Matka Teresa z Kalkuty (1910 1997)


Matka Teresa z Kalkuty (1910 - 1997)

Życiorys

Dzieciństwo


     Kobieta znana wszystkim jako Matka Teresa z Kalkuty urodziła się 26 sierpnia 1910 r. w należącym wówczas do Serbii mieście Skopje (obecnie stolica Macedonii), jako Ganxhe - Agnieszka Bojaxhiu (czyt. Ganż Bojadżiu) - trzecie, najmłodsze dziecko Albańczyków Kole (Mikoiaj) i Drane Bojaxhiu.

     Ojciec - potomek dużej, zamożnej rodziny z albańskiego miasta Prizren w Kosowie o tradycjach kupieckich, sam kupiec i przedsiębiorca budowlany, przeniósł się do Skopje - ośrodka handlowego - i zakupił dom. Podróżował w interesach po całej Europie. Zasiadał w radzie miejskiej, wspierał rozwój teatru, sztuk pięknych oraz miejscowy Kościół katolicki, angażował się politycznie na rzecz niepodległej Albanii. Był bardzo towarzyski, jego dom był zawsze pełen różnego rodzaju gości, od biskupa Skopje po miejscowych biedaków. Żywo interesował się wychowaniem i kształceniem swoich dzieci. Niekiedy bywał surowy i miał wobec nich wysokie wymagania.

     Choć dom rodziny Bojcuchiu byl zawsze otwarty dla wszystkich, niezmiennie szczególną serdeczność okazywał ubogim. Ojciec pouczał: "moje dzieci, nie bierzcie do ust nawet kęsa, jeśli wcześniej nie podzielicie się z innymi".

     Zmarł w 1919 r. w wieku 45 lat. Agnieszka miała wtedy 9 lat. Po jego śmierci krążyły pogłoski, że został otruty za swoje poglądy polityczne.

     Matka Drane miała bardzo tradycyjne poglądy na rolę kobiety w rodzinie. "Gdy ojciec pracował, matka zajmowała się domem - gotowała, cerowała, szyła, ale kiedy wracał, wszelka praca ustawała. Matka wkładała czystą suknię, czesała się i upewniała, że dzieci są umyte i schludne, gotowe, by go powitać". Podzielała i dopełniała podejście męża do kwestii posiadania. Szyła, haftowała i sprzedawała ubrania nie tylko po to, by zaspokoić materialne potrzeby swojej rodziny, ale także uboższych od siebie. Bardzo wierząca, uczyła dzieci wiary i czynnej miłości, życia chrześcijańskiego popartego czynami miłosierdzia. Była kobietą o silnym charakterze - po śmierci męża została w trudnej sytuacji, ale przy pomocy 15-letniej, starszej córki Agę potrafiła uporać się z problemami. Nadal troszczyła się także o ubogich, których często zapraszała do rodzinnego stołu. W rodzinie był jeszcze starszy od Agnieszki o trzy lata brat Lazer.

     "Tak więc podwaliny przyszłego apostolatu Agnieszki kształtowały się pod wpływem pobożnej matki i jej przywiązania do wartości niematerialnych: Życzliwości, hojności oraz współczucia dla ubogich i słabych".

     "Modlitwa stanowiła integralną część ich życia rodzinnego. Codziennie wieczorem zbierali się na wspólną modlitwę, a regularne odwiedzanie miejscowego kościoła było dla nich ogromnym duchowym oparciem".

     Brat Lazer wspominał ją jako dziecko posłuszne i bardzo zdolne, od najmłodszych lat chętnie uczestniczące w nabożeństwach. "Była lubianym dzieckiem o ujmującym poczuciu humoru. Uczyła się najpierw w szkole przy klasztornej, potem jednak wstąpiła do szkoły państwowej". Umiała grać na mandolinie i była ogólnie muzykalna - śpiewała z siostrą w chórze parafialnym przy kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa.

     Była świetną organizatorką i siłą napędową wszelkich akcji. Odkryła też w sobie dar przekazywania wiedzy innym. Kochała poezję i sama też pisała, a jej dwa felietony ukazały się w miejscowej gazecie. Myślała o karierze literackiej lub muzycznej. Zawsze była dość chorowita i miała słabe płuca.

     Po wyjeździe z domu w 1928 r. nigdy już nie zobaczyła się z mamą i siostrą, które zamieszkały w Tiranie odciętej po wojnie od wolnego świata przez komunistyczny reżim. Brat Lazer wyemigrował z żoną i córką do Włoch. W 1970 r. Matka Teresa otrzymała list od siostry Agi z Albanii, że mama czuje się źle i że żyje im się bardzo ciężko. Matka Teresa próbowała spotkać się z nimi. W Rzymie zwróciła się do ambasady albańskiej o pozwolenie opuszczenia przez nie Albanii. Nie dostały jednak wiz wyjazdowych. Chciała pojechać do Albanii, ale dano jej do zrozumienia, że jeśli tam przyjedzie, to już nie wyjedzie. W 1972 r. otrzymała w Kalkucie wiadomość o śmierci mamy. Siostra żyła rok dłużej, brat zmarł we Włoszech w 1981 r.

Powołanie misyjne

     "Byłam jeszcze mała, miałam dwanaście łat, gdy po raz pierwszy zapragnęłam całkowicie należeć do Boga". W odkrywaniu drogi życiowej pomagał jej ojciec Jambrekowic - jezuita pracujący w parafii Skopje. Opowiadał parafianom o działalności misyjnej Towarzystwa Jezusowego. Czytał płomienne listy misjonarzy pracujących wśród biedoty w archidiecezji kalkuckiej, które pomogły Agnieszce dokładnie określić swe powołanie - chciała być misjonarką. Decyzja ta nie przyszła jej łatwo. "Niewątpliwie stoczyła wewnętrzną walkę, ponieważ wszystko wskazywało na to, że była bardzo przywiązana do swojej rodziny i chciała kiedyś mieć własny dom i dzieci". Wiedziała, że wstępując do zakonu misyjnego, będzie musiała żyć z dala od rodziny, przyjaciół i ojczyzny.

Loretanka

     W 1928 r. złożyła prośbę o przyjęcie do Zgromadzenia Sióstr Loretanek. O ich pracy pisali z Bengalu księża jezuici. Zakon z siedzibą w Irlandii zajmował się kształceniem personelu dla szkół elementarnych w Indiach.

     26 września pojechała pociągiem do Rathfarnham koło Dublina - do macierzystego domu Sióstr Matki Bożej Loretańskiej. Tam nauczyła się m.in. języka angielskiego, którym posługiwała się potem przez całe życie.

     12 października 1928 r. otrzymała habit, wstąpiła do postulatu i przybrała imię: Maria Teresa od Dzieciątka Jezus - na cześć małej Teresy z Lisieux, wskazującej drogę do świętości przez wierność w małych sprawach.

     1 grudnia wsiadła na statek do Indii - wówczas kolonii brytyjskiej. 6 stycznia 1929 r. przybyła do Kalkuty. 23 maja 1929 r. rozpoczęła nowicjat. 24 maja 1931 r. złożyła pierwsze, czasowe śluby i zaczęła pracować jako nauczycielka geografii i historii w przyklasztornej szkole sióstr Loretanek w zamożnej dzielnicy Kalkuty. Uczyła też w szkole z internatem dla dziewcząt z rozbitych rodzin i sierot - tu zobaczyła nędzę i głód. Lubiła swój ą pracę, a ją lubiły jej uczennice. 24 maja 1937 r. złożyła śluby wieczyste - ubóstwa, posłuszeństwa i czystości. W czasie wojny została dyrektorką szkoły. W 1943 r. Indie ogarnął głód. W Bengalu zmarło pięć milionów osób. Do bombardowanej Kalkuty wciąż napływali uchodźcy. Szkoły, także szkoła sióstr, były wykorzystywane jako szpitale. Loretanki zajmowały się coraz liczniejszymi rannymi i chorymi. W 1946 r. Hindusi walczyli o uwolnienie spod panowania brytyjskiego. Na ulicach Kalkuty trwały walki. Siostra Teresa, mimo niebezpieczeństw, często opuszczała mury klasztoru, by zdobyć pożywienie dla uczniów i innych przebywających w szkole. Wkrótce zachorowała na gruźlicę. Nie była w stanie dalej pracować w szkole i dlatego została wysłana do miejscowości Darjeeling u podnóża Himalajów.

