David Burton Bryan
Medytacyjna Modlitwa Zachodu
Nowe Spojrzenie Na Różaniec
WYDAWNICTWO WAM
KRAKÓW 1998
PRZEKŁAD IRENEUSZ DZIASEK
Tytuł oryginału A Western Way of Meditation The Rosary Revisited
(c) 1991 David Burton Bryan All rights reseryed Printed m the United States
of America
(c) Wydawnictwo WAM, 1997 31-501 Kraków, ul. Kopernika 26
Redaktor Barbara Borowska Maria Borowska
Projekt okładki i stron tytułowych Andrzej Sochacki
ISBN 83-7097-366-3
NIHIL OBSTAT. Prowincja Polski Południowej Towarzystwa Jezusowego, ks.
Adam Żak SJ, prowincjał. Kraków, 17 XI 97 r., l. dz. 222/97.
PRZEDMOWA
Różaniec pozostaje wciąż modlitwą powszechnie znaną katolikom, chociaż
nie tak znaną i praktykowaną jak jeszcze w niedawnej przeszłości. Jako
irlandzki dominikanin jestem dokładnie świadomy istniejącej sytuacji z dwóch
powodów. W tradycji dominikańskiej istnieje przekaz o tym, że różaniec
został ofiarowany przez Matkę Najświętszą św. Dominikowi. Co prawda
historycy nie lubiący bawić się w sentymenty rozprawili się z tą historią.
Faktem jednak pozostaje, że modlitwa różańcowa była zarówno odmawiana,
jak i propagowana przez nasz zakon, choć, niestety, ostatnio o wiele mniej
niż dawnymi laty. W najcięższych dniach prześladowania religijnego w
Irlandii, kiedy uczestnictwo we Mszy św. było niemożliwe, różaniec był ostoją
irlandzkich katolików i głównym środkiem ich oparcia w wierze. W mojej
młodości wspólne odmawianie różańca - jedna cząstka odmawiana
wieczorem przez całą rodzinę - było regularną praktyką w irlandzkich
domach. Teraz już tak nie bywa. Nie chcę tu oczywiście sugerować, że
różaniec był kiedykolwiek zarezerwowany dla dominikanów albo dla
Irlandczyków; był on, i jest, całkiem popularną modlitwą w Północnej
Ameryce i na całym świecie. Usiłuję tylko na podstawie osobistego
doświadczenia zwrócić uwagę na zanik powszechności odmawiania różańca.
Zmniejszyła się jego popularność, lecz z całą pewnością nie wygasła.
Musi jednakże być jakiś powód tego. Najważniejszy jest chyba ten, że
różaniec jest słabo rozumiany i dlatego również niedoceniany. Na pierwszy
rzut oka wydaje się on modlitwą odpowiednią jedynie dla analfabetów - dla
"wiernych pro-
5
staczków", których prostą wiarę różaniec delikatnie pozostawi nienaruszoną.
Pozornie bezmyślne powtarzanie "zdrowasiek" daje podstawę do takiej
oceny. Także określenie "tajemnice" może być mylące. Ponadto większość
tego co pisze się o różańcu (zwykle w postaci ulotek i pobożnych
książeczek), przedstawia się tak, jakby miało służyć odstraszeniu każdego,
kto poszukuje zdrowego sposobu modlitwy. Różaniec zasługuje na coś
lepszego, naprawdę dużo lepszego.
David Burton Bryan, jako naukowiec i - oczywiście - jako człowiek modlący
się na różańcu ukazał tę modlitwę z tej lepszej strony. Rozważył i przedstawił
samą jego istotę: czcigodnej i wyrafinowanej modlitwy medytacyjnej. Ukazał
równocześnie jej niezwykłe wprost bogactwo.
Podejście do modlitwy różańcowej jest tu konwencjonalne i zarazem
oryginalne. Po pierwsze ukazuje różaniec jako modlitwę głęboko
zakorzenioną w Biblii. Jak by nie było, wszystkie (z wyjątkiem dwóch)
spośród piętnastu tajemnic pochodzą wprost z Ewangelii - przede wszystkim
z Łukasza. Modlitwa, która wymaga głębokich rozważań zwiastowania,
przyjścia i narodzin Jezusa, jego męki i śmierci, zmartwychwstania i
wniebowstąpienia musi też w swej istocie być modlitwą chrystologiczną.
Niniejsza książka, która ma wprowadzać ludzi w bogactwo modlitwy
różańcowej, zawiera wyjaśnienie piętnastu tajemnic, a następnie głębsze
rozważania na ich temat. Znajdujemy w niej zdrową pedagogikę, lecz także
materiał dla weteranów medytacji różańcowej.
Jeśli idzie o teksty modlitw, autor podkreśla wagę wszystkich trzech: Ojcze
nasz, Zdrowaś Maryjo i Chwała Ojcu. Zachęca, aby były one odmawiane
powoli, medytacyjnie; zwraca uwagę na pierwszeństwo Modlitwy Pańskiej i
ukazuje związek modlitwy różańcowej z Eucharystią i Liturgią Godzin. Są
one powiązane ze sobą, lecz w żadnym przypadku różaniec nie zastępuję
ani jednej, ani drugiej.
Jeszcze bardziej niekonwencjonalne, lecz równocześnie niezwykle
odkrywcze są pewne inne sugestie Bryana. Zauważa on, że choć w praktyce
różaniec jest modlitwą katolicką, jako
6
podstawowa forma medytacji może pociągać nie tylko osoby spoza kręgów
katolickich, lecz nawet nie-chrześcijan. Bryan mocno osadza różaniec w
długiej tradycji modlitwy medytacyjnej. A dla tych, którzy uważają
powtarzanie Zdrowaś Maryjo za odpychające, ma uzdrawiające
przypomnienie wielkiego znaczenia, jakie przypisywano powtórkom w
religiach i szkołach medytacji.
Bardzo sugestywne jest skojarzenie przez Bryana różańca z tym, co nazywa
on tradycją baqqesh, sposobem medytacji praktykowanym w judaizmie,
chrześcijaństwie i islamie. Baqqesh, jedno z kluczowych stów tej książki, jest
hebrajskim słowem, oznaczającym poszukiwanie. Bryan używa go jako
słowa-worka, które oznacza także oczekiwanie, wypatrywanie, czuwanie,
pokładanie nadziei. Przedstawia też Maryję jako wspaniałą Powierniczkę,
osobę, poprzez którą możemy wychwalać Boga, Jej Syna, oraz Opiekunkę i
Orędowniczkę, która wstawia się za nami i ośmiela nas do modlitwy.
Znajdujemy więc tu zarys naprawdę przekonującej mariologii. Ale także, być
może niespodziewanie, mamy wspaniałe przedstawienie Trójcy Świętej.
Krótko mówiąc, główną siłą tej książki jest jej solidna teologia. Równocześnie
jednak ma ona także swój wymiar pedagogiczny - sugestie praktyczne
następujące w ślad za teoretycznymi rozważaniami. Autor gorąco pragnie,
aby czytelnik docenił, pokochał, a przede wszystkim, aby modlił się
różańcem.
Nie jest to "jeszcze jedna" książka o różańcu. To całkiem po prostu najlepsza
z dostępnych książek. Ja sam, mimo że całe życie odmawiam różaniec -
choć być może, niestety, nie zawsze była to medytacja różańcowa -
potrafiłem dzięki tej lekturze głębiej i pełniej zdać sobie sprawę z
nieocenionej wagi tej modlitwy. Jest to książka, która z pewnością zdobędzie
sławę. I jest dla mnie zaszczytem i przyjemnością, że mogłem mieć w niej
swój udział w postaci tej przedmowy.
Wilfrid J. Harrington OP
WPROWADZENIE
Narody anglojęzyczne już od ćwierć wieku wykazują nietypowe dla siebie
zainteresowanie medytacją. Aby się o tym przekonać, wystarczy wejść do
najbliższej księgarni: każda z wielkich tradycji kulturowych i religijnych
prezentuje tam swoje czcigodne metody. Właściwie nie powinniśmy się
dziwić. Medytacja tkwi w samym sednie ludzkiego ducha i nawet zagoniona
Ameryka nie może jej zignorować raz na zawsze.
Brakuje natomiast w naszych księgarniach książek na temat różańca. Jest to
zaskakujące, jako że różaniec jest najbardziej popularną na świecie formą
medytacji. Bez wątpienia wielu ludzi unika różańca uważając, że jest on
przeznaczony wyłącznie dla katolików (niniejsza książka podaje zresztą w
wątpliwość takie twierdzenie). Lecz sami medytujący na różańcu nie
analizują tej swojej umiejętności; a jeszcze mniej zastanawiają się nad tym,
jak mało uwagi piszący poświęcają tej ich modlitwie.
Dla milionów ludzi, którzy nie znają osobiście różańca, wydaje się on być
tylko jakby dziecinnym paplaniem "zdrowasiek", które brzęczy ze starego
radia w październikowe czy majowe wieczory. Niektórzy zauważają, że ten
jednostajny dźwięk jest przerywany po każdym dziesiątku Zdrowaś Maryjo
przez bardziej znaną modlitwę Chrystusa, Ojcze nasz. Część ludzi słyszała
być może nawet, że ci, którzy modlą się na różańcu, cały czas medytują przy
pomocy "tajemnic" - epizodów z Ewangelii, które pobudzają medytacyjne
zdolności. Ale ilu domyśla się, że różaniec ma swoje doniosłe miejsce wśród
wielkich medytacyjnych dróg ludzkości? A nawet sami modlący się na
różańcu - czy wiedzą oni o tym? (W celu zapoznania
się z zewnętrznym wyglądem różańca i znaczeniem tworzących go
paciorków czytelnik może zajrzeć na str. 17).
Thomas Merton, najsłynniejszy wśród Amerykanów człowiek modlitwy
medytacyjnej, mnich, pielgrzymował do Tybetu. Merton wiedział, że jeśli
medytacja stanie się amerykańskim zwyczajem, będziemy to zawdzięczać
przede wszystkim Dalekiemu Wschodowi. Hinduizm, buddyzm, taoizm i inne
religie zaintrygowały nas i zwróciły uwagę na naszą nieznajomość
odmiennych kultur. A jeśli idzie o nasz temat - odnowiły zainteresowanie
medytacją.
Również nauka ostrożnie wkroczyła w tę dziedzinę. Widoczny ostatnio wzrost
liczby książek wskazuje, że na obrzeżach fizyki analityczne metody
tradycyjnej nauki mają swoje ograniczenia, które można przekroczyć przez
bardziej intuicyjne i holistyczne podejście medytacyjne, tak jak jest to
praktykowane na Wschodzie. The Tao of Physics Fritjofa Capry było
pierwszym wysiłkiem podjętym w tym kierunku i wywołało wiele zachęt
skierowanych pod adresem autora przez innych fizyków'. Równocześnie
antropologowie zapewniają nas, że ludzie ze świata nieindustrialnego
postrzegają rzeczy, które dla nas stały się już niedostępne. Edycja Don
Juana Carlosa Castanedy, fabularyzowanego kompendium antropologii
popularnej, spowodowała, że całe pokolenie tęskni za kontemplatywnym
życiem rodzimych Amerykanów.
Odkrycie medytacyjnych skłonności u ludności przedindustrialnej i nie-
zachodniej należy powitać z radością. Ewentualne korzyści dla cywilizacji
zachodniej są tak ekscytujące, że można za ich sprawą mieć wątpliwości czy
warto żałować, że nasze własne tradycje medytacyjne, obecnie zresztą -
trzeba to przyznać - wątłe, są zapoznawane. Lecz pojawiają się też pierwsze
odrośle naszych własnych starożytnych korzeni medytacyjnych, a niektórzy z
nas, włączając w to mnie, mają silne pragnienia zachowawcze. Chcemy
podlewać każdą odrośl bez względu na
' Wydanie poprawione, New York, Bantam Books, 1984.
10
to, jak beznadziejny byłby jej obecny stan. Dlatego Elie Wiesel z zapałem
ożywia korzenie chasydyzmu, podczas gdy chrześcijańscy entuzjaści wydają
nowe edycje średniowiecznej klasyki chrześcijańskiej. Obłoku niewiedzy czy
Objawienia miłości Bożej Julianny z Norwich. Różaniec oczywiście jest także
taką delikatną zachodnią roślinką.
Niewątpliwie sława różańca jest trwale zakorzeniona. Setki i tysiące ulotek są
rok po roku rozprowadzane wśród nas po symbolicznej niemal cenie kosztów
druku. Oprócz tego wiele książeczek, zwykle niskonakładowych, zostawia
nam w spadku owoce medytacji swoich autorów. Nowsze katechizmy zwykle
drukują schemat różańca, a ogólne opracowania na temat medytacji często
również oddają należną cześć różańcowej modlitwie.
Ale nawet tutaj widoczne są oznaki tego, że starożytna roślinka potrzebuje
świeżej wody. Setki spośród tysięcy corocznie sprzedawanych ulotek to w
większości przedruki i tak właściwie są one zupełnie nieprzydatne.
Książeczki, w których dzielą się owocami medytacji czasem wybitne
osobistości kościelne, są zbyt często naszpikowane biblijnym
fundamentalizmem albo po prostu są zbyt sentymentalne;
w nielicznych tylko przypadkach pozostawiają dużo nadziei na naszą własną,
a nie przejętą po kimś, medytację. Schematy katechizmowe, takie jak w tej
książce na stronie 17, są same w sobie prawie bezużyteczne. A książki
traktujące o medytacji w sposób ogólny poprzestają na pochwaleniu różańca:
ich autorzy rzadko uważają, że warto nań spojrzeć pod kątem związku z ich
własnymi teoriami medytacji. W końcu większe monografie są niezwykle
rzadkie. Prawie nie istnieją książki na temat różańca, które brałyby pod
uwagę najnowsze osiągnięcia ludzkiej wiedzy. Nawet odkrycia współczesnej
biblistyki rzadko bywają wykorzystywane2. I choć różaniec jest ciągle
2 Wysoce godnym polecenia wyjątkiem jest Wilfrida J. Harringtona OP, The
Rosary: A Gospeł Prayer, New York: Alba House, 1975.
11
jeszcze wielką rośliną, zaczyna przejawiać wiele oznak tego, że potrzebna
mu kultywacja. Odnowione spojrzenie na różaniec zaczyna być niezbędne.
Gdzie tkwi błąd? Tradycja różańca niewątpliwie ucierpiała od tych
dolegliwości, które dotknęły również samą cywilizację zachodnią.
Pogwałcenie środowiska osłabia naszą naturalną percepcję tego, co święte.
Wyciszenie jest utrudnione przez gorączkowe tempo chaotycznych zmian.
Kino i telewizja czynią naszego ducha pasywnym. Przyklejamy na wszystkim
etykietki z ceną, a później dziwimy się, dlaczego nasze spojrzenie nie jest już
pełne poezji. Głód w świecie, a nawet ludobójstwo niepostrzeżenie
pozbawiają nas wrażliwości.
Ale wielu z tych, którzy boleją nad tymi faktami, w ogóle nie zwraca uwagi na
różaniec. Dlatego musimy przedstawić drugą grupę przyczyn, aby lepiej
wyjaśnić sytuację. Różaniec jest sposobem medytacji opartym na modlitwie -
aktywności, do której wielu współczesnych ludzi nie ma przekonania.
Różaniec rozwinął się w ramach doktryn katolickich, które w swoim czasie
były ogólnie akceptowane w kręgu cywilizacji zachodniej. Obecnie niektóre z
nich nie są już powszechnie uznawane poza Kościołem katolickim. W
niektórych rejonach także nie uważa się różańca za modlitwę godną uwagi;
kojarzy się on ze starymi imigrantami, małymi pastuszkami i
dziewiętnastowieczną sztuką, często wręcz oblepioną tanim
sentymentalizmem i nadmiarem róż. Co dziwne, tradycja różańca nie jest
wspierana przez żadne specjalistyczne szkoły i seminaria, ani jak
powiedziałem, przez bogatą literaturę. Widocznie jego obrońcy zachowują
jakieś sekrety wyłącznie dla siebie;
znacznie mniej obchodzi ich spopularyzowanie swoich metod. Nie ma guru
uczących różańca. A w dodatku różaniec cierpi dlatego, że jest nasz, swojski.
Nie jest egzotyczny. Wszyscy jesteśmy gotowi uwierzyć w jakąś szczególną
wiedzę plemion w lasach sawannowych albo na zboczach Himalajów.
Podobne zdania na temat obszarów bliższych naszemu domostwu są w
cyniczny sposób (czasem zresztą słusznie) oddalane.
12
Spędziłem swoje życie wśród uczonych. W kręgach tych przeważa pogląd,
że różaniec nie jest w stanie przemówić do wyrafinowanego umysłu
naukowca. Idea ta wydaje mi się bzdurna. Prawdziwy problem nas uczonych
wyraźnie wskazał Capra i, oczywiście, wielu innych przed nim: wepchaliśmy
świat pojęć (zresztą fascynujący i użyteczny) pomiędzy siebie a całą
rzeczywistość tak silnie, że nie potrafimy już docierać bezpośrednio do
samego życia.
Gdyby był to jedynie problem uczonych, cywilizacja mogłaby odetchnąć z
ulgą, uczeni stanowią przecież mniejszość wśród ludzi. Lecz dwa czynniki
powstrzymują nas od takiej łatwej ucieczki. Po pierwsze, koncepcje uczonych
coraz bardziej stają się placem zabaw dla wszystkich. Zahamowania
profesorów zaczynają się udzielać każdemu człowiekowi. Po drugie, duży
dystans między uczonymi a różańcem szkodzi obu stronom, gdyż to uczeni
łączą w sobie tradycję i nowe odkrycia.
Moje uwagi na temat książek o różańcu, które nie uwzględniają
nowoczesnych badań nawet w dziedzinie studiów biblijnych, mogą nasunąć
przypuszczenie, że niniejsza książka jest podręcznikiem naukowym.
Rzeczywiście dążyłem do wykorzystania odkryć uczonych z wielu dyscyplin.
Uprawiający właśnie te dziedziny wiedzy rozpoznają tu trochę znajomego
sobie terenu. Ale nie umieściłem w tej książce rozlicznych przypisów czy
odnośników. Nie usiłowałem dawać wyczerpującego uzasadnienia mojego
wyboru tych, a nie innych nowoczesnych poglądów. Książka ta ma raczej
zadanie bardziej praktyczne. Nie tylko świat uczonych jest, jak dotąd, nie
zaangażowany w literaturę na temat różańca. Nawet nie pozostawiająca
miejsca na niuanse książka - poradnik typu "Jak szybko nauczyć się...", z
których słynna jest Ameryka - na temat medytacji różańcowej jeszcze się nie
ukazała. Dotychczas publikowane praktyczne przewodniki są, moim
zdaniem, albo za krótkie, za mało sięgają do nowoczesnych odkryć, albo
czasami po prostu zawierają błędy, jeśli chodzi o medytację różańcową. I
chociaż niewątpliwie podobnie będzie przez
13
niektórych oceniona także moja książka, tylko d, którzy rzeczywiście modlą
się na różańcu, od dawna albo przynajmniej od pewnego czasu, mogą być jej
sędziami.
Fritjof Capra i inni opisywali medytację wschodnią jako tę, która prowadzi do
percepcji rzeczywistości, będącej całością, jednością i może być postrzegana
intuicyjnie. Na wnikliwe ukazanie tego, że medytacja różańcowa sięga równie
daleko, musimy jeszcze poczekać. Czeka też jeszcze na napisanie
obszerniejsze studium "tajemnic" różańcowych z punktu widzenia
nowoczesnej biblistyki (które byłoby poszerzeniem dzieła Wilfrida
Harringtona) obejmujące także rozwój tematów różańcowych na tle
późniejszej historii chrześcijaństwa. Mimo że te większe projekty są bardzo
atrakcyjne, poszedłem ich śladem tylko w takim zakresie, w jakim wymagało
tego praktyczne wprowadzenie do różańca. Bo wydawało się ważniejszym
dla nas, medytujących na różańcu, podlanie naszych własnych roślinek niż
pisanie całościowego studium na ich temat.
Medytacja różańcowa jest w rzeczywistości mieszaniną różnych starożytnych
technik (patrz str. 53), z których każda ma przedchrześcijańskie, a nawet
prehistoryczne korzenie. Przez większość długiej historii chrześcijaństwa ci,
którzy usiłowali prowadzić życie wewnętrzne (a był ich legion),
wypracowywali swoje własne mieszanki elementów medytacyjnych.
Pustelnicy, mnisi, zakonnice, podobnie jak kontemplatywni ludzie w życiu
codziennym, wszyscy przeczuwali, że ich podróże są czymś własnym,
zupełnie niepowtarzalnym. Nawet klasztor dawał głównie zewnętrzną tylko
pomoc. I chociaż wielka liczba osób chciwie dążyła do życia wewnętrznego,
a wielu z nich osiągało swój cel, medytacja nigdy nie była analizowana, a
właściwie nawet nie została nazwana.
Wtedy to dość nagle pod koniec wieków średnich jedna szczególna
mieszanka szybko się rozwinęła i utrwaliła pod nazwą rosarium ("ogród
różany"). Różaniec nie był więc radykalnie nowym połączeniem elementów
medytacyjnych; jego
14
nowość polegała głównie na tym, że łatwo mógł być nauczany i przez to
szybko był w stanie się rozpowszechniać. W ciągu dwóch wieków, głównie
dzięki wysiłkom zakonu kaznodziejskiego (dominikanów), rozszedł się po
całej Europie, dając każdemu, kto tego pragnął, możliwość otwarcia drzwi do
tradycji medytacyjnych Zachodu, chociaż w konkretnej pojedynczej formie.
Ale nikt wtedy nie analizował tego, co różaniec zawiera. Był on, a często
wciąż jest, uważany tylko za pewne szczególne narzędzie pobożności.
Z tego powodu pozostaje wybitnie łatwy do nauczenia i dlatego zasługuje na
to, by stanowić temat książek. Dzisiejsze trudności są związane nie tyle z
różańcem, co z ogólnym upadkiem ducha poetyckiego i kontemplatywnego.
Niniejsza książka ma niewiele nowego do powiedzenia poza próbą
zastosowania nowoczesnych odkryć i środków do współczesnych
trudności.
W związku z tym, że twórcy różańca nie zostawili nam jego analizy, skąd
czytelnik ma wiedzieć, czy książka ta nie jest tylko przedstawieniem
prywatnego systemu autora? Moim zdaniem istnieje nawet podobieństwo
medytacji różańcowej różnych osób medytujących w różnych epokach. Jeśli
mam rację, to prawie każda książka o różańcu, oparta - tak jak ta - na
prawdziwej medytacji, mogłaby dojść w większości do tych samych
wniosków. Ale czy mam rację? Przy obecnym stanie naszych umiejętności
medytacyjnych wątpię, aby było dość danych, które pozwoliłyby mi na
udowodnienie mojego twierdzenia. Znacznie więcej medytujących na
różańcu musiałoby pisać książki!
Na razie w mojej własnej książce, tytułem próby - choć nie bez obawy -
zacząłem dodawać do starożytnej gleby różańca mieszanki nowoczesnych
odkryć z dziedziny biblistyki, antropologii ludów pierwotnych, duchowości i
teologii. Niektórzy z pewnością uznają tę dołożoną przeze mnie szczyptę
nauki (która nigdy nie była dla mnie niczym więcej niż życiową rozrywką) za
mało istotną dla samego tekstu. Intencją było
15
uczynienie moich materiałów bardziej sugestywnymi. Różaniec ma kontakt z
misterium, a nauka, i cała reszta ludzi razem z nią, nauczyła się ostatnio stać
niedaleko i bacznie przypatrywać się tej sferze.
Mój pierwszy różaniec dano mi do ręki, kiedy miałem dziewięć lat. Pamiętam
dobrze ten dzień, gdyż był to dzień mojego chrztu, a ofiarodawcą był ojciec
John E. Doherty CSSR. Jestem mu wdzięczny za ten dar, a także za to, że
zawsze sprawiał wrażenie praktykującego modlitwę różańcową. Ojcu
Wilfridowi Harringtonowi OP składam serdeczne podziękowanie za wsparcie i
za jego wspaniałomyślną przedmowę. Dzięki należą się też mojej bratowej,
Melissie Lee Bryan, która wprowadziła do komputera pierwszą wersję tej
książki, oraz wielu, którzy zachęcali mnie do pracy, szczególnie siostrze
Marion Chaloux RHSJ, a także mojej mamie, Jeanne Bryan, bratu Frankowi,
siostrze Jane oraz mojej żonie, Jean. W Vermoncie, wysoko na zboczach
Couching Lion, mieszkają Carl i Mary Zeno, którzy poznali zapach róż; im
dedykuję tę książkę.
WZÓR RÓŻAŃCA
Schemat różańca podany poniżej ma znaczenie dla początkującego, lecz
może prowadzić do nieporozumień związanych z medytacją różańcową.
Patrz rozdział I: "Podstawowe pojęcia związane z różańcem".
Modlitwa medytacyjna Zachodu - 2
TEKSTY MODLITW RÓŻAŃCOWYCH
(tekst Składu Apostolskiego patrz str. 213)
Znak krzyża:
W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.
Ojcze nasz:
Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię Twoje. Przyjdź Królestwo
Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi. Chleba naszego
powszedniego daj nam dzisiaj i odpuść nam nasze winy, jako i my
odpuszczamy naszym winowajcom. I nie wódź nas na pokuszenie, ale nas
zbaw ode złego. Amen.
Zdrowaś Maryjo:
Zdrowaś Maryjo, łaskiś pełna. Pan z Tobą. Błogosławionaś Ty między
niewiastami i błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus. Święta Maryjo,
Matko Boża, módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej.
Amen.
Chwała Ojcu (Mała Doksologia):
Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu, jak była na początku, teraz i
zawsze, i na wieki wieków. Amen.
18
PODSTAWOWE POJĘCIA ZWIĄZANE Z RÓŻAŃCEM
Stając w bramie ogrodu różanego czytelnik przypuszczalnie zdecydował się
już, by wstąpić na tę słynną ścieżkę, obecnie dosyć ustronną, która wciąż
jednak jest najbardziej znaną na świecie drogą medytacji. Frustrującym może
być więc odkrycie, że nie sięgniemy po paciorki różańca, póki nie dotrzemy
do strony 82.
Jednak praca osoby medytującej rozpoczyna się już teraz. Wstępne
rozdziały prowadzą nas najpierw poprzez ogródek wprowadzający, który
okaże się być naszym własnym. Stajemy więc w tym momencie przed
zadaniem dokonania za pomocą rozdziałów l i 2 dokładnych obserwacji oraz
sporządzenia przynajmniej paru notatek na temat tego, co znajdujemy we
własnym wnętrzu.
Gdyby mnich z góry Synaj powiedział nam, że powinniśmy zejść w głąb
naszej duszy, zanim pójdziemy w górę ścieżką, którą Mojżesz, trzydzieści
trzy wieki temu, wzniósł się w ognistym obłoku, to chętnie byśmy go
usłuchali. (Różaniec rzeczywiście jest uobecnieniem drogi Mojżesza). W
każdym razie nie jesteśmy tylko turystami w tej podróży. Jesteśmy
odkrywcami. Kiedy zaangażujemy się już bardziej w naszą przygodę, miło
19
nam będzie stwierdzić, że dokonaliśmy wielu wewnętrznych odkryć,
pozostając wciąż jeszcze we własnym domu.
l. MODLITWA
W każdej metodzie medytacji jest zawsze coś, co czyni ten, który medytuje,
albo przynajmniej pozwala, by coś się wydarzyło w największej głębi jego
duszy. Jedna z metod rozpoczyna się od myślenia o niczym. Inną
rozpoczyna skierowanie na coś swej najpełniejszej uwagi, na przykład na
przedmiot albo na jakieś zadanie.
Medytacja różańcowa rozpoczyna się aktem powitania. Jest to tak proste, a
zarazem równie trudne, jak zagadnąć kogoś:
"halo". Powitanie należy z pewnością do największych ludzkich zdolności i
stanowi istotę komunikowania się, mimo to zwykle zamiast powitania
ograniczamy się do wypowiedzenia kiepskiej jego imitacji.
Czasami jakaś osoba zupełnie samotna pragnie wykrzyknąć słowo powitania
w głąb tego, co nieskończenie nieznane. Taki gest oznacza stwierdzenie
własnego pokrewieństwa z całą rzeczywistością aż po jej największe głębie,
dowodzi zjednoczenia z Istnieniem jako takim. Ale powitanie wykrzyknięte w
przestrzeń wyraża także nasze absolutne prawo do tego, by być
rozpoznawanym jako niepowtarzalna osoba.
W naszej tradycji zachodniej wierzymy, że niewidzialny partner takiej
rozmowy jest jednością, i nazywamy tego partnera "Bogiem". W ramach
naszego zbyt gorliwego programu klasyfikowania całej rzeczywistości mamy
specjalne słowo na taki rodzaj kontaktu: nazywamy go modlitwą. Ale
szerszym i bardziej podstawowym określeniem pozostaje "komunikowanie
się". Różaniec jest więc metodą medytacji opartą na modlitwie, albo, mówiąc
mniej precyzyjnie, aktem komunikowania się.
To właśnie w tym tkwi przyczyna, że niektórzy z naszych współczesnych od
razu uważają różaniec za nieatrakcyjny:
20
mówimy o "Bogu" tak, jakbyśmy byli ekspertami, niczym wielu
pośredniczących menadżerów, którzy chełpią się tym, że ich raporty doszły
do Naczelnego Dyrektora. Czy nie powinniśmy być bardziej wrażliwi na fakt,
że "Bóg" oznacza co innego dla różnych ludzi, że jest wiele różnych
doświadczeń Boga? Czy powinniśmy aspirować do aż takiej zażyłości z
naszym partnerem w tym misterium?
Zarzut ten ma pewną wartość; wielu modlących się ludzi podchodzi do Boga
jak do starego wujaszka żyjącego przy rodzinie, kogoś traktowanego w
sposób tak zażyły, że aż praktycznie niewidzialnego, dopóki nie będzie nam
do czegoś potrzebny. Modlitwa często trywializuje "nieskończenie nieznane".
Ale chcemy zapewnić adepta medytacji, że w prawidłowo praktykowanej
medytacji różańcowej jesteśmy świadomi wielkości misterium opisywanego
terminem Bóg. Kiedy poruszam tu sprawę modlitwy, staram się robić to
ostrożnie, pozostawiając wiele miejsca na całą różnorodność doświadczania
tego, co Boskie.
Tradycyjna zachodnia definicja jest także w należyty sposób ostrożna:
"modlitwa jest wznoszeniem serca i umysłu ku Bogu"3. Bóg w tej definicji
oznacza Stwórcę, Ojca niebieskiego, albo jeśli kto woli. Istotę Najwyższą. Dla
innych to słowo może równie dobrze oznaczać Wielkiego Ducha, Podstawę
Istnienia albo Absolutnie Innego. Kiedy mówimy, że "wznosimy umysł i
serce", mamy na myśli to, że naginamy nasze zdolności poznawcze (umysł) i
wolę (serce) w stronę Nieznanego. Świadomie kierujemy nasze niewyraźne,
wieloaspektowe i niepewne ja w stronę Jedynego, Tego, który posiada sam
siebie. Używając zwyklejszych słów, kierujemy nasze stworzone ja w stronę
Niestworzonego Stworzyciela. W rzeczywistości - jak się dowiemy - główną
część dzieła nawiązywania kontaktu (więzi)
3 Ta definicja, najbardziej znana, jako że pochodzi od Jana
Damasceńskiego, wschodniego teologa z ósmego wieku, jest uważana za
podstawową zarówno w Kościele greckim, jak i łacińskim.
21
między Stwórcą a stworzeniem wykonuje Stwórca. Nasze "wzniesienie
umysłu i serca" w dużej mierze polega na usunięciu przeszkód dla Bożej
bliskości. Okazuje się, że najbardziej zasadniczą stawką we wszechświecie
jest więź komunikowania się, a my - mimo wszystko - nie jesteśmy sami w
owej grze.
W tej książce w dużej mierze posługuję się tradycyjnym językiem, często
jednak powracam do rzeczywistości nieskończenie nieznanego. Trzeba
zauważyć, że mówienie o Bogu "Ojciec" albo "On" nie oznacza, że posiada
on płeć (męską). Najbardziej wzniosłe ludzkie właściwości, które mogłyby być
odnalezione u każdej z płci, potrzebne są naszym mizernym wysiłkom dla
uformowania odległej idei Boga. Podobnie czytelnik powinien zauważyć, że
odnoszenie się do Kościoła jak do "niej" [por. "Matka Kościół", Ecclesia -
przyp. tłum.] nie oznacza, że Kościół jest płci żeńskiej. Używanie
szczegółowych określeń płci powinno być raczej rozumiane metaforycznie, (a
więc w ograniczonym zakresie), a nie dosłownie.
Zastanawiające jest, że najsłynniejsza definicja modlitwy cywilizacji
zachodniej jest tak mało znana na Zachodzie. Wielu ludzi o różnym poziomie
wykształcenia, uważa, że modlitwa jest rzadko czymś więcej niż proszeniem
Boga o różne rzeczy. Temu zubożonemu pojęciu niewątpliwie sprzyja wielu
chrześcijan, którzy modlą się tylko wtedy, kiedy czegoś chcą!
Johann Metz proponuje definicję modlitwy, która skutecznie łączy "umysł i
serce", a jest zgodna z definicją tradycyjną:
"Modlitwa to mówienie «tak» Bogu" wbrew otaczającym nas trudnościom i
cierpieniom związanym z życiem. A ponieważ nasze "tak" jest wypowiadane
wobec wszystkich potęg współczesnego życia, które jednoczą się, by
pochłonąć nas w anonimowości, modlitwa jest wciąż "najstarszą formą
ludzkiej walki o podmiotowość i tożsamość przeciwko wszelkiej
przypadkowości"4.
4 Johann Metz i Karl Rahner, The Courage to Pray, Crossroad: New York.
1981 (oryginał, Ermutigung zum Gebet, 1977), 11, 24.
22
Naukowcy w naszych czasach nadają w kosmos możliwe do odczytania
informacje w nadziei, że jakieś formy życia na innych planetach mogłyby nas
usłyszeć i wysłać odpowiedź. Z modlitwą jest podobnie, z tym wyjątkiem, że
traktuje ona istnienie Boga jako rzeczywistość, a nie tylko jako możliwość.
Modlitwa zakłada, że jest On świadomy naszych wysiłków i traktuje nasze
komunikowanie poważnie, pod warunkiem że nasze przesłania są szczere i
że głos, którego używamy, jest naprawdę nasz.
Zgodnie z naszą definicją zwracanie się do Boga z prośbą jest oczywiście
jednym ze sposobów wznoszenia serca i umysłu do Niego. Ale należy
pamiętać, że sedno modlitwy nie tyle tkwi w "proszeniu", co raczej we
"wznoszeniu".
Pierwszym krokiem w medytacji różańcowej jest powitanie nieskończenie
nieznanego. Jeśli masz to szczęście, że mieszkasz w miejscu, gdzie niebo
jest wolne od łuny świateł miasta, być może staniesz pod rozgwieżdżonym
niebem. Puste mieszkanie równie dobrze może posłużyć do tego celu, albo
można próbować zawołać po cichu w głąb siebie przez szczeliny we
własnym bycie. Byle tylko nie było to ćwiczenie wykonywane w napięciu;
uświadom sobie, że każdy z nas istnieje i ma głos, którego używanie, tak jak
w dzieciństwie, może być dla nas radością. To, jakich słów użyjesz, jeśli w
ogóle będą to słowa, zależy wyłącznie od twojej decyzji.
2. JAK DZIAŁA MODLITWA?
Bezsensowne jest dyskutowanie o modlitwie z kimś, kto nie chce spróbować
modlić się. Modlitwa jest jak nowa dieta albo nowy rodzaj pasty do mebli: jej
poznanie polega na wypróbowaniu. Modlitwa działa, co jednak nie polega na
tym, że jest ona metodą zaspokajania czyichś życzeń.
23
Skoro modlitwa nie jest środkiem wywierania wpływu na Boga - nie daje
możności obłaskawienia Nieznanego, to skąd możemy wiedzieć, że przynosi
ona efekt? Znów trudno to wyrazić słowami, ale rzeczywista próba może dać
rezultaty, które modlący będzie w stanie rozpoznać jako efekty modlitwy.
Wiele słów użyto do opisania owoców modlitwy, słów takich jak "radość",
"wzrost osobisty", "pokój", "nowe życie" itd. Ale żadne z tych słów nie daje
tak naprawdę wyobrażenia niepowtarzalnej jakości skutków modlitwy. Bóg,
jeśli mogę wyrazić się mitologicznie, posiada swój własny sposób dotknięcia,
rodzaj połączenia łagodności i bezpieczeństwa. Ale co więcej, okazuje się,
że Bóg, który jest Mistrzem Komunikowania, ma szczególny sposób
dotknięcia każdego z nas: mówi On jedynym w swoim rodzaju językiem
wydarzeń, które odpowiadają typowi osoby, w którą dopiero się
przeobrażamy. Osoba modląca się uczy się rozpoznawać (czasem!)
dotknięcie Boga. Jest to coś, czego nie da się stwierdzić zawczasu poprzez
konsultacje ze znawcami lub lekturę ich książek, włącznie z niniejszą.
Powróćmy do naszego, jakże prostego punktu wyjścia, modlitwa jest
komunikowaniem się. W jej wyniku mówca i Mówca stają się jednością.
Muszę w tym miejscu dodać pewien szczegół do idei "wznoszenia umysłu i
serca": ten mianowicie, że Stwórca również pragnie zjednoczenia.
Każdy z nas chyba spotkał ludzi, często świeżo "nawróconych", którzy myślą,
że stale otrzymują znaki - wszystkie tak wyraźne jak telegramy - od Boga.
Być może niektórzy rzeczywiście otrzymują, lecz w medytacji różańcowej
zakładamy, że będzie nam potrzebny czas na wyrobienie (czy raczej]
ponowne odkrycie?) w sobie wrażliwości na Bożą odpowiedź dawaną
modlącemu się. Bóg może przemawiać głosem wodospadów czy grzmotów,
ale - jak się okazuje - my sami już dawno uczyniliśmy siebie głuchymi.
Od tego miejsca czytelnik powinien zacząć starać się pamiętać codzienne
wydarzenia. Ponieważ wynalazek pisma znacznie osłabił
24
naszą pamięć, większość z nas nie ma już wyboru i musi powierzyć zapis
wydarzeń kartce papieru.
3. MODLITWA BEZ SŁÓW
Nic dziwnego, że medytacja różańcowa rozpoczyna się mową słów, czyli
modlitwą werbalną, skoro mowa jest jedną z najbardziej charakterystycznych
cech gatunku ludzkiego. Kiedy jednak z czasem proces komunikacji rozwija
się, niewerbalna więź staje się z pewnością możliwa, czy wręcz oczekiwana.
A nawet można mieć nadzieję, że w końcu czyjaś mowa stanie się podobna
do Bożej: będzie językiem wydarzeń. Nasze słowa stają się wtedy czynami, a
nasze czyny słowami. Nasze słowa-czyny niczym Boże zaczną mieć również
pewien stwórczy efekt. W ten sposób różaniec, jak każdy system medytacji
na świecie, dosięga czynów oraz istnienia praktykujących go, prowadząc ich
do pełni.
4. MODLITWA PROŚBY
Czy z tego, co zostało powiedziane, należy wyciągnąć wniosek, że nigdy nie
powinniśmy wołać do Boga o pomoc? Z pewnością nie. On jest Stwórcą,
Tym, który jednoczy, Dawcą, a my wznosimy nasze istnienie ku Niemu, kiedy
uznajemy ten fakt poprzez wyrażanie naszych potrzeb tak, jak je
postrzegamy. Ale tym, co powinno nas szczególnie interesować, jest sposób,
w jaki Bóg odpowiada, a nie prosty fakt, że ta czy tamta nasza sprawa
została rozwiązana. Jeśli spróbujemy zwrócić uwagę na styl tej mowy
wydarzeń, nauczymy się rozpoznawać, że Bóg daje siebie samego, większą
bliskość raczej niż jakąkolwiek szczególną korzyść, którą mógłby
wyświadczyć. Ponadto warto tu przypomnieć, że często nie modlimy się
bardzo szczerze. W chwili gdy nasza prośba zostaje "wysłucha-
25
na", jesteśmy pierwszymi, którzy życzyliby sobie, aby w ogóle nie została
usłyszana! Niechętnie przyjmujemy nieprzewidziane konsekwencje tego, o
co prosiliśmy. W każdym razie niewielkie pojęcie mamy o tym, co jest dla nas
najlepsze5.
5. MODLITWA A MEDYTACJA
Medytacja może być zdefiniowana jako sposób wydobywania ogromnych
zasobów naszych umysłów i woli po to, by dać nam nowy i głębszy kontakt z
rzeczywistością. Dlatego metody medytacji nie muszą być zbudowane na
specyficznych elementach religijnych (modlitwa do Boga, święte obrazy i
temu podobne). Jest to argument często przytaczany przez obrońców
różnych wschodnich sposobów medytacji. Rzeczywiście wiele osób
rozwinęło metody medytacji oparte po prostu na ich własnym kontakcie z
życiem codziennym: fizycy, poeci, muzycy, psychologowie, farmerzy czy
prowadzący gospodarstwo domowe zdziałali tak wiele w tej dziedzinie.
Wśród walorów umysłu i woli, którymi owocuje medytacja, są powszechnie
znane zdolności pamięci, uwagi, koncentracji czy wytrwałości. Mniej
oczywista, za to ważniejsza na dłuższą metę jest nasza zdolność do otwarcia
się, przyzwolenia, aby coś się działo, a nie powodowania działania6,
słuchania, akceptacji i intuicji. Ale są też przymioty tkwiące głęboko w nas,
które odpowiadają znanym "religijnym" określeniom takim jak wiara, nadzieja
i miłość. Te trzy muszą być również zaangażo-
s Wielu współczesnych ludzi, włączając w to katolików, tkwi wciąż w pułapce
dylematu wymyślonego dwa wieki temu przez deistów: Bóg, który zmieniłby
swój przypuszczalnie doskonały zamysł na skutek naszych próśb, nie byłby
Bogiem. Ale u Stwórcy nie ma następstwa czasu: my i nasze prośby byliśmy
zawsze obecni w Jego "teraz". Wszelkie zmiany dokonują się jedynie w
naszym zmieniającym się świecie.
6 W oryginale ang. letting be - przyp. tłum.
26
wane, jeśli mamy kontaktować się z rzeczywistością taką, jaka naprawdę
sama w sobie jest.
System medytacji oparty na modlitwie - a takim jest różaniec - używa do
medytacji specjalnego środka: zapraszając nas do modlitwy, oczekuje,
abyśmy wznieśli nasze umysły i serca, skierowali je ku centrum, ku osobie,
do której się modlimy. Choć możliwe jest skoncentrowanie naszych zdolności
praktycznie na wszystkim (na nas samych na przykład, albo na jakiejś
wyimaginowanej rzeczy, albo na jednym płatku kwiatu jabłoni), metoda
różańca - kierowania naszych energii ku innej osobie - posiada wiele cech,
dla których warto ją polecić. Niektórzy, jak wiemy, mają szczególną moc
uruchomienia niektórych naszych zdolności. Pewne obszary naszej wiedzy
czy możliwości zostają ukierunkowane i ożywają tylko w obecności drugiej
osoby.
W modlitwie oczywiście "osobą", na której głównie się koncentrujemy, jest
Bóg. Zgodnie z nauczaniem Jezusa Chrystusa, powinniśmy widzieć w Bogu
nie tylko naszego Stwórcę i Pana, ale także naszego miłującego Rodzica.
Dobry rodzic, jako że jest motywowany przez wielką miłość do swojego
dziecka, uczy je także uznania dla wolności i praw rodzica. Ta świadomość
Bożej miłości i wolności (ich obu!) otworzy szybko, jak Jezus pokazał, ciężkie
drzwi oddalenia, które często czynią niemożliwym kontakt pomiędzy
stworzeniem a Stwórcą. Symbol rodzica i dziecka według Johanna Metza
wprowadza do medytacji pewne wartościowe cechy dzieciństwa:
ufność, którą kiedyś posiadaliśmy, zdolność silnego pragnienia czegoś, a
także chęć stawiania pytań7. Ufność modlitewna nie jest więc "sztuczną czy
wątpliwą naiwnością", ale raczej "spontanicznym egzystencjalnym
optymizmem".
Dalszą zachętę do komunikacji z Bogiem możemy odnaleźć w samej osobie
Jezusa Chrystusa. Medytacja nie wymaga od
7 J. Metz i K. Rahner, The Courage to Pray, 24.
27
nas, abyśmy zaprzeczali naszej ludzkiej naturze i próbowali stać się czymś w
rodzaju bezcielesnych duchów. Zamiast tego zostaliśmy obdarzeni ludzkim
wzorcem, którym jest Jezus, po to, by mieć Go przed oczyma. Powiedziano
nam, że wierność temu ludzkiemu modelowi da nam gotowy klucz do
jedności z Bogiem. W końcu, jak dobrze wiadomo, różaniec stawia przed
nami osobę Maryi, matki Jezusa, której życie - wzorzec idealnego ucznia
Jezusa, pobudza wiele żywotnych sił wewnątrz nas.
Samo wspomnienie imion Ojca, Jezusa i Maryi od razu umieszcza nas na
początku naturalnego i uniwersalnego szlaku wiodącego wciąż głębiej w
stronę rzeczywistości. Ale różaniec idzie dalej, prowadząc nas przez
piętnaście sławnych scen (zwanych "tajemnicami") z życia Chrystusa. Te
sceny obejmują cały bieg żyda ludzkiego, rozpoczynają się przed
narodzeniem i rozciągają poza moment śmierci (patrz punkt 30). W ten
sposób dotykają one kluczowych momentów naszego własnego życia i życia
osób dokoła nas.
Chociaż, jak zostało powiedziane, medytacja z pewnością nie potrzebuje
przyjmować religii za punkt wyjścia, jednak różaniec posiada pod tym
względem tę przewagę, że bardzo ożywia medytację poprzez kontakt z
Bogiem. Dzieje się to (choć być może, mniej wyraźnie) we wszystkich
systemach medytacyjnych, jako że wszystkie zmierzają do głębszego
kontaktu z Rzeczywistością Pierwszą.
Na podstawie tego, co właśnie zostało powiedziane, mogłoby się wydawać,
że różaniec pełen jest szczegółów i powiązań, które utrudniają koncentrację
umysłów i serc. W rzeczywistości jest dokładnie odwrotnie. Szczegóły
modlitw i tajemnic służą "umeblowaniu" naszych umysłów. Dalekie od
przyciągania uwagi ku sobie, koncentrują nasze naturalne siły na osobach,
do których się zwracamy, a w szczególności na Bogu, do którego kierujemy
nasze powitanie.
28
6. NADZIEJA, MODLITWA I MODLITWA PROŚBY
Im więcej medytujemy modlitewnie, tym bardziej nasze pojęcie Boga (choć
zawsze ograniczone) jest oczyszczane z niepotrzebnych wyobrażeń. Coraz
bardziej zdajemy sobie sprawę z ogromu życzliwości, którą Bóg ma dla
swoich stworzeń. I odwrotnie, im doskonalszą staje się nasza idea Boga, tym
bardziej efektywna jest nasza modlitwa i nasza medytacja.
Bóg, jak możemy sobie wyobrażać, dysponuje wprost niezmierzonymi darami
nagromadzonymi dla nas; Jego dobroć względem nas może być ograniczona
jedynie przez naszą słabość, naszą nieszczerość i naszą niechęć do
akceptowania konsekwencji kontaktu z Nim. Bóg wydaje się wiedzieć, że
Jego dary mogłyby być zmarnowane przez tych, którzy tak naprawdę ich nie
rozumieją albo nie potrafią docenić. Wiele dobrodziejstw jakby czekało na
zaistnienie osoby, która rozumie i naprawdę ich pragnie. Słowem używanym
na określenie tej światłej formy pragnienia jest nadzieja. Często zdarza się
tak, jak pisał Anthony Bloom, analizując ewangeliczną historię ślepca
Bartymeusza, że osoba znajdująca się w beznadziejnej sytuacji jest tą jedyną
osobą, która potrafi żywić nadzieję z wystarczająco dużą intensywnością8.
Osoba ożywiana przez coraz bardziej oczyszczoną nadzieję stopniowo uczy
się chcieć dokładnie tych rzeczy, których Bóg faktycznie pragnie udzielić. Jej
modlitwa prośby nie koncentruje się na sobie; jest to raczej wysoki stopień
zjednoczenia z Boskim umysłem. Osoba taka zostaje postawiona przed
Bogiem, a On może jej powierzyć dobrodziejstwa od dawna postanowione.
W ten sposób przełomowe momenty ubogacające historię ludzkości są
związane z osobami, których motywy i postawy były w sposób wyjątkowy
Boże. Medytacja wszelkiego rodzaju, a być może szczególnie medytacja
oparta na
8 Anthony Bloom, Beginning to Pray, New York: Paulist Press, 1982, 71-73.
29
modlitwie, wpływa nie tylko na nas samych, lecz także coraz
bardziej na tych, którzy są wokół nas.
7. BAQQESH: JUDEO-CHRZEŚCIJAŃSKO-ISLAMSKI SPOSÓB
MEDYTACJI
Tradycja biblijna (obu Testamentów) zawiera ślady bogatej różnorodności
metod medytacyjnych. Medytacja różańcowa ma swoje korzenie na
starożytnym Bliskim Wschodzie (w świecie Biblii), a w szczególności wśród
tych medytacyjnych tradycji,
które moglibyśmy określić metodą baqqesh (wymawiaj "bakkajsz").
Ludy starożytnego Bliskiego Wschodu nie były zbytnio analityczne; z
pewnością nigdy nie zatroszczyły się tak jak my dzisiaj o to, by używać
jednego precyzyjnie zdefiniowanego słowa na każdą rzecz, pojawiającą się w
poważnej dyskusji. Dlatego zamiast jednego słowa określającego medytację
starożytni Żydzi i judeo-chrześcijanie woleli używać całej serii częściowo
pokrywających się określeń, które, wzięte razem, w pełni wyrażają ich pojęcie
medytacji. Jedna taka grupa terminów zawiera słowa oznaczające
"wypatrywanie", "pragnienie", "wyczekiwanie", "spodziewanie się",
"czuwanie", "pokładanie nadziei", a nawet "błaganie". W tej książce wybrałem
pierwsze z tych słów ("wypatrywanie", hebrajskie: baqqesh)9, aby
wystarczyło za całą resztę.
Wspominałem już (na poprzedniej stronie) o potędze nadziei: osoba, która
posiada głęboką, niesamolubną i światłą
'' Autor używa angielskiego słowa "seek", którego znaczenia również w pełni
nie wyraża polskie "poszukiwać". Oznacza ono także: "chcieć",
"potrzebować", "dążyć do czegoś", "usiłować coś zrobić", a nawet "żądać"
(np. satysfakcji). Dlatego w tłumaczeniu - jeśli wymaga tego kontekst -
używam dwóch słów równocześnie: "poszukiwać" i "pragnąć", co mogłoby się
czytelnikowi wydawać niezgodne ze stwierdzeniem autora, że używa on
jednego słowa odpowiadającego hebrajskiemu "baqqesh" - przyp. tłum.
30
nadzieję na coś, co Bóg już z góry zaplanował, umożliwia Bogu realizację
Jego planu. Dlatego kiedy Biblia mówi o poszukiwaniu, pragnieniu,
oczekiwaniu czy pokładaniu nadziei w Bogu, jej autor ma na myśli pragnienie
tego, by rozwinął się jakiś Boży (a więc jedyny rzeczywisty) plan. Objawianie
się tych planów daje nam coraz lepsze wyobrażenie tego. Kim albo Czym
jest Bóg. W ten sposób zwiększa jeszcze potęgę naszej medytacji (która jest
kierowana do Boga jako osoby). Równocześnie Boży język wydarzeń staje
się dla nas coraz jaśniejszy. Nie jest to przypadek, że biblijnym pisarzem,
który najczęściej mówi o "wypatrywaniu" i "wyczekiwaniu", jest Łukasz i że
właśnie z Łukasza wzięliśmy najwięcej tajemnic różańcowych. Te sceny z
życia Chrystusa są udramatyzowanymi aktami
wyczekiwania.
Przekonanie, że możemy przyspieszyć realizację Bożych planów przez
zwyczajne wyczekiwanie i wypatrywanie (baqqesh), może wydawać się
dziecinne, a nawet zabobonne. Ale to dokładnie w tym miejscu można
dostrzec najściślejsze paralele z fizyką współczesną. Fizyka kwantowa
ukazuje, że różne realności mogą istnieć w różnych współrzędnych
przestrzeni i czasu (niektóre z nich mogą być "przyszłością" dla nas) i co
więcej, formy tych wciąż nieodkrytych realności są zależne od naszych
własnych metod badawczych, naszych własnych baqqesh (zobacz też punkt
31). Istoty ludzkie, które z reguły niszczą, mogą także, jeśli chcą, zostać
wspornikami Boga w stwarzaniu świata.
Idea baqqesh zawiera też w sobie pojęcie uzupełniające "czuwanie"
(hebrajskie: qawweh)10. Medytujący na różańcu szybko przekonują się, że
odkrycie bogatego życia wewnętrznego w sobie nie jest najważniejsze - to
może się też zdarzyć
10 Zobacz piękny rozdział pt. "Modlitwa czujności", str. 101-13 u Bernarda
Haringa: Prayer: The Integralion of Faith and Life, Notre Damę, Ind.: Fides
Publishing, 1975. Wymowna islamska modlitwa baqqesh jest tam
zaprezentowana na stronie 3.
31
na przykład pisarzom. Medytacja, w przeważającej części polega raczej na
stawaniu się otwartym na rzeczywistość, czuwaniu, by rzeczywistość mogła
objawiać samą siebie. W tym sensie medytacja różańcowa jest podobna do
tego, co tradycyjnie nazywa się "kontemplacją" (patrz punkty 13 i 49).
"Czuwanie" było zawsze częścią zachodniej duchowości, przynajmniej od
czasu, gdy nasi przodkowie zaczęli określać siebie jako sługi
poszczególnych swoich bogów". Termin "czuwanie" jest częściowo
równoznaczny z tym, co można określić jako "pozostawanie w Bożej
obecności", "modlitwa prostej uwagi"12, a nawet "doświadczanie
nieobecności Boga"13.
Można powiedzieć, że wewnętrzna metoda medytacji różańcowej jest
Powitaniem (nawiązaniem kontaktu) po lub przed którym następuje
Czuwanie w ciszy (ciemności) wobec Innego, wyczekiwanie, w którym
rozpoczyna się już swoiste Wypatrywanie. Poszukuje się jakichkolwiek
znaków Królestwa - znaków spełnionej nadziei.
Powitanie/Czuwanie/Wypatrywanie - wszystkie są częś-
11 Zachodzi tu trudna do oddania w języku polskim wieloznaczność
angielskiego słowa "waiting". Oznacza ono zarówno "czekanie",
"wyczekiwanie", jak i "usługiwanie", "służbę" - jakby usługiwanie było ciągłym
oczekiwaniem na skinienie, znak woli ze strony tego, któremu się służy. W
polskiej tradycji religijnej zwykło się wyrażać tę aktywność słowem
"czuwanie", którego używam zamiennie z "oczekiwanie" - przyp. tłum.
12 Zob. Bernard Basset, Lefs Start Praying Again, Garden City, N. Y.
Doubleday/Image, 1973, 103, 104 (wydanie polskie: Zacznijmy znów modlić
się, Editions du Dialogue, Paris 1979, nr 36); również John Catoir, Enjoy the
Lord:
A Path to Contemplation, New York: The Christophers, 1978, 85-94; oraz
George A. Maloney, Alom with the Alone, Notre Damę, Ind. Ave Maria Press
1982, 1-28.
13 Zob. A. Bloom, Beginning to Pray, 25-36; a ponieważ Bóg pozostaje
zawsze zupełnie Innym, służymy Mu, nie będąc zdolni do zrozumienia - to
centralna idea rozdziałów 3-8 średniowiecznego The Cloud of Unknowing,
James Walsh ed., Ramsey, N. J. Paulist Press, 1981, 119-139, wyd. polskie
pt. Obłok niewiedzy, W drodze, Poznań 1986.
32
ciami podstawowego aktu komunikacji - mogą także służyć jako wartościowa
technika medytacyjna niezależnie od modlitwy. Można więc zbliżyć się do
drugiej osoby czy nawet do kamienia albo do wyimaginowanej Pustki, lecz
medytacja realizuje się najpełniej wtedy, gdy odbywa się ona w obecności
Ojca.
Można jeszcze zwrócić uwagę, że baqqesh jest tym, co Jezus czasem
nazywa kołataniem do drzwi (Łk 11, 9) - jest to obrazowe przedstawienie
modlitwy trafnie używane przez Anthony Blooma i wielu innych14.
8. ASCEZA A RÓŻANIEC
Ludzie medytujący wszystkich tradycji na świecie i wszystkich poprzednich
wieków dostrzegliby wyraźny brak w niniejszej książce: pominięcie
opracowania rad ascetycznych. Wszystkie systemy medytacji czy to na
Dalekim Wschodzie, czy w tradycji judeo-chrześcijańsko-islamskiej
podkreślały, że sukces medytacji opiera się na poważnej walce przeciwko
naszym moralnym brakom, a nawet przeciwko wszystkiemu, co ogranicza
wewnętrzną wolność medytującego.
Nasi przodkowie uważali za rzecz oczywistą, że wszystkie formy rozmyślnej
niesprawiedliwości ze strony medytującego uczyniłyby medytację
niemożliwą. Co więcej, nieumiarkowanie w używaniu jedzenia, picia,
odpoczynku, snu, wygód, seksu, rozrywek czy w ogóle czegokolwiek było
uważane za hamujące postęp w medytacji. Podobnie ograniczały obsesyjne
relacje z ludźmi, a także wewnętrzne złudzenia, wywoływane przez
niezdrowe ambicje. Nawet nadmierne przywiązanie do słusznych dóbr i
zdrowych rzeczy, takich jak miłość rodziny, ziemi, publicznego urzędu
uznawano za utrudniające medyta-
" A. Bloom, Beginning to Pray. 71. 72. Modlitwa medytacyjna Zachodu - 3
33
qę, a całkowite zanurzenie się w Rzeczywistość miało wymagać całkowitego
zrezygnowania ze zwyczaju zwracania uwagi na siebie wobec przybliżającej
się perspektywy zjednoczenia.
