JULIUSZ SŁOWACKI - BALLADYNA
Opracowanie utworu:
1. Geneza „Balladyny”
+ Wśród czynników, które mogły odegrać rolę w kształtowaniu się dramatu na plan pierwszy wysuwa się historia, przeżywana przez emigrację polską, formującą się we Francji po upadku powstania listopadowego. Chodzi tu głównie o spadek fali rewolucyjnej w Europie, wzmagający się konserwatyzm rządów Ludwika Filipa oraz katastrofa wyprawy Zaliwskiego, co pobudziło w polskim społeczeństwie nastroje pesymizmu i niepokoju.
+ Pomysł dramatu mógł się zrodzić jeszcze w 1833 roku. Ostatecznie jednak został on ukończony w grudniu 1834 roku. Przez parę lat przeleżał w rękopisie, natomiast drukiem został wydany dopiero w lipcu 1839 roku. Wielu badaczy wysnuwa przypuszczenia, że w ciągu tych lat tekst musiał ulegać zmianom i tym samym należy mówić o dwóch wersjach „Balladyny” - z roku 1834 oraz z lat 1838 - 1839. Badania dowodzą jednak, że kształt literacki i sceniczny znanego dziś tekstu dramatu mieści się całkowicie w kulturowym i politycznym kontekście lat 1833 - 1834, co pośrednio zostało uznane za dowód powstania ostatecznej redakcji w tym właśnie okresie.
2. „Balladyna” w kontekście poglądów estetycznych.
+ Słowacki pisał „Balladynę” w okresie bujnego rozwoju dramatu romantycznego i gorących polemik wokół stosunku sztuki dramatycznej do rzeczywistości. Ówcześni teoretycy literatury zastanawiali się czy dramatopisarz ma przekazywać w swoim dziele jakąś prawdę o świecie czy skupić się wyłącznie na artyzmie przedstawienia, przy programowym nieliczeniu się z postulatem wierności wobec życia.
+ „Balladynę” poprzedza list dedykacyjny adresowany do Zygmunta Krasińskiego. Słowacki zapowiada w nim poznawczy sceptycyzm i artystyczną oraz historyczną niekształtność dramatu. Konflikty dramatu mają z jednej strony obrazować dysharmonię świata, przejawiającą się w sprzeczności między intencją a wynikami czynu człowieka. Alogiczność wydarzeń zostaje uwypuklona dzięki lekceważeniu historycznej prawdy w konstrukcji przestrzeni scenicznej i czasu akcji.
+ Stanisław Ropolewski, autor tezy o groteskowym kształcie „Balladyny”, uważał Słowackiego za dyletanta, który zamiast solidnie przestudiować obfitujące w opracowania epoki historyczne, woli posługiwać się fantazją. Do opinii Ropolewskiego przyłączył się Edward Dembowski. Równocześnie jednak pojawiały się sądy, których autorzy widzieli w „Balladynie” utwór zaangażowany ideowo. Zalicza się do nich m.in. Seweryna Goszczyńskiego i Cypriana Kamila Norwida.
+ W przypadku powojennych badań nad dramatem najważniejsze znaczenie miały teorie Juliusza Kleinera według którego Słowacki miał złożyć w „Balladynie” ironiczny hołd przypadkowi jako regule rządzącej światem. Następni interpretatorzy dramatu, m.in. Kazimierz Wyka i Wacław Kubacki uznali „Balladynę” za utwór o ambicjach światopoglądowych. Nie ulegało dla nich wątpliwości, że dramat ten powstał jako dramat historiozoficzny.
+ Próbą nowego spojrzenia na „Balladynę” stała się warszawska ekranizacja Adama Hanuszkiewcza z 1973 roku. Punktem wyjścia zamysłu reżysera było założenie o iluzyjnym charakterze poezji i patosu w dramacie, a intencją - odsłonięcie i ukazanie poetyckiej deziluzji, która miała wyłonić się spoza galerii wzniosłych i tragicznych scen. Sukces tej inscenizacji, a nawet jej powstanie byłoby niemożliwe, gdyby nie popularność teatru Stanisława Ignacego Witkiewicza, który to postulował tworzenie dramatów nie modelujących rzeczywistości naturalnej, lecz budujących metafizyczną „antyrzeczywistość” swoistą dla sztuki.
+ Przy omawianiu „Balladyny” istotna jest również teoria Weintrauba, która głosi, że Słowacki swoim dramatem zapoczątkował dzisiejszy teatr groteski i absurdu. Według badacza poeta uzyskiwał efekt groteskowy przez parodystyczne żonglowanie motywami szekspirowskimi. Był to zabieg w zamyśle Słowackiego subtelny i złożony.
3. Dramat narodowych postaw
+ Istnieją uzasadnione przesłanki pozwalające na poprawne wyjaśnienie artystycznego kształtu „Balladyny” w ramach groteski jako podstawowej kategorii tworzącej świat poetyckiej igraszki. Równie przekonywująco można uzasadnić konieczność potraktowania dramatu jako utworu zaangażowanego w dyskusję nad losami narodu, jako narodowej tragedii.
+ Należy przyjąć, że Słowacki pisząc „Balladynę” kontynuował zaczęty w „Kordianie” proces ukazywania świadomości narodowej w chwili światopoglądowego przełomu, gdzie wynik nadużycia przez ludzi przyrodzonej im wolności, zdawał się przekreślać możliwości realizacji tradycyjnego powołania narodu.
+ Istotne w dramacie jest również czuwanie tradycji nad historią. Świadectwem tego okaże się scena sądu nad Balladyną. Wyrazem ujawnienia się tradycji w świadomości samowolnej jednostki będzie zwycięstwo sumienia nad zbrodnią.
+ Między aktem I a II upływa noc, akt III zaczyna się dnia trzeciego rano. Noc tego samego dnia obejmuje akt IV. Akt V odbywa się w czwartym dniu dramatu.
+ Wprowadzenie elementu różnoczasowości, elementu diachronii, zapowiedział poeta w dwóch „apologiach”: o harfiarzu i o zamku. W obu wypadkach opowieść miała charakter figuralny, czyli w zamierzeniu twórcy obejmowała przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Słowacki zadbał o to, aby punktem wyjścia uczynić opowieść z przeszłości, opowieść ze względu na swój legendarny, przeszłościowy, tradycyjny charakter zawierającą zapowiedź przyszłości. W przypadku opowieści o harfiarzu Słowacki umieścił wyjściowy biegun figury w okresie przedhistorycznym. Obraz fizycznie bezsilnego poety podatnego na oddziaływanie sił nadprzyrodzonych, stanowił archetyp towarzyszący pradziejom literatury. Jednocześnie w owym apologu zawarł poeta część prawdy o własnym losie i o przyszłym losie „Balladyny”. Opowieść o zamku z kolei przenosi czytelnika w świat przeszłości historycznej. Tym razem poeta zaczął opowieść od teraźniejszości. Obraz taki najczęściej pojawiał się jako alegoria kontrastu między świetną przeszłością a smutną teraźniejszością.
+ W „Balladynie” pojawia się postać Wawela, która demonstruje polemiczną intencję poety wobec określonych kierunków w historiozofii. Intencję, której istotą było przekonanie o wyższości poezji nad historią i nauką. Wawel w „Epilogu” został przedstawiony jako dworski panegirysta, zapisujący wydarzenia według apriorycznej wobec nich, filozoficzno - moralistycznej tezy, która porządkowała je nie licząc się z ich wewnętrznym ładem. W „Epilogu” partnerem Wawela okazuje się Publiczność, która odmiennie widzi sens wydarzeń. Odmienność ta polegała na negacji ich wewnętrznej okazałości i na szukaniu ukrytych korzeni.
+ Mityczny początek narodowych dziejów narodowych symbolizowała w dramacie cudowna korona. Jej cudowność wiązała się z faktem, iż darował ją Lechowi jeden z Trzech Króli. Była to korona, którą swoją ręką błogosławił mały Jezus Chrystus. Sceniczne dzieje owej korony staną się główną osią przyszłych wypadków. Ponadto będzie ona współtworzyć historiozoficzną koncepcję utworu. Istotą tej koncepcji będzie spór między wolnością i demokracją, a niewolą i absolutyzmem.
+ Obraz natury w dramacie jest na pierwszy rzut oka obrazem niekonsekwentnym. W pierwszym akcie Goplana budzi się z zimowego snu, a w akcie piątym Skierka prosi ją o pozostanie, bo „jeszcze dnie wiosnowe”. A akcie drugim Wdowa zapewnia Kirkora, że nikt nie pamięta, aby na wiosnę nie wyrosły maliny. Jednak Goplana tuż po przebudzeniu prosi Chochlika o narwanie róż, a Wdowa z córkami wraca ze żniw. Jednocześnie jednak wiadomo, że maliny dojrzewają w lecie. Wszystko to świadczy o tym, że Słowacki stara się podkreślać wiosenny charakter nadgoplańskiego krajobrazu.
+ Opisane wyżej niekonsekwencje przyrodnicze okażą się tylko pozornymi, gdy zwróci się uwagę na fakt, że w dramacie obowiązuje baśniowa równoczesność.
+ W krajobrazie nadgoplańskim przyroda oscyluje na granicy między puszczą a ogrodem. Z ogrodem kojarzą się kwiaty i jaskółki, z lasem - maliny.
+ Główną warstwę stylizacyjną w strukturze przestrzeni scenicznej tworzą motywy folklorystyczne. Świadczy o tym przewijający się od pierwszego do piątego aktu jaskółczany ornament.
+ Zależność między sytuacją postaci a oceną roli przyrody widoczna jest głównie w scenie malinobrania. Dla Aliny maliniak tworzy mozaikę baśniowo - sielankowych barw. Dostrzegane przez nią maliny mają różowy kolor - ulubiony kolor rokokowych sielanek. Jest to jednocześnie obraz baśniowy, ponieważ wspólnie z malinami rosną fiołki, co nie ma potwierdzenia w rzeczywistości. Baśniowość maliniaka Słowacki podkreśla również kierując dobrą Alinę ku prawie stronie, natomiast Balladynę w kierunku przeciwnym. Tytułowa bohaterka dramatu widzi w maliniaku zupełnie odmienną przestrzeń - pełną węży oraz nie różowych, lecz czerwonych owoców, które proroczo zostaną przez nią porównane do koloru krwi.
