LEGENDA KRZYŻOWYCH GÓR


LEGENDA KRZYŻOWYCH GÓR


- Czemu tu siedzisz całkiem sam...?
- Coś się stanie...
- Jak zawsze będzie to "polowanie"...?
Wzruszył ramionami.
- Niekoniecznie...
- Chodź już... Musimy się przygotować...
- Tak... - wstał i poszedł za towarzyszem. Księżyc dopiero wzeszedł. Okrągły i jasny górował nad zamkami.
- Słyszysz...? - powiedział spokojnie do swojego towarzysza.
- Tak... Zaczęło się "polowanie"...
- Przyłączymy się...?
- Niech się dzieci trochę pobawią...
- Racja...
W tym samym momencie dało się słyszeć w lesie u podnóża gór krzyki przerażenia, które brzmiały echem jeszcze długo...

********************



- Ja chcę do domu!!! - powiedział, a raczej krzyknął Yukito.
- Bedziesz cicho?! - skarcił go Shingo. - Idziemy do muzeum, a nie do parku.

Yukito popatrzył na niego zranionym wzrokiem. Miał czarne, krótkie włosy, które zawsze były w nieładzie oraz brązowe oczy z zielonymi plamkami. Nie to, że nie lubił szkoły, ale nie znosił chodzić do muzeum. Nieważne jakie ono było. Nie chciał tam iść. I nie poszedłby, gdyby nie musiał potem napisać wypracowania na temat ekspozycji, która była obecnie w muzeum. Cała ich klasa wybrała się tam akurat dzisiaj. Weszli po szerokich i długich schodach, po czym znaleźli się w pierwszej z sal. Była niesamowita. Nawet Yukito musiał to przyznać. Po chwili usłyszeli kroki i podszedł do nich mężczyzna w średnim wieku. Na oko musiał mieć około czterdziestu lat.

- Witam was serdecznie. - powiedział do całej grupy.
Wychowawca podszedł do niego i powiedział:
- Bardzo panu dziękuję, że zgodził się pan oprowadzić nas po wystawie i opowiedzieć trochę o tym co się tutaj znajduje.
- Nie ma sprawy. - odpowiedział.
- Słuchajcie. - powiedział wychowawca. - To jest dyrektor tego muzeum, a zarazem człowiek, który sprowadził tu te wszystkie eksponaty. Jest także archeologiem, który odkrył te znaleziska. Chcę wam przedstawić pana Kazuhiro Miyahira.
Klasa zareagowała cichym "wow".
- Miło mi, że jesteście gośćmi w naszym muzeum. Bardzo chętnie was oprowadzę. Chodźcie. - zaprosił ich gestem. Poszli za nim.

Zatrzymał się przy bogato zdobionym posągu. Yukito nie był w stanie oderwać od niego oczu. Posąg niewątpliwie przedstawiał mężczyznę, ale jakiego. Piękne ciało, wysoki, dobrze zbudowany, długie, ciemne włosy w kolorze połyskliwej zieleni i oczy... Oczy były wąskie, żółto-zielone o pionowych źrenicach. Całą postać posągu zdobiły liczne ozdoby. W ręce trzymał dziwnie zakończony miecz.

- To jest posąg, który znaleźliśmy jako jeden z pierwszych. - powiedział dyrektor do klasy.
- Kogo przedstawia? - spytała jedna z dziewcząt.
- Z zapisków, które udało nam się rozszyfrować wynika, że jest to posąg starodawnego bóstwa. Przedstawiony jest jako człowiek-wąż. Zwróciliście chyba uwagę na jego wygląd? Te wszystkie rzeczy znaleźliśmy w miejscu, które nazywane jest "Krzyżowymi Górami"...
- Dlaczego tak? - spytał jeden z chłopców.
- Ponieważ te góry składają się z pięciu szczytów, które układają się w kształt krzyża. Według legendy na szczytach tych gór znajdowało się pięć zamków, w których mieszkali "snayowie"...
- Co mieszkało...? - spytał Yukito.
- "Snayowie". Tak nazywano potomków tego bóstwa. Legenda mówi, że miał on sześciu synów i sześć córek, którzy mieszkali w czterech bocznych zamkach. On sam mieszkał w tym, który był w środku. Zwróćcie uwagę na ten posąg. Jest piękny prawda?
Pokiwali głowami.
- Jak nazywało się to bóstwo? - spytała inna z dziewczyn.
- Nie jesteśmy pewni zapisów, ale wydaje nam się, że Snackir. Takie też imię usłyszeliśmy od ludzi, którzy do tej pory mieszkają w pobliżu tych gór. Ale nie o tym teraz. Z legendy wynika, że snayowie mimo, że wyglądali niewinnie to byli jednak wyjątkowo niebezpieczni.
- Dlaczego? - spytał inny chłopiec.
- Podobno zwodzili młodych mieszkańców pobliskich wiosek i wykorzystywali ich po to, aby spłodzić potomstwo. Jeśli ktoś się buntował ginął. Ale zawsze uważano ich za piękne istoty...
- Piękne? Przecież węże są takie... Dziwne... - powiedział jedna z dziewczyn.
- A czy ten posąg jest brzydki? Nie. No więc właśnie. Snayowie byli równie niebezpieczni co piękni. Smukłe, piękne ciała i ten ich hipnotyzujący wzrok. Ludzie najbardziej bali się ich wzroku.
- Dlaczego? - spytała chórem klasa.
- Wiecie jak węże hipnotyzują swoje ofiary? To taka sama zasada. W każdym bądź razie. Mieszkańcy wiosek nie chcieli dłużej znosić tego terroru, bo snayowie zmuszali ich też do ciężkiej pracy i składania ofiar. Zaczęli obmyślać plan jak pozbyć się tych demonów raz na zawsze. Wiadomo powszechnie, że węże boją się ognia. Zebrali się więc wszyscy i pod jakimś pretekstem zmusili snayów do przybycia, do jednego zamku. Wtedy zamknęli ich tam i podłożyli ogień...
Klasa milczała.
- Według legendy kilkoro się uratowało i przysięgając zemstę opuściło te tereny. Jednak potem już o nich nie słyszano... Te rzeczy, które tu widzicie znaleźliśmy w ruinach zamków i u pobliskich mieszkańców, bo po spaleniu demonów mieszkańcy splądrowali zamki.
Dyrektor westchnął.
- Możecie teraz zadawać pytania. - powiedział po chwili.
- Co to jest? - spytał Yukito wskazując na najbliższą gablotkę.
Dyrektor podszedł i wyjął z niej bardzo piękny naszyjnik.
- Według legendy ten naszyjnik jest zaklęty. Wyryte są na nim słowa w języku snayów. Podobno jeśli ktoś je odczyta sprawi, że znajdziemy się w ich krainie...
- Próbował pan je odczytać? - spytał jeden z chłopców.
- Tak, ale nie bardzo mi to wyszło.
- A może gdyby pan syczał jak wąż...? - spytał znowu.
- Mogę spróbować... - spojrzał na naszyjnik, który przedstawiał węża i spróbował zasyczeć słowa.
- Jak widzicie nic to nie dało... - w tym samym momencie naszyjnik rozbłysł czerwonym światłem. Yukito poczuł, że traci przytomność i otacza go dziwna poświata...

