ŚW SZCZEPAN


- 1 - 

Małgosia bardzo często rzuca się mamie na szyję i szepce do ucha: "Mamo, kocham cię!" gdy jednak mama każe jej pójść po zakupy, Małgosia odpowiada: "Zaraz pójdę". Mama musi prosić kilka razy. A ona ciągle powtarza: "Zaraz" i bawi się dalej...

Andrzej jest chłopcem bardzo nieśmiałym. Nigdy nie mówi do rodziców: "Kocham was". Ale w pokoju Andrzeja jest zawsze porządek. Rodzice nigdy nie muszą mu przypominać o odrobieniu lekcji. Ledwo wróci ze szkoły, pyta się, co jest do zrobienia w domu.

Ks. Buczkowski G., Kochać czynem, BK 5 /1989/, s. 288

- 2 -

Piotruś, uczeń czwartej klasy, w czasie letnich wakacji wyjeżdżał na łonie. Mama pomagała mu pakować potrzebne rzeczy i kiedy już wszystko było ułożone w plecaku, mama przyniosła książeczkę do nabożeństwa i mówi do syna: "Weź, Piotrusiu, tę książeczkę do nabożeństwa, bo gdybyście w niedzielę nie uczestniczyli we Mszy św., w czasie wolnym pomódl się sam, gdyż Pan Bóg nakazał dzień święty święcić". I mama miała rację. Dzieci nie uczestniczyły we Mszy św. Po obiedzie, w czasie ciszy, kiedy inni chłopcy rozmawiali albo grali w karty, Piotrek nie tylko w niedzielę, ale także w dni powszednie ciągał z plecaka książeczkę i modlił się. Początkowo jego koledzy śmiali się z niego, ale później, kiedy się przekonali, że Piotrek to fajny chłopak, zaczęli go szanować i nawet modlić się razem z nim.

Ks. Gawlicki S. C.Or., Świadectwo życia - drogą do pojednania, BK 5 /1985/, s. 297

- 3 -

Darek i Jacek chodzą już do trzeciej klasy. W ubiegłym roku przyjęli Komunię Świętą. Ale to co ostatnio zrobili... Zacznę jednak od początku. W połowie listopada ze szkolnej szatni zaczęły ginąć rękawiczki, szale, czapki. Pierwszego dnia potraktowano to jako jakiś niezbyt mądry żart któregoś z uczniów. Kiedy jednak sytuacja zaczęła się powtarzać, pan dyrektor zarządził obowiązkowe dyżury w szatni poszczególnych klas. Przez tydzień był spokój. Aż tu w poniedziałek następnego dnia tygodnia nowa afera. Sprzed szkoły zginął samochód pana woźnego - mały fiat. Tego już było za wiele! Wiadomość obiegła w mig wszystkie klasy. Zadawano sobie pytanie, kto to mógł zrobić? Nie trzeba było jednak długo czekać na ujawnienie sprawcy. Po godzinie samochód odnalazł się w rowie za miastem, a w nim dwóch uczniów klasy trzeciej: Jacek i Darek. Byli trochę potłuczeni, na szczęście niegroźnie. Nikt jednak nie chciał uwierzyć, że to oni, sami jednak przyznali się i do tego przestępstwa, i do tych kradzieży w szatni. Przynieśli wstyd swoim rodzicom, szkole i także komu? (Pytanie kieruję do dzieci). Tak, Panu Jezusowi, którego przecież przyjmowali już w Komunii Świętej. Dali złe świadectwo!

Ks. Molenda B., Nasze świadectwo, BK 5 /1988/, s. 282

- 4 -

Szymon chodził do klasy szóstej. W klasie był najlepszym uczniem z historii. Tuż przed Bożym Narodzeniem znalazł się w szpitalu, miał wadę serca Po dokładnych badaniach lekarze stwierdzili, że Szymkowi potrzebna jest operacja. Musiał więc pozostać w szpitalu, aby się do niej dobrze przygotować. Odwiedzali go rodzice oraz młodsza siostra Kamila i starszy brat Bernard. Nie zapomnieli o nim koledzy i koleżanki z klasy. Szymon bardzo się ucieszył, gdy przyszła do niego pani wychowawczyni. W szpitalu, w którym przebywał, znajdowała się kaplica, gdzie ksiądz kapelan w każdą niedzielę odprawiał dla chorych i dla personelu lekarskie Mszę Świętą. Szymek razem z innymi uczestniczył we Mszy Świętej i przystępował do Komunii Świętej.

