Nie przepraszam
Letnia woda z prysznica spływała po gładkiej, bladej skórze Ariany. Tak desperacko chciała uciec od Thomasa, że prawie użyła swojego elektronicznego klucza by otworzyć frontowe drzwi do Billings. W ostatniej sekundzie przypomniała sobie, że nie powinna być na kampusie, i że ochrona mogła zostać powiadomiona gdy ktoś próbowałby wejść do innej bursy niż Drake. Przeklinając samą siebie za to, że prawie całkowicie nawaliła, zawróciła i użyła klucza Profesor Lattimer by wejść tylnymi drzwiami. Noelle dorobiła ten klucz na początku semestru, przewidując, że nie zawsze będzie wracać do Billings o wyznaczonej godzinie. Włożyła go za żelazny kinkiet, którego żarówka oświetlała tylne wejście. Ariana była jedyną osobą na kampusie, która wiedziała o kluczu, ale nigdy go nie użyła. Aż do teraz.
Wyczerpana, oparła się o matową szybę kabiny prysznica. Kafle łazienkowe w duże, zielone fale morza, zawsze były dla niej uspokajające. Zawsze sprawiały, że prysznic wydawał się być spa, jej osobistą, małą oazą. Ale dzisiaj wyglądały na surowe i zimne. Ariana wzdrygnęła się gdy poczuła nagły, chłodniejszy strumień wody. Wiedziała, że nie ma znaczenia to, ile będzie stała pod prysznicem. Nie uda jej się zmyć poczucia winy.
Musiała uwierzyć, że nie było jeszcze za późno by wszystko naprawić. Jeśli mogłaby tylko dotrzeć do Vermont, wszystko byłoby w porządku. Przypominałaby sobie, że kocha Daniela i dlaczego. Przypomniałaby sobie wszystkie te słodkie rzeczy, które zrobił przez rok bycia razem.
Było ich tak wiele. Kiedy nakładała sobie kokosowy szampon na swoje splątane włosy, uśmiechała się do wspomnień z jej urodzin z zeszłej wiosny. Daniel pojawił się przed jej drzwiami w jeansach i koszulce trzymając butelkę Clos du Mesnil. Zamówili samochód do Manhattanu, gdzie zaskoczył ją literacką wycieczką po West Village. Spacerowali razem po różnych uliczkach, zwiedzając jej ulubione miejsca. Pili czerwone wino w małym, skromnie oświetlonym barze z widokiem na park Washington Square, gdzie, jak to powiedział Henry James zmagał się z powieścią Skrzydła Gołębicy. Pamięta jak później trzymała wysoki kubek z ciemnym piwem, i jak prawie czuła duchy Fitzgeralda i Hemingwaya, w następnym lokalu. Przez cały wieczór, została przeniesiona w miejsce gdzie nie musiała się martwić rodziną, dobrymi ocenami, czy zadowalaniem Paige Ryan by dostać zaproszenie do Billings.
Mogła się zatracić w wspomnieniach, które tak uwielbiała. Które Daniel dla niej stworzył. Ponieważ ją kochał. Pokazywał to każdego dnia, będą dla niej opiekuńczym. Jak podczas tej sytuacji z Sergeiem tamtego wieczoru. Jak…
Nagle wspomnienie koszmarnej nocy z sierpnia powróciło do Ariany tak gwałtownie, że jej oczy otworzyły się szeroko.
Nie chciała pamiętać co Daniel zrobił tamtej nocy, ale obraz, mimo to, pojawił się w pełnym kolorach. Wszystkie dziewczyny z Billings i ich chłopacy zebrali się w lesie, na ostatnim takim spotkaniu przed rozpoczęciem nauki. Ariana siedziała przytulona do Daniela naprzeciwko ognia, sącząc piwo, kiedy poczuła, że jego ciało zrobiło się spięte. Daniel oskarżył jednego z kolegów Dasha, którego znał z domu, o gapienie się na Arianę, i tak po prostu na niego warknął.
Ariana zacisnęła oczy i przytrzymała się ściany, starając się zatrzymać wspominania, ale było to zbyt trudne. Usłyszała trzask kiedy facet wpadł na drzewo. Słyszała nieopamiętany, głuchy odgłos pięści Daniela, kiedy raz za razem uderzał w niego. Dramatyczne błaganie, powtarzające się w kółko.
Stary, proszę… To nic nie miało znaczyć… proszę przestań…
W końcu Dash odciągnął Daniela od swojego kolegi i pomógł mu dostać się do samochodu, ale wszyscy udawali, że nic niezwykłego się nie wydarzyło. Paige wzruszyła ramionami, przewracając oczami i powiedziała tylko „To właśnie jest mój brat”. Nawet Noelle wyglądała jakby była pod wrażeniem, że Daniel jest w stanie zrobić coś takiego, by chronić swoje terytorium.