+ Kapryśną władczynią świata natury jest w dramacie Goplana. To ona zamienia Grabca w wierzbę i owa przemiana stanie się źródłem wielu groteskowych perypetii. Gałąź ułamana z wierzby przez Filona, podłożona pod głowę Alinie, będzie berłem, na którym Chochlik zagra pieśń o zbrodni. Z rany po tej gałęzi spływa wódka, którą upija się Grabiec. Tym samym wódka stanie się pośrednio przyczyną jego śmierci. Goplana kieruje również krokami Kirkora. Tu również działa groteskowy przypadek: Skierka pozwala bohaterowi pokochać obie córki. I nieopatrznie przypomina Wdowie pieśń o malinach. Skierka zdaje sobie sprawę, czym może się zakończyć rywalizacja sióstr.
4. Postacie w „Balladynie”
+ Stylizacyjny charakter dramatu został zapowiedziany już w tytule. Imię bohaterki funkcjonuje w intencji Słowackiego jako aluzja literacka. „Balladyna” jako tytuł stanowi podstawowy sygnał literackości tekstu i nasuwa na myśl „balladę” - gatunek wiązany przez poetę z folklorem i uznany za jeden z fundamentów pisanej przez niego „niby - tragedii”. Ponadto Balladyna jest imieniem wielokrotnie modernizowanym w tekście dla określonych, sytuacyjnie determinowanych celów, np. matka prosi o otwarcie drzwi Kirkorowi „Bladynę”. Owo pieszczotliwe zdrobnienia ma również na celu podkreślenie bladości dziewczyny, stanowiącej znamienny rys jej urody.
+ Obecność tradycji literackiej stanowi obok etymologii podstawowe źródło tworzenia imion własnych pozostałych postaci dramatu. Pustelnik jest charakterystyczną postacią dawnych kronik, a następnie ballad. W przypadku postaci Kirkora Słowackiemu prawdopodobnie chodziło o wyrażenie kontrastu między „cor” = serce, a „kir” = śmierć. Z kolei imię Alina (Halina) należało w pierwszej połowie XIX wieku należało (obok Malwin, Doryd i Taid) do imion literackich. Imię Filon było natomiast imieniem pasterskim i sielankowym, spopularyzowanym przez Franciszka Karpińskiego. Bardziej złożoną wymowę miało imię Grabiec. Prawdopodobnie chodziło tu Słowackiemu o podkreślenie wiejskiego pochodzenia bohatera. Ponadto badacze wiązali etymologię imienia z łużyckim określeniem „demona leśnego”, sylena, któremu przypisywano ogromną siłę i który, podobnie jak jego grecki protoplasta, miał być ciągle pijany. Tradycyjnym imieniem mówiącym, wskazującym bezpośrednio na cechę osobowości bohatera, posłużył się poeta nazywając naczelnika straży zamkowej Fon Kostrynem. Słowo „kostruch” oznaczało zarazem włóczęgę i karierowicza oraz wiązane było z osobami cudzoziemców. Gralon - to imię które nawiązuje do staroceltyckiego św. Graala, bohatera licznych sag. Z kolei imię Wawel zostało ukształtowane nie tyle na zasadzie aluzji literackiej, ile alegorii. Piszący o historii w sposób powierzchowny, został zidentyfikowany z niemym pomnikiem historii.
+ Balladyna: można powiedzieć, że rozwija się ona i dojrzewa w kontekście trzech relacji. Najpierw jest współzawodniczką w malinobraniu, a następnie w walce o władzę o koronę. Jej świadomość nurtuje poważna sprzeczność. Z jednej strony będzie to świadomość stworzona na wzór „Makbeta”. Jednocześnie jednak ukazuje ją poeta w nie spotykanych dla Szekspira kształtach sokratejskiego dialogu. Dialog między bohaterką a sumieniem, prowadzi ku nieoczekiwanej spowiedzi bohaterki w finale dramatu. Poeta jeszcze na długo przed pierwszą zbrodnią ukazuje Balladynę jako osobę potencjalnie złą. Świadczą o tym słowa Goplany kierowane do Grabca w pierwszym akcie dramatu. Kiedy bohaterka popełnia zbrodnię, z leniwej i lekkomyślnej dziewczyny budzi się ona do bogatego, ale tragicznie skomplikowanego życia wewnętrznego. Balladyna dochodzi do zbrodni inaczej niż Makbet - nie przez wolny wybór, lecz jako „zła siostra”, wspomagana przez fatalny przypadek. Dokonanie zbrodni uświadomi jej, podobnie jak Makbetowi, jej inność. Balladyna chciałaby żyć tak jakby nie było Boga. Choć jej rozum przywyknął do śmierci siostry, to sumienie nie daje jej spać spokojnie. Początkowo jest ono dla bohaterki jedynie funkcją strachu. Boi się narzuconego jej zewnętrznego piętna w postaci niezmywalnej plamy. Plamy „baśniowej”, choć przywodzącej na myśl biblijne „kainowe piętno”. Jednak Balladyna nie od razu dojrzewa do skruchy i uznania własnego czynu za winę. Ma to miejsce dopiero w piątym akcie dramatu. Na tym właśnie polega tragizm tej postaci.
+ Kirkor: dla wielu badaczy Kirkor jest obok Pustelnika i Aliny uosobieniem narodowej tradycji. Ma to swoje uzasadnienie, gdyż Słowacki wyposażył tę postać w cechy uznane przez literaturę za szczególnie polskie. Kirkor jest bowiem wcieleniem dwóch ideałów polskiego szlachcica: rycerzem chrześcijańskim i rycerzem - ziemianinem. Jako wyznawca pierwszego z tych ideałów najpełniej prezentuje się w rozmowie z Pustelnikiem, gdzie deklaruje chęć walki z królem Popielem IV. Postać Kirkora jako obrońcy wiary mógł Słowacki również skreślić w oparciu o znaną w folklorze humoreskę, opowiadającą o genezie cech charakterologicznych różnych narodów. Polakowi przypisana została bitność, ponieważ w debacie nad sposobami ratowania Jezusa z Golgoty zadeklarował chęć odbicia go za pomocą działań zbrojnych. Kirkor jako szlachcic - ziemianin jawi się czytelnikom już w akcie drugim, gdzie deklaruje swojej teściowej miłość do wiejskiego życia. Słowacki, mimo swojej zasadniczej aprobaty dla postaci Kirkora, nie szczędzi mu również rysów krytycznych. Został on bowiem również przedstawiony jako człowiek, który nie umie skutecznie walczyć z losem o realizację swoich ideałów. Stanowi on przykład jednostkowego bohatera szlacheckiego z doby powstania listopadowego, który umie odważnie zginąć za ojczyznę, lecz nie potrafi zwyciężyć.
+ Fon Kostryn: syn wisielca, który pojawia się na dworze Kirkora jako rzekomy szlachcic, wywodzący swój ród „z niemieckich książąt”. Kostryn nie ukrywa swojej pogardy dla „Lachów”. Uważa ich za opojów i żarłoków, a przede wszystkim za ludzi obciążonych sumieniem, bo żałujących popełnionych zbrodni. W intencji Słowackiego Kostryn uosabiał „Lelewelowską myśl o niszczącym pierwotny ustrój słowiańskich ludów wpływie feudalizmu zachodniego”.
+ Pustelnik: wyraziciel narodowej tradycji, strażnik świętej korony Lecha, został przedstawiony w dramacie jako wzorzec zasad moralnych, nieugiętego patriotyzmu i jako zwolennik sojuszu między szlachtą a ludem. Pustelnik potępił zbrodnię brata - uzurpatora, a następnie bezkompromisowo osądził zbrodnie Balladyny i rozpoczął walkę o przywrócenie porządku w kraju. Tworząc postać Pustelnika Słowacki silniej niż w innych wypadkach podkreślił jej symboliczność.
+ Filon: bohater ten jawi się najpierw w postaci kochanka Wenus, wzorującego się na Endymionie. Wenus symbolizuje dla niego ideał kobiety, której nie zna, ale której szuka. Filon jest ponadto pasterzem, bohaterem sielanki. Jako postać sielankowa i jako poeta - trubadur pełni w dramacie rolę postaci uskrzydlającej rzeczywistość i szukającej idei piękna. Filon nie tylko przypomina Gustawa, który nie sprostał ideałowi Konrada, ale także zapowiada Fantazego. Stąd też parodystyczne akcenty w ocenie owej roli. Są one obecne w słowach Pustelnika , przeciwstawiających poetyckiemu indywidualizmowi, ideał społecznego dobra. Filon, jako jedyny pozostały przy życiu świadek zbrodni, staje się w finale dramatu obrońcą i mścicielem niewinnej ofiary, głosem kolektywnego sumienia, który sprowadza karę.
+ Grabiec: Krasiński określa go mianem „karczmy polskiej”. Jest to wiecznie pijany bohater dramatu, miłośnik „kuchni Kirkora”, kochanek Balladyny i Goplany. Wyraził w dramacie postawę ludyczną, bliską sercu Polaka ideę życia - zabawy. Grabiec jest jednocześnie kpiarzem i przedmiotem kpiny. Przedmiotowa strona jego roli uwidacznia się szczególnie jaskrawo w scenie spotkania z gromadą wiejską. Słowacki każe Grabcowi również przybrać rolę dzwonkowego. Z punktu widzenia skali ocen obowiązujących w drużbancie, popularnej wśród ludu grze - jest to wybór deprecjonujący. Kolor dzwonkowy (karo) jest tam najniższym. Ale jednocześnie król dzwonkowy jest bez porównania bardziej okazałym na tle innych, pozbawionych przez rysowników akcesoriów swojej władzy. Grabiec, jako przedmiot i podmiot kpiny, niemal stale pamięta o ludycznym dystansie wobec ról, które wypada mu odgrywać. Wybiera więc króla dzwonkowego. Ale ów wybór jest przy tym dyktowany chęcią utrudnienia Goplanie zadania i ciekawością, jak też poradzi sobie ona z rozlicznymi akcesoriami tego istotnie skomplikowanego wizerunku. Szczególną uwagę badaczy skupiło wyrażenie Grabca uzasadniające nominację Chochlika. W pierwszej scenie aktu czwartego został ściślej określony resort, którym w państwie Grabca miał opiekować się minister Chochlik. Grabiec zlecił mu tam granie na berle, zalecając jednocześnie zatykanie dziurek w wypadku, gdyby podczas bezmyślnej gry wymknął się „pomysł nowy, dążący prosto ku uszczęśliwieniu Przyszłych poddanych”.