Rodzice odwiedzając syna, przypominali mu o rannej i wieczornej modlitwie. Mówili, by nie kładł się spać bez pacierza. Szymek rano i wieczór klęczał przy łóżku i modlił się. Widzieli to chłopcy, którzy razem z nim leżeli i za przykładem kolegi klęczeli i modlili się jak umieli każdy przy swoim łóżku. Siostry pielęgniarki były bardzo zadowolone z sali Szymona. Chłopcy utrzymywali wzorowy porządek wokół siebie, przestrzegali ciszy, pomagali młodszym pacjentom.

Nadszedł dzień operacji Szymona. Rodzice prosili księdza katechetę, by odprawił Mszę św. w intencji chorego. Siostry pielęgniarki zawiozły go na salę operacyjną. Lekarz pochylił się nad pacjentem i powiedział, że poda mu lekarstwo, po którym zaśnie i nic nie będzie czuł, że nad jego zdrowiem czuwa cały zespół lekarzy i pielęgniarek, żeby był spokojny. Gdy Szymon usłyszał, że zaraz ma zasnąć, powiedział: "Panie doktorze, ja zawsze przed spaniem mówię pacierz, nie kładę się spać bez modlitwy. Teraz też pragnę się pomodlić. I co zrobił Szymek? Uklęknął przeżegnał się i odmówił pacierz OJCZE NASZ, ZDROWAŚ MARIO, ANIELE EOŻY... Gdy skończył modlitwę, powiedział: "Teraz mogę zasnąć, bo już się pomodliłem"".

Rozpoczęła się operacja, która trwała przeszło trzy godziny. Po skończonym zabiegu odwieziono pacjenta na salę pooperacyjną. Przy chorym czuwała siostra pielęgniarka. Lekarz, który operował Szymona, powiedział: "Już piętnaście lat pracuję w tym szpitalu, ale podobnej operacji nie przeżyłem. Czułem, że moimi palcami kierował sam Bóg. Widziałem, jak Szymek modlił się przed operacją, ja modliłem się razem z nim o szczęśliwy przebieg tak trudnej operacji.  

Czy Szymon dał świadectwo swojej wiary? Czy, Szymon był bohaterem Pana Jezusa? Kto dziś nas uczy być bohaterem Pana Jezusa?

O. Jackiewicz K. O. Cist, Św. Szczepan bohaterem Chrystusa, BK 5-6 /1990/, s. 302-303

- 5 -

Młoda dziewczyna, patrząc na życie bez Chrystusa, bez miłości, swój reportaż z życia jednego małego miasteczka zatytułowała: Byłam w piekle". Nie widziałam diabła z widłami, z rogami, z dużym ogonem. Widziałam tylko leżącego na ulicy, ciężko oddychające - go człowieka, obok którego przeszło obojętnie wielu zacnych, szanowanych ojców rodzin, lekarzy, dyrektorów, docentów habilitowanych... Widziałam zapłakaną twarz dziewczyny, którą ktoś zostawił, bo spotkał inną - ładniejszą i łatwiejszą. Widziałam staruszkę, której od wielu lat nikt nie odwiedzał. Jest w Domu Opieki Społecznej. Córka i synowie w wielkim świecie robią karierę.

Widziałam dobrego lekarza - specjalistę, który wrzuca do kubła na śmieci te małe, jeszcze nie narodzone... Co roku jeździ do Grecji. Lubi się opalać nad Morzem Śródziemnym. Żona ma ładne futro z karakułów. Mają wideo, zachodni, elegancki wóz, takie zadbane dzieci - syna i córkę. Widziałam ludzi, którzy nie protestowali, gdy wyrzucono ich z pracy za to, że mówili: < nie zrobię tego świństwa >. Patrzyli na krzywdzonych wystraszonym okiem: to nie moja sprawa - tłumaczyli się, ja mam dzieci, po co się narażali. /por. Wzrastanie nr 35,1992/.

Ks. Orszulak F. CM, Widzę niebo.., i Syna Człowieczego, BK 5-6 /1992/, s. 298

- 6 -

Cenne refleksje na temat nienawiści, która niszczy, i miłości, która jednoczy, wypowiedział zmarły Prymas Tysiąclecia - Kard. Wyszyński. W Archikatedrze św. Jana w Warszawie 24 czerwca 1966 roku mówił do wiernych: "Ciągle was pouczam, że ten zwycięża - choćby był powalony i zdeptany kto miłuje, a nie ten, kto w nienawiści depce. Ten ostatni przegrał. Kto nienawidzi - już przegrał. Kto mobilizuje nienawiść - przegrał. Kto walczy z Bogiem Miłości - przegrał. A zwyciężył już dziś - choćby leżał na ziemi podeptany - kto miłuje i przebacza, kto jak Chrystus oddaje serce swoje, a nawet życie za nieprzyjaciół swoich... Ten, kto zamknął się w nienawiści, już się skończył. A narodził się do nowego życia ten, kto z piekieł nienawiści wyszedł na światło Boże, spojrzał ku wszystkim dzieciom Bożym, bez wyjątku, i powiedział: Przyjacielu. Bracie. Mój Bracie nieszczęśliwy, ale jednak - bracie" (S. Kard. Wyszyński, Idzie nowych ludzi plemię..., Poznań 1973, s. 203).