Powołanie w powołaniu

     Kiedy 10 września 1946 r. jechała pociągiem do Darjeeling przeżyła coś, co nazwała potem powołaniem w powołaniu. Usłyszała wyraźnie wewnętrzny głos, by porzucić wszystko i naśladując Jezusa zamieszkać na ulicach Kalkuty razem z nędzarzami, by im służyć. Jedyne, co mogła zrobić, to odpowiedzieć "tak". Wiedziała, że jest to Jego wola i że musi ją wypełnić. Nie miała wątpliwości, że to było Jego działanie.

     "Miałam opuścić klasztor i pomagać biednym, żyjąc pośród nich, lecz dotrzymać ślubów; założyć nowe zgromadzenie pracując w duchu ubóstwa i radości na rzecz najbiedniejszych z biednych, mieszkających w dzielnicach nędzy. To był Jego rozkaz. Wiedziałam, do kogo należę, ale nie wiedziałam, jak się do tego zabrać".

     W październiku wróciła do sióstr, ale myśl o opuszczeniu klasztoru nie opuszczała jej.

     Jednak arcybiskup odmówił zgody na opuszczenie klasztoru, twierdząc, że jeśli to Boża sprawa, to przetrwa próbę czasu. Przeniesiono ją do Asansol, trzy godziny drogi od Kalkuty. Tam uczyła, przygotowywała dzieci do Pierwszej Komunii, opiekowała się ogrodem. Była tu około pięciu miesięcy, potem arcybiskup ponownie przeniósł ją do Kalkuty. W styczniu 1948 r. pozwolił jej ubiegać się o zgodę na opuszczenie zakonu.

     W lutym przesłano prośbę do Rzymu, w lipcu dostała pozwolenie na opuszczenie zakonu na rok. Kupiła na bazarze trzy białe sari obrzeżone niebieskimi paskami, uszyte z najtańszej tkaniny. Niebieskie paski podobały się jej, bo błękit jest kolorem Najświętszej Maryi Panny. 16 sierpnia 1948 r. zmieniła swój dotychczasowy habit na sari i cicho opuściła zakon. Udała się do Patny na kurs pielęgniarski, do sióstr misji medycznej pracujących przy szpitalu Świętej Rodziny. Po kilku tygodniach wróciła do Kalkuty. "Matka Teresa zamierzała założyć zgromadzenie, którego członkinie żyłyby tak samo jak indyjscy nędzarze. Uważała, że i ona, i inne dziewczęta powinny żyć, ubierać się i jeść jak najbiedniejsi z biednych - pielęgnowani, karmieni i ubierani przez nie jak cierpiący Chrystus". Pierwszym jej domem był mały pokoik przy domu Św. Józefa, prowadzonym przez małe siostry ubogie. Stąd wychodziła do slumsów w dzielnicy Motijhil, w sąsiedztwie szkoły, w której pracowała przez 18 lat. Najpierw założyła tu szkołę dla biedoty, uczyła na podwórku dwudziestu jeden uczniów pisząc patykiem po błocie. Myła te dzieci, odwiedzała chorych. Ludzie zaczęli jej pomagać, jak mogli, ale wciąż była sama. Był to trudny dla niej okres. Wynajęła tam dwie rudery - jedną na szkołę, drugą jako schronienie dla chorych i konających nędzarzy.

Misjonarka Miłości

     W marcu 1949 r. dołączyły do niej pierwsze współtowarzyszki, wywodzące się z dawnych uczennic. Mottem stały się słowa zaczerpnięte z Ewangelii św. Mateusza: "Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili".

     To jeszcze nie był zakon, ale "pobożne kobiety mieszkające razem". Wystosowały oficjalną prośbę o formalne erygowanie zgromadzenia. Pierwszą Regułę napisała Matka w latach 1948-1949. Wykorzystała sporo elementów reguły loretanek, a ta ma wiele wspólnego z regułą jezuitów. Podstawą jest modlitwa i praca. Zgromadzenie Misjonarek Miłości zatwierdził Pius XII w 1950 r.

     "Osoby wstępujące do niniejszego instytutu postanawiają poświęcić się niestrudzonemu wyszukiwaniu w miastach i wioskach, nawet w najnędzniej szych okolicach, ludzi najuboższych, opuszczonych, chorych, kalekich, umierających; wytrwałej trosce o nich i nauczaniu wiary chrześcijańskiej, jak też żarliwym staraniom, by ich nawrócić i uświęcić (...). Także wykonywaniu innych podobnych prac i posług apostolskich, jakkolwiek niskie czy skromne mogłyby się one wydawać" (fragment dekretu Stolicy Apostolskiej, powołującego zgromadzenie).

     W 1953 r. siostry przeniosły się do nowego domu przy Lower Circular Road 54 A, zwanego odtąd domem macierzystym.

     Siostry z założenia podjęły życie w ścisłym ubóstwie. "Młode Misjonarki Miłości posiadały tylko bawełniane sari i habity, zwyczajną bieliznę, parę sandałów, krzyż przypinany na lewym ramieniu, różaniec, parasol dla osłony przed deszczem monsunowym, metalowe wiadro do prania i cieniutki siennik służący za łóżko". Uczyły się żebrać od Matki, prosiły o zbywające jedzenie na bogatszych ulicach, ale tylko dla ubogich, nie dla siebie. Matka nie zgadzała. się, by siostry żyły w lepszych warunkach, niż ubodzy - nawet w placówkach na Zachodzie. Misjonarce nie wolno było przyjąć nic poza szklanką wody. Później poczyniła ustępstwa, pozwalając siostrom jeść podczas spotkań z duchownymi oraz w domach swych rodzin. Nie wolno im było sypiać poza domem. Gdy ofiarowywano im dywany i pralki, nie przyjmowała ich. Powtarzała siostrom, żeby zaufały Panu w kwestii finansów. W 1953 r. odbyły się pierwsze śluby sióstr misjonarek w rzymskokatolickiej katedrze w Kalkucie. Matka Teresa złożyła wtedy także śluby wieczyste jako Misjonarka Miłości.

Służba

     Siostry otworzyły Nirmal Hridaj - Dom Czystego (Niepokalanego) Serca DLA UMIERAJĄCYCH. Udzielano tu wszelkiej możliwej pomocy lekarskiej; ci zaś, którym nic nie mogło już pomóc, którzy żyli jak zwierzęta, mieli gdzie umrzeć z godnością - otoczeni miłością i czułością.

     Następnie otworzyły Sisu Bharan - dom DLA DZIECI OPUSZCZONYCH, które Misjonarki znajdowały na ulicy. Czasami jednak przynosili je sami rodzice. Misjonarki dbały, by otrzymały jakieś wykształcenie, były finansowane przez bogatszych. Część została adoptowana, niektóre wróciły do rodziców.

     W Titlagarh Misjonarki otworzyły w marcu 1959 r. przychodnię DLA TRĘDOWATYCH. Choroba ta stanowiła szczególnie palący problem w samej Kalkucie i w okolicach. Mieszkało tam około 30 000 chorych, izolowanych i �nieczystych". Znaczna część przypadków wynikała z niedożywienia i niedostatecznej opieki lekarskiej. Siostry zakładały objazdowe przychodnie, by chorzy mogli do nich łatwiej dotrzeć. Starały się przywrócić im poczucie godności, przyuczały do pracy zdolnych do niej. Założyły Sanri Nagar - Miasto Pokoju - osadę, gdzie trędowaci mogli żyć z rodzinami.