"Moja głowa..."
To była pierwsza myśl jaka przeleciała przez umysł Yukito kiedy zaczął odzyskiwać przytomność. Spróbował wstać, ale nagle poczuł ostry ból w lewym udzie i upadł na ziemię.
Na ziemię, a nie na posadzkę.
"Co jest do cholery...?" - pomyślał. - "Przecież byliśmy w muzeum..."
Dookoła był tylko las. Ciemny, pogrążony w ciszy las. Tylko wielki, jasny księżyc dawał trochę światła. Z oddali dało się słyszeć wycie wilka. Yukito skulił się, a po plecach przebiegł mu dreszcz.
Nieświadomie sięgnął ręką do zranionego uda. Syknął z bólu.
Spodnie były rozdarte, a na nodze była długa i krwawiąca rana. Chłopiec próbował jeszcze raz się podnieść, ale ból mu to uniemożliwił.
"No świetnie..." - pomyślał. - "Nie dość, że nie mam pojęcia gdzie jestem i co się stało z innymi, to na dokładkę pewnie zeżrą mnie na śniadanko głodne wilki... Piękna perspektywa, nie ma co!"
Nagle usłyszał szelest i odgłos łamanej gałęzi. Podniósł przestraszony głowę.
Czekał...
Odgłos był coraz głośniejszy. Najwyraźniej istota nawet nie starała się go tłumić.
Czekał...
Po dłuższej chwili wszystko ucichło. Yukito starał się przypadkiem głośniej nie odetchnąć żeby to nocne "coś" nie usłyszało go w tej ciszy. Zamknął oczy, a kiedy je ponownie otworzył omal nie krzyknął. Nad nim pochylała się jakaś dziwna postać.
Długie, ciemne włosy połyskiwały zielenią w świetle księżyca, a żółto-zielone oczy wpatrywały się zaciekawione w chłopca.
Yukito przełknął głośniej ślinę. Nie mógł tego powstrzymać.
Postać była niewątpliwie chłopakiem. Chłopakiem o zniewalającej urodzie i raczej skąpym ubiorze... Chłopak miał na sobie jedynie przepaskę na biodrach na styl egipski, długie buty po kolana i masę ozdób na ciele. Ozdoby niewątpliwie były ze złota i zdobione cennymi kamieniami.
Jednak nie to najbardziej przykuwało uwagę czarnowłosego.
Yukito najmocniej wyczuwał dziwny zapach chłopaka.
"On nie może być człowiekiem..." - przeleciało mu przez myśl.
Tajemniczy chłopak oderwał nagle od niego wzrok i zaczął nasłuchiwać. Yukito nie bardzo wiedział o co chodzi. Dopiero po dłuższej chwili usłyszał w oddali szczekanie psów. Dziwny chłopak zdawał się być zdenerwowany. Popatrzył na Yukito.
Psy były coraz bliżej...
Chłopak schylił się. Spojrzał na zranione udo chłopca i powiedział prawie niedosłyszalnie:
- Nie ma czasu żeby cię teraz opatrzyć... Trzymaj się mocno...
Porwał zdezorientowanego chłopca na ręce i zaczął biec. Yukito otworzył usta do krzyku, ale tajemniczy chłopak nie pozwolił mu krzyknąć. Wpił się ustami w wargi Yukito i stłumił krzyk wyjątkowo skutecznie. Szok jaki odmalował się na twarzy Yukito sprawił, że chłopak o zielonych włosach uśmiechnął się lekko.
- Wybacz... - powiedział szeptem. - Ale jeśli krzykniesz będziemy mieli kłopoty...
Chłopiec zauważył, że chłopak mówi dziwnie. Jak gdyby ciężko mu było mówić. I tak dziwnie przeciągał sylaby... Zupełnie jakby syczał... I biegł tak dziwnie lekko, niemal bezszelestnie. Chłopak nieopatrznie dotknął ręką rany na nodze Yukito.
Piwnooki jęknął z bólu i stracił przytomność...

***********************




Budził się powoli.
Pierwsze co zobaczył to materiałowy sufit...
Dopiero po chwili uświadomił sobie, że to baldachim od wielkiego łoża, na którym aktualnie leżał. Piękne... W kolorze ciemnej zieleni i takie miękkie, wygodne...
Ale co on tu robi?!
Zerwał się gwałtownie i usiadł na łóżku. Rana na nodze zabolała, ale ku jego zdziwieniu była opatrzona i zabandażowana. On sam nie miał nic na sobie. Ktoś go rozebrał! Mimowolnie się zaczerwienił. Przeanalizował w myślach sytuację:

1. Leży nagi w czyimś łóżku.
2. Z jakiegoś powodu naszyjnik zaczął świecić, a potem ocknął się w lesie.
3. Nie wiadomo co się stało z innymi.
4. Nie wiadomo kim jest ten dziwny chłopak.
5. TEN CHŁOPAK GO POCAŁOWAŁ!!!

Yukito opadł na poduszki. Nie bardzo wiedział co ma teraz zrobić.
Nagle skrzypnęły drzwi. Chłopiec odruchowo popatrzył w tamtą stronę. Usiadł ponownie, bo do pokoju wszedł ten dziwny chłopak. Teraz w pełnym świetle widział jego postać. Był przystojny... Był cholernie przystojny. Teraz miał na sobie długą, białą szatę, ale tylko do pasa w dół. Tors był nadal nagi, ale ozdobiony różnymi łańcuszkami.
Chłopak podszedł do łóżka i spytał, teraz już nie szeptem:
- Wszystko w porządku?
- T...Tak... - odpowiedział czerwieniąc się Yukito.
- Jesteś głodny?
- Trochę...
Chłopak uśmiechnął się.
- Zaraz coś dostaniesz do zjedzenia.
Yukito niepewnie popatrzył na niego i spytał powoli:
- Mogę wiedzieć jak masz na imię...?
Chłopak popatrzył na niego lekko zaskoczony, ale powiedział spokojnie:
- Jestem Kashir. A ty?
- Yukito...
- Yukito...? - powtórzył chłopak. - Nie słyszałem jeszcze takiego imienia. Chyba nie jesteś stąd?
- No nie...
- Więc co tu robisz? - spytał spokojnie Kashir.
- Zgubiłem się... Z jakiegoś powodu znalazłem się tutaj... I nawet nie wiem co się stało z moimi przyjaciółmi...

Kashir nic nie mówił. Patrzył tylko. Yukito spuścił bezradnie głowę. Nagle poczuł na swoich wargach usta Kashira. Pocałunek był delikatny i nie natarczywy. Nie odrywając się od Yukito Kashir delikatnie zmusił go żeby się z powrotem położył. Wtedy przywarł mocniej do jego ust. Wsunął mu w usta język i badał wnętrze.
Chłopiec poczuł się dziwnie. Całował się z chłopakiem... Przecież to niedorzeczne, ale... Takie przyjemne. Zrobiło mu się gorąco.
"Nie przestawaj..." - prosił w myślach, ale chłopak w końcu przerwał pocałunek. Yukito jęknął cichutko.
Oddychał ciężko. Kashir siedział obok i opierał się rękami po obu stronach jego głowy.
- Nie boisz się mnie...? - spytał po chwili.
Chłopiec nie bardzo zrozumiał.
- Dlaczego miałbym się ciebie bać...? - spytał. - Kashir...?
- Co...?
- Kim jesteś? Bo na pewno nie człowiekiem...
Kashir uśmiechnął się smutno.
- Jestem Snayem... - Yukito poczuł jak krew odpływa mu z twarzy. - Jesteś w moim zamku w Krzyżowych Górach...
Yukito zemdlał...