Zwyciężać dobrem BK 85/5

- 7 -

Historia odkrywa wielką złożoność zdarzeń. Dopiero czas pozwala na pełne odczytanie tych świadectw. Właśnie tak było z arcybiskupem Warszawy z okresu Powstania Styczniowego, Zygmuntem Szczęsnym Felińskim.

"W ogrodzie panowała cisza... Zaledwie uszli parę kroków, gdy wtem dał się słyszeć szelest za ścianą ogrodu. Fagas Konstantego odezwały się głosy i grad drobnych kamieni posypał się na nich, a jeden większy odłamek cegły uderzył Felińskiego w nogę. Zbladł Arcybiskup, chwycił Majewskiego za rękę i wciągnął do altany... Gdy ochłonął z pierwszego wrażenia, rzekł urywanym głosem: Widziałeś, słyszałeś Wincenty, to moja największa Kalwaria... Wiesz najlepiej, jak kocham Polskę, jak kocham moich braci i jak pragnę dla nich pracować, a oni robią mnie fagasem moskiewskim, najmitą, zdrajcą, bo ruchowi nie sprzyjam... Opuścił głowę i twarz zakrył rękami..." (Godlewski, Tragedia Arcpbiskupa).

Ks. Ryszard Rybak Świadectwo życia - drogą do pojednania BK 85/5

- 8 -

"Radujcie się - męczeństwo w złotej aureoli Idzie ku wam - już martwych kompromisów dosyć! Dziś trzeba wierzyć Czynem, nie tylko się modlić, Dziś trzeba swoje credo przed światem ogłosić. Wspomnijcie katakumby - w mrocznych piwnic głębi Najgoręcej umiano miłować i wierzyć.

Przewrót godzi w materię - ducha nic nie zgnębi. Ufacie - bije północ - musimy zwyciężyć!

(K. Konarska-Łoiowa)

Ks. Ryszard Rybak Świadectwo życia - drogą do pojednania BK 85/5

- 9 -

Piotruś, uczeń czwartej klasy, w czasie letnich wakacji wyjeżdżał na kolonię. Mama pomagała mu pakować potrzebne rzeczy i kiedy już wszystko było ułożone w plecaku, mama przyniosła książeczkę do nabożeństwa i mówi do syna: "Weź, Piotrusiu, tę książeczkę do nabożeństwa, bo gdybyście w niedzielę nie uczestniczyli we Mszy św., to w czasie wolnym pomódl się sam, gdyż Pan Bóg nakazał dzień święty święcić". I mama miała rację. Dzieci nie uczestniczyły w niedzielnej Mszy św. Po obiedzie W czasie ciszy, kiedy inni chłopcy na sali rozmawiali albo grali w karty, Piotrek nie tylko w niedzielę, ale także w dni powszednie wyciągał z plecaka książeczkę i modlił się. Początkowo jego koledzy śmiali się z niego, ale później, kiedy się przekonali, że Piotrek to fajny chłopak, zaczęli go szanować i nawet modlić się razem z nim. Przykład Piotrka przekonał i pociągnął jego kolegów, bo świadectwo życia zawsze przekonuje i pociąga innych. Nie wystarczą niekiedy słowa, ale przykład życia ma wielką moc.

Ks. Stanisław Gawlicki C.Or. Świadectwo życia - drogą do pojednania BK 85/5

- 10 -

Swego czasu wielki fizyk angielski, M. Faraday (+ 1867), podczas swego wykładu zauważywszy, że audytorium jest poruszone, wypowiedział następujące słowa: "Zdziwiło was, panowie, żeście usłyszeli z moich ust słowo <Bóg>, lecz zapewniam was, że pojęcie Boga i cześć, jaką mam dla Niego, opieram na podstawach pewnych, jak prawdy z dziedziny fizyki" (Zob. miesięcznik "Hohland", Monachium, nr 1, 1937). Czasy, w których żył ten wybitny uczony, były wyjątkowo niesprzyjające religii. W kręgach ludzi wykształconych szerzyła się niewiara, agnostycyzm oraz indyferentyzm. Wobec ludzi obojętnych religijnie, czy nawet wrogo nastawianych do Chrystusa, odkrywca indukcji elektromagnetycznej oficjalnie wyznaje swoją wiarę i zapewnia o czci, jaką żywi wobec Niego. Jest to postawa imponująca!

