Mounier Emmanuel Dwie alienacje


DWIE ALIENACJE

Już pierwszy rzut oka na człowieka XX wieku ukazuje zbieżność pewnych poglądów Marksa i Pascala, egzystencjalizmu i personalizmu. Ów człowiek uległ głębokiej alienacji, trzeba go przy­wrócić samemu sobie i jego losowi.

Trzeba tu od razu odeprzeć opaczne interpreta­cje, które wciąż na nowo powstają wokół persona­lizmu. Personalizm nie jest nową postacią indywi­dualizmu. Przeciwnie, dążenie do rozwoju życia osobowego i dążenia indywidualistyczne są zorien­towane" w przeciwnych kierunkach. Indywidualizm ujmuje ludzkie „ja" jako rzeczywistość izolowaną, z natury rzeczy oddzieloną od świata i od innych „ja". Albo uwypukla i wychwala to oddzielenie, za ważne zadanie uważając kultywowanie naszej inności i autonomii — cech cudownych i nietrwa­łych pośród oceanu barbarzyństwa; postuluje wte­dy bardziej lub mniej zasadniczą niemożność poro-

121

zumienia się poszczególnych świadomości i prze­ciwstawia jedne drugim w postawie całkowitego osamotnienia albo konfliktu. Usiłuje też niekiedy wyjść z tej świadomości samotniczej; ponieważ jed­nak uprzednio w niej się zamknął, żadna dialektyka nie jest zdolna przezwyciężyć ograniczeń tej posta­wy indywidualistycznej. Z personalizmem postawa ta jest sprzeczna od momentu, w którym punk­tem wyjścia jest tragiczne „cogito", choćby tej postawie towarzyszyły wysiłki wyrwania się z izolacji.

Jeśli jest jakaś cecha wspólna wszystkim filo­zofiom personalistycznym, na które się powołujemy, zarówno filozofiom chrześcijańskim, a więc Kierkegaarda, Schelera, Gabriela Marcela czy Bierdiejewa — jak i myśli agnostycznej, na przykład Jaspersa — wspólna jest podstawowa dążność do ujmo­wania świata osoby ludzkiej nie jako izolowanego „ja" (cogito) ani też troska o to-„ja" egocentryczne, ale jako komunikowanie się świadomości („wzajem­ność świadomości", jak w ostatniej pracy mówi Maurice Nedoncelle). Lepiej 'powiedzieć: komuni­kowanie się egzystencji, egzystencja z innymi lub raczej współegzystencja (mitsein). Osoba ludzka nie przeciwstawia się pojęciu „my" — to_„my"...ją utwierdza i wzbogaca; przeciwstawiane natomiast formie bezosobowej, zacierającej poczucie odpowie­dzialności i tyranizującej człowieka. Niemożność komunikacji oraz zamknięcie się w sobie nie tylko nie określają ludzkiej osoby, ale wręcz przeciw­nie — osoba ta jest jedyną rzeczywistością zdolną do bezpośredniego komunikowania siebie, jest skie­rowana ku drugiej osobie, a nawet w niej istnieje, jest skierowana ku światu i w nim istnieje, zanim istnieje sama w sobie. Człowiek dorosły, tak samo jak dziecko, określa się przez swój stosunek do innych oraz do, rzeczy — w pracy, w koleżeń­stwie, w przyjaźni, w miłości, w działaniu i kon­frontacjach, nie zaś przez odniesienie do siebie samego.

Ten podstawowy fakt został uwydatniony przez

122

Maine de Birana w tym, co dotyczy naszego związ­ku ze światem, a przez współczesnych egzystencja-listów w tym, co się tyczy naszego związku z drugą osobą. Niepodobna przecenić znaczenia tego faktu. Przesądza on o rozwoju całego personalizmu i wszystkich jego szczegółowych wskazań. On też przeciwstawia personalizm współczesnemu indywi­dualizmowi i nie pozwala mu na to, aby dać się użyć jako etykieta jakiejś nowej odmiany libera­lizmu. Człowiek-osoba nie jest człowiekiem rozpro­szonym — jest on otoczony, wciągnięty i powołany. Puszczenie w niepamięć tej prawdy jest wielkim grzechem Zachodu.

