Medytacyjna Modlitwa Zachodu
David Burton Bryan
Nowe Spojrzenie Na Różaniec
WYDAWNICTWO WAM
KRAKÓW 1998
PRZEKŁAD IRENEUSZ DZIASEK
Tytuł oryginału A Western Way of Meditation The Rosary Revisited
(c) 1991 David Burton Bryan All rights reseryed Printed m the United States of America
(c) Wydawnictwo WAM, 1997 31-501 Kraków, ul. Kopernika 26
Redaktor Barbara Borowska Maria Borowska
Projekt okładki i stron tytułowych Andrzej Sochacki
ISBN 83-7097-366-3
NIHIL OBSTAT. Prowincja Polski Południowej Towarzystwa Jezusowego, ks. Adam Żak SJ, prowincjał. Kraków, 17 XI 97 r., l. dz. 222/97.
PRZEDMOWA
Różaniec pozostaje wciąż modlitwą powszechnie znaną katolikom, chociaż nie tak znaną i praktykowaną jak jeszcze w niedawnej przeszłości. Jako irlandzki dominikanin jestem dokładnie świadomy istniejącej sytuacji z dwóch powodów. W tradycji dominikańskiej istnieje przekaz o tym, że różaniec został ofiarowany przez Matkę Najświętszą św. Dominikowi. Co prawda historycy nie lubiący bawić się w sentymenty rozprawili się z tą historią. Faktem jednak pozostaje, że modlitwa różańcowa była zarówno odmawiana, jak i propagowana przez nasz zakon, choć, niestety, ostatnio o wiele mniej niż dawnymi laty. W najcięższych dniach prześladowania religijnego w Irlandii, kiedy uczestnictwo we Mszy św. było niemożliwe, różaniec był ostoją irlandzkich katolików i głównym środkiem ich oparcia w wierze. W mojej młodości wspólne odmawianie różańca - jedna cząstka odmawiana wieczorem przez całą rodzinę - było regularną praktyką w irlandzkich domach. Teraz już tak nie bywa. Nie chcę tu oczywiście sugerować, że różaniec był kiedykolwiek zarezerwowany dla dominikanów albo dla Irlandczyków; był on, i jest, całkiem popularną modlitwą w Północnej Ameryce i na całym świecie. Usiłuję tylko na podstawie osobistego doświadczenia zwrócić uwagę na zanik powszechności odmawiania różańca. Zmniejszyła się jego popularność, lecz z całą pewnością nie wygasła.
Musi jednakże być jakiś powód tego. Najważniejszy jest chyba ten, że różaniec jest słabo rozumiany i dlatego również niedoceniany. Na pierwszy rzut oka wydaje się on modlitwą odpowiednią jedynie dla analfabetów - dla "wiernych pro-
5
staczków", których prostą wiarę różaniec delikatnie pozostawi nienaruszoną. Pozornie bezmyślne powtarzanie "zdrowasiek" daje podstawę do takiej oceny. Także określenie "tajemnice" może być mylące. Ponadto większość tego co pisze się o różańcu (zwykle w postaci ulotek i pobożnych książeczek), przedstawia się tak, jakby miało służyć odstraszeniu każdego, kto poszukuje zdrowego sposobu modlitwy. Różaniec zasługuje na coś lepszego, naprawdę dużo lepszego.
David Burton Bryan, jako naukowiec i - oczywiście - jako człowiek modlący się na różańcu ukazał tę modlitwę z tej lepszej strony. Rozważył i przedstawił samą jego istotę: czcigodnej i wyrafinowanej modlitwy medytacyjnej. Ukazał równocześnie jej niezwykłe wprost bogactwo.
Podejście do modlitwy różańcowej jest tu konwencjonalne i zarazem oryginalne. Po pierwsze ukazuje różaniec jako modlitwę głęboko zakorzenioną w Biblii. Jak by nie było, wszystkie (z wyjątkiem dwóch) spośród piętnastu tajemnic pochodzą wprost z Ewangelii - przede wszystkim z Łukasza. Modlitwa, która wymaga głębokich rozważań zwiastowania, przyjścia i narodzin Jezusa, jego męki i śmierci, zmartwychwstania i wniebowstąpienia musi też w swej istocie być modlitwą chrystologiczną. Niniejsza książka, która ma wprowadzać ludzi w bogactwo modlitwy różańcowej, zawiera wyjaśnienie piętnastu tajemnic, a następnie głębsze rozważania na ich temat. Znajdujemy w niej zdrową pedagogikę, lecz także materiał dla weteranów medytacji różańcowej.
Jeśli idzie o teksty modlitw, autor podkreśla wagę wszystkich trzech: Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo i Chwała Ojcu. Zachęca, aby były one odmawiane powoli, medytacyjnie; zwraca uwagę na pierwszeństwo Modlitwy Pańskiej i ukazuje związek modlitwy różańcowej z Eucharystią i Liturgią Godzin. Są one powiązane ze sobą, lecz w żadnym przypadku różaniec nie zastępuję ani jednej, ani drugiej.
Jeszcze bardziej niekonwencjonalne, lecz równocześnie niezwykle odkrywcze są pewne inne sugestie Bryana. Zauważa on, że choć w praktyce różaniec jest modlitwą katolicką, jako
6
podstawowa forma medytacji może pociągać nie tylko osoby spoza kręgów katolickich, lecz nawet nie-chrześcijan. Bryan mocno osadza różaniec w długiej tradycji modlitwy medytacyjnej. A dla tych, którzy uważają powtarzanie Zdrowaś Maryjo za odpychające, ma uzdrawiające przypomnienie wielkiego znaczenia, jakie przypisywano powtórkom w religiach i szkołach medytacji.
Bardzo sugestywne jest skojarzenie przez Bryana różańca z tym, co nazywa on tradycją baqqesh, sposobem medytacji praktykowanym w judaizmie, chrześcijaństwie i islamie. Baqqesh, jedno z kluczowych stów tej książki, jest hebrajskim słowem, oznaczającym poszukiwanie. Bryan używa go jako słowa-worka, które oznacza także oczekiwanie, wypatrywanie, czuwanie, pokładanie nadziei. Przedstawia też Maryję jako wspaniałą Powierniczkę, osobę, poprzez którą możemy wychwalać Boga, Jej Syna, oraz Opiekunkę i Orędowniczkę, która wstawia się za nami i ośmiela nas do modlitwy. Znajdujemy więc tu zarys naprawdę przekonującej mariologii. Ale także, być może niespodziewanie, mamy wspaniałe przedstawienie Trójcy Świętej. Krótko mówiąc, główną siłą tej książki jest jej solidna teologia. Równocześnie jednak ma ona także swój wymiar pedagogiczny - sugestie praktyczne następujące w ślad za teoretycznymi rozważaniami. Autor gorąco pragnie, aby czytelnik docenił, pokochał, a przede wszystkim, aby modlił się różańcem.
Nie jest to "jeszcze jedna" książka o różańcu. To całkiem po prostu najlepsza z dostępnych książek. Ja sam, mimo że całe życie odmawiam różaniec - choć być może, niestety, nie zawsze była to medytacja różańcowa - potrafiłem dzięki tej lekturze głębiej i pełniej zdać sobie sprawę z nieocenionej wagi tej modlitwy. Jest to książka, która z pewnością zdobędzie sławę. I jest dla mnie zaszczytem i przyjemnością, że mogłem mieć w niej swój udział w postaci tej przedmowy.
Wilfrid J. Harrington OP
WPROWADZENIE
Narody anglojęzyczne już od ćwierć wieku wykazują nietypowe dla siebie zainteresowanie medytacją. Aby się o tym przekonać, wystarczy wejść do najbliższej księgarni: każda z wielkich tradycji kulturowych i religijnych prezentuje tam swoje czcigodne metody. Właściwie nie powinniśmy się dziwić. Medytacja tkwi w samym sednie ludzkiego ducha i nawet zagoniona Ameryka nie może jej zignorować raz na zawsze.
Brakuje natomiast w naszych księgarniach książek na temat różańca. Jest to zaskakujące, jako że różaniec jest najbardziej popularną na świecie formą medytacji. Bez wątpienia wielu ludzi unika różańca uważając, że jest on przeznaczony wyłącznie dla katolików (niniejsza książka podaje zresztą w wątpliwość takie twierdzenie). Lecz sami medytujący na różańcu nie analizują tej swojej umiejętności; a jeszcze mniej zastanawiają się nad tym, jak mało uwagi piszący poświęcają tej ich modlitwie.
Dla milionów ludzi, którzy nie znają osobiście różańca, wydaje się on być tylko jakby dziecinnym paplaniem "zdrowasiek", które brzęczy ze starego radia w październikowe czy majowe wieczory. Niektórzy zauważają, że ten jednostajny dźwięk jest przerywany po każdym dziesiątku Zdrowaś Maryjo przez bardziej znaną modlitwę Chrystusa, Ojcze nasz. Część ludzi słyszała być może nawet, że ci, którzy modlą się na różańcu, cały czas medytują przy pomocy "tajemnic" - epizodów z Ewangelii, które pobudzają medytacyjne zdolności. Ale ilu domyśla się, że różaniec ma swoje doniosłe miejsce wśród wielkich medytacyjnych dróg ludzkości? A nawet sami modlący się na różańcu - czy wiedzą oni o tym? (W celu zapoznania
się z zewnętrznym wyglądem różańca i znaczeniem tworzących go paciorków czytelnik może zajrzeć na str. 17).
Thomas Merton, najsłynniejszy wśród Amerykanów człowiek modlitwy medytacyjnej, mnich, pielgrzymował do Tybetu. Merton wiedział, że jeśli medytacja stanie się amerykańskim zwyczajem, będziemy to zawdzięczać przede wszystkim Dalekiemu Wschodowi. Hinduizm, buddyzm, taoizm i inne religie zaintrygowały nas i zwróciły uwagę na naszą nieznajomość odmiennych kultur. A jeśli idzie o nasz temat - odnowiły zainteresowanie medytacją.
Również nauka ostrożnie wkroczyła w tę dziedzinę. Widoczny ostatnio wzrost liczby książek wskazuje, że na obrzeżach fizyki analityczne metody tradycyjnej nauki mają swoje ograniczenia, które można przekroczyć przez bardziej intuicyjne i holistyczne podejście medytacyjne, tak jak jest to praktykowane na Wschodzie. The Tao of Physics Fritjofa Capry było pierwszym wysiłkiem podjętym w tym kierunku i wywołało wiele zachęt skierowanych pod adresem autora przez innych fizyków'. Równocześnie antropologowie zapewniają nas, że ludzie ze świata nieindustrialnego postrzegają rzeczy, które dla nas stały się już niedostępne. Edycja Don Juana Carlosa Castanedy, fabularyzowanego kompendium antropologii popularnej, spowodowała, że całe pokolenie tęskni za kontemplatywnym życiem rodzimych Amerykanów.
Odkrycie medytacyjnych skłonności u ludności przedindustrialnej i nie-zachodniej należy powitać z radością. Ewentualne korzyści dla cywilizacji zachodniej są tak ekscytujące, że można za ich sprawą mieć wątpliwości czy warto żałować, że nasze własne tradycje medytacyjne, obecnie zresztą - trzeba to przyznać - wątłe, są zapoznawane. Lecz pojawiają się też pierwsze odrośle naszych własnych starożytnych korzeni medytacyjnych, a niektórzy z nas, włączając w to mnie, mają silne pragnienia zachowawcze. Chcemy podlewać każdą odrośl bez względu na
' Wydanie poprawione, New York, Bantam Books, 1984.
10
to, jak beznadziejny byłby jej obecny stan. Dlatego Elie Wiesel z zapałem ożywia korzenie chasydyzmu, podczas gdy chrześcijańscy entuzjaści wydają nowe edycje średniowiecznej klasyki chrześcijańskiej. Obłoku niewiedzy czy Objawienia miłości Bożej Julianny z Norwich. Różaniec oczywiście jest także taką delikatną zachodnią roślinką.
Niewątpliwie sława różańca jest trwale zakorzeniona. Setki i tysiące ulotek są rok po roku rozprowadzane wśród nas po symbolicznej niemal cenie kosztów druku. Oprócz tego wiele książeczek, zwykle niskonakładowych, zostawia nam w spadku owoce medytacji swoich autorów. Nowsze katechizmy zwykle drukują schemat różańca, a ogólne opracowania na temat medytacji często również oddają należną cześć różańcowej modlitwie.
Ale nawet tutaj widoczne są oznaki tego, że starożytna roślinka potrzebuje świeżej wody. Setki spośród tysięcy corocznie sprzedawanych ulotek to w większości przedruki i tak właściwie są one zupełnie nieprzydatne. Książeczki, w których dzielą się owocami medytacji czasem wybitne osobistości kościelne, są zbyt często naszpikowane biblijnym fundamentalizmem albo po prostu są zbyt sentymentalne;
w nielicznych tylko przypadkach pozostawiają dużo nadziei na naszą własną, a nie przejętą po kimś, medytację. Schematy katechizmowe, takie jak w tej książce na stronie 17, są same w sobie prawie bezużyteczne. A książki traktujące o medytacji w sposób ogólny poprzestają na pochwaleniu różańca: ich autorzy rzadko uważają, że warto nań spojrzeć pod kątem związku z ich własnymi teoriami medytacji. W końcu większe monografie są niezwykle rzadkie. Prawie nie istnieją książki na temat różańca, które brałyby pod uwagę najnowsze osiągnięcia ludzkiej wiedzy. Nawet odkrycia współczesnej biblistyki rzadko bywają wykorzystywane2. I choć różaniec jest ciągle
2 Wysoce godnym polecenia wyjątkiem jest Wilfrida J. Harringtona OP, The Rosary: A Gospeł Prayer, New York: Alba House, 1975.
11
jeszcze wielką rośliną, zaczyna przejawiać wiele oznak tego, że potrzebna mu kultywacja. Odnowione spojrzenie na różaniec zaczyna być niezbędne.
Gdzie tkwi błąd? Tradycja różańca niewątpliwie ucierpiała od tych dolegliwości, które dotknęły również samą cywilizację zachodnią. Pogwałcenie środowiska osłabia naszą naturalną percepcję tego, co święte. Wyciszenie jest utrudnione przez gorączkowe tempo chaotycznych zmian. Kino i telewizja czynią naszego ducha pasywnym. Przyklejamy na wszystkim etykietki z ceną, a później dziwimy się, dlaczego nasze spojrzenie nie jest już pełne poezji. Głód w świecie, a nawet ludobójstwo niepostrzeżenie pozbawiają nas wrażliwości.
Ale wielu z tych, którzy boleją nad tymi faktami, w ogóle nie zwraca uwagi na różaniec. Dlatego musimy przedstawić drugą grupę przyczyn, aby lepiej wyjaśnić sytuację. Różaniec jest sposobem medytacji opartym na modlitwie - aktywności, do której wielu współczesnych ludzi nie ma przekonania. Różaniec rozwinął się w ramach doktryn katolickich, które w swoim czasie były ogólnie akceptowane w kręgu cywilizacji zachodniej. Obecnie niektóre z nich nie są już powszechnie uznawane poza Kościołem katolickim. W niektórych rejonach także nie uważa się różańca za modlitwę godną uwagi; kojarzy się on ze starymi imigrantami, małymi pastuszkami i dziewiętnastowieczną sztuką, często wręcz oblepioną tanim sentymentalizmem i nadmiarem róż. Co dziwne, tradycja różańca nie jest wspierana przez żadne specjalistyczne szkoły i seminaria, ani jak powiedziałem, przez bogatą literaturę. Widocznie jego obrońcy zachowują jakieś sekrety wyłącznie dla siebie;
znacznie mniej obchodzi ich spopularyzowanie swoich metod. Nie ma guru uczących różańca. A w dodatku różaniec cierpi dlatego, że jest nasz, swojski. Nie jest egzotyczny. Wszyscy jesteśmy gotowi uwierzyć w jakąś szczególną wiedzę plemion w lasach sawannowych albo na zboczach Himalajów. Podobne zdania na temat obszarów bliższych naszemu domostwu są w cyniczny sposób (czasem zresztą słusznie) oddalane.
12
Spędziłem swoje życie wśród uczonych. W kręgach tych przeważa pogląd, że różaniec nie jest w stanie przemówić do wyrafinowanego umysłu naukowca. Idea ta wydaje mi się bzdurna. Prawdziwy problem nas uczonych wyraźnie wskazał Capra i, oczywiście, wielu innych przed nim: wepchaliśmy świat pojęć (zresztą fascynujący i użyteczny) pomiędzy siebie a całą rzeczywistość tak silnie, że nie potrafimy już docierać bezpośrednio do samego życia.
Gdyby był to jedynie problem uczonych, cywilizacja mogłaby odetchnąć z ulgą, uczeni stanowią przecież mniejszość wśród ludzi. Lecz dwa czynniki powstrzymują nas od takiej łatwej ucieczki. Po pierwsze, koncepcje uczonych coraz bardziej stają się placem zabaw dla wszystkich. Zahamowania profesorów zaczynają się udzielać każdemu człowiekowi. Po drugie, duży dystans między uczonymi a różańcem szkodzi obu stronom, gdyż to uczeni łączą w sobie tradycję i nowe odkrycia.
Moje uwagi na temat książek o różańcu, które nie uwzględniają nowoczesnych badań nawet w dziedzinie studiów biblijnych, mogą nasunąć przypuszczenie, że niniejsza książka jest podręcznikiem naukowym. Rzeczywiście dążyłem do wykorzystania odkryć uczonych z wielu dyscyplin. Uprawiający właśnie te dziedziny wiedzy rozpoznają tu trochę znajomego sobie terenu. Ale nie umieściłem w tej książce rozlicznych przypisów czy odnośników. Nie usiłowałem dawać wyczerpującego uzasadnienia mojego wyboru tych, a nie innych nowoczesnych poglądów. Książka ta ma raczej zadanie bardziej praktyczne. Nie tylko świat uczonych jest, jak dotąd, nie zaangażowany w literaturę na temat różańca. Nawet nie pozostawiająca miejsca na niuanse książka - poradnik typu "Jak szybko nauczyć się...", z których słynna jest Ameryka - na temat medytacji różańcowej jeszcze się nie ukazała. Dotychczas publikowane praktyczne przewodniki są, moim zdaniem, albo za krótkie, za mało sięgają do nowoczesnych odkryć, albo czasami po prostu zawierają błędy, jeśli chodzi o medytację różańcową. I chociaż niewątpliwie podobnie będzie przez
13
niektórych oceniona także moja książka, tylko d, którzy rzeczywiście modlą się na różańcu, od dawna albo przynajmniej od pewnego czasu, mogą być jej sędziami.
Fritjof Capra i inni opisywali medytację wschodnią jako tę, która prowadzi do percepcji rzeczywistości, będącej całością, jednością i może być postrzegana intuicyjnie. Na wnikliwe ukazanie tego, że medytacja różańcowa sięga równie daleko, musimy jeszcze poczekać. Czeka też jeszcze na napisanie obszerniejsze studium "tajemnic" różańcowych z punktu widzenia nowoczesnej biblistyki (które byłoby poszerzeniem dzieła Wilfrida Harringtona) obejmujące także rozwój tematów różańcowych na tle późniejszej historii chrześcijaństwa. Mimo że te większe projekty są bardzo atrakcyjne, poszedłem ich śladem tylko w takim zakresie, w jakim wymagało tego praktyczne wprowadzenie do różańca. Bo wydawało się ważniejszym dla nas, medytujących na różańcu, podlanie naszych własnych roślinek niż pisanie całościowego studium na ich temat.
Medytacja różańcowa jest w rzeczywistości mieszaniną różnych starożytnych technik (patrz str. 53), z których każda ma przedchrześcijańskie, a nawet prehistoryczne korzenie. Przez większość długiej historii chrześcijaństwa ci, którzy usiłowali prowadzić życie wewnętrzne (a był ich legion), wypracowywali swoje własne mieszanki elementów medytacyjnych. Pustelnicy, mnisi, zakonnice, podobnie jak kontemplatywni ludzie w życiu codziennym, wszyscy przeczuwali, że ich podróże są czymś własnym, zupełnie niepowtarzalnym. Nawet klasztor dawał głównie zewnętrzną tylko pomoc. I chociaż wielka liczba osób chciwie dążyła do życia wewnętrznego, a wielu z nich osiągało swój cel, medytacja nigdy nie była analizowana, a właściwie nawet nie została nazwana.
Wtedy to dość nagle pod koniec wieków średnich jedna szczególna mieszanka szybko się rozwinęła i utrwaliła pod nazwą rosarium ("ogród różany"). Różaniec nie był więc radykalnie nowym połączeniem elementów medytacyjnych; jego
14
nowość polegała głównie na tym, że łatwo mógł być nauczany i przez to szybko był w stanie się rozpowszechniać. W ciągu dwóch wieków, głównie dzięki wysiłkom zakonu kaznodziejskiego (dominikanów), rozszedł się po całej Europie, dając każdemu, kto tego pragnął, możliwość otwarcia drzwi do tradycji medytacyjnych Zachodu, chociaż w konkretnej pojedynczej formie. Ale nikt wtedy nie analizował tego, co różaniec zawiera. Był on, a często wciąż jest, uważany tylko za pewne szczególne narzędzie pobożności.
Z tego powodu pozostaje wybitnie łatwy do nauczenia i dlatego zasługuje na to, by stanowić temat książek. Dzisiejsze trudności są związane nie tyle z różańcem, co z ogólnym upadkiem ducha poetyckiego i kontemplatywnego. Niniejsza książka ma niewiele nowego do powiedzenia poza próbą zastosowania nowoczesnych odkryć i środków do współczesnych
trudności.
W związku z tym, że twórcy różańca nie zostawili nam jego analizy, skąd czytelnik ma wiedzieć, czy książka ta nie jest tylko przedstawieniem prywatnego systemu autora? Moim zdaniem istnieje nawet podobieństwo medytacji różańcowej różnych osób medytujących w różnych epokach. Jeśli mam rację, to prawie każda książka o różańcu, oparta - tak jak ta - na prawdziwej medytacji, mogłaby dojść w większości do tych samych wniosków. Ale czy mam rację? Przy obecnym stanie naszych umiejętności medytacyjnych wątpię, aby było dość danych, które pozwoliłyby mi na udowodnienie mojego twierdzenia. Znacznie więcej medytujących na różańcu musiałoby pisać książki!
Na razie w mojej własnej książce, tytułem próby - choć nie bez obawy - zacząłem dodawać do starożytnej gleby różańca mieszanki nowoczesnych odkryć z dziedziny biblistyki, antropologii ludów pierwotnych, duchowości i teologii. Niektórzy z pewnością uznają tę dołożoną przeze mnie szczyptę nauki (która nigdy nie była dla mnie niczym więcej niż życiową rozrywką) za mało istotną dla samego tekstu. Intencją było
15
uczynienie moich materiałów bardziej sugestywnymi. Różaniec ma kontakt z misterium, a nauka, i cała reszta ludzi razem z nią, nauczyła się ostatnio stać niedaleko i bacznie przypatrywać się tej sferze.
Mój pierwszy różaniec dano mi do ręki, kiedy miałem dziewięć lat. Pamiętam dobrze ten dzień, gdyż był to dzień mojego chrztu, a ofiarodawcą był ojciec John E. Doherty CSSR. Jestem mu wdzięczny za ten dar, a także za to, że zawsze sprawiał wrażenie praktykującego modlitwę różańcową. Ojcu Wilfridowi Harringtonowi OP składam serdeczne podziękowanie za wsparcie i za jego wspaniałomyślną przedmowę. Dzięki należą się też mojej bratowej, Melissie Lee Bryan, która wprowadziła do komputera pierwszą wersję tej książki, oraz wielu, którzy zachęcali mnie do pracy, szczególnie siostrze Marion Chaloux RHSJ, a także mojej mamie, Jeanne Bryan, bratu Frankowi, siostrze Jane oraz mojej żonie, Jean. W Vermoncie, wysoko na zboczach Couching Lion, mieszkają Carl i Mary Zeno, którzy poznali zapach róż; im dedykuję tę książkę.
WZÓR RÓŻAŃCA
Schemat różańca podany poniżej ma znaczenie dla początkującego, lecz może prowadzić do nieporozumień związanych z medytacją różańcową. Patrz rozdział I: "Podstawowe pojęcia związane z różańcem".
Modlitwa medytacyjna Zachodu - 2
TEKSTY MODLITW RÓŻAŃCOWYCH
(tekst Składu Apostolskiego patrz str. 213)
Znak krzyża:
W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.
Ojcze nasz:
Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię Twoje. Przyjdź Królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom. I nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego. Amen.
Zdrowaś Maryjo:
Zdrowaś Maryjo, łaskiś pełna. Pan z Tobą. Błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus. Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen.
Chwała Ojcu (Mała Doksologia):
Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu, jak była na początku, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen.
18
PODSTAWOWE POJĘCIA ZWIĄZANE Z RÓŻAŃCEM
Stając w bramie ogrodu różanego czytelnik przypuszczalnie zdecydował się już, by wstąpić na tę słynną ścieżkę, obecnie dosyć ustronną, która wciąż jednak jest najbardziej znaną na świecie drogą medytacji. Frustrującym może być więc odkrycie, że nie sięgniemy po paciorki różańca, póki nie dotrzemy do strony 82.
Jednak praca osoby medytującej rozpoczyna się już teraz. Wstępne rozdziały prowadzą nas najpierw poprzez ogródek wprowadzający, który okaże się być naszym własnym. Stajemy więc w tym momencie przed zadaniem dokonania za pomocą rozdziałów l i 2 dokładnych obserwacji oraz sporządzenia przynajmniej paru notatek na temat tego, co znajdujemy we własnym wnętrzu.
Gdyby mnich z góry Synaj powiedział nam, że powinniśmy zejść w głąb naszej duszy, zanim pójdziemy w górę ścieżką, którą Mojżesz, trzydzieści trzy wieki temu, wzniósł się w ognistym obłoku, to chętnie byśmy go usłuchali. (Różaniec rzeczywiście jest uobecnieniem drogi Mojżesza). W każdym razie nie jesteśmy tylko turystami w tej podróży. Jesteśmy odkrywcami. Kiedy zaangażujemy się już bardziej w naszą przygodę, miło
19
nam będzie stwierdzić, że dokonaliśmy wielu wewnętrznych odkryć, pozostając wciąż jeszcze we własnym domu.
l. MODLITWA
W każdej metodzie medytacji jest zawsze coś, co czyni ten, który medytuje, albo przynajmniej pozwala, by coś się wydarzyło w największej głębi jego duszy. Jedna z metod rozpoczyna się od myślenia o niczym. Inną rozpoczyna skierowanie na coś swej najpełniejszej uwagi, na przykład na przedmiot albo na jakieś zadanie.
Medytacja różańcowa rozpoczyna się aktem powitania. Jest to tak proste, a zarazem równie trudne, jak zagadnąć kogoś:
"halo". Powitanie należy z pewnością do największych ludzkich zdolności i stanowi istotę komunikowania się, mimo to zwykle zamiast powitania ograniczamy się do wypowiedzenia kiepskiej jego imitacji.
Czasami jakaś osoba zupełnie samotna pragnie wykrzyknąć słowo powitania w głąb tego, co nieskończenie nieznane. Taki gest oznacza stwierdzenie własnego pokrewieństwa z całą rzeczywistością aż po jej największe głębie, dowodzi zjednoczenia z Istnieniem jako takim. Ale powitanie wykrzyknięte w przestrzeń wyraża także nasze absolutne prawo do tego, by być rozpoznawanym jako niepowtarzalna osoba.
W naszej tradycji zachodniej wierzymy, że niewidzialny partner takiej rozmowy jest jednością, i nazywamy tego partnera "Bogiem". W ramach naszego zbyt gorliwego programu klasyfikowania całej rzeczywistości mamy specjalne słowo na taki rodzaj kontaktu: nazywamy go modlitwą. Ale szerszym i bardziej podstawowym określeniem pozostaje "komunikowanie się". Różaniec jest więc metodą medytacji opartą na modlitwie, albo, mówiąc mniej precyzyjnie, aktem komunikowania się.
To właśnie w tym tkwi przyczyna, że niektórzy z naszych współczesnych od razu uważają różaniec za nieatrakcyjny:
20
mówimy o "Bogu" tak, jakbyśmy byli ekspertami, niczym wielu pośredniczących menadżerów, którzy chełpią się tym, że ich raporty doszły do Naczelnego Dyrektora. Czy nie powinniśmy być bardziej wrażliwi na fakt, że "Bóg" oznacza co innego dla różnych ludzi, że jest wiele różnych doświadczeń Boga? Czy powinniśmy aspirować do aż takiej zażyłości z naszym partnerem w tym misterium?
Zarzut ten ma pewną wartość; wielu modlących się ludzi podchodzi do Boga jak do starego wujaszka żyjącego przy rodzinie, kogoś traktowanego w sposób tak zażyły, że aż praktycznie niewidzialnego, dopóki nie będzie nam do czegoś potrzebny. Modlitwa często trywializuje "nieskończenie nieznane". Ale chcemy zapewnić adepta medytacji, że w prawidłowo praktykowanej medytacji różańcowej jesteśmy świadomi wielkości misterium opisywanego terminem Bóg. Kiedy poruszam tu sprawę modlitwy, staram się robić to ostrożnie, pozostawiając wiele miejsca na całą różnorodność doświadczania tego, co Boskie.
Tradycyjna zachodnia definicja jest także w należyty sposób ostrożna: "modlitwa jest wznoszeniem serca i umysłu ku Bogu"3. Bóg w tej definicji oznacza Stwórcę, Ojca niebieskiego, albo jeśli kto woli. Istotę Najwyższą. Dla innych to słowo może równie dobrze oznaczać Wielkiego Ducha, Podstawę Istnienia albo Absolutnie Innego. Kiedy mówimy, że "wznosimy umysł i serce", mamy na myśli to, że naginamy nasze zdolności poznawcze (umysł) i wolę (serce) w stronę Nieznanego. Świadomie kierujemy nasze niewyraźne, wieloaspektowe i niepewne ja w stronę Jedynego, Tego, który posiada sam siebie. Używając zwyklejszych słów, kierujemy nasze stworzone ja w stronę Niestworzonego Stworzyciela. W rzeczywistości - jak się dowiemy - główną część dzieła nawiązywania kontaktu (więzi)
3 Ta definicja, najbardziej znana, jako że pochodzi od Jana Damasceńskiego, wschodniego teologa z ósmego wieku, jest uważana za podstawową zarówno w Kościele greckim, jak i łacińskim.
21
między Stwórcą a stworzeniem wykonuje Stwórca. Nasze "wzniesienie umysłu i serca" w dużej mierze polega na usunięciu przeszkód dla Bożej bliskości. Okazuje się, że najbardziej zasadniczą stawką we wszechświecie jest więź komunikowania się, a my - mimo wszystko - nie jesteśmy sami w owej grze.
W tej książce w dużej mierze posługuję się tradycyjnym językiem, często jednak powracam do rzeczywistości nieskończenie nieznanego. Trzeba zauważyć, że mówienie o Bogu "Ojciec" albo "On" nie oznacza, że posiada on płeć (męską). Najbardziej wzniosłe ludzkie właściwości, które mogłyby być odnalezione u każdej z płci, potrzebne są naszym mizernym wysiłkom dla uformowania odległej idei Boga. Podobnie czytelnik powinien zauważyć, że odnoszenie się do Kościoła jak do "niej" [por. "Matka Kościół", Ecclesia - przyp. tłum.] nie oznacza, że Kościół jest płci żeńskiej. Używanie szczegółowych określeń płci powinno być raczej rozumiane metaforycznie, (a więc w ograniczonym zakresie), a nie dosłownie.
Zastanawiające jest, że najsłynniejsza definicja modlitwy cywilizacji zachodniej jest tak mało znana na Zachodzie. Wielu ludzi o różnym poziomie wykształcenia, uważa, że modlitwa jest rzadko czymś więcej niż proszeniem Boga o różne rzeczy. Temu zubożonemu pojęciu niewątpliwie sprzyja wielu chrześcijan, którzy modlą się tylko wtedy, kiedy czegoś chcą!
Johann Metz proponuje definicję modlitwy, która skutecznie łączy "umysł i serce", a jest zgodna z definicją tradycyjną:
"Modlitwa to mówienie «tak» Bogu" wbrew otaczającym nas trudnościom i cierpieniom związanym z życiem. A ponieważ nasze "tak" jest wypowiadane wobec wszystkich potęg współczesnego życia, które jednoczą się, by pochłonąć nas w anonimowości, modlitwa jest wciąż "najstarszą formą ludzkiej walki o podmiotowość i tożsamość przeciwko wszelkiej przypadkowości"4.
4 Johann Metz i Karl Rahner, The Courage to Pray, Crossroad: New York. 1981 (oryginał, Ermutigung zum Gebet, 1977), 11, 24.
22
Naukowcy w naszych czasach nadają w kosmos możliwe do odczytania informacje w nadziei, że jakieś formy życia na innych planetach mogłyby nas usłyszeć i wysłać odpowiedź. Z modlitwą jest podobnie, z tym wyjątkiem, że traktuje ona istnienie Boga jako rzeczywistość, a nie tylko jako możliwość. Modlitwa zakłada, że jest On świadomy naszych wysiłków i traktuje nasze komunikowanie poważnie, pod warunkiem że nasze przesłania są szczere i że głos, którego używamy, jest naprawdę nasz.
Zgodnie z naszą definicją zwracanie się do Boga z prośbą jest oczywiście jednym ze sposobów wznoszenia serca i umysłu do Niego. Ale należy pamiętać, że sedno modlitwy nie tyle tkwi w "proszeniu", co raczej we "wznoszeniu".
Pierwszym krokiem w medytacji różańcowej jest powitanie nieskończenie nieznanego. Jeśli masz to szczęście, że mieszkasz w miejscu, gdzie niebo jest wolne od łuny świateł miasta, być może staniesz pod rozgwieżdżonym niebem. Puste mieszkanie równie dobrze może posłużyć do tego celu, albo można próbować zawołać po cichu w głąb siebie przez szczeliny we własnym bycie. Byle tylko nie było to ćwiczenie wykonywane w napięciu; uświadom sobie, że każdy z nas istnieje i ma głos, którego używanie, tak jak w dzieciństwie, może być dla nas radością. To, jakich słów użyjesz, jeśli w ogóle będą to słowa, zależy wyłącznie od twojej decyzji.
2. JAK DZIAŁA MODLITWA?
Bezsensowne jest dyskutowanie o modlitwie z kimś, kto nie chce spróbować modlić się. Modlitwa jest jak nowa dieta albo nowy rodzaj pasty do mebli: jej poznanie polega na wypróbowaniu. Modlitwa działa, co jednak nie polega na tym, że jest ona metodą zaspokajania czyichś życzeń.
23
Skoro modlitwa nie jest środkiem wywierania wpływu na Boga - nie daje możności obłaskawienia Nieznanego, to skąd możemy wiedzieć, że przynosi ona efekt? Znów trudno to wyrazić słowami, ale rzeczywista próba może dać rezultaty, które modlący będzie w stanie rozpoznać jako efekty modlitwy. Wiele słów użyto do opisania owoców modlitwy, słów takich jak "radość", "wzrost osobisty", "pokój", "nowe życie" itd. Ale żadne z tych słów nie daje tak naprawdę wyobrażenia niepowtarzalnej jakości skutków modlitwy. Bóg, jeśli mogę wyrazić się mitologicznie, posiada swój własny sposób dotknięcia, rodzaj połączenia łagodności i bezpieczeństwa. Ale co więcej, okazuje się, że Bóg, który jest Mistrzem Komunikowania, ma szczególny sposób dotknięcia każdego z nas: mówi On jedynym w swoim rodzaju językiem wydarzeń, które odpowiadają typowi osoby, w którą dopiero się przeobrażamy. Osoba modląca się uczy się rozpoznawać (czasem!) dotknięcie Boga. Jest to coś, czego nie da się stwierdzić zawczasu poprzez konsultacje ze znawcami lub lekturę ich książek, włącznie z niniejszą.
Powróćmy do naszego, jakże prostego punktu wyjścia, modlitwa jest komunikowaniem się. W jej wyniku mówca i Mówca stają się jednością. Muszę w tym miejscu dodać pewien szczegół do idei "wznoszenia umysłu i serca": ten mianowicie, że Stwórca również pragnie zjednoczenia.
Każdy z nas chyba spotkał ludzi, często świeżo "nawróconych", którzy myślą, że stale otrzymują znaki - wszystkie tak wyraźne jak telegramy - od Boga. Być może niektórzy rzeczywiście otrzymują, lecz w medytacji różańcowej zakładamy, że będzie nam potrzebny czas na wyrobienie (czy raczej] ponowne odkrycie?) w sobie wrażliwości na Bożą odpowiedź dawaną modlącemu się. Bóg może przemawiać głosem wodospadów czy grzmotów, ale - jak się okazuje - my sami już dawno uczyniliśmy siebie głuchymi.
Od tego miejsca czytelnik powinien zacząć starać się pamiętać codzienne wydarzenia. Ponieważ wynalazek pisma znacznie osłabił
24
naszą pamięć, większość z nas nie ma już wyboru i musi powierzyć zapis wydarzeń kartce papieru.
3. MODLITWA BEZ SŁÓW
Nic dziwnego, że medytacja różańcowa rozpoczyna się mową słów, czyli modlitwą werbalną, skoro mowa jest jedną z najbardziej charakterystycznych cech gatunku ludzkiego. Kiedy jednak z czasem proces komunikacji rozwija się, niewerbalna więź staje się z pewnością możliwa, czy wręcz oczekiwana. A nawet można mieć nadzieję, że w końcu czyjaś mowa stanie się podobna do Bożej: będzie językiem wydarzeń. Nasze słowa stają się wtedy czynami, a nasze czyny słowami. Nasze słowa-czyny niczym Boże zaczną mieć również pewien stwórczy efekt. W ten sposób różaniec, jak każdy system medytacji na świecie, dosięga czynów oraz istnienia praktykujących go, prowadząc ich do pełni.
4. MODLITWA PROŚBY
Czy z tego, co zostało powiedziane, należy wyciągnąć wniosek, że nigdy nie powinniśmy wołać do Boga o pomoc? Z pewnością nie. On jest Stwórcą, Tym, który jednoczy, Dawcą, a my wznosimy nasze istnienie ku Niemu, kiedy uznajemy ten fakt poprzez wyrażanie naszych potrzeb tak, jak je postrzegamy. Ale tym, co powinno nas szczególnie interesować, jest sposób, w jaki Bóg odpowiada, a nie prosty fakt, że ta czy tamta nasza sprawa została rozwiązana. Jeśli spróbujemy zwrócić uwagę na styl tej mowy wydarzeń, nauczymy się rozpoznawać, że Bóg daje siebie samego, większą bliskość raczej niż jakąkolwiek szczególną korzyść, którą mógłby wyświadczyć. Ponadto warto tu przypomnieć, że często nie modlimy się bardzo szczerze. W chwili gdy nasza prośba zostaje "wysłucha-
25
na", jesteśmy pierwszymi, którzy życzyliby sobie, aby w ogóle nie została usłyszana! Niechętnie przyjmujemy nieprzewidziane konsekwencje tego, o co prosiliśmy. W każdym razie niewielkie pojęcie mamy o tym, co jest dla nas najlepsze5.
5. MODLITWA A MEDYTACJA
Medytacja może być zdefiniowana jako sposób wydobywania ogromnych zasobów naszych umysłów i woli po to, by dać nam nowy i głębszy kontakt z rzeczywistością. Dlatego metody medytacji nie muszą być zbudowane na specyficznych elementach religijnych (modlitwa do Boga, święte obrazy i temu podobne). Jest to argument często przytaczany przez obrońców różnych wschodnich sposobów medytacji. Rzeczywiście wiele osób rozwinęło metody medytacji oparte po prostu na ich własnym kontakcie z życiem codziennym: fizycy, poeci, muzycy, psychologowie, farmerzy czy prowadzący gospodarstwo domowe zdziałali tak wiele w tej dziedzinie.
Wśród walorów umysłu i woli, którymi owocuje medytacja, są powszechnie znane zdolności pamięci, uwagi, koncentracji czy wytrwałości. Mniej oczywista, za to ważniejsza na dłuższą metę jest nasza zdolność do otwarcia się, przyzwolenia, aby coś się działo, a nie powodowania działania6, słuchania, akceptacji i intuicji. Ale są też przymioty tkwiące głęboko w nas, które odpowiadają znanym "religijnym" określeniom takim jak wiara, nadzieja i miłość. Te trzy muszą być również zaangażo-
s Wielu współczesnych ludzi, włączając w to katolików, tkwi wciąż w pułapce dylematu wymyślonego dwa wieki temu przez deistów: Bóg, który zmieniłby swój przypuszczalnie doskonały zamysł na skutek naszych próśb, nie byłby Bogiem. Ale u Stwórcy nie ma następstwa czasu: my i nasze prośby byliśmy zawsze obecni w Jego "teraz". Wszelkie zmiany dokonują się jedynie w naszym zmieniającym się świecie.
6 W oryginale ang. letting be - przyp. tłum.
26
wane, jeśli mamy kontaktować się z rzeczywistością taką, jaka naprawdę sama w sobie jest.
System medytacji oparty na modlitwie - a takim jest różaniec - używa do medytacji specjalnego środka: zapraszając nas do modlitwy, oczekuje, abyśmy wznieśli nasze umysły i serca, skierowali je ku centrum, ku osobie, do której się modlimy. Choć możliwe jest skoncentrowanie naszych zdolności praktycznie na wszystkim (na nas samych na przykład, albo na jakiejś wyimaginowanej rzeczy, albo na jednym płatku kwiatu jabłoni), metoda różańca - kierowania naszych energii ku innej osobie - posiada wiele cech, dla których warto ją polecić. Niektórzy, jak wiemy, mają szczególną moc uruchomienia niektórych naszych zdolności. Pewne obszary naszej wiedzy czy możliwości zostają ukierunkowane i ożywają tylko w obecności drugiej osoby.
W modlitwie oczywiście "osobą", na której głównie się koncentrujemy, jest Bóg. Zgodnie z nauczaniem Jezusa Chrystusa, powinniśmy widzieć w Bogu nie tylko naszego Stwórcę i Pana, ale także naszego miłującego Rodzica. Dobry rodzic, jako że jest motywowany przez wielką miłość do swojego dziecka, uczy je także uznania dla wolności i praw rodzica. Ta świadomość Bożej miłości i wolności (ich obu!) otworzy szybko, jak Jezus pokazał, ciężkie drzwi oddalenia, które często czynią niemożliwym kontakt pomiędzy stworzeniem a Stwórcą. Symbol rodzica i dziecka według Johanna Metza wprowadza do medytacji pewne wartościowe cechy dzieciństwa:
ufność, którą kiedyś posiadaliśmy, zdolność silnego pragnienia czegoś, a także chęć stawiania pytań7. Ufność modlitewna nie jest więc "sztuczną czy wątpliwą naiwnością", ale raczej "spontanicznym egzystencjalnym optymizmem".
Dalszą zachętę do komunikacji z Bogiem możemy odnaleźć w samej osobie Jezusa Chrystusa. Medytacja nie wymaga od
7 J. Metz i K. Rahner, The Courage to Pray, 24.
27
nas, abyśmy zaprzeczali naszej ludzkiej naturze i próbowali stać się czymś w rodzaju bezcielesnych duchów. Zamiast tego zostaliśmy obdarzeni ludzkim wzorcem, którym jest Jezus, po to, by mieć Go przed oczyma. Powiedziano nam, że wierność temu ludzkiemu modelowi da nam gotowy klucz do jedności z Bogiem. W końcu, jak dobrze wiadomo, różaniec stawia przed nami osobę Maryi, matki Jezusa, której życie - wzorzec idealnego ucznia Jezusa, pobudza wiele żywotnych sił wewnątrz nas.
Samo wspomnienie imion Ojca, Jezusa i Maryi od razu umieszcza nas na początku naturalnego i uniwersalnego szlaku wiodącego wciąż głębiej w stronę rzeczywistości. Ale różaniec idzie dalej, prowadząc nas przez piętnaście sławnych scen (zwanych "tajemnicami") z życia Chrystusa. Te sceny obejmują cały bieg żyda ludzkiego, rozpoczynają się przed narodzeniem i rozciągają poza moment śmierci (patrz punkt 30). W ten sposób dotykają one kluczowych momentów naszego własnego życia i życia osób dokoła nas.
Chociaż, jak zostało powiedziane, medytacja z pewnością nie potrzebuje przyjmować religii za punkt wyjścia, jednak różaniec posiada pod tym względem tę przewagę, że bardzo ożywia medytację poprzez kontakt z Bogiem. Dzieje się to (choć być może, mniej wyraźnie) we wszystkich systemach medytacyjnych, jako że wszystkie zmierzają do głębszego kontaktu z Rzeczywistością Pierwszą.
Na podstawie tego, co właśnie zostało powiedziane, mogłoby się wydawać, że różaniec pełen jest szczegółów i powiązań, które utrudniają koncentrację umysłów i serc. W rzeczywistości jest dokładnie odwrotnie. Szczegóły modlitw i tajemnic służą "umeblowaniu" naszych umysłów. Dalekie od przyciągania uwagi ku sobie, koncentrują nasze naturalne siły na osobach, do których się zwracamy, a w szczególności na Bogu, do którego kierujemy nasze powitanie.
28
6. NADZIEJA, MODLITWA I MODLITWA PROŚBY
Im więcej medytujemy modlitewnie, tym bardziej nasze pojęcie Boga (choć zawsze ograniczone) jest oczyszczane z niepotrzebnych wyobrażeń. Coraz bardziej zdajemy sobie sprawę z ogromu życzliwości, którą Bóg ma dla swoich stworzeń. I odwrotnie, im doskonalszą staje się nasza idea Boga, tym bardziej efektywna jest nasza modlitwa i nasza medytacja.
Bóg, jak możemy sobie wyobrażać, dysponuje wprost niezmierzonymi darami nagromadzonymi dla nas; Jego dobroć względem nas może być ograniczona jedynie przez naszą słabość, naszą nieszczerość i naszą niechęć do akceptowania konsekwencji kontaktu z Nim. Bóg wydaje się wiedzieć, że Jego dary mogłyby być zmarnowane przez tych, którzy tak naprawdę ich nie rozumieją albo nie potrafią docenić. Wiele dobrodziejstw jakby czekało na zaistnienie osoby, która rozumie i naprawdę ich pragnie. Słowem używanym na określenie tej światłej formy pragnienia jest nadzieja. Często zdarza się tak, jak pisał Anthony Bloom, analizując ewangeliczną historię ślepca Bartymeusza, że osoba znajdująca się w beznadziejnej sytuacji jest tą jedyną osobą, która potrafi żywić nadzieję z wystarczająco dużą intensywnością8.
Osoba ożywiana przez coraz bardziej oczyszczoną nadzieję stopniowo uczy się chcieć dokładnie tych rzeczy, których Bóg faktycznie pragnie udzielić. Jej modlitwa prośby nie koncentruje się na sobie; jest to raczej wysoki stopień zjednoczenia z Boskim umysłem. Osoba taka zostaje postawiona przed Bogiem, a On może jej powierzyć dobrodziejstwa od dawna postanowione. W ten sposób przełomowe momenty ubogacające historię ludzkości są związane z osobami, których motywy i postawy były w sposób wyjątkowy Boże. Medytacja wszelkiego rodzaju, a być może szczególnie medytacja oparta na
8 Anthony Bloom, Beginning to Pray, New York: Paulist Press, 1982, 71-73. 29
modlitwie, wpływa nie tylko na nas samych, lecz także coraz
bardziej na tych, którzy są wokół nas.
7. BAQQESH: JUDEO-CHRZEŚCIJAŃSKO-ISLAMSKI SPOSÓB MEDYTACJI
Tradycja biblijna (obu Testamentów) zawiera ślady bogatej różnorodności metod medytacyjnych. Medytacja różańcowa ma swoje korzenie na starożytnym Bliskim Wschodzie (w świecie Biblii), a w szczególności wśród tych medytacyjnych tradycji,
które moglibyśmy określić metodą baqqesh (wymawiaj "bakkajsz").
Ludy starożytnego Bliskiego Wschodu nie były zbytnio analityczne; z pewnością nigdy nie zatroszczyły się tak jak my dzisiaj o to, by używać jednego precyzyjnie zdefiniowanego słowa na każdą rzecz, pojawiającą się w poważnej dyskusji. Dlatego zamiast jednego słowa określającego medytację starożytni Żydzi i judeo-chrześcijanie woleli używać całej serii częściowo pokrywających się określeń, które, wzięte razem, w pełni wyrażają ich pojęcie medytacji. Jedna taka grupa terminów zawiera słowa oznaczające "wypatrywanie", "pragnienie", "wyczekiwanie", "spodziewanie się", "czuwanie", "pokładanie nadziei", a nawet "błaganie". W tej książce wybrałem pierwsze z tych słów ("wypatrywanie", hebrajskie: baqqesh)9, aby wystarczyło za całą resztę.
Wspominałem już (na poprzedniej stronie) o potędze nadziei: osoba, która posiada głęboką, niesamolubną i światłą
'' Autor używa angielskiego słowa "seek", którego znaczenia również w pełni nie wyraża polskie "poszukiwać". Oznacza ono także: "chcieć", "potrzebować", "dążyć do czegoś", "usiłować coś zrobić", a nawet "żądać" (np. satysfakcji). Dlatego w tłumaczeniu - jeśli wymaga tego kontekst -używam dwóch słów równocześnie: "poszukiwać" i "pragnąć", co mogłoby się czytelnikowi wydawać niezgodne ze stwierdzeniem autora, że używa on jednego słowa odpowiadającego hebrajskiemu "baqqesh" - przyp. tłum.
30
nadzieję na coś, co Bóg już z góry zaplanował, umożliwia Bogu realizację Jego planu. Dlatego kiedy Biblia mówi o poszukiwaniu, pragnieniu, oczekiwaniu czy pokładaniu nadziei w Bogu, jej autor ma na myśli pragnienie tego, by rozwinął się jakiś Boży (a więc jedyny rzeczywisty) plan. Objawianie się tych planów daje nam coraz lepsze wyobrażenie tego. Kim albo Czym jest Bóg. W ten sposób zwiększa jeszcze potęgę naszej medytacji (która jest kierowana do Boga jako osoby). Równocześnie Boży język wydarzeń staje się dla nas coraz jaśniejszy. Nie jest to przypadek, że biblijnym pisarzem, który najczęściej mówi o "wypatrywaniu" i "wyczekiwaniu", jest Łukasz i że właśnie z Łukasza wzięliśmy najwięcej tajemnic różańcowych. Te sceny z życia Chrystusa są udramatyzowanymi aktami
wyczekiwania.
Przekonanie, że możemy przyspieszyć realizację Bożych planów przez zwyczajne wyczekiwanie i wypatrywanie (baqqesh), może wydawać się dziecinne, a nawet zabobonne. Ale to dokładnie w tym miejscu można dostrzec najściślejsze paralele z fizyką współczesną. Fizyka kwantowa ukazuje, że różne realności mogą istnieć w różnych współrzędnych przestrzeni i czasu (niektóre z nich mogą być "przyszłością" dla nas) i co więcej, formy tych wciąż nieodkrytych realności są zależne od naszych własnych metod badawczych, naszych własnych baqqesh (zobacz też punkt 31). Istoty ludzkie, które z reguły niszczą, mogą także, jeśli chcą, zostać wspornikami Boga w stwarzaniu świata.
Idea baqqesh zawiera też w sobie pojęcie uzupełniające "czuwanie" (hebrajskie: qawweh)10. Medytujący na różańcu szybko przekonują się, że odkrycie bogatego życia wewnętrznego w sobie nie jest najważniejsze - to może się też zdarzyć
10 Zobacz piękny rozdział pt. "Modlitwa czujności", str. 101-13 u Bernarda Haringa: Prayer: The Integralion of Faith and Life, Notre Damę, Ind.: Fides Publishing, 1975. Wymowna islamska modlitwa baqqesh jest tam zaprezentowana na stronie 3.
31
na przykład pisarzom. Medytacja, w przeważającej części polega raczej na stawaniu się otwartym na rzeczywistość, czuwaniu, by rzeczywistość mogła objawiać samą siebie. W tym sensie medytacja różańcowa jest podobna do tego, co tradycyjnie nazywa się "kontemplacją" (patrz punkty 13 i 49).
"Czuwanie" było zawsze częścią zachodniej duchowości, przynajmniej od czasu, gdy nasi przodkowie zaczęli określać siebie jako sługi poszczególnych swoich bogów". Termin "czuwanie" jest częściowo równoznaczny z tym, co można określić jako "pozostawanie w Bożej obecności", "modlitwa prostej uwagi"12, a nawet "doświadczanie nieobecności Boga"13.
Można powiedzieć, że wewnętrzna metoda medytacji różańcowej jest Powitaniem (nawiązaniem kontaktu) po lub przed którym następuje Czuwanie w ciszy (ciemności) wobec Innego, wyczekiwanie, w którym rozpoczyna się już swoiste Wypatrywanie. Poszukuje się jakichkolwiek znaków Królestwa - znaków spełnionej nadziei.
Powitanie/Czuwanie/Wypatrywanie - wszystkie są częś-
11 Zachodzi tu trudna do oddania w języku polskim wieloznaczność angielskiego słowa "waiting". Oznacza ono zarówno "czekanie", "wyczekiwanie", jak i "usługiwanie", "służbę" - jakby usługiwanie było ciągłym oczekiwaniem na skinienie, znak woli ze strony tego, któremu się służy. W polskiej tradycji religijnej zwykło się wyrażać tę aktywność słowem "czuwanie", którego używam zamiennie z "oczekiwanie" - przyp. tłum.
12 Zob. Bernard Basset, Lefs Start Praying Again, Garden City, N. Y.
Doubleday/Image, 1973, 103, 104 (wydanie polskie: Zacznijmy znów modlić się, Editions du Dialogue, Paris 1979, nr 36); również John Catoir, Enjoy the Lord:
A Path to Contemplation, New York: The Christophers, 1978, 85-94; oraz George A. Maloney, Alom with the Alone, Notre Damę, Ind. Ave Maria Press 1982, 1-28.
13 Zob. A. Bloom, Beginning to Pray, 25-36; a ponieważ Bóg pozostaje zawsze zupełnie Innym, służymy Mu, nie będąc zdolni do zrozumienia - to centralna idea rozdziałów 3-8 średniowiecznego The Cloud of Unknowing, James Walsh ed., Ramsey, N. J. Paulist Press, 1981, 119-139, wyd. polskie pt. Obłok niewiedzy, W drodze, Poznań 1986.
32
ciami podstawowego aktu komunikacji - mogą także służyć jako wartościowa technika medytacyjna niezależnie od modlitwy. Można więc zbliżyć się do drugiej osoby czy nawet do kamienia albo do wyimaginowanej Pustki, lecz medytacja realizuje się najpełniej wtedy, gdy odbywa się ona w obecności Ojca.
Można jeszcze zwrócić uwagę, że baqqesh jest tym, co Jezus czasem nazywa kołataniem do drzwi (Łk 11, 9) - jest to obrazowe przedstawienie modlitwy trafnie używane przez Anthony Blooma i wielu innych14.
8. ASCEZA A RÓŻANIEC
Ludzie medytujący wszystkich tradycji na świecie i wszystkich poprzednich wieków dostrzegliby wyraźny brak w niniejszej książce: pominięcie opracowania rad ascetycznych. Wszystkie systemy medytacji czy to na Dalekim Wschodzie, czy w tradycji judeo-chrześcijańsko-islamskiej podkreślały, że sukces medytacji opiera się na poważnej walce przeciwko naszym moralnym brakom, a nawet przeciwko wszystkiemu, co ogranicza wewnętrzną wolność medytującego.
Nasi przodkowie uważali za rzecz oczywistą, że wszystkie formy rozmyślnej niesprawiedliwości ze strony medytującego uczyniłyby medytację niemożliwą. Co więcej, nieumiarkowanie w używaniu jedzenia, picia, odpoczynku, snu, wygód, seksu, rozrywek czy w ogóle czegokolwiek było uważane za hamujące postęp w medytacji. Podobnie ograniczały obsesyjne relacje z ludźmi, a także wewnętrzne złudzenia, wywoływane przez niezdrowe ambicje. Nawet nadmierne przywiązanie do słusznych dóbr i zdrowych rzeczy, takich jak miłość rodziny, ziemi, publicznego urzędu uznawano za utrudniające medyta-
" A. Bloom, Beginning to Pray. 71. 72. Modlitwa medytacyjna Zachodu - 3
33
qę, a całkowite zanurzenie się w Rzeczywistość miało wymagać całkowitego zrezygnowania ze zwyczaju zwracania uwagi na siebie wobec przybliżającej się perspektywy zjednoczenia.