 

Ludwik Pasteur (+ 1895), zwany wielkim dobroczyńcą ludzkości, spotkawszy się ze zdziwieniem wobec swej zdecydowanej postawy religijnej, swoim adwersarzom zareplikował: "Ponieważ wiele studiowałem, mam wiarę wieśniaka bretońskiego, a gdybym jeszcze więcej studiował, miałbym wiarę wieśniaczki bretońskiej". Ten wybitny uczony, kiedy mu składano gratulacje za jego jasną i zdecydowaną postawę (odmówił w poście spożywania pokarmów mięsnych wyjaśnił:, Nie ma w tym żadnej zasługi: jestem chrześcijaninem i słucham Kościoła". Chrześcijaninem odważnym pozostał do końca życia. Kiedy umierał, w ręce trzymał krzyż. Pasteur też żył w czasach niesprzyjających chrześcijaństwu...

Ks. Edward Nawrot - BYĆ ŚWIADKIEM DZIŚ BK 86/5

- 11 -

Polacy w swej długiej 1000-letniej historii niejednokrotnie składali publiczne wyznanie wiary. Król Jan III Sobieski na krótko przed odniesieniem wspaniałego zwycięstwa pod Wiedniem w liście do papieża Innocentego XI pisze, że pragnie walczyć "za chwałę krzyża, za całość chrześcijańskiego świata". Będąc na ziemi austriackiej - codziennie uczestniczy we Mszy św. W dniu bitwy w dwóch. Podczas drugiego nabożeństwa leży krzyżem, przyjmuje komunię św., a na końcu mszy św. prosi o błogosławieństwo. Zaufawszy Bogu, ze słowami

"Jezus, Maryja", ruszył do obronnej bitwy. Bohaterski monarcha po odniesionej wiktorii pierwsze kroki skierował do kościoła, by publicznie podziękować Królowi Wszechświata. W piśmie do wyżej wspomnianego papieża zaznaczył, że "Bóg zwyciężył". Dla Jasnej Góry ofiarował część namiotu Mustafy, srebrną lampę do cudownego obrazu i inne cenne wota. Było to imponujące wyznanie wiary.

Lech Wałęsa, późniejszy laureat Nagrody Nobla, zapytany w 1981 r. przez dziennikarza, czy nadal codziennie uczęszcza na Mszę św., odpowiedział zdecydowanie: "Codziennie, i nie wyzbędę się tego, bo jest mi to potrzebne" (Zob.

"Przekrój" z 23. 08.1981).

Jan Paweł II 23. 06. 1982 r. dziękował Maryi za całokształt wiary składanej przez Polaków: "Dziękuję Ci, Matko, za wszystkich (...), którzy w swym sumieniu, sercu i woli znajdują siłę, aby wśród doświadczeń i udręk pomnażać i umacniać dobro. Dziękuję Ci, Matko, za wszystkich, którzy pozostają wierni swemu sumieniu, którzy - sami walcząc ze słabością - umacniają innych. Dziękuję Ci za wszystkich, którzy świadczą dobro innym, którzy przezwyciężają egoizm i małoduszność, którzy umacniają braterstwo... Za wszystkich, którzy nie dają się zwyciężyć złu - ale zło zwyciężają dobrem".

Ks. Edward Nawrot - BYĆ ŚWIADKIEM DZIŚ BK 86/5

- 12 -

Kiedy miałem pięć lat, mamusia urodziła dwóch synów - bliźniaków. Po latach opowiadała mi, że patrzyłem na braci z wielkim zainteresowaniem i niespodziewanie zapytałem mamusię: A co się działo w domu, kiedy ja się urodziłem? Może i wy pytaliście o to samo swoich rodziców? Powiększenie się rodziny, przyjście na świat dziecka jest bardzo ważnym wydarzeniem. Narodzinom człowieka towarzyszy kilkumiesięczny okres przygotowania. W tych kilku miesiącach wszyscy domownicy, a szczególnie rodzice przeżywają okres nadziei i tęsknoty za oczekiwanym dzieckiem. To samo przeżywali nasi rodzice: tęsknili za nami, chociaż nie wiedzieli jeszcze, czy będą mieli córkę, czy syna. Mieli takie nadzieję, że urodzimy się zdrowymi dziećmi, że będziemy kochali rodziców, że kiedyś zaopiekujemy się nimi, że rodzicom z nami będzie bardzo dobrze, że nie przyniesiemy im wstydu, że będziemy swoim życiem dobrze mówili o nich.

