1. Reforma ZUS
Od 1 stycznia 1999 roku nie ma już jednej składki ubezpieczeniowej wpłacanej do ZUS. Nadal podstawę jej obliczania stanowi wysokość wynagrodzenia, ale składkę podzielono na cztery części:
- emerytalną (19,52 proc.) - składka wypłacana po połowie przez pracownika i pracodawcę;
- rentową (13 proc.) - również wpłacana po połowie przez pracownika i pracodawcę;
- chorobową, co dotyczy też macierzyństwa (2,45 proc.) - składka będzie płacona wyłącznie przez pracownika;
- wypadkową - dotyczy wypadków przy pracy i chorób zawodowych (pod koniec stycznia Sejm chciał ją zmienić z 2,03 na 1,62 proc.) - będzie płacona wyłącznie przez pracodawcę.
W zależności od tego, kim jest ubezpieczony płacić ma cztery, trzy lub dwie składki ubezpieczeniowe. Wszystkie cztery są opłacane za pracowników. Dobrowolnie na wypadek choroby ubezpieczyć się mogą na przykład zatrudnieni na podstawie umowy o pracę nakładczą, umowy-zlecenia lub agencyjnej; osoby prowadzące pozarolniczą działalność oraz duchowni.
Po to, by pracownicy "zapłacili" swoją część składek w styczniu 1999 roku, ich wynagrodzenie zostało ubruttowione, czyli podniesione o ponad 23 proc. (dokładnie o 23,0146). Nadal wszystkie formalności związane z opłacaniem składek spoczywają na pracodawcy.
2. Rejestrowanie wpłat
Najwięcej zmian związanych z funkcjonowaniem ZUS dotyczy sposobu rejestrowania składek oraz obliczania emerytur. Każdy ubezpieczony ma mieć (założone w ciągu pół roku) konto ubezpieczeniowe, a na nim rejestrowane wszystkie wpływające i należne składki. Każdy otrzyma numer ubezpieczeniowy (jest nim PESEL). Identyfikator dostanie także zakład pracy wpłacający składki za pracownika. Oprócz kont indywidualnych powstają konta dla firm (dla pracodawców) - płatników składek.
Składki (oprócz części przekazanej do funduszu kapitałowego, jeśli tak zdecyduje ubezpieczony) nadal wydawane będą na bieżące emerytury czy renty. Pozostanie jednak dokumentacja, ile wpłaciliśmy i w jakim czasie. Składki będą waloryzowane cztery razy w roku o 75 proc. wzrostu funduszu płac (czyli o 75 proc. wszystkich składników wynagrodzenia, od których odprowadza się składki ubezpieczeniowe).
2. Wyliczanie wysokości składek
Pieniądze jakie do tej pory ubezpieczeni wpłacali do ZUS, będą miały wpływ na przyszłą emeryturę na ich podstawie obliczony zostanie "kapitał początkowy". Dla każdego ubezpieczonego zostanie obliczona emerytura według starych zasad, tak jakby przechodził na nią 31 grudnia 1998 roku. Do jej obliczenia potrzebne będą informacje o wysokości zarobków z dziesięciu kolejnych lat pracy. ZUS na obliczenie kapitału ma 5 lat. Hipotetyczna emerytura zostanie pomnożona przez liczbę miesięcy średniego dalszego trwania życia powyżej 62 lat. Kapitał początkowy zostanie wpisany do przyszłej emerytury wypłacanej z ZUS.
Emerytura lub renta wypłacana w nowym systemie nadal nie będzie mogła przekroczyć wartości 250 proc. przeciętnego wynagrodzenia. Jednak składka na te ubezpieczenia (emerytalne i rentowe) są płacone od zarobków nie przekraczających 250 proc. przeciętnego wynagrodzenia. W rzeczywistości wygląda to tak, iż składki są potrącane co miesiąc. Gdy w którymś miesiącu, na przykład we wrześniu, okaże się, że pracodawca zapłacił już składkę od naszych dochodów, które wynoszą 30-krotność przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia, to w październiku, listopadzie i w grudniu mie będzie za nas płacił składki na ubezpieczenia emerytalne i rentowe.