Surowość ascetycznej walki naszkicowana powyżej zwykle prowadziła do powstawania klasztorów - rozwiązania, którego potrzeba bywa w dzisiejszych czasach kwestionowana. Ktoś mógłby powiedzieć, że choć ascetyzm życia świeckiego był rozwijany przez kilka ostatnich stuleci, dalecy jesteśmy od Jasności, jaką formę (formy) on w końcu przybierze. I choć w przeszłości było wiele sposobów podejścia do ascezy (o czym świadczy różnorodność zakonów w katolicyzmie), w dzisiejszym świecie medytujący muszą rozważyć o wiele jeszcze większą różnorodność podejść do moralności i ascezy, z których większość jest w mniejszym lub większym stopniu niesprawdzona.
Mimo że wszystko to może wyglądać zniechęcająco, sama medytacja różańcowa zacznie rozświetlać nasze poszukiwania najlepszych dla nas form ascezy. Niewątpliwie wszyscy medytujący zgadzają się, że medytacja i życie wzrastają równocześnie15 albo nie wzrastają wcale. A system oparty na modlitwie, prawdopodobnie bardziej niż jakikolwiek inny, jest po prostu niemożliwy, jeśli medytujący jest tak bardzo uzależniony, że nie potrafi prowadzić uporządkowanego życia.
Duże znaczenie dla przedsięwzięć ascetycznych posiadają żyjący przewodnicy (kierownicy duchowni), lecz wciąż - jak powszechnie wiadomo - trudno ich znaleźć. Niewątpliwie we wszystkich stanach i sposobach życia pojawiają się wzorowi asceci, osoby, które nauczyły się używać zwykłych wydarzeń
15 Książką wielce godną polecenia, a traktującą o współzależności między zagadnieniami życiowymi a medytacją może być A. Blooma Beginning to Pray. Jego doświadczenia emigranta rosyjskiego, członka francuskiego podziemia i lekarza, podobnie jak i jego doświadczenia jako mnicha spotkały się z poważnym podejściem ze strony żarliwych medytujących osób mu współczesnych.
34
i obowiązków jako kamieni do szlifowania swoich wysiłków ascetycznych. Niestety, przynajmniej we współczesnym katolicyzmie, niewiele czyni się wysiłków w tym celu, by odnajdywać i przyznawać prawo do działania takim doświadczonym przewodnikom.
Przez wiele stuleci katolicy byli zachęcani do szukania kierownictwa duchowego w konfesjonale, ale założenie, że te dwie potrzeby (kierownictwo duchowe i sakrament pojednania) powinny być tak ściśle ze sobą związane, jest dzisiaj słusznie kwestionowane. W każdym razie mniej liczne korzystanie z konfesjonałów spowodowało spadek zainteresowania kleru taką formą sprawowania kierownictwa duchowego. W międzyczasie niektóre klasztory, centra duchowości i uniwersytety katolickie rozwinęły programy szkolenia kierowników duchowych. Zakony również w pewnym stopniu podjęły to nowe zainteresowanie kierownictwem duchowym, przy czym zakony żeńskie - można śmiało powiedzieć - znacznie wyprzedziły w tym względzie męskie.
Jedno jest jasne: praktykowanie baqqesh - dłużej niż przez parę chwil - wielu osobom nie przychodzi łatwo, nawet gdy jest połączone z powitaniem. Najbliżsi uczniowie Jezusa, Piotr, Jakub i Jan nie mogli "czuwać i modlić się" jedną godzinę z Jezusem (Mk 14, 32-42). Dzięki różańcowi będziemy wciąż bardziej pragnąć coraz lepszego praktykowania baqqesh, a to z kolei zwróci nas w naturalny sposób w kierunku prostych praktyk ascetycznych.
9. MODLITWA UWIELBIENIA
Niezależnie od tego, jakie jest nasze doświadczenie Boga, bez wątpienia zgodzimy się z tym, że Bóg jest pierwszą zasadą - albo używając innej metafory. Najwyższą Istotą. Ponieważ Bóg jest rzeczywiście doskonały, w najwyższym stopniu cechuje Go piękno, dobroć i wiedza. Jeśli moglibyśmy choć na
35
mgnienie oka zobaczyć to Jego piękno, dobroć i inteligencję, natychmiast zaczęlibyśmy Go wielbić. I właśnie dlatego modlitwa tak często przybiera formę uwielbienia. A uwielbienie, jeśli wypływa z nieudawanego zachwytu, jest potężnym bodźcem do medytacji.
Są dwa sposoby uwielbienia: bezpośredni i pośredni. A różaniec, choć koncentruje nasze skupienie na Bogu, czyni to bardzo delikatnie, szczególnie na początku, łącząc podejście bezpośrednie i pośrednie. Na przykład ukazuje nam pewne aspekty (tajemnice) z życia Chrystusa i zaprasza nas, aby Go uwielbić. Tajemnice życia Jezusa są to oczywiście sprawy bardzo ludzkie, poczynając od Jego poczęcia aż do śmierci i życia po śmierci. I na pierwszy rzut oka mogłoby się to nie wydawać tak bardzo oczywiste, że uwielbianie ludzkich wydarzeń - nawet w życiu tak znakomitym jak życie Chrystusa - jest uwielbianiem Boga. Mimo to wierzymy, że w Jego życiu wyrażony został Boży zamysł co do tego, jak ludzkie życie powinno być przeżywane.
Uwielbiać życie Chrystusa to uwielbiać zamysł Boży, a więc samego Boga. Przypatrywanie się temu życiu ma służyć uchwyceniu przebłysków piękna, dobroci i inteligencji tego, co Boskie. A jako że te klejnoty są oprawione w codzienne życie Jezusa, mogą być nazwane skarbcem pośrednich przyczyn, dla których uwielbiamy Boga.
Równie ważny jest fakt, że różaniec nie zaprasza nas do tego, aby kierować całe uwielbienie wprost do Boga, choć jest to ostateczny cel naszego komunikowania się. Tutaj możemy raczej uwielbiać Chrystusa i Boga, mówiąc to trzeciej osobie.
Czasami wydaje nam się, że uwielbienie pośrednie jest w jakiś sposób mniej wartościowe niż bezpośrednie. Ale że tak nie jest, możemy się przekonać na podstawie porównania z własnymi doświadczeniami. Bardzo często próbujemy chwalić ukochanego, przyjaciela, rodzica, dziecko czy współmałżonka wprost wobec nich samych i stwierdzamy, że nasze myśli i uczucia są jakby zahamowane. Ale kiedy wychwalamy tę sa-
36
mą osobę przed kimś trzecim, szczególnie przed przyjacielem, często zauważamy, że nasze zdolności wglądu i wyrażania się zyskują na sile.
Najbardziej znanym słowem uwielbienia w żydowskiej i chrześcijańskiej tradycji jest hebrajskie słowo halleluia. Znaczy ono "uwielbiając Pana" i ma sens tylko wtedy, gdy wypowiadane jest do innych. Tak więc, chociaż stwierdzamy, że bezpośrednie uwielbienie jest w jakiś sposób idealne, nie umniejsza to w żaden sposób skuteczności pośredniego uwielbienia. Prawda wydaje się być taka, że najlepsza jest pewna kombinacja tych dwu sposobów i właśnie taką kombinację stanowi różaniec.
Osobą, do której różaniec kieruje dużą część uwielbienia Boga i Chrystusa, jest Maryja, matka Jezusa. Była ona, zgodnie z naszą tradycją, dobrze wykształcona w modlitwie i w baqqesh , dlatego jest najwłaściwszą osobą, wobec której możemy wychwalać Boga.
Szczególnie wtedy gdy uwielbiamy Boga w życiu Chrystusa, tak jak to było wyżej opisane, wiarygodność Maryi jako naszej powierniczki osiąga swe wyżyny: Ona była uczniem Jezusa Chrystusa i co więcej, jak będziemy chcieli to pokazać. Jej życie było obrazem ucznia idealnego. Ale była Ona także Jego matką i jest to fakt, który intuicyjnie, nie zaś analitycznie przemawia do wielu naszych ukrytych zdolności medytacyjnych.
Oprócz tego Nowy Testament ukazuje Maryję jako osobę poświęcającą się medytacji (Łk 2, 19). Fakt ten stanowi dla nas jeszcze jeden powód do wybrania Jej jako tę osobę, którą staramy się nie tracić z oczu wtedy, gdy medytujemy.
Ale Maryja odeszła z tego świata prawie dwadzieścia wieków temu. Czy więc ktoś umarły może rzeczywiście słyszeć nas, czy też mamy tutaj jedynie użyteczny bodziec do medytacji? Niektórzy spośród chrześcijan uważają, że umarli nie mogą nas słyszeć, inni twierdzą, że umarli mogą nas słyszeć jedynie w wyjątkowych przypadkach, gdy Bóg umożliwia to swoim szczególnym postanowieniem.
37
(Zwróćmy uwagę na fakt, który może być tu pomocny, a mianowicie współcześni fizycy uważają, że przeszłość, świat umarłych, nie znika, ale jest ciągle teoretycznie nam dostępny - przy pewnych prędkościach, położeniach i stanach energii).
Punkt 11 C (str. 45) rozświetli jeszcze zagadnienie możliwości kontaktu ze zmarłymi. W ostateczności jednak musimy odwołać się do doświadczenia, a przecież istnieje szeroko rozpowszechnione w chrześcijaństwie doświadczenie potwierdzające, że Maryja bardziej niż ktokolwiek inny spośród uczniów Chrystusa jest osobą szczególnie odpowiednią do roli Powierniczki. Jeśli kiedykolwiek Bóg planował dać nam taką Powierniczkę - kogoś na wszystkie wieki - kto, będąc uczniem tak jak i my, byłby jednak bardziej niż jakakolwiek inna osoba gorliwy w słuchaniu uwielbienia Boga i Jezusa Chrystusa, to z pewnością osobą tą jest Maryja. I jeżeli nasza medytacja jest naprawdę ścieżką do tego, co rzeczywiste, to Maryja musi być kimś rzeczywistym i obecnym. Wątpiący czytelnik będzie musiał sprawdzić to osobiście.
10. MODLITWA WSTAWIENNICZA
Celem modlitwy, jak było to już powiedziane, nie jest wymuszanie czegoś na Bogu. Ale modlitwa spełnia swoje zadanie. Bóg odpowiada na modlitwę; takie jest doświadczenie wieków. Bardzo rzadko możemy rozpoznać Jego odpowiedź natychmiast, częściej może ona przybrać formę, która nie od razu wydaje się być związana z naszą modlitwą, ale Bóg naprawdę odpowiada. Owszem, czasem może rzeczywiście wyglądać to tak, jakby wypełnił prośbę. Często jednak odpowiada On w delikatniejszy sposób, wiedząc, że modlimy się o coś takiego, czego w rzeczywistości wcale byśmy nie chcieli, gdybyśmy mogli znać wszystkie tego konsekwencje.
Ale ponieważ Bóg rzeczywiście odpowiada na modlitwy, powstaje coś w rodzaju konwersacji pomiędzy modlącą się osobą
38
a Bogiem. Jak to powyżej zostało opisane (str. 25), ludzie modlą się (przede wszystkim) słowami, a Bóg odpowiada (głównie) czynami. Tym językiem wydarzeń Bóg wyjawia coraz więcej ze swej prawdziwej natury. Łagodnie, jak powiedziano w części traktującej o nadziei (punkt 6, str. 29), uczy nas pragnąć tego, czego On sam pragnie, i dlatego może odpowiedzieć na nasze modlitwy bardziej przekonywająco. I z tej przyczyny Bóg, który łatwo mógłby postępować ze światem wedle swojej woli, uczy nas, byśmy zawczasu mieli nadzieję na wszystko to, co On pragnie uczynić dla nas. W ten sposób ludzkość jest włączona w proces, poprzez który Bóg dokonuje swych czynów. Ludzkie modlitwy, o ile nie sprzeciwiają się Bogu, stają się niemal warunkiem Jego działań i dlatego okazują się być istotną ich częścią.
Często modlimy się w intencji innych osób. Często prosimy innych, aby modlili się za nas. Modlitwa taka nazywa się "wstawienniczą". Z pewnością może ona być zdrową praktyką, efektywną pod kilkoma ważnymi względami. Ale dziwacznie byłoby myśleć, że Bóg nie uczyniłby czegoś, co jest najlepsze dla nas, jeśli nie przypodobaliśmy Mu się poprzez kogoś, kto potrafi się modlić lepiej niż my. Modlitwa wstawiennicza, jeśli ma mieć jakiekolwiek znaczenie, musi pochodzić z serc, które wiedzą, że modlitwy są ożywcze i skuteczne wtedy, gdy przyczyniają się do czynów, których Bóg już wcześniej pragnął.
Słowo wstawiennictwo Jang. intercession - przyp. tłum.] jest tu użyte nieszczęśliwie. Pochodzi od łacińskiego intercedo i oznacza osobę, która jest posłańcem [ang. go-between] (cedo:
"iść"; inter: "pomiędzy") między dwiema innymi. W ten sposób powstało bardzo niefortunne przekonanie, że jakaś osoba mogłaby niemal wymusić na Bogu jakąś łaskę, o której On już wcześniej zdecydował przeciwnie. Takie wyobrażenie, jak powiedziałem, jest dość dziwaczne.
Aby zrozumieć, czym naprawdę jest wstawiennictwo, musielibyśmy być w dużej bliskości z Bogiem. Prośmy dobrych
39
orędowników o modlitwy nie po to, byśmy mogli wymusić coś na Bogu, ale dlatego, aby samolubne albo błędne fragmenty naszych próśb mogły zostać przetworzone czy pominięte przez swoisty filtr modlitwy kogoś innego. Nasze pierwsze wołanie ku nieskończenie nieznanemu świadczyło o naszym pokrewieństwie z całą rzeczywistością. Poprzez orędowników pokrewieństwo to zaczyna przynosić owoce.
Utrzymuje się powszechnie wśród chrześcijan, że Jezus jest tak blisko Boga, iż Jego modlitwa wstawiennicza jest ważna w sposób niezrównany. Jednak, w nieco odmiennym sensie, chrześcijanie wierzą także, że możemy prosić również inne istoty ludzkie na różne sposoby i w różnym stopniu o to, by modliły się w naszej sprawie, czyniąc tę modlitwę równocześnie bardziej bezinteresowną. Katolicy i prawosławni (a także wielu innych) wierzą również, że modlitwy Maryi, matki Jezusa i - w pełnym tego słowa znaczeniu - Powierniczki są szczególnie nam pomocne, mimo że ona, podobnie jak i wielu innych napełnionych Bogiem orędowników, nie jest już obecna W sposób widzialny.
Dlaczego Bóg miałby oczekiwać, że nasze modlitwy będą oczyszczone przez innych, skoro to nasze własne oczyszczenie jest tym, czego pragnie On najbardziej. Być może że mimo tego, iż modlitwa wstawiennicza jest częściowo modlitwą innych, w dalszym ciągu została zainicjowana przez nas i w ten sposób Bóg uczy nas języka wydarzeń. A osoba, która prosi innych o modlitwę, także stopniowo rozpoznaje, co jeszcze w jej modlitwie wymaga korekty.
W kulturach odmiennych od zachodnich wcale nierzadko zdarza się, że medytacja jest odprawiana w głębokiej świadomości zjednoczenia ze zmarłymi. Jakby było w tym instynktowne rozpoznanie faktu, że czas nie istnieje w świecie Boga, że siły duchowe rozwinięte przez dawno zmarłe osoby są wciąż dostępne i aktualne. Osiągnięć, które łatwo przypisujemy ludom świata preindustrialnego, nie potrafimy uznać za
40
możliwe lub wręcz już obecne pośrodku nas, to jeden z paradoksów naszej zachodniej kultury.
Chrześcijanom protestantom trudno być może znaleźć wystarczające podstawy teologiczne do tego, by wprowadzać Maryję tak blisko do naszej medytacji. Podstawy te będą potraktowane szerzej w moich rozważaniach na temat poszczególnych tajemnic oraz w punkcie 11C, str. 45. Tymczasem powtarzam stwierdzenie, od którego rozpoczyna się niniejsza książka: różaniec najlepiej sprawdza się poprzez swoją skuteczność.
11. CZY TRZEBA BYĆ KATOLIKIEM, BY ODMAWIAĆ RÓŻANIEC?
Są trzy aspekty tego pytania: ze względu na Boga, ze względu na Chrystusa, ze względu na Maryję.
A. Ze względu na BOGA
Główną modlitwą różańca (główną co do ważności, choć nie ilościowo) jest modlitwa, której nauczył nas sam Jezus - tak zwana Modlitwa Pańska albo Ojcze nasz. Podstawowe założenie tej modlitwy brzmi: Bóg nas kocha (co jest jednym z powodów nazywania Go "Ojcem") i zakłada królestwo miłości i sprawiedliwości pośród nas. Bardzo ożywia medytację spojrzenie w ten sposób, z ufnością, na tajemniczą Obecność, ku której wznosimy nasze umysły i serca.
Z pewnością osoba, która nie podziela żadnego z ufnych obrazów Boga z nauczania Mojżesza i Jezusa, będzie niezdolna do wejścia w medytację różańcową. Ale byłoby dość łatwo wykazać, że wszystkie wielkie tradycje medytacyjne zakładają otwartą akceptację rzeczywistości. Tymczasem my chrześcijanie musimy przyznać, że jesteśmy wciąż tylko początkującymi na drodze ufności.
Ci nie-chrześcijanie, którzy modlą się na różańcu, nie będą oczywiście podzielać w całości tego a spojrzenia na
41
Boga, jakie jest wyznawane przez chrześcijańską ortodoksję. Jak takie osoby, medytując, mogłyby wynieść korzyść z różańca wraz z zawartą w nim i przenikającą go doktryną trynitamą? Dogmat o Trójcy Świętej, najkrócej mówiąc, zachęca nas do trzymania się więcej niż jednego doświadczenia tego, co Boskie. Dokładnie w tym miejscu doktryna trynitarna robi miejsce wielorakim, różnorodnym aspektom boskości obecnym w innych religiach.
Trynitarność jest więc w ten sposób jedną z integralnych, nieanalitycznych cech znamiennych chrześcijańskiej medytacji. Raimundo Panikkar, hinduski ksiądz katolicki (żeby zacytować tylko jeden przykład), dużo pisał na temat zgodności doktryny trynitarnej z hinduizmem i buddyzmem16.
Zamiast mówić, że aby używać różańca, trzeba wyznawać wiarę w Trójcę Świętą, może wystarczy stwierdzić, iż różaniec sam w sobie jest sposobem odkrywania trynitarnych (tak samo zresztą jak i dotyczących jedności) aspektów tego, co Boskie. Dlatego praktykujący modlitwę różańcową nie-chrześcijanin powinien postarać się, by nie zaprzeczać trynitarnemu sposobowi widzenia w punkcie wyjścia, aby nie zamykać się na różnorodność doświadczenia boskości. Nauka o Trójcy Świętej sama w sobie wydaje się być od początku tak sformułowana, aby uniemożliwić podobne radykalne zaprzeczenia. I chociaż judaizm i islam są ze wszech miar monoteistyczne (podobnie jak chrześcijaństwo), obie te religie są z pewnością wrażliwe na różnorodne aspekty Bożej rzeczywistości. Prawosławni chrześcijanie oczywiście akceptują Trójcę Świętą w pełni i jest to zasadnicza prawda nie tylko ich religii, ale także ich medytacji różańcowej.
'* Patrz szczególnie The Trinity and the Religioiis Experience ofMan. New York: Orbis Books, 1973.
42
B. Ze względu na JEZUSA CHRYSTUSA
Piętnaście tajemnic różańca to sceny z życia Jezusa; z pewnością przedstawiają Go jako największą osobę ukazaną przez Boga całej ludzkości. Jaką korzyść mogą z tego faktu mieć niechrześcijanie?
Niektórzy chrześcijanie stwierdzają, że "Jezus jest Panem" w swej całkowitej doskonałości, a Jego wielkość przewyższa założycieli innych religii pod każdym możliwym względem. Dla nich nawet Jego osobista atrakcyjność i zdolności wymowy muszą przewyższać wszystkie inne, jakie znała ludzkość. W tej książce zaczynam prościej: Jezus jest tą osobą, która w swoim życiu i nauczaniu najlepiej potrafi docenić i "ocalić" centralne prawdy i czyny innych nauczycieli. Nawet to bardziej ograniczone stwierdzenie oznacza oczywiście całkowitą wyjątkowość Jezusa. Ale nie wymaga, aby Jezus był koniecznie najbardziej poetycznym ze wszystkich proroków, najbardziej przekonywującym ze wszystkich mówców, najbardziej analitycznym ze wszystkich filozofów, najskuteczniejszym z nauczycieli, najlepiej przewidującym ze wszystkich przywódców. Modlący się na różańcu mogą chlubić się również zwycięstwami innych założycieli, w niczym nie pomniejszając ich zasług.
Większość chrześcijan (a katolicy wśród nich) idzie oczywiście dalej aniżeli to stwierdzenie, że Jezus jest jedyną osobą, która najlepiej może ocalić prawdy i czyny wszystkich innych. Chrześcijańskie nauczanie utrzymuje raczej, że egzystencja Jezusa jest aktem Boga w bardziej bezpośrednim sensie, że jest On ludzką istotą, której istnienie u swych korzeni spoczywa nie na stworzonym fundamencie, tak jak to jest w przypadku nas pozostałych, ale wprost na Boskiej egzystencji odwiecznego
Słowa Bożego.
Można podejrzewać, że należący do innych wielkich światowych religii często mogą rozumieć tę kwestię lepiej niż my, którzyśmy byli wychowani na współczesnym Zachodzie. Pierwsi chrześcijanie (którzy zdecydowanie wyprzedzali A
43
czesność i Zachód) mogli dojść do przekonania, że Jezus otrzymał Boże Imię (Flp 2, 9), ponieważ doświadczali Go jako Tego, dzięki któremu mieli przekonywujący dostęp do sfery Boskiej. Ale przez pierwsze cztery wieki naszej ery wzrastała potrzeba wyrażenia tego doświadczenia w rozbrzmiewającym zapewnieniu o Jezusie podobnym do tego, w którym dużo wcześniej Izrael wyznawał swoje doświadczenie, swojego narodowego Boga - doświadczenie najwyższego Pana: Słuchaj Izraelu, Jahwe jest naszym Bogiem, Jahwe jedyny!
Jedynym sposobem, w jaki tego typu stwierdzenie mogło zaistnieć na tle przepełnionej filozofią epoki późnego grecko-rzymskiego antyku, było uznanie Boskiej Egzystencji jako podstawy bytu człowieka Jezusa. Religie światowe zdają sobie sprawę z tego, czym jest dotarcie do elementu boskiego przez jednostkę; być może więc mogą one przynajmniej sympatyzować z chrześcijańską potrzebą wyrażenia tego w terminach egzystencjalnych. Jest to raczej cecha charakterystyczna ludzi Zachodu - bez praktycznego doświadczenia medytacji i z brutalnym pragnieniem oddzielenia medytacji od nauki - że nie potrafią oni umieścić tego, co boskie, i tego, co ludzkie razem w jednych ramach.
Większość chrześcijan nie żałowała tych egzystencjalnych stwierdzeń z czwartego i piątego wieku, które uchroniły chrześcijańskie doświadczenie przed cofnięciem się w bezpieczną niejasność. Ale już w czwartym wieku - i od tego czasu wciąż na nowo - stwierdzenia te były faktycznie odrzucane na Zachodzie, szczególnie przez tych, którzy byli tylko teoretykami pragnącymi oddzielić teologię od życia, liturgii i medytacji.
Tymczasem my katolicy powinniśmy być uczciwi wobec samych siebie i przyznać, że wiele spośród osób, które najskuteczniej używają różańca, ma małe pojęcie o twierdzeniach zawartych w książkach teologicznych, a nawet (niestety!) w katechizmie. Jeśli czekalibyśmy do czasu, aż zrozumiemy Jezusa w sposób możliwy do przyjęcia dla nas, jeszcze zanim weźmiemy do ręki różaniec, to pozbawilibyśmy się jednego z najsku-
44
teczniejszych narzędzi dla tego zrozumienia, jakim jest właśnie sam różaniec. Z początku, jak powiedziałem, ważne jest, aby każdy, kto używa różańca, nie zaprzeczał tradycyjnym prawdom (które w każdym razie są rozumiane w ogóle przez nielicznych). Medytujący uniknie w ten sposób odgrodzenia siebie od nowych ścieżek prowadzących do Centrum.
Pomóc może analogia z terenu fizyki. Największe odkrycia fizyki (na przykład teoria względności i mechanika kwantowa) są bardzo rzadko doskonale rozumiane nawet przez wielkich fizyków. Są one mimo to skutecznie używane w dalszych poszukiwaniach oraz projektowaniu nowych technik i wynalazków. To właśnie zastosowanie tych odkryć pomaga w ich docenieniu. Byłoby pseudouczonością, gdybyśmy odrzucali nowe odkrycia tylko dlatego, że ich najgłębsze znaczenie wciąż nam się wymyka.
C. Ze względu na MARYJĘ
• Różaniec traktuje Maryję jako główną Powierniczkę wśród uczniów Chrystusa. To miejsce Maryi wielu chrześcijanom protestantom będzie się wydawać dziwne. Katolicyzm wciąż nieprzerwanie naucza, że Maryja jest w szczególny sposób wybrana do tego, aby być matką Jezusa Chrystusa, że rodzicielstwo jest ważne, nawet dla Mesjasza. Tylko uważne przeczytanie opisu piętnastu tajemnic różańca, które zajmuje dużą część tej książki (rozdziały 4 i 5), może określić zakres, w jakim nie-katolicki chrześcijanin jest w stanie się z nimi zgodzić. Mając duże przywiązanie do Biblii, protestanci prawdopodobnie chętnie dowiedzą się, że trzynaście spośród piętnastu tajemnic różańca wziętych jest wprost z Nowego Testamentu.
Występuje tutaj oczywiście subtelna trudność. Chrześcijanie protestanci są raczej nieprzyzwyczajeni do zwracania się do któregoś z umarłych (z wyjątkiem samego Jezusa) - często nawet do zmarłych członków własnej rodziny. Ze względu na wiele nadużyć, którym zwyczaj ten dał podstawę w późnym
45
średniowieczu reformatorzy protestanccy sukcesywnie i z całkiem zrozumiałych powodów wykorzenili go ze swoich wspólnot.
Większość trudności pochodzi stąd, że próbujemy zobrazować sytuację w linearnych określeniach czasu: wyobrażamy sobie nas samych jako poruszających się wzdłuż jednej osi czasu (naszej historii życia), a Boga wzdłuż swojej własnej, innej niż nasza osi. Dlatego myślimy o modlitwie jako przeskoku (niczym sygnał radiowy) z ludzkiej osi do Bożej. I chociaż wielu ludzi z powodu długiej praktyki myśli o modlitwie w ten sposób, obraz taki nie bardzo sprzyja naszej ufności w to, że zwyczajni ludzie, tacy jak Maryja i ktokolwiek z umarłych, byliby w stanie usłyszeć nasze słabiutkie sygnały.
Bóg jednakże jest poza czasem. Nie ma przeszłości, teraźniejszości czy przyszłości. Ale jako że Boży świat nie został nam jeszcze w pełni objawiony, jest On w naszej przyszłości. Bóg przychodzi do nas, na naszą oś czasu, zstępując na nią z miejsca, które wydaje się nam być przyszłością względem naszego obecnego położenia. Przynosi On zawsze swój świat tak, jakby miał on zaistnieć dopiero "w przyszłości" - świat taki, jaki "będzie". Bóg nie jest na sąsiadującej, równoległej osi czasu, do której modlitwa musi przeskoczyć, raczej jest On na naszej osi, dotyka naszego "teraz" i proponuje nam już dzisiaj bliskość swoją w taki sposób, jak "będzie to w przyszłości". Poprzez modlitwę czynimy siebie samych wrażliwymi na spostrzeganie Bożej przyszłości uczynionej teraźniejszością.
Boży świat, który ma nadejść, "zawiera" jednakże w sobie także wszystkich "świętych". Są to istoty, które kiedyś żyły na osi czasu, ale teraz już nie realizują swoich celów w codzienności. Weszły one teraz w stan bezczasowego obowiązywania życia Bożego. Innymi słowy, jeśli kiedykolwiek w jakiejś przyszłej szczęśliwości wszystkie inteligentne jestestwa będą się ze sobą komunikować, to już teraz komunikują się one w świecie, wraz z którym Bóg przychodzi do nas dzięki modlitwie.
46
Chrześcijanie protestanci oczywiście byli w pierwszym szeregu tych, którzy rozumieli, że wypełnienie Królestwa Bożego dokonuje się już tu na ziemi. Ale katolicy również twierdzą, że to ostateczne Królestwo jest już teraz dostępne, szczególnie poprzez modlitwę i sakramenty. Konstatacja, że święci "powracają z przyszłości" wraz z Bogiem i że są blisko nas (chociaż jest to możliwe tylko dzięki ich jedności z Bogiem) stanowi jeszcze jeden - kolejny krok w tym kierunku.
Karl Rahner17 daje nam przekonywujące wyjaśnienie w tej kwestii. Wszyscy jesteśmy wezwani do tego, aby kochać się nawzajem i w ten sposób wypełniać część tego, co jest istotne w miłowaniu Boga. "Świętych obcowanie", które jest tą wzajemną miłością, nie jest niszczone przez śmierć. Naprawdę kochamy świętych, którzy odeszli (a także zmarłych grzeszników!), a oni kochają nas. (Jest to prawdą niezależnie od tego, czy znają nas oni osobiście). A ich miłość ku nam, jak każda miłość wśród żywych lub umarłych, jest połączona z ich miłością Boga i zawiera ciągłą cześć Boga. Święci, innymi słowy, już wstawiają się za nami niezależnie od tego, czy prosimy ich o to, czy nie. Co więcej (tutaj dodaję do myśli Rahnera) miłość, którą święci żywią do nas, jest czymś, czego Bóg chce. Chce, abyśmy jej wszyscy doświadczyli, abyśmy stawali się jej coraz bardziej świadomi. I nie świadczy o duchowej dojrzałości fakt, że ktoś świadomie pomija jakiekolwiek źródło wspierającej miłości czy to pochodzenia ziemskiego, czy niebieskiego.
Dlaczego w różańcu zwracamy się właśnie do Maryi? Piętnaście tajemnic być może nas tego nauczy (albo też nie nauczy!). Ale nawet jeśli nie byłoby powodu wierzyć, że Bóg wybrał Maryję jako Powierniczkę, można rzecz sformułować w inny sposób: Maryja jest osobą najbardziej powszechnie wybieraną przez nas na Powierniczkę. Jeśli Bóg pozwala Maryi
17 J. Metz i K. Rahner, The Courage to Pray, 31-87, szczególnie 70, 71.
47
nią być, szanuje ludzką rodzinę, która Ją wybiera. Często mówi się słusznie, że szczególna rola Maryi bierze się nie z Jej zasług, ale z Jej funkcji jako Matki Chrystusa. Rozszerzamy tutaj tę zasadę: Jej rola wynika także z Jej funkcji jako matki wybranej przez "Ciało Chrystusa" - jak nazywani są zbiorowo Jego uczniowie.
Rozwinąłem ten paragraf trochę bardziej niż inne w tej -przede wszystkim praktycznej - książce. Powód jest prosty:
cała metoda różańca służy wzniesieniu naszych sił w stronę konkretnych osób. Ale jeśli pojmujemy te osoby jako nierzeczywiste albo niedostępne, to nie potrafimy głęboko przejąć się różańcem. W ten sposób ani katolicy, ani nie-katolicy nie mogliby z nadzieją praktykować różaniec, jeżeli Bóg, Chrystus i Maryja byliby traktowani jedynie jako dostępni w sposób symboliczny. Równocześnie jednak możemy zachęcać do rzeczywistego wypróbowania różańca tak, aby ci, którzy go praktykują, mogli ostatecznie sami odkryć, jak bardzo realne lub nierealne mogą być te osoby.
12. ROLA POWTÓREK W RELIGII I W MEDYTACJI
Sercem różańca jest Ojcze nasz, modlitwa sformułowana przez samego Jezusa. Ale modlitwa znana jako Zdrowaś Maryjo liczebnie przewyższa w różańcu Ojcze nasz w stosunku dziesięć do jednego. Dla niektórych osób to dawanie Maryi zbyt dużej przewagi może się wydawać proporcją nie do przyjęcia.
Ojcze nasz jest szczytowym punktem różańca. Proporcje ilościowe, jeśli chodzi o Zdrowaś Maryjo, są jednak tak pomyślane, aby podnosić jakość naszego odmawiania Ojcze nasz. Kiedy statek Queen Elisabeth II wpływa do portu Nowy York, może mu towarzyszyć nawet dziesięć holowników, jednak nikt nie ma wątpliwości co do tego, który statek nosi imię Królowej. Prawie od samego początku można spodziewać się, że odma-
48
wianie Ojcze nasz udoskonali się, a Zdrowaś Maryjo przekonają nas, że ich liczba jest usprawiedliwiona.
Początkujący są czasami przerażeni, gdy dowiadują się, że zrąb różańca składa się ze 150 Zdrowaś Maryjo podzielonych na piętnaście tajemnic, a każda z nich zawiera dziesięć "zdrowasiek". Każdą tajemnicę (albo "dziesiątkę", jak jest czasem nazywamy) poprzedza Ojcze nas, a kończy Mała Doksologia (Chwała Ojcu - patrz tablica na str. 17). To dość dużo powtarzania, nawet wtedy, gdy ktoś zachowuje najczęściej praktykowany zwyczaj medytowania tylko przez jedną trzecią różańca każdego dnia. Jedna trzecia różańca, składająca się z pięciu dziesiątek (tajemnic), jest technicznie zwana "koronką". Próbować powiedzieć komuś niedoświadczonemu, że to powtarzanie szybko przestaje być monotonne i faktycznie staje się efektywne i godne pożądania, wydaje się być mówieniem nie na temat. Ale pewne wyjaśnienie tego, dlaczego powtarzanie miałoby być aż w takim stopniu satysfakcjonujące, może być w tym miejscu szczególnie przydatne.
Powtarzanie jest najbardziej stosowną rzeczą, jaką my ludzie dysponujemy, aby osiągnąć coś, co odpowiada poruszaniu się w czasie. Nie mogę wrócić do mojego dzieciństwa i na powrót znaleźć się na cudownym przyjęciu urodzinowym, które wtedy wydano na moją cześć, ale mogę postarać się, aby moje dziecko miało również wspaniałe przyjęcie. Robiąc tak, mogę wnieść coś z ducha, ale także jakieś szczegóły z mojej przeszłości do teraźniejszości. Podobnie ludzie ponownie "stwarzają" Boże Narodzenie, Święto Dziękczynienia czy uroczystość zaślubin (w rocznicę ślubu). Kiedy te eksperymenty w poruszaniu się w czasie są niezadowalające, jest tak często dlatego, że powtarzanie powiodło się aż nadto dobrze i odtworzyło moment już nieodpowiedni dla teraźniejszości. Ale takie próby przynoszą zadowolenie wystarczająco często, by uczynić powtarzanie popularnym.
W religii jest to wręcz konieczne, aby każde pokolenie było wprowadzone w wydarzenie obecnie dawno już minione, które
Modlitwa medytacyjna Zachodu - 4
49
rozpoczęło historię poszczególnych ludzi albo grupy religijnej. Pascha żydowska i Msza katolicka, szczególnie msza rezurekcyjna, to właśnie czynią: obie są ponownymi ustanowieniami czegoś, są powtórkami.
Ale prawdą jest, że tkwi w tym coś więcej niż prosta skuteczność przypominania. Na obrzeżach ludzkiego umysłu czas naprawdę przestaje obowiązywać. Przeszłe wydarzenie zachowuje swą moc oznaczania czegoś, docierając do nas poprzez symbole, w których je powtarzamy. A znaczenie, jak wskazują współcześni fizycy, nie jest jedynie symbolizacją. Znaczenie naprawdę oddziaływuje na naturę fizycznych relacji wokoło. A tym bardziej wpływa na ludzkiego ducha (umysły i serca) oraz na ludzkie relacje.
Pewien artysta powiedział mi, że kłopot z wieloma niedoświadczonymi malarzami polega na tym, iż pracują nad płótnem tylko raz albo dwa. Zapewnił mnie, że dobry obraz olejny mógłby być malowany sześć lub osiem razy, warstwa na warstwie, zanim artysta dotrze do punktu, do którego jego sztuka prowadziła go od początku. To samo można powiedzieć w ogóle o ludzkich działaniach. Ponieważ nie możemy osiągnąć maksymalnej intensywności wiedzy ani woli (umysł i serce) przez pojedynczy wysiłek, przechodzimy przez ten sam teren wielokrotnie. Taka aktywność może być nudna dla widza, którego zmuszono do przyglądania się, ale nie jest nudna dla aktora. Kiedy umysł staje się biegły w medytacji, każda możliwość powtórzenia może być mile widziana i z przyjemnością wykorzystywana, zupełnie tak jak doświadczony koszykarz cieszy się wrzucaniem piłki za piłką przez obręcz w pozornie nie kończącej się praktyce treningowej.
13. RÓŻANIEC BRAMĄ DO KONTEMPLACJI
Medytację określiłem (str. 26) jako "sposób wykorzystywania ogromnych zasobów naszych umysłów i woli w celu
50
uzyskania nowego i głębszego kontaktu z rzeczywistością". Rozpatrywane osobno, słowa te wydają się oznaczać, że medytacja to głównie nasze działanie: my stosujemy się do określonej metody wykorzystywania naszych mocy; wtedy używamy tych sił w nowej formie kontaktu z rzeczywistością. Ale poprawna wersja wygląda inaczej: rzeczywistość (to sformułowanie zawiera w sobie pojęcie Boga!) ma swój własny sposób na uporanie się z tą sprawą. Naprawdę rzeczywistość (zawierająca Boga) może ostatecznie być widziana jako aktywna od początku. Tę naszą otwartość względem aktywności, która pierwotnie nie jest nasza, ale pochodzi z samej Rzeczywistości, określa się tradycyjnym słowem kontemplacja.
Przeważająca część tej książki jest wypełniona szczegółami na temat różańca jako naszej aktywnej metody medytacji. Istnieje więc prawdziwe niebezpieczeństwo, że kontemplacja zniknie nam sprzed oczu (patrz rozdział 6). Ponieważ nie można pisać o kontemplacji przed omówieniem szczegółów modlitwy różańcowej, może w międzyczasie pojawić się pokusa, by zapomnieć, że to Bóg (Rzeczywistość), a nie my sami, jest główną siłą działającą w różańcu. W dalszej części tej książki będą się przez cały czas pojawiać przypomnienia o konieczności utrzymania kontemplacyjnej perspektywy. Na długo przedtem, zanim dotrzemy do rozdziału 6, ci, którzy modlą się na łóżańcu, zrozumieją, że ich celem jest przyswojenie sobie szczegółów na temat medytacji różańcowej w ten sposób, aby umysł i serce mogły być w niezakłócony sposób coraz bardziej otwarte na działanie Rzeczywistości. Kontemplacja jest istotną częścią medytacji, a nie czymś, do czego dochodzi się dopiero na końcu drogi. Wszystkie ludzkie istoty mają w tym względzie pewne doświadczenie niezależnie od tego, czy postępują drogą medytacji czy nie.
2
Modlitwy różańca
Poszczególne części różańca pochodzą z czasów starożytnych. Praktyka baqqesh (patrz punkt 7) jest niewątpliwie prehistoryczna; jest ona poświadczana w Starym Testamencie, a nawet w pismach jeszcze starszych, przy okazji różnych opisywanych tam wydarzeń. Ojcze nasz było modlitwą Jezusa około dwóch tysięcy lat temu, ale nawet On posługiwał się materiałami znanymi z - już wtedy starodawnych - ksiąg Wyjścia i Liczb. Słowa Zdrowaś Maryjo pochodzą głównie z Ewangelii Łukasza, i w ten sposób są zakorzenione w początkach chrześcijaństwa. Z piętnastu tajemnic różańca (wydarzenia z życia Chrystusa, które tworzą tło medytacji różańcowej), trzynaście pochodzi z Nowego Testamentu, podczas gdy dwie pozostałe można było w jakiś sposób wysnuć z tych trzynastu.
14. NAJWAŻNIEJSZE CZĘŚCI SKŁADOWE RÓŻAŃCA I KILKA SŁÓW O ICH HISTORII
Z tajemnicami spotkamy się dopiero w rozdziale 4, ale trochę na temat ich historii trzeba powiedzieć już tutaj. Z trzynastu tajemnic wspominanych w Nowym Testamencie, wszystkie odnajdziemy u św. Łukasza (autora jednej z Ewan-
53
gelii i Dziejów Apostolskich). Nie tylko przedstawia on te tajemnice, zresztą później zapożyczone przez różaniec, ale robi to w taki sposób, jak gdyby zachęcał do medytacji nad nimi. Są one pełne pragnień i poszukiwań; przedstawiają Maryję jako osobę medytującą i rzeczywiście zawierają słowa Pozdrowienia Anielskiego. Sceny te są tak obrazowe dzięki swej formie, nadanej im przez św. Łukasza, że już we wczesnej tradycji twierdzono, iż był on artystą malarzem. Z pewnością był artystą literatem oraz kimś, kto od razu w swych tekstach proponuje medytację. Tajemnice Łukaszowe były zawsze przedmiotem medytacji i sztuki chrześcijańskiej. Dlatego możemy stwierdzić, ogólnie mówiąc, że dwa główne elementy medytacji różańcowej - tajemnice oraz baqqesh - przez cały czas współdziałały ze sobą, poczynając od samego św. Łukasza.
Po Łukaszu tradycja baqqesh pojawia się ponownie najwyraźniej w monastycyzmie świeckim we wczesnych wiekach. Mnisi i mniszki z Pustyni Syryjskiej i Egipskiej ćwiczyli się w "oczekiwaniu na zmartwychwstanie", sztuce, która pojawiła się później także w monastycyzmie europejskim. Na Wyspach Brytyjskich na przykład pojedynczy mnisi lub mniszki zajmowali czasami malutkie wysepki na morzu, aby praktykować Oczekiwanie. W ogóle w całym chrześcijaństwie uwielbienie Boga było ukierunkowane na wschód - tradycyjny kierunek, z którego oczekiwano ponownego przyjścia Pana18. W ciągu wieków średnich większość tajemnic opisanych przez Łukasza stała się przedmiotem szczególnych świąt kościelnych. Były one, wraz z innymi scenami ewangelicznymi, czczone poprzez wspominanie ich w kazaniach, przedstawieniach misteryjnych, obrazach, a także w witrażach. W codziennej recytacji psalmów
18 Liczącym się podsumowaniem historii wczesnej medytacji mistycznej i jej relacji do życia ascetycznego w monastycyzmie i poza nim jest książka Margaret Smith The Way ofthe Mystics: The Early Christian Mystics and the Rise ofthe Sufis, Oxford: Oxford University Press, 1978. Jak wskazuje tytuł, książka Smith śledzi wpływ medytacji mistycznej na mistykę islamu.
54
stało się zwyczajem przypominanie misteriów Łukasza albo niektórych z nich na koniec każdego psalmu19.
Historia modlitwy powtarzanej
Stosowanie modlitwy powtarzanej jako podstawy medytacji jest techniką różańcową, która powinna być wyraźnie odróżniana od samej medytacji nad tajemnicami Łukasza. Stosowanie modlitwy powtórzeń wyprzedza znacznie Nowy Testament, potwierdzają to już najstarsze pisemne przekazy, pochodzące z Egiptu i Mezopotamii. Szczególnie popularne były powtarzające się powitania, nie bardzo różniące się od naszego użycia Ojcze nasz i Zdrowaś Maryjo...błogosławionaś Ty. Wezwania i chóralne odpowiedzi (antyfony) były również dobrze znane w żydowskiej Świątyni w Jerozolimie. Chrześcijanie również już w pierwszych wiekach stworzyli litanie, w których Bóg albo święci są wzywani w powtarzanej liście imion, albo pojedyncze imię jest powtarzane ze zmieniającymi się odpowiedziami chóralnymi. Chociaż rola Maryi jako Tej, do której się zwracamy, jest poświadczana w wielu starożytnych hymnach, wydaje się, że zastosowanie Pozdrowienia Anielskiego do powtarzanych powitań zostało rozpowszechnione dopiero w jedenastym wieku, w czasie gdy Ojcze nasz było również w po-doteiy sposób używane. Powitania były najwidoczniej traktowane z wielką powagą, często towarzyszyło im klękanie, a nawet padanie na twarz. Równocześnie pojawił się zwyczaj wypełniania ustalonej liczby pozdrowień (zwykle 150, przypominającej liczbę psalmów); modlono się z pomocą sznura z węzłami albo paciorków.
Różaniec taki, jakim go znamy dzisiaj, powstał przez połączenie tych dwóch nurtów: metody medytacji na tle
19 Patrz "The Rosary" w: Michael O'Carroll, Theotokos: A Theological Encyclopedia of the Blessed Yirgin Mary, Wilmington, Del.: Michael Glazier, 1982, 313, 314.
55
powtarzanych stów uwielbienia i opisanych przez Łukasza wydarzeń, które tak wyraźnie odpowiadają metodzie baqqesh. Stopniowo tajemnice wcześniej wspominane przy odmawianiu psalmów zaczęły być przywoływane także na końcu każdego Zdrowaś Maryjo. Pod koniec czternastego wieku ustaliła się nasza obecna metoda przywoływania tajemnic jedynie raz na dziesięć Zdrowaś Maryjo oddzielanych przez jedno Ojcze nasz. Tymczasem Zdrowaś Maryjo otrzymało końcowy fragment (Święta Maryjo itd.) porównywalny z używanymi w litaniach. Nasze przekonanie, że różaniec był odkryty dopiero pięćset albo sześćset lat temu, nie jest więc szczególnie ścisłe. Od początku pragnienie życia duchowego było niezmiernie popularne, ale poszukujący byli generalnie zdani na własną pomysłowość w tworzeniu mieszanki medytacyjnych elementów takich jak baqqesh, tajemnice i im podobne. Wyjątkowość różańca polega być może na szybkim spopularyzowaniu jednej konkretnej metody. Nawet nie mając na celu medytacji w technicznym sensie, setki albo tysiące ludzi były szybko wprowadzane w metodę, której samodzielne odkrycie mogłoby zająć im całe życie.
Wielu ludzi rozpoczęło praktykowanie różańca tylko po to, by go porzucić wkrótce później, zniechęceni tym, że nie mogli połączyć powtarzanej modlitwy z piętnastoma tajemnicami. Różaniec, podobnie jak inne umiejętności, musi być opanowywany stopniowo. Najpierw trzeba bardzo dobrze odmawiać Ojcze nasz i Zdrowaś Maryjo, a następnie (i dopiero wtedy) powinno się dodać piętnaście tajemnic, które w końcu stają się tak ważne.
Być może, aby uciszyć obawy, że 150 Zdrowaś Maryjo będzie nudne, często mówiono nam, że to tajemnice, a nie słowa modlitwy są tym, co istotne. Efekt był taki, że próbowaliśmy medytować nad tajemnicami, nie zwracając wiele uwagi na słowa, które wkrótce stały się paplaniną. Byliśmy nieświadomi tego, że w medytacji wcale nie jest to niemożliwe, aby myśleć o dwóch rzeczach jednocześnie tak, aby na obie naprawdę
56
zwracać uwagę. Ale od nas, którzy utraciliśmy zdolność medytowania, wymaga to powolnego rozwijania naszych umiejętności w ten sposób, by nie próbować przyswajania obu rzeczy naraz, lecz najpierw opanować modlitwy, a dopiero później tajemnice. Jeśli zlekceważymy modlitwy, to lekceważymy powitanie - podstawowy metodologiczny element w różańcu.
Nie będzie nigdy dosyć podkreślania, że nie jesteśmy społeczeństwem medytacyjnym. Medytacje, które mogły się wydawać dziecinną zabawą egipskiemu chłopu - fellachowi, są bardzo trudne dla znękanego i zabieganego mieszkańca technopolis. Musimy odzyskać umiejętności, których nie wykorzystywaliśmy od dzieciństwa, dlatego musimy być cierpliwi wobec samych siebie. Zachęcam więc, aby zacząć od kilku Ojcze nasz i Zdrowaś Maryjo naraz, odmawiając je powoli i z wielką rozwagą. Musimy szczodrze przeznaczyć na to każdego dnia sporą porcję czasu (kilka krótkich sesji jest w tym przypadku bardziej pożyteczne niż jedna bardzo długa).
15. OCZEKIWANIE JAKO PRZYGOTOWANIE DO MODLITWY
W punkcie 16 rozpoczynamy nasze rozważania nad modlitwą Ojcze nasz. Ale w przypadku modlitwy nie istnieje coś takiego, jak sam szczegółowy wykład o niej: nawet czytanie na temat modlitwy jest już jej uprawianiem, a uprawianie bez przygotowania nie jest rozsądne. Dlatego przed rozpoczęciem punktu 16 czytelnik musi faktycznie przygotować się, pozostając przez jakiś czas w nastawieniu baqqesh, które zwane jest "Oczekiwaniem" (qawweh). Oczekiwanie było krótko opisane na końcu punktu 7, poświęconemu baqqesh, gdzie qawweh było porównane z praktyką stawienia się w obecności Bożej.
Nie możemy widzieć, czuć czy wyobrażać sobie Boga; mając to w świadomości, postaw się w Jego obecności i wiedz, że On jest tam. Oczekuj, aż On zadziała.
57
Co takiego może Bóg uczynić? Mógłby uczynić koniec świata w czasie, gdy ty oczekujesz. Mógłby posłać do twojego pokoju przyjaciela lub wroga, wielką radość albo jakieś wielkie cierpienie. Może za kilka chwil będziesz obdarzony nowym przywilejem, nowym obowiązkiem, nowym poleceniem czy nowym powołaniem.
Jest prawdopodobne, że Bóg nie uczyni żadnej z tych rzeczy w ciągu następnych kilku chwil. Ale mógłby to zrobić.
Z całą pewnością uczyni coś: jeśli nie przy tobie, to w jakimś innym miejscu, o czym być może dowiesz się później. Ma on stwórczą miłość ku tobie i jest całkowicie świadomy twojego istnienia. Jesteś Jego sługą. Jego zwiastunem. Jego przyjacielem, Jego dzieckiem. W jakiś sposób nawet Go kochasz. Jeżeli oczekujesz teraz na znak Jego woli, to oznacza, że jesteś przygotowany.
Ale jak długo? Przez jak długi czas możesz czekać? Jak długo możesz pozostawać w Jego niewidzialnej obecności, świadomy wyłącznie tego, że On może nagle wkroczyć w Twoje życie?
Spróbuj oczekiwać z uwagą może przez pół minuty, zanim zaczniesz czytać następny fragment.
16. OJCZE NASZ
SŁOWO (powitania):
Ojcze nasz, któryś jest w niebie, BŁOGOSŁAWIEŃSTWO:
Świeć się Imię Twoje,
przyjdź Królestwo Twoje,
bądź wola Twoja
jako w niebie tak i na ziemi.
58
BŁAGANIE:
Chleba naszego powszedniego
daj nam dzisiaj.
I odpuść nam nasze winy,
jako i my odpuszczamy naszym winowajcom.
I nie wódź nas na pokuszenie,
ale nas zbaw ode złego. Amen
SŁOWO (powitania):
Ojcze nasz, któryś jest w niebie
We wszystkich systemach medytacji, którejkolwiek tradycji, ten, który tęskni, zawsze coś otrzymuje. W jednym systemie może to być prosta ludzka umiejętność oddychania, która jest dana wszystkiemu, co żyje. W innym może to być zdolność nucenia jakiegoś muzycznego tonu. Jeszcze inne systemy są oparte na danej nam zdolności zauważania lub też niedostrzegania czegoś. W różańcu czynimy użytek ze zdolności danej każdemu z nas, mianowicie możliwości powitania kogoś, rozpoczęcia procesu komunikowania się.
Osoba, która tęskni, może wznieść się ponad ograniczenia ja (przekroczyć siebie) tylko poprzez uznanie, że istnieje coś, co nie może być jej własnym produktem, jest osiągalne tylko jako Dar. Różne tradycje mówią o "mocy", "Duchu", "Łasce" albo czymś podobnym. Ale te dary są zawsze czymś prostym, tak jak oddychanie, nucenie albo powitanie.. Są one darami, ponieważ nie uczymy ich sami siebie: zostały one dane człowiekowi, pochodzą od tych, wśród których żyjemy. Ale te proste dary są również darami Bożymi, gdyż są one tak podstawowe jak sama egzystencja - ten podstawowy dar Boga.
Jeśli potrafisz oddychać, możesz zacząć medytować. Jeśli umiesz nucić albo witać, możesz zacząć medytować.
59
Możemy odczuć wielką ulgę, uświadamiając sobie, że pierwsze kroki w medytacji nie wymagają od nas zgromadzenia wielkich lub niezwykłych sił, ale są tym, co jest nam dane.
W judeo-chrześcijańsko-islamskiej tradycji, a przez to także w różańcu, wszystko zaczyna się od powitania. W Ojcze nasz na przykład pozdrawiamy Boga i dane nam jest określenie, którego możemy do tego celu użyć: Ojcze. Biblia nie przedstawia tego słowa jako samego imienia Bożego, ale jako słowo, które zastępuje jakieś inne. Jest wiele takich zastępczych słów w tradycji biblijnej, ale Jezus z Nazaretu wyróżnia słowo Ojciec. Słowo to jest określeniem miłości i zaufania: w naszej tradycji twierdzi się, przynajmniej od czasu Mojżesza, że możemy pokładać naszą ufność w Bogu. A jako że medytacja jest aktem komunikowania się, zaufanie (zgoda na zażyłość) są szczególnie ważne.
Ale wróćmy do myśli o prostym darze. Aby lepiej ocenić sytuację, skonstruujmy pewną historię. Spróbujmy wyobrazić sobie, że pewne słowa, pewne sposoby powitania są tak fundamentalne, jakby pochodziły jedynie od tego, co Boskie. Moglibyśmy powiedzieć, że takie słowa wychodzą z wieczności, od Boga. Wchodzą do naszego świata i rozpoczynają poszukiwanie osób, które chciałyby je wypowiedzieć.
Z grubsza mówiąc, moglibyśmy stwierdzić, że Bóg potrzebuje naszych ust, które pragnęłyby się otworzyć, by uwolnić te słowa. Tylko Bóg może wypowiedzieć powitanie godne Boga, ale jeśli z ochotą pozwolimy na to, by te słowa wyszły od nas, dostosujemy tę czynność komunikowania do siebie samych w taki sposób, że nie będziemy w niej już tylko marionetkami. Ale ponieważ Słowo powitania jest całkowicie darem, a więc jedną z tych prostych rzeczy, które stanowią podstawę medytacji, możemy słusznie uważać je za przychodzące do nas od Boga i poszukujące w nas swojej ekspresji. Dlatego święty Paweł pisał (Rz 8, 15; Ga 4, 6), że Duch Boży mieszka w nas i uczy nas wołać: Abba (aramejskie: "Ojcze").
60
Jezus mówił po aramejsku, więc niewątpliwie miał na myśli słowo Abba, kiedy przekazywał nam modlitwę Ojcze nasz. C. H. Dodd i inni ustalili, że Abba jest poufałą formą słowa Ojciec, oznaczającą przystępność, ufność, bliską zażyłość. Dodane do niego zaimki (nasz Ojcze, mój Ojcze itp.) jeszcze bardziej zamieniają ten zwykły rzeczownik w "narzędzie" do nawiązania kontaktu, powitania.
Mówiłem o wołaniu ludzkości ku nieskończenie nieznanemu. Od tego miejsca niech czytelnik zacznie próbować wyrazić to wołanie słowem "Ojcze". Dobrze byłoby wysyłać sygnały do Ojca w różnych sytuacjach oraz zapisywać rodzące się w związku z tym własne myśli i uczucia. Czy twoje oczekiwanie (qawweh) stało się łatwiejsze teraz, kiedy nazywasz Boga "Ojcem"?
Jedno Słowo, jedno Błogosławieństwo, jedno Błaganie
Przypuśćmy, że zdecydowaliśmy się poszukiwać (baqqesh) tego, co Boskie i że pozwolono nam tylko na trzy próby. (Jest pewna oszczędność w Bożych sprawach, więc może stąd tak wiele mitów i baśni daje swoim bohaterom możliwość spełnienia tylko trzech ich życzeń, tylko trzy zagadki i tak dalej). Dane nam już zostało jedno słowo powitania (poprzednia część), a teraz dowiadujemy się, że pozostało nam (ta część i następna) jedno błogosławieństwo i jedno błaganie.
