ARCHEOLOGIA ŚMIERCI

background image

ARCHEOLOGIA ŚMIERCI

MAREK NOWAKOWSKI

"Naród jest duszą i duchową podstawą. To są tylko

dwa aspekty tej samej rzeczy. Jeden dotyczy

przeszłości, drugi - teraźniejszości. Pierwszy to

wspólne posiadanie bogatej spuścizny pamięci; drugi

to obecna zgoda, pragnienie życia razem, wola

dalszego zachowania niepodzielnego dziedzictwa,

jakie zostało przekazane."

Ernest Renan

Amnezja! Choroba naszego czasu. Ludzie idą w przyszłość jak ślepi bez lasek. Przeszłość

niepotrzebnym balastem. Utrudnia ruchy, przeszkadza w działaniu. Nic nie wiedzą. Nic

nie chcą wiedzieć. Zapomniana historia. Co było tu, co było tam? Gdzieniegdzie

odkrywamy ułomki starych murów, przyklejone do powojennych budowli. Giną w ich

cieniu. Przytłoczone ich masywem.

To miejsca straceń Polaków podczas okupacji niemieckiej. Zagipsowane usta. Stoją pod
murem. Salwa. Kawałki murów po nich pozostały. Tli się jakiś wątły strumyk pamięci.
Czasem wiązki kwiatów tam leżą. Raz lub dwa razy w roku zapalają się świeczki. Trzymają
wartę harcerze. Starzy ludzie stoją w smutnym zamyśleniu.

Tak mało wiemy o naszej historii. Szczególnie najnowszej. Jeszcze nadal żywej. Historii
walk, śmiertelnych ofiar, męczeństwa. Bo przecież prawie nie pamiętamy o tych skazanych,
umęczonych, straconych w latach powojennych, kiedy gwałcąc opór narodu, wprowadzano u
nas obcy, komunistyczny porządek. Też gipsowano im usta, nie pozwalając tego, co się
działo, nazywać inaczej jak tylko wyzwoleniem, niepodległością, sprawiedliwością.

Pozostały jedynie porwane strzępy mrocznych wspomnień, świadomość osobistych krzywd, a
przede wszystkim poczucie zakneblowanych ust, które zderzało się z wieloletnim fałszem
najnowszej historii, wyznaczanej oficjalną celebrą odsłanianych pomników i tablic dla
uczczenia poległych w walce z "bandami reakcyjnego podziemia" funkcjonariuszy PPR, UB,
KBW, MO.

* * *

background image

W poszukiwaniu śladów wędrujemy ulicami Warszawy. Gmach Ministerstwa

Sprawiedliwości w Alejach Ujazdowskich przy zbiegu z Koszykową. Temida, prawo, ostoja

ładu w społeczeństwie i państwie. Pytamy przechodniów, co tu kiedyś było. Patrzą

zdziwieni, wzruszają ramionami. Tylko nieliczni, starsi, coś wiedzą. Mówią o bezpiece,

pokazują piwniczne okienka. W rozległym kompleksie gmachów, zajmujących ten

narożnik miało swą siedzibę Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego wraz z podręcznym

aresztem.

Cała Koszykowa była jak wąwóz, prowadzący do jaskini zbójców. Ilu żołnierzy AK, WiN,
NSZ osadzonych zostało w tych piwnicach? Ilu poszło na stracenie? Ilu stąd rozpoczęło
więzienną golgotę od Mokotowa do Wronek, Rawicza, Sztumu... Ilu zmarło w tej drodze? Ilu
spoczywa w bezimiennych mogiłach? Może przypadkiem w tej chwili buldożer, rozrywający
grunt pod budowę nowego osiedla, odkrywa czaszkę z otworami po kulach z tyłu! Będą się
zastanawiać nad koszmarnym znaleziskiem. Materiał na sensacyjną notkę do stołecznej
gazety.