Emerytura każdego ma w sposób przejrzysty zależeć od tego, ile lat płacił składki i w jakiej wysokości oraz od średniej oczekiwanej długości dalszego życia. Będzie więc obliczana na podstawie całej kariery zawodowej. Nie będzie okresów nieskładkowych. Za czas urlopu wychowawczego i zasadniczej służby wojskowej składkę zapłaci budżet państwa. W formule emerytury nie będzie części socjalnej. Kobiety przechodzić mają na emeryturę w wieku 60 lat, panowie o pięć lat później. Nie wiadomo, czy grupom zawodowym uda się utrzymać uprawnienia branżowe związane z wcześniejszym kończeniem kariery zawodowej. Trwają negocjacje pomiędzy rządem, związkami zawodowymi i pracodawcami na temat zasad emerytur pomostowych.
3. Otwarte fundusze emerytalne
Urodzeni po 31 grudnia 1968 roku są skazani na reformę. Otrzymają emeryturę z dwóch źródeł: z ZUS oraz z otwartego funduszu emerytalnego. W dotychczasowy system repartacyjny (polega na tym, że bieżące emerytury są wypłacane ze składek pochodzących z wynagrodzenia osób aktualnie pracujących) wpisano część kapitałową. Właśnie fundusze oraz zarządzające nimi powszechne towarzystwa emerytalne są novum w systemie emerytalnym. O nie toczyły się przez ponad dwa lata boje polityczne. Długo trwały debaty: jak szeroki ma być emerytalny rynek kapitałowy, czy oszczędzanie w funduszach ma być dobrowolne, czy obowiązkowe i dla kogo?
Ostateczne oszczędzanie w nich jest obowiązkowe dla ludzi młodych, dobrowolne dla średniego pokolenia. Będą niedostępne dla tych, którzy skończyli 50 lat. Fundusze nazywają się otwarte, ponieważ żaden nie może odmówić przyjęcia osoby uprawnionej. Nie może wybierać na przykład wśród bogatych, kobiet czy ludzi młodych albo wysokich. Fundusze są prowadzone przez powszechne towarzystwa emerytalne. Te mają mieć postać spółki akcyjnej i muszą posiadać kapitał wart co najmniej 4 miliony euro.
30-50 latkowie muszą zastanowić się (mają czas do końca 1999 roku), czy chcą przystąpić do otwartych funduszy emerytalnych. Jeśli się zdecydują, przekażą do któregoś z nich 7,3 z 19,52 punktów procentowych składki emerytalnej. Gdy podejmą podejmą ostateczną decyzję, nie będą mogli zażyczyć sobie, by cała składka emerytalna ponownie wpłacana była do ZUS. Mogą za to zmieniać fundusz (co dwa lata, bez dodatkowych skutków finansowych).
Najmłodsi, urodzeni po 1968 roku, mają czas do końca września, by zdecydować, gdzie chcą przekazać kapitałową część składki emerytalnej. Jeśli będą zwlekać z decyzją, to od października zostaną przez losowanie przypisani do któregoś z funduszy.
Rząd argumentuje, że w przyszłości zmniejszać się będzie składka na ubezpieczenie emerytalne. Nie zmniejszy się część wpłacana do funduszy kapitałowych (7,3 proc.), tylko ta, która pozostanie w ZUS, w systemie repartacyjnym (obecnie 12,22 proc.). Za kilkanaście lat składka wpłacana do funduszy ma stanowić równowartość przekazywanej do ZUS.
