Jerzy Eister
Wydaniepiemze
D
Warszawa 1995 Wydawnictwa Szkolne i Pedago$czne
UL/
Dzieje PRL
pod redakcją naukową:
prof. dr. hab. Andrzeja Garlickiego
i prof. dr. hab. Andrzeja Paczkowskiego
Projekt okładki Andrzej Oziębfo
Na podstawie scenariusza Jerzego E/s/era dobór ilustracji Grażyna
Bryk. Podpisy ‘pod ilustracjami Andrzej Friszke
Redaktor serii Anna Schuiz
Redaktor techniczny
Krystyna Milewska ‘Uniwersytetu
ul. Now> Świ« lei
Książka zalecana przez ministra edukacji narodowej do użytku
szkolnego i wpisana do zestawu książek pomocniczych do nauki
historii w szkołach ponadpodstawowych. Nr w zestawie 283/95
Biblioteka WDiNP UW
1098007058
© Copyright by Jerzy Eisler 1995
© Copyright by Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne, Warszawa
1995
ISBN 83-02-05833-5
Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne
Warszawa 1995
Wydanie pierwsze
Ark druk 9
Rzeszowskie Zakłady Graficzne
Rzeszów ul. pik. L Lisa-Kuli 19. Zam. 3177/95.
i I
Spis treści
Narastanie kryzysu /5
Podwyżka cen /9
Wybuch konfliktu /13
Eskalacja konfliktu /19
Nieprzemyślane decyzje czy polityczna prowokacja? /35
Kreml wobec wydarzeń w Polsce /43
Gdynia i Szczecin /46
Przesilenie /58
Polityczna rozgrywka /63
Nota bibliograficzna /70
Narastanie kryzysu
Na przełomie 1970 i 1971 r. Polska Rzeczpospolita Ludowa
pr7S7vwała jeden z najgłębszych w swoich dziejachkryzysów
politycznych i zara-zen^wsiKąsówspołecznych. Hrzez Kraj przeto-
czyła się fala strajków i protestów, najgwałtow-niejsza na Wybrzeżu.
Apogeum kryzysu przypad-ło na kilka tragicznych dni grudniowych,
kiedy to~tite-pt? idz jjTeAwszyH niestety nie oslalopy historii PRL
przeciwko protestującym robotnikom użyto broni palnej.
Jednocześnie w~tym samym czasie w kierownictwie Polskiej
Zjednoczonej Partii Robotniczej toczyła się skomplikowana,
niejawna rozgrywka polityczna, która miała doprowadzić do zmiany
na stanowisku I sekretarza KC PZPR, a w konsekwencji do szerszej
wymiany kadrowej w aparacie partyjnym i administracji państwowej.
Kryzys polityczno-społeczny narastał w Polsce co najmniej od kilku
lat. W drugiej połowie lat sześćdziesiątych część społeczeństwa
dostrzegała postępującą stagnację ekonomiczną, ale tylko nieliczni
mówili o tym otwarcie i próbowali się temu przeciwstawiać.
Polityczne kierownictwo nie podejmowało poważnych prób zmiany
tego stanu rzeczy, choć o potrzebie przeprowadzania reformy
gospodarczej niejednokrotnie dyskutowano w trakcie różnych zebrań
i narad.
W pięcioleciu 1956—1960 płace realne wzrosły przeciętnie o prawie
30 proc. ale już w następnym zwiększyły się tylko o 8 proc, zamiast
planowanych 23 proc. Te negatywne tendencje utrwaliły się i
pogłębiły w drugiej połowie lat sześćdziesiątych. Władze prowadziły
bowiem restrykcyjną politykę w zakresie wzrostu płac realnych, który
w tym czasie kształtował się na symbolicznym, praktycznie w ogóle
nie odczuwalnym, poziomie 1—2 proc. rocznie. Szczególnie
,.napięta” była sytuacja na rynku mięsnym. Według oticjainycF
ddiiydi lylkw—w—krtach 1965—1967 roczne spożycie mięsa i jego
przetworów na osobę wzrosło w PRL z 48 do 52 kg, ale i tak było
znacznie niższe niż w Niemieckiej Republice Demokratycznej (59
kg) i w Czechosłowacji (62 kg). Niemniej w celu ograniczenia jego
spożycia w listopadzie 1967 r. wprowadzono w Polsce podwyżkę
cen mięsa i jego przetworów przeciętnie o 16,7 proc—Naturalnie
tego typu posunięcia nie7rrogty~ na dłużej poprawić ogólnej sytuacji
ekonomicznej.
Społeczeństwo polskie właściwie zapomniało już, że I sekretarz KC
PZPR Władysław Gomułka, powracając do władzy w październiku
1956 r., był wielką nadzieją na lepszą przyszłość. Wówczas dość
powszechnie zaufano mu i chyba uwierzono, że uczyni system
bardziej sprawnym i wydajnym ekonomicznie oraz bardziej
sprawiedliwym i efektywnym politycznie. Stosunkowo szybko jednak
okazało się, że to, na co Gomułka skłonny był przyzwolić
społeczeństwu, w żadne] mierze nie zaspokajało ambicji i aspiracji
jego znacznej — najbardziej wyrobionej politycznie i najlepiej
wykształconej — części. W drugiej połowie lat sześćdziesiątych
coraz więcej osób zdawało sobie sprawę z tego, że czas Gomułki
minął bezpowrotnie, że jego program polityczny i ekonomiczny
wyczerpywały się w przyspieszonym tempie. Systematycznie rosła
więc społeczna frustracja, stale rozszerzał się krąg
niezadowolonych, czemu sprzyjały mnożące się konflikty władzy z
różnymi odłamami społeczeństwa. Szczególny rozgłos zyskiwały
konflikty z Kościołem katolickim, a zwłaszcza ostry spór o kształt
polskiego milenium oraz gwałtowna kampania antykościelna po
„Orędziu biskupów polskich do ich niemieckich braci w
Chrystusowym urzędzie pasterskim”.
Podobnie układały się stosunki ze znacznymi odłamami inteligencji
twórczej. System, który po Październiku 1956 r. uległ dość istotnej
liberalizacji, w połowie lat sześćdziesiątych ponownie — choć w skali
i zakresie zupełnie nieporównywalnym do okresu stalinowskiego —
stał się represyjny. Stopniowo postępował proces ograniczania
swobody wypowiedzi; rosła liczba procesów wytaczanych ludziom
świata nauki, kultury i sztuki.
Odchodzenie od stosunkowo liberalnej polityki popaździernikowej
zaczęło z czasem wywoływać protesty przedstawicieli środowisk
opiniotwórczych,‘którzy patrzyli na ten proces z ros—
Władysław Gomułka z Leonidem Brezniewem. Z tylu Aleksiej
Kosygin i Józef Cyrankiewicz. (CAF)
nącym zaniepokojeniem, przechodzącym w zniecierpliwienie. Wielu
intelektualistów z nieufnością odnosiło się do wypowiadanych
publicznie zapewnień o trosce władzy i zrozumieniu postulatów tych
środowisk. Wątpliwości mogła też budzić polityka kulturalna, a
zwłaszcza faktyczna omnipotencja w tym zakresie partyjnych
biurokratów.
Wszystko to (w połączeniu z zakulisowymi rozgrywkami frakcyjnymi
w PZPR) doprowadziło w 1968 r. do wybuchu głębokiego kryzysu
polityczno-społecznego. Badacze nie są zgodni, czy ,,wydarzenia
marcowe” traktować jako preludium do kryzysu 1970 r. czy tez jako
kryzys samoistny. Nie ulega wszakże wątpliwości, że przynajmniej
przejściowo podważyły one pozycję Gomułki w partii i w państwie.
Wydaje się, że utrzymał on wówczas stanowisko I sekretarza KC
przede wszystkim w wyniku rozwoju wydarzeń na arenie
międzynarodowej. Trudno bowiem zapomnieć, że. rok 1968
wyznaczały w Polsce nie tylko szykany i represje wobec
kontestujących /studentów i intelektualistów, bezprzykładna (fala
półu rzędowego antysemityzmu i gwałtowna kampania
antyinteligencka, ale również udział Wojska Polskiego w zbrojne)
interwencji państw Układu Warszawskiego w Czechosłowacji.
Gomułka aktywnie popart ideę tej interwencji, a nawet namawiał do
niej sekretarza generalnego KC Komunistycznej Partii Związku
Radzieckiego Leonida Breżniewa. Ten z kolei — jak się wydaje — w
decydującym momencie poparł Gomułkę przeciwko jego głównemu
ówczesnemu rywalowi Mieczysławowi Moczarowi. Ostatecznie na V
Zjeździe PZPR w listopadzie 1968 r. Gomułka raz jeszcze wybrany
został I sekretarzem, choć niemała grupa jego towarzyszy uważała,
że czas ,,Wiesława” minął bezpowrotnie i powinien ustąpić miejsca
komuś młodszemu i bardziej dynamicznemu. Na pytanie, czy i na ile
Gomułka i ludzie z jego najbliższego otoczenia dostrzegali te
niekorzystne dla nich zjawiska, nie sposób dziś precyzyjnie
odpowiedzieć.
Ówcześni współpracownicy Gomułki zgodnie wspominają, że z roku
na rok stawał się on coraz bardziej apodyktyczny. Na posiedzeniach
Biura Politycznego, które odbywały się nieregularnie i coraz rzadziej,
nie prowadzono otwartej dyskusji; to zwykle Gomułka wygłaszał
parogodzinny monolog. Ingerował osobiście w różne, niekiedy
zupełnie drobne, sprawy; starał się sam
6
MliililiifNf!!!’!!;;!!!^::;;!!!!!!!-‘™!’:”::11:;;”””:;::::1:”;;-™;!!!
Podpisanie układu o podstawach normalizacji stosunków między
PRL i RFN 7 XII 1970 r. Podpisy składają Willy Brandt i Józef
Cyrankiewicz. (CAF)
Uścisk dłoni po podpisaniu układu 7 XII 1970 r. (CAF)
‘, \
obejmować wszystkie najważniejsze, jego zdaniem, kwestie. Sam
też często podejmował kluczowe decyzje, choć formalnie „firmowało”
je Biuro Polityczne. Stawał się drażliwy i coraz częściej się
denerwował Niejednokrotnie zdarzało się, że także w miejscach
publicznych wdawał się w ostre spory z członkami kierownictwa
partyjnego.
Bożena Korczyńska opowiadała, że jej mąż, zaprzyjaźniony z I
sekretarzem, w czasie balu sylwestrowego w 1969 r. pokłócił się z
Gomułką. Wzburzony gen. Grzegorz Korczyński miał wówczas
powiedzieć Gomułce: „W 1968 r. wpuścili cię i nie panujesz nad
sytuacją. Gdyby studenci znaleźli dojście do robotników, nie
utrzymałbyś się wtedy”.
Trudno powiedzieć, czy Gomułka był świadom tego, że jego czas
mija. Niemniej pozostaje faktem, iż od połowy lat sześćdziesiątych
zaczął rozglądać się za swoim ewentualnym następcą. Stanisław
Trepczyński. który w owym czasie był kierownikiem Kancelarii
Sekretariatu KC, wspomina, że współpracownicy Gomułki zauważyli,
że zaczyna on wyraźnie faworyzować trzech młodszych działaczy:
Stanisława Kociołka. Stefana Olszowskiego i Józefa Tejchmę.
Zdaniem Trepczyńskiego. Gomułka zwykle wszystkich trzech słuchał
„uważnie i nigdy żadnego z nich na posiedzeniu Biura czy
Sekretariatu nie zrugał. Wiem, że rozważał starannie walory
każdego z nich. […] uważał, iż w największym stopniu kwalifikacje
na ewentualnego przyszłego I sekretarza KC posiadał Tejchma.
Kociołka nie wykluczał, ale raczej liczył na jego przydatność
w rządzie” (J. Eisler, S. Trepczyński, Grudzień 10 wewnątrz ,,Białego
Domu”, Warszawa 1991, s. 57—58).
/ W drugiej połowie 1970 r. władze PRL za ‘sprawę najważniejszą
uważały zakończenie rokowań z Republiką Federalną Niemiec. J8 li-
_ stopada /pa rafowano^ .jjkłajirniędzy Polską
Rzeczpospolitą Ludową a Republiką”” r-ederalną^ Niemiec o
podstawach normalizacji ich wzajemnych stosunków”, który
oficjaTnte-podpiaot-ty został / grudnia I970 r. podczas wizyty
kanclerza Willy Brandta w Warszawie. Obok kanclerza RFN układ
podpisali premier Józef Cyrankiewicz oraz ministrowie spraw
zagranicznych Stefan Jędrychowski i Walter Scheel. Ceremonia
odbyła się w Sali Kolumnowej w gmachu Rady Mini-a uroczystości
,,patronowałr
strów, a uroczystości ,,patronował’<fT3omułka. dla którego był to z
pewnością jeden z najważniejszych i najszczęśliwszych dni w całej
karierze politycznej. Powszechnie przecież wiadomo było, jak wielką
wagę przywiązywał do stosunków
jpolsko-niemieckich i uznania granicy na Odrze
/i Nysie Łużyckiej.
Wydaje się, że Gomułka żywił przekonanie, iż wydarzenie to było
podobnie odbierane przez ogół społeczeństwa, w czym miał go
ponoć utwierdzić Cyrankiewicz. Obaj uznali więc, że jest to najlepszy
moment do przeprowadzenia planowanej podwyżki cen na wiele
artykułów pierwszej potrzeby Sądzili zapewne, że gorycz podwyżki
osłodzi Polakom satysfakcja z zawarcia układu z RFN. Wkrótce
miało się okazać, jak bardzo się mylili.
Podwyżka cen
Projektowana podwyżka cen była jednym z elementów ograniczonej
reformy gospodarczej, którą przygotowywano pod kierunkiem
członka Biura Politycznego i sekretarza KC Bolesława Jaszczuka,
odpowiedzialnego w kierownictwie PZPR za politykę gospodarczą.
Wzrost efektyw-ności zamierzano osiągnąć wprawadzajac na
pocżatgn ridwei T^^^tkj. 1 stycznia 1971 r.,
system tzw, bodźców materialnego zainteresowania.
Wydaje się jednak, że reforma Jaszczuka pomyślana była tak, żeby
w istocie nie zmieniać nic lub prawie nic w anachronicznej strukturze
gospodarczej realnego socjalizmu. Nadal doTnino-wać miał
“przemysł ciężki (utrzymano wysokie nakłady inwestycyjne na
produkcję środków produkcji), nadar tansowano ekonomiczną ąutąr-
kię. Właściwie jedynym rzeczywistym celem tej reformy było
silniejsze związanie wydajności pracy z wysokością zarobków.
Łączyło sic-^-łym podnoszenie norm jakościowych i Ilościowych,
przy czym przez dwa pierwsze lata obowiązywania „eksperymentu”
nie przewidywano podwyżek płac, a w niektórych grupach
zawodowych „planowano““wręcz spadek zarobków. Nic więc
dziwnego, że robotnicy na ogół podchodzili do reformy i nieufnością,
widząc w niej-element wzrostu ich eksploatacji
/ L wpTowadza7ią-virżycie reformą związana była „regulacja cen”, w
praktyce oznaczająca dość znaczną podwyżkę cen podstawowych
artykułów żywnościowych. Zdaniem Jędrychowskiego, podwyżka ta
była pomysłem Gomułki. Następnie w szczegółach opracowywał ją
Jaszczuk i Wydział Ekonomiczny KC, a ostateczny kształt nadał jej I
sekretarz. „Sprawa zmiany cen została omówiona i ustalona na nie
protokołowanym posiedzeniu członków i zastępców członków Biura
Politycznego KC w dniu 30 października” (Tajne dokumenty Biura
Politycznego. Grudzień 1970. W opracowaniu Pawła Domańskiego,
Londyn 1991, s. 7).________ _________
“i 6 listopada 1970 r. Sekretariat “KCTpostancP wił zwołać na U
grudnia VI Plenum KC PZPR oraz zadecydował, że uczestnicy
plenum otrzy-,
mają tekst referatu, który wygłosi Jaszczuk. „W części tajnej referatu
omówiona zostanie sprawa zmiany cen detalicznych na niektóre
artykuł^/ rynkoweA Część ta zostanie rozesłana członkom \
KĆ~cT5ptero w przeddzień przewidywanej zmiany cen”. Ponadto w
związku „z przewidywaną zmianą cen detalicznych postanowiono
wysłać do wszystkich podstawowych organizacji partyjnych list Biura
Politycznego KC, w którym zostaną wyjaśnione i uzasadnione
podjęte decyzje. […] W dniach 12 i 13 grudnia odbędą się zebrania
podstawowych organizacji partyjnych, na których będzie odczytany
list Biura Politycznego oraz udzielone będą odpowiedzi na pytania”
(Tamże, s. 8).
JWładze co najmniej od kilku tygodni przygotowywały się do
podwyżki cen. Licząc się z możliwością społecznych protestów,
podjęto kroki mające na celu „zapewnienie porządku i
bezpieczeństwa publicznego w kraju”. 8 grudnia minister obrony
narodowej gen. Wojciech Jaruzelski wydał rozkaz „W sprawie zasad
współdziałania Ministerstwa Obrony Narodowej i Ministerstwa Spraw
Wewnętrznych w zakresie zwalczania1 wrogiej działalności, ochrony
porządku i bezpieczeństwa publicznego oraz przygotowań
obronnych”. Jaruzelski nakazywał, aby w przypadku „poważnego
zagrożenia lub naruszenia porządku i bezpieczeństwa publicznego”
MON „każdorazowo na podstawie decyzji kierownictwa partyjno-
rządowego” udzielało pomocy MSW „wydzielając odpowiednie siły i
środki, zwłaszcza Wojsk Ochrony Wewnętrznej, do wykonania zadań
we współdziałaniu z siłami i środkami resortu spraw wewnętrznych”.
Wielkość, charakter i zakres pomocy wojskowej, w tym również
„warunki użycia broni”, miał zgodnie „z wytycznymi kierownictwa
partyj no-rządowego” ustalać minister obrony narodowej w
porozumieniu z ministrem spraw wewnętrznych (E. J. Nalepa,
Wojsko Polskie w Grudniu 1970. Warszawa 1990.
s 31V)
Wrazte potrzeby MON miało użyczyć środków „transportu
samochodowego i lotniczego oraz specjalnego sprzętu
wojskowego”. Przewi—
Bolesław Jaszc^uk, członek Biura Politycznego, sekretarz KC PZPR
odpowiedzialny za sprawy ekonomiczne (WAF)
Siefan Jędrychowski. członek Biura Politycznego, minister spraw
zagranicznych 1968—1970 (CAF)
dywano też utworzenie wspólnych milicyjno—wojskowych patroli, a
nawet ,,planowanie i koordynację współdziałania wydzielonych sił
wojskowych z siłami resortu spraw wewnętrznych”, powołanie przez
obu ministrów zespołów, złożonych z przedstawicieli obu resortów
na szczeblach ministerstw, okręgów wojskowych, województw i
garnizonów i — co ciekawe — postanowiono, iż ,,wiodącą rolę w
zespołach spełniają przedstawiciele resortu spraw wewnętrznych”
(Tamże, s. 32). Prawdopodobnie pierwszą konsekwencją
wspomnianego rozkazu było powołanie 9 grudnia Sztabu MSW,
który miał działać zarówno na szczeblu centralnym, jak i odpowiedno
na szczeblach wojewódzkich. ilO grudnia 1970 r. członkom Biura
Politycznego rozesłano materiał na temat projektowanej podwyżki
cen, który następnego dnia miał być dyskutowany na posiedzeniu
BP. Materiał nie zawierał szczegółowych propozycji, które na
posiedzeniu 11 grudnia zreferował Jaszczuk. Projekt — podobno —
poparł premier Cyrankiewicz i zaproponował, aby podwyżkę
wprowadzić jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia. Według
Jędrychowskiego. większość członków Biura Politycznego robiła
wrażenie, jakby nie rozumiała lansowanej przez Jaszczuka reformy
,,bodź-
ców materialnego zainteresowania”. Tylko on — ekonomista z
wykształcenia — zgłosić miał zastrzeżenia i wątpliwości. Twierdził, iż
..nie są zbadane skutki społeczne proponowanej podwyżki cen.
Przedstawiono jedynie ogólny rachunek”. Oświadczyć miał tez, iż „w
zakładach przemysłowych — z powodu braku perspektyw — panuje
niezadowolenie” i wyraził przypuszczenie, że przygotowania do
,,wdrożenia tzw. nowego systemu bodźców i proponowana operacja
cenowa mogą spotkać się ze sprzeciwem ze strony klasy robotniczej
i społeczeństwa. Na to tow. Gomułka powiedział: »Jaka będzie
postawa partii, taka będzie reakcja klasy robotniczej i
społeczeństwa« i zwrócił się do Edwarda Gierka, łączącego
wówczas funkcje członk,a—Biura Politycznego i I sekretarza
Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Katowicach, o jego ocenę.
“Towarzyszu Wiesławie — odpowiedział Gierek — będzie ciężko, ale
damy sobie radę«” (S. Jędrychowski. Mój pogląd na źródła kryzysów
w Polsce Ludowej. ,,Zdanie” 1982, nr 1. s. 2i”Tj
W wywiadzie udzielonym Januszowi Rolickie-mu Gierek
zdecydowanie zaprzeczył, jakoby uczestniczył w posiedzeniu BP 11
grudnia 1970 r. Jednak z opublikowanych notatek i protokołu z tego
posiedzenia wiadomo, iż Gierek nie tylko
10
był obecny, ale nawet zabiera! głos. Czy Gierek zapomniał o tym czy
też wolał kłamać? W świetle roli, jaką odegrał w grudniu 1970 r.,
bardziej prawdopodobna wydaje się ta druga możliwość. /-W
posiedzeniu Biura Politycznego uczestniczyli wówczas — w
kolejności zapisanej w protokole — Gomułka, Cyrankiewicz. Gierek,
Jaszczuk, Jędrychowski, Zenon Kliszko. Kociołek. Władysław
Kruczek, Ignacy Loga-Sowiński, Marian Spychalski, Ryszard
Strzelecki, Tejchma; zastępcy członków Biura Politycznego:
Mieczysław Jagielski. Piotr Jaroszewicz, Moczar, Jan Szydlak;
sekretarze KC Olszowski i Artur Starewicz oraz „zaproszony tow.
Blinowski”. Przedyskutowano i ostatecznie zatwierdzono tekst
referatu pt. ,,Sytuacja Ekonomiczna kraju i węzłowe zadania polityki
gospodarczej w 1971 r.”, który miał być wygłoszony na VI Plenum
KC. 11 grudnia wprowadzono także poprawki do komunikatu Polskiej
Agencji Prasowej na temat podwyżek cen oraz ,.zatwierdzono list do
podstawowych organizacji partyjnych w sprawie zmiany cen”,
przeznaczony do odczytania w czasie zebrań partyjnych, które miały
odbyć się następnego dnia w całym kraju.
?vy obszernym dokumencie pisano m.in: „Podwyżki cen na szereg
artykułów powszechnego użytku nie mogą być, z natury rzeczy,
przyjmowane z zadowoleniem przez masy pracujące. Chodzi o to,
aby przyjęte zostały ze zrozumieniem. To właśnie ma na celu
niniejszy list. Najważniejszym więc zadaniem, stojącym przed
wszystkimi członkami partii i przed wszystkimi organizacjami
partyjnymi w chwili obecnej, jest wyjaśnienie wszystkim ludziom
pracy przyczyn i słusznych celów, jakimi powodowała się partia i
rząd podejmując te doniosłe decyzje” {Tajne dokumenty… s. 17).
Szeregowym członkom PZPR kierownictwo wyznaczało rolę
swoistych buforów czy może raczej piorunochronów społecznego
niezadowolenia
jfw sobotę 12 grudnia w całym kraju odbywały się zebrania partyjne.
Ponieważ kierownictwo było świadome, że ta niepopularna decyzja
może spotkać się z dezaprobatą wielu członków PZPR,
postanowiono, że w zebraniach partyjnych w największych
zakładach przemysłowych kraju udział wezmą przedstawiciele władz
centralnych. I tak w bardzo burzliwym zebraniu na wydziale K-3 w
gdańskiej Stoczni im. Lenina, które rozpoczęło się o 16.00,
uczestniczył członek Biura Politycznego i zarazem wicepremier
Stanisław Kociołek, który jeszcze pół roku wcześniej pełnił funkcję I
sekretarza Komitetu Wojewódzkiego w Gdańsku. Obecnych było ok.
300 osób. Na wiadomość o podwyżce cen sala zareagowała
protestami. Kociołek oświadczył jednak
Zmiana cen detalicznych
szeregu artykułów rynkowych
Komunikat Polskiej Agencji Prasowej
lada Ministrów na p6łJ*di# nlu w dniu 13 grutfnJo br. podjęła uchwalą
0 imianlł cłn dctalicinfeh ca w)rabów. Nawa cena d*n|jcinai
aboni^Twać b^da. od dnia 13 grudp e> br.
Zmiany e”n iq rainDfci*riłni w* i ob* mujq ftaiunkowo uarakl lahwi
towaró* rf nkffwrck
JvfliiQ V’] Ęł«ł OarKUicana} flOłt IP”-
Fch arup wyrąb** łrtJnifl o p ¦ac-i na
Ł odbMmlkl Ultwfipfcka odbiorniki radiowa Im ja lulali U,B 13,1 17 Ił.
bflfe 1 brykitlT w Cpni kolt* SOJ 10 TD.I
L lampy, tiwrłHłTT 1 ongha radiowo. 19J Ift » [Taiunj baHatnlan* 1
baiwrinD-n.(
B. L pralki 17.0 11 UtaiunF inlaiW-iMkiibuM. nH bda—
1. odŁunHf 10l3 a. 13. Łkariinr t ]«iwaJiiu omurłiBłfB 1TJ
w. UtlEńuy ¦LMawo-bawBnilBMb Uaftt. UJ u. msKlofa DiaoLilr a
J*TwaMn bAk^ 1B,O
IL 1L Ełuohnj aLini>“TO baliTłłn?tT**r oddal Wł tnaiunr ciaatnn-
tfianow^ wiianow 1V,T e SftB 14. 19 n. a»n ] pltoj walnjŁłł* 2S,D 13,4
13,B
13. tłumny laminowana, ·lawwo-blWłJ 11. nfSH&rm wywbr
puHciWłulun 1 ba- ’”
Ił lł łkania; i Jedwabiu ajntttpisMfla UuoLnj wafitlaas i doniiaBZJCą
·L*CT u WHluy biaiula \ pifamy pDpsUnowia, oddtŁ 1BJ 10,ł
m. io V-world iiuAiM-Jtonoiiiia
ił. pończochy U łonowa 40.1 31-plafhtr imnp **^
IL to. pończochy |aallbmt ikirpclf. podkoLaudwłc] ¦taifllowłj 29.3 33.
33 i. rehmrlnhi a|nłrŁa,ne t*!(
wylOby dJJtwiłraki* t ·nklmj Hut w tfm: wtl* 19.1
daid IM prcw. 39,4 X’
U wyroby tte»wlanftl* l anlUJly pfl. SŁ nlafeidre HiT’^b)r
fanTucftUyezUł OJ
nacłyni* blłiianł | żaliłua 19J
23. kn^mi* i biudn _m» hm” i*,a Tl wjToby hiilnlcił iii
!4 Draniu bH-LoncPWt 2B.3 3S. Q’
IŁ t^ikarS‘“1”^^ “”¦ to™“k*1* 33 J3 un^pchy 17J
U tarflwkl Bf61vTl*(o ^ebtbSU. taro^U nle>tflr* izklsnkl Sił
rowerowe 1 flo laUreK kkatumkow^i:!! IZ 7 40 ronar*, moroiowBry 1
ftlrtióra arL7—
27, rLDiyH do lal^ua _Pn>HLlver” 33.0 I2,f
ZŁ prołitl do pruua pZfnf 1 paaly typu ao 41. łi MolocTlrtt WSK 1U
13.0
3fi. U-puMrj laKriEraftF^n” V,l
30. mjdlo UialFbTW* 14
Sl. 1S ulłktórt meble 1 ¦¦Iaf*r1a drwwni Ul
3. ¦ypifl dla dLled IM
t itłorzyw Bcll>cmrch
M. 18,1
nltklOra arlyiru^r nju<(l^“i UlfT-c Dnltki 1 podwyŁki c«n thanln apdwot
>ovlkdn1q imtHnT cen w trefi w i
31 maklArF ¦”^fl* ¦**¦ aloł&włłS 13,* ¦JtB rtln ¦JaUrcilaiE podwvihLl
cen łnrVu
nleht&ra fcrtTtiłr pn«mrahi B ¦PO iywiStTci’ tpowoduj* odpowiedni W
¦°”
30. aSand 30.1 Hit ulfjaia zjniniliii o^ny poairkbw abi na—
itowy^h *Tdi nauycfi w iHJowkach tu-
»- papa Hlaltowa »fl dfit ilchlcli, Inrb-naUfh aEkoluj^ti ŁlaDlcak li 1
1 Htnociainiaj tattah pddwrłiiOn* C*- L¦” l«dnoaUiacłi ir«him11
ibtWweto H—
rtj nati4pujqcfcłi grup artftulv*i śi łd* oan *ł«łO# D4J4 pnu budlłl
partitwa.
nio a proci Tt cdzdnom D ulniłznych dochodach na
·ni >nka rodzdny pr^yaial? i1q dodatki do ta.
V 11,1 allk O” rodflniiT^i ¦ ll”l r, Łtńryrii U< ^na
w Ijtp: ml«*a wotow* «j 16,1 Ł*. ?t* Ityrńetle otL 920 m111oa6w
liotych.
n.i Oł dnia 1 (trcniił 1B7I r oboibnt m ul*
ETHEwarr Dlwta) IM Dl*
C bnlUallu ul*fB]4 taSlł tplltr ndh. Jiotaj 1 Irluhi lakupów nUlsł>cb w
lUll
Utnowr ^^ ¦,0 Mi tnptłtgo utrtka, 1(10 rTc6 Cfnj w hilu
Ł. pratwory mlacn* a” 11 TUdnJa EVtaIy abntłoDK. ObEUIwi* ap
litania odpowiadać b*dxl» pro«nt«n ?b-1 mr 1 Brtłłworł rybne iij Dli U
cimj wyrobu (jkupiołiayD Ob raty 1 dq—
W tfnj: rrbj móialda. iwlate 1 fm*>- kor iajiq mtanl* prw Umoraola tp
10J oab Uibth rat nUKmaśfi.
i” P rai ie ontama cn> dcULlsny^b art ku—
ryby ałodkowOd^B 00 L7 tł“mio4ckn>ycb pod wytann* »*!*!) oo—
fl. dlłtfŁ marmolada, po wid La »J Cjl rw1<r!#Hł*J podwy&izcino canif
1^
4 vbDpnaive|Q 4 1-M cJ zzt 1 *Ł f taj
D^rtm*o euMaaU^en 1 pitkanUa iku pu drobin 0 Z H tt ^i 1 crit akupu
nla—
dnrtma IŁł ta w taionJ* diwwm 0 Djfi zl u 11 lr
¦ kM.it xho±0wp BŁ] wota C-idwTlłł tart tłllifl w nlłznacm tJTn
D Ima manna 11 0 ¦tOfl 01 u pnewrtło turni Hmlek «n 1 ko1 4.
Tnłfcaron nifllnirł tonratntr ai^rtrwoai U? kó< TodeUmyfh. obnltaila
opFat Ił!rat 1 Obniżenia iplal ailfuŁ-rt c LymJu B mulnych łryroB^w
trvatvaO UŁy la unn podwrfkt cen ikupu ty«l FJ-U-1 1
¦Ha. PrŁcwldyii’*ftł miana itniktuiT ¦ m—
daChovkB łłiamlezHł JJJ ¦un pcJt |u( * konni nAu iv?i ipimme w\t
bfla L9.9 PO* Luft* c«(rn jbilanawaiiLB imł 1 horr
14. fasrłra, d»wDD iaft»3n«, Itrdda Ibjij Noicrd zn^^ianycb 1 H^bacaś
anlan^ caD
taili OflłriL
.Trybuna Ludu” z 13 XII 1970 r.
11
zebranym: ,.Ja do was po pomoc nie przyjechałem, macie robić
swoje, pomocy nie potrzebuję”. Jednocześnie zarzucił łamanie
dyscypliny partyjnej tym wszystkim, którzy zgłaszali jakiekolwiek
wątpliwości, i przypominał, że zarobki stoczniowców są i tak
stosunkowo wysokie. Zebranie zakończyło się w atmosferze
ogólnego zamieszania. Przekazując do Warszawy meldunek o
nastrojach w Gdańsku, stwierdzono zgodnie ze stanem faktycznym:
..Generalnie rzecz biorąc podstawowe organizacje partyjne
odrzucają list Biura Politycznego’) {Grudzień 1970, Paryż 1986, s.
32)
Wieczorem tego samego dnia za pośrednictwem radia i telewizji
poinformowano społeczeń-stwooWprowaCzanei z dniem u grudnia
podwyżce cen. Z perspektywy późniejszych podwyżek z lat
osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych tamte zmiany jawią się jako
zgoła niewielkie. Trzeba też pamiętać, ze oficjalny komunikat PAP
mówił o tym, iż „zmiany cen są różnokierunko-we i obejmują
stosunkowo szeroki zakres towarów rynkowych”. Rzeczywiście obok
podwyżki cen na wiele artyk1jTow7TCoTTianrkaf zapowiadał tez
obniżkę innych, 3 dla lepszego wrażenia podawano najpierw, jakie
artykuły potaniały. Były to więc niektóre artykuły przemysłowe, w tym
telewizory o 13 proc, radia turystyczne o 19 proc, lodówki o 15 proc,
pralki o 17 proc. odkurzacze o 15 proc maszyny do szycia o 10 proc,
magnetofony o 21 proc, żarówki o 32 proc, proszki do prania, płyny i
pasty ..lxi““o 20 proc. farby, lakiery, mydło o 10 proc…niektóre
rodzaje pasty do zębów” o 19 proc, tkaniny elano-bawełniane o 30
proc, pończochy i rajstopy o 30 proc. — w sumie obniżono ceny
._..czterdziestu grup—towarów”. Miała to być forma rekompensaty
za wprowadzoną równocześnie podwyżkę cen wielu artykułów
pierwszej potrzeby. Nie przewidywano natomiast żadnej
rekompensaty pieniężnej. Zapowiedziano jedynie, że rodzinom o
najniższych dochodach zostaną przyznane zasiłki, nie precyzowano
jednak komu, kiedy i w jaki sposób.
Wśród towarów, których ceny rosły, znalazło się mięso i jego
przetwory -średjiio—o—+7-,6 proc, ryby, przetwory rybne o 11.7
proc, mąka
żytnia i pszenna o 16,6 proc. powidła, marmolady i dżemy średnio o
36,2 proc, kasza jęczmienna o 31 proc. kasza manna o 23 proc,
makarony o 15,3 proc Oprócz artykułów spożywczych drożały
również między innymi: węgiel o 10 proc, koks o prawie 20 proc.
cegły budowlane o 36,6 proc, dachówka o 17,8 proc, tkaniny
bawełniane o 14.5 proc. tkaniny jedwabne o 37 proc. dywany i
chodniki o 25 proc, szklanki o 33 proc. O 23.8 proc wzrastały też
ceny ..niektórych rodzajów obuwia skórzanego”. Ponadto podrożały
m.in. przetwory mleczne i pieczywo cukiernicze, sprzęt sportowy,
motocykle, motorowery, rowery, meble, sprzęt fotograficzny, artykuły
papiernicze, najpopularniejsza pasta do zębów i zasypki dla
dziecTj(..Trybuna Ludu” z 13 XII 1970).