Ks. Antoni Długosz ODWAŻNE ŚWIADECTWO BK 91

- 13 -

"Jurand słuchał opowiadania... Gdy Hlawa zaczął mówić o niedoli Danusi, wówczas w pustych jamach oczu zebrały mu się dwie wielkie łzy i spłynęły mu po policzkach. Ze wszystkich ziemskich uczuć pozostało mu jeszcze jedno tylko: miłość do dziecka.... On modlił się długo i znów łzy kapały mu na biała brodę.... Na koniec stary Tolima, prawa Jurandowa przez całe życie ręka, towarzysz we wszystkich bitwach i główny stróż Spychowa, rzekł: Stoi przed wami, panie, ten piekielnik, ten wilkołak krzyżacki, który katował was i dzieci wasze; dajcie znak, co mam z nim uczynić i jako go pokarać? Na te słowa przez oblicze Juranda przebiegły nagle promienie - i skinął, aby mu przywiedziono tuż więźnia. Dwaj pachołkowie chwycili go w mgnieniu oka za barki i przywiedli przed starca, a ów wyciągnął rękę, przesunął naprzód dłoń po twarzy Zygfryda, jakby chciał sobie przypomnieć lub wyrazić w pamięć po raz ostatni jego rysy, następnie opuścił ja na piersi Krzyżaka, zmacał skrzyżowane na nich ramiona, dotknął powrozów - i przymknąwszy znów oczy przechylił głowę. Obecni mniemali, że się namyślał. Ale cokolwiek bądź czynił, nie trwało to długo, gdyż po chwili ocknął się - i skierował dłoń w stronę bochenka chleba, w którym utkwiona była złowroga mizerykordia. Wówczas Jagienka, Czech, nawet stary Tolima i wszyscy pachołkowie zatrzymali dech w piersiach. Kara była stokroć zasłużona, pomsta słuszna, jednakże na myśl, że ów na wpół żywy starzec będzie rzezał omackiem skrępowanego jeńca, wzdrygnęły się w nich serca. Ale on ująwszy w połowie nóż wyciągnął wskazujący palec do końca ostrza, tak aby mógł wiedzieć, czego dotyka, i począł przecinać sznury na ramionach Krzyżaka. Zdumienie ogarnęło wszystkich, zrozumieli bowiem jego chęć - i oczom nie chcieli wierzyć. Tego jednak było im zanadto. Hlawa jął pierwszy szemrać, za nim Tolima, za tymi pachołkowie. Tylko ksiądz Kaleb począł pytać przerywanym przez niepohamowany płacz głosem: - Bracie Jurandzie, czego chcecie? Czy chcecie darować jeńca wolnością? - Tak! - odpowiedział skinieniem głowy Jurand. - Chcecie, by odszedł bez pomsty i kary? - Tak! Pomruk gniewu i oburzenia zwiększy się jeszcze, ale ksiądz Kaleb nie chcąc, by zmarniał tak niesłychany uczynek miłosierdzia, zwrócił się ku szemrzącym i zawołał: - Kto się świętemu śmie sprzeciwić? Na kolana! I klęknąwszy sam, począł mówić: - Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię Twoje, przyjdź królestwo Twoje... I odmówił "Ojcze nasz" do końca. Przy słowach: "i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom'; oczy jego zwróciły się mimo woli na Juranda, którego oblicze zajaśniało istotnie jakimś nadziemskim światłem. A widok ów w połączeniu ze słowami modlitwy skruszył serca wszystkich obecnych, gdyż stary Tolima o zatwardziałej w ustawicznych bitwach duszy, przeżegnawszy się krzyżem świętym, objął następnie Jurandowe kolano i rzekł: - Panie, jeśli wasza wola ma się spełnić, to trzeba jeńca do granicy odprowadzić. - Tak! - skinął Jurand. (Henryk Sienkiewicz, "Krzyżacy", rozdział XXV) Naprawdę, przepiękna scena, która zawsze wyciska u mnie łzy niesamowitego wzruszenia, ilekroć ją oglądam czy czytam! Bo po ludzku sądząc, człowiek ten doznał krzywdy, której nie da się naprawić. Oprawcy udusili mu żonę, spalili dwór, wykradli jedyne dziecko, ukochaną córkę Danusię, zwabiając go podstępnie do Szczytna. Godzinami każą stać u bram zamku w worze pokutnym i oczekiwać "miłosierdzia krzyżackiego". Wpuszczony, ale wyprowadzony z równowagi, rzuca się na oprawców chcąc ratować dziecko. W końcu związany ulega ich przemocy. Zostaje oślepiony, wyrwano mu język i odcięto prawą rękę i w takim stanie wypuszczono do domu. Gdy jest już w domu, przynoszą mu jego nieżyjące już dziecko, ale przyprowadzają też i zbrodniarza. Wszyscy zebrani czekają na zemstę, podają Jurandowi rozpalony miecz, aby sprawiedliwości stało się zadość, a Jurand tym mieczem przecina mu powrozy i puszcza go wolno.