Yukito powoli dochodził do siebie. Z początku nie mógł sobie przypomnieć co się stało i gdzie jest, ale wystarczyło jedno spojrzenie na pokój, w którym się aktualnie znajdował. Od razu przypomniał sobie wszystko.
-Boże...-wyszeptał.-Jak ja się stąd wydostanę?
Spróbował wstać, ale szybko musiał zrezygnować z tego zamiaru. Noga bolała i to bardzo. Z trudem udało mu się jednak usiąść. Podciągnął delikatnie nogi pod brodę, oparł na ręce na kolanach i zaczął półgłosem mówić sam do siebie:
-Nieźle się wpakowałem... Jestem w zamku jakiejś zboczonej bestii, która jest na domiar złego cholernie przystojna... Dlaczego to spotyka właśnie mnie?!- to ostatnie już powiedział, a raczej krzyknął na głos.
-Tego to ja nie wiem...-Yukito poczuł jak włosy na karku stanęły mu dęba. Ze strachem odwrócił głowę w kierunku, z którego pochodził głos.
Kashir najspokojniej w świecie siedział na parapecie okna i patrzył teraz prosto na chłopca.
-Z łaski swojej- zaczął. - nie nazywaj mnie bestią, bo nią nie jestem...
-Ale...
-Co za "ale"?
-Przecież mordujecie ludzi! - krzyknął Yukito.
Kashir spadł z parapetu kiedy to usłyszał. Wstał i podszedł do łóżka. Spojrzał czarnowłosemu prosto w oczy i spytał:
-Gdzieś ty usłyszał takie bzdury...?
-No... Przecież ludzie tak twierdzą...-odpowiedział w miarę spokojnie Yukito. Nie był jednak w stanie opanować drżenia głosu.
Kashir załamał tylko ręce i popatrzył w sufit.
-Ludzka niewiedza jest wyjątkowo denerwująca...-powiedział cicho.
Usiadł na łóżku i zaczął mówić:
-Słuchaj mały! Gdybyśmy chcieli zabijać ludzi już byś nie żył. Nic do nich nie mamy. Gdybyśmy chcieli wybilibyśmy ludzi w dolinach w kilka dni!
-Nie robicie tego, bo musicie mieć z kim się pieprzyć!- warknął chłopiec.
Tego już Kashir nie był wstanie wytrzymać. Błyskawicznie dopadł chłopaka, siłą zmusił go żeby się położył na łóżku, a sam przytrzymując go za nadgarstki usiadł na nim okrakiem.
Yukito był więcej niż przerażony. Oczy Kashira lśniły niebezpiecznie.
-Głupi jesteś! - syknął mu prosto w twarz.-Co ty sobie myślisz?! Że my polujemy na ludzi? Gwałcimy ich dla własnej przyjemności?! To ludzie stworzyli na nas taki obraz! Boją się nas, bo jesteśmy inni! Bo magia nie jest nam obca! Już nie pamiętają ile powinni nam zawdzięczać! To oni polują na nas, a nie my na nich! Składają nam nawet dzieci w ofierze! Pobudowali w lasach ołtarze i tam je zostawiają! Gdybyśmy ich nie zabierali do zamków zwierzęta zrobiłyby swoje! Wyznaczyli nagrody za zabicie, któregoś z nas! Myślisz, że wczoraj w nocy co się w lesie odbywało?! Ofiara! Jeśli zabijamy to tylko w obronie własnej! Rozumiesz?!
Czarnowłosy skinął tylko głową. To co mówił Kashir było zupełnie inne niż to co usłyszeli w muzeum. Puścił go. Usiadł na skraju łóżka i nie odzywał się. Yukito zrobiło się głupio. Ocenił na podstawie tego co usłyszał. Nie powinien był tego robić. W końcu chłopak uratował mu życie.
-Kashir...?-zaczął niepewnie.
Tamten nawet się nie odwrócił.
-Przepraszam cię...
Dopiero wtedy chłopak się odwrócił i spojrzał mu w oczy.
-W porządku... Ja też przepraszam... Uniosłem się...-powiedział zielonowłosy i lekko się uśmiechnął.-Ale to denerwujące, kiedy ktoś bezpodstawnie robi z ciebie potwora...
-Swoją drogą bardzo seksownego potwora...-powiedział Yukito i ugryzł się w język.
-Jakiego...?-spytał Kashir.
-Nie wiesz co to znaczy "seksowny"?
-Nie...
Czarnowłosy nie bardzo miał ochotę mu to tłumaczyć.
-No wiesz... U nas tak określa się kogoś, kto... no... jest piękny i zmysłowy... no i wszyscy naokoło to odczuwają...-czuł jak twarz oblewa mu rumieniec. Podniósł oczy na chłopaka, ale ten nie patrzył na niego. Myślał...
-Ciekawe sformułowanie...-powiedział.-Będę je musiał zapamiętać.
Popatrzył na Yukito takim wzrokiem, że chłopiec zaczerwienił się jeszcze bardziej. Podszedł do niego i pogłaskał po policzku. Nachylił się nad nim i pocałował mocno. Yukito aż zapomniał oddychać. Objął chłopaka za szyję i oddał pocałunek. Czuł jak ręce Kashira zaczynają badać delikatnie jego ciało, jak wsuwają się pod delikatne okrycie i gładzą jego skórę. Chłopak całował go po twarzy i szyi. Błądził rękami po jego torsie i brzuchu, schodził coraz niżej, ale omijał najwrażliwsze miejsce. Yukito jęczał cichutko. Nie bardzo wiedząc co robi próbował zsunąć z chłopaka jego szatę. Prawie mu się udało, ale Kashir złapał go delikatnie za ręce i nie pozwolił mu na to.
-Nie spiesz się tak... Mamy czas...-powiedział.
Wstał z łóżka i skierował się do drzwi.
-Za chwilę przyniosą ci coś do jedzenia i pomogą się ubrać.-powiedział Kashir i wyszedł, zostawiając Yukito ze swoimi myślami...

Neyra biegł szybko. Tak szybko jak tylko mógł. Zranienie na brzuchu bardzo bolało, ale jak najszybciej musiał dotrzeć do zamku Kashira. Musiał mu powiedzieć co się wydarzyło...

