ARCHEOLOGIA ŚMIERCI I POCHÓWKU
Wszystko zaczęło się od momentu, kiedy człowiek zaczął ingerować w zastany świat. Kiedy obok naturalnych tworów jak wodospady czy góry powstały te stworzone przez człowieka. I chociaż taki człowiek mógł sobie myśleć, że oba powstały za sprawą tych samych sił, jak moce nadprzyrodzone czy za pomocą przodków. No ale dla nas różnica jest czytelna i prosta - co innego góra, co innego Stonehedge.
Budowanie czegoś przez człowieka nie jest równoznaczne z osiadłym trybem życia, czego przykładem są megality jak właśnie Stongehegde (wzniesione przez społeczność zbieracko-łowiecką). Twórcy wieży Jerycha byli zarówno rolnikami jak myśliwymi. No ale w tej wieży znaleziono 12 szkieletów, wydawać by się mogło, świadectwo zaciekłej obrony, ale wieża raczej obronną nie była, ino jakby bardziej miejscem publicznych rytów. Czy to więc pochówek? Tym, co prawdopodobnie skłoniło ludzi do wznoszenia budowli był zmarli - chęć uobecnienia swych przodków wśród żywych.
Na Bliskim Wschodzie pierwsze zachowane pochówki to mniej więcej górny paleolit. Ale dużo ciekawsze pochówki przynosi późniejszy okres tzw. Natufski. Nawet nie chodzi o to, że jest ich dużo i są różnorodne, chodzi o sam akt pochówku, który ściśle związany jest z początkiem rolnictwa i osiedlania się człowieka. Zmarłych grzebie się w domu, koło domu, pod domem. Mówi się wręcz o udomowieniu, nie tyle zboża czy zwierząt, co człowieka, dla którego dom stał się strasznie ważny. A stało się tak, ponieważ strasznie ważny stał się tez dla niego ten krewny-denat. Do tego stopnia, że powstał aż kult przodków. Już od dolnego paleolitu ludzie wspominali swoich rodziców, dziadów, pradziadów, etc. By z tego rozwinął się kult, potrzebna była:
świadomość wszechobecnej śmierci kontrastującej z ciągle zmieniającą się naturą/przyrodą
musiały istnieć wierzenia w nadprzyrodzoną moc przodków
Istnieli pewni też pewni ludzi, którzy w pewnych okolicznościach przyrody potrafili nawiązywać z nimi kontakt.
Ponadto kulty przodków łączą się przeważnie z wiarą w jakąś większą, władającą życiem i śmiercią siłę jak np. księżyc, słońce czy jakieś abstrakcyjne istoty. I to właśnie dla przodków wnoszono imponujące budowle. Rozwinęły się one głównie wśród społeczności rolniczych, dla których ciągłe uobecnianie wspólnych przodków jest niezwykle ważne dla wzmacniania poczucia jedności.
Ale takim przodkiem nie mógł zostać każdy. Mógł nim zostać ten, kto spłodził potomka. Dlatego dzieci za przodków nie uznawano i sposób ich pochówku różni się od pochówku dorosłych, mianowicie zostawiano im czaszkę, a dorosłym nie. (a co z singlami?)
Dorośli grzebani więc byli pod podłogą albo na podwórzu, czaszki natomiast zostawiano na powierzchni i składowano je w specjalnych klatkach albo opuszczonych domach.
Ciekawym przypadkiem są tutaj czaszki znalezione w Jerychu. Bo czaszki te wyposażone zostały w nowe twarze - cera z gipsu, oczka z muszli. Nie wiadomo, czy starano się odtworzyć wygląd zmarłego, ale przypuszcza się, miało to jakiś szerszy kontekst, bo czaszki z niezwykłą precyzją zrobione miały łuki brwiowych i nosy, ale w ogóle nie troszczono się usta. Takie bezustne były. I wcale nie dlatego, ze czasem nie miały żuchwy i trudno je było po prostu zrobić, bo nawet jak miały żuchwy, to tych ust i tak nie było. Te czaszki po prostu jakby reprezentowały tych zmarłych-nieobecnych, sprawiały, że mimo, że zmarli, to obecni. Tak więc zwłoki i czaszki, choć oddzielnie, koegzystowały na jednej przestrzeni z żywymi. Dlatego całe pokolenia żyły w jednym miejscu. Dosłownie wręcz. Nowy dom budowano na gruzach starego, w ten sposób powstawały telle - wzgórza stworzone przez ludzi. Tak budowano, żeby tych przodków mieć ciągle pod stopami.
Pojawia się pytanie: dlaczego akurat wtedy pojawiły się te praktyki i dlaczego przybrały taką formę?