Wspaniały przykład przebaczenia! Sponiewierany człowiek - Jurand ze Spychowa, po doznanych bestialskich krzywdach, rozcina więzy swemu wrogowi. Właśnie tego domaga się Chrystus, żeby serce człowieka było podobne do Jego serca: miłosierne i zawsze gotowe do miłości i przebaczenia.

Ks. Bolesław Domagała - PIERWSZY MĘCZENNIK KOŚCIOŁA BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(141) 1998

- 14 -

Wielu z was z wielkim biciem serca czekało na pierwszą gwiazdkę, która rozbłyśnie na nieboskłonie dając tym samym pozwolenie na przeżycie wspólnej wigilijnej wieczerzy w gronie najbliższej rodziny. Były życzenia, prezenty i wspólny śpiew kolęd. Jakże to wspaniała, prawdziwie ludzka chwila, podczas której wszyscy podają sobie ręce i do siebie życzliwie się uśmiechają!

Tak również było w rodzinie Piotrka. Jak większość dzieci, on również czekał na Boże Narodzenie. Pamiętał jednak ostatnią lekcję religii przed świętami, na której ksiądz biorąc do ręki wigilijny opłatek powiedział: "Drogie dzieci, zanim złożymy sobie życzenia świąteczne i połamiemy się opłatkiem musimy najpierw siebie nawzajem przeprosić". - Dla Piotrka było to trudne. Przeprosić Jarka za to, że go uderzył na jednej z przerw międzylekcyjnych? Ale jak to zrobić? Cała klasa wiedziała, że się gniewają. Poczuł na sobie spojrzenie swoich kolegów i koleżanek. Wiedział, że nikt mu nie pomoże. Wziął do ręki opłatek i podszedł do Jarka, podał mu rękę i najpierw go przeprosił a potem złożyli sobie życzenia. Uczynił to dlatego, że bardzo chciał, aby Boże Narodzenie miało miejsce w jego sercu. I tak się stało. Tego dnia jego serce stało się małą betlejemską szopką.

Ks. Krzysztof Maj - PIERWSZY MĘCZENNIK KOŚCIOŁA BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(141) 1998

- 15 -

Każda rodzina posiada albumy ze zdjęciami. Fotografujemy członków rodziny w ważne uroczystości domowe, szkolne, kościelne, państwowe. Podczas oglądania zdjęć - rodzice wyjaśniają wam, kim są ludzie na starych fotografiach, kto odegrał ważną rolę w historii waszej rodziny. Każda rodzina ma swoich bohaterów, o których znaczeniu i roli opowiadają nam rodzice. Cieszymy się, gdy nam mówią: "Masz twarz podobną do twojego bohaterskiego dziadka". "Masz tak dobre serce, jak nasza babcia". Jesteś tak ofiarny i pracowity - jak nasz wujek". Te dobre przykłady składają się na obraz, dobre świadectwo o naszej rodzinie.

Bp Antoni Długosz - ŚWIADKOWIE JEZUSA BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(137) 1996

- 16 -

Po św. Szczepanie tylu innych chrześcijan dało świadectwo Chrystusowi. Jednym z nich był Dietrich Bonhoeffer, pastor i teolog protestancki stracony przez hitlerowców w ostatnich dniach wojny. W Jednym z ostatnich listów do rodziny tak pisał: "Winniśmy zagłębiać się długo i w skupieniu w życie, mowy, uczynki, cierpienie i śmierć Jezusa, (...) żadna ziemska potęga nie może nas dosięgnąć wbrew woli Boga, a niebezpieczeństwa i niedola zbliżają nas do Niego". Jeden z więźniów tak wspominał tego świadka Chrystusa: "Bonhoeffer był inny, zupełnie spokojny, normalny, zdawał się niczym nie przejmować. Jego dusza była prawdziwym światłem w rozpaczliwych ciemnościach więzienia" (zob. M. Gibbard, Ludzie modlitwy XX wieku, Warszawa 1989 s. 63 n.).