*************************


Neyra udał się potajemnie na ceremonię ofiary. Miał zabrać dziecko i przynieść je do zamku kiedy ludzie odejdą już do domów, ale nie dotarł na miejsce. Kiedy szedł lasem usłyszał psy. Szły jego śladem...
Nagle jeden z nich wypadł z cienia i rzucił się na niego. Wbił swoje kły w bok snaya i mocno zacisnął. Neyra jak mógł powstrzymywał się od krzyku. Natychmiast chwycił psa za kark. Usłyszał trzask łamanych kości. Pies opadł martwy na ziemię.
Bolało go... Bardzo bolało...
Cudem trzymał się na nogach. Musiał szukać pomocy, bo rana mocno krwawiła. W pobliżu osady był tylko jeden przyjazny snayom dom. Dom mężczyzny o imieniu Gert i jego rodziny. Udał się tam natychmiast. Biegł w miarę swoich możliwości. Już był prawie na miejscu. Wypadł na polanę przed domem i usłyszał krzyk, ale nie swój. To krzyczały jakieś dziewczyny, które były wyjątkowo dziwnie ubrane. Udało mu się nie stracić przyjemności.
To była klasa Yukito razem z nauczycielem i dyrektorem muzeum, panem Miyahira.
-Panie Gert!!!- krzyknęła któraś z dziewczyn.
Gert wyszedł z domu. Był to mężczyzna około czterdziestki, o krótkich jasnych włosach i brodzie.
-Co się stało?- spytał spokojnie.
Dziewczyny wskazały ręką na Neyra. Gert natychmiast podbiegł do niego wołając:
-Neyra! Co ci się stało?! Skąd ta rana?!
Wszyscy stali osłupieni patrząc jak mężczyzna bierze snaya na ręce i woła swoją żonę, aby przyniosła wodę i opatrunki.
-Pies...-wyjaśnił krótko chłopak.
-Banda kretynów!- skwitował Gert.
Z domu wyszła żona Gerta - Arianna niosąc opatrunki.
-Znowu polowanie?- spytała przemywając ranę wodą.
Neyra syknął z bólu i potwierdził.
Cała grupa stała kawałek od nich. Jeden z chłopców nagle spytał:
-Pan się go nie boi...?
Gert popatrzył na niego zaskoczony i powiedział:
-Neyra nie jest groźny chyba, że się go rozwścieczy.-uśmiechnął się do snaya, który odwzajemnił uśmiech. Po chwili rana została opatrzona i Neyra wstał zataczając się lekko.
-Straciłeś dużo krwi.- powiedziała Arianna.- Powinieneś leżeć jakiś czas.
Neyra pokręcił głową.
-Nie mogę. Dzisiaj chcą składać ofiarę. Muszę zabrać to dziecko zanim zajmą się nim dzikie zwierzęta...
Nagle z lasu wyszedł Iro-syn Gerta i Arianny. Na widok Neyra zaczerwienił się lekko. Jego też kiedyś chciano złożyć w ofierze i to właśnie Neyra zabrał go do zamku i zaopiekował się nim. Potem oddał go jego rodzicom i w ten sposób mieszkańcy tego domu przekonali się do snayów.
Przeraził się na widok rany na jego boku, ale snay tylko uśmiechnął się smutno do niego.
-W takim razie ja idę.- powiedział.- Dziękuję za pomoc.
-Zaczekaj...-odwrócił się i spojrzał na wychowawcę, który wyszedł z grupy.-Nie widziałeś może w lesie czarnowłosego chłopca ubranego tak jak my? Od wczoraj go szukamy, ale nie możemy nigdzie znaleźć...
Pokręcił głową.
-Przykro mi, ale nie. Zapytam w zamku czy ktoś go nie widział.
Podszedł jeszcze do Iro i delikatnie musnął jego usta, a klasa patrzyła na to ze szczękami do ziemi.
-Bywajcie...-powiedział cicho Neyra i wbiegł szybko i cicho w las.
W drodze na miejsce ofiary usłyszał strzęp ludzkiej rozmowy.
-Trzeba zabić te węże!
-Zabiły mi psa!
-Trzeba zebrać ludzi i ruszać na zamki. Podpalimy je i wykurzymy ich!
Neyra cichutko się wycofał i pobiegł dalej. Na miejsce dotarł bardzo szybko. Ludzi już nie było, a na ołtarzu leżało może dwuletnie dziecko. Było przywiązane do kamiennych filarów i chlipało cicho. Neyra podszedł i nożem przeciął więzy. Dziecko popatrzyło na niego przerażone, ale on tylko się uśmiechnął i wziął je na ręce mówiąc:
-Nie bój się mnie. Nic ci nie zrobię.
Puścił się pędem w stronę zamku Kashira. Po kilkunastu minutach biegu (snayowie mieli swoje skróty), dotarł na miejsce. Oddał dziecko służbie i udał się do komnaty Kashira.
Zapukał i wszedł.
-Neyra...?-usłyszał.
-Mamy kłopoty.-powiedział Neyra.- Chcą podpalić zamki!
Kashir wstał.
-Niedobrze...
-Co robimy?
-Musimy wezwać tu wszystkich snayów i naradzić się... Roześlij gońców.
Neyra skinął głową i wyszedł. Szedł korytarzem koło ogrodu na dziedzińcu kiedy jego wzrok spoczął na siedzącym tam chłopcu. Nie znał go. Podszedł do niego, a tamten przestraszony uniósł głowę.
-Czarnowłosy...
-Słucham?- spytał Yukito.
-Spotkałem dzisiaj trochę ludzi podobnych do ciebie...
-Moja grupa!- krzyknął Yukito uradowany.-Gdzie oni są?
-U naszego przyjaciela. Nic im nie grozi... Kashir cię tu przyniósł?
Yukito skinął głową potwierdzając.
-To nie myśl, że on cię tak łatwo wypuści, mały...-zaśmiał się cicho i odszedł.
-A właśnie...-odwrócił się jeszcze do niego.-Jak masz na imię?
-Yukito...
-Yukito... Ja jestem Neyra...

Yukito chciał jak najszybciej dołączyć do swojej grupy, ale miał dług wdzięczności wobec Kashira. Nie chciał tak zostawiać tego cholernie seksownego demona, który niby upierał się, że demonem nie jest. Aktualnie siedział na parapecie przydzielonego mu pokoju i patrzył na ogród, który stamtąd widział.
Westchnął i mimowolnie zaczął miąć materiał szaty, którą miał na sobie. Długa, rozcięta po bokach, haftowana złota nicią, odsłaniała ramiona i kark. Yukito nie wiedział z czego ją zrobiono, ale materiał był bardzo delikatny i miękki w dotyku. Jednak chłopak czerwienił się na samo wspomnienie o tym jak Kashir pomagał mu ją wkładać...