+ Wdowa i Alina: eksponując zgodnie z tradycją baśniową i literacką wdowi status rodzicielski obu sióstr, Słowacki skreślił jednocześnie w jej postaci wizerunek matki. Kobiety bezgranicznie zakochanej w córkach, gotowej ponieść za nie śmierć i skazanej na tragiczne przeżycie zdrady Balladyny, która nie okazała się godną tak wielkiej miłości. Śmierć matki ostatecznie przechyla szalę zbrodni i otwiera sumienie Balladyny. Kreując rolę Wdowy nawiązał poeta do popularnej w okresie romantyzmu „cierpiętniczej” interpretacji postaci szekspirowskiego „Króla Lira”, nadając jej losom patetyczny i melodramatyczny charakter. Warto również podkreślić, że język Wdowy jest stosunkowo najsilniej związany ze stylem wypowiedzi ludowych. Bohaterka ta zna się na lekach i wydaje się jej, że znajdzie lekarstwo na ranę Balladyny.
Młodsza córka wdowy jest jednocześnie baśniową młodszą siostrą, uosobieniem dobroci. Alina w odróżnieniu od leniwej Balladyny jest osobą pracowitą, co owocuje zwycięstwem w konkursie malinobrania. Alina podkreśla swoją niewinność, cnotę i pobożność.
+ Lud: w dramacie możemy wyróżnić zarówno lud miejski jak i lud wiejski. Pierwszy z nich Balladyna nazywa motłochem. Pokornie klęczy on w chwili przejazdu orszaku krwawego Popiela, nieruchomieje w chwili zamachu i chyli się przed nowym władcą. Ważniejsza w dramacie jest jednak gromada wiejska. Poeta podkreśla kolektywny charakter tej zbiorowości. Czyni to przez podkreślanie anonimowości składających się na nią osób: Pierwsza Kobieta, Druga Kobieta, Pierwsza Dziewczyna, Druga Dziewczyna, Starzec, Dziewczyny, Dzieci. Lud ten potępia sytuację, w której awans społeczny łączy się z wyobcowaniem człowieka z dawnej społeczności.
+ Goplana i duszki: narodzinom tych postaci towarzyszyły przede wszystkim inspiracje rodzimymi postaciami zakochanych rusałek. Goplana uosabiała naturę, jej rokokowe piętno i jednocześnie porządek wrodzony jej porządek etyczny. Rusałki były w ludowej balladzie przedstawiane najczęściej jako postacie wrogie człowiekowi. Słowacki wybrał inną koncepcję, która bliska jest mickiewiczowskiej Świteziance, rokokowej dziewczynie, ale jednocześnie wyrazicielce etycznego porządku. Beztroska Goplany to efekt rajskiej symbiozy między naturą a historią, która miała panować w czasach prehistorycznych i którą opiewały sielanki. Ład ten został złamany przez człowieka, który popełnił grzech zabójstwa.
5. Konflikty w dramacie
+ Z „Balladyną” ściśle wiąże się schellingiańska koncepcja historii jako gry przypadku i konieczności. Powstała ona na gruzach racjonalnego modelu świata - zegara, nakręcanego siłą ludzkiego rozumu. Była to historiozofia detronizująca jednostkę. Według jej założeń, zamiast badać przyczyny i skutki, trzeba było poszukiwać rządzących nią reguł. Polscy myśliciele bardzo często korzystali z tej historiozofii, usiłując jednocześnie odsłonić los narodu, jego historyczne przeznaczenie i misję, która została narzucona Polsce przez Opatrzność w boskim planie świata. Dlatego też twórczość Słowackiego rozwijała się pod znakiem nadziei uchwycenia „harmonii najfatalniejszych naszych czynów z myślą Boga o świecie”. Widać to również w liście dedykacyjnym, otwierającym „Balladynę”, w którym to wyraża wiarę w istnienie praw boskich i możliwość rozwiązania zagadki narodowego bytu, ukrytej w pradziejach.
+ W opisywanym dramacie możemy wyróżnić dwa konflikty: pierwszy z nich to konflikt psychologiczny, dotyczący sumienia Balladyny. Drugi - to konflikt polityczny między ideą narodu, a koncepcjami państwa.
+ Balladyna osiąga władzę przez przypadek. Nieoczekiwana szansa pozwala jej wstąpić na drogę kariery, która staje się jednocześnie drogą zbrodni. Sukces uczy ją bezwzględności. Nękana wyrzutami sumienia zdaje sobie sprawę ze zbrodniczości swego postępowania. Przez długi czas uważa jednak, że jest to problem z którym można uporać się samemu.
+ Piorun uderzający w scenie finalnej symbolizuje sprawiedliwość natury, wyrażoną zgodnie z ludowym światopoglądem. W planie akcji był efektem działań Goplany. Realizował również wyrok jaki wydała na siebie Balladyna. Tym samym był świadectwem sprawiedliwości boskiej oraz zapowiedzią piekielnego ognia.
+ Święta korona Lecha jest w dramacie nie tylko oznaką władzy królewskiej. Tworzy symbol narodowej niepodległości, wolności i szczęścia. Jednocześnie poeta utożsamia ją z legalną i sprawiedliwą władzą. W badaniach nad dramatem podzielono motyw korony na dwa zasadnicze wątki - na wątek historii cudownego pochodzenia insygnium i na wątek jego cudownych właściwości. Szybko jednak odkryto, że wątek ten jest związany z ludowością. W „Balladynie” korona początkowo znajduje się w rękach Popiela. Następnie odnajduje ją Skierka, by potem znaleźć się u Grabca, który niedługo potem zjawia się jako król na uczcie u Balladyny. Gdy Grabiec śpi tytułowa bohaterka próbuje ją odnaleźć, lecz jej nie znajduje. Wyręcza ją Fon Kostryn, który rabuje klejnot, lecz niebawem traci go na rzecz Balladyny.
+ Epizod koronacyjny Grabca ma w dramacie bardzo złożony charakter. Ten chłopski król demaskuje nonsensy ustrojowe feudalnego porządku oraz zbrodnie ludzi, którzy ten porządek aprobują.
+ Konstruując postać Balladyny Słowacki wzmocnił i uwypuklił element wolności w jej poczynaniach. W jej dramatycznych losach zawarł poeta element przeznaczenia współdecydujący o kształcie jej poczynań. Przeznaczeniem tych według intencji autora jest Bóg, działający w dramacie jedynie w sposób pośredni, np. poprzez sumienie.
+ Osoby dramatu:
Pustelnik, Popiel III wygnany
Kirkor, pan zamku
Matka, wdowa
Balladyna i Alina, jej córki
Filon, pasterz
Grabiec, syn zakrystiana
Fon Kostryn, naczelnik straży w zamku Kirkora
Gralon, rycerz Kirkora
Kanclerz
Wawel, dziejopisarz
Paź
Poseł ze stolicy Gniezna
Oskarżyciel sądowy
Lekarz koronny
Pany, rycerze, służba zamkowa, wieśniacy, dzieci
Osoby fantastyczne: Goplana (nimfa, królowa Gopła), Chochlik, Skierka
Treść utworu:
+ List dedykacyjny: Słowacki adresuje wstęp w formie listu do przyjaciela - poety Zygmunta Krasińskiego. Zwraca się do niego „Kochany Poeto Ruin”. Czyni to w związku z dziełem, które ów napisał Krasiński. Akcja „Irydiona” toczy się w starożytnym Rzymie, a w „Epilogu”, rozgrywającym się współcześnie (XIX w.), przenosi się do rzymskich ruin. Wstęp Słowacki rozpoczyna krótką przypowiastką o Homerze. Stary i ślepy harfiarz przyszedł nad brzegi Morza Egejskiego. Usłyszawszy szum i huk fal morskich, sądził, że to zgiełk ludzi, którzy przyszli posłuchać pieśni rycerskich. Wsparł się na harfie i począł śpiewać „pustemu morza brzegowi”, a gdy skończył zadziwił się, że nikt go nie oklaskuje. Rzucił harfę w toń morską, ale po chwili fale mu ją zwróciły. „I odszedł od harfy swojej smutny Greczyn nie wiedząc, że najpiękniejszy rapsod (pieśń) nie w sercach ludzi, ale w głębi fal Egejskiego Morza utonął”. Ta opowiastka ma zastąpić przemowę do „Balladyny”. Słowacki domyślał się, że jego dramat może być niezrozumiany i przypominać Homerową harfę rzuconą na morskie głębiny, a on sam byłby podobny harfiarzowi. Autor „Balladyny” nawiązuje do włoskiego poety Lodovico Ariosto - twórcy epopei „Orland Szalony”, w której stale uwidaczniają się zmiany nastroju towarzyszącego prezentowanym zdarzeniom. Nuta powagi miesza się z efektami komicznymi. Podobnie miało być w „Balladynie”. Poeta twierdzi, że skonstruował dramat z „ariostycznym uśmiechem”, czyli taki, w którym wszystko będzie „na opak”. Patos będzie mieszał się z ironią, bohaterowie staną się ofiarami swoich idei, do tego „dołączą” sylfy (duszki) i świat już nijak będzie się miał do rzeczywistości, będzie za to tworem poetyckiej fantazji, z domieszką karykatury. Słowacki tłumaczy Krasińskiemu, że jego dzieło nie „portretuje” wydarzeń współczesnych, ani nie przybiera „maski”, jest swoistą „grą” z legendarną przeszłością, moralnością, historią, tradycją, fantastyką, „grą” z konwencjami literackimi. Nawiązując do podróży przyjaciela (Krasińskiego) na Sycylię (w okolice wulkanicznego szczytu Etny), wspomniał swoją podróż, gdy wracał przez Morze Śródziemne okrętem z Grecji i Egiptu do Włoch. Tęsknił wówczas za Polską i wpatrywał się w odległy wulkaniczny szczyt. Sugeruje Krasińskiemu, by w morskiej „powietrznej ciszy” nasłuchiwał echa hymnu do Najświętszej Marii Panny. Ów hymn śpiewali podczas żeglugi Słowackiego księża. Napomina poetę, by pamiętał o nim, a kończąc list dodaje: „Wszak darem jest Boga, że my umiemy myślą latać do siebie w odwiedziny”. List wieńczy data: „Paryż, d. 9 lipca 1839 r.” (czas wydania utworu).
