Opracowanie tekstów sielanek:
Kosarze
Sytuacja dialogowa toczy się pomiędzy dwoma bohaterami: Miłkiem i Baty. Miłko pyta swego towarzysza, dlaczego opuszcza się w swych obowiązkach, nie wykonuje ich w terminie i wspomina jego wcześniejsze poczucie odpowiedzialności za pracę. Zarzuca mu, że opóźnia roboty, jest rozmarzony, nie ma z nim kontaktu. Baty odpowiada na zarzuty pytaniem: czy Miłko przeżył kiedykolwiek stan zakochania, czy potrafi wczuć się w jego sytuację? Przyjaciel zaprzecza, twierdzi, że przez pracę nie ma czasu na błahostki. Baty czyni mu zarzut, iż pracuje ponad siły, chce by każdy dorównał mu poziomem. Pojawia się przełożone z Teokryta przysłowie o wymowie emocjonalnej: musi być wielka szkoda, kiedy człowiek się zakochuje. Baty opowiada mu zatem o swym zauroczeniu i obiekcie swoich uczuć, prosi go także by - jako twardy człowiek - nie naśmiewał się z jego zakochania, ale spróbował zrozumieć. Miłko nakłania go do powrotu do pracy i zaśpiewania o swej miłej, z racji tego, że znany jest jako śpiewak.
Baty zaczyna swą pieśń od bezpośredniego zwrotu do Muz, z prośbą o natchnienie a także wychwaleniem ich zdolności nadawania piękna ludziom, którzy mają z nimi styczność. Zakochany jest w dziewczynie o imieniu Bombiko, którą wszyscy uznają za młodą, piękną, wiotką kobietę. Chwali jej urodę, porównuje do fiołków. Określa stopień swego zaangażowania i oddania („chodzi za nią jako oracz za pługiem”). Snuje fantasmagoryczne wyobrażenia tego, jak mogliby żyć, gdyby byli bogaci. Kończy swą pieśń zwrotem nacechowanym niepewnością trwałości uczuć i „łaski” dziewczyny.
Miłko puentuje wywód Baty poprzez wyliczenie powinności kosiarza, jego terminowości, obowiązkowości, oddawaniu się pracy a nie emocjom, które jej ciągłość zaburzają. Gani też Baty i każe wywnętrzać się ze swych miłostek matce a nie towarzystwu na polu, bo to ani czas ani miejsce. Ironizuje z jego poczucia wyjątkowości, mówi, że nie pierwszy i nie ostatni przechodzi przez silne emocje związane z uczuciem.
Wierzby
Sielanka jest monologiem Nais Purskiej - nimfy rzeki Pur. Postać snuje swą filozoficzną opowieść, stojąc nad taflą wody, która jest w jej rozumieniu symbolem upływającego czasu, życia. Nais wyraża ludzkie obawy dotyczące skończoności czasu, granic jakie posiada rzeczywistość i czas człowieka na ziemi, chęć uniknięcia zła. Stwierdza, że nie warto zamykać się na świat, trzeba czerpać z życia pełnymi garściami, porzucić lęki, bo „nieszczęście znajdzie i w zamkniętym domu”. Autor przemawia ustami samej nimfy, stojącej nad wodą i rozplatającej warkocz. Dziewczyna mówi o swoich siostrach, o pamięci, która po nich została. Głównym motywem jest tutaj horacjańska nieśmiertelność i `pomnik' jaki po niej zostanie. Ma nadzieję, że jeśli życia swego nie spędziła na przyjemnościach i zabawach to zostaną po niej jej „uczone słowa w pieśniach”. Następuje bezpośredni zwrot do Wierzb, towarzyszących cicho bohaterce. Nais mówi o ich długowieczności, przypomina sobie chwile, kiedy będąc dzieckiem bawiła się w ich towarzystwie. Wierzby były kiedyś boginiami w orszaku samej Ateny, najprzedniejszymi pannami, które bogini uczyła wszelkich sztuk. Nie były jej wdzięczne za otrzymanie wykształcenie, dzieliły się swymi umiejętnościami z byle kim, szczególnie z satyrami, z którymi towarzystwo doprowadziło je do zguby. Pojawia się przysłowie: „Złe towarzystwo na złe wychodzi i nawet gdybyś był najostrożniejszy, własne dobro stracisz”. Wkrótce zmieniły swe nastawienie do świata, nie miały już tak otwartych serc, ukrywały wiele przed swoją opiekunką a ta się zamartwiała. Satyrowie, pytani o to co się dzieje się z nimfami opowiadali dość ironicznie i uszczypliwie, docinali, naśmiewali się bo winni byli pozbawienia ich honoru. Zabrała je zatem Atena na wspólną kąpiel na górę Helikon (siedziba muz), gdzie bije źródło Hipokrene, by tam sprawdzić ich dziewiczość. Woda, kiedy dotknie jej skalana ręka pierzcha wokół. Bogini sama obmyła się w źródle, po chwili w kolejce do kąpieli ustawiły się nimfy. Już przy pierwszej woda poświadczyła grzech. Wściekła bogini zamieniła je w wierzby, by stały przy źródle na znak swej niewdzięczności po wsze czasy. Umiejscowiła je przy błocie na znak ich nieczystości. Zamieniła je w wierzby celowo, nie dadzą bowiem żadnego owocu, nie będą już piękne, z ich drewna nie powstanie żadne naczynie. Jedyny jaki z nich pożytek to fakt, że „śpiewają”, a mali chłopcy wykorzystują ich gałązki do robienia piszczałek. Nais wspomina ich historię ku przestrodze, by zapisać w dziejach i pamięci. Wyraża także nadzieję, że ktoś weźmie lekcję z ich winy i kary. Utwór kończy autobiograficzny zwrot autora, mówiący po raz kolejny ustami bohaterki, która zostaje przy wierzbach, bo nie chce przestawać z „niewdzięcznym słuchaczem” z „gminu podłego”. Jest przekonany, że przestając z takimi ludźmi, tak jak niegdyś nimfy zejdzie do ich poziomu i skala własną osobę.
