieprzyjacielowi.

Argument ten był całkowicie fałszywy. Z zupełnie pewnych źródeł wiemy, że nieco

wcześniej Henryk IV przez posłów proponował Wieletom, w zamian za pomoc przeciw'

background image

Sasom, ogromne zdobycze, wiele złota, a nawet część ziem saskich, ci jednak, chociaż

do niedawna zawzięci wrogowie Sasów, odmówili pomocy. Tłumaczyli się brakiem

ch

ęci do walki (!), pragnieniem zachowania pokoju i całkowitym usatysfakcjonowaniem

z obecnego przebiegu granicy wielecko-

saskiej. Wyprzedzając nieco wypadki należy

dodać, że w dwa lata później, w 1075 r., gdy na dworze saskim przebywali posłowie

polscy, równocześnie zjawiło się poselstwo wiełeckie, które, podobnie jak Polacy,

ofiarowało Sasom

32

pomoc przeciw Henrykowi i wszystkim ich wrogom.

^Wszystkie powyższe fakty pozwalają stwierdzić bezsporne istnienie co najmniej od

1073 r. potrójnego przymierza polsko-sasko-wieleckiego, skierowanego przeciw królowi

niemieckiemu, przymierza, które w pełni funkcjonowało jeszcze w 1075 .rTjTeraz staje

się jasne, dlaczego Sasi domagali się zwolnienia ich od udziału w wyprawie Henryka na

Polskę i dlaczego Wieleci odrzucili jego propozycję uderzenia na Saksonię. Były to

zwykłe wybiegi taktyczne, bez odkrywania rzeczywistych przyczyn zajmowanego

stanowiska. Platformą porozumienia polsko-saskiego była wspólna wrogość wobec

Henryka IV, manifestowana przez Bolesława zerwaniem więzów wasalnych, przez

Sasów otwartym konfliktem z królem. Rok 1073 był momentem próby dla przymierza. W

obliczu wojny z Polską Sasi nie tylko odmówili wzięcia w niej udziału, ale podnieśli

żagiew wojny domowej paraliżując plany Henryka. Wierni mu książęta, którzy

przyprowadzili do Hersfeldu swoje wojska, w nowej sytuacji zaproponowali powrót do

domów w celu lepszego przygotowania się do wojny z... Sasami. Henryk zmuszony był

propozycje te zaakceptować.

0 ile przymierze polsko-

saskie w znanej nam już sytuacji politycznej nie budzi

zdziwienia, o tyle układy sasko-wieleckie i proponowana przez Wieletów w 1075 r.

pomoc Sasom przeciw Henrykowi należą do najbardziej zdumiewających kontaktów

nawiązanych przez dwóch nieprzejednanych do niedawna wrogów.

Do 1070 r. t

rwała zadawniona, mściwa wrogość, odczuwana przede wszystkim w

Związku Wieleckim, na którego ziemie raz po raz kierowały się ciężkie, wyniszczające

najazdy saskie. W latach 1067

—1070 pociągnęły one za sobą podbój części terytorium

wieleckiego

background image

1 zniszczenie

głównego, obok rugijskiej Arkony, centrum

33

pogańskiego kultu Słowiańszczyzny północno-zachod-niej w Radogoszczy. Od 1070 r.

wyprawy saskie urwały się nagle, a po dalszych trzech latach mamy źródłowe dowody

nawiązania między niedawnymi zawziętymi przeciwnikami dobrych, a nawet

przyjaznych stosunków. Można wątpić w mało prawdopodobną ewentualność

nawiązania ich w wyniku dwustronnych pertrak-"tacfi i w tym miejscu dochodzimy do

osoby polskiego księcia jako pośrednika w zbliżeniu sasko-wieleckim. W 1073 r.

Bolesławowi najbardziej zależało na tym, aby Wieleci nie wsadzili Sasom noża w plecy,

gdyż wówczas powstanie saskie albo w ogóle by nie wybuchło, albc, gdyby nawet

doszło do skutku, nie miałoby szans powodzenia. Trudno wprawdzie było liczyć na

poważną pomoc militarną Związku Wieleckiego, chociaż była ona proponowana Sasom,

ale już sama życzliwa neutralność Wieletów miała ogromne znaczenie polityczne i

militarne.

Aby hipoteza o roli Szczodrego w montowaniu zbliżenia saskowieleckiego zyskała na

prawdopodobieństwie, obok dobrze poświadczonych w źródłach bliskich związków

polsko-

saskich, należy naświetlić kontakty polsko-wie-leckie. Z braku bezpośrednich

przekazów na ten temat musimy się posłużyć przesłankami pośrednimi. Można tylko

domyślać się, że początek kontaktów wiązał się z rokiem 1069 i ze wspólną wyprawą z

wojskami Swena Estrydsena na Anglię. Korzystne dla Wieletów powstrzymanie od 1070

r. najazdów saskich na ich ziemie można by zatem uważać za rezultat mediacyjnego

działania polskiego dworu, który zapewne podtrzymywał stosunki z Radogoszczą.

Następną przesłanką jest zjazd Henryka IV z królem duńskim w Liineburgu w 1071 r.

Swen zapomniał o wydarzeniach z 1069 r. i w zamian za uzyskanie części ziem

należących do Marchii Północnej zobowiązał się dostarczyć królowi niemieckiemu

2

— Bolesław Smały

34

pomocy „przeciw wszystkim jego wrogom, a w szczególności przeciw Sasom". Poza

Saksonią jedynie Związek Wielecki w tym regionie mógł być innym wrogiem Henryka,

background image

ale tylko wówczas przedstawiał on pewne niebezpieczeństwo, jeżeli był związany

układem z Polską. W przeciwnym wypadku Wieletów oddzielała od Henryka

nieprzyjazna im jeszcze w tym czasie Saksonia. Kolejne ogniwo to omawiana już próba

cesarza z 1073 r., zmierzająca do wyłączenia Wieletów z porozumienia polsko-

saskiego, zakończona zupełnym fiaskiem. Odpowiedź Związku o pragnieniu

zachowania pokoju z Sasami i niekwestionowaniu granicy z nimi świadczy, że

trójporozumienie polsko-sasko-wieleckie stało się faktem. Dowodnie potwierdza to

równoczesny pobyt posłów polskich i wieleckich wiosną 1075 r. na dworze Bil-lungów z

identyczną ofertą pomocy zbrojnej w walce z Henrykiem IV. Wydaje się, że czynnikiem

spajającym trójporozumienie był wrogi stosunek wszystkich jego partnerów do króla

niemieckiego. Równocześnie poprawa stosunków sasko-wieleckich zmieniała sytuację

polityczną Związku i odsuwała w przyszłość groźbę jego podboju i zniszczenia.

Intensywna polska działalność polityczna na północnym zachodzie w latach 1069—

1075 nie oznaczała zaniedbywania spraw na południu. Po zjeździe miśnieńskim z 1071

r. Bolesław w ciągu kilku następnych lat nie zaprzestał najazdów na czeskie granice, a

równocześnie mieszał się w konflikty wewnętrzne w Czechach. Władca polski popierał

książąt: Ottona ołumunieckiego i Konrada brneńskiego w ich sporach z Wratysławem

oraz biskupa Jaromira, który stanął w ostrej opozycji wobec księcia praskiego.

Wszystkie te trudności spowodowały, że Wratysław, uwikłany w rozgrywki wewnętrzne i

zagrożony z zewnątrz, czuł się niepewnie i chwilowo był unieszkodliwiony jako

ewentualny sojusznik Henry-

<ri.

i

35

ka IV. Taki też był cel poczynań Bolesława wobec Czech w tym czasie, kiedy to główne

zadanie polegało na osłabianiu króla niemieckiego, aby uniemożliwić mu najazd na

Polskę.

Inaczej natomiast potoczyć się miała rozgrywka o Węgry i ich miejsce w narastającym

konflikcie polsko-niemiec-

kim. Układ raabski z 1064 r. był rozwiązaniem tymczasowym i

nie zadowalał żadnego z partnerów. jGej za, czując się silnym dzięki oparciu w

Polsce, a może i z inspiracji Bolesława wichrzył przeciw Salomonowi, który, wobec

background image

rosnących trudności Henryka IV w kraju, był zupełnie osamotniony. Sympatie coraz

liczniejszych możnych węgierskich kierowały się również w stronę energicznego Gejzy.

W początkach 1073 r. doszło do zaburzeń wewnętrznych, niewątpliwie inspirowanych

przez młodego księcia. Mimo chwilowego załagodzenia konfliktu, napięcie wciąż rosło.

Salomon zwrócił się wówczas do Henryka IV z prośbą o pomoc, której jednak król nie

był w stanie mu udzielić, uwikłany w wojnę z Sasami i z częścią książąt niemieckich.

Gej-

za również szukał pomocy, wysyłając posłów i swoich braci: Władysława i Lamberta

do księcia kijowskiego Światosława, Bolesława Szczodrego, Zwojnimira chorwackiego i

Ottona ołomunieckiego, którego żoną była rodzona siostra książąt węgierskich —

„Eufemia. W lutym 1074 r. Salomon — jak podaje kronikarz Lambert z Hersfeldu —

„napadnięty został wojną przez Gejzę", książę zatem był inicjatorem wojennej rozgrywki

z proniemieckim królem. Przebieg działań był błyskawiczny, a zwycięstwo Gejzy

bezapelacyjne, ponieważ rycerstwo węgierskie opuściło Salomona i uniemożliwiło mu

stawianie oporu. Król z trudem uniknął niewoli, uchodząc do położonego blisko

niemieckiej granicy Wieselburga, Gej za wśród ogólnej radości koronowany został w

Białogrodzie na króla Węgier.

36

Wydaje się, że w wydarzeniach węgierskich nie brały udziału obce posiłki, chociaż

niektórzy badacze na podstawie późnych przekazów przyjmują obecność wcisk

morawskich Ottona i oddziałów polskich. Bardziej prawdopodobne jest jednak, że

Bolesław, dla którego moment wojny domowej na Węgrzech był do tego stopnia

korzystny, iż każe domyślać się bezpośredniego wpływu polskiego księcia (szczytowy

okres jego konfliktu z Henrykiem IV), szachował na wszelki wypadek Wratysła-wa, aby

nie dopuścić do ewentualnej jego ingerencji w rozgrywkę między stryjecznymi braćmi w

królestwie węgierskim.

Zwycięstwo Gejzy było również sukcesem politycznym Szczodrego, znakomicie bowiem

wzmacniało ono blok sił zaangażowanych w walkę z Henrykiem IV. Tymczasem

Salomon słał z Wieselburga błagalne poselstwa na dwór niemiecki prosząc o pomoc, do

której Henryk zupełnie się nie kwapił. Dopiero kiedy wygnaniec za ponowne osadzenie

go ^ajtr^njje^js^sgiej^mi^rzyrzekł przyjąć państwo w lenno od cesarza, obiecał płacić

background image

trybut i być całkowicie wiernym, a tytułem gwarancji podjętych zobowiązań przekazywał

Henrykowi sześć potężnych pogranicznych grodów i dwunastu znacznych zakładników

— dwór niemiecki zareagował pozytywnie. Henryk był — według doskonałego

okr

eślenia Lamberta z Hersfeldu — „kupiony tą ceną" i rozpoczął przygotowania do

wyprawy projektowanej na sierpień 1074 r. Salomon wysłał również posłów do papieża

Grzegorza VII ze skargami na Gejzę, licząc na moralne i polityczne wsparcie głowy

Kościoła. I w tej rozgrywce u-biegł go jednak Gejza, który już w przeddzień rozprawy z

Salomonem wyprawił poselstwo do Rzymu z prośbą o ochronę i opiekę papieską. List

Gejzy nie zachował się, ale jego treści można domyśleć się z natychmiastowej

odpowiedzi Grzegorza VII. W bulii do Gejzy z 17 marca

37

1074 r., wysłanej w czasie, gdy na Węgrzech wojna domowa była już prawdopodobnie

zakończona, papież przyrzekał mu obronę przed nieprzyjaciółmi, zapewnIaTJ o swojej

wielkiej życzliwości i obiecywał "opiekę. Nic więc dziwnego, że w odpowiedzi na list

Salomona Grzegorz wysłał bullę sformułowaną w zupełnie innym tonie. Wyszła ona z

kancelarii papieskiej 28 października 1074 r., to jest w ponad pół roku po bulli do Gejzy i

po oddaniu przez Salomona Węgier w lenno cesarskie. W liście adresowanym do „króla

Węgrów" papież dał upust swemu oburzeniu, zarzucając mu w ostrych słowach, że

postąpił bezprawnie przekazując państwo w lenno Henrykowi, ponieważ „królestwo

węgierskie jest własnością Świętego Kościoła Rzymskiego i już dawniej oddane zostało

przez króla Stefana świętemu Piotrowi prawnie i z wszelką władzą". Następnie papież

wyrzucał Salomonowi, że „i w innych sprawach od królewskiego męstwa i zwyczajów

odchodząc" jednostronnie złamał dobrowolnie przez przodków przyjęte zobowiązania,

czyniąc tym krzywdę: Stolicy Apostolskiej. Nie odzyska przeto łaski świętego Piotra i

poparcia papieża, dopóki nie naprawi uczynionego zła i nie uzna, że kró-f lestwo

węgierskie jest lennem Rzymu a nie cesar-r stwa.

Nie ulega wątpliwości, że gwałtowny ton bulli był przede wszystkim odbiciem napiętych

stosunków papieża z Henrykiem IV, ale wcześniejsze pełne poparcie kurii dla drobnego

księcia dzielnicowego, jakim w przededniu wojny z legalnym królem Salomonem był

Gejza, jest zadziwiające w świetle ostrożnej praktyki dyplomatycznej Rzymu. Próbując

wyjaśnić przyczyny takiej postawy papieża warto zwrócić uwagę na fakt, że

background image

bezpośrednio po swojej elekcji Grzegorz VII rozesłał do różnych władców europejskich

pisma zawiadamiające o swoim Pontyfikacie. Niestety nie dysponujemy" takim pismem

38

papieża do Bolesława, co jednak nie wyklucza, iż mogło ono być wysłane i zaginęło jak

wiele innych dokumentów tej doby. W formie przeto domysłu wolno wysunąć sugestię,

że Szczodry, wchodząc w fazę zaostrzonych stosunków z Henrykiem, skorzystał z

okazji i w odpowiedzi na list Grzegorza wysłał posłów do Rzymu w celu nawiązania

bezpośrednich kontaktów z nowym papieżem. Niżej będzie mowa o tym, że przed 20

maja 1075 r. poselstwo polskie gościło w Stolicy Apostolskiej z całą pewnością, nie

wiemy tylko, czy była to pierwsza wizyta, czy może raczej druga. W każdym razie

wydaje się prawdopodobne, że przed 17 marca 1074 r. (data wysłania bulli do Gejzy)

stosunki polsko-

papieskie były już nawiązane, a wobec tego uzasadniony może być

domys

ł, że to pierwsi wysłannicy Bolesława do Rzymu przedstawili papieżowi sytuację

na Węgrzech i postawę obu walczących tam stron wobec cesarstwa i problemu

suwerenności państwa. Nie ulega przy tym wątpliwości, że Grzegorz VII wiedział już o

niedawnym zerwaniu

przez Bolesława więzów zależności od cesarstwa i o

narastającym konflikcie polsko-niemieckim. Papież, dysponujący przede wszystkim

atutami moralnymi i ideologicznymi, szukający wsparcia realnych i materialnych sił do

walki z Henrykiem IV, musiał poważnie potraktować zasoby i możliwości koalicji pol-

sko-

węgierskiej. Rzecz przy tym jasna, że z racji swojej pozycji w świecie

chrześcijańskim stawał się głową wszystkich sił walczących z przewagą cesarska. Tak

więc uformowany w 1073 r. front antyhenrykowski, złożony z Polski, Saksonii i Związku

Wieleckiego, w 1074 r. wzmocniony został przez Węgry, a następnie przez papiestwo,

które w dalej rozwijanych bezpośrednich kontaktach z Europą środkowo-wschodnią

ujrzało nowe możliwości zaszachowania swojego głównego przeciwnika ze wschodu.

39

Tymczasem zaś Henryk IV, pod wpływem daleko idących obietnic i zobowiązań ze

strony Salomona, w połowie sierpnia 1074 r. ruszył wraz z nim na wyprawę przeciw

Gejzie. Była to prawdziwie głodowa wojna dla Niemców, którym Gejza, nie wydając

otwartej bitwy, usuwał z drogi żywność dla ludzi i furaż dla koni. W beznadziejnej

sytuacji Henryk zdecydował się na niesławny odwrót, zajmując w drodze powrotnej

background image

nadgraniczne tereny i grody węgierskie. Należały one wprawdzie do obszarów

obiecanych mu

przez Salomona, ale wobec niedopełnienia warunku przywrócenia mu

tronu, obsadzenie ich było zwykłym bezprawiem nawet w stosunku do nieszczęsnego

wasala.

Milczenie źródeł na temat ewentualnego udziału Czechów i Polaków w wojnie

niemiecko-

węgierskiej tłumaczy się tym, że Wratysław otrzymał od Henryka zadanie

zaatakowania Bolesława w celu związania sił polskich i niedopuszczenia do ich

wyruszenia na pomoc Gejzie. Plan powiódł się. Wyprawa czeska nie przyniosła

wprawdzie większych sukcesów militarnych, ale też miała jedynie ograniczone cele.

Gejza dał sobie jednak radę bez obcych posiłków. Od tej chwili sojusz polsko--węgierski

funkcjonował już bez żadnych zakłóceń przez wiele następnych lat, stanowiąc

fundament polityki polskiej, aczkolwiek sprawa_ praw Salomona_dq_ tronujzo-

stała

wkrótce wznowiona z najmniej oczekiwanej strony, a mianowicie przez sprzymierzeńca

Bolesława i Gejzy — papieża Grzegorza VII.

Już wkrótce bowiem okazało się, że w kwestii węgierskiej kuria papieska zaczyna

prowadzić politykę nie liczącą się z interesami sojuszników i obliczoną na wy

eliminowanie wszelkich praw cesarskich do zwierzchnictwa lennego nad państwem

węgierskim i objęcie go wyłączną opieką Stolicy Apostolskiej. Początkowo mogło się

wydawać, że Salomon przestał się zupełnie li-

40

czyć jako polityczny partner i że po nawiązaniu przez Gej ze stosunków z Rzymem

sprawa prawnej obediencji Węgier została przesądzona na rzecz papieża. Grzegorz

yil miał jednak co do tego jakieś wątpliwości, które w miarę pobytu Salomona w

Niemczec

h stopniowo się pogłębiały. Już wymawianym liście z 28 października 1074 r.

papież, po surowych słowach potępienia, wyraził gotowość przebaczenia mu pod

warunkiem przekazania przez niegó~Wę"gter~W lenno namiestnikowi św. Piotra.

Dlatego w późniejsze"] korespondencji kuria konsekwentnie tytułowała Gejzę

„księciem Węgrów", mimo że już w początkach 1074 r. odbyła się jego koronacja, a w

listach do Salomona i jego żony Judyty używała tytułów: „król Węgrów" i „królowa

Węgrów". Gej za starał się podtrzymywać stały kontakt z papieżem. Na przełomie lat

1074/1075 przebywali w Rzymie jego posłowie, ale nie osiągnęli wiele, gdyż właśnie w

background image

czasie ich wizyty, 10 stycznia 1075 r., Grzegorz VII wysłał list do żony Salomona, w

którym dał wyraz żywej dla niej sympatii, bolał nad jej losem i polecał w Bogu pokładać

nadzieję, że jej nieszczęścia związane z utratą tronu i wygnaniem wkrótce skończą się,

o co on

modli się gorliwie.

Wkrótce po pobycie w Rzymie poselstwa węgierskiego i po liście do Judyty, 23 marca

1075 r., z kancelarii papieskiej wyszło pismo do Gejzy o dość tajemniczej i niejasnej

treści. Po zapewnieniu „księcia" o swojej przyjaźni papież wypowiedział się na temat

przyszłości państwa węgierskiego. Najpierw stwierdził ponownie, że królestwo

węgierskie winno być niezawisłe i nie podlegać żadnemu obcemu władcy świeckiemu,

lecz wyłącznie Kościołowi rzymskiemu. Dalej Grzegorz powtarzał myśl, że prawo to

złamał Salomon, który z rąk króla niemieckiego posiadł władzę. Wreszcie, jakby w

konkluzji, zakli

nał Gejze, aby w imię dobra Kościoła okazał

41

całkowite posłuszeństwo przybywającym doń legatom papieskim, ponieważ w jego

rękach znajduje się klucz do pomyślnego rozwiązania sprawy. Zestawienie treści obu

omawianych pism papieskich z początku 1075 r. pozwala rozszyfrować ostatnie zdanie

drugiego z analizowanych listów. Legaci papiescy mieli wystąpić w roli mediatorów i

doprowadzić do zawarcia między Gej za i Salomonem takiej ugody, aby ten ostatni

mógł powrócić pod zwierzchnictwo papiestwa. W praktyce żądanie to oznaczało

konieczność ustąpienia władcy węgierskiego z tronu na rzecz „króla Salomona" i

zadowolenia się wydzielonym mu księstwem dzielnicowym. Dopiero bowiem wtedy

Salomon mógł przekazać na powrót Węgry św. Piotrowi jako pełnoprawny ich władca.

St

ąd domysł, iż papież mógł zabiegać na przykład jedynie o osadzenie Salomona na

księstwie dzielnicowym, pozostającym pod zwierzchnictwem Gejzy, nie może wchodzić

w rachubę.

Żądania Grzegorza VII były daleko idące i wymagały od Gejzy politycznego

samounicest

wienia. Nic dziwnego, że król nie ulegał im, chociaż papież nie ustawał w

naciskach. Jeszcze w okresie pobytu legatów na dworze Gejzy z kancelarii papieskiej

wyszło nowe pismo, znacznie jaśniej od poprzedniego formułujące postulaty pod

adresem opornego władcy. W liście tym (z 14 kwietnia 1075 r.) zaadresowanym

background image

do~'^ćsięcia" Gejzy papież domagał się"— przejmując rolę mediatora w sporze —

zawarcia przez niego pokoju z „królem" Salomonem, przy czym każdy z nich miał

zachować to, co mu się prawnie należy, tak aby żaden nie był pokrzywdzony— i aby

granice sprawiedliwości nie zostały przekroczone. Po układzie pokojowym — pisał dalej

papież — władca panujący w królestwie węgierskim „królem tam, a nie królikiem

będzie", podczas gdy Salomon, oddawszy się w lenno niemieckie, godny jest tylko

imienia „królika".

i

r

42

Teraz wszystko stawało się jasne. Z samej tytulatury mających układać się stron

wynika, że Grzegorz VII władzę królewską na Węgrzech rezerwował dla Salomona, a

Gejzie wyznaczał rolę księcia dzielnicowego. Stawiane przez papieża żądania żywo

przypominały^ dawne postanowienia układu w Raabie z 1064 r., formalnie zatem stały

na gruncie zachowania prawa. Rzecz oczywista, że dla Gejzy były one nie do przyjęcia,

a w ówczesnej sytuacji w tym regionie Europy pozbawione też były realizmu

politycznego.

Zadziwiające jest, że papież tak dalece nie liczył się z Gej za, który reprezentował

zdecydowanie antyhenry-

kowską orientację polityczną i dążył do utrzymania

suwerenności państwa węgierskiego w stosunkach z cesarstwem. A przecież nikt nie

mógł kurri zagwarantować, że Salomon, po powrocie na tron, całkowicie zerwie liczne

więzy łączące go z Henrykiem IV, nawet jeżeli odda się pod opiekę Stolicy

Apostolskiej. Grzegorz VII nie brał również zupełnie pod uwagę stanowiska mas

rycerstwa węgierskiego i tamtejszych wielmożów, którzy popierali polityczną linię Gejzy,

i twardo stał na stanowisku, że jedynym legalnym władcą królestwa węgierskiego

pozostaje Salomon. l Zatrzymaliśmy się dłużej nad sprawami węgierskimi, ponieważ

z

abiegł papieża wokół przywrócenia tronu Salomonowi nie mogły być obojętne

Bolesławowi II, który poważne nadzieje łączył z nawiązanym sojuszem polsko-

węgierskim i osobiście z Gej za. Źródła nie informują bezpośrednio o jakimkolwiek

udziale władcy polskiego w pertraktacjach Grzegorza VII z Gej za, ale opór stawiany

przez tego ostatniego wobec żądań kurii zdaje się świadczyć o tym, że król węgierski

background image

miał na dworze krakowskim silne wsparcie. Zastanawiające jest, że w zaledwie sześć

dni po ponaglającym liście do Gejzy, zawierającym żądanie zawarcia pokoju z

Salomonem

43

na ciężkich dla niego warunkach, 20 kwietnia 1075 r. papież wysłał pierwszą znaną

nam bullę do Bolesława. Jej treść dotyczyła przede wszystkim zagadnień kościelnych,

które będą omówione na innym miejscu; jest natomiast w niej jedno, typowe dla

stylistyki Grzegorza enigmatyczne zdanie: „Z powodu więc tych i innych spraw, o

których tu nie uważamy za stosowne pisać, tych legatów do Was wysyłamy". Legaci

mieli zatem omówić ze Szczodrym, oprócz kościelnych, również jakieś inne kwestie,

których nadawca listu nie chciał w nim poruszać. Wobec braku dowodów trudno

wyrokować, że wśród owych „innych spraw" przekazanych legatom do ustnych

pertraktacji z polskim księciem znajdowała się także sprawa węgierska i stosunek do

niej Bolesława, ale dopuszczalny jest domysł w tej kwestii. Bez poparcia Szczodrego

polityczna pozycja Gejzy byłaby bowiem znacznie osłabiona na arenie

międzynarodowej. Nic więcej jednak nie da się powiedzieć na ten temat.

Usilne starania

papieża, zmierzające do osadzenia Salomona na tronie węgierskim,

spełzły ostatecznie na niczym. Od kwietnia 1075 r. aż do śmierci.Gejzy 25 kwietnia

1077 r., a więc na przestrzeni dwóch lat, brak śladów dalszej korespondencji czy

jakiegokolwiek innego działania Grzegorza VII w sprawie Salomona. Kiedy chory król

zakończył życie, panowie węgierscy i rycerstwo wybrali na następcę jego brata

Władysława jako starszego i godniejszego, Z chwilowego bezkrólewia chciał skorzystać

Salomon, który z niewielkimi siłami przekroczył granicę węgierską, ale natychmiast

zareagował na to Bolesław i na czele wojsk polskich zmusił go do odwrotu, zapewniając

w ten sposób Władysławowi możność spokojnego objęcia władzy. Gali Anonim pisał, że

„Bolesław nazywał Władysława swoim królem, Władysław natomiast uznawał, że przez

niego uczyniony zo-

44

stał królem", a nieco dalej włożył w usta Szczodrego słowa: „Tego młodzieńca [tzn.

Władysława] wychowałem w Polsce i tego jako króla na Węgrzech osadziłem". Nie

ulega wątpliwości, że Władysław, przez wiele lat w młodości przebywający na dworze

background image

polskim, był protegowanym Bolesława i jego kandydatem na tron węgierski po

bezdzietnym Gejzie, gwarantującym podtrzymanie i dalsze umocnienie sojuszu polsko-

węgierskiego.

Rozwój sytuacji na Węgrzech spowodował, że papież zmuszony był uznać, iż dalsze

trwanie przy koncepcji osadzenia Salomona na tronie nie jest możliwe. Urywa przeto

korespondencję z nim i jego żoną. W 45 dni po zgonie Gejzy i po powołaniu

Władysława na tron,' 9 czerwca 1077 r., Grzegorz VII wysłał pismo do arcybiskupa

Węgier w Strzygomiu — Nemii — w którym o Władysławie wypowiedział się jako o

„królu" wybranym przez Węgrów, prosząc równocześnie arcybiskupa i

możnowładców, aby skłonili nowego panującego do wysłania posłów do kurii rzymskiej

dla złożenia czci Stolicy Apostolskiej i określenia kierunku swojej przyszłej polityki. Była

to diametralna zmiana stanowiska, oznaczająca godne przyznanie się wytrawnego

dyplomaty do porażki i wyciągnięcie z niej właściwych wniosków. Dla dopełnienia

obrazu dodajmy, że Władysław przychylnie potraktował propozycje papieża i wkrótce

wysłał do Rzymu posłów, o czym dowiadujemy się z bulli Grzegorza VII z 21

marca 1079 r., wysłanej tym razem już wprost na ręce króla. Papież chwalił w niej

Władysława, jego pobożność i oddanie Stolicy Apostolskiej, co wskazuje na nawiązanie

przyjaznych stosunków.

Dla porządku odnotować trzeba, że po wstąpieniu Władysława na tron sojusz polsko-

węgierski trwał aż do końca panowania Bolesława, a nawet dłużej. Kiedy bo-

45

wiem wygnany król polski schronił się w 1079 r. na Węgrzech, Władysław — według

relacji Anonima Galia

— przyjął go jak przyjaciela i brata, udzielając mu gościny i

schronieniajL

(JDrugą obok węgierskiej sprawą, w którą Grzegorz VII uwikTSt "się w tych latach bez

szansy powodzenia, były usiłowania kurii zmierzające do oderwania Czech od

cesarstwa i wciągnięcia ich w orbitę wpływów Rzymu. Znane już nam wrogie stosunki,

panujące między księciem czeskim i polskim, sprawiały, że na dworze krakowskim

baczni

e śledzono tę kolejną rozgrywkę polityczną.

Bezpośrednim pretekstem umożliwiającym kurii rzymskiej ingerowanie w wewnętrzne

sprawy czeskie był spór, jaki wybuchł między Wratysławem i jego bratem, biskupem

background image

praskim Jaromirem-Gebhardem, wspomaganym przez po

zostałych braci, książąt

dzielnicowych na Morawach

— Ottona i Konrada. Książę praski, pragnąc ograniczyć

wpływy opozycji kościelno-politycznej, najpierw doprowadził do powstania odrębnego

biskupstwa dla Moraw z siedzibą w Ołomuńcu, wykrojonego z posiadłości i granic

diecezji praskiej, a następnie utworzył niezależną od biskupa praskiego kapitułę

wyszeh-

radzką, podległą wprost papiestwu. Były to otwarcie wrogie posunięcia wobec

Jaromira, które musiały doprowadzić do wybuchu ostrego konfliktu. Po akcie fizycznej

przemocy Jaromira na biskupie morawskim Janie (napad połączony z pobiciem) i po

zajęciu przez biskupa praskiego, przy pomocy książąt morawskich, spornych

posiadłości biskupstwa ołomunieckiego, oburzony Wratysław zwrócił się bezpośrednio

ze skargą do kurii z pominięciem arcybiskupa mogunckiego, bezpośredniego

zwierzchnika Jaromira.

Skarga, którą posłowie Wratysława wnieśli w pierwszych miesiącach 1073 r., została w

Rzymie mile przy-

46

jęta, ponieważ dawała papiestwu okazję wmieszania się w konflikt wewnętrznoczeski.

Wkrótce też przybyli do Czech dwaj kardynałowie-legaci, którzy wobec niestawienia się

Jaromira na zwołany przez nich na czerwiec 1073 r. zjazd, pozbawili go godności

biskupiej i kapłańskiej oraz dochodów płynących z biskupstwa praskiego. Według relacji

kronikarza czeskiego Kosmasa krok legatów wzburzył duchowieństwo czeskie, które

przerwało praktyki religijne, domagając się przywrócenia biskupa do godności i urzędu.

Legaci, opuszczając Czechy, wezwali obie strony sporu do stawienia się w Rzymie na

sąd papieski.

Grzegorz VII, otrzymawszy informacje legatów o wynikach icłr misji w Czechach, 8 lipca

1073 r. wysłał do Wratysława pismo, w którym dziękował mu za pełne czci przyjęcie

kardynałów, a wspominając o nieposłuszeństwie Jaromira nalegał, żeby książę skłonił

brata do uległości. W spór wmieszał się z kolei arcybiskup moguncki Zygfryd, zwracając

się ostro sformułowanym listem do kurii, dochodząc „krzywd" podległego mu su-fragana

praskiego. Ponieważ Zygfryd należał do zwolenników Henryka IV, a przez swoje

stanowisko w konflikcie stawał przeciw Wratysławowi, przed papieżem zarysowała się

możliwość ściślejszego powiązania księcia czeskiego z Rzymem.

background image

17 grudnia 1073 r. z kancelarii papieskiej wyprawiony został następny list do

Wratysława, w którym Grzegorz w niezwykle przyjaznych słowach potwierdzał mu

prawo używania nadanej przez swego poprzednika Aleksandra II mitry książęcej i

akceptował decyzje podjęte przez legatów oraz zapowiadał rozpatrzenie sporu na

sądzie papieskim. Ponieważ Jaromir nie stawił się w Rzymie w wyznaczonym terminie,

papież upomniał go ponownie, ale częściowo zdjął z niego suspensę nałożoną przez

legatów i przywrócił mu majątki biskupstwa

47

z wyłączeniem spornych terytoriów biskupstwa oło-munieckiego. 31 stycznia 1074 r.

Grzegorz

listownie zawiadomił księcia czeskiego o swoich decyzjach, powtórnie

wzywając obu biskupów i samego Wratysława lub jego posłów do Rzymu.

Zaproszenie księcia na moment rozstrzygnięcia sporu między biskupami czeskimi

oznaczało, że wyrok będzie korzystny dla Wratysława. Wszystkie te zabiegi miały

zbliżyć księcia do papieża i przekonać go, że tylko dzięki życzliwości kurii zdoła

rozwiązać swoje trudności wewnętrzne. Jeszcze przed planowanym na kwiecień

zjazdem rzymskim, 18 marca 1074 r., Grzegorz wysłał krótkie pismo do książąt

morawskich, w którym pod groźbą sankcji kościelnych żądał, by nie ważyli się naruszać

praw kościoła ołomunieckiego. Konrad i Otto są w nim określeni jako „bracia

Wratysława, księcia Czechów", co miało oznaczać, że papież pisze nie do udzielnych

książąt, lecz braci podległych praskiemu seniorowi, reprezentującemu całe państwo. Był

to jeszcze jeden gest przyjaźni pod adresem Wratysława. Datę 18 marca 1074 r. noszą

jeszcze dwa listy Grzegorza VII. Jeden, adresowany do arcybiskupa Zygfryda, z

łośliwie

wyrzucał mu zajęcie stronniczego stanowiska w sporze biskupów czeskich i brak troski

o sufragana ołomunieckiego, drugi, skierowany do Wratysława, informował go o treści

pisma do Zygfryda oraz zawiadamiał, zgodnie z uprzednim życzeniem księcia, o

p

rzesłaniu relikwii i przywileju dla budowanego kościoła wyszehradzkiego. Mimo tak

gorliwych zabiegów wypadki potoczyły się inaczej, niż tego życzył sobie papież. W

oznaczonym dniu 13 kwietnia 1074 r. spośród osób wezwanych przed sąd papieski

zjawił się w Rzymie tylko Jaromir, pozostali nie podali nawet przyczyn swojej absencji.

Powstałą sytuację wykorzystał sprytny Jaromir dla pomyślnego dla siebie

przedstawienia genezy całego konfliktu

background image

48

i oskarżył księcia o to, że nie wykonując polecenia papieża, czyni mu przeszkody w

odzyskaniu grodu św. Wacława i związanej z nim prepozytury,. Zdezorientowany i

rozgniewany Grzegorz ogłosił wyrok korzystny ,dla Jaromira i w liście do Wratysława z

16 kwietnia 1074 r. wyjaśniał powody zmiany swojego stanowiska oraz domagał się,

aby książę podporządkował się jego decyzji i szanował prawa kościoła praskiego. W

kwestii sporu między biskupami papież poinformował, że nie wydał wyroku, odkładając

go, wobec nieobecności jednej ze stron, do następnego synodu, na który wzywał

również posłów książęcych. Do tego czasu sporne dobra miały pozostać w posiadaniu

biskupa Jana. Było to pierwsze ostrzeżenie udzielone przez papieża księciu czeskiemu,

wskazujące na oziębienie atmosfery. Trudno powiedzieć, dlaczego Wratysław nawet

przez posłów nie stawił się w Rzymie. Być może obawiał się, iż w czasie, kiedy

znajdujący się w opałach Henryk IV oczekiwał od niego dowodów wierności, kontakt z

papieżem, który chciał go silnie związać z sobą, może niekorzystnie wpłynąć na

stosunki czesko-niemieckie. Z

kolei Jaromir nie ominął zapewne okazji, aby

poinformować Grzegorza, że Wratysław należy do najbardziej zaufanych króla

niemieckiego.

Rozzuchwalony łatwym sukcesem biskup praski, nie bacząc na ugodową postawę

Wratysława, siłą opanował sporne terytoria na Morawach, zajął gród Podiwin i sięgnął

po gród świętego Wacława, rzucając klątwy na przeszkadzających mu w tym

urzędników książęcych. Książę ponownie, w tej sytuacji skierował skargę do kurii.

Papież i tym razem skorzystał z okazji, aby zapewnić sobie jego przyjaźń i poparcie. 22

września 1074 r. wysłał serię listów skierowanych do Jaromira, Wratysława i Jana. W

pierwszym ostro potępił biskupa praskiego za dokonane czyny i wzywał na najbliższy

synod. W drugim dziękował księciu za przesłane mu 100 grzywien srebra tytułem

czynszu, uznawał słuszność zarzutów postawionych Jaromirowi i wreszcie polecał

zastosowanie siły w stosunku do niego, gdyby stawiał opór w oddaniu majątków

Kościoła morawskiego. Równie przyjazny był list do biskupa Jana, którego także

wzywał na synod. Wratysław mógł teraz mniemać, że długoletni spór z bratem znajdzie

ostateczne i korzystne dla niego rozwiązanie.

background image

W ustalonym terminie, to jest w .końcu stycznia 1075 r. obaj biskupi stawili się w

Rzymie. Meritum wydanego wyroku znamy z pisma Grzegorza VIl~z 2 lutego 1075 r. i

stanowi ono prawdziwe zaskoczenie. Papież wspominał w nim tylko o jakimś sporze o

dziesięciny między biskupami oraz polecał zawarcie pokoju między stronami,

zarządzając iście salomonowe, aby posiadłości, o które toczyła się walka, biskupi

podzielili na dwie równe części. W ten sposób skarżący i oskarżony potraktowani zostali

jednakowo, a cały probjLJ3H--ed-pciczątku mający charakter wybitnie polityczny,

sprowadzony został przez Grzegorza do mało istotnego, lokalnego zatargu o

dziesięciny i dobra dwóch biskupów czeskich. Rozstrzygnięcie papieskie

odzwierciedlało w istocie zmianę stosunku kurii do- Wratysława. Znalazło to wyraz w

liście do księcia z 17 kwietnia 1075 r., w którym Grzegorz zimno i lakonicznie żądał od

niego przestrzegania pokoju między nim i braćmi oraz między biskupami, pomijał zaś

całkowicie, w imię konieczności zachowania pokoju, sprawę kilkuletniego sporu

księcia z Jaromirem. Równocześnie papież wysłał bullę do wszystkich Czechów,

doma

gając się wprowadzenia w całym kraju swojego programu kościelnego, który

między innymi zmierzał do uzyskania prymatu władzy kościelnej nad świecką. Biorąc

pod uwagę bliskie związki Wratysława z Henrykiem IV, a także omówiony wyżej

50

konflikt z Jaromirem

, treść pisma nabiera szczególnej wymowy. Była ona wymierzona

przeciw księciu praskiemu i oznaczała zerwanie z dotychczasową polityką szukania z

nim zbliżenia.

W trzy dni po wysłaniu ostatniego pisma do Wratysła-wa papież skierował swoich

legatów do Polski w celu bezpośredniego omówienia z Bolesławem ważnych

spraw natury kościelnej i politycznej. Nacisk położony w przywiezionym przez nich liście

na wysoką dyskrecję przedmiotu rozmów wskazuje, że miały być otoczone tajemnicą

problemy polityczne, a n

ie kościelne. Uderza przy tym przyjazny dla Bolesława,

głównego przeciwnika Wratysława, ton pisma. Wydaje się zatem prawdopodobne, że

tematem dyskusji na dworze polskim były nie tylko sprawy węgierskie, o czym pisałem

wyżej, ale również problem dalszego stosunku do Czech, aktualnych wobec

nieustępliwej prohenrykowskiej postawy władcy czeskiego.

background image

Dalsze wypadki już wkrótce potwierdziły słuszność decyzji papieża zerwania z

Wratysławem. ^Kiedy Henryk IV zwołał na czerwiec 1075 r. wielką wyprawę

prz

eciw, Sasom, książę czeski stawił się pod Hersfeldem z tak wielkimi siłami, że

kronikarz niemiecki Lambert stwierdził, iż sami Czesi zdołaliby pokonać wojska

saskie.

W tym samym czasie, kiedy rozstrzygały się, zgodnie zresztą z interesami polskimi,

zawikłane sprawy węgierskie i czeskie, przed Bolesławem stanęła nowa, trudna do

rozwiązania kwestia, tym razem na wschodzie. W marcu 1073 r. wielki książę

kijowski Izjasław, sojusznik polskiego władcy, ponownie zrzucony został z tronu

prz

ez swoich braci, Swiatosława i Wszewołoda, i znowu poszukał schronienia na

dworze krakowskim. Jednakże tym razem wisząca w powietrzu wojna nie-miecko-

polska i zagrożenie ze strony Czech uniemożli-

51

wiły Bolesławowi powtórzenie interwencji na rzecz krewniaka. Niebezpieczny

rozwój wypadków na granicy zachodniej wymagał spokoju na wschodniej rubieży

państwa, dlatego też wkrótce, w 1074 r., doszło do zbliżenia między Bolesława i nowym

Księciem kijowskim Swiatosławem; Który nie czuł się zbyt pewnie na tronie ruskim, a

pobyt Izjasława w Polsce powiększał jeszcze stan zagrożenia. Jednym z warunków

zawartego układu była obietnica ruskiej pomocy zbrojnej na wypadek wojny Szczodrego

z Niemcami i Czechami. Rozumiało się samo przez się, że książę ruski nie będzie

układał się z cesarstwem przeciw Polsce, co byłoby możliwe w wypadku zagrożenia

go ewentualną interwencją Bolesława na rzecz Izjasława. Należy tu przypomnieć, że

Swiatosław ożeniony był z niemiecką hrabianką z rodu Stade — Odą, co mogło mu

ułatwić kontakt z dworem cesarskim. Strona polska musiała zobowiązać się do

niepopierania Izjasława, a nawet pozbycia się go z Polski. Nieszczęsny wygnaniec stał

się zatem ofiarą nowego przymierza polsko-ruskiego. Echa tych wypadków

znajdujemy w relacji Latopisu

ruskiego, który informuje o jakimś konflikcie, w wyniku

którego Bolesław miał zabrać Izjasławowi wszystkie przywiezione z Kijowa

skarby i „pokazał drogę od siebie", to znaczy kazał mu wyjechać z Polski. Izjasław,

zorientowany dobrze w

stanie stosunków pol-sko-niemieckich, już w styczniu 1075 r.

znalazł się w Moguncji na dworze Henryka IV, prosząc go o pomoc w powrocie do

background image

władzy^ Razem ze skargami na brata książę miał — według relacji Lamberta z

Hersfeldu

— przywieźć ogromne dary, a informacja ta podważa dokładność wzmianki

Latopisu o odebraniu mu wszystkiego, co miał z sobą, przez Polaków. Henryk chętnie

wysłuchał skarg wygnańca i natychmiast wysłał posła do Swiatosława z żądaniem

zwrotu tronu bratu, grożąc w

l

53

52

wypadku odmowy wyp

rawą zbrojną-JMożna zapytać, co powodowało królem

niemieckim, że zainteresował się losem tułacza? Odpowiedź wydaje się

prosta.CErzymierze polsko-

ruskie nie było dla niego wygodne i chciał je rozerwać,\a

mógł to osiągnąć przez popieranie Izjasława tak długo, dopóki Swiatosław nie uzna, że

groźby niemieckie i pobyt brata w Niemczech są na tyle niebezpieczne, iż lepiej

zrezygnować i wycofać się z przyjaźni z wrogim Henrykowi Bolesławem. Izjasław stał

się więc ponownie obiektem przetargu, tym razem w grze między dworem cesarskim a

księciem kijowskim. W istocie rzeczy jednak Henryk w swojej ówczesnej sytuacji w kraju

nie miał żadnych szans wcielenia w życie pogróżek, ale sam pobyt u niego Izjasława,

skłóconego i z bratem, i ze Szczodrym, był dla niego korzystny, ponieważ stwarzał

możliwości stosowania nacisków politycznych. Dodać przy tym trzeba, że/prosząc

Henryka LjDpmoc Izjasław zobowiązał się uznac"~"żwierzchnictwo cesarstwa nad

Rusią Kijowską. ""T

Zabiegi Henryka w Kijowie me przyniosły naturalnie żadnych rezultatów i rozgoryczony

ich fiaskiem Izjasław, w tajemnicy przed królem niemieckim, przez swojego^ syna

Jaropełka zwrócił się o pomoc i poparcie do Grzegorza VII. W przedsięwzięciu tym dużą

rolę — jak się wydaje — odegrała żona Izjasława Gertruda, córka króla polskiego

Mieszka II, ciotka Bolesława Szczodrego. W świetle jej Księgi modlitw księżna kijowska

rysuje się jako postać nieprzeciętna, kobieta, która mogła być rzeczniczką kościelnego

zbliżenia Rusi Kijowskiej do Kościoła rzymskiego. Nie bez znaczenia jest fakt, że do

Rzymu przyjechał jej ukochany syn, któremu poświęciła znaczną część swoich modlitw i

próśb. Potwierdzeniem udziału Gertrudy w inicjatywie rzymskiej i w perspektywach

roztoczonych .przez Jaropełka przed papieżem może być list Grzegorza z 17 kwietnia

background image

przedstawia

nie mniejsze sylwetki

l u

. zony Irany,

wyobrażenie mi-

nie , rt

do IzjasJawa i Gertrudy l

, i drgiego.

.

cia moralnego i polityc znego^ n przywrócić mu

mi dkamdolnyn

Jaropełka do Gertrudy, po-do ruskiej

celu d ż -_

wrotu P

nował materialnymi "tron i władzę. " wydaje się cgr dewocyjno-kościelnego

nieważ przeczy temu treść pary książęcej. Najbardzipi wariant, według którego

zaangażowanie papieża w akcji ~ gotowania warunków' polityczno-

do Kijowa Izjasława wspieranego

Przyjęciu tej wersji mielibyśmy do czynienia z na-

der skomplikowaną intrygą polityczną ruskiego wygnańca. Kiedy w początkach 1075 r.

oddawał się on pod zwierzchnictwo Henryka IV, nie liczył zapewne na bezpośrednie

wprowadzenie go na tron kijowski przy pomocy wojsk niemieckich, ale mógł sądzić, że

groźby dworu niemieckiego skłonią Swiatosława do rozluźnienia lub nawet zerwania

przymierza z Bolesławem. Ale samo pogorszenie się stosunków polsko-ruskich też nie

oznac

zało konieczności przerzucenia się Szczodrego na stronę Izjasława. Potrzebny

był jeszcze dodatkowy impuls, który mógł wyjść jedynie z Rzymu. Przebywając dość

długo na polskim dworze wygnaniec miał wgląd w kontakty Bolesława z papieżem i

orientował się, jak bardzo księciu polskiemu zależy na rozwoju dobrych stosunków z

kurią, liczył więc, że Szczodry nie oprze się ewentualnemu naciskowi Grzegorza w jego

sprawie. Aby więc efekt poselstwa Jaropełka był skuteczny, Izjasław wyposażył syna w

background image

ogromne pełnomocnictwo. Przebieg rozmów rzymskich znamy jedynie ze

wspomnianego listu Grzegorza do ruskiej pary książęcej. Postanowienia w nich podjęte

dotyczyły spraw niezwykle ważnych, ale pozostających w sferze nie dających się

spełnić planów tak długo, jak długo Izjasław pozostawał na obczyźnie. Przede

wszystkim Jarnppłk- przekazywał państwo kijowskie św. Piotrowi i prosił o otrzymanie

go z powrotem w lenno z rąk papieża. Grzegorz zapowiadał przekazanie władzy

Izjasławowi i zobowiązywał się do otoczenia pieczą i opieką jego królestwa. Ponadto

papież informował, że z powodu tych i innych spraw, o których w liście nie pisze, wysyła

legatów prosząc, aby Izjasław dobrze ich przyjął i okazał posłuszeństwo wobec tego,

co oni postanowią. Sformułowania pisma wskazują, że w kancelarii papieskiej

posłużono się tym samym formularzem co w przypadku listu do Bolesława.

55

Treść listu papieskiego ujawnia, że Grzegorz podjął inicjatywę Izjasława. Układy

rzymskie przedstawiały się korzystnie dla kurii, która mogła sięgnąć po wpływy

poli

tyczne na ziemiach ruskich, a wraz z tym doprowadzić do likwidacji rozłamu przez

połączenie Kościoła wschodniego z łacińskim. Osoba Gertrudy, gorliwej „ła-cinniczki",

zapowiadała w tej kwestii pomyślne rokowania. Ukazujące się na wschodzie

perspektywy były w pełni zgodne z programem Grzegorza VII, łączącym w sobie

zarówno cele czysto kościelne, jak i polityczne, mające wspólnie ugruntować

przewodnictwo papiestwa nad całym światem chrześcijańskim. W trzy dni po wysłaniu

listu do Izjasława i Gertrudy Grzegorz skierował, wspomniany już kilkakrotnie, jedyny

znany list do Bolesława (20 kwietnia 1075 r-), w którym krótki fragment poświęcony jest

Izjasławowi. Można by oczekiwać, że będzie w nim poruszona sprawa najważniejsza —

żądanie udzielenia pomocy zbrojnej przez Bolesława ruskiemu wygnańcowi,

tymczasem papież domagał się jedynie od księcia polskiego jrwrntn

\

pjLnie^z^_2abrany_d^jzja^wowi, grożąc karami wiecznymi w wypadku okazania

nieposłuszeństwa. Niemal wszyscy badacze uważają jednak, że legaci, którzy pismo

papieskie przywieźli do Polski, żądali od Szczodrego podjęcia wyprawy na Ruś w celu

ponownego osadzenia usuniętego księcia na tronie kijowskim. Jako głowa Kościoła

papież nie chciał pozostawiać pisanych świadectw, ukazujących jego bezwzględne

metody dzi

ałania, stosowane dla realizacji politycznych celów kurii, i wolał

background image

najważniejsze i najbardziej delikatne sprawy przekazywać przez posłów. Stąd w liście

ów zwrot, że dla „innych spraw, o których tu nie uważamy za stosowne pisać, tych

legatów do was wysyłamy", mimo jego stereotypowego charakteru jest

interpretowany jako wskazanie, iż obok takich tematów politycznych, jak

56

problem węgierski, czeski, niemiecki i oczywiście problem dwustronnych stosunków

papiesko-polskichfkwe-stia pomocy pols

kiej dla Izjasława należała do najważniejszych

punktów pertraktacji wysłanników Grzegorza z Bolesławem.

Jaki był rezultat nacisków legatów na polskiego księcia? Historycy niemal zgodnie

uważają, że_ZEk}lej>ław jjstj|piłjod presja^papieża, kt_ór%Jbył mu niezbędny w

uregulowaniu spraw kościelnych, i posłusznie przystąpił do przygotowywania

wyprawy zbrojnej na Ruś, a ostatecznym jej efektem było powtórne osadzenie

Izjasława na stolcu kijowskim w 107Tr.' Nie podzielam tego poglądu o bezpośrednim

związku między żądaniami legatów z wiosny 1075 r. i wyprawą kijowska z 1077 r.

Sądzę, że Bolesław prowadził rozmowy z wysłannikami kurii mając w polu widzenia

przede wszystkim polskie interesy i nie miał powodów działać przeciw nim. Cóż bowiem

zyskiwałby Szczodry rozpoczynając w 1075 r. zbrojny konflikt ze sprzymierzonym i

wiernym Swiatosławem i zamieniając pewne, przyjazne z nim stosunki na ryzyko

wyniku wojny i niepewność postawy chwiejnego Izjasława? Z punktu widzenia potrzeb

ówczesnej polityki polskiej jakakolwiek zmiana w sytuacji na wschodzie, kiedy Bolesław

był głęboko zaangażowany w aktywne działania na zachodzie, była nadzwyczaj

niepożądana. Niezależnie od tego Szczodry musiał poczuć się osobiście dotknięty,

kiedy z pisma papieża dowiedział się, że został w kurii oskarżony o grabież skarbów i

mienia nieszczęsnego wygnańca i fakt ten na pewno zmieniał stosunek polskiego

księcia do osoby oskarżającego. Ponadto na dworze polskim zorientowano się

zapewne, że książę ruski udał się z Krakowa do Henryka IV, któremu przyrzekł oddać

się w lenno, co nie mogło być przez Bolesława dobrze ocenione. Wszystkie wymienione

względy — jak sądzę — sprawi-

57

background image

}y, że Szczodry oparł się naciskowi papieża i ani w 1075 r., ani w 1076 r. nie podjął

wy

prawy na Kijów, utrzymując w mocy swoje zobowiązania sojusznicze wobec

Swiatósława. Książę kijowski ze swej strony także wypełniał warunki układu, czego

najlepszym dowodem jest fakt, iż w 1076 r. wojska ruskie pod dowództwem

Włodzimierza — syna Wszewołoda — i Olega — syna Swiatósława, brały udział razem

z siłami polskimi w wojnie toczonej z Czechami na terenie pogranicza śląskiego i Miśni.

Negatywny stosunek Bolesława do sprawy pomocy dla Izjasława zadecydował o tym,

że papież najwidoczniej porzucił swoje plany ruskie, pój "ńiewazTod

"te^~^aślT'TEirTa'^rezyg"nówała z podtrzymywania kontaktów z wygnanym księciem.

Sprawy ruskie wypłynęły jednak ponownie już wkrótce, aczkolwiek bez

bezpośredniego związku z papie-stwem. _27_grudnia 1076 r. zmarł wierny sojusznik

pol-

ski, wieJkFksiążę kijowski ŚwTatosław, i rządy po nim oTćrjął jego brat Wszewołod.

Wieści nadchodzące z Kijowa nie były pomyślne, ponieważ Wszewołod nie był w

dobrych stosunkach ze Swiatosławem, nie było zatem wiadome, jaką postawę zajmie

on wobec układów brata. Być też może, że próby Bolesława odnowienia przymierza z

nowym władcą kijowskim nie dały rezultatu, musiał więcr-podjąć decyzję, przed którą

dotychczas się wzbraniał. Na przełomie maja i czerwca 1077 r. wojska polskie pod

dow

ództwem Szczodrego, przy boku którego znajdował się .Izjasław, wkroczyły

jmJ^uś.. Zaskoczony Wszewołod nie stawiał oporu i podjął pertraktacje, w wyniku

których 15 lipca tegoż roku Izjasław >po raz trzeci zasiadł na tronie wielkoksiążęcym

w Kij

owie, podczas gdy Wszewołod wrócił na swoje księstwo dzielnicowe.

Druga wyprawa kijowska Bolesława Szczodrego rysuje się jako całkowicie samodzielne

przedsięwzięcie polskie-

58

go władcy, nie pozostające w związku z polityczną akcją Grzegorza VII sprzed dwóch

lat. Decydując się na interwencję zbrojną Bolesław kierował się interesem zachowania

pełnego spokoju na wschodniej rubieży, uzyskał też zapewne obietnicę pomocy

militarnej. Izja-

sław napotkał jednak już wkrótce w kraju na poważne trudności

wewnętrzne, wybuchły nowe waśnie między książętami ruskimi, i państwo kijowskie

zostało na pewien czas wyeliminowane z wielkiej polityki międzynarodowej.

background image

Spektakularnym sukcesem drugiej wyprawy kijowskiej były Grody Czerwieńskie, które

po 46 latach wchodzenia

w obręb państwa ruskiego Izjaslaw za udzieloną pomoc

zgodził się oddać Polsce. <Na dobrowolny charakter ich pozyskania wskazuje fakt, że

do końca swojego panowania Bolesław znajdował się w dobrych stosunkach z Rusią

Kijowską. Jan Długosz zajęcie Grodów Czerwieńskich, a właściwie ziemi przemyskiej,

odniósł mylnie do pierwszej wyprawy kijowskiej Szczodrego z 1069 r.

Przedstawione tu dzieje stosunku Grzegorza VII do Węgier, Czech i Rusi Kijowskiej w

latach 1073

—1077 są również w pewnym stopniu elementem stosunków pol-sko-

papieskich w tym okresie, aczkolwiek rysującym się tylko hipotetycznie. Wynika to z

prostego faktu, że strona polska była powiązana różnymi interesami z wszystkimi

wymienionymi partnerami papieża, a pozostając w bezpośrednich kontaktach z nimi

miała możność wpływania na rozwój spraw. Trzeba jednak zgodnie z rzeczywistym

stanem źródeł stwierdzić, że bezpośrednie kontakty między Rzymem i Krakowem,

nawiązane — jakby to wynikało z całego kontekstu środkowo-wschcd-niej europejskiej

polityki Grzegorza VII

— zapewne w 1073 r., rysują się dość wątle. Domysły, że .były

one bogatsze, niżby to wynikało z jedynego znanego listu papieża z 20 kwietnia 1075 r.,

wysuwane muszą być

59

ostrożnie, ponieważ opierają się jedynie na pośrednich przesłankach.