+ Akt I
- scena I (Kirkor, Pustelnik, Filon): Nieopodal jeziora Gopła, w lesie, znajduje się chata Pustelnika. Odwiedza ją bogaty pan zamku - Kirkor. Przychodzi do pobożnego starca, by zasięgnąć pewnej rady: „Ale ja młody, pan czterowieżowy, / Przemyślam dzisiaj, jak by się ożenić… / Poradź mi, starcze!”. Pustelnik tłumaczy przybyszowi, że od ponad dwudziestu lat samotnie żyje w puszczy, więc trudno mu oceniać ludzi, a co dopiero stwierdzić, która panna nadawałaby się na żonę dla bogacza. Kirkor sądzi, że najlepsza byłaby dziewica z królewskiego rodu. Wzburzony starzec opowiada historię swojego życia. Niegdyś był „panem nad pany”, królem w purpurze: „(...) dziś noszę łachmany; / Muszę przeklinać. Miałem dziatek troje. / Nocą do komnat weszli bracia zboje, / Różyczki moje trzy z łodygi ścięto! / Dziecinki moje w kołyskach zarżnięto! / Aniołki moje!... wszystkie moje dzieci!”. Samotnik przyznaje się, że jest wygnanym królem - Popielem. Zdetronizował go rodzony brat - obecny następca - Popiel IV. Ów wynajął zbójców i wyciął w pień królewską rodzinę. Wygnany król ukrył się w lesie, przywdział pustelnicze szaty. Kirkor gotów zbroić żołnierzy i mścić się za byłego władcę, bo Popiel IV znany był z okrutnych i krwawych rządów: „(...) Wiesz, jak Popiel krwawy / Pastwi się coraz nowym okrucieństwem... / Zaczerwienione krwią widziałem stawy: / Król żywi karpie ciałem niewolników. (...) / Lud żył szczęśliwy; dzisiaj niesłychane / Pomory, głody sypie Boża ręka. / Ziemia upałem wysuszona pęka; (...) / Ta sama Polska, niegdyś tak obfita, / Staje się co rok szarańczy spichlerzem; / Niegdyś tak bitna, dziś bladym rycerzem / Z głodami walczy i z widmem zarazy.” Starzec w takim stanie rzeczy upatruje swojej winy. Mówi, że przyczyną nieszczęść ludu jest korona Lecha, którą cudem ocalił i zabrał ze sobą, kryjąc w leśnej gęstwinie. Z ową koroną wiąże się pewna legenda - ponoć bawił się nią sam Zbawiciel, a powracający od Jego żłobka w Betlejem jeden z Trzech Króli - Scyta (Słowianin), pobłądził w drodze i zawędrował do krainy i chaty Lecha. Ów przyjął wędrowca gościnnie i zaproponował, by został. W dowód wdzięczności słowiański król podarował Lechowi insygnium swojej władzy - królewską koronę: „Z Lechem się mieniał Scyta na obrączki; / A pokochawszy mocniej sercem, w darze / Dał mu koronę... stąd nasza korona.” Od tamtej pory korona jednego z Mędrców Wschodu należała do potomków rodu Lecha. Kirkor żałuje Chrystusa przybitego na krzyżu: „Czemuż nie było mnie tam na Golgocie, / Na czarnym koniu, z uzbrojoną świtą! / Zbawiłbym Zbawcę - lub wyrąbał krocie / Zbójców na zemstę umarłemu”. Przepowiada wygnanemu władcy, że święta korona Lecha wróci jeszcze do prawowitego właściciela. Pragnie jednak, by święty starzec udzielił mu rady co do właściwego ożenku. Pustelnik doradza, by przybysz nie sugerował się bogactwem panien i nie szukał damy serca na dworach, ale by za żonę pojął skromną dziewczynę z ludu. Gdy Kirkor opuszcza Pustelnika, po chwili nadchodzi Filon - pasterz. Ten narzeka na swoją nieszczęsną dolę, ponieważ nie może spotkać wymarzonej wybranki. Widzi ją pośród pięknych dwórek, zamożnych dziewic, podobną antycznym boginiom. Starzec gani go za płaczliwe wywody, niewłaściwe wymagania: „Niedoścignionych gwiazd szalony kupcze! / Ty, co na dworach szukałeś kochanki: / Precz! (...)”. Filon ośmiela się twierdzić, że Pustelnik oszalał, a ten ponownie wspomina swoją przeszłość, rozpamiętuje śmierć dzieci. Pasterz odchodzi rozczarowany faktem, iż starzec nie udzielił mu wskazówek, gdzie powinien szukać ukochanej. Jej obraz pieczołowicie przechowuje w wyobraźni.
- scena II (Chochlik, Skierka, Goplana, Grabiec): W innej części lasu, w pobliżu jeziora Gopło, spotykają się Skierka i Chochlik. Obydwaj czekają na przebudzenie królowej jeziora i nimfy wodnej - Goplany. Są gotowi natychmiast wypełniać jej pierwsze wiosenne rozkazy, z tym, że Chochlik jest nieco bardziej opieszały i wolałby prędzej gdzieś zniknąć, niż „Wkładać jaja motylic - to pomagać mrówkom / Budującym stolice i drogi umiatać / Do mrównika wiodące... to majowym krówkom (chrabąszczom) / Rozwiązywać pancerze, aby mogły latać; / To zwiedzać pszczelne ule i z otwartej księgi / Czytać prawa ulowe lub rotę przysięgi (...)”. Nagle, kołysząc się i płynąc, „wytryska z wody Goplana” zdobna w wianek z czarnych jaskółek, które ożywają na jej głowie i odlatują. Prosi Chochlika, by narwał jej róż do następnego wianka, a Skierkę informuje, że zakochała się ostatniej zimy. Jej wybranek to człowiek. Pewnego dnia rybacy wybrali się na połów i zrobili przerębel w jeziorze. Niepostrzeżenie jeden z nich wpadł do wody i omal nie utonął: „Na moje łoże upadł. (...) / Ale się piękny wydał - ach! piękny tak, że chciałam / Zatrzymać go na wieki w zimnych pałacach (...)”. Nimfa zapragnęła, by nieznajomy na zawsze u niej pozostał, lecz gdy tylko zaczął konać, postanowiła wrócić go jego przyjaciołom - rybakom. Wyrzuciła topielca na lód jeziora. Od tamtego zimowego dnia, skrycie go pokochała. Ktoś zbliżał się leśną ścieżką. Skierka stał się niewidoczny dla ludzkich oczu. Nadchodził nieznajomy młodzian, w którym Goplana rozpoznała swojego ukochanego. Zagadnęła go, lecz ów niezbyt przyjemnie się przedstawił: „Jakżeś głupia, mościa pani - / Nic sobie, to się znaczy, że nic nie przygani / Mojej piękności... to żem piękny. A zwę się Grabiec”. Grabiec na wyraźne życzenie wodnej damy opowiedział historię swojego niezbyt szlachetnego żywota. Jego ojciec był organistą kościelnym i „balwierzem” - golarzem. Sytuacja uległa zmianie, gdy ożenił się i dostał „pod pantofel” połowicy. Wkrótce posłuszny małżonek zmarł, a z krótkiego związku narodził się syn - Grabiec - niezbyt przychylny matce smakosz gorzałki. Goplana wyznaje młodzieńcowi miłość, lecz ten nic sobie z tego nie robi. Przechwala się, że dziewczęta za nim szaleją i proszą o przysługi, byle tylko go spotkać. Grabiec chce pocałować Goplanę, ta wzbrania się, ale ostatecznie nie protestuje. Pragnie, by nawiedzał ją wieczorami, by mogli marzyć i odbywać wspólne przechadzki przy świetle księżyca. Chłopak nie jest zachwycony i przyznaje się, że kocha córkę wdowy - Balladynę. Władczyni Gopła informuje naiwnego młodziana, że Balladyna ma złe serce. Zaklina go, by przez wzgląd na pocałunek i miłość pozostał wierny jej - Królowej fali, w przeciwnym razie - przestrzega, czeka go surowa kara i śmierć. Odradza Grabcowi wieczorną wizytę w domu wdowy. Grabiec jest przerażony, sądzi, że ma do czynienia z „siła nieczystą” i czym prędzej czmycha. Goplana natychmiast posyła sługę - Chochlika, by przez noc „plątał” ścieżki Grabcowi, a nad ranem ponownie przywiódł go w pobliże Gopła, Skierka natomiast ma za zadnie wyłamać belkę w mostku, przez który powozem będzie jechał Kirkor. W ten sposób „pan czterowieżowy” zawita do domu wdowy i tam upatrzy sobie żonę spośród dwu jej cór: Aliny i Balladyny. Dzięki temu sprytnemu fortelowi piękny Grabiec ma pozostać kawalerem, wiernym jedynie królowej Gopła.
- scena III (Wdowa i jej córki - Alina i Balladyna, Kirkor, Chochlik, Skierka, Sługa): Po ciężkim dniu pracy Alina, Balladyna i ich stara matka wracają z pola, dzierżąc w dłoniach sierpy. Wdowa użala się nad starszą córką - Balladyną i radzi, by została następnego dnia w domu, podczas, gdy ona i Alina dokończą żniwa. Alina oponuje, sugerując, że to matka ma prawo do odpoczynku: „Nie! nie, nie, jutro odpoczywa matka, / A my z siostrzycą idziemy na żniwo”. Wdowa chwali swoje córki za obowiązkowość i wyrozumiałość, i życzy im w przyszłości dobrego i bogatego zamążpójścia. Raptownie, jakby realizując jej marzenia, rozlega się tętent koni i słychać odgłos nadjeżdżającej karety. Do domostwa zbliża się bogato odziany mężczyzna. Matka otwiera mu drzwi i zaprasza w gościnę. Nieznajomy twierdzi, że nieopodal - na mostku koło jego powozu wpadło w niewielki wyłom, przez co dalsza podróż chwilowo okazała się niemożliwa (sprawka Skierki). W dodatku ponoć słyszał melodię wygrywaną na lutni. Niewidzialny Skierka nie wiedząc, ku której z panien nakłonić serce Kirkora, obydwie czyni niezwykle ponętnymi. Młody bogacz nie jest zdecydowany, która bardziej mu się podoba. Każda jest cudnej urody: „Jaki wybór trudny! / Starsza jak śniegi - u tej warkocz cudny, / Niby listkami brzoza przyodziana; / Ta z alabastrów - a ta zaś różana - / Ta ma pod rzęsą węgle - ta fijołki - / Ta jak złote na zorzy aniołki, / A ta zaś jak noc biała nad rankiem. / Więc jednej mężem - drugiej być kochankiem; / Więc obie kochać, a jedną zaślubić?... / Lecz którą kochać którą tylko lubić?”. W międzyczasie sługa informuje swojego pana, iż koło w powozie zostało naprawione, ale panicz nie ma już zamiaru opuszczać domu wdowy. Ciągle nie potrafi dokonać wyboru żony, tym bardziej, że dziewczęta wydają mu się uczciwe i o gołębich sercach. Alina w przypadku ożenku przyrzeka zabrać starą matkę do zamku, potwierdza to również Balladyna. Wdowa jednak chętniej wydałaby za mąż starszą córkę - Balladynę. Za podszeptem Skierki przychodzi jej do głowy pewien pomysł: „Oto niech rankiem idą w las dziewczyny, / A każda weźmie dzbanek z czarnej gliny; / I niechaj malin szukają po lesie, / A która pierwsza dzban pełny przyniesie / Świeżych malinek, tę weźmiesz za żonę”. Pomysł staruszki przypada do gustu młodzieńcowi, dziewczęta również się zgadzają, choć Alina jest przekonana, że to ona dzięki swojej zręczności posiądzie serce Kirkora. Balladyna tymczasem wychodzi na chwilę z chaty. Tajemnie nawiedza ją wielbiciel - Grabiec, który mimo Chochlikowych sprawek - wodzenia po manowcach, trafił do ukochanej. Alina radzi siostrze, by zachowała rozsądek i dotrzymywała obietnic danych swojemu zalotnikowi. Dziewczyna zasypia i śnią jej się maliny.