Jego terytorium. Czyli ja. Pomyślała.
Arianie zrobiło się gorąco, chociaż woda stawała się coraz zimniejsza. Powinna już wyjść spod prysznica, jeżeli nie chciała dostać zapalenia płuc. Ariana przekręciła kurek z ciepłą wodą w lewo, aż poczuła opór. Rozległ się dźwięk wydobywający się z rur, ale temperatura wody się nie zmieniła. Ariana skuliła się pod chłodnym strumieniem, przeczesując włosy palcami by pozbyć się szamponu.
Nagle jakiś dźwięk dotarł do uszu Ariany, na co znieruchomiała. Czy właśnie usłyszała skrzypnięcie, czy to tylko jej wyobraźnia? Kątem oka zobaczyła przemieszczający się cień. Chwyciła swoje ramię, i niespokojnie wbijała sobie paznokcie w skórę.
- Halo? Thomas? Czy to ty?
Nic. Ale była pewna, że ktoś tu był. Ale kto? Jakaś przypadkowa osoba obserwująca ją? Przez dłuższą chwilę Ariana się nie poruszyła. Wstrzymała oddech i nasłuchiwała. Nic się nie działo. To tylko jej wyobraźnia. Zaczyna mieć zwidy.
Wtedy dobiegło do niej kolejne skrzypnięcie. Wyłączyła zimną wodę.
- Halo? - zawołała. Słowo unosiło się jeszcze przez chwilę, po tym jak je powiedziała. - Jest tu ktoś?
Cisza.
Otworzyła drzwi od kabiny. Łazienka była pusta. Pojedyncze krople wody spadały powoli z porcelanowego kranu. Ale one kapały za każdym razem, prawda? Wszystko było na swoim miejscu: szafeczka Noelle zaopatrzona w szampony, gąbki, i drogie maseczki do twarzy z gliny; elektryczna szczoteczka Ariany, jej ręcznik, leżący na ławeczce tuż obok prysznica. Mrugnęła. Dziwne. Mogła przysiąc, że powiesiła go na haczyku na drzwiach. Zawsze wieszała go na haczyku.
Potrząsnęła głową. To tylko jej wyobraźnia. To wszystko. Była w Billings, po raz pierwszy sama, i to ją przerażało. Była zła i się spieszyła, więc położyła ręcznik w inne miejsce. To nic takiego. Westchnęła i sięgnęła po niego.
Nagle drzwi do łazienki stanęły otworem. Ariana krzyknęła.
- Idealne wyczucie czasu. - powiedział Thomas Pearson patrząc na nią chytrze.
- Thomas! - pisnęła, owijając się ręcznikiem tak ciasno jak to było możliwe. - Cholernie mnie wystraszyłeś!
O Mój Boże. Thomas Pearson właśnie zobaczył mnie nagą. Kompletnie. Nagą.
Zapanował nad swoim wyrazem twarzy, jakby chciał nie robić żadnej miny. We włosach miał śnieg, a jego policzki miały uroczo różowy kolor z zimna.
- Przepraszam. To znaczy przepraszam, ze cię wystraszyłem. Nie za to, że zobaczyłem cię nagą. Żeby było jasne.
- To nie jest śmieszne. - zamknęła drzwi z powrotem by między nimi znalazła się chociaż szyba. Skuliła się w rogu, wzięła głęboki oddech kładąc dłoń na klatce piersiowej. - Co ty tu robisz?
Thomas wszedł do łazienki. Usłyszała jak otwiera szafkę na leki nad zlewem.
- Chciałem ci tylko dać szansę na przeprosiny. No wiesz, za bycie taką suką.
Ariana zesztywniała, kiedy wycierała włosy w ręcznik. Powiedział to zwykłym tonem. Tylko żartował. Teraz kiedy w końcu miała szansę się uspokoić, poczuła upokorzenie swoją przesadną reakcją w jego pokoju, spróbowała więc iść jego tropem. Udawać, że nie stało się nic wielkiego.
- Dlaczego nie odpowiadałeś kiedy wołałam twoje imię? - zapytała.
Chwila ciszy.
- O co ci chodzi? Dopiero tu przyszedłem.
- Słyszałam cię kilka minut temu. - zaprotestowała. - Byłeś w łazience. - związała ręcznik by nie spadał i otworzyła drzwiczki. Thomas wyglądał na autentycznie zmieszanego. Serce Ariany zabiło ze strachem. - Naprawdę dopiero tu przyszedłeś?