     "Kiedy dotykam ich cuchnących ran, wiem, że dotykam samego Chrystusa, Tego, którego przyjmuj ę w Komunii świętej pod postacią chleba. Świadomość ta dodaje mi wiele sil. Jestem przekonana, że nie mogłabym czynić tego wszystkiego, co czynię, jeżeli nie wierzyłabym, że dotykam samego Jezusa ukrytego pod postacią człowieka trędowatego".

Z wiadrem w świat

     Przez dziesięć lat siostry działały tylko w diecezji kalkuckiej. Od 1959 r. zaczęły działać w całych Indiach. W 1965 r. papież Paweł VI nadał im prawa papieskie, co umożliwiło działalność na całym świecie. Dzięki regule życia opartego na posłuszeństwie i ubóstwie (podróżowały tylko z bagażem podręcznym, mieszczącym się w pudełku lub wiadrze) siostry potrafiły szybko się przemieszczać do nowych miejsc. Pierwsza placówka poza Indiami powstała w Wenezueli w lipcu 1965 r. Siostry opiekowały się biednymi, przygotowywały do Pierwszej Komunii i bierzmowania. W 1968 r., odpowiadając na prośbę papieża Pawła VI, założyły dom w Rzymie, w biednej dzielnicy imigrantów z Sycylii i Sardynii. W tym samym roku założyły domy w Afryce (Tanzania), Australii, w 1970 r. - w Jerozolimie i Londynie.

     Matka zaczęła coraz więcej podróżować po świecie.

     "Początkowo siostry były troskliwie wychowywane i kształtowane dzięki osobistemu przykładowi Matki, gdy patrzyły, jak obmywała rany, szorowała podłogi i tuliła do serca niemowlęta, promieniując przy tym niewyczerpaną energią, czułością i radością. Teraz odwiedzała różne domy tak często, jak tylko mogła i usiłowała jeszcze do nich pisać, choć coraz częściej przepraszając, że nie uczyniła tego wcześniej (...). Dużymi, okrągłymi literami pisała krótkie listy i notatki, będące później źródłem natchnienia i przewodnikiem dla tych sióstr".

     W czasie podróży przypominała siostrom, by nie wyrzucały pieniędzy na zbytki. Obowiązywała twarda dyscyplina. Leki i żywność rozdawano natychmiast. Językiem zakonu stał się angielski - wspólny język roboczy. Liturgię odprawiano także w tym języku. W 1970 r. podzieliła domy zakonne w Indiach na pięć regionów, z których każdy miał swoją przełożoną regionalną. Miała przez to więcej czasu na modlitwę i podróże. Zawsze, jeśli było to możliwe, starała się towarzyszyć siostrom w pierwszych dniach działalności nowego ośrodka. Podróżowała do nowych domów, starała się być na ślubach swych sióstr. Zaczęła też brać udział w sympozjach i spotkaniach naukowych - na temat rodziny, pokoju itd.

     "Do końca roku 1979 zgromadzenie liczyło 158 placówek rozsianych po świecie, 1187 sióstr, które złożyły śluby, 411 nowicjuszek i 120 postulantek".

     Tylko w 1981 r. siostry otworzyły 8 nowych placówek w Indiach i 17 na innych kontynentach. W tym roku, 24 maja, przypadała pięćdziesiąta rocznica złożenia przez Matkę ślubów zakonnych. Uczczono ją modlitwami i nabożeństwami dziękczynnymi w ponad dwustu domach i nie tylko. "Choć stopniowo zyskiwała międzynarodowe uznanie, nadal potrafiła zakasywać rękawy i porządnie szorować podłogi. Wciąż pracowała wśród ubogich i chorych". Poświęcała wiele czasu na sprawy publiczne, bo wiedziała, że należy uświadomić światu potrzeby ubogich. Jej rosnąca sława przyciągała pieniądze z najrozmaitszych źródeł. Siłę czerpała z modlitwy. "Wyczerpana, znużona, bez sil po dniu wypełnionym zajęciami, które mogły przestraszyć o wiele młodszych, chroniła się w kaplicy, a po pewnym czasie wyłaniała się stamtąd wyraźnie ożywiona, »napełniona« i gotowa kontynuować dzieło Boże".

Nowe obszary nędzy

     W 1983 r. otrzymała z całego świata ponad sto próśb o otwarcie domów. W 1985 r. w Nowym Jorku otworzyła hospicjum "Dar Miłości" dla mężczyzn chorych na AIDS - trąd Zachodu. W krajach dobrobytu, w wielkich miastach Europy i Stanów Zjednoczonych odkryła kolejne obszary nędzy - ubóstwo duchowe, samotność, poczucie bycia niechcianym.

     Szczególne znaczenie miała dla niej służba podejmowana w krajach komunistycznych. Marzyła o otwarciu placówki w Chinach, przybyła tam w końcu 1985 r.

     W latach 1990-1991 powstało pięć nowych domów w ZSRR - dwa w Moskwie, jeden w Armenii, jeden w Gruzji. W 1990 r. założyła domy w Rumunii i Czechosłowacji. A w 1991 r. spełniło się jej marzenie - powstał dom w jej ojczystej Albanii, która była niegdyś największym bastionem komunizmu w Europie i jej najbiedniejszym krajem.

     W 1991 r. założyła w Bengalu Zachodnim dom dla kobiet przebywających w więzieniach za prostytucję, do której zostały zmuszone przemocą lub przekupstwem. Na początku zamieszkało tam 40 kobiet. Wywierała ogromny wpływ na opinię społeczną i mobilizowała ludzi. Ponad 100 000 uczniów w Danii zrezygnowało z codziennej szklanki mleka, by inni mieli co jeść. Ze Szwajcarii co roku płynęły leki dla trędowatych w Bengalu, 5000 ton żywności trafiało co tydzień do głodujących w Etiopii i Tanzanii.

Podziwiana nędzarka

     Apelowała o pomoc do ludzi bogatych, spotykała się z nimi. Coraz więcej osób odwiedzało ją w Kalkucie - m.in. królowa Elżbieta II, Giną Lollobrigida, książę Karol, księżna Anna, księżna Diana. W domu w Jerozolimie spotkał się z nią Jasir Arafat, który zaprosił misjonarki do Palestyny i oświadczył, że może otworzyć domy dla umierających w Betlejem i w Jerozolimie.

     Zaszczyty przyjmowała z głębokim poczuciem, że nie jest ich godna, podkreślając, że czyni to tylko w imieniu ubogich. Nie przypisywała sobie żadnych zasług, powtarzając: "Ja niczego nie robię. To Bóg czyni wszystko. To On posługuje się moim ubóstwem, aby ukazać swoje wielkie bogactwo; moim życiem, aby obdarzać (...) swoim Życiem i swoją wielką Miłością".

     Mówiła zawsze prosto, często się powtarzała, ale jej słowa płynęły zawsze z serca. Wszystkich, wielkich i małych traktowała w ten sam sposób, bo dla niej wszyscy byli równi wobec siebie jako dzieci Boga. Przemawiała zawsze tak samo, niezależnie od pozycji słuchaczy. Mimo, że otaczał j ą powszechny podziw, zdarzały się też zdania krytyczne - raziła jej wierność tradycji, autorytetowi i nauczaniu Kościoła katolickiego, jej zdecydowany sprzeciw wobec aborcji. Bogaci krzywili się, gdy wskazywała na duchowe ubóstwo Zachodu.

Odpocznę w Niebie

     Z biegiem lat Matka Teresa była coraz słabsza. Cierpiała na malarię, która dawała się we znaki w okresach szczególnego napięcia. Nieraz wydarzały się jej urazy tuż przed wyruszeniem w długą podróż, co odbierała zawsze za wynagradzającą łaskę Bożą i składała swój ból Bogu w ofierze. Na początku lat osiemdziesiątych znacznie popsuł się jej wzrok, nastąpiło zwyrodnienie kręgów i stąd jej pochylone plecy. W 1974 r. przebyła lekki atak serca, a od 1981 r. funkcjonowała z rozrusznikiem serca. Cierpiała na przelotne zaniki pamięci, czasem coś myliła. Kilka razy trafiła do szpitala, ale nie chciała zmienić trybu życia, ograniczyć podróży. W 1991 r. przeszła zapalenie płuc i atak serca. "Mimo słabości fizycznej Matki Teresy, mimo, że jej zwykle zgarbiona sylwetka pochylała się coraz bardziej, mimo, że codziennie rano miała gorączkę, jej dzieło rozwijało się..."