**************************


Snay zapukał i wszedł do pokoju, gdzie Yukito siedział otulony kołderką. Kashir bez zbędnych słów podszedł do chłopca i kazał mu wyjść z łóżka. Yukito spłonął na to rumieńcem.
-No co?-s pytał Kashir.
-Ja...-zaczął niepewnie chłopiec.-Ja nie mam... Nic na sobie...
Popatrzył swoim maślanym wzrokiem na snaya, który zaśmiał się cicho pod nosem, a następnie jednym ruchem ściągnął z chłopca okrycie. Yukito siedział nagi jak go Pan Bóg stworzył. Zaczerwienił się i spuścił wzrok. Nagle poczuł dotyk palców Kashira na policzku. Delikatnie uniósł jego twarz ku swojej.
-Nie masz się czego wstydzić...-powiedział cic
ho i pocałował mocno oniemiałego chłopca. Yukito wbrew samemu sobie oddał pocałunek. Poczuł jeszcze jak Kashir delikatnie kładzie go na łóżku, a sam kładzie się na nim tak, że nagie ciało chłopca mocno do niego przywierało. Snay miał na sobie szatę jedynie od pasa w dół więc Yukito mocno przytulił się do jego torsu i wdychał jego zapach podczas gdy palce wężookiego badały jego ciało. Czarnowłosy jęknął cichutko kiedy poczuł jak usta Kashira zaczynają ssać jego sutki, a palce gładzić jego ciasne wejście. Oddychał szybko i nierówno. Nagle Kashir podniósł się i pociągnął go za sobą tak, że chłopiec po chwili stał na puchatym dywanie. Yukito nie bardzo wiedział jak ma na to zareagować, ale snay wyręczył go w tym. Wziął do ręki złotą obróżkę wysadzaną szmaragdami i zapiął ją chłopcu na szyi jednocześnie całując i kąsając ją delikatnie. Następnie wziął kilka równie kosztownie wyglądających bransolet. Jedną zapiął chłopcu na lewym ramieniu całując i liżąc je przy okazji, a resztę umieścił na nadgarstkach chłopca. Kilka cieniutkich złotych bransoletek zapiął też na kostkach u nóg chłopca. Yukito jęknął kiedy poczuł jak wężowy język Kashira liże jego nogi od kolan i sunie powoli w górę. W końcu Kashir wziął do ręki szatę z czarnego materiału, którą najpierw przełożył przez nogi chłopca. Jego język ponownie zaczął smakować skórę na nogach chłopca, a Yukito czuł jak jego zmysły zaczynają wariować. Krew zawrzała mu w żyłach kiedy poczuł, że Kashir bierze go do ust i ssie zachłannie. Yukito wplótł palce we włosy snay'a i jęczał. Po dłuższej chwili jego usta przesunęły się na brzuch chłopca, a potem coraz wyżej zatrzymując się na dłużej przy sutkach, a potem na ramieniu. Na koniec Kashir wziął do ręki chustę, którą przewiązał chłopcu szatę w pasie.
Po tym jednak nie wyszedł z pokoju tylko wsunął dłoń pod rozcięcie na boku szaty i dotknął wciąż gorącej męskości chłopca. Bez zbędnych słów dotykał jej tak, że Yukito nie mógł już wytrzymać i wpił się ustami w usta snaya. Poczuł jego wężowy język w swoich ustach. Musiał przyznać, że go to podniecało. Kashir cały mógłby być nazwany symbolem erotyzmu i ukrywanej dotąd namiętności. Poczuł jak z ust ciągnie mu się cieniutka niteczka śliny, którą Kashir zlizał językiem. Yukito jednak natychmiast ponownie wpił się w jego usta obejmując jego kark. W końcu jednak Kashir go puścił. Zabrał rękę i chciał wyjść z pokoju, ale Yukito nie pozwolił mu na to.
-Nie idź jeszcze...-poprosił cichutko. W jego głosie słychać było nadzieję.
-Mam pracę...-powiedział snay.
-Poczekaj...
Yukito obejmował ramię Kashira i nie pozwalał mu wyjść.
W końcu snay skapitulował. Popchnął chłopca na łóżko i nachylił się nad nim wpijając się w jego usta. Yukito obejmował go mocno. Czuł jak zręczne palce snay'a wślizgują się pod jego szatę i dotykają jedwabistej skóry na brzuchu, a potem gładzą pośladki i jego wejście. Yukito wzdrygnął się lekko kiedy poczuł jak palec Kashira wślizguje się do jego wnętrza. Po chwili do pierwszego palca dołączyły dwa następne. Yukito już nie starał się ukrywać swoich emocji. Wił się pod samym dotykiem wężowookiego, którego palce badały jego wnętrze. Chłopiec na początku czuł lekki ból, który zaczął być wypierany przez coraz silniejszą rozkosz. Kashir wyciągnął palce. Były lepkie i spływała po nich biała maź. Yukito wiedział co to jest. Czuł jak jego emocje wydostają się na zewnątrz. Ku jego zdziwieniu Kashir językiem zlizywał ją powoli i dokładnie. Trochę białej cieczy rozsmarował na ustach chłopca. Miała lekko kwaśny smak.
Dopiero wtedy Kashir opuścił jego pokój. Yukito jeszcze długo potem leżał na łóżku usiłując zebrać myśli...

**********************


Rozmyślania przerwał mu dźwięk otwieranych drzwi. W progu stał Kashir. Na jego widok Yukito spłonął lekkim rumieńcem i uśmiechnął się.
Kashir podszedł do niego i lekko pocałował.
-Chodź...-powiedział krótko.
-Dokąd?
-Spotkasz swoich przyjaciół...
-Wiesz gdzie są?!- spytał chłopiec, a snay potwierdził ruchem głowy.
-U naszego przyjaciela... Nic im się nie stało... Musimy się naradzić...-dodał ciszej.
-Naradzić...? Po co?
Kashir nie odpowiedział tylko gestem nakazała Yukito iść za sobą...

Kashir trzymał go mocno w pasie. Yukito po raz pierwszy w życiu jechał konno i trochę się bał, ale Snayowie mieli dobrą rękę do zwierząt. I do koni oczywiście.
Zatrzymali się w środku lasu na rozdrożach. Chłopiec rozglądał się niepewnie dookoła. Skulił się kiedy usłyszał wycie wilków.
-Boisz się?- szepnął Kashir.
Yukito skinął głową.
-Nie masz czego.-powiedział snay.- Póki jesteś ze mną nic ci nie zrobią istoty z tego lasu.
Przytulił go mocniej do siebie.
Czekali nadal.
-Na co czekamy?- spytał nieśmiało Yukito.
-Na innych...
-Na jakich innych...?-usłyszał stukot podków o kamienną drogę. Odwrócił głowę. W ich stronę zmierzało kilku konnych. Ich oczy świeciły dziko w mroku. To byli snayowie z pozostałych zamków.
Podjechali do nich i zatrzymali się. Kashir pozdrowił ich.
Jeden ze snayów nie spuszczał wzroku z Yukito, któremu nie podobał się jego badawczy wzrok.
-Kim on jest...?-spytał snay.
-On?- spytał Kashir.
Snay skinął głową.
-On jest z tej grupy, która przebywa w domostwie Gerta.
-Ach tak...
-Ale wypada się przedstawić.-powiedział Kashir.- Wprawdzie okoliczności mamy jakie mamy, ale kultura wymaga...
Snayowie przytaknęli. Yukito zdążył się już zorientować, że chociaż wyglądali dziko to bardzo cenili sobie dobre wychowanie.
Zbliżył się do nich snay, który bacznie obserwował Yukito.
-Jestem Areene ze wschodniego zamku. Ten obok mnie to mój towarzysz Wysyu.-snay o krótkich zielonych włosach skłonił lekko głowę.
Zbliżyli się dwaj następni.
-Ja jestem Wasi z zamku zachodniego, a to Reidia.- wskazał na dziewczynę, która mu towarzyszyła.
-Suule z zamku północnego.-powiedział kolejny snay.- A to Gashia.- dziewczyna pokłoniła się w ich stronę.
Zostało jeszcze dwóch.
-Jestem Uniyri z zamku centralnego, a to Tyaru.- młody snay w pelerynie ukłonił się.
-A to jest Yukito.- powiedział Kashir, na co chłopiec także się ukłonił. Po chwili dołączył do nich Neyra.
Kashir rozejrzał się.
-To już zdaje się wszyscy?- spytał.
-Tak.-potwierdziła Reidia.- Reszta zajmuje się zabezpieczeniem zamków.
-Ruszajmy...-cała grupa ruszyła galopem przez las, w stronę jedynego przyjaznego im domostwa w tych stronach...