Surowość ascetycznej walki naszkicowana powyżej zwykle prowadziła do
powstawania klasztorów - rozwiązania, którego potrzeba bywa w dzisiejszych
czasach kwestionowana. Ktoś mógłby powiedzieć, że choć ascetyzm życia
świeckiego był rozwijany przez kilka ostatnich stuleci, dalecy jesteśmy od
Jasności, jaką formę (formy) on w końcu przybierze. I choć w przeszłości
było wiele sposobów podejścia do ascezy (o czym świadczy różnorodność
zakonów w katolicyzmie), w dzisiejszym świecie medytujący muszą rozważyć
o wiele jeszcze większą różnorodność podejść do moralności i ascezy, z
których większość jest w mniejszym lub większym stopniu niesprawdzona.
Mimo że wszystko to może wyglądać zniechęcająco, sama medytacja
różańcowa zacznie rozświetlać nasze poszukiwania najlepszych dla nas form
ascezy. Niewątpliwie wszyscy medytujący zgadzają się, że medytacja i życie
wzrastają równocześnie15 albo nie wzrastają wcale. A system oparty na
modlitwie, prawdopodobnie bardziej niż jakikolwiek inny, jest po prostu
niemożliwy, jeśli medytujący jest tak bardzo uzależniony, że nie potrafi
prowadzić uporządkowanego życia.
Duże znaczenie dla przedsięwzięć ascetycznych posiadają żyjący
przewodnicy (kierownicy duchowni), lecz wciąż - jak powszechnie wiadomo -
trudno ich znaleźć. Niewątpliwie we wszystkich stanach i sposobach życia
pojawiają się wzorowi asceci, osoby, które nauczyły się używać zwykłych
wydarzeń
15 Książką wielce godną polecenia, a traktującą o współzależności między
zagadnieniami życiowymi a medytacją może być A. Blooma Beginning to
Pray. Jego doświadczenia emigranta rosyjskiego, członka francuskiego
podziemia i lekarza, podobnie jak i jego doświadczenia jako mnicha spotkały
się z poważnym podejściem ze strony żarliwych medytujących osób mu
współczesnych.
34
i obowiązków jako kamieni do szlifowania swoich wysiłków ascetycznych.
Niestety, przynajmniej we współczesnym katolicyzmie, niewiele czyni się
wysiłków w tym celu, by odnajdywać i przyznawać prawo do działania takim
doświadczonym przewodnikom.
Przez wiele stuleci katolicy byli zachęcani do szukania kierownictwa
duchowego w konfesjonale, ale założenie, że te dwie potrzeby (kierownictwo
duchowe i sakrament pojednania) powinny być tak ściśle ze sobą związane,
jest dzisiaj słusznie kwestionowane. W każdym razie mniej liczne korzystanie
z konfesjonałów spowodowało spadek zainteresowania kleru taką formą
sprawowania kierownictwa duchowego. W międzyczasie niektóre klasztory,
centra duchowości i uniwersytety katolickie rozwinęły programy szkolenia
kierowników duchowych. Zakony również w pewnym stopniu podjęły to nowe
zainteresowanie kierownictwem duchowym, przy czym zakony żeńskie -
można śmiało powiedzieć - znacznie wyprzedziły w tym względzie męskie.
Jedno jest jasne: praktykowanie baqqesh - dłużej niż przez parę chwil - wielu
osobom nie przychodzi łatwo, nawet gdy jest połączone z powitaniem.
Najbliżsi uczniowie Jezusa, Piotr, Jakub i Jan nie mogli "czuwać i modlić się"
jedną godzinę z Jezusem (Mk 14, 32-42). Dzięki różańcowi będziemy wciąż
bardziej pragnąć coraz lepszego praktykowania baqqesh, a to z kolei zwróci
nas w naturalny sposób w kierunku prostych praktyk ascetycznych.
9. MODLITWA UWIELBIENIA
Niezależnie od tego, jakie jest nasze doświadczenie Boga, bez wątpienia
zgodzimy się z tym, że Bóg jest pierwszą zasadą - albo używając innej
metafory. Najwyższą Istotą. Ponieważ Bóg jest rzeczywiście doskonały, w
najwyższym stopniu cechuje Go piękno, dobroć i wiedza. Jeśli moglibyśmy
choć na
35
mgnienie oka zobaczyć to Jego piękno, dobroć i inteligencję, natychmiast
zaczęlibyśmy Go wielbić. I właśnie dlatego modlitwa tak często przybiera
formę uwielbienia. A uwielbienie, jeśli wypływa z nieudawanego zachwytu,
jest potężnym bodźcem do medytacji.
Są dwa sposoby uwielbienia: bezpośredni i pośredni. A różaniec, choć
koncentruje nasze skupienie na Bogu, czyni to bardzo delikatnie, szczególnie
na początku, łącząc podejście bezpośrednie i pośrednie. Na przykład
ukazuje nam pewne aspekty (tajemnice) z życia Chrystusa i zaprasza nas,
aby Go uwielbić. Tajemnice życia Jezusa są to oczywiście sprawy bardzo
ludzkie, poczynając od Jego poczęcia aż do śmierci i życia po śmierci. I na
pierwszy rzut oka mogłoby się to nie wydawać tak bardzo oczywiste, że
uwielbianie ludzkich wydarzeń - nawet w życiu tak znakomitym jak życie
Chrystusa - jest uwielbianiem Boga. Mimo to wierzymy, że w Jego życiu
wyrażony został Boży zamysł co do tego, jak ludzkie życie powinno być
przeżywane.
Uwielbiać życie Chrystusa to uwielbiać zamysł Boży, a więc samego Boga.
Przypatrywanie się temu życiu ma służyć uchwyceniu przebłysków piękna,
dobroci i inteligencji tego, co Boskie. A jako że te klejnoty są oprawione w
codzienne życie Jezusa, mogą być nazwane skarbcem pośrednich przyczyn,
dla których uwielbiamy Boga.
Równie ważny jest fakt, że różaniec nie zaprasza nas do tego, aby kierować
całe uwielbienie wprost do Boga, choć jest to ostateczny cel naszego
komunikowania się. Tutaj możemy raczej uwielbiać Chrystusa i Boga,
mówiąc to trzeciej osobie.
Czasami wydaje nam się, że uwielbienie pośrednie jest w jakiś sposób mniej
wartościowe niż bezpośrednie. Ale że tak nie jest, możemy się przekonać na
podstawie porównania z własnymi doświadczeniami. Bardzo często
próbujemy chwalić ukochanego, przyjaciela, rodzica, dziecko czy
współmałżonka wprost wobec nich samych i stwierdzamy, że nasze myśli i
uczucia są jakby zahamowane. Ale kiedy wychwalamy tę sa-
36
mą osobę przed kimś trzecim, szczególnie przed przyjacielem, często
zauważamy, że nasze zdolności wglądu i wyrażania się zyskują na sile.
Najbardziej znanym słowem uwielbienia w żydowskiej i chrześcijańskiej
tradycji jest hebrajskie słowo halleluia. Znaczy ono "uwielbiając Pana" i ma
sens tylko wtedy, gdy wypowiadane jest do innych. Tak więc, chociaż
stwierdzamy, że bezpośrednie uwielbienie jest w jakiś sposób idealne, nie
umniejsza to w żaden sposób skuteczności pośredniego uwielbienia. Prawda
wydaje się być taka, że najlepsza jest pewna kombinacja tych dwu sposobów
i właśnie taką kombinację stanowi różaniec.
Osobą, do której różaniec kieruje dużą część uwielbienia Boga i Chrystusa,
jest Maryja, matka Jezusa. Była ona, zgodnie z naszą tradycją, dobrze
wykształcona w modlitwie i w baqqesh , dlatego jest najwłaściwszą osobą,
wobec której możemy wychwalać Boga.
Szczególnie wtedy gdy uwielbiamy Boga w życiu Chrystusa, tak jak to było
wyżej opisane, wiarygodność Maryi jako naszej powierniczki osiąga swe
wyżyny: Ona była uczniem Jezusa Chrystusa i co więcej, jak będziemy
chcieli to pokazać. Jej życie było obrazem ucznia idealnego. Ale była Ona
także Jego matką i jest to fakt, który intuicyjnie, nie zaś analitycznie
przemawia do wielu naszych ukrytych zdolności medytacyjnych.
Oprócz tego Nowy Testament ukazuje Maryję jako osobę poświęcającą się
medytacji (Łk 2, 19). Fakt ten stanowi dla nas jeszcze jeden powód do
wybrania Jej jako tę osobę, którą staramy się nie tracić z oczu wtedy, gdy
medytujemy.
Ale Maryja odeszła z tego świata prawie dwadzieścia wieków temu. Czy więc
ktoś umarły może rzeczywiście słyszeć nas, czy też mamy tutaj jedynie
użyteczny bodziec do medytacji? Niektórzy spośród chrześcijan uważają, że
umarli nie mogą nas słyszeć, inni twierdzą, że umarli mogą nas słyszeć
jedynie w wyjątkowych przypadkach, gdy Bóg umożliwia to swoim
szczególnym postanowieniem.
37
(Zwróćmy uwagę na fakt, który może być tu pomocny, a mianowicie
współcześni fizycy uważają, że przeszłość, świat umarłych, nie znika, ale jest
ciągle teoretycznie nam dostępny - przy pewnych prędkościach, położeniach
i stanach energii).
Punkt 11 C (str. 45) rozświetli jeszcze zagadnienie możliwości kontaktu ze
zmarłymi. W ostateczności jednak musimy odwołać się do doświadczenia, a
przecież istnieje szeroko rozpowszechnione w chrześcijaństwie
doświadczenie potwierdzające, że Maryja bardziej niż ktokolwiek inny
spośród uczniów Chrystusa jest osobą szczególnie odpowiednią do roli
Powierniczki. Jeśli kiedykolwiek Bóg planował dać nam taką Powierniczkę -
kogoś na wszystkie wieki - kto, będąc uczniem tak jak i my, byłby jednak
bardziej niż jakakolwiek inna osoba gorliwy w słuchaniu uwielbienia Boga i
Jezusa Chrystusa, to z pewnością osobą tą jest Maryja. I jeżeli nasza
medytacja jest naprawdę ścieżką do tego, co rzeczywiste, to Maryja musi być
kimś rzeczywistym i obecnym. Wątpiący czytelnik będzie musiał sprawdzić to
osobiście.
10. MODLITWA WSTAWIENNICZA
Celem modlitwy, jak było to już powiedziane, nie jest wymuszanie czegoś na
Bogu. Ale modlitwa spełnia swoje zadanie. Bóg odpowiada na modlitwę;
takie jest doświadczenie wieków. Bardzo rzadko możemy rozpoznać Jego
odpowiedź natychmiast, częściej może ona przybrać formę, która nie od razu
wydaje się być związana z naszą modlitwą, ale Bóg naprawdę odpowiada.
Owszem, czasem może rzeczywiście wyglądać to tak, jakby wypełnił prośbę.
Często jednak odpowiada On w delikatniejszy sposób, wiedząc, że modlimy
się o coś takiego, czego w rzeczywistości wcale byśmy nie chcieli, gdybyśmy
mogli znać wszystkie tego konsekwencje.
Ale ponieważ Bóg rzeczywiście odpowiada na modlitwy, powstaje coś w
rodzaju konwersacji pomiędzy modlącą się osobą
38
a Bogiem. Jak to powyżej zostało opisane (str. 25), ludzie modlą się (przede
wszystkim) słowami, a Bóg odpowiada (głównie) czynami. Tym językiem
wydarzeń Bóg wyjawia coraz więcej ze swej prawdziwej natury. Łagodnie,
jak powiedziano w części traktującej o nadziei (punkt 6, str. 29), uczy nas
pragnąć tego, czego On sam pragnie, i dlatego może odpowiedzieć na nasze
modlitwy bardziej przekonywająco. I z tej przyczyny Bóg, który łatwo mógłby
postępować ze światem wedle swojej woli, uczy nas, byśmy zawczasu mieli
nadzieję na wszystko to, co On pragnie uczynić dla nas. W ten sposób
ludzkość jest włączona w proces, poprzez który Bóg dokonuje swych
czynów. Ludzkie modlitwy, o ile nie sprzeciwiają się Bogu, stają się niemal
warunkiem Jego działań i dlatego okazują się być istotną ich częścią.
Często modlimy się w intencji innych osób. Często prosimy innych, aby
modlili się za nas. Modlitwa taka nazywa się "wstawienniczą". Z pewnością
może ona być zdrową praktyką, efektywną pod kilkoma ważnymi względami.
Ale dziwacznie byłoby myśleć, że Bóg nie uczyniłby czegoś, co jest najlepsze
dla nas, jeśli nie przypodobaliśmy Mu się poprzez kogoś, kto potrafi się
modlić lepiej niż my. Modlitwa wstawiennicza, jeśli ma mieć jakiekolwiek
znaczenie, musi pochodzić z serc, które wiedzą, że modlitwy są ożywcze i
skuteczne wtedy, gdy przyczyniają się do czynów, których Bóg już wcześniej
pragnął.
Słowo wstawiennictwo Jang. intercession - przyp. tłum.] jest tu użyte
nieszczęśliwie. Pochodzi od łacińskiego intercedo i oznacza osobę, która jest
posłańcem [ang. go-between] (cedo:
"iść"; inter: "pomiędzy") między dwiema innymi. W ten sposób powstało
bardzo niefortunne przekonanie, że jakaś osoba mogłaby niemal wymusić na
Bogu jakąś łaskę, o której On już wcześniej zdecydował przeciwnie. Takie
wyobrażenie, jak powiedziałem, jest dość dziwaczne.
Aby zrozumieć, czym naprawdę jest wstawiennictwo, musielibyśmy być w
dużej bliskości z Bogiem. Prośmy dobrych
39
orędowników o modlitwy nie po to, byśmy mogli wymusić coś na Bogu, ale
dlatego, aby samolubne albo błędne fragmenty naszych próśb mogły zostać
przetworzone czy pominięte przez swoisty filtr modlitwy kogoś innego. Nasze
pierwsze wołanie ku nieskończenie nieznanemu świadczyło o naszym
pokrewieństwie z całą rzeczywistością. Poprzez orędowników pokrewieństwo
to zaczyna przynosić owoce.
Utrzymuje się powszechnie wśród chrześcijan, że Jezus jest tak blisko Boga,
iż Jego modlitwa wstawiennicza jest ważna w sposób niezrównany. Jednak,
w nieco odmiennym sensie, chrześcijanie wierzą także, że możemy prosić
również inne istoty ludzkie na różne sposoby i w różnym stopniu o to, by
modliły się w naszej sprawie, czyniąc tę modlitwę równocześnie bardziej
bezinteresowną. Katolicy i prawosławni (a także wielu innych) wierzą
również, że modlitwy Maryi, matki Jezusa i - w pełnym tego słowa znaczeniu
- Powierniczki są szczególnie nam pomocne, mimo że ona, podobnie jak i
wielu innych napełnionych Bogiem orędowników, nie jest już obecna W
sposób widzialny.
Dlaczego Bóg miałby oczekiwać, że nasze modlitwy będą oczyszczone przez
innych, skoro to nasze własne oczyszczenie jest tym, czego pragnie On
najbardziej. Być może że mimo tego, iż modlitwa wstawiennicza jest
częściowo modlitwą innych, w dalszym ciągu została zainicjowana przez nas
i w ten sposób Bóg uczy nas języka wydarzeń. A osoba, która prosi innych o
modlitwę, także stopniowo rozpoznaje, co jeszcze w jej modlitwie wymaga
korekty.
W kulturach odmiennych od zachodnich wcale nierzadko zdarza się, że
medytacja jest odprawiana w głębokiej świadomości zjednoczenia ze
zmarłymi. Jakby było w tym instynktowne rozpoznanie faktu, że czas nie
istnieje w świecie Boga, że siły duchowe rozwinięte przez dawno zmarłe
osoby są wciąż dostępne i aktualne. Osiągnięć, które łatwo przypisujemy
ludom świata preindustrialnego, nie potrafimy uznać za
40
możliwe lub wręcz już obecne pośrodku nas, to jeden z paradoksów naszej
zachodniej kultury.
Chrześcijanom protestantom trudno być może znaleźć wystarczające
podstawy teologiczne do tego, by wprowadzać Maryję tak blisko do naszej
medytacji. Podstawy te będą potraktowane szerzej w moich rozważaniach na
temat poszczególnych tajemnic oraz w punkcie 11C, str. 45. Tymczasem
powtarzam stwierdzenie, od którego rozpoczyna się niniejsza książka:
różaniec najlepiej sprawdza się poprzez swoją skuteczność.
11. CZY TRZEBA BYĆ KATOLIKIEM, BY ODMAWIAĆ RÓŻANIEC?
Są trzy aspekty tego pytania: ze względu na Boga, ze względu na Chrystusa,
ze względu na Maryję.
A. Ze względu na BOGA
Główną modlitwą różańca (główną co do ważności, choć nie ilościowo) jest
modlitwa, której nauczył nas sam Jezus - tak zwana Modlitwa Pańska albo
Ojcze nasz. Podstawowe założenie tej modlitwy brzmi: Bóg nas kocha (co
jest jednym z powodów nazywania Go "Ojcem") i zakłada królestwo miłości i
sprawiedliwości pośród nas. Bardzo ożywia medytację spojrzenie w ten
sposób, z ufnością, na tajemniczą Obecność, ku której wznosimy nasze
umysły i serca.
Z pewnością osoba, która nie podziela żadnego z ufnych obrazów Boga z
nauczania Mojżesza i Jezusa, będzie niezdolna do wejścia w medytację
różańcową. Ale byłoby dość łatwo wykazać, że wszystkie wielkie tradycje
medytacyjne zakładają otwartą akceptację rzeczywistości. Tymczasem my
chrześcijanie musimy przyznać, że jesteśmy wciąż tylko początkującymi na
drodze ufności.
Ci nie-chrześcijanie, którzy modlą się na różańcu, nie będą oczywiście
podzielać w całości tego a spojrzenia na
41
Boga, jakie jest wyznawane przez chrześcijańską ortodoksję. Jak takie
osoby, medytując, mogłyby wynieść korzyść z różańca wraz z zawartą w nim
i przenikającą go doktryną trynitamą? Dogmat o Trójcy Świętej, najkrócej
mówiąc, zachęca nas do trzymania się więcej niż jednego doświadczenia
tego, co Boskie. Dokładnie w tym miejscu doktryna trynitarna robi miejsce
wielorakim, różnorodnym aspektom boskości obecnym w innych religiach.
Trynitarność jest więc w ten sposób jedną z integralnych, nieanalitycznych
cech znamiennych chrześcijańskiej medytacji. Raimundo Panikkar, hinduski
ksiądz katolicki (żeby zacytować tylko jeden przykład), dużo pisał na temat
zgodności doktryny trynitarnej z hinduizmem i buddyzmem16.
Zamiast mówić, że aby używać różańca, trzeba wyznawać wiarę w Trójcę
Świętą, może wystarczy stwierdzić, iż różaniec sam w sobie jest sposobem
odkrywania trynitarnych (tak samo zresztą jak i dotyczących jedności)
aspektów tego, co Boskie. Dlatego praktykujący modlitwę różańcową nie-
chrześcijanin powinien postarać się, by nie zaprzeczać trynitarnemu
sposobowi widzenia w punkcie wyjścia, aby nie zamykać się na
różnorodność doświadczenia boskości. Nauka o Trójcy Świętej sama w sobie
wydaje się być od początku tak sformułowana, aby uniemożliwić podobne
radykalne zaprzeczenia. I chociaż judaizm i islam są ze wszech miar
monoteistyczne (podobnie jak chrześcijaństwo), obie te religie są z
pewnością wrażliwe na różnorodne aspekty Bożej rzeczywistości.
Prawosławni chrześcijanie oczywiście akceptują Trójcę Świętą w pełni i jest
to zasadnicza prawda nie tylko ich religii, ale także ich medytacji różańcowej.
'* Patrz szczególnie The Trinity and the Religioiis Experience ofMan. New
York: Orbis Books, 1973.
42
B. Ze względu na JEZUSA CHRYSTUSA
Piętnaście tajemnic różańca to sceny z życia Jezusa; z pewnością
przedstawiają Go jako największą osobę ukazaną przez Boga całej
ludzkości. Jaką korzyść mogą z tego faktu mieć niechrześcijanie?
Niektórzy chrześcijanie stwierdzają, że "Jezus jest Panem" w swej całkowitej
doskonałości, a Jego wielkość przewyższa założycieli innych religii pod
każdym możliwym względem. Dla nich nawet Jego osobista atrakcyjność i
zdolności wymowy muszą przewyższać wszystkie inne, jakie znała ludzkość.
W tej książce zaczynam prościej: Jezus jest tą osobą, która w swoim życiu i
nauczaniu najlepiej potrafi docenić i "ocalić" centralne prawdy i czyny innych
nauczycieli. Nawet to bardziej ograniczone stwierdzenie oznacza oczywiście
całkowitą wyjątkowość Jezusa. Ale nie wymaga, aby Jezus był koniecznie
najbardziej poetycznym ze wszystkich proroków, najbardziej
przekonywującym ze wszystkich mówców, najbardziej analitycznym ze
wszystkich filozofów, najskuteczniejszym z nauczycieli, najlepiej
przewidującym ze wszystkich przywódców. Modlący się na różańcu mogą
chlubić się również zwycięstwami innych założycieli, w niczym nie
pomniejszając ich zasług.
Większość chrześcijan (a katolicy wśród nich) idzie oczywiście dalej aniżeli to
stwierdzenie, że Jezus jest jedyną osobą, która najlepiej może ocalić prawdy
i czyny wszystkich innych. Chrześcijańskie nauczanie utrzymuje raczej, że
egzystencja Jezusa jest aktem Boga w bardziej bezpośrednim sensie, że jest
On ludzką istotą, której istnienie u swych korzeni spoczywa nie na
stworzonym fundamencie, tak jak to jest w przypadku nas pozostałych, ale
wprost na Boskiej egzystencji odwiecznego
Słowa Bożego.
Można podejrzewać, że należący do innych wielkich światowych religii często
mogą rozumieć tę kwestię lepiej niż my, którzyśmy byli wychowani na
współczesnym Zachodzie. Pierwsi chrześcijanie (którzy zdecydowanie
wyprzedzali A
43
czesność i Zachód) mogli dojść do przekonania, że Jezus otrzymał Boże
Imię (Flp 2, 9), ponieważ doświadczali Go jako Tego, dzięki któremu mieli
przekonywujący dostęp do sfery Boskiej. Ale przez pierwsze cztery wieki
naszej ery wzrastała potrzeba wyrażenia tego doświadczenia w
rozbrzmiewającym zapewnieniu o Jezusie podobnym do tego, w którym dużo
wcześniej Izrael wyznawał swoje doświadczenie, swojego narodowego Boga
- doświadczenie najwyższego Pana: Słuchaj Izraelu, Jahwe jest naszym
Bogiem, Jahwe jedyny!
Jedynym sposobem, w jaki tego typu stwierdzenie mogło zaistnieć na tle
przepełnionej filozofią epoki późnego grecko-rzymskiego antyku, było
uznanie Boskiej Egzystencji jako podstawy bytu człowieka Jezusa. Religie
światowe zdają sobie sprawę z tego, czym jest dotarcie do elementu
boskiego przez jednostkę; być może więc mogą one przynajmniej
sympatyzować z chrześcijańską potrzebą wyrażenia tego w terminach
egzystencjalnych. Jest to raczej cecha charakterystyczna ludzi Zachodu -
bez praktycznego doświadczenia medytacji i z brutalnym pragnieniem
oddzielenia medytacji od nauki - że nie potrafią oni umieścić tego, co boskie,
i tego, co ludzkie razem w jednych ramach.
Większość chrześcijan nie żałowała tych egzystencjalnych stwierdzeń z
czwartego i piątego wieku, które uchroniły chrześcijańskie doświadczenie
przed cofnięciem się w bezpieczną niejasność. Ale już w czwartym wieku - i
od tego czasu wciąż na nowo - stwierdzenia te były faktycznie odrzucane na
Zachodzie, szczególnie przez tych, którzy byli tylko teoretykami pragnącymi
oddzielić teologię od życia, liturgii i medytacji.
Tymczasem my katolicy powinniśmy być uczciwi wobec samych siebie i
przyznać, że wiele spośród osób, które najskuteczniej używają różańca, ma
małe pojęcie o twierdzeniach zawartych w książkach teologicznych, a nawet
(niestety!) w katechizmie. Jeśli czekalibyśmy do czasu, aż zrozumiemy
Jezusa w sposób możliwy do przyjęcia dla nas, jeszcze zanim weźmiemy do
ręki różaniec, to pozbawilibyśmy się jednego z najsku-
44
teczniejszych narzędzi dla tego zrozumienia, jakim jest właśnie sam
różaniec. Z początku, jak powiedziałem, ważne jest, aby każdy, kto używa
różańca, nie zaprzeczał tradycyjnym prawdom (które w każdym razie są
rozumiane w ogóle przez nielicznych). Medytujący uniknie w ten sposób
odgrodzenia siebie od nowych ścieżek prowadzących do Centrum.
Pomóc może analogia z terenu fizyki. Największe odkrycia fizyki (na przykład
teoria względności i mechanika kwantowa) są bardzo rzadko doskonale
rozumiane nawet przez wielkich fizyków. Są one mimo to skutecznie
używane w dalszych poszukiwaniach oraz projektowaniu nowych technik i
wynalazków. To właśnie zastosowanie tych odkryć pomaga w ich docenieniu.
Byłoby pseudouczonością, gdybyśmy odrzucali nowe odkrycia tylko dlatego,
że ich najgłębsze znaczenie wciąż nam się wymyka.
C. Ze względu na MARYJĘ
• Różaniec traktuje Maryję jako główną Powierniczkę wśród uczniów
Chrystusa. To miejsce Maryi wielu chrześcijanom protestantom będzie się
wydawać dziwne. Katolicyzm wciąż nieprzerwanie naucza, że Maryja jest w
szczególny sposób wybrana do tego, aby być matką Jezusa Chrystusa, że
rodzicielstwo jest ważne, nawet dla Mesjasza. Tylko uważne przeczytanie
opisu piętnastu tajemnic różańca, które zajmuje dużą część tej książki
(rozdziały 4 i 5), może określić zakres, w jakim nie-katolicki chrześcijanin jest
w stanie się z nimi zgodzić. Mając duże przywiązanie do Biblii, protestanci
prawdopodobnie chętnie dowiedzą się, że trzynaście spośród piętnastu
tajemnic różańca wziętych jest wprost z Nowego Testamentu.
Występuje tutaj oczywiście subtelna trudność. Chrześcijanie protestanci są
raczej nieprzyzwyczajeni do zwracania się do któregoś z umarłych (z
wyjątkiem samego Jezusa) - często nawet do zmarłych członków własnej
rodziny. Ze względu na wiele nadużyć, którym zwyczaj ten dał podstawę w
późnym
45
średniowieczu reformatorzy protestanccy sukcesywnie i z całkiem
zrozumiałych powodów wykorzenili go ze swoich wspólnot.
Większość trudności pochodzi stąd, że próbujemy zobrazować sytuację w
linearnych określeniach czasu: wyobrażamy sobie nas samych jako
poruszających się wzdłuż jednej osi czasu (naszej historii życia), a Boga
wzdłuż swojej własnej, innej niż nasza osi. Dlatego myślimy o modlitwie jako
przeskoku (niczym sygnał radiowy) z ludzkiej osi do Bożej. I chociaż wielu
ludzi z powodu długiej praktyki myśli o modlitwie w ten sposób, obraz taki nie
bardzo sprzyja naszej ufności w to, że zwyczajni ludzie, tacy jak Maryja i
ktokolwiek z umarłych, byliby w stanie usłyszeć nasze słabiutkie sygnały.
Bóg jednakże jest poza czasem. Nie ma przeszłości, teraźniejszości czy
przyszłości. Ale jako że Boży świat nie został nam jeszcze w pełni objawiony,
jest On w naszej przyszłości. Bóg przychodzi do nas, na naszą oś czasu,
zstępując na nią z miejsca, które wydaje się nam być przyszłością względem
naszego obecnego położenia. Przynosi On zawsze swój świat tak, jakby miał
on zaistnieć dopiero "w przyszłości" - świat taki, jaki "będzie". Bóg nie jest na
sąsiadującej, równoległej osi czasu, do której modlitwa musi przeskoczyć,
raczej jest On na naszej osi, dotyka naszego "teraz" i proponuje nam już
dzisiaj bliskość swoją w taki sposób, jak "będzie to w przyszłości". Poprzez
modlitwę czynimy siebie samych wrażliwymi na spostrzeganie Bożej
przyszłości uczynionej teraźniejszością.
Boży świat, który ma nadejść, "zawiera" jednakże w sobie także wszystkich
"świętych". Są to istoty, które kiedyś żyły na osi czasu, ale teraz już nie
realizują swoich celów w codzienności. Weszły one teraz w stan
bezczasowego obowiązywania życia Bożego. Innymi słowy, jeśli
kiedykolwiek w jakiejś przyszłej szczęśliwości wszystkie inteligentne
jestestwa będą się ze sobą komunikować, to już teraz komunikują się one w
świecie, wraz z którym Bóg przychodzi do nas dzięki modlitwie.
46
Chrześcijanie protestanci oczywiście byli w pierwszym szeregu tych, którzy
rozumieli, że wypełnienie Królestwa Bożego dokonuje się już tu na ziemi. Ale
katolicy również twierdzą, że to ostateczne Królestwo jest już teraz dostępne,
szczególnie poprzez modlitwę i sakramenty. Konstatacja, że święci
"powracają z przyszłości" wraz z Bogiem i że są blisko nas (chociaż jest to
możliwe tylko dzięki ich jedności z Bogiem) stanowi jeszcze jeden - kolejny
krok w tym kierunku.
Karl Rahner17 daje nam przekonywujące wyjaśnienie w tej kwestii. Wszyscy
jesteśmy wezwani do tego, aby kochać się nawzajem i w ten sposób
wypełniać część tego, co jest istotne w miłowaniu Boga. "Świętych
obcowanie", które jest tą wzajemną miłością, nie jest niszczone przez śmierć.
Naprawdę kochamy świętych, którzy odeszli (a także zmarłych
grzeszników!), a oni kochają nas. (Jest to prawdą niezależnie od tego, czy
znają nas oni osobiście). A ich miłość ku nam, jak każda miłość wśród
żywych lub umarłych, jest połączona z ich miłością Boga i zawiera ciągłą
cześć Boga. Święci, innymi słowy, już wstawiają się za nami niezależnie od
tego, czy prosimy ich o to, czy nie. Co więcej (tutaj dodaję do myśli Rahnera)
miłość, którą święci żywią do nas, jest czymś, czego Bóg chce. Chce,
abyśmy jej wszyscy doświadczyli, abyśmy stawali się jej coraz bardziej
świadomi. I nie świadczy o duchowej dojrzałości fakt, że ktoś świadomie
pomija jakiekolwiek źródło wspierającej miłości czy to pochodzenia
ziemskiego, czy niebieskiego.
Dlaczego w różańcu zwracamy się właśnie do Maryi? Piętnaście tajemnic
być może nas tego nauczy (albo też nie nauczy!). Ale nawet jeśli nie byłoby
powodu wierzyć, że Bóg wybrał Maryję jako Powierniczkę, można rzecz
sformułować w inny sposób: Maryja jest osobą najbardziej powszechnie
wybieraną przez nas na Powierniczkę. Jeśli Bóg pozwala Maryi
17 J. Metz i K. Rahner, The Courage to Pray, 31-87, szczególnie 70, 71.
47
nią być, szanuje ludzką rodzinę, która Ją wybiera. Często mówi się słusznie,
że szczególna rola Maryi bierze się nie z Jej zasług, ale z Jej funkcji jako
Matki Chrystusa. Rozszerzamy tutaj tę zasadę: Jej rola wynika także z Jej
funkcji jako matki wybranej przez "Ciało Chrystusa" - jak nazywani są
zbiorowo Jego uczniowie.
Rozwinąłem ten paragraf trochę bardziej niż inne w tej -przede wszystkim
praktycznej - książce. Powód jest prosty:
cała metoda różańca służy wzniesieniu naszych sił w stronę konkretnych
osób. Ale jeśli pojmujemy te osoby jako nierzeczywiste albo niedostępne, to
nie potrafimy głęboko przejąć się różańcem. W ten sposób ani katolicy, ani
nie-katolicy nie mogliby z nadzieją praktykować różaniec, jeżeli Bóg,
Chrystus i Maryja byliby traktowani jedynie jako dostępni w sposób
symboliczny. Równocześnie jednak możemy zachęcać do rzeczywistego
wypróbowania różańca tak, aby ci, którzy go praktykują, mogli ostatecznie
sami odkryć, jak bardzo realne lub nierealne mogą być te osoby.
12. ROLA POWTÓREK W RELIGII I W MEDYTACJI
Sercem różańca jest Ojcze nasz, modlitwa sformułowana przez samego
Jezusa. Ale modlitwa znana jako Zdrowaś Maryjo liczebnie przewyższa w
różańcu Ojcze nasz w stosunku dziesięć do jednego. Dla niektórych osób to
dawanie Maryi zbyt dużej przewagi może się wydawać proporcją nie do
przyjęcia.
Ojcze nasz jest szczytowym punktem różańca. Proporcje ilościowe, jeśli
chodzi o Zdrowaś Maryjo, są jednak tak pomyślane, aby podnosić jakość
naszego odmawiania Ojcze nasz. Kiedy statek Queen Elisabeth II wpływa do
portu Nowy York, może mu towarzyszyć nawet dziesięć holowników, jednak
nikt nie ma wątpliwości co do tego, który statek nosi imię Królowej. Prawie od
samego początku można spodziewać się, że odma-
48
wianie Ojcze nasz udoskonali się, a Zdrowaś Maryjo przekonają nas, że ich
liczba jest usprawiedliwiona.
Początkujący są czasami przerażeni, gdy dowiadują się, że zrąb różańca
składa się ze 150 Zdrowaś Maryjo podzielonych na piętnaście tajemnic, a
każda z nich zawiera dziesięć "zdrowasiek". Każdą tajemnicę (albo
"dziesiątkę", jak jest czasem nazywamy) poprzedza Ojcze nas, a kończy
Mała Doksologia (Chwała Ojcu - patrz tablica na str. 17). To dość dużo
powtarzania, nawet wtedy, gdy ktoś zachowuje najczęściej praktykowany
zwyczaj medytowania tylko przez jedną trzecią różańca każdego dnia. Jedna
trzecia różańca, składająca się z pięciu dziesiątek (tajemnic), jest technicznie
zwana "koronką". Próbować powiedzieć komuś niedoświadczonemu, że to
powtarzanie szybko przestaje być monotonne i faktycznie staje się efektywne
i godne pożądania, wydaje się być mówieniem nie na temat. Ale pewne
wyjaśnienie tego, dlaczego powtarzanie miałoby być aż w takim stopniu
satysfakcjonujące, może być w tym miejscu szczególnie przydatne.
Powtarzanie jest najbardziej stosowną rzeczą, jaką my ludzie dysponujemy,
aby osiągnąć coś, co odpowiada poruszaniu się w czasie. Nie mogę wrócić
do mojego dzieciństwa i na powrót znaleźć się na cudownym przyjęciu
urodzinowym, które wtedy wydano na moją cześć, ale mogę postarać się,
aby moje dziecko miało również wspaniałe przyjęcie. Robiąc tak, mogę
wnieść coś z ducha, ale także jakieś szczegóły z mojej przeszłości do
teraźniejszości. Podobnie ludzie ponownie "stwarzają" Boże Narodzenie,
Święto Dziękczynienia czy uroczystość zaślubin (w rocznicę ślubu). Kiedy te
eksperymenty w poruszaniu się w czasie są niezadowalające, jest tak często
dlatego, że powtarzanie powiodło się aż nadto dobrze i odtworzyło moment
już nieodpowiedni dla teraźniejszości. Ale takie próby przynoszą zadowolenie
wystarczająco często, by uczynić powtarzanie popularnym.
W religii jest to wręcz konieczne, aby każde pokolenie było wprowadzone w
wydarzenie obecnie dawno już minione, które
Modlitwa medytacyjna Zachodu - 4
49
rozpoczęło historię poszczególnych ludzi albo grupy religijnej. Pascha
żydowska i Msza katolicka, szczególnie msza rezurekcyjna, to właśnie
czynią: obie są ponownymi ustanowieniami czegoś, są powtórkami.
Ale prawdą jest, że tkwi w tym coś więcej niż prosta skuteczność
przypominania. Na obrzeżach ludzkiego umysłu czas naprawdę przestaje
obowiązywać. Przeszłe wydarzenie zachowuje swą moc oznaczania czegoś,
docierając do nas poprzez symbole, w których je powtarzamy. A znaczenie,
jak wskazują współcześni fizycy, nie jest jedynie symbolizacją. Znaczenie
naprawdę oddziaływuje na naturę fizycznych relacji wokoło. A tym bardziej
wpływa na ludzkiego ducha (umysły i serca) oraz na ludzkie relacje.
Pewien artysta powiedział mi, że kłopot z wieloma niedoświadczonymi
malarzami polega na tym, iż pracują nad płótnem tylko raz albo dwa.
Zapewnił mnie, że dobry obraz olejny mógłby być malowany sześć lub osiem
razy, warstwa na warstwie, zanim artysta dotrze do punktu, do którego jego
sztuka prowadziła go od początku. To samo można powiedzieć w ogóle o
ludzkich działaniach. Ponieważ nie możemy osiągnąć maksymalnej
intensywności wiedzy ani woli (umysł i serce) przez pojedynczy wysiłek,
przechodzimy przez ten sam teren wielokrotnie. Taka aktywność może być
nudna dla widza, którego zmuszono do przyglądania się, ale nie jest nudna
dla aktora. Kiedy umysł staje się biegły w medytacji, każda możliwość
powtórzenia może być mile widziana i z przyjemnością wykorzystywana,
zupełnie tak jak doświadczony koszykarz cieszy się wrzucaniem piłki za piłką
przez obręcz w pozornie nie kończącej się praktyce treningowej.
13. RÓŻANIEC BRAMĄ DO KONTEMPLACJI
Medytację określiłem (str. 26) jako "sposób wykorzystywania ogromnych
zasobów naszych umysłów i woli w celu
50
uzyskania nowego i głębszego kontaktu z rzeczywistością". Rozpatrywane
osobno, słowa te wydają się oznaczać, że medytacja to głównie nasze
działanie: my stosujemy się do określonej metody wykorzystywania naszych
mocy; wtedy używamy tych sił w nowej formie kontaktu z rzeczywistością.
Ale poprawna wersja wygląda inaczej: rzeczywistość (to sformułowanie
zawiera w sobie pojęcie Boga!) ma swój własny sposób na uporanie się z tą
sprawą. Naprawdę rzeczywistość (zawierająca Boga) może ostatecznie być
widziana jako aktywna od początku. Tę naszą otwartość względem
aktywności, która pierwotnie nie jest nasza, ale pochodzi z samej
Rzeczywistości, określa się tradycyjnym słowem kontemplacja.
Przeważająca część tej książki jest wypełniona szczegółami na temat
różańca jako naszej aktywnej metody medytacji. Istnieje więc prawdziwe
niebezpieczeństwo, że kontemplacja zniknie nam sprzed oczu (patrz rozdział
6). Ponieważ nie można pisać o kontemplacji przed omówieniem szczegółów
modlitwy różańcowej, może w międzyczasie pojawić się pokusa, by
zapomnieć, że to Bóg (Rzeczywistość), a nie my sami, jest główną siłą
działającą w różańcu. W dalszej części tej książki będą się przez cały czas
pojawiać przypomnienia o konieczności utrzymania kontemplacyjnej
perspektywy. Na długo przedtem, zanim dotrzemy do rozdziału 6, ci, którzy
modlą się na łóżańcu, zrozumieją, że ich celem jest przyswojenie sobie
szczegółów na temat medytacji różańcowej w ten sposób, aby umysł i serce
mogły być w niezakłócony sposób coraz bardziej otwarte na działanie
Rzeczywistości. Kontemplacja jest istotną częścią medytacji, a nie czymś, do
czego dochodzi się dopiero na końcu drogi. Wszystkie ludzkie istoty mają w
tym względzie pewne doświadczenie niezależnie od tego, czy postępują
drogą medytacji czy nie.
2
Modlitwy różańca
Poszczególne części różańca pochodzą z czasów starożytnych. Praktyka
baqqesh (patrz punkt 7) jest niewątpliwie prehistoryczna; jest ona
poświadczana w Starym Testamencie, a nawet w pismach jeszcze starszych,
przy okazji różnych opisywanych tam wydarzeń. Ojcze nasz było modlitwą
Jezusa około dwóch tysięcy lat temu, ale nawet On posługiwał się
materiałami znanymi z - już wtedy starodawnych - ksiąg Wyjścia i Liczb.
Słowa Zdrowaś Maryjo pochodzą głównie z Ewangelii Łukasza, i w ten
sposób są zakorzenione w początkach chrześcijaństwa. Z piętnastu tajemnic
różańca (wydarzenia z życia Chrystusa, które tworzą tło medytacji
różańcowej), trzynaście pochodzi z Nowego Testamentu, podczas gdy dwie
pozostałe można było w jakiś sposób wysnuć z tych trzynastu.
14. NAJWAŻNIEJSZE CZĘŚCI SKŁADOWE RÓŻAŃCA I KILKA SŁÓW O
ICH HISTORII
Z tajemnicami spotkamy się dopiero w rozdziale 4, ale trochę na temat ich
historii trzeba powiedzieć już tutaj. Z trzynastu tajemnic wspominanych w
Nowym Testamencie, wszystkie odnajdziemy u św. Łukasza (autora jednej z
Ewan-
53
gelii i Dziejów Apostolskich). Nie tylko przedstawia on te tajemnice, zresztą
później zapożyczone przez różaniec, ale robi to w taki sposób, jak gdyby
zachęcał do medytacji nad nimi. Są one pełne pragnień i poszukiwań;
przedstawiają Maryję jako osobę medytującą i rzeczywiście zawierają słowa
Pozdrowienia Anielskiego. Sceny te są tak obrazowe dzięki swej formie,
nadanej im przez św. Łukasza, że już we wczesnej tradycji twierdzono, iż był
on artystą malarzem. Z pewnością był artystą literatem oraz kimś, kto od razu
w swych tekstach proponuje medytację. Tajemnice Łukaszowe były zawsze
przedmiotem medytacji i sztuki chrześcijańskiej. Dlatego możemy stwierdzić,
ogólnie mówiąc, że dwa główne elementy medytacji różańcowej - tajemnice
oraz baqqesh - przez cały czas współdziałały ze sobą, poczynając od
samego św. Łukasza.
Po Łukaszu tradycja baqqesh pojawia się ponownie najwyraźniej w
monastycyzmie świeckim we wczesnych wiekach. Mnisi i mniszki z Pustyni
Syryjskiej i Egipskiej ćwiczyli się w "oczekiwaniu na zmartwychwstanie",
sztuce, która pojawiła się później także w monastycyzmie europejskim. Na
Wyspach Brytyjskich na przykład pojedynczy mnisi lub mniszki zajmowali
czasami malutkie wysepki na morzu, aby praktykować Oczekiwanie. W ogóle
w całym chrześcijaństwie uwielbienie Boga było ukierunkowane na wschód -
tradycyjny kierunek, z którego oczekiwano ponownego przyjścia Pana18. W
ciągu wieków średnich większość tajemnic opisanych przez Łukasza stała
się przedmiotem szczególnych świąt kościelnych. Były one, wraz z innymi
scenami ewangelicznymi, czczone poprzez wspominanie ich w kazaniach,
przedstawieniach misteryjnych, obrazach, a także w witrażach. W codziennej
recytacji psalmów
18 Liczącym się podsumowaniem historii wczesnej medytacji mistycznej i jej
relacji do życia ascetycznego w monastycyzmie i poza nim jest książka
Margaret Smith The Way ofthe Mystics: The Early Christian Mystics and the
Rise ofthe Sufis, Oxford: Oxford University Press, 1978. Jak wskazuje tytuł,
książka Smith śledzi wpływ medytacji mistycznej na mistykę islamu.
54
stało się zwyczajem przypominanie misteriów Łukasza albo niektórych z nich
na koniec każdego psalmu19.
Historia modlitwy powtarzanej
Stosowanie modlitwy powtarzanej jako podstawy medytacji jest techniką
różańcową, która powinna być wyraźnie odróżniana od samej medytacji nad
tajemnicami Łukasza. Stosowanie modlitwy powtórzeń wyprzedza znacznie
Nowy Testament, potwierdzają to już najstarsze pisemne przekazy,
pochodzące z Egiptu i Mezopotamii. Szczególnie popularne były
powtarzające się powitania, nie bardzo różniące się od naszego użycia Ojcze
nasz i Zdrowaś Maryjo...błogosławionaś Ty. Wezwania i chóralne odpowiedzi
(antyfony) były również dobrze znane w żydowskiej Świątyni w Jerozolimie.
Chrześcijanie również już w pierwszych wiekach stworzyli litanie, w których
Bóg albo święci są wzywani w powtarzanej liście imion, albo pojedyncze imię
jest powtarzane ze zmieniającymi się odpowiedziami chóralnymi. Chociaż
rola Maryi jako Tej, do której się zwracamy, jest poświadczana w wielu
starożytnych hymnach, wydaje się, że zastosowanie Pozdrowienia
Anielskiego do powtarzanych powitań zostało rozpowszechnione dopiero w
jedenastym wieku, w czasie gdy Ojcze nasz było również w po-doteiy sposób
używane. Powitania były najwidoczniej traktowane z wielką powagą, często
towarzyszyło im klękanie, a nawet padanie na twarz. Równocześnie pojawił
się zwyczaj wypełniania ustalonej liczby pozdrowień (zwykle 150,
przypominającej liczbę psalmów); modlono się z pomocą sznura z węzłami
albo paciorków.
Różaniec taki, jakim go znamy dzisiaj, powstał przez połączenie tych dwóch
nurtów: metody medytacji na tle
19 Patrz "The Rosary" w: Michael O'Carroll, Theotokos: A Theological
Encyclopedia of the Blessed Yirgin Mary, Wilmington, Del.: Michael Glazier,
1982, 313, 314.
55
powtarzanych stów uwielbienia i opisanych przez Łukasza wydarzeń, które
tak wyraźnie odpowiadają metodzie baqqesh. Stopniowo tajemnice
wcześniej wspominane przy odmawianiu psalmów zaczęły być przywoływane
także na końcu każdego Zdrowaś Maryjo. Pod koniec czternastego wieku
ustaliła się nasza obecna metoda przywoływania tajemnic jedynie raz na
dziesięć Zdrowaś Maryjo oddzielanych przez jedno Ojcze nasz. Tymczasem
Zdrowaś Maryjo otrzymało końcowy fragment (Święta Maryjo itd.)
porównywalny z używanymi w litaniach. Nasze przekonanie, że różaniec był
odkryty dopiero pięćset albo sześćset lat temu, nie jest więc szczególnie
ścisłe. Od początku pragnienie życia duchowego było niezmiernie popularne,
ale poszukujący byli generalnie zdani na własną pomysłowość w tworzeniu
mieszanki medytacyjnych elementów takich jak baqqesh, tajemnice i im
podobne. Wyjątkowość różańca polega być może na szybkim
spopularyzowaniu jednej konkretnej metody. Nawet nie mając na celu
medytacji w technicznym sensie, setki albo tysiące ludzi były szybko
wprowadzane w metodę, której samodzielne odkrycie mogłoby zająć im całe
życie.
Wielu ludzi rozpoczęło praktykowanie różańca tylko po to, by go porzucić
wkrótce później, zniechęceni tym, że nie mogli połączyć powtarzanej
modlitwy z piętnastoma tajemnicami. Różaniec, podobnie jak inne
umiejętności, musi być opanowywany stopniowo. Najpierw trzeba bardzo
dobrze odmawiać Ojcze nasz i Zdrowaś Maryjo, a następnie (i dopiero
wtedy) powinno się dodać piętnaście tajemnic, które w końcu stają się tak
ważne.
Być może, aby uciszyć obawy, że 150 Zdrowaś Maryjo będzie nudne, często
mówiono nam, że to tajemnice, a nie słowa modlitwy są tym, co istotne. Efekt
był taki, że próbowaliśmy medytować nad tajemnicami, nie zwracając wiele
uwagi na słowa, które wkrótce stały się paplaniną. Byliśmy nieświadomi tego,
że w medytacji wcale nie jest to niemożliwe, aby myśleć o dwóch rzeczach
jednocześnie tak, aby na obie naprawdę
56
zwracać uwagę. Ale od nas, którzy utraciliśmy zdolność medytowania,
wymaga to powolnego rozwijania naszych umiejętności w ten sposób, by nie
próbować przyswajania obu rzeczy naraz, lecz najpierw opanować modlitwy,
a dopiero później tajemnice. Jeśli zlekceważymy modlitwy, to lekceważymy
powitanie - podstawowy metodologiczny element w różańcu.
Nie będzie nigdy dosyć podkreślania, że nie jesteśmy społeczeństwem
medytacyjnym. Medytacje, które mogły się wydawać dziecinną zabawą
egipskiemu chłopu - fellachowi, są bardzo trudne dla znękanego i
zabieganego mieszkańca technopolis. Musimy odzyskać umiejętności,
których nie wykorzystywaliśmy od dzieciństwa, dlatego musimy być cierpliwi
wobec samych siebie. Zachęcam więc, aby zacząć od kilku Ojcze nasz i
Zdrowaś Maryjo naraz, odmawiając je powoli i z wielką rozwagą. Musimy
szczodrze przeznaczyć na to każdego dnia sporą porcję czasu (kilka krótkich
sesji jest w tym przypadku bardziej pożyteczne niż jedna bardzo długa).
15. OCZEKIWANIE JAKO PRZYGOTOWANIE DO MODLITWY
W punkcie 16 rozpoczynamy nasze rozważania nad modlitwą Ojcze nasz.
Ale w przypadku modlitwy nie istnieje coś takiego, jak sam szczegółowy
wykład o niej: nawet czytanie na temat modlitwy jest już jej uprawianiem, a
uprawianie bez przygotowania nie jest rozsądne. Dlatego przed
rozpoczęciem punktu 16 czytelnik musi faktycznie przygotować się,
pozostając przez jakiś czas w nastawieniu baqqesh, które zwane jest
"Oczekiwaniem" (qawweh). Oczekiwanie było krótko opisane na końcu
punktu 7, poświęconemu baqqesh, gdzie qawweh było porównane z praktyką
stawienia się w obecności Bożej.
Nie możemy widzieć, czuć czy wyobrażać sobie Boga; mając to w
świadomości, postaw się w Jego obecności i wiedz, że On jest tam. Oczekuj,
aż On zadziała.
57
Co takiego może Bóg uczynić? Mógłby uczynić koniec świata w czasie, gdy
ty oczekujesz. Mógłby posłać do twojego pokoju przyjaciela lub wroga, wielką
radość albo jakieś wielkie cierpienie. Może za kilka chwil będziesz obdarzony
nowym przywilejem, nowym obowiązkiem, nowym poleceniem czy nowym
powołaniem.
Jest prawdopodobne, że Bóg nie uczyni żadnej z tych rzeczy w ciągu
następnych kilku chwil. Ale mógłby to zrobić.
Z całą pewnością uczyni coś: jeśli nie przy tobie, to w jakimś innym miejscu,
o czym być może dowiesz się później. Ma on stwórczą miłość ku tobie i jest
całkowicie świadomy twojego istnienia. Jesteś Jego sługą. Jego zwiastunem.
Jego przyjacielem, Jego dzieckiem. W jakiś sposób nawet Go kochasz.
Jeżeli oczekujesz teraz na znak Jego woli, to oznacza, że jesteś
przygotowany.
Ale jak długo? Przez jak długi czas możesz czekać? Jak długo możesz
pozostawać w Jego niewidzialnej obecności, świadomy wyłącznie tego, że
On może nagle wkroczyć w Twoje życie?
Spróbuj oczekiwać z uwagą może przez pół minuty, zanim zaczniesz czytać
następny fragment.
16. OJCZE NASZ
SŁOWO (powitania):
Ojcze nasz, któryś jest w niebie, BŁOGOSŁAWIEŃSTWO:
Świeć się Imię Twoje,
przyjdź Królestwo Twoje,
bądź wola Twoja
jako w niebie tak i na ziemi.
58
BŁAGANIE:
Chleba naszego powszedniego
daj nam dzisiaj.
I odpuść nam nasze winy,
jako i my odpuszczamy naszym winowajcom.
I nie wódź nas na pokuszenie,
ale nas zbaw ode złego. Amen
SŁOWO (powitania):
Ojcze nasz, któryś jest w niebie
We wszystkich systemach medytacji, którejkolwiek tradycji, ten, który tęskni,
zawsze coś otrzymuje. W jednym systemie może to być prosta ludzka
umiejętność oddychania, która jest dana wszystkiemu, co żyje. W innym
może to być zdolność nucenia jakiegoś muzycznego tonu. Jeszcze inne
systemy są oparte na danej nam zdolności zauważania lub też
niedostrzegania czegoś. W różańcu czynimy użytek ze zdolności danej
każdemu z nas, mianowicie możliwości powitania kogoś, rozpoczęcia
procesu komunikowania się.
Osoba, która tęskni, może wznieść się ponad ograniczenia ja (przekroczyć
siebie) tylko poprzez uznanie, że istnieje coś, co nie może być jej własnym
produktem, jest osiągalne tylko jako Dar. Różne tradycje mówią o "mocy",
"Duchu", "Łasce" albo czymś podobnym. Ale te dary są zawsze czymś
prostym, tak jak oddychanie, nucenie albo powitanie.. Są one darami,
ponieważ nie uczymy ich sami siebie: zostały one dane człowiekowi,
pochodzą od tych, wśród których żyjemy. Ale te proste dary są również
darami Bożymi, gdyż są one tak podstawowe jak sama egzystencja - ten
podstawowy dar Boga.
Jeśli potrafisz oddychać, możesz zacząć medytować. Jeśli umiesz nucić albo
witać, możesz zacząć medytować.
59
Możemy odczuć wielką ulgę, uświadamiając sobie, że pierwsze kroki w
medytacji nie wymagają od nas zgromadzenia wielkich lub niezwykłych sił,
ale są tym, co jest nam dane.
W judeo-chrześcijańsko-islamskiej tradycji, a przez to także w różańcu,
wszystko zaczyna się od powitania. W Ojcze nasz na przykład pozdrawiamy
Boga i dane nam jest określenie, którego możemy do tego celu użyć: Ojcze.
Biblia nie przedstawia tego słowa jako samego imienia Bożego, ale jako
słowo, które zastępuje jakieś inne. Jest wiele takich zastępczych słów w
tradycji biblijnej, ale Jezus z Nazaretu wyróżnia słowo Ojciec. Słowo to jest
określeniem miłości i zaufania: w naszej tradycji twierdzi się, przynajmniej od
czasu Mojżesza, że możemy pokładać naszą ufność w Bogu. A jako że
medytacja jest aktem komunikowania się, zaufanie (zgoda na zażyłość) są
szczególnie ważne.
Ale wróćmy do myśli o prostym darze. Aby lepiej ocenić sytuację,
skonstruujmy pewną historię. Spróbujmy wyobrazić sobie, że pewne słowa,
pewne sposoby powitania są tak fundamentalne, jakby pochodziły jedynie od
tego, co Boskie. Moglibyśmy powiedzieć, że takie słowa wychodzą z
wieczności, od Boga. Wchodzą do naszego świata i rozpoczynają
poszukiwanie osób, które chciałyby je wypowiedzieć.
Z grubsza mówiąc, moglibyśmy stwierdzić, że Bóg potrzebuje naszych ust,
które pragnęłyby się otworzyć, by uwolnić te słowa. Tylko Bóg może
wypowiedzieć powitanie godne Boga, ale jeśli z ochotą pozwolimy na to, by
te słowa wyszły od nas, dostosujemy tę czynność komunikowania do siebie
samych w taki sposób, że nie będziemy w niej już tylko marionetkami. Ale
ponieważ Słowo powitania jest całkowicie darem, a więc jedną z tych
prostych rzeczy, które stanowią podstawę medytacji, możemy słusznie
uważać je za przychodzące do nas od Boga i poszukujące w nas swojej
ekspresji. Dlatego święty Paweł pisał (Rz 8, 15; Ga 4, 6), że Duch Boży
mieszka w nas i uczy nas wołać: Abba (aramejskie: "Ojcze").
60
Jezus mówił po aramejsku, więc niewątpliwie miał na myśli słowo Abba,
kiedy przekazywał nam modlitwę Ojcze nasz. C. H. Dodd i inni ustalili, że
Abba jest poufałą formą słowa Ojciec, oznaczającą przystępność, ufność,
bliską zażyłość. Dodane do niego zaimki (nasz Ojcze, mój Ojcze itp.) jeszcze
bardziej zamieniają ten zwykły rzeczownik w "narzędzie" do nawiązania
kontaktu, powitania.
Mówiłem o wołaniu ludzkości ku nieskończenie nieznanemu. Od tego
miejsca niech czytelnik zacznie próbować wyrazić to wołanie słowem
"Ojcze". Dobrze byłoby wysyłać sygnały do Ojca w różnych sytuacjach oraz
zapisywać rodzące się w związku z tym własne myśli i uczucia. Czy twoje
oczekiwanie (qawweh) stało się łatwiejsze teraz, kiedy nazywasz Boga
"Ojcem"?
Jedno Słowo, jedno Błogosławieństwo, jedno Błaganie
Przypuśćmy, że zdecydowaliśmy się poszukiwać (baqqesh) tego, co Boskie i
że pozwolono nam tylko na trzy próby. (Jest pewna oszczędność w Bożych
sprawach, więc może stąd tak wiele mitów i baśni daje swoim bohaterom
możliwość spełnienia tylko trzech ich życzeń, tylko trzy zagadki i tak dalej).
Dane nam już zostało jedno słowo powitania (poprzednia część), a teraz
dowiadujemy się, że pozostało nam (ta część i następna) jedno
błogosławieństwo i jedno błaganie.