     Mówiła, że odpocznie w Niebie, bo tu jest jeszcze wiele do zrobienia.

Rozwój dzieła

     Ciągle rosła liczba chętnych do wstąpienia do Zgromadzenia - w 1989 r. zakon liczył 3068 sióstr po ślubach, 454 nowicjuszki i 140 kandydatek. Siostry miały ponad 400 domów w przeszło 90 krajach. Zwiększała się też liczba braci. W 1990 r. z misjonarkami miłości współpracowało około 3 000 000 osób.

     Często powtarzała: "Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga".

     W marcu 1963 r. rozpoczęło działalność Zgromadzenie Braci Misjonarzy Miłości - Matka uznała, że są dziedziny działalności odpowiedniejsze dla mężczyzn niż kobiet. Ma podobny charakter do zgromadzenia sióstr, kierowanego w tym samym duchu i w łączności z siostrami.

     W 1970 r. powstała w Nowym Jorku gałąź kontemplacyjna - Kontemplacyjne Zgromadzenie Sióstr Misjonarek Miłości. Siostry te większość dnia spędzają na modlitwie kontemplacyjnej, a przez kilka godzin po południu służą najuboższym z ubogich.

     W 1978 r. w rzymskiej dzielnicy nędzy zaczęli działać Bracia Kontemplacyjni.

     W 1978 r. Matka spotkała ks. Josepha Langforda, który zainicjował gałąź Kapłańskich Współpracowników Matki Teresy. Głównym celem ruchu jest osobista odnowa kapłańska przez pogłębione życie modlitewne, skromniejszy styl życia i umiłowanie kapłaństwa. Ruch rozprzestrzenił się stopniowo na ponad 60 krajów. Ojciec Langford zawiązał także grupę kapłanów, którzy decydują się oddać całe swoje życie służbie najuboższym z ubogich. Od 1983 r. w Nowym Jorku zaczęli działać Ojcowie Misjonarze Miłości. W 1984 r. stali się zatwierdzoną wspólnotą zakonną.

     Oprócz osób konsekrowanych działają z siostrami Współpracownicy Świeccy. W 1969 r. powstało Międzynarodowe Stowarzyszenie Współpracowników Matki Teresy. Jego celem jest organizacja pomocy materialnej dla Misjonarek Miłości. Początkowo siostry otrzymywały pomoc zwłaszcza od zamożniejszych kobiet, które oprócz wsparcia finansowego organizowały zbiórkę potrzebnych rzeczy dla biednych, pomoc chorym i dzieciom. Zakres ich prac stopniowo się rozszerzał, więc stworzono organizację. Współpracownicy Medyczni - w 1982 r. lekarze rzymscy pracujący w różnych placówkach sióstr zaczęli spotykać się raz w miesiącu na modlitwie i rozważaniach. W ciągu czterech lat sieć objęła cały świat.

     Współpracownicy Chorzy i Cierpiący. Pomysł zrodził się już w 1948 r. podczas spotkania z Belgijką Jacaueline de Decker, pielęgniarką pragnącą poświęcić swe życie dla ubogich. Jednak problemy ze zdrowiem uniemożliwiły jej pracę. Matka ukazała jej wtedy cel - życie pełne bólu i cierpienia, ofiarowane Panu z radością w intencji dzieła Misjonarek Miłości. Każda siostra posiada swą siostrę cierpiącą, swoje drugie "ja". Matka chciała, by ludzie dostrzegali w cierpieniu nie bezsens i źródło rozpaczy, lecz powołanie.

     W 1989 r. powstało Stowarzyszenie Świeckich Misjonarzy Miłości obejmujące świeckich żyjących w małżeństwach oraz osoby samotne. Składają co roku cztery śluby, jak siostry. Żyją zgodnie ze swoim stanem, w duchu modlitwy, medytacji i kontemplacji, spełniając akty miłosierdzia i współczucia. Patronuje im święta Rodzina z Nazaretu.

Wszystko dla Jezusa

     W 1990 r. Matka Teresa poprosiła, aby siostry zwolniły ją z funkcji przełożonej misjonarek miłości, oddając się woli Bożej przez decyzję kapituły generalnej. Kapituła zwolniła ją z tej odpowiedzialności dopiero w 1997 r. ze względu na jej bardzo trudny stan zdrowia. 87-letnia zakonnica prosiła lekarzy, by pozwolili jej spokojnie umrzeć. Uważała, że nie powinna korzystać z kosztownych badań, na które nie mógłby sobie pozwolić żaden z jej podopiecznych. Gdy lekarze zapewniali, że po kuracji będzie mogła nadal pracować, zgadzała się na wszelkie zabiegi.

     Nową przełożoną została wybrana 63-letnia hinduska - siostra Nirmala, która przewodniczyła dotychczas kontemplacyjnej gałęzi zgromadzenia. Matka wyraźnie pochwalała ten wybór.

     Zmarła 5 września 1997 r. Jej ciało wystawiono na widok publiczny w macierzystym domu w Kalkucie, potem przewieziono w ambulansie z napisem "Matka" do kościoła św. Tomasza. 13 września ciało przewieziono ulicami na armatniej lawecie, którą wieziono ciała Mahatmy Gandhiego i innych bohaterów indyjskich. Oficjalna msza żałobna odbyła się na krytym stadionie Netaji, uczestniczyło w niej wiele osobistości z całego świata. Pozostawiła po sobie ogromne dziedzictwo - blisko 4000 sióstr, ok. 400 braci, 20 kapłanów, 35 seminarzystów, ponad 600 domów w 127 krajach, niezliczone rzesze współpracowników i wolontariuszy. Siostry wraz ze współpracownikami dokarmiają rocznie pół miliona rodzin, uczą 20 000 dzieci i opiekują się 90 000 trędowatych.

Iwona Kuzienko

na podstawie: "Matka Teresa" Kathryn Spink oraz
"Matka Teresa. Kiedy modlitwa staje się życiem"
Reidara Huseby'ego.

ŻYCIE

Życie jest szansą

schwyć ją.

Życie jest pięknem

podziwiaj je.

Życie jest błogosławieństwem

kosztuj go.

Życie jest marzeniem

urzeczywistnij je

Życie jest wyzwaniem

zmierz się z nim.

Życie jest obowiązkiem

spełnij go.

Życie jest grą

zagraj w nią.

Życie jest cenne

zatroszcz się o nie.

Życie jest bogactwem

zachowaj je.

Życie jest miłością

ciesz się nią.

Życie jest tajemnicą

odkryj ją.

Życie jest obietnicą

spełnij ją.

Życie jest smutkiem

pokonaj go.

Życie jest hymnem

wyśpiewaj go.

Życie jest walką

podejmij ją.

Życie jest przygodą

idź za nią.

Życie jest szczęściem

pomóż mu.

Życie jest życiem

broń go.



Matka Teresa z Kalkuty

44 mysli Matki Teresy

0x01 graphic

Mottem mojego życie jest:
Wszystko dla Jezusa,
wszystko dla Jezusa
przez Maryję!


Nie Czynię nic nadzwyczajnego: Kocham, ponieważ Bóg mnie kocha.

Wszystkie te nagradzania i ceremonie z nimi związane są dla mnie jednym wielkim krzyżem, ale przyjmuję je ze względu na biedaków oraz w ich imieniu. Traktuję je jako pokutę, która może połączyć mój krzyż z krzyżem Chrystusa.

Cierpienie daje nam możliwość upodabniania się do Jezusa i stawania się jedno z krzyżem. Jest to najwspanialszy sposób przybliżania się do Boga.

Jezus powiedział: Uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem... Gdy ma się serce ciche i pokorne, gdy spełnia się wolę Boga, wszystko staje się o wiele prostsze i łatwiejsze do wykonania.