- Przysięgam.
Ale ktoś tu był. Była tego pewna. Thomas kłamał?
Czy może to Daniel pogrywający z nią? A może był to ktoś całkiem inny? Pusty żołądek Ariany przekręcił się niebezpiecznie.
- Jak tu wszedłeś? - domagała się odpowiedzi.
- Klucz Noelle. - odpowiedział wprost, bębniąc palcami w butelkę przy prysznicu. Podniósł jedną, ogromną po odżywce i przyjrzał się etykiecie. - Co to do cholery jest olejek jojoba?
- Skąd wiesz o kluczu Noelle? - stanęła na macie obok prysznica, objęła się ramionami chroniąc się przed zimnym powietrzem.
- Wiedza powszechna, niegrzeczna dziewczyno.
Wiedza powszechna. Noelle pewnie powiedziała o kluczu Dashowi. Co oznaczało, że Paige też prawdopodobnie o nim wiedziała. I Daniel.
Thomas odłożył butelkę na miejsce i zrobił krok w jej stronę.
- Daj mi sekundę. - przytrzymała otwarte drzwi do jej pokoju. - Zaraz wyjdę.
- Będę czekał. - powiedział Thomas i uśmiechnął się sugestywnie, zanim zamknęła za nim drzwi.
Znowu sama, oparła się o ścianę i skupiła się na zwolnieniu swojego oddechu. Co jeśli Daniel tu był? Co jeśli był teraz w Billings, podsłuchując ją i Thomasa?
Ale nie. Nie. To niemożliwe. Nie mógłby wymknąć się rodzicom, siostrze, ich świątecznym wakacjom, tylko po to by z nią pogrywać w jakieś gierki. Nie zrobiłby tego. Musiała w to uwierzyć. Musiała w to uwierzyć albo oszaleje.
- Po prostu zmierz się z aktualny problemem. - szepnęła, wycierając parę z lustra i patrząc w swoje odbicie. Thomas.
Co zamierzała teraz zrobić? Myślała, że to już koniec. Myślała, że ten policzek zadany Thomasowi, bez względu na to czy jej się to podobało, zakończy ten obłęd. Ale teraz Thomas był w jej pokoju. Byli sami i jej skóra znów drżała. Wzięła głęboki wdech i założyła swój jedwabny szlafrok.
Musiała mu powiedzieć, że nie mogli tego dalej ciągnąć. Może i było intrygująco i zabawnie, ale to nie mogło być realne. To co miała z Danielem było realne. Tak. To właśnie zamierzała mu powiedzieć, a on musiał to zrozumieć. Spojrzała w lustro, w jej niebieskie oczy i przygotowała się na rozmowę. Ale kiedy sięgała po klamkę minutę później, zdała sobie sprawę, że wciąż się trzęsie. I to wcale nie z zimna.
Błaganie
- Thomas, ja…
Język jednak odmówił Arianie posłuszeństwa, kiedy Thomas podniósł parę najseksowniejszej bielizny Noelle, czerwone stringi z maleńkim kawałkiem materiału na przodzie.
- Są twoje czy Noelle? Bo muszę przyznać, że moja wyobraźnia jest teraz w kilku pięknych miejscach…
- Nie są moje. - powiedziała, zabierając majtki Thomasowi i rzucając je na łóżko Noelle, gdzie leżały wszystkie rzeczy które się nie zmieściły do jej walizki.
- Thomas, posłuchaj…
- Spójrz, przyszedłem tu żeby zawrzeć pokój, bo wygląda na to, że utknęliśmy tu na kilka dni. - powiedział, wkładając ręce do przednich kieszeni jeansów. - No i nadal nie usłyszałem przeprosin za bycie bardzo niemiłą.
Ariana znów chwyciła swoje ramię.
- Co to znaczy, że utknęliśmy?
Thomas wskazał na ekran komputera, który pokazywał prognozę pogody. Najwyraźniej poradził sobie z podłączeniem komputera Ariany do internatu. Zwiększyła głośność.
- …autostrada została zamknięta a wszystkie masowe przejazdy zostały wstrzymane na czas trwania huraganu. - mówił prezenter pogody atakowany przez śnieg i wiatr. - Gubernator zarządził stan zagrożenia i prosił w miarę możliwości o pozostanie w domach. Im mniej ludzi na ulicach tym lepiej…
Serce Ariany opadło. Ściszyła dźwięk.
- To jest jakiś koszmar. - powiedział Thomas.