Widzieliśmy, że tym "jednym słowem" jest Ojcze. "Jedno błogosławieństwo" przejawia się w trzech prawie synonimicznych frazach20:
20 Jeśliby frazy Ojcze nasz nie były prawie synonimiczne, lecz różniły się jedna od drugiej, wciągnęłyby nas w rozumowanie dyskursywne. Wiele pięknych modlitw zawiera takie rozumowanie, lecz brakuje wtedy temu wszystkiemu prostoty potrzebnej medytacji różańcowej. Zobacz w: A. Blooma, Beginning to Pray, 60 i 61, jak słynna modlitwa Jezusowa praktykowana przez
61
JEDNO BŁOGOSŁAWIEŃSTWO:
Świeć się Imię Twoje, przyjdź Królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi.
Zaczęliśmy modlitwę Ojcze nasz od kilku chwil Oczekiwania, z którego wyłoniło się Powitanie, lecz teraz uczymy się utrzymywać Oczekiwanie, nie przerywając go przez cały czas odmawiania Ojcze nasz. W tym miejscu Oczekiwanie przemienia się w jedną z towarzyszących mu postaw: w Poszukiwanie {baqqesh). Z głębi Oczekiwania rozpoczynamy poszukiwanie Bożego działania, jakiegoś objawienia nadejścia Bożego Imienia Królestwa Woli.
Ta część zwana jest błogosławieństwem. W naszej zachodniej tradycji błogosławieństwo niestety stało się czymś bardzo biernym, czymś, co otrzymujemy od Boga, od osób duchownych lub rzadziej od kogoś innego. Rzadko sami błogosławimy. W Biblii jednak błogosławienie jest po prostu użyciem dobrych stów, podczas gdy przekleństwo jest użyciem słów oznaczających katastrofy. Tradycja biblijna nie tylko zachęca nas, abyśmy błogosławili, ale wskazuje, że jesteśmy powołani do błogosławienia samego Boga, tak jak czynimy to tutaj. Starożytni wyobrażali sobie, że po tym, jak my błogosławimy Jego, Bóg odwzajemnia się ze swej strony także dobrymi słowami, które oczywiście są, de facto, pomyślnymi wydarzeniami.
Kościoły prawosławne funkcjonuje jako pojedyncze poruszenie bogate w znaczenie, ale niedyskursywne. Zobacz też J. Catoir, Enjoy the Lord: A Path to Contemplation, New York: The Christophers, 1978, 86-94.
W swoich Ćwiczeniach duchownych św. Ignacy Loyola zaleca (w Trzecim sposobie modlitwy) rytm, w którym każdy oddech odpowiada pojedynczemu słowu modlitwy. W różańcu więcej stów płynie z każdym oddechem, jednak wszystkie one są jedną intencją, jednym poruszeniem.
62
Błogosławienie może być wyrażone jako pragnienie dobra ("święć się Imię Twoje" tzn. "niech będzie święte imię Twoje") albo jako stwierdzenie faktu ("Święte jest Imię Twoje"). Bardzo często czasownik ("niech będzie" albo "jest") bywa opuszczany, w wyniku czego połączone są oba znaczenia. W błogosławieństwie Boga nie ma różnicy między "niech będzie" a "jest", bo oczyszczone pragnienie jest już faktem w Jego świecie. Baqqesh (pragnienie pełne nadziei) staje się aktem uwielbienia.
Świec się Imię Twoje
Współczesne nauki skutecznie dokonują rozbioru rzeczy na ich liczne części składowe. Ostatnio jednak coraz częściej można usłyszeć naukowców mówiących, że potrzebujemy podejścia holistycznego, uzdalniającego nas do tego, by stanąć wobec każdego istnienia jako całości.
Symbol reprezentuje całe istnienie. Fotografia, na przykład, bardzo skutecznie może reprezentować całą naturę mojego przyjaciela, nawet jeśli przedstawiona jest na niej tylko część jego postaci. Dla przedindustrialnych ("prymitywnych") ludów najtrafniejszym symbolem każdego istnienia jest jego imię. Imię osoby wyraża całą jej faktyczność.
Kiedy stajemy w obliczu Bożego Imienia, nie próbujemy dokonywać rozbioru na rozliczne moce czy przymioty Boga, ani nawet porównywać Go z czymś innym. Raczej dążymy do kontaktu z Jego pełnią.
Znowu, dla ludzkości w fazie pierwotnej, imię, jak każdy symbol, otwierało dostęp do istoty. Przypominamy sobie, że w Księdze Wyjścia mówi się, iż Bóg okazał swemu ludowi dobroć, wyjawiając swoje Imię (Wj 3). Prosi jedynie, aby Jego Imię nie było używane "nadaremnie" (tzn. w niedobrym celu:
Wj 20). Zastępując język naszych przodków wyrażeniami współczesnymi, można powiedzieć, że Bóg faktycznie umożliwia dostęp do siebie samego i życzy sobie tylko, abyśmy nie nadużywali tego związku, który nam proponuje.
63
Słowo świeć się oznacza: "niech będzie uczczone". W języku Biblii i Jezusa Chrystusa, czcimy (mówimy "święć się") coś wówczas, gdy uznajemy urzekający i zarazem wzbudzający bojaźń skutek, jaki to na nas wywiera. Dlatego też owej czci wyznaczamy specjalne miejsce. Dlatego należało święcić (tzn. wyróżnić), ponieważ w tym właśnie dniu bardziej niż kiedykolwiek szukamy Boga, który zarazem urzeka nas i napełnia bojaźnią. Podobnie moment wezwania Imienia, który otwiera naszą relację z Bogiem, musi być chwilą cenioną niczym skarb i traktowaną jako wyjątkowa ("święta"),
Przyjdź Królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi
Oto dwie następne frazy, którymi zwracamy się do Boga. Jednak ich podstawowe znaczenie nie różni się od sensu "święć się Imię Twoje", gdyż, zgodnie z nauczaniem Jezusa, kiedy Bóg objawia swoje Imię, to realizuje również, w takim stopniu, w jakim mu na to pozwalamy, swoje Królestwo i swoją Wolę. W Starym Testamencie słowo wola oznacza dobrą wolę Boga; prawdopodobnie akcent nie pada więc tutaj na dotkliwe problemy, jakie możemy napotkać, kiedy usiłujemy spełnić wolę Boga. Podobnie "Królestwo" odnosi się przede wszystkim do Bożej troski o to, aby ożywiać sferę sprawiedliwości i pokoju miedzy nami. Nie tyle jest to modlitwa o to, by niebo zastąpiło ziemię, ile raczej o to, byśmy pozwolili ziemi być niczym niebo.
Jest pewien paradoks w tym błogosławieństwie: życzymy pomyślności Bożemu Imieniu, Królestwu i Woli, ale przy tym uświadamiamy sobie, że wszystkie trzy są dobrodziejstwami, jakimi Bóg obdarza nas. Modlitwa Ojcze nasz daje nam nowe spojrzenie na rzeczywistość: naszą naturą jest bycie obdarowanymi. Nawet teraz my ludzie na ziemi jesteśmy kształtowani przez Jego cudowny plan. Zaczynamy odczuwać, że jesteśmy
64
obdarzani nawet naszym istnieniem tutaj. Zadaniem naszym jest więc nauczyć się umiejętności przyjmowania daru.
JEDNO BŁAGANIE:
Chleba naszego powszedniego
daj nam dzisiaj.
l odpuść nam nasze winy,
jako i my odpuszczamy naszym winowajcom.
I nie wódź nas na pokuszenie,
ale nas zbaw ode złego. Amen
Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj
Pierwsze dwie z trzech części modlitwy Ojcze nasz odnoszą się wprost do Boga i de facto mogą być słusznie nazwane aktem czystego uwielbienia. Ostatnia, trzecia część, która zaczyna się teraz, jest serią próśb (stanowiącą "jedno błaganie") w intencji potrzeb ludzi. Ale nawet te prośby, jako że są przejawem ufności pokładanej w Bogu, oddają chwałę Jemu. I nawet one są poszukiwaniem elementów Jego Królestwa.
Jezus myślał być może o chlebie powszednim z nieba (o "mannie" - patrz Wj 16, 4n), którą Bóg karmił Izrael. Jeśli prosimy jedynie o ilość nam niezbędną, a nie o zapasy, które zabezpieczyłyby naszą przyszłość, znowu wyrażamy ufność Bogu. Ukażemy dalej, że w ten sposób szukamy raczej wzrostu Jego Królestwa niż naszego własnego dobra.
Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom
Jako że Królestwo Boga jest wspólnotą, w której obowiązują Boże kryteria, staje się jasne, że Jego Królestwo zstąpiłoby pośród nas, jeśli przebaczylibyśmy każdy każdemu wszystkie urazy, prawdziwe czy wyimaginowane. Dobra wola Boga rozciąga się na nas i musi być też rozpostarta przez nas na
Modlitwa medytacyjna Zachodu - 5
65
innych. "Miłujcie swoich nieprzyjaciół" powiedział Jezus, i jest to jedyna strategia, która umożliwia jakąkolwiek nadzieję, by wyleczyć całą nienawiść i wszystkie krzywdy tu na ziemi.
Nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego
Bóg jest w stanie ująć wszystkie dobre wątki w historii i utkać z nich gobelin, który byłby wypełnieniem Królestwa Bożego. Ale istnieje także tkanina będąca dziełem złego, choć nie w takiej wielkiej skali. Zło polega bowiem na tym, że my ludzie mamy też tendencję do uczestniczenia w różnych kombinacjach, które prowadzą do zupełnego odrzucenia Boga. Jezus uczył, że nasze osobiste grzechy mają dalekosiężne skutki, znacznie przewyższające to zło, którego byliśmy świadomi na początku, wtedy gdy popełnialiśmy nasze wykroczenia. Biblia używa słów takich jak toczenie sporu, walka, kuszenie Boga czy też wystawianie Boga na próbę, aby wyrazić ostateczną kombinację zła - wyobrażenie polegające na tym, że my niemądrzy ludzie usiłujemy wykorzystać Boga. Jezus miał na myśli (w tym fragmencie modlitwy Ojcze nasz) prawdopodobnie sprzeciw Izraela wobec Boga w Massa (Wj 17, 7), miejscu, którego nazwę Biblia rozumie jako oznaczającą właśnie "kuszenie". Słowa modlitwy wyrażają zatem prośbę, abyśmy bez przygotowania, niespodziewanie nie byli doprowadzeni do sytuacji wielkiego zagrożenia, w miejsce takie jak Massa, gdzie my ludzie wystawialibyśmy Boga na próbę i przez to znaleźli się w dotkliwym kłopocie. ("Pokuszenie" jest z pewnością mniej dobitnym tłumaczeniem niż "wystawianie Boga na próbę"),
Jeśli słowa modlitwy wyrażają także prośbę o to, abyśmy my nie byli kuszeni ("wystawieni na próbę"), to tylko dlatego, że nasze mniej znaczące potyczki z nieprzyjacielem mogłyby wciągnąć nas w jakiś większy spisek. Ale w gruncie rzeczy wiemy, że musimy być poddani próbie i że Bóg będzie zawsze przy nas.
66
Podobnie wielu naukowców uważa, że "zbaw nas ode złego" powinno być przetłumaczone "zbaw nas ode Złego". Miałoby to związek z przekonaniem, że w ostatecznej walce, w której zjednoczą się różne formy zła, dowództwo obejmie szatan ze swym złem fundamentalnym. Wielu chrześcijan zwróciło się w stronę Biblii ze względu na zawarte w niej wskazówki co do natury Złego, ale w różańcu idzie o coś zupełnie innego. Wystarczy powiedzieć, że "zbaw nas ode złego (Złego)" oznacza walkę ostateczną, podobnie jak "nie wódź nas na pokuszenie". W naszej medytacji te dwa fragmenty modlitwy Ojcze nasz, choć każdy z nich w odwrotny sposób, służą temu, by pchnąć nas naprzód w tym samym kierunku co inne frazy Ojcze nasz: ku Królestwu Ojca.
W jaki sposób trzy ostatnie prośby stanowią "jedno błaganie"? Aby to zrozumieć, potrzebujemy jedynie odwołać się do hebrajskiego pojęcia shalom ("pokój"). Jak często zauważano, istotnym znaczeniem shalom jest "pełnia". Osiągnęliśmy pokój w sensie hebrajskim tylko wtedy, gdy mamy pełnię błogosławieństwa. Zaprzestanie wrogości nie wystarczy ("nie wódź nas na miejsce wielkiej próby"), musimy także mieć dostateczne zabezpieczenie (chleb powszedni) i miłość (przebaczenie, sprawiedliwość społeczną). Nasze jedno błaganie jest wołaniem
o pełnię shalom.
Na koniec uwaga: kiedy pragniemy przyjścia Bożego Imienia, Królestwa i Woli (jedno błogosławieństwo), to przypuszczalnie można też oczekiwać naszej ufności w to, że nasze baqqesh będzie efektywne, przynajmniej w tym stopniu, w jakim sami na to pozwolimy. Boże Królestwo naprawdę przychodzi na nasze wezwanie. Trzecia część (jedno błaganie) przypomina nam, że istnieje pewien odpowiedni sposób życia w nowo przybyłym Królestwie: życie osób zadowalających się raczej tym, co niezbędne, niż dążących do nadmiaru, z przebaczeniem, a nie nienawiścią, i to z przebaczeniem wszystkich przewinień.
67
17. ZDROWAŚ MARYJO
Rozpocznij zgłębianie Zdrowaś Maryjo, praktykując Oczekiwanie jak w punkcie 15, właśnie w tym momencie musisz przypomnieć sobie, że niewidzialny Bóg przebywa w otoczeniu niewidzialnej grupy swoich dzieci. Wiedz, że Maryja jest jedną z tych istot, których nie możesz widzieć, czuć ani nawet, w gruncie rzeczy, odpowiednio sobie wyobrazić.
SŁOWO:
(Powitanie, Łk l, 28)
Zdrowaś, Maryjo, łaski pełna.
Pan z Tobąl
BŁOGOSŁAWIEŃSTWO:
(Uwielbienie Chrystusa, Łk l, 42)
Błogosławionaś Ty między niewiastami
i błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus. BŁAGANIE:
(Pragnienie Boga, baqqesh')
Świata Maryjo, Matko Boża,
módl się za nami grzesznymi teraz
i w godzinę śmierci naszej. Amen.
Zdrowaś Maryjo jest całkiem słusznie nazywane modlitwą, ponieważ w drugiej części (BŁOGOSŁAWIEŃSTWO) mamy uwielbienie Chrystusa, który jest przedstawiany jako Ten, który obrazuje Bożą miłość ku nam. Oczywiście ta pochwała Chrystusa jest skierowana do Maryi jako Powierniczki i jest wypowiadana w obecności Ojca.
W Zdrowaś Maryjo przechodzimy przez te same etapy, które spotkaliśmy w Ojcze nasz: jest słowo powitania, po którym następuje błogosławieństwo i błaganie. Nie chcemy przesadnie podkreślać ważności naszego schematu - słowo/błogosławieństwo/błaganie. Z pewnością nikt w starożytnym Izraelu nie
68
analizował (dokonywał rozbioru) kompozycji, nie dokonywał rozbioru na jej części składowe, tym mniej ktokolwiek świadomie śledził takie schematy. Ale schemat ten pasuje do wielu modlitw. Nawet we współczesnej komunikacji często prosimy o przysługę (błaganie) dopiero po powitaniu i wyrażeniu własnej życzliwości! Moim głównym celem tutaj jest pomoc w tym, byśmy byli świadomi różnych elementów modlitwy.
SŁOWO:
(Powitanie)
Zdrowaś Maryjo, łaski pełna. Pan z Tobą!
W rozważaniach nad Ojcze nasz przedstawiłem podstawowe założenie (str. 61) następująco: Duch Boga, Dawca Darów wypowiada odwieczne słowo, stosowne, by zwracać się nim do Boga: Abba, "Ojcze". W Zdrowaś Maryjo Duch Boga wypowiada odwieczne słowo odpowiednie do tego, by zwracać się nim do ludzkości.
Te słowa są skierowane do Maryi, ale są odpowiednie dla wszystkich ludzi między innymi dlatego, że Maryja z bardzo wielu powodów jest postrzegana jako model i ucieleśnienie odkupionej ludzkości. Podobne słowa były skierowane do Izraela ("Córa Syjońska") w Starym Testamencie (patrz na przykład So 3, 14-17 albo Za 9, 9), z tego samego też powodu Izrael był pojmowany jako wcielenie odkupionej ludzkości.
Zwyczaj przedstawiania narodu czy ludu jako kobiety jest powszechny w całym świecie. To, że Bóg mówi tak łaskawie do Maryi-ludu, doskonale współbrzmi z postawą judeo-chrześ-cijańsko-islamską, nauczaną od czasów Mojżesza: Bóg miłuje swój lud, obdarza go Bożą przychylnością i zaprasza do radości.
69
My, medytujący, zaczynamy więc Zdrowaś Maryjo tak jak zaczynaliśmy Ojcze nasz: przygotowując się do rozpoczęcia jednego z podstawowych działań ludzkich - powitania. Duch Boży już wypowiedział te słowa i są to "dobre słowa" (łacińskie: evangelium; anglosaskie Goodspiel - dobra nowina), więc i my chętnie przygotowujemy się do tego, by ewangelizować Najświętszą Pannę.
W opowiadaniu o Zwiastowaniu, w którym zawarte są te słowa (Łk l, 28), mówi się, że wypowiedział je Anioł Gabriel. Ale w pierwotnym sensie są to słowa Ducha Bożego. Bo cóż takiego anioł oznajmia w tradycji biblijnej, jeśli nie natchnione Boże słowa? Żaden anioł nie przemawia z autorytetem osobistym - a już w najmniejszym stopniu Gabriel, którego imię znaczy właśnie "Moc Boga"! Dlatego gdy rozpoczynamy tę modlitwę, przyjmujemy rolę Gabriela, tego, który oznajmia ludzkości najwspanialszą nowinę Ducha Bożego. Główną funkcją tego słowa powitania jest po prostu zwrócenie uwagi samej Maryi i uświadomienie także nam, że tej uwagi poszukujemy. Teologiczne znaczenie pojedynczych słów (omówione poniżej) jest ważne, ale wtórne wobec tej prostej ich funkcji.
Zdrowaś
"Zdrowaś" było zwyczajnym pozdrowieniem, ale w oryginalnej Łukaszowej grece ma ono swoje własne szczególne znaczenie: mniej więcej "raduj się z przychylności". Z pewnością nie był to sygnał bez znaczenia, podobny naszym halo! czy cześć!
Łaski pełna
"Pełna łaski", z drugiej strony, to określenie dalekie od stylu zwykłych powitań, choć grecki pozwala na podniosłe tytuły wobec wybitnych osobistości. Nasze polskie "łaski pełna" jest próbą przetłumaczenia kecharitomene z greki Nowego Testamen-
70
tu. O ile "łaska" jest tradycyjnym tłumaczeniem, oryginał znaczy coś bliższego "przychylności", tak samo zresztą jak samo słowo łaska również kiedyś znaczyło "przychylność". Kecharitomene dalej znaczy, przez swą formę gramatyczną, że Maryja jest osobą, która otrzymała przychylność w przeszłości, przychylność, która została przeniesiona do teraźniejszości. Moglibyśmy więc kecharitomene tłumaczyć "od dawna darzona przychylnością", choć brzmi to może niezbyt ładnie. "Darzona wieloma względami" w innym możliwym tłumaczeniu oznacza, że obecna dobra nowina jest zwieńczeniem wcześniejszych gestów przychylności. To wyrażenie, w każdym razie, nie oznaczało początkowo, że Maryja jest pełna nadprzyrodzonej łaski, jak stwierdzają to (zresztą zupełnie słusznie) teologowie, ale że Maryja (a przez to lud Boży) została wyróżniona Bożą przychylnością, która działała w Jej życiu już wcześniej, a w narodzeniu Jezusa osiągnęła swój szczyt.
W Biblii Maryja jest domyślnie porównywana z Hannah (Anną), matką Samuela, a samo imię Hannah oznacza "przychylność" (por. Łk l, 46 z ISm 2, l). Dla obu kobiet "przychylność" odnosi się do wyjątkowego macierzyństwa, którym zostały obdarzone, i wspaniałego dziecka, które było jego
owocem.
Całe pozdrowienie oznacza mniej więcej tyle co: "Raduj się z przychylności, Maryjo, Ty, któraś jest od dawna obdarzona względami!" Musimy uczynić pewien wysiłek, aby modlić się dobrze znanymi nam słowami ze świadomością bogatszego ich znaczenia zawartego w oryginalnej grece.
Pan z Tobą
Może się wydawać, że to zdanie byłoby odpowiedniejsze jako rozpoczynające Błogosławieństwo, niż - jak to wcześniej stwierdziliśmy - jako druga część Powitania. Jednak w rzeczywistości było to częste pozdrowienie w Izraelu. Nie musimy
71
doszukiwać się w nim zbyt wielu znaczeń, mimo że do Maryi
przystaje ono w najwyższym stopniu.
BŁOGOSŁAWIEŃSTWO:
(Uwielbienie Chrystusa)
Błogosławionaś Ty miądzy niewiastami i błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus.
Mamy tutaj następne błogosławieństwo, podobne odpowiedniemu fragmentowi Ojcze nasz, jak na to wskazuje nawet pierwsze słowo. Czasowniki (domyślne) "jesteś" (błogosławiona jesteś) i "jest" (błogosławiony jest)21 nie występują w oryginale, pozostawiając w ten sposób dwuznaczność faktu oraz nadziei, co jest cechą charakterystyczną każdego błogosławieństwa. Jako że błogosławieństwo tworzy się z "dobrych słów", jest to także modlitwa uwielbienia (patrz punkt 9, str. 35). Uwielbienie, bardziej niż jakikolwiek inny akt ludzkiej istoty, podnosi nas i wyzwala z naszego ja i przez to tak doskonale odpowiada medytacji. Uwielbienie tutaj oczywiście odnosi się do Jezusa Chrystusa i jest wypowiadane do Jego Matki.
Obie części tego "uwielbienia Chrystusa" mają na celu Jego pochwałę. Nawet pierwsza część, która wydaje się koncentrować na Maryi, to nie są przede wszystkim gratulacje, które Jej składamy. "Błogosławionaś Ty między niewiastami" wywodzi się z tradycyjnego żydowskiego pozdrowienia matki po urodzeniu przez nią dziecka. Oznacza ono coś w rodzaju: "Należą d się gratulacje! Jakie wspaniałe jest to dziecko, z powodu którego inne kobiety będą cię błogosławić!" Chociaż gratuluje się matce, intencja koncentruje się na dziecku. Co więcej, w językach starożytnego Izraela naturalnym było powtórzenie w jednej poetyckiej frazie idei zawartej w zdaniu ją poprze-
21 W angielskim tłumaczeniu modlitwy czasowniki te nie są opuszczone, w przeciwieństwie do ładny, gdzie konstrukcja zdań bardziej odpowiada pod tym względem polskiej wersji - z orzeczeniami domyślnymi - przyp. tłum.
72
dzającym. Poza tym w tychże starożytnych językach rzadko używano słów oznaczających "ponieważ". Dlatego drobne słówko i często miało je zastępować. Zupełnie usprawiedliwione byłoby więc tłumaczenie tego zdania jako: "Błogosławionaś Ty między niewiastami, ponieważ błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus". Dla lepszego rozumienia tych słów możemy nawet sami czasem to uczynić.
W tym miejscu, ze względów praktycznych, rozsądnym byłoby uczynić w myśli małą pauzę przed rozpoczęciem tego fragmentu (przynajmniej wtedy, gdy rozpoczynamy dopiero medytacje różańcowe). Pozdrowiwszy Maryję i, jak było powiedziane, wzbudziwszy Jej uwagę po to, by mogła usłyszeć pochwałę swego Syna, musimy postarać się, aby naprawdę pomyśleć o Jej Synu, zanim pójdziemy dalej. Każdy zna przynajmniej jeden godny pochwały aspekt życia i charakteru Jezusa z Nazaretu i ważnym byłoby przypomnieć sobie o tym w tej chwili; w przeciwnym razie nasze uwielbienie nie będzie rzeczywiste. Zamierzoną intencją "błogosławionaś Ty" jest właśnie, jak powiedzieliśmy, uwielbienie Syna.
Ktoś mógłby przypuszczać, że Maryja zostanie zlekceważona, jeżeli przynajmniej pierwsza część tej pochwały nie będzie skierowana wprost do Niej. Ale upieranie się przy takiej tezie byłoby zignorowaniem całej tradycji odnoszącej się do Maryi. Nie, zabiega Ona o własną chwałę, lecz jest w najwyższym stopniu zainteresowana tym, aby uwielbiony był Jezus. Oczywiście w schemacie tym Maryja posiada szczególne miejsce:
nikt inny nie był powołany do tego, by począć, urodzić, wykarmić, wychować i uformować Jezusa - Mesjasza. Ale jeżeli Maryja była przeznaczona do chwały, to Jej chwała i tak zawiera się w Jezusie Chrystusie; nie jesteśmy w stanie uczcić Matki Bożej, jeżeli nie zaakceptujemy tego faktu.
Jezus
Wspomnienie imienia Jezusa w końcu drugiej części wspaniale pomaga w naszej medytacji: Jezus jest teraz u Boga,
73
swojego Ojca, więc jesteśmy doprowadzeni do ponownego skoncentrowania naszej uwagi na Ojcu i na Jezusie wraz z Ojcem. Jest to użyteczne, bo następna (trzecia) część jest kierowana do Ojca i dopatruje się Jezusa w Ojcu.
JEDNO BŁAGANIE:
Świata Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen.
Oczywiście, część ta, nazwana "Błaganie", a rozpoczynająca się ponownym pozdrowieniem (Święta Maryjo), jest częścią modlitwy wstawienniczej (przypomnij sobie punkt 10 na str. 38). Może ona być określona jako oczyszczenie naszych modlitw przez ich włączenie do modlitw Maryi. Wiemy, że jesteśmy początkujący w medytacji i modlitwie. Wiemy także, że nasze pojmowanie Chrystusa i Boga jest bardzo niedoskonałe. Dlatego włączamy nasze modlitwy do strumienia modlitw Maryi, tak że może Ona wzmacniać te elementy naszej modlitwy, które na to zasługują, a odfiltrowywać niegodne tego.
Ta trzecia część Zdrowaś Maryjo bywa czasami umniejszana:
w przeciwieństwie do pierwszych dwu nie jest ona cytatem z Biblii. Nie jest ani słowem Boga, ani uwielbieniem Chrystusa.
Jednak część ta, gdy spotyka się z naszą szczególną uwagą i gorliwością, posiada niezwykłą moc szybkiego powiększenia medytacyjnego życia w nas, gdyż wymaga od nas, abyśmy zwrócili się w kierunku (albo też poszukiwali - baqqesh) dwóch osób naraz, a jedną z nich jest Bóg.
Chociaż stwierdzenie to może się wydawać niezbyt zgodne z gramatyką, najwięcej uwagi w tej trzeciej części Zdrowaś Maryjo kierujemy na Ojca. Jeśli pragniemy połączyć nasze modlitwy z modlitwami Maryi, to my najpierw musimy na-
74
prawdę odprawiać te modlitwy i muszą one być skierowane do Boga. Podobnie jak i druga część modlitwy, to uwielbienie Chrystusa jest bezsensowne, jeżeli nie oczekujemy i nie poszukujemy Ojca i Jego Królestwa.
Prawdą jest, że same słowa mogłyby poprowadzić nas łatwiejszą drogą. Moglibyśmy przestać modlić się do Boga i prosić Maryję, aby z jakiegokolwiek powodu przejęła nasze obowiązki. Być może modlący się na różańcu czynili tak czasami. Ale każdy spójny wysiłek, by używać różańca do prawdziwej medytacji, byłby przez takie podejście uniemożliwiony. Serce i umysł wznoszą się do Boga z tęsknotą i poczuciem ich własnej nieadekwatności. Prośba kierowana do Maryi uzyskuje całą swoją moc dzięki temu uprzedniemu wzniesieniu serca, tęsknocie, poszukiwaniu i oczekiwaniu.
Czytelnik może uzyskać praktyczny dowód na to. Jeżeli te słowa padają w trakcie poszukiwania Ojca, ale równocześnie wypowiadający je jest świadom obecności Maryi (przez prosty fakt, że mówi do Niej), to można często namacalnie poczuć przypływ uczuć, których owocem jest nasze podwójne otwarcie się (na obie osoby równocześnie). Kiedy staniemy się bardziej biegli w medytacji, również ten dowód stanie się bardziej ewidentny.
Jeśli nie spoglądamy na osoby, do których mówimy, będą one po prostu czuły, iż nie zwracamy na nie wystarczającej uwagi. Ale ta zasada nie odnosi się do doświadczeń szczytowych [peak experience\. Używając szorstkiego porównania, jeżeli spostrzegłem płomienie wokół dachu mojego domu, zawołam najgłośniej, jak potrafię, do sąsiada, aby wezwał straż pożarną i przyniósł z ogrodu wąż do polewania. W tym czasie oczywiście mój wzrok będzie skoncentrowany na płomieniach. Mimo to mój sąsiad nie będzie wątpił w to, że kieruję całą swoją energię zarówno w stronę ognia, jak i w jego. Tak długo, jak nie potraktujemy trzeciej części różańca w ten sam sposób (poszukując Boga w trakcie zwracania się do Maryi), sam różaniec nie będzie dla nas mocnym doświadczeniem.
75
Jest pewna praktyczna metoda pomocna w tej sprawie. W pierwszych dwóch częściach pozdrawiamy najpierw Maryję, następnie wobec Niej wychwalamy Chrystusa. Imię Jezus uczyniło nas świadomymi Jego obecności przy Bogu. Wtedy, zaczynając trzecią część, w której koncentracja na Ojcu jest wspaniale odnowiona, można fizycznie skierować oczy w innym kierunku. Może to być po prostu zamknięcie oczu, które były otwarte, albo otwarcie oczu, które były zamknięte. Osobiście najchętniej w chwili rozpoczynania tej trzeciej części podnoszę oczy ku niebu, tej wielkiej granicy i symbolowi naszej odległość od Boga. Jeśli mamy przed sobą figurkę lub obraz Maryi, możemy nawet spojrzeć w inną stronę, kiedy mówimy "Święta Maryjo". Przez zastosowanie tej metody nasz umysł zostanie zaprogramowany na to, by skupić uwagę na dwóch osobach naraz. (W tym samym duchu odczytaj tekst o zastosowaniu krzaków, grot i temu podobnych, punkt 20 K, na str. 88).
Mówiłem już o sposobie, w jaki Duch Święty z perspektywy wieczności wypowiada słowa, które mają zostać wypowiedziane przez nasze usta. Ojcze nasz (patrz str. 61) i Zdrowaś Maryjo, laski pełna (patrz str. 69) są tego przykładami. W pierwszej części Zdrowaś Maryjo pozdrawialiśmy więc Maryję przez włączenie się do strumienia komunikacji odwiecznie wypływającego od Ducha Świętego. Tutaj w trzeciej części włączamy się jeszcze raz do tego strumienia, lecz teraz jest to fala powracająca od nas znowu do Ojca.
Poszukujemy Ojca i praktykujemy qawweh, będąc świadomymi, że Bóg mógłby wejść dramatycznie w nasze życie nawet dokładnie w chwili, gdy Go oczekujemy. Faktycznie On już zadziałał w wieczności. Jego wola jest odczuwana w świecie i może w jednej chwili sprawić, że zaczniemy odczuwać dotknięcie Jego stwórczej miłości.
Lecz rzadko się zdarza, aby Bóg objawiał natychmiast swoją wolę medytującemu. Ojciec będzie raczej przemawiał w ujawniających się wydarzeniach dni, które nadejdą, albo poprzez
76
znaki w liturgii, choć możemy wciąż nie rozpoznawać Jego głosu. Baqqesh jest więc uczeniem się, jak poszukiwać, lecz nie jest poszukiwaniem i znajdowaniem równocześnie.
Przychodząca od Ojca przyszłość, której poszukujemy w tej części Zdrowaś Maryjo, jest przyszłością spójną z życiem i nauczaniem Jezusa: jest przyszłością ukształtowaną na wzór Jezusa. Zauważmy, że wymawiamy imię Jezus tuż przed rozpoczęciem tej części (jest to ostatnie słowo części poprzedniej). Teraz spoglądamy z powrotem w stronę Ojca i równocześnie usiłujemy odnaleźć Jezusa wraz z Ojcem.
Jest jeszcze jeden element łączący drugą i trzecią część Zdrowaś Maryjo. To dlatego właśnie prosimy o modlitwy Maryję (w BŁAGANIU), że poszliśmy za Chrystusem (w BŁOGOSŁAWIEŃSTWIE). Gdyby Chrystus nie był naszym najwyższym uzdrowicielem, w najmniejszym stopniu nie troszczylibyśmy się o wstawiennictwo Maryi, ponieważ wiemy, że sama Maryja jest zainteresowana wyłącznie wskazywaniem na Chrystusa.
Święta Maryjo
Powszechna idea biblijna głosi, że Bóg jest otoczony przez dwór świętych. Co więcej, gdy Bóg udaje się dokądkolwiek (na przykład wchodzi w nasze życie). Jego święci idą z Nim (patrz Za 14, 5). W trzeciej części Zdrowaś Maryjo poszukujemy - to prawda - Ojca, lecz początkowo możemy więcej uwagi poświęcić świętym, którzy Mu towarzyszą.
Teologowie rozważali przez wieki wielość inteligentnych jestestw (aniołów), które już muszą przebywać w obecności Boga. Podobne spekulacje są tutaj zbędne. Wystarczy stwierdzić, że autorzy biblijni lubują się w ukazywaniu nam, że istoty ludzkie posiadające głęboki wgląd (prorocy) są również członkami dworu niebieskiego. Wybrani już za życia, niektórzy prorocy są wzięci do nieba, zostając na wieki członkami Bożego dworu (Eliasz był jednym z nich, zob. 2 Krl 2, 9-12). W epoce Nowego Testamentu uważało się, że duch proroczy został
77
wylany na wszystkich, którzy urodzili się na nowo w Chrystusie, i dlatego tytuł świętych był również odnoszony do wszystkich. W końcu, gdy liczba chrześcijan, którzy umarli, zaczęła znacznie przewyższać liczbę żyjących, określenia tego zaczęto używać bardzo rzadko w stosunku do żyjących, a raczej słowo "święci" było zarezerwowane w coraz większym stopniu dla tych, którzy "ukończyli bieg" i zostali przyjęci w poczet członków dworu niebieskiego, podobnie jak niektórzy prorocy Starego Testamentu. Gdy Maryja jest nazywana "świętą", to nie są to zwyczajne gratulacje z okazji Jej moralnej doskonałości, a raczej wskazanie na Jej obecność na niebieskim dworze.
Kiedy wznosimy umysł i serce ku Ojcu w trzeciej części Zdrowaś Maryjo, mówimy przy okazji do Świętej Maryi. Jest to najzupełniej prawidłowe, gdyż Bóg pozostaje w obecności swoich świętych, zlecając im zadanie objawiania Go. Podobnie jak aniołowie w Biblii, Maryja nie ma innej misji poza tą, by objawiać Boga i Jego Syna (na wzór obrazu, przedstawiającego nadchodzącą Bożą przyszłość).
Matko Boża
Wyrażenie "Matko Boża" może wymagać pewnego wyjaśnienia. Chrześcijaństwo utrzymuje, że Jezus jest najwspanialszym przykładem ludzkiej natury. Jest On naprawdę ludzką istotą, a nie jest to tylko jakieś przebranie noszone przez Boga. Ale uważa się, że egzystencja Jezusa opiera się nie na pewnej stworzonej podstawie, jak to jest w przypadku nas, pozostałych ludzi, ale wprost na odwiecznej egzystencji Słowa Bożego (patrz str. 44). W ten sposób wszystko, co dotyczy Jezusa, aż po posiadanie przez Niego matki i bycie przez Nią zrodzonym, jest w jakiś sposób aktem Boga.
Gdzie Bóg bierze w objęcia nasz świat, jeśli nie w jego najlepszych i najszlachetniejszych przedstawicielach? A kto jest najlepszym i najszlachetniejszym z nich, jeśli nie Jezus? Lecz
78
jeżeli Bóg w pełni wyraża siebie w egzystencji Jezusa, musi obejmować wszystko to, co zdarza się Jezusowi, nawet Jego poczęcie i Jego historię w łonie matki. A skoro Bóg w pełni wyraża siebie w Jezusie, to źródłem ludzkiej egzystencji Jezusa musi być też coś nie mniejszego niż własne odwieczne istnienie Boga.
Wyrażenie "Matka Boża" w żaden więc sposób nie implikuje stwierdzenia, że nasz odwieczny Ojciec posiada matkę! Ale wynika z niego, że Ten, którego Maryja zrodziła, był osobą, której jedność z tym, co Boskie była tak wielka, że wypływała z odwiecznej egzystencji Boga.
Jeszcze raz oryginalny tekst może rzucić światło na naszą modlitwę. Po grecku Maryja jest tu nazywana theotokos, "Boża rodzicielka", z czego wynika, że osoba, której Maryja umożliwiła przyjście na ten świat, była sama aktem Boga. Maryja była nawet nazywana "Bramą Boga". Słowa te nie oznaczają, że Maryja pozostaje w macierzyńskiej relacji do Boga w Jego nieskończonej mocy i majestacie, ale że macierzyństwo to odnosi się do Bożej jedności z rodzajem ludzkim w jej najwyższych poziomach, jakie zaistniały w historii.
Podobnie jak wszystkie słowa używane w modlitwach różańcowych, theotokos. Matka Boża, odnosi nas do samego Boga, centralnego punktu, ku któremu wznosimy się w każdej naszej medytacji.
Nami grzesznymi
Konieczność odpokutowania za grzechy jest ludzką troską, o której rzadko można zupełnie zapomnieć, chociaż trzeba przyznać, że jesteśmy biegli także w jej usuwaniu. Modlitwa Zdrowaś Maryjo daje nam w tym miejscu możliwość wyrażenia tej troski, podobnie jak dzieje się to w Ojcze nasz, gdy mówimy "odpuść nam nasze winy".
Od początku tej książki wysyłaliśmy nasze pozdrowienie w stronę nieskończenie nieznanego. W Zdrowaś Maryjo czynimy
79
to znowu, ale Maryja, najbliższa Powierniczka, jest istotą ludzką i dlatego nie jest absolutnie nieznana. W dodatku błogosławieństwo w Zdrowaś Maryjo nie jest bezpośrednio skierowane do mistycznego Imienia, Królestwa i Woli Ojca, lecz do innej istoty ludzkiej - Syna Maryi. Jedynie stopniowo zdajemy sobie sprawę, że On jest ucieleśnieniem Imienia, Królestwa i Woli Ojca. Wtedy jesteśmy przygotowani do następnego Ojcze
nasz.
18. DOKSOLOGIA
Rozpocznij studiowanie Doksologii od odnowienia oczekiwania poszukiwania, jak w punkcie 15.
Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu jak była na początku teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen.
Biblijne słowo doxa oznacza "chwałę". Gdy myślimy o doxa, "chwale", jako odpowiedniku czci i wysławiania, nie jesteśmy daleko od właściwego znaczenia.
Doksologie wysławiają więc Boga, oddają cześć i chwałę Temu, którego rozpoznajemy jako Odwiecznego (na początku, teraz, zawsze, na wieki wieków).
Nie ma dość miejsca w tej książce na to, by omówić racje, dla których Bóg może być nazwany Synem i Duchem, podobnie jak Ojcem, choć w pewnej mierze traktuje o tym moje omówienie piętnastu tajemnic, a także punkty 19 (następny) i 25. Najprościej można stwierdzić, że Bóg jest wysławiany w Doksologii na końcu każdej tajemnicy i że godna uwielbienia obecność Boga może być odkryta w doświadczeniach Syna
80
i Ducha. Mówi się, że egzystencja Jezusa spoczywa na odwiecznej egzystencji Boga (patrz str. 44, 78-79, 106-107).
W praktyce medytacyjnej Doksologie, jak wiele innych składników różańca, po prostu kierują nas w stronę jedynego punktu, którym jest Bóg.
19. W IMIĘ (OJCA l SYNA I DUCHA ŚWIĘTEGO). AMEN.
Rozpocznij jeszcze raz od chwili poświęconej na Oczekiwanie. Już wspominaliśmy (str. 63-64), że Imiona Boże przybliżają nas do Boga. Widzieliśmy, że błogosławienie Imienia stoi prawie na początku Ojcze nasz, ponieważ Imię otwiera naszą relację z Bogiem.
Od najwcześniejszych czasów wyznawcy Chrystusa chrzcili "w Imieniu" i prowadzili swoje spotkania "w Imię". Kiedy wypowiedzieliśmy słowa "w Imię", powinniśmy postępować dalej pełni szacunku i rozwagi, gdyż Bóg zwrócił na nas swoja uwagę.
Wiele chrześcijańskich aktów liturgicznych rozpoczyna się od frazy "w Imię [należące do] Pana, Amen". Podobnie różaniec moglibyśmy równie dobrze zaczynać od prostego zdania "W Imię. Amen". Ale przynajmniej od czasów, gdy została napisana Ewangelia Mateusza, posunęliśmy się dalej, do wyszczególnienia, że Imię należy do Ojca i do Syna, i do Ducha Świętego (zob. Mt 28, 19). Wszystkie pokolenia chrześcijan przekonywały się, że Jezus (Syn) i Duch Święty dają przystęp do Boga przez modlitwę. Jest to w rzeczywistości to samo Imię: Jezus jest tym Imieniem, gdy wyraża ono ludzkie ciało i krew (bo jest On istotą ludzką), a Duch Święty jest tym Imieniem, gdy wyraża ono niewidzialny, lecz potężny świat zwany duchowym. Jest tylko jedno Imię i ten fakt koncentruje naszą medytację na jednym punkcie. Ani Syn, ani Duch nie odwracają nas od Jedynego, ponieważ ten Jedyny jest podstawą, na której spoczywa ich egzystencja, źródłem ich istnienia.
Modlitwa medytacyjna Zachodu - 6
81
20. RADY DLA POCZĄTKUJĄCYCH
[Nasze sugestie są związane z pierwszymi krokami w medytacji różańcowej - zastosowaniem modlitw: Ojcze nasz. Zdrowaś Maryjo i Doksologii].
(A)
Cały różaniec tradycyjnie rozpoczyna się od Składu Apostolskiego, do którego dodane jest Ojcze nasz, trzy Zdrowaś Maryjo i Doksologia (zob. schemat na str. 17 i modlitwy na str. 18). Ci, którzy używają tej książki jedynie dla odświeżenia własnej znajomości różańca, mogą spokojnie rozpoczynać swoją medytację, odmawiając wyznanie wiary jak dotąd. Ale prawdziwie początkujących i osoby, które pragną "powrócić do początku", zachęcam, aby na pewien czas odłożyły na bok Skład Apostolski i po prostu odmawiały Ojcze nasz i Zdrowaś Maryjo (i może Doksologię) po kilka razy, koncentrując się na jakości, a nie na ilości. Taka modlitwa może być powtarzana każdego dnia, albo jeszcze lepiej kilka razy w ciągu dnia. W miarę często powinno się powracać do myśli na temat Ojcze nasz i Zdrowaś Maryjo, które zostały naszkicowane powyżej.
(B)
Odmawiaj modlitwy w ich tradycyjnych wersjach. Później możesz sięgnąć do innych, ponieważ medytujący tworzy więzi z milionami osób odmawiających różaniec w tym samym języku, a więc przynajmniej na początku ważne jest wypowiadanie tych samych stów co inni. Początkujący w medytacji nie mógłby porównywać swoich spostrzeżeń z innymi, gdyby nie używał takiego samego różańca. Ponadto różaniec jest pod pewnym względem formą dyscypliny w medytacji i nie byłoby dobrze dla początkujących, gdyby zmieniali pewne elementy już na samym starcie!
82
(C)
Zdobądź sznur paciorków różańcowych i używaj ich. Medytacja nie jest łatwa dla większości z nas w dzisiejszym świecie. Nasze umysły są odciągane ku innym myślom łatwiej niż chorągiewka na wietrze. Kiedy przesuwamy się od paciorka do paciorka, nawet samo dotykanie ziarenek pobudza nasz umysł do wejścia w przyswojony sposób medytacji. Każdy paciorek wkrótce stanie się jak klucz telegraficzny w ręku radiotelegrafisty amatora: wznosi on duszę do aktu komunikacji. Pojedyncze paciorki przed każdą dziesiątką oznaczają Ojcze nasz (jeszcze raz zajrzyj do rysunku na str. 17).
Na następnych dziesięciu paciorkach możesz odmawiać kilka Zdrowaś Maryjo, w zależności od twojego aktualnego stanu. (Później oczywiście będziesz odmawiał wszystkie dziesięć). Nie przechodź od paciorka do paciorka, zanim naprawdę nie będziesz gotowy, aby rozpocząć następną modlitwę.
Postaraj się o różaniec, który pasuje do twojej dłoni. Oznacza to najogólniej, aby osoby o dużych dłoniach starały się nie używać maleńkich różańców, gdyż palce będą miały trudności w ujęciu jednego paciorka naraz.
(D)
Przeznacz na różaniec odpowiedni czas w ciągu dnia. Później będziesz prawdopodobnie w stanie odmawiać różaniec, idąc w tłumie ludzi albo stojąc w kolejce w supermarkecie;
wtedy dobrze będzie wypełniać ten czas modlitwami Ojcze nasz i Zdrowaś Maryjo. Ale początkujący mógłby przyswoić sobie złe nawyki w takich sytuacjach i dlatego nie są one odpowiednie do uczenia się medytacji. Spróbuj znaleźć chwilę ciszy i spokoju. Udaj się na miejsce, gdzie będziesz względnie wolny od rozproszeń. Postaraj się być wypoczęty. Unikaj pory, kiedy jesteś ociężały po jedzeniu.
83
(E)
Przygotuj swoje ciało i umysł. Ustaw się w pozycji, w której będziesz mógł czuwać bez poczucia niewygody. Rozluźnij swoje mięśnie. Zacznij oddychać trochę wolniej. Pomyśl o tym, że właśnie zamierzasz zwrócić się do samego Boga i do Maryi z Nazaretu.
Przygotowanie do modlitwy jest znacznie ważniejsze, niż można by wnosić z rozmiarów miejsca, jakie na omówienie go poświęcamy tutaj. Musimy przypomnieć sobie, że medytacja łączy w sobie także kontemplację: otwarcie się na aktywność Rzeczywistości (zob. str. 50-51). Ale aktywność Boga jest bardzo często niezmiernie łagodna. Bez właściwego przygotowania nie zauważymy jej, a nawet wcale nie będzie nam na tym zależało.
Każdy modlący się musi indywidualnie poeksperymentować, znajdując sposoby przygotowania najbardziej dostosowane do jego własnej natury. Jednym z przejawów współczesnego odrodzenia zainteresowań medytacją jest wielka liczba ostatnio wydanych książek, które mogą podsunąć nam pewne pomysły. Nie bójmy się zaglądać do książek pisanych przez przedstawicieli różnych czy wręcz wszystkich medytujących ludów na świecie, zwłaszcza w zakresie przygotowania do medytacji. My na Zachodzie wiele zapomnieliśmy; musimy być przygotowani na to, aby się uczyć22. Ale bezpośrednim przygotowaniem do medytacji różańcowej jest oczywiście baqqesh (patrz str. 87, podpunkt J).
2 Wśród książek, które okazały się bardzo mi pomocne, warto wspomnieć: Marka Linka You, Prayerfor Beginners and Tiwse Who Have Forgotten How, Niles, IL: Argus Communications, 1976, szczególnie str. 7-29 i Bernarda Basseta Let's Start Praying Again, wyd. poi.: Zacznijmy znów modlić się, Editions de Dialogue.
84
(F)
Nawet jeśli nie zamierzasz na razie odmawiać Składu Apostolskiego, rozpocznij swoją modlitwę formalnym zwróceniem się do Boga: "W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen" (patrz str. 82). Jeśli jesteś katolikiem, albo w ogóle jeśli nie odczuwasz tutaj jakichś przeszkód, powinieneś nakreślić krzyż na swoim ciele, używając do tego krzyżyka na końcu różańca, w czasie wymawiania powyższych słów. Jako że Imię jest dla nas symbolem całej rzeczywistości Boga, zasługuje na najpełniejszą uwagę, na jaką nas stać. Wtedy jesteś gotowy do rozpoczęcia Ojcze nasz na najbliższym pojedynczym paciorku.
(G)
Czy powinieneś modlić się na głos? Tak, jeśli jesteś niezbyt pewny siebie i akurat nie słyszą cię inni. Głos jest ważny, gdyż dochodzi on do naszych uszu i przysposabia nas do medytacji. Jeśli z jakiegokolwiek powodu nie możesz modlić się głośno, wtedy mów szeptem albo przynajmniej formułuj słowa w ciszy
w twoim umyśle.
Prawdą jest, że w naszej amerykańskiej kulturze niewielu modli się głośno na różańcu; wkrótce nauczysz się używać "cichych słów" bardziej efektywnie. Ale początkujący nie powinien nie doceniać siły rzeczywistych słów. Na ciche miejsca w medytacji różańcowej (również niezwykle istotne) przychodzi czas w przerwach, zaplanowanych bądź nie.
(H)
Ustal sobie kierunek, którym są Bóg i Maryja. Abyśmy mogli najlepiej skoncentrować nasze siły, powinny one być zwrócone w jednym kierunku. Wiemy, że Bóg jest wszędzie, lecz bardzo pomocnym jest, jeśli uważamy, że znajduje się w określonym miejscu lub kierunku. Nie bój się, nie jest to chęć
85
zmuszenia Boga, który jest nieskończony, aby był do naszej dyspozycji. To raczej Bóg bardzo pragnie spotkać nas w każdym konkretnym miejscu i czasie, w którym z powagą wzywamy Jego Imienia. (Pragnie On spotkać nas i wysłuchać. To od Niego zależy, czy uczyni nas w jakikolwiek sposób świadomymi Jego obecności!)
Wszystko to odnosi się także do modlitw zwróconych do Maryi. Może to brzmieć dziwacznie, ale wypada zwracać się do Niej w każdym odpowiednim miejscu: na śnieżnym dywanie, wśród krzewów, w obłoku na niebie albo w sąsiednim pomieszczeniu. Każdy rozumie, że jest to po prostu pomocne do koncentracji naszych własnych sił, albo dokładniej mówiąc, jest to sposób uczynienia nas samych obecnymi. Jednak równocześnie musimy zdawać sobie sprawę, że z tego powodu nie jest Ona mniej obecna w takim miejscu.
(I)
Czy powinniśmy używać [reprodukcji] dzieł sztuki sakralnej? Obrazy Boga naszego Ojca są względnie rzadkie w sztuce religijnej z tego prostego powodu, że rzadko są one pomocne. Mogą często wprowadzać w błąd i to być może jest powód, dla którego Izraelitom nie wolno było ich używać (Wj 20). Obrazy, które ułatwiają nam myślenie o Bogu, mogą być jednakże pomocne. Wielu ludzi wybiera obrazy potęgi natury. Oczywiście, doświadczanie bezpośrednio samej natury również może być dobrym sposobem otwarcia naszych umysłów na Boga, jednak pod warunkiem, że nie jest to rozpraszające.
W przypadku Maryi, obraz lub figura może bardzo dobrze pomagać nam "umieścić" Ją w danym miejscu. Wiele zależy od indywidualnych cech danego dzieła sztuki. Niektóre są tak niezgodne z naszym smakiem, a nawet tak przeciwne wszelkiemu dobremu smakowi, że stanowią jedynie przeszkodę. Jeśli dzieło sztuki sprawia, że modlitwa wydaje się bardziej rzeczywista, bez przyciągania zbyt wielkiej uwagi ku sobie,
86
może być godne polecenia. Ale ten, kto prawdziwie medytuje na różańcu, wkrótce zacznie ignorować szczegóły obrazu czy figury i koncentrować się na realności osoby, do której się zwraca. Dla osiągnięcia tego celu zwykle ważniejsze jest po prostu wyobrażenie sobie, że Maryja jest w danym miejscu lub kierunku, w którym się zwracamy. Dla początkujących pomocnym prawdopodobnie będzie niezmienianie miejsca lub kierunku modlitwy zbyt często.
Choć w słowach Zdrowaś Maryjo nie zwracamy się do Chrystusa, to odmawiamy je na Jego chwałę, więc dlatego może być użyteczne przyjęcie, że Chrystus jest w jakimś określonym miejscu lub kierunku. Ponieważ modlitwa sięga poza czas ziemski, możemy zwracać się do Maryi lub Chrystusa w jakimkolwiek wieku lub życiowych sytuacjach, jakie uznamy za odpowiednie pod warunkiem, że pamiętamy o tym, iż Chrystus i (w trochę inny sposób) Maryja są teraz w stanie chwały (wieczności).
Niezależnie od tego, czy używa się dzieł sztuki religijnej czy bardziej po prostu polega na własnej wyobraźni, "umieszczając" osobę, do której się zwracamy, w jakimś określonym miejscu lub kierunku, najważniejsze, byśmy pamiętali, że obecność Boga, Chrystusa i Maryi nie jest wyimaginowana. Są to osoby realne i mamy do nich bezpośredni dostęp.
)
Poświęć codziennie jakiś czas na praktykowanie baqqesh-qawweh, jak to jest opisane w punkcie 15, i oczywiście stosuj baqqesh-qawweh jako swoje bezpośrednie przygotowanie do modlitwy. W ten sposób w każdej chwili możemy praktykować pozdrowienie. (Czytamy, że dzieci w Fatimie początkowo odmawiały swój różaniec, który składał się tylko z samych pozdrowień "Zdrowaś Maryjo... Święta Maryjo"). Same pozdrowienia przez wieki były stosowane i bardzo polecane; możemy
87
dotąd znajdować je w wielu modlitewnikach - jako litanie lub
akty strzeliste.
(K)
Krzewy, drzewa, groty, zagłębienia i rozpadliny skalne, sklepienia, ściany, niebiosa: medytujący wiedzą, co z rzeczy postrzeganych naszymi zmysłami jest pomocne lub też przeszkadza w modlitwie. Już w czasach prehistorycznych odkryto, że najpomocniejsze jest spoglądanie na widoki, zawierające wiele różnych planów naraz. W ten sposób oczy (a za nimi umysł) są pociągane przed siebie, ale nie zatrzymują się na żadnym przedmiocie. Na mnie nic nie działa tak dobrze, jak krzewiaste zarośla, w których pnie i gałęzie nie są zasłonięte przez nadmierne listowie. Duży bukiet bazi działa równie dobrze. Żywy drzewostan lub bagienne trzciny albo korona drzewa zimą także skutecznie pomagają. Nie na darmo nasi przodkowie rozpoznawali święte drzewa, groty czy atrakcyjne krzewy! Wewnętrzne kolumnady starożytnych świątyń były rozmieszczone niczym pnie drzew wycofujące się w głąb. Biblia zna swoje "rozpadliny skalne i groty" (1Krl 19, 9; Wj 33, 22), a i różaniec często był kojarzony z grotami i jaskiniami. W zagłębieniach skalnych nieraz bywają umieszczane figurki.
Dobrze znane są oczywiście polne kapliczki katolików. Szczególnie w rejonach wiejskich mogą przypominać stare sadzawki na wpół zakopane w ziemi (a nawet naprawdę nimi być!). Najczęściej są wyraźnie eksponowane, nawet wśród miejskich ulic, gdzie prawdopodobnie nie bardzo mogłyby służyć pomocą w medytacji i modlitwie naszej zatłoczonej i hałaśliwej cywilizacji. Kościoły parafialne również dumnie eksponują swoje groty niczym z Lourdes i ich figury Matki Bożej nieraz tuż przy samej ulicy. Jakże puste mogą pozostawać formy niegdyś żywej modlitwy! Nie trzeba chyba koniecznie dodawać, że "grota" powinna być ustawiona w ukrytym miejscu, które ucisza i pociąga umysł, miejscu, gdzie można się
88
modlić bez wystawiania własnych pleców na spojrzenia licznych przechodniów.
Czasem pomocne są gładkie ściany lub sklepienia. Przyciągają one oczy, ale nie do końca skupiając je na sobie. Otwarte niebo lub duże kłęby chmur działają podobnie. Wszystkie one tak wymownie świadczą o niewidzialności Boga. W medytacji różańcowej (inaczej niż w pewnych innych skutecznych metodach) pozwalamy wszystkim tym obiektom nastrajać naszą duszę ku medytacji, ale nie interesujemy się nimi aktywnie.
Wybaczcie mi jeszcze jedną osobistą uwagę w tym względzie. Od dzieciństwa byłem zafascynowany przez na wpół-otwarte drzwi. Całą wieczność umieszczałem w sąsiednim pokoju, podczas gdy otwieranie drzwi uświadamiało mi, że w każdej chwili ktoś może przyjść do mnie z wizytą!