Widzieliśmy, że tym "jednym słowem" jest Ojcze. "Jedno błogosławieństwo"
przejawia się w trzech prawie synonimicznych frazach20:
20 Jeśliby frazy Ojcze nasz nie były prawie synonimiczne, lecz różniły się
jedna od drugiej, wciągnęłyby nas w rozumowanie dyskursywne. Wiele
pięknych modlitw zawiera takie rozumowanie, lecz brakuje wtedy temu
wszystkiemu prostoty potrzebnej medytacji różańcowej. Zobacz w: A.
Blooma, Beginning to Pray, 60 i 61, jak słynna modlitwa Jezusowa
praktykowana przez
61
JEDNO BŁOGOSŁAWIEŃSTWO:
Świeć się Imię Twoje, przyjdź Królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w
niebie tak i na ziemi.
Zaczęliśmy modlitwę Ojcze nasz od kilku chwil Oczekiwania, z którego
wyłoniło się Powitanie, lecz teraz uczymy się utrzymywać Oczekiwanie, nie
przerywając go przez cały czas odmawiania Ojcze nasz. W tym miejscu
Oczekiwanie przemienia się w jedną z towarzyszących mu postaw: w
Poszukiwanie {baqqesh). Z głębi Oczekiwania rozpoczynamy poszukiwanie
Bożego działania, jakiegoś objawienia nadejścia Bożego Imienia Królestwa
Woli.
Ta część zwana jest błogosławieństwem. W naszej zachodniej tradycji
błogosławieństwo niestety stało się czymś bardzo biernym, czymś, co
otrzymujemy od Boga, od osób duchownych lub rzadziej od kogoś innego.
Rzadko sami błogosławimy. W Biblii jednak błogosławienie jest po prostu
użyciem dobrych stów, podczas gdy przekleństwo jest użyciem słów
oznaczających katastrofy. Tradycja biblijna nie tylko zachęca nas, abyśmy
błogosławili, ale wskazuje, że jesteśmy powołani do błogosławienia samego
Boga, tak jak czynimy to tutaj. Starożytni wyobrażali sobie, że po tym, jak my
błogosławimy Jego, Bóg odwzajemnia się ze swej strony także dobrymi
słowami, które oczywiście są, de facto, pomyślnymi wydarzeniami.
Kościoły prawosławne funkcjonuje jako pojedyncze poruszenie bogate w
znaczenie, ale niedyskursywne. Zobacz też J. Catoir, Enjoy the Lord: A Path
to Contemplation, New York: The Christophers, 1978, 86-94.
W swoich Ćwiczeniach duchownych św. Ignacy Loyola zaleca (w Trzecim
sposobie modlitwy) rytm, w którym każdy oddech odpowiada pojedynczemu
słowu modlitwy. W różańcu więcej stów płynie z każdym oddechem, jednak
wszystkie one są jedną intencją, jednym poruszeniem.
62
Błogosławienie może być wyrażone jako pragnienie dobra ("święć się Imię
Twoje" tzn. "niech będzie święte imię Twoje") albo jako stwierdzenie faktu
("Święte jest Imię Twoje"). Bardzo często czasownik ("niech będzie" albo
"jest") bywa opuszczany, w wyniku czego połączone są oba znaczenia. W
błogosławieństwie Boga nie ma różnicy między "niech będzie" a "jest", bo
oczyszczone pragnienie jest już faktem w Jego świecie. Baqqesh (pragnienie
pełne nadziei) staje się aktem uwielbienia.
Świec się Imię Twoje
Współczesne nauki skutecznie dokonują rozbioru rzeczy na ich liczne części
składowe. Ostatnio jednak coraz częściej można usłyszeć naukowców
mówiących, że potrzebujemy podejścia holistycznego, uzdalniającego nas do
tego, by stanąć wobec każdego istnienia jako całości.
Symbol reprezentuje całe istnienie. Fotografia, na przykład, bardzo
skutecznie może reprezentować całą naturę mojego przyjaciela, nawet jeśli
przedstawiona jest na niej tylko część jego postaci. Dla przedindustrialnych
("prymitywnych") ludów najtrafniejszym symbolem każdego istnienia jest jego
imię. Imię osoby wyraża całą jej faktyczność.
Kiedy stajemy w obliczu Bożego Imienia, nie próbujemy dokonywać rozbioru
na rozliczne moce czy przymioty Boga, ani nawet porównywać Go z czymś
innym. Raczej dążymy do kontaktu z Jego pełnią.
Znowu, dla ludzkości w fazie pierwotnej, imię, jak każdy symbol, otwierało
dostęp do istoty. Przypominamy sobie, że w Księdze Wyjścia mówi się, iż
Bóg okazał swemu ludowi dobroć, wyjawiając swoje Imię (Wj 3). Prosi
jedynie, aby Jego Imię nie było używane "nadaremnie" (tzn. w niedobrym
celu:
Wj 20). Zastępując język naszych przodków wyrażeniami współczesnymi,
można powiedzieć, że Bóg faktycznie umożliwia dostęp do siebie samego i
życzy sobie tylko, abyśmy nie nadużywali tego związku, który nam
proponuje.
63
Słowo świeć się oznacza: "niech będzie uczczone". W języku Biblii i Jezusa
Chrystusa, czcimy (mówimy "święć się") coś wówczas, gdy uznajemy
urzekający i zarazem wzbudzający bojaźń skutek, jaki to na nas wywiera.
Dlatego też owej czci wyznaczamy specjalne miejsce. Dlatego należało
święcić (tzn. wyróżnić), ponieważ w tym właśnie dniu bardziej niż
kiedykolwiek szukamy Boga, który zarazem urzeka nas i napełnia bojaźnią.
Podobnie moment wezwania Imienia, który otwiera naszą relację z Bogiem,
musi być chwilą cenioną niczym skarb i traktowaną jako wyjątkowa
("święta"),
Przyjdź Królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi
Oto dwie następne frazy, którymi zwracamy się do Boga. Jednak ich
podstawowe znaczenie nie różni się od sensu "święć się Imię Twoje", gdyż,
zgodnie z nauczaniem Jezusa, kiedy Bóg objawia swoje Imię, to realizuje
również, w takim stopniu, w jakim mu na to pozwalamy, swoje Królestwo i
swoją Wolę. W Starym Testamencie słowo wola oznacza dobrą wolę Boga;
prawdopodobnie akcent nie pada więc tutaj na dotkliwe problemy, jakie
możemy napotkać, kiedy usiłujemy spełnić wolę Boga. Podobnie "Królestwo"
odnosi się przede wszystkim do Bożej troski o to, aby ożywiać sferę
sprawiedliwości i pokoju miedzy nami. Nie tyle jest to modlitwa o to, by niebo
zastąpiło ziemię, ile raczej o to, byśmy pozwolili ziemi być niczym niebo.
Jest pewien paradoks w tym błogosławieństwie: życzymy pomyślności
Bożemu Imieniu, Królestwu i Woli, ale przy tym uświadamiamy sobie, że
wszystkie trzy są dobrodziejstwami, jakimi Bóg obdarza nas. Modlitwa Ojcze
nasz daje nam nowe spojrzenie na rzeczywistość: naszą naturą jest bycie
obdarowanymi. Nawet teraz my ludzie na ziemi jesteśmy kształtowani przez
Jego cudowny plan. Zaczynamy odczuwać, że jesteśmy
64
obdarzani nawet naszym istnieniem tutaj. Zadaniem naszym jest więc
nauczyć się umiejętności przyjmowania daru.
JEDNO BŁAGANIE:
Chleba naszego powszedniego
daj nam dzisiaj.
l odpuść nam nasze winy,
jako i my odpuszczamy naszym winowajcom.
I nie wódź nas na pokuszenie,
ale nas zbaw ode złego. Amen
Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj
Pierwsze dwie z trzech części modlitwy Ojcze nasz odnoszą się wprost do
Boga i de facto mogą być słusznie nazwane aktem czystego uwielbienia.
Ostatnia, trzecia część, która zaczyna się teraz, jest serią próśb (stanowiącą
"jedno błaganie") w intencji potrzeb ludzi. Ale nawet te prośby, jako że są
przejawem ufności pokładanej w Bogu, oddają chwałę Jemu. I nawet one są
poszukiwaniem elementów Jego Królestwa.
Jezus myślał być może o chlebie powszednim z nieba (o "mannie" - patrz Wj
16, 4n), którą Bóg karmił Izrael. Jeśli prosimy jedynie o ilość nam niezbędną,
a nie o zapasy, które zabezpieczyłyby naszą przyszłość, znowu wyrażamy
ufność Bogu. Ukażemy dalej, że w ten sposób szukamy raczej wzrostu Jego
Królestwa niż naszego własnego dobra.
Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom
Jako że Królestwo Boga jest wspólnotą, w której obowiązują Boże kryteria,
staje się jasne, że Jego Królestwo zstąpiłoby pośród nas, jeśli
przebaczylibyśmy każdy każdemu wszystkie urazy, prawdziwe czy
wyimaginowane. Dobra wola Boga rozciąga się na nas i musi być też
rozpostarta przez nas na
Modlitwa medytacyjna Zachodu - 5
65
innych. "Miłujcie swoich nieprzyjaciół" powiedział Jezus, i jest to jedyna
strategia, która umożliwia jakąkolwiek nadzieję, by wyleczyć całą nienawiść i
wszystkie krzywdy tu na ziemi.
Nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego
Bóg jest w stanie ująć wszystkie dobre wątki w historii i utkać z nich gobelin,
który byłby wypełnieniem Królestwa Bożego. Ale istnieje także tkanina
będąca dziełem złego, choć nie w takiej wielkiej skali. Zło polega bowiem na
tym, że my ludzie mamy też tendencję do uczestniczenia w różnych
kombinacjach, które prowadzą do zupełnego odrzucenia Boga. Jezus uczył,
że nasze osobiste grzechy mają dalekosiężne skutki, znacznie
przewyższające to zło, którego byliśmy świadomi na początku, wtedy gdy
popełnialiśmy nasze wykroczenia. Biblia używa słów takich jak toczenie
sporu, walka, kuszenie Boga czy też wystawianie Boga na próbę, aby
wyrazić ostateczną kombinację zła - wyobrażenie polegające na tym, że my
niemądrzy ludzie usiłujemy wykorzystać Boga. Jezus miał na myśli (w tym
fragmencie modlitwy Ojcze nasz) prawdopodobnie sprzeciw Izraela wobec
Boga w Massa (Wj 17, 7), miejscu, którego nazwę Biblia rozumie jako
oznaczającą właśnie "kuszenie". Słowa modlitwy wyrażają zatem prośbę,
abyśmy bez przygotowania, niespodziewanie nie byli doprowadzeni do
sytuacji wielkiego zagrożenia, w miejsce takie jak Massa, gdzie my ludzie
wystawialibyśmy Boga na próbę i przez to znaleźli się w dotkliwym kłopocie.
("Pokuszenie" jest z pewnością mniej dobitnym tłumaczeniem niż
"wystawianie Boga na próbę"),
Jeśli słowa modlitwy wyrażają także prośbę o to, abyśmy my nie byli kuszeni
("wystawieni na próbę"), to tylko dlatego, że nasze mniej znaczące potyczki z
nieprzyjacielem mogłyby wciągnąć nas w jakiś większy spisek. Ale w gruncie
rzeczy wiemy, że musimy być poddani próbie i że Bóg będzie zawsze przy
nas.
66
Podobnie wielu naukowców uważa, że "zbaw nas ode złego" powinno być
przetłumaczone "zbaw nas ode Złego". Miałoby to związek z przekonaniem,
że w ostatecznej walce, w której zjednoczą się różne formy zła, dowództwo
obejmie szatan ze swym złem fundamentalnym. Wielu chrześcijan zwróciło
się w stronę Biblii ze względu na zawarte w niej wskazówki co do natury
Złego, ale w różańcu idzie o coś zupełnie innego. Wystarczy powiedzieć, że
"zbaw nas ode złego (Złego)" oznacza walkę ostateczną, podobnie jak "nie
wódź nas na pokuszenie". W naszej medytacji te dwa fragmenty modlitwy
Ojcze nasz, choć każdy z nich w odwrotny sposób, służą temu, by pchnąć
nas naprzód w tym samym kierunku co inne frazy Ojcze nasz: ku Królestwu
Ojca.
W jaki sposób trzy ostatnie prośby stanowią "jedno błaganie"? Aby to
zrozumieć, potrzebujemy jedynie odwołać się do hebrajskiego pojęcia
shalom ("pokój"). Jak często zauważano, istotnym znaczeniem shalom jest
"pełnia". Osiągnęliśmy pokój w sensie hebrajskim tylko wtedy, gdy mamy
pełnię błogosławieństwa. Zaprzestanie wrogości nie wystarczy ("nie wódź
nas na miejsce wielkiej próby"), musimy także mieć dostateczne
zabezpieczenie (chleb powszedni) i miłość (przebaczenie, sprawiedliwość
społeczną). Nasze jedno błaganie jest wołaniem
o pełnię shalom.
Na koniec uwaga: kiedy pragniemy przyjścia Bożego Imienia, Królestwa i
Woli (jedno błogosławieństwo), to przypuszczalnie można też oczekiwać
naszej ufności w to, że nasze baqqesh będzie efektywne, przynajmniej w tym
stopniu, w jakim sami na to pozwolimy. Boże Królestwo naprawdę przychodzi
na nasze wezwanie. Trzecia część (jedno błaganie) przypomina nam, że
istnieje pewien odpowiedni sposób życia w nowo przybyłym Królestwie: życie
osób zadowalających się raczej tym, co niezbędne, niż dążących do
nadmiaru, z przebaczeniem, a nie nienawiścią, i to z przebaczeniem
wszystkich przewinień.
67
17. ZDROWAŚ MARYJO
Rozpocznij zgłębianie Zdrowaś Maryjo, praktykując Oczekiwanie jak w
punkcie 15, właśnie w tym momencie musisz przypomnieć sobie, że
niewidzialny Bóg przebywa w otoczeniu niewidzialnej grupy swoich dzieci.
Wiedz, że Maryja jest jedną z tych istot, których nie możesz widzieć, czuć ani
nawet, w gruncie rzeczy, odpowiednio sobie wyobrazić.
SŁOWO:
(Powitanie, Łk l, 28)
Zdrowaś, Maryjo, łaski pełna.
Pan z Tobąl
BŁOGOSŁAWIEŃSTWO:
(Uwielbienie Chrystusa, Łk l, 42)
Błogosławionaś Ty między niewiastami
i błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus. BŁAGANIE:
(Pragnienie Boga, baqqesh')
Świata Maryjo, Matko Boża,
módl się za nami grzesznymi teraz
i w godzinę śmierci naszej. Amen.
Zdrowaś Maryjo jest całkiem słusznie nazywane modlitwą, ponieważ w
drugiej części (BŁOGOSŁAWIEŃSTWO) mamy uwielbienie Chrystusa, który
jest przedstawiany jako Ten, który obrazuje Bożą miłość ku nam. Oczywiście
ta pochwała Chrystusa jest skierowana do Maryi jako Powierniczki i jest
wypowiadana w obecności Ojca.
W Zdrowaś Maryjo przechodzimy przez te same etapy, które spotkaliśmy w
Ojcze nasz: jest słowo powitania, po którym następuje błogosławieństwo i
błaganie. Nie chcemy przesadnie podkreślać ważności naszego schematu -
słowo/błogosławieństwo/błaganie. Z pewnością nikt w starożytnym Izraelu
nie
68
analizował (dokonywał rozbioru) kompozycji, nie dokonywał rozbioru na jej
części składowe, tym mniej ktokolwiek świadomie śledził takie schematy. Ale
schemat ten pasuje do wielu modlitw. Nawet we współczesnej komunikacji
często prosimy o przysługę (błaganie) dopiero po powitaniu i wyrażeniu
własnej życzliwości! Moim głównym celem tutaj jest pomoc w tym, byśmy byli
świadomi różnych elementów modlitwy.
SŁOWO:
(Powitanie)
Zdrowaś Maryjo, łaski pełna. Pan z Tobą!
W rozważaniach nad Ojcze nasz przedstawiłem podstawowe założenie (str.
61) następująco: Duch Boga, Dawca Darów wypowiada odwieczne słowo,
stosowne, by zwracać się nim do Boga: Abba, "Ojcze". W Zdrowaś Maryjo
Duch Boga wypowiada odwieczne słowo odpowiednie do tego, by zwracać
się nim do ludzkości.
Te słowa są skierowane do Maryi, ale są odpowiednie dla wszystkich ludzi
między innymi dlatego, że Maryja z bardzo wielu powodów jest postrzegana
jako model i ucieleśnienie odkupionej ludzkości. Podobne słowa były
skierowane do Izraela ("Córa Syjońska") w Starym Testamencie (patrz na
przykład So 3, 14-17 albo Za 9, 9), z tego samego też powodu Izrael był
pojmowany jako wcielenie odkupionej ludzkości.
Zwyczaj przedstawiania narodu czy ludu jako kobiety jest powszechny w
całym świecie. To, że Bóg mówi tak łaskawie do Maryi-ludu, doskonale
współbrzmi z postawą judeo-chrześ-cijańsko-islamską, nauczaną od czasów
Mojżesza: Bóg miłuje swój lud, obdarza go Bożą przychylnością i zaprasza
do radości.
69
My, medytujący, zaczynamy więc Zdrowaś Maryjo tak jak zaczynaliśmy
Ojcze nasz: przygotowując się do rozpoczęcia jednego z podstawowych
działań ludzkich - powitania. Duch Boży już wypowiedział te słowa i są to
"dobre słowa" (łacińskie: evangelium; anglosaskie Goodspiel - dobra
nowina), więc i my chętnie przygotowujemy się do tego, by ewangelizować
Najświętszą Pannę.
W opowiadaniu o Zwiastowaniu, w którym zawarte są te słowa (Łk l, 28),
mówi się, że wypowiedział je Anioł Gabriel. Ale w pierwotnym sensie są to
słowa Ducha Bożego. Bo cóż takiego anioł oznajmia w tradycji biblijnej, jeśli
nie natchnione Boże słowa? Żaden anioł nie przemawia z autorytetem
osobistym - a już w najmniejszym stopniu Gabriel, którego imię znaczy
właśnie "Moc Boga"! Dlatego gdy rozpoczynamy tę modlitwę, przyjmujemy
rolę Gabriela, tego, który oznajmia ludzkości najwspanialszą nowinę Ducha
Bożego. Główną funkcją tego słowa powitania jest po prostu zwrócenie
uwagi samej Maryi i uświadomienie także nam, że tej uwagi poszukujemy.
Teologiczne znaczenie pojedynczych słów (omówione poniżej) jest ważne,
ale wtórne wobec tej prostej ich funkcji.
Zdrowaś
"Zdrowaś" było zwyczajnym pozdrowieniem, ale w oryginalnej Łukaszowej
grece ma ono swoje własne szczególne znaczenie: mniej więcej "raduj się z
przychylności". Z pewnością nie był to sygnał bez znaczenia, podobny
naszym halo! czy cześć!
Łaski pełna
"Pełna łaski", z drugiej strony, to określenie dalekie od stylu zwykłych
powitań, choć grecki pozwala na podniosłe tytuły wobec wybitnych
osobistości. Nasze polskie "łaski pełna" jest próbą przetłumaczenia
kecharitomene z greki Nowego Testamen-
70
tu. O ile "łaska" jest tradycyjnym tłumaczeniem, oryginał znaczy coś
bliższego "przychylności", tak samo zresztą jak samo słowo łaska również
kiedyś znaczyło "przychylność". Kecharitomene dalej znaczy, przez swą
formę gramatyczną, że Maryja jest osobą, która otrzymała przychylność w
przeszłości, przychylność, która została przeniesiona do teraźniejszości.
Moglibyśmy więc kecharitomene tłumaczyć "od dawna darzona
przychylnością", choć brzmi to może niezbyt ładnie. "Darzona wieloma
względami" w innym możliwym tłumaczeniu oznacza, że obecna dobra
nowina jest zwieńczeniem wcześniejszych gestów przychylności. To
wyrażenie, w każdym razie, nie oznaczało początkowo, że Maryja jest pełna
nadprzyrodzonej łaski, jak stwierdzają to (zresztą zupełnie słusznie)
teologowie, ale że Maryja (a przez to lud Boży) została wyróżniona Bożą
przychylnością, która działała w Jej życiu już wcześniej, a w narodzeniu
Jezusa osiągnęła swój szczyt.
W Biblii Maryja jest domyślnie porównywana z Hannah (Anną), matką
Samuela, a samo imię Hannah oznacza "przychylność" (por. Łk l, 46 z ISm 2,
l). Dla obu kobiet "przychylność" odnosi się do wyjątkowego macierzyństwa,
którym zostały obdarzone, i wspaniałego dziecka, które było jego
owocem.
Całe pozdrowienie oznacza mniej więcej tyle co: "Raduj się z przychylności,
Maryjo, Ty, któraś jest od dawna obdarzona względami!" Musimy uczynić
pewien wysiłek, aby modlić się dobrze znanymi nam słowami ze
świadomością bogatszego ich znaczenia zawartego w oryginalnej grece.
Pan z Tobą
Może się wydawać, że to zdanie byłoby odpowiedniejsze jako
rozpoczynające Błogosławieństwo, niż - jak to wcześniej stwierdziliśmy - jako
druga część Powitania. Jednak w rzeczywistości było to częste pozdrowienie
w Izraelu. Nie musimy
71
doszukiwać się w nim zbyt wielu znaczeń, mimo że do Maryi
przystaje ono w najwyższym stopniu.
BŁOGOSŁAWIEŃSTWO:
(Uwielbienie Chrystusa)
Błogosławionaś Ty miądzy niewiastami i błogosławiony owoc żywota
Twojego, Jezus.
Mamy tutaj następne błogosławieństwo, podobne odpowiedniemu
fragmentowi Ojcze nasz, jak na to wskazuje nawet pierwsze słowo.
Czasowniki (domyślne) "jesteś" (błogosławiona jesteś) i "jest" (błogosławiony
jest)21 nie występują w oryginale, pozostawiając w ten sposób
dwuznaczność faktu oraz nadziei, co jest cechą charakterystyczną każdego
błogosławieństwa. Jako że błogosławieństwo tworzy się z "dobrych słów",
jest to także modlitwa uwielbienia (patrz punkt 9, str. 35). Uwielbienie,
bardziej niż jakikolwiek inny akt ludzkiej istoty, podnosi nas i wyzwala z
naszego ja i przez to tak doskonale odpowiada medytacji. Uwielbienie tutaj
oczywiście odnosi się do Jezusa Chrystusa i jest wypowiadane do Jego
Matki.
Obie części tego "uwielbienia Chrystusa" mają na celu Jego pochwałę.
Nawet pierwsza część, która wydaje się koncentrować na Maryi, to nie są
przede wszystkim gratulacje, które Jej składamy. "Błogosławionaś Ty między
niewiastami" wywodzi się z tradycyjnego żydowskiego pozdrowienia matki po
urodzeniu przez nią dziecka. Oznacza ono coś w rodzaju: "Należą d się
gratulacje! Jakie wspaniałe jest to dziecko, z powodu którego inne kobiety
będą cię błogosławić!" Chociaż gratuluje się matce, intencja koncentruje się
na dziecku. Co więcej, w językach starożytnego Izraela naturalnym było
powtórzenie w jednej poetyckiej frazie idei zawartej w zdaniu ją poprze-
21 W angielskim tłumaczeniu modlitwy czasowniki te nie są opuszczone, w
przeciwieństwie do ładny, gdzie konstrukcja zdań bardziej odpowiada pod
tym względem polskiej wersji - z orzeczeniami domyślnymi - przyp. tłum.
72
dzającym. Poza tym w tychże starożytnych językach rzadko używano słów
oznaczających "ponieważ". Dlatego drobne słówko i często miało je
zastępować. Zupełnie usprawiedliwione byłoby więc tłumaczenie tego zdania
jako: "Błogosławionaś Ty między niewiastami, ponieważ błogosławiony owoc
żywota Twojego, Jezus". Dla lepszego rozumienia tych słów możemy nawet
sami czasem to uczynić.
W tym miejscu, ze względów praktycznych, rozsądnym byłoby uczynić w
myśli małą pauzę przed rozpoczęciem tego fragmentu (przynajmniej wtedy,
gdy rozpoczynamy dopiero medytacje różańcowe). Pozdrowiwszy Maryję i,
jak było powiedziane, wzbudziwszy Jej uwagę po to, by mogła usłyszeć
pochwałę swego Syna, musimy postarać się, aby naprawdę pomyśleć o Jej
Synu, zanim pójdziemy dalej. Każdy zna przynajmniej jeden godny pochwały
aspekt życia i charakteru Jezusa z Nazaretu i ważnym byłoby przypomnieć
sobie o tym w tej chwili; w przeciwnym razie nasze uwielbienie nie będzie
rzeczywiste. Zamierzoną intencją "błogosławionaś Ty" jest właśnie, jak
powiedzieliśmy, uwielbienie Syna.
Ktoś mógłby przypuszczać, że Maryja zostanie zlekceważona, jeżeli
przynajmniej pierwsza część tej pochwały nie będzie skierowana wprost do
Niej. Ale upieranie się przy takiej tezie byłoby zignorowaniem całej tradycji
odnoszącej się do Maryi. Nie, zabiega Ona o własną chwałę, lecz jest w
najwyższym stopniu zainteresowana tym, aby uwielbiony był Jezus.
Oczywiście w schemacie tym Maryja posiada szczególne miejsce:
nikt inny nie był powołany do tego, by począć, urodzić, wykarmić, wychować i
uformować Jezusa - Mesjasza. Ale jeżeli Maryja była przeznaczona do
chwały, to Jej chwała i tak zawiera się w Jezusie Chrystusie; nie jesteśmy w
stanie uczcić Matki Bożej, jeżeli nie zaakceptujemy tego faktu.
Jezus
Wspomnienie imienia Jezusa w końcu drugiej części wspaniale pomaga w
naszej medytacji: Jezus jest teraz u Boga,
73
swojego Ojca, więc jesteśmy doprowadzeni do ponownego skoncentrowania
naszej uwagi na Ojcu i na Jezusie wraz z Ojcem. Jest to użyteczne, bo
następna (trzecia) część jest kierowana do Ojca i dopatruje się Jezusa w
Ojcu.
JEDNO BŁAGANIE:
Świata Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę
śmierci naszej. Amen.
Oczywiście, część ta, nazwana "Błaganie", a rozpoczynająca się ponownym
pozdrowieniem (Święta Maryjo), jest częścią modlitwy wstawienniczej
(przypomnij sobie punkt 10 na str. 38). Może ona być określona jako
oczyszczenie naszych modlitw przez ich włączenie do modlitw Maryi. Wiemy,
że jesteśmy początkujący w medytacji i modlitwie. Wiemy także, że nasze
pojmowanie Chrystusa i Boga jest bardzo niedoskonałe. Dlatego włączamy
nasze modlitwy do strumienia modlitw Maryi, tak że może Ona wzmacniać te
elementy naszej modlitwy, które na to zasługują, a odfiltrowywać niegodne
tego.
Ta trzecia część Zdrowaś Maryjo bywa czasami umniejszana:
w przeciwieństwie do pierwszych dwu nie jest ona cytatem z Biblii. Nie jest
ani słowem Boga, ani uwielbieniem Chrystusa.
Jednak część ta, gdy spotyka się z naszą szczególną uwagą i gorliwością,
posiada niezwykłą moc szybkiego powiększenia medytacyjnego życia w nas,
gdyż wymaga od nas, abyśmy zwrócili się w kierunku (albo też poszukiwali -
baqqesh) dwóch osób naraz, a jedną z nich jest Bóg.
Chociaż stwierdzenie to może się wydawać niezbyt zgodne z gramatyką,
najwięcej uwagi w tej trzeciej części Zdrowaś Maryjo kierujemy na Ojca. Jeśli
pragniemy połączyć nasze modlitwy z modlitwami Maryi, to my najpierw
musimy na-
74
prawdę odprawiać te modlitwy i muszą one być skierowane do Boga.
Podobnie jak i druga część modlitwy, to uwielbienie Chrystusa jest
bezsensowne, jeżeli nie oczekujemy i nie poszukujemy Ojca i Jego
Królestwa.
Prawdą jest, że same słowa mogłyby poprowadzić nas łatwiejszą drogą.
Moglibyśmy przestać modlić się do Boga i prosić Maryję, aby z
jakiegokolwiek powodu przejęła nasze obowiązki. Być może modlący się na
różańcu czynili tak czasami. Ale każdy spójny wysiłek, by używać różańca do
prawdziwej medytacji, byłby przez takie podejście uniemożliwiony. Serce i
umysł wznoszą się do Boga z tęsknotą i poczuciem ich własnej
nieadekwatności. Prośba kierowana do Maryi uzyskuje całą swoją moc dzięki
temu uprzedniemu wzniesieniu serca, tęsknocie, poszukiwaniu i
oczekiwaniu.
Czytelnik może uzyskać praktyczny dowód na to. Jeżeli te słowa padają w
trakcie poszukiwania Ojca, ale równocześnie wypowiadający je jest świadom
obecności Maryi (przez prosty fakt, że mówi do Niej), to można często
namacalnie poczuć przypływ uczuć, których owocem jest nasze podwójne
otwarcie się (na obie osoby równocześnie). Kiedy staniemy się bardziej biegli
w medytacji, również ten dowód stanie się bardziej ewidentny.
Jeśli nie spoglądamy na osoby, do których mówimy, będą one po prostu
czuły, iż nie zwracamy na nie wystarczającej uwagi. Ale ta zasada nie odnosi
się do doświadczeń szczytowych [peak experience\. Używając szorstkiego
porównania, jeżeli spostrzegłem płomienie wokół dachu mojego domu,
zawołam najgłośniej, jak potrafię, do sąsiada, aby wezwał straż pożarną i
przyniósł z ogrodu wąż do polewania. W tym czasie oczywiście mój wzrok
będzie skoncentrowany na płomieniach. Mimo to mój sąsiad nie będzie
wątpił w to, że kieruję całą swoją energię zarówno w stronę ognia, jak i w
jego. Tak długo, jak nie potraktujemy trzeciej części różańca w ten sam
sposób (poszukując Boga w trakcie zwracania się do Maryi), sam różaniec
nie będzie dla nas mocnym doświadczeniem.
75
Jest pewna praktyczna metoda pomocna w tej sprawie. W pierwszych dwóch
częściach pozdrawiamy najpierw Maryję, następnie wobec Niej wychwalamy
Chrystusa. Imię Jezus uczyniło nas świadomymi Jego obecności przy Bogu.
Wtedy, zaczynając trzecią część, w której koncentracja na Ojcu jest
wspaniale odnowiona, można fizycznie skierować oczy w innym kierunku.
Może to być po prostu zamknięcie oczu, które były otwarte, albo otwarcie
oczu, które były zamknięte. Osobiście najchętniej w chwili rozpoczynania tej
trzeciej części podnoszę oczy ku niebu, tej wielkiej granicy i symbolowi
naszej odległość od Boga. Jeśli mamy przed sobą figurkę lub obraz Maryi,
możemy nawet spojrzeć w inną stronę, kiedy mówimy "Święta Maryjo". Przez
zastosowanie tej metody nasz umysł zostanie zaprogramowany na to, by
skupić uwagę na dwóch osobach naraz. (W tym samym duchu odczytaj tekst
o zastosowaniu krzaków, grot i temu podobnych, punkt 20 K, na str. 88).
Mówiłem już o sposobie, w jaki Duch Święty z perspektywy wieczności
wypowiada słowa, które mają zostać wypowiedziane przez nasze usta. Ojcze
nasz (patrz str. 61) i Zdrowaś Maryjo, laski pełna (patrz str. 69) są tego
przykładami. W pierwszej części Zdrowaś Maryjo pozdrawialiśmy więc
Maryję przez włączenie się do strumienia komunikacji odwiecznie
wypływającego od Ducha Świętego. Tutaj w trzeciej części włączamy się
jeszcze raz do tego strumienia, lecz teraz jest to fala powracająca od nas
znowu do Ojca.
Poszukujemy Ojca i praktykujemy qawweh, będąc świadomymi, że Bóg
mógłby wejść dramatycznie w nasze życie nawet dokładnie w chwili, gdy Go
oczekujemy. Faktycznie On już zadziałał w wieczności. Jego wola jest
odczuwana w świecie i może w jednej chwili sprawić, że zaczniemy
odczuwać dotknięcie Jego stwórczej miłości.
Lecz rzadko się zdarza, aby Bóg objawiał natychmiast swoją wolę
medytującemu. Ojciec będzie raczej przemawiał w ujawniających się
wydarzeniach dni, które nadejdą, albo poprzez
76
znaki w liturgii, choć możemy wciąż nie rozpoznawać Jego głosu. Baqqesh
jest więc uczeniem się, jak poszukiwać, lecz nie jest poszukiwaniem i
znajdowaniem równocześnie.
Przychodząca od Ojca przyszłość, której poszukujemy w tej części Zdrowaś
Maryjo, jest przyszłością spójną z życiem i nauczaniem Jezusa: jest
przyszłością ukształtowaną na wzór Jezusa. Zauważmy, że wymawiamy imię
Jezus tuż przed rozpoczęciem tej części (jest to ostatnie słowo części
poprzedniej). Teraz spoglądamy z powrotem w stronę Ojca i równocześnie
usiłujemy odnaleźć Jezusa wraz z Ojcem.
Jest jeszcze jeden element łączący drugą i trzecią część Zdrowaś Maryjo. To
dlatego właśnie prosimy o modlitwy Maryję (w BŁAGANIU), że poszliśmy za
Chrystusem (w BŁOGOSŁAWIEŃSTWIE). Gdyby Chrystus nie był naszym
najwyższym uzdrowicielem, w najmniejszym stopniu nie troszczylibyśmy się
o wstawiennictwo Maryi, ponieważ wiemy, że sama Maryja jest
zainteresowana wyłącznie wskazywaniem na Chrystusa.
Święta Maryjo
Powszechna idea biblijna głosi, że Bóg jest otoczony przez dwór świętych.
Co więcej, gdy Bóg udaje się dokądkolwiek (na przykład wchodzi w nasze
życie). Jego święci idą z Nim (patrz Za 14, 5). W trzeciej części Zdrowaś
Maryjo poszukujemy - to prawda - Ojca, lecz początkowo możemy więcej
uwagi poświęcić świętym, którzy Mu towarzyszą.
Teologowie rozważali przez wieki wielość inteligentnych jestestw (aniołów),
które już muszą przebywać w obecności Boga. Podobne spekulacje są tutaj
zbędne. Wystarczy stwierdzić, że autorzy biblijni lubują się w ukazywaniu
nam, że istoty ludzkie posiadające głęboki wgląd (prorocy) są również
członkami dworu niebieskiego. Wybrani już za życia, niektórzy prorocy są
wzięci do nieba, zostając na wieki członkami Bożego dworu (Eliasz był
jednym z nich, zob. 2 Krl 2, 9-12). W epoce Nowego Testamentu uważało
się, że duch proroczy został
77
wylany na wszystkich, którzy urodzili się na nowo w Chrystusie, i dlatego tytuł
świętych był również odnoszony do wszystkich. W końcu, gdy liczba
chrześcijan, którzy umarli, zaczęła znacznie przewyższać liczbę żyjących,
określenia tego zaczęto używać bardzo rzadko w stosunku do żyjących, a
raczej słowo "święci" było zarezerwowane w coraz większym stopniu dla
tych, którzy "ukończyli bieg" i zostali przyjęci w poczet członków dworu
niebieskiego, podobnie jak niektórzy prorocy Starego Testamentu. Gdy
Maryja jest nazywana "świętą", to nie są to zwyczajne gratulacje z okazji Jej
moralnej doskonałości, a raczej wskazanie na Jej obecność na niebieskim
dworze.
Kiedy wznosimy umysł i serce ku Ojcu w trzeciej części Zdrowaś Maryjo,
mówimy przy okazji do Świętej Maryi. Jest to najzupełniej prawidłowe, gdyż
Bóg pozostaje w obecności swoich świętych, zlecając im zadanie objawiania
Go. Podobnie jak aniołowie w Biblii, Maryja nie ma innej misji poza tą, by
objawiać Boga i Jego Syna (na wzór obrazu, przedstawiającego
nadchodzącą Bożą przyszłość).
Matko Boża
Wyrażenie "Matko Boża" może wymagać pewnego wyjaśnienia.
Chrześcijaństwo utrzymuje, że Jezus jest najwspanialszym przykładem
ludzkiej natury. Jest On naprawdę ludzką istotą, a nie jest to tylko jakieś
przebranie noszone przez Boga. Ale uważa się, że egzystencja Jezusa
opiera się nie na pewnej stworzonej podstawie, jak to jest w przypadku nas,
pozostałych ludzi, ale wprost na odwiecznej egzystencji Słowa Bożego (patrz
str. 44). W ten sposób wszystko, co dotyczy Jezusa, aż po posiadanie przez
Niego matki i bycie przez Nią zrodzonym, jest w jakiś sposób aktem Boga.
Gdzie Bóg bierze w objęcia nasz świat, jeśli nie w jego najlepszych i
najszlachetniejszych przedstawicielach? A kto jest najlepszym i
najszlachetniejszym z nich, jeśli nie Jezus? Lecz
78
jeżeli Bóg w pełni wyraża siebie w egzystencji Jezusa, musi obejmować
wszystko to, co zdarza się Jezusowi, nawet Jego poczęcie i Jego historię w
łonie matki. A skoro Bóg w pełni wyraża siebie w Jezusie, to źródłem ludzkiej
egzystencji Jezusa musi być też coś nie mniejszego niż własne odwieczne
istnienie Boga.
Wyrażenie "Matka Boża" w żaden więc sposób nie implikuje stwierdzenia, że
nasz odwieczny Ojciec posiada matkę! Ale wynika z niego, że Ten, którego
Maryja zrodziła, był osobą, której jedność z tym, co Boskie była tak wielka, że
wypływała z odwiecznej egzystencji Boga.
Jeszcze raz oryginalny tekst może rzucić światło na naszą modlitwę. Po
grecku Maryja jest tu nazywana theotokos, "Boża rodzicielka", z czego
wynika, że osoba, której Maryja umożliwiła przyjście na ten świat, była sama
aktem Boga. Maryja była nawet nazywana "Bramą Boga". Słowa te nie
oznaczają, że Maryja pozostaje w macierzyńskiej relacji do Boga w Jego
nieskończonej mocy i majestacie, ale że macierzyństwo to odnosi się do
Bożej jedności z rodzajem ludzkim w jej najwyższych poziomach, jakie
zaistniały w historii.
Podobnie jak wszystkie słowa używane w modlitwach różańcowych,
theotokos. Matka Boża, odnosi nas do samego Boga, centralnego punktu, ku
któremu wznosimy się w każdej naszej medytacji.
Nami grzesznymi
Konieczność odpokutowania za grzechy jest ludzką troską, o której rzadko
można zupełnie zapomnieć, chociaż trzeba przyznać, że jesteśmy biegli
także w jej usuwaniu. Modlitwa Zdrowaś Maryjo daje nam w tym miejscu
możliwość wyrażenia tej troski, podobnie jak dzieje się to w Ojcze nasz, gdy
mówimy "odpuść nam nasze winy".
Od początku tej książki wysyłaliśmy nasze pozdrowienie w stronę
nieskończenie nieznanego. W Zdrowaś Maryjo czynimy
79
to znowu, ale Maryja, najbliższa Powierniczka, jest istotą ludzką i dlatego nie
jest absolutnie nieznana. W dodatku błogosławieństwo w Zdrowaś Maryjo nie
jest bezpośrednio skierowane do mistycznego Imienia, Królestwa i Woli Ojca,
lecz do innej istoty ludzkiej - Syna Maryi. Jedynie stopniowo zdajemy sobie
sprawę, że On jest ucieleśnieniem Imienia, Królestwa i Woli Ojca. Wtedy
jesteśmy przygotowani do następnego Ojcze
nasz.
18. DOKSOLOGIA
Rozpocznij studiowanie Doksologii od odnowienia oczekiwania
poszukiwania, jak w punkcie 15.
Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu jak była na początku teraz i
zawsze i na wieki wieków. Amen.
Biblijne słowo doxa oznacza "chwałę". Gdy myślimy o doxa, "chwale", jako
odpowiedniku czci i wysławiania, nie jesteśmy daleko od właściwego
znaczenia.
Doksologie wysławiają więc Boga, oddają cześć i chwałę Temu, którego
rozpoznajemy jako Odwiecznego (na początku, teraz, zawsze, na wieki
wieków).
Nie ma dość miejsca w tej książce na to, by omówić racje, dla których Bóg
może być nazwany Synem i Duchem, podobnie jak Ojcem, choć w pewnej
mierze traktuje o tym moje omówienie piętnastu tajemnic, a także punkty 19
(następny) i 25. Najprościej można stwierdzić, że Bóg jest wysławiany w
Doksologii na końcu każdej tajemnicy i że godna uwielbienia obecność Boga
może być odkryta w doświadczeniach Syna
80
i Ducha. Mówi się, że egzystencja Jezusa spoczywa na odwiecznej
egzystencji Boga (patrz str. 44, 78-79, 106-107).
W praktyce medytacyjnej Doksologie, jak wiele innych składników różańca,
po prostu kierują nas w stronę jedynego punktu, którym jest Bóg.
19. W IMIĘ (OJCA l SYNA I DUCHA ŚWIĘTEGO). AMEN.
Rozpocznij jeszcze raz od chwili poświęconej na Oczekiwanie. Już
wspominaliśmy (str. 63-64), że Imiona Boże przybliżają nas do Boga.
Widzieliśmy, że błogosławienie Imienia stoi prawie na początku Ojcze nasz,
ponieważ Imię otwiera naszą relację z Bogiem.
Od najwcześniejszych czasów wyznawcy Chrystusa chrzcili "w Imieniu" i
prowadzili swoje spotkania "w Imię". Kiedy wypowiedzieliśmy słowa "w Imię",
powinniśmy postępować dalej pełni szacunku i rozwagi, gdyż Bóg zwrócił na
nas swoja uwagę.
Wiele chrześcijańskich aktów liturgicznych rozpoczyna się od frazy "w Imię
[należące do] Pana, Amen". Podobnie różaniec moglibyśmy równie dobrze
zaczynać od prostego zdania "W Imię. Amen". Ale przynajmniej od czasów,
gdy została napisana Ewangelia Mateusza, posunęliśmy się dalej, do
wyszczególnienia, że Imię należy do Ojca i do Syna, i do Ducha Świętego
(zob. Mt 28, 19). Wszystkie pokolenia chrześcijan przekonywały się, że Jezus
(Syn) i Duch Święty dają przystęp do Boga przez modlitwę. Jest to w
rzeczywistości to samo Imię: Jezus jest tym Imieniem, gdy wyraża ono
ludzkie ciało i krew (bo jest On istotą ludzką), a Duch Święty jest tym
Imieniem, gdy wyraża ono niewidzialny, lecz potężny świat zwany
duchowym. Jest tylko jedno Imię i ten fakt koncentruje naszą medytację na
jednym punkcie. Ani Syn, ani Duch nie odwracają nas od Jedynego,
ponieważ ten Jedyny jest podstawą, na której spoczywa ich egzystencja,
źródłem ich istnienia.
Modlitwa medytacyjna Zachodu - 6
81
20. RADY DLA POCZĄTKUJĄCYCH
[Nasze sugestie są związane z pierwszymi krokami w medytacji różańcowej -
zastosowaniem modlitw: Ojcze nasz. Zdrowaś Maryjo i Doksologii].
(A)
Cały różaniec tradycyjnie rozpoczyna się od Składu Apostolskiego, do
którego dodane jest Ojcze nasz, trzy Zdrowaś Maryjo i Doksologia (zob.
schemat na str. 17 i modlitwy na str. 18). Ci, którzy używają tej książki
jedynie dla odświeżenia własnej znajomości różańca, mogą spokojnie
rozpoczynać swoją medytację, odmawiając wyznanie wiary jak dotąd. Ale
prawdziwie początkujących i osoby, które pragną "powrócić do początku",
zachęcam, aby na pewien czas odłożyły na bok Skład Apostolski i po prostu
odmawiały Ojcze nasz i Zdrowaś Maryjo (i może Doksologię) po kilka razy,
koncentrując się na jakości, a nie na ilości. Taka modlitwa może być
powtarzana każdego dnia, albo jeszcze lepiej kilka razy w ciągu dnia. W
miarę często powinno się powracać do myśli na temat Ojcze nasz i Zdrowaś
Maryjo, które zostały naszkicowane powyżej.
(B)
Odmawiaj modlitwy w ich tradycyjnych wersjach. Później możesz sięgnąć do
innych, ponieważ medytujący tworzy więzi z milionami osób odmawiających
różaniec w tym samym języku, a więc przynajmniej na początku ważne jest
wypowiadanie tych samych stów co inni. Początkujący w medytacji nie
mógłby porównywać swoich spostrzeżeń z innymi, gdyby nie używał takiego
samego różańca. Ponadto różaniec jest pod pewnym względem formą
dyscypliny w medytacji i nie byłoby dobrze dla początkujących, gdyby
zmieniali pewne elementy już na samym starcie!
82
(C)
Zdobądź sznur paciorków różańcowych i używaj ich. Medytacja nie jest łatwa
dla większości z nas w dzisiejszym świecie. Nasze umysły są odciągane ku
innym myślom łatwiej niż chorągiewka na wietrze. Kiedy przesuwamy się od
paciorka do paciorka, nawet samo dotykanie ziarenek pobudza nasz umysł
do wejścia w przyswojony sposób medytacji. Każdy paciorek wkrótce stanie
się jak klucz telegraficzny w ręku radiotelegrafisty amatora: wznosi on duszę
do aktu komunikacji. Pojedyncze paciorki przed każdą dziesiątką oznaczają
Ojcze nasz (jeszcze raz zajrzyj do rysunku na str. 17).
Na następnych dziesięciu paciorkach możesz odmawiać kilka Zdrowaś
Maryjo, w zależności od twojego aktualnego stanu. (Później oczywiście
będziesz odmawiał wszystkie dziesięć). Nie przechodź od paciorka do
paciorka, zanim naprawdę nie będziesz gotowy, aby rozpocząć następną
modlitwę.
Postaraj się o różaniec, który pasuje do twojej dłoni. Oznacza to najogólniej,
aby osoby o dużych dłoniach starały się nie używać maleńkich różańców,
gdyż palce będą miały trudności w ujęciu jednego paciorka naraz.
(D)
Przeznacz na różaniec odpowiedni czas w ciągu dnia. Później będziesz
prawdopodobnie w stanie odmawiać różaniec, idąc w tłumie ludzi albo stojąc
w kolejce w supermarkecie;
wtedy dobrze będzie wypełniać ten czas modlitwami Ojcze nasz i Zdrowaś
Maryjo. Ale początkujący mógłby przyswoić sobie złe nawyki w takich
sytuacjach i dlatego nie są one odpowiednie do uczenia się medytacji.
Spróbuj znaleźć chwilę ciszy i spokoju. Udaj się na miejsce, gdzie będziesz
względnie wolny od rozproszeń. Postaraj się być wypoczęty. Unikaj pory,
kiedy jesteś ociężały po jedzeniu.
83
(E)
Przygotuj swoje ciało i umysł. Ustaw się w pozycji, w której będziesz mógł
czuwać bez poczucia niewygody. Rozluźnij swoje mięśnie. Zacznij oddychać
trochę wolniej. Pomyśl o tym, że właśnie zamierzasz zwrócić się do samego
Boga i do Maryi z Nazaretu.
Przygotowanie do modlitwy jest znacznie ważniejsze, niż można by wnosić z
rozmiarów miejsca, jakie na omówienie go poświęcamy tutaj. Musimy
przypomnieć sobie, że medytacja łączy w sobie także kontemplację: otwarcie
się na aktywność Rzeczywistości (zob. str. 50-51). Ale aktywność Boga jest
bardzo często niezmiernie łagodna. Bez właściwego przygotowania nie
zauważymy jej, a nawet wcale nie będzie nam na tym zależało.
Każdy modlący się musi indywidualnie poeksperymentować, znajdując
sposoby przygotowania najbardziej dostosowane do jego własnej natury.
Jednym z przejawów współczesnego odrodzenia zainteresowań medytacją
jest wielka liczba ostatnio wydanych książek, które mogą podsunąć nam
pewne pomysły. Nie bójmy się zaglądać do książek pisanych przez
przedstawicieli różnych czy wręcz wszystkich medytujących ludów na
świecie, zwłaszcza w zakresie przygotowania do medytacji. My na Zachodzie
wiele zapomnieliśmy; musimy być przygotowani na to, aby się uczyć22. Ale
bezpośrednim przygotowaniem do medytacji różańcowej jest oczywiście
baqqesh (patrz str. 87, podpunkt J).
2 Wśród książek, które okazały się bardzo mi pomocne, warto wspomnieć:
Marka Linka You, Prayerfor Beginners and Tiwse Who Have Forgotten How,
Niles, IL: Argus Communications, 1976, szczególnie str. 7-29 i Bernarda
Basseta Let's Start Praying Again, wyd. poi.: Zacznijmy znów modlić się,
Editions de Dialogue.
84
(F)
Nawet jeśli nie zamierzasz na razie odmawiać Składu Apostolskiego,
rozpocznij swoją modlitwę formalnym zwróceniem się do Boga: "W imię Ojca
i Syna i Ducha Świętego. Amen" (patrz str. 82). Jeśli jesteś katolikiem, albo w
ogóle jeśli nie odczuwasz tutaj jakichś przeszkód, powinieneś nakreślić krzyż
na swoim ciele, używając do tego krzyżyka na końcu różańca, w czasie
wymawiania powyższych słów. Jako że Imię jest dla nas symbolem całej
rzeczywistości Boga, zasługuje na najpełniejszą uwagę, na jaką nas stać.
Wtedy jesteś gotowy do rozpoczęcia Ojcze nasz na najbliższym
pojedynczym paciorku.
(G)
Czy powinieneś modlić się na głos? Tak, jeśli jesteś niezbyt pewny siebie i
akurat nie słyszą cię inni. Głos jest ważny, gdyż dochodzi on do naszych
uszu i przysposabia nas do medytacji. Jeśli z jakiegokolwiek powodu nie
możesz modlić się głośno, wtedy mów szeptem albo przynajmniej formułuj
słowa w ciszy
w twoim umyśle.
Prawdą jest, że w naszej amerykańskiej kulturze niewielu modli się głośno na
różańcu; wkrótce nauczysz się używać "cichych słów" bardziej efektywnie.
Ale początkujący nie powinien nie doceniać siły rzeczywistych słów. Na ciche
miejsca w medytacji różańcowej (również niezwykle istotne) przychodzi czas
w przerwach, zaplanowanych bądź nie.
(H)
Ustal sobie kierunek, którym są Bóg i Maryja. Abyśmy mogli najlepiej
skoncentrować nasze siły, powinny one być zwrócone w jednym kierunku.
Wiemy, że Bóg jest wszędzie, lecz bardzo pomocnym jest, jeśli uważamy, że
znajduje się w określonym miejscu lub kierunku. Nie bój się, nie jest to chęć
85
zmuszenia Boga, który jest nieskończony, aby był do naszej dyspozycji. To
raczej Bóg bardzo pragnie spotkać nas w każdym konkretnym miejscu i
czasie, w którym z powagą wzywamy Jego Imienia. (Pragnie On spotkać nas
i wysłuchać. To od Niego zależy, czy uczyni nas w jakikolwiek sposób
świadomymi Jego obecności!)
Wszystko to odnosi się także do modlitw zwróconych do Maryi. Może to
brzmieć dziwacznie, ale wypada zwracać się do Niej w każdym odpowiednim
miejscu: na śnieżnym dywanie, wśród krzewów, w obłoku na niebie albo w
sąsiednim pomieszczeniu. Każdy rozumie, że jest to po prostu pomocne do
koncentracji naszych własnych sił, albo dokładniej mówiąc, jest to sposób
uczynienia nas samych obecnymi. Jednak równocześnie musimy zdawać
sobie sprawę, że z tego powodu nie jest Ona mniej obecna w takim miejscu.
(I)
Czy powinniśmy używać [reprodukcji] dzieł sztuki sakralnej? Obrazy Boga
naszego Ojca są względnie rzadkie w sztuce religijnej z tego prostego
powodu, że rzadko są one pomocne. Mogą często wprowadzać w błąd i to
być może jest powód, dla którego Izraelitom nie wolno było ich używać (Wj
20). Obrazy, które ułatwiają nam myślenie o Bogu, mogą być jednakże
pomocne. Wielu ludzi wybiera obrazy potęgi natury. Oczywiście,
doświadczanie bezpośrednio samej natury również może być dobrym
sposobem otwarcia naszych umysłów na Boga, jednak pod warunkiem, że
nie jest to rozpraszające.
W przypadku Maryi, obraz lub figura może bardzo dobrze pomagać nam
"umieścić" Ją w danym miejscu. Wiele zależy od indywidualnych cech
danego dzieła sztuki. Niektóre są tak niezgodne z naszym smakiem, a nawet
tak przeciwne wszelkiemu dobremu smakowi, że stanowią jedynie
przeszkodę. Jeśli dzieło sztuki sprawia, że modlitwa wydaje się bardziej
rzeczywista, bez przyciągania zbyt wielkiej uwagi ku sobie,
86
może być godne polecenia. Ale ten, kto prawdziwie medytuje na różańcu,
wkrótce zacznie ignorować szczegóły obrazu czy figury i koncentrować się
na realności osoby, do której się zwraca. Dla osiągnięcia tego celu zwykle
ważniejsze jest po prostu wyobrażenie sobie, że Maryja jest w danym
miejscu lub kierunku, w którym się zwracamy. Dla początkujących pomocnym
prawdopodobnie będzie niezmienianie miejsca lub kierunku modlitwy zbyt
często.
Choć w słowach Zdrowaś Maryjo nie zwracamy się do Chrystusa, to
odmawiamy je na Jego chwałę, więc dlatego może być użyteczne przyjęcie,
że Chrystus jest w jakimś określonym miejscu lub kierunku. Ponieważ
modlitwa sięga poza czas ziemski, możemy zwracać się do Maryi lub
Chrystusa w jakimkolwiek wieku lub życiowych sytuacjach, jakie uznamy za
odpowiednie pod warunkiem, że pamiętamy o tym, iż Chrystus i (w trochę
inny sposób) Maryja są teraz w stanie chwały (wieczności).
Niezależnie od tego, czy używa się dzieł sztuki religijnej czy bardziej po
prostu polega na własnej wyobraźni, "umieszczając" osobę, do której się
zwracamy, w jakimś określonym miejscu lub kierunku, najważniejsze, byśmy
pamiętali, że obecność Boga, Chrystusa i Maryi nie jest wyimaginowana. Są
to osoby realne i mamy do nich bezpośredni dostęp.
)
Poświęć codziennie jakiś czas na praktykowanie baqqesh-qawweh, jak to
jest opisane w punkcie 15, i oczywiście stosuj baqqesh-qawweh jako swoje
bezpośrednie przygotowanie do modlitwy. W ten sposób w każdej chwili
możemy praktykować pozdrowienie. (Czytamy, że dzieci w Fatimie
początkowo odmawiały swój różaniec, który składał się tylko z samych
pozdrowień "Zdrowaś Maryjo... Święta Maryjo"). Same pozdrowienia przez
wieki były stosowane i bardzo polecane; możemy
87
dotąd znajdować je w wielu modlitewnikach - jako litanie lub
akty strzeliste.
(K)
Krzewy, drzewa, groty, zagłębienia i rozpadliny skalne, sklepienia, ściany,
niebiosa: medytujący wiedzą, co z rzeczy postrzeganych naszymi zmysłami
jest pomocne lub też przeszkadza w modlitwie. Już w czasach
prehistorycznych odkryto, że najpomocniejsze jest spoglądanie na widoki,
zawierające wiele różnych planów naraz. W ten sposób oczy (a za nimi
umysł) są pociągane przed siebie, ale nie zatrzymują się na żadnym
przedmiocie. Na mnie nic nie działa tak dobrze, jak krzewiaste zarośla, w
których pnie i gałęzie nie są zasłonięte przez nadmierne listowie. Duży bukiet
bazi działa równie dobrze. Żywy drzewostan lub bagienne trzciny albo korona
drzewa zimą także skutecznie pomagają. Nie na darmo nasi przodkowie
rozpoznawali święte drzewa, groty czy atrakcyjne krzewy! Wewnętrzne
kolumnady starożytnych świątyń były rozmieszczone niczym pnie drzew
wycofujące się w głąb. Biblia zna swoje "rozpadliny skalne i groty" (1Krl 19, 9;
Wj 33, 22), a i różaniec często był kojarzony z grotami i jaskiniami. W
zagłębieniach skalnych nieraz bywają umieszczane figurki.
Dobrze znane są oczywiście polne kapliczki katolików. Szczególnie w
rejonach wiejskich mogą przypominać stare sadzawki na wpół zakopane w
ziemi (a nawet naprawdę nimi być!). Najczęściej są wyraźnie eksponowane,
nawet wśród miejskich ulic, gdzie prawdopodobnie nie bardzo mogłyby
służyć pomocą w medytacji i modlitwie naszej zatłoczonej i hałaśliwej
cywilizacji. Kościoły parafialne również dumnie eksponują swoje groty niczym
z Lourdes i ich figury Matki Bożej nieraz tuż przy samej ulicy. Jakże puste
mogą pozostawać formy niegdyś żywej modlitwy! Nie trzeba chyba
koniecznie dodawać, że "grota" powinna być ustawiona w ukrytym miejscu,
które ucisza i pociąga umysł, miejscu, gdzie można się
88
modlić bez wystawiania własnych pleców na spojrzenia licznych
przechodniów.
Czasem pomocne są gładkie ściany lub sklepienia. Przyciągają one oczy, ale
nie do końca skupiając je na sobie. Otwarte niebo lub duże kłęby chmur
działają podobnie. Wszystkie one tak wymownie świadczą o niewidzialności
Boga. W medytacji różańcowej (inaczej niż w pewnych innych skutecznych
metodach) pozwalamy wszystkim tym obiektom nastrajać naszą duszę ku
medytacji, ale nie interesujemy się nimi aktywnie.