Ariana się odwróciła i wpatrzyła w okno. Wszystko w zasięgu jej wzroku było białe. To było jak welon opatulający ciasno Bursę Billings, więżąc ją w środku.
- Utknęliśmy. - powiedziała powoli, jej usta wyschły. - Razem.
- Taa, ale nie przejmuj się, nie zamierzam robić nic, żebyś mnie znów uderzyła. - powiedział Thomas, jego niebieskie oczy tańczyły.
- Nie? - zapytała głupio. Czuła się jakby dopiero co się obudziła. Uświadomiła sobie, że nie dotrze do Vermont. Zajęło jej minutę by to sobie przyswoić.
- Nie jestem idiotą. Już zrozumiałem o co chodzi. Nie masz zamiaru zdradzić Daniela. - powiedział. - Więc jeśli chcesz, możemy utknąć tu jako przyjaciele.
Spojrzał jej prosto w oczy. Żadnego zdenerwowania, żadnych insynuacji, ani zarozumiałego uśmiechu.
- Tylko przyjaciele. - powiedziała ostrożnie.
Nie była pewna czy mogła się przyjaźnić z Thomasem Pearsonem. Albo czy tego chciała. Ale wiedziała, że nie miała ochoty utknąć w tym pokoju sama. Nie dałaby rady. Nie bez utraty zmysłów.
- Tylko przyjaciele. - powiedział Thomas. - Dobra.
Ariana przytaknęła i zaczęła szukać w komodzie jakichś cieplejszych ubrań. Tylko przyjaciele było w porządku. Da radę. Jeżeli skupi się na Danielu, będzie mogła ignorować oczy Thomasa. Jego uśmiech. Wspomnienie nagiego torsu przylegającego do jej pleców przez całą noc. Da radę. Naprawdę.
- Spoko. Więc jako moja przyjaciółka musisz wysłuchać tej historii. - Thomas wskoczył na jej łóżko. Sprężyny zaskrzypiały głośno. - Wszedłem sobie po prostu do tej parująco gorącej dziewczyny pod prysznicem, a ona była kompletnie na…
Ariana zakryła jego usta dłonią. Thomas spojrzał na nią jakby była nienormalna, ale ona miała wzrok utkwiony w drzwiach. Coś usłyszała. W holu. I tym razem, zdecydowanie sobie tego nie wyobraziła.
Thomas złapał ją za nadgarstek i odciągnął jej dłoń ze swoich ust.
- Co? - zapytał, podążając za jej spojrzeniem.
- Ktoś tu jest. - wyszeptała.
Thomas się zaśmiał kpiąco. - Nikogo tu nie, ale… - przerwał gdy rozległ się odgłos kroków mijający drzwi - Cholera.
Podskoczył, a Ariana praktycznie wepchnęła go do szafy Noelle. Schowali się w środku i cicho zamknęła za nimi drzwi. Ariana stanęła gołą stopą prosto na ostrym obcasie od szpilek, i musiała mocno zagryźć usta by powstrzymać się od szlochu. Przeklinała się za wybranie szafy Noelle. Może i była większa, ale też zawalona ogromną ilością ubrań, butów i torebek, tak, że ona i Thomas ledwo się mieścili. Ich ciała były przyciśnięte do siebie, mogła poczuć ciepły oddech Thomasa na swoim ramieniu. Nagle, zdała sobie sprawę, że pomiędzy nimi był tylko jej jedwabny szlafrok. Jej skóra pulsowała od strachu i podniecenia.
Drzwi do jej pokoju się otworzyły i Ariana zapomniała o wszystkim oprócz strachu. Wstrzymała oddech, przywierając ciaśniej do Thomasa, jej skóra była już cała mokra od potu. Ktoś skradł się do jej pokoju i zaczął stąpać po skrzypiącej, drewnianej podłodze. Usłyszała dźwięk zatrzaskiwanej szuflady jej biurka. Chwyciła się Thomasa jeszcze mocniej.
Ktokolwiek tam był, przeszukiwał jej rzeczy. Wypełniła ją wściekłość, ale powstrzymała chęć otworzenia drzwi szafy.
Odpuść sobie. Po prostu sobie odpuść.
Musiała sobie odpuścić. Nie mogła ryzykować, że ją przyłapią. Dyrektor Cox wyraził się bardzo jasno w tej sprawie. Głębokie burczenie wydobyło się z brzucha Ariany, skuliła się i objęła ramionami ciasno w tali, w bezsilnej próbie stłumienia odgłosów. Poczuła jak ciało Thomasa trzęsie się w bezgłośnym śmiechu. Aż do teraz, nawet nie myślała o tym, że nie jadła nic od poprzedniego dnia.
