Mity o wysiedleniach
Jędrzej Giertych
Wysiedlenia przedsięwzięte przez władze polskie zaczęły się na małą skalę dopiero w czerwcu 1945 roku, o czym piszą autorzy książki na s. 116 i 153 [Niemieckie straty spowodowane wysiedleniem - Die Deutschen Vertreibungsverluste. Bevökerungsbilanzen für die deutschen Vertreibungsgebite 1939/50. Herausgeber Satistisches Bundesamt - Wiesbaden. Verag: W. Kohlhammer, Gmbh, Stuttgart 1958], a na dużą skalę dopiero po decyzjach poczdamskich w tej sprawie, częściowo w październiku 1945 roku, głównie jednak w roku 1946 i później. Autorzy piszą o tym na s. 67. 117. 153. 187-18K.
Czy wysiedlenia te spowodowały straty? Jakie one były?
Jest rzeczą uderzającą, że autorzy książki nic o tym nie piszą. Znalazłem w książce tylko jedną jedyną wzmiankę stwierdzająca, że straty takie miały miejsce. Mianowicie na s. 33. w rozdziale wstępnym, autorzy piszą ogólnikowo o całym obszarze ziem nad Odra i Nysą: „Transporty wysiedleńcze jechały przez całą zimę z 1945 na 1946 rok. Pociągnęły one za sobą również niezliczone ofiary”.
„Niezliczone ofiary” to bardzo nieokreślone pojęcie. Może to być równie dobrze milion, jak dziesięć osób.
Czy niemiecki Urząd Statystyczny nie mógł podać nam choćby w przybliżeniu jakiejś bardziej określonej liczby? I czy nie mógł opisać okoliczności, w jakich te straty nastąpiły? Nawet dobrowolna emigracja wczasach najspokojniejszych, a nawet ruch turystyczny, pociągają za sobą ofiary spowodowane nieszczęśliwymi wypadkami, zaziębieniem, a nawet czyimś karygodnym zaniedbaniem, morderstwami itp. Jestem daleki od kwestionowania twierdzenia niemieckiego Urzędu Statystycznego, że jakieś straty mogły mieć miejsce. Ale trudno mi uwierzyć, że były one znaczne, skoro niemiecki Urząd Statystyczny nie uznał za stosowne zadać sobie trudu, by je choćby w przybliżeniu liczbowo określić i by je umieścić w jakiejś określonej okolicy czy miejscowości oraz w określonych okolicznościach.
Daje mi to sposobność przejścia do drugiego z kolei zarzutu, jaki muszę postawić niemieckiemu Urzędowi Statystycznemu. (Wszystko, co napisałem wyżej to był zarzut pierwszy: że Urząd ten zapisał na poczet „strat powojennych” straty wojenne).
Tym drugim zarzutem jest, że książka nie zawiera najmniejszego śladu konkretnych informacji, iż przesiedlenia ludności niemieckiej rzeczywiście straty w ludziach za sobą pociągnęło. Jest to jakby proces o morderstwo prowadzony w warunkach, gdy nie znaleziono zwłok. Jak wiadomo, zdarza się to tylko w bardzo rzadkich i wyjątkowych wypadkach, by sąd wydał wyrok skazujący o morderstwo, gdy nikt nie widział zwłok zabitego: normalnie, nieobecność zwłok nasuwa przypuszczenie, że rzekomo zamordowany może wciąż jeszcze żyje i że całe oskarżenie opiera się na nieporozumieniu.
Gdzie są zwłoki ofiar? Czyż doprawdy centralny Urząd Statystyczny dużego państwa, w książce o 540 stronicach, nie ma nic bardziej skonkretyzowanego do powiedzenia na temat, będący tytułem książki, prócz dwóch słów: „unzählige Opfer”? („niezliczone Ofiary" - red.].
O stratach wojennych czytaliśmy w książce mnóstwo informacji bardzo konkretnych. Choćby w formie przykładu podano nam nazwy wsi i miasteczek, daty, w których straty nastąpiły, ścisłe liczby niektórych ofiar. Opowiedziano nam także o całym szeregu konkretnych wydarzeń, marszu po lodzie i załamywaniu się tego lodu, o tonięciu okrętów na pełnym morzu, o ostrzeliwaniu pociągów przez czołgi, o samobójstwach. Co do niektórych strat wojennych, mianowicie co do strat żołnierzy poległych na wojnie, oraz ofiar alianckich bombardowań lotniczych, podano nam nawet zupełnie konkretne obliczenia statystyczne. A tymczasem o stratach, rzekomo spowodowanych przez wysiedlenie, nie dowiadujemy się dosłownie nic. Narzuca się stąd tylko jeden wniosek: że niemiecki Urząd Statystyczny nam nie mówi, bo nie ma nic do powiedzenia. Nie ma nic do powiedzenia, bo żadnych strat nie było. A przynajmniej nie było strat wykraczających poza to, co się normalnie w życiu milionowej masy ludzkiej zdarza.
Jędrzej Giertych, O rzekomych ofiarach w ludziach
niemieckiej ludności przesiedlonej znad Odry i Nysy
Na temat fałszerstw niemieckiej
propagandy naukowej