TADEUSZ RÓŻEWICZ
ŚWIADKOWIE ALBO NASZA MAŁA STABILIZACJA
Tadeusz Różewicz w swojej twórczości, zarówno poetyckiej, jak dramaturgicznej i prozatorskiej doskonale diagnozuje problemy i kryzysy współczesnych mu czasów. Podobnie, jak w szeroko znanym, powojennym wierszu Ocalony pokazuje dylematy moralne osób, które przeżyły wojnę, tak w dramacie Świadkowie albo nasze mała cywilizacja mówi o trudnej sytuacji historycznej i kulturowej lat sześćdziesiątych XX wieku.
Ta pochodząca z 1962 sztuka, jest jedną z najważniejszych w bogatym dorobku scenicznym Różewicza.
Jest ona złożona z trzech części, nie związanych fabułą , ani bohaterami, wspólny jest jedynie temat stopniowego zaniku i relatywizacji wartości. Sytuacje przedstawione w dramacie są wyolbrzymione, podkreślają tym samym jego jednoznacznie posępną wymowę.
CZĘŚĆ I
Pierwsza część to próba określenia , jak wygląda stabilizacja, dlaczego nazywa się małą, jest to swoisty argument dla całego utworu.
Bohaterowie tej części to On i Ona , oboje są recytatorami poezji, recytując poemat pt. Nasza mała stabilizacja, podają oni kolejne cechy stabilizacji, odpowiadają na pytanie na czym ona polega. Podają najpierw elementy rzeczywistości, dotyczące spraw codziennych, np.
„Zakłada się nogę na nogę/domy stoją/samochody jeżdżą/panowie maja panie/panie maja futra/futra maja kołnierze/i tak dalej…”
W świecie zapanowała stabilizacja, „miłość i nienawiść zmniejszyły wymagania”, biel nie jest już taka biała, jak kiedyś, czerń nie jest także prawdziwą czernią. Pozacierały się wszelkie granice, trudno jednoznacznie określić wartości, ludzi cechuje relatywizm moralny (czyli wartości i związane z nimi normy i oceny mające charakter względny, zmieniające się w czasie, zależne od miejsca, i od oceniającego). Zatarła się ostra granica pomiędzy prawdą i fałszem. Stabilizację wyznacza względny dobrobyt, myśli się kategoriami wyłącznie materialnymi.
Po recytacji następuje chwila ciszy, Ona mówi do Niego: „Wiesz boję się trochę/boje się że mogę to stracić”. Oboje stwierdzają, że chodzi o „naszą małą stabilizację” (czyli: „wstawanie z łóżka”, „pracę i mój stosunek do pracy i stosunek przełożonego do mnie”, „nasze wzajemne stosunki”, „to mieszkanie”, „obiady które są raz lepsze raz gorsze i ciebie”). Razem w strachu podejrzewają, że może ich „mała stabilizacja” jest tylko snem - Ona twierdzi, że w głębi duszy wierzy, że wszystko jakoś się ułoży „i będzie można odetchnąć”.
Ludzie więc nie narzekają, boją się utracić to co mają, chcą żyć wygodnie, uciekają w konformizm moralny (zmiana zachowania na skutek rzeczywistego, bądź wyobrażonego wpływu innych ludzi), obawiają się niepewności.
CZĘŚĆ II
W drugiej części, egzemplifikującej (stanowiącej przykład, ilustrującej) część pierwszą, obserwujemy małżeństwo prowadzące lakoniczną rozmowę.
Nie znamy ich imion, są przedstawieni, jako typowi przedstawiciele gatunku: kobieta i mężczyzna.
Ich rozmowy dotykają mało istotnych spraw, takich , jak dobór odpowiedniego krawatu, czy temperatura mleka.
Mówią do siebie w sposób pieszczotliwy, starają stworzyć wokół siebie iście arkadyjski klimat, jednakże wspomnienia dawnych chwil, świadomość, że niegdyś było inaczej psuje ich usilne starania zachowania ładu w swoim życiu. To co tak bardzo chcą ocalić jest w rzeczywistości martwą pustką i nieuchronnym przemijaniem. Różewicz drastycznie obnaża jałowość stosunków międzyludzkich, które opierają się na postawie egoistycznego urzeczowienia drugiej osoby. To co łączy kobietę z mężem jest w rzeczywistości oparte na grze pozorów, obojętności, niechęci do drugiej osoby ukryte pod warstwa czułych słówek, np.