TWydaje się oczywiste, że Grzegorz, znając antycesarskie nastawienie Bolesława,

pragnął włączyć państwo polskie w orbitę swoich planów politycznych, podobnie jak

chciał to uczynić z innymi słabszymi partnerami. Narastający konflikt kurii i Polski z

Henrykiem IV był naturalnym łącznikiem, ułatwiającym porozumienie między papieżem

i księciem polskim. Do wiosny 1075 r. mogło się wydawać, że zbliżenie to może

przybrać charakter trwałego związku. Ale efekt rozmów legatów papieskich z

Bolesławem musiał być bardzo mizerny, jeśli Grzegorz postanowił dokonać właśnie w

tym czasie poważnego zwrotu politycznego, a właściwie nawet wycofać się całkowicie

ze swoich planów w kwestii węgierskiej, czeskiej i ruskiej. Urwał też kontakty z dworem

krakowskim, co wskazy

wałoby na to, że rozczarował się do polskiego władcy, który

okazywał najwidoczniej całkowitą samodzielność polityczną i nie chciał być

narzędziem nawet w rękach papieża. W Boże Narodzenie 1076 r. Bolesław Szczodry

background image

koronowany zosta!Tna"Lróla Polski. ^Uroczystości koronacyjne odbyły się

najprawdopodobniej w odbudowanej katedrze gnieźnieńskiej, a koronatorem był

arcybiskup gnieźnieński — według misternej hipotezy T. Wojciech owskiego —

tajemniczy Bogumił. Zgodnie z informacją Lamberta z Hersfeldu miało w niej

uczestniczyć 15 biskupów, ale najżarliwsi nawet obrońcy wiarygodności tego przekazu

nie potrafili doliczyć się tylu przedstawicieli episkopatu. Albo więc w tekście nastąpiła

pomyłka i zamiast pięciu kronikarz wpisał piętnaście XV zamiast V), albo mamy po

prostu do czynienia '-

typową przesadą pisarską.

Wiadomość Lamberta stała się jednak kamieniem węgielnym przyjmowanej przez wielu

badaczy hipotezy,

60

według której Bolesław otrzymał zgodę na koronację od Grzegorza VII, a w liczbę 15

biskupów biorących udział w koronacji, obok pięciu polskich, wlicza się legatów

papieskich. Nie trzeba dodawać, że jest to słaby argument. Sięga się więc dodatkowo

do'tekstiTIiśTu ^Grzegorza do Bolesława^ w którym mowa jest o przesła-^niu oblacji

przez polskiego księcia św. Piotrowi (tj. pa-piestwu), przez co uczynił on Stolicę

Apostolską swoim dłużnikiem. Tadeusz Wojciechowski, znakomity autor* Szkiców

historycznych XI wieku, już w początkach naszego stulecia przypisał tej wzmiance

wielkie znaczenie nubliczno-

prawne. Stwierdził on, że treścią pbjacji.jjyjjj ' (poddanie

państwa polskiego pod opiekę św. Piotra, co miało łączyć się z obowiązkiem płacenia

świętopieTfża"' oraz ze zobowiązaniem do wiernej służby i posłuszeństwa (tak jak w

lennie świeckim), w zamian zaś Bolesław żądał wskrzeszenia królestwa polskiego i

obrony :prZ&L zakusami cesarstwa na suwerenność Polski. JDruga wyprawa kijowska z

1077 r. w koncepcji tego autora była prostym wykonaniem przez Bolesława polecenia

Grzegorza VII.

Jak s

tarałem się uprawdopodobnić, wyprawa na Kijów w 1077 r. nie była podjęta na

skutek żądań papieża. Natomiast wspomniane oblacje nie kryły w sobie żadnych

stałych zobowiązań finansowych Polski na rzecz~kuni, stanowiły tylko dobrowolną i

jednorazową ofiarę materialną dla św. Piotra, przyjętą zwyczajowo. Składając /Ją

background image

Bolesław chciał zapewnić sobie przychylność Grzegorza dla dzieła odnowy Kościoła

polskiego, a także zapewne dla uzyskania zgody na koronację, ale dary złożone

zostały zapewne w 1073 lub 1074 r., kiedy stosunki z papiestwem przedstawiały się

zgoła inaczej niż po 1075 r. i po niepowodzeniach polityki rzymskiej w

rozgrywkach na Węgrzech, w Czechach i na Rusi.

61

Niezależnie od powyższego warto przypomnieć, że wiele współczesnych koronacji

miało miejsce bez zgody, kurii. Nie starali się o uzyskanie akceptacji Stolicy Apostolskiej

Salomon, Bela, Gejza, Władysław węgierski, Swen duński i Wratysław czeski, żeby

tylko na tych przykładach poprzestać. Nie musiał jej mieć i polski Bolesław, a

ewentualne starania o nią w Rzymie po 1075 r. i bez daleko idących zobowiązań z

polskiej strony mogły nie być ani łatwe, ani krótkie. Kronikarze niemieccy, piszący o

koronacji Szczodrego, uważali ją za samodzielny krok księcia polskiego. Mimo zatem

sprzeciwu niektórych badaczy, decyzję o koronacji Bolesława )uznać wypadnie za

podjętą w kra-Ju' ,a isi przesłanek szukać trzeba zarówno w sfer^e^to-sunków

wewnętrHay^7~P^~prźe3e^ćvszystkim w ówczesnej międzynarodowej pozycji

państwa polskiego. Dobór momentu jej dokonania nie był przypadkowy. Henryk IV, po

obłożeniu go przez papieża klątwą, która , zwalniała wszystkich jego poddanych i

lenników od przysięgi wierności, uwikłany nadto w wojnę domową, znajdował się w

kryty

cznym położeniu i nie miał możności bezpośredniego zareagowania na krok

Bolesława?) Przymierza z Węgrami i Rusią Kijowską zapewniały' spokój na południu i

wschodzie. Zbrojne starcia z Wra-

tysławem prowadził Szczodry wraz z posiłkami

ruskimi z własnej inicjatywy, aby utrudnić sytuację Henryka i jego sojusznika, były więc

wyrazem jego siły i pewności siebie. Trudno było sobie wymarzyć korzystniejszą chwilę

na przeprowadzenie koronacji. Czym była koronacja Bolesława w aspekcie

międzynarodowym? Była ona konsekwencją wszystkich dotych-:zasowych sukcesów

politycznych i militarnych polskiego władcy na arenie międzynarodowej. Uzyskanej de

jacto w 1072 r. niezależności państwowej wobec cesarstwa nadawała teraz moc

prawną, podnosząc Pdskę

62

background image

ponownie, po 51 l

atach, do rangi królestwa. Korona Szczodrego poważnie umacniała

międzynarodowy autorytet państwa polskiego i jego samego, stawiając go jako króla w

rzędzie najprzedniejszych władców ówczesnej Europy. Nie od rzeczy będzie

wspomnieć, że na następną koronację Piasta trzeba było czekać aż 219 lat, a i

wówczas korona Przemyśla II wielkopolskiego nie oznaczała tego, co oznaczała korona

Bolesława II. Bez obawy o popadniecie w przesadę można stwierdzić, że na szlaku

tradycji historycznej Polski jako królestwa koronacja Bolesława II była ważnym ogniwem

łączącym pamięć o koronach Bolesława Chrobrego i Mieszka II z pamięcią o koronie

Przemyśla II.

Koronacja Bolesława Szczodrego odbiła się najszerszym, ale oczywiście

nieprzychylnym echem w Niemczech. Dwaj kronikar

ze, należący do zagorzałych

stronników Grzegorza VII i przeciwników Henryka IV, zgodnie ocenili ją jako uzurpację i

bezprawie w stosunku do cesarstwa. Saski annalista, Lambert z Hersfeldu, z

oburzeniem napisał, że „książę Polaków, który od wielu już lat był trybutariuszem

królów niemieckich" tak wbił się w pychę, że „wbrew sprawiedliwości i prawom

większych od niego... na hańbę królestwa niemieckiego... uzurpował sobie godność i

imię króla". Takie opinie głosił kronikarz bliski opozycji saskiej, powiązanej z

Bolesławem, pisarz, który o innych wydarzeniach z dziejów ówczesnych stosunków

niemiecko-

polskich pisał z dużą dozą obiektywizmu i bez emocji zaciemniających

zdrowy rozsądek. Pochodzący z dalekiej Szwabii rocznikarz Bernold skwitował

koronac

ję Szczodrego jednym zdaniem: „Książę Polaków koronował siebie na króla", w

którym również przebija ocena pejoratywna, chociaż w odległej Szwabii „uzurpacji" i

„samowoli" Bolesława nie poświęcono większej uwagi w czasie, kiedy najważniejszymi

sprawami były rozgrywki między ce-

63

sarstwem i papiestwem. Jeżeli otwarci przeciwnicy Henryka IV zajęli tak jednoznacznie

negatywne stanowisko wobec koronacji Szczodrego, to możemy domyślać się jak

oceniali ją król niemiecki i jego stronnicy, którzy głosili ideę, że prawo dysponowania

koronami przysługuje cesarzowi jako świeckiemu zwierzchnikowi wszystkich władców

chrześcijańskich. Niestety z braku źródeł nie można tego powszechnego przekonania

poprzeć konkretnymi dowodami i trzeba poprzestać na domysłach.

background image

Przedstawio

na wyżej dość szeroko intensywna działalność polityczna Bolesława

Szczodrego na arenie międzynarodowej i jej efekty w postaci przekształcenia państwa

polskiego w ważny czynnik polityczny w Europie środkowo-wschodniej — dają

podstawy do wyprowadzenia og

ólnych wniosków o rozwoju wewnętrznym Polski w

dobie panowania tego władcy. Nie ulega bowiem wątpliwości, że poważny_^wysiłek

militarny państwa, skutecznie wspierający przez wiele lat ryzykanckie niekiedy

poczynania polityczne, mógł być możliwy jedynie wówczas, gdy wyrastał z jego

rzeczywistych możliT wości gospodarczych i demograficznych. Stosunkowo mało

aktywne pod wzglądem politycznym pierwsze dziesięciolecie rządów Bolesława było

zapewne wykorzystane na kontynuowanie zapoczątkowanej przez Kazimierza

Odnowiciela odbudowy wewnętrznej państwa. Można przypuszczać, że postępowała

ona w trzech kierunkach. Pierwszy zmierzał do pełnego przywrócenia wewnętrznej

integracji całego państwa, którego znaczne obszary (Śląsk, Mazowsze i częściowo

Pomorze Gdańskie) przejściowo znalazły się poza związkiem politycznym z księstwem

piastowskim. Zasadniczą sprawą było d_okońLzenie odbudowy i umocnienie

prowincjonalnej i centralnej "administracji państwowej wraz z całym aparatem

władzy, finansami i systemem danin ksia_żę-

64

cych. Jako drugi kierunek rysuje się konieczność rozwoju demograficznego, a właściwie

odbudowy nadszarpniętego wypadkami z lat trzydziestych potencjału ludzkiego.

Zagadnienie to miało podstawowe znaczenie dla gospodarki i dla jego możliwości

mobilizacyjnych na wypadek wojny. Trzeci Jderunek polegał na odbudowie i rozwoju

potencjału gospodarczego państwa, zachwianego również w okresie niedawnych

katastrof. Bez sukcesów na wskazanych polach nie można było poważnie myśleć o

prowadzeniu skutecznej, wielkiej polityki zagranicznej.

Źródła współczesne nie dostarczają wielu bezpośrednich informacji na ten temat.

Pośrednich danych doszukać się można drogą analizy różnych dziedzin wewnętrznego

życia ówczesnej Polski, z tym wszelako zastrzeżeniem i ograniczeniem, że trudno je

umiejscowić dokładnie w ramach chronologicznych panowania Bolesława II, ponieważ

mamy tutaj do czynienia raczej z długotrwałymi procesami przemian niż z

jednostkowymi faktami.

background image

Dla potrzeb niniejszej pracy ważne jest jednak przede wszystkim odnotowanie przemian

następujących w układzie stosunków społecznych, w tym również zmian, jakie w drugiej

połowie XI wieku nastąpiły w organizacji wojskowej kraju. W okresie wcześniejszym siła

wojskowa państwa polskiego opierała się na elitarnej, dobrze uzbrojonej i pozostającej

w stałej gotowości bojowej drużynie książęcej oraz na pospolitym ruszeniu wszystkich

wolnych ludzi, zwoływanym według potrzeb z części lub całości terytorium kraju. Z

czasem drużyna książęca zatracała coraz bardziej swoje dawne znaczenie, na co

wpływ miała postępująca feudalizacja stosunków społecznych i wraz z nią zwiększenie

się rodów możnowładczych i rycerstwa. Pospolite ruszenie wolnej ludności chłopskiej,

wobec przechodzenia coraz

65

większej jej części w ludność zależną, również przestało być sprawnym instrumentem

działań wojennych. Na miejscu tej pierwotnej organizacji polskiej siły zbrojnej od drugiej

połowy XI wieku pojawia się nowa struktura wojska w postaci oddziałów książęcych (nie

mających jednak wiele wspólnego z dawną drużyną książęcą), oddziałów

możnowładczych, oddziałów złożonych z rycerzy, oddziałów biskupich (np. arcybiskupa

gnieźnieńskiego) i w mniejszym już zakresie oddziałów pospolitego ruszenia

chłopskiego.

Zmiany w organizacji wojskowej były odpowiednikiem przemian strukturalnych,

zachodzących w społeczeństwie polskim w ciągu XI wieku. Polegały one, ogólnie rzecz

biorąc, na rosnącej polaryzacji społecznej, wyrażającej się w powstawaniu coraz

wyraźniej szych przedziałów i różnic społecznych między poszczególnymi grupami

ludności. Nadole_ drabiny społecznej znajdowała się ludność niewolna, głównie

pochodzenia jenieckiego, pracująca w majątkach książęcych i posługach dworskich, w

dobrach możnych i bogatszych rycerzy oraz na ziemi instytucji kościelnych. Nieco wyżej

stała ludność chłopska feudalnie zależna od księcia, możnych, Kościoła itd., której

liczba wraz z rozwojem ustroju wczesnofeudalnego systematycznie rosła. Dominującą

liczebnie była jednak nadal masa wolnych chłopów--oraczy, obowiązanych jedynie do

składania danin na rzecz państwa. Stopniowo, w miarę jak umacniały się stosunki

feudalne, kurczyła się ona przez przechodzenie wolnych chłopów w szeregi ludności

zależnej, zmuszanej do świadczeń, czyli renty feudalnej (daniny, po-sługi, praca na roli

background image

pan

a), również wobec jej panów. Właściwą klasę feudalną, społecznie uprzywilejowaną,

tworzyły dość zróżnicowane majątkowo grupy, ale po-;zone jednakowym stosunkiem

własności do ziemi, stanowiła podstawę tworzącego się ustroju feudal-

Bolesław Śmiały

66

nego.

Doły tej klasy złożone były ze stosunkowo licznych rzesz drobnego i średniego

rycerstwa, przeważnie własnoręcznie uprawiającego swoje niewielkie nadziały ziemskie

i obowiązanego wobec państwa jedynie do powinności wojskowych. Górę jej tworzyli

możni, liczebnie stanowiący znikomy procent ogółu ludności, posiadający majątki

ziemskie kilkakrotnie, czasem wielokrotnie przewyższające dobra rycerskie.

Eksploatacja majątków ziemskich możnych prowadzona przy pomocy nie-wolnych i

chłopów zależnych, w znacznym stopniu o-pierała się na gospodarce hodowlanej, ale

systematycznie rosło znaczenie uprawy roli i produkcji roślinnej. Do tej elity feudalnej

zaliczyć również trzeba przedstawicieli najwyższej hierarchii kościelnej i instytucje

kościelne, jak biskupstwa, kapituły i klasztory. Największym posiadaczem była cała

dynastia piastowska, a przede wszystkim panujący książę, który, zgodnie ze

zwyczajem, uważał się za pana całej ziemi, chociaż bezpośrednio eksploatował tylko te

dobra, które nie były w rękach wymienionych wyżej grup ludności. Nie mam tutaj

możliwości przedstawienia złożonej i dyskutowanej w nauce genezy możnowładztwa

polskiego, ani różnorodnych źródeł jego wyjątkowej siły gospodarczej. Trzeba jednak

wskazać na fakt, iż dynamicznie rozwijające się państwo polskie, podobnie jak i inne

powstałe współcześnie organizacje państwowe, prowadziło intensywną ekspansję

zewnętrzną. Jednym z głównych źródeł bogactwa możnych były wojny i najazdy,

przynoszące liczne łupy i jeńców osadzanych na ziemi jako siła robocza.

W źródłach tego okresu zaczynają pojawiać się rodziny możnowładcze, które,

występując solidarnie jako związki krewniacze, nie tylko kumulowały coraz większe

obszary ziemskie (powiększane przez małżeństwa zawierane między rodzinami

możnych), ale również stawa-

67

ły się aktywną siłą polityczną, tym ważniejszą że same stanowiły drużyny wojskowe.

Spośród możnowładztwa wywodziła się najściślejsza grupa rządząca państwa:

background image

członkowie przybocznej rady książęcej względnie królewskiej, najwyżsi urzędnicy dworu

książęcego, kasztelanowie i inni wysocy funkcjonariusze administracji prowincjonalnej.

W czasach, o których tutaj piszemy, w nielicznych przekazach źródłowych zupełnie

czytelnie rysuje się szybko wzrastająca polityczna rola takich rodzin możnowładczych

jak Awdańców, Pałuków, Ła-będziów, Starżów (nazw tych używamy tylko umownie dla

tego okresu, w rzeczywistości bowiem weszły one w obieg dopiero później dla

określenia tzw. rodów heraldycznych) i innych, które przekształciły się w całe „dynastie"

ludzi przebywających w najbliższym otoczeniu kolejnych polskich monarchów.

Umacnianie się siły gospodarczej możnych prowadziło do wzrostu ich ambicji

politycznych i chęci wpływania na panującego i na losy państwa, a osiągnięte sukcesy

polityczne (kariery) same z kolei stwarzały sprzyjające warunki dla dalszego bogacenia

się. Zachodziło tu zatem sprzężenie zwrotne. Aspiracje polityczne możnych przejawiały

się niekiedy (już od schyłku X w.) w formowaniu się grup opozycyjnych wobec

monarchy, reprezentujących odmienną orientację i kierunek polityczny tak w zakresie

stosunków zewnętrznych, jak przede wszystkim w sferze stosunków wewnętrznych.

Najwięcej kontrowersji wzbudzały wzajemne relacje między zakresem prerogatyw

władzy książęcej a rosnącymi dążeniami elity możnowładczej do ograniczania tych

prerogatyw i do współdecydowania o najważniejszych sprawach państwa.

Na tak ogólnie zarysowanym tle stosunków społecznych °cena koronacji Bolesława

Szczodrego, rozpatrywana od strony sytuacji wewnętrznej, wygląda inaczej niż w

m

63

aspekcie międzynarodowym. W środowisku możnych, najbliżej związanych z osobą

monarchy i najbardziej zaufanych, a także w szerokich kręgach ludności z różnych

warstw umacniała ona autorytet i pozycję władcy jako tego, którego władza przez

pomazanie pochodzi od Boga. Również w szeregach duchowieństwa wszystkich

szczebli sakralny charakter koronacji przydawał monarsze szczególnego znaczenia i

blasku. Inaczej rzecz się miała z oceną koronacji Bolesława przez tych z

najpotężniejszych możnowładców, którzy aspirowali do władzy i dążyli do ograniczenia

władzy centralnej lub nawet zajmowali wprost postawę opozycyjną wobec Szczodrego.

Byli oni zapewne świadomi tego, że koronacja umacniała centralizm piastowski i że

background image

naznaczony boskim charyzmatem Bolesław został teraz wysoko wyniesiony ponad

wszystkicn. Musiało to wzbudzić w tych kołach poważne zaniepokojenie, a groźba

ograniczenia Wpływów i roli politycznej mogła wywołać różne obawy i reakcje. Mimo

woli przypomina się tutaj sytuacja sprzed 45 lat, kiedy ówcześni możnowładcy

gromadnie

odstąpili króla Mieszka II i przeszli do wrogiego mu obozu księcia Bezpryma.

Czy i teraz historia potoczy się kołem i królestwo polskie okaże się tylko efemerydą?

Odpowiedź na to pytanie przynieść miała już najbliższa przyszłość.

Bolesław Szczodry wykazywał również sporo inicjatywy w działalności gospodarczej.

Na czasy jego panowania przypada prawdziwy przełom w dziejach polskiego pieniądza

i mennictwa. Wcześniejsi władcy polscy, począwszy od Mieszka I, bili wprawdzie

własną monetę, ale nie miała ona znaczenia jako środek płatniczy i miernik wartości.

Produkowana w minimalnej ilości miała charakter raczej reprezentacyjny i swoją

symboliką kościelną na rytych wizerunkach manifestowała chrześci-jańsko-książęcą

władzę kolejnych Piastów. W rzeczywi-

69

stym obie

gu natomiast kursowała wielka ilość monet obcych: arabskich, angielskich,

duńskich, niemieckich i w mniejszej liczbie innych państw, tworząc prawdziwy

konglomerat monetarny, przyjęty wprawdzie w ówczesnych stosunkach, ale i kłopotliwy.

Bolesław II, jako pierwszy władca Polski, powołał do łyda dwie mennice państwowe,

które rozpoczęły masową produkcję monety rodzimej — denarów, stopniowo

wypierającej z obiegu monetę obcą/ Numizmatycy obliczają ogólną liczbę wybitych w

jego czasach monet na kilka milionów sztuk, co świadczy, że stały się one istotnym

elementem życia gospodarczego, a wchodząc na rynek przynosiły skarbowi

książęcemu znaczne dochody. Monety Bolesława II znajdowane są zarówno w tak

zwanych skarbach, czyli w zwartych znaleziskach o znacznej liczbie egzemplarzy, jak i

w znaleziskach luźnych (pojedyncze sztuki), co wskazuje na ich dość szerokie

rozpowszechnienie. Zasoby kruszcowe, niezbędne do utrzymania ciągłej produkcji tak

licznych emisji, pochodziły w większości z danin i ogromnych łupów wojennych

(zwłaszcza pochodzenia ruskiego), zdobywanych w licznych wyprawach na kraje

sąsiednie. Monety Bolesława pochodzą przede wszystkim z mennicy krakowskiej i w

małej ilości z mennicy wrocławskiej. Zasadniczo rozróżnia się tylko dwa typy, co

background image

świadczy o świadomym dążeniu do unifikacji pieniądza. Jeden denarzwany książęcym

produkowany był zapewne do czasu koronacji. (Denary książęceVnają w otoku na

awersie napis BOLEZLAYS, a vf polu w okrągłej

ceVnają w vf polu w

obwódce widnieje głowa władcy, na rewersie znajduje Sle, postać rycerza na koniu,

trzymającego w prawej rę-włócznię, w lewej trójkątną tarczę. [Denary królew-bite po

koronacji w 1076 r., nie niają żadnych na-

pisów, Na awersie plastycznie rysuje się głowa uwieńczona koroną i ręka z mieczem,

na rewersie znajduje

* E

70

się budowla z trzema wieżami, zwieńczona kopułami, która może wyobrażać konkretny

obiekt sakralny lub pałac królewski, ale równie dobrze przedstawiać symboliczny motyw

schematyczny, nie mający odpowiednika w rzeczywistości.

Na koniec wspomni

eć jeszcze należy, że stosunkowo liczne fundacje klasztorne

Szczodrego miały również znaczenie gospodarcze, ponieważ wzorowo prowadzona w

nich działalność rolnicza i ogrodnicza benedyktynów była modelem promieniującym na

pobliskie im regiony. Wokół grodów państwowych powstawały w dalszym ciągu,

znane"T z wcześniejszego okresu, tzw. osady służebne, zamieszkałe przez ludność

wyspecjalizowaną w określonym typie wytwórczości rzemieślniczej, produkującą na

potrzeby załogi i mieszkańców grodu. Siady tych osad pozostały w postaci nazw

miejscowych, takich jak: Koniary, Winiary, Skotniki, Szczytniki, Piekary, Rybaki, Grotniki

i wiele innych. Podkreślić też trzeba, że w omawianym okresie nie wytworzył się jeszcze

ogólnopolski rynek wymiany, a istniejące rynki lokalne miały również ograniczony

charakter i zasięg wobec stosunkowo małych nadwyżek produkcyjnych w rolnictwie i

słabości produkcyjnej ośrodków rzemieślniczo--miejskich. Niewiele da się powiedzieć o

roli handlu dalekosiężnego, międzynarodowego, w życiu gospodarczym kraju. Z ziem

polskich eksportowano tradycyjnie skóry, bursztyn, "miód, wosk, malejące z czasem

ilości niewolników i inne towary, a sprowadzano przede wszystkim broń oraz przedmioty

luksusowe, świadczące o rosnących wymaganiach i wyższego rzędu potrzebach elity

możnowładczej. Przez obszar Polski południowej przechodził ważny międzynarodowy

background image

szlak handlowy ze wschodu na zachód Europy, prowadzący od Kijowa przez Przemyśl,

Kraków i stąd rozgałęziający się w kierunku na Gniezno, Wrocław i Pragę czeską. Z

handlu

71

tranzytowego pewne korzyści, w postaci ceł i myt, czerpał panujący. Na północy powoli

zyskiwał na znaczeniu w wymianie międzynarodowej morski szlak bałtycki?) ale wydaje

się, że bardziej liczący się w nim udział ziem polskich przypadł na okres nieco

późniejszy. Powyższe, ledwo naszkicowane kontury działalności gospodarcze

jiJJplesława II, pozwalają widzieć w nim władcę, który wbrew ogólnemu przekonaniu nie

tylko był ryzykanckim politykiem i wojowniczym monarchą, ale również dobrym i

zapobiegliwym gos

podarzem, dbającym o rozwój ekonomiczny kraju i żyjącej w nim

ludności, oraz śmiałym nowatorem nie lękającym się wprowadzania w życie ważnych

reform.

Rozdział II

Kościół w Polsce w dobie panowania Bolesława Szczodrego

U progu rządów Bolesława Szczodrego sytuacja Kościoła w Polsce była jeszcze daleka

od ustabilizowania po katastrofach z lat trzydziestych. Odnowicielska praca Kazimierza

przyniosła wprawdzie poważne rezultaty, ale dzieło odbudowy duchowieństwa i

materialnych podstaw Kościoła oraz reaktywowania i ewentualnie rozszerzenia

organizacji kościelnej na wszystkich jej szczeblach musiało być kontynuowane przez

jego następcę. Wydaje się, że wszystkie katedry biskupie, włącznie z archikatedrą

gnieźnieńską, należało odbudować z gruzów po zniszczeniach powstałych w toku

powstania ludowego i po najeździe czeskiego Brzetysława. Wprawdzie w Krakowie

katedra wystawiona przez Bolesława Chrobrego przetrwała te klęski, ale jej zasadniczy

korpus zawalił się i czynne pozostało jedynie prezbiterium z transeptem. Być może

biskup Aron rozpoczął budowę ncwej katedry krakowskiej, której konsekracja odbyła się

dopiero w 1142 r., do tego więc czasu siedziba biskupia miała tylko tymczasowe i

prowizoryczne wyposażenie kultowe. O czasie rozpoczęcia odbudowy katedr w

Poznaniu i Wrocławiu brak wiarygodnych danych. Najpilniejszym zadaniem było

odbudowanie archikatedry gnieźnieńskiej jako kościelnej stolicy państwa.

Przystąpił do tego dzieła Kazimierz Odnowiciel, zapewne wkrótce po powrocie do kraju,

background image

a bu

dowy dokończył Bolesław Szczodry^-co pozwoliło w 1064 r. na jej konsekrację. Z

faktu, iż wkrótce rozpoczęła się jej przebudowa i rozbudowa w postać okazałej trój

nawowej bazyliki z trzema apsydami i dwiema wieżami, zakończona

73

kolejną konsekracją w 1097 r., można wnosić, że w poprzednim etapie postawiono tylko

bardzo skromny obiekt, który po upływie krótkiego czasu okazał się niewystarczający.

Etapom odbudowy katedr biskupich odpowiadał zapewne czas osadzania na nich

biskupów. Ciągłość obsady stolca biskupiego w pierwszej połowie XI w. poświadczona

jest źródłowo (a i ona nie jest całkowicie pewna) jedynie dla biskupstwa krakowskiego,

na którym od lat czterdziestych zasiadał Aron. Mimo zastrzeżeń niektórych historyków

nie należy lekceważyć późniejszej tradycji ^przypisujące j Aronowi szczególną rolę w

Kościele polskim po okresie zamętu i zniszczenia jego pierwsze wówczas miejsce w

hierarchii kościelnej mogło być uzasadnione zarówno wieloletnim wakansem na stolicy

arcybiskupiej, jak i specjalnymi uprawnieniami nadanymi mu ad personam w tej

szczególnej sytuacji przez papieża, bez konieczności otrzymania paliusza

arcybiskupiego. "Aron zmarł jednak już w 1059 i\]i w kościele krakowskim musiały

wyłonić się trudności z jego następcą, ponieważ wakans trwał aż dwa lata.

Najwidoczniej z powodu braku polskiego arcybiskupa nowy kandydat musiał udać się

aż do Rzymu po święcenia, gdyż mało jest prawdopodobne, aby w tym celu pojechał do

któregoś arcybiskupa niemieckiego, np. kolońskiego, Na-'stępcą Arona został Suła-

Lamber

t, prawdopodobnie Polak z pochodzenia, który rządy objął dopiero w 1061 r.

Rzecz jasna, że nie ..majajL_specjalny.ch_ pełnomocnictw papieskich, analogicznych

do tych, jakimi dysponował Aron, nowy biskup krakowski nie""'inogTurtrzymać jego

nadrzędnej pozycji w polskiej hierarchii kościelnej, co późniejsza tradycja pisana

tłumaczyła faktem, że zaprzepaścił on godność arcybiskupią nie wystarawszy się o

paliusz. |Kząd^_Suły-Lamberta trwały dziesięć lat,

74

a po jego śmierci w 1071 r. zastąpił go również Polak — biskup Stanisław (1072—

1079).J Na biskupstwie wrocławskim po Hieronimie,! który panował zapewne do 1066

r., według późnych katalogów biskupów wrocławskich ^zasiadali kolejno: Jan, zmarły

background image

około 1072 r. i od roku następnego Piotr^\ale do wymienionych dat nie można mieć

zaufania. W najgorszej sytuacji jesteśmy jeśli chodzi o obsadą biskupstwa

poznańskiego. Zakres zniszczeń materialnych i ludzi duchownej profesji był tam

największy, toteż podzielam pogląd tych badaczy, którzy uważają, że panował tam

wieloletni

wakans, a 'pierwszym biskupem poznańskim został Franko,/dopiero około

1075 r. Jeżeli wcześniej rozpoczął sprawowanie swych funkcji arcybiskup gnieźnieński,

to on mógł rządzić całą Wielkopolską do czasu odbudowy katedry w Poznaniu i

nominacji na nią biskupa.

Na zupełnie niepewnym gruncie poruszamy się też przy próbie określenia czasu

reaktywowania godności arcybiskupa gnieźnieńskiegp. Właściwie istnieje tylko jedna

pośrednia wskazówka, która pozwala wysunąć domysł, iż fakt ten nastąpił w 1064 r., a

mianowic

ie jest nią wiadomość źródłowa o konsekracji w tym roku katedry

gnieźnieńskiej. Dopuszczalne byłoby wobec tego przyjąć, że równocześnie doszło do jej

obsadzenia przez nowego metropolitę. Tak też postąpił Tadeusz Wojciechow-ski, który

w subtelnym wywodzie a

nalitycznym znaną dwunastowiecznym przekazom postać

arcybiskupa Bogumiła przeniósł w wiek jedenasty i związał przyczynowo i czasowo z

wyświęceniem katedry w Gnieźnie, a następnie widział go na stolicy arcybiskupiej aż do

1079 r. Konstrukcja T. Wojciechowskiego, akceptowana do dzisiaj przez wielu

historyków, chociaż mieści się w granicach prawdopodobieństwa, oparta jest na bardzo

kruchych przesłankach. Dlatego z pewnym zastfzeże-

75

niem wspomniałem wyżej o Bogumile jako przypuszczalnym koronatorze Bolesława

Szczodrego. Ostrożniej byłoby mówić o nieznanym z imienia arcybiskupie, kto-* ry w

1064 r. zasiadł na stolicy gnieźnieńskiej, a i takie sformułowanie opatrzeć trzeba

znakiem zapytania, jak

0 tym będzie mowa niżej.

"[Sytuacja Kościoła polskiego przez wiele lat rządów Szczodrego była bardzo trudna i

płynna. Zasadniczy krąg problemów odnoszących się do sprawy odnowienia

1 uporządkowania struktury organizacyjnej Kościoła łączy się z nawiązaniem przez

Bolesława II bezpośrednich stosunków z Grzegorzem VII. Bez pomocy papiestwa nie

była możliwa pełna odbudowa organizacji kościelnej i kadr duchowieństwa, nie było też

background image

możliwe kreowanie nowych biskupstw, a dalsze utrzymywanie stanu tymczasowości

organizacyjnej

biskupów i Kościoła w Polsce metropoliom niemieckim, spośród których magdeburska

od dawna wysuwała roszczenia^ jło zwierzchnictwa kościelnego nad ziemiami polskimi.

Jak wspominaliśmy, dysponujemy, niestety, tylko jednym zachowanym listem

Grzegorza VII, skierowanym do Bolesława w dniu 20 kwietnia 1075 r., w którym część

miejsca papież poświęcił polskim sprawom kościelnym. Jego sformułowania, jak zwykle

enigmatyczne i ogólnikowe, dopuszczają różnorakie interpretacje i domysły, nie

pozwalając na niepodważalne ustalenia. Stąd w poniższych uwagach będę dążył do

odgran

iczenia tego, co wydaje się pewne, od tego, co może być tylko hipotezą lub

prostym przypuszczeniem. Przede wszystkim papież stwierdzał, opierając się na

informacjach przekazanych wcześniej kurii przez posłów księcia polskiego, że w

stosunku do liczby ludno

ści jest w Polsce zbyt mało biskupów. Wypowiedź tę można

rozumieć trojako: jako ogólną zapowiedź powiek-

76

77

szenia ilości biskupstw na ziemiach polskich bądź jako pragnienie obsadzenia biskupów

na tych stolicach, gdzie nadal trwały wakansy, bądź wreszcie łącznie jako obietnicę

osadzenia biskupów w opustoszałych siedzibach i powołanie do życia nowych

biskupstw. Wydaje się, że ostatnia interpretacja jest najbardziej prawdopodobna wobec

luk w obsadzie katedr biskupich w Poznaniu, w Gnieźnie i być może we Wrocławiu.

Skądinąd wiemy także, żelj>d 1075 r. zaczęło funkcjonować nowe biskupstwo w Płocku

dla Mazowsza,^)które dotychczas

•"MWMWMIIMMM^"*M"*««M^n"''MOT" "™'""^*"'"''ł»™n«tai«^»"'^**f

pozbawione było własnego biskupa i podlegało Gnieznu i Poznaniowi. (Pierwszym

biskupem płockim mianowany został podobno — według późnych przekazów — Stefan,

duchowny obcego pochodzenia. Druga kwestia poruszona w piśmie przez Grzegorza

VII jest bardziej dyskusyjna, ponieważ piszący wyraził swoją myśl mało precyzyjnie.

Papież stwierdzał, że biskupi polscy są zbyt niezależni i wolni, ponieważ nie mają

ustalonej siedziby metropolitalnej, której powinni podlegać. Jak należy rozumieć te

słowa? Od tysiącznego roku Gniezno było niekwestionowaną polską stolicą kościelną.

background image

Czy wobec tego wolno sądzić, że po zniszczeniach z lat trzydziestych zaginęła pamięć

o jego stołeczności, a arcybiskupstwo aż do 1075 r. nie zostało reaktywowane i nie

urzędował metropolita gnieźnieński? Okoliczność, że papież o sprawach kościelnych

pisał do księcia, a nie* do arcybiskupa, mogłaby na to wskazywać. Domysłom tym

przeczy jednak wiadomość o konsekracji katedry gnieźnieńskiej w 1064 r., ponieważ

wydaje się, że z faktem tym należałoby łączyć działalność arcybiskupa. Z drugiej strony

wiemy o

szczególnej roli biskupa krakowskiego Arona w Kościele polskim. Wprawdzie

zmarł on już w 1059 r., ale jego następca Suła-Lam-bert (a po nim Stanisław), mimo iż

nie uzyskał specjalnego przywileju z Rzymu, mógł sobie rościć prawa do

dalszego przewodnictwa k

ościelnego nad całym krajem, a w takim wypadku nominacja

arcybiskupa w Gnieźnie w 1064 r. mogła doprowadzić do sytuacji konfliktowej. Snując

dalej te przypuszczenia wolno zapytać, czy inni biskupi, na przykład wrocławski, nie

poczuli się — jak to określił papież — zbyt niezależni i wolni, nie musząc w takich

warunkach podporządkować się żadnemu z dwóch ośrodków pretendujących do roli

centrum kościelnego państwa? Nie umiemy odpowiedzieć jednoznacznie na

postawione wyżej pytania i wątpliwości.

Jedno wszelako

wydaje się pewne, że[§trona organizacyjna Kościoła w Polsce

wymagała uporządkowania i że rzeczywistą odnowę przeprowadzić mógł tylko

najwyższy zwierzchnik — papież^ W tym celu, zapewne na przełomie maja i czerwca

1075 r., przybyli legaci z listem papieskim

i odpowiednimi pełnomocnictwamLMie-li oni

zapewne działać w ogólnym duchu zgodnym z doktryną Grzegorza VII, uwzględniając

jednak „młodość" chrześcijaństwa polskiego i specyfikę miejscowych warunków. W lecie

tego roku legaci prawdopodobnie zwołali synojOw czasie którego podjęte zostały

decyzje "o" źasa3mczym znaczeniu dla dalszych losów Kościoła w Polsce.

Potwierdzono na nim, że Gniezno było, jest i będzie w przyszłości siedzibą polskiej

metropolii i prowincji kościelnej, likwidując ostatecznie nieporozumienia wynikłe z

przejściowej specjalnej roli biskupstwa krakowskiego. Jeżeli dotychczas nie było w

Gnieźnie arcybiskupa, to legaci wyświęcili nowego metropolitę, może właśnie

hipotetycznego Bogumiła. Wyświęceni też zostali dalsi biskupi na te biskupstwa, które

dotychczas wakowały. Ustanowione zostało nowe biskupstwo mazowieckie z siedzibą

w Płocku i powołano na nie pierwszego pasterza. Nie wiadomo w jakiej formie, ale pod-

background image

78

kreślono pierwsze miejsce biskupa krakowskiego wśród innych biskupów polskich, co

wy

raźnie widać w czasach późniejszych. Przy biskupstwach zorganizowano kapituły, a

w Gnieźnie i Krakowie pbwstały zapewne szkoły katedralne, które kształcić miały

przede wszystkim przyszłych duchownych. Po raz pierwszy określone też zostały

dokładnie granice poszczególnych biskupstw, które do tej pory pokrywały się ogólnie

rzecz biorąc z granicami historycznymi ziem wywodzących się z dawnych podziałów

plemiennych. W wyniku przeprowadzonych korekt granicznych południowe \_części

Mazowsza przeszły pod obediencję biskupstwa poznańskiego, natomiast pozostałe

obszary mazowieckie, należące wcześniej do Gniezna, uzyskały własne biskupstwo.

Istnieją uzasadnione przypuszczenia, że diecezja płocka, poza Mazowszem, swoim

zasięgiem oddziaływania objąć miała również terytorium Pomorza Gdańskiego jako

potencjalnego terenu misyjnego.

Jeżeli wyniki niedawnych badań Henryka Łowrniań-skiego zostaną potwierdzone,

wypadnie przyjąć, żeVów-nolegle do przeprowadzonej reorganizacji kościelnej sieci

administracyjnej j3,Qlesław Szczodry_ zapoczątkował uposażenie arcybiskupstwa

gnieźnieńskiego, innych biskupstw i kapituł w dobra ziemskie, kładąc podwalmy pod

przyszłą potęgę ekonomiczną Kościoła w Polsce. Aczkolwiek wielka własność kościelna

o charakterze latyfundialnym była jeszcze kwestią odległej przyszłości, to jednak już

pierwsze nadania dały zaczątek tworzeniu się nowych podstaw gospodarczych

działania Kościoła, który przynajmniej częściowo miał się uwolnić od aktów dobrej woli

panującego. Miało to ogromne znaczenie w przyszłości dla rosnącej politycznej roli

biskupów, którzy, nie czując się majątkowo zależnymi od władzy książęcej,

przekształcili się w czynnych polityków, decydujących niejednokrotnie w okresie rozbi-

79

cia dzielnicowego Polski o losach księstw i książąt, a także podejmujących niekiedy

walkę z książętami o wyższość władzy kościelnej nad świecką. IJa razie jednak

niepodważalna była jeszcze potęga księcia Bolesława i jego bezpośredni wpływ na

sytuację KościołavDo niego należała inicjatywa wszczęcia w kurii starań zmierzających

do uporządkowania spraw kościelnych w Polsce. _L)d zjazdu gnieźnieńskiego w 1000 r.

do zakresu uprawnień panującego wchodziły decyzje personalne w kwestii obsady

background image

stolic biskupich.1 Był to ważny atut w ręku Bolesława, ponieważ pozwalał mu wysuwać

na n

ie kandydatów, wobec których miał pełne zaufanie, że będą z nim zgodnie

współpracować. Mimo szczupłości szeregów duchowieństwa książę starał się

powoływać na biskupów ludzi polskiego pochodzenia,

0 czym świadczy przykład krakowskiego Stanisława

1

ewentualnie arcybiskupa gnieźnieńskiego Bogumiła. Ze skarbca książęcego szły

środki na odbudowę zniszczonych katedr i na wzniesienie katedry w Płocku, z tego

samego źródła budowano kaplice i kościoły grodowe. Czy odnosiło się to i do kościołów

parafialnyc

h, nie wiemy, ale wiele na to wskazuje. Materialna zależność Kościoła

polskiego od władcy szła zresztą o wiele dalej. Niezależnie bowiem od

zapoczątkowania doźacji majątków ziemskich, których znaczenie miała dopiero

pokazać dalsza przyszłość, podstawę uposażenia Kościoła stanowiły jednak nadal

dochody pochodzące z dziesięciny od książęcej renty feudalnej, zbieranej od ogółu

ludności. Dopiero z czasem główne źródło materialnych śwnadczeń na rzecz Kościoła

uległo zmianie, przechodząc od państwa do ogółu wiernych, którzy zobowiązani zostali

do płacenia dziesięciny kościelnej! Nic przeto dziwnego, że w kalendarzu kapituły

krakowskiej znalazła się zapiska nekrologiczna: „Zmarł król Polski Bolesław, który

ustanowił w Polsce biskupstwa". Trudno w kilku

słowach pomieścić większą pochwałę szczodrego władcy, prawdziwego odnowiciela i

fundatora Kościoła polskiego, niż to uczynił anonimowy pisarz. A przecież nie było to

wszystko, co zdziałał Bolesław w zakresie spraw kościelnych.'Na czasy jego panowania

przypadł drugi po okresie Chrobrego etap rozwoju życia zakonnego w Polsce. Z

inicjatywy Szczodrego i dzięki jego hojności powstało wówczas wiele nowych

klasztorów benedyktyńskich, jwśród których szczególnie bogato uposażone zostały

Tyniec i Mogilno. Spośród innych wymienić trzeba Lubin, Płock i Wrocław, ale były

zapewne i inne, o początkach których nie świadczą wiarygodne źródła. Najlepiej

zachowały się relikty wspaniałej, imponującej rozmiarami, trzynawowej bazyliki

romańskiej, zbudowanej przy klasztorze w Mogilnie. Kamienny kościół z granitowych

ciosów miał transept, czyli nawę poprzeczną, i jedną wieżę. Podobnie romański kościół

w Tyńcu był trzynawową bazyliką, bez tran-septu, z trzema apsydami i dwiema

wieżami, wzniesioną z bloków wapiennych i piaskowych. W fundowaniu silnych

background image

klasztornych centrów benedyktyńskich, a zwłaszcza w ich rozmieszczeniu, niektórzy

historycy widzą planową działalność Bolesława Szczodrego, który świadomie zmierzać

miał do utworzenia jednego opactwa w każdej diecezji: Tyniec w krakowskiej, Mogilno w

gnieźnieńskiej, ale z zadaniem działalności misyjnej również na Mazowszu i Pomorzu

Gdańskim, Lubin w poznańskiej, Płock w mazowieckiej i Wrocław w śląskiej.

Rozwój życia zakonnego wynikał z różnych potrzeb Kościoła. W pierwszym rzędzie

klasztory prow

adziłv_ akglg_ misyjną na wydzielonych im terytoriach, które były jeszcze

dalekie od całkowitego schrystianizowania. Siedziby opactw i ich kościoły stanowiły

centra kościelne

81

0 pogłębionym życiu chrzęści j ańskim, promieniując na najbliższą okolicę i

zapewniając jej ludności obsługę religijną wszędzie tam, gdzie nie było kościołów

parafialnych i grodowych. Na czele klasztorów stali opaci, których inwestyturę miał w

swoich rękach książę jako fundator?"!

Pewna liczba zakonników obracała się w kręgu dwori królewskiego Bolesława. Jako

ludzie wykształć a przede wszystkim znający język łaciński, który ogólnoeuropejskim

jeżykiem korespondencji i dyplomacji w zachodniochrześcijańskim świecie, byli oni

użyteczni i wprost niezbędni w życiu publicznym państwtf. Sądzę, że na czasy

panowania Szczodrego przypadły początki tworzenia się dworskiej kapelli i pierwocin

kancelarii królewskiej, w których pracowali kapelani

1 skrybowie. Spośród kleru dworskiego rekrutowali się też zapewne posłowie, wysyłani

w misjach dypl

omatycznych do krajów ościennych, oraz doradcy panującego. Częstymi

gośćmi na dworze królewskim byli również biskupi, należący do rady królewskiej i z tego

tytułu mający pewien wpływ na bieg spraw państwowych.

^••^

Wspomnieć też trzeba o roli duchownych różnej proweniencji w rozwoju polskiej kultury

drogą przenoszenia z zachodu różnego rodzaju „nowinek" i adaptowania ich do polskich

warunków. Trudno ocenić wkład kleru w ^budownictwo sakralne, a pośrednio i w

świeckie, nawiązujące do monumentalnych budowli kościel-nych7]To samo można

powiedzieć o wewnętrznym wystroju świątyń i klasztorów.(Duchowni przywozili z sobą

do Polski wspaniale zdobione rękopiśmienne księgi liturgiczne i traktaty naukowe,

background image

tworząc na przykład w kapitule krakowskiej wcale bogaty jak na stosunki polskie

[księgozbiór, "Uzupełniony pięknymi strojami i sprzętami liturgicznymi.;jDgromna

wreszcie była rola ludzi Kościoła w utrwalaniu na piśmie polskiej tradycji

82

kościelnej i państwowej .JWjczasack. Bolesława II prawdopodobnie wznowiono, a na

pewno kontynuowano w kapitule krakowskiej pisanie najstarszegcPpóTskiego rocznika,

w którym kolejni anonimowi pisarze notowali najważniejsze wydarzenia z życia

państwa, dynastii piastowskiej i Kościoła o bezcennej wprost wartości, bo spisywane na

bieżąco.

0 tym, jakim był ówczesny Kościół polski w swoim życiu wewnętrznym, w swojej

organizacji wewnętrznej

1 .strukturze doktrynalno-

prawnej, trudno powiedzieć coś bliższego, gdyż brak źródeł

nie pozwala wypowiadać się w tych sprawach jednoznacznie. W nauce trwa na ten

temat ciągła dyskusja i nie ustają wysiłki, aby penetrować coraz głębiej nie dostrzegane

dawniej problemy. Przykładowo można tu wskazać zagadnienia początków i roli parafii.

Musi też rodzić się pytanie, jakim był ten polski Kościół w porównaniu z Kościołem

zachodnim, w szczególności niemieckim, i w jakim zakresie utrzymywał związki i

kontakty z zachodnimi ośrodkami kościelnymi, z tamtejszymi centrami reformatorskimi,

bo od odpowiedzi na te pytania zależą oceny stanu katolicyzmu polskiego. I w tym

zakresie milczenie źródeł uniemożliwia nawet ogólne naszkicowanie sytuacji dla

czasów rządów Bolesława II. fo kontaktach z kurią papieską była już mowa, Wiacromo

jednak, że — pomijając wpływ papiestwa na uporządkowanie organizacyjnej strony

życia kościelnego w Polsce — doktryna Grzegorza VII i jego program reform nie znalazł

odbicia w ówczesnym Kościele polskim i realizowany był dopiero w początkach XIII

wieku. Wynikają z tego dwa wnioski: 1. że stosunki kościelne polsko-papieskie były

sporadyczne

i wątłe oraz 2. że etap rozwojowy polskiego chrześcijaństwa był na tyle

wstępny, iż nie było ono jeszcze w stanie włączyć się do wielkiego dialogu i walki o

odnowę wewnętrznego życia Kościoła

83

powszechnego, pozostając na odległych peryferiach zasadniczych wydarzeń epoki.]

background image

Równie mało da się powiefłźieć o związkach kościelnych polsko-niemieckich. Nieco

informacji mamy na temat wcześniejszych stosunków z ośrodkami kościelnymi w

Niemczech. Utrzymywał je Kazimierz Odnowiciel w szczególności z

arcybisk

upstwem w Kolonii, gdzie rządy sprawował jego wuj, arcybiskup Herman.

Można przypuszczać, że pomoc dla wstępnej odbudowy Kościoła polskiego po

zniszczeniach z lat trzydziestych Odnowiciel uzyskał właśnie z Niemiec. Istnieją

przypuszczenia, że Aron otrzymał sakrę biskupią właśnie od arcybiskupa Hermana, a

ewentualne konwenty mnichów przybyły z klasztorów bawarskich. O tym, czy kontakty

te były nadal podtrzymywane w czasach Bolesława II, trudno powiedzieć coś pewnego.

Napięcia w państwowych stosunkach polsko-niemieckich, jakie powstały po 1072 r., na

pewno nie sprzyjały ich rozwojowi, chociaż nie uniemożliwiały go całkowicie.

Benedyktyńskie klasztory z archidiecezji kolońskiej i z Bawarii dostarczyły zapewne

konwenty mnichów do nowo zakładanych polskich ośrodków klasztornych, chociaż, być

może, sięgano i do innych centrów kościelnych, jak na przykład Leodium. Klasztory

południowoniemieckie zachowały pamięć o zasługach Bolesława II położonych przy

fundowaniu i uposażeniu ich polskich filii, a zapewne i o składaniu bogatych darów ich

macierzom. Z nekrologu słynnego opactwa benedyktyńskiego św. Emerama w

Ratyzbonie wiemy, że modlono się tam za dusze Kazimierza Odnowiciela i jego syna

Mieszka, a następnie Bolesława II. Zofia Kozłowska-Budkowa słusznie przyjęła, że

aniwer-

sarze ojca i brata zamówił sam Szczodry, który wobec tego musiał pozostawać

w kontaktach z tym ważnym ośrodkiem zakonnym w południowych Niemczech. Ale z

faktu, że klasztor ratyzboński filialnie związany

84

był z opactwem lotaryńskim w Górze i tworzył grupę 16 opactw związanych wspólnotą

zwyczajów klasztornych i modlitw oraz pragnieniem odnowy życia zakonnego, można

wnosić, że jakieś prądy tamtejszej reformy dotarły na ziemie polskie? Zapewne tak, ale

nic konk-

N kretnego na ten temat nie można też powiedzieć. Podsumowując powyższe

uwagi trzeba zauważyć, że odnowiony przez Bolesława Szczodrego Kościół polski

rozpoczął nowy jakościowo etap swojej działalności w ramach dobrze zorganizowanej

prowincji kościelnej. Był to jednak nadal, podobnie jak za pierwszych Piastów,

Kościórgan^^wLx wszystkimi swoimi żywotnymi interesami powiązany z państwem i

background image

dynastią. Nie sądzę, aby w środowiskach kościelnych kwestionowana była już w

czasach Bolesława II, odziedziczona po poprzednikach, jurysdykcja monarsza w

stosunku do ludzi Kościoła, aczkolwiek poszczególne posunięcia króla wobec

duchownych mogły być inaczej oceniane w kręgu dworskim, a inaczej w środowisku

hierarchii kościelnej. Jeżeli wzorem Kościoła zachodniego zaczęto i w Polsce zwoływać

synody i podejmo

wać na nich uchwały dotyczące życia kościelnego (poza

przypuszczalnym synodem -

zwołanym w lecie 1075 r. przez legatów papieskich o

innych właściwie nie wiemy), to w niektórych wypadkach mogły się one spotkać ze

sprzeciwem panującego, a mianowicie wówczas, gdy ze swego punktu widzenia uznał,

że wkraczają one w jego kompetencje. Ale jeżeli nawet tak było, to [sprzeciwić się

trzeba jakimkolwiek domysłom, że w dobie rządów Bolesława II wystąpiły tendencje do

konfrontacji racji Kościoła i racji państwa, których ewentualnie końcowym rezultatem był

konflikt między królem i biskupem krakowskim. Na tego rodzaju zjawiska było w Polsce

jeszcze o wiele za wcześnie, a Kościół polski w zbyt wielkim stopniu był wciąż

Kościołem monarszym i bez opieki, pomocy i za-

85

opatrz

enia króla nie mógłby po prostu samodzielnie egzystować i działać zgodnie ze

swoim przeznaczeniem. Z drugiej strony Bolesław, zapewniając Kościołowi dobre

podstawy materialne, opiekę i poparcie, oczekiwał, że ludzie Kościoła, a przede

wszystkim jego najwyżsi przedstawiciele — biskupi, będą aktywnym czynnikiem

wpływającym na umocnienie władzy państwowej i autorytetu monarchy."Rozdzżai III

Podstawowe źródła do dziejów

konfliktu króla Bolesława II

z biskupem Stanisławem

Podstawa źródłowa do dziejów konfliktu miedzy Bolesławem Szczodrym i biskupem

Stanisławem jest nie tylko niezwykle skąpa, ale ponadto pry pkgggjod a j ące

.informacje o nim nie powstały ani współcześnie z dramatem, ani nawet w

bezpośredniej bliskości czasowej od samego wydarzenia. .Okoliczność ta ma

podstawowe znaczenie dla oceny stopnia ich wiarygodności^. We współczesnej nauce

jedynie dwa źródła są przedmiotem poważnej analizy i w opinii powszechnej mogą

służyć odtworzeniu tła i przebiegu konfliktu. Wszystkie inne mają bądź znaczenie

background image

marginalne

, bądź są tylko pochodnymi w stosunku do tamtych, a ponieważ były

produktem czasów znacznie już odleglejszych, odbiły się w nich i nawarstwiły

późniejsze wypadki i oceny, zniekształcające mniej lub bardziej obraz wydarzeń

zanotowany przez najwcześniejsze przekazy. Owe dwa pierwsze źródła^tp Kronika

Anonima tzw. Galia i póź-niejszia niemal o sto lat Kronika Polska Mistrza Win-^<

centego zwanego KadłubkiemrOd nich też zacząć trzeba wszelkie rozważania.

Relacja Galia o interesującym nas tutaj wydarzeniu za-__ pisana została w 27 rozdziale

pierwszej księgi Kroniki i jest niezmiernie lakoniczna i ogólnikowy. Brzmi ona

następująco:

„Jakim zaś sposobem król Bolesław został z Polski wypędzony, długo byłoby

opowiadać, lecz to powiedzieć wolno, że pomazaniec na pomazańcu nie powinien

cieleśnie mścić się za jakikolwiek grzech. To bowiem bar-

87

dzo mu zaszkodziło, gdy do grzechu dodał grzech, gdy za bunt [w innych przekładach

„za zdradę" — T.G.] wydał biskupa na obcięcie członków. Ani bowiem buntownika [w

innych przekładach „zdrajcy" — T.G.] biskupa nie uniewinniamy, ani też króla

mszczącego się tak haniebnie, nie pochwalamy, lecz tu w środku pozostawmy i

wyłóżmy, jak na Węgrzech został przyjęty".

O tym przyjęciu na Węgrzech kronikarz pisze w następnym, 28 rozdziale. Dowiadujemy

się z niego, że Bolesław musiał ujść z kraju i szukać schronienia u swojego przyjaciela,

króla węgierskiego Władysława. O dalszych losach Szczodrego będziemy pisać

później, gdyż dla odtworzenia samego konfliktu mają one też pewne znaczenie. W tym

miejscu wystarczy jednak zacytowany fragment.

Relacja Mistrza Wincentego jest znacznie obszerniejsza, ale nie tak zwarta jak Galia, a

do tego przerywana anegdotami z czasów starożytnych, tak typowymi dla pisarstwa

Kadłubka. Poniżej cytuję tekst tylko bezpośrednio dotyczący Bolesława i Stanisława z

rozdziału 18 i 20 drugiej księgi:

„A z takim zapamiętaniem prowadził on [tzn. Bolesław] wojnę, iż rzadko przebywał w

zamku, ciągle w obozie, rzadko w ojczyźnie, zawsze u nieprzyjaciół. To zamiłowanie ile

państwu przyniosło korzyści, tyle sprawiło kłopotu, ile dawało sposobności do uczciwej

zaprawy, tyle zrodziło wstrętnej pychy. Gdy bowiem król bardzo długo przebywał już to

background image

u Rusinów, już to w okolicach niemal poza Partami, niewolni nakłaniają żony i córki

panów do ulegania ich chuciom: jedne znużone oczekiwaniem mężów, inne

doprowadzone do rozpaczy, niektóre przemocą dają się porwać w objęcia niewolników.