Radość jest modlitwą. Radość jest mocą. Radość jest miłością. Bóg kocha tego, kto daje z radością!

Wszystko zaczyna się od modlitwy. Naucz się kochać modlitwę. Zapragnij częstej modlitwy w ciągu dnia i zadaj sobie trud, by się modlić. Jeśli chcesz się modlić lepiej, módl się częściej. Im częściej będziesz się modlił, tym łatwiej Ci to będzie przychodzić. Doskonała modlitwa nie polega na wypowiadaniu wielu słów, ale musi w niej być zapał, który wzniesie Twoje serce do Jezusa.

Bóg nie żąda od nas sukcesu w każdej dziedzinie, lecz wierności. Jakkolwiek piękna będzie nasza praca, nie przywiązujmy się do niej. Bądźmy gotowi zrezygnować z niej w każdej chwili, nie tracąc pokoju ducha.

Świętość nie jest luksusem zarezerwowanym dla nielicznych; jest zwykłym obowiązkiem dla mnie i dla ciebie. Powinniśmy stawać się świętymi niezależnie od stanu życia, w jakim Bóg nas umieścił. Niezależnie od tego kim jesteśmy lub gdzie się znajdujemy, w tym miejscu powinniśmy przeżywać naszą świętość.

Ja nie robię nic. To On wszystko robi. Jestem tylko narzędziem w Jego ręku. Tego jestem bardziej pewna niż własnego życia.

On daje mi siłę. Kocham Go w ubogich i kocham ubogich w Nim. Bez Jezusa nasze życie byłoby bezsensowne, niezrozumiałe.

Bóg stworzył wszystkich ludzi z miłości i nie przestaje ich kochać. Powinniśmy kochać Boga i siebie nawzajem tak, jak Bóg nas ukochał.

Ludzie i narody niszczący życie przez aborcję lub eutanazję, należą do najbiedniejszych. Żadna ręka ludzka nie powinna odbierać życia, bowiem jest ono życiem Boga w nas, nawet w nie narodzonym dziecku.

Dzisiejszy człowiek zajęty jest pracą, jej rytmem i różnymi zmartwieniami, a nie ma czasu dla siebie, nie mówiąc już o innych ludziach.

Nie mam czasu ani na starzenie się, ani na umieranie. Mam tylko czas na to, aby służyć Bogu i kochać Go w drugim człowieku.

Smutny jest fakt, że wiele dzieci nie ogląda świata z powodu jakiegoś widzimisię swoich rodziców.

Jezus stał się Chlebem Życia, by dać nam życie.

Jestem świadoma, że jesteśmy maleńką kroplą w wielkim oceanie nędzy i cierpienia, ale jeżeli nie byłoby tej kropli, to ludzkie cierpienie i nędza byłyby jeszcze większe...

Patrząc na Jezusa wiszącego na krzyżu możemy zauważyć, że Jego głowa pochyla się, aby nas ucałować; Jego ręce wyciągają się, aby nas objąć; Jego serce otwiera się, aby stać się naszą ucieczką...

Nareszcie świat zrozumiał, że dzieła miłości mają wielki wkład na rzecz pokoju (po otrzymaniu Nagrody Nobla).

Będziemy żyć w pokoju, jeżeli będziemy się modlić, ponieważ modlitwa ożywia wiarę, a wiara miłość. Jeżeli będziemy wierzyć i modlić się, będziemy mogli uczynić wiele dobrego dla Boga i dla innych ludzi.

Od chwili, gdy rozpoczęłyśmy codzienną adorację, nasza miłość do Jezusa stała się głębsza. Natomiast nasza miłość do ludzi stała się bardziej rozumiejąca, nasza miłość do ubogich bardziej współczująca. Poza tym liczba powołań zwiększyła się dwukrotnie.

Rodzina która się modli razem, pozostaje razem.

Ludzie na całym świecie, chociaż różnią się wykształceniem, religią czy stanowiskiem, są tacy sami. Wszyscy oni chcą być kochani. Wszyscy są głodni miłości. Bóg jest radością, radość jest modlitwą. Radość jest oznaką hojności.

Kiedy jesteś pełen radości, poruszasz się szybciej i pragniesz dzielić się dobrem ze wszystkimi. Radość jest znakiem jedności z Bogiem - znakiem Bożej obecności.

Uczucie odrazy jest ludzkie, ale jeśli potrafisz dojrzeć twarz Jezusa w przebraniu cierpiącego, będziesz świętym.

Majątek i pieniądze nie czynią nas bogatymi - to nasz stosunek do nich o tym decyduje. Bóg daje nam dobra materialne po to, abyśmy się nimi dzielili, a nie po to, byśmy je zatrzymywali dla siebie.

Im mniej dóbr będziecie mieli, tym więcej będziecie mogli oddać. Im więcej posiadacie, tym mniej oddacie. Jeśli więc będziecie prosić w modlitwie, proście o odwagę i dawajcie z siebie, dawajcie aż do bólu.

Lepiej jest popełniać błędy, kierując się dobrocią, niż czynić cuda w złości.

Tak jak Bóg daje dobre rzeczy za darmo, tak i my winniśmy dawać za darmo potrzebującym.

Moim największym wyróżnieniem jest kochać Jezusa. On jest dla mnie wszystkim, On jest moim życiem, moją miłością, moją nagrodą.

Miłość zaczyna się w domu, w rodzinie. W naszych rodzinach jest wielu samotnych ludzi. Nie mają czasu na uśmiech. Miłość zaczyna się tam. Zatroszczcie się, by w ich życiu były sakramenty. Przywróćcie zwyczaj wspólnej modlitwy w rodzinie.

Rzecz nie w wielkości czynu, ale w wielkości miłości, jaką w najdrobniejszy czyn wkładamy.

Spójrzcie przed snem na swoją dłoń i zapytajcie siebie samych: Co uczyniłem dziś dla Jezusa? Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, Mnie to uczyniliście...

Mamy wielką łaskę daną nam przez Jezusa: Eucharystię. Otoczcie ją miłością. Zatroszczcie się o to, aby przynajmniej jedną godzinę w tygodniu spędzić przed Najświętszym Sakramentem.

Ludzie samotni, odepchnięci, psychicznie chorzy, fizycznie upośledzeni są wszędzie. Czy mamy dla nich czas?

O ile mogę pojąć wielkość Boga, o tyle Jego pokora jest dla mnie czymś niepojętym.

Wszystko, co Bóg wam daje, to nie po to, aby zatrzymać dla siebie, ale by się tym dzielić. Im mniej mamy, tym więcej jesteśmy zdolni dać.

W dzisiejszym świecie największym zagrożeniem dla pokoju jest aborcja.

Nie znoszę być fotografowana, ale staram się ze wszystkiego zrobić użytek na chwałę Bożą. Kiedy pozwalam zrobić sobie zdjęcie, proszę Jezusa, aby w tym czasie zabrał jedną duszę z czyśćca do nieba.

Nie dziwmy się i nie koncentrujmy nadmiernie na cudzych upadkach. Dostrzegajmy raczej dobro innych ludziach, albowiem każdy z nas stworzony jest na obraz Boga.

Fałszywie oskarżona mogę cierpieć, ale jeżeli w tym oskarżeniu jest odrobina prawdy, coś na co zasłużyłam - wtedy to bardziej boli. Powinniśmy być szczęśliwi, że nasze wady są znane takimi, jakimi są.

Przemoc kojarzy nam się zawsze z nożem, bombą, pistoletem. Dla mnie jednak przemoc wynika z postawy człowieka. Na przykład mówienie ludziom, że są nic nie warci, że są leniwi, że są tacy czy inni, uważam za wielką przemoc.

Nie jestem zwolenniczką przeprowadzania akcji na wielką skalę. Dla mnie liczy się pojedyncza osoba. Jeżeli zaczniemy zabiegać o liczby, wkrótce się w nich zagubimy i nigdy nie będziemy mogli okazać miłości i szacunku jednej osobie.

