DWIE ALIENACJE
Już pierwszy rzut oka na człowieka XX wieku ukazuje zbieżność pewnych poglądów Marksa i Pascala, egzystencjalizmu i personalizmu. Ów człowiek uległ głębokiej alienacji, trzeba go przywrócić samemu sobie i jego losowi.
Trzeba tu od razu odeprzeć opaczne interpretacje, które wciąż na nowo powstają wokół personalizmu. Personalizm nie jest nową postacią indywidualizmu. Przeciwnie, dążenie do rozwoju życia osobowego i dążenia indywidualistyczne są zorientowane" w przeciwnych kierunkach. Indywidualizm ujmuje ludzkie „ja" jako rzeczywistość izolowaną, z natury rzeczy oddzieloną od świata i od innych „ja". Albo uwypukla i wychwala to oddzielenie, za ważne zadanie uważając kultywowanie naszej inności i autonomii — cech cudownych i nietrwałych pośród oceanu barbarzyństwa; postuluje wtedy bardziej lub mniej zasadniczą niemożność poro-
121
zumienia się poszczególnych świadomości i przeciwstawia jedne drugim w postawie całkowitego osamotnienia albo konfliktu. Usiłuje też niekiedy wyjść z tej świadomości samotniczej; ponieważ jednak uprzednio w niej się zamknął, żadna dialektyka nie jest zdolna przezwyciężyć ograniczeń tej postawy indywidualistycznej. Z personalizmem postawa ta jest sprzeczna od momentu, w którym punktem wyjścia jest tragiczne „cogito", choćby tej postawie towarzyszyły wysiłki wyrwania się z izolacji.
Jeśli jest jakaś cecha wspólna wszystkim filozofiom personalistycznym, na które się powołujemy, zarówno filozofiom chrześcijańskim, a więc Kierkegaarda, Schelera, Gabriela Marcela czy Bierdiejewa — jak i myśli agnostycznej, na przykład Jaspersa — wspólna jest podstawowa dążność do ujmowania świata osoby ludzkiej nie jako izolowanego „ja" (cogito) ani też troska o to-„ja" egocentryczne, ale jako komunikowanie się świadomości („wzajemność świadomości", jak w ostatniej pracy mówi Maurice Nedoncelle). Lepiej 'powiedzieć: komunikowanie się egzystencji, egzystencja z innymi lub raczej współegzystencja (mitsein). Osoba ludzka nie przeciwstawia się pojęciu „my" — to_„my"...ją utwierdza i wzbogaca; przeciwstawiane natomiast formie bezosobowej, zacierającej poczucie odpowiedzialności i tyranizującej człowieka. Niemożność komunikacji oraz zamknięcie się w sobie nie tylko nie określają ludzkiej osoby, ale wręcz przeciwnie — osoba ta jest jedyną rzeczywistością zdolną do bezpośredniego komunikowania siebie, jest skierowana ku drugiej osobie, a nawet w niej istnieje, jest skierowana ku światu i w nim istnieje, zanim istnieje sama w sobie. Człowiek dorosły, tak samo jak dziecko, określa się przez swój stosunek do innych oraz do, rzeczy — w pracy, w koleżeństwie, w przyjaźni, w miłości, w działaniu i konfrontacjach, nie zaś przez odniesienie do siebie samego.
Ten podstawowy fakt został uwydatniony przez
122
Maine de Birana w tym, co dotyczy naszego związku ze światem, a przez współczesnych egzystencja-listów w tym, co się tyczy naszego związku z drugą osobą. Niepodobna przecenić znaczenia tego faktu. Przesądza on o rozwoju całego personalizmu i wszystkich jego szczegółowych wskazań. On też przeciwstawia personalizm współczesnemu indywidualizmowi i nie pozwala mu na to, aby dać się użyć jako etykieta jakiejś nowej odmiany liberalizmu. Człowiek-osoba nie jest człowiekiem rozproszonym — jest on otoczony, wciągnięty i powołany. Puszczenie w niepamięć tej prawdy jest wielkim grzechem Zachodu.