Stoimy przed obskurną, czynszową kamienicą na Pradze. Tu było NKWD. Później bezpieka.
Niejeden zwyczajny dom tak zmieniał swoje przeznaczenie. Warszawa, po drugiej stronie
Wisły, cała w gruzach. Na Pradze zatrzymywały się forpoczty komunistycznego ładu.
Specjalne służby. Tak teraz mówi się w beznamiętnym języku historyków. Łowcy
niepokornych, nieprawomyślnych, podejrzanych.

* * *

Stary, kulawy człowiek pokazuje czarną dziurę piwnicznego okienka. Spędził tam trzy

miesiące, nim go osadzili na jednej z wysp Archipelagu Gułag na Syberii. Na Dzielnej -

muzeum Pawiaka, więzienia, w którym osadzano żołnierzy Polski Podziemnej podczas

okupacji niemieckiej. Stąd ich zabierano do katowni gestapo na Szucha. Rozstrzeliwano w

ruinach pobliskiego getta. Pracownicy muzeum gromadzą dokumentację martyrologii.

Jednak nie wiedzą, że już w PRL-u - na pobliskich obszarach wypalonego, zburzonego

miasta - powstał kompleks więzienno-obozowy, zwany Gęsiówką. Największa frekwencja

pobytowa do kilku tysięcy. Od kryminalnych do politycznych. Zajmowała Gęsiówka

znaczną połać dawnego getta na osi ulicy Gęsiej (dziś Mordechaja Anielewicza) - od

Zamenhofa aż do cmentarza żydowskiego na Okopowej. Cóż za drański pragmatyzm,

wykorzystanie cmentarzyska wymordowanych Żydów na nowe getto dla

nieprawomyślnych obywateli PRL-u. Wielki łagier w mieście.

Istniał do 1958 roku. Mało kto o tym wie. Nie ma śladu rejestracji w dokumentach,
fotografiach, kronice filmowej. Wymazane wszystko. A tutaj przecież pracowicie szła
produkcja materiałów budowlanych, potrzebnych do odbudowy stolicy i płyty, które pokryły
plac Defilad przed Pałacem Kultury i Nauki imienia Józefa Stalina - to dzieło więźniów
Gęsiówki: rolników skazanych za zaleganie z obowiązkowymi dostawami zboża, żywca,
posiadaczy obcych walut, słuchaczy wrażych rozgłośni radiowych i ostatnich prywatnych
kupców, właścicieli sklepików i warsztatów, skazywanych za paskarstwo. Też martyrologia,
tylko na łagodniejszą skalę w porównaniu z izolatkami X Pawilonu na Mokotowie,
kazamatami Wołowa, Jaworzna i Strzelec Opolskich.

* * *

background image

Właściwie cała rzekoma wolność osoby ludzkiej w PRL-u naznaczona była piętnem

półwięziennym. W naszej wędrówce śladami niedawnej przeszłości odwiedzamy

podwarszawskie Włochy, teraz dzielnicę Warszawy. Oto kamienica od strony parku; tutaj,

zaraz po ucieczce Niemców, zatrzymała się jednostka NKWD do szczególnych poruczeń.

Podjechały willisy, wyskoczyli bojcy w szarych szynelach. Wykwaterowali

dotychczasowych mieszkańców i natychmiast rozpoczęli "pracę". Wyłapywali z okolicy

akowców (listy mieli dokładne, z adresami), umieszczali schwytanych w piwnicach

(celami zostały komórki na węgiel, swojskie zagracone pomieszczenia) i potem szły za

Ural pociągi towarowe z aresztantami. Wywożono ich na "białe niedźwiedzie", jak

wówczas mówiono powszechnie. Tutaj przebywała także - przed przymusowym odlotem

do Moskwy - zaproszona na rozmowy tragiczna "szesnastka": Pużak, Okulicki

"Niedźwiadek", Jasiukowicz, Jankowski, Bień i inni. Dopiero niedawno doczekała się ta

solidna, mieszczańska kamienica tablicy, informującej o jej krótkim, choć dramatycznym

przeznaczeniu.