Kroki zbliżyły się do szafy i zatrzymały tuż przed nią. Ariana zacisnęła oczy.
Błagam. Po prostu odejdź. Idź. Idź. Idź.
Chwyciła się za ramię z desperacją. Wyobraziła sobie swoją matkę która dowiaduje się, że jej jedyna córka została wyrzucona z Easton. Wyobraziła ją sobie w wielkim, opustoszałym domu. Przerzucającą strony albumu ze zdjęciami, które Ariana przesyłała jej prawie każdego miesiąca odkąd przyjechała do Easton. Zdjęcia jej i Daniela. Zdjęcia z tańców, z pikników, z meczów lacrosse. Zdjęcia jej i Noelle kiedy spędzały wolny czas w ich pokoju. Zdjęcia ciemności, królewskich budynków które rzucały cienie na kampus.
Jeżeli Ariana zostałaby wydalona, jeżeli Easton byłoby dla niej niedostępne i Billings przestałoby być częścią życia Ariany, jej matka nie miałaby już powodów do dumy. Bez tych miejsc, tych rzeczy i tych ludzi, Ariana była niczym. Nikim. A jej matka nie miałaby po co żyć.
Ariana drżała z przerażenia na tę myśl.
Nareszcie, kroki oddaliły się od szafy, i kilka sekund później zatrzasnęły się drzwi do pokoju. Ariana natychmiast wydostała się z szafy. Umierała z pragnienia by otworzyć drzwi i złapać intruza na holu, ale wiedziała, że nie może.
- Ariana, ty się cała trzęsiesz. - powiedział Thomas wyciągając do niej rękę.
- Wiem, że się trzęsę! Ktoś był w moim pokoju! - syknęła w odpowiedzi.
Podeszła do biurka i zaczęła przeglądać szuflady. Była rozdarta między ulgą a wściekłością. Nikogo nie powinno być w Billings. Jak dużo osób wiedziało o kluczu Noelle? Poza tym, czego mógł ten ktoś chcieć z jej pokoju?
- Kto to, do cholery, był?
- Może nauczyciel? Sprawdzał pokoje, żeby się upewnić, że nikogo nie ma? - Thomas brzmiał niepewnie.
Potrząsnęła głową.
- Nauczyciel nie przeszukiwałby moich rzeczy. Zresztą wszyscy powinni być w Drake.
Zatrzymała się przed biurkiem i pozwoliła wzrokowi wodzić po jej laptopie, po kopi Madame Bovary, po świecy, którą Daniel kupił jej kilka dni temu. Coś było nie tak. Czegoś brakowało.
Thomas wzruszył ramionami.
- Kto wie, dopóki nie zostaniemy złapani, wszystko będzie dobrze.
- Jak możesz być tak obojętny w tej sprawie? - warknęła, przesuwając dłońmi po blacie biurka.
Na myśl, że ktoś był w jej pokoju, że ktoś dotykał jej rzeczy, jej skóra drżała.
- Ktoś…
Drzazga wbiła jej się w palec.
- Cholera jasna. - skrzywiła się i spojrzała na kroplę krwi, która pojawiła się na palcu. - Ktoś grzebał w moich osobistych rzeczach, a ty zachowujesz się jakby nic się nie stało.
- Po prostu… nic nie możesz z tym zrobić, więc nie widzę powodu, żeby się stresować. - Thomas podszedł do okna, delikatnie ocierając się o jej ramię. Miała ochotę odskoczyć, jakby ją oparzył.
- I tak nie możesz iść z tym do dyrektora. Nie powinno nas tu nawet być.
Ariana go zignorowała, skupiając się przez chwilę na drzazdze wbitej w czubek pulsującego palca. Dlaczego nie mogła odgadnąć co było nie tak? Co było inaczej na jej biurku? Coś się zmieniło? Tak samo jak w łazience, kiedy brała prysznic, zanim przyszedł Thomas.
- Możemy już o tym zapomnieć? - westchnął Thomas. -Ubierz się i chodźmy coś zjeść zanim twój żołądek zwoła tu cały kampus.
- Dobrze. Muszę tylko się dowiedzieć, co zginęło z mojego… - gardło Ariany się zacisnęło, a kropla krwi już zaschła.
Właśnie uświadomiła sobie co się zmieniło. Ktokolwiek był w jej pokoju, pominął jej laptop, jej diamentowe kolczyki, jej delikaty, antyczny zegarek i wziął tylko jedną rzecz.
Czarno-białe zdjęcie Ariany- to które zrobił jej Daniel w Hamptons- zniknęło.