Osoba ludzka nie może być uchwycona inaczej, jak tylko w określonej sytuacji i jako objawiająca się poprzez swe zasadnicze związki z otoczeniem. Nie można wyobrażać jej sobie jako jakiejś zamkniętej treści, którą się da definiować w sposób abstrakcyjny. Nie poddaje się definicjom, ciągle się staje, jest zwrócona na zewnątrz. Stawia czoła sytuacjom. Nie jest substancją daną, istniejącą nienależnie od zjawisk, nie jest „własnym światem", ale jest egzystencją tworzącą swą egzystencję wśród zjawisk i poprzez nie. Jeśli wyodrębnia się spośród zjawisk, to nie dzięki zamknięciu się w sobie, tylko dzięki czwartemu wymiarowi transcendencji. Osoba ludzka potwierdza się nie poza światem i w oddzieleniu od innych, ale w proteście przeciwko światu bezosobowemu, w którym nie ma odpowiedzialności, przeciwko ucieczce i życiu w półśnie, przeciwko światu rozproszenia, ideologii i frazesów. Świat afirmacji osoby ludzkiej — to świat odpowiedzialności, obecności, wysiłku i życiowej pełni. Tak więc filozofia osoby nie skłania człowieka do izolacji, do przeżuwania własnych problemów, do ucieczki od świata, Przeciwnie, skłania do zaciekłej walki i aktywnej służby.
Skoro zasadnicza sytuacja człowieka jest sytuacją otoczenia i powołania, nie zaś sytuacją opuszczenia, w głębi mojego stosunku do świata pojawia się radość egzystencji. Przeciwstawia się ona totalnej
123
rozpaczy współczesnego człowieka. Ale to pojednanie z życiem i z człowiekiem nie wiedzie nas do łatwego optymizmu. Jeśli nie chcemy się łudzić, czyż możemy zaprzeczyć, że ten świat jest światem rozdartym i ponurym; że w miarę jak rozum go przenika, wydaje się on sprzysięgać przeciw rozumowi; że, wymyka się nam -ostateczny sens tego-świata; że związki pomiędzy ludźmi wydają się zatracać, a droga., która nas wiedzie do nas samych, piętrzy się coraz to nowymi przeszkodami: że człowiek staje się niewolnikiem swoich własnych odruchów wyzwoleńczych, jest obezwładniony przez swoje własne porywy i przesłania sobie to światło,. które sam stworzył; że możemy mieć wątpliwości: niepowodzenie czy też postęp. stanowią prawo historii? W tym, czym jesteśmy i we wszystkim, co-robimy, udręka miesza się z radością, skłonność do zła z dobrą wolą, nicość z bytem. To poczucie dramatyczności doli ludzkiej odgradza nas z, jednej strony od rozwiązań totalistycznych, kierujących się całkowitym zwątpieniem w człowieka, a prowadzących do pogardy tego człowieka; z drugiej strony odgradza nas też od idealistycznych utopii. Najpłodniejsza spośród sił kształtujących postawę-rewolucyjną jest ta, która wielkodusznie stawia na człowieka, ale ma w sobie tyle skłonności do wątpienia, aby nie liczyć na automatyczną dobroć rzeczy i ludzi; równocześnie zaś ma w sobie także-dostatecznie żywą świadomość wspólnych ludziom zawodów i trudności, aby nie ugiąć się przed pokusą fanatyzmu. Gdy tylko wymawiamy słowo: osoba, zamiast zamykać się w sobie— zostajemy od razu ogarnięci przez filiozofię przyrody i filozofię społeczeństwa.
Ewolucja biologiczna i postęp historii biegną dwoma nurtami zbieżnymi, które przeciwstawiają się sobie jedynie w sposób dialektyczny poprzez nieustanne następstwo kryzysów.
Jeden z nich zmierza do wykształcenia się osób autonomicznych, obdarzonych zdolnością wyboru i stanowiących ukoronowanie przyrodniczej przy-
124
czynowości. Życie nie przekracza jego ramy i stwarza ciągłe zagrożenie, dając przewagę formom bardziej lub mniej bezosobowym, czy to w postaci ślepej żywiołowości, czy to życiowego półsnu.