K: Czy śpisz, kotku?
M: Nie.
K: A co robisz, kotku?
M: Zdechłem, piesku.
K: Żartujesz, kotku.
M: Żartuję, piesku.
Albo, kiedy kobieta mówi: „Strasznie się cieszę że to już mija. Było mi strasznie przykro, że się tak oparzyłeś. Wolałabym sama sobie oparzyć swój język. Widzieć, jak cierpi kochana osoba, jest większa katuszą…nie sądzisz?”.
Jednak zarówno kobieta , jak i mężczyzna nie chcą stracić tego co mają, boją się zmian. Wolą być nieszczęśliwi, byle by tylko nie musieli być narażeni na niepewność. Ich stabilizacja jest ułomna, jednak daje im poczucie bezpieczeństwa.
CZĘŚĆ III
W trzeciej , najbardziej statycznej części widzimy dwóch mężczyzn w nieokreślonym wieku siedzących na fotelach, na prawie pustym tarasie kawiarni, którzy są zwróceni do siebie w przeciwne strony.
Oni także nie mają swoich indywidualnych imion, zostali nazwani: Drugi i Trzeci, a tym samym całkowicie pozbawieni cech indywidualnych.
Prowadzą bezsensowną, powierzchowną rozmowę. Symbolika ciągłego siedzenia jest oczywista i nadzwyczaj wymowna. Drugi i Trzeci są w końcowym stadium stagnacji, są w stanie zgodzić się na wszystko, aby tylko nie zmienić swojej sytuacji.
Siedzą i oglądają rzeczywistość ( jako świadkowie), ale pod żadnym względem nie próbują na nią wpłynąć, Co więcej, dostrzegają tylko to co chcą widzieć.
Są całkowicie obojętni na cierpienie czołgającego się ku nim człowieka, próbują tłumaczyć sobie , że nie jest to wcale człowiek, ale pies.
Ich rozmowy , niekiedy dotykające nawet osobistych szczegółów są w rzeczywistości tylko bełkotem, mającym zagłuszyć dźwięki wydawane przez tego, który się ku nim czołga.
Są sobie całkowicie obojętni, to ich zwrócenie ku przeciwnym stronom symbolizuje wyobcowanie człowieka pośród innych ludzi, całkowity zanik więzi międzyludzkich.
Prowadzą ze sobą rozmowy, jednak nie słuchają siebie nawzajem. Drugi nie zauważa nawet , że Trzeci na chwilę wychodzi. Właśnie Trzeci przez chwilę ma pomysł, aby ruszyć się z miejsca i coś zmienić, jednak zaraz powraca na swoje dawne miejsce. Strach przezwycięża pragnienie zmiany.
Stagnacja łączy się z niemal całkowitym zanikiem człowieczeństwa, nie pomagają cierpiącemu, próbują rozwiązać problem zawiadamiając przedsiębiorstwo oczyszczania miasta.
Ich zachowanie jest ilustracją całkowitego konformizmu, przystosowania do sytuacji, można powiedzieć, że byliby doskonałymi niewolnikami.
Są obojętni , nic nie chcą zmienić; kiedy Trzeci mówi, że ma nóż, Drugi, mówi, że on nie chce absolutnie niczego przecinać, a jego więzy dają mu tylko bezpieczeństwo. Trzeci tak określa swoja kondycję: ,,..mogę iść tylko przed siebie, nie oglądając się na boki..."
Tak bardzo są przyzwyczajeni do tego , co mają , że nie wyobrażają sobie innego życia. Nie są w stanie kształtować świata , to rzeczywistość determinuje ich zachowania i oczekiwania.
Wymowa dramatu jest pesymistyczna, pokazuje ogromny kryzys wartości, który niczym zaraza poraża wszystkich obywateli bez żadnego wyjątku. Stabilizacja jest sprawą pozorną , nieautentyczną, kruchą, a jednak tak wytęsknioną, że przymyka się oczy na wszystkie jej niedoskonałości. Świadkami są wszyscy ci, którzy zgadzają się na zastana rzeczywistość i nie próbują jej w żaden sposób zmienić , nie chcą zaryzykować, boją się utraty wszystkiego co mają. Stabilizacja jest ironicznie nazwana małą, gdyż nie zapewnia ona autentycznego bezpieczeństwa.
3