W tychże samych Włochach inny, dwupiętrowy dom, najeżony antenami telewizyjnymi,
trochę podupadły, łuszczy się tynk. W piwnicznych komórkach lokatorzy składają opał, półki
z rzędami słoików przetworów owocowych, dziecięcy rowerek, połamane krzesła, balia,
wyżymaczka. Jak łatwo taki zwyczajny, swojski dom przemienić w areszt, więzienie, kaźnię,
karcer... Tu od 1945 roku do 1956 funkcjonował powiatowy urząd bezpieczeństwa. Pikanterii
dodaje fakt, że już rozgościła się bezpieka, a jeszcze pozostała tabliczka z nazwą ulicy imienia
Józefa Piłsudskiego. Potem została ulicą Armii Czerwonej. Obecnie znów Piłsudskiego i
młodzi lokatorzy nic nie wiedzą o historii swego domu. Coś tu było... Zastanawiają się i nie
wiedzą, co to było.

Jak Polska długa i szeroka wiele takich miejsc, na powrót normalnych, tętniących poczciwym
życiem. Kielecczyzna, Starachowice, Góry Świętokrzyskie, Podkarpacie, Suwalszczyzna...
Wszędzie! Jesteśmy w małej osadzie, z dala od ważnych szlaków, zapomnianej i sennej.
Mówią o nocnej egzekucji. Niechętnie, półgębkiem. Pokazują. Pod tamtym murem. Wywieźli
na zagnojonych furmankach i zakopali. Był taki jeden, co zakopywał. Ale umarł. Gdzie
indziej znów zaprowadzą leśnym duktem na malowniczą polanę. Tutaj strzelali. Zostawała
krew na piachu. Krew przysypana igliwiem. Młody był tu las, choina. Seriami siekali po
ludziach i gałęziach drzew, osypywało się igliwie. Niedaleko stąd grzebali. Byli tacy, co
widzieli. Też ich zabrali. Jeden został. To był gajowy. Milczał jak zaklęty.

Zatarta topografia krwawych miejsc. Ostatni świadkowie z rezygnacją wzruszają ramionami.
Przez tyle lat nieśli to ponure brzemię przez życie. Nie zwierzali się nikomu. A teraz? Nikt nie
chce o tym słuchać. Ludzie co innego mają na głowie. Pogrążeni w swoich sporach, grach,
interesach. Czasu nie mają. Niby słuchają, a nie słuchają. Co dla nich znaczy przeszłość?
Niepotrzebny balast. Miłego dnia życzę! Mówi dawny kat do swojej ofiary. Lub ofiara do
kata.

Choć zdarzają się jeszcze tacy, co kraczą uparcie. Czarne ptaszydła. Żądają rozrachunku z
przeszłością. Szacunku dla ofiar. Uszanowania niezawinionej śmierci. Napiętnowania
morderców. Ostrzegają, że nie rozliczone rachunki krzywd i zbrodni mogą zalegać
pokoleniami w zbiorowej świadomości, żeby z nagła wybuchnąć, ślepą, niszczycielską
erupcją. Wtedy sprawiedliwość zostaje zastąpiona przez zemstę i historia podaje wiele

background image

przykładów samosądu. Kto ich tam słucha. Po co to komu. Odchodzą ostatni uczestnicy
tamtych wydarzeń. Zapada gęsta ciemność. Było, nie było...

* * *

Cywilizacja na kościach, kościotrupach. Psy wygrzebują z piachu piszczele, czaszki

szczerzą zęby. Rolnik wyorze goleń jakiś, ułamek szczęki. Spojrzy, splunie, odrzuci.

Zwyczajny takich widoków. Na polach, gdzie perzem i byliną zarosły zagony,

pastuszkowie bawią się piszczelami, podrzucają czaszki jak piłki. Wciąż z ziemi wychylają

się one natrętnie. Przypadkiem odkryli zbiorową mogiłę. Kilkuset straconych. Płytko

pogrzebani. Oprawcy nie mieli czasu, byle jak grzebali.