(L)
Przerwy. Ogromnie ważne jest, aby początkujący robił pauzę przed każdym następnym krokiem. Możliwe, że pomocne będzie przywoływanie na pamięć historii opisanych na str. 61, 70, 76-77, w których ktoś świadomie otwiera swe usta, by uwolnić słowa pozdrowienia dane przez Ducha Bożego: "Ojcze nasz", "Zdrowaś Maryjo, łaski pełna". Wtedy robimy przerwę, aby ponownie skupić się na części przeznaczonej na błogosławieństwo lub wołanie.
W przypadku Zdrowaś Maryjo początkujący musi rzeczywiście skoncentrować się na Chrystusie, zanim zacznie wychwalać Go przed Maryją, a w trzeciej części zrobić pauzę, aby zwrócić się do Ojca, odmawiając baqqesh, równocześnie wciąż zwracając się do Maryi.
(M)
Wspominałem już, jak ważne jest zapisywanie i pamiętanie. Od tego miejsca zacznij prowadzić formalny dziennik swoich
89
doświadczeń z różańcem. Powinien on zawierać zarówno twoją własną ocenę modlitw, myśli i inspiracji, jak i odkrycia metodologiczne czy trudności. Ale dziennik powinien też zawierać ważkie wydarzenia z codziennego życia, jako że język Boga to przede wszystkim język wydarzeń, jest to podstawowe założenie różańca. Książka Marka Linka You (patrz literatura uzupełniająca na str. 227) zawiera rady dotyczące rozpoczęcia dziennika.
(N)
Wykorzystaj umieszczone poniżej wskazówki.
21. PODSTAWOWE WSKAZÓWKI
Ludzki umysł może stać się bardzo wątłym narzędziem. Mówimy w życiu tysiące rzeczy bez znaczenia. Siła naszej woli może stopniowo wyparować. Nie stanie się niespodzianką fakt, że nawet prosta modlitwa medytacji może zużywać taką ilość naszej umysłowej energii, że uznamy ją za bardzo uciążliwą. Podane tu wskazówki mają pomóc naszemu umysłowi w wystartowaniu.
Wskazane jest sformułowanie tego, co zamierzasz powiedzieć, zanim rzeczywiście to wypowiesz. Na przykład przed powiedzeniem "Zdrowaś Maryjo, łaski pełna" ktoś może powiedzieć "będę pozdrawiał Maryję".
Czy jest to nonsens? Przypomnij sobie, gdy pierwszy raz usiłowałeś uderzyć piłkę baseballową. Ludzie wciąż mówili ci, żebyś patrzył na piłkę. Dlaczego uważali za konieczne, aby ci o tym przypominać? Czyż nie jest to oczywiste, że należy obserwować piłkę? Ale ludzki umysł (mimo że coś wie i chce) może być tak niewiarygodnie wątły! Piłkę musi się obserwować od momentu, w którym opuszcza dłoń rzucającego, a nawet wcześniej. To wymaga uwagi! Kiedy wchodzimy na
90
boisko, musimy mówić do samych siebie: "teraz będę obserwował piłkę". Jeśli nie będziemy tego mówić, inni wkrótce nam to powiedzą. Skoro jest to prawdziwe w stosunku do działań fizycznych, podobnie się dzieje, gdy chodzi o procesy wewnętrzne. Nie można poprawnie zaśpiewać piosenki, nie będąc w stanie wpierw usłyszeć jej w swoich myślach. Problem nie może zostać rozwiązany, jeśli nie będzie wciąż przeformułowywany w umyśle.
Te wskazówki są rzeczywiście dodatkowym obciążeniem i będziemy musieli zrezygnować z nich, zanim wejdziemy głęboko w medytację. Ale nie powinniśmy wstydzić się używać ich tak długo, jak długo są przydatne. Nawet doświadczeni w medytacji różańcowej, zwłaszcza w czasie stresu, zmęczenia czy rozproszenia chętnie do nich wracają. Są one doskonale naturalne, i jest to tylko kwestia nawyku, by formułować nasze zamiary, zanim otworzymy usta!
Prawdopodobnie gdybyśmy żyli w kulturze przedindustrialnęj, nie potrzebowalibyśmy takich wskazówek. Dzieci z pewnością nie wymagają tego typu pomocy, ale nasze umysły stały się tak bardzo analityczne, że mamy skłonność raczej myśleć o rzeczywistości niż na nią patrzeć. Paradoksalnie nasz dylemat może być częściowo niechcianym ubocznym efektem pozytywnej zjawiska: upadku bałwochwalstwa, którego wyznawcy czują obecność bóstwa w figurze wyrzeźbionej własnymi rękoma. Kiedy otwierają usta, aby zwracać się do swoich bożków, nie wydaje im się, że mówią do siebie samych, nie mają też poczucia nierealności, gdyż wiedzą, iż ucho bożka jest tuż obok. Współczesny chrześcijanin wie, że Bóg go słucha, ale posiada mało bezpośrednich doświadczeń w tym zakresie, dlatego musi wciąż sobie o tym przypominać. Jest to jedna z funkcji naszych wskazówek.
Mogą mieć one wiele form. W wypadku Ojcze nasz wystarczy powiedzieć "będę szukał mojego Ojca", "będę teraz mówił do mojego Ojca" czy coś podobnego temu. Często dobrym po-
T
mysłem jest wstawianie pozdrowienia "Ojcze" w kilku miejscach modlitwy Ojcze nasz.
Dla Zdrowaś Maryjo można dać trzy wskazówki - jedną dla każdej z części modlitwy:
Będę pozdrawiał Maryję: Zdrowaś Maryjo, łaski pełna itd.
Będę wychwalał Jej Syna: Błogostawionaś Ty itd.
Będę szukał mojego Ojca: Święta Maryjo, Matko Boża itd.
Kiedy umysł jest szczególnie znużony, możemy nawet używać wskazówek jako poleceń czy życzeń samej Maryi: "Pozdrów mnie!", "Wychwalaj mojego Syna!" "Poszukuj swojego Ojca!"
Powiedzieliśmy na str. 85, że zawsze powinniśmy wymawiać słowa naszych modlitw, jeśli nawet nie na głos, to w myślach. Ale ze wskazówkami jest wręcz przeciwnie. Chociaż możemy wymawiać je na głos, jeżeli trzeba, nie jest to naszym celem. Są one raczej przeznaczone do tego, aby w końcu je odrzucić. Przyjdzie czas, że nie będziemy potrzebowali formułować ich nawet w myśli. To dlatego, że wskazówki są intencjami, a formułowanie intencji kończy się wtedy, gdy zaczynamy działać. Czysta intencja, nie ubrana w słowa, daje się odczuć sama.
Nasz cel to wyrosnąć ze wskazówek, ale możemy nie osiągnąć go prędko. Czasem nawet będziemy musieli starać się uważnie wymawiać wskazówki i godzić się z tym, że ich znaczenie nie będzie docierało do nas, albo ryzykować przebiegnięcie przez słowa modlitw bez odkrywania choćby odrobiny ich znaczenia.
Wielu spośród nas, jeżdżących samochodami, miało przerażające doświadczenie jazdy przez godzinę lub więcej bez zachowania najmniejszego choćby wspomnienia drogi - tak zajęci byliśmy innymi myślami. Prowadziliśmy prawdopodobnie
92
z wystarczającą uwagą, ale w żaden sposób nie możemy sobie przypomnieć, że to miało miejsce. W związku z tym powstaje dręczące poczucie, że byliśmy nierozważni. O ile mogliśmy mieć dość szczęścia, że prowadziliśmy bezpiecznie mimo równoczesnego roztargnienia, nie istnieje coś takiego jak efektywne odmawianie różańca przy równoczesnym roztargnieniu. To wskazówki pomagają nam w skupieniu naszego umysłu na różańcu. Nie oznacza to, że nieuważnie odmawiany różaniec jest stracony, ale jest on daleki od ideału.
22. ROZPROSZENIA
Jedynie osoba, która próbuje medytować, wie, jak łatwo ludzki umysł i wola są odciągane od swego biegu przez pozornie błahe zdarzenia w środowisku lub naszych myślach. Rozproszenia są pospolitym źródłem zakłopotania i zniechęcenia. Jak powinniśmy się z nimi obchodzić?
Lekarstwo musi być starannie dobrane dla każdego. I jako że prawdopodobnie będziemy swoimi własnymi lekarzami w tej sprawie, ważne, aby mieć tak dużo samowiedzy, jak tylko jest to możliwe. Dobre kierownictwo duchowe (jeśli ktoś potrafi je znaleźć!) może pomóc uniknąć wystawienia niewłaściwych recept.
W tym miejscu nie mogę pominąć pewnej osobistej dygresji. Kiedy dorastałem, jak wielu nastolatków, wykazywałem trochę kompulsywnych zachowań. Kiedy pojedyncze Zdrowaś Maryjo było "zmarnowane" przez rozproszenie, nie mogłem łatwo tego zostawić. Czułem się zmuszony do powtórzenia Zdrowaś Maryjo. Czasami to powtórzenie było równie nieskuteczne jak za pierwszym razem i w ten sposób mogłem na próżno powtarzać modlitwę pięć czy sześć razy. Ale nigdy nie zostawiałem tego, zanim nie było "w porządku". W trakcie odmawiania całego różańca kompulsywność ta oczywiście znacznie wydłużała czas zużyty bezowocnie. Z pewnością uczyniłbym lepiej,
93
gdybym zupełnie przerwał mój różaniec i zwrócił się ku innym źródłom inspiracji. Mogłem wziąć książkę o średniowiecznych katedrach albo przeczytać fragment z Nowego Testamentu lub też zrobić jakiś dobry uczynek. Wszystkie te środki zaradcze odesłałyby mnie z powrotem do mojego różańca z odnowioną siłą.
Obecnie daleki jestem od mojej młodzieńczej obowiązkowości (i w gruncie rzeczy jestem w takim okresie, w którym młodzieńczy idealizm ustępuje nadmiernej wyrozumiałości), więc może przydałby mi się przeciwstawny środek zaradczy. Nie uprawiam żadnych sportów rywalizacyjnych, więc nie jestem obeznany z wielkimi emocjonalnymi zmianami doświadczanymi przez niektórych moich bardziej atletycznych przyjaciół. Ale czasami pozwalam sobie na to, by rozgniewać się na siebie za rozproszenia. Wstaję w czasie modlitwy, podnoszę głos, uderzam pięściami o siebie: wszystko po to, by zwiększyć własną aktywność.
My uczeni ćwiczymy się w wyszukiwaniu analogii. W modlitwie nawet nasze właściwe myśli tworzą analogie, a te następne analogie, przez co szybko zostajemy odciągnięci od naszego celu nawet przez to, co dobre w naszej medytacji. Kiedy to się zdarza, mam inny środek zaradczy. Nie usiłuję wtedy przyspieszyć mojego pulsu, tylko staram się wyciszyć. Mówię do siebie, że nie pragnę dokończyć całego różańca, ale że chcę skończyć tylko to jedno Zdrowaś Maryjo. Staram się, aby sprawiło mi to przyjemność i w tym celu zwalniam tak bardzo, jak to tylko jest możliwe. Kiedy jednak to Zdrowaś Maryjo kończy się, widzę, że z radością oczekuję na następne. Zwalniając na nowo odkryłem osobę, do której się zwracam. Świat pojęciowy, ze wszystkimi jego rozproszeniami, blednie w tle.
W ten sposób ukazuje się ogólna strategia: powinno się poważnie traktować rozproszenia, nigdy nie akceptować ich jako nieuniknionych. Różne środki zaradcze mogą być wypróbowywane. Z drugiej strony, nie musimy brać rozproszeń aż tak poważnie, żeby one zjadały nas. Być wciąż rozproszonym
94
to upokarzające doświadczenie, ale odrobina pokory czyni cuda w naszych relacjach z Bogiem, podobnie jak może też poprawić nasze relacje z ludźmi.
Dobrze byłoby może zapisywać przebieg naszych rozproszeń w dzienniku. Jeśli pojawia się wśród nich jakiś ogólny wzorzec, mogą one nie być tak trywialne, jak nam się wydaje. Być może nasze rozproszenia usiłują powiedzieć nam o czymś. Być może jest nam oznajmiane coś, czemu powinniśmy stawić czoła. Może w naszym przypadku są one rzeczywiście głosem Boga!
23. RÓŻANIEC NIE JEST NAMIASTKĄ BIBLII CZY SAKRAMENTÓW
Tajemnice różańcowe są oparte na scenach biblijnych, ale różaniec nie zastępuje czytania Biblii. Metoda różańca koncentruje się na Bogu; szczegóły tajemnic (rozdziały 4 i 5) nie odsyłają nas do każdego słowa natchnionego tekstu. Z drugiej strony, kiedy czytamy Biblię, słowo wypowiedziane w tysięcznych formach artystycznych i dramatycznych bezpośrednio karmi naszą duszę. (Patrz punkt 35 na str. 149: "Nauki biblijne
a tajemnice").
Podobnie różaniec nigdy nie zamierzał zastąpić Liturgii Godzin, Eucharystii czy innych sakramentów. Powód jest prosty: Eucharystia (słowo greckie oznacza "dziękczynienie") jest najważniejszym chrześcijańskim wyrazem wdzięczności, a Liturgia Godzin jest kontynuacją liturgicznej wdzięczności na wszystkie godziny dnia. I chociaż różaniec może wzbudzać w nas intensywne poczucie wdzięczności, daje nam niewiele możliwości dla jej wyrażenia.
Mówiliśmy już, że różaniec nie daje możliwości modlitwy do Chrystusa. Jest po temu jeden ważny powód. Religia chrześcijańska twierdzi, że zjednoczenie z Chrystusem jest przede wszystkim możliwe poprzez sakramenty, gdzie słowa są połączone z czynnościami, albo poprzez Pismo Święte, gdzie słowa
95
i czyny są opisywane. Różaniec jest zastosowaniem słów oraz intencji bez udziału czynności.
Nie chciałbym nigdy zachęcać do odmawiania różańca w czasie Mszy św., ale różaniec może być wspaniałym przygotowaniem do Eucharystii i odpowiednią medytacją na jej zakończenie. Temat ten musi jednak zostać odłożony do str. 197, gdy już omówię tajemnice.
Z drugiej strony nic z tego, co zostało tutaj stwierdzone, nie pomniejsza rangi różańca. Różaniec nie tylko wspaniale uzupełnia sakramenty. Liturgię Godzin i Biblię, ale oferuje on także coś, czego one nie dają. Jest to podróż do wnętrza duszy poprzez głęboką medytację. Przez pierwsze tysiąc lat historii chrześcijaństwa nie istniał różaniec w takiej formie, jaką znamy dzisiaj. Ale nigdy nie było takiego czasu, w którym istoty ludzkie nie byłyby zapraszane do tego, aby - tak jak dzieje się to w przypadku różańca - przechadzać się w obecności Boga.
3
GŁĘBSZE SPOJRZENIE NA MODLITWY RÓŻAŃCOWE
24. MARYJA A MODLITWA OJCZE NASZ
Wszystkie formuły modlitewne wywodzą się z autentycznych modlitw, więc zupełnie bezpiecznie możemy założyć, że Jezus wywiódł Ojcze nasz ze swego najbardziej wewnętrznego życia modlitewnego z Ojcem. Lecz jest także prawdą, że my wszyscy (włączając w to Dziecię Jezus) uczymy się modlić, przedkładając Bogu - do Jego aprobaty lub odrzucenia - idee, których nauczyliśmy się w naszej rodzinie czy kulturze.
Wiemy, że cywilizacja Jezusa (Izrael) podsuwała mu wiele idei, które mógł przedstawiać Ojcu. Pisałem już, że istotne wątki Modlitwy Pańskiej, Ojcze nasz, można znaleźć w izraelskich Księgach Wyjścia i Liczb. Ten fakt nie przesłania ogromnej oryginalności Jezusa, gdyż tylko Jego osobiste życie modlitewne umożliwiło Mu wybranie tych elementów jako najlepszych dla naszej modlitwy.
Jeżeli Jezus uczył się z takich źródeł jak Księga Wyjścia i Liczb, w jaki sposób idee te wyszły z izraelskiej tradycji i trafiły do Jego myśli? Czy była to tylko sprawa słuchania czytań biblijnych, czy też może różni ludzie, rabini, uczyli Go tego? Czy niemożliwym jest, aby Maryja i Józef uczyli młodego
Modlitwa medytacyjna Zachodu - 7
97
Jezusa podstawowych myśli które On przedkładał Ojcu i które
ponownie pojawiły się w Ojcze nasz?
Sugestia ta może wydawać się zdumiewającym stwierdzeniem - jak gdybym usiłował tutaj odsunąć Jezusa z centrum uwagi i skierował ją na Jego rodziców. Ale nie to jest moim zamiarem. Nie jest ważne od kogo Jezus po raz pierwszy usłyszał fragmenty swojego nauczania: to tylko Jego intymna relacja z Ojcem mogła dać Mu zdolność wybrania idealnego materiału do tej modlitwy. Ale nie powinno być też zaskoczeniem że Bóg wychował dla Jezusa rodziców którzy byli w stanie przekazać Mu wiele najwspanialszych osiągnięć modlitwy Izraela.
Czy można udowodnić że Maryja i Józef nauczyli Jezusa niektórych fragmentów Ojcze nasz? Nie gdyż Nowy Testament nie zawiera żadnych danych w tej sprawie. Jednak dla celów naszej medytacji pomocnym będzie uświadomienie sobie w jaki sposób to czego Jezus uczy nas, doskonale przystaje też do sposobu myślenia Maryi osoby która włącza się w naszą modlitwę Ojcze nasz. A odmawianie Ojcze nasz razem z Maryją zwiększy nasze zaufanie do różańca który jest Maryjną podróżą do Jezusa i do Ojca.
Każdy mógłby sporządzić swoją własną listę podobieństw pomiędzy modlitwą Ojcze nasz i sposobem myślenia Maryi;
następujące fragmenty mogą służyć jako początek.
Ojcze nasz, któryś jest w niebie, świeć się Imię Twoje
Najważniejszym obrzędem tygodnia pobożnej żydowskiej rodziny jest szabatowy posiłek. Posiłek ten jest przygotowywany przez matkę rodziny i to ona rozpoczyna obrzęd. Zapala świece aby zaznaczyć Bożą obecność z wdzięcznością zatacza rękoma krąg - tak jakby gromadziła samą Bożą obecność. To ona "święci Imię" wprowadzając je do rodziny gdzie będzie traktowane z największym uszanowaniem. Maryja z pewnością wiedziała co oznacza święcić Imię Boże".
98
Przyjdź Królestwo Twoje
Wszyscy Izraelici pamiętali że Królestwo Boże było objawione na ziemi poprzez życie Mojżesza, Dawida Ezdrasza i innych wielkich przywódców ale większość z nich oczekiwała (baqqesh) jeszcze doskonalszego objawienia się Królestwa. Nadzieje mesjańskie by użyć naszego określenia na to oczekiwanie osiągnęły największą intensywność w czasie narodzin Jezusa. Pobożni Izraelici mieli nadzieję przyspieszyć przyjście Królestwa przez godne tego życie. "Przyjdź Królestwo Twoje" było nadzieją i modlitwą płynącą z ust wielu przyjaciół i krewnych z kręgu Maryi: Łukasz w pierwszym rozdziale swojej Ewangelii ukazuje Jana Chrzciciela i jego rodziców o których mówi że byli krewnymi Maryi jako żyjących w nadziei Królestwa. Przedstawia także samą Maryję jako tę, która wyczekuje Królestwa.
Bądź wola Twoja
Pobożni Izraelici wiedzieli że wola Boga została objawiona w Prawie Mojżesza. Chociaż zwyczaj nakazywał aby tylko mężczyźni zagłębiali się w poznawaniu Prawa faktem jest że to zwykle matka umożliwiała całej rodzinie zachowanie przepisów Prawa. Na przykład najważniejsze przepisy dotyczące jedzenia i odpoczynku szabatowego nie mogły być przestrzegane bez wyraźnego udziału kobiet.
Z pewnością wiele izraelskich kobiet wiedziało z doświadczenia że nawet najbardziej wierne przestrzeganie szabatu, przepisów dotyczących pożywienia i innych praw było hipokryzją, jeżeli głębsze wartości: sprawiedliwość i miłość nie były respektowane. Jezus mówił "Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka [jak na przykład pokarm], co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz co wychodzi z człowieka [wrogość, rozpusta i zbrodnie], to czyni człowieka nieczystym" (Mk 7, 14-23). Wiele kobiet musiało to instynktownie czuć, gdy starały się
99
prowadzić dom zgodnie z przepisami Prawa. W innym tekście Jezus napomina nas, że pomniejsze punkty prawa, jak ten o nazwaniu pewnych dóbr "korban" [dar przeznaczony dla Boga], nie powinny służyć jako wymówka dla zaniedbania rodziców (Mk 7, 10-12).
Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj
Maryja, jak i inne kobiety żydowskie, musiała interesować się kobiecymi postaciami z Biblii. Jedną z nich była wdowa z Sarepty Sydońskiej. Choć uboga, wdowa ta była posłuszna słowu Boga wypowiedzianemu przez proroka Eliasza i zaryzykowała swój maleńki zapas żywności, który mógł wystarczyć na jeden dzień (1Krl 17, 7-24). Bóg wynagrodził jej wiarę, zaopatrując ją w mąkę, której zawsze wystarczało na dany dzień. Jezus bardzo dobrze znał tę historię (Łk 4, 25-27) i gdy formułował słowa "chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj", mógł myśleć nie tylko o wdowie z Sarepty, ale także o podobnej wdowie, Jego własnej matce.
Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom
Wielki starotestamentalny prorok życia rodzinnego Ozeasz wiedział dobrze, jak jest potrzebna w rodzinnym kręgu wzajemna wyrozumiałość. Ozeasz faktycznie w szczególny sposób porównywał miłość rodzinną z miłością, jaką Bóg kocha Izrael. Błędem byłoby myśleć, że rodzina Jezusa, Maryi i Józefa nie musiała praktykować żadnej formy wzajemnej wyrozumiałości:
ale właśnie dokładnie dzięki wielkiej miłości, jaka panowała w tym domu, mogli oni osiągnąć ją łatwo i w całej pełni.
Nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego
W czasach dzieciństwa Jezusa, jak powiedziałem, Izrael oczekiwał ostatecznego ogłoszenia Królestwa Bożego. W tym
100
Królestwie powetowano by krzywdy tych dobrych ludzi, którzy w czasie ostatnich prześladowań Żydów oddali swoje życie ze względu na Pana Boga. Przyjście Królestwa nie miało więc być momentem niezakłóconego spokoju. Byłoby dniem wymierzenia sprawiedliwości i dniem klęski dla niektórych. Jezus jako chłopiec z pewnością słyszał o ofiarach prześladowań, które były ukrzyżowane w Galilei, a możliwe, że nawet widział to wydarzenie. Dowiedział się więc, jak wielkie rzeczywiście było ryzyko. Prawdopodobnie niewiele się pomylimy, jeśli wyobrazimy sobie Maryję dyskutującą o tych sprawach ze swoim Synem. Ten Syn będzie później uczył nas wszystkich, abyśmy modlili się o wybawienie od wielkich prób (pokuszeń) oraz od zła, które mogłyby one zainicjować.
25. MARYJA JAKO PORĘCZYCIELKA (POŚREDNICZKA)
Dzieje się coś wspaniałego w Kościele katolickim i wśród innych chrześcijan: zaczynamy o wiele poważniej traktować sprawę niosących do chrztu (rodziców chrzestnych). Jeszcze kilka lat temu rodzice dziecka, które miało być ochrzczone, często spoglądali na listę swoich krewnych, aby wybrać osobę, która byłaby najbardziej obrażona z powodu tego, że ją przeoczono. Dokonywano wyboru bez względu na to, czy była to osoba pobożna, prawa i w jakikolwiek inny sposób odpowiednia do tego, by zostać rodzicem chrzestnym.
Wtedy właśnie pojawiły się świeckie ruchy, takie jak Cursillo i Marriage Encounter, które zabiegają o to, aby kandydat do chrztu miał właściwych rodziców chrzestnych. Od nich nauczyliśmy się, że dorośli katechumeni (w rycie inicjacji chrześcijańskiej dla dorosłych) powinni również mieć wspaniałomyślne osoby prowadzące ich do chrztu. Obecnie przyszli rodzice chrzestni osób dorosłych uczęszczają na prelekcje razem z katechumenami; wspólnie biorą też udział w różnych nabożeństwach katechumenalnych. Wszyscy podzielamy radość
101
chrztu; towarzyszymy ochrzczonym w mistagogiach pojednawczych i pochrzcielnych; dzięki temu jesteśmy także ich orędownikami. Kościół, tak jak to często czyni, sięgnął tutaj do źródeł swojej starożytnej historii, kiedy chrzest był traktowany naprawdę poważnie (choćby z tego jednego powodu, że katechumeni narażeni byli na prześladowania, a nawet męczeńską śmierć).
W prywatnych modlitwach, jeżeli inni nie mogą pomodlić się z nami, to i tak potrzebujemy poręczycieli. Pan Bóg pragnie, abyśmy wzrastali nie w samotności, ale jako ludzie w relacjach z innymi, nawet jeśli nie posiadamy orędowników w zwykłym sensie. Do modlitw prywatnych Kościół proponuje nam imiona patronów, którzy odeszli przed nami: lista ta jest zwana "kanonem świętych" ("święci", członkowie dworu Bożego, patrz str. 77-78). Nigdy nie musimy modlić się w samotności; umarli wydają się być szczególnie dostępni!
W różańcu (modlitwie prywatnej) naszą pośredniczką jest Maryja. Stoi obok nas, kiedy jak celnik w Ewangelii (Łk 18, 9-14) czujemy się niegodni wznieść nasze oczy ku niebu. Ona dodaje nam odwagi, aby się odezwać.
Z pewnością możemy zbliżać się do Jezusa pojedynczo, ale na przykład Ewangelia św. Jana, by wymienić choćby jedno tylko źródło, tak chętnie ukazuje nam, jak szukać osób, które mogłyby przyprowadzić nas do Niego. Jan Chrzciciel wskazuje na Jezusa (J l, 29); Andrzej przyprowadza Piotra (J l, 41); Filip Natanaela (J l, 45), a później niektórych Greków (J 12, 20). W tej samej Ewangelii Maryja przedstawia Jezusowi sprawę małżonków z Kany (J 2, 1-12) i staje się matką "umiłowanego ucznia" G 19, 26-27).
Nawet ludzie, którzy odwrócili się od Boga i nigdy nie potrafili ani nie chcieli pojednać się w pełni z Nim takim, jakim Go pojmują, mogą mieć Maryję u swego boku, kiedy przygotowują się, by powrócić do Ojca, jakkolwiek wiele miałoby ich to kosztować. Maryja pragnie przyprowadzić Chrystusowi no-
102
wych uczniów i będzie poszukiwać ich w miejscach, które inni
uznaliby za niewłaściwe.
Pojęcie "święci patroni" jest czasami wyśmiewane przez tych, którzy wyobrażają sobie, że prostym ludziom bardziej zależy na posiadaniu swoich ulubionych patronów niż na spotkaniu Pana Boga. "Patron" rzeczywiście staje się przestarzałym słowem. Słowo "patronować" (udzielać protekcji) może mieć nieprzyjemne konotacje. Ale patron jest po prostu tym, który przyprowadza nas do Jezusa, i jest nam to bardzo potrzebne.
W wielu religiach istnieją mistrzowie, którzy wprowadzają nowicjuszy w najbardziej skuteczne metody medytacji. W chrześcijaństwie Chrystus jest jedynym Mistrzem w tym sensie; wszyscy uczą się od Niego. Rola patrona jest mniej podniosła, niemniej jednak jest niezbędny. Jako patronka
Maryja jest idealna.
Modlimy się do Boga, ale "mówimy nasze modlitwy" Jej. Tej, która została wskazana jako Powierniczka i Matka każdego umiłowanego ucznia.
26. JEZUS I NIEOBECNY OJCIEC
W czasach Jezusa istniała szczególna relacja pomiędzy pierworodnym (najstarszym) synem i nieobecnym ojcem. Pierworodny syn (albo córka, jeżeli nie było syna) był przygotowywany do tego, by zarządzać rodzinnym gospodarstwem lub przedsiębiorstwem albo zajmować się nimi, gdy ojciec był nieobecny, chory czy też gdy już umarł. Gdy zbliżała się śmierć, ojciec przygotowywał swój grób (ludzie wierzyli, że zmarli żyją w swoich grobach) i sporządzał listę zasad jego utrzymania. Od syna żądano, aby regularnie odwiedzał grób po to, by rozmawiać z ojcem. Jeśli syn prowadził gospodarstwo lub przedsiębiorstwo zgodnie z wolą ojca, wtedy ojciec zsyłał błogosławieństwo, objawiał różne sprawy i obdarzał syna
103
swoją duchową energią. W takim przypadku gospodarstwo czy interesy prosperowały coraz lepiej.
Jezus odnosił się do Boga jak do ojca. Chociaż Ojciec nie jest zmarły, jednak jest niewidzialny, jak gdyby był nieobecny. Tak więc Jezus zachowywał się w stosunku do Ojca podobnie, jak czyniłby to pierworodny syn - którym w rzeczywistości Jezus był. Bardzo angażował się w sprawy Bożego gospodarstwa (którym jest cały świat. Królestwo Boże). Całe Jego życie służyło wypełnieniu woli Ojca. Nieustannie rozmawiał z Ojcem, a nocami odchodził, by w odosobnieniu móc jednoczyć się z Nim jeszcze ściślej. Ojciec obdarzał go błogosławieństwami, objawieniami i Duchem. Jezus naprawdę był gotów oddać życie, by jak najlepiej służyć sprawom Ojca.
Ale co działo się w czasach Jezusa, gdy pierworodny syn umierał? Jeśli miał on własne dzieci, przygotowywał pierworodnego na swojego następcę (w niektórych przypadkach była to córka). Jeżeli jednak, co zdarzało się rzadko, umierający syn nie miał dzieci, zarządzanie rodzinnym przedsiębiorstwem przechodziło na jednego z braci syna. Czasami umierający syn czynił wybór, informując o nim swoją matkę. Ale przynajmniej w rodzinach królewskich znamy przypadki, w których matka dokonywała wyboru, wskazując na jedno z jej pozostałych dzieci, które miało zastąpić umierającego syna.
Kiedy Jezus umierał, zgodnie z Ewangelią św. Jana, wskazał kogoś, kto miał być następnym "pierworodnym synem". "Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: «Niewiasto, oto syn Twój». Następnie rzekł do ucznia: «Oto matka twoja». I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie" (J 19, 26n).
Wydaje się, że Ewangelia stwierdza, iż Jezus wybiera kogoś, kto jest Jego wiernym uczniem, by odziedziczył Królestwo i Jego własną rolę - dziecka Boga. Zauważamy również, że także macierzyńska rola Maryi jest kontynuowana.
Słuszne jest także rozumienie tego fragmentu niezbyt dosłownie. Ale wiemy, że w Kościele od początku jego
104
istnienia bardzo ważną rolę pełniły matki chrzestne: kobiety, które w czasie chrztu przyjmowały nowo mianowanych synów i córki Boże. Matki chrzestne reprezentowały sam Kościół, oblubienicę poślubioną Bogu, która poprzez chrzest rodzi dla Niego nowe dzieci, a następnie karmi je i wychowuje. Więcej niż jeden raz w Nowym Testamencie czytamy o nowych dzieciach tej Matki (zob. np. Ap 12, 17).
Niezależnie od dosłownego znaczenia (J 19, 26n) Maryja pozostaje wybraną matką chrzestną w Kościele. (Na temat Maryi, jako matki chrzestnej - patrz str. 101-102). Pragnie ona, aby każdy chrześcijanin podobnie jak Jezus dążył do tego, by jak najpełniej zajmować się sprawami Boga. Chce, abyśmy wszyscy dążyli do obcowania z "nieobecnym" Ojcem i sprowadzali na siebie błogosławieństwo w Jego gospodarstwie. Wszyscy nowi uczniowie stają się pierworodnymi, następcami Chrystusa (Hbr 12, 23).
Różaniec, jak zostało to wyjaśnione na str. 102, jest prywatną formą pobożności; nie odmawia się różańca w obecności własnej matki chrzestnej. Maryja jest raczej matką chrzestną różańca. Stoi Ona obok ciebie i słyszy, jak wychwalasz Jej pierworodnego syna. Przyjmuje twoje modlitwy. Zachęca cię, dziesięć razy w każdej tajemnicy, aby modlić się pobożnie do nieobecnego Ojca Jej Syna. Jezus, podobnie jak kiedyś uznał ucznia, którego miłował, przyjmuje także ciebie jako ucznia i swojego "współdziedzica".
Warto zwrócić uwagę na szczególne znaczenie słowa, które tłumaczymy jako "błogosławiony". W oryginalnej grece Nowego Testamentu słowo to brzmi culogomenos, które pochodzi od eulogos ("dobre słowo": eu oznacza "dobry"; logos znaczy "słowo").
Starożytni błogosławili osobę zmarłą. Słysząc, że jest błogosławiona dobrym słowem (eulogos), osoba zmarła przybliżała się duchowo i (zgodnie z hebrajskim rozumieniem błogosławieństwa) odwzajemniała się "dobrymi słowami" (błogosławieństwem) dla żyjących.
105
W modlitwie Zdrowaś Maryjo Matka Boża słucha, jak zwracamy się z błogosławieństwem do Jej zmarłego Syna ("błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus"). Z kolei Jezus błogosławi nas, gdy prosimy Maryję, aby modliła się za nas teraz i w godzinie, w której my także będziemy wchodzić do świata, który ma nadejść.
27. TRÓJCA JAKO ZASADA JEDNOCZĄCA W MODLITWIE ZDROWAŚ MARYJO
Bóg jest jeden, ale z pewnością istnieje różnorodność sposobów doświadczania Go - doświadczeń, które chrześcijanie ogólnie sprowadzają do trzech typów. Prawosławie naucza, że troiste doświadczenie nie jest czymś, co po prostu wydarza się w nas, ale odnosi się do triadycznej rzeczywistości Boga. W niniejszej książce jednak nie mogę - a nawet nie wolno mi - zmierzać do obrony tego chrześcijańskiego poglądu. Wystarczy, jeżeli wskażę, w jaki sposób różaniec, a w szczególności Zdrowaś Maryjo, łączy się z Trójcą w obszarze naszego doświadczenia. Zdecydowanie zbyt wielu chrześcijan i katolików mówi poufale (nadmiernie poufale?) o tym, co dzieje się w Bogu, nie zauważając tego, co dzieje się w nas samych. Jako że opisuję tutaj medytację ludzką (to, co dzieje się w nas), czytelnik wybaczy mi, że czasami wyrażam się bez doskonałej precyzji teologicznej.
Doświadczenie Boga to doświadczenie Ojca, Syna i Ducha (patrz str. 41-46, 82), Bóg czyni się osiągalnym w każdej z tych trzech Osób, a jednak pozostają pewne różnice. Ponieważ zamierzam mówić o tych różnicach, których zespoleniem jest Zdrowaś Maryjo, chciałbym w tym miejscu zaproponować dość niezwykłą terminologię: będę mianowicie mówił za chwilę o Nieokreślonym, Określonym i Nad-Określonym.
Jezus z Nazaretu, istota ludzka, jest uważany tutaj za Imię Boga objawione w Ciele i Krwi. Jest bardzo określony. Pocho-
106
dził z określonego miasta, żył w określonym czasie i był tworem określonej cywilizacji. Co ważniejsze, dał nam wyraźny i określony przykład tego, jak powinniśmy żyć, i przedstawił odpowiadające temu nauki, które były określone. Czynił określone dzieła miłości, włączając w to własną śmierć pewnego określonego wiosennego dnia na straszliwie konkretnym krzyżu, przy cierpieniu jednej określonej matki.
Lecz nawet, zanim ktokolwiek rozpoznał Boże Imię w Jezusie, ludzie doświadczali określonej strony Boga. Bóg objawił siebie w pięknie i harmonii określonego wszechświata. Uczynił On wiele specyficznych i określonych rzeczy w historii ludzkiej (najlepszym przykładem w naszej tradycji jest Wyjście Izraelitów z Egiptu). Dalej Bóg miał bardzo konkretny sposób nauczania raczej prostych zasad moralności: poprzez bohaterskie czyny Abrahama, Mojżesza, Rut i wielu innych, które są opowiedziane w Biblii. Ludzie mogli na podstawie tego wnioskować, jakie zachowanie człowieka jest właściwe. Było to wspierane jasnymi i dźwięcznymi słowami proroków oraz bardzo określonymi przykazaniami, jak "nie będziesz zabijał!". Bóg obdarzył także inne narody rozsądkiem i dotknięciem Ducha i te narody także uznały pewne określone modele i nauki, które przypominały te obowiązujące w Izraelu.
Dlatego nie tylko mówimy, że Jezus jest Imieniem Boga, które zostało wypowiedziane w ludzkiej naturze, ale że Jezus, Bóg Określony, rozszerzył swe Niestworzone Istnienie. Oczywiście brzmi to o wiele lepiej, jeżeli powiemy, że w Jezusie - Synu, Bóg rozszerzył swe Niestworzone Istnienie, gdyż Bóg jest Rodzicem, a rodzice nie mogą wyrazić się pełniej niż poprzez własne dzieci.
Ale czym w związku z tym jest Duch Święty? My katolicy (a niewątpliwie także inni chrześcijanie) często usiłujemy traktować Ducha Świętego w ten sam sposób, w jaki traktujemy Syna. Chcemy stworzyć obraz czegoś określonego (na przykład gołębicy, albo ognistych języków; patrz Dz 2). Później usiłujemy przybrać ten określony obiekt w dobre cechy (mą-
107
drość, miłość, moc i temu podobne) tak, abyśmy mogli pójść za Duchem Świętym jako naszym wzorem bardzo podobnie, jak idziemy za Jezusem. W związku z tym nasz sposób odnoszenia się do Boga - Ducha nie różni się zbytnio od naszego sposobu odnoszenia się do Jezusa. Zatraca się w tym działaniu właściwy tylko Duchowi sposób doświadczania Jego istoty.
Duch Boży jest niepojęty, przez co chcę powiedzieć, że Bóg jest pełen nieskończonej różnorodności. Użyję bardzo szorstkiego porównania: kiedy wjeżdżamy samochodem na stację benzynową, żeby zatankować, nie spodziewamy się, że odnajdziemy oddzielny dystrybutor dla podróżujących w różnych kierunkach. Nie mówimy: "proszę napełnić benzyną przeznaczoną dla jadących w stronę Kalifornii, bo wybieramy się do San Francisco". Podobnie Bóg daje nam moc, przy pomocy której możemy osiągnąć różnorakie cele. Jest to Moc Niezdefiniowana. Kiedy, z drugiej strony, pragniemy wybrać określony cel, zwracamy się w stronę Jezusa, wcielenie Imienia Boga Określonego.
Katolicy często czują się winni "zapominania" o Duchu Świętym. Powinniśmy przestać czuć się winni. Bóg Duch Święty nie oczekuje dokładnie tego samego rodzaju rozpoznawania przez nas, jakie należy się Bogu, Synowi. Sposobem oddawania czci Duchowi jest po prostu poleganie na mocy Ducha. Nie jest On wzorem ani określonym celem, i nawet nie musimy rozmawiać z Duchem. (Zauważmy, że tradycyjne modlitwy do Ducha są bardzo proste, to najczęściej prośby o Jego obecność: "Przyjdź! Zamieszkaj! Rozpal!").
Czytelnicy mogą oczekiwać dowodu takiego twierdzenia. Prawdopodobnie najlepszym, jaki można by dać, jest samo słowo duch. We wszystkich starożytnych językach duch jest po prostu słowem oznaczającym wiatr. (Nawet w naszym dawnym języku jest ono spokrewnione z "duje", "dmie"). Wiatry są zawsze nieokreślone. Nie można ich zobaczyć albo dowiedzieć się, skąd przychodzą ani dokąd zmierzają. A jednak posiadają ogromną moc. Nie tylko potrafią poruszać drzewa,
l
statki i ludzi, ale przenoszą nasiona i ożywiający deszcz. Kiedy niosą ze sobą języki ognia, są zupełnie poza ludzką kontrolą - co z pewnością jest odpowiednim określeniem w stosunku do Boga.
W Biblii duch Boga jest związany ze wszystkim, co jest zaskakujące, z tym, co przychodzi "znikąd". Kiedy prorocy są zdumieni swoją własną mądrością, składają dzięki Duchowi. Kiedy męczennicy są zdziwieni swoją własną odwagą, wychwalają Ducha. Kiedy jakaś osoba coraz bardziej zatwardziała w swoim złu nagle okazuje skruchę, dziękujemy Duchowi. Przypomnijmy sobie, że Jezus jest przedstawiony jako wzywający Ducha, zanim przekaże swym uczniom posługę jednania G 20, 21-22), i obieca, że Jego chrzest na odpuszczenie grzechów będzie chrztem Ognia i Wichru ("ogień i Duch"), Kiedy nowe życie wstępuje w stare kości, rozpoznajemy Ducha (Ez 37). Dary Ducha są eksplozją możliwości (Iz 11, 2-3; l Kor 12-14). Zaskakujące poczęcie Syna Bożego jest przypisywane Duchowi (Łk l, 35), a odrodzenie każdego chrześcijanina ma tę samą przyczynę (Rz 8, 14-17). I - co nie mniej ważne - moc miłości (która naprawdę może zaprowadzić nas wszędzie) jest opisywana jako dar Ducha. I faktycznie, św. Paweł mówi nam, że miłość jest największym z darów Ducha (l Kor 13 i 14, l).
Misterium Ojca
Bóg jest nieskończony. Bez względu na to, jak bardzo nas kocha, jest on poza naszą zdolnością manipulowania. Bóg jest ultra-określony, jeśli wybaczycie mi to krzykliwe wyrażenie, którego już więcej nie użyję! Jest on poza ("ultra") jakąkolwiek liną, którą moglibyśmy chcieć zarzucić na Niego. Jedynie On sam posiada absolutną wolność.
Mówi się, że Ojciec niebieski jest "w niebie", ponieważ jest On, tak jak niebo, poza nami. Miłuje nas i dlatego nachyla się ku nam poprzez Określonego (Syna) i Nieokreślonego (Ducha), bez utraty swojej własnej nieskończoności.
108
109
My - istoty ludzkie, mamy władze odpowiadające tym trzem wymiarom Boga. Posiadamy moc, by dać się poruszyć przez to, co Nieokreślone. Potrafimy dostrajać się do tego, co Określone. Możemy otwierać się na nieskończone "Ultra", odkrywając Jego miłość, mimo że Jego chwała pozostaje niewidzialna. Wszystkie te trzy władze są połączone w medytacji różańcowej23.
W jaki sposób Zdrowaś Maryjo działa jako zasada jednocząca?
Spróbujmy teraz jeszcze raz odmówić Zdrowaś Maryjo, pamiętając, że dzięki temu wchodzimy do potrójnej jedności:
Zdrowaś Mario, łaski pełna, Pan z tobą
Zanim jeszcze rozpoczniemy Zdrowaś Maryjo, oczekujemy (baqqesh) Ojca: właśnie odmówiliśmy Ojcze nasz, albo, co bardziej prawdopodobne, skończyliśmy poprzednie Zdrowaś Maryjo, którego ostatnia część to otwarcie się na Ojca. Naszym celem jest oczywiście mieć wciąż w świadomości obecność Ojca, kiedy czuwamy i oczekujemy, przez każde kolejne Zdrowaś Maryjo. Ale kiedy rozpoczynamy Pozdrowienie Anielskie, w chwili gdy przygotowujemy się, by wypowiedzieć Boże słowa pozdrowienia, zauważamy coś, co różni się lekko, lecz ma swoją wymowę, od poprzedniej koncentracji na Ojcu.
Przychodzi to już wraz z samym słowem zdrowaś. W oryginalnej Łukaszowej grece oznacza ono "rozraduj się łaską". Bibliści zapewniają nas, że jednym z wielkich tematów św.
33 Nie dziwi nas to, skoro bowiem przyjmujemy punkt widzenia Karla Rahnera, to najlepszym wzorcem dla myślenia o Trójcy Świętej jest taki model komunikacji, w którym możemy wyszczególnić trzy składniki. Medytacja różańcowa, jak powiedziałem, jest oparta na akcie komunikacji. Patrz The Trinity K. Rahnera, New York: Herder and Herder, 1969.
110
Łukasza jest "radość w Duchu Świętym". Żaden z ewangelistów nie wspomina radości tak często jak Łukasz, który uważał ją za znak obecności Ducha.
Następna fraza, "łaskiś pełna", także sugeruje Ducha, gdyż łaska Boża jest zawsze zaskoczeniem, jest zawsze niekontrolowalna. Nawet nasze chrześcijańskie słowo łaska oznacza coś, co jest zwykle przypisywane Duchowi Świętemu. Te początkowe słowa są także wzięte z Łukaszowego opowiadania o poczęciu Jezusa, w którym Duch Święty zstępuje na Maryję.
Łukasz często mówi o modlitwie "w Duchu". Wiatr, który zaniósł Maryi Jej dobrą nowinę, był Duchem, i wiatr, który niesie nasze pozdrowienie ku Niej, jest także Duchem.
Duch jest mocą, która dotyka każdego grzesznika, skłaniając go do nawrócenia. Żadna osoba na ziemi nie jest zupełnie oddzielona od Ducha. Dlatego każdy z nas może być usłyszany przez Maryję, jeżeli zwracamy się do Niej tymi słowami, które same w sobie oznaczają przemawianie do niej "w Duchu". (Możemy nawet zmienić naszą pierwszą wskazówkę w każdym Zdrowaś Maryjo w następujący sposób: "będę pozdrawiał Maryję w Duchu").
Słowa oczywiście nie są naszym zbawieniem. Ważne, aby po prostu nie wymawiać tych słów tak, jakby były magiczne, ale ufnie poddać się wichrowi, który wieje od Boga. Napełnijmy nasze żagle Duchem Świętym. A natura ludzkiej istoty jest taka, że nawet prosty akt próby, by zaufać Bogu, jest już zaufaniem, jest już "wpuszczeniem Go do siebie".
Duch Święty przemawia do Maryi - ludu Bożego. Jest to nieskończone "Zdrowaś Maryjo, łaskiś pełna" odmawiane przez cały wszechświat z bezczasowości Boga. Maryja stała się świadoma tego dwa tysiące lat temu, ale w świecie Boga nie ma ograniczeń narzucanych przez czas. W ten sposób, gdy zaczynamy Zdrowaś Maryjo, po prostu decydujemy się na otwarcie naszej woli tak, aby słowo Boże mogło przepływać przez nas, stając się do pewnego stopnia naszym słowem. Rozpoczynając Zdrowaś Maryjo wybieramy Niezdefiniowanego
111
Boga. Nie możemy stawiać ograniczeń tam, gdzie On może nas na nowo zrodzić. Może On nawet spowodować, że powstanie w nas nowe dziecko Boga!
Błogosławionaś Ty miedzy niewiastami i błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus
Teraz w naszym skupieniu przejdziemy od Tego, który jest Niezdefiniowany, w stronę Określonego. Wychwalać będziemy bliżej określone momenty z życia Jezusa, co pozwoli nam zatrzymać się na moment, aby "zobaczyć" Jezusa. Niewątpliwie ujrzymy Jezusa w różnych sytuacjach, w zależności od tego, czy myślimy o Nim będącym w chwale, o Jego publicznej działalności, czy na kolanach Maryi. Jednak jedynie wtedy, gdy zobaczymy Go w jakiejś konkretnej sytuacji, możemy szczerze wychwalać Go wobec Maryi. (Rozdziały 4 i 5 poświęcone tajemnicom różańca uczą nas łączenia licznych aspektów osoby Jezusa).
Oddanie chwały Jezusowi, które stanowi drugą część Zdrowaś Maryjo, jest chwaleniem Boga Określonego, gdyż w Jezusie najlepiej wyraża się myśl Boża na temat istoty ludzkiej. Wychwalanie Jezusa jest kontynuacją naszego podstawowego powierzenia siebie Ojcu, gdyż Jezus jest słowem Ojca, które stało się ciałem. Nie polegamy już tylko po prostu na mocy Bożej (Duchu), ale przez oddanie chwały Jezusowi podążamy coraz dalej, bo chwała ta byłaby pusta, gdybyśmy po trosze nie upodabniali naszego życia do życia Jezusa, włączając coraz bardziej całe nasze istnienie (jego aspekt moralny i duchowy) w to kierowanie się w stronę Boga.
Świata Maryjo, Matko Boża, módl się za nami...
W Jezusie doświadczaliśmy tego, co Określone, ale Bóg pozostaje poza wszystkim (transcendentny). Poszukujemy Ojca, podążając w Jego stronę, przez włączenie naszych modlitw
112
w modlitwy Maryi, które także płyną do Ojca. A moc, dzięki której modlitwy Maryi (ludu) powracają do Ojca, jest mocą Ducha (patrz str. 76-77).
Nie możemy "oglądać" Ojca. Prawdą jest, że jeśli widzieliśmy Jezusa, wiemy, że kierujemy się we właściwą stronę. Poznamy Ojca dzięki miłości Jezusa. Ale Ojciec jest niewidzialny, transcendentny, wolny. On nam przypomina o nieskończenie nieznanym.
Każde Zdrowaś Maryjo pomaga nam więc poznać i połączyć troiste doświadczenie Boga. Ale dzięki temu także nasza własna "troistość" (określoność, nieokreśloność i tajemnica) jest zjednoczona. Wszystko to może wydawać się zbyt drobiazgowe i ulotne. Ale właśnie powtarzanie Zdrowaś Maryjo pozwala nam, warstwa po warstwie, budować te doświadczenia, wzmacniać je, dając nam możliwość komunikowania się.
28. UBÓSTWO DUCHOWE A MODLITWA
Wiadomo, że w czasach Jezusa wierni Izraelici, albo przynajmniej ich pewna grupa, nazywali siebie ubogimi; istniało przeświadczenie, że Bóg przychodzi z pomocą swoim "ubogim". Jednakże kontrast pomiędzy ubóstwem a bogactwem ma wyraźne odniesienie do życia modlitwy i medytacji: Bóg, Dawca Życia, nawiedzi w modlitwie tych, którzy zrobili miejsce dla Niego, rezygnując z wewnętrznych zasobów, które rozwinęli z dala od Niego. Sam Jezus skutecznie poparł tę tradycję, ostrzegając swoich uczniów, że jedynie "ubodzy" (Mt 5, 3) potrafią być otwarci na Królestwo Boże.
Już duchowa wymowa psalmów wskazuje, że odpowiedzią na metodę baqqesh, w której koncentrujemy nasze spojrzenie wyłącznie na Bogu, nie polegając na żadnych innych podpórkach, jest głęboka duchowa radość24. Nie jest więc zaskocze-
24 Jako typowy, przytoczmy tu w. 8 z psalmu 4: "Wlałeś w moje serce Modlitwa medytacyjna Zachodu - 8 113
niem, że Łukasz - nowotestamentalny mistrz baqqesh, wplótł w swoją Ewangelię wątki ubóstwa duchowego i wynikającej z niego radości25.
Nie ma w tym nic zbytnio skomplikowanego: kiedy poszukujemy, spoglądamy ku przyszłości, a przyszłość jest całkowicie poza nami. Dopóki nie stanie się teraźniejszością, nie mamy z niej żadnej korzyści. Podobnie jest z pozdrowieniem - prosty akt, na którym zbudowana jest medytacja różańcowa: pozdrowienie jest w całości możliwością. Nikt nigdy nie wie, jaką odpowiedź ono przyniesie. Jest ono istotą ubóstwa, ponieważ zostawia osobie pozdrawianej wszystkie możliwości wyboru. A najbardziej zaskakującym ze wszystkich partnerów komunikacji jest Bóg. Ci, którzy poszukują i którzy pozdrawiają, czynią siebie ubogimi, ale przez to potencjalnie bogatymi. Ujmując to jeszcze prościej: ubodzy są zawsze najlepszymi poszukującymi.
Anonimowy autor Obłoku niewiedzy naucza nas o znaczeniu pozbycia się wszelkiego balastu, ukrycia wszystkiego za "chmurą zapomnienia". Nawet nasz starannie wypracowany świat pojęć musimy pozostawić za nami. Poszukujemy bezpośredniej intuicji, że Bóg jest dobrem, a my jesteśmy tylko "grzechem". (Nazywając nas "grzechem", autor ma na myśli technikę medytacyjną, a nie wyważone twierdzenie teologiczne). Jednakże rozumie on też, że jest ubóstwo na poziomie istnienia, jest to intuicja naszej zależności w istnieniu, naszego otwarcia się na samowystarczalne istnienie Boga. Uczymy się w ten sposób techniki rezygnacji ze skupionego na nas samych przejęcia się naszym własnym istnieniem.
więcej radości niż [inni znaleźli] w czasie obfitego plonu pszenicy i młodego wina".
25 Kantyk Maryi (Łk l, 46-55, patrz str. 203-205) rozpoczyna się od stów:
"Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy. Bo wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej".
114
Technika medytacji Zen różni się tym, że intuicji istnienia poszukuje się w konkretnych, egzystujących przedmiotach. A jednak Zen, podobnie jak Obłok niewiedzy, "pragnie obudzić bezpośrednią metafizyczną świadomość poza empirycznym, reflektującym, wiedzącym, chcącym i mówiącym ego..."26. Rzeczywiście wiele jest dróg do bezpośredniej intuicji istnienia, napotykanego w poszczególnych bytach, ale wszystkie metody, konfrontując nas bezpośrednio z rzeczywistymi istotami, uczą nas o ich radykalnej zależności i ścisłym związku z Samoistnym.
Medytacja różańcowa jest pod tym względem równie przydatna. Przypominamy, że Ojcze nasz uświadamia nam, iż jesteśmy tymi, którzy otrzymują, beneficjantami Imienia/Królestwa/ Woli, które rozpościerają się pomiędzy nami i kształtują nas jako rodzaj ludzki. Ale obiekty, z którymi stykamy się w różańcowym baqqesh, są raczej elementami czasu niż przestrzeni:
poszukujemy, oczekując wydarzeń w nadchodzącej przyszłości. (Wydarzenia są zwykle niedoceniane, ponieważ poza medytacją są obiektami rzadko poszukiwanymi; kiedy przychodzą, okazuje się, że nie były one oczekiwane). Co więcej, nadchodzące wydarzenia są zupełnie poza naszym zasięgiem, a pozdrowienie oddaje możliwość wybrania każdej z opcji w ręce kogoś drugiego. W końcu można rozpoznać radykalne ubóstwo naszego języka, który umożliwia nam uczenie się od Boga nowego języka wydarzeń.
Wszystkie te drogi działania różańca ujawnią się bardziej, kiedy w następnym rozdziale przyjrzymy się tajemnicom. Nie powinniśmy jednak zbytnio się spieszyć. Różaniec bez tajemnic jest już wspaniałą ścieżką medytacji. Także tajemnice, tak jak pojmował je św. Łukasz, są niezmierzoną przestrzenią dla
u Thomas Merton, Zen and the Birds ofAppetite, Gethesemane, Ky.: Abbey of Gethesemane, 1968, wyd. poi.: Zen i ptaki źądzy, przekład A. Szostkiewicz, Warszawa 1988, str. 49.
115
medytacji. Ale skuteczne połączenie tych dwóch dróg i opanowanie tym sposobem jednej potężnej formy medytacji zwanej różańcem wymaga trwałego fundamentu w postaci modlitw.
Pytania do dzienniczka:
Czy masz teraz większy szacunek, jesteś bardziej autentyczny, bardziej prawdziwie obecny, gdy pozdrawiasz inne osoby? Czy potrafisz być bardziej wdzięczny za dar czasu? Czy potrafisz dostrzec również więcej swoistości w przedmiotach natury i sztuki? Czy zaczynasz spostrzegać, że wydarzenia istnieją jakby w stanie zawieszenia, oczekując na swoich najwspanialszych uczestników?
4
PIERWSZE SPOJRZENIE NA TAJEMNICE RÓŻAŃCOWE
29. NUMERACJA TAJEMNIC
Tajemnice to piętnaście wydarzeń z życia Jezusa. Wydarzenia te mają moc uwalniania naszych głęboko ukrytych zdolności otwarcia się i komunikowania z Panem Bogiem. Dzięki temu potrafimy głębiej wnikać w rzeczywistość, lepiej poznawać nasz własny dialekt Bożego języka wydarzeń i wzrastać w jedności z Nim i z całym stworzeniem. Ponieważ są scenami z życia Jezusa i bardzo często także Maryi, pomagają nam lepiej docenić te dwie osoby, a przez to też i samego Boga. Okazało się, że sceny te posiadają zaskakującą moc, dlatego też trafnie zostały nazwane "tajemnicami", "misteriami" - gdyż greckie określenie (mysteria) oznacza "rzeczy ukryte".
Jak to wyjaśniono na str. 27, metoda medytacyjna różańca polega na umożliwieniu nam skupienia (wzniesienia) naszych zdolności poznawczych i uczucia miłości w jednym punkcie, czyli na osobie, do której się modlimy. Tajemnice pomagają nam więc poznać osobę, do której się modlimy (to znaczy poznać Boga), w dużej mierze dzięki intencji, a nie analizie.