Wzrastały ceny tych towarów, które kupuje się stosunkowo często —
przede wszystkim żywność — taniały zaś te. które nabywane są
rzadziej, niekiedy nawet raz w życiu rodziny. Oczywiste było też, iż
podwyżka w pierwszej kolejności uderza w rodziny o najniższych
dochodach. Społeczeństwo było tego świadome i z nieufnością, a
nawet irytacją podchodziło do globalnych wyliczeń, w myśl których
— przy utrzymaniu dotychczasowej struktury zakupów — suma
podwyżek miała w skali rocznej wynieść 15,7 mld złotych, suma
obniżek 10,9 mld. Różnicę zamierzano wyrównać poprzez obniżenie
opłat telewizyjnych, wprowadzenie wspomnianych dodatków do
zasiłków rodzinnych dla rodzin o najniższych dochodach,
podniesienie cen skupu żywca i mleka, i inne podobne posunięcia.
Niemniej były to wyliczenia globalne, nie mające wiele wspólnego z
budżetem domowym przeciętnej polskiej rodziny.
Niedziela 13 grudnia była dniem handlowym. Polacy dokonywali
przedświątecznych zakupów już po nowych cenach. Naturalnie
trudno cokolwiek pewnego twierdzić na temat ówczesnych nastrojów
społecznych, lecz bez większego ryzyka można przypuszczać, że
były jednoznacznie złe Na dziesięć dni przed świętami Bożego
Narodzenia przyszłość rysowała się po prostu czarno.
był obecny, ale nawet zabierał głos. Czy Gierek zapomniał o tym czy
też wolał kłamać? W świetle roli, jaką odegrał w grudniu 1970 r„
bardziej p/aw_dopodobna wydaje się ta druga możliwość, , -W
posiedzeniu Biura Politycznego uczestniczyli wówczas — w
kolejności zapisanej w protokole — Gomułka, Cyrankiewicz, Gierek,
Jaszczuk, Jędrychowski, Zenon Kliszko, Kociołek, Władysław
Kruczek, Ignacy Loga-Sowiński, Marian Spychalski, Ryszard
Strzelecki, Tejchma; zastępcy członków Biura Politycznego1
Mieczysław Jagielski, Piotr Jaroszewicz, Moczar, Jan Szydlak;
sekretarze KC Olszowski i Artur Starewicz oraz „zaproszony tow.
Blinowski”. Przedyskutowano i ostatecznie zatwierdzono tekst
referatu pt. ,,Sytuacja ekonomiczna kraju i węzłowe zadania polityki
gospodarczej w 1971 r.”, który miał być wygłoszony na VI Plenum
KC. 11 grudnia wprowadzono także poprawki do komunikatu Polskiej
Agencji Prasowej na temat podwyżek cen oraz ,,zatwierdzono list do
podstawowych organizacji partyjnych w sprawie zmiany cen”,
przeznaczony do odczytania w czasie zebrań partyjnych, które miały
odbyć się następnego dnia w całym kraju.
obszernym dokumencie pisano m.in: ,.Pod-cen na szereg artykułów
powszechnego użytku nie mogą być, z natury rzeczy, przyjmowane z
zadowoleniem przez masy pracujące. Chodzi o to, aby przyjęte
zostały ze zrozumieniem. To właśnie ma na celu niniejszy list.
Najważniejszym więc zadaniem, stojącym przed wszystkimi
członkami partii i przed wszystkimi organizacjami partyjnymi w chwili
obecnej, jest wyjaśnienie wszystkim ludziom pracy przyczyn i
słusznych celów, jakimi powodowała się partia i rząd podejmując te
doniosłe decyzje” {Tajne dokumenty. ., s. 17). Szeregowym
członkom PZPR kierownictwo wyznaczało rolę swoistych buforów
czy może raczej piorunochronów społecznego niezadowolenia.
LW sobotę 12 grudnia w całym kraju odbywały się zebrania partyjne.
Ponieważ kierownictwo było świadome, że ta niepopularna decyzja
może spotkać się z dezaprobatą wielu członków PZPR,
postanowiono, że w zebraniach partyjnych w największych
zakładach przemysłowych kraju udział wezmą przedstawiciele władz
centralnych. I tak w bardzo burzliwym zebraniu na wydziale K-3 w
gdańskiej Stoczni im. Lenina, które rozpoczęło się o 16 00,
uczestniczył członek Biura Politycznego i zarazem wicepremier
Stanisław Kociołek, który jeszcze pół roku wcześniej pełnił funkcję i
sekretarza Komitetu Wojewódzkiego w Gdańsku. Obecnych było ok.
300 osób Na wiadomość o podwyżce cen sala zareagowała
protestami. Kociołek oświadczył jednak
Zmiana cen detalicznych
szeregu artykułów rynkowych
Komunikat Polskiej Agencji Prasowej
Rodo MinlibAw na powadianlu w dniu IZ grudnia br. podjata a limanu
c*f1 dłrarlie jriTfh calago uvmgu wf’Obów. Nowt cm* dltaliein*
obowiqzi<wuć b*óq od dnia 13 grudnia br.
Zmian* c*» tą nMnaknrunlmw* I ab*jmujq Ratunkowa ntintl ufam
towarów rrnfch
Odbiorniki b*l Odbiorniki radłowa. I aainochodowe
kmpr. Ł-aiiijakaj I
P-.-r.lki dl
i> rmnj dttolicrno nartipu-grup wrrebAw tradnm o proc:
116 1TJ
nlaiu
lfc*njnT tlairawo-bawełnianą
daniny tluwwo-irtHHłm. 1 torJeoow* SOJI
Uta/uny .JimLi^wBTw, 1bdowo-Ławł-nkiiM I bawełniana 13.0
tKnnlUr z Jedwabiu ayn Fetrcmeia tSfi Urinijij ¦¦mian* i dominui łlnir I
flnjlanj L?0
*-‘-‘ pnl1«vt”wt tnij
ponaochr ttitoacmm tan
pończoch? k
31.1 H.4
lO.fl
16,3
rfljilopT rlłaŁyezua . wyroby dcLewLai ikl< t anllanj dard 100 proc.
»rvrrjhy <fe| ewlUllS* f mlTraj
BU-ltF)
kMLiil* | bluzki .mm Imn* branki lorlcTHinł Obuwie JnleklAr* rodzą]*
f I do j.it.ir-k klB
nlelit&E-wyTOBT mekLon rodia.1’ ptftr
wyrobr dOSpOduritrrt,
umkowycK .12 ? f ¦ 3B.D
paBty typu
9.0 .P 4
] cyr k
35. nlolfińca BrtT*iJ&
ny nnil-purqfych grup ni<p a proc:
w tTłni mtwi wdow*
ma*a p
mlako fcoiUUfnpcTlu n
4 prjcr*‘“r
w tnn 4-Kntip Ł ryby 1 OiWTwwy rrhn» W t)Hi: irtj morrtJł. I ton*
fledzla »k«lt Blrtł
UJ
Itfl IM
lfl.D
19.0 J 1.7
dtera, mirawlad*. powidła nlricUTB ™l«L«*i twarda I
totki
pralki owlltn* (nakaniD
nlFhtdr* tODCtninlr , ulalitdra nni-rW bi
·m lym nfll* dhd
31.0 130
kafla . dwra Łprtacoift
II koka 1 DrylusLy
w [ym koka 11 “pud kamimnr
3D.B Li,3 39.0
p
. Lhajunr InlAU-pakuIazi*, aJ no~ konopna
4Kwinj z t-dwŁMv aUDni . JilfkEcre Łkuilnr wchuane
procanlonai
ni-KEdn Uanmj a Jtfwabhi utm—
nfpt
drwur I cnudnikl
KOCa 1 pl«d-wł-rti.juił
mi-T.lfira wynUf dittTtanld* i
FiLelttofaj w
faMzula 1 DfEamr pomUnowE odd i tkanin zgr^eonrch workd
Enlano-kononna
piachry Enlwnt
uiłklór^ rodzą i e obuwli. ikAmnep
cckawlnkl sirtrzane
irodkp opatrunków*
w Cym wala
nlafeldre r/frobf farm*ctij cywili* nacrmia blaszan* | irllwnt wyrobT
hurnu-zr
15,ł
0B0
19.8 rz.ll
kiilv ¦.rv.rl.i-r Mni.“vk> IVSK ¦prwl ‘(HnootTTzn»
nlfllftf5rł““rmnff» flipiarrilC njrtUifl mflblF I (¦lnnlarfl pusta do »b4» Hn-
w dlwkl I ¦ypkl dla da*d
Obnltin 1 ick1^v?H rrn tkai-rvL”ł :m-inv fe -dBtofnlaaE podwytkl ce od
pov* m
id n ¦
Cni w ffHtronomtl. Wie ulegają zmLanLt Płn}1 pOpUków abma-
meniowrc}] wydawanych w fttfdwluch łiu-il^rnlrklch. UiEarnaŁach
izkolii/tti łloBluch 1 vrudH’kolacli. Wrfaw lto»n poailfcrj™ w iTch li-
ilrniftknrh fyurirriiB ibloioJ1**! tl-Aumui bed« pim budial paflatwi—
Roddnom o nainlżnych dochoriłrti na Członka mddnr iniyjJia^H »lfl
dodtUU rl° U’ allkOw roddnnreh w IpTl r, fcttłTCfr laCal* kwota
wynlB*|» oŁ MQ mlUcnta itotf ch.
Od dnia i itrcmia lin r. obniłou «onaal<
¦ 40lt ‘!¦¦ 3ii fl mlul«CDi4 DOUlŁ.a uzyn-Dla iŁixqd2od telewl zy| nych.
ObnltKLJu alofala UUi apEatr tfdhiteri ludnoła i trtułu zakupów
rztilnpeh wy:o-bów B^raTeio uźj-Um, ktoiTch t»r ¦ ¦¦¦¦<¦ 13 cmdrUa
J»taJr obnlŁont Oboizail nHatj udlulcula odpowiadać bsdzlr
pto<»nł^w| ur.-^Izkl ceny wyrobu zakupionego 04 nly 1 (*o-kotlaiM
aoalanl* dtebi iunon«Qj« ptrilnty iHinuiirh iml nalefiuśdr
Wrai » miLiin flco rfrta[l(xnrcb arlyku-Ww (rwnoldOŁt.h podwybzorie
L«taly a 13,1 proc ćmy nUwanoh pajwwyfh Jajdno-czejnle pi cpJo
pfŁnDlawnla nuwo|U PTO-dukrjl nn«riKaj podwyzmne nny iKupu
ływn wlgpTm*ei|o o JSO et u I kt »OJ Ikuou drobią o ! ii u t| | tmr
Pkurłu minka * wzonla zimowm o 0 iii jJ za litr.
Kwnti podwyżek e»n tylko w nieEnacmyra ·nprllu przewyższa «umq
obntiek »n 1 »:& nłłd Liidno^ i lyiułu JwIbUidw dc W*T-kfrra
rodCnnycb, obnlznla oolpi t^lrwifyl-nych ChbniJi-nin ipla.1 cadlutefi r
ętuIu uku-pOw nl*ln-rh iprmt^rw trwaUfo. ulyi>o-wanre oraz p.-l»>-iU
can ikupu lywo 1 mleka, Frawldrwana zmiana itrukDirT koQ-¦umpcji
|ui W ¦n^icu roku 1B7I powinna prJne ib-1nniomnIr iln! I lurlnnłd
związanych t obłcn*. (niltiul ULLh
„Trvrbuna Ludu” z 13 XII 1970 r.
11
w najwyższych władzach partyjno-państwo-wych. Domagano się,
żeby przemówił I sekretarz KW Alojzy Karkoszka. ale był on
nieobecny, ponieważ uczestniczył w obradach VI Plenum w
Warszawie. W zastępstwie Karkoszki do zebranych wyszedł
sekretarz KW ds. organizacyjnych Zenon Jundziłł. Z samochodu
,,Łączności” przez megafon wezwał robotników, żeby się rozeszli i
powrócili do pracy. Apel ten został źle przyjęty, skwitowano go
gwizdami. Jednocześnie w tłumie rozeszła sę pogłoska o
aresztowaniu robotniczej delegacji, która weszła do budynku. W tej
sytuacji — po opanowaniu samochodu z megafonem —
demonstranci zażądali zwolnienia aresztowanych. Ogłoszono też
wtorek 15 grudnia dniem strajku powszechnego i zapowiedziano, że
jeszcze w poniedziałek o 16.00 odbędzie się wiec przed KW.
Uczestniczący w obradach plenum KC ówczesny kierownik Wydziału
Nauki i Oświaty KC Andrzej Werblan dość wcześnie zauważył, że do
siedzącego w prezydium Gomułki kilkakrotnie podchodził
Trepczyński i przekazywał mu jakieś informacje. Zaintrygowany tym
Werblan przy pierwszej nadarzającej się okazji —jeszcze przed
przerwą — wyszedł z sali posiedzeń za Trep-czyńskim i dowiedział
się od niego o strajku w Gdańsku.
Stanisław Kociołek, członek Biura Politycznego i wicepremier.
O wydarzeniach rozgrywających się w Gdańsku Trepczyński został
telefonicznie powiadomiony przez zastępcę kierownika Wydziału
Organizacyjnego KC Teodora Palimąkę. Natychmiast też
wiadomości te przekazał Gomułce. Cy-rankiewiczowi, Kliszcze,
Kociołkowi i Karkoszce. jednak I sekretarz o wydarzeniach w
Gdańsku oficjalnie nie poinformował zebranych aż do końca obrad,
choć naturalnie krótko po 12.00 praktycznie wszyscy uczestnicy
plenum wiedzieli z rozmaitych nieformalnych źródeł — jeden od
drugiego — że w Gdańsku ,,coś się dzieje”. Gomułka polecił
Trepczyńskiemu przygotować różne wyliczenia ekonomiczne, które
mogłyby być wykorzystane w propagandzie jako argument
potwierdzający zasadność wprowadzonej podwyżki cen.
j^Około południa Kociołek, który uprzednio telefonicznie kontaktował
się z dyrektorem naczelnym Stoczni Gdańskiej, poinformował
Gomułkę i Cyrankiewicza, że w towarzystwie Karkoszki oraz
nadzorującego przemysł stoczniowy ministra Franciszka Kaima, a
także sekretarza KW w Gdańsku Włodzimierza Stazewskiego i I
sekretarza Komitetu Zakładowego PZPR w Stoczni Gdańskiej
Jerzego Pieńkowskiego chciałby natychmiast udać się samolotem
do Gdańska. Gomułka z Cyrankiewiczem zaakceptowali tę
propozycję. W ten sposób wspomniani działacze partyjni i państwowi
- - nie mając jednak ,,żadnych dodatkowych instrukcji ani
specjalnych uprawnień” — ok. 13.00 przylecieli do Gdańska. W
czasie lotu ustalono, że Kaim i Pieńkowski prosto 2 lotniska udadzą
się do Stoczni im. Lenina, natomiast Kociołek, Karkoszka i
Stazewski do gmachu K\Nr\
o 12.45 Sza”b MSW, uznając siły milicyjne w Gdańsku, które liczyły
ogółem 750 funkcjonariuszy, za niewystarczające do zapewnienia
porządku, polecił komendantowi Szkoły MO w Słupsku
„przemieszczenie się z 500 funkcjonariuszami do dyspozycji KW MO
w Gdańsku dla wsparcia miejscowych sił”. Jednocześnie minister
spraw wewnętrznych Kazimierz Świtała podjął decyzję o wysłaniu na
Wybrzeże swojego zastępcy gen. Henryka Słabczyka. O 13.15 gen.
Słabczyk wraz z grupą pracowników resortu odlecieli do Gdańska,
dokąd przybyli ok. 14.50. Niespełna pół godziny później, o 15,15,
Kliszko telefonicznie zakomunikował Sztabowi MSW polityczną
decyzję użycia sił milicyjnych przeciwko manifestantom. Polecenie to
niezwłocznie przekazano Słabczykowi.
^W tym samym czasie w Gdańsku odbyła się roSbcza narada, w
której uczestniczyli m.in.: Kociołek, Karkoszka, komendant
wojewódzki MO płk Roman Kolczyński, zastępca dowódcy Po-
Gen. Henryk Słabczyk. wiceminister spraw wewnętrznych (CAF)
morskiego Okręgu Wojskowego cis. obrony terytorialnej gen. Józef
Kolasa i dowódca 7 Dywizji Desantowej, a zarazem dowódca
Garnizonu Gdańsk pik Tadeusz LJrbańczyk. Pod wpływem
zaprezentowanych opinii i sądów na temat rozwoju wydarzeń
Kociołek wystąpił z inicjatywą wykorzystania pododdziałów
stacjonującego na tym terenie 13 pułku Wojsk Obrony Wewnętrznej
do ochrony (wewnątrz budynku) siedziby władz partyjnych i
miejskich oraz strategicznych obiektów na terenie Trójmiasta. W tej
sprawie Kociołek telefonicznie kontaktował się z Jaruzel-skim, który
zasłaniał się tym, że nie może wydać takiego rozkazu. Ostatecznie
sprawa dotarła do Cyrankiewicza. który podjął decyzję, żeby 499
żołnierzy 13 pułku WOWewn. objęło ochroną dwanaście obiektów na
terenie Trójmiasta.
Tymczasem po 12.00 tłum przed KW podzielił się na kilka grup, z
których jedna wróciła do Stoczni im Lenina, inne zaś skierowały się
w stronę Wrzeszcza, aby zaagitować studentów Politechniki
Gdańskiej oraz nakłonić kierownictwo Polskiego Radia do nadania
komunikatu sytuacji w Gdańsku. O 13.15 liczna grupa
demonstrantów wkroczyła na teren Stoczni Północnej i za pomocą
głośnika zainstalowanego na ,,zdobytym” przed gmachem KW
radiowozie wzywała pracowników do przerwania pracy
i przyłączenia się do manifestacji. Część demonstrantów skierowała
się w stronę Politechniki Gdańskiej. Po 14.00 300 osób weszło na
dziedziniec politechniki nawołując studentów, aby przyłączyli się do
manifestacji. Na ich spotkanie wyszli rektor Janusz Staliński i I
sekretarz Komitetu Uczelnianego Zdzisław Przewócki. Chcieli
przemówić, ale nie dopuszczono ich do mikrofonu znajdującego się
w radiowozie. Wedle relacji ,,Głosu Wybrzeża” z 28 grudnia 1970 r.,
profesor Staliński został uderzony w twarz, a jeden z
towarzyszących mu pracowników naukowych stoczniowym hełmem
w głowę. Ponieważ wezwania, by studenci przyłączyli się do
demonstracji, pozostawały bez odpowiedzi, po ok 40 min.
manifestanci opuścili teren politechniki. Część z nich skierowała się
w stronę akademików przy ulicy Wyspiańskiego, a inna grupa przed
gmach rozgłośni Polskiego Radia/)
Widząc nadciągający pochód obsługa techniczna Polskiego Radia
zdemontowała urządzenia nadawcze. Krótko po 15.00 demonstranci
zażądali od dyżurnego technika uruchomienia w ciągu 15 min.
nadajnika, aby można było przekazać komunikat o sytuacji w
Gdańsku i nadać apel do pracowników w innych częściach kraju.
Technik skierował delegację manifestujących do zastępcy redaktora
naczelnego Tadeusza Wierzbanow-skiego, który poinformował, że
ich żądanie nie może być spełnione, gdyż aktualnie radiostacja w
Chwaszczynie nie zasila gdańskiej rozgłośni. Według niektórych
relacji część demonstrantów groziła radiowcom ,,rozbijaniem głów”.
Faktem jednak pozostaje, że do żadnych rękoczynów wówczas nie
doszło i po kilkunastu minutach, nic nie osiągnąwszy, manifestanci
opuścili gmach radia, kierując się w stronę centrum miasta.
Bezpośrednio po ich wyjściu z rozgłośni obiekty radiostacji, telewizji
oraz stacji przekaźnikowej w Chwaszczynie „zostały zabezpieczone
przez oddziały milicji”.
/Wracający z Wrzeszcza pod KW kilkutysięczny pochód o 15.55 w
rejonie mostu Błędnik został zaatakowany przez stosunkowo niezbyt
liczne siły milicji. Po raz pierwszy w tych wydarzeniach doszło do
ulicznych starć. Milicjanci użyli petard i gazów łzawiących,
demonstranci zaś zaczęli ich obrzucać kamieniami. Siły porządkowe
okazały się zbyt słabe, aby zatrzymać robotniczy pochód, który
skierował się w stronę centrum miasta, na Dworzec Główny i na Targ
Drzewny. Tam ok. 17.00 siły porządkowe użyły armatek wodnych w
celu rozproszenia manifestacji. Tam też — wedle niektórych relacji
— padły pierwsze strzały. O 18.15 grupy młodych mężczyzn
dwukrotnie usiłowały podpalić gmach KW. Udało im się w końcu
spalić znajdujące się w piwnicy urzą-
15
RM
Walki na ulicach Gdańska. (CAF)
¦
dzenia drukarni. Tłum został przez milicjantów zepchnięty na skwer
przed Dworcem Głównym i na Węzeł Piastowski.
Ponieważ siły porządkowe nie mogły dać sobie rady z
demonstrantami, o 18.00 wprowadzono do akcji 500 elewów ze
Szkoły Podoficerskiej MO ze Słupska, a o 19.00 Sztab MSW polecił
komendantowi Szkoły MO w Szczytnie ,,przygotowanie się do
wyjazdu z funkcjonariuszami do Gdańska, a Szkole MO w Słupsku
wysłanie pozostałej ilości funkcjonariuszy “. W późniejszych
godzinach wieczornych skierowano do Gdańska dodatkowe siły ze
Szkoły MO w Iwicz-nej, a komendantowi Szkoły MO w Pile polecono
przygotowanie ,,stanu szkoły do przerzutu”. W sumie 14 grudnia w
rozpraszaniu ulicznych manifestacji wzięło udział około 1200
milicjantów, z czego 99 miało odnieść obrażenia, w tym pięciu
ciężkie.
Gdy doszło w Gdańsku do pierwszych starć ulicznych. Sztab MSW
zarządził blokadę telefoniczną i teleksową informacji na temat
sytuacji w Trójmieście dla zagranicy. O 16.40 zarządzono także
kontrolę na drogach wylotowych z województwa gdańskiego, którą
przejąć miały KW MO w Koszalinie, Bydgoszczy i Olsztynie; zleco—
no wzmożoną ochronę radiostacji w tych województwach.
^Tymczasem w Gdańsku niemal do północy w różnych częściach
miasta dochodziło do starć między milicją i demonstrantami. W ich
trakcie kilkakrotnie podejmowano próby wznoszenia barykad. Na
skrzyżowaniu ulic Heweliusza i Rajskiej demonstranci rozpalili wielki
stos, palono m.in. wydawnictwa propagandowe PZPR. Gdy od
strony stoczni nadjechał wóz straży pożarnej, młodzi demonstranci
opanowali go i wepchnęli w ogień. Wybuch zbiornika z benzyną
podsycił ogień. Około 19.00 grupa manifestantów, licząca blisko 2
tys. osób, pojawiła się na dziedzińcu Politechniki Gdańskiej.
Ponownie namawiano studentów, aby poparli strajk zwołany przez
robotników na 15 grudnia. Po krótkim wiecu grupa ta ruszyła w
stronę śródmieścia Gdańska. Na ulicy Grunwaldzkiej dołączyła do
pochodu grupa studentów z domów akademickich przy ulicy
Wyspiańskiego. W tym samym czasie do budynku KW, gdzie
przebywało już 40 żołnierzy, wprowadzono w celu wzmocnienia
ochrony dodatkowo 160 żołnierzy WOWewn.
Gwałtownym walkom ulicznym towarzyszyły stosunkowo liczne
przypadki podłożenia ognia
16
Franciszek Szlachcic, wiceminister spraw wewnętrznych. fWAF)
wyjaśnienia przyczyn i przebiegu konfliktów społecznych w dziejach
Polski Ludowej, ..Nowe Drogi” 1983, numer specjalny, s. 40).
W Gdańsku przebywało więc trzech członków Biura Politycznego
(Kliszko, Kociołek, Loga-So-wiński), wiceministrowie spraw
wewnętrznych i obrony narodowej, minister nadzorujący przemysł
okrętowy oraz I sekretarz KW. Nazajutrz po południu do Gdańska
przybyli wiceminister spraw wewnętrznych Franciszek Szlachcic
oraz
Gen Grzegorz Korczyński, wiceminister obrony narodów (CAF)
szef Sztabu Generalnego WP gen. Bolesła Chocha. Obecność tylu
działaczy partyjnyc i państwowych nie sprzyjała koordynacji działa
niekiedy były one wzajemnie sprzeczne. N ustalalono też wzajemnej
podległości i w efekc wykształciły się tam dwa, a może nawet tn
bardzo luźno ze sobą powiązane sztaby kierom nicze. Nieformalnym
szefem był jednak Kliszk’ pozostający w stałej łączności z Gomułką.
O IO
»¦¦¦ ¦:
Eskalacja konfliktu
W nocy z poniedziałku na wtorek strajk rozszerzył się, obejmując
kolejne wydziały portu gdańskiego oraz inne zakłady pracy
Trójmiasta. W Gdyni w Stoczni im Komuny Paryskiej nie podjęto
pracy na wydziale N. Około 7.00 rano przy suchym doku zgromadzili
się pracownicy wydziałów kadłubowych. Wznoszono okrzyki:-
„Chcemy chleba”. „Żądamy starych cen”, „Żądamy podwyżki
zarobków”, a później: ,,Chodźcie z nami” oraz „Suche bułki dla
Gomułki”. W czasie wiecu przed halą GO-8 w Stoczni im. Komuny
Paryskiej sformowano liczący ok. 800 osób pochód, do którego po
drodze dołączali pracownicy (głównie młodzi) z różnych wydziałów,
podążający w stronę bramy. Brama ustąpiła pod ich naporem.
Stoczniowcy wyszli na ulicę „szeregami liczącymi po kilkanaście
osób, zorganizowani, w ubraniach roboczych i z narzędziami w
rękach”. Przeszli przez port. obok Stoczni Remontowej, Zakładów
Rybnych, Przedsiębiorstwa Połowów Dalekomorskich i Usług
Rybackich „Dalmor”. Przyłączyło się do nich wiele osób, tak że gdy
pochód wkroczył na ulicę Świętojańską, liczył już ok. 5 tys. osób.
Mieszkańcy Gdym nagradzali maszerujących oklaskami: śpiewano
,,Międzynarodówkę” i hymn narodowy. Po krótkim zatrzymaniu się
przed gmachem Miejskiej Rady Narodowej manifestanci skierowali
się w stronę budynku Komitetu Miejskiego PZPR.
W tym czasie pracownicy, którzy pozostali na terenie Stoczni im.
Komuny Paryskiej, zgromadzili się przed budynkiem dyrekcji.
Przybyli dyrektorzy. Michał Tymiński i Władysław Szajewski oraz
sekretarz KZ PZPR Wacław Porzycki. Przez radiowęzeł apelowali o
zachowanie spokoju i powrót do pracy, lecz wezwania nie odniosły
skutku. Około 8.30 teren stoczni opuścił drugi pochód i po
kilkudziesięciu minutach połączył się z pierwszym. Tłum
demonstrantów kierował się przed gmach KM PZPR. Na terenie
Stoczni
ii. Komuny Paryskiej pozostała część pracow-ików, ale pracy nie
podejmowano. Zupełnie inny obrót przybrały wydarzenia idąńsku.
Od rana strajk objął kilka wydziałów
Stoczni im. Lenina, a także zakład nr 1 Gdańskich Fabryk Mebli,
Fabrykę Konserw Rybnych (Blaszanka), Zakłady Naprawcze Taboru
Kolejowego i Stocznię Północną. Przed budynkiem dyrekcji Stoczni
Gdańskiej zebrało się kilka tysięcy protestujących, przy czym tłum
rósł z każdą chwilą. Do robotników próbował przemawiać
J^seKtalaiz-J$Z_PZT^R Pieńkowski. ale jego wystąpienie
przerywano” gwfzda mi i nieprzyjaznymi okrzykami. Część
stoczniowców postanowiła ponownie wyjść na ulice, m.in. po to, aby
uwolnić kolegów aresztowanych poprzedniego dnia. Krótko po 7.00
pochód — według różnych danych szacowany na 3 do 6 tys. osób —
wyruszył z terenu Stoczni im. Lenina. W tym samym czasie zaczęli
też wychodzić na ulice pracownicy innych strajkujących zakładów. O
7.15 czołówka pochodu dotarła do KW PZPR. Ponieważ drzwi były
zamknięte i nikt nie podejmował z robotnikami rozmów, tłum
skierował się przed gmach KW MO w celu uwolnienia
przetrzymywanych tam uczestników wczorajszej demonstracji.
Liczba manifestantów kierujących się w stronę gmachu KW MO
systematycznie rosła.
Około 7.30 demonstranci znaleźli się w pobliżu Komendy Miejskiej
MO przy ulicy Swierczewskiego. Tutaj milicjanci zaatakowali
manifestantów, z których część była uzbrojona w rozmaite pręty oraz
butelki z płynami łatwopalnymi, niektórzy mieli zaś stoczniowe hełmy
i prowizoryczne, zrobione przez siebie tarcze. Wiele osób rzucało
wyrwanymi z bruku kamieniami, milicjanci zaś ciskali w tłum petardy
i granaty łzawiące. Pod wpływem naporu demonstrantów tyraliera
milicji stojąca na ulicy Swierczewskiego zaczęła się wycofywać.
Część milicjantów schroniła się w komendzie, część w gmachu
Miejskiej Rady Narodowej, jeszcze inni po prostu cofnęli się w głąb
ulicy.
28 grudnia „Głos Wybrzeża” tak zrelacjonował te dramatyczne
chwile: ,,Następuje atak na gmach komendy Szturmowane jest
wejście i parterowe okna pomieszczeń Komendy Ruchu Drogowego.
Inna grupa łomami próbuje rozbić obite blachą wrota bramy
wjazdowej na podwó-
19
Gdaftsk-Odynla - Elbląg
Obraz wydarzeń
Chełmy odtworzyć wyJomnis liadmlu $rwS-niowrch dm na Vttii\!B!<i
No poditawe relacji ¦¦i niiiy.li :,¦¦-¦ od kow. Informacji <n\adi I jamych
ohierwacil, pragnltiiiY pritdi|awit laVi7. kiórc 11 koi o/y nq bratm Iłn rn
w tbutki. Bfakuje jinm Jbizcjb wihIu ofemłntó, by ilyoriyi pnfni obraz
lego r.j t’\Ą eid|o Nie mDzanif j«fnolc czekać, fli>|einc. {frcmalycffl*
dni iq iBriiDŁsm todzieji-¦¦r’ i dyskusji.
Chcenij-. by lebrocił prz« nai mafBrinJy pomogły * ocenie ttydJerień,
f Łtófłtft ipalil ,n; ¦1’nlaj pozorów Olacrajgcy wielu In ‘n UJawmJo łrt
rcbolniŁza jOfgOjyczenia. w fr|órTcFi - i n ¦ i-i - r.t-znij’al|o oFiorroin I
pnfini .i abo-wiqzku ifl i(ro/iy wi^isicsci ipatautAitwo.
Chcamy jłokaiać |ak, na flOrgineiin roboł-n|c»] mnnlPeiłocjI, *
warunkach ulicach de—
aipaJtcinyth/ nfczt z-icJelikich. jak pad wpr^w rozwoju wydoriłń r
priyondlcOwytli „przywódco nailępawala ·fcicyłCCja iłumu, kłOra
doprow dź iJa do Irngodli.
Ondi. M 15.
y „
I .PIBH .\laim*1” IV niłi-r
i1.” tutrH I BankK ‘¦
WClUCTliiym . i.; ……I -mfn
.. im. i,,……., .^..i”1’
II fliyby. Kordon mllitU u l^nrfon^ a0 ilrony [t.J-:i]La
m.i……….knur, pr^iiri/miij
jn-ak nr’il iu-Ji-I
l lt
Tłu
.¦n^rstB przed inurti L
fladi. IŁU. Kcfslrr iiu ¦ … WUwA ¦. .1 k*mi,-m do ikirn ‘ hratnJc irupi
mki .1 nifiDult podpalić butf W kręcił udaie Im ilo
cli
II I
PONIEDZIAŁEK 14 GRUD Mli
*b ib-mt pr»d dw Wtul Pbulowlkl,
u,jbj n I-…..-¦-……Moipopol’-
”.>-¦¦. -¦ . ;. roKijłcH »H ” m< i^iiIki.lH. oivM piy i«-k dilrkm dr(. Wcl-
*la« 1 płrtrdł nit pflw|lW—
m(nvJJU™kiikl™tii. ° « eodi 21 IekbIi rez.udi/ u—
Ik.
“ya’?li|ow, ^‘lilu m ad I FaiLac! ‘ Po łH >rnidal Ha mlitcrtłeh
d“ianl(r»nrj opu-Zl)ą Iłimi |.n ….. Vi
anyt»inJLi ul Lłewatluiu I ul.-JlijlkŁflJ Binc|> wJol
ptalu olPciPjRcbEc pobili^
nrf imadliem KH^E*!* «^f»™rf n»di ¦ol^M^.raa. Naigfcollni- ^^liwle^a
d«r
islWIiHch. w itocinlowych ‘“l”””^ =n^ln, po K iiHblU. Na helriL.cli -
tymbc’ mi “JKtłk ^ ‘
ghlfldzlil«k -; d^i^plin;. llfM ia-lr«[” *¦ >”’
V1 ¦¦’ …… i ,t]
r-.i-KW. 1-zpp. ¦ m
ldl
glltfl. Trfa wl
Li-.ki urzy HotĘlu „^JondlłtL
łpllfn^li f ¦’. v dwa INI- ‘—
W EUlll “lii ptred “5T-rur, Glo^nini fcllku m|- ¦/¦tił rów rniblla K-iuH -
Tlu-.,, o-hok Pnychauiil RoliJfllMj. ¦
i …. i n-.‘l.i. .i ii’r A. V. kilku r„ ..iii-., h . ri7-ł’<
W clżbla I pr»nv’r’h.u’u J44 ‘..j ^1 ¦¦ nac rylka 4 nalblLz-IfHh IZtrrjKh.
Wkr^ttł ood-
^l^tin ii twntoml 1fi—
11(1 ni].if’i, Kl r. Wjfuv-a
»]i PocEnio~fo«, klfirawe-‘ Z li do nn.arh-. D…-I rtrln dni ‘.!:”.(.¦ flrn^Ml
urn /\i-
¦ąk popycha, lama-‘¦’ .‘i lllm fniriLlJl ll(‘pa^ hid, hrA-y i-,— |r dt ku
llf jednak dj|tJ tlln-Jahi ¦J.
em KW 1^
iy
I dr L do itn> J | |H
B.]l we -.If.rłk
»d 1 UJi. ! ¦iip
if iCiJt apel* ¦ rB( ™“J
a ¦ Idu IIdB 1 Pfil nenr
nitfi . poUtierriŁ. (ThR ” t”[‘IJ “I!11 Dl*‘Lll’lDJll”1^”
ryn-jk PDlitrkj I Ulinici-H” ‘r;0”i—o*mi (.ąmawL.
pgtfiOct klłriil. ne do Po-uruchomienia urząd’”’ &t-
^inliŁi Cdiflikl«. « lOriMku >««» iłLulku-]aL Pni 1.1 l.irn. - -n dl
njłt. II U. TImtb wy*łź» irOdrnl«(la.
nifl płUlwhnlhł. Okalo Jnn · - . ¦¦ __
U 1 d-i^ziiHn u Li*].-1 “V«ł IŁ ii W rcjnnla rr.o-
¦^U dO g*Pd.u »!« ni’ ^ Blh’<rt’llr r“‘m^U1ieruP”crW”
J’SiHllń<k( l I irkiV.jii rm^ *tulku. TyrallEra zmo—
p»iir| Z-PrM^rófkt Hj mryiowBpMJC nd*odv MO
luł/r^lofa, 1 Ujmu ‘dp. 1Cłl J “i111*’ ^ po^ifrz/.
n,^il«n j«J=nn6*|-; IfllL.ci . m u - fliłH a p&bo^łi, prpjEpj—
ddnn, ny’ i^dduL mlkrolon’ ł*Jłc-‘** kimierilł Urnie 10—
rffo [tklora!’ Jfldf(i * ik-llli^HUdU1 pTMd-^yiUorieni
^ł p .¦ tf^ryin dr, ptuffli&
IhaDil ulicy P&|ijLd»ft—
Jb 1 Kril ir/ v rgibllila. ‘Atu … * . 11 1 .i.i^i…-L eia
etątt Ptrtjdlnm WftW Tł-drun B«|m. Ap<Juja a ram—
tttk. znif-uft iwrun ¦!? do rabutnikiłi, klOriy odhud^y-4hII ‘uluii.h a
,‘ihi.iJ1 ifin—
I jdcm Apeluje o phr^xtpo—
fciZłńilLya w *y LiDlawanlu
iiluM ” 1 . lamodujdu. au
-u- “far( tfn[ń„ ‘mS^’^’,
r.Glos Wybrzeża” z 28 XII 1970 r.