Osoba ludzka nie może być uchwycona inaczej, jak tylko w określonej sytuacji i jako objawiająca się poprzez swe zasadnicze związki z otoczeniem. Nie można wyobrażać jej sobie jako jakiejś zam­kniętej treści, którą się da definiować w sposób abstrakcyjny. Nie poddaje się definicjom, ciągle się staje, jest zwrócona na zewnątrz. Stawia czoła sytuacjom. Nie jest substancją daną, istniejącą nie­należnie od zjawisk, nie jest „własnym światem", ale jest egzystencją tworzącą swą egzystencję wśród zjawisk i poprzez nie. Jeśli wyodrębnia się spośród zjawisk, to nie dzięki zamknięciu się w so­bie, tylko dzięki czwartemu wymiarowi transcen­dencji. Osoba ludzka potwierdza się nie poza świa­tem i w oddzieleniu od innych, ale w proteście przeciwko światu bezosobowemu, w którym nie ma odpowiedzialności, przeciwko ucieczce i życiu w pół­śnie, przeciwko światu rozproszenia, ideologii i fra­zesów. Świat afirmacji osoby ludzkiej — to świat odpowiedzialności, obecności, wysiłku i życiowej pełni. Tak więc filozofia osoby nie skłania człowie­ka do izolacji, do przeżuwania własnych problemów, do ucieczki od świata, Przeciwnie, skłania do zaciekłej walki i aktywnej służby.

Skoro zasadnicza sytuacja człowieka jest sytuacją otoczenia i powołania, nie zaś sytuacją opuszczenia, w głębi mojego stosunku do świata pojawia się radość egzystencji. Przeciwstawia się ona totalnej

123

rozpaczy współczesnego człowieka. Ale to pojed­nanie z życiem i z człowiekiem nie wiedzie nas do łatwego optymizmu. Jeśli nie chcemy się łudzić, czyż możemy zaprzeczyć, że ten świat jest światem rozdartym i ponurym; że w miarę jak rozum go przenika, wydaje się on sprzysięgać przeciw rozu­mowi; że, wymyka się nam -ostateczny sens tego-świata; że związki pomiędzy ludźmi wydają się za­tracać, a droga., która nas wiedzie do nas samych, piętrzy się coraz to nowymi przeszkodami: że czło­wiek staje się niewolnikiem swoich własnych odruchów wyzwoleńczych, jest obezwładniony przez swoje własne porywy i przesłania sobie to światło,. które sam stworzył; że możemy mieć wątpliwości: niepowodzenie czy też postęp. stanowią prawo hi­storii? W tym, czym jesteśmy i we wszystkim, co-robimy, udręka miesza się z radością, skłonność do zła z dobrą wolą, nicość z bytem. To poczucie dramatyczności doli ludzkiej odgradza nas z, jednej strony od rozwiązań totalistycznych, kierujących się całkowitym zwątpieniem w człowieka, a prowa­dzących do pogardy tego człowieka; z drugiej stro­ny odgradza nas też od idealistycznych utopii. Naj­płodniejsza spośród sił kształtujących postawę-rewolucyjną jest ta, która wielkodusznie stawia na człowieka, ale ma w sobie tyle skłonności do wątpienia, aby nie liczyć na automatyczną dobroć rzeczy i ludzi; równocześnie zaś ma w sobie także-dostatecznie żywą świadomość wspólnych ludziom zawodów i trudności, aby nie ugiąć się przed po­kusą fanatyzmu. Gdy tylko wymawiamy słowo: osoba, zamiast zamykać się w sobie— zostajemy od razu ogarnięci przez filiozofię przyrody i filozo­fię społeczeństwa.

Ewolucja biologiczna i postęp historii biegną dwoma nurtami zbieżnymi, które przeciwstawiają się sobie jedynie w sposób dialektyczny poprzez nieustanne następstwo kryzysów.

Jeden z nich zmierza do wykształcenia się osób autonomicznych, obdarzonych zdolnością wyboru i stanowiących ukoronowanie przyrodniczej przy-

124

czynowości. Życie nie przekracza jego ramy i stwarza ciągłe zagrożenie, dając przewagę formom bardziej lub mniej bezosobowym, czy to w postaci ślepej żywiołowości, czy to życiowego półsnu.

Drugi z tych nurtów zmierza do stopniowej uniwersalizacji grup ludzkich przez włączanie ich do coraz szerszych wspólnot, przygotowując jako cel końcowy wspólnotę ogólnoludzką. Równocześ­nie zmierza do coraz dalszego rozwoju osoby w świecie coraz bardziej ujarzmionym przez czło­wieka, przygotowując w przyszłości uniwersalną organizację rzeczy.