Żaden człowiek, żadne prawo czy też jakikolwiek rząd nie może prześladować mnie za to, że wybrałam religię, która przynosi mi pokój, radość i miłość.

Matka Teresa z Kaltuty

(1910 - 1997)

Trzy lekcje Matki Teresy

     Nigdy nie zajmuję się tłumami, lecz jedną osobą. Gdybym spojrzała na tłumy, nigdy bym nie zaczęła". Tak mówi Matka Teresa. To samo źródło Ewangelii, czyste i krystaliczne! To, co robi - jak sama - zauważyła - to jedynie "kropla wody w oceanie nędzy". Tak, Matko, jednak ta kropla wody ma ogromną moc oczyszczającą! Ona zmienia ocean.

     Jakże jednak musiała cierpieć, czując się jedynie kroplą, podczas gdy w jej piersi biło serce o rozmiarach świata! Do tego stopnia, że tę maleńką niewiastę, ożywioną wolą gigantyczną i miłością gorejącą jak płomień ku bosym, leżącym na ulicach żebrakom, ogarniało czasem wyczerpanie: "Są takie chwile - jęczała - w których czuję się jak puste naczynie, rzecz bez zawartości. Czuję się wtedy tak sama, tak nędzna!" Chwile te były rzadkie i przelotne. Jako wierna oblubienica Chrystusa promieniała radością, choć całkowicie zanurzona w największej nędzy. Ta radość tryskała z samego wnętrza jej istoty jako potężne źródło. Ponad sto razy to słowo-katalizator wkłada Ewangelia w usta Jezusa.

Pierwsza lekcja: Radość


     Pierwsza zatem lekcja, jaką pozostawia nam ta bardzo wielka święta, to lekcja radości. Czy można być naprawdę chrześcijaninem bez posiadania w sobie radości Chrystusa "jakiej nikt nie zdoła odebrać?" (J 16,22). Co mówi na to Matka Teresa? "Radość to modlitwa. Ona jest siłą i miłością. Ona jest siecią rybaka, w którą łowi się dusze. Serce pałające miłością to serce radosne." I ona porównywała "głęboką radość" do busoli wskazującej nieomylnie kierunek, jaki powinno się nadać życiu: "Trzeba więc jej się oddać, nawet jeśli idziemy drogą usianą przeszkodami."

     Busola i sieć. Ewangelia jest busolą chrześcijańskiego życia. Ewangelia, a nie jakaś teoria filozoficzna lub ideologia polityczna. I chrześcijanin, który posługuje się tą pewną busolą nie może nie zarzucać sieci, aby przyprowadzić dusze do Jezusa spragnionego dusz aż po Krzyż. Tak, Chrystus wzywa nas wszystkich do bycia rybakami ludzi z radością jako przynętą. Smutny chrześcijanin nigdy nikogo nie nawróci.

Druga lekcja: Prawda


     Druga lekcja, jaką nam pozostawia apostołka z Kalkuty, to prawda. Mówić prawdę wiernie, odważnie, jeśli trzeba, wbrew wszystkim. Społeczeństwo końca tego wieku w krajach, nazwijmy je rozwiniętymi, zbudowało w swej kulturze śmierci (jak mówi Jan Paweł II) całą serię tabu. Jeśli się ich nie respektuje, spotyka się pogardę, zostaje się zaklasyfikowanym do grupy niepoprawnych dinozaurów. Zabijanie dzieci nienarodzonych to jeden z tematów tabu, bez wątpienia najmocniejszy. Matka Teresa nie omieszkała go naruszać. Uczyniła to m. in. jakieś cztery, może pięć lat temu, wobec Prezydenta Stanów Zjednoczonych i rządu amerykańskiego w czasie National Prayer Breakfast, w którym i ja brałem udział trzy razy. Ona zaś była gościem honorowym. Wobec jakichś trzech tysięcy Amerykanów należących do klas przywódczych wyznała, czym jest w istocie przerywanie ciąży: to nie - komfortowa operacja pozbawiona ryzyka, lecz - zabójstwo niewinnej istoty w łonie własnej matki.

     "Zabija się dzieci mające się narodzić, milionami. A my nic nie mówimy... nikt nie mówi o milionach małych istnień, poczętych, mających takie samo życie, jak wy i ja, życie Boże. A my nic nie mówimy... Narody rozwinięte są najbiedniejsze. Boją się maleństw, boją się mającego się narodzić dziecka, dlatego to dziecko musi umrzeć. Bo nie chcą żywić jeszcze jednego dziecka, nie chcą wychowywać jeszcze jednego dziecka, dziecko musi umrzeć..."

     Ogłosić prawdę wobec wszystkich i przeciw wszystkim. Jeśli uczniowie Chrystusa, Syna Boga, nie ośmielają się już głosić i szerzyć prawdy, któż to uczyni? Czy żelazna pokrywa nie spadnie na ludzkość, zamykając ją w więzieniu błędu. Dziękujemy, Matko Tereso, za odważne i wieczne wypełnianie tego obowiązku miłosierdzia, jakim jest głoszenie prawdy. Jej właśnie, niezmiennej, naucza nas Słowo Boże.

Trzecia lekcja: Działąjąca


     Trzecia, największa lekcja, jaką pozostawiła nam Matka Teresa, to lekcja miłości działającej. Nie tylko - słownej, błyskotliwej, na czas homilii utkanych z dobrych intencji. Miłość działająca to Słowo Chrystusa przemienione w złoto miłosierdzia. Matka Teresa wspięła się na szczyty rzadko osiągane w czasie 2000 lat chrześcijaństwa. Ona jest, wraz z kilkoma innymi, których zliczyć można na palcach, na samym czele szeregu wspinających się na absolutny szczyt miłości. "Gdy dotykam cuchnących członków - mawiała - wiem, że dotykam Ciała Chrystusa takiego, jakim je przyjmuję w Komunii św., pod postacią chleba. To z tego przekonania czerpię siłę i odwagę. Z pewnością bym tego nie robiła, gdybym nie była pewna i przekonana, że w tym trędowatym ciele, opiekuję się Jezusem."

     Doszliśmy do serca Ewangelii, do bezcennego jądra Dobrej Nowiny Jezusa Chrystusa, do żywotnego ośrodka tajemnicy Boga-Człowieka. Niech przykład ognia miłości Matki Teresy wpije się jak drzazga w ociężałość naszego ciała. Drzazga, zadająca ból dopóty, dopóki miłość nie przekształci się w prawdziwe miłosierdzie. "Miłość, żeby była prawdziwa, musi zadawać ból... Pamiętajcie, że mamy kochać biednych aż do bólu" - mówiła z uporem święta z Kalkuty.

     Pan nałożył na nas obowiązek dzielenia się dobrami z ubogimi, bogactwami duchowymi z nieszczęśliwymi, bogactwami materialnymi z nędzarzami. Jeśli tego nie czynimy, czy nie powinniśmy przestać uczęszczać do kościoła i przestać przyjmować Ciało Chrystusa? Zaoszczędzilibyśmy Mu łez z powodu tego, że tak źle żyjemy Jego orędziem miłości wcielonej, żyjącej.

     Jaka powinna być miara tego dzielenia się, podyktowana miłością? Dziesięcina... dziesiąta cześć naszych dochodów, jakiekolwiek by nie były. To jedynie minimum... Kościół powinien jak młotem uderzać serca wiernych tą bardzo starą biblijną tradycją dziesięciny. A nie zapominajmy, że gdy dajemy, Pan zwraca nam stokrotnie. W swych wizjach stygmatyczka Katarzyna Emmerich widziała jak rodzice Najświętszej Panny, ludzie żyjący dostatnio, dzielili co roku stado na trzy części: jedną oddawali Świątyni, drugą - biednym, a trzecią zostawiali sobie. Ich dobra nie pomniejszały się.