Kołacze
Bohaterami są Panny i sześć par Pań. Utwór rozpoczyna się apostrofą Panien do sroczki siedzącej na płocie, która to w zwyczaju ma ogłaszanie przybycia gości. Do dworu przyjeżdża panicz ze świtą do swej oblubienicy, długo wyczekiwany. Narratorki opowieści poddają w wątpliwość afekt młodzieńca, gdyż nie spieszyło się mu do swojej wybranki, ufał nadto swej urodzie i pozycji, będąc przekonanym, że nie zostanie wydana z kogoś innego. Pojawia się przysłowie o wymowie naszego: „Nie zapomni gruszki w popiele”. Jednak stateczność panny nie dała się plotkom na temat młodzieńca i dziewczyna dotrzymała danej obietnicy. Narratorki zastanawiają się na czym młodzieniec spędził czas niebytności przy ukochanej, wyrażają zmartwienia jakie nawiedziły umysł kobiety (wypadek na polowaniu). Pojawiają się filozoficzne przemyślenia Panien nad rozterkami serca i puenta - ten kto zawierzy darom Boga i sile swej młodości ten ma serce spokojne. Każą jednak młodzieńcowi się uspokoić, odpowiednio wobec matki i dziewczyny się zachować, ale walczyć o to, by dziewczynę już mu obiecaną dano od razu, bo „żadna rzecz (w domyśle przygotowania do ślubu) się nie kończy, gdzie rozmysłów (namysłu, rozterek) siła” - zwrot do matki. Panny pragną kierować całym obrzędem, proszą sąsiadów do pomocy, każą kapłanowi zacząć przygotowania do mszy. Panna Młoda ma obawy opuszczania domu rodzinnego, Panny ponaglają i tłumacza, że taka kolej jest rzeczy.
Zaczyna się wesele. Panny nakazują się radować, cieszyć, bawić, kucharzom wydają dyspozycje. Zachęcają do tańca i śpiewów, prowadzą je „panny nadobne”. Pierwsza para zachęca Pana Młodego do tańca, do zabawy, przynosi mu `tłusty kołacz', dostrzega jednak mars na jego czole i pewną skryta obawę. Druga para zwraca się do Panny Młodej, przypominając, że to ostatni dzień jej dzieciństwa, zamykając przed nią możliwość powrotu i chwaląc towarzystwo męża. Trzecia para wyrywa panicza z letargu i daje mu rady, porównując młodzieńca do morza, które niesie żeglarza tak jak chce. Czwarta para przywołuje postać matki wyprawiającej dziewczynę z domu i mówi, że każda panna niczym tyka chmielowa jak najdłużej chce zachować dziewiczą młodość. Piąta para zwraca się znów do panicza, porównując go do wilka, który skradł owieczkę. Pojawia się erotyzm w ludowym zaśpiewie. Szósta para ogłasza, że panna już stracona, kołacz z którego wedle zwyczaju wróżono na weselu porwany został przez chłopców, którzy zaczeli się o niego bić. Pojawia się przysłowie z Kryspusa o wymowie naszego: „Zgoda buduje, niezgoda rujnuje”. Para ponagla dziewczynę do zabawy a muzykantów do grania. Utwór kończy się wypowiedzią Panien i apostrofą do sroczki, wyrażającą nadzieję, że kolejne wesele odbędzie się u sąsiadów.