2C
rze. Na parkingu przed budynkiem stoi 6 milic nych radiowozów i 3
samochody prywat Działa tu grupa trzech podpalaczy. Pracują s
tematycznie. Pierwszy stalowym kątowniki rozbija zbiorniki z
benzyną, drugi trzyma w-rc płonącą żagiew, trzeci wymachuje
pistolet* stanowiąc »obstawę«. Padają okrzyki: »Wyf ścić
aresztowanych«”. I znów trudno pow dzieć, kim byli owi podpalacze:
zdesperowany demonstrantami, pospolitymi chuliganami i też
prowokatorami?
Obustronna agresja rosła z minuty na mini Jedna z grup
demonstrantów wdarła się do t dynku komendy, opanowując
pomieszczenia parterze, gdzie min. znajdował się magazyn b ni.
Milicjantom z „drogówki” w ostatniej chv udało się wynieść stamtąd
kilkadziesiąt pisto tów maszynowych z magazynkami. W rei* „Głosu
Wybrzeża” czytamy, że w trakcie atc na więzienie funkcjonariusze
używali jako brt „petard, kamieni, krzeseł”. Były to chwile „n
wyższego napięcia. Jeżeli atakującym uda osiągnąć mur więzienia,
trzeba będzie użyć bi ni. Dowodzący obroną budynku jest wystawie
na jeszcze jedną wielką próbę. Na ul. Swierc; wskiego przyparci do
ściany budynku MO fur cjonariusze milicji zasypywani są gradem
karn ni, cegieł, śrubr mosiężnych kolanek służący do łączenia rur,
itp. Z okien Komendy widać tłum przy pomocy desek masakruje
otoczone milicjanta”. Organ gdańskiego KW nie poinft mował jednak
swoich czytelników, że ów fur cjonariusz ZOMO, którym był starszy
sierżL Marian Zamroczy ński, chwilę wcześniej oczach tegoż
wzburzonego tłumu zastrzelił r botnika, który zastąpił mu drogę w
celu uni możliwienia ucieczki. Były to pierwsze ofU śmiertelne w
Gdańsku w czasie grudniowy zajść. Około 8.00 do Szpitala
Wojewódzkie^ przywieziono też pierwszych rannych robotr ków.
: W opracowaniu ze stycznia 1971 r, przygot wanym w MSW dla
członków kierownictwa p< tyjnego, czytamy, że ok, 7.30 podczas stt
przed budynkiem KM MO ,,w stronę funkcjon riuszy MO padły z
tłumu strzały z broni paln Były to w ogóle pierwsze strzały, jakie pac
w czasie zajść na Wybrzeżu. W wyniku strzałć z tłumu zostało
rannych 3 funkcjonariuszy W (postrzał jamy brzusznej — stan
bardzo cięż postrzał lewego uda i pośladka). Ponadto stwie dzono
ślady strzałów na elewacji budynku K MO oraz 6 wyraźnych odbić
pocisków wewnął budynku” (Tajne dokumenty…, s. 45).
Jest to niezwykle istotna informacja, która b> może okaże się
pomocna przy wyjaśnianiu oko czności, w jakich doszło na
Wybrzeżu do mas
kry. Otóż wiadomość o tym, że pierwsze strzały padfy ze strony
demonstrantów pojawia się we wszystkich znanych sprawozdaniach
i raportach przygotowywanych przez kolejne komisje partyjne,
powoływane w celu wyjaśnienia okoliczności, w jakich w grudniu
1970 r. doszło do tragedii. Informacja mówiąca o tym, że ..z tłumu
padły pierwsze strzały w tych wydarzeniach” miała też 15 grudnia
rano skłonić Gomułkę do podjęcia decyzji ,,w sprawie użycia broni
przez siły porządkowe i wojsko”. Wszystko wskazuje na to, że
właśnie ta wiadomość stała się przyczyną niewątpliwej eskalacji
konfliktu i miała decydujący wpływ na użycie przeciwko
demonstrantom takich, a nie innych środków.
Czy była to jednak informacja prawdziwa? Oczywiście trudno na to
pytanie odpowiedzieć jednoznacznie. Początkowo przypuszczałem,
że wiadomość ta nie miała nic wspólnego z rzeczywistością, że
chodziło jedynie o odwrócenie uwagi od faktu użycia broni palnej
przez milicjantów, a także przekonanie adresatów tych opracowań:
najpierw kierownictwa partyjnego, a z czasem także szerokich
kręgów społeczeństwa, że w ogóle nie doszłoby do użycia broni
palnej na szeroką skalę przez wojsko i milicję, gdyby wcześniej nie
strzelano z tłumu do milicjantów. Ale na sprawę tę można także
spojrzeć inaczej. Należy wyraźnie stwierdzić, ze fakt, iż strzały padły
z tłumu, wcale nie musi oznaczać, ze strzelali manifestanci. Równie
dobrze — a osobiście uważam to nawet za bardziej prawdopodobne
— mogli to być wmieszani w tłum prowokatorzy. Wiadomo przecież,
że w PRL dostęp do broni palnej nie był łatwy. Jeśli trafiała ona do
rąk ludzi z marginesu społecznego, to na ogół służyła do popełnienia
konkretnego przestępstwa. Jest mało prawodpodobne, żeby
kryminaliści zabrali ze sobą na demonstrację pistolety czy
rewolwery, robiąc z nich użytek i tym samym ryzykując ich zaginięcie
lub konfiskatę przez milicję.
Jednocześnie wypada przypomnieć, że problemów z dostępem do
broni palnej nie mieli wojskowi oraz funkcjonariusze MSW. Nie
można więc wykluczyć, że strzały istotnie najpierw padły z tłumu, a
strzelającymi byli wmieszani w szeregi robotników funkcjonariusze
Służby Bezpieczeństwa. Lech Wałęsa wspomina: T.gdzieś w
listopadzie, tuż przed grudniem 1970, przyjęcie do Stoczni dwustu
nowych ludzi, cichcem i szybko rozesłanych na poszczególne
wydziały […]. Ludzie później analizowali ten moment, przypominali
sobie, że wieiu z tych dwustu nowo przyjętych do pracy było w
czołówce podczas wyprowadzania robotników na ulicę w strajku
1970 roJaT/L Wałęsa, Droga nadziei. Kraków
1989, s. 53). Mówiono także, iz kilka tygodni przed wybuchem
robotniczego protestu do pracy w stoczni oddelegowanoJpodobno,
kikunas-tu czy kilkudziesięciu oficerów Wojsk Ochrony Pogranicza,
lecz nie wiadomo, w jakim celu \
Zwraca wreszcie uwagę przywołana wcześniej informacja, mówiąca
o tym, ze 14 grudnia
0 11.20, a więc ok. 20 min. po tym, jak pochód robotniczy opuścił
teren Stoczni im. Lenina
1 skierował się w stronę gmachu KW PZPR, Sztab KW MO wysłał
pięćdziesięcioosobową ..nie umundurowaną grupę interwencyjną w
celu prowadzenia działań rozpoznawczych i destrukcyjnych w
tłumie”.
Jak już jednak powiedziałem, dziś jeszcze nie sposób stwierdzić
autorytatywnie, czy rzeczywiście jakieś siły polityczne w grudniu
1970 r. chciały robotniczymi rękami doprowadzić do wymiany
kierowniczej elity i w tym celu przygotowały starannie polityczną czy
może raczej policyjną prowokację? Wszelako należy przypomnieć,
że pierwsze strzały w Gdańsku miały być oddane już w poniedziałek
14 grudnia.
Tymczasem we wtorek o 8.00 rano w gabinecie ministra spraw
wewnętrznych Kazimierza Świtały odbyła się narada kierownictwa
resortu. Nie wiadomo, co było jej tematem. Można się tylko
domyślać, ze omawiano meldunki napływające z Gdańska i
zapewne analizowano rozmaite scenariusze dalszego rozwoju
wydarzeń. Uczestniczący w te) naradzie wiceminister Szlachcic
zanotował w swoich wspomnieniach, że Świtała ,,wydał polecenie,
aby do Szczecina wyleciał wiceminister spraw wewnętrznych
Ryszard Matejewski z podobnym zaleceniem, z jakim do Gdańska
poleciał wiceminister Słabczyk. O godz. 8.40 zadzwoniono z KC i
wezwano Switałę na godz. 9.00 do I sekretarza”. Świtała zabrał ze
sobą komendanta głównego MO gen. Tadeusza Pietrzaka, którego
poprzedniego dnia wieczorem — na wniosek Szlachcica —
mianował szefem/ sztabu koordynacyjnego w MSW. (F. Szlachcic,;
Gorzki smak władzy. Wspomnienia, Warszawa1
1990, s. 128). Niewątpliwie kluczowa dla dal-j szego biegu wydarzeń
na Wybrzeżu decyzja została podjęta właśnie w trakcie tej narady u
Go-j mułki, we wtorek 15 grudnia o 9.00. Wzięłyi w niej udział osoby
piastujące najwyższe stano-‘ wiska w partii i państwie: I sekretarz KC
PZPR Władysław Gomułka, przewodniczący Rady Państwa,
marszałek Polski Marian Spychalski, premier Józef Cyrankiewicz
oraz sekretarze KC: odpowiedzialny za sprawy ekonomiczne
Bolesław Jaszczuk, za sprawy bezpieczeństwa i wojska gen.
Mieczysław Moczar, za sprawy wewnątrzpartyjne Ryszard
Strzelecki, a także ,,wezwani na posiedzenie”: kierownik Wydziału
Ad-
21
Gen. Tadeusz Pietrzak, wiceminister spraw wewnętrznych. (WAF)
ministracyjnego KC Stanisław Kania, minister obrony narodowej gen.
Wojciech Jaruzelski. minister spraw wewnętrznych Kazimierz
Świtała i komendant główny MO gen. Tadeusz Pietrzak. Andrzej
Kurz, rzeczywisty autor Sprawozdania z prac Komisji KC PZPR,
napisał na ten temat: ,.W chwili rozpoczęcia posiedzenia znane były
informacje o mających miejsce w dniu poprzednim groźnych
destrukcyjnych wydarzeniach. a w szczególności o demolowaniu
sklepów, mienia społecznego, niszczeniu pojazdów mechanicznych,
usiłowaniu podpalenia budynku KW PZPR, dewastacji dworca PKP
Wiadomo było również, że od wczesnego rana dnia 15 grudnia
wypadki rozwijają się lawinowo. Strajk rozszerzył się na port
gdański, pozostałe stocznie Gdańska i Gdyni oraz niektóre inne
zakłady pracy. Tłumne uliczne pnnhnHy kifirn\&taiy-się pnd __
J<W,_gda~ńs~ką MRN i Komendę Wojewódzką MO. Napływały
informacje o ataku na budynek Komendy Ruchu Drogowego MO i
więzienie, a następnie na budynek KW PZPR”. Do Warszawy dotarła
również informacja, że „z tłumu padły pierwsze w tych wydarzeniach
strzały, w których wyniku zostało rannych trzech funkcjonariuszy
MO”. Gomułka, biorąc pod uwagą napływające z Wybrzeża
informacje, która* ,,świadczyły o gwałtownym i niebezpiecznymi;
rozszerzeniu się niszczycielskiego nurtu wyda-”
rżeń, podjął decyzję w sprawie użycia brc przez siły porządkowe i
wojsko. Broń miała b używana w przypadku bezpośredniego ataków
nia milicjantów i żołnierzy, podpalania lub nis czenia obiektów,
stwarzania zagrożenia dla życ ludzkiego. Zasady użycia broni W.
Gornuł określił następująco/ po ostrzeżeniach głose pierwsze strzały
oddawać w górę, następne | [5—10 sekundach, w przypadku
zbliżania się at [kującego tłumu do milicjantów i żołnierzy —¦ sa /ami
w nogi. Decyzja ta wchodzi w życie o gi Sjzinie 12.00 dnia 15
grudniaj)
Decyzja W. Gomułki podjęta w obecnoś przewodniczącego Rady
Państwa i prezesa Rac Ministrów nabrały tym samym rangi państwc
wej. W. Gomułka polecił J. Cyrankiewiczo^ przekazać te decyzje
gen. G. Korczyńskiemu r Wybrzeżu, co zostało natychmiast przez
preze: Rady Ministrów wykonane” (Sprawozdań z prac Komisji KC
PZPR…, s, 40—41).
Ten obszerny cytat wymaga pewnych uzupe nień i sprostowań. Do
kwestii, czy rzeczywiśc „pierwsze w tych wydarzeniach strzały” padi
15 grudnia rano ze strony demonstrantów, już s wcześniej
ustosunkowałem. Sprawa pozostaje n do końca rozstrzygnięta. Być
może w przyszłoś: wraz z dostępem do materiałów operacyjnyc
MSW uda się ją ostatecznie wyświetlić. Drug sprawa, która wymaga
wyjaśnienia, to kwestia le galności prawn o-konstytucyjnej decyzji
podjetyc przez Gomułkę. W Sprawozdaniu z prac Komis KC PZPR
napisano, iż „podjęte w obecność przewodniczącego Rady Państwa
i prezesa Rad
Mieczysław Moczar, sekretarz KC odpowiedzialny za spraw
bezpieczeństwa. (CAF)
22
‘
Ministrów nabrały tym samym rangi państwowej”. Można zadać
pytanie, czy gdyby w obecności tych dwóch osób, piastujących
najwyższe stanowiska w państwie, jakąkolwiek decyzję podjął
przysłowiowy ,,Kowalski”, to czy tym samym nabrałaby ona od razu
..rangi państwowej”? Rozumiem, że Gomułka to jednak nie
„przeciętny obywatel”, ale zapis mówiący o kierowniczej roli PZPR
został wprowadzony do Konstytucji PRL w roku 1976. Gomułka jako
I sekretarz rządzącej partii sprawował najwyższą władzę w państwie
zwyczajowo, ale nie na podstawie zasad prawno-konstytucyjnych.
Wynika z tego — wbrew sugestii zawartej w Sprawozdaniu — że
decyzja Gomułki „w sprawie użycia broni przez siły porządkowe i
wojsko” była nie tylko tragiczna w skutkach (co nigdy nie ulegało
wątpliwości), ale również bezprawna czy, może ściślej rzecz
ujmując, pozaprawna. Konstatację tę wydaje się potwierdzać trzecia
sprawa, wymagająca uściślenia.
Otóż w rozkazie gen. Jaruzelskiego z 8 grudnia stwierdzono,
że^warunki użycia broni ustala minister obrony narodowej w
porozumieniu z ministrem spraw wewnętrznych, zgodnie z
wytycznymi kierownictwa partyjno-rządowegoj) [podkr. — J.E.]. I
rzeczywiście: ze wszystkich znanych dziś dokumentów i relacji
wyraźnie wy-nikaJ^S to Gomułka podjął decyzję w sprawie użycia
broni palnej i określił zasady jej stosowania. Przy podejmowaniu tej
decyzji obecni byli ministrowie obrony narodowej i spraw
wewnętrznych, co można interpretować, że w myśl rozkazu z 8
grudnia decyzję podjęto ,,zgodnie i wytycznymi kierownictwa
partyjno-rządowe-go”.}Warte podkreślenia jest natomiast, że nikt z
obecnych na wtorkowej porannej naradzie u Gomułki nie tylko nie
sprzeciwił się tej decyzji, ale nie zgłosił nawet najmniejszych
zastrzeżeń czy wątpliwości. A przecież w spotkaniu tym uczestniczyli
marszałek Spychalski oraz trzej generałowie: Jaruzelski, Moczar i
Pietrzak, i zwłaszcza oni powinni rozumieć, co w istocie oznaczało
polecenie Gomułki i jakie w praktyce musiało przynieść skutki.,
Przy analizowaniu tego problemu nie wolno zapominać o
autorytarnej osobowości Gomułki. Jego dawni współpracownicy
zgodnie podkreślają, że dość trudno się z nim dyskutowało. Jeśli na
jakąś sprawę wyrobił sobie pogląd, to przekonać go do innych
rozwiązań było niełatwo. A zajmował się osobiście różnymi,
naprawdę liobnymi sprawami i ingerował we wszystkie praktycznie
sfery życia publicznego. Gomułka, który wierzył w „naturalne”
skłonności Polaków do anarchii, i uważał, ze silny rząd powinien
sprawować władzę nad narodem, aby ten swoim
Gen. Wojciech Jaruzelski. minister obrony narodowej. (CAF)
postępowaniem nie doprowadził Polski do katastrofy, w grudniu 1970
r. uznał strajk i demonstrację robotniczą w Gdańsku właśnie za
przejaw ,,polskiej anarchii” i może dlatego od samego początku
kryzysu myślał raczej o spacyfikowaniu protestu siłą niż o
rozwiązaniach politycznych. Wysyłani przez niego lub wyjeżdżający
do Gdańska za jego przyzwoleniem działacze partyjni i państwowi
mieli doprowadzić za wszelką cenę do stłumienia wystąpień.
Również w gmachu KC w czasie kolejnych narad i konsultacji
pobrzmiewał ten sam ton. Ich uczestnikom — jak się wydaje —
chodziło w pierwszej kolejności o zdławienie niezadowolenia, a nie o
polityczne rozwiązanie kryzysu.
Trudno też zapomnieć, że Gomułka pozostawał pod presją
wzajemnie się uzupełniających, ale w obu przypadkach skrajnie
wyostrzonych, by nie rzec przejaskrawionych informacji o rozwoju
sytuacji na Wybrzeżu, jakie systematycznie napływały do niego
bezpośrednio od Kliszki z Gdańska oraz od odpowiedzialnego w
kierownictwie PZPR za sprawy związane z wojskiem i
bezpieczeństwem publicznym Moczara. Wydaje się nie ulegać
wątpliwości, że to oni przede wszystkim wytworzyli u Gomułki
przeświadczenie, iż w Trójmieście doszło do kontrrewolucji, którego
konsekwencją była decyzja ,,w sprawie użycia broni przez siły
porządkowe i wojsko”.
23
Tymczasem w Gdańsku przed 9.00 demonstranci zostali odrzuceni
spod komendy. Rosnący tłum liczył wkrótce co najmniej 20 tys. osób.
W rejonie ulic Hucisko i Kalinowskiego wykorzystywano do walki z
milicją zatrzymane samochody ciężarowe. Rozpędzano je w stronę
milicjantów, a następnie wyskakiwano w biegu. Jedna z tych prób
skończyła się tragicznie. Wyskakujący z szoferki młody człowiek
uderzył głową o skrzynię znajdującego się obok w ruchu innego
pojazdu Zginął na miejscu. Tę formę ataku zastosowano także przed
gmachem KW, gdzie m.in. manifestanci w charakterze tarana
wykorzystali samochód załadowany ciężkimi elementami
budowlanymi. W drodze pod siedzibę KW część demonstrantów
wdarła się do siedziby Wojewódzkiej Komisji Związków
Zawodowych. Budynek po splądrowaniu został podpalony) Na placu
przed Ekspedycją Towarową Dworca Głównego paliły się
samochody milicyjne i wojskowe oraz pocztowe wózki
akumulatorowe.
O 9.50 demonstranci podłożyli ogień pod ewakuowany już wcześniej
gmach KW. który obrzucili butelkami z benzyną i z denaturatem,
pastą do podłóg i rozpuszczalnikami. Zdesperowany tłum nie
dopuszczał interweniującej straży pożarnej, przy czym podobno
spalono jeden wóz strażacki. Gwałtowne walki uliczne toczyły się
niemal w całym śródmieściu Gdańska. Znów doszło do rabowania
sklepów. Ponadto zdesperowani i wzburzeni brutalnością sił
porządkowych demonstranci podpalili przylegający do gmachu KW
budynek Naczelnej Organizacji Technicznej. Według niektórych
relacji, pożar w siedzibie NOT-u został wywołany prp©2 ogień
rozprzestrzeniający się z płonącego) Domu Partii, który w grudniowe
dni został przez gdańszczan przezwany „Reichstagiemi
Władze były świadome tego, że siedziba lokalnej instancji partyjnej
stanie się jednym z głównych celów ataku. Świadczyć o tym mogły
zarówno gwałtowne starcia w tamtym rejonie poprzedniego dnia
wieczorem, jak i skierowanie już wtedy do siedziby KW PZPR
łącznie 200 żołnierzy WOWewn. 15 grudnia rano do akcji
wprowadzono pododdziały miejscowego garnizonu, których
zadaniem było umożliwienie wydostania się z płonącego budynku
osobom tam pozostającym.
Kierujący tą akcją ówczesny dowódca 35 pułku desantowego ppłk
Edward Wejner (późniejszy generał) tak wspominał tamten dzień:
,,We wtorek piętnastego grudnia około siódmej rano mój bezpośreni
przełożony, dowódca dywizji obrony Wybrzeża płk Tadeusz
Urbańczyk, w paru słowach streścił mi sytuację […]. W gmachu KW
znajduje się dziewiętnastu etatowych pracowników komitetu. Są tam
również żołnierze z dnostki Wojsk Obrony Wewnętrznej, którzy m ten
gmach chronić, jest też kilkunastu stoczn wców. Drzwi wejściowe są
zabarykadowane zewnątrz, w oknach parteru kraty. Dostęp blok je
dziesięciotysięczny tłum. który podpala sam chody milicyjne i
strażackie”. Żołnierzom poi cono wydać po 60 sztuk ślepej i po 15
szt bojowej amunicji. Kolumna pojazdów wojsk wych wyruszyła z
koszar we Wrzeszczu ok. 8.C Gdy dotarli na miejsce, „widok
budynku K w ogniu budził grozę. Płomienie wydobywa się już z
drugiego piętra, palił się nawet dach
Ponieważ przed gmachem wywiązała się sz motanina z
manifestantami, z których część u; łowała wyrwać żołnierzom broń,
zdołano uwc nić z płonącego domu tylko „grupkę stoczniov ców-
podpalaczy, którzy sami byli w panice, t też nie mogli wyjść”,
wspomnianych żołnier; WOWew. oraz „kilku milicjantów w opłakany,
stanie”. Nie udało się natomiast dotrzeć do z; barykadowanych na
najwyższym piętrze etatc wych pracowników KW.
„Wróciliśmy do koszar około jedenastej -wspomina Wejner. —
Okazało się, że brakuj czternastu sztuk broni. Cztery kałasznikowy
ze stały żołnierzom wyrwane, jeden erkaem był cal kowicie
zniszczony, dziesięć sztuk broni saperz wyciągnęli na drugi dzień z
Raduni” {Obrzuci t/um granatami. Z generałem Edwardem Wejne
rem rozmawia Lech Scibor-Rylski. „Po prostu z 24 V 1990).
Chociaż doszło do szamotaniny w tłumie a przy próbie wyrywania
żołnierzom broni padłi w górę przypadkowa seria, nikt nie został
zabił* ani ranny. W relacji Wejnera zwraca uwagę fakt że gdy przed
8.00 rano wyruszał ze swoimi żołnierzami pod gmach KW, zabrali ze
sobą ostr; amunicję, choć decyzja o użyciu broni zostałf podjęta
przez Gomułkę dopiero po 9.00, a przekazana telefonicznie do
Gdańska przez Cyrankiewicza o 9.50.
Dziesięć minut później, o 10.00, na naradzie u Gomułki zebrali się:
Spychalski, Cyrankiewicz, Jaszczuk, Strzelecki, sekretarz KC
odpowiedzialny za sprawy propagandy Starewicz i protokołujący
Trepczyński. W notatce z tej narady-czytamy: „Tow. Gomułka
poinformował, źe milicja i wojsko w Gdańsku dostały polecenie
użycia broni we własnej obronie. Sytuacja jest poważna, już we
wczorajszych starciach było ok. 90 milicjantów rannych.
Przygotowuje się zarządzenie o stanie wyjątkowym w Gdańsku i o
godzinie milicyjnej. [Niestety, nikt nie znał prawodawstwa na ten
temat]. Obecnie zawiadamia się ludność przez głośniki uliczne, że
Milicja ma prawo użycia broni.
24
(dVD)
Tow. Gomułka polecił napisać szybko tekst ulotki i przemówienia,
które powinno być wygłoszone przez TV w Gdańsku. […] Ulotkę
adresować do klasy robotniczej i ludzi pracy w Gdańsku.
Wydrukować, jeśli będą możliwości w Gdańsku, a jeśli nie — w
Warszawie i dziś jeszcze przestać do Gdańska” (J. Eisler, S.
Trepczyński, op. cit, s. 14—15).
W związku z decyzjami podjętymi w trakcie tej narady o 11 30
osobisty sekretarz Gomutki Wa-lery Namiotkiewicz sporządził
następującą notatkę na podstawie informacji telefonicznej z MSW’
,,Straty i szkody w dniu 14 grudnia (poniedziałek) były następujące:
sjkI) 2 funkcjonariuszy MO zabitych
2) 140 funkcjonariuszy rannych (w tym 29 ciężko — leżą w szpitalu)
3) zniszczono łącznie 18 samochodów (w tym 10 osobowych
samochodów spalono, zniszczono 1 wóz straży pożarnej, 1 autobus,
2 ciężarówki)
4) zdemolowano 16 sklepów (z tego w 10 stwierdzono ewidentny
zabór mienia — zagrabiono futra, alkohol, garnitury, artykuły
spożywcze)
5) w wielu sklepach i placówkach handlu powybijano szyby, m.
innymi w hotelu orbisows-kim »Monopol«
6) podpalono kiosk »Ruchu« i pawilon CEPELIA.
Dziś rano podjęto próbę podpalenia Komendy Miejskiej MO w
Gdańsku” (Tamże, s. 15).
W powyższym dokumencie szczególną uwagę zwraca informacja
mówiąca o śmierci dwóch funkcjonariuszy MO. Otóż według
podawanych później oficjalnych danych/14 grudnia w ogóle miało nie
być ofiar śmiertelnych, a w czasie pięciu dni gwałtownych zajść na
Wybrzeże w kilku miastach łącznie miało zginąć 2 lub 3
funkcjonariuszy MO.) Nasuwa się tedy pytanie, czy w cytowanym
dokumencie podano informację prawdziwą, później usuniętą w celu
pomniejszenia rozmiarów i charakteru wydarzeń rozgrywających się
na Wybrzeżu, czy też świadomie podsuwano Gomułce wiadomość
nieprawdziwą, licząc na jego jeszcze większe wzburzenie i na to, że
w konsekwencji sytuacja polityczna w kraju ulegnie dalszemu
zaostrzeniu? Naprawdę trudno uwierzyć, ze w tak ważnej sprawie,
jak kwestia ewentualnych ofiar śmiertelnych wśród milicjantów mogła
zajść przypadkowa pomyłka. Jeśli zaś MSW podawało Gomułce
nieprawdziwe dane, to chyba uprawniony jest wniosek, że działo się
tak na polecenie lub przynajmniej za przyzwoleniem gen. Moczara.
Powyższe wątpliwości ulegają pogłębieniu, gdy czyta się projekt —
przygotowanej 15 grudnia na polecenie Gomułki — ulotki DO KLASY
ROBOTNICZEJ I LUDZI PRACY W GDAŃSKU! Pierwotnie
znajdował się w niej następujący fragment- ,,Elementy przestępcze
zaatakowały organa porządku publicznego, nie cofając się nawet
przed mordami. W dniu wczorajszym zostało zabitych 2
funkcjonariuszy MO, ponad 140 milicjantów jest rannych, w tym
wielu bardzo ciężko”. Ten sam fragment po dokonaniu poprawek i
zmianach redakcyjnych brzmiał: ,,Awanturnicy zaatakowali
milicjantów, którzy bronili porządku publicznego. Dopuszczono się
morderstw na funkcjonariuszach milicji i osobach cywilnych. Ponad
150 milicjantów odniosło rany, w tym wielu bardzo ciężkie”. (Tamże,
s. 16).
Jak widać, usunięto informację mówiącą o śmierci dwóch milicjantów
i zwiększono o 10 liczbę rannych funkcjonariuszy. Ciekawe, kiedy
tych poprawek dokonywano? Najprawdopodobniej po południu 15
grudnia było już wiadomo, iż nie ma ofiar śmiertelnych wśród
funkcjonariuszy MO, a w takim razie stwierdzenie mówiące
0 morderstwach ,,na funkcjonariuszach milicji” byłoby zwykłym
nadużyciem, by nie powiedzieć kłamstwem. Może jednak nie
wiedziano nic na ten temat, ale z jakichś nie znanych nam dzisiaj
powodów postanowiono tej szczegółowej informacji nie umieszczać
w ulotce, lecz zastąpić bardziej ogólnym stwierdzeniem?
O 13.50 odbyło się w gabinecie Gomułki kolejne posiedzenie
kierownictwa partyjno-pań-stwowego w podobnym składzie jak rano.
Tym razem nieobecny był Kania: dołączyli natomiast sekretarze KC
Olszowski i Starewicz oraz gen. Chocha. Gomułka „znajdujący się w
stanie skrajnego napięcia nerwowego” zarzucił siłom porządkowym i
lokalnym władzom w Gdańsku mało energiczne oraz nieskuteczne
działanie
1 w efekcie podjął decyzję o utworzeniu tam sztabu lokalnego pod
kierownictwem gen. Korczyńskiego. W skład sztabu wchodzić mieli:
Kociołek, Karkoszka, Słabczyk, płk Kolczyński. Zdecydowano też o
wysłaniu do Gdańska gen. Chochy w celu ,,okazania pomocy
planistyczno—sztabowej”.
/“Ciekawe, że w skład sztabu, który ,,nie działał systematycznie i
kolegialnie” nie weszli Loga—Sowiński i Kliszko, który „spełniał na
Wybrzeżu rolę człowieka dysponującego najwyższymi, choć
nieformalnymi pełnomocnictwami i faktycznie dyktował szereg
poleceń sztabowi lokalnemu” (Sprawozdanie z prac Komisji KC
PZPR…. s. 41)\
Uderza fakHstworzenia w Gdańsku kilku ośrodków decyzyjnych.
Nieodparcie nasuwa się pytanie, czy było to wynikiem nieudolności
organizacyjnej i braku politycznej wyobraźni, czy może działaniem w
pełni świadomym, mającym
26
w przyszłości utrudnić, czy może nawet uniemożliwić, ustalenie
konkretnej odpowiedzialności politycznej i prawnej poszczególnych
osób? / Dlaczego Kliszko i Loga-Sowiński nie weszli ijacgkładsztabu
lokalnego. którymJcjsiawal4—ICox^_ czyńskiTTCoCToteic^-
pBfeteTh pozostaje, że niezależnie od intencji kierownictwa
stworzenie paru ośrodków decyzyjnych w najbliższych dniach miało
przynieść tragiczne konsekwencje.
W obliczu narastania konfliktu na Wybrzeżu władze podejmowały
coraz to nowe decyzje, mające na celu wzmocnienie potencjału sił
porządkowych. Pomiędzy 8.57 a 13.00 osiem wojskowych
samolotów transportowych (w dwóch rejsach) przetransportowało z
Piły do Gdańska 700 słuchaczy szkoły MO, których praktycznie od
razu włączono do akcji. W Gdyni o 11.00 pododdziały Marynarki
Wojennej, realizując wydane o 8.00 polecenie Kociołka, przystąpiły
do obsadzania i organizowania wewnętrznej ochrony siedmiu
gmachów użyteczności publicznej — Komitetu Miejskiego PZPR,
Prezydium Miejskiej Rady Narodowej, Komendy Miejskiej MO, Sądu
i Prokuratury, dwóch banków i aresztu śledczego.
Tymczasem pochody, które rano opuściły teren Stoczni im. Komuny
Paryskiej, a następnie połączyły się w jeden, ok. 10.00 znalazły się
przed siedzibą lokalnych władz partyjnych. Tłum chciał rozmawiać z
I sekretarzem KM PZPR, ale Hugon Malinowski od rana przebywał
wraz ze swoimi zastępcami w sztabie Marynarki Wojennej. Stamtąd
telefonicznie skontaktował się z Karkoszką, który poinformował go o
podpaleniu gmachu KW w Gdańsku. Z pytaniem o sytuację w Gdyni
telefonował tez z Warszawy premier Cyrankiewicz Po tej rozmowie
wiceadmirał Ludwik Janczyszyn miał stwierdzić ,,Towarzyszu
Malinowski, partii nie ma, ja przejmuję dowództwo”. Niedługo potem
Malinowski udał się do gmachu KM, który w chwilę wcześniej zajęli
podchorążowie MW. (W. Kwiatkowska, Grudzień 1970 w Gdyni,
Warszawa 1986, T. 11 Archiwum „Solidarności”, s 24).
W tym czasie tłum odszedł już w stronę siedzib/TS”FTNKJeszcze
przed gmachem KM pojawiły si^-pierwsze wezwania do bardziej
radykalnych działań (m.in. grupa młodych robotników chciała siłą —
przy użyciu świdrów i młotów — wedrzeć się do budynku), lecz
wyperswadował im to 21 -letni pracownik PPDiUR „Dalmor” Edmund
Hulsz, który od tego momentu stał się faktycznym przywódcą strajku
w Gdyni. Ostatecznie w gmachu KM demonstranci nie znaleźli —
poza uzbrojonymi w automaty milicjantami - nikogo z przedstawicieli
władzy. W tej sytuacji padło hasło marszu pod gmach
Admirał Ludwik Janczyszyn, dowódca Marynarki Wojennej (WAF)
MRN. Manifestanci dotarli tam ok. 11 00. Manifestacja przez cały
czas przebiegała w spokoju, nie odnotowano żadnych ekscesów czy
przypadków niszczenia mienia prywatnego lub publicznego. Tłum
domagał się jedynie rozmów z przedstawicielem władz miejskich.
Ówczesny przewodniczący Prezydium MRN wspominał po latach
tamte chwile: ,,Miałem przygotowaną tubę akustyczną (pożyczoną z
Miejskiego Komitetu Kultury Fizycznej), wyszedłem na balkon,
próbowałem przemówić, Plac przed gmachem wypełniony był
rozgorączkowanym tłumem, młodzi ludzie wdrapali się na stojące
obok drzewo — stamtąd wykrzykiwali, na tyłach pochodu wybuchła
petarda, zewsząd padały okrzyki, nikt. mnie nie słuchał. Padały
żądania, w dalekim od kurtuazji tonie, abym zszedł na dół” (Tamże,
s. 26). Bardzo zdenerwowany Jan Mariański stanął twarzą w twarz z
rozgorączkowanymi i wzburzonymi ludźmi. Jako jeden z nielicznych
polityków w tamte grudniowe dni wykazał się spokojem i politycznym
rozsądkiem, co zresztą nie spotkało się z uznaniem zwierzchników.
Jeszcze tego samego dnia w sztabie MW wyrzucano mu: ..Zachciało
ci się z bandziorami rozmawiać”.