+ Akt II
- scena I (Grabiec, Chochlik, Goplana, Alina, Balladyna): Nad Gopłem wschodzi słońce. Chochlik całą noc wodził Grabca po leśnej gęstwinie. Ten jednak zdążył się upić i spotkać z Balladyną. Grabiec wraca pijany i brudny z nocnej wyprawy. Nade wszystko pragnie się wyspać. Chochlik radzi mu się nieco otrzeźwić i proponuje tabakę. Sugeruje również wizytę w karczmie, ale zmęczony Grabiec nie ma już chęci na gorzałkę. Przytrzymuje się dębu, a po chwili zasypia. Nadchodzi Goplana i spostrzega śpiącego Grabca. Wręcza Chochlikowi podarek - „świstawkę” - dziurawy orzech wypełniony tabaką, ale gdy dowiaduje się o potajemnym spotkaniu jej ukochanego z Balladyną, złości się na sługę za źle wypełnione zadanie. Nimfa rozmyśla, jak ukarać nieodpowiedzialnego hulakę Grabca i postanawia zamienić go w wierzbę płaczącą: „Rośnij, wierzbo płacząca; / Skarż się, gdy ptaszek trąca, (...) / Skierko! Przyszlij słowika, niech tej wierzbie śpiewa / Słowa miłośne i niech ją nauczy / Kochać i płakać;”. Skierka i Goplana zauważają córki wdowy. Ukrywają się w kniejach. Alina i Balladyna szukają malin i napełniają nimi dzbany. Młodsza siostra jest sprytniejsza, podśpiewuje przy pracy, a czerwone owoce przypominają jej koralowe usta Kirkora. Balladynie zbieranie owoców idzie opornie, kojarzą jej się z krwią: „Jak mało malin! a jakie czerwone / By krew. - Jak mało - w którą pójdę stronę? / Nie wiem... A niebo jakie zapalone / Jak krew... Czemu ty, słońce, wschodzisz krwawo?”. Siostry nawołują się wzajemnie, a po chwili spotykają. Alina ma pełen dzban malin. Alina już wie, że jej mężem zostanie Kirkor. Dzban z owocami ma ziścić jej marzenia, przynieść szczęście w darze. Obiecuje znaleźć Balladynie małżonka spośród dworskich rycerzy. Starsza siostra zazdrości młodszej i jest na nią zła. Sięga po nóż. Ironicznie tłumaczy, że to broń na węże. Proponuje Alinie, by oddała jej swoje maliny, ale ta droczy się z nią. Zawistna Balladyna nie ma zamiaru dalej błagać siostry. Nakazuje jej położyć się na ziemi, po czym godzi w nią nożem. Po chwili przytomnieje i poraża ją zbrodniczy uczynek: „Co moje |Ręce zrobiły?... O!...”. Rozmazuje na swoim czole krew siostry. Ta plama na zawsze już jej pozostanie - jako symbol dokonanej zbrodni. Świadkami morderstwa są wierzba płacząca, Goplana i Skierka. Królowa jeziora myśląc, że da się jeszcze uratować nieszczęsną dziewczynę, posyła Skierkę po Pustelnika leczącego ziołami. Tymczasem na miejsce tragedii przybywa Filon - pasterz utrapiony poszukiwaniami kobiecego ideału. Dostrzega martwą Alinę, poraża go i wzrusza jej uroda: „Cóż to za bóstwo?... Jak marmur blada! / Nieżywa?... Boże! a taka podobna / Do nieśmiertelnych bogiń - i nieżywa - / Jak nad nią płacze ta wierzba żałobna!”. Ubolewa nad śmiercią dziewczyny, sądzi, że człowiek nie mógłby jej zabić. Obok dostrzega „rdzawe żelazo” - narzędzie zbrodni. Składa na ustach nieżywej Aliny pocałunek. Wtem nadchodzi Pustelnik, myśląc, że przyłapał mordercę na gorącym uczynku. Nakazuje zabrać ciało umarłej. Na miejscu zbrodni pojawia się morderczyni nękana wyrzutami sumienia i wspomnieniem haniebnego czynu. Goplana przemawia do niej głosem zabitej siostry. Roztacza przed nią wizję złego snu, koszmaru. Podszeptuje, że całe wydarzenie jest majakiem, a bogaty rycerz to tylko wytwór fantazji - fantasmagoria. Balladyna nie do końca żałuje zbrodniczego kroku, mówi do Goplany niczym do rodzonej siostry: „(...) rozum już przywyknął / do twojej śmierci (...)”. Goplana przyrzeka nie wyjawić tajemnicy Balladyny, ale przepowiada, że „ręka zbrodni dalej ją zaprowadzi”. Na czole dziewczyny zostaje piętno - szkarłatna plama. Takie też, naznaczone szkarłatem, będą kwiaty, na które spojrzy morderczyni. Nimfa powraca w okolice jeziora, by słuchać szumu płaczącej wierzby.
- scena II (Wdowa, Kirkor, Swaty, Drużki): Na ganku przed chatą siedzą Wdowa i Kirkor, niecierpliwie oczekując przybycia sióstr. Zastanawiają się, która będzie pierwsza. Gdyby miała nadejść Alina, wnioskuje matka, wszystkie jaskółki zerwałyby się z radosnym świergotem i okrążyły główkę dziewczęcia. Na widok Balladyny ptaki płoszą się. Matka cały czas wierzy w spryt starszej córki i faktycznie po chwili dziewczyna zjawia się, niosąc dzban malin. Kirkor obdarowuje pannę zaręczynowym pierścieniem. Mówi: „Oby nam życie było słodkim rajem. / Idź do komnaty, starym obyczajem / Niechaj ci warkocz zaplatają swatki, / Niechaj świeżymi przetykają kwiatki, / A za godzinę, drżącą, uwieńczoną, / Wezmę z rąk matki, i będziesz mi żoną (...)”. Balladyna okłamuje matkę, że jej młodsza siostra, wyrzekając się rodzinnego domu, uciekła z nieznajomym młodzianem. Staruszka rozpacza, ale ufa, że córka wkrótce przypomni sobie o matce, opamięta się i powróci. Wdowa, błogosławiąc Balladynie, całuje ją w czoło i zauważa krwawą plamę - świeci jak rubiny z zaręczynowego pierścienia. Balladyna usiłuje ją zetrzeć, ale zbrodnicze znamię nadal szpeci czoło panny młodej. Słychać śpiew. Wchodzą swaci i drużki, niosąc kosze białych kwiatów, lecz Balladyna widzi rośliny poplamione krwią. Przerażona ucieka. W oddali złociście połyskuje kareta nadjeżdżającego Kirkora.
+ Akt III
- scena I (Kobiety, Dziewczyna, Grabiec, Starzec, Dzieci): Nad pogorzeliskiem domu Wdowy zebrała się grupa wieśniaków. Wszyscy przeżywają wyjazd staruszki i jej córki do zamku. Wspominają, mówią o wdowie jako kobiecie poczciwej, która leczyła i pomagała ubogim. Jej przyjaciółka postanawia ją wkrótce odwiedzić. Drużka Balladyny również nosi się z zamiarem złożenia wizyty młodej mężatce. Pewien Starzec postrzega wszystko krytycznie. Sądzi, że bogacze wstydzą się chłopstwa i nie chcą przestawać z pospólstwem. Kobiety wspominają pannę młodą, której fanaberią była ponoć czarna wstążka przewiązana na czole zamiast kwietnego wianka na głowie. Zgromadzonych zastanawia nieobecność Grabca na ślubie ukochanej. Za chwilę „obmawiany” i odczarowany bohater wpada, otoczony wianuszkiem kpiących z niego dzieci. Grabiec z humorem relacjonuje swoją przygodę zamiany w wierzbę. Nikt nie chce uwierzyć w jego opowieść, bo wszyscy znają go jako pijaka, któremu owa niewiarygodna historia mogła się przyśnić lub przywidzieć w alkoholowej malignie. Lud kpi z niego, a młoda Dziewczyna żartuje, że jego ukochana została zamieniona w „grochowy wianuszek”. Starzec uprowadza młodzieńca do karczmy, by tam przy szklanicy miodu wszystko mu opowiedzieć.