Piętnaście tajemnic jest podzielonych na trzy części (koronki), każda z nich zawiera pięć tajemnic. Te trzy części są
117
określane jako tajemnice radosne, bolesne i chwalebne. Oto ich
tradycyjne nazwy:
TAJEMNICE RADOSNE
Zwiastowanie
Nawiedzenie św. Elżbiety
Boże Narodzenie
Ofiarowanie Pana Jezusa w Świątyni
Odnalezienie Pana Jezusa w Świątyni TAJEMNICE BOLESNE
Konanie w Ogrojcu
Biczowanie
Cierniem koronowanie
Droga krzyżowa
Śmierć Jezusa TAJEMNICE CHWALEBNE
Zmartwychwstanie
Wniebowstąpienie
Zesłanie Ducha Świętego
Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny
Ukoronowanie Maryi na królową nieba i ziemi
30. PROSTE SPRAWY OGÓLNOLUDZKIE W TAJEMNICACH
Lista tajemnic podana wyżej może wydawać się bardzo teologiczna, szczególnie jeśli nada się im łacińskie nazwy, jakie wiele z nich nosi27. Ale rdzeniem każdej z nich jest także prosta ludzka scena. Może to ilustrować następująca lista,
27 W języku angielskim: Annunciation, Visitation, Nativity, Presentation, Agony, Resurrection, Ascęnsion, Descent of [the Hoły] Spirit, Assumption -przyp. tłum.
118
w której do każdej tajemnicy dodany jest nowy tytuł albo nagłówek. W każdej z nich ten nowy tytuł stara się ująć nie tyle to, co zdarzyło się Jezusowi i Maryi, ale coś, czego możemy doświadczyć my wszyscy.
TAJEMNICE RADOSNE
1. Matka oczekuje pierwszego dziecka. Jej nadzieje są ogromne! (ZWIASTOWANIE)
2. Dwie brzemienne matki spotykają się. Młodsza, jak to się czasem zdarza, błogosławi starszą. (NAWIEDZENIE)
3. Dziecko, nawet żyjące w najuboższych warunkach, ujmuje wszystkie ludzkie serca. (NARODZENIE)
4. Ubogi świat przyjmuje dziecko do siebie. (OFIAROWANIE W ŚWIĄTYNI)
5. Każde dziecko spostrzega czasami własne zobowiązania względem innych. (ODNALEZIENIE W ŚWIĄTYNI)
TAJEMNICE BOLESNE
6. Bez względu na to, jak bardzo ukochany, wobec śmierci człowiek staje samotny. (KONANIE W OGROJCU)
7. Również sami musimy zmierzyć się z ogromnym bólem. (BICZOWANIE)
8. Najbardziej samotni jesteśmy w upokorzeniu. (KORONOWANIE CIERNIEM)
9. Każdego z nas dogania machina śmierci. (DROGA KRZYŻOWA)
10. Nasza śmierć jest doświadczeniem całkowitej zależności. (ŚMIERĆ JEZUSA)
TAJEMNICE CHWALEBNE
11. Poszukując kogoś, kogo kochaliśmy; zyskujemy nadzieję na ponowne zjednoczenie. (ZMARTWYCHWSTANIE)
119
12. Zmarły ginie nam z oczu, żyjący powraca na swoje
miejsce. (WNIEBOWSTĄPIENIE)
13. Niedługo potem Duch Boga dotyka żyjącą; Ona cieszy się wiedząc, że ów Dar pochodzi od Tego, który odszedł. (ZESŁANIE DUCHA ŚWIĘTEGO)
14. Ta, która została samotna, czuje potrzebę, aby Bóg zabrał Ją na swych skrzydłach w miejsce, gdzie znalazłaby schronienie. (WNIEBOWZIĘCIE NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY)
15. Ktoś, kto się starzeje, ma nadzieję, że nawet po śmierci dostąpi możliwości służenia innym. (UKORONOWANIE MARYI)
Te "ludzkie" tytuły nie odbierają tajemnicom w najmniejszym stopniu ich nadnaturalnego charakteru przemawiając na korzyść samego człowieka, ale ludzki aspekt tajemnic może nas głęboko poruszyć (jako że jesteśmy ludźmi), dodając energii naszej medytacji. Można zdać egzamin z teologii, nie zwracając uwagi na sprawy ludzkie, ale to nie miałoby większego zastosowania w medytacji. (Czytelnik prędko będzie mógł ulepszyć mój sposób wyrażenia elementu ludzkiego w tajemnicach).
31. CUDA W TAJEMNICACH: WYZWANIE DLA WIARY?
Spojrzenie na powyższą tablicę tajemnic ukazuje, że kilka z nich, szczególnie Zmartwychwstanie i Zwiastowanie (które zawiera w sobie dziewicze poczęcie Jezusa), przywołuje wydarzenia ogólnie uważane za cudowne. Jest to sprawa, którą przemilczeliśmy w punkcie 11: "Czy trzeba być katolikiem, by odmawiać różaniec?". W wyraźny sposób większość niechrześcijan, a nawet niektórzy chrześcijanie nie akceptują cudów jako wydarzeń historycznych. Mimo że osoba powątpiewająca w cudowne elementy zawarte w tajemnicach może w dalszym
120
ciągu uważać je za pomocne dla medytacji różańcowej, bliższe spojrzenie na problem może okazać się owocne.
Niektórzy czytelnicy będący katolikami być może zaczną się niecierpliwić. Dlaczegoż by nie pójść dalej i nie skończyć książki dla tych, którzy mogą z niej korzystać (w domyśle katolików) bez stawiania całej rzeczy na głowie po to, by włączyć innych?
Cud jednak jest problemem dla wielu osób w naszym społeczeństwie, będących zarówno wewnątrz, jak i poza Kościołem katolickim. Niektórzy spośród najnamiętniej uroczyście zapewniających o swojej wierze w cuda równocześnie często nieświadomie zmieniają właściwe znaczenie cudów, które rzekomo akceptują. Każdy zapewne zna katolików, którzy, zupełnie słusznie, uznają fizyczne zmartwychwstanie Jezusa, ale nie mają cierpliwości do tych fragmentów Biblii, które opisują zmartwychwstanie w terminach duchowych. Ci "odważni" wierzący skrzętnie gromadzą każdy strzęp dowodów na fizyczną stronę zmartwychwstania, jak gdyby to wydarzenie było identyczne z tym, które często osiągają medyczne zespoły anestezjologów, mianowicie z reanimacją. Gdyby mogli znaleźć medyczne zapisy obecnego przy zmartwychwstaniu lekarza, uznaliby je za udowodnione wystarczająco, by zadowolić każdego krytyka. Ale równocześnie ignorują konsekwencje zmartwychwstania, jego znaczenie w rzeczywistości duchowej.
Dlatego powstaje potrzeba umieszczenia tego, co cudowne, w nowym kontekście, takim, który odpowiadałby naszemu przedmiotowi - medytacji - bez względu na to, jak nieodpowiedni mógłby on być dla różnych gałęzi teologii. W ten sposób być może uda mi się uprościć pewne trudne zagadnienia, a równocześnie odkryć rzeczywiste i głębsze cele medytacji.
Z punktu widzenia osoby medytującej wiele problemów, jakie występują w związku z cudami, bierze się z przestarzałej, popularnej nauki, którą wszyscy nasiąknęliśmy. Najnowsza nauka nie jest nieprzyjazna medytacji różańcowej. Mimo to więk-
121
szość ludzi wciąż dogania naukę wieku dziewiętnastego: jest to ten typ wiedzy, który był zdecydowanie przeciwny idei cudów.
Nauka dziewiętnastowieczna, stanowiąca rozwinięcie fizyki newtonowskiej, postrzegała rzeczywistość głównie jako zbiór mikroskopijnych cząstek. Rola naukowca polegała przede wszystkim na pomiarze mas, prędkości i ładunków elektrycznych tych cząsteczek oraz poznaniu i opisaniu na podstawie zebranych danych potencjalnie wszystkiego. Dla tych, którzy poznali wyniki pomiarów, rzeczywistość była pokawałkowana i zakonserwowana: zdefiniowana, konieczna i możliwa do przewidzenia. Nie było miejsca na nic cudownego.
Nauka dzisiaj rozpoznaje, że elementarna rzeczywistość materialna jest tajemnicza i niemożliwa do przewidzenia. Jej korzenie nie są nieruchome; raczej są one gotowe na wszystko! Naukowcy twierdzą, że rzeczywistość materialna faktycznie wydaje się być gotowa do ujawnienia siebie w różnych formach, w zależności od rodzaju eksperymentów, wymyślonych przez naukowców w ich badaniach. W ten sposób subatomowe twory słusznie są określane jako cząstki, ale mogą też objawiać się jako fale (czyli coś zupełnie odmiennego, niczym kręgi na powierzchni wody) w zależności od sposobu, w jaki je badamy.
Naukowcy twierdzą dalej, że te subatomowe rzeczywistości są zbyt ulotne, aby posiadać równocześnie zarówno położenie, jak i prędkość (dwie zupełnie odmienne własności), a wybór znów zależy od tego, w jaki sposób je obserwujemy. (Wyobraźmy sobie kontrolerów lotów w wieży na lotnisku usiłujących zajmować się samolotami, o których wiedzą, jaka jest ich lokalizacja albo kierunek lotu, ale nigdy nie mają obu tych informacji naraz). Nie jest to tak, że elementarna materia jest trudna do zbadania. Raczej jest ona tak niewiarygodnie plastyczna, że można dosłownie powiedzieć, iż znajdujemy taki wszechświat, jakiego szukamy. I nie polega to na naszym skrajnie subiektywnym pojmowaniu rzeczywistości, ale na
122
naukowym stwierdzeniu, że niezdeterminowanie materii elementarnej jest obiektywnym faktem w świecie zewnętrznym.
Informatycy nauczyli się tworzyć bazy danych, które potrafią kopiować same siebie wraz ze wszystkimi potrzebnymi wariantami za każdym razem, kiedy są przeszukiwane przez operatorów przyjmujących specjalne założenia. Ale fizycy opisują sam wszechświat jako gigantyczny program, który jest tak elastyczny, że może on reprodukować sam siebie w wariantach zależnych od tego, w jaki sposób jest badany. Ale jeśli taki drugi wszechświat byłby przywoływany wystarczająco często, czy nie mógłby stać się pierwszym? Czyż taki wszechświat nie "nadszedłby"28?
O takim świecie zawsze mówili teologowie. W rzeczywistym świecie zawsze jest nadzieja. Rzeczywistość, której poszukujemy, jest faktycznie gdzieś obok nas; może ona równie dobrze zstąpić na naszą linię czasu i wejść w naszą teraźniejszość, jeśli tylko będziemy wiedzieli, w jaki sposób jej szukać. Teologowie którzy specjalizują się w pytaniach na temat moralności, w podobny sposób wskazywali, że świat, którego pragniemy, jest światem, który otrzymujemy. (Osoba nieżyczliwa wkrótce będzie również otoczona nieżyczliwością). Teraz nauczyliśmy się dostrzegać, że odnosi się to do każdego aspektu rzeczywistości.
Wciąż naucza się w szkołach, że ogień powstaje, kiedy pewne cząsteczki się zderzają, a wojny wybuchają, gdy pewne narody wchodzą w kolizję ze sobą. Ten sposób myślenia zakłada, że wydarzenia są reakcjami cząstek (w mikro- lub makroskali), że cząstki są wcześniejsze niż wydarzenia. Ale fizyka postrzega dzisiaj wydarzenia (zmiany energetyczne w czasie) jako uprzednie w stosunku do przedmiotów, które w nich uczestniczą. Wydarzenia, przynajmniej na poziomie
w Na temat wielości światów jako właściwości fizyki kwantowej patrz rozdział 11 pt. "Many Worlds" (Wiele światów), w książce Johna Gribbina In Search of Schrodinger's Cat: Quantiim Physics and Reality, London: Bantam Books, 1984.
123
mikrokosmosu, wytwarzają swoje własne "cząsteczki" wtedy, gdy są one potrzebne do tego, aby pewne sprawy "wydarzyły się" na tym poziomie. Rzeczywistość mikrokosmiczna jest tak nieokreślona, że aby zaistniało jakieś wydarzenie, musi być ona
ujęta w zbiory o większej określoności, które nazywamy cząsteczkami.
Istnieje opór przed zastosowaniem tych intuicji do świata wymiarów makroskopowych i trudno się temu dziwić! Jeśli wydarzenia są pierwotne w stosunku do jednostek i narodów, które w nich uczestniczą, wtedy być może wydarzenia są słowami Boga, które możemy przywoływać poprzez baqqesh! Jeżeli ludzkie ciała byłyby tak "gotowe na wszystko" jak mniejsze cząstki, to jak moglibyśmy wykluczyć nowe stany istnienia (jak np. zmartwychwstanie) albo nowe sposoby stawania się rzeczywistością (jak w przypadku dziewiczego poczęcia)?
Sama książka o medytacji nie jest w stanie przekonać czytelnika, dla którego te idee są nowością. Nawet "tylna straż" wśród naukowców całkiem słusznie opierała się im przez większą część dwudziestego wieku. Wystarczy być może, aby niewtajemniczony czytelnik zdał sobie tylko sprawę z tego, że stary naukowy sposób widzenia podstawowej rzeczywistości "jasno i wyraźnie" nie jest już z taką pewnością siebie wykładany przez uczonych.
Wartość nowej fizyki z punktu widzenia medytacji polega na tym, że dopuszcza ona możliwość radykalnie nowych rzeczy w świecie - rzeczy, które w porównaniu z tym, co było, są cudowne. Nie oznacza to, że przeszłość nie ma związku z zaistnieniem nowego zdarzenia, ale to raczej nowe zdarzenie kształtuje przez cały czas "cząstki" swojej przeszłości.
ZMARTWYCHWSTANIE
Bez głębszego wchodzenia w kwestie naukowe zobaczmy, dokąd nowe myślenie zaprowadzi nas w sprawach cudów.
124
"Szukajcie, a znajdziecie", powiedział Jezus (Łk 11, 9; Mt 7, 7), a w innym miejscu (Łk 12, 31; Mt 6, 33): "Starajcie się naprzód o Królestwo <Boga> i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane". Jezus w swym własnym baqqesh poszukiwał zmartwychwstałego wszechświata i według chrześcijan znalazł to, czego pragnął. Wszechświat sam ukształtował się w zmartwychwstanie, albo lepiej, zawsze był w stanie powielić siebie jako wszechświat zmartwychwstały w innych współrzędnych czasowo-przestrzennych. Jezus poszukiwał wydarzenia zmartwychwstania i sam został ukształtowany przez jego nadejście, tak że mogło ono "wydarzyć się" w Nim. Mówiąc bardziej teologicznie. Bóg od zawsze postanowił zmartwychwstały wszechświat, lecz nie mógł go objawić aż do czasu (a i wtedy tylko w ograniczony sposób), gdy jakiś człowiek będzie go poszukiwał z wystarczająco silną nadzieją (patrz punkt 6).
Czym było zmartwychwstanie, którego poszukiwał Jezus? Porównując liczne biblijne fragmenty, czytając je na tle innej literatury Jego czasów, możemy stworzyć sobie pewne wyobrażenie29. Jezus pragnął, aby wszelkie zło zostało naprawione, aby wszelkie niewinne cierpienia, osób żywych lub umarłych, zostały powetowane. Jezusowa idea zmartwychwstania była jednak bardziej gruntowna niż innych Jego współczesnych. Dla Niego zmartwychwstanie nie było sprawą gwałtownych rebeliantów znajdujących pociechę w wyrównywaniu krzywd. Byłoby to, używając nowoczesnego języka, zatracenie ludzkich możliwości ofiar, które Jezus chciał przywrócić. Pragnął, aby wszystkie słuszne ludzkie aspiracje i te drzemiące możliwości zostały w pełni rozwinięte. Ta ufność Jezusa w niewyobrażalny potencjał ludzki tak pięknie odpowiada przejmującej perspektywie szkicowanej przez dzisiejszą naukę.
s David Bryan, From Bible to Creed, Wilmington, Del.: Michael Glazier, 1988, distributed by Liturgical Press, Collegeville, Minn., 58-68, 132-145.
125
Czy modlący się na różańcu mają trudności (jawne czy niejawne) z cudami? Proponuję im jeszcze większe wyzwanie. Osoba medytująca na różańcu może uwierzyć, że wszechświat, którego pragnął Jezus, będący wcieleniem Jego subtelnego pojęcia zmartwychwstania, rzeczywiście istnieje gdzieś i oczywiście można tam znaleźć również samego Jezusa.
Kiedy chrześcijanie słyszą, że ktoś zaprzecza możliwości zmartwychwstania, oczywiście odczuwają smutek z powodu dobra, które jest w ten sposób tracone. W książce niniejszej smutek ten jest trochę wyrównany: dobro, którego utraty żałujemy, jest utratą mocy baqqesh. Jeśli jakaś osoba zaprzecza temu, że Jezus przez swoje baqqesh mógł przywołać zmartwychwstały świat, to zaprzecza mocy samego baqqesh, w tym także mocy swego własnego baqqesh.
Ważne, by podkreślić, że o ile Jezus poszukiwał ogólnego zadośćuczynienia wszystkim cierpiącym, nie zostało to jeszcze osiągnięte w naszym punkcie czasu. Moglibyśmy powiedzieć, że istnieje ono gdzieś, ale że tylko Jezus je znalazł. Spoglądając w ten sposób na sprawę, uzyskujemy wyjaśnienie znanej sytuacji: dążenie Jezusa powiodło się, gdyż był On niezrównanym poszukującym, a pełne i ogólne naprawienie krzywd rzeczywiście istnieje. Ale tutaj w naszych współrzędnych czasowo-przestrzennych nie istnieje ono jeszcze, gdyż inni nie poszukiwali go dość intensywnie.
Baqqesh Jezusa Chrystusa osiągnęło swój szczyt, kiedy zbliżył się do swojej śmierci. To w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin swego życia, od Jego medytacji w ogrodzie Getsemani aż do samego ukrzyżowania, szybko przybliżył się do tego, ku czemu zmierzało Jego czyste i wytężone pragnienie: do wszechświata, w którym możliwe jest zmartwychwstanie. Nie potrafimy nawet odgadnąć przemian, jakie spowodowało to w Jego własnej ludzkiej naturze, kiedy to nowe wydarzenie przygotowało Go ostatecznie do tej nowej rzeczywistości. Nowy Testament usiłuje wskazać, skierować nas we właściwym kierunku. Mówi o Jezusie posiadającym moc pojawiania
126
się i odchodzenia, kiedy chciał, miał nawet dar bilokaai i zdolność przechodzenia przez "twarde" przedmioty. Gdy ludzie wątpią w zmartwychwstanie, często wątpią też we własne rozumienie tych nowotestamentalnych wzmianek. Dobrze jest pamiętać, że są to jedynie próby ustawienia nas na właściwym torze. Nikt z nas nie doświadczył wszechświata zmartwychwstałego; nikt nie może zakładać, że go rozumie. Wątpiących można uspokoić, bowiem nawet najbardziej wypróbowani chrześcijanie nie mają wiedzy z pierwszej ręki co do tego/ o czym są przekonani, gdy wyrażają swoje przekonanie o zmartwychwstaniu. Mogą jedynie wyznać, że Jezus wstąpił do cudownego Królestwa, którego od początku poszukiwał.
ZWIASTOWANIE (dziewicze poczęcie)
Pogląd na świat dawnej nauki (a wszyscy podzielamy go do pewnego stopnia) był szczególnie nieprzychylny dla tej tajemnicy. Nie jest ona skoncentrowana głównie na dziewiczym poczęciu Jezusa, jednak ono jest czerwoną płachtą na tych, których myślenie jest ograniczone przez dziewiętnastowieczną naukę. Najważniejszy ich problem (nasz?) po zbadaniu można by wyrazić w ten sposób: zwiastowanie ogłasza, że coś nowego wkroczyło w świat. Fizyka newtonowska (tak jak darwinowska biologia i marksistowska ekonomia) nie pozostawia miejsca na nic radykalnie nowego. Wszystko musi być tylko nieuniknionym następstwem interakcji cząsteczek (albo gatunków, albo klas ekonomicznych), niczym więcej.
Tym, co Zwiastowanie ogłasza, jest Drugi Początek, Nowe Stworzenie. Zarówno Ewangelia Jana, jak i Marka rozpoczynają się od słowa arche ("początek"), greckiego odpowiednika hebrajskiego tytułu Księgi Rodzaju. Ewangelia Łukasza przedstawia Jezusa jako nowego Syna Bożego, który ma być nazwany Nowym Adamem. Wydaje się, że baqqesh jest o wiele potężniejsze, niż nawet Izrael mógł przypuszczać.
127
Na czym polega radykalna nowość Jezusa? Powiedziałem już, że w chrześcijańskim rozumieniu akt istnienia, na którym spoczywa człowieczeństwo Jezusa, nie jest stworzonym istnieniem, które jest udziałem każdego z nas, ale raczej niestworzoną egzystencją Odwiecznego Słowa Boga. Ta wzniosła idea utrzymuje więc, że przez Chrystusa Bóg komunikuje się z nami, czyli jest to ta sama idea, na której oparta jest medytacja różańcowa. Teologia Odwiecznego Słowa jest jednak zapisana po raz pierwszy dopiero w Ewangelii Jana (J l, 14). Łukasz ujmuje tę sprawę inaczej: Jezus, syn Maryi, był poczęty przez Ducha Bożego (Łk l, 35), dokładnie tego samego Ducha, który unosił się nad wodami pierwszego stworzenia (Rdz l, In). Odnośny fragment Ewangelii Mateusza (l, 18-20), napisany zupełnie niezależnie od Łukasza, stwierdza dokładnie to samo.
Zauważmy, że pozornie niedorzeczna idea Łukasza bardzo dobrze przystaje do nowszej nauki. Jeżeli wydarzenia są pierwotne i nakładają niezbędny im determinizm na nieokreśloność materii, to nie jesteśmy w stanie stwierdzić, co jest niemożliwe, spoglądając jedynie na materię. Wszystko, co można zrobić, to patrzeć na nasz niezdeterminowany świat i zauważyć, jak niezdeterminowane jego składniki zdają się układać w jakieś wzory ("cząstki") pod wpływem nadchodzących wydarzeń. Możemy nawet odkryć "prawa natury", które opisują zachodzące procesy i dzięki tej wiedzy jesteśmy w stanie konstruować nasze komputery, radia i lekarstwa. Możemy pomóc w stworzeniu zadziwiających ulepszeń w naszym świecie pod warunkiem, że nie założymy przedwcześnie, iż cokolwiek, co jest dobre, miałoby być niemożliwe30.
Zarówno Łukasz, jak i Mateusz łączą poczęcie Jezusa z Ducha Świętego z tradycją Jego dziewiczego poczęcia. Także
3" Niespodziewana płodność Sary w podeszłym wieku (Rdz 18, 14) ma wskazać na to, że dla Boga nie ma nic niemożliwego, taki sens jest w tym wydarzeniu zawarty; Łukasz cytuje ten fragment przy okazji Zwiastowania (l, 37).
128
i tutaj nowsza nauka może nasuwać pewne sugestie. Podobnie jak rzeczywistość w jej względnie nieokreślonych stanach jest poddana nadchodzącym wydarzeniom, tak te nadchodzące wydarzenia muszą zmienić (uczynić bardziej określoną) rzeczywistość, w której zachodzą; w przeciwnym razie wydarzenia nie mogłyby się pojawić w określonych współrzędnych czasoprzestrzeni. Zwykłe biologiczne wzorce kojarzone z poczęciem niezależnie od tego, jak bardzo są szlachetne, nie mogłyby pozostać niezmienione wobec czegoś tak nowego jak poczęcie z Ducha Bożego. A Jezus był nowy! Ludzie dostrzegali to w sposobie, w jaki uciszał spory na temat prawa za pomocą osobistego autorytetu. Odczuwali to w autorytatywnym działaniu, gdy wypędzał złe duchy albo skądinąd gorączkę. Był on pierwszą osobą, która praktykowała "kult nieobecnego Ojca" (patrz punkt 26), gdzie Józef zastępował Boga. Był też pierwszym, którego uznano za człowieka zmartwychwstałego. Poszukiwali nowego Izraela, a otrzymali nowego Adama. Te i inne składniki wydarzenia, jakim było przyjście Jezusa, przemawiają za czymś nowym, za radykalnym przełomem w zwyczajnym biegu rzeczy tego świata. Dlaczego mamy się wahać w przyjęciu czegoś w opowiadaniu o Jego narodzeniu, czym nie bylibyśmy zaskoczeni, gdyby wydarzyło się w odległych przyszłych wiekach?
Jezus był kimś nowym, darem Boga, ale był także owocem pragnień ludzkich: tęsknoty Izraela za nowym Izraelem i tęsknoty świata za nowym światem (poświadczonej na przykład w Czwartej eklodze Wergiliusza). Bóg nie mógłby pozwolić Jezusowi zstąpić na ziemię, póki nie był On, przynajmniej domyślnie, w wystarczającym stopniu upragniony, póki ludzie nie mieli wystarczającej nadziei na Jego przyjście.
W Izraelu w czasach Jezusa było wielu ludzi głęboko medytujących. Nowy Testament mówi nam o Józefie, Elżbiecie, Zachariaszu, Janie Chrzcicielu, Symeonie i wielu innych. Ich baqqesh oraz baqqesh milionów innych ludzi żyjących od początku czasów stopniowo koncentrowało się, przenikało
Modlitwa medytacyjna Zachodu - 9
129
wzajemnie, stając się jednym baqqesh, poszukującym nowego Adama. Ale Jezus, jak wszyscy inni, miał rozpocząć życie jako dziecko i było odpowiednie, a nawet konieczne, by Jego matka była królową medytujących, niezrównanym naczyniem nadziei, ostatnim ogniwem, dzięki któremu połączone baqqesh osiągnęło swój cel. Św. Augustyn wyraził to następująco: Maryja poczęła Jezusa w swoim sercu31. Ważne, byśmy zdali sobie z tego sprawę. Wcieliła Ona wszystkie elementy Izraela poszukującego, tak jak Jezus wcielił wszystkie elementy Izraela znalezionego. Jezus jest w istotny sposób Izraelem-Adamem, w którego przyjście ufała Maryja dziewica.
Wszystkie ludzkie istoty wywodzą swoją materialność z ciał swoich matek; nawet słowa matka i materia są spokrewnione (łacińskie: mater i materia). Ale materia elementarna, "matka materia", jak wiemy, jest w cudowny sposób otwarta, cudownie wrażliwa. Dlatego było prawie nieuniknione, aby w toku historii ludzkiej gdzieś kiedyś oczyszczone tęsknoty rodzaju ludzkiego, poruszane przez stwórczą miłość Boga, nie uformowały materii według takich wzorców, które byłyby niezbędne dla faktu poczęcia nowego Adama. I twierdzę, że osobą, która dokonała ostatecznego skoncentrowania tych pragnień, była Matka tego Dziecka.
Nikt nie jest aż tak wielki? Ale Maryja zogniskowała tęsknoty wszystkich ludzi w całej historii rodzaju ludzkiego. Pragnienia te musiały się ujawnić w którymś miejscu, i niezależnie od tego, gdzie byłyby się nagle objawiły, zawsze znaleźliby się ludzie, mówiący, że punkt ich wyłonienia się nie był wystarczająco tego godny. W każdym razie Maryja nie mogła i nie uczyniła tego sama. Dokonała tego cała ludzkość.
31 A. Bloom, Beginning to Pray, s. 111 cytuje zdanie Charlesa Williamsa z jego Ali Hallows Eve: "...Któregoś dnia pewna izraelska dziewczyna była zdolna wypowiedzieć święte Imię całym swoim sercem, całym umysłem, całym swoim jestestwem, całym ciałem w taki sposób, że słowo stało się w Niej ciałem".
130
I my możemy dokonywać takich czynów: jeśli zaufamy z wystarczająco silną i czystą nadzieją, wzniecimy powstanie nowego dziecięcia, z daru Bożego, w najbardziej nieoczekiwanej materii, to jest w nas samych. Izrael poszukiwał nowego Adama; naszym zadaniem jest poszukiwać nowego Jezusa. Tylko wtedy, gdy ostatecznie stracimy nadzieję na to, by stać się takimi istotami ludzkimi, jakimi pragnęlibyśmy być, staniemy się tak zdeterminowani we własnym doświadczeniu, że zaprzeczymy poczęciu Jezusa Chrystusa poprzez baqqesh. Ale z tych samych powodów, jedynie dzięki doświadczeniu przemieniającej nas samych mocy baqqesh, możemy autentycznie szczycić się z naszej wiary w tego rodzaju poczęcie.
32. KRÓTKI OPIS TAJEMNIC
Czytelnik powinien przeczytać przedstawiony tutaj opis piętnastu tajemnic. Ale ponieważ zachęcam początkujących, by faktycznie używali pierwszej albo pierwszych dwóch tajemnic do swoich pierwszych prób, nie potrzeba uczyć się tego opisu, kiedy się go czyta. Będzie wiele możliwości, by powrócić do niego później.
Ponieważ wszystkie z wyjątkiem dwóch tajemnic można znaleźć u św. Łukasza, podano biblijne odniesienia do każdej z nich. Jednak opisy te są bardzo skondensowane. W biblijnych tekstach jest wiele szczegółów, które choć mogą być ogromnie ważne w trakcie czytania Biblii, nie byłyby pomocne do medytacji takiej, jaką praktykuje się w różańcu. W związku z tym nie polecam, aby fragmenty biblijne były czytane w bezpośrednim połączeniu z różańcem, choć powinny być dobrze znane pod względem merytorycznym. Opisy te zawierają także w sobie pewne medytacyjne owoce, jakie każda z tajemnic wydała w ciągu wieków. Początkujący mógłby nie być zdolny zauważyć tych myśli w tekstach biblijnych, przynajmniej na razie.
131
Pierwsza tajemnica radosna. Zwiastowanie, jest w pewien sposób najważniejsza - oczywiście nie w historii misji Jezusa, ale jako ukazująca założenia dotyczące modlitwy, nadzieję, baqqesh i medytację, które stanowią podłoże całego różańca. Zwiastowanie leżało także u podstaw innej odrębnej formy pobożności katolicyzmu łacińskiego, to jest modlitwy Anioł Pański.
Jako że opisy te są tak bardzo skrócone, czytelnik może skłaniać się do tego, by zwątpić w ich efektywność. W rozdziale 5 głębiej spojrzymy na tajemnice, ale początki medytacji muszą być oparte na lapidarnych opisach podanych niżej. Szczegóły takie, jakie możemy znaleźć w rozdziale 5, stłumiłyby podstawową siłę medytacji.
ZWIASTOWANIE (Łk l, 26-38)
Maryja, dziewczyna z małego miasteczka Nazaret zaręczona z mężczyzną imieniem Józef, jest tą, która żywi nadzieję i poszukuje (baqqesh) usilnie i niesamolubnie pełnego przyjścia ku nam Królestwa Bożego (sprawiedliwości, pokoju, miłości i wierności Bogu). Maryja dzięki anielskiemu widzeniu rzeczy (więcej na ten temat dalej) uświadamia sobie, że znalazła łaskę u Boga i urodzi Mesjasza, człowieka, który da początek Bożemu Królestwu, a w którego przyjście ufała. Poznaje także, że dziecko, które ma się narodzić, będzie poczęte w Niej przez Ducha Bożego; rozumie i wypowiada swoją gotowość. Dowiedziała się także (to dla Niej znak, że dla Boga nie ma nic niemożliwego), iż Jej starzejąca się krewna Elżbieta niespodziewanie jest już od sześciu miesięcy brzemienna.
Szczegółowe porównanie ujawnia, że niektóre elementy mojego opisu nie pochodzą z Łk l, 26-38. Na przykład stwierdzenie, że Maryja "żywi nadzieję i poszukuje usilnie i niesamolubnie" Królestwa, jest oparte na Jej portrecie, jaki daje nam cały Nowy Testament, i na samej naturze tradycji różańcowej, której fundamentalną tezą jest to, że nadzieja ludzka przygotowuje drogę dla Bożej aktywności (patrz punkt 6). Podobnie
132
także inne teksty biblijne są czasami zbyt szczegółowe dla tego typu medytacji jak różańcowa.
Co więcej, różne szczegóły, które zaczerpnąłem z Ewangelii Łukasza, pochodzą od samego św. Łukasza. Nie starałem się sięgać do wcześniejszej, przed-Łukaszowej tradycji. Tak więc dziewicze poczęcie Jezusa mogło mieć zupełnie inną narracyjną funkcję we wcześniejszych stadiach tradycji opisującej Zwiastowanie, ale to Łukaszowa wersja tego misterium stanowi osnowę medytacji32.
Pozostałe tajemnice (których omówienie znajduje się poniżej) są potraktowane w podobny sposób. Znów widzimy, dlaczego biblijne teksty w takiej postaci, w jakiej zostały sformułowane, nie są bezpośrednimi nośnikami medytacji różańcowej (patrz punkt 35, str. 149: "Nauki biblijne a tajemnice").
Czym jest anielskie widzenie rzeczy?
Teologia chrześcijańska, jak wiele innych teologii i filozofii, utrzymuje, że Bóg stworzył wiele istot obdarzonych bardziej inteligentną niż nasza naturą. Są one bardzo blisko Boga i służą Mu, kiedy pragnie pomagać nam w przenikaniu tajemnic o wielkiej głębi. Wydaje się, że komunikacja jest procesem, w którym uczestniczą wszystkie inteligentne istoty, zwłaszcza wtedy, gdy nieskończona inteligencja Boga nachyla się ku bardzo ograniczonej inteligencji istot ludzkich. W Biblii takie wyższe inteligencje zwane są "aniołami". Biblia obrazowo je opisu-
32 Mogę wydawać się fundamentalistą, ponieważ nie sięgam poza Łukasza, do jego hipotetycznych źródeł, i wykazuję zainteresowanie jedynie gotowymi scenami Łukaszowymi, jak gdyby nie można z nich było wydobyć niczego poza ich wyraźnym sensem. Staram się jednak raczej przyjąć punkt widzenia Łukasza w scenach przeznaczonych do medytacji, którym nadał kształt najlepiej przekazujący prawdę medytacji do umysłu medytującego. Określa to moją dążność do prostego opowiedzenia historii wydarzeń, jakkolwiek wartościowe mogłyby być inne podejścia do tego tekstu.
133
je a nawet określa imionami (takimi jak Gabriel, "Moc Boża", pojawiający się w scenie Zwiastowania z Ewangelii Łukasza).
(Fizyka kwantowa wskazuje dzisiaj, że wydarzenia jednej części wszechświata mogą wciąż oddziaływać na wydarzenia w każdej innej jego części. Dlatego nie powinno być zaskoczeniem, że kiedy istota ludzka podejmuje ogromne baqqesh i odnosi sukces, wszystkie inne rozumne moce we wszechświecie będą w to jakoś włączone).
Mamy tu przykład na to, w jaki sposób obrazowe sceny z Biblii mogą być zbyt bogate w szczegóły, aby mogły pomagać w medytacji. Bardziej pomocne w różańcu jest skoncentrowanie się na sposobie, w jaki zdolność postrzegania Maryi, która sama jest owocem łaski Bożej, była wzbogacona przez ten nowy kontakt z tym, co Boskie, niż rozwodzenie się nad imionami i sposobami przemawiania aniołów.
NAWIEDZENIE (Łk l, 39-56)
Maryja, nosząca w swoim łonie dziecko, które będzie nazwane Synem Bożym, odwiedza Elżbietę nie dlatego, że wątpi w wiadomość, którą otrzymała, ale dlatego - wydaje się - żeby dzielić swą własną radość z przyjścia nowego Izraela. (Być może także w prosty sposób rozumie, że wolą Bożą jest, by odwiedziła swoją krewną). Elżbieta jest pełna radości z własnego jeszcze nie narodzonego dziecka, wierzy, że będzie wielkim prorokiem (jest to oczywiście Jan Chrzciciel), ale i ona długo oczekiwała królestwa, potrafi więc radować się więcej niż inni z nowiny przyniesionej przez Maryję. Pozdrawiając Maryję w drzwiach swego domu ogłasza błogosławieństwo, które otrzymała poprzez wizytę Maryi: "błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony owoc Twojego łona". Wychwala ufność Maryi (wiarę) w Boże zwiastowanie i stwierdza, że dzieciątko w jej własnym łonie poruszyło się z radości wywołanej przybyciem Maryi (i Jej jeszcze nie narodzonego dziecka). Maryja wypowiada wtedy swój słynny Magnificat
134
(o którym jest mowa oddzielnie na str. 203 i n., a jego tekst
podano na str. 224).
NARODZENIE (Łk 2, 1-20)
&
Maryja i Józef, teraz już będący małżeństwem, udają się do
Betlejem, miejsca urodzenia króla Dawida, przodka Józefa, aby spełnić rzymskie rozporządzenie o spisie ludności, mówiące, że wszystkie rodziny żydowskie mają powrócić do domów swych przodków, aby tam dokonano zapisu. Z powodu tłumów przybyłych na spis w gospodzie nie było odpowiedniego miejsca dla kobiety, która miała urodzić. Maryja i Józef znajdują ustronne schronienie w stajni, dla nowo narodzonego ("zawiniętego w pieluszki") Jezusa nie ma innego miejsca, gdzie mógłby być położony, z wyjątkiem żłobu. Niedaleko stamtąd pasterze dzięki anielskiemu widzeniu dowiadują się, że nowo narodzone w Betlejem dziecko ma być Mesjaszem i "radością całego ludu", włączając w to nawet biednych pasterzy takich, jak oni sami. Pasterze mają rozpoznać dziecko poprzez bardzo uderzający fakt, jest ono nowo narodzone i leży w żłobie. Baqqesh pasterzy jest uwieńczone sukcesem: przybywają i znajdują dziecko w sposób, jakiego oczekiwali. Mówią to, czego się dowiedzieli, podczas gdy Maryja "zachowywała wszystkie te rzeczy i rozważała je w swoim sercu".
OFIAROWANIE W ŚWIĄTYNI (Łk 2, 22-40)
Kilka tygodni po narodzeniu Jezusa rodzina udaje się do Świątyni w Jerozolimie. Jezus, jako pierworodny, musi być rytualnie ofiarowany ("przedstawiony") Bogu zgodnie z Prawem Mojżesza. Rodzice składają więc Bogu w ofierze dwa młode gołębie, a Bóg zgodnie z wymową obrzędu łaskawie pozwala im zabrać ich dziecko do domu na pewien czas. Ale Bóg ma powierzyć temu dziecku, które zostało Mu przedstawione, cudowną misję: ku zdziwieniu rodziców, pewien człowiek
135
z Jerozolimy imieniem Symeon przybywa, błogosławi dziecko (biorąc Je na ręce i błogosławiąc Boga) i proroczo oświadcza, że Jezus jest nie tylko chwałą Izraela, lecz także "światłem narodów". Mówi także, że Jezus będzie odrzucony przez wielu i że miecz przeniknie duszę Maryi. Podeszła w latach prorokini Anna potwierdza to, co powiedział Symeon.
ODNALEZIENIE DWUNASTOLETNIEGO JEZUSA W ŚWIĄTYNI (Łk 2.41-52)
Gdy Jezus ma dwanaście lat (a więc winien przestrzegać Prawa Mojżesza), Maryja i Józef zabierają Go do Jerozolimy, aby świętować tam Paschę. W trakcie powrotu, po wyjściu z miasta, Maryja i Józef zauważają, że Jezus nie podróżuje razem z krewnymi w wozie. Wracają z wielkim niepokojem do Jerozolimy i rozpoczynają poszukiwanie (baqqesh) Jezusa i trzeciego dnia znajdują Go w Świątyni, domu Boga. Rozmawia On z uczonymi w sprawach religii, a ci są zdumieni Jego inteligencją i odpowiedziami. Gdy Maryja, głęboko poruszona, pyta Jezusa, dlaczego uczynił to swoim rodzicom. Ten odpowiada: "Dlaczego mnie szukaliście (baqqesh)7 Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?" Maryja i Józef nie zrozumieli od razu, że Jezus miał na myśli Boga, ale Maryja zapamiętała tę odpowiedź i często się nad nią zastanawiała. Wydarzenie to zapowiada fakt, że Jezusowe oddanie się woli Bożej doprowadzi Go w końcu do opuszczenia na zawsze, przez swoją śmierć, Maryi i "ludu", który Maryja reprezentuje, i w ten sposób wskazuje ono na miecz, który, jak przepowiedział Symeon, przebije duszę Maryi. Jezus nie może - tylko dlatego, że był znaleziony przez baqqesh - odwrócić się od swojej bolesnej misji służenia Ojcu po to, by zadowolić swoich rodziców. Co więcej, jest to ostrzeżenie dla nas: gdy osiągniemy coś dzięki baqqesh, nie możemy przypuszczać, że to, co znaleźliśmy, musi pozostać na zawsze takim, jakim je znaleźliśmy. Raczej poprowadzeni zostaniemy natychmiast dalej.
136
KONANIE W OGROJCU (Łk 22, 39-46; Mk 14, 32-42; Mt 26, 36-46)
Jest to ostatni wieczór życia Jezusa i wie On, że w tej chwili jest zdradzany przed swoimi oprawcami. Po świątecznej wieczerzy paschalnej wychodzi wraz z uczniami, by spędzić noc, jak to było w Jego zwyczaju, w Getsemani, zagajniku ("ogrodzie") na Górze Oliwnej. Prosi trzech spośród swoich uczniów (Piotra, Jakuba i Jana), by "czuwali" na modlitwie (tzn. praktykowali baqqesh) razem z Nim. Jest to dla Niego czas wzmożonej duchowej udręki i smutku; doświadcza zła, jakie stanowi wyzwanie stawiane Bogu przez ludzkość (patrz str. 66-67). W modlitwie do Ojca mówi: "Jeśli chcesz, zabierz ode mnie ten kielich. Ale nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie". (Te słowa nie tylko przypominają Ojcze nasz, ale także potrzebę Jezusa, by być "przy sprawach swojego Ojca", jak to zostało ukazane w poprzedniej tajemnicy Odnalezienia). Otrzymuje anielskie pocieszenie, ale cierpienie, którego zaraz potem doznaje, powoduje, że krople potu spadają wielkimi kroplami z Jego ciała niczym krew. Uczniowie ulegają senności i nie wspierają Go w Jego baqqesh. Ostrzega ich, aby się modlili, by nie popaść w wielkie pokusy, którym On jest poddawany. Tej nocy straż świątynna aresztuje Jezusa/ wskazanego im pocałunkiem przez Jego ucznia Judasza.
BICZOWANIE (Łk 23, 13-25; Mk 15, 6-15; Mt 27, 15-26; J 19, l)
Następnego dnia namiestnik Poncjusz Piłat, administrator rzymski, proponuje uwolnienie Jezusa dla uczczenia żydowskiego święta. Tłum domaga się, aby Barabasz, uczestnik zamieszek, był uwolniony zamiast Jezusa. Obietnica Piłata, że Jezus zostanie wychłostany, nie zadowala tłumów i jeszcze raz domagają się Jego śmierci. Lud otrzymuje to, czego oczekiwał:
Piłat wydaje Jezusa na ukrzyżowanie poprzedzone zwyczajowym ubiczowaniem.
137
KORONOWANIE CIERNIEM (Mk 15, 16-20; Mt 27, 27-31; J 19, 1-3; u Łk 23, 25 znajdujemy wzmiankę o takim potraktowaniu Jezusa i aluzje do tego, ale nie opis)
Po ubiczowaniu Jezusa, ale przed poprowadzeniem Go na ukrzyżowanie, rzymscy żołnierze szydzą z Niego i koronują cierniem (wszystkie standardowe elementy ukrzyżowania). Zawiązują Mu oczy, biją Go i żądają, aby prorokował, kto Go uderzył. Usłyszawszy plotki, że Jezus mówił o królestwie, ubierają Go w królewski purpurowy płaszcz i wkładają Mu na głowę koronę splecioną z cierni. Plują na Niego, klękając przed Nim w szyderczym hołdzie. Piłat przedstawia Go jeszcze raz w tym stanie, ale tłum nie daje się uspokoić. Jezus zostaje ubrany z powrotem w swoje własne szaty.
DROGA KRZYŻOWA (Łk 23, 26-32; Mk 15, 21-22; Mt 27, 32-33; J 19, 17)
Procedura krzyżowania wymagała, by Jezus niósł swój własny krzyż. W pewnym miejscu drogi na Golgotę żołnierze, prawdopodobnie przekonani, że Jezus nie dotrwałby do końca egzekucji, przymuszają przechodnia, Szymona z Cyreny, aby wziął krzyż. Kobiety na ulicy płaczą i zawodzą pogrzebowe pieśni nad Jezusem, ale On radzi im, by płakały nad sobą i nad swoimi dziećmi (co jest odniesieniem do Jego własnego proroctwa, że Rzymianie potraktują całe miasto tak samo, jak potraktowali Jezusa). Katolicy do tych scen dodają szczegóły pochodzące z innych tradycji Kościoła, kontemplując na przykład spotkanie Jezusa z Maryją oraz wspominając miejsca, gdzie Jezus upadł na drodze krzyżowej.
ŚMIERĆ JEZUSA (Łk 23, 33-56; Mk 15, 22-30; Mt 27, 33-61; J 19, 17-42)
Jezus zostaje przybity do krzyża i ustawiony pomiędzy dwoma innymi, którzy są skazani jako złodzieje. Tłum wyszydza Go, podczas gdy żołnierze dzielą Jego szaty między siebie, rzucając losy o tkaną (nie zszywaną) tunikę. Żaden z Jego
138
uczniów nie jest obecny, aby próbować Go pocieszyć, choć niektórzy patrzą z pewnej odległości. (Są tam same kobiety, z wyjątkiem jednego, który był prawdopodobnie zbyt młody, by mógł być rozpoznany jako dorosły mężczyzna). Między nimi jest Maryja. Umierający z pragnienia Jezus otrzymuje ocet. Modli się i słychać, jak przebacza tym, którzy Go zdradzili. Pociesza jednego z łotrów, obiecując, że spotkają się jeszcze "tego dnia" w życiu przyszłym. Odmawia przynajmniej część psalmu lamentacji i ufności. Wołając donośnym głosem Jezus umiera, nie widząc Bożej odpłaty. Żołnierze przychodzą, by połamać golenie ukrzyżowanym. (Ta procedura miała na celu przyspieszenie śmierci, a zażądali jej przywódcy Świątyni, aby uniknąć przedłużenia egzekucji do czasu po zachodzie słońca, kiedy rozpoczynał się szabat). Ale Jezus już umarł i dlatego Jego golenie nie są łamane, natomiast żołnierze przebijają włócznią Jego bok. Zostaje złożony w grobie ofiarowanym przez Józefa z Arymatei, Jego pozostającego w ukryciu ucznia.
ZMARTWYCHWSTANIE (Łk 24, 1-48; Mk 16; Mt 28; J 20 i 21)
Poszukiwanie Jezusa zostało zakończone śmiercią; znalazł On to, czego poszukiwał: przyszłość. W popularnym stwierdzeniu Jego czasów stał się "człowiekiem ze świata, który ma nadejść". Inni mówili, że powstał ze śmierci. W tym nowym życiu znane ograniczenia ludzkiej egzystencji, które były naszą chwałą i naszym krzyżem, zostały przekroczone. Natura ludzka nie została zanegowana, ale przeniesiona do stanu pełni wciąż jeszcze niewyobrażalnego.
Nie spodziewamy się, że stan zmartwychwstania jakiejkolwiek zmarłej osoby będzie nam objawiony przed końcem świata (chwilą powszechnego zmartwychwstania) albo przynajmniej przed naszą własną śmiercią. Jezus okazał się być wyjątkowy nawet w śmierci. Pobudzeni do szukania Go (baqqesh) w ciemności smutku i rozpaczy aż do trzeciego dnia, uczniowie Jezusa z zakłopotaniem odkryli, że Jego grób, choć pilnowany przez
139
straż, był pusty. Wtedy kilka razy, przekonując się o Jego zmartwychwstaniu, znaleźli samego Jezusa.
(Niektóre z kobiet-uczniów Jezusa spotkały Go na drodze przy pustym grobie. Piotr i dwunastu przeżyli to doświadczenie w "sali na górze", gdzie się ukrywali; inni znaleźli Go na drodze do Emaus. Później pewna grupa uczniów spotkała Go nad Jeziorem Galilejskim).
Radość i uwielbienie stały się równoczesnym udziałem grupy uczniów. Ta wieść, że "Jezus zmartwychwstał", zelektryzowała ich, i rozpacz została zamieniona w nadzieję. Powszechne zmartwychwstanie i koniec świata zaczęto uważać za bliskie.
WNIEBOWSTĄPIENIE (Łk 24, 49-51; Dz l, 6-11; Mk 16, 19-20)
Ostatnim wydarzeniem z rodzaju tych, które określamy jako doświadczenie zmartwychwstania, a dzięki któremu uczniowie poznali, że nie będą już więcej doświadczać zmartwychwstałego Chrystusa, jest wydarzenie tradycyjnie zwane wniebowstąpieniem. Uczniowie wiedzieli także, że Jezus wkrótce przekaże im misję, jako że Jego misja była zakończona, misja uczniów - czymkolwiek miałaby się okazać - musiała się zacząć. Właśnie Łukasz opisuje to końcowe objawienie zmartwychwstania jako wniebowstąpienie, przez co pomaga nam zrozumieć, że Jezus jest teraz i po wszystkie czasy uwielbiony i "razem z Ojcem". Wniebowstąpienie może być równie dobrze nazywane uniesieniem.
W pierwszej chwili wspólnota chrześcijan z Jerozolimy nie była pewna, w jaki sposób mają funkcjonować bez nieobecnego Pana. Ale w wydarzeniu zwanym wniebowstąpieniem zrozumieli dzięki anielskiemu widzeniu rzeczy (Dz l, 10n), że ponieważ Jezus zasiada teraz po prawicy Ojca, Bóg z pewnością "przyoblecze ich mocą z wysoka". Uczniowie rozumieli, że ich poszukiwanie (baqqesh), dzięki któremu zmartwychwstały Chrystus mógł objawić im swoją nową rzeczywistość, równo-
140
cześnie jednak nie da im możliwości zatrzymania Go niezmiennie przy sobie. Powrócili do Jerozolimy, aby oczekiwać (qawweh/baqqesh) "mocy z wysoka". I po raz pierwszy czytamy, że Maryja była pośrodku nich. Była dla nich najbliższym widzialnym ogniwem łączącym ich z nieobecnym Mesjaszem.
ZESŁANIE DUCHA ŚWIĘTEGO (Dz 2, 1-41)
Duża grupa uczniów zebrała się w sali w Jerozolimie, oczekując na modlitwie (qavweh-baqqesh) przyobleczenia w moc Bożą. Moc Boga była często opisywana jako ogień albo nawet jako wiatr (będący podobnie jak Bóg niewidzialny, przenikający i potężny). Jako że wiatr i duch są określane tymi samymi słowami w językach biblijnych, nie jest zaskoczeniem, że uczniowie oczekiwali mocy, "gdy Duch Święty na nich zstąpi" (Dz l, 8).
Mówiąc szczegółowo, gdy cała Jerozolima obchodziła święty dzień zwany Pięćdziesiątnicą, zebrani uczniowie, niewątpliwie z Maryją pośrodku nich, otrzymali owoce swojego baqqesh. Przeżyli grupowe doświadczenie oświecenia, które określiło bieg historii Kościoła od tamtej chwili na zawsze. Doświadczyli oni pędu Bożego wiatru i rozniecania Bożego ognia i wiedzieli, że otrzymali Bożą moc, która miała im wystarczyć do spełnienia ich misji, wyraźnie objawionej jako misja głoszenia, że Jezus jest Mesjaszem i Osobą Boską. Ich umysły i serca otwarte jak nigdy dotąd odnalazły mądrość i odwagę odpowiednią dla prawdziwego Królestwa Boga. Radość z uświadomienia sobie, że wiek mesjański rzeczywiście zaświtał, sprawiła, że dźwięk ich głosów dla wielu w Jerozolimie brzmiał jak głos ludzi pijanych. Było to drugie Narodzenie tylu nowo narodzonych dzieci, ile tylko było w stanie przyjąć tę dobrą nowinę szczerze i z radością. Przypuszczamy, że Maryja rozradowała się, widząc, że młodziutki Kościół został przyobleczony w te same duchowe dary, których Ona doświadczała w swojej roli matki Mesjasza.
141
WNIEBOWZIĘCIE NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY
My ludzie jesteśmy bardzo zależni od siebie nawzajem. Nikt z nas nie może spodziewać się, że pokona wszystkie swoje wady i będzie doskonały aż do dnia, kiedy wszyscy zostaniemy udoskonaleni. Taka jest nasza wzajemna zależność. Dlatego nie spodziewamy się radości z życia zmartwychwstałego aż do dnia, kiedy wszyscy przybędą na miejsce poza czasem, w dniu ogólnego zmartwychwstania.
Ale Maryja została obdarzona zdolnością oczekiwania z nadzieją na Królestwo Boże, a była to nadzieja tak niesamolubna i tak bardzo zgodna z zamysłem Boga, że stało się możliwe, aby Mesjasz zaufał właśnie Jej. To Ona wychowała Go w ludzkiej rodzinie. To właśnie z powodu mocy, która w Niej była, będącej arcydziełem Bożej woli i ludzkiej z nią współpracy, Maryja nie musiała oczekiwać na otrzymanie swego własnego spełnienia do chwili, aż my wszyscy osiągniemy doskonałość. Ona już je znalazła: ona już jest w pełni "przyjęta" do Bożego życia (taki jest sens Wniebowzięcia).
Rzeczywiście Kościół sam nie posiada mocy, których wcześniej nie posiadałaby Maryja. Kościół na przykład rodzi nowych Chrystusów (chrześcijan) poprzez chrzest i inne sposoby oddziaływania, ale Maryja była matką pierwszego Chrystusa. Jest więc rzeczą odpowiednią, że także przez swoje wniebowzięcie Maryja powinna poprzedzać Kościół.
Nie mówimy, że Maryja została wskrzeszona, gdyż Jej zadaniem nie było objawienie zmartwychwstania. Sam Jezus odkrył tę ziemię, to On nabył praw i zdolności związanych ze zmartwychwstaniem. Ale tak jak śmierć jest rodzajem zaśnięcia, tak wszystkie istoty ludzkie są przeznaczone do przebudzenia. Maryja nie ukazuje nam zmartwychwstania, ale to, że cała osoba (z ciałem i duszą), która dała Jezusowi życie i wychowanie, jest już obudzona. Jest ona Powierniczka. Nieraz była już mowa o tym, że Jezus nie mógłby naprawdę posiąść swojej materialności wobec Boga w przyszłych wymiarach, jeśli
142
nie miałby ich z kim dzielić: istoty materialne pozostają zawsze w relacji. Jedna określa drugą. W tej tajemnicy wychwalamy więc Chrystusa za wskrzeszenie Maryi w Jej pełni i tym samym ofiarowanie nam Powierniczki.
UKORONOWANIE MARYI NA KRÓLOWĄ NIEBA l ZIEMI
Jeżeli Maryja mogła stać się matką Mesjasza, to nikt nie jest Jemu bliższy, jeżeli chodzi o modlitwę wstawienniczą (str. 38-41, 45-48, 74-77). Nasi przodkowie żyjący w systemach monarchicznych wyrazili prawdę o Maryi niezrównanej orędowniczce poprzez nazwanie Jej Królową. Jako że Maryja nie ma darów, które byłyby Jej dane inaczej niż ze względu na Chrystusa, nasi przodkowie zdali sobie sprawę, że to Chrystus ustanowił Maryję Królową wszystkich orędujących. W dziełach sztuki jest On przedstawiany jako dający Jej koronę. Tajemnica niniejsza uzupełnia poprzednią: ponieważ Maryja jest w pełni przebudzona i jest naszą Powierniczka, łączymy nasze modlitwy z Jej modlitwami.
33. SUGESTIE DOTYCZĄCE MEDYTOWANIA NAD TAJEMNICAMI
"Krótki opis tajemnic", który właśnie przedstawiłem, może wydawać się zbyt skomplikowany i szczegółowy. A kiedy początkujący odkryje, że jeszcze więcej jest się w stanie powiedzieć o każdej tajemnicy, jak to zobaczymy w rozdziale 5, łatwo może okazać się, że różaniec wcale nie jest szkołą medytacji (koncentracji na naszych zdolnościach), ale czymś w rodzaju zbioru teologicznych wycinków.