Te dwie tendencje — jedna skierowana na zewnątrz, druga do wewnątrz — stanowią nierozdzielne składniki życia osobowego. Jeśli się sobie przeciwstawiają, to tylko w odbiciu naszej wy­obraźni, która jest przystosowana raczej do ujmo­wania przedmiotów materialnych niż do wyraża­nia osoby. Wyłączność jednej lub drugiej tenden­cji wprowadza podstawowe zachwianie równowagi w sytuacji jednostek i społeczeństw. . Człowiek jest stworzony, aby przekraczać sie­bie. Ma przed sobą drogę, która pozwala wyjść poza adaptację, poza indywidualną śmierć, poza to, co już zdobył i co jest przeszłością. Różne tra­dycje personalistyczne w różny sposób mogą poj­mować to przekraczanie siebie. Niektóre z nich skierowują je ku transcendencji Absolutu, inne je nastawiają tylko na wyprzedzanie siebie samego tym potężnym odruchem, w którym duchowość objawia się w swych bezpośrednich cechach: w ży­ciu wewnętrznym, w wolności, w wielkoduszności. Dążenie do ciągłego postępowania naprzód, które zmusza człowieka do wyjścia poza siebie, zobo­wiązując go równocześnie do nieustannego odna­wiania się — to dążenie stanowi siłę jednoczącą i wciąż na nowo przywraca zachwianą równowagę dialektyczną pomiędzy kierunkiem nastawionym na zewnątrz, a tym, który zwraca się do wewnątrz. Tu właśnie widzimy pojawienie się dwóch alienacji zagrażających stale człowiekowi.

125

Jedna z nich została szczególnie uwypuklona przez tradycję myśli marksistowskiej. Ujawniła się. ona w dziewiętnastowiecznym świecie, gdzie co­raz dalej postępowało naprzód rozdarcie, każdego dnia bardziej warunkujące indywidualne losy lu­dzi, pomiędzy z jednej strony technicznymi moż­liwościami ekspansji, z drugiej zaś — wysubtelnianiem się życia subiektywnego, które odwołując się do duchowości, w istocie stopniowo paraliżo­wało, życie duchowe. Jest to alienacja idealistycz­na; pojęcie to jednak jest zbyt wąskie. Rzeczywi­ście w płaszczyźnie myśli objawia się ona swojego rodzaju dekadenckim prymatem czystych idei nad myślą zaangażowaną i nad doświadczeniem, obja­wia się także pasożytniczym rozwojem intelektual­nego przeżuwania, dialektyką pozbawioną oparcia,, myślą bez konkretnego celu i ideałami bez sku­teczności. W podobny sposób życie uczuciowe obraca się w pustce: inflacja sentymentalnego ro­mantyzmu idzie w parze z inflacją ideologiczną,, a jedno i drugie wyrasta na podłożu niemieckiej filozofii romantycznej. W rezultacie pewien rodzaj, wyjałowionego spirytualizmu, odwołując się do-idei „życia wewnętrznego", zdołał doprowadzić da pomieszania pojęć. Sferę przeżyć wewnętrznych, która stanowi istotę życia osobowego utożsamiono z wynikającą z luksusu i bezczynności skłonnością jednostki do zajmowania się własnymi komplikacja­mi wewnętrznymi i do dekadenckiej pobłażliwości względem siebie samego. Wszystkie słowa zaczęły dźwięczyć fałszywie. Im częściej mówiono o ta­jemnicy, tym bardziej ograniczano prawdziwą; tajemnicę człowieka za pośrednictwem prymityw­nego mitu; im bardziej rozprawiano o szczerości, tym szerzej rozprzestrzeniało się zakłamanie; im bardziej zajmowano się kulturą, broniąc jej rze­komo, tym bardziej — pod pozorem obrony oso­by ludzkiej — w istocie ją upośledzono.-Na tym polega podstawowa deformacja zachodniej kultury i duchowego rozwoju w ciągu ostatnich dwóch wieków. Wzbraniając się przed uznaniem tej de-

126

formacji, doprowadzono do tego, że zdrowa reakcja na ten stan rzeczy była wroga i wyzywająca. Ale na skutek zaciętości walk musiała ona nieuchron­nie . usztywnić się w postaci uproszczonego materializmu. Powstała próżnia, która miała spro­wadzać duchowe i socjologiczne burze w posta­ci faszyzmów, a te z kolei rozpętały dalsze ka­taklizmy.