W istocie — Mariański oświadczył, ze jest qo-¦lów’piz/jąć delegację
na rozmowy. „Manifestanci zgóa*2lli się “- - wspomina -: i od razu
wskazali, kto ich będzie reprezentował Byli więc
27
już jakoś zorganizowani […]. Weszliśmy do gmachu, pokazaliśmy
się na balkonie. Zażądano wtedy, abym się przedstawił — zrobiłem
to. Dopiero wtedy zaczęły się rozlegać okrzyki aprobaty, mogłem
przemówić. Powiedziałem, że porozmawiam z delegacją, że będę
się starał żądania demonstrantów przez przewodniczącego WRN,
Tadeusza Bejma, przekazać wicepremierowi Kociołkowi, obiecałem
także zabiegać o to, by odpowiedź Kociołka nadała telewizja”.
(Tamże).
Rozpoczęły się bardzo trudne rozmowy, w których początkowo
uczestniczyło 8 delegatów, lecz ich liczba w niedługim czasie
wzrosła do 20 osób. Mariański przyznał, że związki zawodowe nie
spełniły swojej roli, i dodał, iż ponieważ strajk widoczny jest gołym
okiem, to tym samym jest on de facto oficjalny. Składając jesienią
1977 r. zeznania przed Międzynarodową Komisją Intelektualistów im.
Andrieja Sacharo-wa, uczestniczący w tamtych rozmowach Hulsz
wspomniał, że delegaci zażądali, aby Mariański dał im na piśmie
oświadczenie, iż ,,strajk jest strajkiem oficjalnym i że my
przejmujemy rolę ziązków zawodowych. Naturalnie Jan Mariański
nie bardzo chciał się na to zgodzić. Nerwowo wskazywał w kierunku
Zatoki Gdańskiej i mówił: Tam już płynie flota radziecka, a do granicy
rosyjskiej nie jest daleko. A oni to już potrafią strzelać i wy się
opanujcie, co wy robicie?! Niemniej sam przyznał, że nie można
inaczej rozładować sytuacji, jak tylko przez uznanie naszych
wniosków i naszych żądań. Uznał i podpisaliśmy dokument, […]
Uzgodniliśmy, że zorganizuję na terenie »Dalmoru« komitet
strajkowy, który będzie obejmował całe miasto. I tak też było
ustalone w naszym dokumencie” {Grudzień 1970, Warszawa 1980,
s. 18).
Wspomniany w powyższej relacji dokument nazywano „protokołem
uzgodnień” bądź „protokołem porozumiewawczym”. Oficjalny jego
tytuł brzmiał: „Protokół porozumiewawczy pomiędzy delegacją
siedmioosobową zakładów pracy Stoćzm Komuny Paryskiej, Stoczni
Remontowej, Zarządu Kortui Dal moru z przedstawicielami
Trezyaium Miejskie] Hady Narodowej w Gdym” spisany w dniu 15
grudnia 1970 r. w Prezydium MRN w Gdyni”. Ze względu na to, że
tego typu 3ok”umYnt został podpisany po raz pierwszy^ w dziejach
PRL, warto chyba przywołać jego treść i poddać analizie jego język.
Wiesława Kwiatkowska zwraca uwagę, że postulaty robotnicze nie
miały charakteru ultymatywnego i sformułowane były w sposób
niezwykle powściągliwy. „Na siedem postulatów ¦¦— stwierdza
Kwiatkowska - - cztery dotyczą rozpiętości zarobków między
robotnikami a administracją zakładów, ściślej — między robotnikami
a inteligencją techniczną. Można tu postawić tezę, że robotniczy
bunt grudniowy mia) — przynajmniej w Gdyni — charakter klasowy”
(W. Kwiatkowska, op. it. s. 9).
Trudno powiedzieć, na ile diagnoza ta jest trafna. Wszelako nie
ulega wątpliwości, że wydarzenia w Gdyni od pierwszej chwili miały
swoją specyfikę i odrębną od równoległych w czasie wydarzeń w
Gdańsku dynamikę. Wydaje się również, iż w ciągu kilkunastu
godzin 15 grudnia protest społeczny uległ pewnej ewolucji — stal się
bardziej dojrzały. Rankiem miał charakter w pełni spontaniczny i
żywiołowy. W trakcie rozmów z przedstawicielami Prezydium MRN
wyłoniła się robotnicza delegacja i pojawili się przywódcy strajkowi.
Delegacja zgłosiła wówczas pod adresem władz postulaty, które
zawarte zostały w „protokole porozumiewawczym”. Robotniczy
delegaci postulowali: /.1. Zredukowanie rozpiętości zarobków
pomiędzy zarobkami pracowników umysłowych (kierownictwa
zakładu) a zarobkami pracowników fizycznych.
2. Wobec wprowadzonej podwyżki cen artykułów spożywczych —
płace robotników powinny być w odpowiedniej wysokości
podniesione.
3. Zarobki pracowników fizycznych winny być mniejsze o około 100
zł od zarobków pracowników z wykształceniem średnim
zawodowym.
4. Różnica pomiędzy zarobkami pracowników fizycznych i z
wykształceniem wyższym winna wynosić 200 zł.
5. Dyrektor przedsiębiorstwa powinien zarabiać nie więcej niż jeden
tysięc złotych od pracownika z wykształceniem wyższym.
6. Należy bezwzględnie podwyższyć minimalne wynagrodzenie
pracowników, a przede wszystkim kobiet najniżej zarabiających.
7. Zasiłki chorobowe winny być stuprocentowe, tzn. w pełni
odpowiadać utraconemu zarobkowi”, f*”
Jak widać, postulaty miały jednoznacznie ekonomiczny i socjalny
charakter. Można się też w nich bez trudu dopatrzeć tendencji
skrajnie egalitarnych, a może nawet populistycznych. Na pewno
jednak na tym etapie trudno byłoby jeszcze mówić o żądaniach
politycznych. Natomiast w jakimś sensie charakter polityczny miały
punkty 8 i 9 odręcznie dopisane przez Hulsza „8. Strajk okupacyjny
trwać będzie tak długo, aż nasze postulaty zostaną spełnione”.
Wyrażenie „zostaną spełnione” Hulsz własnoręcznie podkreślił.
Następnie — już pod podpisami…..dodał punkt 9,
który brzmiał następująco: „Pracownicy wybierają nowe wład/e
wiąków zawodowych” Oprócz tego na górze kartki, nad punktem 1,
28
dopisał niezupełnie zrozumiały punkt 1a: ,,Wszyscy w czwartek 17
XII 70 zbierają się tu ponownie dla dalszego trwania strajku. W
godzinach rannych”.
Zarówno dla Kwiatkowskiej, jak i dla mnie punkt “la me jest w pełni
jasny. Jeżeli miał to być strajk okupacyjny, to dlaczego
przewidywano, że za dwa dni wszyscy zbiorą się przed gmachem
Prezydium MRN? „Chyba, że — zastanawia się Kwiatkowska —
chodzi tylko o delegację zakładów pracy do rozmów z władzą, a brak
precyzyjności wynika ze zdenerwowania i pośpiechu. W każdym
jednak razie w tych pospiesznie dopisanych postulatach widać jakąś
krystalizującą się myśl polityczną. Ale Edmund Hulsz nie był
robotnikiem sensu stricto, był pracownikiem technicznym z
wykształceniem średnim. Jedno nie ulega wątpliwości: delegaci
traktowali strajk jako międzyzakładowy, co wynika ze składu
uczestników, a jeszcze bardziej z faktu dopisania Stoczni
Remontowej, choć w PRMN nie było jej przedstawiciela” (W
Kwiatkowska, Gdynia 1970 [w:] Postulaty. Materiały do dziejów
wystąpień pracowniczych w latach 1970/71 i 1980 [Gdańsk,
Szczecin]- Pod redakcją Beaty Chmiel i Elżbiety Kaczyńskie).
Warszawa 1988, s. 193—196)
O 12.15 Mariański telefonicznie przekazał Bej-mowi treść
,,porotokołu porozumiewawczego” i poinformował go. że ..jest to
klinicznie czysty przypadek manifestacji robotniczej”. Wcześniej w
towarzystwie swoich zastępców, a przede wszystkim delegatów, raz
jeszcze pojawił się na balkonie. Hulsz przez tubę pożyczoną do
Mariańskiego odczytał treść podpisanego dokumentu. Towarzyszyła
temu owacja tłumu. Następnie uformowano pochód, na czele
którego kroczyli dwaj młodzi stoczniowcy z biało-czerwoną flagą. „Ja
szedłem gdzieś pięćdziesiąt metrów dalej z tylu — opowiadał po
latach Hulsz — w równym szeregu, w środku. Za mną rozpoczynał
się olbrzymi, największy w dziejach Gdyni pochód. Co rusz
informowałem społeczeństwo o naszych sukcesach. Ludzie żegnali
się, rzucali nam kwiaty, cieszyli się. śmiali, wołali: »Nareszcie!«
(Grudzień 1970. Warszawa 1980. s. 19). Zapraszano ,,wszystkich
chętnych” na 16.00 do Zakładowego Domu Kultury przy ulicy
Polskiej. Po drodze do pochodu przyłączyli się też pracownicy
Stoczni Remontowej i wiele przygodnych osób.
Pochód dotarł na teren „Dalmoru”, gdzie odbywał się wiec.
Przemawiali różni ludzie, a Hulsz oświadczył zebranym, że jest
organizowany komitet strajkowy, który będzie mógł działać - zgodnie
z obietnicą złożoną przez Mariańskiego — w ZDK przy ulicy Polskiej.
Apelował o wybranie w zakładach delegatów do wspo-
Edmund Hulsz — przewodniczący Komitetu Strajkowego w Gdyni
(Zbiory A. Friszke)
mnianego komitetu. Następnie komitet strajkowy z ,,Dalmoru” udał
się do Zarządu Portu Gdynia, gdzie przez radiowęzeł ogłosił, iż
„strajk jest strajkiem oficjalnym”. Choć w tym czasie strajk w Gdyni
przybrał już charakter powszechny, w mieście nadal panował spokój,
nie dochodziło do żadnych zakłóceń porządku publicznego. Jakże
inaczej rozwijały się wydarzenia w Gdańsku.
W płonącym budynku KW pozostało dwóch milicjantów (ppłk Juliusz
Wyszomirski i elew Szkoły Podoficerskiej MO w Słupsku Andrzej
Wróbel), których nie udało się ewakuować helikopterem z dachu,
gdyż silny wiatr znosił linę. Podjęto w związku z tym decyzję o
ponownym wysłaniu do centrum miasta „niebieskich beretów”, czyli
żołnierzy z 35 pułku desantowego 7 Dywizji Desantowej. Zadaniem
ich miało być rozpędzenie zgromadzenia przed gmachem KW. Ppłk
Wejner wspominał, że gdy usłyszał rozkaz swojego przełożonego płk
Tadeusza Urbańczyka: „Załadować pułk na wozy bojowe, udać się w
rejon KW, dworca i mostu Błędnik i skutecznie rozproszyć tłum
gąsienicami, ogniem i granatami”, zażądał potwierdzenia rozkazu na
piś-mie^W. odpowiedzi usłyszał iż ten punkt regulaminu odnosi się
do warunków pokojowych, a to są działania wojenne.
29
fffilfflfj “
¦¦¦
Widok płonącego gmachu Komitetu Wojewódzkiego PZPR w
Gdańsku (CAF)
Ostatecznie kolumna składająca się z 7 czołgów PT-76 i 33
transporterów opancerzonych (topas) wyruszyła na ulice. Od
pierwszych chwil posuwanie się kolumny, na czele której jechał ppłk
Wejner. było niezwykle trudne, gdyż ludzie niejednokrotnie
desperacko blokowali jezdnię. Pojazdy były nieuzbrojone, niemniej w
każdym wozie znajdowała się skrzynka zawierająca 20 sztuk
bojowych granatów. Szybko też okazało się, iż włazy pojazdów
trzeba pozamykać, ponieważ ludzie rzucają w pojazdy kamieniami,
walą w nie żelaznymi łomami i łańcuchami, którymi próbowali też
blokować gąsienice, oraz podejmują, początkowo nieudane, próby
podpaleń.
Potem było jeszcze gorzej, choć udało się uwolnić milicjantów
zamkniętych w płonącym budynku KW. Ppłk Wejner nakazał
dowódcom pojazdów sformować kolumnę trójkową. Szczególnie
niebezpieczna była jazda po torowiskach tramwajowych, gdyż
groziło to zetknięciem się 4-metrowych anten, zainstalowanych na
wozach bojowych, z siecią trakcyjną pod napięciem. Dowódcy
pojazdów pytali swego przełożonego, co mają robić w przypadku
podpalenie czołgu bądź topasa, a Wejner niezmiennie odpowiadał: ,
Jeśli zapali się przedział silnikowy — zabierać amunicję, granaty,
broń i opuszczać wóz” (Z. Damski, Gen, bryg. Edward Wejner:
Dostałem rozkaz użyć broni!, „Polska Zbrojna” z 14—16 XII 1990).
W grudniowe popołudnie dym pożarów i przede wszystkim obłoki
gazów, używanych przez milicję, niewątpliwie ograniczały
widoczność kierowcom pojazdów opancerzonych. „Na ulicy —
wspomina Wejner — były już barykady z autobusów, tramwajów i
przewróconych ciężarówek. Ludzie mieli nie tylko butelki, ale całe
wiadra z benzyną. Jeden lał, a drugi trzymał w ręku płonącą żagiew.
Inni demonstranci bardzo skutecznie powstrzymywali nas gaśnicami
pianowymi. Wielu kierowców jechało na ślepo, bo peryskopy ich
wozów zostały zalane pianą. Co chwila przez radio słyszałem
meldunki: »Palę się!. Jestem unieruchomiony, mam zerwaną
gąsienicę, co robić?« Odpowiadałem: Zgodnie z planem.
A plan był jeden j=-_opuszczać wozy. Nie strzelać1 W pewnym
momencie poczułem, ze mój topas staje dęba. To był autobus,
postawiony w poprzek jezdni. Mało brakowało, a wylądowalibyśmy
na plecach. Kto stanął, był spalony. Tak straciliśmy dwa transportery,
a trzeci kulał parę ¦ kilometrów na jednej gąsienicy. Inny
30
znów został uprowadzony przez demonstrantów. Mieliśmy
siedemnastu rannych, w tym siedmiu ciężko1 trzech było pobitych,
ze złamaniami kończyn, czterech poparzonych. Ale nikt nie zginął i
my nikogo nie zabiliśmy”. (Obrzucić tłum granatami…)
Ta ostania informacja nie jest ścisła. Otóż jedna osoba została
potrącona przez rozpędzony transporter, inna zaś rozjechana przez
to pasa, lecz do dziś trudno precyzyjnie rozstrzygnąć, czy wydarzyło
się to w chwili, gdy pojazdem kierowali jeszcze wojskowi, czy też w
czasie, gdy transporter opanowali już demonstranci i jeden z nich
usiłował go uruchomić. Tę ostatnią wersję, spopularyzowaną przez
..Głos Wybrzeża” z 28 grudnia, konsekwentnie podtrzymywano w
oficjalnych relacjach i opracowaniach. Wszelako jedno nie ulega
wątpliwości, że była to przypadkowa ofiara zajść, które w godzinach
popołudniowych w rejonie KW i Dworca Głównego przybrały
szczególnie gwałtowny charakter.
Jeden z dowódców zniszczonych wówczas
transporterów wspominał: „Kiedy stanęliśmy naprzeciwko dworca,
demonstranci zablokowali przejazd i otoczyli nas — wszędzie było
pełno ludzi. Śmiali się z nas. że chcieliśmy ich wystraszyć czołgami.
Nagle podpalono transporter. Nie wiem, jak to się stało i kto to zrobił
— czy oblano go benzyną czy inaczej. Nagle w środku pojazdu
poczuliśmy dym i przez wizjery zobaczyliśmy ogień. Kiedy
zorientowaliśmy się, że się palimy, otworzyliśmy włazy i
próbowaliśmy wyjść. Ludzie nam w tym pomogli — wyciągnęli nas z
płonącego transportera. Ogień wtedy jeszcze nie był wielki. Kiedy ja
wychodziłem, ktoś mnie uderzył w głowę. Nie wiem, kto i czym, bo
na kilka minut straciłem przytomność. Czy bito też innych członków
mojej załogi - ¦ nie wiem, ale raczej nie. To był wielki tłum”
Zatrzymanych żołnierzy manifestanci odprowadzili w spokoju, bez
bicia, na dworzec, gdzie przebywali przez kilka godzin na terenie
kolejowego posterunku milicji. {Dostaliśmy rozkaz: jechać i bronić,
„Gazeta Wyborcza” 14 XII 1990).
Płonący transporter opancerzony przed dworcem w Gdańsku, fot
anonimowa. (Zbiory A. Friszke)
31
Ponieważ demonstranci uprowadzili jeden z topasów do stoczni, a
następnie jeździli nim po mieście z rozwiniętą flagą biało-czerwoną,
wieczorem 15 grudnia ppłk Wejner otrzymał no-we zadanie od
swego dowocfcy7”.. Wydziel ićgru-pę szturmową z kilku czołgów i
»Topasów«, odszukać jeżdżący na ulicach miasta uprowadzony
transporter i zniszczyć go!” Wejner znów bezskutecznie żądał
potwierdzenia tego rozkazu na piśmie. Ostatecznie cała sprawa
skończyła się jednak dobrze i do krwawej rozprawy nie doszło.
Okazało się, że opanowanym przez manifestantów transporterem
kieruje stoczniowiec, były żołnierz dywizji desantowej. Dwa czołgi i
dwa to-pasy zablokowały ów transporter, któremu zresztą kończyło
się już paliwo i bez walki wzięły go na hol.
Niewiele brakowało, żeby Wejner za swoje wątpliwości i
niezdecydowanie popadł w kłopoty. Tego samego dnia wieczorem
płk Urbańczyk, przedstawiając go Kliszce, powiedział: „To jest ten
dowódca pułku, który nie wykonał żadnego naszego rozkazu”.
Jeszcze groźniej grzmiał gen. Korczyński: „Nie wykonaliście
rozkazów, a w kraju jest kontrrewolucja. Pójdziecie pod sąd” (Z.
Damski, op. cit). Istotnie gdyby nie zmiany polityczne, które nastąpiły
w ciągu kilku następnych dni, Wejner najprawdopodobniej stanąłby
przed sądem wojskowym pod zarzutem niewykonania rozkazu w
warunkach bojowych. Skończyło się jednak tylko na tym, że
Urbańczyk zakomunikował mu, iż pułk zostaje wycofany z wszelkich
działań i przechodzi do odwodu.
W obliczu narastającego konfliktu już 15 grudnia rano — zgodnie z
poleceniem Sztabu Generalnego WP — dowódca Pomorskiego
Okręgu Wojskowego gen. Józef Kamiński zarządził wprowadzenie
stanu podwyższonej gotowości bojowej dla wojsk okręgu.
Równocześnie nakazano przerwanie wszelkich ćwiczeń i kontroli
oraz powrót żołnierzy do macierzystych garnizonów. O 10.05 gen.
Kamiński wydał rozkaz przegrupowania wydzielonych sił 16 Dywizji
Pancernej z Elbląga do Pruszcza Gdańskiego, co okazało się
posunięciem zbyt pochopnym, jako że wieczorem w Elblągu zaczęły
się na ulicach gromadzić grupy młodych ludzi, a nawet podjęto
nieudaną próbę podpalenia butelkami z benzyną gmachu Komitetu
Miejskiego i Powiatowego PZPR.
O 13.00 gen. Kamiński rozkazał przegrupować 8 Dywizję
Zmechanizowaną z Koszalina oraz 4 pułk z 7 Dywizji Desantowej ze
Słupska w rejon zachodniego Gdańska. Do kierowania działaniem
wydzielonych wojsk PO W na terenie Trójmiasta powołano grupę
operacyjną pod dowództwem szefa Sztabu Okręgu gen. Stanisława
Antosa. O 14.30 grupa rozwinęła swoje stanowisko dowodzenia w
rejonie lotniska w Pruszczu Gdańskim, a godzinę później nawiązała
bezpośredni kontakt z dowódcą 16 Dywizji gen. Edwardem
Łańcuckim.
W Pruszczu Gdańskim z gen. Antosem nawiązał też kontakt
przybyły z nowymi dyrektywami z Warszawy gen. Chocha. W ten
sposób w pionie wojskowym na terenie Trójmjaslar-eke-itrwT-
ceministra Korczyńskiego^acz§]i__również dzia-~łać generałowie
CTiocha i Antos. Wydaje się jednak, że przez cały czas głos
decydujący mieli politycy, a zwłaszcza Kliszko, pozostający w stałej
łączności telefonicznej z Gomułką.
Trudno jednak zapomnieć o Ministerstwie Obrony Narodowej, Przez
wiele lat po Grudniu 1970 „szeptana propaganda” podtrzymywała nie
mającą nic wspólnego z rzeczywistością plotkę mówiącą o.tym, że
gen. Jaruzelski miał być wówczas przetrzymywany w areszcie
domowym. Ostatecznie i oficjalnie plotkę tę zdementował dopiero 8
kwietnia 1990 r. gen. Czesław Kiszczak w wywiadzie opublikowanym
na łamach „Trybuny”. Zdaniem Kiszczaka, w czasie grudniowego
dramatu Jaruzelski nie decydował samodzielnie o działaniu wojsk,
decyzje o ich użyciu praktycznie płynęły „obok i ponad normalną
strukturą dowódczą — z pominięciem Sztabu Generalnego WP i
ministra obrony narodowej. [.,.] wprost do wiceministra obrony
narodowej gen. Grzegorza Korczyńskiego, który został skierowany
do Trójmiasta bezpośrednio przez Gomułkę, jako zaufany człowiek I
sekretarza”. (Przeczy temu wszakże obecność w Gdańsku osoby nr.
2 w MON — gen. Chochy).
Kiszczak stwierdził również, że kierownictwo MON starało się „w
maksymalnym stopniu zapobiec działaniom pochopnym, nerwowym,
niosącym tragiczne skutki.‘Przekazywało zatem za pośrednictwem
Sztabu Generalnego zakaz użycia broni, będącej na wyposażeniu
pojazdów pancernych, zalecenie używania przede wszystkim ślepej
amunicji) itp,” Według Kiszczaka, część kierownictwa MON w ogóle
była przeciwna używaniu wojska do rozwiązywania konfliktowej
sytuacji. „Należałem do tego grona ludzi, darzących się wzajemnym
zaufaniem. Podzielaliśmy opinię, że należy natychmiast sięgnąć po
rozwiązania polityczne, a wojsko zawrócić do koszar. Nie
ograniczaliśmy się jednak do jałowych dyskusji i roztrząsań
powstałego problemu, czyniliśmy wszystko, aby zapobiec
katastrofie”.
O tym, jakie kroki podejmował Kiszczak i współdziałający z nim
oficerowie, będzie mowa w dalszej części. W 1970 r. gen. Kiszczak
był
32
zastępcą szefa WSW, w chwili zaś udzielania cytowanego wywiadu
wicepremierem i ministrem spraw wewnętrznych. Nie ulega
wątpliwości, że powiedział tylko tyle, ile uznał za wskazane. Cały
dramat grudniowy budzi zresztą znacznie więcej wątpliwości, wiele
spraw do dziś jest niejasnych.
Do kwestii nie do końca wyjaśnionych należy np. misja wiceministra
Szlachcica w Trójmieście. W myśl informacji zawartycn w
Sprawozdaniu z prac Komisji KC PZPR Szlachcic dotarł do Gdańska
15 grudnia ok. 14.00 w celu zorganizowania tam „zapasowego
stanowiska kierowania MSW […TTTaktycznie jednak stanowisko ta
—ktern^Źostato zorganizowane”. Można więc zadać pytanie, jaki był
rzeczywisty cel podróży Szlachcica na Wybrzeże? Jest to pytanie
tym bardziej zasadne, że wokół jego misji narosło bardzo wiele
mitów i legend; otaczała ją aura tajemniczości, towarzyszyły jej
niezliczone plotki. W następnych latach przyczyniał się do tego w
jakimś stopniu sam Szlachcic. Zapytany przez Marka
Zieleńiewskiego o cel swojej podróży, odparł nieco zirytowany: „A
jakże — słyszałem, ze na Wybrzeże jechałem jako wysłannik Gierka.
Żeby oczywiście pomóc obalić Gomułkę. Tylko że po pierwsze —
przyczyną dramatu na Wybrzeżu nie tyle były działania polityczne,
ile nieumiejętność dowodzenia na miejscu. Po drugie —
przyjechałem na Wybrzeże w dzień po Kliszce. oddanym przecież
bez reszty Wiesławo-wi, który w Gdańsku miał najwięcej do
powiedzenia. A po trzecie — Gdańsk był tradycyjnie ostoją
autorytetu i popularności Gomułki i trudno założyć, aby komukolwiek
zależało akurat tam na sprowokowaniu zajść przeciwko niemu” (M.
Zieleniewski. Przez lekko uchyloną bramę. Gierek, Jaroszewicz,
Bab/uch, Cyrankiewicz, Szlachcic i inni, Poznań 1989, s. 71).
Wywód Szlachcica nie przekonuje. Nie jest wcale pewne czy
rzeczywiście Gomułka cieszył się dużym autorytetem w Gdańsku.
Trudno też zgodzić się z poglądem, że „przyczyną dramatu na
Wybrzeżu nie tyle były działania polityczne, ile nieumiejętność
dowodzenia na miejscu”. Być może jest to stylistyczna niezręczność,
ale zdanie to dopuszcza następującą interpretację: gdyby siły
milicyjno-wojskowe na Wybrzeżu działały skuteczniej (były lepiej
dowodzone), to w ogóle nie byłoby kryzysu, a z tym nie sposób się
zgodzić!
(^Trzeba także wyjaśnić, kto posłał Szlachcica do Gdańska. Otóż on
sam twierdzi, że to Moczar.1! Pamiętać przy tym należy, że
Szlachcic powszechnie uważany był i — co nie mniej ważne — sam
się uważał za przyjaciela i bliskiego współpracownika nie tylko
Moczara. ale i Gierka. Wiele wskazuje na to, że w 1968 r z
mniejszym czy większym skutkiem usiłował być pośrednikiem i
łącznikiem w kontaktach pomiędzy tymi dwoma działaczami.
Choć do końca swego życia Szlachcic uparcie zaprzeczał, jakoby w
grudniu 1970 r. miał uczestniczyć w jakiejkolwiek rozgrywce,
noszącej znamiona politycznego spisku czy puczu, to jednak w
wydanych na krótko przed śmiercią wspomnieniach podał kilka
informacji, które takie właśnie przypuszczenia mogłyby potwierdzać.
Otóż 15 grudnia ok. 10.00 zatelefonował do niego z Gdańska
Słabczyk, informując o dalszym zaostrzeniu się sytuacji.
Jednocześnie narzekał na nieudolność kierowania i zaproponował,
aby Szlachcic przyleciał do Gdańska w celu objęcia dowodzenia
siłami MSW. „Ty jesteś starym wiceministrem — miał przekonywać
Stabczyk -masz większe doświadczenie, jesteś członkiem KC i
znasz dobrze Kliszkę, Logę i Korczyńskiego, będzie ci łatwiej
dogadać się z nimi”.
Szlachcic pisze, iż poradził Słabczykowi. aby w tej sprawie
telefonicznie skontaktował się z Moczarem i Świtała, co ten uczynił.
Moczar, po konsultacji z Gomułką. polecił Szlachcicowi lecieć do
Gdańska w celu przygotowania zapa—
Obwiesiczenie o wprowadzeniu godziny milicyjnej w Trójmieście.
{Fot. A. FrisAe)
iklHOWlJ
M tĄlt/M
Idartska, Gdyni i Sopotu
ii- ******i*^^iftHiflSSR(fttihiMityiuv”. *
up »·«·¦·*-<—·i^iiłłi’łi4ł łłl***i-ii: h ) U« m’tt»’»». . ***, - »>. 4,,,M t|.]l
3 — Grudzień ‘70
33
sowego stanowiska kierowania, choć I sekretarz nie zgodził się na
podporządkowanie wojska rozkazom Szlachcica, co było
przedmiotem jego zabiegów za pośrednictwem Moczara. Również
Świtała zaaprobował wyjazd na Wybrzeże swojego zastępcy.
Szlachcic wspomina też, że przed odlotem zatelefonował do
Katowic, do Gierka, i poinformował go o wyjeździe do Gdańska. W
świetle relacji Szlachcica można odnieść wrażenie, iż Gierek nie był
zachwycony tym pomysłem. „Nie wtrącaj się — miał powiedzieć —
bo możesz napytać sobie nieprzyjemności”. Szlachcic przyznaje, że
— jak się okazało — Gierek miał rację: „do dziś żałuję, że się
zgodziłem, bo miałem z tego powodu moc przykrości i kłopotów. Z
Gdańska ani razu nie dzwoniłem do Katowic” (F. Szlachcic, op. cit..
s. 129—130).
W tej ostatniej kwestii — świadomie lub nie — Szlachcic chyba
jednak się myli. Otóż Gierek — któremu akurat w tym przypadku
byłbym skłonny wierzyć — utrzymuje, iż 17 grudnia Szlachcic
zatelefonował do niego z Gdańska i poinformował „o rozmiarach
tragedii i przybliżonej liczbie ofiar”. Gierek wspomina, że w czasie tej
rozmowy Szlachcic był „w takim szoku, że wręcz płakał.
Autentycznie” (J. Rolicki, Edward Gierek — przerwana dekada.
Warszawa 1990. s. 53).
dniu wjitornieniach stanął także DworzecGTów-jry. Około 15.00 duże
grupy robotników~pDwró-ciły do stoczni, gdzie proklamowano strajk
okupacyjny. Jednocześnie nadal trwały walki na ulicach Około 18.00
do miasta wprowadzono dodatkowe siły wojska. W centralnych
punktach Gdańska pojawiły się transportery opancerzone i czołgi.
Również o 18.00 wprowadzono w Trójmieście godzinę milicyjną,
która miała obowiązywać do 5.00 rano. Wedle oficjalnego
komunikatu zginęło tego dnia w Gdańsku sześć osób. Liczba
rannych jest praktycznie nieznana. Wiadomo tylko, że na ogólną
liczbę ponad 2,5 tys, milicjantów, biorących w tym dniu udział w
rozpędzaniu demonstrantów, raniono 254. Było tei kilkunastu
rannych żołnierzy, wielu manifestantów, a także postronnych osób.
Tego dnia zatrzymano ok. 500 osób, w tym 134 oskarżone o grabież
mienia społecznego i podpalenia. W trakcie zajść ulicznych
zniszczono i uszkodzono 16 pojazdów MO i 3 WP oraz 16 cywilnych.
Ponadto ograbiono i zdemolowano 54 sklepy. Nastąpiła obustronna
eskalacja agresji; konfliki z wolna zaczął tracić lokalny charakter.
Następne godziny miały go jeszcze bardziej zaognić.
Nieprzemyślane decyzje czy polityczna prowokacja?
W godzinach wieczornych do 2DK w Gdyni, gdzie — jak
powiedziano — obradowa) Główny Komitet Strajkowy, przybył
Mariański w towarzystwie Hulsza. W czasie gdy przewodniczący
Prezydium MRN przebywał w ZDK, w telewizji nadającej program
lokalny wystąpił Kociołek. Mariański nie wysłuchał jednak ostrego w
treści i formie przemówienia, gdyż telewizor w ZDK był w tym czasie
wyłączony. Nie wiedział więc, że kierownictwo odrzuca praktycznie
linię dialogu z buntującymi się robotnikami. Gdy niedługo potem
Mariański opuścił ZDK i po~nownTe~ucrał 5ię~dtr-sztabu
Maiyiidiki^Wojenńej, zarzucono mu — co już było cytowane — że
podjął rozmowy z „bandziorami”.
Tymczasem po jego wyjściu członkowie komitetu wysłuchali
powtarzanego przemówienia Kociołka i przystąpili do redagowania
„Odezwy”. Jest to dość dziwny dokument, będący krokiem wstecz w
porównaniu z kilka godzin wcześniejszym, podpisanym u
Mariańskiego „protokołem porozumiewaj|VC2ynV\ Nie wiadomo, kto
i w jakim celu z/„Odezwy^Dusunął polityczne punkty, dopisane w
południe przez Hulsza. Jednocześnie język tego dokumentu
nieodparcie kojarzy się z oficjalną frazeologią. Pomijając już nawet
takie zwroty, jak „obywatele” czy „ludu pracy”, trudno zrozumieć,
dlaczego autorzy „Odezwy” potępili „ekscesy chuligańskie”, które
„miały miejsce w Gdańsku, w wyniku których przelana została krew i
zniszczone nasze dobro” (W, Kwiatkowska, Gdynia 1970…. s. 198—
200). W czasie redagowania „Odezwy” ponownie pojawiła się
kwestia przywództwa strajku. Stanisław Słodkowski, który został
przewodniczącym GKS, zaproponował Hulszowi, żeby formalnie
stanął na czele komitetu, lecz on się nie zgodził. Wkrótce zresztą
przestało to mieć jakiekolwiek znaczenie.
Krótko przed północą — mimo że drzwi były otwarte — do gmachu
ZDK siłą wtargnęła grupa milicjantów. „To się wydaje
nieprawdopodob—
ne — mówił potem jeden z delegatów Tadeusz Nowak — ale oni
naprawdę mieli pianę na ustach. Wyglądali jak szaleńcy. I zaczęło
się! Wszystko fruwało w powietrzu. Walili na oślep. Spadłem z tych
schodów. Na dole milicjanci ustawili się w szpaler przy drzwiach,
trzeba było przejść ten szpaler i przedostać się przez drzwi. Nie było
to takie proste, bo drzwi były zamknięte i trzeba było przełazić przez
dziurę wybitą w drzwiach. Obrywało się więc z tyłu — w pośladki i z
przodu — w wychylającą się z otworu głowę i ramiona” (W.
Kwiatkowska, Grudzień 1970…, s, 32—33). Inny członek GKS,
Kazimierz Muskała, wspominał, że członków komitetu parami
skutych w kajdanki bili pałkami milicjanci ubrani w czarne
kombinezony — „jak drogówka”. Gdy jeden ze skutych przewrócił
się, „drugi nie mógł uciekać, ciągnął tamtego […]. Nie myślałem, że
coś takiego może się zdarzyć u nas” (Tamże, s. 33).
Członków komitetu upychano do milicyjnych samochodów, które
odwiozły ich do więzienia w Wejherowie. Po drodze, obawiając się,
że dokument ten mógłby wpaść w „niepowołane ręce”, ,’!Słodkowski
zjadł schemat organizacyjny i spis imienny członków GKS.
Aresztowanie członków komitetu w Gdyni miało istotny wpływ na
dalszy rozwój wydarzeń. W mieście proklamowano strajk: nastroje
społeczne uległy radykalnemu pogorszeniu. Cała akcja nosiła
znamiona policyjnej prowokacji, nasuwa się więc pytanie: kto podjął
decyzję o brutalnym aresztowaniu członków GKS? Zapytany o to w
1980 r. Kociołek utrzymywał, że nie brał udziału w podejmowaniu tej
decyzji: „Może dowiedziałem się po fakcie, ale na pewno nie
uczestniczyłem przy podejmowaniu takiej decyzji” {Polityka i
człowiek. Ze Stanisfawem Kociołkiem — / sekretarzem Komitetu
Warszawskiego PZPR — rozmawiają Marzena i Tadeusz
Wożniakowie, „Czas” z 7 XII 1980).