Staram się podkreślać coś zupełnie przeciwnego - to, że Ojcze nasz i Zdrowaś Maryjo są podstawą. Prosta obecność Boga, Chrystusa i Maryi jest jednoczącą siłą, która ujawnia wszystkie nasze zdolności. Jeśli początkujący potraktuje bardzo poważnie te dwie modlitwy, stosując również opisane powyżej wskazów-
143
ki, wtedy stopniowo mogą być dodawane szczegóły tajemnic. Gdy każdy szczegół stanie się częścią samego jestestwa medytującego, pomoże mu wznieść się ku Jedynemu. Ale nigdy nie można dopuścić do tego, by tajemnice wchłonęły proste modlitwy medytującego.
A. Jak rozpocząć?
Po części przygotowawczej (chwili "oczekiwania", następnie błogosławienia "W imię" itd. i być może Wyznaniu wiary, z jego własnym Ojcze nasz, trzema Zdrowaś Maryjo i Doksologią), można wypowiedzieć na głos nazwę pierwszej tajemnicy radosnej "Zwiastowanie". Początkujący mogą zechcieć zrobić w tym miejscu przerwę i przeglądnąć opis tej tajemnicy (str. 132-133), ale jeżeli to przypomnienie miałoby stać się zbyt rozwlekłe, powinno ono nastąpić przed rozpoczęciem medytacji. Teraz ujmuje się w palce pierwszy oddzielny koralik, który w przypadku tajemnicy pierwszej styka się z częścią przygotowawczą obok krzyżyka (patrz rysunek na str. 17) i odmawia się Ojcze nasz w zwykły sposób. Następnie odmawia się dziesięć razy Zdrowaś Maryjo na pierwszej dziesiątce paciorków i dodaje, ciągle trzymając palce na dziesiątym koraliku, Doksologię.
B. Nowe wskazówki
Niektórzy ludzie, szczególnie ci obdarzeni uważnym umysłem i silną wolą, nie będą potrzebować nic więcej na tym etapie. Samo wygłoszenie pierwszej tajemnicy, wypowiedziane przed rozpoczęciem, pozostaje w ich umysłach przez całą dziesiątkę Zdrowaś i ma wpływ na modlitwę. Jestem jednak przekonany, że takich ludzi jest w naszym społeczeństwie niewielu i w każdym razie ktoś może zechcieć uczynić coś więcej, przynajmniej na próbę.
144
Możliwe jest zawsze wygłoszenie nazwy tajemnicy (na przykład "Zwiastowanie") przed każdym Zdrowaś Maryjo. Albo można wkomponować nazwę tajemnicy do pierwszej wskazówki: "będę pozdrawiał Maryję, naszą Panią w Zwiastowaniu itd.".
Niemieccy katolicy mają tradycję wstawiania paru stów na temat danej tajemnicy po imieniu Jezusa. Mówią na przykład:
"...i błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus, poczęty z Ducha Świętego". Poczęcie z Ducha Świętego oznacza to samo wydarzenie, co Zwiastowanie, ale jest gramatycznie łatwiejsze do dodania.
Uważam, że ta niemiecka metoda zasługuje na polecenie. Ale skoro zalecałem już używanie wskazówek, sugeruję też dodawanie nazwy tajemnicy do treści drugiej wskazówki (patrz str. 92-93):
"Będę chwalił Jej Syna, który został zwiastowany: błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus".
Łatwiejsze do zapamiętania, choć nieco dziwaczne, jest określenie "w Zwiastowaniu", które powtarza jedynie nazwę tajemnicy: "Będę chwalił Jej Syna w Zwiastowaniu". (Medytujący będzie musiał zajrzeć do Aneksu II (str. 214), gdzie wyszczególnione są wszystkie opisywane tu wskazówki. Kolumna trzecia odnosi się do paragrafu C poniżej, podczas gdy kolumny na str. 215 będą użyte dopiero w rozdziale 5, gdzie przedstawiony jest dodatkowy materiał dotyczący tajemnic).
C. Baqqesh a tajemnice
Każda z piętnastu tajemnic zawiera w sobie baqqesh. W tajemnicach radosnych na przykład Jezus jest wytęskniony przez Maryję (l), Elżbietę (2), pasterzy (3), Symeona i Annę (4), i Maryję z Józefem (5). Jak zawsze, pierwszym obiektem baqqesh jest Bóg; ale w judeo-chrześcijańsko-islamskiej tradycji Bóg objawia się najpełniej w wydarzeniach historycznych ta-
Modlitwa medytacyjna Zachodu - 10
145
kich jak te, które przydarzyły się Jezusowi. W tajemnicach bolesnych Jezus poszukuje woli Bożej w każdej z pięciu gorzkich porcji swego cierpienia. W tajemnicach chwalebnych Boża aktywność jest znów poszukiwana i odnajdywana w Jezusie:
widzimy Jezusa, który zmartwychwstaje (l), wstępuje do nieba (2), zsyła Ducha Świętego (3). W ostatnich dwóch tajemnicach Jezus jest odnajdywany przez Maryję (4) i przez cały Kościół (5). Wskazówki odpowiadające tym faktom możemy znaleźć w Aneksie II, str. 214, kolumna 3.
D. Posługuj się modlitwą Ojcze nasz jak przewodnikiem
Jednym z najważniejszych dowodów "prawdziwości" medytacji różańcowej jest prosty fakt, którego każdy może doświadczyć: kiedy odmawiasz modlitwę Ojcze nasz, to ta modlitwa nauczy cię pewnych rzeczy o każdej z rozważanych tajemnic i w ten sposób wpłynie na całość twojego rozumienia tej tajemnicy, jeżeli chętnie pozwolisz jej się poprowadzić. Na przykład w Ojcze nasz mówimy "przyjdź Królestwo Twoje", co przypomni nam przy pierwszej tajemnicy (Zwiastowaniu), że właśnie Maryja wyczekiwała nadejścia królestwa i pokładała w nim nadzieję z taką czystością, że Bóg mógł odpowiedzieć na Jej modlitwę w sposób decydujący. Albo znowu "odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom" przypomina nam, że zwiastowane królestwo, o które modli się Maryja, jest królestwem pokoju: że Mesjasz ogłosi pokój i przebaczenie. Nie ma prawdopodobnie zdania w Ojcze nasz, które nie mogłoby w tej czy innej chwili poprowadzić naszej medytacji tajemnic. Kilka takich nawiązań dla wszystkich tajemnic jest zebranych w Aneksie III.
W podobny sposób Zdrowaś Maryjo prowadzi nas poprzez każdą z tajemnic. W tajemnicy Zwiastowania na przykład początkowe słowa Zdrowaś Maryjo ("Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą") są tymi samymi słowami, które anioł kieruje do Maryi w czasie Zwiastowania. Słowa modlitwy, jeśli są odmawiane powoli i z namysłem, nie mogą nie naprowadzić nas na
146
uprzytomnienie sobie Zwiastowania. Jeżeli chodzi o Nawiedzenie św. Elżbiety, to właśnie centralne słowa Zdrowaś Maryjo ("Błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony owoc żywota Twojego") sugerują tę tajemnicę, jako że to w czasie Nawiedzenia Elżbieta wypowiedziała je do Maryi. W tajemnicy Bożego Narodzenia może to być słowo theotokos ("Matka Boża"), które nagle staje się dla nas zupełnie oczywiste.
Te skojarzenia zaczną także oddziaływać wstecz, by ulepszać nasz sposób odmawiania Ojcze nasz, rozpoczynającego każdą tajemnicę. Będę na przykład mówił "przyjdź królestwo Twoje" z całą mocą, która pochodzi ze świadomości, co oznaczało królestwo dla Maryi, Elżbiety, pasterzy, Symeona i młodego Kościoła w czasie Pięćdziesiątnicy. Samo wymienienie nazwy tajemnicy spowoduje właściwą postawę, na której rozwinie się następne Ojcze nasz.
34. DALSZE SUGESTIE
A. Gdy odmówionych Zdrowaś Maryjo jest coraz więcej, oprzyj się pokusie, by traktować je mniej poważnie. Staraj się pomyśleć na początku każdego Zdrowaś Maryjo (przed wypowiedzeniem wskazówki "muszę zwrócić się do Maryi" i przesunięciem palców na następny koralik), że przychodzisz do Niej po raz pierwszy. (Czasami staram się przeżywać to w taki sposób, jakby upłynęło dwadzieścia lat od mojego ostatniego Zdrowaś Maryjo! Nie jest to tylko sztuczka: ludzie tacy jak Maryja są już poza strumieniem czasu i mogą spotkać nas w każdym momencie, do którego jesteśmy w stanie sięgnąć rozumem).
B. Ogranicz się, przez przynajmniej kilka dni, do pierwszych dwu lub trzech tajemnic radosnych33.
33 W każdym razie nie poleca się, by początkujący rozważał inne tajemnice niż tych piętnaście, które weszły do tradycji. Mimo że te dodatko-
147
C. Pamiętaj, że wskazówki z czasem mają stać się tylko
intencją, a nie słowami (patrz str. 92-93).
D. Pozostań wiemy dzienniczkowi; jeśliby jakieś nowe formy drugiej wskazówki przed Zdrowaś Maryjo przyszły d na myśl, zapisz je, wypróbuj i zanotuj swoje doświadczenie.
E. Spróbuj upewnić się, że twoja świadomość obecności Ojca tnva przez wszystkie dziesięć Zdrowaś Maryjo. Jest to ważne, gdyż medytacja ma być tym, co jednoczy nasze podejście do rzeczywistości. Wszystko, co czynimy w medytacji, powinno coraz bardziej koncentrować nas na jedynej sprawie, którą jest Bóg.
Kapitalne znaczenie ma tutaj trzecia część Zdrowaś Maryjo. Jeśli jest medytowana prawidłowo, kieruje całą naszą energię w stronę Ojca (patrz str. 74-77).
Są jeszcze inne sposoby pomocne w utrzymaniu ciągłej świadomości Ojca: na przykład myślenie o sobie jako o pierworodnym synu, dziedzicu ojcowskiego "gospodarstwa" (str. 103-104). Inną pomocą jest "Posługiwanie się modlitwą Ojcze nasz jak przewodnikiem" (str. 146-147, 216-222). Dobrze jest szczególnie prosić Boga przed wypowiedzeniem nazwy każdej z tajemnic, by pomógł ci ją zgłębić. Pamiętaj także, że na końcu każdej tajemnicy wypowiadasz Bogu Doksologię. Proś Maryję, by pomagała ci w twojej Doksologii i staraj się, by Ojcze nasz i Doksologią na obu końcach każdej tajemnicy miały ze sobą łączność. Wyrażenie "Matko Boża" może umocnić twoją świadomość Ojca dziesięć razy w każdej tajemnicy.
we tajemnice były w pewnym okresie bardzo popularne, a także i dzisiaj czasami się je proponuje, tajemnice Łukaszowe są nadal podstawą i decydują
o wyjątkowości różańca.
148
35. NAUKI BIBLIINE A TAJEMNICE
Biblia nie jest bezpośrednim źródłem medytacji różańcowej:
nie przechodzi się po prostu od Nowego Testamentu do różańca, ale ponieważ tajemnice są głęboko zakorzenione w Biblii, a także ze względu na znaczny postęp, jaki dokonał się w nowoczesnych naukach biblijnych, przedmiot ten wymaga tutaj szerszego komentarza.
Jeden z głównych nurtów współczesnej biblistyki koncentruje się na rolach czterech ewangelistów: Mateusza, Marka, Łukasza i Jana (by użyć imion przypisanych im przez tradycję). Wiemy teraz, że cztery Ewangelie nie opisują życia i nauczania samego tylko Jezusa, ale także opierają się na doświadczeniach każdego z czterech autorów Ewangelii i Kościołów, z którymi byli oni ściśle związani przez następne dziesięciolecia po śmierci Jezusa. Łukasz w swojej Ewangelii i Dziejach Apostolskich (które są czymś w rodzaju dalszego ciągu Ewangelii) opisał większość tajemnic różańcowych; wszystkie badania, które wyjaśniają intencje, jakimi kierował się, pisząc te dwie Księgi, mogą rzucić jakieś światło na tajemnice różańca34.
Wiele intuicji Łukaszowych znalazło odzwierciedlenie w niniejszej książce, szczególnie w częściach poświęconych tajemnicom różańcowym (rozdziały 4 i 5). Inne tematy Łukaszowe na przykład te, które są ściśle związane z problemami jego czasów, zostały potraktowane z mniejszą uwagą.
Wspaniała książka Wilfrida Harringtona The Rosary: A Gospel Prayer (patrz str. 11-12) odnosi się wprost do tych spraw. Harrington pisze o wszystkich piętnastu tajemnicach, choć sięga dalej niż tylko do Łukasza, by dostarczyć materiału zgromadzonego także u pozostałych trzech ewangelistów.
Mimo że moja książka korzysta przede wszystkim z Ewangelii Łukasza, tajemnice bolesne wymagają nieco innego
34 Zob. rozdział "Further Readings" ("Dalsze lektury") w: Leonarda Doohana: Lukę: The Perennial Spirituality, Santa Fe, N. Mex.: Bear & Co., 1985.
149
potraktowania. Jasne jest, że opowiadania o cierpieniu i śmierci Chrystusa krążyły wśród chrześcijan długo, zanim Ewangelie zostały napisane. Łukasz w dużej mierze szanuje wcześniejszą postać tych opowiadań i jego własny udział zaznacza się tutaj znacznie rzadziej niż w tych tajemnicach (misteriach), do których posiada on własne oryginalne źródła. W dodatku nie można wątpić, że chrześcijanie medytowali nad cierpieniem i śmiercią Jezusa o wiele wcześniej, zanim Łukasz napisał swoją Ewangelię. Dlatego wszystkie cztery Ewangelie zostały wzięte pod uwagę w moim rozważaniu tajemnic bolesnych.
Powyżej (str. 131-132) odniosłem się do faktu, że tekst Ewangelii jest zbyt bogaty w szczegóły, aby służył nam jako bezpośrednia podstawa dla medytacji różańcowej. Ewangelie są opowiadaniami i ich nauczanie ma przede wszystkim charakter narracji. Niezależnie od tego, to prawda, że Harringtonowi wspaniale udało się przedstawić nowotestamentalne nauczanie o Chrystusie, pokazać, jak Biblia traktuje każdą z tajemnic. Choć moja książka także rozważa to nauczanie, wielu czytelników zechce dla własnych potrzeb zweryfikować moje refleksje przy pomocy innych książek takich choćby jak tu wspomniana.
Książka Wilfrida Harringtona może też dobrze służyć jako wprowadzenie w złożoną problematykę nowoczesnych studiów biblijnych: eksponuje tę złożoność, ale odnajduje właściwe ścieżki. Chociaż nie polecam lektury tej książki na tym etapie naszej podróży poprzez medytację różańcową, z pewnością większość medytujących na różańcu, a zwłaszcza ci, którzy nie są zbytnio oczytani w nowoczesnej biblistyce, zechcą może kiedyś ją przeczytać35.
Być może zadowalająco wytłumaczyłem (str. 133 n.), dlaczego uważam, że wydarzenia opisane w tajemnicach Łukaszowych w ich formie dosłownej są idealne do medytacji. Nie
35 Zob. także Pheme Perkins, Reading the New Testament, 2d Edition Mahwah, N. J.: Paulist Press, 1988.
150
starałem się tutaj dociekać, jak opisane wydarzenia mogły być rozumiane przez kilka dziesięcioleci pomiędzy śmiercią Chrystusa a napisaniem Ewangelii św. Łukasza. To pragnienie, by przyjmować wydarzenia w ten sposób, w jaki zostały opisane, jest jednak dalekie od fundamentalizmu. Wręcz przeciwnie, twierdzę, że wiele starszych fragmentów Biblii może z pewną ostrożnością być traktowanych jako zapowiedź wydarzeń późniejszych w historii biblijnej, podczas gdy późniejsze teksty mogą w pewnych wypadkach zostać wzięte za alegorie wydarzeń wcześniejszych. Czasami autorzy biblijni interpretują w ten sposób wcześniejsze części Pisma Świętego i zakładam, że metoda ta może obowiązywać nawet w przypadkach, gdy Biblia nie waha się potwierdzić mojego stanowiska. Zakładam też, że biblijne opowiadanie wydarzeń może także symbolizować wewnętrzne życie ducha ludzkiego. Istnieje również przekonanie, zgodnie z którym zwyczajne żydowskie i chrześcijańskie doświadczenie ("tradycja") może czasami być stosowane jako przewodnik do interpretacji Pisma Świętego. W końcu nowoczesne studia biblijne nauczyły nas, by odczytywać biblijne fragmenty z uwzględnieniem ich formy literackiej, pisemnej czy ustnej, jaką posiadał pierwotnie każdy z owych fragmentów.
Różnorodność tych wszystkich sposobów interpretacji może spowodować, że czytelnik pomyśli, iż czyste biblijne fakty są zaprzeczane w takich książkach jak niniejsza. Należy jednakże pamiętać, że wydarzenia nadprzyrodzone, albo wydarzenia "z przyszłości", są bardziej (a nie mniej) cudowne niż to, do czego mogłoby doprowadzić nas samo zrozumienie Pisma. Słowa mają swoje ograniczenia, i nawet biblijny opis zmartwychwstania, dla przykładu, nie jest w stanie w pełni wyrazić doniosłości tego Wydarzenia.
5
POGŁĘBIONE ROZUMIENIE TAJEMNIC RÓŻAŃCOWYCH
Materiał przedstawiony w pierwszych czterech rozdziałach tej książki mógłby wystarczyć do praktykowania medytacji różańcowej w ciągu całego życia. Bezpośrednie przejście do niniejszego piątego rozdziału to jakby przyjęcie założenia, że książki takie jak ta mogą być rzeczywistym źródłem postępu w medytacji różańcowej. Pomijano by jednak najważniejszą prawdę: że Bóg jest ostatecznym przewodnikiem w naszym życiu duchowym. Początkujący mógłby równie dobrze zatrzymać się na wiele tygodni, zanim zajrzy do tego rozdziału. Nim odejdziemy od rozdziału 4, różaniec powinien stać się naszą pozytywną radością. Nasza zdolność do wznoszenia serc i umysłów powinna zostać w znacznym stopniu ulepszona. Przede wszystkim jednak niektóre z wydarzeń naszego codziennego życia powinny zacząć wpływać i być kształtowane przez różaniec. Nasze notatki (dziennik) powinny dać świadectwo tego wpływu. (Do chwili obecnej osoba medytująca mogła zauważyć, że jego lub jej różaniec przesuwa się od czasu do czasu poprzez ścieżki pominięte w tej książce. Czasami może to być powiązane z personalistycznym językiem wydarzeń, przez które Bóg mówi do każdego z nas. Czytelnik mógł mieć
152
jakieś szczególne duchowe dary lub potrzeby. Dziennik jest więc obecnie podwójnie ważny, ponieważ staje się autentycznie nową książką na temat różańca).
36. POGŁĘBIONE ROZUMIENIE ZWIASTOWANIA (Łk l, 26-38) (Wskazówki do medytacji tej serii są zawarte w Aneksie II, str. 214, kol. l. Patrz również str. 127-131, gdzie omówiono element cudowności w ZWIASTOWANIU).
W Biblii lud Boży często bywa więziony duchowo (poprzez swoje własne grzechy) albo fizycznie (przez wrogów). Bóg ze swej strony ciągle płaci swojemu ludowi okup lub "wybawia ich" (dosłownie "wykupuje ich z powrotem"). Rezultatem jest wyzwolenie.
Biblijna opowieść na temat Zwiastowania nie wspomina, że jedną z misji Jezusa jest ostateczne uwolnienie ludu Bożego poprzez zapłatę najwyższej ceny za jego odkupienie i wyzwolenie. Także Maryja nie wiedziała tego, miała później poznać, że śmierć Jej Syna zostanie policzona jako ostami okup złożony za ludzi. Jezus był wyzwolicielem lub zbawcą i całe Jego życie i śmierć były odkupieńcze, to powszechne dzisiaj nauczanie, zawarte w Nowym Testamencie.
Chrześcijanie zwykle myślą o Jezusie jako zbawiającym nas od więzień, które zbudowaliśmy przez nasze własne błędy. Z tego punktu widzenia wielu pyta, jak to jest, że medytacja różańcowa może przypisywać tak wielkie słowa pochwały młodej kobiecie, której zdarzyło się urodzić Zbawcę. Uważa się, że w czasie, gdy wydarzyło się Zwiastowanie, nikt nie był zbawiony, nawet Maryja.
Ten problem, który dla wielu osób stanowi źródło poważnego zaniepokojenia, mógłby wydawać się niepotrzebną przeszkodą. Mimo wszystko przed Maryją żyło wielu dobrych ludzi. Jakże mieliby oni być tak miłymi Bogu, jeżeli nie zostali jeszcze wybawieni ze swoich grzechów? Czy nie byłoby bardziej
153
pomocne wspomnienie tego, że Bóg odgrywał pewną rolę w ożywianiu wszystkich tych dobrych ludzkich czynów od początku czasów? Czyż Bóg nie ożywiał tych czynów spodziewając się faktu, że zaakceptuje On jedno ludzkie życie, życie Jezusa, jako wystarczające, aby zakończyć wszystkie dyskusje na temat dalszych ofiar?
Dla Boga czas nie istnieje: w Nim wydarzenie odkupieńcze może działać tak wstecz, jak i w przyszłym czasie. Ten sposób patrzenia na rzeczy pozwala nam zakładać, że Maryja podczas Zwiastowania jest już zbawioną osobą. Skoro Jej życie miało koncentrować wszystkie baqqesh poprzednich wieków, musiała być Ona soczewką o idealnej przejrzystości. Musiała czuć owoce rzeczywistego ratunku, pełnego odkupienia, w czasie całego Jej rozwoju jako osoby. (To jest to, co katolicy nazywają niepokalanym poczęciem Maryi. Określenie to jest często mylnie odnoszone do dziewiczego poczęcia Jezusa).
Św. Łukasz Ewangelista, kiedy pisał swoją opowieść o Zwiastowaniu, nie zmagając się z problemem odkupienia, portretował Maryję jako tę, która znalazła łaskę u Boga, na którą Duch Święty zstępuje w celu dania światu "jakiegoś nowego" Syna Bożego. Z pewnością różaniec nie jest miejscem ćwiczenia się w teologii: wystarczy więc tutaj zwrócić uwagę na wyjątkowe miejsce w historii, jakie Zwiastowanie przypisuje Maryi.
Znaczenie Zwiastowania (jeżeli jest jakieś) polega na komunikacji. Współcześni filozofowie i psychologowie wiele zastanawiali się nad pytaniem, czym właściwie jest komunikacja. Wiele wartościowych spostrzeżeń zostało przejętych przez dyplomatów, dyrektorów przedsiębiorstw, terapeutów rodzinnych i ponad wszystko pracowników reklamy. Jedno z głównych nowych odkryć głosi, że nie można mówić o komunikacji, jeżeli w jej wyniku osoba otrzymująca komunikat nie jest zdolna odebrać przekazywaną wiadomość ze wszystkimi jej konsekwencjami. Dlatego możemy być pewni, że Maryja była z góry przygotowana do swojej najważniejszej funkcji, którą
154
miała odegrać w życiu nowego Adama. I być może to przygotowanie Maryi objawiło się najpełniej w Jej niczym niezrównanej nadziei.
Maryja miała "nadzieję zmartwychwstania" już w czasie Zwiastowania \
Pisałem już, że Boże pragnienie dawania nam dobra nie ma granic, choć w pewien sposób jest ono ograniczone przez nasze własne postawy. Gdyby wszyscy ludzie zaczęli mieć ufność w czystym sensie tego słowa, świat zmieniłby się w okamgnieniu, a Królestwo Boże nadeszłoby w pełni. Ale już wtedy, gdy jeden człowiek zaufał z wystarczającą bezinteresownością, pewnością i intensywnością. Bóg mógł przynajmniej rozpocząć ostateczną erę świata, tę, którą mamy obecnie. Czy możemy mieć wątpliwości, wiedząc, kim był Jej Syn, że tym człowiekiem była Maryja?
Nadzieja, jaką Maryja wniosła do Zwiastowania, z pewnością może zostać nazwana "nadzieją zmartwychwstania". Prawdopodobnie Maryja nie myślała wiele na temat słowa zmartwychwstanie. Większość Żydów, którzy wierzyli w zmartwychwstanie, rozumiała je jako czyn Boga, zstępującego nagle do naszego świata ze swym ostatecznym królestwem i wywyższającego ofiary prześladowań tak, aby ich cierpienia mogły być powetowane. W środowisku Maryi nie przejmowano się zbytnio tym, jaka będzie dokładnie natura zmartwychwstałego życia, ale żarliwie ufano, że Boże Królestwo urzeczywistni się prędko wśród Jego ludu.
Jeżeli nawet Maryja nie myślała wiele o zmartwychwstaniu, możemy być zupełnie pewni, że Jej myślenie nie odbiegało od rozumienia, jakie posiadamy dzisiaj: że zmartwychwstanie jest wypełnieniem wszystkich ludzkich możliwości. I chociaż Maryja nie zastanawiała się nad takim ujęciem. Jej wypełniona nadzieją intuicja Bożej dobroci musiała być wystarczająco bogata, by zawierać w sobie istotę takiego ujęcia. Jeżeli ktoś
155
chciałby objaśnić pojęcie "wypełnienia wszystkich ludzkich możliwości", z pewnością potwierdziłby też, że Bóg gotów jest udzielić nam takiego spełnienia, jeżeli tylko pozwolilibyśmy Mu na to. I także niewątpliwie Maryja żywiła nadzieję co do wielu pojedynczych spraw, które - gdyby je zsumować - mogły przewidywać coś w rodzaju zmartwychwstania. Dlatego możemy twierdzić, że Maryja miała "nadzieję zmartwychwstania" nawet, jeżeli niezbyt wiele myślała na ten temat.
Podobnie mówimy, że ludzka natura Jezusa jest w szczególny sposób zakorzeniona w niestworzonej naturze Boga, gdyż po części to właśnie mamy na myśli, nazywając Jezusa "Synem Boga". Maryja nie snuła rozważań na temat natury stworzonej i niestworzonej, a jednak Jej nadzieja była wystarczająco silna, by pozwolić Bogu tak całkowicie umiłować ten świat, by ofiarować Mu swoją Boską naturę jako miejsce, w którym mogłoby spocząć człowieczeństwo Jej dziecka.
Chociaż Maryja miała nadzieję zmartwychwstania. Bóg nie mógł objawić zmartwychwstania w ciele Jezusa jako dziecka. Ale Jak mogliśmy zauważyć w rozdziale poświęconym cudom, Maryja urodziła dziecko, które od początku było człowiekiem zmartwychwstania, człowiekiem przyszłości. Nawet sposób, w jaki Jezus został poczęty, może przypominać moce zmartwychwstania. Jeżeli jakaś osoba ma ufność wystarczająco czystą, by umożliwić zaświtanie wieku Mesjasza, Bóg zostaje "uprawniony" do tego, by ujawnić wiele nowych rzeczy, które są przyniesione z przyszłego stanu zmartwychwstania.
Napisałem (na str. 132), że Zwiastowanie jest najważniejszą z tajemnic choćby z tego powodu, że daje założenia, na których spoczywa cała nasza medytacja. Zasada, zgodnie z którą Maryja zawczasu musiała zostać przygotowana poprzez oczyszczenie, które zaowocowało bezinteresowną nadzieją, jest tą samą zasadą, jaka rządzi każdą modlitwą i medytacją: Bóg już w tym momencie pomaga oczyszczać nasze nadzieje tak, aby mógł je wypełniać. Każda modlitwa jest brzemienna.
156
Jest również jasne, że Łukasz uważał Maryję za proroka. Nie
tylko zostało Jej przez anioła przekazane proroctwo, ale jak wszyscy prorocy Starego Testamentu, Ona sama określa siebie jako Służebnicę Pańską i posłuszną słowu Boga ("Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa" (Łk l, 38)36.
Według Łukaszowego opisu tajemnic, dokądkolwiek Maryja udaje się w czasie, kiedy jest brzemienna i gdy Jezus jest dzieckiem. Jej "brzemię" jest radośnie przyjmowane. Maryja nawet nie musi wypowiadać swych proroczych słów: wystarczy, że przechowywała wszystkie te sprawy w swoim sercu (Łk 2, 19. 51). Jak Jezus powiedział w innym miejscu, kiedy wspomniano o Maryi (Łk 11, 28), "błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je"37. Mowa Maryi stała się tym, czym stała się mowa wielu proroków Starego Testamentu - tym, czym - mamy nadzieję - będzie też nasza własna mowa: językiem wydarzeń, podobnie jak mowa Boga.
Łukasz oczywiście nie przekazał nam tej tajemnicy, by wyrazić własną prywatną pobożność maryjną; raczej przeznaczył tę tajemnicę dla nas. Chce on, abyśmy zaczęli pragnąć dostąpienia nadziei podobnej do tej, jaką żywiła Maryja i oczywiście - twierdzi św. Łukasz - możemy tego doświadczyć.
(Przejrzyj także Aneks 01, str. 216, pod hasłem ZWIASTOWANIE).
3(1 Richard J. Skiba, Mary and the Anavim w: Mary, Woman of Nazareth:
Biblical and Theological Perspectiues, ed. Doris Donnelly, New York: Paulist Press, 1989, 123.
37 Donald Senior, "A Gospel Portrait of Mary", w: Mary. Woman of Nazareth, 95.
157
37. POGŁĘBIONE ROZUMIENIE NAWIEDZENIA ŚW. ELŻBIETY (Łk l, 39-56)
O ile Zwiastowanie jest tajemnicą oczyszczonej nadziei, o tyle możemy powiedzieć, że Nawiedzenie jest tajemnicą wiary (zawierzenia). W Zwiastowaniu nadzieja Maryi, ukazana w Jej wspaniałości, czyni możliwym ogłoszenie dobrej nowiny dotyczącej Mesjasza. W Nawiedzeniu widzimy Maryję, która wierzy w objawienie, jakie zostało Jej przekazane. Fakt, że Elżbieta używa słów normalnie zarezerwowanych do pogratulowania matce po urodzeniu dziecka ("Błogosławiona jesteś między niewiastami"), ukazuje, że obie kobiety mają pełne zaufanie do Bożych obietnic odnośnie dziecięcia.
W naszym własnym życiu odkrywamy czasami, że nie wierzymy w jakąś dobrą wiadomość, kiedy jest nam przekazywana. Nie wierzymy w nią myśląc, że jest zbyt dobra, że obróci się na gorsze, że będzie żądać zbyt wiele od nas. Te niegodne myśli nie spowodowały wahania Maryi. Poszła natychmiast, "z pośpiechem", w góry do pewnego miasta w [pokoleniu] Judy, gdzie mieszkała Elżbieta.
Elżbieta także okazała wiarę. Czy wiedziała o tym, że Maryja poczęła Mesjasza dzięki wcześniejszemu anielskiemu widzeniu rzeczy, czy też poznała to dopiero wtedy, kiedy Maryja do niej przyszła (ten rodzaj pytań nie interesował zbytnio autorów Ewangelii), w każdym razie wiedziała i przyjmowała to z wiarą. Elżbieta sama wierzyła i wychwalała Maryję za to, że uwierzyła. "Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana" (Łk l, 45).
W teologii biblijnej Bóg często czyni nawiedzenia, szczególnie swego ludu Izraela. Opisy takich nawiedzeń są wzorowane na ówczesnej władzy imperatorskiej: władca, albo jego przedstawiciel, czyni oficjalny wywiad i karze albo nagradza prowincję czy miasto, które nawiedza. W ten sposób wcześni prorocy izraelscy, którzy byli oburzeni niesprawiedliwością życia w Izraelu, często ostrzegali przed dniem Bożego nawie-
158
dzenia. Później słyszymy głosy radości z powodu nadchodzącego nawiedzenia, gdyż miało ono przynieść nowy Izrael, "wykupienie" (odkupienie) uwięzionego Izraela i zmartwychwstanie sprawiedliwości. Wyrażał to Kantyk Zachariasza (męża Elżbiety), zapisany przez Łukasza po opisie Nawiedzenia:
Niech będzie uwielbiony Pan, Bóg Izraela, że nawiedził lud swój i wyzwolił go, i moc zbawczą nam wzbudził38 w domu sługi swego, Dawida.
(Łk l, 68-69: Kantyk Zachariasza)
Dlatego dla nas medytujących na różańcu Nawiedzenie, to me są zwyczajne odwiedziny Maryi u Elżbiety, ale Boże nawiedzenie Elżbiety. Elżbieta rozpoznaje Bożą łaskę w przyjściu Maryi i Jej jeszcze nie narodzonego dziecka.
W tym Nawiedzeniu zawarta jest głębia tajemnicy. Władca (Bóg) jest niewidzialny. Jego wicekról (Jezus) jest infantem (dzieciątkiem) ukrytym w łonie Matki. Jak większość tajemnic odpowiednich do baqqesh, ta scena jest w całości możliwością wskazującą na przyszłość. Nie ma tu surowości, nie ma nieprzychylnego sądu dla nas, którzy jesteśmy nawiedzani, chyba że doszliśmy do smutnego stanu bycia niesprawiedliwymi dla pełnych wiary kobiet i dzieci. Ośmielamy się wyrazić nasze własne nadzieje wobec naszych królewskich gości i ich szlachetnych przyjaciół. Ufamy im.
Jako że wizyta Boga u Elżbiety może się wypełnić jedynie dzięki współpracy Maryi, mamy tu dobre przedstawienie Maryi jako naszej Poręczycielki [sponsor] (zobacz jeszcze raz punkt 25). Maryja rzeczywiście przedstawia Elżbietę Bogu, który ją nawiedza. Elżbietę, która rozpoznaje uprzywilejowaną relację Maryi zarówno do Boga, jak i Jej Syna-Mesjasza,
' Dosł: "podniósł róg zbawienia" - przypis z Biblii Tysiąclecia.
159
niewątpliwie ogarnia radość z powodu tej wizyty dlatego, że jest krewną Maryi, jej nieformalnej Poręczycielki.
Byłoby także naturalne, gdyby Elżbieta prosiła Maryję o modlitwę za nią. W ten sposób Elżbieta staje na czele długiego pochodu tych, którzy czynią Maryję swoją Poręczycielką, Powierniczka i Orędowniczką. Elżbieta rozpoznaje nawet obecność Maryi jako drogocenne błogosławieństwo dla niej i jej domu, co jest jedynym powodem, dla którego używa słowa "błogosławiona", mówiąc o Maryi i Jej Synu: zgodnie ze starym poglądem osoby błogosławione przez Boga same stają się blogosławieństwem dla innych.
W Zwiastowaniu Maryja jest "ewangelizowana" przez Anioła objawieniem od Boga. W Nawiedzeniu dobra nowina dokonuje pierwszego kroku do społeczności mesjańskiej. Elżbieta, kobieta żywiąca nadzieje podobne do Maryi, jest teraz ewangelizowana. I to nie słowa Maryi, ale jedynie ten fakt, że przyniosła Ona swoje jeszcze nie narodzone dziecię do Elżbiety, konstytuuje tę ewangelizację.
W tej tajemnicy my zajmujemy miejsce Elżbiety i przyjmujemy Nawiedzenie Boga. Przez wiarę przyjmujemy nowego Adama, podobnie jak w Zwiastowaniu dokładamy starań, aby oczyścić naszą ufność do Niego. W pewnym sensie wszystkie tajemnice różańca są nawiedzeniami Boga, tak samo jak są one wynikiem naszego oczekiwania.
(Przejrzyj także Aneks III, str. 217, pod hasłem NAWIEDZENIE).
38. POGŁĘBIONE ROZUMIENIE BOŻEGO NARODZENIA (Łk 2, 1-20)
Jak Zwiastowanie pobudza naszą nadzieję, a Nawiedzenie zachęca nas do wiary (zawierzenia), tak Narodzenie wyzwala nasze siły miłości.
Trudno jest kochać Tego, który jeszcze nie jest widzialny, a w tej tajemnicy Jezus pojawia się po raz pierwszy. Ale jest jeszcze coś więcej: czy to jedynie sentymentalność, skoro
160
sugerujemy, że ta tajemnica wydobywa z nas uczucia, które mamy dla wszystkich niemowląt i dzieci, szczególnie naszych
własnych?
Zarzut sentymentalizmu mógłby mieć pewne podstawy, gdyż wielu z tych, którzy nie poszliby za Jezusem, kiedy Jego słowa są bardziej wymagające, przyznaje się do miłości dzieciątka z Bożego Narodzenia. Ale nie można z takim cynizmem traktować instynktu, który skłania nas do kochania niemowląt. Dziecko, któremu brakuje rozwiniętych talentów, symbolizuje człowieczeństwo jako takie. W człowieczeństwie jest piękno, piękno, które wywołuje miłość.
I ponownie tutaj obecność Maryi jest w najwyższym stopniu ważna. Nikt nie będzie wątpił w słuszność miłości, jaką dziecko otrzymuje od swoich własnych rodziców, a miłość Maryi do Jezusa niczym rezonans wzbudza oddźwięk w nas samych. Uzależnienie dziecka od miłości jego rodziców jest najbardziej widoczne w niemowlęctwie. Noworodek nie może nawet zostać realistycznie przedstawiony w sztuce bez swoich rodziców, jak możemy to najłatwiej zauważyć na kartkach bożonarodzeniowych: Dzieciątko jest zawsze z Maryją i Józefem.
Mówi się, że pierwszy żłóbek, czy też scenkę Narodzenia, zbudował święty Franciszek z Asyżu, ten płomień Bożej miłości, który nigdy nie był oskarżany o czczy sentymentalizm. Prawdopodobnie także żadna z tajemnic nie była malowana tak często jak ta. Wszelka miłość, jaką otaczamy Jezusa w tej tajemnicy, będzie musiała dojrzewać poprzez kolejne tajemnice, podobnie jak dojrzewała miłość samej Maryi do Niego, ale będzie ona bezpiecznie zakorzeniona w Narodzeniu.
Wszystkie tajemnice radosne są cichymi scenami, jak gdyby były zaprojektowane na podobieństwo małych pokoików, w których można byłoby medytować. Nikomu nie trzeba przypominać o cichości wigilijnej nocy - grupka pasterzy, gwiaździste niebo i bydlątka, jak je zdrobniale nazywamy. Jako nowo narodzone, dziecko całe jest możliwością i pobudza nas do myślenia o ogromnym horyzoncie życia. Instynktownie odpę-
Modlitwa medytacyjna Zachodu - 11
161
dzamy od siebie małostkowość i myślimy życzliwie o innych. Wszystko jest doskonale przygotowane do odmawiania Ojcze nasz czy Zdrowaś Maryjo.
Wielu ludzi podziwia Jezusa bez większego własnego zaangażowania; inni myślą o nim jak o osobie, którą mogliby w ten czy inny sposób wykorzystać. Wielu naucza nas, byśmy obdarzali Go niekłamaną miłością. Niektórych jednak niepokoi myślenie o wysiłku kochania kogoś dawno już nieżyjącego, jakkolwiek byłby on godzien podziwu. Lecz każdy system medytacji, który nie dotykałby ludzkiego serca, nigdy też nie byłby w stanie prowadzić nas ku głębiom istnienia.
Ewangelizacja, która rozpoczęła się od Maryi (przy Zwiastowaniu) i rozprzestrzeniła się w rodzinnym kręgu społeczności mesjańskiej (Nawiedzenie św. Elżbiety), tutaj podczas Narodzenia obejmuje osoby obce. Ale nie są to przypadkowi obcy. Są to pasterze, najbiedniejsi z ubogich Izraela. Jeżeli Bóg w ten sposób wyróżnia tych, którzy często (niesprawiedliwie) są uważani za ludzi o najmniejszych osiągnięciach, to wyróżnia w ten sposób ludzką naturę jako taką, pozbawioną pretensji do czegokolwiek. Nie bez znaczenia jest tu objawienie za pośrednictwem anioła (Łk 2, 10), mówiące o radości "będącej udziałem całego narodu", nie ograniczonej do jakiejkolwiek szczególnej klasy.
Łukasz często wywyższa ubogich, jest to zarazem wywyższenie ludzkości jako takiej. Coś więcej aniżeli tylko geniusz literacki Łukasza objawiło się w przypomnieniu, że Jezus musiał zostać położony w żłobie, co było znakiem gorzkiej niemożności Jego rodziców zapewnienia Mu czegoś lepszego:
ubóstwo dzieciątka Jezus jest z pewnością wspomnieniem przechowywanym w sercu przez Maryję. To nie mogło zostać wymyślone.
W starożytności wyłonienie się wielkiego przywódcy spośród ubogich było często uważane za potwierdzenie specjalnego Bożego upodobania w nim. Mojżesz urodził się w nie mającej znikąd oparcia rodzinie żydowskiej i musiał być
162
położony w koszyku i powierzony Nilowi: bliscy nie mieli innego sposobu na ocalenie jego życia przed Egipcjanami. Założyciele Akad i Rzymu mieli podobne doświadczenia. Król Dawid był najmniej prawdopodobnym kandydatem spośród synów Jessego, ale to on był wzięty z tego samego kręgu pasterzy w Betlejem, by stać się królem Izraela. Teraz rozumiemy, dlaczego zostały zachowane wspomnienia o ubóstwie Jezusa. Ale kiedy Łukasz o nich usłyszał, użył ich, by ukazać, że dobra nowina przeznaczona była dla wszystkich poczynając od najuboższych.
Medytując nad Narodzeniem możemy, jeśli chcemy, myśleć o przybyciu Mędrców, jak to zostało opisane w rozdziale 2 Ewangelii Mateusza. Ale opowiadanie o Mędrcach jest Mateuszowym sposobem przedstawienia nam ewangelizacji innych narodów, czymś, co Łukasz rezerwuje na następną tajemnicę. Postępowanie w myśl schematu Łukasza mogłoby być bardziej wskazane, jako że on jest prawdziwym autorem tajemnic radosnych.
Anioł przy narodzeniu mówi: "Chwała na wysokości Bogu;
pokój na ziemi ludziom dobrej woli". Jest to bliskie echo słów odmawianych w modlitwie Ojcze nasz: "Bądź [dobra] wola Twoja, jako w niebie tak i na ziemi".
(Przejrzyj także Aneksu III, str. 217, pod hasłem NARODZENIE).
39. POGŁĘBIONE ROZUMIENIE OFIAROWANIA W ŚWIĄTYNI (Łk 2, 22-
40)
Święta Rodzina udaje się do Świątyni aby dokonać ofiarowania Jezusa oraz czegoś, co jest nazywane oczyszczeniem Maryi, choć trafniej byłoby nazywać to odnowieniem Maryi.
Żydowskie prawo utrzymywało, że urodzenie dziecka, choć było jednym z najbardziej błogosławionych wydarzeń, czyniło matkę czasowo niezdolną do uczestniczenia w żydowskim rytuale. W żydowskim prawie było wiele takich okoliczności,
163
ale wizyta w świątyni zwykle anulowała każdą z nich. Słowo "oczyszczenie" wzięło się stąd, że wiele żydowskich zakazów wiązało się z możliwością kontaktu z czymś, co zagrażałoby zdrowiu, na przykład ze skażonym mięsem, infekcjami i tym podobnymi, ale to nie oznacza, że wszystkie takie sytuacje były w jakiś sposób nieczyste czy odpychające.
W przypadku urodzenia dziecka, choć matka przyniosła na świat nowe życie, sama ocierała się o śmierć. Obrzędy Boga Izraela zawsze usiłowały oddzielić Go od rytów świata podziemi, którego bóstwo było szeroko czczone wśród sąsiadów Izraela. Żydowska młoda matka, jak wszyscy w Izraelu, którzy ocaleli w jakichś zagrażających życiu okolicznościach, musiała udać się z powrotem do domu Boga, aby na nowo być dopuszczoną do obrzędów i poprzez udanie się do Świątyni pośrednio wyznawała, że Bóg jest dawcą życia.
Wydaje się, że pierwotnie wykupowanie pierworodnego dziecka poprzez ofiarowanie jagniąt albo synogarlic było częścią izraelskiej kampanii przeciwko składaniu ofiar z dzieci, strasznej rzeczy, nierzadko praktykowanej w tym regionie. Gołębie zastępowały śmierć dzieci. Ale ta praktyka, tak jak obrzęd przeznaczony dla matki, doprowadzały do stwierdzenia, że każde życie pochodzi od Boga.
Zauważmy, że Święta Rodzina jest przedstawiana jako bardzo wierna żydowskiemu prawu i zwyczajnym formom pobożności. Nigdy nie pomyśleliby, że ich dziecko mogłoby być "ponad prawem". A jednak medytujący łatwo może zauważyć paradoks: Ta, której nadzieje były otwartym zaproszeniem Ducha Bożego i nowego Adama, akceptowała fakt, że mogłaby mieć zakaz uczestniczenia w obrzędach aż do czasu nowego kontaktu z Bogiem w Świątyni. Ta, która sama była mieszkaniem Boga, w której Bóg działał, szła ochoczo do widzialnej Świątyni, aby przyznać się do swojej - jako stworzenia -zależności od Boga. A Ten, o którym wierzymy, że wykupił innych dla Boga, był wykupiony od Boga (tak aby mógł wzrastać w domu) za cenę dwóch synogarlic.
164
Ofiarowanie w Świątyni jest jedyną tajemnicą naszkicowaną przez Łukasza, której akcja toczy się w czasie liturgii. Może nas to dziwić, gdyż liturgie, przynajmniej w tym rozdartym wieku, często nie sprzyjają modlitwie. Jezus rzeczywiście uskarżał się w gruncie rzeczy, że Świątynia nie jest już domem modlitwy (Mk 11, 15-19). Czasami jednak udaje nam się brać udział w liturgii, której niektórzy uczestnicy poruszają się - jakby nie będąc tego świadomi - w Bożej obecności. Takimi byli Symeon i Anna, medytujący tak jak i my, którzy od dawna oczekiwali (qawweh/baqqesh) "nadziei Izraela". Takimi oczywiście byli też Maryja i Józef.
O ile pierwsze trzy tajemnice przypominają nam nadzieję, wiarę i miłość, to Ofiarowanie mówi o wdzięczności, którą starzec Symeon odczuwał wyłącznie za to, że dane mu było żyć wystarczająco długo, aby ujrzeć Mesjasza. Wdzięczność, pośród wszystkich ludzkich postaw, jest szczególnie odpowiednia do tego, by otwierać nas na rzeczywistość, na niewiarygodny fakt naszej własnej egzystencji. Zarówno Symeon jak i Anna zareagowali tak samo jak Elżbieta: z wdzięcznością za to nawiedzenie, w którym otrzymali możliwość wzięcia Dzieciątka na ręce.
Ofiarowanie przypomina nam, że miłość, odczuwana przy Narodzeniu, musi być tym wysokim rodzajem miłości, który pozwala umiłowanemu na taką wolność, aby mógł on czy ona wypełniać swą własną misję od Boga. Bóg przyjmuje dwie synogarlice, ale czyni jasnym, poprzez głos Symeona, że od Jezusa i Jego Matki będzie się wymagać o wiele więcej. Jezus będzie światłem narodów, ale także znakiem sprzeciwu, podczas gdy Maryja poczuje miecz przenikający Jej duszę. To że musimy uczynić wolnym kogoś, kogo kochamy, jest też lekcją samego rodzicielstwa, tu rozpoczynającego stawianie dodatkowych wymagań przed Maryją, wymagań, które wraz z kolejnymi tajemnicami będą ciągle rosły.
Do tej chwili czytelnik zauważył zapewne jedną ze wspaniałych cech różańca: to on przybliża nas do osób, będących
165
bohaterami sytuacji, którym my wszyscy musimy sprostać. (Przypomnij sobie "ludzkie" tytuły tajemnic w punkcie 30). My wszyscy, na przykład, możemy być rodzicami lub przynajmniej mieć analogiczne doświadczenia. Aby być biegłym w medytacji, musimy żyć sprawiedliwie, mądrze i z miłością w każdym stadium życia. Medytacja nie czyni nas dobrymi. Ale z drugiej strony nie będzie jej chętnie praktykować osoba, która przynajmniej usilnie nie dąży do tego, aby być dobrą.
Świadectwo Symeona i Anny zdumiewa Maryję i Józefa. I nie dlatego, żeby po raz pierwszy słyszeli, iż to przez Jezusa przyjdzie Królestwo Boże. Ale ten stale poszerzający się krąg osób rozpoznających Dziecię porusza ich zmysł cudowności. Ewangelizacja przeszła od Maryi do wspólnoty mesjańskiej (Elżbieta), do całego Izraela (pasterze), a teraz rozszerza się na proroka przy narodowej Świątyni, który mówi o "świetle narodów".
W tajemnicy Ofiarowania myślimy o "święć się imię Twoje", gdyż Świątynia była zbudowana dokładnie po to, by stać się miejscem, gdzie święcone jest Imię Boga. Przez to, że został tam przyniesiony, w rzeczywistości to Jezus przynosi Imię do świętego domu, udzielając temu domowi nowej konsekracji.
(Przejrzyj także Aneks III, str. 218, pod hasłem OFIAROWANIE W ŚWIĄTYNI).
40. POGŁĘBIONE ROZUMIENIE ODNALEZIENIA W ŚWIĄTYNI (Łk 2, 41-52)
W wieku lat dwunastu Jezus jest bar miewa ("Synem Prawa") i bierze na siebie obowiązki Izraelity. Ale jest On "Synem Prawa" także w nowym sensie. Możemy w tym miejscu rozumieć "Prawo" nie tylko jako przepisy kodeksu Mojżeszowego, ale także, w mocniejszym sensie, jako Zamysł i Dobrą Wolę Boga. Królestwo przybliża się i zostanie przywołane nie przez prawo, nawet Bożego pochodzenia, ale przez Boży przykład. I, jak to jest w poprzedniej tajemnicy, myślimy o "święć
166
się imię Twoje". Jeszcze raz sceną jest tu Świątynia, miejsce, które zostało wybudowane dla imienia. Jezus jest nie tylko bar miewa, jest On bar szem ("Synem Imienia").
Jezus, który się zagubił, zostaje znaleziony trzeciego dnia. Tak samo jak Kościół "stracił" Jezusa aż do trzeciego dnia, tak tutaj, jak zawsze, Maryja i Józef poprzedzają Kościół. Tajemnica mówi nam więc, co to znaczy być osobą, która straciła Jezusa, osobą bez Zmartwychwstania (wszyscy byliśmy takimi osobami w tym czy innym czasie). Uczy nas tęsknić i poszukiwać.
Wychwalamy Jezusa w tej tajemnicy dokładnie za "bycie w sprawach Ojca", co w inny sposób oddaje Jego częste stwierdzenie "bądź wola Twoja". Tutaj znajduje się centrum nauczania chrześcijańskiego: Bóg nas kocha, więc powinniśmy Mu zaufać. Ale ufanie Mu oznacza dążenie do poznania i wypełnienia Jego woli. Dobrze jest pamiętać, że tak jak i w innych tajemnicach, gdzie Jezus wydaje się być nieobecny (Wniebowstąpienie, Zesłanie Ducha Świętego, Wniebowzięcie, Ukoronowanie), Pan jest tu aktywnie obecny, chociaż jest On "w sprawach Swojego Ojca".
Tajemnica ta jest zapowiedzią wszystkich tych nocy, kiedy Jezus, jak czytamy, udawał się na górę lub na miejsce pustynne, by jednoczyć się z Ojcem, oraz tych wszystkich dni, kiedy obchodził cały kraj, wypełniając polecenia Ojca. Jak typowy pierworodny syn na Bliskim Wschodzie, Jezus postrzega swoją rolę jako Syna, który jest zarządcą w dobrach swego Ojca (patrz str. 103). Służy wiernie swemu Ojcu i któregoś dnia przejmie dziedzictwo. W międzyczasie wszystkie dobra są do Jego użytku i codziennie pokłada ufność w opatrznościową opiekę Ojca. Nikt nie może zostać odłączony od Jego miłości, jako że Ojciec błogosławi wszystkich. Gdy medytujemy nad tą tajemnicą, tęsknimy za dniem, kiedy Maryja odnajdzie nas również w pełni zajętych wykonywaniem "spraw Ojca".
Nadzieja Maryi była wystarczająca, aby pozwolić na przyjście Syna Bożego, ale to nie oznacza, że od razu rozumiała wszystko, co wynika z takiego synostwa. Będzie Jej to objawia-
167
ne krok po kroku. Miecz, przenikający Jej duszę, będzie się ujawniał w coraz większym stopniu, podobnie jak radość powtórnego odnajdywania Jezusa i powrotów z Nim do domu.
Uczeni ze Świątyni są zdumieni inteligencją Jezusa i Jego odpowiedziami. Tak jak Ofiarowanie w Świątyni mówi nam o wdzięczności, tak Odnalezienie mówi o zdziwieniu, jakie wywołał Jezus, choć musimy też podziwiać Jego oddanie Ojcu oraz radość Rodziców z ponownego odnalezienia Syna.
(Przejrzyj także Aneks III, str. 218, pod hasłem ODNALEZIENIE w ŚWIĄTYNI).
41. RADOŚĆ TAJEMNIC RADOSNYCH
Mam nadzieję, że zostało już wystarczająco dużo powiedziane dla wyjaśnienia wskazówek wymienionych pod hasłem tajemnice radosne w Aneksie II, str. 215, w kolumnie pierwszej. Ale jeszcze parę słów trzeba powiedzieć o kolumnie drugiej.
Bibliści długo dochodzili do odkrycia, że szczególnym tematem Łukasza jest radość. Tajemnice radosne są więc trafnie nazwane, jako że zostały nam przekazane przez Łukasza. I Maryja była osobą radosną: wiedziała wcześniej, zanim Jezus to powiedział, że "więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu".
Dobrzy ludzie (a wszyscy czasem jesteśmy dobrzy!) mają zdolność cieszenia się z dobra innych. Serce, które miłuje Boga, cieszy się także, widząc, że Bóg jest kochany, wychwalany, czczony i że służy się Mu bez względu na to, kto to czyni. Możemy być pewni, że Maryja oczekiwała nadejścia królestwa Bożego nie tylko ze względu na dobro ludzkości, ale także dlatego, aby Bóg mógł być bardziej zadowolony ze swej ludzkiej rodziny. Chociaż Bóg nigdy nie jest nieszczęśliwy, pobożne dusze mają nadzieję, że ich własna miłość do Boga może dotknąć radosnej struny w Jego sercu.
168
Maryja rozumiała oczywiście (ZWIASTOWANIE, Łk l, 26-38), że dziecko, które ma się narodzić, będzie Kimś, kto przyniesie Bogu radość. Z całą pewnością cieszyło Ją to, że będzie mogła odegrać pewną rolę w przysporzeniu Bogu tej radości. Każdy rodzic może powiedzieć podobnie o sobie, gdyż każde narodzone dziecko może przynieść Bogu radość. Ale nie każde dziecko przynosi, tak jak dziecko Maryi, królestwo Boże w jego pełni. Dobrą wskazówką do Zwiastowania (patrz kolumna druga, str. 215), może być stwierdzenie: "będę wychwalał Jej Syna, radość Maryi, radość Ojca".
W NAWIEDZENIU (Łk l, 39-56), Maryja rozradowała się widząc, że Jej Syn jest już radością Elżbiety, która reprezentuje społeczność tych osób w Izraelu, które ufają w nadejście mesjańskiego królestwa. Jezus jest "radością Elżbiety".
Opowiadanie Łukasza o NARODZENIU (Łk 2, 1-20) zawiera słowa anioła "Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu". Pasterze, jak powiedzieliśmy, reprezentują "cały naród", jako że nie mają oni żadnych dóbr ani przywilejów z wyjątkiem samego swojego człowieczeństwa.
W OFIAROWANIU (Łk 2, 22-40) radosny Symeon spogląda na cały świat i przedstawia Jezusa jako "światło narodów". Jest On więc "radością wszystkich narodów".
Maryja i Józef doświadczają wielkiej radości ze znalezienia zgubionego Jezusa (Łk 2, 41-52). Ale jest On także, jak w pierwszej tajemnicy radosnej, radością Ojca, którego sprawy tak wiernie wypełnia.
42. POGŁĘBIONE ROZUMIENIE TAJEMNIC BOLESNYCH (Łk 22, 39-23, 56;
Mk 14, 32-15, 47; Mt 26, 36-27, 61; J 18, 1-19, 42)
Wszystkie tajemnice bolesne są częściami jednego wielkiego misterium - pasji (łacińskie: passio, "cierpienie") i śmierci Pana. Dlatego potraktujemy je jako całość.
169
"Bądź wola Twoja" - słowa modlitwy Ojcze nasz, są niewątpliwie najważniejszymi dla tajemnic bolesnych. Myśl ta jest wyraźnie wyodrębniona w pierwszej tajemnicy bolesnej ("Nie moja, ale Twoja wola niech się stanie", Łk 22, 42), a i w pozostałych czterech tajemnicach Jezus trwa przy "woli Twojej [Boga]" bez względu na to, jak wiele miałoby to kosztować. (Nie powinno się jednak myśleć, że Bóg kiedykolwiek wprost chce czyjegoś cierpienia i śmierci, nawet w przypadku Jezusa. Raczej Bóg pragnie miłości, świadectwa, służby i ofiary - które czasami czynią ze śmierci jedyną alternatywę).
