Dawno, dawno temu żył sobie mały chłopiec o imieniu Kuba. Kuba bardzo lubił samotne podróże po świecie. W ciągu swego życia zwiedził prawie cały świat. Pewnego dnia, gdy tak sobie wędrował, wyszedł na wzgórze, z którego rozpościerał się widok na piękne miasto. Nasz bohater postanowił je zwiedzić i zaprzyjaźnić się z mieszkańcami. Wchodząc przez pięknie zdobioną bramę, wyszedł na główną ulicę miasta. Spotykał wielu ludzi, jednak z żadnym człowiekiem nie rozpoczął rozmowy. Ludzie ci wydali mu się bowiem dziwni, jednak nie mógł dokładnie powiedzieć, dlaczego. Wszystko się wyjaśniło, gdy doszedł do rynku. Oni po prostu ciągle kłamali. Nigdy nie mówili prawdy, nawet jeśli chodziło o sprawy jak najbardziej poważne. Biedny Kuba nie za bardzo wiedział, co zrobić, a bardzo chciał pomóc mieszkańcom miasta. Jednak bał się podejmować jakiekolwiek decyzje. Dlatego wyszedł z miasta i usiadł na wzgórzu, aby mieć na nie widok. Siedział tam trzy dni. Trzeciego dnia usłyszał głos dochodzący znikąd. Głos powiedział Kubie, aby wrócił do miasta i na rynku, kiedy będzie tam najwięcej osób, poprosił, aby tłumaczył, że tak nie można i ostrzegł przed konsekwencjami ich zachowania. Tak też Kuba zrobił. Natychmiast udał się do miasteczka i na rynku stanął na najwyższym miejscu tak, aby wszystkich dokładnie widzieć. Kiedy zauważył, że wzbudził ciekawość mieszkańców, zaczął mówić, że to, iż kłamią nie jest najlepszym wyjściem z sytuacji. Poprosił ich bardzo, żeby się zmienili. Ludzie zareagowali na jego prośby śmiechem. Szczególną niechęć do naszego bohatera wykazał burmistrz miasta; wyśmiał on Kubę i kazał mu się wynosić z miasteczka. Chłopiec wrócił na wzgórze. Nagle piękne, niebieskie niebo pokryły szare chmury, z których raz po raz trzaskały błyskawice trafiając w budynki miasta. Przerażeni i zdezorientowani ludzie uciekli na wzgórze. Kiedy się rozpogodziło ich oczom ukazał się straszliwy widok - całe miasto legło w gruzach. Nikomu, prócz burmistrza, nic się nie stało, a on sam miał tylko lekko posiniaczoną nogę. Wstać pomógł mu Kuba, który zaprowadził go na wzgórze. Ludzie z początku obwiniali Kubę za to, co się stało, jednak później złość im przeszła i zrozumieli, że tak naprawdę to ich wina. Wszyscy zebrali się na wzgórzu i postanowili odbudować swoje miasto. Przysięgli też sobie, że już nigdy z ich ust nie padnie żadne kłamstwo. Bardzo podziękowali Kubie za jego poświęcenie w ich sprawie i bardzo szybko wzięli się za odbudowywanie swojego życia - teraz już bez kłamstw.
Karolina Oracz
Przedruk z „Zuchmistrz-yni” nr 110-111