- scena II (Balladyna, Kirkor, Fon Kostryn, Sługa): Balladyna przygotowuje się do nowej roli - żony bogatego księcia: „Więc mam już wszystko... wszystko... teraz trzeba / Używać... pańskich uczyć się uśmiechów, / I być jak ludzie, którym spadło z nieba / Ogromne szczęście... (...)”. Jej mąż musi nagle wyjechać z tajemną misją i pozostawia małżonkę samotną. Wpierw jednak pozwala Balladynie w pełni korzystać ze skarbca i dysponować służbą. Pragnie, by po jego powrocie „złamała” daną sobie obietnicę i zdjęła czarną przepaskę z czoła. Po wyjeździe Kirkora przed zasmuconą dziewczyną zjawia się dowódca warty zamkowej - Fon Kostryn. Pozostaje w pełni na jej usługi, a Balladyna odnajduje w nim bratnią duszę. Wchodzi Wdowa i opowiada córce sen o Alinie. Balladyna jest zdenerwowana. Sługa informuje ją o przyjeździe Barbary - przyjaciółki „matki Kirkora żony”. Dziewczyna odprawia drabiniasty wóz. Nie chce przyjmować gości z pospólstwa. Matkę, zaskoczoną jej zachowaniem, gotowa wypędzić z zamku, jeśli nie będzie akceptować jej postanowień. Nakazuje staruszce przenieść się do wieży, gdzie służba ma jej dostarczać pożywienie. Fon Kostryn informuje zamkową gospodynię o planowanym przyjęciu. Mówi o przygotowaniach: „ozdobieniu” jeziora Gopła „smolnymi beczkami” i „ogniowymi słupami”. Balladyna nie przyznaje się przed nim do swojej matki, nazywa ją mamką. Dowódca mówi, iż jakiś prostak próbował ją odwiedzić, lecz go wyrzucono. Był to Grabiec. Balladynę satysfakcjonuje zachowanie rycerza. Chce mu powierzyć swoją tajemnicę.
- scena III (Kirkor, Pustelnik, Filon, Balladyna): Kirkor odwiedza Popiela - Pustelnika, a ten pokazuje mu dotąd skrywaną koronę Lecha. Pustelnik proponuje, by Kirkor sprawdził szczerość uczuć małżonki i posłał jej zapieczętowaną skrzynię. Warunkiem jest, by połowica nie rozerwała pieczęci. Do chaty pobożnego starca przybywa Filon. Wiadomość, że jego martwa „bogini” nie ożyła, bardzo go rozczarowuje. Chce znać miejsce pochówku ukochanej, ale Pustelnik doradza mu, by pobiegł za Kikorem: „Biegnij za Kirkorem, twoje złote włosy / Odziej żelazną rycerza przyłbicą; / I na tę szalę, która ludzkie losy / Waży na ziemi, rzuć ziarko makowe / Twojego życia... może los przeważy”. Po wyjściu Filona, samotnika nawiedza Balladyna. Wskazuje ranę na czole i błaga o wyleczenie. Proponuje zapłatę, ale starzec odkrywa prawdę. Serce dziewczyny zdradza jej sekret. Mędrzec orzeka, że na taką „skazę” nie pomogą żadne terapie zielarskie, a „wyleczyć” ją może jedynie przyzwanie zmarłej: „Siostra niech siostry zawoła! / Umarła wstanie i tę ranę zmaże. / Chcesz?”. Ale okrutna Balladyna nie ma zamiaru wzywać imienia Aliny. Woli nosić haniebne piętno. Mędrzec przeklina ją, złorzeczy i przepowiada „Boga sądy sprawiedliwe”, które ją dosięgną wraz z niekończącymi się wyrzutami sumienia. Wylękniona dziewczyna ucieka, Pustelnik zostaje sam, monologując o wyrokach boskich i sprawiedliwości. Ta okaże się w dniu sądu ostatecznego. Wszelkie zło zostanie wówczas ukarane. Nie ujdą karzącej boskiej ręce niegodziwe czyny i niecne występki. W leśnej dali słychać śmiech, ujadanie psów oraz „podziemne” echo - dźwięk dzwonów, mroczną i tajemniczą „mowę” zatopionych miast.
- scena IV (Skierka, Chochlik, Goplana, Grabiec): Chochlik ze Skierką znajdują na kamieniu porzuconą przez Pustelnika koronę Lecha. Zamyślają ofiarować ją Goplanie, która akurat zjawia się pośród lasu w towarzystwie Grabca. Grabiec tłumaczy „deszczowej panience”, że mógłby ją kochać, gdyby był, podobnie jak ona, częścią przyrody, ale niestety jest człowiekiem. W dodatku boleśnie obito go rózgami na dworze Kirkora, ale chętnie przystałby na służbę do księcia, ponieważ tam sowicie karmią, a gorzałka leje się strumieniami. Ponadto w zamku przebywa jego ukochana. Wyznanie młodzieńca irytuje nimfę wodną, ale obiecuje spełnić wszystkie jego marzenia, jeżeli tylko pozostanie z nią. Grabiec życzy sobie zostać królem dzwonkowym (królem karo). Goplana spełnia jego żądanie. Posyła diabliki po „materiał” do wykonania szykownego królewskiego stroju, a wymagający młodzian musi zasnąć, by obudzić się już w innej postaci. Gdy się budzi, spostrzega całkiem nowe szaty. Zadziwia go ta metamorfoza, lecz nie jest usatysfakcjonowany długą brodą. Wolałby ją zgolić. Na głowie nosi koronę Popielów. W ręku dzierży drewniane berło - witkę brzozową, na znak pamięci, że niegdyś sam był drzewem. Jako władca zastanawia się, nad czym ma panować. Goplana odpowiada: „Wszystko, co na tej ziemi moją władzę czuje: / Ptaszyny, drzewa, rosy, tęcze, każdy kwiatek / Jest twoim...”. Nowy monarcha planuje sprawować surowe rządy. Zamierza opodatkować cały świat przyrody, wszelka zwierzyna i ptactwo mają być poddane kontroli: „ (...) Jaskółkom na drogę / Dawać paszporta, w takich opisywać nogę, / Dziób, ogonek i skrzydła, i rodzime znaki. (...) / Róża płaci od pęczka, od kalin kalina, / Od każdego orzecha zapłaci leszczyna, / Czy to pusty, czy pełny... mak od ziarek maku”. Skierka i Chochlik zostają jego podwładnymi: Chochlik królewskim ministrem, bo głupi, a Skierka nadwornym błaznem. Grabiec pragnie jeździć powozem, a takowy ma być pożyczony od samego władcy piekieł - Mefista. Tym powozem król myśli wyruszyć na ucztę ślubną do Kirkora.
- scena V (Kostryn, Balladyna, Gralon): Kostryn podsłuchał rozmowę Balladyny z Pustelnikiem. Jest świadom, że tą wiedzą będzie mógł się posłużyć we właściwym momencie. Dzięki temu zyskuje przewagę nad swą panią. Może „zawładnąć” nią i bogactwami. Balladyna rozmyśla o swojej wizycie u mędrca. Stwierdza, że była to pochopna decyzja, bo starzec poznał jej tajemnicę i może ją wyjawić. Wtem przybywa goniec - Gralon z podarkiem od Kirkora. Przekazuje właściwe polecenia co do prezentu. Małżonka ma nie otwierać zapieczętowanej skrzyni do czasu powrotu męża. Balladyna jest oburzona kaprysem Kirkora. Jego zachowanie interpretuje jako dowód braku zaufania. Wyjaśnia obecnym sługom - Kostrynowi i Gralonowi, że dostosuje się do zaleceń, choć gniew grafa - księcia nie jest jej straszny: Wypytuje przybyłego rycerza, gdzie zatrzymał się jej mąż z wyprawą. Gralon informuje ją, iż książę złożył wizytę Pustelnikowi, a blisko jego chaty dostrzegł trupa. Sługa twierdzi, że była to padlina - martwy tur. Zabójczyni oddycha z ulgą, ale Kostryn jest mniej ufny. Nie wierzy słowom Gralona. Domyśla się, że ów kłamie, bo wspomniane miejsce jest miejscem śmierci człowieka: „Bo ja przysięgną na szatana złego,| Że nie tur... ale... (...)” Wyzywa Gralona na pojedynek, zwracając się do Balladyny: „Tego człowieka trzeba zabić.” Dziewczyna zdejmuje miecz ze ściany i zabija rycerza. Ją i Kostryna łączy wspólna zbrodnia. Kostryn mówi: „Ja biorę połowę / Twojego strachu, tajemnic, rozpaczy”.
+ Akt IV
- scena I (Balladyna, Kostryn, Szlachta, Służba Zamkowa, Chochlik, Skierka, Grabiec): Na zamku Kirkora odbywa się uczta. Na zewnątrz szaleje burza. Szlachta pije zdrowie króla, za którego „przebrany” jest Grabiec. Ma na głowie koronę Lecha. Służba podaje do stołu. Goście popijają wino. Kostryn nakazuje postawić przed królem tacę ze złotymi monetami. Grabiec rozdaje monety Chochlikowi i Skierce, mówiąc, ze to „odgórna” opłata za ich służbę. Sam również napełnia kieszenie, płacąc sobie za „sprawowaną” funkcję. Balladyna stara się bawić przybyłych rozmową, choć opanowuje ją strach, by nikt nie „odgadł” zbrodni. Pewien szlachcic zaczyna dialog o pochodzeniu - „herbach”. Balladyna, dzięki podpowiedzi Kostryna, opowiada fikcyjną historię swojego rodu - rzekomo ma królewskie „korzenie”, ponieważ niegdyś była „Księżniczką możnej Trebizonty”: „Ja? - o! wspomnienie! Wuj nielitościwy / Wygnał mię z państwa, zagrabił dzielnicę; / Przez niego bracia moi królewice / Zamordowani. (...) / Ach, ja nieszczęśliwa, ja uniosłam życie; / Lecz matka moja! - Matkę moją, panie, / Zamurowano w pałacu framudze”. Przybywa Wdowa i napomina Balladynę, że zapomniała o starej matce zamkniętej w wieży. Kobieta prosi o jedzenie i napój. Córka udaje, że jej nie zna. Wyrzeka się matki. Ironicznie ujmuje się za nią Grabiec, proponując by zasiadła z dostojnym towarzystwem: „Cha! cha! cha! - jaka to chłopska maszkara, / Dajcie jej pokój: trzeba ją posadzić / Z nami do stołu”. Wdowa tłumaczy swój nieprzyzwoity ubiór. Oburza to niegodziwą córkę, nazywa matkę „wściekłą żebraczką”, wiedźmą i nakazuje wyrzucić z zamku. Staruszka błaga dziewczynę, by tego nie czyniła. Jest noc. Na zewnątrz szaleje burza, błyskają pioruny, pada deszcz. Matka dumnie opuszcza przyjęcie, uprzednio rzucając przekleństwo. Po chwili sługa obwieszcza nadejście książęcego gońca. Informuje, iż pan i jego wojsko zatrzymali się w chacie Pustelnika, ponieważ nieopodal zaskoczyła ich burza. Poseł relacjonuje historię pomyślnej, zbrojnej wyprawy. Kirkor, w okolicach Gniezna, zaatakował zbrodniczego Popiela IV - zabił go. Wdzięczny tłum okrzyknął go władcą, lecz ów zrzekł się korony. Oznajmił ludowi, że prawowity monarcha wkrótce sam przybędzie i zasiądzie na tronie: „Ogłoście po kraju / Bezkrólewie! A kto się na zamku pokaże / Uwieńczony prawdziwą koroną Popielów, / Koroną, w której znany brylant <żmije - oko> / Między dwóma rubiny na trzech perłach leży, / Tego królem obierzcie”. Przypomniał, iż jest tylko skromnym rycerzem w służbie narodu, który pojął za żonę ubogą wiejską dziewczynę. Balladyna siedzi oburzona i zarzuca posłowi „niegodne kłamstwo” o jej rodowodzie. Wszyscy wpatrują się w Grabca, bo to on ma na głowie wspomniany symbol władzy (koronę), ale wcale nie poczuwa się do tak dostojnej roli - zamierza spokojnie siedzieć za stołem i biesiadować: „Gdyby nie godność, prawda? która siedzieć każe”. Burza przybiera na sile i Balladyna słyszy „głosy płaczące” . Każe lać sobie wina, Grabiec namawia Chochlika, by rozweselił gości melodią. Posłuszny diablik wygrywa na flecie smutną wiejska pieśń, a obce echa nucą do niej słowa: „Obie kocha pan; / Obie wzięły dzban; (...)”. Zbrodniarka obserwuje nieme oblicza biesiadników, próbując zgadnąć, kto intonuje „złowieszcze” słowa. Duchy śpiewają dalej: „Tobie szatan stróż / Włożył w rękę nóż; (...)”. Przerażona „grafini” omdlewa. Grabiec żąda podania na stół malin. Nagle pojawia się biały cień zamordowanej Aliny z dzbankiem malin na głowie. Balladyna, przepełniona wewnętrznym lekiem, przykazuje odejść zjawie. Cień znika, a powietrze wypełnia się aromatem owoców. Zabójczyni mdleje po raz kolejny. Słudzy, na rozkaz Kostryna, wynoszą ją z sali. Nazajutrz uczta ma się rozpocząć od nowa.