Zasługą marksizmu w jego teorii i praktyce jest to, że stanowi on "potężną współczesną reakcję na tę dekadencję. Liczne kierunki filozofii osoby ludz­kiej i egzystencji, na które powoływaliśmy się wy­żej, również ją piętnowały, wychodząc z pełniej­szego spojrzenia na człowieka. Nie zdołały jednak uchwycić tego zjawiska w całym jego socjologicz­nym miąższu i umieścić go w kontekście nieładu, który godzi w życie każdego; na skutek owych bra­ków nie zdołały pogodzić trafności myśli ze sku­tecznością działania. Zadaniem obecnej generacji miało być podjęcie krytyki „materialistycznej" i uwolnienie jej od uproszczeń, które narzuciły jej pierwsze walki oraz przeżytki pozytywizmu, prze­zwyciężonego już przez nauki ścisłe i przez kry­tykę. Chodziło o nawiązanie do dawnej tradycji realizmu, która straciła swą siłę tylko dlatego, że straciła związek z codzienną rzeczywistością, że po­zwoliła, aby z duchowości współczesnej ulotniło się to, co Nietzsche trafnie nazwał „wyczuciem i zro­zumieniem ziemi".

Nasza cywilizacja wciąż jeszcze jest obezwład­niona przez idealistyczną anemię, a już z różnych stron zagraża jej inna, podobna, choć biegunowo przeciwna alienacja. Pragnie się wyrwać człowieka ze snu, opowiadając mu o realności rzeczy, ale ten człowiek objawiający skłonność do zatracania się w swych snach i do utraty poczucia związków z rzeczami — choćby obracał się wśród rzeczy— jest podatny również na inne, nowe i potężne środ­ki usypiające. Materialiści zapominają o jednym: o ambiwalencji' życia materialnego. My uznaliśmy ją w życiu duchowym, które może być w zależności

127

od naszego wyboru albo wypełnione obecnością w świecie, albo stanowić ucieczkę przed światem.- W ten sam sposób nasze życie wśród rzeczy— w ich wytwarzaniu, manipulacji i użytkowaniu — oraz nasze życie pośród innych ludzi — wśród pro­pagandy, organizacji i współpracy — może być albo życiem świadomym i. pełnym, inicjatywy, albo też prowadzić do gnuśności poprzez komfort,, bezce­lową agitację, automatyzm, poprzez bezosobowy mechanizm życia, gadulstwo i plotkarstwo. Narcyz jest od wewnątrz trawiony przez chorobę pięknoduchów i zatruwa go jego własne spojrzenie na siebie. Ale Herkules jest z zewnątrz trawiony przez wła­sne, sukcesy spala się cały w ogniu swoich zwy­cięstw. Tak więc organizacja stanowi postęp ku ładowi, ale tylko do tego punktu, poza którym. człowiek zaczyna się redukować' do pełnionych , przez siebie funkcji. Kolektywizacja jest zdobyczą j duchową, ale tylko do tego momentu, poza .którym-inicjatywa zatraca się w mechanizmie życia spo­łecznego, a niezależność myśli zastąpiona jest przez konformizm. Praca, zmysł polityczny i cale życie publiczne stanowią . cenny hamulec przerostów, subiektywizmu i groźby egocentrycznej izolacji, ale one z kolei stają się instrumentem dehumani­zacji, gdy. prowadzą do eliminowania skupienia, ciszy i odprężenia, a dalej do eliminowania we­wnętrznego dramatu człowieka, metafizyczne­go niepokoju duchowego, pogłębienia, kontroli su­mienia i ustawicznego drążenia zastanego po­rządku.

Te niebezpieczeństwa nie są związane z określoną partią czy określonym ruchem społecznym. Często wiązano je z socjalizmem lub komunizmem, a to dlatego, że właśnie socjalizm i komunizm, dokonu­jąc po raz pierwszy przenikliwej analizy współ­czesnego świata, ujawniły te niebezpieczeństwa. Tkwią one jednak w samej naturze rzeczy, w nara­stającym rozwoju ogromnych możliwości technicz­nych, jeszcze nie całkowicie opanowanych. Zasto­sowanie techniki i masowe. formy życia nie są

128

bynajmniej czynnikami sprowadzającymi deperso­nalizację w sposób nieunikniony. Stają się nimi, gdy zniechęcony poszukiwaniem trudnej syntezy czło­wiek zniechęca się do dążenia do życia, osobowego, gdy przestanie cenić ten ideał życia. Wówczas, ale tylko wówczas, zbyt sztywny porządek produkcji i życia zbiorowego zrodzi nieład z punktu widzenia człowieka podobny do tego, jaki rodziła wczoraj­sza anarchia indywidualistyczna. Nie powinniśmy jednak z tego powodu niszczyć maszyn i powołując się na Proudhona, wzdychać do przedprzemysłowych utopii. Powinniśmy w ramach rewolucji, przeprowadzonej w imię nowego porządku tech­nicznego i społecznego — tej rewolucji, która jest nagląca, musi być radykalna i w pewnym sensie, nieubłagana — prowadzić podporządkowaną tam­tej, drugą rewolucję, która przywróci nam równo­cześnie zdolność panowania nad rzeczami, nieza­leżność i wolność w stosunku do nich.