Ci zajmują domostwa panów, obwarowują miasta, nie tylko zabraniają panom powrotu,

lecz nawet wojnę

u m. 88

•enra

89

po powrocie im wydają. Za tak niezwykłe zuchwalstwo panowie wytracili ich, wydawszy

na niezwykłe męki. Również i niewiasty, które dobrowolnie uległy niewol-nym, musiały

ponieść zupełnie słuszną karę, gdyż poważyły się na okropny i niesłychany występek,

którego nie da się porównać z żadną zgoła zbrodnią...". „Odtąd oliwka zamieniła się w

oleaster [tzn. w dzikie drzewo oliwne

— T.G.], a miód w piołun. Bolesław bowiem

poniechawszy [swojego] oddania dla prawości, wojnę prowadzoną z nieprzyjaciółmi

zwrócił przeciwko swoim. Zmyśla, że oni nie mszczą na ludzie swoich krzywd, lecz w

osobie króla na królewski nastają majestat. Albowiem czymże będzie król pozbawiony

ludu? Mówi, że nie podobają mu się żonaci, gdyż więcej obchodzi ich sprawa niewiast

niż względem władzy uległość. Żali się, iż nie tyle opuścili go oni wśród wrogów, ile

dobrowolnie na pastwę wrogów wydali. Domaga się przeto głowy dostojników, a tych,

których otwarcie dosięgnąć nie może, dosięga podstępnie. Nawet niewiasty, którym

mężowie przebaczyli, z tak wielką prześladował potwornością, że nie wzdragał się od

przystawienia do ich piersi szczeniąt po odtrąceniu niemowląt, nad którymi nawet wróg

by się ulitował. Twierdził bowiem, iż tępić a nie popierać należy gorszący nierząd. Gdy

prześwięty biskup krakowian Stanisław nie mógł odwieść go od tego okrucieństwa,

najpierw groził mu zagładą królestwa, wreszcie wyciągnął ku niemu miecz klątwy. Atoli

on, jak był zwrócony w stronę nieprawości, w dziksze popadł szaleństwo, bo pogięte

drzewa łatwiej złamać można niż naprostować. Rozkazał więc przy ołtarzu, w infule, nie

okazując uszanowania ani dla stanu, ani dla miejsca, ani dla chwili — porwać biskupa!

Ilekroć okrutni służalcy próbują rzucić się na niego, tylekroć skruszeni, tylekroć na

ziemię powaleni łagodnieją. Wszak tyran, lżąc ich z wielkim oburzeniem,

background image

sam podnosi świętokradzkie ręce, sam odrywa oblubieńca od łona oblubienicy,

pasterza od owczarni. Sam zabija ojca w objęciach córki i syna w matki wnętrznościach.

O żałosne, najżałobniejsze śmiertelne widowisko! Świętego bezbożnik, miłosiernego

zbrodniarz, biskupa niewinnego najokrutniejszy świętokradca rozszarpuje,

poszczególne członki na najdrobniejsze cząstki rozsiekuje, jak gdyby miały ponieść

karę poszczególne części członków.

A ja ze zdumienia i z jakow

egoś przerażenia całkiem zdrętwiałem, tak iż ledwie pojąć, a

cóż dopiero językiem, cóż dopiero piórem wyrazić zdołam, jakże wyrazić potrafię

cudowne dzieła na tym świętym przez Zbawiciela zdziałane! Wśród opowiadania

bowiem zawodzi rozum, zrozumieniu nie d

opisuje mowa, a słowa nie wyjaśniają rzeczy

zgodnie z tym, co zaszło. Albowiem ujrzano, że z czterech stron świata nadleciały

cztery orły, które krążąc dosyć wysoko nad miejscem męczeństwa odpędzały sępy i

inne krwiożercze ptaki, żeby nie tknęły męczennika. Ze czcią go strzegąc czuwały bez

przerwy dniem i nocą. Mamże to nocą nazwać czy dniem? Dniem raczej nazwałbym niż

nocą, to jest bowiem druga noc, o której napisano: «A noc jak dzień będzie oświetlona*.

Tyle bowiem boskich świateł przedziwnej światłości rozbłysło w poszczególnych

miejscach, ile rozrzuconych było cząstek świętego ciała, tak iż niebo samo jakby

zazdrościło ziemi jej ozdoby, jej chwały, ziemi gwiazd jakichś światłością zdobnej i

jakimiś — myślałbyś — słońca promieniami. Niektórzy zaś z ojców, ożywieni radością z

powodu tego cudu i gorliwą pobożnością zapaleni, pragną usilnie pozbierać rozrzucone

cząstki członków. Przystępują krok za krokiem, znajdują ciało nie uszkodzone, a nawet

bez śladu blizn! Podnoszą je i zabierają, drogocennymi wonnościami namaszczone

chowają w bazylice mniejszej Świętego Michała.

90

Aż do dnia podniesienia, którego przyczynę dobrze znasz, nie ustąpił stamtąd silny

blask wspomnianych świateł.

Po tym wydarzeniu ów okrutnik, przerażony, nie mniej przez ojczyznę, jak i przez

senatorów znienawidzony, uchodzi na Węgry... ówże zaś spryciarz [tzn. Bolesław w

czasie pobytu na Węgrzech — T.G.] tak dalece zrzucił z siebie podejrzenie

świętokradztwa, że niektórzy nie tylko nie uważali go za świętokradcę, lecz [widzieli w

ni

m] najczcigodniejszego mściciela świętokradztw. Albowiem to, że w wolności

background image

urodzone niewiasty wydane zostały niewolnikom na rozpustę, że świętość

małżeńskiego związku tak haniebnie została skalana, że zgraja niewolników

sprzysięgła się przeciw panom, że tyle głów na śmierć wystawiono, że wreszcie

spiskowaniem królowi gotowano zagładę — to wszystko zrzucił na świętego biskupa.

Twierdzi, że w nim jest początek zdrady, korzeń wszelkiego zła; to wszystko mówi,

wypłynęło z tego zgubnego źródła... Opojem nazywa go, nie biskupem, piekarzem, nie

pasterzem. Był [mówi] ciemięzcą od ciemiężenia, nie arcykapłanem, [ale] zbieraczem

bogactw, nie biskupem, [ale] szpiegiem, nie stróżem, i, na oo ze wstydu rumienić się

trzeba, że z badacza spraw świętych stał się badaczem lędźwi. I dlatego popuszczał

cugli lubieżności innych, ponieważ gdzie są wspólnicy tej samej zbrodni, brak

oskarżyciela. I cóż więcej? Całe jego zachowanie było karą dla wszystkich. «Czegóż

wiec

— rzecze — dopuszczono sdę, gdy usunięto zakałę królestwa, potwora ojczyzny,

zgorszenie dla religii, gdy w rzeczypospolitej zgaszono publiczny pożar?» Chociaż te

kłamstwa w pojęciu ludzi nieświadomych przyniosły męczennikowi pewną ujmę, jednak

nie mogły pozbawić go powagi świętości". Tyle podają o konflikcie dwa podstawowe

przekazy, w których wiadomości nie są, niestety, datowane; na ich

91

podstawie nie moglibyśmy nawet umieścić wydarzenia dokładnie w czasie. Anonim Gali

nie wymienia również imienia biskupa i nie informuje, na jakiej stolicy biskupiej on

zasiadał, najwidoczniej uważając, iż o sprawach powszechnie znanych nie ma potrzeby

pisać, natomiast mistrz Wincenty podał wyraźnie, że ofiarą króla był Stanisław, biskup

krakowski. ,Data dramatu krakowskiego znana jest jednak z krótkich zapisek różnych

roczników polskich (z nich przedostała się do późniejszych żywotów, kronik, kalendarzy

i innych źródeł) ł kalendarzy „jjlzecz przy tym znamienna, że najstarszy, zachowany we

fragmencie Roczn^^wi^tok^skijd^-

5JLJ? pierwszej połowy XII wieku, który podaje sporo

informacji o wydarzeniach mających miejsce w ciągu XI stulecia i zamieszcza

wiadomości o urodzinach Mieszka, syna Szczodrego, o koronacji Bolesława II i

wreszcie o śmierci tego króla, nie zanotował w ogóle faktu zgonu biskupa Stanisława.

Natomiast t

rzynastowieczne i czternastowieczne roczniki, których autorom znany był

tekst Kroniki Kadłubka i żywotów świętego Stanisława oraz fakt jego kanonizacji w 1253

r., zapisały pod rokiem 1079 informację o męczeństwie biskupa Stanisława, przy czym

background image

notatki te w

poszczególnych rocznikach tylko minimalnie różnią się między sobą co do

formy i treści. Na przykład Rocznik kamieniecki podaje: „Roku 1079, 11 kwietnia,

umęczony został święty Stanisław biskup krakowski". Rocznik krótki pod rokiem 1079

zapisał: „Błogosławiony Stanisław został umęczony". Autor Rocznika Traski pod rokiem

1079 zanotował: „Święty Stanisław, biskup Krakowa, umęczony został 11 kwietnia". W

Roczniku krakowskim pod rokiem 1079 pisarz zanotował: „Umęczony został Stanisław

biskup krakowski". Nieco sz

erzej napisał rocznikarz w Roczniku Sędziwoja pod tym

samym rokiem: „Święty Stanisław został zabity w kościele św.

92

Michała na Skale przez Bolesława Śmiałego i tamże został pogrzebany". Podobne

zapiski są w Roczniku świętokrzyskim, Roczniku miechowskim i w innych. Najwięcej

można by oczekiwać po największym zachowanym roczniku polskim: po Roczniku

kapituły krakowskiej, który znamy w redakcji z lat sześćdziesiątych XIII wieku, ale który

niewątpliwie zawarł w sobie zapiski z jedenastowiecznych roczników, prowadzonych w

kapitule krakowskiej. Niestety wśród typowych dla najstarszych roczników lakonicznych

notek, dotyczących wcześniejszych i późniejszych wydarzeń, pierwotny zapis,

przypuszczalnie znajdujący się pod rokiem 1079, został niewątpliwie przez

trzynas

towiecznego kopistę opuszczony, a na jego miejsce pisarz wpisał obszerny tekst

odnoszący się do wypadków związanych ze śmiercią biskupa Stanisława, bez żadnej

wątpliwości oparty na źródłach trzynastowiecznych i świadczący o znajomości faktu

przeprowadzoneg

o już procesu kanonizacyjnego. Z tego względu przekaz, który z

powodu swojego krakowskiego pochodzenia mógłby przynieść ważne informacje, nie

jest przydatny do odtworzenia przebiegu wydarzeń z 1079 r. To samo da się powiedzieć

o Kalendarzu krakowskim, który znamy z redakcji trzynastowiecznej, pokanonizacyjnej,

która mimo że zawiera w sobie zapiski wcześniejszych, może nawet

jedenastowiecznych, redakcji, odnośnie „sprawy św. Stanisława", zawodzi niemal

całkowicie.

Wersja konfliktu w ujęciu Mistrza Wincentego znalazła w XIII_stuleciu rozwinięcie i

uzupełnienie w duchu ówczesnej umysłowości i pobożności, a także dzięki dodatkowym

informacjom o szerzeniu się kultu biskupa, „w dwóch żywotach św. Stanisława.

Pierwszy z nich, zwany. Żywotem mniejszym, pióra dominikanina Wincentego z Kielc})

background image

powstał na krótko przed rozpoczęciem procesu kanonizacyjnego i stanowił niejako jego

literacki

93

prolog umożliwiający wszczęcie postępowania procesowego w kurii. Ten sam autor

około 1260 r., a więc już po kanonizacji, opracował drugi żywot, zwany (_Ż.yujo-tem

większym; w którym niektóre wątki Żywota mniejszego skrócił, inne rozwinął, a także

dodał nowe. Oba żywoty, opierając się szeroko na relacji Kadłubka, nie mogły

naturalnie wnieść nowych elementów do poznania dziejów konfliktu biskupa z królem.

Ponieważ jednak w krótkim czasie stały się bardzo popularne i szeroko czytane,

narzuciły następnym wiekom i późniejszym autorom swój pogląd na życie i śmierć

biskupa krakowskiego oraz za Wincentym obciążyły pamięć Szczodrego odrażającą

wersją bezpośredniego zabójcy przyszłego świętego. I na tym polegało ich główne

znaczenie, pomijając oczywiście rolę tych żywotów w popularyzacji ijszerzeniu kultu

świętego Stanisława. Dużą role w tym zakresie odegrała tzw. legenda p:o-trawińska,

za

notowana po raz pierwszy w Żyiuocie mniejszym. Autor przedstawił w niej historię

sporu, jaki powstał między biskupem krakowskim i spadkobiercami niejakiego komesa

Piotra co do prawa własności nadwiślańskiej wsi Piotrawin. Bracia i krewni zmarłego

komesa nie uznali transakcji kupna-

sprzedaży wymienionej wsi i zażądali od Stanisława

jej zwrotu, a znając wrogi stosunek króla do biskupa, do niego złożyli skargę, a

następnie pozwali Stanisława przed sąd królewski. Król orzekł, że biskup musi oddać

wieś jeśli nie dowiedzie swoich do niej praw przedkładając odpowiedni dokument kupna

lub stawi na świadka tego, który sprzedał swoją własność, względnie innych

wiarygodnych świadków. Ponieważ ci ostatni uchylili się od zeznań, Stanisław poprosił

o odroczenie rozp

rawy na trzy dni, które poświęcił postom i modlitwom, a następnie

udał się do Piotrawina. Tam, po odprawieniu mszy, w stroju pontyfikalnym, rozkazał

otworzyć grób

94

komesa Piotra i wezwał go do zmartwychwstania. Piotr powstał i prowadzony przez

biskupa ud

ał się na sąd królewski, gdzie poświadczył prawomocność transakcji, po

czym Stanisław odprowadził go do miejsca spoczynku. Niezwykłość tej historii

fascynowała późniejszych pisarzy i w ogóle ludzi pióra, owocując niezliczonymi wprost

background image

utworami o bardzo różnej wartości. Spisana prawdopodobnie pod koniec XIII wieku

Kroni-

NoT wielkopolska (a przynajmniej jakaś jej pierwotna redakcja) swoją opowieść o

czasach Bolesława II i jego sporze z biskupem oparła przede wszystkim właśnie na

Kronice Kadłubka i żywotach świętego Stanisława, rozwijając bądź skracając

poszczególne wątki. Pojawił się też w niej nowy motyw zohydzający „króTa-zabój-cę".

Kronikarz, powołując się na opinię nie wymienionych z imienia osób, pomówił

Bolesława o zboczenie seksualne, ściślej — sodomię, aczkolwiek zaraz zastrzegł się,

że ufać raczej należy innym pisarzom, którzy uważają, że nie było to prawdą. Być

może, że wątek ten opiera się na dowolnej interpretacji jednego niejasnego zdania

Żywota mniejszego świętego Stanisława. Bardzo szeroko rozwinął ten motyw w XV

wieku znakomity historykQinJDługosz_«Ł-sMroich Rocznikach czyli kronikach

stawnego królestwa polskiego oraz w nowym Żywocie świętego Stanislawa, przypisując

Bolesławowi uprawianie sodomn) podczas siedmioletniego pobytu Polaków na Rusi.

N

iezależnie od tego początki zatargów między królem i biskupem autor uzasadnia

upomnieniami, jakie Stanisław miał kierować pod adresem Szczodrego za

cudzołóstwo i porwanie Krystyny, żony rycerza Mścisława, co miało wywołać oburzenie

dumnego władcy. Na tym tle pisarz szeroko rozbudował opowieść o procesie o wieś

Piotrawin, występującą już w pierwszych żywotach. Nie ma potrzeby dodawać, że

historia Krystyny i sprawa cudzołóstwa króla są wymy-

95

słem Długosza, który dla tych wątków nie mógł znaleźć podstawy w całej znanej mu

wcześniejszej tradycji pisanej. Niemniej podkreślić trzeba, że nawet ten autor, którego

dzieło należy do czołowych osiągnięć historiografii europejskiej XV wieku, znając

dokładnie Kronikę Anonima Galia, w opisie konfliktu ani jednym słowem nie nawiązał do

jego relacji, pomijając ją całkowitym milczeniem. Na Janie Długoszu kończą się

średniowieczne relacje

0 „sprawie świętego Stanisława". Przegląd wszystkich kolejnych źródeł, które mniej lub

bardziej dokładnie opisują ją, prowadzić musi do jedynie zasadnego wniosku, o

którym już wspomniałem, że poza samą datą roczną konfliktu, zanotowaną przez różne

polskie roczniki, tylko dwa teksty mog§ stać jsię^ podstawą analizy naukowej dla

rekonstrukcji przebiegu wypadków w 1079 r.: Kronika Anonima Galia i Kronika Mistrza

background image

Wincentego. Wszelka interpretacja samych tekstów źródłowych jest możliwa dopiero

po dokonaniu oceny stopnia wiarygodności przekazów, stanowiących podstawę tej

analizy. W ocenie wiarygodności, obok wielu innych kwestii szczegółowych,

któreliistoryk musi sobie wyjaśnić, zasadnicze znaczenie ma ustalenie miejsca

1 czasu powstania źródła oraz określenie ogólnej jego wiarygodności, czyli stopnia

zaufania do przekazywanych przez nie informacji. Nie w

chodząc w wiele problemów

szczegółowych, zajmiemy się przeto bliżej obu głównymi przekazami i ich autorami.

Pierwsza Kronika polska jest dziełem nie znanego z imienia mnicha benedyktyńskiego,

który prawdopodobnie przybył z prowansalskiego klasztoru w Saint Gilles w 1091 r. do

nowo założonej jego filii w Samo-gyvar na Węgrzech i stamtąd, około 1106-^1107 r.,

przyjechał do Polski na dwór Bolesława Krzywouste-go. Wiele wskazuje na to, że nie

miał on tutaj żadnej

96

oficjalnej funkcji i że jedynym jego zadaniem miało być napisanie kroniki, czy raczej

biografii Krzywoustego, chociaż liczni badacze wiążą go z kapellą bądź z kancelarią

książęcą. Kronika pisana była głównie w Krakowie i tamtejsze środowisko, przede

wszystkim dworskie, stanowiło dla kronikarza podstawowe źródło informacji o

przeszłości, chociaż nie jest wykluczone, że bywał on i w północnych częściach kraju,

sądząc po szczegółowych wiadomościach, jakie miał o walkach Bolesława

Krzywoustego z Pomorzanami. Dzieło Anonima Galia, bo takie miano nadano w naszej

historiografii anonimowemu przybyszowi z odległej Prowansji, .nawiązując do kraju jego

pochodzenia, powstało w la-jach llOTjulUg. Składa się ono z trzech ksiąg, z których

pierwsza stanowi tło historyczne traktujące o dziejach dynastii piastowskiej, począwszy

od ich legendarnych początków aż do momentu narodzin właściwego bohatera Kroniki

— Bolesława Krzywoustego w 1085 r. Księga druga zawiera opis młodości tego

księcia, a księga trzecia przedstawia pierwsze lata jego samodzielnych rządów,

kończąc się nagle w toku relacji o wypadkach z połowy 1113 r. Wydaje się, że pierwsza

księga pisana była w latach 1107—1108, po czym kronikarz przerwał pracę na jakiś

czas i następnie podjął ją ponownie. Dla nas istotna jest pierwsza księga. W niej

zaw

arty został między innymi opis panowania Bolesława Szczodrego i jego konfliktu z

background image

biskupem Stanisławem. Istnieje uzasadnione domniemanie, że pisarz, odtwarzając

dzieje pierwszych Piastów, korzystał jedynie z dwóch źródeł pisanych, a mianowicie

z zaginionego dzisiaj Żywota świętego Wojciecha, z którego zaczerpnął opis zjazdu

gnieźnieńskiego w roku 1000, i z nieistniejącej również dziś redaltcji Rocznika kapituly

krakowskiej, który oprócz dostarczenia Anonimowi pewnego zasobu krótkich,

sięgających nawet czasów Miesz-

97

k'a I, wiadomości z życia dynastii i Kościoła, umożliwił mu, dzięki dokładnemu

datowaniu zapisek, właściwe uszeregowanie ich w czasie. Poza tymi nielicznymi

źródłami pisanymi

nował jedynie tradycją dworską*...przechowującą pieczołowicie pamięć o

wcześniejszych dziejach piastowskich oraz dodatkowymi informacjami, dostarczanymi

mu przez ludzi nie związanych już bezpośrednio z dworem książęcym. Mimo wszystko

krąg jego informatorów był dość ograniczony, na co wpływ miała też okoliczność, że

kronikarz w toku pisania pierwszej księgi nie znał języka polskiego i mógł komunikować

się jedynie z tymi, którzy potrafili posługiwać się łaciną. W środowisku dworskim

człowiekiem, który w powstaniu całego dzieła odegrał pierwszorzędną rolę i który

troskliwie opiekował się przybyszem, był kanclerz KraywoustegoJlJ\|ichał, z potężnego

rodu możnowład-^zegó~~Awdanców. W liście wstępnym do pierwszej księgi jego

jednego autor nazwał swoim „współpracownikiem" i „sprawcą podjęcia tej pracy".

Michała uznać przeto należy za głównego informatora pisarza o przeszłości dynastii,

ponieważ miał on dostęp do wszystkich znajdujących się na dworze zabytków pisanych"

z czasów minionych, a ponadto pozostawał w bezpośrednim kontakcie z księciem i

nale

żał do jego najbliższych doradców. Ród Awdańców, który w czasach Bolesława

Szczodrego zaliczał się do czołowych stronników króla, za jego następcy stracił na

znaczeniu, gdy do głosu doszli przeciwnicy zegnanego władcy, i dopiero w okresie

rządów Krzywoustego ponownie odzyskał dawną pozycję. Na jego dworze Awdańcy

obsadzili najważniejsze stanowiska. Michał był kanclerzem .książęcym,

Skartaimir - -

palatynem, czyli wojewodą stojącym na ezeh ,v:-3k polskich, a był

jeszcze „Stary Michał", za-pewne senior rodu, o którym Gali wyraża się z peł-

*

— Bolesław Śmiały

background image

98

nym szacunkiem i wyjaśnia, że do jego rad przychylali się wszyscy, włącznie z księciem

Bolesławem. Wydaje się prawdopodobne, że przynajmniej ów „Stary Michał" doskonale

pamiętał czasy Szczodrego i być może przebywał wówczas w kręgu najbliższych jego

współpracowników. Można przypuszczać, że dość surowy, ale w sumie sympatyczny

obraz Bolesława II, przekazany w Kronice, jest wynikiem tonu relacji, które Anonim

odczuwał w ich opowieściach i wspomnieniach z tamtych czasów. Krzywousty mógł

również poprzez kanclerza przekazywać własne informacje, sądy i oceny przeszłości, a

także podsuwać wątki, których poruszenie uważał za istotne dla pokazania decydującej

dla losów państwa dziejowej roli dynastii piastowskiej, tego korzenia, z którego miała

wyrosnąć jego sława. Hipotetycznie trzeba również wskazać na anonimowych

kapelanów książęcych oraz innych duchownych przebywających na dworze, a także na

pracowników kancelarii książęcej jako na potencjalnych informatorów Anonima w

różnych kwestiach dotyczących bliższej i dalszej przeszłości. Spoza środowiska ściśle

dworskiego tekst Kroniki pozwala wymienić jeszcze w tym charakterze cały ówczesny

episkopat polski z arcybiskupem gnieźnieńskim na czele. Biskupi bywali zapewne

częstymi gośćmi na dworze, należeli też do składu rady książęcej. Kontakty pisarza z

przedstawicielami hierarchii kościelnej mogły być też utrzymywane podczas jego

podróży po kraju. Poza materiałami do dziejów dynastii kronikarz uzyskał zapewne od

nich przede wszystkim informacje dotyczące historii Kościoła polskiego. Trzeba jednak

podkreślić, że albo tych wiadomości zebrał niewiele, albo nie były one przedmiotem

jego żywszego zainteresowania, gdyż w jego dziele sprawy kościelne zajmują

niez

wykle mało miejsca, a zdarza się dość często, że sposób naświetlenia niektó-

99

rych z nich mógł wywołać najgorętszy sprzeciw biskupów polskich. Spośród

ówczesnego episkopatu kronikarz wyróżnił szczególnie biskupa poznańskiego Pawła,

którego, łącznie z pozostałymi Biskupami, z wdzięcznością wymienił tak w liście

wstępnym do pierwszej księgi, jak i w liście wstępnym do drugiej księgi, kiedy to już

jego jedynego umieścił w dedykacji i określił jako obdarzonego „szacunku godną

roztropnością". W momencie, kiedy Gali pisał 27 rozdział pierwszej księgi o

okolicznościach zegnania Bolesława Szczodrego, od konfliktu króla z biskupem

background image

krakowskim minęło dopiero niepełne trzydzieści lat. Nie może przeto ulegać żadnej

wątpliwości, że wśród ludzi dostarczających kronikarzowi informacji o przeszłości żyło

wielu takich, którzy w__owym czasie byli dorośli i czynnie działali w życiu

publicznym7~^anśtwowym TTioscleTnym!Od 1088 r., wjctórym szczątki biskupa

Stanisława przeniesiono z kościoła na Skałce.do^kafedryTEraEowśHejpmi-nęło

zaledwie dwadzieścia lat, obraz przeto tych wy-'' darzeń, tak niezwykłych i doniosłych,

tkwić musiaf^ jeszcze żywo w świadomości środowiska dworskiego i k^ścielneg^ Nawet

pobieżna lektura tekstu Anonima poucza, że pisarz miał na ich temat wiele

szczegółowych i zapewne znacznie różniących się między sobą relacji, dzięki którym

mógł wyrobić sobie własny pogląd na tło i przebieg konfliktu. Delikatność materii,

szczególnie dla pisarza-mnicha z profesji, powstrzymała jego pióro przed bardziej

wyczerpującym opisem sprawy. Sam jednak w słowach: „Jak zaś doszło do wypę-

dzemajg-

óła Bolesława z Polski, długo_______

-

Sl^^iś-Jyi-6 wszakTe~wolńoi "powlellźIećZ'^ dał do zrozumienia swolnTczyfelńiRom, że

jego wlecfża o konflikcie była znacznie rozleglejsza niż to, co na ten temat Wożę

napisać. Z przytoczonych słów wynika jasno, że autor cofnął się „przed

przedstawieniem frapującego go

100

z pewnością wydarzenia, tak jak je poznał i zrozumiał z przedstawionych mu z różnych

źródeł wersji, czując jakąś obawę przed ukazaniem całej prawdy o wypadkach z 1079

r., a przede wszystkim przed ich szczegółowym i pełnym przedstawieniem czytelnikowi.

W tym miejscu należało by się zapytać, czego czy kogo autor bał się i komu

wyczerpujący opis wydarzeń mógł nie podobać się w Polsce w 1108 r. i następnych?

Przy próbie udzielenia odpowiedzi na to trudne pytanie nie da się wyłączyć

przypuszczenia, że Gali nie był w stanie wyrobić sobie ostatecznego sądu "na temat

dramatu króla i biskupa, ponieważ zetknął się z tyloma odmianami jego interpretacji i z

tyloma ocenami moralnymi i politycznymi, iż musiał dopuścić istnienie różnych Prawd" o

konflikcie. Z drugiej strony prosta logika nakazuje mniemać, że kronikarz obawiał się

kogoś (w liczbie pojedynczej lub mnogiej), kto był na tyle silny i wpływowy, iż w

wypadku okazania niezadowolenia ze sposobu opisania „sprawy świętego Stanisława"

mógł stać się niebezpieczny dla pisarza i jego dzieła. Najprościej byłoby przyjąć, że

background image

pełna relacja o konflikcie mogłaby spotkać się z krytyką Krzywoustego (i jego

otoc

zenia), gdyby Szczodry, jako jego stryj, ukazany w niej został zdecydowanie

negatywnie, byłoby to bowiem pośrednie uderzenie w dynastię i to w momencie, gdy

książę miał przeciw sobie, w swoim sporze ze starszym bratem Zbigniewem,

arcybiskupa gnieźnieńskiego Marcina.

Równie dopuszczalna wydaje się inna możliwość. Pisarz móg|by_narazić się czołowym

przedstawicielom hierarchii kościelnej, gdyby z przedstawienia przez niego ca-łośćr

sporu" króla z biskupem wynikała oczywista negatywna rola tego ostatniego. Nie

zawsze jednak rozwiązania najprostsze są najlepszymi. Osobiście uważam, i będę

starał się niżej to uzasadnić, że pełne naświetle-

101

nie genezy i przebiegu konfliktu oraz jego następstw nie leżało w interesie żadnej z

wymienionych stron i w związku z tym Anonim stanął wobec zadania niewykonalnego,

jeśli pragnął bardziej wszechstronnie opisać te sprawy. Dlatego wymówił się wiele

znaczącym wykrętem: „tyle wszakże wolno powiedzieć", robiąc znamienny unik, który w

intencji piszącego miał go wytłumaczyć i usprawiedliwić przed ciekawym i dociekliwym

czytelnikiem. Tu chyba leży przyczyna, dla której właściwy problem kronikarz

przedstawił niezwykle krótko, w trzech świadomie enigmatycznych zdaniach, w których

nie uznał nawet za stosowne podać imienia biskupa ani jego diecezji. Czy oznacza to

wszakże, że cofnął się w ogóle przed zajęciem własnego stanowiska w ocenie

konfliktu? Na pytanie to spróbujemy odpowiedzieć w dalszej części pracy.

Kronika Galia należy, do typ_u „gestów" (chansons de gęste), czyli dzieł historyezno-

literackich, w których głównym przedmiotem zainteresowań pisarzy były „czyny",

szczególnie czyn v wojenne. Ten gatur.;k >:,:-sarstwa rozwinął się w drugiej połowie XI

wieku w północnej Italii i południowej Francji. Tam też szukać trzeba źródeł inspiracji

pisarskiej Anonima, który w swojej Kronice wielokrotnie stwierdza, że zamierza

opisywać przede wszystkim „czyny książąt i władców Polski". Stwierdzenie to nie jest

obojętne dla oceny ogólnej wiarygodności dzieła, któremu materia historyczna, złożona

z faktów szczegółowych, narzucała w ramach Przyjętej konwencji pisarskiej

rzeczowość i trzyma-.nie się konkretu historycznego. Nie oznacza to, że pi-arz, tam

gdzie odczuwał brak informacji, nie dodawał Jasnych interpretacji i niepełnych

background image

wiadomości w dob-3 wierze, że tłumaczą one bieg dawnych dziejów. Ge-eralnie można

jednak powiedzieć, że wypadki takie należą do rzadkości i dotyczą raczej czasów

bardziej

102

odległych, przy naświetleniu których pamięć ludzka już zawodziła. Nic dziwnego zatem,

że Kronika Galia cieszy się dużym uznaniem u większości badaczy, którzy słusznie

uważają ją za wiarygodne i najważniejsze źródło do poznania najwcześniejszych

dziejów Polski aż do początku XII wieku, za jedyny przekaz, który w sposób ciągły i

konsek

wentny przedstawia określony przedmiot historii, to jest przeszłość i

teraźniejszość dynastii piastowskiej. A ponieważ rola Piastów wiąże się ściśle z

instytucją państwa, przeto Kronika jest zarazem w znacznej mierze historią państwa w

czasach pierwszych P

iastów, bez której nasza wiedza o najwcześniejszych dziejach

Polski byłaby niezwykle uboga i fragmentaryczna.

Wiarygodność ogólna w stosunku do badanego źródła zwiększa zaufanie historyka do

wiarygodności przekazywanych przez nie wiadomości szczegółowych. Kiedy przeto

stwierdzamy, że Anonim o konflikcie króla z biskup am pisał w Krakowie, miejscu

wydarzeń, że czas powstania przekazu dzielił od opisywanych wypadków tylko okres

jednego pokolenia, a autor miał do dyspozycji najlepszych informatorów, którzy

nie

wątpliwie znali prawdziwy przebieg zdarzeń z 1079 r., że pisał z szacunkiem dla

faktów i nie miał skłonności do zmy-śłań i koloryzowania, to konkluzja może być tylko

jedna: przekaz Galia Anonima o sporze Bolesława z biskupem Stanisławem zasługuje

na największą uwagę i musi być potraktowany jako główne źródło do jego dziejów, bez

niego bowiem pozbawilibyśmy się w ogóle możliwości odtworzenia istoty sprawy,

choćby nawet tylko w ogólnych zarysach. Ile i jakich informacji w tym przedmiocie

dostarcza Kronika i o

ile dadzą się one powiązać z naszą wiedzą o tych odległych

czasach, postaramy się określić w toku szczegółowej analizy odnośnego jej fragmentu.

103

Drugim przekazem, który z największą uwagą musi być poddany szczegółowemu

rozbiorowi przy rozpatrywaniu „sprawy świętego Stanisława", jest Kronika polska

Mistrza Wincentego, zwanego też Kadłubkiem. Jej autor urodził się między 1150 a 1161

background image

rokiem w rodzinie rycerskiej. Po ukończeniu szkoły katedralnej w Krakowie udał się na

studia zagraniczne do Bolonii względnie Paryża. Różnice zdań na ten temat wiążą się

też z dyskutowaną kwestią, czy Wincenty był magistrem sztuk wyzwolonych, czy prawa,

ale niewątpliwe jest uzyskanie przez niego tytułu naukowego, a Kronika daje

bezsporne dowody rozległej erudycji pisarza w zakresie literatury kościelnej i

świeckiej oraz doskonałej znajomości prawa kanonicznego. Około 1183 r. Kadłubek

powrócił do kraju i według niektórych poglądów objął kierownictwo szkoły katedralnej na

Wawelu. Około 1190 r. związał się z krakowskim dworem księcia Kazimierza

Sprawiedliwego, od którego otrzymał mandat czy zachętę do napisania Kroniki, o czym

dwukrotnie nadmienił w tekście. Istnieje przypuszczenie, że siedemnastoletnie

rządy tego umiłowanego księcia Wincenty opisał w typie gestów (tj. głównie

przedstawienia czynów) władcy, podczas gdy całość dzieła ma raczej charakter

traktatu naukowego. Być może Kazimierz Sprawiedliwy miał możność poznania tej

części Kroniki, która poświęcona była jego rządom. W walce stronnictw politycznych,

ja

ka rozgorzała w Małopol-sce po śmierci Kazimierza, Kadłubek sympatyzował

wojewodą Mikołajem i później z jego następcą Go-Workiem, a nie z ówczesnym

potężnym biskupem krakowskim Pełką. Zapewne w okresie pobytu na dworze

krakowskim Wincenty otrzymał prepozyturę sandomierską, ale nadal utrzymywał

kontakt z Krakowem. po zgonie biskupa Pełki w 1207 r. Kadłubek został - po raz

pierwszy w Polsce

— wybrany przez kapitułę

104

105

*

krakowską na biskupa i po pewnych perturbacjach z kontrkandydatem Gedką

ostatecznie zasiadł w 1208 r. na biskupstwie krakowskim.

0 jego rządach w diecezji wiemy niewiele. Był niewątpliwie wiernym

współpracownikiem czołowego ówczesnego reformatora Kościoła, arcybiskupa

Henryka Kietlicza, ale o jego działalności na polu reformy i na arenie politycznej źródła

niemal nie informują. Nieco więcej wiadomo na temat zabiegów gospodarczych

Wincentego i pomnażania majątku diecezji krakowskiej. Uczestniczył także w kilku

krajowych zjazdach kościelnych, a w 1215 r. brał udział w obradach IV powszechnego

background image

S3boru lateraneńskiego/W 1218 r. Kadłubek z niewiadomych powodów ustąpił z

biskupstwa krakowskiego i ostatnie pięć lat życia przebył w klasztorze cystersów w

Jędrzejowie, gdzie zmarł w 1223 r. w Kronika Mistrza Wincentego objęła swoim

zapisem dzieje Polski j>d_ czasów bajecznych do 1202 r. Składa się ona z czterech

ksiąg, z których trzy pierwsze napisane są w formie dialogu prowadzonego między

arcybiskupem Janem i biskupem krakowskim Mateuszem, natomiast czwarta ma

postać opowiadania ciągłego. Dla opisania dziejów pierwszych Piastów Kadłubek

wykorzystał przede wszystkim Kroniką Anonima Galia, ale korzystał z niej w dość

specyficzny sposób, wybierając selektywnie, lecz na ogół dość wiernie, fakty

historyczne, które następnie samodzielnie i dowolnie przeinaczał

1 interpretował w duchu moralizatorstwa i prostego dydaktyzmu. Klasycznym

przykładem może tu być anegdota Galia o biednym kleryku i szczodrym królu, która w

wersji Wincentego dotyczy nie kleryka a „pewnego biedaka", tak chciwego bogactw

ofiarowanych mu przez Bolesława, że załamał się pod ich ciężarem i wyzionął ducha.

Morał jest prosty i czytelny: szalonym jest ten, kto pieniądze nad życie przedkłada. I tak

jest

w wielu innych miejscach, gdzie pisarz nie krępuje się faktografią Galia, szukając w niej

tych elementów, które pozwalają mu rozprawiać o cnotach i grzechach, moralizować,

stawiać przykłady i wyrażać przestrogi, a wszystko to przetykane jest gęsto

opowieściami i przypowieściami z dzieł i historii antycznej, przenoszonymi na polski

grunt przy zastosowaniu terminologii klasycznej, rzymskiej, dla opisu polskiego życia

publicznego i prawno-politycznego. Zgodnie z ustaleniami B. Kurbi-

sówny Kroiuką in#

cbgr?ktąr~..traktaju historycznego, nawiązującego swoją retoryką i erudycją do

panującej u schyłku XII wieku we Francji i w Anglii mody wśród tamtejszej elity

intelektualnej i środowisk dworskich. Tkwiąc silnie w świecie pojęć prawa rzymskiego i

kanonicznego autor nie umiał się z nich wyzwolić, co w efekcie przydaje jego narracji

cech sztuczności i napuszo-ności, widocznych zwłaszcza w niezrozumiałej często

metaforyce.

Dzieje badań źródłoznawczych nad Kroniką Mistrza Wincentego, nie tak bogate, jak w

przypadku dzieła Galia, pokazują, jak z biegiem lat zmieniały się poglądy na

background image

wiarygodność i wartość źródłową tego przekazu. O ile dawniej uważano, że Kromka w

głównym swoim zrębie była pisana dopiero pod koniec życia Kadłubka, w okresie jego

pobytu w klasztorze jędrzejowskim, to dzisiaj utrwala się przekonanie, że powstanie jej

p

rzypadło na Pj^ełotn_20n[J^^

pewne już podczas pobytu na dworze Kazimierza Sprawiedliwego. Nie zmienia to faktu,

że od interesującego nas tutaj konfliktu króla z biskupem krakowskim do schyłku XII

wieku minęło_okołoj.20—125 lat, czyli że Pięć kolejnych pokoleń musiało sobie

ustnie^przekazy-

wać informacje o tym wydarzeniu. A wiadomo, że wraz : upływem

czasu relacje ustne ulegają deformacjom 1 obrastają w różne nowe wątki,

zniekształcające w

106

mniejszym lub większym stopniu pierwotną wersję. Stąd w najnowszej historiografii

polskiej brak tak powszechnego dawniej zaufania do historycznych treści Kroniki, w

związku z czym wymaga się od każdego badacza kprz^stającego_z_ tego źródła

wyjątkowej ostroż-jipjcjJ^uże^oJkryJy_cjzmu7~Z druglej~s!rony podkreśla się, że dzieło

Wincentego, mało wiarygodne dla czasów dawniejszych, w trzeciej, a zwłaszcza w

czwartej księdze, opisującej okres bliski lub nawet współczesny życiu pisarza, zyskuje

na wartości i rzeczowości. W świetle tych uwag staje się jasne, że relacja autora o

czasach panowania Bolesława Szczodrego, mimo iż powstała, podobnie jak Kronika

Galia, w środowisku krakowskim, nie może się z nią równać pod względem wartości

źródłowej i musi być analizowana szczególnie skrupulatnie i ostrożnie. Należy przy tym

brać pod uwagę różne okoliczności dodatkowo wpływające na kronikarza i skłaniające

go do daleko posuniętego przekształcania opowiadania Anonima.

Dzieje badań naukowych nad dramatem biskupa Stanisława i króla Bolesława II są w

istocie rzeczy historią sto s u n k u badaczy do dwóch przedstawionych wyżej

przekazów źródłowy c IC Historycy o orientacji katolickiej w swojej ogromnej

większości, a historycy wywodzący się bezpośrednio z kręgów kościelnych niemal

wszyscy (chociaż podkreślić trzeba odmienne stanowiska ks. Jana Fijałka, w mniejszym

stopniu ks. Józefa Umińskiego i niektórych innych), odrzucali przekaz Anonima Galia,

dając bezwzględne pierwszeństwo relacji Mistrza Wincentego i w dalszej konsekwencji

innym późniejszym źródłom od nie j'pochodnym. Inni badacze nie zajmowali jednolitej

background image

postawy, usiłując w krytyce źródeł utrzymać się na pozycjach obiektywizmu naukowego.

Ostateczne wnios-

107

ki były — według ich mniemania — wynikiem dochodzenia do prawdy, a nie rezultatem

powziętych z góry przekonań. W miarę doskonalenia się narzędzi krytycznych w

warsztacie badawczym historycy ci coraz częściej uznawali przekaz Galia za jedyne

wiarygodne źródło i eliminowali z rozważań relację Kadłubka. Niekiedy wybitni nawet

historycy stwierdzali wprost, że istniejąca podstawa źródłowa do „sprawy świętego

Stanisława" nie pozwala odtworzyć tła i przebiegu konfliktu w sposób choćby tylko

przybliżony do prawdy i oświadczali sceptycznie: Ignoramus et ignordbimus, tzn. „Nie

znamy i nie poznamy". Najrzadziej wszelakjDjwJtistoripj^

ka~slę- stanowisko7 które usiłowałoby pogodzić oba przekazy, znaleźć między nimi

choćby wątłe nici łączące; tak dalece utrwaliło się przekonanie, że wykluczają się one

wzajemnie. Czy jest tak rzeczywiście? Czy można ostatecznie, w oparciu o krytyczną

analizę tych źródeł, zawyrokować, że Mistrz Wincenty, czerpiący swoją Wiedzę o

Bolesławie II i Stanisławie przede wszysjtkim z Kroniki Anonima Galia, a dopiero potem

z różnych późniejszych relacji ustnych, całkowicie odrzucił jedyne źródło pisane i sam

lub po3 wpływem swoich informatorów i opinii panującej w kapitule krakowskiej

przeinaczył zupełnie przekazaną przez nie wersję wydarz eń?~$to pytanie o

podstawowym znaczeniu, pytanie, które współczesny historyk nie tylko musi zadać

przystępując do badania dziejów konfliktu, ale na które musi również spróbować sobie

odpowiedzieć, w przeciwnym bowiem razie wciąż będziemy obracać się w

zaczarowanym kręgu dylematu: Gali czy Kadłubek? A wiadomo jest doskonale, że

dylemat ten nie prowadzi do pogodzenia różnorakich stanowisk i tylko umacnia opinię,

iż „faktum świętego Stanisława" jako problem

108

109

l

badawczy ma wymiar wieczny, ponieważ nigdy nie znajdzie zadowalającego wszystkich

rozwiązania. Na koniec tej prezentacji źródeł do „sprawy świętego Stanisława" osobne

słowo poświęcić należy grupie przekazów różnej proweniencji i różnego rodzaju, które

background image

na przestrzeni dziesięcioleci badań historycy próbowali włączać i do dziś włączają do

rozważań, pragnąc wzbogacić nad wyraz ubogą podstawę materiałową. Spośród źródeł

pisanych wymienić tutaj trzeba rzekomy list czeskiego Wratysława do Bolesława

Szczodrego, w 3':;r5zej literaturze uważany niekiedy za wartościowy przyczynek do

dziejów konfliktu. Dzisiaj nikt już go nie uwzględnia, dowiedziono bowiem, że w istocie

rzeczy pismo to skierowane b

yło do tegoż Wratysława i nie ma nic wspólnego z Polską.

O wiele bardziej skomplikowanie przedstawia się sprawa z nieznaną z oryginału bullą

papieża Paschalisa II (1099—1118), datowaną na około 1115 r. Opinia badaczy na

temat, czy dotyczyła ona spraw polskich i w związku z tym samego sporu króla z

biskupem, jest do dzisiaj podzielona. Najbardziej wnikliwe studium poświęcił temu

pismu papieskiemu Mieczysław Gębarowicz (1937), który zdecydowanie opowiedział

się za jego przynależnością do polskich źródeł, a stanowisko to poparł w pełni Roman

Gródecki (1947) i inni historycy. Zofia Kozłowska-Budkowa (1937) i ostatnio Ma-r:.an

Plezia równie zdecydowanie oponują przeciw łączeniu listu z Polską, a wielu innych

badaczy waha się w wydaniu jasnego sądu na ten temat. Należąc do tej ostatniej grupy

uważam, że przy dzisiejszym stanie badań nad tym dokumentem o jego adresacie

winna przesądzać treść pisma, a ta, wbrew opinii Mieczysława Gę-baro wieża, zdaje się

dotyczyć raczej arcybiskupa węgierskiego w Spalato lub Ostrzyhomiu niż metropolity

gnieźnieńskiego. Z tego względu, nie mogąc tutaj pro-

blemu źródłoznawczego rozwinąć, przekaz ten eliminuję z rozważań. Ponieważ jednak

w tej sytuacji czytelnik może mieć wątpliwości, czy pominięcie tego źródła nie przyniesie

poważnej szkody badawczej, wypada je wyjaśnić przynajmniej krótką informacją

dodatkową

O tl*2SCl DUU l* \

_/t)OZ piSmo x^3SCil&ll§3._ Jj.Jlł_1,^2ij3.QQ,rGSO^V3IlG

do nie wymienionego...? imienia^ arcybiskupa, dotyczy sprawy złożenia przez niego

przysięgi wierności papież żowi w związku ż "otrzymaniem paliusza, W argumentacji

kurii, domagającej się w imię dobra Kościoła owej przysięgi posłuszeństwa, znalazło się

wtrącone zdanie: „Czyż to nie twój poprzednik' bez wiedzy rzymskiego papieża ukarał

biskupa?" Przy

przyjęciu tezy, że adresatem bulli był arcybiskup gnieźnieński Marcin

(1092

— —1118), treść przytoczonego zdania można by powiązać z wypadkami z 1079

r. i uznać za Romanem Gródeckim, iż decyzję Bolesława II wydania na śmierć biskupa

background image

poprzedził w czasie „sąd kościelny, w każdym razie kościelne rozeznanie sprawy przez

ówczesnego arcybiskupa, z tym wynikiem, że arcybiskup uznał biskupa krakowskiego

winnym (damnavit episcopum), po czym dopiero nastąpiło wydanie go w ręce władzy

świeckiej". Czy wiadomość ta wprowadza poważne zmiany do rozpoznania źródeł

konfliktu? Sam Roman Gródecki musiał przyznać, że nowe wyniki, uzyskane na

podstawie omawianej bulli, przedstawiają się skromnie i sprowadzają się do dwóch

punktów: 1. potwierdzają dane Kro-: niki Galia o wyroku sądowym wydanym na

biskupa, j_2._virprowj.dzają nowy fakt w postaci orzeczenia koś- " cielnego arcybiskupa

gnieźnieńskiego, który jeszcze przed sądem królewskim ukarał (czy może tylko potępił)

Stanisława. Pośrednio fakt ten upoważnia do stwierr"^ dzenia, żs metropolita, a może

nawet synod,..biskupiej w sporze Stanisława z Bolesławem opowiedział się po. stronie

monarchy, l Nie bagatelizując znaczenia takich

_^r~*---~

•l 110

ustaleń, gdyby były one niewątpliwe, dla prześledzenia sytuacji wewnętrznej w kraju w

o

kresie bezpośrednio poprzedzającym moment kulminacyjny dramatu, chcę podkreślić,

że analogiczne wyniki — jak o tym będzie mowa — można uzyskać na innej drodze.

Byłoby oczywiście bardzo istotne, gdyby dały się one potwierdzić informacjami listu

Paschalisa I

I, ale do czasu ostatecznego wyjaśnienia adresata jego pisma bezpieczniej

będzie powstrzymać się od włączenia go do analizy.

Obok źródeł pisanych w nauce powołuje się niekiedy również inne rodzaje przekazów,

usiłując wzbogacić możliwości snucia różnych hipotez dotyczących konfliktu. Przez

dłuższy już czas trwa polemika na temat chronologii pawstania_chrjcie1 nicy_-

W_JTrydo,w_Skanii (Szwecja), na której znajdują się trzy płaskorzeźby mające

wyobrażać sceny z legendy o wskrzeszeniu przez świętego Stanisława rycerza Piotra i

stawieniu go w roli świadka na procesie przed królem. Badacze nie są w stanie

rozpoznać, czy kamienne płaskorzeźby pochodzą ze schyłku XII, czy też z XIII wieku, a

poszczególne stanowiska są w większym stopniu uzależnione od przyjmowanego z

góry izałożenia na temat początków kultu świętego Stanisława niż od samodzielnej

analizy źródłoznawczej. Po studiach uczonych szwedzkich. J. Roosvala (1918) i K.O.

Tynella (1921), podstawowe rozprawy ogłosili historyk Władysław Semkbwicz (1925) i

background image

historyk

sztuki Mieczysław Gębarowiez (1927/1928), z których zwłaszcza ten ostatni

przedstawił nieodparte — moim zdaniem — argumenty dla tezy, iż płaskorzeźby są

wytwnrptn drugiej połowy XIII wieku. Wy-

.-----

«/ --*---•"- * —— •B-1—«Ł—J. .

.. */ ---- -----

, |____^, __ *•

obrażone na nich motywy, jeśli istotnie odnoszą się do Polski, co wcale nie jest pewne,

są prawdopodobnie ćdblcienrjakie j ś wersji późnej tradycji zapisanej w żywotach

świętego Stanisława i w związku z tym nie

111

mogą być źródłem do interesującej nas tutaj sprawy między królem i biskupem.

podobny charakter i znaczenie mają czternastowieczne malowidła w bazylice Sw.

Franciszk

a w Asyżu, które badaTKarpl Estelćher^~Dó~feJ"samej kategorii przekazów

"wtórnych należy zaliczyć późne przerysy nie istniejących już płaskorzeźb, które

niegdyś zdobiły wrocławski kościół Sw. .Wincentego. Utrzymywanie, jakoby oryginał

można było datować na XII wiek (Witold Sawicki) i wiązać z rzekomo już wtedy

istniejącym na Śląsku kultem biskupa Stanisława, nie ma szans naukowej akceptacji.

Wyobrażenia na ^płaskorzeźbach według wszelkiego prawdopodobieństwa w ogóle nie

dotyczą świętego Stanisława albo w najlepszym razie oparte zostały na w pełni już

uformowanej w źródłach pisanych XIII stulecia legendzie stanisławowskiej. W latach

sześćdziesiątych wyłoniła się nowa kwestia źródłoznawcza. W 1963 r. dwaj specjaliści

krakowscy w zakresie medycyny sądowej: Jan Ólbrycłit i Marian Kusiak dokonali

ekspertyzy naukowej relikwiarza z katedry krakowskiej, zawierającego, według tradycji,

czaszkę św. Stanisława. W 1985 r. opracowanie ich opublikowane zostało w formie

Protokołu badania relikwiarza z czaszką św. Stanislawa Szczepanowskiego, z pełną

dokumentacją 25 fotografii. W pierwszej części opracowania eksperci opisali sam

relikwiarz i czaszkę, a przede wszystkim jej ubytki i uszkodzenia. Stwierdzili, że czaszka

należała do osobnika płci męskiej, liczącego 40 lub więcej lat. Przez pewien czas

znajdowała się ona zapewne w ziemi, na co wskazują dwie smugi na kościołach

ciemieniowych. Niezależnie od oczywistych zmian pośmiertnych ekspertyza wykazała

liczne wgniecenia blaszek zewnętrznych kości, które nie mają znamion zmian

background image

pośmiertnych i są prawdopodobnie wynikiem urazów zadanych przy pomocy narzędzia

tępo-

112

krawędziastego. Najgłębsze i najdłuższe wgniecenie (ok. 6 cm) znajduje się na potylicy,

ciągnąc się od góry ku dołowi. Mniejsze wgniecenia są na kości czołowej i kościach

ciemieniowych. W drugiej części Protokolu biegli podsumowali swoje wnioski na temat

badanej czaszki stwierdzając ostrożnie, że wyłącznie w oparciu

0 poddaną analizie czaszkę nie są w stanie określić przyczyny śmierci osobnika, do

którego ona należała.

Wyniki badań czaszki stały się podstawą interpretacji historycznej dokonanej przez

Mariana Plezię (1966). Autor postawił hipotezę, że „badaną czaszkę można uznać za

czaszkę Stanisława", ponieważ w całym okresie między śmiercią biskupa a jego

kan

onizacją w 1253 r. znane było miejsce przechowywania zwłok, nie ma przeto

podstaw do obaw co do ich identyfikacji. Po kanonizacji czaszka znajdowała się w

katedrze krakowskiej jako relikwia, będąca przedmiotem kultu. W 1478 r. badania

czaszki dokonała kapituła krakowska, znajdując ją w podobnym stanie, w jakim jest

obecnie w świetle Protokołu z 1963 r. Wcześniejsze, to jest przedkanonizacyjne,

miejsca przechowywania czaszki Marian Plezia rekonstruuje następująco: przed połową

XII wieku ciało Stanisława spoczywało w kościele Sw. Michała, ale czy w kościele pod

tym wezwaniem na Skałce, jak podają trzynastowieczne żywoty św. Stanisława, czy w

kościele wawelskim, mającym tego samego patrona, autor nie precyzuje jasno. Do tego

ostatniego kościoła — zdaniem M. Plezi — zwłoki biskupa przeniesiono zapewne w

1088 r., chociaż Rocznik krótki

1 Żywot większy wspominają o translacji do katedry. Autor słusznie odrzuca tę

informację, ponieważ budowę romańskiej katedry, tzw. katedry Hermana, zakończono

dopiero w połowie XII wiekhi i wtedy nastąpiła powtórna translacja szczątków

Stanisława do tzw. ka-

113

plicy Wazów, gdzie przetrwały do kanonizacji. Podzielając w zasadzie ten pogląd warto

jednak zwrócić uwagę na fakt, że w 1118 r. (chociaż mogło to się zdarzyć i później) w

background image

krypcie św. Leonarda katedry na Wawelu pochowano szczątki zmarłego wówczas

biskupa krakowskiego Maura (1109

—1118), którego grób odkryto w 1938 r.

Teoretycznie zatem jest możliwe, że podobnie uczyniono z ciałem Stanisława

trzydzieści lat wcześniej. Przeniesienie zwłok biskupa w 1088 r. na Wawel M. Plezia

kojarzy ze ślubem Mieszka, syna Bolesława Szczodrego, z księżniczką ruską.

Uroczystości weselne odbywały się na krakowskim dworze Władysława Hermana i w

tym kontekście umieszczenie szczątków Stanisława w kościele prokatedralnym na

Wawelu, zwanym przez Wincentego basilica minor, można uważać za akt

zadośćuczynienia i pojednania. Autor zdecydowanie odrzuca możliwość podstawienia w

okresie przedkanoni-

zacyjnym cudzej czaszki w miejsce autentycznej, wysuwając dwa

argumenty: 1. ponieważ relikwie fałszowano wówczas, gdy szczątki należały do osoby

już kanonizowanej i otoczonej atmosferą kultu, 2. ponieważ nie podkładano by czaszki z

widocznymi na niej obrażeniami, podczas gdy legenda Kadłubkowa podaje o zrośnięciu

się ciała „nawet bez śladu blizn", a zatem w wyniku fałszerstwa stan faktyczny byłby

niezgodny z „cudem" opisanym przez Wincentego.

Przesłanki, którymi M. Plezia posłużył się dla umocnienia swojej tezy o autentyczności

badanej czaszki, budzą poważne wątpliwości. Jeżeli nawet przeważały wypadki

podstawiania fałszywych szczątków kostnych postaci już kanonizowanych, to nie da się

również wykluczyć, a nawet trzeba uznać za wysoce prawdopodobne, że czyniono to

także wtedy, gdy były trudności z odnalezieniem ciała osoby, wokół której rodziły się za-

;

114

lążki kultu lub w stosunku do której w dalszym etapie jego rozwoju zamierzano podjąć

starania kanonizacyjne. W przypadku nadzwyczajnych okoliczności towarzyszących

egzekucji Stanisława, w atmosferze zamętu i przerażenia wywołanego gniewem

króla, wydaje się bardzo wątpliwe, żeby istniały możliwości przeprowadzenia

normalnego pogrzebu szczątków biskupa. W sprawie drugiego argumentu trzeba

wskazać, że widoczne na czaszce uszkodzenia były obrażeniami wewnętrznymi,

kostnymi, które wobec tego nie stoją w sprzeczności z opowieścią Kadłubka o braku

blizn na ciele, czyli o zewnętrznym wyglądzie zwłok. W tym stanie rzeczy należy

bardzo sceptycznie podchodzić do ewentualnej identyfikacji badanej czaszki z czaszką

background image

Stanisława. Obaj autorzy Protokołu nie tylko nie wysunęli na ten temat żadnych

sugestii, ale nawet uznali niemożność ustalenia przyczyn śmierci posiadacza czaszki,

ograniczając się do ostrożnego przypuszczenia, że jedno z wgnieceń jest rezultatem

ciosu zadanego tę-pokrawędziastym narzędziem. Od tych ogólnych diagnoz do

łączenia czaszki z osobą biskupa krakowskiego droga jest bardzo daleka i pod

względem naukowym całkowicie niepewna. Nie można również wiązać większych

nadziei z rezultatami ew

entualnych dalszych badań nad przypuszczalnymi pozostałymi

szczątkami kostnymi Stanisława, rozsianymi na obszarze diecezji krakowskiej. Do

czegóż zresztą badania takie mogłyby doprowadzić? Czy da się po dziewięciuset latach

odróżnić ciosy kata od ciosów ewentualnych stronników króla lub samego Bolesława?