Wybaczcie mi jeszcze jedną osobistą uwagę w tym względzie. Od
dzieciństwa byłem zafascynowany przez na wpół-otwarte drzwi. Całą
wieczność umieszczałem w sąsiednim pokoju, podczas gdy otwieranie drzwi
uświadamiało mi, że w każdej chwili ktoś może przyjść do mnie z wizytą!
(L)
Przerwy. Ogromnie ważne jest, aby początkujący robił pauzę przed każdym
następnym krokiem. Możliwe, że pomocne będzie przywoływanie na pamięć
historii opisanych na str. 61, 70, 76-77, w których ktoś świadomie otwiera
swe usta, by uwolnić słowa pozdrowienia dane przez Ducha Bożego: "Ojcze
nasz", "Zdrowaś Maryjo, łaski pełna". Wtedy robimy przerwę, aby ponownie
skupić się na części przeznaczonej na błogosławieństwo lub wołanie.
W przypadku Zdrowaś Maryjo początkujący musi rzeczywiście
skoncentrować się na Chrystusie, zanim zacznie wychwalać Go przed
Maryją, a w trzeciej części zrobić pauzę, aby zwrócić się do Ojca,
odmawiając baqqesh, równocześnie wciąż zwracając się do Maryi.
(M)
Wspominałem już, jak ważne jest zapisywanie i pamiętanie. Od tego miejsca
zacznij prowadzić formalny dziennik swoich
89
doświadczeń z różańcem. Powinien on zawierać zarówno twoją własną
ocenę modlitw, myśli i inspiracji, jak i odkrycia metodologiczne czy trudności.
Ale dziennik powinien też zawierać ważkie wydarzenia z codziennego życia,
jako że język Boga to przede wszystkim język wydarzeń, jest to podstawowe
założenie różańca. Książka Marka Linka You (patrz literatura uzupełniająca
na str. 227) zawiera rady dotyczące rozpoczęcia dziennika.
(N)
Wykorzystaj umieszczone poniżej wskazówki.
21. PODSTAWOWE WSKAZÓWKI
Ludzki umysł może stać się bardzo wątłym narzędziem. Mówimy w życiu
tysiące rzeczy bez znaczenia. Siła naszej woli może stopniowo wyparować.
Nie stanie się niespodzianką fakt, że nawet prosta modlitwa medytacji może
zużywać taką ilość naszej umysłowej energii, że uznamy ją za bardzo
uciążliwą. Podane tu wskazówki mają pomóc naszemu umysłowi w
wystartowaniu.
Wskazane jest sformułowanie tego, co zamierzasz powiedzieć, zanim
rzeczywiście to wypowiesz. Na przykład przed powiedzeniem "Zdrowaś
Maryjo, łaski pełna" ktoś może powiedzieć "będę pozdrawiał Maryję".
Czy jest to nonsens? Przypomnij sobie, gdy pierwszy raz usiłowałeś uderzyć
piłkę baseballową. Ludzie wciąż mówili ci, żebyś patrzył na piłkę. Dlaczego
uważali za konieczne, aby ci o tym przypominać? Czyż nie jest to oczywiste,
że należy obserwować piłkę? Ale ludzki umysł (mimo że coś wie i chce)
może być tak niewiarygodnie wątły! Piłkę musi się obserwować od momentu,
w którym opuszcza dłoń rzucającego, a nawet wcześniej. To wymaga uwagi!
Kiedy wchodzimy na
90
boisko, musimy mówić do samych siebie: "teraz będę obserwował piłkę".
Jeśli nie będziemy tego mówić, inni wkrótce nam to powiedzą. Skoro jest to
prawdziwe w stosunku do działań fizycznych, podobnie się dzieje, gdy chodzi
o procesy wewnętrzne. Nie można poprawnie zaśpiewać piosenki, nie będąc
w stanie wpierw usłyszeć jej w swoich myślach. Problem nie może zostać
rozwiązany, jeśli nie będzie wciąż przeformułowywany w umyśle.
Te wskazówki są rzeczywiście dodatkowym obciążeniem i będziemy musieli
zrezygnować z nich, zanim wejdziemy głęboko w medytację. Ale nie
powinniśmy wstydzić się używać ich tak długo, jak długo są przydatne.
Nawet doświadczeni w medytacji różańcowej, zwłaszcza w czasie stresu,
zmęczenia czy rozproszenia chętnie do nich wracają. Są one doskonale
naturalne, i jest to tylko kwestia nawyku, by formułować nasze zamiary,
zanim otworzymy usta!
Prawdopodobnie gdybyśmy żyli w kulturze przedindustrialnęj, nie
potrzebowalibyśmy takich wskazówek. Dzieci z pewnością nie wymagają
tego typu pomocy, ale nasze umysły stały się tak bardzo analityczne, że
mamy skłonność raczej myśleć o rzeczywistości niż na nią patrzeć.
Paradoksalnie nasz dylemat może być częściowo niechcianym ubocznym
efektem pozytywnej zjawiska: upadku bałwochwalstwa, którego wyznawcy
czują obecność bóstwa w figurze wyrzeźbionej własnymi rękoma. Kiedy
otwierają usta, aby zwracać się do swoich bożków, nie wydaje im się, że
mówią do siebie samych, nie mają też poczucia nierealności, gdyż wiedzą, iż
ucho bożka jest tuż obok. Współczesny chrześcijanin wie, że Bóg go słucha,
ale posiada mało bezpośrednich doświadczeń w tym zakresie, dlatego musi
wciąż sobie o tym przypominać. Jest to jedna z funkcji naszych wskazówek.
Mogą mieć one wiele form. W wypadku Ojcze nasz wystarczy powiedzieć
"będę szukał mojego Ojca", "będę teraz mówił do mojego Ojca" czy coś
podobnego temu. Często dobrym po-
T
mysłem jest wstawianie pozdrowienia "Ojcze" w kilku miejscach modlitwy
Ojcze nasz.
Dla Zdrowaś Maryjo można dać trzy wskazówki - jedną dla każdej z części
modlitwy:
Będę pozdrawiał Maryję: Zdrowaś Maryjo, łaski pełna itd.
Będę wychwalał Jej Syna: Błogostawionaś Ty itd.
Będę szukał mojego Ojca: Święta Maryjo, Matko Boża itd.
Kiedy umysł jest szczególnie znużony, możemy nawet używać wskazówek
jako poleceń czy życzeń samej Maryi: "Pozdrów mnie!", "Wychwalaj mojego
Syna!" "Poszukuj swojego Ojca!"
Powiedzieliśmy na str. 85, że zawsze powinniśmy wymawiać słowa naszych
modlitw, jeśli nawet nie na głos, to w myślach. Ale ze wskazówkami jest
wręcz przeciwnie. Chociaż możemy wymawiać je na głos, jeżeli trzeba, nie
jest to naszym celem. Są one raczej przeznaczone do tego, aby w końcu je
odrzucić. Przyjdzie czas, że nie będziemy potrzebowali formułować ich nawet
w myśli. To dlatego, że wskazówki są intencjami, a formułowanie intencji
kończy się wtedy, gdy zaczynamy działać. Czysta intencja, nie ubrana w
słowa, daje się odczuć sama.
Nasz cel to wyrosnąć ze wskazówek, ale możemy nie osiągnąć go prędko.
Czasem nawet będziemy musieli starać się uważnie wymawiać wskazówki i
godzić się z tym, że ich znaczenie nie będzie docierało do nas, albo
ryzykować przebiegnięcie przez słowa modlitw bez odkrywania choćby
odrobiny ich znaczenia.
Wielu spośród nas, jeżdżących samochodami, miało przerażające
doświadczenie jazdy przez godzinę lub więcej bez zachowania
najmniejszego choćby wspomnienia drogi - tak zajęci byliśmy innymi
myślami. Prowadziliśmy prawdopodobnie
92
z wystarczającą uwagą, ale w żaden sposób nie możemy sobie przypomnieć,
że to miało miejsce. W związku z tym powstaje dręczące poczucie, że
byliśmy nierozważni. O ile mogliśmy mieć dość szczęścia, że prowadziliśmy
bezpiecznie mimo równoczesnego roztargnienia, nie istnieje coś takiego jak
efektywne odmawianie różańca przy równoczesnym roztargnieniu. To
wskazówki pomagają nam w skupieniu naszego umysłu na różańcu. Nie
oznacza to, że nieuważnie odmawiany różaniec jest stracony, ale jest on
daleki od ideału.
22. ROZPROSZENIA
Jedynie osoba, która próbuje medytować, wie, jak łatwo ludzki umysł i wola
są odciągane od swego biegu przez pozornie błahe zdarzenia w środowisku
lub naszych myślach. Rozproszenia są pospolitym źródłem zakłopotania i
zniechęcenia. Jak powinniśmy się z nimi obchodzić?
Lekarstwo musi być starannie dobrane dla każdego. I jako że
prawdopodobnie będziemy swoimi własnymi lekarzami w tej sprawie, ważne,
aby mieć tak dużo samowiedzy, jak tylko jest to możliwe. Dobre kierownictwo
duchowe (jeśli ktoś potrafi je znaleźć!) może pomóc uniknąć wystawienia
niewłaściwych recept.
W tym miejscu nie mogę pominąć pewnej osobistej dygresji. Kiedy
dorastałem, jak wielu nastolatków, wykazywałem trochę kompulsywnych
zachowań. Kiedy pojedyncze Zdrowaś Maryjo było "zmarnowane" przez
rozproszenie, nie mogłem łatwo tego zostawić. Czułem się zmuszony do
powtórzenia Zdrowaś Maryjo. Czasami to powtórzenie było równie
nieskuteczne jak za pierwszym razem i w ten sposób mogłem na próżno
powtarzać modlitwę pięć czy sześć razy. Ale nigdy nie zostawiałem tego,
zanim nie było "w porządku". W trakcie odmawiania całego różańca
kompulsywność ta oczywiście znacznie wydłużała czas zużyty bezowocnie. Z
pewnością uczyniłbym lepiej,
93
gdybym zupełnie przerwał mój różaniec i zwrócił się ku innym źródłom
inspiracji. Mogłem wziąć książkę o średniowiecznych katedrach albo
przeczytać fragment z Nowego Testamentu lub też zrobić jakiś dobry
uczynek. Wszystkie te środki zaradcze odesłałyby mnie z powrotem do
mojego różańca z odnowioną siłą.
Obecnie daleki jestem od mojej młodzieńczej obowiązkowości (i w gruncie
rzeczy jestem w takim okresie, w którym młodzieńczy idealizm ustępuje
nadmiernej wyrozumiałości), więc może przydałby mi się przeciwstawny
środek zaradczy. Nie uprawiam żadnych sportów rywalizacyjnych, więc nie
jestem obeznany z wielkimi emocjonalnymi zmianami doświadczanymi przez
niektórych moich bardziej atletycznych przyjaciół. Ale czasami pozwalam
sobie na to, by rozgniewać się na siebie za rozproszenia. Wstaję w czasie
modlitwy, podnoszę głos, uderzam pięściami o siebie: wszystko po to, by
zwiększyć własną aktywność.
My uczeni ćwiczymy się w wyszukiwaniu analogii. W modlitwie nawet nasze
właściwe myśli tworzą analogie, a te następne analogie, przez co szybko
zostajemy odciągnięci od naszego celu nawet przez to, co dobre w naszej
medytacji. Kiedy to się zdarza, mam inny środek zaradczy. Nie usiłuję wtedy
przyspieszyć mojego pulsu, tylko staram się wyciszyć. Mówię do siebie, że
nie pragnę dokończyć całego różańca, ale że chcę skończyć tylko to jedno
Zdrowaś Maryjo. Staram się, aby sprawiło mi to przyjemność i w tym celu
zwalniam tak bardzo, jak to tylko jest możliwe. Kiedy jednak to Zdrowaś
Maryjo kończy się, widzę, że z radością oczekuję na następne. Zwalniając na
nowo odkryłem osobę, do której się zwracam. Świat pojęciowy, ze wszystkimi
jego rozproszeniami, blednie w tle.
W ten sposób ukazuje się ogólna strategia: powinno się poważnie traktować
rozproszenia, nigdy nie akceptować ich jako nieuniknionych. Różne środki
zaradcze mogą być wypróbowywane. Z drugiej strony, nie musimy brać
rozproszeń aż tak poważnie, żeby one zjadały nas. Być wciąż rozproszonym
94
to upokarzające doświadczenie, ale odrobina pokory czyni cuda w naszych
relacjach z Bogiem, podobnie jak może też poprawić nasze relacje z ludźmi.
Dobrze byłoby może zapisywać przebieg naszych rozproszeń w dzienniku.
Jeśli pojawia się wśród nich jakiś ogólny wzorzec, mogą one nie być tak
trywialne, jak nam się wydaje. Być może nasze rozproszenia usiłują
powiedzieć nam o czymś. Być może jest nam oznajmiane coś, czemu
powinniśmy stawić czoła. Może w naszym przypadku są one rzeczywiście
głosem Boga!
23. RÓŻANIEC NIE JEST NAMIASTKĄ BIBLII CZY SAKRAMENTÓW
Tajemnice różańcowe są oparte na scenach biblijnych, ale różaniec nie
zastępuje czytania Biblii. Metoda różańca koncentruje się na Bogu;
szczegóły tajemnic (rozdziały 4 i 5) nie odsyłają nas do każdego słowa
natchnionego tekstu. Z drugiej strony, kiedy czytamy Biblię, słowo
wypowiedziane w tysięcznych formach artystycznych i dramatycznych
bezpośrednio karmi naszą duszę. (Patrz punkt 35 na str. 149: "Nauki biblijne
a tajemnice").
Podobnie różaniec nigdy nie zamierzał zastąpić Liturgii Godzin, Eucharystii
czy innych sakramentów. Powód jest prosty: Eucharystia (słowo greckie
oznacza "dziękczynienie") jest najważniejszym chrześcijańskim wyrazem
wdzięczności, a Liturgia Godzin jest kontynuacją liturgicznej wdzięczności na
wszystkie godziny dnia. I chociaż różaniec może wzbudzać w nas
intensywne poczucie wdzięczności, daje nam niewiele możliwości dla jej
wyrażenia.
Mówiliśmy już, że różaniec nie daje możliwości modlitwy do Chrystusa. Jest
po temu jeden ważny powód. Religia chrześcijańska twierdzi, że
zjednoczenie z Chrystusem jest przede wszystkim możliwe poprzez
sakramenty, gdzie słowa są połączone z czynnościami, albo poprzez Pismo
Święte, gdzie słowa
95
i czyny są opisywane. Różaniec jest zastosowaniem słów oraz intencji bez
udziału czynności.
Nie chciałbym nigdy zachęcać do odmawiania różańca w czasie Mszy św.,
ale różaniec może być wspaniałym przygotowaniem do Eucharystii i
odpowiednią medytacją na jej zakończenie. Temat ten musi jednak zostać
odłożony do str. 197, gdy już omówię tajemnice.
Z drugiej strony nic z tego, co zostało tutaj stwierdzone, nie pomniejsza rangi
różańca. Różaniec nie tylko wspaniale uzupełnia sakramenty. Liturgię Godzin
i Biblię, ale oferuje on także coś, czego one nie dają. Jest to podróż do
wnętrza duszy poprzez głęboką medytację. Przez pierwsze tysiąc lat historii
chrześcijaństwa nie istniał różaniec w takiej formie, jaką znamy dzisiaj. Ale
nigdy nie było takiego czasu, w którym istoty ludzkie nie byłyby zapraszane
do tego, aby - tak jak dzieje się to w przypadku różańca - przechadzać się w
obecności Boga.
3
GŁĘBSZE SPOJRZENIE NA MODLITWY RÓŻAŃCOWE
24. MARYJA A MODLITWA OJCZE NASZ
Wszystkie formuły modlitewne wywodzą się z autentycznych modlitw, więc
zupełnie bezpiecznie możemy założyć, że Jezus wywiódł Ojcze nasz ze
swego najbardziej wewnętrznego życia modlitewnego z Ojcem. Lecz jest
także prawdą, że my wszyscy (włączając w to Dziecię Jezus) uczymy się
modlić, przedkładając Bogu - do Jego aprobaty lub odrzucenia - idee, których
nauczyliśmy się w naszej rodzinie czy kulturze.
Wiemy, że cywilizacja Jezusa (Izrael) podsuwała mu wiele idei, które mógł
przedstawiać Ojcu. Pisałem już, że istotne wątki Modlitwy Pańskiej, Ojcze
nasz, można znaleźć w izraelskich Księgach Wyjścia i Liczb. Ten fakt nie
przesłania ogromnej oryginalności Jezusa, gdyż tylko Jego osobiste życie
modlitewne umożliwiło Mu wybranie tych elementów jako najlepszych dla
naszej modlitwy.
Jeżeli Jezus uczył się z takich źródeł jak Księga Wyjścia i Liczb, w jaki
sposób idee te wyszły z izraelskiej tradycji i trafiły do Jego myśli? Czy była to
tylko sprawa słuchania czytań biblijnych, czy też może różni ludzie, rabini,
uczyli Go tego? Czy niemożliwym jest, aby Maryja i Józef uczyli młodego
Modlitwa medytacyjna Zachodu - 7
97
Jezusa podstawowych myśli które On przedkładał Ojcu i które
ponownie pojawiły się w Ojcze nasz?
Sugestia ta może wydawać się zdumiewającym stwierdzeniem - jak gdybym
usiłował tutaj odsunąć Jezusa z centrum uwagi i skierował ją na Jego
rodziców. Ale nie to jest moim zamiarem. Nie jest ważne od kogo Jezus po
raz pierwszy usłyszał fragmenty swojego nauczania: to tylko Jego intymna
relacja z Ojcem mogła dać Mu zdolność wybrania idealnego materiału do tej
modlitwy. Ale nie powinno być też zaskoczeniem że Bóg wychował dla
Jezusa rodziców którzy byli w stanie przekazać Mu wiele najwspanialszych
osiągnięć modlitwy Izraela.
Czy można udowodnić że Maryja i Józef nauczyli Jezusa niektórych
fragmentów Ojcze nasz? Nie gdyż Nowy Testament nie zawiera żadnych
danych w tej sprawie. Jednak dla celów naszej medytacji pomocnym będzie
uświadomienie sobie w jaki sposób to czego Jezus uczy nas, doskonale
przystaje też do sposobu myślenia Maryi osoby która włącza się w naszą
modlitwę Ojcze nasz. A odmawianie Ojcze nasz razem z Maryją zwiększy
nasze zaufanie do różańca który jest Maryjną podróżą do Jezusa i do Ojca.
Każdy mógłby sporządzić swoją własną listę podobieństw pomiędzy
modlitwą Ojcze nasz i sposobem myślenia Maryi;
następujące fragmenty mogą służyć jako początek.
Ojcze nasz, któryś jest w niebie, świeć się Imię Twoje
Najważniejszym obrzędem tygodnia pobożnej żydowskiej rodziny jest
szabatowy posiłek. Posiłek ten jest przygotowywany przez matkę rodziny i to
ona rozpoczyna obrzęd. Zapala świece aby zaznaczyć Bożą obecność z
wdzięcznością zatacza rękoma krąg - tak jakby gromadziła samą Bożą
obecność. To ona "święci Imię" wprowadzając je do rodziny gdzie będzie
traktowane z największym uszanowaniem. Maryja z pewnością wiedziała co
oznacza święcić Imię Boże".
98
Przyjdź Królestwo Twoje
Wszyscy Izraelici pamiętali że Królestwo Boże było objawione na ziemi
poprzez życie Mojżesza, Dawida Ezdrasza i innych wielkich przywódców ale
większość z nich oczekiwała (baqqesh) jeszcze doskonalszego objawienia
się Królestwa. Nadzieje mesjańskie by użyć naszego określenia na to
oczekiwanie osiągnęły największą intensywność w czasie narodzin Jezusa.
Pobożni Izraelici mieli nadzieję przyspieszyć przyjście Królestwa przez godne
tego życie. "Przyjdź Królestwo Twoje" było nadzieją i modlitwą płynącą z ust
wielu przyjaciół i krewnych z kręgu Maryi: Łukasz w pierwszym rozdziale
swojej Ewangelii ukazuje Jana Chrzciciela i jego rodziców o których mówi że
byli krewnymi Maryi jako żyjących w nadziei Królestwa. Przedstawia także
samą Maryję jako tę, która wyczekuje Królestwa.
Bądź wola Twoja
Pobożni Izraelici wiedzieli że wola Boga została objawiona w Prawie
Mojżesza. Chociaż zwyczaj nakazywał aby tylko mężczyźni zagłębiali się w
poznawaniu Prawa faktem jest że to zwykle matka umożliwiała całej rodzinie
zachowanie przepisów Prawa. Na przykład najważniejsze przepisy
dotyczące jedzenia i odpoczynku szabatowego nie mogły być przestrzegane
bez wyraźnego udziału kobiet.
Z pewnością wiele izraelskich kobiet wiedziało z doświadczenia że nawet
najbardziej wierne przestrzeganie szabatu, przepisów dotyczących
pożywienia i innych praw było hipokryzją, jeżeli głębsze wartości:
sprawiedliwość i miłość nie były respektowane. Jezus mówił "Nic nie wchodzi
z zewnątrz w człowieka [jak na przykład pokarm], co mogłoby uczynić go
nieczystym; lecz co wychodzi z człowieka [wrogość, rozpusta i zbrodnie], to
czyni człowieka nieczystym" (Mk 7, 14-23). Wiele kobiet musiało to
instynktownie czuć, gdy starały się
99
prowadzić dom zgodnie z przepisami Prawa. W innym tekście Jezus
napomina nas, że pomniejsze punkty prawa, jak ten o nazwaniu pewnych
dóbr "korban" [dar przeznaczony dla Boga], nie powinny służyć jako
wymówka dla zaniedbania rodziców (Mk 7, 10-12).
Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj
Maryja, jak i inne kobiety żydowskie, musiała interesować się kobiecymi
postaciami z Biblii. Jedną z nich była wdowa z Sarepty Sydońskiej. Choć
uboga, wdowa ta była posłuszna słowu Boga wypowiedzianemu przez
proroka Eliasza i zaryzykowała swój maleńki zapas żywności, który mógł
wystarczyć na jeden dzień (1Krl 17, 7-24). Bóg wynagrodził jej wiarę,
zaopatrując ją w mąkę, której zawsze wystarczało na dany dzień. Jezus
bardzo dobrze znał tę historię (Łk 4, 25-27) i gdy formułował słowa "chleba
naszego powszedniego daj nam dzisiaj", mógł myśleć nie tylko o wdowie z
Sarepty, ale także o podobnej wdowie, Jego własnej matce.
Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom
Wielki starotestamentalny prorok życia rodzinnego Ozeasz wiedział dobrze,
jak jest potrzebna w rodzinnym kręgu wzajemna wyrozumiałość. Ozeasz
faktycznie w szczególny sposób porównywał miłość rodzinną z miłością, jaką
Bóg kocha Izrael. Błędem byłoby myśleć, że rodzina Jezusa, Maryi i Józefa
nie musiała praktykować żadnej formy wzajemnej wyrozumiałości:
ale właśnie dokładnie dzięki wielkiej miłości, jaka panowała w tym domu,
mogli oni osiągnąć ją łatwo i w całej pełni.
Nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego
W czasach dzieciństwa Jezusa, jak powiedziałem, Izrael oczekiwał
ostatecznego ogłoszenia Królestwa Bożego. W tym
100
Królestwie powetowano by krzywdy tych dobrych ludzi, którzy w czasie
ostatnich prześladowań Żydów oddali swoje życie ze względu na Pana Boga.
Przyjście Królestwa nie miało więc być momentem niezakłóconego spokoju.
Byłoby dniem wymierzenia sprawiedliwości i dniem klęski dla niektórych.
Jezus jako chłopiec z pewnością słyszał o ofiarach prześladowań, które były
ukrzyżowane w Galilei, a możliwe, że nawet widział to wydarzenie.
Dowiedział się więc, jak wielkie rzeczywiście było ryzyko. Prawdopodobnie
niewiele się pomylimy, jeśli wyobrazimy sobie Maryję dyskutującą o tych
sprawach ze swoim Synem. Ten Syn będzie później uczył nas wszystkich,
abyśmy modlili się o wybawienie od wielkich prób (pokuszeń) oraz od zła,
które mogłyby one zainicjować.
25. MARYJA JAKO PORĘCZYCIELKA (POŚREDNICZKA)
Dzieje się coś wspaniałego w Kościele katolickim i wśród innych chrześcijan:
zaczynamy o wiele poważniej traktować sprawę niosących do chrztu
(rodziców chrzestnych). Jeszcze kilka lat temu rodzice dziecka, które miało
być ochrzczone, często spoglądali na listę swoich krewnych, aby wybrać
osobę, która byłaby najbardziej obrażona z powodu tego, że ją przeoczono.
Dokonywano wyboru bez względu na to, czy była to osoba pobożna, prawa i
w jakikolwiek inny sposób odpowiednia do tego, by zostać rodzicem
chrzestnym.
Wtedy właśnie pojawiły się świeckie ruchy, takie jak Cursillo i Marriage
Encounter, które zabiegają o to, aby kandydat do chrztu miał właściwych
rodziców chrzestnych. Od nich nauczyliśmy się, że dorośli katechumeni (w
rycie inicjacji chrześcijańskiej dla dorosłych) powinni również mieć
wspaniałomyślne osoby prowadzące ich do chrztu. Obecnie przyszli rodzice
chrzestni osób dorosłych uczęszczają na prelekcje razem z katechumenami;
wspólnie biorą też udział w różnych nabożeństwach katechumenalnych.
Wszyscy podzielamy radość
101
chrztu; towarzyszymy ochrzczonym w mistagogiach pojednawczych i
pochrzcielnych; dzięki temu jesteśmy także ich orędownikami. Kościół, tak
jak to często czyni, sięgnął tutaj do źródeł swojej starożytnej historii, kiedy
chrzest był traktowany naprawdę poważnie (choćby z tego jednego powodu,
że katechumeni narażeni byli na prześladowania, a nawet męczeńską
śmierć).
W prywatnych modlitwach, jeżeli inni nie mogą pomodlić się z nami, to i tak
potrzebujemy poręczycieli. Pan Bóg pragnie, abyśmy wzrastali nie w
samotności, ale jako ludzie w relacjach z innymi, nawet jeśli nie posiadamy
orędowników w zwykłym sensie. Do modlitw prywatnych Kościół proponuje
nam imiona patronów, którzy odeszli przed nami: lista ta jest zwana
"kanonem świętych" ("święci", członkowie dworu Bożego, patrz str. 77-78).
Nigdy nie musimy modlić się w samotności; umarli wydają się być
szczególnie dostępni!
W różańcu (modlitwie prywatnej) naszą pośredniczką jest Maryja. Stoi obok
nas, kiedy jak celnik w Ewangelii (Łk 18, 9-14) czujemy się niegodni wznieść
nasze oczy ku niebu. Ona dodaje nam odwagi, aby się odezwać.
Z pewnością możemy zbliżać się do Jezusa pojedynczo, ale na przykład
Ewangelia św. Jana, by wymienić choćby jedno tylko źródło, tak chętnie
ukazuje nam, jak szukać osób, które mogłyby przyprowadzić nas do Niego.
Jan Chrzciciel wskazuje na Jezusa (J l, 29); Andrzej przyprowadza Piotra (J l,
41); Filip Natanaela (J l, 45), a później niektórych Greków (J 12, 20). W tej
samej Ewangelii Maryja przedstawia Jezusowi sprawę małżonków z Kany (J
2, 1-12) i staje się matką "umiłowanego ucznia" G 19, 26-27).
Nawet ludzie, którzy odwrócili się od Boga i nigdy nie potrafili ani nie chcieli
pojednać się w pełni z Nim takim, jakim Go pojmują, mogą mieć Maryję u
swego boku, kiedy przygotowują się, by powrócić do Ojca, jakkolwiek wiele
miałoby ich to kosztować. Maryja pragnie przyprowadzić Chrystusowi no-
102
wych uczniów i będzie poszukiwać ich w miejscach, które inni
uznaliby za niewłaściwe.
Pojęcie "święci patroni" jest czasami wyśmiewane przez tych, którzy
wyobrażają sobie, że prostym ludziom bardziej zależy na posiadaniu swoich
ulubionych patronów niż na spotkaniu Pana Boga. "Patron" rzeczywiście
staje się przestarzałym słowem. Słowo "patronować" (udzielać protekcji)
może mieć nieprzyjemne konotacje. Ale patron jest po prostu tym, który
przyprowadza nas do Jezusa, i jest nam to bardzo potrzebne.
W wielu religiach istnieją mistrzowie, którzy wprowadzają nowicjuszy w
najbardziej skuteczne metody medytacji. W chrześcijaństwie Chrystus jest
jedynym Mistrzem w tym sensie; wszyscy uczą się od Niego. Rola patrona
jest mniej podniosła, niemniej jednak jest niezbędny. Jako patronka
Maryja jest idealna.
Modlimy się do Boga, ale "mówimy nasze modlitwy" Jej. Tej, która została
wskazana jako Powierniczka i Matka każdego umiłowanego ucznia.
26. JEZUS I NIEOBECNY OJCIEC
W czasach Jezusa istniała szczególna relacja pomiędzy pierworodnym
(najstarszym) synem i nieobecnym ojcem. Pierworodny syn (albo córka,
jeżeli nie było syna) był przygotowywany do tego, by zarządzać rodzinnym
gospodarstwem lub przedsiębiorstwem albo zajmować się nimi, gdy ojciec
był nieobecny, chory czy też gdy już umarł. Gdy zbliżała się śmierć, ojciec
przygotowywał swój grób (ludzie wierzyli, że zmarli żyją w swoich grobach) i
sporządzał listę zasad jego utrzymania. Od syna żądano, aby regularnie
odwiedzał grób po to, by rozmawiać z ojcem. Jeśli syn prowadził
gospodarstwo lub przedsiębiorstwo zgodnie z wolą ojca, wtedy ojciec zsyłał
błogosławieństwo, objawiał różne sprawy i obdarzał syna
103
swoją duchową energią. W takim przypadku gospodarstwo czy interesy
prosperowały coraz lepiej.
Jezus odnosił się do Boga jak do ojca. Chociaż Ojciec nie jest zmarły, jednak
jest niewidzialny, jak gdyby był nieobecny. Tak więc Jezus zachowywał się w
stosunku do Ojca podobnie, jak czyniłby to pierworodny syn - którym w
rzeczywistości Jezus był. Bardzo angażował się w sprawy Bożego
gospodarstwa (którym jest cały świat. Królestwo Boże). Całe Jego życie
służyło wypełnieniu woli Ojca. Nieustannie rozmawiał z Ojcem, a nocami
odchodził, by w odosobnieniu móc jednoczyć się z Nim jeszcze ściślej. Ojciec
obdarzał go błogosławieństwami, objawieniami i Duchem. Jezus naprawdę
był gotów oddać życie, by jak najlepiej służyć sprawom Ojca.
Ale co działo się w czasach Jezusa, gdy pierworodny syn umierał? Jeśli miał
on własne dzieci, przygotowywał pierworodnego na swojego następcę (w
niektórych przypadkach była to córka). Jeżeli jednak, co zdarzało się rzadko,
umierający syn nie miał dzieci, zarządzanie rodzinnym przedsiębiorstwem
przechodziło na jednego z braci syna. Czasami umierający syn czynił wybór,
informując o nim swoją matkę. Ale przynajmniej w rodzinach królewskich
znamy przypadki, w których matka dokonywała wyboru, wskazując na jedno
z jej pozostałych dzieci, które miało zastąpić umierającego syna.
Kiedy Jezus umierał, zgodnie z Ewangelią św. Jana, wskazał kogoś, kto miał
być następnym "pierworodnym synem". "Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i
stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: «Niewiasto, oto
syn Twój». Następnie rzekł do ucznia: «Oto matka twoja». I od tej godziny
uczeń wziął Ją do siebie" (J 19, 26n).
Wydaje się, że Ewangelia stwierdza, iż Jezus wybiera kogoś, kto jest Jego
wiernym uczniem, by odziedziczył Królestwo i Jego własną rolę - dziecka
Boga. Zauważamy również, że także macierzyńska rola Maryi jest
kontynuowana.
Słuszne jest także rozumienie tego fragmentu niezbyt dosłownie. Ale wiemy,
że w Kościele od początku jego
104
istnienia bardzo ważną rolę pełniły matki chrzestne: kobiety, które w czasie
chrztu przyjmowały nowo mianowanych synów i córki Boże. Matki chrzestne
reprezentowały sam Kościół, oblubienicę poślubioną Bogu, która poprzez
chrzest rodzi dla Niego nowe dzieci, a następnie karmi je i wychowuje.
Więcej niż jeden raz w Nowym Testamencie czytamy o nowych dzieciach tej
Matki (zob. np. Ap 12, 17).
Niezależnie od dosłownego znaczenia (J 19, 26n) Maryja pozostaje wybraną
matką chrzestną w Kościele. (Na temat Maryi, jako matki chrzestnej - patrz
str. 101-102). Pragnie ona, aby każdy chrześcijanin podobnie jak Jezus dążył
do tego, by jak najpełniej zajmować się sprawami Boga. Chce, abyśmy
wszyscy dążyli do obcowania z "nieobecnym" Ojcem i sprowadzali na siebie
błogosławieństwo w Jego gospodarstwie. Wszyscy nowi uczniowie stają się
pierworodnymi, następcami Chrystusa (Hbr 12, 23).
Różaniec, jak zostało to wyjaśnione na str. 102, jest prywatną formą
pobożności; nie odmawia się różańca w obecności własnej matki chrzestnej.
Maryja jest raczej matką chrzestną różańca. Stoi Ona obok ciebie i słyszy,
jak wychwalasz Jej pierworodnego syna. Przyjmuje twoje modlitwy. Zachęca
cię, dziesięć razy w każdej tajemnicy, aby modlić się pobożnie do
nieobecnego Ojca Jej Syna. Jezus, podobnie jak kiedyś uznał ucznia,
którego miłował, przyjmuje także ciebie jako ucznia i swojego
"współdziedzica".
Warto zwrócić uwagę na szczególne znaczenie słowa, które tłumaczymy jako
"błogosławiony". W oryginalnej grece Nowego Testamentu słowo to brzmi
culogomenos, które pochodzi od eulogos ("dobre słowo": eu oznacza
"dobry"; logos znaczy "słowo").
Starożytni błogosławili osobę zmarłą. Słysząc, że jest błogosławiona dobrym
słowem (eulogos), osoba zmarła przybliżała się duchowo i (zgodnie z
hebrajskim rozumieniem błogosławieństwa) odwzajemniała się "dobrymi
słowami" (błogosławieństwem) dla żyjących.
105
W modlitwie Zdrowaś Maryjo Matka Boża słucha, jak zwracamy się z
błogosławieństwem do Jej zmarłego Syna ("błogosławiona jesteś między
niewiastami i błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus"). Z kolei Jezus
błogosławi nas, gdy prosimy Maryję, aby modliła się za nas teraz i w
godzinie, w której my także będziemy wchodzić do świata, który ma nadejść.
27. TRÓJCA JAKO ZASADA JEDNOCZĄCA W MODLITWIE ZDROWAŚ
MARYJO
Bóg jest jeden, ale z pewnością istnieje różnorodność sposobów
doświadczania Go - doświadczeń, które chrześcijanie ogólnie sprowadzają
do trzech typów. Prawosławie naucza, że troiste doświadczenie nie jest
czymś, co po prostu wydarza się w nas, ale odnosi się do triadycznej
rzeczywistości Boga. W niniejszej książce jednak nie mogę - a nawet nie
wolno mi - zmierzać do obrony tego chrześcijańskiego poglądu. Wystarczy,
jeżeli wskażę, w jaki sposób różaniec, a w szczególności Zdrowaś Maryjo,
łączy się z Trójcą w obszarze naszego doświadczenia. Zdecydowanie zbyt
wielu chrześcijan i katolików mówi poufale (nadmiernie poufale?) o tym, co
dzieje się w Bogu, nie zauważając tego, co dzieje się w nas samych. Jako że
opisuję tutaj medytację ludzką (to, co dzieje się w nas), czytelnik wybaczy mi,
że czasami wyrażam się bez doskonałej precyzji teologicznej.
Doświadczenie Boga to doświadczenie Ojca, Syna i Ducha (patrz str. 41-46,
82), Bóg czyni się osiągalnym w każdej z tych trzech Osób, a jednak
pozostają pewne różnice. Ponieważ zamierzam mówić o tych różnicach,
których zespoleniem jest Zdrowaś Maryjo, chciałbym w tym miejscu
zaproponować dość niezwykłą terminologię: będę mianowicie mówił za
chwilę o Nieokreślonym, Określonym i Nad-Określonym.
Jezus z Nazaretu, istota ludzka, jest uważany tutaj za Imię Boga objawione w
Ciele i Krwi. Jest bardzo określony. Pocho-
106
dził z określonego miasta, żył w określonym czasie i był tworem określonej
cywilizacji. Co ważniejsze, dał nam wyraźny i określony przykład tego, jak
powinniśmy żyć, i przedstawił odpowiadające temu nauki, które były
określone. Czynił określone dzieła miłości, włączając w to własną śmierć
pewnego określonego wiosennego dnia na straszliwie konkretnym krzyżu,
przy cierpieniu jednej określonej matki.
Lecz nawet, zanim ktokolwiek rozpoznał Boże Imię w Jezusie, ludzie
doświadczali określonej strony Boga. Bóg objawił siebie w pięknie i harmonii
określonego wszechświata. Uczynił On wiele specyficznych i określonych
rzeczy w historii ludzkiej (najlepszym przykładem w naszej tradycji jest
Wyjście Izraelitów z Egiptu). Dalej Bóg miał bardzo konkretny sposób
nauczania raczej prostych zasad moralności: poprzez bohaterskie czyny
Abrahama, Mojżesza, Rut i wielu innych, które są opowiedziane w Biblii.
Ludzie mogli na podstawie tego wnioskować, jakie zachowanie człowieka
jest właściwe. Było to wspierane jasnymi i dźwięcznymi słowami proroków
oraz bardzo określonymi przykazaniami, jak "nie będziesz zabijał!". Bóg
obdarzył także inne narody rozsądkiem i dotknięciem Ducha i te narody także
uznały pewne określone modele i nauki, które przypominały te obowiązujące
w Izraelu.
Dlatego nie tylko mówimy, że Jezus jest Imieniem Boga, które zostało
wypowiedziane w ludzkiej naturze, ale że Jezus, Bóg Określony, rozszerzył
swe Niestworzone Istnienie. Oczywiście brzmi to o wiele lepiej, jeżeli
powiemy, że w Jezusie - Synu, Bóg rozszerzył swe Niestworzone Istnienie,
gdyż Bóg jest Rodzicem, a rodzice nie mogą wyrazić się pełniej niż poprzez
własne dzieci.
Ale czym w związku z tym jest Duch Święty? My katolicy (a niewątpliwie
także inni chrześcijanie) często usiłujemy traktować Ducha Świętego w ten
sam sposób, w jaki traktujemy Syna. Chcemy stworzyć obraz czegoś
określonego (na przykład gołębicy, albo ognistych języków; patrz Dz 2).
Później usiłujemy przybrać ten określony obiekt w dobre cechy (mą-
107
drość, miłość, moc i temu podobne) tak, abyśmy mogli pójść za Duchem
Świętym jako naszym wzorem bardzo podobnie, jak idziemy za Jezusem. W
związku z tym nasz sposób odnoszenia się do Boga - Ducha nie różni się
zbytnio od naszego sposobu odnoszenia się do Jezusa. Zatraca się w tym
działaniu właściwy tylko Duchowi sposób doświadczania Jego istoty.
Duch Boży jest niepojęty, przez co chcę powiedzieć, że Bóg jest pełen
nieskończonej różnorodności. Użyję bardzo szorstkiego porównania: kiedy
wjeżdżamy samochodem na stację benzynową, żeby zatankować, nie
spodziewamy się, że odnajdziemy oddzielny dystrybutor dla podróżujących w
różnych kierunkach. Nie mówimy: "proszę napełnić benzyną przeznaczoną
dla jadących w stronę Kalifornii, bo wybieramy się do San Francisco".
Podobnie Bóg daje nam moc, przy pomocy której możemy osiągnąć
różnorakie cele. Jest to Moc Niezdefiniowana. Kiedy, z drugiej strony,
pragniemy wybrać określony cel, zwracamy się w stronę Jezusa, wcielenie
Imienia Boga Określonego.
Katolicy często czują się winni "zapominania" o Duchu Świętym. Powinniśmy
przestać czuć się winni. Bóg Duch Święty nie oczekuje dokładnie tego
samego rodzaju rozpoznawania przez nas, jakie należy się Bogu, Synowi.
Sposobem oddawania czci Duchowi jest po prostu poleganie na mocy
Ducha. Nie jest On wzorem ani określonym celem, i nawet nie musimy
rozmawiać z Duchem. (Zauważmy, że tradycyjne modlitwy do Ducha są
bardzo proste, to najczęściej prośby o Jego obecność: "Przyjdź! Zamieszkaj!
Rozpal!").
Czytelnicy mogą oczekiwać dowodu takiego twierdzenia. Prawdopodobnie
najlepszym, jaki można by dać, jest samo słowo duch. We wszystkich
starożytnych językach duch jest po prostu słowem oznaczającym wiatr.
(Nawet w naszym dawnym języku jest ono spokrewnione z "duje", "dmie").
Wiatry są zawsze nieokreślone. Nie można ich zobaczyć albo dowiedzieć
się, skąd przychodzą ani dokąd zmierzają. A jednak posiadają ogromną moc.
Nie tylko potrafią poruszać drzewa,
l
statki i ludzi, ale przenoszą nasiona i ożywiający deszcz. Kiedy niosą ze sobą
języki ognia, są zupełnie poza ludzką kontrolą - co z pewnością jest
odpowiednim określeniem w stosunku do Boga.
W Biblii duch Boga jest związany ze wszystkim, co jest zaskakujące, z tym,
co przychodzi "znikąd". Kiedy prorocy są zdumieni swoją własną mądrością,
składają dzięki Duchowi. Kiedy męczennicy są zdziwieni swoją własną
odwagą, wychwalają Ducha. Kiedy jakaś osoba coraz bardziej zatwardziała
w swoim złu nagle okazuje skruchę, dziękujemy Duchowi. Przypomnijmy
sobie, że Jezus jest przedstawiony jako wzywający Ducha, zanim przekaże
swym uczniom posługę jednania G 20, 21-22), i obieca, że Jego chrzest na
odpuszczenie grzechów będzie chrztem Ognia i Wichru ("ogień i Duch"),
Kiedy nowe życie wstępuje w stare kości, rozpoznajemy Ducha (Ez 37). Dary
Ducha są eksplozją możliwości (Iz 11, 2-3; l Kor 12-14). Zaskakujące
poczęcie Syna Bożego jest przypisywane Duchowi (Łk l, 35), a odrodzenie
każdego chrześcijanina ma tę samą przyczynę (Rz 8, 14-17). I - co nie mniej
ważne - moc miłości (która naprawdę może zaprowadzić nas wszędzie) jest
opisywana jako dar Ducha. I faktycznie, św. Paweł mówi nam, że miłość jest
największym z darów Ducha (l Kor 13 i 14, l).
Misterium Ojca
Bóg jest nieskończony. Bez względu na to, jak bardzo nas kocha, jest on
poza naszą zdolnością manipulowania. Bóg jest ultra-określony, jeśli
wybaczycie mi to krzykliwe wyrażenie, którego już więcej nie użyję! Jest on
poza ("ultra") jakąkolwiek liną, którą moglibyśmy chcieć zarzucić na Niego.
Jedynie On sam posiada absolutną wolność.
Mówi się, że Ojciec niebieski jest "w niebie", ponieważ jest On, tak jak niebo,
poza nami. Miłuje nas i dlatego nachyla się ku nam poprzez Określonego
(Syna) i Nieokreślonego (Ducha), bez utraty swojej własnej nieskończoności.
108
109
My - istoty ludzkie, mamy władze odpowiadające tym trzem wymiarom Boga.
Posiadamy moc, by dać się poruszyć przez to, co Nieokreślone. Potrafimy
dostrajać się do tego, co Określone. Możemy otwierać się na nieskończone
"Ultra", odkrywając Jego miłość, mimo że Jego chwała pozostaje
niewidzialna. Wszystkie te trzy władze są połączone w medytacji
różańcowej23.
W jaki sposób Zdrowaś Maryjo działa jako zasada jednocząca?
Spróbujmy teraz jeszcze raz odmówić Zdrowaś Maryjo, pamiętając, że dzięki
temu wchodzimy do potrójnej jedności:
Zdrowaś Mario, łaski pełna, Pan z tobą
Zanim jeszcze rozpoczniemy Zdrowaś Maryjo, oczekujemy (baqqesh) Ojca:
właśnie odmówiliśmy Ojcze nasz, albo, co bardziej prawdopodobne,
skończyliśmy poprzednie Zdrowaś Maryjo, którego ostatnia część to otwarcie
się na Ojca. Naszym celem jest oczywiście mieć wciąż w świadomości
obecność Ojca, kiedy czuwamy i oczekujemy, przez każde kolejne Zdrowaś
Maryjo. Ale kiedy rozpoczynamy Pozdrowienie Anielskie, w chwili gdy
przygotowujemy się, by wypowiedzieć Boże słowa pozdrowienia, zauważamy
coś, co różni się lekko, lecz ma swoją wymowę, od poprzedniej koncentracji
na Ojcu.
Przychodzi to już wraz z samym słowem zdrowaś. W oryginalnej Łukaszowej
grece oznacza ono "rozraduj się łaską". Bibliści zapewniają nas, że jednym z
wielkich tematów św.
33 Nie dziwi nas to, skoro bowiem przyjmujemy punkt widzenia Karla
Rahnera, to najlepszym wzorcem dla myślenia o Trójcy Świętej jest taki
model komunikacji, w którym możemy wyszczególnić trzy składniki.
Medytacja różańcowa, jak powiedziałem, jest oparta na akcie komunikacji.
Patrz The Trinity K. Rahnera, New York: Herder and Herder, 1969.
110
Łukasza jest "radość w Duchu Świętym". Żaden z ewangelistów nie
wspomina radości tak często jak Łukasz, który uważał ją za znak obecności
Ducha.
Następna fraza, "łaskiś pełna", także sugeruje Ducha, gdyż łaska Boża jest
zawsze zaskoczeniem, jest zawsze niekontrolowalna. Nawet nasze
chrześcijańskie słowo łaska oznacza coś, co jest zwykle przypisywane
Duchowi Świętemu. Te początkowe słowa są także wzięte z Łukaszowego
opowiadania o poczęciu Jezusa, w którym Duch Święty zstępuje na Maryję.
Łukasz często mówi o modlitwie "w Duchu". Wiatr, który zaniósł Maryi Jej
dobrą nowinę, był Duchem, i wiatr, który niesie nasze pozdrowienie ku Niej,
jest także Duchem.
Duch jest mocą, która dotyka każdego grzesznika, skłaniając go do
nawrócenia. Żadna osoba na ziemi nie jest zupełnie oddzielona od Ducha.
Dlatego każdy z nas może być usłyszany przez Maryję, jeżeli zwracamy się
do Niej tymi słowami, które same w sobie oznaczają przemawianie do niej "w
Duchu". (Możemy nawet zmienić naszą pierwszą wskazówkę w każdym
Zdrowaś Maryjo w następujący sposób: "będę pozdrawiał Maryję w Duchu").
Słowa oczywiście nie są naszym zbawieniem. Ważne, aby po prostu nie
wymawiać tych słów tak, jakby były magiczne, ale ufnie poddać się wichrowi,
który wieje od Boga. Napełnijmy nasze żagle Duchem Świętym. A natura
ludzkiej istoty jest taka, że nawet prosty akt próby, by zaufać Bogu, jest już
zaufaniem, jest już "wpuszczeniem Go do siebie".
Duch Święty przemawia do Maryi - ludu Bożego. Jest to nieskończone
"Zdrowaś Maryjo, łaskiś pełna" odmawiane przez cały wszechświat z
bezczasowości Boga. Maryja stała się świadoma tego dwa tysiące lat temu,
ale w świecie Boga nie ma ograniczeń narzucanych przez czas. W ten
sposób, gdy zaczynamy Zdrowaś Maryjo, po prostu decydujemy się na
otwarcie naszej woli tak, aby słowo Boże mogło przepływać przez nas, stając
się do pewnego stopnia naszym słowem. Rozpoczynając Zdrowaś Maryjo
wybieramy Niezdefiniowanego
111
Boga. Nie możemy stawiać ograniczeń tam, gdzie On może nas na nowo
zrodzić. Może On nawet spowodować, że powstanie w nas nowe dziecko
Boga!
Błogosławionaś Ty miedzy niewiastami i błogosławiony owoc żywota
Twojego, Jezus
Teraz w naszym skupieniu przejdziemy od Tego, który jest Niezdefiniowany,
w stronę Określonego. Wychwalać będziemy bliżej określone momenty z
życia Jezusa, co pozwoli nam zatrzymać się na moment, aby "zobaczyć"
Jezusa. Niewątpliwie ujrzymy Jezusa w różnych sytuacjach, w zależności od
tego, czy myślimy o Nim będącym w chwale, o Jego publicznej działalności,
czy na kolanach Maryi. Jednak jedynie wtedy, gdy zobaczymy Go w jakiejś
konkretnej sytuacji, możemy szczerze wychwalać Go wobec Maryi.
(Rozdziały 4 i 5 poświęcone tajemnicom różańca uczą nas łączenia licznych
aspektów osoby Jezusa).
Oddanie chwały Jezusowi, które stanowi drugą część Zdrowaś Maryjo, jest
chwaleniem Boga Określonego, gdyż w Jezusie najlepiej wyraża się myśl
Boża na temat istoty ludzkiej. Wychwalanie Jezusa jest kontynuacją naszego
podstawowego powierzenia siebie Ojcu, gdyż Jezus jest słowem Ojca, które
stało się ciałem. Nie polegamy już tylko po prostu na mocy Bożej (Duchu),
ale przez oddanie chwały Jezusowi podążamy coraz dalej, bo chwała ta
byłaby pusta, gdybyśmy po trosze nie upodabniali naszego życia do życia
Jezusa, włączając coraz bardziej całe nasze istnienie (jego aspekt moralny i
duchowy) w to kierowanie się w stronę Boga.
Świata Maryjo, Matko Boża, módl się za nami...
W Jezusie doświadczaliśmy tego, co Określone, ale Bóg pozostaje poza
wszystkim (transcendentny). Poszukujemy Ojca, podążając w Jego stronę,
przez włączenie naszych modlitw
112
w modlitwy Maryi, które także płyną do Ojca. A moc, dzięki której modlitwy
Maryi (ludu) powracają do Ojca, jest mocą Ducha (patrz str. 76-77).
Nie możemy "oglądać" Ojca. Prawdą jest, że jeśli widzieliśmy Jezusa, wiemy,
że kierujemy się we właściwą stronę. Poznamy Ojca dzięki miłości Jezusa.
Ale Ojciec jest niewidzialny, transcendentny, wolny. On nam przypomina o
nieskończenie nieznanym.
Każde Zdrowaś Maryjo pomaga nam więc poznać i połączyć troiste
doświadczenie Boga. Ale dzięki temu także nasza własna "troistość"
(określoność, nieokreśloność i tajemnica) jest zjednoczona. Wszystko to
może wydawać się zbyt drobiazgowe i ulotne. Ale właśnie powtarzanie
Zdrowaś Maryjo pozwala nam, warstwa po warstwie, budować te
doświadczenia, wzmacniać je, dając nam możliwość komunikowania się.
28. UBÓSTWO DUCHOWE A MODLITWA
Wiadomo, że w czasach Jezusa wierni Izraelici, albo przynajmniej ich pewna
grupa, nazywali siebie ubogimi; istniało przeświadczenie, że Bóg przychodzi
z pomocą swoim "ubogim". Jednakże kontrast pomiędzy ubóstwem a
bogactwem ma wyraźne odniesienie do życia modlitwy i medytacji: Bóg,
Dawca Życia, nawiedzi w modlitwie tych, którzy zrobili miejsce dla Niego,
rezygnując z wewnętrznych zasobów, które rozwinęli z dala od Niego. Sam
Jezus skutecznie poparł tę tradycję, ostrzegając swoich uczniów, że jedynie
"ubodzy" (Mt 5, 3) potrafią być otwarci na Królestwo Boże.
Już duchowa wymowa psalmów wskazuje, że odpowiedzią na metodę
baqqesh, w której koncentrujemy nasze spojrzenie wyłącznie na Bogu, nie
polegając na żadnych innych podpórkach, jest głęboka duchowa radość24.
Nie jest więc zaskocze-
24 Jako typowy, przytoczmy tu w. 8 z psalmu 4: "Wlałeś w moje serce
Modlitwa medytacyjna Zachodu - 8 113
niem, że Łukasz - nowotestamentalny mistrz baqqesh, wplótł w swoją
Ewangelię wątki ubóstwa duchowego i wynikającej z niego radości25.
Nie ma w tym nic zbytnio skomplikowanego: kiedy poszukujemy, spoglądamy
ku przyszłości, a przyszłość jest całkowicie poza nami. Dopóki nie stanie się
teraźniejszością, nie mamy z niej żadnej korzyści. Podobnie jest z
pozdrowieniem - prosty akt, na którym zbudowana jest medytacja
różańcowa: pozdrowienie jest w całości możliwością. Nikt nigdy nie wie, jaką
odpowiedź ono przyniesie. Jest ono istotą ubóstwa, ponieważ zostawia
osobie pozdrawianej wszystkie możliwości wyboru. A najbardziej
zaskakującym ze wszystkich partnerów komunikacji jest Bóg. Ci, którzy
poszukują i którzy pozdrawiają, czynią siebie ubogimi, ale przez to
potencjalnie bogatymi. Ujmując to jeszcze prościej: ubodzy są zawsze
najlepszymi poszukującymi.
Anonimowy autor Obłoku niewiedzy naucza nas o znaczeniu pozbycia się
wszelkiego balastu, ukrycia wszystkiego za "chmurą zapomnienia". Nawet
nasz starannie wypracowany świat pojęć musimy pozostawić za nami.
Poszukujemy bezpośredniej intuicji, że Bóg jest dobrem, a my jesteśmy tylko
"grzechem". (Nazywając nas "grzechem", autor ma na myśli technikę
medytacyjną, a nie wyważone twierdzenie teologiczne). Jednakże rozumie
on też, że jest ubóstwo na poziomie istnienia, jest to intuicja naszej
zależności w istnieniu, naszego otwarcia się na samowystarczalne istnienie
Boga. Uczymy się w ten sposób techniki rezygnacji ze skupionego na nas
samych przejęcia się naszym własnym istnieniem.
więcej radości niż [inni znaleźli] w czasie obfitego plonu pszenicy i młodego
wina".
25 Kantyk Maryi (Łk l, 46-55, patrz str. 203-205) rozpoczyna się od stów:
"Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy. Bo
wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej".
114
Technika medytacji Zen różni się tym, że intuicji istnienia poszukuje się w
konkretnych, egzystujących przedmiotach. A jednak Zen, podobnie jak Obłok
niewiedzy, "pragnie obudzić bezpośrednią metafizyczną świadomość poza
empirycznym, reflektującym, wiedzącym, chcącym i mówiącym ego..."26.
Rzeczywiście wiele jest dróg do bezpośredniej intuicji istnienia,
napotykanego w poszczególnych bytach, ale wszystkie metody, konfrontując
nas bezpośrednio z rzeczywistymi istotami, uczą nas o ich radykalnej
zależności i ścisłym związku z Samoistnym.
Medytacja różańcowa jest pod tym względem równie przydatna.
Przypominamy, że Ojcze nasz uświadamia nam, iż jesteśmy tymi, którzy
otrzymują, beneficjantami Imienia/Królestwa/ Woli, które rozpościerają się
pomiędzy nami i kształtują nas jako rodzaj ludzki. Ale obiekty, z którymi
stykamy się w różańcowym baqqesh, są raczej elementami czasu niż
przestrzeni:
poszukujemy, oczekując wydarzeń w nadchodzącej przyszłości. (Wydarzenia
są zwykle niedoceniane, ponieważ poza medytacją są obiektami rzadko
poszukiwanymi; kiedy przychodzą, okazuje się, że nie były one oczekiwane).
Co więcej, nadchodzące wydarzenia są zupełnie poza naszym zasięgiem, a
pozdrowienie oddaje możliwość wybrania każdej z opcji w ręce kogoś
drugiego. W końcu można rozpoznać radykalne ubóstwo naszego języka,
który umożliwia nam uczenie się od Boga nowego języka wydarzeń.
Wszystkie te drogi działania różańca ujawnią się bardziej, kiedy w następnym
rozdziale przyjrzymy się tajemnicom. Nie powinniśmy jednak zbytnio się
spieszyć. Różaniec bez tajemnic jest już wspaniałą ścieżką medytacji. Także
tajemnice, tak jak pojmował je św. Łukasz, są niezmierzoną przestrzenią dla
u Thomas Merton, Zen and the Birds ofAppetite, Gethesemane, Ky.: Abbey
of Gethesemane, 1968, wyd. poi.: Zen i ptaki źądzy, przekład A.
Szostkiewicz, Warszawa 1988, str. 49.
115
medytacji. Ale skuteczne połączenie tych dwóch dróg i opanowanie tym
sposobem jednej potężnej formy medytacji zwanej różańcem wymaga
trwałego fundamentu w postaci modlitw.
Pytania do dzienniczka:
Czy masz teraz większy szacunek, jesteś bardziej autentyczny, bardziej
prawdziwie obecny, gdy pozdrawiasz inne osoby? Czy potrafisz być bardziej
wdzięczny za dar czasu? Czy potrafisz dostrzec również więcej swoistości w
przedmiotach natury i sztuki? Czy zaczynasz spostrzegać, że wydarzenia
istnieją jakby w stanie zawieszenia, oczekując na swoich najwspanialszych
uczestników?
4
PIERWSZE SPOJRZENIE NA TAJEMNICE RÓŻAŃCOWE
29. NUMERACJA TAJEMNIC
Tajemnice to piętnaście wydarzeń z życia Jezusa. Wydarzenia te mają moc
uwalniania naszych głęboko ukrytych zdolności otwarcia się i komunikowania
z Panem Bogiem. Dzięki temu potrafimy głębiej wnikać w rzeczywistość,
lepiej poznawać nasz własny dialekt Bożego języka wydarzeń i wzrastać w
jedności z Nim i z całym stworzeniem. Ponieważ są scenami z życia Jezusa i
bardzo często także Maryi, pomagają nam lepiej docenić te dwie osoby, a
przez to też i samego Boga. Okazało się, że sceny te posiadają zaskakującą
moc, dlatego też trafnie zostały nazwane "tajemnicami", "misteriami" - gdyż
greckie określenie (mysteria) oznacza "rzeczy ukryte".