Wychwalanie Jezusa wzbogaca się o nowy element w tajemnicach bolesnych. W dalszym ciągu wychwalamy Jezusa za postawę w czasie Konania, Biczowania i pozostałych. Ale teraz w jakimś sensie wychwalamy Go za to, że nie przeciwstawiał się tym wydarzeniom. Cierpienie Jezusa było uważane przez Jego wrogów i przyjaciół za okropną hańbę. Wielu opuściło Go z tego powodu. Wychwalając Jezusa wobec Maryi pragniemy wyrazić, że pozostaniemy z Jezusem pomimo poniżenia, jakie wycierpiał, nie przeciwstawiając się temu poniżeniu. Oświadczamy, że nie będziemy zgorszeni takim rodzajem postępowania.
Nie należy mówić, że nie potrzeba już teraz pocieszać Maryi z powodu cierpień Jej Syna. Ona jest w stanie wiecznego szczęścia. Ale możemy stawać na Jej ówczesnym miejscu i składać w ofierze naszą wierność. Medytacja znosi czas: to co dzisiaj mówimy w modlitwie, może naprawdę oddziaływać na Maryję i Jezusa w ich ówczesnej sytuacji.
Łatwo jest nam teraz mówić, że nie jesteśmy zgorszeni. Nie było nas tam wtedy, nie widzieliśmy, co się działo. Ale możemy w tajemnice bolesne włączyć wszystkie poniżenia, jakie imię i honor Jezusa w dalszym ciągu znoszą. Jezus wciąż jest w pogardzie u wielu, i wciąż jesteśmy proszeni, aby nie opuszczać Go poprzez życie niegodne Jego.
Ponadto powinniśmy pamiętać o nieustannych cierpieniach istot ludzkich wszędzie na świecie - tych, których Jezus określał jako swoich braci i siostry, wszystkich zaproszonych do
170
tego, by być, albo też rzeczywistych członków Jego mistycznego ciała. Wskazówki zostały tak skonstruowane, aby objąć refleksją także te cierpienia (zob. Aneks n, str. 215, kol. 3):
Będę wychwalał Jej Syna, cierpiącego wraz ze wszystkimi ludźmi.
Będę wychwalał Jej Syna, ubiczowanego wraz z uciskanymi.
Będę wychwalał Jej Syna, wyszydzonego ze wszystkimi słabymi.
Będę wychwalał Jej Syna, niosącego brzemiona zniewolonych.
Będę wychwalał Jej Syna, niewinnnie umierającego z niewinnymi.
Maryja nie była obecna przy Konaniu w Ogrojcu, Biczowaniu czy Koronowaniu cierniem. Nowy Testament nie wspomina, czy spotkała Jezusa dźwigającego krzyż (chociaż jest to bardzo możliwe, sądząc po tradycji stacji Drogi Krzyżowej). Mateusz, Marek i Łukasz nie wymieniają Maryi wśród innych kobiet, które były obecne przy śmierci Jezusa, i to nasunęło wielu komentatorom przypuszczenie, że opis obecności Maryi pod krzyżem w Ewangelii wg św. Jana (J 19, 25-27) był pierwotnie tylko dramatyzacją duchowej obecności Maryi albo obecności Kościoła. Bez względu na prawdziwość czy fałszywość tych przypuszczeń, wydaje się jasne, że najlepiej jest nie usiłować wyobrażać sobie Maryi jako uczestniczącej bezpośrednio w wydarzeniach opisywanych przez tajemnice bolesne. Ale dowiedziała się o nich wkrótce potem, niewątpliwie antycypowała je i jest ich bardzo świadoma w chwili obecnej!
To, co powiemy Maryi - Matce o straszliwych cierpieniach i śmierci Jej Syna, jest oczywiście bardzo osobistą sprawą każdego z nas. Jednak dobrze jest pamiętać, że to, czego Maryja najbardziej pragnie, to słyszeć chwałę Jezusa.
Czasami uklęknięcie i spojrzenie na krzyżyk przy różańcu w trakcie piątej tajemnicy bolesnej może nam być pomocne.
171
Poprzez wszystkie tajemnice bolesne, jeśli o to chodzi, łączymy nasze własne cierpienia z cierpieniami Jezusa. Wiemy także/ że my również prześladowaliśmy niewinnych, więc przychodzimy do Maryi tym żarliwiej prosząc, by "modliła się za nami grzesznymi teraz i w godzinie naszej śmierci".
(Przejrzyj także poszczególne tajemnice bolesne w Aneksie III, str. 219-220).
43. TAJEMNICE BOLESNE JAKO PASCHA (Zob. Aneks II, str. 215, kol. 2)
Od najwcześniejszych czasów chrześcijanie porównywali cierpienie, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa z Paschą i wyjściem Izraelitów z Egiptu opisanymi w Biblii w Księdze Wyjścia. Co więcej, Jezus był porównywany do Mojżesza, a nawet do baranka paschalnego z biblijnej opowieści. Tajemnice bolesne różańca zawierają wiele przykładów tej paschalnej symboliki. Temat ten wydaje się zasługiwać tutaj na oddzielne omówienie, jako że ta symbolika, obecnie będąca częścią naszej kultury od ponad trzech tysięcy lat, może w znacznym stopniu zwiększyć siły medytacyjne w nas.
A. KONANIE W OGROJCU (Łk 22, 39-46; Mk 14, 32-34; Mt 26, 36-46)
Zgodnie z Księgą Wyjścia, kiedy Mojżesz przyszedł na świat. Izraelici byli niewolnikami w Egipcie od prawie czterystu lat. Chociaż Mojżesz był Izraelitą, został wychowany i wykształcony jak egipski książę, ale ubolewał głęboko nad cierpieniami swych rodaków i usiłował coś uczynić. Jego początkowe próby zostały wykryte przez Egipcjan i musiał uchodzić z kraju. Osiedlił się pod górą Synaj i został pasterzem. Pewnego dnia, wciąż żałując swego ludu, doświadczył Boga (w płonącym krzaku) i został zapewniony, że Bóg usłyszał płacz swego ludu. Co więcej. Bóg polecił Mojżeszowi powrócić do Egiptu i wyprowadzić stamtąd lud. Mojżesz czuł że nie
172
podoła temu zadaniu, ale kiedy przekonał się, iż Bóg nie da za wygraną, zaakceptował wolę Bożą.
Warto spróbować zobaczyć cierpienia Jezusa jako podobne, choć przekraczające cierpienia Mojżesza. Jezus, tak jak Mojżesz, ubolewał nad niedolą ludu, choć Jego współczucie obejmowało niedole całej ludzkości. (Gdyby Jezus żył w starożytnym Egipcie, ubolewałby nad Egipcjanami tak samo jak nad Izraelitami). Jezus musiał czasami uchodzić z Jerozolimy w dużej mierze z tych samych powodów, z których Mojżesz musiał uciekać z Egiptu: władze zdecydowały, aby go zabić. Jezus był sam na Górze Oliwnej, bardzo podobnie jak Mojżesz na Górze Synaj. Na Górze Oliwnej Jezus przeżywał wszystkie smutki ludu do tego stopnia, że sam był bliski śmierci. Podobnie jak Mojżesz, miał doświadczenie Boga, który dał Mu zatrważające polecenie, aby (jak to wiemy z innych fragmentów biblijnych) wyzwolił lud. I Jezus, znów jak Mojżesz, borykał się ze strachem przed podjęciem tego zadania, ale przyjął to jako wolę Boga, że nie powinien uciekać przed swymi prześladowcami, ale pozostać, aby dać swoje świadectwo wobec Jerozolimy (Wj 1-4).
B. BICZOWANIE (Łk 23, 13-25; Mk 15, 6-15; Mt 27, 15-26; J 19, l)
Według Księgi Wyjścia na Egipcjan spadły okropne nieszczęścia, gdy po powrocie Mojżesza do Egiptu ciągle odmawiali wyzwolenia Izraelitów. Te nieszczęścia tradycyjnie zwane są dziesięcioma plagami. (Słowo plaga [łac.: plaga] początkowo oznaczało po prostu uderzenie rózgą, którą bito kogoś. Katastrofy nazwano "plagami" w sensie ciosów). Podobnie jak Jezus w pełni wszedł w nasze boleści w czasie Konania w Ogrojcu, tak w Biczowaniu, kiedy odczuwał uderzenia (plagi) bicza, doświadczał wielkiego bólu - jeszcze jednej strasznej cechy naszego świata.
Bóg nie cieszy się, widząc ludzi cierpiących. Jednak jeden z cudów naszego świata polega na tym, że potrafimy wytrwać zaangażowani w miłość i sprawiedliwość pomimo trudności
173
życia w świecie kruchej materii. Sprawy mogą toczyć się źle, boleśnie źle. Siła nas łamie, woda zalewa, ogień spala, choroby atakują. Jeśli nie zapragniemy porzucić wyzwania niesionego przez kondycję ludzką po to, by żyć jak aniołowie, musimy być przygotowani na takie nieszczęścia. Lecz jakkolwiek dzielnie żylibyśmy w tym świecie, ciosy mogą wciąż okropnie ranić. Przyjmując ubiczowanie, Jezus kolejny raz przyjmuje sam ludzką naturę.
Ale zauważmy też różnicę! W biblijnym Wyjściu Egipcjanie nie zostali uwolnieni od ich "plag". Jak większość z nas, Egipcjanie intensyfikowali plagi przez własną głupotę. To nie była ich godzina zbawienia. Ale Jezus, dając przykład wypełnienia zasady "miłujcie waszych nieprzyjaciół", bierze plagi na siebie, mimo że jest On wybawicielem, a nie prześladowcą (Wj 5-11).
C. KORONOWANIE CIERNIEM (Mk 15, 16-20; Mt 27, 27-31; J 19, 1-13; Łk
23, 25)
W noc pierwszej Paschy, która była też nocą ich ucieczki, Izraelici jedli swoją paschalną wieczerzę, poświęconego baranka. Krwią baranka były naznaczone progi i odrzwia domów jako znak, by odwrócić największą z plag, śmierć wszystkich pierworodnych.
Lecz Jezus jest "Barankiem Bożym". Jego krew, wpierw rozlana podczas biczowania, teraz płynie z Jego ukoronowanej cierniem głowy. Krew tego Baranka odwraca najbardziej śmiertelny ze wszystkich ciosów: grzech i jego towarzyszkę, rozpacz.
Chrześcijanie od wielu wieków byli przyzwyczajeni do myślenia o odkupieńczej śmierci Chrystusa jako czymś, co miało miejsce jedynie na krzyżu. Ale by w pełni wejść w misteria męki Pańskiej, musimy przyjąć bardziej pierwotny punkt widzenia. Jezus rozpoczął swą walkę (patrz str. 66-68) ze śmiercią już wtedy, gdy był sam na Górze Oliwnej. Umierał już wtedy tam w ogrodzie. Biczowanie i ciernie także były częścią tego, co Go zabiło. Dlatego uprawnione jest porównywanie
174
śmierci tego pierwszego baranka paschalnego Hebrajczyków, która miała miejsce nocą, z własnym wejściem w śmierć Jezusa, rozpoczynającym się na Górze Oliwnej w noc Paschy.
Grzech jest czymś realnym, ale zupełnie nie potrzebujemy zginać się przed nim w rozpaczy. Bóg deklaruje, że udzielił zupełnej amnestii od grzechu, jeśli tylko z wiarą przyjmiemy tę amnestię. Aby ukazać zupełną niemoc grzechu, który nie może być powodem naszej ostatecznej klęski, Jezus stawia sam siebie na miejscu baranka. Jezus jest naszą Bramą. Daje nam nawet ze swych własnych żył pokutniczą krew, która skrapia
progi i odrzwia tej Bramy.
To nie jest tak, że Bóg żąda śmierci swego umiłowanego Jezusa, zanim uspokoi swój "gniew", skierowany do ludzkiego rodzaju. Jezus przyjmuje śmierć w taki sposób, w jaki Bóg chciałby, abyśmy wszyscy potrafili ją przyjąć: ufając w Bożą miłość (Wj 11-13).
D. DROGA KRZYŻOWA (Łk 23, 26-32; Mk 15, 21-22; Mt 27.32-33; J 19, 17)
Kiedy Mojżesz wyprowadził Hebrajczyków z doliny Nilu w okolice Morza Czerwonego, był otoczony przez tysiące ludzi, ale był bardzo samotnym człowiekiem. Z tyłu ścigały go armie faraona, podczas gdy drepczący wokół niego Hebrajczycy stracili wiarę w jego prorocze słowo. Widząc przed sobą wody, a za sobą armie gorzko wypominali Mojżeszowi szaleństwo postawienia ich w tej sytuacji.
Jak podobne i jak różne zarazem było przejście Jezusa ulicami Jerozolimy. Piłat, reprezentujący władzę imperatora równie potężnego jak faraon, skazał Go na śmierć. Jezus był ścigany przez żołnierzy rzymskich, którzy prowadzili Go ulicami. I wiele zwykłych mężczyzn i kobiet tłoczących się na ulicach Jerozolimy wyparło się Jezusa tak samo gorzko, jak Hebrajczycy wyparli się Mojżesza.
Wśród starożytnych ludów ziem biblijnych śmierć była często porównywana do gwałtownego morza. Śmierć zalewa,
175
wciąga, dusi i zatapia nas w swych najciemniejszych głębiach, a równocześnie także Biblia często porównuje hałas wrogiego tłumu do ryku morza. Jezus przybliżał się coraz bardziej do tego przeraźliwego brzegu, skąd nikt już nie wraca. Tak jak Mojżesz słyszał On wokół ryk "fal" i "bałwanów" wrogiego tłumu oraz szyderstwa i ubliżanie swych prześladowców idących za Nim. Niewielu, jeśli w ogóle ktokolwiek, podążało za Jezusem w wierze (Wj 14).
E. ŚMIERĆ JEZUSA (Łk 23, 33-56; Mk 15, 22-30; Mt 27, 33-61; J 19, 17-42)
Mojżesz pokonał wody zadające śmierć dzięki mocy Boga, który pouczył go, aby wyciągnął laskę ponad morzem. Jezus także pokonał nagromadzone siły zła i śmierci. Ale kiedy minęła burzliwa noc, zamiast ciał utopionych Egipcjan porozrzucanych na brzegach śmierci (Wj 14, 30), zobaczono tylko jednego zmarłego człowieka: samego Jezusa! Była to naprawdę śmierć pierworodnego!
Jezus pokonał śmierć nie dlatego, że odwrócił się tyłem do nieprzyjaciół, ale w osobistym zwarciu z wrogiem. Nie uchylił się od ciosu, ale poszedł wprost na krzyż, podobnie jak to robił przez całe swoje życie. Nikt nie może ukazać ostatecznej niezdolności śmierci do zniszczenia nas, jeśli nie zgodzi się pójść aż do samej krainy śmierci.
44. POGŁĘBIONE ROZUMIENIE ZMARTWYCHWSTANIA (Łk 24, 1-48; Mk 16; Mt 28; J 20, 21)
(Tajemnice chwalebne są omówione w Aneksie II, str. 214-215, kol. 2 i 3).
Wykrzywiony cyniczny uśmiech krąży po kraju. Wszyscy walczyliśmy z naszymi słabościami, skłonnościami neurotycznymi, naszymi fobiami, naszymi grzechami aż do miejsca, w którym staliśmy się cyniczni w stosunku do siebie samych
176
i jeszcze bardziej pewni (oczywiście!) błędów innych ludzi. Kiedy jesteśmy zaproszeni do wyraźnie szczęśliwej pary, pytamy samych siebie, co jest ich problemem. Kiedy ktoś wydaje się być bezinteresowny, zastanawiamy się, co on z tego ma. Oklaskujemy samych siebie za uniknięcie nadmiernie wysokich oczekiwań w naszych ludzkich relacjach, choć może to oznaczać jedynie, że jesteśmy w stanie zadowolić się kontaktem wyłącznie z ludźmi, których postrzegamy jako nie lepszych niż my sami.
Myślenie takie stwarza jeden problem, jest ono wykrzywioną formą baqqesh. Jeżeli oczekujemy mało, otrzymujemy mało. Dojdziemy do wniosku, że kilka dziesiątków lat życia, po których nastąpi wieczna noc, to osiągnięcie godne ludzi tak bardzo rozczarowujących jak my.
Wszystko to zmienia się, kiedy spotyka nas łaska wejrzenia w czyjąś wewnętrzną szlachetność. Jeszcze bardziej zmieniamy się, kiedy spotykamy kogoś, kto jest naprawdę niezrównany, tak jak Jezus. Kiedy Jezus umarł. Jego uczniowie nie tylko Go opłakiwali. Oni wpadli w rozpacz. Oto był ktoś, kto powinien dożyć chwały, a kto z pozoru nędznie umarł, nie realizując wszystkich swoich celów.
Kiedy medytujemy nad tajemnicą Zmartwychwstania, naszą największą radością jest prosty fakt, że ktoś, kto zasłużył, by żyć na wyższym poziomie, faktycznie odnalazł takie życie. Cynizm nie jest najszlachetniejszym stanem naszego umysłu i jesteśmy zadowoleni, kiedy nasze myśli są od niego wolne. Istnieje jeszcze jedna radość, mianowicie z tego, iż wiemy, że zmartwychwstanie, oczekiwane, znalezione i objawione przez Jezusa, jest czymś, co także my wszyscy, cała ludzkość, również możemy znaleźć.
Wydaje się cudownie sprawiedliwe, że Jezus, człowiek, którego wielu ludzi uważa za zmartwychwstałego, za tego, kto znalazł drogę całego ludzkiego rozwoju, był tym, kto miał wyraźnie wyższą ideę zmartwychwstania (patrz str. 124-127). A miał w tym Jezus dobrych nauczycieli, gdyż podstawowe
Modlitwa medytacyjna Zachodu - 12
177
pojęcie zmartwychwstania, które Jezus wzbogacił, pochodzi od chasydów, głęboko duchowego kręgu judaizmu dwóch ostatnich wieków przed Chrystusem. Ci ludzie z wytęsknieniem oczekiwali zmartwychwstania, dzięki któremu ich bezpośredni przodkowie, którzy cierpieli i umierali dla Boga, wróciliby do życia. Nie było tu żadnego cynizmu: żydowscy męczennicy byli uważani w sposób niekwestionowany za godnych odzyskania życia. Dla nich zmartwychwstanie nie byłoby tylko czymś miłym. Byłoby aktem sprawiedliwości!
Aby uznać doniosłość zmartwychwstania, musimy studiować życie i nauczanie Jezusa po to, byśmy także i my odczuli, że Jego zmartwychwstanie było aktem sprawiedliwości. Co więcej, musimy mieć oczy otwarte na niesprawiedliwości znoszone przez naszych bliźnich, ludzkie istoty. Prawdę mówiąc, nie możemy należycie ocenić doniosłości zmartwychwstania, jeśli nie uznamy niesprawiedliwości i straty poniesionej przez ludzi, którym przedwcześnie odebrano możliwość rozwinięcia ich możliwości.
Łatwo jest powiedzieć, jak to czynią niektórzy pozornie uduchowieni ludzie, że śmierć jest w końcu dokładnie tym, na co zasługujemy z powodu naszych grzechów. Technicznie może to tak być, ale możemy cieszyć się z faktu, że Bóg nigdy nie jest usatysfakcjonowany planami, które są tylko technicznie poprawne! Widzi On dużo lepiej niż my wszystkie nasze cierpienia, wszystkie stracone możliwości i zamierza ich ostateczną realizację.
Jezus obchodził swój kraj ojczysty poszukując innych ludzi. Nigdy nie zadowalał się powierzchowną znajomością, ale odkrywał prawdziwą osobę, osobę nieznaną nawet samej sobie. Odkrywał prawdę o chwale ludzkiego życia jako takiego, bez jego powierzchownych upiększeń w postaci bogactwa czy pozycji czy nawet tylko tymczasowego błogosławieństwa młodości lub zdrowia. Mówił przynaglając, wiedząc, że czas moralnego wzrostu, odkrycia, łatwo może okazać się zbyt krótki. Kiedy wychwalamy Jezusa zmartwychwstałego, chwalimy człowieka,
178
który rozumiał bogactwo ludzkich możliwości i realność ich spełnienia, które może być osiągnięte w stanie zwanym
zmartwychwstaniem.
Nikt z nas nie doświadczał kontaktu z osobą zmartwychwstałą, więc dobrze zrobilibyśmy, gdybyśmy w medytacji unikali usilnego wyobrażania sobie takiej osoby. Możemy cieszyć się z Maryją, że Jej Syn, nasz Pan zmartwychwstał, nawet nie wiedząc dokładnie, co to oznacza. Prawdziwa radość jest zaraźliwa. Możemy radować się razem z kimś, kto wyszedł zza kratek, nie mając najmniejszego pojęcia o tym, czym może być udręka czterech lat szkoły prawa. Możemy cieszyć się z osobą, która przeżywa radość twórczości artystycznej, nawet jeśli nie jest nam dane rozumienie jej wartości. Jeśli nasza ocena doniosłości zmartwychwstania jest słaba, możemy przynajmniej radować się z tymi, którzy się radują.
Do pierwszej tajemnicy chwalebnej powinniśmy więc podchodzić w duchu radości, że Jezus, człowiek, który na to zasłużył, znalazł swoją (i naszą) przyszłość. Dzielimy radość Jego Matki i uczniów, którzy znali Jego wielkość z pierwszej ręki. I podzielamy radość wszystkich, którzy odkryli Go w modlitwie. Piśmie Świętym czy sakramentach.
Zmartwychwstanie jest często odsuwane jako niemożliwe i niewarte akceptacji poważnych myślicieli. Takie krytyki często zawierają mniej zastrzeżeń do duchowych elementów zmartwychwstania niż do jego aspektów cielesnych. Mimo materializmu i poszukiwania przyjemności przez nasz wiek, istnieje równocześnie także przeciwstawny wątek - tendencja lekceważenia ciała. Widzimy to (być może) w pogwałceniu środowiska naturalnego oraz w usiłowaniach, by ukryć, a nawet wyeliminować ubogich, cierpiących, bardzo starych i bardzo młodych.
Wyjaśniamy, że zmartwychwstanie jest wypełnieniem ludzkich możliwości, a tę ideę prawie wszyscy uważają za porywającą; kiedy jednak idziemy dalej i stwierdzamy, że ludzkie możliwości są zawsze związane - w ten czy inny sposób -z materią, wielu krytyków robi unik, ponieważ nie wierzą oni,
179
że istota materialna mogłaby być warta zmartwychwstania. Kiedy przyznajemy że nasze cielesne siły w zmartwychwstaniu są podniesione do tak wstrząsających i nieprzewidywalnych wyżyn, że wydają się być prawie równorzędne wobec potęg duchowych czy umysłowych, to ci krytycy tracą impet, lecz wciąż są jeszcze pełni wątpliwości.
A jednak, jak już wspominałem, wielu spośród tych sceptyków, sięgając do współczesnej fizyki, zostało wielbicielami science fiction i wierzą, że podróże w czasie już prawdopodobnie zostały osiągnięte przez bardziej rozwinięte istoty gdzieś we wszechświecie. To właśnie im wskazałem (w punkcie 31), że zmartwychwstanie implikuje, iż Jezus odnalazł przyszłość i objawił to swoim uczniom.
Jeżeli zdefiniujemy przyszłość jako "miejsce", gdzie ujawniają się wszystkie spełnienia, gdzie wszystkie nitki schodzą się w jeden węzeł, to w konsekwencji okazuje się, że w takim "miejscu" wszystkie poziomy czasu byłyby wchłonięte przez stałe "teraz" i ustałyby wszelkie zmiany. A jednak nie jest to niczym więcej niż tradycyjną definicją wieczności: zawieranie się wszystkich celów w pojedynczym "teraz". Podróż w czasie byłaby otwarta dla każdego w tej przyszłości-teraz, gdyż wszystkie elementy przeszłości byłyby zgromadzone w jednym punkcie. A osoba przybywająca z takiej przyszłości do naszego "teraz" z pewnością nosiłaby w sobie w danej chwili wszystkie swoje spełnienia. Taka osoba wydawałaby się prawie duchem, tak wielkie byłyby to moce. Kiedy krytykujący mówią, że nie są w stanie uwierzyć, by zmarłe ciała ożywały na nowo, mogę się zgodzić: ciało, które żyje znowu, jest zgromadzeniem wszystkich swoich poprzednich chwil zebranych w "bezczasowości" albo "wiecznym teraz". Jezus, wracając z tej wieczności do Jerozolimy pierwszego wieku, przyniósł cielesność, która rzeczywiście była Jego wyjątkową cielesnością, a nie tylko ponownym przywróceniem do życia tego, co było umarło.
Nikt podczas odmawiania różańca nie może zatrzymywać się, aby rozważać to, co wynika z nauki, a nawet z teologii. Ale
180
tym, co można robić, jest trwanie w świadomości faktu, że w tej tajemnicy wychwalamy Boga za to, że nadał słowom "przyjdź Królestwo Twoje" pełniejsze znaczenie. Możemy radować się z pokonania cynizmu przez sprawiedliwość Jezusowego zmartwychwstania. Nawet jeżeli nie możemy jeszcze zobaczyć przyszłości i jej cudownych spełnień, możemy przeżyć radość wychylenia się w jej stronę i dotknięcia jej. Już samo przeżycie takiego doświadczenia wpłynie na to, że postąpimy szybciej w naszej medytacji.
Jeśli uzmysłowimy sobie, że Bóg może uczynić wszystko, co dla istot ludzkich jest przedmiotem czystej nadziei, to wówczas widzimy, że tajemnica zmartwychwstania właśnie dlatego, że daje nam samym nadzieję naszego własnego zmartwychwstania, jest w pewien sposób tajemnicą, która nas zbawia. Nie wystarczy pomyśleć o śmierci Jezusa, aby mieć pełny wgląd w to, dlaczego jest On naszym Zbawicielem. Śmierć i zmartwychwstanie razem tworzą misterium paschalne, a zmartwychwstały Pan zbawia w tym samym stopniu co Pan umierający.
• Nie jest powiedziane, czy Jezus objawił zmartwychwstanie Maryi. Wydaje się, że Jezus objawił zmartwychwstanie tym, którzy utracili nadzieję. Jeśli Maryja miała wystarczająco wiele nadziei, by narodził się z Niej Mesjasz, zakorzeniony w Bożej egzystencji, to miała także nadzieję zmartwychwstania (str. 155-157), niezależnie od Jej faktycznego pojmowania tego wydarzenia.
Nie oznacza to, że Maryja nie smuciła się gorzko z powodu cierpienia i śmierci swego Syna. Ale w przeciwieństwie do apostołów nigdy nie straciła nadziei na to, że w jakiś sposób Bóg należycie wynagrodzi Jezusa. Niewątpliwie rozpoznawała nową wiarę uczniów jako początek Jezusowego pełnego zwycięstwa. Gdyby Maryja nie posiadała przez cały czas nadziei w zmartwychwstanie, to czy mogłaby być odpowiednią matką
dla Mesjasza?
Kiedy Maryja widziała narodziny młodego Kościoła, rodzącego się dzięki mocy objawienia się człowieka przychodzącego
181
ze świata, który ma nadejść, musiała na nowo przeżywać zwiastowanie. Oto była obietnica Nowego Kościoła, zgromadzenia pierworodnych, które potrzebuje już tylko odkryć wiarę w siebie, zobaczyć w sobie tych, którym dana jest misja od Boga i moc do jej wypełnienia.
(Przejrzyj także Aneks III, str. 220, pod hasłem ZMARTWYCHWSTANIE).
45. POGŁĘBIONE ROZUMIENIE WNIEBOWSTĄPIENIA (Łk 24, 49-51; Dz l, 6-11; Mk 16, 19n)
Wniebowstąpienie jest w gruncie rzeczy tajemnicą posiadającą dwa odrębne aspekty: najpierw uświadamiamy sobie mocniej, że Jezus jest teraz niewyobrażalnie daleko. Nie będzie kroczył przy nas tak jak dotąd. Ale z drugiej strony odkrywamy, że jest On teraz dostępny na wiele różnych sposobów (modlitwa, Pismo Święte, sakramenty) i rzeczywiście dociera do większej liczby ludzi, niż mógł to zrobić w Judei i Galilei39.
Kiedy Jezus był pomiędzy swoimi uczniami, czuli, że jest On bardzo blisko, jednak rozumieli Go opacznie. W pewnym sensie był bardzo daleki. Po Jego śmierci przypuszczali, że Jezus był bardzo daleko, jednak zaczynali lepiej Go rozumieć, tak więc był On w rzeczywistości bardzo blisko. Tak samo jest i z nami. Kiedy poszukujemy Ojca, szukamy też Jezusa razem z Nim (w oddali niebios). Ale mamy również codzienne doświadczenie odkrywania, że jest On bardzo blisko.
Jak to możliwe, że Jezus może dotykać nas dzisiaj? Dzieje się tak dlatego, że jest On wyniesiony "na prawicę Ojca", stał się naszym Obrońcą i Pośrednikiem; ponieważ Duch Boga przychodzi tam, gdzie Jezus wskazuje; ponieważ cały bieg historii kieruje się w stronę Jego ideałów i któregoś dnia zostanie złożony u Jego stóp; ponieważ ten przyszły dzień już
3H Por. szersze omówienie tej kwestii w mojej książce Prom Bibie to Creed, str. 124-31.
182
L
istnieje w wieczności, a Jezus jest jego Panem. Ten, ku któremu wszystko zmierza, był wzorem, od którego wszystkie rzeczy wzięły swój początek i dlatego nie nadużywamy Bożego Imienia "Pan", kiedy zwracamy się w ten sposób do Jezusa.
Tylko dzięki symbolowi to, co odległe, może stać się bliskie. Nie pustemu symbolowi, ale symbolowi przepełnionemu treścią, a takim symbolem jest Boże Imię, które daje przystęp do tego, co symbolizuje. W ten sposób Wniebowstąpienie jest tajemnicą Bożego Imienia, jako miejsca naszego spotkania z Jezusem Chrystusem. Jest to także tajemnica sakramentu, w którym mamy dostęp, w symbolach potwierdzonych Imieniem, do rzeczywistości pozostającej poza zasięgiem naszej wiedzy.
Kiedy poszukujemy czegoś, nie możemy widzieć tego wprost. To symbol zwraca nas we właściwym kierunku. Koncentruje on nasze baqqesh. Im bliżej podchodzimy do tego, czego poszukujemy, tym bardziej ów symbol się wypełnia. Kiedy Jezus umarł, stał się pełnym mocy symbolem dla Kościoła, ukierunkowując jego szukanie Boga. Jezus tak bardzo przybliża nas do Boga, że Kościół słusznie orzekł, iż jest On rzeczywiście Bożym Imieniem, najdoskonalszym symbolem.
Jako że Kościół rozumiał swego Pana po wniebowstąpieniu lepiej niż wtedy, gdy Jezus oddychał jeszcze naszym powietrzem, zaczął też pojmować, czym powinna być jego misja. Apostołowie, jak mówiliśmy o tym na str. 141, wrócili po wniebowstąpieniu Chrystusa do Jerozolimy na pewien czas poświęcony qawweh, w którym mieli oczekiwać przyobleczenia mocą z wysoka.
Zmartwychwstanie odbudowało nadzieję Kościoła, tak jak Zwiastowanie było tajemnicą nadziei. Podobnie czas qawweh po Wniebowstąpieniu był czasem wiary, w czym bardzo przypomina Nawiedzenie, które również celebrowało wiarę. Nie jest więc niespodzianką, że Łukasz w tym momencie (Dz l, 14) wskazuje na obecność Maryi w samym środku wspólnoty chrześcijańskiej; to Ona wniosła do Zwiastowania i Nawiedze
nia tę samą nadzieję i wiarę, którą Kościół odkrywał dopiero teraz. To Ona kiedyś nosiła niewidocznego Mesjasza.
(Przejrzyj także Aneks III, str. 221, pod hasłem WNIEBOWSTĄPIENIE).
46. POGŁĘBIONE ROZUMIENIE ZESŁANIA DUCHA ŚWIĘTEGO (Dz 2, 1-
41)
Duch Święty jest oczywiście Duchem Boga. Tajemnica Pięćdziesiątnicy jest w bardzo dużej mierze tajemnicą Jezusa ponieważ to On przez swoją śmierć otrzymał dla świata to nowe wylanie Ducha. (Duch podobnie jak i Zmartwychwstanie to nadejście przyszłości). Duch Święty nie był nigdy Jezusowi obcy! Był to ten sam Duch, którym Jezus oddychał przez całe swoje życie. Co więcej. Boska natura, na której spoczęła ludzka egzystencja Jezusa, była w wiecznej komunii z Bogiem Ojcem i Bogiem Duchem.
We Wniebowstąpieniu uczniowie uczyli się tego, że Jezus siedzi po prawicy Ojca jako ich Pośrednik. W tej tajemnicy widzimy, jak cudownie Jezus wspomógł ich zsyłając to, czego potrzebowali.
Dzieje Apostolskie (l, 14) umieszczają Maryję, jak widzieliśmy, z Kościołem w Jeruzalem, a tradycja różańcowa zawsze rozszerzała Jej obecność na niedalekie wydarzenie Pięćdziesiątnicy. Dla celów medytacji to rozszerzenie (które w każdym razie wcale nie jest nieprawdopodobne) działa oświecające, ponieważ Dary, których Kościół potrzebował od Ducha Bożego dla spełniania swej misji, były dokładnie tymi Darami, których Maryja wcześniej potrzebowała, aby być matką Mesjasza. Kościół potrzebował wsłuchiwać się w Słowo Boże, jak czyniła to Maryja. Kościół potrzebował wstawiać się za innymi podobne jak Maryja Q 2, 3)40. Kościół musiał rozpocząć nowe
40 Celem Janowej opowieści o Kanie Galilejskiej z pewnością nie jest przedstawienie Maryi jako Orędowniczki (patrz Pheme Perkins, "Mary in
184
życie w swoich członkach; Maryja także poczęła z Ducha Świętego. Kościół potrzebował prowadzić nowych chrześcijan przez wiele etapów wychowywania i karmienia; Maryja wykonywała te posługi wobec samego młodego Mesjasza. Krótko mówiąc. Kościół potrzebował być matką tak samo jak Maryja. Potrzebował maryjności.
Jak dowiedzieliśmy się przy okazji omówienia tajemnicy Zwiastowania, jedynym ograniczeniem Bożego błogosławieństwa jest ograniczenie narzucone przez nasz brak nadziei. Ale nie było większej nadziei niż nadzieja Maryi. Nie powinniśmy być zaskoczeni tym, że Kościół w dniu Pięćdziesiątnicy był tak bardzo obdarzony talentami i tak pełen mocy, że "przyłączyło się owego dnia około trzech tysięcy dusz" (Dz 2, 41).
Kiedy Maryja obserwowała Zesłanie Ducha Świętego i jego owoce, musiała myśleć o Zwiastowaniu i Narodzeniu. Sam Łukasz uważa Zesłanie za coś w rodzaju powtórzenia tych wcześniejszych tajemnic. To on opisuje, jak Maryja usłyszała podczas Zwiastowania, że "Duch Święty zstąpi na Ciebie" i "moc Najwyższego osłoni Cię" (Łk l, 35), tak samo jak zstąpił i osłonił zgromadzonych w Wieczerniku w dniu Pięćdziesiątnicy.
W tej tajemnicy odkrywamy, że my także potrzebujemy być maryjnymi, my także potrzebujemy darów Ducha, którymi Ona była obdarzona, a którymi Jej Syn oddychał w tak naturalny sposób. Podobnie jak wczesny Kościół umieszczał Maryję pośrodku siebie, tak robimy i my, prosząc Ją "módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinie naszej śmierci".
(Przejrzyj także Aneks III, str. 221, pod hasłem ZESŁANIE DUCHA ŚWIĘTEGO).
Johannine Tradition" w: Mary, Woman of Nazareth, str. 113.) Perkins udowadnia, że Ewangelista usiłuje raczej wskazać, iż Maryja przejawia taką "prawdziwą intuicję wiary", która jest charakterystyczna dla autentycznego bycia uczniem. Jest to jednak wystarczająco bliskie mojemu opisowi Orędownictwa (str. 38-41), by usprawiedliwiało zacytowanie w tym miejscu J 2, 1-12. Sam Kościół nie mógł uczynić nic lepszego niż zbliżyć się do Boga z prawdziwą intuicją wiary.
185
47. POGŁĘBIONE ROZUMIENIE WNIEBOWZIĘCIA
W Starym Testamencie termin wniebowzięcie jest używany w związku z "wzięciem" Izraela z Egiptu przez Boga w górę na skrzydłach orłów w bezpieczne miejsce, jakim była Jego góra Synaj na pustkowiu (Wj 19, 4). W ten sam sposób Nowy Testament mówi o Kościele wziętym na skrzydłach orłów w miejsce szczególnej ochrony na pustyni (Ap 12, 6. 14). Kościół zawsze potrzebuje być "wzięty" na opiekuńcze skrzydła Boga, kiedy jego pielgrzymka przez ziemię jeszcze trwa, i ma być wziętym do nieba ostatecznie na końcu czasów.
W tej tajemnicy (patrz str. 142-143) znowu Maryja, wcielenie Kościoła, doświadcza tego, czego Kościół dopiero potrzebuje, gdy tymczasem Ona sama została już uskrzydlona przez Boga.
Starożytni Izraelici myśleli na ogół, że zmarli pozostają w swych grobach. Chociaż czasami są świadomi słów tych, którzy odwiedzają ich po tamtej stronie i cieszą się, gdy pamiętamy o nich, egzystencja zmarłych jest tak ograniczona, iż często mówi się, że śpią. A jednak Izraelici wierzyli, że niektórzy z wielkich ludzi, których moc potrafili wyraźnie odczuwać, byli rzeczywiście przebudzeni. Niektórzy faktycznie byli tak bardzo przytomni, jakby już się znaleźli w obecności Boga. Wniebowzięcie Eliasza jest opisane w Biblii (2 Krl 2), podczas gdy wniebowzięcie Mojżesza, Izajasza i innych jest opisane jedynie w pismach. Na tym tle nie jest zaskoczeniem, że Kościół mógł ostatecznie zacząć odnosić się do Maryi jako przebudzonej i wniebowziętej.
W tradycji żydowskiej Mojżesz, Eliasz i Izajasz (jak również inni) zostali dopuszczeni przed oblicze Boga po śmierci, ponieważ byli tam już dopuszczani, przynajmniej od czasu do czasu, za życia. Istota ludzka, która akceptuje misję od Boga, staje się szczególnym przyjacielem Boga, nad którym Bóg roztacza swe ochronne skrzydła. Przyjaciel Boga już oddychał powietrzem niebios i widział niebiańskie rzeczy już za życia. Został
186
w pewien sposób przemieniony, stając się naturalizowanym obywatelem nieba, który może spodziewać się wniebowzięcia.
Mojżesz na przykład wspiął się na górę Synaj i spotkał się z Bogiem, a jako przyjaciel Boga rozmawiał z nim w namiocie Przybytku, który wędrujący Izraelici nosili z miejsca na miejsce (Wj 33, 11; Lb 12, 7-8; Pwt 34, 10). Eliasz także rozmawiał z Bogiem na górze Synaj, a Bóg posyłał kruki i aniołów, aby karmili go na pustyni (l Krl 17, 6; 19, 1-18). W pismach Ozeasza naród izraelski jest określany jako Oblubienica Boga;
mimo narodowych grzechów. Bóg przyrzeka ochraniać ją na pustyni (Oz 2, 8-22). Wspominałem już, że Izrael (Wj 19, 4) i wczesny Kościół (Ap 12, 6. 14) były wzięte, dla ich ochrony, na pustynię do obozu Boga.
Możemy powiedzieć, że Maryja była wzięta do nieba, ponieważ ona, wcielenie Kościoła, stała także w Bożej obecności podczas Zwiastowania i w całym Jej życiu z Odwiecznym Słowem. (Zwiastowanie, patrz str. 157, przedstawia Maryję jako proroka tak wielkiego, że nawet Jej podróże są proroctwami). Bóg ochraniał Ją w Jej misji, by objawić to, jak będzie ochraniał cały swój lud. Obietnica ochrony Maryi została zrealizowana do końca, tak samo jak całkowicie zostało wypełnione Zwiastowanie oraz inne tajemnice.
Hebrajczycy uważali, że istota ludzka nie była podzielona na ciało i duszę, więc przyjmowano za rzecz oczywistą, że ktokolwiek został wniebowzięty, musiał zostać wzięty jako cała osoba. To nie przypadek, że żydowska tradycja nigdy nie wskazywała miejsca pochówku Mojżesza, Eliasza czy Izajasza.
Podobnie, chociaż zarówno Efez, jak i Jerozolima roszczą sobie prawo do grobu Maryi, żadne z miast nie twierdzi, że posiada Jej doczesne szczątki. Jeśli została Ona wzięta do nieba, to jako cała osoba. W Kościele katolickim ta idea została przechowana w kulturze, która oddziela ciało od duszy przez stwierdzenie, że Maryja była wniebowzięta "z ciałem i z duszą". Należy jednak pamiętać, że Jej cielesność jest cielesnością
187
przyszłości; na niewiele przyda się tu nasze wyobrażanie sobie, jaki rodzaj ciała teraz posiada.
Kiedy zastępujemy starożytne obrazy wniebowzięcia współczesną teologią, rozpoczynamy od myśli, że z powodu misji i specjalnych łask, które otrzymała, Maryja była zdolna przekazać Jezusowi, poprzez Jego urodzenie i wychowanie, ludzką naturę pełną najlepszych cnót, instynktów, wyćwiczonych nawyków i uczuć. Poprzez dary takie jak te, powierzone Jej ze względu na Jezusa i ludzkość, własne spełnienie Maryi było osiągnięte w tym życiu i nie zostało odebrane przez śmierć.
Wspomniałem o różnicy pomiędzy zmartwychwstaniem Jezusa a wniebowzięciem Maryi, jako polegającej przede wszystkim na tym, że podczas gdy Jezus objawił zmartwychwstanie, Maryi nie spotkał ten zaszczyt czy zadanie. Chociaż wielu przyznawało się do objawień maryjnych w historii chrześcijaństwa, nikt nigdy nie twierdził, że widział "zmartwychwstałą Maryję". Każde Jej objawienie będzie czymś z niższego porządku, być może mniej bezpośrednim, czymś, co nie doprowadziłoby nikogo do przypuszczenia, że Maryja była "żywa wśród nas" przez jakichś krótki czas. Jeżeli chodzi o czysty fakt historyczny, nigdy nawet w najwcześniejszych wiekach Kościoła nie twierdzono, że widziano zmartwychwstałą Maryję. Prawda o Jej wniebowzięciu nie była głoszona przez świadków tego wydarzenia i nawet nie była w ogóle przekazywana w pierwszych wiekach. Wniebowzięcie jest tajemnicą, do której Kościół doszedł poprzez wewnętrzny proces refleksji i dedukcji41.
Mówiąc innymi słowami, podczas gdy baqqesh Jezusa rzeczywiście przebiło się do zmartwychwstałej przyszłości,
41 Wszystko to zostało stwierdzone przez taki autorytet jak kardynał Joseph Ratzinger (Daughter Zioń, str. 72-82), prefekt Kongregacji Nauki Wiary. Kardynał Ratzinger łączy wniebowzięcie ze starożytnym przekonaniem, widocznym już w Listach do Kolosan 3, 3 i Efezjan 2, 6, że sam Kościół jest już "wniebowzięty".
188
baqqesh Maryi przebiło się do Jezusa. Maryja nie jest zdobywczynią, zwycięzczynią w żadnym innym sensie niż w tym, że przylega ona do Chrystusa tak, jak jest do tego powołany każdy i każda z nas. Właśnie dokładnie dlatego, że owoce odkupienia były dostępne dla Niej dzięki antycypacji, nie można myśleć, że w jakikolwiek sposób osiągnęła Ona coś sama z siebie.
Wydaje się, że Bóg wziął do siebie Mojżesza i Eliasza nie tylko dlatego, że przyjęli oni Jego misję i stali się Jego przyjaciółmi; mieli oni także zostać zachowani jako świadkowie, którzy mogli ukazać się przyszłemu pokoleniu (Mk 9, 1-8). Czy wniebowzięcie Maryi jest związane z faktem, że Ona także została świadkiem? Natura ciągle aktualnego świadectwa Maryi jest przedmiotem ostatniej tajemnicy różańca.
Kiedy radujemy się w tajemnicy Wniebowzięcia, to radujemy się tym, że Boża ochrona rozciąga się na tych, którzy przebywali w Jego obecności i dla których ma On jakieś szczególne, teraźniejsze albo przyszłe zadania. Wniebowzięcie jest bardziej bierne niż zmartwychwstanie, bo my sami musimy rozumieć, że nasze ewentualne wniebowzięcie będzie zależeć od tego, czy żyjemy teraz w Jego obecności tak bardzo, jak
potrafimy.
(Przejrzyj także Aneks III, str. 222, pod hasłem WNIEBOWZIĘCIE).
48. POGŁĘBIONE ROZUMIENIE UKORONOWANIA MARYI NA KRÓLOWĄ
Maryja jest nazywana królową, ponieważ jest Orędowniczką i Powierniczka (patrz str. 143). Jest ona w chwale tym, czym Kościół w udręce: naszą Matką. I świadectwo wieków potwierdza to. Kościół nawet w swych najżarliwszych i najlepiej administrowanych diecezjach na świecie nie potrafi dotrzeć do niektórych z nas. Może to być spowodowane brakiem poświę-
189
cenia ze strony naszych sąsiadów albo brakiem czy też złym przykładem duchownych. Może tak być dlatego, że nawet najlepsze programy i ustawy mogą nie pasować dokładnie do naszego przypadku. Najczęściej może to być prosty fakt, że nic, co czynią istoty ludzkie, nigdy nie doznaje całkowitego powodzenia. Z różnych powodów nawet najbardziej lojalni chrześcijanie mogą czasami nie znaleźć nikogo, komu mogliby usłużyć. W takich czasach obolali i cierpiący ludzie milionami przybliżali się do Maryi, pierwszej matki, i odnajdywali moce dla swych dusz zakwitających dzięki Jej oddziaływaniu.
Jeżeli Maryja była wzięta do nieba na skrzydłach orłów, aby być świadkiem, to o czym ma Ona świadczyć? Oczywiście ukazuje, czym powinien być Kościół. Jezus objawił nam Ojca, Maryja objawia Kościół: dający nowe życie, karmiący, kochający, słuchający, wstawiający się, orędujący, poręczający, nauczający i piastujący macierzyńską władzę.
Nie jest przypadkiem, że Maryja we współczesnym Kościele jest poręczycielką różańca. Oparty mocno na akcie pozdrawiania Boga, różaniec utrzymuje nas w obecności i ochronie Bożej, czyli dokładnie tych wymaganiach, jakie muszą spełnić wszyscy, którzy oczekują swego własnego wniebowzięcia.
(Przejrzyj także Aneks III, str. 222. pod hasłem UKORONOWANIE MARYI).
6
RÓŻANIEC: BRAMĄ KONTEMPLACJI
49. KONTEMPLACJA
Kontemplacja, jak to opisałem w punkcie 13, oznacza "naszą otwartość na aktywność, która pierwotnie nie jest nasza, ale pochodzi z samej Bożej Rzeczywistości". W tej części książki zajmę się tą otwartością w nas samych.
Zbyt często kontemplacja była przedstawiana jako coś, do czego można dojść dopiero wtedy, gdy osiąga się mistrzostwo w medytacji, jakiś wyższy poziom zarezerwowany tylko dla wyjątkowej garstki. Niektórzy nawet porównywali kontemplację z doświadczeniami mistycznymi: bezpośrednie, że tak powiem, wizje Boga - rzeczywiście szczególne względy! Ale chociaż "mistyczne" i "bezpośrednie" doświadczenia są objęte terminem kontemplacja, sama kontemplacja jest czymś dużo szerszym, wcale nie zarezerwowanym jedynie dla niedostrzegalnej mniejszości.
Większość ludzi (a może wszyscy?) doświadczyła kontemplacji (rzeczywistości, która ich ogarniała), chociaż niewielu odprawiało medytację. Znałem bardzo kontemplatywne osoby, które nigdy nawet nie pomyślały o medytacji. (Nie znaczy to, że te osoby nie potrzebowały medytacji; w gruncie rzeczy medytacja w ogromnej mierze polepszyłaby nawet ich doświadczenia kontemplatywne).
191
Bóg jest aktywny, jak możemy to stwierdzić na podstawie naszych własnych dzienników, ale Bóg może dotknąć nas w sposób jeszcze bardziej bezpośredni, niż jesteśmy w stanie to zaobserwować w naszych zapisywanych codziennie wydarzeniach. Może nas aktywnie dotknąć "osobiście". Nasza otwartość na to dotknięcie jest, jak powiedziałem, naszą kontemplacją.
Normalnie jest tak, że nieskończona energia Boga nie może dotknąć naszych umysłów wprost, ponieważ są one zbyt słabe. (Napisałem "normalnie", ponieważ twierdzi się, że Bóg czasem, ale raczej rzadko, ogarnia czyjś kontemplatywny umysł światłem swojej chwały). W związku z tym nie powinniśmy spodziewać się Jego dotknięcia naszych umysłów, możemy oczekiwać Go jedynie w naszych sercach (woli). Bóg sonduje miłością. Naszą odpowiedzią nie jest patrzenie na coś intelektualnego (na przykład jakaś olśniewająca intuicja), ponieważ nic z tego, co moglibyśmy zrozumieć, to nie mógłby być On. Naszą odpowiedzią jest raczej po prostu bycie dla Niego, z Nim.
Jest to zgodne z tym, co powiedziałem o baqqesh ("szukanie", por. punkty 7, 15, 28 i 31). Ten, kto szuka, utrzymuje siebie w stanie gotowości, oczekiwania, wypatrywania. To "wypatrywanie" jest wręcz aktywne, jest wysiłkiem polegającym na rozeznawaniu. Ale kiedy tęskniący szuka "wydarzeń", znaków zbliżającej się przyszłości Boga, wie także, że istnieje inny rodzaj podejścia, który nie jest ani intuicją, ani znaczącym wydarzeniem, a jeszcze mniej bezpośrednią wizją Boga.
Rozpoznawanie aktywnej obecności Boga
Kiedy myślimy, że jesteśmy dotknięci przez aktywną obecność Boga, przez Jego sondę miłości, staramy się po prostu "być" dla Niego. Ale paradoksalnie. On nie zapewnia nam żadnej pewności, że to, co odkrywamy, to rzeczywiście On.
192
Jesteśmy zmuszeni nawet wędrować teraz pełni ufności, a nie pewności. W związku z tym istotne staje się rozeznawanie.
Kontakty z Bogiem są więc nieoczywiste. Zaznaczamy je w naszych dziennikach obok innych znaków obecności językiem wydarzeń. Powinniśmy rozmawiać o nich z innymi, zwłaszcza z naszym kierownikiem duchowym (jeśli mieliśmy szczęście znaleźć takiego). Co ważniejsze, po prostu pamiętamy i oczekujemy. To bardzo prawdopodobne, że stopniowo nabierzemy większej pewności w tych sprawach, gdy nasza "baza danych" wzrośnie. Ale niekoniecznie musimy tę pewność osiągnąć: możemy kochać Boga coraz bardziej, nawet jeśli zawsze zmuszeni jesteśmy pytać, kiedy Jego miłość się zbliża:
"czy to Ty?".
Przewodnicy duchowi ostrzegają nas, aby nie pomylić przyjemnych uczuć z dotknięciem Boga. Takie uczucia mogą pochodzić od Niego, ale prawdopodobnie częściej będą wytworem naszych własnych dobrych nastrojów. Czasem nawet mogą być maską dla sił, które nie współdziałają z Bogiem. Musimy pamiętać, że Bóg jest zawsze obecny bez względu na to, czy "rozpoznajemy" albo "czujemy" Jego obecność, czy też nie.
Dotknięcie, które rozpoznajemy jako pochodzące od Boga, musi kierować nas ku temu, co spójne z wiarą, dobrą nauką, sumieniem (o ile jest ono dobrze uformowane), i z tym, co Bóg mówi do nas w wydarzeniach. (Znowu dziennik!) Jeżeli przyjaciele, Kościół, nauka i tradycja zauważają, że zmierzamy w złym kierunku, to może się łatwo okazać, że oszukujemy samych siebie.
Różaniec jako miejsce kontemplacji
Boże dotknięcie miłości może pojawić się w trakcie albo po różańcu. A nawet może pojawić się przed różańcem, co w tym przypadku jest związane z poprzednim jego odmawianiem. Bernard Basset powiązał kontemplację z "modlitwą prostej
Modlitwa medytacyjna Zachodu - 13
193
uwagi" (patrz str. 101-117 jego Lefs Start Praying Again, wyd. polskie: Zacznijmy znów modlić się). Wyrażenie "modlitwa prostej uwagi" oznacza, że jesteśmy wyciszeni przed Bogiem. Ale prawdopodobnie (paradoksalnie) nie oznacza to, że musimy od czasu do czasu przestać odmawiać różaniec albo czekać, aż go zakończymy. Możemy przerwać różaniec i ta metoda dobrze działa u początkujących. Ale celem naszej medytacji różańcowej jest zupełne pochłonięcie wszystkich słów i tajemnic tak bardzo, że jesteśmy wyciszeni i otwarci (kontemplujący) nawet, kiedy odmawiamy różaniec, a nawet w gruncie rzeczy dlatego, że go recytujemy.
Prawdopodobnie najlepszym przykładem pojawienia się tego stanu jest trzecia część Zdrowaś Maryjo, kiedy mówiąc do Maryi, równocześnie dosięgamy Boga i możemy doświadczać cudownego otwarcia. (Patrz str. 74-77).
Ale są także bardziej subtelne chwile otwarcia się na Boga. Moja osobista refleksja może to rozjaśnić. Przez długi czas (dość poprawnie) uważałem, że różaniec to wychwalanie Boga przed Maryją. Ale jak miałem być otwarty na Boga, kiedy przemawiałem do Maryi? (Nie odkryłem jeszcze wtedy, że mogę czynić jedno i drugie, zwłaszcza kiedy odmawiam trzecią część Zdrowaś Maryjo). Ten dylemat został z czasem rozwiązany w bardzo naturalny sposób. Mówiłem do Maryi, ale bardzo delikatnie zaczęła Ona sprawiać, że naprawdę słuchałem tego, co wynika z moich własnych słów. Napisałem przy okazji rozważania tajemnicy Zwiastowania, że Jezus zasługuje na największą nadzieję. Ale, w końcu, Maryja zdawała się zadawać mi pytanie: czy naprawdę wierzę w to, co mówiłem przy okazji tej i innych tajemnic? Jeżeli tak, to co zamierzałem z tym zrobić? (Często zdarza się tak, że kiedy z entuzjazmem opowiadamy jakiś pomysł przyjacielowi, lekki uśmiech na jego twarzy wywołuje w nas pytanie, czy naprawdę tak bardzo jesteśmy otwarci na ideę, której z takim zapałem potrafimy bronić słowami).
194
Spostrzegłem to pytanie Maryi nie wcześniej, niż zdałem sobie sprawę, że tak naprawdę to Bóg zadawał mi pytanie. Bóg mnie "inspirował", a Maryja zreflektowała tę inspirację z powrotem do mnie. W ten sposób Bóg był dla mnie w dotykalny sposób obecny.
Nie musimy akurat w danym momencie się modlić, aby tego doświadczyć. Na wyżynach entuzjastycznego dzielenia się między przyjaciółmi, dokładnie wtedy gdy moglibyśmy przypuszczać, że nasze własne pomysły i nasza radość w przyjaźni zablokowałyby jakąś szczególną wrażliwość na Boga, nagle zdajemy sobie sprawę, że Bóg, albo zwłaszcza Chrystus, jest z nami. Jest to lekcja z Emaus (Łk 24, 13-35).
W każdym z nas jest wiele świadomego pozowania. Podobnie jak osoby, które słyszą z głośników swój własny głos, mówiąc do mikrofonu, jesteśmy zażenowani, gdy widzimy, co z tego wychodzi. Jest to druga strona naszej najcenniejszej zdolności, zdolności bycia świadomym, choć nie bezpośrednio, samych siebie i przyjmowania w ten sposób na siebie odpowiedzialności. Ale zwykle potrzeba wielu medytacji różańcowych, zanim zraniona strona naszej samoświadomości będzie mogła być uzdrowiona. Wtedy stopniowo będziemy mogli być wystarczająco wolni, by odkryć, że Bóg i Chrystus są obecni w uśmiechu Maryi. Ona świadomie czyni to, co Bóg nakazuje, albo raczej zdecydowanie mówi do każdego z nas: "Teraz ty także jesteś synem najmilszym! Słuchaj Ojca!" W każdej tajemnicy mówię więc Maryi o Chrystusie. Natomiast Ona przypomina mi, że ja jestem teraz pierworodnym, do którego woła mój Ojciec.