Sądzę^ że rokowania naukowe w tym zakresie są więcej niż wątpliwe, gdyż nawet

bliższe określenie uszkodzeń ciała i narzędzi, które je sprawiły, pozostaną ustaleniami

badawczo zupełnie jałowymi, nie poddającymi się sprawdzalnie dalszym in-

115

terpretacjom. Nie da się też, w moim przekonaniu,, nigdy udowodnić, że omawiana

tutaj czaszka i jakiekolwiek inne szczątki sa^jmaterialn^rm^^^z^sjtałpściamł po

Stanisławie, a kierowanie wysiłków naukowych na ten tor, aczkolwiek pozornie może

być pociągające, prowadzi badania w ślepy zaułek złudzeń. Sprawa powyższa ma

wszelako jeszcze jeden aspekt, nie obojętny dla analizy przekazu Mistrza

Wincentego, a nawet dla samego tematu. Chodzi o to, że kronikarz wiedział z dzieła

Galia, o poćwiartowaniu ciała Staai-, sława i nie miał powodu wątpić w informację

swojegc poprzednika. Nasuwa się w związku z tym pytanie, w jaki sposób i dlaczego

wpadł na pomysł, aby skomponować opowieść o cudownym zrośnięciu sig_„nawet

bez.-

śladu blizn", rozsiekanych „na najdrobniejsze cząstki" szczątków biskupa?

Wyjaśnienie może być tylko jedno. Najwidoczniej Kadłubkowi było wiadome, że w

czasie translacji ciała Stanisława do katedry Św. Wacława po 1150 i. nie stwierdzono

na nim śladów obcinania członków (a zapewne zwrócono na to baczną uwagę ze

względu na przekaz Galia Anonima) ani żadnych innych widocznych uszkodzeń. Dla

pobożnego kronikarza był to oczywisty cud boski i tak też tajemnicze zjawisko objaśnił

w swoim dziele, dopisując nadto różne okoliczności towarzyszące w postaci orłów

strzegących zabitego .i. inne

background image

nie z czystą fantazjąj_wy_-

>

mysłem pisarza, lecz" z Jego interpretacją usiłującą wytłumaczyć dwie, wzajemnie się

wykluczające,, informacje o stanie szczątków Stanisława. Interpretacja Wincentego,

zgodna z duchem epoki, nie może dziwić. A jak ma postąpić współczesny historyk?

Przede wszystkim musi przyjąć do wiadomości przekaz Galia o wykonaniu wyroku

obcięcia członków i informację Kadłubka, iż po jakimś czasie szczątki Stanisława zna-

116

leziono. całe i bez śladów obcinania członków. Pogodzenie sprzeczności rzeczowych

występujących w obu przekazach jest możliwe w postaci wniosku: ciało, które po 1150

r. przenoszono do katedry wawelskiej Sw. Wacława, nie było szczątkami biskupa

Stanisława.Rozdział IV

Bohaterowie konłliktu

Ponieważ w rozdziałach następnych przejdę do analizy źródeł sporu między

Bolesławem II i biskupem Stani-sławem oraz próby przedstawienia jego przebiegu,

przeto celowe wydaje się w tym miejscu zaprezentowanie obu bohaterów dramatu, ich

sylwetek psychologicznych i charakterologicznych, jednym słowem ich wewnętrznej

osobowości i indywidualności — tak jak rysują się one .w źródłach. Wydaje się bowiem,

że w cechach osobistych i dyspozycjach wewnętrznych oraz w temperamencie króla i

księcia Kościoła widzieć trzeba główne przesłanki przyszłych tragicznych wydarzeń.

Przystępując do tego niełatwego zadania nie zamierzamy jednak odwoływać się do

dawniejszych badań Stanisława Zakrzewskiego (1912), który w próbie portretu

Bolesława Szczodrego przekroczył naszym zdaniem dopuszczalne naukowo granice w

stosowaniu metody psychologicznej i elementów genetyki (tendencje te, w słabszym

jednak stopniu, dają o sobie znać i w niektórych współczesnych pracach).

Możliwość nakreślenia szkicu do portretu Bolesława II zawdzięczamy Gallowi, który

pisząc o pierwszych Piastach, najwięcej miejsca, poza Bolesławem Chrobrym,

poświęcił właśnie Szczodremu. Dla czasów Bolesława I kronikarz nie dysponował

jednak w pełni wiarygodną tradycją ustną (a tym bardziej pisaną) i dlatego jego sylwetę

zaznaczył rysami schematycznymi tworząc, w fauę świadomie przyjętych założeń

kompozycyjnych dzieła, model idealnego władcy, pozbawiony realiów historycznych i

background image

nie podbudowany faktami szczegółowymi. Inaczej zgoła przedstawia się sprawa z

obrazem Bolesława II. Kronikarz — jak podkreślałem — miał do

118

dyspozycji znakomitych informatorów, pamiętających czasy Szczodrego i

działających wówczas na dworze polskim. ,W Gallowym opisie panowania Bolesława II

nie

ma bodaj ani jednego wydarzenia, przy którym pisarz nie zamieściłby jakiejś

wzmianki, która charakteryzuje osobowość tego władcy. Przemieszanie się w tych

opiniach ocen pozytywnych i negatywnych nadaje im koloryt autentyzmu, wolny od

schematu, pełen krwistych cech rzeczywistego człowieka, co sprawia, że możemy im

zaufać, mimo widocznej miejscami u kronikarza nuty sympatii dla tragicznego króla.

Przechodząc do bardziej szczegółowej charakterystyki Bolesława Szczodrego wyjść

trzeba od wniosków nasuwających się po tym wszystkim, co napisano w rozdziale

pierwszym. W świetle całego swojego panowania rysuje się on jako władca o

niepospolitych walorach, , Rzutki i ryzykancki polityk, potrafiący dla osiągnięcia celu

konsekwentnie prowadzić zawiklane gry polityczne na arenie międzynarodowej,

budować sojusze i koalicje, które umacniały jego pozycję i osłabiały przeciwników. Na

polu militarnym dał się poznać jako zdolny i energiczny wódz, czego świadectwo

znajdujemy w dwóch błyskotliwych wyprawach kijowskich i w pomyślnych wojnach z

Czechami i na Węgrzech. W polityce wewnętrznej okazał się mądrym władcą, który

poprowadził dzieło odbudowy gospodarczej kraju, wprowadził na znaczną skalę do

obiegu polską monetę i zapoczątkował proces nadań ziemskich na rzecz Kościoła,,

możnowładztwa i rycerstwa, dzięki czemu uzyskał nowe-podstawy dla wzmocnienia

potencjału wojskowego. Odbudował pod każdym względem Kościół polski i umocnił

jego siłę ekonomiczną. Podobnie jak niegdyś do Mieszka II, tak do Bolesława II

mogłyby z pełnym uzasadnieniem odnosić się słowa Matyldy szwabskiej, iż był to król

„najbardziej chrześcijański", który położył

119

wielkie zasługi na polu krzewienia wiary katolickiej na ziemiach polskich.

Wśród pierwszych najważniejszych cech, którymi Anonim Gali charakteryzuje

Bolesława II, wymieniona jest szczodrość i hojność. Przydomek „Szczodry" jest

background image

powtórzony w stosunku do tego króla w Kronice wielokrotnie i ma wszelkie cechy

przezwiska, którym już współcześni obdarzyli swojego władcę. Występuje ono w tekście

włącznie z odmianą „hojny", aż 13 razy, a wliczając tytuliki rozdziałów, co do których nie

ma pewności, czy pochodzą od kronikarza, łącznie 19 razy. W jednym miejscu Gali

nazywa króla „najhojniejszym ze szczodrych rozdawców darów". W innym miejscu

przytacza aneg

dotę, która pokazać ma nadzwyczajną hojność władcy. JJbogi kleryk,

będąc świadkiem, jak... Bolesław na dziedzińcu zamku krakowskiego oglądał w

otoczeniu dworzan haracze Rusinów i innych ludów składających mu daniny, westchnął

z boleścią na widok takich bogactw. Usłyszawszy westchnienie król kazał go wezwać i

polecił mu wziąć sobie tyle skarbów, ile zdoła unieść. A kiedy płaszcz biedaka pękł od

nadmiaru złota i srebra, szczodry król zdjął ze swoich ramion płaszcz i pomagał mu go

wyładować, aż kleryk zawołał, że kark mu pęknie, jeśli dołoży jeszcze więcej.

Niezależnie jednak od takich i podobnych jednorazowych gestów szczodrobliwości

wydaje się, że słąwiLilgJIIości Bolesława ugruntowała się również dzięki nadaniom

ziemskim na rzecz Kościoła i możnych. ~

Dalsze

cechy osobowości Bolesława, podkreślane przez Anonima, wiążą się z

toczonymi przez niego wojnami. Kronikarz pisze, że Szczodry był „„mężem wojowni-

•'zym", „rycerzem odważnym i dzielnym" o „zuchwałej śmiałości rycerskiej". Nie ma

potrzeby podkreślać, jak te zalety rycerskie były wysoko cenione w owych czasach i jak

potrafiły zjednywać ludzki szacunek, budzić

120

podziw, uznanie i przywiązanie. Biorąc pod uwagę liczne wojny prowadzone przez

Bolesława od pierwszych lat jego rządów, w tym wiele wypraw dowodzonych osobiście

przez niego, określniki Galia znajdują pełne potwierdzenie.

Następna cecha sylwety duchowej Bolesława, wymieniona przez kronikarza, to

łaskawość i gościnność dla ludzi przebywających na dworze. Możemy domyślać się, że

wzorem przodków Szczodry wyprawiał wspaniałe uczty i biesiady dla

współpracowników oraz gości krajowych i zagranicznych. Na jego dworze przebywali

latami, znajdowali gościnę, opiekę i schronienie liczn; książęta-wygnańcy z krajów

sąsiednich, z Czech, Węgier i Rusi. Z wyjątkiem Izjasława, który za drugim swoim

pobytem w Polsce, dla wyższych racji państwowych, musiał opuścić dwór Bolesława,

background image

wszyscy inni nie mogli uskarżać się na .polskiego króla. Książę wę~gieT= ski

Władysław — jak pisał Gali — „od"dzieciństwa chowany był w Polsce i pod względem

obyczajów i sposobu życia niejako stał się Polakiem". Wdzięczność Władysława

znajduje potwierdzenie w sposobie przyjęcia, jakie, już jako król węgierski, zgotował

Bolesławowi, kiedy ten udał się do niego na wygnanie. Kronikarz podkreślił też

„wieloraką zacność" (tj. prawość, szlachetność) Bolesława, cechę wysoko wówczas w

odniesieniu do władców cenioną przez poddanych i dlatego wymienioną w Kronice, aby

pokazać ją „na wzór tym, którzy władają państwami". Owa zacność dotyczyła zapewne

przede ws

zystkim możnych i wpływowych przedstawicieli wielkich rodów oraz

biskupów, była przeto zarazem dowodem mądrości politycznej króla, który nie będąc

przecież władcą absolutnym musiał opierać się na współdziałaniu szerokich kręgów

feudalnych, na radach i współpracy wielu ludzi dzierżących różnorakie wysokie funkcje

państwowe i kościelne.

121

Zacność Bolesława II nie stała w sprzeczności z inną cechą charakteru króla, a

mianowicie z jego dumą i poczuciem majestatu najpierw książęcego, potem

królewskiego. Samo dążenie do korony może być rozpatrywane między innymi i z tego

punktu widzenia, chociaż rzecz jasna nie wyłącznie. Wszystkie wysiłki Bolesława,

zmierzające do zapewnienia całkowitej suwerenności państwowej Polsce, odpowiadały

również osobowości Szczodrego, który nie chciał uznawać nikogo ponad sobą. W

skrajnych przypadkach osobisty stosunek Bolesława do niektórych władców sąsiednich

wskazuje na nadmiernie rozwinięte poczucie własnej ważności, które mogło uformować

się na pożywce ogromnych sukcesów politycznych. Sprawiły one, że przez wiele lat

władca polski był w Europie środkowo-wschodniej pierwszoplanową postacią i

rozstrzygał o obsadzie tronów w sąsiednich państwach.

Przechodząc do przedstawienia negatywnych cech charakteru i osobowości

Szczodrego zacznijm

y od stwierdzenia kronikarza, że w okresie młodości, w pierwszych

latach panowania, książę bywał lekkomyślny i uparty. Wydaje się nawet, że właściwość

ta dochodziła do głosu i w czasach późniejszych, kiedy nazbyt ryzykancko i zuchwale

nie doceniał przeciwnika, czy to Czechów, którzy według relacji Galia wyprowadzili go

raz w pole podstępem, czy to w akcji przeciw Pomorzanom. Efektem takiego

background image

postępowania miała być utrata Pomorza Gdańskiego na wstępie panowania, innym

razem nieosiągnięcie sukcesu militarnego, który w spotkaniu z Czechami wydawał się

już pewny, jeszcze innym razem poniesienie zbyt wielkich strat na polu walki z Po-

morzanami.

Ważnym przyczynkiem do poznania charakteru Bolesława są słowa Anonima: „Byłby on

na pewno dorównał swoimi czynami czynom przodków [kronikarz miał tu

122

na myśli przede wszystkim Bolesława Chrobrego], gdyby nie kierował nim pewien

nadmiar ambicji i próżności". Można by te pejoratywne c,echy charakterologiczne

uzupełnić jeszcze porywczością króla i jego nieprzemyślanymi, spontanicznymi

reakcjami,"nawet""w drobnych sprawach, oraz zapewne atrakcyjnymi dla obecnych, ale

w istocie raczej efekciarskimi gestami, które mogły przynieść w ostatecznym rachunku

więcej szkody niż pożytku. W każdym takim wypadku kronikarz znajduje

usprawie

dliwienie dla niewątpliwych nawet wad Bolesława dodając: „Lecz nie ma co się

dziwić, jeśli ktoś nieco zbłądzi z nieznajomości rzeczy, skoro zdoła potem mądrością

naprawić to, co zaniedbał", jakby tłumacząc, że pomyłki są niezbędną stroną życia

każdego władcy, natomiast ważne jest to, żeby „mądrością" je naprawiać, czyli umieć

wyciągać słuszne wnioski z popełnionych błędów.

Podobnie jak w wypadkach określania Szczodrego przy pomocy cech dodatnich, tak też

w przypadkach pisania

0 jego wadach Gali natychmiast

egzemplifikuje je konkretnymi faktami. „On również...

jako zdobywca wkroczył do stolicy królestwa Rusinów, znamienitego miasta Kijowa, i

uderzeniem swego miecza pozostawił pamiętny znak na Złotej Bramie" — pisał

kronikarz, dodając nieco dalej, że Izjasław prosił Bolesława, aby publicznie „oddał mu

pocałunek pokoju dla czci jego narodu". Kiedy jednak doszło do spotkania Bolesław

nawet „nie zsiadając z konia, lecz targając go ze śmiechem za brodę, oddał mu

ten nieco kosztowny pocałunek".

Szcz

yt nadmiernego „majestatu królewskiej władzy"

1 niemal chorobliwej dumy znajdujemy w Gallowym opisie przybycia Bolesława na

Węgry w 1079 r., już w charaklerze~"wygnańca szukającego pomocy: „Bolesław

nazywał Władysława «swoim królem», a Włady-

background image

123

s

ław uznawał, że to istotnie on go królem uczynił. Jedno przecież u Bolesława położyć

należy na karb próżności, co wiele zaszkodziło jego dawniejszej zacności: choć bowiem

jako zbieg przybywał do cudzego królestwa i choć zbiega nie słuchał nawet żaden

chłop, Władysław, jako mąż pokorny, pospieszył wyjść naprzeciw Bolesława i oczekiwał

zbliżającego się z daleka, zsiadłszy na znak uszanowania z konia. A tymczasem

Bolesław nie miał względów dla pokory uprzejmego króla, lecz uniósł się w sercu

zgubną pychą mówiąc: «Ja go za lat pacholęcych wychowałem w Polsce, ja osadziłem

na tronie węgierskim. Nie godzi się więc, bym mu ja, jako równemu, cześć okazywał,

lecz siedząc na koniu oddam mu pocałunek jak jednemu z książąt*. Zauważywszy to

Władysław obruszył się nieco i zawrócił z drogi, polecił jednak, by mu wszędzie na

Węgrzech niczego nie brakło. Później atoli zgodnie i po przyjacielsku spotkali się

między sobą jak bracia; Węgrzy wszakże owo zajście głęboko sobie i na trwałe w sercu

zapisali. Wielką ściągnął na siebie Bolesław nienawiść u Węgrów i — jak mówią —

przyspieszył tym swoją śmierć". W przytoczonych przykładach mamy wprost klasyczne

dowody nadmiernie wybujałej pychy, próżności, ambicji i przeświadczenia o swojej

wyższości oraz skłonności do posługiwania się spektakularnymi, robiącymi na

postronnych obserwatorach zapewne ogromne wrażenie gesta-{nj^ które zazwyczaj

później sprzyjają tworzeniu się legendy.

Pozytywne i negatywne rysy Bolesława, ukazane przez Anonima Galia, dają w sumie

obraz człowieka i władcy

0 s

komplikowanym i trudnym charakterze, o różnych zaskakujących reakcjach,

sympatycznych i grubiań-skich, o przeroście ambicji, poczucia swojego znaczenia

1 swojego majestatu, a nade wszystko o królu wojowniczym, dzielnym, łaskawym i

niezwykle szczodrym dla

124

poddanych. We wszystkich tych cechach wewnętrznych osobowości tkwiły potencjalne

zarodki powstawania sytuacji konfliktowych w stosunkach z ludźmi, zv/łaszcza

background image

wówczas, gdy druga strona prezentowała podobne właściwości charakterologiczne i nie

ustępowała popędliwoś-ci Bolesława.

Czy biskup Stanisław był człowiekiem podobnego pokroju? Czy stanowisko księcia

Kościoła kazało mu przedstawiać swoje racje w równie bezwzględny sposób i reagować

podobnie drastycznymi słowami ł gestami — oto pytania, na które gdyby można było

odpowiedzieć, postawiłyby całą sprawę sporu na pewno w znacznie jaśniejszym

świetle. Niestety, na temat portretu psychologicznego biskupa krakowskiego nic nie da

się powiedzieć, ponieważ nie dysponujemy żadnymi wiarygodnymi, współczesnymi

Stanisławowi źródłami, a późniejsze przekazy, o czym będzie mowa w dalszej części

pracy, rekonstruowały jego sylwetę duchową już. w aureoli i legendzie świętego, bez

możliwości oparcia się o świadectwa bezpośrednie i o informacje współczesnych.

Histo

ryk może tylko głęboko ubolewać z powodu niemożności przedstawienia jednego z

dwóch aktorów tragedii, która wstrząsnęła posadami państwa. Biskup Stanisław, jako

człowiek i pierwszoplanowa postać w Kościele polskim, pozostaje w cieniu historii, co

poważnie utrudnia rozwikłanie jednej z największych tajemnic naszych dziejów w epoce

średniowiecza. Poszukiwania odpowiedzi na pytania o przyczyny i sam przebieg

dramatu muszą być wobec tego prowadzone na innej drodze, ale przedstawiony wyżej

zarys portretu Bolesława Szczodrego stanowi wiele mówiące tło wydarzeń, które

rozegrać się miały w Krakowie w pamiętnym 1079 r.Rozdział V

Analiza relacji Anonima Galia i Mistrza Wincentego

A. Przekaz Kroniki Anonima Galia

Tekst Anonima Galia poświęcony opisowi sporu króla z biskupem krakowskim

niezwykle trudno poddaje się krytycznej interpretacji, ponieważ z wyżej wymienionych

przyczyn kronikarz celowo całość sprawy jprzed-stawił lakonicznie i ogólnikowo,

operując raczej symbolami niż faktami szczegółowymi. Pojedyncze słowa użyte w

relacji nie są jednoznaczne i dopuszczają różne ich rozumienie. W niektórych

wypadkach nieodzowne przeto będzie posłużenie się tutaj określeniami łacińskiego

oryginału, aby uniknąć zarzutu jednostronnego i subiektywnego ich przekładu. Co

zatem „wolno" było kronikarzowi napisać o tych wydarzeniach bez narażenia się — jak

zapewne sądził — na niebezpieczeństwo osobiste, względnie też z powodu ograniczeń

narzuconych pisarzowi racją stanu czy racją dynastii lub nawet Kościoła?

background image

Przede wszystkim trzeba podkreślić, że w przekonaniu Galia między śmiercią

Stanisława i wypędzeniem Bolesława II istniał ścisły związek przyczynowy. "Wynika to'

niedwuznacznie z początkowego fragmentu tekstu: „Jakim zaś sposobem król Bolesław

został z Polski wypędzony, długo byłoby opowiadać, lecz to [tylko] powiedzieć wolno, że

pomazaniec na pomazańcu nie powinien cieleśnie mścić się za jakikolwiek grzech. To

bowiem bardzo mu zaszkodziło..." A więc „mszczenie się" króla na biskupie przyczyniło

się do wypędzenia gc 2 kraju, ponieważ „bardzo mu to zaszkodziło". Zemsta królew-

.126

ska jest jednak przez autora potraktowana tylko jako d o 4jLtjkj;Lw a> a n i e wyłączna

okoliczność pogarszająca sytuację Bolesława, istniał przeto jesz c ze inny powód

(względnie powody), który w równym przynajmniej stopniu mu zagroził. Jeżeli

poprawnie rozumiemy analizowany tekst, to wszystkie dotychczasowe interpretacje,

stawiające znak równania między dwoma faktami: śmiercią biskupa i wygnaniem króla

— są wyjściem po za to, co Gali myślał i napisał.

Fragment

cytowanego zdania, że „pomazaniec na po-mazańcu nie powinien mścić się

za jakikolwiek grzech", zawiera jedną interpretację kronikarza i dwie ważne wiadomości

rzeczowe. Do interpretacji zaliczam jego opinię, iż pomazaniec-król (przypominam, że

obrzęd koronacji połączony był z namaszczeniem olejami świętymi, w związku z czym

miał znamiona sakry kościelnej), bez względu na charakter postępku drugiego

pomazań-ca-biskupa, nie powinien był stosować wobec niego sankcji cielesnych (w

przekładzie M. Plezi z 1965 r.: „karać cieleśnie"). Właśnie owa sankcja cielesna,

zakończona śmiercią Stanisława, dla wielu badaczy problemu stała się kamieniem

węgielnym hipotezy, że w jej następstwie podniósł się bunt przeciw królowi, który

doprowadził do zegnania go z tronu, ponieważ w świetle ówczesnych pojęć prawnych i

obyczaju miał to być fakt niesłychany. Biskup bowiem podlegał rzekomo wyłącznie

sądownictwu kościelnemu i dla panującego był osobą fizycznie nietykalną.

Zgadzam się całkowicie na to, że Anonim, wykształcony w wysokiej i od dawna

chrześcijańskiej kulturze francuskiej, a przy tym światopoglądowo uformowany w

klasycznym modelu zhierarchizowanego zachodniego ustroju feudalnego, w którym

Kościół osiągał już nową

background image

127

pozycję wobec władzy świeckiej, nie mógł inaczej oceniać postępku króla. Ale bardzo

wątpię, czy w podobnych kategoriach oceniały go kręgi polskiego duchowieństwa, a

zwłaszcza możni i rycerstwo. Trzeba bowiem wziąć znaczną poprawkę na surową i

prostą ówczesną kulturę polityczną, obyczajową i prawną w Polsce

wczesn

ośredniowiecznej w porównaniu z kulturą zachodnią. Schrystianizowanie nawet

górnych warstw społecznych w skali całego państwa dalekie było jeszcze od

zakończenia, ponadto liczyć się trzeba z dość powierzchownym traktowaniem religii,

zwłaszcza na obszarach dalej położonych od centrów państwowych i kościelnych. W

tych warunkach znaczny był zakres uprawnień panującego,

'lu^gi-

iii • i .i!y_ii.,ii •liimini n • i i. ...ii___._ ____ .....r"—ni iiu„_.uni —11 TT

który był sędzią najwyższym dla wszystkich swoich poddanych, nie wyłączając

duchownych wszystkich stop-

nijWraz z biskupami, których sam powoływał na diecezje.

Sądy kościelne, jeśli działały już systematycznie, obejmowały swoim zakresem

zapewnY^TjpTawjTlfciśle związane z dyscypliną kościelną kleru. Należy przeto — moim

zdaniem

— wprowadzić istotne rozróżnienie między oceną Anonima i oceną polskiej

elity politycznej represji zastosowanej przez króla wobec biskupa, a wówczas

podkreślony, już ograniczony, aczkolwiek poważny, wpływ tej represji na usunięcie

Bolesława z tronu stanie się jeszcze bardziej zrozumiały i uzasadniony.

Pierwszą z dwóch „rzeczowych informacji zawartych w analizowanym zdaniu jest

wiadomość, że postępek kr/"a. pozostawał w związku z „grzechem" (peccatum) bisku-

E§Ł_G*H wprowadza tutaj pojęcie z zakresu chrześcijańskiej doktryny moralnej, które

nie jest zupełnie jasne, gdyż istota grzechu i jego różnorakie aspekty były przedmiotem

długotrwałych sporów i dyskusji największych autorytetów teologicznych. Jeżeli

generalnie uznać można, że w religii tak monoteistycznej jak

128

chrześcijaństwo przez „grzech" rozumie się dobrowolne i świadome przekroczenie

obowiązujących norm re-ligijno-etycznych, pojmowanych jako nakazy boskie i

kościelne, to przecież w określonych i zmiennych warunkach historyczno-społecznych,

zwłaszcza w młodych państwach chrześcijańskich, w których interesy Kościoła i

państwa były ściśle z sobą sprzężone, a nawet często identyfikowane, „grzechem"

background image

mogło być także przekroczenie funkcjonujących przepisów i norm p*ań-stwowego

prawa zwyczajowego. W każdym razie granica między wykroczeniem przeciw nakazom

Kościoła i państwa w wielu wypadkach w tych czasach była płynna i za taką musiała

być uważana, co mogło prowadzić do odmiennej interpretacji i oceny faktów przez

władzę kościelną i świecką. Rodzi się więc kolejny dylemat: jak rozumieć Gallowe

określenie „grzechu" biskupa — czy wyłącznie w kategoriach chrześcijańskich zasad

moralnych i kościelnych, czy też w sensie wykroczenia przeciw prawu państwowemu,

którego najwyższą ema-nacją był król Bolesław? Obawiam się, że definitywna

odpowiedź na tak postawione pytanie nie jest możliwa, ale dyskutując o tym

zagadnieniu należy zwrócić uwagę na kilka przesłanek pośrednich, które mogą nas

przybliżyć do uznania jednej z dwóch wysuniętych możliwości za bardziej

prawdopodobną.

Badacze zajmujący się Kroniką Galia i osobą jej autora zgodnie podkreślają, że ten

mnich benedyktyński nie był moralizatorem ani z temperamentu, ani z upodobania, ani

ze skłonności umysłowych. Jego wiara była oczywista, żarliwa i głęboka, ale dość

daleka od tendencji dogmatyczno-

teologicznych i teoretyzowania. _Jeżeli zatem

mielibyśmy rozpatrywać sprawę w świetle tego, co wiemy o charakterze i mentalności

kronikarza, tu musielibyśmy powiedzieć, że w omawianym przypadku pod określeniem

,,grzech" rozumiał on raczej przekro-

l

Drzeworyt z XVI wieku przedstawia króla Bolesława Szczodrego

" .,;>

M

l

l

n

129

24. W miejscu, w którym według Legendy zginął biskup Stanisław, wiś dziś

osiemnastowieczny obraz przedstawiający świętego

background image

czenie norm prawa państwowego niż kościelno-moral-nego. Abstrahujemy w tej chwili

od późniejszych prze-• kazów, które całość sporu króla z biskupem rozważały w

kategoriach konfliktu racji wyłącznie moralnych. Korzenie tych poglądów i postaw są

łatwe do rozszyfrowania i uczynimy to w dalszym ciągu. Swego czasu Tadeusz

Wojciechowski wysunął domysł, że ówczesny arcybiskup gnieźnieński Bogumił (?)

stanął w toku konfliktu po stronie króla, w związku z czym podzielił jego los i utracił

urząd. Autor powołał się na późną legendę dobrowską, według której Bogumił był

prześladowany i dlatego zrezygnował z godności, chroniąc się w eremie w Dobrowie,

gdzie zmarł dopiero w 1092 r. Ile w tej legendzie wątków fikcyjnych, a ile

prawdopodobnych, odgadnąć nie podobna. Faktem jest jednak, że najstarsze roczniki

polskie nie odnotowały ewentualnego rzucenia klątwy na króla przez arcybiskupa

(wprawdzie brak w nich również informacji na temat samego dramatu), co byłoby

zrozumiałe w wypadku, gdyby metropolita stanął w sporze po stronie biskupa

krakowskiego. Gdyby uznać racje niektórych badaczy (Mieczysław Gębarowicz, Roman

Gródecki, Gerard Labuda i inni) i włączyć do „sprawy świętego Stanisława" wspomniany

wyżej list Paschalisa II, to znaleźlibyśmy w jego treści, niezależnie od sugestii, że

Stanisław stanął najpierw przed sądem arcybiskupa, potwierdzenie opinii legendy

dobrowskiej, iż metropolita popierał króla, a nie swojego biskupa. Wynikałoby z tego, że

spór wybuchł nie na tle wmieszania się Bolesława w etyczno-moralne przewinienia

Stanisława i nie był rezultatem uzurpowania sobie przez króla prawa do rozstrzygania

kwestii, które podlegały kompetencjom władzy kościelnej.

Najmocniejsze jednak wsparcie dla hipotezy, iż u podłoża konfliktu z 1079 r. nie leżały

przewinienia etycz-

5

— Bolesław Śmiały

5*1

130

131

ne czy kościelne Stanisława, a w każdym razie, że takie było przekonanie kronikarza,

oparte na uzyskanych informacjach, upatruję w drugiej wiadomości rzeczowej

przekazanej przez niego w analizowanym zdaniu. Chodzi o stwierd

zenie, że król „mścił"

się za „grzech" biskupa. Czasownik ińndicare—mścić się, użyty został w całym opisie

background image

sporu dwukrotnie i trudno widzieć w tym czysty przypadek. Nie ma też potrzeby unikać

głównego jego znaczenia w przekładzie na język polski, jak uczynił to Marian Plezia,

który w poprawionym przez siebie dawnym tłumaczeniu Romana Gródeckiego podaje

wersję: „...nie powinien... za żaden grzech karać cieleśnie", a w drugim zdaniu zamiast

dosłownego przekładu: „...ani króla mszczącego się tak haniebnie", wprowadza tekst

polski w brzmieniu: „...ani nie zalecamy króla, który tak szpetnie dochodził swoich

praw...". Wydaje się, że tłumacz posłużył się w tych miejscach pewnego rodzaju

eufemizmami i w tzw. wolnym przekładzie zbyt daleko odszedł od myśli i intencji

Anonima. Pozostając bowiem wiernie przy tekście i słownictwie Galia musimy jego

określenie postępku Szczodrego jako „zemsty" w stosunku do biskupa rozumieć w

dosłownym sensie, naturalnie w odczuciu ludzi XII wieku. W pojęciu „zemsty" mieści się

poczucie o

sobistej krzywdy, doznanej rzeczywiście lub fikcyjnie przez osobę, która w

związku z tym pragnie zemścić się ,na krzywdzicielu. Jeżeli w przekonaniu Anonima

Bolesław posunął się do zastosowania „zemsty" wobec Stanisława, to widocznie musiał

uznać, że „grzech" biskupa dotykał go osobiście i wymierzony był przeciw niemu.

W omawianym zdaniu znajduje się jeszcze jedna informacja rzeczowa o „cielesnej"

zemście króla na biskupie, ale nie dotykamy tej sprawy tutaj, ponieważ w następnym

zdaniu kronikarz dokładnie wyjaśnił, na czym ona polegała. Fragment ten brzmi: „To

bowiem bardzo mu

zaszkodziło, gdy do grzechu dodał grzech, gdy za bunt [vel zdradę] wydał biskupa na

obcięcie członków". W przekładzie Romana Gródeckiego i Mariana Plezi, pomijając

tutaj dyskusyjne okr

eślenie pro traditione, są drobne odmiany tłumaczenia. Pierwszy

przełożył: „To bowiem wiele mu zaszkodziło, gdy przeciw grzechowi grzech zastosował,

gdy za zdradę wydał biskupa na obcięcie członków". Drugi nadał przekładowi

następującą formę: „Wiele mu to bowiem zaszkodziło, gdy przeciw grzechowi grzech

zastosował i za zdradę wydał biskupa na obcięcie członków". Różnice w tych trzech

próbach przekładu nie są zbyt wielkie, ale dyskusyjny może być przekład słowa

adhibuit, użytego przez pisarza w tym zdaniu aż dwukrotnie. Czasownik adhibuit ma

wiele znaczeń i nie ulega wątpliwości, że za każdym razem anonim nadawał mu inny

sens. W drugim wypadku jego użycia przekład „wydał biskupa na obcięcie członków"

background image

mógłby równie dobrze brzmieć: „kazał biskupowi obciąć członki", albo lepiej: „skazał

biskupa na obcięcie członków".

Pierwszy człon tego zdania: „To bowiem bardzo mu zaszkodziło..." analizowałem już

wyżej i nie ma potrzeby tu do niego wracać. Drugi człon: „...gdy do grzechu dodał

grzech...", wymaga komentarza. W pierwszym wy-

' padku chodzi oczywiście o „grzech"

biskupa, natomiast w drugim Anonim ma na myśli „grzech" króla, ponieważ zaraz

wyjaśnia, na czym miał on polegać. Analiza „grzechu" Bolesława nie nastręcza

trudności. Gali stwierdza wprost, że król popełnił grzech wydając biskupa na obcięcie

członków, a więc na śmierć. Mamy tu do czynienia z podwójną jakby kwalifikacją czynu

Szczodrego przez kronikarza: moralną i prawną. Zjed-nej strony kara śmierci

zastosowana przez władcę wobec bSEupa była przestępstwem moralnym, z drugiej

stanowiła przekroczenie uprawnień panującego, który „nie

132

133

powinien" żadnego grzechu księcia Kościoła represjonować przy pomocy praw

regulujących życie państwa. Gregorianizm kronikarza, tak często dyskutowany w

nauce, dochodzi tu wyraźnie do głosu jako jedna z nowinek zaszczepianych na polskim

gruncie przez wykształconych przybyszów z zachodu Europy. Bez względu na to, jak

będziemy tłumaczyć czasownik adhibuit: czy jako „wydał", czy jako „skazał", jedno w

świetle relacji Galia i informacji, jakimi pisarz dysponował, jest pewne, a mianowicie, że

król osobiście nie brał żadnego bezpośredniego ""ud z i a ł u w cielesnym ukaraniu

biskupa Stanisława. On był tylko tym, który je postanowił i polecił wykona ć. Z tym

stwierdzeniem dochodzimy do p

roblemu „sądu" i „wyroku" królewskiego, który przez

długie dziesięciolecia ekscytował badaczy i nie tylko badaczy, ale również tych

wszystkich, którzy w publicystyce, a także w różnych dziedzinach sztuki, ulegli

ogromnej dramaturgii tego niespotykanego w naszych dziejach wydarzenia i swojej

fascynacji dawali wyraz na wielu polach twórczości.

W rzeczywistości jednak' dylemat, czy śmierć Stanisława postanowiona została na

mocy formalnego wyroku sądu królewskiego, czy też była samowolną decyzją

Bolesława, jest dylematem pozornym. Nie istniał on także dla Galia, który — jak

wspomniałem — odrzucał wszelką formę cielesnego karania biskupa przez władcę

background image

świeckiego, uważając takie postępowanie za akt bezprawia. Nieporozumienie polega

jednak na czym innym. W Polsce XI

wieku najwyższa władza sądowa, mająca swoje

źródła w prawie zwyczajowym, należała do panującego i obejmowała cale

społeczeństwo i wszystkich poddanych, którzy obowiązani byli do wierności względem

niego. Przestępstwa pospolite rozpatrywali

urzędnicy prowincjonalni, działający z upoważnienia władcy, ale od ich wyroków

przysługiwało skazanym prawo odwołania się do sądu książęcego. Z natury rzeczy

książę czy król rozpatrywał przede wszystkim przestępstwa ciężkie i owe apelacje, w

przeciwnym bowiem razie działalność sądownicza absorbowałaby nadmiernie

panującego. Sądy te miały miejsce zarówno w stolicy państwa, jak i w prowincjonalnych

ośrodkach władzy państwowej, które książę często odwiedzał, będąc w ustawicznych

podróżach po kraju, a nawet w sytuacjach nadzwyczajnych, jak np. w obozie

wojskowym itd. Byłoby nieporozumieniem i anachronizmem, gdybyśmy pod pojęcie

ówczesnego „sądu" książęcego podkładali nowoczesne wyobrażenia o formie, trybie,

organizacji i scenerii działania sądownictwa. Roki sądowe były wytworem czasów

znacznie późniejszych i stopniowego, poprzez wieki kształtującego się obyczaju

sądowego i jego organizacji. W XI wieku panujący mógł ferować wyroki

przeprowadzając wstępne rozpoznanie sprawy i zasięgając opinii świadków oraz

zaufanych doradców, ale mógł także z równą mocą prawną wydać wyrok w postaci

samodzielnie zarządzonego rozkazu. Stąd pojawiające się opinie, że we wczesnym

średniowieczu władca dysponował prawem karania poddanych bez sądu, są

wewnętrznie sprzeczne. Omawiany tekst Galia nie daje podstawy do rozstrzygnięcia,

czy w przypadku biskupa Stanisława król podjął decyzję po uwzględnieniu stanowiska

najbliższych doradców spośród rady królewskiej, w tym również arcybiskupa

gnieźnieńskiego, czy też wyrokował całkowicie samodzielnie. Relacja Anonima zawiera

wszelako pewne sugestie, przemawiające za drugim z wymienionych trybów

postępowania. Zdaje się na to wskazywać kwali-ikacja moralna postępku Bolesława

przez kronikarza jako „grzechu", ale przede wszystkim dwukrotne pod-

134

kreślenie, iż król „mścił się" na biskupie. Określenia te sugerują, że na podstawie

uzyskanych informacji Gali wyrobił sobie pogląd, iż wyrok zapadł nagle i że opinia

background image

dworska była nim zaskoczona, od^zuwając^goraczej jako. akt osobistej zemsty, niż jako

sprawiedliwą kafęT Historyk musi być jednak bardziej wstrzemięźliwy w swoich sądach.

Nawet jeżeli król nakazując uśmiercenie biskupa okazywał przejawy gniewu i

wzburzenia, musimy wziąć pod uwagę domniemanie, że działał zgodnie z wewnętrznym

przekonaniem, uważał się bowiem, zgodnie z prawem, tradycją i obyczajem, za

sędziego najwyższego, za uprawomocnionego do karania wszystkich swoich

poddanych. Można przy tym wątpić, czy młody, a do tego dotknięty niedawnymi

klęskami, polski chrystianizm, dopiero co organizacyjnie odbudowany, był zdolny ów

wiekowy obyczaj ograniczyć i wypracować dla siebie w opinii społecznej własne prawa i

obyczaje, zawężające atrybuty władzy monarszej. Bez względu zatem .na okoliczności

bezpośrednio towarzyszące wydaniu decyzji zgładzenia biskupa musimy przyjąć, że

miała ona pełną moc prawną.

Fundamentalne znaczenie dla określenia „grzechu" Stanisława ma ostatni człon

omawianego zdania, wyjaśniający, dlaczego król wydał go na śmierć i dlaczego wybrał

taki rodzaj kary

— „zemsty". Słynne wyrażenie Gallowe pro traditione stało się

przedmiotem zaciekłych sporów historiograficznych, ciągnących się do dzisiaj. Jakby

tego było mało, kronikarz w następnym zdaniu wprost nazwał Stanisława: traditor

episcopus. W dosłownym przekładzie słowo traditio znaczy „zdrada", a określenie

traditor znaczy „zdrajca". Ci badacze, którzy uznawali tekst Galia za rozstrzygające

źródło do poznania tła konfliktu, niemal zawsze rozumieli owe wyrażenia dosłownie,

przypisując wobec tego Stanisławowi łączenie się z wrogami zewnętrznymi na szkodę

pań-

135

stwa polskiego. Najpełniejszą i najpowszechniej przyjmowaną konstrukcję tego

stanowiska opracował Tadeusz Wojciechowski, aczkolwiek miał w tym zakresie dość

licznych poprzedników. Z kolei ci historycy, którzy eliminowali przekaz Anonima jako

jed

nostronnie tendencyjny w sensie negatywnym dla biskupa i opierali się na relacji

Kadłubka i późniejszej, pochodnej od niego tradycji pisanej, w ogóle nie musieli

zajmować stanowiska wobec problemu „zdrady" Stanisława, ponieważ w źródłach tych

motyw zdrady nie odgrywa roli, a nawet nie istnieje. Tylko nieliczni historycy okre-

ślniki

Galia usiłowali analizować sine ira et studio na tle słownictwa całego dzieła autora i w

background image

kontekście całej sytuacji wewnętrznej w Polsce w ostatnich latach rządów Bolesława

Szczod

rego. Na ich czele należy postawić Joachima Lelewela, który już w 1847 r. w

drugim tomie dzieła: Polska wieków średnich taką właśnie metodę pierwszy zastosował.

Idąc tropem wielkiego historyka XIX wieku zbadałem wszystkie wypadki występowania

w Kronice Ano

nima określeń traditio i traditor w połączeniu z kontekstem, w którym

zostały zastosowane. Aby nie nużyć czytelnika szczegółowymi wywodami w każdym

przypadku, w którym terminy te znalazły się w użyciu, pominę je tutaj przechodząc od

razu do wypływających z tej analizy wniosków i bilansującego rozpatrzenia, w jakim

znaczeniu pisarz posługiwał się nimi. Określenia traditor i traditio występują w Kronice w

czterech różnych znaczeniach. Na ogólną liczbę 13 ich zastosowań "w.2 wypadkach

oznaczają niedotrzymywanie umów zawartych między państwami, w 2 wypadkach sens

ich nie jest""Jagny i dopuszcza interpretację zarówno jako „zdrady" w postaci łączenia

się z wrogiem ewnętrznym, jak i „buntu", czyli przeciwstawienie się panującemu. W 3

dalszych wypadkach oznaczają „zdra-

»j

i

8 t

136

137

de" jako powiązanie z nieprzyjacielem zewnętrznym. I wreszcie w pozostałych 6 razach

określenia traditio i traditor użyte zostały przez pisarza bez wątpienia w znaczeniu

„bunt" i „buntownik" (w tym l raz raczej jako „spisek") w celu określenia postawy wrogiej

wobec władcy, ale „buntownicy" nie kontaktowali się z siłami zewnętrznymi. Dwukrotna

przewaga ilościowa tego ostatniego znaczenia nad „zdradą" czy „zdrajcą" w „czystym"

sensie tego terminu zdaje się wskazywać, iż kronikarz najczęściej i najchętniej

posługiwał się terminami tymi w sensie „buntownik" i „bunt". Niemal w każdym z

analizowanych 13 przypadków użycia omawianych określeń można dość łatwo ustalić

ich znaczenie z.kontekstu. Natomiast kiedy w rozdziale 27 pierwszej księgi Gali nazwał

biskupa traditor, to poza dodaniem, iż popełnił on jakiś „grzech" i wobec tego król pro

traditione wydał go na obcięcie członków, brak wszelkich wskazówek, które

umożliwiłyby rozpoznanie właściwego znaczenia owych terminów.

background image

Czywobec tego wolno uzn

ać, że Stanisław był „zdraj-cą^~wskutek powiązania się z

wrogami zewnętrznymi, czy też raczej był „buntownikiem", występującym opozycyjnie

przeciw królowi, na co wskazywałaby znaczna przewaga liczbowa posługiwania się

terminem traditor przez pisarza w tym

właśnie znaczeniu? Sądzę, że chociaż druga

możliwość wydaje się bardziej prawdopodobna, poszukiwanie rozstrzygającej

przesłanki dowodowej co do charakteru „grzechu" biskupa wyłącznie w zawodnej

statystyce byłoby ryzykowne. Co najwyżej może to być poszlaka pomocnicza, a dróg do

jej rozwinięcia, wobec braku bezpośrednich przekazów, szukać należy w całym zespole

wydarzeń, jakie miały miejsce w Polsce poczynając od 1075 r. Głównym bowiem

wynikiem uzyskanym w toku badania odnośnej terminologii Galia jest to, że traditor w

języku kronikarza miał kilka zna-

czeń i nie koniecznie musi być pojmowany jako „zdrajca" — jak to przyjmowali niemal

wszyscy badacze biorący za podstawę tekst Anonima. Relacja Galia nie daje podstaw

do takiej interpretacji i kto /zechce wysunąć twierdzenie, iż biskup był zdrajcą, który w

powiązaniu z wrogami zewnętrznymi spiskowały przeciw królowi, ten musi je udowodnić

w oparciu o inne źródła niż Kronika Anonima i przy pomocy innych przesłanek. Tadeusz

Wojciechowski tezy takiej nie zdołał udowodnić i dziwić się można, że jego konstrukcja

zyskała na kilka dziesiątków lat tak szerokie uznanie w nauce. Nie trzeba dodawać, że

sama niemożliwość wykazania „zdrady" Stanisława na podstawie tekstu Kroniki

świadczyć będzie za drugą interpretacją terminu traditor, to jest, że biskup w

przekonaniu kronikarza był „buntownikiem", który czynnie wystąpił przeciw Bolesławowi

i jako opozycjonista został, zgodnie z rozmiarem swojej winy, ukarany. W opinii

Anonima kara była nawet zbyt wysoka w stosunku do popełnionego „grzechu" i ta

okoliczność „bardzo zaszkodziła" królowi, ale pamiętać przy tym należy, że słowa te

pisał „gregorianista". „Tadeusz Wojciechowski jedną z głównych przesłanek

dowodowych swojej tezy widział w ostatniej informacji podanej przez kronikarza w

analizowanym zdaniu na temat rodzaju kary. Otóż „obcięcie członków" (truncatio

membrorum) wedługlegó badacza i wielu innych było znaną i typową karą stosowaną

we wczesnym średniowieczu za zdradę. Nie negując tego trzeba jednak wskazać, że

posługiwano się nią także wobec „buntowników1^ na równi np. z oślepieniem (jak w

przypadku wojewody Skarbimira w 1117 r., ukaranego tak przez Krzywou-

stego) bądź z

background image

oślepieniem połączonym z podcięciem języka (jak w wypadku Piotra Własta skazanego

na przełomie 1145-1146 r. przez Władysława II). Obcięcie

138

członków należało do słowiańskiej obyczajowości i nie zawsze da się je powiązać z

prawem karnym. Kiedy w 1066 r., w toku wielkiego powstania wieleckie-

go doszło do

uśmiercenia biskupa meklemburskiego Jana przez pogańskich Słowian, obcięcie mu

rąk, nóg i głowy wydaje się być raczej aktem zemsty niż karą sądową. Wskazane

przykłady pozwalają stwierdzić, że argument Tadeusza Wojciechowskiego traci na

ostrości, ponieważ biskup Stanisław mógł być równie dobrze wydany na śmierć „za

zdradę" w potocznym znaczeniu tego słowa, jak i „za bunt" w znaczeniu

przeciwstawiania się królowi, czy też łączenia się z jego przeciwnikami wewnętrznymi. I

w tym przeto wypadku próby wyjaśnienia przyczyny ukarania biskupa obcięciem

członków szukać trzeba poza tekstem Anonima, w szerokim kontekście spraw, których

widownią była Polska w końcowym etapie rządów Bolesława II. Jak wynika z powyższej

analizy relacja Kroniki Galia, mimo całej swojej tajemniczości i niejasności, dostarcza

niezwykle ważnych informacji na temat konfliktu króla z biskupem krakowskim. W jego

przedstawieniu obaj bohaterowie dramatu popełnili błędy, określone przez autora jako

„grzechy", przy czym rozumieć te grzechy należy w kategoriach raczej polityczno--

prawnych, a nie moralnych. W

y_gnanie Bolesława nie było jednak wyłącznym skutkiem

śmierci biskupa. Skazanie Stanisława, według kronikarza nadmiernie surowe, królowi

„bardzo zaszkodziło", co by wskazywało, że Szczodry, niezależnie od sporu z

biskupem, już wcześniej znalazł się w trudnej sytuacji. Wykonanie wyroku na pasterzu

diecezji krakowskiej stało się tylko katalizatorem wyzwalającym i przyspieszającym

wybuch otwartego buntu przeciw królowi. Na tym tle łatwiej też zrozumieć, dlaczego

wydanie Stanisława na śmierć stało się hasłem wywoławczym do wybuchu prze-

139

ciw Szczodremu buntu politycznego, w którym wzięli udział przeciwnicy Bolesława i

stronnicy Stanisława. Mało prawdopodobne jest natomiast, żeby samo skazanie

biskupa na śmierć za przeciwstawianie się panującemu (tym bardziej gdyby powód

represji miał źródło w przestępstwie natury moralnej), w znanej nam sytuacji

background image

obyczajowo-

religijnej Polski u schyłku XI wieku, mogło wywołać taki efekt i doprowadzić

do zegnania króla z tronu.

B. Przekaz Kroniki Mistrza Wincentego

Dzieje konflik

tu Bolesława Szczodrego z biskupem Sta-niesławem opisane w Kronice

Mistrza Wincentego rozpatrywać należy w pełnej świadomości, że/autor opowiadał o

nich w około 120 lat później i że ich główną podstawę źródłową znalazł w relacji

Anonima Galia, j Nie można również wyłączyę znajomości przez pisarza ewentualnych

krótkich zapisek1 rocznikarskich, np. w pierwotnej, zaginionej redakcji Rocznika kapituły

krakowskiej. Oddzielną rolę spełniała tradycja ustna utrwalana w krakowskim

środowisku kapitulnym, w którym już znacznie wcześniej pojawiły się nie tylko próby

rehabilitacji Stanisława, "ale i pierwsze ślady jego kultu. Trzeba jednak stwierdzić, że

roczniki, jeśli w Ogóle zawierały jakieś informacje o konflikcie, i relacje ustne nie wniosły

wiele nowego materiału faktograficznego do czasów rządów Szczodrego i faktowi temu,

ze względu na oddalenie czasowe, trudno się dziwić. Proste porównanie tekstu

Kadłubka poświęconego czasom Bolesława II z analogicznym tekstem Galia ukazuje

jasno, że Wincenty, podobnie jak przy opisywaniu dziejów pierwszych Piastów, tak i w

przypadku Szczodrego obficie korzystał ze swojego źródła. Można nawet powiedzieć,

że jeżeli chodzi o samą ilość przekazanych fak-

l

140

tów historycznych, to przekaz Wincentego wydaje się uboższy od przekazu Anonima,

ponieważ autor, nie dodając wielu nowych szczegółów od siebie, traktowa! materiał

Gallowy selektywnie, wybierając z niego przede wszystkim te informacje, które najlepiej

nadawały się do dalszej obróbki literackiej, a zwłaszcza do snucia na ich tle różnorakich

przypowieści i rozważań morali-zatorsko-dydaktycznych. Posługując się taką metodą

kronikarz swobodnie pomijał liczne wiadomości Anonima, j^aehowjłł jednakże

G^llojSQr_jgprzadek rzeczy i układ chronologiczny, co w rezultacie sprawia, że

gdybyśmy znajomość czasów Szczodrego oprzeć musieli na relacji Mistrza

Wincentego, nasza wiedza byłaby o wiele uboższa od tej, jaką dysponujemy dzięki

pierwszej polskiej kronice.

background image

Całość opowiadania Kadłubka o Bolesławie II robi wrażenie realizowania przez pisarza

p

ewnej zamierzonej z góry koncepcji historiograficznej. Autor niewątpliwie bardzo

skrupulatnie i dokładnie studiował odnośne rozdziały dzieła Galia i na ich kanwie

opracował własny scenariusz^panowania i oceny postaci Szczodrego. Ka^ dłubkowa

wizja polskieg

o króla za punkt odniesienia przyjęła przede wszystkim jfinał jego rządów i

konflikt z biskupem krakowskim i z tej ograniczonej perspektywy pisarz oceniał

Bolesława, chociaż epizody ruski i pomorski zostały także zaznaczone. Konsekwencją

takiego założenia było zachwianie wewnętrznych proporcji w relacji o panowaniu

Szczodrego, które tak znakomicie rozłożone u Galia, tutaj wykazują wyraźne załamania

przy położeniu głównego nacisku na dramat króla i biskupa. Pisarza nie interesowały

błyskotliwe sukcesy militarne Bolesława na Rusi, w Czechach i na Węgrzech,

przedstawione przez poprzednika. Ale mimo to z opowieści Galia wyłonił mu się jednak

obraz władcy niepospolitego, który przez długie lata był postacią po-

141

zytywną, i pisarz nie mógł przejść nad tym całkowicie do porządku dziennego. Dlatego

przekaz Mistrza Wincentego o Szczodrym składa się z dwóch nierównych części. W

pierwszej, znacznie krótszej, autor nawiązał obszernie do przydomku „Szczodry",

szeroko opisując tę cechę króla. Mamy więc znacznie rozbudowaną Gal-lową anegdotę

o nędzarzu obdarowanym przez szczodrego władcę. Opowiadanie to okraszone jest

ponadto stosownymi przypowieściami arabskimi na temat chciwości i żądzy posiadania.

Nawet wiadomości o wyprawie kijowskiej i osadzeniu Izjasława oraz o uderzeniu

mieczem w Złotą Bramę miasta pisarz .podał jakby mimochodem, na marginesie

głównego tematu mówiącego o szczodrości króla i o jego pogardzie dla wszelkiego

bogactwa. Anegdota Galia o wytarganiu brody Izjasława podana jest tutaj w innym

kontekście, dając autorowi okazję do pokazania, że Bolesław lekceważył dobra

materialne uważając, iż „najlepszym schowkiem dla nich jest dziurawy worek i że

żadnego zgoła władztwa nie jest godny [ten], kto woli być workiem na rzeczy niż

władcą". Pogarda bogactw łączyła się według Kadłubka u Bolesława z przyjemnością

ich rozrzutnego rozdawnictwa i obdarowywania nimi innych. Podobnie opowiadanie

Anonima o interwencji na Węgrzech w celu usunięcia Salomona i wprowadzenia na tron

Władysława staje się dla Wincentego pretekstem do ponownego podkreślenia stosunku

background image

Szczodrego do rzeczy doczesnych. Gdy Salomon, pragnąc ilniknąć wojny, miał

ofiarować Bolesławowi wielką sumę pieniędzy za pokój, pisarz włożył w usta króla takie

oto słowa: „Polacy nie widzą przyjemności w posiadaniu złota, lecz w rozkazywaniu

tym, którzy posiadają złoto; i większą hańbą jest dać się przekupić, niż ulec w walce, a

królom nie przystoi w kramarskie wdawać się targi, gdyż broni potrzebują, nie bogactw".

W wypowiedzi tej pojawiają się,

i

a

H

142

143

wprawdzie

tylko pośrednio, znane z relacji Galla,_ cechy Bolesława, takie jak:

wojowniczość, dzielność i nowa: wierność wobec „wychowanka Polski" — Władysława.

0 waleczności i zuchwałej odwadze króla w boju jest też mowa w dwóch dalszych

fragmentach: w opisie odpa

rcia najazdu czeskiego na Polskę, w którym Bolesław

określony jest wprost jako „dzielny król", oraz w przenośni — jako „dzik" dosięgający

kłami wroga oraz w krótkiej wzmiance o ataku na powracających z Polski z łupami

Pomorzan, kiedy to Szczodry „spostrzega rabusiów bezpiecznie już oddzielonych

szeroką rzeką i bez wahania wskoczywszy w nurty rwącej rzeki..." Obie opowieści,

odpowiednio zmienione, zaczerpnięte zostały z Kroniki Galia.

1 na tym kończy się właściwy opis panowania Bolesława II, a zaczyna się

przedstawienie samego konfliktu króla z biskupem. W jego toku kronikarz jeszcze

dwukrotnie wspominał o różnych cechach charakteru króla, raz wymieniając jego

zamiłowanie w wojnach, drugi raz stwierdzając, iż dotąd był „oddany dla prawości".