Drugi z tych nurtów zmierza do stopniowej uniwersalizacji grup ludzkich przez włączanie ich do coraz szerszych wspólnot, przygotowując jako cel końcowy wspólnotę ogólnoludzką. Równocześnie zmierza do coraz dalszego rozwoju osoby w świecie coraz bardziej ujarzmionym przez człowieka, przygotowując w przyszłości uniwersalną organizację rzeczy.
Te dwie tendencje — jedna skierowana na zewnątrz, druga do wewnątrz — stanowią nierozdzielne składniki życia osobowego. Jeśli się sobie przeciwstawiają, to tylko w odbiciu naszej wyobraźni, która jest przystosowana raczej do ujmowania przedmiotów materialnych niż do wyrażania osoby. Wyłączność jednej lub drugiej tendencji wprowadza podstawowe zachwianie równowagi w sytuacji jednostek i społeczeństw. . Człowiek jest stworzony, aby przekraczać siebie. Ma przed sobą drogę, która pozwala wyjść poza adaptację, poza indywidualną śmierć, poza to, co już zdobył i co jest przeszłością. Różne tradycje personalistyczne w różny sposób mogą pojmować to przekraczanie siebie. Niektóre z nich skierowują je ku transcendencji Absolutu, inne je nastawiają tylko na wyprzedzanie siebie samego tym potężnym odruchem, w którym duchowość objawia się w swych bezpośrednich cechach: w życiu wewnętrznym, w wolności, w wielkoduszności. Dążenie do ciągłego postępowania naprzód, które zmusza człowieka do wyjścia poza siebie, zobowiązując go równocześnie do nieustannego odnawiania się — to dążenie stanowi siłę jednoczącą i wciąż na nowo przywraca zachwianą równowagę dialektyczną pomiędzy kierunkiem nastawionym na zewnątrz, a tym, który zwraca się do wewnątrz. Tu właśnie widzimy pojawienie się dwóch alienacji zagrażających stale człowiekowi.
125
Jedna z nich została szczególnie uwypuklona przez tradycję myśli marksistowskiej. Ujawniła się. ona w dziewiętnastowiecznym świecie, gdzie coraz dalej postępowało naprzód rozdarcie, każdego dnia bardziej warunkujące indywidualne losy ludzi, pomiędzy z jednej strony technicznymi możliwościami ekspansji, z drugiej zaś — wysubtelnianiem się życia subiektywnego, które odwołując się do duchowości, w istocie stopniowo paraliżowało, życie duchowe. Jest to alienacja idealistyczna; pojęcie to jednak jest zbyt wąskie. Rzeczywiście w płaszczyźnie myśli objawia się ona swojego rodzaju dekadenckim prymatem czystych idei nad myślą zaangażowaną i nad doświadczeniem, objawia się także pasożytniczym rozwojem intelektualnego przeżuwania, dialektyką pozbawioną oparcia,, myślą bez konkretnego celu i ideałami bez skuteczności. W podobny sposób życie uczuciowe obraca się w pustce: inflacja sentymentalnego romantyzmu idzie w parze z inflacją ideologiczną,, a jedno i drugie wyrasta na podłożu niemieckiej filozofii romantycznej. W rezultacie pewien rodzaj, wyjałowionego spirytualizmu, odwołując się do-idei „życia wewnętrznego", zdołał doprowadzić da pomieszania pojęć. Sferę przeżyć wewnętrznych, która stanowi istotę życia osobowego utożsamiono z wynikającą z luksusu i bezczynności skłonnością jednostki do zajmowania się własnymi komplikacjami wewnętrznymi i do dekadenckiej pobłażliwości względem siebie samego. Wszystkie słowa zaczęły dźwięczyć fałszywie. Im częściej mówiono o tajemnicy, tym bardziej ograniczano prawdziwą; tajemnicę człowieka za pośrednictwem prymitywnego mitu; im bardziej rozprawiano o szczerości, tym szerzej rozprzestrzeniało się zakłamanie; im bardziej zajmowano się kulturą, broniąc jej rzekomo, tym bardziej — pod pozorem obrony osoby ludzkiej — w istocie ją upośledzono.-Na tym polega podstawowa deformacja zachodniej kultury i duchowego rozwoju w ciągu ostatnich dwóch wieków. Wzbraniając się przed uznaniem tej de-
126
formacji, doprowadzono do tego, że zdrowa reakcja na ten stan rzeczy była wroga i wyzywająca. Ale na skutek zaciętości walk musiała ona nieuchronnie . usztywnić się w postaci uproszczonego materializmu. Powstała próżnia, która miała sprowadzać duchowe i socjologiczne burze w postaci faszyzmów, a te z kolei rozpętały dalsze kataklizmy.