Jak to wyjaśniono na str. 27, metoda medytacyjna różańca polega na
umożliwieniu nam skupienia (wzniesienia) naszych zdolności poznawczych i
uczucia miłości w jednym punkcie, czyli na osobie, do której się modlimy.
Tajemnice pomagają nam więc poznać osobę, do której się modlimy (to
znaczy poznać Boga), w dużej mierze dzięki intencji, a nie analizie.
Piętnaście tajemnic jest podzielonych na trzy części (koronki), każda z nich
zawiera pięć tajemnic. Te trzy części są
117
określane jako tajemnice radosne, bolesne i chwalebne. Oto ich
tradycyjne nazwy:
TAJEMNICE RADOSNE
Zwiastowanie
Nawiedzenie św. Elżbiety
Boże Narodzenie
Ofiarowanie Pana Jezusa w Świątyni
Odnalezienie Pana Jezusa w Świątyni TAJEMNICE BOLESNE
Konanie w Ogrojcu
Biczowanie
Cierniem koronowanie
Droga krzyżowa
Śmierć Jezusa TAJEMNICE CHWALEBNE
Zmartwychwstanie
Wniebowstąpienie
Zesłanie Ducha Świętego
Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny
Ukoronowanie Maryi na królową nieba i ziemi
30. PROSTE SPRAWY OGÓLNOLUDZKIE W TAJEMNICACH
Lista tajemnic podana wyżej może wydawać się bardzo teologiczna,
szczególnie jeśli nada się im łacińskie nazwy, jakie wiele z nich nosi27. Ale
rdzeniem każdej z nich jest także prosta ludzka scena. Może to ilustrować
następująca lista,
27 W języku angielskim: Annunciation, Visitation, Nativity, Presentation,
Agony, Resurrection, Ascęnsion, Descent of [the Hoły] Spirit, Assumption -
przyp. tłum.
118
w której do każdej tajemnicy dodany jest nowy tytuł albo nagłówek. W każdej
z nich ten nowy tytuł stara się ująć nie tyle to, co zdarzyło się Jezusowi i
Maryi, ale coś, czego możemy doświadczyć my wszyscy.
TAJEMNICE RADOSNE
1. Matka oczekuje pierwszego dziecka. Jej nadzieje są ogromne!
(ZWIASTOWANIE)
2. Dwie brzemienne matki spotykają się. Młodsza, jak to się czasem zdarza,
błogosławi starszą. (NAWIEDZENIE)
3. Dziecko, nawet żyjące w najuboższych warunkach, ujmuje wszystkie
ludzkie serca. (NARODZENIE)
4. Ubogi świat przyjmuje dziecko do siebie. (OFIAROWANIE W ŚWIĄTYNI)
5. Każde dziecko spostrzega czasami własne zobowiązania względem
innych. (ODNALEZIENIE W ŚWIĄTYNI)
TAJEMNICE BOLESNE
6. Bez względu na to, jak bardzo ukochany, wobec śmierci człowiek staje
samotny. (KONANIE W OGROJCU)
7. Również sami musimy zmierzyć się z ogromnym bólem. (BICZOWANIE)
8. Najbardziej samotni jesteśmy w upokorzeniu. (KORONOWANIE
CIERNIEM)
9. Każdego z nas dogania machina śmierci. (DROGA KRZYŻOWA)
10. Nasza śmierć jest doświadczeniem całkowitej zależności. (ŚMIERĆ
JEZUSA)
TAJEMNICE CHWALEBNE
11. Poszukując kogoś, kogo kochaliśmy; zyskujemy nadzieję na ponowne
zjednoczenie. (ZMARTWYCHWSTANIE)
119
12. Zmarły ginie nam z oczu, żyjący powraca na swoje
miejsce. (WNIEBOWSTĄPIENIE)
13. Niedługo potem Duch Boga dotyka żyjącą; Ona cieszy się wiedząc, że
ów Dar pochodzi od Tego, który odszedł. (ZESŁANIE DUCHA ŚWIĘTEGO)
14. Ta, która została samotna, czuje potrzebę, aby Bóg zabrał Ją na swych
skrzydłach w miejsce, gdzie znalazłaby schronienie. (WNIEBOWZIĘCIE
NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY)
15. Ktoś, kto się starzeje, ma nadzieję, że nawet po śmierci dostąpi
możliwości służenia innym. (UKORONOWANIE MARYI)
Te "ludzkie" tytuły nie odbierają tajemnicom w najmniejszym stopniu ich
nadnaturalnego charakteru przemawiając na korzyść samego człowieka, ale
ludzki aspekt tajemnic może nas głęboko poruszyć (jako że jesteśmy ludźmi),
dodając energii naszej medytacji. Można zdać egzamin z teologii, nie
zwracając uwagi na sprawy ludzkie, ale to nie miałoby większego
zastosowania w medytacji. (Czytelnik prędko będzie mógł ulepszyć mój
sposób wyrażenia elementu ludzkiego w tajemnicach).
31. CUDA W TAJEMNICACH: WYZWANIE DLA WIARY?
Spojrzenie na powyższą tablicę tajemnic ukazuje, że kilka z nich, szczególnie
Zmartwychwstanie i Zwiastowanie (które zawiera w sobie dziewicze poczęcie
Jezusa), przywołuje wydarzenia ogólnie uważane za cudowne. Jest to
sprawa, którą przemilczeliśmy w punkcie 11: "Czy trzeba być katolikiem, by
odmawiać różaniec?". W wyraźny sposób większość niechrześcijan, a nawet
niektórzy chrześcijanie nie akceptują cudów jako wydarzeń historycznych.
Mimo że osoba powątpiewająca w cudowne elementy zawarte w tajemnicach
może w dalszym
120
ciągu uważać je za pomocne dla medytacji różańcowej, bliższe spojrzenie na
problem może okazać się owocne.
Niektórzy czytelnicy będący katolikami być może zaczną się niecierpliwić.
Dlaczegoż by nie pójść dalej i nie skończyć książki dla tych, którzy mogą z
niej korzystać (w domyśle katolików) bez stawiania całej rzeczy na głowie po
to, by włączyć innych?
Cud jednak jest problemem dla wielu osób w naszym społeczeństwie,
będących zarówno wewnątrz, jak i poza Kościołem katolickim. Niektórzy
spośród najnamiętniej uroczyście zapewniających o swojej wierze w cuda
równocześnie często nieświadomie zmieniają właściwe znaczenie cudów,
które rzekomo akceptują. Każdy zapewne zna katolików, którzy, zupełnie
słusznie, uznają fizyczne zmartwychwstanie Jezusa, ale nie mają cierpliwości
do tych fragmentów Biblii, które opisują zmartwychwstanie w terminach
duchowych. Ci "odważni" wierzący skrzętnie gromadzą każdy strzęp
dowodów na fizyczną stronę zmartwychwstania, jak gdyby to wydarzenie
było identyczne z tym, które często osiągają medyczne zespoły
anestezjologów, mianowicie z reanimacją. Gdyby mogli znaleźć medyczne
zapisy obecnego przy zmartwychwstaniu lekarza, uznaliby je za
udowodnione wystarczająco, by zadowolić każdego krytyka. Ale
równocześnie ignorują konsekwencje zmartwychwstania, jego znaczenie w
rzeczywistości duchowej.
Dlatego powstaje potrzeba umieszczenia tego, co cudowne, w nowym
kontekście, takim, który odpowiadałby naszemu przedmiotowi - medytacji -
bez względu na to, jak nieodpowiedni mógłby on być dla różnych gałęzi
teologii. W ten sposób być może uda mi się uprościć pewne trudne
zagadnienia, a równocześnie odkryć rzeczywiste i głębsze cele medytacji.
Z punktu widzenia osoby medytującej wiele problemów, jakie występują w
związku z cudami, bierze się z przestarzałej, popularnej nauki, którą wszyscy
nasiąknęliśmy. Najnowsza nauka nie jest nieprzyjazna medytacji różańcowej.
Mimo to więk-
121
szość ludzi wciąż dogania naukę wieku dziewiętnastego: jest to ten typ
wiedzy, który był zdecydowanie przeciwny idei cudów.
Nauka dziewiętnastowieczna, stanowiąca rozwinięcie fizyki newtonowskiej,
postrzegała rzeczywistość głównie jako zbiór mikroskopijnych cząstek. Rola
naukowca polegała przede wszystkim na pomiarze mas, prędkości i
ładunków elektrycznych tych cząsteczek oraz poznaniu i opisaniu na
podstawie zebranych danych potencjalnie wszystkiego. Dla tych, którzy
poznali wyniki pomiarów, rzeczywistość była pokawałkowana i
zakonserwowana: zdefiniowana, konieczna i możliwa do przewidzenia. Nie
było miejsca na nic cudownego.
Nauka dzisiaj rozpoznaje, że elementarna rzeczywistość materialna jest
tajemnicza i niemożliwa do przewidzenia. Jej korzenie nie są nieruchome;
raczej są one gotowe na wszystko! Naukowcy twierdzą, że rzeczywistość
materialna faktycznie wydaje się być gotowa do ujawnienia siebie w różnych
formach, w zależności od rodzaju eksperymentów, wymyślonych przez
naukowców w ich badaniach. W ten sposób subatomowe twory słusznie są
określane jako cząstki, ale mogą też objawiać się jako fale (czyli coś zupełnie
odmiennego, niczym kręgi na powierzchni wody) w zależności od sposobu, w
jaki je badamy.
Naukowcy twierdzą dalej, że te subatomowe rzeczywistości są zbyt ulotne,
aby posiadać równocześnie zarówno położenie, jak i prędkość (dwie zupełnie
odmienne własności), a wybór znów zależy od tego, w jaki sposób je
obserwujemy. (Wyobraźmy sobie kontrolerów lotów w wieży na lotnisku
usiłujących zajmować się samolotami, o których wiedzą, jaka jest ich
lokalizacja albo kierunek lotu, ale nigdy nie mają obu tych informacji naraz).
Nie jest to tak, że elementarna materia jest trudna do zbadania. Raczej jest
ona tak niewiarygodnie plastyczna, że można dosłownie powiedzieć, iż
znajdujemy taki wszechświat, jakiego szukamy. I nie polega to na naszym
skrajnie subiektywnym pojmowaniu rzeczywistości, ale na
122
naukowym stwierdzeniu, że niezdeterminowanie materii elementarnej jest
obiektywnym faktem w świecie zewnętrznym.
Informatycy nauczyli się tworzyć bazy danych, które potrafią kopiować same
siebie wraz ze wszystkimi potrzebnymi wariantami za każdym razem, kiedy
są przeszukiwane przez operatorów przyjmujących specjalne założenia. Ale
fizycy opisują sam wszechświat jako gigantyczny program, który jest tak
elastyczny, że może on reprodukować sam siebie w wariantach zależnych od
tego, w jaki sposób jest badany. Ale jeśli taki drugi wszechświat byłby
przywoływany wystarczająco często, czy nie mógłby stać się pierwszym?
Czyż taki wszechświat nie "nadszedłby"28?
O takim świecie zawsze mówili teologowie. W rzeczywistym świecie zawsze
jest nadzieja. Rzeczywistość, której poszukujemy, jest faktycznie gdzieś obok
nas; może ona równie dobrze zstąpić na naszą linię czasu i wejść w naszą
teraźniejszość, jeśli tylko będziemy wiedzieli, w jaki sposób jej szukać.
Teologowie którzy specjalizują się w pytaniach na temat moralności, w
podobny sposób wskazywali, że świat, którego pragniemy, jest światem,
który otrzymujemy. (Osoba nieżyczliwa wkrótce będzie również otoczona
nieżyczliwością). Teraz nauczyliśmy się dostrzegać, że odnosi się to do
każdego aspektu rzeczywistości.
Wciąż naucza się w szkołach, że ogień powstaje, kiedy pewne cząsteczki się
zderzają, a wojny wybuchają, gdy pewne narody wchodzą w kolizję ze sobą.
Ten sposób myślenia zakłada, że wydarzenia są reakcjami cząstek (w mikro-
lub makroskali), że cząstki są wcześniejsze niż wydarzenia. Ale fizyka
postrzega dzisiaj wydarzenia (zmiany energetyczne w czasie) jako uprzednie
w stosunku do przedmiotów, które w nich uczestniczą. Wydarzenia,
przynajmniej na poziomie
w Na temat wielości światów jako właściwości fizyki kwantowej patrz rozdział
11 pt. "Many Worlds" (Wiele światów), w książce Johna Gribbina In Search of
Schrodinger's Cat: Quantiim Physics and Reality, London: Bantam Books,
1984.
123
mikrokosmosu, wytwarzają swoje własne "cząsteczki" wtedy, gdy są one
potrzebne do tego, aby pewne sprawy "wydarzyły się" na tym poziomie.
Rzeczywistość mikrokosmiczna jest tak nieokreślona, że aby zaistniało jakieś
wydarzenie, musi być ona
ujęta w zbiory o większej określoności, które nazywamy cząsteczkami.
Istnieje opór przed zastosowaniem tych intuicji do świata wymiarów
makroskopowych i trudno się temu dziwić! Jeśli wydarzenia są pierwotne w
stosunku do jednostek i narodów, które w nich uczestniczą, wtedy być może
wydarzenia są słowami Boga, które możemy przywoływać poprzez baqqesh!
Jeżeli ludzkie ciała byłyby tak "gotowe na wszystko" jak mniejsze cząstki, to
jak moglibyśmy wykluczyć nowe stany istnienia (jak np. zmartwychwstanie)
albo nowe sposoby stawania się rzeczywistością (jak w przypadku
dziewiczego poczęcia)?
Sama książka o medytacji nie jest w stanie przekonać czytelnika, dla którego
te idee są nowością. Nawet "tylna straż" wśród naukowców całkiem słusznie
opierała się im przez większą część dwudziestego wieku. Wystarczy być
może, aby niewtajemniczony czytelnik zdał sobie tylko sprawę z tego, że
stary naukowy sposób widzenia podstawowej rzeczywistości "jasno i
wyraźnie" nie jest już z taką pewnością siebie wykładany przez uczonych.
Wartość nowej fizyki z punktu widzenia medytacji polega na tym, że
dopuszcza ona możliwość radykalnie nowych rzeczy w świecie - rzeczy,
które w porównaniu z tym, co było, są cudowne. Nie oznacza to, że
przeszłość nie ma związku z zaistnieniem nowego zdarzenia, ale to raczej
nowe zdarzenie kształtuje przez cały czas "cząstki" swojej przeszłości.
ZMARTWYCHWSTANIE
Bez głębszego wchodzenia w kwestie naukowe zobaczmy, dokąd nowe
myślenie zaprowadzi nas w sprawach cudów.
124
"Szukajcie, a znajdziecie", powiedział Jezus (Łk 11, 9; Mt 7, 7), a w innym
miejscu (Łk 12, 31; Mt 6, 33): "Starajcie się naprzód o Królestwo <Boga> i o
Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane". Jezus w swym
własnym baqqesh poszukiwał zmartwychwstałego wszechświata i według
chrześcijan znalazł to, czego pragnął. Wszechświat sam ukształtował się w
zmartwychwstanie, albo lepiej, zawsze był w stanie powielić siebie jako
wszechświat zmartwychwstały w innych współrzędnych czasowo-
przestrzennych. Jezus poszukiwał wydarzenia zmartwychwstania i sam
został ukształtowany przez jego nadejście, tak że mogło ono "wydarzyć się"
w Nim. Mówiąc bardziej teologicznie. Bóg od zawsze postanowił
zmartwychwstały wszechświat, lecz nie mógł go objawić aż do czasu (a i
wtedy tylko w ograniczony sposób), gdy jakiś człowiek będzie go poszukiwał
z wystarczająco silną nadzieją (patrz punkt 6).
Czym było zmartwychwstanie, którego poszukiwał Jezus? Porównując liczne
biblijne fragmenty, czytając je na tle innej literatury Jego czasów, możemy
stworzyć sobie pewne wyobrażenie29. Jezus pragnął, aby wszelkie zło
zostało naprawione, aby wszelkie niewinne cierpienia, osób żywych lub
umarłych, zostały powetowane. Jezusowa idea zmartwychwstania była
jednak bardziej gruntowna niż innych Jego współczesnych. Dla Niego
zmartwychwstanie nie było sprawą gwałtownych rebeliantów znajdujących
pociechę w wyrównywaniu krzywd. Byłoby to, używając nowoczesnego
języka, zatracenie ludzkich możliwości ofiar, które Jezus chciał przywrócić.
Pragnął, aby wszystkie słuszne ludzkie aspiracje i te drzemiące możliwości
zostały w pełni rozwinięte. Ta ufność Jezusa w niewyobrażalny potencjał
ludzki tak pięknie odpowiada przejmującej perspektywie szkicowanej przez
dzisiejszą naukę.
s David Bryan, From Bible to Creed, Wilmington, Del.: Michael Glazier, 1988,
distributed by Liturgical Press, Collegeville, Minn., 58-68, 132-145.
125
Czy modlący się na różańcu mają trudności (jawne czy niejawne) z cudami?
Proponuję im jeszcze większe wyzwanie. Osoba medytująca na różańcu
może uwierzyć, że wszechświat, którego pragnął Jezus, będący wcieleniem
Jego subtelnego pojęcia zmartwychwstania, rzeczywiście istnieje gdzieś i
oczywiście można tam znaleźć również samego Jezusa.
Kiedy chrześcijanie słyszą, że ktoś zaprzecza możliwości zmartwychwstania,
oczywiście odczuwają smutek z powodu dobra, które jest w ten sposób
tracone. W książce niniejszej smutek ten jest trochę wyrównany: dobro,
którego utraty żałujemy, jest utratą mocy baqqesh. Jeśli jakaś osoba
zaprzecza temu, że Jezus przez swoje baqqesh mógł przywołać
zmartwychwstały świat, to zaprzecza mocy samego baqqesh, w tym także
mocy swego własnego baqqesh.
Ważne, by podkreślić, że o ile Jezus poszukiwał ogólnego zadośćuczynienia
wszystkim cierpiącym, nie zostało to jeszcze osiągnięte w naszym punkcie
czasu. Moglibyśmy powiedzieć, że istnieje ono gdzieś, ale że tylko Jezus je
znalazł. Spoglądając w ten sposób na sprawę, uzyskujemy wyjaśnienie
znanej sytuacji: dążenie Jezusa powiodło się, gdyż był On niezrównanym
poszukującym, a pełne i ogólne naprawienie krzywd rzeczywiście istnieje.
Ale tutaj w naszych współrzędnych czasowo-przestrzennych nie istnieje ono
jeszcze, gdyż inni nie poszukiwali go dość intensywnie.
Baqqesh Jezusa Chrystusa osiągnęło swój szczyt, kiedy zbliżył się do swojej
śmierci. To w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin swego życia, od
Jego medytacji w ogrodzie Getsemani aż do samego ukrzyżowania, szybko
przybliżył się do tego, ku czemu zmierzało Jego czyste i wytężone
pragnienie: do wszechświata, w którym możliwe jest zmartwychwstanie. Nie
potrafimy nawet odgadnąć przemian, jakie spowodowało to w Jego własnej
ludzkiej naturze, kiedy to nowe wydarzenie przygotowało Go ostatecznie do
tej nowej rzeczywistości. Nowy Testament usiłuje wskazać, skierować nas
we właściwym kierunku. Mówi o Jezusie posiadającym moc pojawiania
126
się i odchodzenia, kiedy chciał, miał nawet dar bilokaai i zdolność
przechodzenia przez "twarde" przedmioty. Gdy ludzie wątpią w
zmartwychwstanie, często wątpią też we własne rozumienie tych
nowotestamentalnych wzmianek. Dobrze jest pamiętać, że są to jedynie
próby ustawienia nas na właściwym torze. Nikt z nas nie doświadczył
wszechświata zmartwychwstałego; nikt nie może zakładać, że go rozumie.
Wątpiących można uspokoić, bowiem nawet najbardziej wypróbowani
chrześcijanie nie mają wiedzy z pierwszej ręki co do tego/ o czym są
przekonani, gdy wyrażają swoje przekonanie o zmartwychwstaniu. Mogą
jedynie wyznać, że Jezus wstąpił do cudownego Królestwa, którego od
początku poszukiwał.
ZWIASTOWANIE (dziewicze poczęcie)
Pogląd na świat dawnej nauki (a wszyscy podzielamy go do pewnego
stopnia) był szczególnie nieprzychylny dla tej tajemnicy. Nie jest ona
skoncentrowana głównie na dziewiczym poczęciu Jezusa, jednak ono jest
czerwoną płachtą na tych, których myślenie jest ograniczone przez
dziewiętnastowieczną naukę. Najważniejszy ich problem (nasz?) po
zbadaniu można by wyrazić w ten sposób: zwiastowanie ogłasza, że coś
nowego wkroczyło w świat. Fizyka newtonowska (tak jak darwinowska
biologia i marksistowska ekonomia) nie pozostawia miejsca na nic radykalnie
nowego. Wszystko musi być tylko nieuniknionym następstwem interakcji
cząsteczek (albo gatunków, albo klas ekonomicznych), niczym więcej.
Tym, co Zwiastowanie ogłasza, jest Drugi Początek, Nowe Stworzenie.
Zarówno Ewangelia Jana, jak i Marka rozpoczynają się od słowa arche
("początek"), greckiego odpowiednika hebrajskiego tytułu Księgi Rodzaju.
Ewangelia Łukasza przedstawia Jezusa jako nowego Syna Bożego, który ma
być nazwany Nowym Adamem. Wydaje się, że baqqesh jest o wiele
potężniejsze, niż nawet Izrael mógł przypuszczać.
127
Na czym polega radykalna nowość Jezusa? Powiedziałem już, że w
chrześcijańskim rozumieniu akt istnienia, na którym spoczywa
człowieczeństwo Jezusa, nie jest stworzonym istnieniem, które jest udziałem
każdego z nas, ale raczej niestworzoną egzystencją Odwiecznego Słowa
Boga. Ta wzniosła idea utrzymuje więc, że przez Chrystusa Bóg komunikuje
się z nami, czyli jest to ta sama idea, na której oparta jest medytacja
różańcowa. Teologia Odwiecznego Słowa jest jednak zapisana po raz
pierwszy dopiero w Ewangelii Jana (J l, 14). Łukasz ujmuje tę sprawę
inaczej: Jezus, syn Maryi, był poczęty przez Ducha Bożego (Łk l, 35),
dokładnie tego samego Ducha, który unosił się nad wodami pierwszego
stworzenia (Rdz l, In). Odnośny fragment Ewangelii Mateusza (l, 18-20),
napisany zupełnie niezależnie od Łukasza, stwierdza dokładnie to samo.
Zauważmy, że pozornie niedorzeczna idea Łukasza bardzo dobrze przystaje
do nowszej nauki. Jeżeli wydarzenia są pierwotne i nakładają niezbędny im
determinizm na nieokreśloność materii, to nie jesteśmy w stanie stwierdzić,
co jest niemożliwe, spoglądając jedynie na materię. Wszystko, co można
zrobić, to patrzeć na nasz niezdeterminowany świat i zauważyć, jak
niezdeterminowane jego składniki zdają się układać w jakieś wzory
("cząstki") pod wpływem nadchodzących wydarzeń. Możemy nawet odkryć
"prawa natury", które opisują zachodzące procesy i dzięki tej wiedzy
jesteśmy w stanie konstruować nasze komputery, radia i lekarstwa. Możemy
pomóc w stworzeniu zadziwiających ulepszeń w naszym świecie pod
warunkiem, że nie założymy przedwcześnie, iż cokolwiek, co jest dobre,
miałoby być niemożliwe30.
Zarówno Łukasz, jak i Mateusz łączą poczęcie Jezusa z Ducha Świętego z
tradycją Jego dziewiczego poczęcia. Także
3" Niespodziewana płodność Sary w podeszłym wieku (Rdz 18, 14) ma
wskazać na to, że dla Boga nie ma nic niemożliwego, taki sens jest w tym
wydarzeniu zawarty; Łukasz cytuje ten fragment przy okazji Zwiastowania (l,
37).
128
i tutaj nowsza nauka może nasuwać pewne sugestie. Podobnie jak
rzeczywistość w jej względnie nieokreślonych stanach jest poddana
nadchodzącym wydarzeniom, tak te nadchodzące wydarzenia muszą
zmienić (uczynić bardziej określoną) rzeczywistość, w której zachodzą; w
przeciwnym razie wydarzenia nie mogłyby się pojawić w określonych
współrzędnych czasoprzestrzeni. Zwykłe biologiczne wzorce kojarzone z
poczęciem niezależnie od tego, jak bardzo są szlachetne, nie mogłyby
pozostać niezmienione wobec czegoś tak nowego jak poczęcie z Ducha
Bożego. A Jezus był nowy! Ludzie dostrzegali to w sposobie, w jaki uciszał
spory na temat prawa za pomocą osobistego autorytetu. Odczuwali to w
autorytatywnym działaniu, gdy wypędzał złe duchy albo skądinąd gorączkę.
Był on pierwszą osobą, która praktykowała "kult nieobecnego Ojca" (patrz
punkt 26), gdzie Józef zastępował Boga. Był też pierwszym, którego uznano
za człowieka zmartwychwstałego. Poszukiwali nowego Izraela, a otrzymali
nowego Adama. Te i inne składniki wydarzenia, jakim było przyjście Jezusa,
przemawiają za czymś nowym, za radykalnym przełomem w zwyczajnym
biegu rzeczy tego świata. Dlaczego mamy się wahać w przyjęciu czegoś w
opowiadaniu o Jego narodzeniu, czym nie bylibyśmy zaskoczeni, gdyby
wydarzyło się w odległych przyszłych wiekach?
Jezus był kimś nowym, darem Boga, ale był także owocem pragnień
ludzkich: tęsknoty Izraela za nowym Izraelem i tęsknoty świata za nowym
światem (poświadczonej na przykład w Czwartej eklodze Wergiliusza). Bóg
nie mógłby pozwolić Jezusowi zstąpić na ziemię, póki nie był On,
przynajmniej domyślnie, w wystarczającym stopniu upragniony, póki ludzie
nie mieli wystarczającej nadziei na Jego przyjście.
W Izraelu w czasach Jezusa było wielu ludzi głęboko medytujących. Nowy
Testament mówi nam o Józefie, Elżbiecie, Zachariaszu, Janie Chrzcicielu,
Symeonie i wielu innych. Ich baqqesh oraz baqqesh milionów innych ludzi
żyjących od początku czasów stopniowo koncentrowało się, przenikało
Modlitwa medytacyjna Zachodu - 9
129
wzajemnie, stając się jednym baqqesh, poszukującym nowego Adama. Ale
Jezus, jak wszyscy inni, miał rozpocząć życie jako dziecko i było
odpowiednie, a nawet konieczne, by Jego matka była królową medytujących,
niezrównanym naczyniem nadziei, ostatnim ogniwem, dzięki któremu
połączone baqqesh osiągnęło swój cel. Św. Augustyn wyraził to następująco:
Maryja poczęła Jezusa w swoim sercu31. Ważne, byśmy zdali sobie z tego
sprawę. Wcieliła Ona wszystkie elementy Izraela poszukującego, tak jak
Jezus wcielił wszystkie elementy Izraela znalezionego. Jezus jest w istotny
sposób Izraelem-Adamem, w którego przyjście ufała Maryja dziewica.
Wszystkie ludzkie istoty wywodzą swoją materialność z ciał swoich matek;
nawet słowa matka i materia są spokrewnione (łacińskie: mater i materia).
Ale materia elementarna, "matka materia", jak wiemy, jest w cudowny sposób
otwarta, cudownie wrażliwa. Dlatego było prawie nieuniknione, aby w toku
historii ludzkiej gdzieś kiedyś oczyszczone tęsknoty rodzaju ludzkiego,
poruszane przez stwórczą miłość Boga, nie uformowały materii według takich
wzorców, które byłyby niezbędne dla faktu poczęcia nowego Adama. I
twierdzę, że osobą, która dokonała ostatecznego skoncentrowania tych
pragnień, była Matka tego Dziecka.
Nikt nie jest aż tak wielki? Ale Maryja zogniskowała tęsknoty wszystkich ludzi
w całej historii rodzaju ludzkiego. Pragnienia te musiały się ujawnić w
którymś miejscu, i niezależnie od tego, gdzie byłyby się nagle objawiły,
zawsze znaleźliby się ludzie, mówiący, że punkt ich wyłonienia się nie był
wystarczająco tego godny. W każdym razie Maryja nie mogła i nie uczyniła
tego sama. Dokonała tego cała ludzkość.
31 A. Bloom, Beginning to Pray, s. 111 cytuje zdanie Charlesa Williamsa z
jego Ali Hallows Eve: "...Któregoś dnia pewna izraelska dziewczyna była
zdolna wypowiedzieć święte Imię całym swoim sercem, całym umysłem,
całym swoim jestestwem, całym ciałem w taki sposób, że słowo stało się w
Niej ciałem".
130
I my możemy dokonywać takich czynów: jeśli zaufamy z wystarczająco silną i
czystą nadzieją, wzniecimy powstanie nowego dziecięcia, z daru Bożego, w
najbardziej nieoczekiwanej materii, to jest w nas samych. Izrael poszukiwał
nowego Adama; naszym zadaniem jest poszukiwać nowego Jezusa. Tylko
wtedy, gdy ostatecznie stracimy nadzieję na to, by stać się takimi istotami
ludzkimi, jakimi pragnęlibyśmy być, staniemy się tak zdeterminowani we
własnym doświadczeniu, że zaprzeczymy poczęciu Jezusa Chrystusa
poprzez baqqesh. Ale z tych samych powodów, jedynie dzięki doświadczeniu
przemieniającej nas samych mocy baqqesh, możemy autentycznie szczycić
się z naszej wiary w tego rodzaju poczęcie.
32. KRÓTKI OPIS TAJEMNIC
Czytelnik powinien przeczytać przedstawiony tutaj opis piętnastu tajemnic.
Ale ponieważ zachęcam początkujących, by faktycznie używali pierwszej
albo pierwszych dwóch tajemnic do swoich pierwszych prób, nie potrzeba
uczyć się tego opisu, kiedy się go czyta. Będzie wiele możliwości, by
powrócić do niego później.
Ponieważ wszystkie z wyjątkiem dwóch tajemnic można znaleźć u św.
Łukasza, podano biblijne odniesienia do każdej z nich. Jednak opisy te są
bardzo skondensowane. W biblijnych tekstach jest wiele szczegółów, które
choć mogą być ogromnie ważne w trakcie czytania Biblii, nie byłyby
pomocne do medytacji takiej, jaką praktykuje się w różańcu. W związku z tym
nie polecam, aby fragmenty biblijne były czytane w bezpośrednim połączeniu
z różańcem, choć powinny być dobrze znane pod względem merytorycznym.
Opisy te zawierają także w sobie pewne medytacyjne owoce, jakie każda z
tajemnic wydała w ciągu wieków. Początkujący mógłby nie być zdolny
zauważyć tych myśli w tekstach biblijnych, przynajmniej na razie.
131
Pierwsza tajemnica radosna. Zwiastowanie, jest w pewien sposób
najważniejsza - oczywiście nie w historii misji Jezusa, ale jako ukazująca
założenia dotyczące modlitwy, nadzieję, baqqesh i medytację, które stanowią
podłoże całego różańca. Zwiastowanie leżało także u podstaw innej odrębnej
formy pobożności katolicyzmu łacińskiego, to jest modlitwy Anioł Pański.
Jako że opisy te są tak bardzo skrócone, czytelnik może skłaniać się do tego,
by zwątpić w ich efektywność. W rozdziale 5 głębiej spojrzymy na tajemnice,
ale początki medytacji muszą być oparte na lapidarnych opisach podanych
niżej. Szczegóły takie, jakie możemy znaleźć w rozdziale 5, stłumiłyby
podstawową siłę medytacji.
ZWIASTOWANIE (Łk l, 26-38)
Maryja, dziewczyna z małego miasteczka Nazaret zaręczona z mężczyzną
imieniem Józef, jest tą, która żywi nadzieję i poszukuje (baqqesh) usilnie i
niesamolubnie pełnego przyjścia ku nam Królestwa Bożego (sprawiedliwości,
pokoju, miłości i wierności Bogu). Maryja dzięki anielskiemu widzeniu rzeczy
(więcej na ten temat dalej) uświadamia sobie, że znalazła łaskę u Boga i
urodzi Mesjasza, człowieka, który da początek Bożemu Królestwu, a w
którego przyjście ufała. Poznaje także, że dziecko, które ma się narodzić,
będzie poczęte w Niej przez Ducha Bożego; rozumie i wypowiada swoją
gotowość. Dowiedziała się także (to dla Niej znak, że dla Boga nie ma nic
niemożliwego), iż Jej starzejąca się krewna Elżbieta niespodziewanie jest już
od sześciu miesięcy brzemienna.
Szczegółowe porównanie ujawnia, że niektóre elementy mojego opisu nie
pochodzą z Łk l, 26-38. Na przykład stwierdzenie, że Maryja "żywi nadzieję i
poszukuje usilnie i niesamolubnie" Królestwa, jest oparte na Jej portrecie, jaki
daje nam cały Nowy Testament, i na samej naturze tradycji różańcowej,
której fundamentalną tezą jest to, że nadzieja ludzka przygotowuje drogę dla
Bożej aktywności (patrz punkt 6). Podobnie
132
także inne teksty biblijne są czasami zbyt szczegółowe dla tego typu
medytacji jak różańcowa.
Co więcej, różne szczegóły, które zaczerpnąłem z Ewangelii Łukasza,
pochodzą od samego św. Łukasza. Nie starałem się sięgać do
wcześniejszej, przed-Łukaszowej tradycji. Tak więc dziewicze poczęcie
Jezusa mogło mieć zupełnie inną narracyjną funkcję we wcześniejszych
stadiach tradycji opisującej Zwiastowanie, ale to Łukaszowa wersja tego
misterium stanowi osnowę medytacji32.
Pozostałe tajemnice (których omówienie znajduje się poniżej) są
potraktowane w podobny sposób. Znów widzimy, dlaczego biblijne teksty w
takiej postaci, w jakiej zostały sformułowane, nie są bezpośrednimi
nośnikami medytacji różańcowej (patrz punkt 35, str. 149: "Nauki biblijne a
tajemnice").
Czym jest anielskie widzenie rzeczy?
Teologia chrześcijańska, jak wiele innych teologii i filozofii, utrzymuje, że Bóg
stworzył wiele istot obdarzonych bardziej inteligentną niż nasza naturą. Są
one bardzo blisko Boga i służą Mu, kiedy pragnie pomagać nam w
przenikaniu tajemnic o wielkiej głębi. Wydaje się, że komunikacja jest
procesem, w którym uczestniczą wszystkie inteligentne istoty, zwłaszcza
wtedy, gdy nieskończona inteligencja Boga nachyla się ku bardzo
ograniczonej inteligencji istot ludzkich. W Biblii takie wyższe inteligencje
zwane są "aniołami". Biblia obrazowo je opisu-
32 Mogę wydawać się fundamentalistą, ponieważ nie sięgam poza Łukasza,
do jego hipotetycznych źródeł, i wykazuję zainteresowanie jedynie gotowymi
scenami Łukaszowymi, jak gdyby nie można z nich było wydobyć niczego
poza ich wyraźnym sensem. Staram się jednak raczej przyjąć punkt widzenia
Łukasza w scenach przeznaczonych do medytacji, którym nadał kształt
najlepiej przekazujący prawdę medytacji do umysłu medytującego. Określa
to moją dążność do prostego opowiedzenia historii wydarzeń, jakkolwiek
wartościowe mogłyby być inne podejścia do tego tekstu.
133
je a nawet określa imionami (takimi jak Gabriel, "Moc Boża", pojawiający się
w scenie Zwiastowania z Ewangelii Łukasza).
(Fizyka kwantowa wskazuje dzisiaj, że wydarzenia jednej części
wszechświata mogą wciąż oddziaływać na wydarzenia w każdej innej jego
części. Dlatego nie powinno być zaskoczeniem, że kiedy istota ludzka
podejmuje ogromne baqqesh i odnosi sukces, wszystkie inne rozumne moce
we wszechświecie będą w to jakoś włączone).
Mamy tu przykład na to, w jaki sposób obrazowe sceny z Biblii mogą być zbyt
bogate w szczegóły, aby mogły pomagać w medytacji. Bardziej pomocne w
różańcu jest skoncentrowanie się na sposobie, w jaki zdolność postrzegania
Maryi, która sama jest owocem łaski Bożej, była wzbogacona przez ten nowy
kontakt z tym, co Boskie, niż rozwodzenie się nad imionami i sposobami
przemawiania aniołów.
NAWIEDZENIE (Łk l, 39-56)
Maryja, nosząca w swoim łonie dziecko, które będzie nazwane Synem
Bożym, odwiedza Elżbietę nie dlatego, że wątpi w wiadomość, którą
otrzymała, ale dlatego - wydaje się - żeby dzielić swą własną radość z
przyjścia nowego Izraela. (Być może także w prosty sposób rozumie, że wolą
Bożą jest, by odwiedziła swoją krewną). Elżbieta jest pełna radości z
własnego jeszcze nie narodzonego dziecka, wierzy, że będzie wielkim
prorokiem (jest to oczywiście Jan Chrzciciel), ale i ona długo oczekiwała
królestwa, potrafi więc radować się więcej niż inni z nowiny przyniesionej
przez Maryję. Pozdrawiając Maryję w drzwiach swego domu ogłasza
błogosławieństwo, które otrzymała poprzez wizytę Maryi: "błogosławiona
jesteś między niewiastami i błogosławiony owoc Twojego łona". Wychwala
ufność Maryi (wiarę) w Boże zwiastowanie i stwierdza, że dzieciątko w jej
własnym łonie poruszyło się z radości wywołanej przybyciem Maryi (i Jej
jeszcze nie narodzonego dziecka). Maryja wypowiada wtedy swój słynny
Magnificat
134
(o którym jest mowa oddzielnie na str. 203 i n., a jego tekst
podano na str. 224).
NARODZENIE (Łk 2, 1-20)
&
Maryja i Józef, teraz już będący małżeństwem, udają się do
Betlejem, miejsca urodzenia króla Dawida, przodka Józefa, aby spełnić
rzymskie rozporządzenie o spisie ludności, mówiące, że wszystkie rodziny
żydowskie mają powrócić do domów swych przodków, aby tam dokonano
zapisu. Z powodu tłumów przybyłych na spis w gospodzie nie było
odpowiedniego miejsca dla kobiety, która miała urodzić. Maryja i Józef
znajdują ustronne schronienie w stajni, dla nowo narodzonego ("zawiniętego
w pieluszki") Jezusa nie ma innego miejsca, gdzie mógłby być położony, z
wyjątkiem żłobu. Niedaleko stamtąd pasterze dzięki anielskiemu widzeniu
dowiadują się, że nowo narodzone w Betlejem dziecko ma być Mesjaszem i
"radością całego ludu", włączając w to nawet biednych pasterzy takich, jak
oni sami. Pasterze mają rozpoznać dziecko poprzez bardzo uderzający fakt,
jest ono nowo narodzone i leży w żłobie. Baqqesh pasterzy jest uwieńczone
sukcesem: przybywają i znajdują dziecko w sposób, jakiego oczekiwali.
Mówią to, czego się dowiedzieli, podczas gdy Maryja "zachowywała
wszystkie te rzeczy i rozważała je w swoim sercu".
OFIAROWANIE W ŚWIĄTYNI (Łk 2, 22-40)
Kilka tygodni po narodzeniu Jezusa rodzina udaje się do Świątyni w
Jerozolimie. Jezus, jako pierworodny, musi być rytualnie ofiarowany
("przedstawiony") Bogu zgodnie z Prawem Mojżesza. Rodzice składają więc
Bogu w ofierze dwa młode gołębie, a Bóg zgodnie z wymową obrzędu
łaskawie pozwala im zabrać ich dziecko do domu na pewien czas. Ale Bóg
ma powierzyć temu dziecku, które zostało Mu przedstawione, cudowną
misję: ku zdziwieniu rodziców, pewien człowiek
135
z Jerozolimy imieniem Symeon przybywa, błogosławi dziecko (biorąc Je na
ręce i błogosławiąc Boga) i proroczo oświadcza, że Jezus jest nie tylko
chwałą Izraela, lecz także "światłem narodów". Mówi także, że Jezus będzie
odrzucony przez wielu i że miecz przeniknie duszę Maryi. Podeszła w latach
prorokini Anna potwierdza to, co powiedział Symeon.
ODNALEZIENIE DWUNASTOLETNIEGO JEZUSA W ŚWIĄTYNI (Łk 2.41-
52)
Gdy Jezus ma dwanaście lat (a więc winien przestrzegać Prawa Mojżesza),
Maryja i Józef zabierają Go do Jerozolimy, aby świętować tam Paschę. W
trakcie powrotu, po wyjściu z miasta, Maryja i Józef zauważają, że Jezus nie
podróżuje razem z krewnymi w wozie. Wracają z wielkim niepokojem do
Jerozolimy i rozpoczynają poszukiwanie (baqqesh) Jezusa i trzeciego dnia
znajdują Go w Świątyni, domu Boga. Rozmawia On z uczonymi w sprawach
religii, a ci są zdumieni Jego inteligencją i odpowiedziami. Gdy Maryja,
głęboko poruszona, pyta Jezusa, dlaczego uczynił to swoim rodzicom. Ten
odpowiada: "Dlaczego mnie szukaliście (baqqesh)7 Czy nie wiedzieliście, że
powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?" Maryja i Józef nie
zrozumieli od razu, że Jezus miał na myśli Boga, ale Maryja zapamiętała tę
odpowiedź i często się nad nią zastanawiała. Wydarzenie to zapowiada fakt,
że Jezusowe oddanie się woli Bożej doprowadzi Go w końcu do opuszczenia
na zawsze, przez swoją śmierć, Maryi i "ludu", który Maryja reprezentuje, i w
ten sposób wskazuje ono na miecz, który, jak przepowiedział Symeon,
przebije duszę Maryi. Jezus nie może - tylko dlatego, że był znaleziony przez
baqqesh - odwrócić się od swojej bolesnej misji służenia Ojcu po to, by
zadowolić swoich rodziców. Co więcej, jest to ostrzeżenie dla nas: gdy
osiągniemy coś dzięki baqqesh, nie możemy przypuszczać, że to, co
znaleźliśmy, musi pozostać na zawsze takim, jakim je znaleźliśmy. Raczej
poprowadzeni zostaniemy natychmiast dalej.
136
KONANIE W OGROJCU (Łk 22, 39-46; Mk 14, 32-42; Mt 26, 36-46)
Jest to ostatni wieczór życia Jezusa i wie On, że w tej chwili jest zdradzany
przed swoimi oprawcami. Po świątecznej wieczerzy paschalnej wychodzi
wraz z uczniami, by spędzić noc, jak to było w Jego zwyczaju, w Getsemani,
zagajniku ("ogrodzie") na Górze Oliwnej. Prosi trzech spośród swoich
uczniów (Piotra, Jakuba i Jana), by "czuwali" na modlitwie (tzn. praktykowali
baqqesh) razem z Nim. Jest to dla Niego czas wzmożonej duchowej udręki i
smutku; doświadcza zła, jakie stanowi wyzwanie stawiane Bogu przez
ludzkość (patrz str. 66-67). W modlitwie do Ojca mówi: "Jeśli chcesz, zabierz
ode mnie ten kielich. Ale nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie". (Te
słowa nie tylko przypominają Ojcze nasz, ale także potrzebę Jezusa, by być
"przy sprawach swojego Ojca", jak to zostało ukazane w poprzedniej
tajemnicy Odnalezienia). Otrzymuje anielskie pocieszenie, ale cierpienie,
którego zaraz potem doznaje, powoduje, że krople potu spadają wielkimi
kroplami z Jego ciała niczym krew. Uczniowie ulegają senności i nie
wspierają Go w Jego baqqesh. Ostrzega ich, aby się modlili, by nie popaść w
wielkie pokusy, którym On jest poddawany. Tej nocy straż świątynna
aresztuje Jezusa/ wskazanego im pocałunkiem przez Jego ucznia Judasza.
BICZOWANIE (Łk 23, 13-25; Mk 15, 6-15; Mt 27, 15-26; J 19, l)
Następnego dnia namiestnik Poncjusz Piłat, administrator rzymski, proponuje
uwolnienie Jezusa dla uczczenia żydowskiego święta. Tłum domaga się, aby
Barabasz, uczestnik zamieszek, był uwolniony zamiast Jezusa. Obietnica
Piłata, że Jezus zostanie wychłostany, nie zadowala tłumów i jeszcze raz
domagają się Jego śmierci. Lud otrzymuje to, czego oczekiwał:
Piłat wydaje Jezusa na ukrzyżowanie poprzedzone zwyczajowym
ubiczowaniem.
137
KORONOWANIE CIERNIEM (Mk 15, 16-20; Mt 27, 27-31; J 19, 1-3; u Łk 23,
25 znajdujemy wzmiankę o takim potraktowaniu Jezusa i aluzje do tego, ale
nie opis)
Po ubiczowaniu Jezusa, ale przed poprowadzeniem Go na ukrzyżowanie,
rzymscy żołnierze szydzą z Niego i koronują cierniem (wszystkie
standardowe elementy ukrzyżowania). Zawiązują Mu oczy, biją Go i żądają,
aby prorokował, kto Go uderzył. Usłyszawszy plotki, że Jezus mówił o
królestwie, ubierają Go w królewski purpurowy płaszcz i wkładają Mu na
głowę koronę splecioną z cierni. Plują na Niego, klękając przed Nim w
szyderczym hołdzie. Piłat przedstawia Go jeszcze raz w tym stanie, ale tłum
nie daje się uspokoić. Jezus zostaje ubrany z powrotem w swoje własne
szaty.
DROGA KRZYŻOWA (Łk 23, 26-32; Mk 15, 21-22; Mt 27, 32-33; J 19, 17)
Procedura krzyżowania wymagała, by Jezus niósł swój własny krzyż. W
pewnym miejscu drogi na Golgotę żołnierze, prawdopodobnie przekonani, że
Jezus nie dotrwałby do końca egzekucji, przymuszają przechodnia, Szymona
z Cyreny, aby wziął krzyż. Kobiety na ulicy płaczą i zawodzą pogrzebowe
pieśni nad Jezusem, ale On radzi im, by płakały nad sobą i nad swoimi
dziećmi (co jest odniesieniem do Jego własnego proroctwa, że Rzymianie
potraktują całe miasto tak samo, jak potraktowali Jezusa). Katolicy do tych
scen dodają szczegóły pochodzące z innych tradycji Kościoła, kontemplując
na przykład spotkanie Jezusa z Maryją oraz wspominając miejsca, gdzie
Jezus upadł na drodze krzyżowej.
ŚMIERĆ JEZUSA (Łk 23, 33-56; Mk 15, 22-30; Mt 27, 33-61; J 19, 17-42)
Jezus zostaje przybity do krzyża i ustawiony pomiędzy dwoma innymi, którzy
są skazani jako złodzieje. Tłum wyszydza Go, podczas gdy żołnierze dzielą
Jego szaty między siebie, rzucając losy o tkaną (nie zszywaną) tunikę.
Żaden z Jego
138
uczniów nie jest obecny, aby próbować Go pocieszyć, choć niektórzy patrzą
z pewnej odległości. (Są tam same kobiety, z wyjątkiem jednego, który był
prawdopodobnie zbyt młody, by mógł być rozpoznany jako dorosły
mężczyzna). Między nimi jest Maryja. Umierający z pragnienia Jezus
otrzymuje ocet. Modli się i słychać, jak przebacza tym, którzy Go zdradzili.
Pociesza jednego z łotrów, obiecując, że spotkają się jeszcze "tego dnia" w
życiu przyszłym. Odmawia przynajmniej część psalmu lamentacji i ufności.
Wołając donośnym głosem Jezus umiera, nie widząc Bożej odpłaty.
Żołnierze przychodzą, by połamać golenie ukrzyżowanym. (Ta procedura
miała na celu przyspieszenie śmierci, a zażądali jej przywódcy Świątyni, aby
uniknąć przedłużenia egzekucji do czasu po zachodzie słońca, kiedy
rozpoczynał się szabat). Ale Jezus już umarł i dlatego Jego golenie nie są
łamane, natomiast żołnierze przebijają włócznią Jego bok. Zostaje złożony w
grobie ofiarowanym przez Józefa z Arymatei, Jego pozostającego w ukryciu
ucznia.
ZMARTWYCHWSTANIE (Łk 24, 1-48; Mk 16; Mt 28; J 20 i 21)
Poszukiwanie Jezusa zostało zakończone śmiercią; znalazł On to, czego
poszukiwał: przyszłość. W popularnym stwierdzeniu Jego czasów stał się
"człowiekiem ze świata, który ma nadejść". Inni mówili, że powstał ze śmierci.
W tym nowym życiu znane ograniczenia ludzkiej egzystencji, które były
naszą chwałą i naszym krzyżem, zostały przekroczone. Natura ludzka nie
została zanegowana, ale przeniesiona do stanu pełni wciąż jeszcze
niewyobrażalnego.
Nie spodziewamy się, że stan zmartwychwstania jakiejkolwiek zmarłej osoby
będzie nam objawiony przed końcem świata (chwilą powszechnego
zmartwychwstania) albo przynajmniej przed naszą własną śmiercią. Jezus
okazał się być wyjątkowy nawet w śmierci. Pobudzeni do szukania Go
(baqqesh) w ciemności smutku i rozpaczy aż do trzeciego dnia, uczniowie
Jezusa z zakłopotaniem odkryli, że Jego grób, choć pilnowany przez
139
straż, był pusty. Wtedy kilka razy, przekonując się o Jego zmartwychwstaniu,
znaleźli samego Jezusa.
(Niektóre z kobiet-uczniów Jezusa spotkały Go na drodze przy pustym
grobie. Piotr i dwunastu przeżyli to doświadczenie w "sali na górze", gdzie się
ukrywali; inni znaleźli Go na drodze do Emaus. Później pewna grupa uczniów
spotkała Go nad Jeziorem Galilejskim).
Radość i uwielbienie stały się równoczesnym udziałem grupy uczniów. Ta
wieść, że "Jezus zmartwychwstał", zelektryzowała ich, i rozpacz została
zamieniona w nadzieję. Powszechne zmartwychwstanie i koniec świata
zaczęto uważać za bliskie.
WNIEBOWSTĄPIENIE (Łk 24, 49-51; Dz l, 6-11; Mk 16, 19-20)
Ostatnim wydarzeniem z rodzaju tych, które określamy jako doświadczenie
zmartwychwstania, a dzięki któremu uczniowie poznali, że nie będą już
więcej doświadczać zmartwychwstałego Chrystusa, jest wydarzenie
tradycyjnie zwane wniebowstąpieniem. Uczniowie wiedzieli także, że Jezus
wkrótce przekaże im misję, jako że Jego misja była zakończona, misja
uczniów - czymkolwiek miałaby się okazać - musiała się zacząć. Właśnie
Łukasz opisuje to końcowe objawienie zmartwychwstania jako
wniebowstąpienie, przez co pomaga nam zrozumieć, że Jezus jest teraz i po
wszystkie czasy uwielbiony i "razem z Ojcem". Wniebowstąpienie może być
równie dobrze nazywane uniesieniem.
W pierwszej chwili wspólnota chrześcijan z Jerozolimy nie była pewna, w jaki
sposób mają funkcjonować bez nieobecnego Pana. Ale w wydarzeniu
zwanym wniebowstąpieniem zrozumieli dzięki anielskiemu widzeniu rzeczy
(Dz l, 10n), że ponieważ Jezus zasiada teraz po prawicy Ojca, Bóg z
pewnością "przyoblecze ich mocą z wysoka". Uczniowie rozumieli, że ich
poszukiwanie (baqqesh), dzięki któremu zmartwychwstały Chrystus mógł
objawić im swoją nową rzeczywistość, równo-
140
cześnie jednak nie da im możliwości zatrzymania Go niezmiennie przy sobie.
Powrócili do Jerozolimy, aby oczekiwać (qawweh/baqqesh) "mocy z wysoka".
I po raz pierwszy czytamy, że Maryja była pośrodku nich. Była dla nich
najbliższym widzialnym ogniwem łączącym ich z nieobecnym Mesjaszem.
ZESŁANIE DUCHA ŚWIĘTEGO (Dz 2, 1-41)
Duża grupa uczniów zebrała się w sali w Jerozolimie, oczekując na modlitwie
(qavweh-baqqesh) przyobleczenia w moc Bożą. Moc Boga była często
opisywana jako ogień albo nawet jako wiatr (będący podobnie jak Bóg
niewidzialny, przenikający i potężny). Jako że wiatr i duch są określane tymi
samymi słowami w językach biblijnych, nie jest zaskoczeniem, że uczniowie
oczekiwali mocy, "gdy Duch Święty na nich zstąpi" (Dz l, 8).
Mówiąc szczegółowo, gdy cała Jerozolima obchodziła święty dzień zwany
Pięćdziesiątnicą, zebrani uczniowie, niewątpliwie z Maryją pośrodku nich,
otrzymali owoce swojego baqqesh. Przeżyli grupowe doświadczenie
oświecenia, które określiło bieg historii Kościoła od tamtej chwili na zawsze.
Doświadczyli oni pędu Bożego wiatru i rozniecania Bożego ognia i wiedzieli,
że otrzymali Bożą moc, która miała im wystarczyć do spełnienia ich misji,
wyraźnie objawionej jako misja głoszenia, że Jezus jest Mesjaszem i Osobą
Boską. Ich umysły i serca otwarte jak nigdy dotąd odnalazły mądrość i
odwagę odpowiednią dla prawdziwego Królestwa Boga. Radość z
uświadomienia sobie, że wiek mesjański rzeczywiście zaświtał, sprawiła, że
dźwięk ich głosów dla wielu w Jerozolimie brzmiał jak głos ludzi pijanych.
Było to drugie Narodzenie tylu nowo narodzonych dzieci, ile tylko było w
stanie przyjąć tę dobrą nowinę szczerze i z radością. Przypuszczamy, że
Maryja rozradowała się, widząc, że młodziutki Kościół został przyobleczony w
te same duchowe dary, których Ona doświadczała w swojej roli matki
Mesjasza.
141
WNIEBOWZIĘCIE NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY
My ludzie jesteśmy bardzo zależni od siebie nawzajem. Nikt z nas nie może
spodziewać się, że pokona wszystkie swoje wady i będzie doskonały aż do
dnia, kiedy wszyscy zostaniemy udoskonaleni. Taka jest nasza wzajemna
zależność. Dlatego nie spodziewamy się radości z życia zmartwychwstałego
aż do dnia, kiedy wszyscy przybędą na miejsce poza czasem, w dniu
ogólnego zmartwychwstania.
Ale Maryja została obdarzona zdolnością oczekiwania z nadzieją na
Królestwo Boże, a była to nadzieja tak niesamolubna i tak bardzo zgodna z
zamysłem Boga, że stało się możliwe, aby Mesjasz zaufał właśnie Jej. To
Ona wychowała Go w ludzkiej rodzinie. To właśnie z powodu mocy, która w
Niej była, będącej arcydziełem Bożej woli i ludzkiej z nią współpracy, Maryja
nie musiała oczekiwać na otrzymanie swego własnego spełnienia do chwili,
aż my wszyscy osiągniemy doskonałość. Ona już je znalazła: ona już jest w
pełni "przyjęta" do Bożego życia (taki jest sens Wniebowzięcia).
Rzeczywiście Kościół sam nie posiada mocy, których wcześniej nie
posiadałaby Maryja. Kościół na przykład rodzi nowych Chrystusów
(chrześcijan) poprzez chrzest i inne sposoby oddziaływania, ale Maryja była
matką pierwszego Chrystusa. Jest więc rzeczą odpowiednią, że także przez
swoje wniebowzięcie Maryja powinna poprzedzać Kościół.
Nie mówimy, że Maryja została wskrzeszona, gdyż Jej zadaniem nie było
objawienie zmartwychwstania. Sam Jezus odkrył tę ziemię, to On nabył praw
i zdolności związanych ze zmartwychwstaniem. Ale tak jak śmierć jest
rodzajem zaśnięcia, tak wszystkie istoty ludzkie są przeznaczone do
przebudzenia. Maryja nie ukazuje nam zmartwychwstania, ale to, że cała
osoba (z ciałem i duszą), która dała Jezusowi życie i wychowanie, jest już
obudzona. Jest ona Powierniczka. Nieraz była już mowa o tym, że Jezus nie
mógłby naprawdę posiąść swojej materialności wobec Boga w przyszłych
wymiarach, jeśli
142
nie miałby ich z kim dzielić: istoty materialne pozostają zawsze w relacji.
Jedna określa drugą. W tej tajemnicy wychwalamy więc Chrystusa za
wskrzeszenie Maryi w Jej pełni i tym samym ofiarowanie nam Powierniczki.
UKORONOWANIE MARYI NA KRÓLOWĄ NIEBA l ZIEMI
Jeżeli Maryja mogła stać się matką Mesjasza, to nikt nie jest Jemu bliższy,
jeżeli chodzi o modlitwę wstawienniczą (str. 38-41, 45-48, 74-77). Nasi
przodkowie żyjący w systemach monarchicznych wyrazili prawdę o Maryi
niezrównanej orędowniczce poprzez nazwanie Jej Królową. Jako że Maryja
nie ma darów, które byłyby Jej dane inaczej niż ze względu na Chrystusa,
nasi przodkowie zdali sobie sprawę, że to Chrystus ustanowił Maryję Królową
wszystkich orędujących. W dziełach sztuki jest On przedstawiany jako dający
Jej koronę. Tajemnica niniejsza uzupełnia poprzednią: ponieważ Maryja jest
w pełni przebudzona i jest naszą Powierniczka, łączymy nasze modlitwy z Jej
modlitwami.