Ks. Stanisław Haręzga - JAK BYĆ ŚWIADKIEM JEZUSA CHRYSTUSA? Współczesna Ambona - Kielce 1990 Rok XVIII Nr 4

- 17 -

Znam chłopca, który stale opowiada na prawo i lewo, że on sam jest męczennikiem,

- Stale jestem męczennikiem - powtarza - stale mnie męczą. Muszę wstawać rano z łóżka, chociaż mi się chce spać.

Muszę się myć.

Jeść śniadanie szybko, żeby się nie spóźniać do szkoły. Muszę się uczyć.

Odrabiać lekcje.

Nie oglądać się w klasie, nie kręcić na ławce. jak kot na huśtawce.

Kiedy wracam do domu, mamusia mnie męczy: "nie biegaj jak wariat", "nie garb się", "nie hałasuj".

Poza tym męczy mnie każda klasówka.

To ja jestem męczennikiem, chociaż nie nazywam się Szczepan, Tymczasem św. Szczepan, który dzisiaj w niebie obchodzi swoje imieniny, na same święta Bożego Narodzenia, nie myślał wcale o tym, że jest męczennikiem, nie miał czasu o tym myśleć: nie myślał o samym sobie,

myślał o tym, żeby się modlić za innych, chociaż rzucali na niego kamieniami, grozili mu pięściami, i wrzeszczeli na niego na cale gardło. Nie myślał o sobie samym.

Ks. Jan Twardowski - ŚWIĘTY SZCZEPAN Współczesna Ambona - Kielce 1984 Rok XII Nr 5

- 18 -

Nie lękajcie się, chłopcy i dziewczęta, tego, co może was spotkać. Dobry Jezus będzie z wami w trudnych chwilach, jak był przy męczeństwie św. Szczepana, jak był przy męczeństwie chłopca i dziewczynki, o których wam powiem.

Chłopcu było na imię Floscel, miał zaledwie 12 lat. Przebiegał przez ulice miasta i przemawiał do chrześcijan słowami, jakie wyszły z ust Jezusa: Nie obawiajcie się tych, którzy zabijają ciało, a nie mogą zabić duszy. Cesarz Walerian, który przybył do miasta Autun, nakazał biczować i torturować Floscela. Ten rzekł: "O głupcze, nie odniesiesz żadnej korzyści z moich cierpień, bo wierzę w Boga, który udziela mi siły. Odwaga moja wzrasta wraz z ufnością w Panu". Wrzucono go do lwiej klatki, a wtedy zwierzę padło martwe. Zapalono stos, lecz płomienie wygasły w potokach deszczu. Wtedy to cesarz nakazał mu uciąć głowę.

 

Podobnym męstwem odznaczała się św. Dorota. W roku 304, podczas zadawanych mąk, mówiła do sędziego:

"Spiesz się! Męki, które mi zadajesz, są drogą wiodącą do mego Oblubieńca. Niedługo trwają męki, które prowadzą do nieba. Tam zbierzemy owoce z naszego życia i otrzymamy wieniec z nigdy nie więdnących kwiatów".

Kiedy doradca sędziego, Teofil, usłyszał te słowa, rzekł szyderczo do Doroty: "Gdy już będziesz w ogrodzie swego Oblubieńca, przyślij mi stamtąd kilka jabłek". "Obiecuję ci to" - rzekła Dorota. Kiedy ścięto głowę św. Doroty, Teofil w gronie swych kolegów przechwalał się ze swego dowcipu. Nagle do jego mieszkania weszło cudnej urody dziecko i podało mu na tacy trzy jabłka i róże - a przecież była to ostra zima. Teofil nie mógł powstrzymać okrzyku: "Istotnie, Jezus Chrystus jest prawdziwym i jedynym Bogiem!".

Życiem swoim przypłacił to wyznanie. Poddano go okrutnym torturom, a on umarł, chwaląc prawdziwego Boga.

Ks. T Dusza MSF Przy Jezusie w trudnych chwilach s. 114-115. Materiały Homiletyczne Listopad/Grudzień nr 153.