Autor nie spo

strzegł przy tym, że przypisując Bolesławowi owo „zapamiętanie" w

prowadzeniu wojen, które miało prowadzić do tego, iż król „rzadko przebywał w zamku,

ciągle w obozie, rzadko w ojczyźnie, zawsze u nieprzyjaciół", nie_p_ogarł swojej opinii

odpowiednimi pr

zykładami w pierwszej części relacji. Stwierdzenie to dało mu jednak

sposobność do wyprowadzenia zapowiedzi przyszłych przemian osobowości króla,

gdyż zamiłowanie do wojen „ile państwu przyniosło korzyści, tyle sprawiło kłopotu, ile

background image

dawało sposobności do uczciwej zaprawy, tyle zrodziło wstrętnej pychy". Mamy

więc „grzech" pychy, a w dalszym ciągu, gdy przyszło do karania niewiernych niewiast,

pojawił się i „grzech" okrucieństwa. Interesujące jest jednak, że Kadłubek nie przejął z

Galia całej gamy właściwości charakterolo-

gicznych, przy pomocy których pierwszy kronikarz namalował wewnętrzny portret

Szczodrego, a przede wszystkim jakby nie zauważył cech świadczących

0 gwałtownym, popędliwym i spontanicznym charakterze króla. Nasuwa się pytanie:

n

ie zauważył, czy nie chciał zauważyć?

Pytanie to wydaje się tym bardziej uzasadnione, że podkreślane przez Anonima

popędliwość i brak refleksji Bolesława mogłyby tłumaczyć ostrość represji zastosowanej

wobec biskupa. Być może Wincenty nie chciał w ten sposób tłumaczyć przyczyny

śmierci Stanisława, ponieważ „wina" króla byłaby wówczas jak gdyby umniejszona, a

nawet możliwa do usprawiedliwienia

1 wybaczenia, np. przez pokutę „grzesznika". Dlatego odnośny tekst Galia odczytał

zgoła inaczej, niż życzył tego sobie autor. Stąd też _nie JDOjawiłsigju^ Kadłubka motyw

szaleństwa czy choroby umysłowej króla, a określenie, iż Szczodry „jak był zwrócony w

stronę nieprawości, w dziksze popadł szaleństwo-", które, odczytane przez

późniejszych pisarzy, stało się główną przesłanką coraz szerzej rozwijanych wątków o

chorobie psychicznej

— było zwykłą przenośnią, mającą podkreślić niezwykły

wymiar zamachu na życie biskupa.

Przechodząc do analizy tekstu Kadłubka bezpośrednio odnoszącego się do tła i

przeb

iegu konfliktu od razu należy wyeliminować posądzenie kronikarza o złą wolę w

rozumieniu treści przekazu Galia i o świadome przeinaczanie jego relacji. Trzeba zatem

założyć, że Wincenty nie odrzucił natychmjasj_wadomgś^_Gallpwy_ch, jak to czynił w

innych w

ypadkach, lecz pojął je na swój sposób, zrozumiały dla siebie i dla przyszłych

czytelników.

kluczowym przeto problemem staje się wyjaśnienie stosunku Kadłubka do Galia,

stosunku, który w tej

\

144

background image

konkretnej sprawie mógł być ukształtowany pod wpływem przychylnej Stanisławowi

tradycji, rozwijającej się w ciągu XII wieku w kręgach kapituły krakowskiej. Dołączyła się

do tego specyficzna umysłowość Wincentego, jego niezwykła pobożność i wielki

rygoryzm moralny, każące mu widzieć i oceniać wydarzenia i ludzi przede wszystkim

w kategoriach moralnych: cnoty i grzechu. Trudno więc dziwić się, że jako moralista

odczytał przekaz Galia dosłownie i kiedy ten operował przenośniami i symbolami,

to_Kadłubek rozumiał jego „grzech" jako grzech, czyli przekroczenie norm życia

chrześcijańskiego i nakazów Kościoła. Konflikt króla z biskupem musiał zatem

przedstawić mu się jako dramat nie polityczny, lecz moralny, dramat postaw

chrześcijańskiego władcy i księcia Kościoła. Znając jego poglądy na wzajemny

stosunek władzy świeckiej i kościelnej nie będziemy zaskoczeni faktem, że przyjmując

wersję tragedii moralnej, zgodnie z duchem epoki i własnymi przekonaniami, uznał, iż

słuszność, cnota, prawość ">j i prawda były po stronie biskupa jako rzecznika spra-'•\

wiedliwości i wyraziciela praw Kościoła i jego nauki, a zatem zła wola i „grzech" mogą

być przypisane wyłącznie królowi. W tym też duchu pisarz amplifikował opowieść

Gallową, przydając jej w najlepszej wierze interpretacje, mające tłumaczyć i

wyjaśnić niedopowiedzenia relacji Anonima w sposób zrozumiały dla mentalności mu

współczesnych. Musiało to miejscami doprowadzić do wypaczenia sensu źródła,

z którego kronikarz korzystał, a nawet do jawnego rozmijania się z prawdą, gdy

ch

odzi o nasycanie opowieści informacjami, które mogą być pojmowane jako

wiadomości szczegółowe.

Już na początku właściwej części tekstu odnoszącego się do konfliktu między królem i

biskupem autor, bez żadnych podstaw rzeczowych, przypisał Bolesławowi i je-

145

go wojskom wieloletni pobyt „u Rusinów, już to w okolicach niemal poza Fartami".

Pomijając owych Fartów, można odrzucić samą informację o długich pobytach Polaków

poza granicami państwa, ponieważ przeczą jej relacje współczesnych źródeł: Latopisu

tzw.

Nestora, Kroniki Czechów Kosmasa i naszego Galia, a poza tym w ówczesnej

praktyce wojennej wyprawy agresywne, prowadzone na terytorium przeciwnika, były z

regujy krótkie i trwały od kilku dni do kilku tygodni. Tylko nieliczne, jak na przykład

ekspedycje ki

jowskie Bolesława Chrobrego i Bolesława Szczodrego, były obliczone na

background image

kilka miesięcy ze względu na ich duży zasięg terytorialny i konieczność realizowania na

miejscu, w Kijowie, polskich celów politycznych, wymagających dłuższego pobytu. W

innych wypadkach

łupiono i palono ograniczony obszar i wycofywano się ze zdobyczą i

jeńcami bądź — jak w przypadku terenów pomorskich — obsadzano ponadto tamtejsze

grody polskimi załogami lub zmuszano miejscowych wielmożów do składania przysięgi

wierności. Nie ma przeto żadnych podstaw do snucia na podstawie relacji Kadłubka

domysłów o kilkuletnim pobycie Bolesława II i jego oddziałów na Rusi. W tej sytuacji

trudno też sobie wyobrazić, żeby podczas kilkumiesięcznej nieobecności rycerstwa w

domu doszło w kraju do opisanych przez Wincentego ekscesów i rozpaczy żon

stęsknionych do mężów. Motyw ten uznać można|za wymysł pisarzk. O rzekomym

buncie niewolników żadne wcześniejsze źródła nic nie wspo-mmaJ3, wątpliwe jest

również, żeby na ten'temat kronikarz zaczerpnął wieści z tradycji ustnej, ponieważ

wydarzenie takie wydaje się zupełnie nieprawdopodobne. Być może zdarzyły się jakieś

sporadyczne przypadki związania się żony rycerza z człowiekiem niższego stanu w

czasie nieobecności jej męża, ale nie sądzę, żeby wiadomość o takim pojedynczym

fakcie mogła przejść

I

*

5

146

147

do tradycji i utrwalić się na pokolenia. Dlatego też całą tę opowieść o zdradach żon,

buncie niewolnych, o surowym karaniu jednych i drugich przez powracających •z wojny

rycerzy, ozdobioną anegdotami o Scytach i Spartanach, mimo pojawiających się

współcześnie odmiennych opinii uznać musimy za całkowicie sztuczną ^onstrukcję

kronikarza.

Źródła tej wymyślonej konstrukcji nie są jasne. Rzecz jednak znamienna, że Wincenty w

ogóle nie wspomniał

0 obszernie opisanym przez Galia powstaniu ludowym w Polsce w trzydziestych latach

XI wieku. Prawdopodobne jest zatem, że autor dowolnie przeniósł relację Anonima w

background image

czasy Bolesława II, ponieważ dobrze mu przylegała do przyjętego scenariusza

wydarzeń. Natomiast cel tego zabiegu wydaje się przejrzysty. Kro-

.

nikarz szukał motywu moralnego dla wyjaśnienia genezy sporu biskupa z królem,

wymyślił zatem opowieść, która miała być wstępem do niego i wobec tego musiała

zawierać w sobie aspekt moralny. Można nawet przypuszczać, że ten wstępny konflikt,

rozwinięty stopniowo w relacji na cały naród, pisarz następnie jak w soczewce

skoncentrował na dwóch osobach dramatu. Nie okazał przy tym swego miłosierdzia,

ponieważ nie tylko nie potępił okrucieństwa panów wobec niewolnych

1 grzesznych żon, ale wręcz je zaakceptował: „Również i niewiasty, które dobrowolnie

uległy niewolnym, musiały ponieść zupełnie słuszną karę, gdyż poważyły się na

okropny i niesłychany występek, którego nie da się porównać z żadną zgoła

zbrodnią".

W tym momencie

Wincenty wprowadza do opowiadania osobę Bolesława, podając trzy

informacje, których nie ma w Kronice Galia. Otóż król miał zarzucać swoim rycerzom i

dostojnikom, że opuścili go wśród wrogów, co należałoby rozumieć, iż na wieść o

zdradach żon i buncie niewolnych rycerstwo, bez rozkazu i przyzwo-

lenia króla, tłumnie powracało z Rusi do kraju. Ponieważ druga i ostatnia wyprawa

Bolesława na Kijów odbyła się w 1077 r., do tego więc czasu należałoby odnieść

relacjonowane przez kronikarza wydarzenia, natomiast w

ypędzenie króla nastąpiło

dopiero po maju 1079 r. Z drugiej strony wiadomo, że na wyprawy ruskie rycerstwo

ciągnęło szczególnie chętnie, gdyż łączyły się one zazwyczaj z wyjątkowo obfitymi

łupami, bogacącymi uczestników. Stąd bezładny i w pojedynkę odbywany powrót przez

ogromne połacie nieprzyjacielskiego kraju wydaje się mało prawdopodobny. Z relacji

Kadłubka wynika, że król miał również za złe swoim rycerzom, że masowo stosują

surowe i niesprawiedliwe represje wobec ludu. Mimochodem autor przedstawia tu

B

olesława jako obrońcę ludu w obliczu prześladowań przez panów pisząc, że król

zarzucał im, iż „nie mszczą na ludzie swoich krzywd, lecz w osobie króla na królewski

nastają majestat. Albowiem, czymże król będzie pozbawiony ludu?" Ostatnie zdanie

jest do prawdy zdumiewające pod piórem kronikarza, który wielokrotnie na kartach

swojego dzieła daje wyraz pogardzie dla ludzi niższego stanu. Czyżby miało ono za cel,

background image

jak przypuszczał już Joachim Lelewel, obniżenie majestatu Bolesława w oczach

rycerstwa

i możnowładztwa i przeciwstawienie króla, jako stojącego po stronie

ludu, wyższym warstwom społecznym? Dwajppwody -- według kronikarza —

kierowały_J3zczp-drym, kiedy wystąpił on przeciw rycerzom i dostojnikom: odstąpienie

ich od króla w toku wyprawy ruskiej i samowolne wracanie do kraju oraz ochrona ludu

przed zemstą panów, przy czym w tej obronie ludu upatrywał on podstawy swojego

panowania. Ubocznie tylko dochodzi do głosu trzeci powód: niechęć Bolesława do

żonatych rycerzy, których „więcej obchodzi sprawa nie-

l

148

wiast niż względem władcy uległość", ale jest on tylko pochodną faktu dezercji.

Po takim ustawieniu całości sprawy pisarz miał już jasno sprecyzowany konflikt

społeczno-moralny. Z jednej strony znajdował się król — obrońca ludu, który,

korzystając z sytuacji, targnął się na czyny niesłychane, usiłując zburzyć odwieczny

naturalny porządek rzeczy, ład moralny i społeczny oraz prawa Kościoła. Po drugiej

stronie barykady stanęli rycerze i możni, strażnicy tego ładu moralno-społecznego,

którzy surowo, ale sprawiedliwie ukarali buntowników i gwałcicieli ich żon oraz

niewierne małżonki. Okrutny władca wszczyna walkę z możnymi - dostojnikami,

żądając głów, ale nawet na tym nie poprzestaje uzurpując sobie prawo wtar- ' gnięcia w

ich sprawy rodzinne i w niesłusznym przeko-. naniu, że owe grzeszne żony nie zostały

należycie ukarane przez mężów, „z tak wielką prześladował potwornością, że nie

wzdragał się od przystawiania do ich piersi szczeniąt po odtrąceniu niemowląt, nad

którymi nawet wróg by się ulitował".

Na temat źródeł motywu ze szczeniętami historycy wypowiadali się różnie.

Większość uważa go za wymysł kronikarza lub za wytwór legendy o świętym

Stanisławie. Inni (Pierre David, Karol Górski) widzieli w nim wpływ pewnych wyobrażeń

z rzeźb romańskich, przedstawiających wtrącone do piekła nieczyste kobiety, karmiące

piersią szczenięta i ropuchy. Z kolei Marian Ple-zia wysunął przypuszczenie, że mamy

tu do czynienia z autentyczną tradycją, przekazaną przez krakowskie środowisko

background image

kościelne, i że Bolesław rzeczywiście zastosował starosłowiańskie okrutne prawo

zwyczajowe wobec cudzołożnych żon, które tylko z trudem łagodziła religia

chrześcijańska, ale potem wycofał się z tego pomysłu. Bez względu na to, jak będziemy

tłumaczyć genezę tego wątku w Kronice Wincentego, najważniejszy

149

jest powód posłużenia się nim w tym miejscu przez autora.

Nie omylimy się zapewne przyjmując, że pisarzowi chodziło w tym momencie o

doprowadzenie do kulminacji napięcia emocjonalnego u przyszłego czytelnika.

Okrucieństwo króla przekracza wszelkie granice, zwłaszcza że chodzi o

„sprawiedliwych" — matki i niewinne dzieci (niemowlęta). Straszliwe kary mają też

posmak ohydy, nie pozwalającej od tej chwili odczuwać sympatii i miłosierdzia w

stosunku do okrut

nika. W tak literacko przygotowaną sytuację musi wkroczyć ktoś

„sprawiedliwy" i stanąć w obronie elementarnych praw, moralności i obyczajów. Tym

interwentem jest biskup krakowski, który z racji swego urzędu i godności czuje się

moralnie upoważniony i zobowiązany do napomnienia króla i powstrzymania go od

nieludzkich prześladowań. I z tą chwilą — według kronikarza' — rozpoczyna się

właściwy dramat.

„Gdy. prześwięty biskup krakowian Stanisław nie mógł •odwieść go od tego

okrucieństwa, najpierw grozi mu zagładą królestwa, wreszcie wyciągnął ku niemu miecz

klątwy". W tym zdaniu Wincenty zamknął w ogromnym skrócie całość sporu i

związanych z nim wydarzeń, bo reszta będzie już tylko konsekwencją kroku Stanisława

i finałem. Mimo woli narzuca się porównanie z odnośnym tekstem Galia: podobna

ogólnikowość i niejasność, chęć odgrodzenia się od konkretu, chociaż Kadłubek pisał w

warunkach politycznych całkowicie odmiennych. Z cytowanego zdania zdaje się

wynikać, że w mniemaniu biskupa jedynym przewinieniem króla było jego nadmierne

okrucieństwo okazane w stosunku do cudzołożnych żon rycerzy i ich samych. Stanisław

wobec tego w pierwszym etapie swojej interwencji sta-

Ta się perswazją wpłynąć na

Bolesława, aby zaprze-

150

stał prześladowań. Gdy tym sposobem nie osiąga efektu „grozi mu zagładą królestwa".

background image

Do tak sformułowanej groźby niezbędny jest komentarz, ponieważ kronikarz nagle w

tym miejscu przenosi cały przedmiot sporu ze sfery moralnej na płaszczyznę polityczną.

„Zagłady królestwa" nie można oczywiście rozumieć jako groźby zagłady państwa, bo

między zbyt surowym karaniem części poddanych przez władcę a upadkiem państwa

nie zachodzi bezpośredni stosunek wzajemnej zależności. Groźba dotyczyła zatem,

wyłącznie osoby Bolesława i to jego przestrzegał biskup, że jeżeli nie zmieni swojego

postępowania, to utraci korc-nę i tron. Jeżeli działania Szczodrego były tego rodzaju, Te

Stanisław uznał za konieczne sięgnąć po argument — groźbę o charakterze dla króla

ostatecznym, to jasne jest, iż zarzuty nie mogły ograniczać się tylko do oskarżenia o

zbyt okrutne karanie niewiernych żon rycerzy i ich samych, ponieważ były to sprawy

niewspółmierne i nikt pozostający przy zdrowych zmysłach nie groziłby władcy

zrzuceniem z tronu z powodu konfliktu o takiej skali. Wydaje się przeto, że tę w istocie

rzeczy czysto polityczną groźbę powiązać trzeba~2rtreś=^ cią poprzednio omówionego

fragmentu relacji, w której kronikarz pisał o wybuchu ostrego sporu między królem i

rycerstwem, czy też raczej możnowładztwem („dostojnicy"), wywołanego samowolnym

opuszczeniem Bolesława przez część uczestników w toku wyprawy kijowskiej i

następnie surowego ich karania. Chwytamy tutaj na gorąco jakiś niejasny i nie znany w

szczegółach sgór polityczny w obozie rządzącym, powodujący, iż król represjonuje

nieposłusznych możnych, którzy „na królewski nastają majestat", domagając się „głów

dostojników, a tych, których otwarcie dosięgnąć nie może, dosięga podstępnie".

Represje doprowadzają z kolei do uformowania się opozycyjnej w stosunku do króla

gru-

151

py możno władcze j, która staje się tak silna, jje—biskup-krakowski może posłużyć się

nią jako realną groźbą w swoim karceniu Bolesława. „Zaprzestań represji, bo w

przeciwnym razie wybuchnie otwarty bunt, który pozbawi cię tronu" — oto rzeczywisty

sens rzuconej groźby o „zagładzie królestwa". Pozbawione realizmu byłoby

rozważanie, czy Stanisław był tylko świadomy osłabienia pozycji króla i siły opozycji,

czy też w taki czy inny sposób był z nią związany, ponieważ źródła nie pozwalają

oświetlić tej sprawy. Prawdopodobne jest jednak, że centrum konfliktu znajdowało się w

background image

ziemi krakowskiej, czyli na obszarze diecezji biskupa Stanisława, a więc tam, gdzie jego

wpływy były największe.

Powyższe rozważania nie miały na celu określenia stopnia wiarygodności

poszczególnych informacji zawartych w przekazie Wincentego, ponieważ brak do tego

odpowiednich kryteriów rzeczowych. Można by wprawdzie sugerować, że u schyłku XII

wieku w tradycji rodowej wielkich rodzin możnowładczych z terenu ziemi krakowskiej

egzystowały jeszcze szczątki pamięci o prześladowaniu ich protoplastów (połączonym

być może z konfiskatą majątków, co szczególnie silnie mogło się zapisać w pamięci

potomnych) przez Szczodrego, ale będą to tylko nie dające się skontrolować domysły.

Problemem podstawowym w ocenie

wartości źródłowej relacji Kadłubka i jej

przydatności dla rozwikłania tajemnicy konfliktu jest sprawa stosunku tego pisarza do

odpowiedniego fragmentu tekstu jego praźródła, czyli określenia, w jaki sposób

Wincenty odczytał i pojął zapis Gallowy.

Jak już wspomniałem, Kadłubek bardzo dokładnie analizował przekaz Galia o konflikcie.

Wyczytał z niego w pierwszym rzędzie, iż spór miał podłoże moralno--prawne („grzech"

króla i „grzech" biskupa, przy czym

t

l

152

153

ten ostatni odrzucił jako niewiarygodny). Ale obok tego Gali podpowiedział mu, że

skazanie Stanisława na śmierć królowi tylko „bardzo zaszkodziło", zrozumiał

przeto, iż na wygnanie Bolesława złożyć musiały się jeszcze inne powody. Od tego

stwierdzenia był już tylko krok do logicznego wniosku, że jedyną materialną siłą zdolną

pozbawić Bolesława tronu byli potężni możno-władcy, którzy za jego czasów

decydowałi_jyż_qjQbga-dzie książęcego stolca krakowskiego. Niezależnie więc od

konfliktu moralnego, w który uwikłał się biskup z królem, istniał już wcześniej w

państwie poważny konflikt, który podzielił elitę polityczną kraju na dwa wrogie

ugrupowania: króla i jego stronników (będzie o nich Kadłubek pisał w dalszej części

swojej relacji) oraz opozycję możnowładczą. Oba te podstawowe wątki zaczerpnięte z

background image

Kroniki Galia Wincenty przeniósł na karty swojego dzieła, dając im rozwiniętą postać

według własnego rozumienia rzeczy i zgodnie z własnym światopoglądem.

Tak poważny stosunek Wincentego do przekazu Galia może nawet nieco dziwić jeśli

zważymy, że pierwszy nasz kronikarz przypisał Stanisławowi „grzech" i dwukrotnie

nazwał go wprost traditor („buntownik" względnie „zdrajca"), co w każdym przekładzie

ma wyłącznie pejoratywne znaczenie. Jeżeli pobożny biskup krakowski nie odrzucił

całkowicie wersji Anonima, to przypisać to można, zdaje się, dwom opiniom tego

autora, które popierał w całej rozciągłości. Pierwsza wyrażała myśl, że „pomazaniec"-

król nie powinien był wobec „po-mazańca"-biskupa stosować represji cielesnej bez

względu na charakter i rozmiar popełnionego przez niego „grzechu". Druga określała

postępek króla jako „haniebną zemstę", co pozwoliło Kadłubkowi utwierdzić się w

przekonaniu, że Gallowe przedstawienie biskupa jako grzesznika polega na

niesprawiedliwym i nieprawdzi-

wym oskarżeniu rzuconym na niego przez wrogiego władcę, a przeto wina i „grzech"

odnosić mogą się wyłącznie do Bolesława. Oczyszczony w ten sposób z oszczerstw

Stanisław, ofiara zbrodniczego okrucieństwa, a w rzeczywistości stróż prawa,

sprawiedliwości i moralności, mógł być teraz przedstawiony jako męczennik.

I istotnie już w pierwszym zdaniu, w którym pisarz wprowadza Stanisława na widownię,

pojawia się określenie: „prześwięty biskup krakowian", powtórzone w dalszej relacji w

różnym kontekście wielokrotnie i konsekwentnie. Obok tego występują nowe określniki:

„niewinny biskup", „męczennik", „miejsce męczeństwa", „cząstki świętego ciała" „święty

Stanisław" i wreszcie ,,cud boski przy cielesnych szczątkach biskupa. Z drugiej strony

król to nie tylko „okrutnik", ale przede wszystkim „Zbrodniarz" i „świętokradca".

W żadnym z wcześniejszych źródeł Stanisław nie był nazwany „świętym" ani też

„męczennikiem", a Bolesław „zbrodniarzem" i „świętokradcą". Mistrz Wincenty był

pierwszym, który użył takich określeń, wyprzedzając rzeczywistą kanonizację o około

pół wieku i stając się tym samym pierwszym literackim twórcą kultu Stanisława. Jego

wersja stała~slę następnie archetypem dla całej tradycji hagiograficznej o biskupie

krakowskimi w następnych wiekach z tym, że przymiotnik' „święty"1 zyskał podstawy

prawne już w momencie zakończenia! procesu kanonizacyjnego. W przedstawieniu

Kadłubka pojawiły się niemal wszystkie niezbędne atrybuty świętości: wystąpienie w

background image

obronie słusznej sprawy, męczeńska śmierć i cudy dziejące się przy ciele męczennika.

W ten sposób droga do kanonizacji biskupa stanęła otworem, l , a zrealizowanie tego

niewątpliwie wielkiego pragnienia Wincentego było już tylko kwestią czasu oraz energii

r: i

154

i inicjatywy duchowieństwa krakowskiego. Na pytanie zaś, czy kronikarz był również w

ogóle prekursorem kultu Stanisława, jak przyjmuje część badaczy, postaram się

odpowiedzieć dalej.

Powracając do analizowanego tekstu Kroniki, w którym autor przedstawia środki, jakie

biskup zastosował kolejno wobec króla, dochodzimy wreszcie, po nieskuteczności

napomnień i groźby utraty tronu, do ostatecznego argumentu, jakim dysponował:

„wyciągnął ku niemu miecz klątwy". Późniejsza tradycja, a za nią liczni historycy,

zgodnie uznała, że Stanisław rzeczywiście obłożył Bolesława klątwą. W istocie

rzeczy pogląd taki uznać jednak trzeba za dowolną i nazbyt rozszerzoną interpretację

przekazu Wincentego. Sądzę, że gdyby kronikarz miał choćby mało wiarygodną

informację z tradycji ustnej o klątwie, to zawierzyłby jej i umieścił w swojej relacji, gdyż

każdy czytelnik jego dzieła miał prawo zapytać, dlaczego święty biskup nie skorzystał z

zastosowania wobec grzesznika kary kościelnej. Najwidoczniej Mistrz Wincenty nie

miał absolutnie żadnych podstawTzeczo-wych, aby napisać o obłożeniu

Szczodrego klątwą, a nie chcąc zniekształcać prawdy i posługiwać się

kłamstwem, poprzestał na przypisaniu Stanisławowi jedynie działania za pomocą

groźby czy zapowiedzi klątwy, co mieściło się w granicach prawdopodobieństwa, a

równocześnie nie deformowało rzeczywistości. Interesujące jest przy tym, że autora nie

intrygowała okoliczność, iż tak wysoką karą kościelna groził królowi biskup krakowski, a

nie jego zwierzchnik i głowa Kościoła polskiego — arcybiskup gnieźnieński, który z racji

piastowanej funkcji był najbardziej pre-dystynowany do podjęcia takiego kroku wobec

monarchy. Można stąd wysnuć wniosek, że nawet w świetle wyraźnie

nieprzy-

155

jaznej Boles Ławowi tonacji opowieści Wincentego król nie znalazł się w kolizji z

Kościołem czy z całą polską hierarchią kościelną, lecz wyłącznie w konfrontacji z

background image

pasterzem diecezji krakowskiej. Konstatacja ta nie jest bez znaczenia dla naświetlenia

tła konfliktu.

W odpowiedzi na groźbę kary kościelnej i dopiero wtedy^ według kronikarza —

Bolesław „w dziksze popadł szaleństwo". W tym momencie narracja doprowadza "

napięcie do stanu kulminacji. Król, oburzony do głgbi zapowiedzią biskupa,

postanawia fizycznie zniszczyć przeciwnika, przy czym w tekście można doczytać się

dalszego działania w stanie wzburzenia i gniewu. Rozkazuje zatem „okrutnym

służalcom" porwać Stanisława z kościoła w chwili, gdy ten w infule odprawia przy

ołtarzu nabożeństwo. W tym miejscu nie dowiadujemy się, czy porwanie miało na celu

wydanie biskupa od razu na śmierć, czy też chodziło tylko o uwięzienie i zastosowanie

bardziej umiarkowanych represji. Ale ilekroć owi „służalcy próbują rzucić się na niego,

tyle-

kroć skruszeni, tylekroć na ziemię powaleni łagodnieją". Rozsierdzony tym

Bolesław sam porywa się na Stanisława, rozsiekując jego ciałojna kawałki. I tak oto

jesteśmy w relacji Wincentego na progu zbrodni, dokonanej osobiście przez króla na

osobie niewinnego biskupa. W tym miejscu musi rodzić się pytanie: skąd kronikarz mógł

uzyskać informacje pozwalające na takie przedstawienie wypadków, względnie w jaki

sposób i dlaczego doszedł do skonstruowania takiej wersji wydarzeń?

Źródła pisane dostępne autorowi, a zwłaszcza Kronika Galia, nie dawały żadnych

podstaw do powyższej interpretacji, a szczególnie do pomówienia Bolesława o

dokonanie osobiście mordu Stanisława. Nie wydaje się też

t l

4

i

i

i

156

prawdopodobne ani uzasadnione posądzenie kronikarza

0 wymyślenie całej historii od początku do końca. Z drugiej strony kuszący jest domysł,

że tak teatralnie udra-matyzowana scena: biskup w infule przy ołtarzu, siepacze

porażeni leżą na posadzce i oszalały z gniewu król-świętokradca kawałkuje mieczem

jego ciało, byłaby znakomitym prologiem do pasowania Stanisława na męczennika i

background image

świętego oraz do uformowania zaczątków legendy, która zaspokajać mogła wszystkie

upodobania

1 gusty czytelników, ponieważ odpowiadała pobożności i obyczajowości epoki. Ale

Kadłubek w zasadzie dość wiernie trzymał się w swoich opowieściach przekazu Galia

Anonima i podstawowe fakty szczegółowe, chociaż w różny sposób

przetransponowane, wielokrotnie powtarzał. Okoliczność ta zdaje się wskazywać, iż na

treść jego relacji miała zapewne wpływ formująca się w ciągu XII wieku w krakowskim

środowisku kapitulnym atmosfera, sprzyjająca kształtowaniu się pierwocin kultu biskupa

i dla tego celu kreowane były, wraz z upływem lat, coraz bardziej odbiegające od

rzeczywistości różne wątki opowieści o przebiegu wydarzeń z 1079 r. Nie sądzę przy

tym, że lansowana w nich była jako jedyna wersja o bezpośrednim zabójstwie

Stanisława przez króla. Natomiast bardziej prawdopodobne wydaje się, że wśród

różnych odmian tradycji i legendy ustnej, zapewne niejasnych i sprzecznych w

szczegółach, pojawiła się też nuta o osobistej odpowiedzialności Bolesława za śmierć

biskupa i że tę właśnie nutę wychwycił Wincenty, w najlepszej wierze nadając jej pełny i

rozbudowany kształt dramatyczny. W ten sposób widziałbym genezę opowieści

Kadłubka o zbrodni króla.

Rzecz

jasna w świetle przekazu Galia relacja Wincentego, chociaż stać się miała w

przyszłości podstawą całej późniejszej hagiografii związanej z postacią Stanisława, nie

ma wartości źródłowej i historyk musi ją eli-

157

minować z zestawu materiałów służących do rekonstrukcji zespołu faktów

towarzyszących śmierci biskupa krakowskiego.

Na tle tak skonstruowanego dramatu kronikarz, zgodnie z wymogami współczesnej mu

mentalności i pobożności, sięgnął do wielkiej i wzniosłej retoryki, dając pełen symboli

opis „cudownych dzieł", które miały się zdarzyć przy ciele „męczennika".

Pojawiły się więc cztery orły strzegące ciała przed krwiożerczymi sępami, cząstki zwłok

jasno świeciły, a kiedy duchowni zbliżyli się, aby pozbierać i pochować rozrzucone

członki, znaleźli ciało „nie uszkodzone, nawet bez śladu blizn". Ostatni motyw dał w

późniejszej historiografii (Żywot większy św. Stanislawa pióra Wincentego z Kielc i

Kronika wielkopolska) początek, zna-nemu proroctwu, że jak członki św. Stanisława

background image

zrosły się bez śladu, tak też i podzielone na dzielnice królestwo polskie zjednoczy się

ponownie w jedną niepodzielną™-,.

całość.

Po tej erupcji podniosłej cudowności pisarz powraca do konkretów i podaje, że

duchowni zabrali ciało biskupa, namaścili je wonnościami i pochowali „w bazylice

mniejszej Świętego Michała". Informacja o namaszczeniu wonnościami nie bardzo

godzi się z sytuacją i okolicznościami, ale odpowiada normalnym czynnościom

związanym z pochówkiem dostojników kościelnych w czasach współczesnych

pisarzowi.

Jeśli chodzi z kolei o miejsce pogrzebania zwłok, to od czasu badań Tadeusza

Wojciechowskiego przeważa opinia, że Stanisław został pochowany w kościele Sw. Mi-

________^_ ST "~i------"~ ___U_________________i_ .. __ i------------------

-----rai

chała na Wawelu. Późniejsza tradycja lokalna, zapisana w XIII wieku przez Wincentego

z Kielc i przekazana przez Katalogi biskupów krakowskich podawała, że był to kościół

Sw. Michała na Skałce (in Rupella) pod Krakowem i sądzę, że można jej zawierzyć. Je-

158

159

żeli tak było w istocie, to Wincenty podając jako miejsce spoczynku

Stanisława „bazylikę mniejszą Sw. Michała", czyli kościół na wzgórzu

wawelskim, miał zdaje się na myśli stan, jaki powstał w latach 1088—1089^ po

przeniesieniu zwłok biskupa ze Skałki na Wawel. Wprawdzie trzynastowieczne

przekazy (Żywot mniejszy, Żywot większy, Katalogi biskupów krakowskich) mówią

wyraźnie o translacji do katedry Sw. Wacława na Wawelu, ale Danuta B orawska

wykazała, że romańska katedra, tzw. katedra Władysława Hermana, była w 1088 r.

jeszcze bardzo daleka od ukończenia i wyświęcono ją dopiero około 1150 r., przeto

złożenie w niej szczątków Stanisława w 1088/1089 r. wydaje się wątpliwe. Pisząc w

następnym zdaniu o translacji ciała biskupa z „bazyliki mniejszej" Sw. Michała, tzn. z

kościoła wawelskiego, który dotychczas zastępczo spełniał funkcje katedry, autor myślał

zapewne o kolejnej, drugiei jjuż- translacji, tym razem do właściwej katedry Sw.

background image

Wacława i fakt ten możemy datować na czas bezpośrednio po konsekracji tej budowli, a

więc na początek drugiej połowy XII wieku. Mogłoby się wydawać, że Wincenty

zakończy na tym swój opis konfliktu króla z biskupem. Istotnie w następnym fragmencie

tekstu mamy dość wiernie za Kroniką Galia powtórzoną historię o ucieczce Bolesława

na Węgry, o uprzejmości króla Władysława i bucie wygnańca. Niespodziewanie jednak,

po przekazaniu tych informacji, kronikarz powraca ponownie do niedawnego dramatu,

dopisując jak gdyby jego dalszy ciąg w postaci kolejnej rozgrywki króla z nie żyjącym

już Stanisła-wem, która według autora zmierzała do pośmiertnego pohańbienia go i

odebrania mu dobrej sławy. Oto „spryciarz" 'Bolesław „tak dalece zrzucił z siebie [na

Węgrzech] podejrzenie świętokradztwa, że niektórzy nie tylko nie uważali go za

świętokradcę, lecz [wi-

dzieli w nim] najczcigodniejszego mściciela świętokradztw". KróL_bpwiem zrzucić

miał wszystkie winy na „świętego biskupa"T~wydanie wolnych niewiast nie-wolnym na

rozpustę, pohańbienie związków małżeńskich, bunt niewolnych przeciw panom,

zgładzeni? wielu rycerzy i dostojników oraz spiskowanie przeciw panującemu —

wszystko to było wynikiem działania Stanisława, w którym był „początek zdrady, korzeń

wszelkiego zła". Ciekawe, że w tej rzekomej mowie oskarży-cielskiej Bolesława pojawia

się motyw Gallowej „zdrady" oraz jakiejś rozgrywki króla z możnymi, którzy

„spiskowaniem królowi gotowali zagładę", a więc wątku walki politycznej, widocznej już

w początkowej części opisu konfliktu. Kiedy dodamy do tego wyrażenie kronikarza

użyte w miejscu referowania o ucieczce Szczodrego z kraju, że król, „niemniej przez

ojczyznę, jak i przez senatorów [w języku Wincentego są to możni i dostojnicy —

T.G.] znienawidzony, uchodzi na Węgry", to można przyjąć, że chociaż autora

interesowały przede wszystkim moralne aspekty dramatu, nie umiał się przecież

wyzwolić od konieczności ciągłego wspominania o politycznym konflikcie Bolesława z

możnowładztwem. Trudno -byłoby widzieć w tym wpływ przekazu Galia, gdyż na ten

temat nie ma w nim żadnych informacji, ani nawet aluzji. Wygląda więc na to, że Mistrz

Wincenty dysponował lokalną, krakowską tradycją, zapewne proweniencji

rodowo-

możnowład-czej, w której przetrwały jakieś wątki opowieści o spisku części

możnych przeciw królowi, o Jbtfac_h_i_repre-sjach zastosowanych przez Bolesława i

wreszcie o otwartym buncie zmierzającym do „zagłady" króla. Po serii oskarżeń,

background image

które dotyczyły spraw moralnych i politycznych, pojmowanych w aspekcie publicznym

i w

wymiarach państwowych, Bolesław — według Wincentego — przeszedł do

wysunięcia przeciw biskupo-

160

161

wi zarzutów moralnych i obyczajowych, ale tym razem natury ściśle osobistej. Kronikarz

jednak był świadomy, że mimo takiego charakteru oskarżenia, odnoszące się do

wysokiego dostojnika kościelnego, stawały się sprawą publiczną o poważnym

znaczeniu. W otoczeniu węgierskim Szczodry miał przedstawić biskupa jako „opoja",

„piekarza, nie pasterza", który był „ciemięzcą od ciemiężenia, nie arcykapłanem, ale

zbie

raczem bogactw, nie biskupem, ale szpiegiem, nie stróżem, i, na co ze wstydu

rumienić się trzeba, że z badacza spraw świętych stał się badaczem lędźwi. I dlatego

popuszczał cugli lubieżności innych, ponieważ gdzie są wspólnicy tej samej zbrodni,

brak oskar

życiela". Kronikarz dodał do tej sfingowanej mowy oskarży cielskie j

Bolesława, pełnej retorycznych efektów, komentarz, który jest jednocześnie informacją

szczegółową: „Chociaż te kłamstwa w pojęciu ludzi nieświadomych przyniosły

męczennikowi pewną ujmę, jednak nie mogły pozbawić go powagi świętości".

Nie ulega wątpliwości, że włożenie powyższych zdań w usta Szczodrego Jbyło

literackim zabiegiem Wincentego. Niektóre rzekome zarzuty króla, jak np. popieranie

rozpusty, stanowią odwrócenie poprzedniej sytuacji, kiedy to Stanisław miał oskarżać

Bolesława o to samo. Pomówienia dotyczące skłonności biskupa do pijaństwa

wyglądają na literacki schemat i pustą retorykę. Czy wobec tego uznać należy, że

opowieść o próbie przerzucenia przez wygnańca całej winy na Stanisława jest czystym

wymysłem pisarza, który mógł domniemywać, że Szczodry chciał się wobec

węgierskich przyjaciół oczyścić z zarzutu, iż zamordował księcia Kościoła, i dlatego

pomówił go o zniesławienie zmarłego? Niestety, brak dowodów na to, że Wincenty

dys

ponował dla tej sprawy informacjami z tradycji ustnej. Można tylko w formie domysłu

wysunąć tezę, że niektóre elementy

„mowy" Bolesława do Węgrów noszą znamiona faktycznych oskarżeń wysuwanych

przez króla przeciw biskupowi, ale nie po jego zgonie, lecz jeszcze w ogniu konfliktu, i

że wieść o nich zachowała się w jakiejś postaci w pamięci następnych pokoleń. Do tych

background image

rzeczywistych zarzutów zaliczyłby „szpiegowanie" i „zdradę" (chociaż ten ostatni mógł

być przejęty z Kroniki Galia) oraz „ciemiężenie" i nadmierną skłonność do „zbierania

bogactw". Oba te zarzuty łączą się z sobą rzeczowo, ponieważ „ciemiężenie" mogło

oznaczać stosowanie nadmiernego wyzysku wobec ludności chłopskiej, żyjącej w

dobrach biskupstwa krakowskiego, a jego efektem było „zbieranie bogactw". Mógł też

biskup w nazbyt gorliwy i natrętny sposób zabiegać u króla o powiększenie dóbr i

dochodów z biskupstwa. A przypomnieć trzeba, że diecezja krakowska była największą

i najbogatszą polską prowincją kościelną, a jej pasterz pod względem zaopatrzenia i

dochodów nie miał sobie równych wśród ówczesnych biskupów z metropolitą

gnieźnieńskim włącznie. W świetle tak sformułowanych domysłów prawdopodobieństwa

nabierają słowa kronikarza, że oskarżenia wysunięte przez króla przeciw Stanisławowi

przyniosły mu „pewną ujmę" — oczywiście nie pośród Węgrów, tylko w polskiej opinii

publiaznej, i zakwalifikowanie ich przez pisarza jako „kłamstw", w które uwierzyli tylko

„ludzie nieświadomi", nie zmienia samego faktu.

Na tym kończymy analizę przekazu Wincentego. Zbierzmy raz jeszcze pokrótce wnioski

z niej wypływające. Najważniejszy wydaje się wniosek ogólny sprowadzający się

do tego, że dla odtworzenia genezy i przebiegu konfliktu na linii król — biskup relacji

Kadłubka - wolno odrzucać a limine i w całości pod pozorem, z pisarz nie przyjął do

wiadomości wersji Galia na ten emat, a eliminując ją skonstruował własną, całkowicie

6 -

Bolesław Śmiały

Ii

162

163

odmienną i pozbawioną źródłowych podstaw jej muta-Lję. Sądzę, że porównanie

tekstów w obu kronikach pozwoliło wykazać, że Wincenty dokładnie wczytał się w opis

Anonima i --

traktował go poważnie, ponieważ stanowił on jego jedyne źródło pisane,

umożliwiające rozpoznanie tajemniczej sprawy konfliktu. Kronikarz wy rozumował na

jego podstawie, że dramat powstał w wyniku konfrontacji postaw moralnych, w których

racje były po stronie biskupa, a wina po stronie króla. W konsekwencji przypisał

Bolesławowi „grzech" nadmiernego okrucieństwa, jako zresztą niemal jedyne

przewinienie przed popełnieniem zbrodni. O wiele bogatszy jest zestaw zarzutów, które

background image

w jego relacji, wymienione jak gdyby wbrew intencji pisarza i przeciw jego koncepcji,

skierowane zostały przeciw Stanisławowi.

Obok głównego wywodu, który przedstawić miał zderzenie się racji moralnych, w jego

opowieści raz po raz dochodzi do głosu wątek walki politycznej toczonej mię-dy królem i

częścią możnych-dostojników, na tle której pojawia się motyw szpiegowania i zdrady ze

strony biskupa, czyli jego działania politycznego przeciw Bolesławowi. Królewskie

represje przec

iw opozycjonistom stały się przedmiotem ostrej interwencji Stanisława,

który, znowu chyba wbrew intencjom autora, sam swoją postawą zajmuje miejsce po

możnowładczej stronie barykady, wrogiej wobec monarchy. Te wątki, nie zaczerpnięte z

Kroniki Galia, powtórzone kilkakrotnie w różnych miejscach tekstu Wincentego, skłonny

jestem uznać za odbicie rzeczywistych wydarzeń, o których mogła przetrwać pamięć w

tradycji wielkich rodzin możnowładczych, zapewne dotkliwie represjonowanych przez

króla fizycznie i majątkowo.

Natomiast okoliczność, iż kronikarz nie uwzględnił relacji Anonima w kwestii formy kary

zastosowanej wobec

biskupa przez króla i przypisał mu własnoręczne morderstwo, wydaje się być wynikiem

wykorzystania pewnych opinii rozwijających się w kręgach kapituły krakowskiej, jawnie

wrogich Bolesławowi i inicjujących różne przejawy kultu Stanisława. Ta część opowieści

Wincentego powinna być naszym zdaniem odrzucona __na korzyść przekazu Galia,

który znajdując się jeszcze pod kontrolą licznych żyjących świadków wydarzeń sprzed

ćwierćwiecza, nie mógł sobie pozwolić, nawet gdyby chciał, na zbyt dalekie odejście od

prawdziwego przedstawienia tragicznego epilogu sporu i okoliczności, jakie złożyły się

na jego powstanie. Tak więc do „sprawy świętego Stanisława" muszą być wykorzystane

dwa główne źródła pisane: Kronika Anonima Galia i Kronika Mistrza Wincentego.165

Rozdział VI

Próba rekonstrukcji genezy i przebiegu, konfliktu

A. Hipoteza na temat tlą dramatu i rozwój wypadków

Wyniki przeprowadzonej w rozdziale poprzedni

m analizy przekazów źródłowych do

dziejów konfliktu Bolesława Szczodrego z biskupem Stanisławem pozwalają tylko w

bardzo ogólnym i ograniczonym zarysie pojąć istotę i przebieg sporu, zakończonego

dramatem osobistym obu jego bohaterów. Włączenie ich w szerszy kontekst historii

background image

ostatnich lat panowania Bolesława II powinno umożliwić nasycenie tematu pewną

ilością nowych szczegółów, istotnych dla pełniejszego rozpoznania sprawy. Musimy

przy tym pamiętać, że jak w wielu innych wypadkach, tak i w tym nieliczne i małomówne

źródła uniemożliwiają odtworzenie przebiegu wydarzeń w całym ich bogactwie

faktograficznym, a tym bardziej rekonstrukcji klimatu i atmosfery, w której rodził się i

narastał wielki konflikt. Historyk, stykając się z taką sytuacją badawczą, staje trochę

bezradny, nie mogąc przebić ani jasno oświetlić roztaczających się przed nim mroków

dziejowych. Ale bezradność ta nie jest całkowita i nie może ona prowadzić do

sceptycyzmu poznawczego, który wytrącałby pióro z obezwładnionej nim ręki. W

dowodzie his

torycznym, gdy zabraknie danych pozwalających osiągnąć końcowy wynik

badawczy równający się rozwiązaniu podjętego problemu, w miejsce pełnego rezultatu

naukowego historyk może wprowadzić hipotezy, czyli konstrukcje myślowe, które

stanowią częściową odpowiedź, względnie próbę odpowiedzi

na wysunięte pytania. W hipotezie naukowej wymagana jest dyscyplina postępowania

badawczego, sprowadzająca się — najogólniej rzecz biorąc — do poprawności

logicznej prowadzonego rozumowania, zgromadzenia maksymalnej ilości argumentów

źródłowych i pozaźródło-wych, potwierdzających mniej lub bardziej pośrednio

wysuwaną tezę i tworzących zadowalającą pod względem poznawczym odpowiedź na

pytania dotyczące ustalenia faktów historycznych i ich objaśnienia. Należy również

rozważyć i eliminować wszystkie możliwe kontrargumenty, działające przeciw

prowadzonemu dowodowi. W wypadku, gdy brak jest warunków do skonstruowania

hipotezy naukowej, badaczowi wolno operować przypuszczeniami i domysłami,

stanowiącymi tymczasową i słabiej niż w przypadku hipotezy uzasadnioną próbę

wyjaśnienia badanego problemu. Wszelako wówczas jest on zobowiązany jasno

określić charakter zdań, którymi się posługuje, i ocenić stopień wiarygodności i

prawdopodobieństwa wypowiadanych opinii.

Niech powyższe uwagi, z wyjątkową wprost o-strością odnoszące się do naszego

tematu, będą usprawiedliwieniem faktu, że autor nie tylko nie będzie w stanie udzielić

wyczerpującej odpowiedzi na wszystkie pytania, które w tej tajemniczej historii mogą

dręczyć czytelnika, ale również nie przedstawi zwartego i ciągłego dowodu

historycznego, rozwiązującego cały problem. W moim głębokim przekonaniu, jeżeli nie

background image

zajdą jakieś szczególne okoliczności, na przykład odkrycie nowych źródeł, co jest raczej

mało prawdopodobne, „sprawa świętego Stanisława" skazana jest na pozostawanie w

kręgu hipotez, przypuszczeń i domysłów. Dlatego też uwagi poniższe będą również

należały do tych kategorii wypowiedzi historyka, które nie roszczą sobie pretensji do

ostatecznego wyrokowania w kwestii nie pozwalającej się rozstrzygnąć jednoznacznie i

całkowicie. W obie-

166

gu naukowym, kiedy badany problem jest nierozwiązal-ny, funkcję zastępczą zamiast

pełnego wyniku przejmuje ta z hipotez, która najlepiej spełnia wymienione wyżej

warunki, eliminując z niego inne, gorzej umotywowane tezy i opinie, dla których

pozostaje miejsce w dziejach historiografii.

Przystępując do przedstawienia własnego poglądu na temat konfliktu Bolesława II z

biskupem Stanisła-wem pragnę na wstępie odciąć się od dwóch poglądów, dotychczas

funkc

jonujących w naszej nauce, chociaż z bardzo różnym stopniem ich uznania i

powszechności. Przede wszystkim nie zamierzam rozważać kwestii rzekomej choroby

psychicznej króla, egzystującej w historiografii od dziesięcioleci, a współcześnie

podtrzymywanej między innymi w pracach Witolda Sawickie-go. Wszystkie cechy

charakterologiczne Bolesława II, tak obficie wymienione przez Galia i uzupełnione przez

Mistrza Wincentego, wydobyte w toku analizy tekstów, przesądzają, jak' się wydaje, o

tym, że znajdował się on w granicach normy psychicznej, bez odchyleń w kierunku

patologii umysłowej, chociaż niewątpliwie był człowiekiem wewnętrznie

skomplikowanym i być może trudnym w kontaktach z otoczeniem. Przypisywany

Szczodremu przez późniejsze źródła obłęd wynikał z mylnego odczytania pewnych

wypowiedzi Kadłubka, a pojawiwszy się raz, podchwycony został i rozwinięty przez

kolejnych pisarzy. Również postępowanie króla po zgonie Stanisława i w toku ucieczki

na Węgry wykazuje pełnię świadomości: kierował się do jedynego zaufanego

przyjaciela, Władysława, aby u niego szukać pomocy; zabrał też z sobą rodzinę, w tym

syna

— następcę tronu. Opisane przez Galia przejawy pychy okazanej wobec króla

węgierskiego i jego otoczenia były znane i charakterystyczne dla osobowości Bolesława

już dużo wcześ-nie| i nie mogą świadczyć o utracie zmysłów. Byłoby też

167

background image

bardzo dziwne, gdyby biskup krakowski, mając do czynienia z psychicznie chorym

monarchą, próbował działać perswazją, argumentem utraty korony i wreszcie groźbą

rzucenia klątwy — jak to przedstawił Wincenty. Nie będę również rozpatrywał poglądu,

któremu u schyłku XIX wieku początek dali Franciszek Stef-czyk i Maksymilian

Gumplowicz, natomiast w postać pełnej hipotezy przyoblekł Tadeusz Wojciechowski. O-

piera się ona na odczytaniu Gallowych określeń Stanisława i jego działania: traditor i

traditio jako „zdrajca" i „zdrada", co doprowadziło tego badacza do przekonania, że

biskup „był w zmowie" z Czechami i Niemcami przeciw królowi. Dodatkową przesłanką

dla Wojcie-

chowskiego było odwrócenie polskich przymierzy w okresie rządów

Władysława Hermana w stosunku do tych, jakie nawiązał Bolesław II. Wymienieni

badacze całkowicie odrzucali przekaz Wincentego, a równocześnie dla podbudowy

swojej tezy wykorzystali inne źródła, które późniejsza krytyka naukowa odrzuciła jako

nie odnoszące się do Polski i samego konfliktu. Niestety, nie mam 'możliwości

przeprowadzenia na tym miejscu wyczerpującej dyskusji z hipotezą Tadeusza

Wojciechowskiego, ale ogólnie można stwierdzić, że we współczesnej nauce nie cieszy

się ona już tak powszechnym jak dawniej uznaniem jako : zbyt skrajna i oparta na mało

przekonującej analizie źródłowej, a także wykazująca przerosty myślenia dedukcyjnego

i intuicyjnego. W nawiązaniu do dawniejszych badań Joachima Lelewela, Adama

Miodońskiego i Stanisława Smółki wykazałem wyżej, że traditor w języku Anonima

rzadko oznacza „zdrajcę" w sensie, jaki przyjął Wojciechowski, najczęściej zaś pisarz

określał w ten sposób „buntownika". Jeśli więc nie ma dodatkowych ważnych

przesłanek, które uzasadniałyby w pełni przyjęcie pierwszego znaczenia tego terminu,

to należy zastosować

163

drugie jako bardziej potoczne. A sądzę, że takich przesłanek w źródłach nie można się

doszukać, nie pozostaje zatem nic innego jak uznać, iż spór między królem i biskupem

rozgrywał się wyłącznie na arenie "wewnętrznej, bez udziału w nim czynników obcych.

Biskup Stanisław, którego wcześniejszych dziejów i kariery nie znamy, objął diecezję

background image

krakowską w 1071 r. po zgonie poprzednika na tym stanowisku Suły-Lam-faerta.

Dopie

ro późna tradycja pisana związała Stanisława z możnowładczym rodem Turzynów

oraz wsią Szczepanowem, ale wersji tej nie można skontrolować. Jedno wszelako jest

pewne, że swoją godność biskupa krakowskiego otrzymał z wyboru i decyzji księcia

Bolesława II, który — podobnie jak jego poprzednicy na tronie polskim od czasów

zjazdu gnieźnieńskiego w roku tysięcznym — dysponowali prawem inwestytury

świeckiej w stosunku do Kościoła. Przyjąć tedy trzeba, że książę na pasterza

najważniejszej diecezji w państwie, do tego mającej stolicę w Krakowie, gdzie była

główna siedziba dworu i najwyższych organów zarządzania królestwem, wybrał

najlepszego kandydata, którego wierności i posłuszeństwa był całkowicie pewny.

Przynależąc najpewniej do krakowskiego kleru kapitulnego, blisko powiązanego z

dworem książęcym, był zapewne Stanisław dobrze znany księciu, a może nawet

korzystano z jego usług w celach kancelaryjno-dy-plomatycznych. Wprawdzie jest to

tylko domysł, ale o tyle prawdopodobny, że w otoczeniu panującego niewielu było ludzi

wykształconych i musiano sięgać do pomocy tamtejszego ośrodka kościelnego. jWolno

przypuszczać, że Bolesław myśląc o odbudowie podstaw i reorganizacji sieci

administracyjnej Kościoła, w biskupie krakowskim upatrywał swojego głównego

współpracownika i realizatora tych doniosłych planów. Nie ma powodów wątpić, że

zgodne współdziałanie biskupa z księ-

169

ciem trwało przez pierwsze cztery lata jego rządów w diecezji i że Stanisław, wobec

ewentualnego przedłużającego się wakansu na stolicy arcybiskupiej w Gnieźnie, był

czołową postacią polskiego episkopatu, pełniąc zapewne zastępczo, podobnie jak'

wcześniej Aron i Suła, funkcję rzeczywistej głowy Kościoła w Polsce. Kiedy wiosną

1075 r. przybyli na ziemie polskie legaci papiescy, w ich pracach, obok księcia, musiał

czynnie u-

czestniczyć biskup krakowski, którego diecezja, jako jedyna bez większych

klęsk przetrwała zawieruchy z lat trzydziestych i funkcjonowała bez przerwy, już przez

to samo zdobywając sobie wyjątkowe miejsce pośród innych stolic biskupich. Nie

wiemy, czy legaci zwołali synod, na którym powzięto ważne dla przyszłości Kościoła w

background image

Polsce decyzje, czy też raczej, wobec poważnych braków w obsadzie biskupstw,

postanowienia zapadły na dworze książęcym, w wąskim gronie złożonym z

wysłanników papieskich, Bolesława i jego najbliższych doradców oraz biskupa

Stanisława i ewentualnie biskupa wrocławskiego, niektórych kanoników krakowskich i

może opatów największych klasztorów benedyktyńskich. Miejscem obrad był zapewne

Kraków i okoliczność ta przydawała roli Stanisława, jako gospodarza, szczególnego

posmaku i znaczenia.

W tym miejscu należy odciąć się od poglądów występujących w naszej dawniejszej

literaturze, jakoby sedno sporu powstałego między królem i biskupem tkwiło w tym, że

Bolesław dążył do przeprowadzenia reformy kościelnej w Polsce w duchu idei

gregoriańskich, natomiast Stanisław był rzecznikiem poglądów konserwatywnych, a

przede wszystkim przeciwnikiem wprowadzenia celibatu (bezżeństwa) kleru świeckiego.

Koncepcja ta jest całkowicie wydumana i na jej poparcie trudno znaleźć jakikolwiek

rzeczowy argument. Legaci mogli przedstawić polskiemu środowisku kościelnemu

l

M

170

i dworowi podstawowe założenia ideowe i kościelno-poli-tyczne Grzegorza VII, ale

musieli liczyć się z faktem, że Kościół polski był absolutnie nie przygotowany do

akceptacji i wprowadzenia reform w tym duchu. Idee emancypacyjne wobec władzy

świeckiej, w tym walka z inwestyturą książęcą, a także problemy celibatu i wzmożenia

dyscypliny wewnętrznej miały się w Polsce ujawnić dopiero w ponad sto lat później,

najpierw na zjeździe łęczyckim w 1180 r., a ze znaczniejszą siłą w początkach XIII

wieku. Rozpatrywanie z gruntu fałszywego założenia, w myśl którego książę był

zwolennikiem programu gregoriańskiego, godzącego w konsekwencji w jego

uprawnienia

— choćby jako decydenta przy obsadzie wakujących biskupstw —

natomiast biskup miał być tegoż programu przeciwnikiem, chociaż jego przyjęcie

podniosłoby prestiż i zwiększyło władzę książąt Kościoła, a więc i jego samego —

wydaje się zbędne.