Zasługą marksizmu w jego teorii i praktyce jest to, że stanowi on "potężną współczesną reakcję na tę dekadencję. Liczne kierunki filozofii osoby ludzkiej i egzystencji, na które powoływaliśmy się wyżej, również ją piętnowały, wychodząc z pełniejszego spojrzenia na człowieka. Nie zdołały jednak uchwycić tego zjawiska w całym jego socjologicznym miąższu i umieścić go w kontekście nieładu, który godzi w życie każdego; na skutek owych braków nie zdołały pogodzić trafności myśli ze skutecznością działania. Zadaniem obecnej generacji miało być podjęcie krytyki „materialistycznej" i uwolnienie jej od uproszczeń, które narzuciły jej pierwsze walki oraz przeżytki pozytywizmu, przezwyciężonego już przez nauki ścisłe i przez krytykę. Chodziło o nawiązanie do dawnej tradycji realizmu, która straciła swą siłę tylko dlatego, że straciła związek z codzienną rzeczywistością, że pozwoliła, aby z duchowości współczesnej ulotniło się to, co Nietzsche trafnie nazwał „wyczuciem i zrozumieniem ziemi".
Nasza cywilizacja wciąż jeszcze jest obezwładniona przez idealistyczną anemię, a już z różnych stron zagraża jej inna, podobna, choć biegunowo przeciwna alienacja. Pragnie się wyrwać człowieka ze snu, opowiadając mu o realności rzeczy, ale ten człowiek objawiający skłonność do zatracania się w swych snach i do utraty poczucia związków z rzeczami — choćby obracał się wśród rzeczy— jest podatny również na inne, nowe i potężne środki usypiające. Materialiści zapominają o jednym: o ambiwalencji' życia materialnego. My uznaliśmy ją w życiu duchowym, które może być w zależności
127
od naszego wyboru albo wypełnione obecnością w świecie, albo stanowić ucieczkę przed światem.- W ten sam sposób nasze życie wśród rzeczy— w ich wytwarzaniu, manipulacji i użytkowaniu — oraz nasze życie pośród innych ludzi — wśród propagandy, organizacji i współpracy — może być albo życiem świadomym i. pełnym, inicjatywy, albo też prowadzić do gnuśności poprzez komfort,, bezcelową agitację, automatyzm, poprzez bezosobowy mechanizm życia, gadulstwo i plotkarstwo. Narcyz jest od wewnątrz trawiony przez chorobę pięknoduchów i zatruwa go jego własne spojrzenie na siebie. Ale Herkules jest z zewnątrz trawiony przez własne, sukcesy spala się cały w ogniu swoich zwycięstw. Tak więc organizacja stanowi postęp ku ładowi, ale tylko do tego punktu, poza którym. człowiek zaczyna się redukować' do pełnionych , przez siebie funkcji. Kolektywizacja jest zdobyczą j duchową, ale tylko do tego momentu, poza .którym-inicjatywa zatraca się w mechanizmie życia społecznego, a niezależność myśli zastąpiona jest przez konformizm. Praca, zmysł polityczny i cale życie publiczne stanowią . cenny hamulec przerostów, subiektywizmu i groźby egocentrycznej izolacji, ale one z kolei stają się instrumentem dehumanizacji, gdy. prowadzą do eliminowania skupienia, ciszy i odprężenia, a dalej do eliminowania wewnętrznego dramatu człowieka, metafizycznego niepokoju duchowego, pogłębienia, kontroli sumienia i ustawicznego drążenia zastanego porządku.