Tymczasem w załącznikach do Sprawozdania
35
komisj PZPR Biura że ..ar decyzj i powoł; na czel Polityczn esztowar
podjęte nej przez B 3 której w 1 sgo Władysła ie Kom i te ty_ w
Sztabie uro Polityczne KC rynarki Wojennej — Malinowski. W
dyskusji 971 r. stał członek głos zabierali: Bereśniewicz. Tkaczyk,
Kliszko, n Kruczek, czytamy, Pieńkowski, Kociołek, Loga-Sowiński,
Nikoła-nasiąpiło na mocy jew, Pieczewski, Bejm, Hajduga i
Karkoszka. Po-Lokalnym. Za pod-nieważ w pierwszych
wypowiedziach przedsta—
jęciem miary Warsz tow. C jąc ze gen L tetu L Uczes Kliszk( decyzj .
danie Komiti W roz prosił o inte zresztf jakob\ Przypc bywał w Ch
przem wizję. Ucz tej decy w tym p awy i zo .yrankiew znanie pr
łabczyk trajkowe niczyi i p i, Loga-S ę podjęte mu wsz rtu” ( E.
mowie 2 o listę na rwencję nie ucz1! uczestr imniał, że w droc
waszczyr Dwienie t ^stniczył sjLopDwiedzt zedmiocie pr stały
zaakcep icza, Switałę, zed komisją powiedział: „i go odbyło s zy
podjęciu t owiński i Kc ), to tow. Kc ystkich nazw J. Nalepa, op: e
mną Kock zwisk (ktoś i w sprawie ]( ‘nit), ale jedn iczył w po\ kiedy ją
pod ze do, a p ie, skąd w\ ransmitowane natomiast wr aii-*ic-
wszyscy~~Za-wicieli władz lokalnych dało się zauważyć ten-?
ekazane zostały do dencję do minimalizowania znaczenia i groźby,
towane przez tow. jaką niosły ze sobą rozgrywające się na Wybrze-
Pietrzaka”. Składa-żu wydarzenia, Kliszko zabrał głos pouczając ze-
29 czerwca 1971 r. branych: „Słuchając dotychczasowych wypo-
\resztowanie Korni-wiedzi i ocen odnosi się wrażenie, że instancje ę
za naszą zgodą. partyjne zrobiły wszystko, co możliwe. W takim ej
decyzji tow. tow. stanie rzeczy zachodzi pytanie, dlaczego doszło
ciołek. Kiedy już tę do wystąpień w Gdańsku, a nie w innych woje-
ciotek prosił o po-wództwach? Wśród was jest taki nastrój, że sami
isk członków tego tego nie rozumiecie. Główna przyczyna tego, co .
cit., s. 148—149). się stało, leży w was, bo sami nie jesteście prze-}
łek potwierdził, że konani o konieczności decyzji w sprawie cen.
wrócił się do niego Jutro ostatecznie powinna nastąpić całkowita li-
ikiejś osoby, czego kwidacja zamieszek i przywrócenie spokoju Na-
ocześnie zaprzeczył. leży przyjąć trzy linie działania na rzecz ładu
vzięciu tej decyzji. społecznego i zaprowadzenia spokoju. Pierwsze
ejmowano. on prze-dwie akcje zabezpieczają milicja i wojsko, trzecią
otem z radiostacji działania partyj no-polityczne. […] W sprawie głosił
wspomniane podwyżki płac żadnego postulatu się nie spełni przez
lokalną tele-i to trzeba wyraźnie mówić” {Tajne dokumenty…, s. 18—
19). az z Kliszką, Logą-Kliszko nie miał wątpliwości, że za rozwój
wy-
-Sowi Pośpk PZPR rady \ tego ; Alojzy naś, \ Jałosz rek. T Krupa
dysłav nowsk wy KV sław S wszysi dium Dzieln ski, 1 czyk. ław E
kiej K Grześk Gdańs Stoczr czący dzieży \Prze situ z szczec 36
ńskim i szyńskim w Gdańs v gmach ebrania Karkoszl Vłodzimie
yński, Stt adeusz E Wojciecr i Po rzyć k i, Stanisł V nieobe kowron.
kich pu V1RN Jar cowego sekretarz sekretar ereśniew omisji Z
owiak. kiej Jerz\ i Gdańs Zarządu Socjalist bieg wyc eferował ólny
nac sekretarzem w posiedzer ku. które o 2 j Prezydium wiemy, że w
.a, Zenon Ju rz Stażewsk’ inisław Celic ejm, Feliks owska, Rom i,
Ryszard Ja sw Bejger. Z ^ny na tym 2 Zostali naton iktów”: prze
Nikołajew, PZPR W rzęs KD PZPR P< z KD PZPR cz, przewód
wiązków Za sekretarz i Pieńkowski ciej Karol Ha Wojewódzki ycznej
Zygm arzeń 14 i 1 Jundziłł, a i sk na złą syti CRZZ Kyszardem
darzeń w Trójmieście odpowiedzialność ponosiły liu egzekutywy KW
władze lokalne. Ciekawe, że wysuwając takie 2.00 rozpoczęło ob-
zarzuty nie wspomniał o odpowiedzialności MRN. Z protokołu władz
centralnych. Nie dostrzegał -— a w każ-zięli w nim udział: dym razie
tak się zachowywał, jakby nie dostrze-ndziłł, Wacław Ba-gał —
żadnej winy kierownictwa PZPR. Jest to , Jerzy Hajer. Jan o tyle
zrozumiałe, iż opinię tę wygłaszał człowiek iowski. Piotr Stola-nr 2 w
partii. W czasie tego samego posiedzenia Dieczewski, Barbara
Kliszko poinformował, że 16 grudnia o 4.00 do an Kolczyński, Wła-
Trójmiasta wkroczą dwie dywizje „dla ochrony giełło, Hugon Mali-
zakładów i obiektów użyteczności publicznej”, członków egzekuty-
Oceniając charakter wydarzeń stwierdził, iż ebraniu był Włady-
władza ma do czynienia „z kontrrewolucją, liast „zaproszeni do a z
kontrrewolucją trzeba walczyć za pomocą wodniczący Prezy-
siłyyCfeśli zginie nawet 300 robotników, to bunt sekretarz Komitetu
zost&ffie zdławiony^Gz-udz/eri 1970. Przebieg zez Józef Łacmań-
wydarzeń na Wybrzeżu Gdańskim, Gdańsk 1989, )rtowa Henryk
Tka-s. 15). Śródmieście Stanis-W trakcie posiedzenia rozszerzonej
egzekuty-niczący Wojewódz-wy KW zaakceptowano także treść
wspomnianej /rodowych Ludwik już — przygotowanej w Warszawie
— ulotki <Z PZPR Stoczni „Do klasy robotniczej i ludzi pracy w
Gdańsku”, zastępca dyrektora Ponadto przewidując, że nazajutrz
może dojść iduga i przewodni-do ulicznych demonstracji, aby
uniemożliwić ro-3go Związku Mło-botnikom sformowanie pochodu,
Kliszko nakazał jnt Czarzasty. blokadę przez milicję i wojsko wyjścia
ze Sto-5 grudnia w Gdań-czni im. Lenina. n Gdyni — kładąc Kliszko
oraz pozostający pod jego silnym lację w stoczni Ma-wpływem
Gomułka praktycznie od pierwszej
chwili przyjęli założenie, że na Wybrzeżu doszło do kontrrewolucji.
Wydarzenia te podobnie postrzegała przynajmniej część kadry
oficerskiej WP, która przekonywała żołnierzy, że w Gdańsku doszło
do zbrojnego wystąpienia elementów reakcyjnych proniemieckich, że
za całą tą akcją kryją się siły przeciwne normalizacji stosunków z
RFN
Oczywiście o tragicznych wydarzeniach, rozgrywających się na
Wybrzeżu, społeczeństwo w kraju nie było informowane. Milczały na
ten temat także światowe agencje i rozgłośnie radiowe. Informację o
zajściach w Gdańsku i wprowadzeniu w Trójmieście godziny
milicyjnej jako pierwsze przekazało Radio „Wolna Europa”. Nastąpiło
to 15 grudnia o 23.56. Okoliczności towarzyszące nadaniu tego
pierwszego komunikatu przypomniał dyrektor Sekcji Polskiej RWE
Jan Nowak-Jeziorański. Otóż 15 grudnia wieczorem — ze względu
na fakt, że właśnie tego dnia była słaba słyszalność rozgłości
wrocławskiej Polskiego Radia — dyżurny pracownik nasłuchu RWE
nastawił odbiór na częstotliwość Gdańska, „O godzinie 23.32 przez
muzykę zaczął przedzierać się głos spikera. Andrzej Przewoski i
Krystyna Gąsiorowska zorientowali się, że chwytają wiadomość
wielkiej wagi i włączyli natychmiast magnetofon. W kilka minut
później Gąsiorowska oznajmiła mi przez telefon, że w Gdańsku
została wprowadzona godzina policyjna. […] Schodziliśmy z anteny
o północy. W ostatnich minutach redaktor zdążył jeszcze podsunąć
spikerowi wiadomość. W ten sposób do Polski i całego świata
dotarła z naszego radia wiadomość o rozruchach, które wybuchły w
Trójmieście w poniedziałek rano, a więc trwały już od dwóch dni” (J.
Nowak, Polska z oddali. Wojna w eterze — wspomnienia, Tom II:
1956 1976, Londyn 1988, s. 269—270).
W nocy z 15 na 16 grudnia, realizując polecenie Kliszki, gen,
Chocha postawił zadania dowódcom 16 Dywizji Pancernej i 7 Dywizji
Desantowej. 16 Dywizja wraz z 28 pułkiem zmechanizowanym,
wydzielonym z 8 Dywizji Zmechanizowanej, oraz 13 pułkiem
WOWewn. miały działać w sektorze nr 1, obejmującym wschodnią
część Gdańska, łącznie ze Stocznią im. Lenina, węzłem dróg i
mostem Błędnik oraz koloniami Suchanino i Emaus. W sektorze nr
2, obejmującym pozostałą część miasta — 7 Dywizja Desantowa i
przybyły z Olsztyna 14 pułk WOWewn. Do 4.00 wyznaczone
pododdziały WP zajęły swoje pozycje. Szczególnie gęstym
pierścieniem zostały otoczone ulice prowadzące do Stoczni
Gdańskiej.
Tymczasem od wczesnych godzin rannych załogi Stoczni im.
Lenina, Remontowej i Północnej
proklamowały strajki okupacyjne. Strajki solidarnościowe ogłoszono
w ZNTK, porcie i „Unimo-rze”. Krótko po 7.00 przed gmachem
dyrekcji Stoczni Gdańskiej zebrał się tłum liczący blisko 5 tys. osób.
Zgromadzeni domagali się podwyżki płac i obniżenia cen na artykuły
żywnościowe. Równocześnie trwała swoista „wojna nerwów”
pomiędzy stoczniowcami a blokującymi od zewnątrz bramę nr 2
milicjantami i żołnierzami. Siedzący na ogrodzeniu stoczni młodzi
robotnicy wznosili okrzyki: „Wojsko z nami!” i podejmowali próby
bratania się z żołnierzami. Towarzyszyły temu komunikaty,
nadawane przez wojskowe urządzenia nagłaśniające,
zawiadamiające o blokadzie stoczni i wzywające do przerwania
nielegalnego strajku. Jednocześnie informowano o zakazie
opuszczania stoczni. Nastroje wśród żołnierzy były — podobno —
niedobre. W pewnym momencie pojawił się wśród nich — nie bardzo
wiadomo w jakim celu — wiceminister Szlachcic, ubrany w wojskowy
mundur polowy.
W tym miejscu wypada dodać, że ze względu na charakter
rozgrywających się wydarzeń wszyscy wojskowi — z wyjątkiem gen.
Korczyńskiego, który przez cały czas występował w mundurze
wyjściowym — chodzili w mundurach polowych. Również niektórzy
milicjanci ubrani byli w mundury polowe, co ze względu na
podobieństwo do uniformów Marynarki Wojennej (w obu
przypadkach czarne dodatki: pasy, buty itp.) przyczyniło się do
powstania i utrwalenia opinii o milicjantach przebierających się w
mundury wojskowe. W sytuacji gdy ogromną rolę odgrywały emocje i
gdy w grudniowej szarówce widoczność dodatkowo ograniczały
środki chemiczne, używane przez siły porządkowe, każdy mógł
praktycznie zobaczyć to, co chciał widzieć. Pamiętając o
przywiązaniu niemałej części Polaków do wojska jako instytucji,
wydaje się zrozumiałe, że niektórym demonstrantom zapewne
łatwiej było pogodzić się z brutalnością „ich” milicji niż „naszego”
wojska, co mogło prowa-l!Iz”ic do zamazania, a nawet zafałszowania
rzeczywistego obrazu wydarzeń. Wydaje się zresztą, że kwestia, kto
strzelał: milicja czy wojsko, była sprawą drugorzędną. W
ostatecznym rachunku w obu przypadkach w czasach pokoju Polacy
strzelali do Polaków, i chyba to jest najtragiczniejsze!
W cytowanym już kalendarium, opracowanym w MSW z myślą o
adresatach z najwyższego kierownictwa partyjno-państowego,
napisano na temat dramatu, jaki rozegrał się 16 grudnia krót-ko po
8.00 rano: „kilkusetosobowa grupa mło-~ .dych Tobotnikow Łloc^m
tm—Lenina, Użbtojona w_łomv, pałki itp. próbowała
37
czni przez bramę nr 2 i wyjść na miasto z kolejną demonstracją,
jawnie zapowiadającą dalsze poważne ekscesy. Ostrzeżenia milicji
podawane przez urządzenia rozgłaszające nie odnosiły rezultatu.
Wychodząca grupa, po odrzuceniu stosunkowo szczupłych sił milicji,
napierała na wojsko, zagrażając mu bezpośrednim napadem,
rozbrojeniem i opanowaniem wozów bojowych. Wobec
nieusłuchania również ostrzeżeń ze strony wojska dowódcy
blokujących bramę nr 2 pododdziałów wydali komendę do oddania
strzałów w powietrze, a następnie w ziemię, co wykonano amunicją
bojową. Demonstranci cofnęli się na teren stoczni” {Tajne
dokumenty…, s. 51).
Wiele, wskazuje na to, że wydarzenia wyglądały nieco inaczej.
Jeden z pracowników Stoczni Gdańskiej, Alfons Suszka, wspominał,
że po kolejnym ostrzeżeniu i wezwaniu stoczniowców, by się cofnęli,
dowódca polecił żołnierzom, aby przygotowali broń. „Pamiętam —
mówił Suszka — że w tym momencie między rzędami była
rozdawana amunicja. Następnie wojsko otrzymało rozkaz do
przygotowania się do użycia siły. Wojsko dzieliło od ludzi 10—15
metrów. Ludzie stali gdzieś 5—6 metrów za bramą. Pierwszy rząd
wojska, jeśli się nie mylę. klęknął. Drugi rząd był przygotowany do
strzału. W tym momencie, gdy były oddawane strzały, już nie
pamiętam, czy był dawany jakiś rozkaz. Ludzie cofnęli się w
popłochu. W pierwszej chwili wydawało się to bardzo tragiczne, że
były dziesiątki, setki zabitych, bo bardzo dużo ludzi leżało
nieruchomo. Wynikało to z tego, ze wielu zostało stratowanych.
Odczułem to z własnego przeżycia, gdyż zostałem przewrócony i
zdeptany. Były nawet okrzyki, że jestem zabity lub ranny” [Grudzień
1970. Paryż 1986. s. 132).
Przed bramą nr 2 stały wówczas 4 czołgi i 15 transporterów
opancerzonych z 55 pułku zmechanizowanego 16 Dywizji
Pancernej, a ogień do stoczniowców mieli otworzyć na rozkaz
jednego z oficerów tejże dywizji żołnierze z 10 pułku WOWwewn.
Przebywający tam wówczas płk Eugeniusz Stefaniak ze Sztabu
Pomorskiego Okręgu Wojskowego wspomniał po latach, że
„dowódca pułku nakazał wycofać kilka czołgów nieco w głąb, do tyłu.
Zachęciło to małą grupę stoczniowców, oderwali się od płotów i
pragnęli sforsować wojskowy kordon. Nie wiadomo dokładnie, o co
im chodziło: czy o wybadanie zachowania się wojska, czy też
pragnęli oni udać się do domu. Z niektórych wypowiedzi żołnierzy —
już po zdarzeniu — wynikałoby, że grupa stoczniowców groziła
zniszczeniem czołgów. Czy tak było naprawdę — trudno powiedzieć.
Na widok zbliżającej się grupy stoczniowców
jeden z żołnierzy obsługi czołgu nie wytrzymał nerwowo i puścił
dłuższą serię z karabinu maszynowego. [,,.] zamiast wygasić pożar
protestu robotniczego — a była taka szansa w środę 16 grudnia —
doszło dorozlewu krwi robotniczej, w sytuacji nałkifirrrm^pntr7fihnej”
(E. Stefaniak, -Gdański Grudzień 1970, „Polityka” z 15 XII 1990).
W wyniku oddanych strzałów — wedle oficjalnego komunikatu —
przed bramą nr 2 zginęły wówczas 2 osoby, a 11 odniosło rany.
Zważywszy opisane okoliczności oddania ognia, liczby te budzą
wątpliwości.
Stoczniowcy po wycofaniu się na teren zakładu wyłonili komitet
strajkowy i definitywnie pro-J<tgmTJwa1r~gTraTir okupacyjny, W
“sicfad wyłonionego prezydium Rady Delegatów Robotników
Strajkujących weszli: Jerzy Górski, Zbigniew Jarosz, Stanisław
Dziembło, Ryszard Podhajski i Lech Wałęsa. Wyznaczono milicję
robotniczą, która miała odpowiadać za porządek na terenie stoczni i
ustalono zasady aprowizacji. Zabitych stoczniowców uczczono
minutą ciszy, a ponadto na wszystkich halach, bramach i dźwigach
pojawiły się biało-czerwone flagi, przepasane czarną krepą, na znak
żałoby opuszczone do połowy masztu.
__VV_ciągu dnia w kolejnych zakładach (m.in. w stoczniach
PÓTnocnej i Remontowej) proklamowano strajk okupacyjny i
wyłaniano robotnicze reprezentacje. Odbywały się wiece, w trakcie
których podnoszono głównie postulaty ekonomiczne i społeczne. I
tak np. pracownicy portu żądali podwyżki płac o 30 proc. i domagali
się „uregulowania spraw mieszkaniowych”.
W mieście przez cały czas utrzymywała się napięta atmosfera, m.in.
w Oliwie, gdzie grupa stoczniowców agitowała robotników
budowlanych do podjęcia strajku. Wieczorem Komenda Miejska MO
poinformowała, że jeden z patroli zatrzymał mężczyznę
posiadającego ręczny granat, a w Nowym Porcie ujęto dwóch
mężczyzn, którzy grożąc pobiciem, zmusili kierownika stacji
benzynowej do wydania kilku litrów benzyny. Mimo że dochodziło do
różnych incydentów, sytuacja w Gdańsku z wolna normalizowała się.
Władze zdecydowane były jednak za wszelką cenę złamać strajk.
Po 9.00 rano dyrektor Stoczni im. Lenina, sekretarz KZ i szef
produkcji wydziałów kadłubowych udali się do gmachu KWMO. gdzie
rozmawiali z Kliszką, Loga-Sowińskim i Kociołkiem. Zreferowali
rozwój wydarzeń w stoczni. Kliszko oświadczył im z brutalną
otwartością: „Mamy do czynienia z kontrrewolucją i nieważne jest, że
zginie 200 lub więcej stoczniowców […] zostanie zburzona stocznia,
a na gruzach starej zbu-
38
dujemy nową — z nową załogą” {Grudzień 1970. Paryż 1986, s. 52).
Nie był to zresztą jednorazowy wybuch gniewu i złości. Kliszko
wydawał się być zdeterminowany. Ówczesny szef sztabu POW gen.
Antos wspominał, że kiedy 15 grudnia po południu znalazł się w
Pruszczu Gdańskim, Kliszko polecił mu, aby: „przy użyciu wojska
»spacyfikować« Gdańsk. Odpowiedziałem, że nie wiem, jak to się
robi. Wówczas Kliszko zaczął opowiadać, jak to robiono w
Powstaniu Warszawskim” (Z. Branach. Grudniowe wdowy czeka/ą,
Warszawa —Wrocław 1990. s. 160). Po 10.00 w gmachuPrezydium
WRN odbyła
“sięTćólejna narada, w której tym razem uczestniczyli: Kliszko, Loga-
Sowiński, Karkoszka. Bejm, Słabczyk oraz sekretarze KW, Kliszko
ponownie w ostrych słowach poddał krytyce działania sił
porządkowych, tym razem na terenie Gdyni. Miał pretensję, że
milicja nie użyła wszystkich dostępnych środków do opanowania
sytuacji. Jednocześnie polecił Słabczykowi opracowanie planu
„działań w stosunku do robotników okupujących stocznię gdańską,
użycia wszystkich sił porządkowych, zmuszenia robotników do
opuszczenia stoczni i opanowania terenu”. Słabczyk usiłował
tłumaczyć, że „wprowadzenie sił porządkowych na teren stoczni, w
przypadku gdy będzie tam parę tysięcy robotników, spowoduje ostre
walki w rejonie stoczni i może dojść do masakry zarówno ze strony
robotników, jak i sił MO oraz WP, które mają działać na obcym,
nieznanym terenie”, lecz nieprzejednany Kliszko podtrzymał wydane
polecenie. (Tajne dokumenty-., s. 51—52).
O 14.00 Sztab KWMO poinformował przełożonych, iż otrzymał od
Kliszki polecenie opracowania planu wyprowadzenia robotników ze
Stoczni im. Lenina. Plan, który miał być dwuwa-riantowy (a. przy
pomocy środków propagandowych, b. przy użyciu siły oddziałów
zwartych MO), na szczęście nie został realizowany, gdyż w nocy z
16 na 17 ws^yjc^strajJiujący opuścili nle~~tylko tere7i~Stoćźril”im.
Lenina, ale Stoczni
“POłnocnej i btoczni Hernóntowej. Wydaje się wszakże, że Kliszko
stracił głowę i zaczął działać w sposób dość chaotyczny. Pytanie
zasadnicze brzmi: czy chaos ten był celowy czy przypad-.kowy?
‘Najbardziej tragiczne konsekwencje tego stanu rzeczy miały zresztą
dopiero nastąpić w Gdyni, gdzie od rana utrzymywała się napięta
sytuacja. Na jej pogorszenie wpłynęło niewątpliwie rozejście się
informacji o brutalnym aresztowaniu Głównego Komitetu
Strajkowego. Na znak solidarności z Gdańskiem nie podjęły pracy w
tym dniu Stocznia im. Komuny Paryskiej, „Dalmor”
i Zarząd Portu. W zakładach utrzymywała się „atmosfera
wiecowania”. O 11.00 na placu naprzeciwko budynku wydziału K-4
Stoczni im. Komuny Paryskiej zorganizowano wiec, w trakcie
którego nawoływano do pójścia pod siedzibę dyrekcji z konkretnymi
postulatami. Przede wszystkim domagano się usunięcia wojska z
okolic ronda przy ulicy Polskiej oraz wypuszczenia aresztowanych w
nocy członków GKS.
Pięćdziesiąt minut później przed budynkiem dyrekcji zebrało się ok,
4 tys. osób. Tłum zachowywał się dość agresywnie. Mimo to do
zebranych wyszli dyrektorzy Tymiński i Szajewski i zaproponowali
wytypowanie po 2—3 delegatów z każdego wydziału, z którymi
mogłyby być prowadzone rozmowy. Szybko wybrano kilkanaście
osób. a kilka dalszych zgłosiło się samych. Ponieważ delegaci nie
zgodzili się na prowadzenie rozmów w gmachu dyrekcji, Tymiński
zaproponował dowolnie wybrane miejsce. Ostatecznie rokowania, w
których obok przedstawicieli_dy- ,. rekcji i KZ uczestniczyło 16
delegatów robotni-czychTpTowadzono w sali konferencyjnej.
Roz-“mowy jednak praktycznie nie posuwały się naprzód, gdyż
stoczniowcy żądali przede wszystkim uwolnienia do 14.00
aresztowanych w nocy delegatów.
tymczasem o 12.35 delegacja złożona z 4 przedstawicieli
strajkujących ze Stoczni im. Komuny Paryskiej w towarzystwie I
sekretarza KZ Władysława Porzyckiego została w sztabie Marynarki
Wojennej przyjęta przez wiceadmirała Ludwika Janczyszyna i jego
zastępcę do spraw politycznych kontradmirała Władysława Szczer-
kowskiego. Obecny był też I sekretarz KM PZPR Malinowski, który
postulaty stoczniowców uznał za nierealne. Jednocześnie wobec
mnożących się plotek o tym, że w budynkach zamieszkałych przez
rodziny milicjantów i wojskowych będą grasować „grupy
chuliganów”, podjęto określone — nie zawsze zresztą rozsądne —
kroki. I tak np. przed sztabem MW na Skwerze Kościuszki w Gdyni
ustawiono zasieki z drutów kolczas-tVcTT7~WsT^d~przedstawicieli
władzy rozes”źfa się tez plotka, że stoczniowcy wyprowadzą na redę
statki znajdujące się w budowie i będą je tam podpalać i zatapiać.
Niewątpliwie przyczyniła się ona do podjęcia dalszych decyzji, które
doprowadziły do tragedii. Kociołek po latach uznał za zdumiewające,
że wówczas ani on sam, ani żadna spośród osób podejmujących w
Trójmieście decyzje nie uznała za wskazane zweryfikować
wiarygodność tej informacji.
O 16.30 Kliszko przekazał wezwanym przez siebie przedstawicielom
władz miasta i stoczni (Malinowskiemu, Mariańskiemu, Tymińskiemu
i Porzyckiemu) wiadomość o blokadzie Stoczni
im. Komuny Paryskiej przez siły milicyjno-wojs-kowe. Nie zgodził się
przy tym, żeby informacja o tej decyzji została podana przez środki
masowego przekazu. (Skąd więc robotnicy mieli wiedzieć, że droga
do Stoczni będzie zablokowana?) Co więcej, Kliszko nie zezwolił na
wstrzymanie komunikacji miejskiej w dniu 17 grudnia, (utrudniłoby to
wielu ludziom dotarcie do zablokowanej stoczni); a przede
wszystkim nie wyraził zgody na zatrzymanie dojazdowej kolejki
elektrycznej Wejherowo-Gdańsk. Nie pozwolił nawet na to, żeby w
związku z zablokowaniem przez milicję i wojsko dostępu
da_LtacznLJriL, Komuny Paryakiej—te9Q-wtaśn.ie dnja kolejka nie
zatrzymywatasię_jTa_slacii_Sdyriia-Stocznia. ––rttezaTeżnie od
intencji, jakimi się~kier6wał Kliszko, z dzisiejszej perspektywy należy
ocenić jego decyzje jako zbrodnicze. Nawet jeśli była to kompletna
głupota i totalny brak wyobraźni, nie zmienia to faktu, że cenę za nie
zapłaciło życiem wielu ludzi. Można dyskutować, co do zasadności
decyzji o zablokowaniu Stoczni im. Komuny Paryskiej, ale jeśli ją już
podjęto, to należało o niej niezwłocznie — choćby za pośrednictwem
lokalnej telewizji — poinformować głównych zainteresowanych, czyli
pracowników stoczni. Nieuczynienie tego było nie tyle politycznym
błędem, co po prostu zbrodnią z premedytacją. Po wydaniu
odpowiednich dyspozycji Kliszko nieoczekiwanie udał się w środowy
wieczór do Warszawy. Nie wiadomo, o której godzinie przyleciał do
stolicy i czy zdążył jeszcze wziąć udział w naradzie u Gomułki, która
rozpoczęła się o 18.00. Niestety, ponieważ w naradzie tej —
podobnie zresztą jak i w porannej o 9.00, i wieczornej wtorkowej też
o 18.00 — nie uczestniczył Trepczyński, nie dysponujemy żadnymi
notatkami i nie wiemy nawet, kto w nich uczestniczył, choć można
się domyślać, że byty to osoby obecne przy podejmowaniu decyzji o
użyciu broni we wtorek rano. Prawdopodobnie Kliszko przekazał
Gomułce niezwykle emocjonalną interpretację wydarzeń
rozgrywających się na Wybrzeżu. Wszelako nie jeden Kliszko ponosi
odpowiedzialność za tragedię, jaka 17 grudnia miała się rozegrać na
ulicach Gdyni.
W środę o 17.30 do Stoczni im. Komuny Paryskiej dotarł ze
Zjednoczenia Przemysłu Okrętowego oficjalny telefonogram z
decyzją o zawieszeniu pracy w stoczni aż do odwołania. Dwie i pół
godziny potem Zjednoczenie przekazało do stoczni telefonogram o
przerwaniu pracy w dniu 17 grudnia. Treść komunikatu przesłano
dyrekcji PKP z prośbą, żeby nadawała go przez megafony na
stacjach kolejki elektrycznej. Było to tym bardziej ważne, że Kliszko
podjął już nieco wcześniej dodatkową decyzję o zwolnieniu
2 pracy wszystkich pracowników Stoczni im. Komuny Paryskiej i
przeprowadzeniu weryfikacji załogi.
Sytuacja wydawała się krytyczna, ale najgorsze miało dopiero
nastąpić. O 20.00 przed kamerami lokalnej telewizji, podobnie jak
poprzedniego wieczora, wystąpił J<ociołek i wezwał robotników, aby
odstąpili od strajku i następnego ‘^ma~rano3L5^irsi5IW2pri’ćyr
Decyzje Kliszki TKociołka były ewidentnie sprzeczne i nie trzeba
specjalnej przenikliwości, by dojść do wniosku, że w praktyce
musiały zaowocować tragedią. I znów nasuwa się pytanie: czy
sprzeczność decyzji była zamierzona c^y też wynikała z faktu
istnienia w Trójmieście kilku niedostatecznie ze sobą
skoordynowanych ośrodków decyzyjnych? Dziesięć lat później
Kociołek powiedział: „Tak,^ wzywałem wówczas do powrotu do
pracy, podczas gdy — równocześnie bądź nieco wcześniej […]
podjęta została decyzja o zablokowaniu stoczni. Oczywiście, w takiej
sytuacji nieuniknionym następstwem było starcie, przelanie krwi.
Tragedia gdyńska — ja tu niczego nie usprawiedliwiam, lecz
konstatuję fakty — była wynikiem zderzenia się dwóch różnych
koncepcji, dwóch kierunków działania, bowiem istniały wówczas co
najmniej dwa, trzy, a może więcej różnych ośrodków dyspozycji.
Przyjąłem wówczas i z uporem starałem się realizować hasło
powrotu do pracy, ponieważ w moim rozumieniu — w sytuacji, kiedy
część załóg pracowniczych wyszła na ulicę — ich powrót do
zakładów pracy mógł być krokiem do dalszego politycznego
rozwiązania sytuacji” {Polityka i człowiek…).
Kociołek wspominał, że kiedy zorientował się, iż w wyniku
sprzecznych decyzji może dojść do tragedii, wraz ze
współpracownikami podjęli działania, które miały jej zapobiec. Mimo
obowiązywania godziny milicyjnej zaczęto wysyłać posłańców do
hoteli robotniczych i prywatnych mieszkań, żeby nakazali ludziom
pozostanie w domu. Nierzadko jednak do tych emisariuszy
odnoszono się nieufnie, wszak „w telewizji” Kociołek wzywał, by iść
rano do pracy. Dyrekcji stoczni udało się załatwić wstrzymanie
dojazdu porannych autobusów do przystanków w pobliżu zakładów.
W cytowanym wywiadzie Kociołek przedstawia się jako człowiek
zaplątany w wielkie historyczne wydarzenie. Wyznaje, iż w 1970 r.
niewłaściwie oceniał sytuację i niedostatecznie rozumiał „głębię
poruszenia i protestu ludzi”. Jego zdaniem, „jasność widzenia
przesłaniał nurt niszczycielski, jaki się wyzwolił podczas wydarzeń w
Gdańsku. […] Był to czynnik utrudniający ocenę sytuacji i reakcję na
nią. Była to jedna z przesłanek do tego, że znaleźli się wówczas
40
dujemy nową — z nową załogą” (Grudzień 1970, Paryż 1986, s. 52).
Nie był to zresztą jednorazowy wybuch gniewu i złości. Kliszko
wydawał się być zdeterminowany. Ówczesny szef sztabu POW gen.
Antos wspominał, że kiedy 15 grudnia po południu znalazł się w
Pruszczu Gdańskim, Kliszko polecił mu, aby: „przy użyciu wojska
»spacyfikować« Gdańsk. Odpowiedziałem, że nie wiem, jak to się
robi. Wówczas Kliszko zaczął opowiadać, jak to robiono w
Powstaniu Warszawskim” (Z. Branach, Grudniowe wdowy czekają.
Warszawa—Wrocław 1990, s. 160).
Po 10.00 w gmacJTuPrezyd[um WRN odbyła się”k~oiejna narada, w
której tym razem uczest-TiTczyMT KTiszko, Loga-Sowiński,
Karkoszka, Bejm, Słabczyk oraz sekretarze KW. Kliszko ponownie w
ostrych słowach poddał krytyce działania sił porządkowych, tym
Tazem na terenie Gdyni. Miał pretensję, że milicja nie użyła
wszystkich dostępnych środków do opanowania sytuacji.
Jednocześnie polecił Słabczykowi opracowanie planu „działań w
stosunku do robotników okupujących stocznię gdańską, użycia
wszystkich sił porządkowych, zmuszenia robotników do opuszczenia
stoczni i opanowania terenu”. Słabczyk usiłował tłumaczyć, że
„wprowadzenie sił porządkowych na teren stoczni, w przypadku gdy
będzie tam parę tysięcy robotników, spowoduje ostre walki w rejonie
stoczni i może dojść do masakry zarówno ze strony robotników, jak i
sił MO oraz WP, które mają działać na obcym, nieznanym terenie”,
lecz nieprzejednany Kliszko podtrzymał wydane polecenie. (Tajne
dokumenty…, s. 51—52).
O 14.00 Sztab KWMO poinformował przełożonych, iz otrzymał od
Kliszki polecenie opracowania planu wyprowadzenia robotników ze
Stoczni im. Lenina. Plan, który miał być dwuwa-riantowy (a. przy
pomocy środków propagandowych, b. przy użyciu siły oddziałów
zwartych MO), na szczęście nie został realizowany, gdyż
w nocy z 16na17ws^y^cx_sir_ajkuL4cy .opuścili___
nie tylko terenStoczni im. Lenina, ale Stoczni “Pńłnocne^Ji _ Stoczni
Remontowej. Wydaje się wszakże, ze Kliszko stracił głowę i zaczął
działać w sposób dość chaotyczny. Pytanie zasadnicze brzmi: czy
chaos ten był celowy czy przypadkowy?
‘Najbardziej tragiczne konsekwencje tego stanu rzeczy miały zresztą
dopiero nastąpić w Gdyni, gdzie od rana utrzymywała się napięta
sytuacja. Na jej pogorszenie wpłynęło niewątpliwie rozejście się
informacji o brutalnym aresztowaniu Głównego Komitetu
Strajkowego. Na znak solidarności z Gdańskiem nie podjęły pracy w
tym dniu Stocznia im. Komuny Paryskiej. „Dalmor”
i Zarząd Portu. W zakładach utrzymywała się „atmosfera
wiecowania”. O 11.00 na placu naprzeciwko budynku wydziału K-4
Stoczni im. Komuny Paryskiej zorganizowano wiec, w trakcie
którego nawoływano do pójścia pod siedzibę dyrekcji z konkretnymi
postulatami. Przede wszystkim domagano się usunięcia wojska z
okolic ronda przy ulicy Polskiej oraz wypuszczenia aresztowanych w
nocy członków GKS.
Pięćdziesiąt minut później przed budynkiem dyrekcji zebrało się ok.