Pośród innych krańcowych i nie do przyjęcia koncepcji znajduje się teza, której

najpełniejszy kształt nadała przed dwudziestu laty Karolina Lanckoroń-ska. Był to

background image

wówczas okres wzrostu zainteresowań niektórych historyków sprawą żywotności

reliktów liturgii słowiańskiej na ziemiach polskich, w szczególności na południu, gdzie

utrzymać się miała słowiańska organizacja kościelna jako pozostałość z czasów, kiedy

obszary te u schyłku IX stulecia na pewien czas znalazły się w politycznym związku z

państwem wielkomoraw-skim i pod wpływem misji prowadzonej przez Cyryla i

Metodego. Obrządek słowiański nie zdołał się utrzymać na Morawach, natomiast

przetrwać miał rzekomo na północ od łuku Karpat. W czasach Chrobrego dysponować

miał w Polsce własną metropolią, a w Krakowie urzędowali dwaj biskupi: jeden łaciński,

drugi słowiański. Po zaburzeniach z trzydziestych lat XI wieku

171

ziemie wchodzące w skład owej prowincji słowiańskiej przekazano Aronowi z zadaniem

ich latynizacji. W 1075 r. Bolesław Szczodry, zrywając z przyjazną polityką ojca i

pragnąc ekspansji terytorialnej na wschodzie, w ścisłym porozumieniu z Grzegorzem

VII przystąpił rzekomo do odnowienia metropolii słowiańskiej i całej sieci podległych jej

biskupstw, wykrojonych głównie z terytoriów diecezji krakowskiej. Doprowadzić . to

miało do powstania napięcia w stosunkach z biskupem Stani-sławem, który bronił

całości swojej diecezji, a w końcu połączył się przeciw królowi z buntowniczym juniorem

— Władysławem Hermanem.

Przedstawiona tutaj w skrócie konstrukcja pełna jest nieporozumień i opiera się na

fałszywych przesłankach. Cała sprawa rzekomego przetrwania na ziemiach południowej

Polski obrządku słowiańskiego, a tym bardziej jego instytucjonalnej organizacji, nie

znajduje potwierdzenia w żadnych źródłach i wywodzi się z całkowicie dowolnie

interpretowanej wzmianki z Żywota św. Metodego o misji prowadzonej w tzw. państwie

Wiślan po jego podboju przez Swiętopełka morawskiego około 880 r. Nie do przyjęcia

jest również pogląd, jakoby Grzegorz VII był rzecznikiem rozszerzania na wschodzie

Europy liturgii słowiańskiej. W istocie było wręcz przeciwnie, jak to jasno wynika z jego

stosunku do obrządku słowiańskiego w Czechach, a także z planów rozszerzenia

zasięgu Kościoła łacińskiego na ziemie ruskie, związanych z osobą Izjasława. Do rzędu

oczywistych nieporozumień zaliczyć także trzeba ocenę ruskiej polityki Bolesława II i

jego rzekomych zamysłów podboju na wschodzie z równoczesnym ogarnięciem tych

obszarów słowiańską organizacją kościelną. Dla okresu wczesnopiastowskiego

background image

przy

pisywanie takich zamiarów któremukolwiek z Piastów jest jawnym anachronizmem.

Odrzucając główne linie wywodów Karoliny Lanoko-

•r»-

M

172

rońskiej (i niektórych innych historyków) stwierdzić równocześnie trzeba, że wśród

powodzi zdań wywołujących ostry sprzeciw autorka wniosła kilka świeżych i twórczych

spostrzeżeń i interpretacji tekstów źródłowych, które muszą być poważnie wzięte pod

uwagę przy ..rozpatrywaniu tła konfliktu./ o^c) Do takich naukowo płodnych pomysłów,

zdaje się należeć koncepcja autorki, iż genezy sporu biskupa z królem szukać trzeba w

dążeniu Bolesława II do uporządkowania organizacji Kościoła polskiego i erygowania

nowych biskupstw. Można przypuszczać, że sam plan odbudowy zniszczonej struktury

kościelnej nie budził zastrzeżeń Stanisława i że współdziałał on ze Szczodrym w

nawiązaniu w tej kwestii kontaktu z papieżem. Biskup krakowski mógł uważać za więcej

niż prawdopodobne, że będzie pierwszym wśród kandydatów na objecie funkcji

metropolity gnieźnieńskiego (podobna sytuacja była w tysięcznym roku z biskupem

Ungerem). Rzeczywistość okazała się inna i na stolicy arcybiskupie,! zasiadł kto inny, a

fakt ten musiał napełnić Stanisława uczuciem rozczarowania i rozgoryczenia. Z

faktycznie pełnionej dotychczas roli zwierzchnika Kościoła polskiego, chociaż być może

nie przez wszystkich uznawanego w tym charakterze, miał w przyszłości stać się tylko

jednym z kilku biskupów podporządkowanych metropolicie i mógł to odczuwać jako

obniżenie swojej rangi i znaczenia, bo tak właśnie musiało się stać. Niepo-wołanie go

na stolicę gnieźnieńską mógł też interpretować jako swoiste wotum nieufności ze strony

księcia. W tym momencie jesteśmy, jak się wydaje, u prapocząt-ku zmiany wzajemnych

stosunków między Stanisła-wem i Bolesławem.

Książęce plany reorganizacji i rozbudowy struktury kościelnej również nie musiały

wzbudzać entuzjazmu biskupa krakowskiego. Oznaczały one nie tylko pod-

,

173

porządkowanie nowemu metropolicie, ale także godziły w całość podległej mu diecezji.

background image

Biskupstwo krakowskie swoim obszarem prze

wyższało bardzo znacznie terytoria

pozostałych diecezji, nie wyłączając arcybiskupstwa gnieźnieńskiego. W wiekach

późniejszych należało do największych w Europie. W omawianym czasie, chociaż o

precyzyjnym wyznaczeniu granic między poszczególnymi diecezjami na zjeździe w

1000 r. i w następnych dziesięcioleciach trudno mówić, biskupowi krakowskiemu

podlegały: ziemia krakowska, sandomierska, lubelska, być może część ziem

mazowieckich i tzw. Grody Czerwieńskie wraz z ziemią przemyską w okresach ich

przynależności do państwa polskiego. Projekt rozbudowy sieci biskupstw oznaczał

konieczność dokonania nowego podziału terytorialnego państwa pod względem

kościelnym, a powstanie każdego nowego biskupstwa musiało prowadzić do rewizji i

uszczuplenia terytoriów dotychczas przynależnych do diecezji krakowskiej.

Nie wiemy, czy zamierzenia Bolesława ograniczały się do erygowania tylko jednego

nowego biskupstwa dla Mazowsza, czy też nosił się z myślą utworzenia jeszcze innych

diecezji, na przykład w Sandomierzu dla kresów wschodnich. Gdyby taka supozycja

wchodziła w grę, to ograniczenie kreacji nowych siedzib biskupich tylko do Płocka

byłoby zapewne rezultatem opozycyjnego stanowiska Stanisława, ponieważ powstanie

diecezji sandomierskiej łączyłoby się ze znacznym okrojeniem granic biskupstwa

krakowskiego. Można więc przypuszczać, że z pobytem i działalnością legatów

papieskich w lecie 1075 r. w Polsce łączyły się dramatyczne dla Stanisława sytuacje i

dyskusje, w których zapewne w najlepszej wierze — jak przyjmuje Lanckorońska —

walczył on > nienaruszalność i całość swojej diecezji. Ostatecznie utworzono tylko

biskupstwo płockie, któremu podlegać

i

174

175

miało północne, położone na prawym brzegu Wisły Mazowsze, gdy tymczasem jego

południowa, lewobrzeżna część, tzwTpóźnlej archidiakonat"Czerski, znalazła się w

granicach diecezji poznańskiej (według niektórych opinii, np. Jerzego Dowiata,

postanowienia z 1075 r. utrwalały tylko stan wcześniejszy).

Jeżeli tak' wyglądał w zarysach scenariusz wydarzeń, to mielibyśmy do czynienia ze

s

woistym paradoksem. Bolesław jako rzecznik interesów państwa i protektor całego

background image

Kościoła w swoim dziele odnowy i rozwoju struktur kościelnych napotkał na opór

czołowego księcia Kościoła, który albo nie był zdolny pojąć doniosłości zamierzonego

przedsięwzięcia, w co raczej trudno uwierzyć, albo myślał kategoriami partykularnymi,

broniąc własnej pozycji i majątku biskupstwa krakowskiego. Stajemy przy tym bezradni

wobec pytania, czy w opozycji Stanisława kryła się przyczyna, która spowodowała, że

Bolesław nie powierzył mu arcybiskupstwa gnieźnieńskiego, czy też raczej wyznaczenie

na tę godność innej osoby wywołało opór biskupa.

Z uporządkowaniem spraw kościelnych w lecie 1075 r., ścisłym wyznaczeniem granic

diecezji i powołaniem na wszystkie wakujące stolice biskupów z arcybiskupem

gnieźnieńskim włącznie, połączył Bolesław jeszcze jedną ważną sprawę, nie mającą

precedensu we wcześniejszych dziejach Kościoła w Polsce. Aczkolwiek ostatnio zdaje

się przeważać opinia, że początki uposażania biskupstw w dobra ziemskie wiązać

można z czasami Chrobrego i decyzjami podjętymi w Gnieźnie w 1000 r., to nie ulega

wątpliwości, że nadania te, jeżeli w ogóle miały miejsce, były bardzo ograniczone, a i

możliwości eksploatacji gospodarczej ówczesnego Kościoła uznać trzeba za nad wyraz

skromne. Z niedawnych badań Henryka Łowmiańskiego wyłania się — jak' się wydaje

— nowy obraz tej kwestii. Autor ten przypisał Bolesławowi

II dokonanie znacznych nadań terytorialnych na rzecz Kościoła, zmieniających istotnie

jego pozycję materialną i ograniczających bezpośrednią zależność pod tym wzgl<?dem

od panującego, zwłaszcza że równocześnie zapewne postępował proces

obciążania_ogółuJLudnośd_ obowiązkiem płacenia dziesięciny kościelnej, która

zastępowała pierwotną książęcą dziesięcinę grodową. Nie mogłoby wywołać

zdziwienia, gdyby okazało się, że ogromna diecezja krakowska, w rezultacie postawy

Stanisława wobec podejmowanych wówczas decyzji, w najmniejszym zakresie

skorzystała z ja.ajiańjjwnarszyjdl. Jeżeli domysł taki jest zasadny, to widziałbym tutaj

trzeci motyw powstania rozdźwięku między Stanisła-wem i Bolesławem. Od tego czasu

i od sprawy, która winna była jeszcze silniej niż poprzednio zespolić biskupa z księciem-

dobroczyńcą Kościoła, drogi ich rozeszły się na zawsze, a w końcu doprowadziły do

tragicznego finału.

t Można zastanawiać się, czy doszło wówczas do konfrontacji postaw moralnych księcia

i biskupa^-

Bolesław kierował się niewątpliwie racjami politycznymi i państwowymi, ale

background image

był również przekonany, że działa dla dobra Kościoła. Stanisław miał także pełne

moralne prawo do obrony całości swojej diecezji i do dalszego umacniania jej podstaw

gospodarczych. W epoce, o której tutaj piszemy, starania i zabiegi o rozszerzanie

granic biskupstw i ich majętności były zjawiskiem nagminnym w całej łacińskiej Europie

i niejednokrotnie prowadzono je używając ostrych i niezbyt etycznych sposobów i

metod. Biskupi popadali często w drastyczne i gorszące spory na tym tle z panującymi,

z książętami rzeszy niemieckiej ^ wielkimi feudałami świeckimi, a nawet między sobą,

prowadząc przewlekłe i mało budujące procesy na forum wewnętrznym i w kurii

rzymskiej. Biorąc pod uwagę tego rodzaju praktyki biskup krakowski miał

176

swoje racje moralne, które pozwalały mu stawiać księciu opór z otwartą przyłbicą w imię

dobra

kościoła krakowskiego.

Z rozważań powyższych widać, jak bardzo niejasno przedstawia się w źródłach i

możliwościach interpretacyjnych tło i początek konfliktu między Bolesławem i

Stanisławem. Zarysowana wyżej możliwość objaśnienia tej ciemnej i tajemniczej sprawy

jest tylko jedną z wielu egzystujących w nauce prób rozwiązań. Ma ona znamiona

hipotezy w licznych swoich elementach podpartej z konieczności jedynie

przypuszczeniami i domysłami.

Rozpatrując spór Bolesława z biskupem krakowskim stajemy w obliczu dwóch

ciemnych problemów. O jednym — tle i przyczynach jego — mowa już była, drugim są

powody i okoliczności usunięcia króla z tronu. Z relacji Galia wiemy na ten temat tylko

tyle, że represjonowanie Stanisława bardzo Bolesławowi zaszkodziło, ale nie

za

decydowało o -jego wypędzeniu. Znaczenie tej informacji jest ogromne, ponieważ

stanowi ona koronny dowód na to, że już wcześniej rozwinął się w kraju inny konflikt, w

który Szczodry się uwikłał i który przybrał bardzo poważne wymiary. Niestety, jest to

nie

mal wszystko, co dzięki Anonimowi wiemy w tej kwestii, znając jeszcze tylko epilog

wydarzeń w postaci ucieczki króla z Polski, który jest o tyle istotny, że daje orientację w

skali i stopniu trudności, w jakiej znalazł się Bolesław pod koniec swoich rządów.

Późniejsza o około sto lat wersja Mistrza Wincentego, jakoby zegnanie króla z tronu

wiązało się ze sporem, w jaki Szczodry popadł z możnymi („dostojnikami") i .rycerstwem

na tle stosowania zbyt surowych represji wobec tych, którzy samowolnie powrócili z

background image

wyprawy ruskiej do domów na wieść o wiarołomstwie żon i buncie niewolnych, nie

wytrzymuje krytyki i musi odpaść z dalszych rozważań.

177

Wyprawy kijowskie należały do tych ekspedycji, które przynosiły największe korzyści

materialne możnym i rycerstwu: bogaciły jednych i drugich, wzbudzały przeto raczej

entuzjazm niż niechęć. Jeżelibyśmy zatem mieli podtrzymywać wątek kronikarza o

opuszczaniu króla w Kijowie przez część możnowładców (i związanych z nimi rycerzy),

to widzieć by w tym fakcie należało nie pierwszą przyczynę późniejszych napięć w

kraju, lecz jeden z etapów walki z królem podjętej już wcześniej przez pewne grupy

wielmożów. Przyczyn i początków tej walki należałoby więc szukać w wydarzeniach

poprzedzających drugą wyprawę kijowską. W tym miejscu Czytelnik może zapytać

dlaczego większość historyków uparcie stoi na stanowisku, że Bolesław II utracił tron i

władzę w wyniku starcia z opozycją możnych? Odpowiedź na to pytanie jest

stosunkowo prosta. Jeżeli wyeliminujemy ewentualność, iż o wygnaniu króla

zadecydowały siły zewnętrzne (Czesi i Niemcy), a wyłączyć ją trzeba z rozważań,

ponieważ brak dla niej najmniejszego oparcia w źródłach, to hipoteza o buncie

możnowładczym pozostaje bez alternatywy. Tylko ta grupa społeczna dysponowała

środkami materialnymi zdolnymi obezwładnić Bolesława i zmusić go do udania się na

wygnanie. Przyjęcie tezy o czynnym wystąpieniu możnych w 1079 r. jest konieczne,

gdyż rezygnacja z niej równałaby się zrezygnowaniu z usiłowań naświetlenia przyczyn

upadku tego monarchy. Dziej

e ościennych państw w wiekach X-XII roją się od

ó^ych^oliiIiHol^oaayc^grup"możnowład-czych i wielkich rodów z panującymi. Tak było

na Rusi Kijowskiej, na Węgrzech i w Czechach, nie inaczej było też w Polsce.

Wystarczy przypomnieć Przybywo-Odylena na progu rządów Chrobrego, wystąpienia

bunty możnych przeciw Mieszkowi II, Bezprymowi, Rychezie i Kazimierzowi

Odnowicielowi, a później w

l

179

Im

la* ±

background image

178

okresie panowania Władysława Hermana zbrojne wsparcie udzielane przez wielmożów

Zbłgniewowi i Krzywoustemu przeciw ojcu, następnie bunt Skarbi-mira w 1117 r. i

wreszcie rozstrzygającą rolę możno-władców w rozgrywce Władysława II Wygnańca z

jego młodszymi braćmi. Znaczenie tej grupy społecznej rosło w państwie z upływem

czasu, wzrastały też jej aspiracje polityczne, a te musiały raz po raz doprowadzać do

starć z panującymi książętami, ponieważ Piastowie nie zamierzali dobrowolnie godzić

się z próbami ograniczenia zakresu ich władzy.

Przyjmując tezę, że bezpośrednią przyczyną główną upadku Bolesława II był bunt

możnowładczy, spróbujmy zastanowić się nad powodami powstania napięć i określić

moment, w którym trwająca przez wiele lat rządów Szczodrego akceptacja jego polityki

przez ogromną większość wielkich wielmożów najpierw została cofnięta, a w dalszym

ro

zwoju wypadków przekształciła się w ,-zbrojne wystąpienie przeciwkrólowi. f Wydaje

się, że pierwsza okazja do wyłonienia się roz-dźwięków między Bolesławem i

czołowymi możnymi sięgać może, podobnie jak w wypadku Stanisława, 1075 r., a

spowodow

ały je uczynione wówczas książęce nadania ziemskie na rzecz Kościoła.

Wywołały one zapewne wielkie poruszenie wśród możnych rodów, chciwych bogactw i

pragnących dalszego powiększania swoich majętności. Ciernia nabierała w tych

czasach coraz większej wartości z powodu rozwoju hodowli, jak też ze względu na

rosnące możliwości eksploatacji rolnej przez licznych niewolnych, zdobywanych w

częstych wyprawach na ziemie sąsiadów. Być może niektórzy możno-władcy mieli za

złe Bolesławowi tę jednostronną szczodrobliwość dla Kościoła i poczuli się

pokrzywdzeni pominięciem ich w tym rozdawnictwie. Ze wspomnianych badań Henryka

Łowmiańskiego zdaje się wynikać, że

praktykę donacyjną na większą skalę w stosunku do możnych i rycerstwa

zapoczątkował dopiero Bolesław Krzywousty. Teza ta wydaje się uzasadniona, a sam

proces nadawczy był w dużym stopniu wynikiem nacisku tych grup społecznych na

księcia, nacisku, który rodził się pod wpływem wcześniej zapoczątkowanych donacji

ziemskich dla instytutów kościelnych. '

background image

W Boże Narodzenie 1076 r. odbyły się w Gnieźnie uroczystości koronacyjne Bolesława

II. Podniesienie państwa polskiego do rangi królestwa było logiczną konsekwencją

dotychczasowych sukcesów politycznych na arenie międzynarodowej. Sięgnięcie po

koronę trzeba też uznać za ogromny osobisty sukces Bolesława bez względu na to,

czy zgodę dał na to papież, czy też obyło się bez starań o przyzwolenie Grzegorza VII.

Polska hierarchia kościelna, tak wiele świeżo zawdzięczająca Szczodremu,

uczestniczyła w samym akcie, którego dokonał arcybiskup gnieźnieński. Jedynie biskup

krakowski, chociaż najpewniej przybył do Gniezna, nie podzielał zapewne radości

innych, kryjąc w sercu urazę do monarchy.

Można przypuszczać, że pośród licznie zgromadzonych w Gnieźnie świeckich panów i

dostojników oraz przed-niejszego rycerstwa nastroje były podzielone. Ludzie najbliżej

związani z królem, wysocy urzędnicy dworscy, kasztelanowie i ci możni, którzy czerpali

korzyści z udziału w sprawowaniu władzy i z łask oraz szczodrości panującego, byli

świadomi doniosłości aktu koronacyjnego i eałkowicie go akceptowali. Ale byli i tacy —

zapewne niektórzy urzędnicy i możni prowincjonalni, a być może także pewni dostojnicy

centralnego zarzą-- którzy z różnych powodów czuli się niedocenieni rzeź władcę i

negatywnie odnosili się do jego polityki wewnętrznej lub zewnętrznej, i ci inaczej

oceniali ko-

onację. Wszystkie osoby pojedyncze i grupy opozycyj-

180

nie nastawione wobec rządów Szczodrego, a także ci, którzy znali trudny jego charakter

i wybujałe skłonności do umacniania autorytetu monarszego, mogli słusznie obawiać

się, że korona, wynosząc Bolesława wysoko ponad najmożniejszych panów królestwa,

umocni w nim dążenia centralistyczne, mogące przerodzić się ** 'w nieliczący się z

nikim despotyzm i autorytaryzm. Trzeba przy tym zauważyć, że stosunek wczesnopol-

skiego społeczeństwa, a ściślej mówiąc jego elity politycznej, do instytucji królestwa i

kolejnych koronacji Piastów kształtował się dość osobliwie. Trafnie zauważył to Jerzy

Dowiat pisząc, że „korona... nie przynosiła Piastom szczęścia". W istocie rzeczy nie

chodziło o szczęście, lecz o podstawowe zagadnienia ustrojowo-po-lityczne, których

źródła tkwiły w głębokiej przeszłości, w fazie wykształcania się na ziemiach polskich

władzy książęcej.

background image

Kolejni książęta piastowscy, aczkolwiek sam ród uzyskał niekwestionowaną w zasadzie

władzę dziedziczną, pod względem zwyczajowo-prawnym _uważani jbyli przez

najpotężniejszych możnowładców jedyme~~za~~pTerw-^zych pośród nich.

Ukształtowana dość wcześnie w postać na poły instytucjonalną rada książęca

skutecznie ograniczała ewentualną groźbę absolutyzmu piastowskiego, ale przede

wszystkim zapewniała istotny wpływ czołowych wielmożów na najważniejsze sprawy

państwa. Grupa ta nie była zainteresowana popieraniem koronacyjnych planów książąt,

ponieważ korona, dzięki sakrze kościelnej, przenosiła istotę nadawania władzy z rąk

„ludu" w gestię Boga. Musiało to być odczuwane jako niebezpieczne dla tradycyjnego

układu sił społecznych zwiększenie wewnętrznej suwerenności króla wobec

najmożniejszych nawet poddanych jak i doradców bez możliwości jej skutecznej kontroli

i ograniczenia.

181

Jeżeli spośród tzw. pierwszych Piastów, liczonych do Bolesława Krzywoustego

włącznie, jedynie niektórzy pokusili się o koronę, to fakt ten tylko w części przypisać

można wpływowi czynników zewnętrznych, głównie zaś oporowi, a co najmniej brakowi

poparcia ze strony najbardziej wpływowych możnowładców. Bolesław Chrobry, mimo że

w 1000 r. cesarz Otto III znanym gestem u-

znał jego suwerenną władzę, jeszcze 25, a

od pokoju bu-

dziszyńskiego 7 lat czekał na jej formalne potwierdzenie w akcie

koronacyjnym i trudno w tym zwlekaniu widzieć jedynie przeszkody natury zewnętrznej.

Zgon pierwszego w naszych

dziejach króla w zaledwie kilka miesięcy później nie

pozwala wniknąć w reakcję polskiego możnowładztwa na tę koronację. Ale

równocześnie zapewne przeprowadzona koronacja jego syna, Mieszka II, nie spotkała

się z aprobatą elity politycznej, skoro młody władca niemal od początku swoich rządów

borykał się z aktywną opozycją możnych, a^ w końcu całkowicie odmówiono mu

poparcia. Odzyskał je dopiero po powrocie z wygnania,'Iae3y~zrezygnował z korony.

Świadomy niechętnych nastrojów panujących w tych kręgach społecznych Bezprym

odesłał polskie insygnia koronacyjne na dwór cesarski, manifestując tym krokiem nie

tyle swoją rezygnację z korony wobec cesarza, ile w stosunku do własnego

możnowładztwa, o którego względy musiał zabiegać. W sumie królestwo polskie

przetrwa

ło w pierwszym etapie jedynie 6 lat, w drugim zaś Bolesław II utracił koronę w

background image

niespełna 3 lata. Trudno nie dopatrywać się w tym pewnej prawidłowości. Uzasadnione

wydaje się przeto mniemanie, iż koronacja Szczodrego doprowadziła grupy opozycj

nastawio

nych możnych do połączenia swoich sił i raz Bardziej zdecydowanej krytyki

króla. 3ogłębiający się konflikt mógł doprowadzić do politycznej izolacji Bolesława,

który rozgrywał w tym cza-

i

się swoje największe i najważniejsze partie w płaszczyźnie międzynarodowej i nie mógł

sobie pozwolić na osłabienie własnej pozycji w kraju. Dalsze poparcie możnowładztwa

było mu niezbędne i aby je odzyskać musiał poczynić pewne kroki, które świadczyłyby o

tym, że król dba o interesy możnych i rycerstwa. W kategoriach gestu wobec tych grup

społecznych i dla przywrócenia nadszarpniętej popularności widziałbym drugą wyprawę

kijowską w 1077 r. Miałem już okazję przedstawić, że nie była ona skutkiem interwencji

Grzegorza VII u Szczodrego w sprawie księcia Izjasława. Ale teraz trzeba powiedzieć,

że nie była ona również niezbędna z punktu widzenia ówczesnych interesów państwa

polskiego, ponieważ dobre stosunki z księciem kijowskim Wszewołodem Bolesław mógł

bez większego trudu nadal zachować, a o nic więcej na wschodniej flance Polski

królowi nie chodziło. Ekspedycja na bogate ziemie ruskie i przebogaty Kijów miała

natomiast istotne znaczenie dla możnych i rycerstwa, umożliwiając po raz drugi na

przestrzeni 8 lat zdobycie ogromnych łupów i licznych potrzebnych do pracy jeńców. Te

cele wyprawy zrealizowano w całości, ale wątpliwe jest, czy król osiągnął zamierzone

rezultaty.

W czasie kilkumiesięcznego pobytu wojsk polskich na Rusi zaszły najwidoczniej jakieś

wydarzenia, które nie tylko nie złagodziły uraz, ale wręcz przeciwnie — doprowadziły do

wzrostu napięcia między królem i niechętnymi mu towarzyszami wyprawy. Nie wiemy,

co było tego powodem. Może wojska rozłożone na leżach dopuszczały się nadmiernych

ekscesów, grabieży i Bolesław surowo karał za nie dowódców (Polacy przybyli przecież

jako sojusznicy Izjasława), co spowodować mogło nowe zadrażnienia i wywołało

oburzenie. Nie odrzucałbym, nie pozwalającej się niestety skontrolować, informacji

Mistrza Wincentego o samowolnym porzucaniu

183

background image

Bolesława na Rusi przez niektórych możnych i rycerzy i ich powrocie do kraju.

Pomijając podany przez pisarza motyw tych powrotów w postaci wieści o wiarołomnych

żonach i buncie niewolników, w samych danych szczegółowych przebija jakby ślad

rzeczywistej tradycji u-

stnej, która w pewnych małopolskich rodzinach możno-

władczych mogła przechować pamięć o tak niezwykłych wydarzeniach.

Przed zimą 1077 r., opromieniony nowym sukcesem militarnym, Bolesław wraz z

głównymi siłami powrócił do kraju. Jeżeli wolno pójść dalej tropem sugerowanym przez

Kadłubka, to należałoby przyjąć, że w stosunkach króla z niektórymi możnymi i

rycerzami nastąpił teraz kolejny etap eskalacji konfliktu. Wyrazić on się miał z jednej

strony w okrutnym prześladowaniu przez Szczodrego jako zdrajców winnych

opuszczenia go podczas wypraw

y (król miał uważać, że go „wydali na pastwę

wrogów"), z drugiej — w łączeniu się wszystkich opozycjonistów, w obliczu grożącej im

fizycznej zagłady, w jednolitą grupę spiskową, przygotowującą otwarty bunt przeciw

królowi.

O tym, że przybierająca na sile walka wewnętrzna w Polsce wypełniła cały najbliższy

okres, od późnej jesieni 1077 r. przez cały 1078 do początków 1079 r., świadczyć

może całkowita cisza, jaka po wyprawie kijowskiej nastąpiła wtalT~bogatej~dotychczas

i pełnej wydarzeń polityce zagranicznej Bolesława, którą trudno byłoby tłumaczyć

wyłącznie brakiem źródeł. Król najwidoczniej został sparaliżowany biegiem wypadków w

kraju i coraz dalej postępującymi przejawami oporu ze strony spiskowców. W relacji

Wincentego pojawia się teraz wersja o spisku na życie Bolesława: „spiskowaniem

krowi gotowano zagładę" — tak miał Szczodry przedstawiać Węgrom sytuację w

Polsce, poprzedzającą jego ;ieczkę na wygnanie. Czy taki spisek na życie Bolesła-

184

185

wa miał rzeczywiście miejsce i czy król zdołał go na czas wykryć, i ukarać jego

uczestników, nie dowiemy się nigdy, ale prawdopodobieństwo takiego przebiegu

wypadków jest znaczne. Nie byłaby to ani pierwsza, ani ostatnia w owych czasach

próba likwidacji znienawidzonego czy uznanego za niesprawiedliwego władcy przez

przeciwników politycznych. Wątek o spisku mógłby znaleźć potwierdzenie w głównym

background image

nurcie relacji Kadłubka, jaki na temat przemian wewnętrznych zachodzących w

Bolesławie przewija się w całej drugiej części jego opowieści o tym władcy.

Wys

tępująca w pierwszej części opowiadania cecha niebywałej szczodrości księcia

ustępuje teraz miejsca niezwykłemu okrucieństwu króla.

Następstwem wykrycia spisku przeciw Bolesławowi musiało być rozszerzenie zasięgu

represji i wyroków śmierci spadających na głowy jego uczestników, a podejrzenia i

oskarżenia w atmosferze rozgorzałej walki politycznej mogły dotknąć również ludzi

niewinnych. W tej fazie rozgrywki na widowni politycznej kraju pojawia się ponownie

biskup krakowski. Według Mistrza Wincentego usiłował on powstrzymać okrucieństwo

króla najpierw perswazją, następnie groźbą utraty tronu, co oznaczać może tylko

zapowiedź wybuchu otwartego buntu, a wreszcie zagroził rzuceniem klątwy. Według

Anonima Galia biskup wystąpił przeciw Bolesławowi jako „buntownik". W ówczesnej

sytuacji byłoby to równoznaczne z połączeniem się Stanisława z przeciwnikami króla,

na co zresztą wskazuje również Wincenty pisząc o wzięciu ich w obronę przez biskupa.

Pytanie tylko, czy Gallowa kwalifikacja postawy Stanisława jest obiektywna i zgodna z

rzeczywistością? Jak wiadomo, liczne są głosy w naszej literaturze podkreślające albo

stronniczość pisarza w ocenie obu postaci dramatu, albo przynajmniej korzystanie z

relacji tych

informatorów, którzy przebieg sporu oceniali z różnych względów z pozycii przychylnej

królowi. Jeśli jednak zapytamy, którzy to konkretnie ludzie w początkach XII wieku byli

zainteresowani w takiej ocenie wypadków sprzed ćwierćwiecza i dlaczego właśnie oni

zdołali narzucić Anonimowi swój punkt widzenia, to odpowiedź będzie nad wyraz

trudna. Przede wszystkim samo sformułowanie pytania zawiera w sobie element

stronniczości, ponieważ niejako apriorycznie zakłada, iż relacja Galia nie odpowiada

prawdzie wybielając Szczodrego i oczerniając Stanisława, aczkolwiek założenie takie

nie ma dostatecznej motywacji. Ale mimo wszystko zwróćmy się do bogatej

literatury źródłoznawczej związanej z Kroniką Anonima i spróbujmy rozejrzeć się w

środowisku, z którego autor korzystał przy opisywaniu czasów Bolesława II. Uznać przy

t

ym należy za niewątpliwe, że kronikarz, jako obcy przybysz, nie związany

pochodzeniem ani tradycją z Polską, nie miał powodów kierować się emocjami czy

innymi względami subiektywnymi i dlatego mógł stać na pozycjach neutralnego

background image

rejestratora miejscowych opi

nii. Otóż z dotychczasowych badań prowadzonych nad

Kroniką jako informatorzy pisarza — jak już wspomniałem — wyłaniają się w pierwszym

rzędzie dwie postacie: kanclerz Krzywoustego Michał z rodu Awdańców i biskup

poznański Paweł. Na dalszym planie hipotetycznie można jeszcze wymienić księcia,

pozostałych biskupów, dalszych Awdańców (Michał „Stary" i wojewoda Skarbi-mir) i

ewentualnie członków kapelli — kancelarii dworskiej. Bardzo wątpię czy komukolwiek

udałoby się przedstawić przekonywające powody, dla których wy-zsj wymienieni

ludzie mieliby osłaniać i usprawiedliwiać Bolesława, a potępiać Stanisława jako

„buntowni-> gdyby rzeczywistość przedstawiała się zgoła ina-j i to w sytuacji, kiedy treść

Kroniki była kontrolo-

l

186

187

wana i „cenzurowana" na bieżąco przez współczesnych, naocznych świadków

wydarzeń krakowskich z 1079 r. Gdy do tego dodamy, że przecież Gali zdecydowanie

negatywnie ocenił wyrok królewski jako „grzech" (a wątpliwe jest, żeby tak go

zakwalifikowali ci informatorzy, którzy byli zdeklarowanymi stronnikami Szczodrego), to

w konsekwencji wersję kronikarza o biskupie-bun-towniku musimy uznać za

odpowiadającą prawdzie. Czy oznacza to jednocześnie, że punkty widzenia króla i

Stanisława na to, co dzieje się w kraju, były identyczne? Wydaje się, że nie. Dla

Bolesława, jak dla każdego ówczesnego władcy, było jasne, że buntowników

sprzeciwiających się jego władzy należy karać i likwidować z całą bezwzględnością.

Biskup krakowski, wywodzący się z tamtejszego rodu możnowładczego i powiązany

węzłami krewniaczymi z innymi rodzinami, podobnie jak wszyscy prześladowani i karani

przeciwnicy króla stał na stanowisku, że panujący przekracza swoje kompetencje, a

jego niesprawiedliwość i okrucieństwo dyskwalifikuje go i moralnie i jako władcę „z łaski

Boga". Przypomnieć przy tym trzeba, że sam Stanisław należał też zapewne do grona

ludzi odczuwających osobiście krzywdy, jakie według jego przekonania wyrządził mu

Bolesław. Biskup czuł się więc moralnie rozgrzeszony łącząc się z opozycją polityczną,

staj

ąc w obronie represjonowanych i grożąc okrutnikowi strąceniem z tronu i karami

kościelnymi. Tak więc sam fakt czynnego wystąpienia Stanisława przeciw królowi nie

background image

może budzić wątpliwości. Dlatego też stał się on „buntownikiem" nie tylko w

przekonaniu Szczod

rego, ale również w opinii tych wszystkich, którzy mieli możność

obserwowania wypadków nie biorąc w nich bezpośredniego udziału. Motyw spisku

przeciw królowi i motyw zdrady biskupa, występujący w relacji Mistrza Wincentego:

„spiskowaniem królowi gotowano

z

agładę", „w nim (w biskupie) jest początek zdrady, korzeń wszelkiego zła", nie wygląda

na przejątek z dzieła Galia, ponieważ z jego kwalifikacją „grzechu" Stanisława pisarz

zdecydowanie nie godził się, lecz na zupełnie niezależną od przekazu Anonima wersję

„zdrady" biskupa, egzystującą w środowisku krakowskim w XII wieku, z którą autor

podjął polemikę.

Opowiedzenie się biskupa krakowskiego po stronie politycznych przeciwników

Bolesława musiało zostać odczytane na dworze jako jawny bunt Stanisława przeciw

prawowitemu władcy. Sprawa jurysdykcji prawnej panującego w stosunku do

duchowieństwa w Polsce XI wieku jest — jak już wspomniałem — przedmiotem

ciągłych dyskusji, ale wydaje się, że duchowni w sprawach majątkowych i karnych

stawali przed sądem monarszym i podlegali wyrokom i karom zgodnie z prawem

świeckim. Dlatego nie widzimy uzasadnienia dla wysuwanych niekiedy poglądów,

jakoby wymierzenie biskupowi kary za bunt, było ze strony króla nadużyciem jego

uprawnień. [Mniemanie takie, słuszne dla warunków zachodnioeuropejskich, dla

stosunków polskich w XI stuleciu grzeszy anachronizmem, przypisując Kościołowi i jego

przedstawicielom pozycję i rolę, jaka stała się ich udziałem w czasach znacznie

późniejszych. W okresie o którym tutaj piszemy, biskup podlegał sądowi

arcybiskupiemu i w ogóle sądowi kościelnemu, jeżeli taki już rzeczywiście funkcjonował

jako instytucja prawna, jedynie w sprawach kościelnych. In-erpretacji takiej nie

przeczą opowieści Galia o wielkiej ;ci> jaką Chrobry okazywał biskupom i jak

postępował 7 wypadku sporów sądowych między możnymi świeckimi i duchownymi.

Można przy tym wątpić, czy rela-

""->

l

^

••j

background image

\

$ c

188

cje te dotyczą rzeczywistych przykładów, czy też raczej należą do zespołu wyobrażeń

pisarza o „złotym wieku" Bolesława Wielkiego.

Dopiero na tle tak zarysowanej sytuacji wewnętrznej można pokusić się o

naszkicowanie ogólnego przypuszczalnego scenariusza wydarzeń, które rozegrały się

wiosną 1079 r.

W atmosferze narastającego oporu możnowładczego i represji zastosowanych przez

Bolesława wobec przeciwników ujawnienie związków łączących biskupa krakowskiego

z opozycją doprowadziło konflikt między nimi do apogeum. Król postanowił surowo

ukarać Stanisława, licząc zapewne, że w ten sposób stłumi ogniska buntu i rzuci

postrach na wszystkich swoich wrogów. Wtedy doszło do wydarzeń ostatecznych. Z

rozkazu Bolesława biskup został pojmany i jako buntownik podległ karze obcięcia

członków. Stało się to 11 kwietnia 1079 r. Jak już wspomniałem, rozpatrywanie

fikcyjnego proble

mu, czy nad Stanisławem odbył się sąd królewski, czy też biskup

zginął z rozkazu Bolesława, pozbawione jest dla tych czasów wszelkiego sensu. Wola

monarchy miała wymiar legalnego wyroku, dlatego też decyzję króla musimy uznać za

pozostającą w granicach jego uprawnień i to nawet przy przyjęciu, że w opinii

współczesnych kara była zbyt surowa w stosunku do „grzechu" biskupa. )

Wysuwana przez niektórych historyków teza (Roman Gródecki, Zygmunt Sułowski i

inni) jakoby wyrok królewski poprzedzony był sądem arcybiskupim nad Stanisławem

zasadza się na przyjęciu poglądu, iż omawiany wyżej list Paschalisa II odnosi się do

Polski, a kara wymierzona przez nie wymienionego z imienia arcybiskupa odnosiła się

do biskupa krakowskiego. Sądzę, że dotychczasowy stan badań nad tym pismem nie

pozwala bezpiecznie korzystać z jego treści. W każdym ra-

189

zie ewentualny wyrok metropolity nie miałby nic wspólnego z wyrokiem królewskim.

Gdyby zresztą Stanisław został potępiony i ukarany przez sąd kościelny, to jego życie

background image

pośmiertne w postaci formującej się już wkrótce legendy o męczeństwie i świętości

wyglądać by musiało zgoła inaczej.

Podzielam domysł Tadeusza Wojciechowskiego, że egzekucja biskupa odbyła się na

dziedzińcu zamku wawelskiego i miała charakter publiczny, podobnie jak inne tego typu

wyroki. Chodziło przecież o to, aby buntownikom pokazać siłę i zdecydowanie

Bolesława, a jednocześnie dać do poznania, że każdy spiskujący przeciw królowi, bez

względu na godność i stanowisko, zostanie surowo ukarany. Kara obcięcia członków

miała w sposób dla wszystkich zrozumiały pokazać charakter winy biskupa: by ł a to

kara za bunt przeciw królowi.

Zapewne w ciągu najbliższej nocy po wykonaniu wyroku duchowni z kręgu kapituły

krakowskiej zabrali z dziedzińca wawelskiego ciało Stanisława i tymczasowo pogrzebali

je w kościele Sw. Mikołaja na Skałce. Nad pierwszym aktem dramatu zapadła kurtyna.

Czy śmierć biskupa miała wpływ na dalszy bieg wypadków w kraju, czy też jego rola

dziejowa została zakończona wraz ze zgonem?

O Bolesławie napisał Gali Anonim: „To bowiem bardzo mu zaszkodziło, gdy do grzechu

dodał grzech, gdy za bunt wydał biskupa na obcięcie członków'j. Wieść o egzekucji

Stanisława, która w intencji króla miała pora-- przeciwników, w rozumieniu kronikarza

stała się skrą podpalającą żagiew buntu. Wyrok wykonany na 'sobie biskupa był takim

fenomenem, że musiał wywo-wstrząsające wrażenie na obszarze całej diecezji.

('daje się prawdopodobne, że wrodzy królowi możni Akowscy zebrali się na doraźnie

zwołanym zjeździe,

190

na którym rozpatrzono kroki, jakie należało podjąć w tej sytuacji. Uznano, że Bolesław

wydając Stanisława na śmierć raz jeszcze pokazał, że jest władcą okrutnym i

niesprawiedliwym, królem, który postępuje despotycznie i działa przeciw dobru narodu i

państwa, a wobec tego jest niegodnym sprawowania władzy monarszej. Postanowiono

przeto czynnie wystąpić przeciw Szczodremu i siłą zmusić go do ustąpienia z tronu. W

tym miejscu wypada słów kilka poświęcić dyskutowanej w nauce sprawie .tzw. prawa

oporni. Instytucja ta powsta

ła i rozwinęła się na zachodzie Europy i najogólniej rzecz

biorąc oznaczała prawo osób i grup społecznych do odmówienia posłuszeństwa

względnie nawet czynnego występowania przeciw władcy łamiącemu u-stalone normy

background image

postępowania i zwyczaje lub prawa przyznane osobom i zbiorowościom. Na grunt nauki

polskiej hipotezę o funkcjonowaniu takiej instytucji od czasów powstania państwa

polskiego przyniósł Jan Adamus, znajdując poparcie innych badaczy (m.in. Juliusz

Bardach). W jego interpretacji każde wystąpienie możnych przeciw władcom oznaczało

praktyczne zastosowanie prawa oporu. Większość historyków uważa jednak, że prawo

oporu w Polsce i w innych państwach słowiańskich sformułowane zostało znacznie

później, poczynając od XIII wieku. Wypada więc uznać, że bunt możnych przeciw

Szczodremu nie może być rozpatrywany w kategoriach uświadomionego i legalnego

działania ludzi korzystających z instrumentu prawnego, będącego produktem procesu

społecznego i mającego* na celu ochronę interesów społecznych w wypadku

zagrożenia ich przez monarchę.

Niezale-

żnie od powyższych uwag wydaje się, że możni, czując się upoważnieni do

współdecydowania w sprawach państwa i władzy, mogli uważać, iż przeciwstawiając

się samowoli króla postępują słusznie. Decyzja

191

o zbrojnym wystąpieniu została szybko wprowadzona w życie, kiedy jeszcze trwało

wzburzenie opinii publicznej z powodu tragedii Stanisława.

Zapewne w maju lub czerwcu 1079 r. oddziały możno-ruszyły na Kraków. Opuszczony

przez -

więk-

szość król znalazł się w izolacji i nie był zdolny zebrać sił, aby stawić skuteczny opór i

stłumić otwarty bunt. Być może działał także moment zaskoczenia. W każdym razie

brak przesłanek źródłowych dla domysłu Stanisława Kętrzyńskiego, jakoby walka

zbrojna w kraju trwała dość długo. W obliczu klęski Bolesław II zabrał najbliższą rodzinę

— żonę i syna Mieszka — i wraz z nielicznym pocztem najwierniejszych towarzyszy

opuścił Kraków, przekroczył południową granicę państwa,. udając się na wygnańczy

szlak na Węgry. Drugi akt dramatu dobiegł końca, pozostawiając na scenie dziejowej

opustoszały tron monarszy.

B. Historyczne skutki konfliktu

Dramatyczny finał rządów Bolesława II tym z badaczy, którzy odrzucali późniejsze

przekazy, począwszy od Kroniki Mistrza Wincentego, sprawiał ogromne kłopoty

interpretacyjne zmus

zając do snucia niekiedy pociągających, ale dość dowolnych

background image

hipotez i przypuszczeń. Największy rozgłos naukowy osiągnęły wyniki badań Tadeusza

Wojciechowskiego, który skonstruował pomysłową hipotezę o buncie możnych przeciw

Szczodremu, ale nadał jej całkowicie odmienny od wyżej przedstawionego charakter.

Według tego badacza spisek możno-władców przeciw królowi miał swoich przywódców

w osobach młodszego brata Bolesława — Władysława Hermana, późniejszego

wojewody Hermana

— Sieciecha z rodu Starżów-Toporczyków i biskupa Stanisława,

przy Czym sprzysiężenie to nawiązało ścisłe kontakty z cesarzem Henrykiem IV i

księciem czeskim Wratysła-

192

wem w poszukiwaniu pomocy zewnętrznej w walce z Bolesławem. Teza ta nie znajduje

jednak' najmniejszego oparcia w źródłach, a brak śladów interwencji czeskiej czy

niemieckiej w wydarzenia polskie z 1079 r. k~aze odłożyć ją do lamusa koncepcji, które

zrobiły niezasłużoną karierę w nauce.

Podobnie rzecz wygląda z przypisywaniem Władysławowi Hermanowi i Sieciechowi

przywódczej roli w organizowaniu buntu. Jeżeli chodzi o młodszego Piasto-wica, to

domysł ten wywodzi się ze znanych w okresie wcześniejszym i późniejszym wypadków,

kiedy niezadowoleni z podziałów spadkowych bracia książęcy organizowali spiski

przeciw temu, który był wyznaczony przez ojca na następcę tronu, bądź też, gdy

buntujący się przeciw władcom możni wciągali do spisków ich starszych lub młodych

braci i innych członków dynastii. Precedensy te, aczkolwiek dość liczne w okresie

wczesnośredniowiecznym, wobec całkowitego milczenia źródeł nie mogą być

wystarczającym dowodem udziału Hermana w wypadkach 1079 r., a tym bardziej jego

in-

spiratorskiej roli w organizowaniu opozycji przeciw Szczodremu. Sama okoliczność,

że Władysław przejął po wygnaniu króla ster rządów (nie wiemy nawet, czy fakt ten

nastąpił bezpośrednio po ucieczce Bolesława), o niczym nie może świadczyć, ponieważ

było oczywiste, że jako jedyny przebywający w kraju Piast tylko on jest naturalnym

następcą po bracie. W przeciwnym bowiem razie musielibyśmy uznać, że możni

posunęli się do zakwestionowania „przyrodzonych" praw dynastii piastowskiej do

sprawowania władzy książęcej w Polsce. Wówczas jednak tym bardziej nie mogłoby

być mowy o czynnym udziale Hermana w spisku przeciw Bolesławowi, a jego dojście do

background image

władzy trzeba by ocenić jako zwycięski finał starcia z przeciwnikami rządów

piastowskich. W sumie domysły na temat udziału brata-junio-

193

ra w spisku polegają na czystej_jiedukcji opartej na milcząco przyjętym założeniu, iż

usunięcie Szczodrego z tronu leżało w jego interesie, ponieważ otwierało mu drogę do

władzy. Tylko w pozornej sprzeczności z tym stwierdzeniem pozostaje jedyna poszlaka

źródłowa w postaci emendowanego przez Wojciechowskiego zdania Galia z 28

rozdziału pierwszej księgi, w którym kronikarz dość niejasno wyraził się, iż w wyniku

strącenia Bolesława jego brat stał się wrogiem króla węgierskiego Władysława, gdyż ta

opinia dotyczy sytuacji późniejszej.

Przeciw sugestiom Tadeusza Wojciechowskiego wysunięto niedawno nowe argumenty,

które z natury rzeczy też nie mają silnego oparcia w przekazach źródłowych. I tak

Zygmunt Sułowski wręcz stwierdził, że po wygnaniu króla przez zbuntowanych

możnych Władysław Herman, rezydujący w Płocku, dopiero na wieść o śmierci

brata objął rządy w kraju. Tym tłumaczy się fakt, iż na stolicy biskupiej w Krakowie po

zgładzeniu Stanisława przez trzy lała trwał wakans, brak bo- l wiem było księcia,

który wyznaczyłby następcę. Z kolei Jerzy Dowiat stanął na stanowisku, że późniejsza

orientacja polityczna Hermana i

Sieciecha nie różniła się zbyt drastycznie od polityki

Szczodrego. W środowisku dworskim w czasach rządów Władysława Bolesław II

pozostał w dobrej pamięci, a nawet powstawała legenda o tym władcy mieszająca jego

czyny z czynami Bolesława Chrobrego. Natomiast Stanisław nie był tam traktowany

jako męczennik, a jego postępowanie oceniano krytycznie. Autor podtrzymał też

dawniej wysuwane spostrzeżenie, Je jjennan riadał swojemu syno-imię wygnanego

brata, co byłoby niezrozumiałe, tfyby był sprawcą jego katastrofy. Do uwag tych

moż-dodać, że z przedstawienia Galia wyłania się portret -go księcia jako człowieka

słabego charakteru, pozba-

Boleslaw Śmiały

l

i.

194

background image

wionego inicjatywy i większych ambicji politycznych, a przy tym schorowanego.

Wobec poważnych wątpliwości co do bezpośredniego aktywnego udziału Władysława w

przygotowaniu spisku przeciw bratu w innym także świetle rysuje się rola Sieciecha.

Jego powiązanie z buntem rozumiano bowiem w ten sposób, że współdziałał w spiisku

z Hermanem, torując mu drogę do tronu, za co później wynagrodzony został przez

księcia pierwszym w kraju urzędem — pa-latyna, który przy słabości Hermana zapewnił

mu pozycję rzeczywistego władcy państwa. Jeżeli jednak Władysława wyeliminujemy

spośród tych, którzy doprowadzili do obalenia Bolesława II, to motylwacja późniejszych

wyjątkowo silnych zwliązków łączących Hermana i Sieciecha ulega znacznemu

osłabieniu. Nie oznacza to jednak, iż Sieciech, niezależnie od Władysława, nie mógł

samodzielnie brać czynnego udziału w buncie przeciw Szczodremu jako jeden z

niezadowolonych możnych, a wybitna rola odegrana w toku wydarzeń pozwoliła mu w

latach późniejszych zrobić karierę polityczną. Stanowisko takie reprezentuje ostatnio

Gerard Latouda, chociaż pogląd ten musi pozostać tylko domysłem. Jedynym zatem

znanym z imienia uczestnikiem spisku przeciw królowi, którego w tym charakterze

widziało i oceniało środowisko dworskie w początkach XII wieku oraz inni ludzie

pamiętający przebieg wydarzeń sprzed 25 lat, był biskup krakowski Stanisław. Wszyscy

pozostali czołowi członkowie sprzysiężemia i potem zbrojnego buntu pozostaną,

niestety, na zawsze nieznani. Tajemnicze są także dalsze losy króla Bolesława. Wyjazd

na Wągry był wyborem świadomym, ponieważ tylko stamtąd mógł oczekiwać

skutecznej pomocy zb

rojnej dla odzyskania tronu. Pełne pychy powitanie przez

wygnańca króla Władysława wskazuje, że liczył on z całą pewnością na wsparcie

militarne jako rewanż za wcześ-

195

niejsze świadczenia udzielane mu przez Polskę. Sytuacja konfliktowa została jednak

za

żegnana, a więzy starej przyjaźni okazały się silniejsze od chwilowego gniewu i

rozporyczenia. „Węgrzy jednak zapisali to sobie w sercu głębiej i trwałej. Z jego powodu

[Bolesław] ściągnął na siebie wielką nienawiść Węgrów i dlatego prędzej — jak mówią

— ostatni dzień go u-przedził" — napisał Gali w ostatnich słowach poświęconych

Szczodremu.

background image

W świetle tej relacji nie ma podstaw do snucia różnych domysłów na temat rzekomego

zamachu na życie wygnańca przez jego polskich przeciwników, a w szczególności

udziału w nim Władysława Hermana. Przekaz Anonima, aczkolwiek nie całkowicie

jednoznaczny i powołujący się na opinie innych, Poz,waljł_j)rzLcjej

ganizowany przez nie znanych nam węgierskich przeciwników polskiego króla. Czy

wywodzili się oni z dworu Władysława, czy też spośród zwolenników Salomona,

któremu Szczodry skutecznie zagrodził drogę do tronu węgierskiego, trudno

wyrokować. Śmierć Bolesława nastąpiła — według niedawnych ustaleń Zofii

Kozłowskiej-Budkowej — w nocy 7 2 na 3 kwietnia. Natomiast data roczna jest bardziej

dyskusyj-na-

Rocznik kapituły krakowskiej podaje zgon króla pod rokiem 1081, ale jego

daty są często przesunięte o jeden rok, ponadto można podejrzewać, że

trzynastowieczny jego pisarz, żyjący w atmosferze kultu niedawno kanonizowanego

Stanisława, mógł tendencyjnie przyspieszyć ten fakt w czasie aby pokazać, że

,,zabójca" świętego rychło doczekał się kary bożej. Pochodzący z pierwszej połowy XII

wieku i zachowany w oryginale Rocznik świętokrzyski dawny zgon Bolesława zanotował

pod ro-iem 1082 i jego informacja ma dzisiaj licznych zwolen-

196

197

ników w nauce. Dodać trzeba, że obie daty nie stoją w sprzeczności z cytowanym wyżej

zdaniem Galia. Mniejsze natomiast uzasadnienie mają występujące niekiedy w

opracowaniach daty 1079 i 1080. Bez względu na to, czy przyjmiemy rok 1081 czy 1082

jako datę śmierci, nie ma podstaw, przyjmować późną tradycję więżącą ostatnie lata

życia Bolesława z klasztorami w Osjaku czy w Wilten, gdzie miał rzekomo wieść żywot

pokutnika aż do ostatnich swoich dni.

Niezwykle

interesujące są wydobyte przez Zofię Kozło-wską-Budkową dowody

źródłowe w postaci zapisek ne-krologicznych (aniwersarzy) zarówno polskich (nekrolog

kapituły krakowskiej oraz kalendarz opactwa benedyktyńskiego św. Jana w Ostrowie),

jak i zagranicznych (np.

nekrolog słynnego opactwa benedyktyńskiego św. Emerama w

Ratyzbonie), odnoszących się do Bolesława II. Wskazują one, że i w kapitule

krakowskiej, i w wymienionych ośrodkach benedyktyńskich (a zapewne także w

background image

Osjaku), które miały szczególne powody do wdzięczności wobec polskiego króla za

zakładanie na ziemiach polskich i szczodre uposażenia nowych klasztorów tej reguły,

modlono się za duszę wypędzonego władcy. Nie może ulegać wątpliwości, że nie

uważano go tam za „zabójcę" biskupa Stanisława, a przeciwnie — widziano w nim

człowieka wielce zasłużonego dla Kościoła polskiego. Szczególny, wymowny w tym

względzie jest fakt odprawiania modłów za duszę Bolesława w katedrze krakowskiej, na

miejscu jego rzekomej zbrodni! Śmierć wygnanego króla, zamykająca nieodwołalnie

drogi jego ewentualnego powrotu do ojczyzny, kończy trzeci i ostatni akt dramatu.

Całkowite ciemności spowijają pierwsze lata po upadku Bolesława. W bliżej nie znanym

momencie rządy objął Władysław Herman jako jedyny członek dynastii przebywający w

kraj

u. Na siedzibę władzy i dworu książę-

cego obrał sobie Płock, w którym i do tego czasu stale przebywał. ~ Przeniesienie

centrum zarządu państwem na Mazowsze może tłumaczyć się zagrożeniem ziemi

krakowskiej przez Czechów, którzy od jej opanowania zostali zapewne powstrzymani

przez króla węgierskiego. Pretensje czeskie znalazły swój wyraz w koronowaniu się

Wratysława II czeskiego w 1085 r. za zgodą Henryka IV na króla Czech i Polski. Fakt

ten nie pociągnął za sobą zgubnych dla państwa polskiego skutków, mie,-dzy innymi

terytorialnych, w czym częściowo można widzieć polityczną rolę małżeństwa Hermana z

księżniczką czeską Judytą, a częściowo wpływ dworu węgierskiego, który czuwał nad

polskimi sprawami. U boku króla węgierskiego wciąż bowiem przebywał jedyny syn

Bolesława II — Mieszko, niewątpliwy kandydat do tronu polskiego. Na dworze

słabowitego Władysława Hermana faktyczne rządy przejął wojewoda Sieciech, który

całkowicie podporządkował sobie księcia; on też decydował o sprawach polityki

zagranicznej państwa. Następstwa zegnania Bolesława II najbardziej dotkli-, wie dały

się odczuć w międzynarodowej sytuacji państwa polskiego. Jjdynie _z Rusią Kijowską

^utrzymań e zostały zapewne dobre stosunki, na co wskazywałby fakt, iż w 1088 r.

sprowadzony do kraju Mieszko B

olesławowie ożeniony został przez Hermana z

księżniczką ruską. Przyjacielskie i najbliższe kontakty z Węgrami doznały w wyniku

katastrofy Szczodrego prawdzi-

" wego załamania, które trwało — jak można sądzić —

do 1086 r., kiedy to w rezultacie porozumienia

obu dworów, węgierskiego i polskiego,

doszło do powrotu do kraju syna wygnańca i jego matki. Największe zmiany nastąpiły w

background image

stosunkach z Czechami i cesarstwem. W bliżej nie znanym czasie Władysław Herman

zdołał w jakiś sposób zaspokoić zadawnione pretensje czeskie (być* może powrócił do

płacenia czynszu ze Śląska), a zawar-

8

— Bolesław Śmiały

198

te porozumienie umocniło małżeństwo polskiego księcia z córką Wratysława II —

Judytą. Porozumienie to oznaczało głęboki przełom w dotychczasowych kierunkach

polity

cznych Polski, ponieważ zbliżenie do Czech, przy jednoczesnym zerwaniu z

Węgrami, prowadziło do zasadniczej zmiany w relacjach polsko-cesarskich, jako że

Wratysław II nadal pozostawał w obozie Henryka IV jako jego wierny sojusznik. Król

czeski pośredniczył zapewne nawiązanie bezpośrednich kontaktów między dworem

cesarskim i Hermanem, który w ówczesnej sytuacji nie mógł sobie pozwolić na

zachowanie wrogiej Henrykowi linii politycznej Bolesława II. Dla_cesarza wydarzenia w

Polsce były prawdziwym dobrodziejstwem losu, który na wschodniej granicy zlikwidował

i groźnego przeciwnika i Henryk nie omieszkał skorzystać z nadarzającej się okazji

zmiany układu stosunków. Szczegółowych postanowień porozumienia nie znamy, ale

sądząc z późniejszego stanu rzeczy doszło wówczas /^do poważnych jednostronnych

cesji polskiego księcia, ( który, za cenę uznania przez cesarstwo swojej władzy, V

rezygnował z korony królewskiej. Uznanie się przy tej okazji za wasala Henryka IV,

aczkolwiek nie poświadczone bezpośrednio źródłami, wydaje się prawdopodobne i

można sądzić, że cesarz dążył do tego.