Te niebezpieczeństwa nie są związane z określoną partią czy określonym ruchem społecznym. Często wiązano je z socjalizmem lub komunizmem, a to dlatego, że właśnie socjalizm i komunizm, dokonując po raz pierwszy przenikliwej analizy współczesnego świata, ujawniły te niebezpieczeństwa. Tkwią one jednak w samej naturze rzeczy, w narastającym rozwoju ogromnych możliwości technicznych, jeszcze nie całkowicie opanowanych. Zastosowanie techniki i masowe. formy życia nie są
128
bynajmniej czynnikami sprowadzającymi depersonalizację w sposób nieunikniony. Stają się nimi, gdy zniechęcony poszukiwaniem trudnej syntezy człowiek zniechęca się do dążenia do życia, osobowego, gdy przestanie cenić ten ideał życia. Wówczas, ale tylko wówczas, zbyt sztywny porządek produkcji i życia zbiorowego zrodzi nieład z punktu widzenia człowieka podobny do tego, jaki rodziła wczorajsza anarchia indywidualistyczna. Nie powinniśmy jednak z tego powodu niszczyć maszyn i powołując się na Proudhona, wzdychać do przedprzemysłowych utopii. Powinniśmy w ramach rewolucji, przeprowadzonej w imię nowego porządku technicznego i społecznego — tej rewolucji, która jest nagląca, musi być radykalna i w pewnym sensie, nieubłagana — prowadzić podporządkowaną tamtej, drugą rewolucję, która przywróci nam równocześnie zdolność panowania nad rzeczami, niezależność i wolność w stosunku do nich.
W szpitalach dla nerwowo chorych zdarzają się pouczające przypadki. Są tam chorzy, którzy zupełnie radykalnie zerwali związki ze światem zewnętrznym. Nie widzą i nie słyszą nic, co się wokół nich dzieje. Otacza ich zimna pustka. W całkowitym odosobnieniu żyją snami pozbawionymi treści. Czy z tej racji ich wewnętrzne życie wzbogaca się kosztem stosunków ze światem zewnętrznym? Żadną miarą. Tak jak nie żyją życiem zewnętrznym, tak samo nie żyją życiem wewnętrznym. O sobie mówią w trzeciej osobie, podobnie jak dziecko, które nie nawiązało jeszcze kontaktu ze światem rzeczy. Nie mają nawet poczucia czasu: wydaje im się, że muszą posuwać się od momentu do następnego momentu ich życia, tak jak przesuwać trzeba wskazówki popsutego zegara. Ich myśli są przerażająco ubogie, a ich majaczenia ograniczają się do kilku luźnych stereotypowych obrazów. Tak więc równocześnie i wskutek tego samego odruchu człowiek odrywa się od rzeczywistości i zarazem pozbawia się życia osobowego. Inni chorzy, odwrotnie niż ci pierwsi, wciągnięci w oszałamia-
129
jacy kołowrót swoich doznań, żyją stale i całkowicie na zewnątrz siebie. Wyczerpują się w zawrotnej gonitwie wyskoków, słów i podnieceń. Ale ten rozpęd, który wydać by się mógł bogactwem wewnętrznym, jest rozkładem osobowości. Są oni jak opiłki przyciągane przez magnes. Niedbale zaaferowani, nie panując nad odruchami, nie są w stanie niczego zrobić, do niczego się zabrać ani przywiązać. Tracąc siebie samych, utracili związek ze światem. Takie są, ukazane w obrazach nieco przejaskrawionych, dwa rodzaje grożącego nam zagubienia — zagubienia(pośród rzeczy /oraz zagubienia w nas samych! Żaden z nich nie jest nieuchronny. Ani życie wewnętrzne, ani zewnętrzne jako takie nie ciągnie nas ku przepaści; niebezpieczeństwo powstaje wtedy, gdy pozwolimy, aby jedno lub drugie nas przerosło i gdy związek między nimi zostanie przerwany. Dlatego' personalizm nie, może dopuścić, aby go sprzęgnięto"1 czy to z subiektywizmem, czy to materializmem. Ponad wyłącznością obu tych kierunków dąży on wbrew współczesnym alienacjom do pogodzenia człowieka z sobą samym.
Tłum. A. KRASIŃSKI