4 tys. osób. Tłum zachowywał się dość agresywnie. Mimo to do
zebranych wyszli dyrektorzy Tymiński i Szajewski i zaproponowali
wytypowanie po 2—3 delegatów z każdego wydziału, z którymi
mogłyby być prowadzone rozmowy. Szybko wybrano kilkanaście
osób, a kilka dalszych zgłosiło się samych. Ponieważ delegaci nie
zgodzili się na prowadzenie rozmów w gmachu dyrekcji, Tymiński
zaproponował dowolnie wybrane miejsce. Ostatecznie rokowania, w
których obok przedstawicieli dy- ,, $ rekcji i KZ uczestniczyło 16
delegatów robotni- ‘ 7* czych, prowadzono w sali konferencyjnej.
Roz—
umowy jednakpraktycznie nie posuwały się naprzód, gdyż
stoczniowcy żądali przede wszystkim uwolnienia do 14.00
aresztowanych w nocy delegatów.
Tymczasem o 12.35 delegacja złożona z 4 przedstawicieli
strajkujących ze Stoczni im. Komuny Paryskiej w towarzystwie I
sekretarza KZ Władysława Porzyckiego została w sztabie Marynarki
Wojennej przyjęta przez wiceadmirała Ludwika Janczyszyna i jego
zastępcę do spraw politycznych kontradmirała Władysława Szczer-
kowskiego. Obecny był też I sekretarz KM PZPR Malinowski, który
postulaty stoczniowców uznał za nierealne. Jednocześnie wobec
mnożących się plotek o tym, że w budynkach zamieszkałych przez
rodziny milicjantów i wojskowych będą grasować „grupy
chuliganów”, podjęto określone — nie zawsze zresztą rozsądne —
kroki. I tak np. przed sztabem MW na Skwerze Kościuszki w Gdyni
ustawiono zasieki z drutów kolczas-tycFT~WsTod” przedstawicieli
właclzy rozeszła” się tez plotka, że stoczniowcy wyprowadzą na redę
statki znajdujące się w budowie i będą je tam podpalać i zatapiać.
Niewątpliwie przyczyniła się ona do podjęcia dalszych decyzji, które
doprowadziły do tragedii. Kociołek po latach uznał za zdumiewające,
że wówczas ani on sam, ani żadna spośród osób podejmujących w
Trójmieście decyzje nie uznała za wskazane zweryfikować
wiarygodność tej informacji.
O 16.30 Kliszko przekazał wezwanym przez siebie przedstawicielom
władz miasta i stoczni (Malinowskiemu, Mariańskiemu, Tymińskiemu
i Porzyckiemu) wiadomość o blokadzie Stoczni
^
ludzie, którzy uznali, iż trzeba jednak uciec się do uruchomienia siły,
bo nie ma innego wyjścia”. Kociołek oświadczył też, iż w roku 1970
miał poczucie „wielkiej własnej bezradności” (Tamże).
Wywód ten jednak nie przekonuje, tym bardziej że wywiad miał być
zapewne próbą oczyszczenia się u progu nowego etapu kariery
politycznej. Jesienią 1980 r. Kociołek został bowiem I sekretarzem
Komitetu Warszawskiego. Z dzisiejszej perspektywy jeszcze
wyraźniej widać, iż
— świadomie lub nie — raczej zamazywał pewne sprawy, niż je
wyjaśniał. Utrzymywał np, że „jasność widzenia przesłaniał nurt
niszczycielski, jaki się wyzwolił podczas wydarzeń w Gdańsku”, ale
jego wywiad dotyczył przede wszystkim tragedii, jaka rozegrała się w
Gdyni. Tymczasem
— jak już powiedziano — w dniach 14—16 grudnia wydarzenia w
Gdańsku i Gdyni miały diametralnie inny przebieg. W Gdańsku
niemal od pierwszych chwil przybrały one charakter gwałtowny, w
Gdyni zaś w ciągu pierwszych trzech dni nie tylko nikt nie zginął, ale
w ogóle nie było żadnych starć ulicznych ani przypadków grabieży i
niszczenia mienia społecznego.
Wśród niemałej części mieszkańców Gdyni żywe pozostaje
przeświadczenie, że masakra 17 grudnia była zemstą władz za
upokorzenia, jakich doznaty w~G~da~ńsku. Czasem wysuwany
bywa też element strachu (komuniści bali się np. w płonącym
gmachu KW w Gdańsku i „obiecali” sobie, że już więcej nie będą się
bać „mot-łochu”). Oczywiście tego typu emocjonalnej motywacji nie
można wykluczyć. Ale może warto również zadać pytanie, czy nie
był to przypadkiem także strach przed potraktowaniem w sposób
partnerski robotniczych delegatów, przed podjęciem rozmów z
jakimś niezależnym, prawdziwie społecznym ciałem? Konsekwencją
takich rozmów — w rozumieniu partyjnego aparatu — byłoby
zapewne jakieś mniej czy bardziej wyraźne samoograniczenie, a to z
pewnością pozostawało poza sferą wyobrażenia Gomułki i ludzi z
jego najbliższego otoczenia.
Niekiedy można się też spotkać z poglądem, że wydarzenia 16 i 17
grudnia były polityczną prowokacją, mającą na celu dalszą eskalację
konfliktu. Gdyby wydarzenia przybrały — jak to się zresztą stało —
jeszcze bardziej gwałtowny obrót, na porządku dnia stanęłaby w
Polsce kwestia zmiany kierownictwa politycznego. Zwolennicy tego
poglądu utrzymują, że była to przede wszystkim prowokacja
wymierzona w Gomułkę. Na obecnym etapie historycznego
poznania nie sposób jednak powiedzieć, na ile ta teza jest zasadna.
Niemniej już teraz można pewne fakty zebrać
Przemówienie Stanisła do mieszkańców iici*j -ry >lqpH czlanefa
Biura Potilf cinago KC PZPS. wicepremiar Slanii^ant KocIc^aL Olo
lnic jego wa Kociołka Gdańska
Stanisław Kociołek
do mieszkańców Trójmiasta
Nagłówki z ..Głosu Wybrzeża”
i uporządkować. Otóż przegrupowanie oddziałów wojska
wyposażonych w czołgi i transportery opancerzone, które miały
zablokować dostęp do stoczni i portu w Gdyni, rozpoczęto już 16
grudnia o 22.00. W tym samym mniej więcej czasie Kociołek zaczął
wysyłać „gońców”, mających nakłonić robotników do pozostania w
domach. Wezwania te często pozostawały bez odezwu. Nasuwa się
pytanie, dlaczego skoro nie można było odwołać (jeśli rzeczywiście
nie można było tego zrobić np. za pośrednictwem lokalnej telewizji)
apelu Kociołka, nikt nie pomyślał o zatrzymaniu uzbrojonych
oddziałów .wojska j minćjf? Gdyby dysponenci władzy chcieli
uniknąć rozlewu krwi, powinni tak postąpić. Być może więc
niektórym osobom, podejmującym wtedy kluczowe decyzje, chodziło
o eskalację gwałtów? Jeśli rzeczywiście tak było, to cel został
osiągnięty.
Trzeba bowiem pamiętać, że właśnie 16 grudnia gwałtowny konflikt
w Trójmieście, stopniowo przekształcający się w robotnicze
powstanie, przygasał, co było głównie efektem działania sił
porządkowych, zarazem jednak zaczął się rozprzestrzeniać na inne
regiony kraju. O 10.00 zastrajkowała załoga Słupskiej Fabryki
Sprzętu Okrętowego. Najbardziej zdecydowani robotnicy domagali
się rozmów z dyrekcją, a następnie z I sekretarzem Komitetu
Miejskiego i Powiatowego PZPR. Podjęte rozmowy z załogą
pierwszej zmiany trwały do 14.00. W tym czasie wiadomość o strajku
rozeszła się po mieście. Jednocześnie na ulicach pojawiły się
napisy: „Popieramy Gdańsk”, „Chcemy chleba”, „Precz z PZPR” oraz
— jak to określono w materiałach MSW — „wulgarne hasła
przeciwko przywódcom partii i rządu”
Wieczorem doszło na ulicach Słupska do starć
pomiędzy grupami manifestantów a siłami MO, wspieranymi przez
aktyw partyjny i zetemesow-ski. O 21.00 zaczęły się tworzyć grupy
młodzieży, liczące od 100 do 600 osób. Jedna z nich usiłowała
podpalić gmach Prezydium Powiatowej Rady Narodowej, lecz pożar
szybko ugaszono. Przywracanie porządku na ulicach Słupska trwało
do północy.
Do zamieszek ulicznych doszło 16 grudnia również w_E|bJ4&u^-
§dzie pod wpływem wydarzeń poprzedniego dnia na prośbę
sekretarza KP PZPR pododdziały wojska stacjonujące w mieście
objęły ochroną gmachy użyteczności publicznej. Około 17.30 w
rejonie placu Jedności zgromadziły się grupy młodzieży, które —
według materiałów MSW — zachowywały się agresywnie: obrzuciły
kamieniami radiowozy MO, demolowały i rabowały sklepy. Łącznie
na terenie Elbląga tego dnia zniszczono 50 placówek handlowych.
Milicja przywróciła porządek na ulicach dopiero w późnych
godzinach wieczornych.
Mimo istnienia w oficjalnych środkach masowego przekazu blokady
informacyjnej na temat wydarzeń na Wybrzeżu, coraz więcej osób w
kraju — głównie za sprawą polskojęzycznych rozgłośni radiowych —
wiedziało o tragedii w Trójmieście. Właśnie w środę władze
bezpieczeństwa przechwyciły ponad 600 ulotek ^większości
wymierzonych przeciwko.” władzom” PRL. Z tej liczby ponad 530
ulotek znaleziono w Warszawie. Zdecydowaną większość z nich
(495 sztuk) pozbierano w śródmieściu Warszawy; w godzinach
popołudniowych rozrzucano je z wyższych pięter domu przy ulicy
Hibnera 13 w rejon Domów Towarowych „Centrum”.
Do próby zorganizowania manifestacii ulicznej doszło w Krakowie; o
18.10 w rejonie Rynku Głównego zebrała się ok. 100-osobowa grupa
młodzieży (studenci i uczniowie szkół średnich). Wznoszono okrzyki:
..Niech żyje Gdańsk”, „Solidaryzujemy się z Gdańskiem”, „Pomścimy
Gdańsk” itp. Grupa ta udała się w kierunku Domu Studenckiego
„Żaczek”, lecz na widok pododdziału MO rozproszyła się. Władzom
bezpieczeństwa udało się też w „Żaczku” przechwycić 17 ulotek, w
których wzywano do udziału w wiecu solidarności z Gdańskiem 17
grudnia
0 18.00 na Rynku Głównym. Wbrew faktom informowano tam także,
iż „Warszawa i Śląsk wyszły na ulice”. Trudno powiedzieć, jaki był
rzeczywisty zasięg oddziaływania wspomnianych ulotek, jaką ich
część przechwycili funkcjonariusze i agenci MSW — tym bardziej nie
wiadomo, kto był ich autorem. Nie ma nawet żadnej pewności, że ich
istnienie nie było wymysłem służb specjalnych, których
przedstawiciele w grudniu 1970 r. prowadzili jakąś własną polityczną
rozgrywkę.
Jest przy tym oczywiste, że w niesuwerennej Polsce nie mogła się
ona toczyć bez wiedzy
1 akceptacji, a może i nawet inspiracji ze strony Kremla. Pytanie
zasadnicze brzmi zatem: czy impuls wyszedł z Warszawy czy z
Moskwy? Innymi słowy, czy przywódcy radzieccy domagali się od
„polskich towarzyszy” usunięcia Gomułki i poważnych zmian w
kierownictwie PZPR, czy też przedstawiciele jakiejś koterii w PZPR
wystąpili do Moskwy z pytaniem, czy mogą podjąć kroki prowadzące
do zmian na kluczowych stanowiskach w partii i w państwie.
Oczywiście na dzisiejszym etapie wiedzy — bez pełnego dostępu do
archiwów, w tym zwłaszcza b. KPZR — nie można na to pytanie
udzielić poważnej odpowiedzi, a niewykluczone, że nie będzie to w
ogóle kiedykolwiek możliwe. Tego typu działania — jeśli rzeczywiście
były podejmowane — z natury rzeczy cechowała znaczna
powściągliwość dokumentacyjna. Bliskie pewności jest stwierdzenie,
że podejmowano je wykorzystując bezpośrednie kontakty i w efekcie
zapewne wcale nie powstawała żadna dokumentacja pisana.
Wszelako są pewne ślady świadczące — co zresztą jest zupełnie
zrozumiałe — o znacznym zainteresowaniu i zaniepokojeniu strony
radzieckiej rozwojem wydarzeń w Polsce.
Kreml wobec wydarzeń w Polsce
Przywódcy radzieccy patrzyli z rosnącym zaniepokojeniem na
gwałtownie rozwijający się konflikt polityczno-społeczny w Polsce.
Na pewno ważniejsze było dla nich, żeby zapanował spokój, niż
utrzymanie się Gomułki na stanowisku I sekretarza KC PZPR. Jego
następca. Gierek, po latach usiłował zresztą dowieść, iż zmiana na
stanowisku szefa partii dokonała się bez udziału „towarzyszy
radzieckich”. W rozmowie z Rolic-kim podkreślał, że został wybrany I
sekretarzem KC PZPR ..w sposób suwerenny, bez żadnych
uprzednich uzgodnień z Rosjanami” (J. Rolicki, op. cit, s. 55).
Tymczasem niektórzy byli współpracownicy Gierka utrzymują —
przywołując m.in. jego wcześniejsze kontakty z kierownikiem sektora
polskiego w KC KPZR Piotrem Kostikowem — że stał się on
potencjalnym kandydatem Breżniewa do sukcesji po Gomułce już w
latach T96B— I9ga^ Czy tak~~istotnie było, nie sposób dziś
autorytatywnie stwierdzić. Warto wszakże przywołać relację
Werblana. który wspomina, że gdy w czasie jednej z rozmów,
prowadzonych z Gomułką w końcu lat siedemdziesiątych, kreślił tło
społeczne grudniowego dramatu, „Wiesław” wykrzyknął. „Co Wy mi
tu opowiadacie, mnie zdjął Breżniew, gdyż zawsze otwarcie
mówiłem, że on nie ma głowy do polityki” (A. Werblan. Stalinizm w
Polsce, Warszawa 1991. s. 42).
Sądzę, że prawdy — jak to często bywa — szukać należy pomiędzy
tymi dwoma krańcowymi wypowiedziami. Nie ulega wątpliwości, że
jakąś — z pewnością niemałą, ale dziś jeszcze nie do końca znaną
— rolę w działaniach, które doprowadziły do zmiany na stanowisku I
sekretarza KC PZPR, odegrali „towarzysze radzieccy”, ale też trudno
zapomnieć o społecznej presji i rozprzestrzeniającej się po kraju
robotniczej rewolcie, wymuszającej polityczne rozwiązania. Trudno
powiedzieć, który z tych dwóch czynników był decydujący.
Niemnie] faktem jest, że już we wtnmk luh w środę u Gomułki zjawił
się amBaśador ZSRR
w PRL Awierkij Aristow.jMożna się tylko domyślać, co “było tematem
tamtej rozmowy. Wydaje się, że strona radziecka miała do Gomułki
pretensje, iż na bieżąco nie informował jej o rozwoju wydarzeń.
W 1971 r. Cyrankiewicz wspominał, że właśnie w środę 16 grudnia
dowiedział się, iż „towarzysze radzieccy chcieliby znać ocenę
sytuacji ze strony rządu — poufnie, ponieważ tow. Gomułka w ogóle
do tego czasu nie odezwał się telefonicznie, a dzieją się rzeczy
poważne. Upoważniony przeze mnie towarzysz odbył taką rozmowę,
oświetlając wydarzenia w ich ówczesnej fazie i ich przyczyny oraz
proponując, na moje polecenie, skoro tow. Gomułka nie dzwoni, aby
mimo wszystko tow. Breżniew zadzwonił do niego, bo taka rozmowa
może być pożyteczna” {Tajne dokumenty…, s. 422).
Jest to niezwykle ciekawe wyznanie. Wynika z niego niezbicie, że w
grudniu 1970 r. Cyrankiewicz nie był lojalny wobec Gomułki i poza
jego plecami kontaktował się z radzieckimi przywódcami. Trudno
tego typu działania określić inaczej niż mianem spisku. Wypada też
zapytać. kto był owym wymienionym przez Cyrankiewicza
emisariuszem?
Wszystko wskazują na to, że był to ówczesny zastępca członka
Biura Politycznego, wicepremier i zarazem przedstawiciel Polski w
Radzie Wzajemnej Pomocy Gospodarczgj Piotr Jaros7e-wicz, który
14 grudnia wieczorem po zakończe-niu obradVI Plenum KC PZPR
polecjajd.o_Mos^_ kwy. Dwa dni później, w godzinach
wieczor-“Tiych. niespodziewanie odbył on rozmowę w cztery oczy z
premierem ZSRR Aleksiejem Ko-syginem, o treści której
poinformowany został tylko sekretarz generalny KC KPZR Leonid
Breżniew. Obaj Rosjanie nie żyją już i prawdopodobnie nie ma
sposobu, żeby ją zweryfikować. Równocześnie trudno nie zauważyć,
że wspomnienia Jaroszewicza są nasycone niechęcią do niektórych
współtowarzyszy z kierownictwa partyjnego, a zwłaszcza do Kani,
Jaruzelskiego i w ja-
43
r
II! iiiimi wuumu ¦mmmmmi EillUHtl i Wedle relacji Jaroszewicza,
Kosygin miał
W ¦¦Ul bardzo zdecydowanie występować przeciwko
liilii.. ewentualnej kandydaturze Moczara na stanowis—
1 ,1 1 liłllililllllill H ko 1 sekretarza KC PZPR. „Chociaż nie chcemy
i 1 1 się wtrącać w wasze wewnętrzne sprawy, to je—
1 1 ¦ dnak wiedząc o dyktatorskich zapędach Mocza—
1 ra, KPZR będzie odradzała polskim towarzyszom
>! jV z KC PZPR wysunięcie Moczara na stanowisko
ii -hssłcretarza KomneTU centralnego — mówił Koli sygin. Jeśli zaś
Moczar nie zaniecha swego za—
llurllli tjŁ ¦
i; 1 li, li 11 cli U, UgTOblllly pUbldUdllt? iMdieildfy, SWfduCZąCfc?
IlUiii lir Mmq\ li bardzo ujemnie o jego partyzanckiej przeszłości.
A i ‘Ul J i Sądzę — powiedział Kosygin — że nasza opinia
iii! bf’ r IL jeszcze dziś poprzez jednego z przyjaciół MoczaL w: ¦¦“Hl!
1 ra zostanie mu przekazana i zapewne ostudzi
k i jego zapędy” [Radziecki premier poinformował
też Jaroszewicza o liście kierownictwa KPZR do
k KC PZPR, w którym ,,radzieccy towarzysze”
mieli doradzać zmianę polskiego kierownictwa
1 1] partyjno-państwowego.1
1 Na zakończenie tej rozmowy Kosygin miał
stwierdzić: „Dowiedzieliśmy się dzisiaj, że niektórzy członkowie
waszego kierownictwa partii
w rozmowach z naszym ambasadorem w Warszawie liczą, że w
wypadku rozszerzenia się 1
Piotr J sroszewic Z, Wl ;epremier od grudr ia 1970 r. p remjer.
konfliktu nastąpi radziecka interwencja i pomoc
(WAF) wojskowa! Nie iczcie na żadną naszą interwencjęJ Musicie
sami szybko opanować sytuację.
kimś stopniu Mo czara. T Jie możr ia więc w yklu-Nie będzie żadnej
wojskowej interwencji ZSRR
czyć. że rela< :ja t a jest n locno 4 )odkoloryz owa-w Polsce. Do dziś
nie wygrzebaliśmy się z kłona”, “liemnie by oby blc dem jej pominięć
e. potów politycznych i gospodarczych w stosun—
Ro; mowa niał ) się od oyć w g abinecie re dzie-kach z Zachodem po
interwencji w Czechosło—
ckieg 3 wic< :prer niera. przedsta wiciela ‘/. ‘SRR wacji. […] Nie
można co dwa lata urządzać na
w RV /PG Mi chai a Lesie ;zki. „Kc sygin na > /vstę-scenie światowej
takiego widowiska” (B. Roliń-
pie p Dwiedzi 3ł relacje nuje Ja oszewicz — że ski. Piotr Jaroszewicz
— Przerywam milczenie
kierov vnictwc KP ZR i rzą d radzie; ;ki są pow ażnie 1939—1989.
Warszawa 1991, s. 156—159).
zanie| )okojen roz wojem sytuacji ia polskim Wy-Wywód Kosygina, o
ile oczywiście w ogóle
brzeżi j, a szc zege )lnie w Gdańsk j. Jeszcze bar-miai miejsce, nie
przekonuje. Opisywane wyda—
dziej niepok oi i z\ syti acja w kierowni ^twie rżenia miały miejsce
dwa lata po zbrojnej inter—
PZPR . Jest ono rozbite rozpoc ;ęła się w nim wencji w
Czechosłowacji, a zarazem dwa lata po
walka o wła dzę, którą uż od 968 r. pr ag nie proklamowaniu tzw.
doktryny Breżniewa, głoprzeć iwycić Mie czysław Moczą ‘ i jego g
rupa. szącej ograniczoną sdwerenność „państw blo—
Wszy itko ws kazi je na t( j, że su< gestie i za ^hęty ku”’! Nie ulega
chyba wątpliwości, że gdyby
do pc >dpaleń i re bunkóv / w Gd< ińsku są \ vyni-w grudniu 1970 r.
nie udało się w Polsce opa—
kiem jziałani a pr< )wokatc rów. Gc mułka wy <azu-nować sytuacji i
rozwiązać kryzysu środkami poje nie zdecyd< jwa lie, chv /iejność i
słabość. Brak litycznymi, a krwawy kryzys zaczął przekształcać
mu k oncepc_ i za równo rozwiąż; nia kryzys owej się w wojnę
domową, to kierownictwo radziec—
sytua ;ji w Gt iańs <u, jak w kiero wnictwie Darti. kie było
zdecydowane interweniować zbrojnie.
Sytua cja w Pols ce rozv /ija się tak, jakby ktoś Temu poważnemu
zaniepokojeniu strony ra—
dolew ‘ał oliw / do ognia wskazy wał, jak gdzie dzieckiej dał zresztą
wyraz Breżniew, telefonując
należ / atako\ vać, jakie w ysuwać hasła, a n e ma -do Gomułki w
trakcie odbywającej się u niego
nikoc o, kto Dy t( ) przerv ał”. Zd( iniem Kos giną kolejnej narady w
czwartek 17 grudnia ok. 13.30.
„trzet a nie n lieć rozumu żeby n e mając z abez-Na wiadomość o
telefonie obrady przerwano,
piecz 3nia w Drow adzać n grunc :ie rzeczy bez-a po krótkim czasie
Gomułka zreferował treść
bronr ie czołg i w tłum. C nyba tyl co z powz ętym rozmowy.
[Breżniew pytał, „jak wygląda sytuacja
wcze śniej ze mia em, by je tłur i zniszczy ł dla i czy nie ma obaw, że
wydarzenia rozprzestrzenia
podt 44 zymanit na ;t rojów ulicy”. się na cały kraj. Oświadczył, że się
bardzo niepokoją, spać nie mogli całą noc. Zwrócił uwagę na szeroki
zakres dokonanej podwyżki cen. Pytał, jaka jest sytuacja w wojsku i
czy wystarczą nam własne środki dla przywrócenia porządku. Tow.
Gomułka odpowiedział, że przyczyną wydarzeń nie jest już sprawa
zmiany cen, ale przede wszystkim zajścia mają tło polityczne. Jak
dotychczas, wystarczają nam własne siły dla przywrócenia
porządku. Jeśli zajdzie potrzeba.
zwrócimy się oczywiście o pomoc do władz radzieckich. Mogą być
przekonani, że Polska zawsze pozostanie niewzruszonym członkiem
Układu Warszawskiego” (J. Eisler, St. Trepczyński, op. cit, s. 29).
Co Gomułka miał na myśli, mówiąc Breżnie-wowi, że „jeśli zajdzie
potrzeba”, zwróci się do ZSRR o pomoc? Bez obawy większego
ryzyka można sądzić, iz chodziło o ,,pomoc” militarną.
Gdynia i Szczecin
Tymczasem na Wybrzeżu zbliżał się moment kulminacyjny dramatu.
Wczesnym rankiem 17 grudnia w rejon stacji Gdynia-Stocznia
nadjeżdżały kolejne pociągi, przywożące coraz to nowe grupy
pracowników stoczni i portu i mimo że przez dworcowe megafony
informowano, iż stocznia jest zamknięta, robotnicy zachęceni
apelem Kociołka udawali się w stronę obstawionego przez milicję i
wojsko skrzyżowania ulic Marchlews-kiego. Czechosłowackiej i
Polskiej. Około 6.00 padł strzał z czołgu i następnie otworzono ogień
w stronę robotników kierujących się ku Stoczni im. Komuny
Paryskiej.
Blokadę milicyjno-wojskową umieszczono nie bezpośrednio przed
bramą Stoczni im. Komuny ( Paryskiej, lecz w odległości ok. 1,5 km
od niej ^ miejscu zamkniętym z różnych stron, z której go ostrzelani
ludzie nie mieli gdzie uciekać. Kolejki dowoziły coraz to nowych
ludzi, którzy napierali na tłum i w ten sposób pierwsze szeregi,
niezależnie od intencji tworzących je osób, systematycznie
przybliżały się do sił milicyjno-wojs—
Oddziały milicji na stacji Gdynia-Stocznia 17 XII 1970 r foi,
anonimowa. (Zbiory A. Friszke)
I!
46
kowych. Ludzie przechodzili długim, drewnianym mostem nad torami
i peronami stacji Gdy-nia-Stocznia, i kierowali się w stronę wiaduktu,
za którym stały siły porządkowe. Milicjanci wzywali robotników, żeby
zawrócili, ci jednak naciskani od tyłu, nie mogli tego zrobić, a
zapewne tez nie za bardzo chcieli słuchać wezwań milicjantów.
Gdy rozległy się strzały, ,,padać zaczęli nie ci w pierwszych
szeregach, lecz z dalszych, bo oni strzelali w bruk, pociski odbijały
się od kocich łbów i straszliwie raziły, bo najgorszy jest właśnie taki
rykoszet, powoduje największe rany. Koło mnie — wspominał
później Stanisław Kodzik — dostał jeden w krtań, a drugi w nogę”
(W. Kwiatkowska, Grudzień 7970.-. s. 41).
Ostrzelani ludzie rzucili się do ucieczki; wokół rozgrywały się
prawdziwie dantejskie sceny. Wojciech Drożak wspomina kobietę
około 40—letnią trafioną odpryskami. ,.Wyglądała strasznie. Twarz
zmasakrowana, nosa, oczu nie było widać, no strzępy, strzępy
twarzy; żyła jeszcze i widok był straszny”. W chwilę potem, gdy
uciekał w stronę pomostu, zauważył, że „została ranna kobieta w
ciąży, również w twarz. Widziałem bardzo dobrze, byłem przy niej,
że miała cały policzek, oko, okolice nosa poszarpane. Była w
zaawansowanej ciąży, a stało się to na pierwszych stopniach
prowadzących na pomost, patrząc od strony stoczni” (Tamże).
Stanisław Stonka, który został wówczas postrzelony w nogę, mówił
po latach: ..Wydaje mi się, że ten strzał musiał się odbić o słup
betonowy, który znajdował się w pobliżu, bo był tłok i stało się to w
tłumie. Bałem się nawet krzyczeć, prosić o pomoc, bo… dziwiłem
się. jak to możliwe, że można zostać postrzelonym w takim tłoku. Na
jednej nodze doskakałem do wiaduktu […] krzyknąłem do jednej
kobiety, żeby mnie podtrzymała. Ona na widok krwi krzyknęła
przerażona i wtedy wzięli mnie mężczyźni, zanieśli na drugą stronę,
na ul. Czerwonych Kosynierów, wsadzili mnie do samochodu”
(Tamże. s. 41—42).
Ogień przy stacji Gdynia-Stocznia otworzyli żołnierze 32 pułku
zmechanizowanego, który poprzedniego dnia o 4.20 na rozkaz gen.
-Cho-chy został wyłączony z dowodzonej przez płk. Stanisława
Kruczka (brata członka Biura Politycznego) 8 Dywizji
Zmechanizowanej i przekazany do dyspozycji dowództwa Marynarki
Wojennej-Wykorzystując materiały archiwalne, pochodzące ze
zbiorów wojskowych, Edward Jan Nalepa stwierdza, że
przemieszczający się tłum zmusił ,,tworzące zewnętrzny pierścień
blokady pododdziały MO” do wycofania się ..poza rubież ochronną.
Po dojściu tłumu do rubieży bezpieczeństwa dowódca 32 pz
wspólnie z dowódcą
Gdynia 17 XII 1970 r. Skrwawiona flaga na słupie drutów
trolejbusowych. (CAF)
3 batalionu tego pułku wyszli na stanowiska ogniowe i wezwali
manifestantów do zatrzymania się. Padło ostrzeżenie; »Nie zbliżać
się, bo wojsko będze strzelaćk Nie dało to żadnego rezultatu. W tej
sytuacji dowódca 32 pz, działając zgodnie z uprzednio otrzymanym
rozkazem zastępcy dowódcy MW do spraw Obrony Wybrzeża gen.
bryg. Henryka Rzepkowskiego. o godzinie 5.50 17 grudnia 1970
roku wydał dowódcy rozlokowanej za bramami stoczni 7 kpz’ rozkaz
do oddania strzałów ostrzegawczych — kilku długich serii z km
pociskami świetlnymi oraz wystrzału armatniego z czołgu” (E. J.
Nalepa, op. cit.. s. 61).
Fragment ten wymaga kilku zdań uzupełnienia i komentarza. Przede
wszystkim należy dopowiedzieć, że dowódcą 32 pz był wówczas
ppłk Władysław Łomot i że, podobno, po oddaniu pierwszych
strzałów znalazł się w stanie kompletnego szoku, przejściowo tracąc
nawet zdolność dowodzenia podległymi mu żołnierzami. Drugie
uzupełnienie jest następujące: otóż wystrzał z czołgu — zdaniem
części obserwatorów i badaczy — będący w istocie sygnałem do o-
tworzenia ognia, oddany został w kierunku wzgórz morenowych
ostrym nabojem, którego jednak nie odnaleziono. Po trzecie, w
czwartek w Gdyni system dowodzenia wojskiem, od samego
początku kryzysu niejasny i niejednolity, uległ dalszemu
skomplikowaniu. Oto bowiem w dowództwie MW znajdowały się
rozwinęte; część stanowiska dowodzenia gen. KorczvńsJ<ie-go,
który od 9.00 objął dowodzenie całością sił porządkowych w Gdyni,
wysunięte stanowisko dowodzenia gen. Antosa, który dotarł tam o
6.58 i do przybyciiTTorczyńskiego dowodził całością sił używanych w
mieście, wysunięte stanowisko dowodzenia KW MO i SB w Gdańsku
oraz część stanowiska dowodzenia KMMCL w Gdyni, którymi
kierował gen. Szlachcic. Nie można przy tym zapominlić7~zir”w-tyffi-
ezasie na tym samym terenie działał też dowódca MW wiceadmirał
Janczyszyn. Wszyscy ci ludzie wydawali rozkazy, które nierzadko
były wzajemnie sprzeczne. A gdy się na to wszystko nałoży
dyrektywy płynące z Warszawy od Gomułki i Cy-lankiewicza (a także
prawdopodobnie od Moczara i Jaruzelskiego) oraz decyzje
podejmowane w Trójmieście przez Kliszkę, Kociołka i innych
działaczy, to obraz chaosu decyzyjnego będzie jeszcze pełniejszy.
Nie ulega wątpliwości, że chaos ten nie pozostawał bez wpływu na
ogrom ofiar i gwałtowność rozgrywających się wydarzeń. Gdy jedni
chcieli ,,gasić” i lać oliwę na wzburzoną wodę, w tym samym czasie
inni na tę oliwę rzucali ogień. Nadal nie wiadomo, na ile chaos ten
był spontaniczny i wynikał ze skrajnego napięcia, błędnego
odczytania istoty robotniczych protestów, niekompetencji i braku
wyobraźni, na ile zaś był efektem świadomej manipulacji
informacjami i konsekwencją kroków podejmowanych przez tych
działaczy, dla których opanowanie gwałtownie rozwijającej się
rewolty stało się sprawą drugorzędną. W nieporównanie większym
stopniu pochłaniały ich zakulisowe rozgrywki polityczne, które już
niedługo miały doprowadzić do gruntownych zmian na najwyższych
szczeblach władzy? Niezależnie od tego wszystkiego, nie ulega
wątpliwości, że organizacyjny i decyzyjny chaos, jaki panował
wówczas w kraju, niezwykle utrudnia dziś odtworzenie przebiegu
grudniowego dramatu. Ustalenie odpowiedzialności prawnej bądź
prawno-konstytu-cyjnej konkretnych osób jest praktycznie
niemożliwe, a w każdym razie bardzo trudne. Niewykluczone, że
właśnie o to chodziło, aby w przyszłości nie można było ustalić
indywidualnej odpowiedzialności.
Czwarta uwaga dotyczy braku informacji mówiących o strzelaniu do
demonstrantów. Nie ma ich w znanych dokumentach i
opracowaniach
pochodzących z kręgów szeroko rozumianej władzy (materiałach
partyjnych, wojskowych i milicyjnych). W najlepszym razie można
tam znaleźć stwierdzenia, iż w wyniku niszczycielskich działań
tłumu, pod wpływem gwałtownie rozwijających się wydarzeń —
niemal zawsze przy tym po wcześniejszym uprzedzeniu i wezwaniu
do spokojnego rozejścia się — siły porządkowe oddały strzały
ostrzegawcze w górę albo użyły ślepej amunicji, a w najgorszym
razie, że oddały strzały w ziemię i w wyniku rażenia rykoszetami
padli zabici i ranni. Gdyby rzeczywiście użycie broni palnej miało
wyglądać tak, jak jest to przedstawione w tych materiałach, to
nieodparcie nasuwa się pytanie^ dlaczego w Grudniu 1970 r. zginęło
kilkadziesiąt osób, a kilkaset odniosło rany postrzałowe?)
Odpowiedź jest — jak sądzę — stosunkowo prosta. Przyznanie się
do strzelania z odległości kilkunastu czy kilkudziesięciu metrów do
zwartego tłumu ludzi ogniem na wprost, jest de facto przyznaniem
się do popełnienia lub przynajmniej współudziału w popełnieniu
morderstwa. Należy przy tym wyraźnie odróżnić odpowiedzialność
moralną (wcale nie wykluczam wyrzutów sumienia u niektórych
strzelających , którzy stali się bezpośrednimi sprawcami ludzkiej
śmierci) od odpowiedzialności prawno-sądowej. Jest to zresztą
sprawa niezwykle skomplikowana i delikatna. Ocena, czy można w
tym przypadku mówić o morderstwie, w znacznym (decydującym)
stopniu uzależniona jest od tego, kto jej dokonuje; w którym z
politycznych obozów był w 1970 r. i w którym plasuje się obecnie.
Wcale przy tym nie jest pewne (nie ma na to żadnych dowodów),
żeby ktokolwiek ze strzelających i wydających bezpośrednie rozkazy
miał takie poczucie. Poza tym jeśli przyjąć, iż było to zabójstwo (w
specyficznych warunkach, ale jednak zabójstwo), to konsekwencją
przyjęcia takiego założenia powinny być procesy sądowe
strzelających i wydających takie rozkazy, a w konsekwencji
najprawdopodobniej jakieś wyroki skazujące. A to — jak wiadomo ¦
— do dzisiaj nie nastąpiło ze względu na fakt, że siły polityczne,
które ponosiły współodpowiedzialność za-grudniową tragedię przez
następne dwadzieścia lat sprawowały władzę lub przynajmniej
(prezydent Jaruzelski) współuczestniczyły w jej sprawowaniu. Jest
zrozumiałe, że nie można było zorganizować procesu i oskarżyć o
spowodowanie na Wybrzeżu śmierci kilkudziesięciu osób, żołnierzy i
milicjantów, nie poruszając równocześnie kwestii odpowiedzialności
tych, którzy podejmowali wówczas kluczowe decyzje. Póki więc
istniała PZPR, proces taki był praktycznie niemożliwy!