Ile takich odkryć! Na sielskich polach. W lasach. Wywozili zwłoki z kazamatów Czeka, GPU,
NKWD, KGB. Zmieniały się nazwy, istota instytucji pozostawała ta sama. Nieprzerwanie
działała machina wywózek, egzekucji, zagrzebywania. Bywały lata chude: mniej likwidowali.
Lata tłuste: gilotyna śmierci spadała ze zwielokrotnioną szybkością. Trud, znój, pot zalewa
oczy. Kat był pierwszym stachanowcem. Z tych odkryć wyłania się bilans milionów,
dziesiątków milionów ofiar. Płytkie doły, głębokie. Ludzkie truchło rzucano warstwami,
poskręcane, stłoczone; czaszki jednak mają swój znak firmowy: zwyczajowo strzelano w tył
głowy.

Ile jeszcze zwłok tkwi w wiecznej zmarzlinie na Dalekiej Północy. Kołyma, Magadan...
Spoczywają zakonserwowane, niby mumie faraonów. Dla przyszłych paleontologów, badaczy
drogi rozwojowej gatunku od "człowieka pekińskiego" do homo sovieticusa. Cała ta
archeologia śmierci, liczne znaleziska - wszystko to nie budzi szczególnego oburzenia ani
potrzeby dotarcia do przyczyn ludobójstwa, napiętnowania sprawców. Kat tak bardzo
podobny do ofiary. Często tylko przez jakiś czas bywał katem. Zostawał ofiarą. Odwracały się
role, zatracały granice.

* * *

Znalazłem się z ekipą filmowców dokumentalistów w Katyniu. Chodziłem leśnymi

ścieżkami i patrzyłem na dawne pensjonaty NKWD. Stały w pobliżu miejsca, gdzie

pogrzebane zostały zwłoki polskich oficerów, zamordowanych w masowej egzekucji.

Cywilizacja na kościotrupach. Złowroga wymowa tego fundamentu. Opowiadał

emerytowany enkawudzista, archiwariusz urzędu w Smoleńsku. Dobroduszny staruszek,

czasem cienko chichotał. Mord polskich oficerów to dla niego jedynie epizod w długim

ciągu podobnych działań. Strzały z piwnic dochodziły dniami i nocami. Potem podjeżdżały

ciężarówki. Wywoziły zwłoki. Stary czekista przerwał na chwilę i włożył palec między

pręty klatki. Ulubiony kanarek dziobnął go w paznokieć. Życie toczy się dalej. Czy życie

na tamtej ziemi będzie już na zawsze kojarzyć się z zatęchłym światem piwnic, obozów,

nocnych egzekucji, dołów, do których rzucano zwłoki jak ziemniaki w workach. Światem

zbrodni bez kary? Nasza ziemia nie została tak doszczętnie skąpana we krwi niewinnych

ofiar i ludzie prostują grzbiety po wieloletnim zniewoleniu.

* * *

background image

Kościół został wzniesiony na wzgórzu. W jego murach długa historia. Burzony podczas

najazdów. Odradzał się ponownie. Trwał i trwa. Teraz otacza go zewsząd miasto, rzędy

mniejszych i większych domów, oplatają arterie komunikacyjne. Jednak nadal zachowuje

dominującą pozycję w okolicy. Kościół św. Katarzyny - parafia Służew.

Parafia legitymuje się szczególnym powodem do zachowania wieczystej pamięci o ofiarach
komunistycznych zbrodni. Tutaj, na warszawskim cmentarzu przy ulicy Wałbrzyskiej,
odbywały się nocne, potajemne pochówki rozstrzeliwanych w mokotowskim więzieniu
skazańców. Zakopywano zwłoki na cmentarzu i pod cmentarnym murem. Trwał ten grzebalny
proceder latami. Bezimienne mogiły.

Oto fragmenty listu ówczesnego proboszcza, księdza kanonika Adama Wyrębowskiego,
wystosowanego w dn. 19.10.1948 roku do zarządu więzienia w Warszawie 1, ul. Rakowiecka
37:

"Oświadczam co następuje: cmentarz przy parafii św. Katarzyny na

Służewie jest cmentarzem dla katolików, zmarłych na terytorium parafii, i

jest tak mały, że dla zmarłych z parafii za rok lub dwa miejsca zabraknie.