4. Ubezpieczenia dodatkowe
Dla wszystkich pracowników bez względu na wiek przeznaczone są ubezpieczenia dodatkowe. Wśród nich przewidziano nowe, dotąd nie istniejące pracownicze programy emerytalne. Są to ubezpieczenia dobrowolne, gdzie oszczędzać (na zasadach kapitałowych) mają pracownicy tego samego zakładu, kilku firm czy całej branży. Przewidziane są:
1) pracowniczy fundusz emerytalny,
2) umowa o wnoszeniu przez pracodawcę składek pracowników do funduszu inwestycyjnego,
3) umowa grupowego ubezpieczenia na życie pracowników z zakładem ubezpieczeń,
4) umowa o wnoszeniu przez pracodawcę składek pracowników, którzy staną się członkami towarzystwa ubezpieczeń wzajmenych będącego stroną tej umowy.
W dwóch ostatnich przypadkach umowy mogą być zawierane tylko w celu ubezpieczenia na życie związanego z funduszem inwestycyjnym.
Decyzję o powstaniu programu podejmuje pracodawca, w porozumieniu ze związkami zawodowymi lub reprezentacją pracowników. Warunki przystąpienia do programu muszą być możliwe do spełnienia przez połowę zatrudnionych. Pracodawca musi uzyskać zgodę pracownika na jego udział w programie: od składki pracownika płaci podatek dochodowy, ponieważ traktowana jest jako jego dochód. Przyszłe zaś świadczenia nie będą opodatkowane.
O wysokości składek na pracowniczy program emerytalny decyduje pracownik: od składki podstawowej - ustalonej na poziomie 7 proc. wynagrodzenia - pracownik nie płaci składki obowiązkowej na ZUS. Kwoty wydane przez pracodawcę na stworzenie i "obsługę" pracowniczego programu emerytalnego są kosztami uzyskania przychodu.
5. Wnioski
Reforma ubezpieczeń społecznych weszła w życie 1 stycznia 1999 r. Od tego czasu minęły już 2 lata, można więc przyjrzeć się, jakie są efekty tej reformy. Reforma ta to w praktyce przede wszystkim ustawa o systemie ubezpieczeń społecznych z dnia 13.10.1998 oraz ustawa z 17.12.1998 o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Do tego dochodzą jeszcze rozliczne rozporządzenia oraz inne ustawy regulujące kwestie dotyczące funkcjonowanie np. OFE (Otwartych Funduszy Emerytalnych). Na samym początku warto zwrócić uwagę na to, że pomimo aż dwóch systemowych ustaw, ustawy te nie regulują wszystkich spraw związanych z ubezpieczeniami społecznymi oraz, że w praktyce reforma dotyczy przede wszystkim pracowników. Osoby, które prowadzą działalność gospodarcza oraz rodziny tych osób nadal podlegają pod ustawę z 18.12.1978 o ubezpieczeniu społecznym osób prowadzących działalność gospodarczą oraz ich rodzin (oczywiście ustawa wielokrotnie była modyfikowana). Inną ważną sprawą, którą nadal reguluje ustawa nie mniej wiekowa jest ustawa z 12.06.1975 roku o świadczeniach z tytułu wypadków przy pracy i chorób zawodowych.
Warto chyba na początek ocenić, jakie cele przyświecały autorom tej reformy. Wiele mówiło się na początku o tym, że cała reforma ma być wzorowana na systemie chilijskim. Czy tak jednak rzeczywiście jest? Ci, którzy orientują się, jak wygląda system chilijski absolutnie nie mogą się z tym zgodzić. W Chile bowiem nie ma polskiego odpowiednika ZUS, a cały system jest oparty na prywatnych zakładach ubezpieczeń. Wprawdzie nawet w Chile został zachowany obowiązek minimalnego ubezpieczenia - co jest dla libertarianina podstawowym kryterium tego, czy system taki można uznać za wolnościowy, czy za etatystyczny - ale całkowita prywatyzacja zakładów ubezpieczeń to jest też coś, czego nie można przecenić. W Chile został również zachowany system gwarancji państwowych dla tych, którzy ubezpieczyli się w zakładach, które w efekcie swobodnej gry rynkowej poniosły porażkę i zbankrutowały. Jak więc widać po pobieżnym przyjrzeniu się, system chilijski pomimo jego prywatyzacji daleki jest od w pełni wolnościowego.