Niezależnie jednak od tego, należy stwierdzić, iż wszystkie znane
materiały, wytworzone w kręgu władzy, charakteryzują się tendencją
do pomniejszania rzeczywistego zakresu stosowania broni palnej.
Konsekwencją tego jest zniekształcony (także i tej książce) obraz
wydarzeń. Im mniej gwałtowne starcia i mniej liczne ofiary, tym
precyzyjniej jesteśmy w stanie odtworzyć przebieg wypadków (vide:
Gdańsk w poniedziałek 14 grudnia), im zaś ofiar śmiertelnych więcej,
a walki bardziej gwałtowne, tym mniej o nich wiemy. W efekcie
niewątpliwie najbardziej gwałtowne zajścia w Szczecinie pozostają
najsłabiej rozpoznane.
V Dopiexe_o 6145Jźetrzymano ruch kolejki dojazdowej; (od
stronyWeiherowa na stacji Gdynia-strony Gdańska “na stacji bopóT
-Chylonta—“a~oc W tym samym czasie spod przystanku Gdynia—
Stocznia w kierunku Prezydnium MRN wyruszył pochód, którego
uczestnicy domagali się rozmów z Mariańskim. Jednocześnie przez
cały czas trwały starcia uliczne, a karetki pogotowia, taksówki i
przygodne samochody niemal bez przerwy odwoziły rannych do
zapełniających się z minuty na minutę szpitali. Henryka Halmann.
pielęgniarka w Szpitalu Miejskim w Gdyni, która w nocy ze środy na
czwartek miała dyżur, tak wspominała tamte chwile. „To było
naprawdę
coś okropnego. […] myśmy nie czekali na wózek, myśmy na
operacyjną, na drugie piętro na rękach nosili. Wszyscy — lekarze,
pielęgniarki, palacze — kto był. Boże kochany! Ilu takich, cośmy
donieśli, nie było już po co dawać na stół .. I tam pod salą pokotem
leżeli. Były też takie wypadki, że się doszło do samochodu, o-twiera
się drzwi — a tu trup leży. […] Przez cały czas wejście do szpitala
pilnowane było przez asystujących portierce palaczy, bo co i rusz
milicja próbowała dostać się do środka. Raz nawet się wdarli i
krzyczeli: »My was skurwysyny wymordujemy! Wy buntowników
ratujecie!«” (W. Kwiatkowska, Grudzień 1970…, s. 44).
Jednym z najtrwalszych symboli ..krwawego, czwartku” w Gdyni jest
obraz pochodu, na czele którego niesiono na drzwiach zwłoki
młodego mężczyzny. Pochód ten krążył po ulicach miasta, a jego
uczestnicy śpiewali pieśni patriotyczne i religijne. Dziś wiadomo, że
takich pochodów było więcej. Wiesława Kwiatkowska, która
odtwarzaniu masakry gdyńskiej poświęciła wiele czasu i energii,
utrzymuje, iż mogły to być nawet cztery różne, niezależne od siebie
pochody.
Przez cały dzień w Gdyni, w której przesunięto jodzinę milicyjną na
17 00, trwało prawdziwe polowanie na ludzi. Wielokrotnie dochodziło
do gwałtownych starć z siłami porządkowymi. Po
Zabity robotnik niesiony na drzwiach Gdynia 17 XII 1970 r. (oryg. fot.
Edmund Pepliński, kopia CAF)
4 — Grudzień ‘7C
Niezależnie jednak od tego, należy stwierdzić, iż wszystkie znane
materiały, wytworzone w kręgu władzy, charakteryzują się tendencją
do pomniejszania rzeczywistego zakresu stosowania broni palnej.
Konsekwencją tego jest zniekształcony (także i tej książce) obraz
wydarzeń. Im mniej gwałtowne starcia i mniej liczne ofiary, tym
precyzyjniej jesteśmy w stanie odIworzyć przebieg wypadków (vide:
Gdańsk w poniedziałek 14 grudnia), im zaś ofiar śmiertelnych więcej,
a walki bardziej gwałtowne, tym mniej o nich wiemy. W efekcie
niewątpliwie najbardziej gwałtowne zajścia w Szczecinie pozostają
najsłabiej rozpoznane.
o 6.4bzatrzymano ruch kolejki dojazdowej; rod stronyWeiherowa na
stacji Gdynia—
Gdańska na stacji bopot.
W tym samym czasie spod przystanku Gdynia—Stocznia w kierunku
Prezydnium MRN wyruszył pochód, którego uczestnicy domagali się
rozmów z Mariańskim. Jednocześnie przez cały czas trwały starcia
uliczne, a karetki pogotowia, taksówki i przygodne samochody
niemal bez przerwy odwoziły rannych do zapełniających się z minuty
na minutę szpitali. Henryka Halmann, pielęgniarka w Szpitalu
Miejskim w Gdyni, która w nocy ze środy na czwartek miała dyżur,
tak wspominała tamte chwile: „To było naprawdę
coś okropnego. […] myśmy nie czekali na wózek, myśmy na
operacyjną, na drugie piętro na rękach nosili. Wszyscy — lekarze,
pielęgniarki, palacze - - kto był. Boże kochany! Ilu takich, cośmy
donieśli, nie było już po co dawać na stół… I tam pod salą pokotem
leżeli. Były też takie wypadki, że się doszło do samochodu, o-twiera
się drzwi a tu trup leży. […] Przez cały czas wejście do szpitala
pilnowane było przez asystujących portierce palaczy, bo co i rusz
milicja próbowała dostać się do środka. Raz nawet się wdarli i
krzyczeli: »My was skurwysyny wymordujemy! Wy buntowników
ratujecie!«” (W. Kwiatkowska, Grudzień 1970…, s. 44).
Jednym z najtrwalszych symboli ,.krwawego, czwartku” w Gdyni jest
obraz pochodu, na czele którego niesiono na drzwiach zwłoki
młodego mężczyzny. Pochód ten krążył po ulicach miasta, a jego
uczestnicy śpiewali pieśni patriotyczne i religijne. Dziś wiadomo, że
takich pochodów było więcej. Wiesława Kwiatkowska, która
odtwarzaniu masakry gdyńskiej poświęciła wiele czasu i energii,
utrzymuje, iż mogły to być nawet cztery różne, niezależne od siebie
pochody
Przez cały dzień w Gdyni, w której przesunięto godzinę milicyjną na
17.00, trwało prawdziwe polowanie na ludzi. Wielokrotnie dochodziło
do gwałtownych starć z siłami porządkowymi. Po
Zabilv robotnik niesiony na drzwiach Gdynia 17 XII 1970 r. (oryg. fot.
Edmund Pepliński. kopia CAF)
A — Grudzień VC
49
W
SP
i
„·<¦ ¦”¦
Gdynia 17 XII 1970 r. Starcia z milicją w rejonie ul. Władysława IV.
(CAF)
ulicach jeździły milicyjne samochody, z których wystrzeliwano
petardy i granaty łzawiące. Nad miastem krążyły śmigłowce, z
których zrzucano środki chemiczne służące do rozpraszania tłumu, a
— wedle niektórych religii — strzelano też do demonstrantów. Do
poważnych zajść doszło m.in. przed gmachem Prezydium MRN, do
którego demonstranci siedmiokrotnie próbowali się wedrzeć, na
Wzgórzu Nowotki, na ulicy Władysława IV w pobliżu strzeżonej
przez siły porządkowe stacji benzynowej. Według oficjalnych
danych, w Gdyni zginęło lub zmarło z powodu odniesienia ran 18
osób w wieku 16—-34 lat. Udzielono pomocy ambulatoryjnej 347
osobom i przyjęto do szpitali 233 rannych. W trakcie starć
demonstranci podpalili V Komisariat MO na Obłużu oraz spalili dwie
budki milicyjne. Wybito sźVby w kilku sklepach i samochodach. W
odróżnieniu od wtorkowych zajść w Gdańsku, gdzie doszło do
obustronnej eskalacji agresji, w przypadku Gdyni można z całą
pewnością mówić o masakrze — przynajmniej początkowo —
bezbronnego tłumu. Użyte środki milicyjno-wojskowe były
niewspółmierne do rzeczywistego stopnia zagrożenia porządku
publicznego.
Nie mniej dramatyczny przebieg, ale znacznie mniej znany, miały
wydarzenia w Szczecinie, gdzie od kilku dni utrzymywała się
naplęta~~ai-mosfera, lecz dotychczas nie było ulicznych
demonstracji i starć z siłami porządkowymi. Rankiem 17 grudnia
zastrajkowała Stocznia Szczecińska im Adolfa Warskiego, a
niedługo potem Szczecińska Stocznia Remontowa i szereg innych
zakładów. Około 11.00 — po nieudanej próbie nakłonienia
robotników do powrotu do pracy, podjętej przez dyrektora Stoczni im.
Adolfa Warskiego Tadeusza Cenkiera i I-sekretarza KZ Eugeniusza
Muszyńskiego — stoczniowcy sformowali pochód, który wyszedł na
ulicę. Cel tego pochodu nie jest jasny. Nie wydaje się, żeby jego
uczestnicy od razu myśleli o marszu pod gmach KW PZPR. W tym
czasie trwało juz zresztą w mieście obsadzanie 24 wyznaczonych
obiektów pododdziałami WP. Szczególna rola przypadła
stacjonującej w Szczecinie 12 Dywizji Zmechanizowanej,
dowodzonej przez płk Mieczysława Urbańskiego, której 5 pz wziął
pod ochronę siedzibę lokalnych władz partyjnych
Do pierwszego starcia doszło na ulicy Duboisa krótko po 11.00, gdy
trzy kompanie ZOMO,
A
w
(dV3) “s!oclna ‘ln 9|uo[bj m bjoiij
używając środków chemicznych, uderzyły na wspomniany pochód
robotniczy. Jednocześnie zaczęły formować się nowe grupy
manifestantów. Tym razem trzon pochodu mieli stanowić pracownicy
Stoczni Remontowej, do których przyłączyła się C2ęść załogi fabryki
maszyn budowlanych oraz sporo osób przygodnych, szczególnie
dużo młodzieży. Do kolejnego starcia doszło na ulicy
Malczewskiego, przed placem Grunwaldzkim Za pomocą gazów
łzawiących milicjantom przejściowo udało się rozbić pochód na kilka
mniejszych grup, ale w tym samym czasie utracili kilka samochodów,
podpalonych przez demonstrantów.
Manifestanci nie dawali za wygraną. Podobnie jak wcześniej w
Trójmieście i Elblągu z każdą chwilą rosła obustronna agresja. Około
13.00
grupy stoczniowców, spychane przez milicjantów w stronę Stoczni
im. Adolfa Warskiego, połączyły się z pochodem ze Stoczni
Remontowej i wspólnie ruszono w kierunku budynku KW PZPR,
dokąd dotarto przed 14.00. Juz co najmniej od godziny gromadzili
się tam mieszkańcy Szczecina.
O 13.10 komendant wojewódzki MO poinformował Sztab MSW o
krytycznej sytuacji w mieście. W wielu miejscach dochodziło już
bowiem do starć wręcz. Milicjanci w hełmach i z tarczami używali
pałek oraz wystrzeliwali w tłum petardy i granaty łzawiące,
demonstranci zaś obrzucali ich kamieniami i coraz częściej także
butelkami z płynami łatwopalnymi. Krótko po 14.00 tłum
demonstrantów, szacowany na ok. 15 tys. osób, wrzucając.do okien
butelki z ben—
Transportery opancerzone przed gmachem Komitetu
Wojewódzkiego PZPR w Szczecinie. (CAF)
52
Widok na ulicę z płonącego gmachu KW PZPR w Szczecinie (CAF)
zyną. przystąpił do ataku na gmach KW. z którego zawczasu
ewakuowano kierownictwo wojewódzkiej instancji partyjnej; I
sekretarz KW Antoni Walaszek wraz ze współpracownikami zostali
przewiezieni do sztabu 12 DZ.
Sytuacja z każdą chwilą stawała się coraz bardziej dramatyczna i nie
były jej w stanie opanować pododdziały WP wydzielone do obrony
rejonu KW oraz skierowane tam siły zwarte MO. Andrzej Zieliński,
który w owym czasie był radcą prawnym w wojsku, wspomina
rozmowę telefoniczną znajdującego się w płonącym gmachu KW
dowódcy 5 pz płk. Henryka Ziemiańskiego z zastępcą dowódcy 12
Dywizji ds. politycznych płk. Zdzisławem Drewniowskim:
,,Usłyszałem dramatyczny krzyk telefonistki: Ratujcie! Palimy się!
Nigdy nie zapomnę tego krzyku. Wtedy pułkownik Drewniowski […]
zaczął walić: Pułkowniku Ziemiański, rozkazują otworzyć ogień. I na
to usłyszałem odpowiedź, a była to sytuacja bojowa: Obywatelu
pułkowniku, odmawiam wykonania rozkazu. A potem usłyszeliśmy -
Do kogo. kurwa, będę strzelał, tam są kobiety i dzie—
Spalony gmach KW PZPR w Szczecinie. (CAF)
Szczecin 17 XII 1970 r. Oblężenie Komendy Wojewódzkiej MO przez
demonstrantów. (CAF)
ci”. (M. Szejnert. T. Zalewski, Szczecin: Grudzień-Sierpień-Grudzień,
Londyn, 1986. s. 39).
Tymczasem już od pewnego czasu trwało plądrowanie budynku KW.
Przez okna wyrzucano różne sprzęty i wyposażenie. Przed
budynkiem rozpalono stos, w którym znalazły się m.in. portrety
przywódców partii i państwa. Wojsko biernie przyglądało się
podpalaniu siedziby KW. chociaż demonstranci nie dopuszczali
wozów straży pożarnej do gaszenia ognia.
Główne siły milicyjno-wojskowe przesunięto stopniowo w stronę
oddalonego o 200 m gmachu KW MO. Liczący ok. 10 tys. osób tłum
demonstrantów przystąpił do ataku na zabudowania milicyjne.
Obrzucono je kamieniami i butelkami z benzyną. Bezpośrednią
przyczyną ataku była pogłoska o aresztowaniu niektórych
uczestników strajku, którzy mieli być przetrzymywani w KW MO.
Podpaleniu uległy budynki pomocnicze w pobliżu komendy (biuro
paszportowe i kasyno). Po splądrowaniu parteru budynku WKZZ
także i on został podpalony przez demonstrantów.
Około 17.00 z okien KW MO padły pierwsze strzały do tłumu.
Strzelano z broni maszynowej i ręcznej — byli pierwsi zabici i ranni.
Marian Juszczuk zapamiętał, że ,,kiedy odezwały się strzały, cały
tłum ruszył na gmach MO, nie bacząc zupełnie na
niebezpieczeństwo. Potężne drzwi budynku były zaryglowane. Na
placyku
\
‘¦¦ dlii
;……¦.::;.:;»;i.i,iii.iiłflBfjl
UHIill ii 1
%?*** ;¦-¦¦
ItUMlliilllilH
i.’
11
‘¦ >; H-.
Szczecin 17 XII 1970 r Starcia stoczniowców z milicją w rejonie portu
i Wałów Chrobrego. (CAF)
Gen. Tadeusz Tuczapski, wiceminister obrony narodowej. (WAF)
naprzeciw stała szalupa dla zabawy dla dzieci. Tłum ją uniósł i
zaczął taranować drzwi. Bez skutku. Tuż przy drzwiach palił się skot.
Z gmachu wyrzucano rakiety z gazem. Myśmy je odrzucali Wkrótce
zaczęty się palić firanki, story. Oni mieli wodę i gasili” (Tamże, s. 40).
Jednocześnie inna grupa demonstrantów próbowała sforsować
bramę więzienia. Straż więzienna odpierała atak strzelając z wież
obserwacyjnych. Także i tam padli ranni i zabici. W czasie walk w
rejonie komendy MO podpalono 6 transporterów opancerzonych i
trzy czołgi. Podobnie jak w Gdańsku również w Szczecinie
0 18.00 wprowadzono godzinę milicyjną. Mimo to właśnie w
godzinach wieczornych nasiliły się rabunki sklepów. Do późnych
godzin trwało swoiste polowanie na ludzi. Miasto patrolowały grupy
milicjantów, ormowców i żołnierzy.
Gwałtownością i bezwzględnością wydarzenia w Szczecinie na
pewno nie ustępowały temu, co działo się w Gdyni. Miały natomiast
szerszy zasięg, uczestniczyło w nich więcej ludzi, większe też były
zniszczenia. Liczba ofiar w Gdyni
1 Szczecinie jest porównywalna. Wypada jeszcze odnotować, że
dowództwo siłami WP w Szczecinie objął przybyły wieczorem
samolotem z Warszawy wiceminister obrony narodowej gen.
Tadeusz Tuczapski, siłami milicyjnymi zaś wiceminister spraw
wewnętrznych gen. Ryszard Matejewski.
Nie ulega wątpliwości, że najpóźniej w czwartek sytuacja w kraju
wymknęła się spod kontroli kierownictwa PZPR/ Przez trzy dni (14—
16 grudnia) nie poinformowano społeczeństwa polskiego o
robotniczych protestach na Wybrzeżu i rozgrywającym się tam
krwawym dramacie. Dopiero 16 grudnia o 16.00 Polskie Radio w
programie ogólnopolskim przekazało pierwsze informacje na ten
tematN Nazajutrz wieczorem przed kamerami telewiżjt, emitującej
program ogólnopolski, wystąpił premier Cyrankiewicz, który w
sposób tendencyjny i daleko niepełny, by nie powiedzieć kłamliwy,
przedstawił społeczeństwu bardzo ogólny obraz rozgrywających się
na Wybrzeżu wydarzeń, kładąc oczywiście szczególny akcent na
nurt niszczycielski robotniczych protestów.
Wielu ludziom przemówienie to przypominało pamiętną mowę
Cyrankiewicza z czerwca 1956 r., w której groził wrogom ,.władzy
ludowej” odrąbywaniem rąk. Wydaje się jednak, że w 1970 r. nie miał
możliwości — a od pewnego momentu chyba i ochoty — ,,obcinać
rąk”. Gdy w kierownictwie PZPR rozpatrywano kwestię
wprowadzenia w Polsce stanu wyjątkowegp/Cyrankiewicz przez całą
noc potrafił napisac-tylko: „0-głaszam stan wojenny” i to było
wszystko, na co się zdobył. Okazało się przy okazji, że nikt w
kierownictwie partyjno-państwowym nie znał obowiązujących w tym
zakresie przepisów i aktów normatywnych }
Żołnierze 12 Dywizji Zmechanizowanej w czasie patrolu na jednej z
ulic Szczecina. (CAF)
56
Apelujemy o obywatelsk odpowiedzialność i rozwa
Przemówienie telewizyjne i radiowe premiera .1. Cyrankiewicza
Froies Radj Ministrów, Joief Cyrankiewici wygłosił wcioraj pne
mówienie przed kamerami telewizji i mikrofonami Polskiego Radia.
obywatele 1 obywatelki;
Zwracam »(« do Waa w chwili, IttftreJ powagę odciu-wacie chyba
wszyscy.
Trafienie wydarsenls w Gdańiku i na Wybrzriu pn«-iywemy wsij-jcy
bardzo gl«-bako, a la obowlątkiem pried-itawicieLk ¦ władzy ludowej,
przedstawicieli państwa. nadrzędnym obowiązkiem ‘ JRt,’
niezależnie od talu myśleć kalfgotiaml państwowymi, kierować «(«
Interesem państwa jaku całości, narodu jaki catoici, internajni
przyazło-ici naiiego kraju 1 zdecydowanie elatyt tym nadrzędnym
Interesom. -
Na pewno przekonacie ile, 1 zrozumiecie wszyscy, że ta nadrzędne
interesy państwo -we i narodowe zawierają w i obie najbardziej
istotne intei resy każdego z Was, kaide] polskiej rodziny, nie tylko na
dzid, ale trwale. Na pewno przekonają się o tyin wcie^ SnieJ czy
pćźniej I d, których dziś porwały inne emocje.
Wykorzystane zostały one. Jak zwykle, tneba o tym przy wszelkich
odruchach w Poi-ice pomyileć. z jedne] strony przei elementy
anarchiityci-ne, chuligańskie i kryminalne, e drugUJ itrony — priei
wrogów loejaliimu, priez wrogów Polski. Dopowiedzcie sobie, ezyiby
Polska byU Jedynym krajem na świecie, który.ni« ma.wrogicri sil
działających wewnątrz? 2yde ru jeden Jeszcze dowiodło, te do
rfsmeMitracJf ‘ultcznychi cho. elażby Jej , organizatorzy nie mieli
ttych, TiwanWrnleiych Intencji. dołączają il« wsiel.-kle elementy
wrogie, 1 narchll’ slyctne. kryminalna, wykorzystując t» demotutracja
do rabunku, podpaleń, bezmyslne-fio niszczenia.
Od 3 dni Odańilc | Wybrze-te są widownią zajść ulicznych I naruszeń
lądu 1 porządku publicznego.
W toku tych wypadków do-izlo do zdemolowania 1’podpalenia ‘wielu
budynków publicznych, do grabieży I splądrowania wielu sklepów, ¦
do zniszczenia ‘ wielu samochodów. Doazlo do atakowania I
strzelania do milicjantów I żołnierzy, stojących n« itraiy porządku
mienia publicznego i.prywatnego,.a.także bezpieczeństwa obywateli.
Doazlo do tragicznych stare, w których slly porządkowe
zmuszonaLzo-sialy.do uiyda broni. Są ofiary w ludziach — kilkunastu
—””-»¦” ‘-“v,…t rannych.
Te ¦ PWcte. ooinsnslitoy praeą ¦ klasy.- robottiieiej, cale-Lo narodu, ..
naszym. wielkim wysrłklern gospodarczym, na-itą .- koraftk j.-siitfią
polityka sojuszu-w - Związkiem Ha-diieckim .’.i. Innymi bratnimi
krajami ;iocj Mistycznym i, naszym’wkładem dodzirla jedności :0bolu
. BociaUstyczneeo. ktdra tunniui gl4wtgą gwarancją naszego
bezpieczeństwa 1 ppmyilnego ^roiwoiu. >..Mamy ip sóM! bogale i
ho-lesn»- historyczne ¦ doświadczenia, trziba . o nich pamiętać
zawsze, .a rnade ‘wszystko w Ohwilach^.trudnych.. Wskutek
anarchii..upadła Polska szlachecka, wskutek egoizmu kla-.soweKO.
I .antyradsiecklego za-ileplenla upadla polska bur-tuazyjni.;
-Z mroku krwawej hitlerowskie] . okupacji na drogę rozwoju .
gospodarczego I kulturalnego, na. drog« Jedności narodu 1
socjalizmu — wydobyła Poliki; klasa robotnicza pod prztwedem «woj
ej partii. 1 tylko na te] ćlrodto może nasi kraj ”zabezpieczyli swó]
pomyślny roiwój I umocnić swo-Ji nlapodlMlesć.
W, i wleci«. dzlilejszyni I J utrze] szym Polska może cos znaczyć
tylko wledy. kiedy bedtio nadąiaó” za szybkim poslepem -rewolucji
‘,iaukowo-teehnioznej, ‘ kiedy’ ‘¦¦polrsti szybko;powiększać swój po-
toneja! gospodarczy, kiedy po-trafl -zespolić wsiyitkie swe slly dla
osiągnięcia tych ogólnonarodowych,! łocjalistycz-nyeH. caliw1.:;,’
.Cele te ]ed-inleteł lisidcęti inai
Kort It*tu Centf ii n ego. P 2PR,
Tyra celom, tlnfy ńyscypZni ipołe ci n* 2 X m Or ¦] n o-po lity ci-na
JcdnoJg narodu.
^ dyscyplinę; len p^ »T»1łłk chcą zsklódć siły aniTctilstycuie I wrogie,
a JńJ temu cl, ktńny w
ci’«nW, iiJUiJł.Ich weswaniu. Apelujemy Ł&6 wizyntklch fl TOtwąts i
Toi^dek, t> pociu-da ^odpowledzriltioici o esyn—
TOtwąts i Toi^dek, t> pociu-da ^odpowledzriltioici, o esyn-ny
wtpohidtlkl w óbranlp pć-riądku I spokoju pbywittlt.
Nasil cTZz\7.łot,L pelm ]«L bohiteritwat chwaty. 4leUk-ts kleiH,11
nieprzemyślanych odruchów. Przez dwa-oatatnie aluki ‘tzUimy od
kloaki, do Lriok 1045 i’amknał.10 ‘.narodowych klęck i
Inną. dfogą — iWkt w
gospodarczym, postępie nauki I kultury, drogą umocnienia naszego
bezpieczeństwa I międzynarodowej pozycji Pciski w sojuszu z
bratnimi socjali-slycalyml krajami-Dzięki Temu ostatnio zamknęliśmy
ostatecznie problem uznania prze; u-sLystklch naszych granic na
Odrze I N^sieh podpisi:ja.r u-k3ad e drugim państwem niemieckim, 1
Niemiecką Republiką Federalną. Odczul to z satysfakcją cały naród
polski. Ntech pamiętają, o tym mieszkańcy Gdańska* Gdym,
Szczecina i wszystkich Zachodnich ziem Polski,
Niech pamiętają Łei o tym, Ele krwi pr»let żołnierz polski nbok
ŁoInleLza rHdileckiego, Lie milion^/ Polaków rsinęlo w nierównej
walce z hitlerowskim okupantem, abyicie Wy lem mogH tyć I
pracować.
Żeby fitvorzyc dorobek, którym dzlfi &Ję mczycimy. trzeba było ZS
lat Trudnych wysiłków całego narodu. Niech każdy z Was także
zmierzy swój wkład w ten 25-letnl dorobek, a tak-te oceni, na ile
nasz ogólny dorobek i mofllwoćcL, Jakie g tworzy la Polska Ludowa,
prryczy 11 iły sŁę do odmiany 1&-aćw jego samego, jego rodziny, a
przede wszystkim Waszych dzieci ] ich pn>SElu^rl.
Zbudować dam jest trudiio, wymaga pracy i ciężkiego wy-siłkUr
Fodpal.e i ŁmsiCiyi — jesl łatwo, WlEid^n ludowa nigdy nie dnpufccl
dn tego, aby len ciężko wynratnwany rfoio-hek byl wystawiony na
mebec-pieczeństwo- Jest n^siym święlym obowiaTkiem bronić lego
dorobku wszystkimi koniecznymi irortkami Posadek I l?d tam, gd^le
zasiały niro-* szone, są Już wprowadzane 1 będą wprowadzano
konsekw=^r^le do knńca.
Zwracam się z obywatelskim apelem do klasy robotnicze), do
łowarzvsiy wspólnej wa,kl I pracy, do wszysiklch ludzi pracy.
Odrzućcie od sleMe pro-wnkatorńw, nie dawajcie posłuchu
awanturnikom; niech każdy na swoim posterunku, * poczuciu
aripofiedrialnoćcf za kra) I państwo, przeciwstawi nie wszelkim
anarchistycznym odruchom I Ktahfe W’ObrnniS ładu, porządku 1
dyscypliny społecznej. Budźcie Swjuduml powagi chwili.
Uchwała Rady Ministrów
z dnia 17 grudnia 1970 r. w sprawie
zapewnienia bezpieczeństwa i porządku publicznego
W zwlaiku 1 jyowainym] naruszeniami, porządku pub-UcTJiegd. ¦
którt ‘ w ostatnich dniach miały mlejice na le-rmir Gdańska i
Wybrzeża, a w, szczególności w związku z grabieżą mtenia
państwowe-Eo. społecznego I mienia obywateli, podpalaniem I msz,-
czeńlem gmachów oraz uną-dzEń publicznych, ]akŁ ró^-niei z
wypadkami zabójstw I ciezJuch uszirEadier. dała — Rada Ministrów
na podstawia flrt 33 pkt. 1 Konstytucji PoŁskiej Rreczypospolilej
Ludowej postanawia co następuje:
Płt. 1
Zobowiązują się organy śrl-ganla I porządku publicznego oraz inne
współdziałaj^ce % nimi organy w ochronie porządku i
bezpieczeństwa publicznego do bezzwłocznego podjęcia
odpowiednich ftrod-k*w zjTilpriaj^cych do pny-wrócenla naruszonego
porządku 1 tadu publicznego oraz zapobieżenia próbom jego
zakłócenia.
Far. t
boaujpj się Qrjąny,Jil-r licji Obr*aŁel«kfe], afutby bazp/eczenBtwa I
Inna współdziałające z nimi organy do podjęcia wazystkieb prawnie
dostępnych środków przymusu włącznie do użycia broni pt-Łeciwko
osobom dopuszczającym sle. gwałtownych zamachów na tycie I
zdrowie obywateli, grabieiy I niszczenia mie, nia orazurządzeń
publicznych.
Pai. 3
je slĘ wszystkie organy państwowe do udzielania organom ścigania
wszelkiej pomocy niezbędnej do. wykonania I et) zadań.
Tar. 1
Wtywa sLe wszystkich obywateli óo ppdrjHirząd kowani a Się
zarządzeniom podejmowanym pnez powołane organy państwowe w
c«*lu zapewnienia porządku publlcjncgo—
PREZES RADY MINISTRÓW
.Trybuna Ludu” z 18 Xli 1970 r
57
Przesilenie
17 grudnia gwałtowny protest społeczny dalej się rozprzestrzeniał.
Zaostrzeniu uległa m.in. sytuacja w Elblągu, gdzie ok. 15.00 doszło
do sporej demonstracji przed gmachem Komitetu Miejskiego i
Powiatowego PZPR. W ruch poszły kamienie i butelki z benzyną. W
centrum miasta wzniecono 11 pożarów, a gwałtowne walki trwały
kilka godzin. Wiele osób było rannych. 65 manifestantów
zatrzymano. W „Zamechu” ogłoszono strajk i powołano oddział
samoobrony, który pilnował, aby nikt nie dostał się na teren zakładu.
Około 17.00 tłum w rejonie MRN okrążył kompanię MO i grupę
spieszących jej z pomocą żołnierzy. Po wprowadzeniu do akcji
czołgów zgromadzenie rozpędzono, niemniej siły porządkowe w
mieście ostatecznie opanowały sytuację dopiero ok. 23.00.
Do ulicznych zamieszek doszło ponownie w Słupsku. O 16.30 w
kilku punktach miasta zaczęły się formować grupy młodzieży, które
wznosząc okrzyki o treści antyrządowej i antykomunistycznej
zaatakowały budynek ZMS oraz szkołę milicyjną. Także i tu grabiono
i wybijano szyby w sklepach, szkołach i hotelu. O 18.15 tłum.
uzbrojony w części zdemolowanych ławek parkowych, kamienie i
butelki z benzyną, zaatakował budynek KMiP PZPR, niszcząc go i
usiłując podpalić. O 19.40. liczące ok. 250 funkcjonariuszy siły MO,
wspierane przez ,,aktyw robotniczy i ZMS-owski”. opanowały
sytuację w mieście.
W tym samym dniu doszło do kolejnych manifestacji w Krakowie. O
17.40 — mimo że Rynek Główny zablokowały siły milicji i ORMO —
w pobliżu pomnika Adama Mickiewicza zgromadziło się ok. 600,
głównie młodych, osób. Jednocześnie inne grupy zaczęły się zbierać
na ulicach odchodzących od Rynku, na którym wznoszono okrzyki i
śpiewano ,,Międzynarodówkę” W akcji przywracania w Krakowie
porządku za pomocą armatek wodnych, środków chemicznych i
pałek uczestniczyło 878 funkcjonariuszy milicji i 255 ORMO, którym
demonstranci przeciwstawili dość oryginalną taktykę walki…
Kilkudziesięcioosobowa grupa demonstrantów — pisze Ryszard
Terlecki — zbierała się w jednym miejscu, skandowała atnyrządowe
hasła, a gdy tylko powstało większe zbiegowisko, demonstranci
rozbiegali się, uprzednio umówiwszy następne miejsce spotkania. W
ten sposób protestujący tłum pojawiał się przy Barbakanie, pod
Bagatelą, pod Uniwersytetem itd„ a gdy MO zdążyła przegrupować
siły i zaatakować demonstrację, jej organizatorzy zaczynali właśnie
gromadzić się w innym punkcie miasta. W rezultacie chmury gazu
wypełniły wkrótce całe Śródmieście, a MO zablokowała wstęp na
Rynek i przyległe ulice. Świadkowie tych wydarzeń twierdzili, że w
pobliżu Komitetu Wojewódzkiego oraz komendy MO na pl.
Szczepańskim instalowano na dachach karabiny maszynowe” (R.
Terlecki, Grudzień 1970 w Krakowie, ,,Krakowski Czas” z 14 XII
1990). /Siły MO przy pomocy 300 żołnierzy miejscowej jednostki
WOWewn. zaprowadziły po 20.00 spokój w mieście. Równocześnie
jednostka ta przejęła ochronę 9 obiektów na terenie Krakowa. W
Białymstoku, gdzie nie było jeszcze prób organizowania manifestacji
ulicznych, 17 grudnia pododdziały WOWewn. przejęły ochronę
zespołu budynków KW PZPR, sądu i prokuratury. Do manifestacji
ulicznej doszło natomiast w Wałbrzychu; milicja rozpędziła grupy
młodzieży gromadzące się przed budynkiem KP PZPR oraz na placu
Grunwaldzkim Materiały MSW informowały także o ujawnieniu na
terenie kraju 80 wrogich napisów na budynkach i parkanach, a także
ponad 400 ulotek, z czego 234 znaleziono w Warszawie. 208 z nich
ujawniono w Hucie Warszawa, zawierały ostrą krytykę przywódców
partii i rządu. Niektóre — poza treścią wyrażającą solidarność z
Gdańskiem — wzywały do udziału w strajkach, jak np. 2 ulotki
pochodzące z terenu Politechniki Warszawskiej. W tej samej uczelni
zlikwidowano również wykonany odręcznie plakat-ulotkę, który
wzywał studentów do wzięcia udziału w wiecu 18 grudnia. Materiały
MSW informowały o niepokojach i przerwach
58
Przejazd transporterów opancerzonych ulicami Szczecina, (fot.
Wizusz, CAF)
w pracy w zakładach produkcyjnych w Częstochowie, Kaliszu,
Krakowie, Łodzi, Nysie, Warszawie i Wrocławiu.
17 grudnia był najkrwawszym dniem robotniczego powstania na
Wybrzeżu, 0 ile w początkowym stadium kryzysu zdecydowanie
dominowały hasła ekonomiczne i społeczne, o tyle najpóźniej w
czwartek pojawiły się żądania o treści wyraźnie politycznej. Protest
robotniczy stawał się~~coraz bardziej
d67r^y7”T%nTajwyrażtT!eT”uJ5W^ niło się w Szczecinie. W
odróżnieniu od Trójmiasta, gdzie 18 grudnia w zasadzie na ulicach
panował spokój, choć oczywiście nadal utrzymywała się napięta
sytuacja, w Szczecinie praktycznie przez cały dzień
dochodzrfo~^6~~5THrć i utarczek ulicznych, ale jednocześnie
wieczorem istawiciele
TO” zakładów strajkujących lub zamierzających podjąć strajk
nazajutrz, zebrali się w Stoczni im. Adolfa Warskiego i wraz z
tamtejszym komitetem strajkowym podjęli decyzję o utworzeniu
Ogólnomiejskiego Komitetu Strajkowego. Nim do tego doszło, 18
grudnia o 4.00, zgodnie z decyzją płk. Urbańskiego, zatwierdzoną
następnie przez gen. Tuczapskiego, w rejon Stoczni im. Adolfa
Warskiego przetransportowa-“no pododdziały WP. Wojsko blokowało
teren stoczni w odległości ok. 80 -100 metrów od bram wejściowych,
bezpośrednią ochronę bram powierzając milicji. Gdy rano robotnicy
przyszli do pracy, przed bramą stoczrii__zaslaji czołgi i
transportery_Ofianćfirzone. ““Krótko po 6.00 tłum zaczął gromadzić
się przed budynkiem dyrekcji. Rozpoczął się wiec, lecz jednocześnie
doszło do incydentów przed bramą, gdzie część - zwłaszcza
młodszych — robotników zachowywała się dość agresywnie.