33. SUGESTIE DOTYCZĄCE MEDYTOWANIA NAD TAJEMNICAMI
"Krótki opis tajemnic", który właśnie przedstawiłem, może wydawać się zbyt
skomplikowany i szczegółowy. A kiedy początkujący odkryje, że jeszcze
więcej jest się w stanie powiedzieć o każdej tajemnicy, jak to zobaczymy w
rozdziale 5, łatwo może okazać się, że różaniec wcale nie jest szkołą
medytacji (koncentracji na naszych zdolnościach), ale czymś w rodzaju
zbioru teologicznych wycinków.
Staram się podkreślać coś zupełnie przeciwnego - to, że Ojcze nasz i
Zdrowaś Maryjo są podstawą. Prosta obecność Boga, Chrystusa i Maryi jest
jednoczącą siłą, która ujawnia wszystkie nasze zdolności. Jeśli początkujący
potraktuje bardzo poważnie te dwie modlitwy, stosując również opisane
powyżej wskazów-
143
ki, wtedy stopniowo mogą być dodawane szczegóły tajemnic. Gdy każdy
szczegół stanie się częścią samego jestestwa medytującego, pomoże mu
wznieść się ku Jedynemu. Ale nigdy nie można dopuścić do tego, by
tajemnice wchłonęły proste modlitwy medytującego.
A. Jak rozpocząć?
Po części przygotowawczej (chwili "oczekiwania", następnie błogosławienia
"W imię" itd. i być może Wyznaniu wiary, z jego własnym Ojcze nasz, trzema
Zdrowaś Maryjo i Doksologią), można wypowiedzieć na głos nazwę pierwszej
tajemnicy radosnej "Zwiastowanie". Początkujący mogą zechcieć zrobić w
tym miejscu przerwę i przeglądnąć opis tej tajemnicy (str. 132-133), ale jeżeli
to przypomnienie miałoby stać się zbyt rozwlekłe, powinno ono nastąpić
przed rozpoczęciem medytacji. Teraz ujmuje się w palce pierwszy oddzielny
koralik, który w przypadku tajemnicy pierwszej styka się z częścią
przygotowawczą obok krzyżyka (patrz rysunek na str. 17) i odmawia się
Ojcze nasz w zwykły sposób. Następnie odmawia się dziesięć razy Zdrowaś
Maryjo na pierwszej dziesiątce paciorków i dodaje, ciągle trzymając palce na
dziesiątym koraliku, Doksologię.
B. Nowe wskazówki
Niektórzy ludzie, szczególnie ci obdarzeni uważnym umysłem i silną wolą,
nie będą potrzebować nic więcej na tym etapie. Samo wygłoszenie pierwszej
tajemnicy, wypowiedziane przed rozpoczęciem, pozostaje w ich umysłach
przez całą dziesiątkę Zdrowaś i ma wpływ na modlitwę. Jestem jednak
przekonany, że takich ludzi jest w naszym społeczeństwie niewielu i w
każdym razie ktoś może zechcieć uczynić coś więcej, przynajmniej na próbę.
144
Możliwe jest zawsze wygłoszenie nazwy tajemnicy (na przykład
"Zwiastowanie") przed każdym Zdrowaś Maryjo. Albo można wkomponować
nazwę tajemnicy do pierwszej wskazówki: "będę pozdrawiał Maryję, naszą
Panią w Zwiastowaniu itd.".
Niemieccy katolicy mają tradycję wstawiania paru stów na temat danej
tajemnicy po imieniu Jezusa. Mówią na przykład:
"...i błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus, poczęty z Ducha Świętego".
Poczęcie z Ducha Świętego oznacza to samo wydarzenie, co Zwiastowanie,
ale jest gramatycznie łatwiejsze do dodania.
Uważam, że ta niemiecka metoda zasługuje na polecenie. Ale skoro
zalecałem już używanie wskazówek, sugeruję też dodawanie nazwy
tajemnicy do treści drugiej wskazówki (patrz str. 92-93):
"Będę chwalił Jej Syna, który został zwiastowany: błogosławionaś Ty między
niewiastami i błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus".
Łatwiejsze do zapamiętania, choć nieco dziwaczne, jest określenie "w
Zwiastowaniu", które powtarza jedynie nazwę tajemnicy: "Będę chwalił Jej
Syna w Zwiastowaniu". (Medytujący będzie musiał zajrzeć do Aneksu II (str.
214), gdzie wyszczególnione są wszystkie opisywane tu wskazówki.
Kolumna trzecia odnosi się do paragrafu C poniżej, podczas gdy kolumny na
str. 215 będą użyte dopiero w rozdziale 5, gdzie przedstawiony jest
dodatkowy materiał dotyczący tajemnic).
C. Baqqesh a tajemnice
Każda z piętnastu tajemnic zawiera w sobie baqqesh. W tajemnicach
radosnych na przykład Jezus jest wytęskniony przez Maryję (l), Elżbietę (2),
pasterzy (3), Symeona i Annę (4), i Maryję z Józefem (5). Jak zawsze,
pierwszym obiektem baqqesh jest Bóg; ale w judeo-chrześcijańsko-islamskiej
tradycji Bóg objawia się najpełniej w wydarzeniach historycznych ta-
Modlitwa medytacyjna Zachodu - 10
145
kich jak te, które przydarzyły się Jezusowi. W tajemnicach bolesnych Jezus
poszukuje woli Bożej w każdej z pięciu gorzkich porcji swego cierpienia. W
tajemnicach chwalebnych Boża aktywność jest znów poszukiwana i
odnajdywana w Jezusie:
widzimy Jezusa, który zmartwychwstaje (l), wstępuje do nieba (2), zsyła
Ducha Świętego (3). W ostatnich dwóch tajemnicach Jezus jest odnajdywany
przez Maryję (4) i przez cały Kościół (5). Wskazówki odpowiadające tym
faktom możemy znaleźć w Aneksie II, str. 214, kolumna 3.
D. Posługuj się modlitwą Ojcze nasz jak przewodnikiem
Jednym z najważniejszych dowodów "prawdziwości" medytacji różańcowej
jest prosty fakt, którego każdy może doświadczyć: kiedy odmawiasz modlitwę
Ojcze nasz, to ta modlitwa nauczy cię pewnych rzeczy o każdej z
rozważanych tajemnic i w ten sposób wpłynie na całość twojego rozumienia
tej tajemnicy, jeżeli chętnie pozwolisz jej się poprowadzić. Na przykład w
Ojcze nasz mówimy "przyjdź Królestwo Twoje", co przypomni nam przy
pierwszej tajemnicy (Zwiastowaniu), że właśnie Maryja wyczekiwała
nadejścia królestwa i pokładała w nim nadzieję z taką czystością, że Bóg
mógł odpowiedzieć na Jej modlitwę w sposób decydujący. Albo znowu
"odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom"
przypomina nam, że zwiastowane królestwo, o które modli się Maryja, jest
królestwem pokoju: że Mesjasz ogłosi pokój i przebaczenie. Nie ma
prawdopodobnie zdania w Ojcze nasz, które nie mogłoby w tej czy innej
chwili poprowadzić naszej medytacji tajemnic. Kilka takich nawiązań dla
wszystkich tajemnic jest zebranych w Aneksie III.
W podobny sposób Zdrowaś Maryjo prowadzi nas poprzez każdą z tajemnic.
W tajemnicy Zwiastowania na przykład początkowe słowa Zdrowaś Maryjo
("Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą") są tymi samymi słowami, które
anioł kieruje do Maryi w czasie Zwiastowania. Słowa modlitwy, jeśli są
odmawiane powoli i z namysłem, nie mogą nie naprowadzić nas na
146
uprzytomnienie sobie Zwiastowania. Jeżeli chodzi o Nawiedzenie św.
Elżbiety, to właśnie centralne słowa Zdrowaś Maryjo ("Błogosławionaś Ty
między niewiastami i błogosławiony owoc żywota Twojego") sugerują tę
tajemnicę, jako że to w czasie Nawiedzenia Elżbieta wypowiedziała je do
Maryi. W tajemnicy Bożego Narodzenia może to być słowo theotokos
("Matka Boża"), które nagle staje się dla nas zupełnie oczywiste.
Te skojarzenia zaczną także oddziaływać wstecz, by ulepszać nasz sposób
odmawiania Ojcze nasz, rozpoczynającego każdą tajemnicę. Będę na
przykład mówił "przyjdź królestwo Twoje" z całą mocą, która pochodzi ze
świadomości, co oznaczało królestwo dla Maryi, Elżbiety, pasterzy, Symeona
i młodego Kościoła w czasie Pięćdziesiątnicy. Samo wymienienie nazwy
tajemnicy spowoduje właściwą postawę, na której rozwinie się następne
Ojcze nasz.
34. DALSZE SUGESTIE
A. Gdy odmówionych Zdrowaś Maryjo jest coraz więcej, oprzyj się pokusie,
by traktować je mniej poważnie. Staraj się pomyśleć na początku każdego
Zdrowaś Maryjo (przed wypowiedzeniem wskazówki "muszę zwrócić się do
Maryi" i przesunięciem palców na następny koralik), że przychodzisz do Niej
po raz pierwszy. (Czasami staram się przeżywać to w taki sposób, jakby
upłynęło dwadzieścia lat od mojego ostatniego Zdrowaś Maryjo! Nie jest to
tylko sztuczka: ludzie tacy jak Maryja są już poza strumieniem czasu i mogą
spotkać nas w każdym momencie, do którego jesteśmy w stanie sięgnąć
rozumem).
B. Ogranicz się, przez przynajmniej kilka dni, do pierwszych dwu lub trzech
tajemnic radosnych33.
33 W każdym razie nie poleca się, by początkujący rozważał inne tajemnice
niż tych piętnaście, które weszły do tradycji. Mimo że te dodatko-
147
C. Pamiętaj, że wskazówki z czasem mają stać się tylko
intencją, a nie słowami (patrz str. 92-93).
D. Pozostań wiemy dzienniczkowi; jeśliby jakieś nowe formy drugiej
wskazówki przed Zdrowaś Maryjo przyszły d na myśl, zapisz je, wypróbuj i
zanotuj swoje doświadczenie.
E. Spróbuj upewnić się, że twoja świadomość obecności Ojca tnva przez
wszystkie dziesięć Zdrowaś Maryjo. Jest to ważne, gdyż medytacja ma być
tym, co jednoczy nasze podejście do rzeczywistości. Wszystko, co czynimy w
medytacji, powinno coraz bardziej koncentrować nas na jedynej sprawie,
którą jest Bóg.
Kapitalne znaczenie ma tutaj trzecia część Zdrowaś Maryjo. Jeśli jest
medytowana prawidłowo, kieruje całą naszą energię w stronę Ojca (patrz str.
74-77).
Są jeszcze inne sposoby pomocne w utrzymaniu ciągłej świadomości Ojca:
na przykład myślenie o sobie jako o pierworodnym synu, dziedzicu
ojcowskiego "gospodarstwa" (str. 103-104). Inną pomocą jest "Posługiwanie
się modlitwą Ojcze nasz jak przewodnikiem" (str. 146-147, 216-222). Dobrze
jest szczególnie prosić Boga przed wypowiedzeniem nazwy każdej z
tajemnic, by pomógł ci ją zgłębić. Pamiętaj także, że na końcu każdej
tajemnicy wypowiadasz Bogu Doksologię. Proś Maryję, by pomagała ci w
twojej Doksologii i staraj się, by Ojcze nasz i Doksologią na obu końcach
każdej tajemnicy miały ze sobą łączność. Wyrażenie "Matko Boża" może
umocnić twoją świadomość Ojca dziesięć razy w każdej tajemnicy.
we tajemnice były w pewnym okresie bardzo popularne, a także i dzisiaj
czasami się je proponuje, tajemnice Łukaszowe są nadal podstawą i
decydują
o wyjątkowości różańca.
148
35. NAUKI BIBLIINE A TAJEMNICE
Biblia nie jest bezpośrednim źródłem medytacji różańcowej:
nie przechodzi się po prostu od Nowego Testamentu do różańca, ale
ponieważ tajemnice są głęboko zakorzenione w Biblii, a także ze względu na
znaczny postęp, jaki dokonał się w nowoczesnych naukach biblijnych,
przedmiot ten wymaga tutaj szerszego komentarza.
Jeden z głównych nurtów współczesnej biblistyki koncentruje się na rolach
czterech ewangelistów: Mateusza, Marka, Łukasza i Jana (by użyć imion
przypisanych im przez tradycję). Wiemy teraz, że cztery Ewangelie nie
opisują życia i nauczania samego tylko Jezusa, ale także opierają się na
doświadczeniach każdego z czterech autorów Ewangelii i Kościołów, z
którymi byli oni ściśle związani przez następne dziesięciolecia po śmierci
Jezusa. Łukasz w swojej Ewangelii i Dziejach Apostolskich (które są czymś w
rodzaju dalszego ciągu Ewangelii) opisał większość tajemnic różańcowych;
wszystkie badania, które wyjaśniają intencje, jakimi kierował się, pisząc te
dwie Księgi, mogą rzucić jakieś światło na tajemnice różańca34.
Wiele intuicji Łukaszowych znalazło odzwierciedlenie w niniejszej książce,
szczególnie w częściach poświęconych tajemnicom różańcowym (rozdziały 4
i 5). Inne tematy Łukaszowe na przykład te, które są ściśle związane z
problemami jego czasów, zostały potraktowane z mniejszą uwagą.
Wspaniała książka Wilfrida Harringtona The Rosary: A Gospel Prayer (patrz
str. 11-12) odnosi się wprost do tych spraw. Harrington pisze o wszystkich
piętnastu tajemnicach, choć sięga dalej niż tylko do Łukasza, by dostarczyć
materiału zgromadzonego także u pozostałych trzech ewangelistów.
Mimo że moja książka korzysta przede wszystkim z Ewangelii Łukasza,
tajemnice bolesne wymagają nieco innego
34 Zob. rozdział "Further Readings" ("Dalsze lektury") w: Leonarda Doohana:
Lukę: The Perennial Spirituality, Santa Fe, N. Mex.: Bear & Co., 1985.
149
potraktowania. Jasne jest, że opowiadania o cierpieniu i śmierci Chrystusa
krążyły wśród chrześcijan długo, zanim Ewangelie zostały napisane. Łukasz
w dużej mierze szanuje wcześniejszą postać tych opowiadań i jego własny
udział zaznacza się tutaj znacznie rzadziej niż w tych tajemnicach
(misteriach), do których posiada on własne oryginalne źródła. W dodatku nie
można wątpić, że chrześcijanie medytowali nad cierpieniem i śmiercią
Jezusa o wiele wcześniej, zanim Łukasz napisał swoją Ewangelię. Dlatego
wszystkie cztery Ewangelie zostały wzięte pod uwagę w moim rozważaniu
tajemnic bolesnych.
Powyżej (str. 131-132) odniosłem się do faktu, że tekst Ewangelii jest zbyt
bogaty w szczegóły, aby służył nam jako bezpośrednia podstawa dla
medytacji różańcowej. Ewangelie są opowiadaniami i ich nauczanie ma
przede wszystkim charakter narracji. Niezależnie od tego, to prawda, że
Harringtonowi wspaniale udało się przedstawić nowotestamentalne
nauczanie o Chrystusie, pokazać, jak Biblia traktuje każdą z tajemnic. Choć
moja książka także rozważa to nauczanie, wielu czytelników zechce dla
własnych potrzeb zweryfikować moje refleksje przy pomocy innych książek
takich choćby jak tu wspomniana.
Książka Wilfrida Harringtona może też dobrze służyć jako wprowadzenie w
złożoną problematykę nowoczesnych studiów biblijnych: eksponuje tę
złożoność, ale odnajduje właściwe ścieżki. Chociaż nie polecam lektury tej
książki na tym etapie naszej podróży poprzez medytację różańcową, z
pewnością większość medytujących na różańcu, a zwłaszcza ci, którzy nie są
zbytnio oczytani w nowoczesnej biblistyce, zechcą może kiedyś ją
przeczytać35.
Być może zadowalająco wytłumaczyłem (str. 133 n.), dlaczego uważam, że
wydarzenia opisane w tajemnicach Łukaszowych w ich formie dosłownej są
idealne do medytacji. Nie
35 Zob. także Pheme Perkins, Reading the New Testament, 2d Edition
Mahwah, N. J.: Paulist Press, 1988.
150
starałem się tutaj dociekać, jak opisane wydarzenia mogły być rozumiane
przez kilka dziesięcioleci pomiędzy śmiercią Chrystusa a napisaniem
Ewangelii św. Łukasza. To pragnienie, by przyjmować wydarzenia w ten
sposób, w jaki zostały opisane, jest jednak dalekie od fundamentalizmu.
Wręcz przeciwnie, twierdzę, że wiele starszych fragmentów Biblii może z
pewną ostrożnością być traktowanych jako zapowiedź wydarzeń
późniejszych w historii biblijnej, podczas gdy późniejsze teksty mogą w
pewnych wypadkach zostać wzięte za alegorie wydarzeń wcześniejszych.
Czasami autorzy biblijni interpretują w ten sposób wcześniejsze części Pisma
Świętego i zakładam, że metoda ta może obowiązywać nawet w
przypadkach, gdy Biblia nie waha się potwierdzić mojego stanowiska.
Zakładam też, że biblijne opowiadanie wydarzeń może także symbolizować
wewnętrzne życie ducha ludzkiego. Istnieje również przekonanie, zgodnie z
którym zwyczajne żydowskie i chrześcijańskie doświadczenie ("tradycja")
może czasami być stosowane jako przewodnik do interpretacji Pisma
Świętego. W końcu nowoczesne studia biblijne nauczyły nas, by odczytywać
biblijne fragmenty z uwzględnieniem ich formy literackiej, pisemnej czy
ustnej, jaką posiadał pierwotnie każdy z owych fragmentów.
Różnorodność tych wszystkich sposobów interpretacji może spowodować, że
czytelnik pomyśli, iż czyste biblijne fakty są zaprzeczane w takich książkach
jak niniejsza. Należy jednakże pamiętać, że wydarzenia nadprzyrodzone,
albo wydarzenia "z przyszłości", są bardziej (a nie mniej) cudowne niż to, do
czego mogłoby doprowadzić nas samo zrozumienie Pisma. Słowa mają
swoje ograniczenia, i nawet biblijny opis zmartwychwstania, dla przykładu,
nie jest w stanie w pełni wyrazić doniosłości tego Wydarzenia.
5
POGŁĘBIONE ROZUMIENIE TAJEMNIC RÓŻAŃCOWYCH
Materiał przedstawiony w pierwszych czterech rozdziałach tej książki mógłby
wystarczyć do praktykowania medytacji różańcowej w ciągu całego życia.
Bezpośrednie przejście do niniejszego piątego rozdziału to jakby przyjęcie
założenia, że książki takie jak ta mogą być rzeczywistym źródłem postępu w
medytacji różańcowej. Pomijano by jednak najważniejszą prawdę: że Bóg
jest ostatecznym przewodnikiem w naszym życiu duchowym. Początkujący
mógłby równie dobrze zatrzymać się na wiele tygodni, zanim zajrzy do tego
rozdziału. Nim odejdziemy od rozdziału 4, różaniec powinien stać się naszą
pozytywną radością. Nasza zdolność do wznoszenia serc i umysłów powinna
zostać w znacznym stopniu ulepszona. Przede wszystkim jednak niektóre z
wydarzeń naszego codziennego życia powinny zacząć wpływać i być
kształtowane przez różaniec. Nasze notatki (dziennik) powinny dać
świadectwo tego wpływu. (Do chwili obecnej osoba medytująca mogła
zauważyć, że jego lub jej różaniec przesuwa się od czasu do czasu poprzez
ścieżki pominięte w tej książce. Czasami może to być powiązane z
personalistycznym językiem wydarzeń, przez które Bóg mówi do każdego z
nas. Czytelnik mógł mieć
152
jakieś szczególne duchowe dary lub potrzeby. Dziennik jest więc obecnie
podwójnie ważny, ponieważ staje się autentycznie nową książką na temat
różańca).
36. POGŁĘBIONE ROZUMIENIE ZWIASTOWANIA (Łk l, 26-38) (Wskazówki
do medytacji tej serii są zawarte w Aneksie II, str. 214, kol. l. Patrz również
str. 127-131, gdzie omówiono element cudowności w ZWIASTOWANIU).
W Biblii lud Boży często bywa więziony duchowo (poprzez swoje własne
grzechy) albo fizycznie (przez wrogów). Bóg ze swej strony ciągle płaci
swojemu ludowi okup lub "wybawia ich" (dosłownie "wykupuje ich z
powrotem"). Rezultatem jest wyzwolenie.
Biblijna opowieść na temat Zwiastowania nie wspomina, że jedną z misji
Jezusa jest ostateczne uwolnienie ludu Bożego poprzez zapłatę najwyższej
ceny za jego odkupienie i wyzwolenie. Także Maryja nie wiedziała tego,
miała później poznać, że śmierć Jej Syna zostanie policzona jako ostami
okup złożony za ludzi. Jezus był wyzwolicielem lub zbawcą i całe Jego życie i
śmierć były odkupieńcze, to powszechne dzisiaj nauczanie, zawarte w
Nowym Testamencie.
Chrześcijanie zwykle myślą o Jezusie jako zbawiającym nas od więzień,
które zbudowaliśmy przez nasze własne błędy. Z tego punktu widzenia wielu
pyta, jak to jest, że medytacja różańcowa może przypisywać tak wielkie
słowa pochwały młodej kobiecie, której zdarzyło się urodzić Zbawcę. Uważa
się, że w czasie, gdy wydarzyło się Zwiastowanie, nikt nie był zbawiony,
nawet Maryja.
Ten problem, który dla wielu osób stanowi źródło poważnego zaniepokojenia,
mógłby wydawać się niepotrzebną przeszkodą. Mimo wszystko przed Maryją
żyło wielu dobrych ludzi. Jakże mieliby oni być tak miłymi Bogu, jeżeli nie
zostali jeszcze wybawieni ze swoich grzechów? Czy nie byłoby bardziej
153
pomocne wspomnienie tego, że Bóg odgrywał pewną rolę w ożywianiu
wszystkich tych dobrych ludzkich czynów od początku czasów? Czyż Bóg nie
ożywiał tych czynów spodziewając się faktu, że zaakceptuje On jedno ludzkie
życie, życie Jezusa, jako wystarczające, aby zakończyć wszystkie dyskusje
na temat dalszych ofiar?
Dla Boga czas nie istnieje: w Nim wydarzenie odkupieńcze może działać tak
wstecz, jak i w przyszłym czasie. Ten sposób patrzenia na rzeczy pozwala
nam zakładać, że Maryja podczas Zwiastowania jest już zbawioną osobą.
Skoro Jej życie miało koncentrować wszystkie baqqesh poprzednich wieków,
musiała być Ona soczewką o idealnej przejrzystości. Musiała czuć owoce
rzeczywistego ratunku, pełnego odkupienia, w czasie całego Jej rozwoju jako
osoby. (To jest to, co katolicy nazywają niepokalanym poczęciem Maryi.
Określenie to jest często mylnie odnoszone do dziewiczego poczęcia
Jezusa).
Św. Łukasz Ewangelista, kiedy pisał swoją opowieść o Zwiastowaniu, nie
zmagając się z problemem odkupienia, portretował Maryję jako tę, która
znalazła łaskę u Boga, na którą Duch Święty zstępuje w celu dania światu
"jakiegoś nowego" Syna Bożego. Z pewnością różaniec nie jest miejscem
ćwiczenia się w teologii: wystarczy więc tutaj zwrócić uwagę na wyjątkowe
miejsce w historii, jakie Zwiastowanie przypisuje Maryi.
Znaczenie Zwiastowania (jeżeli jest jakieś) polega na komunikacji.
Współcześni filozofowie i psychologowie wiele zastanawiali się nad
pytaniem, czym właściwie jest komunikacja. Wiele wartościowych
spostrzeżeń zostało przejętych przez dyplomatów, dyrektorów
przedsiębiorstw, terapeutów rodzinnych i ponad wszystko pracowników
reklamy. Jedno z głównych nowych odkryć głosi, że nie można mówić o
komunikacji, jeżeli w jej wyniku osoba otrzymująca komunikat nie jest zdolna
odebrać przekazywaną wiadomość ze wszystkimi jej konsekwencjami.
Dlatego możemy być pewni, że Maryja była z góry przygotowana do swojej
najważniejszej funkcji, którą
154
miała odegrać w życiu nowego Adama. I być może to przygotowanie Maryi
objawiło się najpełniej w Jej niczym niezrównanej nadziei.
Maryja miała "nadzieję zmartwychwstania" już w czasie Zwiastowania \
Pisałem już, że Boże pragnienie dawania nam dobra nie ma granic, choć w
pewien sposób jest ono ograniczone przez nasze własne postawy. Gdyby
wszyscy ludzie zaczęli mieć ufność w czystym sensie tego słowa, świat
zmieniłby się w okamgnieniu, a Królestwo Boże nadeszłoby w pełni. Ale już
wtedy, gdy jeden człowiek zaufał z wystarczającą bezinteresownością,
pewnością i intensywnością. Bóg mógł przynajmniej rozpocząć ostateczną
erę świata, tę, którą mamy obecnie. Czy możemy mieć wątpliwości, wiedząc,
kim był Jej Syn, że tym człowiekiem była Maryja?
Nadzieja, jaką Maryja wniosła do Zwiastowania, z pewnością może zostać
nazwana "nadzieją zmartwychwstania". Prawdopodobnie Maryja nie myślała
wiele na temat słowa zmartwychwstanie. Większość Żydów, którzy wierzyli w
zmartwychwstanie, rozumiała je jako czyn Boga, zstępującego nagle do
naszego świata ze swym ostatecznym królestwem i wywyższającego ofiary
prześladowań tak, aby ich cierpienia mogły być powetowane. W środowisku
Maryi nie przejmowano się zbytnio tym, jaka będzie dokładnie natura
zmartwychwstałego życia, ale żarliwie ufano, że Boże Królestwo
urzeczywistni się prędko wśród Jego ludu.
Jeżeli nawet Maryja nie myślała wiele o zmartwychwstaniu, możemy być
zupełnie pewni, że Jej myślenie nie odbiegało od rozumienia, jakie
posiadamy dzisiaj: że zmartwychwstanie jest wypełnieniem wszystkich
ludzkich możliwości. I chociaż Maryja nie zastanawiała się nad takim
ujęciem. Jej wypełniona nadzieją intuicja Bożej dobroci musiała być
wystarczająco bogata, by zawierać w sobie istotę takiego ujęcia. Jeżeli ktoś
155
chciałby objaśnić pojęcie "wypełnienia wszystkich ludzkich możliwości", z
pewnością potwierdziłby też, że Bóg gotów jest udzielić nam takiego
spełnienia, jeżeli tylko pozwolilibyśmy Mu na to. I także niewątpliwie Maryja
żywiła nadzieję co do wielu pojedynczych spraw, które - gdyby je zsumować
- mogły przewidywać coś w rodzaju zmartwychwstania. Dlatego możemy
twierdzić, że Maryja miała "nadzieję zmartwychwstania" nawet, jeżeli niezbyt
wiele myślała na ten temat.
Podobnie mówimy, że ludzka natura Jezusa jest w szczególny sposób
zakorzeniona w niestworzonej naturze Boga, gdyż po części to właśnie
mamy na myśli, nazywając Jezusa "Synem Boga". Maryja nie snuła
rozważań na temat natury stworzonej i niestworzonej, a jednak Jej nadzieja
była wystarczająco silna, by pozwolić Bogu tak całkowicie umiłować ten
świat, by ofiarować Mu swoją Boską naturę jako miejsce, w którym mogłoby
spocząć człowieczeństwo Jej dziecka.
Chociaż Maryja miała nadzieję zmartwychwstania. Bóg nie mógł objawić
zmartwychwstania w ciele Jezusa jako dziecka. Ale Jak mogliśmy zauważyć
w rozdziale poświęconym cudom, Maryja urodziła dziecko, które od początku
było człowiekiem zmartwychwstania, człowiekiem przyszłości. Nawet sposób,
w jaki Jezus został poczęty, może przypominać moce zmartwychwstania.
Jeżeli jakaś osoba ma ufność wystarczająco czystą, by umożliwić zaświtanie
wieku Mesjasza, Bóg zostaje "uprawniony" do tego, by ujawnić wiele nowych
rzeczy, które są przyniesione z przyszłego stanu zmartwychwstania.
Napisałem (na str. 132), że Zwiastowanie jest najważniejszą z tajemnic
choćby z tego powodu, że daje założenia, na których spoczywa cała nasza
medytacja. Zasada, zgodnie z którą Maryja zawczasu musiała zostać
przygotowana poprzez oczyszczenie, które zaowocowało bezinteresowną
nadzieją, jest tą samą zasadą, jaka rządzi każdą modlitwą i medytacją: Bóg
już w tym momencie pomaga oczyszczać nasze nadzieje tak, aby mógł je
wypełniać. Każda modlitwa jest brzemienna.
156
Jest również jasne, że Łukasz uważał Maryję za proroka. Nie
tylko zostało Jej przez anioła przekazane proroctwo, ale jak wszyscy prorocy
Starego Testamentu, Ona sama określa siebie jako Służebnicę Pańską i
posłuszną słowu Boga ("Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie
według twego słowa" (Łk l, 38)36.
Według Łukaszowego opisu tajemnic, dokądkolwiek Maryja udaje się w
czasie, kiedy jest brzemienna i gdy Jezus jest dzieckiem. Jej "brzemię" jest
radośnie przyjmowane. Maryja nawet nie musi wypowiadać swych
proroczych słów: wystarczy, że przechowywała wszystkie te sprawy w swoim
sercu (Łk 2, 19. 51). Jak Jezus powiedział w innym miejscu, kiedy
wspomniano o Maryi (Łk 11, 28), "błogosławieni ci, którzy słuchają słowa
Bożego i zachowują je"37. Mowa Maryi stała się tym, czym stała się mowa
wielu proroków Starego Testamentu - tym, czym - mamy nadzieję - będzie
też nasza własna mowa: językiem wydarzeń, podobnie jak mowa Boga.
Łukasz oczywiście nie przekazał nam tej tajemnicy, by wyrazić własną
prywatną pobożność maryjną; raczej przeznaczył tę tajemnicę dla nas. Chce
on, abyśmy zaczęli pragnąć dostąpienia nadziei podobnej do tej, jaką żywiła
Maryja i oczywiście - twierdzi św. Łukasz - możemy tego doświadczyć.
(Przejrzyj także Aneks 01, str. 216, pod hasłem ZWIASTOWANIE).
3(1 Richard J. Skiba, Mary and the Anavim w: Mary, Woman of Nazareth:
Biblical and Theological Perspectiues, ed. Doris Donnelly, New York: Paulist
Press, 1989, 123.
37 Donald Senior, "A Gospel Portrait of Mary", w: Mary. Woman of Nazareth,
95.
157
37. POGŁĘBIONE ROZUMIENIE NAWIEDZENIA ŚW. ELŻBIETY (Łk l, 39-
56)
O ile Zwiastowanie jest tajemnicą oczyszczonej nadziei, o tyle możemy
powiedzieć, że Nawiedzenie jest tajemnicą wiary (zawierzenia). W
Zwiastowaniu nadzieja Maryi, ukazana w Jej wspaniałości, czyni możliwym
ogłoszenie dobrej nowiny dotyczącej Mesjasza. W Nawiedzeniu widzimy
Maryję, która wierzy w objawienie, jakie zostało Jej przekazane. Fakt, że
Elżbieta używa słów normalnie zarezerwowanych do pogratulowania matce
po urodzeniu dziecka ("Błogosławiona jesteś między niewiastami"), ukazuje,
że obie kobiety mają pełne zaufanie do Bożych obietnic odnośnie dziecięcia.
W naszym własnym życiu odkrywamy czasami, że nie wierzymy w jakąś
dobrą wiadomość, kiedy jest nam przekazywana. Nie wierzymy w nią myśląc,
że jest zbyt dobra, że obróci się na gorsze, że będzie żądać zbyt wiele od
nas. Te niegodne myśli nie spowodowały wahania Maryi. Poszła
natychmiast, "z pośpiechem", w góry do pewnego miasta w [pokoleniu] Judy,
gdzie mieszkała Elżbieta.
Elżbieta także okazała wiarę. Czy wiedziała o tym, że Maryja poczęła
Mesjasza dzięki wcześniejszemu anielskiemu widzeniu rzeczy, czy też
poznała to dopiero wtedy, kiedy Maryja do niej przyszła (ten rodzaj pytań nie
interesował zbytnio autorów Ewangelii), w każdym razie wiedziała i
przyjmowała to z wiarą. Elżbieta sama wierzyła i wychwalała Maryję za to, że
uwierzyła. "Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa
powiedziane Ci od Pana" (Łk l, 45).
W teologii biblijnej Bóg często czyni nawiedzenia, szczególnie swego ludu
Izraela. Opisy takich nawiedzeń są wzorowane na ówczesnej władzy
imperatorskiej: władca, albo jego przedstawiciel, czyni oficjalny wywiad i
karze albo nagradza prowincję czy miasto, które nawiedza. W ten sposób
wcześni prorocy izraelscy, którzy byli oburzeni niesprawiedliwością życia w
Izraelu, często ostrzegali przed dniem Bożego nawie-
158
dzenia. Później słyszymy głosy radości z powodu nadchodzącego
nawiedzenia, gdyż miało ono przynieść nowy Izrael, "wykupienie"
(odkupienie) uwięzionego Izraela i zmartwychwstanie sprawiedliwości.
Wyrażał to Kantyk Zachariasza (męża Elżbiety), zapisany przez Łukasza po
opisie Nawiedzenia:
Niech będzie uwielbiony Pan, Bóg Izraela, że nawiedził lud swój i wyzwolił
go, i moc zbawczą nam wzbudził38 w domu sługi swego, Dawida.
(Łk l, 68-69: Kantyk Zachariasza)
Dlatego dla nas medytujących na różańcu Nawiedzenie, to me są zwyczajne
odwiedziny Maryi u Elżbiety, ale Boże nawiedzenie Elżbiety. Elżbieta
rozpoznaje Bożą łaskę w przyjściu Maryi i Jej jeszcze nie narodzonego
dziecka.
W tym Nawiedzeniu zawarta jest głębia tajemnicy. Władca (Bóg) jest
niewidzialny. Jego wicekról (Jezus) jest infantem (dzieciątkiem) ukrytym w
łonie Matki. Jak większość tajemnic odpowiednich do baqqesh, ta scena jest
w całości możliwością wskazującą na przyszłość. Nie ma tu surowości, nie
ma nieprzychylnego sądu dla nas, którzy jesteśmy nawiedzani, chyba że
doszliśmy do smutnego stanu bycia niesprawiedliwymi dla pełnych wiary
kobiet i dzieci. Ośmielamy się wyrazić nasze własne nadzieje wobec naszych
królewskich gości i ich szlachetnych przyjaciół. Ufamy im.
Jako że wizyta Boga u Elżbiety może się wypełnić jedynie dzięki współpracy
Maryi, mamy tu dobre przedstawienie Maryi jako naszej Poręczycielki
[sponsor] (zobacz jeszcze raz punkt 25). Maryja rzeczywiście przedstawia
Elżbietę Bogu, który ją nawiedza. Elżbietę, która rozpoznaje uprzywilejowaną
relację Maryi zarówno do Boga, jak i Jej Syna-Mesjasza,
' Dosł: "podniósł róg zbawienia" - przypis z Biblii Tysiąclecia.
159
niewątpliwie ogarnia radość z powodu tej wizyty dlatego, że jest krewną
Maryi, jej nieformalnej Poręczycielki.
Byłoby także naturalne, gdyby Elżbieta prosiła Maryję o modlitwę za nią. W
ten sposób Elżbieta staje na czele długiego pochodu tych, którzy czynią
Maryję swoją Poręczycielką, Powierniczka i Orędowniczką. Elżbieta
rozpoznaje nawet obecność Maryi jako drogocenne błogosławieństwo dla
niej i jej domu, co jest jedynym powodem, dla którego używa słowa
"błogosławiona", mówiąc o Maryi i Jej Synu: zgodnie ze starym poglądem
osoby błogosławione przez Boga same stają się blogosławieństwem dla
innych.
W Zwiastowaniu Maryja jest "ewangelizowana" przez Anioła objawieniem od
Boga. W Nawiedzeniu dobra nowina dokonuje pierwszego kroku do
społeczności mesjańskiej. Elżbieta, kobieta żywiąca nadzieje podobne do
Maryi, jest teraz ewangelizowana. I to nie słowa Maryi, ale jedynie ten fakt,
że przyniosła Ona swoje jeszcze nie narodzone dziecię do Elżbiety,
konstytuuje tę ewangelizację.
W tej tajemnicy my zajmujemy miejsce Elżbiety i przyjmujemy Nawiedzenie
Boga. Przez wiarę przyjmujemy nowego Adama, podobnie jak w
Zwiastowaniu dokładamy starań, aby oczyścić naszą ufność do Niego. W
pewnym sensie wszystkie tajemnice różańca są nawiedzeniami Boga, tak
samo jak są one wynikiem naszego oczekiwania.
(Przejrzyj także Aneks III, str. 217, pod hasłem NAWIEDZENIE).
38. POGŁĘBIONE ROZUMIENIE BOŻEGO NARODZENIA (Łk 2, 1-20)
Jak Zwiastowanie pobudza naszą nadzieję, a Nawiedzenie zachęca nas do
wiary (zawierzenia), tak Narodzenie wyzwala nasze siły miłości.
Trudno jest kochać Tego, który jeszcze nie jest widzialny, a w tej tajemnicy
Jezus pojawia się po raz pierwszy. Ale jest jeszcze coś więcej: czy to jedynie
sentymentalność, skoro
160
sugerujemy, że ta tajemnica wydobywa z nas uczucia, które mamy dla
wszystkich niemowląt i dzieci, szczególnie naszych
własnych?
Zarzut sentymentalizmu mógłby mieć pewne podstawy, gdyż wielu z tych,
którzy nie poszliby za Jezusem, kiedy Jego słowa są bardziej wymagające,
przyznaje się do miłości dzieciątka z Bożego Narodzenia. Ale nie można z
takim cynizmem traktować instynktu, który skłania nas do kochania
niemowląt. Dziecko, któremu brakuje rozwiniętych talentów, symbolizuje
człowieczeństwo jako takie. W człowieczeństwie jest piękno, piękno, które
wywołuje miłość.
I ponownie tutaj obecność Maryi jest w najwyższym stopniu ważna. Nikt nie
będzie wątpił w słuszność miłości, jaką dziecko otrzymuje od swoich
własnych rodziców, a miłość Maryi do Jezusa niczym rezonans wzbudza
oddźwięk w nas samych. Uzależnienie dziecka od miłości jego rodziców jest
najbardziej widoczne w niemowlęctwie. Noworodek nie może nawet zostać
realistycznie przedstawiony w sztuce bez swoich rodziców, jak możemy to
najłatwiej zauważyć na kartkach bożonarodzeniowych: Dzieciątko jest
zawsze z Maryją i Józefem.
Mówi się, że pierwszy żłóbek, czy też scenkę Narodzenia, zbudował święty
Franciszek z Asyżu, ten płomień Bożej miłości, który nigdy nie był oskarżany
o czczy sentymentalizm. Prawdopodobnie także żadna z tajemnic nie była
malowana tak często jak ta. Wszelka miłość, jaką otaczamy Jezusa w tej
tajemnicy, będzie musiała dojrzewać poprzez kolejne tajemnice, podobnie
jak dojrzewała miłość samej Maryi do Niego, ale będzie ona bezpiecznie
zakorzeniona w Narodzeniu.
Wszystkie tajemnice radosne są cichymi scenami, jak gdyby były
zaprojektowane na podobieństwo małych pokoików, w których można byłoby
medytować. Nikomu nie trzeba przypominać o cichości wigilijnej nocy -
grupka pasterzy, gwiaździste niebo i bydlątka, jak je zdrobniale nazywamy.
Jako nowo narodzone, dziecko całe jest możliwością i pobudza nas do
myślenia o ogromnym horyzoncie życia. Instynktownie odpę-
Modlitwa medytacyjna Zachodu - 11
161
dzamy od siebie małostkowość i myślimy życzliwie o innych. Wszystko jest
doskonale przygotowane do odmawiania Ojcze nasz czy Zdrowaś Maryjo.
Wielu ludzi podziwia Jezusa bez większego własnego zaangażowania; inni
myślą o nim jak o osobie, którą mogliby w ten czy inny sposób wykorzystać.
Wielu naucza nas, byśmy obdarzali Go niekłamaną miłością. Niektórych
jednak niepokoi myślenie o wysiłku kochania kogoś dawno już nieżyjącego,
jakkolwiek byłby on godzien podziwu. Lecz każdy system medytacji, który nie
dotykałby ludzkiego serca, nigdy też nie byłby w stanie prowadzić nas ku
głębiom istnienia.
Ewangelizacja, która rozpoczęła się od Maryi (przy Zwiastowaniu) i
rozprzestrzeniła się w rodzinnym kręgu społeczności mesjańskiej
(Nawiedzenie św. Elżbiety), tutaj podczas Narodzenia obejmuje osoby obce.
Ale nie są to przypadkowi obcy. Są to pasterze, najbiedniejsi z ubogich
Izraela. Jeżeli Bóg w ten sposób wyróżnia tych, którzy często
(niesprawiedliwie) są uważani za ludzi o najmniejszych osiągnięciach, to
wyróżnia w ten sposób ludzką naturę jako taką, pozbawioną pretensji do
czegokolwiek. Nie bez znaczenia jest tu objawienie za pośrednictwem anioła
(Łk 2, 10), mówiące o radości "będącej udziałem całego narodu", nie
ograniczonej do jakiejkolwiek szczególnej klasy.
Łukasz często wywyższa ubogich, jest to zarazem wywyższenie ludzkości
jako takiej. Coś więcej aniżeli tylko geniusz literacki Łukasza objawiło się w
przypomnieniu, że Jezus musiał zostać położony w żłobie, co było znakiem
gorzkiej niemożności Jego rodziców zapewnienia Mu czegoś lepszego:
ubóstwo dzieciątka Jezus jest z pewnością wspomnieniem przechowywanym
w sercu przez Maryję. To nie mogło zostać wymyślone.
W starożytności wyłonienie się wielkiego przywódcy spośród ubogich było
często uważane za potwierdzenie specjalnego Bożego upodobania w nim.
Mojżesz urodził się w nie mającej znikąd oparcia rodzinie żydowskiej i musiał
być
162
położony w koszyku i powierzony Nilowi: bliscy nie mieli innego sposobu na
ocalenie jego życia przed Egipcjanami. Założyciele Akad i Rzymu mieli
podobne doświadczenia. Król Dawid był najmniej prawdopodobnym
kandydatem spośród synów Jessego, ale to on był wzięty z tego samego
kręgu pasterzy w Betlejem, by stać się królem Izraela. Teraz rozumiemy,
dlaczego zostały zachowane wspomnienia o ubóstwie Jezusa. Ale kiedy
Łukasz o nich usłyszał, użył ich, by ukazać, że dobra nowina przeznaczona
była dla wszystkich poczynając od najuboższych.
Medytując nad Narodzeniem możemy, jeśli chcemy, myśleć o przybyciu
Mędrców, jak to zostało opisane w rozdziale 2 Ewangelii Mateusza. Ale
opowiadanie o Mędrcach jest Mateuszowym sposobem przedstawienia nam
ewangelizacji innych narodów, czymś, co Łukasz rezerwuje na następną
tajemnicę. Postępowanie w myśl schematu Łukasza mogłoby być bardziej
wskazane, jako że on jest prawdziwym autorem tajemnic radosnych.
Anioł przy narodzeniu mówi: "Chwała na wysokości Bogu;
pokój na ziemi ludziom dobrej woli". Jest to bliskie echo słów odmawianych w
modlitwie Ojcze nasz: "Bądź [dobra] wola Twoja, jako w niebie tak i na
ziemi".
(Przejrzyj także Aneksu III, str. 217, pod hasłem NARODZENIE).
39. POGŁĘBIONE ROZUMIENIE OFIAROWANIA W ŚWIĄTYNI (Łk 2, 22-
40)
Święta Rodzina udaje się do Świątyni aby dokonać ofiarowania Jezusa oraz
czegoś, co jest nazywane oczyszczeniem Maryi, choć trafniej byłoby
nazywać to odnowieniem Maryi.
Żydowskie prawo utrzymywało, że urodzenie dziecka, choć było jednym z
najbardziej błogosławionych wydarzeń, czyniło matkę czasowo niezdolną do
uczestniczenia w żydowskim rytuale. W żydowskim prawie było wiele takich
okoliczności,
163
ale wizyta w świątyni zwykle anulowała każdą z nich. Słowo "oczyszczenie"
wzięło się stąd, że wiele żydowskich zakazów wiązało się z możliwością
kontaktu z czymś, co zagrażałoby zdrowiu, na przykład ze skażonym
mięsem, infekcjami i tym podobnymi, ale to nie oznacza, że wszystkie takie
sytuacje były w jakiś sposób nieczyste czy odpychające.
W przypadku urodzenia dziecka, choć matka przyniosła na świat nowe życie,
sama ocierała się o śmierć. Obrzędy Boga Izraela zawsze usiłowały oddzielić
Go od rytów świata podziemi, którego bóstwo było szeroko czczone wśród
sąsiadów Izraela. Żydowska młoda matka, jak wszyscy w Izraelu, którzy
ocaleli w jakichś zagrażających życiu okolicznościach, musiała udać się z
powrotem do domu Boga, aby na nowo być dopuszczoną do obrzędów i
poprzez udanie się do Świątyni pośrednio wyznawała, że Bóg jest dawcą
życia.
Wydaje się, że pierwotnie wykupowanie pierworodnego dziecka poprzez
ofiarowanie jagniąt albo synogarlic było częścią izraelskiej kampanii
przeciwko składaniu ofiar z dzieci, strasznej rzeczy, nierzadko praktykowanej
w tym regionie. Gołębie zastępowały śmierć dzieci. Ale ta praktyka, tak jak
obrzęd przeznaczony dla matki, doprowadzały do stwierdzenia, że każde
życie pochodzi od Boga.
Zauważmy, że Święta Rodzina jest przedstawiana jako bardzo wierna
żydowskiemu prawu i zwyczajnym formom pobożności. Nigdy nie
pomyśleliby, że ich dziecko mogłoby być "ponad prawem". A jednak
medytujący łatwo może zauważyć paradoks: Ta, której nadzieje były
otwartym zaproszeniem Ducha Bożego i nowego Adama, akceptowała fakt,
że mogłaby mieć zakaz uczestniczenia w obrzędach aż do czasu nowego
kontaktu z Bogiem w Świątyni. Ta, która sama była mieszkaniem Boga, w
której Bóg działał, szła ochoczo do widzialnej Świątyni, aby przyznać się do
swojej - jako stworzenia -zależności od Boga. A Ten, o którym wierzymy, że
wykupił innych dla Boga, był wykupiony od Boga (tak aby mógł wzrastać w
domu) za cenę dwóch synogarlic.
164
Ofiarowanie w Świątyni jest jedyną tajemnicą naszkicowaną przez Łukasza,
której akcja toczy się w czasie liturgii. Może nas to dziwić, gdyż liturgie,
przynajmniej w tym rozdartym wieku, często nie sprzyjają modlitwie. Jezus
rzeczywiście uskarżał się w gruncie rzeczy, że Świątynia nie jest już domem
modlitwy (Mk 11, 15-19). Czasami jednak udaje nam się brać udział w liturgii,
której niektórzy uczestnicy poruszają się - jakby nie będąc tego świadomi - w
Bożej obecności. Takimi byli Symeon i Anna, medytujący tak jak i my, którzy
od dawna oczekiwali (qawweh/baqqesh) "nadziei Izraela". Takimi oczywiście
byli też Maryja i Józef.
O ile pierwsze trzy tajemnice przypominają nam nadzieję, wiarę i miłość, to
Ofiarowanie mówi o wdzięczności, którą starzec Symeon odczuwał wyłącznie
za to, że dane mu było żyć wystarczająco długo, aby ujrzeć Mesjasza.
Wdzięczność, pośród wszystkich ludzkich postaw, jest szczególnie
odpowiednia do tego, by otwierać nas na rzeczywistość, na niewiarygodny
fakt naszej własnej egzystencji. Zarówno Symeon jak i Anna zareagowali tak
samo jak Elżbieta: z wdzięcznością za to nawiedzenie, w którym otrzymali
możliwość wzięcia Dzieciątka na ręce.
Ofiarowanie przypomina nam, że miłość, odczuwana przy Narodzeniu, musi
być tym wysokim rodzajem miłości, który pozwala umiłowanemu na taką
wolność, aby mógł on czy ona wypełniać swą własną misję od Boga. Bóg
przyjmuje dwie synogarlice, ale czyni jasnym, poprzez głos Symeona, że od
Jezusa i Jego Matki będzie się wymagać o wiele więcej. Jezus będzie
światłem narodów, ale także znakiem sprzeciwu, podczas gdy Maryja
poczuje miecz przenikający Jej duszę. To że musimy uczynić wolnym kogoś,
kogo kochamy, jest też lekcją samego rodzicielstwa, tu rozpoczynającego
stawianie dodatkowych wymagań przed Maryją, wymagań, które wraz z
kolejnymi tajemnicami będą ciągle rosły.
Do tej chwili czytelnik zauważył zapewne jedną ze wspaniałych cech
różańca: to on przybliża nas do osób, będących
165
bohaterami sytuacji, którym my wszyscy musimy sprostać. (Przypomnij sobie
"ludzkie" tytuły tajemnic w punkcie 30). My wszyscy, na przykład, możemy
być rodzicami lub przynajmniej mieć analogiczne doświadczenia. Aby być
biegłym w medytacji, musimy żyć sprawiedliwie, mądrze i z miłością w
każdym stadium życia. Medytacja nie czyni nas dobrymi. Ale z drugiej strony
nie będzie jej chętnie praktykować osoba, która przynajmniej usilnie nie dąży
do tego, aby być dobrą.
Świadectwo Symeona i Anny zdumiewa Maryję i Józefa. I nie dlatego, żeby
po raz pierwszy słyszeli, iż to przez Jezusa przyjdzie Królestwo Boże. Ale ten
stale poszerzający się krąg osób rozpoznających Dziecię porusza ich zmysł
cudowności. Ewangelizacja przeszła od Maryi do wspólnoty mesjańskiej
(Elżbieta), do całego Izraela (pasterze), a teraz rozszerza się na proroka przy
narodowej Świątyni, który mówi o "świetle narodów".
W tajemnicy Ofiarowania myślimy o "święć się imię Twoje", gdyż Świątynia
była zbudowana dokładnie po to, by stać się miejscem, gdzie święcone jest
Imię Boga. Przez to, że został tam przyniesiony, w rzeczywistości to Jezus
przynosi Imię do świętego domu, udzielając temu domowi nowej konsekracji.
(Przejrzyj także Aneks III, str. 218, pod hasłem OFIAROWANIE W
ŚWIĄTYNI).
40. POGŁĘBIONE ROZUMIENIE ODNALEZIENIA W ŚWIĄTYNI (Łk 2, 41-
52)
W wieku lat dwunastu Jezus jest bar miewa ("Synem Prawa") i bierze na
siebie obowiązki Izraelity. Ale jest On "Synem Prawa" także w nowym sensie.
Możemy w tym miejscu rozumieć "Prawo" nie tylko jako przepisy kodeksu
Mojżeszowego, ale także, w mocniejszym sensie, jako Zamysł i Dobrą Wolę
Boga. Królestwo przybliża się i zostanie przywołane nie przez prawo, nawet
Bożego pochodzenia, ale przez Boży przykład. I, jak to jest w poprzedniej
tajemnicy, myślimy o "święć
166
się imię Twoje". Jeszcze raz sceną jest tu Świątynia, miejsce, które zostało
wybudowane dla imienia. Jezus jest nie tylko bar miewa, jest On bar szem
("Synem Imienia").
Jezus, który się zagubił, zostaje znaleziony trzeciego dnia. Tak samo jak
Kościół "stracił" Jezusa aż do trzeciego dnia, tak tutaj, jak zawsze, Maryja i
Józef poprzedzają Kościół. Tajemnica mówi nam więc, co to znaczy być
osobą, która straciła Jezusa, osobą bez Zmartwychwstania (wszyscy byliśmy
takimi osobami w tym czy innym czasie). Uczy nas tęsknić i poszukiwać.
Wychwalamy Jezusa w tej tajemnicy dokładnie za "bycie w sprawach Ojca",
co w inny sposób oddaje Jego częste stwierdzenie "bądź wola Twoja". Tutaj
znajduje się centrum nauczania chrześcijańskiego: Bóg nas kocha, więc
powinniśmy Mu zaufać. Ale ufanie Mu oznacza dążenie do poznania i
wypełnienia Jego woli. Dobrze jest pamiętać, że tak jak i w innych
tajemnicach, gdzie Jezus wydaje się być nieobecny (Wniebowstąpienie,
Zesłanie Ducha Świętego, Wniebowzięcie, Ukoronowanie), Pan jest tu
aktywnie obecny, chociaż jest On "w sprawach Swojego Ojca".
Tajemnica ta jest zapowiedzią wszystkich tych nocy, kiedy Jezus, jak
czytamy, udawał się na górę lub na miejsce pustynne, by jednoczyć się z
Ojcem, oraz tych wszystkich dni, kiedy obchodził cały kraj, wypełniając
polecenia Ojca. Jak typowy pierworodny syn na Bliskim Wschodzie, Jezus
postrzega swoją rolę jako Syna, który jest zarządcą w dobrach swego Ojca
(patrz str. 103). Służy wiernie swemu Ojcu i któregoś dnia przejmie
dziedzictwo. W międzyczasie wszystkie dobra są do Jego użytku i codziennie
pokłada ufność w opatrznościową opiekę Ojca. Nikt nie może zostać
odłączony od Jego miłości, jako że Ojciec błogosławi wszystkich. Gdy
medytujemy nad tą tajemnicą, tęsknimy za dniem, kiedy Maryja odnajdzie
nas również w pełni zajętych wykonywaniem "spraw Ojca".
Nadzieja Maryi była wystarczająca, aby pozwolić na przyjście Syna Bożego,
ale to nie oznacza, że od razu rozumiała wszystko, co wynika z takiego
synostwa. Będzie Jej to objawia-
167
ne krok po kroku. Miecz, przenikający Jej duszę, będzie się ujawniał w coraz
większym stopniu, podobnie jak radość powtórnego odnajdywania Jezusa i
powrotów z Nim do domu.
Uczeni ze Świątyni są zdumieni inteligencją Jezusa i Jego odpowiedziami.
Tak jak Ofiarowanie w Świątyni mówi nam o wdzięczności, tak Odnalezienie
mówi o zdziwieniu, jakie wywołał Jezus, choć musimy też podziwiać Jego
oddanie Ojcu oraz radość Rodziców z ponownego odnalezienia Syna.
(Przejrzyj także Aneks III, str. 218, pod hasłem ODNALEZIENIE w
ŚWIĄTYNI).
41. RADOŚĆ TAJEMNIC RADOSNYCH
Mam nadzieję, że zostało już wystarczająco dużo powiedziane dla
wyjaśnienia wskazówek wymienionych pod hasłem tajemnice radosne w
Aneksie II, str. 215, w kolumnie pierwszej. Ale jeszcze parę słów trzeba
powiedzieć o kolumnie drugiej.
Bibliści długo dochodzili do odkrycia, że szczególnym tematem Łukasza jest
radość. Tajemnice radosne są więc trafnie nazwane, jako że zostały nam
przekazane przez Łukasza. I Maryja była osobą radosną: wiedziała
wcześniej, zanim Jezus to powiedział, że "więcej szczęścia jest w dawaniu
aniżeli w braniu".
Dobrzy ludzie (a wszyscy czasem jesteśmy dobrzy!) mają zdolność cieszenia
się z dobra innych. Serce, które miłuje Boga, cieszy się także, widząc, że
Bóg jest kochany, wychwalany, czczony i że służy się Mu bez względu na to,
kto to czyni. Możemy być pewni, że Maryja oczekiwała nadejścia królestwa
Bożego nie tylko ze względu na dobro ludzkości, ale także dlatego, aby Bóg
mógł być bardziej zadowolony ze swej ludzkiej rodziny. Chociaż Bóg nigdy
nie jest nieszczęśliwy, pobożne dusze mają nadzieję, że ich własna miłość
do Boga może dotknąć radosnej struny w Jego sercu.
168
Maryja rozumiała oczywiście (ZWIASTOWANIE, Łk l, 26-38), że dziecko,
które ma się narodzić, będzie Kimś, kto przyniesie Bogu radość. Z całą
pewnością cieszyło Ją to, że będzie mogła odegrać pewną rolę w
przysporzeniu Bogu tej radości. Każdy rodzic może powiedzieć podobnie o
sobie, gdyż każde narodzone dziecko może przynieść Bogu radość. Ale nie
każde dziecko przynosi, tak jak dziecko Maryi, królestwo Boże w jego pełni.
Dobrą wskazówką do Zwiastowania (patrz kolumna druga, str. 215), może
być stwierdzenie: "będę wychwalał Jej Syna, radość Maryi, radość Ojca".
W NAWIEDZENIU (Łk l, 39-56), Maryja rozradowała się widząc, że Jej Syn
jest już radością Elżbiety, która reprezentuje społeczność tych osób w
Izraelu, które ufają w nadejście mesjańskiego królestwa. Jezus jest "radością
Elżbiety".
Opowiadanie Łukasza o NARODZENIU (Łk 2, 1-20) zawiera słowa anioła
"Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu".
Pasterze, jak powiedzieliśmy, reprezentują "cały naród", jako że nie mają oni
żadnych dóbr ani przywilejów z wyjątkiem samego swojego człowieczeństwa.
W OFIAROWANIU (Łk 2, 22-40) radosny Symeon spogląda na cały świat i
przedstawia Jezusa jako "światło narodów". Jest On więc "radością
wszystkich narodów".
Maryja i Józef doświadczają wielkiej radości ze znalezienia zgubionego
Jezusa (Łk 2, 41-52). Ale jest On także, jak w pierwszej tajemnicy radosnej,
radością Ojca, którego sprawy tak wiernie wypełnia.
42. POGŁĘBIONE ROZUMIENIE TAJEMNIC BOLESNYCH (Łk 22, 39-23,
56;
Mk 14, 32-15, 47; Mt 26, 36-27, 61; J 18, 1-19, 42)
Wszystkie tajemnice bolesne są częściami jednego wielkiego misterium -
pasji (łacińskie: passio, "cierpienie") i śmierci Pana. Dlatego potraktujemy je
jako całość.