Układy polsko-niemieckie w latach następnych doznały dalszego umocnienia. Kiedy w

końcu 1085 r. zmarła żona Hermana — Judyta, książę zawarł wkrótce (w 1088 lub 1089

r.) nowy związek małżeński, tym razem z siostrą Henryka IV -- również Judytą (salicką).

Zbliżenie do cesarstwa musiało doprowadzić do zerwania kontaktów Polski z papieżem

Grzegorzem VII, którego położenie w walce z cesarzem stale się pogarszało. W latach

osiemdziesiątych można odnotować wiele faktów świadczących o nawiązaniu przez

dwór polski i Kościół kontaktów z niemieckimi ośrodkami kościel-

199

nymi, co także trzeba interpretować jako rezultat zerwania z kurią i ułożenia stosunków

z niemieckim sąsiadem na nowej płaszczyźnie.

background image

W sumi

e w pierwszych latach rządów Hermana nastąpiło całkowite odwrócenie

sysłemu~polskich związków i przymierzy politycznych w stosunku do tych, które

tworzyły fundamenty wielkiej międzynarodowej polityki Bolesława II.

Państwo_polskie_^pierws2ej potęgi w Europie środkowo-wschodniej w ciągu niewielu

lat przekształciło się w jedno ze słabszych księstw, przestając na dłuższy czas aktywnie

uczestniczyć w polityce międzynarodowej. Ta zmiana roli Polski z podmiotu dziejów w

ich przedmiot była bolesną implikacją wydarzeń z 1079 r., a wydobycie państwa z

głębokiej depresji miało stać się naczelnym zadaniem dopiero następcy Władysława

Hermana, jego syna

— Bolesława III Krzywoustego.

Kilka słów poświęcić jeszcze należy losom Mieszka Bo-lesławowica, który, póki żył, poty

by

ł potencjalnym kandydatem do tronu polskiego. Urodzony w 1069 r. jedyny syn

Szczodrego w chwili zegnania ojca z tronu miał 10 lat. Po siedmioletnim pobycie na

dworze węgierskim, w 1086., w dość tajemniczych okolicznościach, zapewne jednak

wskutek nalegań króla węgierskiego, Herman sprowadził siedemnastoletniego księcia

wraz 7-

jego matką do Polski. Wysuwane niekiedy w literaturze przypuszczenia, że

Mieszka osadzono w ziemi krakowskiej, polegają chyba na nieporozumieniu, ponieważ

nic nie poświadcza, jakoby miał on tam sprawować władzę. Z faktu, iż w 1088 r.

Władysław Herman doprowadził do małżeństwa Mieszka z nieznaną z imie-1]a

księżniczką ruską, zdaje się wynikać, że książę oswo-się z myślą o stałym pobycie

bratanka w kraju i że go mieć przy swoim boku niż jako politycznego

200

wygnańca na obczyźnie, gdzie knuć mógł plany odzyskania ojcowizny przy poparciu

Węgier. Ze swej strony Bolesławowie zaakceptował zapewne władzę stryja i nie

wysuwał roszczeń do stolca książęcego, chociaż narodziny w 1085 r. długo

wyczekiwanego przez Hermana syna

— Bolesława (Krzywoustego) praktycznie

niweczyły perspektywy objęcia przez Mieszka tronu po zgonie starego księcia. W 1089

r., w wieku zaledwie 20 lat, Mieszko nagle zmarł. Powołując się na anonimowych

informatorów Gali tak skomentował jego niespodziewany zgon: „Mówią bowiem, że

pewni współzawodnicy, lękający się, ażeby nie zemścił się za krzywdę ojca, trucizną

zgładzili chłopca wielkiego talentu; niektórzy zaś, który z nim pili, ledwie wymknęli się

niebezpieczeństwu śmierci". Wedle tej wersji byłaby to zatem zbrodnia polityczna

background image

popełniona przez rywali pragnących pozbyć się młodego księcia w obawie, że będzie

ścigał wrogów ojca, a może raczej, że zechce sięgnąć po tron. Pierwsze więc

posądzenie pada na Władysława Hermana, który przez usunięcie Bolesławowica

utorowałby swojemu synowi drogę do stolca książęcego.

Mimo dość powszechnego przyjęcia w nauce relacji kronikarza podane motywy

zamachu budzą różnorakie wątpliwości. Okoliczności sprowadzenia Mieszka do kraju,

jego ożenek i inne wypadki związane z pobytem na płockim dworze, nie wskazują na

Hermana jako na inspiratora mordu. Po zgonie Bolesława II nie czuł on się zagrożony, a

jego władza, mimo zastrzeżeń niektórych historyków, była całkowicie legalna i nie

mogła budzić u nikogo zastrzeżeń natury prawnej. Rola truciciela bratanka nie bardzo

godzi się z wizerunkiem Hermana skreślonym piórem Anonima Galia, który zresztą

zbrodnią tą nie obciąża księcia, przerzucając oskarżenie na określonych liczbą mnogą

„współzawodników". Jeżeliby

,

201

u

terminu tego nie brać dosłownie, to w zamachowcach na życie Mieszka można by

upatrywać dawnych przeciwników Bolesława II, którzy obawiali się, że po ewentualnym

dojściu do władzy młody książę — jak pisze kronikarz — będzie się mścił „za krzywdę

ojc

a". Cały 29 rozdział pierwszej księgi Kroniki poświęcony Mieszkowi robi na

czytelniku dziwne wrażenie, tak silnie nasycony jest przesadnymi pochwałami pod

adresem Piastowica, a nawet niezbyt przecież uzasadnionymi nadziejami na jego

przyszłe panowanie. W całym dziele Galia nie ma ani jednego Piasta, któremu pisarz

polwięćilBy chociaż jedno pełne zdanie, jeśli nie był panującym księciem. O licznych

synach książęcych autor nie wspomniał słowem i nie wymienił nawet ich imion, a w tym

wypadku otrzymuj

emy wielki pean na cześć młodzieńca, który nie dał się jeszcze

poznać i sprawdzić. Mimo woli budzi się podejrzenie, iż panegirycz-na ocena Mieszka i

literacko wyolbrzymiona żałoba, jaka po jego zgonie miała ogarnąć cały kraj i wszystkie

grupy społeczne („Po śmierci zaś chłopca-Mieszka, cała Polska tak bolała, jak matka po

background image

śmierci jedynego syna. I nie tylko owi, którym był znany, rozwodzili żale, lecz także ci,

którzy nie widzieli go nigdy, towarzyszyli z płaczem marom zmarłego. Wieśniacy

mianowicie porzucal

i radła, pasterze bydło, rzemieślnicy zajęcia, pracownicy roboty

zaniedbali z żalu po Mieszku. Także mali chłopcy i dziewczęta, a nadto słudzy i

służebnice pogrzeb Mieszka napełnili łzami i westchnieniami"), została kronikarzowi

narzucona przez tych, którzy w okresie rządów Hermana utracili dawne wpływy i zeszli

na dalszy plan, ale równocześnie na dworze książęcym mieli dość powiązań i

kontaktów, aby na kartach Kroniki przeforsować dla potomnych taką właśnie wersję

losów i oceny Mieszka oraz zaznaczyć swoje nadzieje z nim zwią-ane. Wysunięte przez

nich podejrzenia najsilniej doty-

202

kaja wojewody Sieciecha, o którym kronikarz w innyrn miejscu napisał, że dążył do

wygubienia wszystkich Piastów i zajęcia ich miejsca. Czyżby więc miał on swój udział w

obaleni

u Bolesława II i teraz obawiał się zemsty Mieszka? Wszelkie domysły w tym

względzie są możliwe, nawet całkowite zakwestionowanie wiarygodności wersji

Anonima jako ewentualnej insynuacji podsuniętej autorowi dla zohydzenia pewnych

osób, ale, niestety, nie pozwalają się skontrolować. Zbrodnia popełniona na

młodocianym Mieszku dopełniła miary dramatu Bolesława II i jego rodziny. Śmierć jego

syna była ostatnim echem wielkiego konfliktu, który przyniósł tak tragiczne żniwo; była

również epilogiem dramatu, który jest przedmiotem tej książki. Kurtyna dziejów, która

zapadła nad opisanymi tutaj wydarzeniami, pokryła mrokami tajemnicy wiele

szczegółów.

Jedno wszakże jest pewne. Konflikt biskupa Stanisława z królem Bolesławem

Szczodrym był niewątpliwym fenomenem w dziejach polskiego średniowiecza.

Pociągnął on za sobą tragiczne skutki, które nie zamykają się jedynie w ramach

osobistych dramatów ludzi, biorących w nim bezpośredni udział, chociaż i tych nie

wolno lekceważyć. O katastrofie państwa polskiego, jaka nastąpiła w wyniku wygnania

Bolesława II, wspomniałem już wyżej.

! Ogromne straty poniósł też Kościół w Polsce. Po śmierci Stanisława największe i

najważniejsze w kraju biskupstwo przez trzy lata pozostawało bez nowego pasterza,

zanim diecezję krakowska w 1082 r. objął biskup Lambert (III). Fakt ten dobitnie ukazuje

background image

miarę wstrząsu, jakiego doznało państwo i Kościół w toku wydarzeń z 1079 r. Gdyby

uznać istnienie i przechowanie w późnej tradycji (i ewentualnie w liście Paschalisa II)

prawdziwych okruchów przeszłości, to należałoby obraz ów-

203

czesnej sytuacji w Kościele uzupełnić równie dramatycznymi losami arcybiskupa

gnieźnieńskiego (Bogumiła czi Henryka?), który do końca pozostał wierny Bolesławowi,

a stając w sporze króla z biskupem po stronie pierwszego, podzielił wraz z nim

wygnanie, pokutując następnie długie lata w pustelni. ^Jeżeli-, ist.ntnigjfak' się rzecz

miała, to trudno się dziwić, że nad dziejami arcy-biskupstwa w schyłkowych latach XI

wieku zalegają ciemności i że źródła nie dostarczają wiarygodnych informacji na temat

obsady stolicy metropolitalnej. Organizacyjnych i moralnych szkód poniesionych przez

Kościół, którego wysoki dostojnik uwikłał się w tragiczny konflikt z monarchą, nie

sposób wprost wyliczyć. Ale obok niewątpliwego obniżenia autorytetu ideowego i

moralnego hierarchii kościelnej w opinii społecznej sam fakt przeciwstawienia^ się

biskupa władcy świeckiemu był nowym elementem politycznej rzeczywistości Polski w

drugiej połowie XI stulecia. Był on zapowiedzią przemian, które w niezbyt już odległej

przyszłości, w rozbitej na dziełnice-księstwa Polsce, przekształciły Kościół w

samodzielną siłę polityczną, kierującą się własnymi celami i interesami, nie zawsze

zgodnymi z interesami władzy świeckiej.Rozdział VII

„Sprawa świętego Stanisława"

w tradycji historiograficznej

i w polskiej świadomości

zbiorowej

W uwagach wstępnych wspomniałem, że konflikt między Bolesławem II i biskupem

Stanisławem nie przestał żyć w emocjach i tradycji Polaków oraz w polskiej myśli

historycznej z chwilą zejścia obu jego bohaterów ze sceny dziejowej. Już bowiem

wkrótce rozpoczął on nowe życie, odmienne w swojej naturze, przyczyniając się do

kształtowania postaw ideowych i światopoglądowych następnych pokoleń i stając się

istotnym składnikiem polskiej kultury w najróżniejszych jej przejawach. Liczne i

wielopłaszczyznowe implikacje wielkiego sporu, zakończonego tragicznym finałem, dały

o sobie znać zaledwie w ćwierć wieku po śmierci króla i biskupa w Kronice Anonima

background image

Galia i od tej pory, z różnym stopniem natężenia, funkcjonowały w świadomości

zbiorowej przez następne wieki aż do naszych

' czasów.

Pisarze średniowieczni aż po Długosza włącznie w przy-"czynach i przebiegu konfliktu

nie dopatrywali się konfrontacji między Kościołem i państwem, nie dopuszczając myśli o

mo

żliwości tak drastycznego przeciwstawienia sobie dwóch instytucji rządzących

społeczeństwem średniowiecznym. Przesuwali oni rączej punkt ciężkości sporu w

sferę moralną, w miarę upływu czasu coraz bardziej obciążając grzesznego króla

różnymi przewinami, a równocześnie ukazując biskupa w aureoli świętości jako stróża

sprawiedliwości, obyczaju i morał-

25. Biskup Stanisław przedstawiony na karcie tytułowej Żywotów arcybiskupów

griieznienskich z ilustra-

cjami Stanisława Samostrzelmka - ok. 1534 roku

2

6. Na bordiurze w Żywotach arcybiskupów gnieźnieńskich odnajdujemy też wizerunek

Bolesława Szczodrego

205

'W*

Ł

•i

43. Najwybitniejsze współczesne dzieło plastyczne poświecone j edenas-towiecznemu

władcy to Grobowiec Bolesława Śmiałego - wypukio-rzeźba Xawerego Dunikowskiego

ności, w obronie których to wartości duchowych poniósł w końcu męczeńską śmierć z

ręki zbrodniczego władcy. Jeszcze dla Anonima Galia Stanisław nie był ani

męczennikiem, ani świętym, tylko buntowniczym biskupem, zbyt surowo ukaranym

pr

zez króla. Oczywisty w tym dowód, że w początkach XII wieku nawet w krakowskim

środowisku kościelnym, \v którym obracał się kronikarz, nie było jeszcze mowy o

jakichkolwiek formach kultu Stanisława. A nie było zapewne dlatego, że żyli wówczas

liczni świadkowie wydarzeń 1079 r., znający ich prawdziwy przebieg i mogący

przeciwstawić ewentualnym próbom przeinaczenia obrazu konfliktu wersję opartą na

faktach.

background image

Sam spór pisarz potraktował jako przykry epizod, który niespodziewanie i fatalnie

przyczynił się do skrócenia znakomitego panowania Bolesława II i nic ponadto. Było to

o tyle dziwne, że według wszelkiego prawdopodobieństwa już w 1088—1089 r., a więc

zaledwie w 9 lat po pamiętnych wydarzeniach, szczątki Stanisława przeniesiono jawnie

i oficjalnie z kościoła na Skałce do kościoła Sw. Michała na Wawelu. Zanotowany przez

roczniki fakt ten uznać trzeba za pierwszą, nieśmiałą jeszcze próbę rehabilitacji pamięci

biskupa w krakowskim ośrodku kapitulnym.

Pierwsza translacja świadczy o tym, że w owym środowisku byli ludzie, którzy z takich

czy innych powodów postawy biskupa w sporze z królem nie potępiali i mieli odwagę

zamanifestować jego przynależność do kleru krakowskiego, nie licząc się nadmiernie z

opinią dworu siążęcego. Nie będziemy tutaj dochodzić źródeł tej orientacji,

poprzestając na odnotowaniu jej istnienia. W początkach drugiej połowy XII stulecia,

kiedy jesz-

e nadal, bodaj jedynym pisanym świadectwem konflik-i była powstała przed

półwieczem Kronika Galia i kiedy wciąż nie napotykamy wyraźnych śladów kultu Sta-

H W

206

nisława, kapituła krakowska uczyniła dalszy krokŁ dokonując kolejnej translacji

Liaia_bJ^ŁŁiLajz kościoła Sw. Michała do nowo. odbudowanej i Wyświęconej katedry

wawelskiej S w. Wacława. W.,-akcie tym, odbytym zapewne z całym obowiązującym

ceremoniałem kościelnym i w obecności licznie zgromadzonych wiernych (wybrano

prawdopodobnie w tym celu ważne święto kościelne), widać wyraźnie, że pamięć o

Stanisławie była w kapitule wciąż żywa, a w samej uroczystości przebija już pragnienie

upow

szechnienia i uaktualnienia tej pamięci wśród ludności diecezji. Niezależnie od

tego sam fakt przeniesienia szczątków do kościoła katedralnego, w którym na co dzień i

od święta bywali nie tylko biskupi i kanonicy, ale także książę z rodziną i najprzedniejsi

panowie krakowscy, rozumieć należy jako manifestacyjne uczczenie Stanisława przez

duchowieństwo kapitulne i akceptację tego postępowania przez dwór oraz opinię

możnych i rycerstwa.

Wydaje się, że p_nj}nwtń|-n ej translacji n a tpr_ęj]jjp_Krp Vn-^ wa, a przede wszystkim

kapituły, Gallowa wersja konfliktu, jako uwłaczająca pamięci biskupa, poszła w znacznej

mierze w zapomnienie, i okoliczność, iż była ona nieco później znana Mistrzowi

background image

Wincentemu, poglądowi temu nie przeczy. Zaczęła natomiast się formować nowa ustna

wersja, przedstawiająca coraz bardziej odmienny od przekazu Anonima przebieg sporu,

w którym Stanisław stopniowo kreowany zostaje na ofiarę Bolesława II. Dzieło Galia,

pieczołowicie przetrzymywane w bibliotece kapitulnej, nigdy nie zdobyło popularności, a

okoliczność ta ułatwiała powstawanie innych ocen konfliktu. Nie oznacza to jednak,

jakoby już w drugiej połowie XII stulecia Stanisław był na terenie Krakowa przedmiotem

rozwiniętej czci. Supozycji takiej przeczy łączna inicjatywa kapituły i księcia Kazimierza

Sprawiedliwego sprowadzenia do Krakowa w 1184 r. relikwii św. Floria-

207

na, które służyć miały podniesieniu znaczenia tamtejszego ośrodka kościelnego i

politycznego. Najwidoczniej zatem nadziei takich nie łączono ze Stanisławem i nie

myślano jeszcze o jego kanonizacji. Kult świętego Floriana, mimo obiecujących

początków, nie rozwinął się jednak na większą skalę, a Wincenty w swojej Kronice

wykazuje w stosunku do niego wyraźną obojętność. W zmienionej już przeto

atmosferze, wytworzonej wokół biskupa-ofiary króla, przebywał w Krakowie u schyłku

XII wieku Mistrz Wincenty. Wychowany w duchu nowej pobożności i rygorystycznej

moralności, znalazłszy się pod wpływem panujących w kapitule przychylnych

Stanisławowi opinii, musiał odrzucić znany sobie przekaz Galia o „grzechu" biskupa i

uformować własny obraz sporu. Stanisław-książę Kościoła jawił mu się jako bojownik

walczący z niesprawiedliwością i rozwiązłością grzesznego i okrutnego monarchy,

ponoszący śmierć w imię wyplenienia zła moralnego.

Podziel

am poglądy badaczy, którzy w Kadłubku widzą pierwszego hagiografa

Stanisława; położył on literackie podwaliny" pod przyszły kult biskupa. Stanisław

przedstawiony jest przez pisarza według dawnego archetypu świętego, który przede

wszystkim był męczennikiem i którego męczeńska śmierć była głównym i

wystarczającym powodem uznania jego świętości. Wincenty wprost też określa

Stanisława jako „męczennika" i „świętego", który sam wprawdzie jeszcze nie czyni

cudów, ale przy ciele którego natychmiast po zgonie dzieją się cudowne zdarzenia,

wskazujące na szczególną łaskę bożą.

Natomiast postać biskupa krakowskiego, jego sylweta duchowa, religijność i działalność

jako księcia Kościoła 1 pasterza diecezji, nie wzbudziły zainteresowania kro-ikarza,

background image

podobnie jak wcześniej Anonima Galia. Wincenty nie skomponował nowego modelu

świętego, który

208

209

nieco później wypracowały zakony żebracze dominikanów i franciszkanów, pozostając

przy tradycyjnym, wyłącznie męczeńskim jego wyobrażeniu, dalekim od ideałów

pobożności trzynastowiecznej. Wygląda na to, że autor pisał o konflikcie jeszcze pod

koniec XII wieku, kiedy wyznawców kultu Stanisława nie było wielu i w związku z tym

pisarz nie odczuwał jeszcze potrzeby tworzenia wzorca świętego, na który „popyt"

społeczny był zapewne zbyt nikły. Zamiast sprawiedliwego podzielenia win między króla

i biskupa w sporze i jego skutkach

— widocznego w dziele Galia — Wincenty

zdecydowanie całą odpowiedzialnością obciążył monarchę i wszystkie, chociaż tylko

zdawkowo ujęte, racje słuszności przyznał Stanisławowi, narzucając swoim autorytetem

moralnym i pisarskim przekazaną w Kronice ocenę konfliktu jako obowiązującą

wszystkim późniejszym autorom średniowiecznym.

Wpływ działalności zakonów żebraczych na podniesienie ogólnego poziomu życia

religijnego

w Polsce oraz propagowanie przez nie kultu wyznawców wymagały około

połowy XIII wieku bliższego' sprecyzowania i określenia wewnętrznej sylwetki

Stanisława, jeśli miał on stać się przedmiotem powszechnego kultu. Można by więc

spodziewać się, że w kolejnych chronologicznie przekazach, to jest w obu żywotach

świętego Stanisława, spisanych z inspiracji kapituły krakowskiej przez dominikanina

Wincentego z Kielc, dojdą do głosu przede wszystkim te cechy osobowości nowego

świętego, które preferowały zakony żebracze: religijność, podniesiona do rangi wysoko

cenionej ascezy, gorliwość we wspieraniu ubogich i chyba dążność do ubóstwa,

chociaż ten ewangeliczny wymóg nie dotyczył zapewne biskupa i mógł być jedynie

postulowany jako cnota, którą dobry chrześcijanin powinien się odznaczać.

Tymczasem, wskutek być może sugestii kapitulnych dysponentów pisarza,

zaprezentował on czytelnikom bliski rzeczywistej pozycji i roli biskupów

trzynastowiecznych model osobowości, nie wolny przy tym od oczywistych

anachronizmów. Jawi się nam Stanisław jako członek możnowła-dczego rodu, mający

za sobą studia uniwersyteckie, potężny książę Kościoła, wyniesiony na stolicę biskupią

background image

w drodze wyboru przez kapitułę, co w podtekście miało oznaczać jego niezależność od

monarchy. Jest też sprawnym administratorem diecezji, dbającym o dyscyplinę kleru i

klienteli dworskiej, a przy tym sprawiedliwie traktuje lud i tępi nadużycia przy pobieraniu

dziesięcin i nie korzysta z prawa stacji (obowiązek gościny i utrzymania dworu

biskupiego w czasie przejazd

u). Inne elementy sylwety Stanisława skreślone są w

żywotach zupełnie zdawkowo. Odnosi się to do skromności i zgodności, a także

działalności charytatywnej czy osobistej pobożności, nie mówiąc już o cnocie ubóstwa,

o której autor w ogóle nie wspomina. Stanisław miał również wykazywać dużo

stanowczości i energii w sporze o majątek biskupstwa z możnowładcą świeckim, co

znalazło wyraz w legendzie piotrawińskiej, i co mogło być w pełni akceptowane przez

współczesnych, kiedy podobne sprawy były na porządku dziennym. W sumie jest to

portret biskupa trzynastowiecznego, o określonej postawie społeczno-politycznej, ze

słabo zarysowanymi przymiotami, ale bez wad osobistych. Równocześnie oba żywoty

Wincentego z Kielc zawierają pewne nowe akcenty polityczne. W Żywocie mniejszym

(Vita minor) autor ubolewa, że z powodu zbrodni Bolesława nastąpił upadek królestwa

polskiego, a w pokanonizacyjnym Żywocie większym (Vita maior) wyraźnie wysuwa

ideę zjednoczenia państwa oraz odnowienia królestwa — i to w oparciu o Kraków, gdzie

na godnego, powołanego przez Boga księcia, oczekują schowane w skarbcu

kościelnym polskie insygnia koronacyj-

H

W

t i

210

ne. Rola Krakowa podniesiona jest przy tym do ośrodka pierwszej rangi, ponieważ

równocześnie pisarz nie ukrywa ambicji tamtejszej kapituły do utworzenia arcy-

biskupstwa i zajęcia pierwszego miejsca w Kościele polskim.

Żywoty świętego Stanisława i rozwijający się kult nowego świętego były, poza

wszystkim innym, istotnym czynnikiem ideologicznym w dziele jednoczenia pa

ństwa,

pobudzającym rozwijającą się świadomość narodową i integrującym poczucie

jedności politycznej wszystkich mieszkańców ziem polskich. Zabiegi Kościoła

krakowskiego wokół szerzenia kultu Stanisława zbiegły się ze zjednoczeniowymi

background image

aspiracjam

i książąt krakowskich w drugiej połowie XIII wieku, dla których posiadanie

świętego — patrona całej Polski oznaczało podniesienie prestiżu dzielnicy małopolskiej.

Sprzyjało to pogłębieniu powiązań kultu Stanisława z ideologią zjednoczeniową,

czemu służyły konstrukcje historiogra-ficzne zawarte w Żywocie większym

Wincentego z Kielc i innych ówczesnych i późniejszych przekazach, sugerujące, iż

podziały dzielnicowe i ich ujemne skutki były karą za zabójstwo męczennika. Na gruncie

tej koncepcji, w ot

oczce religijnej frazeologii, pojawiły się dwie paralele historyczne nie

obojętne dla formowania świadomości narodowej i dla rozwoju propagandy,

zmierzającej do odbudowy zjednoczonego królestwa polskiego. Połączyły one ściśle

osobę biskupa krakowskiego z losami państwa. Pierwsza mówiła o tym, że tak jak

Szczodry poćwiartował ciało męczennika na części, tak jemu i jego następcom Bóg

odebrał koronę, a państwo rozpadło się na wiele dzielnic. Druga wywodziła natomiast,

że tak jak Bóg spowodował cudowne zrośnięcie się rozsiekanych cząstek ciała biskupa,

iż nawet nie widać było śladu blizn, tak samo, dzięki wstawiennictwu męczennika, w

odpowiednim czasie doprowadzi do pono-

211

wnego połączenia się wszystkich dzielnic w jedno kró-~ lestwo, ozdobione koroną

królewską jej władców. Nieprzypadkowo też Rocznik kapituły krakowskiej przypisał

wstawiennictwu Stanisława zwycięstwo Władysława Łokietka nad wojskami krzyżackimi

w 1331 r. pod Płowcami, wiążąc postać patrona polskiego z obroną jedności państwa.

Bezpośrednio po kanonizacji zasięg kultu świętego Stanisława był ograniczony do

diecezji krakowskiej, ale już pod koniec XIII stulecia przekroczył jej granice,

najwcześniej rozprzestrzeniając się w liturgii kościelnej. Znalazł też odbicie w

kalendarzach. Nowy święty nie stał się wprawdzie przedmiotem powszechnego kultu

plebejskiego, ale stopniowo, w ciągu XIV wieku, został uznany za patrona całej Polski,

zastępując dotychczasowego patrona — świętego Wojciecha, którego kult w tym i

poprzednim stuleciu przeżywał wyraźny regres. Nawet powstały wówczas drugi cykl

żywotów świętego Wojciecha, mający przyczynić się do ożywienia kultu przez

ukazanie świętego w literackim obrazie, zgodnym z duchem trzynastowiecznej

pobożności i mentalności, nie spełnił nadziei gnieźnieńskiego ośrodka kapitulnego i kult

biskupa praskiego był wypierany stopniowo przez kult nowego narodowego świętego,

background image

któremu fundowano kościoły we wszystkich diecezjach. W jeszcze mniejszym zakresie

z kultem świętego Stanisława mógł rywalizować szerzący się na Śląsku kult świeżo

kanonizowanej (1267 r.) księżnej Jadwigi, żony Henryka Brodatego, jednego z

pierwszych książąt świadomie próbujących zjednoczyć państwo.

Kraków nie dał jednak odebrać sobie pozyskanych w o-sobie nowego świętego atutów.

Już 8 maja 1254 r., z licznym udziałem duchowieństwa i czterech książąt piastowskich z

krakowskim Bolesławem Wstydliwym na czele, odbyły się krajowe uroczystości

ogłoszenia kano-

' J

212

nizacji oraz podniesienia kości Stanisława i rozdania ich jako relikwii różnym świątyniom

w całym kraju. W ciągu XIV i XV wieku Stanisław był już świętym o ogólnopolskim

zasięgu, włącznie ze Śląskiem, o czym świadczą nie tylko ówczesne pomniki

dziejopisarstwa polskiego, jak Kronika tzw. Mierzwy, Kronika wielkopolska, czy bardzo

popularny Żywot świętego Stanisla-wa pióra Jana Długosza (1465), ale również liczne

kościoły pod jego wezwaniem i bogata twórczość ikonograficzna.

Kraków pozostał jednak z natury rzeczy centralnym ośrodkiem kultu świętego

Stanisława. Jego żywotność tam zauważali również obcy, jak na przykład

przebywający na studiach w Akademii Krakowskiej w początkach XV wieku niejaki

Dominik z Prus (Dominikus von Preussen), który w swoich wspomnieniach z młodości

pisał, że Polacy mają świętego Stanisława w największej czci, uważając go niemal za

swego Boga. Kościół katedralny w Krakowie, mający w swoim wnętrzu relikwie

męczennika, nabrał z czasem szczególnego charakteru w zjednoczonym Królestwie

Polskim jako miejsce trofealne i gracjalne. Co najmniej od bitwy grunwaldzkiej w 1410 r.

aż po zwycięstwo Jana Sobieskiego pod Wiedniem w 1683 r. przy grobie świętego

Stanisława — patrona państwa i narodu — królowie polscy i wodzowie składali

dziękczynienia za wojenne sukcesy i ofiarowywali zdobyte na wrogach chorągwie i inne

trofea. Tuta

j też, począwszy od Władysława Łokietka, odbywały się uroczystości

koronacyjne polskich władców i tutaj królowie polscy zaślubiali swoje małżonki, a po

śmierci składano ich na wieczny spoczynek w grobowcach. Słusznie pisze Michał

Rożek, że katedra krakowska wraz z grobem świętego Stanisława stawała się „ołtarzem

background image

Ojczyzny" fara Patriae) i „świątynią chwały" (templum glor-iae), wyrastając na pierwszy

kościół w Rzeczypospolitej

Obojga Narodów. Sam zaś święty Stanisław stał się obrońcą państwa, a kult jego w tym

również charakterze poświadcza wielokrotnie Jan Długosz, dla którego interwencje

męczennika w najtrudniejszych dla narodu chwilach stawiają go pośród najbardziej

zasłużonych postaci Polski średniowiecznej.

Jak wynika z powyższego, dynastia Jagiellońska również w pełni zaakceptowała

świętego Stanisława jako patrona państwa.,Na jednej z dwóch płaskorzeźb zdobiących

słynny Dzwon Zygmunta, ufundowany w 1522 r. przez króla Zygmunta Starego dla

katedry wawelskiej, widnieje postać biskupa w szatach pontyfikalnych, niewątpliwie

wyrażająca taki powszechny charakter jego kultu. Wcześniej Władysław Jagiełło u

grobu Stanisława złożył zdobyte na polach Grunwaldu chorągwie krzyżackie w

podzięce za wstawiennictwo świętego. Do miejsca spoczynku relikwii Stanisława w XVI

s

tuleciu pielgrzymowano z całej Polski. W rozwijającej się twórczości ikonograficznej

warto odnotować powstające wówczas kompozycje całych cyklów legendarnych

osnutych na motywach losu świętego Stanisława, zawierające dość schematycznie

ustalony zestaw wątków opartych na trzynastowiecznych żywotach Wincentego z Kielc.

Od XVI wieku obserwować też można rozwój twórczości poetyckiej poświęconej

świętemu Stanisławowi. Pisano niewielkie wiersze i epigramaty, ale także obszerne

poematy

— wszystkie o bardzo różnej, przeważnie jednak miernej wartości literackiej i

artystycznej. Postać Stanisława pojawiła się także jako temat w teatrze ludowym w XVI i

XVII stuleciu. Jeżeli chodzi o żywotopi-sarstwo, to po żywocie świętego Stanisława

pióra Jana Długosza w następnych wiekach powstały dalsze, pisa-bądź po łacinie, bądź

po polsku. W okresie przed-

'Zbiorowym szczególnie trzy z tych żywotów: Skargi,

214

Baroniusza i Jaroszewicza zyskały wielką poczytność i były wielokrotnie wydawane.

Niewątpliwie ważnym etapem w rozwoju kultu była realizacja długo prowadzonych

przez kapitułę krakowską starań o wprowadzenie officjum (obrządek kościelny, pacierze

kapłańskie) i mszy o świętym Stanisławie w Kościele powszechnym. Starania te

uwieńczyło powodzenie u schyłku XVI stulecia, kiedy to papież Klemens VIII w 1595 r.

dzień 7 maja wprowadził do Breviarium Romanum Kościoła Rzymskiego i polecił

background image

święcić go ku czci świętego Stanisława. W Kościele polskim świętemu Stanisławowi

oddaje się cześć 8 maja. W XVII wieku, w dobie panowania w Polsce dynastii Wazów,

kult świętego Stanisława nabrał nowych treści, w których dominowały elementy

patriotyczne, osiągając w tym zakresie bodaj swoje apogeum. Z inicjatywy i środków

biskupa Marcina Szyszkowskiego ufundowany został w centrum katedry krakowskiej

ws

paniały jako dzieło sztuki grobowiec świętego Stanisława według projektu

nadwornego architekta królewskiego Gio-yanniego Battisty Trevano (1629). W cztery

lata później król Władysław IV wyposażył grobowiec w ogromną i bogatą srebrną

trumnę wykonaną w Augsburgu. Podtrzymywali ją klęczący aniołowie, a na bokach jej

znajdowały się sceny wyobrażające życie i męczeństwo świętego Stanisława. Trumna

ta i inne elementy wyposażenia grobu zniszczone zostały przez Szwedów w okresie

„potopu" (1655—1657). Nową trumnę ufundował biskup krakowski Piotr Gembicki, a

wykonał w Gdańsku Piotr von der Rennen (ok. 1670). Zachowała się ona do dzisiaj.

Poza bogatą ornamentyką roślinną na trumnie widnieje dwanaście scen legendy

stanisławowskiej, przedstawiających wybitne walory artystyczne. Ponadto w

prezbiterium katedry, odrestaurowanym w 1617 r., zawieszono siedem ogromnych

obrazów pędzla dwor-

215

skiego malarza Wazów Tomasza Dolabelli, przedstawiających cuda świętego

Stanisława. Trzeba jednak powiedzieć, że do pielęgnacji i rozwoju kultu męczennika

przyczynili się wówczas przede wszystkim biskupi i kapituła krakowska. Grób

Stanisława był też wciąż sanktuarium patriotycznym, któremu wodzowie i hetmani

oddawali hołd i dziękczynienie za sukcesy odnoszone na polach bitew. Mniejszym —

z

daje się — uznaniem kult świętego cieszył się w samej dynastii Wazów. Poza

ufundowaniem trumny z inicjatywy króla Zygmunta III i złotą statuą świętego,

podarowaną przez króla Władysława IV, brak właściwie śladów szerszego

zainteresowania tej dynastii w sze

rzeniu kultu Stanisława. Zapewne rację mają ci

badacze, którzy uważają, że jedenastowie-czny konflikt biskupa krakowskiego z królem

Bolesławem Szczodrym mógł budzić niemiłe Wazom skojarzenia i analogie z aktualną

rzeczywistością polityczną, w której zatargi magnaterii 'z władcami i nękające rokosze

były niesłychanie dokuczliwe dla dynastii. Na tym tle lepiej tłumaczą się słynne śluby

background image

lwowskie króla Jana Kazimierza w 1656 r., podczas których ogłosił on Matkę Boską

patronką i „Królową Korony Polskiej" i ślubował w imieniu całego narodu, iż w wypadku

odniesienia zwycięstwa nad Szwedami wszelkimi sposobami będzie szerzyć jej kult i

nie dopuści do ciemiężenia ludu. Śluby lwowskie nie zmieniły jednak pozycji Stanisława

jako ogólnonarodowego świętego. Kult jego osoby, u-tkany z wątków dziejopisarstwa

średniowiecznego, rozwijał się i szerzył swobodnie w następnych stuleciach. W tym

samym XVII wieku znalazł on liczne odbicia w pomnikach literackich, w sztukach

plastycznych i dziejopisarstwie, a wspomniany wyżej podstawowy kanon wyobrażeń o

„sprawie świętego Stanisława", opar-7 na motywach średniowiecznych legend,

obowiązywał tylko w Kościele, gdzie pozostał nie zmieniony do

216

dzisiaj (Jan Lisowski

— 1953, Stanisław Bełch — 1976), ale również ve wszelkiego

rodzaju twórczości, w tym także świeckiej.

Pierwsze jaskółki zmian w patrzeniu na „faktum biskupa Stanisława" pojawiły się

dopiero w epoce Oświecenia. Dotyczyły one zarówno samych ocen króla Bolesława i

biskupa Stanisława, jak i legendy powstałej wokół tego ostatniego. Wyraźnie

zróżnicowano wówczas ocenę, przeważnie pozytywną, rządów i dokonań Szczodrego i

tragicznego finału konfliktu z biskupem. W ikonografii przykładem pierwszej mogą być

obrazy Franciszka Smuglewicza: Btlesław Śmiały wprowadza na tron węgierski Belę i

Bolesław II Śmiały dobywa Kijowa, drugiej natomiast -- łaciński poemat Stanisława

Golań-skiego Boleslaus II Rex Poloniarum, S. Stanislai episco-pi et martyris

Cracoviensis occisor... (1735) czy też praca rytmiczna Daniela Chodowieckiego

Bolesław karze wiarołomne żony (1796). Dowodem podtrzymywania kultu męczennika

przez dwór może być ustanowienie przez ostatniego króla Rzeczypospolitej Stanisława

Augusta Poniatowskiego Orderu św. Stanisława, a później ufundowanie w Rzymie

kościoła polskiego pod wezwaniem świętego Stanisława. W pewnym stopniu nowym

elementem w szerzeniu kultu biskupa krakowskiego było podkreślanie przez

ówczesnych kaznodziejów polskości i rodzimości patrona narodu (Karol Fabiani i inni).

U-

wypuklano też jego wielką odwagę moralną i wartości etyczne zarówno w kazaniach,

jak i w ikonografii, na przykład w obrazie Stanisława Stroińskiego Napominanie

Bolesława Śmiałego przez świętego Stanisława biskupa.

background image

Na tle powszechności kultu Stanisława, w jego tradycyjnym legendarnym kształcie,

wytyczonym

przez hagiografię średniowieczną, nowym spojrzeniem odznaczały się

poglądy Jana D. Ochockiego (1766—1848), szla-

217

chcica wołyńskiego i szambelana Stanisława Augusta, autora obszernych i cenionych

pamiętników, w których podkreślał zgodność swoich ocen z „duchem wieku". Przy

okazji snucia wspomnień o swoim pobycie w Krakowie i na Skałce w osiemdziesiątych

latach XVIII wieku zanotował wielce znamienną refleksję: „Historia przedstawia nam

Bolesława drugiego, zwanego Śmiałym, jako wielkiego króla i rycerza, który granice

państwa rozszerzył orężem, ukorzył nieprzyjaciół — ale słabym był jako człowiek.

Kiedym to miejsce zwiedzał [tj. Skałkę], duch wieku, w którego łonie wychowany

zostałem, wskazywał mi świętego męczennika bardziej jako ofiarę własnego fanatyzmu,

niżeli bohatera". Wspomniany „duch wieku" najwyraźniej zaznaczył się w

dziejopisarstwie polskim, które w epoce Oświecenia poczęło się jako twórczość

naukowa, zawierająca w sobie elementy krytyki źródłowej. W odniesieniu do naszego

tematu najbardziej istot

nym novum stało się ponowne włączenie w orbitę zainteresowań

pisarzy przemilczanej przez wieki relacji Anonima Galia. Jeszcze u schyłku XVIII wieku

Adam Naruszewicz, autor monumentalnej Historii Narodu Polskiego, w swojej ocenie

rządów Bolesława Szczodrego i w opisie przebiegu konfliktu króla z biskupem pozostał

w zasadzie na pozycjach Mistrza Wincentego i wywodzącej się z niego późniejszej

tradycji pisanej. Silniej jednak od poprzedników podkreślał wielkość Bolesława i liczne

sukcesy dwudziestoletniego jeg

o panowania, które zniszczył tragiczny finał. Ale już w

drugim wydaniu tego dzieła z 1803 r., przy relacji o sporze pojawiła się znamienna w

swojej treści nota Tadeusza Czackiego, wybitnego historyka, współzałożyciela

Towarzystwa Przyjaciół Nauk 'f Warszawie i twórcy Liceum Krzemienieckiego, której

'kst, jako przełomowy dla sprawy tutaj rozpatrywanej, przytaczam w całości:

218

„Miło jest widzieć, że dzieje wystawują razem w jednej osobie św. Stanisława, i obrońcę

cnót, które kaził Bolesław, i ludzi których uciemiężał. Lecz kiedy wdzięczność

obywatela, uszanowanie katolika, oddały tak długo czci pokoleń św. Stanisława, miłość

prawdy jednak wymaga, aby o nim współczesne prawie przywieść świadectwo i

background image

pokazać jego błąd, kiedy zawsze jego śmiałość, jako cechę niepospolitego człowieka

cenimy, kiedy okazaniem win nie umniejszamy jego świętości, którą uznał przez tyle

wieków katolik. Marcin Gallus [tak nazywa Czacki Anonima Galia — T.G.] w tym

rękopiśmie, które teraz z woli Zgromadzenia Przyjaciół Nauk ma być drukowane,

wyraźnie mówi, że Stanisław biskup, miał zmowy z Czechami. Wyższy ten pisarz w tym

względzie nad swój wiek, wyrzuca zbrodnię królowi, że zabił biskupa, ale biskupowi nie

przepuszcza winy obywatela. Wszak i Tomasz kantuaryeński arcybiskup ma zaletę

swoi

ch cnót, a księga historyi zawiera równie opis jego stałości i zgonu, jak i win, które

zbyt uniosły Henryka II, i ledwo na niego nie ściągnęły też same wypadki, jakich

doświadczył nasz Bolesław".

Rewelacyjny na owe czasy pogląd Tadeusza Czackiego na polityczny charakter

konfliktu, wypowiedziany zresztą tylko incydentalnie na marginesie dzieła Narusze-

wicza, mylnie przy tym przypisujący Gallowi wiadomość o „zmowie" biskupa z

Czechami, ma dzisiaj znaczenie jedynie z punktu widzenia dziejów problemu, ponieważ

współcześnie nie spotkał się z uznaniem i nie nabrał rozgłosu. W opracowaniach

historycznych pierwszej połowy XIX wieku nadal dominowała tradycyjna interpretacja

przebiegu sporu. W 1824 r. klerykalna cenzura wyraziła sprzeciw wobec wydania przez

Jana Wince

ntego Bandtkiego Kromki Anonima Galia z rękopisu Czartoryskich,

zawierającego autentyczny tekst kronikarza w przedmiocie konfliktu króla z biskupem, w

219

miejsce dotychczasowych interpolacji z Mistrza Wincentego w znanym wcześniej i

szeroko wykorzystywany

m rękopisie tzw. heilsberskim.

Od połowy XIX stulecia coraz liczniej zaczęły pojawiać się w nauce historycznej poglądy

krytycznie oceniające dotychczasową apologetyczno-hagiograficzną historiografię. Z

konieczności musiało dojść do zmiany stosunku wobec relacji Galia Anonima na temat

konfliktu. Początek rewizji tradycyjnych ujęć widać w pracy wielkiego historyka tej doby

Joachima Lelewela Pols?ca wieków średnich (1847). Uczony ten dokonał wnikliwej jak

na owe czasy krytyki źródeł i przekonująco wykazał, że Wincenty niemal wszystko o

sporze biskupa z królem przejął z Galia, którego opowieść rozwinął i po swojemu

zinterpretował. Lelewel przyjął wprawdzie ostatecznie faktografię z Kadłubka w swojej

wykładni przebiegu wypadków i upadku Bolesława II, ale wychodząc z tekstu Anonima

background image

wziął króla w obronę i stwierdził, że „surowość królewska szła drogą legalną". Pisząc o

spisku przeciw Szczodremu autor dodał: „Padły podejrzenia na biskupa... wszakże

królowi sprzyjająca opinia... obciążała biskupa, w samej klątwie wspólnictwo jego

upatrywać mogąca. Biskup był zdrajcą". Analizując przypadki użycia przez Galia

terminu traditor Lelewel dochodzi do wniosku: „Wątpliwości nie podpada, biskup

przeniewierzał się Bolesławowi, był mu niechętny, knował przeciw niemu, wypędzić jeśli

nie zgubić go zamierzał". Godna uwagi jest też konkluzja wybitnego badacza: „We

trzydzieści lat po zgonie biskupa, Gallus, re-probując gwałtowny królewski postępek i

nie chcąc pochwalać że swej krzywdy tak bezecnie dochodził..., przyznaje grzech

biskupa

i zdrajcy nie oczyszcza. Za jego tedy czasu dla wielu nie było wątpliwości, że

biskup przeciw Bolesławowi zawinił. W tym sensie mówi i Mateusz" (tak autor nazywa

Mistrza Wincentego).

220

221

Rozważana w kategoriach dramatu politycznego teza Joachima Lelewela o

przyczynach śmierci Stanisława i upadku Bolesława II znalazła wkrótce następców i

dalej została rozwinięta. W 1873 r. w „Tygodniku Wielkopolskim" Aleksander Skorski

niemal prowokacyjnie wobec dominującej legendarnej wykładni sporu pisał: „Za

niezach

wianą już niczym prawdę historyczną uważać musimy, że Stanisław był zdrajcą

i zasłużoną, acz może za srogą od Bolesława odebrał karę". W 1885 r. Franciszek

Stefczyk ogłosił pracę pt. Upadek Bolesława Śmiałego, w której ostro zakwestionował

szeroko populary

zowaną przez historyków kónserwa-tywno-klerykalnych (Kazimierz

Krotoski, Anatol Le-

wicki i inni) tezę o kościelnym podłożu konfliktu, rozwijaną na tle

zachodnioeuropejskiego sporu o inwestyturę. W jej świetle Bolesław II miał rzekomo

być przeciwnikiem reform gregoriańskich w Kościele polskim, natomiast Stanisław

gorącym ich rzecznikiem, co na gruncie naszych stosunków w drugiej połowie XI wieku

było oczywistym anachronizmem. W swoim pozytywnym wywodzie Stefczyk rozwinął

myśl Tadeusza Cza-ckiego o zdradzieckich knowaniach biskupa z Czechami i jego

background image

zmowie z możnymi, przeciwstawiającymi się absolutnej władzy króla. Odrzucił także

domysły o u-dziale w buncie przeciw Szczodremu jego brata Władysława Hermana.

W 13 lat później, w 1898 r., uczeń Tadeusza Wojciecho-wskiego — Maksymilian

Gumplowicz

— powrócił do hipotezy o konflikcie ideologiczno-kościelnym w Polsce, ale

poprzestawiał w niej osoby bohaterów i ich postawy ideowe: król jako sprzymierzeniec

Grzegorza VII był orędownikiem reformy Kościoła polskiego, natomiast biskup

krakowski, może żonaty, miał występować z pozycji konserwatywnych przeciw

celibatowi' i programowi gregoriańskiemu. Myśl tę rozwinął później Wacław So-

bieski. Maksymilian Gumplowicz w całpj rozciągłości podtrzymał pogląd Stefczyka o

zdradzie St

anisława i jego związkach z Czechami i Niemcami oraz o powiązaniach z

opozycja możnowładczą sugerując, że współczesny Gallowi episkopat polski tak

właśnie oceniał biskupa. Rozprawa autora, zawierająca wiele nowych i odkrywczych

myśli, roi się jednak od pomysłów zgoła fantastycznych i niesprawdzalnych, które

poważnie 0'bniży-ły jej wartość naukową.

Zdumiewające jest to, że wszystkie owe krytyczne w stosunku do tradycyjnej wykładni

sporu wystąpienia młodej generacji historyków nie wywołały żywszego oddźwięku, nie

zostały nawet poczytane za naukowy skandal ani też nie spotkały się z poważną

repliką. Równolegle niejako do nich ukazywały się prace Antoniego Ma-łeckiego,

Kazimierza Krotoskiego, Anatola Lewickiego, a nawet najbardziej po"śród nich

krytycznego Stani

sława Smółki i innych, w których z mniejszymi lub większymi

zmianami spór przedstawiany był w aureoli świętości Stanisława, co wskazuje na

eliminację przekazu Galia, a oparcie się na późnej tradycji pisanej lub też na przyjęcie

płaszczyzny ideowo-kościelnego starcia programu reform gregoriańskich z

zachowawczymi tendencjami obozu królewskiego.

Piszący z pozycji zachowawczych Antoni Małecki w pracy Rewizja dziejów polskich w

pierwszych dwóch wiekach politycznego istnienia (1875) pierwszy nie odrzucił relacji

Galia, stwierdzając nawet, że określenie traditor „nie było... na wiatr rzucone". Tylko ono

doprowadziło autora do dopuszczenia supozycji, iż Stanisław mógł przekroczyć

przynależne mu z racji pełnionej funkcji uprawnienia i gdy „broń duchowna" nie wywarła

wrażenia na królu „mógł się obejrzeć i za świeckimi środkami, które by poparły to

wkroczenie władzy kościel-lej w rządową. To się mogło królowi — i rodzinie kró-

background image

15

Bolesław Śmiały

222

lewskiej później, za której czasów Gallus, cudzoziemiec przywykły do innych pojęć —

wydawać zdradą, chociażby nawet nie było to miało na celu zaraz detronizacji upartego

monarchy". Te ostrożne i z licznymi zastrzeżeniami wygłoszone myśli stanowiły

przecież zwiastuny nowego spojrzenia na istotę konfliktu i na polityczną jego genezę.

W 1904 r. znakomity historyk galicyjski Tadeusz Woj-

ciechowski ogłosił drukiem Szkice

historyczne XI wieku, w których w sposób niezwykle sugestywny i w postaci pewnych i

skończonych hipotez rozwinął wcześniejsze tezy Franciszka Stefczyka i Maksymiliana

Gumplowicza

— całkowicie odrzucając przekaz Mistrza Wincentego na korzyść Kroniki

Galia. I stała się rzecz dziwna. Ustalony autorytet naukowy autora, urzekający styl jego

pisarstwa i konstruowania dowodu historycznego wywołały zachwyt dla Szkiców w

opinii części badaczy i liberalnej opinii publicznej. Z uznaniem przyjęto w tych kręgach

rezultaty dociekań Wojciechowskiego i w pełni zaaprobowano wyniki jego analizy tekstu

Galia, z której autor wywiódł tezę o powiązaniach biskupa-zdrajcy z Czechami i

N

iemcami oraz o spiskowaniu jego z Hermanem, co w rezultacie doprowadziło do buntu

i zegnania Bolesława II.

Już w 1905 r. krakowska Akademia Umiejętności przyznała Wojciechowskiemu nagrodę

za najlepszą pracę historyczną, a w uzasadnieniu uchwały o nagrodzie napisano

prorocze zaiste słowa: „Szkice p. Wojciechowskiego pozostaną zawsze książką

klasyczną, podającą najcenniejsze wskazówki metodyczne w sposobie, w jaki się

zmusza małomówne teksty do wyjawienia tajemnic, szczelnie w nich zawartych, a

przecież wydobywanych na jaw przez potężną inteligencję zżytego z epoką i

materiałem historyka". Z drugiej jednak strony Szkice zostały odczytane przez

223

pewne naukowe i pozanaukowe kręgi konserwatywnej inteligencji jako skandaliczne

wystąpienie antykościelne i antyklerykalne i na ich autora wylano w druku, w

publicystyce, w dyskusjach, a nawet z ambon, niezliczoną ilość inwektyw,

odsądzających go od czci i wiary. Zachowawcza Galicja trzęsła się z oburzenia.

Odpowiadając na ogromne poruszenie opinii publicznej jezuicki „Przegląd Powszechny"

background image

zamieścił w 1909 r. na swoich łamach dyskusję naukową przeciwników tez

Wojciechowskiego, w której jej organizatorowi Kazimierzowi Krotoskiemu udało się

zapewnić udział jedynie czterech historyków (Wojciecha Kętrzyńskiego, Wiktora

Cze

rmaka, Antoniego Prochaski i Stanisława Smółki) oraz jednego filologa (Adama

Miodońskiego). Dyskusja ta ukazała się w tymże roku w osobnym wydaniu książkowym

pt.: W sprawie św. Stanisława, powtórzonym następnie wraz z rozszerzonym

wystąpieniem Krotoskiego w 1926 r. Z frontalnym atakiem polemistów spotkały się

przede wszystkirr dwa szkice: Stracenie i żegnanie króla Bolesława II i Faktum biskupa

Stanisława.

Wojciechowski nie pozostał im dłużny i ogłosił ostry, a nawet gwałtowny w tonie artykuł,

nie wolny od

akcentów pamfletowych, obraźliwie dla przeciwników zatytułowany: Plemię

Kadłubka, w którym bronił swoich tez i konstrukcji. W zagajeniu dyskusji w „Przeglądzie

Powszechnym" pióra Krotoskiego doszły do głosu opinie skrajnie klerykalne i

antysemickie, te ost

atnie wymierzone w Maksymiliana Gumplowicza i niechętnie

PrzYJęte w liberalnych kołach naukowych. Krotoski po-unął się do wysunięcia zarzutu,

że Wojciechowskiemu

"zyświecał cel „oszczerstwem świadomym, czy nieświa-

^fm

— nie rozstrzygamy — kalać narodową świę-

• A przyznając, iż publicystyka polska przyjęła

'-kice z entuzjazmem, zjadliwie i nie naukowo stwier-

224

dzal: „«Sprawa jśw. Stanisława stracona* — pisano za Wojciechowskim: «sprawa

św. Stanisława stracona* — powtarzali uczeni, literaci, studenci, powtarzali młodzi

nauczyciele gimnazjalni, gimnazjaliści, powtarzały pisma żydowskie, socjalistyczne,

liberalno-

radykalne, powtarzały feministki niewierzące z radością. Rewelacje

Gumplowicza-

Wojciechowskiego zwano «ściśle naukową hipotezą*, «ostatnim

wyrazem nauki»". W drugim wydaniu ankiety „Przeglądu Powszechnego" z 1926 r.

Krotoski zarzucił Wojciechowskiemu powinowactwo naukowe z Gumplowiczem, o tym

ostatnim pisząc: „Otóż żydowski pamflecista przedstawia postać Patrona Polski jako

skończonego infamisa. Był zdrajcą króla i Ojczyzny na rzecz Czechów i Niemców... Były

to fantazje i halucynacje chorobliwego umysłu...". Nie sposób oprzeć się refleksji nad

background image

długą drogą, jaką Krotoski przebył od 1901 r., kiedy ogłosił rozprawę: Sw. Stanislaw

biskup krakowski w świetle historyografii nowożytnej, w której dał ceniony do dzisiaj,

stosunkowo obiektywnie chociaż z pozycji klerykalnych napisany przegląd

dotychczasowego dorobku historiograficzne-

go, do swojego wystąpienia w ankiecie w

1926 r. Tak oto na gruncie naukowego sporu o ocenę wydarzeń sprzed ponad ośmiu

wieków starły się na początku naszego stulecia zasadnicze postawy badawcze,

polityczne i ideowe, typowe dla ówczesnego stanu światopoglądowego i zamętu

ideologicznego wśród społeczeństwa polskiego, w szczególności na obszarze zaboru

austriackiego. We Wstępie do trzeciego wydania Szkiców w 1951 r. Aleksander

Gieysztor nadzwyczaj trafnie pisał: „W bibliografii tego sporu, ciągnącego się przez

trzy pokolenia historyków, jednego z najbardziej znamiennych w naszej historiografii,

odzwierciedliły się wszystkie właściwe tym pokoleniom postawy badawcze, od swoiście

spóźnionego fideizmu, poprzez agnostycyzm poznawczy

225

do rac j Dualistycznego i realistycznego pojmowania zjawisk dziejowych". W innym

miejscu swojego szkicu o Wojciechowskim Aleksander Gieysztor tak bilansował swoje

refleksje: „Polityczna ideologia Szkiców wyrażała w formie naukowej narracji istotne

dążenia narodowe, choć formułowane z ponadklasowych rzekomo pozycji, zapewniła

autorowi szeroki front inteligencki czytelników, zapładniając ich wyobraźnię historyczną i

polityczną. Opinia postępowa uznała jednak Wojciechow-skiego za swego, słusznie

upatrując w jego osobie ogniwo wiążące historiografię współczesną z demokratycznymi

i pozytywistycznymi tradycjami nauki polskiej". Niezależnie jednak' od toczącej się przez

długi okres czasu polemiki klerykalnych i konserwatywnych publicystów i historyków z

tym sposobem widzenia „sprawy świętego Stanisława", jaki przedstawił Wojciechowski,

jego tezy, mimo różnych szczegółowych zastrzeżeń i wątpliwości co do metody

badawczej i nadmiernego in-

tuicjonizmu autora, zostały zaakceptowane przez

większość badaczy i w okresie międzywojennym stały się niejako obowiązującą

wykładnią, przechodząc do podręczników, opracowań ogólnych i syntez. W niemal

powszechnym chórze uznania umiarem i powściągliwością badawczą korzystnie

odbijały głosy Stanisława Zakrze-wskiego w Historii politycznej Polski (1920), a

zwłaszcza Romana Gródeckiego w I tomie Dziejów Polski średniowiecznej (1926),

background image

gdzie autor skrupulatnie oddzielił rzeczywiste osiągnięcia Wojciechowskiego od

czystych domysłów i nieuzasadnionych koncepcji. Poglądy swoje na ten temat Gródecki

podtrzymał również po latach w studium Sprawa św. Stanisława (1946, druk' — 1969).