***********************



Przyjaciele i koledzy Yukito podnieśli głośny krzyk kiedy zobaczyli grupę snayów na koniach przed chatą ich gospodarza.
Jednak byli kompletnie zaskoczeni kiedy z jednego z koni zeskoczył Yukito i po prostu do nich podszedł.
-Yukiiiiiiiiiiiii!- wydarł się Shingo i rzucił się przyjacielowi na szyję.
Czarnowłosy był tak zaskoczony, że nie był w stanie nawet zaprotestować.
-Shingo... Puść mnie i nie rób mi wstydu...-powiedział w końcu.
-Wstydu?- spytał.- Chłopie! Myśmy myśleli, że cię coś zeżarło, że już nie żyjesz, a ty sobie na koniu przyjeżdżasz, z tymi... z tymi... no...
-Snayami...-dokończył Yukito.
-O właśnie!
-Gdyby nie oni już bym pewnie nie żył, ale Kashir zabrał mnie do ich zamku.-wskazał ręką na snaya, który obserwował ich cały czas.
Miał dziwny wyraz twarzy.
Nagle z chaty wyszedł Gert, jego żona Arianna i ich syn Iro.
Neyra natychmiast podszedł do chłopca i odciągnął go trochę na bok. Zaczął mu coś szeptać do ucha. Chłopak czerwienił się coraz bardziej.
-Neyra!- krzyknął Wasi.-Amory na potem!
-My mamy co innego do roboty, głupolu!- powiedział Uniyri.
Neyra skrzywił się, ale zanim podszedł pocałował chłopca namiętnie w usta. I znowu pół grupy omal krwotoku z nosa nie dostało.
-Widziałeś?- szepnął Shingo do Yukito.
-Niby co?
-Ten zielony go pocałował, a temu to się najwyraźniej podobało...
-Też mi coś...-westchnął Yukito. Sam wiedział już jak to jest pozostawać w bliższych kontaktach ze snayem. Miał swoje tajemnice, o których nikt wiedzieć nie musiał...
Gert podszedł do Kashira i ukłonił się lekko. Snay odwzajemnił gest.
-Rozumiem, że sprawa jest poważna?- zaczął mężczyzna.
-Niestety...-westchnął Kashir.- Ludzie chcą podpalić nasze zamki...
-Co zrobicie?- spytała Arianna.- Uciekniecie?
-Nie wiemy...-powiedział Tyaru.- Chcemy uniknąć walki, ale żeby uciec nie będzie czasu. Wprawdzie nie wiemy kiedy oni to planują.
-Będziecie się bronić?- spytał Gert.
-Zapewne tak...-powiedziała Gashia.
-Jeśli są tacy głupi niech spróbują podejść pod zamki... Nie będzie to łatwe zadanie...-powiedział Kashir.
-Co zrobicie?- spytał Gert.
-Już trwają prace obronne. Część ścieżek jest zasypywanych i zabezpieczanych pułapkami. Dopiero w ostateczności będziemy zabijać...
-Spróbujemy się czegoś dowiedzieć we wsi i w miasteczku...-powiedział Iro.
Skinęli głowami. W końcu postanowili wracać do zamków. Postanowiono, że na razie koledzy Yukito przeniosą się do zamku Kashira. Zmieszczą się tam bez problemu, a Gert uniknie pytań ze strony sąsiadów.