Wobec tego wyznaczyć miejsca na cmentarzu parafialnym dla zmarłych

katolików w więzieniu mokotowskim nie jestem w stanie.

Dotychczas przez ostatnie dwa lata zarząd więzienia stosował co najmniej
dziwną praktykę. Zajął grunt, zresztą dość małą przestrzeń, przylegający do
cmentarza i chował zmarłych więźniów sam, bez powiadomienia zarządu
cmentarza, nie podając ani karty zgonu, ani aktu zejścia, tak że zarząd był poza
świadomością nawet ilości zwłok pochowanych...".

Wystarczy listu księdza kanonika. Za tym ostrożnym tekstem, w którym zamordowany

więzień jest "zmarłym katolikiem w więzieniu mokotowskim" kryją się nocne jazdy konnej

furki z Mokotowa ze zwłokami rozstrzelanych. Przymuszanie grabarza do zakopywania

zwłok. Obecność ubeków na plebanii dla trzymania w ryzach proboszcza. Wreszcie jego,

proboszcza, udręki i próba oporu przeciw nocnym praktykom katów.

W 1990 roku odbyło się uroczyste poświęcenie kamienia węgielnego pod pomnik ofiar terroru
władzy komunistycznej w latach 1944-1956 na skarpie obok kościoła św. Katarzyny. W tym
samym czasie, z inicjatywy proboszcza parafii, ks. Józefa Maja, powstał na plebanii
obywatelski zespół dokumentacji zbrodni komunistów w Polsce. Piszą ludzie, nadsyłają
dokumenty, przekazy świadków, wywiady i relacje rodzin ofiar. Tworzy się w ten sposób
topografię miejsc zbrodni, listy straconych. Wypełnia, skazane dotychczas na zapomnienie,
obszary najnowszej historii. Benedyktyńska, żmudna praca, która zaowocowała już książką
"Polskie Termopile" pióra Zbigniewa Taranienki i dalej spełnia się następnymi
opracowaniami.

background image

We wrześniu 1993 roku nastąpiło odsłonięcie pomnika. Masyw z kamienia już widoczny z

oddali. Pieśń więźniów z Mokotowa, wyryta na obelisku. Wokół mniejsze kamienie i

dziesiątki metalowych tabliczek z nazwami miejsc, gdzie ginęli w tamtych latach niewinni

ludzie. Płoną świeczki. Podchodzą starzy, młodzi. Odczytują napisy. Tyle tych tiurm,

kazamatów! Oplatały kolczastą siecią całą Polskę. Na twarzach przybyszów maluje się

skupienie. Memento. Ziarno zapada w pamięć.

Czy powstanie prawdziwy Archipelag Pamięci jako przestroga dla przyszłych pokoleń?
Każdy z nas powinien być wyspą tego nieprzeliczonego archipelagu.

Plus Minus, Warszawa, 19 czerwca 1999

Copyright © 1997-1999

Zwoje


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Archeologia smierci i pochowku
Eihwaz- RUNA ŚMIERCI, STAROŻYTNOŚĆ, archeologia - epoka żelaza !!, RUNY (mothyluthien)
ŚMIERĆ I JEJ OZNAKI
Pedagogika smierci
Śmierć gwałtowna 2
bol,smierc,hospicjum, paliacja,opieka terminalna
Bulyczow Kir Biala Smierc
etyka lekarska i smierc 2013
4 ŚMIERĆ ŚWIĘTEGO WOJCIECHA
Gdy marzenia stają się rzeczywistością Etnografia wykopalisk archeologicznych
Archeologia Powszechna Neolit wykłady
!Alistair MacLean Jedynym wyjściem jest śmierć
Przeżyć własną śmierć
czerwona, archeologia, propedeutyka
Jak ludzie średniowiecza wyobrażali sobie śmierć i jakie odc, wypracowania
Czym jest śmierć, matura, praca + bibliografia
MALAKOLOGIA, Archeologia

więcej podobnych podstron