- scena II (Pustelnik, Kirkor, Wdowa): Kirkor, w noc burzową, przed chatą Pustelnika, wiedzie z nim dialog. Wie, że ktoś skradł koronę Lecha i starzec nie może zasiąść na tronie jako prawowity monarcha - Popiel III. Planuje udać się ponownie do Gniezna i schwytać tego, kto przybędzie, podając się za króla. Pustelnik doradza Kirkorowi, by powrócił na zamek, przemyślał wszystko, a potem ruszył z wojskiem. Rycerz pragnie najpierw wypełnić zaplanowaną misję. Oczami wyobraźni widzi siebie jako szczęśliwego małżonka i ojca żyjącego w kraju pokoju i sprawiedliwości pod patronatem Popiela III. Książę odjeżdża ze zbrojnymi, a starzec w myślach, znając uczynki niecnej Balladyny, życzy mu, by prędzej został wdowcem niż ojcem dzieci zbrodniarki. Pośród mroku słychać płacz i lament. Do celi Pustelnika zbliża się oślepła, obdarta i wygłodniała Wdowa. Burzowy piorun wypalił jej oczy. Żali się pobożnemu starcowi, utyskuje na swój straszny los i niegodziwą, bogatą córkę, która podczas szaleńczej wichury wygoniła ją z zamku. Wierzy, że bezlitosna dziewczyna opamięta się, wspomni wypędzoną i nakaże ją odnaleźć. Nieszczęśliwa kobieta klęka przed Pustelnikiem, pozorując spotkanie z królem, któremu będzie mogła wyjawić swoje pragnienie: „Królu! Złoty panie! / Każ mojej córce, która ma złota obfitość, / Niechaj mnie kocha”. Płacząc, opowiada dalej, jak próbowała odebrać sobie życie, wieszając się na gałęzi, lecz „córka drzewa, żelazna gadzina” nie zlitowała się nad biedną wdową. Sosnowy kij złamał się. Wtedy upadła i „grom czerwony wyjadł (jej) z powiek oczy.” Musi żyć nadal i jako żebraczka, błąkać się po świecie. Odchodzi, a Pustelnik przyrzeka - jako przyszły władca - odnaleźć starą matkę i sprawiedliwie osądzić jej niewdzięczne dziecko: „Po kraju całym szukać każę / Tej matki - i okropny sąd wydam na dziecko”.
- scena III (Chochlik, Skierka): Grabiec zasnął na zamkowej wieży. Skierka wybiera się „kąpać w błyskawicach”, a Chochlik na ucztę do „jednookiego puchacza”. Ponownie pojawia się biała mara.
- scena IV (Balladyna): Balladyna w nocnej koszuli i z nożem w ręku zbliża się do zamkowej wieży. Wokół panuje mrok, który rozświetla tylko kaganek świecy i światło błyskawic. Wiatr gasi świecę. Dziewczyna czujnie rozgląda się, baczy, czy nikt nie nadchodzi. Boi się białej mary, uważnie wpatruje się w ciemność.
- scena V (Kostryn, Balladyna): W stronę wieży kieruje się również Kostryn z zamiarem uśmiercenia Grabca i zdobycia korony. W drzwiach napotyka powracającą po dokonaniu zabójstwa Balladynę. Cofa się z przestrachem i tłumaczy, że szedł pomóc zwabiony czyimś jękiem. Zbrodniarka ma ręce unurzane we krwi i przeraża ją fakt, że jęk konającego był słyszalny. Posyła Kostryna po światło. Sługa wraca bez świecy i wypytuje swą panią o koronę. Zabójczyni decyduje się po nią pójść. Powróciwszy, wyjaśnia, że szukała drogocennego przedmiotu, lecz nie znalazła. Kostryn wchodzi na wieżę i wraca z koroną Popielów. W myślach żałuje, że Balladyna jest świadkiem zdobycia przez niego skarbu. Kobieta wyczuwa to i mówi: „Ta myśl... W powietrzu ją czuć... o! Kostrynie, / Chciałeś mię zabić, serce twoje biło / Głośno, jak moje bije, gdy zarzynam”. Kostryn przeklina szaleńczą myśl zrodzoną w swoim umyśle. Wraz z Balladyną udają się omówić dalszy plan działania. Wiedzą, że Kirkor oczekuje w Gnieźnie złodzieja korony. Przemocą zamierza ją odebrać i ukarać oszusta. Balladyna, sięgając do mężowskiego skarbca, zamierza przekupić lud i wstąpić na tron. By ostatecznie zlikwidować świadków zbrodni, nakazuje Kostrynowi uśmiercić Pustelnika. Sługa i jednocześnie kochanek przypomina: „Ty ciężarna; troje.” Martwi tym spostrzeżeniem kobietę. Kostryn mówi do swej pani, by się położyła gotowa na nowe wyzwania. Na zewnątrz zaczyna świtać.
+ Akt V
- scena I (Skierka, Chochlik, Goplana): Skierka i Chochlik opowiadają o swoich czynnościach. Z porannej mgły, oświeconej tęczą, wyłania się Goplana. Przerażona zaistniałymi wydarzeniami, czując się sprawczynią wielu tragedii, nimfa decyduje się odlecieć z kluczem żurawi w rejony dalekiej północy. Żegna się ze swoimi sługami i zapowiada, że odleci wraz z żurawiami. Skierka i Chochlik odlatują za swoją panią.
- scena II (Kirkor, rycerze, Goniec): Pod murami Gniezna Kirkor przemawia do swoich rycerzy. Mówi o nieznanym „samozwańcu”, który pragnie zawładnąć tronem: „Nie chciał wystąpić w szranki, jak podła gadzina / Kryje się, a zebrawszy, co mówię! ten podły - obietnicami, złotem, zakupiwszy sobie / Mnogich stronników... rycerzy z nieznanymi godły, / Walką chce tron owładnąć i na moim grobie / Stanąć jakoby na pierwszym szczeblu królowania”. Wyrokuje, że plany przyszłego króla spełzną na niczym. Zdrada zostanie ujawniona, przekupni żołnierze, którzy przeszli na stronę wrogich wojsk, ukarani, bo niebawem ma przybyć prawowity władca - Popiel III. Kirkor posłał już po niego swoich zbrojnych. Nakazuje bronić grodu nawet w wypadku jego śmierci. Rycerze przekonują swego pana, że to on odniesie zwycięstwo. Waleczny mąż zamyśla o powrocie do domu - o odpoczynku u boku ukochanej małżonki. Przybywa goniec z nowiną, że Pustelnika znaleziono martwego: „Trup jego wisiał na grubym powrozie / Z białymi włosy i z podartą szatą”. Kirkor daje rozkaz do walki i rusza na czele wojsk.
- scena III (Balladyna, Kostryn, Żołnierz, Goniec, Poselstwo): Kostryn radzi swej pani, by nie pokazywała się na polu bitwy, tylko cierpliwie czekała na zakończenie walk. Wchodzi żołnierz, obwieszczając atak wojsk grafa Kirkora. Balladyna zostając sama, rozmyśla, w jaki sposób „nagrodzi” wiernego Fon Kostryna. Zastanawia się również, co będzie, gdy przekupione przez nią wojsko przegra. Planuje wówczas popełnić samobójstwo, by jej małżonek Kirkor nie dowiedział się, kim był „samozwaniec” i wichrzyciel. Na wypadek śmierci ma mieć przygotowany zatruty nóż. Nadchodzi staruszka - znachorka, przynosząc „rożek ludomoru” - specjalną truciznę z jadu węża. Tą trucizną ma być natarte narzędzie zbrodni - nóż. Żołnierz przynosi wieści z pola walki: „Na szańcowej górze, / Gdzie rosną brzozy nad źródłem, widziałem / Grafa Kirkora; otoczony wałem / Zabitych ludzi, trzyma się i siecze / Jasną siekierą”. Donosi, że znaczna część przekupionych przez Balladynę i Kostryna żołnierzy Kirkora przeszła na stronę „samozwańca”. Wkrótce do zdradzieckich bojowników mają dołączyć łucznicy. Zwycięstwo jest blisko. Grafini posyła żołnierza w bój, obiecując mu „profity”. Wkrótce przybywa goniec z nowinami: szaniec trupów po stronie wroga znów urósł, ale wódz nadal się broni. Po chwili zjawia się umazany we krwi Kostryn. Kirkor poległ. Przyszła królowa wydaje rozkaz ścięcia głów dowódców i powieszenia buntowników. Nadchodzi poselstwo ze stolicy z chlebem i solą, by powitać nowego władcę. Posłowie klękając, okazują wdzięczność za uwolnienie spod jarzma niewoli: „Witaj więc! Witaj, miły hospodynie! / Serca i skarby, i wszystko, co mamy, / Pod nogi twoje strumieniem popłynie, / Boś już zasłużył na wdzięczność narodu / Skaraniem hersztów, którzy nas uwiedli. / Ci nas mękami, karą miecza, głodu, / W mieście trzymali (...)”. Balladyna zastanawia się, czy wszyscy buntownicy zostali ukarani. Okazuje się, że dwóch „językami walczyło po mieście, / Lud namawiając do boju (...)”. Królowa w rycerskiej zbroi nakazuje powiesić obu. Wstawia się za nimi jeden z posłów. Udając łaskawość, Balladyna każe im wybić zęby i wyłamać szczęki, by w przyszłości zaniechali zbytniego gadulstwa. Ponadto wyznaje, że jest kobietą. Zebrani są zdziwieni. Nadal wdzięcznie biją pokłony. Władczyni dzieli przyniesiony chleb. Zatrutym nożem odkrawa połowę dla wiernego Fon Kostryna. Zwraca się do niego ze słowami: „Półowa kraju i chleba półowa / Słusznie należy... (...) / Wszystkim się podzielę, / A serce weźmiesz całe”. Kosztuje chleb, dając przykład słudze. Ów spożywa zatrutą część bochenka. W Gnieźnie rozbrzmiewają dzwony, obwieszczając zwycięstwo i nowe panowanie. Królowa, posłowie i lud udają się do „otworzonej żelazem stolicy”.