**********************



Kashir wniósł Yukito do jego komnaty i położył śpiącego chłopca na łożu. Miał już wychodzić kiedy ręka chłopca zacisnęła się na jego płaszczu.
-Nie idź...-usłyszał cichą prośbę.
Usiadł koło chłopca na łóżku i gładził jego policzek opuszkami palców. Nawet taka delikatna pieszczota była naładowana erotyzmem.
Yukito zmusił Kashira, żeby ten się obok niego położył. Snay delikatnie ściągnął z niego szatę. Ciało chłopca zdobiły jedynie złote ozdoby, które błyszczały w blasku księżyca. Kashir zdjął także swoje szaty. W słabym świetle Yukito widział nagie ciało Snay'a. Pocałował go bardzo namiętnie jednocześnie wsuwając mu język do ust. Snay całował jego szyję, gryzł lekko skórę. Chłopiec wił się pod nim dziko, bo Kashir przygniatał go swoim ciężarem do łoża. Czuł jak męskość wężowego mężczyzny napiera na jego brzuch. W pewnym momencie usta Kashira zniknęły z jego szyi, a pojawiły się dużo niżej, pomiędzy jego rozchylonymi teraz udami, które tak dziwnie bolały go w pachwinach. Snay gwałtownie brał go do ust, przygryzł delikatnie zmuszając go, by wydzielił nieco płynu. Zlizywał go z całej długości, a Yukito jęczał z podniecenia, które po kilku minutach znalazło swoje ujście.
Kashir pocałował go znowu mocno i ułożył się obok niego. Chłopiec nadal leżał z rozchylonymi szeroko nogami. Nie miał siły nawet żeby zmienić pozycję. Snay przyciągnął go do siebie, objął mocno i przykrył kołdrą. Zasnął natychmiast wdychając zapach Kashira...
Yukito budził się powoli z jakimś dziwnym uczuciem. W nocy miał koszmary. Śniły mu się płonące zamki. Nie wiedział jak ma rozumieć ten sen. Postanowił porozmawiać potem z Kashirem. Wstał i ubrał się szybko.
Po kilku minutach dotarł na tyły zamku gdzie mieściły się ogrody. Słońce jeszcze nie wstało.
- Chyba jest jeszcze bardzo wcześnie...- powiedział cicho chłopiec.
Kontynuował swoją wędrówkę do momentu aż dotarł nad sadzawkę. Tam się zatrzymał i rozejrzał dookoła. Nagle dostrzegł Kashira. Siedział kompletnie nagi na kamieniu na środku sadzawki. Nie zauważył chłopca.
Yukito stał oczarowany. Ciało snaya w świetle świecącego jeszcze księżyca miało tajemniczy, zielony poblask. Czarnowłosy mógł mu się teraz bardzo dokładnie przyglądnąć. Musiał przyznać, że ciało snaya było piękne, a zdobiły je teraz tylko złote bransolety wysadzane kamieniami.
Chłopiec poruszył się niespokojnie i niechcący kopnął mały kamyczek. Kashir podniósł głowę. Dostrzegł chłopca, ale nie wydawał się zażenowany. Zapytał tylko cicho:
- Nie śpisz?
Yukito pokręcił głową. Czuł jak na twarz wylewa mu się rumieniec.
- Chodź tu...-usłyszał nagle.
- A... Tam...?-spytał niepewnie. Snay potwierdził ruchem głowy.
- Tylko zdejmij szatę, bo się zamoczy...
Yukito zaczerwienił się jeszcze bardziej, ale zdjął szatę i nago wszedł do wody.
Nie było tu głęboko, więc bez problemów dotarł do płaskiego kamienia, na którym siedział Kashir. Pomógł on chłopcu wejść na kamień. Czarnowłosy niepewnie oparł głowę na jego ramieniu. Kashir wplótł palce w jego włosy i pieścił je delikatnie.
- O czym myślisz?- spytał nagle snay.
- O tym co będzie....- odpowiedział cicho chłopiec.
Snay popatrzył na niego i uśmiechnął się lekko.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz...-pocałował go lekko w usta.
- Dobrze, że to był tylko sen...
-Hmmm? Jaki sen?- zainteresował się Kashir.
-Miałem koszmar i to mnie obudziło... Śniły mi się płonące zamki...
Kashir wyglądał na przerażonego.
-Kashir...? To tylko sen... Wszystko w porządku...-zapewniał go chłopiec.
-Nie bądź tego taki pewny...
-Co...?
-Tutaj sny się często sprawdzają...
-Kashir...-zanim Yukito zdał sobie sprawę z tego co robi wpił się mocno w usta snaya. Kashir był zaskoczony, ale objął chłopca i oddał pocałunek równie mocno. Zmusił Yukito, żeby ten położył się na kamieniu. Całował szyję i ramiona chłopca. Wodził dłońmi po jego brzuchu, biodrach i udach. Czarnowłosy jęczał cicho kiedy Kashir całował i gryzł jego skórę. Czuł jak jego wężowy język dotyka jego szparki i wdziera się w nią. Po dłuższej chwili Kashir znowu wpił się w jego usta jednocześnie wkładając w nie język i zaczął wchodzić w ciało chłopca. Yukito spiął się kiedy poczuł ból. Poczuł jak po policzkach zaczynają płynąć mu łzy, które Kashir delikatnie scałowywał z jego twarzy. Szczytowali razem. Yukito poczuł jak nasienie Kashira uderza silnym strumieniem o jego wnętrze. Snay wyszedł z ciała chłopca. Yukito sięgnął dłonią między swoje nogi. Poczuł na palcach kleistą ciecz. Zlizał ją językiem. Był cały mokry od potu i nasienia, które wypływało z niego powoli.
-Yukito...?-usłyszał nagle.
Popatrzył zaskoczony na Kashira, który leżał obok i przyglądał mu się.
-Co?
-Chcesz wrócić do swojego świata?
Pytanie kompletnie zaskoczyło chłopca. Spuścił głowę i powiedział cicho:
-I tak i nie...
Kashir nie odezwał się na to.
-Chciałbym jeszcze zobaczyć dom i rodzinę, ale...-Yukito urwał wpół zdania.
-Ale...?
-Ale tam nie ma ciebie...-dokończył cichutko rumieniąc się przy tym jak dojrzała piwonia.
Kashir podniósł się lekko i przytulił chłopca do siebie.
-A gdybym cię poprosił, żebyś ze mną został...?-zapytał nagle snay.
-Ja...
Uniósł się trochę i musnął wargi Kashira.
-Zostałbym...-powiedział patrząc mu w oczy.
Kashir natychmiast zatopił swój język w jego ustach. Nie przestawał go całować. Yukito już nie miał oporów. Pozwolił, aby Kashir ponownie wszedł w jego ciało. Jego wejście było wilgotne po jego poprzednim wytrysku toteż Yukito nie czuł teraz bólu, a jedynie czystą rozkosz, która zwiększała się z każdym pchnięciem. Słyszał tylko swoje własne jęki i to co Kashir szeptał mu do ucha.
W końcu obaj opadli wyczerpani obok siebie. Snay objął chłopca i mocno do siebie przytulił. Yukito objął go za szyję co ten skwapliwie wykorzystał kładąc się na nim i unieruchamiając tym samym.
-Kocham cię...-powiedział nagle.
Yukito otworzył szerzej oczy. Po chwili uśmiechnął się szeroko i pocałował namiętnie kochanka.
-KASHIR!!!
Yukito natychmiast się poderwał zrzucając go z siebie i odwracając się.
-Neyra!!! Co ty odstawiasz?- zapytał Kashir.
-Mamy kłopoty...
Kashir bez słowa pociągnął Yukito na brzeg, ubrali się szybko i pobiegli za Neyra...

Kashir razem z Yukito i Neyrą wpadli jak burza do sali gdzie zebrali się wszyscy. Yukito zdziwił się widząc Wysyu, którego poznał podczas ostatniej wyprawy. Snay w skrócie przedstawił, co się dzieje.
-Ludzie zaczęli podchodzić pod zamki...-powiedział.-Zamek północny stoi w płomieniach... Udało nam się przenieść wszystkich na czas do zamku centralnego, ale nie wiem, co z tym będzie...? Sprawa jest ciężka...
-Delikatnie powiedziane...-przyznał Kashir.
Przyjaciele Yukito ze zdziwieniem przysłuchiwali się tej naradzie. Snayowie niewiele robili sobie na pozór z ich obecności. Ku ich zdziwieniu poruszyli także ich sprawę.
-Jeśli chodzi o was...-zaczął spokojnie Neyra.-To musimy was jakimś cudem odesłać do waszego świata... Tutaj robi się zbyt niebezpiecznie dla was...
Wszyscy zdawali się być zachwyceni jednak Yukito spuścił z rozpaczą głowę, a Kashir drgnął.
Taka decyzja oznaczała dla nich rozstanie. W tej sytuacji już nigdy się nie zobaczą.
Yukito korzystając z okazji, że nikt na niego nie zwraca uwagi wyszedł z sali i udał się do swojej komnaty. Bez namysłu położył się na łożu i zaczął gorzko płakać.
Nie chciał rozstawać się z Kashirem. Kochał go...
Nie usłyszał nawet, że ktoś wszedł. Drgnął dopiero wtedy, kiedy poczuł jak ktoś delikatnie dotyka jego ramienia. Odwrócił głowę. Kashir pochylał się nad nim i uważnie wpatrywał w jego twarz.
-Płaczesz...-powiedział tylko cicho.
Yukito natychmiast zarzucił mu ręce na szyję i mocno się w niego wtulił.
-Nie chcę się z tobą rozstawać...-powiedział przez łzy.
Snay objął go ramionami i przycisnął mocno do siebie.
-Ja także tego nie chcę... Ale... Nie mamy wyjścia...
-Zawsze jest jakieś wyjście...-powiedział Yukito i pocałował go mocno.
Kashir oddał mu pocałunek wkładając w niego całe swoje uczucie do Yukito. Położył delikatnie chłopca na łóżku. Jego zwinne palce wtargnęły pod szatkę chłopca. Opuszki palców delikatnie pieściły skórę na nogach Yukito.
Stopa, kostka, kolano, udo...
Ręka sunęła coraz wyżej podnosząc szatę. Dopiero po chwili Yukito zdał sobie sprawę z tego, że ma podwiniętą do pasa szatę, a Kashir zapamiętale pieści go językiem.
Jęknął głośno i całkowicie poddał się rozkoszy, która go zaczęła opanowywać. Wił się pod starszym jak najęty, a Kashir tylko wzmagał pieszczotę biorąc go do ust i ssąc mocno.
Yukito nie potrafił teraz rozróżnić kształtów poszczególnych przedmiotów w komnacie. Jego wzrok rozmywał się, a umysł koncentrował się jedynie na doznawanej rozkoszy. W końcu jęknął głośno i opadł na poduszki. Oddychał szybko nie mogąc złapać tchu. Kashir w międzyczasie rozebrał go i siebie przy okazji. Kolanem rozdzielił uda chłopca i delikatnie przycisnął jego krocze. Czarnowłosy jęknął tylko cicho. Poddał się mu całkowicie.
Snay pocałował go mocno wkładając mu w usta wężowy język. Yukito oplótł jego plecy ramionami i oddał pocałunek. Czuł dłonie Kashira pieszczące jego ciało, a następnie lekki ból, kiedy mężczyzna wszedł w jego ciało.