     Matko Tereso, teraz gdy jesteś w wiecznej radości Pana, po Jego prawicy (Ps 15), wstawiaj się za nami, aby Duch Święty dawał nam moc do rzeczywistego życia tymi trzema wartościami, najcenniejszymi z przekazanych nam przez Chrystusa. Wkrótce, nikt w to nie wątpi, będziemy mogli przyzywać Ciebie jako świętej, Ciebie, która potrafiłaś tak cudownie odbijać jedyną świętość Boga w Twojej wstrząsającej drodze tu na ziemi! Twoje słowo, obrazy z życia są dla nas jak promieniejąca księga: "Pewnego dnia podniosłam człowieka, który żył w rynsztoku. Widziałam, że jego koniec był bliski. Gdy go wzięłam w ramiona powiedział z uśmiechem: "Całe życie żyłem na ulicy jak zwierzę, ale umrę jak anioł, kochany i zadbany." Pobłogosławiłam go zapewniając, że teraz odejdzie kontemplować Boże Oblicze przez całą wieczność." Dziękujemy, Matko Tereso, za skarby, jakie nam zostawiłaś. Gdy odeszłaś do Domu Ojca, zapadała noc. Setki milionów ludzi poczuły się osierocone, ale przypomniały sobie o swej wartości. Ty błagałaś: "Niech każdy, kto do was przychodzi, odchodzi lepszy i szczęśliwszy!"

Rene Lejeune

Matka Teresa z Kaltuty

(1910 - 1997)

Modlitwy Matki Teresy

Promienie miłości Bożej

Pomóż mi rozsiewać Twoją woń, o Jezu.

Wszędzie tam, dokąd pójdę,

napełnij moją duszę

Twoim Duchem i Twoim życiem.

Stań się Panem mojego istnienia

w sposób tak całkowity,

by całe moje życie

promieniowało Twoim życiem.

Aby każda dusza, do której się zbliżam,

mogła odczuwać Twoją obecność

we mnie.

Aby patrząc na mnie, nie widziała mnie,

ale Ciebie we mnie.

Pozostań we mnie.

Dzięki temu będę jaśnieć Twoim blaskiem

i będę mogła stać się światłem dla innych.



Wyczuwałam bicie Twego serca

Znalazłam Ciebie w wielu miejscach, Panie.

Wyczuwałam bicie Twego serca

w doskonałej ciszy pól,

w ciemnym tabernakulum Twojej pustej katedry,

w jedności serc i umysłów

wspólnoty osób, które Cię kochają.

Znalazłam Ciebie w radości,

w której Cię szukam i często znajduję.

Ale zawsze znajduję Cię w cierpieniu.

Cierpienie jest niczym uderzenie dzwonu,

wzywającego oblubienicę Boga do modlitwy.

Panie, znalazłam Cię w straszliwym ogromie

cierpienia bliźnich.

Widziałam Ciebie we wzniosłej akceptacji

i w niewytłumaczalnej radości osób,

których życie nękane jest bólem.

Ale nie udało mi się znaleźć Ciebie

w moich małych bólach i w moich banalnych

przykrościach.

Pozwoliłam bezowocnie przemijać

dramatowi Twojej męki odkupieńczej

w moim utrudzeniu.

A radosna witalność Twojego zmartwychwstania

stłumiona jest szarzyzną mojego

litowania się nad sobą.

Panie, ja wierzę. Ale Ty wspomóż moją wiarę.



W chwili uczciwości

Panie, gdy sądzę,

że moje serce po brzegi wypełnione jest miłością,

i gdy zauważam w chwili uczciwości,

że kocham siebie w osobie kochanej,

uwolnij mnie od samej siebie.

Panie, gdy wydaje mi się,

że dałam wszystko to, co mam do dania

i gdy zauważam w chwili uczciwości,

że to ja otrzymuję,

uwolnij mnie od samej siebie.

Panie, gdy uwierzyłam,

że jestem biedna,

i gdy zauważam w chwili uczciwości,

że bogata jestem w pychę i zazdrość,

uwolnij mnie od samej siebie.

Panie, gdy królestwa tego świata

uznaję fałszywie

za Królestwo niebieskie,

spraw, bym znajdowała szczęście i pociechę

jedynie w Tobie.



Naucz mnie miłości

Panie, naucz mnie mówić,

nie jak miedź brzęcząca

albo cymbał brzmiący,

ale z miłością.

Spraw, bym potrafiła rozumieć,

i obdarz mnie wiarą przenoszącą góry

miłością.

Naucz mnie tej miłości, która jest zawsze cierpliwa

i zawsze uprzejma,

nigdy zazdrosna, zarozumiała, egoistyczna albo

drażliwa;

miłości, która znajduje radość w prawdzie,

która zawsze jest gotowa do przebaczania,

do wierzenia, do zaufania i do okazywania

cierpliwości.

W końcu, gdy wszystkie rzeczy przemijające

rozpadną się

i wszystko stanie się jasne,

spraw, bym mogła być słabym, ale trwałym

odbiciem Twojej doskonałej miłości.



Otwórz nasze oczy

Panie, otwórz nasze oczy,

abyśmy w naszych braciach i siostrach

Ciebie rozpoznali.

Panie, otwórz nasze uszy,

abyśmy usłyszeli plącz i wołanie głodnych,

zmarzniętych, przerażonych

i zgnębionych.

Panie, otwórz nasze serca,

abyśmy potrafili kochać siebie

tak jak Ty nas kochasz.

O Boże, daj nam, proszę,

dar z wszystkich, jakie znamy, najcenniejszy:

serce przepełnione miłością do Chrystusa.

Amen.



Chcesz moich rąk?

Panie, czy chcesz moich rąk,

by spędzić ten dzień

pomagając biednym i chorym,

którzy ich potrzebują?

Panie, daję Ci dzisiaj moje ręce.

Panie, czy potrzebujesz moich nóg,

aby spędzić ten dzień

odwiedzając tych,

którzy potrzebują przyjaciela?

Panie, dzisiaj oddaję Ci moje nogi.

Panie, czy chcesz mego głosu,

aby spędzić ten dzień

na rozmowie z tymi,

którzy potrzebują słów miłości?

Panie, dzisiaj daję Ci mój głos.

Panie, czy potrzebujesz mojego serca,

aby spędzić ten dzień

kochając każdego człowieka tylko dlatego,

że jest człowiekiem?

Panie, dzisiaj daję Ci moje serce.



Poślij mi kogoś spragnionego miłości

Panie, gdy jestem głodna, przyślij mi kogoś,

kto potrzebuje pożywienia;

gdy chce mi się pić,

przyślij mi kogoś spragnionego;

gdy jest mi zimno, przyślij mi kogoś do ogrzania;

gdy odczuwam przykrości,

ofiaruj mi kogoś do pocieszania;

gdy mój krzyż staje się ciężki,

pozwól mi dzielić krzyż innej osoby;

gdy jestem biedna, skieruj mnie do kogoś,

kto jest w potrzebie;

gdy nie mam czasu, daj mi kogoś,

kogo mogłabym wesprzeć przez chwilę;

gdy jestem upokorzona, spraw, bym miała

kogoś, kogo mogłabym pochwalić;

gdy jestem zniechęcona, przyślij mi kogoś,

komu mogłabym dodać otuchy;

gdy potrzebuję zrozumienia u innych,

daj mi kogoś, kto czeka na moją wyrozumiałość;

gdy potrzebuję, by ktoś zajął się mną,

przyślij mi kogoś, kim ja mogłabym się zająć;

gdy myślę tylko o sobie samej,

zwróć moją uwagę na kogoś innego.

Uczyń nas, Panie, godnymi służenia naszym braciom,

którzy na całym świecie żyją i umierają

biedni i wygłodniali.

Daj im dzisiaj, posługując się naszymi rękoma,

ich chleb powszedni.

Daj im za pośrednictwem naszej wyrozumiałej miłości

pokój i radość.



0x01 graphic

Matka Teresa z Kaltuty

(1910 - 1997)

Jan Paweł II o Matce Teresie

     ...Wielokrotnie miałem okazję spotkać ją osobiście, dobrze więc pamiętam jej drobną postać, przytłoczoną brzemieniem życia, które poświęciła służbie najuboższym z ubogich, ale zawsze pełną niewyczerpanej energii wewnętrznej: energii miłości Chrystusa.