W szpitalach dla nerwowo chorych zdarzają się pouczające przypadki. Są tam chorzy, którzy zu­pełnie radykalnie zerwali związki ze światem ze­wnętrznym. Nie widzą i nie słyszą nic, co się wokół nich dzieje. Otacza ich zimna pustka. W całkowi­tym odosobnieniu żyją snami pozbawionymi tre­ści. Czy z tej racji ich wewnętrzne życie wzbogaca się kosztem stosunków ze światem zewnętrznym? Żadną miarą. Tak jak nie żyją życiem zewnętrz­nym, tak samo nie żyją życiem wewnętrznym. O sobie mówią w trzeciej osobie, podobnie jak dziecko, które nie nawiązało jeszcze kontaktu ze światem rzeczy. Nie mają nawet poczucia czasu: wydaje im się, że muszą posuwać się od momentu do następnego momentu ich życia, tak jak przesu­wać trzeba wskazówki popsutego zegara. Ich myśli są przerażająco ubogie, a ich majaczenia ograni­czają się do kilku luźnych stereotypowych obrazów. Tak więc równocześnie i wskutek tego samego od­ruchu człowiek odrywa się od rzeczywistości i za­razem pozbawia się życia osobowego. Inni chorzy, odwrotnie niż ci pierwsi, wciągnięci w oszałamia-

129

jacy kołowrót swoich doznań, żyją stale i całkowi­cie na zewnątrz siebie. Wyczerpują się w zawrotnej gonitwie wyskoków, słów i podnieceń. Ale ten rozpęd, który wydać by się mógł bogactwem we­wnętrznym, jest rozkładem osobowości. Są oni jak opiłki przyciągane przez magnes. Niedbale zaafe­rowani, nie panując nad odruchami, nie są w stanie niczego zrobić, do niczego się zabrać ani przywią­zać. Tracąc siebie samych, utracili związek ze światem. Takie są, ukazane w obrazach nieco prze­jaskrawionych, dwa rodzaje grożącego nam zagu­bienia — zagubienia(pośród rzeczy /oraz zagubienia w nas samych! Żaden z nich nie jest nieuchronny. Ani życie wewnętrzne, ani zewnętrzne jako takie nie ciągnie nas ku przepaści; niebezpieczeństwo powstaje wtedy, gdy pozwolimy, aby jedno lub dru­gie nas przerosło i gdy związek między nimi zosta­nie przerwany. Dlatego' personalizm nie, może do­puścić, aby go sprzęgnięto"1 czy to z subiektywiz­mem, czy to materializmem. Ponad wyłącznością obu tych kierunków dąży on wbrew współczesnym alienacjom do pogodzenia człowieka z sobą samym.

Tłum. A. KRASIŃSKI



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Emmanuel Mounier, Emmanuel Mounier (koncepcja personalizmu)
Personalizm Emmanuel Mounier Artykul
Koordynacja ze strzałem na dwie bramki cz 3
Dwie Wieze Tom2
Dwie matki, LEGENDY CHRZEŚCIJAŃSKIE
rodzaje prac przez co najmniej dwie osoby, BHP, Akty prawne
Prezentacja - Barok i renesans - dwie epoki, mAtUrA
DWIE MORGI SLONCA
Alienacja i wsparcie społeczne
Dwie substancje zawarte w popularnych kosmetykach niebezpieczne dla zdrowia
feuerbach bog jako alienacja
Kolokwium nr 2 dwie strony
Test - Dwie mapy, DYDAKTYKA
Dwie piękne róże, TEKSTY POLSKICH PIOSENEK, Teksty piosenek
POR WNAJ DWIE WYBRANE RELAC, ciekawostki, matura 2008, J. POLSKI, WWW, -wypracowania i pomoce, różne
Dwie trzecie sukcesu
Dwie siostry zakonne, pliki

więcej podobnych podstron