**************************


Yukito leżał wtulony w Kashira.
Nie mógł zebrać myśli.
Z rozmyślań wyrwało go natarczywe pukanie do drzwi. Kashir podniósł się i powiedział:
-Proszę...
Do komnaty wszedł Neyra. Wystarczył mu jeden rzut oka na nich żeby wiedzieć, że przeszkadzał, ale nie miał wyjścia...
-Wybaczcie, ale... Ludzie podchodzą pod zamek...
Kashir od razu wyskoczył z łóżka i zaczął się ubierać. Wybiegając z komnaty krzyknął jeszcze do chłopca:
-Zostań tu!- i wybiegł.
Yukito zdezorientowany usiadł na łóżku i popatrzył w okno.
Przeraził się, kiedy za oknem zobaczył gęsty dym, a po chwili słupy ognia.
Nie namyślając się wiele wybiegł z komnaty ubrawszy się szybko. Biegł korytarzem w kierunku dziedzińca. Chciał znaleźć Kashira i ostrzec go, że ludzie podłożyli ogień od innej strony niż przypuszczali. Wypadł przed zamek jak burza i zamarł. Wszędzie jak okiem sięgnąć toczyła się walka. Wszyscy snayowie starali się bronić mieszkańców zamku. Yukito widział rannych i zabitych snayów leżących na ziemi. Starał się zlokalizować Kashira. Dostrzegł go w tłumie w momencie, kiedy odpierał atak jakiegoś mężczyzny.
Nagle z tłumu ludzi wypadł jakiś mężczyzna i zaczął biec szybko w jego stronę. Yukito zobaczył go w momencie, kiedy ten unosił miecz, który miał go zabić.
Zamknął mocno oczy, ale ku swojemu zdziwieniu nie poczuł bólu. Otworzył oczy.
Przed nim stał Kashir. Przyjął na siebie cios przeznaczony dla niego. W swoje ciało miał wbity miecz.
-Ka... shir...-wymamrotał Yukito bladymi wargami w momencie kiedy snay odwrócił się i powalił tamtego mężczyznę, a następnie jęknął głucho i osunął się na ziemię.
-Kashir!!!-krzyknął Yukito.-NIE!!!
Objął go mocno i cały czas szeptał przez łzy:
-To moja wina... To moja wina...
-Nieprawda...-usłyszał nagle. Podniósł wzrok i spojrzał na Kashira, który uśmiechał się do niego lekko.
-To ja miałem otrzymać ten cios...-powiedział.-Dlaczego...?
-Bo cię kocham...
Yukito bez namysłu wpił się w jego usta. Czuł jak jego ciało zaczyna sztywnieć w jego ramionach.
-Nie płacz...-usłyszał jeszcze.-Jeszcze się spotkamy... Weź to...-powiedział cicho i włożył mu w rękę jakiś niewielki przedmiot.
-Kashir...-wyszeptał dławiąc się łzami.
Nagle znowu w ich kierunku zaczął ktoś biec. Zamachnął się, ale Yukito nie poczuł ciosu, a jedynie ciepło i czerwone światło, które otaczało jego ciało...

******************************


Budził się.
Leżał na czymś zimnym, tyle wiedział. Podniósł się ciężko i rozejrzał. Był w muzeum, a reszta jego klasy właśnie podnosiła się z posadzki. Nikt nie mógł się zorientować, co się stało.
-Miałam dziwny sen...-powiedziała jedna z dziewcząt.
-Ja też...-dodała druga.
Yukito nie zwracał na nikogo uwagi, tylko patrzył na niewielki przedmiot w swojej dłoni. To była mała bransoleta wysadzana zielonymi kamieniami. Wiedział, kto mu ją dał.
-Kashir...-szepnął cicho i poczuł jak z oczu płyną mu łzy.

******************************


To, co się stało wszyscy traktowali jak sen. Oprócz Yukito.
Bransoleta stanowiła dowód, że to wszystko nie było snem. Ciężko było mu wrócić do normalnego życia.
Szedł właśnie do szkoły zatopiony we własnych myślach. Nie obchodziło go, że się spóźni. Wychodził właśnie zza rogu, kiedy ktoś z impetem na niego wpadł. Stracił równowagę, ale ku swojemu zdziwieniu nie upadł.
-Przepraszam...-usłyszał.-Spieszyłem się...
Popatrzył na swojego rozmówcę.
Zamarł.
-Kashir...?-spytał cicho.
Chłopak miał zielone oczy i półdługie czarne włosy z lekkim zielonym połyskiem. Wpatrywał się w Yukito zaskoczony.
-Skąd znasz moje imię...?-spytał.
Yukito nie bardzo wiedział, co ma odpowiedzieć.
-Czy myśmy się już nie spotkali wcześniej...?-spytał nagle zielonooki. Zanim Yukito zdążył odpowiedzieć poczuł ciepłe wargi na swoich ustach.
-Nie wiem skąd, ale mam wrażenie, że znamy się od wieków... Jak się nazywasz?- spytał Kashir.
-Yukito Matsura...
-Yuki-chan...-chłopak uśmiechnął się zadziornie wystawiając język. Yukito drgnął, bo język chłopaka był lekko rozdwojony na końcu.
-Muszę iść, ale mam przeczucie, że się jeszcze zobaczymy.-uśmiechnął się.-Jestem Kashir Sunayo...
-Wiem...-powiedział Yukito.
-Aha! Jeszcze jedno! Cieszę się, że ją nosisz...-pobiegł szybko w swoją stronę, a Yukito dotknął bransolety na nadgarstku i czuł, że już bardziej szczęśliwy dzisiaj nie będzie...



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
LEGENDA KRZYŻOWYCH GÓR
Legendy z okolic Gór Świętokrzyskich, NAUKA- RÓŻNOŚCI CIEKAWOSTKI NAUKOWE, Podania, legendy
krzyżówka z hasłem legenda, nauczanie zintegrowane, Konspekty kl. 2
Krzyżowski Janusz Legendy króla Asioki
Gor±czka o nieznanej etiologii
Masz Gor 2
Park Narodowy Gór Stołowych (prezentacja)
Wielki Post droga krzyzowa
Krzyzowka do Internetu 02 2010
Poszukiwania legendarnej Shambhalli Agharty
Legendy Mit o stworzeniu
Krzyzowka do Internetu 20 2010
Dwie matki, LEGENDY CHRZEŚCIJAŃSKIE
7 BRACI ŚPIĄCYCH, LEGENDY O ŚWIĘTYCH
co Europia zawdzięcza wyprawom krzyżowym

więcej podobnych podstron