Podejmowano próby podpaleń czołgów, mimo że na wezwanie
robotników żołnierze odwrócili czołgowe lufy pierwotnie wycelowane
w kierunku Stoczni im. Adolfa Warskiego. Sytuacja niemal z każdą
chwilą stawała się coraz bardziej napięta. „Ktoś się uwiesił za lufę —
zapamiętał Juszczuk. — Czołg zaczął wtedy manewrować, do tyłu,
do przodu. Przyniesiono ogromną śrubę, wsadzono ją między
gąsienicę i kółko napędowe. Czołg zaczął się kręcić w kółko.
w; ciekłe , jak b ąk. Znalazła się benz* /na czy ropa, . i jziemy
pertraktow; IĆI’ , wyszli pr; ^ez b amę
st; ł spo cojnie pal ł się z zewnątr ‘- 1 .] lekkim c ocjować z dowoefi :ą
Ł ołnierzy bTć TTując ych w yi—
płc jmien em. T en drugi, kt óry stał dak ;j, podje-a cie ze stoczni. Ze
SciS niętym gar jłem udało
ch ał za sunął z działka. Po cisk okro pni 3 świecą-s ię pokonać
odległe )ŚĆ 150—200 n dz elącą ch
cy utkw ił w ś ;ianie budyr ku. Gruc hn; jł i zaczął c d żołnierzy i przek
ifna ć ich dowó dcę. ^eby v i/ysię wyce fywać , a ludzie za :zęl go <
jon ć. Wtedy c ofał wojsko spod i )rar ny stoczni, że sa ni sto CZ—
od Dubc )is W ! itronę Firlika wyszła 1 yra iera mili-r iowcy zapewnią
;po <ój i porzć dek. Niestt rty
ej i żoł lierzy […] byfem ednym z pi srwszych, r ie oznaczało to 1 ;oń
ca gwałtóv / i p rzemc cy
ktc irzy g onil 1 en czołg. K toś rzuć ł k amieniem \ Vądołowski
wspon lin; , że wraca ąc d D StOC zn
P osypa ły się strzały” (M. Szejnert, T. Zalewski, z auważył, ..jak młc
dy chłopak c snął W CZ olc I
op . cit. s. 44 . t tutelkę z benzyną. W ybiegł zza płotu rzi Clł
Stanis law V ^ądołowsk tak zapa mię tał tamte F ‘orucznik wyciągn
ął oistolet i s trzelił w n °g I
ch wile: „Stali Smy na wz górzu, t lisk o Bramy t emu chłopakowi. Z
czołgu wy ;kocz yło k Iki 1
Gł ówne. . I W | )ewnym mor nencie. t yło to chyba f loparzonych.
jedne go wyciągnęli chyb a w z yrr
ok oło gi Ddziny dziesiątej, z auwazyli ;m\ , że idzie ; tanie. Ten
chłopal ; z ustał trafior y gd zieś k ołc
mi icja. 1 bror ią długą wy ciągniętą pr; :ed siebie t ostki, bo złapał s
ię pochylił. Nie wiadc mc
[¦¦ ] o tworzy 1 ogień do tłumu. ;tór y stał na t iyło, kogo bardziej zał
ować, czy tego żołnie rza
sk arpie na dc >le. Kolega p adł zaraz ja wpadłem !¦ tórego
wyciągnięte . c ;y tego czło wiek; . do t tó
w bram 1 Zac ;ęto znosić rannych” (T amże). r ego strzelano, i żal mi
było w sur nie te go of ce
Nedk go pc tem Wądołc wski spe >tka ł sekretar a, który musiał str
zelc ć” (Tamże s. 4 5—46 )¦
rz; i KZ Eugen usza Muszy ńskiego w raz z nim Na terenie stoczn
Lly Tirzaspm pr zefara wadzi )nc >
or az czt erema innymi stoc zniowca ni z rękoma \ vybory t/w. trójek
(pc > trzech del egató w z k aż
pc dnies onymi do góry. kt życząc: , Nit i strzelać, c ——-— .ego
wydziału), kt bre — wyło niły k jmite : straj ko—
Stt ajk oku pacyjny w Stoczni Szc zecińskiej {CA F)
i] 11! ill ! ” 1
1 ¦ Ę
1 ^łiii i | , ¦ .! tat.
13 ijgZ i 11; Ul 1’“‘iiiT*
¦f —t…..nuir ¦«· mm 5S??……..!1” UW”1”*1 1
1 ‘¦¦““I iiikl ;.l 1
; ‘% 1 1 Wili .ii ‘ ii II ‘lir 11 ‘Itiiiitiilrlh: ¦ii! ,. ™»iWu 1. .i.. i · ¦i ti,l ul ,; i,
¦’¦ttill. ‘Iii! [
, I 1 \l ‘11 1 i r * ‘1
i1 m,; ] ¦ P i 1 1 111 lf i! i«~ r. 1 B
1 i i pi ¦ 1 In li I
‘flmltlll’ 111111 1, ¦Bil ii A i 111.1. 1 ………..;ff* , ¦ U lii*1””””” “ł”«m i ‘
TtT -‘i iUl.l Uli
wili 1 i r l i t \ h x 1 ^H l!1 ii 1 i ! ,…. 111 liiil BltiUi ilu ……’!¦· <l”
Ijl ni ii ill 1 l 1 1
19 tUllliilil! ¦ii · liiii itll ii 1 iL \[ i IlUllIlTMl ni li J 1llłltt4rlltlttłłlt ±ŁŁ.
1 im ji H ill liii te 1 111 ‘} I llHlIHiilt >IH(ln llBS!Bfc„ łlłill 1 UttM
K!!l!l!i!IHt!ii||i ii W wiiiiK im I ‘iiu….. 1 Mm I
6C
III f i II
Szczecin. Transparent z hasiami protestacyjnymi
Hasła strajkujących stoczniowców. (CAF)
wy. Na jego czele stanął Mieczysław Dopierała. Obok Dopierały
jeszcze kilku innych członków komitetu strajkowego należało do
PZPR. Fakt tak znacznego zaangażowania się w strajk szeregowych
członków partii świadczył o całkowitym oderwaniu się kierownictwa
PZPR od aspiracji i oczekiwań „dołów partyjnych”. Równocześnie
jednak zaangażowanie w ruch strajkowy stosunkowo wielu członków
PZPR wpływało w sposób tonujący na radykalizm robotniczych
postulatów.
W stoczni powołano do życia straż robotniczą, która wewnątrz
pilnowała zamkniętych bram za”^~ kładowych, patrolowała teren, by
nie doszło do prowokacji czy akcji o charakterze sabotażowym.
Zakładowy radiowęzeł przekazywał komunikaty komitetu
strajkowego oraz bieżące informacje o rozwoju wydarzeń. Komitet
strajkowy wyłoniono też w Stoczni Remontowej. Ponadto do strajku
przystąpiły m.in. Huta ,,Szczecin”, port szczeciński, Polmo, Papiernia
..Skolwin”, kombinat w Policach. W mieście nie kursowała
komunikacja. Choć załogi strajkowały na terenie zakładów, na
ulicach jeszcze kilkakrotnie w tym dniu dochodziło do gwałtownych
starć. f~ O 15.30. pracownicy Stoczni im. Adolfa War?
/ skiego wysunęli żądania o charakterze jednozna
/ cznie politycznym. Domagali się spotkani;
I z przewodniczącym CRZZ Logą-Sowinskirr i powołania
bezpartyjnego kierownictwa związ-\ ków zawodowych, uwolnienia
aresztowanych 1 stoczniowców, którzy nie brali udziału w rabutr
( ku mienia społecznego.
W godzinach wieczornych przewodniczący Prezydium WRN Marian
Łempicki w lokalnej telewizji wygłosił przemówienie, w którym
apelował o spokój, ale też zarazem w sposób zawoa-lowany
zgłaszał pod adresem stoczniowców mglistą ofertę podjęcia rozmów.
Niemniej w Stoczni im. Adolfa Warskiego, która stanowiła
niekwestionowane centrum ruchu strajkowego w Szczecinie,
utrzymywało się napięcie. W nocy na kanale oddzielającym ją od
Stoczni Remontowej pojawiły się okręty MW. Stoczniowcy,
obawiając się ataku z tej strony, oświetlali okręty reflektorami,
uważnie śledząc ich ruchy.
17 i 18 grudnia w Szczecinie — według z pewnością zaniżonych
oficjalnych danych — zginęło lub zmarło z powodu odniesionych ran
16 osób. Wedle tych samych danych rannych miało być 117 osób
cywilnych, 71 milicjantów i 24 strażaków. Zatrzymano 498 osób. z
których część aresztowano w prywatnych mieszkaniach, do których
wkraczali funkcjonariusze MO. Podobnie jak w innych miastach
regułą było brutalne bicie zatrzymanych.
W piątek uległa dalszemu zaostrzeniu także sytuacja w Elblągu;
pracy nie podjęły załogi Zakładów Drzewnych im. Wielkiego
Proletariatu. Zakłady Napraw Samochodowych. Zakłady Odzieżowe
,,Trusto”, Spółdzielnia im. Dzier-żyńskiego oraz niektóre wydziały
„Zamechu”. Około 15.00 zaczęli gromadzić się demonstranci. Grupa
blisko 200-osobowa, używając butelek z płynami łatwopalnymi,
podjęła próbę podpalenia budynku KMiP PZPR. Godzinę później
inna grupa na ulicy Hetmańskiej podpaliła czołg pododdziału
ochraniającego więzienie. Z armaty czołgowej oddano w powietrze
trzy strzały ostrzegawcze ślepą amunicją. Pododdziały ZOMO
rozproszyły tłum. Na ulicy 1 Maja grupa licząca ok. tysiąca osób z
kamieniami, łomami i śrubami
atakowała milicjantów i żołnierzy. Do starć ulicznych doszło też w
pobliżu ochranianych przez siły porządkowe Centrali Telefonicznej,
poczty i banku, gdzie ok. 17.00 użyto broni palnej. Według
oficjalnego komunikatu w Elblągu zginęła jedna osoba, a trzy zostały
ranne. 18 grudnia
— wzorem Gdyni — godzina milicyjna obowiązywała już od 17.00.
Mimo że o 15.30 wprowadzono w Krakowie blokadę Rynku
Głównego doszło do kolejnych prób organizowania manifestacji.
Podobnie jak poprzedniego dnia w rozpraszaniu ulicznych
zgromadzeń i patrolowaniu centrum miasta uczestniczyło 878
milicjantów i 255 ormowców, wspomaganych przez ,, milicję
robotniczą”. W sumie — według danych MSW — w ciągu kilku
grudniowych dni w Krakowie i okolicy zatrzymano łącznie 172 osoby.
18 grudnia protest społeczny zaczął się rozszerzać na kolejne
regiony kraju. Zastrajkowała załoga białostockiej Fabryki Przyrządów
i Uchwytów. Pracownicy żądali 30-procentowej podwyżki płac oraz
zwolnienia z zajmowanego stanowiska zastępcy dyrektora ds.
technicznych. Domagali się rozmów z przedstawicielami KW. W tym
samym dniu w Białymstoku nie podjęło też pracy 78 pracowników
nocnej zmiany w Hucie Szkła. Nazajutrz w mieście, gdzie do strajku
przyłączyły się Zakłady ,,Madro”r Fabryka Szkła Gospodarczego i
częściowo Zakłady Budowy i Naprawy Wagonów Kolejowych, „siły
MO
— jak czytamy w opracowaniu przygotowanym w MSW —
kilkakrotnie w ciągu dnia rozproszyły zbierające się grupy
chuligańskie, próbujące wywołać ekscesy”.
_ 19 grudnia milicja rozpędzała również uliczne
zgromadzenia w Bydgoszczy “nadto w piątek
Chorzowie. Po-~ lub dłuższe
i sobotę krótsze przerwy w pracy zanotowano m.in. w zakładach w
Krakowie, Malborku, Oświęcimiu, Pucku, Warszawie.
Właclysławuwie’,~Wr”oć7awT1jTlAi’ so—
strajkdwaT6~~w sumie ok. 100 zakładów w siedmiu (na
siedemnaście) województwach. Sytuacja wymknęła się spod
kontroli. W wielu regionach władze lokalne traciły głowę, apelując
0 coraz większe zaangażowanie oddziałów WP. W tej sytuacji już 17
—18 grudnia przegrupowano w rejon Krakowa jedną jednostkę
pancerną
1 jedną zmechanizowaną, w okolice Poznania związek taktyczny
zmechanizowany, pod Wrocław jedną jednostkę zmechanizowaną, i
wreszcie do Warszawy jeden taktyczny związek zmechni-zowany i
jeden pancerny (zatrzymany w większej odległości od stolicy) oraz
jedną brygadę WOWewn. Ponadto „kilka związków taktycz—
nych i jednostek jako siły odwodowe postawiono w stan wysokiej
gotowości w stałych miejscach zakwaterowania”.
Nie ulega wątpliwości, ze — do 13 grudnia 1981 r. — wojsko nigdy
na taką skalę nie zostało postawione w stan gotowości bojowej i w
takim zakresie wykorzystane do zapewnienia nie tylko porządku
publicznego, ale również-po-rządku politycznego panującego w
PRL/W Trójmieście użyto do akcji 13 tys. żołnierzy, vv~Szczecinie
12 tys.. a na całym Wybrzeżu łącznie ok. 27 tys. żołnierzy WP oraz
550 czołgów, 750 transporterów opancerzonych i 2100
samochodów. Zaangażowano 108 samolotów i śmigłowców, a także
40 jednostek pływających MW. ,.Razem z siłami, które zostały
przesunięte w wyznaczone rejony, ale nie użyte do akcji, jak również
łącznie z grupami skierowanymi do dyspozycji miejscowych władz
dla wewnętrznej ochrony obiektów na znacznym obszarze kraju —
zaangażowano około 61 tys. żołnierzy, 1700 czołgów, 1750
transporterów opancerzonych. 8700 samochodów” (J. Eisler, S.
Trepczyński, op. cit. s. 175—176).
Jeśli chodzi o siły podległe MSW, to z do-, kumentów. którymi
dysponujemy, wynika, że w grudniu 1970 r. w rozpędzaniu ulicznych
manifestacji udział wzięło co najmniej kilka tysięcy milicjantów,
funkcjonariuszy ŻOMO i ORMO. Liczba funkcjonariuszy SB
bezpośrednio zaangażowanych w pracę operacyjną pozostaje
nieznana-
s”\8 grudnia padły ostatnie strzały i ostatnie ) (^ofiary w tragedii
rozgrywającej się na Wybrzeżu. Jej bilans jest przerażający. Wedle
oficjalnych — z pewnością zaniżonych — danych śmierć poniosło
łącznie 45 osób, rannych było 1165, w tym 564 osoby cywilne, 531
funkcjonariuszy MO i ORMO. 70 żołnierzy i oficerów WP. 153 osoby
odniosły rany postrzałowe. W trakcie zajść podpalono 19 obiektów
użyteczności publicznej, w tym budynki KW PZPR w Gdańsku i
Szczecinie. Straty spowodowane zniszczeniami na Wybrzeżu
Gdańskim oceniono na 105 min, a w Szczecinie ok. 300 min zł. W
trakcie ulicznych walk zniszczono lub poważnie uszkodzono 10
czołgów, 18 transporterów opancerzonych i 7 samochodów
wojskowych. Uszkodzono osprzęt na 51 czołgach. 71 transporterach
i 7 samochodach. Ponadto zniszczono 51 samochodów milicyjnych i
47 pojazdów prywatnych. Organa porządkowe od 14 do 20 grudnia
zatrzymały na Wybrzeżu 2989 osób. („Nowe Drogi” 1971 r, numer
specjalny, s. 14, 42).
Polityczna rozgrywka
Pogłębiający się systematycznie kryzys polityczno-społeczny
wymagał działań o charakterze politycznym, a nie represyjnym.
Część działaczy partyjnych i państwowych szczebla centralnego
podjęła (naturalnie w pełnej tajemnicy) kroki mające na celu
doprowadzenie do zmiany na stanowisku I sekretarza KC. Coraz
więcej osób w kierownictwie zdawało sobie sprawę z tego, iż
odejście Gomułki jest jednym (chociaż nie jedynym) z warunków
uspokojenia sytuacji w kraju.
W piątek 18 grudnia Kania telefonicznie ściąg-
naTz_G_dańska_jizj_achcica. który po przylocie do Warszawy od
razu udał się do gabinetu Jaruzelskiego. Babiuch i Kania
pninfnrmnwali__gn o ogólnej sytuacji w kraju, a także o tyrruże
GJerek powinierL^za^tąpr G^mnłk”—Boniewaz Szlachcic był
przyjacielem Gierka, chcieli, aby to on pojechał do Katowic i
przekazał mu tę propozycję. Około północy Szlachcic i towarzyszący
mu Kania rządowym mercedesem dotarli do domu Gierka. W trójkę
odbyli rozmowę i wstępnie omówili skład nowego kierownictwa.
Kania jeszcze tej samej nocy powrócił do Warszawy.
W czasie gdy Kania i Szlachcic wyruszali do Katowic, Gomułka
powrócił do swego domu. Po 21.00 zatelefonował do niego
ambasador Aristow, który pragnął wręczyć mu wspomiany przez
Jaroszewicza list kierownictwa KPZR do Biura Politycznego PZPR.
„Byłem tak bardzo wyczerpany — relacjonował w marcu 1971 r.
Gomułka — że zaproponowałem, aby pismo wręczył mi nazajutrz, w
sobotę rano. Odpowiedział, że ma obowiązek doręczyć mi ten list
natychmiast oraz że może go doręczyć również na ręce któregoś z
członków BP Zgodziłem się’ na^
aby ten list wręczył tow. Cyran
y
łez tow/ArfśTowTego wieczojn_-u.Gz.yn+ł.-Na sobotę” 19 grucjnift
“T^niaińm—posiedzierrre—BP w pełnym składzie jegoczlonków”
(Gomufka ‘Tmnr Dokumenty~T~arĆhJwum KC 1948—1982. Wstęp,
wprowadzenie i przypisy Jakub Andrze-jewski, [A Paczkowski],
Warszawa 1986, s. 221).
Gomułka z listem, w którym ,,towarzysze radzieccy” wyrażali
nadzieję, że KC PZPR ,,potrafi opanować sytuację”, zapoznał się w
sobotę przed południem. Również w sobotę rano, gdy konferował w
swoim gabinecie z Jaszczukiem, zatelefonował Tejchma, prosząc o
spotkanie w cztery oczy. Gomułka wspominał potem, ze Tejchma
,,wzburzony wewnętrznie, zdenerwowanym głosem zaczął mówić:
»Jeśli chcecie uratować swoją twarz, powinniście złożyć rezygnację
ze stanowiska I sekretarza KC, me wiecie, co się dzieje w tym
gmachu i w Warszawie. Aktyw partyjny jest przeciwko Warn, nie
zgadza się z Waszą polityką. […]JOzisjaj na posiedzieniu BP
powinniście złożyć rezygnację i jeszcze dzisiaj powinno się oHByć
plenum KC — aby” wy-” brać nowego I sekretarza KC i nowe
kierownict—
Stanisław Kania, kierownik Wydziału Administracyjnego KC PZPR.
(WAF)
63
wo«. Wypowiedzi tej, której treść oddaję jak najbardziej wiernie,
wysłuchałem z pełnym spokojem. […] Zapytałem go, w czyim
imieniu wyszedł wobec mnie z tą propozycją, z kim ją uzgodnił.
Odparł ze złością, że przemawia we własnym imieniu. Było dla mnie
jasne, że kłamie i to mnie bardziej zaskoczyło jak jego propozycja.
Byłem bowiem zawsze najlepszego zdania
0 tow. Tejchmie”.
Gomułka trafnie odczytał sens wizyty Tejchmy
1 słusznie przypuszczał, iż nie występował on wyłącznie we
własnym imieniu./Zresztą także i Gomułka przygotował się do
posiedzenia Biura Politycznego. Miał na nim zamiar przedstawić
„propozycję prawie natychmiastowego zawieszenia n-a okres 3
miesięcy podwyżki cen na mięso i przetwory mięsne wprowadzonej
w życie 13 grudnia”) Ponadto nosił się z zamiarem zaproponowania,
aby na czas jego choroby /.Komitet Centralny powierzył pełnienie
obowiązków I sekretarza KC” Gierkowi, sam zaś deklarował, iż
zrzeknie się formalnie stanowiska bez względu na stan swego
zdrowia „na każde żądanie Biura\
Posiedzenie Biura Politycznego rozpoczęło się
0 14.20. Obrady pod nieobecność Gomułki otworzył premier
Cyrankiewicz. Nagle do sali posiedzeń wszedł Gomułka w
towarzystwie lekarza, który poinformował zebranych o chorobie
1 sekretarza. Od czwartku stan zdrowia Gomułki uległ bowiem
wyraźnemu pogorszeniu. Był on wyczerpany, przemęczony i
znajdował się w stanie skrajnego napięcia, co w tamtej konkretnej
sytuacji było w pełni zrozumiałe. Zdaniem świadków tamtej sceny,
ogólny stan zdrowia I sekretarza był zły i Gomułka wymagał
szpitalnego leczenia. Opublikowany w „Trybunie Ludu” 31 grudnia
1970 r. oficjalny kor-nHniknt n
zdrowia „Wiesława” głosił, iż „od kilku tygodni ^a zaburzenia w
zakresie
układu krążenia, powodując przemijające zakłócenia sprawności
widzenia”. Według komunikatu, 19 grudnia rano „powyższe
dolegliwości pojawiły się ponownie w stopniu nasilonym” i zaistniała
konieczność poddania Gomułki badaniom. Konsylium lekarskie
,,zaleciło leczenie szpitalne, któremu pacjent się poddał.
Rozpoznano podwyższenie ciśnienia tętniczego, zaburzenia
krążenia, prowadzące do przejściowego upośledzenia widzenia oraz
stan ogólnego zmęczenia”.
Tymczasem podczas posiedzenia Biura Politycznego, które wraz z
tą dramatyczną przerwą trwało w sumie ok. 7 godzin, wywiązała się
burzliwa dyskusja. Zaproszony na nie (w charakterze gościa)
Jaruzelski poinformował zebranych o dyslokacji wojsk i przekonywał,
ze „gdyby
w Warszawie rozpoczęły się zajścia w te li, jak \c/ Gdańsku i
Szczecinie, wojsko ii. fizycznej możliwości przeciwstawienia się skuL
cznie”|! Trudno powiedzieć, na ile informacja ta była prawdziwa. Nie
ulega wątpliwości, że Jaruzelski należał wówczas do tych działaczy,
którzy najbardziej zdecydowanie opowiadali się za zmianą na
stanowisku I sekretarza. Jako dodatkowego argumentu szef MON
użył informacji o telefonicznej rozmowie, którą odbył rano
zdradzieckim ministrem obrony narodowej marszałkiem Andriejem
Greczką. Greczko pytał go o rozwój wydarzeń w Polsce i
poinformował, iż Biuro Polityczne KC KPZR zbierało się trzykrotnie w
ciągu tygodnia/równocześnie dziwił się, że polskie Biuro Politycznie
ani razu nie spotkało się w komplecie. Wspomniał, że Breżniew kilka
razy rozmawiał telefonicznie z Gomułka, a Kosygin z
Cyrankiewiczem)
Jaruzelski poinformował, iż „przedstawił marszałkowi Greczce
sytuację w lepszym świetle, niż uczynił to na obecnym posiedzieniu
Biura Politycznego. Powiedział przede wszystkim, że problemy
wojskowe rozwiązujemy sami i nie widzimy potrzeby włączania się
dodatkowych czynników wojskowych” (B. Seidler, Kto kazał strzelać?
Grudzień 10, Warszawa 1991, s. 48, 50).
Czesław Kiszczak wspomina, że obradom towarzyszyły „swoiste
manewry gabinetowe zmierzające do tego, by nie zmieniać składu
kierownictwa partii, by nie odwoływać I sekretarza [..,]. Istniało przy
tym trudne do przewidzenia niebezpieczeństwo dyktowania
warunków politycznych z pozycji siły. Uzyskaliśmy wówczas
informację, że brygada Wojsk Obrony Wewnętrznej, stacjonująca w
Górze Kalwarii i podlegająca gen. Grzegorzowi Korczyńskiemu,
została wyprowadzona z koszar i ruszyła w kierunku Warszawy.
Było bardzo ważne, aby gen. Jaruzelski, od kilku godzin
przebywający na posiedzieniu Biura Politycznego, poznał bieżącą
sytuację, rozmiar zagrożeń, rozkład sił. w tym położenie wojsk.
Chodziło o to, aby te informacje przekazać pilnie ministrowi obrony
narodowej. Ustalono, że to ja wraz z gen. Mieczysławem Grudniem
mam to zadanie zrealizować.
Narada z udziałem bardzo wąskiego kręgu oficerów odbyła się w
gabinecie gen. Józefa Urba-nowicza, szefa GZP WP. [,..] uznaliśmy,
że generałowi Jaruzelskiemu może w jakimś niekorzystnym
momencie rozwoju sytuacji grozić nawet fizyczne niebezpieczeństwo
i aby temu zapobiec zaplanowaliśmy określone przeciwdziałanie.
[…] gdy gen. Urbanowicz »wyprawiał mnie w dro-gę«, spytał, czy
jestem uzbrojony. Stwierdziłem z zaskoczeniem, że nie. Nie możesz
pójść bez
64
Tym, czym ta książka jest dla Gdyni, tym dla wydarzeń w Szczecinie
jest praca Małgorzaty Szejnert i Tomasza Zalewskiego Szczecin:
Grudzień — Sierpień — Grudzień po raz pierwszy wydana w 1984 r.
jako tom inaugurujący Archiwum „Solidarności”. Wyjątkowego
znaczenia tej książki nie zmniejsza fakt. że tylko w części odnosi się
ona do tragedii z 1970 r.
Ważnym uzupełnieniem źródłowym są też dwa zbiory dokumentów
dotyczące wydarzeń w Szczecinie. W 1988 r. Lucjan Adamczuk i
Franciszka Dowejko w ograniczonym nakładzie opublikowali
Dokumenty i materiały rewolty szczecińskiej 1971. Zbiór ten jednak
— zgodnie z tytułem — odnosi się przede wszystkim do styczniowej
fazy kryzysu. Natomiast wiele cennego materiału źródłowego, a
zwłaszcza teksty robotniczych rezolucji, znaleźć można w książce
Robotnicze wystąpienia w Szczecinie 1970/1971 (Wybór
dokumentów i materia/ów) autorstwa Andrzeja Głowackiego, z
pewnością należącego do badaczy, którzy poświęcili najwięcej czasu
na studiowanie grudniowego dramatu i mają największe zasługi w
wydobywaniu go z urzędowego zapomnienia.
Dodać wypada, że już po napisaniu niniejszej pracy, w końcu 1993 r.
ukazała się w Szczecinie książka Aleksandra Strokowskiego pt. Lista
ofiar. Grudzień 1970 r w Szczecinie, w której zamieszczono imienne
listy osób poszkodowanych (zabitych i rannych) w czasie zajść w
grudniu 1970 r.
Dla lepszego zrozumienia politycznej rozgrywki toczonej wtedy w
kierownictwie PZPR pomocne mogą być także wspomnieniowe
książki aktorów tamtych wydarzeń. Mimo że są to źródła
wymagające szczególnej ostrożności, do których na pewno nie
można podchodzić bezkrytycznie, to jednak z pewnością nie można
z nich też w ogóle zrezygnować. Należy wszakże stale pamiętać, iz
autorom wspomnień przyświecały określone cele. każdy z nich
zapewne chciał się zaprezentować w jak najlepszym1, świetle i
pragnął, by to właśnie jego wersja dramatu na trwałe zakotwiczyła
się w świadomości społecznej. Nie przypisując więc tym książkom
mniejszego lub większego znaczenia należy wymienić: Janusza
Rolickiego. Edward Gierek: przerwana dekada. Warszawa 1990 oraz
wydana w tym samym roku Replika. Bohdana Rolińskiego, Piotr
Jaroszewicz: przerywam milczenie. Warszawa 1991, Stanisław
Kania w rozmowie z Andrzejem Urbańczykiem: zatrzymać
konfrontację. Warszawa 1991, wreszcie Franciszka Szlachcica.
Gorzki smak władzy. Wspomnienia. Warszawa 1990. Ciekawe, że na
temat Grudnia 1970 praktycznie wcale nie wypowiada się gen.
Jaruzelski
w swojej wspomnieniowo-rozliczeniowej książce Stan wojenny
dlaczego… opublikowanej w Warszawie w 1992 r. Można natomiast
znaleźć nieco informacji na ten temat w wydanych w tym samym
roku w Warszawie i napisanych z pomocą Bohdana Rolińskiego
wspomnieniach byłego kierownika sekcji polskiej w KPZR Piotra
Kostikowa Widziane z Kremla. Moskwa—Warszawa. Gra o Polskę.
Nie od rzeczy będzie przypomnieć, że opisowi wydarzeń w Gdańsku
w grudniu 1970 r. poświęcony jest też odpowiedni frangment książki
Lecha Wałęsy Droga nadziei opublikowanej w Krakowie w 1989 r.
Wspomniano już, iż dysponujemy stosunkowo bogatą, choć mocno
zróżnicowaną, literaturą przedmiotu. Wymieniam te prace w
porządku alfabetycznym, ograniczając się wszakże wyłącznie do
książek w całości lub w znacznej części poświęconych kryzysowi z
lat 1970—-1971.
1. Branach Zbigniew. Grudniowe wdowy czekają. Warszawa—
Wrocław 1990. Oparty na zebranych przez autora relacjach oraz
częściowo materiałach zgromadzonych przez komandora Jana
Siemianowskiego z Prokuratury Marynarki Wojennej w Gdyni
publicystyczny zapis grudniowego dramatu.
2. Dudek Antoni, Marszałkowski Tomasz, Walki uliczne w PRL 1956
—1989. Kraków 1992. Praca w znacznym stopniu pionierska, choć
akurat w odniesieniu do kryzysu z lat 1970—1971 — mimo
wykorzystania m.in. niektórych materiałów archiwalnych ze zbiorów
MSW — nie wnosi wiele nowego, raczej porządkując dotychczasową
wiedzę.
3. Głowacki Andrzej, Kryzys polityczny 1970 roku. Warszawa 1990.
Książka napisana przede wszystkim przy wykorzystaniu materiałów
archiwalnych partyjnej proweniencji.
4. Głowacki Andrzej, Kryzys polityczny 7970 roku w świetle
wydarzeń na Wybrzeżu Szczecińskim, Szczecin 1985. Ze względu
na zawarte w niej analizy i interpretacje praca w jakimś stopniu na
pewno przestarzała, lecz zebrany w niej materiał* dokumentacyjny
oczywiście zachował ogromną wartość.
5. Górski Tadeusz, Kula Henryk. Gdańsk—Gdynia—Elbląg ‘70.
Wydarzenia grudniowe w świetle dokumentów urzędowych, Gdynia
1990. Wbrew tytułowi autorzy nie ograniczyli się wyłącznie do
dokumentów urzędowych i dzięki temu otrzymaliśmy jedną z
najlepszych prac na temat Grudnia 1970-Bogaty materiał
dokumentacyjny poddany został analizie, która na ogół wytrzymuje
próbę krytyki.
6-Korybutowicz Zygmunt, Grudzień 1970, Paryż 1983. Pierwsza
próba monograficznego opracowania tematu podjęta przez znanego
dziś
71
badacza dwudziestowiecznej historii Polski Andrzeja Friszke. Choć z
oczywistych powodów autor nie miał dostępu do wielu znanych nam
dzisiaj materiałów, zwłaszcza w warstwie analitycznej jego książka w
wielu partiach może być nadal przydatna.
7. Nalepa Edward Jan. Wojsko Polskie w Grudniu 1970, Warszawa
1990. Poważne opracowanie naukowe w oparciu o solidną bazę
źródłową ukazujące rolę WP w tragedii 1970 r. Autor dołączył też
cenne dokumenty w sposób mniej czy więcej bezpośredni związane
z tematem jego książki.
8. Piecuch Henryk, Rozstrzelany grudzień. Warszawa 1990. Książka
przygotowana pospiesznie i tym samym dość niestarannie. Autor nie
zawsze potrafi! zrobić właściwy użytek z dość bogatego materiału
historycznego, jakim dysponował.
9. Postulały. Materiały do dziejów wystąpień pracowniczych w latach
1970/71 i 1980 (Gdańsk, Szczecin). Pod redakcją Beaty Chmiel i
Elżbiety Kaczyńskiej, Warszawa 1980. Ten cenny tom wydany został
przez Uniwersytet Warszawski w symbolicznym nakładzie 100
egzemplarzy.
10. Rakowski Mieczysław Franciszek Przesilenie grudniowe.
Przyczynek do dziejów najnowszych. Warszawa 1981. Niezależnie
od zgłaszanych pod adresem tej książki rozmaitych pretensji i
zastrzeżeń pozostaje ona ważnym opracowaniem tematu, przede
wszystkim ze względu na fakt, że w 1970 r. autor był zastępcą
członka KC PZPR i redaktorem naczelnym „Polityki” i uczestniczył w
posiedzeniach KC, w trakcie których omawiano raporty i
sprawozdania przygotowane przez kolejne partyjne komisje
badające okoliczności „wydarzeń grudniowych”.
11. Seidler Barbara. Kto kazał strzelać? Grud: 70, Warszawa 1991.
Ze względu na wykon tane przez autorkę materiały jest to jedno z i
lepszych opracowań tematu, choć zastrzeże może budzić pewien
chaos panujący w tek; autorskim.
12. Tarniewski Marek, Płonie komitet (G dzień 1970 — Czerwiec
1976). Paryż 19 Opracowanie autorstwa znanego socjologa . kuba
Karpińskiego, który w typowy dla sie sposób zajmuje się przede
wszystkim tzw. h torią jawną.
13. Wojsko Polskie w wydarzeniach grudn* wych 1970 roku.
Warszawa 1991. Opublikow ne przez Wojskowy Instytut Historyczny
materi ły 2 sympozjum, które odbyło się w Warszaw 17 grudnia 1990
r. Oprócz referatów merytor cznych tom tworzą także wspomnienia
wyzszyc dowódców wojskowych — uczestników gruc niowego
dramatu.
Na zakończenie tego z konieczności skrótc wego przeglądu literatury
przedmiotu chcę przy wołać nazwisko jeszcze jednego historyka,
któr poświęcił już kilka lat na badanie grudniowegi dramatu i pod
kierunkiem Andrzeja Głowackiegi przygotowuje w Szczecinie
rozprawę doktorsk na ten temat. Michał Paziewski. o którym t mowa.
jest bez wątpienia jednym z najlepszyc znawców problemu. Dzieje
grudniowego kryzy su poznał we wszelkich możliwych aspektach o
czym miałem okazję sam się przekonać, gd1 zechciał zapoznać się
z pierwotną wersją tej pra cy i podzielić ze mną szczegółowymi
uwagami Sugestie te pozwoliły mi uniknąć co najmnie kilku błędów i
potknięć, za co w tym miejsci wyrażam mu słowa wdzięczności.
BIBLIOTEKA
Wydzfiłu Dziennikarstwa I Nauk if
U ni wersy «f u Warszawskiego
ul Nowy Ś*i»t 69. 00-0*6 WaisM*«
tol 6*MBf 1 « »5 29t