169
"Bądź wola Twoja" - słowa modlitwy Ojcze nasz, są niewątpliwie
najważniejszymi dla tajemnic bolesnych. Myśl ta jest wyraźnie wyodrębniona
w pierwszej tajemnicy bolesnej ("Nie moja, ale Twoja wola niech się stanie",
Łk 22, 42), a i w pozostałych czterech tajemnicach Jezus trwa przy "woli
Twojej [Boga]" bez względu na to, jak wiele miałoby to kosztować. (Nie
powinno się jednak myśleć, że Bóg kiedykolwiek wprost chce czyjegoś
cierpienia i śmierci, nawet w przypadku Jezusa. Raczej Bóg pragnie miłości,
świadectwa, służby i ofiary - które czasami czynią ze śmierci jedyną
alternatywę).
Wychwalanie Jezusa wzbogaca się o nowy element w tajemnicach
bolesnych. W dalszym ciągu wychwalamy Jezusa za postawę w czasie
Konania, Biczowania i pozostałych. Ale teraz w jakimś sensie wychwalamy
Go za to, że nie przeciwstawiał się tym wydarzeniom. Cierpienie Jezusa było
uważane przez Jego wrogów i przyjaciół za okropną hańbę. Wielu opuściło
Go z tego powodu. Wychwalając Jezusa wobec Maryi pragniemy wyrazić, że
pozostaniemy z Jezusem pomimo poniżenia, jakie wycierpiał, nie
przeciwstawiając się temu poniżeniu. Oświadczamy, że nie będziemy
zgorszeni takim rodzajem postępowania.
Nie należy mówić, że nie potrzeba już teraz pocieszać Maryi z powodu
cierpień Jej Syna. Ona jest w stanie wiecznego szczęścia. Ale możemy
stawać na Jej ówczesnym miejscu i składać w ofierze naszą wierność.
Medytacja znosi czas: to co dzisiaj mówimy w modlitwie, może naprawdę
oddziaływać na Maryję i Jezusa w ich ówczesnej sytuacji.
Łatwo jest nam teraz mówić, że nie jesteśmy zgorszeni. Nie było nas tam
wtedy, nie widzieliśmy, co się działo. Ale możemy w tajemnice bolesne
włączyć wszystkie poniżenia, jakie imię i honor Jezusa w dalszym ciągu
znoszą. Jezus wciąż jest w pogardzie u wielu, i wciąż jesteśmy proszeni, aby
nie opuszczać Go poprzez życie niegodne Jego.
Ponadto powinniśmy pamiętać o nieustannych cierpieniach istot ludzkich
wszędzie na świecie - tych, których Jezus określał jako swoich braci i siostry,
wszystkich zaproszonych do
170
tego, by być, albo też rzeczywistych członków Jego mistycznego ciała.
Wskazówki zostały tak skonstruowane, aby objąć refleksją także te cierpienia
(zob. Aneks n, str. 215, kol. 3):
Będę wychwalał Jej Syna, cierpiącego wraz ze wszystkimi ludźmi.
Będę wychwalał Jej Syna, ubiczowanego wraz z uciskanymi.
Będę wychwalał Jej Syna, wyszydzonego ze wszystkimi słabymi.
Będę wychwalał Jej Syna, niosącego brzemiona zniewolonych.
Będę wychwalał Jej Syna, niewinnnie umierającego z niewinnymi.
Maryja nie była obecna przy Konaniu w Ogrojcu, Biczowaniu czy
Koronowaniu cierniem. Nowy Testament nie wspomina, czy spotkała Jezusa
dźwigającego krzyż (chociaż jest to bardzo możliwe, sądząc po tradycji stacji
Drogi Krzyżowej). Mateusz, Marek i Łukasz nie wymieniają Maryi wśród
innych kobiet, które były obecne przy śmierci Jezusa, i to nasunęło wielu
komentatorom przypuszczenie, że opis obecności Maryi pod krzyżem w
Ewangelii wg św. Jana (J 19, 25-27) był pierwotnie tylko dramatyzacją
duchowej obecności Maryi albo obecności Kościoła. Bez względu na
prawdziwość czy fałszywość tych przypuszczeń, wydaje się jasne, że
najlepiej jest nie usiłować wyobrażać sobie Maryi jako uczestniczącej
bezpośrednio w wydarzeniach opisywanych przez tajemnice bolesne. Ale
dowiedziała się o nich wkrótce potem, niewątpliwie antycypowała je i jest ich
bardzo świadoma w chwili obecnej!
To, co powiemy Maryi - Matce o straszliwych cierpieniach i śmierci Jej Syna,
jest oczywiście bardzo osobistą sprawą każdego z nas. Jednak dobrze jest
pamiętać, że to, czego Maryja najbardziej pragnie, to słyszeć chwałę Jezusa.
Czasami uklęknięcie i spojrzenie na krzyżyk przy różańcu w trakcie piątej
tajemnicy bolesnej może nam być pomocne.
171
Poprzez wszystkie tajemnice bolesne, jeśli o to chodzi, łączymy nasze
własne cierpienia z cierpieniami Jezusa. Wiemy także/ że my również
prześladowaliśmy niewinnych, więc przychodzimy do Maryi tym żarliwiej
prosząc, by "modliła się za nami grzesznymi teraz i w godzinie naszej
śmierci".
(Przejrzyj także poszczególne tajemnice bolesne w Aneksie III, str. 219-220).
43. TAJEMNICE BOLESNE JAKO PASCHA (Zob. Aneks II, str. 215, kol. 2)
Od najwcześniejszych czasów chrześcijanie porównywali cierpienie, śmierć i
zmartwychwstanie Jezusa z Paschą i wyjściem Izraelitów z Egiptu opisanymi
w Biblii w Księdze Wyjścia. Co więcej, Jezus był porównywany do Mojżesza,
a nawet do baranka paschalnego z biblijnej opowieści. Tajemnice bolesne
różańca zawierają wiele przykładów tej paschalnej symboliki. Temat ten
wydaje się zasługiwać tutaj na oddzielne omówienie, jako że ta symbolika,
obecnie będąca częścią naszej kultury od ponad trzech tysięcy lat, może w
znacznym stopniu zwiększyć siły medytacyjne w nas.
A. KONANIE W OGROJCU (Łk 22, 39-46; Mk 14, 32-34; Mt 26, 36-46)
Zgodnie z Księgą Wyjścia, kiedy Mojżesz przyszedł na świat. Izraelici byli
niewolnikami w Egipcie od prawie czterystu lat. Chociaż Mojżesz był Izraelitą,
został wychowany i wykształcony jak egipski książę, ale ubolewał głęboko
nad cierpieniami swych rodaków i usiłował coś uczynić. Jego początkowe
próby zostały wykryte przez Egipcjan i musiał uchodzić z kraju. Osiedlił się
pod górą Synaj i został pasterzem. Pewnego dnia, wciąż żałując swego ludu,
doświadczył Boga (w płonącym krzaku) i został zapewniony, że Bóg usłyszał
płacz swego ludu. Co więcej. Bóg polecił Mojżeszowi powrócić do Egiptu i
wyprowadzić stamtąd lud. Mojżesz czuł że nie
172
podoła temu zadaniu, ale kiedy przekonał się, iż Bóg nie da za wygraną,
zaakceptował wolę Bożą.
Warto spróbować zobaczyć cierpienia Jezusa jako podobne, choć
przekraczające cierpienia Mojżesza. Jezus, tak jak Mojżesz, ubolewał nad
niedolą ludu, choć Jego współczucie obejmowało niedole całej ludzkości.
(Gdyby Jezus żył w starożytnym Egipcie, ubolewałby nad Egipcjanami tak
samo jak nad Izraelitami). Jezus musiał czasami uchodzić z Jerozolimy w
dużej mierze z tych samych powodów, z których Mojżesz musiał uciekać z
Egiptu: władze zdecydowały, aby go zabić. Jezus był sam na Górze Oliwnej,
bardzo podobnie jak Mojżesz na Górze Synaj. Na Górze Oliwnej Jezus
przeżywał wszystkie smutki ludu do tego stopnia, że sam był bliski śmierci.
Podobnie jak Mojżesz, miał doświadczenie Boga, który dał Mu zatrważające
polecenie, aby (jak to wiemy z innych fragmentów biblijnych) wyzwolił lud. I
Jezus, znów jak Mojżesz, borykał się ze strachem przed podjęciem tego
zadania, ale przyjął to jako wolę Boga, że nie powinien uciekać przed swymi
prześladowcami, ale pozostać, aby dać swoje świadectwo wobec Jerozolimy
(Wj 1-4).
B. BICZOWANIE (Łk 23, 13-25; Mk 15, 6-15; Mt 27, 15-26; J 19, l)
Według Księgi Wyjścia na Egipcjan spadły okropne nieszczęścia, gdy po
powrocie Mojżesza do Egiptu ciągle odmawiali wyzwolenia Izraelitów. Te
nieszczęścia tradycyjnie zwane są dziesięcioma plagami. (Słowo plaga [łac.:
plaga] początkowo oznaczało po prostu uderzenie rózgą, którą bito kogoś.
Katastrofy nazwano "plagami" w sensie ciosów). Podobnie jak Jezus w pełni
wszedł w nasze boleści w czasie Konania w Ogrojcu, tak w Biczowaniu,
kiedy odczuwał uderzenia (plagi) bicza, doświadczał wielkiego bólu - jeszcze
jednej strasznej cechy naszego świata.
Bóg nie cieszy się, widząc ludzi cierpiących. Jednak jeden z cudów naszego
świata polega na tym, że potrafimy wytrwać zaangażowani w miłość i
sprawiedliwość pomimo trudności
173
życia w świecie kruchej materii. Sprawy mogą toczyć się źle, boleśnie źle.
Siła nas łamie, woda zalewa, ogień spala, choroby atakują. Jeśli nie
zapragniemy porzucić wyzwania niesionego przez kondycję ludzką po to, by
żyć jak aniołowie, musimy być przygotowani na takie nieszczęścia. Lecz
jakkolwiek dzielnie żylibyśmy w tym świecie, ciosy mogą wciąż okropnie
ranić. Przyjmując ubiczowanie, Jezus kolejny raz przyjmuje sam ludzką
naturę.
Ale zauważmy też różnicę! W biblijnym Wyjściu Egipcjanie nie zostali
uwolnieni od ich "plag". Jak większość z nas, Egipcjanie intensyfikowali plagi
przez własną głupotę. To nie była ich godzina zbawienia. Ale Jezus, dając
przykład wypełnienia zasady "miłujcie waszych nieprzyjaciół", bierze plagi na
siebie, mimo że jest On wybawicielem, a nie prześladowcą (Wj 5-11).
C. KORONOWANIE CIERNIEM (Mk 15, 16-20; Mt 27, 27-31; J 19, 1-13; Łk
23, 25)
W noc pierwszej Paschy, która była też nocą ich ucieczki, Izraelici jedli swoją
paschalną wieczerzę, poświęconego baranka. Krwią baranka były
naznaczone progi i odrzwia domów jako znak, by odwrócić największą z
plag, śmierć wszystkich pierworodnych.
Lecz Jezus jest "Barankiem Bożym". Jego krew, wpierw rozlana podczas
biczowania, teraz płynie z Jego ukoronowanej cierniem głowy. Krew tego
Baranka odwraca najbardziej śmiertelny ze wszystkich ciosów: grzech i jego
towarzyszkę, rozpacz.
Chrześcijanie od wielu wieków byli przyzwyczajeni do myślenia o
odkupieńczej śmierci Chrystusa jako czymś, co miało miejsce jedynie na
krzyżu. Ale by w pełni wejść w misteria męki Pańskiej, musimy przyjąć
bardziej pierwotny punkt widzenia. Jezus rozpoczął swą walkę (patrz str. 66-
68) ze śmiercią już wtedy, gdy był sam na Górze Oliwnej. Umierał już wtedy
tam w ogrodzie. Biczowanie i ciernie także były częścią tego, co Go zabiło.
Dlatego uprawnione jest porównywanie
174
śmierci tego pierwszego baranka paschalnego Hebrajczyków, która miała
miejsce nocą, z własnym wejściem w śmierć Jezusa, rozpoczynającym się
na Górze Oliwnej w noc Paschy.
Grzech jest czymś realnym, ale zupełnie nie potrzebujemy zginać się przed
nim w rozpaczy. Bóg deklaruje, że udzielił zupełnej amnestii od grzechu, jeśli
tylko z wiarą przyjmiemy tę amnestię. Aby ukazać zupełną niemoc grzechu,
który nie może być powodem naszej ostatecznej klęski, Jezus stawia sam
siebie na miejscu baranka. Jezus jest naszą Bramą. Daje nam nawet ze
swych własnych żył pokutniczą krew, która skrapia
progi i odrzwia tej Bramy.
To nie jest tak, że Bóg żąda śmierci swego umiłowanego Jezusa, zanim
uspokoi swój "gniew", skierowany do ludzkiego rodzaju. Jezus przyjmuje
śmierć w taki sposób, w jaki Bóg chciałby, abyśmy wszyscy potrafili ją
przyjąć: ufając w Bożą miłość (Wj 11-13).
D. DROGA KRZYŻOWA (Łk 23, 26-32; Mk 15, 21-22; Mt 27.32-33; J 19, 17)
Kiedy Mojżesz wyprowadził Hebrajczyków z doliny Nilu w okolice Morza
Czerwonego, był otoczony przez tysiące ludzi, ale był bardzo samotnym
człowiekiem. Z tyłu ścigały go armie faraona, podczas gdy drepczący wokół
niego Hebrajczycy stracili wiarę w jego prorocze słowo. Widząc przed sobą
wody, a za sobą armie gorzko wypominali Mojżeszowi szaleństwo
postawienia ich w tej sytuacji.
Jak podobne i jak różne zarazem było przejście Jezusa ulicami Jerozolimy.
Piłat, reprezentujący władzę imperatora równie potężnego jak faraon, skazał
Go na śmierć. Jezus był ścigany przez żołnierzy rzymskich, którzy prowadzili
Go ulicami. I wiele zwykłych mężczyzn i kobiet tłoczących się na ulicach
Jerozolimy wyparło się Jezusa tak samo gorzko, jak Hebrajczycy wyparli się
Mojżesza.
Wśród starożytnych ludów ziem biblijnych śmierć była często porównywana
do gwałtownego morza. Śmierć zalewa,
175
wciąga, dusi i zatapia nas w swych najciemniejszych głębiach, a
równocześnie także Biblia często porównuje hałas wrogiego tłumu do ryku
morza. Jezus przybliżał się coraz bardziej do tego przeraźliwego brzegu,
skąd nikt już nie wraca. Tak jak Mojżesz słyszał On wokół ryk "fal" i
"bałwanów" wrogiego tłumu oraz szyderstwa i ubliżanie swych
prześladowców idących za Nim. Niewielu, jeśli w ogóle ktokolwiek, podążało
za Jezusem w wierze (Wj 14).
E. ŚMIERĆ JEZUSA (Łk 23, 33-56; Mk 15, 22-30; Mt 27, 33-61; J 19, 17-42)
Mojżesz pokonał wody zadające śmierć dzięki mocy Boga, który pouczył go,
aby wyciągnął laskę ponad morzem. Jezus także pokonał nagromadzone siły
zła i śmierci. Ale kiedy minęła burzliwa noc, zamiast ciał utopionych Egipcjan
porozrzucanych na brzegach śmierci (Wj 14, 30), zobaczono tylko jednego
zmarłego człowieka: samego Jezusa! Była to naprawdę śmierć
pierworodnego!
Jezus pokonał śmierć nie dlatego, że odwrócił się tyłem do nieprzyjaciół, ale
w osobistym zwarciu z wrogiem. Nie uchylił się od ciosu, ale poszedł wprost
na krzyż, podobnie jak to robił przez całe swoje życie. Nikt nie może ukazać
ostatecznej niezdolności śmierci do zniszczenia nas, jeśli nie zgodzi się pójść
aż do samej krainy śmierci.
44. POGŁĘBIONE ROZUMIENIE ZMARTWYCHWSTANIA (Łk 24, 1-48; Mk
16; Mt 28; J 20, 21)
(Tajemnice chwalebne są omówione w Aneksie II, str. 214-215, kol. 2 i 3).
Wykrzywiony cyniczny uśmiech krąży po kraju. Wszyscy walczyliśmy z
naszymi słabościami, skłonnościami neurotycznymi, naszymi fobiami,
naszymi grzechami aż do miejsca, w którym staliśmy się cyniczni w stosunku
do siebie samych
176
i jeszcze bardziej pewni (oczywiście!) błędów innych ludzi. Kiedy jesteśmy
zaproszeni do wyraźnie szczęśliwej pary, pytamy samych siebie, co jest ich
problemem. Kiedy ktoś wydaje się być bezinteresowny, zastanawiamy się, co
on z tego ma. Oklaskujemy samych siebie za uniknięcie nadmiernie
wysokich oczekiwań w naszych ludzkich relacjach, choć może to oznaczać
jedynie, że jesteśmy w stanie zadowolić się kontaktem wyłącznie z ludźmi,
których postrzegamy jako nie lepszych niż my sami.
Myślenie takie stwarza jeden problem, jest ono wykrzywioną formą baqqesh.
Jeżeli oczekujemy mało, otrzymujemy mało. Dojdziemy do wniosku, że kilka
dziesiątków lat życia, po których nastąpi wieczna noc, to osiągnięcie godne
ludzi tak bardzo rozczarowujących jak my.
Wszystko to zmienia się, kiedy spotyka nas łaska wejrzenia w czyjąś
wewnętrzną szlachetność. Jeszcze bardziej zmieniamy się, kiedy spotykamy
kogoś, kto jest naprawdę niezrównany, tak jak Jezus. Kiedy Jezus umarł.
Jego uczniowie nie tylko Go opłakiwali. Oni wpadli w rozpacz. Oto był ktoś,
kto powinien dożyć chwały, a kto z pozoru nędznie umarł, nie realizując
wszystkich swoich celów.
Kiedy medytujemy nad tajemnicą Zmartwychwstania, naszą największą
radością jest prosty fakt, że ktoś, kto zasłużył, by żyć na wyższym poziomie,
faktycznie odnalazł takie życie. Cynizm nie jest najszlachetniejszym stanem
naszego umysłu i jesteśmy zadowoleni, kiedy nasze myśli są od niego wolne.
Istnieje jeszcze jedna radość, mianowicie z tego, iż wiemy, że
zmartwychwstanie, oczekiwane, znalezione i objawione przez Jezusa, jest
czymś, co także my wszyscy, cała ludzkość, również możemy znaleźć.
Wydaje się cudownie sprawiedliwe, że Jezus, człowiek, którego wielu ludzi
uważa za zmartwychwstałego, za tego, kto znalazł drogę całego ludzkiego
rozwoju, był tym, kto miał wyraźnie wyższą ideę zmartwychwstania (patrz str.
124-127). A miał w tym Jezus dobrych nauczycieli, gdyż podstawowe
Modlitwa medytacyjna Zachodu - 12
177
pojęcie zmartwychwstania, które Jezus wzbogacił, pochodzi od chasydów,
głęboko duchowego kręgu judaizmu dwóch ostatnich wieków przed
Chrystusem. Ci ludzie z wytęsknieniem oczekiwali zmartwychwstania, dzięki
któremu ich bezpośredni przodkowie, którzy cierpieli i umierali dla Boga,
wróciliby do życia. Nie było tu żadnego cynizmu: żydowscy męczennicy byli
uważani w sposób niekwestionowany za godnych odzyskania życia. Dla nich
zmartwychwstanie nie byłoby tylko czymś miłym. Byłoby aktem
sprawiedliwości!
Aby uznać doniosłość zmartwychwstania, musimy studiować życie i
nauczanie Jezusa po to, byśmy także i my odczuli, że Jego
zmartwychwstanie było aktem sprawiedliwości. Co więcej, musimy mieć oczy
otwarte na niesprawiedliwości znoszone przez naszych bliźnich, ludzkie
istoty. Prawdę mówiąc, nie możemy należycie ocenić doniosłości
zmartwychwstania, jeśli nie uznamy niesprawiedliwości i straty poniesionej
przez ludzi, którym przedwcześnie odebrano możliwość rozwinięcia ich
możliwości.
Łatwo jest powiedzieć, jak to czynią niektórzy pozornie uduchowieni ludzie,
że śmierć jest w końcu dokładnie tym, na co zasługujemy z powodu naszych
grzechów. Technicznie może to tak być, ale możemy cieszyć się z faktu, że
Bóg nigdy nie jest usatysfakcjonowany planami, które są tylko technicznie
poprawne! Widzi On dużo lepiej niż my wszystkie nasze cierpienia, wszystkie
stracone możliwości i zamierza ich ostateczną realizację.
Jezus obchodził swój kraj ojczysty poszukując innych ludzi. Nigdy nie
zadowalał się powierzchowną znajomością, ale odkrywał prawdziwą osobę,
osobę nieznaną nawet samej sobie. Odkrywał prawdę o chwale ludzkiego
życia jako takiego, bez jego powierzchownych upiększeń w postaci bogactwa
czy pozycji czy nawet tylko tymczasowego błogosławieństwa młodości lub
zdrowia. Mówił przynaglając, wiedząc, że czas moralnego wzrostu, odkrycia,
łatwo może okazać się zbyt krótki. Kiedy wychwalamy Jezusa
zmartwychwstałego, chwalimy człowieka,
178
który rozumiał bogactwo ludzkich możliwości i realność ich spełnienia, które
może być osiągnięte w stanie zwanym
zmartwychwstaniem.
Nikt z nas nie doświadczał kontaktu z osobą zmartwychwstałą, więc dobrze
zrobilibyśmy, gdybyśmy w medytacji unikali usilnego wyobrażania sobie
takiej osoby. Możemy cieszyć się z Maryją, że Jej Syn, nasz Pan
zmartwychwstał, nawet nie wiedząc dokładnie, co to oznacza. Prawdziwa
radość jest zaraźliwa. Możemy radować się razem z kimś, kto wyszedł zza
kratek, nie mając najmniejszego pojęcia o tym, czym może być udręka
czterech lat szkoły prawa. Możemy cieszyć się z osobą, która przeżywa
radość twórczości artystycznej, nawet jeśli nie jest nam dane rozumienie jej
wartości. Jeśli nasza ocena doniosłości zmartwychwstania jest słaba,
możemy przynajmniej radować się z tymi, którzy się radują.
Do pierwszej tajemnicy chwalebnej powinniśmy więc podchodzić w duchu
radości, że Jezus, człowiek, który na to zasłużył, znalazł swoją (i naszą)
przyszłość. Dzielimy radość Jego Matki i uczniów, którzy znali Jego wielkość
z pierwszej ręki. I podzielamy radość wszystkich, którzy odkryli Go w
modlitwie. Piśmie Świętym czy sakramentach.
Zmartwychwstanie jest często odsuwane jako niemożliwe i niewarte
akceptacji poważnych myślicieli. Takie krytyki często zawierają mniej
zastrzeżeń do duchowych elementów zmartwychwstania niż do jego
aspektów cielesnych. Mimo materializmu i poszukiwania przyjemności przez
nasz wiek, istnieje równocześnie także przeciwstawny wątek - tendencja
lekceważenia ciała. Widzimy to (być może) w pogwałceniu środowiska
naturalnego oraz w usiłowaniach, by ukryć, a nawet wyeliminować ubogich,
cierpiących, bardzo starych i bardzo młodych.
Wyjaśniamy, że zmartwychwstanie jest wypełnieniem ludzkich możliwości, a
tę ideę prawie wszyscy uważają za porywającą; kiedy jednak idziemy dalej i
stwierdzamy, że ludzkie możliwości są zawsze związane - w ten czy inny
sposób -z materią, wielu krytyków robi unik, ponieważ nie wierzą oni,
179
że istota materialna mogłaby być warta zmartwychwstania. Kiedy
przyznajemy że nasze cielesne siły w zmartwychwstaniu są podniesione do
tak wstrząsających i nieprzewidywalnych wyżyn, że wydają się być prawie
równorzędne wobec potęg duchowych czy umysłowych, to ci krytycy tracą
impet, lecz wciąż są jeszcze pełni wątpliwości.
A jednak, jak już wspominałem, wielu spośród tych sceptyków, sięgając do
współczesnej fizyki, zostało wielbicielami science fiction i wierzą, że podróże
w czasie już prawdopodobnie zostały osiągnięte przez bardziej rozwinięte
istoty gdzieś we wszechświecie. To właśnie im wskazałem (w punkcie 31), że
zmartwychwstanie implikuje, iż Jezus odnalazł przyszłość i objawił to swoim
uczniom.
Jeżeli zdefiniujemy przyszłość jako "miejsce", gdzie ujawniają się wszystkie
spełnienia, gdzie wszystkie nitki schodzą się w jeden węzeł, to w
konsekwencji okazuje się, że w takim "miejscu" wszystkie poziomy czasu
byłyby wchłonięte przez stałe "teraz" i ustałyby wszelkie zmiany. A jednak nie
jest to niczym więcej niż tradycyjną definicją wieczności: zawieranie się
wszystkich celów w pojedynczym "teraz". Podróż w czasie byłaby otwarta dla
każdego w tej przyszłości-teraz, gdyż wszystkie elementy przeszłości byłyby
zgromadzone w jednym punkcie. A osoba przybywająca z takiej przyszłości
do naszego "teraz" z pewnością nosiłaby w sobie w danej chwili wszystkie
swoje spełnienia. Taka osoba wydawałaby się prawie duchem, tak wielkie
byłyby to moce. Kiedy krytykujący mówią, że nie są w stanie uwierzyć, by
zmarłe ciała ożywały na nowo, mogę się zgodzić: ciało, które żyje znowu, jest
zgromadzeniem wszystkich swoich poprzednich chwil zebranych w
"bezczasowości" albo "wiecznym teraz". Jezus, wracając z tej wieczności do
Jerozolimy pierwszego wieku, przyniósł cielesność, która rzeczywiście była
Jego wyjątkową cielesnością, a nie tylko ponownym przywróceniem do życia
tego, co było umarło.
Nikt podczas odmawiania różańca nie może zatrzymywać się, aby rozważać
to, co wynika z nauki, a nawet z teologii. Ale
180
tym, co można robić, jest trwanie w świadomości faktu, że w tej tajemnicy
wychwalamy Boga za to, że nadał słowom "przyjdź Królestwo Twoje"
pełniejsze znaczenie. Możemy radować się z pokonania cynizmu przez
sprawiedliwość Jezusowego zmartwychwstania. Nawet jeżeli nie możemy
jeszcze zobaczyć przyszłości i jej cudownych spełnień, możemy przeżyć
radość wychylenia się w jej stronę i dotknięcia jej. Już samo przeżycie
takiego doświadczenia wpłynie na to, że postąpimy szybciej w naszej
medytacji.
Jeśli uzmysłowimy sobie, że Bóg może uczynić wszystko, co dla istot
ludzkich jest przedmiotem czystej nadziei, to wówczas widzimy, że tajemnica
zmartwychwstania właśnie dlatego, że daje nam samym nadzieję naszego
własnego zmartwychwstania, jest w pewien sposób tajemnicą, która nas
zbawia. Nie wystarczy pomyśleć o śmierci Jezusa, aby mieć pełny wgląd w
to, dlaczego jest On naszym Zbawicielem. Śmierć i zmartwychwstanie razem
tworzą misterium paschalne, a zmartwychwstały Pan zbawia w tym samym
stopniu co Pan umierający.
• Nie jest powiedziane, czy Jezus objawił zmartwychwstanie Maryi. Wydaje
się, że Jezus objawił zmartwychwstanie tym, którzy utracili nadzieję. Jeśli
Maryja miała wystarczająco wiele nadziei, by narodził się z Niej Mesjasz,
zakorzeniony w Bożej egzystencji, to miała także nadzieję zmartwychwstania
(str. 155-157), niezależnie od Jej faktycznego pojmowania tego wydarzenia.
Nie oznacza to, że Maryja nie smuciła się gorzko z powodu cierpienia i
śmierci swego Syna. Ale w przeciwieństwie do apostołów nigdy nie straciła
nadziei na to, że w jakiś sposób Bóg należycie wynagrodzi Jezusa.
Niewątpliwie rozpoznawała nową wiarę uczniów jako początek Jezusowego
pełnego zwycięstwa. Gdyby Maryja nie posiadała przez cały czas nadziei w
zmartwychwstanie, to czy mogłaby być odpowiednią matką
dla Mesjasza?
Kiedy Maryja widziała narodziny młodego Kościoła, rodzącego się dzięki
mocy objawienia się człowieka przychodzącego
181
ze świata, który ma nadejść, musiała na nowo przeżywać zwiastowanie. Oto
była obietnica Nowego Kościoła, zgromadzenia pierworodnych, które
potrzebuje już tylko odkryć wiarę w siebie, zobaczyć w sobie tych, którym
dana jest misja od Boga i moc do jej wypełnienia.
(Przejrzyj także Aneks III, str. 220, pod hasłem ZMARTWYCHWSTANIE).
45. POGŁĘBIONE ROZUMIENIE WNIEBOWSTĄPIENIA (Łk 24, 49-51; Dz l,
6-11; Mk 16, 19n)
Wniebowstąpienie jest w gruncie rzeczy tajemnicą posiadającą dwa odrębne
aspekty: najpierw uświadamiamy sobie mocniej, że Jezus jest teraz
niewyobrażalnie daleko. Nie będzie kroczył przy nas tak jak dotąd. Ale z
drugiej strony odkrywamy, że jest On teraz dostępny na wiele różnych
sposobów (modlitwa, Pismo Święte, sakramenty) i rzeczywiście dociera do
większej liczby ludzi, niż mógł to zrobić w Judei i Galilei39.
Kiedy Jezus był pomiędzy swoimi uczniami, czuli, że jest On bardzo blisko,
jednak rozumieli Go opacznie. W pewnym sensie był bardzo daleki. Po Jego
śmierci przypuszczali, że Jezus był bardzo daleko, jednak zaczynali lepiej Go
rozumieć, tak więc był On w rzeczywistości bardzo blisko. Tak samo jest i z
nami. Kiedy poszukujemy Ojca, szukamy też Jezusa razem z Nim (w oddali
niebios). Ale mamy również codzienne doświadczenie odkrywania, że jest
On bardzo blisko.
Jak to możliwe, że Jezus może dotykać nas dzisiaj? Dzieje się tak dlatego,
że jest On wyniesiony "na prawicę Ojca", stał się naszym Obrońcą i
Pośrednikiem; ponieważ Duch Boga przychodzi tam, gdzie Jezus wskazuje;
ponieważ cały bieg historii kieruje się w stronę Jego ideałów i któregoś dnia
zostanie złożony u Jego stóp; ponieważ ten przyszły dzień już
3H Por. szersze omówienie tej kwestii w mojej książce Prom Bibie to Creed,
str. 124-31.
182
L
istnieje w wieczności, a Jezus jest jego Panem. Ten, ku któremu wszystko
zmierza, był wzorem, od którego wszystkie rzeczy wzięły swój początek i
dlatego nie nadużywamy Bożego Imienia "Pan", kiedy zwracamy się w ten
sposób do Jezusa.
Tylko dzięki symbolowi to, co odległe, może stać się bliskie. Nie pustemu
symbolowi, ale symbolowi przepełnionemu treścią, a takim symbolem jest
Boże Imię, które daje przystęp do tego, co symbolizuje. W ten sposób
Wniebowstąpienie jest tajemnicą Bożego Imienia, jako miejsca naszego
spotkania z Jezusem Chrystusem. Jest to także tajemnica sakramentu, w
którym mamy dostęp, w symbolach potwierdzonych Imieniem, do
rzeczywistości pozostającej poza zasięgiem naszej wiedzy.
Kiedy poszukujemy czegoś, nie możemy widzieć tego wprost. To symbol
zwraca nas we właściwym kierunku. Koncentruje on nasze baqqesh. Im
bliżej podchodzimy do tego, czego poszukujemy, tym bardziej ów symbol się
wypełnia. Kiedy Jezus umarł, stał się pełnym mocy symbolem dla Kościoła,
ukierunkowując jego szukanie Boga. Jezus tak bardzo przybliża nas do
Boga, że Kościół słusznie orzekł, iż jest On rzeczywiście Bożym Imieniem,
najdoskonalszym symbolem.
Jako że Kościół rozumiał swego Pana po wniebowstąpieniu lepiej niż wtedy,
gdy Jezus oddychał jeszcze naszym powietrzem, zaczął też pojmować, czym
powinna być jego misja. Apostołowie, jak mówiliśmy o tym na str. 141, wrócili
po wniebowstąpieniu Chrystusa do Jerozolimy na pewien czas poświęcony
qawweh, w którym mieli oczekiwać przyobleczenia mocą z wysoka.
Zmartwychwstanie odbudowało nadzieję Kościoła, tak jak Zwiastowanie było
tajemnicą nadziei. Podobnie czas qawweh po Wniebowstąpieniu był czasem
wiary, w czym bardzo przypomina Nawiedzenie, które również celebrowało
wiarę. Nie jest więc niespodzianką, że Łukasz w tym momencie (Dz l, 14)
wskazuje na obecność Maryi w samym środku wspólnoty chrześcijańskiej; to
Ona wniosła do Zwiastowania i Nawiedze
nia tę samą nadzieję i wiarę, którą Kościół odkrywał dopiero teraz. To Ona
kiedyś nosiła niewidocznego Mesjasza.
(Przejrzyj także Aneks III, str. 221, pod hasłem WNIEBOWSTĄPIENIE).
46. POGŁĘBIONE ROZUMIENIE ZESŁANIA DUCHA ŚWIĘTEGO (Dz 2, 1-
41)
Duch Święty jest oczywiście Duchem Boga. Tajemnica Pięćdziesiątnicy jest
w bardzo dużej mierze tajemnicą Jezusa ponieważ to On przez swoją śmierć
otrzymał dla świata to nowe wylanie Ducha. (Duch podobnie jak i
Zmartwychwstanie to nadejście przyszłości). Duch Święty nie był nigdy
Jezusowi obcy! Był to ten sam Duch, którym Jezus oddychał przez całe
swoje życie. Co więcej. Boska natura, na której spoczęła ludzka egzystencja
Jezusa, była w wiecznej komunii z Bogiem Ojcem i Bogiem Duchem.
We Wniebowstąpieniu uczniowie uczyli się tego, że Jezus siedzi po prawicy
Ojca jako ich Pośrednik. W tej tajemnicy widzimy, jak cudownie Jezus
wspomógł ich zsyłając to, czego potrzebowali.
Dzieje Apostolskie (l, 14) umieszczają Maryję, jak widzieliśmy, z Kościołem w
Jeruzalem, a tradycja różańcowa zawsze rozszerzała Jej obecność na
niedalekie wydarzenie Pięćdziesiątnicy. Dla celów medytacji to rozszerzenie
(które w każdym razie wcale nie jest nieprawdopodobne) działa oświecające,
ponieważ Dary, których Kościół potrzebował od Ducha Bożego dla spełniania
swej misji, były dokładnie tymi Darami, których Maryja wcześniej
potrzebowała, aby być matką Mesjasza. Kościół potrzebował wsłuchiwać się
w Słowo Boże, jak czyniła to Maryja. Kościół potrzebował wstawiać się za
innymi podobne jak Maryja Q 2, 3)40. Kościół musiał rozpocząć nowe
40 Celem Janowej opowieści o Kanie Galilejskiej z pewnością nie jest
przedstawienie Maryi jako Orędowniczki (patrz Pheme Perkins, "Mary in
184
życie w swoich członkach; Maryja także poczęła z Ducha Świętego. Kościół
potrzebował prowadzić nowych chrześcijan przez wiele etapów
wychowywania i karmienia; Maryja wykonywała te posługi wobec samego
młodego Mesjasza. Krótko mówiąc. Kościół potrzebował być matką tak samo
jak Maryja. Potrzebował maryjności.
Jak dowiedzieliśmy się przy okazji omówienia tajemnicy Zwiastowania,
jedynym ograniczeniem Bożego błogosławieństwa jest ograniczenie
narzucone przez nasz brak nadziei. Ale nie było większej nadziei niż nadzieja
Maryi. Nie powinniśmy być zaskoczeni tym, że Kościół w dniu
Pięćdziesiątnicy był tak bardzo obdarzony talentami i tak pełen mocy, że
"przyłączyło się owego dnia około trzech tysięcy dusz" (Dz 2, 41).
Kiedy Maryja obserwowała Zesłanie Ducha Świętego i jego owoce, musiała
myśleć o Zwiastowaniu i Narodzeniu. Sam Łukasz uważa Zesłanie za coś w
rodzaju powtórzenia tych wcześniejszych tajemnic. To on opisuje, jak Maryja
usłyszała podczas Zwiastowania, że "Duch Święty zstąpi na Ciebie" i "moc
Najwyższego osłoni Cię" (Łk l, 35), tak samo jak zstąpił i osłonił
zgromadzonych w Wieczerniku w dniu Pięćdziesiątnicy.
W tej tajemnicy odkrywamy, że my także potrzebujemy być maryjnymi, my
także potrzebujemy darów Ducha, którymi Ona była obdarzona, a którymi Jej
Syn oddychał w tak naturalny sposób. Podobnie jak wczesny Kościół
umieszczał Maryję pośrodku siebie, tak robimy i my, prosząc Ją "módl się za
nami grzesznymi teraz i w godzinie naszej śmierci".
(Przejrzyj także Aneks III, str. 221, pod hasłem ZESŁANIE DUCHA
ŚWIĘTEGO).
Johannine Tradition" w: Mary, Woman of Nazareth, str. 113.) Perkins
udowadnia, że Ewangelista usiłuje raczej wskazać, iż Maryja przejawia taką
"prawdziwą intuicję wiary", która jest charakterystyczna dla autentycznego
bycia uczniem. Jest to jednak wystarczająco bliskie mojemu opisowi
Orędownictwa (str. 38-41), by usprawiedliwiało zacytowanie w tym miejscu J
2, 1-12. Sam Kościół nie mógł uczynić nic lepszego niż zbliżyć się do Boga z
prawdziwą intuicją wiary.
185
47. POGŁĘBIONE ROZUMIENIE WNIEBOWZIĘCIA
W Starym Testamencie termin wniebowzięcie jest używany w związku z
"wzięciem" Izraela z Egiptu przez Boga w górę na skrzydłach orłów w
bezpieczne miejsce, jakim była Jego góra Synaj na pustkowiu (Wj 19, 4). W
ten sam sposób Nowy Testament mówi o Kościele wziętym na skrzydłach
orłów w miejsce szczególnej ochrony na pustyni (Ap 12, 6. 14). Kościół
zawsze potrzebuje być "wzięty" na opiekuńcze skrzydła Boga, kiedy jego
pielgrzymka przez ziemię jeszcze trwa, i ma być wziętym do nieba
ostatecznie na końcu czasów.
W tej tajemnicy (patrz str. 142-143) znowu Maryja, wcielenie Kościoła,
doświadcza tego, czego Kościół dopiero potrzebuje, gdy tymczasem Ona
sama została już uskrzydlona przez Boga.
Starożytni Izraelici myśleli na ogół, że zmarli pozostają w swych grobach.
Chociaż czasami są świadomi słów tych, którzy odwiedzają ich po tamtej
stronie i cieszą się, gdy pamiętamy o nich, egzystencja zmarłych jest tak
ograniczona, iż często mówi się, że śpią. A jednak Izraelici wierzyli, że
niektórzy z wielkich ludzi, których moc potrafili wyraźnie odczuwać, byli
rzeczywiście przebudzeni. Niektórzy faktycznie byli tak bardzo przytomni,
jakby już się znaleźli w obecności Boga. Wniebowzięcie Eliasza jest opisane
w Biblii (2 Krl 2), podczas gdy wniebowzięcie Mojżesza, Izajasza i innych jest
opisane jedynie w pismach. Na tym tle nie jest zaskoczeniem, że Kościół
mógł ostatecznie zacząć odnosić się do Maryi jako przebudzonej i
wniebowziętej.
W tradycji żydowskiej Mojżesz, Eliasz i Izajasz (jak również inni) zostali
dopuszczeni przed oblicze Boga po śmierci, ponieważ byli tam już
dopuszczani, przynajmniej od czasu do czasu, za życia. Istota ludzka, która
akceptuje misję od Boga, staje się szczególnym przyjacielem Boga, nad
którym Bóg roztacza swe ochronne skrzydła. Przyjaciel Boga już oddychał
powietrzem niebios i widział niebiańskie rzeczy już za życia. Został
186
w pewien sposób przemieniony, stając się naturalizowanym obywatelem
nieba, który może spodziewać się wniebowzięcia.
Mojżesz na przykład wspiął się na górę Synaj i spotkał się z Bogiem, a jako
przyjaciel Boga rozmawiał z nim w namiocie Przybytku, który wędrujący
Izraelici nosili z miejsca na miejsce (Wj 33, 11; Lb 12, 7-8; Pwt 34, 10). Eliasz
także rozmawiał z Bogiem na górze Synaj, a Bóg posyłał kruki i aniołów, aby
karmili go na pustyni (l Krl 17, 6; 19, 1-18). W pismach Ozeasza naród
izraelski jest określany jako Oblubienica Boga;
mimo narodowych grzechów. Bóg przyrzeka ochraniać ją na pustyni (Oz 2,
8-22). Wspominałem już, że Izrael (Wj 19, 4) i wczesny Kościół (Ap 12, 6. 14)
były wzięte, dla ich ochrony, na pustynię do obozu Boga.
Możemy powiedzieć, że Maryja była wzięta do nieba, ponieważ ona,
wcielenie Kościoła, stała także w Bożej obecności podczas Zwiastowania i w
całym Jej życiu z Odwiecznym Słowem. (Zwiastowanie, patrz str. 157,
przedstawia Maryję jako proroka tak wielkiego, że nawet Jej podróże są
proroctwami). Bóg ochraniał Ją w Jej misji, by objawić to, jak będzie
ochraniał cały swój lud. Obietnica ochrony Maryi została zrealizowana do
końca, tak samo jak całkowicie zostało wypełnione Zwiastowanie oraz inne
tajemnice.
Hebrajczycy uważali, że istota ludzka nie była podzielona na ciało i duszę,
więc przyjmowano za rzecz oczywistą, że ktokolwiek został wniebowzięty,
musiał zostać wzięty jako cała osoba. To nie przypadek, że żydowska
tradycja nigdy nie wskazywała miejsca pochówku Mojżesza, Eliasza czy
Izajasza.
Podobnie, chociaż zarówno Efez, jak i Jerozolima roszczą sobie prawo do
grobu Maryi, żadne z miast nie twierdzi, że posiada Jej doczesne szczątki.
Jeśli została Ona wzięta do nieba, to jako cała osoba. W Kościele katolickim
ta idea została przechowana w kulturze, która oddziela ciało od duszy przez
stwierdzenie, że Maryja była wniebowzięta "z ciałem i z duszą". Należy
jednak pamiętać, że Jej cielesność jest cielesnością
187
przyszłości; na niewiele przyda się tu nasze wyobrażanie sobie, jaki rodzaj
ciała teraz posiada.
Kiedy zastępujemy starożytne obrazy wniebowzięcia współczesną teologią,
rozpoczynamy od myśli, że z powodu misji i specjalnych łask, które
otrzymała, Maryja była zdolna przekazać Jezusowi, poprzez Jego urodzenie i
wychowanie, ludzką naturę pełną najlepszych cnót, instynktów,
wyćwiczonych nawyków i uczuć. Poprzez dary takie jak te, powierzone Jej ze
względu na Jezusa i ludzkość, własne spełnienie Maryi było osiągnięte w tym
życiu i nie zostało odebrane przez śmierć.
Wspomniałem o różnicy pomiędzy zmartwychwstaniem Jezusa a
wniebowzięciem Maryi, jako polegającej przede wszystkim na tym, że
podczas gdy Jezus objawił zmartwychwstanie, Maryi nie spotkał ten zaszczyt
czy zadanie. Chociaż wielu przyznawało się do objawień maryjnych w historii
chrześcijaństwa, nikt nigdy nie twierdził, że widział "zmartwychwstałą
Maryję". Każde Jej objawienie będzie czymś z niższego porządku, być może
mniej bezpośrednim, czymś, co nie doprowadziłoby nikogo do
przypuszczenia, że Maryja była "żywa wśród nas" przez jakichś krótki czas.
Jeżeli chodzi o czysty fakt historyczny, nigdy nawet w najwcześniejszych
wiekach Kościoła nie twierdzono, że widziano zmartwychwstałą Maryję.
Prawda o Jej wniebowzięciu nie była głoszona przez świadków tego
wydarzenia i nawet nie była w ogóle przekazywana w pierwszych wiekach.
Wniebowzięcie jest tajemnicą, do której Kościół doszedł poprzez wewnętrzny
proces refleksji i dedukcji41.
Mówiąc innymi słowami, podczas gdy baqqesh Jezusa rzeczywiście przebiło
się do zmartwychwstałej przyszłości,
41 Wszystko to zostało stwierdzone przez taki autorytet jak kardynał Joseph
Ratzinger (Daughter Zioń, str. 72-82), prefekt Kongregacji Nauki Wiary.
Kardynał Ratzinger łączy wniebowzięcie ze starożytnym przekonaniem,
widocznym już w Listach do Kolosan 3, 3 i Efezjan 2, 6, że sam Kościół jest
już "wniebowzięty".
188
baqqesh Maryi przebiło się do Jezusa. Maryja nie jest zdobywczynią,
zwycięzczynią w żadnym innym sensie niż w tym, że przylega ona do
Chrystusa tak, jak jest do tego powołany każdy i każda z nas. Właśnie
dokładnie dlatego, że owoce odkupienia były dostępne dla Niej dzięki
antycypacji, nie można myśleć, że w jakikolwiek sposób osiągnęła Ona coś
sama z siebie.
Wydaje się, że Bóg wziął do siebie Mojżesza i Eliasza nie tylko dlatego, że
przyjęli oni Jego misję i stali się Jego przyjaciółmi; mieli oni także zostać
zachowani jako świadkowie, którzy mogli ukazać się przyszłemu pokoleniu
(Mk 9, 1-8). Czy wniebowzięcie Maryi jest związane z faktem, że Ona także
została świadkiem? Natura ciągle aktualnego świadectwa Maryi jest
przedmiotem ostatniej tajemnicy różańca.
Kiedy radujemy się w tajemnicy Wniebowzięcia, to radujemy się tym, że Boża
ochrona rozciąga się na tych, którzy przebywali w Jego obecności i dla
których ma On jakieś szczególne, teraźniejsze albo przyszłe zadania.
Wniebowzięcie jest bardziej bierne niż zmartwychwstanie, bo my sami
musimy rozumieć, że nasze ewentualne wniebowzięcie będzie zależeć od
tego, czy żyjemy teraz w Jego obecności tak bardzo, jak
potrafimy.
(Przejrzyj także Aneks III, str. 222, pod hasłem WNIEBOWZIĘCIE).
48. POGŁĘBIONE ROZUMIENIE UKORONOWANIA MARYI NA KRÓLOWĄ
Maryja jest nazywana królową, ponieważ jest Orędowniczką i Powierniczka
(patrz str. 143). Jest ona w chwale tym, czym Kościół w udręce: naszą
Matką. I świadectwo wieków potwierdza to. Kościół nawet w swych
najżarliwszych i najlepiej administrowanych diecezjach na świecie nie potrafi
dotrzeć do niektórych z nas. Może to być spowodowane brakiem poświę-
189
cenia ze strony naszych sąsiadów albo brakiem czy też złym przykładem
duchownych. Może tak być dlatego, że nawet najlepsze programy i ustawy
mogą nie pasować dokładnie do naszego przypadku. Najczęściej może to
być prosty fakt, że nic, co czynią istoty ludzkie, nigdy nie doznaje całkowitego
powodzenia. Z różnych powodów nawet najbardziej lojalni chrześcijanie
mogą czasami nie znaleźć nikogo, komu mogliby usłużyć. W takich czasach
obolali i cierpiący ludzie milionami przybliżali się do Maryi, pierwszej matki, i
odnajdywali moce dla swych dusz zakwitających dzięki Jej oddziaływaniu.
Jeżeli Maryja była wzięta do nieba na skrzydłach orłów, aby być świadkiem,
to o czym ma Ona świadczyć? Oczywiście ukazuje, czym powinien być
Kościół. Jezus objawił nam Ojca, Maryja objawia Kościół: dający nowe życie,
karmiący, kochający, słuchający, wstawiający się, orędujący, poręczający,
nauczający i piastujący macierzyńską władzę.
Nie jest przypadkiem, że Maryja we współczesnym Kościele jest
poręczycielką różańca. Oparty mocno na akcie pozdrawiania Boga, różaniec
utrzymuje nas w obecności i ochronie Bożej, czyli dokładnie tych
wymaganiach, jakie muszą spełnić wszyscy, którzy oczekują swego
własnego wniebowzięcia.
(Przejrzyj także Aneks III, str. 222. pod hasłem UKORONOWANIE MARYI).
6
RÓŻANIEC: BRAMĄ KONTEMPLACJI
49. KONTEMPLACJA
Kontemplacja, jak to opisałem w punkcie 13, oznacza "naszą otwartość na
aktywność, która pierwotnie nie jest nasza, ale pochodzi z samej Bożej
Rzeczywistości". W tej części książki zajmę się tą otwartością w nas samych.
Zbyt często kontemplacja była przedstawiana jako coś, do czego można
dojść dopiero wtedy, gdy osiąga się mistrzostwo w medytacji, jakiś wyższy
poziom zarezerwowany tylko dla wyjątkowej garstki. Niektórzy nawet
porównywali kontemplację z doświadczeniami mistycznymi: bezpośrednie, że
tak powiem, wizje Boga - rzeczywiście szczególne względy! Ale chociaż
"mistyczne" i "bezpośrednie" doświadczenia są objęte terminem
kontemplacja, sama kontemplacja jest czymś dużo szerszym, wcale nie
zarezerwowanym jedynie dla niedostrzegalnej mniejszości.
Większość ludzi (a może wszyscy?) doświadczyła kontemplacji
(rzeczywistości, która ich ogarniała), chociaż niewielu odprawiało medytację.
Znałem bardzo kontemplatywne osoby, które nigdy nawet nie pomyślały o
medytacji. (Nie znaczy to, że te osoby nie potrzebowały medytacji; w gruncie
rzeczy medytacja w ogromnej mierze polepszyłaby nawet ich doświadczenia
kontemplatywne).
191
Bóg jest aktywny, jak możemy to stwierdzić na podstawie naszych własnych
dzienników, ale Bóg może dotknąć nas w sposób jeszcze bardziej
bezpośredni, niż jesteśmy w stanie to zaobserwować w naszych
zapisywanych codziennie wydarzeniach. Może nas aktywnie dotknąć
"osobiście". Nasza otwartość na to dotknięcie jest, jak powiedziałem, naszą
kontemplacją.
Normalnie jest tak, że nieskończona energia Boga nie może dotknąć
naszych umysłów wprost, ponieważ są one zbyt słabe. (Napisałem
"normalnie", ponieważ twierdzi się, że Bóg czasem, ale raczej rzadko,
ogarnia czyjś kontemplatywny umysł światłem swojej chwały). W związku z
tym nie powinniśmy spodziewać się Jego dotknięcia naszych umysłów,
możemy oczekiwać Go jedynie w naszych sercach (woli). Bóg sonduje
miłością. Naszą odpowiedzią nie jest patrzenie na coś intelektualnego (na
przykład jakaś olśniewająca intuicja), ponieważ nic z tego, co moglibyśmy
zrozumieć, to nie mógłby być On. Naszą odpowiedzią jest raczej po prostu
bycie dla Niego, z Nim.
Jest to zgodne z tym, co powiedziałem o baqqesh ("szukanie", por. punkty 7,
15, 28 i 31). Ten, kto szuka, utrzymuje siebie w stanie gotowości,
oczekiwania, wypatrywania. To "wypatrywanie" jest wręcz aktywne, jest
wysiłkiem polegającym na rozeznawaniu. Ale kiedy tęskniący szuka
"wydarzeń", znaków zbliżającej się przyszłości Boga, wie także, że istnieje
inny rodzaj podejścia, który nie jest ani intuicją, ani znaczącym wydarzeniem,
a jeszcze mniej bezpośrednią wizją Boga.
Rozpoznawanie aktywnej obecności Boga
Kiedy myślimy, że jesteśmy dotknięci przez aktywną obecność Boga, przez
Jego sondę miłości, staramy się po prostu "być" dla Niego. Ale
paradoksalnie. On nie zapewnia nam żadnej pewności, że to, co odkrywamy,
to rzeczywiście On.
192
Jesteśmy zmuszeni nawet wędrować teraz pełni ufności, a nie pewności. W
związku z tym istotne staje się rozeznawanie.
Kontakty z Bogiem są więc nieoczywiste. Zaznaczamy je w naszych
dziennikach obok innych znaków obecności językiem wydarzeń. Powinniśmy
rozmawiać o nich z innymi, zwłaszcza z naszym kierownikiem duchowym
(jeśli mieliśmy szczęście znaleźć takiego). Co ważniejsze, po prostu
pamiętamy i oczekujemy. To bardzo prawdopodobne, że stopniowo
nabierzemy większej pewności w tych sprawach, gdy nasza "baza danych"
wzrośnie. Ale niekoniecznie musimy tę pewność osiągnąć: możemy kochać
Boga coraz bardziej, nawet jeśli zawsze zmuszeni jesteśmy pytać, kiedy
Jego miłość się zbliża:
"czy to Ty?".
Przewodnicy duchowi ostrzegają nas, aby nie pomylić przyjemnych uczuć z
dotknięciem Boga. Takie uczucia mogą pochodzić od Niego, ale
prawdopodobnie częściej będą wytworem naszych własnych dobrych
nastrojów. Czasem nawet mogą być maską dla sił, które nie współdziałają z
Bogiem. Musimy pamiętać, że Bóg jest zawsze obecny bez względu na to,
czy "rozpoznajemy" albo "czujemy" Jego obecność, czy też nie.
Dotknięcie, które rozpoznajemy jako pochodzące od Boga, musi kierować
nas ku temu, co spójne z wiarą, dobrą nauką, sumieniem (o ile jest ono
dobrze uformowane), i z tym, co Bóg mówi do nas w wydarzeniach. (Znowu
dziennik!) Jeżeli przyjaciele, Kościół, nauka i tradycja zauważają, że
zmierzamy w złym kierunku, to może się łatwo okazać, że oszukujemy
samych siebie.
Różaniec jako miejsce kontemplacji
Boże dotknięcie miłości może pojawić się w trakcie albo po różańcu. A nawet
może pojawić się przed różańcem, co w tym przypadku jest związane z
poprzednim jego odmawianiem. Bernard Basset powiązał kontemplację z
"modlitwą prostej
Modlitwa medytacyjna Zachodu - 13
193
uwagi" (patrz str. 101-117 jego Lefs Start Praying Again, wyd. polskie:
Zacznijmy znów modlić się). Wyrażenie "modlitwa prostej uwagi" oznacza, że
jesteśmy wyciszeni przed Bogiem. Ale prawdopodobnie (paradoksalnie) nie
oznacza to, że musimy od czasu do czasu przestać odmawiać różaniec albo
czekać, aż go zakończymy. Możemy przerwać różaniec i ta metoda dobrze
działa u początkujących. Ale celem naszej medytacji różańcowej jest zupełne
pochłonięcie wszystkich słów i tajemnic tak bardzo, że jesteśmy wyciszeni i
otwarci (kontemplujący) nawet, kiedy odmawiamy różaniec, a nawet w
gruncie rzeczy dlatego, że go recytujemy.
Prawdopodobnie najlepszym przykładem pojawienia się tego stanu jest
trzecia część Zdrowaś Maryjo, kiedy mówiąc do Maryi, równocześnie
dosięgamy Boga i możemy doświadczać cudownego otwarcia. (Patrz str. 74-
77).
Ale są także bardziej subtelne chwile otwarcia się na Boga. Moja osobista
refleksja może to rozjaśnić. Przez długi czas (dość poprawnie) uważałem, że
różaniec to wychwalanie Boga przed Maryją. Ale jak miałem być otwarty na
Boga, kiedy przemawiałem do Maryi? (Nie odkryłem jeszcze wtedy, że mogę
czynić jedno i drugie, zwłaszcza kiedy odmawiam trzecią część Zdrowaś
Maryjo). Ten dylemat został z czasem rozwiązany w bardzo naturalny
sposób. Mówiłem do Maryi, ale bardzo delikatnie zaczęła Ona sprawiać, że
naprawdę słuchałem tego, co wynika z moich własnych słów. Napisałem przy
okazji rozważania tajemnicy Zwiastowania, że Jezus zasługuje na
największą nadzieję. Ale, w końcu, Maryja zdawała się zadawać mi pytanie:
czy naprawdę wierzę w to, co mówiłem przy okazji tej i innych tajemnic?
Jeżeli tak, to co zamierzałem z tym zrobić? (Często zdarza się tak, że kiedy z
entuzjazmem opowiadamy jakiś pomysł przyjacielowi, lekki uśmiech na jego
twarzy wywołuje w nas pytanie, czy naprawdę tak bardzo jesteśmy otwarci
na ideę, której z takim zapałem potrafimy bronić słowami).
194
Spostrzegłem to pytanie Maryi nie wcześniej, niż zdałem sobie sprawę, że
tak naprawdę to Bóg zadawał mi pytanie. Bóg mnie "inspirował", a Maryja
zreflektowała tę inspirację z powrotem do mnie. W ten sposób Bóg był dla
mnie w dotykalny sposób obecny.
Nie musimy akurat w danym momencie się modlić, aby tego doświadczyć.
Na wyżynach entuzjastycznego dzielenia się między przyjaciółmi, dokładnie
wtedy gdy moglibyśmy przypuszczać, że nasze własne pomysły i nasza
radość w przyjaźni zablokowałyby jakąś szczególną wrażliwość na Boga,
nagle zdajemy sobie sprawę, że Bóg, albo zwłaszcza Chrystus, jest z nami.
Jest to lekcja z Emaus (Łk 24, 13-35).