Jak zatem na tle systemu chilijskiego prezentują się założenia twórców polskiej reformy systemu ubezpieczeń społecznych? Moim zdaniem gorzej, niż żałośnie. Nie dość, że został utrzymany państwowy ZUS, na który wszyscy pracownicy i prowadzący działalność zmuszeni są opłacać co miesiąc nadal horrendalnie wysokie składki, to jeszcze wprowadzono dodatkowy element w postaci dzielenia tej składki i przekazywania jej części do prywatnych towarzystw (czyli OFE). Czy nie byłoby prostszym rozwiązaniem zlikwidowanie ZUS lub jego sprywatyzowanie i nawet przy zachowaniu obowiązku ubezpieczeń wpłata składki przez ubezpieczonych lub ich płatników do jednego wybranego prywatnego zakładu ubezpieczeń ? Na pewno byłoby to prostsze, ale przecież lewicy nie chodzi o to, żeby było prościej, tylko żeby było "mądrzej", a mądrzej jak wiadomo jest wtedy, kiedy osiągnie się odpowiedni współczynnik złożoności - co powinno zdaniem etatystów świadczyć o tym, jak cała sprawa jest złożonym problemem i dlaczego tyle czasu w związku z tym trzeba było czekać na to, by reforma mogła ruszyć z miejsca. Oczywiście to, jak "mądrze" ograbić prowadzących działalność gospodarczą tak, żeby się nie kapnęli, że są oszukiwani jest sprawą jeszcze trudniejszą i bardziej skomplikowaną, dlatego zapewne na nową ustawę o prowadzących pozarolniczą działalność jeszcze poczekamy.
Jak na razie osoby, które nieopatrznie zdecydowały się na prowadzenie pozarolniczej działalności gospodarczej są - pomimo tego, że ich prawa jako ubezpieczonych nadal w znacznej części reguluje stara ustawa - królikami doświadczalnymi tej reformy, a to dlatego, że teraz mogą się poszczycić, iż są Płatnikami. A płatnicy to jeden z głównych celów reformy. Jak wiadomo, wszystkie obowiązki ciążą na płatnikach i to ich właśnie pracownicy ZUS umyślili sobie gnębić. Cóż - pracownicy ZUS sami są pracownikami, trudno więc, żeby czuli jakąś wspólnotę z płatnikami - czyli pracodawcami. Pracodawcy w ZUS mało płacą, więc pewnie chodzi o jakąś solidarność pracowniczą. W każdym razie to pracodawca musi udowodnić, że nie jest wielbłądem, a pracownik i tak będzie miał wszystkie przewidziane w ustawie świadczenia wypłacone (w przyszłości może mieć jednak niższą emeryturę).
Gdy pracownik stara się np. o odszkodowanie z tytułu wypadku przy pracy wystarczy, że zakład pracy oświadczy, że składki za pracownika zostały opłacone. No chyba, że pracownik pracuje w firmie zatrudniającej poniżej 20 osób. Wtedy jeśli pracodawca nie opłacił za niego składki może mieć pecha i nie dostać odszkodowania nawet jeśli lekarz orzecznik uzna trwały bądź długotrwały uszczerbek na zdrowiu u pracownika. No ale i to wcale nie jest powiedziane. Jak się odwoła gdzie trzeba a pracodawca zobowiąże się zapłacić to może dostać kasę. Natomiast w przypadku pracodawcy sprawa nie jest już tak prosta. Nawet jeśli udowodni, że jest, bądź nie jest wielbłądem (w zależności od życzenia urzędnika) i tak odszkodowania nie dostanie. Po prostu dla osób prowadzących działalność ustawa odszkodowań nie przewiduje.
Literatura
"Jaka składka taka emerytura", Aleksandra Fandrejewska, dodatek do dziennika "Rzeczpospolita" - "Powszechne Towarzystwa Emerytalne", 16 lutego 1999 roku.
Praca pochodzi z serwisu www.e-sciagi.pl
1