- scena IV (Kanclerz, Goniec, Kobieta, Dziejopis Wawel, Balladyna, Lekarz, Filon, Strażnik, Żołnierz, Dwór , Sędziowie, Paź): Na sali królewskiej w Gnieźnie zebrali się dworzanie. Wszystko jest przygotowane na powitanie nowego władcy. Rozlegają się szepty, że aktualnie władzę w państwie sprawować będzie kobieta. Lud i dwór oczekują nadejścia monarchini. Dziejopis (kronikarz) Wawel opowiada o niezwykłym wydarzeniu - cudzie, jakiego był świadkiem. Na tle nieba dostrzegł sznur żurawi, za nimi, chwytając się szyi ptaka, leciała dziewczyna. Paź potwierdza słowa kronikarza. Kanclerz, przewodnicząc zebraniu, komentuje dziwne wieści: „Trzeba dziecka oczu, / Aby na szmatach niebieskiego płótna / Obraz widziały”. Za oknami zapada zmrok. Zbiera się na burzę. Niebo czerwienieje. Kanclerz, by odpędzić pioruny, nakazuje bić w dzwony. Z wieży zamkowej dobywa się dziwny jęk, dworzanie są przestraszeni, ale zbliża się Balladyna z Kostrynem i poddani. Przyszła królowa, zgodnie z obyczajem, nim zasiądzie na tronie, musi „rozwiązać kryminalne sprawy”: uwolnić niewinnych, a ukarać winnych. Po chwili Kostryn pada martwy na ziemię. Przestrzega jeszcze zgromadzonych przed okrutną władczynią. Balladyna przyzywa lekarza, tłumacząc słowa konającego perspektywą śmierci. „On w malignie... / Wynieść go! wynieść!... ciało jego stygnie...”. Medyk ogłasza śmierć rycerza. Zbrodniarka cieszy się, że teraz tylko ona zna sekret: „Ja sama panią tajemnicy”. Rozkazuje uwolnić jeńców wojennych i nakarmić żebraków. Posiłek ma być im wydawany codziennie. Wyznaje obecnym, że o swojej przeszłości powie tylko spowiednikowi. Mówi, że poległy wróg - Kirkor był jej mężem, a obecnie ona jest wdową po nim. Życzy sobie, by odnaleziono jego ciało i oddano mu cześć. Tymczasem osobiście przymierza się do rozwiązywania zawiłych sądowych spraw. Przysięga wydawać sprawiedliwe wyroki. Zostają wprowadzeni oskarżeni. Pierwszym zeznającym jest królewski doktor. Sprawa dotyczy anonimowego otrucia Kostryna. Nie ma sprawcy. Mimo to, wedle praw, wyrok musi być wydany. Kanclerz przypomina, że ten, kto dopuszcza się tak amoralnego czynu, zasługuje na śmierć. Jeżeli nie trybunał sądowy, to z czasem ukarze winowajcę Bóg. Balladyna wydaje wyrok śmierci. Pojawia się kolejny oskarżyciel - Filon trzymający w dłoni nóż i dzban malin. Opowiada o śmierci młodej, pięknej dziewczyny, w której zakochał się po jej zgonie: „Ach! Parki! Parki! Parki niełaskawe / Przecięły srebrna nitkę jej żywota; / Może też z nieba jaka gwiazda złota / Pozazdrościła mej kochance blasku”. Nie wskazuje mordercy, mówi jedynie, że znalazł zabitą rankiem przed trzema dniami. Wokół nieboszczki poniewierały się maliny, a w pierś miała wbity nóż. „Spała snem nieprzespanym” w lesie, w cieniu wierzby płaczącej. Hetman upomina Balladynę, że w państwie prawa za śmierć płaci się śmiercią. Królowa wydaje kolejny werdykt - „Winna jest śmierci”. Ta opinia nieco zadziwia kanclerza: „Winna... więc sądzisz, że zbrodniarz niewiasta?” Balladyna udziela wymijającej odpowiedzi: „Sądzę, jak sądzę...”. Przed obliczem monarchini staje stara oślepła Wdowa jej matka . Relacjonuje historię swojego smutnego życia. Była szczęśliwą matką dwóch córek, z których „młodsza uciekła spod matczynej strzechy”, „druga poszła w łoże wielkiego grafa”. Graf pojął ją za żonę i zabrał na zamek Ona pojechała również, ale wyrodna córka wyparła się jej i wypędziła z twierdzy. Balladyna duma nad wyrokiem, ale hetman ponownie ją napomina: „Lechitów ustawa / Śmierć przypisuje na niewdzięczne dzieci”. Przerażona staruszka nie chce, by jej dziecko ukarano śmiercią. Pragnie wycofać oskarżenie i odejść. Kanclerz jednak nie godzi się, ponieważ według prawa nie można odstąpić od oskarżenia. Przykazuje wyznać kobiecie imię nikczemnej dziewczyny. Matka oponuje i zostaje poddana torturom, ale nawet wtedy milczy. Królowa nie ośmiela się jej bronić. Hetman natomiast powołuje się na literę prawa: „Praw się trzymam treści. / A za to niech mnie wielki Bóg obwini, / Lud uniewinni... (...)”. Torturowana Wdowa umiera. Kanclerz, mimo wszystko, zabiega o wydanie karzącego orzeczenia na córkę zmarłej. Balladyna stwierdza: „Winna śmierci!” W tym momencie razi ją piorun. Zamiast dzwonów koronacyjnych biją dzwony pogrzebowe.
+ Epilog (Publiczność i kronikarz Wawel): Dziejopis narodowy - Wawel rozmawia z Publicznością. Audytorium chce znać dzieje Balladyny. Kronikarz tłumaczy pochodzenie bohaterki. Rzekomo miałaby wywodzić się z kraju Obotrytów - dawnego szczepu słowiańskiego. Ponoć inny uczony doszukuje się jej genealogii w mitycznym kraju Amazonek. Byłaby wówczas jedną z wielu wojowniczych kobiet zamieszkujących brzegi Morza Czarnego. Historyk przeczy tej tezie, ale rządy rażonej piorunem królowej uznaje za sprawiedliwe: „Królowa jak Salomon panowała mądrze, / Więc musiała być mądrą, przy mądrości cnota”. Nie zgadzają się z jego opinią widzowie. Zarzucają dziejopisowi pochopność oceny. Ów jednak zgon monarchini usprawiedliwia koniecznością bicia w dzwony w momencie grzmotów, a nie rozstrzyganiem spraw sądowych i zajmowaniem się problemem koronacji. Powołuje się na autora sztuki (Słowacki) - właściciela „laurowego wieńca”, którego żadna błyskawica nie ugodziła. Publiczność ironicznie żegna kronikarza, zarzucając mu zbytnie pochlebstwo: „Pochlebiasz, mój łysy, / I królom, i poetom... Idź precz za kulisy!”.
Słowacki w legendzie o Lechu (mitycznym założycielu państwa polskiego) odwołał się do biblijnej sceny „odwiedzin” nowo Narodzonego Syna Bożego przez Trzech Króli (Mędrców ze Wschodu). Jednego z Mędrców uczynił Słowianinem. Symboliczny w wymowie jest gest przekazania słowiańskiej korony władcy legendarnej krainy - Lechowi. Dzięki temu potomkom Słowian - narodowi polskiemu autor „Balladyny” nadał „rangę” rodu królewskiego, któremu „patronuje” sam Zbawiciel. Ów zabieg „przetworzenia” jest jak najbardziej zgodny z manierą legend ludowych.
Według ludowych podań zatopione, zapadłe zamki, kościoły, miasta symbolizowały karę za grzechy. Na ich miejscu występowały zbiorniki wodne - jeziora. Ludzie wierzyli, że w ten sposób Bóg karze niewiernych. Owe legendy swoje źródło miały w biblijnej historii o zatopieniu miast: Sodomy i Gomory. Stwórca miał rzekomo w ten sposób skarcić bezbożnych mieszkańców. Niektórym wydawało się nieraz, że słyszą „ostrzegawczą” mowę zatopionych grodów.
Trebizonta - dawny Trapezunt (nazwa grecka), miasto położone na południowym brzegu Morza Czarnego, obecne tereny Turcji. W czasach Słowackiego modna nazwa baśniowej krainy. W literaturze europejskiej funkcjonował kiedyś zwrot: „kobieta piękna jak księżniczka trebizundzka”.
Hospodyn - słowo pochodzenia czeskiego oznaczające władcę, pana, werset z dawnej pieśni, którą według legendy śpiewano, witając króla Kazimierza Odnowiciela. Kazimierz przywiózł do Polski utraconą koronę królewską.
Parki- według mitologii greckiej to prządki, które przędły nić ludzkiego życia. Jedna z nich - Atropos - przecinała tę nić. Wtedy człowiek umierał.
2