Do ustaleń Wojciechowskiego i Gródeckiego nawiązał ; Popularno-naukowej książce

Polska Piastów (1960) aweł Jasienica, który widzi spór w kategoriach wyda-

l

226

rżenia wyłącznie politycznego, tj. spisku możnowładztwa przeciw umacniającej się

władzy królewskiej. W powojennej historiografii w miarę upływu czasu rósł i pogłębiał

się krytyczny stosunek historyków do tez Wojciechowskiego, ale ani próby nowych

ustaleń faktograficznych, ani propozycje odmiennych rekonstrukcji konfliktu króla z

biskupem w studiach Józefa Umińskie-go, Karola Górskiego, Mariana Plezi, Jakuba

Sawickie-

go, Karoliny Lanckorońskiej, Witolda Sawickiego i innych, nie zyskały

szerszego rozgłosu i uznania krytyki naukowej. Odrzucając zbyt słabo uzasadnione lub

wręcz dowolne kombinacje w postaci domysłów o walce kościoła łacińskiego ze

słowiańskim, na tle której rozegrać się miał dramat krakowski (Karolina Lancko-rońska i

inni), lub o chorobie psychicznej króla jako źródle katastrofy Bolesława i Stanisława

(Witold Sa-

wicki i inni) historycy współcześni stoją w obliczu dość skomplikowanej

sytuacji badawczej. Z jednej bowiem strony nie mogą już, wobec postępu badań,

przyjmować w całej rozciągłości rewelacyjnej na określonym etapie naukowej wizji

Tadeusza W

ojciechowskiego, chociaż na dobrą sprawę nikt po dziś dzień nie dokonał

całościowej, krytycznej analizy jego wyników, nie od-cedził plew od ziarna w świetle

współczesnego stanu naszej znajomości rzeczy w szerszym kontekście historii nie tylko

politycznej,

ale także społecznej, gospodarczej i ustrojowej. Nie sposób przeto

precyzyjnie o-

kreślić, co z dorobku tego uczonego uznać można za trwały wkład w

naukę, a co było tylko ulotną wartością, domysłem lub inspiracją twórczo zapładniającą

innych. Z drugiej stro

ny, mimo ogromnych osiągnięć badawczych powojennej

mediewistyki, nikt nie przedstawił dotychczas równie skończonej jak u

Wojciechowskiego i wyczerpującej wszystkie aspekty sprawy konstrukcji

227

naukowej, która zajęłaby jej miejsce i zyskała równie powszechną akceptację.

background image

Ostatnio obraz takiej nowej koncepcji, ale przedstawionej tylko w największym zarysie i

bez aparatu dowodowego, ogłosił Gerard Labuda w szkicu opublikowanym w pracy

zbiorowej: Piastowie w dziejach Polski (1975). W znacznej mierze, z dodaniem

pewnych własnych uzupełnień i zmian, poszedł za nią Aleksander Gieysz-tor w eseju

poświęconym Bolesławowi Szczodremu zamieszczonym w zbiorowym opracowaniu:

Poczet królów i książąt polskich (1978). Można przypuszczać, że zbliża się

kolej

ny etap czy nawet przełom w widzeniu przez badaczy „sprawy świętego

Stanisława" i w ogóle ostatnich lat panowania Bolesława II. Gerard Labuda rehabilituje

bowiem w ogromnym stopniu całkowicie zdawałoby się skompromitowaną przez

Tadeusza Wojciechowskiego

wartość źródłową przekazu Mistrza Wincentego. W

zbliżonym kierunku poszły też ostatnie badania Henryka Łowmiańskiego (1979).

Czytelnik tej książki zauważył już zapewne, że główne linie mojego wywodu zmierzają

do równoległego wykorzystania relacji obu pierwszych polskich kronik, a przekonanie o

konieczności uwzględnienia wersji Wincentego wyraziłem już w 1959 r. w artykule:

Nowa hipoteza o konflikcie Bolesława Śmiałego z biskupem Stanisła-wem pisząc: „Nie

ulega też wątpliwości, że przyszły badacz ostatnich lat rządów Bolesława Szczodrego i

tragi-

znego ich finału będzie musiał poważnie zmodyfikować

dotychczasowe poglądy nauki na wartość relacji Win-

tego dla wyjaśnienia genezy sporu i wyrwać się z

kręgu obowiązującego do dzisiaj sądu na temat tej rela-

^ autora Plemienia Kadlubka

— T. Wojciechowskie-

Nazbyt ogólny charakter wypowiedzi Labudy, wy-

Przedzający niezbędną analizę źródłową i pełną argu-

II

Ir"

i

228

mentację (autor ten — jak się dowiedziałem — przygotował do druku obszerną

rozprawę), uniemożliwia jeszcze zajęcie wobec niej stanowiska. Bujnie rozwijająca się

od drugiej połowy XIX wieku historiografia polska, sięgająca często piórem znakomitych

background image

badaczy do naszej najdawniejszej przeszłości, odegrała ogromną rolę w kształtowaniu

kultury historycznej w

szerokich kręgach inteligencji, będąc prawdziwą szkołą

politycznego i obywatelskiego myślenia. Byłoby jednak błędem sądzić, że ówczesne

pokolenia Polaków wychowywały się historycznie wyłącznie na tej strawie duchowej,

której dostarczyli historycy w licznych monografiach, studiach i wielkich syntezach

dziejów naszego narodu i państwa. Nie może podlegać dyskusji fakt, że mimo

pojawiających się obficie w nauce prób rewizji tradycyjnych ocen konfliktu króla z

biskupem krakowskim, równolegle niejako współistniały i powstawały prace ujmujące

przebieg sporu według dawnego stereotypu i te ilościowo wciąż przeważały,

oddziaływając na poglądy czytelników. Tego typu opracowania ukazują się zresztą i

współcześnie, żeby tylko przykładowo wymienić Jana Lisowskiego i Stanisława Bełcha.

Odrębną, ale wcale nie mniej ważną rolę w kształtowaniu opinii w tej sprawie, w

społeczeństwie od wieków katolickim, odegrał Kościół, w którego praktyce kult świętego

Stanisława, widziany przez pryzmat hagiografów średniowiecznych, był szeroko i

systematycznie szerzony i rozwijany. Co najmniej przeto aż do wybuchu pierwszej

wojny światowej, a częściowo do dzisiaj, toczył się i toczy spór ideologiczny, często

nawet nie uświadamiany sobie przez współczesnych. Trwa odwieczny problem starć

między starym i nowym, będący w gruncie rzeczy sporem o postawę filozoficzną,

światopoglądową i o rozumienie zarówno przeszłości, jak i teraźniejszości, w który

wciągani byli nie tylko

229

^1

•••••k >*•

specjaliści, ale również wszelkiego rodzaju twórcy. Je-denastowieczny dramat,

niezależnie od tego, że był nieustannie aktualny i obecny w świadomości zbiorowej,

pociągał ich swoją niezwykłością i wewnętrzną dramaturgią, skłaniając do tworzenia

własnych wizji artystycznych, a często i historiozoficznych, które stawały się kolejnym

przyczynkiem do trwających sporów i dyskusji nad „faktum biskupa Stanisława", i w

istocie rzeczy były swoistym głosem w walce o kształtowanie postaw

światopoglądowych współczesnych pokoleń. W ten sposób różnego rodzaju twórczość

artystyczna

, czerpiąca inspiracje z wyników badań historycznych, kultu i legendy

background image

kościelno-żywotopisarskiej, a także z polemik publicystycznych, sama z kolei utrwalała

aktualność „sprawy świętego Stanisława w pamięci ludzkiej i przyczyniała się do

formowania różnorodnych poglądów na jej temat. Tak zresztą dzieje się po dzień

dzisiejszy.

Trzeba tu mocno podkreślić, że historyk dąży przede wszystkim do oświetlenia

naukowego badanej sprawy. Z tego względu po przeglądzie wątków legendarnych i

hagiograficznych w dziejopisa

rstwie średniowiecznym i nowożytnym, dłużej

zatrzymaliśmy się na historiografii naukowej XIX i XX wieku, która odegrała wielką

społeczną rolę, zarówno w dążeniu do odkrycia prawdy, jak i krystalizowania ludzkich

sądów o Bolesławie i Stanisławie. Jednakże integralną częścią legendy historio-

graficznej stała się legenda we właściwym rozumieniu tego określenia, którą najszerzej

określić by można ja-

0 artystyczną. Jej różnorakie wątki, podejmujące dzie-

króla i biskupa, a wywodzące się z różnych nurtów

ażnych źródeł, poczęły żyć własnym życiem, przetwa-

ijąc się w swoistą siłę, oddziaływającą na świadomość

storyczną wielu pokoleń Polaków. Odrębne jej tu

^mówienie podyktowane zostało tylko chęcią zachowa-

fr7f

N

230

231

nią porządku relacji według pewnego układu rzeczowego, ale należy zdawać sobie

sprawę z tego, że legenda świętego Stanisława i Bolesława II nie tworzy odrębnej

sprawy i stanowi drugi, niejako równorzędny człon pisarstwa historycznego.

Pośród licznych postaci twórczości szczególną rolę odegrała oczywiście literatura

piękna w całej swojej złożoności gatunków i rodzajów, ponieważ środki wyrazu, jakimi

dysponuje, i najszerszy rezonans społeczny, jaki wywołuje, zapewniły jej w dziejach

Polski, od epoki romantyzmu począwszy, charyzmat „sumienia narodu". Miała ona

zresztą za sobą najstarszą tradycję rozwoju, sięgającą całej niemal średniowiecznej

twórczości pisanej, zapoczątkowanej Kroniką Anonima Galia. Poza twórczością ściśle

background image

historiograficzną wspomnieć należy o sięgającej przełomu XIII i XIV wieku literaturze,

która w różnego rodzaju zapisach kościelnych, pieśniach — początkowo łacińskich,

później także polskich, kazaniach ł litaniach nawiązywała do motywów związanych

ze świętym Stanisławem i była wyrazem jego kultu. Wystarczy tu przykładowo wymienić

znane pieśni Gau-de Mater Polonia z XIII względnie XIV w. czy piętna-stowieczną

Chwalą Tobie Gospodzinie, głoszące chwałę świętego i potępiające grzesznego i

okrutnego króla. W epoce Odrodzenia, w XVI stuleciu, pośród nadal obowiązującej

konwen

cji w moralnej ocenie bohaterów konfliktu pojawiły się nowe akcenty, a przede

wszystkim zwrócił uwagę osobisty dramat Bolesława II. W łacińskim wierszu Epitaphium

Boleslao Audaci, Regi Polo-

niae Mikołaja Sępa Szarzyńskiego dał o sobie znać nie

znany wcześniej wątek refleksji nad tragicznym upadkiem wielkiego króla, który nie

chcąc dopuścić do wybuchu wojny domowej wybrał dobrowolne wygnanie. Z tegoż

stulecia odnotować też trzeba łacińskie wiersze

Szymona Szymonowica z motywami poświęconymi świętemu Stanisławowi i również

łaciński utwór Bole-slaus furens, określony przez Leona Eustachiewicza jako

„najdawniejszy w literaturze polskiej dramat o Śmiałym i jego walce ze św.

Stanisławem". W XVII i XVIII wieku powstawały dalsze liczne, zgodne z epoką, utwory

dramat

yczne jak' misteria, dialogi dramatyczne, moralitety i inne, w których dominowały

treści apologizujące postać biskupa, a jednocześnie w sposób dość prymitywny

komunikujące czytelnikowi natrętny morał religijno-etyczny. Poziom tych utworów był

najczęściej bardzo niski, ale spełniały one swoją funkcję podtrzymywania w

świadomości zbiorowej żywotności tematu konfliktu z XI wieku, i to w społecznościach o

bardzo zróżnicowanym poziomie intelektualnym. Swego rodzaju kuriozum rodzajowym

był utwór ks. Wacława Sierakowskiego z końca XVIII stulecia: Opera w muzyce na

honor ś. Stanisława, biskupa krakowskiego, który w formie libretta operowego

przedstawiał zabójstwo Stanisława i pokutę króla, nie szczędząc Bolesławowi wyrazów

żalu i przebaczenia. W dziełach epickich tego okresu rozbudowana została legendarna

wersja pokutniczego życia Szczodrego króla w klasztorze w Osjaku, szczególnie widać

pociągająca wyobraźnię twórczą ludzi pióra.

Wątek ten, rozpatrujący losy króla-tułacza, przewija się również w okresie klasycyzmu,

nabierając po rozbiorach Polski specjalnego aktualnego wydźwięku. O grobie

background image

królewskim w dalekim karynckim Osjaku i dziejowej rehabilitacji Bolesława II pisał w

swoich Śpiewach historycznych Julian Ursyn Niemcewicz (1816):

Ten król, przed którym narody truchlały, Dotknięty klątwą, królestwo opuszcza; Jest

klasztor Ossa na pochyłku skały,

Wl

l

232

A czarna w koło okrąża go puszcza,

Tam mąż nieszczęsny w wieku jeszcze sile,

Długą pokutą płaci gniewu chwile.

Tam dotąd kamień leży mchem pokryty, Jodła mu cienia i chłodu dodawa; Na głazie

zbrojny mąż z koniem wyryty. Polak czytając imią Bolesława, Pomny na jego

nieśmiertelne czyny, Płacząc nad losem, nie pamięta winy".

W tych samych latach XIX wieku, kiedy rodziło się Królestwo Kongresowe, w

warszawskim teatrze w

ystawiono dwie pięcioaktowe klasycystyczne tragedie

zatytułowane Bolesław Śmiały. Pierwsza z nich pióra Antoniego Hoffmana, stojąca na

wysokim poziomie literackim, wychodziła z aktualnej sytuacji narodu i państwa i po raz

pierwszy nadała jedenastowiecznemu dramatowi wymiar czysto polityczny, wolny od

wątków hagiograficznych i jakby w swojej fakturze ideologicznej i wizji artystycznej

wyprzedzała Szkice Tadeusza Wojciechowskiego. Druga, pióra Franciszka Wężyka, nie

miała już tej siły wyrazu, ponieważ autor główny akcent położył na legendarny romans

Bolesława z Krystyną, natomiast tragedię na Skałce i dalsze losy wygnańca zepchnął

na margines.

Wśród wybitnych pozycji z tego okresu wymienić także trzeba dramat historyczny

Józefa Korzeniowskiego Mnich ((1826), plastycznie kreślący psychologiczną sylwetkę

pokutującego w klasztornych murach Osjaku samotnika. Na historię Bolesława II i

biskupa Stanisława nie pozostał również obojętny wybitny poeta doby romantyzmu

Juliusz Słowacki, który pod koniec życia (ok. 1847) napisał nie skończony mistyczny

poemat Krół--Duch, mówiący o pierwotnych dziejach Polski i poj-

^•••HBL^

background image

233

mowany przez autora jako wielki epos historiozoficzny. Poeta w kolejnych rapsodach

ukazał w nim różne wcielenia się w coraz to nowe kształty duchów prowadzących

naród. W rapsodzie piątym przedstawił wielką, ale i okrutną postać króla Bolesława jako

jednego z kolejnych Królów-Duchów, nawiązując do głównych wątków legendarnych z

epizodem piotrawińskim włącznie. Motyw konfliktu wystąpił także u Słowackiego w

części wstępnej nie dokończonego romansu historycznego o rewolucji w Polsce,

napisanego w języku francuskim pt. Le Roi de Ladawa.

U schyłku XIX wieku, w związku z intensywnym rozwojem badań historycznych i

wzrostem zainteresowań dziejami jedenastowiecznego konfliktu, pojawiło się wiele

nowych utworów dramatycznych poświęconych temu tematowi: Adama Bełcikowskiego,

Józefa Łabuń-skiego, Włodzimierza Antoniewicza, Wojciecha Dziedu-szyckiego,

Kazimierza Glińskiego, Henryka Druckiego--Lubeckiego i innych. Dziełka te

prezentowały, niestety, bardzo nikłą wartość artystyczną, a jeszcze mizernie jszą

wartość historiozoficzną.

Tradycyjne wątki legendarne konfliktu znalazły również odbicie w tym samym czasie w

twórczości powieściowej. Talentem pisarskim, dużą erudycją źródłową i realizmem

historycznym przewyższył innych piszących na ten temat Józef I. Kraszewski w

powieści Bo-leszczyce (1877), która zyskała sobie ogromną poczyt-ność. Aczkolwiek jej

fabuła pozostała w zasadzie zgodna z podstawowymi wątkami hagiograf icznymi, to

jednak ukazana została w powieści przez pryzmat realistycznego opisu ostatnich lat

panowania Szczodrego, narastania sprzeczności społecznych i kierowania się

odrębnymi zasadami moralnymi bohaterów, w tym nie tylko biskupa i króla, ale także

wiernych temu ostatniemu drużynników Boleszczyców. Natomiast w całkowita

g

234

235

niepamięć u potomnych poszły poślednie, nijakie artystycznie, jałowe historycznie i

ideowo, częściowo przeznaczone dla młodzieży powieści takich autorów, jak:

Fra

nciszek Rawita, Jan Grajnert, Franciszek Szyndler, Wiktor Szalay i innych, które

dzisiaj funkcjonują jedynie w zapisie bibliograficznym.

background image

Początek XX stulecia otwierają nieporównanie bardziej wartościowe jako dzieła sztuki i

głębsze myślowo utwory Stanisława Wyspiańskiego. Najpierw powstały epi-cko-wizyjne

rapsody historyczne: Bolesław Śmiały i Światy Stanisław, wyraźnie nawiązujące do

historycznych wizji Słowackiego w Królu-Duchu. Po nich poeta napisał dwa dramaty:

Bolesław Śmiały (1903) i Skałka (1906), dobitnie świadczące o jego fascynacji

fenomenem tragedii krakowskiej i tak dobrze mu znaną z autopsji scenerią wzgórza

wawelskiego i kościoła na Skałce. Tych samych początków nowego wieku dotyczą,

niestety nie zrealizowane, wstrząsające ekspresją wyrazu projekty witraży

Wyspiańskiego dla katedry wawelskiej, wśród których, obok gigantycznych postaci

Kazimierza Wielkiego i Henryka Pobożnego, występuje również osoba biskupa

Stanisława. Wraz z twórczością pisaną motyw ten dowodzi, że w końcowym etapie

życia znakomity artysta wyjątkowo intensywnie przeżywał je-denastowieczny dramat i

wiele o nim myślał i czytał. Wracając do obu dramatów podkreślić trzeba silne

nasycenie ich treści pierwiastkami historii i mitu historycznego, którym autor wyznacza

odrębne role w kształtowaniu świadomości narodu. I chociaż Bolesław Śmiały powstał

zanim wyszły Szkice Wojciechowskiego, a Skdl-ka już po ich wydaniu (Wyspiański

przeczytał Szkice natychmiast po ich ukazaniu się w druku), to bohaterowie obu

dramatów w swoim konflikcie są postaciami tragicznymi, obciążonymi winą i zbrodnią,

mimo iż kierowali się odmiennymi racjami nadrzędnymi, w ich

mniemaniu obiektywnymi, w rzeczywistości subiektywnymi. Ideowy czy raczej

historiozoficzny sens sporu króla z biskupem Wyspiański sprowadził do powtarzającego

się w ciągu dziejów konfliktu odmiennych punktów widzenia i różnych racji dwóch

potęg-sił: państwa i Kościoła. I chociaż podstawowy zrąb faktograficzny twórca

przejął z Kadłubka i legendy hagiograficznej, to jednak Bolesław II zyskał w jego

przedstawieniu wymiar tragicznej wielkości, zaplątanej wprawdzie w zawiłościach

niepohamownaego i skomplikowanego cha-charakteru, ale monarchy niepospolitego,

dzierżącego w pewnych rękach wielkość państwa i narodu. Natomiast biskup Stanisław

pozbawion

y został wyłącznych praw do reprezentowania prawdy, sprawiedliwości i

słuszności głoszonych racji moralnych, zdany w swoim ludzkim tragizmie na

dwuznaczność działania i obciążenie sumienia różnymi wątpliwościami. Jakże to

spojrzenie odległe od punktu widzenia Mistrza Wincentego! W maju 1903 r. w teatrze

background image

krakowskim odbyła się premiera Bolesława Śmiałego. Obsadzony przez znakomitych

aktorów, starannie przygotowany spektakl, którego scenografię i kostiumy

zaprojektował sam Wyspiański, czuwający też nad próbami przedstawienia, stał się

wielkim wydarzeniem teatralnym i kulturalnym Krakowa, przyciągającym uwagę

krytyków i publiczności. Interesujące jest, że po napisaniu Skałki Wyspiański zalecił

grać oba dramaty łącznie, przeplatając ich akty, co w rezultacie miało dać widowisko

symultaniczne, dziejące się równocześnie w dwóch planach: na Wawelu i na Skałce.

Autor traktował je zatem jako organiczną jedność.

Nowa faza badań historycznych, dyskusji i polemik, jaka nastąpiła wraz z pojawieniem

się Szkiców Wojciechowskiego, wywołała również rezonans w literaturze w następnych

latach XX wieku. W 1907 r. Stanisław Roguski

l

236

napisał kolejny dramat na ten temat pt. Bolko Szczodry, pozostający pod wyraźnym

wpływem koncepcji autora Szkiców, niestety, mizerny pod względem artystycznym.

Niewiele wyżej można postawić ekspresjonistycz-ny dramat Jerzego Hulewicza

Bolesław Śmiały (1921). Marginalnie wątek Osjaku wystąpił w powieści Jarosława

Iwaszkiewicza Czerwone tarcze (1934) Pod autentycznym urokiem Szkiców znalazła

się Maria Dąbrowska, autorka dramatu Bogumił i Stanisław (1947), w którym konflikt

między królem i biskupem pokazała jakby z boku, poprzez pryzmat innego starcia:

Stanisława z hipotetycznym arcybiskupem gnieźnieńskim Bogumiłem, stojącym

wiernie przy tro

nie monarszym. Utwór Dąbrowskiej jest dramatem na wskroś moralno--

społeczno-politycznym, podejmującym na kanwie je-denastowiecznego sporu

podstawową współczesną problematykę moralną i ideową.

Na poły młodzieżowy charakter ma z kolei powieść Karola Bunscha Imiennik (1949),

podejmująca dzieje panowania Bolesława II i na tym tle dość realistycznie

przedstawiająca spór między królem i biskupem krakowskim. Motyw konfliktu wystąpił

także w powieści znakomitego pisarza Teodora Parnicklego Nowa baśń (1961), ale

roztopiony został w typowej dla jego pisarstwa historycznego psychologicznej fikcji,

która staje się dla autora tworzywem umożliwiającym snucie oryginalnych

konstrukcji historiozoficznych, mających odniesienie do współczesności i do dramatu

background image

człowieczego bytu. Zupełnie odmienny charakter ma natomiast napisana w

sześćdziesiątych latach trylogia Anieli Gruszeckiej Po-wieść o Kronice Galia, w której

postaci Bolesława i Stanisława pojawiają się wielokrotnie, zarówno w toku samego

sporu, jak i w recepcji

pierwszej polskiej kroniki przez późniejsze dziejopisarstwo

polskie. W zbiorku trzech nowel pod wspólnym tytułem Cud w Piotrawinie

237

(1979) Tadeusza Łopalewskiego jedno z opowiadań traktuje o legendzie piotrawińskiej.

Dramat Stanisława w sporze z rycerzem o wieś biskupią autor przedstawił w

kategoriach moralitetu religijnego. Głęboko wierzący biskup, ufny w słuszność swojej

sprawy, naiwnie uznał, że Bóg pomoże mu wskrzesić Piotra i powołać go jako świadka

na sąd królewski, gdy w rzeczywistości wyszedł z grobu przygodny wędrowny

komediant, który fałszywie świadczył na rozprawie.

Od pierwszych dziesięcioleci XIX wieku różne elementy motywu konfliktu króla z

biskupem i losów obu bohaterów pojawiały się w poezji epickiej. Wątek ten znalazł się w

balladach romantycznych: w Liliach Adama Mickiewicza, w Pokutniku Antoniego E.

Odyńca (1824) oraz w powieści poetyckiej Święty Stanisław Szymona Konopackiego, w

Legendzie lirycznej o św. Stanisławie, biskupie i męczenniku Antoniego Czaykowskłego

i innych. W początkach XX stulecia znakomity liryk młodopolski, Tadeusz Miciński, w

swoim słynnym zbiorze poetyckim W mroku gwiazd (1902) ogłosił ekspres j onisty-czny,

pełen tajemniczego symbolizmu posępny poemat Król w Osjaku, w którym niepokojąca

fantastyka miesza się z nieokreśloną grozą. Wreszcie w 1953 r. Stefan Flu-kowski

wydał interesującą w skojarzeniach filozoficznych Balladę o Śmiałym.

Przedstawiony wyżej w wielkim skrócie i wyborze przegląd twórczości literackiej, w

której odbicie znalazł jedenastowieczny dramat, skłania do wypowiedzenia kilku

refleksji. Nie ulega wątpliwości, że rozwój badań historycznych, ukazujących genezę,

przebieg i skutki konfliktu, a z drugiej strony żywotność tego tematu w tradycji i

codziennej praktyce kościelnej podsycały i podsycają nadal nieustającą obecność tej

problematyki w polskiej świadomości zbiorowej. Stały się one również źródłem ciągłej

inspiracji dla ludzi pióra. W

238

background image

rzeczywistości nie ma bodaj gatunku literackiego, w którym różne wątki tragedii

krakowskiej nie znalazłyby swojej reprezentacji ł poprzez które pisarze, poeci i

dramaturdzy nie chcieliby wypowiedzieć się w kwestiach najbardziej ogólnoludzkich.

Dramat jednostek spełnia bowiem często zapładniającą funkcję i stanowi jeden z

najistotniejszych problemów człowieka zaplątanego w zawiłe sprawy życia, które nieraz

go przewyższają i z którymi nie umie sobie poradzić. W omówionej twórczości literackiej

odzwierciedliły się różne prądy, mody literackie i filozoficzne, różne koncepcje moralne,

społeczne i polityczne, dając w rezultacie niesłychanie bogatą paletę poglądów,

kształtujących wyobraźnię i przekonania kolejnych pokoleń Polaków, szczególnie

podatnych na strawę duchową podawana im przez piśmiennictwo narodowe.

Równocześnie nie sposób oprzeć się stwierdzeniu, że przedstawione utwory, z

nielicznymi tylko wyjątkami, nie osiągnęły najwyższych lotów artystycznych, jak

gdyby treść musiała w nich dominować nad formą. Nawet w twórczości tych

największych, gigantów pióra i wieszczów polskiego piśmiennictwa, dzieła poświęcone

Bolesławowi i Stanisławowi, może poza rapsodem Słowackiego i Bolesławem Śmiałym

Wyspiańskiego, mieszczą się raczej w dolnych, w najlepszym razie w środkowych

regionach literackiej produkcji, zarówno jeśli chodzi o ich wartości artystyczne, jak i o

don

iosłość i głębię przedstawianych w nich koncepcji myślowych. Nierównie mniejsze

niż w pisarstwie odbicie w świadomości społecznej znalazły i znajdują wątki konfliktu

podjęte przez sztuki plastyczne, aczkolwiek w rzeźbie (pomniki), malarstwie (Jan

Matejko)

, ikonografii świeckiej i kościelnej oraz w innych gatunkach są one dość licznie

reprezentowane. Ze względu na rozproszenie rodzajowe i rzeczowe nie sposób ich

omówić w krótkim

239

szkicu, a zwykłe wyliczenie, bez analizy treściowo-arty-stycznej, mijałoby się z celem.

Ograniczam się przeto do podkreślenia, że także sztuki plastyczne, recypując na

bieżąco pojawiające się nowe konstrukcje i idee na temat starodawnego dramatu,

przetwarzały go we właściwy sobie sposób, przyczyniając się do podtrzymania i

rozwij

ania społecznej kultury historycznej. Temat nasz stał się również przedmiotem

zainteresowania jednej z najmłodszych muz — filmu. W ostatniej dekadzie

doczekaliśmy się dwóch obrazów filmowych, w których przedstawiono czasy

background image

Szczodrego i tragiczny finał jego panowania, zakończonego katastrofą. Powstały

przed kilku laty film Bolesław Śmiały w reżyserii Wojciecha Lesiewicza pod względem

treściowym oparty został na kronikach Anonima Galia i Mistrza Wincentego i w sposób

dość tradycyjny odtwarza panowanie Bolesława II, a końcowy epizod konfliktu nie

znalazł należytego wyrazu dramaturgicznego. Krytycy filmowi i widzowie nie mieli zbyt

wysokiego mniemania o tym dziele. Ciekawszym pod względem formalnym i

artystycznym było w 1977 r. widowisko filmowo-telewizyjne Kronika polska w reżyserii

Grzegorza Królikiewicza. Reżyser, w oderwanych od siebie obrazach filmowych

opatrzonych ilustracją słowną autora Kroniki, przedstawił kolejne rozdziały dzieła Galia,

nadając swoim wizjom ogromny ładunek trudnej niekiedy w odbiorze symboliki.

Epilog Szczodrego i Stanisława ukazany został w dwóch scenach: „sądu wagi", kiedy

rozsierdzony Bolesław przeciw położonej na jednej szali winie biskupa rzuca na drugą

koronę, symbol monarchii polskiej, i w obrazie uciekającego na Węgry króla-ojca

trzymającego na koniu w objęciach małego syna Mieszka, podczas gdy równolegle z

cwałującym wierzchowcem po nierównościach gościńca i poboczach toczy się korona

królewska (a toczyć się miała przez wieki, aż do podjęcia jej

240

przez Przemyśla II u schyłku XIII stulecia). Epizody te zawierają wiele wewnętrznej

dramaturgii i ekspresji w pokazaniu tragedii władcy i katastrofy państwa, na tle których

dramat biskupa został jakby pomniejszony. Takie ujęcie sensu konfliktu nawiązuje do

najlepszych tradyc

ji polskiego piśmiennictwa historycznego i do największych

pomników polskiej literatury. „Sprawa świętego Stanisława", pod którą — idąc dalej od

Tadeusza Wojciechowskiego

— rozumiemy dzisiaj cały splot uwarunkowań

historycznych, społecznych i politycznych, jakie legły u podłoża sporu króla Bolesława

Szczodrego z biskupem krakowskim Stanisławem, rozwiązanego zegnaniem

pierwszego z tronu, śmiercią drugiego i upadkiem młodego królestwa polskiego, na

pewno nie jest ani całkowicie zakończona, ani zamknięta jako epizod historyczny, który

wydarzył się przed dziewięcioma wiekami. Tkwi ona jako fenomen naszych dziejów w

polskiej świadomości zbiorowej w żywej i różnorodnej postaci i nie trudno przewidzieć,

że spory i dyskusje naukowe na jej temat trwać będą i nadal, a nowe hipotezy i

background image

koncepcje, jakie pojawią się w przyszłości, będą podnietą i inspiracją dla dalszych

poczynań twórczych ludzi sztuki. Na dotychczasowych pozycjach stać będzie z

pewnością Kościół i jego wizja św. Stanisława przekazywana wiernym. Z tych

wszy

stkich źródeł czerpać będą i kształtować swoje poglądy szerokie kręgi odbiorców,

szukając w nich uogólniających nauk i wzorców zachowań*.

« Już po oddaniu niniejszej książki do druku ukazało się kilka pozycji bezpośrednio

dotykających tematu tej pracy. Między innymi •trzeba tutaj wymienić następujące

opracowania: Z. Adamek, Sw. Sta-

nislaw ze Szczepanowa i Bolesław Śmiały w

literaturze polskiej. Historia motywu, „Tarnowskie Studia Teologiczne", Tarnów—

Kraków 1979, l. 188—204; „Znak" z maja 1979, R. 31, nr 298/299 — zbiór studiów

wydany na 900-

lecie śmierci św. Stanisława; „Analecta Cracoylensia", t. XI za rok 1979,

Kraków 1980 — tutaj między innymi obszerna rozprawa Mariana Plezl Dookoła sprawy

iw. Stanisława. Studia zródloznawcze, f. 251—412; Mieczysław Rokosz, Bolesław

Smlaly w tomie opracowanym przez Zofię Stafanowską i Janusza Tazblra Życiorysy

historyczne, literackie i legendarne. Warszawa 1980. Z wymienionych prac autor nie

mógł Już skorzystać ze względów technicznych.

Spis ważniejszych źródeł i opracowań

A. Źródła:

List papieża Grzegorza VII do Bolesława Szczodrego. Pomniki Dziejowe Polski, t. I.

Wydał A. Bielowski, Lwów 1864.

Anonima tzw. Galia Kronika czyli dzieje książąt i władców polskich. Pomniki Dziejowe

Polski, seria II, tom II, wydał,

wstępem i komentarzem opatrzył K. Maleczyński, Kraków 1952,

Anonim tzw. Gali, Kronika polska. Przełożył R. Gradeciki. Przekład przejrzał, wstępem i

przypisami opatrzył M. Plezia. Biblioteka Narodowa, Seria I, Nr 59, Wrocław—

Warszawa

— Kraków 1965.

Powieść minionych lat (Powiesi' wriemiennych let). Charakterystyka historyczno-

literadka, przekład i komentarz Fr. Sielicki, Wrocław—(Warszawa—Kraków 1968.

Kosmosu Kronika Czechów. Przekład, wstęp i komentarze M. Wojciechowaka,

Warszawa 1968.

background image

Roczniki polskie. Pomniki

Dziejowe Polski, t. II, wydał

A. Bielowski, Lwów 1872.

Mistrza Wincentego Kronika Polska. Pomniki Dziejowe Polski, t. II, wydał A. Bielowski,

Lwów 1872.

Mistrza Wincentego Kronika polska, tłumaczyli K. Abgarowicz i B. Kiirbis, wstęp i

komentarze B. Kiirbis, Warszawa 1974.

Żywoty i cuda św. Stanisława (Vita minor, Vita maior i Miracula). Pomniki Dziejowe

Polski, t. IV, wydał W. Kętrzyński, Lwów 1884.

Kronika Wielkopolska. Przekład K. Abgarowicz, wstęp i komentarze B. Kiirbisówna,

Warszawa 1965.

Jan

a Długosza Roczniki czyli kroniki sławnego Królestwa Polskiego, księga III i IV.

Przekład J. Mnukówna, komentarz K. Pieradzka, Warszawa 1969.

B. Opracowania:

Abraham Władysław, Organizacja Kościoła w Polsce do polowy wieku XII, wyd. 3,

Poznań 1962.

242

Adamuis Jan, O monarchii Gallowej, Warszawa 1952.

Balzer Oswald, Genealogia Piastów, Kraków 1895.

Bartkiewicz Kazimierz, Obraz dziejów ojczystych w świadomości historycznej w

Polsce doby Oświecenia, Poznań 1979.

Bełch Stanisław, Święty Stanisław biskup — męczennik, patron Polaków,

Londyn 1976.

Borawska Danuta, Z dziejów jednej legendy. W sprawie genezy kultu św.

Stanisława biskupa, Warszawa 1950.

Dąbrowski Jan, Dawne dziejopisarstwo polskie (do roku 1480), Wrocław—

Warszawa

—Kraków 1964.

Dowiat Jerzy, Historia Kościoła katolickiego w Polsce (do połowy XV w.), Warszawa

1968.

Dowiat Jerzy, Polska

— państwem średniowiecznej Europy, Warszawa 1968.

Gębarowicz Mieczysław, Początki kultu św. Stanisława i jego średniowieczny zabytek w

Szwecji, „Rocznik Zakładu Narodowego im. Ossolińskich", t. l—Z, Lwów 1928.

background image

Gębarowicz Mieczysław, Polska, Węgry czy Sycylia odbiorcą listu Paschalisa II,

„Kwartalnik Historyczny", R. 51, 1937 (tamże najlepszy tekst listu).

Gieysztor Aleksan

der, Bolesław II Szczodry, (w:) Poczet królów i książąt polskich,

Warszawa 1978.

Gieysztor Aleksander, Przemiany ideologiczne w państwie

pierwszych Piastów a wprowadzenie chrześcijaństwa (w:) Po-

czątki państwa polskiego. Księga Tysiąclecia, t. II, Poznań 1962.

Górski Karol, O sprawie św- Stanisława, „Nasza Przeszłość",

t IV, 1948.

Grajewski Henryk, Kara śmierci w prawie polskim do polowy XIV wieku, Warszawa

1956.

Gródecki Roman, Dzieje Polski średniowiecznej, t. I, Kraków 1926.

Gródecki Roman Mistrz Wincenty, biskup krakowski (zarys biograficzny), „Rocznik

Krakowski", t. 19, 1923.

Gródecki Roman, Sprawa św. Stanisława, (w:) Polska Piastowska, Warszawa 1969.

Grudzińśki Tadeusz, Bolesław Szczodry. Zarys dziejów pa-nowania, cz. I, Toruń 1953.

Grudzińśki Tadeusz, Nowa hipoteza o konflikcie Bolesława Śmiałego z biskupem

Stanislawem, „Kwartalnik Historyczny" R. LXVI, 1959, nr 4.

Grudziński Tadeusz, Polityka papieża Grzegorza VII wobec

243

państw Europy Środkowej i Wschodniej (1073—1080), Toruń 1959.

Hagiografia polska. Słownik bio-MbUograficzny, pod redakcją O. Romualda Gustawa

OFM, t. II (hasło „Sw. Stanisław"), Poznań—Warszawa—Lublin 1972.

Kartowska-

Kamzowa Alicja, Wyobrażenia męczeństwa biskupa Stanisława

Szczepanowskiego (do połowy XVI wieku), (w:) Interpretacja dzieła sztuki, Warszawa—

Poznań 1976.

Kętrzyński Stanisław, Kazimierz Odnowiciel 1034—1058, (w:) Polska X—XI wieku,

Warszawa 1961.

Kętrzyński Stanisław, Na marginesie „Genealogii Piastów", „Przegląd Historyczny", 29,

1931.

background image

Kościół w Polsce. T. I: Średniowiecze. Praca zbiorowa pod redakcją Jerzego

Kłoczowskiego, Kraków 1968.

Kozłowska^Budkowa Zofia, Który Bolesław? (w:) Prace z dziejów Polski feudalnej

ofiarowane Romanowi Gródeckiemu w 70 rocznicę urodzin, Warszawa 1960.

Kozłowska-Budkowa Zofia, Repetorium polskich dokumentów doby piastowskiej, zesz.

l, Kraków 1937 (dokument 22).

Labuda Gerard, Miejsce powstania Kroniki Anonima-

Galla (w:) Prace z dziejów Polski

feudalnej ofiarowane Romanowi Gródeckiemu w 70 rocznicę urodzin, Warszawa 1960.

Labuda Gerard, Piastowie twórcami państwa polskiego (w:) Piastowie w dziejach

Polski, pod redakcją Romana Hecka, Wrocław—Warszawa—Kraków—Gdańsk 1975.

Lanckorońska Karolina, W sprawce sporu między Bolesławem Śmiałym a św.

Stanislawem, „Teki Historyczne", t. 9, Londyn 1958.

Lelewel Joachim, Bolesława Szczodrego czyli Śmiałego upadek, (w:) Polska wieków

średnich, t. II, Poznań 1847.

Lisowski Jan, Kanonizacja świętego Stanisława w świetle procedury kanonizacyjnej

Kościoła dawniej i dzisiaj, Rzym 1953.

Lowmiański Henryk, Król Bolesław II i biskup krakowski Stanisław. Dwie tendencje

ustrojowe: jedynowładcza i patry-monialna, „Studia Historyczne", 22, 1979

Lowmiański Henryk, Dynastia Piastów we wczesnym średniowieczu, (w:) Początki

państwa polskiego. Księga Tysiąclecia, t. I, Poznań 1962.

Lowmiański Henryk, Przemiany feudalne wsi polskiej do 1138 r., „Przegląd

Historyczny", t. LXV, 1974, zesz. 3.

./S

244

Nowakowsiki Jan, Wstęp do wydania dramatów St. Wyspiańskiego: „Bolesław Śmiały" i

„Skalka", Wrocław 1969.

Plezia

Marian, Epitafium św. Stanisława w katedrze krakowskiej, „Eos", nr 57,

1967/1968.

Plezia Marian, Kronika Galia na tle historiografii XII wieku, Kraków 1947.

Plezia Marian, Problem św. Stanisława biskupa, „Homo Dei", R. 19, zesz. 4—5, 1966.

background image

Poczet królów i książąt polskich [eseje od Bolesława Chrobrego do Władysława

Hermana) pod redakcją Andrzeja Garlic-kiego, Warszawa 1978.

Polska pierwszych Piastów. Państwo — społeczeństwo — kultura, pod redakcją

Tadeusza Manteuffla, wyd. 2, Warszawa 1970.

Rożek Michał, Katedra wawelska w XVII wieku, Kraków 1980.

Sawieki Witold, „Plemię Kadłubka" i „Szczep Anonima" (Na marginesie zatajonego

źródła), „Zeszyty Naukowe KUL", R. 13, Lublin 1970, nr 1.

Sawicki Witold, Przyczyny upadku Bolesława Śmiałego w świetle nowszych badań,

„Zeszyty Naukowe KUL", R. V, Lublin 1962, nr 4.

Sawicki Witold, Terminologia prawnicza Kroniki Anonima źródła prawa i ustroju państw

średniowiecznej Europy. „Archiwa, Biblioteki i Muzea Kościelne", t. 24, 1972.

Sawicki Witold, Terminologia prawnicza Kron

iki Anonima Galia w świetle instytucji

obcych i rodzimych, „Annales Uni-versitatis M. Curie-Skłodowska", Sectio G, 17, 1970.

SemkfOwicz Władysław, Sprawa św. Stanislawa w świetle nowego źródła

ikonograficznego (w:) Księga pamiątkowa ku czci O. Balzera, t. 2, Lwów 1925.

Słownik Starożytności Słowiańskich, pod redakcją W. Ko-walenki, G. Labudy i Z.

Stiebera, od 1961 r., t. I

—VI (według haseł).

Sułowski Zygmunt, Nowsze badania nad budową polskiej organizacji kościelnej,

„Roczniki Humanistyczne", R. 10, 1961, zesz. 2.

Umiński Józef, W sprawie zatargu św. Stanisława z Bolesławem Szczodrym, „Przegląd

Historyczny", t. 37, 1948.

Wojciechowski Tadeusz, Kościół katedralny w Krakowie, Kraków 1900.

245

Wojciechowski Tadeusz, Szkice historyczne jedenastego wieku. Wyd. 3,

ze wstępem

Aleksandra Sieysztora, Kraków 1951.

W sprawie św. Stanisława biskupa. Ankieta redakcji „Przeglądu Powszechnego", wyd. l,

Kraków 1909, wyd. 2, Kraków

1926.

Wyrozumski Jerzy, Historia Polski do roku 1505, Warszawa 1978.

Wyrozumski Jerzy, Posłowie, (w:) Roman Gródecki, Polska piastowska, Warszawa

1969.

background image

Zakrzewski Stanisław, Bolesław Szczodry. Próba portretu, (w:) Księga pamiątkowa ku

uczczeniu 250-

tej rocznicy założenia Uniwersytetu Lwowskiego przez króla Jana

Kazimierza r. 1661, t. 2, Lwów 1912.

Z

akrzewski Stanisław, Historia polityczna Polski, cz. 1: Wieki średnie, Warszawa 1920.

Zakrzewsiki Stanisław, Ossyak i Wilten. Przyczynek do poznania związków

dynastycznych Bolesława Śmiałego. Rozprawy AU Hist.-Fil., T. 46, Kraków 1903.

^

t247

Spis ilustracji

• ii

I

1. Najbardziej znany wizerunek wyobrażający Bolesława zwanego Śmiałym lub

Szczodrym

— rysunek Jana Matejki, XIX wiek. Wg Poczet królów i książąt polskich,

Muzeum Narodowe we Wrocławiu. Fot. CAF.

2,3. Najstarsze wizerunki Bolesława Szczodrego odnajdujemy na współczesnych mu

monetach. Oto denar książęcy Bolesława — awers i rewers w powiększeniu. Wg R.

Kieranowski, Początki pieniądza polskiego, Warszawa 1962. Repr. Tadeusz

Kaźmierski.

4,5. Denar królewski Bolesława Szczodrego — awers i rewers w powiększeniu. Wg: R.

Kieranowski, Początki pieniądza polskiego, Warszawa 1962. Repr. Janusz Ro-sikoń.

6. Bolesław Szczodry był fundatorem licznych klasztorów benedyktyńskich, w

tym: w Mogilnie i w Tyńcu. Na zdjęciu: opactwo benedyktynów w Tyńcu.' FOT.

CAF.

7. Klasztor w Mogilnie został ufundowany w 1065 roku. Na zdjęciu: krypta

zachodnia kościoła benedyktyńskiego w Mogilnie. Fot. Stanisław Kolowca.

background image

8. Bolesław koronuje swego wuja Belę na króla węgierskiego — litografia Karola

Auera według XVIII-wiecz-nego obrazu Franciszka Smuglewicza. Zbiory Biblioteki

Narodowej w Warszawie.

9. Król czeski Wratysław, żonaty z siostrą Bolesława Szczodrego —

Świętosławą. Malowidło ścienne z pocz. XII wieku w kaplicy św. Katarzyny w

Znojmie. Wg: Jifi Maśin, RomanskA nasienna, malba v Cechach a na Morave, Praha

1954. Repr. Tadeusz Kaźmierski.

10. Postacie władców niemieckich z Ewangeliarza emme-ramskiego z ok.

1090 roku: cesarz Henryk IV

— polityczny przeciwnik Bolesława Szczodrego —

oraz królowie Henryk i Konrad. Wg: Tadeusz Wojciechowiski. Szkice historyczne XI

wieku, Warszawa 1970. Repr. Tadeusz Kaźmierski.

11. Papież Grzegorz VII — polityczny sojusznik Bolesława Szczodrego. Wg: K.

Seppelt i K. LSffler, Dzieje papieży, Poznań 1936. Repr. Tadeusz Kaźmierski.

l i

13.

14.

248

12. Cesarz Henryk IV korzy się przed papieżem Grzegorzem VII w Canossie. Obraz

van Pletscha z 1856

roku. Wg: K. Seppelt i K. Loffler, Dzieje papieży, Poznań 1936.

Repr. Tadeusz Kaźmierski.

Święty Piotr i książęca para ruska: Jaropełk Izjasła-wicz Włodzimierski z żoną Ireną.

Miniatura ruska, zapewne wołyńska, z Codex Gertrudiajius. Wg: Tadeusz

Wojciechowski, Szkice historyczne jedenastego wieku, Warszawa 1951. Repr. Tadeusz

Kaźmierski. Pierwsza księga Kroniki Galia Anonima (początek XII wieku) zawiera opis

konfliktu między Bolesławem Szczodrym i biskupem Stanisławem. Karta z najstarszego

zachowanego odpisu tzw. Kodeksu Zamojskiego z XIV wieku. Wg edycji Juliana

Krzyżanowskiego, Warszawa 1948. Zbiory Biblioteki Narodowej w Warszawie.

Trzynastowieczny witraż w kościele Dominikanów w Krakowie przedstawiający biskupa

Stanisława. Zbiory Muzeum Narodowego w Krakowie, Oddział Szołajskich. Repr.

Tadeusz Kaźmierski.

background image

Drzeworyt z XVI wieku przedstawia króla Bolesława Szczodrego. Wg: Maciej

z Miechowa [Miechowita], Chroriica Polonorum, Kraków 1519. Zbiory

Biblioteki Jagiellońskiej w Krakowie. Repr. S. Łopatka. Z XVI wieku pochodzi

iluminacja, na której wyobrażone jest zabójstwo biskupa Stanisława

Szczepanow-

skiego. Iluminacja inicjału w rękopisie z XVI wieku. Zbiory Biblioteki

Kapituły Krakowskiej. Fot. Zakład Repr. Biblioteki Narodowej w Warszawie.

Relikwiarz na głowę św. Stanisława, pochodzący z 1504 roku, zawiera kilka scen z

zabójstwa świętego. Skarbiec katedry wawelskiej w Krakowie. Fot. Jan Morek, Janusz

Rosikoń.

19. Siedemnastowiecz

ny sztych przedstawia biskupa Stanisława. Zbiory Kościoła na

Skałce w Krakowie. Fot. Jan Morek, Janusz Rosłkoń. Uwaga! We wkładce ilustracyjnej

— błędny podpis.

20,21. Przedstawienia męczeństwa św. Stanisława na ołtarzu głównym w kościele w

Kobylinie

— ok. 1518 roku. Wg: Alicja Karłowska-Kamzowa. Wyobrażenia męczeństwa

biskupa Stanisława, (w:) Interpretacja dzieła

15.

16.

17.

18.

249

sztuki, Warszawa

—Poznań 1976. Repr. Andrzej Flor-kowski.

22. Według hipotez niektórych historyków miejscem egzekucji biskupa

Stanisława Szczepanowskiego był dziedziniec zamku wawelskiego. Fot. Lech

Zielaśkowski.

23. Podanie głosi, że biskup Stanisław Szczepanowski zginął zamordowany

przez króla Bolesława Szczodrego w kościele na Skałce w Krakowie. Fot. Jan

Morek, Janusz Rosikoń.

24. W miejscu, w którym według legendy zginął biskup Stanisław, wisi dziś

osiemnastowieczny obraz przedstawiający świętego. Fot. Jan Morek, Janusz

Rosikoń.

background image

25.

Biskup Stanisław przedstawiony na karcie tytułowej Żywotów

arcybiskupów gnieźnieńskich z ilustracjami Stanisława Samostrzelnika — ok.

1534 roku. Wg: Jan Długosz, Catalogus archieposcoporum Cnesnensium.

Zbiory Biblioteki Narodowej w Warszawie. Repr. Andrzej Florkowski.

26. Na bordiurze w Żywotach arcybiskupów gnieźnieńskich odnajdujemy też

wizerunek Bolesława Szczodrego. Wg: Jan Długosz, CataZogus archieposcoporum

Gnesnensium, Zbiory Biblioteki Narodowej w Warszawie.

27. Zabójstwo św. Stanisława przedstawione na szesnasto-wiecznym

drzeworycie. Wg: Jan Długosz, Żywot św. Stanisława, Kraków 1511. Zbiory

Biblioteki Jagiellońskiej w Krakowie. Repr. S. Łopatka.

28. Gro

bowiec św. Stanisława w katedrze wawelskiej stał się w XVII wieku

sanktuarium patriotycznym, przy którym wodzowie i hetmani oddawali hołd i

dziękczynienie za sukcesy odnoszone na polach bitew. Fot. Jan Morek, Janusz

Rosikoń.

29.

Święty Stanisław, patron biskupstwa krakowskiego — ilustracja z

Breviarum Cracoviensis, ok. 1507

—1508 roku. Wg: Polonia Tipographica Saecułi

Sedecim, Wrocław 1962.

30,31. Siedemnastowieczne relikwiarze św. Stanisława ze złotej blachy znajdują się w

skarbcu katedry wawelskiej. Fot. Jan Morek, Janusz Rosikoń.

32. Pierścień zwany pierścieniem św. Stanisława (XII/XIII wiek) znajdujący się w

skarbcu katedry wawelskiej. Wg: Tadeusz Wojciechowski, Szkice historyczne XI wieku,

Warszawa 1970. Repr.

Tadeusz Kaźmierski.

J

250

35.

36.

37.

38.

33. Siedemnastowieczny wizerunek Bolesława Szczodrego -miedzioryt. Zbiory

Biblioteki Kórnickiej.

background image

34. Bolesław Szczodry _ miedzioryt z roku 1702 Benoit Fanart, Bolesław

Śmiały. Zbiory Biblioteki Narodowej w Warszawie.

Pierwszy polski malarz historyczny Franciszek Smugle-wicz (XVIII wiek) tak oto

przedstawił Stanisława Szczepanowskiego przed tronem Bolesława ze wskrzeszonym

rycerzem Piotrem. Franciszek Smuglewicz Stanisław Szczepanowski przed tronem

Bolesława Śmiałego ze wskrzeszonym Piotrowinem. Zbiory Biblioteki Narodowej w

Warszawie.

Z 1636 roku pochodzi obraz z kościoła w Piotrawinie gdzie św. Stanisław - jak głosi

legenda -

wskrzesił zmarłego rycerza Piotra. Repr. Andrzej Florkowski Sw. Stanisław

-

karton do witrażu projektowanego przez Stanisława Wyspiańskiego, wybitnego

malarza i pisarza z przełomu XIX/XX wieku. Muzeum Narodowe w Krakowie. Repr.

Andrzej Florkowski. Wyspiański uczynił Bolesława Szczodrego bohaterem swojego

dramatu, do którego sam projektował stroje Oto jeden z tych projektów

zwanych „lalkami bole-sławowskimi". Wg: Mieczysław Rokosz, Bolesław Śmiały,

(w:) Życiorysy historyczne, literackie i legendarne Warszawa 1980. Repr. Tadeusz

Kaźmierski. Bolesław Śmiały - dramat Wyspiańskiego grywany jest obecnie dość

często w polskich teatrach. Na zdjęciu: inscenizacja tego dramatu w Teatrze Ziemi

Opolskiej. Fot. Zdzisław Moser.

Boleslaw Śmiały w Teatrze Ludowym w Nowej Hucie. Fot. Zbigniew Łagocki. 41.

Bolesław Śmiały Wyspiańskiego w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Fot. Tadeusz

Link.

Postacią wybitnego władcy zainteresował się też film. Oto Ignacy Gogolewski w

filmowej roli Bolesława Śmiałego w 1972 roku. Fot. Roman Sumik.

. Najwybitniejsze współczesne dzieło plastyczne poświęcone jedenastowiecznemu

władcy to Grobowiec Bolesława Śmiałego — wypukłorzeźba Xawerego Dunikow-

skiego, wykonana w 1948 roku. Muzeum Xawerego Du-

vS nikowskiego. Fot. m----- ^sTuT-N.

39.

40.

42.

lagogiczna Biblioteka Wojewódzka w Lodzi

background image

O > "V Z % ź. ź -i Ć* ' H >

0) -D-

2 W3 N. O •< O :_ '< C

3 3 -g- . g" 3 1= 3 P g, o

2: c

~ P

o aq

S" C

S 3

~ a) o ero

00

•<

CTQ

D

Tysiąc dziewięćset sześćdziesiąta szósta publikacja Wydawnictwa Interpress

Książka ukazuje się również w języku angielskim

Copyrtght by Wydawnictwo Interpress Warszawa 1982

Prlnted in Poland ISBN 83-223-1966-5

Wydawnictwo Interpress. Warszawa 1982

Wyd. I. Nakł. 30000 egz. Papier druk. mat. kl. III 80g 82X104 Ark. wyd. 10. Ark. druk.

15,75+2 ark. druk. wkl. ilustr. RSW „Prasa-Książka-Ruch" PZGral. w Łodzi. Z.

951/81 Z

—85.

t

»•. l , l

te


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Bolesław Śmiały Szczodry i biskup Stanisław Dzieje konfliktu Tadeusz Grudziński
Bolesław Śmiały Szczodry i biskup Stanisław Dzieje konfliktu Tadeusz Grudziński
Bolesław Śmiały Szczodry i biskup Stanisław Dzieje konfliktu Tadeusz Grudziński
Bolesław Śmiały Szczodry i biskup Stanisław Dzieje konfliktu Tadeusz Grudziński
Bolesław II Śmiały ( Szczodry )
17 a Konflikt Bolesława II Szczodrego i biskupa Stanisława
17 Konflikt Bolesława II Szczodrego i biskupa Stanisława
Wyspiański St boleslaw smialy
Odbudowa państwa polskiego Kazimierza Odnowiciel Bolesław Śmiały 2
Bolesław Śmiały Stanisław Wyspiański
Wyspiański Stanisław Bolesław Śmiały
BOLESŁAW ŚMIAŁY
wyspianski stanislaw boleslaw smialy
Bolesław II Szczodry prezentacja
Bolesław Śmiały, Legenda II Skałka
boleslaw smialy Wyspiański S

więcej podobnych podstron