Funkcjonaliści mówią, że to usuwanie i jakby kolekcjonowanie czaszek wyrażało wierzenia wspólnoty i ich poczucie jedności w obliczu ciągłych zmian ekonomicznych i społecznych. Takie wytłumaczenie jest jednak ahistoryczne i właściwie wcale nie wyjaśnia dlaczego wyciągano czaszki, a zwłoki grzebano pod domami.
Inne wytłumaczenie (pana Iana Hoddera) podkreśla, o czym była mowa wcześniej udomowienie ludzi, kiedy to dom stał się centrum ludzkiej działalności.
(Usuwanie czaszek może mieć jednak szerszy kontekst - prawdopodobnie istniało obok pośmiertnego usuwania czaszek swoich krewnych, usuwanie ich nie-spokrewionym. W Syrii znaleziono na podłodze spalonego domu, spalone zwłoki, które straciły głowę jeszcze przed spłonięciem domu. To może sugerować, że w neolicie kultowi czaszek mogli towarzyszyć łowcy głów. W XX wieku we wschodnich Indiach praktykowano usuwanie czaszek zmarłym krewnym, by nie dostały się w ręce wroga.)
Praktyki kultu przodków, fizyczna obecność zmarłych wiązała żyjących z matką ziemią, niejako legitymizowała ich obecność na niej, dawała prawo do jej uprawy i korzystania z jej dobrodziejstw co stało się priorytetem dla ówczesnych ludzi. Do uprawy - siewów i zbiorów niezbędna była mobilizacja dużej grupy ludzi, której jedność wyznaczali właśnie wspólni przodkowie. (Poza tym w okresie natufskim istnieli nie tylko przodkowie ludzi, ale tez zbóż i zwierząt.)
Śmierć nie stanowiła opozycji do życia, była jego kontynuacją, kolejnym etapem.
Około 9 tys. Lat temu w społeczeństwach neolitycznych zaczynają się pojawiać wypalane gliniane figurki. Co prawda najstarsze zachowane pochodzą z górnego paleolitu, ale ich tworzenie na wielką skalę to już neolit. Największe mają ok. metra wysokości, namalowaną twarz i oczy z muszelek. Ich zasięg obejmuje pd-wsh. Azję, Bałkany i bliski wschód. Ich symbolika budzi kontrowersje.
1) Sądzono, że są to ślady kultu Wielkiej Matki. (Jednak obok figurek płci żeńskiej są też figurki płci męskiej - przypuszczano więc, że wszystkie prehistoryczne religie opierały się na podobnych wierzeniach w upersonifikowane bóstwa, które żyły na ziemi przed nastaniem rządów śmierci.)
2) Ale jest też alternatywna koncepcja, która podkreśla podobieństwo figurek do gipsowych czaszek i łączy je z kultem przodków.
Figurki to po prostu nowa forma przedstawiania zmarłych.
Wyobrażają raczej konkretne postacie niż powielają wizerunek jakiegoś bóstwa.
Tak jak gliniane maski nie maja ust.
Ponadto są stanowiska, gdzie znaleziono złożone razem czaszki i figurki (Tell Ramad). Figurki też często pozbawione są głowy - czyli jakby usuwano im czaszki.
Poza tym użyta w obu glina jako metafora życia i śmierci
Poza tym raczej nie znajdowane w grobach, tylko na podłogach domów albo pomiędzy ścianami sąsiednich domów, co może sugerowało pokrewieństwo między ich mieszkańcami.
Figurki przeważnie są płci żeńskiej, co może sugerować, że społeczeństwa te były matrylinearne, prawdopodobnie matrylokalne, może nawet matriarchalne. Tam, gdzie figurek obu płci jest po równo, mógł występować bilateralny system dziedziczenia.
Konkluzja: O ile czaszki były dosłownym, fizycznym uobecnianiem przodków wśród żyjących, o tyle gliniane figurki są bardziej abstrakcyjne, symboliczne, upamiętniają zmarłych, nie zawierając żadnych ich fizycznych elementów, części ciała ani nic takiego. Zachowały się również antropomorficzne garnki z 8 tysiąclecia BP, prawdopodobnie jeszcze bardziej abstrakcyjne ich wyobrażenie. Przez dwa tysiąclecia widzimy jak zmienia się ten związek między oznaczanym (czyli nieżyjącego przodka) a oznaczającym (czyli jego przedstawieniem) z dosłownego i dość makabrycznego na bardziej metaforyczny.
Dlatego każdy tell to nic innego jak pokolenia przodków, wiecznie żywych dzięki ich glinianym przedstawieniom, w przeciwieństwie do żyjących, których obecność na ziemi jest w ogóle śmiesznie krótka. I dlatego istota przemijania, przejście z życia do śmierci stała się niejako fundamentem domu, osiedlenia się człowieka i jego ingerencji w zastany świat.