Katarzyna Krakowiak
ANALIZA WIERSZA „TESTAMENT” ZBIGNIEWA HERBERTA
„Testament” Zbigniewa Herberta wpisuje się w tradycję testamentów literackich, jednak w porównaniu chociażby ze słynnym wierszem Juliusza Słowackiego może wydawać się skromnym, niepozornym i pozbawionym patosu utworem.
Już dwa pierwsze wersy: „Zapisuję czterem żywiołom / to co miałem na niedługie władanie” nakreślają perspektywę eschatologiczną z jednej strony bliską katolickiemu
„z prochu powstałeś, w proch się obrócisz” - z drugiej zaś, pokrewną współczesnym naukowym (a zarazem areligijnym) teoriom. Oto człowiek składa się z tej samej materii,
co żywioły, czyli świat przyrody, i wraz z końcem życia oddaje naturze to, z czego został stworzony.
„Testament” Zbigniewa Herberta jest wierszem wolnym, nieregularnie stroficznym, z krótkimi wersami. Oszczędna metaforyka utworu odwołuje się właśnie do zjawisk naturalnych: ogień kwitnie, szron na szybie to „paproć mrozu”, myśl staje się ogniem, ciało jest pokrewne ziemi, „słowa i ręce / i tęsknoty” mają naturę powietrzną (są to ręce poety, więc stworzone raczej do pisania niż do czynu - dlatego występują w kontekście słów i tęsknot). „To co zostaje / kropla wody” ma krążyć we wszechświecie, nie dosięgając nieba, wracając na ziemię. Schemat przypominający krążenie wody w atmosferze odnosi się jednak do duszy, choć nie ma na nią miejsca w scjentystycznej, rozbijającej wszystko na atomy wizji świata. Ale czym innym miałaby być ta kropla wody, która „powraca wiernie czystą, rosą, / cierpliwie krusząc twardą glebę”, jeśli nie czynnikiem metafizycznym, ową „siłą fatalną” Juliusza Słowackiego, mającą moc przemieniania świata i ludzi?
Nie sposób nie wspomnieć o smutku, jaki kryje się w wierszu. Według poety ziemia była kochaną za bardzo „łez doliną”, ciało to „jałowe ziarno”, „słowa i ręce / i tęsknoty” uchodzą za „rzeczy zbędne”, a całe życie stanowiło zaledwie „niedługie władanie”
nad cząstkami żywiołów.
Pojawiające się po klamrze kompozycyjnej („wkrótce zwrócę czterem żywiołom /
to co miałem na niedługie władanie”) zdanie „nie powrócę do źródła spokoju” pogłębia pesymizm utworu. „Niedługie władanie” nad ciałem stworzonym z żywiołów (echo barokowego pesymizmu Mikołaja Sępa Szarzyńskiego) nie kończy się ukojeniem, powrotem do źródła. Może więc w tym wiecznym, wiernym powrocie i czystej rosie jest jakaś nadzieja?