W każdym z nas jest wiele świadomego pozowania. Podobnie jak osoby,
które słyszą z głośników swój własny głos, mówiąc do mikrofonu, jesteśmy
zażenowani, gdy widzimy, co z tego wychodzi. Jest to druga strona naszej
najcenniejszej zdolności, zdolności bycia świadomym, choć nie
bezpośrednio, samych siebie i przyjmowania w ten sposób na siebie
odpowiedzialności. Ale zwykle potrzeba wielu medytacji różańcowych, zanim
zraniona strona naszej samoświadomości będzie mogła być uzdrowiona.
Wtedy stopniowo będziemy mogli być wystarczająco wolni, by odkryć, że Bóg
i Chrystus są obecni w uśmiechu Maryi. Ona świadomie czyni to, co Bóg
nakazuje, albo raczej zdecydowanie mówi do każdego z nas: "Teraz ty także
jesteś synem najmilszym! Słuchaj Ojca!" W każdej tajemnicy mówię więc
Maryi o Chrystusie. Natomiast Ona przypomina mi, że ja jestem teraz
pierworodnym, do którego woła mój Ojciec.
Czy twój różaniec "działa"?
Każdy, kto interesuje się życiem modlitewnym, nie może nie zauważyć, jak
bardzo różaniec je wzbogaca. Jest to samo w sobie wielkim osiągnięciem,
ale niniejsza książka o wiele szerzej traktuje o medytacji i kontemplacji niż o
modlitwie jako takiej.
195
Nauczenie się medytacji oczywiście udoskonali naszą modlitwę, ale nasz cel
można wyrazić w postaci prostego pytania:
czy różaniec nauczył cię medytować?
Medytacja według Capry (patrz str. 14) powinna dawać nam dostęp do
rzeczywistości, która jest organiczna, jednocząca i intuicyjna. Dzięki tym
wartościom możemy być pewni, że nasza medytacja umocni to, co
kontemplatywne w nas.
Organiczność jest być może najbardziej ulotnym spośród tych trzech celów.
Z pewnością medytacja różańcowa obejmuje całą rzeczywistość i usiłuje
nawiązać kontakt z całą rzeczywistością. "Krzyk w nieskończenie nieznane"
wyraża nasze pokrewieństwo ze wszystkim, co istnieje, podczas gdy
modlitwa wstawiennicza stwierdza wzajemną zależność stworzeń. Wszystkie
byty stworzone mają tę wspólną cechę, że ich istnienie jest zależne od
jedynego źródła tegoż istnienia.
Istnieje nieskończona różnica pomiędzy Stwórcą a stworzeniem, a jednak
medytujący na różańcu powinien stopniowo stawać się zdolny do tego, by
współodczuwać jedno i drugie równocześnie. Powinno się pojawić poczucie
"stworzoności", uzdalniające medytującego do intuicji równocześnie obu:
zależności i niezależności pojedynczych stworzonych istot (patrz punkt 28,
na temat doświadczenia zależności w istnieniu). Istnieje "siostrzaność bytów"
pomiędzy wszystkimi rzeczami a ich Stwórcą, nawet jeśli Stwórca jest
postrzegany jako cieszący się nie mającą dna głębią istnienia. W miarę jak
medytacja będzie ci pomagać w rozpoznawaniu indywidualności nawet
najskromniejszych form istnienia, a także osób, które pozdrawiasz, twoja
udoskonalona świadomość włączy w siebie także ich radykalną przygodność.
Czy twoja medytacja staje się jednocząca7 Po pierwsze medytacja powinna
jednoczyć twoje zdolności. Podstawowe zdolności to wiedza, wola, wiara,
nadzieja i miłość. Są także zdolności indywidualne: pamięć, skupiona uwaga,
wytrwałość, otwartość, umiejętność słuchania, akceptowania i tym podobne.
Ale następnie powinna także rozwinąć się wzrastająca świado-
196
mość jedności w różnorodności, obejmująca wszystkie rzeczy, a także relację
pomiędzy nami a innymi istotami. Na przykład poczucie więzi z osobami
dawno zmarłymi pomaga nam zrozumieć relatywność przestrzeni i czasu.
Wpływ nadziei na bieg wydarzeń może dać nam przemożne odczucie
nieograniczenia i mocy sił jednoczących, takich jakie promieniują ze zdarzeń
przepełnionych miłością.
W końcu medytacja powinna odbudować i udoskonalić naszą zdolność
intuicji. Sama obecność istnień, ku którym kierujemy naszą wiedzę i wolę,
powinna zacząć przemawiać do nas, zmieniać nas. Nasza świadomość
zależności, jakiej naucza nas modlitwa Ojcze nasz (patrz str. 64-65) oraz
naszego ubóstwa (str. 113 i n.) powoli umożliwia nam rozróżnianie bytów
jako stworzonych i niestworzonych. Nasze odpowiedzi wobec rzeczywistości
powinny stać się prawdziwsze, bardziej godne zaufania.
Ten paragraf jest krótki, ponieważ tak naprawdę może on być jedynie
rozdziałem czyjegoś prywatnego dziennika duchowego. To, co Bóg mówi do
każdego ze swoich pierworodnych dzieci, sięga na szczęście dużo dalej niż
profetyczny wzrok jakiegokolwiek (zaledwie) pisarza książek. Dopiero objawi
się, jakie girlandy splata Ojciec i dzieci w tym Ogrodzie Róż, którego ścieżki
prowadzą na wschód od Edenu.
50. RÓŻANIEC W RELACJI DO EUCHARYSTII I LITURGII GODZIN
Kontemplacja może zostać zagłuszona przez życie, które nie jest dobrze
zintegrowane i którego części nie pozostają ze sobą w głębokiej
współzależności. W związku z tym różaniec nie może odrywać nas od pracy,
życia rodzinnego czy wielkich liturgii. Nie ma w tej książce miejsca na
szczegółowe rozpatrzenie relacji pomiędzy Eucharystią, Liturgią Godzin i
różańcem;
ograniczę się do zasugerowania kilku sposobów ścisłego ich
197
połączenia. Czytelnik musi tutaj poeksperymentować, wpisując rezultaty do
dziennika duchowego.
A. Eucharystia
Eucharystia to wiele znaczeń. Jest pamiątką obecności Chrystusa (a przez
to, że jest pamiątką, wcale nie jest mniej realna), i jest zjednoczeniem w tej
obecności. Ponieważ nikt nie dziękował Bogu tak, jak czynił to Chrystus,
Jego obecność czyni tę pamiątkę eucharystią (greckie: "dziękczynienie").
Nasza metoda integrowania Eucharystii z różańcem będzie zależała od tego,
czy odmawiamy jedną czy więcej cząstek dziennie i czy pragniemy odmówić
jakiś fragment różańca przed i po Eucharystii, tylko przed, czy też tylko po.
Zależy także oczywiście od tego, czy faktycznie uczestniczymy w Eucharystii
danego dnia, czy możemy jedynie połączyć się z nią naszymi myślami z
miejsca, w którym jesteśmy: w domu, w pracy albo gdzieś indziej.
Kiedy zbliżamy się do Eucharystii z bliska czy z daleka, chcemy być
wyposażeni w skupione na Bogu cnoty wiary, nadziei i miłości. Te, jak
widzieliśmy, są rozbudzane przez Zwiastowanie, Nawiedzenie i Narodzenie.
Po Eucharystii pragniemy we właściwy sposób wyrazić wdzięczność:
wdzięczność jest tematem Ofiarowania oraz, na inny sposób. Odnalezienia w
Świątyni. Ofiarowanie i Odnalezienie dotykają również misji Jezusa: osoba
odnowiona przez Eucharystię chce myśleć o swojej własnej misji. W ten
sposób Eucharystia dobrze wypełnia przestrzeń między Narodzeniem i
Ofiarowaniem w Świątyni (pod warunkiem że pamiętamy, iż to Eucharystia
jest najważniejsza i tak naprawdę, to tajemnice "przystają" do niej).
Z drugiej strony tajemnice bolesne dotykają konieczności przyjmowania woli
Bożej oraz ofiary Chrystusa, która jest wspominana (uobecniana) w
Eucharystii. Tajemnice bolesne dobrze byłoby odmawiać przed Eucharystią.
Tajemnice chwa-
198
lebne mówią nam o życiu Pięćdziesiątnicą, życiu w zmartwychwstałym
Chrystusie i dlatego najlepiej odpowiadają momentowi po Eucharystii.
Jeśli chciałoby się wpasować Eucharystię pomiędzy tajemnice bolesne,
możemy uznać, że pierwsze trzy spośród tych tajemnic opisują nasze troski,
bóle i potrzeby: sprawy, które przynosimy z sobą na Eucharystię. Dwie
ostatnie tajemnice bolesne koncentrują się bardziej na naszej identyfikacji z
Chrystusem, który wyprowadza nas z ciemnej doliny ścieżką wierności Bogu.
W ten sposób Eucharystia mogłaby być umieszczona po trzeciej, a przed
czwartą tajemnicą, ale w takiej sytuacji warto może przypomnieć sobie, że
wnosimy do Eucharystii także elementy tajemnic radosnych i chwalebnych.
B. Liturgia Godzin
Sobór Watykański Drugi wyraził się z najwyższym uznaniem o Liturgii Godzin
(dawniej zwanej Świętym Oficjum) i orzekł, że powinna być ona przywrócona
ludowi. Za czasów ostatnich papieży Liturgię tę przejrzano, aby uczynić ją
bardziej dostępną dla wszystkich. (To właśnie ludzie świeccy we wczesnym
chrześcijaństwie przejęli tę liturgię ze Świątyni żydowskiej).
Liturgia Godzin jest wielką chwałą albo dziękczynieniem kierowanym przez
Kościół do Boga jako kontynuacja Eucharystii. Jako że jest ona przypisana
do różnych pór dnia, uświęca oraz integruje cały nasz czas. Jest siedem
godzin liturgicznych, zakładając, że określenie "godzina" nie odnosi się do
sześćdziesięciu minut, ale jedynie do czasu, kiedy poszczególne części tej
liturgii są rozpoczynane. Tych siedem Godzin to: Jutrznia (około wschodu
słońca). Przedpołudnie, Południe, Popołudnie, Wieczór (Nieszpory - około
zachodu słońca). Noc (Kompleta - kiedy idzie się spać) i Czuwanie (w ciągu
nocy). Czytania wypełniają Godzinę zwaną Czuwaniem, która jest zwykle
przenoszona na dowolny dogodny czas w ciągu dnia i jest
199
wtedy Oficjum albo Czytaniami zamiast określenia Czuwanie. Na nowo
opracowana liturgia zachęca też ludzi zapracowanych, aby zastanowili się
nad wyborem tylko jednej spośród trzech Godzin w ciągu dnia
(Przedpołudnie, Południe i Popołudnie).
Liturgia Godzin wykorzystuje silne źródło energii ludzkiej duszy: fakt, że
ludzka dusza podlega różnym nastrojom związanym z różnymi porami dnia.
Liturgia ta zbudowana jest na psalmach, które same przez się zestrojone są
z szeroką gamą ludzkich uczuć. Dlatego pełnym skutkiem Liturgii Godzin jest
uzdolnienie nas do oddawania chwały Bogu z głębin naszej duszy, albo też
wczucie się w nastrój innych ludzi, których obecny stan może być różny od
naszego. Liturgia Godzin rozbrzmiewa dźwiękiem, którego pozbawione są
wszystkie inne liturgie i praktyki medytacyjne.
Liturgia Godzin posiada wielu oddanych zwolenników którzy ją praktykują.
Można powiedzieć, że nikt nie może osiągnąć pełnego życia modlitwy,
medytacji i kontemplacji, jeżeli nie zwraca przynajmniej pewnej uwagi na
zmianę pór dnia, ale jak wskazuje moje doświadczenie, ludzie często
rozpoczynają Liturgię Godzin w sposób nierealistyczny. Wybiegają z domu i
kupują wielkie tomy zawierające całość albo prawie całość tej liturgii. I wtedy
pierwszego dnia, kiedy nie mogą odprawić jej w całości, myślą, że przegrali
ten dzień i odkładają całą rzecz do następnego. Wkrótce dzieje się podobnie
w dniach następnych.
Lepszy byłby sposób opisany poniżej. Najpierw należałoby więc uświadomić
sobie, że głównym celem tej Liturgii jest przestrzeganie godzin. Rozumiemy
przez to po prostu zwrócenie uwagi na istnienie różnych pór dnia bez
względu na to, czy mamy pod ręką oficjalne teksty czy też nie. Następnie
powoli uzupełniamy to przestrzeganie godzin, czerpiąc z tekstów oficjalnej
liturgii.
Na przykład ludzie odmawiający dziękczynienie przy posiłkach nawet po
cichu już przestrzegają trzech spośród
200
Godzin: Jutrzni, Modlitwy Południowej i Nieszporów. Odmawiający Anioł
Pański czynią podobnie. A ludzie, którzy modlą się, gdy wstają i kładą się
spać, automatycznie przestrzegają Jutrzni i Komplety. Osoba, która czyta
Biblię lub inną odpowiednią lekturę, odprawia Czuwanie albo Liturgię Czytań.
(Jeżeli ktoś nie może uczestniczyć w Eucharystii, czytania eucharystyczne
mogą być bardziej odpowiednie o tej porze niż własna lektura). I oczywiście
osoba, która odmawia różaniec o różnych porach, także przestrzega Liturgii
Godzin.
Proponuję następujące wskazówki jako bardzo ogólny przewodnik, od
którego może być wiele wyjątków:
Tajemnice radosne są odpowiednie rano, ponieważ mówią nam o
nadziejach, radościach, misjach.
Tajemnice bolesne najlepiej jest odmawiać w południe albo po południu,
gdyż przypominają trud Chrystusa podczas Jego męki, oraz Jego
determinację, aby doprowadzić zadanie do końca. Co więcej, te godziny
odpowiadają rzeczywistej porze drogi krzyżowej i śmierci Jezusa.
Tajemnice chwalebne mówią o spełnieniach i w związku z tym mogą być
odpowiednie na koniec dnia.
Ale koniec dnia skłania do myślenia o możliwościach na następny dzień
(tajemnice radosne), podczas gdy początek dnia jest pełen słonecznego
blasku i chwały, co sprawia, że myślimy o tajemnicach chwalebnych, dlatego
nie usiłuję proponować tutaj żelaznych zasad.
Nie chciałbym, aby czytelnik niniejszego rozdziału odniósł wrażenie, że
różaniec mógłby zastąpić Liturgię Godzin. Są to dwa zupełnie odmienne
rodzaje modlitwy. Pragnąłem jedynie zwrócić uwagę, że różaniec także może
pomóc nam uświęcać czas i zbliżać nas do nastrojów związanych z
poszczególnymi porami dnia. Każdy chrześcijanin powinien dążyć do tego,
aby w końcu nabyć oficjalne teksty Liturgii Godzin i używać ich. Jedynie te
teksty pozwalają nam modlić się w jedności z innymi na całym świecie.
Tymczasem jednak zapamiętajmy, że pierwszym krokiem powinno być
wprawienie się w przestrzega-
201
niu pór dnia i dostrajaniu do nich naszych dusz, czyli to, w czym różaniec, a
nawet modlitwa przed jedzeniem może
nam pomóc.
C. Stopniowe włączanie Liturgii Godzin
Znawcy liturgii mówią, że najważniejszymi porami Liturgii Godzin są Jutrznia i
Nieszpory, a najważniejszą modlitwą dla tych dwu jest Ojcze nasz (które nie
jest odmawiane w żadnej z pozostałych godzin). Modlący się na różańcu,
który pragnie stopniowo włączyć Liturgię Godzin do własnego życia, mógłby
na początek z powodzeniem rozpoczynać lub kończyć poranne i wieczorne
cząstki różańca stojąc z uwagą (co jest najbardziej uroczystą postawą
liturgiczną) i odmawiając Ojcze nasz.
Ponadto liturgiści zapewniają nas, że innymi najważniejszymi modlitwami
Liturgii Godzin (po dwóch Ojcze nasz) są kantyki z Ewangelii. Dlatego
wymieniam je poniżej i proponuję sposoby łączenia ich z różańcem i innymi
momentami naszego dnia.
51. KANTYKI Z EWANGELII A. KANTYK ZACHARIASZA (Benedictus, Łk l,
68-79, Aneks IV, str. 223)
Kościół od niepamiętnych czasów (prawdopodobnie już od dnia, kiedy kantyk
Zachariasza został skomponowany!) przypisał ten kantyk do modlitwy
porannej. Powinien on być recytowany (albo jeszcze lepiej śpiewany) na
stojąco, tuż przed Ojcze nasz, o którym pisałem powyżej.
Każdy chrześcijanin powinien mieć teksty kantyków z Ewangelii pod ręką i
Benedictus nie jest tu wyjątkiem. Jest to rzeczywiście modlitwa
eucharystyczna, gdyż jest modlitwą dziękczynienia Bogu, który nawiedził
swój lud, podnosząc ze względu na nas róg zbawienia. Hebrajskie i
aramejskie słowa
202
oznaczające "zbawienie" są niemalże identyczne z hebrajskimi i aramejskimi
formami imienia "Jezus", tak że z łatwością możemy przyjąć, iż Benedictus
był napisany po to, by pomóc nam dziękować Bogu za Jezusa.
Benedictus zwany jest kantykiem Zachariasza, gdyż w Ewangelii Łukasza
wyraża radość Zachariasza z narodzin św. Jana Chrzciciela - syna jego i św.
Elżbiety. Ale pomimo związku z osobą św. Elżbiety kantyk ten nie pasuje
szczególnie dobrze do tajemnicy Nawiedzenia. Benedictus mówi o
wdzięczności za Jezusa, co jest charakterystyczne dla Ofiarowania w
Świątyni. Tak samo jak Symeon nazywa Jezusa "Światłem na oświecenie
pogan", tak Benedictus nazywa Go wschodzącym słońcem albo gwiazdą. I
jak Ofiarowanie traktuje o misji Jezusa, tak Benedictus mówi o misji św. Jana
Chrzciciela. Musimy to jednak rozumieć w ten sposób, że w rzeczywistości
myśli się tu, w głębszym sensie, o misji każdego chrześcijanina. Dlatego
Benedictus i towarzysząca mu Modlitwa Pańska będą odpowiednie po
tajemnicy Ofiarowania w Świątyni albo, faktycznie, po zakończeniu tajemnic
radosnych pod warunkiem, że będą odmawiane rano. Nigdy nie powinniśmy
rozdzielać części Liturgii Godzin od faktycznych pór, dla których są one
przeznaczone.
Jeśli tajemnice bolesne albo chwalebne są odmawiane rano, to także
dostarczają obszernego materiału pomagającego nam recytować
Benedictus. Ponieważ kantyk Zachariasza jest prawdziwie modlitwą
eucharystyczną, łączy się on nawet lepiej z Eucharystią niż z różańcem. I jest
to jeszcze jeden powód, dla którego został on przeznaczony na rano, blisko
zwykłego czasu odprawiania Eucharystii.
B. KANTYK MARYI (Magnificat. Łk l, 46-55, Aneks IV, str. 224)
Ten piękny kantyk jest częścią opowiadania o Nawiedzeniu i jest odpowiedni
na początek lub na koniec każdej medytacji o Nawiedzeniu. Jednakże
chrześcijanie zawsze odśpiewywali
203
Magnificat w czasie modlitwy wieczornej, czyli w czasie, który nie jest zgodny
z porą odmawiania przez większość ludzi
tajemnic radosnych.
Magnificat obrazuje w zachwycający sposób pełnię znaczenia Maryi w
Kościele. Napisałem już wcześniej, że Maryja jest uosobieniem Kościoła.
Pod koniec tego kantyku Bóg jest chwalony za przyjęcie "sługi swego
Izraela", przy czym "sługa" może także oznaczać "dziecko". Oczywiście
mamy tu do czynienia z postacią matki, która raduje się z tego, że wszyscy
ludzie (tu nazywani "sługą Jego Izraelem") są ludem Boga, a także jej
zbiorowym "dzieckiem". Przypomina nam to sposób, w jaki Maryja od zajęcia
się sprawami Mesjasza, swego dziecka, przechodzi do powtórnych narodzin
Kościoła jako całości. Na początku Magnificat Maryja cieszy się, ponieważ
Bóg spojrzał łaskawie na uniżenie swojej służebnicy. To oznacza, że Maryja
(a później Kościół) poślubiła kogoś o wyższym stanie społecznym; dzięki
swemu zjednoczeniu z Bogiem wydała na świat dziecko (albo dzieci), o
którym (-ych) Bóg z dumą może powiedzieć, że jest Ojcem.
Te myśli z pewnością trafnie odnoszą się do Maryi z tajemnic radosnych,
szczególnie Nawiedzenia. Ale jako że tajemnice radosne nie są zbyt często
odmawiane w czasie modlitwy wieczornej (Nieszporów), lepiej byłoby
połączyć Magnificat z tajemnicami chwalebnymi. Po Wniebowstąpieniu
widzimy Maryję modlącą się pośrodku młodego Kościoła. W Zesłaniu Ducha
Świętego widzimy Kościół przepojony "maryjnością" i dopiero rodzący się.
We Wniebowzięciu i Ukoronowaniu Maryja jako Orędowniczka i Matka
wspomaga Kościół tam, gdzie jego praca mogłaby osłabnąć, i wskazuje
dzień, kiedy sam Kościół również będzie wniebowzięty. Maryja raduje się ze
swej roli w tajemnicach chwalebnych równie mocno i z tych samych
powodów co w radosnych. Ale dopiero w tajemnicach chwalebnych
ujawniony został w pełni skutek Jej relacji do Chrystusa. Zacytujmy
Magnificat: "Oto błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia".
204
Magnificat i następujące po nim Ojcze nasz mogą być z powodzeniem
odmawiane po tajemnicach chwalebnych pod warunkiem, że są one
odmawiane wieczorem (w czasie Nieszporów). W przeciwnym razie można
go włączyć po tej części różańca, którą akurat odmawiamy. W każdym
przypadku przypomni nam tajemnice radosne, które być może odmówiliśmy
już dużo wcześniej w ciągu dnia.
C. KANTYK SYMEONA (Nunc Dimittis, Łk 2, 29-32, Aneks IV, str. 225)
Kantyk Symeona pod każdym względem przystaje do Ofiarowania w
Świątyni. Jednakże prawdopodobnie nie będzie możliwe odmawianie go po
Ofiarowaniu czy po tajemnicach radosnych, jako że Kościół mądrze
przypisuje ten kantyk do modlitwy wieczornej. Podobnie jak Magnificat, jest
on potężnym przypomnieniem tego, co rozważaliśmy wcześniej w ciągu dnia.
Kiedy odmawiamy Kantyki Maryi i Symeona wieczorem, to łagodnie
przygotowują nas one na następny poranek, kiedy możemy je znów
rozważać w tajemnicach radosnych.
Możemy podsumować tę część następująco: różaniec i Liturgia Godzin
różnią się bardzo od siebie, jedna nie może zastąpić drugiej. Ale można
odmawiać kantyk Zachariasza i Ojcze nasz rano, kantyk Maryi i Ojcze nasz
wieczorem (przed albo po kolacji), i kantyk Symeona (bez Ojcze nasz),
kładąc się do łóżka. Czyniąc tak, zachowamy najistotniejsze części Liturgii
Godzin. W czasie różańca będziemy pod wrażeniem ostatnio recytowanego
kantyku z Ewangelii, a w czasie Liturgii Godzin natomiast ostatniej tajemnicy
różańca. Myśli nasze potoczą się wzdłuż głównych linii naszkicowanych w
tym rozdziale.
Jeżeli ktoś medytuje więcej niż jedną cząstkę różańca na dzień, to tajemnice
radosne odpowiednie są na godziny poranne, bolesne na popołudnie, a
chwalebne na wieczór, ale inne warianty również mają swoje zalety.
205
52. ŻYJĄC TAJEMNICAMI: REKOLEKCJE RÓŻAŃCOWE
Ta forma umożliwia przeżywanie każdej z tajemnic dłużej niż podczas samej
modlitwy różańcowej, z zapewnieniem większej ilości czasu na to, aby
zastosować je do swojej własnej sytuacji. Pełniejsze połączenie tajemnic i
życia, co jest celem rekolekcji, pozwoli na to, aby nasza medytacja stała się
bardziej kontemplatywna. Chociaż formalne rekolekcje mogłyby z pewnością
być zorganizowane według linii tu przedstawionych, materiał zawarty w
niniejszej książce ma przede wszystkim służyć do osobistej refleksji pod
swym własnym kierownictwem. Proponujemy wyłącznie jeden temat refleksji
dla każdej z piętnastu tajemnic. Niewiele osób próbowałoby medytować nad
wszystkimi piętnastoma tematami jednego dnia; raczej jeden albo kilka z nich
może być przeznaczonych na kolejne dni. W ten sposób codzienne
odmawianie różańca wzbogaci już odprawione medytacje rekolekcyjne.
1. ZWIASTOWANIE
W tym rozważaniu spróbuj mieć nadzieję na siebie lepszego, nowe dziecko
Boga. Już masz część tej nadziei i możesz traktować ten fakt jako
zwiastowanie narodzenia twojego lepszego ja. Maryja także otrzymała
zapowiedź twojego zbliżającego się powtórnego narodzenia.
2. NAWIEDZENIE św. ELŻBIETY
Podtrzymuj w sobie postawę wiary, że Bóg pomoże tobie narodzić się. Zdaj
sobie sprawę, że nawet w tym wczesnym stadium już jesteś większym
błogosławieństwem dla innych. Jesteś przemieniany na obraz Chrystusa;
postanów "nawiedzić" innych z tym błogosławieństwem.
206
3. BOŻE NARODZENIE
Świętuj swoje narodziny jako nowego dziecka Boga, narodzonego na obraz
Chrystusa. Miej na uwadze to, że wszystkie klasy i stany społeczne powinny
znaleźć coś w twojej misji, z czego mogłyby się ucieszyć. Staraj się być
odbiciem Chrystusa tak, aby wielu mogło ukochać Go w tobie.
4. OFIAROWANIE PANA JEZUSA W ŚWIĄTYNI
Jesteś ofiarowany, odkupiony i posłany. Masz misję, aby stać się prorokiem
Chrystusa dla świata.
5. ODNALEZIENIE PANA JEZUSA w ŚWIĄTYNI
Byłeś zgubiony, a teraz zostałeś odnaleziony po to, by występować w
sprawach swojego Ojca. Postanów sobie, że będziesz szukał ze
starannością Jego woli i wypełniał ją wiernie, wierząc w Niego.
6. KONANIE W OGROJCU
Przygotuj się na to, że musisz przejść próbę. Czy potrafisz sympatyzować z
ludźmi tak bardzo, że ich ciężkie doświadczenia staną się twoimi? Czy
umrzesz dla siebie i będziesz żył dla Boga i Jego misji?
7. BICZOWANIE
Stań się solidarny ze wszystkimi, którzy cierpią fizyczny ból, aby ponieść
swoje własne brzemię na sposób bardziej podobny do Chrystusa. Czy gotów
jesteś zaakceptować gorzką bezradność, jaką niesie ze sobą ból? Czy
posiadasz dość determinacji, by starać się ulżyć w cierpieniach innych nawet
do tego stopnia, by je z nimi dzielić?
207
8. CIERNIEM UKORONOWANIE
Stań się solidarny ze wszystkimi, którzy są wyszydzeni, którym złorzeczą i
którymi pogardzają. Chrystus zapłacił cenę krwi, aby osiągnąć ten rodzaj
solidarności z innymi; jaką cenę ty jesteś gotów zapłacić?
9. DROGA KRZYŻOWA
Czy potrafiłbyś kochać wszystkich swoich wrogów, biorąc na siebie śmierć
(cierpienie i tak dalej). Te cierpienia, na które wedle ciebie zasłużyli twoi
wrogowie. Czy pójdziesz z tymi, którzy idą samotnie?
10. ŚMIERĆ JEZUSA
Stań się solidarny z tymi wszystkimi, którzy teraz umierają oraz z
umierającym Chrystusem. Pragnij nie tylko, aby umrzeć, ale także, by
wszystko w tobie, co nie pochodzi od Boga, również mogło umrzeć. Pomyśl,
że jesteś umarły. Ale przypomnij sobie także większą chwałę i służbę, którą
oddajesz Bogu.
11. ZMARTWYCHWSTANIE
Rozważ sposoby, którymi nawet teraz mógłbyś okazać innym
zmartwychwstałe życie. Czy potrafisz teraz pełniej dać świadectwo pokoju,
radości, oderwania od doczesności, głoszenia Chrystusa, praktykowania rad
ewangelicznych, wierności, chwały? Czy możesz stać się bardziej
medytatywny, kochający? Czy potrafisz rozwinąć swoje własne możliwości,
albo przynajmniej zaprzestać stawiania barier temu rozwojowi?
12. WNIEBOWSTĄPIENIE
Pomyśl, jak mógłbyś żyć życiem osoby wniebowziętej, to znaczy, jak
mógłbyś lepiej wstawiać się za innymi? Jak
208
mógłbyś innym okazywać, że Chrystus, chociaż odszedł, jest w dalszym
ciągu blisko?
13. ZESŁANIE DUCHA ŚWIĘTEGO
Jak mógłbyś lepiej dzielić się z innymi darami Ducha Świętego? Jakie cechy
Maryi możesz z pomocą Boga włączyć w swoje życie i objawić je światu?
Czy potrafisz zaufać Bogu jeszcze pełniej?
14. WNIEBOWZIĘCIE NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY
Im bardziej jesteś świadomy Boga, tym bardziej będziesz świadomy Bożych
ludzi zarówno teraz, jak i po swojej śmierci. Jakie możesz podjąć
postanowienia?
15. UKORONOWANIE MARYI NA KRÓLOWĄ NIEBA I ZIEMI
Porozmawiaj z Maryją o twoim praktykowaniu różańca. Proś przez Jej
wstawiennictwo, abyś mógł lepiej zrozumieć modlitwę różańcową oraz by
dana ci była odwaga lepszego jej odmawiania.
Modlitwa medytacyjna Zachodu -14
ANEKSY
SKŁAD APOSTOLSKI
Wierzę w Boga, Ojca wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi.
I w Jezusa Chrystusa, Syna Jego jedynego. Pana naszego, który się począł
z Ducha Świętego, narodził się z Maryi Panny, umęczon pod Ponckim
Piłatem, ukrzyżowan, umarł i pogrzebion.
Zstąpił do piekieł.
Trzeciego dnia zmartwychwstał.
Wstąpił na niebiosa,
siedzi po prawicy Boga, Ojca wszechmogącego;
stamtąd przyjdzie sądzić żywych i umarłych.
Wierzę w Ducha Świętego, święty Kościół powszechny, Świętych obcowanie,
grzechów odpuszczenie, ciała zmartwychwstanie i żywot wieczny. Amen.
SUGESTIE
Najłatwiejsze do zapamiętania (s. 144-5)
l. w Zwiastowaniu 2. w Nawiedzeniu 3. w Narodzeniu
4. w Ofiarowaniu w Świątyni
5. w Odnalezieniu
l. w Konaniu w Ogrojcu 2. w Ubiczowaniu
3. Cierniem ukoronowanie
4. Na drodze krzyżowej 5. Który umaił na krzyżu
l. w Zmartwychwstaniu 2. we Wniebowstąpieniu
3. w Zesłaniu Ducha Świętego
4. we Wniebowzięciu
5. w Ukoronowaniu Maryi
II
DOTYCZĄCE TA
Najłatwiejsze w stosowaniu (s. 144-5)
któregoś poczęła z Ducha Świętego
któregoś do Elżbiety niosła
któregoś w Betlejem porodziła
któregoś w Świątyni Bogu ofiarowała
któregoś w Świątyni znalazła [w tym, co należy do Ojca]
który krwią się pocił który był ubiczowany ukoronowany
prowadzony drogą ukrzyżowany
który zmartwychwstał
który do nieba wstąpił [albo był "wywyższony")
który zesłał Ducha Świętego
który do nieba wziął Ma który Maryję ukoronował
JEMNIC
Seria baqqesh (s. 145-6)
upragniony przez Maryję
upragniony przez Elżbietę
upragniony przez pasterzy
wytęskniony przez Symeona
oczekiwany przez Maryję
Józefa
szukający woli Ojca szukający królestwa Ojca
szukający odkupienia u Ojca
szukający drogi Ojca szukający chwały u Ojca
poszukiwany /znaleziony wśród żyjących
poszukiwany /znaleziony u Ojca
poszukiwany /znaleziony w Duchu
poszukiwany /znaleziony przez Maryję
poszukiwany /znaleziony przez Kościół albo przez różaniec
Pogłębione spojrzenie
(l) (s. 152-190)
1. dany tym, którzy są pełni nadziei
2. niesiony przez ufających
3. powitany przez kochających
4. rozpoznany przez ludzi pełnych wdzięczności
5. podziwiany przez ludzi mądrych
1. nie pocieszony przez . przyjaciół
2. nie doznał współczucia od oprawców
3. wyszydzony przez żołnierzy
4. pośmiewisko tłumu
5. opuszczony wobec śmierci
1. wywyższony przez Boga
2. oczekiwany przez Kościół
3. uwielbiony w Duchu
4. do którego dołączyła Maryja/Kościół
5. któremu usługuje Maryja
Pogłębione spojrzenie (2) (s. 168-9, 172-6, 176-190)
radość Maryi, radość Ojca
radość Elżbiety radość całego ludu
radość wszystkich narodów
radość Ojca
przyjmujący smutki ludzi ubiczowany
nasza brama i nasz baranek
samotny wobec śmierci
umierający za swych prześladowców
wracający z przyszłego
świata
wstawiający się za Kościołem
oddający Kościół Maryi
ten, który przebudził Maryję/Kościół
chwała Maryi
Inne seria (częściowo ze s. 171)
zrodzony z Ojca
powitany przez sługi Boże
położony w żłobie znak sprzeciwu
oddamy sprawie Kościoła
współczujący innym ludziom
ubiczowany wspólnie z uciskanymi
wyszydzony ze słabymi
obciążony jak niewolnik
zabity razem z niewinnymi
Pan wszechrzeczy Pan naszej teraźniejszości
Pan naszego posłannictwa
Pan naszego Kościoła Pan modlitwy
214
215
III
NIECH OJCZE NASZ BĘDZIE TWOIM PRZEWODNIKIEM
[Poniższe propozycje to tylko przykłady; nie powinny zastąpić własnej intuicji,
którą otrzyma medytujący podczas modlitwy].
ZWIASTOWANIE Ojcze nasz, któryś fest w niebie
Świeć się Imię Twoje Przyjdź królestwo Twoje
Bądź wola Twoja Odpuść nam nasze winy Nie wódź nas na pokuszenie
To Ojciec jest ostatecznym źródłem wszelkiego zwiastowania.
Nadzieja Maryi znajduje odpowiedź we wcieleniu Imienia.
Izrael w czasach Maryi z tęsknotą wyczekiwał Królestwa Jezus, Syn Dawida,
jest dziedzicem tego Królestwa.
Maryja rzekła: "Niech mi się stanie według słowa twego".
Izrael w czasach Maryi z tęsknotą wyczekiwał pokoju i pojednania z Bogiem.
Królestwo me może przyjść bez zmagania się, bez chwili próby.
216
NAWIEDZENIE
Ojcze nasz, któryś jest w niebie
Przyjdź królestwo Twoje
Bądź wola Twoja Odpuść nam
Zbaw nas ode złego
Ojciec to słowo oznaczające zaufanie, a Nawiedzenie to tajemnica
zawierzenia. Bóg "nawiedza" człowieka wtedy, kiedy przychodzi zbawić albo
zganić. Ludzkie nawiedzenia, takie jak nawiedzenie Maryi, powinny przynosić
innym ludziom Boga, który nawiedza swój lud.
Tam, gdzie idzie Przybysz, tam również przyjdzie Jego królestwo.
Bóg nawiedza, aby objawić swoją wolę.
Bóg nawiedza, aby pojednać ludzi z Nim i z innymi ludźmi.
Bóg nawiedza, aby wybawiać.
NARODZENIE
Ojcze nasz, któryś jest w niebie
• Święć się imię Twoje
Przyjdź królestwo Twoje
Bądź wola Twoja
Chleba naszego powszedniego daj nam dzi-
siaj
Odpuść nam... jako i my odpuszczamy Nie wódź nas na pokuszenie
Dziecię narodzone w Betlejem jest jednorodzonym Synem Boga.
Jezus jest Imieniem Bożym, które stało się ciałem. Noc Jego narodzin jest
święta.
Izrael modlił się o przyjście królestwa i otrzymał jego Króla.
"A na ziemi pokój ludziom dobrej [zgodne] z Bożą] woli"
"Betlejem" oznacza "Świątynię chleba". Jezus jest Chlebem Bożym.
Przebaczenie na ziemi oznacza pokój na ziemi
Przy żłóbku pełnym spokoju sprzeciw wydaje się być odległy.
Modlitwa medytacyjna Zachodu - 15
217
OFIAROWANIE W ŚWIĄTYNI
Ojcze nasz, któryś fest w niebie
Święć się imię Twoje Przyjdź królestwo Twoje
Bądź wola Twoja Odpuść nam nasze winy
Nie wódź MIS na pokuszenie, ale nas zbaw ode zlego
Bóg jest Ojcem Jezusa i tutaj Bóg domaga się swojego Syna, zwracając Go
Maryi i Józefowi dopiero po oznajmieniu, jaka będzie Jego misja.
Świątynia była zbudowana, by święcić tam Boże Imię Sama Świątynia była
uświęcona przybyciem do nie) Jezusa.
Symeon ogłosił, ze Królestwo obejmie wszystkie narody. Jezus jest
"światłością dla pogan".
W Ofiarowaniu w Świątyni Bóg objawia swoją wolę.
W Ofiarowaniu pierworodny wyjednywa pojednanie.
"To dziecię przeznaczone jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu".
ODNALEZIENIE W ŚWIĄTYNI Ojcze nasz. któryś jest w niebie
Święć się imię Twoje
Przyjdź królestwo Twoje Bądź wola Twoja
Odpuść nam... lako i my odpuszczamy
218
"Powinienem być w tym, co należy do mego 0j ca".
Świątynia jest miejscem, gdzie święci się Imię.
Do 0j ca należy Jego Królestwo.
Jezus ma troszczyć się o to, co należy do Ojca (wola 0j ca).
Do Oj ca należy odpuszczanie win.
KONANIE W OGROJCU Ofcze nasz, któryś fest w niebie
Świec się imię Twoje
Przyjdź królestwo Twoje
Bądź wola Twoja
Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj l
Nie wódź nas na pokuszenie
Jezus często stawał przed Obliczem Ojca nocą po to, by Ten objawiał Mu
swą wolę dotyczącą Królestwa Modlitwa w Ogrojcu jest ostatnim i
najważniejszym z tych spotkań
Góra (Oliwna), gdzie Jezus spotyka się ze swym Ojcem, jest świętą ziemią,
taką jak Góra Synaj, gdzie Mojżesz usłyszał imię Boga
Jezus jest silnie skoncentrowany na przychodzącym Królestwie Pragnie jego
przyjścia tak silnie, ze jest gotów przyjąć każde cierpienie, aby umożliwić
jego nadejście.
Jest to najważniejszy fragment modli-twy Jezusa podczas Jego Konania w
Ogrojcu
Nawet wtedy, gdy Jego śmierć się zbliża, Jezus troszczy się o nasze
potrzeby.
Jezus przezywa teraz największe przygnębienie związane z wielką walką
(pokuszeniem). "Ojcze, jeżeli taka jest Twoja wola, niech mnie ominie ten
kielich". Uczniowie śpią, chociaż Jezus prosił ich, by modlili się, aby i oni nie
musieli przezywać tak wielkiego pokuszenia.
UBICZOWANIE, CIERNIEM UKORONOWANIE, DROGA KRZYŻOWA
Ojcze nasz, któryś Jest w niebie
Świeć się imię Twoje Przyjdź królestwo Twoje
Bądź wola Twoja
Podczas męki uwaga Jezusa jest stale zwrócona w stronę Ojca.
Nawet w największym cierpieniu Jezus nie przestaje błogosławić Imienia
Pana.
Jezus przyjmując cierpienia, oddaje największą możliwą cześć Ojcu i Jego
Królestwu
Podczas męki Jezus myśli głównie o Woli 0j ca.
219
ŚMIERĆ JEZUSA Ojcze nasz, któryś jest w niebie
Przyjdź królestw Twoje Bądź wola Twoja
Chleba naszego powszedniego daj nam dzi-siaj
Odpuść nam... jako i my odpuszczamy
W momencie śmierci (totalnej zależności) Jezusowi nie pozostaje już nikt
poza Oj cem. Doświadcza jednak także nieobecności Boga
Chwila śmierci jest momentem wywyższenia Jezusa w Królestwie.
Oto teraz Jezus dokonał życia, które było doskonałą wiernością woli Bożej.
Poprzez wydanie samego siebie Jezus staje się naszym chlebem.
Jezus umiera, przebaczając swoim wrogom, Jego śmierć jest pojednaniem.
ZMARTWYCHWSTANIE Ojcze nasz, któryś jest w niebie
Przyjdź królestwo Twoje Bądź wola Twoja
Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj
Odpuść nam... jako i my odpuszczamy Nie wódz nas na pokuszenie
To Ojdec wynagradza Jezusa, podnosząc Go z martwych.
Zmartwychwstanie Jezusa uczy nas, że Królestwo jest królestwem
zmartwychwstania (wypełnieniem wszystkich ludzkich możliwości).
Modlimy się o szybkie wypełnienie się Królestwa, nawet jeżeli wymaga to od
nas dostosowania naszej woli do woli
Boga
Usiłujemy już teraz włączyć zmartwychwstanie w nasze życie: prosimy o
zaspokojenie w tym świecie jedynie niezbędnych potrzeb.
Zmartwychwstały Chrystus przekazał nam posługę pojednania.
Wiemy, ze w dniu powszechnego zmartwychwstania wszelkie zło zostanie
osądzone, także i nasze własne.
220
WNIEBOWSTĄPIENIE
Ojcze nasz, któryś jest w niebie Świeć się imię Twoje
Przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja Odpuść nam... jako i my
odpuszczamy
Nie wódź nas na pokuszenie
Jezus wstąpił do Ojca.
Bóg obdarzył swoim świętym Imieniem Jezusa, umieszczając Go na prawicy
swego majestatu
Poprzez wstawiennictwo (pośrednictwo) Jezusa Boże Królestwo i wola mogą
się w pełni zrealizować.
Jezus pośredniczy w odpuszczeniu naszych grzechów Ponieważ nie jest ) uz
widzialnie obecny, musi rozszerzyć swoją posługę pojednania na innych.
Jezus powtórnie zstąpi ze swego miejsca po prawicy Ojca. Jego powrót
będzie połączony z ostateczną walką.
ZESŁANIE DUCHA ŚWIĘTEGO Ojcze nasz, któryś fest w niebie Święć się
imię Twoje
Przyjdź królestwo Twoje
Bądź wota Twoja
Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj
Odpuść nam nasze winy Nie wódź nas na pokuszenie
Duch Święty jest darem Ojca.
Duch Święty tak jak Syn jest Bożym Imieniem należy go święcić (traktować
jako Świętego)
Duch Święty ożywia Królestwo. Duch obdarza Maryję darami Królestwa.
Jezus zesłał Ducha, powierzając w ten sposób Kościół Maryi.
Duch Święty naucza woli Boga.
Pięćdziesiątnica jest izraelskim świętem nowego chleba W Chrystusie
jesteśmy nowym zaczynem ożywianym przez Ducha Świętego
Jezus udziela swego Ducha, aby był On duszą posługi pojednania.
Pięćdziesiątnica jest dniem ognia i wiatru Dla tych, którzy lekceważą Ducha
Świętego, doświadczenie Boga może być doświadczeniem sądu.
221
WNIEBOWZIĘCIE Ojcze nasz, któryś jest w niebie
Przyjdź królestwo Twoje Bądź wola Twoja
Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj
Odpuść nam... jako i my odpuszczamy
Nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode zlego.
UKORONOWANIE MARYI Ojcze nasz, któryś jest w niebie
Świeć się imię Twoje
Przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja
Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj
Odpuść nam... jako i my odpuszczamy
Nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego.
Maryja została "wzięta" (przyjęta) do nieba, aby być z Bogiem.
Dar wniebowzięcia ofiarowany jest całej ludzkości
Maryja jest wniebowzięta, ponieważ "usłyszała Słowo Boga i zachowała je".
Wniebowzięcie jest także dobrą wolą Boga względem nas, ale my także
musimy usłyszeć i przyjąć Bożą wolę na ziemi, tak jak jest ona słyszana i
akceptowana w niebie Musimy jak Maryja stać się słuchającymi i
wypełniającymi Słowo
Wniebowzięta nie zaprzestała swej troski o codzienne potrzeby ludzkie)
natury.
Maryja jest w pełni Przebudzoną, ponieważ otrzymała pełnię owoców
pojednania ludzkiej natury z Bogiem.
Być wniebowziętym znaczy być wziętym do Boga, bezpieczne) ucieczki od
wszelkiego zła.
Los Maryi, tak jak los każdego z nas, rozpoczyna się w odwiecznym słowie
Ojca. Wspaniałym zadaniem Maryi, jako naszej Powierniczki i Poręczycielki,
jest modlenie się z nami słowami Ojcze nasz i pomoc w stawaniu się nowymi
dziećmi Boga.
Dzieci Boga noszą Jego imię i w tym sensie są nazwane świętymi. Maryja
jest Królową Wszystkich Świętych.
Maryja jest Powierniczka i Pośredniczką Je) główną troską w nasze) sprawie
jest budowanie Królestwa i rozszerzanie się woli Boże)
Modlitwy Maryi są nieustające i rozciągają się na wszystkie nasze potrzeby.
Maryja modli się o rozszerzenie odkupieńczej woli Boże), posługi pojednania.
Maryja nieustannie modli się o to, by rosła liczba czuwających i
wyczekujących powtórnego przyjścia Pana.
IV
TEKSTY KANTYKÓW EWANGELICZNYCH
KANTYK ZACHARIASZA (Łk l, 68-79, patrz str. 202-203)
Niech będzie uwielbiony Pan, Bóg Izraela,
że nawiedził lud swój i wyzwolił go, i moc zbawczą nam wzbudził
w domu sługi swego, Dawida:
jak zapowiedział to z dawien dawna
przez usta swych świętych proroków, że nas wybawi od nieprzyjaciół
i z ręki wszystkich, którzy nas nienawidzą;
że miłosierdzie okaże ojcom naszym
i wspomni na swoje święte Przymierze -na przysięgę, którą złożył ojcu
naszemu, Abrahamowi,
że nam użyczy tego, iż z mocy nieprzyjaciół wyrwani
bez lęku służyć Mu będziemy
w pobożności i sprawiedliwości przed Nim
po wszystkie dni nasze.
[następny fragment jest profetycznym posłannictwem Jana Chrzciciela, ale
służy jako posłanie nas wszystkich]
A i ty, dziecię, prorokiem Najwyższego zwać się będziesz,
bo pójdziesz przed Panem torując Mu drogi;
Jego ludowi dasz poznać zbawienie,
[co się dokona] przez odpuszczenie mu grzechów, dzięki litości serdecznej
Boga naszego.
Przez nią z wysoka Wschodzące Słońce nas nawiedzi, by zajaśnieć tym, co
w mroku i cieniu śmierci mieszkają,
aby nasze kroki zwrócić na drogę pokoju. [Doksologią]
KANTYK MARYI (Łk l, 46-55, patrz str. 203-205)
Wielbi dusza moja Pana,
i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.
Bo wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej. Oto bowiem błogosławić mnie
będą odtąd wszystkie pokolenia, gdyż wielkie rzeczy uczynił mi
Wszechmocny. Święte jest Jego imię -a swoje miłosierdzie na pokolenia i
pokolenia
[zachowuje] dla tych, co się Go boją. On przejawia moc ramienia swego,
rozprasza [ludzi] pyszniących się zamysłami serc swoich. Strąca władców z
tronu, a wywyższa pokornych. Głodnych nasyca dobrami, a bogatych z
niczym odprawia. Ujął się za sługą swoim, Izraelem, pomny na miłosierdzie
swoje -jak przyobiecał naszym ojcom -na rzecz Abrahama i jego potomstwa
na wieki. [Doksologią]
224
KANTYK SYMEONA (Łk 2, 29-32, patrz str. 205)
Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego
słowa.
Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie,
któreś przygotował wobec wszystkich narodów:
światło na oświecenie pogan
i chwałę ludu Twego, Izraela. [Doksologią]
BIBLIOGRAFIA UZUPEŁNIAJĄCA
BASSET Bernard, Lefs Start Praying Again, Garden City, N. Y.:
Doubleday/Irnage, 1973; wyd. pol. Zacznijmy znów modlić się, Editions de
Dialoque, Paris 1979.
BLOOM Anthony, Beginning to Pray, New York: Paulist Press, 1982.
BROWN Raymond, The Birth of the Messiash: A Commentary on the Infancy
Narratives of Matthew and Lukę, Garden City, N. Y.: Double-day/Image,
1979.
BRYAN David, From Bibie to Creed, Wilmington, Del.: Michael Glazier, 1988;
distributed by Liturgical Press, Collegeville, Minn.
CAPRA Fritjof, The Tao of Physics, Revised ed., New York: Bantam Books,
1984.
CARMODY Denise L., and John T. CARMODY, Eastem Ways to the Center:
Ań Introduction to Asian Religions, Belmont, Calif.: Wadsworth, 1983.
TENŻE Western Ways to the Center: Ań Introduction to Religions ofthe West,
Belmont, Calif.: Wadsworth, 1983.
CATOIR John, Enjoy the Lord: A Path to Contemplation, New York:
The Christophers, 1978.
DOLLEN Charles, My Rosary: Its Power and Mystery. A Book of Readings,
New York: Alba House, 1988.
DONNELLY Doris, ed. Mary, Woman of Nazareth: Biblical and Theological
Perspectwes, New York: Paulist Press, 1989.
DOOHAN Leonard, Lukę: The Perennial Spirituality, Santa Fe, N. Mex.: Bear
& Co., 1985.
GRIBBIN John, In Search of Schródinger's Cal: Quantitm Physics and
Reality, London: Bantam Books, 1984.
HARING Bernard, Prayer: The Intergration of Faith and Life, Notre Damę,
Ind.: Fides Publishing, 1975.
227
HARRINGTON Wilfrid]., The Rosary: A Gospel Prayer, New York:
Alba House, 1975.
LINK Mark, You: Prayer for Beginners and Those Who Haue Forgotten How,
Niles, IŁ: Argus Communications, 1976.
MALONEY George A., Alone with the Alone, Notre Damę, Ind.: Ave Maria
Press, 1982.
MERTON Thomas, Zen and the Birds ofAppetite, Gethesemane, Ky.:
Abbey of Gethsemane, 1968; wyd. pol. Zen i ptaki źądzy, przekład A.
Szostkiewicz, Warszawa 1988.
METZ Johann B., and Kari RAHNER, The Courage to Pray, New York:
Crossroad, 1981, 1 wydanie: Ermutigung zum Gebet (Freiburg im Breis-gau:
Verlag Herder, 1977).
0'CARROL Michael, Theotokos: A Theological Encyclopedia of the Blessed
Yirgin Mary, Wilmington, DeL: Michael Glazier, 1982.
PANIKKAR Raimundo, The Trinity and the Religious Experience of Mań,
New York: Orbis Books, 1973.
PERKINS Pheme, Reading the New Testament, 2d Edition Mahwah, N.J.:
Paulist Press, 1988.
RAHNER Kari, 77ie Trinity, New York: Herder and Herder, 1969.
RATZINGER Joseph Cardinal, Daughter Zioń. San Francisco: Ignadus
Press, 1983, 1 wydanie: Die Tochter Zioń (Einsiedein: Johannes Verlag,
1977).
SEKIDA Katsuki, Zen Training: Methods and Philosophy, New York:
WeatherhiU, 1975.
SIMONS George F., Keeping Your Personal fournal, New York: Paulist
Press, 1978.
SMITH Margaret, The Way ofthe Mystics: The Earły Christian Mystics and
the Rise of the Sufis, Oxford: Oxford University Press, 1978.
WALSH James, ed. The Clond of Unknowing. Ramsey, N.J.: Paulist Press,
1981, wyd. pol. Obłok niewiedzy, przekład W. Unolt, W drodze, Poznań
1986.
WlESEL Elie, Souls on Fire: Portraits and Legends ofHasidic Masters, New
York: Random House/Vintage, 1972.
SPIS TREŚCI
Przedmowa (W. J. Harrington OP) ....................... 5
Wprowadzenie ..................................... 9
Wzór różańca ..................................... 17
Teksty modlitw różańcowych ......................... 18
1. PODSTAWOWE POJĘCIA ZWIĄZANE Z RÓŻAŃCEM ........... 19
1. Modlitwa .................................... 20
2. Jak działa modlitwa? ........................... 23
3. Modlitwa bez słów ............................. 25
4. Modlitwa prośby ............................. 25
5. Modlitwa a medytacja". .......................... 26
6. Nadzieja, modlitwa i modlitwa prośby .............. 29
7. Baqqesh: judeo-chrześcijańsko-islamski sposób medytacji . 30
8. Asceza a różaniec .............................. 33
9. Modlitwa uwielbienia ........................... 35
10. Modlitwa wstawiennicza ........................ 38
11. Czy trzeba być katolikiem, by odmawiać różaniec? .... 41
A. Ze względu na BOGA ........................ 41
B. Ze względu na JEZUSA CHRYSTUSA ............... 43
C. Ze względu na MARYJĘ ....................... 45
12. Rola powtórek w religii i w medytacji ............. 48
13. Różaniec bramą do kontemplacji .................. 50
2. MODLITWY RÓŻAŃCA .............................. 53
14. Najważniejsze części składowe różańca i kilka słów
o ich historii ............................... 53
Historia modlitwy powtarzanej .................. 55
15. Oczekiwanie jako przygotowanie do modlitwy ....... 57
16. Ojcze nasz ................................... 58
Jedno Słowo, jedno Błogosławieństwo, jedno Błaganie 61
229
17. Zdrowaś Maryjo ..............................
18. Doksologia .................................
19. W Imię (Ojca i Syna i Ducha Świętego). Amen. ........
20. Rady dla początkujących .......................
21. Podstawowe wskazówki .......................
22. Rozproszenia ................................
23. Różaniec nie jest namiastką Biblii czy sakramentów . .
3. GŁĘBSZE SPOJRZENIE NA MODLITWY RÓŻAŃCOWE .........
24. Maryja a modlitwa Ojcze nasz ...................
25. Maryja jako Poręczycielka (Pośredniczka) ..........
26. Jezus i nieobecny Ojciec .......................
27. Trójca jako Zasada Jednocząca w modlitwie Zdrowaś Maryjo
...................................
Misterium Ojca ..............................
W jaki sposób Zdrowaś Maryjo działa jako zasada jednocząca?
..............................
Pytania do dzienniczka: .......................
4. PIERWSZE SPOJRZENIE NA TAJEMNICE RÓŻAŃCOWE .........
29. Numeracja tajemnic ............................
30. Proste sprawy ogólnoludzkie w tajemnicach .........
31. Cuda w tajemnicach: wyzwanie dla wiary? ..........
Zmartwychwstanie ............................
Zwiastowanie (dziewicze poczęcie) ................
32. Krótki opis tajemnic ...........................
33. Sugestie dotyczące medytowania nad tajemnicami . . . .
A. Jak rozpocząć? .............................
B. Nowe wskazówki ...........................
C. Baqqesh a tajemnice ..........................
D. Posługuj się modlitwą Ojcze nasz jak przewodnikiem
34. Dalsze sugestie ...............................
35. Nauki biblijne a tajemnice .......................
5. POGŁĘBIONE ROZUMIENIE TAJEMNIC RÓŻAŃCOWYCH ........ 152
36. Pogłębione rozumienie Zwiastowania (Łk l, 26-38) ...... 153
Maryja miała "nadzieję zmartwychwstania" już w czasie Zwiastowania
.............................. 155
230
37. Pogłębione rozumienie Nawiedzenia św. Elżbiety
(Łk l, 39-56) .................................
38. Pogłębione rozumienie Bożego Narodzenia (Łk 2, 1-20) . .
39. Pogłębione rozumienie Ofiarowania w Świątyni
(Łk 2, 22-40) .................................
40. Pogłębione rozumienie Odnalezienia w Świątyni
(Łk 2, 41-52) .................................
41. Radość tajemnic radosnych ......................
42. Pogłębione rozumienie tajemnic bolesnych (Łk 22.39-23, 56;
Mk 14, 32-15, 47; Mt 26, 36-27, 61; J 18, 1-19, 42) ..............
43. Tajemnice bolesne jako Pascha (Zob. Aneks n, str. 215. kol. 2)
44. Pogłębione rozumienie Zmartwychwstania (Łk 24, 1-48;
Mk 16; Mt 28; J 20, 21) .............................
45. Pogłębione rozumienie Wniebowstąpienia (Łk 24, 49-51;
Dz l, 6-11; Mk 16, 19n) .............................
47. Pogłębione rozumienie Wniebowzięcia .............
48. Pogłębione rozumienie Ukoronowania Maryi na królową 189
6. RÓŻANIEC: BRAMĄ KONTEMPLACJI ....................
49. Kontemplacja ...............................
Rozpoznawanie aktywnej obecności Boga .........
Różaniec jako miejsce kontemplacji ..............
Czy twój różaniec "działa"? ....................
50. Różaniec w relacji do Eucharystii i Liturgii Godzin . . . A. Eucharystia
...............................
B. Liturgia Godzin ...........................
C. Stopniowe włączanie Liturgii Godzin ...........
51. Kantyki z Ewangelii ..........................
A. Kantyk Zachariasza (Benedictus, Łk l, 68-79) ..........
B. Kantyk Maryi (Magnificat, Łk l, 46-55) ..............
C. Kantyk Symeona (Nunc Dimiltis, Łk 2, 29-32) ..........
52. Żyjąc tajemnicami: rekolekcje różańcowe ..........
ANEKSY
L Skład Apostolski ........................
n. Sugestie dotyczące tajemnic ...............
III Niech Ojcze nasz będzie twoim przewodnikiem
IV. Teksty kantyków ewangelicznych Kantyk Zachariasza (Łk l, 68-79) . . .
Kantyk Maryi (Łk l, 46-55) ........
Kantyk Symeona (Łk 2, 29-32) ... . .
BIBLIOGRAFIA UZUPEŁNIAJĄCA