Czy twój różaniec "działa"?
Każdy, kto interesuje się życiem modlitewnym, nie może nie zauważyć, jak bardzo różaniec je wzbogaca. Jest to samo w sobie wielkim osiągnięciem, ale niniejsza książka o wiele szerzej traktuje o medytacji i kontemplacji niż o modlitwie jako takiej.
195
Nauczenie się medytacji oczywiście udoskonali naszą modlitwę, ale nasz cel można wyrazić w postaci prostego pytania:
czy różaniec nauczył cię medytować?
Medytacja według Capry (patrz str. 14) powinna dawać nam dostęp do rzeczywistości, która jest organiczna, jednocząca i intuicyjna. Dzięki tym wartościom możemy być pewni, że nasza medytacja umocni to, co kontemplatywne w nas.
Organiczność jest być może najbardziej ulotnym spośród tych trzech celów. Z pewnością medytacja różańcowa obejmuje całą rzeczywistość i usiłuje nawiązać kontakt z całą rzeczywistością. "Krzyk w nieskończenie nieznane" wyraża nasze pokrewieństwo ze wszystkim, co istnieje, podczas gdy modlitwa wstawiennicza stwierdza wzajemną zależność stworzeń. Wszystkie byty stworzone mają tę wspólną cechę, że ich istnienie jest zależne od jedynego źródła tegoż istnienia.
Istnieje nieskończona różnica pomiędzy Stwórcą a stworzeniem, a jednak medytujący na różańcu powinien stopniowo stawać się zdolny do tego, by współodczuwać jedno i drugie równocześnie. Powinno się pojawić poczucie "stworzoności", uzdalniające medytującego do intuicji równocześnie obu:
zależności i niezależności pojedynczych stworzonych istot (patrz punkt 28, na temat doświadczenia zależności w istnieniu). Istnieje "siostrzaność bytów" pomiędzy wszystkimi rzeczami a ich Stwórcą, nawet jeśli Stwórca jest postrzegany jako cieszący się nie mającą dna głębią istnienia. W miarę jak medytacja będzie ci pomagać w rozpoznawaniu indywidualności nawet najskromniejszych form istnienia, a także osób, które pozdrawiasz, twoja udoskonalona świadomość włączy w siebie także ich radykalną przygodność.
Czy twoja medytacja staje się jednocząca7 Po pierwsze medytacja powinna jednoczyć twoje zdolności. Podstawowe zdolności to wiedza, wola, wiara, nadzieja i miłość. Są także zdolności indywidualne: pamięć, skupiona uwaga, wytrwałość, otwartość, umiejętność słuchania, akceptowania i tym podobne. Ale następnie powinna także rozwinąć się wzrastająca świado-
196
mość jedności w różnorodności, obejmująca wszystkie rzeczy, a także relację pomiędzy nami a innymi istotami. Na przykład poczucie więzi z osobami dawno zmarłymi pomaga nam zrozumieć relatywność przestrzeni i czasu. Wpływ nadziei na bieg wydarzeń może dać nam przemożne odczucie nieograniczenia i mocy sił jednoczących, takich jakie promieniują ze zdarzeń przepełnionych miłością.
W końcu medytacja powinna odbudować i udoskonalić naszą zdolność intuicji. Sama obecność istnień, ku którym kierujemy naszą wiedzę i wolę, powinna zacząć przemawiać do nas, zmieniać nas. Nasza świadomość zależności, jakiej naucza nas modlitwa Ojcze nasz (patrz str. 64-65) oraz naszego ubóstwa (str. 113 i n.) powoli umożliwia nam rozróżnianie bytów jako stworzonych i niestworzonych. Nasze odpowiedzi wobec rzeczywistości powinny stać się prawdziwsze, bardziej godne zaufania.
Ten paragraf jest krótki, ponieważ tak naprawdę może on być jedynie rozdziałem czyjegoś prywatnego dziennika duchowego. To, co Bóg mówi do każdego ze swoich pierworodnych dzieci, sięga na szczęście dużo dalej niż profetyczny wzrok jakiegokolwiek (zaledwie) pisarza książek. Dopiero objawi się, jakie girlandy splata Ojciec i dzieci w tym Ogrodzie Róż, którego ścieżki prowadzą na wschód od Edenu.
50. RÓŻANIEC W RELACJI DO EUCHARYSTII I LITURGII GODZIN
Kontemplacja może zostać zagłuszona przez życie, które nie jest dobrze zintegrowane i którego części nie pozostają ze sobą w głębokiej współzależności. W związku z tym różaniec nie może odrywać nas od pracy, życia rodzinnego czy wielkich liturgii. Nie ma w tej książce miejsca na szczegółowe rozpatrzenie relacji pomiędzy Eucharystią, Liturgią Godzin i różańcem;
ograniczę się do zasugerowania kilku sposobów ścisłego ich
197
połączenia. Czytelnik musi tutaj poeksperymentować, wpisując rezultaty do dziennika duchowego.
A. Eucharystia
Eucharystia to wiele znaczeń. Jest pamiątką obecności Chrystusa (a przez to, że jest pamiątką, wcale nie jest mniej realna), i jest zjednoczeniem w tej obecności. Ponieważ nikt nie dziękował Bogu tak, jak czynił to Chrystus, Jego obecność czyni tę pamiątkę eucharystią (greckie: "dziękczynienie").
Nasza metoda integrowania Eucharystii z różańcem będzie zależała od tego, czy odmawiamy jedną czy więcej cząstek dziennie i czy pragniemy odmówić jakiś fragment różańca przed i po Eucharystii, tylko przed, czy też tylko po. Zależy także oczywiście od tego, czy faktycznie uczestniczymy w Eucharystii danego dnia, czy możemy jedynie połączyć się z nią naszymi myślami z miejsca, w którym jesteśmy: w domu, w pracy albo gdzieś indziej.
Kiedy zbliżamy się do Eucharystii z bliska czy z daleka, chcemy być wyposażeni w skupione na Bogu cnoty wiary, nadziei i miłości. Te, jak widzieliśmy, są rozbudzane przez Zwiastowanie, Nawiedzenie i Narodzenie. Po Eucharystii pragniemy we właściwy sposób wyrazić wdzięczność: wdzięczność jest tematem Ofiarowania oraz, na inny sposób. Odnalezienia w Świątyni. Ofiarowanie i Odnalezienie dotykają również misji Jezusa: osoba odnowiona przez Eucharystię chce myśleć o swojej własnej misji. W ten sposób Eucharystia dobrze wypełnia przestrzeń między Narodzeniem i Ofiarowaniem w Świątyni (pod warunkiem że pamiętamy, iż to Eucharystia jest najważniejsza i tak naprawdę, to tajemnice "przystają" do niej).
Z drugiej strony tajemnice bolesne dotykają konieczności przyjmowania woli Bożej oraz ofiary Chrystusa, która jest wspominana (uobecniana) w Eucharystii. Tajemnice bolesne dobrze byłoby odmawiać przed Eucharystią. Tajemnice chwa-
198
lebne mówią nam o życiu Pięćdziesiątnicą, życiu w zmartwychwstałym Chrystusie i dlatego najlepiej odpowiadają momentowi po Eucharystii.
Jeśli chciałoby się wpasować Eucharystię pomiędzy tajemnice bolesne, możemy uznać, że pierwsze trzy spośród tych tajemnic opisują nasze troski, bóle i potrzeby: sprawy, które przynosimy z sobą na Eucharystię. Dwie ostatnie tajemnice bolesne koncentrują się bardziej na naszej identyfikacji z Chrystusem, który wyprowadza nas z ciemnej doliny ścieżką wierności Bogu. W ten sposób Eucharystia mogłaby być umieszczona po trzeciej, a przed czwartą tajemnicą, ale w takiej sytuacji warto może przypomnieć sobie, że wnosimy do Eucharystii także elementy tajemnic radosnych i chwalebnych.
B. Liturgia Godzin
Sobór Watykański Drugi wyraził się z najwyższym uznaniem o Liturgii Godzin (dawniej zwanej Świętym Oficjum) i orzekł, że powinna być ona przywrócona ludowi. Za czasów ostatnich papieży Liturgię tę przejrzano, aby uczynić ją bardziej dostępną dla wszystkich. (To właśnie ludzie świeccy we wczesnym chrześcijaństwie przejęli tę liturgię ze Świątyni żydowskiej).
Liturgia Godzin jest wielką chwałą albo dziękczynieniem kierowanym przez Kościół do Boga jako kontynuacja Eucharystii. Jako że jest ona przypisana do różnych pór dnia, uświęca oraz integruje cały nasz czas. Jest siedem godzin liturgicznych, zakładając, że określenie "godzina" nie odnosi się do sześćdziesięciu minut, ale jedynie do czasu, kiedy poszczególne części tej liturgii są rozpoczynane. Tych siedem Godzin to: Jutrznia (około wschodu słońca). Przedpołudnie, Południe, Popołudnie, Wieczór (Nieszpory - około zachodu słońca). Noc (Kompleta - kiedy idzie się spać) i Czuwanie (w ciągu nocy). Czytania wypełniają Godzinę zwaną Czuwaniem, która jest zwykle przenoszona na dowolny dogodny czas w ciągu dnia i jest
199
wtedy Oficjum albo Czytaniami zamiast określenia Czuwanie. Na nowo opracowana liturgia zachęca też ludzi zapracowanych, aby zastanowili się nad wyborem tylko jednej spośród trzech Godzin w ciągu dnia (Przedpołudnie, Południe i Popołudnie).
Liturgia Godzin wykorzystuje silne źródło energii ludzkiej duszy: fakt, że ludzka dusza podlega różnym nastrojom związanym z różnymi porami dnia. Liturgia ta zbudowana jest na psalmach, które same przez się zestrojone są z szeroką gamą ludzkich uczuć. Dlatego pełnym skutkiem Liturgii Godzin jest uzdolnienie nas do oddawania chwały Bogu z głębin naszej duszy, albo też wczucie się w nastrój innych ludzi, których obecny stan może być różny od naszego. Liturgia Godzin rozbrzmiewa dźwiękiem, którego pozbawione są wszystkie inne liturgie i praktyki medytacyjne.
Liturgia Godzin posiada wielu oddanych zwolenników którzy ją praktykują. Można powiedzieć, że nikt nie może osiągnąć pełnego życia modlitwy, medytacji i kontemplacji, jeżeli nie zwraca przynajmniej pewnej uwagi na zmianę pór dnia, ale jak wskazuje moje doświadczenie, ludzie często rozpoczynają Liturgię Godzin w sposób nierealistyczny. Wybiegają z domu i kupują wielkie tomy zawierające całość albo prawie całość tej liturgii. I wtedy pierwszego dnia, kiedy nie mogą odprawić jej w całości, myślą, że przegrali ten dzień i odkładają całą rzecz do następnego. Wkrótce dzieje się podobnie w dniach następnych.
Lepszy byłby sposób opisany poniżej. Najpierw należałoby więc uświadomić sobie, że głównym celem tej Liturgii jest przestrzeganie godzin. Rozumiemy przez to po prostu zwrócenie uwagi na istnienie różnych pór dnia bez względu na to, czy mamy pod ręką oficjalne teksty czy też nie. Następnie powoli uzupełniamy to przestrzeganie godzin, czerpiąc z tekstów oficjalnej liturgii.
Na przykład ludzie odmawiający dziękczynienie przy posiłkach nawet po cichu już przestrzegają trzech spośród
200
Godzin: Jutrzni, Modlitwy Południowej i Nieszporów. Odmawiający Anioł Pański czynią podobnie. A ludzie, którzy modlą się, gdy wstają i kładą się spać, automatycznie przestrzegają Jutrzni i Komplety. Osoba, która czyta Biblię lub inną odpowiednią lekturę, odprawia Czuwanie albo Liturgię Czytań. (Jeżeli ktoś nie może uczestniczyć w Eucharystii, czytania eucharystyczne mogą być bardziej odpowiednie o tej porze niż własna lektura). I oczywiście osoba, która odmawia różaniec o różnych porach, także przestrzega Liturgii Godzin.
Proponuję następujące wskazówki jako bardzo ogólny przewodnik, od którego może być wiele wyjątków:
Tajemnice radosne są odpowiednie rano, ponieważ mówią nam o nadziejach, radościach, misjach.
Tajemnice bolesne najlepiej jest odmawiać w południe albo po południu, gdyż przypominają trud Chrystusa podczas Jego męki, oraz Jego determinację, aby doprowadzić zadanie do końca. Co więcej, te godziny odpowiadają rzeczywistej porze drogi krzyżowej i śmierci Jezusa.
Tajemnice chwalebne mówią o spełnieniach i w związku z tym mogą być odpowiednie na koniec dnia.
Ale koniec dnia skłania do myślenia o możliwościach na następny dzień (tajemnice radosne), podczas gdy początek dnia jest pełen słonecznego blasku i chwały, co sprawia, że myślimy o tajemnicach chwalebnych, dlatego nie usiłuję proponować tutaj żelaznych zasad.
Nie chciałbym, aby czytelnik niniejszego rozdziału odniósł wrażenie, że różaniec mógłby zastąpić Liturgię Godzin. Są to dwa zupełnie odmienne rodzaje modlitwy. Pragnąłem jedynie zwrócić uwagę, że różaniec także może pomóc nam uświęcać czas i zbliżać nas do nastrojów związanych z poszczególnymi porami dnia. Każdy chrześcijanin powinien dążyć do tego, aby w końcu nabyć oficjalne teksty Liturgii Godzin i używać ich. Jedynie te teksty pozwalają nam modlić się w jedności z innymi na całym świecie. Tymczasem jednak zapamiętajmy, że pierwszym krokiem powinno być wprawienie się w przestrzega-
201
niu pór dnia i dostrajaniu do nich naszych dusz, czyli to, w czym różaniec, a nawet modlitwa przed jedzeniem może
nam pomóc.
C. Stopniowe włączanie Liturgii Godzin
Znawcy liturgii mówią, że najważniejszymi porami Liturgii Godzin są Jutrznia i Nieszpory, a najważniejszą modlitwą dla tych dwu jest Ojcze nasz (które nie jest odmawiane w żadnej z pozostałych godzin). Modlący się na różańcu, który pragnie stopniowo włączyć Liturgię Godzin do własnego życia, mógłby na początek z powodzeniem rozpoczynać lub kończyć poranne i wieczorne cząstki różańca stojąc z uwagą (co jest najbardziej uroczystą postawą liturgiczną) i odmawiając Ojcze nasz.
Ponadto liturgiści zapewniają nas, że innymi najważniejszymi modlitwami Liturgii Godzin (po dwóch Ojcze nasz) są kantyki z Ewangelii. Dlatego wymieniam je poniżej i proponuję sposoby łączenia ich z różańcem i innymi momentami naszego dnia.
51. KANTYKI Z EWANGELII A. KANTYK ZACHARIASZA (Benedictus, Łk l, 68-79, Aneks IV, str. 223)
Kościół od niepamiętnych czasów (prawdopodobnie już od dnia, kiedy kantyk Zachariasza został skomponowany!) przypisał ten kantyk do modlitwy porannej. Powinien on być recytowany (albo jeszcze lepiej śpiewany) na stojąco, tuż przed Ojcze nasz, o którym pisałem powyżej.
Każdy chrześcijanin powinien mieć teksty kantyków z Ewangelii pod ręką i Benedictus nie jest tu wyjątkiem. Jest to rzeczywiście modlitwa eucharystyczna, gdyż jest modlitwą dziękczynienia Bogu, który nawiedził swój lud, podnosząc ze względu na nas róg zbawienia. Hebrajskie i aramejskie słowa
202
oznaczające "zbawienie" są niemalże identyczne z hebrajskimi i aramejskimi formami imienia "Jezus", tak że z łatwością możemy przyjąć, iż Benedictus był napisany po to, by pomóc nam dziękować Bogu za Jezusa.
Benedictus zwany jest kantykiem Zachariasza, gdyż w Ewangelii Łukasza wyraża radość Zachariasza z narodzin św. Jana Chrzciciela - syna jego i św. Elżbiety. Ale pomimo związku z osobą św. Elżbiety kantyk ten nie pasuje szczególnie dobrze do tajemnicy Nawiedzenia. Benedictus mówi o wdzięczności za Jezusa, co jest charakterystyczne dla Ofiarowania w Świątyni. Tak samo jak Symeon nazywa Jezusa "Światłem na oświecenie pogan", tak Benedictus nazywa Go wschodzącym słońcem albo gwiazdą. I jak Ofiarowanie traktuje o misji Jezusa, tak Benedictus mówi o misji św. Jana Chrzciciela. Musimy to jednak rozumieć w ten sposób, że w rzeczywistości myśli się tu, w głębszym sensie, o misji każdego chrześcijanina. Dlatego Benedictus i towarzysząca mu Modlitwa Pańska będą odpowiednie po tajemnicy Ofiarowania w Świątyni albo, faktycznie, po zakończeniu tajemnic radosnych pod warunkiem, że będą odmawiane rano. Nigdy nie powinniśmy rozdzielać części Liturgii Godzin od faktycznych pór, dla których są one przeznaczone.
Jeśli tajemnice bolesne albo chwalebne są odmawiane rano, to także dostarczają obszernego materiału pomagającego nam recytować Benedictus. Ponieważ kantyk Zachariasza jest prawdziwie modlitwą eucharystyczną, łączy się on nawet lepiej z Eucharystią niż z różańcem. I jest to jeszcze jeden powód, dla którego został on przeznaczony na rano, blisko zwykłego czasu odprawiania Eucharystii.
B. KANTYK MARYI (Magnificat. Łk l, 46-55, Aneks IV, str. 224)
Ten piękny kantyk jest częścią opowiadania o Nawiedzeniu i jest odpowiedni na początek lub na koniec każdej medytacji o Nawiedzeniu. Jednakże chrześcijanie zawsze odśpiewywali
203
Magnificat w czasie modlitwy wieczornej, czyli w czasie, który nie jest zgodny z porą odmawiania przez większość ludzi
tajemnic radosnych.
Magnificat obrazuje w zachwycający sposób pełnię znaczenia Maryi w Kościele. Napisałem już wcześniej, że Maryja jest uosobieniem Kościoła. Pod koniec tego kantyku Bóg jest chwalony za przyjęcie "sługi swego Izraela", przy czym "sługa" może także oznaczać "dziecko". Oczywiście mamy tu do czynienia z postacią matki, która raduje się z tego, że wszyscy ludzie (tu nazywani "sługą Jego Izraelem") są ludem Boga, a także jej zbiorowym "dzieckiem". Przypomina nam to sposób, w jaki Maryja od zajęcia się sprawami Mesjasza, swego dziecka, przechodzi do powtórnych narodzin Kościoła jako całości. Na początku Magnificat Maryja cieszy się, ponieważ Bóg spojrzał łaskawie na uniżenie swojej służebnicy. To oznacza, że Maryja (a później Kościół) poślubiła kogoś o wyższym stanie społecznym; dzięki swemu zjednoczeniu z Bogiem wydała na świat dziecko (albo dzieci), o którym (-ych) Bóg z dumą może powiedzieć, że jest Ojcem.
Te myśli z pewnością trafnie odnoszą się do Maryi z tajemnic radosnych, szczególnie Nawiedzenia. Ale jako że tajemnice radosne nie są zbyt często odmawiane w czasie modlitwy wieczornej (Nieszporów), lepiej byłoby połączyć Magnificat z tajemnicami chwalebnymi. Po Wniebowstąpieniu widzimy Maryję modlącą się pośrodku młodego Kościoła. W Zesłaniu Ducha Świętego widzimy Kościół przepojony "maryjnością" i dopiero rodzący się. We Wniebowzięciu i Ukoronowaniu Maryja jako Orędowniczka i Matka wspomaga Kościół tam, gdzie jego praca mogłaby osłabnąć, i wskazuje dzień, kiedy sam Kościół również będzie wniebowzięty. Maryja raduje się ze swej roli w tajemnicach chwalebnych równie mocno i z tych samych powodów co w radosnych. Ale dopiero w tajemnicach chwalebnych ujawniony został w pełni skutek Jej relacji do Chrystusa. Zacytujmy Magnificat: "Oto błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia".
204
Magnificat i następujące po nim Ojcze nasz mogą być z powodzeniem odmawiane po tajemnicach chwalebnych pod warunkiem, że są one odmawiane wieczorem (w czasie Nieszporów). W przeciwnym razie można go włączyć po tej części różańca, którą akurat odmawiamy. W każdym przypadku przypomni nam tajemnice radosne, które być może odmówiliśmy już dużo wcześniej w ciągu dnia.
C. KANTYK SYMEONA (Nunc Dimittis, Łk 2, 29-32, Aneks IV, str. 225)
Kantyk Symeona pod każdym względem przystaje do Ofiarowania w Świątyni. Jednakże prawdopodobnie nie będzie możliwe odmawianie go po Ofiarowaniu czy po tajemnicach radosnych, jako że Kościół mądrze przypisuje ten kantyk do modlitwy wieczornej. Podobnie jak Magnificat, jest on potężnym przypomnieniem tego, co rozważaliśmy wcześniej w ciągu dnia.
Kiedy odmawiamy Kantyki Maryi i Symeona wieczorem, to łagodnie przygotowują nas one na następny poranek, kiedy możemy je znów rozważać w tajemnicach radosnych.
Możemy podsumować tę część następująco: różaniec i Liturgia Godzin różnią się bardzo od siebie, jedna nie może zastąpić drugiej. Ale można odmawiać kantyk Zachariasza i Ojcze nasz rano, kantyk Maryi i Ojcze nasz wieczorem (przed albo po kolacji), i kantyk Symeona (bez Ojcze nasz), kładąc się do łóżka. Czyniąc tak, zachowamy najistotniejsze części Liturgii Godzin. W czasie różańca będziemy pod wrażeniem ostatnio recytowanego kantyku z Ewangelii, a w czasie Liturgii Godzin natomiast ostatniej tajemnicy różańca. Myśli nasze potoczą się wzdłuż głównych linii naszkicowanych w tym rozdziale.
Jeżeli ktoś medytuje więcej niż jedną cząstkę różańca na dzień, to tajemnice radosne odpowiednie są na godziny poranne, bolesne na popołudnie, a chwalebne na wieczór, ale inne warianty również mają swoje zalety.
205
52. ŻYJĄC TAJEMNICAMI: REKOLEKCJE RÓŻAŃCOWE
Ta forma umożliwia przeżywanie każdej z tajemnic dłużej niż podczas samej modlitwy różańcowej, z zapewnieniem większej ilości czasu na to, aby zastosować je do swojej własnej sytuacji. Pełniejsze połączenie tajemnic i życia, co jest celem rekolekcji, pozwoli na to, aby nasza medytacja stała się bardziej kontemplatywna. Chociaż formalne rekolekcje mogłyby z pewnością być zorganizowane według linii tu przedstawionych, materiał zawarty w niniejszej książce ma przede wszystkim służyć do osobistej refleksji pod swym własnym kierownictwem. Proponujemy wyłącznie jeden temat refleksji dla każdej z piętnastu tajemnic. Niewiele osób próbowałoby medytować nad wszystkimi piętnastoma tematami jednego dnia; raczej jeden albo kilka z nich może być przeznaczonych na kolejne dni. W ten sposób codzienne odmawianie różańca wzbogaci już odprawione medytacje rekolekcyjne.
1. ZWIASTOWANIE
W tym rozważaniu spróbuj mieć nadzieję na siebie lepszego, nowe dziecko Boga. Już masz część tej nadziei i możesz traktować ten fakt jako zwiastowanie narodzenia twojego lepszego ja. Maryja także otrzymała zapowiedź twojego zbliżającego się powtórnego narodzenia.
2. NAWIEDZENIE św. ELŻBIETY
Podtrzymuj w sobie postawę wiary, że Bóg pomoże tobie narodzić się. Zdaj sobie sprawę, że nawet w tym wczesnym stadium już jesteś większym błogosławieństwem dla innych. Jesteś przemieniany na obraz Chrystusa; postanów "nawiedzić" innych z tym błogosławieństwem.
206
3. BOŻE NARODZENIE
Świętuj swoje narodziny jako nowego dziecka Boga, narodzonego na obraz Chrystusa. Miej na uwadze to, że wszystkie klasy i stany społeczne powinny znaleźć coś w twojej misji, z czego mogłyby się ucieszyć. Staraj się być odbiciem Chrystusa tak, aby wielu mogło ukochać Go w tobie.
4. OFIAROWANIE PANA JEZUSA W ŚWIĄTYNI
Jesteś ofiarowany, odkupiony i posłany. Masz misję, aby stać się prorokiem Chrystusa dla świata.
5. ODNALEZIENIE PANA JEZUSA w ŚWIĄTYNI
Byłeś zgubiony, a teraz zostałeś odnaleziony po to, by występować w sprawach swojego Ojca. Postanów sobie, że będziesz szukał ze starannością Jego woli i wypełniał ją wiernie, wierząc w Niego.
6. KONANIE W OGROJCU
Przygotuj się na to, że musisz przejść próbę. Czy potrafisz sympatyzować z ludźmi tak bardzo, że ich ciężkie doświadczenia staną się twoimi? Czy umrzesz dla siebie i będziesz żył dla Boga i Jego misji?
7. BICZOWANIE
Stań się solidarny ze wszystkimi, którzy cierpią fizyczny ból, aby ponieść swoje własne brzemię na sposób bardziej podobny do Chrystusa. Czy gotów jesteś zaakceptować gorzką bezradność, jaką niesie ze sobą ból? Czy posiadasz dość determinacji, by starać się ulżyć w cierpieniach innych nawet do tego stopnia, by je z nimi dzielić?
207
8. CIERNIEM UKORONOWANIE
Stań się solidarny ze wszystkimi, którzy są wyszydzeni, którym złorzeczą i którymi pogardzają. Chrystus zapłacił cenę krwi, aby osiągnąć ten rodzaj solidarności z innymi; jaką cenę ty jesteś gotów zapłacić?
9. DROGA KRZYŻOWA
Czy potrafiłbyś kochać wszystkich swoich wrogów, biorąc na siebie śmierć (cierpienie i tak dalej). Te cierpienia, na które wedle ciebie zasłużyli twoi wrogowie. Czy pójdziesz z tymi, którzy idą samotnie?
10. ŚMIERĆ JEZUSA
Stań się solidarny z tymi wszystkimi, którzy teraz umierają oraz z umierającym Chrystusem. Pragnij nie tylko, aby umrzeć, ale także, by wszystko w tobie, co nie pochodzi od Boga, również mogło umrzeć. Pomyśl, że jesteś umarły. Ale przypomnij sobie także większą chwałę i służbę, którą oddajesz Bogu.
11. ZMARTWYCHWSTANIE
Rozważ sposoby, którymi nawet teraz mógłbyś okazać innym zmartwychwstałe życie. Czy potrafisz teraz pełniej dać świadectwo pokoju, radości, oderwania od doczesności, głoszenia Chrystusa, praktykowania rad ewangelicznych, wierności, chwały? Czy możesz stać się bardziej medytatywny, kochający? Czy potrafisz rozwinąć swoje własne możliwości, albo przynajmniej zaprzestać stawiania barier temu rozwojowi?
12. WNIEBOWSTĄPIENIE
Pomyśl, jak mógłbyś żyć życiem osoby wniebowziętej, to znaczy, jak mógłbyś lepiej wstawiać się za innymi? Jak
208
mógłbyś innym okazywać, że Chrystus, chociaż odszedł, jest w dalszym ciągu blisko?
13. ZESŁANIE DUCHA ŚWIĘTEGO
Jak mógłbyś lepiej dzielić się z innymi darami Ducha Świętego? Jakie cechy Maryi możesz z pomocą Boga włączyć w swoje życie i objawić je światu? Czy potrafisz zaufać Bogu jeszcze pełniej?
14. WNIEBOWZIĘCIE NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY
Im bardziej jesteś świadomy Boga, tym bardziej będziesz świadomy Bożych ludzi zarówno teraz, jak i po swojej śmierci. Jakie możesz podjąć postanowienia?
15. UKORONOWANIE MARYI NA KRÓLOWĄ NIEBA I ZIEMI
Porozmawiaj z Maryją o twoim praktykowaniu różańca. Proś przez Jej wstawiennictwo, abyś mógł lepiej zrozumieć modlitwę różańcową oraz by dana ci była odwaga lepszego jej odmawiania.
Modlitwa medytacyjna Zachodu -14
ANEKSY
SKŁAD APOSTOLSKI
Wierzę w Boga, Ojca wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi.
I w Jezusa Chrystusa, Syna Jego jedynego. Pana naszego, który się począł z Ducha Świętego, narodził się z Maryi Panny, umęczon pod Ponckim Piłatem, ukrzyżowan, umarł i pogrzebion.
Zstąpił do piekieł.
Trzeciego dnia zmartwychwstał.
Wstąpił na niebiosa,
siedzi po prawicy Boga, Ojca wszechmogącego;
stamtąd przyjdzie sądzić żywych i umarłych.
Wierzę w Ducha Świętego, święty Kościół powszechny, Świętych obcowanie, grzechów odpuszczenie, ciała zmartwychwstanie i żywot wieczny. Amen.
SUGESTIE
Najłatwiejsze do zapamiętania (s. 144-5)
l. w Zwiastowaniu 2. w Nawiedzeniu 3. w Narodzeniu
4. w Ofiarowaniu w Świątyni
5. w Odnalezieniu
l. w Konaniu w Ogrojcu 2. w Ubiczowaniu
3. Cierniem ukoronowanie
4. Na drodze krzyżowej 5. Który umaił na krzyżu
l. w Zmartwychwstaniu 2. we Wniebowstąpieniu
3. w Zesłaniu Ducha Świętego
4. we Wniebowzięciu
5. w Ukoronowaniu Maryi
II
DOTYCZĄCE TA
Najłatwiejsze w stosowaniu (s. 144-5)
któregoś poczęła z Ducha Świętego
któregoś do Elżbiety niosła
któregoś w Betlejem porodziła
któregoś w Świątyni Bogu ofiarowała
któregoś w Świątyni znalazła [w tym, co należy do Ojca]
który krwią się pocił który był ubiczowany ukoronowany
prowadzony drogą ukrzyżowany
który zmartwychwstał
który do nieba wstąpił [albo był "wywyższony")
który zesłał Ducha Świętego
który do nieba wziął Ma który Maryję ukoronował
JEMNIC
Seria baqqesh (s. 145-6)
upragniony przez Maryję
upragniony przez Elżbietę
upragniony przez pasterzy
wytęskniony przez Symeona
oczekiwany przez Maryję
Józefa
szukający woli Ojca szukający królestwa Ojca
szukający odkupienia u Ojca
szukający drogi Ojca szukający chwały u Ojca
poszukiwany /znaleziony wśród żyjących
poszukiwany /znaleziony u Ojca
poszukiwany /znaleziony w Duchu
poszukiwany /znaleziony przez Maryję
poszukiwany /znaleziony przez Kościół albo przez różaniec
Pogłębione spojrzenie
(l) (s. 152-190)
1. dany tym, którzy są pełni nadziei
2. niesiony przez ufających
3. powitany przez kochających
4. rozpoznany przez ludzi pełnych wdzięczności
5. podziwiany przez ludzi mądrych
1. nie pocieszony przez . przyjaciół
2. nie doznał współczucia od oprawców
3. wyszydzony przez żołnierzy
4. pośmiewisko tłumu
5. opuszczony wobec śmierci
1. wywyższony przez Boga
2. oczekiwany przez Kościół
3. uwielbiony w Duchu
4. do którego dołączyła Maryja/Kościół
5. któremu usługuje Maryja
Pogłębione spojrzenie (2) (s. 168-9, 172-6, 176-190)
radość Maryi, radość Ojca
radość Elżbiety radość całego ludu
radość wszystkich narodów
radość Ojca
przyjmujący smutki ludzi ubiczowany
nasza brama i nasz baranek
samotny wobec śmierci
umierający za swych prześladowców
wracający z przyszłego
świata
wstawiający się za Kościołem
oddający Kościół Maryi
ten, który przebudził Maryję/Kościół
chwała Maryi
Inne seria (częściowo ze s. 171)
zrodzony z Ojca
powitany przez sługi Boże
położony w żłobie znak sprzeciwu
oddamy sprawie Kościoła
współczujący innym ludziom
ubiczowany wspólnie z uciskanymi
wyszydzony ze słabymi
obciążony jak niewolnik
zabity razem z niewinnymi
Pan wszechrzeczy Pan naszej teraźniejszości
Pan naszego posłannictwa
Pan naszego Kościoła Pan modlitwy
214
215
III
NIECH OJCZE NASZ BĘDZIE TWOIM PRZEWODNIKIEM
[Poniższe propozycje to tylko przykłady; nie powinny zastąpić własnej intuicji, którą otrzyma medytujący podczas modlitwy].
ZWIASTOWANIE Ojcze nasz, któryś fest w niebie
Świeć się Imię Twoje Przyjdź królestwo Twoje
Bądź wola Twoja Odpuść nam nasze winy Nie wódź nas na pokuszenie
To Ojciec jest ostatecznym źródłem wszelkiego zwiastowania.
Nadzieja Maryi znajduje odpowiedź we wcieleniu Imienia.
Izrael w czasach Maryi z tęsknotą wyczekiwał Królestwa Jezus, Syn Dawida, jest dziedzicem tego Królestwa.
Maryja rzekła: "Niech mi się stanie według słowa twego".
Izrael w czasach Maryi z tęsknotą wyczekiwał pokoju i pojednania z Bogiem.
Królestwo me może przyjść bez zmagania się, bez chwili próby.
216
NAWIEDZENIE
Ojcze nasz, któryś jest w niebie
Przyjdź królestwo Twoje
Bądź wola Twoja Odpuść nam
Zbaw nas ode złego
Ojciec to słowo oznaczające zaufanie, a Nawiedzenie to tajemnica zawierzenia. Bóg "nawiedza" człowieka wtedy, kiedy przychodzi zbawić albo zganić. Ludzkie nawiedzenia, takie jak nawiedzenie Maryi, powinny przynosić innym ludziom Boga, który nawiedza swój lud.
Tam, gdzie idzie Przybysz, tam również przyjdzie Jego królestwo.
Bóg nawiedza, aby objawić swoją wolę.
Bóg nawiedza, aby pojednać ludzi z Nim i z innymi ludźmi.
Bóg nawiedza, aby wybawiać.
NARODZENIE
Ojcze nasz, któryś jest w niebie
• Święć się imię Twoje
Przyjdź królestwo Twoje
Bądź wola Twoja
Chleba naszego powszedniego daj nam dzi-
siaj
Odpuść nam... jako i my odpuszczamy Nie wódź nas na pokuszenie
Dziecię narodzone w Betlejem jest jednorodzonym Synem Boga.
Jezus jest Imieniem Bożym, które stało się ciałem. Noc Jego narodzin jest święta.
Izrael modlił się o przyjście królestwa i otrzymał jego Króla.
"A na ziemi pokój ludziom dobrej [zgodne] z Bożą] woli"
"Betlejem" oznacza "Świątynię chleba". Jezus jest Chlebem Bożym.
Przebaczenie na ziemi oznacza pokój na ziemi
Przy żłóbku pełnym spokoju sprzeciw wydaje się być odległy.
Modlitwa medytacyjna Zachodu - 15
217
OFIAROWANIE W ŚWIĄTYNI
Ojcze nasz, któryś fest w niebie
Święć się imię Twoje Przyjdź królestwo Twoje
Bądź wola Twoja Odpuść nam nasze winy
Nie wódź MIS na pokuszenie, ale nas zbaw ode zlego
Bóg jest Ojcem Jezusa i tutaj Bóg domaga się swojego Syna, zwracając Go Maryi i Józefowi dopiero po oznajmieniu, jaka będzie Jego misja.
Świątynia była zbudowana, by święcić tam Boże Imię Sama Świątynia była uświęcona przybyciem do nie) Jezusa.
Symeon ogłosił, ze Królestwo obejmie wszystkie narody. Jezus jest "światłością dla pogan".
W Ofiarowaniu w Świątyni Bóg objawia swoją wolę.
W Ofiarowaniu pierworodny wyjednywa pojednanie.
"To dziecię przeznaczone jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu".
ODNALEZIENIE W ŚWIĄTYNI Ojcze nasz. któryś jest w niebie
Święć się imię Twoje
Przyjdź królestwo Twoje Bądź wola Twoja
Odpuść nam... lako i my odpuszczamy
218
"Powinienem być w tym, co należy do mego 0j ca".
Świątynia jest miejscem, gdzie święci się Imię.
Do 0j ca należy Jego Królestwo.
Jezus ma troszczyć się o to, co należy do Ojca (wola 0j ca).
Do Oj ca należy odpuszczanie win.
KONANIE W OGROJCU Ofcze nasz, któryś fest w niebie
Świec się imię Twoje
Przyjdź królestwo Twoje
Bądź wola Twoja
Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj l
Nie wódź nas na pokuszenie
Jezus często stawał przed Obliczem Ojca nocą po to, by Ten objawiał Mu swą wolę dotyczącą Królestwa Modlitwa w Ogrojcu jest ostatnim i najważniejszym z tych spotkań
Góra (Oliwna), gdzie Jezus spotyka się ze swym Ojcem, jest świętą ziemią, taką jak Góra Synaj, gdzie Mojżesz usłyszał imię Boga
Jezus jest silnie skoncentrowany na przychodzącym Królestwie Pragnie jego przyjścia tak silnie, ze jest gotów przyjąć każde cierpienie, aby umożliwić jego nadejście.
Jest to najważniejszy fragment modli-twy Jezusa podczas Jego Konania w Ogrojcu
Nawet wtedy, gdy Jego śmierć się zbliża, Jezus troszczy się o nasze potrzeby.
Jezus przezywa teraz największe przygnębienie związane z wielką walką (pokuszeniem). "Ojcze, jeżeli taka jest Twoja wola, niech mnie ominie ten kielich". Uczniowie śpią, chociaż Jezus prosił ich, by modlili się, aby i oni nie musieli przezywać tak wielkiego pokuszenia.
UBICZOWANIE, CIERNIEM UKORONOWANIE, DROGA KRZYŻOWA
Ojcze nasz, któryś Jest w niebie
Świeć się imię Twoje Przyjdź królestwo Twoje
Bądź wola Twoja
Podczas męki uwaga Jezusa jest stale zwrócona w stronę Ojca.
Nawet w największym cierpieniu Jezus nie przestaje błogosławić Imienia Pana.
Jezus przyjmując cierpienia, oddaje największą możliwą cześć Ojcu i Jego Królestwu
Podczas męki Jezus myśli głównie o Woli 0j ca.
219
ŚMIERĆ JEZUSA Ojcze nasz, któryś jest w niebie
Przyjdź królestw Twoje Bądź wola Twoja
Chleba naszego powszedniego daj nam dzi-siaj
Odpuść nam... jako i my odpuszczamy
W momencie śmierci (totalnej zależności) Jezusowi nie pozostaje już nikt poza Oj cem. Doświadcza jednak także nieobecności Boga
Chwila śmierci jest momentem wywyższenia Jezusa w Królestwie.
Oto teraz Jezus dokonał życia, które było doskonałą wiernością woli Bożej.
Poprzez wydanie samego siebie Jezus staje się naszym chlebem.
Jezus umiera, przebaczając swoim wrogom, Jego śmierć jest pojednaniem.
ZMARTWYCHWSTANIE Ojcze nasz, któryś jest w niebie
Przyjdź królestwo Twoje Bądź wola Twoja
Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj
Odpuść nam... jako i my odpuszczamy Nie wódz nas na pokuszenie
To Ojdec wynagradza Jezusa, podnosząc Go z martwych.
Zmartwychwstanie Jezusa uczy nas, że Królestwo jest królestwem zmartwychwstania (wypełnieniem wszystkich ludzkich możliwości).
Modlimy się o szybkie wypełnienie się Królestwa, nawet jeżeli wymaga to od nas dostosowania naszej woli do woli
Boga
Usiłujemy już teraz włączyć zmartwychwstanie w nasze życie: prosimy o zaspokojenie w tym świecie jedynie niezbędnych potrzeb.
Zmartwychwstały Chrystus przekazał nam posługę pojednania.
Wiemy, ze w dniu powszechnego zmartwychwstania wszelkie zło zostanie osądzone, także i nasze własne.
220
WNIEBOWSTĄPIENIE
Ojcze nasz, któryś jest w niebie Świeć się imię Twoje
Przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja Odpuść nam... jako i my odpuszczamy
Nie wódź nas na pokuszenie
Jezus wstąpił do Ojca.
Bóg obdarzył swoim świętym Imieniem Jezusa, umieszczając Go na prawicy swego majestatu
Poprzez wstawiennictwo (pośrednictwo) Jezusa Boże Królestwo i wola mogą się w pełni zrealizować.
Jezus pośredniczy w odpuszczeniu naszych grzechów Ponieważ nie jest ) uz widzialnie obecny, musi rozszerzyć swoją posługę pojednania na innych.
Jezus powtórnie zstąpi ze swego miejsca po prawicy Ojca. Jego powrót będzie połączony z ostateczną walką.
ZESŁANIE DUCHA ŚWIĘTEGO Ojcze nasz, któryś fest w niebie Święć się imię Twoje
Przyjdź królestwo Twoje
Bądź wota Twoja
Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj
Odpuść nam nasze winy Nie wódź nas na pokuszenie
Duch Święty jest darem Ojca.
Duch Święty tak jak Syn jest Bożym Imieniem należy go święcić (traktować jako Świętego)
Duch Święty ożywia Królestwo. Duch obdarza Maryję darami Królestwa. Jezus zesłał Ducha, powierzając w ten sposób Kościół Maryi.
Duch Święty naucza woli Boga.
Pięćdziesiątnica jest izraelskim świętem nowego chleba W Chrystusie jesteśmy nowym zaczynem ożywianym przez Ducha Świętego
Jezus udziela swego Ducha, aby był On duszą posługi pojednania.
Pięćdziesiątnica jest dniem ognia i wiatru Dla tych, którzy lekceważą Ducha Świętego, doświadczenie Boga może być doświadczeniem sądu.
221
WNIEBOWZIĘCIE Ojcze nasz, któryś jest w niebie
Przyjdź królestwo Twoje Bądź wola Twoja
Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj
Odpuść nam... jako i my odpuszczamy
Nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode zlego.
UKORONOWANIE MARYI Ojcze nasz, któryś jest w niebie
Świeć się imię Twoje
Przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja
Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj
Odpuść nam... jako i my odpuszczamy
Nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego.
Maryja została "wzięta" (przyjęta) do nieba, aby być z Bogiem.
Dar wniebowzięcia ofiarowany jest całej ludzkości
Maryja jest wniebowzięta, ponieważ "usłyszała Słowo Boga i zachowała je". Wniebowzięcie jest także dobrą wolą Boga względem nas, ale my także musimy usłyszeć i przyjąć Bożą wolę na ziemi, tak jak jest ona słyszana i akceptowana w niebie Musimy jak Maryja stać się słuchającymi i wypełniającymi Słowo
Wniebowzięta nie zaprzestała swej troski o codzienne potrzeby ludzkie) natury.
Maryja jest w pełni Przebudzoną, ponieważ otrzymała pełnię owoców pojednania ludzkiej natury z Bogiem.
Być wniebowziętym znaczy być wziętym do Boga, bezpieczne) ucieczki od wszelkiego zła.
Los Maryi, tak jak los każdego z nas, rozpoczyna się w odwiecznym słowie Ojca. Wspaniałym zadaniem Maryi, jako naszej Powierniczki i Poręczycielki, jest modlenie się z nami słowami Ojcze nasz i pomoc w stawaniu się nowymi dziećmi Boga.
Dzieci Boga noszą Jego imię i w tym sensie są nazwane świętymi. Maryja jest Królową Wszystkich Świętych.
Maryja jest Powierniczka i Pośredniczką Je) główną troską w nasze) sprawie jest budowanie Królestwa i rozszerzanie się woli Boże)
Modlitwy Maryi są nieustające i rozciągają się na wszystkie nasze potrzeby.
Maryja modli się o rozszerzenie odkupieńczej woli Boże), posługi pojednania.
Maryja nieustannie modli się o to, by rosła liczba czuwających i wyczekujących powtórnego przyjścia Pana.
IV
TEKSTY KANTYKÓW EWANGELICZNYCH
KANTYK ZACHARIASZA (Łk l, 68-79, patrz str. 202-203)
Niech będzie uwielbiony Pan, Bóg Izraela,
że nawiedził lud swój i wyzwolił go, i moc zbawczą nam wzbudził
w domu sługi swego, Dawida:
jak zapowiedział to z dawien dawna
przez usta swych świętych proroków, że nas wybawi od nieprzyjaciół
i z ręki wszystkich, którzy nas nienawidzą;
że miłosierdzie okaże ojcom naszym
i wspomni na swoje święte Przymierze -na przysięgę, którą złożył ojcu naszemu, Abrahamowi,
że nam użyczy tego, iż z mocy nieprzyjaciół wyrwani
bez lęku służyć Mu będziemy
w pobożności i sprawiedliwości przed Nim
po wszystkie dni nasze.
[następny fragment jest profetycznym posłannictwem Jana Chrzciciela, ale służy jako posłanie nas wszystkich]
A i ty, dziecię, prorokiem Najwyższego zwać się będziesz,
bo pójdziesz przed Panem torując Mu drogi;
Jego ludowi dasz poznać zbawienie,
[co się dokona] przez odpuszczenie mu grzechów, dzięki litości serdecznej Boga naszego.
Przez nią z wysoka Wschodzące Słońce nas nawiedzi, by zajaśnieć tym, co w mroku i cieniu śmierci mieszkają,
aby nasze kroki zwrócić na drogę pokoju. [Doksologią]
KANTYK MARYI (Łk l, 46-55, patrz str. 203-205)
Wielbi dusza moja Pana,
i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.
Bo wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej. Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia, gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny. Święte jest Jego imię -a swoje miłosierdzie na pokolenia i pokolenia
[zachowuje] dla tych, co się Go boją. On przejawia moc ramienia swego,
rozprasza [ludzi] pyszniących się zamysłami serc swoich. Strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych. Głodnych nasyca dobrami, a bogatych z niczym odprawia. Ujął się za sługą swoim, Izraelem, pomny na miłosierdzie swoje -jak przyobiecał naszym ojcom -na rzecz Abrahama i jego potomstwa na wieki. [Doksologią]
224
KANTYK SYMEONA (Łk 2, 29-32, patrz str. 205)
Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa.
Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie,
któreś przygotował wobec wszystkich narodów:
światło na oświecenie pogan
i chwałę ludu Twego, Izraela. [Doksologią]
BIBLIOGRAFIA UZUPEŁNIAJĄCA
BASSET Bernard, Lefs Start Praying Again, Garden City, N. Y.:
Doubleday/Irnage, 1973; wyd. pol. Zacznijmy znów modlić się, Editions de Dialoque, Paris 1979.
BLOOM Anthony, Beginning to Pray, New York: Paulist Press, 1982.
BROWN Raymond, The Birth of the Messiash: A Commentary on the Infancy Narratives of Matthew and Lukę, Garden City, N. Y.: Double-day/Image, 1979.
BRYAN David, From Bibie to Creed, Wilmington, Del.: Michael Glazier, 1988; distributed by Liturgical Press, Collegeville, Minn.
CAPRA Fritjof, The Tao of Physics, Revised ed., New York: Bantam Books, 1984.
CARMODY Denise L., and John T. CARMODY, Eastem Ways to the Center: Ań Introduction to Asian Religions, Belmont, Calif.: Wadsworth, 1983.
TENŻE Western Ways to the Center: Ań Introduction to Religions ofthe West, Belmont, Calif.: Wadsworth, 1983.
CATOIR John, Enjoy the Lord: A Path to Contemplation, New York:
The Christophers, 1978.
DOLLEN Charles, My Rosary: Its Power and Mystery. A Book of Readings, New York: Alba House, 1988.
DONNELLY Doris, ed. Mary, Woman of Nazareth: Biblical and Theological Perspectwes, New York: Paulist Press, 1989.
DOOHAN Leonard, Lukę: The Perennial Spirituality, Santa Fe, N. Mex.: Bear & Co., 1985.
GRIBBIN John, In Search of Schródinger's Cal: Quantitm Physics and Reality, London: Bantam Books, 1984.
HARING Bernard, Prayer: The Intergration of Faith and Life, Notre Damę, Ind.: Fides Publishing, 1975.
227
HARRINGTON Wilfrid]., The Rosary: A Gospel Prayer, New York:
Alba House, 1975.
LINK Mark, You: Prayer for Beginners and Those Who Haue Forgotten How, Niles, IŁ: Argus Communications, 1976.
MALONEY George A., Alone with the Alone, Notre Damę, Ind.: Ave Maria Press, 1982.
MERTON Thomas, Zen and the Birds ofAppetite, Gethesemane, Ky.:
Abbey of Gethsemane, 1968; wyd. pol. Zen i ptaki źądzy, przekład A. Szostkiewicz, Warszawa 1988.
METZ Johann B., and Kari RAHNER, The Courage to Pray, New York:
Crossroad, 1981, 1 wydanie: Ermutigung zum Gebet (Freiburg im Breis-gau: Verlag Herder, 1977).
0'CARROL Michael, Theotokos: A Theological Encyclopedia of the Blessed Yirgin Mary, Wilmington, DeL: Michael Glazier, 1982.
PANIKKAR Raimundo, The Trinity and the Religious Experience of Mań, New York: Orbis Books, 1973.
PERKINS Pheme, Reading the New Testament, 2d Edition Mahwah, N.J.: Paulist Press, 1988.
RAHNER Kari, 77ie Trinity, New York: Herder and Herder, 1969.
RATZINGER Joseph Cardinal, Daughter Zioń. San Francisco: Ignadus Press, 1983, 1 wydanie: Die Tochter Zioń (Einsiedein: Johannes Verlag, 1977).
SEKIDA Katsuki, Zen Training: Methods and Philosophy, New York:
WeatherhiU, 1975.
SIMONS George F., Keeping Your Personal fournal, New York: Paulist Press, 1978.
SMITH Margaret, The Way ofthe Mystics: The Earły Christian Mystics and the Rise of the Sufis, Oxford: Oxford University Press, 1978.
WALSH James, ed. The Clond of Unknowing. Ramsey, N.J.: Paulist Press, 1981, wyd. pol. Obłok niewiedzy, przekład W. Unolt, W drodze, Poznań 1986.
WlESEL Elie, Souls on Fire: Portraits and Legends ofHasidic Masters, New York: Random House/Vintage, 1972.
SPIS TREŚCI
Przedmowa (W. J. Harrington OP) ....................... 5
Wprowadzenie ..................................... 9
Wzór różańca ..................................... 17
Teksty modlitw różańcowych ......................... 18
1. PODSTAWOWE POJĘCIA ZWIĄZANE Z RÓŻAŃCEM ........... 19
1. Modlitwa .................................... 20
2. Jak działa modlitwa? ........................... 23
3. Modlitwa bez słów ............................. 25
4. Modlitwa prośby ............................. 25
5. Modlitwa a medytacja". .......................... 26
6. Nadzieja, modlitwa i modlitwa prośby .............. 29
7. Baqqesh: judeo-chrześcijańsko-islamski sposób medytacji . 30
8. Asceza a różaniec .............................. 33
9. Modlitwa uwielbienia ........................... 35
10. Modlitwa wstawiennicza ........................ 38
11. Czy trzeba być katolikiem, by odmawiać różaniec? .... 41
A. Ze względu na BOGA ........................ 41
B. Ze względu na JEZUSA CHRYSTUSA ............... 43
C. Ze względu na MARYJĘ ....................... 45
12. Rola powtórek w religii i w medytacji ............. 48
13. Różaniec bramą do kontemplacji .................. 50
2. MODLITWY RÓŻAŃCA .............................. 53
14. Najważniejsze części składowe różańca i kilka słów
o ich historii ............................... 53
Historia modlitwy powtarzanej .................. 55
15. Oczekiwanie jako przygotowanie do modlitwy ....... 57
16. Ojcze nasz ................................... 58
Jedno Słowo, jedno Błogosławieństwo, jedno Błaganie 61
229
17. Zdrowaś Maryjo ..............................
18. Doksologia .................................
19. W Imię (Ojca i Syna i Ducha Świętego). Amen. ........
20. Rady dla początkujących .......................
21. Podstawowe wskazówki .......................
22. Rozproszenia ................................
23. Różaniec nie jest namiastką Biblii czy sakramentów . .
3. GŁĘBSZE SPOJRZENIE NA MODLITWY RÓŻAŃCOWE .........
24. Maryja a modlitwa Ojcze nasz ...................
25. Maryja jako Poręczycielka (Pośredniczka) ..........
26. Jezus i nieobecny Ojciec .......................
27. Trójca jako Zasada Jednocząca w modlitwie Zdrowaś Maryjo ...................................
Misterium Ojca ..............................
W jaki sposób Zdrowaś Maryjo działa jako zasada jednocząca? ..............................
Pytania do dzienniczka: .......................
4. PIERWSZE SPOJRZENIE NA TAJEMNICE RÓŻAŃCOWE .........
29. Numeracja tajemnic ............................
30. Proste sprawy ogólnoludzkie w tajemnicach .........
31. Cuda w tajemnicach: wyzwanie dla wiary? ..........
Zmartwychwstanie ............................
Zwiastowanie (dziewicze poczęcie) ................
32. Krótki opis tajemnic ...........................
33. Sugestie dotyczące medytowania nad tajemnicami . . . .
A. Jak rozpocząć? .............................
B. Nowe wskazówki ...........................
C. Baqqesh a tajemnice ..........................
D. Posługuj się modlitwą Ojcze nasz jak przewodnikiem
34. Dalsze sugestie ...............................
35. Nauki biblijne a tajemnice .......................
68
80
81
82 90 93 95
97 97 101 103
106
109
110
116
117
117
118 120 124 127 131
143
144
144
145
146
147 149
5. POGŁĘBIONE ROZUMIENIE TAJEMNIC RÓŻAŃCOWYCH ........ 152
36. Pogłębione rozumienie Zwiastowania (Łk l, 26-38) ...... 153
Maryja miała "nadzieję zmartwychwstania" już w czasie Zwiastowania .............................. 155
230
37. Pogłębione rozumienie Nawiedzenia św. Elżbiety
(Łk l, 39-56) .................................
38. Pogłębione rozumienie Bożego Narodzenia (Łk 2, 1-20) . .
39. Pogłębione rozumienie Ofiarowania w Świątyni
(Łk 2, 22-40) .................................
40. Pogłębione rozumienie Odnalezienia w Świątyni
(Łk 2, 41-52) .................................
41. Radość tajemnic radosnych ......................
42. Pogłębione rozumienie tajemnic bolesnych (Łk 22.39-23, 56;
Mk 14, 32-15, 47; Mt 26, 36-27, 61; J 18, 1-19, 42) ..............
43. Tajemnice bolesne jako Pascha (Zob. Aneks n, str. 215. kol. 2)
44. Pogłębione rozumienie Zmartwychwstania (Łk 24, 1-48;
Mk 16; Mt 28; J 20, 21) .............................
45. Pogłębione rozumienie Wniebowstąpienia (Łk 24, 49-51;
Dz l, 6-11; Mk 16, 19n) .............................
47. Pogłębione rozumienie Wniebowzięcia .............
48. Pogłębione rozumienie Ukoronowania Maryi na królową 189
158 160
163
166
168
169
172
176
182 186
6. RÓŻANIEC: BRAMĄ KONTEMPLACJI ....................
49. Kontemplacja ...............................
Rozpoznawanie aktywnej obecności Boga .........
Różaniec jako miejsce kontemplacji ..............
Czy twój różaniec "działa"? ....................
50. Różaniec w relacji do Eucharystii i Liturgii Godzin . . . A. Eucharystia ...............................
B. Liturgia Godzin ...........................
C. Stopniowe włączanie Liturgii Godzin ...........
51. Kantyki z Ewangelii ..........................
A. Kantyk Zachariasza (Benedictus, Łk l, 68-79) ..........
B. Kantyk Maryi (Magnificat, Łk l, 46-55) ..............
C. Kantyk Symeona (Nunc Dimiltis, Łk 2, 29-32) ..........
52. Żyjąc tajemnicami: rekolekcje różańcowe ..........
ANEKSY
L Skład Apostolski ........................
n. Sugestie dotyczące tajemnic ...............
III Niech Ojcze nasz będzie twoim przewodnikiem
191
191
192
193 195
197
198
199 202 202
202
203
205
206
211
213
214 216
231
IV. Teksty kantyków ewangelicznych Kantyk Zachariasza (Łk l, 68-79) . . . Kantyk Maryi (Łk l, 46-55) ........
Kantyk Symeona (Łk 2, 29-32) ... . .
BIBLIOGRAFIA UZUPEŁNIAJĄCA
223
223
224
225
226