- 19 -

Ileż to już razy zachłystywali się bezbożnicy odniesionymi sukcesami w walce z religią! Pełen optymizmu płynącego z wiary pisał Biskup Hippony: "Teraz wrogowie, widząc Kościół, mówią: On już dogorywa!... Chrześcijanie już się przeżyli!... Ja widzę tymczasem, że to oni wykruszają się codziennie - a Kościół stoi wciąż jeszcze...". Przed dwoma wiekami przechwalał się Fryderyk Nietzsche: "Moje odkrycia obalają dwa tysiąclecia chrześcijaństwa: zaczynam nową epokę!". Pomimo wszystko, spokojny był o Kościół hetman Jan Tarnowski, gdy pisał do zurychskich pastorów dnia 13 V 1560: "Kościół, który przetrwał już tyle burz, przetrwa i obecną". Na wszelkie sposoby niszczono religijność w ZSRR, nie skąpiąc na to pieniędzy, talentów i czasu. Nikita Chruszczow planował zatarcie wszelkich śladów chrześcijaństwa w tym supermocarstwie do roku 1970... A cóż się okazało? "Dotychczasowa polityka ZSRR wobec Kościoła przyniosła same nieszczęścia!" wyznał prezydent Michaił Gorbaczow na Kwirynale w Rzymie, dnia 1 XII 1989 r, przed kamerami TV. Na wojnie z Bogiem nikt jeszcze nie wygrał... w jednej chwili rozpadło się imperium Zła, co rosło przez dziesięciolecia. Żałosny jest finał każdej batalii z Kościołem. Już wielokrotnie kopano grób Kościołowi, a on, jak Chrystus, zawsze wychodzi zwycięski. Niemalże nieustannie biją pioruny wrogości w opokę Piotrową, nie krusząc jednak Skały. "Łodzią Kościoła często miotają burze, ale nigdy nie potrafią jej zniszczyć, albowiem przy jej maszcie stoi Chrystus (św. Ambroży)

Ks. L. Nowak SDS Gloria victis! s. 131-132, Materiały Homiletyczne Listopad/Grudzień  Nr 160

- 20 -

  Kiedy w Tarsie w Cylicji męczono z racji wiary świętą Julitę, jej syn, trzyletni Cyryk, widząc płynącą krew matki zaczął przeraźliwie krzyczeć. Gubernator wziął go na ręce, aby go uspokoić, lecz on odpychał go od siebie, mówiąc: "Jestem chrześcijaninem, chcę podążyć za matką". Aby się wymknąć z rąk gubernatora, zadrasnął mu twarz. Wściekły gubernator chwycił chłopca za nogi i roztrzaskał mu głowę na stopniach swego tronu. W tym samym czasie matka poniosła śmierć męczeńską.

Nie jesteście zmuszani, jak ta święta matka i ten święty chłopiec do poniesienia śmierci za wyznawaną wiarę. Macie jednak za przykładem św. Szczepana, św. Julity i św. Cyryka być mężnymi i odważnymi. Zachęcam, byście byli takimi na co dzień.

Męstwo na co dzień! - Wytrwajcie, Moje Dzieci, w codziennym umiłowaniu Jezusa.

Ks. T. Dusza MSF Męstwo s. 136, Materiały Homiletyczne Listopad/Grudzień  Nr 160

- 21 -

  Historia odkrywa wielką złożoność zdarzeń. Dopiero czas pozwala na pełne odczytanie tych świadectw. Właśnie tak było z arcybiskupem Warszawy z okresu Powstania Styczniowego, Zygmuntem Szczęsnym Felińskim. „W ogrodzie panowała cisza. Zaledwie uszli parę kroków, gdy wtem dał się słyszeć szelest za ścianą ogrodu. "Fagas Konstantego" - odezwał się głos i grad drobnych kamieni posypał się na nich, a jeden większy odłamek cegły uderzył Felińskiego w nogę. Zbladł arcybiskup chwycił Majewskiego za rękę i wciągnął do altany gdy ochłonął z pierwszego wrażenia, rzekł urywanym głosem: "Widziałeś, słyszałeś Wincenty, to moja największa Kalwaria... Wiesz najlepiej, jak kocham Polskę, jak kocham moich braci i jak pragnę dla nich pracować, a oni robią mnie fagasem moskiewskim, najmitą, zdrajcą, bo ruchowi nie sprzyjam... Opuścił głowę i twarz zakrył rękami..." /Godlewski,. Tragedia arcybiskupa/

  Ks. Rybak R., Świadectwo życia drogą do pojednania, BK 5(115) /1985/, s. 296



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
ZNALEZIENIA RELIKWII ŚW SZCZEPANA, LEGENDY O ŚWIĘTYCH
Św Szczepan
Ks Zygmunt Golian Kazanie na uroczystość św Szczepana O mocy chrześcijańskiej
Sw SZCZEPAN
Św Szczepan męczennik
Św Szczepan
SZCZEPIENIA
Szczepienia zalecane
marszalek szczepienia2
konstrukcja rekombinowanych szczepów, szczepionki
Szczepienia ochronne u dzieci
NIEDZIELA ŚW RODZINY C
Szkol Szczepionka p HiV
34Idiopat sw zapal bl nacz
W5 screening szczepu
Bill Gates można zredukować liczbę ludności na świecie dzięki… szczepionkom

więcej podobnych podstron