0x08 graphic
     Misjonarka Miłości: takim mianem określała się Matka Teresa i była nią rzeczywiście, dając swoim życiem przykład tak bardzo pociągający, że poszło za nim wielu ludzi gotowych porzucić wszystko, aby służyć Chrystusowi obecnemu w ubogich.

     Misjonarka Miłości. Jej misja rozpoczynała się każdego dnia o świcie przed Eucharystią. W ciszy kontemplacji Matka Teresa z Kalkuty słyszała wołanie Jezusa na krzyżu: «Pragnę!». To wołanie, przenikające do głębi jej serce, kazało jej wyjść na ulice Kalkuty i na wszystkie peryferie świata, aby szukać Jezusa w człowieku ubogim, opuszczonym, umierającym.

     Drodzy bracia i siostry, ta zakonnica uznawana powszechnie za matkę ubogich pozostawia wymowny przykład wszystkim wierzącym i niewierzącym. Pozostawia nam świadectwo miłości Boga, którą ona sama przyjęła i która przekształciła jej życie w totalny dar dla braci. Pozostawia nam świadectwo kontemplacji, która staje się miłością, i miłości, która staje się kontemplacją. Jej dzieła mówią same za siebie i ukazują ludziom naszych czasów ów wzniosły sens życia, o którym niejednokrotnie, niestety, zdają się zapominać.

0x08 graphic
     Mówiła często: "Służyć ubogim, aby służyć życiu". Nie traciła żadnej sposobności, aby podkreślić znaczenie miłości życia. Wiedziała z doświadczenia, że życie zyskuje pełną wartość, nawet pośród trudności i przeciwności, jeśli spotyka się z miłością. Dlatego poszła za głosem Ewangelii i stała się "dobrym samarytaninem" dla każdego napotkanego człowieka, dla każdego życia złamanego, cierpiącego, znieważonego.

     W wielkim sercu Matki Teresy szczególne miejsce zajmowała rodzina. "Rodzina, która się modli - powiedziała podczas pierwszego Światowego Spotkania Rodzin - to rodzina szczęśliwa". Te słowa niezapomnianej matki ubogich zachowują do dziś całą swoją moc.

     "W rodzinie - mówiła dalej - kocha się tak, jak kocha Bóg: jest to miłość, którą wszyscy dzielą się nawzajem. W rodzinie doświadcza się radości, jaką daje wzajemna miłość. W rodzinie trzeba nauczyć się wspólnej modlitwy. Owocem modlitwy jest wiara, owocem wiary jest miłość, owocem miłości jest służba, a owocem służby jest pokój" (9 października 1994 r.). Czyż można nie przyjąć tego wezwania, by budować prawdziwy dobrobyt i szczęście rodziny na mocnym fundamencie modlitwy, miłości i wzajemnej służby?...

Jan Paweł II,
w dwa dni po śmierci Matki Teresy,
przed modlitwą Anioł Pański,
Castel Gandolfo,
7 września 1997 r.

Matka Teresa z Kaltuty

(1910 - 1997)

Ostatni list...

     Najdroższe Siostry, Bracia, Ojcowie i Współpracownicy Misjonarek Miłości To jest ostatni list naszej Matki, który był gotowy do podpisania, lecz Jezus postanowił zabrać naszą ukochaną Matkę tak nagle, że nie zdążyła go podpisać. Posyłam go Warn z największą miłością. Jest to ostatnie przesłanie naszej Matki - przyjmijmy je do naszych serc.

Z gorącą miłością i modlitwą
Wasza kochająca Siostra Nirmala

Dom Matki, 5.09.1997 r.

Moje najdroższe Dzieci


0x08 graphic
     List ten przynosi Wam miłość Matki, modlitwę i błogosławieństwo, aby każdy z Was mógł być oddany Jezusowi za pośrednictwem Maryi. Wiem, że Matka często mówi: "Bądź tylko cały dla Jezusa za pośrednictwem Maryi", a jest tak dlatego, ponieważ Matka chce tego wszystkiego dla Was i jest to wszystko, czego Matka chce od Was. Jeżeli w Waszych sercach jesteście całkowicie oddani Jezusowi przez Maryję, i jeżeli robicie wszystko dla Jezusa przez Maryję, staniecie się prawdziwymi Misjonarzami Miłości.

     Dziękuję Wam za wszystkie serdeczne życzenia, które przesłaliście na Święto Zgromadzenia. Mamy za co dziękować Bogu, a szczególnie za to, że tchnął w nas ducha Maryi, aby był on duchem naszej Wspólnoty. Pełna miłości wiara i całkowite posłuszeństwo kazało Maryi odpowiedzieć "TAK" na zwiastowanie anioła, a radość kazała jej pospieszyć, aby pomóc kuzynce Elżbiecie. Tak jest i w naszym życiu: mówić "TAK" Jezusowi i pospieszać, aby służyć Mu w osobach najbiedniejszych z biednych. Bądźmy jak najbliżej Maryi, a Ona sprawi, że duch wzniesie się w każdym z nas.

     Zbliża się szybko 10 września. Jest to dla nas kolejna wspaniała okazja, by stanąć przy Maryi, wsłuchiwać się w pragnienie Jezusa i odpowiadać na nie z całego serca. Tylko dzięki Maryi możemy usłyszeć Jezusa wołającego "Pragnę!" i tylko dzięki Maryi możemy we właściwy sposób dziękować Bogu za ten ogromny dar, dany naszemu Stowarzyszeniu. W ubiegłym roku był złoty jubileusz Dnia Powołania i mam nadzieję, że cały ten rok był i jest rokiem dziękczynienia. Nigdy nie ogarniemy ogromu daru, który został dany Matce dla Stowarzyszenia w tym dniu i nie wolno nam nigdy przestać za to dziękować. Niech naszą wdzięcznością będzie silne postanowienie, aby zaspokoić pragnienie Jezusa życiem pełnym prawdziwego miłosierdzia - miłości dla Jezusa w modlitwie, miłości dla Jezusa w naszych Siostrach, miłości dla Jezusa w najbiedniejszych z biednych - i tylko to.

     Usłyszałam teraz, że Jezus daje nam jeszcze jeden dar. W tym roku Ojciec Święty ogłosił "Mały Kwiatek" (św. Teresę od Dzieciątka Jezus) Doktorem Kościoła w 100 lat po tym, jak Jezus powołał ją do siebie. Wyobrażacie sobie? Za drobne uczynki wykonane z wielką miłością Kościół uczynił ją Doktorem, jak św. Augustyna i wielką św. Teresę! To zupełnie tak, jak Jezus w Ewangelii powiedział do jednego z tych, co usiedli na najgorszym miejscu: "Przyjacielu, przesiądź się wyżej". Trzymajmy się więc małego i podążajmy drogą "Małego Kwiatuszka" w wierze, miłości i radości, a wypełnimy przyrzeczenie Matki, że damy świętych Kościołowi.

Red.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Matka Teresa z Kalkuty
Matka Teresa z Kalkuty
Matka Teresa z Kalkuty
Matka Teresa z Kalkuty
MATKA TERESA Z KALKUTY(1)
Matka Teresa z Kalkuty lekcja miłości
Matka Teresa z Kalkuty życie i dzieło
Życie Matka Teresa z Kalkuty
REFERAT Matka Teresa z Kalkuty
Matka Teresa z Kalkuty
MATKA TERESA Z KALKUTY
Matka Teresa z Kalkuty
Matka Teresa z Kalkuty
Różaniec z bł Matką Teresą z Kalkuty
Matka Teresa z Kalkuty
Pragnę, S E N T E N C J E, Cytaty, Cytaty z różnych dzieł i różnych autorów, Matka Teresa
Pokora i miłość, S E N T E N C J E, Cytaty, Cytaty z różnych dzieł i różnych autorów, Matka Teresa

więcej podobnych podstron